Żywoty pań swowolnych/O miłości niewiast zamężnych

<<< Dane tekstu >>>
Autor Pierre de Bourdeille
Tytuł Żywoty pań swowolnych
Wydawca Polska Drukarnia w Białymstoku
Wydanie czwarte
Data wyd. 1926
Druk Polska Drukarnia w Białymstoku
Tłumacz Tadeusz Boy-Żeleński
Tytuł orygin. Vies des dames galantes
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ARTYKUŁ PIRSZY.
O MIŁOŚCI NIEWIAST ZAMĘŻNYCH.

Owo teraz, aby podiąć a wywieść racyie mistrza Bokacyusza y rozpatrywać ie conieco y pouradzać nad niemi, wedle rozpraw iakie słyszałem nad onym przedmiotem z ust barzo godnych szlachciców y dam, barzo w rzeczy doświadczonych, powiedam: niema żadnego wątpienia, iż kto chce naleźć rychłe ukontentowanie w miłości, temu należy się zwrócić ku białym głowam mężatym, w czym nie zazna zbyt wielgiego trudu y nie straci zbyt wiele czasu; ile że (iako powieda Bokacyusz), im sielniey się rozżarza ogień, tymże barziey się czyni goreiący. Tako iest z niewiastą mężatą, która ozgrzywa się tak mocno ze swoim mężem, iż gdy iemu zbraknie czym ugasić ogień iaki zażegł, trzeba iey zapożyczyć się indziey abo też spłonąć cale żywey. Znałem iedną panią z zacnego domu, znaczną y z nieledacyiakich, która rzekła raz swemu miłośnikowi (on mi to opowiedał), iż z przyrody swoiey nie była tak chciwa ku temu ćwiczeniu iako to o niey powiedano (a Bogu wiadomo iak!) y że rada barzo często by się bez niego obeszła, gdyby nie to, iż mąż iey ią ozgrzywał, że zaś nie był wystarczaiący y zdatny potemu aby ten żar ugasić, zbirał się w niey taki wielgi y palący, iż musiała biedz po ratunek do swoiego przyiaciela; owo ieszcze barzo często nie zaspokoiwszy się nim, chroniła się sama abo w alkierzu abo w łóżku, y tam sama zbywała się tako iako swey pochoci, abo na sposób lesbiański, abo inaczey, abo iakowymś instrumentem; wierę tak barzo (powiedała), iż, gdyby nie iey wstyd, dałaby sobie wygodzić pirszemu z kraia, którebygo napotkała w sali balowey, w ustroni, zgoła na schodach, tak ią strasznie przypiekały one żary dotkliwie, ni mniey ni więcey iako klacze na granicach Andaluzyey, które, gdy się tak ozegrzeią, a niemasz wpodle ogierów iżby ie obskoczyły, ani też nie mogąc się nasycić, trzymaią swoią przyrodę pod wiatr wieiący, iżby im wiał do wnątrza y tak spędzaią swoią żarkość y zapładniaią się tym strychem; z czego pochodzą one konie tak chybkie, które ztamtąd dostaiemy, iako iż wzięły coś z przyrodzoney chyżości po wietrze, swoim oćcu. Mnimam, iż siła iest mężów, którzyby chcieli, aby ich żeny nalazły taki wiatr któryby ie ochłodził y spędził ich gorącość, tak aby nie potrzebowały szukać sobie miłośników y przyprawiać mężom rogów barzo szpatnych.
