Żywot człowieka poczciwego (Rej, 1881)/Księgi wtóre/Rozdział IX
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Żywot człowieka poczciwego |
Wydawca | Księgarnia Polska |
Data wyd. | 1881 |
Druk | Druk. I Związkowa |
Miejsce wyd. | Lwów |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały utwór |
Indeks stron |
A gdyżechmy już odprawili różne przypadki człowieczeństwa naszego, a jako mają być obaczywane, i jako mają być hamowane i skromione w przyrodzeniu naszem, już też pomy do starszego występku naszego jako do fontany, do którego się mało nie wszyscy do rady schodzą, to jest do gniewu szkodliwego. Bo już łakomstwo jako łakomstwo, to wżdy potajemnie łupi, także obżarstwo, opilstwo, i inne przypadki. Ale to pan taki, co i łupi, i bije, i rozmaite szkody narodom ludzkim czyni.
A bychmy o jego miłości innego świadectwa niemieli, tedy się jedno przypatrzmy sprawie i postawie jego, tedy to pewnie obaczymy iż to pan nie barzo dobry musi być. A wspomnij sobie jedno kto jeśliś widział kiedy prawie tymto gniewem zapalonego człowieka: aczkolwiek ten przypadek jadowity, nie jest jakoby dziedziczny w ciele człowieczem, także i w innych zwierzętach, ale jest wzruszenie jakieś a zapalenie żółci, krwie, i innych wilgotności cielesnych, jako to i w zwierzętach widamy, iż będzie pokorne, łagodne, a gdy się wzruszy a zapali, tedy jest dzikie, srogie, a napoły szalone. Patrz na konia gdy się zapali, a on z onego cichuczkiego stanie się wnet jako szalony, będzie drżał jako ryba, oczy mu się zapalą jako pochodnie, będzie kwiczał, ryczał, kąsał, wierzgał, owa wszystko musi odmienić w sobie. Także też i wół będzie chrapał, sapał, rogami strzęsał, piasek nogami rozmietował. Także też i pies na kij, na miecz pobieży, czemkolwiek nań ciśniesz to będzie kąsał. Także i wieprz patrz jako się na ludzi wnet będzie puszczał, zębami zgrzytał, aż piany z niego pocieką. Owa każde zwierzę w tym przypadku musi sprośnie odmienić przyrodzenie swoje.
A wszakoż i w zwierzętach ten srogi przypadek jeszcze wżdy umiarkowańszy jest niżli w tem szlachetnem zwierzęciu, co je człowiekiem zową, chociaj jest i rozumem i poczciwością ozdobione, jako prorok o nim powieda. Albowiem mędrcy oni starzy, tedy gniew człowieczy doczesnem szaleństwem zwali, jakoż kto się temu przypatrzy, barzo to snadnie rozezna, iż jest coś barzo podobnego k'temu, a jeśli nie ku szaleństwu, tedy ku sprosnej chorobie jakiejsi.
Azaż nie widamy jako z onej nadobnej a łagodnej twarzy wnet się stanie sprosna, sroga, zadęta, zabladła, że straszno na nię patrzyć? Azaż się ony zapalone oczy we łbie wiercieć nie będą jako u szalonego? Azaż nie drżą wargi? azaż nie zgrzytają zęby? azaż może spokojem postać? jedno się wierci, kręci, nogami depce, a niewie gdzie się wrazić. Azaż ręce spokojem zadzierżeć może? jedno imi kiwa, grozi, a jeśli się pomścić nie może, tedy albo się drapie, albo z szalonego łba włosy skubie. Już mowa, już wzrok, już słuch, już wszytki zmysły w nim sprośnie się odmienić muszą, a żadna władza przy słusznej swej mocy już tam zostać nie może. Już ni rozum, ni pamięć, ani baczenie żadne tam spełna być nie może. Już wszytki boże inne dary, które hojnie nad inne zwierzęta nadane mamy, władzy swej ani urzędu swego żadnym obyczajem używać nie mogą, gdyż już marnie tym sprosnym przypadkiem zgwałcone a zniewolone być muszą.
