Mikołaja Machiawella Traktat o Księciu/Rozdział VII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Mikołaja Machiawella Traktat o Księciu |
Wydawca | Drukarnia Uniwersytetu Jagiellońskiego |
Data wyd. | 1868 |
Miejsce wyd. | Kraków |
Tłumacz | Antoni Sozański |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron | |
Artykuł w Wikipedii |
O nowych państwach obcą pomocą i szczęściem nabytych.
Kogo jedynie szczęście z domowego zacisza na tron wyniosło, ten niewiele ponosi trudów w dostąpieniu władzy, ale tém więcej w utrzymaniu się przy niej, ponieważ szybkim pędem stając u celu, nie spotyka w drodze tych przeszkód, które dopiero wtedy spostrzega, gdy władzę osiągnie, jak tego doświadczyli wszyscy, co za pieniądze lub z obcej łaski zostali książętami. Daryusz dla własnej pewności i sławy kreował greckich książąt, tak w Jonii jak w Hellesponcie, toż wielu cesarzów rzymskich pochodzili ze stanu obywatelskiego i przekupstwo żołnierzy wyniosło ich na tron. Tacy panujący dependują[1] zupełnie od woli i losu tych, którym zawdzięczają wywyższenie swoje, a jedno i drugie należy do najzmienniejszych i nader niestałych rzeczy; sami zaś na tronie utrzymać się nie potrafią, bo nie posiadają ku temu ani zdolności, ani siły; zdolności: bo wyjąwszy jenialnego i obrotnego człowieka nie można rozumnie żądać, aby ten, co ciągle żył prywatnie, umiał rozkazywać; sił: bo nie mają ludzi, na których przyjaźń i wierność spuścićby się mogli. Jak wszystko w naturze, co raptem powstaje i szybko rośnie, zarówno z pośpiechem założone państwa nie mogą zapuścić proporcyonalnych korzeni i lada burza może ich powalić, chyba, że dorobkiewicz tyle posiada przebiegłości, iż nietylko potrafi zatrzymać to, co dostał od losu, ale oraz zdoła fundamenta, które inni książęta przed rozpoczęciem panowania zakładają, później dobudować. Jako przykłady na obydwa powyższe rodzaje osiągnięcia władzy państwowej, obrotnością lub szczęściem, powołuję z dziejów tegoczesnych Franciszka Sforcę i Cezara Borgię. Użyciem stosownych środków i przy wielkiej roztropności Sforca ze zwykłego obywatela został księciem Medyolanu, a zostawszy nim, trzymał z łatwością to, co z tysiączném nabył udręczeniem. Cezar zaś Borgia, zwykle księciem Valentino zwany, dostąpił tronu przez szczęście swego ojca; jednakże mimo wszelkich wysileń i zabiegów, jakich używa każdy mądry a odważny książe ku zabezpieczeniu państwa obcym orężem i szczęściem nabytego, Borgia z upadkiem ojca, stracił państwo. Bo jakem powiedział, kto wcześnie nie założy fundamentu, temu wielkiej potrzeba obrotności, by to później uczynił, chociaż taka opóźniona robota połączona jest zawsze ze subjekcyą architekty i z niebezpieczeństwem budowy. Bliższe badanie wszystkich Borgii czynów przekona nas, ile się on przyczynił do utrwalenia swej przyszłej potęgi, a sądzę, że dochodzenie to nie jest zbyteczne: albowiem żadnemu aspirantowi do nowego panowania nie mogę dać lepszej rady, nad tę, aby w działaniu naśladował Borgię, który gdy chybił celu, wina tego nie w nim, lecz w niezwykłym i nader zawistnym losie leżała. Aleksander VI chcąc syna swego wywyższyć, znalazł wiele momentalnych i przyszłych trudności. Pierwszą była ta, że nie mógł mu do innych posiadłości dopomódz, jak tylko