Z tragedji «Juljusz Cezar»

<<< Dane tekstu >>>
Autor William Shakespeare
Tytuł Z tragedji «Juljusz Cezar»
Pochodzenie Dzieła Cyprjana Norwida
Redaktor Tadeusz Pini
Wydawca Spółka Wydawnicza „Parnas Polski”
Data wyd. 1934
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Cyprian Kamil Norwid
Źródło skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Z SZEKSPIRA[1]
DWIE SCENY
Z TRAGEDJI «JULIUSZ CEZAR».
AKT PIERWSZY.
SCENA I.
Ulica w Rzymie.
(Flavius, Marullus, tłum pospólstwa)

FLAVIUS. Z drogi! włóczęgi... z drogi... do roboty!
Czy to dziś święty dzień? Co wam się stało,
Że czas trwonicie drogi na pustoty,
Zrzuciwszy piętna cechujące ciało
Rzemiosłem — wraz mi odpowiadaj, kto ty?...
PIERWSZY OBYWATEL. Ja, panie... jestem szewc...
MARULLUS. Szewc?... A twe kopyto
I fartuch suknię-ś przeniósł znakomitą...
Ty zaś?...
DRUGI OBYWATEL. Z artystą robiąc porównanie,
Partaczem byłbym — jak, widzę, chcesz, panie.
MARULLUS. Wszelako... czemże handlujesz? Mów prościej,
DRUGI OBYWATEL. Sumienny! śliczny handel!... ja zasady
Odmieniam, gdy się skrzywią od starości...
MARULLUS. Co? Jaki handel, trutniu?
Mów bez zdrady...
DRUGI OBYWATEL. Z zasad, tak słusznych, nie racz na mnie godzić,

Panie — jakkolwiek, gdybyś miał z nich schodzić,
Zreperowałbym...
MARULLUS. Mnie, dowcipnisiu płaski?...
DRUGI OBYWATEL. Raczej — obuwie...
MARULLUS. Jesteś więc łatacz?
DRUGI OBYWATEL. Tak — i przeto mówię,
Że żyję z próżni i z braku, nie z zysków,
Ani z nadmiaru w handlu i z ucisków,
Lecz czysto, z samej przestrzeni... niewinnie...
Owszem, częstokroć trzewik skołatany
Wiekiem, częstokroć chodak bez nadziei
Ratuję, krzepię, wspieram dobroczynnie.
W kwestjach tych doktor jestem zawołany,
Tak, iż wielekroć człek w szczęsnej kolei
Na dziele moich rąk bywa zdybany.
FLAVIUS. Lecz czemu swej się nie trzymasz praktyki,
Przenosząc wodzem być tej błędnej kliki?...
DRUGI OBYWATEL. To — tylko, żeby zużyła trzewiki...
(Przeto iż jestem wyłącznie łataczem).
Jakkolwiek wyższą też przyczynę mamy,
Albowiem z wjazdu Cezara się raczém,
Którego widzieć wyszliśmy do bramy.
MARULLUS. Jest się czem raczyć!... Zapewne lenniki,
Łupy, haracze, ludy wiedzie tłumne,
A króle lecą przy bokach kwadryki...
O! słupy... więcej, głazy bezrozumne,
Kamienne serca, rzymscy barbarzyńcy!
Czy Pompejusza imię, dobroczyńcy,
Pomnicie?... Skoro tyle, tyle razy
Czepialiście się na budynków głazy,
Na wieże, w okna, na dachów załomy,
Z dziećmi na rękach, jak żyjące domy
Piętrząc się, całe dnie stojąc, bywało,
By cząstkę płaszcza zoczyć się udało,
Gdy wielki wchadzał Pompejusz — a skoro
Wóz zabłysł, takie mu okrzyki brzmiały,
Że Tyber na dnie, skąd wody nie biorą,
Odbrzmiewał — groty falom wtórowały.
I dziś — ciż sami, co robić tu chcecie.
W świątecznych szatach. co tu chcecie robić?
Czy kwiaty rzucać przyszliście, czy śmiecie
Temu, co raczył Pompejusza pobić?...
Precz z oczu... dalej! Do domów... do domów
Na klęczki... modły śląc do Pana gromów.
By wstrzymał takiej karę niewdzięczności...
FLAVIUS. Tak, tak, do domów, zacni współziomkowie,
I na pokutę onych waszych złości
Niech każdy między swoimi rozpowie,
By szli nad Tybrem usiąść, płakać póty,
Póki nie wstanie z brzegów swych wyzuty...

