Pionierowie nad źródłami Suskehanny/Tom I/VI
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Pionierowie nad źródłami Suskehanny |
Wydawca | Gubrynowicz i Schmidt |
Data wyd. | 1885 |
Druk | K. Piller |
Miejsce wyd. | Lwów |
Tłumacz | anonimowy |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Broni aptecznej bez liku,
Wzrok mój zdumiały uderza;
Niepodopełniane puszki,
Z nędzną polewą garnuszki,
Doktor Elnatan Todd, albowiem tak się nazywał chirurg miasteczkowy, uchodził w powszechności pomiędzy kolonistami za człowieka wielce uposażonego od natury, i w rzeczy samej, wzrost jego był niepospolity, sześć bowiem stóp wynosił. Jego ręce, nogi i kolana odpowiadały tej niezwykłej postawie, ale wszystkie inne części ciała, zdawały się być przeznaczone dla człowieka mniejszych rozmiarów. Pleczystość jego miała się zupełnie w stosunku opacznym, barki bowiem leżące względem siebie w linii prostej, tak były wązkie, że długie ramiona, które utrzymywały, zdawały mu się z grzbietu wyrastać. Na jego szyi, długiej jak u bociana, wznosiła się maleńka główka okrągła, na której z jednej strony jeżył się krzak włosów ciemnych, a z drugiej wystawała maleńka twarzyczka, marszcząca się co chwila, która zdawała się ciągle wysilać, ażeby nadać mu postawę poważną i dostojną.
Był synem najmłodszym bogatego dzierżawcy z Massachusett, który z przyczyny dostatków w jakie opływał, pozwolił mu tak nad miarę przeróść, nigdy go nie zażywając do pracy trzebienia i wydobywania gruntu, do czego ciągle używał reszty swojego rodzeństwa.
Winien był po części to wyłączenie swojemu nadzwyczajnemu wzrostowi, który pozbawiając go rumieńca, bez sił, bez energii, skłonił matkę do oświadczenia, że to było dziecię delikatne, któremu robota ręczna nie przystała, ale które może zarobić sobie chleba dosyć spokojnie, zostawszy prawnikiem, duchownym, doktorem, albo chwytając się jakiego bądź innego powołania, któreby nie było bardziej nadto uciążliwe. Wątpliwość zostawała do rozstrzygnięcia, które z tych powołań mogłoby najwięcej przynieść mu zaszczytu i pożytku; trwała pod tym względem przez czas długi niepewność, a i tu oko bystre matki odkryło zdolności synala.
Dostrzegła ona, że jej pieszczony drągal nie wiedząc co począć ze swoim czasem, zawsze prawie w sadzie przebywał, jedząc niedojrzałe jabłka, oraz inne owoce według pory roku, szukając ziół dziko rosnących, zdatnych na kuchnię i aromatycznych: zaraz więc z tego wniosła, że był przeznaczony od natury na doktora, ponieważ widziała go zawsze jak zbierał lekarskie rośliny, kosztując wszystkiego, co mu się nawinęło, a wreszcie jakże i wątpić było, że on nie miał do medycyny wyłącznego powołania, kiedy zostawione raz na stole pigułki dobrze ocukrowane, które mąż jej zażyć był powinien, Elnatan połknął, jak gdyby rzecz najzwyczajniejszą, kiedy mąż jej Jehabod nie mógł nigdy jednej nawet połknąć, żeby się nie marszczył jak opętaniec.
