Sądecczyzna (Szczęsny Morawski)/Tom I/Zamki — stróże
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Sądecczyzna. Tom I. |
Pochodzenie | Sądecczyzna |
Wydawca | Nakładem autora |
Data wyd. | 1863 |
Druk | Wytłoczono u Ż. J. Wywiałkowskiego |
Miejsce wyd. | Kraków |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tom I |
Indeks stron |
Rzymianie wprowadzili do północnej Europy: wieże strażnicze, murowane. Za ich przykładem szły inne narody, mianowicie: Piktowie w Anglii. Niemcy a nawet Gallia podczas Rzymian podboju zgoła murów nie znały, tylko okopy i wały zasadzone krzaków i drzew nieprzebytą gąszczą. Na jeziorach zaś stały w wodzie na palach wsie całe. Pierwszych i drugich pozostałe szczątki najmniejszej nie dopuszczają wątpliwości.
W X. jeszcze wieku w całych Niemczech nie było murowanego kościoła ni klasztora, a Benedyktyni szkoccy słynęli z budowania drewnianego. Cóż dopiero w Sławiańszczyznie po dziś dzień przeważnie drewnianej? — Wawel drewniany dopiero 1306 spłonął.
Strażnic jednak murowanych było już podostatek w X. wieku: w Niemczech, podczas gdy Sławianie mieli tylko: grody.
Pierwsze murowane strażnice, czy to rzymskie czy piktyjskie, co do pomysłu, są rzec można: dalszym krokiem od bobrowych dziur. Wykonaniem tylko różnią się. Rzymskie są czworoboczne ciosowe; piktyjskie: okrągłe nieobrabiane. W pierwszych widoczne budownictwo grecko rzymskie doskonałe; w drugich niedołężne budownictwo samorodne początkowe. Jedne i drugie stoją na miejscach wyniosłych i wolnych: dla straży okolicy lub brzegów. Wieże rzymskie zwykle 80 kilka stóp wysokie, 20 kilka szerokie (bezmała czterykroć tak wysokie jak szerokie) zbudowane z podwójnego ciosu wypełnionego drobnym kamieniem. Cios powierzchny nieobrobiony tylko krajami, środek zaś zostawion garbaty, ku ochronie od taranów i zacieku słoty. Zewnątrz ściana ogładzona. Środkiem warstwami porządnie ułożony kamień drobny zalany doskonałem wapnem. Warstwy tam i sam przekładane a kamienie wszystkie ułożone w łuskę: raz w tę raz w oną stronę to znów poziomo. Łatwo więc poznać te rzymskie mury.
Najbardziej zagrożona ściana zawsze bywa nieco szerszą, zwykle o 2 stopy. Miąższość muru: 7—9 stóp u spodu; czem wyżej tem mniejsza.
Wchód bywał zwykle: 20 stóp nad poziomem; po drabinie którą za sobą wciągano, do pierwszego piątra.
Z piątra tego było zejście do poziomu i do wyższych piątr; po drabinie lub schodkach. Piątra wąskiemi szczelinami strzelniczemi mało oświetlone. (Mutzl Sebast. Die römischen Warththürme in Bajern. München 1851 mit 4 Tafeln.)
Wieża taka otoczona wałem i okopem była siedzibą załogi szczupłej, mogącej się w ostatecznym razie w niej schronić i bronić. Zwano ją: castrum. Takich: kastrów rzymskich między innemi mnóstwo istnieje w Bawaryi.
Niemcy wojując z Rzymianami naśladowali ich: castra a zdobyte lub opuszczone sami zajmowali, zowiąc je: burgami (Birge, Berge) to jest: schowkami.
Pierwsze zameczki niemieckie zupełnie według tych wzorów stawiane mają postać kilkopiątrowych wież, z przystawkami tylko małemi po rogach wiszącemi.
Wieże te (Warte) zawsze rdzeń zamku stanowiły, czy to znowa stawiane czy z rzymskich zwalisk. Koło niej przystawiano pomieszkania według potrzeby coraz liczniejszej rodziny i kapliczkę i gospodarskie budynki i czeladnie. Wszystko razem opasywano murem i basztami. Ze zaś zamki zwykle po skalach i kamieniach stawiano, zwano je: kamieniami, stein, tak jak u nas np.: szaflarski, piński kamień. Tynem zaś zwali starodawne: grojce, grody.
Zachowane dotąd zameczki takie pierwotne (np.: Petendorf w Oberpfatz) objaśniają nas względem ich dawnych właścicieli. Zwykle bywa tam podziemny sklep z studnią lub cysterną (Scharfeneck w Austryi) albo przeznaczony na więzienie, połączony z wieżą: szczupłym tylko otworem w sklepieniu.
W poziomie składy żywności i wina; wchód z pierwszego piątra.
