Na Sobór Watykański/Casa Santa
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Na Sobór Watykański |
Wydawca | nakładem autora |
Data wyd. | 1924 |
Druk | Zakłady Graf. Tow. Wyd. „Kompas“ w Łodzi |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
CASA SANTA.
W roku Pańskim 1481 za pontyfikatu Sykstusa IV, za panowania Ferdynanda i Izabelli, wzięła tu swój początek św. inkwizycja. Do roku 1524 wyrzekło się tutaj swych wstrętnych błędów więcej niż 20 tys. kacerzy. Prawie tysiąc zatwardziałych heretyków oddano na pastwę ognia, za zezwoleniem i aprobatą papieży: Innocentego VIII, Aleksandra VI, Piusa III, Juljusza II, Leona X, Hadrjana VI i Klemensa VII. Napis ten umieścił na rozkaz i koszt cesarza licencjat de la Cueva, a ułożył Diego z Cortegano w r. 1524.
Taki napis widnieje na budynku inkwizycyjnym w Sewilli, na domu, który jak wszystkie tego rodzaju siedziby inkwizycji nosił nazwę: Casa santa — dom święty.
Wejdźmy doń i rozpatrzmy się w jego dziejach.
Do wnętrza tej „casa santa“, powstałej za zezwoleniem i aprobatą papieży, opartej bezspornie o autorytet Rzymu, wprowadzało podejrzenie lub oskarżenie o herezje, albo też czary.
„Każdy człowiek i o każdym czasie może pojmać heretyka i oddać zwierzchności kościelnej. Heretycy zostaną uwięzieni, aby nie szkodzili innym. Należy ich wtedy często pouczać i upominać, aby wrócili do jedności z Kościołem, ostateczne zaś osądzenie ich należy z ważnych względów jak najdłużej odkładać.“[1]
Stosując się do tego przepisu, który winnym miał pozostawiać czas do namysłu i powrotu pod wpływem upomnień na drogę wiary, przetrzymywano podejrzanych o herezję niekiedy po kilkanaście lat w więzieniu, zanim się rozstrzygnął ich los.
Jakiego zaś rodzaju były więzienia inkwizycyjne opisuje nam pewien francuz przez dwa lata internowany w Goa.
„Więzienie — pisze on — składa się z dwóch części t. j. z piętra dolnego dla mężczyzn i górnego dla kobiet. Każde piętro obejmuje przestrzeń 20 łokci długą i 7 szeroką. W takiej przestrzeni mieściło się 40 osób. Dla zaspokojenia naszych potrzeb naturalnych urządzone było wgłębienie i wielkie koryto, które oczyszczano dwa razy tygodniowo. Przez powałę przeciekała uryna z leżącego nad nami więzienia dla kobiet.“
„Słowa są frazesami wobec rzeczywistości, jaką się tam widzi. Nie wiadomo, czy najcięższą karą inkwizycji była śmierć na stosie, czy też więzienie w takich miejscach? Uwięzieni niszczeli tam bez powietrza, bez światła, przykuci do murów, z kajdanami u nóg. Żyć tutaj było niemożliwością.“ (Molinier o więzieniu w Carcasson).
A ks. Krauss, kapelan więzienny we Fryburgu w Bryzgowji, poucza po sumiennem zbadaniu źródeł: „Każdy uwięziony otrzymywał dwa dzbany wody, jeden do picia, drugi do mycia, miotłę do zamiatania, materac do spania i naczynie na potrzeby naturalne, które wypróżniano co cztery dni. W więzieniu było przepisane najściślejsze milczenie. Gdy kto jęczał lub błagał Boga o pomoc, to dozorcy bili go bez miłosierdzia. Nawet za kaszel... bito uwięzionych. Dozorca więzienia otrzymywał dziennie na utrzymanie każdego więźnia (np. w Carcasson) po 8 denarów, a z tego naturalnie chciał jeszcze sam coś uszczknąć. Pożywienie było tego rodzaju, że sam Grzegorz IX zmuszony był upominać inkwizytorów, aby nie pozwalali więźniom ginąć z głodu. Więzienia inkwizycyjne we Francji południowej były przeważnie podziemne. Przez otwór w murze podawano pożywienie, a od czasu do czasu świeżą koszulę. Gdy to było rzeczą możliwą, zaprowadzano więzienia osobne. W więzieniach inkwizycyjnych zabronione było palenie światła i zdarzało się niekiedy, że więźniowie lata całe przepędzali zupełnie pociemku. Zabroniono też czytania książek, nawet Pisma św., bo, jak mówiono, prawdziwą książką jest mówienie prawdy. Skutkami takiego więzienia było częstokroć obłąkanie lub samobójstwo.“
Strach, jaki wywołuje sama myśl o więzieniu — św. Oficjum, jest tak wielki, że gdy 1682 r. urzędnicy inkwizycji chcieli uwięzić jakąś kobietę z Grenady, ta chcąc ujść więzienia, rzuciła się z okna, przyczem obie nogi złamała. Śmierć wydała jej się mniej straszną, niż oddanie się w ręce św. inkwizycji.
