Żywot człowieka poczciwego (Rej, 1881)/Księgi wtóre/Rozdział XI
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Żywot człowieka poczciwego |
Wydawca | Księgarnia Polska |
Data wyd. | 1881 |
Druk | Druk. I Związkowa |
Miejsce wyd. | Lwów |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały utwór |
Indeks stron |
Jużechmy się nasłuchali jakie są wady a przymioty przyrodzenia człowieczeństwa naszego, i jako są szkodliwe, i jako się ich przestrzegać, i jako je też hamować w sobie mamy. Już się też udajmy do cnót, jako ich poczciwy człowiek i używać ma, i jako to jest powinien dla więtszej ozdoby swojej. A niewiem aby między wszystkiemi nie była naprzedniejsza prawda, bo iście wiele na tym zacnym filarze inszych cnót się zbudowało. Bo gdzie prawda zawije gniazdo swej już i sprawiedliwość, już i stałość, już i pomierność, już i rostropność, i insze wszystkie cnoty nielza jedno się przy niej osadzić muszą. Albowiem wszytki rzeczy są na święcie jako kwiecie polne, które na wiosnę pięknie zakwitną, ku jesieni poschną, a na wiosnę aliści się zasię znowu błyszczą. Także też ty przypadłości nasze od szczęścia wszytki się mienić a mięszać muszą, jedno święte cnoty ty nas aż do grobu doprowadzić mają, a i po śmierci między ludźmi pozostałymi tedy nas nieśmiertelnymi czynią, a poczciwą sławą zawżdy pamiątkę naszę obwoływają, tak iż mało niejako napoły żywi między ludźmi chodzimy.
Albowiem gdy się cnotami sprawować będziemy, już o tych innych przypadłych rzeczach pewne od Pana obietnice mamy, daleko pewniejsze niżlibychmy ich u świata z nawiętszem staraniem szukać mieli. Bo już obiecuje cnotliwemu kąty wszytki jego napełnić bogactwem, i zacnemi poczciwościami na wszem ozdobić stan jego. A tu sobie uważ co to jest cnotliwie a poczciwie żyć, i panem bez kłopotu być, i sławę onę wielką królową zawżdy po sobie mieć, i pięknego a spokojnego żywota sobie wedle myśli swej na wszem użyć, a w nim się ustawicznie kochać.
A iż prawda na wszytki cnoty jest prawie jako majowy deszcz na wszytki zioła na ziemi rostące, bo i sam Pan tem przezwiskiem mianować się raczył, podobno to musi być nie leda coś, tedy ją iście każdy poczciwy człowiek na wielkiej pieczy mieć ma, aby słowa jego wedle rozkazania pańskiego zawżdy były: jest jest, niemasz niemasz, a iżby się z nią nie uchylał, jako stara przypowieść jest, ani na lewo ani na prawo. Albowiem to jawnie widzimy, niechaj będzie kto ozdobion napiękniejszą urodą, nawymyślniejszemi kształty i ubiory, niechaj też będzie ozdobion i statecznością, i pomiarą, i powagą wspaniałą, a jeśli prawdy nie będzie, a będzie słówka dziwnie przegryzował, a ludzie to jawnie baczą, tedy to przedsig śmieszny pan będzie.
A iście nie darmo oni zacni a święci przodkowie nasi ten obyczaj między się puścili, a pewnie iż potrzebny: iż czyń co chcesz, żartuj jako chcesz, przymawiaj jako chcesz, wszystko to może być dworskiemi obmówkami poczciwemi zakryto i obmówiono. Ale jako się kto z nieprawdą na plac wytoczy, to już tam dalej od gęby żadnej apellacyi niemasz. Snać byli obaczyli iż to miało być coś szkodliwego w poczciwych ludzkich sprawach. Bo jakoż tak jest, iż choćby też tam jaka insza poczciwemu człowiekowi na umyśle jego przywrzała przywara, tedy tym szlachetnym płaszczem z sławnej prawdy urobionym snadnie zawżdy może być pokryta, a snadnie zawżdy może być ozdobiona. A możemy to właśnie przedniejszym klenotem nazwać człowieka poczciwego.
