Sądecczyzna (Szczęsny Morawski)/Tom I/Grody uroczyska
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Sądecczyzna. Tom I. |
Pochodzenie | Sądecczyzna |
Wydawca | Nakładem autora |
Data wyd. | 1863 |
Druk | Wytłoczono u Ż. J. Wywiałkowskiego |
Miejsce wyd. | Kraków |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tom I |
Indeks stron |
Na brzegu cieśniny morskiej la Manche, w okolicy Lime de Dieppe dotąd się zachowało: grodzisko starożytne na wysokiem urwisku. Ma ono postać trójkątną. Od lądu broni go, potężny wał wśród dwu przekopów usypany, a w najprzystępniejszej stronie, jeszcze osobno naprzód wysunięty kawał wału mniejszego. W dolnym zakątku grodziska widać rzędem sypane mogiły, a w nich szczątki palonych zwłoków.
Podobnych grodzisk, mnóstwo istniało w Galii czyli Celtyi. Cezar je opisuje wyraźnie: „Na wysokich urwiskach, albo w lesistych i moczarnych ustroniach, Keltowie czyli Gallowie robili sobie grody utwierdzone. A gdy wróg groził, ludność przestrzeżona odbierała rozkaz chronienia się do onych twierdz.“
Krótki ten opis pogromcy Kelto-gallów, najjaśniej tłumaczy przeznaczenie grodów.
W okolicy dzisiejszego Clermont (Auwergne), widoczne jeszcze grodzisko Gergowia, kędy Cezara legiony poraził dzielny keltyjski książę Vercingetroix; później przewożony, jako jeniec zawiedziony do Rzymu, gdzie po odbytym tryumfie ścięt od kata, zwycięzkiego Cezara. Gród gergowski leżał na wyzinie płaskiej, obwiedzion mureno, który w miejscu, gdzie go dobywały legiony rzymskie, nie był wyższym nad jedną siągę. A przecież nie zdobyli go Rzymianie.
Cała wojna gallicka odbywała się oblężeniem i dobywaniem grodów, które czasem wokoło swemi wałami ścisnąć wypadało wcelu ogłodzenia. Tak zdobywał całą Alzacyą; tak Trajan zdobywał Siedmiogród dacki.
Dokładne opisy Cezara, obok płaskorzeźb na kolumnie Trajana; nie pozostawiają najmniejszej wątpliwości, co do sposobu utwierdzenia grodów.
Zakładane na wierzchowinach górskich, pagórkowatych lub kępach wpośród moczarów; utwierdzone były wałami ziemnemi, lub murem ścielonym: według materyału jaki był pod ręką.
W równiach błotnistych sypano wał kilkosążniowy, który zasadzano ciernistem wieńcem drzew i krzewów kolących.
W pagórkach ziemnych; otaczano grody okopem prostopadle wyścielonym z drzewa i ziemi, naprzemian warstwami zupełnie tak, jak się dziś ścielą: groble i jazy. Górą wypuszczone ostrokoły; broniły wydostania się na wierzch, gdzie prócz tego sterczał częstokół, płot, lub jakie inne przedpiersie.
W górach kamienistych; wały, ścielono z kamieni i drzewa.
Czasami otaczano grody podwójnemi i potrójnemi wałami według potrzeby i miejscowości. Często gród główny otaczały obszerne przedgrodzia, jak przedmieścia miasto.
Grodzisk takich, dobrze dochowanych; mnóstwo istnieje po wielu krajach mianowicie zaś: w Szkocyi, w Francyi, w Czechach i w Niemczech. Szczególnie tak zwany: Taunus, pogórze między Renem a Menem. Bo tam: Augustus, Germanicus, Maxymian, cezarowie: osobiście podbijali nadreńskie ludy. Tam Varus dowodził; a z rozkazu groźnego Maxymiana, Wiktor święty przywódzca chrześcian tebajskich, wraz z całym swym pułkiem: tam, krew swą męczeńską przelali od miecza rzymskich oprawców.
