Stuartowie (Dumas)/Tom I/Rozdział VII

<<< Dane tekstu >>>
Autor Aleksander Dumas (ojciec)
Tytuł Stuartowie
Wydawca Merzbach
Data wyd. 1844
Druk J. Dietrich
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Les Stuarts
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom I
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ROZDZIAŁ VII.

Tą córką która się urodziła pod tak smutną wróżbą, była Marja Stuart.
Urodziła się ona dnia 7 Grudnia 1542 r. w zamku Linlightow, w małem miasteczku, położonym o 7 mil, od Edymburga; wchodząc na świat, zastała potwarz, która miała osiąść na jéj grobowcu, już stojącą przy jéj kolebce. Rozeszła się wieść, że była bezkształtną, i kiedy w kilka dni po namaszczeniu, które się odbyło w dziewiątym miesiącu jéj życia, poseł Henryka VIII, prosił o jéj rękę dla księcia Galles, który wówczas miał lat sześć, i wspomniał kilkakrotnie o szerzącéj się wieści, że Marja żyć nie będzie; matka jéj, Marja de Guise, wyjęła ją z kolebki, rozwinęła z powicia i położyła na kobiercu. Poseł widząc dziecię królewskie zdrowe i wesołe, nie miał nic do powiedzenia i Marja została narzeczoną Edwarda.
Zaręczyny te nie mogły uspokoić rejentki; należała ona do rodziny, która powstała, wzrosła, i miała upaść w pośród zaburzeń. Gwizjuszowie byli tem samem we Francji, co Douglasowie w Anglji; na przemian obrońcy, albo nieprzyjaciele tronu; naliczyli się niedowierzać królom, którym tak często dawali sposobność aby również im nie dowierzali. Rozkazała więc przenieść małą królowę do Stirling, dodając jéj dla zabawy, cztery dziewczęta tegoż samego dnia urodzone i które miały też same imiona, temi były: Marja Livingston, Marja Beaton, Marja Fleming, 1 Marja Seyton. Tak więc Marja zaczęła w więzieniu to życie, które w więzieniu zakończyć miała. We dwa lata późniéj, zamek Stirling zdawał się królowéj niedosyć bezpieczneni schronieniem, i kazała przenieść małą Marję na wysepkę w pośród jeziora Monteith będącą; obronny klasztor, jedyny budynek na tej wyspie, był przytułkiem szlachetnej dzieciny;miał bydź jéj obroną, tak przez swe mury, jak również przez świętość swojego przeznaczenia. W tym czasie Szkocja zwolna rozpoczynała zatargi z Anglją, swoją odwieczną nieprzyjaciółką, i nowy zawarła pokój z Francję dawną swoją sprzymierzoną. Już nawet była mowa o połączeniu Franciszka następcy tronu z narzeczoną Edwarda; że zaś te wieści za nadto się rozszerzały, Marja de Guise nieprzestannie czuwała nad bezpieczeństwem swéj córki. Wkrótce te wieści tyle nabrały mocy, że po śmierci Henryka VIII, lord protektor Somerset, wszedł do Szkocji na czele ośmnastu tysięcy ludzi, wspierany liczną flotą, i zbrojną ręką domagał się dziecięcia, które jeszcze niewiedziało nawet, co jest życie a co śmierć.
Szkoci ożywieni zachęceniem Marji de Guise i Hrabiego Arran, zgromadzili tak znaczne wojsko, że prawie dwakroć przewyższało angielskie; na nieszczęście, jak zawsze wojsko to składało się z żołnierzy przybyłych zdolin i zgór, z klanów, jeżeli nie nieprzyjaznych, to przynajmniéj zawistnych sobie, których nienawiść większa niż wzajemna, na chwilę tylko z sobą połączyła. Pomimo tego jednak, widok tego wojska był groźnym. Kiedy książę Somerset, dowodzący osobiście zbliżył się do wioski Muselbarth, i ujrzał całe wojsko Szkockie uszykowane w porządku bojowym po za rzeczką Esk, poznał że z tego stanowiska nie może bydź wyparłem; zatrzymał się, będąc pewnym że Szkoci jak zwykle popełnią jaką nieroztropność, przez którą najpewniejsze przegrywali bitwy. W istocie nieomylił się. Hrabia Arran widząc to wahające się poruszenie, sądził, że tylko naprzód postąpić trzeba, aby Anglików zmusić do ucieczki. Wskutek tego, przebył Esk, zostawiając Anglikom uszykowanym do boju na wzgórzu, korzyść stanowiska, którą mniemał aż nadto wynagrodzoną liczbą swoich zastępów.
