Dzieła Cyprjana Norwida/Utwory dramatyczne/całość
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Utwory dramatyczne |
Pochodzenie | Dzieła Cyprjana Norwida |
Redaktor | Tadeusz Pini |
Wydawca | Spółka Wydawnicza „Parnas Polski“ |
Data wyd. | 1934 |
Druk | W. L. Anczyc i Spółka |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały zbiór |
Indeks stron |
UTWORY DRAMATYCZNE
|
CHWILA MYŚLI.
(fantazja)
Izdebka na poddaszu. Szyby pozamurzane przepuszczają bladawe światło — na kominku kilka głowien się iskrzy, a obok stół z księgami i papiery podarte tworzą dziwaczny nieład. W głębi drzwi szklane wychodzą na korytarz. — Wieczór. — Cicho dokoła.
MŁODZIENIEC. (przechadza się po izbie) Cóż mię tak pali, cóż tak piersi wzdyma, (znowu się przechadza, potem staje i patrzy na papiery)
A pióra? Pióra — dobre, kiedy w skrzydle (znowu przechadza się, potem staje i patrzy w okno)
I któż cię prosi, żebyś pisał? Wszakże (nagle)
Tylko więc nałóg, rozciepliwszy członki, (Młodzieniec nie słucha)
Czyś pan nie chory? Żyły, jak postronki, (spostrzegłszy zamyślonego)
Dobranoc panu. (zakrywa ręką światło, chwiejące się od wiatru, i wychodzi)
MŁODZIENIEC. (po chwili) Takie to widziadła MŁODZIENIEC. (słucha, a potem patrzy dokoła, szukając po kieszeniach) (nagle)
Trzeba nieodbicie (przechadza się, polem staje i porywa za pióro)
Wiem już, co zrobię! Wszak to nie nowina (znowu przechadza się, wreszcie staje)
O biedny człeku! Tak-że spadłeś znowu? (po chwili)
Pisać więc, pisać i frymarczyć mową, (idzie ku drzwiom szklanym i patrzy chwilę, potem woła)
Chodźno tu, chłopczyku! (chcąc go zabawić)
Ja, gdym był taki, zawszem śmiał się, skakał, (kryjąc własne łzy)
Wstydź się! — Czyś widział, żeby kto z nas płakał? (wybiega)
MŁODZIENIEC. Sądząc po odzieży (w zamyśleniu)
«Mama nam mówiła, (po chwili)
My nie nie wiemy, my przez całe życie SŁODYCZ.
tragedja w scenie jednej.
DO CZYTELNIKA.
Po niedługiem zastanowieniu czytelnik łaskawy przekona się, iż paru tym kartom dlatego tylko nazwiska tragedji-by odmówił, że... tylko parę kart! Powodu tej natury nie usłuchał autor.
Osoby: Kajus Veletrius, arcykapłan Jowisza i senator. Pamfilius, gramatyk, klient Veletriusa. Klucznik więzienia Vesty. Święty Paweł, apostoł.
Rzecz dzieje się w willi Veletriusa pod Rzymem za panowania Nerona Imperatora.
Łaźnia w ogrodzie Veletriusa. W głębi korytarz, za którym zieloność drzew, po lewej stronie porfirowa[1] wanna, w którą (z pod stóp statuy wyżej umieszczonej) spada woda, po prawej stronie sofa, na której Veletrius, u nóg jego siedzenie niższe.
KAJUS VELETRIUS. Julja Murcja co rzekła, gdy chleb jej spuszczono?... (Klucznik wychodzi)
Który jest Bóg, co Murcję w swojej trzyma pieczy?... (po chwili)
Mógłbym o chrześcijaństwa posądzić wyznanie (po chwili, śledząc spojrzenie Veletriusa)
Szkoda — zaiste, szkoda, że kapłaństwa godność (po chwili, zamieniając gest i akcent)
Czy dosyć widzów objął amfiteatr nowy?... Principium[4] wody, zda się, zamiast ognia kładą, (po chwili)
Za Tybrem raz, pomnę, (po chwili, uważając, ażali Veletrius słucha treści)
...Owoż w rękopismach onych (zarzuca kraj szaty na oczy i zasypia)
(Pamfilius powoli się podnosi i na palcach wychodzi)
K. VELETRIUS. (marząc, w półśnie) (Św. Paweł znika, Klucznik wchodzi)
K. VELETRIUS. (porywając się ku Klucznikowi) Umarła?!...
AUTO-DA-FÉ[6].
komedja w jednym akcie i jednej scenie.
«Ten ołów oszukańcem jest, bo się udał przed człowiekiem za Boga, który sam tylko cierpienie kończy na wieki i serce uspokaja» i t. d.
Anhelli — karta 43, ustęp 4.
OSOBY:
PROTAZY, poeta. Scena ma miejsce w mieszkaniu Protazego.
AKT I. SCENA I.
Teatr wystawia mieszkanie autora. — Protazy pali na kominku. — Gerwazy zawiązuje paki książek nowych.
PROTAZY. (od zrobionego ognia usuwając się) Patrz, co to się z książkami na tym świecie robi! Myśląc, iż zbiór tych kartek mój księgozbiór zdobi — (wstaje, bierze książkę i pisze na zwierzchniej karcie)
«Od autora». Wyślij, proszę, przez człowieka, (Gerwazy wychodzi — Protazy na stronie)
Dziwny świat! Każdy pisarz dziś gotówby żonie (słychać pukanie do drzwi. — Gerwazy otwiera i, odebrawszy list, oddaje takowy Protazemu)
PROTAZY. (przeczytawszy) List właśnie-że od niego! — Jak to niebezpiecznie (dyktuje list)
«Posłanie (przechadza się i od czasu do czasu zatrzymuje)
Mówią, iż druk, nakształt gromu (przechadza się, wraca i staje przed kominem)
Inny zato swych nie zna celów, ni kierunku, (po chwili)
Obadwa... umarli!... Ratunku! (słychać pukanie do drzwi, Gerwazy wchodzi, jest zmęczony — szuka krzesła i siada)
GERWAZY. Chciałem uprzedzić posłanie, Ja stałem, we framugę po bożku wciśniony, (Gerwazy odpoczywa)
PROTAZY. (dopowiadając Gerwazemu) (koniec aktu I-szego i sceny I-szej i ostatniej)
KRYTYKA.
poema dramatyczne w trzech obrazach.
I.
REDAKTOR. Dziennik założyliśmy. Któż będzie krytykiem? II.
SEKRETARZ. Teraz niech nam zda sprawę obyczajów krytyk. I żaden nie jest drobny; ten czynimy przytyk III.
SEKRETARZ. Teraz — niech krytyk sztuki swoje nam odczyta!
|
NOC TYSIĄCZNA DRUGA
komedja w jednym akcie
m. t.
OSOBY:
ROGER[9] z Czarnolesia. Rzecz się dzieje w Castel-Fermo pod Weroną.
Oberża w Castel-Fermo.
Pokój na górze. LUCIO. Przez świętego Antoniego Padewskiego, mości hrabio, dziesiątego dziś weturyna[10] przyjmujemy. Są pokoje po lewej stronie obszerniejsze, ale (posuwając się ku oknu) żaden nie ma skarbu równego... Co za widok!... Może pan malujesz?... Może artysta?... Pewny pan Calame, pejzażysta, mieszkał u nas... tu... w tym pokoju dni czternaście... Wszyscy coroczni podróżnicy, świadomi rzeczy, zawsze się, bywało, pytają o ten pokój... (słychać grzmoty. Okno jest zamknięte, dolne szyby papierem zalepione)
Żeby burza tylko przeminęła. — Przez Bachusa! Przez Najświętszą Dziewicę! Przez świętego Antoniego Padewskiego! Żonę z dzwonkiem loretańskim posadzićby na dachu... (słychać głos kobiecy za sceną)
Lucio! Lucio!... (głos za sceną)
Lucio!... (powoli i solennie)
...że się będzie praktycznym już człowiekiem... Należałoby, mówię, uderzyć się w piersi i pojrzeć raz jeszcze, raz ostatni, na tę całą przestrzeń idealną... (po chwili)
Piękna, piękna kraina marzeń, błędów — błędów, marzeń, rozciągnionych przede mną, jak doliny i wzgórza i jeziora, zorzę odbijające... (z uśmiechem)
Hannibal tak — kiedy na szczycie Alp, przyłbicę odsłoniwszy, poglądał na Italję i mówił w sobie: «Grób ci niosę...» Hannibal tak... (przechadza się po pokoju)
LUCIO. (wchodząc) Za pozwoleniem, za pozwoleniem. Przez Bachusa! Pewna dama, Angielka, życzy sobie widzieć kończącą się burzę i wschód księżyca z okna tego... (z uśmiechem)
...Naród obłąkanych!... Deszcz jeszcze zaciętszy niźli pierwej... Przepraszam, ale my lubimy niczego nie odmawiać cudzoziemcom... (przechadzając się)
...Otóż to dobrze, to coś praktycznego choć raz w życiu. Śpię — to śpię. Noc jest na to, ażeby spać — i koniec... (siadając przy stole i przeglądając album)
Ileżbo nocy nieprzespanych... napróżno-kiedy ona... Czemuż nie wymawiam jej nazwiska? Czy nie chcę, ażeby pył mieszkania upadł na to imię wymówione, jak na kwiat świeżo rozwinięty, biały, czysty, z myśli bożej przeprowadzony w życie roślinne po raz pierwszy... (zakrywa oczy)
Nędzny jestem... (przewraca album)
Kwiat, zerwany w czasie przejażdżki do Amalfi — widzę jeszcze lekką Jej rękę, pochyloną z konia ku skale... te kwiaty tam czepiają się po obu stronach drogi na ścianach wąwozu... — przez ręce przewodnika, który szedł przy Jej koniu, otrzymałem kwiat ten... Różowy był wtedy... w nieskalanej czystości atłasu swego... (po chwili)
Otóż, otóż ów list w odpowiedzi na ostateczne zapytanie, którego już nosić tajemnicą dłużej w piersiach nie mogłem... (przeziera lisi)
«Castel-Fermo...» (czyta dalej)
«Odebrałam właśnie piękny list twój, kochany R... Proszę Cię, ażebyś, będąc w Neapolu, odwiedził księżnę Olimpję... Książki moje są u niej, mniejsza o inne — idzie mi tylko najszczególniej o trzeci tom Richtera. Całość dzieła traci tym sposobem, skoro jednego tomu braknie ze środka...» (powraca, czyta dalej)
«...braknie ze środka... Czy klacz moją koleją żelazną, czy morzem wyprawić?... O tem wszystkiem racz pomyśleć, proszę. Kilka rysunków, które mi przywieziono w dzień wyjazdu, i błogosławieństwo papieskie z różańcami na kominku w salonie mniejszym zapomniałam. Wszyscy tu Cię najczulej wspominamy, osobliwie przy herbacie. À propos — połowę listu Twego tak gdzieś zarzuciłam zaraz po przeczytaniu, że tylko drugą połowę mam przed oczyma, ale pamiętam, że piszesz coś o sercu twojem i o miłości. Tak tu ciasno w tym pokoju i taki nieład przedwyjezdny, ale zato widok przecudowny. Pieczętuję jak najprędzej, bo właśnie wyjeżdżamy... Mille tendresses, mille amitiés[12]... etc. PS. Proszę pamiętać o zdroiwu swojem. — Bądź zdrów...» I znowu dalej w końcu kartki: (po chwili)
Jeżeli ironja przypadku to zrządziła, to zaprawdę, że dosyć lekkomyślności, z jaką zajmowano się tą sprawą serca, ażeby zrozumieć przyszłość i wartość następstw tego związku... (wstaje z krzesła, przechadza się powoli. Burza ucicha. Roger posuwa się ku oknu i otwiera je)
(Improwizacja półśpiewem czytanym)
Nad Capuletich i Montechich[13] domem
(spostrzega, że okno niedomknięte)
...zamknąć dobrze okno i drzwi... i zasnąć przyzwoicie... (zamykając okno)
...klasyczne okna i drzwi nigdy nie zamykają się porządnie!... (zostawia okno niedomknięte i przybliża lampę, ażeby zobaczyć bliżej klamkę i zawiasy)
O, deus ex machina!... O, Szekspirze wielki... Rozumiem, bo widzę zarazem, i pojmuję, i rozświeca mi się całość akcji dramatu serca mego... (przybliża lampę)
...zbite jak serce moje, może kamieniem figlarnego chłopca zbite — — zalepił Lucio pierwszą połową listu mego i — drugą połową listu Jej... Tu mieszkała. To, co wspomina o widoku pięknym, o tym widoku mówi — ze zwykłą sobie lekkomyślnością zapomniała te listy, jak błogosławieństwo papieskie, jak błogosławieństwo papieskie na kominku w salonie mniejszym, jak różańce, jak różańce łez moich — jak klacz swoją wierzchową w Neapolu — jak Jean Paula tom trzeci... (wraca do stołu, na którym jest album, i wyjmuje kartkę listu, potem przybliża się z lampą ku oknu)
Niech się złoto ze złotem łączy — czytajmy razem całość listu: (rzuca kartkę i czyta dalej na szybie)
...odpowiedzieć, co ktoś z moich dawnych znajomych mi napisał w albumie, że wy, młodzi ludzie dziewiętnastego wieku, zaczynacie od bogactwa serca — kochacie mocno, prawdziwie i czysto na początku dni swoich, a potem stopniowo, stopniowo ociera się ten brylant, wysycha to źródło i kończycie na wykwintności form, które zastępują czułość wrodzoną serc waszych... Klaudja».
ROGER. ...Prawda!... Lubo jednej epoki prawda... (po chwili)
Cóż to za noc?... To noc... Z «tysiąc nocy i jedna» to jest noc tysiączna i druga, której autor zapomniał tak dołączyć do dzieła swojego, jak Klaudja drugiej połowy listu swojego zapomniała... Szczególniejsza kobieta!... Lekkomyślność, do której przywiązana jest kula refleksji głębokiej, jak te kule u kajdan więźniów... Smutno — smutno — smutno. Ten tylko, który miarę czasu ma w prawicy swojej, pomóc może... Ten dramat serc stał się dramatem czasu... (powtarza słowa listu)
«gonimy się, ścigamy się tylko. Dowidzenia» — (zegar miejski bije godzinę drugą)
LUCIO. (pukając do drzwi) Za pozwoleniem... (zbliża się do stołu)
ROGER. Te piastry są dla ciebie. Zgarnij w kieszeń! (zgarnia)
ROGER. A teraz?... (Lucio notuje słowa)
Podróżny, który mieszkał w pokoju na górze, już wyjechał, żegna panią, zostawia miejsce wolne — wszelako, jeśli pani widzieć zechce z okna okolicę, okno jest zamknięte i sama tylko pani własną ręką otworzyć je może. (bierze pierwszą połowę listu i utwierdza lakiem za jeden róg przy tamtej, którą jest szyba zaklejona)
Zobaczy, pozna, przypomni. Mężowi będzie przymuszona wytłumaczyć całość rzeczy... Mała, chwilowa przykrość, która poprawi Ją na długo... (po chwili)
Ja — wyjdę... spokojnie, zimno, bez przesady poproszę, aby przedstawiono mię mężowi, opowiem czegoby brakło do całości... opowiem z uśmiechem... i będę Jej szczęśliwej drogi życzył. (wchodzi w zasłonę łoża) Oberża w Castel-Fermo.
(Salon. Mrok ranny, świece zapalone)
DOKTÓR. Odkąd mam przyjemność towarzyszenia pani w jej podróży, pamiętniki i studja moje lekarskie zyskały bardzo wiele... (nuci)
Cyprysy mówią, że to dla Juljelty,
(podaje mu rękę. Chwila milczenia)
DAMA. Tak, zapewne — jesteś poniekąd spowiednikiem moim, o ile zdrowie od moralnego usposobienia zawisło... Znasz, co przeżyłam... a przeżyłam to, co wszystkie, nieco więcej mające serca, nieco więcej skore do rozwinięcia władz umysłu. Rozłączenie z mężem moim, które nareszcie i sankcję apostolską zyskało, powraca mię... lecz czemu, komu?... Czuję się istotą niedopełnioną... Mężczyznom ufam mniej, niż kiedykolwiek. Któryż mężczyzna przeżył tyle zamkniętych, niewidzialnych, głębokich dramatów serca?... Trzeba na to było kochać indywidualność piękną, pełną powabów wyższych, szlachetną, może dumną — zapewne próżną i głębokomyślną przez refleksję po niewczasie, a nieskończenie lekką przez uczucie na czasie. Gorzka to i drogo opłacona jest nauka... Któryż mężczyzna po długim pobycie w idealnie pojmowanym świecie czuje tę sumienną a serdeczną zarazem potrzebę zespołecznienia się z prostą prawdą życia?... Kogóż tak pożegnano, jako mnie pożegnano, mówiąc zarazem o koniach swoich wyścigowych, o sercu rnojem i o psach myśliwskich?... (czyta)
...Roger z Czarnolesia. (zdmuchuje świece)
DAMA. Słowa twoje, doktorze zabrzmiały tak poważnie, jakbyś o losach ludzkich wyrokował... Pokój na górze,
tak, jak na początku komedji.
LUCIO. (dając znak Rogerowi) Wchodzą, wchodzą! (Lucio wychodzi, Roger zamyka się)
DOKTÓR. To więc — ów sławny pokój. (przybliża się do okna, podnosi rękę i zaczyna czytać, potem oddaje doktorowi; Chwila milczenia — czytają, przeczytali; poglądają na siebie — cisza)
DOKTÓR. ...Podpisano — «Klaudja»!! (po chwili)
Czytaliście — zapomnijcie! (obracając się do pacjentki swojej)
Przedstawiam pani pana Rogera z Czarnolesia... (otwierając okno)
...Oto jest ów widok! — Właśnie tęcza wybłysła, której jeden koniec opiera się na ruinach domu Capuletich, drugi na dom Montechich spływa. Połączenie w otchłani czasów... (na stronie, zacierając ręce)
Wracam do rodziny... wracam... (chwila milczenia)
DOKTÓR. W takich razach doktór niepotrzebny... (nieznajoma i Roger podają ręce Doktorowi)
(Zasłona spada)
ZWOLON
monologja
bratu
ksaweremu przypisuję DO CZYTELNIKA.
Ani myśl tej fantazji, ani pojedyncze charaktery, i nazwy ich, i dzieła nie mają na celu nic takiego, coby mogło dotyczyć osobistości czyjejkolwiek.
Zastrzec to jednak za powinność dlatego sobie uważamy, ażeby tem prawdziwiej wedle myśli pisarza zrozumiane być mogło pismo jego. Partji żadnej na celu nie mógł mieć nie mający zaszczytu policzenia się w żadnej. Dwa wiersze: «Zemsta, zemsta na wroga etc.» lubo tu użyte w charakterze, jakiego wielki pisarz w swojem nie dał im dziele, nie powinny służyć jako dowód, iż nadużywamy cudzysłowu. Trudno było, a może niepodobna, silniejszej ekspresji bolu i oddziałania bólem znaleźć, i dlatego są wzięte. Resztę dobrej woli czytelnika i pobłażaniu zalecamy. C. K. N.
«...e poi chiamarle
O Tragedie o Comedie... E se le s’useranno ducent’anni Le non saranno cose nuove a quelli Che questo tempo chiameranno antico — ?!»[25] Cecchi[26]. «29. Sept. (1659—60) au théâtre du Roi, où nous avons vu le songe d’une nuit d’été — que je n’avais pas encore vu et que je ne reverrai plus, car c’est la pièce la plus insipide, la plus ridicule que j’aie jumais vue de ma vie».
(Journal et correspondance de Samuel Pepys secrétaire de l’amirauté sous Charles et Jacques II[27]. WSTĘP.
Różnogłosego dotąd monologu Gdzie teraz zwiędły szumiąc liść wawrzynu Ogród na wałach.
(Król i Zabór przechadzają się wzdłuż okopu)
KRÓL. Wszechwładztwu memu którzy są na drodze, (Po chwili, pokazując ręką w głąb widoku)
Trzy topole (kiedy król się oddala, na wieży w trąbkę uderzają)
ZABÓR. (spogląda w stronę wieży; potem, za królem postępując) (słychać bicie zegaru; miecznik wstrzymuje się, i potem)
Aleć przebaczam. Żyj! Godzina szósta... (jedną stroną Zabór zstępuje w głąb tarasu, drugą Strażny nadbiega; Goniec zostaje)
GONIEC. (widząc Strażnego) Skąd? Czego? Poco? GONIEC. Precz mi! A jeśli z taką wieścią drugą (Goniec oddala się, Strażny zostaje pomieszany, aliści Pacholę ogrodowe z dzbanem cwałem się przybliża)
PACHOLĘ. Ogrodów wielkich wielki słoneczniku!... (Strażny oddala się zwolna w głąb ogrodu; Pacholę, truchlejąc, pozostaje; chwila milczenia)
PACHOLĘ. (zwracając się ku dzbanom) (Stawia dzbany; potem, oddalając się, ku jednemu)
A tobie naprzód, prochu, nędzo, błaźnie — (do drugiego, potrącając go nogą)
I tobie również, opieszalcze gruby, (porywa jeden dzban za ucho, drugi pędzi przed sobą)
Co wam do rzeczy się dziejących wgórze? (oddala się, pozostawiając za sobą grunt skopany. Drugą stroną powoli wchodzi Zwolon w szacie, nakształt pielgrzymiego płaszcza zarzuconej; tymczasem z głębi wraca Strażny, spogląda na ścieżkę, a potem przystępuje nagle do Zwolona)
STRAŻNY. Cóż to jest? Koła kreślisz, czarowniku, (po chwili, w niebo spoglądając)
Znów się na deszcz zabiera... (oddala się)
STRAŻNY. (po pewnem namyśleniu) Ten człowiek dziwny wpływ wywiera. Rynek na przedmieściu.
(W głębi kościół gotycki — opuszczony. Na placu tłumy ludu, potrząsającego wszelką bronią, podzielonego na oddziały różnobarwnemi sztandarami. Przy każdym sztandarze wódz i mówca. Gwar, szczęk, zamęt. Kobiety i dziatwa kończą obraz. Szołom w stroju powstańca tu i owdzie przebiega, każąc głośno)
SZOŁOM. (do niewiast) Która z was syna, bitego knutami, SZOŁOM. (ku młodzi podbiegając) Kto jest, co matki twarz oglądał bladą, (szykują się i, potrząsając bronią, mają się do marszu)
BOLEJ. Wstęp już za długi, (słychać piszczałki, krzyki, rżenia; lud się kupi, w oddziały porządkuje, usposabia do marszu, rusza)
CHÓR. Zemsta, zemsta na wroga, CHÓR PIERWSZY. Na mury z ochotą (w dali)
Hurra, hurra na wroga, (pojedyńcze wystrzały; krzyki i chóry giną wdali)
Inna część placu przed kościołem.
(Po jednej stronie widać rynek i wychodzące zeń ulice, po drugiej cmentarz i okopy)
ZWOLON. (sam) ...Dwa mnie gnały CHÓR WIELU GŁOSÓW.
PIERWSZY GŁOS. Boga Rodzico, Dziewico — Pieczęć i grobu dach. Dolne zamku pokoje.
(Zabór i Stylec)
ZABÓR. Nakoniec deputację z przedmieść wyprawili... (po chwili)
Lepiej: «co dożyli», bowiem (słychać uderzenie dzwonu; Zabór wstrzymuje się)
STYLEC. Wchodzą... (ma się ku drzwiom)
ZABÓR. (wracając od drzwi) W określaniu zwycięstw nie być ciasnym, (wychodzi) Rynek na przedmieściu.
W głębi kościół gotycki — podwoje naroścież otworzone; wnoszą rannych, wynoszą trupy, których wiele wkoło wchodów kościoła i na placu spoczywa. Po prawej stronie stos spalenizn i popioły rozwiane, po lewej ulica ku zamkowi. Różni ludzie przechodzą pojedyńczo.