Pierwsze piątro zajmowała obszerna kuchnia będąc oraz i wchodnią sienią. Wchód po drabinie lub schodach z dziedzińca. W kuchni tej przebywała czeladź której łóżka ukryte były w wielkich ściennych framugach.
Wąskiemi krętemi schodkami wychodziło się do drugiego piątra kędy mieszkało państwo zamku. Środkiem, stał wielki piec. W framugach łóżka i szafy na sprzęty i kosztowności. Okna małe oświetlały całą izbę tworząc obszerne framugi w znacznej muru miąższości. Niewiasty tam przesiadywały z robotą w ręku i wyglądając na świat boży.
Trzecie piątro stanowiło pokój gościnny o wielkim kominie. Po ścianach wisiały zbroje tarcze i oręż. Tu jadano i biesiadowano.
Na poddaszu zaś stróż czuwał poglądając wokoło i dając znać o gościach lub wrogu. Dachy bywały z deszczek lub gątów.
Te pojedyncze izby piątrowe mieszczące w sobie: rodzeństwo gości lub czeladź pospołem; znamionują wiek XII, XIII, i biedniejszych panów. Później stawały się obszerniejszemi i wygodniejszemi.
Wspomniany zameczek: Pettendorf mieści na dole potężny sklep; na piątrze kuchnię staroświecką i spiżarnie; na drugiem: piękną izbę o rzeźbionej powale obok pokoiku z wystawką: dla pani: — w trzeciem zaś piątrze: izbę czeladnią (die Gademen).
Sprzęty zwykłych zamków, składały się: z podwójnych potężnych łóżek, skrzyń drewnianych, i stołów dębowych. Pierzyny przychodzą już w inwentarzach z końca 15go wieku. Ławki kamienne przy oknach; pułki ścienne i framugi na szaty i broń. Klęcznik, ołtarzyk stały w miejscu dla gospodyni przeznaczonem. Piece były z cegieł.
Okna zaopatrzone tylko okiennicami bez zawias na zasuwkach lub do przystawiania; a i tych okien jak najmniej. Błony zwierząt zamiast okiennic już do wymysłów należały. Szkło dopiero w połowie 15go wieku nastało. Okna były tylko dla powietrza świeżego.
Powały z belek napuszczanych olejem, czasem rzeźbionych.
Podłoga bita lub kamienna, w zimie od zimna matami okryta.
W kuchni dokoła ławy a przy ognisku żerdzie do suszenia mokrych szat.
Pokarmem: solone i wędzone ryby, chleb nieczęstego pieczywa, głównie zaś: twarde mocno wędzone mięso bydlęce z octem, groch i bób. Dziś więźnie lepiej jedzą. Dziczyzna ożywiała kuchnię; jadali zaś: czaple, żurawie, bociany, łabędzie, jastrzębie, kruki. Obiad o 10tej, wieczerza o 4tej.
Niechlujstwo było straszne — nawet na cesarskim dworze w Wiedniu; na co się jeszcze w XV wieku strasznie użala Aeneas Silvius poseł papieski później sam papież (Pius II). Ogółem owe: burgi w XII—XIII wieku były tylko norami od słoty i zimna albo dla bezpiecznego schowania i spożycia łupu. Na pomieszkanie mniej były wyrachowane. Ulubione przebywanie było pod gołem niebem na świeżem powietrzu.
Czem grubsze mury, mniejsze okna niższe piątra i ciaśniejsze: tem starszy zamek.
Krzyżowe dopiero wojny obznajomiły Europę z okrągłemi wysmukłemi wieżami wschodu, i piękniejszą budowlą.
Takiemi były owe pierwotne murowane: burgi rytterów niemieckich do Polski przybywających. Wieża nie stanowiła tam zamku, tylko część jego, choć zawsze najważniejszą.
Henryk Ptasznik, cesarz niemiecki podbiwszy nadłabiańskich Sławian, prócz dwu twierdz dawnych niemieckich: Sirtau i Halle — założył: Meissen i mnóstwo strażnic zmurował.
Były to grube wieże kamienne jak się ich wyż opisało, przeznaczone na strzeżenie okolicy i chwilowe schronienie niemieckich osadników podczas napadu: Madziarów lub Sławian.
Każda strażnica (Burgwarte) miała swą stałą załogę, której dowódca (Burgvogt to jest: wójt strażniczy) był oraz żupanem przyległego opola dostarczającego żywności do twierdzy.
Przy takich strażnicach chętnie się osiedlali Niemcy pewni obrony i schronienia. Strażnica otaczała się utwierdzeniami, przemieniała w utwierdzone miasto, od którego jednak zawsze odosobniona i zamknięta w sobie zwala się: zamkiem. Opole okoliczne rozszerzało się też w miarę wzrostu twierdzy, dostarczało żywności, a co dziewiąty mąż stawał z bronią w ręku. Początkowy wójt zamkowy stawał się: starostą opola (gaugraf) a nad kilkoma opolami był starosta graniczny powiatowy: markgraf.
