Noc listopadowa/Scena X
<<< Dane tekstu | |
Autor | |
Tytuł | Noc listopadowa |
Podtytuł | Sceny dramatyczne |
Wydawca | nakładem autora |
Data wyd. | 1904 |
Druk | Drukarnia Uniwersytetu Jagiellońskiego |
Miejsce wyd. | Kraków |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
W ALEJACH UJAZDOWSKICH.
Drzewa wielkim schyliły się skłonem W. KSIĄŻE
(sam)
(w mundurze, otulony w płaszcz) (przechadza się wśród zeschłych liści) KURUTA
(wchodzi)
(zbliża się powoli) Przybył generał.... W. KSIĄŻE
Małczat! KURUTA
Właśnie przybył W. KSIĄŻE
Małczat! KURUTA
Jazdy pułki cztery W. KSIĄŻE
Niech czekają. KURUTA
Co Książe rozkaże? W. KSIĄŻE
Nie wydam. KURUTA
Wydać trzeba. W. KSIĄŻE
Na cóż to się przyda? KURUTA
(odchodzi)
W. KSIĄŻE
Kuruta! KURUTA
(nadbiega)
Wasza Cesarska Mość każe — — ? W. KSIĄŻE
(daje znak, by się zbliżył)
Słyszysz ty ten szum liści i w liści pogwarze KURUTA
Wot znaczy? Podal stoją straże W. KSIĄŻE
Niechaj dzień nie wschodzi. KURUTA
Krasiński generał. W. KSIĄŻE
Niech czeka. KURUTA
I czemuż Książe rozkazy odwleka? W. KSIĄŻE
To ty rozkazuj. KURUTA
Nie wiem. — Ja nie umię. W. KSIĄŻE
Wyjdź przed front i klnij głośno. KURUTA
Książe, — nierozumię? W. KSIĄŻE
Nierozumiesz — ? Czy słyszysz, co te liście gwarzą? (kopie nogą liście)
Szit, szit, — — szit, szit,... szit, te liście marzą. KURUTA
(wzrusza ramionami)
Wszakci tu Wasza Miłość na czele wojsk stoi. — W. KSIĄŻĘ
Boi się Wielki Książe nie ludzi, lecz Boga. KURUTA
(odchodzi)
W. KSIĄŻE
(sam)
KURUTA
(wraca) (zbliża się do W. Księcia) W. KSIĄŻE
(w zaufaniu)
Tak te drzewa na wiosnę — pędy puszczą nowe. KURUTA
(wzrusza ramionami)
(odchodzi) W. KSIĄŻE
(sam)
KURUTA
(po chwili wraca)
(zbliża się do W. Księcia) Przebudziła się właśnie. W. KSIĄŻE
Cóż? KURUTA
Plecie od rzeczy. W. KSIĄŻE
Cóż plecie — ? KURUTA
(wzrusza ramionami)
W. KSIĄŻE
A niech plecie. KURUTA
(wzrusza ramionami) W. KSIĄŻE
Niech lekarz ją leczy. KURUTA
(milczy)
W. KSIĄŻE
Nieprzytomna? KURUTA
To właśnie, — choć patrzy na oczy, W. KSIĄŻE
Wynoś się! KURUTA
Książe panie? W. KSIĄŻE
Do drogi się zbierać! KURUTA
Lecz właśnie Księżna pani nie da się ubierać W. KSIĄŻE
(patrzy wielkiemi oczyma)
A! A! A! Wenera! KURUTA
Wasza Miłość — ? W. KSIĄŻE
(spostrzegł Joannę)
Ot moja pani. JOANNA
(we futrze, pół ubrana) (wchodzi) PANNY
(biegną za nią)
W. KSIĄŻE
(gestem zatrzymuje orszak)
JOANNA
(nuci)
»Mówił ojciec do swej Basi: W. KSIĄŻE
(otula ją)
JOANNA
O czemuś ty się przebudził?! Uciekasz?! — (wskazuje orszak panien stojący opodal)
