Album biograficzne zasłużonych Polaków i Polek wieku XIX/Kornel Ujejski
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Kornel Ujejski |
Pochodzenie | Album biograficzne zasłużonych Polaków i Polek wieku XIX |
Wydawca | Marya Chełmońska |
Data wyd. | 1903 |
Druk | P. Laskauer i W. Babicki |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tom drugi |
Indeks stron |
Kornel Ujejski, syn Erazma i Ludwiki z Wolańskich, urodził się d. 12 września r. 1823 w Beremianach na Podolu galicyjskiem. Wychowanie otrzymał bardzo staranne, bo miał zacnych i światłych rodziców, którym też do śmierci wdzięczność synowską przechował; a oprócz rodziców niemały wpływ na jego duszę młodą wywarli rodzice matki, chorąży Józef Wolański i Teresa z Witwickich, ludzie niezwykle religijni, oraz krewny matki, Henryk Kozicki, wychowaniec szkoly krzemienieckiej, który, jak mówi sam poeta, od najrańszej młodości był mu jednym ze świetlanych przewodników (Przemówienia, Przemyśl, 1893; str. 135). Miał lat osiem niespełna, kiedy pod wpływem opowiadań niedobitków z korpusu Dwernickiego, którzy gościli w domu rodziców, o wypadkach r. 1831 zapadł na ciężką gorączkę nerwową, która minęła, ale ślad po sobie pozostawiła: „odtąd straciłem żywość i wesołość dziecka.“ Nauki szkolne odbywał w Buczaczu w gimnazyum przy klasztorze OO. Bazylianów; uczył się także i we Lwowie, dokąd przenieśli się jego rodzice, ale o nauce systematycznej nie było już mowy. Natomiast brał czynny udział w tem życiu umysłowem, które skupiało się około Zakładu Narodowego imienia Ossolińskich, a które rozwijało się raźnie dzięki takim uczonym i poetom, jak Leszek Dunin Borkowski, August Bielowski, Wincenty Pol i inni. W takiem otoczeniu dojrzewał umysł poety, a serce jego rosło w coraz to silniejszą miłość tradycyi narodowej i ziemi rodzinnej. Pragnąc poznać ją lepiej, Ujejski, który dotychczas znał tylko Galicyę, wybrał się w r. 1844 do Warszawy, gdzie poznał i pokochał Lenartowicza, a potem zwiedził, między innemi, Czarnolas i Zwoleń, aby uczcić pamięć Kochanowskiego. Wkrótce po powrocie do Galicyi Ujejski, który rwał się do poezyi od dziecka, stał się głośnym: na jednem z zebrań u Kłodzińskiego, dyrektora zakładu Ossolińskich, odczytał świeżo napisany poemat „Maraton;“ wrażenie było olbrzymie. Gdy «Ujejski skończył — opowiada Klemens Kantecki — i z oczekiwaniem powiódł okiem po obecnych, powstał książę Henryk Lubomirski.... wzruszony podszedł ku młodemu poecie żywszym, niż zwykle, krokiem, uściskał go i pobłogosławił... Szajnocha, nie przywykły do głośnego objawiania uczuć swoich, lubo może silniej od innych odczuł zalety utworu, nie kwapił się z wyrażeniem uwielbienia; zbliżył się tylko do niego i uścisnął mu dłoń przyjaźnie. Ale ten uścisk ręki mówił więcej, niż pochwalne dytyramby innych. Odtąd serdeczna przyjaźń złączyła ich dusze. Prawdę słów Kanteckiego o przyjaźni poety z historykiem stwierdzają świeżo ogłoszone listy Szajnochy do Ujejskiego, pełne przyjacielskiej serdeczności.
Niebawem sława Ujejskiego, jako poety, miała wzrosnąć i przekroczyć granice Lwowa i Galicyi: »Skargi Jeremiego« obiegły cały kraj i trafiły do wszystkich serc, zanim wydrukowano je w roku 1847 »w Londynie« (w rzeczywistości w Paryżu). I, kiedy Ujejski przybył w r. 1847 do Paryża, gdzie, jako wolny słuchacz, uczęszczał do Sorbony i Collège de France, nie potrzebował zdobywać serc bratnich: one same szły do niego i Czartoryskiego, i Mickiewicza, i Chopina, i Zaleskiego, i nadewszystko — Słowackiego.
Kiedy w roku następnym wybuchła w Paryżu rewolucya, powitał ją Ujejski z prawdziwie młodzieńczym entuzyazmem, i ten szał radości, który go ogarnął, odbił się w wierszu »La République« i w napisanej w osiem lat później ślicznej pieśni »Do Lamartina«. W Paryżu bawił krótko: ulegając życzeniu rodziców, zaniepokojonych wypadkami paryskimi, już w maju r. 1848 powrócił do kraju.
