Kiermasy na Warmji/Uprawa lnu, separacja, ablucja na Warmji
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Kiermasy na Warmji |
Data wyd. | 1923 |
Druk | „Gazeta Olsztyńska“ |
Miejsce wyd. | Olsztyn |
Źródło | skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Wypada nam jeszcze zastanowić się, jak na polskiej Warmji zatrudniano się uprawą lnu, co sprawiła za przeistoczenie na Warmji separacja i ablucja tacy.
Uprawa lnu, tak wielce w światowej wojnie zachwalana i tak skrzętnie znowu zaprowadzana, kwitnęła na Warmji jak i w całej ziemi pruskiej od niepamiętnych czasów. Z Indji i Egiptu przez Fenicjan przeniesiona już u starych Prusaków znana była uprawa lnu i zachowały się niektóre zwyczaje i gusła z tamtych czasów n. prz. nie prząść lnu w dwunastki (t. j. od wigilji Bożego Narodzenia do Trzech Króli.) Tak samo i u Słowian w czasach przedchrześciańskich uprawiano len i wełnę dla okrycia swego. Lecz przyznać trzeba, że sprowadzeni przez pierwszech biskupów koloniści z Holandji i ze Ślązka udoskonalili na Warmji uprawę lnu tak, że obok Ślązka i Warmja zasłynęła z hodowli lnu, odstawiając niezliczone centnary na Brunsberk w dalszy świat. Przez uprawę lnu ludność się zaopatrzała w potrzebną bieliznę i ubiory, w dostatek, a gospodarz i służba za sprzedane kamienie lnu (po 40 funtów) schowali w mieszek ostatek, ztąd zamożność rosła.
Dodać tu wypada niektóre historyczne wzmianki o hodowli lnu.
Tacyt w swej Germ. c. 17 pisze, że niewiasty w Germanji ubierają się w lniane suknie, które sobie wedle Plinjusza (hist. nat. 19, 2) same sprawiały.
W średnich wiekach głównem zajęciem kobiet była robota ze lnem. Całe pola były obsiane siemieniem, len kwitnący przedstawiał się jako kobierzec boży.
Herulowie idąc w pochodzie nad Dunajem uważali pola lnem pokryte za wielkie jeziora (Warnefried de gest. Longob. 1, 20).
Litwini przed nawróceniem swojem nosili tylko płócienne ubrania i futra, dla tego królewskie podarunki wełniane, które im Jagiełło do chrztu przysyłał tym większą im sprawiały radość.
Na Warmji tak wiele pola obsiewano lnem, że biskupi, panowie kraju, z braku żywności w latach 1525, 1529, 1625 zakazywać tego musieli, rozporządzając, że na 2 włóki tylko 3 korce, na 3 włóki 4 korce siemienia siać było wolno. Biskup Jan Dantyszek wydał dnia 12. marca 1545 rozkaz, że kto chce siać len musi przynajmniej 10 korcy żyta wysiać. W roku 1766 złagodzono ten rozkaz na korzec od włóki, ale tylko po wsiach wolno było siemię siać, nie na miejskich polach.
Dopiero okupacja przez Prusaków zmieniła te nakazy i pozwoliła każdemu siać lnu, ile chciał.
Główna odstawa lnu była do Brunsberka, kamień lnu (40 funtów) kosztował na cierlicy dobrze „tarty“ 6 marek, a klepany 12 marek.
Procedura lnu w krótkości jest taka:
Na Warmji siemię sieją w maju — len majowy — lub przed św. Antonim (13 czerwca). Len dojrzewa w sierpniu lub we wrześniu, kiedy główki ma żółte, aż brunatne czas len rwać, rafować, główki suszyć na „górze“ (nad mieszkaniem), knoty pod ścianą, młócić już na adwent siemię do oleju, a sztywny len w wodę 8—14 nocy, z wody na rżysko — miejscami, jak w Rydbachu, bez moczenia tylko na rosę — 2—4 tygodni; kiedy się kruszy i włókno odwstaje — zgrabić, młócić, trzeć na cierlicach i pocieraczkach. Dawniej gromadnie len tarli. Wieczorem po jedzeniu sucharów-surgałów w mleku i świeżych kołaczy bywały wesołe zabawy z tańcem, — zwykle w październiku — kiedy paździora ze lnu spadały. Ztąd też nazwa miesiąca „październik“, jak listopada, kiedy lecą listki z drzewa.
W zimę poczęto przysuszony przy piecu len klepać ręcznem klepadłem na stojącem klepadle. Nie raz przy suszeniu lnu z nieostrożności ogień powstał.
