Historja chłopów polskich w zarysie/Tom II/III

<<< Dane tekstu >>>
Autor Aleksander Świętochowski
Tytuł Historja chłopów polskich w zarysie
Podtytuł Tom II. W Polsce podległej
Wydawca Wydawnictwo Polskie
Data wyd. 1928
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Lwów — Poznań
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom II
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

III.
Memorjał Fredry. Projekt reformy włościańskiej. Wiosna ludów 1848. Komitet Narodowy. Rada Narodowa. Adres do cesarza. Rząd zwłóczy, przeszkadza reformom prywatnym i nie odpowiada. Sprzeczne prądy w opinji. Patent znoszący pańszczyznę. Zamiast daru szlachty, dar rządu. Oburzenie na jego przewrotność. Liczne patenty uzupełniające.

Rzeź galicyjska przekonała, że złamania stwardniałych w egoizmie nałogów myśli i woli nie wytwarza sama siła najbardziej pouczających doświadczeń i najbardziej wstrząsających wrażeń, że to osiągnąć może tylko przymus. Zdawałoby się, że rok 1846 dostatecznie przekona chłopów o nieuczciwości rządu austrjackiego, a szlachtę o potrzebie natychmiastowego wyzwolenia i uwłaszczenia włościan, że również okaże dowodnie nikczemnej biurokracji, iż ona swoimi sposobami nie zdoła nic więcej osiągnąć nad te doraźne i nietrwałe skutki, jakie zdobywa każde oszustwo. Do jakiego stopnia szlachta nie zrozumiała położenia i łudziła się nadzieją utrzymania chłopów w patrjachalnej zależności, świadczy memorjał znakomitego komedjopisarza, obywatela ziemskiego Aleksandra Fredry, złożony w r. 1846 nadzwyczajnemu komisarzowi Galicji Stadionowi «Władza patrjarchalna — mówi on — dziedzicom przynależy, nikt jej skuteczniej nie zastąpi... Stosunki poddańcze, nieujęte w praktyczne karty, stały się powodem do owych licznych, po kilkadziesiąt lat trwających, preagrawacyjnych procesów. Niepewność zasad utrudniała rozstrzygnięcie, wymaganie wynagrodzenia za najodleglejszą przeszłość wywołało uporczywą obronę i przeszkadzało załatwieniu w drodze zgody. Ogólnym zaś ich skutkiem demoralizacja urzędników, których sobie ująć starały się spierające strony[1], lękliwa względność udzielania łaski u dziedziców a nieufność i zawziętość u gromad, utworzenie nakoniec potężnej klasy pisarzy (instygatorów) wtórej klasy biurokratycznej, którzy dla lichego zarobku niecili wszędzie niezgodę i teraz są jej najgorliwszymi apostołami. Na zmianie patryarchalnej opieki stanów, na prawnej opiece biurokracji włościanin w Galicji nic nie zyskał, z ubogiego został nieszczęśliwym, bo stracił wiarę w ludzi i Boga, bo przyjął w serce zaród nieukontentowania i nienawiści, bo się wreszcie odsunął od tych, od których oświata dobroczynna na niego przelać się mogła... Szlachta, wytrącona z czynnego życia, w którego działaniu niegdyś nic (dla niej) za wysoko nie było, pełza teraz w prywatnym zakresie...» Poszła wieść po chłopach, że wolni i pańszczyzna zniesiona, bo panów wymordowali. Krążą niedorzeczne pogłoski, że cesarz zniósł 10 przykazań. To znowu chłopi wyrzucają sobie, że w mordach oszczędzali kobiety i dzieci, które odziedziczą prawa ucisku. Fredro domaga się uznania ich czynu karygodnym, usunięcia z umysłów bezkarności, usamowolnienia sejmu stanowego, złagodzenia cenzury i uregulowania stosunków pańsko chłopskich przez komisję »z osób najwięcej interesowanych»... «Zadaniem niższych urzędników być powinno jak najprostszą mową przekonywać lud, że pańszczyzna jest nietylko własnością pana, ale jest zarazem konsekwencją ustanowionego porządku mocą prawa i wolą monarchy, że nie wypełniający w tym względzie swoich obowiązków narusza prawa własności a nade wszystko wykracza przeciwko rzeczonej najwyższej woli i jeżeli ściąga na siebie karę, to nie za to, że się ociąga w robocie dla pana, ale za to, że się opiera ustanowionemu przez cesarza prawu»[2].
Jeżeli tak myślał i radził pisarz genjalny, to czego można było spodziewać się od zwyczajnych panów folwarcznych!
W ich imieniu i obronie, ale z uznaniem konieczności reformy zabierali głos w publicystyce rzecznicy, czujący coraz gorętszy grunt pod stopami ziemiaństwa folwarcznego. Wszyscy usuwając z rozważań jako nietykalny dogmat «świętej własności» ziemi «nadanej przez Boga» panom, starali się w tym nieuniknionym przełomie zabezpieczyć ich interes i udaremnić świętokradzki zamiar odłamywania jej kawałków dla włościan na bezwzględną własność, nadewszystko zaś nie nagle i nie bez wynagrodzenia. Więc proponują: spłacić powinności pańszczyźniane ogólnym podatkiem za pośrednictwem Towarzystwa Kredytowego[3]. Albo: wprowadzić wykup stopniowy dni pańszczyźnianych, ale z warunkiem, że po całkowitym wykupie jeszcze przez trzy lata dni te będą odrabiane za pieniądze. Po tym terminie zostaną wykreślone z inwentarzów, «oprócz pańszczyzny należącej się w kwietniu, sierpniu i wrześniu, w których to miesiącach, gdy dziedzic nie zechce, poddany z pańszczyzny wykupić się nie może»[4]. Były projekty rozumniejsze. «W miejsce roboty ustanowić czynsz umiarkowany. Część jego niechaj służy za podstawę papierów publicznych, procentowych i amortyzowanych, które przy zniesieniu pańszczyzny jednocześnie wydane dziedzicom postawią ich w możności zaprowadzenia gospodarstwa parobkowego, a tem samem zatrudnienia i wyżywienia ludności wyrobniczej. Reszta niech będzie uważana za fundusz gminny». Tą drogą mają dojść włościanie do własności ziemi. Autor nie wyłącza możliwości nawet zniesienia folwarków i rozdziału wszystkich gruntów między chłopów. Jeśli wszakże to nastąpi, «zrobić to — powiada — w sposobie, żeby ogół na tem zyskał, żeby ogólne bankructwo nie zahamowało wam wszystkich źródeł kredytu. Lepiej dziedzicom nie dawać żadnego wynagrodzenia i część, którąbyście na to przeznaczyli, obrócić na użytek skarbu, jak zniesieniem pańszczyzny bez ustanowienia czynszu pozbawiać się tak znacznych funduszów w chwili właśnie, kiedy dochody skarbowe skądinąd niezawodnie zmniejszone zostaną»[5].