W roku 1849 pojął Ujejski w małżeństwo hrabiankę Henrykę Komorowską; po ślubie osiadł w Pawłowie, w powiecie kamioneckim, i oddał się gospodarstwu; po kilku latach wziął w dzierżawę wieś Podlipce pod Złoczowem. Przez krótki czas mieszkał w Medyce u przyjaciela (Mieczysława Pawlikowskiego), a w r. 1858 na szereg lat wydzierżawił od magistratu lwowskiego wieś Zubrzę pod Lwowem. Tam to okazało się, że hasla demokratyczne, którym hołdował przez całe swoje życie, nie były pustym dźwiękiem. Oto co powiada najlepszy biograf poety, Antoni Bądzkiewicz: »W różnoczasowych wycieczkach swoich w Karpaty i Tatry, przedsiębranych w latach 1870-1888, spotykałem liczne grona Lwowian: sądowników, nauczycieli, lekarzy, ziemian, a przedewszystkiem zbliżyłem się do ś. p. Henryka Szmitta. Otóż wszyscy oni jednym chórem uwielbienia przemawiali o stosunku Ujejskiego do ludu, o owem prawdziwem braterstwie i miłości, jaką go okolił, jak wyszukiwał starannie zdolniejszą młodzież wiejską, swoim kosztem ją kształcił i promował, a owoc trudów jego nie zaginął wcale i wydał wielu światłych obywateli kraju, czynnych na rozmaitych polach działalności społecznej«. Dzięki tym zasługom obywatelskim, stał się Ujejski popularnym, już nie tylko jako poeta, ale i jako zacny człowiek, i zasłużył na tę popularność, bo zdobył ją w sposób najszlachetniejszy. Pisma demokratyczne ubiegały się o jego współpracownictwo; Ujejski nie odmawiał, pisał artykuły estetyczne i przeglądy teatralne; lecz głośnym, jako publicysta, stał się dopiero w r. 1860, kiedy to w »Dzienniku Literackim« ukazały się jego słynne »Listy z pod Lwowa«, jedno z największych arcydzieł publicystyki polskiej, a zarazem ostatni wyraz romantycznego entuzyazmu. Sława Ujejskiego wzrastała tak szybko, że aż zaniepokoiła władze austryackie: na skutek przestrogi przyjaciół osiadł poeta na pewien czas w Jassach, lecz po ogłoszeniu konstytucyi powrócił do Galicyi. W roku 1868 powtórnie stał się głośnym, jako publicysta, wskutek ogłoszonego w »Dzienniku lwowskim« artykulu, p. t. Polska demokracya« w duchu radykalno-demokratycznym, oraz broszurki, p. t. »Odpowiedź na list otwarty jego przyjaciół«, w której potrącił o kwestye religijne i sprawy duchowieństwa. W tym samym roku jeździł Ujejski wraz z dwoma synami do Szwajcaryi. I w latach następnych często wyjeżdżał za granicę, to do Belgii, to do Włoch, to do Niemiec. W r. 1887 wybrano go w okręgu bobrecko-rohatyńskim na posła do parlamentu wiedeńskiego, lecz niebawem mandat swój złożył. W r. 1880 usunął się nawet od gospodarstwa i osiadł u swego młodszego syna w Pawłowie; tu powstały dwa utwory, przeznaczone dla ludu: »Ptasie gniazdko« i »Grzela czyli rok 1846«, obydwa bez większej wartości. Życie publiczne zajmowało go zawsze bardzo żywo, lecz czynnego udziału w niem już nie brał. Cicho było o nim w całym kraju; przypomniano go sobie dopiero w r. 1893, kiedy to przyjaciele dla uczczenia siedemdziesiątej rocznicy jego urodzin zaczęli się krzątać około obchodu jubileuszowego, który odbył się d. 18 października. A kiedy w nocy z dnia 19 na 20 września r. 1897 na zawsze zamilkł »z bożych śpiewaków ostatni«, wiadomość o jego zgonie lotem błyskawicy obiegła kraj, i niejedno serce ścisnęło się bólem serdecznym, bo rozumiało, że z nim zeszła do grobu nasza ukochana poezya romantyczna.
Był to liryk w najlepszem i najszlachetniejszem znaczeniu tego słowa, nie zagłębiający się w analizę uczuć tylko indywidualnych, lecz będący wyrazicielem uczuć zbiorowych, i, jeżeli naprawdę ideałem liryka jest ten, kto spełnił to, czego od poetów wymagał Wiktor Hugo: »Kiedy mówimy wam o sobie, mówimy wam o was«, to Ujejski zbliżył się do tego ideału, jak mało który z poetów naszych: niby to w swej liryce mówi o sobie, Jeremi to niby on sam, a jednak wie się i czuje, że jego własne uczucia to nasze własne, tylko wypowiedziane piękniej, czyściej, szlachetniej, niżby to człowiek zwyczajny potrafił. Słowem Ujejski to poeta nawskróś narodowy.
