Litwa za Witolda/1422
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Litwa za Witolda |
Podtytuł | Opowiadanie historyczne |
Wydawca | Towarzystwo Wydawnicze |
Data wyd. | 1850 |
Druk | Józef Zawadzki |
Miejsce wyd. | Wilno |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Papież, którego od początku usilném było staraniem pokoj między panami chrześcijańskiemi zapewnić, zwrócił całą swą uwagę na nieustanne a gorszące spory Zakonu, który pomimo wzrostu swego i zmiany charakteru, nie przestał być duchowną instytucją, zarówno jak rycerską.
Wszystko co czerniło Zakon, spadało w części na duchowieństwo rzymsko-katolickie i Kościół powszechny. Zgorszeniu więc koniec potrzeba było położyć koniecznie. W tym celu zesłany na miejsce Antoni Zeno z Medjolanu, doktor praw, nuncjusz Apostolski któremu polecono przekonać się pilnie o charakterze sporu, i wezwać obie strony na sąd przed stolicę Apostolską.
Poprawa wyroku Wrocławskiego nie była w smak cesarzowi; starał się przełożyć papieżowi, że król Polski i Witold żądali zbyt wiele, Żmudzi po morze, Sudawij i Jaćwieżskiéj ziemi dla Litwy i t. d.; że nie dopełniali co im nakazano, a do spełnienia przeciwną stronę zmuszają; że W. Mistrz skłania się do pokoju, a cała wina spada na Polaków i Litwę. Słowem starał się cesarz, aby wyroku jego nie odmieniano. Nastąpiły apellacje i protestacje, ogłoszenie nowego dekretu i zupełne odrzucenie jego, gdyż Krzyżacy nawet stawać nie chcieli do sprawy; sądzono więc bez informacij od nich, zaocznie.
Król Władysław owdowiawszy znowu, jeszcze raz się ożenił, ale już w Litwie i z litewką: obrawszy sobie jedną z córek xięcia Andrzeja Olszańskiego, których było dwie Bazylissa i Sonka. Król młódszą wydaną mieć sobie życzył, ale Szymon Andrzejewicz przedstawił mu, że obyczajem było aby starszą wprzód wydawać. Téj Bazylissy starszéj, król nie życzył sobie, dla tego, jak piszą kroniki, że dla starca wydawała się zbyt silną i namiętną (miała wąs, co oznaczało moc ciała wielką). Wydano więc starszą za X. Jana Włodzimierzowicza Bielskiego, a drugą Sonkę król poślubił, mimo panów polskich, którzy swatali mu synowicę cesarską, Eufemję (Offkę). Sonka, która była wschodniego obrządku, chrzest łaciński w Nowogródku przyjęła; a Maciéj biskup Wileński po cichu ślub pobłogosławił, gdyż to małżeństwo już przeciwko wyraźnemu zakazowi stolicy Apostolskiéj zawarte było; papież bowiem na ostatnie ożenienie pozwolenie dając, warował, aby król w przypadku owdowienia związków nie ponawiał. Witold czynnym był w swataniu Sonki królowi, a niektórzy chcą żeby w tém miał rachubę, bezpłodną ją sądząc.
Nowe poselstwo Czechów domagających się u Witolda, aby koronę czeską przyjął, teraz względniéj i inaczéj wcale, na przekór cesarzowi dekret Wrocławski utrzymującemu, przyjęte w Wilnie zostało. Wprawdzie wedle wyrazów kroniki, Witold odpowiedział: że nie chce być żórawiem co na dwu drzewach gniazdo buduje» — ale Czechom polecił Zygmunta Dymitrowicza Korybutta synowca swego, X. Siewierskiego, Zbarażskiego i Wiśniowieckiego, którego wojskiem posiłkować przyrzekł.
Nie możemy wchodzić w szczegóły dalszych postępów Zygmunta w Czechach, i wojny jaką się musiał dobijać ofiarowanéj mu korony, wracając potém do Litwy, na któréj losy dalsze i stosunki z Krzyżakami wywarło wpływ wielki, to, z niechęci ku cesarzowi pochodzące, postanowienie Witolda.
