O autorstwie Carmen Macaronicum

>>> Dane tekstu >>>
Autor Józef Birkenmajer
Tytuł O autorstwie Carmen Macaronicum
Wydawca Przegląd Humanistyczny
Data wyd. 1932
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron
JÓZEF BIRKENMAJER
O AUTORSTWIE CARMEN MACARONICUM

W Księdze pamiątkowej ku uczczeniu 30-letniej pracy naukowej i nauczycielskiej Stanisława Dobrzyckiego (Poznań 1928), ukazała się rozprawka dr. Bolesława Erzepkiego pt. „Kto jest autorem Carmen Macaronicum (CM) de eligendo vitae genere — Kochanowski czy Klonowicz?“ Sędziwy i zasłużony badacz literatury polskiej, postawiwszy to intrygujące pytanie, skłonił się ostatecznie do odpowiedzi, że ów osobliwy utwór łacińsko-polski, przez trzysta lat zgórą figurujący w edycjach pism Kochanowskiego, wyszedł prawdopodobnie z pod pióra Klonowicza. Na poparcie swej hypotezy wysunął kilka argumentów, które tu streszczamy:
1. Między opisami powierzchowności mnicha w CM i Victoria deorum zachodzi uderzające podobieństwo.
2. CM wyszło po raz pierwszy w r. 1590, a VD prawdopodobnie w r. 1587 — zatem niepodobna przypuścić, by wiersze tej ostatniej miały być przejęte z CM.
3. W r. 1600 pojawił się nieznany nam dzisiaj utwór o tytule niemal identycznym z CM (Macaronicum carmen, de eligendo vitae genere), figurujący następnie w indeksie Incertorum auctorum libri prohibiti, wydanym w r. 1604 przez biskupa Jerzego Zamoyskiego. Ów utwór to napewno przedruk rzeczy, którą Januszewski przypisał Kochanowskiemu. Zatem co do autora CM była niepewność...
4. Wyrazy polskie, spotykane w CM, są często charakterystyczne dla języka Klonowicza.
Hypoteza Erzepkiego, tak niespodziewana i tak dobitnemi argumentami operująca, nie obudziła dotąd żywszej dyskusji, pomimo iż na to zasługuje. Sprawa pozostała narazie w zawieszeniu — nie zdecydowano się na to, czy należy uszczuplić puściznę poetycką Jana z Czarnolasu czy też pomnożyć dorobek (a więc i znaczenie literackie) Acerna. Takie niezdecydowane stanowisko zajął człowiek, który najobszerniej omówił i rozstrząsnął hypotezę Erzepkiego, tj. sam jubilat Dobrzycki (Ze studjów nad Kochanowskim, Poznań 1929, s. 27 — 40). Oto bowiem, co u niego czytamy: „Jakiż jest ostateczny rezultat? Argumenty przeciw prof. E. nie wydają się druzgocącemi, ale i sama teza budzi wątpliwości. Wobec tego kwestja wraca chyba do stanu poprzedniego. Carmen Macaronicum pozostaje dziełem Kochanowskiego“. To ‘chyba’ brzmi powątpiewająco i rezygnacyjnie.
Dwaj drudzy, którzy się sprawą tą zajmowali — Brückner i Gaertner — nie poświęcili jej tylu rozważań, by sprawa miała być zupełnie jasno postawiona nic zresztą w tem dziwnego, boć przecie potrącili o kwestję CM tylko mimochodem, na marginesie swej polemiki o Reja (Pamiętnik Literacki 1928, s. 676 i 689n.). Sąd zwłaszcza Brücknera jest z konieczności bardzo zwięzły tak, iż został przez Dobrzyckiego nazwany ‘apodyktycznym’. W każdym razie, co nas tu interesuje, sądy obu polemistów są w tem zgodne, że odrzucają stanowczo autorstwo Klonowicza. Dobrzycki nie zadowala się takiem postawieniem sprawy, rozważa argumenty za i przeciw, tak kończąc swą rozprawkę: „Nie twierdzimy jednak, iżby powyższe wywody rozstrzygały rzecz definitywnie. Dają one pewną grupę argumentów — może powołają do życia argumenty przeciwne a silniejsze. Sprawa na tem zyskać może“.
Ponieważ końcowa część wywodów Dobrzyckiego, poświęcona elementowi malarskiemu CM, przemawia raczej przeciw autorstwu Kochanowskiego (choć bynajmniej nie za autorstwem Klonowicza), przeto stosownie do życzenia autora ‘powołuje do życia’ garść argumentów, które — zdaniem mojem — przemawiają właśnie za autorstwem Kochanowskiego.
Zestawiając argumenty Brücknera, Gaertnera i Dobrzyckiego do przygodnego omówienia[1], zajmę się przedewszystkiem argumentami użytemi przez Erzepkiego.
1. Przytoczmy jeszcze raz za Erzepkim odpowiadające sobie wiersze CM i VD:

Olli summo ingens błyskabat vertice plessus...
Ad talos alter sukniam demiserat imos,
sukniam centum fałdorum...
Sed neque te manicis capiat reverenda szerocis...

VD:

...tamen illi tonsile mentum
splenduit...

Fluxa trahebatur vestis talosque tegebat
In centumque sinus, in rugas mille plicata
Et manicis nudos mirere natasse lacertos.

