Życie jenerała Tomasza Dumas/Moja rodzina
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Życie jenerała Tomasza Dumas |
Podtytuł | Wydane przez syna jego |
Wydawca | Nakładem S. M. Merzbacha |
Data wyd. | 1853 |
Druk | J. Unger |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | anonimowy |
Tytuł orygin. | Mes Mémoires |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Urodziłem się w Villers-Cotterêts, małém miasteczku departamentu de d’Aisne, położonym przy gościńcu wiodącym z Paryża do Laon, o 200 kroków od ulicy la Noue, gdzie umarł Desmoustiers, o 2 mile od Ferte-Milon, gdzie się urodził Racine, a o 7 mil od Chateau Thierry, gdzie przyszedł na świat Lafontaine.
Urodziłem się tam 24 lipca 1802, przy ulicy Lormet, w domu należącym dzisiaj do mego przyjaciela Cartier, który przeda mi go kiedyś, abym mógł umrzéć w tym samym pokoju, w którym pierwszy raz ujrzałem światło dzienne, abym w tém samém miejscu mógł przejść w noc przyszłości, w którém z nocy przeszłości wyszedłem.
Urodziłem się tam 24 lipca 1802 r. o godzinie 5éj, mam zatém w chwili, kiedy to piszę, to jest w poniedziałek 18 października 1847 r., lat 45 i trzy miesiące.
Jestem jednym z tych ludzi naszéj epoki, którym najwięcéj rzeczy zaprzeczano; bo mi zaprzeczano nawet mego nazwiska DaVy de la Pailleterie, o które zresztą mało dbałem, bom go nigdy nie używał, chyba jako przydatek do nazwiska Dumas w aktach urzędowych, spisanych notaryalnie, lub w aktach cywilnych, kiedym występował w nich jako osoba główna, lub jako świadek.
Pozwalam sobie przepisać tu akt mego urodzenia:
„Dnia piątego, miesiąca termidor, roku X republiki francuzkiéj.
„Akt urodzenia Aleksandra Dumas Davy de la Pailleterie, urodzonego dzisiaj, o godzinie 5éj rano, syna Tomasza Aleksandra Dumas Davy de la Pailleterie, jenerała dywizyi, urodzonego w Jérémie, na wyspie St. Domingo, zamieszkałego w Villers-Cotterêts, i Maryi Ludwiki Elżbiety Labouret, małżonki jego, urodzonéj w témże mieście Villers-Cotterêts.
„Płeć dziecięcia uznano za męzką.
„Pierwszy świadek: Klaudyusz Labouret, dziad dziecięcia ze strony matki.
„Drugi świadek: Jan Michał de Violaine, naczelnik leśny czwartego okręgu gminnego w departamencie de l’Aisne, zamieszkały w tém-że mieście Villers-Cotterêts, stawili się na wezwanie uczynione przez ojca dziecięcia, i podpisali:
„Podpisani na rejestrze: Al. Dumas, Labouret, De Violaine.
„Stwierdzone według ustaw przezemnie, Mikołaja Bricé-Mussart, mera miasta Villers- Cotterêts, sprawującego urząd stanu cywilnego.
Podkreśliłem wyraz jego małżonki, ponieważ zaprzeczający mi mego imienia Davy de la Pailleterie opierali się w tém na twierdzeniu, ie jestem dzieckiem nieprawém.
Gdybym niém był, rzuciłbym się w zawód adwokacki, jak to uczynił nie jeden nieprawy syn znakomitéj rodziny i jak oni tylebym pracował i ciałem i duchem, że byłbym dla mego nazwiska zdobył wartość osobistą. Ależ panowie, nie jestem synem nieprawym i publiczności wypadnie postąpić, jak ja uczyniłam, to jest uwierzyć w końcu w moją prawowitość.