Oto, wierę, barzo szczególna przyroda białych głów, o którey napomknąłem: iż gorzeią ieno gdy się ie podsyci; czemu nie trzeba się dziwować, ile że iako powiedała iedna pani iszpańska: Que quanto mas me quiero sacar de la braza, tanto mas mi marido me obraza en el brazero. „Że im więcey chcę się zbydź mego żaru, tym więcey mąż pali pod moiem paleniskiem“. Y, wierę, muszą płonąć, y w takowym sposobie, ile że przez słowa, przez same dotknięcia a ściskania, także przez ine ponęty, daią się pociągnąć barzo snadnie, kiedy przygodzi się okazyia potemu, y bez żadnego względu na męża. Bowiem, aby rzec prawdę, co nabarziey powściąga niewiastę abo pannę aby częściey sobie w tym nie dała folgi, to obawa iaką maią iżby im nie wzdął się żywot, chociay nie iadły bobu, czego mężate nie obawiaią się zgoła, bowiem ieśli się wezdmą, owo mąż nieboraczek wszytkiemu iest winien, a służy im za osłonę. Zaś, co się tycze prawideł czci które im tego bronią, a o których powieda Bokacyusz, to co nawięcey białych głów drwi sobie z tego, podaiąc iako swoie przemożne racyie, iż głos natury idzie wprzód, y że nigdy nic nie uczyniła nadaremno, y dała im członki y części tak szlachetne po to aby z nich czynić użytek, nie zaś aby im dać gnuśnieć bezczynnie, nie broniąc im tego, ani nakładaiąo, iako inym, żadnych wywczasów, z obawy aby paiąki nie zasnuły tam swoiey paięczyny, iako rzekłem inędy, y nie przyszedł czas iż iuż nie naydą żadnego lisiego ogona, aby ie obrać; y że, barzo często, ztąd iż daią gnuśnieć oney części, przychodzą na nie wielgie cirpienia y nieprzezpieczeństwo dla życia, a zwłaszcza duszność maciczna, z którey się widzi tyle umieraiących że litość bierze, y z barzo cudnych a godnych pań, a wszytko dla oney omierzłey strzemięźliwości, na którą pryncypalne likarstwo (iako powiedaią medycy) iest obcowanie cielesne, a zwłaszcza z tęgiemi, krzepkiemi a sielnie ukształtowanemi samcami. Powiedaią więcey (przynamniey niektóre białe głowy) iż owo prawidło czci iest ieno dla tych, które nie miłuią y nie ziednały sobie godnych miłośników; takim iest barzo szpatnie y nagannie wydawać czystość swego ciała leda komu, iakoby iakie kortezany; przed się tym które miłuią, y które pozyskały sobie dobrze wybranych miłośników, owo prawo nie broni bynamniey iżby nie miały ich zapomódz w onych ogniach iakie ich palą y nie dały im czemby ie ugasić; bowiem to iest czysto darować życie temu który o nie prosi, okazuiąc się w tym łagodnemi a bynamniey nie okrutnemi y barbarzyńskiemi, iako mówił Renod, o którym powiedalem wprzódzi w rozprawie o bidney utrapioney Genowefie. Ku czemu znałem iedną barzo godną damę, y z nieledacyiakich, która, gdy iednego dnia przyiaciel iey zastał ią w kabinecie, gdy przekładała oną stanzę tegoż Renoda una donna deve dunque morire, na wirsz francuzki naypięknieyszy y naymisternieyszy iaki kiedy znałem, y gdy iey pytał coby pisała, rzekła: „Patrzcie, oto przekładanie iakiem uczyniła, które iest zarazem orędziem przezemnie wydanem y wyrokiem, aby was ukontentować w tym czego pragniecie, ku czemu braknie ieno wykonania“, które też spełniło się hnet po onem czytaniu. Ha! co za wyrok! Wiele lepszy niż kiedy wydały go nasze tribunały! Bowiem, chocia Aryiost ozdobił słowo Renoda barzo wdzięcznemi racyiami, upewniam was, iż nie przepomniała żadney, ale wytłómaczyła e y przedstawiła barzo dokumentnie, tak iż tłómaczenie tyleż sposobne było ku wzruszeniu szpiku co sam wzór; czym dobrze dała poznać przyiacielowi, iż rada była dać mu życie y zgoła nie życzyła bydź nieubłaganą, w czym owo tamten też umiał nie tracić czasu.
