Dzieje wypraw krzyżowych/Ósma i ostatnia wojna krzyżowa
<<< Dane tekstu | |
Autor | |
Tytuł | Dzieje wypraw krzyżowych |
Wydawca | M. Arct |
Data wyd. | 1905 |
Druk | M. Arct |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Po odjeździe Ludwika Świętego do Francyi — zdaje się, że wszystkie nieszczęścia zwaliły się na kolonje chrześcijańskie. Nie było już teraz ani królestwa jerozolimskiego ani też króla[1].
Rewolucya egipska zakończyła się: jedni książęta następowali po drugich, aż zwyciężył wszystkich odważny i zuchwały niewolnik, Bibars, który został cesarzem. Był on równie mądry i równie waleczny jak Saladyn.
Z potężnem wojskiem wyruszył przeciw Palestynie — i kolejno zdobywać zaczął wszystkie miasta i fortece, będące w rękach krzyżowców. A więc naprzód opanował Nazaret, potem Jaffę, wreszcie Antyochię, która blizko 200 lat była pod panowaniem chrześcijańskiem.
Jednocześnie do pewnej siły doszło greckie królestwo Nicejskie, gdzie po Laskarysach, zapanowała rodzina Paleologów. Michał Paleolog wiedział jak słabem jest cesarstwo łacińskie i jak chętnie lud miejscowy byłby wygnał króla Baldwina II. To też bez wielkiego trudu, z dostateczną armią w r. 1263 popłynął
pod mury Carogrodu. Spisek był z góry przygotowany i stolica grecka sama otworzyła bramy swojemu wybawcy. Baldwin II ratował się ucieczką, a cesarstwo łacińskie stało się na nowo cesarstwem greckiem. Trwało ono lat 50 z górą. Odtąd panowała w Grecyi rodzina Paleologów[2].
Arcybiskup Tyru, wielcy mistrze włoscy i francuscy rozesłali do Europy posłów, wołając o pomoc, pełni nadziei na nową krucyatę. Ale duch pobożności wygasł prawie całkiem w rycerstwie. Jeden tylko był mąż w całem chrześcijaństwie, wierny sprawie bożej, ten sam, co już poprzednio siódmą wyprawę krzyżową przedsięwziął. Był to znów król francuski, Ludwik Święty.
Niewiadomo jakby się skończyła ta nowa wojna, gdyby uczciwi ludzie stali obok Ludwika. Miał on wojska liczne, ale — jak to w początku wojen krzyżowych zdarzało się ciągle, niestety w tej nowej wyprawie był jeden człowiek zły i przewrotny, który chciał sprawę bożą na swoją korzyść wyzyskać — i tę ostatnią wyprawę doprowadził do nieszczęśliwych wyników. Opowiemy szczegółowiej tę sprawę.
D. 23 marca 1268 r. obwołał Ludwik IX nową wojnę krzyżową. Do tej wyprawy przystał Edward, książę angielski, kilku królów z ziemi hiszpańskiej, król Kastylii, król Aragonii, król Katalonii, dalej król portugalski. Nakoniec bardzo żywo zabrał się do tej sprawy król Sycylii i Neapolu, Karol Andegaweński, krewny króla francuskiego.
On to właśnie był złym duchem ósmej wyprawy. Człowiek przewrotny i chciwy zdobyczy, pragnął podbić pod swoje panowanie całą Afrykę północną oraz Grecyę z Małą Azyą. Rada książąt i królów, zebrana dla obmyślenia planu nowej wyprawy, chciała raz jeszcze iść na Egipt i rozpocząć wojnę. Ale Karol inaczej rzecz rozumiał, i okłamawszy króla francuskiego, rozpowiadał, że dej (t. j. książę) Tunisu w Afryce objawił chęć przyjęcia wiary chrześcijańskiej, ale się lęka swoich sąsiadów, gdyby więc armia francuska stanęła w Tunisie, to byłaby życzliwie przyjęta i narody chrześcijańskie zyskałyby w Afryce doskonałego sprzymierzeńca, a możeby przy jego pomocy szerzej się rozlało po całej Afryce światło wiary.
W rzeczy samej Karol myślał zupełnie o czem innem, a mianowicie chciał, aby krzyżowcy dla jego dobra podbili Tunis.
W r. 1270 wyruszyli w drogę krzyżowcy, a d. 14 lipca stanęli w Tunisie, pod miasteczkiem Marsa, gdzie niegdyś stało wielkie i potężne miasto Kartagina. — Tu, gdy przybyli, ujawniły się wszystkie kłamstwa Karola: dej Tunisu nigdy nie myślał o przyjęciu wiary chrześcijańskiej, a posłów francuskich, którzy w tej sprawie do niego przyszli — przyjął z wielkiem zdziwieniem. Gdy zaś mu zagrożono wojną, odpowiedział, że jest do niej przygotowany.
Król neapolitański Karol nie był jeszcze obecny u brzegów Afryki. Miał przybyć dopiero później, ale się opóźniał. Tymczasem Ludwik Swięty, czekał na niego, a wojsko francuskie walczyło mężnie, lecz z pewną trwogą widziało, jak siły Maurów czyli Arabów rosną z dnia na dzień, gdyż z różnych krańców świata muzułmańskiego książęta szli mu na pomoc.
Nie był to jednak główny wróg nieustraszonych wojowników chrześcijańskich: u brzegów morza czyhał na nich gorszy nieprzyjaciel. Z żywności mieli tylko solone mięso, ale brakło chleba i wody; miejscowość sama była wilgotna i niezdrowa. Głód więc i pragnienie, dysenterya, gorączki i zimnice zapanowały w wojsku francuskiem, i rycerze ginęli setkami. Cmentarzem stała się Marsa dla Francuzów. Sam król Ludwik IX nie uniknął choroby i leżał w swoim namiocie, oczekując bożego wyroku. Z Bogiem już tylko rozmawiał teraz, a nadto wydawał ostatnie rozporządzenia w sprawach swojego królestwa. Syna starszego Filipa, który był z nim razem, naznaczył swoim następcą i nauczał go, jak ma być władcą sprawiedliwym a czujnym.