SZOŁOM. (w stroju podróżnym) Człowieku wielki, cóż to nam zdobyli? (po chwili, za Zwolonem idąc, który milczy, i, zaglądając mu wciąż w oczy)
Odwagi więcej było w zaprzeczeniu, (chwila milczenia, Szołom krok w krok pośpiesza za Zwolonem, zazierając mu pod kapelusz)
Nieprawdaż, panie? Ducha, ducha, panie, (z wyrazem smutku, zatrzymując Zwolona znakiem ręki)
Cierpmy — tymczasem żegnam w duchu druha. (Szołom przepada w jednej z ulic, Sierżant na szczudle się przybliża)
SIERŻANT. Człowieku podły, tyś nam zniszczył siły, (różni ludzie gromadzą się wkoło nich)
Jać nie prawiłem, ale patrzno wasze, (Zwolon ku czołu wznosi rękę dla odkrycia głowy, Sierżant porywa się ku niemu)
SIERŻANT. Co?! Jeszcze ramię będziesz mi zamierzał? (Zwolon uchodzi, za nim tłum)
TŁUM. (goniąc) Och, a! Filozof skoczył... Bah, w kolano! (Giną w bocznej ulicy)
(Kobieta w żałobie przechodzi przez plac, chłopiec przy niej)
CHŁOPIEC. Mamo, powiedz, proszę, W głębi zamku dziedziniec.
Na balkonie szerokim pod baldakinem król, królowa, dwór, urzędnicy rozmaici. Niżej, na placu, tłumy ludu wokoło wodotrysków, w wieńce sztuczne ubranych; muzyka, wrzawa i wiwaty — niekiedy milczenie krótkie, głuche.
KRÓL. (zwysoka) Skarcona jest nieprawość, prawi nagrodzeni, Cieszym się — to powinno wzruszyć was głęboko, (słychać trąby, potem balkon i rzesza się ucisza — Królowa wstaje z miejsca swego)
WOŹNI. Teraz królowa jejmość głos zabiera z tronu! (słychać trąby, poczem balkon i rzesza się ucisza)
WOŹNI. Teraz ministrów prezes mówi z balustrady. RZESZA. Wiwat! Noc w podziemiach.
(Spiskowi się w głębokiem milczeniu zgromadzają, zajmując miejsca pokolei. Światło jest niepewne; urna wielka pośrodku, przy niej siedzi prezes towarzystwa).
PREZES. Dość już zemsty, rozpaczy, (szmer zadowolenia)
Tamta spisku osnowa (członkowie nawzajem rzucają się w objęcia, cichość wraca)
KALASANTY. Bracia! Wnoszę, ażeby (zaczyna się zgiełk, szamotanie; głosy pojedyncze przepadają)
RÓŻNI. Hura!... (tu się zamęt ucisza, tam znów wzmaga — nieład ciągły)
SZOŁOM. (do Maski, która mu schyla się na ramię) Królu, chwila a straże MASKA. Cyt! Nie wątpim, lecz raczym (zamieszanie się nieco uspokaja, niektórzy na miejsca powracają)
PREZES. ...Pięć galek (zaczynają się szepty, zgromadzenie na grupy się rozpada)
SZOŁOM. I zaprawdę, że warto, (członkowie się zaczynają porządkować, każdy znak swój dobywa. Szołom z Maską uchodzą)
PREZES. Dobrzeby (Prezes wkłada kapelusz)
Górne zamku pokoje.
Północ. Król, za nim Szołom, obwinięci płaszczami, wchodzą.
KRÓL. Królowo! Przeciwko ludu, głoszę się prorokiem. (Szołom pochyla się na stół ku pisaniu)
Poddani moi! Złe, co was uwiodło (Szołom uchodzi. Król w purpurze i wieńcu na chwilę zostaje nieruchomy, Królowa stoi w głębi sceny i uważnie nań patrzy)
KRÓL. (podnosząc się z miejsca, do Królowej) Na szczycie wieży (Król i Królowa mają się ku drzwiom w głębi sceny)
KRÓL. Elwiro, dziecię to czy zawsze blade? (W drzwiach środkowych znikają)
Na wieży zamkowej.
Po prawej stronie poręcz schodów, zstępujących do zamku, po lewej stół, siedzenia, kobiercami okryte; naczyń wiele bogatych. Cały taras kwiaty otaczają — w głębi widok na miasto, oświecone pełnią księżycową.
PACHOLĘ. (pół na ziemi, pół na stopniach kolumny (jako we śnie) wsparte, niekiedy ręką trąca lirę poruszoną opodal)
Śpiew:
Schnie i blednie, z oczu znika, I już zaklnij całogrzmotem, (powracając głowę do kolumny)
Judyt — Judyt!... (Król i Królowa, do połowy widzialni, o poręcz schodów wsparci).
KRÓLOWA. Idealny (zbliżywszy się do dziecka)
Smutno jest nań poglądać... Wnętrze domu miejskiego.
Chwila przed wschodem słońca. Lampa na stole dogorywa, niżej kołyska, wpół zakryta, u stóp jej Porcja. Wacław wchodzi.
WACŁAW. (na krzesło się rzucając) (długa chwila milczenia)
WACŁAW. (wstaje, przechadza się i wraca na toż samo miejsce i znów siada) To nocy odpływanie, ta światłość zaranna (ku żonie rękę wyciągając)
Porcjo, czy jesteśmy sami? (błędnie wkoło spojrzawszy)
Ha, jedno jest, jak pragnę — (coraz bystrzej przeziera światło w oknie głównem, lampa znika; drzwi się z łoskotem otwierają, wbiega dziecię)
CHŁOPIEC. Wacławie!... DZIECIĘ. Szedł biskup, potem księży chór, kwiaty na ziemi (ręką pokazując na Wacława)
Ty mówisz w sercu, że on głupi. (po przestanku)
Rozmurowano ścianę z cegieł za kościołem, (znów po chwili)
Powiedzą: «Umarł» — tak jest, językiem z papiéru. (z uśmiechem)
Nieraz mi rozciekły (podnosząc się, jakby był przytomny)
...Śpiewy, kwiaty i kadzenia, (z dziwnym uśmiechem)
Jak oni to cegłami prędko zasuwają, (po przestanku)
Z początku plama była na murze wilgotna, (budząc się)
Gdzie matka, tego nie wiem. Zbiegłem kościół cały (wchodzi Matka; ucisza kroku i, wyciągając rękę)
MATKA. Zostawcie go! Na placu głównym.
Wokoło ulice, drzewami ocienione; w głębi widok na zamek i celniejsze budowle. Wiele ludu, świątecznie ubranego, przechadza się lub siedzi na zielonych ławkach pod drzewami.
HAROLD. Wszystko dziwnie się plecie (zajmując miejsce na jednej z ław pod drzewem)
Chciałem zacząć tu dramę, (do swego Cicerone)[44]
CICERONE. Król łaskawie wynalazł (bębny dają się słyszeć, potem straż nadciąga i egzekucyjne korowody; środkiem obżałowany postępuje)
HAROLD. Jeszcze bębna też brakło! (do Cicerone)
Czyż tu będą go chłostać? (przeciskając się w tłumie, do Harolda)
Przecudowne kobiety!... (giną w tłumie)
DZIECKO. (w tłumie) Jeszcze katów nie widać. ROŻNE KOBIETY. Ah!... (słychać bębny, tłumy się nieporządnie rozłamują; ruch w głębi placu, potem krzyki).
RZESZA. Oto już w bęben biją, wkrótce przyjdą katy... (wrzawa się zwiększa, a w głębi placu dym, zamieszanie, strzały ciągłe)
RZESZA. Cóż to za zamęt? W gardle przeciwnej ulicy (scena wypróżnia się)
GŁOSY. (za sceną) Hurra... (Po niedługim przestanku cały plac jest pusty. Harold tylko, oglądając się wkoło, powstaje, a dalej starzec, prawie ślepy, rękami po drzewach drogi szuka — mrok coraz to gęściejszy)
STARZEC. (do Harolda się zbliżając) Co słyszę? Zda się, okopy zdobyto?... (Harold podaje Starcowi ramię i mają się ze sceny)
STARZEC. Wam, młodym, dobrze czasem posłuchać i jęku, (zdaleka coraz większy dym nadpływa, gdzieniegdzie czerepy granatów padają)
Póki się zamek palił, widniej było nieco. (przechodzą)
RZESZA. (przez scenę przebiegając) Hurra!!... WANDA
rzecz w obrazach sześciu[47]
«Tak kościół trzyma, że, gdy Pan umierał,
Na PÓŁNOC, głowę skłoniwszy, pozierał, Na Oliwnej Górze dziwnej Kończąc mękę, skłaniał rękę Ku PÓŁNOCNYM LUDZIOM... OSOBY:
WANDA I.
Przed grodem.
PIERWSZY Z CHÓRU. Przychodzimy spytać się o zdrowie (Pachołek, trąbiąc przestankami, przybliża się)
PACHOŁ. Nowość głoszę i to, co się święci, Takiej rzeczy trzeba jej koniecznie (uderza w trąbkę)
Jeśli Kmiet jest, srebrny pług dostanie, (Chór odchodzi w jedną stronę, pomrukując pieśń, a Pachołek w drugą, potrębując)
II.
Środkowa izba zamku.
PANNA. «Ciszy, ciszy, moja złota!... Ciszy!...» (GRODNY i PANNA rozchodzą się, WANDA wchodzi i, czyli sama jest, ogląda się)
WANDA. Łado, Łado[49], po twym ja przykładzie (kładąc rękę na sercu)
Ha! Kolczyka, widzę, brak kolczyka (zsuwając rękę)
I ty drugi, odpryśnij, jak gwiazdeczka, III.
Koczowisko germańskie.
ROTNY. Runniki wszystkie, a z młotami ostremi, (RYTYGER wchodzi z pocztem swoim)
Hurra! (wojska ustępują w ciemność lasu. Kiedy rytygerowe wojska dokoła rozstępują się, Rytyger siada na skórze rozesłanej; zaczyna się ściemniać. Runniki chórem długim wysuwają się po murawie i otaczają Rytygera, przy którym służba jego stoi) RYTYGER. (podnosząc dzban) Tym miodem zdrowie piję weiswortowe! (Rytyger podnosi się i ciska w ciemność drzew; orły spłoszone wzlatują)
CHÓR RUNNIKÓW. Tak, a nie tak — nie nasza rzecz. (Runniki pochylają czoła i cofają się, Rytyger wychyla miód)
RYTYGER. O, wielce wam rady! (Chór Runników odsuwa się, szepcąc; służba rozpina namiot, w którym i światło wraz rozbłyska)
RYTYGER. (sam; w głębi namiot i służba) (po chwili)
A ona? Weiswort mówi: «Skąpie ciało...» (po chwili)
O, każe tratwy fenickich żeglarzy (po chwili, klaszcząc w dłoń)
Hej, ojce, co tam siedzicie w Walhali[53], (po chwili)
Wando! O, moja ty Rytygerowa! (odsuwa się w głąb, ku namiotowi)
Ty skoro uścisk dasz, wyprawę zrobię (wchodząc w namiot)
Hej, ojce, co tam siedzicie w Walhali, (noc zapada)
IV.
Środkowa izba zamku.
WANDA. (przechodząc zwolna przez środkową komnatę grodu) I niekonieczniem Rytygera chciwą, (przechodzi)
GRODNY. Z załamanemi tam poszła rękoma. (Panna odchodzi w głąb korytarza za Wandą. Skald[55] wchodzi i stawa u drzwi głównych)
GRODNY. Ktoś jest i za czem? (wychodzi — wchodzi Żyd)
GRODNY. Ktoś jest i za czem? (wychodzi — wchodzi powoli Starzec, na kiju oparty)
GRODNY. Ktoś jest i za czem? BOJAN. Z serca. (Grodny uderza w szczyt miedziany, jeden z zawieszonych po dwóch stronach głównego wnijścia — wchodzi Pogoń i staje w drzwiach)
GRODNY. Wszelaki człowiek, gość, ma być uczczony V.
W krużganku zamkowym.
Wanda wchodzi, Rytyger, w ubraniu Skalda, postępuje za królową.
WANDA. Powiadam tobie, nie ścigaj mię, panie! Uchodź... i uchodź szczęsny!... Gdybyś z laty, (uderza w szczyt miedziany; Grodny wchodzi)
WANDA. Ten Skald niech srebrny weźmie pas na drogę! (uchodzi) (chwila milczenia)
GRODNY. Co tak spoglądasz, wieszczu, na podłogę? VI.
Pole pod Krakowem.
Na przodzie sceny namiot Wandy, dalej Chóry ściągają, każdy, koło namiotu przechodząc, śpiewa; w głębi Wisła.
BABY. Pod białemi brzozami dziwne zebrałyśmy zioła (przechodzą)
PIASTY. Miodu plastry białego w lipowych niesieni donicach, (Chóry przechodzą około namiotu i półkręgami stają wdali, tak, iż namiot Wandy na przodzie sceny stoi, a w głębi, gdzie nie domykają się półkręgi chórów, widać płynącą Wisłę i brzeg spadzisty)
DZIEWKI. Teraz wy, wieszczowie, siwe głowy, Stańcie pośrodku. — Co ma być, (Wieszcze wysuwają się chórem i stają przed namiotem, Przedni Starzec w głąb namiotu wchodzi; chwila milczenia)
PRZEDNI STARZEC. (wychodząc) Sen się stał dziwny do prawielmożnej pani... (w głębi sceny rośnie mogiła, przy śpiewach i w porządku takim, jak się scena ta rozpoczyna, tylko, że śpiewy są przycichłe i odległe)
TRĘBACZE. (od obu stron namiotu) (bierze gromnicę zapaloną z rąk Piasta i wchodzi na stos, potem ciszej kończy)
że dla was zginę. (Rytygier na koniu w poczcie zrzucających płaszcze swoje Runników, zdala wojska, w kurzawie ledwo widne)
RYTYGER. Porąbię w wióry i rozmiotę!
|
Krytycy dzisiejsi są zarazem bardzo niepospolitą i bardzo małą rzeczą; niepospolitą, jako trybunowie, poręczyciele i wyręczyciele publiczności, a mianowicie tej, która zarówno ma szlachetną potrzebę bycia nieobcą sprawie literatury, jak nie lubi sama się znajomością warunków literatury zajmować. Są to więc jakoby rezonujący lektorowie i klienci, zamieniający czytelników na słuchaczy i wyręczający jeszcze słuchaczy onych w pracy ocenienia tego, co im czytane było. Z tego to względu, który krytyków okazuje, iż są łączliwym organem publiczności, z tego, mówię, względu są oni wielce niepospolitą rzeczą. Z drugiego zaś względu, to jest, gdyby żądało się od nich stanowczego utwierdzeń krytyki objaśnienia, pokazaliby się ciż sami, jak bardzo są maleńcy i niepewni własnej ich sprawy. I tak np. to, co podają oni za definicję tragedji starożytnej, jest tylko poprostu znajomością warunków rozkładu tragedji, ale bynajmniej odpowiedzią na pytanie zarówno szanowne jak nieakademickie, czyli na pytanie «co to jest tragedja?» Co do mnie, mniemam, iż tragedja jest to uwidomienie fatalności historycznej albo socjalnej, narodowi albo wiekowi jakowemu wyłącznie właściwej, a przeto, zważając ją tak, to jest jako pomocniczą w postępie moralności i prawdy pracę, nie dziwi mię bynajmniej, iż tragedja mieć mogła i musiała powagę nieledwie obrządkową. Krytycy dzisiejsi, wyzuwszy się z tej prostotliwej potoczności, że nie powiem chrześcijańskości, która dozwala człowiekowi na bezpośrednie zapytania odpowiadać, szwankują bardzo w onej pierwszej wielkiej ich zalecie stręczenia i pośredniczenia pomiędzy utworami literatury a czytelnictwem; możnaby albowiem myśleć, iż zachowują sobie oni pełnomocnictwo dorywczego a ustawicznego przeglądarstwa i cenzorstwa kosztem właśnie czytelników, którym nigdy zasady i prawdy główne sztuki zbliżane nie są, zawsze tylko utwory pojedyncze i reputacje osób, które takowym dały byt. Jak dalece autorom łatwo jest być wzniesionym ponad praktyki owe, to bardzo stanowczą, przez niedługie chwile cierpliwości, zyskać można na to odpowiedź: z powodu, iż najdalej w przeciągu dwóch lat zazwyczaj krytyki takowe tegoż samego pióra temże samem piórem przez nieustanne sprzeczności same znoszą się i czas tylko stracony lub imiona tylko, kosztem onegoż zyskane, pozostają. Praca ta stręczeń, bo właściwie krytyką zwać ją trudno, podobna jest do zachodów człowieka, któryby w tem się tylko omylił, iż bierze część za całość, to jest, iż np. gimnastykę radzi, aby za całą medycynę uważano, co wszelako nie w każdej warstwie społeczeństwa mogłoby być uznane. Do uwag tych, okazujących, jakie pojęcie tragedji za właściwe przyjmuję, dołączyć jeszcze powinienem, że bezpośredniego morału nie uważam jako obowiązujący dramaturga i konieczny warunek i że rozbratnienie rodzeństwa, w niniejszej tragedji przedstawione, jest tylko nieuniknionym samejże legendy wynikiem, nie zaś główną pisarza myślą, który za pierwotną niniejszego misterjum nazwę chciał położyć: Krakus, czyli wyścigi.
OSOBY:
STARZEC, pustelnik CHÓRY grodnych i kmietów
OSOBY FANTASTYCZNE:
ŹRÓDŁO
ZORZA PRÓG
I.
Wnętrze pustelni w okolicach Karpat.
STARZEC. Dzień mię odpycha a noc mię woła. Droższy jest, niźli wszystkie miljony; (do Krakusa)
Książę Krakusie, słowy swojemi Gdzie łucznik konia waszego trzyma. (głosem cichszym)
Książęta, jedźcie za siódmą skałę, (książęta wychodzą)
LILJAN. (do pustelnika) Mężowie wyszli, wadząc się z sobą. (po chwili)
Zmierzyłem ja ich tą siódmą skałą! II.
Głęboka puszcza — noc.
RAKUZ. Trębacza w lesie z rozkowanym koniem (zawraca koniem)
KRAKUS. Bracie! Co czynisz? Krew! Żeby choć ręka jedna, (postępując dalej)
Do świtu teraz hukać się nie ważę, (wstrzymując się)
Jeleni łańcuch płynie rosochaty (potyka się o głaz, a potem)
Głaz jednak, którym osłupiłem nogę, (po chwili)
Głaz zadrżał! Jako gdy proca uceli, (po chwili)
Głaz wstał i idzie... zniknął za modrzewiem!... (po chwili)
Głaz, widzę, idzie w blasku księżycowym... Tarczę widziałem sam, na własne oczy, (pochyla się i kładzie opodal progu)
A przeto wolę na tym mchu jałowym (zasuwają się ściany niewidome)
Spocząłeś, książę, w grocie szmaragdowej! III.
U pierwszej bramy zamku.
Rakuz na spienionym koniu, Grodny na czele czeladzi.
GRODNY i CZELADŹ Z straszliwą wieścią czekamy na drodze. (po chwili)
A smok? (słychać szamotanie się i ryk smoka)
Zadrżałem!? (Szołom[68] wchodzi)
RAKUZ. (poznając go) Szołom! (przyzywa go bliżej skinieniem)
Jak stary zeszedł? Niech usłyszę... (dobywa tabliczek)
RAKUZ. Czytaj! RAKUZ. Tablic tych nie dotkniesz więcej, (przechadza się i, poglądając ku podworcowi zamku)
Ludzie ci, owdzie u zamkowej brony (słychać szamotanie się i wycie)
Kły musząć być gdzieś, jeżeli kaleczą, (po chwili)
Lecz za dni mało będę ja sam na sam (po chwili)
Słuchaj! Niech konia trzymają chędogo! (po chwili)
Tymczasem Kiempów onych książę zaco (Szołom wychodzi)
A książę Krakus? On sam sobie winien! IV.
Wnętrze groty szmaragdowej.
W głębi zdrój, przodem stół zastawiony, przy nim usłane siedzenie nakształt łoża.
KRAKUS. (we śnie) Śni mi się... śni mi... że mi się śniło (wstaje)
Więc idę śpiący i pełen wiary, (biorąc wodę ze źródła)
Bronzowem hełmu czerpnąwszy gardłem, (pije z hełmu) ŹRÓDŁO. W miedziany kask (podnosi toast hełmem)
Zdrowie twe, Progu, leżący w pyle! (wychyla napój i wyciąga się do snu)
ŹRÓDŁO. Dochodzić — trud, (po chwili)
Ojciec mój... ojciec! Co oni wleką?... (przepadają ściany niewidzialnej groty i zamku. Krakus na mchu w lesie śpiący zostaje, jak pierwej, zorza poranna świtać zaczyna)
ZORZA. Wstawaj, książę! Czas w drogę. V.
Komnata książęca na Wawelu.
Lampa u sklepienia mimo światła dziennego pali się.
RAKUZ. (sam) Dnie, noce jedną stały mi się dobą, (przechadza się, staje)
Miałżeby człowiek wyścigać się sobą, (składa odłamy miecza)
Z urzędu runnika Przyczem jest wniosek, że inny miecz, wtóry, (po chwili)
Kiempów[71] wódz czem się bawi? Niech nas widzi! (przechadza się i nagle z pomieszaniem)
Jutro, cóż wszak jutro?... Wczora?... (po chwili)
Skoro zapalą stos, wyjdę, acz więcej (wychodzi)
GRODNY. (w progu) Kiempów wódz w progach Rakuzowych czeka. (podsuwając ławę)
To rzekłszy, siadam, by odpocząć gwoli. WÓDZ. Mądrych się ludzi bynajmniej nie wstydzę; (po chwili)
Rzecz twoją o smoku, (pije)
Żony mość nie masz? (pije)
W księżyca kiedyś patrząc sierp, jak w próżnę (łuny wielkie wbiegają przez okna na ścianę komnaty)
RAKUZ. (zasłaniając twarz ręką) Stos ojca mego. (wychodzi — Rakuz, podparty ręką, nieporuszony zostaje przy stole)
GRODNY. (w progu) Giermki po stajniach koniom obwołali, (wychodzi — Rakuz, jak pierw, nieporuszony i ręką podparty, zostaje)
VI.
Dolna część zamku.
Od przodu komnata, łukiem kryta, w głębi zaś korytarz przypodworcowy. Przez korytarz Chóry pogrzebane ciągną, za każdym z chórów idą różne poczty osób, niekiedy chorągwie.
PIERWSZY CHÓR. Przechodź już, wielka osobo, Gdzie losy nie są nad tobą, (Chóry przechodzą, Rakuz, który za niemi postępował, zbacza na przód komnaty i zatacza się w krzesło wielkie)
RAKUZ. Czemu i czemu?! Sto dębów widziałem, (Rakuz, nieporuszony, daje znak ręką, Szołom uchodzi, Rakuz pogrąża się w dumaniu i wyciąga w krześle)
RAKUZ. (sam) Czuwałem nazbyt! Nie mam słońca powiek, (po chwili)
Człowiek i człowiek, od stopy do głowy! (po chwili)
O, przecież co noc podziemia się trzęsą, (po chwili)
A przecież jeszcze i zawistnych chmura... (ciszej)
I ten... (ciszej)
Dość, widzę, błąkał się po lesie (spostrzega śpiącego, zawiesza miecz i uchodzi)
RAKUZ. (w marzeniu) Snu tylko, i snu, i nic zgoła (po chwili)
Przytomność samą cóż uwcześnić zdoła, (z śmiechem)
Wszystkich trzech razem nie znam osobiście. (po chwili)
Słowa mi z ust mych padają nieznane, (we śnie)
Idź precz! Zawracam koniem i uchodzę. (porywając się we śnie)
Oh! Krakus gdzież?... (po chwili)
Bardzo wzgardzony, (z obłędem, we śnie)
Podobnych braci dwóch widzę w księżycu[77]. (w progach pokazuje się Krakus, na obliczu kapturem okryty, spostrzega śpiącego i zbliża się na palcach) VII.
