Żywot człowieka poczciwego (Rej, 1881)/Księgi wtóre/Rozdział X

<<< Dane tekstu >>>
Autor Mikołaj Rej
Tytuł Żywot człowieka poczciwego
Wydawca Księgarnia Polska
Data wyd. 1881
Druk Druk. I Związkowa
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały utwór
Indeks stron


ROZDZIAŁ X.
Gdy już wiemy jako szkodliwy jest gniew, tedy się trzeba starać, jako a czem go w sobie miarkować mamy.

Toś już słyszał i zrozumiał jako jest sprosna a nie ku człowieczej postawie, ale prawie ku zwierzęcej podobna sprawa i postawa człowieka rozgniewanego, a jaka tam bywa sprosna i zapomniała myśl jego. Patrzajże co są za przypadki a co są za ubiory a instrumenta jego: miecz, kij, siekiera, arkabuz, sahajdak, plugawy taras, pal, szubienica, łańcuch, pęto, i innych rozmaitych przypraw dosyć, a ktoby się ich naliczył. Patrzajże zasię jako to jest nieuleczony wrzód, a jako się wszędy rosypał między wszystkie narody ludzkie. Bo już inne afekty nie są tak ja dowite, i snadniej się im poczciwy człowiek obronić może. Boć wżdy już nie wszystko pyszni, nie wszystko łakomi, nie wszystko zwadce, nie wszystko opilcy, ale bez tego sprosnego przypadku ukaż mi jednego na świecie, ktoby się obejść miał a ktoby był wolen od mego, jeśli nie będzie gwałtownym rozumem a rostropnem przyszłych rzeczy pohamowaniem prawie zwyciężony. A patrz jako to jest hojny pan. Jeden się rozgniewa a gwałt jaki w mieście albo we wsi uczyni, a tysiąc się ich wnet zbieży. To już tam winny, niewinny, kogo kto gdzie potka, to już boży a nasz, aż się krew czasem po ulicach leje.

Pierwsze lekarstwo na gniew.

Cóż z tem czynić proszę cię? Już doktora niemasz na świecie aby ten wrzód uleczyć miał, ani nań żadnych receptów z apteki nie najdzie. Już na to żadnego inszego lekarstwa niemasz by pokupił wszytki zioła, jedno uważywszy tę sprosność jego, tak jakośmy już o niej słyszeli, a wziąwszy przed się bojaźń bożą, uciec się do rozumu, a pomyślić sobie, iż wspaniałemu rozumowi nie przystoi aby go leda wiatr, a zwłaszcza nieprzystojny od cnotliwej powinności jego unosić miał. A jeśli go tem nie zahamujesz, ani syropu, ani żadnych pigułek potem na to nie szukaj! Ale jeśli to w sobie sam zahamujesz, gdyż ci do tego już nikt inszy pomódz nie może, patrz jakie dziękowanie odniesiesz. Bo ten przypadek nie może być jedno z możniejszym albo z podlejszym. Jeśli go z możniejszym w sobie zahamujesz, tedy sam sobie pilnie podziękujesz, żeś się odwiódł od niepotrzebnej pracy a trudności. A jeśli z mniejszym, tedy i on i wiele ludzi z nim będąc dziękować żeś go w pokoju zostawił, a odwiódł od niepotrzebnego kłopotu jego.

Drugie lekarstwo na gniew.