Odkrycie to rozstrzygnęło rzecz całą. Elnatana wówczas mającego lat piętnaście, opatrzono Nowym Testamentem i Syllabaryuszem Webstera, potem wyprawiono do szkoły. Tam, ponieważ nie był bez zdatności i bez pewnych pozorów umiejętności, to jest, czytania, pisania i arytmetyki, wkrótce odznaczył się przez postępy. Matka zachwycona, miała pociechę słyszeć z ust własnych nauczyciela, że Elnatan dokazywał cudów i przewyższał wszystkich swoich rówieimików. Ten nauczyciel również był z nią, jednego mniemania, że Elnatan miał wrodzoną skłonność do medycyny, albowiem słyszał go nie raz jak radził dzieciom od siebie młodszym, ażeby nazbyt nie opychały żołądków, a kiedy te drobne nieuki nie chciały słuchać jego rady, posuwał gorliwość swoję aż do zjedzenia cząstki im wydzielonej, w celu zapobieżenia szkodliwym skutkom i przez wzgląd jedynie na ich zdrowie.
Vo niejakim czasie od tego przyjemnego oświadczenia, oddano go na naukę do miasteczkowego doktora, którego lekarski zawód tymże się prawie rozpoczął sposobem, co i Elnatana.
Tam widziano go jak rozcierał i tłukł w moździerzu lekarstwa, dawał zalewanie koniowi, a niekiedy siadywał pod jabłonią z gramatyką łacińską Rudimana w ręku, pod pachą zaś ze sztuką położniczą Denmana; albowiem życzeniem było jego instruktora, iżby się pierwej nauczył sztuki wprowadzania ludzi na świat, nim zostanie wtajemniczony do tej, która ich ze świata wyprawia.
Po wyterminowaniu roku, zaczął golić szczerbatą brzytwą. Po kilku miesiącach przysłano po jego nauczyciela do kobiety w bolach, ten nie znajdował się w domu, a rzecz nie cierpiała zwłoki, i Elnatan w największym pośpiechu wyjechał z posłańcem.
Nie wiemy z pewnością, ażali w tem zdarzeniu sztuka wsparła naturę, czy też natura pośpieszyła na pomoc sztuce, ale to pewna, że pierwsze doświadczenie młodego ucznia, nie tylko nie kosztowało nikogo życia, ale jeszcze nowego członka społeczności przysporzyło. W miesiąc później, równem się powodzeniem uwieńczył i pierwszy raz w życiu swojem tytuł doktora otrzymał; matka przed wszystkiemi przyznała mu ten uczony stopień, a za nią potem każdy nabył zwyczaju witać go dostojnością doktora Todda.
Przepędziwszy trzy lata u swojego nauczyciela, mniemał, że już o swojej mocy latać potrafi. Udał się do Bostonu, jedni mówili, że dla zakupienia lekarstw, inni utrzymywali, ze dla doskonalenia się przy szpitalach, ale pod tym ostatnim względem, jeżeli postał kiedy w szpitalu, to tylko dla przejścia sal jego, albowiem w przeciągu dni piętnastu, widziano go z powrotem, przywożącego z sobą sporą skrzynię, straszliwie woniejącą siarką.
W niedzielę następną zabrał się do świętego stanu małżeńskiego, a nazajutrz z rana, jak ze swoją nową połowicą wsiadł do pojazdu jednym konikiem zaprzężonego, który nadto pomimo wielkiej skrzyni woniejącej siarką, zawierał dwa niewielkie tłomoki, pudło z tektury i parasol z materyi czerwonej jedwabnej. Najpierwsza wiadomość, która o nim powzięli jego przyjaciele, była, iż w dostojności medyko-chirurgo-aptekarza, osiadł w Templtonie, miasteczku Nowego Yorku, i że tam był na drodze do pomyślności.
Uczeń prawa w Temple[1] możeby się uśmiechnął, widząc Marmaduka zostającego sędzią bez podrzędniej nauki; lecz bez zaprzeczenia, ten, który otrzymał stopnie medyczne w Lejdzie albo w Edymburgu, ma prawo śmiać się z całego serca, słuchając tego rzetelnego opowiedzenia sposobu, jakim Elnatan wszedł do przybytku Eskulapa. Z tem wszystkiem jest rzeczą niezaprzeczoną, że doktor Todd stanął na rowni ze swoją bracią Stanów Zjednoczonych w nauce lekarskiej, jak p. Temple ze swoją w prawnictwie.