W pewnym klubie w Corbeil, jakiś jegomość bardzo dobrze ubrany i o którym mnie zapewniano, że jest członkiem magistratury, czemu zresztą nigdy nie byłbym wierzył, gdyby zapewniający nie byli zupełnie godni wiary, jakiś jegomość, mówię, który wyczytał w niewiem jakiéj biografii, że to nie ja, ale ojciec mój był nieprawego pochodzenia, powiedział do mnie, że nie podpisuję się dla tego imieniem Davy de la Pailleterie, gdyż ojciec mój nigdy się tak nie nazywał, nie będąc synem margrabiego de la Pailleterie.
Rzuciłem w twarz temu jegomości wyrazem, którym się woła na ludzi co podobne rzeczy gadają. Ale wyraz ten tak mu był obojętnym, jakby go ktoś nazwał po imieniu. Napisałem natychmiast do Villers-Cotteréts, aby mi przysłano drugi wyciąg z rejestrów stanu cywilnego, tyczący się mego ojca, tak jak mi przysłano już pierwszy tyczący się mnie.
Pozwalam sobie i ten przedłożyć czytelnikowi; gdyby zaś kto miał tyle zepsuty smak, aby wolał naszą prozę od prozy sekretarza municypalności w Villers-Cotteréts, niech się o to rozprawi z owym jegomością, z Corbeil:
„Roku tysiąc siedemset dziewięćdziesiąt drugiego, a pierwszego republiki francuzkiéj, dnia 28 miesiąca listopada, o godzinie 8éj wieczorem, po ogłoszonej u głównych drzwi gmachu gminy w niedzielę, dnia 18 b. m., zapowiedzi przyszłego małżeństwa, pomiędzy obywatelem Tomaszem Aleksandrem Davy de la Pailleterie, mającym lat 30 i miesięcy 8, pułkownikiem huzarów, urodzonym w la Guinodée, inaczej w Trou-Jérémie, w Ameryce, synem ś. p. Aleksandra Antoniego Davy de la Pailleterie, byłego komisarza artyleryi, zmarłego w Saint Germain en Laye, w czerwcu 1786, i ś. p. Maryi Tessette-Dumas, zmarłéj w la Guinodée, inaczéj w Trou-Jérémie, w Ameryce, r. 1772;
„A obywatelką Maryą Elżbietą Labouret, córką starszą obywatela Klaudyusza Labouret, dowódcy gwardyi narodowéj w Yillers-Cotterêts, właściciela hotelu pod Talarem, tudzież Maryi Józefy Prevot;
„Powyż rzeczeni mają zamieszkanie: przyszły w załodze w Amiens, a przyszła w naszém mieście; rozpatrzywszy się w ich świadectwach urodzenia, tudzież gdy nie zaszła żadna przeszkoda, — Ja, Aleksander August Mikołaj Longpré, urzędnik municypalny i publiczny téj tu gminy, niżéj podpisany, przyjąłem oświadczenie ślubne rzeczonych stron, i wyrzekłem w imieniu ustaw ich połączenie i zaślubienie. Działo się to w obecności obywateli i obywatelek:
„Ludwika Brygitty Augusta Espagne, podpułkownika 7go pułku huzarów, załogującego w Cambrai, urodzonego w Auch, w departamencie du Gers;
„Jana Jakóba Stefana de Béze, porucznika tegoż pułku huzarów, urodzonego w Clamecy, w departamencie de la Niévre;
„Jana Michała de Violaine, pisarza trybunału i znakomitego obywatela tutejszego; wszystkich trzech przyjaciół małżonka;
Franciszki Elżbiety Retou, macochy małżonka, wdowy po ś. p. Antonim Aleksandrze Oavy de la Pailleterie, zamieszkałéj w Saint Germain en Laye.
„Obecni ojciec i matka małżonki, podpisali z nami i ze stronami akt niniejszy.
