<<< Dane tekstu >>>
Autor Zofia Reutt-Witkowska
Tytuł Pielgrzym
Podtytuł legenda Ossjaku
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1925
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
4.
CIĘŻAR POTWARZY: OD HAŃBY — CHOĆ W ŚMIERĆ.
I.

Alba Regalis[1], Królewska Floriana,
Była mi celem... Czemuż błądzę, dziki,
Kędy jeziora toń modro-świetlana
Przygarnia świeże lasowe poniki,
Co u stóp głębi padły na kolana...
Lenno jej płacą dźwięcznemi srebrniki:
To góry Vértes[1], to śnieżne Bakony
Ślą pozdrowieniem skarby swej korony...


II.

To groźny olbrzym Csoka[1] z swego czoła,
Gdzie lód i ogień aureolę splata,
Kaskadą srebra ku jezioru woła,
By w głąb swą wzięło dar serdeczny brata
I rozpoznało potęgi anioła;
Wytryska ona fontanna skrzydlata
Z bagniska Sér-Rét[1], z lepkich mielizn cieśni,
Którym na przekór moc czystą cieleśni —


III.

I bije w niebo mieczami z płomieni,
I w oczy bije słoneczną przestrogą. —
Że mi się w sercu z pożarem lód mieni,
Że mi gwiazd Pańskich dorosnąć nie mogą
Ognie snów moich... Czyli, wytrzeźwieni,
Pójdziem, sny moje, lądem — bitą drogą?
Czy stopą fale tęcz płomiennych zegniem,
Lub na dnie piekieł, zwyciężeni, legniem?


IV.

Dość, że gdym one zjeżdżał okolice,
Orszak myśliwski króla Władysława
Drogę mi zabiegł. I wtem, licem w lice,
Onemu spojrzę, za którego prawa
Stawałem niegdy — z królów król... Iskrzyce
Wielkie mi poszły z ócz... Jako się zdawa
Poznał mię z ruchu głowy... z oczu wzgardy. —
Jam stał wyniośle — konny posąg hardy[2].


V.

Mówiono o tym monarsze, że święty. —
Pierwszy podjechał ku mnie; krzepkiej dłoni
Rzetelny uścisk dał... Aż serca wstręty
Pierzchły, jak ranny cień... i jak się kłoni
Jodła samotna pod wichru praszczęty,
Tak głowę moją wiew mocy odsłoni,
Co z pomazańca szedł — a zdał się srogi
Tem... że mi kwieciem polnem padł pod nogi...


VI.

Za kamień pychy — był mi kwiatem. — Panie!
Jeżelim kiedy Ja, szatan przekory,
Bez ducha został na ciche wołanie,
Co sercem idzie, jak skry-meteory;
Na srebrne szepty... po których zostanie
W piersi ból słodki, do łez bujnych skory,
Z których odkwita — zbyt ufny — jak dziecię,
Miotacz kamieni na kamiennym świecie...


VII.

Panie! Tedym jest nic, jak piach podły:
Gdym głowę podjął znów... ujrzę przed sobą...
(Gdzie też opaczne losy mię zawiodły!...)
Na śnieżnym grzbiecie konia, co ozdobą
Srebrną potrząsał z książęcemi godły,
Przed oczu moich wykwitłaś żałobą —
Jako przylaszczka, takoś błękitniała,
Puchem szat lśniących oszroniona cała!...


VIII.

Zwrócona ku mnie twarzyczką pobladłą
I przylaszczkowo modrych oczu tajnią...
Coś na pierś moją białym ptakiem padło...
(Dzieje się czasem brukają, zwyczajnie
Gdy je powieści uwięzi zwierciadło — ).
Jeśliś jest pieśnią, Nieznana, to graj nią!
To drgaj, to śpiewaj — to płacz... ach, to szalej!
Ciśnij mem sercem w gwiazdy precz — a dalej!


IX.

Dzieweczko cicha, modra, przylaszczkowa...
Zdrowaś bądź w Piękna twego jutrzni młodej! —
Oczu mych grozę wypiła — bez słowa,
Dwa czarne wściekle krzyki: „Hej! swobody!
Ahej! potęgi mi!!“ Boleść-niemowa
Stuliła znów kielichy mąk... lecz miody
Zorzanych czarów twych popod rzęsami
Spłynęły w serce me: słodyczą gra mi.


X.

