Żywoty pań swowolnych/całość

<<< Dane tekstu >>>
Autor Pierre de Bourdeille
Tytuł Żywoty pań swowolnych
Wydawca Polska Drukarnia w Białymstoku
Wydanie czwarte
Data wyd. 1926
Druk Polska Drukarnia w Białymstoku
Tłumacz Tadeusz Boy-Żeleński
Tytuł orygin. Vies des dames galantes
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron
BRANTÔME
ŻYWOTY PAŃ
SWOWOLNYCH


Przełożył i wstępem opatrzył
BOY-ŻELEŃSKI



Wydanie czwarte


NAKŁADEM „POLSKIEJ DRUKARNI
W BIAŁYMSTOKU, SP. AKC.“




Polska Drukarnia w Białymstoku, Sp. Akc., ul. Warszawska 59a.






OD TŁÓMACZA.

Mimo iż książki „swowolne“ stanowią jedynie drobny ułamek mojej „Bibljoteki“, dla wielu czytelników pozostałem przedewszystkiem tłómaczem Żywotów pań swowolnych[1]). Nie gniewam się o tę opinję, która pozwoliła mi przemycić i rozpowszechnić wśród polskiej publiczności Montaigne’a, Pascala, Kartezjusza, etc; przeciwnie. Przystępując tedy po raz trzeci do wydania tych ślicznych Żywotów, niechaj mi będzie wolno złożyć hołd i dank cieniom Brantoma za jego mimowolne zasługi w popularyzacji wielkiej literatury francuskiej na polskiej ziemi.

∗             ∗

Tytuł, pod jakim znaną jest powszechnie w oryginale książka Vies des dames galantes nie wyszedł z pod pióra Brantoma. Rozdziały te zatytułowane były w rękopisie poprostu: Druga księga o paniach (Second livre des dames), w przeciwstawieniu do pierwszej, znanej znowuż francuskiemu ogółowi pod nazwą Vies des dames illustres. Tytuły te, dziś już niemal nierozdzielnie z książkami złączone, nadali im dopiero pierwsi ich wydawcy w XVII-tym wieku (1666), w epoce, kiedy słowa galant i illustre szczególną cieszyły się modą. Dwie te księgi „o paniach“, stanowiące tylko część obfitej puścizny literackiej Brantôma, bardzo różnią się od siebie: charakterem i wartością ludzkiego dokumentu. Pierwsza, to szereg wizerunków najznamienitszych monarchiń i księżniczek owego czasu; wizerunków kreślonych przez panegirystę odurzonego kultem ich wielkości a zarazem wytrawnego i ostrożnego dworaka. Druga, to swobodne gawędy bywalca tychże samych dworów; incognito opisywanych osób i wypadków zostawia tu szerokie pole obserwacji aż nazbyt niedyskretnej, swobodzie języka aż nazbyt wyzutej z względów szacunku i powściągliwości, i czyni z „drugiej księgi o paniach” nieoceniony dokument literacki i obyczajowy.
W „Dzienniku Henryka III“, niefortunnego eks-polskiego króla, spisywanym przez współczesnego kronikarza Piotra de l’Estoile, znajdujemy wierny opis uroczystości danej przez Katarzynę Medycejską na cześć swego zwycięskiego syna, księcia d’Alençon, w cudnym zamku Chenonceaux. Król zjawił się, jak zwykle na podobnych uroczystościach, w stroju kobiecym, ze sznurem pereł na głęboko obnażonych piersiach, w otoczeniu swoich małp i papug. Poniżej króla zasiedli jego faworyci, mignons, uszminkowani, pomalowani, wypomadowani, w olbrzymich wykrochmalonych krezach — „rzekłbyś, głowa św. Jana na półmisku“. Trzy królowe brały udział w festynie. Katarzyna, mimo swoich sześćdziesięciu łat, prowadziła orgję, wciągając w nią córkę Małgorzatę i synowę Luizę Lotaryńską. Usługiwały damy dworskie nawpół nagie, z rozpuszczonemi włosami niby młode oblubienice. Wszystkie przybrane były w męski strój z dwubarwnego adamaszku, zamieniając się niejako z mężczyznami na role i kostjumy. Dobry kronikarz zapewnia, iż „wszystko odbyło się w najpiękniejszym porządku“.
Oto skrawek tła epoki, oto dwór, na którym Brantôme spędził większą część swego bujnego żywota. Epoka niezmiernie ciekawa. Przez tron Francji przesuwa się pokolenie ostatnich Walezjuszów, pokolenie zwyrodniałe i bezpłodne, żarte złowrogą puścizną swego wielkiego dziada, Franciszka I-go, miotane bezustanną chwiejnością między zapędami askezy i pokuty a nawrotami najwyuzdauszej rozpusty. Z matką królów, Katarzyną Medycejską, przedostaje się do Francji włoskie życie dworów, włoska kultura: południowe słońce wdziera się do posępnych gotyckich zamków feudalnych, niecąc w sercach gorętsze i miększe zarazem pragnienia. Wpływy te przesiąkały zresztą już od dłuższego czasu do Francji. Od czasu wojen Karola VIII, przez czas tych długich i zaciętych walk o posiadanie Medjolanu, Genuy, Sienny, Neapolu, wytwarza się ciągle zetknięcie Francji z Włochami i kulturą Odrodzenia. To, co kulturze tej we Włoszech nadawało najbardziej swoiste piętno, t. j. powszechne i wyrafinowane zamiłowanie do sztuk plastycznych, nie tak rychło mogło znaleźć przyjęcie na nieprzygotowanym jeszcze gruncie we Francji (choć i tych wpływów wyraźne ślady widzimy za Franciszka I, który utrzymuje przyjazne stosunki z Leonardem, z Benwenutem); bardzo stanowczo natomiast oddziaływanie wywiera włoska literatura z Boccaciem i Petrarką: przedewszystkiem zaś, wraz z powracającem z wypraw rycerstwem, szeroką falą wpływa swoboda pojęć towarzystkich i obyczajowych[2], wyzwolenie kobiety, wysubtelnienie kultury erotycznej i rozluźnienie dawnej surowości.[3]
Życie, osoba i pisma Brantôma tak ściśle złączone są z dworem Walezjuszów, iż uważamy za konieczne przypomnieć tu w kilku słowach bodaj chronologję monarchów tej epoki. Na pierwszy plan występuje tak często wspominana przezeń świetna postać Franciszka I-ego (1515—1547). Był to roi gentilhomme, jak sam się nazywał, w całem tego słowa znaczeniu. Dworny, rycerski, miłośnik sztuk i wielbiciel kobiet, wprowadza w surowy i rubaszny obyczaj dawnej Francji pierwiastki galanterji i kultu kobiety. Król Franciszek wznosi szereg wspaniałych zamków w St. Germain, Chantilly, Chambord, Chenonceaux. Siostra króla, Małgorzata Nawarska, pielęgnuje, za przykładem brata, sztuki piękne i literaturę. Sama jest autorką słynnego Heptameronu, tak często cytowanego przez Brantôma, która to książka jest zbiorem opowiadań, wzorowanych w formie na nowelach Boccacia. Z życiem dworskiem w Pau, rezydencji Małgorzaty, ściśle się łączą tradycje rodzinne Brantôma: babka jego, Louiza de Daillon, była jedną z najzaufańszych dam dworskich królowej; matka, Anna de Bourdeille, występuje nawet w różnych nowelach Heptameronu jako współopowiadająca pod mianem Ennasuite, podczas gdy ojciec Brantôma, Franciszek, nosi w nich godło Simontaut.
Po Franciszku I-ym wstępuje na tron syn jego Henryk II (1547—1559). Wbrew panegirykom Brantôma, historja przedstawia go nam jako człowieka ponurego i ograniczonego, zamiłowanego jedynie w ćwiczeniach żołnierskich, które też stały się przyczyną jego śmierci[4]. Ożeniony z Katarzyną z rodu Medyceuszów, pozostawał przez całe życie pod wpływem słynnej Diany de Poitiers (którą uczynił księżną Valentinois), niegdyś faworyty ojca jego Franciszka, starszej od króla i dzierżącej go pod nieograniczonym wpływem, więcej jeszcze przewagą umysłową niżeli świetną urodą. Przez Katarzynę Medycejską zacieśnia się jeszcze, jak wspomniałem, związek pomiędzy dworem francuskim a włoską kulturą i obyczajem. Wraz z królową przybywa do Paryża cała armja śpiewaków, tancerzy, muzyków, astrologów, „mietelników“ i t. p. Dworzanin francuski mówi — wedle świadectwa Brantôma — równie biegle po włosku, a często i po hiszpańsku, jak po francusku; nieustanne cytaty w tych językach w jego książkach dowodnie zaświadczają o tem. Współczesne świadectwa kreślą nam Katarzynę jako kobietę imponujęcego wejrzenia, choć nie piękną, zażywną, namiętną myśliwą, zamiłowaną w obfitych ucztach i bogatych festynach. Odznaczała się ozdobną wymową i literackiem uzdolnieniem, którego świadectwem jest jej dyplomatyczna korespondencja, obejmująca blizko 6000 listów. Władzą królewskiej faworyty i jej potężnej kliki odsunięta od wpływu na ster państwa, czeka w cierpliwem milczeniu i pozornej bierności na chwilę, w której śmierć Henryka odda jej w ręce rządy, sprawowanie imieniem regentki małoletnich synów, a później przemożnej doradczyni najbardziej z nich ukochanego, Henryka III-go. Wówczas ujawnia się w całej pełni charakter tej niepospolitej kobiety: namiętna żądza władzy, głębokie spojrzenie polityczne, wytrawność w poruszaniu ludźmi. Wśród orgji i festynów, wśród czczych igraszek zniewieściałego dworu, Katarzyna pracuje bezustanku nad zniszczeniem swych głęboko i tajemnie obmyślanych planów.
Henryk II-gi ginie w r. 1559, zostawiając czterech synów i trzy córki. Z synów, którzy wszyscy zeszli bezpotomnie, trzech zasiadało kolejno na tronie Francji.
Franciszek II-gi (1559—1560) liczy lat 16 w chwili wstąpienia na tron; żoną jego, królową Francji, była tak nieszczęsna później Marja Stuart. Młodociany król był równie nierozwinięty fizycznie jak umysłowo, za panowania jego ster rządów wydzierali sobie matka Katarzyna i wujowie jego żony, książęta de Guize. W rok po objęciu tronu, Franciszek II-gi umiera wskutek „wrzodu w głowie“ czy w uchu, poczem następuje 10-letni okres regencji Katarzyny.
W r. 1571 obejmuje rządy Karol IX, liczący wówczas lat 22. Wysokiego wzrostu, chudy, wątły, zgarbiony, chorobliwie blady, tak przedstawia się nam na słynnym portrecie Franciszka Clouet (Janet), znajdującym się w galerji księcia d’Aumale. Młody król otrzymał niezmiernie staranne wykształcenie literackie. Pod kierunkiem Amyota, świetnego tłómacza Plutarcha, studjuje Plotyna, Platona, Wergilego, Cycerona, Polibiusa i Machiawela. Sam pisze wiersze, tłumaczy ody Horacego na język francuski. Panowanie Karola IX-go wypełnione jest ciągłemi zamieszkami religijnemi, które, od czasów Reformacji i Kalwina, nurtowały Francję. Głową partji hugowskiej był Antoni z Nawary i brat jego książę de Coride; najwybitniejszym z jej partyzantów admirał Coligny; naczelnikami stronnictwa katolickiego byli książęta de Guize. Katarzyna, jakkolwiek zdecydowanie skłaniając się ku wojującemu katolicyzmowi, wygrywała obie partje przeciw sobie, aby ster rządów tem pewniej utrzymać w dłoni. Wreszcie, częścią podstępne plany dworu, częścią żywiołowa nienawiść, rosnąca pomiędzy katolikami a hugonotami, sprowadziły ową straszliwą noc św. Bartłomieja (1572), w której w samym Paryżu wymordowano przeszło 2000 hugonotów, przybyłych tam z całem zaufaniem z okazji zaślubin Henryka Nawarskiego z siostrą królewską Małgorzatą. Noc św. Bartłomieja złamała do reszty słabego króla. Karol IX-ty, który, według podania, z okien Luwru miał strzelać do ratujących się hugonotów[5], dręczony halucynacjami, szuka odtąd spokoju i snu w wytężających ćwiczeniach fizycznych. Całe dni spędza na polowaniu, nie zsiadając po dwanaście i czternaście godzin z konia; jeśli nie poluje, szuka znużenia w szermierce, w grze w piłkę, lub kuciu żelaza ogromnym ciężkim młotem. Wreszcie, w roku 1574, umiera w Vincennes na suchoty. Na łożu śmierci do ostatniej chwili pracuje literacko, pisząc dzieło przyrodniczo-myśliwskie o jeleniach, przy którego 29-tym rozdziale wypuszcza pióro z ręki i umiera.
Następcą Karola IX-go na tronie francuskim był brat jego Henryk, wprzód książę andegaweński, później król polski. W chwili wstąpienia na tron miał lat 25. Był to monarcha wytworny, pełen smaku, wykształcony i wymowny. Z przymiotami temi łączyło się jednakże wspólne wszystkim ostatnim Walezjuszom zwyrodnienie fizyczne, zmienność i słabość charakteru, wahająca się pomiędzy ucztami i orgjami a procesjami i włosiennicą. Panowanie jego to okres wpływu faworytów dworskich, mignons, w których towarzystwie, jak również w towarzystwie kobiet, najchętniej i sam przebrany za kobietę, król przepędzał dni na zniewieściałych igraszkach. Henryk III zginął zasztyletowany przez Jacka Clément.
Najmłodszy z synów Henryka II-go, książę d’Alençon, ten właśnie któremu Brantôme poświęca swoją „Drugą księgę o paniach“, zmarł w 31 roku życia (1584) nie doczekawszy się tronu. Wedle portretów współczesnych był to mężczyzna kształtnej postaci, ale o grubych i pospolitych rysach twarzy, a zwłaszcza dużym i szpetnym nosie, będącym współcześnie przedmiotem licznych epigramów. Z chrakteru miał być tchórzliwy, kapryśny i drażliwy jak kobieta, niestały, bez poczucia honoru, bez przekonań politycznych i religijnych, uprawiający konszachty z wszystkiemi partjami dla dogodzenia swej ambicji i chęci wichrzenia. Henryk, brat jego, nienawidził go i gardził nim; dopóki mógł, trzymał go niejako w więzieniu, ledwie zamaskowanem pozorami przyzwoitości; później jednak d’Aiençon wytrwałemi knowaniami zdołał sobie wywalczyć stanowisko niemal udzielne.
Jedna z córek Henryka II-go, Małgorzata, była zaślubiona Henrykowi, królowi Nawary. Henryk, syn Antoniego, przywódcy Hugonotów, sam również protestant, trzymany był w młodości swej na dworze nawpół jako zakładnik; po śmierci Henryka III przyjął katolicyzm i wstąpił na tron jako Henryk IV, odtrąciwszy wprzódy żonę swą Małgorzatę, aby zaślubić Marję Medycejską.
Małgorzata de Valois była szczególnym przedmiotem kultu i uwielbienia Brantôme’a, który nawet po zupełnem wycofaniu się z życia dworskiego utrzymywał z nią stosunki i korespondencję. Była to kobieta rzadkiej piękności, bystrego dowcipu i bardzo swobodnych obyczajów. Na dworze Katarzyny Medycejskiej, jak zaświadcza Brantôme, była królową mody. Szerokości jej skali intelektualnej dowodzi, iż Brantôme ofiaruje jej, z całą ufnością w dobre przyjęcie, Drugą księgę o paniach, a równocześnie prawie Montaigne pisze dla niej swoją Apologję Rajmunda Sebond.
Rządy ostatnich Walezjuszów były dla Francji epoką ruiny ekonomicznej, z której dopiero genjusz organizacyjny Henryka IV zdołał ją podźwignąć. Główną przyczyną upadku były nieustanne wojny i rozruchy wewnętrzne, które pustoszyły kraj, tak iż, jak Henryk IV wyraził się w Blois, przeważna część folwarków i prawie wszystkie wsie stały próżne i niezamieszkałe. Do ruiny gospodarczej przyczyniały się również rządy faworytów, których łupieztwu kraj był na pastwę wydany, a także i zbytkowny tryb dworu. Budżet osobistych przyjemności Henryka III-go wynosił około 1 miljona złotych talarów (dzisiejszych 50 miljonów franków). Równocześnie jednak podnosił się Paryż jako środowisko sztuk, nauk i wykwintnego życia i mógł już obecnie rywalizować pod tym względem z Neapolem i Madrytem, aby niebawem zabłysnąć jako stolica cywilizowanego świata.
Oto pobieżny szkic epoki i dworu, z któremi ściśle związana jest osoba, życie i działalność literacka Brantôma. O życiu jego nie jest nam wiadomo zbyt wiele, a i te wiadomości opierają się niemal wyłącznie na jego własnych wyznaniach.

Piotr de Bourdeille, pan i opat de Brantôme, urodził się około roku 1540, jako młodszy syn jednej z najznaczniejszych rodzin perygordzkich. Ojciec jego, człowiek niespokojny i burzliwego temperamentu, był za młodu pazirm królewskim, matka, urodzona La Châtaigneraie, była damą dworu królowej Nawary, i w Nawarze prawdopodobnie ujrzał młody Bourdeille światło dzienne. Po śmierci królowej Nawary, Brantôme dostaje się do Paryża dla odbycia pierwszych nauk; następnie prowadzi je dalej jako 15-letni chłopiec w Poitiers, z którego to czasu pozostało mu w pamięci wspomnienie pięknej hugonotki Gotterelle, tak ofiarnej dla współwyznawców. Po ukończeniu nauk w r. 1556, rodzina przeznaczała Brantôma, jako młodszego syna, do stanu duchownego, zaś Henryk II nadaje mu opactwo Brantôme, w uznaniu zasług jogo starszego brata w potrzebach wojennych. W aktach rodzinnych z owego czasu znajduje się podpis szesnastoletniego wówczas chłopca: „wielebny ojciec w Bogu, opat Brantôme“. Godność ta nie wkładała jednak żadnych kościelnych obowiązków i nie stała na przeszkodzie ani do służby rycerskiej, ani do małżeństwa. Rzemiosło wojenne bardziej niż stan duchowny odpowiadało niespokojnej naturze młodego junaka: jakoż, licząc lat 18, wyrąbał lasu za 500 dukatów, wyekwipował się i pociągnął do Włoch na czele gromadki siedmiu szlachty, również przezeń uzbrojonych i posadzonych na tęgie rumaki.
Ziemie, przez które Brantôme jechał, bynajmniej nie były spokojne. W Piemoncie, w okolicznościach których bliżej nie znamy, otrzymuje postrzał w twarz, który o mało go nie pozbawia wzroku; zmuszony jest zatrzymać się w Portofino, w owem cudownie pięknem pogórzu nad zatoką genueńską, gdzie przechodzi osobliwą kurację: „jedna bardzo piękna tameczna pani wstrzykiwała mi do oczu mleko ze swoich pięknych i białych piersiątek“[6]. Następnie, w orszaku Franciszka de Guize, księcia Lotaryńskiego, udaje się morzem do Neapolu: przekazuje nam dokładny opis przyjęcia, jakiego doznał francuski orszak od margrabiego Alkali[7]. Tutaj poznaje margrabinę de Guast, której życzliwość wspomina później z takiem rozczuleniem.
W r. 1560 powraca z Włoch do swoich majątków, które przez ten czas były na opiece starszego brata, Andrzeja. W tym czasie przypada zetknięcie się Brantôma z życiem dwom, gdzie pamięć jego wuja La Châtaigneraie zapewniła mu, zwłaszcza u książąt Lotaryńskich, znaczne protekcje. Po śmierci Franciszka II-go, Brantôme znajduje się w orszaku, który odwozi królowę Marję Stuart do Szkocji. W życiorysie jej przytacza nam piosenkę, jaką biedna królowa żegnała się z Francją[8].
Niebawem wybuchła wojna domowa, Brantôme walczy oczywiście po stronie dworu; bierze również udział w bitwie pod Dreux. Gdy we Francji chwilowo niema gdzie się bić, szuka okazji zagranicą. W r. 1564 wchodzi w ściślejsze stosunki z dworem księcia Orleanu (późniejszego Henryka III-go) i zostaje jednym z jego dworzan, z płacą 600 funtów. Jednakże już w tym samym roku przyłącza się znów do wyprawy przeciw Barbereskom na wybrzeżu Marokko. Widzimy go w Lizbonie, w Madrycie, gdzie na dworach jest nader mile widziany. Kiedy sułtan Soliman oblega Maltę, przyłącza się Brantôme do ochotników spieszących na odsiecz, która jednak przybyła zbyt późno. Przejeżdżając w powrocie przez Neapol, przedstawia znowu swoje służby margrabinie de Guast, która okazuje chęć zajęcia się jego losem; jednakże niespokojny duch Brantôma gna go w świat dalej, i każe mu przepuścić tę okazję, nad czem później gorzko ubolewa. Tłukąc się tak bez określonego celu po świecie, zamierza Brantôme pociągnąć na Węgry, gdzie się biją, po drodze jednak, w Wenecji, wieść o śmierci sułtana Solimana udaremnia te zamysły. Powraca przez Medjolan i Turyn w dość opłakanym stanie; wszelako duma, niezwykła na owe czasy w takich rzeczach, nie pozwala mu przyjąć zasiłku, jaki ofiarowuje mu księżna Sabaudzka.
Tymczasem hugonoci zmuszają króla do coraz większych ustępstw. Książę Condé i admirał Coligny uzyskują chwilowo stanowczą przewagę. Hugonoci, którzy dowiedzieli się, iż Brantôme ma jakieś przyczyny niezadowolenia przeciw królowi, starają się go przeciągnąć na stronę Reformy, ale napróżno. Niebawem otrzymuje Brantôme szarżę rotmistrza „nad dwiema chorągwiami“, jakkolwiek jedna z nich tylko istniała w rzeczywistości. Chorągwią tą dowodził Brantôme w bitwie pod St. Denis (1557). W r. 1558 mianuje go Karol IX swoim podkomorzym ze stałą płacą. Po bitwie pod Jarnac w roku następnym, zapada Brantôme na jakąś złośliwą febrę, która go więzi niemal przez cały rok w domowych pieleszach.
Zaledwie wrócił do zdrowia, już rwie się do nowej wojny; ubolewa, iż nie było mu danem walczyć w bitwie pod Lepanto. Natomiast gotuje się wziąć udział w wielkiej egzotycznej ekspedycji do Peru, którą przygotowuje dawny przyjaciel jego, Strozzi. Ale jakieś nieporozumienia, zaszłe pomiędzy nim a Strozzim, kazały Brantômowi poniechać tego zamiaru. Przygotowania do tej wyprawy, które trzymały go zdala od Paryża, oszczędziły mu widowiska krwawej nocy św. Bartłomieja (1572). W następnym roku bierze czynny udział w obleganiu La Rochelle.
Po śmierci Karola IX, Brantôme zjawia się na dworze i cieszy się nawet względami Henryka III-go, wszelako niespokojny jego duch i zażyłość z Bussym d’Amboise, pierwszym dworzaninem księcia d’Alençon, ciągnie go w stronę owego brata królewskiego, niemiłem okiem widzianego u dworu. To osłabia życzliwość Henryka III-go do swego szambelana.
Niebawem zachodzi wypadek, który popycha Brantôma niemal do jawnego buntu. W r. 1582 umiera starszy jego brat, z którym Brantôme posiadał wspólnie opactwo tego imienia. Król przyrzekł mu zaraz sukcesję, okazało się jednak, iż zmarły ustanowił spadkobiercą swojego zięcia, wobec czego monarcha nie mógł dotrzymać słowa. Brantôme, zrozpaczony i wściekły z gniewu, pragnął uzyskać opactwo choć dla swego małoletniego siostrzeńca: i to napróżno. Tego już było nadto porywczemu szlachcicowi: „Jednego rana, w drugi dzień nowego roku, przedłożyłem królowi swoje żale; usprawiedliwiał się przedemną, mimo że był moim królem. Odpowiedziałem mu jeno: Najjaśniejszy Panie, postępek W. K. M. nie daje mi bynajmniej przyczyny, abym Jej nadal miał tak gorliwie służyć, jak to dotychczas czyniłem“. I odszedł w rozżaleniu i gniewie. Wychodząc z Luwru, spostrzegł wiszący na sobie złoty kluczyk szambelański: w złości zerwał go i rzucił do Sekwany. Mimo to, jak mówi, uczęszczał nadal na pokoje królowej matki.
Wogóle biedny konik polny, który przeigrał młodość po dworach i polach bitew, nie myśląc o konsekwentnem wspinaniu się na szczeble zaszczytów, ani też o poważnem zabezpieczeniu na starość, dziwnie teraz z wiekiem staje się drażliwy i rozgoryczony.
„Owo tedy co do mnie — powiada, kończąc swoją czwartą rozprawę, której dłuższy ustęp poświęcił żałosnym rozpamiętywaniom zaniedbanej fortuny — mogę w tym barzo dobrze użyć przysłowia, które nasz święty Zbawiciel Iezus Kristus wymówił własnemi usty, iż: nikt nie iest prorokiem we własnym kraiu. Możebna, gdybych był wysługiwał się cudzoziemskim xiążętom tak dobrze iako własnym, y szukał losu śrzód nich, iako czyniłem miedzy naszemi, iż byłbych teraz więcej obciężony maiątkami a godnośćmi, niźlim iest dzisia laty a frasunki. Ano trza cirpieć! ieśli moia Parka tak uprządła, przeklinam iey; ieśli to zawisło od moich xiążąt, oddaię ich wszytkim dyabłom, ieśli się ieszcze tam nie dostali!“
Oto jeszcze jeden przykład, nie bez interesu ze względu na osobę której dotyczy. Brantôme nie mógł znosić Montaigne’a — w którym zresztą zapewne nie domyślał się jednego z największych pisarzy Francyi — dlatego, że ten pochodził ze świeżo upieczonej szlachty. To, że „urodzony“ szlachcic mógł dla rozrywki zabawiać się piórem, to uznawał Brantôme i potwierdziły własnym przykładem; żeby jednak, naodwrót, człowiekowi pióra udzielano godności szlacheckich, to nie mieściło mu się w głowie. Brantôme otrzymał order św. Michała, co skąpo zaspakajało jego ambicję, bowiem odznaczenie to musiał dzielić z bardzo wieloma; ale przynajmniej wiedział, iż jest ono ograniczone do „urodzonej“ szlachty, I oto sąsiad jego, imć p. Michał z Montaigne, otrzymuje toż samo odznaczenie! Brantôme, oburzony do żywego, wybucha w gorzkich refleksjach na ten temat. A co najzabawniejsze, to iż znowu Montaigne, ze swej strony, również silnie wyrzeka na spospolitowanie tej dekoracji.
Henryk III-ci przebaczył Brantômowi jego zuchwalstwo, wszelako królewskie pokoje były odtąd dla niego zamknięte. Wówczas przyciągnął go do siebie książę d’Alençon, mianując go swoim szambelanem. Książę próbował stworzyć sobie partję z wszystkich niezadowolonych, zatem niełaska Brantôma była mu na rękę. Owocem tej zażyłości jest właśnie „Druga księga o paniach“ której parę rozdziałów musiało być już spisanych za życia księcia. Jednakże d’Alençon umiera w r. 1584, a z nim rozpadają się ostatnie nadzieje Brantôma.
Wówczas biedny dworak poczyna snuć szersze i zuchwalsze plany z których sam się nam spowiada w ten sposób: „Postanowiłem sprzedać tę odrobinę dobra, jaką posiadam we Francji, i udać się w służbę wielkiego króla Hiszpanji, wspaniałomyślnego i szlachetnego w wynagradzaniu usług. Tak tedy myślę nad tem i przetrawiam i widzę iż byłbym zdolen dobrze mu usłużyć, bowiem niema portu ani nadbrzeżnego miasta, któregobym nie znał doskonale, od Pikardji aż do Bajonny, z wyjątkiem Bretanji, gdzie nigdy nie byłem; znam również słabe punkty wybrzeża Langwedockiego aż po Grasse w Prowancji“, Brantôme zamyślał tedy, ni mniej ni więcej, jak zdradzić Hiszpanji słabe punkty portów francuskich i, w danym razie, sprowadzić najazd wojenny na Francję. Zauważyć należy, iż o tym zamiarze nikt nigdyby nie wiedział, gdyby on sam nie wyspowiadał się zeń z taką dobrodusznością: dowód znanego zresztą faktu, iż pojęcia patrjotyczne w dzisiejszem znaczeniu w tej epoce jeszcze nie istniały i były najzupełniej podporządkowane wybujałej swobodzie indywidualnej i pojęciom kastowym. Brantôme chce zresztą prosić króla Franji o zwolnienie z obowiązków poddanego: „Mniemam, iż nie byłby mógł odmówić mojej prośbie, każdemu bowiem wolno jest zmienić ojczyznę i obrać sobie inną. To pewna, iż gdyby mi był odmówił, byłbym opuścił Francję tak samo, ni mniej ni więcej jak sługa który pogniewa się na swego pana i chce go poniechać; a jeżeli ten nie chce go zwolnić, nie jest naganną rzeczą zwolnić się samemu i oddać się innemu panu“.
Brantôme, w rozmyślaniach swoich, nieraz powraca do tej kwestji: w innem miejscu, mówiąc o konetablu Burbonie, zwalcza skrupuły tych, którzy godzą się wprawdzie, iż można opuścić ojczyznę, że wszelako nie godzi się ujmować za broń przeciwko niej. „Doprawdy! wykrzykuje, oto mi dzielne filozofy-skrupulaty! Niechże ich frybra ściśnie! Więc ja będę siedział cicho jak głupiec, a kto mnie tymczasem wyżywi? Natomiast, skoro dobędę szpady z pochew, ona mi da jeść i przymnoży chwały w dodatku!“
Rzeczywistość jednak udaremniła te awanturnicze plany. Wybuchła wojna Ligi, majątki spadły w wartości, niepodobna było znaleźć nabywcy, a bez pieniędzy nie sposób szukać szczęścia w Hiszpanji. Brantôme pociesza się jak może: „Takto człowiek strzela, a Pan Bóg kule nosi! Bóg wie co robi: możebna, iż, gdybym był ziścił moje plany, byłbym uczynił więcej złego mojej ojczyźnie, niżli uczynił swojej ów renegat z Algieru; i że, dla tej przyczyny, byłbym na wieki przeklęty u Boga i u ludzi“.
Sądzić można, iż południowa fantazja unosi Brantôma i każe mu się drapować w płaszcz czarnego charakteru; nie wydaje się prawdopodobnem, aby w tym doskonale przeciętnym charakterze dzielnego szlachcica swojej epoki był materjał na „zdrajcę“ w wielkim stylu.
Wówczas zachodzi wypadek, który stanowi bolesny zwrot w całem życiu Brantôma. Pada nieszczęśliwie pod konia, który, gniotąc go, łamie mu wszystkie żebra; Brantôme na cztery lata przykuty jest do łóżka, a na cale życie zostaje kaleką.
Kiedy podniósł się z łoża boleści, nie odnalazł już dawnej swojej Francji. Żelazna ręka Henryka IV-go ujęła rządy kraju, a w nowym porządku rzeczy zaginęło owo ulubione życie dworu ostatnich Walezjuszów. Brantôme nie znalazł tam miejsca dla siebie, zdrowie jego przykuwało go zresztą do domowego spoczynku, w którym wreszcie, od śmierci starej królowej-matki (1589), zagrzebał się już zupełnie.
Chaffourer le papier“, oto wzgardliwa nazwa, jaką stary żołnierz, dworak i podróżnik nada je swoim przymusowym wczasom literackim. Niewątpliwie Brantôme zabawiał się piórem i wprzódy; całe ustępy jego dzieł musiały powstać już za jego bardziej czynnego życia, przynajmniej w formie zapisków; jednakże, z drugiej strony, można sądzić, iż dopiero ten zwrot w jego życiu sprawił, iż wytrwalej niż wprzódy zaczyna uprawiać tę niwę swojej bujnej indywidualności.
W r. 1590 Brantôme udał się złożyć pokłon królowej Nawary, pędzącej życie w zamku Usson w Owernji. Ofiarował jej rozprawę Rodomontades espagnoles i przedstawił spis innych dzieł, które miał na warsztacie. Brantôme, dla którego w osobie Małgorzaty de Valois skupiały się obecnie wszystkie wspomnienia i wszystko czem żył całą swą młodość i wiek męski, oczarowany był wdzięcznem przyjęciem jakiego doznał od „jedynej pozostałej latorośli szlachetnego domu Francji, najpiękniejszej, najszlachetniejszej, największej, najwspanialszej, najwielkoduszniejszej i najdoskonalszej księżniczki w świecie“. W rozczuleniu przyrzekł jej ofiarować całość swoich dzieł, jakoż dotrzymał wiernie tego przyrzeczenia.
Oprócz literatury wypełniały stare lata Brantôma dwie namiętności. Budował i procesował się. Wśród ciężkich trudów i z wielkim kosztem wzniósł zamek Richemond. Z sąsiadami pieniał się tak zawzięcie, iż jeszcze w testamencie spadkobiercom swoim zaleca usilnie prowadzenie dalej wszystkich jego procesów. Nękało go osamotnienie i podagra. Ostatnie lata jego wypełnione są skargami i goryczą. Umarł, zapomniany zupełnie od świata, w r. 1614.
Żadne z dzieł Brantôma nie ukazało się za jego życia. Nie chciał tego, mimo nalegań księgarzy, którym pokazywał, częściowo przynajmniej, rękopis, i którzy „ofiarowali się wydrukować go za darmo“. Natomiast w testamencie swoim przekazuje wyraźne rozporządzenia co do wydania zostawionych rękopisów, i nakłada ten obowiązek spadkobiercom, od spełnienia go czyniąc wprost zależnem prawo korzystania z sukcesji. „Zwłaszcza mają czuwać, aby na tytule drukarz nie umieścił innego nazwiska jak moje własne; inaczej bowiem byłbym pozbawiony owocu swoich trudów i sławy jaka mi się należy“. Z tego rysu i z bardzo szczegółowych rozporządzeń „technicznych“, jakie Brantôme, co do wydania swoich dzieł, zostawił w testamencie, widzimy iż lekceważenie okazywane przezeń dla swoich zabaw literackich z czasem zmieniło się w pieczołowitą troskliwość zawodową.
Mimo tych tak wyraźnych zaleceń, ani bratanica jego, hrabina Duretal, ani żaden ze spadkobierców nie wypełnili życzeń testatora. Być może, lękali się skandalu, może też nie uzyskali pozwolenia królewskiego. Rękopis pozostał w zamku Richemond, jednakże, z biegiem czasu, wieść o nim rozchodziła się coraz szerzej, poczęły krążyć odpisy. Wreszcie okazały się, odbite drukiem w Holandji, najpierw „Pierwsza księga o paniach“ p. t. Vies des Dames illustres (1665) następnie, w r. 1666, dalsze pisma. Razem wydanie to obejmowało 9 tomów elzewirowych. Wydanie to, jak również i następne z 17 i 18 wieku, dokonane były, obyczajem ówczesnym, wedle wątpliwych nieraz odpisów; dopiero w r. 1822 ukazało się wydanie sięgające do manuskryptów, znajdujących się w posiadaniu rodziny Bourdeille. Ostatnią, najlepszą i najbardziej wyczerpującą redakcją pism Brantôma jest wydanie z r. 1858, z przedmową i przypisami Prospera Merimée (Paris, P. Joannet, Bibliothèque Elzevirienne, tomów 13). Obejmuje ono:

Księgi o mężczyznach:
Księga I. Żywoty wielkich rycerzy ubiegłego wieku.
Część I-sza: Żywoty wielkich rycerzy cudzoziemskich ubiegłego wieku (75 życiorysów).
Część II-ga: Żywoty wielkich rycerzy francuzkich ubiegłego wieku (124 życiorysów).
Księga II. Rozdział I-szy: De tous nos courronnels francais et maisters de camp.
Rozdział II-gi: Rozprawa o pojedynkach.

Księgi o paniach:
Księga I-sza o paniach (zwana Vies des dames illustres).
Księga II-ga o paniach (Vies des dames galantes).
Prócz tego szereg pism pomniejszych i drobiazgów, jak Rodomontades Espagnoles, etc.

∗             ∗

Brantôme, jak się nam w życiu i w pismach swoich (poza talentem pisarskim) odzwierciadla, jest doskonałym typem współczesnego szlachcica francuskiego. Jest nawet w kroju jego postaci, tak samo jak w jego umysłowości, pewna miara, pewna przeciętność, która właśnie czyni go typem. Jest odważny, chciwy przygód, ale bez nieopatrzności i bez przesadnego junactwa. Ma z natury odruchy raczej pańskie i bezinteresowne, ale w rozpamiętywaniach swoich gorzko nad tem ubolewa. Jest hardy, ale ogląda się nieustannie na łaskę możnych. Posiada dość wykształcenia, ale przeważnie na ten użytek, aby jakimś przekręconym przykładem z Plutarcha lub Plinjusza okrasić pieprzną anegdotę; pozatem tkwiący niemal we wszystkich przesądach swojego wieku. Dumny ze swojej Francji i bezwiednie w niej rozkochany, ale zarazem gotów, z całą świadomością, dla błahej prywaty, „ściągnąć na nią największe nieszczęścia“. Wreszcie w religijnych kwestiach niemal obojętny, posiada ów naturalny sceptycyzm człowieka, który wiele żył po świecie i wiele podróżował; niema zaciekłości względem hugonotów, pomiędzy któremi liczy wielu osobistych przyjaciół, ale ze spokojnem sumieniem gotów jest powtarzać o wyznawcach Reformy najpotworniejsze baśnie. Oto Brantôme jako człowiek, „wizerunek człowieka poczciwego“ współczesnej Francji. Na tle ówczesnej epoki, jest on może najbardziej podobny do tego typu, jakim był inny ogromny talent literacki, Jan Chryzostom Pasek, na tle Polski XVII wieku.
Mimo tej pewnej przeciętności, jeden jest rys w Brantômie, który dowodnie świadczy o jego przynależności do owej wspaniałej rasy ludzi Odrodzenia; a mianowicie ta niesłychana bujność, ta bezwzględna affirmacja wszystkiego co jest życiem, fanatyczny kult energii we wszystkich jej przejawach. Rys ten jest tem bardziej imponujący, ile że Brantôme, w okresie spisywania swoich wspomnień był starcem złamanym długoletnią chorobą. Ten kult tryska z każdej karty jego książki; wyraża się w jego wybuchach zachwytu, w zabawnych irytacjach, w przykładach dobieranych z historji, w sposobie ich komentowania. Odwaga i dziarskość u mężczyzny, piękność i hojność miłosna u kobiety, oto jedyne credo Brantôma: „inym niechay kat świci; zwrok bowiem powinien się zawżdy rozciągać ieno na to co nadobne, y unikać szpatoty iako może“. W zachwyt wprawia tak samo Brantôma „piękna zemsta“, której przykłady niejednokrotnie przytacza z naocznych swoich wspomnień: „...Na nic się to nie zdało, ieno, po iakiey sześci albo siedmi lat, urósłszy w wiek y odwagę, uczynili wyprawę na mordercę swego oćca, tak grzecznie y składnie, iż, iednego dnia, wszedłszy chyłkiem do iego domu, zabili iego, iego żenę, syny, córki, wszytkie domowniki, zgoła do psów, kotów y wszytkiego co było żywe w domu. To się nazywa wziąć pomstę, nie oszczędzając ani kropli krwie!“[9].
Pomimo 13 tomów, które obejmuje wydanie zbiorowe pism Brantôma[10] i mimo że inne jego książki nie są bynajmniej pozbawione historycznego interesu, Brantôme pozostał dla potomności jedynie niemal i wyłącznie autorem „Żywotów pań swowolnych“. Raz przez skandaliczny rozgłos, jaki, dla jej tematu i zawiesistości języka, przylgnął do tej książki, z krzywdą dla niej i dla jej autora; po wtóre dlatego, iż w żadnem z jego dzieł niepospolity talent pisarski Brantôma nie rozlewa się tak bujnie i swobodnie. Jego „Żywoty wielkich rycerzy“ i „Żywoty pań dostojnych“, to ciężkie nieco a bezładne, wzorowane na starożytnych autorach biografje, w których nie brak wprawdzie hojnie rozsypanych rysów żywych i charakterystycznych, lecz w których konwencjonalność pochwał, uszanowanie i ostrożność ciągle nakładają pęta werwie pamiętnikarza. Nic podobnego w „Żywotach pań swowolnych“. Tutaj namaszczony historiograf zmienia się w przemiłego gawędziarza, rozbawionego gadułę, który, z przeżyć i rozmyślań swego barwnego i urozmaiconego życia, destyluje te opowiastki zwięzłe, żywe, epigramatyczne niemal, i wpół dla nas, wpół dla siebie, aby umilić sobie wspomnieniami smętek przymusowej bezczynności, spisuje to, co w ciągu swych niespokojnych kolei widział i zauważył.
Jako rasowy Francuz widział przedewszystkiem kobietę. Patrzy na to osobliwe stworzenie oczyma naiwnego zaciekawienia; wszystko go w niej interesuje: anatomja, umysłowość, skłonność, obyczaje, wszystko to opisuje wiernie z współczesnych żywych wzorów, czerpanych w najwyższych, często koronowanych sferach, nie przebierając zgoła w wyrażeniach, wciskając subtelne nieraz obserwacje w język zabawnie kłócący się ze swoim tematem, czasem paradny naiwnością, czasem monstrualny bezwstydnem obnażeniem i lubowaniem się w szczegółach, a mimo to zawsze okraszony nawskroś sceptycznym i filuternym uśmiechem dworskiego bywalca.
Już same tytuły poszczególnych „Rozpraw“ jakież są paradne! Rozprawa czwarta: O niektórych białych głowach szedziwych, które łase są na miłowanie niegorzey młódek. Siódma: O białych głowach mężatych, wdowach y dziewczynach, które z nich barziej są gorące w miłowaniu od inych. Trzecia: O urodzie piąknej nóżki, y o powabach iey iakie ma. I dopieroż, na dany temat, lub odbiegając od tematu, ciągną się wywody, dysertacje, cytaty, przeplatane anegdotami, czerpanemi to z odległej starożytności, to z najbliższego otoczenia. A w opowiastkach tych, wciąż powtarza się, jak gdyby refren, wybuch jakiej krewkiej paniey która pędzi precz swego miłośnika, niezadowolona z jego sprawności w turnieju miłosnym:
...zaczym pani rzekła doń: „Żali nic inego nie chcecie uczynić? Owo pomykaycie precz z łożnice; nie naięiam wam iey iakoby łóżka w gospodzie, iżbyście w niem zażywali wczasów y wypoczynku. Tedy pomykaycie, powiedam“. Y tak go odprawiła, naśmiewając się potym barzo z niego y nienawidząc gorzey morowey zarazy.
Te słowa: „naśmiewaiąc się potym z niego y nienawidząc gorzey morowey zarazy“, powtarzają się w opowiadaniach Brantôma sakramentalnie...
W Brantômie, jako kronikarzu, należy podnieść jeden rys bardzo dodatni: mimo iż obraca się stale w tak łakomych dla miłości własnej tematach, jak kobiety, wojny i pojedynki, i jakkolwiek możemy przypuszczać iż miałby w tej materji o sobie niejedno do powiedzenia, nigdy osoby swojej nie wysuwa na pierwszy plan opowiadania; przeciwnie, osłania ją pełną umiarkowania dyskrecją. Ten rys daje nam znaczne gwarancje prawdomówności jego jako dziejopisa i malarza obyczajów, oczywiście z nieodłączną na owe czasy poprawką domieszki fantazji, kursujących, bajeczek, nieścisłości w powtórzeniu, etc. Dwa razy może jedynie w toku książki Brantôme wykracza przeciw swej wstrzemięźliwości. Raz, kiedy on, zazwyczaj tak zwięzły, rozwodzi się w nieskończenie długim opisie nad pozbawionemi wszelkiego interesu dziejami poznania swego z margrabiną del Guast; czuć tu jednak nieodpartą potrzebę rozgadania się w żałosnem wspomnieniu nad uśmiechem szczęścia którego nie umiał wyzyskać; drugi raz, to w owej również długiej a mało interesującej przygodzie brata swego u królowej Nawary, zamieszczonej wyraźnie dla niewinnej przyjemności zaznaczenia, iż królowa Nawary mówiła do brata jego „mój kuzynie“.
Książka Brantôma ma opinję wysoce gorszącą. Nie mówię tu o tej kategorji czytelników, którzy szukają w Brantômie „pornografji“; co do tych, milej by mi było aby nie brali Żywotów pań do ręki. Ale wogóle przyjęte jest mówić i pisać o bezprzykładnem zepsuciu Brantôma, „godnego historjografa zwyrodniałych Walezjuszów i ich zepsutego dworu“ i t. d. Zwłaszcza bogobojni Niemcy używają sobie pod tym względem. Pozostawiam uczonym historykom dociekania, o ile dwór Walezjuszów mniej albo więcej był „zepsuty“ od dworu Ludwika XIV-go, Regencji, lub Ludwika XV-go. Pozwolę sobie jedynie zauważyć, iż niema i nie było takiego kawałka społeczeństwa, którego sprawy i czyny, opowiedziane z prostotą i naiwnością stylu Brantôma, nie zdawałyby się czemś monstrualnem. To zatem, co czyni, dla naszego poczucia, jaskrawości książki Brantôma najbardziej rażącemi, to właśnie naiwność jego stylu i poniekąd jego niewinność: niewinność jakgdyby dziecka, które, z zainteresowaniem budzącej się płci, ogląda swoje niepokojące je szczegóły anatomiczne, jakgdyby je po raz pierwszy widziało. Można się o tem przekonać: najbardziej obrażają nasze uczucia wstydliwości te ustępy, w których Brantôme oddaje się dociekaniom anatomicznym, obierając sobie, z całą dobrodusznością, za modele swoje koronowane osobistości. Ale w zamian, czyż np. szczegół, przytoczony przezeń o anatomji Elżbiety angielskiej,[11] nie więcej nam tłómaczy dolę nieszczęsnej Marji Stuart, niż cały piękny dramat Schillera?...
Nie wszystko zresztą, co mieści się w tej książce, możemy włożyć na osobisty rachunek Brantôma. Pełno tu jest tych, „jovialitates“, które, od Boccacia począwszy, szły z Włoch na całą Europę i tak samo dotrzeć mogły na komnaty Luwru, jak zbłąkać się pod zacną lipę Jana z Czarnolasu, którego księga fraszek, pisanych „dobrym towarzyszom gwoli“, pod względem „trefnego y sprosnego rzeczenia“ nie ustępuje bynajmniej Paniom Swawolnym. Różnica, głównie jest ta, że, w Figlikach Reja, Ogrodzie Fraszek Potockiego, i t. p., z tych samych wzorów przyswoił sobie polski „genjusz rasy“ bogatą niwę epigramu skatologicznego, obracającego się nieodmiennie koło spraw związanych z trawieniem, podczas gdy w umysłowości francuskiej znalazł wdzięczniejszy grunt pierwiastek erotyczny.
Oprócz wpływów włoskich, przewijają się w Brantômie reminiscencje klasyczne, po których, obyczajem wszystkich współczesnych autorów, buszuje niemiłosiernie. Klasycyzm ów stanowi jakby nagminną chorobę pisarzy 16 wieku całej Europy. Każde zdanie, twierdzenie, uwaga ciągnie za sobą zazwyczaj ogon cytat, anegdot, wywodów, z Plutarcha, Plinjusza, Cycerona, etc. Dość powiedzieć, iż nawet dobry pan Rej z Nagłowic czuje się w obowiązku streścić, na użytek braci sąsiadów, doktrynę Platona, a czyni to w następujący sposób: „A iako piszą o Platonie, o owym sławnym mędrcu, iż barzo rad patrzał na te swowolne a wszeteczne krotofile a sprawy ludzkie, to się im uśmiawszy a nadziwowawszy zasię to powoli dyscypułom przyszedłszy rozważał, iako to są rzeczy zelżywe a sprosne, a poczciwemu nieprzystoyne, aby się z tego karali, a na potem się tego przestrzegali“[12]. Starożytne anegdoty, krążące w pewnej ilości, powtarzają się, niemal wciąż te same, u rozmaitych pisarzy. Tak np. w całej Europie, od Sekwany po Wisłę, roztrząsana jest kwestia wielkoduszności Scypiona, który, w niepojętem bohaterstwie, przed 16-ma wiekami, nie zgwałcił jakiejś pojmanej branki: nasz Górnicki i Modrzewski wysławiają go za to pod niebiosy, Montaigne chwali z umiarkowaniem, Brantôme czyni sceptyczną uwagę, że trzebaby się wprzód „zapytać tey paniey, co sądzi o takowey strzemięźliwości. Możebna, odpowiedziałaby...“ etc.
Ale co stanowi już własną, o wiele cenniejszą część książki Brantôma, to owo cudowne spojrzenie, jakie nam ona dozwala zapuścić w te zamki, gdzie, w dużych, półmrocznych komnatach, przy blasku drew na kominie i migocących pochodni, w zimowy odwieczerz, ciągną się owe rozhowory, dyskusje i „trefności“; w te ogrody, po których stare ochmistrzynie, o „słabych nogach i zwroku“, napróżno starają się doścignąć swoje panie przed końcem alei aby je ustrzec od niechybnego grzechu; w te dusze proste i zapamiętałe, w te bujne i krwiste temperamenty: wszystko to rozsnuwa przed nami książka Brantôma, niby cudny haft wyblakłego starego gobelinu, podobny temu, na którym on sam oglądał historję biednego mistrza Jana z Meung i obrażonych przezeń pań dworskich. Dzięki niemu, wiemy czem zabawiali się najwyżsi dostojnicy państwa „nie wiedząc co z czasem począć“; słyszymy, o czem gwarzyli sobie z cicha rycerze, leżąc z rusznicą w okopach La Rochelle; znamy piosnki, jakie opowiadały mu, czerpiąc we wspomnieniach z czasu króla Franciszka, „godne, wiekowe panie“; ba, nawet historję rękawiczki słynnego rycerza Delorges poznajemy z opowieści „starszych dworzan“, naocznych jej świadków. Cóż rozkoszniejszego, jak owa pani, co to „życzyła stać się zimą, a iżby iey miłośnik był ogniem...“ a potem „iżby się stała wiesną, a iey przyjaciel ogródkiem całym w kwiatach...“, a potem chciała „stać się latem, a owo aby iey miłośnik był źródłem iasnem y ślniącem...“ „przedsię ku końcu, pragnęła, na swoią iesień, wrócić do pirszey swey postaci y stać się białą głową a iey miłośnik mężczyzną, aby znowu oboie mieli zmiarkowanie, dowcip a rozum, aby pozierać a rozpamiętować całe minione ukontentowanie y żyć w onych wdzięcznych wyobrażeniach a rozpamiętywaniach upłyniętych, y aby wiedzieć a uradzać ze sobą, iaka pora im była barziej sposobna a rozkoszliwa“.
Albo ten, jakże „nastrojowy“ obrazek zimowego wieczoru: „Ażaż nie dobrze też iest w zakamarku kole ciemnego łóżka, dokąd oczy inych osób (ile że grzeią się naprzeciw ognia), przenikaią barzo niecałkowicie, abo też owi, siedząc wpodle na skrzyniach i na łożach po kątach, takoż się bawią miłośnem rzemięsłem; abo też widząc ich, iako się trzymają blizko iedni drugich, mnima się iż to z przyczyny zimna, y aby trzymać się barziey ciepło: przed się owi czynią słodkie rzeczy, ile że pochodnie stoią z boku dobrze odsunięte, abo na stole abo na kredency“.
I jeszcze jedno. Kiedy czytamy tę księgę, całą poświęconą, jak mówi dedykacja, „wesołym“ sprawom, widzimy zaraz w jej pierwszych ustępach, jak te słodkie historje ociekają od przelanej krwi, jak spazm pieszczoty splata się ze spazmem konania.
Oto „iny, który uśmiercił służkę swoiey żeny y barzo go dręczył, iżby sama pomarła od męczeństwa, iż widzi ginącego w mękach tego, którego tak miłowała i ściskała w ramiona“.
„Iny znów we świecie zabił swoią żenę w samym przodku dworu...“
Iny „wszedł do niey sam, bez orszaku, y udusił ią swoią ręką y iey własną szarfeczką...“
„Słyszałem o iedney, którą gdy iey mąż, staruch, przychwycił na takowym uczynku, dał iey truciznę, od którey chramała więcey roku y wyschła iak drewno; a zaś mąż często ią nawiedzał y cieszył się z tey niemocy y powiedał, iż ma to co się iey należy...“
I tak ciągnie się ta krwawa litanja przez kilkanaście stron; mimowoli trudno się oprzeć myśli, iż patrzy się na zaciętą i nieubłaganą wojnę, w której kobieta, walcząca dla płci swojej, dla przyszłych pokoleń, o prawo do życia i rozrządzania sobą, krwią własną i swoich „służków“ znaczy pobojowisko. Rozczulające niemal jest patrzeć, jak fanatycznym, przekonanym, tkliwym, wyrozumiałym obrońcą, sojusznikiem kobiety jest w tej walce Brantôme; jak wszystko jej przebacza, wszystko darowuje, jak szuka przykładów w starożytności, w św. Augustynie, w logice, w religji, jak je gromadzi i piętrzy wśród mnóstwa naiwnych i przezabawnych paradoksów, wszystko ku obronie kobiety, a pohańbieniu tych „iadowitych grzybków, głupich, mózgowczych, podeźrzliwych, nieprzezpiecznych rogali“.
Jednym z czarów Brantôma jest jego język. Brantôme nie jest stylistą; pisze w najwyższym stopniu niechlujnie, niedbale, nieliteracko, gubi się i bałamuci ile razy zdarzy mu się webrnąć w jakiś okres żywcem przeniesiony z łaciny, niejednokrotnie zapomina gdzie podmiot a gdzie orzeczenie, a z tem wszystkiem język jego ma taki urok bezpośredniości, taką żywość, naiwność, jędrność, tyle nieraz dowcipu i subtelnej ironii właśnie w swej niezaradności, że milszy jest od całego oceanu gładkich literacko wypracowań. Posłuchajmy np. jak Brantôme maluje przeobrażenie kultury erotycznej, dokonujące się we Francji za sprawą włoskich i hiszpańskich wpływów:
„Owo co się tycze naszych pań francuzkich, to, w czasach ubiegłych, były one barzo grubasne y kontentowały się czynieniem tego wedle prostego obyczaiu; wżdy, od iakich pięćdziesięci lat, napożyczyły się w tey rzeczy a obuczyły od inych nacii tyle zemdliwości, tylu lubostek, przynętek a przequintów, a stroików, a wydwarzania, a lascywii, iż teraz rzec się godzi, że wieldze maią prym przed inemi we wszelakim względzie; y iako to słyszałem ba od cudzoziemców, warte są wiele więcey niśli ine, ile że same słowa chutliwe francuzkie barziey są w uściech chutliwe, cudniey dźwięczące a sielniey wzruszające szpik niżeli ine“.
Dla tego języka trzeba było znaleźć odpowiednik w języku polskim, w czem, przez najnaturalniejszą asocjację, nastręczał się współczesny język polski z XVI wieku. Tłómaczowi należało tedy jedynie sięgnąć w ów bujny okres literatury naszej, rozczytać się w Reju, Modrzewskim, Kochanowskim, a przedewszystkiem w nieocenionym tu właśnie pod względem językowym Górnickim i jego Dworzaninie. Jednakże jedyną myślą przewodnią tłómacza była chęć możliwie najwierniejszego oddania charakteru książki Brantôma, z zachowaniem jej całego swoistego wdzięku, nie zaś chęć przestrzegania jakiejś idealnej filologicznej wierności. Zresztą nie ulega kwestii, iż, gdyby polski pisarz w XVI w. przekładał Brantôma na język polski, byłby musiał tworzyć do tego celu język, zdolny pomieścić wszystkie odcienie tego egzotycznego tematu. W pracy tej wskazanem się zdawało zachowanie ogólnej archaizacji, bez obciążania tekstu słowami i formami zbyt przestarzałemi, które w czytaniu wpłynęłyby ujemnie na jego płynność. Pisownia staropolska w pierwszej chwili może utrudnia czytanie, jednakże zdawała się ona niezbędna jako najskuteczniejszy środek złagodzenia, bodaj dla oczu, jaskrawości tekstu. Wreszcie, co do imion własnych, tłómacz uważał za wskazane spolszczać je w tym duchu w jakim polszczyły się one w ustach szlachty: np. Książę Dynasów.
Taką jest książka Brantôma. Zdaje sobie sprawę, iż wiele osób weźmie mi za złe przyswojenie jej piśmiennictwu polskiemu; jednakże kto zdolny jest odczuć — poprzez drastyczności formy, właściwe całej współczesnej epoce — wartości ludzkie, historyczno-obyczajowe i literackie w niej zawarte, ten mniej surowem okiem będzie patrzał na tę pracę. Co do mnie, tyle znalazłem niewinnej przyjemności w tej igraszce polskiego języka, iż nie mogłem oprzeć się pokusie przeszczepienia na naszą ziemię gałązki tej winnej latorośli, która się u nas nie rodzi, wyrosłej przed wiekami tam, pod tem słońcem, które się u nas nie śmieje....

Boy.
Kraków, w maju 1913.

IEGO KRÓLEWSKIEY WYSOKOŚCI
NAYDOSTOYNIEYSZEMU XIĄŻĘCIU ALANSONU,[13]
BRABANCYEY Y GRABIEMU FLANDRYEY
SYNOWI A BRATU NASZYCH KRÓLÓW.

WASZA KRÓLEWSKA WYSOKOŚCI!

Iako iż W. K. W. czyniła mi nieraz ten zaszczyt, aby ugwarzać ze mną na dworze barzo poufale o wielu trefnych rzeczeniach a opowiastkach, które W. K. W. są tak przyrodzone a zwłasne, rzekłbyś iż rodzą się Iey w uściech w iednem mgnieniu oka, tak dowcip W. K. W. iest rozległy, bystry a subtylny, y rzeczenie również takie a przytem barzo ozdobne, iąłem się składać oto, tedy y owedy, nalepiey iako mogłem, one niektóre rozprawki, iżby, ieśli nieiakie z nich przypadną do smaku W. K. W. dały Iey wdzięcznie przepędzić czas y przypomnieć Iey o mnie y o naszych pogwarkach, iakiemi W. K. W. raczyła niekiedy poczczić mnie swego powolnego dworzanina.
Przypisuię przeto W. K. Wysokości te xięgi y błagam Ią aby raczyła wesprzeć ie swoiem imieniem a powagą, zanim przyłożę się do rozpraw w statecznieyszey materyey. Uźrzy hnet W. K. W. iednę, będącą nie prawie na ukończeniu, gdzie wywodzę porównanie sześci wielgich xiążąt a hetmanów góruiących dziś w naszem krześciiaństwie, którzy są; król Hendryk III. brat W. K. W., Wasza Królewska Wysokość, król Nawary szwagier W. K. W., Xiążę Giz, Xiążę Menu y Xiążę Parmeńskie, przytaczaiąc wszytkich Waszych Dostoyności co naypięknieysze cnoty, ozdoby, przewagi a zacne uczynki, w których osądzeniu zdaię się na godnieyszych lepiey to zdołaiących uczynić odemnie.
Podczas, Wasza Królewska Wysokości, proszę Boga, aby ią pomnażał zawżdy w Iey wielgości, pomyślności, a dostoieństwie,

którey iestem na zawsze

nayniższym a naypowolnieyszym poddanym y barzo przywiązanym sługą

Bourdeille.


ŻALE NA ŚMIERĆ XIĄŻĘCIA ALANSONU.

Przypisałem był oną drugą cześć Xiąg o białych głowiech naydostoynieyszemu xiążęciu Alansonu, iako iż wyrządzał mi tę cześć, iż mnie miłował y rozmawiał barzo poufale ze mną y chciwy był słyszeć dobre opowiastki; owo, chocia iego wspaniałe a mężne y szlachetne ciało spoczywa iuż w ziemi pod iego zasłużonym mieczem, nie chciałem wszelako odwoływać mego daru, ieno oddaię go iego dostoynym popiołom y boskiemu duchowi, o którego cnotach y wielgich uczynkach a przewagach mówię osobno, iako o inych znacznych siążętach a hetmanach: wierę bowiem, był miedzy nimi godny iak mało kto we świecie, chocia pomarł barzo młodym.
Owo dość mówić o rzeczach żałośnych, godzi się nieco i pomówić o wesołych.






ROZPRAWA PIRSZA.
O BIAŁYCH GŁOWACH, KTÓRE PARAIĄ SIĘ POSTRONNEM MIŁOWANIEM Y MAŁŻONKI SWE KŁADĄ POMIĘDZY ROGALE.