Więc są tam twierdze obszerne wałami okolone kilkokrotnie i wykończone; są téż doraźne i małe; są i obronne wyskoki gór wałem tylko odcięte, lub przyparte do jakiej sromej ściany skalistej.
Z niektórych pozostały, tylko kamienne gruzy wałów, z widocznemi ślady przepalenia: snać oblężeńcy korzystając z posuchy, zapalili prześcielane drzewo i gorejącego grodu dobywali. Pożary te musiały być strasznemi, skoro się znachodzą wały wypalone na cegłę, lub zeszklone na wapno: według ziemi lub kamienia, z których ścielone. Warstwy węgla w pośrodku pozostałe, nie pozostawiają żadnej wątpliwości.
Płoty cierniste na wałach zwali Niemcy: Ger-zaun (Gertaun, Gerten) po staremu: Ger-tin tj. obronny albo zbrojny: płot (Tarnogród? Tarnowiec??)
Grody podobne znajdują się po całej kuli ziemskiej; a starzy Meksykanie całą swą ziemię ubezpieczyli niemi od dzikich sąsiednich plemion.
W Sławiańszczyznie od końca do końca znane są: grody, hrady, horody i gorody.
W Polsce i na Rusi nie obliczył by je.
W Małopolsce: grodów, grodków, grojców i groniów nie mało. A musiały być i w miejscach kędy później niemieccy przybysze poczynili swe: Ger-tyny i zamki.
Nota. (Nazwy: „Ger“ i „tyn“ niemylnemi żywiołu niemieckiego śladami. Sami Niemcy chełpiąc zwali się: Ger-manami tojest, zbrojnymi mężami. Wyraz: ger, gwer, niemieccy Frankowie zdobywszy Gallią zaszczepili obok swego: Frank tojest: wolny.)
Doliny rzek, szczególnie uwieńczone są: grodami, grojcami, grodkami, stróżami i twierdzami.
Góry lasem porosłe same przez się były grodami. Odosobnione niedostępne wirchy po dziś dzień zwie lud: Gromami, tj. maleńkiemi grodami, jakiemi są istotnie.
Groniem, zwała się prawdopodobnie owa nadłabiańskich Dalemińców twierdza, którą po 20-dniowej rozpaczliwej obronie zdobywszy, srogi, Henryk Ptasznik cesarz niemiecki: wszystkich męższyzn zarąbać a niewiasty w niewolą zaprzedać kazał, r. 926. Niemcy zwali ten gród, Grona.
Takiemi grodami były: Lebus i inne pograniczne nadłabiańskie twierdze, które zdobył ów Henryk.
Wiadomo z dziejów, iż Chrobry obmyślał obronę kraju. On pobudował stróże i zaprowadził podatek; stróżę tj. zaopatrywanie w żywność, załogi strażnicze.
Zająwszy Chrobacyą i stykając się z bitnemi Madziarami, musiał też pomyśleć o ubezpieczeniu tej: Nowej czyli Małej Polski.
Śledząc tych odwiecznych pomników narodowych, gdyby drogoskazów, wypada się trzymać dolin rzek jako samorodnych czest i gościńców; także nazw Staropolskich a w końcu: okopów i zwalisk późniejszych zamków, w których może pogrzebione mury strażnic Chrobrego i jego potomków.
Prócz nazwy: Gród, grodek, grojec — zawadza się po Podgórzu wyraz: chełm, a w górach: groń. Nigdy jedno obok drugiego, a oba oznaczają: samorodne twierdze, na wirchach niedostępnych lasem porosłych.
W równiach przychodzą: Tarnowce, Tarnogrody w położeniach jak niemieckie: Tyny, Gertyny.
Przychodzą też: Zmykanie, może miejsca schronienia.
Mówiąc o grodach nie mówimy o zamkach murowanych — o których osobno. — Stróże murowane mogły istnieć już za Chrobrego.