Podobieństwo nie jest aż tak ‘uderzające’, by konieczną była myśl o przejęciu pomysłu z jednego utworu do drugiego. W VD jest mowa o wygolonym podbródku (mentum) mnicha, w CM o pleszy na ciemieniu (vertice) czyli tonzurze[2]. Wyrażenie świecić plechą (czy łysiną) jest tak po dziś dzień częste, że za zwrot potoczny, a nie literacką nowostkę, uznać je należy. Zwrot ad imos talos niekoniecznie musiał być wzięty z VD, skoro spotykamy go np. w słynnej satyrze Horacego (I 9, 10), którą każdy humanista umiał na pamięć. Przy odrobinie cierpliwości możnaby i w satyrach Horacego, Martialisa czy Juvenalisa, czy u komedjopisarzy rzymskich czy u Vergilego[3] znaleźć niejeden zwrot, którym posłużył się autor CM, nie będąc bynajmniej zmuszonym korzystać z VD. Zwroty te pewno zawierają nawet więcej podobieństwa do CM niż cytowane przez Erzepkiego wyjątki z Klonowicza.
Zresztą przypuśćmy nawet, że autor CM nie mógł skądinąd wziąć tych zwrotów, tylko z VD — czyż to dowód, że autorem tym jest Klonowicz? Gdyby postępować taką metodą, możnaby Kochanowskiemu przypisać utwory Grochowskiego, Miaskowskiego i wielu, wielu innych poetów, którzy całe wiersze (nietylko zwroty) dosłownie nieraz od Kochanowskiego przejmowali!
2. Ale Erzepki powołuje się na daty. Są one istotnie dość wymowne. VD ukazała się — jak dowiedziono — w r.1587, CM dopiero w trzy lata później (1590[4]). Prawda, ale i jeszcze jedną datę warto pamiętać: w r. 1584 umiera Jan Kochanowski, a jego puścizna rękopiśmienna, nawet ta jej część, którą poeta ze względów moralnych lub innych krył przed oczyma najbliższych, staje się dostępna oczom ludzi ciekawych. W tym to czasie (1585) napisał Klonowic Żale nagrobne na śmierć Jana Kochanowskiego, gdzie jakoby stwierdził, że mu o tej pośmiertnej puściźnie coś niecoś wiadomo:

Komu tedy odkazujesz odumarłe sprzęty,
Lutnią i treść niebotyczną, o poeta święty?

Oczywiście słowa te mają raczej znaczenie przenośne[5], ale odczuwa się w nich ogromny pietyzm dla twórczego dorobku i dziedzictwa, Jana z Czarnolasu. Acernus, ówczesny civis Lublinensis, a w 1584 roku ławnik owego miasta, w którem Kochanowski życie zakończył, mógł po śmierci wystawionego przez siebie poety mieć łatwy dostęp — pośredni lub bezpośredni — do jego papierów pośmiertnych. Odpisy — choćby ich nawet wpierw nie było — teraz niewątpliwie kursować poczęły pomiędzy czytającą publicznością, zwłaszcza w Sandomierszczyźnie i Lubelszczyźnie[6]. Choć więc nie mam powodu wątpić w trafność hypotezy, ustalającej r. 1587 jako czas wydania VD (utwór ten, jak wiadomo, ukazał się bez daty), jednakże sądzę, że w latach 1584—1587 (jeżeli nie wcześniej) Klonowicz miał dość czasu na poznanie utworów rękopiśmiennych, krążących pod nazwiskiem Jana Kochanowskiego.
Jeszcze daty. Gdy w r. 1590 wydrukowano pod nazwiskiem Kochanowskiego CM, żył przecie jeszcze Klonowicz. Gdyby można mu było dowieść autorstwa czy współautorstwa pamfletu na Jezuitów, wydanego w tymże roku (lub następnym), możeby to był argument na rzecz hypotezy Erzepkiego; możnaby wtedy zapewne dowieść, że jak w Equitis Poloni... actio prima, tak i w Carmen macaronicum chciał Klonowicz zachować bezimienność, wzgl. zwalić winę na innego autora, którego już złość ludzka dosięgnąć nie mogła. Ale narazie argument ten sam byłby... bardzo hypotetyczny. Zważmy więc tylko, że Klonowicz, który przeżył zarówno pierwsze wydanie CM z r. 1590, jak i owo nieznane nam bezimienne Macaronicum carmen z r. 1600 (umarł przecie w r. 1602), nigdzie jakoś nie dał do zrozumienia, że to jego dzieło — i nikomu zresztą nawet na myśl wówczas nie przyszło podobne podejrzenie. A do podejrzeń przecie, jak przekonał się Acernus na własnej skórze, byli ludzie owego wieku bardzo skłonni...
3. Że wydane w r. 1600 MC jest identyczne z CM przypisywanem Kochanowskiemu a wydanem w r. 1590, to rzecz bardzo prawdopodobna, ale jeszcze nie stwierdzona. Podobieństwo — a choćby identyczność — tytułów to jeszcze nie dowód tożsamości. Mamy przecie Ziemię obiecaną i Reymonta i Pontoppidana, a przecież to dzieła zgoła różne! Stańmy na gruncie bliższym: Treny po Kochanowskim napisał Samuel Twardowski, i często jeszcze od wieszcza czarnoleskiego pożyczano tytułów do dzieł podobnej treści. Nie mogłoż tak być i z onem CM? Może ktoś, zachęcony przykładem, zabawił się w naśladownictwo i mocno przesolił treść swego pierwowzoru, skoro ta publikacja aż na indeks się dostała? Rok 1600 toć przedproże wieku XVII, w którym różne plagjaty, przeróbki i parodje gęsto chodziły. — Ileż było np. Katalogów królów i książąt o identycznym niemal tytule... Wspomniany przez Erzepkiego fakt, iż w tymże r. 1604, gdy wyszedł indeks Zamoyskiego, przedrukowano w Łazarzowej drukarni CM bez żadnych zastrzeżeń, tj. jako utwór Kochanowskiego, — świadczyć się zdaje przeciwko mniemaniu, jakoby incerti auctoris Macaronicum carmen miało być identyczne z tym utworem. Conajwyżej można przypuścić, że na indeks dostało się CM bez opuszczeń, tj. przedrukowane z temi drastycznemi wierszami, których brak w znanych nam edycjach (w. 65—68, 124 i 130—131)[7].
4. Najpewniejszych dowodów na autorstwo Kochanowskiego czy też Klonowicza szukać należało w samym tekście CM, tj. z jednej strony w jego treści, z drugiej zaś strony w jego formie artystycznej i językowej. Treścią — poza cytowanym szczególikiem — Erzepki się nie zajął, natomiast językowi poświęcił sporo miejsca zarówno w przedmowie jak i w Słowniczku, położonym po opracowanym na nowo tekście CM[8]. W słowniczku tym zestawionym sumiennie, zamieszczono przy wyrazach i zwrotach rzadszych lub bardziej charakterystycznych przykłady tychże słów i zwrotów, wyjęte z różnych pism Kochanowskiego i Klonowicza. Z zestawień tych dowiadujemy się rzeczy ciekawych; oto wyrazów flus, haftka, gotowy, miód, kucharka (w znaczeniu ‘księżowskiej gospodyni’), kurwa, nastułka, wspinać się nie spotyka się u Klonowicza, natomiast gościniec, krasny, pani duszka, przekalać, obce są Kochanowskiemu. Większość wyrażeń ‘osobliwszych’ jest zatem po stronie Kochanowskiego. Zważmy ponadto, że i przekalać i pani duszka to ulubione wyrażenia Reja i to właśnie z czasów, gdy pan nagłowski stał blisko dworu królewskiego w Krakowie; Kochanowskiemu oba te wyrażenia musiały być dobrze znane, boć chyba dzieła Rejowe nieraz czytywał[9]). Krasny — jeżeli tego za czechizm nie poczytać, a tych, jak wiadomo, na krakowskim dworze zasłyszeć można było — nie takie znów rzadkie słowo, by go za cechę wyłącznie Klonowiczową uznać należało. Co do gościńca może najbardziej on za Klonowiczem przemawia, zwłaszcza jeżeli z Wisłą i Gdańskiem go skojarzyć:

Istuleam[10] spectans wodam Gdańskumque gościńcum

Nie należy jednak zapominać, że nie kto inny, ale właśnie Kochanowski dał Klonowiczowi natchnienie do Flisa (1595?); oto bowiem, co czytać można w Satyrze, wydanym na trzydzieści z górą lat przed Flisem (1563):

To nawiętsze misterstwo, kto do Brzegu z woły,
A do Gdańska wie drogę [= gościńcum] z żytem a z popioły...
Na każdy rok pływając do Gdańska z traftami...
Weźcie z borów do Wisły burtnice i ławy...

Także w słynnej elegji (El. III 15):

Patria rura colo nunc fallax aula valebis,

która jest jakby palinodją Satyra (samże Satyr wspomniany jest tam w w. 42), mówi Kochanowski szeroko o zawodzie flisackim i spławie wiślanym; niektóre zwrotki Flisa są poprostu jakby przeróbką tych wierszy. — Gościniec zresztą to wyraz po dziś dzień najczęściej używany w Krakowskiem (gdzieindziej mówi się dziś o szosie, trakcie itd.). Wyraz to znajomy Rejowi i przezeń używany („Cnota z rozumem różnemi gościńcami chodzą“).
Świadczy o tem sam w Elegjach (El. III 13, 9—14), wyszczególniając Józefa i Wizeruk. W Zwierzyńcu, najbardziej dworskim utworze Reja, jest epigramat poświęcony Kochanowskiemu.
Nie odbiegnę od tematu, gdy zajmę się gruntowniej i szczegółowiej polszczyzną w CM; uczynię to zresztą możliwie zwięźle. Wiadomo, że cały utwór pisany jest hexametrem. Stąd wniosek, że polskie wyrazy, znajdujące się w tym utworze, chcąc niechcąc podporządkować się musiały prawidłom wersyfikacji łacińskiej. Warto mimochodem przypomnieć, że Kochanowski w Odprawie, a poczęści i w przekładzie Alkestis, tym właśnie prawidłom usiłował podporządkować mowę polską — o podobnych usiłowaniach u Klonowicza jakoś głucho... „Nie wiem, jako w polskim języku brzmieć będzie“ — żenował się autor Odprawy wobec Zamoyskiego. Osobliwiej chyba brzmieć musiały uszom nienawykłym polskie wyrazy — w hexametrze...
Jak sobie z tym ‘osobnym charakterem’ wierszowym poradził autor CM? W sposób nader prosty. Zastosował do wyrazów polskich te same prawa co do łacińskich. Wiadomo, że wiersz łaciński nie liczy się z akcentem wyrazowym, natomiast opiera się na iloczasie zgłosek, na mierze czasu ich trwania. Wzór hexametru jest każdemu znany:

–́ _̆_̆ | –́ _̆_̆ | –́ _̆_̆ | –́ _̆_̆ | –́ _̆_̆ | –́ ˘

Tak więc pierwsze wiersze CM będą według tego wzoru wyglądały:

Est prŏpĕ | wȳso|kūm cele|bērrĭmă | sīlvă Krā|kōwūm
quērcŭbŭs | īnsīg|nīs, mūl|tō mī|rāndă żo|łędziō
Istŭlĕ|ām spēc|tāns wō|dām Gdāń|skūmquē gŏ|ścīńcūm
Dąbiē | nōmĕn hă|bēt, Dą|biē di|xērĕ prĭ|ōrēs...