Dlaczegóż tedy biała głowa, skoro przyroda uczyniła ią dobrą a miłosierną, nie miałaby użyć swobodno darów iakie owa iey dała, nie okazuiąc się naturze niewdzięczną, abo też nie staiąc iey wspak y nie przeciwiaiąc się iey ze wszytkim? Tak słyszałem o iedney paniey, iż, patrząc iednego dnia na męża iak chodził a przechadzał się po sali, nie mogła się strzymać, by nie rzec swemu miłośnikowi: „Patrzcie (rzekła) na tego ciemięgę, iak chodzi; żali on niema weźrzenia szczyrego rogala? Czyżbych tedy nie była srodze obraziła przyrody, skoro go takim uczyniła a k’temu przeznaczyła, gdybych iey była przeciwiła się a leż zadała?“
Słyszałem o iedney paniey, która uskarżała się na męża iż nie obchodził się z nią dobrze, zazdrosnego był umysłu y podeźrzewał iż chce mu przyprawić rogi. „Wżdy dobry on iest sobie! (mówiła tak swemu miłośnikowi) zdaie mu się, iż iego ogień równy iest moiemu: toćże ia mu go ugaszę w iednym momencie y ieno paroma kroplami wody; zasię moiemu, którego piec cale inszą ma głębokość, trzeba co więcey: bowiem my, białe głowy, iesteśmy przyrody owych opuchlaków, abo też dołu z piaskiem, które, im więcey połkną wody, tym więcey chcą iey łykać“.
Ieszcze lepiey powiedał inszy, iż ich cis był przyrody kurzey, które kury dostaią pypcia y umieraią zeń, ieźli im braknie wody y nie napiią się do syta. Takiegoż obyczaiu iest y przyroda białogłowska, która dostaie pypcia y umira zeń często, ieźli nie dać iey się często napić; wszelako musi to bydź ina woda, niż źrzódlana. Ina pani powiedała, że iest on przyrody dobrego ogrodu, który nie zaspakaia się wodą niebieską, lecz żąda iey od swego ogrodnika, aby bydź tem więcey rodzaynym. Ina biała głowa powiedała, iż iest podobny do dobrych ekonomów a włodarzy, którzy nie daią całego dobra w gospodarkę a pieczę iednemu, lecz rozdzielaią ie na kilka rąk; iedne bowiem nie starczyłyby aby się dobrze kole tego zakrzątnąć. Podobnież y ona chciała tak zarządzać swoią bruzdką, aby ią lepiey zagospodarzyć y zdrowo się z tym czuła.
Słyszałem o iedney godney białey głowie, która miała miłośnika barzo szpatnego, zasię męża barzo urodnego y lubey postaci; wey y pani była barzo cudna. Owóż iedna, poufała z nią, przedstawiała iey, czemuby nie wybrała sobie urodnieyszego: „Żali nie wiesz (rzekła), iż, aby dobrze uprawić ziemię, trzeba więcey niż iednego pracownika, a często nayurodziwsi a nabarziey wydworni nie są do tego naysposobnieysi, ieno barziey grabawi a krzepcy w sobie“. Ina pani, znaioma mi, która miała męża barzo szpatnego a niewdzięczney postaci, wzięła sobie służkę również szpatnego iako on; owo gdy iey zaufona pytała ią dlaczego: „Toć abych lepiey nawykła do szpatoty moiego męża“.
Ina dama, uradzaiąc iednego dnia o amorach, tak swoich iako też inych kompanionek, rzekła: „Gdyby białe głowy były zawżdy strzemięźliwe, nie wiedziałyby co iest rzecz przeciwna temu“; wspiraiąc się w tym na mnimaniu Eliogabala, który powiedał, iż „połowę życia powinno się obrócić na cnoty, drugą zasię na przestępki; inaczey, ciągle bywszy cale dobrym abo cale złym, nie znałoby się przeciwieństwa tego, co służy czasem do pomiarkowania“.
Znałem wysokie persony uznaiące tę maximę, zwłaszcza naprzeciw białym głowam. Tak żena cysarza Zygmunta, imieniem Barbara, powiedała, iż bydź ustawicznie w nieprzerwanym stanie czystości to przystało głupcom, y ganiła mocno swoie panie a panny, ieźli trwały w tym mózgowczym mnimaniu, które ze swoiey strony odepchnęła barzo daleko: y cała iey radość była w festynach, pląsach, balach a amorach, przyczym dworowała sobie z tych którzy nie czynili tak samo, abo którzy pościli, aby sobie umartwić ciało, y które żyły iak pustelnice. Możecie mnimać, iż dobrze było żyć na dworze onego cysarza a cysarzowey; powiedam dla tych, który lubili rzemięsło miłośne.