Od Wielkopolski, wprost ku Węgrom wiedzie: starodawna czesta żywiecka, doliną rzeki Soły, przez Jabłunkę w dolinę Wagi, doliną Skawy zaś, w Podhale. Od Krakowa mimo Dobczyc, Myślenic, doliną Raby: idzie starodawna nowotarska częsta w Podhale, ku Spiżowi i na Orawę.
Z doliny Raby, przejeżdża się w dolinę Łososiny, kędy według podań ludu, królowie polscy jeżdżali. Ztamtąd, doliną Słopnicy i Kamienicy, najbliższa droga na Spiż.
Sądecka stara czesta: szła doliną Łososiny, na Laskową Strzeszyce przez górę Just do Tęgoborzy; albo na Czchów Tropsztyn, zkąd Dunajcem lub Łososiną w górę do Tęgoborzy i Dunajca.
Paleśnicy i Białej doliny, wiodą od powiśla krakowskiego; a Wisłoki dolina od sandomierskiej ziemi.
Doliny te wypadało koniecznie utwierdzić chcąc kraj zabezpieczyć i obronę obmyślić.
Istnieją też wzdłuż nich stare: grody, grojce, gronie, i stróże a później zamki.
Nad Sołą: Oświęcim i Grodziec.
Nad Skawą: Grodzisko Zatorskie, lanckoroński chełm.
Nad Skawiną: Tyniec.
Nad Rabą: Chełm, Grodkowice i Gierczyce koło Bochni, Grodzisko łapczyckie, grodzisko gdowskie (Podegrodzie Jaroszowka); myślenicki chełm i stróża.
Od Gdowa i Niegowicy, jest droga ku Tymbarkowi i doliny łososińskiej. Tam leżą: Zmykań, Szczerzyc z Obidową i Stróża kotula. Z drugiej strony zaś: Zbydniów, Lubomierz, Tarnawa.
Nad Łososiną dolną leżą: Strzeszyce.
Dolina dunajecka najmocniej była utwierdzona. Tam leżą: Gierowa janowicka, stróża lusławicka, Melsztyn, Czchów, Tropie z Gierową, Rożnów, Gródek, Chełmiec, Stary-Sącz, Groń zabrzeski, Pieniny z Czorsztynem, Gronków i Szaflary, aż po: Groń Białecki i tatrzańskie regle czyli zdżary.
Nad Popradem: Lemiesz (strażnica z czasów Łokietka); Rytro, Muszyna, Lubowla, Podoliniec i dalsze spiskie stróże.
Nad Białą: Tarnawiec, Grodek lichwiński, Ostroża ciężkowicka, Strożna bobowska, Grodek przy Grybowie z dwiema Stróżami wilczyskiemi i Wojnarową, aż po okopy konfederatów barskich pod Izbami i Wujkową: — o których nie ma pewności czy je sami sypali czy tylko starodawnego grodziska lub okopów użyli; jako wprzódy pod Zwańcem.
Nad Wisłoką: Zdarżec, Żdziary, Podegrodzie i Strzegocice; wskazują miejsce grodu i Stróży w okolicy Pilzna: Żmigród.
Nad Ropą, która do Wisłoki wpływa: Biecz, Stróżówka gorlicka, Szymbarg, Chełm ropski, wyssowski gródek i Bieszczada wirchy, regiety.
Nad Sanem: Strażnik pniowski (?), Zdziary jarocińskie, Stróża ulanowska u ujścia Tanwi: Tarnogóra, Tarnowiec, Leżajski stary gród i pograniczne ruskie grody: Przeworsk, Jarosław, Przemyśl, Sanok, Lisko.
Nad Wisłokiem: Grodzisko, Ubieszyn, Budziwój, Grodzisko dobrzechowskie, Twierdza frysztacka, Dukla i Bieszczad górzysty z swemi okopami; aż po nad źrodliska: Teply Chrobrego, ku Krępakom.