Iako iż białe głowy uczyniły fundacyą stanu rogatego y ony to mężczyzn czynią rogalami, umyśliłem włożyć tę rozprawę w one księgi o paniech, chocia rzecz w niey będzie porówni o mężczyznach co o białych głowiech. Wiem, iako ważę się na nielada dzieło y iako nigdybych mu nie podołał, gdybych chciał uporać się z niem do końca; na wszytkim bowiem papierze parizkiey Kamery rachmistrzowskiey nie pomieściłby ani połowy onych historyów, tak mężczyźńskich iako y białogłowskich. Toć mimo to spiszę co podołam, a kiedy tchu mi nie stanie, naonczas przekażę pioro dyabłu abo iakiemu dobremu kompanowi, iżby ie podiął po mnie. Wraz exkuzuię się, ieżeli nie trzymam w tey rozprawie statecznego ordynku: wżdy tak wielga iest liczba onych mężów y onych pań, iż nie znam dość biegłego oboźnego, któryby uzdolił sprawić miedzy nimi należyte szyki a porządki.
Prowadząc się tedy iako mi się będzie zdało, rozpoczynam te opowieści w pięknym miesiącu kwietniu, który iest czas a pora na kukułki[14]: rozumiem leśne, inych bowiem trefią się a spotyka podostatkiem po wszytkie miesiące a pory roku.
Owo tedy, pośród naszych rogalów siła znachodzi się rozmaitych odmian; ba ze wszytkich nagorszy, y którego białe głowy strachaią się nabarziey, iest rodzay onych zagorzalców, nieprzezpiecznych, mózgowczych, złych, iadowitych, okrutnych, krwiożerców a podeźrzliwych, którzy dręczą, katuią, zabiiaią, iedni z racyą drudzy bez racyey, popadaiąc w szaleństwo za leda podeźrzeniem; owo przed takową kompanią snadnie trzeba się mieć na baczności tak żenom iako ich panom służkom. Wżdy znałem takie panie y ich służków, którzy nie dbali na to, byli bowiem tak sierdzici iako y tamci, a zaś panie były wielgiego serca, tak iż kiedy chybiało odwagi galantom same im iey przyczyniały; ile że wszelaka przygoda im barziey iest ślizga a nieprzezpieczna, tem więcey godzi się ią podiąć i dokonać we wspaniałości ducha. Ine znałem białogłowy, które nie miały żadnego serca ani ambitu aby cylować ku rzeczom dużym y paskudziły się ieno swoiemi mizernymi sprawami: iakoto powiedaią: nikczemna iak k...a.
Znałem iedną godną białą głowę y nie z ledacyiakich, która gdy uwidziała chiwilę sposobną ku zażyciu rozkoszy z przyiacielem, ten zaś przedkładał iey nieprzezpieczeństwo, iakieby wynikło gdyby mąż nie będący daleko ich podchwycił, wzgardziła onym galantem y rzuciła go, bądź iż okazał się małego serca, bądź też iż chybił iey w potrzebie: ile że, skoro rozmiłowaną damę gorącość krwie a ochota przypiera do uczynku, zaś przyiaciel iey dla bądź iakiey przeszkody nie może abo nie chce zadowolić iey z mieśćca, nienawidzi takiego y gardzi nim iak nikiem w świecie.
Wierę trzeba wysławiać odwagę oney paniey y inych iey podobnych, które nie lękaią się niczego aby zadosyć uczynić swoiey pochoci, mimo iż podaią się na więcey nieprzezpieczeństw, niźli żołnirz abo marynarz w co naysrogszych potrzebach lądu y morza.
Pewna dama iszpańska szła raz na kownaty królewskie wiedziona przez dwornego kawalera; owo gdy przechodzili przez nieiaki zakątek postronny a przymroczny, ów kawaler, iakoby wynosząc się ze swey iszpańskiei czci a diskrecyey, rzekł: Senora, buen lugar, si no fuera vuessa merced. Dama odrzekła ieno: Si, buen lugar, si no fuera vuessa merced. „Otoć sposobne miesce, gdyby to była insza iak wy, pani. — Wierę, barzo sposobne, gdyby to był inszy iak wy, panie“. Tak oto wyszydziła go y w hańbę podała za oną miętkość, iż nie wziął od niey w tak sposobnem mieiscu to czego żądał y czego ona pragnęła; co byłby uczynił iny śmielszego przyrodzenia: zaczym straciła serce k′ niemu y poniechała go.
Słyszałem o iedney barzo cudney y znamienitey, która zwoliła swemu przyiacielowi, iżby z nią spał, ieno iż ma nie dotknąć iey w żadnym sposobie, ani się brać do samei rzeczy: czego tamten dotrzymał trwaiąc całą w wielgiey żądzy, pokusach a powściągliwości; za co owa pani tak go uczciła, iż w niedługi czas potem dała mu ukontentowanie, podaiąc za swą racyą, iże chciała doświadczyć iego miłości przez posłuszeństwo w tym co mu nałożyła. Za co miłowała go późni tem barziey, mnimaiąc iż zdolenby był uczynić na drugi raz iną rzecz równie znaczną co ta, która była z nayznacznieyszych.
Mogą niektórzy wychwalać tę strzemięźliwość abo tę małoduszność, ini zasię nie: zdaię się na mnimania y racye iakie mogliby wywieść partyzanci iedney y drugiey strony.
Znałem iedną panią, cale znamienitą, która gdy dała zezwolenie swemu przyiacielowi aby przyszedł spać iedney nocy, tenże przybył całkowicie przysposobiony, w koszuli, iżby spełnił swoią powinność; wżdy, że to było w zimie, przymarzł tak po drodze, ba wszedłszy w łoże nie mógł nic dokonać y troskał się ieno o zagrzanie członków; za co pani owa znienawidziła go y nie dbała iuż oń.
Iensza pani gdy uradzała o miłości z pewnym szlachcicem, tenże powiedział iey, miedzy inymi rozmówkami, iż gdyby przyszło mu ledz z nią w łoże, doliczyłby do sześci potykań, tak barzo iey cudność zalazła mu za skórę. „Barzo o wiele chełpicie się, rycerzu, rzekła pani. Zaczym zamawiam was na tę a na tę noc“. Iakoż nie omieszkał się stawić; ba nieszczęściem dla niego, gdy iuż był w łożu, przyszedł nań taki skurcz, oziębienie humorów, a oporność przyrodzenia, iż nie mógł doliczyć ani do iednego; zaczym pani rzekła doń: „Żali nic inkszego nie chcecie uczynić? Owo pomykaycie precz z łożnice; nie naięłam wam iey iakoby łóżka w gospodzie iżbyście w niem zażywali wczasów a wypoczynku. Tedy pomykaycie, powiedam“. Y tak go odprawiła, naśmiewaiąc się potem barzo z niego y nienawidząc gorzey morowey zarazy.
Szczęście byłoby dobremu panu, gdyby miał przyrodę onego wielgiego protonotara Baroda, iałmużnika króla Franciszka, który, kiedy mu się trefiło przyspać z iaką panią ze dworu, liczył conamniey do dwunastu, ba rano ieszcze powiedał: „Odpuście mi, pani, ieślim godniey nie uzdolił, wżdy brałem czyszczący medykament wczora“. Znałem go późniey; był to tęgi gaskończyk: zrzucił sukienkę y zwano go kapitanem Barodem; siła mi historyów naopowiedał, wszytkie z imienia y nazwiska.
Na stare lata opuściła go ta męzka y wenericzna krzepkosć; zaczym popadł w niedostatek, mimo iż swego czasu uszczknął był sobie niezłe kąski z tego, co mu przynosił iego instrument; ba wszytko przetrwonił y iął się warzenia a destilowania esencyi: „wżdy, powiedał, gdybych mógł, iako w młodszych leciech, destilować ieszcze esencyę nasienną, lepieybych radził sobie w moich sprawach y lepieyby mi się działo“.
Podczas ostatnich woien Ligi, pewien godny szlachcic y iunak nielada, wyszedłszy z fortycy nad którą miał przełożeństwo y ruszywszy w pole a nie mogąc za powrotem zdążyć na czas do garnizonu, zaiachał na noc do iedney piękney, zacney y znamienitey damy, która zaprosiła go iżby tam przespał; od czego się nie wymawiał bo był utrudzon sielnie. Podkarmiwszy go tedy smaczno przy wieczerzy, pani dała mu swoią kownatę y swoie łóżko, ile że wszytkie izby były ogołocone z przyczyny Woyny a zaś statki pochowane, gdyż miała barzo nadobne. Zasię pani sama ścisnęła się w alkierzu, gdzie miała proste łóżeczko na czas dnia.
Szlachcic, nawzbraniawszy się siła brać tę kownatę y łoże, prośbami oney paniey zniewolony był ie zaiąć: zaczym ułożył się, y hnet usnął snem barzo głębokim. Ba cóż! ta pani przyszła ku niemu ułożyć się obok, on wszelako nic nie poczuł ani zrazu, ani przez całą noc, tak barzo był zdrożony y zmorzony snem; spoczywał tedy aż do wielkiego dnia nazaiutrz, aż gdy się zaczai budzić, pani odchodząc odeń rzekła: „Nie spałeś, Wasza Miłość, iako widzisz, bez kompaniey, nie radam była bowiem opuścić ci całey łożnicy y zażywałam iey połowy tak dobrze iako y ty. Byway: przepuściłeś okazyą, którey iuż nie odzyszczesz nigdy“.
Szlachcic, klnąc y biadaiąe nad straconą fortunką (a było od czego sie obwiesić) chciał ią zatrzymać a ubłagać: wżdy na nic się nie zdało, y pani poszła barzo rozżalona przeciw niemu, iż nie ukontentował iey iak chciała, gdyż nie przyszła tam po ieden raz (iako to, mówią, ieden raz iest w łożnicy iako sałata do obiedu) y nie przybyła tam dla liczby poiedynczey, ba dla mnogiey, którą wiele białych głów woli w tey rzeczy nizli co inego; cale przeciwnie od iednei barzo cudney y poczciwey paniey, znaiomey mi, która, gdy raz zamówiła swego galanta do siebie do łóżka, ten w iedno mgnienie oka trzy razy sprawiedliwie ią obrócił; zaczym gdy chciał uczynić to samo raz czwarty y ine ieszcze mnogie razy, ona sama rzekła mu, prosiła y nakazała iżby wyszedł z łoża a oddalił się. Ów, równie rzeźwy iak wprzódzi, okazuie iey swoią gotowość do boiu y przyrzeka raczyć ią całą noc do białego rana; iako że (pry) dla takiego drobiażdżku krzepkość iego bynamniey nie osłabła. Aż ona: „Zadowól sie tem (prawi) iżem poznała twoie siły, które są barzo wdzięczne y dostałe, y w swoiem czasie a miescu bedę umiała lepiey ich zażyć niż teraz; dość bowiem byłoby przypadku aby nas tu odkryto, a gdyby mąż to wiedział, hnet byłabych zgubiona. Byway więc, rycerzu, aż do lepszey a przezpiecznieyszey okazyey, a wonczas swobodnie użyię cię na wielgą bitwę a nie na tak lichą potyczkę“.
Siła iest białychgłów które nie miałyby tego opamiętania, ieno opite rozkoszą y trzymaiąc iuż w mocy swego współzapaśnika, byłyby mu kazały walczyć aż do białego rana.
Ta godna pani o którey powiedałem przedtem, była takiey przyrody, iż, skoro przyszło na nią zachcenie, nigdy nie znała strachu ani baczenia na męża chocia był srogi szyrmierz y barzo podeźrzliwy; ba mimo to taka była szczęśniaczka, iż ani ona ani iey gachowie nie popadli w nieprzezpieczeństwo życia, iako że nigdy nie dali się przychycić y zawżdy mieli się na pieczy y rozstawiali dobre a czuyne straże. W czym iednak nie lza zbytnio ufać białym głowam, dość bowiem iest tu iedney nieszczęsney godziny, iako się przygodziło niedawno rycerzowi mężnemu a walecznemu[15], który legł ubit idąc spotkać się ze swoią lubką, a to dla zdrady iaką mu za stawiła sama z nakazania męża: gdyby zasię nie był tyle zadufany w swem męztwie, miałby się na ostrożności y nie byłby zginął, czego była wielga szkoda. Iawny to, wierę, przykład, aby nie ufać tyle rozamorowanym białym głowam, które, aby ieno umknąć się okrutney ręce mężowskiey, tańcuią iak tamci zagraią, iako uczyniła ta, która ocalała z życiem, zasię przyiaciel iey śmiercią pomarł.
Bywaią ini mężowie[16], którzy uśmiercaią niewiastę y iey gacha wraz oboie, iako to słyszałem o pewney barzo znaczney damie. Tey małżonek, zazdrośny o nią nie dla iakiegoś pewnie dokonanego uczynku ale przez samą zazdrość y dla czczych pozorów miłości, uśmiercił żenę od trucizny w powolnych cierpieniach z wielgą dla świata szkodą; poprzednio zaś zagładził iey służkę, barzo godnego człeka, powiedaiąc iż pięknieysza iest ofiara y barziey ucieszna ubić byczka wprzódzi a po nim krowę.
Owo xiążę barziey było okrutne naprzeciw żenie, niż późniey naprzeciw iedney ze swych córek, którą wydał za mąż też za znaczne xiążę, ba nie tak znaczne iak on sam, będący nie prawie monarchą.
Owo przygodziło się tey niebaczney iż zaszła w ciążę z inym niż ze swoim mężem, który zabawił się w iakoweyś woynie; zaczym urodziwszy foremne dzieciątko, nie wiedziała komu się w pieczę oddać, ieśli nie swemu oćcu, któremu otworzyła wszytko przez iednegot zaufanego szlachcica posławszy go doń. Który, usłyszawszy wiadomość, przekazał mężowi, aby na gardło swoie nie ważył się godzić na życie iego córki, gdyż wówczas onby się targnął na iego życie y uczyniłby go naynędznieyszym z xiążąt chrześciiańskich iak to było w iego mocy; zaczym posłał córce swoiey galerę wraz z orszakiem ludzi iżby odebrali dziecko wraz z mamką; y zaopatrzywszy ie w przystoine mieszkanie y opiekę dał ie barzo godnie wyżywić y wychować. Wżdy po nieiakiem czasie, skoro iey ociec pomarł, mąż śmiercią zgładził tę niewiastę.
Słyszałem o inym który uśmierzcił służkę swoiey żeny w iey oczach, y barzo go dręczył, iżby sama pomarła od męczeństwa iż widzi ginącego w mękach tego którego tak miłowała y ściskała w ramionach.
Iny[17] znów we świecie zabił swoią żenę w samem śrzodku dworu, dawszy iey przez czas piętnastu lat wszytkie swobody w świecie y do syta powiadomiony o iey obyczaiu, tak iż nieraz przedkładał iey to y napominał ią. Owo nagle przystąpiła doń kolera (powiedaią iż to było z namowy swego pana, barzo możnego xiążęcia) y w iedno rano przyszedł do niey do łóżka kiedy miała wstawać y pokładłszy się z nią, pofolgowawszy sobie y nacieszywszy się razem, ugodził ią kilkakroć mieczykiem, zaczym dał ią dokończyć słudze a zaś potem rzucić do lektyki y na oczach wszytkich wyniesiono ią z domostwa aby ią pogrześć. Poczem odwrócił się y ukazował się na dworze, iakgdyby był dokonał naypięknieyszey rzeczy na świecie y chełpił się z niey. Rad byłby toż samo uczynić iey gachom, wżdy za wiele miałby do czynienia, miała bowiem y obdzieliła ich tylu, iż byłoby ich obstało na mały hufczyk woienny.
Słyszałem o iednym barzo dzielnym y walecznym rycerzu[18], który, maiąc nieiakie podeźrzenie na swą żenę, poiętą z barzo godnego domu, wszedł do niey sam, bez orszaku, y udusił ią swoią ręką y własną iey białą szarfeczką, poczem dał ią pogrześć naygodniey iak mógł, y obecny był przez exekwiach cały w czerni wieldze stroskany y długi czas nosił po niey żałobne szatki: wiele ukontentowania była z tego biedney niewieście y snadnie mogła zmartwychwstać od takich ceremoniów! Nie zszedł ów rycerz bez potomstwa z oney paniey, miał z niey bowiem dzielnego syna, z naywalecznieyszych y napirszych w oćczyźnie, y który dla swoich postępków a zasług przyszedł do znacznych szarzy, iako iż dobrze służył swoim królom a panom.
Słyszałem takoż o iednym możnym we Włoszech, który równie uśmiercił żenę nie mogąc dosiądź iey galanta który ocalił się do Francyey: ba powiedali iż ią uśmiercił nie tyle dla iey grzychu, boć od dość dawna iuż wiedział iż sobie folguie, y nie frasował się tem zbytnio, ale dla tego aby poślubić iną panią w którey się był rozmiłował.
Dlatego barzo iest nieprzespiecznie oblegać y nastawać na kuper dobrze warowny, chocia oblegaią ie takoż, ba nie mniey niżeli ine bezbronne, y dobywaią nawet iako wiem o iednym, obronnym iak żaden iny we świecie. Był ieden szlachcic[19], dzielny, wierę, y odważny, który zapragnął z nim poigrać; ba y tem się nie zadowalał, ieszcze chciał chełpić się y rozgłosić swóy uczynek: iakoż nie długo trwało iak hnet został zabity przez nasadzonych ludzi, bez inego zgorszenia y bez krzywdy dla oney białey głowy, która wszelako długi czas strachała się y żyła w niepokoiu, ile że była brzemienna y mnimała iż po zlegnięciu, któreby chciała aby się o wiek opóźniło, y iey przygodzi się toż samo; wżdy iey mąż, dobry y miłosierny chocia był z naytęgszych szyrmierzy we świecie, odpuścił iey, a nie było iuż z tego iney sprawy, nie bez wielgiego postrachu mnogich inych galantów których miała: iakoby tamten zapłacił za wszystkich. Iakoż pani, uznaiąc łaskawość y miłosierdzie takowego małżonka, od tego czasu iuż mu tylko niewiele dawała przyczyny do podeźrzeń, była bowiem z dosyć strzemięźliwych y bogoboynych pań onego wieku.
Cale inaczey przydarzyło się w niedawnych leciech w królestwie Neapolu paniey Maryey z Awalos, iedney z nayurodziwszych xiężniczek tey krainy, zaślubioney xiążęciu Wenuzy; ta rozmiłowała się w grofie Andryańskim, też iednym z urodziwych xiążąt tey ziemi, y gdy oboie zmówili się na swoie igry a rozkoszki y mąż ich odkrył (opowiedziałbych w iaki sposób, ba przydługoby trwało) iakoby wespołek przytulonych w łożu, kazał ich uśmiercić oboie przez naiętych ludzi; tak iż nazaiutrz naleziono owe dwie wdzięczne połowy a istoty, cale nieżywe y zakrzepłe, porzucone a wyciągnięte na kamieniach przed bramą domu, na widoku wszystkich przechodzących, którzy ich opłakiwali y żalili się ich nędznego losu.
Niektórzy krewni oney paniey barzo byli tem strapieni a oburzeni, tak iż chcieli mścić się tego śmiercią a mordem, iako nakazuie obyczay tey ziemi; wżdy o to iż była ubita przez nikczemne sługi a niewolniki, niegodne iżby ich ręce miały się maczać w tak piękney a szlachetney krwie, o to iedno chcieli się upominać a dochodzić tego na mężu, bądź przez sądy, bądź inaczey, nie zaś gdyby był sam dokonał tego własną ręką; w on czas nie byłoby sprawy ani dochodzenia.
Oto mi niedorzeczne a mózgowcze mnimanie y skrupuły; w czym zdaię się na nasze wielgie krasomowce y uczone prawniki, by orzekli: iaki czyn iest szpatnieyszy, czy ubić żenę własną swą dłonią która ią tyle miłowała, czy też używszy ręki podłego naiemnika. Wieleby można racii w tem wywodzić, których wszelako poniecham, lękaiąc się aby nie były zbyt słabe naprzeciw racyiom onych mocarzy.
Słyszałem iż wicekról, wiedząc o onym zamiarze, przestrzegał o tym miłośnika czy oną łubkę; wżdy taki był snadź ich los, który miał naleźć koniec swóy w tak wdzięczney miłości.
Owa pani była córką don Karla z Awalos, drugiego brata margrabiego Peskary, któremu gdyby wypłatano podobną sztukę w niektórey z iego miłostek, wiadomych mi, iuż oddawna zostałby nieżywy.
Znałem męża, który wróciwszy z podróży y długi czas nie spawszy ze swoią żeną, przybył rad y gotowy aby to dokonać y pofolgować sobie ile wlezie; nadiachawszy wszelako w nocy uźrzał przez taiemny otworek iż była w łóżku ze swoim przyiacielem; zaczym hnet dobył miecza z pochew a zapukawszy do drzwi y nalazłszy otwarte wszedł aby ią zabić. Obeźrzawszy się wprzódy za gachem który wyskoczył oknem, podszedł ku niey aby ią zabić; owo zdarzyło się iż była tym razem tak pięknie wystroiona, woski miała tak wdzięcznie zaplecione na noc y koszulkę tak białą y tak cudnie ozdobioną (możecie mnimać że wychędożyła się tak pięknie aby się lepiey przypodobać swemu przyiacielowi) że nigdy ieszcze nie widział iey tak dobrze przysposobioney ani tak mu do smaku. Zaczym gdy tak w gzłach rzuciła się o ziemey iemu do kolan, prosząc o przebaczenie tak czułemi a słodkiemi słowy iak tylko ona sama umiała ie naydować, y gdy ią podnosił y widział tak cudną a wdzięczną, serce w nim zmiękło, y, porzuciwszy szpadę, on, który tak dawno nie folgował przyrodzie y spragnion był wieldze (co pewnie wyszło oney paniey na pożytek ile że natura się w nim przebudziła) odpuścił iey y wziął ią y obłapił y pokładł w łożnicę, sam zaś rozdziawszy się coprędzey pokładł się z nią społem, zawarłszy drzwi od kownaty; zasię niewiasta tak mu wygodziła swoiemi powaby a przymilątkami (rozumiecie iż nie oszczędzała fatygi) iż nazaiutrz naleziono ich w lepszey komitywie niż wprzódy, y nigdy nie świadczyli tyle pieszczotek ze sobą: tak iako uczynił Menelay, biedny rogal niebożątko, który przez dziesięć czy dwanaście lat nawygrażawszy się żenie swey Helenie[20] iż ią uśmierci skoro mu w ręce popadnie (nawet pokrzykiwał iey to z pod murów ku górze) wżdy po zdobyciu Troiey, skoro dostała mu się w ręce, tak był oślniony iey cudnośoią iż odpuścił iey wszysko y miłował ią y pieścił barziey niż kiedy.
Dobrzy są ieszcze tacy oszaleli mężowie którzy tak łacno ze lwów zmieniaią się w motylków; ba nie dobrze iest popaść w taką przygodę iak ta co następuie.
Iedna znamienita, cudna y młoda pani z czasów króla Franciszka I., zaślubiona z możnym panem Francyey, z tak wielgiego domu iak telko może bydź w tym kraiu, ocaliła się zgoła inaczey y lepiey niż poprzedzaiąca; czy to bowiem odsłoniła iakowyś trop miłosny swoiemu mężowi, czy napadło go iakoweś podeźrzenie abo nagła wściekłość, dość iż przyszedł do niey z gołym mieczem w dłoni aby ią zabić. Zaczym pani, zwątpiwszy iżby iaka ludzka pomoc mogła ią ocalić, powzięła nagle, myśl aby się ofiarować Nayświętszey Maryey Pannie y, w razie gdyby ią ocaliła, dopełnić ślubu w iey kaplicy loretańskiey w andegaweńskiey krainie. A oto zaledwie uczyniła ślub w myśli, kiedy ów pan upadł na ziemię a miecz wypsnął mu się z ręki; poczym się podniósł y iakby zbudzony ze snu spytał żeny iakiemu świętemu się oddała aby się umknąć z nieprzezpieczeństwa. Powiedziała mu że Nayświętszey Panience w rzeczoney kaplicy, y że przyrzekła odwiedzić to święte miesce. Aż on: „Idźże tedy tam y dopełń ślubu“; co też uczyniła y zawiesiła tamże obraz przedstawiaiący ono zdarzenie a wraz z nim wiele pięknych y dużych wotów z wosku iako wówczas było we zwyczaiu y które długo potem można było oglądać. Oto mi piękne ślubowanie y piękny niespodziany ratunek! Czytaycie o tem Chronikę andegawską.
Słyszałem iż król Franciszek, chcąc raz iść spać z pewną panią dworską, którą miłował, zastał iey męża ze szpadą w dłoni czyhaiącego iżby ią zabił; ale król przytknął mu swoią do szyie y rozkazał pod gardłem nie czynić iey nic złego, rzekąc iż gdyby iey zrobił by namnieyszą rzecz w świecie, zabiłby go aboby mu kazai uciąć głowę; zaczym wyprawił go na tę noc precz y zaiął iego miesce.
Owa pani była wielga szczęśniaczka, iż znalazła takiego walnego szyrmierza y obrońcę swego kupra, od tey pory bowiem mąż nie śmiał iey rzec słowa y dawał czynić wszytko wedle woley.
Słyszałem, że nietylko ta pani ale y wiele inych otrzymały od króla podobne piernacze. Tak iako w czas woienny wielu, aby ochronić swoie maiętności, kładą herby królewskie na drzwiach domu, tak y te panie pomieszczaią herby onych wielgich monarchów na zewnątrz y wewnątrz swoich kuprów, tak iż mężowie nie śmieią im słowa przymówić, którzy bez tego nadzialiby ie na ostrze szpady.
Znałem ine panie, będące w takowey łasce u królów y możnych y które obnosiły wszędy te swoie gleity: wżdy bywało y tak że im się noga powinęła, iako że mężowie nie śmieiąc chycić się noża, wspomagali się truciznami y podstępną a taiemną śmierzcią, rozgłaszaiąc iakoby to były katary, apoplexy a nagłe zgony. Omierzli, wierę, są tacy mężowie, którzy patrzą iak przy ich boku leżą ich cudne żeny, cherłaiąc y z każdym dniem zbliżaiąc się do śmierzci; lub też zgładzaią ie w czterech ścianach w wiekuistem więzieniu, iako o tem piszą niektóre stare chroniki Francyey y iak to wiem o pewnym możnym panie francuzkim, który tak uśmiercił swoią żenę, barzo cudną y poczciwą białą głowę, a to z wyroku dworu, zyskuiąc tą drogą nielada pociechę iż się obwieścił bydź rogalem.
Tacy zawzięci a zapamiętali mężowie bywaią zwykle ze starców, którzy nie ufaią swoiey mocy a iurności, y chcieliby ubezpieczyć przyrodę swoich żen, nawet gdy byli tak głupi iż poięli ie w ich młodości a krasie; owi to są tak zazdrośni a podeźrzliwi tyleż ze swey natury co z przyczyny dawnych praktik, które sami uprawiali abo widzieli u inych, iż potem dręczą tak haniebnie te ubogie stworzenia, iż czyściec byłby im lekszy niźli ta przemoc mężowska. Iszpan powieda: El diablo sabe mucho, porque es viejo, że to „dyasek mnogo rzeczy świadom, bo iest stary“: tak samo y te starce przez wiek swóy a dawne praktiki siła rzeczy wiedzą. Którzy wieldze są w tym nagany godni, skoro bowiem nie mogą zadowolić białey głowy, poco ią bierą za małżonkę? ba y takie białe głowy młode a urodne źle czynią iż bierą ich dla ich maiętności, mnimaiąc korzystać z tychże po śmierci mężowskiey, którey czekaią w każdey godzinie; podczas zaś wygadzaią sobie z przymłodszymi galanami, których bierą, a od czego nieiednym mnogo przychodzi utrapień.
Słyszałem o iedney, którą gdy iey mąż, staruch, przychwycił na takowym uczynku, dał iey truciznę od którey chramała więcey roku y wyschła iak drewno, mąż zasię często ią nawiedzał y cieszył się z tey niemocy y powiedał iż ma to co się iey należy.
Iną mąż zamknął w izbie y trzymał na chlebie a wodzie y barzo często kazował rozdziewać do naga y merskał do sytości batogiem nie maiąc żadnego zmiłowania nad tem pięknem nagiem ciałkiem, ani żadnego poruszenia przyrody. Oto nagorsze iest u takich, gdyż, będąc wyzbyci z upałów krwie y zbawieni pokus nikiey posągi z kamienia, nie maią zmiłowania nad żadną cudnością y nasycaią swą wściekłość okrutnemi męczeństwy, podczas gdy będąc młodsi nasyciliby ią może na ich cudnem nagiem ciele iako powiedałem poprzednio.
Oto dlaczego nie iest dobrze zaślubić takich iadowitych grzybków, chocia bowiem zwrok im opada a chybia z przyczyny wieku, zawżdy go maią dosyć aby śledzić a dopatrzyć niecnoty iaką młode żeny mogą im wyświadczać.
Tako słyszałem od iedney znaczney paniey która powiedała iż niemasz soboty bez słońca, cudney białey głowy bez amorów, a starca by nie był zazdrosny: a wszytko płynie z wyniszczenia ich sił.
Dlatego to iedno możne xiążę, które znam, mawiało: iż chciałby bydź podobny lwu, który choć stary nie siwieie; małpie która im więcey tę rzecz czyni tem więcey ieszcze chce czynić; psu który im starszy tem barziey członek iego iest przygrubszy, y ieleniowi który im barziey szedziwy, tem lepiey rzecz czyni y łanie chutniey ku niemu idą niż ku młodemu.
Owóż, aby mówić szczyrze, iako to słyszałem od iedney barzo znamienitey persony: iakąż słuszność y iakąż potęgę tak wielgą ma mąż, iżby mógł a powienien zabiiać swą żenę, zważywszy iż nie ma tego przykazania od Boga ani od swego prawa ani od świętey Ewanieliey, iedno iżby ią telko odtrącił od siebie? Niema tam mowy o zaboystwie, o krwie, o śmierci, corturze, o więzieniu, truciznach ani okrucieństwach. Ach! iakże nasz Zbawiciel Iezus Christus dobrze nas pouczył, że wielga iest nieprawość w takowych uczynkach y w onych mordach y że cale ich nie pochwala, kiedy to mu przyprowadzono ubogą niewiastę oskarżoną o cudzołóztwo, iżby wydał na nię wyrok potępienia; on zaś odpowiedział kreśląc palicem po ziemi: „Ten z was który iest nayczystszy a nabarziey praw, niechay weźmie pirszy głaz y pocznie ią kamieniować;“ czego żaden nie ważył się uczynić, tak ich doięła do żywa ona mądra a łagodna przygana.
Tak Stwórca nasz nauczył wszytkich, abychmy nie byli tak skorzy do osądzenia a zgładzania drugich, nawet dla takiey przyczyny, znaiąc ułomność naszey przyrody y niecnoty iakie wielu popełnia; nieieden bowiem uśmierca żenę, któren iest więtszy cudzołożca od niey, ba, nieiedni uśmiercaią dość często niewinne uprzykrzywszy ie sobie, iżby poięli nowe: o iak wielu iest takich! Święty Augustyn powieda, iż mężczyzna cudzołożny tak samo godzien iest kary iak y niewiasta.
Słyszałem o iednem barzo potężnem xiążęciu[21] we świecie, który, podeźrzywaiąc żenę iż folguie sobie z iednym gładkim kawalerem, kazał go zamordować wychodzącego wieczorem z iego pałacu, a późni tę panią; owo, nieco wprzódziey na turnieiu, patrzyła uparcie na swego służkę zgrabnie toczącego koniem y rzekła: „Ha! prze Bóg, iak on się dobrze niesie! — Tak, ale się niesie za wysoko;“ co ią zadziwiło, a potem struto ią iakowemiś pachnidły abo też inaczey przez usta.
Znałem pana znacznego rodu który uśmierzcił żenę, barzo cudną y z wielgiego domu, otruwszy ią przez iey przyrodzenie, tak iż nic nie poczuła, tak subtylna y dobrze sporządzona była ta trucizna. Tak uczynił aby zaślubić znamienitą panię, która zaślubiła iednego xięcia; zaco był pokaran, wtrącon do więzienia y ścigan od iey przyiaciół: y los chciał iż nie zaślubił tey paniey[22] y zwiedzion był przez nią y na wzgardę podan y znienawidzon od mężczyzn a niewiast.
Znałem wielgie persony które barzo ganiły naszych dawnych królów iako to Ludwika Swarliwego y Karla Pięknego za to iż kazali pouśmiercać swoie żeny, iedną Małgorzatę, córkę Roberta xiążęcia Burgundyey, drugą Blankę córkę Otelina grabiego Burgundyey, wywlekaiąc na iaw ich wszeteczeństwa, y uśmiercili ie okrutnie w zamkniętych murach w zamku Galardzkiem: podobnież uczynił grof Defuła Ioannie Darteńskiey. W których nie było znów tak wiele przestępków a zbrodni iak oni to podawali do wiary: ba te panięta uprzykrzyły sobie swoie żeny y przestroili ie w tak czyste oszczerstwa y zaślubili ine.
Za naszych czasów król Hendryk Angielski uśmiercił y kazał głowę uciąć swoiey żenie Annie Boleń, aby zaślubić iną iako że był barzo łasy na krew y na odmianę w samicy. Nie lepieyżeby było gdyby ie odtrącili od się wedle przykazania bożego, niż żeby ie mieli tak okrutnie zagładzać? Wżdy potrzeba im wciąż świeżego mięsa, onym panom, którzy chcą wieść stół osobny y nikogo doń nie zaprosić, abo mieć nowe a powtórne żeny aby im przyniesły nowe maiętności skoro iuż ziedli wiana pirszych, abo gdy nie dosyć miały aby ich nasycić; iako uczynił Baldwin, drugi król Hierozolimy, który wparłszy w swoią pirszą żenę iż cudzołożyła, odtrącił ią aby zaślubić córkę diuka Meliteńskiego, ile że miała w posagu wielgą sumę pieniędzy, których on barzo potrzebował. To iest opisane w Historyey Ziemi Świętey. Barzo im, wierę, przystało przeinaczać prawo boskie y stanowić nowe, aby uśmiercać te ubogie białe głowy!
Król Ludwik Młody nie tak sobie począł z Lenorą, xiężniczką Akwitaniey, którą podeźrzewaiąc (możebna niesłusznie) o cudzołóztwo iakoby spełnione w czas iego podróży do Syryey, odtrącił ią ieno od siebie, nie chcąc posługiwać się prawem niektórych, wymyślonem a praktikowanem więcey z przemocy niż ze słuszności a rozumu: z czego nabył więcey zachowania u ludzi niż tamci królowie y miano dobrego a zaś tamci złych, okrutników a tyranów; zwłaszcza iż sam w swey duszy nie był bez nieiakich wyrzutów sumienia: oto się zowie żyć po krześciiańsku! Baczcie iż poganowie rzymscy, po nawiętszey liczbie, barziey w tym sobie poczynali po krześciiańsku niż po pogańsku; osobliwie niektóre cysarze, których nawiętsza część była z rogatego cechu a żeny ich były barzo rozwiązłe a sielne kurwy; ba ci, chocia w inem byli okrutnicy, wyczytać możecie o wielu z nich, iż się zbyli żen swoich radniey przez odtrącenie niż przez zabóystwo iako bywa miedzy nami krześciiany[23].
Iuliusz Cezar nie uczynił swoiey żenie Pompei więcei złego iedno iż ią odepchnął; która spaskudziła się z P. Klaudyuszem, urodziwym młodym szlachcicem rzymskim. Ten, gorzeiąc ku niey niestrzymawałą miłością iak ona ku niemu, wyśledził okazyią gdy pewnego dnia czyniła ofiarę w swoiem domu, gdzie wchodziły same białe głowy: zaczym ubrał się za dziewkę, nie maięcy ieszcze włosów na podbródku, y zamięszał się miedzy pieiące a graiące na instrumentach, y dostawszy się takowym fortylem do wnętrza mógł uczynić ze swoią lubką to co życzył; wżdy gdy go poznano, został wypędzon a oskarżon; ba przy pomocy pieniędzy a protekcyey uwolniono go y nic mu się gorzey nie przygodziło. Cyceron na marne strawił[24] swoią łacinę w ozdobney mowie iaką przeciw niemu powiedział. Prawda iest iż Cezar, pragnąc wmówić światu iż on sam uważa żenę za niewinną, odpowiedział iż żąda nietylko aby łoże iego nie było splamione tą zbrodnią, ba aby wolne było od wszelkiego posądzenia. To było dobre aby stumanić świat tym strychem, wżdy w głębi duszy wiedział on dobrze iak o tym rozumieć: żenę iego przychwycono z galanem, tak iż możebne było że sama gi zmówiła a ułatwiła dostęp; w tey sprawie bowiem, kiedy biała głowa chce y pragnie, zgoła nie potrzeba aby miłośnik troskał się o wymyślanie okazyów, ona bowiem naydzie ich więcey w godzinie niż my wszytcy w stu leciach: iako powiedała dama pewna we Świecie (znaioma mi) która rzekła do swego galana: „Naydź ieno Wasza Miłość sposób aby mi przyszła oskoma, co do reszty bowiem, łacno iuż naydę iak się z tym ułatwić“.
Cezar takoż rozumiał dobrze po czemu łokieć tego towaru, był bowiem barzo tęgi wszetecznik y nazywano go kogutem na wszytkie kury; y siła uczynił rogalów w swoiem mieście: świadkiem przydomek który mu dali żołnirze przy iego triumfie: Romani, serrate uxores, moechum adducimus calvum, „Rzymiani, zamykaycie żeny, wiedziemy wam bowiem onego wielgiego wszetecznika a cudzołożcę, Cezara łyska, który wam ie wszytkie wyobraca“.
Oto więc iako Cezar przez tę roztropną odpowiedź iaką dał o swoiey żenie wymigał się od miana rogala o które przyprawił wielu inych; ba w duszy ubodło gi to bardzo dotkliwie.
Oktawiusz Cezar takoż odtrącił Skrybonię za iey upodobanie w porubstwie bez iney rzeczy y nie wyrządził iey więcey złości; wżdy miała też racyę uczynić go rogalem dla ogromney mnogości niewiast które sobie trzymał: ba wobec ich mężów publicznie ie sadzał do stołu przy festynach dla nich wydanych y zabierał ie do swey kownaty a ułatwiwszy się z niemi odprawiał ie z włosami zmirzwionemi nieco a rozwitemi, z czerwonemi uszmi, wielgi znak że z tego przychodziły! o którym znaku nie słyszałem iakoby miał służyć do odkrycia że się z tego przychodzi; o twarzy owszem, wey o uszach nie. Iakoż zyskał sobie sławę wielgiego porubczyka; Marek Antoni zwłaszcza mu to wymawiał: ano ten tłomaczył się, że nie trzyma tylu białych głów dla porubstwa, ieno aby łacniey odkryć sekreta ich mężów, którym nie ufał zbytnio.
Znałem wielu możnych y inych, którzy czynili tak samo y przestawali z białemi głowami dla tey samey przyczyny, co wielu na pożytek wyszło; mógłbych tu nazwać nieiednego; co iest dobra przemyślność, płynie z niey bowiem podwoyna rozkosz. Sprzysiężenie Katyliny odkryto tak za sprawą ledasznicy.
Ten sam Oktawiusz zamyślił raz uśmierzcić córkę swoią Iulię, żenę Agryppy, iż była barzo czysta kurwa y czyniła mu wielgi wstyd (wżdy niekiedy córki czynią oćcom więcey wstydu niż żeny mężom); ale ią telko wygnał, kazał iey odiąć wino y używanie cudnych szatek, iż musiała za barzo wielgą karę chadzać w ubogich, y zbronił iey obcowania z mężczyznami: wielga zaprawdę kara dla białychgłów tey kondycyey zbawić ie tych dwu ostatnich punktów!
Cezar Kaligula, który był barzo okrutnym tyranem, maiąc mnimanie, iż żena iego Liwia Hostylia[25] umknęła mu kilku trzęsionek a oddała ie pirszemu mężowi G. Pizonowi, któremu on był ią odiął siłą, y temu, żywiącemu ieszcze, świadczyła conieco rozkoszy a wysługi swoiem wdzięcznem ciałkiem, podczas gdy on sam był w iakiey podróży, nie użył naprzeciw niey zwykłey swey srogości, ieno telko przegonił ią precz od siebie, po upływie dwu lat iak ią odiął małżonkowi Pizonowi y zaślubił ią.
Toż samo uczynił z Tulią Pauliną, którą odiął iey mężowi G. Memiuszowi: wygnał ią ieno precz, ba z wyraźnym zakazem parania się tem lubem rzemięsłem, nawet ze swoiem mężem: okrutna, wierę, dola nie módz użyczyć tego boday swemu mężowi!
Słyszałem o znacznem xiążęciu krześciiańskiem, które uczyniło ten sam zakaz paniey iedney utrzymywaney przez się y iey mężowi, aby iey nie tykał, tak barzo był o nią zazdrośny.
Klaudyusz, syn Druza Germanika odtrącił ieno żenę swoią Plaucyę Herkulaninę, iż była szczyrą kurwą, a co gorsza, iż usłyszał, że czyha na iego życie; wżdy, mimo że taki był okrutnik y chocia dwie te racye dość starczyły na to aby ią uśmiercić, zadowolił się rozwodem.
Co więtsza, iakże długo cirpiał wybryczki a plugawe bordelnictwo Walerycy Messaliny, swey drugiey żeny, która nie zadawalała się tem, aby się paskudzić z tym lub z owym wszetecznie a iawnie, ba uczyniła sobie rzemięsło z tego aby uganiać po bordelach, daiąc sobie wygadzać iak nayostatecznieysza ledasznica z miasta, ba nawet, powieda Iuwenal, skoro iey pan mąż się z nią pokładł, widząc że usnął należycie, wymykała się pięknie od niego, przebierała się nalepiey iak mogła, y biegła prościutko do bordelu, y tam dawała sobie świadczyć tak barzo wiele aż odchodziła więcey zmęczona niźli uraczona y nasycona. Wżdy gorsze ieszcze czyniła: aby czyściey sobie dosolić y mieć to uważanie a zadowolenie w sobie że iest wielgą k...ą y bezecnicą, kazowała sobie płacić y szacowała swoie pokładziny a dosiadania, iako poborca ieżdżący po kraiu aż do ostatniego grosika.
Słyszałem o iedney paniey we świecie, dosyć nieledacyiakiey, która przez nieiaki czas wiedła to życie, y takoż uganiała po bordelach w przebraniu aby przyprobować tego i wygodzić sobie dosyta; tak iż straż mieyska czyniąc ront przychwyciła ią iedney nocy. Są y ine czyniące te sztuki, o których to dobrze wiadomo.
Bokacyusz w swoiem dziele Dostoyni nieszczęśliwcy mówi o tey Messalinie cale wdzięcznie y przyczytuie na iey usprawiedliwienie iż była zgoła do tego urodzona, iako iż dzień w którem się urodziła był pod pewnemi znaki niebieskiemi które tak rozpaliły y ią y ine takie. Iey mąż wiedział to y cirpiał długo, aż się nie dowiedział iż zaślubiła taiemnie Gaia Syliusza iednego z gładkich młodzianków rzymskich. Widząc iż to iest rzecz o iego życie, uśmiercił ią z tey przyczyny, wżdy bynamniey nie dla iey wszeteczeństwa, gdyż cale był wzwyczaiony patrzyć na nie, wiedzieć o niem y cirpieć.
Kto widział posąg rzeczoney Messaliny[26], naleziony niedawnymi czasy w mieście Bordo, uzna iż barzo miała pasowne weźrzenie do takowego żywota. Iestto starożytny medalion naleziony pośród niektórych ruin, barzo cudny i godzien aby go zachować do oglądania y bacznego przyzierania się. Była to barzo duża białagłowa, wyniosłego, pięknego wzrostu y wdzięcznych rysów oblicza; utrefienie włosów barzo powabne na starożytny rzymiański sposób y postawa barzo wyniosła ukazuią snadnie iż była tym co o niey powiedano; wedle tego bowiem, com słyszał od niektórych philozofów, medyków y phyziognomistów, rosłe białegłowy chętnie są do tey rzeczy skłonne, tem więcei ieśli są przymęzkiey urody; iako iż w takiey postaci iednoczą gorącość mężczyźńską y białogłowską; te zaś zespolone razem w iednem ciele y przedmiocie przynatarczywsze są i więcey maią mocy niżeli telko iedna; toż dla wielgiey baty[27], powiedaią, wielgiey trzeba wody aby ią utrzymać. Co więtsza, wedle tego co mówią wielgie doktory w sztuce Wenusowey, duża biała głowa iest potemu sposobnieysza a wdzięcznieysza niżeli mała.
W czym przypomina mi się iedno barzo wielgie xiążę, które znałem: chcąc pochwalić iednę białą głowę z którą się był sparzył, rzekł te słowa: „Otoć barzo urodna k...a, tak duża iak moia pani matka“. Zaczym obaczywszy się na słowie które mu się wypsnęło, rzekł iż nie chciał powiedzieć iż była k...a tak duża iak iego pani matka, ieno iż była tegoż wzrostu y rosła iak iego pani matka. Niekiedy rzecze się coś czego się nie chce rzec, niekiedy owo także, nie godząc w to, powie się szczyrą prawdę.
Oto dlaczego lepiey iest zadać się z dużemi a rosłemi białymi głowami, chociaby ieno dla ponęty a maiestatu iakie w nich mieszkaią; bo w tey rzeczy one cnoty tyleż są pożądane y tyleż lube co w inych uczynkach a ćwiczeniach; ni mniey ni więcey iako uieżdżanie pięknego a rosłego bieguna królewskiego iest, wierę, sto razy przyiemnieysze niźli małego podiezdka y daie więcey ukontentowania ieźdzcowi; ba trzeba także aby ieździec był dobry y trzymał się dobrze y okazował wiele więcey siły a zwinności. Tak samo trzeba się nieść naprzeciw onym dużym a rosłym białymgłowam: przy tym wzroście bowiem skłonne są chodzić wiele górniey niż ine; y często zdarzy się im wyrzucić kogo ze strzemienia ba nawet z łęku ieżeli się dobrze nie trzymać: iako to słyszałem od niektórych masztalerzów którzy ich dosiadali; y takie czynią sobie chlubę a pośmiechy wielgie kiedy ich wyrzucą iżby padli na płask, iako to słyszałem o iedney z tego miasta, która, za pirszym razem kiedy iey miłośnik z nią spał, rzekła mu wręcz: „Ściśniycie mnie krzepko a zwiążcie do siebie rękami a nogami nalepiey iako zdołacie, y trzymaycie się ostro, bo ia się niesę górnie y owo strzeżcie się aby nie zlecieć. Takoż y wy, z waszey strony, cale mnie nie oszczędzaycie; iestem dość krzepka a zwinna aby wytrzymać wasze ciosy, chociaby niewiem iak tęgie, a ieśli wy mnie oszczędzicie ia was nie oszczędzę. Dlatego też niechay będzie iak ty iemu tak on tobie“. Aliści biała głowa wygrała.
Oto więc iako się trzeba dobrze strzedz aby wyiśc na swoie z takiemi białemi głowami śmiałymi, raźnymi, krzepkimi, mięsistymi a urodnymi, y chocia gorącość przynadmierna w nich daie mnogo ukontentowania, niekiedy są też nadto natarczywe będąc tak pełne gorącości. Owa też iako to rzeką iż dobre charty trefiaią się wszelkiego wzrostu, tak samo bywaią y białe głowy małe kucki, które maią ruchy, gracyą a zwinność w tych rzeczach conieco zbliżoną do tamtych, lub chcą ie naśladować y tak samo są gorące y zaiadłe w gonitwie, ba nawet więcey (powołuię się na mistrzów w tych sztukach) tak iako mały konik porusza się tak samo żwawo co y wielgi; y, iako mi powiedał ieden bywały człowiek, biała głowa podobna iest wielu źwirzętom a nabarziey małpie, kiedy w łożnicy ieno się wytrząsa a pochutnywuie.
Uczyniłem tę digressyią przypominaięcy sobie to a owo; ba trzeba wrócić do pirszey materyey.
Owo y ten morderz Neron odtrącił[28] ieno swoią żenę Oktawią, córkę Klaudyusza y Messaliny, za cudzołóztwo, y okrutność iego zaprzestała na tym.
Domicyan uczynił ieszcze lepiey, który odpędził swoią żenę Domicyę Longinę ponieważ była nazbyt rozmiłowana w nieiakim komedyancie y kuglarzu imieniem Parisa, y cały dzień iano a nim się paskudziła chybiaiąc kompaniey mężowi; wżdy po nieiakiem czasie wziął ią z powrotem y żałował swego rozłączenia; pomyślcie iż ten mietelnik ią nauczył różnych zwinnych sztuczek a sposobów z których mnimał iż sam będzie miał korzyści.
Pertynax uczynił toż samo ze swoią żeną Flawią Sulpicyaną; nie iżby ią odpędził y przyiął z powrotem, ale wiedząc iż ma porozumienie z iednym śpiewakiem y graykiem na instrumentach y całkowicie się iemu oddała, nie uczynił nic inego iedno zostawił iey w tem wolę, sam zaś ze swey strony sparzył się z nieiaką Kornyficyą swą cioteczną siestrą; idąc w tem za mnimaniem Eliogabala, który powiedał iż niemasz nic na świecie wdzięcznieiszego nad obcowanie ze swemi krewniakami a krewniaczkami. Siła iest inych (wiadomych mi) którzy poczynili takie zamiany polegaiąc na onem mnimaniu.
Równie y cysarz Sewerus nie troskał się o honor swoiey żeny, która była k...ą publiczną, on zaś nigdy nie zatroskał się o to aby ią poprawić, powiedaiąc iż się nazywa Iulia y że dlatego trzeba ią wymowie, iako iż wszytkie które nosiły to miano, od naydawnieyszey starożytności podlegały temu iż były barzo wielgiemi k...mi y z mężów czyniły rogali: iak y ia znam siła białych głów noszących niektóre imiona krześciiańskie (nie chcę ich nazwać przez szacunek iaki winien iestem naszey świętey religiey), które są zwyczaynie podległe temu aby się k...iły y nadstawiały przodka więcey niż ine noszące ine imiona, y zgoła nie widziano takich któreby temu chybiły.
Owa nie skończyłbych nigdy, gdybych chciał wymieniać niezliczoną mnogość inych znacznych pań a cysarzowych rzymskich drzewieiszych, naprzeciw którym ich męże rogale y wielgie okrutniki nieużyli swego okrucieństwa, mocy a przywileiu, mimo iż były tak barzo wyuzdane: y tak mnimam iż niewiele było strzemięźliwych w onych starych czasiech, iak to ukazuią opisy ich żywotów, ba nawet gdy się dobrze przypatrzyć ich wizerunkom a medalionom starożytnym uźrzy się iak na dłoni na ich cudnych liczkach toż samo wszeteczeństwo cale wyryte a wymalowane. Wżdy, mimo to, mężowie okrutnicy wybaczyli im to y nie uśmiercali ich, przynamiey niektórzy. Y trzebaż aby one pogany, nie znaięce Boga, były tak powolne a łaskawe naprzeciw swoim żenom, a nawiętsza mnogość naszych królów, xiążąt, panów a inych krześciian była naprzeciw nim tak okrutna za takową zbrodnię!
Trzeba też wychwalać onego dzielnego Filipa Augusta, króla naszey Francyey, który odepchnąwszy swoią drugą żenę Angerberkę, siestrę Kanuta króla Daniey, pod płaszczykiem iż była iego krewniaczką w trzecim stopniu ze strony pirszey iego żeny Iezabeli (ini mówią że ią podeźrzewał o porubstwo), mimo to, ten król, zniewolony przez nakazy kościelne, chocia był iuż z nową ożeniony inędy, wziął ią z powrotem y uwiózł za sobą na zadzie końskim, bez wiedzy seymu Sasońskiego zwołanego w tey materyey y zbyt długo obradzaiącego aby to rozsądzić.
Dzisiay żadni z naszych mocarzy nie poczynaią sobie tak samo: ba naletsza kara iaką czynią żenom, to zamknąć ie w wiekuistem więzieniu o chlebie a wodzie, y tam ie zagładzić, abo ie truią, abo uśmiercaią bądź to swoią ręką bądź przez sądy. Toć ieźli maią taką chęć zbyć się ich, a zaślubić ine, iak się to często trefią, czemuż ich nie odtrącą a nie rozłączą się uczciwie, bez iney krzywdy, y nie uproszą papieża o pozwoleństwo zaślubienia iney, mimo że tego co raz złączone nie łza człowiekowi rozłączać? Wszelako mieliśmy tego przykłady za świeża, ba z Karla Ósmego a Ludwika Dwunastego, naszych królów.
O czym słyszałem rozprawiaiącego wielgiego theologa, a było to z przyczyny nieboszczyka króla Filipa iszpańskiego, który był zaślubił swoią siestrzenicę, matkę dzisieyszego króla, a to za dispensą; który to theolog mówił: „Abo zgoła trzeba uznać Papę za generalnego namiestnika bożego y wszechwładnego na ziemi, abo nie: ieśli nim iest, iako nam katholikom godzi się wierzyć, trzeba we wszytkim uznawać iego potęgę cale zupełną y nieskończoną na ziemi y bez granic, y że może wiązać a rozwiązować iako mu się zda; lepak, ieśli go nie uznamy za takiego, zostawiam to tym którzy trwaią w takim błędzie ale nie dobrym katholikom. Tak owo może nasz Ociec Święty zaradzać onym rozwiązywaniom małżeństwa y wielgim utrapieniom które przychodzą z tego na męża y żenę ieśli czynią wraz takie złe stadło“.
Wierę, białegłowy wieldze są naganne iż postępuią tak naprzeciw swoim małżonkom gwałcąc im wierność tyle zleconą od Boga; wżdy przecie z drugiey strony takoż Bóg zabronił y zaboystwa, y barzo mu iest przemierzłe, z iakieybądź strony przychodzi: y zgoła nigdy nie widziałem takowych ludzi krwiożerczych y zwłaszcza morderzów swoich żen, którzyby nie przypłacili za to; y niewiele ludzi kochaiących się w krwie skończyło dobrym końcem; wiele bowiem białychgłów grzesznych otrzymało y zdobyło odpuszczenie od Boga, iako ona Magdalena.
Wreszcie te ubogie białegłowy niebożątka są stworzenia barziey podobne do bóstwa, aniżeli my mężczyźni z przyczyny swoiey cudności; bowiem co iest cudne, barziey iest zbliżone do Boga, który iest cudnością samą, niżeli szpatne które przynależy dyabłu.
On wielgi Alfons król Neapolu powiedział, iż cudność iest szczyrą oznaką dobrych y zacnych obyczaiów, iako cudny kwiat dobrego a cudnego owocu: iakoż, w rzeczy, w życiu moiem widziałem siła cudnych białychgłów cale dobrych; y chocia się bawiły miłością, przedsię nie wyrządzały nic złego y nic inego iak telko myślały o tey uciesze y wkładały w to całe staranie nie przykładaiąc go indziey.
Ine znowuż widziałem barzo złe, iadowite, nieprzezpieczne, okrutne y wieldze złośliwe, przemyśliwaiące wraz o amorach y o złoczynieniu razem.
Czy będzie tedy powiedziane, iż podlegaiąc humorom niestałym a podeźrzliwym swoich mężów, którzy sto razy więcey zasługuią na karę w obliczu Boga, maią bydź tak ukarane? Owo przyroda takowych ludzi iest tak dokuczliwa, iż ciężko iest o tem pisać.
Powiem teraz ieszcze o inszym panie, rodem z Dalmacyey, który, uśmierciwszy miłośnika żeny, zniewolił ią aby ustawicznie ligała z iego umarłym kadłubem, ześcierwionym a cuchnącym; tak iż biedna niewiasta udusiła się od złego powietrza które cirpiała przez wiele dni.
W Stu opowiastkach królowey Nawary[29] macie naycudnieyszą a barzo smutną historyą iakąby można naleźć w tey materyey, o oney cudney paniey alemańskiey, którą mąż zniewolił, aby piła zwyczaynie z czaszki swoiego przyiaciela którego on uśmiercił; które to żałośne widowisko oglądał pan Bernadź, naonczas poseł w tym kraiu od króla Karla Ósmego, y sam to zaświadczył.
Za pirszym razem kiedy byłem we Włoszech przeieżdżaiąc przez Wenecyą, opowiedano mi za prawdziwą iednę gadkę o szlachcicu albańskim, który, przydybawszy żenę na cudzołoztwie, uśmiercił galanta. Owo ze złości że iego żena nie zadowoliła się nim (był bowiem z niego krzepki kawaler y barzo uzdolniony do posług Wenusowych, tak iż mógł wstępować w szranki do dziesięci lub dwunastu razów za iedną noc) za karę dla niey, z wielgą troskliwością wyszukał po świecie tuzin pachołków, srogich ogierów, o których było wiadomo iż byli dobrze a potężnie ukształtowani we swoich członkach y barzo obrotni a zapalczywi w samey rzeczy; których wziął, zgodził y naiął za piniądze; y zamknął ich w pokoiu żeny (barzo cudney białey głowy) y wydał im ią, prosząc wszytkich aby dobrze pełnili swoią powinność, z podwoyną płacą ieśli się dobrze spiszą: iakoż ięli ią wszytcy obskakiwać, iedni po drugich, y oporządzili tak sumniennie iż ią przyprawili na śmierć, z wielgiem ukontentowaniem męża; wżdy gdy była blizka umierania, wymawiał iey że skoro tak barzo smakowała w onym słodkim likworze niech się nim uraczy do syta; w tym sposobie iak rzekła Semiramis do Cyrusa kładąc mu głowę do niecki pełney krwie. Oto, wierę, przeraźliwy rodzay śmierci!
Ona uboga pani nie byłaby pomarła niebożątko, gdyby była miała zażywną komplexyą iedney dziewki, będącey w obozie Cezara w Galiey, przez którą dziewkę powiedaią iż dwa legiony przeszły w niedługiem czasie; ba wstaiąc od tego ieszcze sobie poskoczyła w górę, nie doznawszy inego cirpienia.
Słyszałem to o iedney paniey francuzkiey, z miasta, szlachetnego rodu y barzo urodziwey: w czas naszych woien domowych, w mieście niektórem wźiętem szturmem była zgwałcona przez niezliczoną mnogość żołnirzów; z których rąk gdy się wydostała, zapytała iednego barzo nabożnego oycaszka czy sielnie zgrzyszyła (opowiedziawszy mu przedtem swą przygodę); ów zaświadczył że nie, ile że została wzięta siłą y zgwałcona bez woley, ieno ze wstrętem ku temu. Aż pani: „Bogu, rzecze, niechay więc będzie chwała, iżem raz w moiem życiu nasmakowała się tego do syta, nie zgrzyszywszy ani obraziwszy Boga!“
W czas rzezi św. Bartłomieia, dama pewna zacnego rodu, którą zgwałcono a zaś męża ubito, pytała się światłego a bogoboynego człeka, zali obraziła Boga y zali nie pokarze iey w swoiey srogości y czy nie chybiła cieniom małżonka który dopiro był świeżo poległ. Odparł, iż gdyby, popadłszy w tę potrzebę, doznała w niey rozkoszy, byłaby pewnie zgrzyszyła; ale ieżeli czuła przytem odrazę, to była iedność. Oto, wierę, uczone rozsądzenie.
Znałem dobrze ieduą panią, która była inego mnimania y mówiła: iż niemasz dla niey więtszey lubości w tey sprawie, niż gdy bywała nawpół zgwałcona, a zwłaszcza od rosłego chłopa iako że im barziey czyni się oporną a niechcącą, tem barziey roście stąd u tamtego gorącość a wysiłek; gdyż skoro raz iuż uczyni wyłom, wówczas syci się swoiem zwycięstwem barziey wściekle a gwałtownie, y tem więcey budzi oskominy w swoiey damie, która udaie w tey rozkoszy iakoby wpół nieżywą a zemgloną, wżdy ieno to iest z niezmierney lubości iaką w tym czuie. Powiedała takoż ona pani, iż barzo często czyniła te sztuki y te zaprawy swoiemu mężowi, zygrywaiąc się na taką dziką, oporną a wzgardliwą, y wprowadzaiąc go tem w więtszy wigor: ba, kiedy przyszło do rzeczy, y on y ona naydowali w tem sto razy więcey smaku: bowiem, iako to wielu pisało, lepiey udaie się ta białagłowa, która świadczy nieco oporu a wzbraniania, niż kiedy się daie zaraz pokłaść na grzbiecie. Tak y we woynie przewaga odniesiona siłą więcey iest ważna, więcey ucieszna a łechcąca, niżeli otrzymana darmo y więtsze z niey iest triumfowanie. Wszelako nie trzeba też aby biała głowa zbyt wiele czyniła w tym srogości a wydwarzania, snadnie bowiem by ią wzięto za szczwaną k...ę, która chce podać się za cnotkę; coby nieraz iey ieno za hańbę wyszło; iako słyszałem od niewiast barziey uczonych a przemyśnych w tey rzeczy, na których głos się zdaię, nie chcąc być tak zadufanym w sobie aby im dawać nauki które znaią lepiey odemnie.
Owo słyszałem wielu barzo ganiących tych niektórych mężów zazdrośników a morderzów za iedno: a to że, ieśli ich żeny się k...ią, oni sami są tego przyczyną. Bowiem iak powiada św. Augustyn, wielgie to iest szaleństwo u męża żądać czystości od żeny, gdy sam nurza się w gnoiu wszeteczeństwa; y że takiego staniku winien przestrzegać mąż, w iakim chce utrzymać swoią żenę. Bo czytamy w naszem świętem Piśmie, że niema potrzeby aby mąż a żona miłowali się miedzy sobą tak mocno; to się ma rozumieć miłowaniem wszetecznem a wyuzdanem: ile że pokładaiąc a mieszcząc wszystko swoie serce w onych gamrackich rozkoszach, myślą o nich tak mocno a oddaią się im tak pilnie, iż niechaią dla nich miłości którą powinni są Bogu; iako ia sam widziałem siła białych głów które miłowały tak barzo ogromnie swoich mężów, a zaś oni ie, y pałali do się taką pożądliwością, iż y one y oni cale zapominali o służbie bożey; iako iż czas który iey godziło się oddać, obracali a trawili na swoich wszeteczeństwach.
Więcey ieszcze, tacy mężowie (co gorsza iest[30]) uczą swoie żeny, we własney łożnicy, tysięcznych lascywii, tysiąca wszeteczeństw, obrotów, sztuczek, nowych sposobów, y praktikuią z niemi one pokraczne figury Aretyna; tak iż miast iedney głowni iarzącey którą same z się maią w ciele, zatykaią im tam sto y czynią z nich lubieżnice; tedy, będąc wzywyczaione w ten sposób, nie mogą się ustrzedz, aby nie poniechały swoich mężów a nie szukały inych rycerzy. Zaczym dopiro mężowie ich popadaią w szaleństwo y karaią swoie ubogie żeny; w czym barzo nieprawie sobie poczyniaią: skoro bowiem tamte poczuią się w swoiey przyrodzie iż są tak dobrze ukształcone, pragną pokazać inym wszytko co umieią czynić: zasię mężowie chcieliby aby ukrywały swoią naukę; w czym niema zastanowienia ani słuszności, tak samo iak gdyby dobry ieździec miał konia dobrze wyuczonego, idącego na wszytkie kroki y nie chciał dozwolić aby gi kto widział idącego ani dosiadał, ieno żeby mu wierzono na proste słowo y tak gi kupiono.
Słyszałem o szlachcicu we świecie, któremu, rozgorzałemu miłością do iedney urodziwey białey głowy, rzekł przyiaciel, iż straci czas na próżno, bo ta pani nazbyt miłuie swoiego męża; owo umyślił raz uczynić dziurkę pozieraiącą prosto do ich łoża; zaczym skoro się pokładli społem, nie omieszkał ich śledzić przez tę dziurkę, skąd uźrzał nawiętsze lascywie, wszeteczeczeństwa, plugawe poczwarne a nieludzkie, tyleż u żeny, ba więcey nawet co u męża, y z wigorem z obuch stron barzo niepomiernym; zaczym na drugi dzień nalazł swego kompaniona y opowiedział mu wdzięczne widowisko iakiego zażył y rzekł: „Ta biała głowa hnet będzie moia, skoro tylko małżonek poiedzie w iaką podróż: nie uzdoli bowiem długo strzymać w oney gorącości iaką przyroda a umieiętność w nią włożyły, y będzie musiała ią zagasić; owo przy moim wytrwaniu będę ią miał“.
Znam inego godnego szlachcica, który, pałaiąc srogą miłością do cudney y godney paniey, wiedząc iż miała obrazki Aretyna w swoim alkierzu, o których mąż iey wiedział y oglądał y zezwolił, hnet z tego sobie tuszył iż dołapi tę panią; zaczym, nie tracąc nadzieie, służył iey tak dobrze y wytrwałe iż w końcu wygrał sprawę; y poznał w niey iż posiadła dobre lekcyie a praktiki, bądź od męża bądź od inych, chocia przeczyła iżby ci abo owi mieli bydź iey pirszymi mistrzami, iedno pani natura, będąca w tym lepszą misterkinią niż wszytkie sztuki; wszelako księgi y praktikowanie wiele iey w tym posłużyły, iako mu wyznała z czasem.
Można czytać o wielgiey nierządnicy y sławney rayfurce starożytnego Rzymu, mianem Elefantyny, iż czyniła y układała owe figury Aretyna, ba gorsze ieszcze, na których wielgie damy y xiężniczki paraiące się k...ewstwem ćwiczyły się iak na barzo cudney xiążce. A cóż dopiro owa dobra pani k...a cyreneyska, która była zwana „o dwunastu wymysłach“, odkryła bowiem dwanaście sposobów aby uczynić lubość barziey iurną a rozkoszliwą!
Eliogabał naiął sobie y utrzymywał wielgimi piniądzmi a dary takich y takie, którzy mu wymyślali a przedstawiali wszelakie wymysły, aby lepiey pobudzić w nim chucie. Y o inych słyszałem podobnych onemu we świecie.
W niedawnych leciech papież Syxtus kazał obiesić w Romie sekretarza, który był przynależał do kardynała Desty[31] y nazywał się Kapela, za wiele zbrodni, wżdy między inymi za to iż ułożył księgę z onemi wdzięcznemi figurkami, które były przedstawione przez iednego możnego dostoynika (nie nazwę go przez cześć dla iego sukienki) y przez znamienitą panią, iedną z naycudnieyszych w Rzymie, a wszytko przedstawione z żywa y odmalowane wedle natury.
Znalem we świecie iedno xiążę[32], które uczyniło wiele lepiey, kupił bowiem od złotnika cudny puhar z pozłacanego śrybła, iako iż był barzo arcydzielny y wieldze osobliwy, naypiękniey wyrobiony, wyryty, a wyrzeźbiony iak telko zdarzy się widzieć, na którym było wyciętych rylcem barzo wdzięcznie a subtylnie wiele figur z Aretyna, mężczyźńskich i białogłowskich, a to u nasady puhara; powyszszey zaś y u góry również wiele z rozmaitych sposobów parzenia się bestyi, skąd nauczyłem się pirszy raz (widziałem bowiem nieraz rzeczony puhar y piłem zeń, nie bez przyuśmiechów) sposobu lwa y lwicy, który iest cale przeciwny do inych źwirząt, o czem niiak nie wiedziałem, y powołuię się na tych którzy to wiedzą bez moiego mówienia. Ten puhar był chlubą, kredensu onego xiążęcia; bowiem, iako się rzekło, był barzo cudny y bogaty kunsztami y przyiemny do pozierania zewnątrz y wewnątrz.
Kiedy owo xiążę podeymowało panie y panny dworskie, iako iż często zdarzało mu się ie ugaszczać, kredencarze nie omieszkali nigdy, z rozkazu pana, dawać im pić w onym puharze; a te które go nigdy nie widziały, abo podczas picia abo potym, iedne zdumiewały się y nie wiedziały co k’temu rzec; drugie zastanawiały się zasromane y farba nabiegała im do lica; ine radziły zasię między sobą: „Co takiego iest tam wyrzeźbione? Tak muimam że to iakie plugastwa. Nie chcę pić więcey. Wielgie musiałabych mieć pragnienie zaczymbych się napiła znowu“. Ba trzeba im było pić z tego puhara abo też zczeznąć z pragnienia; dlatego też iedne zamykały oczy piięcy, ine, mniey sromliwe, nie. Które słyszały iuż o tym sprzęcie, tak niewiasty iak panny, przyuśmiechały się półgębkiem, ine zasię śmiały się do rozpuku.
Kiedy ie pytano co tak maią do śmiechu y co by widziały, iedne mówiły, że nie widziały nic ieno malowidła y dlatego nie omieszkaią pić na drugi raz. Drugie mówiły: „Ia bo nie rozumiem o tem źle; toć widok a obrazek nie plugawią dusze“. Iedne powiedały: „Dobre wino tak samo dobrze smakuie w tym iak w inym“. Drugie twirdziły, że tak samo iest pić z tego iak z inego puhara y że pragnienie uśmierza się zeń równie dobrze. Iednym pokrzywiano się czemu nie zamykały oczów piięcy; które odpowiedały że chciały widzieć co piią, boiąc się żeby to było nie wino, ba iaki medykament abo zgoła trucizna. Drugie pytano w czym miały więtszą lubość, w pozieraniu czy w piciu; które odpowiedały: „We wszytkim“. Iedne mówiły: „Otoć wdzięczne figielki!“ Drugie. „Oto ucieszne błazeństwa!“ iedne mówiły: „Oto cudne obrazki!“ drugie: „Oto cudne zwierzciadełka!“ Iedne mówiły: „Ten złotnik musiał bydź barzo rad zabawiaięcy się temi faramuszkami!“ Drugie mówiły: „A wy, panie, ieszcze więcey, iżeście nabyli ten cudny roztruchanik“. Iednych pytano czyby nie czuły od tego iakowegoś ukłucia we środku ciała; odpowiedały iż żaden z onych figielków nie ma mocy aby ie ukłuć. Drugie pytano, czy wino nie zdało się im gorące y czy ich nie rozgrzało iakmiarz to było w zimie; odpowiedały że nic podobnego, y że piły zimne, które ie przednio orzeźwiło. Iedne pytano, które obrazki z tych wszytkich chciałyby mieć u siebie w łóżku; odpowiedały iż nie da się ich odiąć stąd aby ie tam przenieść.
Prosto, sto tysięcy trefności a uszczypków w tey rzeczy czynili panowie a białe głowy zabawiaięcy się przy stole, iako widziałem, z czego była barzo przednia uciecha do patrzenia y słuchania; wżdy przedewszytkiem, wedle mego smaku, nawiętsza a nalepsza radość było patrzyć na one panienki niewinne, abo które podawały się bydź takiemi, y ine białegłowy świeżo przybyłe, iak pokazywały twarz oziębłą, śmieięcy się końcem nosa y wargami, abo zgoła powściągały się y strzegły swey obłudy, iako wiele pań właśnie czyniło. A zważcie, że, chociaby miały skonać z pragnienia, podczaszowie nie ważyliby się dać im pić w iney czaszy lub szklenicy. I, co więtsza, niektóre przysięgały, ba z czystego wydwarzania, iż nie wrócą nigdy na one biesiady; wżdy nie omieszkiwały mimo to wracać często, bowiem owo xiążę było barzo szczodre a kochaiące się w łakociach. Drugie powiedały, skoro ie proszono: „Pódę, ieno za tą zgodą, że nam nie dadzą pić w onym puharze;“ ba, kiedy tam były, piły krzepciey ieszcze niż kiedy. Wkońcu wzwyczaiły się tak dobrze, że nie robiły iuż wstrętów z piciem zeń: wżdy niektóre uczyniły ieszcze lepiey, y wzięły wzór z onych obrazków w swoiem czasie a miescu; a co więtsza, niektóre sk...ły się aby tego sprobować; bowiem każda istota bystrzeyszego obięcia chce poprobować wszytkiego. Otoć skutki onego cudnego puharka, tak trefnie ozdobionego. Ku czemu trzeba sobie wyobrazić ine pogwarki, sny, weźrzenia a słowa, które one białe głowy mówiły a czyniły między sobą, bądź osobno bądź też w kompaniey.
Mnimam, iż ów puhar cale był odmienny od tego o którym mówi pan Romsar[33] w iedney ze swoich pirszych odów, przypisaney nieboszczykowi królowi Hendrykowi, w którey powieda tak:

Zaczyni chyta puhar duży,
Skarb nawiętszy, szczyrozloty,
Y w krąg leie dla ochoty
Wino co się śmieie w kruży.

Wżdy w tym puharze nie wino śmiało się do osób iedno osoby do wina; iedne bowiem piły śmieięcy się a zaś drugie piły w zachwyceniu; iedne zlewały się piięcy, a drugie piły zlewaiąc się; rozumiem czym inym niż uryną.
Owo tedy puhar ten czynił przeraźliwe skutki, tak na nim były wnikliwe te obrazy, widoki a perspektiwy; ku czemu przypominam sobie, że raz, w galeryey grofa Szatowileńskiego[34], tak nazywanym Adiacet (czyli przysypiacz), gromadka białych głów ze swoimi galanami poszedłszy oglądać ono piękne dworzyszcze, zwrok ich obrócił się na cudne y rzadkie obrazy, zawieszone w galeryey. Zaczym ukazał się im obraz barzo cudny, gdzie było przedstawionych siła białych głów obnażonych, będących w kąpieli, które dotykały się miedzy sobą, obmacywały, wykręcały, ocierały, obłapiały, zaplatały a co więtsza rozchylały sobie włoski tak wdzięcznie y tak sposobnie pokazuiąc wszytko, że, wierę, zimna pustelnica abo eremitka od tegoby się ozgrzała y poruszyła; iakoż, pewna znamienita dama którą wiem y znałem ią, zatopiwszy się w tym obrazie, rzekła do swego służki obracaiąc się k’niemu iakoby oszalała od owych szalów miłośnych: „Za długo bawimy tutay: wżdy siądźmy rychło do kolasy y pódźmy do mego mieszkania, bo nie mogę iuż strzymać tego waru; trzeba iść go ugasić: nadto iuż pali“. Y tak odiachała y poszła ze swoim służką smakować oney dobrey wody, która iest tak słodka bez cukru, y którey służka nalał iey ze swoiey ampułki.
Takie malowidła a obrazy więcey niżby kto myślał przynoszą szkody wątłey duszyczce; iako był w tem samem miescu ieden obraz Wenery, ze wszytkiem obnażoney, leżącey y oglądaney przez syna swego Kupidyna; drugi Marsa ligaiącego z Wenerą; iny Ledy folguiącey sobie ze swoiem łabądziem. Wiele inych iest, y tam y indziey, które są nieco skromniey malowane y lepiey osłonięte niźli figury Aretyna; wżdy wszytko wychodzi iakoby na iedność y zbliża się do naszego puhara o którym mówiłem; który miał iakoby sympatyę przez przeciwieństwo z puharem znalezionym od Renoda Montobańskiego[35] w onym zamku Aryostowym, a maiącym władzę iawnego odsłaniania rogali, zasię ten ich przysparzał; owo tamten przynosił nieco za wiele zgorszenia rogalom y ich niewiernym żenom, ten zaś wcale nic.
Dziś nie potrzeba iuż onych xiążeczek ani malowideł, mężowie bowiem sami uczą ich dosyć: y oto k’czemu służą takowe szkoły mężowskie!
Znałem w Pariżu dobrego wenecyiańskiego drukarza, nazwiskiem messer Bernardo, krewniaka onego wielgiego Aldusa Manucyusza z Wenecyey; tenże miał sklep przy ulicy św. Iacka y powiedał mi y przysięgał, iż w niespełna ieden rok sprzedał więcey pięćdziesięci xiążek Aretyna wielu ludziom żeniatym y nieżeniatym y białym głowam, których nazwał mi trzy ze świata, y znacznych (których nie nazowię) y dał ie im samym do rąk, barzo cudnie oprawione, pod przysięgą że nie piśnie o tem słowa wszelako mnie to powiedział y powiedał ieszcze że ina pani prosiła go po nieiakim czasie, czy nie miałby podobney iaką widziała w ręku iedney z tych trzech, on zaś iey odrzekł: Signora, si, e peggio, y zaraz rozwiązała mieszek y wszytkie kupowały ie na wagę złota. Oto, wierę, niehamowna ciekawość, aby wysłać swoiego męża w podróż do Rogalina koło Starego Miasta.
Wszytkie te wzory y postawy omierzłe są Bogu, tak barzo iż święty Hieronim powieda: „Kto się iawi bydź przy swoiey żenie radniey wyuzdanym miłośnikiem niżeli małżonkiem, cudzołożny iest y grzyszy“. A ponieważ niektórzy doktorowie Kościoła rozprawiali o tem, powiem to słowo krótko w wyraziech łacińskich, ile że oni sami nie chcieli tego mówić po naszemu: Excessus, powiedaią, coniugum fit, quando uxor cognoscitur ante retro stando, sedendo in latere, et mulier super virum; iako powieda pewne porzekadło które czytałem niegdy:

In prato viridi monialem ludere vidi
Cum monacho leviter, ille sub, illa super.

Drudzy mówią, że, ieśli czynią to w iney postawie, niewiasta nie może począć. Iakoż bywaią, wierę, białe głowy, które powiedaią, iż poczyniaią łacniey w onych postawach poczwarnych nadprzyrodzonych a osobliwych, niżeli w przyrodzonych a pospolitych, ile że więcey nayduią w tym roskoszy, zwłaszcza, iako mówi poeta, kiedy parzą się modo canino, co iest barzo ohyzdne: wżdy białe głowy ciężarne, przynamniey niektóre, tak samo sobie radzą z obawy aby sobie przodka nie uszkodzić.
Drudzy doktorzy mówią, że, iakabądź byłaby postawa, wszelka iest dobra, ieno że semen eiaculetur in matricem mulieris et quomodocungue uxor cognoscatur, si vir eiaculetur semen in matricem, non est peccatum mortule.
Naydziecie one dysputy w Summa Benedicti, u onego franciszkańskiego doktora, który barzo uczenie się rozpisał o wszytkich grzychach y okazał iż wiele widział a czytał. Kto zechce przeczyść to miesce, uźrzy tam siła nadużyć, które popełniaią mężowie naprzeciw żenom. Owo też powieda, że quando mulier est ita pinguis ut non possit aliter coire ieno przez takie postawy, non est peccatum mortale, modo vir eiaculetur semen in vas naturale. Ku czemu niektórzy powiedaią, iż lepieyby było aby mężowie trzymali się zdala od żen kiedy są ciężarne, iako przestrzegaią tego źwirzęta, niżby mieli kalać małżeństwo takiemi plugastwy.
Znałem sławną kortezanę w Rzymie, tak przezwaną Greczynkę, utrzymywaną od iednego możnego francuzkiego panięcia. Po nieiakim czasie przyszła iey chętka przyiechać obeźrzeć Francyią, w kompaniey pana Bonwisiego, bankiera z Lyonu, Lukeńczyka barzo bogatego, który był w niey rozmiłowan; owo, będąc tam, przepytywała się sielnie o tego pana y iego żenę, a miedzy inemi o to aza nie czyni zeń rogala: „iako że, powiedaią, ukształciłam iey męża tak przednio y nauczyłam go tak dobrych lekcii, że, skoro on ie pokazał znów a wypróbował ze swoią żeną, niesposób iżby zasię ona nie chciała tego znów pokazać inym: bowiem nasze rzemiosło iest tak gorące gdy się go dobrze nauczyć, iż zażywa się storazy więcey rozkoszy pokazuiąc ie a doświadczaiąc z wieloma nie z iednym“. I rzekła ieszcze, iż ona pani powinna iey uczynić cudny podarek, godny iey trudu y iey nagrody, ile że kiedy mąż oney przybył zrazu do iey szkoły, nie zdołał nic y był w tey rzeczy nabarziey głupi, nieoskrobany a nienauczony iak telko bydź może; ona zasię go tak dobrze ułożyła a wyszkoliła, iż żena musi się z tym czuć sto razy lepiey. Iakoż w istocie, ta pani, chcąc ią uźrzeć, poszła do niey w przebraniu; na czym kortezana obaczyła się y mówiła iey do oczu wszytkie te gadki o którychem rzekł y gorsze ieszcze y barziey wyuzdane, była to bowiem kortezana z barzo rozpuśnych. Oto iako mężowie ostrzą sobie noż iżby nim garło mieli ucięte; rozumiem to o rogach. Iże tak nadużywaią świętego małżeństwa, Bóg ich karze; y potem chcą to odpłacić na swoich żenach, w czym są sto razy więcey karygodni. Owo tyż nie dziwię się ieśli ów święty doktor powiedał, iż małżeństwo iest iakoby szczyry rodzay cudzołoztwa: przez to rozumiał gdy kto go nadużywa w taki sposób iak powiedałem.
Dlatego też zbroniono małżeństwa naszym xiężom; iako iż nie barzo się to godzi iżby sparzywszy się z żenami y spaskudziwszy się z niemi nad miarę, mieli się zbliżać do świętego ołtarza. Bowiem, wierę, wedle tego co słyszałem, niektórzy k...ą się więcey z żenami niż ini świntuchowie z k...ami w bordelach, którzy lękaiąc się nabydź choroby, nie szaleią y nie rozgrzywaią się z niemi tak iako mężowie ze swymi żenami, które są czyste y nie mogą udzielić choroby, przynamniey niektóre ba nie wszytkie; znałem bowiem takie, które ich udzielały a także mężowie im.
Tacy mężowie przebieraiący miarę z żenami są barzo karygodni, iako to słyszałem od wielgich doktorów: iż mężowie, którzy nie miarkuiąc się z żenami przystoinie w łożnicy iako się godzi, paskudzą się z niemi iakoby z nałożnicami, grzyszą, zważywszy iż małżeństwo ustanowione iest ieno z potrzeby y dla rozmnożenia a nie dla nieumiarkowaney rozkoszy a wszeteczeństwa. Co barzo dobrze zdołał przedstawić cysarz Seianus Komodus, inaczey zwany Anchus Werus, gdy rzekł swoiey żenie Domicyey Kalwili, skarżącey się przed nim, dlaczego nosi k...om y kortezanom y inym to co iey się należało do łożnicy, zasię iey odeymuie swoie misterne a lube prakticzki: „Ścirp, moia żeno, rzekł, iżbych z inemi sycił moie chucie, iako że imię żeny a połowicy iest imię godności a czci, a nie lubości y nierządu“. Nie wyczytałem ieszcze ani nalazłem odpowiedzi iaką na to uczyniła żena iego pani cysarzowa; wżdy niema wątpienia, iż, nie kontentuiąc się oną złotą maxymą, odpowiedziała mu ze szczyrego serca y głosem wielu, ba nawet zgoła wszytkich zamężnych niewiast: „Na pohybel takiey czci, a niechai żyie lubość! lepiey żyiemy z iedney iako z drugiey“.
Niema też owo y wątpienia, iż na więtsza mnogość mężów, dziś y za wszytkich czasów, którzy maią urodziwe żeny, nie odzywaią się w ten sposób; ci bowiem żenią się y łączą y poymuią żeny ieno poto aby dobrze sobie czas umilać y dobrze się wyparzyć na wszytkie sposoby, y ukształcić ie należycie w poruszeniach ciała y w sprosnych a lubieżnych słowach, iżby uśpioną, moc Wenusa lepiey w sobie przez to pobudzić a rozniecić; wżdy skoro ie iuż tak dobrze wyliczyli a rozpaskudzili, ieśli się trefi chudziątkom poszukać tego indziey, karaią ie, biią, gnębią a uśmierzcaią.
Owo tak samo mało iest w tem słuszności, co gdyby ktoś pokalał biedną dzieweczkę w ramionach iey matki y odarł ze czci y z dziewczyństwa, a potym, zażywszy iey dowoli, bił ią y przymuszał aby żyła inym strychem w całkowitey czystości: wierę! właśnieć iest czas y przyczyna potemu! Któż iest, ktoby go nie potępił iako człeka bez rozumu y godnego bydź pokaranym? Toż samo powinnoby się rzec o wielu mężach, którzy, kiedy na to przydzie, rozpaskudzaią żeny więcey, y więcey uczą sztuczek przywodzących ie do wszeteczenstwa niżeli ich właśni miłośnicy: iako iż maią potemu więcey czasu y swobody niż oni gachowie: owo kiedy przerwą swoie zabawy, tamte zmieniaią rękę y pana, kształtem biegłego uieżdżacza, który sto razy więcey kosztuie lubości w dosiadaniu konia, niż iny zgoła będący partaczem: „A zaś na nieszczęście, tak mówiła ona kortezana, niema na świecie rzemięsła, któreby było tak szelmoskie y potrzebowało tak ciągłego powtarzania iako Wenusowe!“ W czym należy się przestrzeżenie onym mężom, aby nie dawali takich nauk swoim żenom, sami bowiem na tym zbyt wiele cirpią; abo też, ieźli widzą iż żeny ich weszły w szkodę, niechay ich nie karaią, skoro sami otwarli im drogę.
Tutay trzeba mi uczynić mały wtręcik o pewney zamężney białey głowie, cudney, poczciwey y zacnego rodu, wiadomey mi, która zwoliła się iednemu godnemu szlachcicowi, wierę więcey z zazdrości iaką żywiła naprzeciw iedney godney paniey, którą ów szlachcic miłował y trzymał sobie, niżeli z kochania. Zaczym, kiedy się nią sycił, rzekła: „Wżdy w tey godzinie, z wielgiem moiem ukontentowaniem triumphuię nad wami y nad miłością iaką żywicie ku tamtey“. Zasię szlachcic odpowiedział: „Osobie powaloney, wziętey pod się a tarmoszoney nie snadnie lza iest triumphować“. Ona wzięła do serca tę odpowiedź, iako tykaiącą iey honoru, y rzekła hnet: „Masz słuszność Wasza Miłość“. Zaczym znagła ięła się wyrzucić z siodła swego chłopa, y umknęła się z pod niego; y odmieniaiąc postawę, chyżo a zwinnie wstępuie na niego a iego bierze pod się. Nigdy rycerz ani woiownik rzymiański nie był tak rączy a tak sprawny w dosiadaniu a zsiadaniu z narowistego konia, iako ta pani była w oney chwili ze swoim chłopem; zaczym ięła go obrabiać powiedaiąc: „Owo teraz wolno mi rzec, iż źrzetelnie triumphuię nad wami, skoro dzierżę W. M. powaloną pod sobą“. Oto, wierę, ucieszna a iurna ambicyia w oney paniey, y barzo osobny sposób w iaki sobie z nim poczęła!
Słyszałem o iedney cudney y godney paniey we świecie, barzo łasey na miłoście a sprosne igraszki, która wszelako była tak dumna y wyniosła y tak pysznego serca, iż, kiedy przychodziło do rzeczy, nigdy nie ścirpiała aby chłop iey dosiadł y brał pod się y tarmosił, mnimaiąc wielgą krzywdę tym uczynić pyszności swego serca, y rozumieiąc za wielgie spodlenie tak bydź podścieloną a poddaną na sposób triumphalnego łupu lub niewolnicy, ieno chciała w tym zawsze zachować wirzch a górowanie. A zaś pomocne iey było w tem, iż nigdy nie chciała przypuścić do się kogo więtszego od siebie, z obawy iżby ten, wspiraiąc się na swey potędze a władztwie, mógł iey nałożyć prawo, y mógłby nią obracać, wywiiać a tyrmosić iakoby mu się podobało; ieno dobirała zawsze do tego równych sobie abo poślednieyszych, którym przepisywała ich postawę, obyczaie, porządek a kształt miłosnego turnieiu, ni mniey ni więcey iako czyni rotmistrz swoim ludziom w dzień bitwy; y rozkazowała im nie przekraczać tego porządku, iednym pod grozą stradania iey łaski, drugim zgoła życia; tak iż, czy stoięcy czy siedzęcy, czy pokładszy się, nigdy nie mogli się chłubić zyskaniem by namnieyszego iey poniżenia, ani poddania, ani uległości, któreby im wyświadczyła y okazała. Powołuię się na to co mówili a myśleli owi y owe, którzy parali się takowem miłowaniem, takimi postawy, obyczaymi a sposoby.
Owa pani mogła tak rozkazować, bez tego iżby miała cokolwiek popuścić ze swoiey wrzkomey części abo też z pyszności swego serca, wedle tego bowiem com słyszał od niektórych praktików, dość iest sposobów do spełnienia takowych rozkazów a obyczaiów.
Oto, wierę, srogie a pocieszne uwidzenie białogłowskie a osobliwy skrupuł hardego wnątrza. Wżdy miała ta pani racyią; nieznośne bowiem to iest cirpienie bydź tak zniewoloną, rozłożoną a starmoszoną, zwłaszcza kiedy się myśli o tym niekiedy w sobie y powieda: „Taki a taki podścielił mnie pod siebie a starmosił“, iako to się mówi, wżdy nie nogami ieno inaczey: ba, na iedno wychodzi.
Owa pani nie chciała nigdy zwolić, aby ią podleysi od niey całowali w usta: „iako że (pry) dotknięcie y smakowanie ust do ust iest nayczulsze y naycennieysze ze wszytkich inych dotknięć, nawet ręki y inych członków“, y dlatego nie chciała aby ktoś zionął na nią, ani też czuć na swoich uściech gęby plugawey, brudney a nierówney iey stanem.
Owo k’temu ine iest zagadnienie, którego nieiedni tykali: kto ma więtszą przewagę chwały nad przeciwnikiem, kiedy przydzie na one potykania a zwycięstwa wenericzne: abo mężczyzna abo biała głowa?
Mężczyzna przyczytuie za sobą racyie uprzednie: iż przewaga iest wiele więtsza, kiedy się dzierży lubą nieprzyiaciółkę powaloną pod sobą, y kiedy się ią bierze pod się, uciska nogami a uieżdża wedle chęci a upodobania; niema bowiem tak wielgiey xiężniczki ani paniey, aby, kiedy iuż do tego doszło, niechby z podleyszym od się abo iey nierównym, nie cirpiała odeń prawa a władzey iaką nakazała Wenera w swoich statuciech; wżdy owo dlatego chłuba a cześć co nawiętsza pozostaie przy mężczyźnie.
Biała głowa zasię powieda: „Wierę, przyznaię iż musicie czuć pychę w sercu, kiedy mię dzierżycie pod sobą a tłamsicie udami; wżdy także, ieśli ieno o to chodzi aby górę mieć nad wami, kiedy mnie się spodoba, bierę ią ze zabawy a wdzięczney ochoty iaka mi przychodzi, nic zaś poniewoli. Ba co więtsza, kiedy naprzykrzy mi się owo górowanie, daię się wam obsługiwać niby niewolnikowi abo skazańcowi galernemu, abo, lepiey rzekłszy, każę wam ciągnąć chomonto iako szczyremu koniowi pociągowemu y dopiroż musicie pracować, męczyć się, pocić, dyszyć, siłować się, aby dopełnić trudów a wysiłków iakie z was chcę wydobyć. Zasię ia leżę rozłożona wygodnie, patrzę na to wasze szamotanie, kiedy niekiedy pośmiechuię się zeń y radość mam widząc was w takich opałach; niekiedy znowu użalam się nad wami, wedle tego co mi się podoba, abo iaką mam wolą lub litość; a potem, nasyciwszy cale grzecznie swoią ochotę, opuszczam mego galanta umęczonego, wyczerpanego, osłabłego nie prawie zdechłego, który iuż nic nie zdole y potrzebuie ieno dobrego spoczynku y iakiego dobrego posiłku, iakiey poliwki wzmacniaiącey abo dobrego ożywczego bulionu. Zasię ia z takich waszych umęczeń y wysiłków czuię się ieno barzo dobrze obsłużona waszym kosztem, mości panie galancie, y nie mam iney troski, ieno życzyć iakiego drugiego, któryby mi tak samo wygodził, z tym iżbym go tak samo sprawiła iako was: owo tak, nie poddaiąc się nigdy, ieno niewoląc do poddania mego lubego adwersarza, odnoszę szczyrą wiktoryią a prawdziwą chlubę, iako że w poiedynczey walce ten który się poddaie iest shańbiony, a nie ten który walczy do ostatniego żywego tchnienia“.
Iako słyszałem o iedney cudney y godney białey głowie, którą gdy raz mąż obudził z głębokiego snu a spoczynku iakiego zażywała, aby uczynić tę rzecz, gdy ią iuż uczynił rzekła: „Wyście uczynili a ia zasię nie“. Owo, ponieważ ona była na nim, spętała go tak dobrze ramiony, rękami, stopami a nogami oplecionemi: „Nauczę was, pry, iżbychcie mnie nie budzili na drugi raz“; zaczym gdy go tak szamotała, wytrząsała nim a poruszała nieumiarkowanie, a iey mąż, który był na spodku y nie mógł się uwolnić y pocił się, stękał a męczył prosząc zmiłowania, ona zmusiła go aby uczynił ieszcze raz pomimo woley, y tak go zmęczyła, wypruła ze sił a znękała, iż dech stracił od tego y przysiągł święcie że na iny raz będzie iey wygadzał wedle iey godziny, humoru y appetitu. Którą opowieść łacniey iest sobie wyimainować a przedstawić, niźli opisać.
Otoć są racyie tey paniey, wraz z mnogością inych które mogła przyczynić.
Na to zasię odpira ieszcze mężczyzna: „Ia tam nie mam żadnego naczynia ani czarki iako wy, pani, macie swoią, do którei zlewam się wilgocią a paskudztwem (ieżeli paskudztwem godzi się nazywać nasienie ludzkie zaszczepione w małżeństwie lub nierządzie), które was zanieczyszcza y szczy tam do was iak do garnka. — Tak, rzeknie pani, ale hnet to piękne nasienie, które powiedacie bydź waszą krwią nayczystszą a nayszczyrszą iaką macie, ia ie wam wyszczywam zaraz y wrzucam do wiadra abo miski, abo na wychód, y mięszam ie z inym plugastwem barzo cuchnącym y brudnym y szpatnym; z pięciset bowiem razów iakimi nas uraczą, ba tysiąca, dwóch tysiąców, trzech tysiąców, ba zgoła z nieskończoney mnogości, ba z żadnego, zastępuiemy ieno od iednego razu, y macica zatrzymuie ieno raz; bowiem ieżeli nasienie dobrze wnidzie y dobrze iest zatrzymane, to iedno ma godne pomieszczenie, drugie zasię barzo plugawie bywa pomieszczone tam iako to rzekłam. Owo dlaczego nie trzeba się chlubić że nas wilżycie plugastwem waszego nasienia; prócz tego bowiem z którego poczynamy, rzucamy ie a oddaiemy nie dbaiąc o nie skorośmy ie tylko w się przyięły, y gdy nie daie nam iuż lubości y zbywamy się go mówiąc: „Mości kuchmistrzu, oto wam oddaię waszą poliwkę y tu ią miecę; stradała iuż on przedni smak, iakiego daliście mi w niey zakosztować zrazu. A baczcież, iż napodleysza ledasznica może rzec to samo królowi abo xiążęciu, skoro się z nią sparzył, w czym, wierę, wielga iest wzgarda, iako że krew królewska mnima się bydź naycennieyszą z będących we świecie. Wierę, godnie iest przechowana, y pomieszczona zacniey niźli która ina!“
Oto mówienie białych głów; co iest niebyleco wszelako, iżby krew tak zacna miała się kalać y hańbić tak plugawie a szpatnie; co było zabronione w prawie Moyżesza, iżby iey bynamniey nie poniewierać po ziemi; wżdy czyni się wiele gorzey, kiedy się ią mięsza z paskudztwem barzo szpatnem a nieczystem. Gdybyż bogday czyniły iako ieden wielgi pan, o którym słyszałem, który, gdy śniąc w nocy zmazał się w prześcieradła, dawał ie pogrześć (taki był skrupulat) powiedaiąc iż to iakoby małe dziecko z tego poczęte było zmarło, y że to była szkoda y barzo wielga strata, iż ta krew nie została złożona do macicy iego żeny, w którey, możebna, dziecię zachowałoby się przy życiu.
W czym mógłby się barzo omylić, iako że z tysiąca pokładzin które mąż z żeną w ciągu roku odprawuio, może ona, iako mówiłem, nie zastąpić ani razu w ciągu życia, ani zgoła nigdy, iak zdarza się u niewiast które są iałowe y niepłodne a nie poczynaią nigdy; zkąd wziął się obłąd niektórych heretików iż małżeństwo nie było ustanowione tyle dla rozmnożenia ile dla rozkoszy; co iest złe wierzenie y złe mówienie; chocia bowiem niewiasta nie zastępuie za każdym razem kiedy się rzecz przedsiębierze, dzieie się to dla iakoweyś woley Boga dla nas taiemney y że chce tem ukarać y męża y żenę, ile że nawiętsze błogosławieństwo iakie Bóg może zesłać w małżeństwie, to godne potomstwo, nie zaś poczęte z cudzołoztwa; k’czemu bywaią białegłowy, które wielgą nayduią rozkosz w tym aby ie mieć od swoich miłośników, ine zaś nie; te nie chcą zwolić iżby im wpuścić cokolwiek do wnętrza, tak aby nie podkładać mężom swoim dziatek któreby nie były ich, iak też w mnimaniu, iż nie czynią im krzywdy ani też nie robią z nich rogalów, ieśli rosiczka nie dostała się do wnętrza, ni mniey ni więcey iako żołądek słabiuchny a lichy nie może bydź obrażony w istocie swoiey przyięciem złych a niestrawnych kąsków, ieśli się ie przyimie ieno do ust, a zaś pożuwszy w gębie wypluie na ziemię.
Owo też y ona nazwa noszona od, ptaszków kwietniowych, kukułek, które tak są nazwane iż składaią iaie w gniaździe inych, bywa dawana ludziom iakoby przez antynomię, kiedy im drudzy składaią iaie w ich gniaździe, które iest w dziupli ich żen, co, prosto powiedziawszy, znaczy wpuszczać im nasienie a płodzić im dzieci.
Oto czemu wiele białych głów mnima iż nie krzywdzą swoich mężów przez to iż wtykaią sobie do śrzodka y wytrząsaią się do sytości, byleby ieno nie przyięły gachowego nasienia; w czym tyż są barzo sumienne: iako iedna znamienita pani, o którey słyszałem, a która mówiła swoiemu służce: „Miotay się ile chcesz y day mi zażyć rozkoszy, wżdy, na garło, strzeż się abyś mi nic nie nalał do wnątrza, by iedney iedyney kropelki, inaczey idzie tu o twoie życie“. Owo też trzeba było tamtemu bydź strzemięźliwym y dawać baczenie na czas pofolgowania natury kiedy miał przyść.
Podobną opowieść słyszałem był od kawalera Sanzaia z Bretaniey, barzo godnego y dzielnego szlachcica, który, gdyby go śmierć nie była dosięgła w młodych leciech, byłby został wielgim żeglarzem morskim, iako iuż to barzo godnie rozpoczął: owo też nosił k’temu ślady y oznaki, miał bowiem iedno ramię oderwane kulą armatnią w bitwie iaką toczył na morzu. Niedola mu się stała iż poymali go korsarze y uwieźli do Algierye. Iego pan, który go dzierżył w niewoley, był wielgim kapłanem tamecznego meczetu; a miał barzo cudną żenę, która rozmiłowała się w tymże Sanzaiu, tak iż rozkazała mu aby wszedł z nią w miłośne porozumienie, y że będzie się z nim dobrze obchodzić, lepiey niż z którym ze swoich niewolników; wżdy nadewszytko zakazała mu barzo wyraźnie y pod utratą żywota abo też pod więzieniem barzo uciążliwem, żeby iey nie wpuścił do ciała ani iedney kropli swoiego nasienia, iako że, pry, nie życzyła cale bydź zmazana y skażona krwią krześciiańską, czemby mnimała srodze obrazić y swóy obyczay y wielgiego proroka Mahometa; co więtsza ieszcze rozkazała mu, aby, kiedy ona się naydzie w gorącościach rozkoszy, chociaby nawet kazowała mu po sto razy puścić cały ładunek gdzie padnie, aby wżdy tego nie czynił, ile że to ieno opiłość wielgiey rozkoszy kazałaby iey tak mówić, nie zaś żądanie iey duszy.
Tenci Sanzay, iżby osiągnąć ludzkie obchodzenie się z nim y więcey swobody, chocia był krześciianinem, zamknął oczy na ten raz na swoie przykazania, bowiem niewolnik ubogi, srodze gnębiony y haniebnie zakuty może, wierę, zapomnieć się niekiedy. Posłuchał tey paniey y był tak roztropny a strzemieźliwy wedle iey rozkazania, iż miarkował barzo doskonale swoie rozkoszki y melł we młynie swoiey paniey zawżdy barzo przykładnie nie popuszczaiąc weń wody; kiedy bowiem śluza chciała się przerwać a popuścić, wraz ią cofał a hamował a dawał iey odpłynąć gdzie popadło; zaco ona biała głowa tem więcey go miłowała, iż taki był usłuchliwy iey surowemu przykazaniu, chocia mu sama nieraz krzyczała: „Puszczay, iedź śmiało, daięć całe pozwoleństwo!“ wżdy on nie chciał, lękał się bowiem by go nie obito kiymi tureckim obyczaiem, iako widział iż bito inych towarzyszów.
Otoć straszliwa zawziętość białogłowska: owo zdaie się iż wiele w tym czyniła y dla swoiey duszy która byla turecka y dla tamtego będącego krześciianinem; iakoż nigdy sobie z nią nie pofolgował do końca y poprzysięgał mi iż w życiu nigdy nie był w takiem udręczeniu.
Powiedał mi iną ieszcze opowieść, ucieszną iak telko bydź może o iedney sztuce iaką mu spłatała: wżdy, że iest nazbyt sprosna, zamilczę o niey z obawy iżbych czystych uszu nie obraził.
Późniey został tenże Sanzay wykupiony przez swoie, którzy są ludzie godni y z dobrego domu w Bretaniey. Ten dom przynależy do wielu możnych, iako do pana Konetabla, który miłował wieldze iego starszego brata y barzo mu przypomógł do tego uwolnienia, które gdy się ziściło, powrócił do dworu y opowiedał nam, panu Strocowi y mnie, siła różności, a śród inych rzekł nam y te opowiastki.
Co teraz powiemy o niektórych mężach, którzy nie zadowalaią się tym iż czerpią nasycenie a rozkosz nierządną ze swoich żen, bo obudzaią appetyt na nie bądź w swoich towarzyszach a przyiaciołach, bądź w inych? Jako znałem wielu takich, którzy im wychwalaią swoie żeny, rozpowiadaią o ich cudnościach, maluią ich członki y części ciała, przedstawiaią rozkosze iakich zażywali y lube pieszczotki iakich od swoich żen doznaią, ba daią im ie całować, dotykać, macać, zgoła oglądać nagie.
Czegóż warci są tacy? ieśli nie tego, aby ich corychley posadzić miedzy rogale, iako uczynił Giges z pomocą swoiego pirścienia królowi Kandaulesowi, monarchowi Libeyczyków, który w głupocie swoiey mozgowczey wychwalał tamtemu rzadką cudność swoiey żeny (iakgdyby zmilczenie miało mu bydź z hańbą a szkodą!) wżdy potem ukazał mu ią całkowicie nagą; zasię tamten tak ku niey rozgorzał, iż nasyciwszy się nią do woli, zabił onego y zawładnął iego królestwem. Ponoć ta żena iego popadła w taką rozpacz iż była tak oglądaną, że zniewoliła Gigesa do onego srogiego uczynku, powiedaiąc mu: „Abo ten — który cię nakłonił y doradził taką rzecz ma poledz z twoiey ręki, abo ty któryś mnie oglądał całą nagą, musisz poledz z ręki inego“. Wierę ten król barzo w piętkę gonił, aby w kim obudzać tak appetyt na świeże mięsiwo tak barzo cudne a smaczne, którego był powinien strzedz barzo gorliwie.
Ludwik, xiążę urlieńskie[36], który ubity został wpodle bramy Barbeckiey w Pariżu (wielgi znieprawiacz pań ze dworu, a zawżdy co nayznamienitszych) uczynił cale przeciwnie; maiąc bowiem ze sobą w łożu barzo cudną a wielgą panię, gdy iey mąż przyszedł do iego kownaty, aby mu dnia dobrego pożyczyć, przykrył głowę tey paniey, żeny tamtego, prześcieradłem, a odsłonił resztę ciała, ukazuiąc mu ie całe nagie y pozwalaiąc dotykać do sytości, wszelako zakazuiąc pilnie pod garłem, aby nie zdeymował płótna z twarzy, ani nie odchylał go na żaden sposób, czemu tamten nie śmiał się przeciwić; y po wielekroć xiążę go zapytywał coby mnimał o tym pięknym ciele nagim: zasię tamten był ze wszytkim zdurzony od tego widoku y wieldze rad z tego. Xiążę kazał mu wreszcie wyniść z kownaty, co uczynił nie poznawszy nigdy iż to była iego żena.
Gdyby ią był dobrze oglądał a rozpatrował całą nagą iako czyniło wielu których znałem, byłby ią może poznał po rozmaitych oznakach; k’czemu dobrze iest ie niekiedy badać w ich cielesney postaci.
Ią zasię, po odeściu męża, zapytywało miłościwe xiążę urlieńskie czy wielgiego zaznała przestrachu y niepokoiu. Możecie zgadnąć co o tem powiedała y utrapienie a postrach w iakim była przez onę ćwierć godziny; trza było bowiem ieno leda zdradzenia się abo namnieyszego nieusłuchnięcia iey męża w uchyleniu onego prześcieradła; prawda iest, powiedało xsiążę urlieńskie iż byłoby go wraz uśmierciło, aby przeszkodzić złoczyństwu któreby tamten chciał wyrządzić swoiey żenie.
Dobre było u onego męża, iż następney nocy, będąc w łożu ze swoią połowicą, powiedał iey, iż xiążę urlieńskie pokazało mu naycudnieyszą białągłowę nagą iaką kiedy trefiło mu się widzieć, ieno, co się tycze twarzy, nie wie co ma rzec o tem, ile że mu xiąże wzbroniło na nią zaźrzyć. Domnimaycież się sami, co o tem mogła rzec ta żena we swoiem pomyśleniu. Owo z tey paniey tyle znamienitey y z xiążęcia urlieńskiego, powiedaią że się zrodził ów dzielny y waleczny bękart urlieński, podpora Francyey a plaga Angielczyków y z którego poszło ono szlachetne a wspaniałe pogłowie grabiów Dunoiów[37].
Owo, aby wrócić ieszcze do naszych mężów tyle szczodrych w ukazywaniu swoich żen nagich, wiem iednego, który, pewnego ranka, gdy kompanion nawiedził go w iego kownacie w czas gdy się ubierał, ukazał mu swoią żenę całą nagą, wyciągniętą wzdłuż, zupełnie uśpioną, zrzuciła bowiem z siebie gzła iako że było barzo upalnie; owo ten mąż odchylił do połowy zasłonę tak że wschodzące słońce świciło prosto na nią y tamten mógł do syta dobrze się iey napatrzyć, przyczem nic nie widział inego ieno samą cudność a doskonałość; y mógł napaść swoie oczy nietyle ileby chciał ba tyle ile mógł; zasię potem mąż y ów kompanion poszli wraz do króla.
Nazaiutrz, ów szlachcic który barzo chciwie wysługiwał się tey godney paniey, opowiedział iey to widzenie y nawet wyobraził iey siła rzeczy które zauważył w iey wdzięcznych członkach, aż do nabarziey taiemnych; y mąż też to potwirdził, y że to był on sam który odsłonił kotarę. Zaczym pani, z gniewu iaki powzięła przeciw mężowi, pofolgowała sobie y przyzwoliła siebie miłośnikowi iedno z tego iedynego powodu; czego wszytkie iego służby nie były mocne wyiednać.
Znałem barzo wielgiego pana, który iednego poranku maiąc wyruszyć na polowanie y gdy dworzany zastały go przy wstawaniu kiedy go właśnie obuwano a żena leżała przy nim w łóżku y trzymała iego przyrodę w pełney garzści, on zasię podniosł tak chybko kołdrę iż nie miała czasu umknąć ręki stamtąd gdzie była położona, tak że ią widziano swobodnie, ba obnażoną do połowy ciała; zasię mąż, śmieiąc się, rzekł panom którzy byli obecni: „Ha cóż, panowie, zali nie ukazałem wam tego y owego u moiey żeny?“ Która była tak rozżalona, o tę sztukę, że straszną złość powzięła ku niemu, a nabarziey za pochwycenie tey ręki; możebna iż mu to dobrze odpłaciła.
Wiem drugą o barzo znamienitym panie, który, znaiąc iż ieden iego przyiaciel y krewny rozmiłowany był w iego żenie, bądź to żeby w nim ieszcze więcey pobudzić oskominę, bądź też dla żałości a rozpaczy iakąby tamten mógł powziąć iż ów ma tak cudną żenę a zaś on tknąć iey nie może, pokazał mu ią iednego ranka (gdy ten przyszedł go odwiedzić) leżącą z nim wespołek w łożu, wpół nagą: ba wiele gorzey uczynił, uczynił bowiem tę rzecz z nią w iego własnych oczach, y wziął ią w obroty iakgdyby byli sami na osobności; y ieszcze prosił przyiaciela aby dobrze się przyzierał, y że czyni to wszytko na iego cześć. Możecie mnimać czy przez takową poufałość mężowską ona pani nie była w prawie wyświadczyć swemu przyiacielowi iney, barzo całkowitey, y z dobrą racyą, y czy nie słusznieby się przygodziło iżby za to nosił rogi.
Słyszałem o inym, ba niemałym panie, który też to czynił ze swoią żeną przed iednem wielgiem xiążęciem, swoim zwierzchnym, ale to było na prośbę a rozkazanie tamtego, który lubował się w takiem widowisku. Nie sąż owo barzo winni tacy mężowie, którzy bywszy sami ich rayfurami, potem zasię chcą im bydź za katów?
Nie trzeba nigdy ukazować swoiey żeny nagiey, ani też swoich ziem, kraiów a miesc obronnych, iako to słyszałem od iednego wielgiego woiownika; mowa była o nieboszczyku xiążęciu Sabaudyey[38], który odradził a odmówił naszego króla ostatniego Hendryka (gdy ten za swoim powrotem z Polszczy iachał przez Lombardyią) aby nie kierował się ani nie wstępował do miasta Medyolanu, przedkładaiąc mu iż król iszpański mógłby z tego powziąć urazę; w czym obawiał się aby król będąc tam, y zwidziwszy miasto należycie y podziwiaiąc iego urodę, bogactwo a dużość, nie był kuszony nadzwyczayną ochotą odzyskania tegoż y zdobycia z powrotem wedle swego dobrego a słusznego prawa iako to czynili iego poprzednicy.
Y oto była prawdziwa przyczyna, iako powiedało iedno znamienite xiążę, wiedzące to od nieboszczyka króla, który poznał oną chytrość. Wżdy, aby wyświadczyć panu sabaudzkiemu y nie dawać żadney przyczyny królowi iszpańskiemu, obrócił drogę stroną, chocia miał co nawiętszą ochotę wstąpić do miasta, iako mi sam raczył powiadać będąc z powrotem w Lyionie: w czym niewątpliwa iest, iż pan Sabaudzki więcey okazał się Iszpanem niż Francuzem.
Równie godnymi potępienia mnimam bydź mężów, którzy ocaliwszy garło za łaską swoich żen, pozostaią tacy niewdzięczni, iż, dla podeźrzenia iakie maią o ich miłościach z inemi, obchodzą się z niemi barzo srodze, zgoła nawet tardżąc się na ich życie. Słyszałem o iednym panie, na którego żywot gdy się zmówili a sprzysięgli nieiacy spiskowcy, żena iego błaganiem swoiem odwróciła ich od tego y ocaliła go od pogromu; za co późniey barzo źle była odeń nagrodzona y trzymana we wielgiey srogości.
Znałem też szlachcica, który bywszy oskarżonym a podanym na sąd, za to iż barzo źle spełnił swóy obowiązek wspomagania hetmana w bitwie (tak barzo iż pozwolił mu zginąć bez żadney pomocy a posiłków), gdy owo blizkim był tego aby go osądzono a skazano na ucięcie szyi, mimo dwudziestu tysięcy talerów które ofiarowywał za ocalenie życia, żena iego, zmówiwszy się z iednym możnym panem y przespawszy się z nim za pozwoleństwem y na błaganie onego męża, sprawiła swoią cudnością a ciałem to czego piniądz nie mógł osiągnąć y ocaliła mu życie a wolność. Wżdy odtąd postępował naprzeciw niey tak źle że nie można gorszey. Wierę, tacy mężowie okrutni a bestyiscy godni są wszelakiey wzgardy.
Drugich zasię znałem, którzy nie czynili tak samo, umieli bowiem dobrze uznać dobro skąd ono przychodziło, y czcili przez cały swóy żywot dobrą dziurkę, która ich zbawiła ode śmierci.
Iest ieszcze ina odmiana rogalów, którzy nie dość ieszcze syci iż za życia byli zazdrośliwcy, wżdy maiąc umrzeć y przy samym zgonie ieszcze są tacyż; iako znałem iednego, który miał barzo cudną a poczciwą żenę (nie zawżdy wszelako się w tem przykładała dla niego samego;) owo kiedy miał umierać, tak iey powiedał: „Ha! moia duszo, trzeba mi umierać! Dałżeby to Bóg, abyś mi dotrzymała kompaniey y abychmy oboie wraz poszli na tamten świat! Śmierć nie byłaby mi tak omierzła y znośniey bym ią cirpiał“. Ale żena, która była ieszcze barzo urodziwa y młoda w trzydziestu siedmi leciech, nie pragnęła zgoła dążyć za nim ani go w tym usłuchnąć, y nie chciała bydź taką głupią, iako to czytamy o Ewandzie, córce Marsa y Theby, żenie Kapaneiusza, która miłowała go tak żarliwie, iż gdy pomarł, skoro telko ciało iego rzucono w ogień, hnet sama się weń rzuciła cale żywcem, y spłonęła a spopieliła się z nim, dla wielgiey stałości a męstwa, y tak poszła za nim na śmierzć.
Alcesta uczyniła wiele lepiey, bowiem, dowiedziawszy się przez wyrocznią, iż Admetus, król Tessaliey, ma umrzeć niedługo, ieżeli życie iego nie będzie okupione śmierzcią którego inego z iego przyiaciół, sama wydała się na śmierzć y tak ocaliła swoiego małżonka.
Niemasz iuż dzisia owych żen tak miłosiernych, któreby chciały iść z własney woley do grobu przed mężami, abo też za nimi. Nie, wierę, iuż ich niema; macie ich wymarły, iako powiedaią w Pariżu komarze, kiedy nie trefi dostać godnego towaru.
Y oto dlaczego trzymam onego męża, któregom namienił, za wielgiego mózgowca aby takie rozmówki czynić swoie y żenie, y za natręta aby ią tak zapraszać do śmierzci, iakgdyby to był iaki piękny festyn aby nań zapraszać. To szczyra zazdrość kazała mu tak mówić, a uczuwał ią w sobie z przykrości iakąby miał na tamtym świecie siedząc w piekle, kiedyby widział swoią żenę, tak dobrze odeń uieżdżoną, w ramionach miłośnika abo iakiego nowego męża.
A cóż to za osobnego kształtu zazdrość była, iaka przystąpiła wonczas do iey męża, iż copochwileczkę powtarzał iey, że, gdyby się wymigał śmierzci, iużby nie znosił od niey to co znosił! wżdy, poki był żyw, nie miał takowey zawiści y pozwalał czynić co iey się chciało.
Nie tak uczynił ów dzielny Tankret, który niegdy tak barzo się wsławił w świętey woynie. Będąc iuż blizkim śmierci y gdy żena iego strestana stała wpodle z grofem Trypolitańskim, prosił ich oboie aby po iego śmierci zaślubili iedno drugie, y nakazał to żenie; co też uczynili.
Możecie mnimać iż widział za swego życia nieiakie oznaki miłości, mogła ona bowiem bydź równie dobre ścirwo iak iey matka grebini andegawska, która, bywszy długi czas nałożnicą grabiego Bretaniey, zakrzątnęła się koło króla Francyey, Filipa, który toż samo iey zażył, a dała mu oną córkę bękartkę, nazwaniem Cencylia a potem dała ią w stadło temu dzielnemu Tankretowi który, wierę, za swoie godne dzieła nie zasługiwał bydź rogalem.
Pewien Albańczyk, w służbie króla Francyey skazany z tamtey strony gór na stryczek za iakowąś zbrodnię, gdy go miano wieść na stracenie, poprosił aby mógł widzieć swą żenę y pożegnać ią; która była barzo dorodna białogłowa y barzo smakowna. Zaczym, gdy się z nią żegnał, całuiąc ią ugryzł iey nos pełną gębą y wydarł go iey z cudney twarzy. K’czemu sędziowie gdy go pytalł czemu uczynił tę złośliwość swoiey żenie, odpowiedziałi że uczynił to przez szczycą zazdrość, ile że (pry) „ies, barzo cudna y dlatego po moiey śmierczi będzie iey żądat y hnet otrzyma który z moich kompanionów, bo wiem iż iest barzo krewka y żeby mnie zapomniała teyże godziny. Chcę więc aby po moiey śmierci chowała pamięć po mnie, aby płakała y frasowała się; ieśli nie przez moią śmierzć, to boday dlatego, iż iest oszpacona, y niechay żaden z kompanionów nie ma z nią tey rozkoszy iaką ia miałem“. Otoć straszliwy zazdrośnik!
Słyszałem o inych, którzy, czuiąc się starzy, omdlali, zwątleni, zmurszali a blizcy śmierci, z czystego żalu a zazdrości skracali potaiemnie dni swoiey połowicy, zwłaszcza kiedy były barzo urodziwe.
Owo, względem takiey złośliwey przyrody onych mężów tyranów a okrutników, którzy tak zagładzaią młode żeny, słyszałem iednę pogwarkę a mianowicie: czy wolno iest białym głowam, kiedy postrzegą abo podeźrzewaią okrutność a zaboystwo iakiego ich mężowie chcą się chwycić naprzeciw nim, czy wolno im iest wziąć przodek y ubiedz tamtych y dla ocalenia się dobrać się do nich pirsze, y wyprawić ich przed sobą na mieszkanie na tamten świat.
Słyszałem twirdzenie że tak, y że godzi się to czynić, nie wedle Boga, bowiem każde zaboystwo iest zbronione, iako to rzekłem, ale wedle świata: w czem wspieraią się na porzekadle, że lepiey iest uprzedzić niźli bydź uprzedzonym; każdemu wreszcie należy troszczyć się o swoie życie: wżdy skoro Bóg ie nam dał, należy go strzedz, dopóki nas nie powoła przez śmierć naszą. Inaczey rzekłszy, widząc swoią śmierć rzucać się w nią y nie chronić się iey kiedy mogą, to znaczy zabiiać się samey, rzecz którey Bóg barzo nienawidzi; dlatego to iest nalepszy sposób wyprawić ich przed sobą w poselstwie, y uchronić się od ich zamachu, iako to uczyniła Blanka Owerbruczanka[39] swemu mężowi panu Flawiemu rządcy Kompieniey y namiestnikowi, który zdradził y był przyczyną śmierci Dziewicy Urlieńskiey. Owóż ta pani Blanka, zwiedziawszy się iż iey mąż zamierzył ią utopić, uprzedziła go, y, z pomocą iego barwierza, zadławiła go y udusiła, z czego król Karol siódmy hnet ią rozgrzyszył; do czego może nawięcey ze wszytkiego dopomogła zdrada onego męża. To się mieści w Chronikach Francyey, a szczególnie w onych Guiańskich.
Tak gamo w tym poczęła sobie pani Borszowa, sa panowania króla Franciszka pirszego, która obwiniła męża y zdała go sprawiedliwości za iakoweś szaleństwa a zbrodnie, snadź barzo potworne, które poczynił z nią y z inemi; zaczym wtrąciła go do więzienia, świadczyła przeciw niemu y dała mu głowę uciąć. Słyszałem tę opowieść od moiey babki, która powiedała iż była pani znacznego domu a wielgiey urody. Owo ta barzo pilnie go uprzedziła.
Królowa Iohanna napolitańska pirsza tak samo poczęła sobie względem infansa Maiorki, swego trzeciego męża, któremu kazała uciąć głowę z przyczyny o którey powiedam w osobnem rozdziele o niey; wżdy mogło to bydź iż obawiała się go y chciała go wyprawić pirszego: w czym miała słuszność y wszytkie iey podobne aby czynić tak samo, gdy maią podeźrzenie na ich galantów.
Słyszałem o wielu białych głowach, które dzielnie ocaliły się taką sztuką; zwłaszcza znałem iedną, którą gdy mąż przyłapił z iey służką, nie rzekł nic ani iey ani iemu, ale odszedł rozsierdzony y ostawił ią w miescu z iey przyiacielem, barzo skłopotaną a zasmuconą y wylękniętą. Ba ta pani zebrała się aż na to iż sobie powiedziała: „Nic mi nie rzekł ani nie uczynił za tę sztukę; owo boię się iż sobie to namotał na wąs y że mi zapamięta; wżdy gdybych miała pewność iż chce mnie uśmierzcie, zakrzątnęłabych się aby mu dać pierwszemu zakosztować tego smaku śmierzci“. Udało iey się tak szczęśliwie iż umarł hnet sam z siebie, od tego czasu bowiem barzo krzywem okiem na nią patrzał, chocia się starała wieldze wkoło niego.
Iest ieszcze druga sporność a zagadnienie nad onymi oszalałymi mózgowczymi mężami a nieprzespiecznymi rogalami; a mianowicie którego z dwoyga maią się imać y na kiem mścić: abo na żenach abo na ich galantach?
Są iedni, którzy powiedaią że telko na żenie, funduiąc się na onem przysłowiu włoskiem, które mówi że morta la bestia, morta la rabbia o veneno;[40] rozumieiąc w swoim mnimaniu iż wieldze sobie ulżyli niedoli, skoro zabili tę która sprawia cirpienie, ni mniey ani więcey iako czynią ci którzy są ukąszeni abo ukłuci od szkorpiona: nalepsze likarstwo iakie maią to iest wziąść go, zabić abo rozdusić y przyłożyć na ukąszenie lub ranę którą uczynił; y ci powiedaią chętnie a zwyczaynie iż białe głowy barziey w tym godne są kary. Rozumiem duższe panie y więtszego strychu, nie zaś małe, pospolite y nikczemnego staniku: tamte to bowiem, swoią wspaniałą urodą, poufalstwem, rozkazaniami a rzeczeniami wszczynaią utarczki, a mężczyźni ieno im w tem sekunduią; ileż zaś barziey karygodni są ci którzy wypowiedaią a wszczynaią woynę od tych którzy ią podeymuią; y barzo często mężczyźni nie zapuszczaią się w takowe miesca nieprzezpieczne a strome bez zawezwania tych pań, które im obiawiaią na rozmaite sposoby swoią pożądliwość; tak iako się wie iż barzo ciężko iest zamierzyć napad abo obleganie dużego, mocnego a warownego miasta na pograniczu krain, ieśli się niema iakiey taiemney zmowy między niektórymi z wewnątrz, abo żeby was kto nie namówił, nie przyciągał a nie podał dłoni.
Owo, iako że białe głowy są conieco barziey ułomnieysze aniżeli mężczyźni, trzeba mieć dla nich pobłażanie y wierzyć że skoro raz ięły się miłowania a chuć powzięły w duszy, muszą ią nasycić za iakąbądź cenę, nie kontentuiąc się (chocia nie wszytkie) tem aby ią hodować we wnątrzu y trawić się pomaluczku, y stawać się przez to wyschłe a zmizerowane y przez to stradać swoią krasę, która troska iest przyczyną iż pragną leczyć się ze swey chuci y czyrpać z niey rozkosz a nie umierać z gronostaiowey słabości, iako to powiedaią.
Siła, wierę, znałem cudnych pań tey przyrody które pirsze zabiegały się o swoie androgyniczne dopełnienie y chciwiey aniżeli mężczyźni; a to dla różnych przyczyn: iedne iż widziały pięknych, dzielnych, krzepkich a powabnych chłopów; drugie iżby wyłudzić od nich iakoweś dinari; ine aby wydobyć perły, kamienie, suknie tkane ze złota i śrybla, iako widziałem takie, które, aby to zyskać, tyle trudności czyniły ze sobą co handlarz ze swoiem towarem (tak też powiedaią: że biała głowa, która bierze, przedaie się;) ine aby pozyskać łaskę u dworu; ine aby ziednać sobie sądowniki, iako wiele urodziwych pań, znaiomych mi, które, nie maiąc słusznego prawa, wabiły ie ku sobie swoim kuprem y swymi ponęty; ine zaś aby wyciągnąć tę lubą substancyą z mężczyźnskiego ciała.
Widziałem wiele białych głów tak rozdurzonych w swoich galanach iż iakoby polowały na nich y goniły ich przemocą, tak iż świat wstyd cirpiał za nie.
Znałem barzo cudną białą głowę, tak rozmiłowaną w niektórym panie we świecie, iż zamiast iako to bywa zwyczaynie iż służkowie noszą barwy swoich pań, tak przeciwnie ta nosiła barwy swego służki. Mógłbych snadnie nazwać te barwy, wżdy nazbyt wieigie-by to sprawiło zgorszenie.
Znałem iną, którey mąż uczynił despekt iey służce na tumieiu na dworze; owo podczas gdy mąż był na sali balowey y triumphował z tego, ona z gniwu przebrała się w szatki mężczyźnskie y poszła odnaleść swego służkę y zaniesła mu w przebraniu swego cisa, tak barzo była dlań rozgorzała, iż umierała z tego.
Znałem godnego szlachcica z namniey szkalowanych na dworze, który maiąc skłonność służyć iedney damie, z nabarziey cudnych, wierę, y z naygodnieyszych (iako że mu dawała wiele potemu przyczyn ze swey strony) powstrzymywał się w tym wszelako dla wielu racii y względów; zasię owa pani powzięła miłość ku niemu y rzuciła kości na wszelki azard (tak mówiła) y nie ustała nigdy wabić go ku sobie naypięknieyszemi słowy miłośnemi iakie tylko bydź mogą; z których miedzy inymi były takie: „Ieśli wy mnie nie chcecie miłować, zwólcie boday bych ia was miłowała y nie baczcie na me liche zalety ieno na moie umiłowanie a żądzę“, chocia pewne iest iż górowała nad onym szlachcicem we wszytkich doskonałościach. Cóż owo mógł na to uczynić ów szlachcic? ieśli nie kochać ią, skoro ona tak kochała, y służyć iey, a potym zasię żądać zapłaty y nagrody swoiey służby, którą też otrzymał iako iż sprawiedliwość żąda iżby każden który służy był zapłacony.
Mógłbych przyczynić nieskończoną mnogość takich białych głów raczey pożądaiących niźli pożądanych. Oto więc dlaczego one ponoszą więtszą winę niźli ich miłośnicy; gdy raz bowiem wzięły sobie na cel swoiego chłopa, nie ustaią bynamniey aż nie dopną swego y nie znęcą gi przez swoie pokuśliwe spoźrzenia, przez swoie cudności, przez swoie nadobne wdzięczki które przyuczaią się kształtować tysiącznym strychem, przez swoie batwiczki subtylnie nakładane na gębusie, ieśli nie maią gładkiey, przez swoie bogate a wdzięczne utrefenie y tak misternie dopasowane, y przez ich wspaniałe a pyszne szaty, a ponad wszystko przez słówka łakome y nawpół lasciwne, a potym przez wdzięczne a swowolne poruszenia a poufałości a ocierania a także przez upominki y dary. Y oto iako się bierą na to, a skoro sami się wzięli muszą y ie wziąść; dlatego to powiedaią, iż słusznie mężowie maią szukać pomsty na samicy.
Iensi powiedaią, że trzeba, kto może, chytać się mężczyzn, ni mniey ni więcey iako tych którzy oblegaią miasto; oni to bowiem pirsi trąbią pobudkę, do poddania wzywaią, wysyłaią przeszpiegi, pirsi sypią szańce, pirsi ustawiaią koszyki y kopią rowy, pirsi wytaczaią baterye abo idą do szturmu y pirsi parlamentuią: tak powiedaią o miłośnikach. Bowiem iako barziey śmiali, mężni a rezoluci oblegaią fortycę sromu białych głowiąt, które, wytrzymawszy wszytkie kształty oblężenia przestrzegane z wielgą pilnością, zmuszone są wywiesić flagę y przyiąć lubego nieprzyiaciela w swoią fortycę. W czym widzi mi się, że nie są tak winne iako twierdzą niektórzy; barzo trudno bomem iest pozbyć się natręta bez iakowegoś odczepnego; iakoż, widziałem siła takich, którzy długiemi służby a strzymawałą pilnością posiedli wreszcie swoie panie które zrazu nie byłyby im dały, iakby to rzec, ani zadka do pocałowania; przywiódszy ie do tego, przynamniey niektóre, iż ze łzą w oku dawały im tę rzecz, ni mniey ni więcey iako się daie w Pariżu barzo często iałmużnę dziadom szpitalnym, więcey dla ich natręctwa niż z pobożności abo dla miłości bożey: tak czyni siła białych głów, więcey dlatego że ie molestuią o to niźli z wielkiego miłowania; a szczególniey naprzeciw niektórym możnym, których obawiaią się y nie śmieią im odmówić z przyczyny ich potęgi; z obawy aby ich nie urazić y nie cirpieć potem z tego zgorszenia abo publicznego od nich despektu, abo nawiętszego oszkalowania czci, iako widziałem iż niektórym zdarzały się srogie utrapienia z tey przyczyny.
Oto dlaczego owi źli mężowie, którzy się tak kochaią we krwi y mordzie, a katowaniu swoich żen, nie powinni być tacy nagli ale wprzód uczynić taiemne wywiady o wszytkiem, chociaby nawet takie poznanie miało im bydź przykre y barzo zniewalaiące do drapania się po czole we swędzącem miescu, zwłaszcza iż niektórzy, czyści niegodziwcy, daią żenom wszelaką przyczynę potemu.
Tak znałem iedno możne cudzoziemskie xiążę, które poięło barzo cudną a poczciwą żenę; owo hnet zaniechał obcowania z nią a zwąchał się z iną białą głową, którą trzymano za iawną ledasznicę; zasie inszy mówili iż to była poczciwa pani którą on znieprawił; y nie zadowalniaiąc się tem sprowadzał ią aby z nim sypiała w alkierzu pod kownatą żeny i tuż popod iey łóżkiem; y kiedy miał włazić na swą miłośnicę, nie kontentuiąc się krzywdą iaką czynił żenie, ieszcze na pośmiech a szyderstwo uderzał włócznią dwakroć, abo trzykroć w powałę, y krzyczał żenie: „Za twoie zdrowie, miła żonko!“ Ta hańba y despekt trwały kilka dni y gryzły barzo żenę, która z rozpaczy a z zemsty chyciła się iednego barzo godnego szlachcica, rzekąc mu iednego dnia na osobności: „Mości panie taki a taki, chcę abyś sparzył się ze mną, inaczey mam sposób aby cię przywieść do zguby“. Ów, bardzo rad z piękney przygody, nie wzdragał się. Zaczym, kiedy mąż trzymał w obięciu swoią przyiaciółkę, a ona też swego przyiaciela, skoro on iey krzyczał: „twoie zdrowie“ ona mu odpowiadała tak samo: „nawzaiem“ abo „stawiam ieszcze koleykę“. Owe zdrówka y te słowa a odpowiedzi któremi sobie przygadywali uieżdzaiąc swoie kobyły trwały dosyć długo, aż wreszcie owo xiążę, dość chytre a podeźrzliwe, zaczęło się czegoś domyślać; y zastawiwszy czety, odkrył, iż żena wdzięcznie mu przyprawia rogi i przepiia te zdrówka tak dobrze iako i on przez odwet a pomstę. Co wypatrzywszy dobrze iako było, obrócił y zmienił swoią komedyią w traiedyią; y gdy ią ostatni raz zagadnął zdrówkiem zasię ona oddała mu pozdrowienie, wszedł nagle na górę y, otwieraiąo dźwirze, wyważywszy ie, wchodzi do wnętrza y wyrzuca iey tę zbrodnię; zasię ona z swey strony rzecze: „Wiem dobrze, że tu moia śmierzć: ugodź mnie śmiało; nie lękam się zgoła śmierzci; chętnię ią ścirpię, bowiem zemściłam się na tobie, y uczyniłam z ciebie rogala a błazna, skoroś mi dał do tego przyczynę, bez którey nigdy nie byłabych zgrzeszyła; bowiem przysięgłam ci całkowitą wierność y nigdybych iey nie pogwałciła by dla nayurodziwszych we świecie: ba nie byłeś godzien żeny tak cnotliwey iako ia. Tedy zagładź mnie w tey godzinie, zasię ieśli masz w sercu iakowy ślad litości, daruy, proszę, temu ubogiemu szlachcicowi, który sam z się nic tu nie zawinił, bowiem przywołałam go y zmusiłam by mi pomógł w mey pomście“. Ów xiążę, okrutny nad miarę, bez namnieyszego względu zabił oboie. Owo cóż miała począć sobie biedna xiężniczka na tę niegodziwość a wzgardę mężowską, ieśli nie uczynić to co uczyniła zrozpaczywszy o całem świecie? Iedni ią wymówią, ini zasię potępią: siła można racii y argumentów na obie strony przyłożyć.
W Stu Opowiastkach królowey Nawary iest y iedna barzo cudna o królowey Napolu, iakoby podobna do tey, która taką samą pomstę wzięła, na królu swoiem mężu: ieno że koniec nie był tak opłakany.
Owa zostawmy tych dyabłów y tych opętanych iadowitych rogalów, y nie mówmy iuż o nich, są bomem wstrętni y przemierzźli, tem więcey że nigdybych nie skończył, gdybych chciał ich wszytkich opisywać: zasię przedmiot nie iest ni wdzięczny ni zabawny. Mówmy nieco o onych ludzkich rogalach, które są dobre kompaniony, łagodnego humoru, lubego obeścia a świętey cirpliwości, przystępliwi, przymykaiący oczy y poczciwe ludziska.
Owo z tych mężów niektórzy byli iuż rogalami na pniu, niby którzy wiedzą o tem zanim poymą żonę: to iest że ich panie, wdowy abo panny iuż sobie bryknęły; ini zasię nie wiedzą o niczem ale poymuią ie na ich wiarę y na wiarę ich oćców a matek y krewnych a przyiaciół.
Znalem wielu którzy zaślubili siła białych głów y dziwcząt o których wiedzieli że były potężnie obrobione od nieiakich królów, xiążąt, panów, szlachciców y różnych inych; przedsię oczarowani ich lubością, dostatkami, klenotami, pieniądzmi które zyskały w miłośnem rzemięśle, nie wzdragali się poiąć ie w małżeństwo. Ale teraz będę mówił ieno o pannach.
Słyszałem o córce iednego barzo znamienitego y możnego władyki, która, rozgorzawszy miłością dla szlachcica, zaszła z nim tak daleko iż uszczknął pirsze owoce iey miłości; owo tak w tym zasmakowała, iż trzymała go cały miesiąc w alkierzu, karmiąc go wzmacniaiącą żywnością, smakowitemi buliony[41], mięsiwem delikatnym a posilnym aby go lepiey rozparzyć y wyciągnąć zeń iego substancyą; owo, odbywszy tak pod nim swoie pirsze ćwiczenia, ciągnęła te lekcyie pod nim póty póki był przy życiu y pod inymi; potem zasię, będąc w wieku czterdziestu pięci lat, zaślubiła pewnego pana który nic przeciw temu nie mówił, ieszcze rad był barzo z pięknego małżeństwa iakie mu nastręczyła.
Bokacyusz przyczytuie gadkę[42] która była w użyciu za iego czasu iż pocałowana gębusia (drudzy mówią po....na dziewczyna) nie traci w niczem swego dobytku, ieno wciąż go odnawia iak xiężyc swoie kwiadry. A to przysłowie wspiera na opowieści o oney córce tak piękney sułtana egipcyańskiego, która przeszła tam y z powrotem przez dzidy dziewięci różnych miłośników, iednego po drugim, conamniey trzy tysiące razy. A potem otrzymał ią król Garbo iako czystą dziewicę, niby rozumie się wrzkomą, tak iako mu była na początku przyrzeczona, y nic nie miał do zganienia y rad był wieldze: barzo piękna iest ta opowiastka.
Słyszałem raz od iednego możnego, że u niektórych możnych (wżdy nie u wszytkich tak chętnie) nie patrzy się na to u panien że tam trzech czy czterech miało ie w rękach y nawdziewało na piki zanim wyszły za tamtego; a mówił to z okazii iednego pana który barzo był rozmiłowany w wielgiey paniey, nieco ieszcze duższey od niego, y ona go też miłowała; ba zdarzyła się przeszkoda że nie pobrali się iak to zamierzali oboie; na co ten znamienity ślachcic o którym mówię wraz zapytał: „A czy wlazł był przynamniey na oną kobyłkę?“ A skoro mu odpowiedziano że nie, iak się zdaie (chocia ini twirdzili inaczey): „Temci gorzey, odparł, bo przynamniey iedno y drugie miałoby to ukontentowanie, y nieby to nikomu nie wadziło“. Bowiem pomiędzy możnymi nie baczy się na te regułki a skrupuły prawiczeństwa, iako że dla tych wielgioh kolligacii wszytko musi się ścirpieć. Ieszcze aż nadto radzi są oni dobrzy mężowie y wdzięczne rogale na pniu.
Kiedy król Karol obieżdżał królestwo, w iednem pięknem mieście (mógłbych ie snadnie nazwać) zostawił córkę którą urodziła panienka z barzo zacnego domu[43]; zaczem, oddano ią na mamki biedney niewieście z tego miasta aby ią żywiła y miała pieczę o nią, y dano iey z góry dwieście talerów na tę żywność. Biedna niewiasta wyżywiła ią y hodowała tak dobrze, iż w piętnastu leciech wyrosła na barzo cudną y sk...iła się; bowiem iey matka nie troszczyła się potym o nią y w cztery miesiące po iey urodzeniu wydała się za barzo możnego pana. Och! ileż znałem takich wypadków, gdzie nikt się w niczem nie obaczył!
Słyszałem raz, będąc w Iszpaniey, że pewien znamienity pan andaluzki, wydawszy siestrę za inego pana też barzo wielgiego, po trzech dniach, gdy małżeństwo było spełnione, rzekł: Senor hermano, agora que soys cazado con my hermana, y l’haveys bien godida solo, yo le hago saher que siendo hija, tal y tal gozaron d’ella. De lo pasado no tenga cuydado, que poca cosa es. Del futuro guartate que mas y mucho a vos toca[44]. Iakoby chcą mu powiedzieć, że to co się stało to się stało, y nie warto o tym mówić, ale trzeba strzedz się przyszłości, ile że więcey dotyczy honoru niż przeszłość.
Są niektórzy będący takiey urody y mnimaiący iż nie tosamo iest bydź rogalem na pniu co w snopkach: iakoż y iest w tym co podobnego do prawdy.
Słyszałem równie o iednym możnym panie cudzoziemskim[45], który, maiąc córę z naypięknieyszych we świecie y gdy zabiegał się o nią iny wielgi pan, wart iey poprawdzie, tenże ociec przyzwolił iey rękę; wżdy zanim ią wypuścił z domu, chciał iey poprobować, powiedaiąc iż nie chce puścić tak letko tak piękney kobyłki, którą był pieczołowicie odchował, żeby iey sam nie dosiadł wprzódy y nie przekonał się co potrafi na przyszłość. Nie wiem żali to iest prawda, ale tak słyszałem, y że nietelko on czynił tę próbę, ale y iny krzepki a urodziwy szlachcic; wszelako mąż potym nie znalazł w niey nic gorzkiego ieno sam cukier. Byłby zeń, wierę, sielny grymaśnik, gdyby mnimał inaczey: była bomem ta panna cudna iak mało w świecie.
Słyszałem tak samo o wielu inych oćcach, zwłaszcza o iednym, barzo wielgim, iż naprzeciw swoim córkom nie więcey sobie kłopotali sumienia, niż ów kogut w bayce Ezopa. Było zaś tak: spotkawszy lisa i zagrożony przez onego śmierzcią, tenże kogut zaczął wywodzić wszytko dobro iakie czynił na świecie a szczególniey piękny y zacny drób, który odeń pochodził. „Ha, rzecze lis, tum cię czekał, mości galancie, taki bowiem z ciebie paskudnik, że nie wzdragasz się wyłazić na własne córki iako na ine kury;“ dlatego go uśmierzcił. Oto, wierę, wielgi sędzia y polityk.
Zgaduiecie tedy łacno, co mogą czynić niektóre panny ze swymi miłośnikami, nie było bowiem ieszcze panny, iżby nie miała abo nie pragnęła mieć galana, a są takie, z któremi oćcowie, bracia, kuzynowie a krewniacy czynili tak samo.
Za naszych czasów, Ferdynand król Neapolu poznał tak przez małżeństwo swoią ciotkę, córkę króla Kastyliey, w wieku trzynastu do czternastu lat, wżdy to było za dispensą papieża. Czyniono przy tym trudności, żali powinna y może przyiąć mężczyznę. To iuż wszelako przywodzi na pamięć cysarza Kaligulę, który znieprawił y wyobracał swoie siestry iedną po drugiey, pośród których y ponad ine miłował niepoślednio naymłodszą, zwaną Druzilla, którey wziął prawiczeństwo bywszy białym chłopięciem; ta późniey gdy zaślubiła nieiakiego Lucya Kassya Longina, byłego konsula, odebrał mu ią y trzymał sobie publicznie, iakgdyby prawą żenę; tak iż iednego razu popadłszy w chorobę uczynił ią dziedziczką wszytkich dóbr a nawet cysarstwa. Wszelako hnet pomarła, nad czym bolał tak okrutnie, iż kazał ogłosić zawieszenie sądów i przerwanie wszelkiego inego dzieła, aby lud przywieść iżby wraz z nim sprawował publiczną żałobę; na którey znak nosił długo niestrzyżone włosy y brodę; y kiedy przemawiał do senatu, ludu a woiowników, nie klął się nigdy przez co insze iak przez imię Druzylli.
Co zaś do inych siestr, to skoro był ich iuż syt, sprostituował ie, y oddał co znamienitszym paziom, których sobie trzymał y z któremi pono obcował barzo plugawie; ieszcze gdyby im nie był uczynił inego złego, toby uszło, ponieważ tego były zwyczayne, y ponieważ było to zło dość ucieszne, iako o niem słyszałem od niektórych panien którym wzięto dziewictwo y od niektórych białych głów zgwałconych siłą; wżdy on im wyrządził prócz tego siła niegodziwości: posłał ie na wygnanie, odiął wszytkie pierzścionki y klenoty aby z nich uczynić pieniądz, iako że strwonił y wydał barzo nieopatrznie wszytko wielgie dobro które Tyberyusz mu zostawił; ieszcze te niebożątka, wróciwszy po iego śmierci z wygnania, widząc ciało swego brata licho pogrzebione pod paroma grudkami ziemi, kazały ie odgrzebać, spalić y pogrześć nayzacniey iak tylko mogły: wielga, wierę dobroć siestrzana dla brata tak niewdzięcznego y wyrodnego!
Włoch, aby wyexkuzować niedozwolone miłoście między krewnemi, powieda, że, quando messer Bernardo, il buciacchi, sta in colera et in sua rabbia, non riceve legge, et non perdona a nissuna dama.[46]
Mamy siła przykładów o starożytnych którzy poczynali sobie tak samo. Wżdy aby wrócić do naszey rozprawy, słyszałem o iednym, który, zaślubiwszy cudną y poczciwą panienkę przyiacielowi, chwalił się że dał mu cudną y zacną kobyłkę, zdrową, źrzetelną, bez narości y nie ochwaconą, iak mówił, y że mu się od tamtego należy wielga wdzięczność. Tedy rzekł na stronie ieden z kompanionów do drugiego: „To wszytko szczyra prawda, gdyby ieno nie była dosiadana a uieżdżana tak młodo y przed czasem, ma bowiem od tego przodek conieco nadwerężony“.
Wżdy także chciałbym zapytać onych panów mężów, gdyby nieiedna kobyłka nie miała swego ale, abo czegoś do przyganienia, abo iakiegoś defektu y wady lub skazy, czy dostaliby ie tak tanio y czy nie kosztowałyby ich wiele więcey? Lebo też, gdyby nie o ten wzgląd chodziło, wydanoby ie za innych, którzyby ich byli godnieysi: iako ci handlarze, którzy pozbywaią się koni skażonych iak mogą, tak y ci, którzy znaią ich ale, nie mogąc uczynić inaczey, daią ie takim panom co nic o tym nie wiedzą; ile że (iako słyszałem z ust wielu oćców) wielga iest radość pozbyć się córki nadpsutey abo która zaczyna nią bydź, abo ma iawną ochotę ku temu.
Ileż ia znam panien po świecie które nie wniosły prawiczeństwa do małżeńskiey łożnice, ba które wszelako tak dobrze są pouczone od matek abo inych krewniaczek y przyiaciółek, barzo biegłych rayfurek, aby dobrze stawić czoło temu pirszemu potykaniu; y pomagaią sobie różnymi sposoby y subtylnymi wymysły aby przywieść na hak mężów y okazać im iż nikt ich zgoła nie wyszczyrbił. Nawięcey ich pomaga sobie tym, iż świadczą wielgi opór a wzdraganie naprzeciw tego punktu, y bronią się zaciekle aż do samego ostatka: z czego nieiedni mężowie są barzo radzi, y wierzą sielnie iż oni zgarnęli całą chlubę y zadali pirszy sztych iako dzielni a zuchwali szyrmierze; y chełpią się nazaiutrz rano aże im grzebień pęcznieie iako małym kogutkom co siła prosa obiadły się z wieczora, y rozpowiedaią iako było kompanionom a przyiaciołom, może nawet tym, którzy pirsi weszli do tey fortycy bez ich wiedzy: ci, wierę, na stronie śmieią się z nich do syta z ich żenami a swemi miłośnicami, które chlubią, się iż dobrze odegrały sztukę[47] y źrzetelnie wystrychnęły na dudka pana męża.
Bywaią wszelako niektórzy mężowie podeźrzliwi, którzy węszą iakowąś złą wróżbę w tym oporze y nie kontentuią się tem iż widzą ie tak się wzdragaiące; iako wiem iednego który gdy pytał żenę, czemuby była tak oporna y utrudniaiąca y czy hydziła się nim tak barzo, ona, mnimaiąc iż się tem zasłoni y oddali pozór wzgardliwości, rzekła mu iż się boi aby iey nie uczynił co złego. Aż on: „Tedy musiałaś snadź iuż tego poprobować, żadnego bowiem zła nie można poznać wprzódy nie doświadczywszy?“ Ale ona, szczwana, przecząc temu, odparła iż słyszała to od niektórych towarzyszek, które były zaślubione y tak ią przestrzegały. „Oto, wierę, piękne przestrzegania y pogwarki“, rzecze mąż.
Ine iest ieszcze likarstwo, którem posługuią się białe głowy: to iest aby pokazać nazaiutrz po zaślubinach bieliznę splamioną kropelkami krwie, które te biedne panienki rozlewaią przy ciężkim trudzie wydzierania im prawiczeństwa; iako czyni się w Iszpaniey, gdzie pokazuią publicznie przez okno rzeczoną bieliznę, krzycząc wielgim głosem: „Virgen la tenemos. Uznaliśmy ią bydź dziewicą“.
Owo słyszałem równie, że w Witerbie ten obyczay takoż się zachowuie. Y, iako że te które iuż dawniei przeszły przez piki nieprzyiacielskie, nie mogą uczynić tey demonstracyey własną krwią, wpadły na myśl, iako słyszałem (y iako wiele młodych kortezan w Rzymie mi wyznało iż czynią aby tem droższey sprzedać swoie dziewictwo), iż pomazuią oną bieliznę kroplami krwie gołębicy, która iest do tego ze wszytkich naysposobnieysza: y nazaiutrz widzi ią mąż maiący z tego nawiętsze ukontentowanie y wierzący niezłomnie że to iest krew dziewczyńska iego żeny y mnima o sobie iż iest barzo zdatny galan, ale barzo iest w tem oszukany.
K’czemu powiem oto tę ucieszną powiastkę o szlachcicu, który doznał przygodney niemocy przyrodzenia w pirszą noc po ślubie, zasię oblubienica, która nie była z onych panienek barzo cudnych y znamienitego stanu, mnimaiąc o nim iż będzie szalał iako tur, nie zaniedbała, za radą dobrych kompanionek, matron, krewmaczek a przyiaciółek pomazać krwią bieliznę: ba, nieszczęściem dla niey, przyszła na męża taka niemoc iż nic nie zdołał uczynić, mimo iż mu skwapliwie przedstawiała co nayłakomsze widoki y ustroiła się do łożnicy nalepiey iak mogła y pokładła się barzo potulnie, nie czyniąc zgoła wzdragaiącey się ani dyablicy (iako to potwirdzili widzowie ukryci wedle obyczaiu); a wszytko aby pokryć swoie prawiczeństwo stradane indziey; wżdy mimo wszytko nic nie dokonano.