A wszakoż jest to rzecz potrzebna poczciwemu stanowi na pilnej baczności mieć, aby się w tym świętym klenocie a w tej poważnej prawdzie na wszem statecznie a mocnie zachował, tedy mu tego iście niemniej potrzeba, aby ją też i w kim innym rozważyć a obaczyć umiał, bo się to na wiele rzeczy przygodzi. Bo i sam się może przestrzedz onym złym przykładem drugiego, i onego też może czasem przestrzedz poczciwie z onego szkodliwego przypadku jego. I to k’temu, iż obaczywszy go w tem upornego a niedbałego, może się przestrzedz, aby mu nie dał nic na sobie wyłudzić, a od prawdy się uwieść, i towarzystwa znim mieć już się też przestrzegać będzie. Bo to stary przymiot w narodzie naszym, iż jaki sam kto jest, radby aby tacy wszyscy byli.
Albowiem już nie może być szkodliwsza rzecz, jako gdy kto nadobnemi farbowanemi słówki a oną anielską postawką pokrywa prawdę świętą, a fałsza, onego nieszlachetnika chce prawdą uczynić. Jeszcze to snać szkodliwszy niżli on pies co się idąc do ciebie łasi a marda ogonem, a gdy się nie obaczysz, alić on za nogę cap. Bo wżdy ów co szczeka jeszcze wżdy przestrzega, że wżdy człek nań sobie kija szuka albo sobie korda poprawi. Albowiem taki człowiek onemi takiemi obleśnemi słówki ucukrujeć tak potrawkę, iż by nasłońsza, tedyć się słodka będzie widziała. Podać tak piękne a zafarbowane słówka, żebyś ty przysiągł że to szczera prawda, i dasz się snadnie na wszystko przywieść, i wszystko uczynisz na coć jedno radzić będzie.
Albowiem słychamy iż na morzu wielkie niebezpieczeństwa są, i wielkie się dziwy ukazują. A mądry marynarz tedy i ony niebezpieczeństwa rostropnie obchodzić umie, i ony dziwy obrócić, iż mu nic szkodzić nie mogą. Obychmy się my też nędzni marynarze obaczyli, po jakich niebezpieczeństwiech na tem omylnem morzu tego obłudnego świata pływamy, i jakie dziwy około nas się zataczają, pewnie moglibychmy pilniej się ich strzedz niżli on marynarz na morzu. A pilnie się nam trzeba tych dziwów strzedz, bo słyszymy iż wżdy tam na morzu jakieś Syreny głośno śpiewają niżli ludzi zdradzą. Ale tu nasze Syreny świata tego iście nie trzeba im głośno śpiewać; tak ci pięknie ucho naszepce, iż ani sam wzwiesz, ani się obaczysz kiedy się zanurzysz a z okrętu spadniesz, a snadnie cię przywiedzie co pan Syrena nie śpiewając na co będzie chciał.
A snać tam na ty dziwy w bębny biją aby je odstraszyli a z dział strzelają. I u nas też takżeby snać mało nie lepiej czynić, głośno a jawnie wszystkim mówić nie szeptać, po kąciech się nie odwodzić. Bo ztąd i śmiech, i dobra biesiada, i dobre towarzystwo, i ćwiczenie z nadobnych a z poczciwych rozmówek roście. A gdyby nu co pan Syrena szeptać chciał o wierę z nim do jutra ad deliberandum, aż się obaczysz albo się od kogo inszego dowiesz, co tam w tym garnku pod pokrywką wre, jeśli piołun, jeśli szałwia. Albowiem to jest nadobny przymiot każdego poczciwego człowieka, gdzie są słowa jasne a nie ponure a prawie sękowate, a iż się twarz i postawa i sprawa nodobnie wszystko z poczciwym skutkiem zgadzają, a od cnoty sławnej nic się nie odstrzelawają.