(Lud wychodzi)

Patrz, o Marullu, jak te podłe duchy
We własnych sumień okułem łańcuchy...
Ty — tędy idziesz ku Kapitolowi?...
Ja ówdzie — — Wieńce obrywaj po drodze.
MARULLUS, Nie pomnisz święta Luperkal — kto to wié,
Czyli się godzi?...
FLAVIUS. O świętej tu nie mowa trwodze,
Mówię-ć, trofea zrzucaj Juljuszowe;
Tymczasem ja stąd do dom pognam tłumy,
Ty, cobyś spotkał, również pędź na głowę.
Piór kilka zbędzie z cezarowej dumy
I da mu polot na przyjętą skalę,
Niżby nad ludzki wzrok powionął skrzydłem,
Współczesność minął, ni dbał o nią wcale,
I stał się więcej czemś niż my — straszydłem!

AKT TRZECI.
SCENA II.[2]
(Brutus, Kassius i tłum obywateli rzymskich)

OBYWATELE. O sprawozdanie lud po dwakroć woła!!...
BRUTUS. Za mną więc, bracia, i rzecz niech zagaję,

Kassius przemówi do drugiego koła,
Kto mnie chce słyszeć, ze mną niech przestaje,
Kto chce Kassiusa, za nim niech pośpiesza.
Publicznie ma być oświecona rzesza
W tem, co się śmierci Cezara dotycze...
PIERWSZY OBYWATEL. Ja na Brutusa jak na siebie liczę...
DRUGI OBYWATEL. Ja chcę Kassiusa słyszeć sprawozdanie,
A potem sądzić rzecz przez porównanie

(Kassius wychodzi ze swoimi, Brutus wstępuje na rostrum)

TRZECI OBYWATEL. Ciszej! Szlachetny Brutus na wystawie.
BRUTUS. (z rostrów) Do końca mówić dajcie mi — Rzymianie,
Rodacy, bracia — w mojej mówić sprawie:
Ciszy zaś strzeżcie, by słyszeć dokładnie,
Na honor wierząc mi i jak ja prawie
Ceniąc go, wiara by spoczęła snadnie.
W mądrości własnej śledźcie rzecz najbystrzéj,
Panując zmysłom, by sąd był tem czystszy.
Gdyby się znalazł wpośród tego koła
Przyjaciel jaki Cezara — ja jemu
Rzekłbym, iż Brutus dotrzyma mu czoła —
Ten zaś — przypuszczam — gdyby spytał: «Czemu
Powstał więc Brutus przeciw Cezarowi?»
Oto odpowiedź: nie, iż źle mu życzył,
Ale iż życzył serdeczniej Rzymowi...
Cóż lepiej?... Cezar by dnie dłuższe liczył
Wśród niewolników, czy, że wolni dłużej?...
Ile mię kochał... płaczę — ile słynny,
Cieszę się — cześć mu niech i moja służy,
Ile był mężny... lecz ile zuchwały,
Miecz mój... Zabiłem. — Łzy mam dla uczucia,
Radość dla szczęścia, powolność dla chwały
I grób dla pychy...
...Kto woli okucia,
Niech głos podniesie, iżem go obraził,
Kto Rzymianinem zwać się już nie zdoła,
Niech głos podniesie, żem mu imię skaził,
Kto już ojczyzny nie kocha... niech woła,
Żem go obraził...
Któż więc się odzywa?...
Czekam...
OBYWATELE. ...Nie — Brutus! Nikt ci nie przerywa...