Widzimy przedewszystkiem, że o przyrodzony nacisk wyrazów polskich autor CM wcale się nie troszczy, skoro akcentuje wýsukúm, Dąbié (obok Dą́bie) naprzekór istotniej wymowie. Postępuje tu nietylko w myśl poetów łacińskich, ale i zgodnie z tradycją wierszopisów polskich, których dopiero Elsner i Królikowski na początku w. XIX nauczyli uzgadniać rytm wiersza z akcentem wyrazów. Mylili się więc ci, którzy na zgodności rytmiki z akcentem wyrazowym opierali budowę III-go chóru Odprawy — inną bowiem dla tych wierszy należy przyjąć regułę... Lecz o tem kiedyindziej.
A teraz jak się ma rzecz z owym ‘iloczasem’ wyrazów polskich w CM? Wiadomo, że dawny iloczas polski ostatnie swe echo miał ponoś w traktacie Parkosza z Żórawicy w XV wieku — choć zresztą rzecz ta podlega kwestji (Łoś, Początki piśmiennictwa polskiego 1922, s. 101). W wieku XVI już w wymowie nie odróżniano (prawie lub zupełnie) zgłosek długich i krótkich. W hexametrze jednak to odróżnianie było potrzebne; żeby więc zdobyć sobie pewną ilość zgłosek ‘długich’ (wzgl. ‘krótkich’), autor CM zastosował w polszczyźnie gwałtem wszystkie te prawidła prozodji jakie obowiązywały w językach klasycznych. Są więc 1. długie’ te zgłoski, w których znajduje się rzekoma dwugłoska (-oj-, -ej-), oraz 2. te, których samogłoska ma po sobie zbieg spółgłosek (positione longa). Krótka jest vocalis ante vocalem. Oto przykłady:
1. na dwugłoskę:

īmprŏbăt || ēt swōj||ūm kāż|dūs tē || vēllet hă|bērĕ

2. na positione longa:

nōn hăbĕ|o wiēl||kōs, sēd || nēc dē|sīdĕrŏ || skārbos

3. na vocalis ante vocalem:

cērnĭs, ŭt || īncŏlŭ|mī chró|stō młō||dāquĕ cho||īna.

Nie dziwmy się poecie XVI wieku, że prawidła te do polszczyzny przenosił. W XVIII wieku czynił to samo ks. Nowaczyński (Łoś, Wiersze polskie s. 165), później podobne pia desideria (choć w postaci o wiele trafniejszej) ponawiał w XX wieku Mleczko.
Umyślnie przeskandowałem całe CM i oznaczyłem sobie wszystkie rzekomo ‘długie i krótkie’ zgłoski wyrazów polskich, kierując się albo koniecznością arsis w stopie, albo też, koniecznością zastosowań w danych miejscach bądź daktylu bądź spondeja w związku z resztą wiersza. Stwierdziłem, że wszystkie trzy prawidła zostały przez poetę przeprowadzone wprost z pedantyczną ścisłością! Na 175 zachowanych wierszy pieśni makaronicznej zaledwie jedno znalazłem odstępstwo, jedyną ‘nieprawidłowość’, a mianowicie:

Istŭlĕ|am spēc|tāns wō||dām Gdāń||skūmque gŏ||ścīńcūm

Wyraz gŏścińcum ma, jak ze schematu wiersza widać, pierwszą sylabę ‘krótką’, mimo że samogłoska jest positione longa. Jakże to objaśnić?. Objaśnienie znajdziemy — u Jana Kochanowskiego.
„S, troie: pirwsze iako i Łacińskie iako to Samson. Drugie z kréską, iako w tim słowie oś, po Łacinie axis. Trzecie piszem sz iako tu szacunek. Ale to chcę przidać: isz się często w Polskim ięzyku tràfia, że po s idźie c, a ty obiedwie literze mają s sobą iakąś spolność, bo się troiako oboie wymawia y pospolicie, ktorim sposobem c się wymawia, timże téż i s, iako tu sczęsliwy, sczodri, sćisły, miłosć, na desce, &c., tedibych chciàł dla skromnégo pisaniá aby tilko c się znacziło tam gdzie się znaczić ma, abo ktoré tego potrzebuie: a s, aby się iuż z niego znacziło, ponieważ to przirodzenie mało nie wszędi maią, że iako brzmi poslednie tak i przednie: niepisać tedi szczodri, ale sczodri &c.
Ta ‘spolność’ wymawiania grupy spółgłoskowej -ść- sprawiła zapewne, że w pierwszej zgłosce wyrazu gościńcum niema ‘wzdłużenia’[11]. Domyślać się więc wolno, że autor CM mógł znać Ortographią polską Iana Kochanowskiego, która została wydrukowaną w r. 1592, (wzgl. 1594), zatem już po ogłoszeniu VD przez Klonowicza. W tejże ortografji czytamy też i o ‘dwugłoskach’: „do diphtongu mym zdaniem snadnieysze ypsilon iako: móy, dày...“ Widzieliśmy, że połączenia -oj-, -aj- uważał autor CM za ‘długie’ diphtongi (swōjus itd.).
Ale zostały jeszcze sylaby, w których żadne z trzech wymienionych prawideł łacińskiej prozodji nie miało zastosowania. Były to sylaby, kończące się samogłoską, nie mającą po sobie zbiegu spółgłosek, ani -j- ani samogłoski. Na podstawie zestawienia i analizy wyrazów doszedłem do wniosku, że ‘długiemi’ są w CM najpierw sylaby, powstałe z przekształceń grup -tort-, -tolt-, -tert-, -telt-; oto przykłady: srēbri złōtique cupido (34), młōdaque (54), dłūgos (100). Jest to rzecz uderzająca, podobnie jak i to, że za ‘długie’ zostały uznane przez poetę zgłoski, których samogłoska odpowiada dawnemu jat’ (szāra 11, plēszus 16, biāło 80, grzēch) także gdy -ie- powstało z dawnego -ije — byłażby więc tu jakaś tradycja dawnych postaci językowych? Stale do ‘długich’ należy — z niewiadomych jednakże powodów — samogłoska -o- w sufiksach -ok-, -ow-, -ot- (Krakōwum, makōwa, wysōkum, robōta). Długość rzekomą, widzimy i niektórych wyrazach obcego pochodzenia (rāda, pŏwāgas 59). Należą do ‘długich’ wreszcie i samogłoski nosowe ę, ą (błędum 136, mężos). W ortografji Kochanowskiego samogłoski te nosiły nazwę ‘ciężkich’ (graves = długich)... Wspomnieć się i to godzi, że w Kochanowskiego Pieśniach (II 22) spotykamy rymy: sprzyjaźliwą — wzywam, skąd wniosek, że i -am brzmiało u tego poety podobnie, jeżeli nie identycznie; stąd niesłusznie Erzepki gani pierwsze wydanie CM za wprowadzenie wyrazu cnotliwą zam. cnotliwam (w. 152); (czytaj -am) w połączeniu z następną spółgłoską (w nagłosie wyrazu ducere) tworzy positio.
Tak więc widzimy, że polszczyzna CM nie odbiega zbytnio od języka Kochanowskiego, a nawet jest mu bliższa niż językowi Klonowicza[12]; dalej, że zastosowane tu prawidła gramatyczne i wersyfikacyjne zgodne są z poglądami wyznawanemi przez Kochanowskiego. Zwrócić warto zkolei uwagę na literackie cechy utworu. Uderza nas w nim przedewszystkiem lekki, swobodny ton, ów serdeczny uśmiech, który nieczęsto spotkać można w Klonowiczu, a który natomiast często jawił się na twarzy autora Szachów i Fraszek. Różne obscoena, jakie się tu i ówdzie spotyka, raczej też przywodzą nam na myśl Kochanowskiego, co to nieraz pisywał takie rzeczy, „którychby się przed panną czytać nie godziło“; wiadomo, że w tych obscoena (jak i wogóle w satyrycznych utworach) znaczny procent przypada na wycieczki przeciw duchowieństwu... Ton parodji też był Kochanowskiemu nieobcy; mamy go w Brodzie, w Szachach i nieraz we Fraszkach. Sam pomysł makaronicznego wiersza trąci dworem krakowskim. Toć pisywał makaroniczne wiersze „doktór Hiszpan“, Royzjusz, przyjaciel Kochanowskiego[13]. Kto wie, czy jego makarony i CM nie mają wspólnej genezy — od podejrzanych biesiad pijackich, jaką opisał nam Kochanowski?
Nie zamykajmy oczu na to, że CM wiąże się ściśle z Krakowem i dworem królewskim:

„Est prope wysokum celeberrima silva Krakowum“

Jeżeli Kraków nazwany jest ‘wysokim’, to niewątpliwie autor ma na myśli najwyższe wzniesienie grodu, tj. zamek wawelski, który z Dąbia i z Wesołej widać wyraźnie. Ale oto w znanej odzie X Kochanowskiego zamek ten również nazwany jest identycznie — wysokim:

O villa celsis aemula turribus,
Quas ad rapacis flumina Vistulae
Sceptris Polonorum potitus
Martigena aedificasse Cracus
fertur...

