Opowieść Artura Gordona Pyma/Rozdział XV

<<< Dane tekstu >>>
Autor Edgar Allan Poe
Tytuł Opowieść Artura Gordona Pyma
Wydawca Wyd. Polskie R. Wegnera
Data wyd. 1931
Druk Concordia Sp. Akc.
Miejsce wyd. Poznań
Tłumacz Stanisław Sierosławski
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ROZDZIAŁ XV.

Dnia dwunastego wypłynęliśmy z Christmas-Harbour, podejmując powrotny kurs ku zachodowi. Po lewej stronie pozostawiliśmy wyspę Marion, jednę z wysp grupy Crozet. Minęliśmy w ten sam sposob wyspę Księcia Edwarda, pozostawiając ją po lewej stronie kursu, poczem, sterując nieco ku północy, dotarliśmy po upływie piętnastu dni do wysp Tristan d’Acunha, położonych pod 37° 8’ południowej szerokości, a 12° 8’ zachodniej długości.
Tę grupę wysp, tak dobrze dzisiaj znaną, a złożoną z trzech okrągławych wysp, odkryli pierwotnie Portugalczycy, a zbadali kolejno Holendrzy w roku 1643 i Francuzi w roku 1767. Trzy te wyspy, jako całość, mają kształt trójkąta, odległość poszczególnych jego narożników wynosi około dziesięciu mil morskich, dzielą je szerokie, swobodne przejścia.
Wszystkie są położone bardzo wysoko nad poziomem morza, a zwłaszcza właściwa Tristan d’Acunha. Ta największa wyspa z całej grupy ma piętnaście mil obwodu i jest tak wysoka, że podczas sprzyjającej pogody można ją dostrzec na widnokręgu już na odległość osiemdziesięciu lub dziewięćdziesięciu mil. Część północnego jej wybrzeża wystercza prostopadle z fal morskich na wysokość przeszło tysiąca stóp. Na tym poziomie rozciąga się płaskowyż, dosięgający niemal do samego środka wyspy, a tutaj znowu wznosi się stożkowaty szczyt podobny do szczytu Teneryffy. Na bocznym niższym stoku góry rosną jeszcze dość duże drzewa, ale część szczytowa jest już zupełnie nagą skałą, pokrytą prawie zawsze śniegiem i spowitą gęstemi mgłami przez większą część roku. W okolicach wyspy żegluga nie nastręcza trudności i niebezpieczeństw, brzegi są równe i gładkie, woda głęboka. Na północno-wschodniem wybrzeżu znajduje się zatoka, zamknięta piaszczystą płaszczyzną, można w niej wylądować bezpiecznie przy pomocy łodzi, zwłaszcza gdy wieje południowy wiatr. Nie brak tutaj doskonałej wody; zapomocą harpuna lub wędki można łowić sztokfisze i inne ryby.
Druga z rzędu ukazująca się na widnokręgu wyspa, najbardziej w całej grupie wysunięta ku zachodowi, nazywa się Niedostępna. Położona jest pod 37° 7’ południowej szerokości i 12° 24’ zachodniej długości. Ma ona siedem do ośmiu mil obwodu i jest jakgdyby obwarowana naokół wieńcem ostrych szczytów. Środek wyspy jest zupełnie gładkim płaskowyżem, nie rośnie tu nic, prócz niewielu karłowatych krzaków.
Wyspa Nightingale, najmniejsza z trzech i najbardziej wysunięta ku południowi, leży pod 37° 26’ południowej szerokości i 12° 12’ zachodniej długości. Na południowym jej krańcu znajduje się podwodna rafa, utworzona z kilku maleńkich skalistych wysepek, podobnie jak i na północno-wschodnim krańcu. Teren jest bardzo nierówny i nieurodzajny, przecina go przez środek dość głęboka dolina.
Wybrzeża tych wysp obfitują we właściwej porze w znaczną liczbę morskich lwów, morskich słoni i fok oraz w wielką rozmaitość oceanowego ptactwa. Nie brak również i wielorybów w tych okolicach. Łatwość połowu tych rozlicznych stworzeń skłania morskich żeglarzy, że odwiedzają często te wyspy od czasu ich odkrycia. Zwłaszcza Holendrzy i Francuzi są tu bardzo częstymi gośćmi.
W roku 1790 kapitan Patten z Filadelfji, dowodzący statkiem „Industry“, przybył na Tristan d’Acunha i spędził tu siedem miesięcy (od sierpnia 1790 do kwietnia 1791), zdobywając mnóstwo foczych skór. Nagromadził ich w tym okresie czasu nie mniej ni więcej, niż pięć tysięcy sześćset i zapewniał, że w ciągu trzech tygodni mógłby bez trudności naładować tranem nawet największy okręt. Za czasów jego pobytu nie było na wyspie wcale czworonożnych zwierząt, oprócz nielicznych dzikich kóz; obecnie znaleźć tu można wszystkie nasze zwierzęta domowe, które przywieźli na wyspę inni wędrowcy morscy i które rozmnożyły się bardzo bujnie.