Bo patrzaj więc na owego sprosnego a przemierzłego chłopa, co się więc owo słówki niewieściemi pieści, więc się tu umizga chociaj mu nie trzeba, więc tu postawki dziwne stroi, więc tu słówka rozlicznemi przysmaczki cukruje, jeśliże mu to pochwalić masz albo nie. Albowiem wierz mi iż tam ledwie trzecie słówko prawdziwe będzie. Albowiem uczciwa prawda nie potrzebuje ani postawek żadnych, ani umizgania żadnego, ani pośmieszków żadnych, ani farbowanych a cukrowanych słówek, jedno jako cieśla siekierą raz w raz, a nigdy nie chybiać, ani się na stronę uchylać, jedno jeśli tak, niech będzie pewnie tak, jeśli też nie tak, to już też tam niechaj na stronie zostanie.
Solon atenieński filozof i przełożony, gdy Ateńczyki w prawa i w poczciwe obyczaje wprawował, tedy ich ni z czegoj więcej nie przestrzegał, jedno z nieprawdy, wywodząc im to, iż prawda jest naprzedniejszy wódz u wszech innych cnót. Tedy przyszedł do niego jeden zacny mieszczanin, któremu się ty ustawy Solonowe nie podobały, wolałby był tak pustopas chodzić. I chcąc mu to rozradzić, powiedział mu na jednego zacnego mieszczanina, iż to tam mówił na jednem miejscu: Wierę niewiem co nam po tych prawiech, by nas jedno Solon pod pokrywką tych praw w jaką niewolą nie przywiódł. Solon obaczył iż to nastrzępiona prawda, powiedział mu: Miły panie, poczekaj mało iż po tego poślę, a będę z nim o tem mówił: Ten powiedział: O nie poczekam, bobyś mię z nim zwadził, i proszę cię nie powiedaj mu tego. Solon mu powiedział: Nu kiedy mu tego nieśmiesz w oczy rzec, tedy ja też temu nie wierzę, bo prawda ma być jasna a nigdy niepokątna.
Sewerus Aleksander był to zacny cesarz w Rzymie, a barzo się tymi nieprawdzicy brzydził. Turnius, jego jeden zacny dworzanin, zawżdy sobie tę postawę czynił, jakoby też co na nim u cesarza należało. To go już wodził, to się do niego schylał jakoby co cesarz z nim mówić chciał. Cesarz acz to baczył, ale tak tego do czasu zaniechawał, czekając na co ten czyha. Jeden ubogi człowiek który pilną sprawę u cesarza miał, dał onemu Turniusowi niemałe upominki, aby mu do cesarza przystęp uczynił, albo onę rzecz jego tam u cesarza odprawił. Turnius przyszedłszy nachylił się do cesarza a nic nie mówił. A do onego nieboraka przyszedłszy, powiedział mu, żem ci już wszystko zjednał. Potem szczęściem przypadło, iż cesarz onemu nędznikowi tak jako mu było potrzeba wszystko przysądził, i przy wszystkiem został. Turnius przyszedłszy do niego powiedział mu: A prawda żem ci wszystko zjednał jakom ci powiedział? Ten nieborak z wielkim płaczem dziękował, i znowu mu drugie upominki dał. Cesarz gdy się tego dowiedział, kazał słup pośród rynku wkopać, i kazał pana Turniusa do niego przywiązać, i nagarnąwszy plugawego śmiecia, kazał pod nim kurzyć aż ledwie żyw został, a woźnemu kazał wołać, i na słupie potem napisać: iż kto wiatrem służy, temu dymem ma być płacone. A tak patrz jako to omylnikom omylne rzeczy tedy też omylnie wychodzą, a prawda święta zawżdy jako słońce oświecić się musi, a blask jej nigdy ustać nie może.