Co potem przyszło, słuchałem, jak we śnie:
„Wisława gości teraz w Czernihowie[3]...“
„A Mieszko jest u Tochny...“ (Jeszcze wcześnie!)
Wratysław polski tron osiędzie, w zmowie
Z Niemcami[4]...“ Może być! — (Rozkwitły trześnie,
I ciernie biały kwiat ubiera) — Słowie
Dwie: „Taż maleńka?“ — „Zofji wychowanka[5]“ —
Siostry królewskiej... „Z kneziów jest; zegnanka“.


XI.

A taż maleńka... Donią mi się zwała —
Jewdoksja ponoć — ta czternastolatka,
W płowych swych włosach i puszeczkach — biała, —
Na skraju lasu opuszczona chatka
Króla w noc chmurną pod strop zapraszała.
„Tu obozować będziem!“ Trwożne stadka
Łani, ciągnące na żer ciemną nocą,
Pierzchną od ogni, co krwawo migocą...


XII.

Nic to! na łowach przy wieczerzy — granie...
Śpiew — nutą dziwną, jak mak kraśny, mrący...
Siadłem przy wina złotym roztruchanie,
A w żyłach gorzał miód — słodki, palący,
A w skroniach huczał śpiew, jęk... niech się stanie
Co chce!... Coś w oczach, jak gdyby dwie słońcy...
A tu się stało tylko to, że Donię
Tańczyć prosili. Dzwonki wzięła w dłonie.


XIII.

Narocznik ruski, rab jej, lirnik stary,
Zabrząknął w struny.. i cudnie, srebrzyście,
Wodzić poczęła jakieś białe czary,
Od których dębów poniemiały liście...
Gwiazd z za chmur czarnych rozbiegły się chmary —
Stało się święte kwietniej nocy przyście...
Wicher tchnął szczęściem... i zwiał srebrne osty
Com niemi róże w twarde dławił posty.


XIV.

Ach! róż huragan! — „Spocznij, Doniu!“ Bucha
Śpiew mężów; ogień... toć skrzydła łopocą!?
Szaleństwa szepcę. „Czy Donia mię słucha?
Czy kto Ja jestem — wie?“ „Może“ — „Czy nocą
Powie... Czym straszny?!“ „Może!“ „Czy noc głucha
Ustąpi słońcu?!“ „Może.“ „Czy sieroco
Gwiazdy lśnią w pustce, czy też drogi Boże
Wskazują grzesznym?“ Ócz błękitnych morze —


XV.

Zdziwiona, kwietna tajń!... Słówko, co mieści
Wszystko — i nic... pramądre z ustek pada,
Czyli z nadmiaru, czyli z braku treści? —
O, Możecznico moja, smętkiem blada —
To wiem, że uśmiech twój, jak śpiew, mię pieści.
Że głos twój we mnie świeci jak kaskada,
Co w przepaść bije, tęczami drgająca,
I mrokom dobrą wieść niesie od słońca!


XVI.

Tu znów porwała się... zabrzękły dzwonki...
Jak motyl, zgubnie nad ogniem zawiśnie...
Różane żarem szeleszczą osłonki...
Wtem... zerwie z głowy rąbek... w popiół ciśnie —
Wystrzeli malwą płomię... Iskier pąki
Wybuchną... Skryła twarz — „Boże mój! czyś nie
Chora?!“ Kim się jest — nie pomnąć; potęgi
Złej... anioł — Ja... Wtem prysły czaru kręgi.


XVII.

To króla głos: „Niech wasza miłość zważy —
Jak cudne dobre dziecię to... Jak będzie
Milo — że zawsze swatać lubią starzy —
Kiedy nasz Mieszko zjedzie po kolędzie,
Poznać go z Donią... Mieszko pięknej twarzy —
W układzie skromny, godny... Ja orędzie
Królewskie... Cóż wam?!!“ Jakie w licach zmiany —
Myślał... I służbie sprzątać kazał dzbany.


XVIII.

Dobry Władysław! Sam nie pił, — Pijany
Mniemał, że byłem winem... Nie znał jeszcze
Tej krwi, od której, gdy gra — z głazów ściany
Rwą się... po gwiazdach przelatują dreszcze —
Szaleje cały świat! walą tarany
W skroń... Strop niebieski głodną dłonią pieszczę,
Do serca garnę gwiezdny śpiew, w rozdzwonie
Wieczystym... W ludzkiem zmieściłem go łonie!!...