Sławianie zwyciężeni z pokorą patrzyli na te niemieckie dostojeństwa, sądząc: iż w nich jest niemiecka potęga. Więc gdy Madziary wpadłszy, tegoż cesarza Henryka porazili i już imali, sławiańscy mieszczanie: Biczyna dali mu schronienie a on ich za to mianował: burgwogtami, gaugrafami i t. p. nad bratnią ludnością przełożonemi. — Pokorna ciemnota! chełpiła się temi dostojeństwy.
Taki początek grafom i margrabiom, na słowiańskich ziemiach.
Wójtowie większych zamków z opolami nazwali później: burgafami to jest: starostami grodowymi czyli: kasztelanami. Wkrótce w sławiańskiej ziemi zasłynęła niemiecka twierdza: Magdeburg, której wójt rozstrzygał sprawy Czech i wielkiej części Polski, równie jak arcybiskup magdeburski rozkazywał duchowieństwu sławiańskiemu.
Bolesław Chrobry wojując z niemieckimi cesarzami, którym odebrał część nadłabiańskiego podboju, a między innemi: Mysznią z twierdzą i strażnicami — uznał obronność murów i zaprowadził je w Polsce. Głównie zaś rozpowszechniły się za zniemczałych jego potomków.
— zamki podgórskie. — W murowaniu nieopartem na matematycznem miernictwie, największym trudnościom podlega wzniesienie ścian równych prostych i czworoboków. Świadkiem tego każden odwieczny kościołek. Ani Gallowie, ani Niemcy, ani żaden naród północny nieciosząc kamieni nie mógł w tej mierze iść w zawody z Rzymiany, których dzieła murarskie do dziś dnia podziwia świat. Tak więc jak wszystkie przedrzymskie narody tak i północ musiała odbyć początkową szkołę zaczynając od okrągłych miąższych twierdz niezgrabnych a wewnątrz ciasnych. Takiemi okazują się odwieczne Fenicyan warowne świątynie takiemi piktyjskie, takiemi najstarsze indyjskie.
Takiemi musiały być pierwotne twierdze całej północy i Polski; bo okrągłość jest najłatwiejszą do postawienia a oraz najobronniejszą. Takiemi są najdawniejsze czeskie.
Nawet pierwotne twierdze: grodzone i słane mogły się czasem wgnieść do znacznej wysokości lecz zawsze w okrąg: gdyż to najzgodniejsze z materyałem użytym.
Na pogórzu sądeckiem zdybujemy dwie szczególnie wieże okrągłe, z znamionami bardzo odległej starożytności: czchowską i ryterską; na Spiżu: lubowelską.
czchów. — Nad lewym brzegiem Dunajca, na odosobnionym pagórku spadzistym, w kończynie bardzo obronnego pasma wzgórza czchowskiego; samopas bez ogrodzenia stoi po dziś dzień wieża okrągła bez wszelkiego od spodu wejścia pierwotnego. Średnica jej miąższości wynosi 40 stóp, a na sam mur u podstawy przypada 18 stóp bez mała, więc tylko łokciowa przestrzeń stanowi wnętrzne dno wieży. Czem wyżej tem bardziej rozszerza się wnętrze a zwęża powierzchnia. W 40 stóp wysokości wieża zmienia swą okrągłą postać na ośmiokątną i tamże umieszczone wąskie otwory strzelnicze od strony Dunajca i okno a raczej maleńki otwór wchodowy od strony Mielsztyna. Dołem nie ma żadnego wejścia. Cała dzisiejsza wysokość wynosi może 80 stóp.
Wieża ta w spodniej swej części okrągłej, nosi wszelkie znamiona najodleglejszej starożytności; podobna zupełnie do najstarszych „burgów“ niemieckich i czeskich. Wyższa część widocznie późniejsza przypomina liczniejsze tego rodzaju budowle epoki krzyżackiej XII wieku.
Roku 1017 podczas najazdu niemieckiego cesarza Henryka; syn Bolesława Chrobrego wpadłszy do Czech z Niemcami sprzymierzonych, przywiódł ojcu nieprzeliczonych jeńców. Jużcić ich gdzieś podziano, kędyś osiedlono. Nie trzeba bujnej wyobraźni w przypuszczeniu: iż ich nie osiedlano w ludnej Wielkopolsce, bliższej granicy i otwartej; lecz raczej w nowonabytej Chrobacyi pomiędzy Rusią, Madziarami, szląskiemi górami i nadwiślańskiemi twierdzami: w dolinie Dunajca. Czchów jako czeska osada może sięgać Chrobrego czasów.
Czechy zaś lepiej obeznani z wznoszeniem „burgów“ mogli wznieść pierwsze tego rodzaju: stróżę od Madziar, w miejscach wskazanych przez Chrobrego.
