Dzieła Cyprjana Norwida/Przekłady/całość
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Przekłady |
Pochodzenie | Dzieła Cyprjana Norwida |
Redaktor | Tadeusz Pini |
Wydawca | Spółka Wydawnicza „Parnas Polski“ |
Data wyd. | 1934 |
Druk | W. L. Anczyc i Spółka |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały zbiór |
Indeks stron |
PRZEKŁADY
|
MODLITWA MOJŻESZA.
Z HEBRAJSKIEGO I Z WULGATY PRZEŁOŻONA
TAK, JAK JĄ PODAJE DAWID W LXXXIX PSALMIE. I.
Pierw, nim szczyt gór ucieczką bywał, II.
Człowieka któż obraca w prochy? III.
One Mu jak ranne kwiaty są, IV.
Gniew Twój, o Panie, nas pożera, V.
Dni nasze jak słów mijają dźwięk — VI.
Gniewu Twego któż zgadł ogromność, VII.
Oto okaż nam już prawicę, VIII.
Byliśmy z rana przepełnieni IX.
Ilekolwiek-bo dni żałobą, X.
Wejrzenia Twe oby nad nami XI.
Światłość Twoja ku nam gdy zadni,
|
Z HORACJUSZA[1].
DO POMPEJUSZA.[2]
ODA HORACEGO.
(Kiedy Horacy zaraz po filipijskiej bitwie wrócił do Rzymu, a Pompejusz, długo potem w cywilnych wojnach udział mając, nareszcie tak, jak Horacy, wracał, k’woli temu to powrotowi wiersz następujący brzmi) I.
O ty, co ze mną w straszliwej potrzebie II.
Bracie mej wiosny życia, Pompejuszu! III.
Porażkę obu filipijskie pola IV.
Bladego strachem, gdy miecze wokoło, V.
Dziś czas wojenne ukrócić zagony, VI.
Massyckie wina[3] nietkniętej pieczęci, VII.
Wenus osądzi, gdzie przegrana sprawa;
POST SCRIPTUM.[5]
Nietylko przyszłość wieczna jest, nietylko.
|
NIE ZŁOTO I NIE KOŚĆ SŁONIOWA...[7]
I.
Nie złoto i nie kość słoniowa II.
Ni natrętnym komu dziedzicem III.
Wiarę tylko lub skrę natchnienia IV.
O! człowiecze, dzień po dniu idzie V.
Baji morskiej przelękłe fale VI.
Po ostatni raz mąż i żona, VII.
Gdzież nareszcie właściwszy z gmachów VIII.
Nie złoto cłem na Styxie wcale
|
Z BYRONA[10].
Błądzić po całym świecie, jak wyrzutek,
|
POŻEGNANIE
ostatni rapsod bérangera[11].
I.
Francjo!... Konającemi usty niech uronię II.
Kiedy dziesiątek królów podle godził na cię, Jam balsam lał kojący — ja, potęga arfy, III.
Wpółzmarły już, we własnym oglądam się grobie,
|
Kiedykolwiek zdarzyło mi się wziąć do ręki Homera, a postrzegłem kilka kartek wstępu, wydawało mi się to więcej niż zabawnem. To mi się wydawało tak, jakgdyby kto, przy szerokiej szybie kryształowego okna stanąwszy, uczynił naprzód przemowę, że chce otworzyć okno i okazać widok okolicy. Homer jest naturalnym... oto i wszystko! I to wystarczyłoby zupełnie, gdyby tem wyraz «naturalny» nie był — przymiotnikiem! Ale ten wyraz i jest, i był, i będzie wielkim utworów ludzkich przymiotnikiem... I tu leży zarazem cała tajemnica sztuki i jej ustawne trudność.