Patrzaj, — to są moje (jakby powtarzała za kim)
Bądź zdrowa. — (jakby mówiła do kogoś)
Bądź zdrowy. — On odpycha mnie! Pęta miłości mej zrywa! (przytomnieje)
(szeptem) To sen był, — — taki był mój sen — tej nocy. W. KSIĄŻE
(prowadzi ją ku głębi)
(sanie zajeżdżają w głębi) JOANNA
(usiada w saniach)
(obok niej usiada jedna z panien) W. KSIĄŻE
(odszedł od żony)
(przeseła jej zdaleka całusa) Adieu, — adieu Żaneto. (krzyczy)
Konia! (Żołnierze wprowadzają w głębi konia)
GENERAŁ WINCENTY KRASIŃSKI
(wchodzi)
(Sanie z W. Księżną odjeżdżają) W. KSIĄŻE
(zapatrzony za odjeżdżającą W. Księżną)
(nagłe zwraca się) (spostrzega Krasińskiego) (usiłuje sobie przypomnieć) Prawdali to? — Jest prawda? — Tak. — Pardon. C’est vrai. (wpatruje się w Krasińskiego)
Nie, — to jest udanie. KRASIŃSKI
(obojętnie)
Wiąż. W. KSIĄŻE
O polski panie! (wpatruje się w Krasińskiego)
Nie. Ja tak was ostawić nie mogę. KRASIŃSKI
(w gniewie)
Zamilcz! — — (ochłonął)
(głosem stłumionym) Wybacz książe. W. KSIĄŻE
Ja jasno widzę. Ja upadłem. Tak na was czas, — wy nie będziecie z nami (wpatruje się w Krasińskiego)
KRASIŃSKI
Nie widzi Car, co polską wziął koronę, (oddaje szpadę) W. KSIĄŻE
Zostaw ty to! — I waruj tu, jak pies, u moich nóg. (nawołuje)
Hej! Straż! KURUTA
(wbiega)
W. KSIĄŻE
(szepce mu do ucha)
KURUTA
(staje zdumiały)
W. KSIĄŻE
(przynagla gestem)
KURUTA
(odchodzi)
W. KSIĄŻE
Skończył się Wielki Książe, — (zrywa z piersi gwiazdę i ordery)
(depce nogami) Precz, precz, — depcę, gardzę. (nasłuchuje)
Słyszycie, — tam — ? Ta noc, jak wicher hula, — dmie. (nagle trwoży się)
Ja nie był jego kat! (krzyczy)
(zasłaniając oczy) to brat, — to brat, to brat, to brat, to brat!! KRASIŃSKI
(stoi nieporuszony)
(w głębi armaty przeciągane przejeżdżają) (ku prawej stronie) W. KSIĄŻE
(idzie ku generałowi Krasińskiemu)
(chwyta go za guz munduru na piersi) (śmieje się) (wskazuje w głąb) KRASIŃSKI
(patrzy we wskazanym kierunku)
W. KSIĄŻE
Tak ja tu klejnot mam! — Ja ci pokażę. (wskazuje)
Ot, wiodą go straże. WALERYAN ŁUKASIŃSKI
(ślepy) (w łachmanach, w kajdanach na nogach i rękach) (wchodzi) (prowadzony przez straż) STRAŻ
(wiąże Łukasińskiego do armaty)
(zdejmują mu kajdany z nóg.) (Słychać dzwony z Warszawy) W. KSIĄŻE
(idzie ku głębi)
(dosiada konia) STRAŻ
(oddala się od Łukasińskiego)
ŁUKASIŃSKI
(poczuł, że straż już się odeń oddaliła.)
I poczuł, że chwila wolności nadeszła, wieczyste me łoże Witaj — Jutrzenko — swo—bo—dy — —, (powstaje)
KRASIŃSKI
(przesłania twarz dłońmi)
W. KSIĄŻE
(rusza z miejsca)
(Rozpoczyna się pochód).
|