Czas i doświadczenie cudów dokazały z uczniem Galena. Był z przyrodzenia ludzkim, ale przytem niepoślednia cząstkę odwagi moralnej posiadał. Żeby się wytłumaczyć jaśniej nigdy on nie czynił pewnego doświadczenia na tym, kto przez swoją fortunę i znaczenie, wydawał mu się członkiem pożytecznym społeczności, ale kiedy mu się dostał w ręce jaki nieszczęśliwy włóczęga, nie wzdragał się doświadczyć na nim dzielności rozmaitych leków, które posiadał, a które na szczęście w niewielkiej były liczbie i w ogólności niewinnej natury.
Tym sposobem doszedł do pewnego stopnia znajomości gorączek i chorób chronicznych, ale co się tycze leczenia chorób skórnych, uważany był za nieomylnego, zwłaszcza, że te powszechnie panowały w nowych osadach i w całej rozległości powiatu pana Templa.
Ponieważ chirurgia sama do zmysłów przemawia, a w tej mniej miał doświadczenia, nie ufał w jej sposoby, i z wielką w tej mierze działał ostrożnością. Jednakże maściami swojemi wyleczył mnóstwo osób oparzonych i nie mało wyrwał zębów szczęśliwie, zachowując jednak tę ostrożność, że je poprzednio aż do korzenia z dziąseł ogołacał; goił mnóstwo ran, które sobie cięciem siekiery zadawali drwale niezręczni, nadewszystko, kiedy jeden z nich na imię Milligan, miał tak nogę zgruchotaną, od upadku drzewa, że amputacya została jedynym do ratunku sposobem.
Elnatan sam, nigdy podobnej operacyi nie robił, ale wielokrotnie odbywaniu się jej przypatrywał, wtenczas to jego czułość i odwaga moralna twardemu doświadczeniu poddane były. Z pewnym rodzajem rozpaczy wziął się do roboty, ale zachowując zupełną powagę powierzchowną i całkowity pozór zaufania w sobie. O tej właśnie operacyi wspominał Ryszard Jones, powiadając, iż pomagał doktorowi w robieniu amputacyi, jakoż jest rzeczą niezaprzeczoną, że trzymał nogę pacyenta.
Cóżkolwiek bądź, noga odjęta została, i Milligan wyżył po operacyi, ale długi czas jeszcze potem uskarżał się, iż doświadczał w części nogi, której już nie było, boleści, która się udzielała części pozostałej. P. Marmaduk przypisywał to nerwom i arteryom tej części, ale Ryszard lękał się, ażeby tego nie przyznano uchybieniu jakiemuś materyalnemu w amputacyi, której on mniemał się uczestnikiem, i wmówił Milliganowi, że pochowano jego nogę odjętą w nazbyt ciasnej skrzynce i że ten członek będąc tam ściśnięty, sprawował mu boleści, na które się uskarżał. Nogę przeto odkopano, umieszczono ją w skrzynce przestronniejszej i pogrzebiono na nowo. Od tego czasu nie słyszano, żeby się MUligan uskarżał na jakiekolwiek boleści. Kuracya ta wiele przyniosła zaszczytu doktorowi Toddowi i znacznie jego sławę pomnożyła.
Pomimo sześcioletniej praktyki Elnatana i powodzenia jakie amputacyą nogi uwieńczyło, wszakże z niejakiem drżeniem wszedł on do salonu pysznie oświetlonego i którego umeblowanie tak było różne od sprzętów i ruchomości chałup, gdzie jego posługi najczęściej wzywano.
Już mu powiedziano, że tu chodziło o ranę od broni ognistej. Uzbroił się dwoma futerałami zawierajacemi wszystkie narzędzia chirurgiczne, jakie tylko posiadał, przez cała drogę myślał tylko o rozmaitych kalectwach, jakie sprawić może kula w częściach mięsnych i kościstych ciała ludzkiego, w brzuchu, albo w piersiach, i drżał na sama myśl jeżeliby mu wypadło popisywać się ze swoją sztuka, na kimkolwiek z rodźmy sędziowskiej, albo też na którym z jego przyjaciół.