Klepany len czesano na szczotkach i przędzono z krack na kołku. Odpadki lnu z cierlicy i pocieraczki zowią się paździora, i nie są do potrzeby, chyba do posłania bydłu, z pod klepadła — pakoły, odpadki z grubej szczotki — zgrzebi, z cienkiej szczotki — paciesi, z krack — kląkry.
Len przędło cię do postawy, zgrzebi i paciesi do wątku; długą nić ze szpulki motowali na motowidle, co 40 nici dokoła motowidła było pasmo, które przewiązali motowęzkiem, 10 pasem tworzy pynał, 15 pasem półtorak, 20 pasm łokieć. Kiedy chłopcy i chłopaki od 3 rano młócili w stodole (w czterech 4 ławy), dziewki uprzędły do śniadania o 8 i znowu po każdym oprzęcie aż na wieczór do wieczerzy o 8 po łokciu lub po dwa półtoraki i dostały za to płótna po 5 ścian lub po dwa mendle (mendel — 30 lask, ściana — 10, półściany — 5, okno — 2 i pół laski, metr — półtory laski.)
Te łokcie, półtoraki, pynały, pasma przędzy warzyli, suszyli i reżyli, szpulowali, snowali na dużem kole do snowania i tę osnowę wkręcili we czwórkę przez retki (drewniane ząbki) na duży nawój u krosien, przy końcu osnowę przełożyli z retk w napletacze (dwie cienkie listewki), przecięli nożycami, kładli po jednej nici ręką w niciennice (po litewsku nicielnice), z niciennic haczykiem w płochę i przywiązali tę nabieraną przez płochę przędzę do końców małej płachty, która ściągała tkaninę (płótno, pstrocinę, sukno, obrusy, ręczniki, płachty, derki itp.) po dwuch mieczach na dół na mały wałek.
Tak była podstawa gotowa na krosnach. Do wątku uwili cewki na kółku do szpulowania, włożyli w cewkę spionek i oba w czołnek, który wprowadzał wątek w podstawę, kiedy tkacz lub tkaczka deptali podnóże 2, 3, lub 4 lub 6, 8, w ile cepów tkanina być miała. Do pstrociny, gdzie zachodzą różne ko lory trzeba było i więcej czołnków przyrządzić.
Płótno tcze się jednem czołnkiem we dwa cepy. Płótno utkane przyszło na bielnik, tedy w ług z popiołu parę razy i znowu parzone i bielone, nareszcie wałkowane, żeby się świeciło. Jeżeli postawa kręto przędziona jest, płótno trzyma lepiej, ale jest twarde, jeżeli wolno, płótno jest miększe, równiejsze, bo się lepiej zbije.
Długa to toń, niż się przyjdzie do bielizny — „złodziej nie odpowie za kradzież koszuli“ — mawiają na Warmji.
Tak uprawiano tu len jeszcze przed pół wiekiem w gospodarstwach i w rasztubach. W ostatnim jednak czasie zaniechano tych trudnych robót bo można było bez wysiłku taniej kupić fabryczne wyroby, dopiero w wojnie światowej powrócono do dawnej praktyki.
Baniaste hełmy na romańskich wieżach kościelnych w Sząbruku i w Bartęgu, jako i krzyże gotyckie na innych kościołach katolickiej Warmji patrzą dziś w okna niezliczonych separantów na polach wiosek, gdzie dawniej nikt nie mieszkał, a nasi starzy ludzie za młodu wspólnie swe trzody paśli w rykach, sztukach, na przeczach i działach, które separacja zdmuchnęła, dając każdemu udzielne, własne pole, gdzie wybudował mieszkanie dla siebie i gumna dla zwierząt. Przejście to z wspólnej gospodarki do pojedynczej, własnej, działo się na polskiej Warmji w latach 1830—1860 — w separacji.
Wsie przed separacją więcej zaludnione były jak dziś, kiedy połowa gminy na polach mieszka. Przy każdem gospodarstwie był sad owocowy, o czem świadczą kilkaset letnie grusze i inne stare drzewa ogrodowe w każdej wsi. Ztąd mieli ludzie owoc suszony na post. Pola były w kawałach, nieraz bardzo daleko ode wsi, w 3 lub 4 stronach, które każde, żeby je znaleść, miały swoją nazwę, które po separacji po większej części poszły w zapomnienie.
Separacja sprawiła tej mozolnej gospodarce zasłużony koniec, każdy na swojem miał więcej wolności i dochodów, a mniej bałamuty i zależności, za to dawny stan patrjarchalny coraz więcej niknął.