Słyszałem od iedney paniey, barzo godney y wieldze szacowney, która zachorzała od cirpienia miłości iaką miała dla swego służki, nie chcąc przedsię stawić na azard onego drobnego ponkciku iaki miała miedzy nogami, z przyczyny swego wielgiego prawidła czci tak zalecanego a na kazowanego przez mężów; zaczym codzień to sielniey gorzała a schnęła, tak iż w mgnieniu oka uźrzała się suchą, chudą, wyblakłą, iako wprzódzi widywała się świeżą, zażywną, dobrze odkarmioną. Owo nagle, uźrzawszy y poznawszy to w zwierzciedle, cale się w tym odmieniła: „Iakżeto (rzekła), zali ma być powiedziane, iż w kwiecie moiego wieku y w baczeniu na mizerne mnimanie świata y płochy skrupuł, y zatrzymuiąc do zbytku móy przyrodzony ogień, mam dać sobie powoli tak wysychać, strawić się y stać się szpatną y szedziwą przed czasem, abo też bych miała stracić krasę moiey piękności, która mi iednała cześć, szacunek a miłość, y bych, w miesce damy o pięknem ciałku, stała się szkieletem abo radniey kostuchą, aby się dać wygnać y wyszydzić z każdey zacney kompaniey, y bydź pośmichem dla każdego? Nie, będę się strzegła przed tym, ba użyię likarstw, iakie mam w mocy“. Ku czemu we wszytkim iak rzekła tak y uczyniła, y daiąc ukontentowanie sobie y swoiemu przyiacielowi, odzyskała pulchność y stała się piękną iak była wprzódzi, bez tego iżby mąż wiedział iakiego likarstwa użyła, ieno przypisywał to medykom, którym dziękował y miał ich w uważaniu, iż ią tak przywiedli do zdrowia ku iego więtszemu pożytku.
Słyszałem o iedney barzo wielgiey paniey, barzo wesołego obyczaiu y trefnego rzeczenia, która gdy zachorżała, medyk powiedział iey pewnego dnia, iż nigdy nie ozdrowieie, ieśli tego nie będzie czynić; aż ta wraz odpowie: „Ha, dobrze! czyńmyż tedy“. Zaczym medyk y ona sprawili wespołek radość swoiemu sercu a ciału. Iednego dnia rzekła mu: Powiedaią wszędy, iż mi to czynicie, wszelako nic to, skoro się czuię zdrowa“; w czym używała zawżdy uciesznego słowa które się zaczyna na i. — „Y ile tylko w moiey mocy, będę to czyniła, skoro zdrowie moie od tego zawisło“.