Wieczorem, skoro, wedle obyczaiu, wniesiono im kolacyą, przyszedł któryś na kunszcik, aby, iakoby drocząc się z nowożeńcami, iako się pospolicie czyni, wykraść bieliznę, którą naleziono pięknie ubarwnioną krwią; zaczem hnet ią pokazywano w koley y pokrzykiwano głośno miedzy kompanią że nie iest iuż dziewicą y że właśnie oto iey błonka dziewczyńska została przemożona a przedarta: mąż, który pewien był że nic nie dokonał, ale który mimo to udawał galana y krzepkiego zapaśnika, barzo był zdziwiony y nie wiedział coby miała znaczyć ta ubarwniona bielizna; aż pomyślawszy nad tem do syta, domyślił się iakoweyś zdrady y k....arskiego podstępu; wżdy mimo to nie pisnął nigdy słowa.
Gabrielle d’Estrées metresa Henryka IV (po prawej) i jej siostra, księżna de Villars

Oblubienica y iey konfidentki były także barzo skłopotane y zdziwione, iż mężowi tak spaliło na panewce y że sprawa obrociła się przez to cale niedobrze. Nic iednak nie okazano z żadney strony aż do tygodnia, kiedy wreszcie mężowi pofolgował skurcz przyrodzenia y srogich dzieł dokonał, z którey to radości, przepomniawszy o wszytkiem, poszedł opowiedzieć całey kompaniey iż teraz iuż pewnie uczynił próbę swey dzielności y uczynił, żenę prawdziwą niewiastą y dobrze obabioną: y przyznał się iż aż dotąd doświadczon był zupełną niemocą; zaczym cała assystencya powiadała w tym przedmiocie gadki barzo rozmaite y rzucała różne sądy o nowozaślubioney o którey mnimali iż iuż była niewiastą z przyczyny iey ubarwnioney bielizny; y tak się sama podała na osławę, nie iżby sama w istocie była tego przyczyną, ieno pan mąż który swoią miętkością, sflaczeniem a niemocą popsował całą sprawę.
Są niektórzy mężowie, którzy prawiczeństwo swoich żen (niby czy ie zdobyli czy nie) rozpoznaią w pirszey nocy także wedle kolei iaką nayduią: tak znałem iednego który, poiąwszy żenę w drugiem małżeństwie (zasię ona wimówiła mu że iey pirszy mąż nigdy iey nie tknął przez swoią impotencyą y że była dziewicą a prawiczką tak dobrze iak przed zaślubinami), mimo to nalazł ią tak obszerną a przestroną co do szyrokości, iż tak przemówił: „Hoho! eyże? tyżeś to iest owa niewinna prawiczka tak ciasna a wązka iako mi mówiono? Ha! toćże masz tego na dobry sążeń, a zaś droga iest tak szeroka a bita, że niema obawy się zabłąkać“. Wżdy musiał wziąć co było, y przełknąć słodziutko: ieśli bowiem pirsziy mąż nie tknął iey, iako była prawda, siła się zato nalazło inych w iego miesce.
Cóż mamy powiedzieć o niektórych matkach, które, widząc niemoc swoich panów zięciów (czyto że maią urzeczone przyrodzenie abo iny defekt) czynią się rayfurkami swoich córek; tamte zaś, aby zyskać wiano wdowie, dopuszczaią się do inych y często daią się w ciążę zapędzić, aby mieć potomków a spadkobierców po śmierzci męża?
Znam iedną, która doradziła to córce, y w rzeczy tamta nie oszczędzała niczego, wżdy nieszczęście dla niey było iż nigdy się iey nie powiodło. Takoż znam iednego znowu, który, nie mogąc nic sprawić ze swoią żeną, zmówił swego lokaia, tęgiego zucha, aby wszedł do łoża żeny y wziął iey dziewictwo we śnie y ocalił iego reputacyą; ba ona się spostrzegła y pachołek nic nie wskórał, z czego wyniknął długi proces: w końcu unicestwili to małżeństwo.
Tak samo uczynił król Hendryk Kastylski[48], który, iako to podaie Baptista Fulgozyusz, widząc iż nie może żenie spłodzić dzieci, wziął do pomocy młodego a urodnego szlachcica ze swego dworu, aby on to uczynił, co się też stało; za którą to fatygę dał mu wielgie dostatki, przymnożył zaszczytów, szarżów y godności: niema wątpienia czy żena kochała go za to y czy rada temu była. Otoć, wierę, ludzki rogal.
Co do owey przygodney niemocy to była niedawno sprawa przed trybunałem parizkiem pomiędzy panem Braiem, skarbnikiem, a żeną iego, z którą nie mógł nic uczynić cirpiąc na urzeknięcie przyrodzenia lub iny defekt, k’czemu pani iego, wieldze udręczona, przyzwała go przed sąd. Owo rozkazał tribunał, iż oboie maią bydź zbadani przez wielgich medyków iako biegłych znawców. Mąż obrał swoich, żena zasię swoich; z czego uczyniono na dworze barzo ucieszny sonet, który iedna znaczna pani sama mi przeczytała y dała mi go gdym u niey obiadował. Powiedali iedni, iż pani nieiaka go ułożyła, ini zasię że mężczyzna. Sonet iest taki:

SONET.

Z pośród medików głośnych w tym Pariżu mieście,
Z rozumu, doświadczenia, doktriny a wiedzy,
By rozsądzić wzaiemny spór małżeńskiey miedzy
Siedmi oboie państwo wybrali nareszcie.

Imć Bray ma trzy za sobą poślednieyszey chluby:
Kusy, Uśpiały, Gnuśny; żenie iego ano
Czterech naydoświadczeńszych w sztuce swey przydano
Zwą się: Wielgi, Potężny, Dostały a Hruby.


Snadno osądzić, które wygraią oręże;
Zali Wielgi nad Kusym zwycięstwo osięże,
Potężny nad Uśpiałym, nad Gnuśnym Dostały:

Zasię Imć Bray nie maiąc tych po swoiey stronie,
Okazawszy się mężem bez mocy y chwały,
Z braku krzepkich praw musi ustąpić swey żonie.


Słyszałem o inym mężu, który, gdy w pirszą noc trzymał w uścisku nowozaślubioną, ta popadła w taką rozkosz a delicyie, iż, zapominaiąc sama siebie, nie mogła się ustrzedz aby nie uczynić małego zwinnego skrętku a poruszenia, przed się niezwyczaynego u nowozaślubionych; na co ów pan zakrzyknął ieno: „Ha! mam swoie!“ y iechał daley. Otoć nasi rogale na pniu, o których wiem tysiące a tysiące przepowiastek, wżdy nigdybych nie skończył. A co nagorsze mi się dla nich widzi, to kiedy poślubią wraz krowę z cielaczkiem, iako to mówią, y kiedy bierą ie skutecznie nabite. Iako wiem iednego, który zaślubił barzo cudną y znamienitą pannę, z łaski y za wolą ich xiążęcia a pana, który wieldze nawidził tego ślachcica y dał mu ią za żonę; owo po tygodniu pokazało się że iest brzemienna, co też ogłosiła aby lepiey osłonić swoią sztukę. Xiążę, który domyślał się iakowychś miłostek między nią a inym, rzekł iey: „Pani taka a taka, zapisana iest w moich tabliczkach dzień a godzina waszego ślubu; tedy kiedy się ią porówna z dniem zlegnięcia, będzie wam, wierę, wstyd“. Wżdy ona, na takie powiedzenie, zapłoniła się ieno trochę; y nic inego się nie stało, y zawsze zachowała oblicze dona di ben.[49]
Owo bywaią panny, które tak sielnie lękaią się oćca y matki, iż radnieyby się im życie wydarło z ciała niż ich pączek dziewczyński, iako że strachaią się ich sto razy więcey niż mężów.
Słyszałem o iedney barzo cudney a poczciwey panience[50], która, nagabywana o rozkosz miłośną od swego galana, odparła mu: „Poczekaycie nieco aż będę zaślubiona, a zobaczycie iak pod tą zasłoną małżeńską która osłania wszytko, y żywot wzdęty a odkryty, będziemy sobie uświadczać dowoli“.
Druga zasię, oblegana sielnie przez wielgiego pana, rzekła: „Przyciśńcie nieco nasze xiążę, aby mnie wydało wrychle ża tego który się o mnie zabiega y wypłaciło mi hnet wiano które mi przyrzekł: a nazaiutrz po moim ślubie, ieśli się nie zdybiemy, nazowcie mnie wiarołomczynią“.
Wiem o iedney paniey, która, bywszy nagabnięta wedle miłości ledwo na cztyry dni przed ślubem od iednego szlachcica, krewnego swego przyszłego męża, w sześci dniach iuż mu była powolna: tako przynamniey się chełpił. Y snadno można było uwierzyć, okazowali bowiem ze sobą taką poufałość iż rzekłbyś całe życie byli chowani razem; nawet on rozpowiedał o znakach y znamionach iakie miewała na ciele y także iż swoie igry ciągnęli długo potym. Ów szlachcic powiedał, iż przyszło im do tey poufałości stąd, iż raz, czasu maszkarów, zamienili ze sobą ubrania, on wziął bowiem szatki swoiey ulubioney, a ona swoiego przyiaciela, z czego mąż ieno się śmiał, zasię niektórzy przyganiali temu y źle o tym rozumieli.
Śpiewano na dworze piosenkę o mężu, który poiął żenę we wtorek, a w czwartek iuż nosił rogi: otoć, wierę, zbytni pośpiech!
Co powiemy zasię o iedney pannie, o którą długo się zabiegał szlachcic ze znacznego domu y człek dostatni, ale przytem niezguła y niiak iey nie godzien? Owo kiedy za zgodą rodziców przynaglano ią aby go zaszlubiła, odpowiedała że woley iey umrzeć niźli go zaszlubić y żeby iey poniechał tak iżby iuż nie gadano o nim iey ani rodzicom; gdyby bowiem zmuszano ią do tych zaszlubin, hnet uczyni go rogalem. Wżdy mimo to musiała iść w iarzmo, taki bowiem wyrok dali wszytcy możni którzy mieli nad nią władzę a zwłaszcza rodzice.
W wigilię szlubu, mąż, widzący ią smutną y zasumowaną, zapytał coby takiego miała; na co ona odparła z wielgim fukiem: „Nie chcieliście mnie nigdy usłuchnąć y poniechać; wiecie co zawżdy mówiłam, że, gdybym przez nieszczęście musiała zostać waszą żeną, uczynię z was rogala; y przysięgam że to spełnię y że dotrzymię słowa“. Nie powściągała też z tym gęby przed żadną z kompanionek ani też swoich służków. Możecie bydź pewni, iż potem nie chybiła temu, y pokazała mu iż poczciwa z niey była białagłowa, dotrzymała bowiem co przyrzekła.
Zostawiam wam osąd, czy owa pani zasługuie na naganę; toć chcącemu krzywda się nie dzieie, a ona przestrzegła go o niedoley w iaką popadnie. Czemu tedy nie miał się na baczności. Ale snadź nie barzo troskał się o to.
Owe panny folguiące sobie natychmiast skoro są zaszlubione, czynią tak iako mówi Italczyk: Che la vacca, ché è stata molto tempo ligata, corre piú che quella che la havuto sempre piena libertà,[51] iako uczyniła pirsza żona Baldwina, króla Hierozolimy, o którey uprzednio wspomniałem, która, gwałtem wrzucona za kratę przez męża, wydarłszy się z klasztoru y opuściwszy go, y przybywszy do Konstantynopola, popadła w taką rozwiązłość, iż dawała się wszytkim przechodniom, ciągnącym tedy lub owędy, tak żołnirzom iak pielgrzymom zmierzaiącym do Hierozolimy, bez żadnego baczenia na swóy stanik królewski; przed się długi post który cirpiała w czasie uwięzienia był tego przyczyną.
Mógłbych k’temu wymienić siła inych. Owa to są tedy dobre y ludzkie rogale, iako też y ci którzy nie bronią tego żenom, kiedy są cudne y pożądane dla swey cudności, y przyzwalaią ich inym aby stąd czerpać a dobywać łaski, dostatki a korzyści. Siła się takich widzi na dworzech wielgich królów a xiążąt, którym mężom to barzo na dobre wychodzi; z chudziątek bowiem iakimi się stali bądź przez odłużenie maiętności abo wyprawy woienne, restauruią się y wznoszą w wielgie godności przez szparkę swoich żen, w którey nie nayduią żadnego umnieyszenia ieno raczey poszerzenie; za wyiątkiem iedney urodziwey paniey, o którey słyszałem iż stradała iey połowę przez wypadek, iako że mówiono że ią mąż obdzielił przymiotem abo iakim szankrem który iey nadżarł przyrodę. To pewna, iż łaski a dobroczyństwa możnych ochwiewaią sielnie skromne serce białogłowskie y płodzą wielu rogalów. Słyszałem opowieść o iednem cudzoziemskiem xiążęciu, który uczyniony od swoiego pana y władcy generałem w znaczney wyprawie woienney iemu poruczoney, gdy zostawił na dworze swego pana żenę, iedną z barzo cudnych w całem krześciiaństwie, tenże począł tak chciwie koło niey krzątać się z miłością, iż zachwiał ią, powalił a starmosił tak skutecznie iż zaszła w ciążę.
Owo mąż, wróciwszy po trzynastu lub czternastu miesiącach, nayduie ią w takim stanie: nie trza pytać iak barzo zatroskał się a pogniwał na nią. Przed się ona, która była wieldze bystra biała głowa, nalazła wymówkę, a wspomóg ią iey szwagier. Zaczym rzekła tak: „Panie mężu, skutek waszey wyprawy iest przyczyną tego, który tak był źle przyięty od waszego pana (wierę bowiem nie barzo się popisał w tey rzeczy) y w czasie waszey nieobecności tyle na was podszczuwano żeście nie spełnili iego rozkazów, iż, gdyby nie to iż wasz pan iął się mnie miłować, hnet bylibyście zgubieni: zaczym, aby wam nie dać się pogrążyć, ia siebie pogrążyłam. Idzie tu tyleż, y więcey, o moią cześć co o waszą; dla waszego wywyższenia nie oszczędziłam naycennieyszey rzeczy z siebie: osądźcie tedy, żalim zawiniła tyle iakbyście mogli mnimać; inaczey bowiem życie wasze, sława y łaska wisiały na włosku. Owo dziś sprawy wasze stoią lepiey niż kiedy; zasię ta rzecz nie iest tak rozgłośna, iżby miała wam z niey zostać plama zbyt widoczna. Tedy wytłomaczcie mnie, a odpuśćcie“.
Szwagier, który gębę miał nielada, y który, możebna, też miał udział w oney brzemienności, dołączył ieszcze niektóre wdzięczne a obleśne słówka; tak iż pan mąż chwycił przynętę. Zaczym poiednali się, y byli z sobą lepiey niż wprzódy, żyiąc w całei szczyrości y dobrey przyiaźni, za co wszelako xiążę, ich pan, który sprawił tę rozpustę y niezgodę, nie szacował go iuż więcey (iako słyszałem) tak iak wprzódy, iż był tak mało dbały o cześć swoiey żeny y że się tak dał ugłaskać, tak iż nie cenił go tak barzo z szczyrego serca iako czynił przedtem, mimo że w duszy barzo był rad iż ta pani niebożątko nie ucirpiała za to że iemu wygodziła. Słyszałem iak niektórzy y niektóre wymawiali tę panią, y twirdzili iż dobrze uczyniła pogrążaiąc siebie aby ocalić męża y wrócić go do łaski.
Ha! ileż iest przykładów podobnych temu, y ieszcze iednemu oney znaczney paniey, która ocaliła życie mężowi skazanemu na śmierzć przez pełny sąd, iako że mu dowiedziono wielgiego łupieztwa y nadużyć w namiestnictwie y władzy; za co potym mąż miłował ią całe życie.
Słyszałem takoż o iednym wielgim panie[52], który był skazany na ucięcie głowy; przedsię gdy iuż był na szafocie, przyszło ułaskawienie, które uzyskała iego córka, barzo cudna biała głowa; owo schodząc z rusztowania nie rzekł nic inego ieno: „Boże, błogosław zacny kuper moiey córki, który mnie tak dobrze wspomógł“.
Święty Augustyn ma wątpliwość czy pewien obywatel krześeiiański z Antyochiey zgrzyszył, kiedy, aby się wypłacić z sielney kwoty pieniężney za którą był srodze więziony, przyzwolił żenie przespać się ze szlachcicem barzo zasobnym, który mu przyrzekł zwolnić go z długu.
Ieżeli święty Augustyn iest tego mnimania, cóż dopiero pozwoliłby wielu żenom, wdowom a córkom, które, aby wykupić swoich oćców, krewnych a nawet zgoła mężów, wydalą swoie wdzięczne ciałka na wiele utrapień które im się przygadzaią, iakoto więzienie, niewolnictwo, nieprzespieczeństwa życia, szturmy a dobywania miest, prosto nieskończoność inych: ba nawet niekiedy iedniaią rotmistrzów a żołnirzów aby skuteczniey walczyli a obstawali za ich sprawą, abo też aby strzymali długie oblężenie lub odebrali fortycę (mógłbych wyliczyć setke takich zdarzeń) y nie lękaią się ze swey strony narazić swoiey czystości: wżdy iakie zło abo zgorszenie mogą z tego wyniknąć? natomiast wielgie dobro.
Któż tedy powie przeciwnie, iż nie iest dobrze bydź kiedyniekiedy rogalem, skoro dobywa się z tego taką dogodność w ocaleniu życia y odzyskaniu łask, dostoieństw, szarży a dostatków? Iakże wiele znam takich a słyszałem ieszcze o więcey, którzy tak pomknęli się ku górze przez urodę a przodek swoich żen!
Nie chcę uchybić nikomu, ale śmiem powiedzieć, iż tak trzymam o niektórych, że ich panie dobrze się około nich zasłużyły, y że ich własne cnoty nie tak barzo ich wyniosły iako właśnie ony.
Znam iednę możną y obrotną panią, która wyiednała Runo swoiemu mężowi; y miał ie on sam z dwoma nawiętszemi xiążętami krześciiaństwa. Y mówiła mu często, ba przed całym światem (była bowiem barzo ucieszna w kompaniey y trefnego ięzyka): „Ha! nieboże, długo byłbyś skakał iako konik polny, nimbyś wyskakał tego dyabełka co go nosisz na szyi“.
Słyszałem o możnym panie, za czasu króla Franciszka, który, otrzymawszy Runo, y chcąc się niem raz pochełpić przed panem dela Szatinere moim wuiem, rzekł: „Ha! chcielibyście, wierę, uwiesić sobie na szyie ten ordyr iako ia!“ Przed się wuy, który był człek nagły, gwałtownik y rabuśnik iak mało który, odpalił: „Wolałbych zczeznąć, niżbych go miał otrzymać przez tę dziurę przez którą wyście go dostali“. Tamten nic nie rzekł, wiedział bowiem dobrze z kim sprawa.
Słyszałem o iednym znamienitym panie, któremu gdy żena wyprosiła a przyniosła do domu patent na iedną z nawiętszych godności iego kraiu (a udzielony mu przez xiążęcia przez miłość dla iego żeny), ów pan nie chciał żadną miarą przyiąć, ile że wiedział że żena iego pozostawała przez trzy miesiące w sielney łasce u tego xiążęcia y nie bez podeźrzenia. Okazał przez to, wierę, wspaniałego ducha, iakiego przez całe życie obiawiał: przyiął wszelako potym, uczyniwszy iedną rzecz którey nie chcę powiedzieć.
Oto iak białe głowy uczyniły pewnie tyleż abo więcey rycerzów co nawiętsze batalie; których mógłbych nazwać, iak y kto iny, ieno że nie chcę nikogo osławiać ani podawać na ięzyki; y niedość że dały im zaszczyty, ieszcze im daią wiele bogactw do tego.
Znam iednego, który był lichym chudziną kiedy przywiódł na dwór swoią żenę, barzo cudną białą głowę; owo w mniey niż dwa lata, zratowali się y zebrali znaczny dostatek.
Ieszcze trzeba szacować owe białegłowy które tak wiedą swoich mężów ku fortunie y nie czynią z nich pospołu rogali a dziadów: iako powiedaią o Margarecie Namurskiey, która była tak głupia, iż zastawiła się y dała wszytko co ieno mogła Loisowi xiążęciu urlieńskiemu, iemu który był tak wielgim y potężnym panem y bratem królewskim, y wyciągnęła z męża co tylko mogła, tak iż barzo stąd Podupadł y zniewolony był sprzedać swoie grabstwo Bloyskie rzeczonemu panu Urlieńskiemu; owo zważcie to, iż xiążę spłacił go pieniądzmi a mieniem, które tamtego głupia żena mu podarowała. Głupia, wierę, była barzo, aby pchać w zasobnieyszego a więtszego od się. Możecie mnimać, iż potym wyśmiał się z oney a z onego; snadnie bowiem był zdolen to uczynić, tak był niestateczny y mało trwały w swoich miłościech.
Wiem iedną białą głowę, która, rozamorowawszy się w pewnym dworskim szlachcicu, y skłoniwszy się k’iego żądaniom cielesnym, nie mogąc mu dać piniędzy (ile że iey mąż strzegł swoiego skarbczyka niby iaki xiądz), dała mu nawiętszą część swoich klenotów, których walor przechodził trzydzieści tysięcy talerów; aż na dworze mówiono, iż mógłby ów szlachcic budować, skoro miał taką moc kamieni uskładanych a nagromadzonych; zasię potem, gdy spadła na nią grzeczna sukcesyia y dostała w garzść coś iakoby dwadzieścia tysięcy talerów, nie obyło się bez tego iżby iey galan nie zgarnął sporey cząsteczki. Y powiedano, iż, gdyby to dziedzictwo nie było na nią spadło, tedy nie maiąc iuż coby mogła darować, dałaby mu hnet suknię a koszulę. Wżdy tacy wyłudzacze a podbiracze wieldze są warci nagany, żeby tak podgrzywać y wyciągać całą substancyią z tych biednych niebożątek udręczonych a opętanych; bowiem taszka do którey się tak często zaziera nie może zachować tak wiernie swoiey pulchności ani treści, iako ona taszka od przodku, która iest zawżdy tego samego kszałtu y gotowa aby w niey łowił kto może, y nie krzywduiąca sobie przeciw więźniom które do niey wchodzą a wychodzą. Ten dobry szlachcic o którym powiedano iż był tak dobrze ukamieniowany, w niewiele czasu potem pomarł; y wszytkie iego przyodziwy a dobytki były, wedle obyczaiu parizskiego, wywoływane a przedawane publiczną przedażą; które przy tem szacowaniu wiele osób rozpoznało iż widziało ie u oney paniey, nie bez znaczney dla niey osławy.
Pewno znaczne xiążę, miłuiąc barzo godną panią, dało zakupić dwanaście guzków dyamentowych barzo świcących y czyście oprawionych z literami egipcyiańskiemi y hieroglyphicznemi maiącemi kryiome znaczenie; z nich uczynił podarek rzeczoney miłośnicy, która, przypatrzywszy się bystrze, rzekła iż iuż ninacz iey nie trzeba buxtabów hieroglyphicznych, bowiem pisma iuż się spełniły między nimi dwoygiem, tak iako to było miedzy szlachcicem a oną panią wyż wspomnianą.
Znalem iedną białą głowę, która mawiała często mężowi iż radnieyby go uczyniła niebogatym niż rogatym wżdy te dwie słowie tak podobnie brzmią do siebie, iż łacnoby się one dwie właściwości mogły przez nią ziednoczyć w iey mężu.
Przedsię znałem siła, ba niezliczoną mnogość białych głów które nie tak sobie poczynały; te bowiem pilniey wiele ściskały taszkę z talerami niźli ową ze swego wdzięcznego ciałka: mimo bowiem iż były barzo dostatnie[53], nie rade były dawać więcey iak ieno same pirzścionki, wspominki y ine wdzięczne fatałaszki, krezki abo szarfeczki, daiąc ie nosić przez miłość dla się y przymnażaiąc im ceny.
Znałem iedną wielgą, która barzo w tym była szyroka a szczodra, naylichsza bowiem z iey szarfów a przepasek iakie dawała służkom była w cenie pięciset talerów, ba nieraz zgoła tysiąca abo trzech tysięcy; na których było tyle aftów, tyle pereł, ozdóbek, cyfer, hieroglyphicznych buxtabów y wdzięcznyoh wymysłów, że nic we świecie nie było iuż cudnieyszego. Y słusznie tak czyniła, iżby te dary od niey darowane nie były ukryte we walizach abo kaletach iako owe wielu inych pań, ale iżby iawne były całemu światu y iżby ich służka patrząc na nie mnożył sobie ich cenę wdzięcznym wspominkiem; zasię datki w piniądzach barziey trącą pospolitszego staniku białą głową, które daią ie swoim gaszyskom, a nie zaś wielgie a obyczayne panie. Niekiedy także dawała ta pani wdzięczne pirzścionki bogato ozdobne kamieńmi; takowe bowiem szarfy a przepaski nie noszą się pospolicie ieno w piękney a osobney okazyey; przedsię sygnecik na palcu lepiey a zwyczayniey dotrzymuie kompaniey temu który go nasza.
Wierę, dworny rycerz y szlachetnego serca powinien bydź tego wspaniałego przyrodzenia, iżby chciwiey służył damie za cudności któremi iaśnieie, niźli za wszytko złoto a śrybło na niey błyszczące.
Co do mię, mogę się pochlubić iż sługiwałem w moiem życiu poczciwym paniom y nie z conamnieyszych; owo, gdybych był chciał brać od nich co mi dawały y wydzierać z nich kilobych mógł, byłbych dziś bogatszy, abo w maiętnościach, abo w piniądzach, abo w statku, więcey trzydziestu tysięcy talerów niż iestem; wżdy zawżdy barziey mi było po myśli okazować miłowanie radniey moią szczodrotą niżeli chciwstwem.
Pewnieć to y słuszna, aby, skoro mężczyzna wkłada ze swego w taszkę którą ma z przodku iego dama, iżby biała głowa tak samo znowuż wkładała ze swego w taszkę swego galana; aliści w tem trzeba zważyć wszytko: tak samo bomem iak mężczyzna nie może tyle darować ze swego y wrzucić w taszkę białey głowy kiloby ona pragnęła, trzeba też aby mężczyzna był tak obyczayny y nie wyciągał z taszki swoiey damy tyle ileby chciał; y trzeba aby prawo było w tem iednalde a przymierne.
Widziałem takoż siła szlachciców, którzy postradali miłość swych dam przez niepohamowanie swoich żądań a chciwstwa; zaczym, widząc ich tak srogimi żądaczami y tek naprzykrzonemi w swey chciwości mienia, pozbywaią się ich misternie y ostawiaią na lodzie, iako też słusznie im się należy ta przygoda.
Oto dlaczego każdy szlachetny miłośnik radniey winien bydź kuszony chciwością cielesną co piniężną; gdyby bowiem dama szafowała nazbyt szczodrze swoiem mieniem, mąż, widząc iak owego się umnieysza, sto razy więcey się frasuie niż gdyby po dziesięć tysięcy razy szafowała swoiem ciałem.
Bywaią ieszcze rogale uczynieni przez zemstę: co rozumie się tak, iż wielu, nienawidząc iakiego pana abo szlachcica abo inego, od których doznali iakiey przykrości lub despektu, niszczą się na nich bawiąc się miłością z ich żenami y czynią z tamtych gładziutkich rogali.
Znałem iedno wielgie xiążę[54], które, uświadczywszy nieiakie oznaki rebeliey od swego poddanego, przyduższego panięcia y nie mogąc pomścić się na niem (ile że tamten umykał przed nim iako mógł y ten nie mógł go niiak dosięgnąć), gdy iego żena przybyła raz na dwór aby wyiednać zgodę a przebaczenie dla męża, ów xiążę zmówił ią dla uradzenia o tem do ogroda y altanki tamże będącey; zasię to było ieno poto, aby iey prawić o miłości, którą też, uzyskał snadnie na mieiscu, bez wielgiego oporu, pani bowiem była barzo ludzkiey komplexii; y nie zadowolił się tym że sam ią wyobracał, ieszcze sprostituował ią inym, zgoła swoim pokoiowym lokaiom. Y tak mówił ów xiążę, iż się czuł dobrze pomszczonym nad swoim poddanym, iż mu tak dobrze przeieździł żenę y ozdobił mu głowę piękną koroną z rogów, za to iż chciał się bawić w królika a suzerena; owo zamiast aby nosił iako chciał koronę z kwiatu liliey, trzeba mu dać piękną ba z rogów.
Tenże xiąże[55] uczynił podobnie z porady swoiey matki, pokosztowawszy iedney panny y xiężniczki, wiedząc iż miała zaślubić nieiakie xiążę które mu się silnie naprzykrzyło y zamąciło rządy iego brata; owo wziął iey panieństwo y nacieszył się nią sumniennie, y potem za dwa miesiące wydano ią onemu xiążęciu iako wrzkomą prawicę za żenę, która to pomsta była barzo słodka, zanim nie przyszła ina wiele okrutnieysza.
Znałem barzo godnego szlachcica który gdy sługiwał paniey cudney y zacnego staniku, y prosił ią o zapłatę za swoie służby a miłowanie, ona odparła mu szczyrze: że nie da mu tego ani za szeląga, ile że iest barzo upewniona że nie miłuie iey tak dla tego y nie żywi tyle chuci dla iey cudności, iako powieda, ieno iż sycąc się nią chce się pomścić na mężu, który mu był uczynił iakowąś pakość y dlatego chce nad nim mieć to ukontentowanie w duszy y chełpić się potym; ale ów szlachcic, zaprzeczaiąc temu sielnie, służył iey daley więcey niż dwie lecie tak wiernie y z tak żarliwą miłością, iż z tego nabrała dostatniego przekonania y takiey pewności, iż użyczyła mu tego czego dotąd odmawiała tak statecznie, uręczaiąc iż, gdyby z początku ich skłonności nie miała mnimania iż on iakowąś zemstę umyśliwa tym sposobem, byłaby go zawczasu tak ukontentowała iako uczyniła na końcu; z przyrody bowiem skłonna była miłować go y przygarnąć. Patrzcież iak ona pani umiała roztropnie władać nad sobą, iż miłość nie oślepiła ią do tego stopnia aby uczyniła to czego nabarziey chciała, ieno iż życzyła bydź miłowaną dla swoich cnót a nie dla samey przyczyny zemsty.
Nieboszczyk pan Guia[56], ieden z barzo dwornych y doskonałych szlachciców w całym świecie, zaprosił mnie iednego dnia na dworze iżbych z nim obiedował. Zgromadził dwanaście nayuczeńszych ze dworu, między inymi Xiędza biskupa Dedola, z rodu Epinaiów w Bretaniey, panów Romsara, Baifa, Deporta, Dobiniego (którzy dway są ieszcze przy życiu y mogą mi łżyczkę zadać) y inych których nie pomnę; z ludu rycerskiego stanu był ieno pan Guia y ia. Uradzaiąc w czasie obiedu o miłości, o dogodnościach y niedogodnościach, lubościach y nielubościach, o złu y dobrze które przynosi w swoiem użyciu, skoro każdy wyrzekł swoie mnimanie o iednym y drugiem, wywiódł pan Guia konkluzyą, że nawyższy stopień oney rozkoszy leży w takowey pomście y prosił każdego z tych wielgich osób aby złożyła o tym naprętce kwartynę; co też uczyniły. Chciałbych ie mieć aby ie tu przytoczyć; z których pan Dedol, ile że mówił y pisał szczyrym złotem, otrzymał palmę.
Y wierę, miał przyczynę pan Guia głosić to twirdzenie, iako że sam tak sprawił dwóch możnych panów (mi znaiomych) nawdziewaiąc im rogi za to iż mu okazali nieżyczliwość; wżdy żeny ich były barzo nadobne: owo miał w tym dwoiakie rozkoszy: zemstę y ukontentowanie. Siła znałem ludzi, którzy się pomścili y nacieszyli w takim sposobie, y ci też byli tego mnimania.
Znalem również białe głowy piękne y zacnego stanu, które mówiły y uręczały, że, kiedy mężowie ie gnębili y potyrywali abo lżyli y karcili, abo bili lub czynili ine wydziwiania a zniewagi, nawiętsza ich delektacya była czynić z nich rogalów, y, czyniąc to, wspominać o nich, przygryzać im, natrząsać się z nich y naśmiewać ze swemi miłośnikami, tak iż zgoła powiedały iż przez to przychodzi im więcey appetitu y iakoby wzmożenie rozkoszy, więtsze niż się da powiedzieć.
Słyszałem o iedney cudney y poczciwey białey głowie, która, gdy zapytano raz czy uczyniła kiedy męża rogalem, odpowiedziała: „Wey pocóżbych miała czynić, skoro mnie nigdy nie bił ani mi nie pograżał?“ Iakoby chcąc przez to powiedzieć, że gdyby był uczynił to abo owo, iey szyrmierz, co go ma na przodku, byłby ią wrychle pomścił.
A skoro rzecz o prześmiewkach, owo znałem iednę barzo godną y piękną panią, która gdy była w onych słodkich wzruszeniach rozkoszy y w tey słodkiey łaźniey ukontentowania y folgi z przyiacielem, zdarzyło się iey, iż, maiąc kulczyk w uchu kształtem rogu obfitości, będący zasię ieno z czarnego szkła (iako ie podczas naszano), tenże od zbytniego wytrząsania y ściskania y figlowania ich z sobą złomił się na dwoie. Tedy rzecze ta pani do przyiaciela: „Widzisz, iako przyroda iest bacznie przewiduiąca; za ieden bowiem róg który potłukłam, czynię tu oto dwanaście inych memu bidnemu rogalowi mężowi, iżby się w nie ustroił w dzień iakiego znacznego święta, ieśli będzie miał wolę“.
Druga zasię, zostawiwszy męża ułożonego y uspionego w łożnicy, odwidziła przyiaciela zanim się pokładła na spoczynek; owo gdy ten pytał gdzieby bywał iey mąż, tak odrzekła: „Strzeże łóżka y kukułczego gniazda, z obawy aby przedsię iny iaiek w niem nie złożył; ale ty, wierę, nie z iego łóżkiem, ani prześcieradłem, ani gniazdem masz sprawę, ieno ze mną, któram cię nawiedziła; zasię iego zostawiłam na straży, chocia, wierę, sumniennie iest uśpiony“.
Ieśli rzecz o strażach, owo słyszałem opowieść o pewnym znacznym szlachcicu, mi znaiomym, który, wszedszy iednego dnia w pogwarkę z iedną barzo godną panią, którą też znałem, zapytał, maiąc chęć iey przymówić, czy kiedy odbywała podróż do świętego Maturyna[57]. „Owszem, odrzekła, ba nigdy nie mogłam się wcisnąć do kościoła, bo był tak pełen y tak dobrze strzeżony od rogalów, że nigdy mi nie dali wniść do śrzodka: wy zasię, któryście byli między nayznacznieyszymi, siedzieliście na dzwonicy, aby strażować y ostrzegać drugich“.
Mógłbych opowiedzieć siła ieszcze prześmiechów, wżdy nigdybych z tem nie skończył: spodziewam się wszelako ieszcze napomknąć to i owo gdzieś w kąciku tey księgi.
Bywaią rogale które są bardzo ludzkie y same z siebie spraszaią na ten festyn rogaty; iako sam znałem nieiednych, którzy mówili żenom: „Taki a taki rozkochany iest w tobie, znam go dobrze, nawiedza nas często, ale to ieno przez miłość dla ciebie, moia duszko. Podeymuyże go uczciwie; może nam siła dobrego sprawić: iego znaiomość wiele nam może posłużyć“.
Niektórzy zasię mówią do niektórych: „Moia żena rozmiłowana iest w tobie, kocha ciebie; przychodź ią odwidzić, sprawisz iey radość; ugwarzycie sobie y zabawicie się społem y czas wam zydzie iako“. Tak owo zapraszaią drugich własnym kosztem; iako uczynił cysarz Hadrian, który, będąc swoiego czasu w Angliey (tak powieda iego żywot), y prowadząc woynę, przestrzegany był z nieiedney strony że połowica iego, cysarzowa Sabina, na umór się barłoży w Rzymie z wielgą mnogością dwornych galanów rzymskich. Owo przygodziło się, iż ta cysarzowa napisała list z Rzymu do pewnego młodego szlachcica rzymiańskiego bawiącego z cysarzem w Angliey, utyskuiąc nań iż o niey przepomniał y że iuż nie dba o nią y że nie iest możebna iżby tam nie miał iakowychś miłostków, y żeby iaka lubka przymilna nie zwabiła go w sidełka swoiey cudności. Tenci to list popadł w ręce cysarza Hadryiana; gdy tedy ów szlachcic w kilka dni potem poprosił o pozwoleństwo, wrzkomo chcąc udać się do Rzymu dla pilnych spraw swoiey familiey, Hadryian powiedział mu iakoby dworuiąc sobie zeń: „Iedź pilnie, iedź młodziku, cysarzowa bowiem moia żena czeka na cię z wielgą teszliwością“. Co widząc, ów Rzymianin, poznawszy że cysarz przeźrzał taiemnicę y że mógłby mu iaką złą sztukę wypłatać, nie żegnaiąc się ani opowiedaiąc, wyiechał naybliższey nocy y uciekł do Irlandiey.
Przedsię nie powinien był tak barzo się tego ulęknąć; iako iż cysarz sam mawiał często, zmierżony co chwilę nieposkromionem wszeteczeństwem swoiey żeny: „Wierę, gdybych nie był cysarzem, rychłobych się zbył moiey żeny, ale nie chcę dawać złego przykładu”. Iakoby chcąc powiedzieć, że nie chodzi u wielgich o to że w tę niedolę popadli, ieno żeby się to nie rozgłaszało. Cóż za maxyma dla wielgich, którey nieiedni z nich przestrzegali, wżdy nie dla tych powodów! Oto iak ten ludzki cysarz sam wdzięcznie przypomagał w przyprawianiu sobie rogów.
Dobry Marek Aureli, maiąc za żenę Faustynę, źrzetelną k...ę, gdy mu radzono aby ią wypędził, odparł: „Ieślibych ią porzucił, musiałbych wraz porzucić y iey wiano, a to iest cysarstwo“. Y któż nie chciałby bydź rogalem za taki kąszczek, wierę nawet mnieyszy?
Syn iego Antoniusz Werus, zwany Komodem, mimo iż wielgi okrutnik, tożsamo odpowiedział niektórym radzącym uśmierzcić tęż Faustynę[58], swoią matkę, która tak rozmiłowała się y rozgorzała do gladyatora, iż nie można iey było niczym uleczyć z tey gorączki, aż wreszcie umyślono zagładzić tego niewartego gladyatora y dać iey napić się iego krwie.
Siła mężów uczynili y czynią tak samo iako ten dobry Marek Aureli, którzy lękaią się uśmierzcić swoie żeny, k...y, z obawy aby nie utracili wielgich maiętności iakie im wniesły w wianie, y wolą bydź tak tanio bogatymi rogalami niźli iść na dziady.
Miły Boże! iluż ia znałem różnych rogalów, którzy bezustannie zapraszali krewnych, przyiaciół, kompanionów, iżby nawiedzali ich żeny; festyny zgoła im wydawali aby ich lepiey przynęcić y gdy byli na miescu zostawiali ich samych z żenami w pokoiach y alkierzach, y odchodzili mówiąc: „Zostawiam żenę pod waszą opieką“.
Znalem iednego takiego we świecie, o którymbyś powiedział że cała iego szczęśliwość y ukontentowanie były w tym żeby nosić rogi; y mozolił się aby naydować okazyą potemu, zwłaszcza przez takowe rzeczenia: „Moia, żena barzo was rada widzi; czy y wy miłuiecie ią tak iako ona was?“ A kiedy widział iż żena bawi ze swoim służką, barzo często uprowadzał kompaniią z izby aby szli na przechadzkę zostawiaiąc tych dwoie społem y daiąc im wygodę iżby uradzili do syta o swoiey ochocie. A gdy się przygodziło iż musiał znagła wniść do kownaty, iuż z nayniższego stopnia pokrzykiwał głośno, pytał się o kogo, odpluwał, lebo kaszlał aby nie przydybać onych miłośników na uczynku; wierę bowiem, chociayby kto wiedział y domyślał się, takie widzenie y zaskoknięcie nie iest zgoła przyiemne ani tym ani owym.
Tenże pan, gdy raz budował cudne pomieszkanie, y architekton zapytał go czyby go nie chciał przyozdobić rożnikami, odparł: „Nie wiem, coby to były rożniki; spytaycie się moiey żeny, która wie y która zna sztuki gieometryczne; przedsię iako wam powie, tak uczyńcie“.
Gorsze o wiele uczynił ieden mi znaiomy, który, sprzedaiąc w niektórym dniu iedną ze swoich maiętności drugiemu za pięćdziesiąt tysięcy talerów, odebrał czterdzieści pięć tysiąców w złocie y śrybrze, zasię za pięć pozostałych przyiął róg iednorożca. Stąd wielki pośmiech u tych którzy to posłyszeli: „Iakto, powiedali, wżdy nie było mu dosyć rogów u siebie, żeby ieszcze ten przyczyniać?“.
Znałem barzo możnego pana, dzielnego y walecznego, który pewnego razu tak rzekł (wszelako ze śmiechem) iednemu godnemu szlachcicowi, który barzo koło niego się zasługiwał: „Panie taki a taki, niewiem coście uczynili moiey żenie, ale tak iest w was zamiłowana że dzień y noc każe mi ieno mówić o was, y ustawnie śpiewa mi wasze pochwały. Za całą odpowiedź powiedam iey, że znam was dawniey niż ona, y że wiem wasze ozdoby y przymioty barzo osobliwe”. Któż przedsię był zdumiony? Wierę ów szlachcic, przed chwilą bowiem właśnie wiódł ową panią pod rękę na nieszpory, na które udała się królowa. Mimo to, obaczył się wrychle y rzekł: „Wasza Miłość, iestem barzo uniżonym sługą waszey pani żeny, y barzo wdzięcznym za dobre mnimanie iakie ma o mnie, y czczę ią niepomału; wżdy nie zalecam się do niey z miłością (dodał tak iakoby nadrabiaiąc miną), ieno wysługuię się iey naskutek dobrey rady iaką daliście mi niedawno, iako że wiele może mi pomódz u moiey paniey, którą mogę zaślubić przy iey pomocy, y spodziewam się że będzie mi w tym łaskawa“.
Ów xiążę nic nie ukazał po sobie, ieno śmiał się y zagrzywał szlachcica, aby służył iego żenie chciwiei niż kiedykolwiek: co też czynił, rad iż mógł pod tym pozorem służyć tak cudney damie y xiężniczce, przy którey wrychle zapomniał o tamtey lubce którą chciał poiąć za żenę, y nie troszczył się o nią więcey ieno tyle iż ta maska zasłaniała y pokrywała wszytko. Nie obeszło się iednak bez tego iż ów xiążę popadł w zazdrość iednego dnia, uirzawszy tego szlachcica na pokoiach królowey noszącego na ramieniu szkarłatną wstęgę iszpańską, którą iako wdzięczną nowość przywieziono na dwór; owo pomacawszy iey y uiąwszy w ręce wśród rozmowy, podszedł ku swoiey żenie, która była przy łóżku królowy, y miała cale podobną, którąż też pomacał y sprobował, y że była ze wszytkim iednaka y z tey samey sztuki co tamta; ale nie rzekł o tem ani słowa y nic z tego inego nie wynikło. Iakoż w takiem miłowaniu dobrze trzeba pokrywać ognie popiołem taiemnicy y baczności, aby nie mogło bydź odkryte, często bowiem takie zgorszenie publiczne więcey podburza mężów przeciwko żenom niż kiedy wszytko dzieie się dobrze kryiomu, wedle przysłowia si non caste, tamen caute[59].
Ileż za moich czasów widziałem zgorszenia y wielgich utrapień dla takowey niebaczności y białych głów y ich służków! Owo mężowie troszczyli się o samą rzecz tak mało co o nic, byleby czyniły swoie sprawki sotto coperte,[60] iako mówią, y byleby nic nie było rozgłoszone.
Znałem iedną, która tak gwałtownie iawiła swoie pochocie y fawory, iż poczynała sobie tak iakoby zgoła męża nie miała y nie była pod niczyią władzą, nie chcąc słuchać przestróg służków y przyiaciół, którzy iey przekładali nieprzezpieczeństwa tegoż: wżdy nie na dobrze iey się to obróciło.
Ta biała głowa w niczym nie poczynała sobie tak iako czynią ine białe głowy: które wdzięcznie zabawiały się rozlicznem miłowaniem y folgowały sobie dosyta nie zdradzaiąc się nadto przed światem, chyba ieno onymi letkimi podeźrzeniami, które wszelako nigdy nie uiawniły oczywistey prawdy nawet nabarziey bacznym; w kompaniey bowiem przestawały ze swoiemi służkami tak pomiarkowanie, y ugwarzały z niemi tak oględnie że ani mężowie ani ich szpiedzy nigdy nie mieli ie za co uchwycić. Y kiedy tamci iechali w iaką podróż, abo kiedy im się przygodziło zemrzeć, umiały pokrywać y chować swoią boleść tak statecznie, że nie lza było po nich coś uświadczyć.
Znałem iedną barzo cudną y dworną panią, która w dniu w którym iey miłośnik, barzo znaczny pan, umarł, ukazała się na kownatach Królowy z twarzą tak wesołą i śmieięcą iako w dniu poprzednim. Niektórzy pochwalali ią za tę diskrecyą iako że czyniła to aby nie zgniwać y nie drażnić króla, który nie barzo nawidził zmarłego. Drudzy przedsię ganili ią, przyczytuiąc ten postępek radniey ubóstwu miłości, y powiedano iż nie barzo wiele iey czuła, iako wszytkie owe wiedące taki żywot.
Znałem dwie cudne y godne białegłowy[61], które, stradawszy swoich służków w potrzebie woienney, czyniły srogie żale i lamentacyie, y iawiły swoią żałobę przez ciemne szatki, a urny żałobne, a złote rzeźbione kropidła, a trupie głowy, a rozmaite odmiany śmiertelnych trofeiów w swoich klenotach, zabawkach y branzoletach które nosiły: tak iż zgorszenie czyniły wielgie y siła im stąd osławy przyrosło: przedsię ich mężowie nie troskali się o to wiele.
Oto iak takie białe głowy publikuią światu swoie miłoście: w czym, wierę, trzeba ie chwalić y szacować za stałość, wdy nie za ich diskrecyą: przez to bowiem wiele sobie złego czynią. Y ieśli takie białe głowy naganne są w tey rzeczy, wieluż iest takich miedzy ich służkami, którzy zasługuią na strofowanie porówni z niemi: iako iż przybieraią postacie zemdlone a rzewliwe nikiey koza w połogu; wypatruią oczy na swoie panie y czynią z nich swoie posły; okazuią swoie namieiętne poruszenia a wzdychania przed całym światem; zdobią się zgoła iawnie w kolory swoich pań; prosto, dopuszczaią się tylu głupich niediskrecyów iż ślepyby się obaczył, przedsię niektórzy tak z racyą iako i bez raciey aby ieno dać poznać całemu dworu iże miłuią w nieledacyiakiem miescu y że się im tam poszczęściło. A Bóg widzi! nieiednemu nie dałoby się za grosz iałmużny, chociaby się miało stradać nagrodę niebieską miłosierdzia.
Znałem iednego ślachcica y pana, który, chcąc wmówić światu iż miłuie iedną cudną y godną panią wiadomą mi, kazał iednego dnia dwom ze swoich pachołków y paziów wystawać pod iey bramą, dzierżąc za uździenicę małego mułka. Owo, trefunkiem, pan Stroc[62] y ia przechodziliśmy owędy, y przegrzeliśmy taiemnicę onego mułka, paziów i lokaiów. Zapytał ich znagła, gdzieby był ich pan; odparli iż w mieszkaniu tey paniey; na co pan Stroc począł się śmiać, y rzekł do mnie, iż gardło stawia że go tam niema. Zaczym postawił swego pazia na czetach, aby widzieć czy wynidzie ów wrzkomy miłośnik; my zaś poszliśmy stamtąd do kownaty królowy, gdzieśmy go naleźli, nie bez wielgiego naszego pośmiechu. Gdy iuż się miało ku wieczorowi, podeszliszmy ku niemu, y iakoby się z nim drocząc, pytaliśmy gdzieby bawił o takiey a takiey godzinie popołudniu, y że nie łacno mu będzie się oczyścić, widzieliśmy bowiem iego mułka y paziów przed bramą oney paniey. On, czyniąc oblicze iakoby strestane z tego iżeśmy to wypatrzyli, wyznał iż w istocie tak było; wżdy prosił by nie rzec o tem słowa, inaczey przywiedlibyśmy go w wielgie utrapienie, y też tę ubogą panią, na którąby stąd padła osława y srogi gniw męża. Tedy przyrzekliśmy (śmieiąc się wciąż na całe gardło y dworuiąc sobie zeń, mimo iż był dość duży pan i potężny), iż nigdy nie powiemy o tym ani z naszych ust to wynidzie. Wszelako gdy minęło kilka dni, on zaś powtarzał swoią sztukę z mułem zbyt często, odkryliśmy mu szalbierstwo, y wytoczyliśmy rzecz iawnie wobec godney kompaniey; zaczym ze wstydem poniechał tego, za naszą bowiem sprawą dowiedziała się o tym ta pani, która kazała iednego dnia śledzić onego muła y paziów y wygnać z przed bramy iako dziadów proszalnych. Y lepiey poczęliśmy sobie, rzekliśmy to bowiem iey mężowi, y zaprawiliśmy powieść tak trefnie, iż barzo mu przypadła do smaku y uśmiał się co wlazło; y rzekł iż nie obawia się aby ten pan uczynił zeń kiedy rogala, y że, ieśli uźrzy tego mułka y paziów nie maiących wygody pod bramą, każe im ią otworzyć y wpuścić do wnątrza aby mieli nakrycie nad głową a wygodę y ochronę od gorąca y zimna abo deszczu. Ini przedsię sumniennie przyprawiali mu rogi. Otoż iak ów dobry pan chciał sobie przyczynić chluby kosztem godney paniey, niebacząc na iey osławę.
Znałem iednego szlachcica, który przez swoie obyczaie przywiódł do zguby barzo cudną a poczciwą panią, do którey gdy gorzał czas nieiaki y gdy ią przyciskał iżby mu udzieliła ów mały smakowity kąszczek zachowany dla gęby mężowskiey, owa pani wręcz odmówiła; zaczym, po wielu odmowach, rzekł iey iakoby wściekłszy się: „Dobrze tak! skoro nie chcecie, tedy przysięgam wam, iż zniszczę was na dobrey sławie”. Y, żeby to dokonać, począł tyle wchodzić a wychodzić taiemnie, nie tak taiemnie wszelako iżby się nie ukazował rozmyślnie wielu oczom y daiąc im okazyią spostrzeżenia go tak w dzień iak y w nocy wpodle iey domostwa; tyle chełpił się a wynosił półgębkiem swoią wrzkomą fortunką y na oczach świata tę panią z więtszem poufałstwem niż miał przyczynę potemu, y miedzy kompanionami puszył się więcey dla fałszu niż dla prawdy; iednego wieczoru zgoła wszedł do alkierza tey paniey cały omotany płaszczem y kryiąc się iakoby przed oczyma domowników: które sztuki gdy powtarzał po wiele razy, począł go podeirzewać marszałek domu y uczynił zasadzkę: przedsię nie mógł go dołapić, mimo to mąż wybił swoią żenę y dał iey conieco po gębie; ba późniey podiudzony przez marszałka, który mu rzekł iż to nie dosyć, zabił ią y zakłuł sztyletem, za co odpust łatwo uzyskał od króla. Wielga była szkoda tey paniey, była bowiem niewiasta barzo urodziwa. Wszelako szlachcic ów, który był przyczyną wszytkiego, nie długo się tym cieszył, y zabito go w potyczce woienney, za pozwoieniem boskiem iż tak niesprawiedliwie zbawił tę godną panią czci a żywota.
Aby rzec prawdę do tego przykładu y do barzo wielu inych które widziałem, bywaią białe głowy które same wiele błądzą y same są szczyrą przyczyną swey osławy a hańby; same bowiem pirsze wyieżdżaią na one harce y znęcaią k’sobie galanów; y od początku świadczą im co naymilsze pieszczotki, a poufalstwa, a zbliżenia, budząc w nich nadzieie przez swoie wdzięczne powaby a słówka rozkoszliwe; wżdy kiedy trzeba przyść do tego punktu, zrzucaią się wręcz ze wszytkiego; tak iż ci godni panowie, którzy obiecowali sobie siła uciesznych rzeczy po ich ciałku, zrozpaczaią się y popadaią w gniw poniechuiąc ich sromotnie i szkaluią ie y ogłaszaią za nawiętsze ledasznice pod słońcem; i powiedaią o tem sto razy więcey niż iest.
Dlatego oto nie godzi się nigdy poczciwey białey głowie przynęcać do się zacnego kawalera y dać mu się wysługiwać, ieśli go nie ma w końcu ukontentować wedle iego waloru a wysługi. Na to musi się zgodzić ieśli nie chce bydź zgubiona, nawet ieśli ma sprawę z poczciwym a godnym człowiekiem; inaczey, od samego początku, skoro on ią nagabuie, ona zasię widzi iż on wszytkie swoie chęci obraca do tego punkciku tak barzo upragnionego, a zaś ona nie ma woley mu go udzielić, trzebaż aby mu dała odprawę od pirszey iego bytności w mieszkaniu; bowiem, aby rzec szczyrze, wszytkie panie które daią się miłować a sobie wysługiwać zobowiązuią się w takim sposobie, iż nie lza im wymigać się od potyczki: muszą na to przyść prędzey czy późniey, by niewiedzieć iak opieszałe.
Wdy bywaią białe głowy, które rade daią sobie wysługiwać za nic, ieno za ich piękne oczy, y powiedaią iż pragną aby im służono, iż to iest ich cała lubość, ale nie żeby co więcey; y powiedaią iż maią rozkosz w tym żeby pragnąć a nie żeby wykonywać. Znałem nieiedne, które mi to powiedały: przedsię im nie trzeba w tym zbytnio zaufać, skoro bowiem raz przydą na to aby pragnąć, niema ani wątpliwości iż muszą przyść do wykonania; zakon miłości bowiem tak żąda, y skoro biała głowa pragnie, abo życzy sobie, abo myśli o tem aby chcieć pragnąć dla siebie mężczyzny, to iuż się stało. Ieśli mężczyzna to uzna y przyciśnie krzepko tę która z nim szuka zaczypki, hnet uzyska od niey bądź skrzydełko bądź udko, bądź sierść czy pirze, iako to powiedaią.
Oto więc iako tym ubogim mężom urasta poroże przez takowe mnimania białych głów, które chcą pragnąć a nie wykonywać; aliści nie maiąc zamiaru, parzą się przy świcy aboteż przy ogniu który same rozdmuchały, iako czynią te niebożątka głupiutkie pastyrki, które, aby się ozgrzać w polu pilnuięcy owieczek czy baranków, rozniecaią mały ogienek nie myśląc nic złego ani nieprzezpiecznego: wey nie baczą na to, iż z tego małego ognia zapala się nieraz tak duży, iż odeń gorzeie cały szmat łąki y haszczów.
Trzeba iżby te białe głowy wzięły ku opamiętaniu się przykład z grebini Deskaldazor zamieszkałey w Pawiey, którey pan Delesku, późniey nazywany marszałkiem Defułą[63], będąc szkolarzem ieszcze w Pawiey (przedsię wówczas zwano go protonotarem Defułą, iako że był poświęcony stanu kościelnemu; wżdy późniei rzucił szatki, aby się iąć oręża), chciwie sługiwał tey cudney paniey, iako iż wzięła palmę pirszeństwa przed wszytkiemi gładyszkami w Lombardyey. Owo tedy przypirana od niego, a nie chcąc go grubie znieważyć ani też dać mu odprawy, był bowiem blizkim krewniakiem onego wielgiego Gastona Defuły, pana Nemurskiego, przed którego srogiem imieniem wonczas cała Italia drżała), iednego dnia wielgiey uroczystości a święta iakie się odprawiało w Pawiey, gdy wszytkie znamienite panie, miedzy tymi conayurodziwsze z miasta i okolicy, były zgromadzone razem, wespołek z grzecznymi kawalerami, „ukazała się owa grebini, cudna pomiędzy wszytkimi inemi, wspaniale obleczona w suknię z atłasu niebieskiego, całą pokrytą i usianą haftowanymi płomieńmi a motylami, letaiącemi dokoła y spalaiącymi się; to wszytko w afcie ze złota i śrybła (iako zawżdy zdatni afciarze medyolańscy umieli ie wyczyniać ponad wszytkie ine), tak iż osiągnęła chlubę iż nalepiey była przystroiona z całego orszaku y kompaniey.
Owo pan protonotar Defuła, wiedąc ią w taniec, ciekaw był spytać ią o znaczenie tych dewizów na sukniey, odgaduiąc łacno iż iest w tym iakoweś ukryte znaczenie, iemu nie do smaku. Pani odpowiedziała: „Wasza Miłość, kazałam uczynić moią suknię w tym sposobie, iako rycerze y ieźdzcy czynią swoim koniom narowistym a wadliwym, które wierzgaią a kopią; uwieszaią im na zadzie wielki śrybny dzwonek, iżby przez takie sygnały towarzysze ich, będąc w kompaniey y w tłumie, mieli baczenie aby się strzedz takiego złego konia który wirzga, z obawy aby ich nie pokopał. Podobnie przez te motyle letaiące y palące się w płomieniach, ia ostrzegam godnych ludzi, którzy mi czynią tę cześć aby mnie miłować a podziwiać moią krasę, aby się nadto nie zbliżali y nie żądali iney ieszcze rzeczy iako móy widok; nic bowiem na tym nie zyskaią, nie więcey iako te motyle; iedno będą płonąć y żądać, a więcey nic“. Ta opowieść zapisana iest w Dewizach Paola Iowia[64]. Przez co ta pani ostrzegała swego służkę, iżby zawczasu miał się na baczności. Nie wiem czy przybliżył się do niey więcey czy iako uczynił; przedsię skoro został śmiertelnie zraniony w bitwie pod Pawią i wzięty do niewoli, prosił aby go zaniesiono do tey grebini, do iey mieszkania w Pawiey, gdzie go barzo dobrze przyięła y ugościła. Po trzech dniach umarł tam, z wielgiem żalem tey paniey, iako to słyszałem od pana Monliuka[65], pewnego razu gdy byliśmy nocą w okopach pod Roszelą, y gawędził ze mną, ia zaś opowiedałem mu o tym znaku przestrożnym; tenże upewnił mnie, iż widział tę barzo cudną grebinią, y że barzo miłowała rzeczonego marszałka, y podięła go nader uczciwie: zresztą nie wiedział nic czy inym razem barziey się powąchali ze sobą. Ten przykład powinienby wystarczyć dla wielu y dla niektórych pań, o których wspomniałem.
Owo bywaią rogale tak ludzkie, iż każą nawracać y upominać swoie żeny przez ludzi nabożnych i xięży, aby się nawróciły a poprawiły; które też w udanych łzach a obłudnych słowach czynią uroczyste śluby, przyrzekaiąc istne złote góry opamiętania y że nigdy iuż do tego nie powrócą: wżdy ich przysięgi nie trwaią długo, śluby bowiem a łzy takich pań wartczą tyle co przysięgi y odklinania się rozkochanyoh. Tak widziałem y znalem iednę białą głowę, którey iedno wielgie xiążę iey władca taką oddało posługę, iż sprowadził y nasadził Franoiszkanina, aby odnalazł iey męża bawiącego w służbie tego xiążęcia w iedney prowincyey, y iakoby wrzkomo sam z siebie to czynił y, przybywaiąc ze dworu, ostrzegł go o niehamownym wszeteczeństwie żeny, y o złych pogłosach iakie chodziły o krzywdzie czynioney onemu mężowi; y że z obowiązku swego stanu y powołania przestrzega go zawczasu, iżby uczynił porządek tey grzeszney duszy. Mąż barzo był zaskoczony takęwem poselstwem y słodką posługą miłosierdzia: przedsię nic po sobie nie pokazał, ieno podziękował i przyobiecał iż zaradzi temu; wżdy za powrotem nie obchodził się gorszey ze swą żeną niż kiedy: ba cóż byłby na, tym zyskał? Kiedy biała głowa raz weszła na tę drogę, nie da się z niey ściągnąć, tak samo iak koń pocztowy który tak barzo wzwyczaił się do galopu że nie zdole iuż go odmienić na iny sposób chodzenia.
Ha! ileżto widziało się zacnych białych głów, które, przydybane na tym uczynku, zelżone, wybite, napominane i przekonywane, tak siłą iak łagodnością, żeby iuż do tego nie wracały, przyrzekaią, przysięgaią y zaklinaią się iż będą strżemięźliwe, przedsię potem praktikuią to przysłowie, passato il pericolo, gabbato il santo[66] y powiadaią znowu barziey niż kiedy do tey miłośney potrzeby; co więtsza, widziano wiele z pomiędzy nich, które, czuiąc w duszy iakowegoś gryzącego hrobaka, same z siebie czyniły barzo święte y barzo uroczyste śluby, wżdy ich nie dochowały, y żałowały własnego żałowania, iako powieda pan Dziubela o kortezanach żałuiących[67]. Y takie białe głowy twirdzą, że barzo iest ciężko odstrychnąć się na zawsze od takiego słodkiego przyzwyczaienia y nawyku, skoro tak niewiele im się należy w tym krótkim pobycie iaki im przypadł na tym świecie.
Odwołałbych się chętnie do niektórych pięknych dziewcząt, młodych pokutnic które przyoblekły zasłonę y zawarły się w klasztorze, gdyby ich spytano w dobrey wierze y sumnieniu, coby k’temu odpowiedziały, y iakby pragnęły barzo często iżby ich wysokie mury mogły runąć a one wyniść precz conarychley.
Owo dlaczego nie powinni mężowie starać się powściągać swoich żen, skoro iuż uczyniły pirsze wykroczenie przeciw czci swoiey, ieno popuścić im cugli y zalecić ieno diskrecyą y pilnie strzeżenie się osławy; próżno bowiem używać wszelkich lików przeciwko miłości iakie Owidy niegdy zalecał, y siła inych ieszcze subtylnieyszych iakie potym wymyślono, ani nawet one prawdziwe sposoby mistrza Franciszka Rabelego[68], których nauczył zacnego Panurga, nic tu nie pomogą; chebaby, co nalepsze, praktikować przyśpiewkę z oney starey piosenki, złożoney za czasu króla Franciszka I-go, która powieda:

Kto chce, iżby biała głowa
Była wierna a cnotliwa,
Niech we fayce ią pochowa
Y przez cybuch iey zażywa.