Przytem strzeż się i takich rozmów, i takiego towarzystwa, któreby cię obrazić miało, a zwłaszcza kiedy też czujesz przymiotek jaki w sobie jako człowiek, gdyż żadny człowiek, tak jakoś słyszał, bez tego być nie może. Albowiem patrz gdy masz wrzód jaki bolący na której stronie ciała, już nietylko urażenia się boisz ale i podobieństwa, gdy kto z ręką albo z czem inszem obróci się do ciebie w tę stronę gdzie boli. Także wiedząc o tym bolącym a szkodliwym wrzedzie w przyrodzeniu swojem, już nietyiko aby cię kto w to urazić miał ale i podobieństwa strzeż abyć zkąd do tego nie przypadło.
Albowiem kto czuje bliskie zimno, wczas na się kożuch wlecze. Kto widzi szpetną chmurę przed sobą, a nadziewa się prędkiej pluty, wczas sobie opończą odwięzuje. Także też ty gdy widzisz jaką chmurę na jakiej biesiadzie, a ona się na tę nieszlachetną burzę, na gniew a na zwadę zanosi, odwięzuj wczas opończą, albo wczas rozwodź, a sam się hamuj, a nakoniec raczej idź precz, a nie daj sobie tej plugawej plucie kapać za szyję. I maszli kogo powinowatego przy sobie, i tego odwiedź z sobą możeszli. Bo więc nasi bracia kiedy się dwa swarzą, tedy się śmieją, aż kiedy się rzucą do szarszunów, toż dopiero chcą rozwadzać, aliści drugiemu choć nic nie winien ręka wisi. Ano stara przypowieść: Początkowi zabiegaj, bo późne lekarstwo nie tak pożyteczne. Też się sam strzeż abyś nie czynił takich rozmówek któreby obrażały, bo nie wiesz z jakiem kto przyrodzeniem siedzi. Najdziesz drugiego co mu się ludzie wszyscy śmieją, a on się o to rozgniewa. A też nas z tego ona stara przypowieść chłopska przestrzega: iż kto mówi co chce, usłyszy coby nie rad.
Antygon on wielki a waleczny król chodził jednego czasu między namioty odmieniwszy się, nasłuchawając k’czemu się też jego ludzie mają, i o czem też sobie rozmawiają. Usłyszał w jednym namiecie, ano o nim szpetnie mówią, i barzo mu łają, iż je wywiódł w głodny kraj. On przystąpiwszy bliżej pomaluczku rzekł: Cyt panowie, lżej mówcia, by król nie usłyszał. Om poznawszy głos królewski rozbiegli się precz. A on rozśmiawszy się poszedł potem do pokoju swego, rozumem to ogarnąwszy, iż go ono nic nie ruszyło. A tak trzeba się strzedz rozmów takich coby komu co szkodzić miały, bo niewiedzieć gdzie kto stoi, i co kogo obraża. Bo krzywda acz zarównana snadnie być może, ale ten pan szlachetny, pan gniew, długo wierzga jako podgórski źrzebiec, a długo się uspokoić a postanowić nie może.

Trzecie lekarstwo na gniew.