Owe dwie panie nie przypominały oney godney paniey z Pampelony, o którey powiedałem ieszcze wprzódzi, a pomieszczoney w Stu Opowieściach królowey Nawary; owa, rozmiłowawszy się bezmiernie w panu Dawanie, wolała radniey ukryć swóy ogień, żywić go w piersi, goreiącey od tego, y umrzeć, niźli chybić swoiey cześci. Wszelako, wedle tego co słyszałem o tym w rozmowie kilku godnych pań y panów, to była czysta głupka, y mało dbała o zbawienie duszy, skoro sama z się zadawała sobie śmierzć, maiąc w mocy wypędzić ią, y czem byle iakiem. Bowiem, iako powieda stare przysłowie francuzkie: „Ze skoszoney trawy, a zi....... p.... szkoda hnet się wróci“. Ba, cóż ztąd, chocia rzecz się stała? Zali, skoro ta sprawa się spełni, zali wychodzi na iaw przed oczy ludzkie, iako ine sprawy? Czy biała głowa po niey chodzi kulawsza od tego? czy kto co pozna? To się rozumie, kiedy się rzecz wykona kryiomo, przy zamkniętych drzwiach y kiedy nikt nic nie widział. Chciałbych barzo wiedzieć, czy wiele onych wielgioh dam, wiadomych mi (bowiem miedzy niemi to miłość nayradsza przemieszkuie, iako powieda ona pani Pampelońska: iż we wielgie portale snadno biią wielgie wiatry), przestaią chodzić z głową wysoko podniesioną, abo na tym dworze, abo indziey, y zdawać się statecznemi iako Bradamanta abo Marfisa? Y ktoż byłby tak zuchwały iżby się śmiał ich spytać, zali nie właśnie z tego ćwiczenia przychodzą? Ich mężowie nawet (uręczam to wam, przynamniey niektórzy) nieśmieliby im przymówić, tak umieią się dobrze osłonić y dzierżyć pyszną postawą; y ieśli ci mężowie (niektórzy) sprobuią mówić im o tym abo grozić, abo znieważać ie słowami lub uczynkiem, hnet są ze wszytkim zgubieni: chociaby bowiem ieszcze wprzódy nie zamierzyły przeciw nim co złego, wraz się imaią pomsty y odpłacaią im czysto; iako że iest stare przysłowie które powiada: „Ilekroć y skoro tylko mąż uderzy żenę, iey p.... śmieie się z tego“. To się rozumi, iż nadziewa się użyć do syta, znaiąc przyrodę paniey swoiey, która ią nosi, y która, nie mogąc pomścić się inemi brońmi, przypomaga sobie nią iako swoim soiusznikiem a wiernym druhem, aby przygarnąć gacha a mężowego zdraycę, chociayby niewiedzieć iakie straże a czety przy niey odprawował.
Bowiem, nalepsze likarstwo iakie maią aby przybydź do celu, to iest zawodzić miedzy sobą żale, abo też swoim niewiastom a pannom służebnym, a potym skłonić ie ku swoiey pomocy, aby się starać o nowego służkę, ieźli go nie miały, abo, ieźli maią, sprowadzić go w umówione miesce; tamte zasię trzymaią straż, aby mąż ani kto inszy nie zeszedł tych dwoie. Owóż te panie iednaią sobie swoie panny a niewiasty y przekupuią ie piniądzmi, darami a obietnicami: y barzo często niektóre układaią się a kontraktuią z niemi, iż na trzy odwidziny iakie ów przyiaciel złoży swoiey paniey a miłey, połowa abo conamniey trzecia część będzie dla służebney. Wszelako naygorsze iest, iż barzo często panie oszukuią w tym swoie służebne, bierąc wszytko za nie, wymawiaiąc się, iż przyiaciel nie dał im więcey, iedno mały kąszczek, tak iż same ledwie że nie maią dosyć dla siebie; y wystrychuią tym strychem na dudka one ubogie dziwczęta a niewiasty służebne, podczas gdy te stoią na straży y odprawuią pilne czety: w czym iest niesprawiedliwość; y mnimam, że gdyby o tę rzecz prawowano się przytaczaiąc racyie z iedney y z drugiey strony, wiele byłoby do śmiechu y do uradzania; bowiem, wierę, to iest szczyre złodzieystwo tak im wykradać ich zapłatę y należną ordynaryę. Ine bywaią panie, które barzo skwapliwie dotrzymuią paktu a obietnicy, y nic im nie odkradaią, by lepiey bydź od nich wspirane a obsłużone, y czynią iako oni uczciwi sprzedawcy sklepowi, którzy wydzielaią sprawiedliwą cząstkę zysku a targu swoiemu pryncypałowi abo spolnikowi, y dlatego takie panie warte są bydź dobrze obsłużone, za to iż są tak wdzięczne za te trudy czuwania a straże, bowiem, iakbądź padnie, tamte podaią się na nieprzezpieczeństwo y azard: iako wiem o iedney, którą odprawuiącą iednego dnia czety gdy iey pani była w kownacie y zażywała wczasu z przyiacielem (w czem, wierę, nie próżnowali), burgrabia pana męża przydybał ią y sztrofował sielnie za to co czyniła, y że lepieyby było gdyby była przy swoiey paniey, niźli taką bydź ryafurką y stać na czetach z zewnątrz kownaty; o czym powiedał iż uwiadomi pana. Wszelako pani ziednała go za pomocą iney ze swoich dworek w którey był rozmiłowan; ta przyrzekła mu coś na proźby swoiey paniey, iakoż udzieliła mu podarku który go zaspokoił. Wszelako od tego czasu nie mogła go cirpieć y spamiętała mu to, wyśledziwszy bowiem y pochwyciwszy dobrą okazyią, uprosiła u męża, by go wygonił.
