<<< Dane tekstu >>>
Autor Xavier de Montépin
Tytuł Dwie sieroty
Podtytuł Dorożka № 13
Wydawca J. Terpiński
Data wyd. 1899-1900
Druk J. Terpiński
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Le Fiacre Nº 13
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XX.

Wszystko opisane tam było szczegółowo, dobitnie i logicznie. Wszystko było w związku z sobą, i wynikało jedno z drugiego. Taki sposób traktowania sprawy, pozwalał się spodziewać pomyślnych rezultatów.
— Tak, to rozumiem; — wyrzekł naczelnik, skończywszy czytanie raportu Plantadeta. Potrzeba mi teraz rozmówić się z Théferem.
— Przywołany woźny; otrzymał rozkaz sprowadzenia inspektora.
W kilka minut, wspólnik Jerzego de la Tour-Vandieu znajdował się w gabinecie zwierzchnika.
— Ostatnie zajęcie, — zaczął wprost bez żadnych wstępów naczelnik, — widocznie bardzo cię znużyło Théferze.
To niespodziewane zapytanie, zmięszało i zaniepokoiło agenta.
— Ostatnie moje zajęcie? — powtórzył.
— Tak. Wiem, że od kilku tygodni, miałeś wiele do czynienia, dzień i noc byłeś na nogach. Taka praca zużywa siły fizyczne i przytępia władze umysłowe, to rzecz naturalna. Posada inspektora miewa swoje przykre strony nie można też wymagać równej zawsze bystrości i niezmordowanych chęci.
Agent uczuł burzę w powietrzu, czuł zawieszony grom nad swoją głową, ale niewiedział zkąd on nań uderzy.
Mimo to, nie stracił przytomności, a udając zdziwionego.
— Niemogę zrozumieć słów pana naczelnika, — odrzekł. Czyliż by moja władza odsądzała mnie od tylokrotnie dowiedzionej gorliwości?
— Gorliwość przypuśćmy, że pozostała taż sama. — odparł naczelnik, — lecz nie wspierana już przez bystrość spostrzeżeń i kombinacyj, żadnych nie wydaje rezultatów. Nie posądzam cię o złą wolę Théferze, lecz wyznać muszę, że twoje władze intelektualne chylą się ku upadkowi. Może po dłuższym wypoczynku wrócisz do pierwotnej siły.
— Czy wolno zapytać na czem pan naczelnik opiera swój sąd o mnie tak surowy?
— Na twoich własnych czynach.
— Na moich własnych czynach? — zawołał agent ze zdumieniem.
— Tak; ty sam wyrobiłeś u mnie takie o sobie mniemanie.
— Czy to ma się stosować do sprawy z dorożką № 13? zapytał z bezczelnością inspektor:
Naczelnik poruszył głową potakująco.
— Otóż nagana jakiej się bynajmniej nie spodziewałem: — odparł ironicznie Théfer. Sumienie nic mi nie wyrzuca, nie oszczędzałem się..! nie zaniedbywałem! Z narażeniem własnej osoby prowadziłem to śledztwo... Że rezultat nie jest pomyślny, mojaż to wina?
— Sądzisz więc, że sprawców niepodobna będzie wyśledzić?
— Wierzę w to... i jestem przekonany.
— Czyżeś dobrze szukał i śledził?
— Robiłem wszystko, co robić było można, wszak jeśli pan naczelnik uważa za stosowne to jeszcze raz śledztwo ponowić mogę.
— Robiłeś wszystko, co się robić dało... powiadasz? — przemówił naczelnik po krótkiem milczeniu.
— Tak panie; tak sądzę...
— Dowodzisz tem właśnie, że twój umysł policjancki już zstępiał zupełnie!...
Théfer drgnął na te słowa: śmiertelna bladość pokryła mu oblicze.
— Gdybyś był umiał tak jak dawniej, na mocy prawdopodobieństw wysnuwać wnioski i z tych wniosków dochodzić do czynu, byłbyś wykrył to, co inny wykrył za ciebie.
Inspektor w czasie tej mowy, przechodził niewysłowione katusze.
Widział oczy swego zwierzchnika utopione w siebie, oczy... które zdawały się czytać w głębi jego duszy, a czuł że twarz jego zdradza tą wewnętrzną trwogę.
Ażeby się całkiem nie zdradzić, musiał przywołać całą siłę woli. Rysy jego twarzy, wyrażały tylko zdumienie.
— Drugi... odnalazł ślad złoczyńców?.. — spytał drżącym głosem. I ten człowiek może powiedzieć w którą udali się stronę?
— Tak.
— I gdzież się zatrzymała dorożka?
— Nie do mnie zdaje się należy, objaśniać ciebie w tym względzie.
— Niech pan naczelnik wybaczy śmiałość słów moich, ale niemogę uwierzyć w to wykrycie. To, co miałem honor usłyszeć przed chwilą jest nie możliwe.
— Dam ci zaraz dowód, — odparł naczelnik. — Doróżka zabrana z ulicy de l’Ouest, posłużyła do wykradzenia kobiety. Zawieziono tę kobietę do Bagnolet, tam zatrzymano się przed domem, który w kilka godzin potem, stał się pastwą płomieni.
— Rzecz dziwna!.. — zawołał agent nie miarkując się już nawet z głosem w obec swojego zwierzchnika, tak przerażenie odjęło mu wszelką świadomość, przysiągłbym że to są bajki!... Kilkakrotnie przebiegałem Bagnolet i nic podobnego się nie dowiedziałem.
— A jednak jest to najczystsza prawda.
— Czy przytrzymano złoczyńców? Czy wie ów spostrzegawczy agent: co się zrobiło z kobietą?