Czy można się nauczyć naturalności?... To pytanie, którego zupełną tajemnicę otworzyć niełatwo. Można jednak powiedzieć, że u Homera naturalność ma bardzo potężne dwa źródła. Z jednej strony technicznie: ponieważ rapsodje z ust do ust przechodziły i każdy śpiewający uwłaszczał się w nie, przeto robiło się z używanym często rymem to, co staje się z doręczliwością używanych dobrze narzędzi, które się zczasem wrękojmiają w gesta człowiecze i jakoby organicznie żywemi stają się naturalnie. Ze strony drugiej: głównym naturalności powodem było, że u Homera od zenitu aż do ostatniego ziarnka piasku wszystko powzajemniało się. Niejeden wielki bóg był tak człowieczym, iż mógł się zapomnieć przy obiedzie, tudzież odwrotnie: wszystko ludzkie tak znowu boskiem było, że, w rapsodji XVII, mówiąc, boski Hlomer, o pasterzu trzody królewskiej Ulissesa, odzywa się w sposób bardzo niełatwy do wytłumaczenia wiernie po polsku — albowiem mówi: «To gdy rzekł boski pastuch świń...» i t.d. Płytko wszelako byłoby myśleć, że to już było całą cechą religijnej wiedzy, i byłoby to zoślizgać się po zewnętrznej plastyce pojęć. Dlatego rapsodyści, śpiewając Homera, zawsze i tłumaczyli go, a była to cała osobna umiejętność. I to tak dalece, że Homer należał do nabożnych ksiąg, a w chwilach życia trudnych i wątpliwych brało się epopeję i rozkładało ją, na traf macając palcem, które parę wierszy ujmie ręka jako słowa wyroczne[12]. Przyczyna tego leży w przymiocie osobnym, który nazwać tylko możnaby pewną przezroczystością teologiczną każdej karty Homera. Dlatego to niektóre tłumaczenia są zaledwo przetłumaczeniem tego, co jest — możnaby powiedzieć — na jednej stronie karty, obustronnie zapisanej. Naturalnie, że tym sposobem traci się pół książki! Naprzykład: Minerwa w rapsodji I-ej przybiera cudzą postać i — jako bogini — płynnie kłamie... ale, kiedy tak kłamie i dochodzi do interesu swoich kłamań, natychmiast się sama — ona, Minerwa — zaczyna jąkać i przepominać toku swoich perjodów. To jest rozrzewniające — a tłumacze to biorą za zaniedbanie rymu. Taka to niemniej teologiczna przezroczystość utworu, upostaciowanego na obyczaju żywym ludu, czyni, że tam w każdym nędzarzu i tułaczu obcym podejrzewało się naprzód, czyli on nie jest z Boga... Nie można było ugościć nikogo, zapytując naprzód, kto jest przychodzień, ale dopiero, skoro się w nim uszanowało boskość, zestępowało się do ludzkich pytań. I to się nazywało gościnnością, a policzało ją dlatego właśnie między nabożne praktyki i cnoty. Jakiegoś «ostatniego człowieka» nie było u Greków Homera. Zawsze on był pierwszym, bo jest boskim.
Jeżeli więc pisarze kształtni myślą sobie, że owa wielkość stylu i naturalność, która dozwala nie znać nie poziomego i nie niegodnego, pochodzi z umiejętności jakiej rzemiosła pisarskiego, tedy bardzo się mylą... mylą się o całe niebo i o całą ziemię. Tajemnica zalet owych polega raczej na tem, że Homer nie znał parafjańszczyzny, a przeto trywjalności, i że znać ich nie mógł dla tego powodu, iż wszelkiego człowieka uznaje «boskim»! I dlatego to boski Homer jest naturalnym.
Pisałem 1870 stycznia.
RAPSODJA I.
Śpiewaj, Muzo, płodnego w wynalazki męża, Ona to żeńskiej sztuki używa wszelakiej, Marząc, by kiedyś rodzic weszedł w te okrzyki, Otwarcie mów, czy obcym jesteś tu i nowym, Żył bohater. Lecz teraz wszystko się przepaści Ja teraz do rzemiosła powracam i sprzętu, Telemak śród tej ciżby, gdy tak się weseli, Miał się ku spoczynkowi... Był zaś dom osobny
RAPSODJA VI.
wiersz 71-szy.
To Alkinous rzekłszy, na sługi zawoła,
RAPSODJA XI.
wiersz 13-ty.