Tegoż też jest potrzeba ku uskromnieniu przyrodzenia naszego, abychmy też obaczyli przypadki swoje, bez których żadne ciało być nie może. Albowiem któż się z tem urodził, aby wżdy też kogo kiedy obruszyć nie miał? A jeśli nam to miło iż to od ńas ludzie skromnie przyjmują, albo też czasem nie baczą, niechże też to nam od ludzi będzie miło, gdy nas nieszkodliwie albo z niechcenia czem równem obrażą, iż im też to takież albo przebaczyć, albo też tego za złe rozumieć nie będziemy. Albowiem zaśpi czasam służka nieboraczek, iż zamieszka posługi jakiej, wierci się, boi się, żal mu barzo tego, azażby go za to bić albo mordować obaczywszy iż to nie ze złości uczynił? Każą nędznemu kmiotkowi na jaką robotę, a on wołku albo konika naleść nie może, płacze szukając go, boi się niebożątko, a już go też bić, albo mordować, albo sadzać za to? Albo takież sąsiadek albo kto inszy iż mi co z niechcenia albo z niebaczenia uczyni, a już wnet siodłać? a już się wnet mścić? Jakoż tych wiele znajdziesz co to lekkością zową kiedy się razem nie pomści. A jabych to zasię zwał poczciwą sławą a rozmyślnem obaczeniem, bo złe nigdy nie uciecze.
A tak człowiek poczciwy ma uważać każdy czas, i wedle czasu każdy przypadek. A mądrym to człowiekiem zową, kto każdą rzecz z statecznem rozwożeniem zaczyna. Także i przypadek gniewu z którejby się kolwiek przyczyny trefił, ma uważać, jeśli z żartu, jeśli umyślny, jeśli chcąc, jeśli niechcąc, a zawściągnąć się maluczko, a apellować do słusznego rozmysłu. A tam rozważywszy sobie, iżby się ocz było gniewać, gdyż wspaniałemu człowiekowi też nie przystoi zelżywości odnosić, toż dopierko z rostropnem uważeniem a rozmyślnie rady szukać a przyczyny, jakoby się to poczciwie nawetowało, bo stara ona przypowieść nas uczy: iż zawżdy łacno o drewno, kto chce psa uderzyć. Albowiem gniew bez rozmysłu, tedy go mądrzy ludzie nie zową gniewem, ale furyą a szaleństwem.
Bo gniew bezrozmyślny trudno ma być na potem bez żałowania. Jako ono o Aleksandrze wielkim piszą, iż gdy z żartu rozgniewawszy się kazał Lizymacha wielkiego a zacnego męża srogiemu lwowi wyrzucić, Lizymachowi Pan Bóg poszczęścił, iż gdy już lew bieżał do niego rozdrapać go, że zerwawszy płaszcz z siebie a zwinąwszy, wrzucił mu w paszczekę i na głowę, a potem za gardło go podpadłszy tak się długo z nim łamał, aż gi udławił. Jako się potem Aleksander wstydził tego, i z jaką tego żałością używał, i jako to Lizymachowi nagradzał, to już o tem historya świadczy.
A tak zmysły nasze jeśli nie będą rozumem pohamowane, tedybychmy pewnie byli niewolniki u nich. Albowiem znajdziesz drugiego gdy mu się spać zachce, iż sługa niechcąc co obali albo czem zakołace, albo pies pod oknem zaszczeka, to już słudze kijem, a wygę obiesić. To już tam nie rozum rządzi ale zmysł niebaczny. Albo jeśli się sparzy o piec, to już piec stłuc; albo jeśli się obleje pijąc, to już szklenicą o ziemię; wszystko to są bezrozmyślne przypadki. Ale cokolwiek będzie nadobnym rozumem a uważnym rozmysłem sprawowano, to wszystko nadobnie przystoi poczciwemu człowiekowi. Albowiem to prawy pan, kto się sam zwycięży a nie da sobie rozkazować żadnym afektom albo postronnym zmysłom ciała swego, ażby się wszyscy na jedno zgodzili.

Czwarte lekarstwo na gniew.