do kościelnych, chociaż się spodziewał, że na oderwanie jakiejkolwiek prowincyi od kościoła książe Medyolanu i Wenecyanie nie zezwolą, gdyż Faenca i Rimino już zostawały pod wenecką opieką. Nadto wiedział on, że dowódzcy tego wojska włoskiego, którego mógł zażyć, obawiali się potęgi stolicy apostolskiej, a ponieważ wszyscy sprzyjali Orsinom lub Kolonnom, lub ich stronnikom, więc żadnego nie wzniecali zaufania. Wypadało tedy pomięszać stosunki i zaburzyć całe Włochy, aby tém pewniej mógł niektóre państwa posiąść, co mu się też łatwo udało, albowiem wówczas Wenecyanie dla innych celów przywołali Francuzów do Italii, czemu znów Aleksander ani się nie sprzeciwiał, ale nawet to przywołanie udzieleniem rozwodu królowi Ludwikowi wspierał. Tak więc przy pomocy Wenecyanów i z przyzwoleniem Aleksandra wkroczył król do Włoch, a zaledwie przyszedł do Medyolanu, wnet papież otrzymał od niego potrzebne wojsko na wyprawę przeciw Romanii, która, dzięki sławie króla, pomyślnie wypadła. Podbiwszy Romanię i zwyciężywszy Kolonnów, okazały się księciu tak do zabezpieczenia tej prowincyi, jakoteż i w dalszym podboju dwie przeszkody: niewierność własnego wojska i wola Francyi. Obawiał się bowiem zdrady wojska Orsinów, mianowicie aby mu nietylko w dalszych nie przeszkadzali podbojach, ale oraz nie pozbawili tego, co już podbił. O podobne zamysły posądzał także króla francuzkiego. Orsini sami dali to po sobie poznać; bo gdy po zdobyciu Faency robił przygotowania do oblężenia Bolonii, leniwo go wspierali. Usposobienie zaś króla poznał wtedy, gdy po wzięciu księstwa Urbino atakował Toskanię, a król odwiódł go od tej imprezy. Przeto postanowił nie zależeć dłużej ani od cudzego wojska, ani od czyjego losu. By to wykonać, zaczął najpierw w Rzymie partyę Orsinów i Kolonnów tym sposobem osłabiać, że zwolenników, których między szlachtą mieli, na swoją przyciągał stronę, a wymierzając im wysokie pensye, nadawał każdemu z nich stosownie do jego zdolności bądź cywilny, bądź wojskowy urząd. W kilka miesięcy znikła ich przychylność ku dawnym koryfeuszom i skierowała się do księcia. Poskromiwszy Kolonnów wyglądał sposobności poskromienia Orsinów i to mu się jeszcze lepiej powiodło. Zapóźno bowiem spostrzegli Orsini, że potęga księcia i papieża do ich upadku dąży; więc spiesznie zrobili zjazd w Magionie, wskutek którego powstały bunty w Urbino, rozruchy w Romanii i mnóstwo innych niebezpieczeństw dla księcia, co on jednakże wszystko zapomocą Francuzów zwalczył. Odzyskawszy swoje znaczenie, a przytém nie dowierzając ani Francuzom ani innym obcym wojskom, gdy ich nie mógł doświadczać, chciał ich podejść, do czego tak doskonale umiał się zamaskować, że za pośrednictwem pana Pawła, nastąpiło pojednania z Orsinami. Niczego nie szczędził, by ich pozyskać, i tyle im rozdał pieniędzy, ubiorów i koni, że w Sinigalii, przez swą nieroztropność, wpadli mu do łapki. Wytraciwszy tym sposobem przywódzców i pozyskawszy przyjaźń ich stronników, książe założył niezłe podwaliny dla swego państwa, bo zawładnął całą Romanią i księstwem Urbino, a przytem zjednał sobie mieszkańców, którzy poczuli smakować w dobrym bycie pod jego rządem. Takie postępowanie zasługuje na rozpowszechnienie i naśladowanie, przeto obszerniej o niém pomówię.