Wojna z Zakonem znowu zbliżać się zdawała; teraz bowiem odwodząc Witolda od posiłkowania czeskiemu pretendentowi, służyła własnemu interesowi cesarza. Zabiegi Zygmunta wywołać ją musiały: naglące listy przez posłańców w żebraczém odzieniu roznoszone, a na jednym z nich przejęte, polecały Zakonowi, aby nadal nic bez dołożenia się cesarskiego we własnéj sprawie czynić nie ważył się. Rozejmu nawet Zakon sam przez się zawierać nie był mocen. Pisma cesarskie na żebraku owym znalezione a nakazujące wojnę i niepokojenie Polski a Litwy, obudziły oba te kraje do przygotowań wojennych. W Polsce i Litwie uzbrajać się poczęto silnie; Tatarzy i Ruś powołani zostali. Umarł w tym czasie Mistrz Michał Küchmeister, a po nim obrany Paweł Russdorf, któremu nowe rozkazy cesarz przesłać pośpieszył.
W jedném z pism tych, wzywających Zakon do boju, donosił cesarz, że Witold trzy silne wojska gotuje: jedno do Pruss, drugie dla Zygmunta do Czech, trzecie na Inflanty; polecał W. Mistrzowi, aby jak skoro wojna się rozpocznie, wpadł na króla i Witolda całą siłą i usiłował ich wstrzymać na sobie, gdyż cesarz znosił z przyczyny Zakonu niechęć obu i knowania w Czechach. Sam Zakon dobrze już wiedział o przygotowaniach Witolda i nie wątpił, że nań są wymierzone ordy tatarskie stojące już u granicy. (List kmdr. Toruńsk. do W. M. Torun. Sonnt. nach Marci. 1422).
Nuncjusz papiezki napróżno usiłował traktowanie rozpocząć; unikano go w Prusiech, oczekując przyobiecanego już cesarzowi przez papieża odwołania posła. Król powołany o podanie swych żądań, powtórzył dawne o ustępstwo ziem od Zakonu. Ciągnęło się bez skutku rokowanie, umawiano o dnie, odwlekano, przedłużano umyślnie. Mistrz bał się i cesarza i stolicę Rzymską obrazić, udawał gotowość do zgody, zyskiwał na czasie; aż nareszcie nuncjusz oskarżony o sprzyjanie Polsce i postępowanie cesarza obrażające, — odwołany został.
Zaraz po odjeździe jego, wojna poczęła się od nadgranicznych zaczepek. Krzyżacy nie tyle do niéj co król przygotowani byli, gdyż Władysław i Witold sto tysięcy ludu zbrojnego na zawołanie swe mieli. W Lipcu już gotowe siły polsko-litewskie weszły dwóma oddziałami do Pruss. Swidrygiełło zmuszony został także wypowiedzieć wojnę Zakonowi (Borovo. terra Masoviae feria III. post festum S. Jacobi. 1422).
Wojska dwóma szlakami postępując, pustoszyły; a że Krzyżacy unikali boju stanowczego i po zamkach się kryli, musiano je dobywać. Część wojsk Zakonu broniła przeprawy przez Drwęcę, która zdobyta została; rozpuszczono zagony na włoście i zamki. Oblężone Wambrzeżno biskupa chełmińskiego, które porzucono; główny oddział zajął okolice Bratean, inny posunął się pod Riesenburg, zdobył go, a cała siła na Sztum ku Malborgowi zmierzała.
Nie unikano wszakże pokoju; z pod Bratean oświadczano gotowość do zawarcia go. Ale W. Mistrz ufając w cesarza, i dawszy mu słowo że bez niego umowy żadnéj nie zawrze, odrzucił wnioski, choć widział zniszczenie kraju. Obietnice cesarza, oczekiwane z Niemiec posiłki i powodzenie komandora człuchowskiego, spowodowały odrzucenie pokoju lub rozejmu, z któremi się odzywali zwyciężcy.
