O miłości (Stendhal, tłum. Żeleński, 1933)/Tom II/Rozdział LII

<<< Dane tekstu >>>
Autor Stendhal
Tytuł O miłości
Wydawca Bibljoteka Boya
Data wyd. 1933
Druk Drukarnia Zakładów Wydawniczych M. Arct, S.A.
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Tadeusz Boy-Żeleński
Tytuł orygin. De l’amour
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom II
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ROZDZIAŁ LII.
Prowancja w dwunastym wieku.

Przełożę tu jedną (powiastkę z rękopisów prowansalskich; fakt, który podaje, zdarzył się około r. 1180, a spisano go około r. 1250[1]. Powiastka ta jest z pewnością bardzo znana; cały charakter obyczajowy leży w stylu. Błagam, aby mi pozwolono tłumaczyć słowo w słowo, nie siląc się zgoła na wykwinty dzisiejszego języka.
„Wielmożny Rajmund z Roussillon był to, jako wiecie, waleczny baron, i miał za żonę madonnę Małgorzatę, najpiękniejszą kobietę owych czasów, bogatą we wszelkie zalety, we wszelką ozdobę i lubość. Owo zdarzyło się tak, że Wilhelm z Cabstaing, syn ubogiego rycerza z zamku Cabstaing, przybył na dwór wielmożnego Rajmunda z Roussillon, przedstawił się mu, i spytał czy raczy go przyjąć na służbę. Wielmożny Rajmund, widząc go gładkim i obyczajnym, odparł, iż rad go widzi i zezwala by został przy jego dworze. Jakoż Wilhelm został u niego i umiał się sprawiać tak wdzięcznie, iż mali i wielcy kochali go; i tak umiał się odznaczyć, iż wielmożny Rajmund zechciał aby był giermkiem madonny Małgorzaty, jego żony; i tak się stało. Zaczem starał się Wilhelm dokazać jeszcze więcej i w słowach i w czynach. Ale oto, jako się zwykło dziać w miłości, stało się, że miłość zechciała ogarnąć madonnę Małgorzatę i rozpłomienić jej duszę. Tak się jej podobały uczynki Wilhelma i jego rzeczenia i jego postać, iż nie mogła się wstrzymać jednego dnia aby mu nie rzec: „Ano, powiedz mi, Wilhelmie, gdyby kobieta jakaś okazała ci pozór miłości, czy śmiałbyś ją kochać?“ ’Wilhelm, który spostrzegł co się święci, odparł wręcz: „Tak pani, wierę uczyniłbym to, byle wszelako (pozór był prawdą. — Na świętego Jana! rzekła dama, odpowiedziałeś jak dzielny mężczyzna; ale chcę cię doświadczyć teraz, czy zdołasz pojąć i poznać, które pozory są prawdziwe a które nie“.
„Skoro Wilhelm usłyszał te słowa, odpowiedział: „Pani moja, niech się stanie jako wasza wola“.
„Zaczął się zamyślać, a Miłość wnet poszukała z nim wojny; i myśli, jakie Miłość zsyła swoim dworzanom zapadły mu głęboko w serce, i od tej pory stał się służką miłosnym i zaczął wynajdywać lube i wesołe piosenki i pieśni do tańca i pieśni do lubego śpiewu[2], za co był bardzo mile widziany, a najbardziej przez tę dla której śpiewał. Owo Miłość, która daje nagrodę swoim sługom kiedy się jej spodoba, chciała zapłacić Wilhelma za jego służby; i oto poczynają oblegać damę takie myśli i dumania miłosne, iż ani w dzień, ani w noc nie mogła spocząć, myśląc o dzielności i urodzie, które mieszkały tak obficie w Wilhelmie.
„Jednego dnia, zdarzyło się, iż dama wzięła Wilhelma i spytała: „Ano, Wilhelmie, powiedz mi, zali już teraz poznałeś moje pozory, prawdziwe-li są czy kłamliwe?“ Wilhelm odpowiedział: „Madonno, niech mi tak Bóg dopomoże, od chwili jak zostałem twoim służką, nie mogła mi postać w sercu myśl abyś ty nie była najlepsza w świecie i najprawdziwsza w słowach i w pozorach. W to wierzę i będę wierzył całe życie“. A dama odpowiedziała: „Wilhelmie, powiadam ci, że, jeżeli Bóg mi pomoże, nie będziesz przezemnie zwiedziony i myśli twoje nie będą czcze ani daremne“. I wyciągnęła ramiona i obłapiła go słodko w izbie gdzie siedzieli społem, i zaczęli swoje igry[3]. I niebawem stało się, iż omowcy, niech ich Bóg skarze, zaczęli mówić i uradzać o ich miłości z przyczyny piosnek jakie Wilhelm składał, powiadając iż złożył swą miłość w pani Małgorzacie. I tak gadali o tem na prawo i lewo, aż rzecz doszła do uszu wielmożnego Rajmunda. Zaczem zatroskał się Wielce i zasmucił bardzo ciężko, raz że mu trzeba było stracić swego giermka-towarzysza, którego tak kochał, a bardziej jeszcze z powodu hańby swojej żony.
„Jednego dnia zdarzyło się, iż Wilhelm poszedł na łowy z krogulcem samowtór z jednym tylko giermkiem. A wielmożny Rajmund kazał pytać gdzie on jest; sługa powiedział mu, że poszedł z krogulcem, a inny, który wiedział, dodał w które miejsce. Natychmiast Rajmund bierze tajemnie broń i każe sprowadzić sobie konia i puszcza się sam ku miejscu gdzie się udał Wilhelm: póty jechał, aż go znalazł. Kiedy Wilhelm ujrzał nadjeżdżającego, zdumiał się wielce i natychmiast obiegły go żałobne myśli, i wyszedł na jego spotkanie i rzekł: „Panie, bądź pozdrowion. Czem się dzieje, że jesteś tak sam?“ Wielmożny Rajmund odpowiedział: „Tem, Wilhelmie, że szukam ciebie, aby się z tobą zabawić. Nicżeś nie chwycił? — Nic nie chwyciłem, panie, bo nic nie znalazłem; a kto mało znajdzie, niewiele może chwycić, jak mówi przysłowie. — Dajmy pokój gawędzie, rzekł wielmożny Rajmund; i, na tę wiarę którąś mi winien, powiedz mi prawdę w każdym przedmiocie o który spytam. — Na Boga! panie mój, odparł Wilhelm, jeśli to rzecz którą godzi się powiedzieć, powiem chętnie. — Nie chcę tu żadnych subtelności, tak rzekł wielmożny Rajmund, jeno powiedz mi całkiem wszystko o co spytam. — Panie, ile ci się spodoba pytać mnie, rzekł Wilhelm, tyle ja ci powiem prawdy“. I wielmożny Rajmund pyta: „Wilhelmie, jeśli ci Bóg i święta wiara miła, czy masz lubą, dla którejbyś śpiewał lub do której parłaby cię Miłość?“ Wilhelm odparł: „Panie, i jakżebym mógł śpiewać, gdyby Miłość mnie nie przypierała? Wiedzcie prawdę, szlachetny panie, że Miłość ma mnie całego w swojej mocy“. Rajmund odpowiedział: „Chętnie w to wierzę, że inaczej nie mógłbyś śpiewać tak pięknie; ale chcę wiedzieć, jeśli wola, kto jest twoja dama. — Ach, panie, na imię Boga, rzecze Wilhelm, pomyśl czego ty żądasz odemnie. Wiesz zbyt dobrze, że nie godzi się nazywać swej damy i że Bernard z Ventadour powiada:

W jednej rzeczy służy mi mój rozum,
Iż nikt nigdy nie spytał mnie o moje rozkosze,
Bym mu chętnie nie skłamał.
Bo nie wydaje mi się dobrą zasadą,
Ale raczej szaleństwem i czynem godnym dziecka,
Aby ten, kto jest szczęśliwy w miłości,
Otworzył serce drugiemu mężczyźnie,
Chyba że ten może pomóc mu i usłużyć[4].

„Wielmożny Rajmund odpowiedział: „Daję ci tedy słowo, że ci usłużę wedle mej mocy“. Rajmund tak nalegał, aż Wilhelm odpowiedział mu:
„Panie, wiedz tedy, że kocham siostrę pani Małgorzaty, twojej żony, i zda mi się że mam jej wzajemną miłość. Teraz kiedy wiecie o tem, proszę byście mi przyszli z pomocą, lub byście mi bodaj nie szkodzili. — Weź moją rękę i wiarę, rzekł Rajmund, przysięgam ci bowiem i ślubuję, że uczynię dla ciebie wszystko co w mej mocy“. Zaczem dał mu wiarę, a kiedy mu ją dał, Rajmund rzekł: „Pójdziemy do jej zamku, jest w pobliżu. — I ja cię, panie, proszę o to, na Boga“. I wzięli się drogą ku zamkowi Liet. I kiedy wstąpili do zamku, znaleźli dobre przyjęcie u pana Roberta z Taraskonu, męża pani Agnieszki, siostry pani Małgorzaty, jak również u samej pani Agnieszki. I wielmożny Rajmund wziął panią Agnieszkę za rękę i zaprowadził ją do komnaty i siedli na łóżku. I wielmożny Rajmund rzekł: „A teraz powiedz mi, miła szwagierko, na wiarę którą mi jesteś winna, miłujesz-li kogo miłością?“ A ona rzekła: „Tak, panie. — A kogo? spytał. — Och, tego wam nie powiem, odparła; z jakąż wy mową do mnie przychodzicie?“
„W końcu tak ją prosił, aż rzekła, że kocha Wilhelma z Cabfttaing; tak powiedziała, ponieważ widziała Wilhelma smutnym i zamyślonym, a wiedziała dobrze że on kocha jej siostrę; i bała się, by Rajmund nie miał złych myśli o Wilhelmie. Taka odpowiedź sprawiła wielką radość Rajmundowi. Agnieszka opowiedziała wszystko mężowi, a mąż odpowiedział, że dobrze uczyniła, i dał jej słowo że ma swobodę czynić lub mówić wszystko, coby mogło ocalić Wilhelma. Agnieszka nie poniechała tego. Zawołała Wilhelma samego do swej komnaty i została z nim tak długo, że Rajmund myślał iż musiał zażyć z nią miłosnej rozkoszy; rad był z tego i zaczynał myśleć że mu powiedziano nieprawdę o żonie i że tak gadają na wiatr. Agnieszka i Wilhelm wyszli z komnaty, i nagotowano wieczerzę i wieczerzano w wielkiem weselu. A po wieczerzy Agnieszka kazała narządzić łóżko obu panów blisko swoich drzwi, i tak dobrze udali wszystko z Wilhelmem, iż Rajmund myślał że spali ze sobą.