Nad Sanoczkiem: Stróże dwie.
Owe Tarnowy, Tarnowce Tarnogrody, Tarnobrzegi są temsamem czem niemieckie: Tyny, Gertyny.
Zdziary i zdziarce w równiach, przychodzą wszędzie tylko w lesistej okolicy nad rzekami mianowicie na Powiślu koło: Mielca, Żabna, Radomyśla, Ulanowa.
Chrobry, urządzając kraj i chcąc go ubezpieczyć od najazdów, musiał iść drogą zwykłą: dzielić kraj na opola grodzkie, których ludność w grodzie lub twierdzy znachodziła schronienie, a za to ponosiła ciężar, wyżywienia załogi strażnic.
Nad każdem opolem, musiał być zwierzchnik wojskowy świadomy wojenki, któremu oraz przypadało: sądzić spory i zatargi. Podobnie jak w całym świecie wybierano do tego ludzi statecznych których zwano: starostami grodowymi a później z cudzoziemska: kasztelanami.
Ztąd też, każden dawny gród; miał swego starostę i starostwo swoje, i zwał się grodem sądowym — jak do dziś dnia: Wiśnia zwie się: sądową — a nad Goplem leży Krzywosądcz.
— sądecki gród. — W Sądeczyznie znajduje się jedno tylko dochowane grodzisko: nad Dunajcem 3/4 mili powyż Starego-Sącza, w Naszocowicach dzisiejszych, między Podegrodziem a Kadczą, naprzeciwko Gołkowic.
Radeckie kilkaset stóp wyniosłe wzgórze pomiędzy Dunajcem a olszańskim potoczkiem, kończy się: małym wierzchem; którego strona południowa podmywana źródliskami i Dunajcem zapadła się tworząc gliniaste urwisko nadbrzeżne zwane pospolicie: Glinką. Wschodnia strona, mniej poobrywana przechodzi w połogą spadzistość obszerną zakończoną brzegami potoka olszańskiego. Zachodnia część siodłowato wklęsłym grzbietem łączy się z grzbietem całego pasma olszańskiego.
Wierzch ów nadbrzeżny zaokolony na wschód, północ i zachód, stanowi: grodzisko pierwotne w czworobok otoczone wałem, którego wysokość dziś 3 siągi przechodzi; wyjąwszy strony od urwiska naddunajeckiego, gdzie poczęści zniesiony poczęści od początku jako mniej potrzebny, mógł być nieco niniejszy. Samo to grodzisko właściwe, zajmuje przestrzeń: przeszło trzymorgową. Od zachodu kędy najłatwiejszy przystęp, wał jest podwójnym z jednego końca przytykający do urwiska, z drugiego broniony kopcem, na którym mogła się wznosić strażnicza wieża, czuwająca od tej strony. U wschodnio-południowego rogu grodu, najwyższy wzgórza całego punkt; tworzy, po za obrębem wału położoną: trójkątną wyniosłość gdzie prawdopodobnie stała główna strażnica wyniosła, czuwająca nad bezpieczeństwem całego grodu. Wyniosłość ta bezmała 30 siągów czworobocznych zajmująca, stanowi oraz: główną ostateczną twierdzę grodzką. Przytykając do potężnego wału głównego, z dwu wolnych stron widocznie na sposób jazu ścielonego urobiona; w ściany 6—8 siągów wysokie, które uwieńczone ostrokołem a z wysokiej twierdzy strażniczej bronione pociskami i warem smoły lub wody — niełatwemi były do zdobycia.
Całe grodzisko, otaczają przedgrodzia podwójne, z których przytykające do strażnicy podobnie ścielonym jazem, drugie zaś wałem były oddzielane.