- „Podpisano na rejestrze: Maryn Ludwika Elżbieta Labouret. — Tomasz Aleksander Dumas Dacy de la Puilleterie. — Wdowa de la Pailleterie. — Labouret. — Marya Józefa Prénot. — L. B. A. Espagne. — J. J. Stefan de Béze. — Jan Michał de Violaine. — Longpré, urzędnik publiczny. “
- Wykazawszy, że ani ja, ani mój ojciec nie był dzieckiem nieprawém i zastrzegając sobie dowiedzenie w końcu tego rozdziału, że i mój dziad niém nie był, prowadzę rzecz daléj:
Co do mojej matki, Maryi-Ludwiki-Elżbiety Labouret, ta była, jakeśmy to widzieli, córką Klaudyusza Labouret, w chwili podpisywania kontraktu swej córki, dowódzcy gwardyi narodowej i właściciela hotelu pod Talarem, ale poprzednio, pierwszego marszałka dworu Ludwika Filipa Orleańskiego, syna Ludwika Orleańskiego, który tak mało był głośnym, a ojca Filipa-Józefa, co wziął przydomek Philippe Egalité, i który znów bardzo był głośnym.
Ludwik Filip umarł na podagrę w zamku Sainte-Assise, 18 listopada 1785. — Ksiądz Maury, który mocno w tym czasie rozprawiał przeciwko synowi, miał pochwalną mowę na pogrzebie ojca w kościele Notre Dame.
Przypominam sobie, że mój dziad bardzo często mówił o tym księdzu, jako o człowieku zacnym i miłosiernym, chociaż skąpym, ale nadewszystko uwielbiał mój ojciec panią de Montesson.
Wiadomo, że Ludwik-Filip Orleański, wdowiec po pierwszéj żonie, słynnéj Henryce-Ludwice de Bourbon Conti, ożenił się powtórnie w dniu 24 kwietnia 1775 z Karoliną-Joanną Béraud de la Haie de Rion, margrabiną de Montesson, owdowiałą w r. 1769 po Margrabi de Montesson, namiestniku armij królewskich.
Małżeństwo to, lubo pozostało tajemném, zawarte było z przyzwoleniem Króla Ludwika XV. Soulavie podał ciekawe w téj mierze szczegóły, a my je tu przytaczamy, przez wzgląd na ogromną różnicę, jaka zachodzi między ówczesnemi, a dzisiejszemi zwyczajami.
A najprzód uważmy: o pani de Montesson głoszono tak na dworze, jak w mieście, że szczególniejszem ubrdaniem nie chciała się oddać księciu Orleańskiemu, dopóki nie zostanie jego małżonką.
Pan de Noailles napisał książkę o opieraniu się pani de Montesson chęciom Ludwika XIV w podobnych okolicznościach. Książka ta dala mu krzesło w akademii.
Gdyby wdowa po Scarronie nie była dziewicą, co było możebnem, pan de Noailles nie byłby napisał swéj książki, i akademia, któréj potrzeba było pana de Noailles, byłaby pozostała niezupełną.
Panu de Noailles nicby to nie było szkodziło, bo mimo to byłby sobie zawsze panem de Noailles, ale coby było z akademią?
Wróćmyż do księcia Orleanu, do jego małżeństwa z panią de Montesson, i do opisu Soullaviego, który przytaczamy dosłownie:
„Dwór i stolica wiedziała o udręczeniach księcia Orleanu i o surowości pani de Montesson.
„Książę nękany miłością, ilekroć spotykał króla, lub księcia de Choiseul, ponawiał usilne prośby o połączenie go z panią de Montesson.
„Ale król wziął sobie za prawidło polityczne, i przestrzegał go przez cały ciąg panowania, nie przyznawać się do swych dzieci naturalnych, ani téż pozwalać na przyznanie ubocznych dzieci książąt. Z téjże saméj zasady wychodząc, nie pozwalał szlachcie królestwa wchodzić w związki małżeńskie z książętami krwi królewskiéj.
„Nieskończone waśnie pomiędzy książętami prawymi z rodu, a książętami przez Ludwika XIV uprawowiconymi, niebezpieczne intrygi wielkiego delfina i pani de Maintenon, oto przykłady, któremi zasłaniali się przy odmowie król i jego minister. Krew królewska domu bourbonów, jako krew święta, nie dozwalała pospolitowania, a pomieszanie jej było zbrodnią polityczną.