Jak mi się zdaje, w niedługi czas po pobycie tutaj kapitana Pattena, zawinął w te strony na amerykańskim brygu „Betsey“ kapitan Colquhoun, który wylądował na największej z wysp, aby dać wypoczynek swej załodze. Zasadził on na wyspie cebulę, ziemniaki i kapustę oraz inne rośliny jadalne, które zaaklimatyzowały się i obecnie rosną bardzo obficie.
W roku 1811 odwiedził Tristan d’Acunha kapitan Haywood na pokładzie „Nereusa“. Znalazł on tutaj trzech Amerykanów, którzy zamieszkiwali na wyspie i trudnili się gromadzeniem skór foczych i tranu. Jeden z nich, nazwiskiem Jonatan Lambert, tytułował się królem tej krainy. Wykarczował on i uprawił około sześćdziesięciu akrów ziemi, dążąc przedewszystkiem do stworzenia plantacji kawy i trzciny cukrowej przy pomocy pewnego pastora amerykańskiego z Rio de Janeiro. Przedsiębiorstwo to ostatecznie zbankrutowało, poczem w roku 1817 zagarnął wyspy rząd angielski, wysławszy w tym celu oddział wojskowy z Przylądka Dobrej Nadziei. I to panowanie jednak nie przetrwało długo; natomiast już po ewakuacji kraju przez załogę angielską, osiadły tu dwie czy trzy angielskie rodziny, bez upoważnienia i poparcia swego rządu.
Dnia dwudziestego piątego marca, roku 1824, kapitan Jeffrey, płynąc na statku „Berwick“ z Londynu do ziemi Van Diemena, zawędrował po drodze na wyspy Tristan d’Acunha i znalazł tam Anglika nazwiskiem Glass, podającego się za kaprala angielskiej artylerji. Glass ogłosił się naczelnym gubernatorem wyspy, poddanymi jego byli mężczyźni w liczbie dwudziestu jeden i trzy kobiety. W rozmowach z kapitanem Glass wynosił pod niebiosy zdrowotność klimatu i urodzajność ziemi. Ludność małej osady zajmowała się gromadzeniem foczych skór i wytapianiem tranu z morskich słoni; produkty te chciał Glass dostawiać do Przylądka Dobrej Nadziei; posiadał do tego celu mały skuner.
Podczas naszego pobytu na wyspach Glass rezydował tam jeszcze. Kolonja jego znacznie wzrosła i liczyła pięćdziesięciu sześciu ludzi na właściwym Tristanie, nie biorąc w rachubę małej osady z siedmiu osób na wyspie Nightingale.
Bez trudności zaopatrzyliśmy się tutaj obficie w żywność, jakiej potrzebowaliśmy, było tu bowiem mnóstwo baranów, świń, wołów, drobiu, kóz, królików, wszelakich ryb, oraz rozmaitych jarzyn. Zarzuciliśmy kotwicę przy największej wyspie, na głębokości osiemnastu sążni i sprowadziliśmy wygodnie na pokład wszystko, co mogło nam być potrzebne.
Kapitan Guy nabył również od Glassa pięćset skór foczych i nieco kości słoniowej. Zatrzymaliśmy się tutaj przez tydzień; ciągle wiał silny wiatr północny i zachodni, a niebo było bez przerwy pokryte mgłami.
Dnia piątego grudnia, rozwinąwszy wszystkie żagle i posiłkując się wiatrem południowym i zachodnim, wyruszyliśmy na poszukiwanie grupy wysp, nazwanych Aurora, o istnieniu których krążyły bardzo rozmaite, sprzeczne wersje.