Z tego chóru wybijały się głosy, które dla współczesności brzmiały zgrzytem, ale dla przyszłości miłym tonem. Chłop «pracując krwawo przez całe pokolenia na swobodę panu, skapitalizował do najwyższego stopnia pracą swoją jego majątek, nadarzył mu przytem sposobność wykształcenia sił umysłowych, nabierania światła ze wszystkich stron gdzie się tylko objawiło. Przez postęp taki pana, zrobił go najcelniejszą narodu częścią, a nawet samym narodem, on zaś poświęcając się tyle dziś jawnym swobodom pana, został dla korzyści jego najnieszczęśliwszą narodu częścią, a następnie dziczą. Podniesiona wartość majątku pana, jego swoboda domowa, a następnie ta oświata i stanowisko jego w narodzie wszystko jest dziełem poświęcenia się chłopa dla pana. Ale nietylko sam szlachcic tej swobody pracą chłopską nabytej używał; nadto wszystkie zarobkujące warstwy towarzystwa miały i mają najpewniejszą rękojmię poparcia przemysłu swego w ustalonych majątkach i dochodach szlachty, które chłop na nogi postawił. Otóż i tutaj odtętnia się praca chłopa, otóż i tutaj widoczne jego poświęcenie dla wszystkich. Uwolnienie dzisiejsze chłopa od pańszczyzny, rozwiązanie tej zadawnionej jakoby podległości, ani ze strony szlachcica, ani ze strony kast innych towarzystw co do ubytku chwilowego zysku nie jest bynajmniej poświęceniem. Jest to prawem chłopa, jakie sobie przez tyle wieków nałożoną mu niewolą historycznie wypracował»[6].
Słowa te pękały jak rewolucyjna bomba, podłożona pod świątynię szlachty. Do ruchu przeciwpańszczyźnianego przyłączyła się również młodzież akademicka, która domagała się wyzwolenia włościan głównie ze względów politycznych, gdyż jako właściciele kawałków ziemi «staną się wolnymi obywatelami i dziećmi ojczyzny, obowiązanymi bronić jej do ostatniej kropli krwi»[7].
Odezwa akademików, podobnie jak płynący z nią w jednym kierunku postępowy prąd opinji, wywołała ciche szemranie i głośne nagany, ale także poklask. «Złączywszy — pisał Ryglewicz[8] — ideę sprawiedliwości bezwzględnej niezmyślonego, ale gorąco i żywo pojętego patrjotyzmu ze smutną przyszłością naszej ukochanej matki ojczyzny, widzimy jawnie zapał boski młodzieży naszej i dążność szlachetną demokratów, aby ostatni brud feudalny — pańszczyznę nawet co do imienia, jako jedyną zaporę pojednania się wszystkich rodaków węzłem nierozerwalnego braterstwa, z kraju wyrugować i tem samem gościniec bity, laurem uwieńczony, do przyszłej Polski, matki naszej, utorować. Bo dzisiaj już nie mamy dowolności wybierać to lub owo; dzisiaj mamy wyraźnie żądać Polski, żądać jej jedną myślą, jedną wolą, jednym czynem».
Prąd rewolucyjny, który w 1848 r. obiegł całą prawie Europę, zapowiadając «wiosnę ludów», wstrząsnął również i Austrją, której duszna i miazmatyczna atmosfera polityczno-społeczna sprzyjała gwałtownym drgnieniom. Prądowi temu poddała się szybko cała Polska, w której od utraty niepodległości w trzech zaborach trwało wrzenie patrjotyczne, łatwo łączące się z każdym ruchem rewolucyjnym, obiecującym jej wyzwolenie. Dnia 13 marca 1848 r. wybuchł bunt ludności przeciwko rządowi w Wiedniu. Gdy wiadomość o nim przybiegła do Krakowa, który wraz z okręgiem, pomimo formalnego włączenia do państwa przed dwoma laty, stanowił jeszcze dzielnicę uprawnioną odrębnie, lud wiejski otworzył więzienia zapełnione patrjotami i przypiąwszy kokardy narodowe, śpiewając «Jeszcze Polska nie zginęła», w zebraniach publicznych oddał się radości. Utworzył się pospiesznie Komitet Narodowy, który na ręce starosty Kriega złożył prośbę do rządu, a w niej domagał się wolności słowa, utworzenia straży narodowej, zniesienia pańszczyzny i uwłaszczenia włościan. Oczekując odpowiedzi z Wiednia rozwiązał się. Tymczasem zaczęli tłumnie przybywać do Krakowa zrewolucjonizowani emigranci z rozmaitych stron, a głównie z Francji, którzy oddziałali na ludność podniecająco. Pod ich wpływem zażądała ona przez deputację wznowienia Komitetu, na co starosta po długim oporze wreszcie zgodził się. Wskrzeszony Komitet wydał 6 kwietnia odezwę tak zakończoną: «Niema już stanów, niema nienawiści i różnicy wyznań. Wszyscy jesteśmy braćmi, wszyscy Polakami, wszyscy obywatelami Polski, w wolności, równości i braterstwie jej ludu, wszyscy więc kochać się jako bracia i wszyscy jako dzieci jednej wspólnej matki ojczyzny, służyć jej winniśmy. Na tę waszą gotowość patrzał wczoraj Bóg i błogosławił jej z wysokości nieba. Tej waszej gotowości pewny on jest każdej chwili, z gotowem zawsze błogosławieństwem dla pełniących powinność swoją. Cześć i chwała Bogu na wieki. Wolność, równość i braterstwo ojczyźnie naszej! Niech żyje braterstwo ludów».
