>>> Dane tekstu >>>
Autor Bracia Grimm
Tytuł Zaklęta królewna
Podtytuł Bajka
Pochodzenie Skarbnica Milusińskich Nr 37
Wydawca Wydawnictwo Księgarni Popularnej
Data wyd. 1931
Druk Sikora
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Elwira Korotyńska
Ilustrator anonimowy
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron
SKARBNICA MILUSIŃSKICH
pod redakcją S. NYRTYCA.



BRACIA GRIMM
ZAKLĘTA KRÓLEWNA
BAJKA
z ilustracjami
spolszczyła
ELEWIRA KOROTYŃSKA


WYDAWNICTWO
KSIĘGARNI POPULARNEJ
W WARSZAWIE
PRINTED IN POLAND
Druk. Sikora, Warszawa





Przed dawnemi czasy był król i królowa, którzy bardzo pragnęli dzieci.
I zdarzyło się raz, że gdy królowa była w kąpieli, wypłynęła z wód mała śliczna żabka i powiedziała:
— Ciesz się królowo, bo oto za rok będziesz miała córeczkę...
Radował się król i oczekiwał spełnienia przepowiedni, a gdy urodziła się śliczna jak jutrzenka dziecina, wydał ucztę dla wszystkich i między innymi zaprosił też dobre wróżki, aby dziecku przyniosły szczęście.
Zaproszono dwanaście, pomijając trzynastą, jako złą i mogącą przynieść swem przybyciem nieszczęście.
Z wielką paradą wprowadzono dwanaście, osłoniętych gazą, całych w klejnotach wróżek i ustawiono wokół kolebki królewny.
— Bądź cnotliwą i dobrą! — zawołała jedna ze stojących nad dzieckiem wróżek.
— Bądź mądrą! — wołała druga.
— Bądź piękną, jak róża! — życzyła trzecia.
— Miej nieprzeliczone bogactwa — mówiła czwarta.
I tak wszystkie po kolei składały swe wspaniałomyślne życzenia.
Pozostała tylko dwunasta.
Naraz, zanim ta ostatnia zdążyła wymówić rodzaj swego daru, wbiegła, pomimo że nie wpuszczono jej do królewny, stara i brzydka wróżka.
— Tak? to zaprosiliście dwanaście, a o mnie zapomnieliście? Dobrze! Bardzo pięknie! Niechże więc i życzenie moje będzie za to odpłatą!
I obracając się ku kolebce zawołała:
— Za lat piętnaście od tej chwili zranisz palec wrzecionem i umrzesz!
— Nie! nie! zamilcz! — zawołała dwunasta wróżka, która nie zdążyła wypowiedzieć swego życzenia — Nie umrzesz, lecz uśniesz na sto lat, aby się po tym czasie przebudzić!
Wyszły majestatyczne i pełne powagi wróżbitki, a wpierw jeszcze wymknęła się zła i przewrotna wróżka.
Król przerażony straszliwą przepowiednią rozkazał zniszczyć wszystkie wrzeciona i zabronił w swem królestwie przędzenia.
Nie podobało się to prządkom, których mnóstwo było po chatach, ale rozkaz królewski spełniono i ani jednego wrzeciona nie było w państwie należącem do rodziców Różyczki.
Razu pewnego, gdy śliczna królewna ukończyła lat piętnaście, rodzice jej musieli jechać do sąsiedniego królestwa zostawiając Różyczkę na opiece damy dworu i służby.
Smutno było królewnie. Poraz pierwszy zostawili ją rodzice samą na opiece obcych.
Zabawiała się, jak mogła. Dama dworu czytała przepiękne książki, Różyczka zapytywała ją o różne rzeczy i tak czas schodził.
Naraz podczas czytania, pochyliła się głowa damy dworu na piersi i zasnęła królewny opiekunka. Nie budziła jej Różyczka, przeciwnie, cichuteńko stąpała wychodząc z pokoju, że by nie przebudzić śpiącej.

Wysunęła się z pokoju i poraz pierwszy znalazła się sama na podwórzu zamkowem. Ach! jak było przecudnie!
Niebo usiane gwiazdami, obłoki koloru błękitnego, ciche i uroczyste, ani jeden powiew wietrzyku nie naruszał tej ciszy.
Rozejrzała się ciekawie wokoło.
Wszystko jakieś inne niż wtedy, gdy z nieodstępną damą dworu spacerowała poza pałacem.
Dziwiła ją tylko niezwykła cisza wokół panująca i wysoka wieża, z której tryskał maleńki płomyczek.
— Co to? Kto tam siedzi? — myślała Różyczka.
— Pójdę, zobaczę, toć nic mi się nie stanie!
Po krętych schodach weszła na wysokie piętro i spostrzegła małe drzwiczki w których tkwił klucz.
Czemprędzej obróciła klucz w zam ku i otworzyła.

Mała, cicha, schludna izdebka, a w niej siwa, jak gołąb staruszeczka, taka miła, taka miluteńka...