— Za wiele wymagasz od innych mój kochany, sam nic nie zrobiwszy. Na dziś i tak dosyć wiemy... Jutro będziemy wiedzieli więcej.
Théfer usłyszawszy te słowa, doznał pewnej ulgi. Nie wiedziano zatem nic jeszcze takiego coby go skompromitować mogło.
— Niech i tak będzie — pomyślał w duchu; — — odnaleziono ślad dorożki, ale zgliszcza spalonego domu już nie przemówią.
— Zakończenie jednak tej sprawy dowodzi — zaczął znów naczelnik, — że twoje papiery spadają. Nie robię ci z tego zarzutu, lecz radzę odpocząć cośkolwiek.
— Mam się więc podać do uwolnienia? — zapytał z goryczą agent.
— Niema potrzeby; — odparł z pośpiechem naczelnik. Byłeś niegdyś jednym z najlepszych filarów prefektury. Pozostań więc! jeżeli tego pragniesz, byś jednak lepiej odpoczął, zmienię ci na czas jakiś zajęcie. Przejdziesz do innego wydziału z podwyższeniem pensji o pięćdziesiąt franków miesięcznie.
Zatrwożony Théfer, uspakajał się coraz bardziej.
— Uważają mnie za niezdolnego, — pomyślał — za zużytego i niezdolnego, ale w każdym razie potrzebny im jestem i niechcą się ze mną rozstać.
— Kiedyż mam objąć nową posadę? — zapytał po chwili wyszepnąwszy kilka słów podziękowania.
— Porozumiem się w tej kwestyi z sędzią śledczym — odparł naczelnik.
— A więc zajęcie inspektorskie?
Przeszło od dziś na kogo innego.
Théfer ukłoniwszy się, wyszedł z gabinetu.
Idąc, myślał sobie:
— Godność inspektora ofiarowano temu który tak gorliwie śledził sprawę dorożki № 13, to nie ulega wątpliwości. Muszę się dowiedzieć kto on jest i przeszkodzić temu śmiałkowi aby i reszty nie wykrył.
Przechodząc przez boczną salę, spostrzegł stojącego w kącie małego człowieka, którego twarz znaną mu się być zdała. Jednocześnie otworzyły się drzwi i woźny zawołał:
— Panie Plantadet!
— Idę! — odparł ów mały mężczyzna.
— Pan naczelnik prosi do siebie.
Plantadet pośpiesznie zdążał za woźnym.
Théfer utkwił w nim przeszywające spojrzenie.
— Przysiągłbym że to mój zastępca!.. mówił sobie w duchu. Jeden z tajnych agentów, który teraz zajmie moje miejsce. Nieprzyniesie mu to szczęścia, upewniam!
Pod przykrym wrażeniem wyszedł z prefektury, przemyśliwając nad swoim nowem położeniem.
Zostawał wprawdzie nadal w wydziale policji, ale nie należał już do składu biura w którem mógł dowiadywać się o grożącym niebezpieczeństwie i zawczasu mu zapobiegać.
Do obecnej chwili, nie wykryło nic jeszcze coby mu szkodzić mogło, ale jego następca, a zatem wróg jego, nie omieszka rozświetlić owych ciemności jakiemi on toczył sprawę dorożki № 13.
W każdym razie, mam jeszcze czas przed sobą, poszeptywał idąc. Niech mi wynajdzie Prospera Gaucher, o którym wszyscy wiedzą że zginął wśród pożaru. Berta Leroyer nie żyje. Uwolniony obecnie z mojego urzędu nie potrzebuje obawiać się tajnej kontroli. Mogę cały czas poświęcić na odszukiwanie Jana-Czwartka. Co zaś do Plantadeta, tego upewnić mogę że niedługo będzie podpisywał swoje raporty.
— Nowy inspektor tymczasem, miał długą naradę z naczelnikiem. Odchodząc, zabrał nominację podpisaną przez prefekta i papiery odnoszące się do sprawy jemu powierzonej teraz.
— Przejrzyj pan wszystko skrupulatnie i uważnie — mówił naczelnik. O piątej po południu, zgłoś się tu do mnie, aby mi powiedzieć coś z nich wyczytał.
Plantadet zastosował się do życzeń swego zwierzchnika i skoro przyszedł o oznaczonej godzinie, na zapytanie tegoż:
— I cóżeś wyczytał?
— Mam nadzieję odnaleść! — odpowiedział.
— Jest że to ważne odkrycie?
— W tej chwili niemogę panu naczelnikowi dać stanowczej odpowiedzi, ponieważ raport na którym opieram swoje nadzieje, jest bardzo niejasny.
— O jakim mówisz raporcie?
— O raporcie komisarza z Bagnolet.
— Cóż się w nim znajduje?
— Kilka wyrazów, jakie przeczytam panu naczelnikowi:
„W dniu 21 Października, rano, znaleziono w łomach Capsulerie, ciało młodej kobiety prawie bez życia. Poleciłem odstawić ją do szpitala.“
— Z tych kilku słów, panie naczelniku mało wnosić można. Nie wiadomo czy ta kobieta pochodzi z tamtych okolic, jak również czy są ślady dokonanego na niej morderstwa lub samobójstwa. Nie wymienia przytem komisarz do jakiego ją odstawiono szpitala? Przyzna pan naczelnik, że takie raporty nie objaśniają dokładnie administracyi.
— Postaramy się nauczyć na przyszłość pana komisarza, jak urzędowe dokumenty odrabiać należy. Cóż jednak pan wnosisz z tego raportu?


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Xavier de Montépin i tłumacza: anonimowy.