XIX.

Tedym się zerwał — i biegłem precz, w puszczę.
Tum się do ziemi przytulił, jak dziecko;
O brzeg jej kwietny toń jeziora pluszcze,
Mową bezsłowną wabi mię zdradziecko;
Pośmiechom czarnym leśne wtórzą kuszcze...
Piosnkę czeremchy cygańską - zbójecką
Pamiętam... straszna, jak rwała się do mnie,
Gdym się w biel wonną zaszył bezprzytomnie:


XX.

„Czemu, Jedyny, w kwietnej nocy ciemnie,
Gdy nas rozłącza Bóg — i trwogi świata,
Przychodzisz, niemy, — i sam, potajemnie,
Szukasz po piasku, gdzie nóżka skrzydlata...
I, ślepy, szukasz śladu stóp, co ze mnie,
Takiej niewinnej, czynią Grzech... gdy wzlata
Pieśń, którą, głuchy, śledzisz opętańczo,
Gdy we śnie twoim stopki moje — tańczą!“


XXI.

„Ach, czemu pytasz?! Gdy cię niema, drogi!
Do ciebie gwiazdą lecę potajemnie,
Choć nas rozłącza Bóg — i świata trwogi —
I rzucam w twarde długiej nocy ciemnie,
Istotę całą rzucam ci pod nogi:
O, ukochany, powiedz — kochasz-że mnie?!
Ach, czemu pytam?! — Gdy mnie w snach twych niema.
Staje nade mną ócz twych anatema.“


XXII.

Stajesz nade mną. W żrącym bólu hymnie —
Choć nas rozłącza Bóg — i trwogi świata...
O, upragniona!... — wołasz — Pragniesz ty mnie?!“
Tu we śnie moim boginka skrzydlata
Na brzeg sfrunęła... Od jeziora dymnie
Snują się wonie — pieśń zawrotna wzlata...
Zwarły się usta moje w głaz niemotą;
A Ona pyta w pomieszaniu: „Co to?!“


XXIII.

Pyta... co nadto... och! aż nadto!... do dna
Wiem! do ostatniej trucizny kropelki!...
Kiedy na jawie myśl moja, swobodna,
Gardzi tęczami, które rodzi wielki
Grzech — gdy go żyje dusza, cnoty godna. —
Aż zmogłem sercem obraz kusicielki:
A gdym przewalczył nocą czarne piekło,
Serce mi rankiem w błękity uciekło,


XXIV.

Pierwsza witała mię słowem otuchy —
I taka biała była, tak dziecięce
Lśniły jej oczy! „Tam panowie-druhy
Bardzo dziwili się waszej podzięce,
Żeście, jak dziki, jak niemy i głuchy
Od stoła wczora uciekli! — „Niech skręcę
Kark!“ wołał głośno starszy pan Mindszenty —
Już nie obaczym tego wiercipięty! —“


XXV.

„Już go schłonęło Platen modrą falą!“ —
I przy pochodniach was szukać pospiesza...
Lecz król zabronił. Panowie się żalą
Na waszę hardość[6]... ot, służalców rzesza. —
Teraz się łowy na północ oddalą;
Część pod przywództwem Jerzego Bekiesza
Tratwy osiędzie... Jedźcież konno z nami!“
Tu niewinnemi pojrzała oczami.


XXVI.

I wszystko słodkie. Wilgi głos; konwalij
Woń... Sen wczorajszy w pogardzie głębokiej
Miałem. — Świt niebem siał tęczę opali;
Konie tłumiły litościwe kroki
Po zwilgłej runi. Jeziorem, w oddali,
Wiódł wpław swe stado jeleń bystrooki —
Poroży gęstych majaczył spląt dziki,
A świt zapalał te dziwne świeczniki.


XXVII.

Żal — gdy strzał chmura powitała z brzega;
Wstyd złej zasadzki w kwietni ranek świeży.
Komuż to litość na oczy wybiega,
Rada bór ostrzec o podłej obierzy!? —
Róg się, gwałtownik, wrzaskliwie rozlega;
W powietrzu ciężkość potępieńcza leży —
Na serce pada. — Jak kwitnie tarnina!
Z chmur — wstęgi blasku... Coś się przypomina...


XXVIII.