Też na rozważeniu przyjacielskiem siła rozgniewanemu człowiekowi należy. Bo piękne a rozważne słowa są jako młot, a przerażają aż do serca człowieczego. A wszakoż nie w ten czas go już hamuj gdy go ujźrzysz z zapalonemi oczyma jako psa wściekłego, ale albo przedtem, albo potem, iż go kęs ona furya ominie, toż na ten czas i przykremi słówki możesz się poddeń podsadzić. A to pomnij co mu będziesz mówił, iż gdyby też potem na cię jaka furyjka przypadła, abyś też sobie ony słówka na pamięć przywodził. A dalekoć to piękniej będzie iż się i sam w sobie po cichu ufrasujesz, i sam się za się nadobnie pohamujesz. Albowiem to nadobny rachunek, kto idąc na pokoiczek swój sam z sobą poczet uczyni, co dnia tego przystojnego a co nieprzystojnego uczynił. A to iście uczynek przystojny pohamować rozważnie rozgniewanego, choćby mu też to maluczko przykro było. Sokrates gdy karał Demetryusza z gniewu a z nierozmyślnych postępków jego, rozgniewawszy się plunął mu Demetryusz między oczy. A ten mu stojąc powiedział: Iż wolę ja to od ciebie odnieść a otrzeć to z twarzy swojej, kilobych jedno otarł niepotrzebne sprawy z umysłu twego. Bo to co się mnie stało, jedno mnie samemu szkodzi, ale to co się około ciebie dzieje, i tobie samemu, i wszystkiemu wojsku twemu szkodzić musi. Jakoż potem tego Demetryusz rozmyśliwszy się żałował, to już tam szerzej napisano stoi. A tak widzisz jako każda rzecz nierozmyślna nigdy dobra być nie może.
Bo najdziesz drugiego takiego, co będzie uprzejmie tego szukał aby mu nałajano, albo go uderzono, aby mu jedno potem co za to dano, albo przepraszano, i na takiego trzeba baczenie mieć. Albowiem gniew takiego człowieka albo ona przyczyna do gniewu, której on podawa, jest jako onego psa na łańcuchu, co się tylko targa a nic uczynić nie może. A jako mu dasz kęs chleba, aliści się on płaszczy a marda ogonem od radości.
Też w hamowaniu gniewu trzeba uważać osoby. Bo jeśli poważniejszy, tedy go z wstydem hamować a poczciwie upominać masz, tedy i sam k’sobie snadniej przyjść może. Jeśli też podlejszy, tedy go też czasem i pogróżką pohamować możesz, aby się nie wspinał z motyką na słońce. Augustus cesarz wielki rzymski gdy był proszon od jednego pana swego aby też u niego w domu był, a uczynił mu tę poczciwość. I był u niego Augustus, i uczynił on pan fest wielki jako prze cesarza. Z trefunku młodzieniec jeden stojąc u służby, szklenicę kosztowną krzystałową stłukł. Pan rozgniewawszy się, kazał go wnet ułapiwszy do sadzawki wrzucić gdzie mureny były srogie ryby morskie, aby go roztargały. Tedy nędznik jakoś onym wywinąwszy co go już wiedli, uciekł, i przybieżawszy do gmachu padł u nóg cesarzowi. Cesarz się pytał coby się to działo? Gdy się wszystkiego dowiedział, kazał wnet onę służbę wszystkę potłuc, powiedając onemu panu: Aza to tobie przystało za jednę szklenicę niewinnego człowieka tak srogą śmiercią stracić? Powiedział on pan: iż mię zagniewanie k’temu przywiodło. Powiedział mu cesarz: Azaż gniew który może być dobry bez rozmysłu? Potem kazał cesarz przynieść srebrną służbę, i dał onemu panu, co stało trzykroć za jego: powiedając mu: Rozmyślajże się potem gdy co masz z gniewu uczynić. A tak tu sobie uważ, co jest rozważny umysł poczciwego człowieka.
A tak widząc tak sprosny przypadek przyrodzenia naszego, nielza poczciwemu człowiekowi, jedno gi rozważać a onym wszech spraw królem poważnym rozumem wszystko w sobie miarkować. Bo gdzieć tego w radzie swej mieć nie będziemy, pewnieć nam wszystko opak pójdzie. Azaż tu długi czas mieszkania naszego? azaż nie lepiej iż po śmierci te słowa wdzięczne zostawimy po sobie, iż wżdy rzeką: iż to był dobry, cnotliwy a poczciwy człowiek, a cokolwiek czynił, wszystko z rozmysłem czynił. Albowiem tu do czasu siedzimy jako w jakim dymie parskając, i gniewamy się na dym, a tego nie baczymy, iż i z dymu wynijść musimy, i dym barzo przeminąć może. A tak każdy poczciwy ma się pilnie rozmyślać na każdą sprawę swoję, aby jej zawżdy z nadobnym rozmysłem a za radą sławnego rozumu poczciwie używał.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Mikołaj Rej.