Okręt dobił wtórego krańca oceanu
|
Z DANTEGO[16]
«BOSKIEJ KOMEDJI».
PIERWSZA PIEŚŃ O PIEKLE.
W południu życia, straciwszy już drogę, Od kiedy drogę straciłem prawdziwą: Komu się takie urzędy dostały!»
O PIEKLE — DRUGA PIEŚŃ.
Skonały światła dziennego promienie,
Więc Lucja, że jest okrutnym przeciwną,
CZYŚCIEC.
PIEŚŃ ÓSMA.
Gdy dnia skonanie dzwon opiewa łzawe,
|
Vila di Benvenuto Cellini scritta da lui medesimo. Firenze 1846. 42 karta, tom drugi.
Tłumacząc na język polski Benvenuta Celliniego poema w więzieniu Castel St. Angiolo[19] pisane, przychodzi na myśl, iż czytelnikom polskim nazwisko to może być bardzo jednostronnie albo wcale nieznane; jakkolwiek jeden z najznakomitszych sztukmistrzów, nietylko z tego względu, ale i jako człowiek, a osobliwie jako typ historyczny czasu swego, nieskończenie jest interesujący. Benvenuto Cellini urodził się we Florencji roku 1500, a umarł 1570, z starej a podupadłej szlachty toskańskiej ród swój biorąc; był on nieledwie rówiennikiem Michała Anioła Buonarotti, z którego młodzieńczych jeszcze arcydzieł wzory czerpał, współczesny przeto Rafaelowi z Urbino i całemu onemu najbogatszemu talentów zakwitowi, który dotąd gwiazdą jest wszechsztuki. Rysownik, rzeźbiarz, złotnik, fortyfikator, mechanik, tak, jak każdy artysta dojrzały onego czasu a czasu zdrowia sztuki, głównie na celu mającej ukształcenie w człowieku siły tej ogólnej, którą zowiemy twórczością i wynalaztwem, a następnie zaaplikowanie tejże wedle widoków najsprawiedliwszego postępu cywilizacji chrześcijańskiej. Taki i tak pracujący człowiek zwał się naonczas virtuoso, i takim był Cellini, że to był czas dla południa i dla zachodu Europy niezmiernie podobny temu, który Pasek u nas w swoich opisuje pamiętnikach, — pamiętniki przeto Celliniego, zwłaszcza dla umiejących je oceniać wedle tego, co animusz włoski nie poczytuje i nie poczytywał sobie czasu swego za skandal, niewątpliwie przechodzą najbogatsze romantycznych powieściopisarzy dzieła. Cellini, tak jak Rafael i Michał Anioł, kiedy nie przez dłóto lub ołówek, to przez pióro tłumaczył się niemniej poetycznie, co następstwem jest jasnem onego, tu powyżej wzmiankowanego sztuki pojęcia ogólnego. Że zaś u nas z jednostronnego tylko stanowiska, to jest przez rym jedynie, sztuka jest dotąd popularną, nie będzie więc może obojętnym ten wielkiego artysty poemat, talentu jego odbłysk maleńki wskazujący. Całe nieledwie życie intrygami płaskiej zazdrości, albo niezrozumieniem, albo formalną powagą władz, czujących, iż może być poza niemi bezpośrednie udarowanie zgóry siłą czynną i twórczą, albo nareszcie niekonsekwencjami zemst osobistych otoczony, znajduje się nareszcie Benvenuto Cellini, nie bez udziału własnego (bo naonczas szpada każdemu coś z rządowej siły zastrzegała), znajduje się