Rok dziewięćdziesiąty trzeci/Część druga/Księga pierwsza/I

<<< Dane tekstu >>>
Autor Wiktor Hugo
Tytuł Rok dziewięćdziesiąty trzeci
Wydawca Bibljoteka Dzieł Wyborowych
Data wyd. 1898
Druk Granowski i Sikorski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Anonimowy
Tytuł orygin. Quatrevingt-treize
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


I.
Ulice Paryża w owym czasie.

Żyło się publicznie, jadło na stolach ustawionych, przed drzwiami; kobiety, siedząc w podsieniach kościołów, skubały szarpie, śpiewając pieśń patryotyczną; parki Monceaux i Luksemburski służyły za pola manewrów; na wszystkich placach pracowały warsztaty puszkarskie; fabrykowano karabiny pod okiem przechodniów przyklaskujących robocie. Uśmiechano się po bratersku. Uczęszczano do teatru, jak w Atenach podczas wojny peloponezkiej; afisze po rogach ulic zapowiadały: „Oblężenie Thionville,“ „Matka rodziny ocalona z płomieni,“ „Klub Beztroskich,“ „Filozofy żołnierze,“ „Sztuka kochania na wsi.“ Niemcy byli u wrót; krążyła pogłoska, że król pruski kazał sobie zamówić lożę w operze. Wszystko było zatrważające, a nikt się nie trwożył. Posępne prawo o podejrzanych[1] zbrodnia Merlina z Douai, zawiesiło gilotynę[2] nad wszystkiemi głowami. Prokurator Seran, zadenuncyowany, czekał na tych. co go mieli aresztować, w szlafroku, w pantoflach i przygrywając sobie na flecie w oknie. Wszyscy się śpieszyli. Nie było kapelusza bez kokardy. Kobiety mówiły: „Ładnie nam w czerwonej czapce.“ Paryż zdawał się cały przeprowadzać; handle starzyzną zawalone były gratami, pochodzącemi z domów arystokratycznych. Na ulicy Ś-go Jakóba brukarze sami z bosemi nogami zatrzymywali wózek sprzedającego obuwie, składali się, kupowali kilkanaście par trzewików i posyłali je do Konwencyi[3] dla naszych żołnierzy. Popiersi Franklina, Russa, Brutusa i (należy dodać) Marata, mnóstwo było wszędzie. Na jednem z tych popiersi Marata, przy ulicy Cloche-Perce, wisiało pod szkłem w ramach z czarnego drzewa zaskarżenie na Malouet’a[4], z faktami na poparcie i z następującemi objaśnieniami na marginesie: „Szczegółów tych dostarczyła mi kochanka Sylwana Bailly, dobra patryotka, której względy posiadam. Podpisano: „Marat.“ Na placu około Palais-Royal, napis na wodotrysku. „Quantos effundit in usus“[5] zakryty był dwoma wielkiemi obrazami, malowanemi klejowo: jeden przedstawiał Cahiera de Gerville, który wydaje Zgromadzeniu Narodowemu hasło „gałganiarzy“ z Arles; drugi przedstawiał powrót Ludwika XVI-go z Varennes[6]. Wielkich sklepów niewiele było otwartych; wstążki, igły, zabawki dziecinne, krążyły na wózkach oświetlonych wieczorem świeczkami, z których łój spływał na towary; wózki te ciągnęły kobiety. Byłe zakonnice, w jasnych perukach, utrzymywały stragany pod gołem niebem. Niejedna hrabina cerowała pończochy w jakiejś tam budzie, niejedna szwaczka była margrabiną; pani de Boufflers[7] mieszkała na strychu, zkąd patrzyła na swój pałac. Obwoływacze biegali, ofiarując „papiery z nowinami.“ Nazywano „skrofulicznymi“ tych, którzy brodę chowali w chustkę na szyi. Od śpiewaków wędrownych mrowiło się. Tłum wygwizdywał Pitou’a, dzielnego zresztą piosnkarza królewskiego, bo był więziony dwadzieścia dwa razy i stawiano go przed trybunał rewolucyjny za to, że się uderzył poniżej krzyża, wymawiając wyraz „obywatelstwo.“ Widząc głowę swoją w niebezpieczeństwie, zawołał: „Ależ to przeciwna część głowy mojej zawiniła! “ — co rozśmieszyło sędziów i ocaliło go. Ten Pitou wyśmiewał modę ówczesną przybierania imion greckich, łacińskich; ulubiona jego piosneczka opiewała o szewcu, który się nazywał Cujus i którego żonę nazwał Cujusdam[8]. Obchodzono ulicę, śpiewając karmaniolę[9]; nie mówiono już „kawaler“ i „dama,“ lecz „obywatel“ i „obywatelka.