Tymczasem posiłki z Inflant nie nadciągnęły; inne spodziewane także dotąd nie przyszły, wojsko rozsypane po zamkach, polsko-litewskiemu stawić czoła nie mogło. Polacy z Litwą rozpościerali się w większéj części Pruss wschodnich. Osadzać musiano Sztum, Gdańsk; bronić się razem w Osterode, Sołdawie, Woldembergu; zewsząd komandorowie wołali o posiłki. Marszałek Zakonu nie mógł nastarczyć żądaniom, do oporu sił brakło; widziano już błąd w tém, że rozproszono siły i nie stawiono czoła do stanowczego boju królowi. Gołub, Brodnica, Toruń, ziemia Chełmińska, srogo zagrożone były.
Witold wziął Bischoffswerder. W. Mistrz prosił go o rozmowę, obiecywał zakłady, jeśliby ustąpili, ale W. xiążę odpowiedział:
— Pisaliśmy to do was wprzód, iżbyśmy chętnie to widzieli, aby się chrześcijańska krew nadaremnie nie lała; — teraz chcecie co niepodobna, abyśmy z kraju waszego wyszli. Wiécie żeśmy nieraz z dobrym skutkiem z pola schodzili. Na lekkie pismo wasze nie rozpuścim wojsk bez dobrego końca, bośmy je zgromadzili na to i po to tu przyszli, aby krajom naszym przy pomocy Bożéj, wieczny pokój zapewnić. Jeśli chcecie ze mną i bratem zawrzéć pokój, czyńcie to w czas, aby kraj wasz do reszty zniszczonym nie był. A nie chcecie-li? zdajcie się na Boga co z tego wyniknie; wypadek spadnie na was i na duszę waszą.» (List Witolda do W. M. z Bischoffswerder. Donner. vor Assumpt. Mariä 1422).
Witold z Bischoffswerder poszedł z siłą swą do Gołubia, a król 15 Sierpnia położył się obozem o dwie mile od Brodnicy u Wańseńskiego jeziora. Zdobycie Gołubia dokonane zostało z wielką szkodą Zakonu; opustoszono okolice Schönsee; a cała ziemia Chełmińska ze wsiami i osadami zniszczona, dymem poszła. Tatarzy i Wołochy pastwili się nad ludem bezbronnym ze zwykłém sobie okrucieństwem w wojnie. Rzeź ohydną widząc, król postanowił iść na Chełmno i Toruń. Lękano się bardzo o ostatni, gdyż Krzyżacy nie ufali mieszczanom, bojąc się by go zdradą nie poddali. Ponowiły się żale zapóźne, że marszałek z Mistrzem zrazu całą potęgą królowi się nie oparli. Posłano posiłki do Rheden, aby na niém zastanowić króla niełatwém zdobyciem, i część wojsk tu odciągnąć.
Wszędzie zamki słabo poosadzane na prędce, zaledwie piérwszemu napadowi oprzéć się mogły; załogi z rycerzami sporzyły; strach, niepewność, niechęci, osłabiały nieprzyjaciela. Chełmno zdobyte zostało, załoga w niewolę i pod miecz poszła.
Późno przychodząc w pomoc Zakonowi, Zygmunt pod Chełmno dopiéro, przysłał posła swego biskupa korbawskiego, domagając się odwołania Korybutta z Czech, i dziwiąc się, że Krzyżaków, obrońców wiary, nękał katolicki król Polski, a nie szukał na nich raczéj sprawiedliwości u cesarza, lub jeśliby tego sąd odrzucał, w sądzie zebranych panów węgierskich i polskich. Na to odpowiedziano posłowi: co się tknie Krzyżaków, znamy już wiarę i sprawiedliwość cesarską, wszakże przestalibyśmy i na jego wyroku, gdyby się Krzyżacy z nim o wojnę nie znosili potajemnie. Co się tycze Korybutta — odparł Jagiełło, jam go do Czech nie wysłał.
— Jam go tam posadził! zawołał gwałtownie porywając się Witold, aby się nad cesarzem krzywd naszych i pogwałconego przymierza pomścił, i będzie tam póty, aż cesarz pozna kogo pod pokrywką przyjaźni zdradnemi słowy chciał oszukać. Z tém posła odprawiono.