Główną siłą jego organizacyi duchowej była uczuciowość; wyobraźnię miał silniejsza, niż refleksyę, uczucie silniejsze, niż wyobraźnię, i dla tego to nie był i być nie mógł ani uczonym, ani myślicielem, ani politykiem, lecz poetą i tylko poetą. Z przewagi uczucia nad innemi władzami duszy płynie ów niezrównany optymizm Ujejskiego, widoczny nie tylko w jego złudzeniach politycznych i w poglądach społecznych, ale i w tym np. poglądzie, wypowiedzianym w przedmowie do »Wyjątku z niewydanych poezyi«, że naród, posiadający piękną poezyę ludową, w której »nutach jest żal, jest ból, rozpacz nieraz, jest tęsknota za utraconą godnością człowieka« — taki naród, choćby moralnie upadł niewiedzieć jak nizko, »ma blizką i szczęśliwą przyszłość przed sobą«: argumentacya, godna poety, ale nie myśliciela! Ze stanowczej przewagi uczucia nad rozumem płyną dalej jaskrawe sprzeczności w poglądach Ujejskiego, zwłaszcza w jego przemówieniach, a wreszcie ta sama uczuciowość, niezrównoważona trzeźwością umysłu, tłomaczy nam jego gwałtowne wystąpienie w »Listach z pod Lwowa« przeciw Polowi, któremu można zarzucić i bezmyślny konserwatyzm po r. 1846, i brak miłości ludu, i bezsensowne apoteozowanie burd szlacheckich, i jeszcze bardzo wiele, tylko nie to, o co go pomówił Ujejski: nie odstępstwo, bo to potwarz niegodziwa. Listy »O Januszu i o panu Wincentym Polu«, wraz z dwoma innymi (»O albumie wileńskim« i »O grobach Sieniawskich w Brzeżanach«) wydał Ujejski osobno w r. 1861. Życie Pola dzieli na dwie epoki: w pierwszej był Pol natchnionym śpiewakiem-Januszem, autorem »Pieśni Janusza«, jednej z tych ksiąg, »na które wieki czekają; wszystkie inne arcydziela, któremi się szczycą narody: »Iliada«, »Pan Tadeusz«, podnoszą tylko pewną chwilę historyczną lub ciaśniejsze kładą sobie granice; w pieśniach Janusza żyje cały naród całą swoją przeszłością, chwilami obecnemi i rozwijaniem się przyszłem. Gdyby szczególnem zrządzeniem zniknęły nagle wszystkie księgi, tyczące się historyi polskiej, gdyby zatarły się nagle z pamięci ludzkiej wszystkie ślady życia narodowego, a ocalała z tego potopu, spadającego na duchowy nasz żywot, tylko ta jedna złota, niewielka książeczka, natchniony historyk, czerpiąc z tego źródła, odgadłby charakter dziejów Polski, a nowy wieszcz, czerpiąc równie w tem źródle, wyśpiewałby jej przyszłość«. Z podobnym entuzyazmem i uwielbieniem mówi Ujejski o »Obrazach z życia i podróży«, »Pieśni o ziemi naszej« i fragmentach »Mohorta«. To wszystko wyśpiewał Janusz. Ale potem Janusz umarł, a urodził się pan Wincenty Pol, a ten pan Wincenty Pol jest odstępcą, bo »przeszedłszy od biednych i zapomnianych do bogatych i górujących«, »przejął się ich narowami, schlebiał im nawet, ugrząd w rzuconych mu kwiatach, przestał w sercu być żałobnym, przestał mówić zdrowiem, zapomniał o misyi swojej, a pamiętał o sobie, przestał kochać naród, a przedewszystkiem pokochał siebie, państwem się oparzył, zapragnął wygody i dostatku »po tem odstępstwie, będąc srogo ukaranym przez Boga, bo ręką tego ludu, który on kochał i wyniósł na widownię narodową, nie uznał w tem kary Boga, nie ukorzył się przed nią, nie oczyścił się własną krwią wylaną, nie uznał zbrodniczej ręki ludu, jako narzędzia do spełnienia kary na sobie, nie szukał tam winnych, gdzie należało, ale jednostronnie potępił własnych — i nie przebaczył ludowi«. Zresztą te dowody »odstępstwa« to jeszcze pół biedy; są inne: Pol ponownie wydał swą »Pieśń o ziemi naszej« pod tytułem »Pieśń o ziemi«; »naszej« opuścił — wniosek jasny! Dalej: Pol nie kocha Lenartowicza (także dowód!). Pol, zamiast być kapłanem swego narodu, ożenił się (a Ujejski?). Pol był profesorem geografii: »nie mamy nic przeciwko przyrodniczym naukom i ich praktycznym rozwojom, potrzebnym w każdym oświeconym i samodzielnie urządzonym narodzie, ale u nas, gdzie przedewszystkiem należy rozbudzać nie życie roślinne, ale życie duchowe kraju, — dziwnie wydaje się takie materyalne posłannictwo, przywiązane do osobynarodowego poty» (!!). To jeszcze nie wszystko — ale już dosyć. Serce się ściska na myśl, że takie oskarżenie padło na Pola i że oskarżycielem był Ujejski. Pobudki jego były godziwe: widać to choćby z tonu inwektywy, pełnej świętego oburzenia; naprawdę widać, że ten człowiek pisze to, co czuje, widać nadto, że on kocha, bardzo kocha Pola, i dla tego właśnie tak go boli jego rzekome odstępstwo, które zresztą nie będzie wieczne: «Po jakimś czasie otworzy się z wewnątrz brama kościoła, stanie na jej progu Janusz, blady zmęczeniem, natchnieniem promienny, odbytą pokutą dumny, odrodzoną potęgą śmiały, i zawoła: «Uczyniłem porządek w kościele sumienia mego, naprawiłem sam moje ołtarze, porozpalałem nad niemi światła, postawiłem nowe organy, kapłanem jestem, jako dawniej, — wejdźcie i módlcie się, ja wam nową mszę odprawię.» «A mówiąc to, ujrzy mnie, mnie płaczącego ze szczęścia strażnika, i może uściska mnie i powie:» Przebaczam ci i dziękuję nawet — boś kochał! pójdź za mną i służ mi do mszy!... Pójdę!...» Nie złość, lecz miłość napisała te słowa. Nie podobna także odmówić tej napaści logiki uczucia, ale logiki rozumu — ani źdźbła! A forma? Forma jest świetna, prześliczna, wspaniała: streszczenie „pieśni Janusza“ jest samo poezyą, najczystszą, najrzetelniejszą poezyą, streszczenie „Pieśni o ziemi naszej“ jest poezyą piękniejszą, niż sama pieśń, a napaść na Pola — potężna w swej namiętności i paradoksalności. «Listy z pod Lwowa» to niezrównane arcydzieło publicystyki polskiej, a do charakterystyki umysłu Ujejskiego — wprost konieczne, jako świadectwo braku równowagi umysłowej. „Jam nie chłodny cyrulik, krający spokojnie trupa, ale podobien jestem do dziecka, co topi lak na zamarłej piersi swojej matki, aby ją do życia powołać, — a czyni tę srogą próbę z płaczem.“ Prawda! Wierzymy mu, że płakał, pisząc oskarżenie, ale i w to wierzymy, że podobien jest do dziecka,“ które samo nie wie, co broi.