“ Tańczono w ruinach klasztornych, przy lampach na ołtarzu, przy świecach przylepionych do dwóch kijów na krzyż, wiszących u sklepienia, a groby były pod nogami. Noszono spinki do koszuli w kształcie „czapki wolności,“ zrobione z kamieni białych, niebieskich i czerwonych. Ulica Richelieu nazywała się ulicą Prawa; przedmieście Ś-go Antoniego — przedmieściem Chwały; na placu Bastylii stał posąg Natury. Pokazywano sobie pewne znane osobistości: Chateleta, Didiera, Nicolasa i Garnier-Delaunaya, którzy pilnowali drzwi stolarza Duplaya; Voulanda, nie opuszczającego ani jednego dnia gilotyny; chodził za wózkami oskarżonych, i nazywał to: „chodzić na mszę czerwoną;“ Montflaberta, przysięgłego rewolucyjnego i markiza, który kazał się nazywać „Dziesiątym sierpnia.“ Przypatrywano się defiladzie uczniów szkoły wojskowej, których nazywano w dekretach Konwencyi „aspirantami do szkoły Marsa,“ a przez lud „paziami Robespiera.“ Czytano proklamacye Frerona, donoszące podejrzanych o zbrodnie „negocyantyzmu.“ Tak zwani „fanfaroni,“ zgromadzeni u drzwi merostw, wyśmiewali się z małżeństw cywilnych, stawali na przejściu nowych małżonków, nazywając ich „poślubionemi municipaliter.“ U Inwalidów posągi przybrane były w czapki frygijskie. Grano w karty na placach, a karty same również były w stanie zupełnej rewolucyi; królów zastępowały geniusze; damy zmieniono na Swobody; zamiast waleta wprowadzono Równość, a zamiast asów Prawo. Uprawiano ziemię w ogrodach publicznych; pług pracował w Tuilleryach. Do tego wszystkiego mieszało się, szczególniej w stronnictwach zwyciężonych, jakieś wyniosłe zmęczenie życiem. Człowiek pewien pisał do Fouquier-Tinvilla[10]: „Bądźcie łaskawi uwolnić mnie od życia. Oto mój adres.“ Champcenez aresztowany został za to, że zawołał w Palais-Royal: „Kiedyż rewolucya będzie w Turcyi? Chciałbym widzieć rzeczpospolitą w. Porcie“[11]! Wszędzie widać było dzienniki. Udawano się po wróżby z kart do Martina pod Nr. 173 przy ulicy Anjou, dawniej Dauphnie. Chleba brakowało; węgla brakowało; mydła brakowało; stada krów dojnych pędzono z prowincyi. W la Vaile funt baraniny sprzedawano po piętnaście franków. Zawiadomienie Komuny wyznaczało funt mięsa na dziesięć dni dla jednej osoby. Stawano sznurem[12] pod drzwiami rzeźników i piekarzy: jeden z takich sznurów stał się legendowym; ciągnął się bowiem od drzwi kupca korzennego przy ulicy Petit-Carreau aż do środka ulicy Montorgueil. Stać w szeregu, nazywało się „trzymać sznurek“ z powodu długiego sznura, który brali do ręki jeden za drugim mieszczący się w rzędzie. Kobiety dzielne były w tej nędzy i łagodne. Przepędzały całe noce, oczekując na swoją kolej wejścia do piekarza. Wybiegi udawały się rewolucyi; dźwigała ona tę niezmierną nędzę dwoma zgubnemi środkami: asygnatem i „maximum“[13] asygnat był dźwignią, a maximum punktem oparcia, Praktyka ta ocaliła Francyę. Nieprzyjaciel z Koblencyi, zarówno jak z Londynu, spekulował na asygnatach. Dziewczyny uliczne uwijały się, sprzedając wodę lawendową, podwiązki i plecionki z włosów i zajmowały się ażyoterstwem; byli ażyoterowie przy ulicy Vivienne, w zabłoconych trzewikach, z włosami zatłuszczonemi, w czapkach kosmatych z lisich ogonów; i wytwornisie z ulicy Valois, w burach połyskujących, z wykłuwaczką w zębach, w kapeluszu, kosmatym na głowie, do których nierządnice mówiły: „ty.