Albowiem gniew a rozgniewanie są od siebie ty dwie rzeczy jakoby niejako różne, jakoby pijany a opilec. Bo pijany to jest, co nie ustawicznie, jedno iż mu się też to z czasem upić trafi. Ale opilec jeszcze nie wie jeśli żyw, a już znowu konwie podle siebie maca. Także rozgniewany, ten jest z czasem a z przypadku, ale gniewliwy, co już wziąwszy co przed się, już się ustawicznie gniewa, a długo się uskromić w onem swojem przedsięwzięciu nie może. A to jeszcze szkodliwszy, bo z takiego przedsięwzięcia już się więcej złego namnożyć może, niżli z owego do czasu rozgniewanego. Aczci i owo zły, bo już bywa, acz krótki, ale z szaleństwem napoły.
Albowiem patrz co się z tych długich gniewów na świecie dziewało, także się i zawżdy dziać musi. Bo z tego przychodziły ony srogie walki, dziwne mordy, jadowite krwie rozlania, najazdy, truciny, dziwne śmierci, srogie onych pięknych a sławnych miast zburzenie, bo jeśli nie mocą tedy chytrością, ogniem, albo jakiem przenajęciem. Wiele długo gniewliwy na świecie szkody i wiele złego uczynić może. Bo już tam i sława, i cnota, i zdrowie, i wszytki co naprzedniejsze klenoty tego szlachetnego przyrodzenia człowieczego na barzo lekki szańce a barzo na podły targ wysadzone być muszą. Azaż się nie targnie sługa na pana? syn na ojca? żona na męża? azaż jeden drugiego nie otruje? albo we spiączki nie zabije? A snać nie masz żadnej niecnoty, czegoby się nędzny naród ludzki tym przypadkiem sprosnym zarażony poważyć albo się ocz pokusić nie miał. A widamy to i na małych dzieciach, kiedy się powali albo się ocz rozgniewa, tedy się będzie miotało, będzie ziemię biło, i szpetniej wrzeszczy niżli gdy mu się co inszego stanie, i już też i mamka musi z nim rzkomo płakać, także też ziemię bić, a ledwie a ledwie iż z onego zatrwożenia ukrócono będzie.
Więc już i one boskie dary, które Pan dać raczył temu narodowi nędznemu naszemu, abychmy się też wżdy byli czem k’niemu przypodobnili, z tym nieszlachetnym przypadkiem zniszczeć a zagasić się muszą. Bo się miłosierdzie obrócić musi w srogość, sprawiedliwość w krzywdę, słuszne umiarkowanie w rozpustność a w szaleństwo. Już miasto stałości sprosna odmiana, miasto ratunku jakiego albo wspomożenia jakiego drapiestwo a złupienie. I cóżkolwiek jest naszlachetniejszego w przyrodzeniu człowieczem, wszytko szpetną sprawą a przemierzłą postawą odmienić się musi.
A wszakoż mądry a rozważny człowiek, nietylko ten chociaj szkodliwy przypadek, ale i każdy inny kiedy chce, snadnie w sobie oną uczciwą powściągliwością zawżdy pohamować może, wziąwszy przedsię bojaźń bożą a zakazanie srogie jego. A potem przypadek przyszłych rzeczy rozważywszy sobie, co złego a co dobrego z każdej rzeczy umnożyć się może. Tedy ma temu z daleka rozumem zabiegać, a czynić gwałt przyrodzeniu swemu, a złamać w niem naporne chciwości jego. Albowiem każdy kto obaczy jaki wrzód szkodliwy na ciele swojem, a iżby się co dalej to więcej szerzyć miał na skazę ciała onego, to wnet temu kędy może zabiega, a nic się nie gniewa na cyrulika chociaj go pali, siecze, gryzącemi prochy zasypuje, bo woli do czasu bólu przecierpieć, niżli ciało umorzyć. Albo gdy się komu miecz skrzywi, woli gi o ścianę zawadziwszy łamać a napraszczać, albo gi i do ognia włożyć, choćby się i złamał, woli na ten czas szkodę mieć, niżli by mu się czasu potrzeby spadać miał, z czegoby więtszą szkodę albo i śmierć podjąć mógł. Także i poczciwy człowiek, gdy który szkodliwy w sobie przypadek baczy, któryby mu na potem więtszą szkodę uczynić miał, wczas mu w sobie gwałt potrzeba uczynić, a wczas się z nim łamać, a rostropnem uważeniem rzeczy przyszłych, a baczną powściągliwością jak o gryzącemi prochy zasypować, a nie dać mu się rozwodzić, aby na potem i więtszej szkody i więtszego bólu nie przyniósł i nie uczynił. Albowiem i nieprzyjacielowi lepiej zawżdy wczas z daleka się bronić, niż go blisko do brony puścić. Bo jako moc a serce zaweźmie, trudno go potem odegnać bywa.