Taka organizacya duchowa tłomaczy nam dostatecznie, dla czego talent Ujejskiego był wybitnie liryczny. Że nie miał talentu do dramatu, widać już stąd, że rozpoczętych utworów dramatycznych nie kończył, a napisane fragmenty znamionują liryka, nie dramatyka. Co zaś do epiki, to, chociaż jego opowiadania i obrazki odznaczają się niemałą plastyką, jednak i one są zazwyczaj nawskroś uczuciowe, jak np. «Maraton.» Natomiast jako liryk, jest Ujejski poetą niepospolitym, a liryka jego jest nietylko piękna, ale dziwnie czysta i szlachetna, bo taką była też dusza poety, w której siła uczucia nie wykluczała jego miękkości, miłość Boga walczyła o lepsze z miłością kraju, uczucie — z rozsądkiem, nadzieja — z rozpaczą, a wszystko, co tylko wyszło z pod jego pióra, miało swe źródło w sercu miękkiem, jak wosk, czystem, jak łza. Dla tego to jest w jego poezyi tyle szlachetnego idealizmu, tyle rozrzewniającego optymizmu i marzycielstwa, tyle podniosłych i świętych uczuć, czyto kiedy dziękuje Bogu, że mu dał syna, czy kiedy pragnie «odkrywać perły, skryte w łonie» ludu, — wszędzie i zawsze widać «duszę czystą, nieświecką, serce do uczuć, do łez skłonne oko.»
Chociaż w liryce swej różnych dotykał tematów — rodzinnych, społecznych, historycznych, jednak jej głównym tematem są współczesne losy społeczeństwa, głównem uczuciem — miłość kraju i narodu, a przedewszystkiem ludu, nie, żeby nie kochał innych warstw społeczeństwa, lecz że głęboko współczuł doli ludu i gorąco pragnął dźwignąć go z ciemnoty; to zaś uczucie nie zmieniło się nic a nic po rzezi galicyjskiej, jak np. u Pola: Ujejski przebaczył ludowi w tych prześlicznych słowach: «Ależ, o Panie, oni nie winni,» bo rozumiał, że «inni szatani byli tam czynni.» Jeżeli nadto zważymy, że Ujejski był do śmierci człowiekiem wysoce religijnym, że w nieszczęściu do Boga się zwracał, chociaż nie odrazu mógł się zgodzić z wolą bożą, — to poezyę jego można określić, jako patryotyczno-demokratyczno-religijną.
On sam najlepiej scharakteryzował te trzy główne pierwiastki swej poezyi w pieśni «Trzy struny:» «I z tego serca biegną struny różne... Jedna z strun takich... wciąż się zaczepia o góry, o wody, o prochy mogił, o zwalone grody... i w końcu pozna, że z całego świata, ach! najpiękniejsza ta matka kochana... A druga struną wiąże się do strzechy tych biednych sierot... A trzecia struna, moja struna złota, pnie się do nieba, jak sznurek pajęczy.» Są zaś te trzy struny w harfie Ujejskiego nierozłączne, kto jedną znieważy, ten całą harfę znieważy, bo Ujejski poprostu nie rozumiał, jak można kochać ojczyznę, nie kochając Boga i nie kochając ludu. Jak ściśle wiązał miłość Boga z milością kraju, dowodzi tego, oprócz jego poezyi, mowa, wypowiedziana we Lwowie d. 17 Lipca 1. 1873 w setną rocznicę ustanowienia komisyi edukacyjnej: Bóg i ojczyzna «to dla nas nie dwie wiary, to wiara jedna. Ateusz, wyznający i kochający ojczyznę, albo jest człowiekiem płytkiego, mielogicznego umysłu, albo patryotyzm kłamie.
Jeżeli w jego sercu mieszka ojczyzna, jest tam i Bóg! Biedny! I o takim gościu w swoim domu on nic niewie! I odwrotnie — zły Polak nie może być szczerym wyznawcą Boga: to jakgdyby kto ojca szanował, a matkę poniewierał. Zły Polak będzie złym człowiekiem, choćby on codziennie spowiadał się i codzień składał świętopietrze»
(Przemówienia, str. 71). Że zaś miłości kraju nie rozumiał Ujejski bez miłości ludu, świadczą i «Pieśń o ziarnie,» i «Zawiana chata,» i «Za służbą,» i «Błonia medyckie» i t. d. A jak miłość ludu nie wykluczała w jego sercu miłości szlachty («Konfederat,» «Podróż przerwana,» i t. d.), tak miłość kraju nie wykluczała miłości innych narodów; dosyć przeczytać dedykacyę i wstęp do «Wyjątku z nie wydanych poezyi» (Lipsk, 1862) i same „niewydane poezye,“ t. j. «Po latach osiemnastu» i «Ustęp z powieści,» aby się o tem przekonać.
Na ukształtowanie tych wszystkich tak pięknych i szlachetnych uczuć i poglądów wpłynęło nasamprzód wychowanie Ujejskiego. Rodzice wszczepili w jego serce miłość tego wszystkiego, co piękne, wzniosłe i szlachetne; w «Stancach do mojej matki» mówi poeta, że, jeżeli kiedy zagrała w nim dusza do cnoty, to tę iskrę matka w jego sercu roznieciła; w «Podróży przerwanej» opowiada o ojcu, jak «bawił jego młodość» opowiadaniem tradycyi rodzinnych, jak obwoził go po kraju rodzinnym i uczył kochać jego piękności, a w «Przeczuciu śmierci» składa hołd wdzięczności obojgu rodzicom.