Radość ludności i jej zgoda ze starostą trwały niedługo. Gdy do Komitetu weszło kilku emigrantów a nadewszystko, gdy ich napływ wzrósł, Krieg polecił zamknąć im granicę. Na tem tle i na odmowie wydania broni straży narodowej, rozwinął się ostry zatarg, który doprowadził do zbombardowania Krakowa i jego kapitulacji (26 kwietnia). Władzę w mieście objął dowódca wojska.
Wiadomości o rozpaleniu się rewolucji w Wiedniu wywołały również ruch patrjotyczny w całej Galicji z głównem jego ogniskiem we Lwowie. Tam gorętsze jednostki utworzyły szybko Radę Narodową. Zredagowano adres (18 marca), który w mieszkaniu krawca T. Kulczyckiego przez dwa dni podpisywali mieszkańcy i który pokryty 12.000 podpisów wręczono gubernatorowi Stadionowi. W adresie tym oprócz żądań, zapewniających Galicji własne wojsko, swobodny rozwój, samorząd i oświatę w duchu narodowym, mieściło się: «zupełne zniesienie pańszczyzny i wszystkich powinności, z czego galicyjscy właściciele dóbr chcą uczynić dar swoim dotychczasowym poddanym; zupełne zniesienie stosunku poddańczego i obopólnych zobowiązań, które z tego tytułu istnieją między panami a poddanymi, oraz uregulowania posiadłości. Wreszcie powszechne równouprawnienie, zrównanie polityczne i obywatelskie mieszkańców wobec prawa»[9]. Gubernator przesłał ten adres do Wiednia, gdzie go pogrzebano w archiwum bez odpowiedzi. Gdy ta nie nadchodziła, wybrano deputację z 60 osób, która wyjechała do Wiednia i po zwalczeniu przeszkód, stawianych jej przez otoczenie chorego cesarza, zdobyła u niego audjencję (16 kwietnia) dla dwunastu delegatów. Wysłuchal on w milczeniu adresu, będącego powtórzeniem i rozwinięciem poprzedniego i nie dał żadnej odpowiedzi. Podczas gdy deputacja daremnie oczekiwała na nią w stolicy, chwiejąc się między zwątpieniem a nadzieją, zależnie od złych lub dobrych wiadomości o przebiegu walki na dworze monarszym między przeciwnikami i stronnikami reform, spadł do Galicji nieoczekiwany grom w sprawie włościańskiej.
W sprawie tej uwydatnił się jeden z zasadniczych rysów charakteru szlachty polskiej: skłonność do najwyższego napięcia poświęceń w chwilowem uniesieniu i zupełna obojętność na najbardziej przekonywujące dowody życiowe i wywody rozumowe po ochłonięciu ze wzruszenia. W adresie lwowskim z 18 marca, rozgrzani wymową patrjotów, panowie ziemscy oświadczyli gotowość uczynienia «daru poddanym z pańszczyzny i powinności», a gdy ostygli z zapału, nie spieszyli się z tą ofiarą i zamiast ją złożyć własną wolą i mocą, prosili rząd, ażeby ich do niej upoważnił a właściwie wyręczył. Dla usprawiedliwienia wszakże ich niekonsekwencji i bezczynności stwierdzić trzeba, że prądowi reformatorskiemu uległa tylko drobna ich część, która w burzy rewolucyjnej wysunęła się na czoło i zasłoniła sobą masę zachowawczą, podzielającą zapatrywania w duchu Fredry. Demokraci starali się tę masę poruszyć wszelkiemi pobudkami, nietylko uprzytomnieniem jej obowiązków wobec ojczyzny i potrzebą spełnienia sprawiedliwości, ale również wykazywaniem osobistych korzyści. Gdy do Krakowa przybył W. Heltman, członek Towarzystwa Demokratycznego, który podniósł temperaturę ustroju radykalnego, komitet krakowski rozesłał do szlachty okólnik, w którym ogłosił: «Wzywamy was i zaklinamy na miłość Boga i ojczyzny, na nasz honor narodowy, na własne dobro wasze, abyście nie ociągali się dłużej z wielkiem dziełem zupełnego usamowolnienia i uwłaszczenia ludu». W innej odezwie powiedziano: «Wiemy i widzimy jasno, w jak krytycznem położeniu znajdzie się niejeden z dotychczasowych posiadaczów z powodu tak nagłej i wielkiej przemiany stosunków gospodarczo-społecznych. Ale położenie to chwilowem jest tylko. Polska wyzwolona, Polska szczęśliwa, wielka, cała i niepodległa, będzie wspaniałomyślną i żadnego ze swych synów skrzywdzić nie zechce. Ona te chwilowe ofiary na karb zasług policzy i sowicie wynagrodzi; ona również obmyśli najodpowiedniejsze swoim potrzebom o jednakiej sprawiedliwości urządzenia własności i pracy — zadanie położone obecnemu wiekowi, który załatwiwszy okresy przejścia, przyszłym wiekom dopełnienie zostawi». Odezwy te osiągnęły częściowy skutek, ale go osłabiała złośliwa i przewrotna biurokracja austrjacka, która za żadną cenę nie chciała dopuścić do pojednania się szlachty z chłopami i do obdarowania ich ręką polską a nie rządową. Gdy rozbiegły się wieści, że niektórzy obywatele znieśli a inni zamierzają znieść pańszczyznę, naprzód minister, potem starosta krakowski i gubernator galicyjski zabronili tego czynić motywując zakaz prawdziwie austrjacko-biurokratycznym wykrętem, że właściciele majątków odłużonych nie mają prawa rozporządzać nimi ze szkodą wierzycieli. Jeden z naczelników cyrkułowych, odgadując intencję rządu, posunął przeciwdziałanie w tym kierunku tak dalece, że polecił obywateli ziemskich, którzy darowali pańszczyznę więzić i odstawić do urzędu. Biurokracja nie poprzestała na tym haniebnym środku i chwyciła się jeszcze haniebniejszego, przed dwoma laty użytego, mianowicie rozpowszechniła wieści, że panowie sprzeciwiają się zamiarowi cesarza co do uwłaszczenia włościan i pobudziła ich do napadów na dwory.