Alebyś tak snać rzekł: wżdyć bez gniewu być nie może, bo go potrzeba, albo na nieprzyjaciela, albo na złe ludzi, którzy karania bywają godni. Toć już jest nie gniew ale sprawiedliwość: a jeśli gniew, tedy gniew pobożny a rozmyślny. Boć się nie gniewa burmistrz na złodzieja, a wżdy gi da obiesić. Nie gniewa się mistrz na dziecię, a wżdy mu czasem miotełką wytnie; nie gniewa się myśliwiec na jelenia a wżdy go zabije. Także i z nieprzyjacielem gniew musi być, ale rozmyślny a poradny gniew. Bo jeśli go rozmysłem a dobrą radą nie zwalczysz, byś też nań nabarziej z daleka zgrzytał zębami, tedyć mu to nic nie zawadzi.
Albowiem toć być inaczej nie może, że i baczny człowiek, a zwłaszcza pierwszy przypadek, który, iż to już wiemy że nie w naszej mocy jest, aby w sobie zarazem mógł przełomić, a iżby się też z czasem rozgniewać nie musiał. Ale jakoż się rozgniewa? Pewnie dziecinnym gniewem, które się równo tak rozgniewa kiedy mu suknią wezmą jako kiedy gałkę. A posypawszy mu orzechów, albo dawszy mu leda jakie cacko, aliści wnet jednanie. Także też rozważny człowiek o równą rzecz szkoda aby sobie miał targać albo niepotrzebnie frasować szlachetne przyrodzenie swoje. Bo najdziesz drugiego, gdy sługa obrus spluska, albo niechcąc szklenicę stłucze, to wnet do korda albo do kija, równie jakoby mu dom zapalił, albo co inszego co nagorszego uczynił. Ale rostropny człowiek może tak uważnemi słowy prostaczka pokarać, że mu to dłużej pamiętno będzie, niż by go uderzył, albo jaką inną srogość nad nim uczynił. Bo gniew każdy ma być rozmyślny, a gdzie go komu trzeba ku jakiej poczciwości swojej, tedy go rostropnie trzeba używać: a gdzie go nie trzeba, a czemu sobie przyrodzenie targać? Bo bijemyć też i węża, i wilka, i psa wściekłego, ale z potrzeby a nie z gniewu, aby to potem komu inszemu nie zaszkodziło.
A tak gdziebychmy kogo nierozmyślnie a z srogości gniewu przykro karać chcieli, weźrzyjmy pierwej w swe affekty jako we zwierciadło, jeślibychmy też tam czego takiego nie naszli, o coby nas też słusznie pokarać miano. A jako Arystoteles pisze, iż gdy masz kogo uderzyć, i już kij podniesiesz, rozmyślże się mało, jeślibyś też czego w sobie nie nalazł, o coby cię też słusznie możno uderzyć. Boć są i drugie affekty w naszem ciele, choć nie barzo szkodliwe, a wżdy kto ich niepomiernie używa, tedy się z nich mogą i szkodliwe uczynić. Jako zbytnia miłość, zbytnia radość, zbytni śmiech, zbytnie wesele, i to wszystko może być szkodliwe, kto tego bez rozumu a niepomiernie używa. A tak niepomierny gniew nie jestci gniew ale rostropne karanie a napominanie, aby się potem oni tego strzegli co im to należy, a tem się karali a upominali.
Albowiem toć jest prawda, jakochmy i pierwej słyszeli, iż pierwszego wzruszenia w przyrodzeniu swojem nie może nikt zarazem w sobie pomiarkować, ale obaczywszy się a uciekłszy się do rozumu, o wnet mądry człowiek wszystko w sobie snadnie pohamować może. Ale kto uskromiwszy a ochłodziwszy w sobie pierwsze wzruszenie swe, przedsię się sroży, przedsię jadowitosci swej uskromić nie może, toć już jest uporny a rozmyślny gniew, a nigdy na dobre wyniść nie może. Bo i Bóg taki gniew na wielkiej pieczy ma. A najdziesz drugie tak jadowite przyrodzenie, coby rad aby się ludzie bili a wadzili, a chociajby się krew lała, tedy on patrząc na to rozkoszuje sobie. I bywali tacy ludzie i za starych wieków, jako on sprosny Nero, albo on srogi okrutnik syrakuzański, albo innych wiele, co sobie za krotofilę krew ludzką rozlewali. Ale jakie też pomsty za to brali, to już tam historye o tem poświadczają. Ale to już jest nie człowiecze ale wilcze albo psie przyrodzenie, który co potka, toby rad kąsał, a zagryznąwszy jednę owcę porzuci, a wnet drugiej szuka albo ją goni, aby ją takież zagryznął, chociaj mu już tego nie trzeba.