A tak rostropnemu człowiekowi trzeba pilno słowa uważać a rozeznawać, a często z nich pokrywkę zejmować, doglądając co tam wre. Albowiem patrz: poetowie gdy fabuły swoje piszą, jako oni insze pisali a insze rozumieli. Bo oni rzkomo pisali o lwiech, o smocech, o bazyliszkach, o harpiach, o hydrach, ano się to rozumiało o onych srogich królach a mocarzach świata tego, jako ludzi kąsali a drapali jako inne zwierzęta srogie. Także i dziś jest wiele tych krasomędrków, co inne mówią a inne rozumieją, a siła ludzi temi zakrytościami swemi na co chcą i jako chcą przywodzą.
A tak nie tyć słówka mają być baczone albo uważone, które rozlicznemi przysmaczki albo onemi krasomownościami bywają zafarbowane, ale ony co idą z ust jako piorun trzaskał, a iż znać w nich wierną szczerość, a iż w nich żadnej obłudności niemasz. Albowiem kto się zdobi temi krasomownemi słówki, ba równie jakoby z cudnej rękawice białą rękę ukazał, a ciało inne wszystko krostawę, bo szczerość z prawdą daleko gdzieś od onych słówek. A tak szczerość a prawda wielkie to są klenoty u Boga a u ludzi. A gdy to jeszcze będzie stałością jako pięknym płaszczem pokryto, już taki człowiek może się prawie błogosławionym zwać, już jego sława zawżdy będzie jasna jako słońce i u Boga i u wszech ludzi.
Albowiem patrzaj iż słowa są jako strzały; może jemi i ugodzić, może im też i uskoczyć. A jeśli co trzeba rostropnie uważać, tedy słowa człowiecze. Bo znajdziesz w jednych nadobną, poczciwą, rozważną i prawie prawdziwą radę, naukę i ćwiczenie. Najdziesz też w drugich nadobną wdzięczność, ozdobą i wystawą, i będzieć się zdać iż prawdziwe i pożyteczne. A gdy je będziesz chciał wypleć, tedy pewnie znajdziesz żegawkę pod majoranem.
Bo jako choremu mało po wymownym lekarzu, jedno żeby do zdrowia co narychlej dopomógł, a iżby umiał tranki a syropki co nalepiej sprawić, także też mało mądremu po wymownych słowiech, tylko aby się w nich tranki a syropki prawdziwe a cnotliwe zamykały. A jako mądry cyrulik zaplugawionej rany nie goi, aż ją pierwej gryzącemi prochy albo wódkami wyczyści, toż ją potem leda ziółkiem snadnie zagoić może. Także zaplugawiona myśl człowieka uniosłego jeśli szczerą prawdą a nieomylną szczerością nie będzie wyczyściona, trudno się zagoić ma, a co dalej to barziej jeszcze się będzie jątrzyła.
Albowiem co ma być milszego człowiekowi stanu zacnego, jedno sława a poczciwość, a spokojny, pobożny, a poczciwy żywot. Co wszystko żadnym obyczajem do niego się zebrać nie może, jeśli będzie jakiemi niestatecznemi odmiennościami zawikłany, bo się tem i zhydzi, i sławę złą zawżdy na sobie odnosić będzie, i ludzie się go strzedz będą. A jakoż on tak o sobie rozumieć ma, iż rozkosznym a poczciwym żywotem żywie, gdy chodzi stroną jako parszywa szkapa, którą z stada wybiją, a iż się go ludzie strzegą, doznawszy omylności a wszeteczności jego. A tak uczciwemu człowiekowi to są skarby, to klenoty, myśl wspaniała a niczem nie zawikłana a nadobną cnotą a prawdą jako słońcem objaśniona.
A gdychmy się już o prawdzie namówili, tu już musimy stałość do niej przystósować, bo ty dwie panie z jednego domu idą, mało nie są sobie ciotczone rodzone. Albowiem kto już prawdę u siebie postanowi, potrzeba mu tego pilno, aby też i stałość umysłu uformował, jakoby się nigdy od żadnej przystojności swojej nie odnosił. Bo jeśliże co może ozdobić poczciwego człowieka, tedy stała a stateczna myśl, iż go ani szczęście, ani nieszczęście, ani żadna przygoda nigdy z stateczności jego nie uniesie, iż stały w przyjaźni, stały w sprawach swoich, stały w rzeczypospolitej, iż go ani strach, ani dobrodziejstwo żadne od jego poczciwej przystojności nigdy nie odwiedzie.