Późniejsi Piastowie ustalając grody w Czchowie jak i indziej przybudowali zameczki, a samą strażnicę, u góry może nadwątloną, nadmurowano i podwyższono, nie odbierając jej pierwotnego przeznaczenia.
Gdy zaś prawa pisane nastały, w zameczkach grodzkich urządzono: skarbczyki na akta, i więzienia na dłużniki i zbrodniarze. Wszystko jak najskromniej i jak najszczuplej.
Zameczek czchowski przybudowany do pierwotnej strażnicy; runął zeszłego wieku. Stróża jednak pozostała i jak za Chrobrego i jego potomków strzeże Dunajca i Polski; świadcząc o wielkich zdolnościach wojskowych twórcy swego.
— rytro. — Podobną do czchowskiej jest: stróża ryterska.
Nad Popradem u wpływu: Rostoki, na pagórku sromym nadbrzeżnym, stoi wieża też okrągła z jednego boku do połowy nadpsowana w dzisiejszych swych zwaliskach na 7 siągów wysoka; z czego: 3 na dole a: 4 siągi na górne piątra przypada. Miąższości dolnego piątra średnica: 4 siągi; wyższe oddzielone ustępem ćwierćłokciowym, więc o tyle węższe. W miejscu tego piątrowego ustępu wynosi wnątrze wieży: 2 siągi przecięcia, mur zaś dolny: 5 łokci gruby. W dół zwęża się wnątrze a w głębi przeszło dwu siągów wynosi już tylko siągę. Dno więc dziś zasypane rumowiskiem jest jeszcze węższe. Była więc prawdopodobnie: ciemnica spodnia i ciemnica nadpozioma. Nad temi zaś: piątro wchodowe i piąterko wyższe strażnicze. Do ciemnicy wyższej mały otwór kilkucalowy wpuszczał powietrze. Strzelnic nie ma żadnych. Wchodu dolnego żadnego a mógł być tylko w drugiem piątrze, powyżej dzisiejszego wyłomu od strony Popradu; strzelnice jeżeli jakie były, to nie niżej jak nad wchodem: gdyż dolne piątro żadnych otworów nie ma, ani pozostała część piątra drugiego. Prawdopodobnie nad drugiem piątrem było przedpiersie wystające nieco, tak zwane: blanki (Zinne) zkąd straż poglądała doliną Popradu w górę i na dół, i w dolinę Rostoki zamkniętej nieprzystępnym: groniem gdyby samorodną twierdzą.
Kto stawiał ryterską stróżę? — nie wiadomo. Zdaje się być równoczesną czchowskiej (dolnemu piątrowi). Pierwotnie nie mogła się nazywać: Rytrem, gdyż to miano niemieckie daleko późniejsze od okrągłych odosobnionych strażnic.
Lud też twierdzi: że się zwała inaczej; jakoś od tego: że tam tylko służba mieszkała.
Przybudowania późniejsze znamionują 3 epoki. Najprzód obmurowano snadź podwórze zamkowe od strony Popradu położone i od zachodu przystawiono izbę strażniczą poziomą z dwiema strzelnicami wąskiemi otwartemi: na wewnątrz izby, a ścieśnionemi od pola. Strażnica ta niska z wyględem strzelniczym na Poprad i dolinę Rostoki widocznie zbudowana dla celnika ku łacniejszemu doglądaniu spławu i przewozu. Przytykała do niej izdebka mała.
Później pierwotną tę izbę strażniczą zamieniono na piwniczkę! Na niej zaś wystawiono drugą niską strażniczkę z izdebką, też o dwu strzelnicach. Wyględy jednak strzelnic tych otwierają się na zewnątrz ku Popradowi. Snadź obliczone już na palną broń i dym. Nad tem wszystkiem wzniesiono piąterko o małych okienkach czworobocznych i płytkich to jest: w głębi framug sążnistych na cienkiem tylko podokniu. Z drugiej strony, od wschodniego wzgórza urobiono też odosobniony podworczyk maleńki z strażniczką o dwu strzelnicach na pole rozwartych i drzwiach zasklepionych od wnątrza spiczasto, od pola zaś w czterokąt.
W końcu przed tą strażniczką wzniesiono trójkątne ostroże murowane pod działa: broniące zameczka od strony gór kędy przystęp przekopem tylko był utrudniony i utwierdzony broną wjezdną.
Podanie ludowe niesie: że tam raz tylko jakiś król mieszkał, już: 650 lat temu. Że tam w głębi są skarby wielkie, których strzeże bies w postaci koguta. Że ztamtąd podziemny przechód aż do zamku w Nawojowej. Że zamek zwano: Lutro. Że tam mieszkał jakiś: Ledworada. Że go zburzył Rakocy.
muszyna. — Zamek na, kończynie wzgórza u wpływu dwu potoków w Poprad. Od strony gór bronion przekopem i czworoboczną wystającą wieżą, kilkopiątrową, do której prowadził zwód pod jazdę i wozy. W grubym murze wieży widać okrągły niezgrabny komin, utworzony snać obmurowywaniem coraz wyżej pociąganego okrągłego 15 calowego pniaka.