Wszystkiego wraz, bronił wał główny od zachodu i północy, dalej zaś brzeg strumyka: Olszanki i brzegi od zapadlisk naddunajeckich, miejscami jazem wyścielone mianowicie: po nad strumyk i drogę krętą krajem zapadlisk wiodącą ku strażnicy. Miejscami znać jeszcze kamienie, z których on jaz, mógł być usłanym. Są to okrąglaki brane z dunajcowego kamieńca: nie granit! lecz najczęściej czerwony drobny piaskowiec przechodowy w wulkaniczne kamienie. Dziś rzadko widać go w Dunajcu, którego wody toczą obecnie granitowe kruchy, pochodzące z najwyższych Tatr szczytów obalonych trzęsieniami ziemi a zalegających obszerne hal: sypy, lub usypienie. Rzeczony: czerwony piaskowiec, obok białawego kamienia niby tłustego; najczęściejsze w onem grodzisku i dawnych starych kamieńcach. Wiele lat minęło, wiele wody upłynęło, odkąd je Dunajec w równiny toczył!
Całe grodzisko, zajmuje kilkadziesiąt morgów, a obrosłe i uciernione wały najeżone ostrokoły, bronione przez ludność której chodziło o życie i mienie: musiało być twierdzą potężną i schronieniem ludu przed wrogiem.
W głębi gliniastego zapadliska, według podań ludu dobywano niegdyś sól. Miejsce żupy dawnej stanowi boniorek błotnisty, o którym lud prawi: iż jest morskim okiem. Bydło i owce uciekają do tego błota, w którem rade brodzą po kolana; gołębie przylatują wodę pić.
Na podbrzeżu tych zapadlisk lasem porosłych, są dwie mogiły potężne. Górna: ma w okół kroków 100, a od spodu na wierzch 20 wzwyż. Dolna mogiła nieco mniejsza. Obie, położone w uroczysku którego głąb stanowi: ono słone oko morskie z Dunajcem wdali i płaskim jego brzegiem przeciwległym, za którym wzgórz konary wznoszą się coraz wyżej aż do czarnych grzbietów starosądeckich Krepaków.
Jeżeli mogiły te powstały z zwłok grzebionych; będą w nich popielnice w głębi, a może górą: kości. Jeżeli po bitwie z Tatarami: będą zwłoki Polaków w jednej, a tatarskie w drugiej. Po składzie czaszki nie trudnoby rozpoznać tatarskie. Lecz mogłyby być i późniejsze: z szwedzkich czasów, którzy się tu podobno bronili. Wydobyte szczątki oręża objaśniły by to. Gdyby to zaś tylko graniczne kopce były, co nieprawdopodobne; to będą we środku tylko tak zwane: signa metallica, szkło z potłuczonych daszek wypróżnianych, i jaka moneta, ostroga, podkowa lub inny kruszec.
Grodzisko to, jest niezawodnie pierwotnem grodziskiem: sądeckiem, bo wokoło nie ma miejsca na gród sposobniejszego. Podegrodzie, wieś starożytna ztamtąd o ćwierć mili położona potwierdza domniemanie.
Lud a nawet szlachta sądecka nieodmienna, dotąd nie mówią: Sącz, tylko: Sząc, i to powszechnie. Czyby więc Naszocowice nie były: Naszącowicami? tojest osadą na dawnym Szącu lub Szącowicach??
Pisma najstarsze wymieniają: Sądecz lub Sącz, a należał on do najdawniejszych grodów. W grodach zaś: sądzili kasztelanowie. Czy nie od starodawnych sądów, nazwano gród on: Sądczem? — tak jak: ksiądz — książę; widocznie oznacza człeka wybranego: ku sądu (sudar — gossudar).
Zapadlisko, z słonem okiem morskiem, z ciemnym swym borem i mogiłami, położone u stóp potężnej twierdzy, mogło być: uroczyskiem poświęconem bogom; kędy sądeccy Chrobatowie objaty swe i śluby składali podziwiając: że nawet bydło i ptactwo nieme, rade pije świętą wodę. Że wodom rzecznym, potokom szczególnie zaś źródłom i krynicom, Sławianie głęboką cześć oddawali: wiadomo z świadectw równoczesnych. Bóstwo jakie kamienne spiżowe lub drewniane mogło mieć świątynią w owej najwyższej twierdzy, a lud okoliczny skupiał się i walczył ufny w pomoc jego, jak później walczył ufny w cudowność obrazu na Jasnej-Górze, lub świętych zwłok: Wojciecha i Stanisława na Wawelu.