Po zdobyciu Romanii przekonał się, że ten kraj miał niedołężnych panów, którzy raczej rabowali, niż rządzili poddanych, więcej ich waśnili niż jednali tak dalece, że Romania była przepełniona rozbojami, fakcyami i inném zuchwalstwem wszelkiego rodzaju, a gdy poznał, że jedynie dobry rząd mógł ją uspokoić i do posłuszeństwa przyprowadzić, zrobił Ramira d'Orko, człowieka okrutnego i zwinnego, gubernatorem, nadawszy mu najzupełniejszą władzę. D'Orko ustalił w krótkim czasie spokój i jedność w powierzonym sobie kraju, czém się wsławił bardzo. Później nie podobała się księciu ta nadzwyczajna władza namiestnika, a to z obawy, aby nie została znienawidzoną. Przeto zaprowadził w środku Romanii trybunał cywilny pod naczelnictwem najdzielniejszego prezesa, gdzie każde miasto miało swego obrońcę. Gdy zaś spostrzegł, że z poprzedniej surowości wyrodziła się nienawiść, starał się swoją osobę oczyścić w oczach ludu i tém go sobie zjednać, że mu przekładał, iż jeśli jakie okrucieństwo popełniono, stało się to nie z jego, lecz z woli nieludzkiego namiestnika. Nie długo potém kazał go na dwie części rozpołowić i z kawałkiem drewna oraz ze skrwawionym nożem przy boku w Cesanii[2] na rynku wystawić. Zdumiony lud uspokoił się chwilowo okrucieństwem tego widowiska. Lecz wróćmy, gdzieśmy przestali. Książe czuł się dość silnym i w części zabezpieczonym przeciw niebezpieczeństwom, gdyż dostateczne miał wojsko, a przytem zniszczył pobliską armię cudzoziemską, która mogła mu zagrażać. Przy tentowaniu[3] dalszych zaborów trzeba było mieć wzgląd na Francyą, inaczej król, który zapóźno swój błąd poznał, nie byłby na nie zezwolił. Z tych powodów Borgia oglądając się za nowymi przyjaciołmi, majaczył z Francyą własnie wtedy, gdy francuzkie wojska postępowały w kierunku królestwa neapolitańskiego przeciw Hiszpanom, którzy Gaetę w oblężeniu trzymali. Zabezpieczyć się przed nimi było jego zamiarem i za żywota Aleksandra byłby ten zamiar szybko osiągnął. Tyle miałem do powiedzenia o jego rządzie co do spraw bieżących. Lecz przyszłość przedstawiała mu różne obawy: najpierw aby nowy papież nie był mu nieprzyjaznym i nie kusił się odebrać nadania Aleksandra. Przeciw temu chciał się w czworaki sposób zabezpieczyć; po pierwsze: wytępieniem rodzin zniszczonych przez siebie książąt, aby tym czynem odjąć papieżowi możność podburzania takowych; po drugie: zjednaniem sobie wszelkiej szlachty rzymskiej, aby przy jej pomocy trzymać w szachu papieża; po trzecie: przyciągnieniem kardynałów na swoję stronę; po czwarte: utworzeniem za życia papieża takiego państwa, na czele którego on sam jeden pierwszym zapędom mógł opór stawić. Z powyższych środków uskutecznił przy śmierci Aleksandra trzy zupełnie, a czwarty niespełna. Bo gdzie tylko mógł dopaść zrabowane rodziny, wszystkich wymordował tak, że mało kto ocalał; szlachtę rzymską zjednał dla siebie, niemniej w zgromadzeniu kardynałów partya księcia była najsilniejsza. Co do nowych zaborów będąc panem Perudzi i Piombina, równie Pizę wziąwszy w opiekę, chciał podbić Toskanę i nie czując się do względów ku Francyi (co w istocie tak było, ponieważ Hiszpany już byli odebrali Francuzom Neapol i obie strony musiały się o jego przyjaźń starać), wkroczył do Pizy. Wnet poddała się Luka i Siena, częścią z zawiści przeciw Florentczykom, częścią z bojaźni. Nie było więc ratunku dla Florencyi i gdyby wyprawa przeciw temu miastu była się powiodła, tak jak rzeczywiście w roku śmierci Aleksandra nastąpiło, wówczas byłby taką moc i takie znaczenie nabył, że sam przez się, o własnych siłach i męztwie bez udziału