on uwięzionym po dwakroć zamku Anioła św. w Rzymie. raz na szczycie wieży, drugi raz w podziemnym lochu. Gorący katolik, a na rozkaz cywilnej władzy państwa rzymskiego uwięziony, w ostatecznych organizmu i modlitwy częstej wysileniach, wzmiankuje on zachwycenia swoje i pocieszenia tajemnicze od chwili, w której tak się już ugościł w lochu swoim, że mu stał się przestronnym i wygodnym. Z tej to doby datuje następny poemacik[20]. W dziejach tego człowieka nic do prawdziwej nie braknie tragiczności. Genjusz i praca i poświęcenia dla sztuki wywołują nieledwie równą ilość zawiści, intryg i bezmyślnych powag. Bohaterstwo w obronie ojczyzny wywołuje nieledwie równą sumę osobistych nieszczęść i boleści, strażnictwo skarbów powoduje obwinienie o złodziejstwo, spowiedź szczera rodzi podejrzenia samochwalstwo uczniów szkodzi mistrzowi, niezrozumienie i umyślne nieocenienie popędza aż do oddania sobie samemu sprawiedliwości niesmacznej i szkodliwy nałóg mówienia o sobie rodzącej. Męstwo i poświęcenie się w obronie sprawy kościoła nie pomaga w więzieniu, okrom, iż spokojem ducha darzy. W tem wszystkiem człowiek ten bez ironji, bez rozpaczy, bez wyczerpnięcia się, zdawałoby się, że, otoczony na wszystkie strony zwojami wężów, bawi się, rysując dziwaczne ich przewoje do utworzenia zczasem onej sławnej głowy Meduzy, która w rękę Perseusza potem włożył. Z tego to stanowiska czytając pamiętniki Benvenuta, zaiste, pod zabawnością ich zewnętrzną, niekiedy dla północnego ucha płaską nawet, czuć tę wielką głębokość, która niektórzy w Don Kichota przygodach odkryć i poczuć już nareszcie umieli.
1.
Ktoby chciał wiedzą Pańskie tykać łono 2.
Więc, skoro zacne ty poczynasz dzieło, 3.
Potem się zmocnij i wyłam za kratę, 4.
Tu więc, że niema nic na bezpodłogach, 5.
Tu wszakże zacny nie ma gościć poco 6.
I — niechby złośnik taki był schwycony 7.
To chcąc opisać, chodzę raz po celi, 8.
Zaiste — pierwej pomyślnośćby warto Lubo wszechsztuki więzień wie tajniki, 9.
Zarzucić mógłbyś, iż krótsze stąd życie... 10.
I tak — ktokolwiek ważne rzeczy czyni, 11.
Jakoż pod czasy, gdy byłem więziony, 12.
Jest jeszcze inna myśl, z której ja sprawę 13.
I — lubo śpiewam ja rymem więzienie 14.
O, śpiewałżebym «Credo», i «Regina 15.
Lękam się tylko, że zdarzyć się może, 16.
Oh, bom ja widział... (Słuchajcie, boleśni, 17.
I ja widziałem znowu, jako Owy 18.
I ja widziałem znowu, jako Owy 19.
Nie — nie był nigdy wilk, ni paszcz lamparta, 20.
Tak mnie w Auguście wzięto, w grób włożono
|
Z SZEKSPIRA[21]
DWIE SCENY
Z TRAGEDJI «JULIUSZ CEZAR».
AKT PIERWSZY.
SCENA I.
Ulica w Rzymie.
(Flavius, Marullus, tłum pospólstwa)
FLAVIUS. Z drogi! włóczęgi... z drogi... do roboty! Panie — jakkolwiek, gdybyś miał z nich schodzić, (Lud wychodzi)
Patrz, o Marullu, jak te podłe duchy AKT TRZECI.