Bronną tą wieżą, a dalej sklepistą szyją pnąc się w górę wjeżdżało się na pierwsze podwórze zamkowe, którego wschodnią stronę zajmował piątrowy dwór, zachodnią zaś dziedziniec z studnią otoczony murem pojedynczym od strony przepaści; podwójnym zaś tworzącym kryty obronny korytarz, oddzielony od podwórza drugiego, gdzie prawdopodobnie był skład bierzmów obronnych, paszy i t. p. — i majdan sołtysiej straży nadgranicznej.
Jeszcze za czasów: Jana Kazimierza zwożono na zamek: bierzma czyli tramy, a w czasie trwogi gotując obronę wieszano je nad przepaścią tak, aby za odcięciem lub zepchnięciem tocząc się w dół, przygniatały nacierającego wroga.
Według podania zamek ten wystawili: Berżewiccy, którzy w herbie noszą: Tatry.
lubowla. — Rdzeń zamku stanowi także okrągła potężna stróża zmurowana na najwynioślejszem miejscu wzgórza, z wszelkiemi znamionami odwiecznej starożytności. Później otoczyły ją ostroża zamkowe drewniane, które dopiero roku 1553 spłonęły. — Jan Bonar we dwa lata odmurował je obszerniej a w sto lat później: Stanisław Lubomirski nowemi obszernemi warowniami otoczył. Cztery te epoki to jest: pierwotną stróżę podpieraną wokoło; zameczka pierwotną przy stawkę; bonarowskie i lubomirskie przybudowania: po dziś dzień dokładnie można rozróżnić.
podoliniec. — Z starego Kingi zamku pozostały tylko szczątki wmurowane w późniejszy zamek Lubomirskiego. Szczątki te zupełnie podobne do wież i ostroży przy tamecznych murach miejskich wcale dobrze dochowanych. Wszystko okrągłe lecz już mniej ociężałe od owych starodawnych stróży samotnych. Okna nieobszerne zamiast pierwotnych strzelnic, i wierzch sklepisty w okrąg pokryty dachówką stanowią widoczny przechód pierwotnej stróży do późniejszych: zamków.
Zameczek Kingi stanowił część warowni miejskiej, mianowicie od struny Kezmarku. Lubomirski roku 1593 stawiając tu dla siebie zamek obszerniejszy częścią go zniósł, częścią zasypał podwyższając poziom. Pierwotne okna szczupłe po części zamurowane; łatwo jednak rozpoznać dawną wieżę i przybudowany zameczek.
Dzisiejsi mieszczanie burzą zamek cały.
pieniny. — W pośrodku gór Pienin o paręset siągów od Dunajca, na lewym jego wybrzeżu wznosi się góra w postaci klina; z jednej strony ukośno lecz bardzo stromo spadzista, z drugiej prostopadła. U wierzchu tej góry kamiennej — gdyby jaskółcze gniazdko — przytulony stał ów słynny: zameczek Kingi, ze wszech stron niedostępny a przed wyższą tuż nad nim sterczącą górą, gdyby tarczą zasłoniony ostrym wyniosłym skalistego klina wierzchem. Podobnego schronienia nie znajdzie chyba w lodowatych Tatrach. Bóg! skorupę powierzchną ziemi rozsadzając ognistą parą; wywyższył ów czerep jej skalisty ku schronieniu swej wyznawczyni: Królowej Polski — aby ztąd zabrzmiała chwała Jego Wszechmocy i sława Polski bezpiecznej pod Jego pióry!
Z pozostałych gruzów, łatwo odgadnąć postać całej tej maleńkiej warowni; widać podwaliny całe, i ścianę: sto kroków długą a miejscami dwa siągi wysoką.
Z jaskułczą przenikliwością zastosowano się do miejsca korzystając z każdego wyskoku skały.
Od zachodu samorodny mur skalisty zostawiono nietknięty a pomiędzy nim a litą skałą góry wniesiono potężną czworoboczną stróżę wchodową otworem.
Dziś po tylu wiekach, kiedy skały same wietrzejąc rozkładowemi okruchami swemi obsypują się; — kiedy zwaliska dawnych murów utorowały przystęp: a przecież z ciężką trudnością przychodzi wydrapać się ku onej stróży wchodnej. Cóż dopiero dawniej?? — Ściana skały na której ta brama stoi, prawie o dwie siągi samorodnie wywyższona nad poziom najbliższej możliwej ścieżki: więc o bramie wjezdnej niemogło być mowy zwłaszcza kiedy ścieżka nawet koniowi jucznemu nie była przystępną. Więc też wchód był li tylko dla człeka pieszego i to pojedynczego, gdyż dwu obok siebie ścieżką kroczyć nie mogło.