Wiem o iedney cudney y godney paniey, maiącey służebną, którą darzyła przyiaźnią y czyniła iey siła dobrego y dopuszczała do znaczney poufałości, y barzo dobrze ią ułożyła do takowey posługi; tak iż niekiedy, gdy widziała iż mąż oney paniey przydługo był nieobecny w domu, bawiąc w iakieyś potrzebie, czy na dworze, czy w iney podróży, barzo często pozierała na swoią panią ubieraiąc ią (która była wielgiey cudności y luba biała głowa), a potym mówiła: „Ha! nic iestli to niegodziwiec ów mąż, iż ma tak cudną żenę y zostawia ią tak długo samą, nie odwidzaiąc iey! Nie wartże on, iżby go pani uczyniła rogalem, nie czekaiąc dłuższey? Godziłoby się to paniey; bowiem ia, gdybych była tak cudna iako wy, pani, hnet bych uczyniła toż samo memu mężowi, gdyby zamieszkiwał tak długo za domem“. Możecie mnimać czy paniey a zwierzchniczce oney służbney do smaku była ta mowa, y czy ten trzewiczek nie zdał się iey na miarę na iey nóżkę, y czy późni nie posługiwała się rada tak dobrym instrumentem.
Bywaią też panie, które wspomagaią się swoiemi służebnemi, aby pokryć swoie amory, y by ich mężowie nie postrzegli się na nich; y podsuwaią im swoich miłośników, iżby ich chowały y miały za służków, aby pod tą pokrywką się taili y aby módz zawżdy powiedzieć, ieźli mąż naydzie ich w kownatach swoiey żeny, iż są tam iako służki takiey a takiey panny; owo, pod tym pozorem, pani ma barzo ładny sposób prowadzić swoie praktiki, aby pan mąż nic z nich nie przeznał. Znałem iedno barzo wielgie xiążę, które wdało się w amory z przyboczną damą iedney wielgiey xiężniczki, tylko aby przewąchać sekrety miłości swey miłey, y potem snadniey do niey dotrzyć.
Dosyć widziałem w życiu takowych wydarzeń, wszelako nie tym strychem, iako czyniła iedna godna pani we świecie, którą znałem: ta miała szczęście bydź obsługiwana przez trzech dzielnych y dwornych szlachciców, ieden po drugim, którzy, opuściwszy ią, obrocili swoie miłoście a służby ku iney barzo wielgiey damie; k’ czemu tamta dworowała sobie nie bez gracyey, iż ich kształtowała a dresowała przez tak wdzięczne lekcyie a sposoby, iż teraz, przyszedłszy w służbę oney wielgiey, przez to lepiey byli wyuczeni a uieżdżeni; y aby wznieść się tak wysoko, trzeba wprzód sługiwać mnieyszym, aby nie chybić w obliczu więtszych; aby bowiem doyść a wzniść się do duższych stopni, trzeba wstępować po mnieyszych, iako widzi się we wszytkich sztukach a naukach.
To było dla niey z wielgim zaszczytem, barziey niż przygodziło się iney, o którey wiem, która, będąc w orszaku pewney wielgiey paniey zamężney, gdy owa wielga dama była przychwycona w swoiey kownacie od męża, co tylko otrzymawszy mały liścik od przyiaciela, owa mnieysza dama wspomogła ią tak dobrze, iż wzięła zgrabnie ów bilecik, y, nie mieszkaiąc, połknęła cały, zaczym mąż się na czymkolwiek spostrzegł, który byłby barzo źle ią potraktował, gdyby się w tem był obaczył: to była wielga uczynność w służbie, którą też owa można pani zawżdy iey pamiętała.