Po zdobyciu Chełmna, dopiéro przybył Mistrz usiłując królowi przeciąć dowóz żywności i ścisnąć go swemi wojskami na pogorzelisku. Część wojsk polskich stała u jeziora Mielna (Melno), ale nie napastowała Mistrza, który już bez Cesarza o pokoju myślał, widząc kraj gorzéj codzień niszczony, posiłki obiecane tylko na papierze, zagrzewanie do wojny bez skutku i pomocy. Rada jednozgodna wszystkich starszyzny, biskupów, rycerzy, była za pokojem.
Wysłano biskupa Pomezańskiego i Ermlandskiego z komandorami Elbląga i Torunia, dla wniesienia pokoju królowi do obozu pod Mielnem. Żądania Polaków i Litwy wzrosły zwycięztwem; ugoda była trudna; Zakon wszakże zmuszony okupić ustępstwem z swych ziem pokój konieczny, zawarł d. 17 Września, następujący traktat:
Dobra duchowieństwa polskiego leżące w Prusiech, zabrane wprzód, oddano; ustąpiono Nieszawy, Orłowa, Murzynowa, Nowéjwsi, połowy koryta Wisły, posady zamku Nieszawskiego, który do Ś. Jana miał być zburzony i t. d.
Litwie Żmudź i Sudawją przywrócono w granicach, które późniéj ściśle oznaczyć się miały; handel między Prussami, Polską, Mazowszem a Litwą zupełnie miał być wolny jak przedtém. Spory handlowe osobnym sądem miały być rozstrzygane; zbiegów wzajemnie wydawać sobie zobowiązano się.
Nakoniec wymówiono sobie zwrót i zniszczenie dekretów cesarskich, zrzeczenia Żmudzi, Sudawij, Inflant, i t. d. Dawne przywileje przeciwne temu traktatowi miały się uważać za unieważnione. W ten sposób zawarty traktat był w istocie dla Polski i Litwy stanowczym; poznano się wreszcie na ważności dyplomatów i aktów dotąd lekce ważonych, których pokładanie przez Krzyżaków przed każdym sądem, do wyrokowania na ich stronę upoważniało. Nie był to już rozejm chwilowy, ale przymierze znaczące, i wieczysty pokój, jeśli pokój tak się nazwać może?, utrwalić mogące, z istotném za tyle strat dla Polski i Litwy wynagrodzeniem nie tylko w ziemiach, ale w zwrócie i zniszczeniu szkodliwych nadań dawniejszych (In loco stationis exercituum dominorum Regis et ducis in flumen Ossa iuxta lacum Melno, inter Radzyn et Rogożno. Castra in terris Prussie, ipso die S. Stanislai Pontif. 1422. to jest: in die translationis S. Stanislai 27 Sept.).
Krzyżacy upokorzeni w ten sposób wypadkiem wojny w którą ich cesarz wprowadził, do lepszéj przyszłości pocieszając się odwoływali. Upadłszy z powodu cesarza, u niego teraz szukali ratunku, ale i król Władysław miał tu już ucho łaskawsze. Wśród przygotowań do nowéj wojny w Prusiech, cesarz przysłał do Witolda dając się za pośrednika i wnosząc zgodę. Posłani do Kezmarku pełnomocnicy; sam cesarz z królem zjechali się u Starego Sioła, gdzie odnowiono przymierze dawne, potwierdzono traktat w Melna zawarty, nakazano Żmudź oddać, zamki czasu wojen na granicach litewskich pobudowane poburzyć i porozwalać. Materjał tylko Krzyżacy zabrać sobie mogli. Cesarz Zygmunt uczynił to wszystko w nadziei odwołania Korybutta i osadzenia go na ziemi Dobrzyńskiéj.
Traktat jednak ani ratyfikowany, ani opieczętowany nie został.
Zaraz po rozstaniu się z królem pod Brodnicą, gdzie wojsko chorągwie oddawało i rozpuszczone zostało, Witold wrócił do Wilna, zkąd udał się do Smoleńska dla widzenia z córką Zofją W. X. Bazylego żoną i wnukiem Bazylim Bazylewiczem, ośmioletnim naówczas chłopakiem.