(chwila gwaru obywateli, razem wołających między sobą)

BRUTUS. Nikt nie obrażon — pokój zobopólny,
Brutus nie począł przeciw Cezarowi
Więcej, niż stając oto wam powolny —
Cześć odmierzono, ile jej należy,
Do zła i jednej nie dodano kréski:
Skarane Śmiercią.

(Marek Antonjusz i inni wchodzą, prowadząc zwłoki Juljusza Cezara)

BRUTUS. ...oto — jego ciało
Marek Antonjusz właśnie wiedzie z chwałą
(Jakkolwiek Śmierci samej nie był bliski)
Z obchodu, miejsce zabierając w rzeczy...
Spadek — któremu nikt z was nie zaprzeczył...
Kończę więc — mnie już za nagrodę całą
Miecz ten — tym mieczem najdroższego w Rzymie
Zabiwszy, własne mu poddaję imię,
Gdyby ojczyźnie tak się podobało...
WSZYSCY OBYWATELE. Niech żyje Brutus, niech nam żyje wiecznie!
PIERWSZY OBYWATEL. W tryumfie trzeba odnieść go do domu...
DRUGI OBYWATEL. Niech ma statuę wśród dziadów!
TRZECI OBYWATEL. Koniecznie!
Trza go obwołać Cezarem...
CZWARTY OBYWATEL. Nikomu
Nie dano tyle mieć Cezara w sobie
W najlepszy sposób.
PIERWSZY OBYWATEL. ...Porwijmyż go sobie,
Uprowadzające z pompą narodową...
BRUTUS. Obywatele!...
DRUGI OBYWATEL. ...Brutus wyrzekł słowo.
PIERWSZY OBYWATEL. Hej — cicho!...
BRUTUS. ...Zacni współobywatele!
Pozwólcie, abym sam powrócił do dom:
Cezara raczej uczcijcie wspomnieniem
I Antonjusza dajcie cześć zachodom,
Który ma z naszem głosić przyzwoleniem
Zmarłego chwałę...
Was przez miłość moją
Błagam niech wszyscy do końca dostoją,
Ja jeden wyjdę...

(Brutus wychodzi)

PIERWSZY OBYWATEL. ...Czekać! folgę dajmy
Mówieniu Marka...
TRZECI OBYWATEL. ...Zaczynaj — słuchajmy —
Wstąpże na rostra, o Antonio słynny...
ANTONIUSZ. ...W imię Brutusa, czuję się powinny.
CZWARTY OBYWATEL. Co on śmie mówić o Brutusie?...
TRZECI OBYWATEL. ...Rzecze:
Iż przezeń czuje się zobowiązany
Dla nas.

