Czterdziestu pięciu/Tom IV/VIII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Czterdziestu pięciu |
Wydawca | Józef Śliwowski |
Data wyd. | 1893 |
Druk | Piotr Noskowski |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | anonimowy |
Tytuł orygin. | Les Quarante-Cinq |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Król powróciwszy do swojego gabinetu, zastał Chicota jeszcze pod wrażeniem silnej obawy o przekład listu.
— I cóż, Chicocie — spytał Henryk — czy wiesz co królowa utrzymuje?
— Niewiem.
— Oto, że twoja przeklęta łacina zakłóci naszą małżeńską spokojność.
— E! dla Boga! Najjaśniejszy panie, zapomnijmy o tej łacinie, a wszystko się skończy. Zupełnie co innego jest rzecz powiedziana, a zupełnie co innego napisaną, słowa z wiatrem ulatują, a pisma czasem i ogień nawet strawić niemoże.
— Niech mię dyabli wezmą, jeżeli jeszcze o tem myślę! — powiedział Henryk.
— Wybornie.
— Na honor, mam zupełnie co innego do czynienia.
— Zapewne Wasza królewska mość wolisz zabawę?
— Tak, synu — rzekł Henryk, niebardzo zadowolony z tonu, jakim Chicot te kilka słów wymówił — tak jest, moja królewska mość woli raczej zabawę.
— Przepraszam, ale może przeszkadzam Waszej królewskiej mości?
— E!.. mój synu — wzruszając ramionami odparł Henryk — juzem ci powiedział, że tu inne zwyczaje aniżeli w Luwrze. Tu wszystko się jawnie odbywa: miłość, wojna i polityka.
Król mówiąc to, tak łagodnie spoglądał, tak mile się uśmiechał, iż Chicot nabrał śmiałości i rzekł:
— Jednak wojna i polityka mniej jawnie niż miłość, nieprawdaż Najjaśniejszy panie?
— Prawda, kochany przyjacielu; bo też kraj nasz tak piękny, wina Langwedocyi tak smaczne, a kobiety Nawarskie takie ładne!
— Zdaje mi się Najjaśniejszy panie, iż zapominasz o królowej; alboż to Nawaryanki piękniejsze i zgrabniejsze od niej? w takim razie bardzo im winszuję.
— „Ventre saint gris” masz słuszność Chicot, zapomniałem, że jesteś posłem, że reprezentujesz króla Henryka III-go, że król Henryk III-ci jest bratem Małgorzaty, że więc w obec ciebie, przez przyzwoitość samą, powinienem stawiać Małgorzatę wyżej nad wszystkie inne kobiety! Lecz przebacz mojej nieroztropności, bom nieprzyzwyczajony do posłów mój synu.
W tej chwili otworzyły się drzwi od gabinetu i d’Aubiac na głos zawołał:
— Poseł króla Imci hiszpańskiego.
Chicot podskoczył na krześle, a król roześmiał się.
— Na honor — rzekł — anim się spodziewał, że kłamię. Poseł hiszpański! a on tu po co u dyabła?
— Tak — powtórzył Chicot — po co on tu u dyabła?
— Zaraz się dowiemy — mówił znowu Henryk — może nasz hiszpański sąsiad pragnie załatwić jaki spór graniczny.
— Odchodzę — rzekł Chicot pokornie.
Król Filip II-gi zapewne przysyła ci Najjaśniejszy panie prawdziwego posła, kiedy tymczasem ja...
— Ambasador Francyi miałby ustąpić miejsca ambasadorowi hiszpańskiemu, i to w Nawarze, „ventre saint-gris!” na to nigdy niepozwolę; otwórz mój Chicot do biblioteki i rozgość się tam.
— Ale Najjaśniejszy panie, tam mimowolnie wszystko słyszeć będę.
— Mniejsza o to, niemam żadnych tajemnic. Lecz mości ambasadorze, czy niemasz mi już nic więcej oświadczyć w imieniu twojego pana?
— Nic, Najjaśniejszy panie, już nic zupełnie.
— Dobrze, teraz więc patrz i słuchaj, bo tak robią wszyscy ambasadorowie; w tym gabinecie będzie ci najdogodniej. Patrzaj wszystkiemi oczami, a słuchaj wszystkiemi uszami mój kochany Chicot.
Potem król dodał:
— D’Aubiac, powiedz kapitanowi mojej gwardyi, niech wprowadzi posła hiszpańskiego.
Chicot słysząc ten rozkaz, wszedł spiesznie do biblioteki i starannie zamknął drzwi za sobą.
Na śliskiej podłodze odbiły się powolno i wymierzone kroki posłannika króla Filipa II-go.
Gdy się skończyły przedwstępne szczegóły etykiety i gdy Chicot z głębi swojej kryjówki przekonał się, iż Bearneńczyk wie bardzo dobrze jak udzielać posłuchanie, poseł spytał w języku hiszpańskim, który każdy gaskończyk lub bearneńczyk bardzo dobrze rozumie, z powodu ich odwiecznego podobieństwa.