Siedzi przy czemś i nici z pod rąk jej pomarszczonych wychodzą.
— O! babulko moja, o ty babuleńko! Powiedz, co tu robisz w tym kąciku? Co to jest? Skąd te nici płyną?
Roześmiała się z uciechy stara wróżka, bo to ona wzięła na się postać miłej babuleńki, aby w dzień piętnastolecia królewny spełnić swą okrutną przepowiednię.
— A! nareszcie przyszłaś królewno! Czekałam i czekałam na ciebie.
— Powiedz, co to takiego robisz? — zawołała królewna — naucz mnie tego cudu! Toć nici wiją się z twych rąk maleńkich, pomarszczonych! Nigdym te go w życiu swem nie widziała!
— Chcesz? Owszem! Cha! cha! cha! Tegom właśnie pragnęła! Masz królewno, wrzeciono i uprządź nitkę! Nie bronię ci tego, rób!
I podała Różyczce wrzeciono.

Spełniła się przepowiednia! Zaledwie królewna prząść zaczęła, ukłuła się w paluszek, kropelka krwi zarumieniła ciało cudne Różyczki, która z uśmiechem na koralowych usteczkach pochyliła główkę i zasnęła.

Wróżka śmiejąc się szyderczo ułożyła cudną królewnę na posłaniu w izdebce i pędem pobiegła na królewski dworzec.
Stanąwszy na górze zamkowej, wyciągnęła ramiona ku pałacowi i zawołała:
— Śpijcie! śpijcie przez całe sto lat i niech nikt tu dotrzeć nie może, niech głos ludzki przez lat sto słyszeć się tu nie daje, niech wszystko nieruchomie spoczywa!
Potem zwróciła się ku lasom, polom i łąkom, wołając:
— A wy również nie poruszajcie się i nie rośnijcie! Kwiaty, drzewa i zioła niech ani na cal jeden nie podrosną, a ptaki niech się w swym biegu wstrzymają!
Tak chcę! Tak niech się stanie! i znikła...
Na te słowa zaklęcia naraz wszystko zamarło i wstrzymało się w swym biegu.
Król i królowa, wracający z sąsiedztwa stanęli, ruch w kuchni ustał. Kuchcik stanął z ręką podniesioną do uderzenia niesfornego pomocnika, kucharka z łyżką stanęła przed kominem i jakby zastygła, drób biegający po podwórzu stanął bez ruchu, konie, krowy, wszystko usnęło a nawet liść drzewa nie zaszumiał, wiatr nie powiał, a żaden kwiatek nie poruszył się od wiewu.
Usnęło wszystko, tak jak było, przy pracy lub zabawie, a całe królestwo otoczył las ciernisty, broniący do niego dostępu.
Nikt przedrzeć się nie mógł przez ciernie, nikt zajrzeć do uśpionego królestwa.
Jakby znikło z powierzchni ziemi! I zaczęto mówić o niem przeróżne dziwy.
Opowiadano o przecudnej królewnie, która uśpiona spoczywa w głębi zamkowej wieży.
Mówiono o skarbach nieprzeliczonych, o jakoby skamieniałych ludziach z królewskiego dworu.
A ci smacznie spali i oczekiwali końca stulecia.
Zwabieni tajemniczością królestwa przyjeżdżali tu rycerze i królewicze i przedrzeć się pragnęli, aby posiąść cudną królewnę i jej skarby.
Nie udawało się to jednak.
Każdy śmiałek zawisał na ciernistym murze odgradzającym zamek i jego mieszkańców od świata.
Im bardziej się wdzierał do wnętrza, tem boleśniej raniły go kolce cierniste, tem głębiej szarpane było jego ciało.
Wreszcie wyczerpany zawisł i umierał...
Przestali więc próbować zacni rycerze i królewicze, nie chcąc życia utracać w tak okrutny i bez ratunku sposób. Aż raz, gdy właśnie sto lat już ubiegało od zaklęcia mściwej wróżki, z sąsiedniego królestwa, przyjechał piękny i odważny królewicz a zasłyszawszy o dziwnym kraju uśpionym i cudnej młodej królewnie, postanowił przebić się do zaczarowanego zamku i wyszukać dziewicy, której sen uśpić miał całe bogate państwo i jego mieszkańców.
Gdy stanął przed ciernistem ogrodzeniem i miał zamiar toporem przebić do zamku drogę, naraz, o! dziwo! Rozsunęły się z ciernia zapory i przepuściły odważnego rycerza.
Wchodzi i cóż widzi?
Wszyscy i wszystko uśpione i ludzie zwierzęta i kwiaty.
Zamarłe i uśpione ptactwo i rośliny i sługi i dworzanie i ministrowie!
Biegnie ku stojącej opodal wieżyczce, wstępuje na schody, ze schodów do izdebki i oto widzi uśpioną z uśmiechem na ustach królewnę.
Zachwycony schyla się nad nią i dotyka ustami jej twarzyczki.
Ożyła cudna królewna, wstała ze stuletniego snu jeszcze piękniejsza i radosna i oto biorą się za ręce i idą. A dwór cały i całe królestwo, naraz z przebudzeniem Różyczki, budzi się i przeciera oczy.
Budzą się drzewa i kwiaty, śpiewają ptaszki, a królewicz przysięga miłość dozgonną cudnej królewnie i idą ku nowemu życiu i szczęściu.

KONIEC


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Bracia Grimm i tłumacza: Elwira Korotyńska.