KRAKUS. (stając u krzesła) Spoczął. Niech bogi ulgę mu przyniosą, (cofa się na palcach)
Twarzy odsłonić, poznać się dać wstydzę, (wstrzymuje się, pogląda na śpiącego)
Któryż-bo z zacnych trudów twych dzieliłem! (z progów, gdzie zatrzymuje się na chwilę)
Śpijże ty, książę! Pod praojców godły (uchodzi)
VIII.
Rynek miasta.
Tam i ówdzie pospólstwo w gromadach, na przodzie kilku Kmietów i mieszczan.
PIERWSZY. Ja mówię «Jeden» on zaś «Dwóch» a owy (SZOŁOM przechodzi mimo)
PIERWSZY. Osoba idzie w łańcuchu, aż miło. (rozstawia pytających w półkole, potem, zbliżając się do nich)
Wiele tarcz było złotych? (uchodzi krokiem mierzonym)
PIERWSZY. To tak, jak palców pięć i pięć, dwa razy, (oddalają się, gwarząc)
(KRAKUS przechodzi mimo, za nim SZOŁOM)
SZOŁOM. Jeśli nie błądzę, to dobra wiadomość. (po chwili)
Gdybyś, rycerzu, z pod tego kaptura (przechodzi w tłum) IX.
W głębi brama, kryta łukiem.
Tłum się w nią ciśnie i czepia po wysokościach murów; na przodzie sceny gromady zatrzymane gwarzą.
PIERWSZY. (w bramie) To nie on! Czemu palcem wytykacie? (słychać trąby i wołania z wieży)
WTÓRY. To on, jeśli już trąbiono raz trzeci. (tłumy się powoli uciszają)
ŚPIEW.
Chodź! Stań! Przez wiarę wiar (po chwili)
I widać znowu ciemność i nic więcej (okrzyki podnoszą się, i uciszają, i znów podnoszą. Od przodu sceny, przez tłum ku bramie Rakuz przedziera się pieszo; przy nim Szołom i poczet dworski, za pieszymi prowadzą konie, wszystko w rynsztunku świetnym)
GRODNI. (tłum rękoma rozgarniając) (tłumy zaciskają się pod bramę. Rakuz z pocztem swoim zatrzymuje się)
PIERWSZY W BRAMIE. Kapturny zbawca zakrył oczy. INNY. Nieporuszony w kapturze zostawa! (do pocztu)
Wy do koni, (z bramy pokazują się trębacze)
TŁUM. Górą nieznany zbawca! (trębacze i wielki tłum dwoma zastępami zbliżają się na przód sceny, środkiem Krakus w nieporuszonym kapturze postępuje)
SZOŁOM. (słaniając się w tłumie) Książę ma słowo z konia do narodu. (koło wielkie okrąża Rakuza, na koniu stojącego. Przed nim Krakus w kapturze zapuszczonym, jak pierwej. Cisza)
NIEKTÓRE GŁOSY. Górą! Górą! (do Szołoma na stronie)
Mów dalej, Szołom! Gniew mi tchnienia dławi. (wskazując Krakusa)
Ah! By posąg owy, (rzucając się z koniem naprzód)
koniec słowom! — Niech rozpoczną miecze! (do Szołoma)
Turniej obwołać, że zaczął się! (trębacze uderzają w rogi, Krakus zasłania się mieczem)
GŁOSY WIELU. Pada! (gromady z dwuznacznem milczeniem cofają się)
RAKUZ. (z konia do cofających się) (wyciska miecz z ręki daleko)
Złamał on męża, który smoki dusił. (gromady z dwuznacznem milczeniem cofają się)
Mów, albo nie mów, ludu osłupiały! INNY. Obydwa godni są rycerskiej chwały. (Rakuz przejeżdża zwolna ku bramie, choć gdzie niegdzie gromady zatrzymują. Poczet książęcy wpośród nich przechodzi)
GRODNY. (do Szołoma) Gromad się jedność to kupi, to sprzęga. (poczet zachodzi w bramę)
GRODNY. W prawo i w lewo ustąp! Poczet przodem! (RUNNIK i SETNI zachodzą w bramę)
X.
Rozłogi w okolicach bramy miejskiej.
Noc. Gdzie niegdzie pokotem śpiące gromady. Rakuz i Szołom kapturami okryci i grabarskiemi uzbrojeni łopatami. Szołom z latarką.
RAKUZ. Mądrości słowo, którem osłupiłem (Rakuz upuszcza łopatę)
Ostrożnie! (słychać krok warty)
SZOŁOM. (skoczywszy do Rakuza, groźnie) Milczenie! Lis pełza, owdzie kruków karawany, (po chwili)
Owdzie? Wszak owdzie padł? (przebiegają łuny kagańców, wyświeca się na chwilę tumulus[78] Krakusa)
RAKUZ. Wdali coś się zaświeciło! (łuny wielkie oświecają tumulus Krakusa, ogniami obłożony. Chóry zbliżają się)
STARZEC. Ktoby zapragnął czyn wymazać krwawy, (łuny poruszonego ognia szeroko oświecają dolinę, na której kopiec Krakusa. Chóry, podnosząc ostatnie garście piasku, stoją z ramionami w ruchu)
SZOŁOM i RAKUZ. (zakrywając się w parowie i przylegając do ziemi) Sławny nieznany!
OBJAŚNIENIA AUTORA.
Znana powieść o smoku, którego zabił Krak czy Krakus, nieustannie w dziejach prawdziwa, albowiem potykania się takowego z potworem ślady idą przez wieki, rozmaitemi też sposoby w myśl ludu określana bywa. Jak sobie przeto poradziłem z tak porwaną całością rzeczy, czytelnik sam osądził, dodam wszakże słów kilka ku wyjaśnieniu treści i składowych pierwiastków.
KRAK i KRAKUS, nie myślę, aby byli jednym człowiekiem; pierwszy zda mi się być drugiego ojcem, tak, jak zdrobniałe Leszki idą po starym Lechu, w czem Kochanowski słusznie wyraża się: «Jakoby więc (mówi on) od wielkiego jakiegoś Lecha mniejszy Leszkowie zczasem się pokazali i przodka swego imię jakoby wskrzesili». «KRAKÓW», nazwisko miasta, jest przymiotnikowem z czwartego przypadku na pytanie kogo — czyj — gród Krakowy, czyli Kraków. «RAKUZ», brat Krakusowy, w nazwaniu swem ma pierwiastek filologiczny, przechowany u południowych Słowian. «KIEMPE», jest to nazwisko skandynawskich biednych rycerzy, z którychto jeden do Olausa króla mówi: «Wiedz, że w bogi kamienne i drewniane nie wierzę, a z djablów naigrawam się. Zbiegłem ziemie dalekie; potworów i olbrzymów niemały trupem położyłem. — Wierzę bardzo w trzeźwość umysłu czystego i w moc ramion».
|
ZA KULISAMI
fantazja
PROLOG.
I.
(Podróżnik i Quidam[81], w kapeluszach, z laskami w ręku — Malcher na środku izby domyka tłomoki)
PODRÓŻNIK. «Chodź!» — powiadasz?... A gdzie?... Ażeby ominąć pakowanie tłomoków, dość jest raczej, przechadzając się i tu, na miejscu, wykreślić sobie stosowną elipsoidę[82]. Gdzież bowiem iść, od konieczności gdzież zboczyć?... Zły humor Malchera ogranicza się, i promień jego nie jest od posadzki tej promienia ani dłuższym, ani rozleglejszym. (wychodzą)
II.
QUIDAM. I oto widzisz, że są miejsca przeznaczone ku temu, aby właśnie że nie były żadnym celem: z tak wielkiego natłoku ludzi, w którym rozpieramy się łokciami, nikt tu nie przyszedł!...
To nie ona!... Zmieniono, widzę, program... Publiczność się kłębi oburzeniem, jak lewjatan[84], gdy zmylił się w podrzucie za zdobyczą. Nie opieraj się zbyt ufnie o tę balustradę marmurową, — to powleczone blachą drewno. W PAMIĘTNIKU.
I.
Nietylko, pierw się najadłszy mandragor, (Ciąg dalszy zob. na str. 128 i n. Nr. 183).
ZA KULISAMI[86].
fantazja
«Czy znasz weneckie zapusty?»
Malczewski. OSOBY:
OMEGITT, na Omegach pan. I.
Scena przedstawuje międzysionek teatru i maskaradowej sali; w środku kilka kolumn, pod któremi stoją służący, z głębi słychać orkiestrę. Gdzie sala się z międzysionkiem łączy, widać kilka siedzeń, wykwintnie krytych, i z pomiędzy kolumn przezierający róg bufetu.
KOMISARZ. Trzeba mieć na uwadze służącego, który właśnie z bywalcem weszedł w rozmowę. (przechodzą)
MALCHER. Wszędzie, jak to mówią, dobrze z dobrymi ludźmi, ależ w domu najlepiej!... Vivat!... (dwa domina[89] przechodzą ku bufetowi) PIERWSZE DOMINO. Czy uważałeś przy tym człowieku szpiega z 27-go okręgu?...DRUGIE DOMINO. Nie dbaj o to!... Ten z drugiej strony — ten, któremu się wlecze szal czerwony, to przysięgły nasz agent konspiracji. (przechodzą)
GLÜCKSCHNELL. Zaczynam się już tylko z tego cieszyć, że przecież miano dość rozsądku, aby osobnego z tej sztuki nie robić widowiska!... Ślicznie byłaby wyszła spółka! Podpiera mię to jedno, że przy dość obiecującej maskaradzie może jako tako dramat dotrzyma, a potem się to zatrze, jak ruszą do raźnych komedyjek, przeplatanych gdzie niegdzie baletem[90] i kupletem[91]. — (przechodzą)
PIERWSZE DOMINO. Anonim[94] się końcem końców zawsze wydaje, częstokroć przed zamknięciem widowiska. Co zaś do przedmiotu i tła sztuki, myślę, że można było daleko więcej z nich wyciągnąć. (przechodzą)
(Lia, w fantastycznym stroju Heloizy[97]. Emma, w dominie).
LIA. Na bok nieco się uchrońmy; chcę odpocząć. Gdyby się te arkady rozstąpiły od góry i powietrze całego nieba tu wzionęło, nie byłoby mi nazbyt dla westchnienia. (do Barona)
Właściwiej byłoby mnie zapewne, ażebym uciekła się do zdania członka teatralnej spółki i do kogoś, co przed chwilą ze słynnym francuskim autorem niewątpliwie ważną toczył rozmowę. (słychać dzwonek, orkiestrę, gwar i przeciągłe świstanie)
EMMA. Podaj, referendarzu, rękę naszej Juljecie... (tłum ogarnia powyższe osoby; Emma i Glückschnell zdążają)
EMMA. Względność sądu pańskiego, ile że na zapytanie Lii wyrażonego, nie oświeciła mię statecznie o wartości utworu i pisarza...
GLÜCKSCHNELL. Dla osoby, wielką zbliżonej poufnością, nie ukryłbym wreszcie i tego, że tyloletnie podróże i tak dalekie zatarły w nim to tętno dzielne, swojskie, które z jednej strony daje osobną siłę językowi pisarza, z drugiej nieustannie myśl onegoż w bieżące potrzeby społeczeństwa wtajemnicza, to jest w to, mówię, co się podoba... każdemu. — II.
Inna część maskaradowej sali. Wielkie okna, dające[101] na krużganek, skąd zasiane gwiazdami niebo widać; w głębi snują się domina i maski w niewielkiej liczbie; czasem mniej wyraźnie, a czasem wybitnie słychać orkiestrę.
OMEGITT. I, jako myśliłem, stało się: oni wyobrażają sobie, że pisać dramat było ostateczną myślą moją. Sędzie formalni zewszechmiar, którzy rozdzielają społeczność na zastępy umysłów pieszych i konnych. Im zdawa się, że jedni na rozgrzywionych jeżdżą piórach, podobni do gońców fantastycznych, drudzy zaś uprawiają prozę życia i są podpierającymi się handlarskim łokciem kalekami!... (do Omegitta)
Podróżniku smętny! Patrz i tchnij... Oto szarych i fioletowych kwiatów wieniec, naokoło ciebie krążąc, naokoło, czarodziejskiem zagraża tobie opętaniem... (usuwa się)
POLAK. (urzędnik zagraniczny) Szukam marki paltotu mego, a znajduję częstochowski medaljon święty na podłodze. (do Omegitta)
Patrz, jak cedzą się jedne gwiazdy, drugie zaledwo tleją lub podopalane drżą... (oglądając się)
Znikł w fali masek, które odrzuciły się nagle długim gwaru półkręgiem, pozostawując na próżni mnie samego, jako kiedy morze odstępuje od zarytych w piasku resztek okrętu... (od strony międzysionku słychać orkiestrę i mocny świst, tudzież hałas nagle wchodzącego tłumu)
(Omegitt cofa się we framugę wielkiego okna)
GLÜCKSCHNELL. (ocierając czoło) Przyznam się, że fiasko, jakiego na życiu nie pamiętam!... (przechodzą)
Maska DIOGENES[103]. Nie odpychajcie mię, niewdzięczne! Czyliż się nie przymilam, ile umiem, ażebyście wskazały mi człowieka, który nie zachwiał się powiedzieć tego, co wam fiolkom wybrzmiało grubjaństwem? (do Maski)
«Sit tibi crinolina levis!»[105]. (do Fiffraque’a)
Gdybym twe wiedział zdanie, o francuski autorze słynny, zrobiłbym z tego jeszcze dzisiaj po wieczerzy i po winie spory artykuł... (przechodzi)
FIOŁKI. On zaś mówi o jabłku i o drzewie. I.
A czy też ona wié — II.
A czy choć aby wie, III.
A czy przynajmniej wie IV.
A czy chociażby wie (Emma, Glückschnell i kilka innych masek uchylają się pod filary wielkiego okna; Lia wsparta o krawędź krużganku, Omegitt od strony salonu przez tłum masek zbliża się).
OMEGITT. Jako Leander[112], przez szkło fal Hellespontu spostrzegając zapalony ogień na wieży, wydłużał ramiona swoje, aby do brzegu na czas zdążyć, tak, przez gazy i wiewne osłony masek, dopatrywałem ciebie, pani, i ostatniej gwiazdy nad czołem twem... III.
Też salony, od strony zajezdnego przysionku.
MANDOLIN. *
Na posadzkę zapustnej sceny, *
I na jasnej woskiem zwierzchni szyb *
Listek kwiatu, upuszczony tam, *
Otworzyłem okna z drżeniem szkła,
I.
Nie chcę już smutków, nie!... Już mi za małe, II.
Dlatego nie chcę smutków, bo nienowe, III.
Pyły zatartych pod nogą pomników, IV.
Dlatego lubię kwiat niezapominek, *
Dlatego lubię kwiat niezapominek,
*
Daj mi wstążkę błękitną! Oddam Ci ją * *
Cień zmieni się, gdy ku mnie skiniesz ręką, * * *
Bywałem ja od Boga nagrodzonym (przechodzi)
SOFISTOFF. (w fantastyczncm ubraniu Abelarda) Gdyby nie odmienna tłoku natura i nie zagłuszający orkiestrę błędni gitarzyści i piosenkarze, obiecywałbym sobie to na końcu zabawy, po co inni tu gromadzili się przedwcześnie. (zagasza światło swej latarni)
— To on, on — nieochybnie! Inaczej nie wdziewałby maski ze wschodem
słońca... (znika w tłumie)
ARLEKIN. (wtórując sobie mimiką[115], jakby gitarę trzymał) Wlazł kotek na płotek Wbiegł ptaszek na daszek ARLEKIN. (przejmując na nowo mimikę) «Twój ptaszek (przechodzą)
IV.
Tychże samych salonów przedsionek zajezdny.
PIERWSZY SŁUŻĄCY. Burnus[116] księżnej i watowany kaptur panny Hermenegildy... (przylega)
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . [118] *
A ojcowie nasi nie mieli żon... *
Kiedy im już zabrakło na hekatombę[119] krwi, kiedy wyszczerbiły się falangi pod messeńskiemi kosami, wtedy odstawili żołdaków do owdowiałych łożnic w ojczyźnie ich... *
I porywała się ta i owa niewiasta, lecąc do bram na spotkanie posła z pola bitwy... Ten wiatru poświst, wyrzucony popchnięciem miecza, ten prąd powietrza niechaj szuka matki Spartanki i wygwizdnie w jej siwiźnie słowa przekleństwa. (przechodzą)
MALCHER. Wypróbowali, panie, szabel, wypróbowali... Ale, co rzekli między sobą, nie rozumiem, jedno myślę, że tędzy ludzie i coś razem podobni do owego etranżerskiego[121] legjonu, który w Algerji widzieliśmy... (Omegitt i Malcher uchodzą w stronę lewą, gdy od prawej wstępuje Chór ateński, a następnie we dwa półkręgi rozłamuje się).
CHÓR PRAWY. W człowieka życiu są chwile próżne, chwile czcze. Ale w żywocie prawdy chwil takowych niema, jedno jest ciąg. Dlatego chór ateński wciąż się wiedzie, jako nieustannie czujny areopag[122]. (Laon przechodzi ku głębi sceny, gdzie pod kolumnami dwoma spotyka się Chór prawy z Chórem lewym i od czasu do czasu wiąże Epod[131]. Laon, nieco bliżej przodka sceny, przed miejscem, właściwem Epodowi, wstrzymuje się)
(Daim po ostatnim skoku swoim odmienia krok i wchodzi z szczególną starannością)
CHÓR PRAWY. Ten sam, co ledwo chwila temu jak rozigrane gził się koźlę, ten sam zbliża się kroki kapłańskiemi. (chwila milczenia)
LAON. Mów, co równi trzymają między sobą?... (chwila milczenia z obu stron, jakoby rozważając powolnie Daima odpowiedź)
CHÓR. Zaiste, chrobra jest w prostocie swojej lakońskiego języka siła i treść!... Zaiste, chrobra!... ale rozliczniejsze są daleko obyczaje ludów na świecie, i wygłosy, i powiedzenia im właściwe. Dlatego Ateńczyk wszystkie piękna każdego narzecza woli objąć, albowiem świątyni nikt nie stawia z jednej kolumny. II.
Opodal jednej z bram ateńskich — uprzedni dziedziniec letniego domostwa Kleokarpa, po dwóch stronach laurowe chodniki i marmurowe lawy, przed jedną z ław krosna i co do tej roboty się należy — czas nadwieczorny.
(Dorilla chwilę pogląda dookoła — Eginea wchodzi z głębi sceny)
EGINEA. (wchodząc) O, jakże szybko ubiega czas, Dorillo, gdy użycie jego naprzemiany od nas i nie od nas znów zależy. (siada do krosna)
(Kleokarp wchodzi głębią sceny, poprzedzają go niewolnicy; pogląda maleńką chwilę na córki swoje i daje im znak ręką, aby na miejscach pozostały, przechodząc, jak człowiek znacznie znużony) KLEOKARP. (z błogim uśmiechem) Zaiste, że nie egipskiego to przysionek domu, gdzie mężowie w zaściankach niewieściemi zajęci są sprawami, a ruchawość i język kobiet rozlegają się naokoło...
(przechodzi ku stronie, gdzie bieleją kolumny przysionku)
DORILLA. (na stronie) I oto jeszcze pochwalona!... I pochwalona jeszcze... (do Eginei) Widzę, o siostro, że służyłaś dziś bogom. (pierwsza niewolnica zbliża się z poleceniem do Dorilli)
DORILLA. (wstając z miejsca swego, do Eginei) Dzięki tobie, gołąbko moja! Przygotować ojcu łoże pośpieszam. (uchodzi)
EGINEA. (poglądając za uchodzącą siostrą) Córkom bogów! Jupiterowym córkom[141], które zaręczają natchnienia dla poetów. (z głębi chodników laurowych upada kamyk, obwinięty w różdżkę pełną kwiatu granatowego)
EGINEA. (podnosi kwiat i, podbiegając ku cieniom laurów) Kroku jednego naprzód! Czy nie mówiłam, że najwcześniej o pierwszej gwiaździe? (niewolnica pierwsza i inne dwie krzątać się poczynają około zestawienia siedzeń i przyborów, potrzebnych do wieczerzy)
LAON. (wchodząc) Widzę, że bliźnięcy twojemu kwiat granatu mimowolnie uszczknąłem. Może nawet z tegoż samego krzewu, może z tejże samej gałęzi?... Skąd wzięłaś twój, dostojna siostro? (nie przerywając słów, umyślnie)
Wszelako nie nawykaj opuszczać sióstr, wszelako nie opuszczaj gołąbki naszej Dorilli na tak długo! (Kleokarp od przysionku zbliża się wolnym krokiem ku przygotowanemu wieczernikowi, a spostrzegłszy Laona, daje mu uprzejmy znak swą ręką, poczem na przysłanej ławie się układa. Laon i niewiasty zbliżają się)
LAON. Żeby cię oglądać spoczywającym, o panie i ojcze mój, nie wiem skąd potrafiłbym lub chciałbym zdążyć, ale mi powiedziano na Pnyx (o czem i sam mógłbym był się domyśleć), jak dalece miały być ważnemi areopagowe zagajenia nocy ostatniej (jeżeli takowe innemi były kiedykolwiek). Przeto, ażeby myślom twoim i upodobaniom nie być dalekim, przyjąłem wdzięcznie zawezwanie przełożonych nad robotami portowemi mężów, którym uprzejma należy się powolność, i ludzi rzemiosła, w którem, powiedzieć mógłbym, iż do bezużytecznych nie liczę się. A jako jest zupełny we wszystkiej okrągłości swojej orzech świeży, kiedy, ciężką odtrąciwszy z siebie zieleń, wytoczy się sam, złoty i dojrzały, tak udatnie skończoną spuszczaliśmy koryncką galerę nową na pełne morze, czego się ani bez libacyj[143] wstępnych arii bez przygodnej wycieczki czynić nie zwykło. (spostrzegając obecność starca)
Trzeciego areopagity czcigodny dom nawiedzam... (zajmując wskazane miejsce i ciągnąc rzecz, niekiedy wielkiem zadyszaniem przerywaną)
Odkąd już tajemnicy niema bynajmniej, a wieść stała się prawdą... (hamując się na chwilę obecnością areopagity)
Ile że żadnej już niema tajemnicy, podążyć jeszcze chcę opodal choćby na chwil niewiele, do rodziny czcigodnego pentakontarka[146], gdzie czuwanie przeciąga się w noc późną. W różnych miejscach, dopiero się z ust moich i ode mnie pierwszego dowiedziano nieodmiennej a dziwnej prawdy o szczególnem Tyrteja przeznaczeniu... (Kleokarp daje znak niewiastom, ażeby się od męskiej rozmowy oddaliły; Eginea i Dorilla ujmują się za ręce i powoli odchodzą w cienie laurów)
GOŚĆ. (jak na początku, mówi bez uwagi na obecnych) Niezbyt jeszcze dawno i tu, opodal, przed domostwem czcigodnego pentakontarka — pomnę jak dziś — któż nie mówił o chromym Tyrteuszu, że jest «kulawy?» Któż go i «jednookim» nie nazywał mową człowieczą? Dziś, kiedy stu jazdy spartańskiej z koni zsiadło i zatknęło długie swoje włócznie przed świątynią wielkiej Minerwy, kiedy lud ruszył od Pnyx patrzyć na opienione konie, na chlamidy[148] czerwone i na milczące postacie mężów bronzowych; dziś, kiedy powoli wchodził Tyrtej na marmurowe stopnie, a chór stał pod rzędem kolumn, sam do kolumn podobny; dziś zauważono, że nie jest bez osobnego wdzięku kolebanie się w chodzie szczęśliwego bogów ulubieńca, że podobną ochwiejność kroku mają męże, nawykli do panowania falom morskim lub nieskorzy do ubiegania się o rzeczy, które powinne są ich czekać. Dziś, zaprawdę, dopiero spostrzeżono, o ile i samo nawet przyćmienie oka lewego znamionuje wzrok rzutny i trafnie do ucelania uzdolniony. Dziś stał się głos bogów głosem ludu... (podnosi się i nieledwie bez pożegnalnego znaku odchodzi, sam w sobie zadumany)
KLEOKARP. Mniemań ludu niestałość i sądzenia jego, do fal podobne morskich, zaledwoby powinny niepokoić tych, którym się przedstawiają elementa w postaci ich zewnętrznej, nie w zawiadującem niemi prawie. Ale zawiść, miotając sercem człowieka, nie dozwala dostąpić myśli tam, gdzie ostatecznie pierwsza prawda przebywa i każdemu, co dobiegł jej, wydziela sit we dwakroć tyle, ile na dobieganiu zużył. (Kleokarp zwolna się podnosi i, opierając ramię na Laonie, ma się ku przysionkowi)
Czy i ty, o Laonie, poczuwałeś omacną chwilę zawiści za dowiedzeniem się o szczególnym Tyrteja losie?