Albowiem mądrego a poczciwego człowieka gniew rostropny na wiele się dobrych rzeczy i obrócić i przygodzić może. Ale nie tak alby się srożyć miał jako kat, ale jego nadobne upominanie a rostropne rozważanie, choćby też było i z pogróżkami jakiemi, tedy pożyteczniejsze jest niżli owego co wytrzaska wszystko jako grom i z pamięci i z obyczajów ludzkich. Albowiem by wszytki miał karać w srogości gniewu, tedyćby napierwej trzeba od tych a napilniej począć, co też drugie karzą a w cudzem oku paździorka szukają, a w swem bierzma szpetnego nie baczą. Bo go karze o nieprawdę jednemu, a on sam wszystkim łgarzem. Karze go iż komu nałajał, a on wszystkim łaje, wszytki lży a hańbi. Karze go iż co równego komu wziął albo wypożyczał, a on wszytki drze by barany.
A tak gdziekolwiek chcesz pojrzeć, a jakikolwiek stan upatrzyć chcesz, tak zacniejszy jako i mniejszy, patrzaj wieleli ich znajdziesz albo upatrzysz, aby nie było nic coby się wżdy w nich też pokarać mogło. Owa wszystkochmy ludzie, jednoż pleban człowiek. I któż jest taki, któryby powinność swą zachował a nigdy nic z niej nie wykroczył? Widzimy iż brat brata radby w czem mógł podstąpił a oszukał, ale tam i z przyrodzenia rzadka zgoda. A filozof napisał: iż rzadki jest ptak fenix na świecie, ale to jeszcze rzadszy ptak: między bracią zgoda. Azaż nie widzimy mąż z żoną w jakiej też zgodzie czasem mieszkają? Azaż nie widzimy iż syn ojca lata liczy, a pyta się dawnoli już wałaskiej wojnie? Azaż gość pewien na drodze swojej albo także i w gospodzie swojej? Azaż kmiotek pewien doma? pewien na targu, chociaj nikomu nic nie winien, jedno iż jedzie albo idzie z pobożną robotką swoją. Wszędy a wszędy wilków pełno, wszędy a wszędy nasadził się jeden na drugiego, aby go w czem podejść a podstępić mógł. Wszędy a wszędy łakomstwo a swawola tak szeroko rozbiły sieć swoję, że trudno i niewinnemu aby się kto z niej wybić miał. A tak złość a przewrotność ona, szczerość szlachetną na tym świecie tak zatłumiła, że prawie zatonęła jako dziurawa łódź na głębokich wodach. A tak potrzebny jest gniew poczciwego człowieka, aby rostropnem a pomiernem napominaniem, a czasem też i poczciwem karaniem niszczył, zacierał, a ku dobremu końcowi przywodził ty sprosne wszeteczeństwa ludzkie. Ale by się miał na wszytki prawym a sierdzistym gniewem gniewać, równo jakby też prawem oszaleniem oszaleć musiał. Bo złość nigdyć się z żadnym człowiekiem nie rodzi, jedno mu z czasem a ze złego wychowania, a jako ze zwyczajem przypadnie. Także też ze zwyczajem, gdy k’temu postrachu jakiego do tego przyłoży, snadnie odpaść może.
A jako doktór uczony gdy widzi wadę jaką w człowieczem ciele jeszcze nie barzo nazbyt szkodliwą, tedy ją też lekkiemi ziółki i wolnemi syropy jako może leczy a opatruje. Ale gdy też obaczy iżby się szerzyć albo zapalać chciała, to już mocno agaryku dokłada i korrozywami zasypuje. Także też i człowiek mądry, póki jeszcze widzi nie nazbyt szkodliwe występki ludzkie, to je też leda ziółki, to jest pięknemi słówki, a wdzięcznem a rozważnem napominaniem leczy. Ale gdzieby się też zuchwale szerzyć albo zapalić chciały, więc też miasto agaryku, tarasu albo łańcucha na to położyć może. A wszakoż to wszystko może iść bez zapalonego gniewu, jedno z chrześciańskiej miłości a nie z katowskiej srogości.