Albowiem znajdziesz takich wiele, iż nietylko samego strachu ale i leda jakiego podobieństwa jego tedy się już lękają, już się wiercą, już biegają, już się o nowinkach pytają, już nasłuchawają co ludzie mówią. A gdzie już stałej a statecznej myśli a serca wspaniałego niemasz, a jakoż ty proszę cię o takim człowieku w każdej przygodzie rozumieć masz, i jako w nim nadzieję jaką pokładać masz, bo tam ani rady, ani rozważności o jakich przygodach albo też o przyszłych rzeczach nie najdziesz, jedno trwogę we łbie niepotrzebną a narzekanie, a uciekaćby jedno gdzie. Bo już o takiego ani ludzie dbają, ani żadnej pieczy nań mają.
Ale stateczna a wspaniała myśl cieszy się odmiennością czasów, iż to jeszcze i przyjść i odmienić się może, a także i drugim otuchy dobrej i serca przydaje, przywodząc im na pamięć jako ludzie z morza na deskach wypływają, jako z przegranych bitew i z dobytych miast zdrowo komu czego Bóg nie obiecał wychodzą, jako drudzy już i pod mieczem bywają a wżdy wychodzą, jako więźnie srogiego więzienia próżni bywają, gdzie już czasem jedno do jutra śmierci czekali, a pospolicie więc bojowi ludzie i wielcy hetmani na lepszej pieczy i na więtszej łasce takie więźnie zawżdy miewali, który sobie idąc w okowach przy koniu z wesołą myślą śpiewa, niżli owego, co już zdechł napoły. A czasem je i dobrowolnie, jeszcze k’temu z upominki puszczają. Albowiem myśl wspaniała zawżdy każdego człowieka wszędy i ozdobić i znacznym uczynić musi.
Albowiem każdy frasowny dwie szkodzie sobie z jednej uczynić zawżdy musi. Jedna iż się ufrasuje a prawie uboleje, ano mu się jeszcze nic nie dzieje, jedno iż go strach ubije. Druga zasię jeszcze gorsza, kiedy co nieszczęsnego przypadnie, to znowu drugi raz frasować się musi, ale już pewniej niż pierwej. Trzeba jeszcze, iż w takiej zamięszanej myśli już ani rady, ani nadzieje, jedno już tak chodzić by sarna przed siecią która ją już widzi, a psi jej przedsię doganiają.
Ale się nalepiej przed czasem spróbować, bo każdy człowiek który w przygodach bywa, już się przygód mniej lęka, i mniej się przed niemi trwoży. A ty nie maszli z kim innym burdy mieć, a niemaszli inszego ćwiczenia czasu pokoju, harcujże ustawicznia a wiedź burdę z tą zawikłaną a z zafrasowaną myślą swoją, a nie daj się żadnemu strachowi unosić, a pomni na obietnice pańskie, iż żadnemu wiernemu jego bez woli jego i włos z głowy nie zginie. A pomni iż nie leda straż masz około siebie, bo anioły pańskie; wierz mi iż to są pewniejszy stróżowie niżli bracławscy kozacy, chociaj na tem zrośli. A dobywaj w sobie serca, a nie daj się złej myśli uwodzić, bo to szpetna choroba wierz mi, kto stęka ano go jeszcze nic nie boli. A tak gdy się tak otrząśniesz a bezpieczniejszą myśl w sobie postanowisz, wnet u wszystkich wdzięczniejszym i poważniejszym zostaniesz, i myśli sobie nie sfrasujesz, a rzeczypospolitej i rzeczam swoim jako je masz stanowić wnet pożyteczniejszym będziesz, i wiele innych przypadków ku twej dobrej sprawie z tegoć snadnie przypaść musi.