— Mogęż mówić śmiało z Waszą królewską mościa?
— Możesz pan — odpowiedział bearneńczyk.
Chicot wytężył słuch, bo chodziło mu o interes ważny.
— Najjaśniejszy panie — mówił poseł — przywożę odpowiedź Jego katolicko-królewskiej mości.
— Dobrze! — pomyślał Chicot — przywozi odpowiedź, musiało zatem być i pytanie.
— W jakim przedmiocie? — spytał Henryk.
— W przedmiocie oświadczeń Waszej królewskiej mości z ostatniego miesiąca.
— Na honor, ja się bardzo zapominam — powiedział Henryk. Chciej panie pośle przypomnieć mi co to były za oświadczenia?
— Ależ co do wkroczenia książąt Lotaryngii do Francyi.
— Tak, a osobliwie co do wkroczenia G wizyusza. Teraz już pamiętam, cóż dalej?
— Najjaśniejszy panie — mówił znowu Hiszpan — król pan mój, jakkolwiek wzywany do zawarcia przymierza z Lotaryngią, uważał przymierze z Nawarrą za daleko pewniejsze, a krótko mówiąc, za korzystniejsze.
— Tak, krótko mówiąc — odparł Henryk.
— Będę otwartym z Waszą królewską mością, bo wiem jakie ma zamiary król mój pan względem ciebie Najjaśniejszy panie.
— Mogęż wiedzieć jakie są te zamiary?
— Najjaśniejszy panie, król pan mój niezdoła ci odmówić Nawarry.
Chicot przytknął ucho do drzwi, gryząc koniec palca aby nieusnąć.
— Jeżeli mi nic nieodmawiacie — rzekł Henryk — wiedzcież czego żądać będę.
— Możesz Wasza królewska mość żądać wszystkiego, według upodobania.
— Tam do dyabła!
— Racz więc mówić szczerze i otwarcie.
— Ventre saint-gris! to mię trochę kłopocze.
— Król imci hiszpański pragnie zupełnie zadowolnić swojego nowego sprzymierzeńca; dowiedzie tego projekt, który uczynię Waszej królewskiej mości.
— Słucham — powiedział Henryk.
— Król Francyi postępuje z królową Nawarry jak z najzaciętszą nieprzyjaciółką, nieuznaje jej za siostrę od czasu, jak na nią ciska obelgi, jest to rzecz widoczna. Potwarze króla Francyi, racz Wasza królewska mość przebaczyć, iż dotykam tyle drażliwej kwestyi...
— Dotykaj pan, dotykaj.
— Potwarze króla Francyi są publiczne; rozgłosem uświęcone.
Henryk uczynił zaprzeczające poruszenie.
— Jest rozgłos — mówił dalej hiszpan — ponieważ wiemy o wszystkiem; powtarzam więc Najjaśniejszy panie, król Francyi wypiera się swojej siostry Małgorzaty, bo chce ją zniesławić, rozkazując publicznie zatrzymywać jej lektykę, i rewidować ją kapitanowi gwardyi swojej.
— Jakiż wniosek chcesz ztąd wyprowadzić panie pośle?
— Ten, że najłatwiej Wasza królewska mość możesz się wyprzeć jako żony, kobiety, której brat wypiera się jako siostry.
Henryk błędnem okiem spojrzał na drzwi, za któremi ukrywał się Chicot i cały wzruszony, czekał na skutek tak szumnej przemowy.
— Po wyparciu się królowej — mówił znowu poseł — przymierze między królem Nawarry a królem Hiszpanii...
Henryk ukłonił się.
— Przymierze to, mówię, będzie zawarte a to w sposób następujący. Król hiszpański da infantkę swą córkę królowi Nawarry, sam zaś zaślubi panią Katarzynę Nawarską, siostrę Waszej królewskiej mości.
Duma wstrząsła calem ciałem bearneńczyka, trwoga zaś całem ciałem Chicota.
Dla jednego wznosiło się na horyzoncie szczęście, promieniejące jak słońce wschodu; drugi widział upadek i skon berła oraz szczęścia Walezyuszów.
Hiszpan, umiarkowany i zimny, widział same tylko instrukcye pana swojego.
Przez chwilę panowało głębokie milczenie, wreszcie król Nawarry tak zaczął:
— Projekt zaiste, przewyborny i bardzo dla mnie zaszczytny.
— Król imci hiszpański, spiesznie dodał dumny posłannik, licząc na pełne zapału przyjęcie, zamierza położyć Waszej królewskiej mości jeden tylko warunek.
— A! warunek — rzekł Henryk — bardzo słusznie; obaczmyż ten warunek.