Lud polował na nich, zarówno jak na złodziei, których rojaliści nazywali „obywatelami czynnymi.“ Zresztą nie wiele było kradzieży. Niedostatek srogi, uczciwość stoicka. Hołysze i nędzarze przechodzili z oczyma poważnie spuszczonemi przed wystawami jubilerów w pałacu Egalité. Podczas rewizyi, dokonywanej przez sekcyę Antoniego w domu Beaumarchais’go, kobieta pewna zerwała w ogrodzie kwiatek; lud ją wypoliczkował. Więź drzewa kosztowała czterysta franków srebrem; ludzie piłowali na ulicach własne łóżka na opał; w zimie wodotryski zamarzały. Za jedno przyniesienie wody trzeba było płacić dwadzieścia soldów, to też każdy stał się swoim nosiwodą. Ludwik w złocie wart był trzy tysiące dziewięćset pięćdziesiąt franków. Po całodziennem użyciu fiakra można było słyszeć następującą rozmowę. „Co się należy za jazdę?“ — „Sześć tysięcy liwrów.“ Zieleniarka targowała za dwadzieścia tysięcy franków dziennie. Żebrak mówił: „Przez litość, wspomóżcie mnie! brak mi dwustu trzydziestu liwrów na kupienie trzewików.“ Przy wejściu na mosty widać było olbrzymy rzeźbione i malowane przez Dawida, nazywane obelżywie przez Mercier’a: „Wielkiemi poliszynelami drewnianemi. “ Olbrzymy wyobrażały federalizm i koalicyę zwyciężone. W ludzie nie dostrzegłeś żadnego upadku na duchu. Panowała tylko ponura radość, że się już z feodalizmem skończyło. Ochotnicy napływali, nadstawiając pierś swoją. Przesuwały się chorągwie okręgowe, każda opatrzona dewizą. Na chorągwi okręgu kapucyńskiego czytano; „Nikt nas golić nie będzie.“ Na innej „Niema innego szlachectwa, jak w sercu.“ Na wszystkich murach afisze wielkie, małe, białe, żółte, zielone, czerwone, drukowane lub pisane, powtarzały ten okrzyk; Niech żyje Rzeczpospolita! Małe dzieci bąkały pieśń rewolucyjną „Ça ira.“
Te małe dzieci była to niezmierzona przyszłość.
Później, po grodzie tragicznym, nastąpiło miasto cyniczne; ulice Paryża miały dwie powierzchowności rewolucyjne, zupełnie różne przed i po 9-tym thermidora[14]; Paryż Saint-Justa ustąpił miejsca Paryżowi Tałliena i to są właśnie ciągłe antytezy losu. Po rządach wyroczni kraju nastąpiły rządy motłochu.