Na przeciwnym brzegu Dunajca leży stara wieś: Opolana — ślad dawnego sądeckiego opola.
Grodek nad Dunajcem, między Zbyszycami a Rożnowem; przedstawia piękny kopiec odosobniony, stworzony na twierdze. Prócz nazwy jednak nie pozostało śladów.
Nad Białowodą wzgórze, równie jak wysoki: Chełm nad Chomranicami; tworzyły samorodne grody, które zasiekami łatwo było umocnić.
Nad Wyssową w ziemi bieckiej, na kończynie: hanczowskiego pasma gór; leży: Grodek z śladami kamiennych wałów. Tuż obok wirchy: Pobywskie (pobojowisko) Jaworina. Wszystko nad zdrojami i szczawą wyssowską.
Późniejsze też obozowiska konfederatów barskich: w Izbach, Wujkowej... prawdopodobnie były starodawnemi grodziskami, i stróżami Chrobrego może; bo tędy ponad źródła Ciepłej (Tepły) szła jego granica małopolska.
jarmuta. — Góry nad Szczawnicą, miały też prawdopodobnie swój gród na Jarmucie, i uroczysko pod nią w miejscach kędy się znachodzą szczątki popielnic. Poszukiwania Gwalberta Pawlikowskiego z Medyki czynione roku 1840 najniewątpliwsze wykazały dowody. Znaleziono popielnice, brązowe toporki i ozdoby.
Dalmatowie czcili bóstwo zwane: Jara. Przyszli oni z Chrobacyi, a Jarmuta obsiana popielnicami właśnie w tych chrobackich skałach leży.
Jar znaczyło: jasne światło. „Jare światło, jary wosk“ mówi lud po dziś dziś. Jarem zwie też wiosnę, a „jarą pogodą“ zwie jasne niebo.
I właśnie ten „Jar“ słońca we dnie a wieczór: ognia, czcili Sławianie. Czcili ogień trawiący ich całopalenia i zwłoki.
Starosławiańskie „Jar“ znaczyło „źrenie“ wejźrenie czyli: zier (zierciadło, źwierciadło).
Boskie wejźrenie: Światowida — wielbiły ludy sławiańskie w pogaństwie; tak jak ochrzczone w ołtarzach umieściły: oko opatrzności.
Bóg najprzód się objawił stworzeniem a głównym ku temu czynnikiem było: światło i ciepło. Naród ludzki czując że: światłem i ciepłem istnieje, uwielbił słońce i ogień. Jasność słoneczna ogrzewając martwą przyrodę rozpromieniała oraz umysł niemowlęcej ludzkości. Wszędzie na całej ziemskiej kuli szukano Boga: najprzód w cieple i jasności, potem w wilgoci, dalej w sile przyrodnej, w umysłowości aż w końcu przyszła ludzkość do poznania: że Bóg jest wszędzie i że jest wszystkiem, więc jedyny.
Najstarsze obrzędy religijne jakiemi są: indyjskie, polegają na pojęciu: że Bóg, światłem i ciepłem słonecznem stworzył przyrodę ludzką. Więc też czczono jasność i ciepło według tego jak kto pojmował; wnet cztery pory roku, wnet słońce, wnet ogień.
Znicza ogień wieczysty jarzył się po całej Sławiańsczyznie i Litwa przyjęła go. Gorzał i jarzył się: w Nowogrodzie Kijowie tak jak na Żmudzi (jeszcze do roku 1414!) i w Wilnie na rohu przed posągiem Perkuna.