„Dom Bourbonów połączony był na południu z kilku domami podrzędniejszego szlachectwa, a to przez Henryka IV, księcia Bearnu. Dom Bourbonów nie przyznawał tego powinowactwa, a szlachcic, któryby się poważył odwoływać do niego, straciłby natychmiast łaskę dworu.
„Zresztą ministrowi nader było miłém trzymać Orleanów w zależności od siebie, a Ludwik XV nic chciał żadną miarą wynieść pani de Montesson do godności pierwszéj księżniczki krwi za pośrednictwem uroczystych zaślubin, i zobowiązał księcia Orleanu, aby poprzestał na małżeństwie tajemném, prawném jako połączenie ślubne, ale niemającém żadnego charakteru małżeństw książąt krwi, i nieogłoszoném.
„Pani de Montesson nie chciała odgrywać przymusowéj roli pierwszéj księżny krwi, ani walczyć z księżniczkami na etykietę, bo to nic przypadało do jéj charakteru.
„Przyzwyczajona do zachowywania prawideł przyzwoitości z księciem Orleanu, zdawała się zadowoloną z takiego połączenia, jakie było między panią Maintenon a Ludwikiem XIV.
„Arcybiskup paryzki, zawiadomiony o przyzwoleniu Króla, uwolnił małżonków od koniecznych zapowiedzi.
„Kawaler Darfort; pierwszy pokojowiec, i hrabia Perigny, przyjaciel księcia, byli świadkami ślubu, pobłogosławionego przez księdza Peufart, proboszcza przy kościele św. Eustachego, w obecności pana de Beaumont, arcy-biskupa paryzkiego.
„W dzień ślubu była wielka gala u dworu księcia Orleanu w Villers-Colterêt$s.
„W wilią i w sam dzień ceremonii, książę powiedział do pana de Valençay, że dopiął nareszcie szczęścia, któremu nic nie wyrówna, i którego jedynym uszczerbkiem jest to, że o niem świat nie wie.
„Tegoż dnia po odebraniu w Paryżu błogosławieństwa ślubnego powiedział:
„Zostawiam towarzystwo; wrócę późniéj, ale wrócę nie sam, tylko z osobą, z którą podzielać będziecie przywiązanie do mnie.“
„Na zamku przez dzień cały wszyscy byli w największym oczekiwaniu. Książę Orleanu nie wspomniał bowiem i słówkiem o ślubie.
„Wieczorem wszedł do salonu towarzystwa, które było bardzo liczne, prowadząc za rękę panią de Montesson; ku téj ostatniéj zwróciły się oczy wszystkich.
„Skromność była jedną z jej najpiękniejszych ozdób, i całe towarzystwo z przyjemnością dostrzegło zaambarasowanie pani de Montesson w pierwszej chwili.
„Margrabia de Valençay podszedł ku niéj, i zachowując etykietę i względy winne księżnéj z krwi, przyjmował ją jako człowiek przypuszczony do tajemnic poranka.
„Nadeszła chwila pójścia do łóżka.
„Zwyczajem było u króla i książąt krwi, że najznakomitszy pan, odebrawszy od szatnego koszulę, podawał ją kładącemu się księciu. Na dworze pierwszy książę krwi miał prerogatywę podawać ją królowi. U siebie odbierał ją od pierwszego szambelana.
„Pani de Sevigné opowiada w listach swych z dnia 1 stycznia 1680 r., że:
„Przy zawieraniu małżeństw w królewskiéj rodzinie, nowożeńcy kładli się do łóżek, a koszule podawali król i królowa. Gdy takową Ludwik XIV podał królewiczowi, a królowa królewnie, król uścisnął czule młodą panią w łóżku i prosił, aby nic nie odmawiała księciu de Conti, lecz aby była posłuszną i łagodną.