Gdy szlachta przeciwna reformie i darowaniu pańszczyzny bądź uległa namowom demokratów, bądź umilkła i zaniechała przeciwdziałania, postanowiono ten akt ogłosić uroczyście 23 kwietnia, w niedzielę Wielkanocną, ażeby połączyć dzień Zmartwychwstania Chrystusa z dniem zmartwychwstania ludu[10]. Uwiadomiony o tem rząd austrjacki udaremnił podstępnie ten zamiar niespodzianką w swoim stylu. Oto w wigilję tego dnia, 22 kwietnia, gubernator ogłosił przez plakaty, że «wskutek rozporządzenia ministerjalnego z dnia 17 b. m. w Królestwach Galicji i Lodomerji od 15 maja wszelkie robocizny pańszczyźniane i daniny poddańcze znoszą się za wynagrodzeniem na koszt rządu w swoim czasie wymierzyć się mającem». Owo rozporządzenie opierało się na patencie cesarskim, w którym powiedziano: «W rozmaitych częściach kraju właściciele dóbr oświadczyli, że chcą poddanym swoim darować powinność robocizny bezpłatnie. Podana również do nas w imieniu tych właścicieli prośba o zniesienie wszystkich powinności poddańczych z jednoczesnem usunięciem służebności. Tym sposobem mogliby być narażani na niebezpieczeństwo w swoich prawach nietylko ci właściciele dóbr, którzy nie mieli zamiaru uwolnienia poddanych od powinności bezpłatnie, ale i wierzyciele, którym na tych dobrach przysługiwały prawa rzeczowe, z czego wynikłby nowy powód do rozterek i wzburzenia umysłów między mieszkańcami. Zważywszy te okoliczności, które w zastosowaniu zarządzonych przez nas środków nie dopuszczają żadnej zwłoki, aby dobrobyt ludu wiejskiego przez zupełne zniesienie robocizny pańszczyźnianej i innych powinności poddańczych z gruntów włościańskich ustalić dokładniej, niżby to się dało osiągnąć przez uregulowanie robocizny, powodowani nadto życzliwem pragnieniem, aby właścicieli ziemskich możliwie uchronić od zgubnych wstrząśnień w stosunkach majątkowych, nakoniec w celu powszechnego bezpieczeństwa prowincji oraz trwałego uspokojenia umysłów rozkazujemy: wszystkie robocizny i inne powinności poddańcze zarówno gospodarzów gruntowych, jak chałupników i komorników ustają z dniem 15 maja 1848 r. Do tej ogólnej zasady patent przyłączył szczegółowe postanowienia. Dopuścił zachowanie służebności pod warunkiem umowy o zapłatę; właścicieli dóbr uwolnił od podatku urbarjalnego oraz wydatków i obowiązków związanych ze sprawowaniem zwierzchności gruntowej; ulgi te przyjął jako ⅓ wynagrodzenia za zniesione powinności, a ⅔ po potrąceniu spłat za służebności i 5% na koszta, przeniósł na skarb państwa; wynagrodzenie (indemnizacja) polecił wyrachować według cen powinności podanych w prowizorjum podatku gruntowego; długami hipotecznemi obciążył sumy przypadające z indemnizacji; dopóki ona nie będzie obliczona, zapewnił, poczynając od 15 maja, wypłatę zaliczek; wkońcu zastrzegł, że na drodze konstytucyjnej oznaczone będą środki, i sposoby pokrycia udziału państwa w wynagrodzeniu. Jak dalece rząd austrjacki w okazaniu swej szczególnej łaski chłopom polskim i w pośpiechu jej ogłoszenia nie działał pod wpływem pobudek humanitarnych lub ekonomicznych, lecz podstępnie politycznych, przekonywa ostatnio fakt, że jej nie udzielił innym prowincjom państwa, tylko Galicji, którą najbardziej pod każdym innym względem upośledzał i najokrutniej ciemiężył. Dopiero 29 lipca Kudlich złożył w sejmie wiedeńskim swój słynny wniosek o zniesieniu w państwie poddaństwa, oraz wynikających z niego praw powinności, który wywołał zdumienie i «wytrzeszczenie oczu», do którego zaprojektowano 43 poprawki i wypowiedziano 141 mów, aż doczekał się rewolucji październikowej[11].
Wielki tedy dar wolności i własności, zapowiedziany przez szlachtę, otrzymali chłopi od rządu. Chociaż w dniu obwieszczenia tej łaski nieznana była jeszcze w Galicji całkowita treść patentu, tylko jego cząstka znosząca pańszczyznę, wywołał on powszechne oburzenie samym faktem podstępnego uprzedzenia i udaremnienia zamiarów demokracji narodowej. Komitet krakowski wydał odezwę, w której mówił: «Ludu polski! Ogłoszenie ze strony władz administracyjnych, dziś na rogach ulic rozlepione... jest tylko skutkiem żądań dziedziców, napróżno wielekroć do rządu zanoszonych, następnie przez deputację polską w Wiedniu do stanowczego i ostatecznego rozstrzygnięcia rządowi przedstawionych, a na koniec po wielu miejscach, pomimo przeszkód ze strony urzędników, przez samych dziedziców z dniem 23 kwietnia w wykonanie już wprowadzonych. Rząd zatem ogłosił ludowi polskiemu to, co mu dziedzice już z własnej woli zrobili i czego rząd wstrzymać nie mógł. Niema więc pańszczyzny! Bogu zato złóżmy cześć! Niech żyje Polska w równości i braterstwie wszystkich swych dzieci, pod opieką odwiecznej swojej królowej, Najświętszej Matki Boskiej Częstochowskiej».
