Mnich (Słowacki)
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Mnich |
Podtytuł | Powieść wschodnia |
Pochodzenie | Dzieła Juliusza Słowackiego. Tom I |
Wydawca | Księgarnia Polska |
Data wyd. | 1894 |
Druk | Piller i spółka |
Miejsce wyd. | Lwów |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tom I |
Indeks stron | |
Artykuł w Wikipedii |
MNICH. w Arabii, trudniący się zwyczajem średnich wieków prze- pisywaniem dzieł starożytnych pisarzy, na ostatniéj karcie przepisanéj xięgi dodaje następujące słowa:
W samotnéj celi, w Sinaju klasztorze, 5 Oto jest owoc pracy zakonnika,Oto na białym xięgi pargaminie, 10 Wskrzeszona pamięć dawnych wielkich wieków,Które bez pisma jak ludzie pomarły. 15 Po ścianach błyszczą święcone obrazy.Purpurę, złoto, i drogie błękity, 20 Oto została karta nieskalana,Zapiszę na niéj zdarzenie klasztorne. 25 Stałem przy łożu śmiertelném z gromnicą,Brat jeden konał, posępny i blady, I. W zakonnéj celi! pod habitem mnicha, 30 Niech na nim zasnę... Noc ciemna i cicha.Myśl moja wyschła jak źródło stepowe, 35 Niegdyś szczęśliwy wśród nędzy i trudu,Pogardy okiem patrzyłem na nędzę. 40 I cisnę sztylet, stal jego hartowna,Tak można było pisać na nim złotem, Marzyła dusza. Ileż razy w spieki, 45 Często myślałem że już niedaleki,Odpocznę w cieniu kwiecistéj oazy, 50 Wypuszczam konia i gonię za spiewem.Spiew ten brzmiał w niebie, na ziemi, dokoła, 55 Wchodzę, stanąłem przy ciemnym filarze,Już nie pamiętam wrażenia téj chwili. Ściana jak niebo gwiazdami okryta; 60 Każda kolumna jak palma stepowa,A na jéj czole złoty liść roskwita, 65 A potém w dymie kadzideł zbłąkany,W mglistych błękitach utworzył anioła; 70 Spływał i patrzał w duszę moją ciemną...W ten czas rzuciłem ojców moich wiarę... Ty mówisz mnichu że to dzieło cnoty? 75 Wszyscy odbiegli, bracia się zaparli,Sam ojciec przeklął... „Idź wyrodne dziecie! Jéj piękność wiecznie tkwi w sercu wyryta! 80 Piękność dziewicy, jest jak piękność kwiatu,Cudnie się błyszczy, lecz prędko przekwita. 85 Róża w nim uschnie, lecz nie straci blasku;Wiecznie zachowa swój liść rubinowy, 90 Mogiła myśli gasnących ochroni...
Pamiętam dotąd jéj dziecinne słowa. 95 Patrz jakim blaskiem gór wierszchołek spłonął;Zapewna xiężyc w ich łono utonął, 100 Wróciłem nazad, że doliny różeKwitły utknięte w wazonie ze śniegu. Ja miałem brata... Całe pokolenie 105 A teraz każdy z braci mię przeklina,I chce mi szkodzić jawnie lub obłudnie. 110 Chwiał się znużony pragnieniem i spieką,W rozwarte nozdrza chwytał wiatr gorący. 115 Widzę że pełne twe juki podróżne,Wody! nie dla mnie, lecz dla mego konia”. 120 Gdybym gdzie wiedział pobliskie oazy,Z których ty pijesz, albo koń twój pije, Krzyknąłem wściekły: „W żywocie wielbłąda 125 Dla mego konia znajdę wody źródło!”
130 Patrzę się, przebóg! ta twarz z pod turbanuDobrze mi znana... Już nie miałem brata... Lecz koń mi został, i biegł przez pustynie, 135 Ledwie się ziemi stopami dotyka;I grzywa konia z wiatrami igrała. 140 Tę strzałę w twoim widziałem kołczanie!
145 Stepy bez końca... Już nie miałem konia.
Patrz! czy to śmierci posłaniec ponury, 150 I znów tak blisko pogrzebu świecznika.Skrzydła czernieją jak zmarłych całuny, Tak dziki Arab gdy się los rozsroży, 155 W dzień jest spokojny i zatłumi jęki;Lecz gdy noc ciemne przywdzieje zasłony, 160 I widać drzenie wstrzymywanéj ręki;Silne jak drzenie głodu lub pragnienia. Piękny nasz kościół! u stóp jego wały 165 Jak ptak uleciał aż pod nieba stropy;A cudne palmy, pustyni królowe, 170 Lecz wczoraj! wspomnij godzinę przestrachu,Kiedy na kościół napadli Araby. 175 Już miano wydać kościelne kielichy,Gdy ja stanąłem: „Bracia! czyż niegodnie 180 Rzekłem, i zbrojny rzuciłem się pędem,W sam tłum Arabów, niósłem ślepe ciosy. 185 A kiedy wodza spotkałem na błoni,Mnichu widziałeś! on poległ z téj dłoni; A gdy nieszczęściu nie mogłem uwierzyć, 190 Abyś się w boju nie wahał uderzyć,Abyś wyrzucał sobie śmierć rodzica. 195 Niewiém, niepytaj lecz ojca przeklinaj!”