Wiem wszelako o wielu białych głowach, którym nie na dobre to wyszło, iż nazbyt, były zaufane w swoich służebnych, y inym również na złe, iż im zgoła nie zawierzyły. Słyszałem o iedney piękney y godney paniey, która wzięła sobie galana z nabarziey dzielnych, żwawych y wybornych we Francyey, aby mu dać rozkosz y używanie swoiego wdzięcznego ciałka. W czym nie chciała się nigdy zawierzyć żadney ze swoich niewiast, y gdy umówiono spotkanie w postronnem mieszkaniu, było powiedziane y umówione, iż ma bydź w kownacie iedno tylko łoże, zasię iey niewiasty nocować będą w antykamerze. Iak postanowiono tak wykonano. Owo wykazało się, iż była w drzwiach dziura dla kota, o którey nie myśleli y którey nie przewidzieli, aż dopiro teraz, y umyślili zatkać ią deszczułką, iżby w razie gdyby ią ktoś pchnął, uczyniła hałas, y aby go usłyszawszy, przycichli y mieli się na baczności. Wżdy iedna z dworek, podeźrzewaiąc iż coś się tu święci, y zgniwana a rozeźlona iż pani iey nie ufa, będącey iey nabarziey oddaną, co iey iuż często okazała, umyśliła, skoro pani się położy, stanąć na czetach a nadsłuchiwać pode drzwiami. Iakoż usłyszała ciche szepty, lecz odkryła snadno, iż to nie było czytanie, które pan; nawykła od kilku dni odprawować w łóżku przy świcy, aby lepiey ukoloryzować swoią sprawę. Tey iey chciwości aby wszystko wiedzieć iak nalepiey, nastręczyła się sposobność barzo dobra y w porę: trefunkiem bowiem wszedł młody kot do izby, zaczym uięła go z kompanionkami a wpakowała y pchnęła przez oną dziurę do kownaty paniey, w czym nie obyło się bez obalenia deszczki która ią przymykała y bez hałasu. Zaczym dwoie miłośników, przeraziwszy się, zerwali się z łoża y uźrzeli przy blasku pochodni a świc, iż to kot weszedł do kownaty y obalił zakładkę. Zaczym, nie troskaiąc się o więcey, położyli się znów, widząc iż było późno y że czas był każdemu spać, y nie zamknęli owey kociey bramki, lecz ostawili ią otwartą, by ostawić przełaz na powrót kotu, nie życząc go tam zamykać na całą noc. Przez tę piękną okazyią, ona dworka y iey kompanionki miały sposób napatrzyć się temu y owemu u swoiey paniey, y późniey odsłonić to mężowi, zkąd wynikła śmierzć galanta y niesława oney damy. Oto, na co się zda upór y nieufność, iaką się ma niekiedy do inych osób, która szkodzi barzo często tyleż co nazbyt wielgie poufalstwo; iako wiem o iednym, barzo wielgim, który pomknął się do tego, iż wziął raz z kownaty swoiey żeny wszytkie iey dworki y kazał ie dręczyć, iżby mu wyznały wszytkie niegodziwstwa a usługi iakie iey świadczyły w iey amorach. Wszelako na ten raz zaniechano sprawy, iżby umknąć więtszego zgorszenia. Pirsze podżegnięcie pochodziło od paniey iedney, którey nie nazwę, a która miała złość do oney wielgiey: Bóg skarał ią późni za to.
Aby tedy skończyć z naszemi niewiastami, konkluduię, iż niema iako białe głowy mężate, aby przyść z niemi do dobrey paszy y wrychle: umieią bowiem tak dobrze swoie rzemięsło, iż naychytrzeysze y naybarziey zadufane dudki (rozumiem ich małżonków) wpadną w pułapkę. Dość o tem powiedziałem w rozdziele o rogalach y o mężatych niewiastach, gdzie naydzie się siła dobrych opowiastek; owo na teraz czas iuż poniechać tey materyey.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Pierre de Bourdeille i tłumacza: Tadeusz Boy-Żeleński.