Najpierwszym przedmiotem, który oczy jego gdy wchodził do salonu spotkały, była Elżbieta w ubiorze do konnej jazdy, szamerowanym złotemi sznurkami. Na ten widok doktorskie kolana zadygotały uderzając z drżeniem jedno o drugie, albowiem z niespokojności, która opanowała jej umysł, a która się na rysach jej nadobnej twarzy malowała, wziął ją za ranionego oficera, który na jego pomoc oczekiwał.
Błąd ten atoli nie trwał długo, spoglądał więc na przemiany, to na Marmaduka, który się ku niemu zbliżał z głębi salonu, z postawą dostojność i spokój wyrażającą, to na Ryszarda Jonesa, który się wielkiemi kroki przechadzał, pełen jeszcze przekory, z lekceważenia jego talentów, jakie młody myśliwiec zdawał się okazywać, to na p. Le Quoi, który od kilku minut stał za krzesłem podanem przez siebie Elżbiecie, to na majora Hartmana, który z największą krwią zimną u jednego ze źwierciadeł, zapalał fajkę osadzoną na długim do trzech stóp cybuchu, to nareszcie na p. Granta, który przewracał z uwagą jakiś rękopism; tona Pettibonę, która skrzyżowawszy ręce na piersiach, przypatrywała się ubiorowi swojej młodej pani, z miną razem zazdrość z podziwieniem wyrażającą, to wreszcie na Beniamina, który rozstawiwszy nogi i chwiejąc ramionami, kołysał swoją niziutką kwadratową urodę, z obojętnością człowieka, z widokiem ran oswojonego.
Żadna z tych osób nie zdawała się być raniona; operator zaczął wolniej oddychać, a sędzia zbliżywszy się ku niemu, rzekł, biorąc go za rękę.
— W porę przybywasz, zacny doktorze, istotnie w porę, albowiem, oto jest młodzieniec, którego ja, strzeliwszy do daniela, miałem nieszczęście ranić i który potrzebuje pomocy pańskiej.
Oczy Todda poszły w kierunku wskazanym mu ręką Marmaduka, i postrzegł młodego myśliwca, zdejmującego z siebie surdut, pod którym miał odzież z grubego sukna fabryki krajowej, która nową się prawie być zdawała, zabierał się już do zdjęcia jej także, kiedy rzuciwszy trafem oczy na Elżbietę, nieco się zarumienił, odmieniając natychmiast postawę.
— Widok krwi — rzekł — może zatrwożyć tę młodą damę. Lepiejbyśmy zrobili, wynosząc się do innego pokoju.
— Bynajmniej — zawołał doktor, który widząc że pacyent jego nie był człowiekiem znaczącym, zaczął odzyskiwać całą swoją śmiałość; piękne światło tego apartamentu będzie bardzo dogodnem dla operacyi.
Uwaga zrobiona przez młodego myśliwca, wyprowadziła Elżbietę z zamyślenia, w którem była pogrążona. Zarumieniła się nieco i skinąwszy na młodą dziewczynę, która jej miała służyć za pokojówkę, wyszła z salonu.
Wtenczas został się plac wolny doktorowi, który się do ranionego przybliżył; a różne osoby składające towarzystwo, otoczyły ich z wyrazem na twarzy, który okazywał mniej lub więcej uczucia, jakiego każdy z nich doznawał na widok cierpieli młodego myśliwca. Sam tylko major Haitman pozostał na swojem miejscu i palił fajkę, raz wznosząc oczy ku sufitowi, jak człowiek, który duma nad niepewnością życia ludzkiego, drugi raz zwracając je ku ranionemu, z twarzą, na której widać było uczestnictwo w jego cierpieniach.