szczęścia i obcej pomocy, mógłby się był utrzymać. Lecz w pięć lat od chwili, gdy książe pierwszy raz dobył oręża, Aleksander rozstał się z tym światem, zostawiając swego syna w takiém położeniu: rząd jego był jedynie w Romanii ustalony, wszędzie indziej panowała niepewność największa, a sam książe złożony śmiertelną chorobą, leżał pośród dwóch najpotężniejszych wojsk nieprzyjacielskich. Mimo to posiadał on taką odwagę, oraz znał sztukę zniewalania sobie lub gubienia ludzi w tym stopniu i nadał swemu państwu w krótkim czasie tak silne podstawy, iż ze wszystkich trudności byłby wyszedł zwycięzko, gdyby nie miał za plecyma owe armie i gdyby nie własna choroba. Że zaś podstawa jego rządu była silna, widzimy ztąd, ponieważ Romania dalej miesiąca na jego przybycie czekała i w Rzymie, chociaż na pół umarłemu, żadne nie groziło niebezpieczeństwo, a mimo to, że Boglioni, Witelliusz i Orsiny udali się do Rzymu, jednak nic przeciw niemu nie rozpoczęli. Nadto, jeśli papieżem nie zdołał uczynić jednego ze swoich partyzantów, przecież mógł był każdego swego przeciwnika usunąć od wystąpienia na stolicę apostolską; a gdyby przy zgonie Aleksandra zdrowie mu służyło, z łatwością byłby wszystkiego dopiął. W dniu wyboru papieża Juliusza II powiedział mi Borgia, że na wszystko, cokolwiekby się przy śmierci ojca wydarzyć mogło, obmyślił dostateczne środki i że mu jedynie to na myśl nie przyszło, aby równocześnie sam był zgonu bliski.
Zestawiwszy jego czyny niepodobna ganić Borgię, przeciwnie jakem wyżej powiedział, zda mi się, że zasłużył być tym wszystkim za wzór postawiony, którzy władzę państwa przez szczęście lub obcą pomocą osiągnęli. Przy sile swego ducha i pomny na wzniosły swój cel, nie mógł działać inaczej; jedynie krótkość życia Aleksandra i własna słabość zniszczyła jego zamiary.
Powtarzam więc, że kto w nowém państwie uzna za potrzebne: ubezpieczyć się przeciw nieprzyjaciołom, zwyciężyć siłą lub szalbierstwem, zasłużyć na miłość lub bojaźń ludu, u wojska doznawać posłuszeństwa i być szanowanym, niemniej kto chce wytępić ludzi, co muszą lub mogą go obrazić, kto zapomocą nowych ustaw dawne konstytucye odświeżyć pragnie, kto myśli postępować surowo i łaskawie, wielkodusznie i hojnie, dalej, komu potrzeba zagładzić niewierne a zaciągać nowe wojska, zawierać przyjaźnie z królami i książętami, aby mu uprzejmie życzliwymi byli lub przynajmniej z uszanowaniem go obrażali, kto, mówię, tego wszystkiego chce się nauczyć, ten nie może nad czyny Borgi czerstwiejszych znaleść przykładów. Szczególny jeden zarzut można mu zrobić, że niestosowny brał udział w wyborze Juliusza II; ponieważ, jakem wyżej powiedział, nie mogąc uczynić papieża wedle swej woli, mógł się elekcyi każdego innego kandydata sprzeciwić i nie powinien był nigdy na takiego zezwolić, który go albo obraził, abo otrzymawszy tiarę obawiać go się musiał. Ludzie bowiem obrażają innych z bojaźni lub z nienawiści. Między tymi zaś, którzy Borgię obrazili, znajdowali się: Piotr z Winkuli, Kolonna, Giorgio i Askanio. Wyjąwszy Roana dla swej potęgi, którą przez związek z francuzkim królem osiągnął i wyjąwszy kandydatów hiszpańskich dla pokrewieństwa i wdzięczności, każdy inny kardynał zostawszy papieżem, musiał go się obawiać; przeto Borgia powinien był się przedewszystkiem o elekcyą Hiszpana starać, a w razie niemożności miał zezwolić na kardynała Roano, nigdy zaś na Piotra z Winkuli. Błędne jest mniemanie, jakoby nowe dobrodziejstwa zacierały między możnymi wspomnienia dawnych ubliżeń. W ten błąd popadł Borgia przy elekcyi papieża, co było przyczyną jego upadku.