Wybuch szału publicznego — to się trafia. Trafiło się to już ośmdziesiąt lat przed tem. Po Ludwiku XIV-ym, zarówno jak po Robespierze, uczuwa się zarówno wielką potrzebę odetchnięcia; ztąd Regencya[15], rozpoczynająca stulecie, i Dyrektoryat, który je kończy. Dwa saturnalia po dwóch terroryzmach. Francya ucieka z klasztoru purytańskiego, zarówno jak z klasztoru monarchicznego, z radością narodu, który się wymknął.
Po 9-ym thermidorze Paryż był wesoły wesołością obłędu. Radość chorobliwa wybuchła. Po szalonej żądzy śmierci nastąpiło szalone pragnienie życia i wielkość się zaćmiła. Zjawił się Trymalcyon z nazwiskiem Grimond de la Reynière; powstał kalendarz żarłoków[16]. Obiadowano z muzyką w antresolach Ralais-Royal, z towarzyszeniem orkiestry kobiet bijących w bębenki i wygrywających rigodony[17] na trąbach; władano ze smyczkiem w ręku. Jadano u Meota na sposób wschodni, wśród kadzielnic pełnych woni. Malarz Boże, malował swoje córki, niewinne i czarujące główki szesnastoletnie, jako „gilotynowane,“ to jest wygorsowane i w czerwonych koszulkach. Po gwałtownych tańcach w ruinach kościelnych nastąpiły bale u Ruggierego, Luquet’a, Wenza, Mauduit’a i u znanej Monttnsier[18]: po obywatelkach poważnych, skubiących szarpie, nastąpiły sułtanki, dzikie nimfy; po nogach bosych żołnierzy krwią zbroczonych, zbrukanych błotem i pyłem, nastąpiły obnażone nóżki niewieście, zdobne w brylanty. Razem z bezwstydem ukazała się nieuczciwość; u góry dostawcy, u dołu tuzinkowe rzezimieszki; mrowisko oszustów rozsypało się po Paryżu i każdy musiał czuwać nad swoim pugilaresem. Jedną z rozrywek było przypatrywanie się na placu przed pałacem Sprawiedliwości złodziejkom pod pręgierzem; musiano przewiązywać im spódnice; przy wyjściu z teatru ulicznicy nastręczali kabryolety, wołając: „Obywatelu i obywatelko, jest miejsce na dwoje;“ nie obwoływano już „Starego Franciszkanina“, ani „Przyjaciela ludu,“ lecz polecano „List Poliszynela“ i „Petycyę figlarzy;“ margrabia de Sade[19] prezydował w sekcyi Pik, na placu Vendôme. „Dragoni wolności“ z 92 roku odrodzili się pod nazwą „Kawalerów sztyletowych.“ Jednocześnie na deskach scenicznych zjawił się typ „Jocrisse.“ Były kobiety „cudowne,“ a nad cudownemi „niepojęte.“ Cofnięto się od Mirabeau[20] do Bobeche’a. Tak to Paryż puszcza! się w tę i ową stronę, niby olbrzymie wahadło cywilizacyi; dotyka z kolei bieguna jednego i drugiego: Termopylów i Gomorry[21]. Po 93-im roku Rewolucya przebyła szczególne zaćmienie; stulecie zdawało się zapominać o skończeniu tego, co rozpoczęło; wystąpiło jakieś rozpasanie i pierwszy plan zajęło; odsunęło na drugi straszną apokalypsę, zasłoniło olbrzymie widziadło i wybuchnęło śmiechem po grozie; tragedya znikła w parodyi, a w głębi widnokręgu wyziewy karnawałowe zamgliły twarz Meduzy.
Jedna między wszystkiemi uczciwa była i fatalna, zwano ją Cimourdain.





  1. Postanowione dopiero d. 17-go września r. 1793, wywołało uwięzienie 300,000 osób na całem terytoryum rzeczypospolitej. Merlin de Douai był członkiem zgromadzenia prawodawczego, znakomitym prawnikiem, i wywarł wpływ przeważny na prawnicze sprawy we Francyi.