Nie wszyscy jednak podzielali ten entuzjazm i nie wszyscy ograniczyli się do protestu milczącego. Typową ideologję staroszlachecką wyłożył jasno i szczerze Fran. Wiśniowski w Manifeście w sprawie ojczyzny (Lwów 1848). Powoławszy się na Boga, Cycerona, cesarzów rzymskich i królów izraelskich, tak rozumował: «Prawna własność wszystkich powinności inwentarskich gruntuje się na tej zasadzie prawa natury: daję, abyś dał, daję, abyś robił, robię abyś dał. Właściciel ziemi daje wieśniakowi część takowej w używanie za odpłatą, kmieć zaś spełnia tę odpłatę za tę koncesję praw do użytkowania ziemi w robociźnie lub innych daninach. Każda tedy powinność inwentarska jest odpłatą za uczynioną koncesję praw do użytkowania, taka zaś odpłata jest prawną własnością każdego właściciela ziemi i na jego żądanie powinna być ściśle dopełniona. Jeżeli ministerjum chciało kupić moją własność w celu, aby takową komuś darować, to było obligowane zapytać się mnie, czy ja mam na sprzedaż i wiele chcę za nią, a zgodzimy się względem ceny i takową zapłaciwszy, dopiero wtenczas miało prawo darowania». Tymczasem ministerjum tego nie zrobiło i patentem z 17 kwietnia 1848 r. darowało cudzą własność za wynagrodzenie wynoszące zaledwie 1/20 jej wartości[12]. Oczywiście chłopi nie podzielali oburzenia szlachty i związanej z nią inteligencji. Dla nich wagę i wartość posiadała sama reforma a nie jej pochodzenie. Może nawet nosząc w sobie starą nieufność do panów a zaufanie do monarchów, nie wierzyli skargom pierwszych a wierzyli słowom cesarza i uważali nadane im dobrodziejstwa za wyłączną jego łaskę[13].
Delegacja polska w Wiedniu, która zmieniając swoich członków, przetworzyła się na płynny sejmik, po patencie z 17 kwietnia znalazła się nietylko w kłopotliwem, ale śmiesznem położeniu. Bo kiedy ona w bezczynności, karmiąc się dostarczanemi ze dworu wieściami, oczekiwała odpowiedzi na swój adres, nagle poza jej wiedzą i wpływem rząd przeciął węzeł sprawy włościańskiej, który komitety polskie chciały same rozplątać i prosiły go o pozwolenie. Owa też upragniona odpowiedź została udzielona, ale dopiero po czterech tygodniach i z zupełnem lekceważeniem wyrażonych w adresie żądań, które uznawała albo za niesłuszne, albo za zbyteczne i co do chłopów — spóźnione. Z bezczelnością właściwą wszelkim oświadczeniom rządów tyrańskich i przewrotnych powiedziano w niej o Galicji, że «kraj ten pod berłem austrjackiem co do oświaty, bezpieczeństwa praw, tudzież co do zasadniczych warunków rozwinięcia się dobrobytu, takie poczynił postępy, jakich przykładu nie zdoła wskazać żaden dawniejszy okres jego dziejów». Takie świadectwo wydał minister austrjacki o kraju największej nędzy, najcięższej niedoli i najsroższej niewoli w Europie, o rządzie, który nie cofnął się przed żadną surowością w ucisku i przed żadną podłością w postępowaniu. Bo nawet do wielkiego aktu wyzwolenia ludu przyczepił litografowaną, tajemnie przesłaną urzędnikom obłudną instrukcję, jak mają przemawiać do chłopów. Mają im wytłumaczyć, że ten dar zawdzięczają «jedynie wspaniałomyślności monarchy», któremu za to powinni zachować niezmienną wierność i nie dać się uwieść żadnym złudnym obietnicom, usiłującym osłabić ich przywiązanie do cesarza; że winni słuchać władz cyrkularnych, bo one mają na celu «ich dobro i całego ogółu»; ale również wykonywać rozkazy dziedziców, okazywać uszanowanie dla ich osoby i własności, nie rozsiewać gróźb i nie dopuszczać się żadnych gwałtów. «Każdego ktoby w tej mierze wykroczył lub do bezprawia podżegał, macie natychmiast zwierzchności miejscowej lub urzędowi cyrkularnemu wskazać, a jeśli do waszej gminy należy — wydać; wszakże strzeżcie się pod surową karą, ażebyście się na takich ludziach nie pastwili i cieleśnie ich nie krzywdzili». Tak przemawiał wilko-lis w baraniej skórze[14].
Naturalnie już nietylko panowie ziemscy, ale inni obywatele kraju, oburzeni przewrotnością rządu austrjackiego, starali się odsłonić jego kłamstwo i stwierdzili swoje pierwszeństwo zamiaru zniesienia pańszczyzny. Dokonywano tego w rozmaitych postaciach literackich, artykułach, opowiadaniach i odezwach. Jeszcze przed wydaniem patentu cesarskiego sławiono publicznie tych, którzy go uprzedzili. «Wielu panów — pisał J. A. Kamiński[15] na początku kwietnia — już ogłosili ludowi zniesienie pańszczyzny, nie wątpimy, że i reszta pójdzie za tym pięknym przykładem. Cześć i dzięki im za tę wielką ofiarę». Starano się nadewszystko przekonać o tem chłopów. «Posiadacze dóbr — tłumaczył w popularnej broszurze bezimienny autor[16] — oświadczyli cesarzowi (w deputacji wiedeńskiej), że już dawno chcieli darować ludziom swoim pańskie, ale ministrowie i urzędnicy im zawsze zakazywali». Potwierdzili to w swem sprawozdaniu dwaj włościanie uczestniczący w deputacji[17], którzy opisawszy szczegółowo swój pobyt w Wiedniu i posłuchanie u monarchy, zakończyli upomnieniem, ażeby «nikt z nas żadnych fałszywych mów, co to braci z braćmi wichrzą, nie słuchał więcej od nikogo; ażebyśmy wiedzieli komu to w ojczyźnie naszej dobro to winniśmy, i odtąd wszystkich panów naszych, co tak Polakami są, jak my, miłością bratnią kochali». Pisarz ludowy M. Kański[18] w dwu opowieściach wyjaśnił, że urzędnicy podburzyli chłopów w r. 1846 do rzezi dlatego, że panowie chcieli przywrócić niepodległą Polskę, że pańszczyzna wszędzie istniała, a w Polsce była łagodniejsza, niż gdzieindziej, że rząd wieszał tych, którzy żądali zniesienia pańszczyzny, panom uczynić tego nie pozwolił, a teraz sam ją skasował. Toż samo wykładali inni[19].