Wchód ten sam przez się nadpoziomy, ciasny i niski po dziś dzień widoczny wiódł w podziemię stróży i służył za furtkę warowną żelaznemi kutemi drzwiami zamykaną. Prócz tego w wysokości piątrowej prawdopodobnie okno szerokie zamykane pomostem zwodzonym, z którego spuszczano drabinę lub kołowrotem wyciągano osoby znakomitsze: jak to i po innych zamkach bywało. Wieża ta czyli stróża nie była wysoką, gdyż potrzeba nie wymagała więcej nad dwa piątra nadpoziome. Do stróży przystawiano piątrową strażnicę od strony spadzistości ku pieńskiemu potokowi; dla załogi zamkowej mianowicie dla starszyzny jak to po zamkach zwykle bywało.
Za tą strażnicą był mały dziedzińczyk z studnią a raczej cysterną której ślad widoczny. Mur łączył go z strażnicą.
Dalej na podwyższeniu może trzyłokciowem stało zabudowanie: 4 siągi szerokie i długie tyleż, prawdopodobnie też piątrowe. Był to zamkowy: dwór, czyli mieszkanie dziedziców zamku, mieszkanie: Kingi. Góra skopana i wyrównana tworzyła szczuplutki podwórzec nad którym spadzisto wznosi się skalisty grzebień góry. Znać wyraźnie ślady pracy ludzkiej: chodnik i niby terassę spadzistą prawdopodobnie ogródek zamkowy właściwy.
Dalej szedł mur zginając się wedle zakrętu skały a wznosząc się ciągle ku szczytowi.
W połowie jego, na kilkosążniowem wywyższeniu, w zupełnem odosobnieniu stała kaplica zamkowa do której od dwora wiódł chodnik przeszło siągę szeroki: więc wygodny! — górą schodowaty.
Powyżej kaplicy mur wspinając się nagle do góry przytykał do drugiego wchodu: od jaworowej doliny (na wschód słońca).
I tu szczerba głęboka w skale stanowiła samorodny przedsionek wchodowy, a brama stała oparta o samorodne ściany. Stróża mała i okrągła stanowiła narożnik muru; bramę zaś samą stanowił mur od stróży w poprzecz szczerby wzniesiony. Wchód nie mógł być jak po drabinie lub po linie wiadrem. Kilkanaście siągów powyżej bramy był już szczyt góry z innych stron prostopadły na kilkadziesiąt do kilkaset siągów.
Zabudowania opisane wraz z murem, opasując całą pochyłość góry zameczkowi całemu nadają podobieństwo gniazda jaskółczego przylepionego do strzechy.
Szczytną krawędź góry prostopadłą na kilkadziesiąt do kilkaset sążni; a w najszerszem miejscu ledwo półsążnia szeroką zwie lud: ogródkiem Kingi. — Widok ztamtąd przecudny: Urwiste skały z pochyłej strony lasem porosłe leżą gdyby poczwary o zielonych grzywach. Dołem: Ligarki, w lewo: Czerwona skała i Sokolica a tuż na przeciwko: Pieniny wyższe; w samej głębi wije się wąziutki zielony Dunajec, a po za nim, w bujny wieniec roztoczyły się leśnickie: Golice i Haligowskie wzgórza; w tle nieba ginie ciemne pasmo Krępaku, a narożny historyczny: Rohacz strzeże miedzy polskiej po nad Piwniczną-szyją nad Popradem.
Kinga! urodzona wśród wrażeń cudowności, wrodzone święte marzycielstwo podsycała rozkosznemi widoki tej wielkiej pięknej spokojnej przyrody, w której tak cudnie objawia się moc Boga. Podobnie czynili wszyscy prorocy pańscy i owi czyści święci marzyciele pustelnicy. Na Pienin krańcu mogła marzyć o niebie i Bogu: marność potęgi królewskiej mogła porównywać z mocą Boga wielkiego a doznając cudu mogła zapaść w zachwycenie niebiańskie, a niezwykła! niebem promieniąca mowa, z skromnych ust wychodząca: porywała. Lud też nabożny słuchając wzniosłych wyrazów dzielił zachwycenie i dźwigając kamienie zapominał o trudzie.
Prawi lud: że za modlitwą świętej królowej: Kingi, aniołowie z niebios na skrzydłach latając naznosili kamieni na budowlę zamku tego: bo ludzie nie byliby podołali ciężkiej pracy.
Zameczek Kingi z położenia swego ma to do siebie: iż go trudno wyśledzić, i długo można wokoło szukać nim się go dostrzeże. — Co do obronności zajmował niezawodnie pierwsze miejsce.
Przed Kingą istniał tu prawdopodobnie: gródek który ona przemurowała.
czorstyn. — Kamień na którym zbudowan Czorstyn, z przyrody swej i położenia, od wiecznych czasów musiał być potężnym grodem samorodnym, tem ważniejszym: że pogranicznym. — Była to twierdza narodowa jedna z najwcześniej zmurowanych.