Za czasu króla Hendryka, był nieiaki kramarz, który przyniósł na iarmark Świętego Germana tuzin pewnych munsztuków dla spętania przyrody niewieściey[69]; które to machiny uczynione były ze żelaza y opasowały iak pasek y obeymowały ią z dołu y zamykały się na kluczyk; a tak subtylnie uczynione, iż gdy raz biała głowa była spętana, nie mogła sobie dać folgi ku tey słodkiey lubości, iako że ieno parę drobnych dziurek w niey miała dla oddania uryny.
Powiedaią, że było iakich pięć czy sześć mężów, niegodziwych zazdrośników, którzy zakupili te opaski y spętali niemi swoie żeny w ten sposób iż mogły sobie powiedzieć: „Żegnayeie, dobre czasy“. Wszelako nalazła się iedna, która wystarała się o ślusarza barzo subtylnego w swoiey sztuce, któremu gdy pokazała to narzędzie y swoie własne y wszytko, gdy raz mąż wyiechał w pole, on przyłożył się do tego tak pilnie, że ukuł fałszywy klucz, którym ta pani otwierała y zamykała swą przyrodę o każdey porze y kiedy miała wolą. Zasię mąż nigdy na nic nie wpadł. Y folgowała sobie do syta w tey słodkiey lubości, naprzekór temu mózgowcowi, oszalałemu zazdrosnemu rogalowi, który ciągle mnimał się bydź bezpieoznym od stanu rogatego. Przedsię ten niedobry ślusarz, który sporządził fałszywy klucz, popsował mu wszytko; ba lepiey uczynił, wedle tego co mówią, gdyż on był pirszym który pokosztował tego przysmaku y uczynił go rogalem: czego można się było spodziewać, Wenera bowiem, która była naycudnieyszą białągłową y k..wą wszechświata, miała Wulkana, kowala y ślusarza za męża, który był wielgi prostak, brudny kulas y barzo szpetny.
Powiedaią wiele więcey: że było wielu galanów, godney szlachty ze dworu, którzy pogrozili w taki sposób onemu kramarzowi, że, ieśli się odważy kiedy przynosić takowe specyały, hnet go utłuką; y że ma iuż nie wracać y wyrzucić wszytkie ine które mu zostały w zapasie; co też uczynił, y odtąd nie było iuż o nim słychu. W czym barzo był roztropny, dosyć by to było bowiem aby wytracić połowę świata, wyludniaiąc go przez takie pętania, zamki y więzy natury, szpetne a omierzłe nieprzyiacioły rozmnożenia pogłowia ludzkiego.
Są tacy, którzy daią swoie żeny do strzeżenia rzezańcom, co cysarz Alexander Sewerus wieldze potępił, zabraniaiąc surowie czynić to z paniami rzymskiemi; zasię tacy mężowie barzo są oszukani; nie iżby owi byli w mocy zapłodnić y iżby niewiasty z nich poczynały: wżdy doświadczaią od nich nieiakich smaków y łaskotek przyletszych rozkoszy, zbliżaiących się conieco do oney nawiętszey a doskonałey lubości; o co niektórzy się nie troszczą, powiedaiąc że ich nawiętsze utrapienie z cudzołóstwa żen nie pochodzi z tego że sobie wygadzały, ieno że ich gnębi wieldze żywić y wychowywać i mieć za własne dzieci które nie sami spłodzili. Przedsię gdyby nie to, niewieleby się o insze troskali; iako znałem niektórych, y barzo wielu. Owo gdy ci którzy ie spłodzili ich żenom, byli tak łaskawi aby im dać dobry dochód y żywić te dziateczki, owi mężowie nie troszczyli się o nic zgoła, ba radzili ieszcze żenom, aby tamtych prosiły i uzyskały od uich iakowąś pensyię aby wyżywić y utrzymać młode które od nich miały. Iako słyszałem opowieść o znamienitey paniey, która porodziła Wilkonina, dziecię Franciszka I-go. Prosiła go, aby, zanimby umarł, dał abo przepisał conieco dobra, dla dziecięcia które spłodził; co też uczynił. Tedy przepisał mu dwieście tysięcy talerów w banku, które mu rosły w procenty y ciągle były w obrotach to tedy to owędy; w ten sposób że gdy dorósł, żył tak wspaniale y tak wysoko się nosił w wydatkach y grze u dworu, iż każdy dziwował się temu; mnimano że był w łasce u iakiey paniey o któreyby niewiedziano; iakoż nikt nie miał iey za iego matkę; ieno iż on zawżdy u niey bawił, każdy myślał iż wielgie wydatki czynione przezeń pochodzą z rozkoszek dostarczanych tey paniey; wierę było przeciwnie, bowiem to była iego matka; o czem niewielu wiedziało, iako iż ród iego y pochodzenie nie były dobrze znane, które wykryły się dopiero, skoro umarł w Konstantypolu y dziedzictwo iego iako bękarta przypadło marszałkowi Recowi, który był obrotny y bystry w wyszukiwaniu takich smacznych kąsków, zwłaszcza dla swoiey korzyści; około czego się zakrzątnął y sprawdził bękarctwo, które było tak długo ukryte, y sprzątnął dobro dziedzictwa przed panem Telinim, który był ustanowiony dziedzicem tegoż Wilkonina.
Ini mówili wszelako iż ta pani miała owo dziecię od inych nie od króla, y że wyposażyła go tak z własnego; przedsię pan Rec póty myszkował y szpyrał po bankach, aż wynalazł pieniądze y oblig króla Franciszka; niektóry mówili wszelako o inem xiążęciu mniey wielgiem od króla, abo o inem ieszcze mnieyszem; ba, aby osłonić y pokryć wszytko y wyżywić dziecko, niezgorzey było przyczytać wszytko Maiestatowi, iako to się widziało y u inych.
Sądzę że siła iest białyoh głów po świecie, a nawet we Francyey, którym, gdyby spodziewały się rodzić dzieci za tę cenę, królowie y ini możni łacno wygramoliliby się na brzuchy, alić często wyłażą na nie bez wielgiego dla nich pożytku; w czym wiele z nich się oszukało, takim bowiem możnym personom nie oddaią się z chęci, ieno aby mieć galardon,[70] iako Iszpan powieda.
Iest barzo niemała kwestya z takiemi dziećmi niepewnemi a wrzkomymi; a mianowicie czy maią dziedziczyć dobra oycowskie y macierzyste, y że to iest wielgi grzech u niewiast podsuwać ie w dziedzictwo; zaczym wielu doktorów orzekło, iż biała głowa winna to odsłonić y powiedzieć mu prawdę. Tak to przekazuie Subtylny Doktor[71]. Ale to osądzenie nie iest dobre, powiedaią ini, biała głowa bowiem odsłaniaiąc to, osławiłaby sama siebie, do tego zaś nie iest zobowiązana, dobra sława bowiem iest więtszym dobrem niż dobra doczesne, powieda Salamon.
Godziwiey iest tedy aby mienie przypadło na dziecko, niż żeby dobra sława miała się stradać; iako powieda przysłowie: więcey warta dobra sława, niżeli złota przepaska. Stąd theologowie wysnuwaią maximę, która orzeka: że, kiedy dwa zakony y przykazania nas wiążą, pomnieyszy winien ustąpić więtszemu. Owo tedy przykazanie aby zachować dobrą sławę więtsze iest niż to które dotyczy aby oddać dobro drugiemu; trzeba więc iżby to było przełożone tamtemu.
Co więcey, ieśli żena odsłania to mężowi, popada, w nieprzezpieczeństwo iż może być zabita przez tegoż męża: co iest barzo pilnie zbronione samemu się podawać na smierzć; toć nawet nie wolno iest białey głowie zabiiać się z obawy przed zgwałceniem abo gdy została zgwałcona; inaczey zgrzyszyłaby śmiertelnie. Tak iż zgoła lepiey iest przyzwolić iżby się było zgwałconą, ieśli nie można na to poradzić ucieczką abo wołaniem pomocy, niźli się zabiiać samey; zgwałcenie bowiem ciała nie iest grzychem, cheba za zgodą duszy. Oto odpowiedź, iaką święta Łucya uczyniła tyranowi, który iey groził iż każe ią zawieść do bordelu. „Ieśli mnie dasz zgwałcić, rzekła, czystość moia otrzyma podwoyną koronę“.
Dla tey przyczyny Lukrecya iest osądzona przez niektórych. Owo prawda, iż święta Sabina y święta Sofoniena, które się zbawiły życia aby nie popaść w ręce barbarzyńców, nalazły łaskę u naszych Oćców y Doktorów, i&ko że wedle nich uczyniły to z nieiakiego rozkazania Ducha Świętego; przez którego to Ducha Świętego, po dobyciu Cypru, iedna panienka cypriocka, świeżo uczyniona krześciianką, gdy ią wraz z wieloma inymi paniami uprowadzono iżby były ofiarami dla Turczynów, podłożyła taiemnie ogień w prochy statku; tak iż, w iedney chwili, wszytko buchło y spłonęło wraz z nią, mówiąc: „Niechay Bóg nie da, iżby nasze ciała miały być shańbione y poznane przez te omierzłe Turki a Saraceny!“ Y Bóg wie, może były iuż shańbione, y może chciała ta panna uczynić za to pokutę; cheba może iż iey pan nie chciał iey dotknąć, aby więcey piniędzy wyciągnąć przedaiąc ią iako dziewicę, ile że w tych kraiach, iak y we wszytkich inych, łasi są na to y radzi smakuią taki nietknięty kąsek.
Owo aby powrócić do leibgwardy tych niebożątek białych głów, iako mówiłem, rzezańce nie omieszkuią popełniać z niemi cudzołoztwa y z mężów czynić rogali, z wyłączeniem ieno rozmnożenia.
Znałem dwie białe głowy we Francyey, które się wdały w miłoście z dwoma wymiszkowanymi szlachcicami, aby nie zayść w ciąże; y mimo to miały z nich rozkosz a nie popadły w osławę. Wżdy bywali w Turcyey y w Barbaryey mężowie tak zazdrośni, iż, obaczywszy się na tym oszukaństwie, zaczęli kastrować swoie ubogie niewolniki całkiem na gładko y obcinać im wszytko do czysta. Owo, wedle tego co mówią y piszą ci którzy, znaią Turcyią, z owych tak okrutnie okaleczałych zaledwie dwu na dwunastu ocali się iżby nie umarli, y tych którzy ocaleli kochaią y czczą oni mężowie iako szczyrych, pewnych y czystych strażników czystości swoich żen y zakładników ich czci.
My krześciianie nie używamy zgoła tych okrucieństw szpetnych y nazbyt straszliwych; przedsię, miasto tych rzezańców, oddaiemy ie pod straż starców sześćdziesięcioletnich, iako czynią w Iszpaniey, zwłaszcza na dworze tamecznych królowych, gdzie ich widziałem stróżami panien dworskich y orszaku królowey. Owóż, Bóg to wie! bywaią starcy sto razy barziey chytrzy na zgubę dziwcząt y niewiast aniźli młokosi, y sto razy goręcsi, wybrydnieysi y przebiegli aby ie omamić y znieprawić.
Mnimam że tacy stróżowie, chocia maią siwiznę na łbie y na podbródku, nie są zgoła przezpiecznieysi od młodych, ani stare białe głowy nie więcey; iako iedna stara ochmistrzynia iszpańska, prowadząc swoie dziwczęta y przechodząc przez wielgą salę y widząc na ścianach członki naturalne wymalowane z przysadą y barzo grube y nadmierne, wykrzyknęła: Mira que tan bravos no los pintan estos hombres, como quien no los conociese[72]. Y te panny zwróciły się ku niey, y przypatrowały się, prócz iedney, którą znałem, która udaiąc prostaczkę, zapytała drugiey ze swoich towarzyszek coby to za ptaki były; były bowiem niektóre wymalowane ze skrzydełkami. Owa odpowiedziała że to były ptaki z Barbaryey, cudnieysze w naturalnym kształcie niż w malowidle. Bóg tam wie czy tamta ich nigdy nie widziała; wżdy musiała tak pokazować po sobie.
Siła mężów zawodzi się często na tych stróżach; zdaie im bowiem, że, byleby ich żeny były w rękach starych (które te i owe nazywaią swemi matkami dla więtszego uczczenia), iuż są barzo dobrze strzeżone od przodku; przedsię niemasz we świecie łatwieyszych do pozyskania y kupienia niż one; bowiem, ze swoiey natury popychaiącey ie do chciwości, bierą ze wszytkich rąk sprzedaiąc swoie ieńczynie.
Ine nie mogą ciągle upilnować tych młodych białych głowiąt które są w ustawicznem płonieniu zwłaszcza kiedy miłość na nie przydzie; tak iż, po nawiętszey części, drzemią wpodle komina, przyczym w ich przytomności sporządza się rogalów, one zaś nie daią baczenia ani nic o tym nie wiedzą.
Znałem iedną panią, która uczyniła to przy swoiey ochmistrzyni, tak subtylnie iż nigdy się na tym nie postrzegła. Druga uczyniła tak samo przy swoiem mężu, iakoby na iego oczach, w czasie kiedy zabawiał się grą w durnia.
Ine starowiny maią słabe nogi, y nie mogą nadążyć truchtem za swemi paniami, tak iż zanim przybędą na koniec alei, abo lasu, abo do alkierza, ich panie iuż uszczknęły taiemnie swóy raziczek, tak iż tamte się nie spostrzegły, ani nic nie widziały niebożęta wątłe w nogach y o słabem zwroku. Bywaią ine starki ochmistrzynie, które, iako że bawiły się tym rzemiosłem, maią litość nad tym żeby młodzi pościli, y tak są dla nich przychylne że same z się otwieraią im drogę y nakłaniaią ie k’temu y pomagaią z całey mocy. Owo Aretyn powieda, że nawiętsza lubość białey głowy która sama tym się bawiała, y nawiętsze iey ukontentowanie to iną na to samo przywieść.
Oto dlaczego, kiedy się chce utrefić dobrą posełkinią miłości, bierze się y szuka radniey starey rayfurki niżeli przymłodszey białey głowy. Także wiem to od iednego barzo bywałego mężczyzny, że barzo nierad widział y zabraniał żenie wyraźnie aby nigdy nie trzymała kompaniey ze staremi babami, iako iż są zbyt nieprzezpieczne, zasię z młodemi ile iey się spodoba; y przytaczał na to wiele dobrych racii, nad któremi rozprawianie ostawiam biegleyszvm rozprawcom.
Dlatego też ieden znamienity pan we świecie, którego wiem, powierzył swoią żenę, będąc o nią zazdrosny, swoiey krewniaczce, wszelako pannie, aby iey służyła za nadzorczynią, co czyniła barzo pilnie, iako że z natury swoiey zachowała nieco przyrodzenia owego psa ortolańczyka, co to nie iada zwyczaynie kapusty w ogrodzie pana, wżdy nie daie ieść inym; ta przedsię iadała sama, ale nie rada tyła dać ieść swoiey kuzynie: tamta wszelako zawsze iey umknęła iakiś raziczek na boku, którego ta nie postrzegła, chocia była taka bystra, abo też udawała że nie postrzegła.
Mógłbych przytoczyć nieskończoność środków iakich używaią biedni zazdrośni rogalowie aby spętać, ścisnąć, zawiązać i dzierżyć w garści swoie żeny, aby nie bryknęły; wżdy napróżno im iest praktikować wszytkie te stare sposoby, o których słyszeli, y wymyślać zgoła nowe; tracą ieno na darmo siły w tey szyrmierce; skoro bowiem raz białym głowom ten psotliwy robaczek miłosny usadził się w głowinie, hnet przywodzą na hak swoich mężów, iako mam nadzieię to wywieść w iednym dyszkurze[73], który nawpół iuż skoncypowałem o chytrościach a podstępach białogłowskich w tey rzeczy, którą przyrównywam z planami y chytrościami woiennemi żołnirzów. Y naypięknieysze likarstwo, pewne y słodkie stróżowanie iakie mąż zazdrośny może dać swoiey żenie, to zostawić iey swobodę czynienia wedle woley, iako to słyszałem od iednego bywałego żeniatego mężczyzny; iest bowiem w przyrodzeniu białey głowy, że, im więcey się iey wzbrania iakąś rzecz, tym barziey pragnie ią czynić, zwłaszcza w miłowaniu, w którym appetyt rozgrzewa się barziey od zakazu niż od zostawienia swobody.
Oto ieszcze ina odmiana rogalów, wszelako wątpliwych: niby rozumiem tak, ieżeli ieden folgował sobie z białą głową dosyta przez ciąg życia iey męża rogala, y ten mąż potym zmiera, a zaś ów służka zaślubia z kolei oną owdowiałą białą głowę, czy zaślubiwszy ią w powtórnem zamęźciu winien nosić miano a godło rogala, iako znałem takich wielu y z nienaypoślednieyszych.
Są inszy, którzy powiedaią że nie może bydź rogalem, on to sam bowiem odprawował te posługi, y nie było nikogo któryby go uczynił rogalem, iak telko on sam, tak iż te iego rogi zdziałane są przez niego samego. Bywaią wszelako wszak płatnerze, którzy kowaią miecze od których są zabici abo zabiiaią się sami między sobą.
Są inszy, którzy mienią ich istotnie rogalami, nie czem inem; przedsię, wierę, na pniu. Przytaczaią na to siła racii; że iednak materya nie iest osądzona, zostawiam iey roztrząśnięcie do pirszych roków iakie kto zechce zwołać na tę sprawę.
Owo powiem tu ieszcze o iedney barzo znamienitey damie, zamężney, która przyrzekła się w małżeństwo przed czternastu laty temu z którym ma ieszcze konszachty, y od tego czasu ciągle czekała y życzyła aby iey mąż umarł. Ba cóż, kiedy tamtemu nie śniło się umierać dla iey wygody, tak iż mogła mówić: „Przeklęty niech będzie taki mąż a towarzysz, co żyie dłużey niźlibych pragnęła!“ Chorób y niedomagań cielesnych było tam u niego dość, wżdy śmierzci nie. Tak iż ostatni król Hendryk, oddawszy iedną piękną a dużą maiętność pewnemu barzo godnemu a dzielnemu szlachcicowi po naydługszym życiu rzeczonego męża rogala, mawiał często: „Dwie iest osób na moiem dworze, którym barzo się dłuży żeby ten a ten hnetki pomarł; iedney aby mieć iego maiętność, drugiey zasię aby zaślubić swego miłośnika; wżdy y iedna y druga barzo się aż dotąd zawiedła“.
Oto iako Bóg iest roztropny a przewiduiący, iż nie zsyła łacno złego którego się pragnie; iakoż mówiono mi, że od nieiakiego czasu ci dwoie w złem są ze sobą pożyciu, y spalili swoie przyrzeczenia przyszłego małżeństwa y zerwali kontrakty z wielgim żalem tey żeny a radością wrzkomego męża, ile że chciał się obeźrzeć za inem zaopatrzeniem y nie chciał iuż tyle czekać na śmierć tamtego męża, który, iakoby na drwiny, dosyć często wzniecał alarmy iakoby iuż miał umierać; wżdy w końcu przeżył owego nagotowionego oblubieńca. Kara to boska, wierę, bowiem niesłychana to rzecz małżeństwo tak zawierane; iest nieledaiaka rzecz y dość potworna aby godzić się y zawierać drugie małżeństwo, wówczas gdy pirsze iest ieszcze w pełney mocy.
Wolę iuż drugą, również znamienitą, ba nie tak iak ta o którey mówiłem, która, żądana usilnie przez iednego szlachcica w małżeństwo, zaślubiła go, nie dla miłości iakąby miała dla niego ale ponieważ widziała że iest chory, wycieńczony y znędzniały y nikczemnego weźrzenia, y lekarze mówili iey że nie wyżyie roku, zwłaszcza ieżeli nawiedzi tę cudną białą głowę bogday parę razy w łożnicy: zaczym spodziwała się wrychle iego śmierzci y że zagarnie sobie po iego wyżyciu wszytkie dobra y maiętności, piękne statki y wielgie zapisy iakie iey dawało to małżeństwo; był bowiem barzo bogaty y cale dostatni szlachcic. Zawiedła się niemało, do dziś bowiem żywie krzepki, y krzepciey się miewa sto razy niż kiedy ią zaślubił; późniey zasię ona umarła. Powiedaią że ten szlachcic udawał tak chorowitego y umrzyka, znaiąc tę białą głowę iako barzo chciwą, aby ią to pobudziło do małżeństwa z nim w nadziei zgarnięcia takich maiętności; ale Bóg na wysokościach rozrządził całe przeciwnie, y kazał kozie tam trawę szczypać gdzie była przywiązana, wbrew iey woley.
Cóż powiemy o inych, którzy zaślubiaią k...iszcza a kortezany barzo rozgłośne, iako czynią dosyć powszechnie we Francyey, a ieszcze barziey w Iszpaniey y we Włoszech; którzy, czynięcy tak, wmawiaią sobie iż zasłużą się dziełem miłosierdzia, por librar una anima cristiana del infierno,[74] iako mówią, y aby ie przywieść na świętą drogę.
Wierę, znałem niektórych trzymaiących się tego nmimania y zasady, że, kiedy ie zaślubiaią dla tey świętey a zacney przyczyny, nie powinni bydź liczeni pomiędzy rogale; to bowiem co się czyni dla chwały bożey nie powinno bydź obracane w osławę: byleby wszelako ich żeny, przywiedzione na dobrą drogę, nie umknęły się z niey a nie wróciły na iną, iako widziałem nieiedne w tych dwóch kraiach, które nie imały się iuż grzychu poiąwszy mężów, drugie zasię które nie mogły się ustatkować, ieno wracały grzęznąć do dawnego bagniska.
Pirszy raz kiedym był we Włoszech, rozmiłowałem się był w iedney barzo cudney kortezanie rzymiańskiey, która zwała się Faustyna. Wszelako iż nie miałem z sobą wiele pieniędzy, zasię ona była barzo wysokiey ceny, dziesięci abo dwunastu talerów za noc, trzeba mi było zadowalać się słowem a pozieraniem. Po nieiakiem czasie, wracam po drugi raz; tedy, z lepiey iuż zaopatrzonym mieszkiem, idę ią nawiedzić w mieszkaniu za pośrednictwem drugiey, y nachodzę ią zaślubioną z iednym sędzią, w temże samym mieszkaniu, gdzie mnie wdzięcznie przyięła, opowiedaiąc mi szczęsne zdarzenie swoiego małżeństwa, y odtrącaiąc barzo daleko swoie szaleństwa przeszłego czasu, z któremi pożegnała się iuż na zawsze. Pokazałem iey piękne talery francuskie, ginąc z miłości dla niey więcey niż kiedy. Skusiło ią to, y udzieliła mi czego chciałem, y rzekła iż, zawieraiąc małżeństwo, ułożyła y zaparowała z mężem swoią zupełną swobodę, bez zgorszenia wszelako y oszukaństwa, y ieno za dużą kwotę, iżby oboie mogli się utrzymać na wysokiey stopie; y że można było dostać za wielgie sumy y godziła się wtedy chętnie, ale nie za małe. Ten, wierę, zebrał swoie rogalstwo y na pniu y w snopkach.
Słyszałem o iedney białey głowie we świecie, która, zawieraiąc małżeństwo, żądała y postanowiła, aby mąż zostawił ią na dworze dla miłośnego rzemięsła, zachowuiąc sobie użytek swoiego lasku y gęstwinki iak iey się będzie zdało; przedsię w nagrodę dawała mu co miesiąc tysiąc złotych na drobne ucieszki, y nie troszczyła się o insze, ieno aby sobie folgować.
Tak tedy owe białe głowy które niegdy zażywały wolności, nie łacno mogą się strzymać iżby nie potrzaskały ciasnych zamków swoich drzwi, mimo wszelkiey zapory, zwłaszcza gdy złoto dźwięczy a połyskuie: świadectwem owa piękna córka króla Akrysa, która, chocia zamknięta y ściśniona barzo w okrutney wieżycy, pofolgowała sobie y dopuściła do się one wdzięczne krople złocistego dżdżu Iupitera.
Ha ha! barzo to niełatwo (powiedał ieden bywały pan) białą głowę która iest piękna, ambitna, chciwa, pożądliwa cudnych ubiorów, cudnych szatek, kosztowney ozdoby y wszelakich smaków, ustrzedz od tego aby nie upadła, nie nosem ale zadkiem na ziemię, chociaby kuper iey był źrzetelnie obwarowany iako to mówią i chociaby iey mąż był dzielny, waleczny y miał przy boku dobrą szpadę aby go bronić!
Znałem tylu z onych dzielnych y walecznych którzy przedsię na to przyszli; w czym wierę wielga była żałość patrzeć na one godne y dzielne męże iak popadli w oną niedolę, y po tylu wspaniałych zwycięztwach, tylu znamienitych przewagach nad nieprzyiaciołmi, y chlubnych walkach wygranych swą bitnością, trzebaż aby pośród cudnych kwiatów y listków onych triumphalnych wieńców iakie maią na głowie, musiały się naleźć y rogi hańbiące ich ze wszytkim: którzy wszelako więcey dbali o swoie chlubne ambicye z pięknych bitew, zaszczytnych postów, czynów a zdobyczy niż o strzeżenie swoich żen y oświetlenie ich ciemney iaskini. Y owo tym strychem, nie myśląc o tym, przybywaią pod mury y przychodzą do zdobycia Rogatego Grodu; czego iest przedsię wielga szkoda: iako dobrze znałem miedzy nimi iednego dzielnego y walecznego, który miał wielgie zachowanie u ludzi[75]; ten gdy raz z lubością chlubił się opowiadaniem swoich czynów a zdobyczy, ieden barzo znamienity a możny szlachcic, iego poufały y krewny, rzecze znagła drugiemu: „Dziw mi, iż nam powieda tu swoie zdobycze, dziupla bowiem iego żeny więtsza iest niż wszytkie iakich kiedy dokonał, lub zgoła dokona“.
Znałem y wielu inszych, którzy, mimo całą przystoyność, dostoieństwo y postawę iaką okazowali, przybrali mimo to ową koronę rogatą która wszytko zaćmiewała; taka bowiem korona y takie znamię nie da się ukryć y pochować; y chociaby się tam przytym nalepszą twarz a postawę czyniło, obiawia się to y widnieie iaśnie. Y co do mnie, nigdy ieszcze w życiu nie widziałem żadnego z pomiędzy tych rogalów, iżby nie miał swoiey osobney oznaki, ruchu, postawy y godła a znamienia, prócz iednego iedynego którego znałem, w którym nabarziey iasnowidzący nicby nie dopatrzył ani nie pochwycił, nie znaiąc iego żeny, taką miał w sobie przystoyność, wdzięczną postawę y weźrzenie ozoigodne a stateczne.
Radbyeh był prosić białe głowy maiące mężów tak doskonałych, iżby im nie czyniły takich pakości a wstydów: ale, wierę, one mogłyby mi hnet powiedzieć: „y gdzież ano są ci doskonali, iako powiedasz iż był tamten którego nam przytaczasz?“
Wierę, panie moie, macie słuszność; nie wszytcy bowiem mogą bydź iako Scypiony a Cezary, y takich iuż nie bywa. Iestem tedy mnimania, iżbyście w tym postępowały wedle waszego rozumienia; skoro bowiem mówimy o Cezarach, naydwornieysi przez to przeszli, y naycnotliwsi y naydoskonalsi, iako rzekłem, y iako czytamy o tym doskonałym cysarzu Traianie, którego przymioty nie mogły strzymać żeny iego Plotyny, iżby sobie nie wygadzała do sytości z Hadryanem, który był cysarzem potym; z którey czyrpał wiele dogodności korzyści y dostoieństwa, tak iż ona była przyczyną iego wspięcia się w góre. Owo też nie był iey niewdzięczny doszedłszy do wielgości, kochał ią bowiem y szacował zawżdy barzo ustawicznie, a gdy umarła, popadł w taką żałobę y zamknął się w takim smutku, iż na czas nieiaki poniechał zgoła iadła y napitku y mus mu był pozostać w Galiey narbońskiey, gdzie dostał tę smutną wiadomość. Tam wytrwał przez trzy lub cztyry miesiące, w który czas napisał do senatu aby pożałować Plotynę w liczbę boginiów, y rozkazał aby w dzień iey pogrzebu oddano iey barzo bogate y barzo wspaniałe wota; sam zaś obrócił ten czas na budowanie y wznoszenie, ku iey czci a pamięci, barzo piękney świątyni koło Nemury, zwaney dziś Nim, ozdobioney barzo cudnemi y bogatemi marmorami y porfirami wraz z inym różnym klenotem.
Oto więc iako w rzeczach miłości y iey ukontentowania nie trzeba niczemu się zadziwiać: boć y Kupidon, teyże bóg, iest ślepy, iako to obiawia się u niektórych, maiących mężów nayurodziwszych, nagodnieyszych a nadoskonalszych iako się zdarza uwidzieć, a przed się trefi się im rozdurzyć w inych tak szpetnych a plugawych, że nie można iuż gorszey.
Widziałem siła takich o których zadawano sobie pytanie: która biała głowa iest więtsza k...wa: czy ta, która ma barzo pięknego a zacnego męża, a bierze gacha szpetnego, przymierzłego y barzo niepodobnego do swego małżonka; abo ta która ma szpetnego a dotkliwego męża, y bierze przyiaciela barzo powabnego, a mimo to parzy się a w pieszczoty wdaie z mężem, iakoby to był sam cud mężczyźńskiey urody, iak to widywałem u wielu białych głów?
Owo, wierę, pospolity głos iest ten, że ta która ma urodziwego męża a poniechuie go iżby miłować szpatnego gacha iest barzo wielga k...wa, ni mniey ni więcey iak barzo skażoną gębę ma taka osoba, która zostawia dobre mięso aby ieść popsute. Toteż mnimać się godzi, iż biała głowa porzucaiąca piękno aby miłować szpatotę, czyni to dla samey chuci, ile że niemasz nic chutliwszego ani sposobnieyszego do zadowolenia chuci iako mężczyzna szpatny, którego czuć iest barziey kodem cuchnącym, plugawym a wszetecznym niżeli człowiekiem. Y często wdzięczni a urodziwi mężczyźni są nieco więtsze delikaty y mniey zdatni do nasycenia lascywii nadmierney y rozszalałby, niźli rosły y gruby kosmaty drab, cham y plugawiec. Inszy mówią, że biała głowa która miłuie wdzięcznego galana y szpatnego męża i folguie sobie z oboma iest równie wielga y duższa k...a, iako że nic nie chce stracić ze swoiey ordynarii y strawy codzienney.
Takie białe głowy podobne są tym podróżuiącym po kraiu, zwłaszcza we Francyey, którzy, przybywszy pod zachód dnia na wieczerzę do gospody nie zaniechuią nigdy upomnieć się u gospodarza o miarkę dla konia pocztowego; musi ią dostać, choćby był pełny aż do samey gardzieli.
Tak i te białe głowy, gdy się kładą na spoczynek, żądaią mieć, tak lub owak, miarkę dla swoiego konia pocztowego; iako znałem iedną, która miała męża barzo dobrego pracownika w iey spodku; owo ieszcze żądaią to pomnożyć y podwoić w iakim bądź sposobie, chcąo aby galan był na dzień, który oświeca iego gładkość y tym barziey sprowadza appetit iego damie, iż czerpie zeń więcey lubości y ukontentowania za pomocą wdzięczney iasności dnia; zasię szpatny pan mąż iest na noc; iako powiedaią bowiem, w nocy wszytkie koty są szare, y byleby ta biała głowa nasyciła swoie pochocie, nie myśli o tym czy iey samiec, mam rzec mąż, iest gładki czy szpatny. Bowiem, iako słyszałem od wielu, kiedy się iest w onem piiaństwie lubości, mężczyzna ani biała głowa nie myślą zgoła o inym przedmiocie ani wyobrażeniu, ieno o tym z którem maią sprawę w chwili obecney: chocia to wiem z dobrego źródła, że wiele białych głów daie do wierzenia swoim galanom, iż, kiedy to czynią z panami mężami, oddaią myśli swoie swemu przyiacielowi, a nie myślą o mężu, aby mieć stąd więcey rozkoszy, y od mężów słyszałem także, że kiedy czynią to z żenami, myślą o swoich miłośnicach dla tey samey przyczyny: wey to są szczyre cygaństwa.
Philozophowie y biegli w przyrodzie powiedali mi, że iedynie obecny przedmiot zaprząta ich wtedy, a nie zgoła nieobecny; na co przyczytywali siła racii; wżdy nie iestem dość dobrym philozophem ani mędrkiem aby ie tu wywieść, a przytym są miedzy niemi niektóre plugawe. Chcę we wszytkiem przestrzegać ieno werekundyey, iako to powiedaią; ba co się tyczy tey skłonności do miłowania szpatoty, to widziałem tego siła w moiem życiu, czemu się dziwowałem mało sto razy.
Wracaiąc iednego razu z podróży z iedney cudzoziemskiey prowincyey[76] (którey nie nazwę z obawy iżby nie odgadniono przedmiotu o którym chcę mówić), y gdym rozmawiał z pewną znamienitą świecką panią o iney wielgiey paniey y xiężniczce którą tam widziałem, owo zapytała mnie ta pani iako się ma rzecz z iey sprawy miłośnemi. Nazwałem iey osobę którą ta xiężniczka trzymała sobie za ulubieńca, a który nie był ani urodny, ani wdzięczny y barzo podłego stanu. Zaczym odpowiedziała: „Zaprawdę, barzo wielgą sobie krzywdę czyni i wielgie uwłoczenie dla miłości, będąc tak piękną y w mnimaniu ludzkim tak poczciwą“.
Ta pani słusznie mogła mówić te słowa; nie przeciwiała się im w uczynkach, ani też nie była w tym obłudna: miała bowiem barzo grzecznego przyiaciela y barzo od się umiłowanego. Owo, skoro iuż mamy rzecz do dna wyczerpać, nigdy biała głowa nie ściągnie na się przygany, ieśli weźmie się miłować y uczyni wybór wdzięcznego przedmiotu, ani także krzywdy nie czyni mężowi, choćby nie z iney przyczyny iak przez miłość dla potomstwa; ile że bywaią mężowie tak szpatni, takie pokraki, ciemięgi, gamonie, niezdary, d..y, y tak do niczego, że kiedy ich żeny maią a nich dzieci y podobne do nich, to lepieby im wierę było zgoła nie rodzić; iako znałem wiele białych głów, które, kiedy miały dzieci z takich mężów, tedy były całkowicie takie iak ich oćcowie; wżdy gdy postarały się o niektóre dziatki od swoich miłośników, te zasię przerastały swoich oćców, braci y siestry we wszytkiey rzeczy.
Także niektórzy philozophowie, którzy omawiali tę materią, twirdzili zawżdy że dzieci tak uszczknięte lub przemycone ukradkiem, lub uczynione pokryiomu y w prędkości, są wiele foremnieysze y barziey podaią się na ów wdzięczny sposób iakiego użyto aby ie spłodzić znagła a zgrabnie, niżeli te które uczynione są w łóżku ociężale, mdło, gnuśnie, leniwo, iakoby napoły przez sen, ieno z myślą o rozkoszy w iey źwirzęcey postaci.
Tak też słyszałem od tych którzy maią pieczę nad stadniną królów y wielgioh panów, że często widzieli iako się poczynaią nalepsze konie, uszczknięte nieiako chyłkiem przez ich macierze, barziey niż ine, uczynione pod opieką rządców y pokryte umyśnie doprowadzonemi ogierami: tako iest y z osobami ludzkiemi.
Ileż białych głów widziałem wydaiących nadobne, grzeczne y krzepkie dziateczki, które, gdyby ich wrzkomi oćcowie byli ie zdziełali, byłyby z nich prawdziwe ciołki i czyste bydlęta.
Oto dlaczego białe głowy roztropnie czynią przypomagaiąc tak sobie y obzieraiąc się za dobrymi y foremnymi stadnikami, aby wydać wdzięczną rasę. Wdy też widziałem y takie, które miały urodnych mężów, a wspomogały się niektórymi miłośnikami szpatnymi y cherlawymi stadnikami y którzy wydawali brzydkie i omierzłe potomstwo.
Oto iedna z iawnych korzyści y niekorzyśoi stanu rogatego.
Znałem we świecie iednę białą głowę, która miała, męża barzo szpatnego y barzo niedorzeczy; owo z czterech córek y dwóch synów które miała, dwie ieno coś było warte, iako iż pochodzące y spłodzone od gacha; zasię ine, od iey niezguły męża (rzekłbych rad puhacza, bowiem iakoby miał iego oblicze) były barzo omierzłe.
W czym białe głowy winny bydź barzo roztropne y obrotne, zwyczaynie bowiem dziatki podobne są oćcom y naruszaią znacznie ich cześć kiedy im nie są podobne; ztąd widziałem barzo wiele pań, które pilnie baczyły aby mówić y dawać do wierzenia całemu światu, że ich dzieci podobne są ze wszytkim do oćca a nie do nich, chociaby nic po tamtych nie wzięły; to iest bowiem nawiętsza radość iaką można sprawić mężowi, ile że to daie pozór iż nie uszczknęły ich z kogo inego, chociayby rzeczy miały się zgoła przeciwnie.
Trefiło mi się bydź iednego razu w dużey kompaniey dworskiey, gdzie każdy oglądał portrety dwóch córek iedney barzo wielgiey królowey[77]. Każdy powiedał swoie mnimanie o tym do kogoby były podobne, tak iż wszytcy y wszytkie rzekli iż zgoła podały się na matkę; ba ia, który byłem barzo oddanym sługą teyże matki, wziąłem postawę twirdzącą, y rzekłem że we wszytkim podały się na oćca y że gdyby znali y widywali oćca iako ia, przyznaliby moią słuszność. Za co siestra oney matki dziękowała mi, y za dobro mi to przyczytała, y barzo osobliwe, iako iż były niektóre osoby, które mówiły to z umysłu, aby tamtą podać w podeźrzenie że bawi się postronnemi miłośćmi, y że dostało się conieco prochu do iey fuiarki, iako powiedaią; zasię w ten sposób twirdzenie moie o podobieństwie do oćca przystroiło wszytko. Owo tedy w tey materiey, gdy kto będzie dobrze życzył iakiey paniey, y ukażą mu dzieci z iey krwie y iey kości, niechay zawżdy powieda, że we wszytkim podały się na oćca, chociaby zgoła nic z tego nie było.
Prawda iest, mówiąc iż maią conieco z matki, nie uczyni się, nieszczęścia, iako rzekł pewien dworzanin, móy wielgi przyiaciel, mówiąc w kompaniey o dwóch szlachcicach, braciach, dość mile cirpianych od króla, gdy go zapytam do kogoby byli podobni, do oćca czy do matki; odparł że ten któren iest zimny podał się na oćca, zasię drugi, goręcszy, podał się na matkę; tym uszczypkiem wycylował na matkę która była przygoręcsza biała głowa; y w rzeczy te dwoie dzieci rozebrały miedzy siebie dwa humory, zimny y gorący.
Iest druga odmiana rogali, która urasta ze wzgardy iaką okazuią swoim żenom; iako znałem wielu takich, którzy maiąc barzo nadobne a poczciwe żeny, nie troszczyli się o nie, nizacz ie mieli y gardzili niemi. Owo te które były obrotne y pełne serca y z tęgiego szczepu, czuiąc się tak wzgardzonymi odpłacały się czyniąc tak samo: owo hcet było po piękney miłości. Y skutek był z tego pewny, bowiem, iako mówi przyśpiewka włoska y napolitańska, amor non si vince con altro chce con sdegno[78].
Bowiem biała głowa urodziwa y godna y która zna co iest warta y podoba się sobie, widząc iż mąż ią wzgardził, chociayby miała dlań nawiętszą miłość małżeńską we świecie, nawet gdyby ią napominano y przedstawiano iey nakazy prawa co do tey miłości, ieśli ma boday krzynę serca, niecha go z miesca y ogląda się indziey za przyiacielem, iżby wspomagał ią w iey drobnych potrzebach, y szuka postronnie swoiego ukontentowania.
Znałem dwie panie ze dworu[79], obie szwagierki ze sobą; iedna zaślubiła męża faworita, dworaka y barzo bywałego człeka, który wszelako nie dbał o swoią żenę, tak iako był powinien, zważywszy iey pochodzenie; y mówił do niey przy ludziach iakoby do iakiego kocmołucha, y gnębił ią srodze. Ona cirpliwa znosiła to czas nieiaki aż póki iey mąż nie ochwiał się nieco w łaskach; wówczas ona śledząc y chwytaiąc okazią za łeb y w sposobną chwilę, zapamiętawszy mu to dobrze, oddała mu z kolei iego wzgardę czyniąc go wdzięcznym rogalem: a toż samo uczyniła y iey szwagierka, bierąc przykład z tamtey; która, iż była zaślubiona barzo młodo y w drobnym wieku, mąż iey nizacz ią sobie ważył iako małą dziewuszkę, ani też miłował iey iako był powinien; przedsię ona, posunąwszy się w leciech, y wzmógłszy się w sercu, rozpoznaiąc swoią urodę, odpłaciła mu tą samą monetą, y obdarowała go pięknym porożem za pamięć przeszłości.
Indziey znowu znałem iednego znamienitego pana, który, wziąwszy sobie dwie kortezany (śród których iedna była mauryika), iako swoie nawiętsze delicyie y przyiaciółki, nie troszczył się wcale o żenę, chocia ta zabiegała się oń ze wszytką czcią, przyiaźnią y powinnością małżeńską iako tylko mogła; wżdy on nigdy nie mógł widzieć ią radem okiem, ani uściskać z serca, y na setkę nocy nie pożałował iey nawet dwóch. Owo cóż miała czynić, niebożątko, po tylu niegodziwościach, ieśli nie to co uczyniła; znaczy, poszukać sobie inney wakuiącey łożnicy, y sparzyć się z iną połową, y mieć w niey to co się iey godziło?
Gdybyż boday ten mąż był uczynił iako iny[80], którego wiem, a który był takiego przyrodzenia, iż, przyciskany przez żenę, barzo nadobną białą głowę, a czyrpiąc sobie rozkosz inędy, rzekł otwarto: „Szukay, moia żeno, gdzieindziey swoiego nasycenia; daię ci wolność potemu. Czyń z swey strony to co zechcesz czynić z drugim: zostawiam ci wolę, y nie troskay się o moie uciechy y day mi czynić to co mnie się podoba. Ia nie będę pętał twoich igrów a rozkoszy: ty przedsię nie pętay moich“. Zaczym, gdy każdemu w ten sposób wolność była przywrócona, oboie poiechali ostro, iedno na prawo drugie na lewo, nie troszcząc się iedno o drugie: oto, wierę, dobry obyczay żywota.
Tak samo iużbych wolał niektórego starca impotente, chorowacza, podagryka, wiadomego mi, który swoiey żenie (iż była barzo cudna y nie mogąc iey zaspokoić tak iakby pragnęła) pewnego dnia rzekł: „Wiem dobrze, duszko, że moia niedołężność nie przygodzi się twoiemu rzeźwemu wieczkowi. Dlatego ia mogę ci bydź barzo omierzłym, y nie iest możebna abyś mi była przywiązaną żeną, tak iak gdybym oddawał ci zwyczayne posługi silnego y krzepkiego małżonka. Owo umyśliłem przyzwolić ci y dać zupełną swobodę bawienia się miłością, y obeźrzenia się za iakim inym, który mógłby ci lepiey usłużyć niż ia; trzeba wszelako abyś wybrała iakiego któryby był umieiący zmilczyć, skromny, którenby cię nie podał na zgorszenie, y mnie, y domu, y żeby ci mógł uczynić parę ładnych dziatek, które będę miłował y chował iako własne: tak iż cały świat będzie mógł mnimać że to są nasze źrzetelne y prawe dzieci, zważywszy że mam ieszcze w sobie conieco krzepkości y postawę cielesną dostateczną potemu iżby się mogło zdawać że są ze mnie“.
Możecie zgadnąć, czy owa młoda, urodna biała głowa rada słyszała to lube a wdzięczne napomnionko, y swobodę cieszenia się tą słodką wolnością, którą praktikowała tak dobrze, że w mgnieniu oka zaludniła dom dwoygiem czy troygiem dorodnych dziatek, w czym mąż, ile że tedy owędy zbliżał się do niey y sypiał z nią, mnimał mieć swoią cząstkę, y wierzył w to, y świat także y wszytko; y tym sposobem y mąż y żena byli barzo radzi y dochowali się piękney rodziny.
Oto iny rodzay rogalów, który się poczyna z iednego uciesznego mnimania, iakie maią niektóre białe głowy; mianowicie, że niemasz nic pięknieyszego, godziwszego ani dozwoleńszego iako miłosierdzie; mówiąc, że nie rozciąga się ieno do tego aby dawać bidnym potrzebuiącym wsparcia y pomocy z dóbr i maiętności bogatszych od się, ale także aby dopomódz do ugaszenia ognia bidnym miłośnikom utesznionym, które widzi się płonące ogniem żarkiey miłości: „bowiem, powiedaią, iakaż rzecz może być miłosiernieysza, iako wrócić życie komuś kogo się widzi blizkim śmierzci, y orzeźwić tego kogo widzi się tak rozpalonym?“ Iako powieda ten waleczny rycerz z Montobanu[81], uymuiąc się piękney Ginewry w Aryoście, że owo ta powina umrzeć która odbiera życie swemu służce a nie ta która mu ie dawa.
Ieźli on tak powiedał o pannie, z więtszą słusznością takie miłosierdzie barziey iest zalecone niewiastom co pannom, zważywszy że tamte nie maią ieszcze sakiewki rozwiązaney y otwartey iako niewiasty, które maią ie (przynamniey niektóre) barzo obszerne y sposobne aby rozszerzały się dla miłości bliźniego.
W czym przypominam sobie opowieść o iedney barzo urodney białey głowie ze dworu, która na dzień Gromniczny ubrała się w suknię z białego damaszku, y z całym orszakiem w bieli, tak iż nic w onym dniu nie ziawiło się pięknieyszego i bielszego; owo iey służka ziednał sobie iedną z iey przyiaciółek, urodną panią także, ale nieco starszą i barzo obrotną w ięzyku y zdatną aby za nim obstawać; gdy oto wszytcy troie patrzyli na barzo piękny obraz na którym było wymalowane Miłosierdzie w całey czystośei y białey zasłonie, tamta rzekła do towarzyszki: „Nosisz dzisiay to samo odzienie co to bóstwo miłosierdzia; ale skoroś mu się w tym przypodobniła, trzeba mu się przypodobnić w rzeczy względem twoiego służki; iako że nic nie iest chwalebnieysze iako miłosierdzie y litowanie się, w iaki bądź sposób by się im folgowało, byleby to było w dobrym zamiarze aby wesprzyć swego bliźniego. Tedy go używay: a ieśli masz prze oczyma lęk przed mężem y przed zakonem małżeństwa, to iest czczy zabobon, któregośmy nie powinny mieć, skoro przyroda dała nam dobra rozmaitego rodzaiu, nie byśmy ich skąpiły y ściskały iako czyni omierzły skąpiec ze swoim skarbem, ale aby ie rozdzielać przystoynie cirpiącym a potrzebuiącym niebożętom. Owo prawda iest, wierę, że nasza czystość iest podobna skarbu, który winno się oszczędzać w rzeczach nikczemnych; ba dla rzeczy wielgich a wysokich należy szafować nim szczodrze bez sknyrstwa. Tako y trzeba wydzielać ze swoiey czystości, którey trzeba pozwalać osobom godnym a poczciwym y cirpiącym, zasię odmawiać tym którzy są szpatni, bez żadney zasługi i mało potrzebuiący. Zasię co do mężów, to mi, wierę, piękne bożyszcza, żeby im iednym poświęcać nasze śluby y świczki, y nie uświadczyć ich inym pięknym obrazom! wżdy Bogu iednemu winno się iest iedyne śluby, nie zaś inym“.
Ta exhortacya nie była niemiła tey paniey, y równie nie zaszkodziła wcale miłośnikowi, który przy kąszczku wytrwałości hnet uczuł lube skutki onego litowania. Takie napomnienia do miłosierdzia są przedsię barzo nieprzezpieczne dla biednych mężów. Słyszałem opowieść (nie wiem czy prawdziwą, toteż nie będę przy niey obstawał), że z pierwotka kiedy Hugonoci założyli swoią religią, odprawiali swoie kazania w nocy y pokryiomu[82], z obawy aby ich nie podchwycono, oskarżono y zdane na karę, iako się stało iednego dnia przy ulicy świętego Iacka w Paryżu, za czasu króla Hendryka drugiego, gdzie znacznym paniom, o których wiem, udaiącym się tam aby dostąpić tego miłosierdzia, zdarzyło się iż zostały przydybane. Owo skoro ministrant skończył swoie kazanie, zalecał na końcu miłość bliźniego; zaczym hnet potem gaszono świce, y każdy a każda sprawowali ie naprzeciw swego brata y siostry krześciiańskiey, udzielaiąc się iedno drugiemu wedle woley y możności: czego nie śmiałbych wręcz twirdzić, mimo iż upewniano mnie że to była prawda, ale możebna iż to czysta łżyczka a potwarz.
To wszelako wiem dobrze, że była w mieście Połcie podczas żena adwokata, którą zwano piękną Gotrelą, którą widziałem; była to iedna z nayurodziwszych białych głów, maiąca nawdzięcznieyszy ruch y postawę y z nałakomszych iakie były podczas w mieście; dlatego każdy zwracał ku niey oczy y serce. Owo przy wyściu z kazania przeszła przez ręce dwunastu uczniów, iednego za drugim, tak w miescu konsystorza iak y pod stryszkiem, ba nawet iako słyszałem także pod szubienicą na Starey Targowicy, bez żadnego hałasu z iey strony i inego wzbraniania; ale ieno pytaiąo o słowo kazania, przyimowała ich, iednego po drugim, wdzięcznie, iako prawdziwych braci w Krystusie. Powtarzała przeciwko nim tę iałmużnę długi czas, przed się nigdy nie chciała tego użyczyć papiście ani za dwa grosze. Byli wszelako niektórzy papiści, którzy zapożyczywszy od swoich kompanionów hugonotów słowa y gwary ich zebrania, nacycili się nią. Ini szli z umysłu na kazanie y udawali reformowanych aby pochwycić słowo kazania y nacieszyć się tą piękną białą głową. Byłem wówczas w Połcie młodym chłopcem w szkole, y wielu dobrych kompanionów, którzy mieli w tem swóy kąszczek, mówiło mi to y przysięgało: równie taka pogwarka chodziła po mieście. Oto, wierę, ucieszne miłosierdzie y sumnienna biała głowa, aby tak przekładać nad ine swoich współwierców w religiey!
Iest ina ieszcze postać miłosierdzia, która iest y była często uprawiana, względem ubogich więźniów którzy są w klozach y pozbawieni lubości białogłowskiey, nad którymi lituiąc się żeny dozorców y niewiasty maiące nad nimi strażę, abo kasztelanki maiące w swoich zamkach ieńców woiennych, udzielaią im swoiey miłości y przyzwalaią im tego przez litość y miłość bliźniego, iako rzekła raz iedna kortezana do swoiey córki, do którey galan ieden gorzał niestrzymawałą miłością, zasię ta nie chciała mu dać ani za grosika. Owo rzekła iey matka: E dagli, al manco per misericordia[83].
Tak owe dozorczynie, kasztelanki y ine obchodzą się ze swemi więźniami, którzy, chocia trzymani w zamknięciu y tacy mizeracy, czuią mimo to swędzenie skóry, zgoła tak iako za swego lepszego czasu. Wżdy powieda stare przysłowie: „Chciwość przychodzi z ubóstwa“; owo także, wierę, na słomie y twardey ziemi iegomość Priapus podnosi głowę, iako w namiętszey y nalepszey łożnicy we świecie.
Oto dlaczego dziady y więźniowie w swoich szpitalach y więzieniach tak samo są iurni a sprosni iako królowie, xiążęta y możni świata w ich cudnych pałacach y łożach królewskich a rozkoszliwych.
Aby utwirdzić to co powiedam, przytoczę opowieść iaką zwierzył mi iednego dnia kapitan Bolio[84], kapitan galerów o którym mówiłem niekiedy. Przynależał on do nieboszczyka pana wielgiego priora Francyey, z domu lotaryngskiego, y barzo był odeń ulubiony. Owo iadąc pewnego dnia nawiedzić go na Malcie we fregacie, został poymany przez galery sycyliańskie, y zawiedziony iako więzień do Kasztelamare w Palermo, gdzie go zamknięto w zamku barzo ciasnym, ciemnym y nędznym, y barzo go nękano przez czas trzech miesięcy. Wypadkiem, kasztelan, będący Iszpan z rodu, posiadał dwie barzo piękne córki, które, słysząc iak się żalił i bidził, poprosiły iednego dnia oćca o pozwolenie nawiedzenia go, dla miłości bożey; co im pozwolił bez trudu. Owo ten kapitan Bolio był to człek barzo dworny, y bystry w ięzyku; umiał ie tedy tak dobrze pozyskać od początku tych pirszych odwidzin, iż uprosiły u oćca aby go wywiedziono z tego lichego więzienia, y pomieszczono w izbie dość grzeczney, y lepiey się z nim obchodzono. Y to nie było wszytko; bowiem ieszcze uzyskały pozwoleństwo, aby go mogły swobodno raz dnia nawiedzać y rozmawiać z nim.
Wszytko to więdło się tak dobrze, że obie się w nim rozmiłowały, mimo iż nie był urodny, one zasię barzo urodne; zaczym, bez żadnego baczenia ani na więzienie ieszcze surowsze ani na azard śmierci, pokusami przypierany, zaczął folgować sobie z obiedwiema barzo pięknie y do smaku; y trwały te ich igry bez żadney obrazy; y był tak szczęśliwy w tey zdobyczy przez czas ośmiu miesięcy, że nie zdarzyło się żadne zgorszenie, nieszczęście, kłopot ani też wzdęcie brzucha; obie siestry bowiem porozumiewały się z sobą y wspirały tak dobrze, y zmieniały się tak wdzięcznie na czetach, że nigdy nic z tego ńie przyszło. Y przysiągł mi, był bowiem barzo moim przyiacielem, że w czasach nawiętszey wolności nigdy mu się tak dobrze nie więdło, ani nie czuł więtszey iurności y appetitu do tego iako w tym więzieniu, które mu było barzo lube, mimo iż powiedaią iż nigdy żadne lube nie było. Y trwały dlań te dobre wczasy przez czas ośmiu miesięcy, gdy nadszedł rozeym pomiędzy cysarzem a królem Hendrykiem drugim, a wszytcy więźniowie wyszli y zostali zwolnieni. Owo przysiągł mi, że nigdy tyle mu nie było markotno co że mu trzeba wyniść z tego tak przytulnego więzienia, y trapił się iż trzeba mu poniechać tych nadobnych panienek, tyle łask od nich zaznawszy y które przy iego odieździe czyniły srogie lamenty.
Pytałem go, czy kiedy myślał o takim dopuście iżby mógł być odkryty. Powiedał że tak, ale nie iżby się tego obawiał: nagorsze bowiem coby się mogło zdarzyć, to iż utrupionoby go, a wżdy wolałby umrzeć niż wrócić do swego pirszego więzienia. Co więtsza, lękał się, iż, gdyby nie był ukontentował tych godnych panien, skoro go tak pożądały, powzięłyby dlań snadnie taką wzgardę y obrazę, że padłoby nań ieszcze iakie gorsze obchodzenie; dlatego też, zamykaiąc oczy na wszytko, puścił się na ów słodki azard.
Wierę, nie można dość się nachwalić tych zacnych panien iszpańskich tak miłosiernych: które owo nie były pirsze ani ostatnie.
Powiedano w inym czasie w naszey Francyey, że xiążę Aszkot, więzień z wiceńskiego lasku, umknął z więzienia za pomocą godney białey głowy, która wszelako omal nie przypłaciła „tego, bowiem tu szło o służbę Króla Imci. Y takie miłosierdzie iest godne nagany, które dotyka rzeczy powszechney, ale barzo dobre y chwalebne skoro idzie tylko o osobną iednostkę y iedynie wdzięczne ciało się naraża: z czego mała szkoda.
Przyłożyłbych wiele czystych przykładów w tym przedmiocie, gdybych chciał zeń uczynić osobny diszkur który niemało mógłby być ucieszny. Opowiem ieszcze tę iedną historyą a potem iuż żadney, iako że iest ucieszna y starożytna.
Nachodzimy w Tytusie Liwiusie, że gdy Rzymianie osądzili miasto Kapuę na całkowite zburzenie, niektórzy mieszkańcy przybyli do Rzymu, aby przedstawić senatowi swą nędzę y błagać o zmiłowanie nad nimi. Rzecz poszła na obrady: miedzy inymi którzy uradzali był Atylius Regulus, który twidził iż nie trzeba dać żadnego pardonu, „bowiem, pry, od czasu zbuntowania ich miasta, nie możnaby naleźć ani iednego Kapuańczyka, o którymby można powiedzieć, iż miał boday namnieysze źdźbło miłości y przywiązania dla rzeczy publiczney Rzymian, iak tylko dwie godne białe głowy; iedna Westa Opia, Atelanka z miasta Atelli, zamieszkała podczas w Kapui; druga zasię Faukula Kluwia; które obiedwie były niegdy dziewkami publicznemi y kortezanami y czyniły publicznie to rzemięsło. Iedna nie przepuściła ani iednego dnia, iżby nie czyniła modłów y ofiary za pomyśność a wiktoryą narodu rzymskiego; druga zasię taiemnie zasilała żywnością ubogich ieńców woiennych, zamieraiących od głodu, y nędzy“.
Oto, wierę, barzo wdzięczne miłosierdzie a miłość bliźniego; o czem pewien dworny kawaler, iedna godna biała głowa y ia, czytaiąc iednego dnia ten ustęp, uradziliśmy zaraz, że, skoro te dwie zacne panie tak się kwapiły y przykładały do tych dobrych y zbożnych obowiązków, możebna iż przeszły do inych y do rozdzielania miłosierdzia z własnego ciała; inymi razami bowiem udzielały ie inszym, iako iż były niegdy kortezanami a możebna były niemi ieszcze y teraz; chociay xięga nie mówi tego y pozostawia tu w wątpliwości; wżdy można tak mnimać. Ale gdyby nawet były uprawiały to rzemięsło y zaniechały go na czas nieiaki, mogły ie na ten raz podiąć znowu, iako że niemasz nic letszego a łacnieyszego do czynienia; y możebna też iż niegdy znały y poznały znów niektórych z swoich dobrych miłośników, swey dawney znaiomości, którzy im się tedy owedy przewinęli przez ciało, y chcieli ie ieszcze zmacać iakim starym śladem; abo też, prosto, miedzy onymi więźniami mogli uźrzeć iakich nieznaiomych, których nigdy przed tym razem nie widziały y zdali im się piękni, krzepcy y waleczni iako się patrzy, warci całkowitego miłosierdzia z ich strony, y dlatego nie uchyliły im wdzięcznego sycenia się ich ciałem; wey nie mogło owo bydź inaczey. Zaczym iakimkolwiek strychem to się odbyło, te godne panie zasłużyły barzo na przychylność iaką rzeczpospolita rzymska im wyrządziła y okazała, kazała im bowiem przywrócić wszytkie maiętności, iżby cieszyły się nimi przezpiecznie iak wprzódy. Więcey ieszcze, oznaymiono im aby żądały co zechcą, a będą miały. Y żeby rzec prawdę, gdyby Tytus Liwius nie był taki strzemięźliwy, iako nie powinien bydź dla prawdomowności a przystoyności, winien był powiedzieć rzecz ze wszytkim, y rzec o nich iż nie oszczędziły swego wdzięcznego ciała; toć w tym sposobie owo miesce historiczne byłoby barziey piękne y ucieszne do czytania, bez takiego skracania y za stawiania na końcu piorą naycudnieyszego z całey historyey. Oto cośmy podczas uradzali.
Król Ian, będący więźniem w Angliey, otrzymał takoż siła łask od hrabiny Salsberyk, y tak lubych, iż, nie mogąc iey zapomnić, ani dobrych smakołyczków iakimi go karmiła, powrócił ią znów oglądać, iako mu kazała zaprzysiądz y obiecnąć.
Bywaią ine białe głowy, barzo w tym ucieszne dla niektórey drażliwości sumnienia w swoiem miłosierdziu; iako iedna, która, gdy przyszło iey sparzyć się ze swoiem miłośnikiem, nie zwoliła mu boday trochę całować się w gębę przyczytuiąc za swoie racyie, że iey usta uczyniły przysięgę wiary y wierności swoiemu mężowi, y nie chciała skazić tey przysięgi ustami które ią uczyniły y wyrzekły; przedsię co do iey ust brzusznych, które nic o tym nie mówiły ani przyrzekały, zwoliła mu czynić z niemi wedle chęci; y nie czyniła sobie skrupułu żeby ich użyczyć, iako że nie iest w mocy gęby tey od góry zobowięzywać się za tamtę od spodku, ani tey od spodku za tamtę od góry; skoro obyczay prawa nakazował nie zobowięzywać się za drugiego bez zezwoleństwa y słowa iedney a drugiey strony y żeby ieden obstał za wszytko.
Druga barzo sumnienna a skrupulatka, zwalaiąc swemu miłośnikowi lubości swego ciała, żądała zawsze mieć górę y pod sobą dzierżyć swoiego samca, ani na iotę nie oddalaiąc się od tey regułki; y przestrzegała iey ściśle y pilnie, iako mówiła, że gdyby iey mąż abo iny iaki zapytał iey czy ten a ten iey to uczynił, aby mogła przysięgać a zaprzeć się, y z pewnością twirdzić, bez obrazy boskiey, że nigdy iey tego nie uczynił ani na nią nie wstąpił. Tę przysięgę umiała tak dobrze praktikować, iż zadowoliła swego męża y inych, przysięgaiąc tak na ich pytania; wierzyli iey, skoro tak mówiła „ba nigdy nie przyśli na to aby zapytać (tak powiedała) czy nigdy ona nie była na wirzchu; czem byliby mnie barzo poderwali y na hak przywiedli“.
Tak mnimam, iż byłoby ieszcze siła do mówienia w tey rzeczy; ba nie można zawżdy przypomnieć sobie o wszytkim; ile że iest w tym przedmiocie więcey niż w którym inym, iak mi się zda.
Zwyczaynie, białe głowy tego rzemięsła są wielgie kłamczynie, y nie rzeką słowa prawdy; tak się bowiem przyuczyły a wzwyczaiły do kłamania (abo ieżeli czynią inaczey, głupie są, y na złe im się to obraca) swoim mężom y miłośnikom o takich przedmiotach y odmianach w miłości, y do przysięgania że nie udzielaią się inym iak im, iż, kiedy trefi im sie zyść na iną materyą więtszey wagi, abo ine sprawy a rozmowy, ustawnie ieno kłamią y nie lza im iest w czym dawać wiary.
Ine białe głowy znałem y słyszałem o takich, które nie dawały swemu miłośnikowi sycić się sobą, prócz wówczas kiedy były brzemienne, aby nie zastąpić w ciążę od ich nasienia; z czego czyniły sobie wielgi skrupuł, aby nie podkładać mężom owocu któryby nie był od nich, iżby mieli go żywić, hodować a wychowywać iakoby własny. Wżdy o tym też iuż mówiłem. Przedsię, gdy raz iuż były w ciąży, nie mnimały iżby miały obrażać męża, abo też czynić go rogalem, wydaiąc się na wolą inych.
Możebna niektóre czyniły to dla tych samych przyczyn, co Iulia, córka Augusta a żena Agryppy, która była w swoim czasie znaczną k...ą, z czego iey ociec wścikał się barziey od małżonka. Tę gdy raz pytano, czy nie lęka się zaść w ciążę od swoich miłośników, y żeby mąż się na tym nie obaczył y nie wścikł, odparła: „Trzymam w tym dobry porządek, nie bierę bowiem nikogo ani puszczam żadnego podróżnego do mego okrętu, chyba kiedy iest iuź pełny y naładowany.“
Oto ieszcze ina odmiana rogalów; wżdy ci są prawdziwe męczenniki, maiące żeny szpatne iak dyablice z piekła, które przedsię chcą także kosztować tey słodkiey lubości, tak dobrze iako y piękne, którym samym należy się ten przywiley, iako powieda przysłowie: „Urodne chłopy na szubienice, urodne dziwki do bordelu;“ owo, mimo to, te szpetne kocmołuchy folguią sobie y szaleią iako y tamte, w czym trzeba ie wytłómaczyć; są bowiem białe głowy iako y drugie y podobną maią przyrodę, chocia nie tak wdzięczną. Widywałem takie szpatne, przynamniey w swoiey młodości, które cenią się niegorzey od pięknych, będąc mnimania iż biała głowa warta iest ieno tyle, ile się chce cenić y po czemu przedać; iako na targu wszytkie towary się przedaie y wykłada, iedne drogszey drugie taniey, wedle tego iak kto ich potrzebnie y wedle pózney godziny w którey się przybyło na targ po inych, y wedle ceny iaką się utrefi: bowiem, iako powiedaią, zawżdy się goni tam gdzie naytaniey, choćby nawet materya nie była nalepsza, ale wedle zdatności kupca abo kupczyni.
Tak się ma ze szpatnymi białymi głowami, z których widziałem niektóre, będące tak gorące y iurne y tak podane do wszeteczeństwa iako y naycudnieysze, y wystawiały się na targu y chciały pchać się naprzód y cenić iak ine.
Ale nagorsze co w nich postrzegam, to iż zamiast iako się widzi że kupcowie napraszią się co naypięknieyszym, te oto szpatne napraszaią się panom kupcom, iżby brali y kupowali z ich towaru, który oddaią im za nizką cenę, ba za nic. Czynią nawet y lepsze: bowiem nayczęściey daią im pieniędzy, aby ich złapać na swóy ledaiaki towar y dać się im ochędożyć; oto, wierę, litość: bowiem za takie chędożenie, nie starczy mała suma piniędzy; tak barzo, iż chędożenie kosztuie więcey niźli warta osoba y ta zola którey trzeba aby ią dobrze wychędożyć; y owo podczas pan mąż idzie wraz na dziada y na rogala z taką szpatną, którey kąsek trudnieyszy iest wiele do strawienia niżeli nadobney; nie bacząc iuż, że to iest wielga niedola ligać w łożnioy kole takiego dyabła piekielnego, miasto kole anioła.
W czym słyszałem iak wielu bywałych ludzi życzyło sobie żeny nadobney y co nieco k...y, radniey niż żeny szpatney a nawstrzemięźliwszey w świecie; w takiey bowiem szpatocie przemieszkuie ieno sama niedola a nielubość, y ani źdźbła szczęśliwości; w piękney zasię sama lubość a szczęśliwość y barzo mało niedoli, wedle niektórych. Powołuię się na tych którzy sami zbiegali one ściżeczki y drożyny.
Od niektórych znów słyszałem, że niekiedy dla mężów nie iest dobrze, aby mieli żeny tak strzemięźliwe; tak bowiem z tego są pyszne (mnimam te które maią oną cnotę tak rzadką), rzekłbyś iż chcą górować nie nad mężami tylko, ale nad niebem y gwiazdy: wey im się zdaie, przez taką butliwą czystość, iż sam Pan Bóg im za to iest dłużen. Ale barzo są w obłądzie; słyszałem bowiem od wielgich doktorów: że Bóg barziey rad widzi biedną grzysznicę, pokorną a żałuiącą (iako uczyniła Magdalena) niż taką pyszną y wyniosłą, która mnima iż godna iest raiu, nie oglądaiąc się na miłosierdzie ani też wyrok Stworzyciela swego.
Słyszałem o iedney białey głowie tak pyszney dla swey czystości, iż poczęła tyle gardzić mężem, że, gdy się iey pytano czy parzyła się ze swoiem mężem, „nie (powiedała) alić on parzył się ze mną“. Cóż za pycha! Owo możecie się domyślić, iak te nadęte głupie strzemięźliwe białe głowy poniewieraią bidnych mężów, ile że ci nie maią przeciw nim żadney przyczepki; a iako dopiro czynią te które są strzemięźliwe a bogate! dopiroż ta, która iest strzemięźliwa i zasobna sama z się, czyni nadętą, wyniosłą, hardą a zuchwałą naprzeciw mężowi: tak iż dla wielgiey pychy którą ma ze swoiey strzemięźliwości y ze swoiego przodka tak sielnie strzeżonego nie może się strzymać iżby nie rwała się przewodzić po domu a nie poniewirała mężem za namnieyszą chybkę w iaką popadnie, iako widywałem niektóre, a zwłaszcza za iego złe rządzenie się. Ieźli gra, ieźli rozpuszcza mieszek, ieźli trwoni, krzyczy pani żena tyle, tyle huczy, iż dom radniey po dobny iest piekłu niż mieszkaniu godney familiey; ba, ieźli trzeba przedać conieco mężowskiego dobra aby podołać iakiey wyprawie dworskiey abo woienney, abo na iego procesy, potrzebki abo też iakie niesrogie błazeństwa y przypłochsze wydatki, wżdy lepiey iuż o tym nie mówić, bowiem niewiasta wzięła taką przemoc nad mężem wspiraiąc się a funduiąc na swoiey sromliwości, że mąż nieboże musi nachylić się do iey mnimania, iako barzo dobrze powieda Iuwenał we swoich satyrach:

„.....Animus uxoris si deditus uni,
Nil unquam invita donabis coniuge; vendes,
Hac obstante, nihil haec, si nolit, emetur[85]