Oda ta ma z CM niejeden punkt styczny. Przedewszystkiem spotykamy tu rapacis flumina Vistulae — więc odpowiednik Vistuleam spectans wodam. Ale jest i szczegół ważniejszy. Villa, o której tu mowa, benigni villa Matheovi, toć przecie bezpośrednio sąsiadujący z Dąbiem słynny dwór Samuela Maciejowskiego, który takiemi słowy uwiecznił przyjaciel Kochanowskiego Górnicki: „Tuż u Krakowa jest[14] rzeczka Prądnik, nad którą Samuel Maciejowski, krakowski biskup i Kanclerz koronny, włoskim kształtem dom piękny zmurować kazał“.
Tuż u Krakowa“ — prope wysokum Krakowum — w dworze biskupim, należącym kolejno do Myszkowskiego i Padniewskiego — przebywał często Kochanowski, nazywając ową miejscowość „laborum perfugiam, parens tranquillitatis, pax animi, quies molestiarum, mater oti hospitiumque novem sororum“...
Jak więc Horacy po lesie sabińskim, tak Kochanowski po okolicach dworu ‘promnickiego’, nieraz błądził, „secum myślando“, by ‘upolować piosenkę’, dar ‘dziewięciu siostrzyc’, ale i poto, by uciec od ‘trudów ’, ‘utrapień’, zaznać ‘ciszy’, ‘ukojenia’ i ‘wypoczynku’. Nieraz zachodził aż nad Wisłę, którą kochał i wielbił tak pięknie (w El. I 15):

Vistula dives aquae, fluviorum Vistula ocelle...
Quae tibi serta prius floresque offerre solebam

i El. III. 5, do biskupa Padniewskiego:

Te salice evinctus flavos pater Istula crines
Iam pridem vitreo laetus ab amne vocat...
Te Craci media urbe manet pulcherrima sedes,
Et vinctura tuas stemmata sacra comas...
Te cupiunt spectare boni, tibi debita plenis
Naiades Istuleae dona ferunt calathis...[15].

Przez Dąbie[16] jedzie się z Krakowa do Mogiły. Bywał i w Mogile Kochanowski, skoro widział znajdujący się tam kurhan Wandy (Eleg. I 15):

Exstat adhuc laeva monumentum hoc nobile ripa,
Qua Mogilam liquidis Vistula lambit aquis

Z okolicami Krakowa wiąże się ściśle słynny wiersz z Fragmentów:

Wysokie góry i odziane lasy!
Jako rad na was patrzę, a swe czasy
Młodsze wspominam, które tu zostały,
Kiedy na statek człowiek mało dbały!

Utwór ten powstał niewątpliwie za powrotem poety do kraju, po dłuższej w nim nieobecności:

Gdziem potem nie był, czegom nie kosztował!
Jażem przez morze głębokie żeglował,
Jażem Francuzy, ja Niemce, ja Włochy,
Jażem nawiedził Sybilline lochy!

Te ‘czasy młodsze’ — passati tempi[17] — wspominał Kochanowski i w łacińskiej elegji (El. I 12):

me Sauromatam durum gelidaque sub Arcto
Eductum ad ripas, Vistula flave, tuas...

Miejsce zatem, które wiązało się z młodocianemi wspomnieniami i studjami poety, znajdowało się nad brzegami Wisły. Oczywiście chodzi o Kraków, gdzie Kochanowski studja swe rozpoczął. W krakowskiej ziemi — bo nie gdzieindziej w Polsce — widzieć mógł późniejszy dziedzic czarnoleski „wysokie góry i odziane lasy“. ‘Górami’ były nietylko widoczne zdala Karpaty, ale i pogórze Krakowskie, ciągnące się nad brzegami Prądnika. I oto co na tem tle krakowsko-prądnickiem dzieje się z poetą:

Dziś tak spokojny, jutro przypasany
Do miecza rycerz; dziś między dworzany

W pańskim pałacu, jutro zasię cichy
Ksiądz w kapitule — tylko że nie z mnichy
W szarej kapicy a z dwojakim płatem;
I to czemu nie? jeśliże opatem!“

Więc mamy tu najwyraźniejsze De eligendo vitae genere carmen, poczęte wśród sedes tranquillitatisodzianych lasów“ w owej silva quercubus insignis między Prądnikiem Czerwonym i Krakowem... Przeczytajmyż teraz CM.

Ecce autem mężos video adventare quaternos
Dissimiles habituque oris et dispare barva[18],

Quorum unus szara vestibat terga kapica...
Malim te księdzum quam golum cernere mnichum...
Tum dworzaninus: Non hoc sinat optimus ille
Iuppiter, ut szara tectum aliquando kapica...

Widzimy że utwór ten zarówno swą treścią i nastrojem, jak i wyrażeniami (nieraz dosłownie identycznemi) znacznie bliższy jest „Pieśni makaronicznej“, niż Klonowicza VD. Ale na tem nie koniec. Z cytowaną fraszką Do gór i lasów najbliżej spokrewniony jest inny utwór Kochanowskiego, zatytułowany Do Piotra Kłoczewskiego[19].

Niechcę cię, Pietrze, do Włoch drugi raz prowadzić,
Trafisz sam, a mnie też czas o sobie poradzić:
Jeśli mi w rewerendzie czy lepiej w sajanie
Jeśli mieszkać na dworze czy na swoim łanie?

Toż to znowu temat CM, nawet z jego wyrażeniami!

Sed neque te manicis capiat reverenda szerocis...
Hoc inquirendum potius, dworskumne żywotum
An tibi conducat stanum wybierare ziemieńskum...
swojus res optima kątus...

Wahań takich, czy wybrać stan dworski, duchowny czy ziemiański, Klonowicz nigdy nie doświadczał i doświadczać nie mógł. Z dworem się nie poufalił, z duchownymi darł koty, na majętność ziemską jako mieszczanin nie mógł reflektować. Za to jakże ‘po kochanowsku’ brzmią wiersze:

Non expono animam wiatris, longinqua petendo
Lucra neque occido biednum lichwiando człowiekum...
Sum procul invidia, bezpiecznos dormio somnos...