Lecz obok wychowania wpłynęła na duszę Ujejskiego wielka poezya romantyczna, która właśnie za czasów jego dzieciństwa i młodości święciła największe tryumfy w arcydziełach trzech wielkich poetów, których ideałami, poglądami i marzeniami bardzo mocno się przejął.
Od Mickiewicza wziął przekonanie, że poeta ma posłannictwo kapłana; poezya, jego zdaniem, powinna być siłą życiową, pokrzepiać naród, uszlachetniać, do Boga zbliżać: «Poezya nie była dla mnie ukochaną sztuką, ale jednem z narzędzi, którem posługiwałem się najchętniej w pracy narodowej» (Przemówienia, str. 147) «pieśń nie pieluchą ma być, lecz ostrogą» («Ustep z powieści»); «jeżeli kiedy stać twardo ludziom natchnienia, ludziom, noszącym w sobie iskrę bożą, to wtedy, kiedy się wszyscy chwieją; kiedy wszyscy wątpią oni niech wierzą! kiedy wszyscy milczą oni niech mówią!» (przedmowa do «Niewydanych poezyi») Poeta to inny człowiek, jak inni, a tem się od nich różni, że więcej kocha; poetę stwarzają dwie potęgi wielka miłość i wielka boleść, a z tych dwu potęg rodzi się trzecia — jasnowidzenie (tamże). Aby zaś poeta mógł być naprawdę kapłanem, powinien iść zawsze drogą prawdy, nie pochlebiać, nie dbać o popularność, mówić prawdę w oczy, choćby nawet szorstko lub brutalnie; pokornym wolno być poecie tylko względem Boga, ojczyzny i «tych ojców, co dali jej chwałę» takim poetą był, zdaniem Ujejskiego, «największy z naszych wieszczów,» Mickiewicz.
Do Krasińskiego podobny jest Ujejski przez swą wiarę w tryumf dobrego nad złem, chociaż ta wiara opiera się nie na filozofii i rozumowaniu, jak u Krasińskiego, lecz na sercu i na... Krasińskim; w «Akcie wiary» np. są tylko powtórzone myśli „Przedświtu.“ Wiara Ujejskiego w szczęście graniczy nawet z mesyanizmem: „Jesteś córką Boga i siostrą jesteś Ukrzyżowanego“ (te słowa Słowackiego bierze Ujejski zupełnie na seryo)... «Z tem anielskiem piętnem pójdziesz w nową erę swych dziejów... Idealnym słowom Twych poetów Ty nadasz ciało i życie. I nazwą Ciebie samą natchnionym narodem, narodem-poetą» (przedmowa do „Niewyd. poezyi,“ por. «Listy z pod Lwowa,» str. 129 i 174). Później jednak ten pogląd ustąpił miejsca poglądowi trzeźwemu, że «upadliśmy przez naszą własną winę» (Przemówienia, str. 17); główną winą było upośledzenie ludu (tamże, str. 16); środkiem do odrodzenia jest nauka i praca, ale tylko środkiem tymczasowym (tamże, str. 19 i 47).
Słowacki olśnił Ujejskiego nietylko blaskiem i świetnością formy i nie tylko swymi poglądami społecznymi, ale i pewnością siebie, przekonaniem, że przeczucia wieszczów są częściowem objawieniem myśli i woli Bożej. Uwielbienie dla Słowackiego widać i z wiersza «Do autora Kordyana,» i z poematu «Wieść o Adamie Mickiewiczu,» w którym nazywa Słowackiego «geniusz blasków, duch Tytana, serce wielkie, dumne, siewacz skarbów, ciskający klejnoty przed siebie,» widać i z tego, że synowi swemu dał na imię Kordyan, a w «Listach z pod Lwowa» wspomina, że «szalał w młodości za nieznajomym sobie osobiście Juliuszem i po całych dniach tułał się po lasach z jedną z płomiennych książek jego.»
Pomimo jednak, że Ujejski przejął się duchem trzech wielkich poetów, nie można powiedzieć, żeby był ich naśladowcą; myśli, wzięte od nich, wypowiadał samodzielnie, a co do uczuć, to szukał ich w sobie samym i społeczeństwie, które się uczuciami wielkich poetów nawskroś przejęło.
∗
∗ ∗ |
Dzieckiem był Ujejski, a już marzył o tem, aby być poetą; gdy wyrósł na młodzieńca, marzył, aby się stać poetą głośnym. Majac lat 21, wołał:
Młodości moja! ty mi bądź aniołem,
Prowadź do celu i drogą cierniową,
Bylem szedł zawsze z podniesioną głową,
Bylem nie żółwiem był, ale sokołem.
Młodości moja! i nad mojem czołem
Możesz się wznosić z męczennika wieńcem,
Bylem narodu został ulubieńcem...
Wcześniej jeszcze, mając lat siedemnaście, dumnie zapowiadał, że nie jest już dzieckiem, i już wówczas wierzył, że będzie miał siły, aby «z braćmi starszymi biegnąć w zawody i dzielić ukryte ich prace i trudy,» wierzył, że «dąbczak, co ledwie gałązką podniósł się od ziemi... przerośnie... wysmukłe brzozy.» Dąbczak nie przerósł brzóz wysmukłych: liryka Ujejskiego nie wzniosła się ani jednego razu do potęgi wielkich poetów, ani razu nie wyszła «z planet i gwiazd kołowrotu,» ani razu nie spadła w otchłań dantejskiego piekła; ona krąży na średniej wysokości, ale takiej, że z niej — pod nią — widać ziemię i ludzi, nad nią — niebo i Boga. Inne za to życzenie Ujejskiego spełniło się w zupełności: «stał się narodu swego ulubieńcem,» bo umiał — wcale nie «orlą źrenicą» i nie «zaostrzonym słuchem» (jak myślał) — ale sercem «wgłębić się w jego pierś.»