Gdy prasa niemiecka wystąpiła z oskarżeniami szlachty polskiej o ucisk chłopów, z usprawiedliwieniem ich nienawiści i wykazywaniem dobrodziejstw rządu, rozwinęła się polemika, w której autorowie polscy starali się uniewinnić panów ziemskich i przerzucić winę zaburzeń na nieuczciwych urzędników[20].
Patent z 17 kwietnia nie był w całości swojej zastosowany do księstwa krakowskiego, w którem poddaństwo już dawniej zostało zniesione i w którem istniały odmienne stosunki. Ta odmienność, połączona z przewlekłą i zawiłą działalnością biurokracji oraz z przekształceniami ustroju państwa, trwającemi kilkanaście lat, wywołała szereg patentów, postanowień, tworzących prawdziwy labirynt ustawodawstwa włościańskiego, aż do czasu, kiedy organizacja monarchji i jej dzielnic została ostatecznie ustalona. Oto główne zakręty tej długiej drogi. Na żądanie właścicieli ziemskich zamierzono utworzyć komisję dla ustanowienia zasad indemnizacji w księstwie krakowskiem. Projekt ten upadł po zamianowaniu gubernatorem Galicji W. Zaleskiego, któremu polecono porozumieć się z posiadaczami dóbr ziemskich i zebrać materjał do rozstrzygnięcia sprawy indemnizacyjnej. Tymczasem sejm państwa (uchwałą 7 września 1848 r.) przepisy o zniesieniu poddaństwa w Galicji nie tylko rozciągnął na inne kraje monarchji, ale je znacznie rozszerzył i podał zasady wynagrodzeń za zniesione powinności, a przytem postanowił, ażeby komisje krajowe według tych zasad opracowały projekty indemnizacji z oznaczeniem potrzebnego na nią funduszu ze źródeł każdej prowincji. W księstwie krakowskiem, które ciągle jeszcze pozostawało wyodrębnione swoim odmiennym ustrojem, polecono nowoutworzonej (zamiast urzędu cyrkularnego) Radzie administracyjnej dokładne zbadanie powinności i służebności włościańskich, budowli, sprzężajów, zasiewów i ich cen oraz wyrachowanie wynagrodzenia za stracone dochody. Po wędrówce przez rozmaite urzędy, wykazy Rady dostały się do ministerjum, gdzie uwięzły. Skracając zwłokę, wywołaną rozwiązaniem sejmu państwa (w marcu 1849 r.), rząd wydał patent orzekający, że w wynagrodzeniu za zniesione powinności ⅓ ma być potrącona na podatki, ⅓ zaś jego zapłacą obowiązani a ⅓ fundusz krajowy. Nie dotyczy to jednak Galicji, dla której zapowiedziano osobne rozporządzenie. Jakoż wydany został (w sierpniu) dla niej patent, który odstąpił od obietnicy w zeszłorocznym, (kwietniowym), że wynagrodzenie za powinności pokryje skarb państwa i postanowił, że je zapłaci fundusz indemnizacyjny ze środków krajowych. Patent z września 1850 r., obejmujący również Galicję, z wyłączeniem księstwa krakowskiego, podał przepisy o tworzeniu funduszów indemnizacyjnych w krajach monarchji. Patent zaś z października 1853 r., wydany wyłącznie dla Galicji i księstwa krakowskiego, ustanowił trzy oddzielne tego rodzaju fundusze: dla Galicji zachodniej, wschodniej i księstwa krakowskiego. Przez cztery lata ciągnęły się jeszcze rozmyślania i narady organów urzędowych oraz komisyj mieszanych z galicyjskimi mężami zaufania nad unormowaniem spłat za zniesione powinności gruntowe, zanim sprawę tę ostatecznie rozstrzygnięto i ustawę indemnizacyjną w Galicji i (odmiennie) w księstwie krakowskiem wprowadzono.
Już powyższy, bynajmniej nie zupełny, wykaz patentów, reskryptów, uchwał w tym przedmiocie sprawił niewątpliwie zamęt w umyśle czytelnika; pomijamy przeto dalsze akty rządowe[21] i zabiegi mężów zaufania o zrównanie Galicji z innemi krajami monarchji pod względem spłaty należności indemnizacyjnych, zapiszemy tylko wynik ostateczny. Mianowicie, rząd przyrzeczenia swego w patencie z r. 1848 co do pokrycia wynagrodzeń za wyzwolenie i uwłaszczenie włościan w Galicji nie dotrzymał a nawet odmówił jej tego udziału skarbu państwa (⅓ części) w spłacie, którą przyznał prowincjom niemieckim i czeskim. Zatarg o fundusz indemnizacyjny (75,555.370 flor.) ciągnął się aż do r. 1890 i zakończył się przejęciem przez rząd części długu.