Po uwięzieniu następowało badanie. Szczegółowe w tej mierze przepisy podaje: „Directorium Inquisitorum“, którego najlepsze wydanie rzymskie za Grzegorza XIII, nosi datę 1585 roku.
„Gdy obwiniony nie chce przyznać się do niczego, wtedy inkwizytor powinien w przyjacielskich słowach dać mu do zrozumienia, że wie o wszystkiem, chociażby nic nie wiedział. Gdy to nie pomoże, a inkwizytor nie jest jeszcze przekonany przez świadków o winie oskarżonego, wówczas może udać, że świadkowie przekonali go już zupełnie i przewracając w aktach powie do oskarżonego z przekonaniem i swobodą: „Teraz widzę jasno, że nie mówisz prawdy. Jak możesz tak kłamać! Wszystko już wiem — miałem słuszność! Przyznaj się do winy sam, bo widzisz, że wiem wszystko.“ Gdy i to nie pomaga, inkwizytor uda, że musi wyjechać: litowałem się nad tobą i chciałem cię prędko uwolnić. Teraz jednak muszę wyjechać, a nie wiem, kiedy wrócę. Ponieważ nie chcesz nic wyznać, muszę cię zostawić związanego w więzieniu. Wtedy oskarżony, chcąc uniknąć więzienia, może zacznie wyznawać cośkolwiek. Gdy jednak i ten środek okaże się bezskutecznym, inkwizytor posyła do oskarżonego jakiegoś nawróconego heretyka, który udaje, że należy jeszcze do sekty heretyckiej i stara się pozyskać zaufanie uwięzionego. Gdy się to już stanie, przybywa ów nawrócony późnym wieczorem do więzienia oskarżonego o herezję, przeciąga rozmowę z nim, a udając, że już jest zapóźno na powrót, pozostaje tam przez całą noc. Następnie w zręcznej rozmowie doprowadza oskarżonego do wyznania swego przestępstwa. Tymczasem pod drzwiami z polecenia inkwizytora podsłuchuje parę osób, wśród których powinien znajdować się notarjusz, zapisujący słowa uwięzionego“.
Dla wydobycia przyznania się do winy instrukcje papieskie nakładają na inkwizytora obowiązek użycia tortur względem oskarżonego o herezję. „Gdy oskarżony zaprzecza swej winy, a nie udało się go przekonać, że jest heretykiem, powstaje konieczność zastosowania tortur.“
„Tortury żadną miarą nie są przeciwne dobroci i łagodności Kościoła, gdy oznaki winy oskarżonego są jasne i nie dające się zaprzeczyć. Kto postawiony, jako kacerz przed sądem miesza się w zeznaniach, i przeczy oskarżeniu w głównych punktach, ma być wzięty na tortury. Kogo głos opinji wskaże jako kacerza, a znajdzie się przeciwko niemu choćby tylko jeden świadek, również ma być wzięty na tortury.
Oskarżonego wprowadza się do izby tortur, gdzie najprzewielebniejszy biskup i czcig. ojciec inkwizytor jeszcze raz go zapytują. Jeżeli się nie przyzna, rozbiera się go i rozpoczyna tortury. Jeszcze raz napominają go wyżej wymienieni dobrotliwie i po ojcowsku, aby wyznał prawdę. Gdy to nie skutkuje, wydają rozkaz wyciągnięcia go do góry. Tortury zastosowują się względem oskarżonego w celu wydobycia z niego zeznań co do jego czynów, jego poglądów, i wymienienia nazwisk jego współwinnych.
Zazwyczaj stosowano tortury trojakiego rodzaju. Pierwszy polegał na tem, że człowieka obnażonego z ciężarami 100 funtowemi u nóg wieszano na sznurze i dźwigano go na bloku w górę, potem nagle spuszczano, przyczem kości wychodziły ze stawów, a stawy u słabszych pękały. Drugi rodzaj tortur polegał na tem, że człowieka obnażonego i skrępowanego przywiązywano do specjalnej ławy i krępujące go powrozy zaciskano zapomocą korby tak, że się wrzynały w mięśnie. Nie dość na tem! W usta wkładano mu kawałek materji cienkiej w ten sposób, że zakrywała mu gardło i wówczas wlewano w gardło wodę, która przez materję sącząc się powoli zalewała krtań i płuca, a torturowany przechodził straszne męki powoli tonącego. Trzecim wreszcie rodzajem były tortury ognia. Oskarżonego krępowano, sadzano następnie na krześle, nogi posmarowane tłuszczem zaciskano mu pomiędzy dwie deski, pod niemi zaś stawiano w żelaznem naczyniu żarzące się węgle, które dręczonemu zwolna przypiekały pięty. Niekiedy znowu oskarżonego obnażano, przywiązywano do wielkiego koła, które umieszczano nad płonącym ogniem. Następnie obracano koło i w ten sposób ciało torturowanego przesuwało się tuż ponad ogniem. Gdy męczony milczał, torturowano go tak długo, póki nie stracił przytomności. Po przywróceniu mu przytomności tortury powtarzano dalej. Jeżeli przyznał się do winy i wydał współwinnych, torturowano go dalej dla przekonania się, czy mówił prawdę,“[2]
A oto plastyczny obraz torturowania podejrzanych o herezję. Podaje go szczegółowo karno-sądowy przewodnik dla zakonu Braci Mniejszych, wydany „w celu wykonywania w święty sposób sprawiedliwości“.