(zachodzą w przysionek domu. Dorilla występuje pierwsza z cieniu laurów, a drugą stroną niewolnice, którym owa w zwijaniu wieczerzy przewodniczy)
DORILLA. Siostro Egineo, patrz, jako w czarze, której nie dopił Laon, odbijają się i szklą wczesne gwiazdy!... III.
Inna część ogrodów Kleokarpa. Noc.
EGINEA. Zdawało mi się, że upadł kwiat granatu, ale to, widzę, upadł suchy liść... (garnąc ręką ku ziemi)
Ale owo i kwiatu pąk wilgotny, owo i uskrzydlający mię dreszcz, co przenika zupełnie całość istoty, tętniąc silnie, rączo i równo, jakby odpowiadał z wnętrza człowieka akordowi, rozbrzmiewającemu na niebiesiech... (po chwili)
«Tak jesteście wy wszystkie!» zwykłem był kiedyś mawiać, bluźnić; dzisiaj mówię: «Tak ty na jedną chwilkę chwili bywasz...» (postępują razem; Tyrtej się zatrzymuje i poczyna z westchnieniem)
Czemuż ich pieśni już tak mało pewna (po chwili z rodzajem obłędu)
Cedr nie ogrody, lecz pustynię rodzą: (ciszej)
Lecz dziejów karta ma niejedna stronę: EGINEA. Ścieżki już niema dalej... Pozwoliłam ci kroczyć na wolę niosącego cię zapędu, aż oto uwikłałeś całe czoło w gałęzie lauru. (odczepiając mu włosy z liścia)
Zaiste, że poeci wielcy nazbyt długi po sobie przestanek zostawili... Cedr nie ogrody, lecz pustynie rodzą, Popsowałaś mi całą piękność rymu i odczepiłaś mi z włosów wszystkie wawrzyny, pomiędzy które mię chore oczy moje i brak ścieżki zaplątał. Oh! nie tego, nie tego wyglądałem i upragniałem od kobiety... (przysiadają oboje w wybłęku mirtowym)
Lacedemońskich stu mężów z rzędu celnego (który u nich «równymi» się zowie) widziałem dziś. Mało wyrażam, iż widziałem: bowiem dla mnie i ku mnie, i ku mnie, i rzec mógłbym, że po mnie zbiegli tu. Czyli z nimi mówiłem? Nie wiem, iż słowo Spartanów jest przestankiem mowy człowieczej. (ciszej i tłumniej) Tajemnica to wielka... Przenika mię zimno świętego dreszczu, gdy dobieram słów dość poufnych, ażeby ci ona wypowiedzieć, ale wypowiedzieć nieba mi każą. Słuchaj:
(pochylając się ku jej skroni)
Lud ten cały zżelaźniał... Już likurgowego testamentu ostatnie słowo przyszło na świat w pokoleniu, zrobionem przez prawodawcę... Już skończyło się wszystko i bóg tam nic nie tworzy więcej... I już miejsca dlań niema, jak dla podrzutka albo dla nowonarodzonego niedołęgi, któremu też prawem śmierć zadają, nim wypełznie z kołyski. I oto przesłanek lakoński stał się w lakońskich dziejach, tak, jak w języku ich!... (przerywa za znakiem Eginei)
EGINEA. (spostrzegając przerwę) To nic!... To tylko jedna wielka gwiazda spadła, lecz choć zapatrzyłam się w niebiosa, słucham a słucham. Mów!
O historjo, jeżeli ty byłaś kiedykolwiek?... O historjo, patrz: Czy z tych-to żywiołów powstała ta ateńska republika? Kodrus[155] wielki, ostatni król, azali i dziś nie panuje nieobecnością wszechprzytomną? On, szukając śmierci od dzid doryjskich, na które się królewskiemi swojemi wparł piersiami; on, w sukmankę przebrany kmiecą; on, z tą umyślnie łomliwą kosą w ręku upadający, gdy zawołał: «Koniec królestwu ateńskiemu!» — czy rozumiesz, Eginej? — on kamieniem stał się węgielnym przeobrażenia ludu, i oto głęboka Aten żałoba rozrzewniła się po nim w republikę. (nagle) To tam wszelako, o Eginej, tam iść mając, odkryte mi są ku poznaniu te straszne prawdy. Jak ogromnej miłości potrzebować będę, jak ogromnej, sama odgadnij!
TYRTEJ. Śnimy razem! — Czuwajmyż razem! żyjmy, i umierajmy, i odlatujmy razem w wiry niebieskie! IV.
Scena przedstawia platanowy chodnik lacedemoński; tam i owdzie siedzenia pod drzewami; w głębi sceny droga wielka ku górom, a od drogi uciekające ścieżki ku parowom; po prawej stronie wdali widać, Dromos[156]. Ślepy inwalid spartański przechadza się, chłopcy igrają w małą bitwę i lub za starcem wołają o przypowieści. PIERWSZY. (dobiegając starca) Jeszcze jeden niewielki rapsod[157], jeszcze jeden!... Usiądziemy wszyscy u kolan twoich, jak koźlęta — jak koźlęta pod gałęziami dębu, gdy księżyc rośnie... CHÓR. Będziemy ci opowiadać i wskazywać każdego żyjącego, który przechodzi, a tylko jeden jeszcze rapsod przyrzecz! (szukając kijem przed się)
Chłopcy! Niechaj się zbliży tu, a wołajcie ku niemu, że jeden z równych jestem, ów, co dwudziestego lata pierwszej wojny stradał oczy od messeńskiego pocisku; ów, co nogą odepchnął jedynego syna swojego, skoro, potu nie widząc, namacał strumień wilgoci i posądził, że to krew dziecka jego — na karku, ztyłu! (Tyrtej w długim ubiorze kapłańskim, z zarzuconą połą na głową i podpierając się, jak ranny, wchodzi drogą uboczną, a potem siedzenia poszukuje opodal i na stronie)
TYRTEJ. Zginąć... albo — zwyciężyć?... (przysiada pod jednem z bocznych drzew)
STARZEC. Kijem ciebie poszukuję, Daimie. Zbliż się tu sam i, stanąwszy przed jednym z równych, onym, który dwudziestego lata jeszcze pierwszej wojny stradał był oczy od messeńskiego pocisku, stanąwszy sam, przed równym, który powołuje ciebie, powiedz twą rzecz! (przechodzą)
CHÓR RÓWNYCH. (wchodząc i poszukując miejsca swego) Cichem, acz sprawiedliwem, wyrozumiejmy pomiędzy sobą słowem, co wyrokować się godzi, trzymać, i co wnioskować o niefortunnym dniu bieżącym. (słychać fletnie i pochód chórów królewskich)
WOŹNY. Senat się przybliża, i efory, i sędziwe senatu króle. (Tyrtej wchodzi widomie)
EFOR PIERWSZY. Niewczesność jest to nieobecność, a kogo nieobecność uniewinnia, niech szerokie da pole przystępującemu wziąć koronę, lubo w niefortunnem starciu zdobytą. (Tyrtej się usuwa z pocztem swoim i zajmuje miejsce ustronne)
EFOR DRUGI. Przystąp sam, o synu Hieroplita, skoro zaś będziesz wieńca tykał ręką stanowczą, niechaj świadczą tobie polemarki i niech tysiączniki ogłaszają; niech grzmią setniki, co widzieli, kiedy się ty wcześnie na swojem miejscu, cały w wielkim zapale, znajdowałeś! (Hieroplit syn występuje z tłumu i przybliża się do senatorskich krzeseł)
CHÓR. Dość, jeżeli laurowy wieniec otrzymasz, młodzieńcze, którego opowiadać gęsta chrobre dziś nie dostawa sił...
(Tu wielka przerwa w rękopisie. Pozostał tylko ostatni ustęp zakończenia).
QUIDAM. ...Poznaje cię w tłumie; podaje ci coś, jak kartę wizytową — pudełeczko małe, noszące na sobie kilka liter, ołówkiem przed chwilą nakreślonych. (do referendarza)
«Scito te ipsum...»[165] MIŁOŚĆ CZYSTA
U KĄPIELI MORSKICH
komedja
«Powierzyłem nocy tajemnicę,
A ona błędnemu wiatrowi, Wiatr falom zwierzył ją i fal szumowi, Fale ją na piasku zapisały — — Po piasku tym tańczące dziewice Moje pieśni z ziemią zrównały!» Z greckiego C. N. OSOBY:
JULJA SCENA 1
W głębi brzeg morza — po jednej stronie, bliżej sceny, rodzaj mleczarni z altaną.
JULJA. Zaiste, słusznie wyraża się Erazm, Wierzy, a z drogim wychowańcem swoim (półszeptem i szybko)
Na wieczór moich zaręczyn... — — Wiesz teraz (po chwili)
Tobie gorąco?... Czy wiesz, iż ten wachlarz (oddala się w przeciwną stronę)
SCENA 2
FELIKS. (od morza zwolna postępując) (patetycznie)
Jeżeli (stanowczo)
Nie! Donna Klara pozostawa w cieniu; (z westchnieniem)
Tak, odejść, zamknąć się... są to... wyrazy! (śpiewnie)
Próżno się będziesz przeklinał, i zwodził, * Sam sobie będziesz jednem słówkiem szkodził, *
Szczęśliwi przyjdą, jak nadomiar złemu, *
Przeczekasz wielu, to choć dwóch zostanie, *
Aż może odejść stokroć lepiej znaczy, *
A księżyc będzie, jak od wieków, niemy, (służący wchodzi z listem)
FELIKS (obziera się) Służący Julji... List... (na stronie)
...list od niej... (do sługi)
...Słuchaj! (rozpieczętowywa list pośpiesznie; czyta)
«Kochany (obraca list w ręku i chowa w kieszeni, serca bliskiej)
(gwałtownie)
«Kochany (przyciska list do serca i uchodzi, nie patrząc przed się; potyka się w pośpiechu o Erazma, który nadchodził)
ERAZM. Dobry dzień. Feliks! (z politowaniem)
...Może wina nie twa! (uchodzi, trzymając rękę na piersi)
ERAZM. ...Jak flanelę! SCENA 3
MARTA. Szczęśliwa jestem, że pana spotykam. MARTA. Więc łudziłam się, że bywam wyjątkiem... (upuszczając wachlarz na ławkę)
To jest zbyteczna rzecz — wachlarz w tej porze, (poglądając leniwo ku ławce)
Pani zostawia wachlarz swój... (uchodzi pośpiesznie)
SCENA 4
W mieszkaniu JULJI — ona zatrudniona jest pisaniem; ERAZM wchodzi z pudełeczkiem w ręku.
JULJA. (czule ku Erazmowi) Chwilkę zaczekaj. Kończę list do cioci (pisząc)
Przynosisz, widzę, pierścionki. Zaczekaj! (pisze)
ERAZM. (na stronie) Gdyby czynił człowiek (dobywa karnetu i pisze)
JULJA. (z przyciskiem) ...Na teraz JULJA. Czy pan się «śpieszy»? (skoro Erazm odszedł, poziera na stół, przy którym pisała była, i naokoło salonu)
Kończę!... Cóż kończę? List, czy własną dolę? (przybliża się do siedzenia, na którem pudełeczko z pierścieniami)
O nędzo, nędzo uwidzeń i marzeń! (poglądając na stół)
O, nieskończony ten list tak zostanie! (porywając za szal i kapelusz)
Morze, ty będziesz mą pociechą jedną, (wybiega)
SCENA 5
Brzeg morski. Zdala ma się na nawałnicę. FELIKS z listem w ręku.
FELIKS. (grobowo) Na wierszu pierwszym, na zdradliwym wierszu (czyta)
«Kochany (postępując ku morzu)
Teraz, morze, idź tu, (patrząc na fale)
Idzie i wraca! I urąga sercu!... (spostrzegając Feliksa, idącego przeciw falom)
Człowieku! FELIKS. (grobowo) Dla rozpaczy płytko. (po chwili do Marty)
Są chwile takie, gdy i otchłań zdradza. (do Marty)
Dziś płynąć nikt nie śmie... (wytężając wzrok)
Zaiste, idzie ktoś, lecz w stronę portu, (do Feliksa)
Myślę, iż, aby w otchłanie (po chwili)
Ten, który idzie, zwie się Erazm, on jest (podają sobie ręce i powoli oddalają się)
JULJA. (za sceną) Erazmie!... (do Julji)
Pani! (kurtyna zapada)
|
PIERŚCIEŃ WIELKIEJ DAMY
TRAGEDJA W TRZECH AKTACH
|
Wstępy niektóre nastręczają mnie bezumyślną pamięć pewnego zdarzenia następującej osnowy:
W miasteczku niejakiem jeden księgarz, wywieszając ryciny Grandville’a do bajek Lafontaine’a, uwyraźnił takowe podpisami arcyczytelnemi, głosząc: lew znaczy potęgę, zając — obawę, kuropatwa — prostotę, lis — chytrość, żaba — zarozumiałość, a małpa??... — I tu pozostawał próżny papier...
Zapytałem obywatela, nie już, dlaczego on nie domieścił, iż małpa znaczy małpę, ale ku czemu odjął interes apologom, uczytelniając oneż?... Światly ten człowiek odpowiedział mnie, że jątrzność mieszczańska jest tak podejrzliwą, iż w Lafontaine’a bajkach o lwie, ośle, papudze lub żabie mówiących, domniemywa się obywateli miasteczka, i żon ich, i oblubienic ich i synów ich.
Jakkolwiek przeto wydawałoby się niewczesnem objaśniać typy, uprzedzę wszelako, na wzór pomienionego wyżej, iż mój Mak-Yks nie jest bynajmniej urągowiskiem dla Irlandji lub Szkocji, że Hrabina nie ostawia hrabin, że Durejko bynajmniej na celu nie ma Litwy, ani jakakolwiek wyrażać mógłby prowincję, będąc sam ex-machina Durejkiem! — słowem, iż szlo mnie o rzecz niesłychanie od wszelkiego osobistego poglądu oddalona. Życzyłem sobie ja w tej pracy spróbować uzupełnienia nowego tragedji rodzaju, chciałem, ażeby tragiczność, nie dochodząc do zgonów i do wylania krwie, dawała, że tak nazwę, tragedję białą.
Mniemam, iż podobnież i co do wzmianek «Chowanny» albo «Ojczyźniaka» Trentowskiego, i niemniej co do poezji Mickiewicza należy nie być osobistym w przyjmowaniu wrażeń scenicznych. Utwory, które są lub stawiają się na ostatecznych wyżynach popularności, należą przez to samo do krainy przysłów i stają się formami mówienia. Przymiotnikiem jest wyraz włoski dantesco, co znaczy: zawile, ciemno, po dantejsku!... Tak dalece (nie szukając już u Arystofana przykładów) wolno jest arcypopularnych sławności używać w mówieniu bez narażenia się na ostraszenie tych ciosów, które, jeżeli sobie zadają aktorowie, to na tępo względem publicznego bezpieczeństwa.
Dołączyć nareszcie i to powinienem, co, pod współczesny okres sztuki upatruję jako obowiązujące dla postępu zadanie. Wypowiadam przeto, iż zda mi się, że idzie dziś o dzieła dramatyczne, któreby niemniejszy dla osobnego czytania i dla gry scenicznej przedstawiały interes. Dziś niedość jest ubawić na chwilę nie mających co począć z wieczorem jednym gości, ani też i tak nazwane fantastyczno-filozoficzne pisać dramata, częstotliwie raczej niedokończone, niźli głębokie. Wyrażam to z przyczyny, że gdybym określić nie umiał, czego chce sztuka, nie okazałbym sam szerszej kompetencji oprócz tej, co w lożach i krzesłach teatru skupia się.
Co do moralnego zadania, mniemam, iż strona święta, budująca, religijna starożytnej tragedii nie ustała wcale ani może ustać, ale, że gdzieindziej pośród utworów dramatycznych główne obrała miejsce swoje. Myślę, że ten rodzaj, na nazwanie którego nie mamy polskiego wyrazu (bo rzeczy jeszcze niema), to jest: la haute-comédie, głównie otwiera pole do budującego działania wobec chrześcijańskiego społeczeństwa. Tak przynajmniej zdaje się, że być winno, skoro ma to być periodem obejrzenia się społeczności całej i z jej najsłuszniejszej wyżyny na samą siebie. Całej mówię, społeczności, bo tu, nie jak w komediach buffo (które po mistrzowsku kreślone są przez hr. Fredrę) warstwa jedna społeczna, przyglądając się drugiej, postrzega onę w jej śmiesznościach, lecz cywilizacyjna całość społeczna, jakoby ogólnego sumienia zwrotem, pogląda na się. Arcytrudna to jest robota z tej przyczyny, iż samo nagie, wielkie serio zastępuje tu te wrażliwe momenta, które tragedja ma możność krwią ubroczyć wyraźną i czerwoną. Za takowem nastrojeniem idzie, że i wszystkie cieniowania niesłychanie być muszą subtelne. Język zaś wykwintnego dialogu potocznego wcale tak obrobionym nie jest, jak to się w codziennem obcowaniu wydawać może. Jeżeli nawet ten dramatyczny rodzaj «komedjami wysokemi» zowią, to jedynie dlatego, dlaczego Dante zwie «komedją» swój utwór, czyli z przyczyny nie groźnego, ale wesołego rzeczy zamknięcia, a które jeszcze tym subtelniejszego dramatycznego cieniowania w ciągu sprawy wymaga. Jakoż dopiero u pracy takiej natrafia się na niewystarczalność interpunkcji, lubo używam w tekście podkreślania wzmacnianych lub szczególnie zalecających się artyście dramatycznemu wyrazów i zwrotów mowy. Tu następnie idzie wzmiankowanie i tego, że wygłaszanie mowy, dla niejakiego braku życia społecznego, jest nieumiejętnem. Z wyjątkiem, przyzwoitością określonym, rzec można, iż nie umieją czytać głośno. Zaradzić tak żmudnemu brakowi nie jest trudno. Wystarczy dać parę głównych i stanowczych zaleceń, jako to: Wygłaszanie rymu zależy od umiejętności czytania krementów(?). Kto krementu czytać nie umie, nie wygłasza piękności wiersza. Wiersz bezrymowy wymaga poprawniejszego czytania dlatego, że i w pisaniu musi być od wiązanego poprawniejszym. A to z tej przyczyny, iż możnaby powiedzieć, że bezrymowy wiersz rytmuje się na całą swą długość, nie zaś w końcowem jednem zebrzmieniu wyrazów!
Do szeregu tychto trudności technicznych policzyć godzi się, że jakoby zupełnie o tem przepomniano, iż w dnie stanowczej próby wszyscy dramaturgowie znamienici, przytomnymi bywając onemu, że tak się wyrażę, przymierzeniu nowouzupełnionej sukni, nie pozostawiali przechodzących dzieł na scenę bez tych a owych niewielkich, ostatecznych zlepszeń, i że częstotliwie coś o mało zdłużyć lub niewiele uskąpić, coś wypadało domocnić lub ulżyć. Ostatecznej tej dla autora, a dla aktorów pierwszej pracy świadomi są wszędzie, gdzie, że tak znowu wyrażę się, nie chodziło się arcydługo w szatach, pierwej dla kogo innego utrafionych!...
Trudnościom powyżej nadmienionym jeden utwór i jedne nie poradzi pióro, ale utwór jeden i pióro pojedyncze otworzyć, i wskazać, i uprzykładnić kierunek nietylko że mogą, lecz powinny. Aliści i to jeszcze łatwiej się sprawuje we społecznościach, w których, do ważenia i używania prawdy nawyknąwszy, rozeznawać na pierwszy oka rzut umieją kapitalną różnicę, jaka trwa pomiędzy naśladownictwem a zbudowaniem. Drugie, będąc obowiązującem i w ład postępu wchodzącem, jest przeto początkującemu pożądanem i pomocnem, gdy pierwsze, to jest naśladownictwo, przeciwnem będąc samej nawet ducha naturze, przeciąża zarazem naśladowanego i naśladującego w konieczny wprowadza obłęd. Zaś dostrzegać daje się, że im mniej jakie społeczeństwo jest żywe, tem niejaśniejsze ma ono pojęcie o różnicy pomiędzy zbudowaniem się i naśladowaniem. A uszczerbek z tego wielki bywa. Bowiem, skoro nie umieją się budować, tedy muszą co niejaki perjod fenomenalnej pożądać indywidualności i, od onej jeszcze wszystkiego i wszelakiego początkowania wymagając, a z żadnego statecznej korzyści nie odnosząc, aż nareszcie i same one źródło niweczą.
Piękną nakoniec dla dramaturga trudnością u nas, Polaków, jest to, co zarazem przedstawuje się jako głębokie dla psychologji społecznej pytanie, to jest, że artyzm polski nie potrafił dotąd uznać kobiet. Profile owe duże, i jakoby stadja idealne, które (że pominę starożytnych) przedstawują w niewiastach: Dante, Kalderon, Shakespeare, Byron... z wyjątkiem (dla przyzwoitości zastrzeżonym), nie istnieją wcale w pięknej literaturze polskiej. Niema tam, mówię, kobiet istotnych i całych: Wanda, co «nie chciała Niemca», nie wiemy, czego chciała; jest ona o jednej, acz pięknej, nodze. Telimena (może najzupełniejsza jako utwór artystyczny!) nie jest dość transcendentalną...[166] Zosia dopiero panną z pensji, a prześliczna Maria Malczewskiego rozwinąć się w zupełną postać nie miała czasu, będąc wrychle poduszkami zaduszoną, czyli w trzęsawisku pogrążoną.
Smętnych takich trudności nieco we wstępie do mojej białej tragedji skreślić za słuszne uważałem dla tej przyczyny, iż jakkolwiekbądź szeroko zasiadła być może kompetencja, nie należy jej pogardzać temi po szczególe uwagami, które się spotyka, gdy się robi.
OSOBY:
Hrabina Marja HARRYS (wdowa).
MAK-YKS, daleki krewny jej męża. Magdalena TOMIR, poufna Hrabiny. Graf SZKLIGA. Sędzia Klemens DUREJKO. KLEMENTYNA, żona sędziego. SALOME. odźwierna. MAJSTER ogni sztucznych. KOMISARZ POLICJI i STRAŻ. STARY SŁUGA. NOWY SŁUGA — SŁUŻĄCA. PANIENKI Z PENSJI — GOŚCIE. Rzecz dzieje się w dziewiętnastym wieku w willi Harrys i jej pobliżu.
AKT PIERWSZY.
Poddasze — wnętrze, założone księgami — okna dają na zieloność, ale nieco są przysłonięte — ranek.
SCENA PIERWSZA.
MAK-YKS. (przerywając czytanie) Oto pierwszy promień, z tych, co rażą... (posuwa zasłonę w oknie)
Jakby jedne byty nam znajome. (zatrzymując się u okna, porzuca nieco chleba)
Ci — swoi — zowąd... powietrzni bracia, (wracając do czytania)
Ptaszek taki odlała z kruszyną chleba
SCENA DRUGA.
SALOME. (oględnie wchodząc) — O godzinie niezwykłej, tak rano (starannie i czule)
— Wiem, że pan z nim teraz ma rachunek (oględnie)
— Pan nawet mnie daruje tę wątpliwość, (spostrzegając wrażenie na twarzy Mak-Yksa)
To, co mówię, niechże pan wybaczy (po chwili)
— Myślałam też pana i ja prosić (spostrzegając się)
— lecz, ja to (ocierając oczy)
Żeby coś o synu mówić swoim! (dobitnie)
Hrabina jest aniołem, a jednak (podnosząc ramię Salome)
Tylko mnie nie dziękuj, matko, (poufnie)
Hrabina ma nadto rzecz szczególną!... (dobitnie)
Nie mówię, że kogo zapomniała... (donośnie)
Nie! Bynajmniej... Lecz, że się to zdarza (po chwili)
Podobno, że i cherubin, zbyt szybko (mając się ku oknu)
Oto właśnie oni. Niech pan wyjrzy: (wychodzi)
SCENA TRZECIA.