Albowiem wierz mi, iż taka wspaniała myśl na wszystko się przygodzi. I hetman w wojscze, także i taki sprawca w oblężeniu wiele i sobie i ludziom serca dodać i rady może, gdy będzie serca stałego a nie uniosłego. Bo już i rada, i rozmowa każda bezpieczniejsza i poważniejsza o wszystkich sprawach być może. Już i serce roście każdemu widząc pana niezatrwożonego, a on sobie i wszystkim na wszem dobrze tuszy. Czytamy o jednej pannie, o hetmańskiej dziewce, gdy jej ojca zabito, który był hetmanem w oblężonem mieście, a już nieprzyjaciele i w bronę się łamali, i mury ubieżeli, ta wnet skoczywszy popadła ojcowski miecz, i przyłbicę na głowę włożyła, i krzyknęła na ludzi którzy już byli poczęli uciekać: Opomnijcie się źli ludzie co czynicie, a gdzież ucieczecie? A chociaj hetman zabit, hetmańska dziewka żywa, za mną kto cnotę miłuje. Bo jaki to wasz wstyd i lekkość będzie, jeśli mię ubogiej dziewki nie ratujecie. Skoczyła na mury, a za nią wszyscy jako wolą linął. A tam jej Bóg poszczęścił, iż miasta obroniła, i wielką szkodę w onych ludzioch uczyniła, tak iż musieli od miasta odciągnąć.
Patrzże zasię co Scewola ono rzymskie panię szlachetne był uczynił, gdy król jeden możny z wielkiemi wojski Rzymu dobywał, i już Rzymianom było barzo duszno. Dał sobie uczynić ubiór nakształt onych knechtów co około onego króla stawali, a gdy król był w namiecie z pany swymi, radząc już jakoby ku szturmu przypuścić, ten Scewola stanął też między knechty onemi tuż przed namiotem, a ogień wielki tuż blisko niego gorzał. Potem upatrzywszy czas, popadłszy spis, skoczył do namiotu onego, i zabił pana co naprzedniejszego co podle króla siedział, a króla nieszczęściem swem chybił. Potem gdy go łapać chcieli, powiedział, iż mię łapać nie trzeba, bom na to przyszedł abym tu gardło dał. I porzuciwszy spis wnet szedł do onego ognia, i rękę weń aż po ramię włożył. Potem go kazał król przed się przywieść, i pytał go: Czemuś mię chciał zabić? Powiedział Scewola, iż ja mam na cię więtszą sprawiedliwość niżli ty na mię, bom ja twej rzeczy namniejszej nie miał nigdy woli wziąć, a ty mnie chcesz wszystko moje pobrać, nakoniec i gardło. Pytał go potem: A czemużeś rękę spalił? Dla tego iż cię chybiła, jakoż cię to jednak pewnie nie minie, bo nas jest takich kilkadziesiąt cochmy się na to sprzysięgli, i gardła odważyli, tak długo na cię czyhać, aż musisz gardło dać. Król widząc onę tak wielką stałość jego, a usłyszawszy iż jeszcze takich kilkadziesiąt jest, wnet odciągnął od Rzymu, a onego udarowawszy puścił wolno precz.
Patrzże co tu poważna a wspaniała myśl w jednej osobie uczyniła, że jedna osoba i wielkie wojsko poraziła, i ojczyznę od wielkiego upadku wyzwoliła, i sławę wielką nietylko sobie, ale swym narodom wszystkim uczyniła. Bo acz na ten czas mało ubolał, ale sobie na to barzo wdzięczny plastr przyłożył onej wiecznej nieśmiertelności swojej. Albowiem umysł stateczny a wspaniały nigdy się okazać nie może, jedno w rzeczach przeciwnych. Bo pewnie w cenarze, ani w gonionym nic się tam nie okaże. To wszystko poczciwemu nie może przypaść, jedno z rozmysłu poważnego, a z myśli nieustraszonej. A wszakoż naprzód z łaski pańskiej. Bo nie darmo onych wierszyków napisano:
Z łaski dano, co jest ku czci sprawion Panu Bogu.