Szkoci stanęli do bitwy według zwyczaju, to jest: tworząc ogromne czworoboki. Każdy z nich miał przy Loku klaymor, w ręka zaś włócznię długą na ośmnaście stóp. Kiedy stanęli w linji, ściśnięci jedni do drugich, i czekali bitwy; każdy trzymał włócznię prosto na ziemi opartą, lecz kiedy nieprzyjaciel uderzał, pierwszy szereg przyklękał, zniżając końce włóczni skierowano w nacierających. Drugi szereg nachylał się nieco, i tym samym sposobem żelaza włóczni wymierzał. Ostatni nareszcie szereg, który starano się zawsze składać z ludzi najroślejszych, podobnież trzymał włócznie nad głową swoich towarzyszy. Dla tego to czworobok broniony tysiącem pocisków, podobny był do olbrzymiego jeża, i niewiedziano z któréj go napaść strony.
Szkoci i tym razem stanęli podług zwyczaju, i zdawało im się, że stoją niezwyciężenie. Lord Gray, dowodzący jazdą Angielską, rozpoczął bój uderzeniem na ten las morderczy; lecz wstrzymały go żelaza włóczni szkockich, a ponieważ, włócznie angielskie były o cztery stopy krótsze, przeto nacierający najwięcéj ucierpieli, niemogąc oddawać niesionych im razów.
Po trzykroć lord Gray uderzał, i trzykroć z fiznaczną stratą był odparty. Wtedy widząc że wszystkich ludzi daremnieby utracił, poszedł za radą księcia Warwick, podsunął strzelców i łuczników; tym sposobem ginęli Szkoci, z kolei, niemogąc śmierci za śmierć oddawać. Angus i jego żołnierze wytrzymali kilkakrotne natarcia z bohaterską odwagą; lecz widząc nakoniec, że kulom i strzałom nieprzyjacielskim podawali za nadto rozległy punkt celowania, Angus rozkazał odmianę frontu, któraby przedstawiała kolumnę więcéj w głąb rozciągającą się a bardziéj ściśnioną. Reszta wojska mylnie zrozumiała to poruszenie, i sądząc że jego przednia straż zabiera się do odwrotu, zaczęła uciekać w największéj trwodze. Lord Sommerset korzystał z téj chwili i przypuścił całą swoją jazdę; że zaś Szkoci w ucieczce ciskali swoje długie włócznie, które były tak silną ich obroną póki stali w czworobokach, przeto Anglicy widoczną mieli nad nimi przewagę. Rzeź była tem okropniejszą, że Szkoci przez rzekę Esk musieli uciekać, na któréj jeden tylko most się znajdował; całe więc wojsko cisnęło się do tego wązkiego przejścia i zupełnie zniszczone zostało. W przestrzeni pięciu mil kwadratowych nie można było zrobić kroku, aby nie napotkać trupa, zbroi albo włóczni, które Szkoci rzucali, aby im lżéj było uciekać.