— Pan mój, posiłkując Waszej królewskiej mości przeciw książętom Lotaryngii, to jest otwierając Waszej królewskiej mości drogę do tronu, pragnąłby ułatwić sobie, za pośrednictwem tego przymierza, środek posiadania Flandryi, ku której obecnie książę Andegaweński obie ręce wyciąga; Wasza królewska mość pojmuje dobrze, iż pan mój daje mu wszelkie pierwszeństwo nad książętami Lotaryngii, ponieważ Gwizyusze, jego naturalni sprzymierzeńcy jako katolicy, sami przez się stanowią stronnictwo przeciw księciu Andegaweńskiemu we Francyi; otóż, jedyny ten warunek jest bardzo słuszny i łagodny: Król hiszpański sprzymierzy się z Waszą królewską mością przez podwójne małżeństwo, dopomoże do... (tu przez chwilę poseł namyślał się nad właściwem wyrażeniem) do nastąpienia po królu Francyi, a Wasza królewska mość zagwarantujesz mu Flandryę. Znając zatem mądrość Waszej królewskiej mości, mogę teraz uważać moje posłannictwo, jako szczęśliwie dopełnione.
Po tych słowach nastało jeszcze głębsze jak pierwej milczenie, bo anioł zniszczenia pragnący uderzyć tu lub owdzie na Francyę lub Hiszpanię, chciał zapewne aby odpowiedź ukazała się w całej swojej potędze.
Henryk Nawarski przeszedł się po gabinecie i rzeki na koniec:
— Taką to zatem, polecono panu, udzielić mi odpowiedź?
— Tak jest, Najjaśniejszy panie.
— I nic więcej?
— Nic.
— Otóż ja!... — rzekł znowu Henryk — odrzucam ofiarę króla imci hiszpańskiego!
— Wasza królewska mość odrzucasz rękę infantki!... — zawołał hiszpan, jakby przeszyty grotem niespodziewanym.
— Zaszczyt to zaiste wielki, mój panie — podnosząc głowę odparł Henryk, ale niemogę go uważać za wyższy nad małżeństwo z córą Francyi.
— Prawda, Najjaśniejszy panie, ale pierwszy związek wiódł cię do grobu, drugi zaś zawiedzie do tronu!
— Nieoszacowane to i nieporównane szczęście, mój panie, wiem o tem, ale nieokupię go nigdy ani krwią ani sławą przyszłych moich poddanych. Co! ja miałbym dobyć miecza przeciw królowi Francyi, mojemu szwagrowi, i to w sprawie hiszpana dla mnie obcego? Co! ja miałbym wstrzymać sztandar Francyi na jego drodze do sławy, i dozwolić wieżom Kastylii oraz lwom Leonu aby dokończyły rozpoczętego dzieła? Co! ja miałbym pozwolić braciom aby zabijali braci? miałbym na ojczyznę moję sprowadzić nieprzyjaciół? Słuchajno, mój panie: posłałem mojemu sąsiadowi królowi Hiszpanii posiłki przeciw panom Gwizyuszom, są to bowiem wichrzyciele, dziedzictwa mojego chciwi; ale przeciw księciu Andegawii, mojemu szwagrowi, ale przeciw królowi Henrykowi III-mu mojemu przyjacielowi; ale przeciw mojej żonie, siostrze mojego króla! nigdy. Powiadasz pan, że wspomożecie Gwizyuszów, że ich wesprzecie? Czyńcie co się wam podoba; a cisnę przeciwko wam i nim, wszystkich protestantów niemieckich i francuzkich. Król hiszpański pragnie odzyskać Flandryę, która mu się wymyka; niech więc postąpi jak ojciec jego Karol V-ty: niech prosi króla Francyi aby mu pozwolił przejść przez kraj jego, dla upomnienia się o tytuł pierwszego obywatela Gandawy, a zaręczam, że Henryk III-ci, równie szlachetnie zezwoli na to przejście jak i król Franciszek I-szy. Jego królewska-katolicka mość powiada, że pragnę tronu Francyi, być może, ale niepotrzebuję aby mi pomagał w odzyskaniu tego tronu: obejmę go sam jeżeli zawakuje, i to mimo wszystkich królewskich mości tego świata. Teraz więc, żegnam pana. Oświadcz pan mojemu bratu Filipowi, żem mu wdzięczny mocno za jego ofiary, lecz że niezapomniałbym mu do śmierci, gdybym wiedział, że czyniąc mi takowe, przypuszczał choć na chwilę, że je przyjmę... Żegnam pana.
Zdumiony poseł wyjąkał:
— Racz zważyć, Najjaśniejszy panie, że dobro porozumienie, między dwoma sąsiadami, częstokroć zależy od dobrze użytego wyrażenia.
— Panie pośle — odparł Henryk — wiedz-iż dla mnie król Nawarry, a król niczego, to wszystko jedno. Korona moja tak lekka, iż nieczułbym nawet, gdyby mi z głowy spadła; wreszcie w obecnej chwili, potrafię ją utrzymać, bądź pan pewien. Żegnam więc pana po raz ostatni, oświadcz pan swojemu monarsze, iż ja o większych rzeczach marzę, aniżeli te, które mi zdala pokazał. Żegnam.
I Bearneńczyk, wychodząc ze zwykłego sobie charakteru, a przemieniając się w człowieka jakim go niekiedy widywano, na chwilę owładnięty bohaterskim ogniem, z pełnym uprzejmości uśmiechem, odprowadził posła hiszpańskiego aż za próg gabinetu.