...O, coś tak złego. — Nie chcę myśleć o tem!
Jak nie chcę myśleć o snach. Chmury gonią...
Wtem, przetykają się błyskawic złotem — —
Jak wcześnie! — Wichry, młodych pędów wonią
Ostre — Grom ostrym wraża się brzeszczotem
W miedź dźwięczną chmury... grad tłucze się o nią;
Lód twardem ziarnem bije po jeziorze,
Wichr smaga falę, otchłań w brózdy porze.


XXIX.

Ciemność — o łokieć nie rozpoznasz człeka.
Nagle w jezioro gruchnął grom czerwony...
Koń Doni wspiął się... źrenice obleka
Bielmo krwi... Ciemność — wielki krzyk — i dzwony
Okropne w uszach... Tam, wprost, pędzi rzeka —
I ręce chwytne prężą dziwożony
Po łup!... Leciałem za rumakiem w gniewie
Naoślep! — dokąd? — Biada, gdy duch nie wie!


XXX.

O, biada, jeśli nie wie duch, gdzie stanie!
Na jakim brzegu spocznie... Wtem, znów trwoga:
Wołanie, jęk — to koń się potknął — Wianie
Wichru zgłuszyło tętent; przepadł... Wroga
Moc ją pod nogi mi rzuciła. Panie!
Choć przeleciała mi sercem pożoga...
Tak dziecię, niosłem do skalnej kaplicy,
Którą ciosali dawni pustelnicy.


XXXI.

W mroku wilgotnym na płaszcz mój złożona
Leżała cicho w jasnych włosów burzy;
Z pobladłych ustek wionął dech — i łona
Zadrgały tajnie — Po licach blask róży
Przemknął... Pobladła znów... Zda się — już kona...
Ta krew... co zbiega do serca, źle wróży...
Oczu dotknęła mię pieszczotą wiotką:
„O, Wasza Miłość tu? przy mnie?!... jak słodko...“


XXXII.

„O Bolesławie mój“... Szepnęła zwiewnie —
I nic. — Zapadla w ciężki sen znużenia.
A ja przy onej miotam się królewnie,
Zły sęp, do zbrodni przykuty podsienia.
Ach, teraz porwać ją — śpiącą — gdy pewnie,
Gdy bezlitośnie na jawę się zmienia
Sen... Pewność twarda, jak śmierci wyroki —
Taka przepastna, jak żal mój głęboki.


XXXIII.

O, czemuś sen mój na jawę zmieniła,
Ty czarodziejko mała... obce dziecię!
Z niedoli moja urastała siła, —
Z samotni wiara, żem wielki na świecie;
Czemuś na zgliszczach pożary zatliła?!
Tak było pusto — dobrze... Przecz wichr miecie
W zarzewie ambry leśnej aromaty,
Aż grób w te dymy się stroi, by w kwiaty?


XXXIV.

O, niepoprawny śniarz! Toć już pojęła
Myśl samotnicza, za co grad kamieni
Z rąk ludzkich padał: na porubstwa dzieła...
Przecież Bóg Wielki wie, jako się mieni
Kształt, który Wieczna Miłość na się wzięła —
Piękno, wciąż śnione... żeśmy upojeni
Barwą i blaskiem przez chwilę — tej Pieśni
Wcielonej, w głodach krwawych... bezcieleśni!


XXXV.

Tęczowa nasza krew — i chłodna wielce.
Zwrotka po zwrotce daremnie się niże;
Chichotem fali, odwieczni topielce
W ambrozji własnych złud, smagani... krzyże
Mielizn dźwigamy... sączym po kropelce
Dnia gorycz... Pokąd nie wróci na wyże
Duch przemartwiony — świadomy, że Piękno
Tam, gdzie króluje myśl, a zmysły klękną.


XXXVI.

Jak dziwno! Grzech mój zawdy jest przede mną.
Wypiłem przecie wszystkie skryte jady,
Które w słodyczy są ziemskiej; aż ciemną
Przepastną serca głąb rozjaśnia blady
Promyczek nikły? Kto dał mu tajemną
Moc? — Czyli nowe piekieł to są zdrady?!
Wstyd! Zbrodzień, oto za łątką, płomykiem,
Po zapomnienie gnam w szaleństwie dzikiem?!


XXXVII.

Szron wczesny dręczy skroń. A tętna pali
Pieśń, której świętą nakazałem ciszę? —
Śpij, dziecię. Obraz mój zblednie w oddali —
Nowa się bajka w czyste serce wpisze...
I bylibyśmy się w mirze rozstali...
Aż nagły tętent za progiem posłyszę:
Był to Władysław i kilku z drużyny.
Po dniu burzliwym szedł światem zmierzch siny.