MAK-YKS. (z szczerem westchnieniem za odchodzącą Salome) Gdyby ta kobieta to wiedziała, (obłędnie)
I gdyby wiedziała to... ah!... Ona, (głęboko)
— — Coś jest szczególnego (tajemniczo)
Stąd prawdziwie, iż tam coś zistniewa, (po chwili)
— Czemuż głosić tego nierada jest (oglądając naokoło mieszkanie swoje)
Pociechy mam ja mnogie... Ot, ten kąt... (ku oknu)
Tam Marji cień, dostrzegalny zdala... (ku wnętrzu)
Ciszę umarłych serc w księgach moich, (tajemniczo)
Bywa, iż zewnętrzność tych tu pism, (z politowaniem)
Małoczynnym niech mnie kto nazywa! (solennie)
— W Babilonie, za Ezechjela dni,
SCENA CZWARTA.
SĘDZIA. (wchodząc z Szeligą) Jakem Klemens Durejko, dotrzymam (głośno)
— Co komu do tego, czy lokator — (dwustronnie)
Mówi się tu, lokator godziwy, (Mak-Yks, bez powitania, zostaje u swego zatrudnienia)
Jeśli, mówię, czyni to lub owo... (doktrynalnie)
Sekret a dyskrecja — są dwie rzeczy. (do Szeligi)
Astronomję pan zna — ja prawo znam. (poglądając uważnie w okno)
Co to jest ów rozstęp między mury, (obracając się do Szeligi — patetycznie)
Wenus, i Mars, i Saturn i inne Które znał litewski nasz Poczobut[172] (doktrynalnie)
Mam astronomiczne doświadczenia (znajduje pistolet — uważa go — chowa i mówi)
Ojca mego pamiątka... jedyna!... (kiedy Mak-Yks wychodzi —)
SĘDZIA. (do Szeligi) Lokator ten musiałby ustąpić (poglądając dokoła mieszkania)
Książki może mózg zniepokoiły... (rychło)
Jeśli, mówię, książki, to bynajmniej (doktrynalnie)
Są złe książki i dobre — są, tak rzekę: (kaznodziejsko)
— Czyli to nauczyło kogokolwiek, (w monologu)
— Durejko zna cenę literatur, (z zapałem)
— Natchnienie u Litwina jest, jak nic... (do Szeligi)
— Wszakże zna pan wiersze Mickiewicza, (melancholijnie)
Obeliski jednak pojedyńcze (w monologu)
«Wiedza» idzie od «jaźni» — ta znowu Naodwrót stawa się «jaźniowiedzą», (Salome wchodzi i zatrzymuje się u drzwi)
— Te rzeczy, (groźnie)
Należy być uważną i pełnić. (skoro Graf wychodzi, Sędzia, zacierając ręce, przechadza się i odzywa)
SCENA PIĄTA.
SĘDZIA. Egzekucji przyszedł czas i vigor...[178] (do Salome)
Dodzwonić się nie mogłem — gdzież uszy? (poglądając na rzeczy)
Przenieść tego rychło niepodobna, (zatrzymując się i podsłuchując)
Durejkowej słyszę chód pośpieszny. (patetycznie)
Czemuż widzę Klemensa nieczułym? (w ucho żony)
Astronoma mam w domu — pojmujesz? SĘDZIA. (przez ramię) I «Ojczyźniaka»[181], panienko! (obracając się)
Akt do faktu jest «jak pięść do nosa». (po chwili)
— Zagajał Durejko nieraz w życiu (z uśmiechem)
— Wówczas Klementynka jemu dygnie, (zażywając)
Dzwoniąc zlekka palcem w tabakierę — (Sędzia uchodzi za żoną)
SALOME. (opierając się na szczotce) (Podsłuchując)
Słyszę, spotkał sędzia astronoma. (Składa resztę książek i obziera się)
Otóż prawie że wszystko w porządku, SZELIGA. (do Salome) Lokator, jakkolwiek cierpi obłęd, (z westchnieniem)
Ludzie cisi są zakałą świata!... (głęboko)
— Niekażdy-bo, co z sobą rozmawia, (z zapałem)
Gdzieżby tyle kwiatów, robionych róż, (głęboko)
Alić coś należy dać i niebu — (spostrzegając się)
Ja to wszakże mówię — może zbytnio... (wychodzi)
SCENA SZÓSTA.
SZELIGA. Rozrzewniła mnie doprawdy!... Człowiek, (głęboko)
Zaiste, tylko podróżnik umie (słychać kroki na schodach)
SZELIGA. Cyt! Nadchodzi ktoś, szemrząc do siebie, (z dwuznacznością)
Lecz zostaje mnie jeszcze wiele piętr, (z krzywym uśmiechem)
Wielkie szczęście, że glob jest w przestworzu, Którego nie pomierzyła ludzkość — (Nie poglądając w stronę Szeligi)
Obmierziono mnie nawet i okno (do siebie)
Potylekroć tam byłem, i owdzie (przysiada u stosu ksiąg)
Nieszczęście psowa wolę czynu, (wstaje)
Przyjdzie wreszcie i kierunku nie mieć, (dajac się słyszeć przybyłemu — do Mak-Yksa)
Po sąsiedzku, witam! (pozierając dokoła)
Wszystko widzę tak przygotowanem, (robi ruch ręką około siebie i mówi na stronie)
Pono że uniosłem... przedmiot główny... (poważnie)
To jest także postęp społeczności. (spostrzegając się)
Lecz pana przepraszam. Nazwisko twe (wyciągając rękę)
— Służby me (smętnie)
Nie ku temu, zaiste, zbiegłem glob, MAK-YKS. (serdecznie) Mówiących tak, jak pan, słyszę rzadko... (podając rękę i przyjmując)
Wszelako przyjmuję najzupełniej (poważnie)
— Zważałem, iż dotąd (obojętnie)
Ja, na teraz, (Do Mak-Yksa stanowczo)
Proszę z wszelką otwartością mówić, (skromnie)
Niewiele rzuca się im, tam i owdzie. (ku oknu)
Oto jaki zaraz o tej porze (wychyla się — Szeliga za nim pogląda w okno)
SZELIGA. On nie ptaszków czeka... (na stronie i gwałtownie)
Powóz Marji!... jej kolory... (obłędnie)
— Pokazuje się wciąż, iż odkrycia (przechadza się i zatrzymuje)
Tak!... Czyli nie moja to podejrzliwość (po chwili)
Niejeden ten przecie mignął powóz... (po chwili)
Nie ona tylko ma te kolory... (po chwili)
Nietylko jej wyglądają z okien... (po chwili)
I niejedna ona na ziemi jest! (przechadza się i nagle)
Nareszcie ten młodzieniec... (po chwili)
Nie, to podejrzliwość serca mego... (nagle)
Lecz ta melancholja, chęć podróży (ze zwątpieniem)
Otóż są zaiste-że zaćmienia (głęboko)
Umieć wzrok swój zdłużyć poza oko, (kurtyna zapada)
AKT DRUGI.
Jeden z bocznych salonów willi Harrys.
SCENA PIERWSZA.
(Hrabina, Magdalena)
HRABINA. ...Wiesz zatem nieledwie, że wszystko, (melancholijnie)
Pierścień ten, rzecz zaprawdę zmysłowa, (po chwili)
Jakiż związek ma pierścień z akacją, (wygłaszając napis telegramu)
«Wracając do ziemi, nawiedzę ją...» Zamieniając zmyślenie na wieszczbę. (do Magdaleny)
Mak-Yks! Jakbym też go zapomniała... (dobitniej)
— Jaskółki dwie, całkiem równe sobie. (patrząc na zegarek)
Niewiele mnie czasu już zostawa. (do Magdaleny)
O czemżeto mówiliśmy dotąd? (po chwili)
Jak najgrzeczniej dlatego, by jemu (czyta dalej z kartki)
«Numer drugi: parę taneczników...» MAGDALENA. (z uśmiechem) Przejrzę tylko, czyli w nie przypadkiem (porywa się, zawadza, i rozdziera suknię)
MAGDALENA. Gdzie w sukni rozdartej niepodobna (dzwoni — służąca wbiega)
Naprędce proszę fioletowy stanik. (ochłaniając)
Daruj, przebacz, pani i kuzynko! (wychodzi)
HRABINA. Podaj mi kamforę i zegarek... Instrukcję ci zostawiłam całą. (porywa się — wychodzi — zatrzymuje u drzwi i powraca, mówiąc)
Jeszcze coś... Zapomniałam mej książki (Hrabina wychodzi)
MAGDALENA. (w monologu) — O ty, z zeszłorocznym kalendarzem (głęboko)
Kto inny w ironję obróciłby
SCENA DRUGA.
MAGDALENA. (pozierając na kartkę — dzwoni) Wypisane wszystko, co mam spełnić. (do Starego Sługi)
Cofnąć trzeba stół i krzeseł szereg, (podchodzi pod zwierciadło, poprawia ubiór, zajmuje miejsce — i do sługi)
— Teraz proszę.
SCENA TRZECIA.
(kiedy Graf wchodzi)
MAGDALENA. (uprzedzając rozmowę) (silniej)
Lecz nic się tak ściśle nie powtarza. SZELIGA. (z dziwnym akcentem) (po chwili)
Jak też zdrowie hrabiny?... (naiwnie)
Okna pełne mam kwiatów u siebie, (dzwoni — wchodzi Stary Sługa i przyjmuje listy na pocztę. Do Szeligi)
Instrukcje jej są, jak militarne. (ze znudzeniem)
Dziś, w świecie, kobiety są za innych (wstaje — podaje rękę — i toż samo czyni Szeliga)
Arab, jak pan widziałeś, da rękę (kiedy tak z uściśnionemi dłońmi zostają, wchodzi nagle Hrabina i zatrzymuje się u progu)
SCENA CZWARTA.
HRABINA. (zimno) Przepraszam, że mało trafnie wchodzę... (spostrzegając się i rumieniąc:
Ja to powiedziałam z tej przyczyny, Że Magdalena mnie zastępuje; (rzuca różaniec, książkę i rękawiczki)
Spóźniłam się na zbór miłosierny! (podając Szelidze koniec palców ręki swej)
Nieczytelny telegram ze Smyrny. (ku Magdalenie)
Ona dopiero mnie wyczytała... (głucha chwila milczenia — magnetyczna)
MAGDALENA. (przerywając ciszę) Czy się państwo dawno nie widzieli? (do Szeligi, pokazując na Magdalenę)
Lepszego tłumacza czy miałeś pan (po chwili)
Lecz czy różaniec ziemską jest rzeczą (notuje w książeczce podręcznej)
SZELIGA. Ten, o którym ja mówię, był z łez: (silniej)
Z człowieka łez, nie całej ludzkości, (do Szeligi pojedyńczo)
Mamy dzisiaj maleńki wieczorek... (surowo i ogólnie)
We wszystkiem lepiej jest ominąć świat. (dając końce palców Szelidze i uchodząc)
Dowidzenia wieczorem
SCENA PIĄTA.
MAGDALENA. (z miejsca, do Szeligi, który z kapeluszem zatrzymuje się) Skoro nawet w komput[191] komitetów (wkładając rękawiczkę)
Patrzajże pan, czy tak mała! (po chwili)
Ale i to... nie z przyczyny godzin. (pozierając mu w źrenice)
Dlatego, że pan mniej jesteś smutny, (głęboko)
Albowiem to jest słabość... ah, słabość... (wychodzi)
SCENA SZÓSTA.
MAGDALENA. (zbliża się do stołu i podnosząc swą rękawiczkę) Rękawiczka ta jest mnie rzucona... (z uśmiechem)
Polecenia Marji gdyby wszyscy MAGDALENA. — Ona w głowie (do sługi)
Niechże wnijdzie, ho ani wiem. co chce. (po chwili)
— Lubo wówczas dodałem, przyznam się, (z kompetencją)[194]
Bardzo można... owszem — to się rabia: (wychodzi)
MAGDALENA. Zacnej Marji słyszę lekkie kroki, (skoro Hrabina wchodzi, Magdalena ku niej z wyrzutem)
O mało, że wszystko nie zniszczone! (z wyrzutem)
Doprawdy, że pełnić instrukcje twoje (silniej)
Musiałam się potem upracować, HRABINA. (surowo) Zdradzić się nie mogłam, Magdaleno! (po chwili)
Przyjmę wreszcie trud ten zbawicielstwa, (siadają obok)
Czy nie miałabyś czego na oku, (uważnie)
Panienek tu będzie znaczny dobór, (po chwili)
Mniemasz wszakże, że pomysł dobry jest, (napół trywjalnie)
Sposobem tym możeby i przyszło (całując czoło Magdaleny)
Magdalenko, ty rozum masz wielki. (kurtyna zapada)
AKT TRZECI.
Główny salon willi, z szerokiemi drzwiami na werandę i pobocznemi do salonów innych.
SCENA PIERWSZA.
HRABINA. (krzątając się) Dzięki, że przyszedłeś. (spostrzegając Szeligę w zbliżeniu ze swym krewnym)
Mak-Yks, hrabia Szeliga! JEDEN Z GOŚCI. Ta willa (niektóre osoby ze środkowego wyjścia wchodzą)
PIERWSZY Z GOŚCI. Weranda jest, bez przesady, cudo. (do pani Durejkowej)
Jak jest ten wiersz? Wydeklamuj, proszę! (do obecnych)
Klemensulko sobie żarty stroi — MAK-YKS. Czyliż wiersze (spostrzegając się obok krewnego swego)
Mak-Yks, żeby nie wyszło z pamięci: (do panienki)
— A Marla? (dziewczynka wybiega po Martę)
SĘDZINA. Ukształcić gust niedrobną jest rzeczą, HRABINA. (obchodząc się z inną panienką) Jak jej pięknie jest z amarantowym! (dziewczynka wybiega)
STARSZE i MŁODSZE. (od drzwi werandy) W pierścień! W pierścień! W pierścień! Niech Anielka (do Mak-Yksa)
A pan będziesz fanty miał w koszyku, (wstają i mają się ku drzwiom bocznego salonu)
MAGDALENA. (z udaną obojętnością) (kiedy te osoby w bocznego salonu odrzwiach znikają, wchodzi samotnie Mak-Yks i usiada u stołu, gdzie są jedzenia)
SCENA DRUGA.
MAK-YKS. (w monologu) Pokazuje się, że jedna chwila (obszukując ręką na sobie)
Pistolet ten trąca się o meble, (jedząc)
Byłem czczy, istotnie, (do siebie z uśmiechem)
Słusznie Byron mówi, że odwaga (donośnie)
— Wybrzmiewa to, jak cynizm. Komu? Im, (dobitnie)
Tu panny są z całej tej prowincji,
SCENA TRZECIA.
HRABINA. (wchodząc) Fanty zbierać! Bo dawno już grają. (kiedy Mak-Yks wychodzi, od werandy zbliżają się goście)
HRABINA. Otóż główna rzecz zaspokojona. (do gości)
Niespokojna byłam o ich radość, (tajemniczo)
Wzamian, jako moim spółdziałaczom, SĘDZIA. Który wstawa z ognia, jak fajerwerk! (kiedy Hrabina wychodzi do salonu gry)
MAGDALENA. (półgłosem) To jej przesąd... Każdy ma słabostki... (tajemniczo do Magdaleny)
Co może być wart rzeczony pierścień? (wkładając rękawiczki)
— On się znajdzie! Zaraz państwu służę. MAGDALENA. — Co pan robić chcesz, panie Durejko?
SCENA CZWARTA.
PIERWSZY GOŚĆ. — Sędzia swoje ma prawne widoki. (dwuznacznie)
A jeśli przypadkiem z panów który, (do żony przez ramię Hrabiny)
Klementynko! Tak bardzo się czuję poniżoną... (donośnie ku drzwiom)
Niech panienki pójdą admirować
SCENA PIĄTA.
(Urzędnik policji, straż i Sędzia wchodzą z salonu)
URZĘDNIK. Jeszcze tylko pan Mak-Yks i koniec... (pochylając się do Hrabiny)
Szczerem sercem to pani hrabinie (po chwili)
Splendor domu pewno umie cenić (dając znaki gestami Hrabinie)
Że pojmany miewa obłęd... Jest to (do Urzędnika)
Proszę błahych nie spisywać zeznań, (do Sędziego)
Nie widzę tu bowiem obłąkania. SĘDZIA. W takim razie cofnąć konieczna jest. (do ogółu)
Kto się zgubić chce, ma zawsze drogę! (do wszystkich)
Skrócę wam treść... (z wysileniem)
resztę sił zdobywszy, (przysiada)
Dzień cały (dalej ciągnąc opowiadanie)
Wstyd zaiste... wyznać... iż miałem myśl, (obszukiwany przez straż, dobywa pistolet)
Oto broń jest — — (z innej kieszeni)
To zaś... są to jeszcze (donośnie)
Dwie rzeczy te... niech tłumaczą wszystko! (do straży)
— Ustąpcie! (wychodzą)
HRABINA. (do urzędnika) Żegnam go. (wychodzi)
SCENA SZÓSTA.
SZELIGA. (przystępując do Mak-Yksa) (spostrzegając bladość na licach jego)
Panie! Wszyscy są zajęci trafem, (przez ramię swoje i siedząc)
Co ty cierpisz?! (Stary Sługa wnosi pierścień na tacy i stawia go na małym stoliku przed Hrabiną, która nie wgląda w to)
MAK-YKS. (do Szeligi) To jest nic...Przysiędę ze znużenia. (przysiada)
Czczy byłem... Te złamki... — jadłem szybko... (do Szeligi)
Tylko jeszcze... dwa słowa do pana... (szybko i poufnie)
Twą porękę przyjmuję — odpływam! (po chwili)
Zresztą — strute mam serce... i wesołość... (po chwili)
Nie, o pani! Ja w blądbym cię wewiódł, (po chwili)
Nie, o pani, szlachetna kuzynko! (do Mak-Yksa)
Słowo złamać, panie, jest boleśnie. (przystępuje do Mak-Yksa i bierze go za ramię)
Mak-Yks! Czy mnie nie kochałeś nigdy? MAK-YKS. (kłoniąc się do jej stóp) (pokazując palcem na Mak-Yksa)
On mówi (do krewnego)
Ty tak mówisz, (Mak-Yks jest u stóp Hrabiny, obie jej dłonie uściskując)
HRABINA. (do Magdaleny) Magdaleno! Ręki mojej uścisk (ognie sztuczne błyskają)
Ale patrzcie!... W niebie dwa pierścienie (kiedy wielość odwrócona w stronę głównego wnijścia na werandę podziwia ognie, Sędzia w głębokim monologu na przodzie sceny)
SĘDZIA. (sam) Wszystko to coś jak w komedji, która (po chwili)
Durejko!! (właśnie w chwili, w której Durejko sam sobie stara się ukłon oddać, kurtyna zapada)
|
KLEOPATRA
TRAGEDJA HISTORYCZNA W TRZECH AKTACH
|
AKT PIERWSZY
(WZAJEMNOŚĆ).
Jeden z pałaców Kleopatry w okolicach Aleksandrji. Dwoje drzwi wnętrznych po dwóch stronach sceny i jedne wielkie naprzeciwko. Wnętrzne są sfinksami ozdobione.
SCENA PIERWSZA.
EUKAST. Jakgdyby wczora mówił z bazylogrammatą[214] Prowadzi mąż tak duży, jakiemu równego (dotykając ramion Rycerza i Łowczego)
Cofnijmy się nieco, (do siebie)
Każdy coś dzisiaj myśli, że zna czasów sekret!... (Rycerz, Kondor, Eukast cofają się. Kleopatra wchodzi powolnym krokiem)
KLEOPATRA. (sama) Pałac ten nie pałacem już, ale namiotem: (przechadza się i zatrzymuje przed Sfinksem)
...Sfinks jest sfinksem, (dotyka palcem głowy Sfinksa)
...lecz we wnętrzu (potrąca krótką włócznią w tarczę)
Słudzy nasi, czy jeszcze są sługami — pytam. (Eukast i Kondor uwidoczniają się po stronach drzwi — środkiem zbliża się Rycerz)
KLEOPATRA. Wiadomości dziś jakie?... Jutro gdzie będziemy? (po chwili)
...Brat we mnie (przerywa)
(do Rycerza)
...Zaraz! Dokończę mówienia. (do Łowczego u drzwi)
Kondor!... (do Rycerza)
...Pompejusz, powiadasz, Odrąbawszy i pierścień zezuwszy z prawicy, (po chwili)
...Dodają, (do Rycerza)
...Niech każde słowo wieści każdej (patrząc w ziemię — z westchnieniem)
Między sfinksem a mumją naród wychowany!... (do Eukasta)
...Śniadać chcę — sama... z Szecherą... (spostrzegając, że Rycerz nie cofnął się)
Nie słyszałeś królowej, iż rzekła ci: «odejdź!.» (po chwili)
Księżno! Twoi wodzowie, we trzy ufni rzeczy, (po chwili)
Niech ochłonę... (do Rycerza)
Słucham, co dalej masz zwierzyć. «Wydawa się, że króle są, jak prosty rycerz», (po chwili)
...Mówi się pogłównie (zdejmuje pierścień, lecz zatrzymuje go w palcach)
Kogobyś zaklął, skłoni się; co każesz, spełni — (uderza w tarczę krótką włócznią)
(Kleopatra wstępuje powoli na siedzenie; Eukast podaje bandelety dwurożne, które ona na włosy zawiązuje, podejmuje berło i hermejskie księgi; Rycerz przyklęka)
(do Rycerza)
Przystąp — usłysz! (otwiera księgę na traf i czyta)
«...Tedy obmyślił kastę wszelkiemu bytowi: Śród zazdrosnych oparł się o zazdrość szeroką (zamyka księgę, tyka Rycerza berłem i porzuca mu łańcuch złoty na szyję)
Rycerzu! Jesteś z kasty wodzów (Rycerz dotyka Sfinksa i z pokłonem cofa się, Eukast oddaje mu pokłon)
(do Eukasta)
...Śniadać mam — z Szecherą. (Kleopatra powolnym krokiem i zamyślona ginie w jednym z przysionków) SCENA DRUGA.
EUKAST. (podchodzi ku drzwiom głównym i woła) Kondor! Służba!... (nawoływani wchodzą jeden za drugim, krokiem ceremonjalnym. Kondor. wielki łowczy; Szakal, Her — słudzy stołowi. Następnie widać stół niesiony i mumję z odkrytem wiekiem, prowadzona na kółkach, by u stołu zajęła miejsce. Przyrządzenie czynią różni słudzy. W scenie tej osoby dialogujące od czasu do czasu biorą udział w zastawianiu stołu)
EUKAST. (zamyślony i sam do siebie) (po chwili i jakby sam do siebie)
Ongi inaczej było!... Dziś w zamężcie idzie Starożytna Szechera, wiedząca o wszystkiem, SCENA TRZECIA.