SCENA II.[22]
(Brutus, Kassius i tłum obywateli rzymskich)
OBYWATELE. O sprawozdanie lud po dwakroć woła!!... Kassius przemówi do drugiego koła, (Kassius wychodzi ze swoimi, Brutus wstępuje na rostrum)
TRZECI OBYWATEL. Ciszej! Szlachetny Brutus na wystawie. (chwila gwaru obywateli, razem wołających między sobą)
BRUTUS. Nikt nie obrażon — pokój zobopólny, (Marek Antonjusz i inni wchodzą, prowadząc zwłoki Juljusza Cezara)
BRUTUS. ...oto — jego ciało (Brutus wychodzi)
PIERWSZY OBYWATEL. ...Czekać! folgę dajmy CZWARTY OBYWATEL. ...O ile Brutus wzmiankowany, Żal mógłby w rozpacz ponurzyć was wściekłą. (Antonjusz zstępuje z rostrów)
TRZECI OBYWATEL. ...To jest nasza wola!... (Antonjusz płaszcz rozwija)
...Patrzcie... tu... ta szrama... Uczucie jeno wyrażam — nie głoszę (Tu następują uniesienia obywateli, kilka słów Antonjusza o sensie testamentu Juljuszowego, i nareszcie zakończony jest obraz sceny przez gońca, który donosi, iż Oktawjusz i Lepidus żywi, zdrowi i zbrojni stanęli w domu Cezara. Nie mając na celu więcej nad okazanie dwóch momentów najniższego i najwyższego dialogowania u Szekspira w tej tragedji, nie zapuszczamy się w nieproporcjonalnie długi do pierwszego wyjątku przekład).
|
Z «HAMLETA».
AKT PIERWSZY.
SCENA II.
Sala tronowa.
KRÓL. Jakkolwiek świeże jest jeszcze wspomnienie KRÓL. Zamierzonego dopełniwszy czynu, (odchodzą wszyscy prócz Hamleta)
HAMLET. Ob, gdyby, gdyby, to za trwałe ciało Jako Niobe w łzach — ona — też sama. (Horacjo, Bernard i Marcellus wchodzą)
HORACJO. Jego Wysokości MONOLOG HAMLETA.
URYWEK PRZEKŁADU SCENY PIERWSZEJ
AKTU TRZECIEGO.
Być, albo nie być? Oto zapytanie.
|
- ↑ Quintus Horatius Flaccus (65—8 przed Chr.), jeden z największych liryków rzymskich.
- ↑ Jest to przekład Ody Horacego z ks. II, 7.
- ↑ wino w dawnym Rzymie, tak nazwane od góry Massicus (w Kampanji).
- ↑ Strofa 5, 6 i 7 przeplecione są tak lekką ironją, że nie wystarcza objąć to jedynie tłumaczeniem akcentów i wyrażeń, trzeba nadto zwrócić nawet uwagę samego czytelnika.
Czytałem ja tę Horacego ode w r. 1848, 1849 i 1850, i czytałem ją dziś w Paryżu. Trzeba wyobrazić sobie postacie i wejrzenia tych obywateli, którzy mieli udział zapalczywy pod wodzą Brutusa i który następnie, przy zmianie całej karty dziejów Rzeczypospolitej tam i sam spotykają się; przecież to ten sam Pompejusz, co dwunastoma słoniami chciał w tryumfie do Rzymu wjeżdżać, kiedy broda mu jeszcze nie zarastała i był prawie młodzieniaszkiem, który przepaskę białą na łydce nosił i palcem najdłuższym ręki prawej dotykał wierzchołka głowy swojej z wielką powagą. Jakże te chore oczy z pod oczerwienionych bólem powiek, oczy, mówię, Horacego poglądać musiały na wracającego do Rzymu Pompejusza, przemienionego w kwirytę!? dlatego to w 5-tej strofie o laurach swoich, w 6-tej o toaście niepamięci, w 7-ej o zapasach na kielichy, których zwycięzcę Wenus ma uznać, Horacy z dziwną subtelnością ironji wyraża się. Ktokolwiek widział kiedy oko w oko podobne przesilenia się rewolucyjne i za niemi idące zmiany sytuacji, odczytać się nie może tej ody, tak z jednej strony lekką ironją, a z drugiej głęboką jest ona nacechowana melancholją. W literaturze polskiej pod tym względem jest tylko jeden wiersz, mogący obok ody powyżej przytoczonej stanąć; jest to «Powrót na wieś» Karpińskiego. Tak jest, a jednak jak to się dziwno wyda tym, co klasycyzm znają tylko z książek. (P. P.). - ↑ Część Post scriptum nie jest oczywiście przekładem Horacego.
- ↑ herboryzować (nowołac.) — zbierać rośliny dla celów naukowych.