Ta okropna klęska zupełnie odmienne sprawiła wrażenie na Szkotach, niżby na jakimkolwiek bądź innym ludu; tak silną była ich nienawiść przeciw Anglikom. Cały Edymburg powstał, i ze wszech stron dochodziły tak groźne wieści o zamierzonéj obronie, że księże Somerset, mimo zwycięztwa nieśmiał postąpić daléj. Żeby zaś młoda Marja, w żadnym przypadku nie została żoną Edwarda IV, rejencja wysłała ją do Francji na wychowanie, aby natychmiast skoro dorośnie, zaślubiła Franciszka Delfina. Francja ze swojéj strony przybyła na pomoc Szkotom tak spiesznie, że widocznie okazywała, ile przywiązuje wartości do tego związku. Liczny oddział wojska, dowodzony przez margrabiego Essé, odebrał Anglikom trzy albo cztery zamki, które utracili po bitwie pod Pinkie; jednocześnie pan Brézé wysłany został z Brestu aby odebrał z rąk rejentki, młodą królowę Marję w zamku Dumbarton. Tam więc zawieziona dnia 13 Sierpnia 1543 r. weszła na pokład statków francuskich, stojących na kotwicy przy ujściu Clydy. Miała wtedy lat pięć i miesięcy ośm, w towarzystwie jéj, były cztéry Marje, trzech jéj braci naturalnych, a pomiędzy niemi Jakób Stuart, przeor z Saint André, ten sam, który później miał zostać hrabią Murray i rejentem Szkocji.
Mała Marja, pomimo ścigania floty angielskiéj, wylądowała szczęśliwie w Brest, tam zastała deputację królewską, która ją zaprowadziła do St Germain. Henryk II, oczekujący jéj, przyjął Marję jak córkę; po kilku dniach pieszczot kazał zaprowadzić ją do klasztoru w Paryżu, gdzie były wychowywane panjenki najznakomitszych domów Francji.
Marja przybyła w najpiękniejszej epoce tegoczesnej ery, i ten królewski kwiat poezji, rozwinął się przy najczystszych promieniach słońca oświaty, które po drugi raz wznosiło się nad ziemią. Każdy naród wówczas wydał coś wielkiego, Kolumb odkrył świat nieznany, a Gamma wynalazł świat stracony. Rafael zasłużył na imię boskiego malarza, a Michał Anioł nazwę wielkiego pozyskał. Machjavel, Guichardin, i Paweł Jove kończyli Tacyta i Swetonjusza. Ariost i Tass pisali, po piekle Dante’go dwa największe poemata wieków nowożytnych. Kopernik i Galileusz oznaczali bieg świata. Spencer układał prawidła języka, Ben Johnson zasady sceny; a Shakspeare, blizki ukazania się na mizernych deskach, które miały się stać dla niego podstawą sławy, pilnował koni widzów, przy bramie teatru pod Czerwonym Bawołem.
Francja, do której Medyceuszowie otworzyli wejście Benvenutowi Cellini, Primatis’owi i Leonardowi de Vinci, niepozostała w tyle w czasie wielkiej działalności ludów. Tuilleries były naukowe i artystyczne; Cholet, Deyille, Fontainebleau i St Germain wznosiły się; Rabelais i Marot kończyli swój zawód, Ronsard i Montaigne swój rozpoczynali; Amyot tłumaczył arcydzieła greckie, językiem prostym i wdzięcznym; Brantome pisał Życie wielkich wodzów i historję Zalotnych kobiét: du Bellay i Jodelle urodzili się; Corncille Rotrou i Moliére mieli się urodzić.
Wpośród takiego wyboru ludzi, wzrosła Marja Stuart. Dlatego też, mając zaledwie czternaście lat, już była tak biegła w nowoczesnych sztukach pięknych i w językach starożytnych, że w sali Luvru, w obecności Henryka II, Katarzyny de Medicis i całego dwora, powiedziała z pamięci w języka łacińskim rozprawę własnego wypracowania w któréj dowodziła: że kobiety powinny zajmować się naukami, i że wiedza tém jest dla nich, czém woń dla kwiatów. Chwalono powszechnie Marję Stuart za tę rozprawę, bo jednocześnie była nauką i przykładem.