„W miejscu, gdzie przechowywane są narzędzia tortur, oskarżona z ręką na Ewangeljach ma uczynić ślub, że będzie mówiła prawdę. Na wstępie odzywa się do niej czcigodny ojciec pełnym litości głosem: Ponieważ z poszlak i zeznań świadków jesteśmy pewni twej winy, postanowiliśmy usłyszeć prawdę jeszcze z twych własnych ust... Wyznaj dobrowolnie, gdyż inaczej zmusimy cię powrozami, które na ciebie czekają.
— Powiedziałam już prawdę, (Wszystko musi być zapisane, co mówi, co robi, jej westchnienia, łzy, skargi, krzyki.)
Ponieważ jesteś upartą, mówi dalej czcigodny ojciec, nie należy okazywać ci miłosierdzia. Wzywam cię jeszcze raz, abyś wyznała i t. d....
— Nie mam nic do powiedzenia.
Teraz rozkazuje czcig. ojciec rozebrać ją i związać powrozami. Podczas tego mówi: Ostrzegam cię, że tortury te nie mają żadnego związku z poczynionemi już zeznaniami. Za tamte odcierpisz przepisaną karę. Chcemy tylko, abyś nam powiedziała prawdę.
(Odpowiedź jej ma być zapisana.)
Potem czcig. ojciec daje rozkaz, aby oskarżoną przymocowaną nago do powroza wyciągnąć w górę i wzywa wiszącą do przyznania się. Ale ona albo krzyczy: O mój Boże, to straszne! Umieram... albo milczy. W wypadku milczenia czcig. ojciec każe wprawić w ruch powróz. Ona krzyczy znowu: O mój Boże! Święta Panno przyjdź mi z pomocą! Święty Franciszku! Litości, litości! — Gdy oskarżona wisiała już czas jakiś w górze (czas należy oznaczyć) czcig. ojciec daje rozkaz spuszczenia jej na dół. Może jej oznajmić, że spuszczono ją, aby torturować dalej — to już zależy od uznania czcig. ojca. Następnie naciąga się oskarżonej członki i prowadzi się ją z powrotem do więzienia.
Nazajutrz wprowadza się ją znowu do izby tortur. Czcig. ojciec mówi do niej: Ponieważ nie zadowoliły nas twoje odpowiedzi i ponieważ mimo tylu poszlak i zeznań świadków nie chcesz przyznać się do winy, postanowiliśmy nanowo torturować cię, ale tym razem boleśniej. Dlatego radzę ci powiedzieć nam i i. d... Gdy oskarżona obstaje przy swoich zeznaniach czcig. ojciec każe ją znowu nago przywiązać do powrozów i pyta jeszcze raz: Czy chcesz powiedzieć prawdę? Jeśli odpowie: Już wyznałam ją — wtedy każe podciągnąć ją wysoko w górę, poczem pyta znowu. Ona jednak krzyczy: O mój Boże! Zabijają mnie!...
Gdy czcig. ojciec widzi zatwardziałość oskarżonej, każe ją spuścić na dół. Jeśli oskarżona straci przytomność, ma być zaznaczone w protokóle: czcig, ojciec kazał ją położyć na ławie i trzeźwić octem i dymem siarki. — Gdy stan jej się nie zmienia, wzywają lekarza, który ma zbadać, czy omdlenie jest prawdziwe. Jeżeli lekarz to poświadczy, ma być zaprowadzona do więzienia i tam dozorowana. Jeżeli zaś omdlenie jest pozorne, tortury można dalej prowadzić i ma być zaznaczone w protokóle: następnie czcig. ojciec kazał ją znowu w górę wyciągnąć.