Niezależnie od ustaw specjalnych, ogólne prawa państwowe, które wypłynęły z przekształceń Austrji od r. 1860 do 1867 na monarchję konstytucyjną, równouprawnioną i znoszącą przepisy ochronne dla włościan, oddziałały również na ich położenie i przyszłość. Najważniejszą zmianę wprowadziły one do spadkobrania i rozporządzania ziemią. Od r. 1855 istniały następujące ograniczenia: dziedziczenie gruntu przyznane było najstarszemu synowi z obowiązkiem spłacenia innych spadkobierców; nikt nie mógł prowadzić jednocześnie dwóch gospodarstw samodzielnych bez pozwolenia władzy; bez tego pozwolenia nie mogły być dzielone grunty gospodarstwa włościańskiego.
Wszystkie te ograniczenia zostały usunięte naprzód przez ustawę zasadniczą Rady państwa w r. 1867 a następnie przez uchwałę sejmu galicyjskiego w r. 1868. Jednocześnie upadł przepis, zabraniający żydom dzierżawienia posiadłości chłopskich. «Zniesienie ograniczeń dzielenia gruntów włościańskich — tak kończy swój wywód autor doskonałej pracy w tym przedmiocie[22] — możność zaciągania na nie długów, nieograniczona egzekucja wierzytelności, łatwość dostania pieniędzy w zakładach kredytowych i zniesienie prawnej stopy procentu obok uchylenia patentu o lichwie — nietylko nie przyczyniły się do podniesienia stanu włościańskiego, ale owszem pociągnęły za sobą jego zubożenie. Jeszcze nie przeminęło jedno pokolenie od czasu wprowadzenia wielkich reform stosunków włościańskich, a już nietylko w Galicji, ale i w innych krajach koronnych widzimy upadek włościan przez nieograniczone dzielenie gruntów a w wielu miejscach pochłonięcie ich posiadłości przez większą własność».
Tą sprawą zajmiemy się jeszcze w jednym z następnych rozdziałów.
Do r. 1855 władza sądownicza i administracyjna we wsiach i miastach poddańczych spoczywała w obrębie praw dworu (dominium). Stanowił on instancję dla spraw cywilnych i przestępstw policyjnych, w wypadkach zaś zbrodni obowiązany był tylko do stwierdzenia istoty czynu i przeprowadzenia śledztwa wstępnego. W zakresie administracyjnym zarządzał policją, utrzymywał księgi konskrypcyjne, dozorował rekrutacji i ściągał podatki. Czynności te spełniał sam właściciel dóbr lub przy pomocy zaprzysiężonego urzędnika, mandatarjusza, który mógł być jednocześnie oficjalistą dworskim, do działań sądowych utrzymywany był (zwykle dla kilku dominiów) justycjarjusz, który również mógł być jednocześnie mandatarjuszem i oficjalistą. Obaj urzędnicy byli opłacani przez dwory. Osady podległe władzy dominjalnej miały swoją wybieraną starszyznę — wójta i przysiężnych. Wraz z pańszczyzną zniesiono również jurysdykcję patrymonjalną, którą jednak zachowano na kilka lat do wprowadzenia nowej organizacji sądowej i administracyjnej. Wtedy zapytano właścicieli dóbr, czy chcą pozostać poza obrębem gminy, czy też do niej się włączyć? Z nielicznemi wyjątkami oświadczyli się za pierwszem. Tym sposobem powstały dwa odrębne ciała administracyjne — dworskie i wiejskie, podległe urzędowi powiatowemu[23]. Ten rozdział przyczynił się do pogłębienia przepaści między panami i chłopami, która odpowiadała dążności rządu, ale szkodziła interesowi społeczeństwa. Obszarnicy odcinając się od gminy włościańskiej okazali wyraźną do niej niechęć i zarazem zrzekli się wszelkiego na nią wpływu. Był to jeden z wielu dowodów ich krótkowidztwa i egoizmu stanowego.





  1. Przedajność urzędników austrjackich w tej sprawie jest stwierdzona wieloma świadectwami. «U tych panów — pisze A. Lipczyński w broszurze Prawda jest gorzką potrawą (Paryż 1861) — za garnek masła lub parę kurcząt wszystko dało się zrobić. Dopiero po r. 1848 ustały pielgrzymki urzędników po dworach z całemi taborami, ustały kontrybucje spiżarniane».
  2. S. Pepłowski, Z papierów po Fredrze. Kraków 1900. Nawet ten twardy konserwatysta był dla rządu austrjackiego rewolucyjnym i omal nie został ukarany długoletniem więzieniem za kilka słów nagannych o biurokracji.
  3. J. Jasiński: Myśli łączące się z pytaniem, wynagrodzenia za zniesione w kraju naszym powinności ludu wiejskiego. Wiedeń 1848.
  4. St. Łodyński, Projekt stopniowej zamiany stosunków włościan w Galicji. Lwów 1845.
  5. «Głos z Królestwa kongresowego do obywateli Galicji, Krakowa, Poznania». Dziennik Narodowy, 15 kwietnia 1848.
  6. Pańszczyzna. Druk z 1 kwietnia 1848 — «z wolnej prasy Instytutu Stauropigjańskiego».
  7. Odezwa akademików względem stosunku pańszczyźnianego z kwietnia 1848 r.
  8. Słów kilka o pańszczyźnie. Lwów 1848, s. 9.
  9. Jednym z głównych twórców Rady Narodowej i autorów adresu był głośny potem marszałek parlamentu austrjackiego Fr. Smolka. W sejmie wiedeńskim 17 sierpnia 1848 r. rusin Iwan Kapuszczak wystąpił z napastniczem oskarżeniem szlachty polskiej, twierdząc, że zamiast 100 dni pańszczyzny wymagała 300, że chłop musiał pracować dla dworu cały tydzień a w niedzielę pan mu nakładał kajdany i rzucał między bydło. Za uwłaszczenie nie należy się zapłata. Smolka odparł tę napaść energicznie. Co sądzić — mówił — o prawodawstwie austrjackiem, któreby pozwalało na takie czyny. Pojedyńczych nadużyć nie należy uogólniać — to jakby potępiać i konfiskować majątek kupiectwa za pojedyncze bankructwa. «Oddawna była w tem głęboka polityka, ażeby w naszej ojczyźnie miotać najokropniejsze oszczerstwa na pewną klasę społeczną, która odczuwa głęboko w sercu wielkie bezprawie historyczne, jak święty ogień żywi w łonie świadomość tego bezprawia i ten ogień z tą samą zawsze siłą przeszczepia z ojca na syna» (Dziennik 1848-9).