A takiej wspaniałej myśli człowieka i z postawy i z każdej sprawy snadnie każdy doznać może. Bo jeśli z postawy poznasz gniewliwego, smętnego, bojaźliwego, tedy owszem i każdego, kto jest serca stałego a wspaniałego. Bo świat na to stworzon, iż bez postrachów nigdy być nie może. Przypadają srogie ognie, straszliwe gromy, pioruny i dziwne trzaskawice. A gdy się ów ponury wierci, do piwnice ucieka, tedy ów wspaniały jako paw sobie chodzi, nic go postrach żaden nie ruszy, a iż też to wie, iż bez bożej woli nic się nikomu złego nie stanie.
Albowiem frasowna myśl a ku czemu dobremu przygodzie się może? Bo i uboleje, i nic sobie w żadnej rzeczy pomódz ani poradzić nie może. A ów sobie wspaniały z rozważnym rozumem zawżdy wesoło chodzi, nic już o tem nie myśli co przeszło, jedno co przyjść ma. A zginęło, zgorzało, a cóż temu rzec kto się do rozumu uciecze, gdy już pewnie widzisz, iż się to już żadnym obyczajem wrócić nie może. A o cóż się tu już frasować masz? a o cóż sobie dobrą myśl psować masz? lepiej ją już tam obrócić a rozmyślać się co z tem czynić, a jakby to zasię naprawować co się skaziło, a Panu Bogu wszystko poruczać, a cieszyć się obietnicami jego, gdyż on to mocno każdemu wiernemu zaślubić raczył: iż jeśli nie odmieni od niego stałości swojej, iż mu sowito każda rzecz nagrodzoną będzie. Albowiem zachorzałemu ciału byś mu i cukier dał, tedy mu się wszystko gorzko widzi. Także zachorzałemu a lekkiemu sercu, i otucha, i dobra myśl, i nadzieja dobra, wszystko to u niego pod wątpieniem, a wszystko mu się gorzko widzi.
Albowiem stałemu a wspaniałemu sercu cożkolwiek od szczęścia albo od nieszczęścia przypadnie, wszystko to u niego jako on sam chce może być uważano. Bo jeśli mu co przypadnie od szczęścia, albo bogactwa jakie, albo upominki, albo dary jakie, albo cożkolwiek wesołego a wedle myśli jego, to już on onę radość i onę pociechę może w sobie umiarkować jako chce. A najdziesz drugiego z taką postawą, by go nawiętsze szczęście potkało, tedy on przedsię, jakoby o to nic nie dbał, a to wszystko wspaniałość myśli czyni. Jeśliże też co nań niefortunego, postraszliwego, a na wszem nie k’mysli przypadnie, nic to wszystko u niego, już on na to nie odmieni wesołej twarzy i postawy swej. A czemu? Iż go rozum a ona wspaniałość jego sprawuje. Albowiem szczęście i nieszczęście przypadki z czasem dać mogą, ale umysłu stałego albo też postrasznego, tego nikomu ani dać ani odmienić przypadki żadne nie mogą, jeśli tego sam w sobie każdy nie umiarkuje.
Albowiem ta zaziębła myśl co się to rorumem a stałością nie sprawuje, a chociaż jeszcze nic na nie nie przypadnie, a już się i podobieństwa przyszłego lęka, powiedz mi jeśli kiedy bezpieczna albo wesoła być może? A kto dobrej myśli nie używa, a jako ma być nanieszczęsniejszy na świecie? a snaćby już zarazem mało nie lepiej w jaką kapicę albo w kartuzy wleść, a nakoniec albo się obiesić a razem odcierpieć, niżli tak nędznego a zakwaśniałego żywota długo używać. Bo dobrzeć się jest na przyszłe rzeczy rozmyślać, a o nich się z miłymi przyjacioły namawiać, jakoby im zabiegać, ale się już nie tak trwożyć, jakoćby już tuż z siekierą nad głową stano. Albowiem kto tego w sobie rostropnem rozważeniem a rozumem nie umiarkuje, już jest więzień napoły, a jakoby jaki łańcuch ciężki na szyi, tak onę zabolałą a zafrasowaną myśl na sobie ustawicznie nosi.