Zdarza się, że oskarżona podczas tortur zasypia, lub staje się nieczułą na męki. Wtedy należy umieścić w protokóle: ponieważ oskarżona okazała się nieczułą na ból, w czem czcig. ojciec domyśla się podstępu szatana, tedy wydał rozkaz, aby ją całkiem odsłonić i poszukać pod jej ramionami, w ustach, we włosach i na innych częściach ciała, czy nie ma gdzie ukrytego środka, wywołującego podobny skutek. Należy także obciąć jej włosy na całem ciele. Tak zupełnie nagą i ostrzyżoną wyciąga się znowu w górę.“
W ten sposób wydobywano z oskarżonych wszystko, co wydobyć chciano. Przedewszystkiem zeznania, obciążające tych, których chciano zgładzić, czy to dla ich majątku, czy też dla ich nieprzyjaznego stanowiska względem św. inkwizycji.[3]
„A ci, którzy po wyrzeczeniu się swego błędu powtórnie odpadli od Kościoła, mają być oddani dla należytego ukarania świeckiej sprawiedliwości, bez wysłuchania jakichkolwiek tłumaczeń z ich strony, bo to już zawiele, że przez fałszywe nawrócenie już raz oszukali Kościół św.“[4]
Stąd jasny wniosek. Kto po raz pierwszy dostał się w święte progi „casa santa“, ten miał do wyboru: albo — albo!
Albo przyznanie się do popełnionej czy niepopełnionej winy i w rezultacie dożywotnie więzienie, galery lub inną pokutę w tym rodzaju, albo — wrazie gdyby nie chciał plamić sumienia kłamstwem — śmierć na stosie. Kto zaś po raz drugi został stawiony przed trybunał św. inkwizycji, mógł być pewny, że będzie żywcem spalony. W jednym Rzymie heretycy, zasądzeni po raz drugi, przed spaleniem na stosie byli duszeni. Był to dowód szczególniejszej „łaski papieskiej“, udzielanej zresztą tylko tym, co się do rzeczywistych lub urojonych błędów przyznali.
Ciało zatem „heretyckie“, jako przeklęte i skazane na wieczne potępienie, było palone na stosie — (wtedy kremacja była dozwolona!) ale pieniądze i majątek „heretyka“ przechodziły na własność św. inkwizycji. Książęta oddający jej w tych wypadkach usługi, mogli zabrać dla siebie trzecią część dóbr skonfiskowanych.
Był zwyczaj za czasów Nerona, że chrześcijan, oskarżonych o wiarę w zabobon Chrystusa, oddawano pod kły zwierząt i żywcem oblanych smołą palono jako świeczniki nocne dla orgji rozbestwionej tłuszczy. Neron przeminął, jak głód, mór i burza, jego orgje nie trwały długo. Ale stosy na skinienie Rzymu wzniecone przez inkwizycję, ale kły i pazury jej tortur, zaczajone w casa santa — długie, długie wieki płonęły na żywem ciele Europy, długie, długie wieki targały trzewia jej dzieci.
A gdy w obronie torturowanych podniósł się ludzki głos: „Haereticos comburi est contra voluntatem Spiritus Sancti“, w bulli „Exsurge Domine“ zaliczył go do błędów, płodów umysłu obłąkańca, papież Leon X.
Czyż za tę przeszłość nie powinna przed całym światem uderzyć się w piersi Kurja rzymska? Uderzyć potężnie z papieżem na czele?
Mea culpa, mea culpa, mea maxima culpa!
Papieże ustanowili inkwizycję, określili jej kompetencję, zatwierdzali jej wyroki.
Digitus Romae est hic!
Biskupi Rzymu tu winni.
Powie kto: Bronili wiary! Bronić wiary wolno.
Bronić wiary wolno przed błędami, ale tak, jak ją wolno rozszerzać pośród błędów pogaństwa — przekonaniem. Nigdy maczugą, ni nożem rzeźniczym, nigdy kordem ni stryczkiem krzyżaka. A ten, kto tak czynił całe wieki, lub kto takie czyny pochwalał, zatwierdzał — nie wiedząc czyjego był ducha, może barbarzyńskiego ducha „synów gromu“ lecz nie Chrystusowego — ten powinien za swe postępowanie przed światem zmówić publicznie „Confiteor“.
Za przeszłość — w której tylko od 1481—1524 roku i tylko w okręgu Sewilli — prawie „tysiąc zatwardziałych heretyków oddano na pastwę ognia za zezwoleniem i aprobatą papieży...“
A więc w 33 latach prawie 1000 spalonych żywcem! Ofiar 30 co roku! I to w jednym okręgu Sewilli! A ileż ofiar było w Kordubie, Jaen, Toledo, Valladolid, Madrycie, Walencji! Ile w całej Hiszpanji! Ileż w całej Europie w przeciągu kilku wieków!
Za wiedzą i zezwoleniem papieży!...
Oto przeszłość, naszkicowana tylko...
A teraźniejszość?!
Ten sam duch ją krępuje i dławi dotąd...
Diabolus Romae — Niewola Rzymu.