  2. Maszyna do ścięcia łatwego głowy. Wprowadzenie jej w użycie (wymyślili ją już inni) proponował znakomity lekarz Guillotin, członek Konstytuanty, w r. 1792 i dlatego dano maszynie jego nazwisko.
  3. Stany generalne francuskie, zebrane na sejm w maju roku 1789, zamieniły się w Zgromadzenie Narodowe prawodawcze, czyli Konstytuantę, po której nastąpiła Konwencya, która stanowczo rozwinęła rewolucyę francuską w kierunku radykalnym. Składała się z trzech stronnictw: Żyrondystów, Środka i Górali, czyli Jakobinów. Za czasów Konwencyi nastał terroryzm (od 31-go maja 1793 r. do upadku Robespierra d. 27-go lipca 1794). W rok potem nastąpił Dyrektoryat, w r. 1799 Konsulat, a potem Cesarstwo.
  4. Malouet Wiktor, mąż stanu ur. w 1740, urn. w 1894 r. służył w zarządzie marynarki i był intendentem Tulonu w r<oku 1789. Bronił zasad monarchii umiarkowanej, a wyemigrowawszy po rzezi wrześniowej do Anglii, napisał „Obronę Ludwika XVI.“ Wrócił do Francyi w r. 1810. Służył dalej w marynarze pod Bonapartym i Ludwikiem XVIII.
  5. Płynie dla wszystkich.
  6. Udał się tam w zamiarze wyjechania za granicę.
  7. Poprzednio bardzo wpływowa.
  8. Gra wyrazów: Cujus-dame.
  9. Nazwa piosneczki rewolucyjnej. Nazywano również „karmaniolą“ ubiór, dość zaniedbany, noszony przez Jakobinów w roku 1793.
  10. Oskarżyciel publiczny, który najwięcej ofiar gilotynie dostarczył.
  11. Dowcip opiera się tu na grze stów. „A la Porte“ może znaczyć w Porcie (Ottomańskiej) lub „za drzwiami.“
  12. Obyczaj francuski: la quene, to jest wchodzenie gdzieś z kolei, jak się przybywa.
  13. Oznaczona z urzędu najwyższa cena.
  14. Dnia 27 lipca. Byt to kres władzy Robespiera, St. Justa i ich przyjaciół, zwalczonych przez Talliena, Barrasa i t. d., kres terroryzmu. Thermidor, była jedną z nazw miesięcy kalendarza republikańskiego.
  15. Podczas małoletności Ludwika XV-go (1715 — 23); epoka rozprzężenia i nieporządków.
  16. Kalendarz ten wychodził dopiero od r. 1S03 i było go ośm tomów. Używał znacznej wziętości, równie jak i traktat tegoż gastronoma, o sztuce rozbierania mięsie, i t. d. Grimond de la Reyniere, gastronom (ur. w Paryżu w 1759. um. w 1838) byt właśnie autorem tego kalendarza i innych dzieł gastronomicznych.
  17. Taniec, którego muzyka (na 2 tempa) bardzo była prosta i raźna... Znano go w Polsce za Sasów.
  18. Dyrektorka teatru
  19. Margrabia de Sade, kapitan kawaleryi w 1766, słynny z występków i gwałtów. Skazany na śmierć w 1772, miał złagodzoną karę na więzienie w Vincennes, Bastylli, a następnie w Charenton. W 1790 odzyskał wolność i rzucił się w krańcową demagogię. Wydawał książki, usprawiedliwiające wszelkie zbrodnie. Bonaparte zamknął go znów w Charenton, gdzie umarł w 1814 roku.
  20. Mirabeau był najznakomitszym mężem stanu w początkach Zgromadzenia narodowego i przewodnikiem potężnym rewolucjo.
  21. Bohaterskiego poświęcenia i rozpasania.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Victor Hugo i tłumacza: anonimowy.