Ukazuiąc dobrze tymi wirszami, że one humory dawnych Rzymianek podobne były w tey rzeczy niektórym z naszych czasów: zasię, kiedy żena iest coineco k...a, stara się bydź o wiele barziey powolną, podwładną, barziey uległą, lękliwą, barziey słodkiego y lubego humoru, barziey pokorną y skłonnieyszą czynić wszytko co mąż żąda, y ustępuie mu we wszytkim; iako widziałem siła takich które nie śmią łaiać ani krzyczyć, ani rzec co opryskliwiey z obawy aby mąż nie wypomniał im ich paskudztwa, y nie wykłuwał oczu cudzołoztwem, y nie dał im tego uczuć kosztem ich garła; zasię kiedy mąż letszego autoramentu żąda przedać conieco z ich części, owo iuż same się rwią podpisywać kontrakty, zaczym on słowo powiedział. Widziałem takich barzo siła: krótko rzkąc, tak tańcuią iak im mężowie zagraią.
Azaż nie są czyści szczęśniacy iż noszą rogi od tak cudnych białych głów, y ciągną z nich tak wielgie korzyści y dogodności, oprócz nadobney y rozkoszney lubości iaką maią w tym by się parzyć z tak wdzięcznemi białymi głowami y pływać z nimi iakoby w pięknym y czystym strumieniu wody a nie zaś w szpatney y brudney gnoiówce? A skoro trzeba umierać, iako mówił pewien wielgi hetman, znaiomy mi, czyż nie lepiey aby to było od piękney, młodey szpady, iasney, czystey, ślniącey a dobrze ostro tnącey, niż od brzeszczota starego, zarzdzewiałego y źle ochędożonego, któremu więcey szmirglu iest potrzeba, niż wszytcy szlifierze miasta Pariża zdołaliby przyczynić?
A to co mówię o tych młodych a szpatnych, to powiedam taksamo o niektórych leciwych białych głowach które chcą być chędożone na glanc y udawać wdzięczne a ślniące iako naycudnieysze we świecie (na inszem miescu czynię z tego osobną rozprawę): y oto w czym złe; kiedy bowiem mężowie nie mogą nastarczyć, te ledaco bierą pomocników, ile że są tak samo gorące abo goręcsze niż młódki: iako widywałem takie które nie na początku ani w śrzodku rade popadały w nawiętszą wściekliznę, ale ku końcu. Y dobrze też powiedaią, że koniec w tem rzemięśle iest barziey oszalały co do pożądliwości niż tamte dwa ine, niby początek a śrzodek; siły bowiem y możności im zbywa, z czego rozpacz bywa barzo ciężka; iako stare przysłowie powieda, że to iest wielga boleść a utrapienie, kiedy kuper ma barzo dobrę wolą a owo siły mu nie staie.
Wey trefiaią się niektóre miedzy temi ubogiemi staremi szmatami które przynaymuią sobie iucznego osła, y szafuią z siebie hoynie kosztem swoich dwu sakiew; przedsię ta z piniądzmi sprawia iż owa w ich ciele zdawa się dobra y ciasna. Owo też powiedaią, że szczodrość we wszytkich rzeczach więcey iest szacunku godna niż skąpstwo y kutwiarstwo, oprócz u białych głów, które im więcey są szczodre swoią dziurką, tym mniey są szacowane, zasię skąpe i kutwy tym więcey.
To powiedał raz ieden możny pan o dwóch znamienitych paniach, siestrach, mi wiadomych, z których iedna była sknera wedle swoiey części a szczodra wedle sakiewki y wydatku, zasię druga barzo skąpa w sakiewce y wydatku, a barzo szczodra swoim przodkiem.
Owo ieszcze iest iny rodzay rogalów, wierę nazbyt iuż obrzydły y omierzły przed Bogiem a ludźmi, którzy rozmiłowani w iakowym pięknym Adonisie, przyzwalaią im swoich żeń, aby ich samych w zamian módz dołapić.
Pirszy raz kiedym był we Włoszech, słyszałem[86] o podobnym przykładzie w Ferrarze: powiedano mi o kimś, kto, rozmiłowany w niektórym nadobnym młodzieńcu, nakłonił żenę aby zwoliła swoiey osoby rzeczonemu młodzieńcowi (który gorzał dla niey miłością), y naznaczyła mu dzień y uczyniła czego zażąda. Pani przystała barzo chętnie, bowiem nie życzyła sobie zgoła iney zwierzyny iako właśnie tey. Iakoż dzień umówiono, a gdy nadeszła godzina iż młodzieniec y pani byli ze sobą w tych słodkich igrach a potykaniach, mąż, który się był ukrył, wedle porozumienia miedzy nim a żenę, znagła wszedł; y zdybawszy ich na uczynku, przyłożył sztylet do garła młodzieńcowi, uznaiąc go godnym śmierzci za takową zbrodnię, wedle praw włoskich które są conieco ostrsze niż we Francyey. Zaczym niewola mu była użyczyć mężowi czego tamten chciał, y pomieniali iedno za drugie: młodzieniec nastawił co potrza mężowi, zasię mąż pozwolił mu wzaiem swoiey żeny. Otoć mąż rogalem w barzo szpatnym sposobie.
Słyszałem opowieść, że w iakiemś miescu we świecie (nie chcę go nazowić) pewien mąż, y nie ledaiakiego stanu, szpetnie rozgorzał ku młodzieńcu, który miłował barzo iego żenę y ona iego wzaiem; owo, czyli że ten mąż nakłonił do tego swoią żenę, czy że to było niespodziane przydybanie, przedsię zdybawszy ich oboie ligaiących razem y sparzonych ze sobą, zagroziwszy młodemu śmierzcią ieśliby mu nie był powolny, wszedł na niego leżącego, y sparzonego a złączonego z iego żeną, y posiadł go; z czego poszło zagadnienie, iako troie miłośników może nasycić się y naleźć ukontentowanie, wszytcy pod ieden czas pospołu.
Słyszałem o iedney białey głowie, która niestrzymawale rozgorzawszy ku godnemu szlachcicowi którego wzięła sobie iako przyiaciela y ulubieńca, gdy ten się obawiał iż mąż może snadnie wyrządzić iemu y iey iakową sztukę, uspokoiła go mówiąc: „Nie trwóż się; nie śmiałby nic uczynić, lękaiąc się bych go nie oskarżyła iż chciał ze mną zażyć zadniey Wenery, przez co mógłby śmiercią umrzeć gdybych o tem rzekła by namnieysze słowo y oznaymiła to sędziom. Przedsię ia go tym dzierżę w postrachu y w szechu; tak iż lękaiąc się przed moiem oskarżeniem nie śmie mi nic przyganić“.
Wierę, takowe oskarżenie byłoby kosztowało bidnego męża nie mniey niż życie: prawodawca bowiem mówi, że sodomski grzych karze się iuż za samą wolą; ba, możebna, ta pani nie chciała odsłonić całey rzeczy, y że posunął się daley nie zatrzymuiąc przy samey woley.
Powiedano mi, że, w tych ostatnich leciech, pewien kłody szlachcic francuzki, z nayurodziwszych iakich oddawna widziano na dworze, udawszy się do Rzymu, iako wielu czyni, aby tam wydoskonalić się w umieiętnościach, takie wzbudził zachwycenie y podziw dla swey cudności tak u mężczyzn iak u białych głów, iż nieiako siłą go oblegano; y tam gdzie wiedzieli że będzie na mszy abo w inym miescu publicznym y gdzie się ludzie zbieraią, y mężczyźni y białe głowy cisnęli się aby go oglądać; tak barzo iż siła mężów przyzwoliło żenom aby mu dały spotkanie miłosne w ich domach, iżby nadszedłszy tam y przydybawszy go uczynić wymianę, tamtemu swoią żenę a sobie iego: w czym go ostrzeżono aby nie folgował onym miłościom a chuciom tych pań, ile że wszytko było uczynione a nastawione aby go pochwycić; iakoż okazał się barzo statecznym młodzieńcem y wolał swą cześć y swoie sumnienie nad wszytkie te omierzłe rozkosze, z czego zażył barzo godney chwały. Mimo to w końcu zabił go własny pachołek. Różnie powiedaią o tey przygodzie: z czego była wielga barzo szkoda, był to bowiem barzo godny młodzieniec, z zacnego rodu, y który wiele obiecował po sobie, tak z wdzięcznego oblicza y godnych uczynków iako y z tego szlachetnego rysu: bowiem, iako to słyszałem od iednego wieldze bywałego człowieka z mego czasu, y iako też iest prawdziwe, nigdy żaden tyłecznik ani podaykuper nie był dzielny, szlachetny a wspaniały, cheba ieno ieden wielgi Iuliusz Cezar; toteż, za szczególnem pozwoleniem Opatrzności, tacy omierźli ludzie są odepchnięci y odtrąceni od inych. W czym dziwuię się, że wielu takim, którzy na oczach świata parali się tym plugawym błędem, użyczyły niebiosy stateczney pomyślności; alić Bóg ich czeka, y na końcu poznaie się co się z nich zostaie.
Wierę, słyszałem o inem plugastwie, iż wielu z mężów iest niem dotkniętych barzo uparcie: owóż tacy nieszczęśliwcy a paskudniki radniey folguią sobie ze swemi żenami z tyłu niż z przodku, y posługuią się przodkiem ieno po to aby mieć z nich dzieci; y tak dręczą one bidne żeny, które całą gorącość maią w swoich nadobnych cząsteczkach przodkowych. Czyż nie godzi się im odpuścić, ieśli przyprawiaią rogi swoim mężom, którzy przekładaią nad co insze ich sprosne a nieczyste części zadnie?
Ileż iest białych głów po świecie, które gdyby ie dać zbadać mądrym niewiastom abo doktorom y chirurgom okazałoby się że nie są dziewicami ani z przodku ani z tyłu, y które radeby o to skarżyły swoich mężów; wszelako pokrywaią to a nie śmią nic odsłonić, z obawy aby nie podać w osławę siebie y swoich mężów lub też, możebna, nayduią w tym lubość więtszą niżby kto mnimał; lub też, chodzi o to, iak wprzódziey przytoczyłem, aby trzymać mężów w szechu, ieśli samym im trefi się stronami szukać miłości, zgoła aby od niektórych mężów otrzymać na to przyzwolenie; wszelako wszytko to iest niewarta robota.
Summa Benedicti powieda: że ieśli mąż chce tak podawać swoią połowę przeciw naturze, grzyszy śmiertelnie; ieśli zasię chce twirdzić iż może używać swoiey żeny iako mu się podoba, popada w haniebną a szpetną herezyą niektórych Żydów a złych rabinów, o których powiedaią że duabus mulieribus apud synagogam conquestis se fuisse a viris suis cognitu sodomico cognitas, responsum est ab illis rabinis: virum esse uxoris dominum, proinde posse uti eius utcumque libuerit, non aliter quam is qui picem emit: ille enim, tam anterioribus quam posteroribus partibus, ad arbitrium vesci potest.
Umieściłem to po łacinie nie przekładaiąc na nasz ięzyk, brzmi bowiem barzo nieprzystoynie uszom poczciwym a czystym. Obrzydliwcy to są zaiste! Niechać nadobney, czystey y godziwey części poto, aby się imać szpetney, sprosney, nieschludney y zbronioney a zagrożoney przeklęctwem!
Y ieźli mąż chce w ten sposób poznać swą żenę, dozwolone iey iest rozłączyć się z nim, ieśli nie ma inego sposobu aby go opamiętać: a także powieda ieszcze, te które boią się Boga nie powinny nigdy na to przyzwolić, wżdy radniey powinny krzyczeć na gwałt, nie bacząc na zgorszenie iakieby ztąd mogło wyniknąć y na osławę y strach przed śmierzcią; lepiey bowiem przystoi umrzyć, powieda prawo, niźli przyzwolić na złe. Y powieda ieszcze rzeczona xięga iedną rzecz, która zda mi się barzo dziwna: iż w iakikolwiek sposób mążby poznał swoią żenę, wszelako tak iżby mogła z tego począć, nie iest wówczas grzych śmiertelny, chocia mógłby bydź powszedni: przed się bywaią k’temu praktiki barzo szpetne a sprosne, iako Aretyn przedstawia ie w swoich postawach; y nic nie trącą strzemieźliwością małżeńską, mimo że, iako powiedałem, dozwolone są względem białych głów brzemiennych, y równie tych które maią oddech przyostry a cuchnący, tak z gęby iak z nosa; iako znałem takie a y słyszałem o wielu białych głowach, które pocałować i wetchnąć iey oddech tyle było co iakby dziurę na wychodzie; abo też iako słyszałem o iedney barzo wielgiey paniey, ale to powiedam barzo wielgiey, o którey iedna z iey dworek mówiła raz, że iey oddech czuć było więcey niźli urynał spiżowy; tak się do mnie wysłowiła. Ieden z iey przyiaciół barzo poufnych, y który z blizka z nią przestawał, potwirdził mi to; owo prawda że była nieco w leciech.
W takiey przygodzie cóż może począć mąż abo miłośnik, ieśli się nie ucieknie do iakiey niezwyczayney postawy? przed się niechay owa nie posuwa się aż do folgowania zadniemu Wenusowi.
Rzekłbych o tym więcey, wżdy mierzi mię dyszkurować w tey materyey; iuż y z tego nie rad iestem iż tyle o tym powiedziałem; ba trzeba niekiedy odsłaniać błędy świata aby się z nich poprawić.
Owo trzeba abych rzekł o iednym złym mnimaniu, iakie wielu miało y ma ieszcze o dworze naszych królów: iż panny a niewiasty siła na nim chybiaią cnocie, zgoła nawet zwyczaynie; w czym barzo często się mylą, zdarzaią się bowiem nader czyste, poczciwe a cnotliwe, wierę bardziey niż gdzieindziey; wżdy cnota przemieszkuie tu równie dobrze, wierę lepiey, niż we wszytkich inych miescach, co trzeba należycie cenić, iako iż wieldze iest wystawiona na pokusy.
Przyczynię ieno ten iedyny przykład o paniey wielgiey xiężney florenckiey[87] dziś panuiącey, z domu lotaryngskiego, która przybywszy do Florencyey w on wieczór w którym wielgi xiążę ią zaślubił, y gdy chciał legnąć z nią aby iey wziąć dziewictwo, kazał iey wprzódy oddać wodę do pięknego nocnika z kryształu, naycudnieyszego y nayprzeźrzystego iaki być może, y obeźrzawszy uiynę, uradzał nad nią ze swoim medykiem, barzo znaczną y barzo uczoną a biegłą personą, aby dowiedzieć się od niego przez to oglądanie czyli była dziewicą abo też nie. Lekarz obeźrzawszy to barzo bacznie a uczenie, nalazł była taką iak kiedy wyszła z żywota swoiey matki, y żeby ieno szedł śmiało, a nie natrafi w żaden sposób drogi niiak otwartey, wyłomioney ani ubitey; co też uczynił; y nalazł iż poprawdzie tak było; wżdy potem nazaiutrz w zachwyceniu wyrzekł: „Otoć szczyry cud, iżby ta panna tak wydostała się dziewką z onego dworu Francyey!“ Cóż za szczególne a osobliwe mnimanie! Nie wiem czy to prawda, ale tak mi uręczano o tym iako o prawdziwym.
Oto piękne mnimanie o naszych dworach; wżdy to nie od dzisiay ba od dawna uważaią, że wszystkie białe głowy ze dworu y z Pariża nie są tak strzemięźliwe ze swoiem ciałkiem iako tamte wsioskie y które nie ruszaią się ze swoiey zagrody. Widywałem ludzi, którzy sumniennie strzegli się zaślubiać panny y niewiasty które dużo podróżowały y widziały świata conieco. Tak barzo, iż w naszey Guianie, za czasu mego młodego wieku, słyszałem, iako wielu dwornych szlachciców mawiało y przysięgało, że nigdy nie poymą panny ani niewiasty która przekroczyła port pilski, aby pociągnąć daley ku Francyey. Biedni głupcy owo byli oni w tym, chocia byli barzo bywali a dworni w inych rzeczach, iako że wierzyli iż rogalstwo nie przemieszkuie w ich domach, ogniskach, kownatach, alkierzach równie dobrze, lub, możebna, lepiey ieszcze, dla więtszey dogodności, niźli w pałacach królewskich y wielgich królewskich miestach! toć przecież nie mogło bydź inaczey, ieno że ich żeny oblegano, niewolono, iednano sobie y obracano wonczas kiedy oni sami ruszyli z domu na dwór, na woynę, na łowy lub na przechadzkę; zasię oni nie miarkowali tego, y byli tak prości, aby mnimać, iż nikt nie będzie śmiał z niemi uradzać o miłości, iedno o samym gospodarstwie, ogrodzie, łowach a ptaszkach; y pod tą wiarą y płochem mnimaniem wyrastały im rogi lepiey niż indziey; bowiem, na każdem miescu, każda biała głowa nadobna a bystra a także każdy mężczyzna bywały a dworny wie iako poczynać sobie z miłowaniem y mnie z niem trefić gdzie należy. Iacyż z nich biedni błaznowie a mózgowcy! azaż nie mogli wyrozumieć iż Wenus nie ma żadnego umocowanego mieszkania, iako niegdyś na Cyprze, w Pafos y Amatoncie, ieno iż mieszka wszędy, nawet w lepiankach pastyrzy y na podołku pastyrek, wierę nabarziey lichych a prostych?
Od nieiakiego czasu zaczęli oni zbywać się tego głupiego mnimania; obaczywszy się bowiem, że wszędy grozi nieprzezpieczeństwem owo żałośne rogalstwo, poczęli brać żeny gdzie im się spodobało y nadarzyło; ba więcey uczynili: wysłali ie zgoła abo zawiedli na dwór, aby się niemi popisać i ukazać ie w ich ozdobie, aby temu lub owemu obudzić na nie ochotę, y samemu opatrzyć się w rogi.
Ini wysyłali ie abo prowadzili iżby zabiegały się lub chodziły za ich procesem, których procesów niektórzy zgoła nie mieli, ba udawali światu że ie mieli; abo, ieżeli mieli, przeciągali naydłuższey iak mogli aby przeciągnąć dłuższey ich miłoście. Owo niekiedy mężowie zostawiali swoie żeny w Trybunale, w galeryach lub sali sądowey, potem zasię odchodzili do domów, maiąc mnimanie iż one lepiey załatwią ich czynności y łacniey wygraią sprawę: iako, poprawdzie, znam siła takich które ie wygrały barziey przez zwinnoścć y nadobność swoiego przodka niżeli przez słuszne prawo; z czego barzo często zachodziły w ciążę; y aby nie mieć z tego osławy (ieśli liki zawiodły we swoiey mocy aby ie od tego uchronić) podążały spiesznie do domów y do mężów, udaiąc że wracały szukać aktów y dokumentów, których im było trzeba, abo że spieszyły na iakieś dochodzenie, abo że trzeba im czekać świętego Marcina, y że podczas feryów nie mogąc zdać się na nic, wracały na staynią, y teszniły uźrzeć swoie statki y mężów. Iakoż poprawdzie wracały ale nadobnie brzemienne.
Powołuię się w tym na wielu rayców, referendarzeów a praezidentów, co do onych dobrych smaczków których pokosztowali u żen szlacheckich.
Nie iest temu dawno, iako barzo nadobna[88], godna y znamienita pani (którą znałem), gdy udawała się do Pariża aby się tam krzątać za swoim procesem, owo nalazł się ktoś który powiedział: „Czego ona tam szuka? Przegra rzecz z kretesem, niewiele bowiem ma za sobą dobrego prawa“. A czyż ona nie ma wypisanego swoiego prawa na urodności swoiego przodku, iako Cezar miał ie wypisane na rękoieści a ostrzu miecza?
Owo tak dostaią rogów panowie szlachta w tribunale, w odpłatę tych które panowie szlachcice przyprawiaią mężom onych nadobnych rayczyń a praezidentek. Z tych wiele widziałem, które warte były pokosztowania niemniey od wielu pań, panien y żen panów rycerzów y wielgich ze dworu y inych.
Znałem iedną wielgą panią, która niegdy była barzo urodna, ale starość ią zgasiła. Maiąc proces w Pariżu, a widząc iż nie stało iuż urody aby pomódz sobie w zabiegach y wygrać sprawę, przywiędła z sobą sąsiadkę młodą y cudną białą głowę; y za to pożałowała iey wielgą sumę pieniędzy, do dziesięci tysięcy talerów; y w tym czego nie mogła sprawić sama (chociayby barzo chciała), przypomogła się ową panią; co wyszło iey na barzo dobre y młodey paniey też: każdey na iny, wżdy obum na dobry sposób.
Nie iest dawno iako widziałem iedną panią matkę, iak przywiędła swoią córkę, mimo iż zamężną, aby iey pomogła chodzić za procesem, nie maiąc iney pomocy; y w prawdzie barzo iest urodna y godna przychylności.
Czas iest abym się zatrzymał w tey wielgiey rozprawie o stanie rogatym; wkońcu bowiem moie długie słowa obracane w tych głębokich wodach y wielgich strumieniach snadnieby utonęły; y nigdybych nie dał rady, anibych umiał wyniść z tego, nie łacniey iak z onego wielgiego labirintu sławionego niegdy, chociabych nawet miał nadługszy a naytęgszy powrózek we świecie iako przewodnika y stateczną wodzę.
Na koniec rzekę ieszcze, że, ieśli my sprawiamy niedole, zadaiemy męki, katusze a dotkliwe sztuki tym ubogim rogalom, sami cirpimy za to z nawiązką, iako mówią, y płacimy trzykrotną lichwę. Nawięcey ich prześladowców, onych miłośników y gładyszów znosi, wierę, tyleż złego co oni; barziey bowiem podlegleysi są zazdrości, ile że doznaią iey tak o mężów iako o swoich współmiłośników: cirpią udręczenia, fochy, humory swoich dam, wystawiaią się na nieprzezpieczeństwo życia, okaliczenia, rany, despekty, zniewagi, postrachy, bitki, męki y śmierzć, cirpią ziąb, deszcze, wiatry y gorąca. Nie nadmieniam iuż o francowatey przymiotney zarazie, o czankrach, chorobach i cirpieniach iakie nabywaią, równie w duższym iako y pomnieyszym stanie, tak iż często kupuią barzo drogo to co im się daie; gra, wierę, nie warta świeczki.
Nieiednych widzieliśmy ginących nędznie, którymby przystało zdobywać całe królestwa; świadectwem pan Buś[89], nieścigły rycerz swoiego czasu y siła inych.
Przytoczyłbych niezliczoną mnogość inych, których poniecham aby iuż skończyć y rzec y napomnieć tych miłośników, aby mieli na pamięci włoskie przysłowie które powieda: Che molto guadagna, chi putana perde![90]
Grabia Bogumił Sabaudzki drugi powiedał często, rozumieiąc to o miłości i rzemięśle woiennem:

W tych grach szalonych ten co namniey traci,
Wżdy iedną lubość setką bólów płaci.

Powiedał ieszcze, że gniew a miłowanie maią to w sobie barzo niepodobnego, że gniew miia rychło y odpada barzo łacno od osoby do którey przystąpił, barzo ciężko zasię miłość.
Oto iako się trzeba strzedz tey miłości, kosztuie nas bowiem dobre tyle ile nam iest warta, a barzo często przychodzi z niey siła niedoli. Y żeby rzec prawdę, nawięcey cirpliwych rogalów, ieśli umieią wyznać się w rzeczy y przyść do ładu ze swemi żenami, maią się sto razy lepiey niż one przyprawiacze; y siła ich widziałem, którzy, mimo iż chodziło o ich rogi, dworowali sobie z nas y śmieli się ze wszytkich utrapień y zabiegów naszych, którzyśmy uradzali wedle miłości z ich żenami; zwłaszcza kiedy sprawa była z białemi głowami przebiegłemu, co to porozumiewaią się ze swemi mężami y przedaią nas: iako wżdy znałem iednego, barzo dzielnego a godnego szlachcica który miłowawszy długo iedną piękną y godną panią y miawszy z niey ukontentowanie, długo od się upragnione, postrzegł się niektórego dnia że mąż y żena dworowali sobie z niego społem w iakieyś rzeczy; owo tak sobie to wziął do serca iż poniechał iey y dobrze uczynił; y podbiwszy daleką podróż aby rozproszyć swoią melankolią[91], nigdy iuż się iey nie imał, iako mi to powiedał. Wżdy przed takiemi białemi głowami chytremi, obrotnemi y odmiennemi trzeba się mieć na baczności iako przed zwirzem dzikiem: bowiem aby zaspokoić y ułagodzić swoich mężów, rzucaią swoich dawnych służków, a potym przed się biorą inych, iako że nie mogą się bez nich obydź.
Tak owo znałem barzo godną y znamienitą panią, która w tym miała w sobie iakoby iakieś nieszczęście, że z pięci czy sześci służków, których widziałem u niey za moiego czasu, pomarli wszytcy iedni po drugich, nie bez wielgiego żalu tey paniey; tak iż powiedano o niey, iż była iako ten koń Seiański, ile że wszytcy którzy iey dosiadali, umierali y zgoła się ich życie nie trzymało; przedsię miała ona to zacnego w sobie y tę cnotę, iż, skoro wzięła miłośnika, iakikolwiekby był, nigdy nie zmieniła ani nie opuściła żadnego póki był żyw, aby wziąć sobie inych; alić, gdy im się zdarzyło pomrzyć, hnetki starała się o nowego wirzchowca, aby wżdy nie iść pieszo: bowiem, iako mówią biegli w prawie, dozwolone iest dać do uprawy swoie włości y ziemię komukolwiek się podoba, skoro są opróżnione i poniechane od pirszego pana. Takowa stałość w tey białey głowie była barzo chwalebna; ale ieżeli owa iedna była tak barzo stała, nieskończona wey była mnogość takich, które były w tym cale odmieńliwsze.
Toteż, aby mówić szczyrze, nie trzeba się nigdy za rdzewić w iedney dziurze, y nigdy co wspanialszy mężczy zna tego nie uczyni: trzeba potrosze szukać szczęścia tu i tam, w miłowaniu iako w woynie y w inych rzeczach; ieśli się bowiem ubezpieczy swóy statek ieno iedną kotwicą, gdy ta się odhaczy łacno można w zgubę popaść, zwłaszcza kiedy się iest na pełnym morzu y w czas burzy, który iest barziey podległy wichrom y falom burzliwym niżeli kiedy iest spokóy abo zasię będąc w porcie.
Owo na iakież więtsze y burzliwsze morze można się puszczać a żeglować po nim, niż kiedy się uświadcza miłość samey iedney białey głowie? Która, ieżeli z przyrodzenia nie była z pierwotka chytra, wżdy sami my ią kształtuiemy, z czego nieraz na nas niedola przychodzi, ile żeśmy ią taką uczynili iżby przeciw nam zwróciła oręż, skorośmy ią ukształtowali y uzbroili. K’temu też idzie, co powielał iednen bywały człowiek, iż więcey płuży ożenić się z iaką piękną y poczciwą białą głową, chociaby się nawet było w nieprzezpieczeństwie że się będzie conieco dotkniętym rogami y ową niedolą ielenią wspólną tak wielu, niż cirpieć tyle utrapień y inych czynić rogalami; co wszelako iest przeciw osądowi pana Guii, który iednego dnia, gdy mu przedstawiłem namowę ze strony iedney znainienitey damy (uproszony przez nią) aby ią zaślubił, dał mi ieno tę odpowiedź, iż mnimał mnie bydź swoim nawiętszym przyiacielem y że pozbawiałem go oney wiary taką namową, aby go nakłaniać do rzeczy którey nienawidził nabarziey, to iest żenić go y czynić rogalem miast by on czynił inych; y że dosyć (pry) zaślubia białych głów w ciągu roku; tak mówił pan Guia, nazywaiąc małżeństwo k....stwem taiemnem, szanownem a dozwolonem, y nakazanem przez wdzięczne prawo, y że nagorsze w tym (iako to widziałem y spisałem), to że na więcey tych, ba zgoła wszytcy, którzy za taką sobie rozkosz mieli inych posyłać miedzy rogale, kiedy im samym przydzie poiąć żenę, niechybnie popadaią w małżeństwo, chciałem rzec w rogalstwo; y nigdy nie widziałem aby się trefiło inaczey, wedle przysłowia: Iaką miarką mierzysz, taką y tobie odmierzą.
Zanim skończę, powiem ieszcze to słowo: słyszałem raz disputę która ieszcze nie iest rozsądzona: w iakich prowincyach y regionach naszego krześciiaństwa y naszey Europy nawięcey iest rogalów y k...ew? Powiedaią iż we Włoszech białe głowy są barzo gorące y ztąd sielne k...y, iako powieda pan Bez[92] w iednym epigramie; ile że gdzie iest słońce goręcsze y barziey wydatne, tem barziey rozgrzywa białe głowy, posługuiąc się tym wirszem:

Credibile est ignes multiplicare suos.[93]

Z Iszpanią miewa się tak samo, mimo iż iest na zachodzie; przedsię słońce rozgrzywa tam znacznie białe głowy, zgoła tak iak na Wschodzie.
Flamandki, Szwaycarki, Niemkinie, Angliczki a Szkotki czy to maiące się ku południowi czy ku północy y będące w zimnych strefach, nie mniey zasilaią się tem ciepłem przyrodzonem iako ich wiele znałem tak gorących iako we wszytkich inych nacyach.
Greczynki maią przyczynę potemu, podane bowiem są barzo na Wschód. Owo też chwalą sobie we Włoszech Greca in letto: iako prawda iest, że maią siła rzeczy y cnót przyciągaiących w sobie, dla których, nie bez przyczyny, w czasiech ubiegłych bywały rozkoszą świata, y mnogo się od nich tego nauczyły damy italieńskie a iszpańskie, w starożytnym y obecnym czasie; tak dobrze iż przewyższaią nieiako swoie dawne y nowoczesne misterkinie: owo też k..wia królowa y cysarzyni, chcę rzec Wenera, była Greczynka.
Owo co się tycze naszych pań francuzkich[94], to w czasach ubiegłych były one barzo grubaśne y kontentowały się czynieniem tego wedle prostego obyczaiu; wżdy, od iakich pięćdziesięci lat, napożyczyły się w tey rzeczy a obuczyły od inych nacii tyle zemdliwości, tylu lubostek, przynętek a przequintów, a stroików, a wydwarzania, a lascywii, abo tyż same tak dobrze przyłożyły się aby się ukształtować, iż teraz rzec się godzi, że wieldze maią prym przed inemi we wszelakim względzie; y iako to słyszałem, ba od cudzoziemców, warte są wiele więcey niźli ine, ile że same słowa chutliwe francuzkie barziey są w ustach chutliwe, cudniey dźwięczące y sielniey wzruszaiące szpik niźli ine.
Co więcey, ona wdzięczna swoboda francuzka, która iest barziey szacowna niż wszytko ine, czym nasze białe głowy chutniey pożądane, milsze, dostępliwsze, y barziey poufałe niźli wszytkie ine: y także iż wszytkie cudzołóztwa nie są tak pospolicie karane iako w inych okolicach, dzięki pieczy a baczności naszych wielgich senatów y prawodawców francuzkich, którzy, widząc nadużycia płynące z takowych kar, powściągnęli ie conieco, y krztynę poprawili surowe prawa zeszłego czasu stanowione przez mężczyzn, którzy dali sobie w tym całkowitą wolność żeby sobie folgować a odięli ią białym głowam; tak barzo iż nie było dozwolone przez żadne prawo cysarskie abo kanony (iako powieda Kaietan) niewinney białey głowie oskarżać męża o cudzołóztwo. Przedsię mężczyźni postanowili to prawo dla przyczyn które powieda ta stanca italska, która iest taka:

Perehe, di quel che Natura concede
Cel’ vieti tu, dura legge d’honore?
Ella à noi liberal largo ne diede
Com’ agli altri animai legge d’ amore.
Ma l’huomo fraudulento, e senza fede
Che fu legislator di quest’ errore,
Vedendo nostre forze e buona schiena
Copri la sua debolezza con la pena.[95]

Kończąc tedy, rzekę: iż we Francyey słodko iest parać się miłością. Powołuię się w tym na naszych rzetelnych doktorów w miłości, zwłaszcza na naszych gladyszów ze dworu, którzy lepiey umieliby nad tym uradzać odemnie. Y żeby utrefić w samo sedno prawdy: wszędy są k...y, y rogale wszędy, iako to mogę dobrze zaświadczyć, iako żem widział wszytkie okolice które nazwałem y ine; y strzemięźliwość nie przemieszkuie radsza w iedney okolicy iako w drugiey.


K’temu ieszcze uczynię tę kwestyą a potem iuż żadney iney, która, możebna, nie była roztrząsana przez nikogo a możebna y pomyślana nie: to iest czy dwie białe głowy, rozgorzałe miłością iedna ku drugiey, iako się to widywało y widuie często za naszych czasów, ligaiąc wespołek y czyniąc to co się mówi donna con donna, za przykładem uczoney Safony lesbiiki, mogą spełnić cudzołóztwo y uczynić miedzy sobą swoich mężów rogalami.

Owo pewna iest, ieśli się godzi wierzyć Marcyalowi w iego pirszey xiędze, epigrammie CXIX[96], iż one popełniaią cudzołóztwo; gdzie wprowadza białą głowę nazwaną Bassa, trybadę, y mówi do niey sztrofuiąc ią sielnie iż nigdy się nie widzi by mężczyzna wchodził do iey domu, tak iż ią trzymaią za drugą Lukrecyę; przedsię poznano ią w tym iż widziano iako ią nawiedza siła foremnych białych głów y panien; y odkryto iż ona sama ie obsługiwała y naśladowała mężczyznę y cudzołożne praktiki, y parzyła się z niemi; w czym używa wyraźnie tych słów: geminos committere cunnos. Zasię potym, wykrzykuiąc, powieda y zadaie do namyślenia y odgadnięcia tę zagadkę w onym wirszu łacińskim:

Hic, ubi vir non est, ut sit adulterium.[97]

Oto nieleda przygoda (prawi), iżby tam gdzie niema mężczyzny, było wszelako cudzołóztwo.
Znałem iedną kortezanę w Rzymie, starą y kutą iak tylko można bydź, zwącą się Izabela de Luna, Iszpankę: owa powzięła taką przyiaźń do iney kortezany zwaney Pandora, iedney z nayforemnieyszych podczas w całem Rzymie, która zaślubiła się z burgrabim kardynała Darmaniaka[98], nie poniechuiąc przedsię pirszego rzemięsła; owo ta Izabela trzymała ią sobie y sypiała z nią zwyczaynie; iako zaś że była niestrzymawała y plugawa w gębie, słyszałem nieraz iako mówiła, iż czyni z niey co nawiętszą k... ę y przyprawia z nią więcey rogów iey mężowi niż wszytcy k........rze iakich kiedykolwiek przyięła na siebie. Nie wiem, iako to ona rozumiała, cheba tylko że się fundowała na tym epigrammie Marcyala.
Powiedaią że Safona z Lesbos była barzo dobrą misterkinią w tem rzemięśłe; przyczytuią zgoła że ona ie wynalazła, a zaś odtąd lesbiańskie białe głowy naśladowały ią w tem, y prowadziły tę rzecz aż do dziesieyszego dnia; iako powieda Lukian: że lesbiańskie białe głowy są takie białe głowy, które nie mogą cirpić mężczyzn, ieno zbliżaią się do inych białych głów, tak iako właśnie sami mężczyźni. Y takie białe głowy które lubią to ćwiczenie y nie chcą cirpieć mężczyzn, ieno parzą się z drugimi białymi głowami kształtem mężczyńskim, y nazywaią się trybady, słowo wzięte z greckiego, iako się o tym dowiedziałem od Greków, od τριβω, τριβεῖν, co tyle znaczy co fricare, pocierać, abo łechtać, abo ocierać się miedzy sobą, zasię trybady nazywaią się fricatrices, po naszemu pocieraczki, lub takie które czynią łechtankę w rzemięśłe donne con donne, iako to bywa tak samo y dzisiay.
Iuwenał wspomina też o tych białych głowach, skoro mówi:

....... frictum Grissantis adorat,[99]

mówiąc o takowey trybadzie która ubóstwiała y miłowała łechtanie nieiakiey Gryssanty.
Lucyan, stary wyga, uczynił o tym cały rozdział, y powieda także iż białe głowy takie parzą się wzaiemnie iako mężczyźni, zespalaiąc swoie przyrządy wszeteczne, taiemne y poczwarne, wszelako iałowey postaci. Y to miano, które się słyszy, onych łechtaczek, rozmaicie bywa odmieniane, y także się nadaie im imię od nieiakiey Fileny, która parała się takowem mężczyźńskiem miłowaniem. Wszelako dodaie, iż wiele lepiey iest ieźli biała głowa oddaie się pożądliwości wszeteczney naśladowuiąc samca, niż ieśli mężczyzna przybiera sposób postawy niewiasty, tak staie się wówczas zwyczaynie mało odważny a szlachetny. Wedle tego więc, biała głowa która tak naśladuie mężczyznę, może mieć sławę iż iest barziey dzielna y więtszego serca iak ina, iako znałem miedzy takiemi niektóre, tak z ciała iak y z ducha.
Na inem miescu przedstawia Lucyan dwie panie uradzaiące o tey miłości; owo iedna pyta się drugiey czy taka a taka była w niey rozmiłowana y czy z nią ligała y co z nią czyniła. Druga odpowie iey swobodno:„Zrazu ucałowała mnie tak iak czynią mężczyźni, nie tylko iednocząc wargi, ale także otwieraiąc gębę (to się nazywa gołębim kształtem, z ięzykiem do gęby), y chocia zgoła nie miewała członka męzkiego, y była podobna do nas drugich, wszelako, iak mówiła, miała serce, pożądanie y wszytko ine męzkie; y potem obłapiłam ią iak mężczyznę a ona mi to czyniła, wytrząsała mną i rozemgliwała (nie baczę dobrze tego słowa) y zdawało mi się że w tym czerpała nadmierną rozkosz y społkowała iakims osobnym strychem wiele barzo milszym niźli mężczyźńskim“. Owo co o tym powieda Lucyan.
Wżdy, wedle tego co szłyszałem, bywa w wielu miescach y okolicach siła takich białych głów y lesbianek: tak we Francyey, we Włoszech y w Iszpaniey, Turcyey, Grecyey y inych miescach. Y gdzie białe głowy są zamknięte y nie maią zupełney swobody, tam to rzemięsło udaie się mocno; takim bowiem białym głowam trawionym żarem wewnątrz ciała, potrzeba iest (powiedaią) aby przypomogły sobie tym likarstwem, y orzeźwiły się conieco, aboby całkiem zgorzały.
Turczynki chadzaią do łaźniey więcey dla tego wszeteczeństwa niż dla iney rzeczy, y wieldze mu się tam oddaią. Nawet kortezany, które maią mężczyzn na zawołanie y o każdey porze, przedsię ieszcze używaią onych łechtanek, gonią się y miłuią iedne z drugiemi, iako to słyszałem od niektórych we Włoszech y w Iszpaniey. W naszey Francyey takie białe głowy dosyć są pospolite; powiedaią wszelako że podomno nie dawno iest odkąd się zaczęły tem parać, y nawet zgoła że ten sposób przyniesła z Włoch pewna znamienita dama którey nie nazwę po imieniu.
Słyszałem to od nieboszczyka pana Klaromonta Talara młodszego, poległego pod Roszelą, iż, będąc małym chłopcem, miał zaszczyt towarzyszyć w naukach panu Andegawskiemu, późniey naszemu królowi Hendryku trzeciemu y pobierał spólnie z nim nauki, który za preceptora miał pana Gurnaia; owo iednego dnia, będąc w Tuluzie studiuiąc z pomienionym swoim panem w iego kabinecie, y siedząc w kąciku postronnym, uirzał przez małą szczelinę (ile że kabinety y kownaty były z drzewa y uczynione znagła a w prędkości staraniem pana kardynała Darmaniaka, tamecznego arcybiskupa, aby lepiey podiąć a ugościć króla y cały dwór), iak w drugim kabinecie, dwie barzo znamienite damy całkiem podkasane y opuściwszy gacie pokładły się iedna na drugą, całowały się z sobą kształtem gołębiów, pocierały, połechtywały wzaiem, zgoła tryniały się sumniennie figluiąc y udaiąc iakoby samców; y ta ich trzęsionka trwała blizko dobrey godziny, w którey się tak znacznie rozpaliły y wytrzęsły, iż cale były od tego zagrzane a spocone (chocia było wielgie zimno) tak iż nie mogły iuż więcey y musiały sobie wytchnąć. I powiedał iż widział iak igrały tą igraszką ieszcze w ine dnie, póki dwór tam zabawiał, y w takim samym sposobie; przedsię późniey nie miał iuż okazyey oglądać takowych igrów, ile że to miesce było po temu szczególnie sprzyiaiące, a w inych zasię nie mógł.
Powiedał mi o tem więcey niżeli śmiem napisać y nazywał mi te panie. Nie wiem ieśli to prawda; ale przysięgał mi to y twirdził po sto razy pod sielną przysięgą. Y, w rzeczy, barzo to do prawdy podobna; bowiem owe dwie białe głowy miały zawsze tę reputacyią iż bawią się y paraią takowemi miłośćmi y skracaią sobie czas tym ćwiczeniem.
Znałem rozmaite ine, które bawiły się takiemiż miłośćmi, z pomiędzy których o iedney skądsiś we świecie słyszałem, która była barzo w tym celuiąca y miłowała insze niektóre panie, czciła ie y sługiwała im chciwiey niźli mężczyźni, y świadczyła im miłość iako mężczyzna swoiey miłośnicy; y brała ie do siebie, chowała a karmiła, y pozwalała im czego dusza zapragnie. Iey mąż barzo był rad temu y przezpieczny, iako wielu innych znaiomych mi mężów, którzy barzo chętnie to widzieli że ich żeny bawiły się radniey tą miłością niżeli iną mężczyźńską (nie trzymaiąc ztąd swoich żen za tak wszeteczne y sumnienne k...y). Wżdy ia mnimam że w tym wieldze błądzą: wedle tego bowiem co słyszałem, to pomnieysze ćwiczenie iest ieno przyuczeniem do tego aby przyść na więtsza potrzebę z chłopami; skoro bowiem się iuż zagrzeią y do ruii przysposobią iedne z drugiemi, gdy ich gorącość dlatego się nie umnieysza, trzeba aby się okąpały wodą żywą a płynącą, która odświża wiele lepiey niż woda stoiąca; iako to wiem od biegłych chirurgów y iako widziałem, że kto chce dobrze opatrzyć a zagoić ranę, nie trzeba mu się bawić w kurowanie y odczyszczanie wpodle rany lub po brzegu; ba trzeba ią wymacać aż do dna y wpakować sondę y szarpie barzo w głąb.
Ha! ileż ia widziałem takich pań lesbiańskich, które, mimo wszytkich swoich łechtanek a pocieranek, nie zaniechiwały przedsię nawiedzać mężczyzny! Nawet Safona, która była iakoby ich pirsza misterkinią, czyż nie ięła się miłować swoiego wielgiego miłośnika Faona, do którego aże ią mgliło? Bowiem pewna iest, iako to słyszałem od wielu białych głów, iż niema nic naprzeciw samca; y że wszytko co zażywaią z inemi białemi głowami to ieno są zabawki, aby potem dać sobie całkowitą folgę z mężczyznami; y te łechtanki służą im ieno w niedostatku chłopa. Który ieśli się im przygodzi w dobrą porę a bez osławy, poniechałyby rade swoich kompanionek aby iść ku nim y obłapić za szyię.
Znałem za mego czasu dwie cudne y poczciwe panienki z zacnego domu, krewniaczki, które, ligaiąc wespołek w iedney łożnicy przez czas trzech lat, wzwyczaiły się tak dobrze do oney łechtanki, iż przedstawiwszy sobie że ta lubość musi być dosyć chuda y niedoskonała naprzeciw oney mężczyźńskiey, zaczęły smakować z nimi, y zrobiły się z nich barzo źrzetelne k...y; y wyznały potem swoim miłośnikom, że nic ich tak nie rozluźniło y nie zniewoliło k’temu iak owa łechtanka, nienawidząc iey iako będącey iedyną przyczyną ich wszeteczeństwa. Wżdy, pomimo to, kiedy się natknęły na się, abo z inemi, czyniły sobie zawsze przekąskę z oney łechtanki, by tem więtszego w sobie nabrać appetitu na oną inszą z mężczyznami. Y owo to iest, co rzekła raz iedna godna panna, znaioma mi, którą raz iey służka zapytał czy nie zażywała oney łechtanki ze swoią kompanionką z którą sypiała zwyczaynie. „Ha, nie, wierę, rzekła śmieiąc się, zbyt barzo miłuię mężczyzn“; wey przedsię czyniła iedno y drugie.
Wiem pewnego godnego szlachcica[100], który, pragnąc iednego dnia na dworze tentować małżeństwo z barzo poczciwą panną, zapytał się o radę iedney iey krewniaczki. Ta rzekła mu otwarcie, iż straci ieno czas napróżno; ile że, tak mi powiedała, pewna pani, którą mi nazwała y o którey wiedziałem conieco, nigdy nie zezwoli iey aby miała poiąć męża. Poznałem zrazu w czem tkwi sęk, wiedziałem bowiem dobrze iż trzymała sobie tę pannę dla swoiego ukontentowania w domu y na strawie, y strzegła iey pilnie dla własney gęby. Ów szlachcic podziękował za to rzeczoney krewniaczce, nie bez tego iż trefnował z nią conieco śmieiąc się, że mówi to w oney rzeczy zarówno dla siebie iak y dla tamtey; y iey samey bowiem obrywał się iakiś raziczek kiedyniekiedy: w czym mi wszelako przeczyła.
To zdarzenie przypomina mi niektórych, którzy podobnie trzymaią sobie k...y na własność, y zgoła tak ie miłuią, iż nie użyczyliby ich za wszytkie dobra świata, nawet xiążęciu, by naymożnieyszemu, ani wręcz kompanionowi swoiemu, ani przyiacielowi, tak o nie są zazdrośni, iako trędowaty o swóy kubek; ba y ten przedsię użyczy go chcącemu się napić. Aliści ta dama chciała zachować oną pannę całkowicie dla siebie, nie udzielaiąc iey inym: wszelako tamta przyprawiała iey rogi ukradkiem tedy y owędy z niektóremi ze swoich towarzyszek.
Powiedaią że i łasice dotknięte są taką pożądliwością y lubią się pomiędzy samicami parzyć y społkować; od czego białe głowy miłuiące się wzaiem tą miłością bywały niegdy w hieroglificznych buxtabach wyobrażone przez łasice. Słyszałem o iedney paniey która zawżdy ie hodowała (a która sama parała się taką miłością) y miała lubość w tym aby widzieć one małe bestyiki społkuiące ze sobą.
Oto inszy punkt: to iest ku temu iż te białogłowskie miłoście sprawuią się na dwoiakie sposoby; iedne przez owe pocierania y przez (iako mówi ów poeta) geminos committere cunnos. Ten sposób nie przynosi szkody, powiedaią niektórzy, zasię gorsza iest kiedy się przypomaga sobie instrumentami uczynionemi kształtem krzoski, y które nieiedni nazwali godmisze[101].
Słyszałem o iednem możnemu xiążęciu, iż, podeźrzewaiąc dwie panie ze swego dworu iż sobie tak wygadzaią, zastawił im zasadzkę tak skutecznie, aż ie podchwycił; y iedną przyłapano na tym iako miała przyprawionego grubaśnego pomiędzy nogami, wdzięcznie umocowanego bandeletkami dookoła ciała, tak iż zdawał się zgoła naturalnym członkiem. Tak była tem zaskoczona, iż nie miała czasu go odiąć; aż owo xiążę zmusiło ią aby mu pokazała iako one sobie to we dwie odprawuią.
Powiedaią iż siła białych głów ztąd pomarło, iż poczynały się im w macicy wrzody powstałe od takowych ruchów y pocirań nadprzyrodzonych. Iakoż wiem dobrze o niektórych w tey liczbie, których była wielga szkoda, były bowiem barzo foremne a poczciwe niewiasty y panny, którym byłoby wiele lepiey płużyło mieć do kompaniey iakich godnych szlachciców, którzy dlatego nie przynoszą im śmierci ieno życie y zmartwychwstanie, iako nadziewam się to wyłożyć szyrzey w inem miescu; a zwłaszcza to iż dla wyleczenia takowego cirpienia, iako słyszałem od niektórych chirurgów, niemasz nic sposobnieyszego, iak dać ie dobrze wychędożyć wewnątrz owemi naturalnemi członkami mężczyźńskiemi, które są lepsze niż one pessary używane przez lekarzy a chirurgów z wodami do tego utworzonemi; a mimo to iest siła białych głów, które, mimo utrapień iakie w ich oczach ztąd często przychodzą, nie mogą się obydź bez tych wszetecznych machin.
Kiedy byłem na dworze, słyszałem opowieść, iż gdy królowa matka wydała rozkaz aby przetrząść iednego dnia kownaty y walizy wszytkiego ludu pomieszczonego w Luwrze, nie oszczędzaiąc niewiast y panien, aby zobaczyć żali niema gdzie broni ukrytey a zwłaszcza pistolców (było to w czas zamieszków), naszła się iedna, którey przez kapitana gwardyey pochwycono w kofrze nie krucice, wierę, ale cztyry wielgie one godmisze barzo wdzięcznie ukształtowane, z czego było wiele pośmiechu u ludzi, przedsię u niey wiele zawstydzenia. Znam ową pannę: rozumiem iż żyie ieszcze; wey nigdy dobrze na twarzy nie wyglądała. Krótko rzekąc, takowe instrumenty są wielce nieprzezpieczne.
Opowiem ieszcze o dwóch paniach ze dworu, które miłowały się miedzy sobą tak silnie y były tak gorące w swoiem rzemięśłe, iż w iakimbykolwiek miescu się nalazły, nie mogły się ustrzedz ani strzymać aby sobie przynamniey nie czyniły iakowychś znaków przyiaźniey abo całusków; co ie osławiło barzo mocno y dawało wieldze do pomyślenia mężczyznom. Była z nich iedna wdowa a druga mężata; owo ta mężata, w dzień iakiegoś barzo wielgiego festu, ustroiła się barzo rzetelnie y ubrała w suknię ze srebrney lamy: wżdy ich pani udała się ma nieszpory, te zaś dwie weszły do iey komórki y na iey stolcu zaczęły sobie wyczyniać swoie pocieranki tak krzepko y tak impetycznie, że stolec załamał się pod niemi, y ta mężata która była pod spodkiem padła ze swoią piękną suknią ze śrybney lamy na wznak, wprost w basyn z plugastwami, tak iż uszkodziła y upaćkała się tak srodze że nie wiedziała iak począć aby się wytrzeć nalepiey iak mogła; tedy podkasała się y pogoniła co narychley przebrać suknię w alkierzu, nie bez tego wszelako że ią postrzeżono y dobrze poczuto iey ślady, tak barzo cuchnęła: z czego dość było pośmiechu u niektórych co przeznali tę przygodę; ba, zgoła ich pani dowiedziała się o tym (która wygadzała sobie też iako y one) y uśmiała się do syta. Musiałay wierę, ta gorącość barzo znacznie ie przypierać, iż nie czekały sposobnieyszego czasu y miesca, aby zażyć tego bez zgorszenia. Owo ieszcze można wymówić dziwczęta y niewiasty wdowy iż miłuią te rozkosze niestateczne a czcze, nawidząc o wiele lepiey oddawać się im y spędzać nimi swoie upały, niźli iść do mężczyzn y dać się przywieść w ciążę y podać w osławę, abo spędzać swóy płód iako wiele to czyniło y czyni; y mnimaią iż przez to nie tyle obrażaią Boga, y nie tak się k...ią iako z mężczyznami; owo też y iest wielga różnica wlać wodę do naczynia abo też skropić ie nieco dokoła y po brzegu. Zdaię się w tym iuż na nie. Ia nie iestem ich sędzią ani mężem; ieśli im się to nie widzi, mimo iż nie znałem ieszcze takich, którzyby nie byli barzo radzi, że ich żeny rozmiłowuią się w swoich kompanionkach y chcieliby aby nigdy nie były cudzołożczyniami barziey iako tym sposobem; iakoż prawda iest, iż takie społkowanie cale iest odmienne od onego z mężczyznami y, cobądź powieda Marcyal, nie są ono rogalami dla takiey przyczyny. Wżdy to nie są słowa ewanieliey, ieno przepowieść niestatecznego poety. Można tedy mnimać, iako powieda Lucyan, iż piękniey iest aby biała głowa miała conieco przymęzkiego, abo zgoła była szczyrą amazonką, y skalaną takiem wszeteczeństwem, niż żeby mężczyzna był podany za niewiastę, iako on Sardanapal abo Eliogabał, abo siła inych tym podobnych; im więcey bowiem ma taka z mężczyzny, tym więtsze w niey iest serce a męztwo: przedsię w tym wszytkim zdaię się na wyrok bystrzeyszych odemnie.
Pan Guia y ia czytaliśmy iednego razu małą xiążeczkę po włosku, tak nazwaną O Piękności[102], ułożoną w dyalogu przez pana Angela Fiorenkola, Florentczyka, y popadliśmy na miesce gdzie powieda iż niektóre białe głowy, które były uczynione przez Iowisza na początku, były stworzone wedle tey przyrody iż niektóre poczęły, miłować mężczyzn, owo ine nawzaiem cudności iedna drugiey; przedsię niektóre czyście a święcie, iako z tego rodzaiu dało się widzieć w naszych czasach (powieda skryba) barzo dostoyną Małgorzatę Austryaczkę, która miłowała cudną Laodamię Fortangerę; ine zasię sprosnie a wszetecznie, iako ona Safona lesbianka, a za naszych czasów w Rzymie wielga kortezana Cencyliia wenecyanka; y owe z przyrodzenia swego nienawidzą zaślubić męża y umykaią się od obcowanie mężczyźńskiego ile telko mogą.
W czym pan Guia przyganił autorowi, powiedaiąc to bydź fałszem, iakoby ta cudna Małgorzata miłowała oną wdzięczną białą głowę czystem a świętem miłowaniem; skoro bowiem pomieściła swoie chęci radniey w niey niż w inych, które mogły być tak samo wdzięczne y cnotliwe iak ona, było do przypuszczenia iż to było aby się nią posługiwać do rozkoszy, ni mniey ni więcey iako ine czyniły; y, aby pokryć oną sprosność, powiedała y głosiła iż miłuie ią święcie, iako widzimy takich siła iey podobnych które osłaniaią swoie miłoście tym podobnymi słówkami.
Oto co mnimał o tem pan Guia; ktoby zasię chciał nadto rozprawiać ieszcze o tey rzeczy, ma wolność potemu.
Owa piękna Margareta była naycudnieyszą xiężniczką, iaka podczas była w krześciiaństwie. Owo tedy bywa iż cudność z cudnością miłuią się miłością narozmaitszą w świecie, ale sprosną barziey niźli którą iną. Wydała się po raz trzeci w małżeństwo, w pierwszem zaślubiwszy króla Karła Ósmego; w drugim Iana syna króla Haragońskiego, a w trzeciem xiążęcia Sabaudyey, którego zwano Pięknym: tak iż podczas zwano ich nayurodziwszą parą y naycudnieyszem stadłem we świecie; ale xiężniczka nie ucieszyła się długo tym zamęściem, on bowiem zmarł młodo, y w swoiey nawiętszey piękności, z czego powzięła żal barzo niezwyczayny y nigdy nie chciała iuż dlatego iść w małżeństwo.
Ta xiężniczka kazała zbudować ów piękny kościół który iest koło Burgu w Bressyey, iedna z nayozdobnieyszych a naypysznieyszych budowli w krześciiaństwie. Była ciotką cysarza Karla, y wspierała sielnie swego siestrzeńca; bowiem chciała wszytko uspokoić, iakoteż ona y pani regentka uczyniły to w traktacie Kambreyskim, gdzie obie się uźrzały y zeszły, wżdy słyszałem od dawnieyszych ludzi, iż cudnie było widzieć razem te dwie wielgie Xiężniczki.
Korneli Agrypa uczynił małą rozprawkę o cnocie białych głów, całą na chlubę teyże Margarety. Xiążka iest barzo piękna y nie mogła bydź insza dla piękności iey przedmiotu y dla autora, który był barzo niemałą osobą.
Słyszałem o iedney znamienitey paniey, xiężniczce, która, pośród dziwcząt swego orszaku, iednę miłowała ponad wszytkie y barziey niż ine; czemu dziwowano się, gdyż były ine które we wszelakiem względzie przewyższały tamtą; wżdy wkońcu naleziono y odkryto iż była to hermafroditka, która iey dostarczała rozkoszy bez żadney niedogodności y osławy. To iest cale ina rzecz niż one trybady: lubość bowiem penetruie tu conieco głębiey.
Słyszałem o iedney z nieledacyiakich, będącey równie hermafroditką y która ma takoż członek mężczyźński, ale barzo drobny: mimo to podana była więcey na białą głowę, była bowiem barzo gładka. Słyszałem od niektórych wielgich medyków, iż widzieli siła takich y zawżdy były barzo sprosne.
Tyle tedy powiem w przedmiocie tey rozprawy którą mógłbych wydłużyć tysiąc razy więcey niż uczyniłem, maiąc materyią tak liczną y obfitą, że, gdyby wszytcy rogale y żeny które przyprawiaią im rogi trzymali się społem za ręce, y mogło się z tego zrobić koło, mnimam iż byłoby dość obszerne, aby obiąć y okolić połowę ziemi.
Za czasu króla Franciszka była stara piosenka, którą słyszałem od iedney barzo godney y wiekowey paniey, tak brzmiąca:

Zasię gdy, sposobną porą,
Rogale społem się zbiorą,
Móy pódzie z przodu z choręgwią a znakiem,
Ini poza nim, wasz z tyłu okrakiem,
Pełno ich wylegnie wszędzie,
Procesyia wielga będzie.

Nie chcę mimo to pokrzywdzić wielu godnych y poczciwszych białych głów mężatych, które strzegły cnotliwie y stale wiary święcie przyrzeczoney swoim mężom; owo nadziwam się uczynić osobny rozdział na ich chwałę, y zadać kłam mistrzowi Ianowi z Mung, który, w swoiey Powieści Róży[103], powieda białym głowom te słowa, że

... taka iuż wasza białogłowska koley:
Wszytkieście kurwy, z uczynku lub z woley,

czym ściągnął na się taką nieprzyiaźń pań ówczesnego dworu, iż, uczyniwszy sprzysiężenie y za zgodą królowey, wzięły przedsię iednego dnia go ochłostać, y odarły go z szat do goła; wżdy kiedy były gotowe go ćwiczyć, prosił ie aby przynamniey ta która iest nawiętszą k...ą ze wszytkich zaczynała pirsza: każda, ze wstydu, nie śmiała zacząć; owo tym strychem wykręcił się sianem od bizuna. Widziałem historyią o tem przedstawioną na starym dywanie w dawnych meblach Luwru.

Toż udał mi się y ów kaznodzieia, który, każąc iednego dnia przed godną kompanią, podczas gdy hańbił obyczaie niektórych białych głów y ich mężów cirpiących bydź od nich rogalami, począł wołać: „Tak, wżdy ich znam, wey ich widzę y hnetki rzucę te dwa kamienie na głowę nawiętszych rogalów w kompaniey;“ toż gdy udawał iż ie rzuca, nie było mężczyzny na onym kazaniu aby nie spuścił głowę, abo nie wystawił naprzód płaszcza, kapuzy abo ramienia iakoby chroniąc się od ciosu. Przedsię ów, powstrzymuiąc ich, rzecze: „Nie mówiłżem wam? mnituałem iż iest dwóch abo trzech rogalów na moiem kazaniu; ale, wedle tego co widzę, niemasz ani iednego któryby tu nie miał rogów“.
Owo, cobądź mówią ci zbytnicy, bywaią barzo cnotliwe a poczciwe białe głowy, które, gdyby przyszło wydać bitwę odmiennym od nich, wygrałyby, nie dla liczby wierę, ale dla cnoty która zwalcza y pokonuie z łatwością adwersarzów.
Y, ieśli ów rzeczony mistrz łan z Mung gani te które są k...ami z woley (iako tamten ie nazywa), mnimam iż trzeba ie radniey chwalić y wynosić do niebios, ile że płonąc tak gorąco wewnątrz ciała y duszy, y nie przywodząc rzeczy do skutku, okazuią swoią cnotę, stałość y górność serca, woląc radniey gorzeć y strawiać się we własnych ogniach y płomieniach, iako fenix rzadki, niźli zgrzyszyć y splamić swoią cześć: y iako ów biały gronostay, który barziey woli umrzeć niż pokalać się (godło barzo znamienitey damy mi znaiomey, ale przedsię źle od niey praktikowane), skoro, maiąc w swey mocy likarstwo na to, zwalczaią się tak mężnie, y skoro niema pięknieyszey cnoty ani zwycięztwa iako niewolić y zwyciężać samego siebie. Mamy o tym barzo wdzięczną historyią w Stu opowiastkach[104] królowey Nawary o oney poczciwey paniey z Pampeluny, która będąc w swey duszy y z woley sk...oną y gorzeyąc miłością do Dawana, tak cudnego xiążęcia, wolała radniey umrzeć od swego ognia niźli szukać dla się likarstwa, iako mu to umiała barzo dobrze powiedzieć w ostatnich słowach przed śmierzcią.
Owa ta poczciwa y piękna pani zadała sobie śmierzć barzo niesłusznie y niesprawiedliwie: y iako słyszałem ku temu przedmiotu od iednego barzo godnego pana y godney paniey, nie było to bez obrażenia boskiego, skoro mogła się była wybawić od śmierzci. Wżdy upędzać się za nią y przybliżać ią tym sposobem, to nazywa się czysto zabić samego siebie; iako iest wiele iey podobnych które przez takie strzemięźliwości y hamowania się od tey rozkoszy spowoduią sobie śmierć y dla ciała y dla duszy.
Wiem od barzo wielgiego lekarza (y mnimam iż o tym dał takąż lekcyą y naukę wielu godnym białym głowam), że ciała ludzkie nie mogą zgoła nigdy miewać się dobrze, leżeli wszytkie ich członki a części od nawiętszych aż do napoślednieyszych, nie czynią pospołu swoich ćwiczeń a czynności iakie roztropna natura nakazała im dla ich zdrowia, y nie czynią spólnego stroiu, iakoby koncert kapeli muzyckiey; owo niemasz w tym dobra gdy niektóre z rzeczonych części y członków pracuią, ine zasię gnuśnieią; iako w rzeczypospolitey trzeba aby wszytcy oficyierowie, rękodzielnicy, rzemieślnicy i ini czynili swoią robotę iednomyślnie, nie leniąc się y nie opuszczaiąc iedni na drugich, ieśli się chce aby szła dobrze y aby iey ciało było zdrowe y całe: tak samoż iest y z ciałem ludzkiem.
Takie wdzięczne białe głowy, k...wy w duszy a czyste ciałem, zasługuią na wiekuiste pochwały; przedsię nie te które są zimne iako marmor, miętkie, gnuśne y nieruchawe barziey niż ten kamień y nie czuią swoiego ciała, nie maią żadney wilgoci (ieśli wszelako są takie), które nię są ani piękne ani pożądane, y, iako powieda poeta

....casta quam nemo rogavit,

„czysta, bowiem nigdy nie była proszona“. K’temu znam iedną znamienitą panią, która mawiała niektórym z kompanionek, rozumiem co urodziwszych: „Bóg mi wyrządził wielgą łaskę iż nie uczynił mnie piękną, iako was, moie panie; tak samo bowiem iak wy parałabych się sprosnością y byłabych ledaco iako wy“. Z oney przyczny można wdy chwalić owe piękności tak czyste, skoro taka iest ich przyroda.
Barzo często także zdarza nam się zawieść na takich białych głowach: bywaią owo które widząc tak mizerne, nikczemne, chudzięta, zimne, utaione, skurczone y skromne w swoich słowach y w swoich szatkach surowych, wzięłoby się ie za święte y barzo cnotliwe niewiasty; które przedsię są na wewnątrz y z woley, a na zewnątrz y z dobrego skutku, źrzetelne y krzepkie k...y.
Ine widzimy, które przez swoią zalotność y płoche słówka, poruszenia swowolne y ubiory świeckie a ozdobna wzięłoby się za barzo sprosne y gotowe zwolić się chłopu bogday zaraz; przedsię cieleśnie są barzo cnotliwe białe głowy wobec świata: iak iest pokryiomu, trzeba się w tym zdać na prawdę tak ukrytą.
Przyczyniłbych siła przykładów które widziałem lub słyszałem o nich, ba zadowolę się przyczytaniem tego oto, który podaie Tytus Liwiusz a lepiey ieszcze Bokacyusz o iedney wdzięczney paniey rzymakiey mianem Klaudya Kwintyna, która, ukazowuiąc się po Rzymie barziey od inych w szatach wspaniałych a mało skromnych y w swoich obyczaiach wesołych y swowolnych barziey świecko niż iey przystało, podała się w barzo szpatną osławę wedle czci swoiey; wżdy kiedy przyszedł dzień przyięcia bogini Cybeli, zgasiła owa swóy despekt ze wszytkim; ponad bowiem wszytkie ine odniesła tę cześć y chlubę aby ią przyiąć wychodzącą ze statku, dotknąć Iey y zawieść do miasta, czemu wszytcy niepomału się zdziwili; było bowiem powiedziane iż naypoczciwszy człowiek y naypoczciwsza biała głowa godni maią być takowego urzędu. Oto iak świat obłądził się naprzeciw wielu naszym paniom. Trzeba wprzódy barzo ie znać y zbadać zanim się ie osądzi, tak w ieden iako y drugi sposób.
Owo, zanim rzecz zakończę, godzi mi się wymienić iną wdzięczną cnotę y osobność iaką niesie z sobą stan rogaty; które wiem od iedney barzo godney y foremney paniey y z nieledacyiakich[105]; zaczym, gdy raz iednego dnia wszedłem do iey kabinetu, naszłem ią w chwili gdy własną ręką kończyła pisać powiastkę, którą pokazała mi nie drożąc się, ile że byłem z iey dobrych przyiaciół y nie kryła się przedemną; a pani była barzo trefnie y bystro mówiąca, y barzo ćwiczona w miłości; przedsię rozpocznienie powiastki było takie:
„Zdaie się, mówiła, iż miedzy inemi wdzięcznemi przymiotami iakie rogalstwo może nieść ze sobą, daie nam ono okazyią dobrego poznania, iak wdzięcznie dowcip pracuie dla rozkoszy y ukontentowania natury ludzkiey, ile że to on iest który czuwa, y który wymyśla y kształtuie chytrości potrzebne aby iey uczynić zadość, przyczem natura ieno dostarcza chuci a pożądania zmysłów; on dowcip uczy iako można osłonić się tyloma chytrościami y podstępami praktikuiącemi się w rzemięśle miłości, które iest nie czym inym ieno rzemięsłem przyprawiania rogów; trzeba bowiem oszukać męża zazdrośnego podeźrzliwego a gwałtownika; trzeba oszukać y zasłonić oczy nabarziey rychłym w przewąchaniu złego, y oćmić nabarziey chciwych domacania prawdy podać do wierzenia wierność tam gdzie niema ieno same oszukaństwo; samą szczyrość tam gdzie niema ieno cygaństwo, y samą obawę gdzie niema ieno swa wola: owo, we wszytkich tych trudnościach y aby podołać tym mozołom, nie starczy tutay przyrodzoney człowieczey cnoty: pirszeństwo musi tu przypaść dowcipowi, który dostarcza rozkoszy y sporządza więcey rogów niźli ciało które ie zasadza y hoduie“.
Otoć są własne słowa y rozprawy tey paniey, zgoła nie zmienione, któremi rozpoczyna swoią opowiastkę, uczynioną o iey samey; ieno ią przyciemniła odmienionemi imiony; w którey kryśląc amory oney damy y pana z którym miała sprawę, y aby przyść do tego y do samey doskonałości, przytacza iż pozór miłości daie ieno sam pozór ukontentowania. Iest on całkowicie bez smaku aż do swoiego zupełnego nacycenia y posięścia, y barzo często mnima się, że ono iuż zaszło aż do tey ostateczności, kiedy się iest barzo daleko od swoiey korzyści; y za całą nagrodę zostaie wówczas ieno czas stracony, z którego czyrpie się żałość niezmierną. (Trzeba dobrze zapisać y zważyć ostatnie słowa, trefiaią bowiem wsamosedno y iest tu na co pomstować). Wżdy niema nic iedno nasycenie w miłości y dla mężczyzny y dla białey głowy, aby nic nie żałować z minionego czasu. Owo dlatego ta godna dama pisząca tę opowieść, dała schadzkę swoiemu służce w lesie (gdzie często chadzano na przechadzkę) w iedney barzo cudney alei, przy wniściu do którey zostawiła swoie dworki y idzie potkać go pod iednym wdzięczym a rozległym dąbem; bowiem to było w lecie! „Tamże“, powieda w opowieści dama własnemi słowami „nie trzeba mieć wątpienia iż sobie pofolgowali conieco, y wystawili nieiaki piękny ołtarz ubogiemu mężowi w świątyni Kreatona, mimo że nie byli w Delos“, któren ołtarz był cały uczyniony z rogów: pomyślcie co za krzepki towarzysz był ten który go ufundował.
Oto iak ta pani dworowała sobie z męża, równie dobrze w swoich pismach co w swoich uciechach y uczynkach. Y trzeba dobrze miarkować te słowa: barzo są warte tego, będąc powiedziane y napisane przez tak bystrą y godną białą głowę.
Opowieść o tym iest barzo foremna, którą chętniebych tutay włożył y pomieścił; ba iest przydługa, uradzania bowiem o tym, zanim do samey rzeczy przyszło, są piękne y także długie; w których owa pani swemu służce, schlibiaiącemu iey barzo, wyrzuca, iż więcey iest w nim działania świeżey a przyrodzoney chuci, niźli iakowyeś osobney zacności któraby w niey była (mimo iż była z barzo urodziwych y nieledaiakich); y, aby zwalczyć to mnimanie, niewola było służce czynić wielgie dokumenty swey miłości, które są barzo dobrze wyszczególnione w tey opowieści: y gdy się potem zgodzili, widzi się chytrości, podstępy, y oszukaństwa miłośne wszelakiego rodzaiu, y naprzeciw mężowi y naprzeciw całemu światu, które są wszytkie barzo wdzięczne y barzo obrotne.
Prosiłem tę godną białą głowę iżby mi dała odpis tey powiastki; co uczyniła barzo chętnie, ieno nie chciała aby kto iny sporządził odpis niż ona sama, z obawy zdrady; który odpis troskliwie przechowywam.
Ta pani miała racyią, iż przyznawała tę cnotę a właściwość rogalstwu; zanim bowiem zaczęła się parać miłością, była barzo mało zmyśna; posmakowawszy iey zasię stała się iedną z nayprześcipnieyszych y bystrych pań we Francyey, tak ku temu przedmiotu iako y ku inym. Y zaprawdę nie ią iedną widziałem, która się zmężniła w dowcipie przez zakosztowanie miłości, gdyż znałem ich niezmierną mnogość barzo głupich y barzo tępawych w swoich początkach; ba nie wyszedł rok iak bawiły w akademiey Kupidona y Wenery, iego pani matki, kiedy wychodziły z niey wieldze bystre y barzo do rzeczy we wszytkim; owo co do mnie, nigdym nie widział k...y by nie była barzo bystra y nie miała w głowinie oleiu podostatkiem.
Ieszcze uczynię to zagadnienie: w iakiey porze roku czyni się więcey rogalów, y iaki iest naysposobnieyszy czas do miłości, y do nadwerężenia niewiasty, wdowy abo panny? Wierę naypospolitszy głos iest, że niema do tego iak wiesna, która obudzą ciała y duchy uśpione po zimie markotney a melankoliczney; owo skoro wszytkie ptaszki a źwirzęta cieszą się y wszytkie zagaiaią swoie miłoście, osoby ludzkie, które maią insze zmysły y czucie, uczuwaią to ieszcze sielniey, a zwłaszcza białe głowy (wedle mnimania wielu philosophów i medyków), które wchodzą wówczas w goręcszą żarkość w miłowaniu niż w każdych inych czasach, iako to słyszałem od niektórych godnych y urodziwych pań, a zwłaszcza od iedney barzo wielgiey, że nie potrzeba zgoła, skoro nadeydzie wiesna, bydź do tego nagloną y zagrzewaną iako w iney porze; y mówiła że czuie iak trawy kiełkuią y rży za tym iako klacze y konie, y musi tego posmakować, inaczeyby wyschła z tesznoty; co też czyniła, uręczam wam za to, y wówczas była nabarziey iurna a sprosna. Toteż trzy czy cztyry miłoście, iakie miała w swoiem życiu (rozumiem te na które patrzyłem), zawięzywała ie na wiesnę, y nie bez kozery: bowiem, ze wszytkich miesięcy w roku, miesiąc kwietny a maiowy nabarziey są poświęcone y przypisane Wenusowi, y wonczas, radniey niż wprzódy, poczynaią urodne białe głowy sposobić się, wdzięczyć a stroić nadobnie, trefić się płochawo, odziewać lekuchno; rzekłbych iż wszytkie te nowe odmiany y szatek y sposobów mierzą ieno ku samey iurności y ku zaludnieniu ziemi rogalami, y zaganiaią ku tey rzeczy, równie dobrze iako niebo y powietrze wydaie lataiące stworzenia w kwietniu a maiu.
Wżdy taki nie myślcie, iż urodne białe głowy, panny a wdówki, kiedy w swoich przechadzkach po lasach, gaiach, królikarniach, parkach, łąkach, ogrodach, zaroślach, y inszych uciesznych miescach ze wszytkich stron widzą ieno iak źwirzęta y ptaki czynią igraszki miłosne y błazenkuią ze sobą chutliwie, iż, powiedam, one nie doznaią stąd osobliwych świerzbiączek w swoiem ciele, y nie radeby corychley oglądać się za likarstwem. Owo to iest iedna z przekonywuiących perswazyi iakie czynią sobie niektóre miłośniki a miłośnice, gdy widzą się bez gorącości y bez płomienia y bez miłości, kiedy sobie ukazuią źwirzęta a ptaszki, tak polne iak y dworskie, iako wróble y gołębiowie domowi, a tak iurne, iż wszytko ieno parzy się, płodzi, poczyna y gzi się, nawet zgoła drzewa y ziela. Y oto co umiała wyłożyć iednego dnia nadobna pani iszpańska kawalerowi pewnemu oziębłemu lub nadto iętemu szacunkiem: Ea, gentil cavallero, mira como los amores de todas suertes se tratan y triunfari en este verano, y V S. queda flaco y abatido. Co znaczy: „Patrzcie mości kawalerze, iako wszytkie rodzaie miłości budzą się a triumphuią z tą wiesną; a wasza mość przedsię zostaiecie gnuśnym a opieszałym“.
Wiesna gdy minie, zostawia miesce latowi, które przychodzi potym y wiedzie z sobą swoie upały: wżdy owo iedna gorącość iako przywodzi drugą, tedy y biała głowa podwaia swoią, y żadne odświżenie nie może iey odiąć teyże tak skutecznie, iako ciepła y przymętna kąpiółka z nasienia wenericznego. Nie przeciwne bowiem przeciwnem się leczy, ale przedsię podobne podobnem; chociaby bowiem każdego dnia się kąpała y nurzała w nabarziey iasnem źródle całego kraiu, to nie pomaga, ani żadne letkie odzienie iakieby kładła aby się ochłodzić y żeby ie podkasała ile zapragnie, ba nawet zrzuciła gatki, abo kładła zapaskę na siebie nie opinaiąc iey na spódnicę iako wiele czyni. Y to iest nagorsze, w takiem stanie bowiem pozieraią na się, dziwuią się sobie y oglądaią się w piękney światłości słońca, tak iż widząc iak są piękne, białe, iędrne, wymuskane y pulchniutkie, popadaią podczas w chuć y w pokuszenie; w czym trzeba im iść do samca abo zgorzeć zgoła żywcem, iako to się widywało nieczęsto; wżdy byłyby też barzo głupie to czynić. A zasię kiedy się pokładną we swoich wdzięcznych łożniczkach, tedy nie mogąc ścirpieć ani deków ani prześciradeł, ligaią, podkasawszy koszule, wpół nago; przedsię rano, kiedy wschodzące słońce pada na nie, y kiedy zaczną po sobie pozierać ieszcze lepiey do sytości ze wszytkich stron y po wszytkich częściach, żądaią barzo swoich miłośników y czekaią ich. Którzy ieżeli trafunkiem przybędą w takim momencie, one zaraz ich wdzięcznie witaią, przyimuią a obłapiaią: „wówczas bowiem, powiedaią białe głowy, to iest barzo nalepsze obłapienie y lubość ze wszytkich terminów dnia“; ile że, mówiła mi barzo wielga pani, „p...a iest dobrze źrała z przyczyny lubego ciepła y ognia nocy, który ią tak dobrze ugotuie a przysmaży, iż iest od tego wiele lepsza y soczysta“.
Powieda się wszelako w starożytnem przysłowiu: „W czerwcu a lipcu gęba wilgotna a krzoska sucha“; ieszcze przyczyniaią do tego y sierpień: to rozumie się dla mężczyzn, którzy popadaią w nieprzezpieczeństwo, kiedy rozgrzewaią się nadto w tych czasach, a zwłaszcza kiedy iest słońce w znaku psa y pora kanikularna, przed czym też powinni się wystrzegać; przedsię ieśli chcą się spalić przy własney świcy, ich szkoda! Białym głowam nie grozi nigdy taka niedola, wszytkie bowiem miesiące, wszytkie pory, wszytkie czasy, wszytkie znaki są im dobre.
Owo nadchodzą dobre owoce lata, które zdawaią się iż powinny orzeźwić te godne y przygoręcsze panie. Niektóre, iako widziałem, iadaią ich mało, ine przedsię więcey. Wżdy nie widziano ztąd odmiany w ich gorącości, ani u iednych ani u drugich, ani u strzymuiących ani u pożywaiących; bowiem (co nagorsza) ieżeli są niektóre owoce zdatne do orzeźwienia, iest, wierę, siła inych, które ozgrzewaią ieszcze barziey, y tych białe głowy imaią się nayczęściey, iakoto niektórych ziół które są ze swoich własności dobre y miłe do pożywania w zupach a sałatkach, y iako szparagów, karczochów, grzybów, trufli, rydzów a dyni, y potraw z świeżego mięsiwa które kuchty z ich rozkazania umieią barzo dobrze doprawiać a sposobić dla smaku a pobudzenia iurności, y które lekarze również dobrze umieią im zalecać. Wszelako gdyby ktoś dobrze znaiący a bywały wziął na się rozszyrzyć się nad tą materyią, dopełniłby tego pewnie wiele lepiey odemnie.
Ano, kiedy się wstanie od tego smacznego iadła, dzierżcie się na baczności, bidni miłośnicy a mężowie. Owo ieśli nie iesteście dobrze przysposobieni, hnet podacie się sami w ohyzdę y barzo często porzucą was aby oglądać się za nowym.
To nie iest wszytko; do tych bowiem nowych owoców y iarzyn ogrodowych a polnych trzeba dodać dobre smakowne pasztety, wymyślone od nieiakiego czasu, z mnogością pistaszów, pinionków a inych specyfików aptycznych iudzących, ba zwłaszcza grzebieni a iąder kogucich, które lato wydaie y przynosi w więtszey obfitości niźli zima y ine pory roku; y więtsza się zazwyczay czyni rzeźba tych wdzięcznych a małych kogutków, niż w zimie starych kogutów, iako iż nie są tak smaczne y sposobne iako młode, które są gorące, żarkie y iurnieysze od inych. Oto, miedzy inymi, iedna z dobrych radości y pomyślności iako lato przynosi miłośnikom.
Owo onych pasztetów tak subtylnie wymięszanych z tem y z owem, a onych małych kogutków, a karczochów a trufelków, a inych łakotek iudzących, używaią często niektóre białe głowy, iako słyszałem; które, kiedy ie pożywaią y wkładaią w misę rękę abo grabki y łowią co się trefi, zaczym podnosząc y wkładaiąc do gęby abo karczocha, abo truflę, abo pistasza, abo grzebyk koguci abo iny kawałek, powiedaią z żałością a smutkiem: nula; zasię kiedy napotkaią one wdzięczne iąderka kogucie y położą ie na ząb, rzeką z wesołością wielgą: pełny, iako się czyni w oney grze w loteryią we Włoszech, y iakgdyby wydostały y wygrały iakowyś klenot barzo cenny y bogaty.
Tedy chowaią za to wdzięczność do onych małych żarliwych kogutków, które wydaie lato wraz z połową wszakże iesieni, którą liczę tu do lata; iakoż te daią nam siła y inych owoców y małych ptaszynek, będących sto razy goręcszemi niżeli zimowe y owe z drugiey połowy iesieni blizkiey y sąsiedniey z zimą; które pory można y trzeba zespolić razem, nie trefi się w nich bowiem zebrać tak dobrze onych zacnych ziół w całey ich mocy, ftni inych rzeczy iako w goręcszey porze, chocia y zima ®iłuie się aby wydać co może, iako one dobre karczochy zimowe które wytwarzaią wiele sielnego ciepła y pożądliwości, bądźto surowe bądź gotowane, nawet wżdy one małe iudzące osty któremi osłowie się żywią y poskakuią tem chutniey na siebie; które osty w lecie są przytwarde, przedsię w zimie miętkie a delikatne, z których się czyni barzo grzeczne sałaty świeżo wymyślone. Y, prócz tego wszytkiego, szuka się ciągle za dobrymi specyałami u aptykarzy, droguistów y inych pachnidlarzy, tak iż nic nie iest przepomniane, tak dla onych pasztetów, iako dla onych bulionów. Y nie maią się przyczyny uskarżać białe głowy na niedostatek swoiey gorącości w zimie przez owe sposoby y podsycania iey co tylko wlezie; „bowiem, powiedaią same, skoro troskamy się o to, aby trzymać ciepło zwierzchność naszego ciała przez ciężkie odzienie a zacne futerka, czemu nie miałybychmy tak samo czynić y z wnątrzem?“ Mężczyźni powiedaią także: „Y na co im się zda nakładać ciepłość na ciepłość, iako iedwab na iedwab, wbrew prawodawcom, kiedy iuż same z się dosyć są gorące, y w każdey porze kiedy się ie chce uszczknąć wedle tego, zawżdy są gotowe k’temu iuż z samey przyrody swoiey, bez namnieyszego przypomagania umyśnemi sztukami? Na co to się zda? Możebna owo iż się lękaią, że ich krew rozpalona a wrząca zepsułaby się y zakrzepła w żyłach, y stała się zimna a lodowata ieśli się iey nie podsyci, ni mniey ni więcey iako krew pustelnika który żywię iedno korzonkami“.
Owo pozwólmy im czynić: dobrać to iest dla tęgich pachołków; bywszy bowiem w tak częstym rozparzeniu, za namnieyszą zaczypką miłośną iaką się im wyda, iuż wżdy są poimane, a panowie niebożęta mężowie ustroieni w rogi niegorzey iakich satyrów. Wżdy ieszcze lepiey czynią, one zacne białe głowy! ze swoich dobrych pasztetów, bulionów a poliwek udzielaią niekiedy z litości swoim miłośnikom, iżby byli iurnieysi y nie nazbyt mdli, kiedy przydzie do potykania, y aby ich czuły w sobie lepiey y korzystały z nich szczodrzey; y takoż daią im przepisy, aby ie przyrządzali w swoiem oddzielnem iedle: na czym niektórzy się oszukali, iako słyszałem opowieść o iednym dwornym szlachcicu, który, spożywszy taką swoią poliwkę y przyszedszy barzo zadufały w sobie potykać się ze swą lubką, groził iey iż ią nader sielnie wyobraca, iako że zażył iey poliwkę y poiadł z iey pasztetu. W czym mu odpowiedziała: „Wżdy ledwie mi wygodzicie wedle mey ochoty, a i to, wierę, nie wiem;“ owo kiedy się obłapili y zwarli, te smakołyki posłużyły mu ieno na dokonanie nie więcey dwóch potykań. Na co rzekła, iż abo iego kuchta źle go obsłużył, abo poskąpił onych drogów a mixturów iakie były potrzebne, abo nie zaprawił wszytkiego iak przynależy do wielgiey medicyny, abo iego ciało podczas było źle usposobione aby ią przyiąć y z powrotem wydzielić: ano tak sobie dworowała z niego.
Wszytkie zioła wszelako, wszytkie specyfiki, wszytkie mięsiwa a medicyny nie są sposobne dla wszytkich, u iednych działaią, u drugich nula. Przedsię widziałem białe głowy, które, iedząc one iątrzące potrawki, y kiedy z niemi trefnowano, iż przez ten sposób może przyść nadmierna przysada w gorącości y zgoła coś niepomiernego z mężem abo z miłośnikiem, abo iakowąś zmazą nocną, powiedały, klęły się y twirdziły, iż dla takiego iadła pokusa im ztąd nie przychodziła w żadnym sposobie. Bóg ie tam wie! może trzeba im było takową gwarą zastawiać się z chytrości.
Owo te znów białe głowy, które trzymaią za zimą, powiedaią że, co się tycze poliwek y rozgrzywaiących potrawek, znaią dosyć przepisów aby ie sporządzać równie dobrze w zimie iako w inych porach roku. Dosyć w tym są wypraktikowane; y powiedaią o tey porze iż do miłości iest barzo sposobna; zgoła bowiem, tak iak zima iest ciemna, posępna, nierozgwarliwa, zaciszna, odsunięta od uciech y pokryta, tak też musi być y z miłością, y trzeba aby była czyniona potaiemnie, w miescu przytainym a ciemnym, czy to w alkierzu ustronnym, czy w kącie przy kominku kole dobrego ognia, który, gdy się przy nim blizko y długo trzymać, rodzi tyleż gorącości wenericzney co y letnie słońce.
Ażaż nie dobrze też iest w zakamarku kole ciemnego łóżka dokąd oczy inych osób (ile że grzeią się naprzeciw ognia), przenikaią barzo niecałkowicie; abo też owi, siedząc wpodle na skrzyniach y na łożach po kątach, takoż się bawią miłośnem rzemięsłem; abo też widząc iako się trzymaią blizko iedni drugich, mnima się iż to z przyczyny zimna, y aby trzymać się barziey ciepło: przedsię owi czynią słodkie rzeczy, ile że pochodnie stoią z boku dobrze odsunięte, abo na stole abo na kredency.
Co więtsza, co lepszego iako kiedy się legnie wespołek w łożu? wżdy to wszytkie rozkosze świata dla miłośników a miłośnic ściskać się y zaplatać o się, tulić się a całować, wgłębiać się iedno w drugie chroniąc się przed zimnem, nie na trochę, ba na długo, y rozgrzywać się słodko, nie czuiąc zgoła onego zbytniego upału iaki daie lato y pocenia nadmiernego, które barzo iest zawadą w tych parzonkach miłości: miasto bowiem żeby uradzać o sobie z blizka, y zaciskać się y stulać ciasno, trzeba się trzymać wolno y barzo na osobności. A co iest nalepsze, powiedaią białe głowy, wspiraiąc się w tym na mnimaniu lekarzy, iż mężczyźni są sposobnieysi, goręcsi i iurnieysi do tego wszytkiego w zimie niśli w lecie.
Znałem niegdy barzo wielgą xiężniczkę, która była pani sporego dowcipu y mówiła y pisała nieledacyiako. Owo, iednego dnia, wzięła przedsię napisać stance na chlubę y pochwałę zimy y iey cnót ku miłowaniu. Można mnimać, iż nalazła ią w tym dla się barzo pomyślną y sprzyiaiącą. Były te stance barzo trefnie napisane y długo chowałem ie w moiem sekretarzu; y wielebych dał by ie mieć tutay y módz ie tu zamieścić: uźrzałoby się y zauważyło niepoślednie cnoty zimy, iey właściwości y osobności dla onych igrów miłośnych.
Znałem iedną barzo wielgą panią, y z nayurodnieyszych, która świeżo owdowiawszy, udawała iż nie chce (dla swoiego nowego ubioru y stanu) chodzić po wieczerzy na dwór, ani na bale, ani w godzinę spoczynku królowey; owo aby iey nie mnimano bydź zbyt świecką, nie ruszała się z kownaty, pozwalała iść każdemu y każdey na tańce, abo wysełała ich zgoła, y syna swoiego y wszytkich, y chroniła się do alkowy; y tam iey miłośnik, z dawna nawidzony, miłowany y uszczęśliwiony przez nią, gdy była ieszcze w małżeństwie, przybywał; abo też, powieczerzawszy z nią, nie ruszał się y życzył dobrego wieczora swoiemu szwagrowi który był w gwardyey pałacowey; y tam uświadczał iey a odnawiał swoie dawne miłowanie, y wypróbowywał nowe do drugich zaślubin, które spełniły się następnego lata. Iako rozważyłem późniey wszytkie te okoliczności, mnimam iż ina pora nie byłaby tak sposobna potemu iak ta zima, y iako to słyszałem od iedney z iey dworek.
Owo, aby z tym skończyć, powiedam y twirdzę: iż wszytkie pory roku sposobne są dla miłości, kiedy się ich zażyie należycie y wedle humorów mężczyzn y samic, którzy rzecz podeymuią: tak samo bowiem iako woyna Marsowa czyni się we wszytkich porach y o każdym czasie y rozdaie swoie zwycięztwa iako się iey podoba y także iako nayduie swoie zapaśniki dobrze przysposobione y zadufałe w siebie dla wydania bitwy, tak samo czyni i Wenera wedle tego iak nayduie woyska miłośników a miłośnic dobrze przystroione do walki: y pora nic tu nie czyni: ani iey podięcie ani wybór nie maią więtszey wagi; wżdy nie więcey też płużą ich zioła, ani ich owoce, ani ich drogui y droguiści, ani iakiekolwiek wymysły iakie czynią iedne y drugie, bądź aby wzmódz swoią gorącość bądź aby ią uśmierzyć. Bowiem, ku przykładu, wiem iedną wielgą panię, którey matka (znaiąc iż iest krwi gorącey a wrzącey, któraby ią zawiedła kiedyś prosto na drogę bordelu), od naymłodszego wieku, przez przeciąg trzydziestu lat, dała używać, zwyczainie przy wszytkich posiłkach, soku z kwaśnice nazwaney we Francyey szczawiem, czyto w mięsiwach, czy to w zupach y bulionach, czy to do picia w wielgich wazkach z uchem bez iney rzeczy domieszaney; prosto wszytkie sosy były z soku szczawiowego. Owo próżno się bawiła w te wszytkie ostudzaiące filtry; była bowiem z oney paniey w końcu conawiętsza y conayznamienitsza k...a, y która nie potrzebowała zgoła owych pasztytów o których powiedałem aby nabrać w sobie gorącości, ma iey bowiem dosyć; przedsię mimo to tak samo łasa iest na nie iako y ine.
Owo bieżam ku końcu, mimo iż mógłbych rzec więcey y mógłbych więcey przyczynić racii a przykładów; przedsię nie trzeba tak się bawić przy ogryzaniu teyże samey kości; a także iż oddaię pioro inemu lepszemu rozprawcy odemnie, który potrafi podtrzymać stronę iednych y drugich pór roku: w czym powołuię się na życzenie a chęć iaką czyniła iednego razu pewna nieledacyiaka dama iszpańska, która pragnęła y życzyła stać się zimą, kiedy pora przydzie, a iżby iey miłośnik był ogniem, aby kiedyby przyszła ogrzać się do niego w onem wielgiem zimnie iakieby czuła, iżby on miał tę rozkosz ogrzewać ią, a ona przyimować iego ciepło przy onym ogrzaniu, y co więtsza nachodzić a ukazować się iemu często y do smaku, grzeiąc się podkasana, rozkraczona y z przestronnemi udmi y nogami, iżby mógł uczestniczyć w widoku iey wdzięcznych członków ukrytych zwyczaynie pod iey bielizną y szaty, iżby ią mógł ogrzewać ieszcze lepiey y utrzymywać w niey iey inszy ogień wnętrzny y iurną gorącość.
Potym żądała iżby się stała wiesną, a iey przyiaciel ogródkiem całym w kwiatach, któremiby sobie zdobiła głowę, swoią nadobną szyię, swoie wdzięczne piersi, ba zgoła tarzałaby pomiędzy niemi swoie wdzięczne ciałko całe nagie w prześciradłach.
Tak samo chciała stać się latem, a owo by iey miłośnik był źrzódłem iasnem, abo ślniącem strumykiem, aby ią przyiąć w swoie piękne y rzeźwe wody, kiedyby szła kąpać się y igrać we wodzie y barzo całkowicie dać się iemu oglądać, dotykać, obmacować y obracać wszytkie iey członeczki wdzięczne a chutliwe.
Przedsię, ku końcu, pragnęła na swoią iesień wrócić do pirszey postaci y stać się białą głową a iey miłośnik mężczyzną, aby znowu oboie mieli zmiarkowanie, dowcip a rozum aby pozierać a rozpamiętować całe minione ukontentowanie y żyć w onych wdzięcznych wyobrażeniach a rozpamiętywaniach upłyniętych, y aby wiedzieć a uradzać z sobą iaka pora im była barziey sposobna a rozkoszliwa.
Oto iako ta godna biała głowa rozdzieliła y zważała pory roku; w czem zdaię się na osąd lepiey rozprawiaiących, które z tych czterech postaci mogą być iednemu abo drugiemu słodsze a pożądańsze.
Owo teraz iuż rozmyślnie umykam się od tey rozprawy. Kto zechce poznać w tym więcey, y o rozmaitem przyrodzeniu rogalów, niechay poszuka oney starey piosnki, którą, przed iakiemi piętnastu abo szesnastu laty, ułożono na dworze o rogalach, a którey przyśpiewka iest:

Rogal wiedzie drugiego, przedsię obay w biedzie;
Rogal rogala wiedzie.

Proszę wszytkie białe głowy, które wyczytaią w tym rozdziele niektóre powiastki (ieśli przypadkiem przydą na to), aby mi przebaczyły, iże są nieco na przytłustym rosole y smaku, przedsię nie byłbych umiał przystroić ich barziey skromnie, zważywszy iakiego sosu im potrzeba. Y więcey ieszcze powiem, że byłbych przyczynił inych ieszcze barziey przyostrszych y smakowitszych, gdyby nie to, iż, nie mogąc ich dobrze zacienić wdzięczną skromnością, obawiał bych się zgorszyć poczciwe białe głowy które podeymą ten trud, a uczynią mi ten zaszczyt, by czytać moie xięgi. Wżdy powiem wam więcey, iż te opowieści które tu zamieściłem to nie są ledaiakie baiędy ze wsiów a miasteczek, ale pochodzą z samego zacnego a dostoynego miesca; y nie iest w nich rzecz o ledacyiakich y nikczemnych osobach, iako że nie chciałem się parać inemi iak tylko wielgimi a wspaniałymi przedmioty chocia rzeczenie moie może iest poślednieysze; owo nie nazwawszy nikogo po imieniu, mnimam też iż nikogo nie podałem w osławę.

Wy, co mężów w rogate źwirzęta zmieniacie,
Białe głowy, wytrwaycie w zbożnem waszem dziele,
Bowiem, ieśli ich w ludzkiey ostawicie szacie,
Wciążby nad wami chcieli dzierżyć kuratelle,
Zasię w ielenim kształcie, barzo cudnym prawie,
Wżdy w lasach wpodle domu pasą się łaskawie.

DRUGA:
Ci, coby chcieli ganić białe główki lube
Co z mężów swych rogale czynią potaiemnie,
Z krzywdą ie ganią, owo blazgoniąc nikczemnie,
Bowiem te w miłosierdziu swoiem maią chlubę:
Gdy strzegą pilnie prawa o daniu iałmużny,
Nie lza po hipokricku hałas czynić próżny.