Idem Polone (Pieśń świętojańska o Sobótce):

Człowiek w twej pieczy uczciwie
Bez wszelakiej lichwy żywie,
Pobożne jego staranie
I bezpieczne nabywanie.
Inszy się ciągną przy dworze
Abo żeglują przez morze,
Gdzie człowieka wicher pędzi...
A śmierć bliżej jak na piędzi...

cnotliwa żona ministrat
Omne gotowa pati mecum, quodcumque ferat Sors (CM).

Żona uczciwa ozdoba mężowi
I najpewniejsza podpora domowi
Na niej rząd wszytek... (Parafraza Epod. II: „pudica mulier in partem iuvat domum)“

Ona mężowym kłopotom zabiega
I jego wczasu na wszytkiem przestrzega... (Pieśni I 1).

Nie wiem, czy podobne słowa mógłby napisać Klonowicz, któremu ożenek szczęścia wiele nie przyniósł...
Dodajmy wreszcie, że nie jest pewną rzeczą, czy Klonowicz bawił kiedykolwiek w Krakowie. W swym słynnym Flisie opisał Wisłę tylko „od warszawskiego aż do Zielonego mostu gdańskiego“, choć spławy niewątpliwie szły i od Krakowa...
Otwarcie więc mówiąc, wyznam, że co do autorstwa Klonowicza mam poważne wątpliwości i zastrzeżenia, natomiast wielce skłonny jestem przysądzić CM ponownie Kochanowskiemu[20].
Nadmienię, że taki sam pogląd najwidoczniej żywi ostatni monografista Kochanowskiego, prof. Windakiewicz, skoro w swej pięknej książce (s. 66–68) ani słowem nie przekreśla tradycji, uważającej CM za utwór Jana z Czarnolasu.






  1. Praca niniejsza była gotowa jeszcze przed ukazaniem się studjów Dobrzyckiego. Po ich wyjściu wycofałem z drukarni moją rozprawkę, zapowiedzianą do druku w czerwcowym zeszycie Ruchu literackiego i uzupełniłem ją w kilku miejscach drobnemi dodatkami, nie zmieniającemi jednak ani trochę jej zasadniczej treści.
  2. Mówi i o niej Klonowicz w V D., ale inaczej: „atque sacer pia tempora sulcus obibat“...
  3. Daję początek: CM 171 paternis bobus — dosłownie przejęte z Hor. Epod. II 3; CM 63 undique tutus — jest to zakończenie wiersza 2-go z Sat. II 1; CM 32 Quidquid id est — dosłownie z Aen. II 49 (powtórzone zresztą przez Kochanowskiego w liście dedykacyjnym Odprawy posłów); inne przykłady cytuje (za W. Steffenem) Dobrzycki. Podkreślić należy, że Kochanowski w swych łacińskich poematach nieraz używał vergiliańskiego prowincjonalizmu (czy archaizmu) olli zam. illi. Kto zaś był lepszym znawcą i gorliwszym naśladowcą Horacego — Kochanowski czy Klonowicz — to chyba nie ulega kwestji. Całe CM jest pełne myśli wziętych z Epodu II.
  4. Wład. Bełza w Bibljografji Jana Kochanowskiego porządkiem chronologicznym ułożonej (Wszystkie dzieła polskie Jana Kochanowskiego. T. I, Lwów 1882) podaje CM pod r. 1584 — ale to widoczna pomyłka. — Dobrzycki pisze o chronologji i pierwodruku CM co następuje: „Brak wiadomości o CM przed r. 1590, jako o dziele Kochanowskiego, pewna wątpliwość co do ścisłości Januszewskiego jako wydawcy, mogłyby przemawiać tylko za nieautorstwem Kochanowskiego, nie zaś za autorstwem Klonowicza. Zresztą brak wzmianek o CM — to los ten dzielą z niem i inne utwory, wydane we Fragmentach. Innemi słowy, argument [Erzepkiego] operuje możliwością, nie pewnikiem“.
  5. Jak u Słowackiego:

    Nie zostawiłem tutaj żadnego dziedzica
    ani dla lutni mojej ani dla imienia...