- ↑ Jest to przekład-parafraza Ody Horacego z ks. II, 18.
- ↑ Michał Anioł Buonarroti (1475—1564), poeta, rzeźbiarz, malarz i architekt włoski, jeden z największych genjuszów artystycznych wszystkich czasów.
- ↑ Mowa o marmurowej postaci «Nocy» na pomniku Juljana de’ Medici we Florencji, jednego z arcydzieł Michał Anioła.
- ↑ Jerzy Noel Gordon lord Byron (1788—1824), największy poeta romantyczny angielski.
- ↑ Piotr Jan de Béranger (1780—1857), wolnomyślny piosenkarz francuski.
- ↑ Jeszcze Sokratesowi przed śmiercią dwa wiersze z epopei służą za nieomylną przepowiednię. (P. P.).
- ↑ forminks (gr.) — cytra czy harfa grecka.
- ↑ haranga (franc.), uroczysta przemowa.
- ↑ obscena (łac.), nieobyczajność, hańba.
- ↑ Dante Alighieri (1265—1321), największy poeta włoski.
- ↑ Benvenuto Cellini (1500—1571), złotnik, rzeźbiarz i pisarz włoski.
- ↑ Rozdział, napisany w więzieniu, i pochwała tegoż więzienia.
- ↑ Zamek św. Anioła w Rzymie.
- ↑ Ciekawa jest i głęboka uwaga Celliniego po wyjściu z więzienia, kiedy, opisując podróż swoją do Viterbo, mówi, iż przełożoną zakonu mniszek, a siostrę swą, chciał odwiedzić, albowiem (son certissimo) jestem przekonany głęboko, mówi on, iż modlitwy ich, spowodowały; że w lochu pocieszany byłem łaską i widzeniem anielskiem łaski bożej. Sobie więc nic w tem nie przypisuje, owszem, zawsze tam jako grzesznik o przebaczenie tylko modlił się. (P. P.).
- ↑ William Shakespeare (1564 — 1616), największy dramaturg angielski i jeden z największych genjuszów dramatycznych świata.
- ↑ O ile w pierwszym ustępie tragedji «Julius Caesar» genjalny autor, wprowadzając na scenę szewców partaczy, poczyna od najniższego punktu polityki rzymskiego narodu, o tyle w scenie drugiej aktu III-go maluje on forum; te dwa epizody, przy sobie położone, dając obraz w najniższym i najwyższym stopniu światłocieniu uważany, nie zdawało się nam niesłusznem do siebie przybliżyć — ile że całej tragedji tłumaczenia nie dajemy. W oryginale mowa Brutusa prozą jest napisana, a Antoniusza wierszem. Shakespeare używał niekiedy prozy wpośród rymowanych dialogów, nie dlatego, iżby, jak mniemają, zaniedbał ogólną całość formy, ale iż, będąc najdramatyczniejszym pisarzem i jakoby aktorem z piórem w ręku, więcej zwracał on uwagę na wykończenie toku i właściwości akcentów, niż na robotę książki — tłumacz wszelako nie usprawiedliwia się niczem, jeśli tak literalnie kopiuje to, co w czytaniu nie dozwala płynności, a czego innemi zaletami nie może zrównoważyć. Tak kopista obrazu, gdyby za wiele baczył na tożsamość natury płótna, a niedość na wrażenie całości oryginału, wykonałby dzieło nierówne i niezrozumiałe właśnie przez niestałą i nieharmonijną wierność z oryginałem. Tłumaczenia Shakespeare’a nie dlatego są mętne, iż Shakespeare jest niejasny — owszem, jasny jest bardzo, ale że — będąc w wielu stopniach głębokim — tłumacz, w jednem miejscu tego stopnia, w drugiem innego stopnia głębokość tłumacząc, daje dzieło nierówne w całości swej i mętne przez nietłumaczenie jednego tylko stopnia piękności oryginału. Tego nabyliśmy przekonania, wczytawszy się z jednej strony w tłumaczenia, a z drugiej w tekst angielski. (P. P.).
- ↑ daga, krótki miecz rzymski. (P. P.).