Tymczasem Elnatan, dla którego widok rany zadanej ognistą bronią, zupełnie był rzeczą nową, rozpoczął swoje przygotowania z troskliwością uroczystą, godną takiego wypadku. Beniamin przyniósł mu starą koszulę, doktor pokrajał z mej bandaże, z baczeniem, które dowodziło ważności mającej się odbyć operacyi.
Jak tylko Ryszard spostrzegł, iż bandaże były gotowe, przybliżył się do doktora z miną pewną człowieka znającego się na sobie, i który wie, że obecność jego nieodbicie jest potrzebna, a Elnatan obracając się ku niemu i podając kawałek koszuli, rzekł z powagą niezachwianą:
— Proszę, panie Jonesie, pan który nie jesteś nowicyuszem w operacyach chirurgicznych, będziesz raczył zapewne naskubać mi szarpii? Zechcesz tylko dać na to pilne baczenie, ze płótno tej koszuli składa się z lennych i bawełnianych nitek, nie wmięszaj więc, broń Boże do szarpii ani jednego włókna bawełny, albowiem to wystarczyłoby na zatrucie rany.
— Komuż to waszmość mówisz? — odpowiedział Ryszard; — wiem o tem doskonale. I rzucając na Marmaduka wzrokiem, który zdawał się mówić:
— Widzisz dobrze, iż on się bezemnie obejść nie może! — usiadł i zaczął przygotowywać skubankę na swoich kolanach ze szczególniejszą troskliwością.
Podsunięto stół doktorowi, który tam rozkładał, jedne po drugich flaszki zawierające płyny różno-kolorowe, i narzędzia wszelkiego rodzaju, piłki, skalpele, lancety, sądy i t. p. które z czerwonego safianowego futerału wydobywał Przypatrzywszy się jednemu po drugiem z największa uwagą, ocierał troskliwie chustką czerwoną jedwabną, obracając się od czasu do czasu, dla obaczenia, co za skutek to przygotowanie straszliwe na widzach sprawiało.
— Słowo daję doktorze — rzekł major Hartman, wyjmując na chwilę fajkę z zębów — macie bardzo piękny sztuciec instrumentów, a wasze lekarstwa przyjemniejsze są dla oka, niżeli dla gęby.
— Słusznie majorze — odpowiedział Elnatan — bardzo słusznie. Roztropny człowiek stara się zawsze, ażeby jego lekarstwa przyjemnie wpadały w oko, chociaż się bardzo często trafia, że ich smak przykry jest dla podniebienia,. Nie jest to jeden z mniej ważnych punktów naszej sztuki dodał tonem oznaczającym pewność człowieka znającego się na swojej rzeczy — potrafić nakłonić pacyenta do czynienia tego, czego zdrowie wymaga, chociażby i największego wstrętu mógł ztąd doznawać.
— Nic pewniejszego — przymówiła się Pettibona — i biblia nas naucza, że gorycz dla gęby, jest słodyczą serca.
— Bardzo dobrze, bardzo dobrze! — zawołał sędzia z niecierpliwością. Ale oto młodzieniec, który potrzebuje ratunku i czytam z jego oczu, że nic go tak nie utrudza jak oczekiwanie.
Raniony, bez niczyjej pomocy zdjął z siebie odzie żi obnażył swoje ramię, wtenczas postrzeżono ranę zadaną od kuli. Zbyteczne wieczorne zimno krew zatamowało, a doktor już odważniejszy, od czasu w którym się dowiedział z kim ma do czynienia, poznał od pierwszego rzutu oka, iż okoliczność nie będzie tak straszna, jak się zrazu zdawało. Przybliżając się do pacyenta z miną coraz pewniejsza wybrał jedno ze swoich narzędzi, i zdawał się zabierać po lądowania rany. Ale zaledwo przybliżył sondę, młodzieniec obcy odtrącił jego rękę z pewnym — rodzajem wzgardy, okazującym przeciwne, mocne postanowienie.
— Zdaje mi się — rzekł młody człowiek — że sondowanie wcale tu niepotrzebne. Kula przeszyła części mięsne, czuje ją dostatecznie pod skórą z przeciwnej strony ramienia, i łatwo panu zrobiwszy tam incyzyą, będzie ją wydobyć.