  6. Dobrzycki potwierdza to: „Faktem jest, że utwory Kochanowskiego kursowały w odpisach. W szczególności zaś świadczy o tem Klonowicz w wierszu dedykacyjnym Pawłowi i Piotrowi Czernym z Witowic przy Żalach nagrobnych na Jana Kochanowskiego. Z wiersza widać, że i sam Klonowicz takie odpisy miewał w ręce. Jednakże ze słów jego wyczytać można pewne ograniczenie: mówi on przedewszystkiem o Psalmach. Wynika z tego, że mógł mieć w ręce odpis CM, ale możliwości nie można utożsamiać z pewnością“.
  7. Dobrzycki pisze na s. 28: „Prof. Brückner pośrednio wyraża przypuszczenie, że druk CM w r. 1590 nie był pierwszym“. Szkoda, że sformułowanie tego przypuszczenia nie zostało oparte na pewniejszych danych. Może się jednak i te znajdą...“.
  8. Uwagi krytyczne — trafne, lecz pobieżne — poświęca temu słowniczkowi Gaertner.
  9. Świadczy o tem sam w Elegjach (El. III, 13, 9—14), wyszczególniając Józefa i Wizerunk. W Zwierzyńcu, najbardziej dworskim utworze Reja, jest epigramat poświęcony Kochanowskiemu.
  10. Zhellenizowanej nazwy Wisły — Istula obok powszechnego Vistula często grecysta Kochanowski używa w poezjach łacińskich (El. III 5).
  11. Nadmienię, że autor CM skrupulatnie przestrzega ‘wzdłużenia’ samogłoski przed affrykatami -x-, -dz- i -c- (āxamiti, kapīca). Muta cum liquida — jak w łacinie — tworzy tu positio debilis: kăpłanus 92, kāpłanos 108, kăpłaństwo 146, kăpłanos 151.
  12. Język Klonowicza zresztą Kochanowskiemu wiele zawdzięcza. Swoistych cech językowych utwory Klonowicza posiadają niewiele; do nich można zaliczyć: wyrazy gminne i ciężkie epitety złożone (trzewonitny, czerwonołby itd.). Tych cech właśnie CM nie posiada.
  13. Wspomina o nich — w związku z CM — Windakiewicz w swej książce o Kochanowskim.
  14. Jakże podobnie brzmią te słowa do początku CM „Est prope... Cracovum“! Czyż jednak na podstawie tej zbieżności należałoby przesądzać CM Górnickiemu?(!) Przypuszczenie takie miałoby tyleż uzasadnienia, co na podobnym argumencie oparty domysł o autorstwie Klonowicza. Nadmienię, że rozpoczynanie topograficznego opisu od est in, est prope jest właściwością Vergiliusa: Est in secessu longo locus (Aen. I 160), est in conspectu Tenedos (Aen. II 21) itd.
  15. Wikliny (salices) po dziś dzień rosną gęsto nad Wisłą koło Krakowa. O Wiśle „pod skałą przy powiewnej trzcinie“ — znów pejzaż krakowski mając przed oczyma — pisze Kochanowski i w Proporcu.
  16. Myli się Windakiewicz (J. Kochanowski, Kraków 1930, s. 67), mówiąc, że akcja CM odbywa się na Dębnikach (za Wisłą). Dąbie bowiem jest to wieś na lewym brzegu Wisły za dzisiejszym ogrodem botanicznym i rogatką mogilską.
  17. W CM — co Dobrzyckiego nieco dziwi — autor jest ‘młodzieńcem’ (iuvenis).
  18. Barwa — wyraz ulubiony Kochanowskiemu (Szachy itd.) — oznacza nietylko ‘kolor’, ale i ‘szatę dworską’.
  19. Na pokrewieństwo tego utworu z CM zwraca uwagę Brückner, a za nim Dobrzycki. Obaj jednak pomijają silniejsze — zdaniem mojem — podobieństwo treści CM z fraszką „Wysokie góry i odziane lasy“. Dlatego też niezupełnie trafne są wywody Dobrzyckiego (s. 35): „Gdzie i kiedy mógł Kochanowski choćby przelotnie zastanawiać się nad pójściem do klasztoru?... Poeta nasz od początku nie czuł chęci do stanu duchownego wogóle... cóż dopiero do stanu zakonnego“. Owszem, stwierdzić należy, że była chwila, kiedy Kochanowski zastanawiał się nad przywdzianiem „szarej kapicy a z dwojakim płatem“. Nie nęcił go stan duchowny i zakonny, to prawda — jednakże pogodziłby się z jednym i drugim, gdyby mu ofiarowano godność prałata czy kanonika — albo opata... „I to czemu nie?“ Jeżeli stan duchowny wogóle otwierał „świetne perspektywy“ (co stwierdza Dobrzycki), tedyż nie do pogardzenia było i stanowisko opata. Opactwa były istnemi potęgami. Opat tyniecki był abbas centum villarum...
    Zwrócę uwagę i na to, że u Kochanowskiego spotykamy jeszcze jedną „rozprawę“ między ziemianinem i duchownym — prawda, że na inny temat. Mam na myśli Wróżki. Od czasu Rejowej „Krótkiej rosprawy między panem, wójtem a plebanem“ rodzaj ten literacki bardzo był u nas rozpowszechniony.
  20. Mógłby mi ktoś zarzucić, że pomijam ważkie argumenty Dobrzyckiego przeciw autorstwu Kochanowskiego, oparte na zbadaniu pierwiastka malarsko-opisowego w CM. Pisze Dobrzycki: „Idealizujący i uogólniający poeta jakim jest zasadniczo Kochanowski, a holenderski malarz to dwie różne organizacje“. Zauważę rzecz jedną — że takiego ‘holenderskiego malarza’, który lubił dokładnie i dosadnie malować powierzchowność ludzką, mieliśmy już przed Kochanowskim. Był nim autor Wizerunku (słynne opisy wyglądu potępieńców: Warchoła & consortes), który tak gorąco rekomendował gradus ad Parnassum młodego poety. Lubił Rej opisywać i stroje — ze znawstwem iście krawieckiem; wspomnijmyż owe ‘knefliczki’, ‘bryżyczki’, ‘sobole futra’, ‘delije’, tak często wymieniane czy w Żywocie czy w Apoftegmatach. Temat to zresztą od Janickiego jeszcze modny, a w XVI w. oklepany. Sądzę, że oddziaływaniem zarówno stylu i języka Reja, jak i jego poglądów czy upodobań, na twórczość Kochanowskiego (w okresie dworskim i czarnoleskim) warto zająć się dokładnie. Wówczas niejedna rzecz w twórczości Kochanowskiego przestanie nas dziwić.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Birkenmajer.