CZWARTY OBYWATEL. ...O ile Brutus wzmiankowany,
Nie słucham — ale zgóry jemu przeczę...
PIERWSZY OBYWATEL. Cezar był tyran.
TRZECI OBYWATEL. ...Wielceśmy szczęśliwi,
że tyran umarł i że wolni żywi!...
DRUGI OBYWATEL. Cyt — posłuchajmy, jak go Marek chwali —
ANTONIUSZ. Rzymianie mili...
OBYWATELE. Uciszcie się... daléj!...
ANTONIUSZ. (mówiąc dalej) Bracia Rzymianie! Dajcie mówić, proszę,
Ile że grzebać chcę, nie sławę głoszę:
Złe zwykło ludzi przeżywać — inaczéj
Dobre: to zwykle nie opuszcza trumny.
Tak jest z Cezarem... Brutus głosić raczy
(Przezacny Brutus), iż Cezar był dumny
Gdyby to było, byłaby to zdrada
Ciężka, i ciężki cios na nią upada.
Tu (przez Brutusa miłość, tudzież owych
Niemniej przezacnych imion narodowych,
Albowiem Brutus zacny jest wszechstronnie)
Cezara mam też wzmiankować pozgonnie.
Był on mi niegdyś wiernym przyjacielem...
A lubo Brutus dumę jego głosi,
Z tym zacnym mówcą zdanie nasze dziélem,
Ile iż w cieniu nawet zła nie znosi.
Zmarły, prowincyj zwojowawszy wiele,
Obrócił haracz na publiczne cele.
Byłaż to pycha?... Gdy biedni jęczeli,
Łzy ronił... Wspomniećby tu należało,
Iż pycha zwykła rozrzewniać się mało.
Lecz Brutus mniema, iż ta była celem,
A Brutus zacnym jest obywatelem.
Na własne oczy zresztą widzieliście,
Iż mu królewską po trzykroć koronę
Podałem w dzień ów, gdy było święcone
Święto Luperkal — wzgardził oczywiście,
Po trzykroć w inną poglądając stronę.
Lecz zacny Brutus, przenikłszy te rzeczy,
Mniema, iż pychę Cezar miał na pieczy.
Mniemaniem przeto zostawiam mniemanie,
A utwierdzone głoszę przekonanie.
Wy — wszyscy — niemniej czciliście Juljusza,
Czemuż nie płakać, gdy się serce wzrusza?
O sądzie!... Zwierzę mniej pod świata czarem,
Niż rozum ludzki...
...Tu... dajcie mi chwilę...
Serce me w trumnę poszło za Cezarem
I czekać muszę, aż się wróci w sile...
PIERWSZY OBYWATEL. Zda się, iż wiele gruntu w tem, co mówi.
DRUGI OBYWATEL. Spojrzawszy prosto — Cezar był niewinny...
TRZECI OBYWATEL. Jakoś... koledzy... lękam się, by inny,
Pyszniejszym nie był..
CZWARTY OBYWATEL. ...To przecie stanowi
Coś... że trzy razy pogardził koroną...
Skądże u licha ha pychę wymyślono?...
PIERWSZY OBYWATEL. Jeśli tak stoi... ktoś zapłaci pono...
DRUGI OBYWATEL. Poczciwe serce — patrzno w oczy jego,
Jak rozpalona stal od płaczu skrawe...
TRZECI OBYWATEL. Niema, jak Marek Antonjusz, równego!...
CZWARTY OBYWATEL. Ciszej!... nanowo mówi... wszedł na ławę...
ANTONJUSZ. Tak — wczora jeszcze na sam głos Cezara
Świat drżał — a dzisiaj... leży oto... mara...
I nie znam człeka najniższego z rzeszy,
Który uczciwość wyrządzić mu śpieszy!
O męże, gdybym rozszerzył się dłużéj,
Tak, jak sam przedmiot ku wzruszeniu służy,
Minąćbym nie mógł, alebym obraził
Brutusa — Kassius źleby się wyraził...
Męże, o których któż wątpi zacności? —
Więc nie potrącę żywych... lecz te kości...
I serca wasze... i głąb mego łona
Prędzej... niż owe dwa wielkie imiona.
Lecz oto pismo z Cezara pieczęcią,
W mieszkaniu jego wzięte opuszczoném,
Pismo — z ostatnią umarłego chęcią
A rozkazaniem, przedśmiertnie skreśloném.
To dość przeczytać (acz czytać nie mogę,
Wybaczcie), dość jest pismem, mówię, oném
Rozjaśnić oczy na najprostszą drogę,
A tłumy przyszłyby całować rany,
W krwi utknąć chustkę, lub włos rozsypany
Jako pamiątkę brać i przekazywać
Dzieciom swych dzieci...
CZWARTY OBYWATEL. ...Nie chciejcie przerywać!
O Antonjuszu, czytaj...
OBYWATELE. ...Cezarową
Ostatnia wolę — pismo przedzgonowe!
ANTONJUSZ. Uspokójcie się, o Rzymianie mili,
Jam nie powinien czytać go w tej chwili,
Bo lepiej stokroć, lepiej tysiąc razy
Nie czuć, jak kochał...
...Nie jesteście głazy,
Serc granitowych nie macie, lecz człecze;
Więc gdyby przyszło znać, co pismo rzecze,