XXXVIII.

Po dniu burzliwym, kiedym pieśń tę, smoka,
Ścisnął wędzidłem, dotychmiast nieznanem,
Cichość błękitna gra we mnie, głęboka:
Władnym się znowu czuję sobiepanem,
Nie, żebym czynił, co chcę, lecz że oka
Nie zwrócę, kędy nie chcę! — Jak taranem
Uderzył we mnie grad różnych wymówek,
Spojrzeń ukośnych, zatrutych półsłówek.


XXXIX.

Treść — żem dwór zgorszył... że tak się nie godzi...
Z księżniczką... że się gość nie bałamuci...
Gość — niegość... raczej włóczęga i złodziej!
(Otom z tych znowu, co słabną, pokłóci
Od zjadliwego robactwa!...) Najsłodziej
Byłoby całkiem nie być. Gorzkie chuci,
Co mi znękały ciało, myśl i serce,
Znów mię podały piekieł poniewierce.


XL.

Maleńką na gród odwieźli w kolebce.
Do mnie Władysław długą miał przemowę...
Do dziś głos słyszę: łagodnie mi szepce,
Że wartoby mi życie zacząć nowe,
Iżbym nie gorszył ludzi... iżbym krzepce
Spamiętał sobie przykazanie owe,
Co bogów cudzych nie czyni przed Chrystem;
Że serce trzeba mieć od zmazy czystem


XLI.

I, jak zdradliwe szaleństwa nasienie,
Padało kroplą na gorący kamień
Chłodne, natrętne słóweczko: zgorszenie...
A ty się, serce, w jasny kryształ zamień —
I świeć w tej męce... aż blask, którym żenie
Gwiazda, zbłąkana w piersi, od omamień
Zwolni mdłe oczy, co, gdy patrzą w słońce,
To plamy widzą wpierw — nie skry palące!


XLII.

Lecz mnie... nie stało serca: sądź mię, Boże!
Wybuchłem nagle zapalczywym szałem...
Gniew stary zerwał rozsądku obrożę
I z miecza błyskiem, pijany, leciałem
Na Władysława... Jeżeli nim drożę,
To za tę chwilę, gdy zjawieniem białem
Stanął naprzeciw — rozkrzyżował ręce...
A ja na ziemię runąłem w udręce.


XLIII.

W jednej objąłem poniżenie chwili...
Oto jak — Szczodry — płacę za gościnę!
Otom swą godność stradał... oto kwili
W Śmiałym tchórz podły — precz! wolej — niech giną!
Niźlibym tutaj, gdzie dworacy zgnili,
Trwać miał... gdzie jadem zaprawując ślinę,
Świętość oblókłszy, pełzają oszczerce!...
Precz! — Tu miecz własne ukoił mi serce[7].








  1. 1,0 1,1 1,2 1,3 Białogród (Stuhlweissenburg), Alba Regalis, wzniesiony został na terytorjum starożytnej Floriany. Uroczejezioro Platen zasilane jest wodą z gór Bakońskich i Vértes, których osobliwością jest wulkan Csoka, nieopodal rozległego bagniska Sér-Rét.
  2. O tem, jak Bolesław nie raczył zsiąść z konia na powitanie Władysława węgierskiego (kanonizowanego po śmierci), pisze Gallus.
  3. Wisława brzmiało imię słowiańskie księżniczki czernihowskiej, małżonki Bolesława.
  4. historyczne. Koronacja Wratysława czeskiego i Świętochny, siostry Bolesława, wydanej w r. 1063, nastąpiła 15 czerwca 1086 r. w Pradze; tytułował się Wratysław królem czeskim i księciem krakowskim.
  5. „Zofji wychowanka“... Zofja, siostra Władysława węgierskiego, wydana za Magnusa, hercoga saskiego, podówczas wdowa; Mieszka zeswatano z bliżej nieznaną księżniczką ruską, Eudoksją.
  6. ob. Gallus.
  7. O szaleństwie i samobójstwie Bolesława u Kadłubka i w Vita S. Stanislai z XIII w.; u Baszki i Czarnkowskiego o „nędznej śmierci“. — Gallus przytacza vox populi, jakoby „nienawiść Węgrów przyśpieszyła królowi dzień ostatni“.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Zofia Reutt-Witkowska.