„Przy weselu księcia Orleanu, ceremoniał koszuli odbył się w sposób następujący: najprzód była chwila wahania się, książę Orleanu i margrabia de Valençay zwłóczyli, pierwszy zażądanie, drugi przyjęcie.
„Ks. Orleanu okarał tem ujmującą powściągliwość człowieka skromnego w najczystszych rozkoszach.
„Nareszcie Valençay przyniósł ją księciu, który obnażając się do pasa przy zdjęciu koszuli dziennéj, ukazał towarzystwu widok zupełnéj epilacyi, dokonanéj stosownie do przepisów najświetniejszéj galanteryi owych czasów.
„Książęta i magnaci nie przystępowali do spełnienia małżeństwa, nie przyjmowali od kochanki po raz pierwszy najwyższych względów, nie poddawszy się poprzednio téj operacji.
Nowina o zawarciu ślubów w jednéj chwili rozbiegła się z pokoju po, całym pałacu, i już nie powątpiewano o małżeństwie księcia Orleanu z panią de Montesson, które tyle różnorodnych miało zawad.
Ks. Orleanu żył odtąd w największej jedności z swoją małżonką. Ona mu zewnętrznie oddawała zaszczyty należne pierwszemu księciu krwi; nazywała go publicznie monseigneur, przemawiała z uszanowaniem do księżniczek krwi, ustępowała im kroku i pierwszeństwa wchodząc lub wychodząc, jakotéż w czasie odwiedzin na wielkich pokojach pałacu królewskiego (Palais-Royal.)
Zachowała nazwisko wdowy po panu de Montesson; mąż ją nazywał według okoliczności to panią de Montesson, to pokrótce panią, to nareszcie żoną, kiedy był wśród przyjaciół. Wieczorem, gdy wychodził z towarzystwa, słyszano nic raz jak mówił: Moja żono, czy prędko pójdziem do łóżka?
Wyborny charakter pani de Montesson był długo szczęściem tego księcia i zapewniał jéj własne. Zajmowała się muzyką i polowaniem, którego przyjemności podzielała z księciem. Miała teatr w swym pałacu przy Chaussée d’Antin i sama na nim z mężem grywała.
Książę Orleanu, z urodzenia dobroduszny i otwarty, dobry był w rolach wieśniaków, pani de Montesson w rolach pasterek i zakochanych.
Zamek w Villers-Cotterêts, gdzie się odbyło wesele opisane przez Soulaviego, był wraz z pałacem Sainte Assise rezydencyą księcia Orleanu i należał do uposażenia rodziny, od czasu małżeństwa brata króla Ludwika XIV z Henryką angielską.
Gmach ten sam przez się niemal tak wielki jak całe miasto, i który stawszy się przytułkiem nędzy, mieści w sobie dzisiaj siedm do ośmiu set żebraków; gmach ten nie ma w sobie nic osobliwego pod względem architektonicznym, prócz dawnéj kaplicy wybudowanéj w najpiękniejszym stylu odrodzenia. Zamek ten zaczęty przez Franciszka I., ukończył Henryk II.
Obadwaj, tak ojciec jak syn, zostawili na nim swe godła, Franciszek I kazał na nim wyrzezać salamandry, Henryk II cyfrę swoją i swój żony, Katarzyny Medycejskiéj.
Cyfra K. i H. otoczona jest trzema pół księżycami Diany de Poitiers.
Szczególne to połączenie cyfr małżonków przez herb kochanki, dzisiaj jeszcze widzieć można na rogu więzienia od uliczki wiodącéj do sadzawki.
Wspomnijmy tu jeszcze, że pani de Montesson była ciotką pani de Genlis, że przez nią to autorka Adeli i Teodora pozyskała godność damy honorowéj w domu księżnéj Orleanu, żony Filipa Józefa; urząd ten sprawił późniéj, że została guwernerem trzech młodych książąt, księcia Valois, księcia Montpensier i hrabiego de Beaujolas.
Książę Valois został po śmierci swego dziada księciem Chartres, a 9 sierpnia 1830 roku Ludwikiem Filipem I., królem Francuzów.