Żal mógłby w rozpacz ponurzyć was wściekłą.
Przedmiot niech lepiej zostanie niejasnym,
Przemilczyć lepiej o dziedzictwie własném,
W zgodzie... bo dalej cóż... gdy się już rzekło...
CZWARTY OBYWATEL. Czytaj! Testament Cezara niech znamy,
Masz obowiązek czytać go — słuchamy...
ANTONJUSZ. Przestańcież, proszę — na chwilę — na chwilę —
Ile że-m wspomniał rzecz, w której się mylę,
Przechodząc zakres zacnych mężów onych,
Co swemi dagi[3] pierś Cezara zbodli:
Lękam się — nie chcę mnożyć obrażonych!...
CZWARTY OBYWATEL. Ci zacni męże zdrajcy są i podli
OBYWATELE. Pismo! Testament!
DRUGI OBYWATEL. ...Cezarową wolę
Ostatnią czytaj... To byli zbrodniarze
Nikczemni...
ANTONJUSZ. ...Czytać-że przemoc mi każe?
Jako?... W stosowne raczcie więc półkole
Przy trumnie stanąć, abym zszedł i przecie
Wskazał wam źródło testamentu — chcecie?
OBYWATELE. ...Schodź nadół!...
DRUGI OBYWATEL. Zstępuj!...

(Antonjusz zstępuje z rostrów)

TRZECI OBYWATEL. ...To jest nasza wola!...
CZWARTY OBYWATEL. Nie wypuszczajmyż go więcej z półkola.
PIERWSZY OBYWATEL. Od trumny nabok!... Na stronę od ciała!...
DRUGI OBYWATEL. Górą Antonjusz!... Szlachetnemu chwała
Antonjuszowi...
ANTONJUSZ. ...Tłum się na mnie wali,
Ustąpcież nieco...
OBYWATELE. ...Wtył! Ustąp się... daléj...
ANTONJUSZ. Jeśli łzy macie, tu one wycieką —
Płaszcz ten — oh, znany blisko i daleko —
Pomnę, gdy Cezar po raz pierwszy wdziewał;
Było to wieczór, latem — Nerwów szyki
Pobito właśnie i sztandar powiewał
Nad namiotami...

(Antonjusz płaszcz rozwija)

...Patrzcie... tu... ta szrama...
To jest Kassjusza cięcie... takaż sama,
Dalej, od sztychu zawistnego Kaski,
A ówdzie jeszcze Brutus ukochany
Pchnął — lecz wyścigła krew mieczowe blaski
I za ciągnącym żelazo szła z rany,
Jakoby dotknąć idąca zbrojnego,
Pytając: «Tyżeś, o Brutus» — bo-ć wiecie,
Iż Cezar kochał go nad wszystko w świecie.
(Nemesis, i ty przyjaźń znałaś jego!)
To pchnięcie — więcej niż ciało i kości
Przebiło: pchnięcie bowiem niewdzięczności
Zwycięża prędzej i obala ducha,
Niż katowskiego prosty cios obucha...
Jakoż — dopiero serce wielkie pękło
Płaszcz się na czoło szlachetne zatoczył
A w Pompejusza posągu coś jękło,
Gdy stopy jego potok krwi obroczył.
I — był to taki upadek, mężowie,
W którym, kto żywy, legł — a zdrada w sile
Stała, świst mieczów dając za wezgłowie.
Placzecie-ż teraz?... I łez drogich tyle
Spływa... lecz nacóż?... Na widok tej szaty
Wiotkiej, gdy owdzie ciało, rwane w szmaty...
PIERWSZY OBYWATEL. Widoku straszny!...
DRUGI OBYWATEL. Szlachetny Cezarze!...
TRZECI OBYWATEL. Dzień potępiony...
CZWARTY OBYWATEL. Podstępni zbrodniarze!...
PIERWSZY OBYWATEL. O, jakże krwawy widok...
DRUGI OBYWATEL. Zemsty... broni...
Żelaza — ognia! Nie ujdą w pogoni —
ANTONJUSZ. Obywatele, dość!.
PIERWSZY OBYWATEL. Antonjusz woła:
Czekajcie!...
DRUGI OBYWATEL. ...Za nim — z nim — żyć — umrzeć — zgoła,
Co zechce.
ANTONJUSZ. ...Bracia, drodzy przyjaciele,
Nie ja wam krwawe wykreśliłem cele,
Nie ja, zaiste... Wyżsi i szanowni
Męże, że sprawcy są i że wymowni,
Wyłuszczą lepiej... Ja tu nie przybywam
Mącić, ni uczuć waszych nadużywam,
Bom nie orator na Brutusa miarę,
Owszem, jak wiecie, człowiek dobroduszny,
Lubiący głosić przyjaźń oto starę,
Prosty — i sercu jedynie posłuszny...
Nie mam ja bowiem ani genijuszu,
Ni słów i mocy ich, ni wysłowienia,
Ni trafnej akcji, ni to animuszu,
Rzeczy niezbędnych do krwi poruszenia.