Podajemy opis takiej przełomowej chwili z separacji w Sząbruku r. 1840:
Każdy pod swoim gruntem musiał mieć porządny płot. Nadto po obu stronach wsi, tj. na dworznicach były tak zwane grodze, tak na 4—5 gon w pole. W tych grodzach każdy na swej sztuce siał i sadził, co tam chciał. Poza temi grodzami były ugory i tam pasły się wspólnie trzody wiejskie wszelkiego rodzaju. Gmina posiadała wspólnych pasterzy, dawała im utrzymanie i osobne chałupy na mieszkanie. I tak: była koniarnia, wolarnia i pastornia. Gęsi pasały każda swoje w gromadkach i to swoje dzieci lub też urządzone służebne; na ugorze owce i trzodę chlewną pasł pasterz wiejski na obszarach pól za grodzami. Krowy, jałochy itp. pasał pasterz osobny i na południe przyganiał do wsi do dojenia. Woły robocze i porosłe nieuki (wolczaki) pasał wolarz aż w tyłach — opodal wsi, aż w lasach; a wolarz wypędzał zwykle woły ledwo się rozwidniało. Konie pasał koniarz, a wypędzał je zwykle w pole na noc, gdyż we dnie potrzebowano koni do roboty. Koniarzowi do pomocy na noce przydawano zwykle najmniej dwóch gburskich parobków, a to się nazywało: iść za „cachą“. Koniarz trąbił na rogu na czas wypędzenia koni, które gromadziły się we wsi pod Bartlowym klonem.
Woiarz trąbił na kręconej trąbce własnej roboty z drzewa; a trąbił o świcie. Parobcy musieli wstawać rano, aby woły na czas wypędzić.
Pasterz krowiarz trąbił na długiej, z drzewa wystruganej trąbie — i to tak przeraźliwie, że każda dziewka słyszeć musiała. Więc też dziewka, czy tam gospodyni musiały bardzo rychło wstawać, aby krowy wydoić i do pasterza (krowiarza) zagnać; lecz gdy która zaspała musiała potem swe krowy sama pędzić aż daleko w pole. Gdy się z wiosny krowy na mleku poprawiły, krowiarz przyganiał je i na południe do domu do dojeniu. Po południu swoim porządkiem znowu trąbił i pędził trzodę w pole. Podobnie też było z pasterzem owiec i świń.
Separacya gruntów rozpoczęła się w Sząbruku około roku 1830-go, a skończyła się aż w 10 lat później. Gdy pomiar gruntów na odpowiednie kawały (plany) przyszedł do skutku i do zgody, i rozpoczęto rozorywać granice stare, a tworzyć granice nowe, i każdy począł wychodzić i wyjeżdżać na osobny sobie odmierzony dział (plan) — wtedy powstał między ludem płacz i lament za rozłączenie się na pojedynkę. A gdy poczęto żywiznę, tj. konie, bydło, owce itp. wypędzać osobno, każdy na swoje pole — to powstało pomiędzy zwierzętami domowemi zamięszanie: ogromny ryk, rżenie, bek, kwik: bo zwierzęta ciągnęły każde do owej gromady, a rozłączyć się nie chciały. I na polu bydło jednego sąsiada uciekało do gromady drugiego. Aż po długiem i długiem uganianiu się zdołano zaprowadzić ten rozdział i nowy porządek rzeczy.
Pod ablucyą (Ablösung) rozumie się zamienienie naturaliów jak zboża, wosku, chleba, lnu, drzewa, torfu, które corocznie oddawano kościołowi lub sługom jego — na pieniądze, które naprzód wypłacił bank rentowy kościołowi i włożył w formie podatków na dłużników przez lat przeszło dwadzieścia. Jak separacya, tak ablucya jest dla gospodarstw dobrodziejstwem nowoczesnem. Bałamutna zwózka naturaliów, odbieranie, krytykowanie tychże sprowadzało nieraz niepotrzebne gniewy, skargi z kościołem, z duszpasterzem, organistą, co teraz ustaje, jak za dwadzieścia kilka lat wszelka dalsza opłatnia ustanie. Razem z ablucyą tacy i kolendy abluowano, różne renty, resztki pańszczyzny i inne nieprzyjemne obowiązki. Gospodarze opierali się z razu ablucyi, jak każdej nowince, lecz teraz są kontenci, zwłaszcza że widzą, tak tanio w tenczas korzec żyta, owsa itd. obliczono. Ablucje odbywały się na polskiej Warmji głównie w latach 1873—1899 i przyczyniły się nie mało do podniesienia wartości gospodarstw i majątków. Majątki małą tylko tacę miały, gospodarze od włóki zwykle tacowy korzec żyta i korzec owsa i kolędę. Tacowy korzec był w Brunsberku najmniejszy, im dalej od B. gdzie z początku biskup mieszkał, tem większy, największy w parafii klewkowskiej, klebarskiej i purdzkiej.
- ↑ Wyjęto głównie z „Geografji polskiej Warmji“ autora.