  10. Pomimo tych dowodów i stwierdzonej gry fałszywemi kartami rządu austrjackiego, po 40 latach znajdują się jeszcze autorowie przekreślający wszystkie starania postępowej szlachty o wyzwolenie i uwłaszczenie włościan. «Chłopska klasa — mówi S. Budzynowski — wcale nie zachwycała się restauracyjnemi dążeniami polskich powstańców, gdyż wiekowe doświadczenie pouczyło chłopa, że Polska to synowie niewoli. Polski bez pańszczyzny i kijów nie mógł on sobie nawet wyobrazić... Na sejmiku we Lwowie (1848) uchwalono znieść dobrowolnie pańszczyznę. Uchwalono, lecz do wykonania uchwały nie przyszło. Naszej biednej szlachcie zawsze wiatr wieje w oczy... Między nami mówiąc, był ten antiszlachecki menewr rządu szlachcie naszej bardzo na rękę — wyratował ją z wielkiego kłopotu. Tak czy siak byłaby obiecanki swej nie spełniła». Rozpędzona nienawiść autora do szlachty wpada aż w humorystykę. «Weźmy np. — powiada — ustawę drogową. Naszemu chłopu wystarczą najlichsze drogi. Z dróg bitych lub zwyczajnych, lecz w lepszym stanie utrzymywanych, korzysta ten, który ma co wozić, t. j. szlachcic i co najwyżej c. k. artylerja, a nie nasz chłop, który nie ma co wozić» (Chłopska posiadłość Galicji, odbitka ze Światła, Lwów 1846).
  11. H. Kudlich, Rückblicke und Erinnerungen. Lipsk 1873, II. Zaznaczyć trzeba, że posłowie polscy odnosili się do tego wniosku przychylnie, czescy — wrogo. Tak np. Popiel w śmiałej i dowcipnej mowie powiedział: «Dawniej szlachta szła na wojnę za chłopów, teraz przeciwnie. Chcieli na drzwiach pańskich napisać, że własność jest święta, dobrze, ale napiszcież to samo na chłopskich» (s. 149).
  12. Porów. S. Uruski, Sprawa włościańska. Warszawa, 1860, I, 429, «Odezwa przeciw zniesieniu powinności inwentarskich w Galicji».
  13. Dobry znawca i wyraziciel uczuć ludu A. Cieńciała w Nowościach niesłychanych dla chłopa śląskiego (Cieszyn, 1848) opowiedziawszy te dobrodziejstwa, dołączył do nich «piosnkę narodową», zaczynającą się od słów: «Boże zachowaj cesarza Ferdynanda pierwszego, co dał wolność kraju swemu i z nią wiele dobrego».
  14. L. Zienkowicz, Wizerunki polit. t. IV, «Sprawy Galicyjskie w 1848 r.», str. 145 i n. Demokrata polski z tegoż roku, J. Starkel, Rok 1848, Lwów 1899, str. 67, 93, 112 i in. B. Limanowski, Historja demokracji polskiej, 356 i n. W. Kopff, Urządzenie włościan, 17 i n.
  15. «Jakie korzyści przyniesie zniesienie pańszczyzny» (odbitka z Przyjaciela ludu) 5 kwietnia 1848.
  16. O pańszczyźnie 1848.
  17. Wojciech Bonjur i Stanisław Mielak Sprawozdanie. «Ludowi wiejskiemu całej ziemi naszej polskiej miłość, prawda i pozdrowienie braterskie».
  18. Słowa prawdy do ludu polskiego, Wiedeń 1848 i Pogadanka chłopska, rozmowa wójta z sąsiadami, Wiedeń 1848.
  19. Gwar w publicystyce był duży. Jacenty Toporek (Smagłowski), Ludowi wiejskiemu całej ziemi polskiej, Wrocław 1848. Głos z Królestwa kongresowego do obywateli Galicji, Krakowa i Poznania o bezwarunkowem zniesieniu pańszczyzny (Dzien. narod.) Lwów 1848. Głos do ludu 22 marca, Rzeszów 1848. Do Gromady o adresie do cesarza względem zniesienia pańszczyzny, Lwów, 1848.
    Z dwóch rozmaitych naczyń wylewano oliwę na wzburzone fale. Puszczono w obieg wierszyk p. t. «Jeszcze głos żydka do wieśniaków, czyli jak Mośko radzi»:

    A więc co robić? Zgodę wszędzie głosić,
    Kochać się spólnie, z panami przeprosić,
    Już teraz bunty na nic się nie zdadzą,
    Bo niema takich, co to naród wadzą,
    A gdyby znowu gdzie się pokazali,
    To ich wygonią, jak tamtych wygnali.

  20. Der Bauer u. Edelman in Galizien. Erwiederung auf d. Aufsatz in N. 127 Wiener Zeitung. Das Recht ist für uns. Odpowiedź na art. Der Bauer ist für uns.
  21. Reichsgesetz u. Regierungsblatt. Patenty dopełniające i wyjaśniające: z 12 marca 1851 r. o przeprowadzeniu zniesienia ciężarów i powinności gruntowych, z 5 lipca 1853, regulujący służebności pastwiskowe i leśne; rozporządzenia ministerjalne z 2 listopada 1855 i z 28 lipca 1856, dotyczące spadkobrania i rozstrzygania sporów i inne, których szczegółowe wyliczanie przeciążyłoby nasz wykład zamętnym balastem.
  22. W. Kopff. Urządzenie włościan, 26.
  23. T. Piłat, Pogląd historyczny na urządzenia gminne w Galicji. Lwów 1878. W. Lewicki, Samorząd gminny w Galicji. Lwów 1888.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Aleksander Świętochowski.