A jako doktorowi chorzy dziękują gdy je wyleczy, także i ci pewnie będą dziękować, gdy się obaczą, za ono łaskawe upominanie swoje. Albowiem przyrodzenie człowiecze przykłonne jest ku bojaźni jeszcze z onego przestrachu w Raju przodka naszego, gdyż się ze wszystkiemi przypadki jego rodzimy. A widamy to i we zwierzętach, iż strach jest coś przyrodzonego, bo i koń leda przed wiechciem z drogi skoczy, i ptaki z konopi leda czem odstraszy, i niedźwiedź kiedy trąbę usłyszy tedy się trwoży, i lew tak powiedają, iż kiedy wóz tarkoce a straszydło na nim jakie będzie, tedy barzo przed nim ucieka. A także i człowiek, a zwłaszcza gdy co na się czuje, pewnie nietylko srogością karania, ale i srogością napominania albo srogą postawą snadnie być ustraszon może. Bo i w dzieciach to widamy, chociaj tenże co z nimi igrał twarz na nie zakryje, albo jaką postraszą ukaże, tedy wnet przed nim uciekają.
Ale by nie było nic lepszego w człowieczym narodzie, aby i tego nie było coby ludzi karał, i tych nie było coby do tego przyczyny dawali, albowiem zda mi się iż to nałacniejsze rzemięsło niż które inne, bo widzę iż się siła ludzie mogą nauczyć i niepodobnych rzeczy, i nad przyrodzenie, a cóżby się tak łacniuczkiej, gdyby chcieli, na uczyć nie mieli? Bo trudniejszać jest rzecz po powroziech latać, pod wodami chodzić, zatonięte rzeczy wynosić, nad przyrodzenie skakać, kuglować, albo drwom kazać nadobnie piskać, a cóżby się tak snadnej rzeczy, od gniewu się powściągnąć, albo też drugim do niego przyczyny nie dać, nauczyć się nie mieli? Bo tu wielkiej trudności ani wielkiego kłopotu nie trzeba, tylko wziąwszy przed się bojaźń bożą, wstyd poczciwy przed oczy, złą sławę, trudność karania, każdyby snadnie to w sobie i na gończem wędzidłku wszystko pokarać i postanowić mógł.
A jeśliby też dobrze już ani wstydem, ani bojaźnią bożą kto się uhamować nie mógł, tedy to wżdy i naprostszy uczyni, iż rozeznawszy co lepszego a co gorszego, iż wżdy przy lepszem zostanie. Izaż nie lepszy pokój niżli kłopot? Izaż nie lepsza dobra sława niżli zła? Izaż nie lepsza piękna a poczciwa biesiada niżli wszeteczna, sromotna, a wstydliwa? Izaż nie lepszy cnotliwy a spokojny żywot, niżli warchotny, niespokojny a zewsząd zatrudniony? Izaż nie lepsza sprawiedliwość niż krzywda? za którą i tu na ziemi i na niebie już pewna pomsta żadnego nie minie. Ale iż nasze przyrodzenie jest tak zgwałcone, iż się zawżdy rychlej ku gorszemu niżli ku lepszemu ciągnie, nielża jedno agarykiem dębowym co trzy łata rósł, a korrozywą żelazną, co na szyi albo na nogach brząka, pohamować go musi. A to może być nie z gniewu, ale z życzliwości, aby potem na co inszego gorszego nie przyszedł.