(Kleopatra wchodzi, czytając zwitek papirusu)
KLEOPATRA. (kończąc czytanie) Ludzie! Przypowieść stara egipska się pełni, (podejmując kielich, zrzuca kroplę ku mumji i napoju dotyka ustami)
(do mumji)
Zeszły lub zeszła!... Ciebie pozdrawiam w braterstwie (przyjmując jedzenie)
...Syryjskich nie chcę śpiewaków — są miękcy. (do mumji)
— nicość cichą! (jedząc, ciągnie mówienie z ironją)
Manek arabski przyszłe długą karawaną Z kast nawet niskich chłopcy próżne i ochocze (do mumji)
Śmiej się im w parze ze mną — z niewiastą umarłą, (przerywając jedzenie)
Miałażbym serce, które uroiło sobie, (do mumji)
...prócz ciebie, (podnosząc kielich — do mumji)
Zaprawdę! Sądom, sędziom podziemnym starczące (posuwa kielich, który napełniają podczaszowie)
Nie! Tego nie chcę wina — idzie tu przez morze, (do Szechery)
Czy więcej nikt królowej nie uznał?... A który, jakby wielbłąd biały, posuwiście (do służby)
Eukast! Niechaj ludzie ci staną obydwa (Mun-Faleg staje przed Kleopatrą i ukłonu dopełnia)
KLEOPATRA. (do Szechery) Spytaj, czemu nie uznał królowej... (posuwając garść złota ku nurkowi)
Odejdź! Królowa cieszy się, że ty... masz ojca (kiedy Mun-Faleg cofa się, wchodzi Abdala)
EUKAST. ...Oto jest Abdala Czarne rzęsy, choć blade, jak żyto, warkocze) (na stronie)
Cóżby ci ona mogla dać więcej!... (do chłopca)
...weź tylko (Ganimedjon wypełnia ukłon i cofa się)
KLEOPATRA. (wstając od stołu). Poddanych mam, którzy, (do Eukasta)
Pono cień kolumny (wchodzą służebne Kleopatry)
Pas, hełm, dzidę! (służebne krzątają się około stroju Kleopatry)
Teraz ten chłopiec i ów nadobny mężczyzna, (do Eukasta)
Pragnę!... Daj mi (do służebnej)
Dopnij sandał! (wstaje, ma się ku drzwiom głównym i, podnosząc rękę z krótką włócznią podróżną)
Błogosławieństwo woli królewskiej nad wami! SCENA CZWARTA.
EUKAST. A co teraz? (Szechera milczy)
KONDOR. (zbliżając się do stołu) Zdanie moje jest poziome, (do chłopca służebnego)
Niech popiję dla głosu czystszego... (wychodzi) HER. (nadchodząc zpowrotem przez drzwi główne) ...Widzieć trzeba było (Jedni spożywają resztę potraw, drudzy układaniem sprzętów w kosze i onychże odnoszeniem zajęci są — tak, iż dwie rozmowy są prowadzone)
HER. (u stołu) I będzie znowu Egipt, jak przez wieki wszystkie. (służba cofa mumję i krząta się)
HER. (u stołu) Z ludów świata najstarszy, wprost od bogów idąc, (zasypia u stołu)
KONDOR. ...Kolegę (Kondor pozostawione jeszcze niektóre drogie naczynia w szaty swoje składa)
...Szakalu pilny, zostawuję-ć (uchodzi)
HER. (oparty na stole) ...jak przez mgłę dym, parę... (zabiera przedmioty wzmiankowane i śpiesznie oddala się)
HER. (u stołu) Wszystko... jak przez papierek... cienki... CHŁOPIEC PIERWSZY. (zbliżając się do Hera) ...Czy nie lepiej (chłopcy usuwają się cicho i śpiesznie) SCENA PIĄTA.
(Her, twarzą na stole opróżnionym oparty i snem ujęty. W rozwartych podwojach widać od jednej naprzód, a potem od drugiej strony przebiegających dwóch żołnierzy rzymskich z rękoma na mieczach)
(Dwóch centurjonów rzymskich, od dwóch przeciwnych stron, wchodzi)
PIERWSZY CENTURJON. (obzierając się dokoła) I tu jeszcze nikogo!... (okrzyki za sceną słyszeć się dają)
OKRZYK. Górą szósty italski legjon!... (porywa Hera za ramię)
...Ktoś jest? Chodź tu, spowiedz! (do Hera) Ten gmach pod znakami (jeden z Centurjonów uprowadza Hera)
(żołnierze z niewielkiemi pakunkami wojennemi wchodzą. Jeden porzuca na ziemię krzesło podróżne i skórę lwa, drugi mniejsze przedmioty na stół składa. Za nimi wchodzi Kalligjon, trzymając miecz pod pachą i zwój papieru w ręku)
KALLIGJON. (do Fortunjusa) Zdrowia! (do Centurjona)
...Nareszcie (do Kalligjona)
Rzadko miejsca, polami bitw zajmowanego, (Centurjon wprowadza posłów, którzy zajmują miejsca u drzwi, a którymi Fortunjus i Kalligjon nie zajmują się. Kalligjon jest u stołu, gdzie zwitki papierów porządkuje. Centurjon, który wprowadził posłów, ustawia krzesło podróżne na skórze lwiej i zawiesza na onegoż wezgłowiu purpurę)
LIKTOR. (od wnętrznych drzwi sali) (Posłowie podnoszą się. Cezar wchodzi w stroju powszednim, przybliża się do krzesła, podejmuje róg płaszcza purpurowego i zarzuca go na jedno ramię, nie kończąc ubrania, ni biorąc miejsca, tuk, iż połowa purpury spoczywa na siedzeniu)
KALLIGJON. (w zbliżeniu do Cezara) ...Główny z posłów zwie się Achillesem. (daje znak ręką, iż słucha)
ACHILLES. «...Ptolomej, król i prawoistny (po przestanku)
Jakkolwiek bogaty jest Egipt, A serce władcy jego wylane dla braci (Achilles odwija nagle głowę uciętą i z pierścieniem składa u stóp Cezara)
KALLIGJON, FORTUNJUS, CENTURJON i LIKTOR. Eheu! Pompejusz Wielki. — Zaprawdę, że on! (odwraca oczy i purpurą zakrywa)
...Tak smętny jestem, jak był wielkim Pompejusz!... (nie odwraca jeszcze spojrzenia i usuwa się zwolna we drzwi wewnętrzne, Achilles i spółposeł głównem wnijściem cofają się z królewskiemi dary)
KALLIGJON. I to ten sam Pompejusz, u którego, pomnę (Liktor wchodzi od drzwi wewnętrznych)
KALLIGJON. Konsul — co każe?... (pełni zlecenie)
Wskazał, że nie przyjmie (ta część sceny mówiona jest półgłosem)
KALLIGJON. (rozwijając jeden z papierów do Liktora) Lamp potrzeba!... (składa papier; do Fortunjusa)
Cóż powie Rzym za dni niewiele?! (Liktor ustawia lampy)
FORTUNJUS. (do Liktora) A ty — snu czy nie miałeś? (wychodzi)
FORTUNJUS. (do Kalligjona) Tego gdy życzę sobie, radbym tobie niemniej, (zarzuca płaszcz i cofa się) KALLIGJON. ...Vale![249] (sam)
Szczególniejsza (za Fortunjusem)
Jemu śni się, mnie trzeźwa dawa sny rozwaga. SCENA SZÓSTA.
(Krokiem przechadzającego się po gmachu wchodzi Cezar. Przemierza całą salę, żadnej na Kalligjona uwagi nie zwracając; natrafia na skórę lwa, w miejscu, gdzie leżała głowa, rozesłaną, i, podnosząc nad nią rękę, wypowiada)
CEZAR. Fortunie... która zowie się i pomścicielką!... (ciągnie dalej przechadzkę, przybliża się do stołu i daje Kalligjonowi znak ręką, aby się pisaniem zajął)
CEZAR. (wyciągając się w polowem krześle) Stanęliśmy w poczęciu wtórego rozdziału... (głębia drzwi głównych zapełnia się strażami obozowemi; naczelnicy rozstępują się, Kleopatra wchodzi, robi kroków kilka i, napotkawszy rozesłaną lwa skórę, przyklęka)
KLEOPATRA. Konsulu! (podnosząc za rękę Kleopatrę)
Lecz — przebacz pani — wyznam przy prawdziwym świadku (wskazuje na Kalligjona, który to stwierdza ukłonem i następnie cofa się)
Traf, dla którego widzieć cię skłonioną chwilę Jak patrycjusz, jak kapłan!... Szczegóły na później... (po chwili przestanku)
Że orłom dobrze w górnem szybować powietrzu Rzymską, on się u posad rozpłaszczy, jak piasek, (po przestanku)
Nie wy pytacie jedni, co ma Rzym do ludów, (po przestanku)
Ucz mię, proszę królowo, jakiemi drogami (po przestanku)
To nie jest łatwo stawać się podobnym bogom!... (zakrywa oczy załamanemi rękoma)
Jakże biedną i biedną była Kleopatra!... KLEOPATRA. Już?... (podając ramię Kleopatrze)
Chłód ranny niech mi prawo da, bym twe ramiona (kurtyna zapada) AKT DRUGI.
(WESELE KRÓLEWSKIE).
Portyk pałacu Kleopatry w Serapjum, wychodzący na wybrzeże i kanał portowy. Niekiedy łodzie przepływają widome przez arkadę naprzeciw sceny. Z dwóch stron dwa rzędy kolumn. Marmurowe stoły, kwiaty w wazonach. Eukast, a z nim chłopiec, podlewający kwiaty, któremu on daje zlecenia gestem, mieszając się do rozmów.
SCENA PIERWSZA.
EUKAST. Przez Hermesa! Rycerzu, mądry kapłan jeden, (mówi mu do ucha półgłosem)
«Z Cezarem do Egiptu przyszedł czasu genjusz (Eukast i Służebny, pełniąc zajęcia swoje, cofają się stopniowo w głąb arkad; Kalligjon i Aelius Cinna, ramię pod ramię wchodzą)
KALLIGJON. (do Rycerza) Zdrowia wam!... (ozierając się)
Zdało mi się przed chwilą poić się muzyką, (Cezar z jednych drzwi arkady wnętrznej, a Kleopatra z drugich przeciw otwartych, spółcześnie wychodząc, spotykają się, zaczem Rycerz się cofa)
CEZAR. Pani! Kalligjon i Cinna przybliżają się i pełnią ukłony; Cezar i Kleopatra przyjmują je, ale rozmowę ciągną)
Epoka ta w niczem (do obecnych)
Należy (Kalligjon dobywa zwitki z togi swojej, Cinna tabliczki i zbliżają się ku jednemu ze stołów marmurowych: Cezar i Kleopatra tam i sam przechadzają zwolna)
CEZAR. (do Kleopatry) Ah, spocząć?... (do Kalligiona)
Na półwazie z alabastru u mnie (Kalligjon wychodzi, Cinna pozostawa u stołu)
CEZAR. Dyktować pozwól mi, królowo, (Kleopatra nieco opodal zajmuje miejsce i zabawia się kwiatami bliskiego wazonu; Cezar dyktuje)
Imperjum obszar, ciągła zmienność społeczeństwa, (Kleopatra spogląda znacząco)
Legat, lub pełnomocnik czy właśnie dlatego (po przestanku)
Zdałoby się, że, jako prowincji istota (po przestanku)
Azali legat[259], w Gallji lub Germanji z żoną (Cezar podaje zwitek, który Kleopatra zlekka, ale wybitnie rzuca precz, lecz on upada na jeden z wazonów, opodal stojący a pełny kwiatów)
(do Cezara i Cinny — z uśmiechem)
Gdyby te kwiaty były z Gallji lub z nad Renu, (Kalligjon wchodzi i oddaje listy Cezarowi, który wręcza je Cinnie; Kalligjon zatrzymuje się w głębi portyku)
CEZAR. (do Kleopatry) To było (skubiąc różę)
Weź także i ten róży listek... (Cezar odprowadza Cinnę parę kroków, a potem niesłyszalnie coś Kalligjonowi mówi, który wraz cofa się; po wyjściu Cinny, Kleopatra zatrzymuje się nad wazonem kwiatów, gdzie rzuciła pargamin, i mówi)
KLEOPATRA. Cezarze! Między ludźmi, co się rozumieją Że się rzucają całe w prąd żywota pierwej. (słychać okrzyk — i przez arkadę, wy chodzącą na brzeg, w głębi portyku widać wojsko rzymskie)
CEZAR. Kazałem dziś legjonom iść w marsz — a gdzie? Czyliż (po przestanku)
Nie wiem, gdzie poruszyłem orłem... Wiem, że leci... (mają się ku odejściu) Jedną przestąpmy deskę od progu na statek, (do Kleopatry)
Płyńmy! (spółcześnie do zawołania słychać muzykę wioseł okrętu Kleopatry, który nadpływa, a wraz i głębię sceny ze wszech arkad nadbiegający lud zapełnia; Kleopatra i Cezar przechodzą tłum ku okrętowi, okrzyki powtarzane towarzyszą im
JEDEN OKRZYK. Wielka jest Ptolomeów córa! SCENA DRUGA.
W głębi sceny zostawa i rośnie tłum ciekawych, gdy na przodzie onejże od czasu do czasu wybłąkane z rzeszy dialogują osoby.
FORTUNJUS. Końcem końców dwie tylko legje pozostały!... (spostrzegając rycerza, który z głębi tłumu zbliża się)
Oto dawny nasz, co ongi (od głębi sceny zaczynają się około stołów krzątać)
CENTURJON. Stoły, zda się, już kwitną napitkiem i jadłem... (Fortunjus, Centurjon i Rycerz cofają się nieco)
EUKAST. Królowej słowa brzmiały: «Gdziekolwiek stąpiłam, (spoglądając na ruch w głębi sceny)
Jakoż przyznaj, że lud jest usługiwan śpieszniej Ani u świętych progów jednego z pałaców, (zasiada obok obradujących)
Biegnąc i biegnąc ciągle, ostrzyłem ciekawość. Nieogładzonych Greków, brodatych i bladych, (słychać pobrzęk harfy i nucenie)
WOŁANIA TŁUMU. (w głębi sceny) I.
Niech sobie obce ludy mają mnogość (śpiew)
II.
Niechaj zwycięzcy porywają ludom (śpiew)
III.
Niebo dał Egipt oku zdziwionemu (do Greka)
Psymacha uczniu, weź go dytyrambem[274] swoim, (poczyna głosu próbować)
Hera śpiewam! Długą niewolę cierpiąc, ćwiczył się w sapiencji... (jak w całej tej scenie usuwają się jedni w głąb, drudzy naprzód występują, tak zbliża się i chór wieśniaków)
CHÓR MŁODZIEŃCÓW. (śpiew)
Zato, że chłopcom pokradłyście serca, (śpiew)
Któż temu winien, że chłopcy widzieli (u stołu Centurjonów)
PIERWSZY CENTURJONÓW. ...Hej, bracie centrujo! Coś, czego ani tarczy nie przygłuszysz drżeniem, (słychać trąbę i)
OBWOŁYWANIE. Koniec uczcie! Na placu tym, placu królewskim FORTUNJUS. Głoszą. (coraz znakomitsza część tłumu ustępuje — od jednej strony arkad blask, podobny do łuny, daje się na chwilę widzieć, a przy kolumnie kobieta w długiej, całożałobnej szacie)
CENTURJON. (nagle powstając) Alić tego nie podał głos do wiadomości, (Centurjonowie podnoszą się, Kornelja przechodzi)
FORTUNJUS i CENTURJONOWIE (wygłaszają) Salve!... (Kornelja przechodzi bardzo powolnie poza scenę)
KARPON. (w reszcie tłumu rozchodzącego się) Wonnościami (słychać głos trąb, przodek sceny zajęty przez dwie małe grupy — jedna, centurjonów i Rzymian, poglądających wrycie za znikającą w głębi Kornelją; druga grupa złożona z dworskich egipskiich. Dno sceny zupełnie odróżnia się. Poszept tych dwóch grup stanowi dwa chóry tragiczne)
FORTUNJUS i GRUPA RZYMIAN. Ten lud szuka piersiami woni, którą «Talam» GRUPA RZYMSKA, Wielki mąż pozostawia po sobie śród Judzi (też same grupy dwie rozwijają się w dwa równoległe szranki)
WSZYSCY. ...I wrychle do portów
SCENA TRZECIA.
W głębi okazuje się pierś okrętu. Cezar i Kleopatra, popod ręce, w poufnem zbliżeniu, wchodzą między szrankami, które lekkim pozdrawiają gestem — osoby przybyłe zajmują przodek sceny, grupy, rozwinięte w szranki, cofają się zupełnie.
KLEOPATRA. Raz, jakkolwiek na twojem oparta ramieniu, (podając jej obiedwie dłonie) Obejmij raz jeszcze (wstaje i ma się ku odejściu)
Królowa (Eukast wchodzi z próżną półwazą złotą w ręku)
EUKAST. Ananasy poniosłem monarsze i rzekłem, (odchodzi)
CEZAR. (wstaje i za Kleopatrą woła) (idzie dalej)
Dowidzenia! (po przestanku)
Raz jeszcze dowidzenia — dziś, na owem miejscu, (zakrywa oczy i pośpiesza kroku; odwracając czoło poza się)
Cezar, dowidzenia!.. (zatrzymując się u progu arkady)
W wazach twej komnaty (znika w arkadzie)
CEZAR. (sam — z niejaką obłędnością) (Kalligjon, trzymając w ręku pisma i hełm, a na ramieniu mając zarzucony płaszcz, wchodzi i wygłasza)
KALLIGJON. Kapłańskiej kasty główne posły z testamentem (do Kalligjona)
Kapłańskiej kasty męże arcypełnomocni, (Kalligjon gestem ręki daje wnijść kapłanom)
PIERWSZY Z KAPŁANÓW. Potężnemu odwieczni — pokłon. Alabastrów, śród których spoczęły wnętrznoście (pierwszy z kapłanów poczyna ceremonialnie zwijać papirus)
DRUGI KAPŁAN. Miejsce, znamienicie (kiedy kapłani spowinięciem papirusa zajęci są, wchodzi bez oznajmienia Rycerz)
CEZAR. A co brzmi (kiedy Kalligjon podaje hełm i obrzuca Cezara płaszczem podróżnym, ten mówi)
Zamek, w którym po raz pierwszy (wychodząc)
Legje nad ranem w drodze spotkają Cezara. (Kapłanowie i Rycerz głębokim pokłonem towarzyszą wychodzącym do progów portyku)
SCENA CZWARTA.
PIERWSZY KAPŁAN. I oto, jako było na początku, tak jest!... (Psymach i Olymp wchodzą, nie przerywając dialogu)
PIERWSZY KAPŁAN. Atoli Zwać tego nie godzi się przebłyskiem, co ledwo (do Psymacha i Olympa obracając się)
Atoli w świeckiej (jeśli się tak godzi mniemać) (Kleopatra we wielkim stroju weselnym — z jednej strony Eukast, z drugiej Eroe — wchodzą)
KLEOPATRA. Jeszcze i tu spotykam wiernych i szczęśliwych. (Kleopatra, nie wybierając miejsca, siada) KLEOPATRA. Jestem zmęczona... Zaprawdę. (do Eroe)
...Co możesz, z tej szaty weselnej (odrzuca tam i sam przez ręce Eroe i na ziemię niektóre zwierzchnie odzienia; spostrzegając Rycerza)
...Aah! Rycerz!... Ty bierzesz (do obecnych)
On jest gwiazdą wojska! (do Rycerza)
Rycerzu! By podzielić w czemś twe trudy na dziś, (do Eroe)
Szaty słów dworskie ciążą niekiedy zarówno, (do Olympa, wyciągając się w krześle i odrzucając z włosów bandelety)
Medyku! Doświadczenie pouczyło gminne (po chwili)
Mądry Psymachu! Ty, który (wyciągając się w krześle i domykając, oczu)
Jak królowa, o dobro poddanek staranna. PSYMACH. ...Przykładem mistrza szkoły starej, (przeciąga się w krześle z oczyma zamkniętemi)
EUKAST. (do obecnych półgłosem) (Kleopatra porusza nieco ramieniem — kapłani, mając się do stanowczego odejścia, przybliżają jej papirus na złotej półmisie; Kleopatra spostrzega ten ich gest i ponosi rękę ku przedmiotowi)
PIERWSZY KAPŁAN. Konsul dotknął. (wychodząc)
Królowa was pozdrawia!... (Eroe i medyk Olymp, a Eukast uprzednio, towarzyszą królowej)
PIERWSZY KAPŁAN. Jak piękna jest miłość (do Rycerza)
Rycerzowi słynnemu skłonienie. (Kapłani wychodzą)
SCENA PIĄTA.
Noc widocznie zapada — w głębi nieco światłości.
PSYMACH. Dziewięcioma języki mówiąca osoba, Gdyby zaprzeczył mędrzec, zaprzeczyłby słońcu!... (wychodzi naprzeciw wart, Psymach ma się za nim)
PSYMACH. Niech «Perły i zorza» (straże zatrzymują się przed Rycerzem)
Lecz cóż widzę! Jednego z mych uczniów prowadzą! (Psymach uprowadza pod ramię ucznia swojego — Setnik z Rycerzem pozostawa na przodku sceny, gdy pod podrzędniejszym Naczelnikiem straż odchodzi)
RYCERZ. Tylko straż nocna prawdę zna!... I tylko owi, (ciska kości)
Dziesięć! (Kleopatra w długiej oponie przechodzi w głębi sceny)
RYCERZ. Poznałeś. — Królowa!... (znika w głębi głównego wyjścia)
RYCERZ. (powracając do Setnika) Tak to jest!... Strażnik tylko zna istotę życia! (rzucają kości) SETNIK. Dziesięć! Co też się w Rzymie dzieje? (po przestanku, igrając kośćmi)
— — Grunt jest, że Rzym ma ludzi w legjach od wyprawy (Wtóry Kapłan, wbiegając od głębi sceny, woła)
WTÓRY KAPŁAN. Rycerze! Stradał jaśnię. Zaś pewną jest rzeczą, iż wcale (po głębokim namyśle)
Nekropolis jest jedynem miejscem. (Kapłan szybko uchodzi)
RYCERZ. Z dwojga onych kto umysł ma trzeźwiejszy, wątpię... (obraca kroki na sposób wojenny i odchodzi)
SCENA SZÓSTA.
RYCERZ. Rzekł dobrze, iż noc każda coś ma szczególnego, Szłapie z rżącemi osły, koła tętnią — wreszcie (po umyślnym przestanku)
Nowy ton, nieznajomy, dobiega mych uszu: (wytężając wzrok ku głębiom sceny, które mrok okrywa)
To... Szechera!... (głośno)
Straż lub służbę w portyku kto trzyma?... (kiedy Szechera to wymawia, blade zorzy promienie zaczynają świtać śród kolumnady portyku od głębi sceny)
(Szechera, ciągnąc proroctwo)
— — która z wewnątrz bucha... (w głębi portyku przesuwu gondola — Kleopatra wchodzi w oponie długiej, jak wychodziła była w scenie piątej. Zorza od głębi sceny nieco rozjaśnia portyk. Kredowa, słysząc prorokowanie, zbliża się — Rycerz, ręką na oczy pokazując, uprzedza Kleopatrę o nieszczęściu Szechery; — Królowa wstrzymuje się, niema i uważna. Przód sceny jest jeszcze mrokiem znacznym okryty)
SZECHERA. (ciągnąc proroctwo) Kapłanowie z pod klucza gwiazdę wypuścili, (przerywa prorokowanie i, obracając wyłącznie do Rycerza, mówi)
Mów, rycerzu, (Królowa daje znak Rycerzowi, aby skłamał)
RYCERZ. Niema... (zmieniając głos i osobiście do Rycerza, z rękoma omacnie podanemi)
...Synu mój, odrzecz mi rycerskiem słowem!... (pogląda ku Królowej, która mu niecierpliwy znak porzuca gestem, aby skłamał; Rycerz dobywa nagle miecza z pochew, łamie go oburącz, składa u stóp Królowej i woła)
...Słowo rycerskie!! SZECHERA. ...Mój synu, (mrok, który trwał u przodu sceny, przecięty jest nagle ogonem komety, uwyraźniającym się pośród kolumn portyku)
(kurtyna zapada) AKT TRZECI.
(SAMOTNOŚĆ I ZGON).
OLIMP[302]. Jest inna dawać wieściom ucho, a inna jest, (po chwili)
...Bezmowność atoli Skarby wielkie (i mogę rzec, iż przyzwoicie
Sala w stylu architektury grobowej.
Podobne do doryckich dwie kolumny w ostatniej głębi sceny, a po dwóch stronach bliżej dwa przeciwległe wejścia. Na przodzie sceny tron i ławy — przestrzeń między kolumnami i tron okryte zasłonami ciemnej barwy. Niewielkie okna w sali przysłonięte również. Kleopatra, na jednym ze stopni własnego tronu, które są jak siedzenia niższe urobione, niedbale rzucona i wyciągnięta, opiera stopy o skórę lwa.
