<<< Dane tekstu >>>
Autor Aleksander Dumas (ojciec)
Tytuł Nieprawy syn de Mauleon
Data wyd. 1849
Druk J. Tomaszewski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Karol Adolf de Sestier
Tytuł orygin. Bastard z Mauléon
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ROZDZIAŁ LXXIV.
Trudności.

Wówczas kiedy wojsko Bretońskie szło przez całą noc z tryumfującą radością, a don Pedro z boleścią i przestrachem, posłańcy na najpiękniejszych rumakach udali się do don Henryka i Konetabla.
Agenor pozostał całą noc przy jeńcu; który tłumiąc w sobie złowrogą spokojność odpychał wszelkie pociechy i ulgi.
Ponieważ nie wypadało zostawić w więzach króla, oswobodzono go z nich wymógłszy przysięgę: iż nie przedsięweźmie żadnych środków ucieczki.
— Wiadomo jest co warto słowo króla don Pedra, rzekł Bégue do swoich oficerów, podwoić warty, i niech namiot tak będzie otoczony żeby nawet nie mógł pomyśléć o ucieczce.
O trzy mil od Toledy spotkano Konetabla pędzącego przed sobą jakby spłoszoną trzodę resztki zwyciężonych w przed-dzień nieprzyjaciół, i dopełniającego bogatemi jeńcami tę ważną korzyść.
Mieszkańcy Toledy tak się obawiali podejścia używanego w owych czasach barbarzyńskich, iż niechcieli przyjmować nawet i swoich sprzymierzeńców.
Konetabl zanim jeszcze nie odebrał téj wiadomości, zawołał:
— Mauléon miał więcéj rozumu jak my!
— I puścił się z koniem ku Montiel z radością nie do opisania.
— Dziękuję ci, rzekł, za twoją odwagę, wytrwałość i trafne postąpienie. Gdzież jeniec?
— W namiocie Bégue de Villamesa, odpowiedział Mauléon, śpi, albo udaje śpiącego.
— Ja nie chce się z nim widziéć, rzekł Bertrand najpiérwszy, powinien Henryk z nim mówić, jako jego zwycięzca, jego pan. Czy dobrą straż postawiono?
— Trzydziestu rycerzy naokoło namiotu, odparł Agenor, Don Pedra nie wymknie się, byleby tylko jaki szatan nie wyciągnął go za włosy jak niegdyś proroka Habakuka, a może to jeszcze i zobaczemy...
— A jak będzie leciał w powietrzu, rzeki Musaron, puszczę do niego strzałę, która mu ułatwi wejście do piekła.
— Niech przed namiotem zaścielą mi połowę łoże, zawołał Konetabl, i ja chcę pilnować jeńca, aby go sam przedstawić don Henrykowi.
Wykonano polecenie, leże Konetabla zrobione z desek i gałęzi, było postawione przy samych drzwiach namiotu.
— Ale, ale, rzekł Bertrand, to prawie jest niedowiarek, gotów sam się zabić, czy odjęło mu zbroję?
— Nie śmiano tego uczynić, przecię to głowa namaszczona, przed ołtarzem Boskim, i ogłoszona królem...
— Słusznie, dopóki nie zostaną wydane ostatnie rozkazy don Henryka, należą mu się honory i szacunek.
— Widzisz pan, rzekł Agenor, jak kłamał len Hiszpan, zapewniając, że don Pedry niebyło w Montiel.
— Za to téż każemy powiesić Hiszpana i cały garnizon, rzekł spokojnie Bégue de Villaines. Kłamstwem zwolnił Konetabla z jego słowa.
— Panowie, odpowiedział z pośpiechem Agenor, ci nieszczęśliwi żołnierze nie zawinili, kiedy taki był rozkaz wodza, zresztą poddają się, a wrazie przeciwnym sami sobie winę przypiszą.
— Zmusiemy ich głodem, odparł Konetabl.
Myśl o utraceniu Aissy przez głód, posunęła Mauléona do wyjścia z granic z jego wrodzonéj przyzwoitości.
— Oh! panowie... nie popełnicie okrucieństwa?
— Ukarzemy kłamstwo i przeniewierzenie! zawołał Konetabl, przytém czyż nie powinno nas cieszyć, że kłamstwo nastręcza nam sposobność ukarania Mothrila? Poślę parlamentarza do tego nędznika, aby go zawiadomić, że don Pedro jest wzięty, i to dlatego, że był w Montiel, i że przedemną skłamano. Zatém, aby dać przykład wszystkim kłamcom, z garnizonu będzie wybrany dziesiąty przy poddaniu się, lub wrazie przeciwnym, wszyscy skazani zostaną na głodną śmierć.
— I donna Aissa? przerwał Mauléon blady z niespokojności.
— Przecież oszczędzimy kobiéty, odparł Duguesclin, bowiem przeklęty niechaj będzie ten, który wojując nie oszczędza starców, małych dzieci i kobiét!
— Ale Mothril nie będzie szczędził Aissy, gdyż tym sposobem zostawiłby ją komu innemu, on ją zabije... A pan mi obiecałeś uczynić to, o co cię prosić będę: proszę więc o życie Aissy.