Ale gdzie wspaniała myśl a bezpieczne serce, nic go nie zatrwoży, nic go nie uniesie. Rozpomni sobie na one zacne hetmany co bitew małych przegrawali, a wielkich zasię wiele wygrawali. Wspomni sobie na one pogorzałe miasta, zamki, domy, a ony się znowu i bogaciej i ozdobniej pobudowały, a ludzie się już w nich zapomogli, i znowu wesołej a dobrej myśli używają. Wspomni sobie iż z odmiennością czasów wszystko się łamać a padać musi, a nic nigdy trwałego być nie może. Rozważy sobie gdzie się podziały ony babilońskie wieże, ony piramides tak mocne, słupy co je po kilkanaście tysięcy ludzi przez wiele lat budowali, na których sobie oni wielcy królowie groby dla wiecznej pamięci budowali. Rozważy sobie, gdzie się podziały ony znaczne a mocne miasta, które jedny zburzeniem srogiem, drugie też trzęsieniem ziemie straszliwie poginęły. A nietylko miasta, ale i insuły, albo po naszemu krainy, które albo ogień popalił, albo srogie morze zatopiło. Gdzie ony marmory twarde żelazy skowane. Gdzie ony góry albo skały, co je flagi morskie rozwaliły. Gdzie oni dziwni mężowie, albo oni srodzy bojownicy co na jednym świecie przestać nie chcieli, a drugiego szukali. A tak rozmyśliwszy się na tak wielkie a poważne rzeczy, iż nigdy trwałe być nie mogły, nic sobie dobrej myśli nie kazili, a czemuż ty sobie o kęs tej swej nędze, albo o żywot swój, co wszystko nie w twej, ale w bożej mocy jest, głowę ustawicznie frasować, a zawżdy uboleć masz, a nigdy dobrych czasów nie użyć, a zawżdy napoły obumarły chodzić?
A tak stała postanowiona myśl człowieka rozważnego, nielza jedno iż zawżdy wesołych czasów używać musi, a nigdy się ni ocz zafrasować nie może. Już mu nie straszne żadne nowinki, już mu nie straszne żadne pogróżki niebieskie, żadne praktyki, ani żadne zasępione na przyszły upadek jakie planety, gdyż to słyszy zapewne od Salomona, iż taki człek myśli wspaniałej a rozważnego rozumu zwycięży a opanuje wszytki biegi niebieskie. Gdyż słyszy ono nieomylne poselstwo do siebie przez proroka od Pana wskazane, gdzie tak mówić raczy: Bych się tak barzo rozgniewał na świat, iżbych go zniszczyć a wykorzenić do końca chciał, albo morem, albo głodem, albo mieczem, albo srogiemi zwierzęty, a ukaże się przed obliczność moję ktokolwiek z tak statecznym umysłem, a z tak nieodmienną wiarą jako był Job, Daniel, albo Noe, już inszy mogą poginąć, ale ten pewnie zbawi duszę swoję. A oczże się tu stateczny a stały trwożyć ma? a czegóż się lękać ma? gdy sobie uważy przeszłe, przyszłe i teraźniejsze rzeczy. Bo przeszłych już się lękać nie trzeba. O przyszłych jeszcze żadnej pewnej wiadomości niemasz w co się obrócą, i co się z nich stać ma. A terażaiejsze też już sobie rozumem rozważa co z niemi czynić, a k’temu po sobie ma nieomylne obietnice pańskie, tedy zawżdy wesół, tedy zawżdy z przespieczną myślą sobie stoi jako ono mocne drzewo, które się wiatru żadnego nie boi, a zawżdy sobie z ochotną myślą czasów swych i poczciwego żywota swego, a w wielkiej rozkoszy ustawicznie używać musi.