STARE RYMY O GRZE MIŁOŚCI
które nalazłem w dawnych papierach.
Gra ta miłości co młode rozpala
Wżdy warcabnicę na pamięć przywodzi;
Na warcabnicy damy się obala,
Poczym tryktraka sposobić się godzi,
W którey grze ieno o obronę chodzi;
Lub do gry w „Iasia“. To gra iest poczciwa,
Co iuż z urody swey gracza przyzywa,
Aby w radości pędził czas z damulką:
Przedsię ieżeli nie iest czyste pólko,
Wielga stąd żałość y cirpienie bywa.

To słowo czyste pólko wykłada się na dwa sposoby: iedno do gry w tryktraka: zasię drugie, że ieżeli naydzie się nie czyste pólko u paniey z którą się uświadcza, wynosi się stąd tęgiego francuza, y srogą niedolę a cirpienie.[106]


KONIEC CAŁEJ RZECZONEY OBECNEY ROZPRAWY.



ROZPRAWA WTÓRA.
O TEM KTÓRY PRZEDMIOT NAWIĘTSZE DAIE UKONTENTOWANIE W MIŁOŚCI: ABO DOTYKANIE, ABO ZWROK, ABO SŁOWO.
WPROWADZENIE W MATERIĄ.

Oto zagadnienie w rzeczach miłości które warteby było barziey głębokiego y biegleyszego rozprawcy odemnie, a mianowicie: co więtsze daie ukontentowanie w rozkoszy miłośney, czy czucie które iest z dotyku, czy słowo, czy weźrzenie?[107] Pan Paszkir, wierę barzo niepoślednia osoba w swoiey uczoności prawney, która iest iego professią, iako y w inych wdzięcznych a światłych kunsztach, czyni o tym rozprawę w listach które nam pismem swoiem przekazał; wżdy był w tym barzo o wiele nadto zwięzły y będąc tak znamienitym mężem nie powinien był w tym tak oszczędzać swego wdzięcznego słowa, iako uczynił: gdyby bowiem raczył rzecz nieco rozszyrzyć y rzec o tym prawdziwie y naturalnie iako umiałby dobrze powiedzieć, list iaki o tym uczynił byłby sto razy barziey ucieszny a nadobny.
Owo główną swoią rozprawę funduie na niektórych dawnych rymach grabi Tyboda z Szampaniey, którychem nigdy nie oglądał, ieno ten mały ułomek iaki pan Paszkir tam przywiódł. Y nayduię że ten dobry y godny dawny rycerz powieda barzo dobrze, nie w tak grzecznych terminach iako nasi wdzięczni dzisieysi poetowie, przedsię z barzo trefnem pomyśleniem y dobremi raciami: owo też miał barzo piękny a godny przedmiot, dla którego tak dobrze powiedał, którym była królowa Blanka z Kastyliey, matka świętego Loisa, w którey był conieco rozdurzony, wierę zgoła barzo, y przyiął ią za swoią panią. Wżdy iakież zło z tego y iakaż osława dla oney królowey? Chocia nawet była barzo cnotliwa y pomiarkowana, aża mogła wzbronić światu miłować ią y płonąć w ogniu iey miłości y iey cnót, skoro to iest właściwe cnocie a doskonałości iżby były miłowane? Rzecz w tym, iżby się nie przychylić k’woley tego, który miłuie.
Oto czemu nie trzeba dziwować się ani szkalować tey królowey iż była tak miłowana y że w czas iey panowania y iey władztwa były we Francyey rozdwoienia a bunty a woyny: bowiem, iako to słyszałem od iedney barzo wielgiey persony, niesnaski wzniecaią się równie dla miłości iako dla polityczney kabały, y, za czasów oćców naszych, powiedało się stare przysłowie: iż cały świat tak tańcuie iako się zachce kuprowi głupiey królowey.
Nie wiem dla iakiey królowey uczyniono to przysłowie; możebna uczynił ie ów grabia Tybot, który, możebna, iż nie był tak dobrze nawidzony przez nią iakby chciał, abo iż był wzgardzony, abo iż iny był przełożony nad niego powziął w sobie one urazy, które go popchnęły y na zgubę podały w onych woynach a zamiszkach; iako przygadza się często gdy iakowaś cudna abo wielga królowa lub dama[108], abo xiężniczka, weźmie się władać Państwem, każdy pragnie iey służyć, czcić ią y szanować, tylko aby mieć szczęście być nawidzonym przez nią y rość w iey łaskach, ilko aby się chlubić iż rządzi y władnie Państwem wespołek z nią y ciągnąc stąd profity. Przyczyniłbych kilka przykładów potemu, ba radziey poniecham.
Iako więc kolwiek było, ów grabia Tybot podiął on piękny przedmiot, o którym powiedam, y o niem zaczął pisać, y, możebna, uczynił to zapytanie, iakie powieda pan Paszkir, do którego odsyłam chciwego czytelnika, nie wzmiankuiąc tu żadnych rymów; bowiem byłby to szczyry zbytek. Tutay starczy mi powiedzieć co mi się o tym wydaie, tak z siebie samego iak y z mnimania barziey bywałych odemnie.

ARTYKUŁ PIRSZY.
O DOTYKU W MIŁOŚCI.

Owo, co do dotyku, wierę trzeba przyznać iż barzo iest rozkoszliwy, ile że doskonałość w miłości to iest posiadanie, a to posiadanie nie może się konać bez dotyku: zgoła bowiem iako głód y pragnienie nie mogą się uśmirzyć a uspokoić inak ieno przez iedzenie y picie, tak też y miłość nie zadawala się ani przez słuch ani przez zwrok, iedno telko przez dotknięcie, obłapienie a użycie wenericzne. Ku czemu głupi mózgowiec Dyogenes[109] cynik odparł trefnuiąc, ba wszetecznie zaiste, życząc aby mógł uśmirzyć głód pociraiąc sobie brzucha, tak iako pociraiąc sobie członek zbywał się chuci miłośney. Radbych to wywieść w słowiech barziey zrozumiałych, ale trzeba minąć koło tego barzo letko; abo, iako uczynił ów miłośnik Lamiey[110], który, gdy mu nadmiernie zaceniła się za użycie swoiey miłości, nie mógł abo nie chciał iey z tym nastarczyć; y dlatego wziął przedsię myśląc o niey zgwałcić się samemu y zmazać się y zbyć się ochoty w swoiem pomyśleniu: co gdy się dowiedziała, kazała go pozwać przed sędziego, iż ma iey zadość uczynić za to y zapłacić ią; przedsię ów sędzia dał wyrok iż dźwiękiem y brzęczeniem piniędzy które iey tamten pokaże ma być zapłacona, y nasycić ma swoią ochotę, tak samo iak tamten przez myśl y wyobrażenie zbył się swoiey.
Prawda iż przytoczyć mi mogą siła sposobów wenericznych, o których świadczą starożytni philosophowie; przedsię w tym zdaię się na nich y na barziey subtylnych odemnie, ieśli zechcą o tym rozprawiać. Tyle powiem, iż, skoro owocem miłości świeckiey nie iest ina rzecz ieno użycie, nie trzeba mnimać iż się ią dobrze posiądzie, iak ieno dotknąwszy a obłapiwszy. Wierę nieiedni byli mnimania, iż ta rozkosz iest barzo żadna bez zwroku y bez słowa; o dym mamy wdzięczny przykład w Stu Opowiastkach królowey Nawary, o tym godnym szlachcicu który ucieszywszy się wielekroć oną godną panią, w nocy, omotaną na twarzy swoią chusteczką (maszkary bowiem nie były ieszcze podczas w użyciu), w galeryey ciemney a przymroczney, mimo iż przeznał w dotyku że było wszytko ieno same dobre, smakowne a przednie, nie zaspokoił się takową łaską, ba chciał wiedzieć ieszcze z kim miał sprawę: ku czemu, obłapiwszy ią y dzierżąc iednego dnia, naznaczył ią krydą z tyłu na sukni będącey z czarnego axamitu; y potem wieczorem, gdy było po wieczerzy (bowiem ich potykania bywały o pewney godzinie zmówioney), skoro białe głowy wchodziły do sali balowey, ustawił się za drzwiami; y śledząc chciwie przechodzące, uźrzał wchodzącą swoią naznaczoną na ramieniu, o którey nigdyby nie był myślał; bowiem z iey wydwarzania, obyczaiu a słówek wziętoby ią za samą Roztropność Salomona, tak iako królowa Nawarska ią opisała w swoich opowiastkach.
Któż owo był zdumiony? Wierę, ów szlachcic, a to dla swego szczęścia sparzonego z oną białą głową, o któreyby nigdy nie był mniey sądził niźli o wszytkich damach całego dworu. Prawda iest, iż chciał ieszcze iść daley y nie zatrzymać się na tym: bowiem chciał iey wszytko odkryć y dowiedzieć się czemu się kryła przed nim y dawała się obsługiwać tak kryiomie a po omacku; przedsię ona, barzo wieldze chytra, przeczyła y wyparła się aże na swoie zbawienie y potępienie swoiey duszy, iako iest zwyczay białych głów kiedy się im obiawi rzeczy o ich p....ch których nie chcą aby wiedziano, mimo że się ich iest barzo upewnionym, y że są barzo prawdziwe.
Zaczym pogniwała się; y tak owo ów szlachcic postradał swoie szczęście. Wżdy było, wierę, szczęście, pani bowiem była znaczna y warta tego uczynku; a co więcey iest, ponieważ czyniła postać takiey cukrowey, niewinnei, stateczney, y strzegącey pozoru, w czym mógł czyrpać dwoiaką rozkosz: iedną dla oney lubości tak słodkiey, tak dobrey y osobney, a drugą pozieraiąc często na nią przed światem z iey subtylnie ułożoną minką, zimną y skromną, y na iey słówka cale niewinne, surowe, y odepchliwe, myśląc w sobie o iey poruszaniach lasciwnych, wytrząsywaniu się chutliwem y sprosności kiedy byli razem oboie.
Oto dlaczego ów szlachcic barzo nieroztropnie uczynił iż iey o tem wspomniał; powinien był radniey powtarzać swoie potykania y pożywać swoie mięsko, tak samo dobrze bez świcy iako przy wszytkich pochodniach iey kownaty. Powinien był, wierę, dowiedzieć się kto ona zacz; w czym trzeba pochwalić iego pilność, zwłaszcza że, iako mówi opowieść, obawiał się, aza nie ma do czynienia z iakiem rodzaiem dyabła; one dyabły bowiem rade przekształcaią się y bierą postać białych głów, aby ligać z mężczyznami, y tak ich zwodzą; którym wszelako, i wedle tego co słyszałem od niektórych subtylnych magików, łacniey iest przyswoić sobie postać y oblicze białogłowskie niźli ich sposób mówienia.
Oto dlaczego ów szlachcic słusznie czynił iż chciał widzieć y poznać; y, iako sam powiedał, strzemięźliwość, od mowy więcey mu czyniła obawy niżeli brak widzenia y przywodziła na myśl pokuszenia a sztuki dyabelskie, w czym przedsię okazał iż boi się Boga.
Wżdy, skoro iuż wszytko odkrył, nie powinien był nic mówić. Ba iako! powie niektóry, toć przyiaźń a miłowanie nie iest barzo doskonałe, ieźli się go nie wyznaie y sercem y usty; y dlatego ów szlachcic chciał iey to dobrze wyłożyć; przedsię nic na tym nie zyskał, bowiem wszytko stradał. Owo ktoby znał przyrodę tego szlachcica, ten go rozgrzyszy z tego, nie był bowiem tak zimny ani hamowny aby umiał prowadzić tę grę, y maskować w takową diszkrecyą; y, wedle tego com słyszał od moiey pani matki, która była na dworze królowey Nawarry, y która znała niektóre sekrety iey opowiastek, iako iż była w nich iedną z rozprawiaiących, mnimam iż to był nieboszczyk móy wuy dela Szatenire[111], który był człek nagły, porywczy y nieco przyletki.
Powiastka iest przedsię wykręcona aby go lepiey osłonić, nigdy bowiem nie był w służbach wielgiey xiężniczki, paniey iego damy, ani też króla iey brata; y insze też się nie schodzi, bowiem był barzo miłowany y od króla y od oney xiężniczki. Oney białey głowy nie nazwę, przedsię była wdowa y dworska pani iedney barzo znaczący xiężniczki, y która umiała podać się za świętulkę lepiey niż ktokolwiek na dworze.
Słyszałem opowieść o iedney damie na dworze naszych ostatnich królów, znaiomey mi, która, rozmiłowawszy się w barzo godnym szlachcicu na dworze, chciała naśladować sposób miłowania tamtey paniey; ba za każdym razem kiedy wracała z umówionego miesca y z onego potykania, szła do swoiey kownaty y kazała się oglądać ledney ze swoich dziwcząt lub niewiast pokoiowych ze wszytkich stron, aza nie była naznaczona; owo, takim sposobem, wystrzegła się bydź podchwyconą y rozpoznaną. Iakoż naznaczono ią dopiro za dziewiątem potkaniem, który znak odrazu był odkryty y poznany przez iey niewiasty. Y dlatego, z obawy aby nie bydź oszkalowaną, y popaść w osławę, skończyła na tym y nigdy iuż nie wróciła w umówione miesce.
Lepiey byłoby (rzekł o tym ktoś), gdyby mu była zwoliła czynić te znaki ile tylko pragnął, zasię uczynione przezeń wraz dała mazać y niweczyć; w czym miałaby dwoiaką rozkosz: iedną z onego zadowolnienia miłośnego, a drugą wyśmiawszy się ze swoiego galana, który tyle pracował koło tego kamienia philozophioznego aby odkryć y poznać, y nigdy nie mógł przyść k’temu.
Słyszałem znów opowieść o iney, za czasu króla Franciszka y o onym pięknym kawalerze Grufym[112], który był koniuszym stayni rzeczonego króla, y zmarł w Neapolim w czas podróży pana Delotreka, y o iedney barzo znaczney paniey ze dworu, która się w nim sielnie rozmiłowała: bo też był barzo urodny y nie nazywano go zwyczaynie inak ieno piękny Grufy: widziałem iego konterfekt, który go potwirdza takim.
Przywołała iednego dnia swoiego pokoiowca, w którym pokładała zaufanie (przedsię nieznanego na dworze y niewidzianego od nikogo) do swoiey kownaty, którego wysłała doń iednego dnia powiedzieć (samego przystoynie odzianego y patrzącego na szlachcica) iż iedna barzo godna y urodna dama poleca się iemu, y iest w nim tak rozmiłowana, iż pragnie statecznie sparzyć się z nim barziey niż z kimkolwiek na dworze, ale przedsię by nie chciała za wszytko dobro świata aby ią widział y ią poznał; ieno że w godzinie spoczynku y kiedy każdy na dworze uda się do siebie, przydzie po niego y spotka w pewnem miescu które z nim umówi y ztamtąd go zawiedzie, iżby się przespał z tą panią; wżdy takoż pod umową, iż mu przewiąże oczy piękną białą chusteczką, iako trębaczowi którego się wiedzie do nieprzyiacielskiego miesta, aby nie mógł widzieć y rozpoznać miesca ani pokoiu do którego go zawiedzie, y będzie go trzymał ustawnie za ręce aby nie mógł odwiązać oney chustki; tak mu bowiem rozkazała iego pani aby podał te warunki, iako iż nie chce bydź poznana od niego aż do nieiakiego czasu pewnego y oznaczonego, y aby mu to rzekł y przyrzekł; y dlatego aby pomyślał a weźrzał w się dobrze, czy chce przyść za tym warunkiem, iżby umiał mu dać nazaiutrz odpowiedź; przydzie bowiem go szukać y zabrać w miescu które mu powieda, a zwłaszcza aby był sam; y zawiedzie go na kąszczek tak smaczny, iż nie będzie żałował że tam poszedł.
Oto, wierę, ucieszne zawezwanie y opatrzone szczególnym warunkiem. Równie udało mi się owo poselstwo damy iszpańskiey, która zawezwała iednego na spotkanie, ale iżby przyniósł z sobą trzy S. S. S.[113] które miały znaczyć sabio, solo, segreto; strzemięźliwy, sam, sekretny. Tamten odkazał iey iż przydzie, przedsię iżby zaopatrzyła się y nagotowała troiakie F. F. F. które są: iżby nie była fea, flaca ani fria; aby nie była szpetna, obwisła, ani zimna.
Na czym ów wysłannik rozstał się z onym Grufym. Któż owo popadł w kłopot a zamyślenie? wierę pan Grufy, maiąc wielgą przyczynę mnimać, iż to była iakowaś sztuka zastawiona mu przez którego nieprzyiaciela za dworu, aby mu wyrządzić iaką pakość abo śmierzć abo przywieść w obrazę względem króla. Umyślał takoż iakaby to dama mogła być czy wielga, czy pośrzednia, czy mała, czy piękna czy szpetna, co barziey go trapiło; mimo że wszytkie koty są w nocy szare, iako powiedaią, a p... równa p.... bez iasności. Aliści uradziwszy się nad tym z iednym ze swoich kompanionów, co naypoufalszych, wziął przedsię podiąć ten ryzyk, iako że dla miłości znaczney paniey (a mnimał ią bydź taką) nie godzi się niczego uląc ani obawiać.
Ku temu, gdy nazaiutrz król, królowe, panie dworskie y wszytcy a wszytkie ze dworu porozchodzili się dla spoczynku, nie omiszkał naleźć się w miescu które on wysłannik mu skazał, który też nie omiszkał przybydź po niego z drugim, aby mu pomódz do trzymania czaty, czy za tamtym nie postępuie iaki paź, ani pacholik, ani sługa, ani dworzanin. Skoro go tylko zoczył, rzekł mu ieno: „Nuże, mości panie, dama czeka na was“. Zaczym nałożył mu opaskę, y powiódł go przez miesca ciemne, wązkie, y przesmyki nieznane w taki sposób iż ów rzekł mu szczyrze iż nie wiedział zgoła dokądby go prowadził; poczym wszedł do kownaty owey damy, która była tak mroczna a zaćmiona iż nic w niey nie mógł uźrzeć ani rozpoznać, nie więcey niżeli w czarnym kominie.
Owo nalazł ią wonieiącą wdzięcznie, y barzo sielnie upachnioną, tak iż począł nadziwać się czego dobrego; zaczym tamten dał mu znak aby się rozdziewał natychmiast y sam mu pomógł się rozdziewać; y potym zdiąwszy mu chustkę, powiódł go za rękę do łóżka tey paniey, która oczekiwała go barzo życzliwie; y legnął przy niey y zaczął ią obmacywać, ściskać a pieścić, w czym nie nalazł nic ieno samo dobre y wyborowe, tak w iey skórze, iako w bieliźnie y łożu barzo wspaniałym, które obmacał rękoma; y owo tak spędził radośnie noc z oną cudną białą głową, którey miano, wierę, iest mi wiadomem. Prosto, wszytko mu przypadło do smaku na wszelaki sposób; y uznał że barzo dobrze był ugoszczony przez tę noc: to ieno gniwało go nabarziey, iak powiedał, iż nigdy nie mógł dobydź z niey by naletszego słowa. Strzegła się tego, ponieważ mówił do niey często w ciągu dnia, iako do inych dam, y dlatego byłby ią poznał natychmiast. Zasię wszelakiey swowoli w figlowaniu, pieszczocie, dotykaniu y wszelkich inych rodzaiach okazowania miłowania a chutności, nie skąpiła mu niczego: tak iż czuł się uraczony do smaku.
Nazaiutrz, o pirszym brzasku, wysłannik nie omieszkał przyść go obudzić, pomódz z łóżka, ubrać go, założyć opaskę y wrócić go na miesce w którem go napotkał y polecić Bogu aż do następnego powrotu, który miał bydź niedługo. Y nie bez tego, by go nie spytał, aza mu skłamał, y czy się dobrze z tym czuł że mu uwierzył y co mu się zdawało o tym iako mu posłużył za kwatyrmistrza y czy mu dał dobrą kwaterę.
Piękny Grufy nadziękowawszy się mu po sto razy, pożegnał go rzekąc iż zawżdy będzie gotów powrócić na takie dobre specyiały y lecieć z powrotem kiedy tego zapragną; co też uczynił y to święto trwało dobry miesiąc, po którym czasie padło Grufemu iechać w podróż do Neapolu; zaczym wziął permisyią od swoiey damy, y żegnał się z nią z wielgiem żalem, nie dobywszy z niey zgoła ani iednego słowa wyrzeczonego usty, iedno same westchnienia a łzy, które czuł płynące iey z oczów. Tak iż rozstał się z nią nie poznawszy iey wcale ani postrzegłszy się na czem.
Późniey mówiono, iż ta pani praktikowała oną zabawę z dwoma abo z trzema inymi w ten sam sposób, wygadzaiąc sobie do smaku. Y powiedano iż wspomagała się tą chytrością, ile że była pani barzo skąpa, y w ten sposób oszczędzała swego y nie była zniewolona czynić podarków swoim służkom; bowiem, iakbądź, wszelkiey znaczney paniey dla iey honoru godzi się dawać abo więcey abo mniey, bądź piniądz, bądź pirzścionki lub klenoty, bądź ine bogate fawory. Tak owo ta zbytnica raczyła do syta swóy kuper, a oszczędzała sakiewki, nie obiawiaiąc zgoła kimby była; przez to nie mogła być nigdy przyłapiona za swoie obie taszki, nie daiąc się nigdy poznać. Oto, wierę, wielga nieobyczayność u tak znaczney paniey.
Iedni będą chwalili ten sposób za dobry, drudzy go złaią, ini zasię będą go trzymać za barzo szpatny; niektórzy znówuż będą ią uważać za dobrą gospodynią: ba w tym zdaię się na inych, lepszych rozprawców odemnie: to iest pewna, iż ta pani nie zasłużyła na taką przyganę, iak owa królowa[114], zamieszkała w zamku Nel wpodle Pariża, która, sprawuiąc czety na przechodniów, tych co nalepiey się iey udali y przypadli do smaku, iakiegoby kolwiek byli ludzie stanu, kazała ich wołać y sprowadzać do się; owo, wyciągnąwszy z nich to czego żądała, dawała ich strącać ze szczytu wieży (która stoi ieszcze) w dół do wody iż tonęli.
Nie mogę osądzić aza to iest prawdziwa; przed się pospólstwo, a przynamniey nawięcey ludzi w Pariżu tak twirdzi; niema takiego prostaka, który, gdy mu ieno pokazać wieżę a zapytać go, aby sam z się tego nie opowiedział.
Zostawmyż te miłowania, które barziey są do przepędzania płodu niźli do miłowania podobne, którymi co nawięcey naszych pań się brzydzi, w czem maią racyią, pragnąc obcować ze swymi miłośnikami, a nie zasię iako ze skałą martwą lub marmorem; ieno, wybrawszy ich co nalepiey, umieią odważnie a wdzięcznie dać się im osługiwać y świadczyć o miłości. Zasię potym, poznawszy ich wierność y uczciwą wytrwałość, parzą się z nimi cale żarką miłością, y zażywaią wespołek rozkoszy nie w maszkarach, ani w ciszy, ani iakoby nieme, ani pośród nocy a ciemności; ieno w pełnym pięknym dniu daią się widzieć, dotykać, macać, obłapiać, y ugwarzaią z nimi wdzięczne a sprosne dyszkury, słówka figlowne a wyrazki co chutliwsze. Tedy owędy wszakże posługuią się maską; bywa bowiem wiele pań, którym niekiedy niewola iest wziąść maskę czyniąc tę rzecz, ieżeli czynią to na wielgim skwarze, z obawy aby sobie gładkości lica nie popsowały, lub też indziey z obawy aby ieśli się nadto zagrzeią y ieśli ie kto podchwyci, aby nie było poznać ich czerwoności ani iey zaskoczoney postawy, iako to widywałem; owo maszkara zakrywa wszytko y w ten sposób tumanią świat.

ARTYKUŁ DRUGI.
O SŁOWACH W MIŁOŚCI.

Słyszałem to od wielu białych głów a kawalerów którzy parali się miłością, iż bez zwroku a bez słowa, tyleżby im było podobnymi bydź do bestyi dzikich, które w swoiem appetycie przyrodzonem a zmysłowem nie maią iaszey troski ani pragnienia, ieno dać folgę swoiey źwirzęcey chuci y upałom.
Tako też y słyszałem od wielu panów y z grzeczney szlachty, którzy sypiali ze znacznemi pańmi, iż ie naleźli sto razy wyuzdańszemi a sprosnieyszemi w słowach iako pospolitsze białe głowy y ine. Mogą to czynić z chytrości; ile że nie iest możebna samcowi, chociaby był y naykrzepcieyszy, ciągnąć chomonto a orać bez ustanku; przedsię kiedy przychodzi do wytchnienia a odpoczynku, zdaie mu się tak dobrem y iudzącem kiedy iego dama bawi go słówki sprosnemi a błazeństwy uciesznie wymawianemi, od których gdyby nawet Wenus był nabarziey uśpiony, hnet przydzie mu się obudzić; owo zgoła wiele dam, rozmawiaiąc ze swemi miłośnikami przed ludźmi, choćby to nawet było na pokoiach królowey y xiężniczek y inych, łaskotaią ich mową, bowiem mówią im słówka tak sprosne y łakome, iż y one y tamci zmazuią się iakoby w łożnicy: zasię my, patrząc na nie, myślimy iż uradzaią o czym inszym.
Owo dlaczego Marek Antoni tyle miłował Kleopatrę y przełożył ią nad swoią żenę Oktawię, która była stokroć urodnieysza y milsza niż Kleopatra; ale ta Kleopatra miała słówko tak wdzięczne y wymowę tak trefną ze swoimi błazeństwy a figliki sprosnemi, iż Antoni wszytkiego przepomniał dla iey miłości.
Plutarch nam to zaświadcza[115] na niektórych uszczypkach a trefnościach które mówiła tak wdzięcznie, iż Marek Antoni chcąc ią naśladować w swoich rzeczeniach (mimo iż barzo chciał podać się na galana), podobien był radniey chamowi y grubemu żołdaku naprzeciw niey y iey cudnemu wysłowieniu.
Pliniusz podaie o niey iednę powiastkę[116], która mi się barzo udała y przez co powtórzę ią tu z grubsza iako że, iednego dnia, kiedy była w nabarziey figlownych umorach y przystroiła się barzo wabnie a pokuśliwie, a zwłaszcza głowę przybrała girlandką z rozmaitych kwiatów sposobną do wszelakiey sprosności, gdy zasiedli do stołu y kiedy Marek Antoni żądał pić, zabawiła go iakowymś wdzięcznym iazgotem y zarazem kiedy mówiła, w miarę oskubywała one piękne kwiatki ze swoiey girlandy, które wszelako wszytkie były poprószone proszkami zatrutemi, y rzucała ie potrosze do kubka który Marek Antoni dzierżył przysposobiony do picia; owo skończywszy swoią rzecz, gdy Marek Antoni chciał nieść kubek do gęby iżby pił, Kleopatra zatrzymała mu znagła rękę i skinąwszy na iakowegoś niewolnika czy zbrodźnia który był wpodle, kazała mu podeść y dała mu pić to co Markus Antoni chciał połknąć, od czego wraz tamten zmarł; zasię potym, obracaiąc się do Marka Antoniego, rzekła mu: „Gdybych was nie miłowała iako miłuię, wrazbych się was teraz pozbyła y uczyniłabych to chętnie, gdyby nie to iż widzę że życia niema dla mnie bez waszego życia“. Ten wymysł y te słowa mogły, wierę, utwirdzić Marka Antoniego w iego przyiaźni, ba przyszyć go tym sielniey do iey skóry.
Oto iako posłużyła wymowa Kleopatrze, którą historycy nam podali iako będącą barzo trefnego rzeczenia: przedsię też nie nazywał iey inaczey ieno poprostu królową, dla iey więtszey czci, iako to pisze Oktawianowi Cezarowi, nim się zdeklarowali sobie nieprzyiaciółmi. „Co cię odmieniło, powieda, przez to iż ia popieszczam się z królową? Iestci moią żeną. Czyżem zapoczął to w teyże chwili? Ty trzymasz sobie Druzyllę[117], Tortalę, Leontyfę abo Rufilę, abo Salurę Litysemę, abo wszytkie: co ci o to chodzi, z którą sobie folguiesz, ieśli masz chuć potemu?“
Przez co Marek Antoni chwalił swoią stałość y przygadał zmiennictwu drugiego, iż tyle miłuie odrazu, przedsię on miłuie ieno swoią królowę; którey dziw mi iż Oktawiusz nie chycił się po śmierzci Antoniego. Bydź to może iż się nią nasycił, kiedy ią uźrzał y przywołał samą do swey kownaty y ona przemawiała do niego: możebna iż nie nalazł tego co mnimał, abo wzgardził nią dla iney iakiey przyczyny, y chciał nią ozdobić triumph swóy w Rzymie y ukazać ią w paradzie; w czym go ubiegła przez swoią śmierzć przedwczesną.
Wierę, aby wrócić do pirszego przedmiotu, kiedy biała głowa chce się brać do miłości, lub kiedy iuż raz dobrze iest nią owładnięta, niema mówcy na świecie któryby lepiey kazał niźli ona. Patrzcie iako Sofonizba iest nam opisana od Tytusa Liwiusza[118], Apiana y inych, tak bystro mówiąca do Massynissy, kiedy przyszła doń aby go pokochać, pozyskać i przyciągnąć do się, y późniey kiedy iey przyszło połykać truciznę. Krótko, każda biała głowa, iżby była dobrze kochana, musi umieć dobrze mówić; y, wierę, nie wiele się nachodzi takich któreby nie mówiły dobrze y nie miały słów aby poruszyć niebo a ziemię, by nawet była zamrożona w pełney zimnie.
Zwłaszcza te które bierą się do miłości, y ieśli nie umieią nic powiedzieć, tak staią się iałowe, iż ów kąsek który ci daią nie ma smaku ani soczystości; y kiedy imć pan Dziubela[119], mówiąc o swey kortezanie y oświadczaiąc iey obyczaie:

Umiałam, wierę, uradzać o cnocie,
Y takam bystra była w tey robocie,
Iż samą zacność prawiły me usta:
Stateczna w mowie, w łożu przed się pusta.

powieda iż była „stateczna w mowie, w łożu przedsię pusta“, to się rozumie rozmawiaiąc w kompaniey y zabawiaiąc iednego a drugiego; przedsię kiedy się iest samowtór z przyiacielem, wszelka dworna pani żąda być swobodna we swoiem mówieniu, y rzec co iey się zda, aby tem barziey poruszyć uśpionego Wenusa.
Słyszałem opowiadania od wielu, którzy mieli sprawę i nadobnemi y znacznemi pańmi, abo którzy zdołali posłyszeć ie rozmawiaiące z inymi w łożnicy, iż były tak swowolne a płoche w mówieniu barziey niż iakiekolwiek we świecie kortezany: y co iest podziwienia godna rzecz, iż chocia są tak wzwyczaione zabawiać swoich mężów abo miłośników słówki, ucinki a rozmowki sprosnemi a lasciwnemi, nawet zgoła rozprawiać cale swobodnie o wszytkiem i nazywać rzecz bez osłonek, przedsię kiedy są w rozmowie w kompaniey nigdy się nie obłądzą y nigdy żadne z onych słów plugawych nie przydzie im do gęby: trzeba, wierę, powiedzieć, iż umieią dobrze sobie panować a osłaniać się; bowiem niemasz nic coby tak rzeźko się uwiiało iako ięzyk paniey abo ledasznicy.
Znałem owo iedną barzo foremną y godną panią we świecie, która, rozmawiaiąc z godnym szlachcicem ze dworu o sprawach woiennych, rzekła mu: „Słyszałam, że król kazał sprawiedliwie obdzielić d..y miedzy żołnirze“. Chciała powiedzieć łupy. Pomyślcie, iż dopiroco pokładawszy się ze swoim mężem abo myśląc o swoim miłośniku miała ieszcze to słowo świeżo w uściech; owo ów szlachcic rozgorzał dla niey wielgą miłością za to słowo.
Krótko rzkąc, słowo ma barzo wielgą skuteczność w igraszkach miłości y gdzie iego nie staie, rozkosz iest niedoskonała: toteż, poprawdzie, ieśli pięknemu ciału nie staie piękney duszy, barziey iest ono podobne do posągu niźli do ciała ludzkiego; y ieśli chce się dać statecznie pokochać, choćby niewiem iak było piękne, trzeba aby mu w tym wtórzyła piękna dusza, którey ieśli niema z przyrodzenia, trzeba ią ukształtować sztuką.
Kortezany rzymiańskie naśmiewaią się barzo z dwornych pań rzymskich, które nie są w słowach tak ćwiczone iak ony; y powiedaią że chiavano come cani, ma che sono quiete della bocca come sassi.[120]
Oto dlaczego znałem mnogo z godney szlachty, którzy odmówili sparzenia się z wieloma pańmi, powiedam barzo cudnemi, ponieważ były głupie, bez duszy, bez dowcipu y bez ięzyka, y poniechali ich wręcz; wżdy powiedali iż tyleżby im płużyło mieć sprawę z pięknym posągiem z iakiego cudnego białego marmoru, iako ten w Atenach[121], który tak rozmiłował się w posągu aż go zgoła użył. Owo dlatego cudzoziemcy którzy iadą przez iakowąś krainę nie rozmiłuią się tak snadnie w cudzoziemskich białych głowach, ani tak chutnie nie goreią dla nich, ile że nie rozumieią się zgoła z niemi y że ich słowo a rzeczenie nie tyka im bynamniey serca; myślę tych, którzy nie rozumieią ich mowy; y ieśli się ich imaią, to ieno aby popuścić swoiey naturze, y ugasić przyrodzony ogień źwirzęcym sposobem, a potem andar in barca[122], iako rzekł ieden Italczyk, w drodze do Iszpaniey wylądowawszy w Massyliey y pytaiąc gdzieby były białe głowy. Pokazuią mu miesce, gdzie odprawowano tańce na iakowemś weselu. Owo gdy iakaś biała głowa podbieżała ku niemu y chciała coś ugwarzać, ów rzekł: V. S. mi perdona, non voglio parlare, voglio solamente chiavare, e poi me m’andar in barca.[123]
Francuz nie ma rozkoszy z Niemkinią, Szwaycarką, Flamandką, Angliczką, Szkotką abo Słowianką lub iną cudzoziemianką, chociaby iazgotała nalepiey we świecie ieśli iey nie rozumie; przedsię podoba sobie wieldze ze swą panią francuzką, abo z Włoszką lub Iszpanką, zwyczaynie bowiem conawięcey dziś Francuzów, przynamniey tych którzy conieco widzieli, umieią mówić lub rozumieią tę mowę; a Bóg wie iako iest wdzięczna y sposobna do miłości, ktokolwiek bowiem miał sprawę z panią francuzką, włoską, iszpańską lub grecką, y owa była wymowna, niechay powie śmiało żali nie był pogrążon z kretesem.
Niegdy nasza mowa francuzka nie była tak cudna ani tak zbogacona iako iest teraz; zasię grecka, italska a iszpańska iuż zdawna: y nie łacno spotkałem damę tego ięzyka, ieśli boday co praktiwała w rzemięśle miłości, aby nie umiała barzo bystrze rozprawiać. Zdaię się na tych, którzy z niemi mieli sprawę. To pewna, iż biała głowa piękna a napełniona wdzięcznemi słowy podwoynie daie ukontentowania.

ARTYKUŁ TRZECI.
O ZWROKU W MIŁOŚCI.

Mówmy obecnie o zwroku. Oczywista, skoro oczy są pirsze, które zapoczynaią utarczkę miłości, trzeba przyznać iż daią barzo sielne ukontentowanie, kiedy nam ukazowuią coś cudnego y rzadkiego w cudności. Ha! y iakąż cudnieyszą rzecz możnaby uźrzyć we świecie iako cudną białą głowę bądź odzianą lub nadobnie wystroioną, bądź nagą pomiędzy gzłami. Wżdy u ubraney widzieć można ieno oblicze nago; ale przedsię kiedy piękne ciało, ozdobione bogatą a cudną kibicią, postawne a wdzięczne, o pysznym weźrzeniu a maiestacie, przedstawia nam się w pełniey, iakiż cudnieyszy widok a barziey lube przedstawienie może bydź we świecie? A wreszcie, kiedy się nią sycisz całą tak okrytą a pysznie odzianą, chuć a lubość zdwaia się od tego, chocia się nie widzi ieno samo oblicze ze wszytkich inych cząsteczek ciała; niełacno bowiem można się ucieszyć co znacznieyszą panią wedle wszytkich dogodności iakichby się pragnęło, chyba ieno w kownacie barzo zaciszney a w sekretnym miescu, abo w łożnicy barzo rozkoszliwey; ileż bowiem oczów ią strzeże!
I oto dlaczego iedna znaczna pani, o którey słyszałem, kiedy napotkała swego służkę w dobrą porę, bez obawy widoku y odkrycia, zaraz chytała za oną okazyią, aby się zadowolić narychley y naspieszniey iako mogła, rzkąc mu iednego dnia: „To były głupie, owe drzewieysze panie, które nazbyt chcąc wydwarzać we swoich miłościech a rozkoszach zamykały się abo w alkierzach abo inych ukrytych miescach, y tam tak długo trwały w swoich igrach a potykaniach, aż ie wraz odkryto a oszkalowano. Dzisiay wżdy trzeba chytać czas y naykrótszą chwilę iak można, y w trzy migi obłapić, wpuścić żądło y rzecz zakończyć; owo w ten sposób nie możemy się podać na ohyzdę, ani złą sławę“.
Tak mnimam iż ta pani miała racyią; bowiem ci którzy się parali onym rzemięsłem miłości, zawżdy dzierżyli się tey maximy, iż niema iak takie przynagłe doskoczenie. Owo kiedy się pomyśli, że się tardże, tarmosi, gniecie y niewoli, obala y ciąga po ziemi złotogłowia, śrybne lamy, klenoty, materie iedwabne, wraz z perłami a kamieńmi, chuć a ukontentowanie mnoży się z tego barziey, y wierę sielniey niż z iaką pastylką lub iną białą głową podobnego staniku, chociaby niewiedzieć iak cudną..
Y owo dlaczego niegdy Wenerę naydowano tak cudną y tak upragnioną, a to iż do swey piękności była zawsze wdzięcznie przystroiona, y zwyczaynie upachniona, iż woniała zawżdy lubo na sto kroków dalekości. Toż twirdzono iż pachnidła podsycaią wiele chuci w miłowaniu. Oto dlaczego cysarzowe a co znamienitsze panie rzymiańskie posługiwały się niemi barzo szczodrze, iako czynią też y nasze wielgie panie francuzkie, a zwłaszoza te z Iszpaniey a Włoch, które iuż z dawnych czasów były dwornieysze y wybrydnieysze od naszych, tak w pachnidłach iakoteż w stroiach z pysznego odzienia, od których dopiruczko potym nasze damy przeięły one kroie a one wdzięczne przequinty: owo tamte nauczyły się ich z medalów a posągów dawnych owych pań rzymiańskich, które widzi się y dziś pośrzód wielu starożytności przechowanych ieszcze w Iszpaniey a we Włoszech; tym kto bacznie się przyźrzy, uźrzy ich utrefienie a ubiory barzo doskonałymi y barzo sposobnymi do obudzenia żądzy miłośney. Przedsię dzisiay nasze białe głowy francuzkie przewyższaią wszytko, a wielgi dank w tem winne są królowey Nawary[124].
Oto dlaczego dobrze iest a lubo mieć sprawę z onymi foremnymi paniami tak barzo smakownemi, tak bogato a wspaniale odzianemi, iako słyszałem to od niektórych dworzanów, moich kompanionów (kiedy nad tem uradzaliśmy społem), iż barziey miłowali ie w takiey postaci, niż rozdziane y leżące nago miedzy gzłami, y w łożu by nabarziey przystroionem aftami iako tylko można. Ini mówili, że niemasz iako sama przyroda, bez żadney barwiczki ni sztuki, iako iedno wielgie xiążę mi znaiome, które wszakże kazało ligać swoim kortezanom lub paniom w prześciradłach z czarney tafty, dobrze naciągniętych, całkie nago, aby ich białość y delikatność skóry lepiey się obiawiła na czarnym y więcey rodziła oskominy w tem xiążęciu.
Niema wątpienia zaiste iż widok białey głowy ze wszytkim cale doskonałey w swoiey piękności iest naywdzięcznieyszy ze wszytkich we świecie; przedsię nie łacno taką utrefić. Owo też stoi gdzieś w pismach, iż Zeuxis, ów przedni malarz, proszony przez niektóre godne białe głowy y panny znaiome sobie, aby im uczynił konterfekt piękney Heleny[125] y wyobraził im ią tak piękną iako powiedano iż była, nie chciał im tego odmawiać: wżdy, zanim uczynił on konterfekt, przyźrzał się im wszytkim bystrze, y bierąc z iedney a z drugiey to co mógł naleźć naypięknieyszego, uczynił z tego obraz iakoby z pięknych cząsteczek złożony, y przedstawił, za onych pomocą, Helenę tak cudną, iż nic nie było do rzeczenia, y która zdała się podziwu godna wszytkim, wżdy dzięki nim samym, które tyleż przypomogły w tym dziele przez swe piękności a cząsteczki, ile Zeuxis uczynił przez swóy pendzel. To miało wyrazić iż nie było możebna naleźć na Helenie wszytkie doskonałości urody, mimo iż była wierę niezwyczaynie cudna biała głowa.
Na dowód, iż to iest prawdą, Iszpan powieda, iż, aby uczynić białą głowę ze wszytkim doskonałą y skończoną w piękności, trzeba iey trzydzieści nadobnych rzeczy, które mi raz wymieniła iedna pani iszpańska w Toledzie, tam gdzie owo są barzo cudne y wdzięczne y dobrze bywałe. Zasię te trzydzieści rzeczy są:

Tres cosas blancas; el cuero, los dientes, y las manos,
Tres negras: los ojos, las ceias, y los pestanas.
Tres coloradas: los labios, los mexillas, y la unas.
Tres lungas: el cuerpo, los cabellos, y los manos.
Tres cortas: los dientes, la orejas, y las pies.
Tres anchas: los pechos, la frente y el ertreceio.
Tres estrechas: la boca, l’una y otra, la cinta, y l’entrada des pie.
Tres gruesas: el braço, el musto, y la pantorilla.
Tres delgadas: los dedos, los cabellos, y los labios.
Tres pequenas: las tetas, la naris, y la cabeça.

Które przekładam iżby były zrozumiałe:

Trzy rzeczy białe: skóra, zęby y ręce.
Trzy czarne: oczy, brwi a rzęsy.
Trzy rumiane: wargi, lica a paznokietki.
Trzy długie: ciało, włosy a ręce.

Trzy krótkie: zęby, uszy a stopy.
Trzy szyrokie: Pierś abo łono, czoło a odstęp między brwiami.
Trzy wązkie: Usta (iedne y drugie) kibić a pęcina.
Trzy grube: ramię, udo a łydka.
Trzy cienkie: palice, włosy a wargi.
Trzy małe: cycki, nos a głowa.


Iest ich razem trzydzieści.
Nie iest niepodobna, y może się zdarzyć, że wszytkie one cudy mogą zyść się razem w iedney białey głowie: przedsię musiałaby być ulana wedle wszelkiey doskonałości; widzieć ie bowiem wszytkie zgromadzone, tak iżby nikt nie miał nic do rzeczenia, y żeby nic nie brakowało, nie iest możebna. Zdaię się na tych którzy widywali cudne białe głowy, lub uźrzą ie, y którzy będą mieli cirpliwość przyżrzyć się im bacznie y poprobować, co będą mogli o tem powiedzieć. Przedsię chociaby nawet nie były skończone ani doskonałe we wszytkich tych punktach, piękna biała głowa będzie zawżdy piękna, niechby ich miała bogday połowę, y miała główne one punkta o których mówiłem: widziałem siła takich które miały do zganienia więcey niż połowę, które były wszelako barzo piękne y barzo lube; ni mniey ni więcey iako gaik zawżdy się wydaie piękny na wiesnę, choćby nawet nie był taki napełniony małemi drzewinkami iakby się pragnęło; przedsię niechże się obiawią one piękne y rosłe uliścione drzewa, owo dosyć na tych dużych które mogą przysłonić niedostatek inych pomnieyszych.
Niech mnie pan Romsar[126] łaskawie odpuści; ba nigdy iego miłośnica, którą wyobraził tak pięknie, nie dosięgła do tey cudności ani iaka kolwiek ina biała głowa którą widział za swoiego czasu abo pisał o niey, a choćby nawet iego cudna Kassandra, o którey wiem dobrze iż była cudna, wszelako ią pokrył fałszywem imieniem; abo iego Maryia, która, co iey się tyczy, nigdy nie miała inego miana. Wszelako wolno iest poetom a malarzom mówić a czynić co im się podoba, iako miewacie w Orlandzie Szalonym barzo cudne pięknoście opisane przez Aryosta, iako Alcyna y ine.
To wszytko iest dobre; ale iako to wiem od iedney barzo znamienitey persony, nigdy natura nie umiałaby uczynić białey głowy tak doskonałey, iako dusza żywa a subtylna iakowegoś lotnie mówiącego, abo ołówek a pendzel iakiego boskiego malarza mogłyby nam ią przedstawić. Owo dość niech będzie na tym! oczy ludzkie zawżdy czuią ukontentowanie z widoku cudney białey głowy o licu gładkiem, białem a foremnem; wżdy gdyby nawet była przysmagła, y to iedność; warta iest kiedy niekiedy białey, iako powieda Iszpanka: Aungue io sia morisca, no soy de menos preciar; „chociam iest smagła, nie iestem wierę do pogardzenia“. Owo też y piękna Marfiza era brunetta alquanto[127]. Przedsię niechayże czarne nie tłumi nadto białego! Oblicze tak wdzięczne trzeba iżby się wspirało na ciele ukształconem y uczynionem tak samo: powiedam to o wielgich y małych, przedsię wyniosła postawa prze wszytkim prym trzyma.
Owo poniechamy snadnie rozpatrywania punktów doskonałych cudnością, iakom o nich powiedał lub iak ie nam maluią, y ucieszymy się poglądaniem na nasze pospolite piękności: nie iżbym chciał rzec pospolite w złem znaczeniu, posiadamy bowiem tak rzadkie iż, na mą cześć! więcey wartczą niźli wszytkie owe które nasi fantasticzni poeci, nasi wybrydni malarze y nasi górni opiewacze piękności umieliby przedstawić.
Niestety! otoć nagorsze: niekiedy gdy widzimy takie cudne piękności, takie wdzięczne oblicza, podziwiamy, pożądamy ich cudnego ciała, z miłości do ich pięknych liców; które wszelako, kiedy przydzie do obnażenia ich i odkrycia na iasność, wypędzaią nam smak ku temu; są bowiem tak szpatne, skażone, plamiste, popiętnowane y ohyzdne, iż barzo kłam zadaią obliczu; y oto iak często iesteśmy w tym zawiedzeni.
Mamy ku temu piękny przykład iednego szlachcica z wyspy Maiorki, który zwał się Raimond Lul[128], z barzo zacnego, bogatego y starożytnego domu, który, dla swego szlachectwa, dzielności a cnoty, powołany był w naypięknieyszych leciech do rządów tego wyspu. Będąc na tey missyey, iako często przygadza się gubernatorom prowinciów y fortyc, rozgorzał miłością do iedney piękney damy na wyspie, z nabarziey dwornych, pięknych a trefnie mówiących w onem miescu. Służył iey długo y barzo ustawicznie; y gdy ciągle dopraszał się u niey onego smacznego ponkciku ukontentowania, ta, naodmawiawszy się tyle ile mogła, dała mu iednego dnia schadzkę, którey on nie chybił y ona też nie, y poiawiła się cudnieysza niż kiedy y barziey powabna. Owo kiedy mnimał wniść iuż do raiu, ta obnażyła mu swoie łono y swoie piersi całe okryte dwunastoma plastrami, które, zdzieraiąc iedne po drugich, y z żalem ciskaiąc na ziem, ukazała mu straszliwy wrzód raczy, y z łzami w oczach przedstawiła swoią niedolę y cirpienie, mówiąc mu y pytaiąc czy iest w niey co takiego iżby miał być ku niey tak rozgorzały; y k’temu mówiła mu tak żałośliwe słowa, iż ten, cały poruszony litością nad niedolą tey piękney paniey, poniechał iey; y poleciwszy ią Bogu y iey zdrowie, zrzucił się ze swoiey szarży y stał się pustelnikiem. Owo będąc z powrotem z woyny świętey, do którey się ochfiarował, udał się do Pariża studiować pod Armandusem z Wilanowa[129], uczonym philosophem; y odbywszy swoie lata nauki powrócił do Anglisy, gdzie ówczesny król przyiął go z wszytkimi nawiętszemi honorami dla iego wielgiey uczoności, iako iż poprzemieniał co niektóre sztaby y drążki żelaza, miedzi a cyny, gardząc onym pospolitym y powszechnym sposobem mieniania ołowiu y żelaza w złoto, wiedział bowiem iż wielu z iego czasu umiało ułatwić się z tym trudem tak samo dobrze iako on; przedsię pragnął we wszytkim mieć coś ponad inymi.
Wiem tę opowieść od iedney bywałey osoby, która mi rzekła iż ią zna od onego biegłego w prawie Oldrada, który powieda o Raymondzie Lulim w komentarzu iaki był uczynił o prawie de falsa moneta. A także miał to (tak powiedał) od Karolusa Bowila, Pikardczyka z urodzenia, który ułożył xiążkę łacińską o żywocie Raymonda Lula.
Oto iako spędził swoią chuć miłosną do oney cudney białey głowy; czego, możebna, ini nie byliby uczynili, nie poniechaliby miłowania, ba zamknęli oczy y zgoła wzięli od niey to czego pragnął, skoro to było w iego mocy; ta bowiem część do którey zmierzał nie była skażona takiem cirpieniem.
Znałem iednego szlachcica y panią iedną we świecie, wdowę, którzy nie chowali tych skrupułów; bowiem, gdy ta biała głowa była dotknięta szpetnym dużym wrzodem raczym na cycku, pomimo to ią zaślubił y ona też go przyięła, wbrew przykazom matki; y mimo iż była tak chora y skażona, wytrząsywali się wraz a potarzywali tak całą noc iż złomili y zawalili łóżko.
Znałem również barzo godnego szlachcica, mego wielgiego przyiaciela, który mi powiedał, iż iednego dnia będąc w Rzymie, zdarzyło mu się miłować damę iszpańską, y z naycudnieyszych iakie były kiedy w mieście. Owo kiedy z nią miał sprawę, nie chciała pozwolić aby ią uźrzał, ani też aby ią dotykał po iey gołych udach, ieno w gaciach: tak iż kiedy ią tam chciał pomacać, mówiła mu wraz po iszpańsku: Ah! no me tocays, hareis me quosquillas, co iakoby znaczy: „łaskoczecie mnie“. Iednego rana, przechodząc pod iey domem, nalazłszy drzwi otwarte, wchodzi prosto z mosta nie napotkawszy ani służebney, ani pazia ani zgoła nikogo; owo gdy wszedł do iey pokoiu, nalazł ią śpiącą tak głęboko, iż mógł do syta oglądać ią cale nagą na łóżku, y napatrzyć się iey dowoli, bowiem było barzo skwarno; y powieda iż nie widział nigdy coś tak cudnego iak to ciało, prócz tego iż uirzał ieden ud piękny, biały, polerowany y wypełniony, zasię drugi był cały suchy, wyschły y skurczony, który nie wydawał się tęgszy iak ramie małego dziecka. Któż owo był zdziwiony? Wierę ów szlachcic, który użalił się iey wieldze, ba więcey iuż nie powrócił z tymi odwidzinami ani też miał z nią kiedy sprawę.
Widuie się siła białych głów które nie są tak okaleczałe z choroby; przedsię bywaią tak chude, ubogie w ciało, wyschłe a kościste iż nic nie mogą ukazać ieno same gnaty: iako znałem iedną barzo znaczną, o którey pan biskup z Cysteronu[130] który trefnieysze miał rzeczenie niźli kto inszy na dworze, dworuiąc sobie twirdził, iż więcey płuży sypiać z łapką na szczury z mosiężnego druta niżeli z nią; y iako powiedał także ieden godny szlachcic ze dworu, z którymeśmy się przekomarzali iż miał sprawę z iedną panią dosyć znaczną: „W obłądzie iesteście, powieda; nadto kocham się w mięsie, zasię ta miewa same kości“; a przedsię gdyby się widziało te dwie białe głowy tak cudne po ich wdzięcznych twarzach, osądziłoby się ie iako kąski barzo mięsne y dobrze łakome.
Pewnemu barzo wielgiemu xiążęciu we świecie zdarzyło się rozgorzeć naraz do dwóch cudnych pań, iako się trefią często możnym, którzy radzi widzą odmianę. Iedna była barzo biała, druga zasię czarnuszka, wżdy obie barzo cudne y wieldze łakome. Owo kiedy iednego dnia nawiedził czarnuszkę, rzekła doń zazdrośna biała: „Letaliście owo za wroną“. Na co odparło owo xiąże, nieco zgniwane y zmierżone tym słowem: „Wżdy kiedy z wami iestem, za kimże letam?“ Pani odpowiedziała: „Za fenixem“. Xiążę, który barzo trefnie umiał mówić, odparł: „Toć powiedzcie radniey za ptakiem rayskim, na którym iest więcey piór niż mięsa“, osądzaiąc ią przez to iako conieco przychudą; bo też była zbytnia młódka aby miała nabydź tłuszczu, iako że pulchność mieszka zwyczaynie dopiero w tych które przydą k’nieiakiemu wieku y które poczynaią się wzmacniać a krzepić w członkach y inych rzeczach.
Ieden szlachcic dobrze przygadnął pewnemu wielgiemu panu, znaiomemu mi. Oba mieli piękne żeny. Owemu znacznemu panu udała się żena owego szlachcica iako barzo cudna y barzo smakowita. Owo rzecze mu iednego dnia: „Słysz ty, trzeba abym spał z twoią żeną“. Szlachcic nie namyślaiąc się, był bowiem barzo ostry w ięzyku, odpalił: „Zgoda, ale bych ia spał z waszą“. Zasię pan mu odpowiedział: „Cóżbyś z nią począł? wżdy moia iest tak chuda, iż nie nalazłbyś w niey żadnego smaku“. Aż szlachcic: „Ha! prze Bóg! naszpikuię ią, wierę, tak gęsto, iż nabierze tyle smaku ile trza“.
Widuie się siła inych których liczka misterne a wdzięczne budzą pragnienie ich ciała; przedsię, kiedy na to przychodzi, nayduie się ie tak kościste, iż rozkosz y pokusa na nie barzo rychło miia. Miedzy inemi trefią się spotkać kość tak nazwaną miedniczną, tak nieokrytą, iż gniecie a uwiera więcey cała naga niżeli muła ciśnie siodło które ma na sobie. Co aby nadłożyć, niektóre białe głowy zwyczayne są pomagać sobie małemi poduszkami barzo miętkiemi y subtylnemi, a to dla wytrzymania ciosu y uchronienia od otarcia; iakoż słyszałem o niektórych iż się tem wspomagały często, ba niektóre zgoła nosiły gatki misternie wypchane y zrobione z hatłasu, tak iż nieświadom ktoś gdy ie pomaca nayduie ieno samo dobre, y wierzy pilnie że to ich przyrodzona tusza; bowiem na tym hatłasie są dopiro małe gatki z płótna fruwaiące y białe; tak iż miłośnik, ułatwiwszy rzecz naprędce a ukradkiem odchodził od swoiey paniey barzo rad y ukontentowany y miał ią za grzeczny kąszczek.
Ine bywaią ieszcze, które są na skórze wieldze skażone y prążkowane iako marmor abo wyrobione iak mozaika, centkowane iako młode sarniuki, świerzbowate y dotknięte wysypką łuszczastą a strupiastą; prosto tak popsowane iż widok zgoła nie iest ucieszny.
Słyszałem o iedney wielgiey paniey y znałem ią y znam ieszcze, która iest futrem obrosła y kosmata na piersi, na żołądku, na ramionach y wzdłuż krzyżów y u dołu iako dziki. Możecie sobie myśleć czego się można po tym spodziwać. Ieśli prawdziwe iest przysłowie: iż osoba tak kosmata iest abo bogata abo wszeteczna, ta iest y iedno y drugie, mogę wam uręczyć; y barzo chętnie daie sobie wygadzać, oglądać się y pożądać.
Ine maią skórę iako gęś abo szpak oskubany, szorstką, chropawą, barziey czarną niż u dyabła. Ine maią obfite wymiona opadłe, zwisaiące barziey niż u krowy karmiącey cielaka. Upewniam iż to nie są one wdzięczne cyceczki Heleny, która chcąc iednego dnia złożyć w świątyni Dyiany[131] nadobny puharek, iako iey ślubowała, przywoławszy złotnika by go iey zrobił, dała mu odlać formę na iednym ze swych cudnych drażniątek; y owo uczynił puhar z białego złota, iż nie wiedziano co więcey trzeba podziwiać, czy puhar czy podobieństwo cycusia z którego wziął odlew, który się ukazał tak wdzięczny a misterny, iż sztuka mogła budzić pożądanie naturalnego. Pliniusz podaie to dla wielgiey osobności, tam gdzie traktuie o tym iż bywa złoto białe. Co iest barzo szczególne, to iż ten puhar był uczyniony z białego złota.
Ktoby chciał odlewać złote puhary na onych wielgich cyconiach, o których mówię y które znam, trzebaby wiele dostarczyć złota panu złotnikowi, y nie byłoby to potym bez kosztu y wielgiego pośmiechu, kiedyby mowiono: „Oto puhary uczynione na modłę cycka takiey paniey“. Te puhary, podobneby były nie do puharów, ba do szczyrych niecek iakie się widuie z drzewa, cale okrągłych, z iakich daie się ieść świniom.
Ine znowu bywaią, których koniec cycka podobny iest do szczyrey zgniłey iagody. Ine bywaią, aby opuścić się niżey, które maią brzuch tak mało polerowny a pomarszczony, iżby się ie wzięło za stare pomarszczone torby myśliwskie lub pachciarskie; co przygadza się niewiastom które miały dzieci, a które się nie dobrze zapomogły y nie dały się swoim babkom namaścić tłuszczem wielorybim. Przedsię ine bywaią, które owo maią brzuchy piękne y gładkie, y pierś tak figlowną iakoby ieszcze były dziewczętami.
Ine bywaią, aby zyść ieszcie niżey, które maią przyrodzenia omierzłe y mało przyiemne. Iedne maią tam włos zgoła nie kędzierzawy, lecz długi y wiszący, rzekłbyś wąsy iakiego Saracena; owo mimo to nie strzygą sobie nigdy tego runa, y rade ie noszą takie, ile że iest gadka: Droga omszona a p..a kudłata barzo wdzięczne są do iechania. Słyszałem o iedney barzo nieledacyiakiey, która ie nosi tym strychem.
Słyszałem o iney piękney y godney białey głowie[132], która miała tak długie, iż ie skręcała szpagatkami, abo wstążeczkami z iedwabiu karmazynowanego lub inszego koloru, y trefiła ie tak iako kędziory na perukach a potym przywiązywała do ud; y w takiem kształcie ukazowała się niekiedy mężowi y miłośnikowi; abo też ie rozkręcała ze wstążki a sznureczków, tak że zdawały się kędzirzawe potym, y barziey wdzięczne niżby były inaczey.
Była w tem wielga osobność y sprosność y wszytko, bowiem nie mogąc sama bez pomocy uczynić y zaplatać swoich loczków, trzeba było iżby która z dworek, nawięcey od niey ulubionych w tem iey posługiwała: w czym nie może bydź iżby się obyło bez wszeteczeństw wszelakiego rodzaiu iakie sobie można przedstawić.
Ine przeciwnie rade ie noszą y chowaią zgolone iako broda u xiędza.
Ine białe głowy bywaią, które nie maią zgoła sierści, lub skąpo, iako słyszałem o iedney barzo znamienitey y cudney paniey, znaiomey mi; co nie iest bynamniey piękne y budzi złe podeźrzenie: iako bywaią mężczyźni którzy maią ieno mały pęczek włosów na brodzie, y nie są trzymani przez to za dobrą krew, iako że to bywaią trędowaci y trędowate.
Ine maią wniście tak wielgie, przestrone a szyrokie, iż możnaby ie wziąść za grotę Sybiliey. Słyszałem owo o niektórych y barzo nieledaiakich, iż maią ie takie, że kobyła nie ma przestrzennieyszey, chocia iak tylko mogą wspomagaią się sztukami aby zacieśnić te wrota; przedsię po dwu abo trzech społkowaniach ta sama przestronność wraca: y, co więtsza, słyszałem że kiedy się bacznie poźrzy na przyrodę niektórey, zieie im iako ona u klaczy, będącey w upałach. Opowiedano mi o trzech które ukazuią takową czeluścię, kiedy się im bacznie przypatrować.
Słyszałem o iedney paniey[133], znaczney, urodney, y nieledacyiakiey, którey ieden z naszych królów dał przydomek cztyry morgi p....y tak była u niey wielga y szyroka, y nie bez kozery, nieraz bowiem za swoiego życia dała ią wymierzać rozmaitym miercom a ieometrom; y owo im więcey w dzień się kłopotała aby ią zacieśnić, w nocy we dwóch godzinach rozszyrzano iey tak dobrze, iż to co zrobiła w iedney godzinie to iey odrabiali w drugiey, iako w owym płótnie Penelopy. Wreszcie poniechała te wszystkie misterstwa, y baczyła ieno na to, aby dobierać co nagrubsze kalibery iakich tylko mogła dostać.
Takie likarstwo było barzo dobre: iako takie słyszałem o iedney barzo piękney y poczciwey pannie u dworu, która miała ią przeciwnie tak małą y ciasną iż iuż zwątpiono na zawsze o uporaniu się z iey dziewictwem; wszakże, za poradą niektórych medyków y położnych, lub też iey przyiaciół y przyiaciółek, probowała kusić się o zmacanie brodu y zsiłowanie od co namnieyszyoh y naymisternieyszych kształtów, potym przeszła do pośrzednich, potym do dużych, na sposób tych fortów zaleconych od mistrza Rabelego ku niezbytości murów Pariża miasta; owo potym, przez takie doświadczania iednych po drugich, wzwyczaiła się tak dobrze do wszytkich, iż nayduższe nie czyniły iey takiego strachu iako przedtym czuła przed namnieyszemi.
Pewna wielga xiężniczka cudzoziemska[134], znaioma mi, miała swoią tak małą y ciasną iż wolała radniey nie użyć iey nigdy, niż dać się nadciąć iako medykowie radzili. Znaczna, wierę, cnota strzemięźliwości, y rzadka!
Ine maią przy nich wargi długie y wiszące barziey niźli grzebień koguta indyańskiego kiedy iest w złości; iako słyszałem iż niektóre białe głowy tak maią; nietylko niewiasty, ba y panny. Słyszałem tę opowieść od nieboszczyka pana Randana: iż gdy raz zebrała się siła dobrych towarzyszów razem na dworze[135], iako pan Nemurski, pan widam Szartreński, pan grabia Delarosz, panowie Monpezak, Giwry, Dżemli y ini, nie wiedząc co z czasem począć, poszli iednego dnia pozierać iako panny szczaią, rozumie się oni ukryci na dole a one na górze. Była iedna która szczała tuż przy ziemi: nie chcę iey nazwać; owo, iako że podłoga była z desek, otóż ta panna miała wisiory tak długie, iż przechodziły przez szparę desek, tak dużo iż ie pokazała na długość palica; tak iż pan Randan, trefunkiem maiąc laskę którą wziął od pachołka a która była z kolcem, przebił misternie iey wisiory y przyszył ie tak do deski, iż panna, czuiąc ukłucie, poderwała się tak nagle y rączo, że podarła ie sobie ze wszytkim y z dwóch części które miała uczyniła cztyry; y owe rzeczone wisiory przecięły się kształtem rakowey brody; z czego wszelako ta panna nie miała się dobrze, a zaś pani iey barzo w gniew popadła. Pan Randan y kompania opowiedzieli to królowi Hendrykowi, który był dobry kompan: owo uśmiał się do syta y załagodził wszytko naprzeciw królowey, nic iey nie ubarwiaiąc.
Owo dziwuiąc się takowym wielgim wargom sromnym, zapytałem raz barzo znamienitego medyka o ich racyią: który mi rzekł iż kiedy panny y niewiasty są w upałach, wówczas ie dotykaią, poruszaią, ciągną, kręcą, wydłużaią a pociągaią barzo często, y tak we swoich igrach smakuią sobie lubości.
Takowe panny y niewiasty dobre byłyby w Persyey, nie zaś w Turcyey, ile że w Persyey białe głowy bywaią obrzezywane, iako że ich przyroda podobna iest nie wiem iako do członka męzkiego (powiedaią); przeciwnie w Turcyey nigdy się to u białych głów nie trefią: wżdy dla tego Persowie nazywaią ie hereticzkami, iż nie są obrzezane, ile że ich przyrodzenie, powiedaią, nie ma żadney gracyey: nic nayduią lubości w patrzeniu na nie, iako my krześciiani. Oto co o tym powiedaią ci, którzy bywali w Lewancie. Takie niewiasty y panny, prawił ów lekarz, barzo są podane do czynienia łechtanki donna con donna
Słyszałem o iedney barzo cudney białey głowie y z nawiętszych iakie były na dworze, która nie ma ich tak długich; ukrócono ie bowiem z przyczyny cirpienia iakiego mąż ią nabawił; owo teraz nie posiada ta pani wargi z iedney strony, iako iż całkowicie ziedzoną została od wrzodu; tak iż może powiedać iż przyrodzenie iey iest okulawione y przez pół członków pozbawione, a mimo to ona pani była barzo pożądana od wielu a nawet dzieliła kiedy niekiedy łoże z kimś barzo wielgim. Ieden pan, y znaczny, powiedał raz na dworze, iż chciałby aby iego żena była podobna do tey oto, y żeby nie miała ieno połowę, tak barzo o wiele ma ich za dużo.
Słyszałem także o iney, więtszey od tey mało sto razy, iż miała kichę która iey wisiała na długość dobrego palica na zewnątrz iey przyrody, y to powiedano ztąd, iż w iednym ze swych połogów nie była dobrze pielęgnowana przez położną; co zdarza się często pannom y niewiastom, które zległy ukradkiem lub które przypadkiem uszkodziły się a okaleczyły; iako iedna z pięknych białych głów we świecie, znaioma pani, która będąc wdową nie chciała nigdy wtóry raz się wydać, lękaiąc się, iżby nie była w tym odkryta przez drugiego męża y mało odeń ceniona, a możebna y co gorsze odeń nie doznała.
Owa wielga pani, o którey powiedam, mimo tego przypadku rodziła tak łatwie, iakgdyby szła ieno z uryną: mówiono bowiem iż przyrodzenie ma bardzo przestrone; owo była barzo dobrze miłowana y obsłużona pod pokryciem; ieno niechętnie dała się tam oglądać.
Owo, także skoro iaka foremna y godna biała głowa ima się miłości y konfidencyey nieiakiey, przedsię nie zwoli wam uzrzyć ani pomacać tego skarbczyka, powiedzcie śmiele, iż ma tam snadź iakowąś skazę, abo coś w czymby zwrok abo dotyk siła nalazł do przyganienia, iako to wiem od iedney godney paniey; ieżeli bowiem nie ma skazy y ieśli cisiątko iest wdzięczne (iako bywaią, wierę, ucieszne do patrzenia y do figlów), chciwa iest y rada ukazać y użyczyć dotykania tego, iako każdey iney z piękności od się posiadanych, telko dla swoiey czci, iżby nie podała się w podeźrzenie iakoweyś skazy abo szpatoty w tym miescu, ilko dla rozkoszy iaką sama nayduie w tym, aby swoią rzecz obzierać a poglądać, a zwłaszcza także, aby wzmódz barziey chutność a pożądliwość cielesną we swoiem miłośniku. Zresztą toć dłonie a oczy to nie są członkowie męzcy, aby czynić z kobiet k....y a z mężów rogali, mimo iż (po gębie człowieczey) one to przypomagaią nawiętsze czynić zbliżenia do zaięcia fortycy.
Ine bywaią białe głowy, które maią one tameczne usta tak blade, rzekłbyś iż maią febre kwartanę: owo takie podobne są do niektórych piianiców, którzy chocia piią więcey wina niźli maciora mlika, bladzi są iakoby nieżywi; k’temu też nazywaią ich zdraycami wina, nie tych przedsię którzy są rumiani: owo y te z tego względu można nazowić zdrayczyniami Wenery, gdyby iuż nie było powiedziane: k...a blada a k....iarz rumiany To pewna, iż ona część tak blada y martwa nie iest ucieszna dla zwroku; y zgoła nie iest podobna do przyrody iedney z naypięknieyszych pań iakie widziano, y nie z ledacyiakich, o którey mówiono iż ma tam zwyczaynie trzy wdzięczne barwy razem, które były karminowa, biała i czarna: bowiem owo iey tameczne usto było ubarwione a ślniące iako koral, sierść dookoła wdzięcznie kędzierzawa y czarna iako heban; tak też się godzi y to iest iedna z piękności: zasię skóra była biała iako albastry, która była ocieniona owym czarnym włosiem. Ten owo widok piękny iest, wierę, a nie tamte ine o których powiedałem.
Ine bywaią takie które są tak głęboko wyżłobione y rozcięte aż do zadka (zwłaszcza drobne białe głowy), iż powinnoby się wzdragać przed ich dotknięciem dla wielu szpatnych y plugawych racii, których nie śmiałbych wymienić; owo rzekłbyś, iż gdy dwa strumienie zlewaią się y iednoczą iakoby spólnie, iest się w nieprzezpieczeństwie zyść z iednego, a pożeglować drugim; co iest, wierę, nazbyt omierzłe.
Słyszałem od pani Fonten-Szalandrzyny[136], tak zwaney piękna Torsia, iż królowa Leonora, iey pani, będąc odzianą y przystroioną, zdała się bydź piękną białą głową, iako żywi są ieszcze którzy widzieli ią taką na naszym dworze, y piękney y bogatey postawy; zasię gdy się rozdziała widziała się z ciała olbrzymką tak ie miała długie y znaczne; wżdy ku spodkowi zdała się znowuż karlicą, tak miała uda y nogi krótkie naprzeciw czemu inszemu.
O iney znacznei paniey słyszałem, która była cale przeciwney urody; z ciała bowiem zdawała się karlicą, tak ie miała kuse a drobne, zasię z reszty ku dołowi olbrzymką abo koloską, tak miała uda y nogi wielgie, wyniosłe y rozłożyste, przedsię proporcey pełne a mięsowne, tak iż gdy wzięła chłopa pod się, ieśli był mały, pokrywała go ze wszystkim barzo łatwie iako leżącego psa siecią.
Siła iest mężów y miłośników miedzy nami krześciiany, którzy chcąc we wszytkim odróżniać się od Turków, nie nayduiących rozkoszy w poglądaniu na przyrodzenia swoich pań, ile że powiedaią (iakom to rzekł) iż nie maią żadney gracyey: owo nasi krześciianie przeciwnie maią wielgie ukontentowanie, aby na nie sielnie pozierać y raczyć się takowemi wizyiami: y nietylko raduią się tym aby ie widzieć, ale całować ie, iako wiele pań to zeznało y odkryło swoim miłośnikom; iako rzekła iedna biała głowa iszpańska swoiemu służce, który pozdrawiaiąc ią, iednego dnia rzekł: Bezo las manos y los pies, senora; aż ona: Senor, en el medio esto la meiore stacion[137]; iakoby chcąc rzec, iż mógł ucałować śrzodek równie dobrze iako stopy y ręce. Owo powiedaią co niektóre panie, iż ich mężowie y miłośnicy nayduią w tym iakowąś osobność a lubość y goreią stąd barziey: iako to słyszałem o iednem barzo znacznem xiążęciu, synu wielgiego króla we świecie, który miał za miłośnicę barzo wielgą xiężniczkę. Wżdy nigdy nie wszedł do niey, iżby iey tego nie obeźrzał y nie i ucałował wielekroć razy. Owo pirszy raz kiedy to uczynił, to było z namowy barzo wielgiey paniey, oblubienicy króla, która, gdy byli iednego dnia wespołek wszytko troie, podczas gdy xiążę krzątało się koło swoiey damy, spytała go, czy widział kiedy ową wdzięczną cząstkę, z którey czyrpał swoią lubość. Odparł, iż nie. „Wżdy niceście nie dokonali, rzekła mu, y nie znacie co miłuiecie; wasza lubość iest niedoskonała, musicie koniecznie uźrzeć to.“ K’temu, gdy on chciał o to się kusić a owa się wzdragała, ta druga zaszła ią z tyłu y uięła ią y obaliła na łóżko, y trzymała ią aż dopóki owo xiążę nie napatrzyło się do woley y nie nacałowało do syta; tak mu się zdał obiekcik wdzięczny y zgrabny; przedsię odtąd nie poniechał tego zawżdy powtarzać.
Ine bywaią, które maią uda tak źle ukształtowane, nieforemnie dopasowane y tak źle uczynione w kształt oliwki, iż nie są warte aby na nie pozierać a pożądać ich; owo takoż iest z ich nogami, które bywaią tak grube, iż łyda wygląda iakoby brzuch cieżarney króliczyny. Ine maią ie zasię cienkie y suche y tak czaplowate, iż wziąłbyś ie radniey za piszczałki, niźli za uda y łydy: łacno wam sobie przedstawić, iaka może bydź reszta.
Takie nie są podobne do iedney godney a urodziwey paniey, o którey słyszałem; owa będąc ukształtowana w miarę a bez zbytku (w każdey bowiem rzeczy trzeba iakowegoś medium) dawszy z sobą spać przyiacielowi, zapytała go nazaiutrz z rana iakoby mu się wiedło. Ów-że odparł iey, że barzo dobrze y że iey dobre y tłuste ciało barzo mu było do smaku. Aż ona: „Przynamniey, kiedy iechaliście pocztą, nie mus wam było naymować poduszki.“
Ine bywaią białe głowy, maiące siła inych skaz ukrytych, iako słyszałem o iedney paniey o wielgiey reputacyey, która ułatwiała swe gnoyne sprawy z przodku; owo gdym pytał racii tego u iednego bywałego lekarza, ten mi rzekł: iż była przedziurawiona zbyt młodo y przez mężczyznę zbyt krzepkiego a zażywnego w sobie; o co była wielga szkoda, była bowiem biała głowa wieldze urodziwa y wdowa, którą godny ieden szlachcic, znaiomy mi, chciał zaślubić; przedsię uznawszy takową skazę, wraz iey poniechał y iny potem wrychle ią poiął.
Słyszałem o iednym, grzecznym szlachcicu, który miał za żenę iedną z urodnieyszych pań na dworze, przedsię iey nie używał. Drugi nie taki wybrydny iak on, sparzywszy się z nią, odkrył, iż iey przyroda cuchła tak dotkliwie, iż nie można było scierpieć tey woniey: owo tą drogą poznał bolączkę onego męża.
Słyszałem wżdy o inszey, będącey iedną z dworek wielgiey xiężniczki, która pierdziła przodkiem; lekarze mi powiedali, iż to mogło się dziać z przyczyny wiatrów a wzdęć, które mogą wychodzić tędy, a zwłaszcza kiedy sobie wyczyniaią łechtankę. Ta panna była z ową xiężniczką, gdy przybyła do Mulna, w czasie gdy dwór tam bawił za czasu króla Karla dziewiątego, który tego doświadczył, z czego wielgie było pośmiechy.
Ine bywaią, które nie mogą strzymać uryny, tak iż trzeba im mieć ustawnie małą gąbeczkę pomiędzy nogami; iako znałem takie dwie barzo nie ledaiakie y więcey niż zwykłe panie, z których iedna będąc panną popuściła wszytko w sali balowey, za czasu króla Karla dziewiątego, z czego wieldze się hydzono.
O iney wielgiey paniey słyszałem, iż kiedy iey rzecz świadczono, zeszczywała się pełną gębą, abo przy samym uczynku, abo potym, iako klacz kiedy ią ogier obskóczy; taką trzebaby polewać z wiadra iako klacz, aby ią ochłodzić.
Bywaią ine, które są ustawnie w krwie y miesiączkowaniu, y ine, które są skażone, centkowane, krostowate, iakoby piętnowane; tako dla onych francuzów, iakie maią od swoich mężów abo miłośników, iako też dla swych szpatnych obyczaiów y wilgoci; iako te, które maią wilczą nogę y ine wyroście a znamiona, które noszą na sobie od zachcenia swoich matek, gdy były niemi ciężarne; iako słyszałem o iedney, która iest cale czerwona na iedney połowie ciała, zasię na drugiey nie, iako ów trefniś królewski.
Ine tak są podległe swoim upławom miesięcznym, iż iakoby zwyczaynie przyrodzenie ich spływa posoką iako baran któremu świeżo poderżnięto gardło, z czego ich mężowie y miłośnicy cale nie są radzi, dla względu częstego obcowania iakie Wenera nakazuie y żąda w onych ćwiczeńkach: ieźli bowiem są zdrowe y czyste ieden tydzień w miesiącu, oto y wszytko; y zbawiaią ich tak całey reszty roku: iako że z dwunastu miesięcy zbierą ledwie pięć abo sześć źrzetelnych, wierę y tyle nie. To iest wiele; iako się dzieie niektórym żołnirzom, którym przy porachunku komisarzowie a skarbnicy na dwanaście miesięcy w roku urywaią więcey cztyrech, poszyrzaiąc im miesiące aż do czterdziestu y pięćdziesięci dni, tak iż dwanaście miesięcy roku nie stanie za ośm. Tako wychodzą na tym owi mężowie y miłośnicy maiący lub obsługuiący takie białe głowy, cheba że aby zgoła nasycić swoią iurność chcą się zmazać szpetnie, bez żadnego baczenia na bezwstydliwość; y dzieci ich ztąd poczęte cirpią na tym y szkodę ponoszą.
Gdybych chciał tu powiedać o inych, nigdybych nie skończył; y owo rozprawy takie barzo szpatne y omierzłe; przedsię to co rzekłem y co mógłbych rzec, nie byłoby to o białych głowach nikczemnych a ledaiakich, ba o znacznych y pośrzednich paniech, które swemi cudnemi obliczami do śmierzci świat przywodzą, a insza iest z tym co zakryte.
Ieszcze podam tę małą powiastkę, barzo ucieszną, o iednym szlachcicu, od którego ią też wiem; owa iest: iż ligaiąc z barzo cudną damą y z nieledacyiakich, i świadcząc iey tę potrzebę, natrafił w oney części na parę szczecin tak ostrych y kłuiących, iż ledwie z barzo wielgą niedogodnością mógł dokończyć potykania tak go to kłuło y uwierało. Wreszcie dokonawszy, zapragnął zmacać dłonią: owo nalazł, iż dokoła iey bruzdki mieścił się półtuzinek iakoweyś szczeci opatrzoney ostrzem tak kończystem, długiem, sztywnem a kłuiącem, iż mogłyby posłużyć szwiecom, aby niemi szyli podeszwy iako świńskiemi, y chciał ie obeźrzeć: na co dama przyzwoliła z nawiętszem wzdraganiem; owo nalazł, iż takowe szczecie okalały iey miesce ni mniey ni wiecey iako widzicie medalion otoczony niektóremi dyamentami a rubinami, iżby był zasadzony iako oznaka na kapeluszu lub czapce.
Niedawno iest, iako w iedney okolicy Guieny, iedna zamężna niewiasta, grzecznego rodu i stanowiska, gdy przysłuchiwała się nauce swoich dzieci, tychże przeceptor, dla iakoweyś maniey y szaleństwa, lub też, możebna, z chuci miłosney która go nagle dopadła, chycił szpadę iey męża, leżącą na łóżku y wygodził iey tak dobrze, iż przeszył iey oba uda y obie wargi iey przyrodzenia nawskroś; z czego późniey bezmała byłaby pomarła bez pomocy swego chirurga. Owo iey bruzdka mogłaby, wierę, powiedzieć, iż bywała w dwóch rozmaitych woynach y zaczypiano ią cale rozmaicie. Mnimam, iż widok iey potym nie musiał być uciesz ny, iako iż była tak zmaszakrowana y z ułomionemi skrzydłami: powiedam skrzydłami, ponieważ Grekowie nazywaią te wargi himenoea; Latynowie nazywaią ie alae, my zasię wargi, usta sromne y ine słowa: przedsię mnimam, iż z dobrą racyią Latynowie nazywali ie skrzydłami; bowiem niemasz źwirzęcia ani ptaka, niechby to był sokół, głupi abo nieuczony iako ta rzecz u naszych dziewczątek, abo też wędrowny, dziki abo dobrze oswoiony iako u naszych niewiast mężatych y wdów, aby sprawniey latał y skrzydło miał tak bystre.
Mogę to równie nazwać źwirzątkiem, idąc w tym za osądem mistrza Rabelego, ile że porusza się samo ze siebie y czy to się ie dotyka, czy na nie poziera, czuie się y widzi iak się wzruszaią y potrząsaią same z się, skoro są w appeticie.
Ine z obawy reumów a katarhów okrywaią się w łóżku czepcami a chustami na głowę, w czym prze Bóg szpatnieisze są niż czarownice; owo wstawszy dobrze ubrane, wdzięczne są iak laleczki. Ine znowuż wymaszczone y umalowane iako obrazki piękne w dzień, zasię w nocy rozebrane z barwiczki y barzo szpatne.
Trzebaby przeszpiegować wprzódy takie białe głowy nim przydzie się z nimi do kochania, zaślubin y folgi, iako czynił Oktawiusz Cezar[138]; który ze swemi przyiaciółmi kazał odzierać niektóre znaczne damy y matrony rzymiańskie, nawet zgoła dziewice źrzałe wiekiem, y przetrząsywali ie od iednego do drugiego końca, iakoby to były niewolnice y służebne przedawane przez nieiakiego rufiana (czyniącego ten handel) zwanego Toranem; y wedle tego iako ie naydował udałe do smaku swoiego y nieskażone, takich używał.
Tak samo czynią Turcy w swoich iarmarkach we Stambule y innych znacznych miestach, kiedy nabywaią niewolnika iedney y drugiey płci.
Owo iuż nie będę o tym mówił; mnimam, że nadto iuż rzekłem, iako to się oszukuiemy na wielu widokach, które mnimamy y wierzymy bydź barzo cudnemi. Przed się ieżeli iesteśmy zawiedzeni na niektórych białych głowach, tyleż znowu y barziey skrzepieni iesteśmy y radzi z niektórych inych, które są tak cudne, tak źrzetelne, świeże, iędrne, tak dostałe y wdzięczne, prosto tak doskonałe we wszytkich częściach ciała, iż po nich wszelkie widoki we świecie zdaią się mdłe a próżne; owo bywaią mężczyźni, którzy od owego pozierania tak się zapamiętuią, iż myślą ieno o imaniu się samego dzieła; wżdy też barzo często takie białe głowy rade się ukazowuią bez żadney przeszkody, iż czuią się bydź wolne od wszeiakiey skazy, aby nas barziey wprowadzić w pokuszenie a iuniość.
Podczas oblęgania Roszeli, biedny nieboszczyk pan Giz, który mi wyrządzał tę cześć iż barzo mnie nawidził, pokazał mi iednego dnia tabliczki, które dobył iegomości, bratu królewskiemu, naszemu hetmanowi, z kieszeni szarawarów, y rzekł mi: „iegomość wyświadczył mi pakość y wydał iakoby woynę z przyczyny miłości iedney paniey; przedsię chcę mieć moią pomstę; owo patrzcie com mu tam wsadził y czytaycie“. Zaczym dał mi tabliczki, gdzie uźrzałem iego ręką wypisane te cztyry wirsze iakie ułożył, wżdy słowo zi...li było wręcz wypisane wszytkimi literami.

Ieśliście mnie nie poznali,
Nie mnie winuycie niebogę,
Wżdy nagąście mnie widali,
Y pokazałam wam drogę.