— Zapewne — odpowiedział doktor i położył sondę na stole, jakby ją wziął był tylko jedynie dla formy. Potem obracając się do Ryszarda, wziął szarpie, które tamten przysposobił, przypatrzył się jej z pilnością i rzekł
— Owoż przedziwnie, panie Jones, jest to najlepsza skubanka, jaką kiedykolwiek widział w życiu mojem. Teraz potrzebować będę pańskiej pomocy, dla potrzymania ramienia pacyentowi, podczas kiedy sam robić będę incyzya. Rozumiem, że nikt w świecie lepszej szarpii przygotować nie potrafi.
— To jest we krwi doktorze — odezwał się Ryszard, powstając żwawo i zabierając się do czynności, która mu pan Todd przeznaczył. Mój ojciec i dziad słynęli ze swoich wiadomości chirurgicznych.
— Bez wątpienia, bez wątpienia — rzecze Beniamin — ja podobnież widziałem dzieci flisów, włażące na wierzchołek wielkiego masztu, pierwej nim się chodzić nauczyły.
— To co powiedział Beniamin, bardzo jest w porę — rzekł Ryszard zadowolony. Pewny jestem, że on niejednokrotnie widział wyjmowanie kuli na okrętach, — na których sługiwał. Można mu poruczyć trzymanie miednicy, musiał się z widokiem krwi oswoić.
— Tak utrzymując bynajmniej się pan nie mylisz — odpowiedział Beniamin — byłem obecny kiedy wydobywano kulę dwunasto-funtową z uda kapitanowi okrętu zwanego Piorunnik, ziomkowi, oto tu obecnego pana Le Quoi.
— Kula dwunasto-funtowa wydobyta z uda u człowieka! — zawołał Grant, upuszczając kazanie które czytał i okulary na czoło podnosząc.
— Tak, kula dwunasto-funtowa — odpowiedział Beniamin z miną pełną zaufania — i trudniejby nie było wydobyć dwudziesto-czterofuntową byleby tylko chirurg znał swoje rzemiosło. Wolno się zapytać p. doktora, czy się nie zdarzają rzeczy bardziej jeszcze zadziwiające.
Tak rozmawiając, doktor zrobił lekką incyzyą w skórze zranionego i kula się ukazała. Nie mu nie było snadniejszego jak wyjąć ją palcami, ale przez wzgląd na prawidła sztuki, chciał użyć swoich szczypców, i kiedy je brał ze stolika, poruszenie się młodego strzelca sprawiło to, iż kula wypadła na ziemię. Długie ręce Elnatana wielce mu się w tem zdarzeniu przydały, albowiem w chwili kiedy się jedna kwapiła z wielkim pośpiechem podjąć kulę, drugiej tak zgrabne było poruszenie, iż widzowie w niepewności pozostali. Nie mogli oni wyrzec z pewnością, ażali doktor tę kulę wydobył.
— Przedziwnie! — zawołał Ryszard — nigdym nie widział kuli tak zręcznie wydobytej, i śmiem powiedzieć, że Beniamin na toż się samo zgodzi.
— Jako prawdziwemu chirurgowi służby morskiej — rzekł Beniamin — teraz nic nie pozostaje, tylko zatknąć dziurę, a okręt może się puścić pod żagle bez niebezpieczeństwa.
Doktor przybliżył się z szarpią, ale młodzieniec odpychając go, powiedział:
— Dziękuję panu za staranie, któreś podjął, ale postrzegam kogoś, co mu nowych oszczędzi.
Wszyscy odwrócili głowy i postrzeżono u drzwi salonu człowieka, znajomego pod imieniem Johna Indyanina.
- ↑ Gospody Templu (inns of the Temple), są raczej mieszkaniem adwokatów i uczniów prawa w Londynie, aniżeli prawdziwą szkołą prawoznawstwa.