SCENA PIERWSZA.
KLEOPATRA. Odkąd w komety tego poglądałam grzywę, (po przestanku)
Dopóki ręce moje, oczy me, spomnienia (po przestanku)
O, tak! Rzym ma wielkiego coś, czułam to nieraz, Rzymu wielkość zaciera społeczność... Mężczyźni (do Eroe)
Eroe, przysłoń okna! (po chwili — przypominając)
A co dzieje się z wieszczką straszliwą i dobrą? (znowu po chwili)
...Spazm dziś cierpię. (patrząc ku stopom swoim)
Na tej grzywie uklękłam raz w życiu — — (do Eroe)
Co mówi Wiem, czego mnie i jemu potrzeba — mnie zajęć, (dotyka ustami kielicha)
— — Spazm cierpię!... (spoglądając w ziemię)
— — To taż sama skóra (po przestanku)
Marek Antonjusz może istotnie rachować (zakrywa oczy we łzach obfitych)
...Brutus byłby miłym: (do Eroe)
Czego te łzy wylewasz?... (Kondor wchodzi)
KONDOR. Królowo! Bezprzykładne starania i zachód Sam wygłaszając nazwy poddanych lub gości (po przestanku)
Deljus, kawaler rzymski, i rycerz złotego (Kondor usuwa się i daje wnijście Rycerzowi)
KLEOPATRA. Cokolwiek masz, rycerzu, powiedzieć lub donieść (po przestanku)
Wojna miałażby rzeczą być dotyla pewną, (po przestanku)
Mnie dość, że ja znam Marka Antonjusza — alić Umie to rzecz stosownie łagodzić, to naglić. (Kleopatra nieco zatrzymuje się)
RYCERZ. Niechaj żyje Antonjusz Marek!... (Rycerz wypełnia ukłon)
Królowa wie, co począł Antonjusz z poselstwem, (Rycerz cofa się)
KONDOR. Deljus! Gość królowej! — (gdy Deljus wchodzi, Kleopatra uprzedza go wyciągnięciem ręki i wskazuje niższy stopień tronu, jakby krzesło dla gościa)
KLEOPATRA. Obywatelu miasta Rzymu! Deljus miły! (Deljus czyni gest, iż chce coś odrzec, Kleopatra nie zważając mówi)
Eroe!... (do Deljusa)
Zażalenie wcale niepomierne... (do Eroe, która zbliżyła się, i, wskazując na Deljusa)
Kawaler rzymski zechce usłyszeć od ciebie, (do Deljusa)
Krzesło złote Antonjusz przy mnie zajmie. Powiedz, (do Eroe)
...Jak dziś ubieram EROE. ...Królowa weźmie złoty i podłużny (do Deljusa z dziwnym uśmiechem)
...Jak na Kapitolu (wyciągając palec do Deljusa)
...Idź zdrowo. (mając się ku odejściu)
Grobów pałac szeroki jest jak miasto — — (daje znak uprzejmy pożegnania, Deljus cofa się; Kleopatra woła)
— — Kondor! (do Kondora)
Eukast, Psymach, Olimp i mój rycerz wiedzą, (po chwili)
...Czy kto jest na ziemi, (surowo)
A teraz ustąp! Królowa się cofa (Kleopatra przechodzi po usypanych piasku garstkach)
Te siedem szczypt ziemi (Kleopatra, a za nią Eroe, uchodzą)
(SCENA DRUGA)[314].
PSYMACH. Dany zwysoka abrys zleceniem królowej, KONDOR. Powietrze zdrowe, ryb i mięsiwa dostatek... (z westchnieniem)
Równego gdybym tu miał draba, (śledząc plan)
...Szło o to, by naraz, PSYMACH. Bogdajby!... (ręka i ramię pracownika wynurzone z pod zasłony)
PRACOWNIK. Mistrzu, jeszcze twojej tu osoby (kiedy to Her niepowstrzymanem słowem opowiada, wchodzi Marek Antonjusz krokiem przechadzającego się. Strój ma rzymski, wykwintny, i różę w ręku. Antonjusz nie chce przerywać rozmowy. Olimp i Kondor, którzy go w głębi sceny dostrzegli, dają znaki Herowi, iż nie są sami, ale ten opowiadanie z zapałem nieprzerwanym dalej prowadzi)
...i tak znikliwy, jak cień... (po chwili spoczynku)
Rzekłem! I dość... (do Olimpa)
Byłbym zdania, (igrając różą i obracając rozmowę do Hera)
Czy bawisz się trzeźwością?... (nie czekając odpowiedzi Hera)
U mnie człowiek dzielny (do Olimpa)
«Podpić» a «podpić» — spora wyrażeń różnica! (Eroe, niosąc wonności w złotych naczyniach, przechodzi szerokość sceny)
ANTONJUSZ. (rzucając przed Eroę różę) Piękna Eroe, nie kłoń się... ciężar masz w ręku... (Her rzuca się ku róży, Antonjusz mówi dalej)
Ja chciałem marsz wstrzymać (zbliża się do Eroe)
A naprzód, o Eroe, twój pośpiech jest zbytni (rozmawiając, zbliża się ku siedzeniom)
Powtóre... proszę usiąść ze mną na tych stopniach. (trywjalnie)
Jeszcze powtóre: gdyby królowa spytała (odchodzi)
MAREK ANTONJUSZ. Her, uprzedź nas do zamku... (Eukast z pocztem służby, niosącej różne przybory, wchodzi w wielkim stroju)
EUKAST. Chłopcy! Ceremonjału precepta jest jedna, (zbliżając się do tronu i odejmując oponę z patetycznością gestu)
Z tronu i złotego krzesła (chłopcy czynią przybory, naśladując ruchy Eukasta)
Oto jest wszystko... Nie znam nic prostszego w świecie. KONDOR. (wskazując Eukasta) Chłopcy, weźcież ćwiczenie skłonnie i uprzejmie (wychodzi)
OLIMP. Krótkim będę z mojej strony. (wychodzi)
EUKAST. (poglądając na chłopców, dokończających przybory) W czasach (Chłopcy[322], którzy podczas poprzednich alokucyj Eukasta, Kondora i Olimpa zastawiali dwa małe i podłużne stoły u niższych siedzeń tronu, zaczynają szykować się (?).
EUKAST. (patetycznie) Wtórą preceptą (?) jest: Iż, skoro (nieczyt.) (słychać znak, dany jednym oklaskiem rąk)
PSYMACH. (w dworskim ubiorze) (wychodzi z rozsuwającej się wpośrodku zasłony, a z nim i Rycerz w świetnej zbroi; przez odsłoniętą część widać wnętrze amfiteatru; Psymach, odwrócony nawpół do tego widoku, zaciera ręce)
Zniknąć we wykonaniu dzieła — oto sztuka! KAPŁAN, DRUGI KAPŁAN, LEKTOR i CHÓR.
(pierwszy z chóru niesie trójnożną kadzielnicę, drugi kadzenie w naczyniu)
(wtóry znak jednym odgłosem trąby)
HEROLD. (w głębi sceny) (kiedy to domawia Herold w głębi sceny, Eukast...)
SCENA TRZECIA.
Zasłona w głębi rozsuwa się zupełnie i okazuje jakoby wnętrze amfiteatru, a jednocześnie przez uszykowane rzędy dworskie u jednego z wnętrznych wnijść wchodzą Kleopatra i Antonjusz, ona uprzedzona jest giermkiem, niosącym włócznię krótką, małą tarczę, misiurkę z koroną i ciżmy wojenne, a on swym liktorem, — hełm z diademem na przyłbicy i miecz. Scena zupełnie rozświeca się — w głębi słychać echa okrzyków i granie. Niejaki poczet książąt ludu i dam postępuje za monarchinią — przy Antonjuszu Deljus w rzymskiem świetnem ubraniu.
Ku Kleopatrze ponoszą trójnożną kadzielnicę i podają półmisę z kadzeniem.
PIERWSZY KAPŁAN. Wszelkie poczęcia nie są jedynie z rąk ludzkich. KLEOPATRA. (rzucając mirrę) Ani dopełnienia rzeczy (do gości)
Rada, chcę radosnych widzieć! (do Antonjusza)
Czy dym kadzideł znosisz? (popija z czary, potem mówi)
Niech bladość oceniają cienie! (popija dalej i mówi)
Brutusa biłem właśnie i zato, że blady, OLIMP. W ciele niechorem duch niechory!... (serjo)
Dla tak elementarnych i praktyk, i ćwiczeń, (w tej chwili wchodzą posłowie rzymscy i są mało uważani)
KLEOPATRA. (donośnie) A jeżeli naród (do posłów)
Gość w Egipcie nie czekał nigdy na przyjęcie, (Eroe przedstawuje posłom nalewkę i czary)
DOLABELLA. (do Eroe) Togi nie pozwalają nam być dość składnymi EROE. (wyczytując z oczu królowej, co ma mówić) Widzimy tu nieraz (Królowa daje znak Eukastowi gestem ręki — granie trąb się odzywa i cały dwór staje u miejsc przeznaczonych)
MAREK ANTONJUSZ. (zrzucając purpurową togę na rękę Hera — do Królowej) Cięży mi to niezgrabne odzienie, ilekroć (Psymach wstępuje na wzniesienie tronu i pełni ukłon)
ANTONJUSZ. (podejmując sztukmistrza) (na miejscu Psymacha stawa Rycerz przed tronem, skoro pierwszy cofnął się)
RYCERZ. Myślą monarchini Niedania nic w nagrodę znakomitych usług. Tu rękopis się urywa. Z dalszych scen, których, jak świadczą niewyraźne notatki na świstkach, miał być cały szereg, przechowała się na trzech luźnych kartach tylko następująca. Miała ona prawdopodobnie zamykać tragedję.
MAREK ANTONJUSZ. Tak zrządziłem, jakkolwiek zrządzeń sam igrzysko!... (bierze miecz Hera, wygina i próbuje)
Miecz ten poświstu nie ma, jak należy — mój weź! Trzaskanie się bazylik... Zaś Antonjusz Marek, (zdejmuje pancerz, jak rzecz ciężącą, a ten układa Her opodal)
Pono nie więcej, jak dwa w amforze kielichy? (pisząc)
Liberalnie (używa pierścienia)
Skończyłem! — Patrycjalny mając wzrok, znam czasy!... (Her dobywa miecza i utrafia)
Znamienicie!! Czy wtóry raz podołasz niemniej, (przebija Antonjusza)
ANTONJUSZ. (konając, potrąca ramię Hera) ...Zdrów... bądź, rzymski... kawalerze!...
|
- ↑ porfir (gr.) — gatunek skały wulkanicznej.
- ↑ Rękopisma zwijane przechowywano w wazach; Żaby, Osy, Ptaki i Zgromadzenie kobiet należą do rzędu dzieł Arystofanesa. (P. P.).
- ↑ ginecej, gineceum (gr.) — komnaty dla kobiet; przenośnie (jak tu) kobiety, mieszkające w gineceum.
- ↑ principium (łac.) — pierwiastek, materja pierwiastkowa.
- ↑ bazalt (łac.) — skała wulkaniczna ciemnej barwy.
- ↑ autodafé (port.), «akt wiary»; palenie żywcem na stosie kacerzy (lub pism kacerskich).
- ↑ feralny (łac.) — przynoszący nieszczęście.
- ↑ (włos.) — a mistrzynią była mi dusza moja.
- ↑ Można zmienić imię Roger na inne stosownie brzmiące. (P. P.).
- ↑ weturyn(o) (włos.) — woźnica.
- ↑ austerja (wł.) — gospoda, zajazd.
- ↑ (franc.) — tysiąc czułości, tysiąc pozdrowień.
- ↑ Dwa rody włoskie, nienawidzące się śmiertelnie, znane z tragedji Szekspira «Romeo i Julja».
- ↑ (włos.) — Drogi Lucio.
- ↑ (włos.) — doskonale.
- ↑ (włos.) — tak.
- ↑ (włos.) — tak, panie hrabio.
- ↑ (włos.) — to dobrze.
- ↑ (włos.) — dobranoc.
- ↑ (włos.) — najlepszej nocy!
- ↑ (łac.) — kości rzucone (zwrot, używany na oznaczenie stanowczego kroku, śmiałego postanowienia).
- ↑ Aluzja do bohatera komedji Moljera «Mieszczanin szlachcicem».
- ↑ (włos.) — szaleniec, półgłówek.
- ↑ mistyfikacja (nowołac.) — wprowadzenie w błąd, wywiedzenie w pole, (często dla ośmieszenia lub wyśmiania).
- ↑ a potem nazwać je albo tragedjami albo komediami. A jeżeli będą w użyciu przez dwieście lat, nie będą niczem nowem dla tych, którzy ów czas będą nazywać starożytnym.
- ↑ Giommaria Cecchi (1518—1587), komediopisarz włoski.
- ↑ ...w teatrze królewskim, gdzie widzieliśmy sen nocy letniej, którego jeszcze nie widziałem i już nie będę oglądał, bo to sztuka najniedorzeczniejsza, najśmieszniejsza jaką kiedykolwiek oglądałem w życiu.
(Dziennik i korespondencja Samuela Pepysa, sekretarza admiralicji za Karola II i Jakóba II). - ↑ Charon, w mitologji greckiej przewoźnik dusz zmarłych do Hadesu.
- ↑ diorama (grec.) — właściwie duży obraz, malowany na przeźroczystej tkaninie z obu stron, wyglądający efektownie przy sztucznem oświetleniu, dzięki grze świateł i barw; tu tyle co panorama (rozległy widok).
- ↑ plebs (łac.) — lud, tłum, motłoch.
- ↑ dajmon (grec.) — zwykle: demon; duch (zazwyczaj zły), istota nadprzyrodzona.
- ↑ cug (niem.) — przewiew, zaprząg — tu: szereg, wielka liczba.
- ↑ histrio, słowo etruskie, oznaczało u Rzymian aktorów; dziś w znaczeniu pogardliwem: komedjant.
- ↑ lapidarny (łac.), ryty w kamieniu, stąd: zwięzły, dosadny.
- ↑ Publius Cornelius Scipio Africanus Maior (235—183 przed Chr.), pogromca Kartaginy.
- ↑ Ugolino, bohater tragicznej opowieści (śmierć głodowa ojca i dzieci) w «Piekle» Dantego.
- ↑ Ś. p. Władysław Wężyk — z oryginalności pióra (a więcej z przymiotów osobistych) między młodzieżą polską znany — umieścił był w Bibljotece Warszawskiej wyjątek ze wschodnich swych podróży, gdzie romans Krokodyla i lamenty jego opowiada, podobnie jak o delfinie Plinius junior w listach. (P. P.).
- ↑ Jedno z dobrodziejstw, w imię Trójcy Przenajświętszej, kongresem wiedeńskim akordowanych najłaskawiej Krakowa mieszkańcom, tak zapowiedziane znajdujemy:
«Par unc suite de cette concession S. M. I. et R. apostolique a résolu de permettre également à la ville libre de Cracovie d’appuyer ses ponts à la rive droite de la Vistule — et d’y attacher ses bateaux» — Sztuka stawiania mostów (które na jednym brzegu ostaćby się nie mogły) wpłynęła dzielnie na zupełne dotrzymanie onej obietnicy. Akt niniejszy umocowany został podpisami książąt Metternicha i Hardenberga, niemniej hrabi Razumoffskiego w swojej części. Kładą się te szczegóły, ażeby nie posądzano nas o wymysł komiczności zbyt płochej. (P. P.).
W myśl tej koncesji Jego Ces.-król. Mość apostolska postanowił pozwolić również wolnemu miastu Krakowowi oprzeć swe mosty o prawy brzeg Wisły i przywiązywać tam swe łodzie. - ↑ Arabowie dzisiejsi wśród chłodnych nocy na pustyni używają mumij w braku drzewa, zapalając ogniska. (P. P.).
- ↑ gryf (gr.-łac.), bajeczne stworzenie: lew z głową, dzióbem i skrzydłami orła.
- ↑ scripsi (łac.) — napisałem.
- ↑ noctiluca (łac.) — «świecąca podczas nocy», księżyc (po łac. rodzaju żeńskiego).
- ↑ spleen (ang.) — chorobliwy rozstrój nerwowy, objawiający się zobojętnieniem dla wszystkiego, chorobliwe przygnębienie.
- ↑ cicerone (włos.) — przewodnik, oprowadzający i objaśniający.
- ↑ mina (łac.) — kopalnia.
- ↑ atencja (łac.) = uszanowanie.
- ↑ Rzecz ta była już lat temu kilka napisaną i podaną do druku — rękopism zaginął, mimo, iż podobało się komuś w dziennikach głosić o tem; ktoby go znalazł, niech odrzuci przypiski, objaśnienia i wstęp prozą, a rzecz samą uważa jako studjum przedwstępne, więcej jeszcze ogólne i liryczne. Podobnież z zaginionym rękopisem «Krakus» uczynić można, jeżeliby się znalazł.
Że dwa razy ściśle to samo tworzyć byłoby to potworzyć rękopism niniejszy jest zupełnie oryginalny, lubo w myśli ogólnej jednoznaczny z poprzednim. (P. P). - ↑ Jest to nieco zmieniona zwrotka z wiersza Wespazjana Kochowskiego (1633—1700) p. t. «Góra Łysa».
- ↑ Łada, słowiańska bogini miłości, zgody i wiosny.
- ↑ Koncha (gr.) = muszla.
- ↑ sydoński, pochodzący z sławnego w starożytności miasta fenickiego, Sydonu.
- ↑ nimfeon (gr.), siedziba nimfy, świątynia dla nimfy.
- ↑ Walhalla (niem.), w mitologji skandynawskiej wspaniałe miejsce pobytu bohaterów, którzy polegli w bitwach.
- ↑ Wilk Fenris lub Fenrir, w mitologji skandynawskiej demon morza.
- ↑ Skald, nazwa poety i pieśniarza skandynawskiego.
- ↑ nawa (łac.) = okręt.
- ↑ talizman (arab.), nadnaturalny środek ochronny przeciw nieszczęściom.
- ↑ tyryjczyk, mieszkaniec fenickiego miasta Tyru, które w starożytności słynęło jako siedziba sztuk i umiejętności.
- ↑ rapsod (gr.) — tu: pełen siły i ognia utwór muzyczny, hymn bojowy.
- ↑ karbować (niem.) = robić karby, nacięcia, znaki.
- ↑ amjant (gr.) = rodzaj asbestu o długich, cienkich i giętkich włóknach.
- ↑ urna (łac.) = naczynie w kształcie wazonu.
- ↑ Prowe, bóstwo słowiańskie, potęgą i sferą działania równe Perunowi.
- ↑ obiata — ofiara, składana bogom.
- ↑ Niksy, u południowych Słowian duchy podrzędne, polne i leśne. (P. P.).
«Niksy» jest to starogermańska, ogólna nazwa duchów wodnych; u południowych Słowian jest zapewne stąd zapożyczona. - ↑ Bojan (ukr.) — legendowy poeta-śpiewak, wymieniony w «Wyprawie Igora na Połowców».
- ↑ włady, przymiotnik starosłoweński, znaczący: wielmożny i heroiczny. (P. P.).
- ↑ «Szołom» pochodzi od słowa ludowego «szołomić». (P. P.).
Szołomić, oszałamiać = odurzać, obałamucać wmawianiem czegoś. - ↑ Runy, najstarsze znaki pisarskie germańskich ludów. Stąd «runnik» = pisarz.
- ↑ stylik, mały «stylus» rzymski, t. j. rylec do pisania na pokrytej woskiem tabliczce.
- ↑ «Kiempe» jest to nazwisko skandynawskich błędnych rycerzy. (P. P.).
- ↑ Hebrajskie «Adonaj» (dosłownie: «mój pan»), zwrot w modlitwach do Boga. — Odyn, skandynawski bóg burzy, śmierci, a później także nieba.
- ↑ pirog, zwykle: piroga (niem.), wąskie czółno, sporządzone z pnia drzewa.
- ↑ ostrowidz = ryś.
- ↑ postura (włos.) = postawa.
- ↑ rządze = rządy.
- ↑ Lud utrzymuje, że cienie na księżycu są obrazem Kaina, zabijającego Abla. Stąd widzenie tego obrazu jest świadectwem planów bratobójczych Rakuza.
- ↑ tumulus (łac.) = pagórek, kopiec, mogiła.
- ↑ amfora (gr.), rodzaj dwuusznego dzbana.
- ↑ mirra, stężałe krople wonnej żywicy, używane jako kadzidło, u nas wybierane zwykle z gniazd mrówczych.
- ↑ quidam (łac.) = ktoś.
- ↑ elipsoida (grec.) — utwór geometryczny: przestrzeń, objęta przez obrót połowy elipsy około osi krótszej, np. kształt Ziemi.
- ↑ galwanizmu, tj. elektryczności; mowa o t. zw. galwanoplastyce.
- ↑ lewjatan (hebr.), w Starym Testamencie (Psalm 104) nazwa jakiegoś potwora morskiego.
- ↑ aplauz (łac.) — oklask(i), poklask; tu mowa o najętych oklaskach, zwanych zwykle (z franc.) «klaka».
- ↑ Z przedmowy do tego utworu pozostało tylko nic nie znaczące zakończenie z datą: «dan 1869-o u siebie — X».
- ↑ arlekin (włos.) — błazen, pajac.
- ↑ pierrot (franc.) — komiczna figura (z franc. pantomimy) w obszernem białem ubraniu i białym, szpiczastym kapeluszu.
- ↑ domino (włos.) — płaszcz maskaradowy z kapturem — osoba, w taki płaszcz odziana.
- ↑ balet (włos.) — utwór sceniczny, w którym główna rolę gra taniec i mimika.
- ↑ kuplet (franc.) — piosenka treści wesołej a aktualnej z powtarzającym się refrenem.
- ↑ afera (franc.) — sprawa, interes.
- ↑ Prawdopodobnie ma tu Norwid na myśli łaciński aforyzm: «In vino veritas» (dosłownie: «prawda w winie»).
- ↑ anonim (gr.) — nie podpisany list lub bezimienny autor.
- ↑ partyzantka (franc.) — wojna podjazdowa.
- ↑ kastrametacja (późnołac.) — odmierzać miejsce na obóz.
- ↑ Heloiza, ukochana a potem żona słynnego scholastyka i teologa paryskiego, Abelarda (1079—1142); oboje skończyli smutne życie w klasztorach.
- ↑ that is the question (ang.) — oto jest pytanie. Cytat z «Hamleta» Szekspira.
- ↑ konjunkcja (łac.) — połączenie, tj. takie położenie czy stanowisko planet, w którem znajdują się na jednej płaszczyźnie, prostopadłej do ekliptyki.
- ↑ vaudeville (franc.), po polsku wodewil — lekki utwór sceniczny, przeplatany śpiewami.
- ↑ «dawać na...» galicyzm (franc. donner sur...) dawać widok na..., wychodzić na.
- ↑ Wielka Niedźwiedzica lub Wielki Wóz, nazwa grupy gwiazd na niebie północnem.
- ↑ Diogenes z Sinope, cyniczny filozof grecki, zm w r. 323 przed Chr., słynny z dowcipu. Np. w biały dzień chodził z zapaloną latarnią po Atenach i twierdził, że «szuka człowieka».
- ↑ krynolina (franc.), sztywna suknia, mocno odstająca od ciała.
- ↑ (łac.) Niech ci będzie krynolina lekką! — Parodja zdania, jakie umieszczano na nagrobkach w Rzymie: Sit tibi terra levis! (Niech ci ziemia będzie lekką).
- ↑ = (fr.) odcinek literacki w dzienniku.
- ↑ analogia (gr.) = zgodność albo podobieństwo stosunków.
- ↑ Widok spadającego z drzewa jabłka miał skłonić wielkiego uczonego angielskiego Izaaka Newtona (1643—1727) do rozmyślań, których wynikiem było odkrycie siły ciężkości.
- ↑ mehercule (łac.) — na Herkulesa!
- ↑ eheu (łac.) — ach! (okrzyk bólu i żalu).
- ↑ imię męskie utworzone od słowa «mandolina» (włos.), tj. instrumentu muzycznego o kilku strunach, podobnego do gitary.