Dopiero w czasie, kiedy Ludwik Święty umierał, przybył król Neapolu i Sycylii, Karol. Wojna, która pomimo zarazy trwała nieustannie, teraz z przybyciem nowych zasiłków wybuchnęła z większą mocą. Istotnie też wojska chrześcijańskie, zrozpaczone ogromem nieszczęść, które ich ścigały, walczyły z niesłychaną zawziętością i przełamały Arabów. Ale straty krzyżowców były bardzo wielkie, a zwłaszcza strata monarchy doprowadziła wszystkich do rozpaczy.
W październiku 1270 r. umarł Ludwik Święty. Umarła też żona nowego króla francuskiego Filipa, oraz jeden z jego braci. Filip wracał do ojczyzny, mając na okręcie trzy trumny drogich osób. Po śmierci króla już nie było ochoty do wojny.
Zawarto pokój z księciem Tunisu, Abdallahem, na lat 15. Podług tej umowy, obie strony zwracały sobie jeńców, a chrześcijanom pozwolono budować kościoły i nauczać wiary świętej w tem państwie muzułmańskiem.
Takie były smutne dzieje ostatniej wyprawy krzyżowej. Już odtąd nigdy nie poruszono tak wielkich tłumów rycerstwa chrześcijańskiego w obronie Ziemi Świętej.
Jeszcze jedną próbę uczynił król angielski, Edward, ale został w Palestynie podstępnie zamordowany przez jednego z t. zw. Assassynów, t. j. wysłańców Starca z Góry.
Papież Grzegorz X zwołał sobór w Lyonie, gdzie wyrzekł słowa z psalmów Dawida: „Zanim cię zapomnę, o Jeruzalem, pierwej zapomnę prawej ręki mojej!“ Na tym soborze był patryarcha Jerozolimski i patryarcha Carogrodzki, a największą uwagę zwracał poseł chana Tatarskiego, który wciąż występował jako wróg muzułmanów a sprzymierzeniec chrześcijan. Tatarzy wówczas opanowali znaczną część Azyi Wielkiej i Małej — i zagrażali nawet Egiptowi. Ale właśnie na tronie egipskim zasiadł Kellam, syn Bibarsa, człowiek niezwyklej siły ducha, który swój oręż skierował przedewszystkiem na Tatarów.
Jerozolimy im nie odebrał, lecz niszczył ich wszędzie, gdzie się ukazał, a potem kolejno zdobywał ostatnie twierdze rycerzy łacińskich: Trypoli, Laodykę, Tyr, Sydon i Bejrut, miasto chrześcijańskie w Syryi. Podbił też Armenię, która prawie od Narodzenia Chrystusa była wierną służebnicą kościoła.
Syn Kellama, Szalil, złamał wreszcie Akkę Świętojańską czyli Ptolemaidę, której zdobycie tyle sił kosztowało i która tyle razy służyła za stanowisko główne rycerzom łacińskim.
Jerozolimą władali jeszcze Tatarzy, a chan ówczesny Kazan wzywał ludy chrześcijańskie do nowej krucyaty, ale duch pobożny tak już był ostygł, że nikt mu nie odpowiedział. Tylko nieliczna gromadka kobiet (tak!), głównie Włoszki z Genui, Pizy, Florencyi, przypasawszy miecz i krzyż, wyruszyły do Jerozolimy na wezwanie chana tatarskiego. Chan gotował się do wojny, gdy nagle umarł w Damaszku.
Po jego śmierci Tatarzy zwolna przyjmować zaczęli religię Mahometa — i sami się poddali cesarzowi egipskiemu. W ten sposób Jerozolima wróciła pod panowanie muzułmańskie, a cały Wschód był teraz tak samo pod znakiem półksiężyca — jak przed dwustu laty.
Ludność chrześcijańska była w rozpaczy i aż bluźnić poczęła, mówiąc, że Święci i Aniołowie opuścili Jerozolimę, Nazaret, Betleem, Galileję...
Pisarz arabski, opowiadając koniec tych długich a strasznych wojen, i podnosząc chwałę Mahometa, tak mówi: — „Ziemia Święta wróciła pod panowanie wiernych, a jeśli Bóg łaskaw, tak będzie aż do dnia sądu ostatecznego.“
Niestety, pięćset lat mija, a słowa pisarza arabskiego dotąd jeszcze nie straciły mocy.
Pierwsi rycerze, którzy się zbliżali do Jerozolimy, mówili, że Bóg nie uważał ich jeszcze za godnych wejścia do świętego miasta: a jednak byli to najnabożniejsi krzyżowcy. Dlatego im Opatrzność otworzyła bramy Jeruzalem; ale później przeważyły interesy świeckie i rzeczywiście ci nowi krzyżowcy byli niegodni wejścia do Stolicy Bożej.
- ↑ Ponieważ ostatnim królem Jerozolimy był Konrad, syn Fryderyka II, cesarz niemiecki, więc i do dziś potomkowie ich, a mianowicie rodzina Habsburgów, cesarzy austryackich, zachowała i dotąd nosi tytuł królów jerozolimskich.
- ↑ W r. 1453 Turcy podbili Grecyę i cały półwysep Bałkański, który w znacznej części, oprócz samej Grecyi, Serbii i Bułgaryi, jest jeszcze pod ich panowaniem.