Pierwotny zameczek niewielki, o bramie strożnej niedostępnej (do której prawdopodobnie wyciągano ludzi a może i konie) i dziedzińcu obmurowanym; rozszerzono przybudowaniem pomieszkania piątrowego od strony Dunajca.
Kazimierz Wielki rozprzestrzenił zamek, wypiętrzył pomieszkania i przystawił potężną pięciopiątrową stróżę czworoboczną bez wszelkiego wchodu z oknami dopiero w 3cim piątrze. Obok tej wieży przystawiono ostroże wysokie, na które prowadziły drzwi z drugiego piątra wieży i z dziedzińca zamkowego górnego. Ostroże to stanowiło właściwy zwykły wchód do zamku: bądź po drabinie, bądź wiadrem, podczas zawarcia bramy. Tu stały też działa broniące przystępu do zamku, tu główna straż.
Później obmurowano jeszcze i podzamcze przystawiając stajnie i czeladnie izby tak w dziedzińcu jak i u samego podnóża zamku, aby w przypadku pomieścić znaczniejszą załogę.
Pomieszkanie na zamku było obszerne, a co do widoku prawdziwie królewskie.
Obronność też nielada zwłaszcza przed wynalezieniem prochu strzelniczego.
dunajec = niedzica. — Zameczek pierwotny maleńki składa się z czworobocznej stróży i przystawki mieszkalnej — zupełnie na wzór niemieckich zameczków. Później zbudowano niższy dziś istniejący zamek, mniej obronny.
szaflary. — Na osobnej skałce niewielkiej zbudowany zameczek nie pozostawił po sobie śladu żadnego. Zbudowan doraźnie od Tatar nie mógł być wielkim, bo cała skałka mała. Co najwięcej był taki jak Tropsztyn.
tropsztyn. — Pod dzisiejszem: Tropiem, w onych potopowych czasach Dunajec prący się do morza, przełamał górę kamienną, która samorodną groblą zaległa wpoprzecz: łożysko rzece przeznaczone. Rzeka zgruchotawszy zaporę odwieczną płynie sobie środkiem skręcając się nagle; a po brzegach sterczą skaliste łomy. Na prawo: tropski kamień uwieńczony kościółkiem ś. Świrada, a na lewo: Wytrzyska z Tropsztynem zamczyskiem.
Wytrzysk skalisty pagórek wysoki na jakie 50—60 siągów, jest narożnikiem góry pomiędzy Dunajcem a: doliną i potokiem nieznacznie i niespodzianie wytryskającym z pomiędzy gór: od Iwkowej. Przypiera on do samego Dunajca i do niedawna niemogąc omijać trzeba go było górować, objeżdżając cokolwiek przez przyległe nieco niższe siodełko górskie. Przestrzeń pomiędzy drogą a Dunajcem jak gdyby stworzona na zameczek panujący nad całą doliną, którego lądem czy wodą ominąć nie podobna.
Niemiecki ryter z nad Renu przybysz rychło się też poznał na dogodności miejsca i założył zameczek: z którego był pewien okupu od kupców i podróżnych.
Zameczek sam zajmuje trójkąt kończyny skalnej, która Dunajcowi nadaje nagły skręt. Przepaść naddunajecka i sroma spadzistość od potoka, zabezpieczają go z dwu stron; z trzeciej bronił go wał i przekop — prócz murów i stróży. Od stałego lądu skałka wywyższona na jakie: 4 siągi. Na niej w rogu od potoka wznosi się: stróża potężna czworoboczna, kamienna piętrzona belkami, w piątr 4, wysokich na 2 siągi.
W wysokości 5 siągów była wąska forteczka tuż obok i pomiędzy wieżą a naumyślną strażniczką wiszącą. Pozostało jeszcze spadziste furtki podproże, najwyraźniej wskazujące: że tu drabinę przystawiano. Z furtki tej wchodzono: na piątro stróży, a w drugą stronę gankiem schodnym na dziedziniec zamkowy.
W odstępie 4 siągów od stróży połączon murem z oną furtką i strażniczką, całą dalszą połać zajmował dwór czyli mieszkanie zamkowe, piętrzone po dwie izby. Z dolnego piątra okna wyglądały na podwórze z górnego i na zewnątrz, jak widać z pozostałych murów. Piece w pomieszkaniu że były z kafli niepolewanych, snać z wykopanych szczątków. Komina nie ma śladów.
W przyciętym narożniku, na wysokości 1½ sążniowej wraz z dworem pod jednym dachem była brama wjezdna, zawierana okowanym zwodem, do którego z boku przystawiano pomost, dla wprowadzania koni i bydląt. Zwód wisiał nad przepaścią, gdy go więc wzniesiono; wygląd stawał się niedostępnym.