- ↑ Hero, kapłanka grecka, czekająca na kochanka swego, Leandra, który dla widzenia się z nią przepływał w nocy Helespont.
- ↑ Końca tej sceny brak w rękopisie.
- ↑ finał (łac.) = ustęp końcowy utworu muzycznego.
- ↑ mimika (gr.) — wyrażanie uczuć i myśli zapomocą wyrazu twarzy, ruchów i gestów.
- ↑ burnus (arab.) — rodzaj płaszcza z kapturem bez rękawów.
- ↑ przerwa w rękopisie.
- ↑ przerwa w rękopisie.
- ↑ hekatomba (gr.) — ofiara ze stu wołów, składana bogom w dawnej grecji; masowa śmierć.
- ↑ Partenjanie (gr.) — dzieci nieprawego łoża, zrodzone w Sparcie podczas wojny messeńskiej; Partenjanie osiedlili się w południowych włoszech w okolicy Tarentu.
- ↑ etranżer (franc.) — obcy, cudzoziemiec.
- ↑ areopag (gr.) — najwyższy sąd w dawnych Atenach.
- ↑ metek (gr.) lub metojk, osiedlony w Atenach cudzoziemiec.
- ↑ izotel (gr.), metek, który jako odznaczenie otrzymał prawa cywilne obywateli ateńskich.
- ↑ prostat (gr.), przełożony, opiekun.
- ↑ rozumie się: świątyni Tezeusza.
- ↑ Solon (około 655—560 przed Chr.), prawodawca ateński; «salamiński», bo spowodował odzyskanie zdobytej przez Megarę wyspy Salaminy.
- ↑ Solon zreformował areopag, rozszerzając znacznie zakres jego praw.
- ↑ Jupiter, Jowisz, rzymski odpowiednik Zeusa.
- ↑ Moloch (lub Melech), assyryjski lub fenicki bóg, któremu składano ludzi w ofierze. — Ammonici, szczep semicki, pokrewny Izraelitom i mieszkający od nich na wschód. Ich bóg naczelny, Milkom, nie ma nic wspólnego z Molochem.
- ↑ epod lub epoda (gr.) — śpiew końcowy po strofie i antystrofie chórów greckich.
- ↑ Likurg, prawodawca spartański (druga połowa 9 wieku przed Chr.).
- ↑ banicja (nowołac.) — skazanie na wygnanie, wygnanie z kraju.
- ↑ harmostes, nazwa rządców lub wójtów, namiestników królów lacedemońskich.
- ↑ golf (włos.) — zatoka.
- ↑ Focyda — kraik w Grecji środkowej na północ od zatoki Korynckiej, słynny dzięki świątyni w Delfach z wyrocznią Apollina.
- ↑ Lacedemona lub Lacedemon = Sparta.
- ↑ Arkadja, górska kraina w samym środku Peloponezu.
- ↑ Pnyks — miejsce w dawnych Atenach, na którem odbywały się zgromadzenia ludowe.
- ↑ koryfa (gr.) — przewodniczka chóru.
- ↑ = t. j. Muzom.
- ↑ Tyrteusz, liryczny poeta grecki, który w czasie drugiej wojny meseńskiej (685—668 przed Chr.) pieśniami bojowemi podniecił zwątpiałych Lacedemończyków do dalszej, zwycięskiej walki. Zachowane poematy świadczą o jego doryckiem pochodzeniu, więc wysłanie go przez Ateńczyków na urągowisko oraz jego ułomność są legendą.
- ↑ libacja (łac.) — płynna ofiara, składana bogom przed ucztą.
- ↑ glauki (gr.) — zielonawy, zielony, jak morze. Takie miały być oczy Ateny («Jowiszówna»).
- ↑ Tales, filozof grecki, współczesny Solonowi, jeden z «siedmiu mędrców».
- ↑ pentakonarchos (gr.), dowódca 50-u ludzi.
- ↑ bachanalje (łac.), uroczystość na cześć Bachusa.
- ↑ chlamida (gr.) — płaszcz, zarzucany na prawe ramię.
- ↑ Ceramika (gr. Kerameikos), dzielnica starożytnych Aten.
- ↑ prytaneum lub prytanejon (gr.) — budowla, w której zbierało się zgromadzenie 50-u prytanów, t. j. członków wielkiej rady, sprawującej zwierzchnia władzę.
- ↑ larwa (łac.) — poczwara, widmo.
- ↑ Erebos (gr.), u Homera ponura część Hadesu; tyle, co nasze piekło.
- ↑ Pafos, syn Pigmaljona, który nazwał swem imieniem miasto Pafos (na Cyprze).
- ↑ gimnazja (gr.), miejsce dla ćwiczeń cielesnych młodzieńców i dojrzałych mężczyzn.
- ↑ Kodros, legendowy, podobno ostatni, król ateński. Gdy Dorom, spieszącym na podbicie Atyki, wyrocznia delficka zapowiedziała zwycięstwo pod warunkiem, że nie zabiją króla ateńskiego, on, przebrany za chłopa, zabił w obozie Dorów jednego z żołnierzy i zginął z ich ręki, ratując w ten sposób ojczyznę.
- ↑ Dromos (gr.) — miejsce wyścigów konnych Sparty.
- ↑ rapsod (gr.) — tu: fragment epopei lub też samoistny utwór poetycki, opiewający jakieś doniosłe wydarzenie.
- ↑ hoplici (gr.) — ciężko zbrojne wojsko piesze w dawnej Grecji.
- ↑ baratron (gr.), przepaść, do której wrzucano skazanych na śmierć złoczyńców.
- ↑ cenzor (łac.), w starożytnym Rzymie urzędnik mający nadzór nad obyczajnością.
- ↑ pedonom (gr.) — dozorca, doglądający chłopców.
- ↑ konduktor (łac.) przedsiębiorca, dzierżawca jako przydomek Jowisza nie używany.
- ↑ polemark (gr.) — naczelny wódz.
- ↑ efor (gr.) — członek władzy sądowej i administracyjnej w dawnej Sparcie, czuwający nad obyczajami urzędników, a nawet, w pewnej mierze, i królów.
- ↑ «Scito te ipsum» — tytuł dysertacji Abelarda. (P. P.). — «Scito te ipsum» (łac.) — Znaj siebie samego.
- ↑ transcendentalny (nowołac.) — wykraczający poza granice doświadczenia zmysłowego.
- ↑ limba (łac. — właściwie: limbus) — tutaj: obrączka, obwódka.
- ↑ anzac (niem.) — zapęd, rozpęd.
- ↑ perturbacja (łac.) — zakłócenie ruchu planety, spowodowane zbliżaniem się innego ciała niebieskiego.
- ↑ Wenus — mowa o planecie.
- ↑ aparycja (łac.) — ukazanie się, pojawienie się.
- ↑ Marcin Odlanicki Poczobut (1728—1810), profesor matematyki i astronomji w akademji wileńskiej.
- ↑ cytat z «Improwizacji».
- ↑ Mowa o Bronisławie Trentowskim (1807—1869), którego «narodową filozofję» i naukową terminologję (w rodzaju «jaźni», «ojczyźniaka» — patrjota) wyszydza tu poeta.
- ↑ W staroperskich podaniach jest Turan, w przeciwieństwie do kraju Ormuzda, Iranu, krajem Arymana, duchu piekieł.
- ↑ teza (gr.) — twierdzenie, którego się chce dowieść.
- ↑ alumn (łac.) — wychowanek.
- ↑ Vigor (łac.) — sita. moc.
- ↑ rigor (łac.) — surowość, ostrość.
- ↑ «Chowanna» (wyraz, utworzony od «chować» — wychowywać), tytuł dzieła treści pedagogicznej Bronisława Trentowskiego (1807—1869).
- ↑ «Ojczyźniak. Wizerunki duszy narodowej». (1847 r.), dzieło Br. Trentowskiego.
- ↑ = (franc.) Gusta są rozmaite, kochany mężu.
- ↑ = (łac.) O gusta nie należy się spierać.
- ↑ synteza (gr.) — w filozofji Hegla trzecie stadjum dziejowe, stanowiące pogodzenie pierwszego stadjum czyli tezy z drugiem czyli antytezą.
- ↑ ob. uw. poprz.
- ↑ proteza (gr.) — zastąpienie utraconych części i członków ciała (np. ręki, nogi) przez sztuczne (także — dziś — taka sztuczna cześć ciała sama); tu umyślnie żartobliwie czy ironicznie użyte z powodu podobieństwa do poprzedzających dwu określeń (i pokrewieństwa etymologicznego z niemi).
- ↑ atonja (gr.) — niemoc, ogólne osłabienie.
- ↑ eklipsa (gr.) = zaćmienie.
- ↑ ermitaż (franc.) — pustelnia.
- ↑ antropofagos (gr.) — ludożerca.
- ↑ komput (łac.) — poczet, liczba.
- ↑ abrys (niem.) — zarys.
- ↑ fajerwerk (niem.) — ogień sztuczny.
- ↑ kompetencja (łac.) — znajomość rzeczy, uprawniająca do wydawania orzeczenia w jakiej kwestji.
- ↑ płótno Penelopy — tkanina, po której ukończeniu Penelopa, żona Odyseusza, obiecała powtórnie wyjść zamąż; aby tę chwilę odwlec, pruła w nocy, co zrobiła w dzień — stąd przenośnie: praca bez końca.
- ↑ wygluzować (łac.) — występić, zgładzić.
- ↑ apolog (gr.) — bajka (w której występują rośliny lub zwierzęta), przypowieść.
- ↑ fikcja (łac.) — urojenie, mrzonka.
- ↑ purysta (nowołac.) — dbający bardzo o czystość obyczajów.
- ↑ extra (lac.) — nadzwyczaj.
- ↑ = (franc.) Mój mąż jest purystą.
- ↑ terminologia (nowołac.) — ogół wyrażeń specjalnych, właściwych jakiejś nauce, umiejętności lub sztuce.
- ↑ wielki Mogoł — tytuł dawnych monarchów mahometańskich, rządzących Indjami.
- ↑ aklimatyzować siej (nowołac.) — przywykać do jakiegoś klimatu.
- ↑ fatum (łac.) — los, przeznaczenie.
- ↑ attyk (łac.) — atycki (t. j. prosty) sposób wyrażania się.
- ↑ feniks (gr.) — bajeczny ptak, odradzający się z własnych popiołów; przenośnie (jak tutaj): rzecz (lub osoba) rzadka, nadzwyczajna.
- ↑ talizman (arab.) — przedmiot, przynoszący szczęście i chroniący przed złem, amulet.
- ↑ kohabitacja (łac.) — wspólne mieszkanie.
- ↑ Alfona Lamartine (1790—1869), poeta francuski.
- ↑ wigor (łac.) — rzeźkość, dzielność.
- ↑ kazus (łac.) — przypadek.
- ↑ skrócenie z: deus ex machina (łac.) «bóg z maszyny (teatralnej)» tak nazywano osobę, pojawiającą się na scenie całkiem niespodziewanie i nienaturalnie dla rozwiązania węzła dramatu.
- ↑ basilogrammata (gr.) = pisarz królewski
- ↑ Forum Romanum (łac.) = plac w Rzymie, na którym załatwiano sprawy targowe i prawne oraz odbywano zgromadzenia ludowe.
- ↑ sapientia (łac.) = mądrość.
- ↑ fertur (łac.) = mówią, opowiadają, że...
- ↑ populus (łac.) = lud, naród.
- ↑ teorja (gr.) — poselstwo, wysyłane przez greckie miasta do świątyni delfickiej, delijskiej lub na igrzyska.
- ↑ kunktatura (łac.) = umyślne zwlekanie, powolne działanie.
- ↑ kastrametacja (łac.) = odmierzanie miejsca na obóz, zakładanie obozu.
- ↑ dyscyplina (łac.) = nauka, wiedza; tu: karność.
- ↑ halabarda (niem.) = dzida z osadzoną na końcu siekierą.
- ↑ auksiliary (łac., auxiliares milites, cohortes) = wojska pomocnicze, sprzymierzone.
- ↑ Victoria (łac.) — bogini zwycięstwa.
- ↑ bandelet (franc.) = ozdobna przepaska na głowę, diadem. — Izyda, najpopularniejsza bogini egipska, odpowiadająca greckiej Denieterze.
- ↑ księgi hermejskie, święte księgi, których autorem miał być Hermes Trismegistos (gr. = po trzykroć największy) czyli egipski bóg Thoth, personifikacja inteligencji boskiej. Księgi hermejskie były rodzajem encyklopedji w sprawach religji i wiedzy.
- ↑ lektyka (łac.) — krzesło przenośne, do odbywania podróży.
- ↑ mumificator (późnołac.) = dosłownie: fabrykant mumij, majster, który balsamuje i chroni od gnicia ciała ludzkie i zwierzęce.
- ↑ kobza (tur.) = ludowy instrument muzyczny, złożony z miecha i kilku piszczałek.
- ↑ misiurka (arab.) — rodzaj hełmu, czepiec, złożony z metalowych kółek.
- ↑ dromader (gr.) = wielbłąd.
- ↑ hermejskie rozmowy (zob. wyżej) — rozprawy naukowe.
- ↑ logogryf (gr.) — rodzaj łamigłówki.
- ↑ larwa (łac.) — maska, szczególnie straszna; poczwara, straszydło.
- ↑ omen (łac.) = znak, wróżba, przepowiednia.
- ↑ Thoth, egipski bóg mądrości, personifikacja inteligencji boskiej (zob. wyżej na str. 358).
- ↑ Apis, po egipsku Hap, święty byk, czczony w Memfis, juko ożywiony obraz Ozirisa.
- ↑ liktorzy (łac.) = woźni, przydani najwyższym dygnitarzom państwowym rzymskim, noszący przed nimi oznaki ich władzy: rózgi i topór.
- ↑ fastigium (łac.) = szczyt, ściana szczytowa, fronton.
- ↑ Amenti, właściwie: Amentet (egip.) = świat pozagrobowy, piekło.
- ↑ sofos (gr.) = mędrzec.
- ↑ Arsinoe — siostra Kleopatry, władczyni Cypru z ramienia Cezara; pragnęła wydrzeć i Egipt Kleopatrze.
- ↑ Marcus Aemilius Lepidus, kolega Cezara w konsulacie r. 46-go, później jeden z tryumwirów.
- ↑ insygnja konsularne (łac.), oznaki godności naczelnika rządu, konsula.
- ↑ Serapium (gr. Serapeion), olbrzymi pałac królewski w Aleksandrii, nazwany tak od świątyni Serapisa. Serapium leżało zdala od wybrzeża — kanał portowy przeprowadzono obok niego dopiero po Chrystusie.
- ↑ Tusculum, starożytne miasto w Latium, wpobliżu Rzymu. Tu, w willi Cicerona powstało w r. 44-ym głośne jego dzieło «Dyskusje tuskulańskie» («Tusculanae disputationes»).
- ↑ Kleopatra była córką Ptolomeusza XIII Auleta, a mężem jej i współregentem, danym jej przez Cezara w r. 47, był młodszy jej brat, Ptolomeusz XV.
- ↑ vale (łac.) = bądź zdrów, żegnaj.
- ↑ Eheu! — rzymski wyraz bólu: oh, biada itd.
- ↑ kaliga (łac.) — rzymskie obuwie żołnierskie.
- ↑ konstelacja (łac.) — grupa gwiazd stałych, określonych pewną figurą.
- ↑ Aluzja do starożytnej opowieści poetyckiej o Leandrze, który przepływał Hellespont, aby widzieć się z ukochaną Hero.
- ↑ dykcja (łac.) — sposób wysławiania lub wyrażania się.
- ↑ zodjak (gr.) — grupa gwiazd po obu stronach ekliptyki zajmująca 12 konstelacyj (czyli t. zw. znaków zodjakalnych).
- ↑ nekropol (gr.) = miasto umarłych, cmentarz.
- ↑ stylus (łac.) = ostrze, np. służące do pisania — sposób pisania, styl.
- ↑ many (łac.), dusze zmarłych, które starano się zjednać sobie ofiarami. — «Wielki» rozumie się: Pompejusz Wielki.
- ↑ legat (łac.) = poseł; najwyższy pomocnik i zastępca naczelnego wodza lub namiestnika.
- ↑ Mowa o Safonie, sławnej poetce lirycznej greckiej: żyła w drugiej połowie VII-go i pierwszej VI-go wieku przed Chr.
- ↑ nocja (łac.) — pojęcie, wiadomość o czem.
- ↑ Mowa o słynnej latarni morskiej w Aleksandrji.
- ↑ Kornelja Pompeja, córka Q. Pompejusa Rufusa, żona Juljusza Cezara, później z nim rozwiedziona.
- ↑ mumifikatę (łac.) sprawić = zamienić w mumje.
- ↑ (conditio), sine qua non (łac.) = warunek, bez którego nie można czegoś uczynić, bezwzględnie konieczny.
- ↑ Hereida — powieść o Herze; jak «Eneida» = powieść o Eneaszu.
- ↑ — naturalnie mocą metempsychozy, wierzyli Egipcjanie.
- ↑ in statu quo (łac.) = w tym stanie, w jakim jest lub są.
- ↑ Sybilla (gr.) — prorokini, mówiąca tajemniczo i niejasno.
- ↑ tandem (łac.) — nareszcie.
- ↑ Pygmaljon, król Cypru, zapałał namiętną miłością ku wykutemu przez siebie posągowi niewieściemu, a gdy ubłagana Afrodyta ożywiła statuę, ożenił się z nią.
- ↑ westalka, dziewicza kapłanka bogini ogniska domowego, Vesty.
- ↑ zob. wyżej objaśn. do I sceny I aktu.
- ↑ dytyramb (gr.) — rodzaj pieśni religijnej, śpiewanej z towarzyszeniem muzyki.
- ↑ salve (łac.) = witaj
- ↑ Diana, staroitalska bogini spraw kobiecych; między innemi zsyła pomoc i ulgę w ciężkich porodach.
- ↑ mehercule — zaklęcie rzymskie: na Herkulesa.
- ↑ alias (łac.) = inaczej, innemi słowami.
- ↑ arkada (łac.) — sklepienie łukowe, wspierające się na filarach.
- ↑ portyk (łac.) — rodzaj przedsienia lub ganku (przed drzwiami wchodowemi) ze sklepieniem opartem na słupach.
- ↑ talam (gr. thalamos) — ceremonia ślubna; tu nazwa okrętu.
- ↑ aromat (gr.), korzenie, ziola, zapach.
- ↑ falanga (gr.), zwarta gromada wojska, ustawiona w szyku bojowym.
- ↑ Ammon, egipskie i libijskie bóstwo urodzajności, później także światła
- ↑ anemon (gr.) = sasanka, zawilec.
- ↑ Jest to przekład słynnych słów sprawozdania Cezara: «Veni, vidi, vici».
- ↑ konjunkcja (łac.) = «połączenia» czyli takie położenie dwu planet, które sprawia, że znajdują się na jednej płaszczyźnie, prostopadłej do ekliptyki (w ten sposób np. konjunkcja słońca i księżyca daje nów).
- ↑ syzyg (gr.) — konjunkcja (ob. uw. poprz.) lub opozycja, tj. znajdowanie się po stronie słońca, odwróconej od ziemi (opozycja księżyca stanowi «pełnię»).
- ↑ tymus (gr.) — tymianek, macierzanka.
- ↑ kontemplacja (łac.) = pełne czci wpatrywanie się lub rozmyślanie; — firmament (łac.) = sklepienie niebieskie.
- ↑ eter (gr.) — u starożytnych najwyższa, ognista warstwa powietrza, pierwiastek i źródło życiodajnego ciepła.
- ↑ framuga (szwedzkie?), wgłębienie w ścianie, wnęka, nisza.
- ↑ pitagorejczycy, sekta filozoficzna, religijna i polityczna, stworzona w VI w. przed Chr. przez Pitagorasa.
- ↑ epos (gr.) = poemat bohaterski; apostrofa (gr.) = nagły zwrot w ciągu opowiadania do osoby jakiejś lub rzeczy; rapsod (gr.) — tu; ustęp, urywek.
- ↑ koturn (gr.) = buty o bardzo grubej podeszwie, rodzaj szczudeł.
- ↑ fatum (łac.) = przeznaczenie, los, nieszczęście; — symetryczny (gr.) = złożony z odpowiadających sobie części, harmonijny.
- ↑ alea jacta est (łac.) — kości rzucono (wyrażenie to oznacza stanowczy, odważny krok).
- ↑ hiperboreje (gr.) — bajeczni mieszkańcy dalekiej północy.
- ↑ hiperboreja — kraina, zamieszkała przez hiperborejów (ob. uwagę poprz.).
- ↑ koryfej (l. koryfeusz; gr.) — przewodnik chóru; koryfeja — żeńska forma tej nazwy, zresztą nieużywana.
- ↑ praesagium (łac.) — znak, wróżba, przepowiednia.
- ↑ Jest to fragment sceny, która, wedle ostatniego planu poety, miała prawdopodobnie rozpoczynać akt następny.
- ↑ dietetyka (gr.) = nauka, podająca przepisy, jak należy żyć.
- ↑ solenność (łac.) = uroczystość, świętość.
- ↑ Ozyrys, brat i mąż Izydy, w mitologii egipskiej początkowo wcielenie słońca, później bóg podziemia.
- ↑ Pytagoras, mędrzec grecki, żył w VI w. przed Chrystusem.
- ↑ kanefora (gr.) — kobieta, nosząca w czasie uroczystych obchodów świątecznych kosze z przedmiotami, służącemi do kultu.
- ↑ Legenda starożytna, uwieczniona przez Szekspira w «Juljuszu Cezarze» (akt V, scena V).
- ↑ abrys (niem.) — kontury, zarys, szkic.
- ↑ holokaust (gr.) — całopalenie.
- ↑ Janus, italski bóg wszelkiego początku. Przy rozpoczynaniu jakiejś wojny otwierano drzwi jego świątyni — zamknięte oznaczały pokój.
- ↑ hasta (łac.) = dzida.
- ↑ obelisk (gr.), rodzaj pomnika egipskiego: ostro zakończony, czworościenny słup granitowy, zwykle pokryty napisami i płaskorzeźbami.
- ↑ Nie oznaczona tak w rękopisie.
- ↑ hipodrom (gr.) — miejsce, gdzie odbywały się wyścigi na wozach, arena wyścigowa, cyrk.
- ↑ Wendowie — rzymska (i grecka) nazwa Słowian, przejęta od Germanów (Niemcy używają jej do dziś dla oznaczenia Łużyczan); Scytowie — koczowniczy lud, zamieszkujący stepy środkowej Azji i południowo-wschodniej Europy.
- ↑ kompetencja (łac.) = odpowiedniość wiedzy albo władzy.
- ↑ fama (łac.) = rozgłos, sława.
- ↑ gracja «wdzięk (i t. d.)» — jest wyrazem łacińskim, nie greckim.
- ↑ Hygeia (gr.), bogini zdrowia.
- ↑ splendor (łac.) = blask, chwała.
- ↑ Odtąd zachował się tekst tej sceny tylko w zatartej, ołówkowej notatce.
- ↑ tj. Rzym, położony na siedmiu pagórkach.
- ↑ limbus, tu: kraina zmarłych.
- ↑ daga (włos.) — sztylet.
- ↑ nependys (właściwie: nepenthes, gr.), dosłownie: usuwający smutek; przydomek cudownego ziela egipskiego, które, dodane do wina, podniecało i nastrajało radośnie.
- ↑ filtr (późnołac.) — napój, szczeg. czarodziejski (miłosny lub zatruty).
- ↑ Hekate — grecka bogini księżyca i czarów.
- ↑ haranga (franc.) — długa, uroczysta mowa, przemówienie do zgromadzenia lub tłumu.
- ↑ punicki (łac.) — kartagiński, tu: kupiecki.
- ↑ Sydon — miasto fenickie, słynne z wyrobu purpury.
- ↑ volumina (łac.) — tomy.
- ↑ Mowa o zdobyciu Jerozolimy i zhołdowaniu państwa żydowskiego przez Pompejusza w r. 63 przed Chr.