Ale nie od razu. Najwcześniejszy zbiór jego poezyi, «Pieśni Salomona» (1846), składający się z dwu wiązanek («Pieśń z pieśni» i «Kaznodzieja»), posiada wartość małą. Inne utwory młodzieńcze wydał Ujejski dopiero w r. 1848 p. t.b«Kwiaty bez woni» i w r. 1849 p. t. «Zwiędłe liście.» Większość tych kwiatów i liści świadczy, że poeta nie stoi jeszcze o własnych siłach, ale niektóre są już bardzo piękne, jak np. «Stance do mojej matki,» a przedewszystkiem «Maraton.» Budowa tego poematu lirycznego jest doskonała, szczegóły kilkoma pociągami pióra skreślone wybornie, akcya, płynąca naprzód z szaloną zybkością, olbrzymie sprawia wrażenie, ale co przedewszystkiem nadaje poematowi wysoką wartość, to entuzyazm i zapał samego poety, bijące zarówno z opowiadania o bohaterstwie i miłości ojczyzny Hellenów, jak z dopisanego później wstępu lirycznego, który powstał zresztą wyraźnie pod wpływem ostatnich wierszy «Pieśni Wajdeloty,» i z zakończenia, w którem streszcza poeta swą myśl przewodnią: «Błogosławiony, kto... duchem nie spada, ale się przemienia w owego orła, co pioruny dzierży»[1].
Śliczna «Pieśń o ziarnie,» (napisana w roku 1843), tak harmonijna, tak pogodna, tchnąca tak szlachetnym idealizmem, to, obok «Maratonu,» także dowód, że talent Ujejskiego rozwijał się szybko; wypowiada w niej poeta swą miłość ludu: chciałby «ukochać lud nasz chęciami młodości, odkrywać perły, skryte w jego łonie, z znoju mu ścierać podeptane skronie, a karmić ziarnem wiary i miłości.» Nie wiedział, że niedługo już przyjdą szatani, którzy w sercach ludu siać będą ziarna nie miłości, lecz nienawiści, że zbliża się już piekielna godzina, w której syn zabije matkę, brat zabije brata. Ale przeczuwał, że niebawem przyjdzie mu «gęśl dawną rzucić pod nogę i gniewną stopą deptać ją i łamać» i «wyciągnąć ramię po Jeremiasza gęśl, do wtóru bratnich jęków ją ostrunić, dzikim rozstrojem każdą pieśń spiołunić.»
Przyszła chwila, godna jeremiaszowej pieśni, przyszedł rok 1846, w którym «ze zgrozą świata okropne dzieje przyniósł nam czas.» W poezyi Ujejskiego następuje zwrot poeta staje się wyrazicielem uczuć zbiorowych. Najwcześniejszym wyrazem bólu są «Trzy strofy,» «Ziemia,» «Fragment,» «Lilia,» «Perły boleści;» te pieśni to jakby prolog do «Skarg Jeremiego.»
Wstęp — «Słowo Jeremiego» — jest potężnym wyrazem tego wrażenia, które sprawiła na poetę rzeź galicyjska. Jeremiemu krew wrząca skoczyła do skroni i mniemał, że miecz dzierży archanielski w dłoni... A przy drogach, jak stare pochylone słupy, sterczeli ludzie — spojrzał im w twarz — żywe trupy! Bo wszyscy skamienieli, nikt bólem nie władał: kto pod ciosem nie upadl, ten z niemocy padał! I, widząc to, Jeremi spłonął strasznym gniewem i ze snu chciał ich zbudzić brzękiem, słowem, śpiewem; więc na górę z rumowisk podniósł się po zgliszczach i, mieczem bijąc w lutnię, ćwiczoną na mistrzach, łunami obleczony i dymem owiany, uderzył w hymn, jak serce jego, potargany.» Niepodobna lepiej scharakteryzować «Skarg,» jak temi słowami: «hymn potargany, jak serce,» potrącił w nich Ujejski o wszystkie struny serca, rozstrojonego rzezią galicyjską; wszystkie uczucia tej krwawej epoki znalazły swój wyraz w «Skargach» — i pragnienie zemsty, i nienawiść namiętna, i żal do Boga, i ból, i rozpacz — a potem przebaczenie i cichy smutek, wreszcie wiara w Boga i... względne ukojenie. Naprzód więc słychać w tym hymnie potarganym «Pieśń zemsty» — zemsty względem tego, co na rodną brać zbroił dłonie bratnie, — za tysiące spadłych głów na katowskim pniu zemsta mu!» I w pragnieniu zemsty jest Jeremi tak zaślepiony, że Boga prosi o pomoc; lecz opamiętał się i «poznał, że u Boga niżej stał, niż człowiek, a więc czołem uderzył, jak syn, się rozżalił i Panu na ofiarę całą duszę palił.» Lecz ukorzenie się przed Bogiem było tylko pozorne: nie palił Jeremi Bogu na ofiarę „całej duszy,“ — nie mógł się modlić jeszcze. To też następna skarga, „Noc natchnienia,“ choć nazwana jest „modlitwą,“ nie jest nią bynajmniej: nie modli się Jeremi, tylko cicho jęczy: „Mój Boże, mój Boże!“ Modlitwą jest dopiero „Ojcze nasz.