A wszakoż i to też nas czasem niemało unosi do niepewnych rzeczy, iż się przyrodzenie nasze wiele podobieństwy sprawuje. Jeden gdy kto czapki nie zejmie, chociaj się nie baczy, wnet mniemamy aby to z gniewu uczynił. Czasem też między inszymi przywitać zapomni, a iż się w tem nie obaczy. Też więc powiedamy: cóż, albo się na mię gniewa? Towarzyszów prosi na obiad, a drugiego zapomni, też mniema aby się nań ocz gniewał. Drugi też gdy przykro na kogo weźrzy, chociajby rad cudniej, ale nie umie, tedy się też drugiemu będzie zdało aby to z gniewu uczynił. A co tego zasię bywa z omylnych ludzkich powieści, toby już temu i końca nie było. Bo to sobie mają pletliwi ludzie za przysługę, iż co na kogo chociaj nieprawda wymyślą a powiedzą. Pięknie to Aleksander uczynił, gdy mu matka pisała, aby się strzegł Filipa doktora. Ten doktorowi list ukazał, a nic się na to nie rozmyślając, bezpiecznie od niego wszytki recepta bierał. I by też był miał wolą co złego uczynić, pewnie się tamże zarazem ze wszystkiego pohamował.
A tak ma być uważan gniew, aby nie leda z przyczyny był poruszon, gdyż wiele przyczyn jest i omylnych i niepewnych na świecie. Albowiem znajdziesz drugiego co się i na nieme rzeczy i na Boga gniewać będzie. Utknie się pod nim koń, to już bije, tłucze, jakoby to niebożątko chcąc uczynił. Da mu gałąź w gębę, to już łaje, przeklina, a gałąź co krzywa? on sobie krzyw iż jej nie obaczył. Uderzy się o kamień w nogę, kamieniowi łaje, a co kamień krzyw? a czemuś go nie przestąpił? Więc będzie łajał gradowi, dżdżowi, śniegowi, błotu kiedy się upluska, a co deszcz albo błoto krzywo? a czemuś się nie podkasał? A owszem jeszcze barziej słudze choć mu nic nie będzie krzyw, jeśli przykro kaszle, spiąc chrapi, albo mu słoną potrawę przyniesie, albo umywając się iż sobie w rękaw wody naleje, a cóż sługa krzyw? Onciby tego wszystkiego nie rad uczynił, ale iż tak z czasem przypadło. Więc talerze, świeczniki za nim ciskając potłucze, a co talerze albo świeczniki krzywy? a szkodę przedsię sobie niepotrzebną a bezmyślną uczyni. Albo gdy mu but szwiec ciasny przyniesie, a obuć go nie może, tedy i szewca stłucze, i but zrąba, a co but krzyw? A takich wiele przyczyn jest z których w sobie bezpotrzebnie, tylo przyrodzeniu kwoli, gniew szkodliwy pobudzamy. A barzo łacniuczkie lekarstwo na to jest, jedno maluczki czas ścierpieć, aż się złe kęs odwlecze, a za maluczkie czasu sfolgowanie, wielkie złe od siebie baczny człowiek snadnie odegnać może.
Albowiem co jest sprośniejszego jako gniew nierozmyślny a nieuważony? a snać już w sobie wszytki śmiertelne grzechy zawrzeć i przenieść je może. Bo już zwycięży pychę, bo musi nadąć gębę, musi łajać, a każdego sobie lekce rozumieć. Zwycięży łakomstwo, bo się leda o krzywdeczkę gniewa co nie stoi za pieniądz. Zwycięży obżarstwo, bo nie je czasem aż trzeciego dnia, rozgniewawszy się.
Zwycięży nieczystotę, bo sprosne słowa będzie mówił, a wszystko od pani m atki. Zwycięży lenistwo, bo skacze jako zając od kąta do kąta, a już nigdy cicho nie postoi. Zwycięży zazdrość, albowiem a kto mu onej szalonej a sprosnej postawy zaźrzeć będzie?
A tak wielki to jest walecznik iście, a nie leda jaki zwycięzca, kto tego nieszlachetnego hetmana, co te sześć hufów wiedzie za sobą, bez wszej obrony a bez wszej zbroje porazić może. Albowiem nałacniejsza obrona nań jest ta, włożywszy przedni płach z rozumu na się, a zadni kusz z cnoty, a buławę dawszy sobie uczynić z cierpliwości, tedy go tak snadnie stłucze, że długo porażony tak leżeć musi, niżli k’sobie przydzie. Bo to jest acz trudny węzeł na człowieka poczciwego, ale poradziwszy się przedniego plachu tedy i nie trudny. Bo sprzeciwić się możnemu szaleństwo jest, i pismo nam tego zakazuje. Rzucić się zaś na słabego, ohyda, grzech, i pośmiewisko ludzkie jest. Nielza jedno tą zbroją wyższej mianowaną poczciwy człowiek wszystko w sobie umiarkować musi.