Od tej bramy szedł mur od strony Dunajca aż do trzeciego narożnika. Tam była strażnica prawdopodobnie nad stajnią końską, połączoną z drugą potężną czworoboczną stróżą wzniesioną w środku wygiętym połaci nad potokiem. Między oboma stróżami była studnia.
Cały więc zameczek istotnie był w około zamkniętym bez wszelkiego poziomego wnijścia; był prawdziwym: zamkiem.
Przedzamcze, po za wałem zamkowym zajmowało równinkę przeszło dwumorgową bez mała trójkątną, obronną spadzistością wzgórza i wąwozem którędy szła droga. Przedzamcze to ogrodzone ścielonym jazem, ostrokołem lub ciernistym żywopłotem, a zamknięte bronnemi wrotami, samo przez się stanowiło dość obronny gródek. Tam były zagony pod warzywa i zboże, tam sadek wokoło płotów, tam gumna i obora; słowem całe gospodarstwo. Tam z pól nadrzecznych zwożono zboża, z gór paszę, tam wyrabiano nabiał, strzyżono owce.
Z wysokiej stróży zaś poglądała straż, to na Dunajec, to na drogę, czy nie płynie jaka tratwa, czy nie jedzie jaki wóz kupiecki?? A gdy kto nadpłynął, zawezwany musiał przystać do brzegu, jadący zaś musiał stanąć wedle przedzamkowej brony: a okup musiał złożyć wielmożnemu rytterowi, który z szklenicą w ręku z zwodu wyględnego, lub z ganku na murze przyglądał się cudnej okolicy i pilnie strzegł zdobyczy: by mu przypadkiem nie uszła! — Zdobyczy! bo brał co mu się nadało: beczkę wina, postaw sukna, ostrą szablę, tuczne bydlę — co chciał. Jak niegdyś nad Renem.
Zameczek Tropsztyn (co znaczy: wytryskający kamień = Wytrzyska) prawdopodobnie wystawił z nad Renu przed szubienicą: Habsburga cesarza zbiegły, obierzny rycerz (raubritter): Wojsław herbu Osmorog, właściwie: Gerard. Potomek jego: Dobrosław roku 1231 panem na Tropsztynie wypisany rzekomo w księgach grodzkich czchowskich. Drugi: Ludysław założył niedalekie: Lucławice. Zaś: Gerhard roku 1260 był biskupem łuckim a wprzód komisarzem papieskim na Konrada mazowieckiego o zabicie księdza Czaplica.
Pod tego Żerarda proboszczowie tropcy podszywali świętego Świrada.
melsztyn stary. — Podobnem nadrzecznem lecz nie tak łupieżnem gniazdkiem murowanem był pierwotny zameczek Mielsztyn. Maleńki co do rozmiarów postawiony na ostrej kończynie skały sto kilkadziesiąt sążni wysokiej, składał się z wysmukłej stróży narożnej, z maleńkiego podwórza z cysterną i z zamkowego mieszkania, którego potężna ściana zewnętrzna wraz z okopem od stałego pasma górskiego broniły. Wchód bardzo przykry dla pieszego tylko człeka był z boku od nadpotocznej przepaści.
Przedzamcze podobnie jak w Tropsztynie zajmowała gospodarka — lecz na krótko. Panowie na Melsztynie rychło się wzmogli, a wzrost mienia widoczny na zamku. — Przedzamcze okolone potężnym murem samo się stało zamkiem jak to widać najdokładniej. A gdy Mielsztyńscy już woje krakowskie wodzili, i po hetmańską, buławę sięgli; zmurowali sobie nowy obszerny zamek wysoki, stary zaś obłożyli działobitniami z ciosu krzesanego w kostkę, licząc już na ognistą broń. Do robót tych prawdopodobnie używali jeńców tureckich obeznanych z tego rodzaju murarką.
Oba te zamki stały się odtąd mocną naddunajecką warownią, na której najdokładniej znać: pierwiastek i wzrost.
Nowo-sądecki, rożnowski i wiatrowicki: zamki należą do późniejszych; gródeckiego i białowódzkiego nie ma żadnych pewnych śladów, prócz odpowiedniej miejscowości i podań.
Starosądeccy starostowie przesiadywali prawdopodobnie w drewnianym starym zamku na grodzisku naszocowickiem — później zaś na zamku drewnianym, który stał w dzisiejszem: Podegrodziu — jak niesie podanie a wskazuje miejsce. — W jednym z tych dwu starych zamków chowały się jeszcze dzieci królewskie: Jagiellony pod okiem Kallimacha.
Na Podbieszczadziu dochował się zamek: w Szymbarku, ozdobny z powierzchowności lecz nie obronny.
Bieckiego zamku mało pozostało śladu. Stał na kończynie wzgórza nad rzeką w cudnem i obronnem położeniu, zbudowan wedle zwyczaju niemieckich rytterów.