“ I o cóż modli się Jeremi do Ojca niebieskiego? czy spełnił przyrzeczenie, że się „całą duszą ukorzy przed Bogiem?» Kiedy błaga Boga, aby przyszło na świat Jego królestwo pod postacią zgody i braterstwa, wówczas jest prawdziwym synem Boga, ale nie jest nim, kiedy tylko cichemi słowy jaka „Bądź wola Twoja,“ — bo on tu nie jest szczery, nie zdał się jeszcze na wolę Bożą i nieszczerze błaga o odpuszczenie win, bo on ich swym winowajcom odpuścić nie chce. Nie upokorzył się i w rzewnej modlitwie „Smutno nam Boże,“ ani rozrzewniającej pieśni „Eli! Eli! lamasabachtani,“ w której jest niby to pokora, ale jakaś warunkowa: nie zawsze pokora jest godziwa, czasem Bóg łatwiej odpuści grzech pychy, niż pokorę niewoli; to też w „Suplikacyach,“ pomiędzy innemi prośbami, wznosi przed tron Boga i tę, aby zachował nas od zelżywego przymierza. A jak Krasiński w „Psalmie dobrej woli“ od Boga zwraca się do Bogarodzicy, tak i Ujejski błaga Panne Najświętszą, aby wejrzała na tych, co, „jak wichrem zgięty kłos, kładą się u Twych stóp.“ I, jak Konrad, który, rozszalały rozpaczą, przypomina Bogu swą potęgę, jakby zapominając o Jego wszechwiedzy, tak Jeremi przypomina Mu zasługi narodu i śpiewa hymn „W cześć zmarłym,“ bo, choćby nawet winy ojców były niewiedzieć jak wielkie, to przecież umarli już dawno musieli je krwią własną odkupić. Na chwilę spokój wstępuje w duszę Jeremiego, widoczny w „Modlitwie więtnia,“ a ze spokoju płynie przeświadczenie, że Bóg wejrzał na niego, że Jego łaska jest z nim; pragnąc zaś, żeby ona jeszcze większa była, składa na ofiarę naprzód siebie, a potem syna swego — w „Modlitwie ojca przy chrzcie syna.“ Lecz spokój trwa krótko: co przyjdzie społeczeństwu z poświęcenia jednostki, jeżeli ono samo nie chce szczęścia, jeżeli „lud nasz, co wichrzy się spodem, dotąd się jeszcze nie nazwał narodem?“ Wobec tej bolesnej świadomości, Jeremi, po odśpiewaniu modlitwy „Za zbłąkanych,“ znów wybucha rozpaczą i żalem w pieśni, strasznej, jak śmierć, okropnej, jak rzeź, w pieśni, w której skupiają się wszystkie uczucia społeczeństwa po rzezi galicyjskiej: ból, spotęgowany jeszcze szyderstwem, świadomość nieszczęścia, błaganie o ratunek, rozpacz, że, kiedy ziemia krwią płynie, niebo zawsze spokojne, że „pośród błękitu, jak dawniej, buja swobodny ptak.“ Pieśń tem silniejsze sprawia wratenie, że wszystko w niej jest straszną prawdą — najstraszniejszą to, że naprawdę „syn zabił matkę, brat zabił brata.“ Lecz wśród tych jęków okropnych, które wziął Ujejski z piersi całego społeczeństwa, jest jeden głos czysty i błogosławiony — jego własny: głos przebaczenia — tym, co mordowali matki i braci, bo „oni nie winni.“ Ani na jedną chwilę nie stracił Ujejski miłości ludu; nie stracił także wiary w Boga i tryumf dobrego nad złem i tę wypowiedział w groźnej strofie ostatniej. Ta wiara dźwięczy także w modlitwie „Chwała Tobie, Panie,“ silniej jeszcze w „Akcie wiary,“ który jest aktem tylko wiary, ale nie pokory, najsilniej — w napisanej w r. 1848 pieśni „Krzyż a miecz,“ w której także pokory ani rezygnacyi nie widać: ukorzył się Jeremi, ale później, o wiele później...
W r. 1852 wyszły „Melodye biblijne“ (z których dwie — „Jubal“ i „Hagar na puszczy“ powstały jeszcze w r. 1845). Głębokie przejęcie się duchem Starego Zakonu, wielka niekiedy siła wyrazu, dźwięczny i do treści dostrojony rytm, wyrazistość i plastyka obrazów — oto zalety tych pieśni; co jednak największe sprawia wrażenie, to bardzo wysoka skala liryzmu — uczuć ludzkich. Z niepospolitą siłą oddał poeta i cierpienia Jubala, i przerażenie mieszkańców Sodomy, i rozpacz Hagary, i płacz Izraelitów w Egipcie a zatwardziałość serc biczowników, i straszliwy, niemający granic, gniew Jehowy, i rozdzierający płacz Jeremiasza. Chyba nigdy jeszcze w naszej poezyi nie przemówil gniew silniej, jak przez usta tego „Pana w gniewie,“ strasznego Jehowy, który chciałby, zda się, z korzeniem wyrwać ród Izraela, i widzi w tem dziele zniszczenia swą chwałę, chce, aby Izrael, konając, uwierzył, że „ja Pan, Bóg wasz.“ A żałość Jeremiasza, rozpaczającego nad nieszczęściem swego narodu i rzucającego Bogu bluźnierstwo «Tyś ojcem, Jehowo, a własne syny wytępiłeś z szczętem,» — jest tak potężna, że prawdziwy Jeremiasz może nie płakał żałośniej. Dodajmy do tych piękności to jeszcze, co przyśpiesza „serca bicie“ — analogię między dwoma narodami, a zrozumiemy, dla czego ze wszystkich utworów Ujejskiego „Melodye“ — po „Skargach“ — są najbardziej popularne i drogie.