— Bardzo dobrze mój przyjacielu, ale jakże sobie postąpisz aby ją ocalić?

— Będę prosić żebyś pan posiał do Mothrila mnie jako parlamentarza, i pozwolił mi dowolnie z nim pomówić... Zapewniam z méj strony za prędkie poddanie się Maura i załogi... — Tylko mój panie, miéj litość nad życiem nieszczęśliwych żołnierzy! oni nic nie zawinili.
— Widzę, że trzeba się poddać. Dosyć mi czyniłeś usług nie mogę ci zatém nic odmówić. Król z swéj strony winien ci tyle co i mnie, ponieważ ty ująłeś don Podrę, bez którego nasze wczorajsze zwycięztwo nie byłoby stanowcze, wolno mi zatém w jego i mojém imieniu, pozwolić na to co sobie życzysz Aissa, do ciebie należy, żołnierzom, oficerom, nawet załodze będzie darowane życie i kara galer, ale Mothril będzie wisiał.
— Panie...
— Oh! nie żądaj więcéj.... bo i nie otrzymałbyś. Obraziłbym Doga pomijając tego zdrajcę.
— Czyż najpiérwszą rzeczą, o którą mnie Mothril zapyta, nie będzie ta, czy ma darowane życie, cóż mu odpowiem?
— Odpowiesz mu co ci się podobać będzie panie de Mauléon.
— Ale pan mógłbyś go oszczędzić, podług warunków o zawieszeniu broni, zawartych z Rodrigo Sanatriasem.
— Jego! nigdy! Powiedziałem załogę, Mothril jest Saracen, nie liczę go do obrońców zamku, zresztą, jest to rachunek pomiędzy mną i Bogiem. Jak już będziesz miał Aissę, mój przyjacielu, niech cię nic więcéj nie obchodzi, i nie troszcz się o mnie.
— Jeszcze raz panie; pozwól mi błagać cię, prawda, że Mothril jest nędznik, Bogu nawet byłoby przyjemnie aby został ukarany, ale on jest bezbronny, nie może już szkodzić....
— Wszystko jedno co mówiłbyś do posągu panie de Mauléon, odpowiedział Konetabl, proszę cię pozwól mi wypocząć, co do słów jakiemi przemawiasz za załogą, pozostawiam ci wolność. Idź! Już nie było co więcéj do odpowiedzi, Agenor dobrze wiedział, że Duguesclin był nieugięty jak raz co sobie postanowił, nie dał się niczém przekonać.
Przewidywał również i to, że Mothril wiedząc, że don Pedro w niewoli, na nic nie będzie miał uwagi, ponieważ wiedział, że i na niego nie miano podobnież.
Mothril był jeden z tych ludzi, którzy umieją wywrzeć zemstę jaką czują, i znieść jéj następstwa. Nie ubłagany dla innych, postanowił dla siebie żadnych łask nie przyjmować.
Również nigdy Mothril nie zgodziłby się oddać Aissę; położenie zatém Agenora było jak najprzykrzejsze.
— Jeżeli skłamię, zniesławię się, rzekł, jeżeli obiecam Mothrilowi życie, a nie dotrzymam słowa, stanę się niegodnym miłości kobiéty, i szacunku ludzi.
Pogrążony był w tych okropnych niespokojnościach, gdy trębacze oznajmili przybycie don Henryka przed namiot.
— Już dzień był znaczny i widziano z obozu miejsce na którém Mothril i Rodrigo przechadzali się rozmawiając z niespokojnością.
— To co Konetabl nie udzielił panu, rzekł Musaron Agenorowi, widząc go smutnego, udzieli król Henryk, poproś pan a otrzymasz. Mniejsza o to czyje usta mówią tak, byleby wymówiły, i ażebyś pan nie popełniając kłamstwa, mógł ten wyraz powtórzyć Mothrilowi.
— Spróbujmy, rzekł Agenor.
I szedł przyklęknąć przy strzemieniu don Henryka, które germek już trzymał w chwili zsiadania.
— Dobre wiadomości jak się zdaje, rzekł król.
— Dobre królu.
— Wynagrodzę cię Mauléonie, żądaj odemnie hrabstwa jeżeli chcesz.
— Proszę o życie Mothrila.
— Żądasz więcéj jak hrabstwa, rzekł król, lecz zgoda.
— Jedź pan prędko, rzekł Musaron do ucha Agenorowi, gdyż Konetabl idzie, a byłoby za późno gdyby to usłyszał.
Agenor pocałował rękę króla, który zsiadłszy zawołał:
— Dzień dobry kochany Konetabla, zdaje się, że mamy zdrajcę?
— Tak królu, rzekł Bertrand, udając, iż nie spostrzegł Agenora rozmawiającego z don Henrykiem.
Młodzieniec pobiegł jak gdyby skarb unosił. Jako parlamentarz, miał prawo wziąść dwóch trębaczy, wybrał téż sobie takowych, kazał im jechać naprzód a za nim nierozłączny Musaron. Nie oparli się aż przy piérwszéj bramie zamkowéj.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Aleksander Dumas (ojciec) i tłumacza: Karol Adolf de Sestier.