I pokolenie płacze po swym królu; 205 Lecz kiedy oko podobieństwo czyta,Znowu spostrzegłem rysy ojca twarzy; 210 I znów poznałem to były jéj rysy;Smutne pamiątki wzrastają bez końca, To moje życie... Teraz śmierć się zbliża. 215 I w sercu czuję nieznaną tęsknotę,Wyznam ci mnichu choć ściskam znak krzyża, 220 Nie drzyj — myśl godna Chrześcijańskiéj wiary.
Tak mówi Prorok: „Dusza wiernych święta, 225 „Morderce swoje perłami zbogaca”.Mnie przyjaciele zdradzili najszczersi... 230 Słyszy ostatnie westchnienie anioła...Zerwij!... Co słyszę! czy to wiatr w téj celi
Ciebie głos westchnień stłumionych zasmucił? 235 A obraz drzący i zbladły powróciłDo twojéj myśli, gdy masz zawrzéć oczy, 240 O luby! pomyśl kto ten wiérsz napisał!Wspomnij na piękne krainy Iranu! 245 Te cudne, błędne pustyni obrazy,Których cień miły podróżnego nęci, 250 Oto przybyłam na blasku xiężyca,Patrzaj! cień Zary ciebie nie przerazi, 255 Chciałam być piękną — ożywiłam oczyPromieniem rosy — woń moich warkoczy 260 Odrzuć daleko ten czarny znak krzyża!On nas rozdziela — odrzuć go daleko! 265 Wśród kwiatów żródła z sennym szmerem płyną,Jaśmin srebrnémi kwiatami powiewa; 270 Czarne cyprysy i drzewa palmowe;A wiatr liściami wonnych kwiatów wieje. 275 Gdy będzie ścigał próżno się utrudzi,Na skrzydłach wiatru, po piaszczystéj fali, 280 Ach! pomyśl! pomyśl nad szczęścia obrazem,Powiédz mi słowo!... sen twój nie daleki... 285 Boże! zniknęła... O Mnichu!Precz mi z gromnicą! precz ze słowem skruchy! 290 Bracie ufaj w niebios Panu.Ty sam się łudzisz... swoje myśli, słowa, MNICH. Ojcze! zgrzeszyłem... Gniew Boskiéj prawicy 295 Mnichu! gdzie koń mój? gdzie koń mój stepowy?Koń co tak prędko pustynie przelata, 300 Ledwo wieczorem chmura tu nadpłynie,Którąm dziś rano wyścignął na wschodzie. 305 Anim odpoczął gdzie w palmowym chłodzie.
Napróżno oczy podnoszę ku niebu, 310 I światła w rękach i zakryte czoła...Modlą się za mnie, lecz nawet pozoru Niéma boleści... Zimne mnicha serce! 315 Miło umiérać wśród kwietnéj oazy.Widziałem drzewa co proszą wędrowca 320 Niech po mnie zabrzmi w pustyni jęk dzwonu.A może Arab co się jazdą strudzi, 325 Senny, z przekleństwem wymówi me imie.
|
Do str. 90 w. 41. Jest to oznaką prawdziwéj damasceńskiéj stali iż potarta złotem zatrzymuje na powierszchni ślady kruszcu.
Do str. 93 w. 152. Na skrzydłach wielu motyli a mianowicie szarańczy, znajdują się niewyraźne znaki, lud prosty wierzy iż są to litery arabskie i że zawierają napis gniew boży.
Do str. 95. w. 217. Amulety są rodzajem talizmanów, urobione z drogiego kruszcu zamykają najczęściéj wiérsz koranu.
Do str. 96. w 247. Wielu podróżnych wspomina o tych dziwnych zjawiskach przyrodzenia. Pielgrzym dręczony pragnieniem często spostrzega na pustyni niedalekie jeziora a nawet obrazy palm, które za zbliżeniem się wędrowca nikną... Są to może krainy duchów.
Do str. 99. w. 318. Tomasz Moor w poemacie Lalla-Rook wspomina o drzewach które drzą liściami za zbliżeniem się człowieka.