W tym samym roku 1852 zniżył poeta lot swej rycerskiej liryki („Do mojej myśli“) i zwrócił się do tematów społecznych, pisząc drobne utwory, pełne miłości i współczucia dla ludu wiejskiego („Zawiana chata,“ „Pogrzeb K.“, „Do młodego poety,“ „Błonia medyckie,“ „Za służbą“), oraz do obrazków epicznych („Podróż przerwana,“ „Niebezpieczna“ i t. d. wśród nich prześliczna legenda „Pług i szabla“ (a właściwie tylko Pług, bo, niestety, legenda nie skończona), w której poeta „uderzył w poważne struny ludowej prostoty“ i uszlachetnionego humoru szlacheckiego, jest małem arcydzielem humorystycznej epiki staroszlacheckiej.
Zniżywszy swój lot ku „dolnym niwom,“ czuł się Ujejski spokojnym i szczęśliwym („W Ciszy,“ „Czy wy mnie znacie?“), lecz śmierć Mickiewicza w r. 1855 kazała mu na chwilę powrócić do górnych lotów; a te go nie zawiodły, bo „Wieść o śmierci Adama Mickiewicza“ to utwór bardzo piękny i rozrzewniający przez cześć autora dla Mickiewicza, którego wspaniałą duszę odczuł głęboko i niezwykle poetycznie.
Pomiędzy rokiem 1857 a 1860 powstały „Tłomaczenia Szopena.» O tem, żeby były dokładnem tłomaczeniem muzyki Szopenowskiej, mowy być nawet nie może, bo muzyka budzi w duszy nastrój, nie obraz konkretny, bez którego niema prawdziwej poezyi, a oddawać nastrój zapomocą konkretnego obrazu jest zadaniem zwykle zawodnem. Rozpatrywane zaś nie jako interpretacya muzyki, lecz jako poezya, są «Tłomaczenia» bardzo piękne, zwłaszcza «Zakochana» i „Marsz pogrzebowy;“ dowiódł w nich Ujejski, że, jak umiał odczuć uczucia zbiorowe, tak odczuwa doskonale uczucia indywidualne, czy to rozpacz na pogrzebie ukochanej nad wszystko istoty, czy ból dziewczyny podczas „Nocy strasznej,“ czy rojenia piętnastoletniej «Terkotki» i t. d.
W kilka lat później wyśpiewał Ujejski «Ostatnią strofe;» nazwał ją ostatnią, bo mu się zdawało, że już swej «harfy nigdy, nigdy nie nastroi.» Lecz ta właśnie strofa była pierwszą w szeregu utworów, pisanych w różnych czasach, a wydanych dopiero w roku 1893. pod tytułem: Skargi Jeremiego, Część II. Przykrego uczucia doświadcza się, czytając te nowe skargi, widzi się bowiem, że talent Ujejskiego już się wyczerpał; tu i owdźie tylko, jak naprzykład przy końcu pieśni drugiej lub w ósmej widać jeszcze przebłyski dawnego talentu; wogóle jednak nowe „Skargi“ mierzyć się nawet nie mogą z dawnemi. A jednak poznanie ich jest dla charakterystyki uczuć i poglądów Ujejskiego konieczne. Był to okres, kiedy w duszy jego odbywała się tragedya: nie utracił on wiary w szczęście, lecz zrozumiał, że ono nieprędko nadejdzie; zrozumiał, że trzeba na nie zapracować. Tę zaś wiarę dało poecie to, na co w poprzednich skargach nie mógł się zdobyć — zdanie się na wolę Boga już bez żadnych zastrzeżeń: «Idę szukać Boga... Spetana dusza do Ciebie się rwie, bezsenna o Tobie śni — że jesteś, wiem — jesteś... lecz gdzie?.. zbłąkaniec ubogi bez światła i drogi, mojej nadziei nie mam oprzeć na czem... jękiem Ciebie wyszukam, zdobędę Cię płaczem.. Z wolą wrogą, z wolą srogą walczę chrobrze — przygniotła mnie.. i tak dobrze! Cierpię lecz się nie poddaję: mam ja siłę, co wzbogaca: praca ducha i rąk praca — jedna ginie, inna wstaje,» a ta praca powinna być poparta «świętą i mocną cierpliwością...» Oto w jaki sposób zmodyfikowały się poglądy Ujejskiego. Ale nie zwątpił, nie zrezygnował, a «zostawiony gdzieś na mogił straży, jak żóraw, aby nie spał śród omamień, trzymał swe serce w ręku...»[2].
- ↑ Zakończenie «Maratonu,» składające się z trzech strof czterowierszowych, ukazało się w druku dopiero po śmierci poety w Krakowskim Przeglądzie Literackim, 1897, N% 19 i 20.
- ↑ Z prac, poświęconych życiu i twórczości Ujejskiego, wymieniamy następujące: Antoni Bądzkiewicz. Kornel Ujejski, zarys biograficzno-krytyczny, Kraków i Petersburg 1893. — Józef Tretiak. Kornel Ujejski i jego poezya, Kraków, 1893. — Tadeusz Pini. Kornel Ujejski, wspomnienie pośmiertne, Lwów, 1897 (jestto zbyt pesymistyczna ocena twórczości poety). — Stanisław Tarnowski. Kornel Ujejski («Przegląd polski,» zeszyt wrześniowy, 1898). — Antoni Mazanowski. Charakterystyki literackie pisarzów polskich. V. Kornel Ujejski («Biblioteka powszechna,» nr. 234), Złoczów, 1898. — — Kazimierz Wróblewski. Kornel Ujejski, w dodatkach garść listów Ujejskiego, Szajnochy i Bohdana Zaleskiego, Lwów, 1902.