Nazajutrz spożyli obiad w zamku z wielką uciechą, i po obiedzie odjechali, żegnani z wielkiemi honorami, i przybyli do Roussillon. I skoro tylko Rajmund rozstał się z Wilhelmem, poszedł do żony i opowiedział jej co wiedział o Wilhelmie i jej siostrze, z czego żona jego była bardzo smutna całą noc. Nazajutrz zawołała Wilhelma, i przyjęła go źle, i nazwała go fałszywym przyjacielem i zdrajcą. I Wilhelm prosił ją o przebaczenie, jak człowiek który nie winien jest tego o co go oskarżano, i opowiedział słowo w słowo co się zdarzyło. I posłała do siostry, i od niej dowiedziała się że Wilhelm nie zawinił. I dlatego powiedziała mu i nakazała, aby ułożył piosnkę, którąby okazał że nie kocha żadnej kobiety prócz niej, zaczem ułożył piosnkę, która powiada:
Słodka myśl
Która często szepce mi miłość.

„I kiedy Rajmund z Rusylonu usłyszał piosnkę, którą Wilhelm ułożył dla jego żony, zawołał go na rozmowę dość daleko od zamku, i uciął mu głowę, którą włożył do torby myśliwskiej; i wydarł mu serce z ciała i włożył razem z głową. I poszedł do zamku, i kazał upiec serce i podać do stołu żonie, i dał jej zjeść serce, bez jej wiedzy. Kiedy je zjadła, Rajmund wstał i powiedział żonie, że to co zjadła, to było serce pana Wilhelma z Cabstaing i pokazał jej głowę i spytał czy serce było smaczne? I pojęła co mówi, i ujrzała i poznała głowę pana Wilhelma. Odpowiedziała, że serce było tak dobre i smakowite, że nigdy żadne inne jedzenie ani picie nie odejmie jej ustom smaku, jaki im zostawiło serce pana Wilhelma. I Rajmund gonił za nią z mieczem. Ona jęła uciekać, rzuciła się z ganku, i strzaskała sobie głowę.
„Dowiedziano się o tem w całej Katalonji i we wszystkich ziemiach króla aragońskiego. Król Alfons i wszyscy okoliczni barononowie uczuli wielki ból i wielki smutek z przyczyny śmierci pana Wilhelma i żony, którą Rajmund tak szpetnie przyprawił o śmierć. Wydali mu wojnę do ostatniego tchu. Król Alfons aragoński, dobywszy zamku Rajmunda, kazał pomieścić Wilhelma i jego damę w grobowcu zbudowanym przed bramą kościoła w grodzie zwanym Perpignac. Wszystkie doskonałe kochanki, wszyscy doskonali kochankowie modlili się do Boga za ich dusze. Król aragoński ujął Rajmunda i uśmiercił go w więzieniu i rozdał jego dobra krewnym Wilhelma i krewnym owej pani, która umarła dla niego“.




  1. Rękopis znajduje się w bibljotece laurencjańskiej. P. Renouard przytacza go w tomie V swoich Trubadurów, str. 189. Tekst jego zawiera wiele błędów; zanadto chwalił, a za mało znał trubadurów.
  2. Układał melodję i słowa.
  3. A far all’amore.
  4. Dosłowny przekład prowansalskich wierszy przytoczonych przez Wilhelma.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Stendhal i tłumacza: Tadeusz Boy-Żeleński.