[164]OGRÓD MARTY
MAŁGORZATA / FAUST
MEFISTOFELES
MAŁGORZATA
FAUST
MAŁGORZATA
Dawno się już z myślami noszę,
czy się zapytać, jak twa sprawa
z religją — jesteś grzeczny
i dobry człowiek i serdeczny,
lecz w tym względzie na niedowiarstwo coś zakrawa.
FAUST
Daj temu spokój! Znasz mnie przecie,
wiesz jak cię kocham, drogie dziecię,
a już gdy kocham — oddam krew i życie!
a przecież nie przeszkadzam wam, którzy wierzycie.
MAŁGORZATA
Niedobrze mówisz, jeszcze trzeba wierzyć!
FAUST
MAŁGORZATA
Ach! gdybym mogła wiarę twą rozszerzyć!
Wiem to, że nie czcisz świętych sakramentów!
[165]FAUST
MAŁGORZATA
Bez pragnień duch się próżno biedzi!
Nie chodzisz na mszę, ani do spowiedzi.
Wierzysz ty w Boga?
FAUST
A któż bez wykrętów
rzec może śmiele: Tak! ja w Boga wierzę!
Kapłan czy mędrzec odrzeknąż ci szczerze?
Mogąż powiedzieć: tak czy nie?
MAŁGORZATA
FAUST
Nie chciej mnie źle rozumieć, wysłuchaj mnie, droga!
Któż nań imieniem zawoła?
Któż Go ogarnąć zdoła
i rzec: ja w Boga wierzę?!
Któż się ośmieli,
zważy, rozdzieli —
by rzec: ja weń nie wierzę?!
On — wszechogarniający,
On — wszechpodtrzymujący,
czyż nie ogarnia zarazem mnie, ciebie
i samego siebie?!
Nad nami dale błękitnieją,
pod nami twardy ziemski glob,
nocą się wieczne gwiazdy śmieją
jak złote ziarna wsiane w strop.
Patrzą me oczy w twoje oczy —
oto ku sercu i ku myślom
wieczność się święta garnie, tłoczy —
[166]
tajemne znaki w mgle się kryślą —
i cały bezmiar sił wszechświata
świetlistem skrzeniem cię oplata —
już tęczą przed twym wzrokiem legł;
napełń swe czucie aż po brzeg
i nazwij to przed wiary progiem
miłością! szczęściem! sercem! Bogiem!
Ja nazwy nie mam na to!
Uczucie to najwyższa władza,
a nazwa to czczy dym,
który świetlistość ćmi, zaczadza.
MAŁGORZATA
Z radością słucham twojej mowy;
ksiądz także tak mniej więcej mówi,
jeno innemi słowy.
FAUST
Pod tem słonecznem, ziemskiem niebem
tak samo każde serce powie,
każde na sposób swój,
więc i ja w swojej mówię mowie.
MAŁGORZATA
Upajam się słów twoich winem,
lecz jest w nich to, czego nie słyszysz:
nie jesteś ty chrześcijaninem...
FAUST
MAŁGORZATA
I jeszcze jeden ból ci zdradzę —:
czemu on ma nad tobą władzę?
czemu ty z nim się towarzyszysz?
[167]FAUST
MAŁGORZATA
Z człowiekiem, który chodzi z tobą;
czy wiesz co o nim? czy go znasz?
ja lęk przed jego mam osobą,
to człowiek zły i złą ma twarz!
Serce powtarza, wciąż ostrzega:
to człowiek zły i zły kolega.
FAUST
Nie lękaj się go, moja mała!
MAŁGORZATA
Od czasu, gdym go wtedy tu poznała,
obecność jego boli mnie i trwoży;
ja, która w ludziach zawsze dobro widzę,
tego człowieka z duszy nienawidzę;
na ciebie z dnia na dzień działa coraz gorzej!
Gdy stoi przy mnie, jakiś głaz mnie gniecie;
że się z nim wdajesz, pełnam jest rozpaczy;
jeśli go krzywdzę, niech mi Bóg wybaczy.
FAUST
Takie kaduki bywają na świecie.
MAŁGORZATA
Nie chciałabym z nim żyć pod jednym dachem!
ilekroć wchodzi, przejmuje mnie strachem;
zawsze z drwinami i zawsze ze złością,
a nigdy z sercem, prostotą, szczerością.
Z podełba patrzy jakoś chytrze, wrogo —
tacy pokochać nikogo nie mogą;
przeczuwam franta w nim i łgarza!
[168]
W twoich ramionach tak słonecznie
i tak swobodnie i bezpiecznie —
jego obecność serce moje zmraża.
FAUST
Przeczucia twoja myśl powtarza.
MAŁGORZATA
Tak lękiem jestem spętana,
że gdy się do nas zbliża,
nie wiem, czy kocham, czym kochana —
myśl trwogą się naniża —
gdy na mnie wzrok swój zły wyszczerza,
to zapominam słów pacierza;
ty pewno też tak czujesz.
FAUST
MAŁGORZATA
FAUST
Czyż nigdy prośbą cię nie wzruszę?
Tak pragnę chwilę przemilczeć z twem śnieniem
i kochającem objąć cię ramieniem —
serce me stopić z twojem — w duszę wtopić duszę.
MAŁGORZATA
Ach, gdybym, widzisz — w domu spała sama,
drzwi byłyby otwarte, niezamknięta brama.
Lecz, wiesz, matka śpi ze mną, sen ma bardzo lekki,
lada szmer ją przebudzi: otwiera powieki,
a gdyby nas we dwoje ujrzała! O wstydzie!
żyć-bym nie potrafiła w tak strasznej ohydzie!!
[169]FAUST
Na to jest rada, mój aniele,
oto jej trzeba w napój wlać
trzy krople tego: całkiem śmiele,
a będzie twardo spać.
MAŁGORZATA
A co to jest? — czy tak się godzi?
FAUST
Nic jej to, miła, nie zaszkodzi!
MAŁGORZATA
Niczego odmówić ci nie zdolę
w tem miłującem dziele;
coś mnie przymusza pełnić twoją wolę,
choć mogę tak niewiele.
(wychodzi)
MEFISTOFELES
(zbliża się)
FAUST
MEFISTOFELES
Dokładnie doszło do mych uszu
doktorskie katechizowanie;
dobregoś pełen animuszu!
Mają w tem swój interes panie,
nie bez kozery tak mniemają
— wniosek zupełnie słuszny:
kto skromnie podda się zwyczajom,
ten w domu będzie też posłuszny.
[170]FAUST
Tego nie widzisz już, potworze,
że serce to ofiarnie
ogniem miłosnej wiary gorze,
że zanim rozpacz je ogarnie,
broni tą wiarą i sumieniem
mnie! mnie! przed wiecznem potępieniem!
MEFISTOFELES
Duchowa zmysłowości maska!
O, już ty wisisz u jej paska!
FAUST
Pomiocie piekielnego smrodu!
MEFISTOFELES
A jaka ona już za młodu
fizjonomistka! jak ją wzrusza
mej obecności moc nieznana —
wyczuwa we mnie i genjusza,
a może nawet i — szatana —
pod maskę tak się wejrzeć stara!
Więc dzisiaj będzie po harapie?
FAUST
MEFISTOFELES
Kąsek uciechy i ja złapię!