Obok Henryka II, życie jéj upływało szczęśliwie i świetnie, albowiem on należał do liczby uprzejmych i walecznych rycerzy; lubił kobiety i wojnę, tak, że na wyłomie miasta, które sam oblegał i szturmem zdobył, wódz naczelny odciągnąwszy go w tył, stanął przed nim i rzekł: Najjaśniejszy panie, jeżeli tak daléj postępować będziesz, na życie twoje naród tyle będzie mógł liczyć, ile na ptaka siedzącego na gałęzi; i jeżeliby twoi następcy tobie byli podobni, trzeba nowej kuźni, która by nam codziennie nowych dostarczała władców. Mając tyle upodobania w bitwach, w braku rzeczywistych, których jednak nie brak było w tym czasie, wyprawiał igrzyska podobne do wojen, i tak było znane to zamiłowanie króla, że po powrocie z Sabaudji, Lugdun na cześć jego wyprawił uroczystość, na któréj, jak Brantome powiada były trzy osobliwości; pierwszą, starożytna walka na ostrza dwunastu szermierzy, z których sześciu ubranych było w atłasie białym, a sześciu w atłasie ponsowym; drugą, bitwa morska, pomiędzy fregatami, i łodziami, pod dowództwem dwóch galer kapitańskich, z których jedna była zielona a draga biała, czarna i czerwona; trzecią nakoniec, piękna tragi-komedja, którą wielki i wspaniały kardynał Ferrary i arcybiskup Lugduński, w swojéj sali na kształt teatru urządzonéj, wyprawił.
Wszystko sprzyjało uroczystościom i igrzyskom we Francji; i kiedy 24 Grudnia 1558 Marja zaślubiła następcę tronu, Henryk II i jego ojciec, tyle doznał przyjemności w zabawach i igrzyskach, które dano z tego powodu; że postanowił powtórzyć je w czasie podwójnego małżeństwa Elżbiety swojéj córki z Filipem II i Małgorzaty swojéj siostry z księciem Sabaudji.
Żeby dać więcéj rozwinięcia tej walce, Henryk obrał ogród Tournelles, przy ulicy Śgo Antoniego będący, i wybrał Pana de Guise, Pana de Nemours i Pana de Ferrare, aby wspólnie z nim stawali przeciwko wszystkim walczącym.
10 Lipca l559 r. przeznaczony był na turnieje. Król Henryk II miał na sobie strój biały z czarnym, który dla miłości pewnéj wdowy obrał za swój ubiór zwyczajny.
Pan de Guise miał suknię białą z czerwonem, któréj nigdy nie zmieniał i nosił ją na cześć pewnéj dziewicy, którą kochał.
Fan de Nemours był w zwyczajnym ubiorze, to jest żółtym z czarnym; przybrał te dwa kolory, które oznaczać miały roskosz i stałość; kochał bowiem najpiękniejszą kobietę Francji, widok jéj był dla niego największą roskoszą, powinien więc bydź dla niéj stałym i wiernym, nie mając żadnéj nadziei zwrócenia swoich myśli w inną stronę.
Nakoniec pan Ferrare miał strój żółty z czarnem; co do niego trudno odgadnąć dla czego przybrał te dwa kolory.