Jak dziś pod różnemi mianami lud polski czci Matkę Chrystusa: gromniczną, różańcową, zielną, siewną, śnieżną..; tak wówczas czczono Boga: Światowidza i piorunującego, i jasnegociepłego tojest stwórcę i wielkiegobiałego i t. d.
Dziksze wojenne narody czciły boga piorunów; łagodniejsze, ufniejsze: jasnego boga; przemyślne ludy: boga radnego, czczono boga jako odwieczną prawdę: prowego. Prawo w imię jego sądzono na wiecach.
Oswojony z zimnem góral, po dziś dzień ogień i słoneczko jare za wielką łaskę bożą poczytuje. „Słoneczko boże,“ „dymeczek święty“ ileż to razy słyszę z ust ludu po górach. W zimie mrozy dochodzą do 30’, bo Podhale, i wszystkie sądeckie wirchy co do ciepła równają się krainie nadnewskiej i norwegskiej. Pioruny dopiero zwiastują wiosnę ciepłą, zwiastują cudną porę, kędy dobytkowi pasza a ludziom upragniona żętyca wełna i jakie takie zboże lub owoc.
Jarzący, gorejący, jasny: Boże! to musiały być słowa, któremi wzywał lud stwórcę błagając o wiosnę i ciepło.
W polskochrobackiem narzeczu brzmiało to: jaro! garo i hason; w wendyjskiem i ruskiem: garo przechodzi w: hare i horo.
Jedno też i to samo bóstwo starosławiańskie zwie się: Jare, Garewit, (czeska pisownia = Jarowit) i Hason.
Chrobaci wyszedłszy do Dalmacyi przynieśli z sobą cześć bóstwa: Jarego. Jutroboga czyli żorze poranną jutrznią — Dalemince z Dalmacyi tej przychodnie czcili w miejscu dzisiejszego miasta Juterbog.
Gerowita świątynia słynna istniała w: Broniborze później: Broneburgiem, Brandeburgiem przezwanym.
Jarosz zdaje się będzie znaczyć: sługę bożego, to samo co dzisiejsze greckie: jerej. Hieronym zwie się też po polsku: Jaroszem, a wiara: wjarą.
Jaromir, Jarosław podobnego będą pochodzenia.
Najpraśniejsze, najczystsze, najlepsze przedmioty ofiarowano bogom. W zimnych naszych górach są niemi: Jarki, owce wiosenne. Najlepsze z nich mięso i wełna jara. Jare zboża mianowicie: jęczmień, owo główne zboże po wszystkich górach sądeckich, spiskich i orawskich. A wszędy zwan: jarcem. Jary wosk — po dziś dzień ozdoba ołtarzów; jary lipowy miód: najlepszy; Jarząbki, ptaki najsmaczniejsze, do późna jeszcze od starostów i biskupów w przywilejach żądane jako łakoć nie lada. Jare zdrowie: stary ale jary! — Więc też i piękne, drzewo: jarzębina jedyne co kwitnie dziko, a do którego jagód ptactwo leśne zewsząd się zlatuje, mogło być szczególnie mile: Jaremu bóstwu, to jest Jasnemu Bogu. Wyraz ten cudzoziemcy przekręcili na: Jesse. Hason. — Wyrazu tego nie wiem czy prócz tych gór usłyszy gdzie u naszego ludu. Tu on powszechny i u Madziarów oznacza: pożytek, zysk. Hasnować znaczy przyrobić. Hasny — jasny Bog znaczyło więc: Opatrzność, łaskę boską.
„Nic tam nie świta z tego“ — mówi się po dziś dzień zamiast: tam nie ma zysku. Boga bez jasności po dziś dzień nie pojmuje lud a często złorzecząc mówi: Obyś jasności boskiej nie oglądał! — Jasność nieba objęła później króle i jasne jaśnie oświecone pany sądowe: książęta.