Potym, kiedy mi nazwał ową panią, lub wierniey powiedziawszy dziewkę, którey się domyślałem bez tego, rzekłem, iż dziwuię się barzo, iż iey nie dotknął a nie poznał, ile że barzo z sobą blizko się wąchali y wiele o tym było gadania; przesię on upewnił mnie, że nie, y że to było ieno z iego winy. Na com odparł: „Widocznie tedy iegomość abo był tak strudzony y zużyty inędy, iż nie mógł tu nastarczyć, abo też w takim był zachwyceniu od pozierania na one nagie piękności, iż wypadło mu z myśli troskać się o uczynki. — Możebna, odparł ów xiążę, iż mogło tak bydź; tyle owo iest pewna, iż przepuścił okazyią; wżdy chcę się z nim przedroczyć y włożę mu z powrotem one tabelki do kieszeni, które przetrześnie, iako ma obyczay, y przeczyta tam co potrza, owo tym strychem ia będę pomszczony“. Iakoż uczynił, y nie obyło się bez śmiechu miedzy nimi dwoma, y bez uciesznego pokrzywiania się sobie; podczas bowiem wielga była między nimi przyiaźń a podufałość, barzo osobliwie późni odmieniona.
Iedna pani we świecie, lub radniey rzkąc panna, w barzo wielgim miłowaniu a podufałości u znaczney xiężniczki, leżała raz w iey łożu, wypoczywaiąc społem iako miały we zwyczaiu. Owo nawiedził ią pewien szlachcic[139], który gorzał dla niey miłością; przedsię więcey nie było miedzy niemi. Owa dworka, będąc tak miłowana y podufała ze swoią panią, zbliżywszy się do niey zwinnie y nie pokazuiąc nic po sobie, hnet ściągnęła z niey całą kołdrę, tak iż ów szlachcic, zgoła, wierę, nie leniąc się oczyma, rzucił ie wraz na nią, y uźrzał (wedle tego co mi potym opowiadai) naycudnieyszą rzecz iaką kiedy widział, to iest owo wdzięczne ciało nagie, y iego wdzięczne członeczki, y oną białą wdzięczną a cudną mięsistość, tak iż mnimał widzieć same piękności raiu. Przedsię to nie trwało; natychmiast bowiem owa pani zakrzątnęła się za kołdrą, skoro tylko dworka popuściła; wżdy, szczęściem dla szlachcica, im barziey ona cudna pani miotała się aby zagarnąć kołdrę, tem więcey ukazowała z się; co nie tamowało zgoła zwroku y rozkoszy onego szlachcica, który, wierę, nie troskał się o to by ią przykryć; owo barzo byłby w ciemię bity: wszakże tako iako, zgarnęła pani kołdrę a okryła się, gniewaiąc się dość miętko na oną dworkę y powiedaiąc iż to iey zapłaci. Na co panna, która stała wpodle, odrzekła: „Pani, wyście mi wypłatali niegdy sztukę, daruycie iżem wam oddała,“ y zmierzaiąc ku drzwiom, wyszła. Przedsię niebawem nastało iednanie.
Ów szlachcic tak barzo był podczas rad z onego widoku y w takiem piiaństwie lubości y zachwycenia, iż po sto razy odeń słyszałem, że nie chce inego w swoiem życiu, ieno żyć śnieniem o tey osobliwey kontenplacyey: y, wierę, miał przyczynę tak mnimać: bowiem, wedle widoku iey cudney twarzy bez równey we świecie, y iey cudnego łona, którem tyle świat naolśniła, można było osądzić, iż to ukryte poniższey ieszcze może być przednieysze: y powiedał mi, iż wśród inych piękności owa pani ma naywdzięcznieysze y naywzniośleysze biedra iakie przygodziło mu się widzieć: co y mogło być, była bowiem pani barzo wspaniałey postawy: owo godziło się iey bydź taką miedzy pięknościami ni mniey ni więcey iako graniczney fortycy.
Skoroż tedy ów szlachcic opowiedział mi wszystko, mogłem mu ieno rzec: „Żywcie owo, żywcie, dobry przyiacielu, z oną kontymplacyą boską y oną błogością, y oby wam się nigdy nie zmierało; a mnie przynamniey, przed umarciem, oby się mogło przygodzić takie widzenie!“
Ów rzeczony szlachcic powziął na zawsze wdzięczność dla oney panny, y zawżdy odtąd czcił ią y miłował z całego serca. Y tak był długo iey barzo chciwym służką, przesię iey nie zaślubił, iny bowiem, barziey zasobny od niego, mu ią zagarnął, iako iest obyczay białoglowski uganiać się za dostatkami.
Takowe widoki bywaią wdzięczne a przyiemne; trzeba wszakże się strzedz iżby nie zaszkodziły, iako widok Dyiany ubogiemu Akteonowi, abo iny widok o którym powiem.
Pewien król we świecie[140] kochał barzo w swoiem czasie iedną barzo cudną, godną y znamienitą panią, wdowę, tak iż mnimano go bydź od niey urzeczonym; barzo mało bowiem troskał się o ine, także o swoią żenę; chyba ieno czasami, zrzadka, bowiem owa pani zgarniała zawsze naipięknieisze kwiaty z iego ogródka; co barzo mierziło królowę, ile że mnimała się równie nadobną y pożądliwą y godną służb y wartą mieć tak łakome kąski; zaczym była barzo stropiona. Z czego użaliwszy się iedney wielgiey paniey, swoiey poufney, uradziła z nią wypatrzyć aza co iest na tym, y zgoła wyszpiegować przez dziurkę igry iakiemi będą się zabawiać król y owa dama. K’temu umyśliła wykonać conieco dziurek nad pokoiem oney paniey, aby widzieć wszystko, y iako ci dwoie będą ze sobą uświadczać: zaczym zasadowiły się na takie widowisko; przedsię nie widzieli nic ieno samo nadobne, uźrzeli bowiem białą głowę barzo urodną, białą, subtylną y barzo świżą, napoły w gzłach a na poły nagą, czyniącą pieszczoty swemu miłośnikowi, pochlibstwa, błażeństwa barzo sielne, zasię miłośnik oddawał iey toż samo, tak iż wyłazili z łoża y ieno w gzłach się kładli y parzyli na kosmatym dywanie będącym tuż wpodle łóżka, aby uniknąć gorącości łoża y barziey czuć się swobodno; było to bowiem w czasie nawiętazych upałów; iako także znałem barzo wielgie xiążę, które tak samo folgowało sobie ze swoią żeną, będącą z naypięknieyszych białych głów we świecie, aby się umknąć gorącu y skwaru letniemu, iako sam powiedał.
Owa tedy xiężniczka, uźrzawszy a pomiarkowawszy wszytko, ze żalu poczęła płakać, ięczyć, wzdychać a smucić się, mnimaiąc y także mówiąc, iż ów małżonek nie świadczył iey podobnie y nie czynił tych lubych błażeństwek, iakie widziała go czyniącego z ową.
Druga pani towarzysząca iey ięła ią pocieszać y napominać dlaczego się tak zasmuca, lub też, skoro była tak chciwa widzieć takie rzeczy, nie trzeba iey było nadziewać się czego inszego. A xiężniczka na to wszystko ieno: „Ha! tak, wierę, chciałam widzieć coś, czegom nie powinna była chcieć widzieć, skoro on widok tak mnie źgnął w same serce.“ Późniey wszelako pocieszywszy się y zgodziwszy z losem nie troszczyła się iuż o to, y iak tylko mogła czyniła sobie tę zwroczną uciechę y obróciła to we śmiech a możebna y w co insze ieszcze.
Słyszałem o iedney znamienitey paniey we świecie[141], wierę z nawiętszych, iż, nie kontentuiąc się naturalnym swoiem wszeteczeństwem, była bowiem znaczna k...a, tak czasu swego małżeństwa iak wdowieństwa (bo też z niey była barzo urodna pani), ale, aby się podsycić y zadrażnić więcey, kazowała się obnażać swoim paniom y pannom dworskim, powiedam co naypięknieyszym, y deliktowała się tym przypatrowaniem; przedsię potym biła ie płaską ręką po zadkach z wielgiem wyklaskowaniem y plaskiem, dosyć przytym krzepko; zasię dziwczęta które coś zawiniły szczyremi rózgami; y podczas miała w tym ukontentowanie, patrząc na nie iak się ciskaią y czynią poruszenia a skręty swoiemi ciałmi a tyłki, które ruchy, wedle ciosów iakie dostawały, obiawiały się barzo osobne y ucieszne.
Inym razem, nie obnażaiąc ich, kazała im podkasować suknie (podczas bowiem nie noszono gatek) y klaskała ie y ćwiczyła po tyłkach wedle swego humoru, y aby ie przyprowadzić do śmiechu, abo do płaczu. Owa po takich widokach a kontymplacyach tak sobie zaostrzała appetit wenericzny, iż potym spędzała go często iak należy z iakim grzecznym samcem, dobrze sielnym y krzepkim w sobie.
Wżdy co za humor białogłowski! Powiedano także, iż uźrzawszy raz przez okno swoiego zamku, wychodzące na gościniec, rosłego szwieca, barzo pozornie ukształtowanego, gdy odpuszczał wodę na ścianę onego zamku, przyszła iey ochota posmakować tak urodnego y znacznego kształtu; owo, z obawy aby nie obrazić zwłoką swoiego zachcenia, zleciła mu przez pazia, aby się zszedł z nią w taiemney alei parku, dokąd się udała y tamże sprostituowała się iemu obficie, tak iż zaszła w ciążę. Oto na co posłużył zwrok u tey paniey.
Co więtsza słyszałem, iż oprócz niewiast y dziwcząt zwyczaynie będących w iey orszaku, y obce które ią nawiedzały hnet obswaiała z tą igrą po dwóch lub trzech dniach, lub za każdym razem kiedy przybywały, każąc napirwey swoim pokazać drogę, y zaczynać miedzy sobą, a inym późni; owo iedne dziwowały się tey igrze, ine zasię nie. Oto, wierę, osobne ćwiczenie!
Słyszałem także o iednym wielgim, który lubował się w tem aby pozierać tak na swoią żenę, nagą abo też ubraną, y ćwiczyć ią wyklaskuiąc ią po zadku y patrzeć na wykręty iey ciała.
Słyszałem o iedney godney białey głowie, iż, gdy była panną, matka ćwiczyła ią codziennie dwa razy, nie iżby przewiniła, ale ponieważ mnimała naleźć rozkosz patrząc iako będzie wykręcać tyłkami y resztą ciała, y aby nabrać ztąd conieco appetitu: nawet choć iey minęło czternaście lat, owa matka wytrwała w tym y zaciekła się tak, iż ieszcze radsza przypatrowała się temu y zabawiała w ten sposób.
Gorsze słyszałem o iednym wielgim panie y xiążęciu, ba więcey niż ośmdziesiąt lat temu, iż, zanim szedł parzyć się ze swoią żoną dawał się ćwiczyć nie mogąc się ozgrzać ani podnieść swey zmiękłey przyrody bez tego mózgowczego likarstwa. Barzobych rad był, iżby mi iaki świadomy medyk powiedział racyią tego.
Owa nieledaiaka osoba, Pikus Mirandola[142], powieda iż widział w swoiem czasie nieiakiego galanta, który im barziey go ćwiczono do krwie rzemieńmi tem nabarziey wówczas był zaciekły ku białym głowam; y nigdy nie był tak iurny przy nich, ieśli nie był wprzódy oćwiczony: potym szalał iako buhay naysrogszy. Owo, wierę, straszliwe umory człowiecze! Ieszcze ów tamten z widokiem y pozieraniem na inych dorzecznieyszy iest niźli ten ostatni.
Kiedym był w Milanie, powiedano mi z dobrego źrzódła, taką historyią: iż nieboszczyk pan margrabia Peskar, świeżo zmarły, wicekról Sycyliey, rozmiłował się wieldze w barzo urodney paniey; tak dobrze, iż iednego rana, mnimaiąc iż mąż iey wyszedł, poszedł ią nawiedzić nalazłszy ią ieszcze w łóżku; owo, tak z nią uradzaiąc, nie uzyskał ieno to, iżby ią widział y napatrzył się iey do syta pod płótnami y dotknął iey dłońmi. Na to uradzanie nadszedł mąż, który w niczym nie dorastał kalibru onego margrafa, y zaskoczył ich w ten sposób iż margraf nie zdążył sprzątnąć swoiey rękawiczki, która się zabłąkała, niewiem iako, miedzy gzłami, iako się często trefia. Rzekłszy tedy kilka słów wyszedł z komnaty; przeprowadzony wszelako przez tego szlachcica, który nawróciwszy się potym, trefunkiem nalazł rękawicę margrafa zbłąkaną między gzłami, w czym owa pani się nie obaczyła. Wziął ią y pochował na sobie, potym zasię poźrzawszy surowie na żonę, długi czas wytrwał nie sypiaiąc z nią y nie tknąwszy: dlaczego owa pani iednego dnia, zostaiąc sama w kownacie, wziąwszy pioro do ręki napisała takową kwatrynę:

Vigna era, vigna son
Era podata, or piu non son;
E non so per qual cagion
No mi poda il mio patron.

Owo, gdy zostawiła tęż kwatrynę napisaną na stole, nadszedł mąż, który uźrzawszy na stole te wirsze wziął pióro y odpowiedział:

Vigna eri, vigna sei,
Eri podata, e piu non sei.
Per la granfa del leon
Non ti poda il tuo patron.

Y równie zostawił ie na stole. Wszytko doniesiono Margrafowi, który uczynił odpowiedź:

A la vigna chez voi dite
Io fui, e qui restai;
Alzai il pampano; guardai la vite;
Ma, se Dio m’aiuti, non toccai.

To znów doniesiono mężowi, który kontentuiąc się tak przystoynym responsem y słusznem uniewinnieniem, podiął swoią latorośl y uprawiał ią tak dobrze iako wprzódzi; y nigdy mąż y żena nie byli w lepszey komitywie.

Przełożę to wszystko na naszą mowę, iżby każdy rozumiał.

Byłam piękną winnicą y iestem nią ieszcze.
Byłam niegdy barzo dobrze uprawiona;
Teraz przed się nie iestem, y nie wiem
Czemu móy gospodarz mnie nie uprawia.

Odpowiedź.
Tak, byłaś winnicą y iesteś nią ieszcze,
Niegdy dobrze uprawną a teraz wcale:
Dla twey miłości lwiego pazura
Twóy mąż cię iuż nie uprawia.

Odpowiedź Margrafa.
W winnicy o którey mówisz
Byłem, wierę, y przebywałem troszkę,
Uniosłem gałązkę y poźrzałem na grono,
Wżdy skarz mnie Bóg, ieślim go dotknął kiedy!

Przez ten pazur lwi chciał powiedzieć rękawiczkę, którą nalazł zbłąkaną między gzłami.
Otoć ieszcze grzeczny mąż, który nie wściekł się zbytnio y zbywaiąc podeźrzenia hnet odpuścił żenie w ten sposób. Owo bywaią, wierę, białegłowy, które tak się lubuią w samych sobie, iż pozieraią na się y wypatruią się całkie nago tak iż popadaią w zachwycenie widząc się tak cudnemi iako Narcissus. Cóż nam się godzi dopiro uczynić patrząc na nie a pozieraiąc?
Marianna, żona Herodesa, urodna y zacna biała głowa, kiedy iey mąż chciał się z nią sparzyć w samo połednie y widzieć iasno wszytko u niey, odmówiła wręcz, iako powieda Iosefus. Przedsię nie użył władzey mężowskiey, iako ieden wielgi pan, znaiomy mi, uczynił naprzeciw swoiey żenie, wierę z naycudnieyszych, którą zniewolił tak w iasny dzień, y rozdział do goła, mimo iż znacznie się przeciwiła. Potem przysłał iey dworki aby ią ubrały, które nalazły ią całą płaczącą y zawstydzoną.
Ine bywaią białe głowy, które rozmyśnie nie czynią wielgich wzdragań z ukazowaniem w iasnym świetle widoku swey cudności, y z odsłanianiem się nago, aby barziey odurzyć i przywiązać swoich miłośników y sielniey przyciągnąć ku sobie; przedsię nie chcą niiak przyzwolić na szacowne dotknięcie, przynamniey niektóre na iakiś czas: nie chcąc bowiem zatrzymać się w tak piękney drodze, posuwaią się daley, iako słyszałem o wielu, które długo tym strychem zabawiały swoich służków tak wdzięcznemi widoki.
Szczęśni ci, którzy wytrwaią w cirpliwości, nie daiąc się nadto uwieść na pokuszenie. Y trzeba, aby barzo był rozmiłowany w cnocie ten, któryby, widząc cudną białą głowę, nie skaził sobie oczu; iako ów Alexander powiedał niekiedy przyiaciołom, iż perskie dziewczęta barzo wielgie cirpienia sprawiaią oczom, które patrzą na nie; y dlatego, trzymaiąc cory Daryusza iako swoie niewolnice, nigdy ich nie pozdrawiał inaczey, iak ze spuszczonemi oczami, a y to nayrzadziey iak tylko mógł, z obawy iżby go nie opętała ich doskonała uroda.
Nie tylko owo wówczas, ale y dzisiay pośród wszytkich białych głów Wschodu Persyanki zażywaią tey chluby y ceny, iż są nayozdobnieysze y naydoskonalsze w proporcyach swego ciała y przyrodzoney piękności; wdzięczne, schludnie odziane y obute; zwłaszcza, y nad wszytkie, one mieszczanki starodawnego y królewskiego grodu Szyras, które tak są sławione dla swoiey urody, białości i wdzięczney lubości y przymilności, iż Maurowie, wedle dawney y powszechney gadki powiedaią: iż prorok ich Mahomet nie chciał nigdy iść do Szyras, z obawy, iż, gdyby raz uźrzał owe cudne białe głowy, nigdy po śmierzci iego dusza nie weszłaby do raiu. Ci, którzy tam byli y pisali o tym, tak powiedaią; w czym można zauważyć hipokrickie postąpienie tego dobrego obwiesia y hultaia proroka: iakoby nie stało napisane, o czym świadczy Belon w iedney xiędze arabskiey zaintytulowaney: O dobrych obyczaiach Mahometa, gdzie pochwalona iest iego krzepkość cielesna, iako iż się chełpił że może spraktikować y obrócić swoie dwanaście żen, które miał, w teyże samey godzinie, iedną po drugiey.
Słyszałem raz iedno pytanie, z przyczyny owego postępku Alexandra, o którym wspomniałem, y Scypiona Afrykanina, który z dwóch zasłużył na więtszą pochwałę strzemięźliwości?
Alexander, nie dufaiąc w siły swoiey czystości, nia chciał zgoła widzieć onych cudnych pań perskich: Scypion zasię, po wzięciu Nowey Kartaginy, uźrzał ową piękną pannę iszpańską, którą żołnierze mu przywiedli, ofiarowuiąc mu za część iego łupu; która była tak celuiąca w urodzie, y w tak wdzięcznym, źrałym wieczku, iż kędy ieno przechodziła, wszędy podbudzała y czarowała wszytkich oczy do patrzenia na nią, y Scypiona także; który pozdrowiwszy ią barzo obyczaynie, przepytywał z iakiego miasta w Iszpaniey by była y o iey rodziców. Na co usłyszał miedzy inemi, iż była narzeczona młodemu rycerzowi, zwanemu Alucius, xiążęciu Celtyberów, zaczym mu ią oddał y iey oćcu a matce, nie tknąwszy iey; czym barzo ziednał ową panią, iey rodziców y narzeczonego, tak iż odtąd stali się wieldze przychylni dla Rzymu y dla republiki. Przedsię co wiedzą o tym czy w duszy owa piękna biała głowa nie pragnęła bydź nieco nadzianą y nadpoczętą od Scypiona, od niego, powiedam, który był urodny, młody, dzielny, rzeźki y zwycięzki? Możebna, iż gdyby ktoś zaufany abo zaufana ze swoich iey zapytał, wedle wiary y sumnienia, czy nie byłaby chciała, pozwalam wam się domyśleć, co byłaby odpowiedziała, abo też zrobiła iaką minkę przyzwalaiącą, iż byłaby tego pragnęła; y pomyślcie k’temu, czyli klima Iszpaniey y zachodnie słońce nie mogło skłaniać iey ku temu, iako wiele inych białych głów dzisieyszych y z tey okolicy urodzonych y podobnych tamtey paniey, które są barzo gorące y łase na to, iako ich siła widziałem takich.
Nie trzeba też wątpić, iż, gdyby ta piękna y poczciwa panienka była proszona y żądana od onego urodnego młodzieńca Scypiona, byłaby go uięła za słowo, by nawet na samym ołtarzu swoich pogańskich bogów.
W czym, wierę, barzo niektórzy chwalili owego Scypiona za ów dar strzemięźliwości; ini zasię potępiali: w czym bowiem może okazać dzielny a krzepki rycerz wspaniałość swego serca naprzeciw zacney y urodney paniey, iak tylko okazawszy iey skutecznie, iż ceni iey piękność y miłuie ią barzo, nie uświadczaiąc iey onych chłodów, respektów, skromności y dyskreciów, iakie nieraz (tak słyszałem) siła kawalerów y pań nazwało radniey wymysłami mózgowczemi y upadkiem serca niżeli cnotą? Nie, wżdy to nie iest to, co piękna y zacna biała głowa miłuie w swoiem sercu, ale przedsię dobre nasycenie się nią roztropne, diskretne a taiemne. Słowem, iako rzekła iednego dnia godna biała głowa, czytaiąc oną historią; ów Scypion, przy całym swoim dzielnem y wspaniałym hetmaństwie, to był głupiec, iż ziednywał kogo ku sobie y państwu rzymskiemu takim niezdarnym sposobem, co mógłby był uczynić inym barziey przystoynym, zwłaszcza iż to był łup woienny, z którego wtym powinno się triumphować barziey, niż w którey iney rzeczy.
Nie tak uczynił on wielgi fondator iego miasta, kiedy owo porwano one panie sabińskie, naprzeciw tey która mu przypadła; przedsię użył iey do syta bez żadnego wydwarzania; z czego rada była ieno y nie markociła się o to, ani ona ani iey kompanionki, które hnet zgodziły się ze swemi mężami y wydziercami, y nie krzywdowały sobie iako ich oćcowie y matki, którzy podnieśli znaczną woynę.
Prawda iest, iż bywaią ludzie y ludzie; białe głowy y białe głowy, które nie chcą obcować z każdym z brzegu takowym sposobem: wżdy nie wszytkie podobne są do żeny króla Ortyagona, iednego z galickich królów Azyey, niewiasty doskonałey urody. Tę, gdy poymał w niewolę nieiaki setnik rzymski y kusił się o iey cześć, nalazłszy ią oporną, iako iż miała wstręt wydać się iemu, osobie tak nikczemney a lichey, wziął ią gwałtem a siłą, ile że los y przemoc woienna dała mu ią w ręce prawem niewolnictwa; czego niebawem pożałował y poniósł za to pomstę; ona bowiem, przyrzekłszy mu wielgi okup za swą wolność y gdy oboie udali się na zmówione miesce dla podięcia piniędzy, ta pani dała go zabić wedle opowieści, y zaniesła głowę iego swemu mężowi, któremu zwierzyła zrzetelnie, iż ów oto pogwałcił sumniennie iey srom, ale iż wzięła za to pomstę w tym sposobie: co iey mąż przychwalił y szacował ią wieldze[143]. Y od tego czasu, powieda historia, chowała swoią cześć aż do ostatniego dnia życia z całkowitą świętością y powagą: wżdy, mimo wszytko, uszczknęła ten smaczny kąszczek, chociay pochodził od ledaiakiego człeka.
Nie tak poczęła sobie Lukrecyia, bowiem nie posmakowała tego, mimo że zabiegał się o nią dzielny król w czym nalazla się po dwakroć iak głupia, raz iż mu nie: wygodziła na miescu by troszkę, a wtóre iż się zbawiła żywota.
Aby ieszcze wrócić do Scypiona, snadź nie znał ieszcze dobrze obyczaiu woiennego dla łupu y dla rabowania; bowiem, iako słyszałem od iednego z naszych hetmanów, niema takiey sposobney źwirzyny potemu, iako biała głowa poymana we woynie; y dworował sobie z wielu inych swoich kompanionów, którzy ponad wszytko zlecali przy szturmach a dobywaniu miast cześć białogłowską, a także nawet zgoła w inych miescach a potkaniach; bowiem te panie nawidzą ludzi rycerskiego rzemięsła barziey od inych, y onych gwałt przywodzi im ieno więcey appetitu; a potym niema w tem nic do przyganienia; rozkosz ztąd im zostaie; cześć mężów, y ich samych nie iest zgoła nadwerężona; wżdy wielga się im ztąd szkoda stała! A co więtsza iest, ocalaią tak życie a mienie swoich mężów, iako ta cudna Eunoia, córka Boguda czy Bochusa, króla Mauretaniey, którey Cezar poczynił znaczne dary, iey y mężowi, nie tyle, trzeba mnimać, za to iż przeszli na iego stronę, iako Hiuba, król Bityniey na stronę Pompeiusa, ieno iż była urodna niewiasta[144], y Cezar miał z nią obcowanie a lube użycie.
Siła inych dogodności iest w takiem miłowaniu, których nie będę wywodził; wżdy mimo to, powiedał ów znaczny hetman, iego ini wieldzy kompanioni, równi iemu, dzierżąc się starego obyczaiu porządków woiennych, żądaią, aby przestrzegano czci białych głów, którychby trzeba wprzódy przepytać się poufnie y sumniennie o ich mnimania y potym o tym sądzić: lub, możebna, są oni natury naszego Scypiona:, tenci rad postępował iako ów pies ogrodnika, który, iako powiedałem niegdy, nie chcąc sam ieść kapusty w ogrodzie, nie dozwala, aby ini iey pokosztowali. Iako uczynił naprzeciw biednemu Massynisie, któremu, co tylekroć naraził życie dla niego y dla rzymskiego narodu, tyle namozolił się, napocił a napracował, aby Scypionowi przysporzyć chwały a zwycięztwa, ten odmówił mu y odiął piękną królową Sofonizbę, którą był poymał, y obrał iako swą główną y nacennieyszą część łupu: wżdy ów Scypion uprowadził mu ią, aby posłać do Rzymu iżby żyła resztę dni swoich, iako naynędznieysza niewolnica, gdyby Massynissa nie był temu zaradził. Chluba iego byłaby ztąd więtsza a bogatsza, gdyby była się tam poiawiła iako piękna a wspaniała królowa, żena Massynissy, y gdyby mówiono, widząc ią przechodzącą: „Oto iedno z pięknych znamion podboiu Scypiona“; bowiem chwała, wierę, więcey spoczywa w kształcie rzeczy wielgich a wyniosłych niżeli podleyszych.
Rzec się godzi, iż Scypion w tym wszytkim niebarzo roztropnie sobie poczynał, abo też był nieprzyiacielem całey płci białogłowskiey, lub zgoła niemocnym iey zadość uczynić, chocia owo powiadaią, iż na stare lata zaczął się wąchać miłością z iedną ze służebnych swoiey żeny; co ta pani znosiła barzo cirpliwie, dla przyczyn które dałoby się nadmienić.
Owo aby wyniść z onych manowców na iakie zboczyłem, a wrócić na gładką drogę któreyem poniechał, powiedam, aby sprowadzić ku końcu tę rozprawę: iż niema nic w świecie tak wdzięcznego do uźrzenia y do oglądania iako cudna biała głowa dwornie odziana, abo też przystoynie rozebrana y pokładziona; ba aby była zdrowa, czysta, bez skazy, narośli y wrzodów, iakom rzekł.
Król Franciszek powiedał, iż szlachcic, by naymożnieyszy, nie może lepiey ugościć swego pana, by nawiętszego, w swoiem domie lub zamku, ieno aby mu nastręczył na pirszy widok a pirsze spotkanie swoią piękną żenę, pięknego konia y pięknego charta; rzucaiąc bowiem oczy naprzemian na iedno, to znów na drugie y owo na trzecie, nie może sobie nigdy uprzykrzyć w tym domu: czym mienił owe trzy piękne rzeczy iako barzo wdzięczne do uźrzenia y podziwiania, a także wieldze przyiemne w użyciu.
Królowa Iezabel Kastyliańska mawiała, iż barzo wielgą nayduie rozkosz w oglądaniu cztyrech rzeczy: Hombre d’armas en campo, obispo puesto en pontifical, linda dama en la cama, y ladron en la horca: „Rycerza uzbroionego w polu, biskupa w pontyfikaliach, piękney białey głowy w łóżku, y hultaia na szubienicy.“
Słyszałem od nieboszczyka pana Kardynała Lotarynskiego Wielgiego[145], świeżo zmarłego, iż, kiedy iachał do Rzymu do papieża Pawła IV-go, aby zerwać rozeym uczyniony z cysarzem, przeieżdżał przez Wenecyą, gdzie był barzo godnie podięty, o czym y niema wątpienia, skoro był takim wielgim oblubieńcem tek możnego króla. Cały ów mnogi y wspaniały senat wyszedł naprzeciw niemu; y gdy przeiżdżał wielgim kanałem, okna były obsadzone wszytkiemi białymi głowami całego miesta, y z naycudnieyszych, które tam przybieżały aby napatrzyć się onemu wiazdu. Owo był tam ieden z nayznacznieiszych, który zabawiał go o sprawach państwa y przygwarzał o tem sielnie: przesię widząc, że kardynał rzuca barzo ustawicznie zwrok na one piękne damy, rzekł doń w narzeczu iego ięzyka: Wasza Dostoyność, tak mnimam iż mnie nie słuchacie y macie racyią; z o wiele bowiem więtszą iest to uciechą a rozrywką widzieć te wdzięczne białe głowy w oknach y sycić się ich zwrokiem, niżeli słuchać mowy zgrzędnego starca iako ia, chociaby nawet mówił o iakiey wielgiey zdobyczy ku waszey korzyści. Pan Kardynał, któremu nie zbywało na dowcipie y pamięci, powtórzył mu w słowo w słowo wszytko, co tamten był mu powiedział, tak iż ów dobry starzec barzo rad był z niego y miał go w niezwyczayney estymie, iż zabawiaiąc się widokiem onych pięknych białych głów, przedsię nic nie przepomniał ani nie opuścił z tego co mu powiedział.
Kto widział dwór naszych królów: Franciszka, Hendryka drugiego y inych królów iego synów, przyzna chętnie, kimbykolwiek był y chociaby ziachał cały świat, iż nie widział nigdy nic tak pięknego, iak nasze panie, będące na dworze tych królów, y nasze królowe, ich żeny y matki y siestry; przedsię ieszcze pięknieiszą rzecz byłby wdział (tak ktoś powiedał), gdyby był ieszcze żyw dziadek mistrza Gunina, który przez swoie wymysły, złudy, czarnoxięstwa a zamawiania byłby mocen przedstawić ie rozdziane y nagie, iako powiedaią iż uczynił raz w pewney zaufaney kompaniey na rozkaz króla Franciszka: był bowiem człek barzo doświadczony a subtylny w swoiey sztuce; y iego wnuk, któregośmy znali, nic nie rozumiał z tego naprzeciw niemu.
Mnimam, iż ten widok byłby równie ucieszny[146], iako był niegdy widok białych głów egipskich w Alexandryey, z okazyey powitania a przyięcia ich wielgiego boga Apisa, naprzeciw któremu wyszły z wielgą uroczystością, unosząc swoie suknie, kiecki a gzła, y podkasuiąc ie nawyżey iako mogły, z nogami barzo rozszyrzonemi a rozkraczonymi, pokazuiąc cisa zgoła iak na talerzu: pomyślcie, iż rozumiały że barzo godnie go tym uczciły. Kto chce uźrzeć tę opowiastkę, niechay czyta Alexan. ab Alex., w szóstey xiędze iego Dni uciesznych. Mnimam iż taki widok byłby barzo luby, bowiem panie z Alexandriey były piękne, iako są ieszcze dzisiay.
Ieśli stare a szpatne czyniły tak samo, niech im kat świci; bowiem zwrok powinien się zawżdy rozciągać ieno na to co nadobne y unikać szpatoty iako może.
W Szwaycaryey, mężczyźni i białe głowy stykaią się pospołu w łaźniach, nie czyniąc przedsię nic sprosnego, ieno płócienko sobie z przodu przewięzuią: ieśli przystaie nieco luźno, wżdy można uźrzyć conieco, co się spodoba abo nie spodoba wedle piękna i szpatoty.
Zanim skończę tę rozprawę, ieszcze dodam iedno słowo. W iakie pokuszenia y rozkosze dla zwroku musieli popadać młodzi panowie, rycerze, szlachta, plebeie y ine Rzymiany w ubiegłym czasie, w dniu gdy się obchodziło w Rzymie święto Flory, o którey powiedaią, iż była naywdzięcznieyszą y nabarziey triumphuiącą kortezaną iaka kiedykolwiek parała się k..ewstwem w Rzymie lub indziey! Y co nabarziey ią w tym zalecało, iż była z poczciwego domu a znacznego rodu: wżdy takie białe głowy z nieledacyiakiey mąki barziey się podobaią a parzenie się z niemi barziey iest doskonalsze niżeli z inemi.
Owo też owa pani Flora miała to dobrego y lepszego niżeli Lais, która wąchała się z całym światem nakształt tłuka, zasię Flora ieno z co znacznieyszemi: tak iż na progu swoich drzwi położyła ten nadpis: „Królowie, xiążęta, dyktatorowie, konsule, cenzory, wysokie kapłany, questory, ambasadory y ine wielgie państwo, wnidźcie; ini zasię nie.“
Lais kazała sobie zawżdy płacić zgóry, zasię Flora nie, powiedaiąc, iż tak poczyna sobie z wielgimi, iżby y oni poczynali sobie tak samo z nią, iako możni i wspaniali; y także, iż biała głowa znaczney piękności a wysokiego rodu zawżdy będzie tyle ceniona, ile się sama szacuie: owo też nie brała ieno to, co iey dawano, powiedaiąc, iż każda zacna pani powinna dawać rozkosz swemu miłośnikowi dla miłości, a nie dla chciwstwa, ile że wszytkie rzeczy maią pewną cenę za wyiątkiem miłości.
Zaczym, w swoim czasie owa Flora rozdawała tak wdzięcznie miłość y dawała sobie tak krzepko sługiwać, iż gdy niekiedy wychodziła z mieszkania, aby się przechodzić po mieście, było dosyć gadania o niey na cały miesiąc, tak dla iey piękności, iey cudnych a bogatych stroiów, iey hardego noszenia się, iey ponęty, iako dla wielgiego orszaku dworzanów a służków y wielgich panów, będących z nią, y którzy ciągnęli za nią a krzątali się koło niey; iako szczyre niewolniki; co dozwalała barzo cirpliwie. Zasie posłowie cudzoziemscy, kiedy powracali do swoich prowinciów, barziey się lubowali w opowieściach o piękności y osobności cudney Flory, niźli o potędze rzeczypospolitey rzymskiey, a zwłaszcza o iey wielgiey szczodrobliwości, wbrew przyrodzeniu takich pań; wżdy też ona wznosiła się ponad pospóltwo, skoro była szlachcianka.
Wreszcie zmarła w takim bogactwie y dostatku, iż cena iey śrybeł, sprzętu y klenotów wystarczaiąca była aby odnowić mury Rzymu y ieszcze aby oczyścić z długów rzeczpospolitą. Uczyniła naród rzymski swoim głównym spadkobiercą, dlaczego zbudowano iey w Rzymie świątynię barzo wspaniałą, którą od Flory nazwano Floryanką.
Pirsze święto, iakie obchodził kiedy cysarz Galba, było święto Flory miłośnicy, w którym dniu pozwolonem było Rzymianom a Rzymiankom czynić wedle smaku wszystkie sprosności, wszeteczeństwa, plugastwa y nierządy, iakieby tylko umieli wymyślić; tak iż uznawano za barziey świątobliwą y zacnieyszą tę, która w ów dzień więtszey potrafiła dokonać rozpusty y paskudztwa a rozwięzłości.
Pomyślcie, iż żadna fiskania (którą służebne y niewolnice murzyńskie tańczą w niedzielę na Malcie, na szczyrym placu przed całym światem) ani żadna sarabanda nie umywała się do tego, y że nie zaniedbywały przytem ani poruszeń y wytrząsań lasciwnych, ani sprosnych postaw, ani poczwarnych wykręcań. Y owo która umiała ie wyimainować barziey sprosne a wyuzdane, tym barziey chwalebna była ta pani, ile że takie mnimanie było u Rzymian, iż która pódzie do świątyni teyże bogini w ubiorze y postawie y obyczaiu barziey wszetecznym a wyuzdanym, będzie miała tę samą łaskę i y szczodre dobytki, iakie miewała Flora.
Oto, wierę, piękne mnimania y piękne obchodzenie święta! bo też to y byli pogani. Co do tego niema wątpienia, iż nie zaniechiwali żadnego rodzaiu sprosności, y długo przedtem iuż te dobre panie studiowały swoią lekcyią, ni mniey ni więcey iako nasze uczą się baletnych pląsów; niema wątpienia też czy były w tem gorliwe a pilne. Młodzieńcy, y starce nawet takoż byli k’temu barzo chciwi, aby widzieć y oglądać takowe lasciwne widowiska. Gdyby takież mogły bydź przedstawiane u nas, świat miałby z tego wielgą korzyść wszelakiego rodzaiu; y aby bydź przy takiem widoku ludzieby się pozabiiali od ścisku.
Wieleby o tem mógł rozpowiedać ktoby chciał: zostawiam to naszym krzepkim galanom. Kto chce, niech czyta Swetoniusza, Pauzaniasza Greka a Maniliusza łacinnika xięgi, iakie napisali o paniach znamienitych y sławnych miłośnicach, a wszytko tam wyczyta.
Ieszcze iedna przypowiastka a potym koniec.
Można wyczytać, iż Lacedemończykowie wyruszyli raz oblegać Messynę, w czym Messeńczycy wyprzedzili ich, bowiem wyszli hnet z miasta, ieden po drugim, pociągnęli y pobiegli ku Lacedemoniey, mnimaiąc ią pochwycić znagła y złupić w czas gdy tamte woiaki będą zabawiać się pod ich miastem. Przedsię byli w tym silnie odparci y przegonieni od białych głów pozostałych w mieście: o czym dowiedziawszy się Lacedemończykowie odmienili drogę i wrócili się znowu ku swemu grodu; owo zdala uźrzeli swoie żeny cale uzbroione, które były odegnały nieprzyiaciół, y barzo się temu przelękli; wey tamte hnet dały im się poznać, y ięły rozpowiedać swoie losy; zaczym ci zaczęli z radości ie całować, obłapiać a pieścić, tak iż niechaiąc wszelakiego wstydu y nie maiąc cirpliwości rozdziać zbroie, ani ci, ani one, uczynili to sumniennie na tym mieiscu na którym ie spotkali, gdzie tedy można było widzieć to i owo, y słyszyć ucieszny dźwięk a szczęk oręża y iney rzeczy. Ku czego pamięci wybudowali świątynię a pomniczek bogini Wenerze, którą nazwali Wenerą w zbroiey, w przeciwieństwie do wszytkich inych, maluiących ią cale nagą. Oto, wierę, ucieszne sparzenie się y piękna przyczyna, aby wymalować Wenerę w zbroiey y nazwać ią od tego!
Często się widzi śród ludzi rycerskiego rzemięsła, zwłaszcza przy braniu miest siłą, iako wielu żołnirzów całkowicie uzbroionych folguie sobie z białemi głowiętami, nie maiąc czasu y cirpliwości rozbroić się, aby nasycić swoią chuć y appetit, tak ich przypiera żądza; wżdy widzieć żołnirza zbroynego, parzącego się ze zbroyną białogłową, nieczęsto się to uźrzy. Można tedy sobie wyobrazić rozkosz iaka ztąd może wyniknąć, y która mogła bydź więtsza w onem pięknem mysterium czy dla uczynku, czy dla zwroku, czy dla szczękania broni! To zawisło od imainacyey iakąby ktoś mógł sobie uczynić, tak dla działaiących iako dla patrzących, którzy podczas byli tam obecni.
Owo dość na tym; zakończmy iuż: pomnożyłbych tę rozprawę ieszcze o nieco przykładów, ba lękam się, iż gdybych okazał się nazbyt sprosnym, popadłbych przez to w osławę.
Trzeba wszelako, iżbych, nachwaliwszy się tyle piękne białe głowy, przydał opowiastkę o iednym Iszpanie, który nie barzo nawidząc iedney niewiasty, odmalował mi ią iednego dnia iak należy y rzekł mi: Sennor, vieja es como la lampada azeytunada d’iglesia, y de hechura del armario, larga y desvayada, el color y gesto como mascara mal pintada, el talle como una campana o mola de molino, la vista como idolo del tiempo anliguo, el andar y vision d’una antigua fantasma de la noche, que tanto tuviese encontrar la de noche, como ver una mandragora. Iesus! Iesus! Dios me libre de su mal encuentro! No se contenta de tener en su casa por huesped al provisor del obisbo, ni se contenta con la demasiada conversation del vicario ni del guardian, ni de la amistad antigua del dean, sino que agora de nuevo ha tomado al que pide para las animas del purgatorio, para acabar su negra vida: „Otoć ona; iest iako lampa stara y cała tłusta od oliwy kościelney; z postawy a kształtu podobna iest szafie wielgiey, pustey y źle skleioney; kolor y gracyą ma iako maszkara źle malowana; tułów iako dzwon klasztorny abo kamień młyński; twarz iako w posążku bożka z dawnych czasów; zwrok y chody iako starożytne widziadło błądzące po nocy; tak iż tyleżbych się lękał spotkać ią w nocy; iako uźrzyć mandragorę. Iesus! Iesus! Niech mnie Bóg ochrania od takowego spotkania! Nie dość iey tego, iż ma za swego statecznego gościa biskupiego prowizora, ani się kontentuie nadmiernym obcowaniem wikarego, ani ustawnemi odwidzinami gwardyana, ani zastarzałą przyiaźnią dziekana, ieno teraz znowu wzięła sobie ieszcze tego który się modli za dusze czyśćcowe, a to aby dokonać swego czarnego żywota.“
Oto, iak Iszpan, który tak wdzięcznie odmalował trzydzieści piękności białogłowskich, iako rzekłem o tym w tey rozprawie, ieźli chce, umie także barzo ią poniżyć.






ROZPRAWA TRZECIA.
O URODZIE PIĘKNEY NOŻKI Y O POWABACH IEY IAKIE MA.[147]

Pomiedzy wieloma cudnemi pięknościami, których pochwały słyszałem nieraz miedzy nami dworzany iako sposobnych do obudzenia miłości, barzo wysoko szacuie się u urodney białey głowy piękną nóżkę; z których widziałem wiele pań czyrpiących sławę y troskaiących się o to, aby ie mieć i zachować piękne. Miedzy inemi, słyszałem o iedney barzo znaczney xiężniczce we świecie[148], znaiomey mi, która nawidziła iedną ze swoich dworek ponad wszytkie, y sprzyiała iey barziey od inych, ieno dlatego, iż umiała iey nałożyć pończochy tak dobrze obciągnięte, y sposobiła łydeczkę tak chędogo, y nakładała tak czysto podwiązkę, y lepiey niż iakabądź ina; tak iż była barzo w łasce u swoiey pani y zgoła wiele podarków ztąd miała. Owo z tego starania iakie miała aby trzymać swą nóżkę w takiey piękności, trzeba mnimać, iż nie było to aby ią kryć pod kiecką, ani też fałdami sukni, ba aby się nią popisować niekiedy w pięknych gatkach ze złotogłowiu y śrybrney lamy lub iney materiey, barzo schludnie i wdzięcznie uszytych, iakie nosiła zwyczaynie: ieśli bowiem kto ma takie ukontentowanie ze siebie, snadnie chce użyczyć y inym conieco z tego widoku y z iney rzeczy.
Owa pani nie mogła się takoż wymówić, powiedaiąc, iż było to dla przypodobania się mężowi, iako nawięcey ich tak powieda, nawet zgoła starszych, kiedy się tak sztyftuią y zaprawiaią chocia iuż są leciwe; przedsię ta była wdowa. Prawda iest, iż za czasu męża czyniła tak samo, y dlatego nie chciała zaniechać tego potym, straciwszy go.
Znałem siła pięknych y godnych niewiast a panien, tak samo troskliwych w tem, aby hodować równie schludnie y kosztownie y wdzięcznie swoie nadobne nóżki: wżdy maią w tem racyią; tutay bowiem spoczywa więcey lascywii niżby kto mnimał.
Słyszałem o iedney barzo znaczney paniey, za czasu króla Franciszka, y barzo urodziwey, która, złomiwszy sobie nogę, y dawszy ią sobie nastawić, nalazła iż nie było dobrze y że została iey cale krzywa: owo była taka rezolutka, iż dała ią sobie złomić drugi raz nastawiaczowi, iżby ią złożył należycie iako była wprzódziey y sprawił by stała się równie piękna y prosta. Owo nalazła się iedna, która się barzo temu dziwowała, przedsię tey ina piękna biała głowa, barzo bystra, dała odprawę y rzekła: „Rozumiem tak z tego, iż nie wiecie iaką cnotę miłosną posiada w sobie piękna nożka“.
Znałem niegdy iedną barzo piękną y poczciwą dziewkę we świecie, która, rozmiłowawszy się tęgo w znacznym panie, chciała znęcić go ku sobie y wyciągnąć zeń iaką dobrą korzyść. Nie mógłszy tego uzyskać, iednego dnia, będąc w aleii parkowey y widząc iże nadchodzi, udała iakoby podwiązka iey oblatowała; y usunąwszy się conieco na stronę, podniosła nogę y poczęła obciągać pończochę y poprawiać podwiązkę. Ów możny pan przyźrzał się iey bystro, y nalazł nóżkę barzo cudną; y zapamiętał się tak pilnie, iż ta nóżka zdziałała w nim więcey niż uczyniło iey piękne oblicze; iako że uznał w sobie, iż te dwa piękne słupki muszą dźwigać zacny budynek. Późniey przyznał się do tego tey swoiey miłośnicy, która odtąd zażywała go iako się iey zdało. Zważcie ten wymysł y wdzięczny fortyl miłośny!
Słyszałem takoż o piękney y godney białey głowie, nadto paniey wielgiego dowcipu, uciesznego y wesołego obycia, która, daiąc sobie iednego dnia wciągać pończochy swemu pokoiowemu, spytała go czy nie podpadał przez to w chuć, pokuszenie a pożądliwość: przytem rzekła y nazwała to słowo prosto z mostu. Pokoiowiec, mnimaiąc iż dobrze rzecze, ze czci iaką miał dla niey, odpowiedział że nie. Aż ta podniesła rękę y dała mu rzetelnie w gębę: „Ruszay, rzecze, nigdy mi iuż nie będziesz posługiwał; iesteś gamoń, niezguła, y przepędzam cię z swoich oczów“.
Siła bywa dzisiay pokoiowców u panien, którzy nie są tak strzemięźliwi ubieraiąc y obuwaiąc swoie panie przy wstawaniu: bywaią też y niektórzy ze szlachty, którzyby się tak nie zbłaźnili, widząc takowe smaki.
Owo nie od dziś dopiro cenią we świecie piękność pięknych rąk y pięknych nóżek, bowiem to iest iedność; wżdy za czasu Rzymian czytamy, iż Lucyusz Witeliusz, ociec cysarza Witeliusza, goreiąc sielną miłością ku Massalinie y pragnąc przyść do łaski iey męża za tem pośrzednictwem, uprosił iednego dnia iżby mu wyświadczyła tę cześć y pozwoliła iednego daru. Cysarzowa go spytała: „A co? — Oto, pani, rzekł, pozwólcie, abych iednego dnia rozzuł wam trzewiki“. Massalina, która była pani barzo ludzka dla swoich poddanych, nie chciała mu odmawiać tey łaski; owo rozzuwszy ią, zachował ieden trzewiczek y naszał go zawżdy na sobie miedzy koszulą a ciałem, całuiąc go nayczęściey iako mógł, ubóstwiaiąc tak cudną nóżkę swoiey paniey w iey trzewiczku, skoro nie mógł mieć do swoiey woley naturalney stopki ani iey wdzięczney nóżki.
Owo znacie milorda z Angliey w Stu opowiastkach[149] królowey Nawary, który tak samo nosił rękawiczkę swoiey paniey na ziobrach y barzo się tym czuł bogaty. Znałem siła szlachty, którzy zaczym wdziali iedwabną pończochę, prosili swoie panie y władczynie, aby ich sprobowały y nosiły przed nimi iakie ośm abo dziesięć dni (trochę mniey abo trochę więcey), zasię potem naszali ie w barzo wielgiem poważaniu y zadowolnieniu ducha y ciała.
Znałem iednego pana we świecie, będącego raz na morzu z iedną barzo wielgą damą[150], z naypięknieyszych tego świata; któremu (iako że przeieżdżali przez iego kray, a zwłaszcza iż iey dworki słabowały od morza y barzo mało były sposobne aby usługiwać swey paniey) przypadło to szczęście iż musiał iey przypomagać przy wstawaniu y kładzeniu się w łoże; przedsię kładnąc ią y pomagaiąc wstać, obuwaiąc y rozzuwaiąc, tak się w niey rozmiłował, iż mnimał ztąd oszaleć, mimo iż była mu krewna: ile że, wierę, pokusa w tym iest barzo niezwyczayna, y niema kogo tak obumarłego iżby się nie poruszył.
Czytamy o żenie Nerona, Poppei Sabinie, nawięcey mu ulubioney, która, prócz tego iż była nabarziey marnotrawna we wszytkim rodzaiu zbytków, ozdóbek, stroików, parad y przequintu w ubiorach, nosiła trzewiki y ciżemki całe ze złota. Ta osobność nie cylowała k’temu aby ukrywać swoią stopkę abo nóżkę Neronowi, swemu rogatemu małżonkowi: nie on sam cieszył się tą lubością y tym zwrokiem, wżdy było siła inych takich. Mogła sobie przyzwolić na taką osobność dla siebie, skoro dawała okuwać kopyta koni ze swego zaprzągu śrybnerni podkowami.
Imćpan Święty Hieronimus przygania barzo sielnie iedney paniey swego czasu, która nazbyt była troskliwa koło piękności swey nożki, w tych własnych słowach: „Swóy mały czarny bocik, dobrze obcisły i ślniący zastawia iako przynętę młodzieńcom, y wabi ich brzękiem swoiych zapinek“. Domyślcie się, iż to była iakowaś moda obucia, zwyczayna w owym czasie, która była nazbyt wydworna y mało przystoyna poczciwym białym głowam. Obuwanie takich botków iest ieszcze dziś w użyciu pomiędzy białemi głowami w Turcyiey, ba u nawiętszych y naycnotliwszych.
Słyszałem iako rozprawiano o tym y czyniono zagadnienie, iaka nóżka iest baiziey pokuśliwa a przynętna, abo goła, abo odziana y obuta? Wielu sądzi iż niemasz nic ponad samą przyrodę, kiedy iest dobrze uformowana, wedle wszelkiey doskonałości, y wedle piękności które wymienił ów Iszpan, iakom rzekł o nich poprzednio, y kiedy iest należycie biała, piękna y dobrze gładka, y pokazana w sposobną porę w nadobnem łóżeczku; inaczey bowiem, gdyby biała głowa chciała ią pokazować nagą w chodzie abo inaczey, y z trzewiczkami na nogach, to chociaby była przystroiona naywspanialey w świecie, nigdyby iey nie nazwano barzo obyczayną ani wdzięczną, iako iną która byłaby przystoynie odziana piękną pończoszką z ubarwionego iedwabiu abo też białey siateczki, iakie to wyrabiaią we Florencyey dla noszenia na czas lata, które widziałem iako nosiły niegdy nasze panie, zanim iedwabne pończochy przyszły u nas w tak pospolite użycie; a przytem trzeba iżby była dobrze naciągnięta y wyprężona iako skóra na bębnie y przymocowana abo szpileczkami abo inaczey, wedle chęci y mody białogłowskiey: potym zasię trzeba przystroić nogę pięknym białym trzewiczkiem, abo ciżemką z czarnego axamitu lub inego koloru, abo wdzięcznym małym chodaczkiem, tak zgrabnie uczynionym iż nie można więcey, iako widziałem takie u iedney barzo znaczney paniey we świecie przednio uczynione y barzo lube.
W czym równie trzeba baczyć na piękność nóżki; ieśli bowiem iest przyduższa, iuż nie iest piękna; ieśli nazbyt drobna, daie złe mnimania y osąd o swoiey damie, iako że powiedaią: mała noga, wielga p...a, co iest conieco omierzłe: przedsię trzeba aby była nieco pośrzednia, iako widziałem takich wiele, które budziły znaczne pokusy, zwłaszcza kiedy ich panie wysuwały ie y ukazywały na poły z pod kiecki, y ruszały niemi a podrygowały nieiakiemi małemi ruchami a potrząsaniami lasciwnemi, które były obute pięknym małym chodaczkiem z krzyną koreczka y trzewiczkiem białym zaszpicowanym a nie rogatym z przodu, wżdy białe iest naypięknieysze. Przedsię owe małe chodaczki a trzewiczki są dla dużych a wyniosłych białych głów, nie zaś dla krótkich a kucowatych noszących chodaki z zolami na dwie stopy wysokie: kiedy się ruszaią, tak się to widzi iakoby maczuga olbrzyma abo berło błazeńskie.
Iney rzeczy równie winna się strzedz biała głowa, iżby nie przekształcała swoiey płci a nie przebierała się za chłopca, bądź to dla maszkarów, bądź iney rzeczy: chociaby bowiem miała naycudnieyszą nogę we świecie, zda się niekształtowna, ile że trzeba aby każda rzecz miała swoią własność a przystoyność: owo zapieraiąc się płci, spoczwarzaią ze wszytkim swoią całą urodę y wdzięczność przyrodzoną.
Oto czemu nie barzo iest przystoyna, iżby biała głowa czyniła z się chłopca, aby pokazać się barziey cudną, cheba że ieno przystroi się wdzięcznie w piękną czapeczkę z piórkiem przyczepionym po gwelfsku abo gibelińsku, lub też na przodku czoła, aby nie podawać się ani do iedney ani do drugich, iako od niedawnego czasu dzisieysze panie uczyniły tę modę: przedsię nie wszytkim to się dobrze przygodzi, trzeba mieć liczko misterne, osobno iakby k’temu stworzone, iako to widziano u naszey królowey Nawarskiey[151], która czyniła to tak dobrze, iż, widząc ieno samą twarz po chłopczyńsku przystroioną, nie możnaby osądzić do iakieyby płci przynależała, czy ma coś z pięknego młodego chłopięcia, czy barzo cudney paniey, iako w rzeczy była.
Wspominam owo iedną we świecie znaiomą mi, chcącą tamtę naśladować w dwudziestu y pięci leciach, y będąc nadto znaczney y wyniosłey postawy, cale mężczyźńskiey; owo ta, świżo przybywszy na dwór, mnimaiąc się bydź barzo foremną, poiawiła się iednego dnia na sali balowey; co się nie obyło bez wielgiego przygapiania y uszczypków, aż do samego króla, któren hnet wydał swóy osąd, w trefności bowiem rzeczenia prym dzierżył we swoiem królestwie; owo rzekł, iż podobna była barzo kuglarce y mietelniczce, abo radniey rzekłszy owym malowanym białym glowam, iakie przywożą nam z Flandryey, y które stawia się przed kominkiem w szynkach a karczmach z niemiecką fletnią w gębie; zaczym kazał iey powiedzieć, że, ieśli poiawi się ieszcze w tym przebraniu a postaci, rozkaże iey iżby przyniesła ze sobą fletnią, aby uraczyć muzyką y dać rozrywkę godney kompaniey. Tak owo z niey dworował, tyleż dla tego iż to przybranie barzo źle iey przystało, iako dla nienawiści iaką miał dla iey męża.
Oto dlaczego takowe przebierania nie przystoią dobrze wszytkim białym głowam; gdyby bowiem nawet owa królowa Nawarska, która iest nayurodnieysza we świecie chciała się inak przybrać w swoią czapeczkę, nie zdałaby się nigdy tak cudną iako iest, y nie byłaby mogła: owo iakążby zdołała wziąć postać cudnieyszą niźli własną, nie było bowiem cudnieyszych we świecie od którychby mogła co wziąć abo pożyczyć. Y gdyby chciała pokazać swoią nóżkę (iako o tym słyszałem od niektórych z iey niewiast, iż była naymisternieysza y naykształtownieysza we świecie) inaczey niźli w przyrodzoney postaci, abo też obutą schludnie popod pięknemi szaty, nie byłaby się zdała tak wdzięczną. Zaczym trzeba iest, aby piękne białe głowy odsłaniały się a iawiły swoie cudności.
W iedney xiędze iszpańskiey, zaintytuowaney el Viage del Principe,[152] traktuiącey o podróży iaką uczynił król Iszpaniey do swoich Nyderlandów, za czasu cysarza Karła swego oćca, czytałem, miedzy inemi przyięciami iakich zaznał od swoich możnych y bogatych miest, o feście królowey Węgrów w iey pięknem mieście Benie, zkąd poszło zgoła przysłowie: Mas brava que las fiestas de Bains.[153]
Miedzy ineni wspaniałościami było, iż, podczas oblegania zamku, który zbudowano na złudę y oblęgano niby fortycę (opisuię to kędy indziey), wyprawiła iednego dnia fest, wspanialszy nad ine, dla cysarza swego miłego brata, królowey Eleonory swoiey siestry, króla swego siestrzeńca y wszytkich panów, rycerzów y pań dworskich. Ku końcu festu ziawiła się pani w towarzystwie sześci nimf oreadek, ubranych starożytnym kroiem po nimfieńsku y modą oney dziewicy myśliwey, wszytkich odzianych w materyą tkaną śrybłem y zielonem y z półksiężycem na czele, całym okrytym diamentami, tak iż zdawały się naśladować blask xiężyca: każda zasię niesła łuk y strzały w dłoni, y z barzo bogatym kołczanem przy boku; trzewiczki takoż były ze śrybney materiey, tak doskonale przylegaiące iak tylko możebna. Tak owo weszły do sali, wiedąc swoie psy ze sobą; y przedłożyły cysarzowi y położyły mu na stole pasztety z wszelakiego rodzaiu źwirzyny, którą ubiły na łowach.
Potem zasię przyszła Pales, bogini pastyrzów, z sześcią nimf leśnych, ubranych ze wszytkim biało, w śrybną lamę y w takichże stroikach na głowie, cale okryte perłami; toż miały pończochy z podobney materiey z ciżemką białą: owe niesły wszelakie rodzay nabiału y postawiły przed cysarzem.
Potem, iako trzeci orszak, przybyła bogini Pomona, ze swemi nimfami naiadami, które niesły ostatnie danie z owoców. A ta bogini była córka paniey Beatryxy Paceszyny, grebini Antremonckiej, damy dworskiey królowey Lenory, która mogła mieć podczas na dziewięć lat. Ona to dzisiay iest panią admirałką Szatilońską, którą admirał poiął w drugie stadło; która to dziweczka y bogini przyniesła ze swemi kompanionkami wszelakie rodzaie owoców iakie podczas można było napotkać (było to bowiem w lecie) naypięknieysze y naywybornieysze, y podała ie cysarzowi z przemówką tak dorzeczną, tak piękną y wypowiedzianą tak wdzięcznie iż ziednała sobie miłość y podziwienie cysarza y całey kompaniey, zważywszy iey młody wiek, tak iż odtąd przewidywano o niay, iż będzie tem czem stała się dzisiay, cudną, roztropną, poczciwą, cnotliwą, bystrą y wielgiego dowcipu panią.
Ubrana była podobnie po nimfieńsku iako ine, odziane w płótno śrybne y białe, z takiemiż pończochami, y z głową przybraną mnogimi kamieńmi; przedsię wszytkie były szmaragdy, aby przedstawić w części kolor owocu iaki przynosiły: zasię, prócz daru owocu, ofiarowała cysarzowi y królowi Iszpaniey po gałązce triumphalney, całey pokrytey zieloną emalią, z gałązkami cale obwieszonemi wielgiemi perły y kamieńmi, co było barzo bogate dla patrzenia y bezcenne; zasię królowey Lenorze wachlarz, ze zwierzciadełkiem ukrytem we wnątrzu, cały ozdobiony kamieńmi znaczney ceny.
Wierę, owa xiężniczka y królowa Węgrów okazała, iż była we wszytkim wspaniała pani, y że rozumiała politykę równie dobrze iako rzemięsło woienne; owo, wedle tego iako słyszałem, cysarz iey brat barzo czuł wielgie ukontentowanie y lubość z tego iż miał tak zacną siestrę y godną iego.
Owo możnaby mi przyganić, dlaczego uczyniłem takowy uskoczek w toku tey rozprawy. To aby powiedzieć, iż wszytkie one panny, przedstawiaiące te osoby, wybrano y wzięto z naypięknieyszych pomiędzy wszytkiemi dworkami królowych Francyey y Węgrów y pani Lotaryngskiey, które były francuzki, włoszki, flamandki, niemkinie y lotarynki; pomiędzy któremi nie zbywało na piękności, a Bóg wie iak królowa Węgrów troskliwa była w tym aby wybrać naypięknieysze y naywdzięcznieyszey postaci.
Pani Fonten-Szalandrzyna, żyiąca ieszcze, umiałaby o tem dobrze opowiedzieć, która była podczas dworką królowey Lenory y z nayurodziwszych; nazywano ią takoż piękną Torsią, y ona mi to szyroko rozpowiedziała. To iest pewna, co wiem od niey y od inych, iż panowie, szlachta a rycerze onego dworu mieli swą radość aby patrzyć a poglądać na piękne nóżki, łydki a wdzięczne małe stopki tych pań; przy onem bowiem nimfieńskim odzieniu były kusiutko ubrane, y mogły przedstawić barzo cudny widok, barziey niż swoich pięknych liczek, które można było oglądać co dnia, ich wdzięcznych nóżek zasię nie. Z czego niektórzy sielniey rozgorzeli ku nim z okazania y widoku onych pięknych nóżek niżeli od ich pięknych twarzy; ile że ponad pięknemi kolumienkami bywaią zazwyczay piękne fryzy a karnisze, piękne architrawy, bogate kapitele, pięknie szlifowane y rzeźbione.
Owo muszę ieszcze uczynić iedno odbieżenie y wygodzić sobie k’ woley, skoro mówimy o takowych złudach y widowiskach. Gdy te wdzięczne festy odprawowały się w Nyderlandach, a zwłaszcza w Ben, na przyięcie króla Iszpaniey, iakoby w tym samym czasie odbył się wiazd króla Hendryka, wracaiącego z odwiedzin swego kraiu Piemonckiego y swoich fortyc do Lionu, który to wiazd był wierę z naypięknieyszych y nabarziey triumphalnych, iako słyszałem od godnych pań y szlachty dworskiey, temu przytomney.
Owo ieśli ta złuda y to przedstawienie Dyiany y iey łowów nalazło poklask w onym królewskim festynie królowey Ungarskiey, w Lionie zasię wyobrażano iną[154] y lepiey naśladowaną; bowiem na swoiey drodze król napotkał wielgi obelisek starożytney mody, zasię po prawicy swoiey uźrzał znowuż tak samo kole gościńca ogrodzoną łąkę, z murem nieco ponad sześć stóp wysokości, zasię ta łąka była tak samo wysoko podniesiona nad ziemią; która była misternie zasadzona drzewami pośrzedniey grubości, z gęstymi gaikami pomiędzy owemi, y z barzo wielą inych małych drzewek, iak również siłą drzew owocowych. A w tym małym lasie igrało wiele małych ieleniów, całkie żywych, wiele saren, łaniów, przedsię obłaskawionych. Podczas usłyszał Iego Królewski Maiestat dzwoniące trąby a rogi; y hnet uźrzał poprzez ów lasek idącą Dyanę iakoby spieszącą na łowy ze swemi kompanionkami y dziwkami leśnemi. Ta trzymała w dłoni bogaty luk turecki, z kołczanem wiszącym u boku, przystroiona w szaty nimfieńskie, wedle mody iaką starożytność nam ieszcze zachowała; ciało iey było odziane w kaftan z sześcioma wielgiemi okrąglemi fałdami z czarno złotey materiey, obsianey śrybnemi gwiazdami; rękawy y reszta z karmazynowego hatłasu ze złotą obszewką. Podkasana była do pół łydki, odsłaniaiąc piękną nóżkę y łydkę y trzewiczki starożytną modą kraiane z karmazynowego hatłasu, okryte aftem z pereł: włosy iey były zaplecione grubemi postronkami bogatych pereł, z mnogimi kamieńmi y klenoty, znaczney ceny; zasię ponad czołem mały półksiężyc śrybny, błyszczący od małych drobnych dyamentów: złoto bowiem nie byłoby tak sposobne y przedstawiaiące tak dobrze naturalny księżyc, który iest iasny y srebrzysty.
Towarzyszki iey były przystroione rozmaitym rodzaiem odzienia y tafty przetykaney złotem tak pełnym iako próżnym aftem, wszytko starożytnym kroiem y w wielu inych kolorach starożytney mody, mięszanych tak dla osobności swoiey iako y dla wesołości; pończochy y trzewiczki z hatłasu, głowa ozdobiona takoż po nimfieńsku, z mnogością pereł a kamieni.
Niektóre prowadziły ogary, charty, małe iszpańskie pieski y ine psy na smyczy, uplecioney z postronków z czarnego y białego iedwabiu: kolorów iakie król nosił z miłości dla iedney paniey imieniem Dyiany którą miłował: ine zasię towarzyszyły y popędzały goniące psy, które czyniły wielgi hałas. Ine niesły małe spisy z brazylskiego drzewa, o złoconem żeleźcu z małymi y wdzięcznemi wiszącymi kutasami z iedwabiu białego y czarnego; zasię rogi a trąby obkładane złotem y śrybłem uwieszone były na szarfach za sznury ze śrybney nici y czarnego iedwabiu.
Skoro uźrzano króla, wraz wyszedł z lasku lew, który był obłaskawiony y zdawna do tego układany, y rzucił się do stóp rzeczoney boginki, łasząc się, która widząc go tak łaskawym a oswoionym, wzięła go na gruby sznur ze śrybła a czarnego iedwabiu y hnet przywiędła go przed króla; y zbliżaiąc się z onym lwem aż do kraia muru oney łączki przyległey do gościńca, y na ieden krok przed Iego Królewskim Maiestatem, ofiarowała Mu tego lwa w iakiey dziesięci rymów, iako ie składano w owym czasie, przedsię nie nazbyt chropawych a źle brzmiących; y w tych rymach, które wypowiedziała barzo uciesznie, pod postacią onego łaskawego a oswoionego lwa, ofiarowała mu miasto Lion, cale łagodne, wdzięczne a powolne iego rozkazowaniom a prawom.
To uczyniwszy y powiedziawszy barzo wdzięcznie, Dyiana y wszytkie iey kompanionki uczyniły przed królem pokorny ukłon; który, napatrzywszy się im y pozdrowiwszy barzo życzliwie, ukazuiąc iż barzo do serca mu przypadły ich łowy y dziękuiąc im z szczyrego serca, pożegnał się z niemi y kroczył daley drogą swoiego wiazdu. Owo zważcie iż ta Dyiana y wszytkie iey wdzięczne kompanionki były naypokaźnieysze y naypięknieysze niewiasty, wdowy a panny Liońskie, gdzie, wierę, nie zbywa na takich, y które odegrały swoią złudę tak dobrze y tak pięknym kształtem, iż conawięcey xiążąt, panów, szlachty y dworzan było tem barzo olśnionych. Możecie odgadnąć czy mieli przyczynę potemu.
Pani xiężna Walentyńska, zwana też Dyianą Połtirską[155], którey król się wysługiwał y w imię którey te łowy się sprawowały, nie mniey była rada y barzo za to pokochała przez całe życie miasto Lion; owo była, iego somsiadą, iako iż xięstwo Walentyńskie leży tuż wpodle.
Owo skoro mówimy o rozkoszy iaka płynie z widoku piękney nóżki, trzeba mnimać, iako to słyszałem, iż nietylko król, ba wszytcy galanowie dworscy zażyli niezwykłey rozkoszy patrząc a pozieraiąc na one nożęta pięknych nimf, tak swowolnie przystroione y podkasane, iż dawały tyleż abo y więcey pokusy aby wstąpić na drugie piątro, ile podziwienia y przyczyn do pochwały za tak wdzięczne wymyślenie.
Aby więc poniechać naszey digressiey, y powrócić do miesca z któregom wyszedł, rzeknę iż widywaliśmy na naszych dworach barzo wdzięczne balety, wydawane przez nasze królowe, a zwłaszcza królowę-matkę; przedsię zwyczaynie my dworzanie rzucaliśmy nasze zwroki na nóżki y stopki białych głów które ie przedstawiały, y naydowaliśmy ponad wszytko ine barzo wielgą rozkosz widząc iak noszą wdzięcznie swoie nóżki, y przebieraią y wytrząsaią stopkami tak miluchno iak tylko możebna: spódniczki bowiem a suknie miały wiele krótsze niż zwyczaynie, przedsię nie tak całkiem po nimfieńsku, ani tak wysoko podkasane ileby się godziło y iakoby się pragnęło. Mimo to oczy nasze uniżały się conieco, a zwłaszcza kiedy tańczono woltę[156], która, podwiewaiąc suknię zawżdy ukazowała coś przyiemnego dla zwroku, z czego nieiednyth widziałem, którzy popadli w zgubę y oczarowali się od tego widoku.
One cudne panie ze Sieny na początku zbuntowania się ich miesta y republiki, zawiązały się w trzy gromady nayurodnieyszych y nawiętszych pań iakie bydź mogły. Każda gromada dochodziła tysiąca, których było przeto razem trzy tysiące; iedna przybrana w taftę fiołkową, drugie w białą, ine w karmazynową, wszytkie przybrane po nimfieńsku barzo kusym strychem, tak iż w całey pełni ukazowały piękną nóżkę y piękną łydkę; y czyniły tak swoie przedstawienia po mieście przed wszytkimi, a zwłaszcza przed panem kardynałem z Ferary y panem Termem, namiestnikami naszego króla Hendryka; wszytkie rezolutki y obiecuiące dać garło za rzeczpospolitą y za Francyią, y wszytkie gotowe przyłożyć ręki do fortyfikowania miasta, iako iuż niesły k’temu faszyny na ramieniu; co wprawiło każdego w zachwycenie nad niemi. Pomieszczę tę opowieść kędy indziey, tam gdzie powiedam o białych głowach wielgiego serca; tycze ona bowiem iednego z naypięknieyszych uczynków, iaki się obiawił kiedy miedzy dwornemi paniami.
Tutay poprzestanę na powiedzeniu co słyszałem od wielu ze szlachty y rycerstwa, tak francuzkich iako y inych, iak również od niektórych z miesta, iż nigdy we świecie nie widziano nic cudnieyszego, z przyczyny iż były to wszytko znamienite panie y pirsze obywatelki rzeczonego miesta, iedne cudnieysze nad drugie, iako wiadomo iż w tym mieście nie zbywa na piękności miedzy białemi głowami, owszem iest tam barzo pospolita. Przedsię ieśli cudna było widzieć ich wdzięczne lica, owo równie było smaczno uźrzeć a dziwować się ich wdzięcznym nożkom a łydeczkom, w nadobnych botkach a pończoszkach dobrze obciągniętych a pasownych, iako umieią to dobrze przyrządzić, a równie ponieważ dały sobie uszyć sukienki barzo przykuse, modą nimfieńską, iżby mogły lekcey stąpać; co mogło pokusić a rozgrzać nabarziey oziąbłych a nieżywych; zasię sprawiało takoż wiele rozkoszy patrzącym, iż iako lica zawżdy były podane dla zwroku y mogły bydź oglądane, przedsię owe wdzięczne nóżki a łydeczki nie; y nie bez kozery wymyślono ów sposób odziewania się nimfieńską modą: daie bowiem ona siła smacznych aspektów a wdzięcznych pozierków; bowiem taka przykusa kiecka iest ieszcze rozcięta po bokach, iako widuiemy ie ieszcze na owych pięknych starożytnościach Rzymu, co przymnaża ieszcze lasciwności temu widoku.
Owo dzisiay ieszcze na czym się spiera powabność niewiast a dziewcząt na wyspie Chio? wierę na ich piękności a ponętach, przedsię także na ich przequintnych sposobach odziewania się, a nad ine na sukniach barzo przykusych, które odsłaniaią całkowicie ich piękne nóżki y piękne łydeczki y stopki misterne y dobrze obute.
K’czemu przypomina mi się, iż raz na dworze iedna pani, barzo piękney y bogatey postawy, pozierała na wspaniały y cudny dywan myśliwski, na którym Dyiana y cała gromada iey panien myśliwych były barzo uciesznie przedstawione, y wszytkie z pod ubrania ukazowały swoie wdzięczne stopki y wdzięczne nóżki; owo ta pani miała przy sobie iedną ze swoich kompanionek, barzo kusey y nikczemney postawy, która równie z nią zabawiała się pozieraniem na ów dywan; tey rzekła: „Ha! ty kucko, gdybychmy się wszytkie odziewały tym strychem, straciłabyś na tym y nie wielebyś miała korzyści, bowiem twoie wielgie chodaki by się zdradziły; y nigdybyś nie miała tyle gracyey w twoim chodzie ani też ukazuiąc swoią nóżkę, iako my maiące postawę znaczną a wyniosłą; przedsię trzebaby ci było kryć się oczom ludzkim y zgoła nie poiawiać. Podziękuyże tedy modzie tegoczesney y długim szatom iakie nosimy, które ci sprzyiaią wieldze y pokrywaią nogi tak zgrabnie, iż zdaią się z twoimi wielgiemi y wysokiemi chodakami na stopę wysokości snadniey maczugą niż nogą; bowiem, ktoby nie miał czem się bić, potrzebowałby ieno uciąć ci nogę y wziąć ią za koniec ze strony twoiey nogi w pończosze y uczepioney do twoich chodaków; możnaby siła ludu pobić[157]“.
Owa pani miała wiele przyczyny rzec takie słowa, bowiem naypięknieysza nóżka we świecie, ieśli iest osadzona na tych wielgich szczudliskach, traci ze wszytkim na swoiey piękności, ile że to wielgie kopyto przysparza iey zbyt srogiego niekształtu; bowiem ieśli stopa nie trzyma pary z nogą co do pięknego obucia y wdzięczney formy, całość nic nie warta. Dlatego one białe głowy, które bierą one wielgie y ciężkie szczudła, mnimaią upiększyć a podnieść swoią postawę y przez to więcey budzić miłości a podziwienia; przedsię z drugiey strony zubożaią swoią piękną nóżkę a piękną łydeczkę, co warte iest tyleż, wierę, w swoiem pięknem przyrodzeniu co postawa wielga a poczwarna.
Takoż w dawnych czasach piękna nóżka mieściła w sobie takową lascywią, iż siła pań rzymiańskich skromnych a cnotliwych, a przynamniey które chciały się podać za takie, y ieszcze dziś wiele inszych we Włoszech, idąc wzorem dawnego czasu, barzo wydwarzaią się z tym iżby ie miały ukazować światu tak iako oblicza y kryią ie pod przestronemi sukniami, nabarziey iak mogą iżby ich nie było widać; y prowadzą ie w swoiem chodzie tak statecznie, kryiomo a pomiarkowanie, iż nigdy nie wychyli się poza suknię.
To iest dobrze dla tych które są zatwardziałe w surowości lub iey udaniu, y które nie chcą zgoła przywodzić na pokuszenie; przedsię ia mnimam, iż, gdyby miały wolność, uczyniłyby paradę y ze stopki y z nóżki y z iney ieszcze rzeczy; y także iż chcą okazać swoim mężom, przez nieiaką hipokryzyią y ten sumnienny skrupuł, iż są damy cnotliwe; wey zdaię się na to iako iest w rzeczy.
Wiem iednego szlachcica, barzo grzecznego a poczciwego, który, bawiąc w Remsie na sakrach ostatniego króla[158], uźrzał piękną nóżkę odzianą w pończochę z białego iedwabiu, przynależną do znaczney y piękney paniey wdowy, będącey wyniosłey postawy; otóż, uźrzawszy ią poprzez rusztowania iakie czynią dla białych głów iżby mogły przypatrować się sakrom, rozgorzał ku niey tak sielnie, iż mnimał że przydzie mu w obłąd popaść z miłości: owo czego nie mogło sprawić cudne oblicze, to uczyniła piękna nóżka a piękna łydeczka: bo też owa pani zasługiwała barzo wszytkimi swoiemi pięknemi cząsteczkami aby przyprawić o smierzć godnego szlachcica. Znałem wielu inych także podobnego przyrodzenia.
Tyle iest tedy, aby zakończyć, iako słyszałem tę maxymę od wielu bywałych dworzanów, moich towarzyszy, iż widok piękney nóżki a piękney stopki iest barzo nieprzezpieczny aby chutliwe oczy uwieść ku miłości, y dziw mi iż wielu dobrych pisarzów, tak z naszych poetów, iako z inych, nie spisało ich pochwał, iako byli uczynili naprzeciw inym częściom ciała. Co do mnie, pisałbych ieszcze więcey, przedsię obawiałbych się, gdybych nadto wysławiał te cząstki ciała, aby mi nie zarzucono iż zgoła nie troskam się o ine, i także iż trzeba mi pisać o inych materyiach y nie lza iest zatrzymywać się nadto przy iedney.
Dlatego też czynię koniec, rzekąc to małe słówko: „Na Boga, moie panie, nie bądźcie tak chciwe, aby chcieć podwyższać wasze postawy y odmieniać waszą przyrodę, iżbychcie niechały troski o piękność waszych nóżek, maiąc ie ładne, przynamniey niektóre z was; przedsię niszczycie ich ponętę przez te wielgie szczudła y obcaski. Wierę, że wam ich trzeba; wszelako zażywaiąc ich tak nieumiarkowanie, więcey się podaiecie światu w obrzydzenie, niżeli o tem same rozumiecie“.
A teraz, niechay wychwala kto zechce ine piękność białogłowskie, iako czyniło to siła poetów; przedsię cudna nóżka, łydeczka dobrze utoczona y wdzięczna stopeczka maią wielgą łaskę a moc w cysarstwie miłości.

KONIEC TOMU PIRSZEGO.




ROZPRAWA CZWARTA.
O NIEKTÓRYCH BIAŁYCH GŁOWACH SZEDZIWYCH, KTÓRE ŁASE SĄ NA MIŁOWANIE NIEGORSZEY MŁÓDEK.