Przez cały dzień król i trzéj jego towarzysze walczyli ze wszystkiemi przybywającymi, jako dzielni i waleczni rycerze, z wielkiem zadowoleniem całego dworu; późniéj kiedy wieczór się zbliżał, i igrzyska prawie były skończone, niestrudzony Henryk chciał jeszcze potykać się włócznią, i posłał z uwiadomieniem do hrabiego Montgommery, aby stawił się w szrankach do walki. Jakkolwiek wielkim był dla hrabiego ten zaszczyt, bądź przez przeczucie, bądź przez niedbałość, Montgommery prosił króla, aby go od tego uwolnił; albowiem dziś nie miał chęci walczyć, nie mając ani konia, ani zbroi, ani nawet włóczni. Król, podżegany swoim nieżyczliwym losem nalegał, mówiąc: że ponieważ jest jednego wzrostu z panem Nemours, wszystko, czego mu potrzeba znajdzie w jego namiocie. Mimo tego jednak Montgommery upierał się cięgle, gdy tymczasem Katarzyna de Medicis, widząc że już późno, kazała prosić króla, aby dla jéj miłości dziś już nic walczył, tém bardziéj że i tak tego dnia nasycił się igrzyskami. Król kazał jéj odpowiedzieć, że przeciwnie dla jéj miłości ostatnią skruszy kopję; i królowa napróżno go prosiła przez Pana de Savoie, aby uczynił jéj przyjemność, opuścił miejsce walki, i do niéj wrócił. Król nie uważając na to, czekał w szrankach na koniu i zwrócił się znowu do Montgomerrego, już nie prosząc, ale rozkazując; nie było więc sposobu sprzeciwić się dłużéj Montgommery, posłuszny rozkazowi, udał się do namiotu pana de Nemours, wziął zbroję, wybrał najlżejszą kopję, aby skrócić walkę ile tylko można było. Wyszedłszy z namiotu, dosiadł rumaka, objechał szranki do koła i wjechał stroną przeciwną téj, gdzie nań Henryk oczekiwał.
Zaledwie król go ujrzał, zaczął żartować sobie z jego opieszałości; lecz Montgommery to tylko odpowiedział: kazałeś Najjaśniejszy Panie, musiałem bydż posłuszny. I oparłszy kopję przy strzemieniu, oczekiwał znaku; skoro go tylko dano, dwaj rycerze pobiegli ku sobie.
Przybywszy do środka szranek, spotkali się tak silnie, że obie włócznie strzaskały się, Henryka na trzy kawałki, Montgommerego na kilka cali od żelaza; lecz nie szczęśliwym trafem, kawałek odpryśnięty silnie uderzył w przyłbicę króla i trafił w oko. Henryk przechylił się natychmiast w tył, i spadł z konia, puszczając z ręki osadę włóczni.
Montgommery widząc że król jest raniony, zeskoczył z konia, i przy pomocy Pana Montmorency, podniósł go z ziemi, zdjął hełm z głowy; kawałek drzewa tkwił w ranie; że zaś nikt nie śmiał go dotknąć, król go sam wyrwał. Wtenczas dopiero można było przekonać się jak rana jest niebezpieczna, ponieważ kawałek drzewa na dwa albo trzy cale krwią był pokryty.
Jednakże Henryk nie stracił zupełnie przytomności, i wyciągając rękę do Hrabiego Montgommery: bądźcie wszyscy świadkami, rzekł do otaczających go, że jakiekolwiek wynikną skutki z téj rany, przebaczani temu, który mi ją zadał: albowiem ja go przymusiłem do walki, któréj on przyjąć nie chciał.
Wyniesiono króla ze szranków wpośród powszechnéj rozpaczy, każdy wzywał pomocy Boga i ludzi; lecz nauka była bezskuteczną, i w kilka dni Henryk umarł.

Na jego grobowcu wyryto:
Quem Mars non rapuit Martis imago rapuit.

Śmierć Henryka smutną była przepowiednią dla ślubu Elżbiety, i dla panowania Marji Stuart; na nieszczęście ziściła się dla pierwszéj i dla drugiéj.

10 Czerwca 1560 roku, zakończyła żyjcie rejentka Szkocji, i Marja Stuart nie zdjęła jeszcze żałoby po matce, kiedy nową przywdziać musiała po mężu. W ośmnastym roku życia, była wdową dożywotniczką po Delfinie Francji, królową Szkocji i pretendentką do tronu Angielskiego, do którego jako wnuczka Henryka VII miała takież a nawet większe prawa niż Elżbieta, którą własny ojciec od tronu wyłączył, ogłaszając nieprawość jéj rodu, w sprawie Anny de Bolem jéj matki.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Aleksander Dumas (ojciec) i tłumacza: anonimowy.