Zważywszy wszystko wraz: Uroczysko z popielnicami, Jarmutę bóstwo: Jarę i zabytki mowy, sądzę iż można przypuścić: że na Jarmucie lub pod nią istniało uroczysko, gdzie dawni górale czcili: Boga jasnego. Tam gorzały całopalenia bydląt, a może i Sławianek, które według starego obyczaju towarzyszyły mężom do nieba poddając się pod święty nóż, a potem płomieniom.
Lecz nietylko na Jarmucie szczawnickiej wielbiono Jarę boskiego wejźrenia. Po wszystkich górach w około przychodzi to miano, w ustach ludu mianowicie późniejszego napływowego jakim byli: Kumany, Madjary, Niemcy i Czechy miejscami przekręcone, miejscami na obcą mowę przetłumaczone. Tak powitał dzisiejszy słowacki źdżjar i węgierskie: reggel. Źdżjar oznacza: żorze, żar poranny a: reggel oznacza ranek.
Reggelami, reglami zwią też górale szczyty Tatr, jasno i ognisto promieniejące od słońca przed i po zachodzie, kiedy już w dolinach zmrok. Mianowicie cudną uroczą północną stronę Tatr porosłą borem i kosodrzewiną — z onemi morskiemi okami, i wodospady z skał woniejących fiołkową porostu wonią: od Kościelisk aż po Źdżar.
Jedna dziwna okoliczność towarzyszy tym nazwom: bliskość źródeł uzdrawiających.
Żdżjar: zwie się potok szczawnicki od zdrojowisk płynący.
Jarębina wioska leży tuż za Jarmutą obok wulkanów iłłowych, wapiennych, które tworzą zdrojowiska drużbackie, w okolicy stworzonej na uroczysko, gdzie wyziewy ziemne zabijają ptactwo drobne, zwierzęta, a nawet i bydło. W około płyną po Spiżu inne zdrojowiska i szczawy: Kamionka, Gniazda, Lackowa, Toporzec, Małdura, Kreig, Wyborna, Landok, Majerka, Bela i t. d., aż po Żdżar na Magurze, kędy ona się od Tatr oddziela. Na zachód zaś: w Lubowli, Lipniku, Szulinie, Pławnicy, Kozelcu aż znowu po Żdżar koło Leluchowa.
Rzegiestów leży między Krynicą i Wierzchomlą; a własne jego zdroje też uroczo położone.
Nad Wyssową leży Rzegietów, a dalej ku Bardjowskim zdrojom: Regetów węgierski.
Do zdrojów tych: szczaw i soł, bydło ciągle ucieka a lud po dziś dzień twierdzi: iż go tam wabią: boginie co mieszkają w tych małakach.
Wszystkie wymienione: Jary, Żdzary i Regiety leżą w okolicach uroczych i czarujących; coraz głośniejszych z powodu zdrojowisk swych. Nie raz też zwabiały do siebie ludzi myślących o Bogu, a nawet nietylko na stosach ofiarnych płynęła krew całopalenia lecz i na pobojowiskach rzekomo: za Boga i wiarę.
Wiara! — już ten wyraz: czy on nie pochodzi od bóstwa jasnego zwanego: Jare!?
Pieniny całe to jeden gród i uroczysko.
Na Krępakach mnogo: groni a Rohacz mógł być i uroczyskiem. Między Białą a Dunajcem wedle Bruśnika: Bukowiec z swemi pieczary; z swym kamieniem na którym lud pokazuje ślady szponów djabelskich co go nieśli na góry od Węgier, a upuścili gdy kur zapiał, — a który kamień tworzy samorodny wspaniały ołtarz bardzo udatny pod całopalenia: dodawszy o kilkaset kroków odległe źródła kryniczne: Zdrowąwodę i Dobrąwodę (późniejszą chrzcielnicę: nurków); dołączywszy podania cudowne o zaklętych skarbach i zaklętej: Maciaszkównie, która ich strzeże: — trudno nie przypuścić uroczyska w okolicy dzikiej uroczej kędy i później ustawicznie brzmiały religijne pienia i szczęk oręża.