Uczucie jeno wyrażam — nie głoszę
O tem, co sami z siebie wiecie lepiéj,
Cezara rany wskazuję i proszę,
Mówiąc. Niech waszych warg głos się rozlepi...
Mówcie wy za mnie. Lecz, gdybym, odwrotnie,
Ja był Brutusem, on Marek Antoni,
Każda z ran owych lśniłaby stokrotnie
Jaśniej i w chór-by zajękły: «Do bronil»
Tak, że i głazy wstałyby ochotnie...

(Tu następują uniesienia obywateli, kilka słów Antonjusza o sensie testamentu Juljuszowego, i nareszcie zakończony jest obraz sceny przez gońca, który donosi, iż Oktawjusz i Lepidus żywi, zdrowi i zbrojni stanęli w domu Cezara. Nie mając na celu więcej nad okazanie dwóch momentów najniższego i najwyższego dialogowania u Szekspira w tej tragedji, nie zapuszczamy się w nieproporcjonalnie długi do pierwszego wyjątku przekład).





  1. William Shakespeare (1564 — 1616), największy dramaturg angielski i jeden z największych genjuszów dramatycznych świata.
  2. O ile w pierwszym ustępie tragedji «Julius Caesar» genjalny autor, wprowadzając na scenę szewców partaczy, poczyna od najniższego punktu polityki rzymskiego narodu, o tyle w scenie drugiej aktu III-go maluje on forum; te dwa epizody, przy sobie położone, dając obraz w najniższym i najwyższym stopniu światłocieniu uważany, nie zdawało się nam niesłusznem do siebie przybliżyć — ile że całej tragedji tłumaczenia nie dajemy. W oryginale mowa Brutusa prozą jest napisana, a Antoniusza wierszem. Shakespeare używał niekiedy prozy wpośród rymowanych dialogów, nie dlatego, iżby, jak mniemają, zaniedbał ogólną całość formy, ale iż, będąc najdramatyczniejszym pisarzem i jakoby aktorem z piórem w ręku, więcej zwracał on uwagę na wykończenie toku i właściwości akcentów, niż na robotę książki — tłumacz wszelako nie usprawiedliwia się niczem, jeśli tak literalnie kopiuje to, co w czytaniu nie dozwala płynności, a czego innemi zaletami nie może zrównoważyć. Tak kopista obrazu, gdyby za wiele baczył na tożsamość natury płótna, a niedość na wrażenie całości oryginału, wykonałby dzieło nierówne i niezrozumiałe właśnie przez niestałą i nieharmonijną wierność z oryginałem. Tłumaczenia Shakespeare’a nie dlatego są mętne, iż Shakespeare jest niejasny — owszem, jasny jest bardzo, ale że — będąc w wielu stopniach głębokim — tłumacz, w jednem miejscu tego stopnia, w drugiem innego stopnia głębokość tłumacząc, daje dzieło nierówne w całości swej i mętne przez nietłumaczenie jednego tylko stopnia piękności oryginału. Tego nabyliśmy przekonania, wczytawszy się z jednej strony w tłumaczenia, a z drugiej w tekst angielski. (P. P.).
  3. daga, krótki miecz rzymski. (P. P.).






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: William Shakespeare i tłumacza: Cyprian Kamil Norwid.