Wyspy te odkrył podobno około roku 1762 komendant statku „Aurora“. W roku 1790 oglądał je rzekomo kapitan Manuel de Oyarvido, płynący na okręcie „Princess“, należącym do Królewskiej Kompanji Filipińskiej. W roku 1794 zwiedziła je hiszpańska korweta „Atrevida“ i określiła dokładnie ich położenie, a raport, napisany o tej wyprawie i ogłoszony przez Królewskie Stowarzyszenie Hydrograficzne w Madrycie w r. 1809, brzmi jak następuje:
„Korweta „Atrevida“, przebywając w bezpośredniem sąsiedztwie wysp Aurora, w czasie od dnia dwudziestego pierwszego do dwudziestego siódmego stycznia, przedsięwzięła wszystkie wskazane obserwacje i wymierzyła z pomocą chronometrów różnice długości między temi wyspami a portem Soledad w Malninas. Są to trzy wyspy, wszystkie leżą prawie na tymsamym południku, środkowa nieco niżej; dwie skrajne można dostrzec z odległości dziewięciu mil morskich.“
Obserwacje, poczynione na pokładzie „Atrevidy“, dają szczegółowe objaśnienia co do położenia każdej wyspy: Wyspa, wysunięta najbardziej na północ, leży pod 52° 37’ 24” południowej szerokości i pod 47° 43’ 15” zachodniej długości; środkowa pod 53° 2’ 40” południowej szerokości i 47° 55’ 15” zachodniej długości; wreszcie najbardziej południowa wyspa pod 53° 15’ 22” południowej szerokości i pod 47° 57’ 15” zachodniej długości.
Dnia dwudziestego siódmego stycznia 1820 roku kapitan James Weddell, należący do angielskiej marynarki, wypłynął z Staten Land również na poszukiwanie wysp Aurora. W sprawozdaniu swojem stwierdza on, że pomimo niezmiernie troskliwych poszukiwań, pomimo że przepłynął kilkakrotnie przez punkty geograficzne, oznaczone przez komendanta „Atrevidy“ a nawet przez szereg innych punktów w pobliżu oznaczonego położenia, nie zdołał odnaleźć ani śladu rzeczonego lądu. Ta rozbieżność opinji wywołała oczywiście ogromne zainteresowanie żeglarzy. I, co najdziwniejsze, ciągle pojawiały się nowe sprzeczne wiadomości. Podczas gdy niektórzy z marynarzy dowodzą kategorycznie, że, mimo najdokładniejszych obserwacji, nie dostrzegli żadnej wyspy w oznaczonem miejscu, inni twierdzą niemniej stanowczo, że zdołali odnaleźć te wyspy i podpływali do ich brzegów. Kapitan Guy miał również zamiar poczynić wszelkie możliwe wysiłki, by rozstrzygnąć wątpliwości tego tak gorąco dyskutowanego problemu[1].
Żeglowaliśmy dalej tym samym kursem, między południem i zachodem, podczas ustawicznie zmiennej pogody. Dnia dwudziestego tego miesiąca dotarliśmy do oznaczonego miejsca w pobliżu 53° 15’ południowej szerokości i 47° 58’ zachodniej długości, to znaczy tam, gdzie właśnie znajdować by się powinna wyspa najbardziej ku południowi wysunięta. Nie znalazłszy ani śladu lądu, popłynęliśmy dalej na zachód aż ku pięćdziesiątemu trzeciemu stopniowi południowej szerokości i pięćdziesiątemu stopniowi zachodniej długości. Później posunęliśmy się na północ aż do pięćdziesiątego drugiego równoleżnika południowej szerokości; zawróciliśmy znowu ku wschodowi i codziennie rano i wieczorem mierzyliśmy wysokość naszego położenia na podstawie wysokości południków gwiazd i księżyca. Posunąwszy się na wschód aż do zachodniego wybrzeża Georgji, płynęliśmy dalej wzdłuż tego południka, póki nie dotarliśmy do szerokości, która była naszym punktem wyjścia. Potem przecięliśmy morze kilkoma linjami poprzecznemi, utrzymując ustawicznie w bocianiem gnieździe straż obserwacyjną i ponawiając badania, dokonywane z największą dokładnością, bez przerwy przez trzy tygodnie. W ciągu całego tego czasu dopisywała nam piękna pogoda, mgła nie utrudniała nigdy obserwacji. Ostatecznie jednak doszliśmy do wniosku, że jeżeli nawet istniały kiedyś jakieś wyspy w tem miejscu, to obecnie nie pozostało po nich ani śladu.
Później, już po powrocie do domu, dowiedziałem się, że podobne badania przedsiębrali po nas w roku 1822 kapitan Johnson, na amerykańskim skunerze „Henry“ i kapitan Morrell na skunerze „Wasp“ — niestety, obaj nie osiągnęli bynajmniej lepszego wyniku.





  1. Wśród rozmaitych statków, które w różnych okresach czasu usiłowały rozwiązać zagadkę wysp Aurora, należy wymienić statek „San Miguel“ w r. 1769, okręt „Aurora“ w r. 1774, bryg „Pearl“ w r. 1779 i statek „Dolores“ w r. 1790. Wszystkie one określały zgodnie położenie wysp pod pięćdziesiątym trzecim stopniem południowej szerokości.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Edgar Allan Poe i tłumacza: Stanisław Sierosławski.