Ponieważ wspomniałem iuż wprzódziey o szedziwych paniach, które lubią sobie pobłażnować, zabrałem się do spisania tey rozprawy. Czym rozpoczynam y powiedam, iż, gdy byłem pewnego dnia w Iszpaniey y rozmawiałem z bardzo godną y cudną panią, wszelako nieco w leciech, ta rzekła mi owe słowa: Que ningunas damas lindas, o alo menos pocas, se hasen vieias de la cinta hasta abaxo; „iż żadne cudne białe głewy, a przynamniey barzo mało takich, nie starzeią się od pasa ku dołowi“. K’czemu zapytałem iako to rozumie, czy dla piękności ciała „od pasa ku dołowi“, iż nie zmnieysza się zgoła od starości, abo też dla chuci y appetitu w pożądaniu, która nie wygasa ani ostudza się od dołu niiak. Odpowiedziała, iż rozumiała to y ku iednemu y ku drugiemu; „bowiem, co do pożądliwości cielesney, rzekła, nie trzeba mnimać iż leczy się z niey wcześniey iak przez śmierzć, chociay się zdawa iż starość się iey uchyla; ile że każda cudna biała głowa miłuie się nadmiernie, a zaś miłuiąc się, czyni to bynamniey nie dla się, ieno dla drugiego; y zgoła nie podaie się na onego Narcyssa, któren mydłek miłuiąc siebie i w sobie samym rozlubowany, brzydził się wszelakiem inem miłowaniem“.
Piękna biała głowa nie ma nic z tey przyrody; iako też słyszałem o iedney barzo cudney paniey, która miłuiąc się y rada będąc z sobą sama y na osobności, kładła się w łoże cale naga y pozierała na się we wszytkich postawach, dziwowała się sobie a poglądała po sobie chutliwie, złorzecząc swey doli, iż była zdana iednemu, który nie był godzien tak pięknego ciała, rozumieiąc swego męża bynamniey nie równym sobie. Wreszcie przez takie pozierania a widoki rozpaliła się tak sielnie, iż pożegnała się ze swoią czystością y ze swoim głupim ślubem małżeńskim y zakrzątnęła się za świeżą miłością a nowym służką.
Oto więc, iako własna cudność rozpala ogień y płomienie w białey głowie, zasię te wiodą ią ku tym których pożąda w teyże chwili, bądź mężom, bądź miłośnikom, aby ich użyć sumniennie; iako iż iedna miłość sprowadza za sobą drugą. Co więtsza, gdy tak iest cudna y pożądana przez kogoś, y sama też nie gardzi wysłuchaniem go, owo hnet iuż spódnica podkasa się ku górze; iako powiedała Lais, iż każda biała głowa, która otwiera usta aby dać iakowąś słodką odpowiedź miłośnikowi, iey serce takoż podaie się y otwiera toż samo.
Co więtsza, żadna piękna y godna biała głowa nie zbrania się przed pochwałą iaką iey kto oddaie; a skoro raz w tym sobie podoba bydź chwaloną za swoią piękność, gracyą y wdzięczny obyczay (iako to my dworzany zwyczayni iesteśmy czynić dla pirszego szturmu w miłości), to chocia rzecz się czasem przewleka, przedsię wytrwawszy, weźmiemy zwycięstwo.
Zasię taka iest prawda, iż, gdy piękna biała głowa raz poprobowała się w igrach miłości, nigdy się ich nie oduczy y kontinuacya iest iey zawżdy barzo przyiemna y słodka; ni mniey ni więcey iako ktoś, nazwyczaiwszy się do dobrego stołu, barzo nierad iest tego poniechać, y im więcey kto posuwa się w lata, tym więcey owa rzecz przygodzi się człowiekowi, iako powiedaią lekarze: tako też im więcey biała głowa zachodzi w lata, tem więcey iest łasa na smaczne mięsko którego nawykła; a ieśli iey górna gęba nabira smaku, iey gęba dólna toż samo go nabira y łakomstwo na to nie popuszcza iey nigdy ani nie folguie z uciskiem lat, radniey iuż przez iaką długą chorobę (powiedaią lekarze), lub ine przypadki; tak iż, ieśli to zmierzi się na iakiś czas, przedsię wraca się k’temu znowu.
Powiedaią także, że wszytkie ćwiczenia podupadaią y uszczuplaią się z wiekiem, który odeymuie ludziom krzepkość do wykonywania ich, oprócz igraszek Wenusa, które sprawuie się barzo łaskawie, bez trudu a pracy, w miętkiey a wdzięczney łożnicy y barzo dogodnie. Powiedam dla białey głowy, nie zasię dla mężczyzny, któremu w tym cała praca y wszytkie znoie przypadły udziałem. On tedy, odstawiony od tey rozkoszy, może poniechać iey zawczasu, chociaby nawet y niarad był temu; przedsię biała głowa, w iakich by kolwiek była leciech, przyimuie w się, kształtem szabaśnika, wszelaki żar i wszelaką materią; rozumiem ieśli iey kto obce udzielić; wżdy iednako nie masz tak starey kobyły, ieśli żąda gonić i ma pragnienie bydź pokłuta ostrogą, iżby nie nalazła iakowegoś ciury za uieżdżacza; y gdyby nawet starsza biała głowa nie umiała iuż kłusować iak przystało y nie trefiało się iey iuż iako w iey młodych leciech, owo posiada piniądz y sposoby aby dostać po targowey cenie, y to dobrych, iako słyszałem. Wszelaki towar, który kosztuie, barzo nie do smaku iest sakiewce, przeciw mnimaniu Eliogabała, który im barziey drogo kupował potrawy, tem smacznieysze mu się zdały, oprócz towaru Wenusa, który im droższey przychodzi, tem barziey smalcuie, a to dla wielgiey chęci iaką się ma aby dobrze wykorzystać rzecz i towar który się nabyło: owo talent, który się ma w dłoni, mnoży się tak po trzykroć, wierę nawet po stokroć, ieśli możebna.
Tak też powiedała iedna kortezana iszpańska dwom dzielnym rycerzom iszpańskim, który poswarzyli się o nią, y wyszedszy z mieszkania, ięli szpady w dłonie y poczęli się bić. Wystawiła głowę oknem, y krzyknęła im: Senores, mis amores se gagnan con oro y plata, non con hierro: „Moią miłość się nabywa złotem a piniędzmi, nie zaś żelazem“.
Oto iako wszelkie miłowanie drogo nabyte iest smaczne. Siła pań i kawalerów, którzy czynili takowe frymarki, wiedzą co o tym mnimać. Przyczyniać przykładów wielu białych głów, które gorzały w swoiey starości równie dobrze iako w młodości, y które gasiły lub, aby lepiey rzec, podpalały swoie ognie drugiemi y nowemi mężami a miłośnikami, to byłoby mi teraz rzeczą zbyteczną, skoro indziey przytoczyłem takich wiele; owo przyczynię tu niektóre, sprawa bowiem tego żąda y wspomaga się takowemi przykłady.
Słyszałem o iedney znaczney białey głowie, paniey trefnieyszego słówka niż bądź iaka ina w iey czasie, która, widząc iednego dnia młodego szlachcica, maiącego dłonie barzo białe, spytała go coby czynił iżby mieć takie: odparł, śmieiąc się y błaznuiąc, iż nayczęściey iak mógł pomazował ie nasieniem. „Owo, rzecze pani, niemasz szczęścia dla mnie, więcey bowiem niż pięćdziesiąt lat myię niem moią rzecz (nazwała ią całe swoiem imieniem), przedsię taka iest czarna iako pirszego dnia: a myię nie rzadziey iak codzień.“
Słyszałem o białey głowie w dość poważnych leciech, która, chcąc się ponownie wydać, spytała się iednego dnia lekarza o radę; fonduiąc swoie racyie na tem, iż była barzo wilgotnawa y napełniona wszelakiemi złemi umorami, które do niey przystąpiły y trzymały się iey od czasu iak była wdową: co się iey nie trefiało za czasu męża, ile że naskutek pilnych ćwiczeń iakie przedsiębrali razem, one umory wysuszały się y strawiały. Lekarz, który był dobry frant, y który chciał iey w tem wygodzić, poradził iey aby się wydała znowu y wypędziła tym strychem umory ze swego ciała, iako że lepiey iest bydź suchą niżeli wilgotną. Pani posłuchała tey rady, y przychwaliła iey sielnie, mimo iż była dosyć przestarzała; ba czyniła te kuracyie z nowym mężem y z nowym miłośnikiem, który miłował ią tylko dla miłości piniążków ilko dla rozkoszy którą z niey ciągnął; bywaią bowiem nieiedne białe głowy szedziwe, z któremi zażywa się tyleż lubości y tak samo dobrze, ba lepiey czuie się z niemi iako z naymłodszemi, ile że lepiey rozumieią sposoby y obyczaie aby utrefić miłośnikowi do smaku.
Kortezany rzymskie y italskie, kiedy podeydą w lata, maią ową maximę, iż una galina vecchia fa miglior brodo che un’ altra[159].
Horacy wspomina o iedney starce, która, gdy przyszło do tego, kręciła się i wytrząsała w taki sposób, y tak krzepko a gwałtownie, iż trzęsło się pod nią nie tylko łóżko, ba cały dom. Oto mi, wierę, grzeczna starucha! Latynowie nazywaią takowe trzęsienie a poruszanie subare a sue, co znaczy się: iako świnia abo maciora.
Czytamy o cysarzu Kaligule[160], iż, ze wszystkich żen iakie miał, nabarziey nawidził Sezonię, nie tyle dla iey piękności, ani kwitnącego wieku, była iuż bowiem barzo w leciech, ale z przyczyny iey wielgiey iurności a wszeteczeństwa, iakie w niey było, y wielgiey przemyślności w uświadczaniu tego, które to cnoty podeszły wiek y ćwiczenie iey przyniesły; iakoż ów cysarz przedkładał ią nad wszytkie ine białe głowy, chocia były cudnieysze y młodsze od tamtey; y wiódł ią zwyczaynie z sobą do obozu, ubraną y uzbroioną za chłopca y iadącą takoż na koniu, aż nawet pokazował ią niekiedy przyiaciołom całą nagą y dawał im widzieć iey sztuki y zwinność we wszelakiey sprosności.
Trzeba mnimać, iż wiek nic nie umnieyszył w oney białey głowie urody y żarkości, skoro ów tak ią miłował. Mimo to, przy owey całey wielgiey miłości, iaką miał dla niey, barzo często, kiedy ią ściskał y dotykał iey cudney szyi, nie mógł poniechać, iżby iey nie powiedział, taki był krwiożerca: „Otoć wierę, piękna szyia, przedsię w moiey iest mocy iżby ią ucięto.“ Haha! uboga niewiasta zginęła z nim razem przeszyta mieczem przez setnika, zasię iey córka zdruzgotana y przygwożdżona do muru, która wszakże nie była winna złośliwości swoiego oćca.
Czyta się ieszcze o Juliey, macosze Karakalli cysarza, iż iednego dnia, gdy była przez zapomienie obnażona do połowy ciała, y Karakalla ią uźrzał, rzekł ieno te słowa: „Ha! iakże barzo bych chciał, gdyby mi było można!“ Aż ta: „Ieśli wasza łaska, czyż nie wiecie, panie, iż iesteście cysarzem, iżbychcie dawali prawa, a nie im byli podlegli?“ Na to dobre słowo y dobrą wolę, zaślubił ią y sparzył się z nią sumniennie.
Podobne słowa rzeczono iednemu z naszych trzech ostatnich królów[161], którego nie nazwę. Będąc rozmiłowany y goreiąc dla iedney barzo cudney y godney białey głowy, rzuciwszy iey wprzódy pirsze pociski y słowa miłosne, iednego dnia dał iey poznać barziey obszernie swoię wolą przez iednego zacnego szlachcica, znaiomego mi, który zaniósłszy iey bilecik, zaczął co naypilniey przemawiać, aby ią k’temu nakłonić. Ona, nie głupia wierę, broniła się iako mogła, z mnogością pięknych racii, które umiała pięknie przytaczać, nie zapominaiąc zwłaszcza o wielgim, lub, aby lepiey rzec, o małym ponkciku honoru. Wreszcie, po wielu namowach, aby rzecz skończyć, ów szlachcic spytał iey, co chce iżby powiedział królowi. Ona, zamyśliwszy nieco, nagle, iakoby w rozpaczy, wyrzekła te słowa: „Co mu macie powiedzieć? rzekła; nie insze, iak ieno to: iż wiem dobrze, że nigdy na dobre nie wyszło temu abo tey, którzy odmówili czego swemu królowi lub władcy, y że barzo często, spieraiąc się, na swey potędze, umie on radziey wziąć y nakazać, niżeii pytać a prosić.“ Szlachcic, kontentuiąc się tym responsem, zaniósł go wraz królowi, który chwycił okazyą za łeb y pospieszył odwidzić panią w iey kownacie; iakoż ta bez nadmiernego wysiłku w obronach poddała się. Ta odpowiedź nie była bez dowcipu y czysto iawiła chęć powąchania się ze swoim królem. Bowiem, chocia to powiedaią iż nie iest dobrze igrać, ani też mieć sprawę ze swoim królem, trzeba wyiąć ten punkt, z którego nigdy nie przygodzi się co złego, ieśli biała głowa prowadzi rzecz roztropnie a wytawale.
Aby wrócić do oney Iuliey, macochy rzeczonego cysarza, trzeba sądzić iż była szczyra k...a, aby miłować y brać za męża tego, który na iey łonie niedawno przedtym zabił iey własnego syna; wierę, k...a musiała bydź y barzo nikczemnego serca. Wszelako niemała to była rzecz bydź cysarzową y dla takiey części wszytkiego się snadnie przepomina. Owa Iulia była barzo miłowana od swego męża, mimo iż była iuż znacznie w leciech, przedsię nic nie podupadszy na swoiey piękności; była bowiem barzo cudna y barzo bystrego dowcipu, czego świadectwem te słowa, które iey stały się stopniem do wywyższenia.
Filipo-Maria, trzeci kniaź Mediolanu, poiął w drugie małżeństwo Beatryczynę, wdowę po nieboszczyku Facynie Kanie, barzo iuż szedziwą; przedsię wniesła mu w małżeństwo czterysta tysięcy talerów, nie licząc inego statku, pirzścionków a klenotów które sięgały wysokiey ceny y zacierały iey szedziwość; mimo którey wszelako stała się podeźrzana mężowi, iż chadza figlować bokami, za które podeźrzenie śmierzcią ią zgładził. Widzicie owo zali starość zbawiła ią smaku w igrach miłośnych. Mnimać radziey należy, iż wielgie ćwiczenie iakie w tym miała ieszcze iey dodawało żądze a pochoci.
Konstancyia, królowa Sycyliey, która od młodości y przez całe życie nie ruszyła się kształtem westalki z głębi klasztoru, gdzie żyła w czystości, wydostawszy się na świat w wieku pięćdziesięci lat, nie będąc przedsię piękną y cale zmurszałą, chciała zasmakować słodyczy cielesney y poiąć męża[162]; y zaszła w ciążę w wieku pięćdziesięci y dwóch lat, począwszy dziecię, które chciała powić na łąkach Palermańskich, kazawszy tam wznieść namiot y sposobny budynek, iżby świat nie miał wątpienia, iż owoc iey był źrzetelny: który był iednym z nawiętszych cudów iakie widziano od czasu świętey Elżbiety. Historia Neapolu powieda wszelako, iż mnimano go bydź podstawionym. Wyrosła z niego, wierę, barzo niezwyczayna persona; przedsię na więcey onych dzielnych iunaków są to bękarty, iako mi rzekł raz pewien pan z nieledaiakich.
Znałem iedną opatkę z Taraskonu, siestrę pani Diuzesowey z domu Talardów, która zrzuciła sukienkę y poniechała religiey w wieku wyższey pięćdziesięci lat, y zaślubiła się z onym wielgim Szaneiem, którego widziano iako srogiego gracza na dworze.
Siła inych mniszeczek poczyniło takowe sztuki, bądź to w małżeństwie, bądź inak, aby posmakować cielesności w swoim wieku barzo źrzałym. Jeśli takie to czynią, cóż maią owo czynić nasze panie, które są temu wzwyczaione od naymłodszych latek? Żali szedziwość ma ie wstrzymać, aby nie tykały y nie smakowały niekiedy dobrych kąsków, których użycie praktikowały tak długo? Y cóż się stanie z tylą zacnych rosołków krzepiących, bulionów subtylnie przyrządzanych, tylą poliwek iudzących y inych drogów daiących żarkość a siłę ku ogrzaniu a wzmocnieniu ich żołądka szedziwego a zimnego? Owo nie trzeba wątpić, iż takowe mixtury, krzepiąc a utrzymuiąc ich zwątlały żołądek, pokryiomu sprawuią ine ieszcze pożytki; iż ogrzewaią ie w ciele y sprowadzaią im nieiaką gorącość wenericzną, którą trzeba potym wyganiać przez parzenie się a społkowanie, które iest naysprawnieyszem likarstwem iakie iest, y naypospolitszem, bez inego szukania porady u lekarzy, na których osąd w tym się zdaię. A co nalepsze dla nich, to iest: iż postarzawszy się y doszedszy pięćdziesięci lat, nie maią iuż obawy zaścia w ciążę, y podczas maią wolne pole y wszelaką swobodę igrać a zbierać zaległe czynsze rozkoszy, których, możebna, niektóre nie ważyły się uszczknąć z obawy wzdęcia ich zdraycy żywota: tak iż siła bywa takich, które więcey sobie folguią w miłowaniu od pięćdziesięci lat w górę, niżeli od pięćdziesięci wstecz. O wielu znacznych a pośrzednich paniach słyszałem w takowych koniunkturach, a nawet siła takich znałem y słyszałem ich słowa, iż pragnęły nieraz, iżby iuż miały pięć krzyżyków na sobie, aby nie potrzebowały lękać się brzemienia y mogły sobie folgować sumnienniey bez iney obawy y zgorszenia. Wey y dlaczego miałyby niechać tego będąc w leciech? Toć nawet y po śmierci niektóre miewaią iakoweś podrygi a czucia cielesne. O czym muszę przyczynić tu małą powiastkę.
Miałem niegdy młodszego brata, którego zwano kapitanem Burdeilem, iednego z dzielnych y walecznych rotmistrzów swoiego czasu. Muszę to o nim powiedzieć, chocia był moim bratem, nie krzywdząc tey czci, iaką mu oddaię: bitwy iakie stoczył we woynach y oblężeniach obstaną tu za świadectwo; nie miał bowiem sobie równego na rękę w całym kraiu naszey Francyey. Zabito go przy braniu Hedynu, czasu ostatniego szturmu.
Przeznaczony był od oćca y matki do nauk: k’czemu posłano go w ośmnastu leciech do Italiey na studiowanie. Iadąc popasał we Ferarze, iako że to pani Renata Francuzka[163], xiężna Ferary barzo nawidziła moią matkę; dlatego też zatrzymała go iżby tam odprawował swoie nauki, była bowiem w mieście akademia. Wszelako iż nie był do tego, zrodzony ani sposobny, nie bawił się tem wcale, radniey bawił się umizganiem a miłostki: tak barzo, iż rozmiłował się znacznie w iedney szlachciance francuzkiey, wdowie, będącey przy księżney Ferary, którą nazywano panną Delaroszanką, y miał z niey ukontentowanie, y miłowali się znacznie wzaiem, aż brat, odwołany od oćca, który widział go mało sposobnym do nauki, musiał wracać.
Ona, która go miłowała y lękała się barzo, iżby iey się co nie przygodziło, silnie bowiem trąciła Lutrem, będącym podczas w estymie, prosiła mego brata, aby ią wziął ze sobą do Francyey y na dwór królowey Nawary, Małgorzaty[164], przy którey była niegdy y która ią przekazała pani Renacie, skoro ta wyszła za mąż y udała się do Italiey. Móy brat, iako że był młokos, y bez żadnego statku, rad z oney wdzięczney kompaniey, odwiózł ią aż do Pariża, gdzie podczas bawiła królowa, która rada barzo była ią uirzeć, była bowiem biała głowa wielgiego dowcipu y trefnego rzeczenia, y wdowa piękna y we wszytkim doskonała.
Brat, zabawiwszy kilka dni z moią babką y matką, które były na dworze, wrócił się stanąć przed oćca. Po nieiakiem czasie, zmierziwszy sobie sielnie nauki y nie widząc się do nich sposobnym, poniechał ich ze wszytkim, y pociągnął na wyprawę Piemondzką y Parmeńską, gdzie nabył niemało cześci. Bawił się tem rzemięsłem przez pięć do sześci miesiąców, nie wracaiąc do domu; po których przyiechał odwiedzić matkę, będącą podczas na dworze wraz z królową Nawary, wówczas w Po; którey przyszedł się pokłonić, kiedy wróciła z nieszporów. Owa pani, iako iż była na barziey ludzką xiężniczką pod słońcem, podięła go barzo łaskawie y bierąc go za rękę, wodziła go po kościele blizko godziny lub dwóch, przepytuiąc siła nowin o woynach Piemondzkiey y Italskiey, y wielu inych osobliwościach; w czym brat sprawił się tak dobrze, iż była zeń zadowolona (bowiem był barzo bystrego ięzyka) tak z iego dowcipu iak z iego weźrzenia, taki to był urodny szlachcic, w wieku dwudziestu czterech lat. Owo nauradzawszy z nim podostatkiem, (iako iż w przyrodzeniu a komplexyey tey godney xiężniezki było nie gardzić wdzięczną pogwarką y obcowaniem z poczciwemi ludźmi), od słowa do słowa, zawsze przechodząc się, zatrzymała wreszcie mego brata wprost na grobie panny Delaroszanki, którey się było zmarło przed trzema miesiącami; poczem wzięła go za rękę y rzekła: „Móy kuzynie“ (tak go bowiem nazywała, iako że iedna córka pana Albretowa wydała się do naszego domu Burdeilów; przedsię dlatego nie palę więtszego ognia na kominie, ani też dmę wyższey) „zali nie czuiesz, by ci się coś ruszało pod tobą y pod nogami? — Nie, pani, odparł. — Wżdy miarkuy dobrze, kuzynie, rzecze. Aż brat: Pani, miarkowałem dobrze, ba nic nie czuię ruszaiącego, kroczę bowiem po barzo stałym kamieniu. — Owo, powiedam ci, rzekła wonczas królowa, nie dzierżąc go dłużey w zawieszeniu, iż iesteś na grobie y ciele biedney panny Delaroszanki, tu pod tobą pogrzebioney, którą wey tyle miłowałeś. Skoro dusze maią czucie po śmierzci, niema wątpienia, iż ta, godna istota świeżo zmarła, musiała wzruszyć się zrazu, skoro tylko na nią wstąpiłeś. A choć tego nie czułeś z powodu grubości kamienia, nie trzeba wątpić, iż ona w sobie tem barziey poruszyła się y uczuła. Owo, iako to iest pobożna służba mieć pamięć o zmarłych, a zwłaszcza o tych których się kochało, proszę cię abyś iey użyczył iedno Pater noster y Ave Maria y De profundis, y pokropił ią wodą święconą; przez co pozyszczesz sobie imię barzo wiernego miłośnika y dobrego krześciiana. Zostawię cię tedy k’temu“ y to rzekłszy, odchodzi. Nieboszczyk brat nie chybił temu co mu rzekła, potem zasię poszedł odwidzić królowę, która conieco się z nim pokrzywiała, iako że była ćwiczona we wszelakiem trefnem rzeczeniu y wdzięcznie go zażywała.
Oto mnimanie tey dobrey xiężniczki, która ie wyrzekła, wedle moiego osądu, barziey z trefności y kształtem wdzięczney pogwarki, niżeli ze stateczney wiary.
One wdzięczne przypowiastki przywodzą mi na pamięć nagrobek iedney kortezany, pogrzebaney w kościele Nayświętszey Panny de Populo, gdzie stoią te słowa: Quaeso, viator, ne me diutius calcatam amplius calces; „Przechodniu, po tylekroć mnie ugniótszy y utarmosiwszy, proszę cię, iżbyś mnie iuż nie gniótł y nie tarmosił więcey“. Łacińskie rzeczenie iest przedsię misternieysze. Kładę to tutay więcey dla trefności a pośmichu, niźli dla czego inego.
Owo, ażeby zmierzyć ku końcu, nie trzeba się tak dziwować owey paniey iszpańskiey, iż wyrzekła oną maximę o pięknych białych głowach, iż miłowały się barzo, y miłowały y miłuią, y rade są chwalone, mimo iż nie wiele maią z minioney krasy; przedsię to iest — nawiętsza słodycz iaką możecie im wyświadczyć y którą nabarziey nawidzą, kiedy im powiecie, iż są zawżdy te same, y że zgoła nie odmieniły się ani zszedziwiały, a zwłaszcza iż nic nie postarzały się od pasa do dołu.
Słyszałem o iedney barzo piękney y godney białey głowie, która rzekła iednego dnia do swego służki: „Nie wiem, co mi kiedy przyniesie starość za więtsze utrapienia (miała podczas pięćdziesiąt y pięć lat); wszelako, dziękować Bogu! nigdy tego nie czyniłam tak dobrze, iako teraz czynię, ani też miałam w tym więcey rozkoszy. Byle to tak trwało i ciągnęło się aż do moiey ostatniey starości, nic mi ona więcey nie wadzi, ani żałuię minionego czasu“.
Owo, co się tycze miłowania a pożądliwości, przytoczyłem tu y indziey siła przykładów, nie rozwodząc się iuż więcey nad tym przedmiotem. Przydźmyż teraz do iney maximy, tyczącey owey piękności urodnych białych głów, która nie umnieysza się przez szedziwość od pasa aż do dołu.
Wierę, ku tey rzeczy, owa pani iszpańska przytoczyła siła pięknych racii y wdzięcznych przyrównać, równaiąc one cudne białe głowy do tych pięknych, starych y wspaniałych budowli z dawnego czasu, których ruiny ieszcze pozostały piękne; iako się widzi ie w Rzymie, one wspaniałe kolizea y wielgie termy, które okazuią dobrze ieszcze czem były, budząc podziw a grozę w całym świecie, y ruina ich pozostaie ieszcze podziwu godna y przeraźliwa; tak iż na tych ruinach buduie się ieszcze barzo piękne gmachy, z czego iest iawne, iż fondamenty ich są lepsze y pięknieysze, niżeli inych nowych; iako widzi się często w budowlach, iakie nasi dobrzy architektonowie a budownikowie przedsiębierą; którzy gdy naydą iakie stare ruiny a fondamenta, wraz muruią na nich y radszy niźli na nowych.
Widziałem także często, iako piękne galery y statki buduią się y przerabiaią na starych kadłubach y dawnych łodziach, które długo pozostawały w porcie bez pożytku; owo warte są pewnie tyleż, co owo budowane y ciosane z gruntu od nowa y z nowego drzewa zrębanego w lesie.
Co więtsza, powiedała owa pani iszpańska, czy nie widzi się często, iako szczyty wysokich wież bywaią unoszone, zniszczone a popsowane przez wichry, burze a pierony, zasię spodek pozostanie zdrowy y cały? zawżdy bowiem burze imaią się takowych wyniosłości; nawet wichry morskie nadżeraią a ziadaią kamienie od góry, y drążą ie radniey niźli te od dołu, iako iż nie są tak wystawione iako od góry.
Tak samo, niektóre cudne białe głowy tracą blask y piękność swoich wdzięcznych liczek przez rozliczne przypadki, lub z zimna y gorąca, lub od słońca y xiężyca, y inych, y, co gorsza iest, od wszelakich barwiczków iakie sobie nakładaią mnimaiąc uczynić się pięknieyszemi y psowaiąc tym wszytko; przedsię na części spodnie nie przykładaią sobie inego kosmetiku, ieno przyrodzoną spermę, nie cirpiąc tam ani od zimna, ani od dżdżu, ani wichru, ani słońca, ani xiężyca, które tam nie sięgaią.
Ieśli skwar im dolega, umieią dobrze ubezpieczyć się odeń y orzeźwić; takoż radzą sobie na zimno rozmaitemi sposoby. Owo tyle utrapień y przygód trzeba się strzedz dla swoiey piękności u góry, zasię barzo mało dla oney z dołu; tak iż z tego że się widzi piękną białą głowę zmurszałą na twarzy, nie trzeba stąd mnimać, iż iest zmurszała od dołu y że nie zostało ieszcze conieco dobrego y pięknego y na czym nie iest źle budować.
Słyszałem o iedney znaczney paniey, która była niegdy barzo cudna y barzo łasa na słodycze miłosne: owo ieden z iey dawnych służków stracił ią z widoku na przeciąg czterech lat, dla iakieyś podróży którą podiął; z którey wróciwszy y nayduiąc ią cale odmienioną z tey cudney twarzy iaką znał u niey niegdy, przez to tak ią sobie zbrzydził y oziąbł dla niey, iż nie chciał iuż się iey imać, ani też wznawiać z nią ubiegłey rozkoszy. Ona wyznała się na tem, y sprawiła tyle, iż nalazła sposób aby ią przyszedł nawiedzić leżącą w łożu; ku temu iednego dnia udała chorą, gdy zaś on przyszedł ią odwidzić w dniu, rzekła mu: „Wasza miłość, wiem dobrze, iż gardzicie mną z przyczyny mego lica zmienionego prze wiek; przedsię macie, patrzcie“ (to mówiąc odsłoniła mu całą połowę nagiego ciała od dołu) „czy owo tutay iest co zmienionego? Ieśli moie lico was oszukało, to was nie oszuka“. Dopieroż szlachcic pozieraiąc na nią, a nayduiąc ią tamże równie piękną y gładką iak niegdy, nie mieszkaiąc popadł w stateczne chucie, y ukąsił ciałka które mnimał bydź iuż nadgnitem y zepsutem. „Owo, Wasza Miłość, rzekła mu ta biała głowa, owo iako wy mężczyźni się mamicie! Na iny raz nie daycież tyle wiary łgarstwom naszych zwodnych liców; reszta bowiem ciała nie zawsze iest im podobna. Tę naukę wam daię, rycerzu“.
Ina biała głowa, stawszy się, podobnie iak owa, zmienioną na cudnem licu, popadła w tak wielki gniew a urazę przeciwko niemu, iż nie chciała go nigdy oglądać w zwierzciadle, powiedaiąc iż tego iest niegodne; zaczym dawała się czesać swoim dworkom, zasię, w nagrodę, przeglądała się y pozierała inemi częściami od dołu, nayduiąc w tem tyleż delektacyey, ile iey czerpała wprzódy ze swoiego oblicza.
Słyszałem o iney białey głowie, która, gdy iey się przygodziło parzyć w dzień ze swoim przyiacielem, przykrywała sobie twarz piękną chusteczką białą z cienkiego olandzkiego płótna, z obawy iżby przy widoku iey twarzy, góra nie oziębia y me poraziła batteryey dólney, y aby się nie omierził; bowiem dołem nie można było twirdzić, by piękność iey przeminęła. Ku czemu słyszałem o iedney godney białey głowie barzo trefnego dowcipu y rzeczenia; którey gdy iednego dnia mąż zapytał, czemu sierść w iey spodku nie obielała y nie oszedziła się iako ta na głowie, rzekła: „Ha! wierę, ten spodek zdrayca niegodziwy, który czynił tyle szaleństwa, nie kara się tego y nie czyni pokuty. Dał ie uczuwać y napawać się niem inym moim członkom y moiey głowie; przedsię zostaie sam cale niezmieniony, y w tym samym kształcie y mocy, w tey samey chuci, a zwłaszcza w tym samym przyrodzonym cieple, y także appetycie a zdrowiu; nie zaś tak ine członki, które znoszą za niego choroby y cirpienia, y włosy moie, które z tego stały się białe y szedziwe“.
Miała przyczynę ta pani tak mówić; ta bowiem część sprowadza mnogo boleści, podagrów y chorób, bez tego iżby ów nicpotem ze śrzodka od nich cirpiał; owo panie nazbyt gorące w tey rzeczy staią się hnet siwe, iako powiedaią lekarze. Oto dlaczego urodne białe głowy nigdy nie starzeią się owędy na żaden z dwu sposobów.
Słyszałem to od niektórych, którzy z niemi się wąchiwali, nawet z kortezanami; ba upewniali mnie, iż nigdy nie widzieli aby cudne białe głowy zestarzały się tamtędy; cały bowiem dół y pośrzodek, y uda y nogi miały cale piękne, y chuć y skłonność podobną iako niegdy. Słyszałem o tym także od niektórych mężów, którzy naydowali swoie starki (tak ie nazywali) równie pięknemi od dołu iak kiedy, a także równie ustawiczne w chuci, we swowoli, w piękności, y taksamo łakome sprosności; owo nic nie naydowali w nich odmienionego iak ieno samą twarz, y taksamo żądali parzyć się z niemi iako w ich młodych leciech.
Ba zresztą, iluż iest mężczyzn, którzy wolą ku dosiadaniu przystarsze białe głowy, radniey niż młódki; tak samo iako nieiedni, którzy barziey nawidzą stare kobyły, czy to w dniu walney rozprawy, czy też do uieżdżania y dla uciechy, które tak były dobrze wyuczone z młodu, iż w starości nic im nie można przyganić, tak dobrze są uchodzone y zachowały swoią wdzięczną zwinność.
Widziałem raz w stayni królewskiey konia zwanego Kwadragantem, uchodzonego za czasu króla Hendryka. Miał więcey niż dwadzieścia dwa lat; przedsię chocia był tak stary, sprawował swoią rzecz barzo należycie y niczego nie przepomniał; tak iż świadczył ieszcze barzo wiele radości swemu królowi y wszytkim, którzy patrzyli na iego obroty. To samo widziałem u iednego wielgiego bieguna, zwanego Gonzagą z Mantuańskiey stadniny, y który był rówieśny Kwadragantowi.
Takoż widziałem wspaniałego karosza, którego ustanowiono za stadnika. Pan Antonio, który miał zarząd stadniny królewskiey, pokazał mi go w Mun, iednego dnia kiedym przeieżdżał owędy, iak szedł stępo y kłusa y woltą, równie dobrze iak kiedy pan Karnawalet go układał, był bowiem wprzodzi iego; y nieboszczyk pan Longewil chciał mu zań dawać trzy tysiące franków renty; przedsię król Karol nie przyzwolił na to, ale wziął go dla się y nagrodził tamtego inak. Mógłbych wymienić nieskończoność inych; wżdy nigdybych nie skończył, przeto świadczę się w tym dzielnymi ieźdźcami, którzy tego siła widzieli.
Nieboszczyk król Hendryk, będąc w obozie Amieńskim, wybrał dla się na dzień bitwy iednego gniadosza, barzo pięknego y silnego rumaka, ze starszych; zginął potym na febrę, iako powiedali co naytęgsi konowałowie w obozie amieńskim: czemu niemało się dziwiono.
Nieboszczyk pan Giz posłał do swoiey stayni eklerońskiey po gniadosza Samsona, będącego tam za stadnika, iżby mu służył w bataliey Drewskiey, gdzie też służył mu barzo dobrze.
Za czasu pirszych woien, nieboszczyk xiążę wziął z Mun dwudziestu dwóch ogierów będących tam za stadników, aby się nimi posługiwał w bitwach; y rozdzielił ie tym y owym ze szlachty, która z nim była, sobie zachowuiąc dobrą część; z których dzielnemu Awaretowi przypadł rumak darowany od pana konstabla królowi Hendrykowi, a którego zwano Kumem[165]. Chocia był taki stary, nie zdarzyło się widzieć lepszego odeń; y iego pan zażywał go nieraz w walnych bitwach, gdzie mu służył barzo skutecznie. Kapitan Burdet dostał Turka, na którym król Hendryk był ranion i zabit, a którego darował mu pan Sabaudzki; nazywano też go Nieszczęśnikiem; tak iuż się nazywał, kiedy go darowano królowi, co było dla króla z barzo niedobrą wróżbą. Nigdy nie był czasu swey młodości tak dobry iak czasu starości; toteż pan iego, który był iednym z naygrzecznieyszych rycerzów we Francyey, wieldze go sobie cenił. Prosto mówiąc, ilu tylko było tych stadników, nidgy wiek nie przeszkodził im aby dobrze służyli swoim panom, xiążęciu y sprawie. Iako bywa siła starych koniów, które w bitwie nigdy tylu nie podadzą; toż mówią, że dobry koń nigdy się nie zeszkapi.
Tak samo iest siła białych głów, które w starości warte są tyleż, co ine w młodych leciech, y daią tyleż rozkoszy, iako że były w swoiem czasie barzo dobrze obliczone y wyieżdżone; owo takie nauki nie łacno się zapominaią: co zasię iest nalepsze, to iż są barzo szczodre y wspaniale w utrzymywaniu swoich ieźdźców y masztalerzów, którzy bierą cięższy piniądz y chcą sutszey ordynaryey, iż dosiadaią starey kobyły, niżeli młodey; co ma się przeciwnie niż u koniuszych, którzy nie bierą tyle od koni uieżdżonych iako od młodych y dopiruczko do uieżdżenia: iako y sprawiedliwość nakazuie.
Słyszałem iedno zagadnienie w przedmiocie białych głów szedziwych, a mianowicie: w czym chwała więtsza, czy w tym, aby znieprawić wiekową panią y nasycić się nią, czy młódkę. Niektórych słyszałem mówiących iż starszą. Ci powiedali, iż płochość a gorącość, iakie są w młodości, same z się dosyć są podane na wszeteczeństwo a łatwe do zguby; zasię roztropność y oziębłość, które zdaią się bydź w starości, nie łacno daią się uwieść; kto zasię ie zwiedzie, ten w więtsze stąd uroście mnimanie u ludzi.
Owo też sławna kortezana Lais chlubiła się y wysławiała sielnie, iako iż philozophowie barzo często ią nawiedzali y chadzali uczyć się w iey szkole, barziey niż z wszytkich innych młokosów y głupków do niey chodzących. Toż Flora chlubiła się, iż do iey bramy przychodziły wielgie senatory rzymiańskie, barziey niżeli z młodych przygłupków szlachcieńskich. Iakoż zda mi się, iż dla rozkoszy a mnimania o sobie więtsza to iest chluba zwyciężyć roztropność, iaka żywię w szedziwych osobach, niż insze.
Zdaię się na tych, co doświadczyli tego, z których nieiedni mówili mi: iż uieżdżone bydlątko barziey iest pocieszne, niźli dzikie y które nie umie nawet chodzić. Co więtsza, iakąż rozkosz y iakąż więtszą radość można mieć w duszy, niż kiedy się widzi wchodzącą abo na salę balową, abo na kownaty królowey, abo do kościoła, abo na ine wielgie zgromadzenie, szedziwą panią wielgiey godności, de alta guisa[166], iako powieda Włoch, lub zgoła samą panią dworską królowey abo xiężniczki, lub ochmistrzynią córki królewskiey, królowey lub wielgiey xiężniczki, lub ochmistrzynią panien lub dziewcząt u dworu, którą wzięto y postanowiono na tey wysokiey szarży dla iey stateczności? Widzi się ią, iako bierze na się oblicze surowey, czystey, cnotliwey, y iako cały świat mnima ią także bydź taką z przyczyny iey wieku; owo kiedy się myśli w sobie, y kiedy się powieda to iakiemu swemu wiernemu drukowi y zaufanemu: „Widzisz ią z iey srogim obyczaiem, z tem weźrzeniem skromnem, y wzgardliwem y oziębłem; rzekłbyś nie zmąciłaby nawet kropli wody? Ha! kiedy ią dzierżę pod sobą leżącą w iey łożu, niema na świeoie chorągiewki na dachu, któraby się trzęsła a okręcała tak chybko y tak zwinnie, iako to czynią iey lędźwie y pośladki.“
Co do mnie, mnimam, iż kto tego zażył y może tak powiedzieć, niemało rad iest z siebie. Ha! ileż ia znałem z owych białych głów we świecie, które podawały się za stateczne, skromne y niechcące, zasię były barzo rozpasane y sprosne kiedy przyszło do tego, y barzo często łacniey ie było pokłaść na grzbiecie, niżeli niektóre młode, które, iako iż zbyt mało doświadczone, obawiaią się walki! To też powiedaią, że nikt tak nie poluie, iak stare lisice, iako iż poluią aby przynieść iadło swoim młodym.
Czytamy, iż niegdyś siła cysarzów rzymiańskich barzo się delektowało aby tak znieprawiać y niewolić wielgie panie, chodzące w czci a reputacyey, tyleż dla rozkoszy y zadowolnienia (czego iest, wierę, tutay więcey niżeli z poślednieyszemi), iako dla chluby y zaszczytu, który sobie przyczytywali, iż ie sk...li y wyobracali: znałem też za moiego czasu wielu panów, xiążąt y rycerzów, którzy czuli się barzo dumni y barzo radzi w duszy zdziaławszy to samo.
Iuliusz Cezar y Oktawian, iego następoa, byli barzo wieldze łasi na takowe zdobycze, iako wstecz o tym powiedalem; po nich zasię Kaligula, który zapraszał na swoie festy co nayznamienitsze panie rzymiańskie z ich mężami, patrzał y obzierał ie barzo uparcie, nawet ręką podgarniał im twarze; niektóre bowiem ze sromu ie opuszczały, iż czuły się bydź zacnemi a szanownemi białemi głowami, drugie zasię chciały tamtym się przypodobnić y to naystatecznieyszym y nayzacnieyszym, chocia, wierę, mało ich bydź mogło w czasach tych rozwiązłych cysarzy; wżdy trzeba było czynić takie miny y takie wydwarzania: inaczey zabawa nie byłaby dobra: iakoż widziałem też same obyczaie u wielu pań. Potym te, które udały się temu panu cysarzowi, brał ie poufnie y publicznie od boku mężów, y wyprowadzaiąc z sali, zawodził do kownaty, gdzie czerpał z nich rozkosz, tyle ile mu się chciało: potem zasię ie wracał y sadowił na ich miescu; y przed całym zgromadzeniem wychwalał ich piękności y osobności będące w nich ukryte, opisuiąc iedną część po drugiey; zasię tych które miały iakowąś skazę, szpatotę, y defekt nie osłaniał bynamniey, ieno ie omawiał y oznaymiał, nic nie udaiąc ani kryiąc światu.
Neron[167], co gorsza iest ieszcze, zgoła ciekaw był widzieć swoią matkę umarłą, przypatrował się iey pilnie y poruszał wszytkie iey członki, chwaląc iedne a przyganiaiąc inym.
Słyszałem tak samo o niektórych wielgich panach krześciiańskich, którzy mieli tę samą ciekawość naprzeciw swoim matkom umarłym.
To nie wszytko było u tego Kaliguly; opowiedał bowiem ich poruszenia, ich obyczay wszeteczny, ich obrotki a minki iakie zachowywały przy swoich przeiażdżkach, a zwłaszcza o tych które były skromne a stateczne, lub które takim przypodabniały się przy stole: ieśli bowiem w łożnicy chciałyby czynić tak samo, niema wątpienia, iż okrutnik groziłby im śmierzcią, ieśliby nie czyniły wszytkiego coby chciał ku iego ukontentowaniu, y z obawy zgonu; potem zasię podawał ie w osławę, iako mu się widziało, na ohyzdę a pośmiech powszechny z tych ubogich pań, które mnimaiąc bydź sądzone barzo skromnemi y zacnemi (iako mogły bydź takie miedzy niemi) abo też zastawiaiąc się obłudnie y czyniąc donne da ben, naraz widziały się odsłonione y ogłoszone iako rzetelne k...y y szczwane kobyły; co nie był zły sposób aby ie odsłonić za takie iakiemi nie chciały aby ie znano. A co było nalepsze, iż były to, iako rzekłem, same znamienite damy iako żeny konsulów, dyktatorów, pretorów, kwestorów, senatorów, cenzorów, rycerzów, y inych barzo wielgich stanów y godności; iako możemy dziś powiedzieć w naszych krześciiańskich czasach iakoby królowe, które można przyrównać żenom konsulów, skoro owi rozkazowali całemu światu; xiężniczki duże y śrzednie, diuszesy wielgie a małe, margrafki a margrafeczki, grebinie a grebinki, baronianki a szlachcianki, y ine panie wysokiey szarży a znacznego rodu: o czym nie trzeba wątpić, iż, gdyby wielu cysarzów a królów mogło uczynić tak samo naprzeciw tak znacznym paniom, iako ów cysarz Kaligula, radziby to uczynili; przed się są krześciiany, maiący boiaźń bożą przed oczyma, przed iego świętemi rozkazaniami, swoim sumnieniem, swoią częścią, osławą u ludzi, y ich mężów, tyraństwo bowiem byłoby to nie do zniesienia onym sercom wspaniałym. W czym, wierę, królów krześciiańskich trzeba barzo szanować a chwalić, iż iednaią miłość owych cudnych pań radniey łagodnością a przyiaźnią, niżeli siłą a przemocą; przez co y zdobycz o wiele iest chlubnieysza.
Słyszałem o dwóch wielgich xiążętach[168], którzy barzo się lubowali w odsłanianiu tak piękności, figielków a osobności swoich dam, iak równie ich szpatoty, skazy a defektów, a także ich sposobków, poruszeń y sprosności, nie publicznie wszelako iako ów Kaligula, ieno poufnie miedzy serdecznemi zaufanemi druhami. Oto, wierę, ładny użytek z wdzięcznego ciałka tych biednych białych główek! Mnimaiąc dobrze czynić y figlować, by sprawić radość swoim miłośnikom, owo są zdane na ohyzdę a ludzkie pośmiechy!
Owo, aby wrócić ieszoze do naszego przyrównania, iako się widzi piękne budowle zbudowano na lepszych fondamentach y z lepszych kamieni y materii niżeli insze, y dlatego trwaiące dłużey w swoy piękności a chlubie, tak samo bywaią ciała białogłowskie tak dobrze utworzone y ukształcone y naznaczone pięknością, iż widzi się łacno iż czas nic nic osiąga na nich, iako na inych, y nie nadżera ich niiako.
Czyta się o Artaxerxesie[169], iż, wśród wazytkich swoich żen, nabarziey miłował Astazyę, barzo iuż szedziwą a wszelako barzo cudną, która była niegdy nałożnicą iego brata Daryusza. Syn iego rozmiłował się w niei tak sielnie, tak była urodna mimo wieku, iż poprosił iey od oćca w podziale, równie iak swoią część z królestwa. Ociec, z zazdrości iaką powziął przeciw niemu, y na myśl iżby miał z nim uczestniczyć w tym smacznym kąsku, uczynił ią kapłanką Słońca, ile że w Persyey maiące tę szarżę czynią ze wszytkim śluby czystości.

Czytamy w Historyey Neapolu, iż Władysław, Węgrzyn y król Neapolu, oblegał w Tarencie xiężnę Maryię, żenę nieboszczyka Ramondela Balca, y, po mnogich szturmach y potyczkach, wziął ią przez układy, iakie zawarł z iey dziećmi y zaślubił ią, chocia była iuż szedziwa ale barzo cudna, y zabrał ze sobą do Neapolu; y dostała miano królowey Maryey, barzo miłowaney odeń y pieszczoney.
François Clouet: A Lady in Her Bath (Domniemany portret Diany de Poitiers)

Widziałem panią xiężnę Walentyńską w wieku siedmdziesięci lat[170], równie cudną z oblicza, równie świeżą y powabną iako w trzydziestu leciech: toteż była barzo miłowana a czczona od iednego z nawiętszych y naydzielnieyszych królów we świecie. Mogę to rzec iawnie, nie czyniąc uymy piękności tey paniey, skoro bowiem biała głowa posiądzie miłość wielgiego króla, to znak, iż doskonałość obfituie a mieszka w niey, każąc ią miłować: iakoż piękności daney od niebios nie godzi się skąpić półbogom.
Widziałem tę panią na sześć miesięcy przed iey skonem, tak piękną ieszcze, iż niewiem iakie serce ze skały by się od tego nie poruszyło, mimo iż dopiruczko złomiła sobie nogę na bruku Urlieńskim, iadąc y trzymaiąc się na koniu równie krzepko a zręcznie iako indziey kiedy; przedsię koń upadł i poślizgnął się pod nią; owo przez takie złomienie, y boleści y niedole iakie przecirpiała zdawałoby się iż iey piękne lico musi się odmienić; wszakże nic takiego nie było, piękność bowiem gracyia, dostoieństwo, wdzięczna postawa, zostały takie same iako zawżdy były. A zwłaszcza iaśniała niezmierną białością y to bez namnieyszego bielidła; wierę, opowiedaią, iż każdego ranka zażywała nieco poliwki złożoney z płynnego złota y inych kordyałów, których nie umiem nazwać iako biegli lekarze y subtelni aptekarzowie. Mnimam, iż gdyby ta pani była ieszcze żyła sto lat, nigdy nie byłaby się zestarzała ani z oblicza, tak było pięknie ukształtowane, ani też z ciała, ukrytego y odzianego, tak było ono pięknego odlewu y statecznego ćwiczenia. Szkoda, wierę, iż ziemia pochłania one piękne ciałka!
Widziałem panią margrabinę Rotlińską[171], matkę xiężney-wdowy po xięciu Kondeuszu y nieboszczyku panu Longewile, zgoła nie uszkodzoną w swoiey piękności, ani od czasu ani od wieku, y zachowaną w tak pięknym kwiecie urody iako w pierwszey młodości, prócz tego, iż twarz iey nieco czerwieniała ku końcu; przedsię iey piękne oczy, nie maiące równych sobie we świecie, y które odziedziczyła iey pani córka, nie zmieniły się zgoła y zawżdy były gotowe zadawać rany.
Widziałem panią Burdesierską[172], późniey w drugiem stadle marszałkową Domonową, równie piękną na schyłku dni, iako powiedano iż była w młodych leciech; tak iż iey pięć córek, głośnych miedzy pięknemi, nie przesłaniały iey w niczem. Toż, gdyby był taki wybór, chętnie niechałoby się córek, aby się imać matki, a wszakoż miała ona mnogo dzieci. Owo też była pani ta barzo baczna a uważaiąca, była bowiem nieprzyiaciółką śmiertelną rosy wieczorney y miesiąca y uchodziła przed niemi iako tylko mogła; takoż pospolite bielidło, praktikowane od wielu białych głów było iey nieznane.
Widziałem, co więtsza iest, panią Mareńską[173], matkę pani margrebini Mesierskiey y babkę xiężniczki-następczyni w wieku stu lat, w których pomarła, równie prostą, świeżą, równie ochoczą, zdrową y nadobną iako w wieku pięćdziesięci lat: piękna to była biała głowa w swoich młodych leciech.
Córka iey, rzeczona pani margrabini, równie była taka y tak umarła, ieno wszakże o dwadzieścia lat młodsza, y postawa iey się conieco przykurczyła. Była ciotką pani Burdeilowey, żeny mego starszego brata, która okazała tęż samą cnotę; bowiem, mimo iż przekroczyła pięćdziesiąt y trzy lat, y miała czternaścioro dzieci, rzekłbyś (w czym ci co ią widzieli, lepszy maią osąd odemnie y tak upewniaią), iż one cztery córki iakie ma naprzeciw niey zdaią się siestrami: owo też widzi się często niektóre owoce z zimy y z ostatniey pory, iako przyrównuią się inym letnim y przechowuią się y równie są piękne a smakowite abo zgoła barziey.
Pani admirałowa Bryiońska y iey córka, pani Barbezka, równie były barzo cudne we swey starości.
Mówiono mi niedawno, iż piękna Paula Tuluzeńska, tak słynna niegdy, iest równie piękna iako dawniey, mimo iż ma do ośmdziesięci lat; y nic w niey niemasz odmienionego ani w iey wspaniałey postaci, ani też w cudnem obliczu.
Widziałem panią prezydentową Kontową z Bordo, takąż samą w takimż wieku, y barzo lubą y smakowną; owo też było w niey siła doskonałości. Nazwałbych y wiele innych, przedsię dalekoby to mię zawiodło.
Gdy pewien młody kawaler iszpański uradzał o miłości z iedną panią szedziwą, przedsię ieszcze piękną, ta mu odpowiedziała: A mis completas desta manera me habla V. M? „Iakoż wy tak mówicie do mnie na moiem schyłku?“ Chcąc oznaczyć tym schyłkiem swóy wiek y upadek iey pięknych dni y zbliżanie się iey wieczoru. Zasię kawaler iey odpowiedział: Sus completas valen mas, y son mas graciosas que las horas de prima de qualquier otra dama. „Wasz schyłek wart iest więcey y pięknieyszy iest y wdzięcznieyszy, niżli nayrannieyszy brzask wszelakiey iney białey głowy.“ To ozwanie było barzo wdzięczne.
Iny, tak samo prawiąc o miłowaniu wiekowey białey głowie, y gdy tamta wskazowała mu na swoią przywiędłą piękność, która wszelako nie była nadto zmurszała, odparł iey: A las visperas se conoce la fiesta „Z nieszporów uznaie się święto.“
Widzi się ieszcze dzisiay panią Nemurską[174], niegdy we swoiem kwietniu będącą ozdobą świata, iako urąga czasowi, mimo iż ów wszystko pożera. Mogę tak rzec o niey, y ci którzy ią widzieli ze mną, iż w swoich kwitnących dniach była to naycudnieysza pani we krześciiaństwie. Widziałem ią iednego dnia, iakom to rozpowiedział inędy tańczącą wraz z królową Szkocyey, ieno we dwie razem, y bez towarzyszenia inych pań z kompaniey (tak się tym dwom damom zachciało), iż wszytcy y wszytkie patrzęcy na ich taniec nie mogli osądzić, która prym trzyma w piękności; y możnaby rzec, iako ktoś powiedział, iż były to zebrane dwa słońca, iako czyta się w Pliniuszu, iż poiawiły się kiedyś aby świat osłupić. Pani Nemurska, wówczas pani Gizowa, miała wspanialszą postawę; y ieśli wolno mi powiedzieć bez obrazy pani królowey szkockiey, miała maiestat barziey poważny y okazały, mimo iż nie była królową iako tamta; przedsię była wnuczką onego wielgiego króla, oćca narodu, któremu biła podobna w wielu rysach twarzy, iako widziałem iego obraz w kabinecie królowey Nawary, który dobrze wyobrażał ze wszytkim iaki to był król.
Mnimam, iż pirwszy byłem, który nazwałem ią mianem wnuki króla oćca narodu; a było to w Lyonie, kiedy król powrócił z Polszczy; y barzo często tak ią nazywałem, toteż czyniła mi ten zaszczyt, iż cirpiała to y rada słyszała odemnie. Była ona, wierę, prawą wnuką onego wielgiego króla, zwłaszcza w dobroci y piękności; była bowiem barzo dobra; y mało kto abo nikt się nie zdarzył, komuby wyrządziła iakie zło abo niedolę, a miała ci potemu wielgie śrzodki za czasu swey łaski, to iest za czasu łaski pana Giza swego męża, który niemało mocen był we Francyey. Owo to są dwie barzo wielgie doskonałości, kióre były w tey paniey, dobroć y piękność, y obie barzo statecznie zachowała aż do dzisiay, y dla których poięła dwóch godnych mężów, y dwóch którym nikt abo barzo mało kto mógł się przyrównać; a gdyby się nalazł ieszcze równy i im a iey godny, y gdyby go zechciała za trzeciego, mogłaby i go ieszcze zażyć, tak ieszcze iest cudna. Takoż we Włoszech uważane są panie ferareńskie za dobre y smakowite kąski, skąd poszło przysłowie potta ferraresa, iako powiedaią cazzo mantuano.
Ku czemu, gdy ieden pan z onego kraiu zabiegał się raz o iedną piękną y znaczną xiężniczkę naszey Francyey, y gdy go chwalono na dworze za iego piękne cnoty, dzielność y doskonałość, czyniące go iey godnym, był przytem nieboszczyk pan Dol, kapitan gwardyey iszpańskiey, który utrefił sedno lepiey niż wszytcy, powiedaiąc: „Zapominacie o nalepszem, cazzo mantuano
Słyszałem raz podobne słowo: gdy diuk Mantuański, którego nazywano Kubinem, był bowiem barzo garbaty chciał zaślubić siestrę cysarza Maxymiliana, powiedziano; iey, iż był tak barzo garbaty. Ta, iako powiedaią, odparła: Non importa purche la campana habbia qualche diffetto, ma ch’el sonaglio sia buono, rozumieiąc pod tym cazzo mantuano Ini powiedaią, że nie rzekła tego słowa, bowiem była zbyt stateczna a pomiarkowana; przedsię drudzy rzekli ie za nią.
Aby wrócić ieszcze do tey xiężniczki ferarskiey, widziałem ią na zaślubinach nieboszczyka pana Żoiosa, iawiącą się w płaszczu skroionym modą italską, y podkasaną do połowy na ramieniu wedle mody sieneńskiey przedsię nie było zgoła damy, któraby ią zaćmiła, ani też kogo ktoby nie rzekł: „Ta piękna xiężniczka nie musi ieszcze nikomu ustąpić, tak iest cudna. Y łacno iest osądzić, iż to wdzięczne oblicze chowa a kryie ino wielgie piękności y części w niey, których nie widzimy, tak iako widząc piękny a wspaniały wirzch sumnienney budowli, łacno iest osądzić, iż wewnątrz są piękne kownaty, sienie y alkierze, piękne stryszki a kabinety.“ Tak w wielu miescach ieszcze iawiła swoią piękność do niedawna, y w swoiem późnem wieku, a zwłaszcza w Iszpaniey, na zaślubinach pana y pani Sabaudzkich, tak iż podziwienie dla niey y dla iey cnót wyryło się tam na zawsze. Gdyby skrzydła moiego piora były dość krzepkie a rozłożyste aby ią wynieść aż do nieba, uczyniłbych to; przedsię są zbyt słabe, wszelako będę ieszcze o niei powiedał inędy. Tyle rzekę, iż była to barzo cudna niewiasta w swoiey wieśnie, swoiem lecie y iesieni, a ieszcze y w swoiey zimie, mimo iż miała wielgą mnogość utrapień y dziatek.
Gorsza iest, iż Włochowie, pogardzaiąc białą głową, która miała wiele dzieci, nazywaią ią scrofa, to znaczy maciora; wszelako te, które wydaią dziatki piękne, dzielne y szlachetne, iako uczyniła owa xiężniczka, warte są chwały y nie są godne tego imienia, ba radniey imienia wybranych od Boga.
Mogę tutay wykrzyknąć: co za osobna y szczególna niestateczność świata, iż rzecz, która iest naylżeysza y nabarziey odmienna, to iest piękna, biała głowa, przedsię czasowi samemu daie opór! To nie ia powiedam; byłbych barzo nierad to rzec, szanuię bowiem wysoce stałosć niektórych białych głów y nie wszytkie są tak niestałe: zasię od inego wziąłem to wykrzyknienie. Przytoczyłbych rad y panie cudzoziemskie, równie iako nasze francuzkie, piękne w swoiey iesieni a zimie; wszelako na ten raz nie dołożę tu więcey iedno dwie.
Iedna to królowa angielska, panuiąca dzisiay, o którey mi powiedano, iż ieszcze iest równie cudna iak niegdy. Wżdy ieśli iest taka, mam ią za barzo cudną xiężniczkę, widziałem ią bowiem w iey lecie y iesieni. Co do iey zimy, to zbliża się do niey znacznie, ieśli ieszcze w nią nie wkroczyła; dawno iuż bowiem iey nie widziałem. Za pirszym razem kiedym ią widział, wiem lata iakie iey podczas dawano. Mnimam, iż to ią zachowało tak długo w piękności, iż nigdy nie była zamężna, ani też nie ponosiła ciężaru małżeństwa, który iest barzo dotkliwy, zwłaszcza ieśli się przygodzi kilkoro dziatek. Ta królowa byłaby godna chwalenia wszelaką pochwałą, gdyby nie śmierzć oney zacney, cudney y osobliwey królowey Szkocyey, która to śmierzć barzo pokalała iey cnoty.
Ina xiężniozka y pani cudzoziemska to margrabim Chwastowa, dona Maria Haragońska[175], którą widziałem iako barzo cudną białą głowę w iey ostatnich leciech; owo chcę wam o tem rzec w powiastce, którą postaram się przykrócić ile możebna.
Gdy się zmarło królowi Hendrykowi[176], w miesiąc późniey umarł papa Paweł czwarty, Karaffa, y trzeba było iżby wszytcy kardynałowie ciachali się na obiór nowego. Z Francyey poiachał miedzy innemi kardynał Giz; udał się do Romy morzem z galerami Króla Imci, nad któremi miał generalstwo pan wielgi pryor Francyey, brat rzeczonego kardynała, y który, iako dobry brat, odprowadził go z szesnastoma galerami. Żeglowali tak krzepko y wiatr mieli tak przychylny od zadku, iż przybyli we dwóch nocach a dwóch dniach do Cywita-Wekia, a ztamtąd do Romy. Gdy tam stanęli, pan wielgi pryor, widząc iż nie iest ieszcze gotowe wszytko do elekcyey nowego papy (iakoż istotnie zeszło trzy miesiące zaczym iey dokonano), y co zatem idzie do odwiezienia brata z powrotem, y że iego galery bezczynnie stały w porcie, umyślił poiachać aż do Neapolu zwidzić miasto y przepędzić czas.
Za iego przybyciem, wice-król, którym był podczas diuk Alkala, przyiął go tak, iakoby przyimował króla. Zasię, zaczym wylądował, pozdrowił miesto barzo piękną salwą y długo trwałą; takąż oddano mu z miesta y ze zamków, tak iż, rzekłbyś, całe niebo zagrzmiało od oney salwy.
Y dzierżąc swoie galery w gotowośoi y w szyku woiennym, y nieco zdala, posłał w łodzi pana Lestranża, z Lingwy-Doki, barzo godnego y bywałego szlachcica, y barzo mocnego w gębie, ku wicekrólowi, iżby go nie niepokoić y prosić o pozwolenie (chocia to byliśmy w dobrym pokoiu, przedsię dopiruczko niechaliśmy woyny) wniść do portu, aby mógł zwidzić miesto y poźrzeć na groby swoich przódków, którzy byli tam pogrzebani, y pokropić ich wodą święconą y pomodlić się za nich do Boga.
Wice-król przyzwolił barzo chętnie. Przeto pan wielgi pryor podsunął się bliżey y rozpoczął od morza salwę równie piękną y siarczystą iako wprzódy, tak z harmat woiennych szesnastu galer, iako też z innego działa y strzelby, tak iż wszytko stanęło w ogniu; a potym wiachał do zasieku barzo wspaniale z mnogością sztandarów, banderyów, chorągwiów z taftu czerwonego, zasię iego była z adamaszku, a żołnirze iego gwardy tak samo, z mantylami oszytemi lamą śrybrną, którey to gwardy kapitanem był kapitan Żofruła, Prowensalczyk, dzielny y waleczny rotmistrz; tak iż zdały się nasze galery francuskie barzo piękne, lotne y dobrze opatrzone, a szczególniey iedna Realka, którey nic nie można było przyganić; owo xiąże bowiem było we wszytkim barzo wspaniałe y nie skąpe.
Wiachawszy tedy do moli w tak pięknym porządku, wstąpił na ziemię y my wszytcy z nim, gdzie wice król kazał trzymać przygotowione konie a poiazdy, aby nas zabrać y przewieść do miesta; iakoż w rzeczy naleźliśmy mało sto koni, biegunów, dzianetów, rumaków iszpańskich, barberów y inych, iednych pięknieyszych nad drugie, w czaprakach aksamitnych cale aftowanych, iednych złotem zasię drugich śrybłem. Kto chciał dosieść konia, dosiadał, kto chciał do poiazdu, ten mógł, było ich bowiem z dwadzieścia barzo pięknych i bogatych y wspaniale zaprzężonych, y ciągnionych przez rumaki naypięknieysze iakie ino mogą bydź. Nalazło się tam równie siła wielgich xiążąt y panów, tak z Królestwa iako y Iszpanów, którzy przyięli pana wielgiego pryora imieniem wicekróla barzo zaszczytnie. Dosiadł iszpańskiego dzianeta, naypięknieyszego iakiego oddawna widziałem, którego późniey wice-król mu darował; dał się powodzić barzo dobrze y wyczyniał barzo wdzięczne kurbetki, iako ie podczas nazywano. On, który był barzo doświadczony ieździec, tak samo iak y żeglarz, barzo piękne przedstawiał na nim widowisko: barzo dobrze nim wykręcał a wodził, y barzo wdzięcznie, było to bowiem xiążę z naypowabnieyszych, barzo piękney y wyniosłey postawy y barzo swobodney; co nie często się przydarza onym wysokim ludziom. Tak owo go prowadzili wszytcy ci panowie y tylu inych ze szlachty do wice-króla, który go oczekiwał y oddał mu wszytkie zaszczyty: pomieścił w swoiem pałacu y ugościł barzo przepysznie cały iego orszak: wżdy mógł to uczynić, wygrał bowiem od niego w tey podróży dwadzieścia tysięcy talerów. Mogło nas bydź z nim dwustu ze szlachty, kapitanów statków y inych; pomieszczono nas nawięcey po wielgich panach miesta y barzo wspaniale.
Od samego rana, wychodząc z kownat, nadziewaliśmy się na pachołków barzo dobrze ułożonych, którzy hnet przedkładali nam swoie służby y pytali co chcemy uczynić y dokąd żądamy udać się y gdzie przechodzić. A ieźli życzyliśmy koni abo poiazdów, owo ledwieśmy rzekli naszą wolą, iuż była ziszczona. I szli przyprowadzić nam konie iakieśmy chcieli, tak piękne, tak bogate y wspaniałe, iż królby się niemi zadowolił; a potym rozpoczynaliśmy y kończyli nasz dzionek iako się każdemu zdało. Prosto, nie cirpieliśmy braku uciech y rozkoszy w tym mieście: nie można powiedzieć, by ich tam nie było, nigdy bowiem miesto barziey nie było ich pełne y nieiednego rodzaiu; zbywa ieno na poufney, swobodney y szczyrey pogwarce z białemi głowami zacnemi a szanownemi, inych bowiem iest, wierę, dosyć. Czemu wszelako umiała barzo doskonałe zaradzić pani margrebini Chwastowa, dla którey czci mieszczę tutay tę opowieść. Ta pani, grzeczna y pełna wszelakiey przystoyności, y świadoma znaczności swego domu, słysząc iako wychwalano pana wielgiego pryora dla doskonałości iakie w nim były y uźrzawszy go iadącego przez miesto na koniu y poznawszy, tedy, iako iest powinność wzaiemna pomiędzy wielgimi, ona która była barzo wielga we wszytkim, posłała doń iednego dnia barzo grzecznego y bywałego szlachcica y przekazała mu, iż, gdyby iey płeć a obyczay kraiu pozwoliły iey go odwidzić, chętnie byłaby przyszła barzo swobodno ofiarować mu swoie służby, iako uczynili wszytcy wieldzy onego królestwa; owo prosi go, aby ią wymówił z tego; wszelako oddaie mu do iego woley swoie domy y zamki y potęgę.
Pan wielgi pryor, panię dworne y obyczayne iak żadne ine we świecie, podziękował iey sielnie, iako się godziło: y przekazał, iż przybędzie ucałować iey ręce hnet po obiedzie; czemu nie chybił, wraz z całym orszakiem nas wszytkich, których miał ze sobą. Naleźliśmy margrebinią w iey kownacie ze swemi dwiema córkami, donną Antonią, y drugą donną Hyeronimą, lub donną Iohanną (nie umiałbych wiernie rzec, bowiem pamięć w tym mi chybia), z wieloma pięknemi pańmi y pannami, tak grzecznemi y tak rzetelnego obyczaiu, iż, oprócz naszych dworów we Francyey y Iszpaniey, nigdzie, wierę, nie widziałem pięknieyszey sfory białogłowskiey.
Pani margrebini pozdrowiła wielgiego pryora po francuzku y przyięła go z wielgą cześcią; on iey oddał toż samo, ieno ieszcze uniżeniey, con mas gran sosiego, iako powieda Iszpan. Rozmowki ich kręciły się zrazu koło pospolitych rzeczy. Niektórzy z nas, którzyśmy umieli gwarzyć po włosku a po iszpańsku, nagabnęliśmy ine panie, nalazłszy ie barzo dworne y poczciwe, y barzo grzeczney wymowy.
Przy żegnaniu, pani margrebini, dowiedziawszy się od pana wielgiego pryora, iż ma zamiar zabawić do dwóch tydni, rzekła mu: Wasza Dostoyność, skoro W. M. nie będzie wiedziała co począć ze sobą y nie stanie wam rozrywki, ilekroć wam się zda przybydź tutay, uczynicie mi wiele zaszczytu, y będziecie barzo miłym przybyszem, iakoby w domu waszey paniey matki: proszę was, iżbychcie rządzili się w tym domostwie tak samo iako w iey własnem y czuli się w nim takoż. Mam to szczęście, iż iestem cirpianą y odwidzaną od zacnych y nadobnyoh Pań tego królestwa y tego miesta, by y nawiętszych; iako zaś wasza młodość y zacność czyni iż miłem wam iest towarzystwo zacnych białych głów, poproszę ie, iżby tu zachodziły częściey niż zwyczaynie, aby dotrzymać towarzystwa wam y całey tey zacney szlachcie, która iest tu z wami. Oto moie dwie cory, którym rozkażę, mimo iż nie są w tym tak doskonałe iakoby kto mnimał, aby wam zdzierżyły kompanią, modą francuzką, to iest śmieiąc aię, tańcząc, igraiąc, gwarząc swobodno, przystoynie, a skromnie, iako to czynicie na dworze francuzkim; k czemu y iabych się chętnie ofiarowała: przedsię mierziłoby sielnie xiążę młode, piękne y zacne, iako wy iesteście, zabawiać się ze staruchą szedziwą, uprzykrzoną y mało co lubą iako ia iestem; młodość bowiem y starość nie rade cirpią się wzaiem.
Pan wielgi pryor podiął natychmiast te słowa, obiawiaiąc iey, iż szedziwość żadney mocy na niey nie zyskała, y że nie radby się tego wyrzekł, ile że iey iesień prym dzierży przed wszytkimi temi wiesnami y latami, iakie były w sali; iakoż, szczyrze, iawiła się ona ieszcze oczom iako barzo cudna pani y wieldze luba, barziey nawet niż iey dwie cory, mimo iż były piękne y młode: a wszakże miała wówczas blizko sześćdziesięci dobrych lat. One wdzięczne słóweczka, iakie pan pryor rzekł paniey margrebini, przypadły iey wieldze do smaku, iako to mogliśmy poznać z iey śmieiącey twarzy, z iey słów y postawy.
Wyszliśmy ztamtąd barzo sielnie zbudowani ową panią, zwłaszcza pan wielgi pryor, który wraz się w niey rozmiłował iako nam rzekł. Nie trzeba powiedać, iż owa piękna y grzeczna pani y iey wdzięczna białoglowska gromada zapraszały pana wielgiego pryora codziennie do iey mieszkania; owo, ieźli się kiedy nie szło po obiedzie, napewno iuż szło się wieczorem. Pan wielgi pryor wziął za swoią damę iey starszą córkę, mimo iż radniey widział matkę; przedsię było to per adumbrar la cosa[177].
Działo się tedy siła gonitwów do pierścienia, w których pan wielgi pryor wziął pirszeństwo, siła baletów a pląsów. Krótko mówiąc, ta wdzięczna kompania była przyczyną, iż, chocia miał zamiar zabawić tam ieno dwa tydnie, zostaliśmy całe sześć, nie krzywduiąc sobie zgoła, y my bowiem takoż obraliśmy tam sobie nasze damy iako y nasz generał. leszcze bylibychmy y dłuższey zostali, gdyby nie przybył goniec od króla iego pana, który przyniósł nam nowiny o wszczętey woynie w Szkocyey; owo trzeba było obrócić a powieść nasze statki od wschodu ku północy, które wszelako ruszyły nie rychley iak w ośm miesięcy późniey.
Trzeba było tedy poniechać tych uciech rozkoszliwych y opuścić dobre y wdzięczne miesto Neapol; a nie przyszło to naszemu panu generałowi ani nam wszytkim bez wielgiego smutku a żalów, owszeyki markociliśmy się barzo, iż trza nam opuszczać miesce gdzie było nam tak dobrze.
Po sześci lat, abo więcey, poiechaliśmy na odsiecz Malcie. Będąc po drodze w Neapolu, wywiadywałem się, czy ona rzeczona pani margrebini iest ieszcze przy życiu; powiedziano mi, że iest y że bawi w mieście. Nie zaniedbałem tam pospieszyć; poznał mie wraz tameczny stary marszałek dworu, y poszedł rzec swey paniey, iż pragnę ucałować iey ręce. Ona, przypomniawszy sobie moie miano, pozwoliła mi się odwiedzić w kownacie. Nalazłem ią w łóżku, z przyczyny małey pokrzywki, iaką dostała z iedney strony twarzy. Przyięła mnie, przysięgam wam to, barzo źrzetelnie. Zdała mi się niewiele odmieniona, y ieszcze tak cudna, iż łacnoby przywiędła kogo do śmiertelnego grzychu, bądź z myśli, bądź z uczynku.
Pytała u mnie pilnie nowin o nieboszczyku panu wielgim pryorze, y iako mu się zmarło, y że iey powiedano był struty, przyczem przeklinała po stokroć nieszczęśnika, który tego dokonał. Rzekłem iey iż nie, y aby to wygnała ze swoich myśli, y że umarł z pleurezyey ukrytey y taiemney, którey nabył po bitwie Drewskiey, gdzie walczył iako Cezar przez cały dzień; wieczorem zasię, przy ostatnim spotkaniu, ozgrzawszy się w bitwie y wracane wieczorem przy zimnie takiem iż kamienie pękały, przeziębił się; y tak wyhodował w sobie chorość, od którey pomarł w miesiąc lub sześć tydni potym.
Okazowała słowem y postawą, iż żałowała go sielnie. A zważcie, iż dwa abo trzy lata przedtem, wysłał on dwa statki pod dowodztwem pana kapitana Bolio, iednego ze swoich kapitanów okrętowych. Wziął banderyę królowey szkockiey, którey nigdy nie widziano na morzach Wschodu, ani nie znano, z czego był wielgi podziw; o wzięciu bowiem flagi francuzkiey nie było ani pomyśleć z przyczyny soiuszu z Turkiem. Pan wielgi pryor zalecił rzeczonemu kapitanowi Bolio, aby zaczypił kotwicę w Neapolu, y odwidził w iego imieniu panią margrebinę y iey córki, którym to trzem posłał siła gościńców, wszelakich małych osobności, będących podczas w modzie na dworze y w pałacu w Pariżu y Francyey; bowiem ów pan wielgi pryor była to sama szczodrota a wspaniałość: czemu nie chybił kapitan Bolio y przedłożył wszytko, bywszy sam bardzo dobrze przyięty y nagrodzony pięknym podarkiem.
Pani margrebini czuła się tak uczczona tym gościńcem y pamięcią iaką zachował o niey, iż powtórzyła mi to kilka razy: zaco miłowała go ieszcze sielniey. Dla iego miłości uczyniła ieszcze świadczenie iednemu szlachcicowi gaskońskiemu, który był podczas na galerach pana wielgiego pryora: tenże, kiedyśmy odieżdżali, pozostał w mieście chory aż na śmierzć. Fortuna była mu tak łaskawa, iż gdy się wrócił we swoiey przeciwności do oney paniey, wspomogła go tak dobrze, iż się wylizał; y wzięła go do domu y przyięła w swoie służby, tak iż gdy zawakowało kapitaństwo iednego z iey zamków, dała mu ie y przydała bogatą niewiastę za żonę.
Żaden z nas nie wiedział, co się stało z onym szlachcicem, y mnimaliśmy go bydź nieżywym; owo kiedyśmy uczynili tę podróż na Maltę, nawinął się szlachcic będący młodszym bratem tego, o którym mówiłem, który iednego dnia, bez intencyey, rzekł mi o głównym celu swoiey podróży, którym było szukanie nowin o swoim bracie, niegdy dworzaninie pana wielgiego pryora, który został chory w Neapolim przed więcey niż sześcią lat, y od tego czasu nie było o nim słychu. Po tym go sobie przypomniałem y zacząłem pytać nowin o nim u ludzi paniey margrebini, którzy mi opowiedzieli y także o iego dobrym losie: hnet uwiadomiłem o tym młodszego brata, który dziękował mi znacznie; y przybył wraz ze mną do pomienioney damy, gdzie zasięgnął ieszcze więcey ięzyka i udał się brata odwidzić.
Oto, wierę, piękne odwdzięczenie, przez pamięć przyiaźniey, którą żywiła ieszcze, iako powiedałem; podeymowała bowiem mnie ieszcze przychylniey, y gwarzyła sielnie o dobrych minionych czasiech, y o wielu inych rzeczach, czyniących iey kompanią barzo grzeczną y wdzięczną; była bowiem niewiasta trefnego y wdzięcznego wysłowienia y zdatna w ięzyku.
Prosiła mnie po stokroć, abych nie szukał inego pomieszkania ani posiłku iako iey, czego wszelako nie chciałem, iako że nie iest moim obyczaiem bydź natrętem abo dziadem. Odwidzałem ią codziennie przez siedm abo ośm dni, któreśmy tam pozostali y byłem mile witany, y kownata iey była mi zawżdy otworem bez trudności.
Kiedym przyszedł się z nią żegnać, dała mi listy zlecaiące do syna, pana margrabi Pyskary, podczas generała w armiey iszpańskiey: prócz tego kazała mi przyrzec, iż za powrotem wstąpię ią odwiedzić y nie będę szukał inego mieszkania, ieno iey.
Nieszczęściem dla mnie, statki które nas więzły z powrotem, przybiły do brzegu dopiro w Terracynie, zkąd udaliśmy się do Rzymu, y nie było mi podobieństwem nawrócić wstecz; a także iż zamyśliłem na woynę do Węgrów; wszelako będąc w Wenecyey doszła nas nowina o śmierzci wielgiego sułtana Solimana. Dopiroż hnet przeinałem moie nieszczęście, iż nie wróciłem się lepiey do Neapolu, gdzie byłbych wdzięcznie przepędził czas. Y możebna, przy pomocy oney pomienioney paniey margrebini byłbych napotkał szczęśliwy los abo przez małżeństwo abo inak, miała bowiem dla mnie tę łaskę iż barzo mnie nawidziła.
Tak mnimam, iż moia nieszczęsna gwiazda nie chciała tego y zawiedła mię do Francyey, iżbych był na zawsze nieszczęśnikiem, y gdzie nigdy fortuna nie ukazała mi śmieiącey twarzy, cheba przez pozory y próżne mamidła, iż byłem szacowany iako człek godny y dworny y z tego zażywałem chluby; wżdy maiętności a szarżów nic, iako niektórzy z moich kompanionów, ba podleyszych odemnie, śród których byli tacy, coby się czuli szczęśliwymi, gdybych do nich przemówił na dworze, bądź w kownacie króla lub królowey, bądź w sali, chociayby ieno na boku abo przez ramię, a których widzę dzisiay ozpuczonych iako dynie y barzo wyrosłych, chocia przed nimi się nie uniżam, ani ich uważam za więtszych od się, anibych się godził im ustąpić w czem bogday na długość paznogcia.
Owo tedy co do mnie, mogę w tym barzo dobrze użyć przysłowia, które nasz święty Zbawiciel Iezus Krystus wymówił własnemi usty, iż: „nikt nie iest prorokiem we własnym kraiu“. Możebna, gdybych był wysługiwał się cudzoziemskim xiążętom tak dobrze iako własnym, y szukał losu śrzód nich iako czyniłem miedzy naszemi, iż byłbych teraz więcey obciążony maiątkami a godnośćmi, niźlim iest dzisia laty a frasunki. Ano, trza cirpieć! ieśli moia Parka tak uprządła, przeklinam iey; ieśli to zawisło od moich xiążąt, oddaię ich wszytkim dyabłom, ieśli się ieszcze tam nie dostali.
Oto koniec moiey powieści o oney godney paniey; owo zmarła w wielgiey reputacyey, iż była to barzo piękna y godna biała głowa, y zostawiła po sobie piękne y wspaniałe potomstwo, iako pana margrabię, swego pirworodnego, pana Żuana, pana Karlosa, pana Cezara Davalos, których wszytkich znałem y mówiłem o nich na mem miescu; córki takoż podały się na braci. Owo na tym kładę koniec moiey walney rozprawie.






ROZPRAWA PIĄTA
O TYM, IAKO PIĘKNE Y GODNE BIAŁE GŁOWY MIŁUIĄ WALECZNYCH MĘŻCZYZN, ZASIĘ DZIELNI MĘŻCZYŹNI MIŁUIĄ DAMY ODWAŻNEGO SERCA.

Nigdy się nie zdarzyło, iżby piękne y zacne białe głowy nie miłowały mężczyzn dzielnych y odważnych, mimo iż same z przyrody swoiey są boiące a tchórzliwe; przedsię mężność ma taką wagę naprzeciw nim iż ią miłuią. Wielga to moc kazać się miłować swemu przeciwieństwu, wbrew iego przyrodzie! Y iakżeby to nie było prawdą: owo Wenera, będąca niegdy boginią piękności, wszelakiey gracyey y grzeczności, maiąc swobodę wybrać w niebiesiech y na dworze Iupitera iakiegoś miłośnika wdzięcznego a pięknego, iżby przyprawić rogi swemu niezgule mężowi Wulkanowi, nie wybrała żadnego z nabarziey przymilnych, nabarziey gładkich ani utrefionych, iedno wybrała y miłowała boga Marsa, boga hufców woiennych y męztwa, mimo iż był cale plugawy, cale spocony od potyczki, z którey powracał, y cale czarny od kurzu, y nieschludny ile bydź może, y pachnący barziey żołnirzem niźli dworskim gładyszem; y który, co gorsza iest ieszcze, często, wracaiąc cały uiuszony z bitwy, możebna kładł się z nią spać, nie obmywaiąc się zgoła, ani zlewaiąc wonnościami.
Wspaniała y cudna królowa Pentezylea, gdy posłyszała z wieści a sławy o czynach y męztwie walecznego Hektora, y o cudownych przewagach woiennych, iakie odniósł pod Troią nad Grekami, na sam słych o tym rozgorzała do niego tak sielnie, iż, w żądzy swoiey aby od tak walecznego kawalera mieć dzieci, to iest córki któreby odziedziczyły iey królestwo, udała się do Troiey aby go odnaleźć; y widząc go, pozieraiąc nań y podziwiaiąc, uczyniła wszytko, co mogła, aby się mu przypodobać, niemniey przez swoią biegłość we władaniu bronią, iako przez swoią urodę, wierę, barzo rzadką; y nigdy Hektor nie czynił wyprawy przeciw nieprzyiaciołom, by mu nie towarzyszyła y nie wmięszała się ieszcze przed Hektorem tam gdzie było naygoręcey; y, iak powiedano, wiele razy, dokazuiąc tak osobliwych rzeczy, oczarowywała niemi Hektora, tak iż zatrzymywał się nagle, iakoby w zachwyceniu pośród walk nayzawziętszych, y usuwał się conieco na stronę, aby widzieć y przyzierać się lepiey do smaku, iak ta dzielna królowa zadaie tak krzepkie ciosy.
Z tego idąc, może się każdy domyślić, co uczynili ze swoiem miłowaniem y\czy ie przywiedli do skutku: łatwo wydać swoie mnimanie. Wżdy prawda też iest, iż rozkosze ich nie mogły trwać długo; ona bowiem, aby snadniey przypodobać się swemu miłośnikowi, wystawiła się tak zwyczaynie na azard woienny, iż w końcu ubito ią czasu nayzawziętszey y nayokrutnieyszey potyczki. Niektórzy zasię powiedaią, iż nie uźrzała Hektora y że zginął zanim ta przybyła, zaczym przybywszy y poznawszy iego śmierzć, popadła w tak wielgą żałość y smutek, iż straciła lubość swoich oczu, którey tyle pożądała y ścigała z tak dalekiego kraiu, aż poszła zginąć z dobrey woley w co naykrwawszych bitwach y pomarła nie chcąc iuż żyć, skoro nie mogła oglądać walecznego przedmiotu od się nalepiey wybranego y umiłowanego.
Tak samo uczyniła Talestryda, ina królowa Amazonek, która przewędrowała szyroką krainę, y uczyniła niewiem ile mil, aby naleźć Aleksandra Wielgiego, prosząc go iako o łaskę, abo na wymianę (iako że w onym dobrym czasie czyniono to y dawano na wymianę), aby z nią spał, by miała potomstwo z tak wielgiey y szlachetney krwie; co iey Alexander chętnie przyzwolił; wżdy byłby barzo przequintny y wybrydny, gdyby uczynił inaczey, królowa bowiem była równie cudna iako waleczna.
Kwintus Kurcyusz, Orozyusz y Iustyn tak twirdzą, y to ieszcze, iż przybyła przed oblicze Alexandrowe z trzystą białych głów w swoiem orszaku, tak dorzecznych y wdzięcznych w noszeniu broni, iako nie można więcey. Y uczyniła pokłon przed Alexandrem, który ią podiął z barzo wielgą częścią; y pozostała czas trzydziestu dni y trzydziestu nocy przy nim, zdała się we wszytkim na iego wolę y rozkosz, przedsię mówiąc mu ciągle, iż gdyby ztąd miała córkę, chowałaby ią iako skarb barzo kosztowny; gdyby zasię miała zeń syna, posłałaby mu go, a to dla osobliwey nienawiści iaką żywi dla płci męzkiey, w punkcie panowania y wszelakiego rozkazowania miedzy niemi, wedle praw ustanowionych w ich społeczności, od czasu gdy zabiły swoich mężów.
Niema wątpienia o tym, iż ine damy y pod-damy uczyniły tak samo y dały się pokryć inym rotmistrzom i żołnirzom onego Alexandra; bowiem w tym trzeba było czynić iako ich władczyni.
Piękna dziewica Kamilla, szlachetna y urodziwa, y która służyła tak wiernie Dyianie swoiey paniey w lasach y borach w iey łowach, zasłyszawszy conieco o dzielności Turnusa, y że miał do czynienia takoż z dziarskim mężem, Eneaszem, który mu sielnie się przeciwił, wzięła postanowienie; poszła go odwidzić ieno samoczwart z trzema barzo zacnemi y pięknemi białemi głowami ze swoiey kompaniey, które wybrała iako swoie wielgie druhinie a zaufane powiernice (lza iest mnimać: iey trybady y ćwiczone do łechtanki); y dla więtszey pompy dawała im sobie posługiwać we wszytkich miescach, iako powieda Wergiliusz w swoich Eneidach; owo nazywały się iedna Armia, dziewica waleczna, zasię druga Tulla, a trzecia Tarpea, która umiała dobrze wytrząsać piką lub oszczepem, możecie mnimać w dwoiakiem rozumieniu; owo wszytkie trzy były rodem z Italiey.
Kamilla przybyła tedy ze swoiem pięknem małem stadkiem (owo też powiedaią: mały y piękny y dobry) odwidzić Turnusa, przy którym walczyła barzo mężnie; y wysuwała się tak często na przodek y mięszała się pomiędzy waleczne Troiany, iż w końcu ią ubito ku srogiemu żalowi Turnusa, który ią wieldze szacował tak dla piękności iako dla iey dzielney pomocy. Tak one białe głowy urodne y mężne poszukiwały po świecie odważnych y walecznych, wspiraiąc ich w bitwach a potyczkach.
Coż owo zażegło płomię miłości tak iarzące w piersi biedney Dydony[178], ieśli nie męztwo iakie poczuła w swoim Eneaszu, ieśli w tem mamy wierzyć Wirgilowi? Bowiem kiedy go poprosiła, aby iey opowiedział woyny, niedole y spustoszenia Troiey, y gdy on iey uczynił zadość, z wielgą wszelako swoią żałością odnawiaiąc takowe cirpienie, przedsię w tey opowieści nie przepomniał własnego bohatyrstwa; to wszytko Dydona barzo dobrze zauważyła a rozmyśliła w sobie, y kiedy zaczęła oznaymiać siestrze Annie swoią miłość, główne y naywyrazistsze słowa iakie rzekła były: „Ach, siestro, cóż za gość przybył oto do mnie! iakąż ma piękną postawę, y iak mu pięknie przystoi bydź tak dzielnym a krzepkim bądź w czynieniu bronią, bądź w odwadze! Wżdy wierzę ia sielnie, iż zrodzon iest z iakowegoś szczepu bogów; podłe serca bowiem są tchórzliwe z natury“. Takie były iey słowa. Tak mnimam, iż ięła go się miłować tak dlatego iż była biała głowa szlachetna a mężna, y że iey wola przyrodzona pchała ią by pokochała równego sobie, iak również aby się nim zapomódz a posłużyć w potrzebie. Wszelako on nieszczęśnik zwiódł ią a porzucił haniebnie; czego nie powinien był uczynić tey zacney paniey, która dała mu swoie serce y miłość, iemu, powiedam, będącemu przybłędą y banitem.
Bokacyusz w swoiey xiążce o Dostoynych[179] nieszczęśnikach powieda o nieiakiey xiężniczce Furlance imieniem Romildy, która stradała męża, ziemie y maiętnośći, iako że Kokan, król Awareńczyków wszytko iey zabrał y zmusił iż się schroniła z dziećmi w zamku Furleńskim, gdzie ią oblegał; przedsię iednego dnia, kiedy się przybliżył do zamku na przeszpiegi, Romilda, będąca na szczycie wieży, dostrzegła go y zaczęła sielnie mu się przyzierać y długo; owo widząc go tak pięknym, będącym w kwiecie swoiego wieku, dosiadaiącym zacnego rumaka y w zbroiey barzo wspaniałey, y że dokonał tylu grzecznych uczynków woiennych y nie więcey się oszczędzał iako namnieyszy z iego żołnirzów, rozgorzała ku niemu niestrzymawałą miłością; y nie bacząc iuż na żałobę po mężu y sprawy swoiego zamku y iego oblężenia, nakazała mu przez posłańca, iż, ieśliby chciał poiąć ią w małżeństwo, wyda mu fortycę tegoż dnia kiedy gody będą święcone. Król Koskan uiął ią za słowo. Skoro więc dzień umówiony przyszedł, ona ubiera się wspaniale w swoie naypięknieysze a naypysznieysze szaty xiążęce, które uczyniły ią ieszcze cudnieyszą, była bowiem barzo urodziwa pani; gdy tedy przyszła do obozu króla spełnić małżeństwo, tenże, aby mu nikt nie mógł przyganić iż nie dotrzymał wiary, całą się przykładał k’temu aby zaspokoić rozgrzaną xiężniczkę. Potem nazaiutrz rankiem, wstawszy z łoża, kazał przywołać dwunastu ze swoich żołnirzów awareńskieh, y wydał Romildę w ich ręce, iżby z niey mieli rozkosz ieden po drugim; owo obracali ią przez całą noc iako mogli; zasię gdy dzień nadszedł, Kokan, kazawszy ią przywołać y uczyniwszy iey siła uszczypków za iey wszeteczeństwo y rzekszy siła słów hańbiących, kazał ią wbić na pal przez przyrodzenie, z czego zmarła. Uczynek wierę okrutny a barbarzyński, potraktować tak piękną y zacną panią, miasto ią uznać, nagrodzić i uczcić z wszelaką grzecznością, za to dobre mnimanie iakie miała o iego szlachetności, tęgości y szlachetnem męztwie, y pokochała go za to! Przed czym niekiedy białe głowy powinny się mieć na ostrożności, bywaią bowiem one iunaki, którzy tak nawykli zabiiać, machać a igrać żelazem tak grubie, iż tedy owędy przychodzi im ochota czynić to samo przeciw białym głowom. Wżdy nie wszytcy są tako wey przyrody; bowiem, kiedy niektóre godne damy czynią im tę cześć iż ich miłuią y maią dobre mnimanie o ich męztwie, pozostawiaią w obozie swoią furią a rabiactwo, y na dworach a w kownatach przykładaią się do słodyczy y wszelakich świadczeń y grzeczności.
Bandel w swoich Historyiach tragicznych powieda iedną, naypięknieyszą, wierę, iaką kiedy czytałem, o xiężniczce Sabaudyey, która iednego dnia wyszła z miesta Turynu y usłyszała pątniczkę iszpańską, która szła do Loreto dla pewnego ślubu, iak wykrzykiwała a zachwycała się iey pięknością y mówiła na głos, iż gdyby tak cudna a wyborna biała głowa była zaślubiona z iey bratem, panem Mendozą, tak pięknym, dzielnym y walecznym, możnaby wszędzie mówić iż dwoie naypięknieyszych na świecie sparzyło się razem. Xiężniczka, która rozumiała barzo dobrze ięzyk iszpański, sumniennie w sercu spamiętawszy a wyrywszy te słowa, ięła w niem równie wysnuwać przędzę miłości; tak iż ieno z tego gadania tak rozgorzała dla onego pana Mendozy, iż nie miała spokoiu póki nie ułożyła wrzekomey pielgrzymki do świętego Iacka, aby uźrzeć swego miłośnika świeżo od niey przybranego. Tedy skierowawszy się ku Iszpaniey y obrawszy drogę przez mieszkanie pana Mendozy, miała czas y możność zadowolić się y nasycić oczy pięknym przedmiotem który sobie obrała; siestra bowiem pana Mendozy, towarzysząca xiężniczce ostrzegła brata o tych szlachetnych, wdzięcznych odwidzinach; zaczym nie omieszkał wyniść naprzeciw niey pięknie przybrany, iadąc na cudnym iszpańskim rumaku, z tak piękną gracyą, iż xiężniczka miała przyczynę utwirdzić się w mnimaniu iakie iey doniesiono, y podziwiała go sielnie, tak dla iego piękności iako dla dworney maniery, ukazuiącey w pełni męztwo iakie w nim było, które ceniła tyleż co ine cnoty y doskonałości y znakomitości, przeczuwaiąc iuż wówczas, iż kiedyś będzie z nim miała sprawę; iakoź y późniey posłużył iey sielnie we fałszywem oskarżeniu, iakie grabia Penkalir podniósł przeciw iey czystości. Wszelako, mimo iż uznała go krzepkim y walecznym w orężu, tym razem okazał się tchórzliwy w miłości; bowiem obiawił się tak zimnym a przysadnym w części, iż nie przypuścił żadnego szturmu miłośnemi słowy, czego życzyła nabarziey y k’czemu podięła swoią podróż: y dlatego, zmierżona takim chłodnym szacunkiem, lub radniey takową tchórzliwością miłosną, pożegnała się z nim nazaiutrz, nie tak ukontentowana ileby pragnęła.
Oto iako białe głowy nawidzą niekiedy tyleż mężczyzn śmiałych w miłości, iako y w orężu, nie iżby chciały aby byli bezczelni a zuchwali, bezwstydni a błaznowie, iako znałem y takich; ale trzeba, iżby dzierżyli w tem medium.
Znałem wielu, którzy postradali siła lubych przygód przez takowe szacunki, o czym przyczyniłbych tu niezgorsze powiastki, gdybych się nie obawiał zabłąkać zbytnio w mey rozprawie; wszelako spodziewam się pomieścić ie oddzielnie: iedno tę tutay opowiem.
Słyszałem niegdy o iedney paniey, y z barzo pięknych we świecie, która, usłyszawszy tak samo pochwałę iednego xiążęcia iż był waleczny a dzielny[180], y że iuż w młodem wieku zamierzył y dokonał wielgich czynów woiennych, a zwłaszcza wygrał dwie wielgie y słynne bitwy przeciw swym nieprzyiaciołom, powzięła stateczną chęć uirzenia go; k’czemu podięła podróż do prowincyey w którey podczas bawił, wżdy pod inym iakimś pozorem, którego nie wymienię. Wreszcie dotarła do niego; coż bowiem niemożebne iest dzielnemu miłuiącemu sercu? widzi go y poziera nań do syta, wyiachał bowiem daleko naprzeciw niey y przyiął ią z wszytką czcią a powolnością, iako był powinien tak znaczney, cudney y wspaniałey xiężniczce, ba nawet nadto było tey czci, iako to mówią, bowiem przydarzyło mu się toż samo, co panu Mendozie y księżniczce Sabaudyey; owo takie szacunki rodzą podobne żale y nieukontentowania. Tak iż rozstała się z nim nie tak barzo rada iako przybyła. Możebna, iż byłby kusił się nadarmo, y że nie byłaby się podała iego woley; przedsię nie byłoby złe poprobować, ieno barzo zaszczytnie y wyższey ienoby go za to ceniono.
Naco tedy służy męztwo waleczne y wspaniałe, ieśli nie obiawia się we wszytkiey rzeczy, y także w miłowaniu iako y w orężu, ile że woyna a miłowanie to są towarzysze, chadzaią razem y maią iedną sympatyą, iako o tem powieda poeta: „Każdy miłośnik iest żołnirzem, a Kupidon ma swóy obóz y swoie oręże nie gorzey Marsa.“ Pan Romsar uczynił o tym piękny sonet w swoich pirszych Amorach[181].
Owo, aby wrócić ieszcze do chciwości, iaką maią białe głowy ku oglądaniu y miłowaniu mężczyzn wspaniałych a odważnych, słyszałem to o królowey Angliey, Elizabecie, dzisiay panuiącey: iednego dnia, będąc u stołu y maiąc u, siebie na wieczerzy pana wielgiego pryora Francyey, z domu Lotaryngskiego, y pana Danwiła, dziś pana Monmoreńskiego y hetmana, wśrzód tey gawędy biesiadney y kiedy zeszła rzecz na pochwały króla Hendryka drugiego, wychwalała go sielnie, iż był dzielny, waleczny y wspaniały, y (użyła tego słowa) barzo marsowy, y że okazał to dobrze we wszytkich uczynkach; dlatego też, gdyby nie był pomarł tak wrychle, miała postanowienie iachać go odwidzić w iego królestwie, y kazała sposobić y mieć w gotowości okręty, aby przeprawić się do Francyey y uścisnąć sobie z nim ręce na pokóy y wiarę. „Owo to było iedno z moich żądań aby go oglądać; mnimam, nie byłby mi tego odmówił, bowiem (tak prawiła) móy obyczay iest miłować ludzi walecznych; y barzo gniwam się na śmierzć, iż wydarła tak dzielnego króla, nimem go bogday była uźrzała.“
Taż sama królowa, w nieiaki czas potem, słysząc iako tyle chwalono pana Nemurskiego[182] za doskonałości a cnoty w nim będące, ciekawa była wywiedzieć się oń od nieboszczyka pana Randana[183], kiedy go król Franciszek drugi posłał do Szkocyey, iżby uczynił pokóy pod Ptyli, które było oblegane. Owo gdy iey o tym rozpowiedał barzo szyroko y o wszelakich rodzaiach iego pięknych cnót y uczynków, pan Randan, który rozumiał się na miłościach niegorzey iako na woiowaniu, uznał w niey y w iey twarzy nieiaką iskierkę chuci abo przychylności, a także w iey słowiech wielgą żądzę oglądania go. Zaczym, nie chcąc zatrzymywać się na tak dobrey drodze, wziął przed się dowiedzieć się o niey, czy, gdyby tamten przybył ią odwidzić, żali byłby mile widziany; powziął ztąd mnimanie, iż mogłoby tych dwoie przyść z sobą do małżeństwa.
Wróciwszy tedy na dwór ze swego poselstwa, powtórzył całą rozmowę królowi y panu Nemurskiemu; zaczym król rozkazał y przekonał pana Nemurskiego, aby się skłonił k’temu; co też ten uczynił z wielgą radością, iż mógł przyść do pięknego królestwa za pomocą tak piękney, cnotliwey y godney królowey.
Owo tedy poczęto kuć gorące żelazo: przy pomocy szczodrych zasobow iakich król mu udzielił, poczynił pan Nemurski wielgie przygotowania y barzo wspaniałe a cudne przybory, mnogo szat, koniów, zbroi, prosto wszelkich rzeczy wybornych, niczego nie zaniechuiąc (widziałem bowiem to wszytko) aby iachać ukazać się przed oną piękną xiężniczką, nie przepominaiąc zwłaszcza zawiezć tam całego kwiatu młodzi dworskiey; z czego trefniś siła wysmażał uszczypków a wydwarzania.
Tymczasem pan Lignerol, barzo obrotny y bywały szlachcic y barzo w łasce u pana Nemurskiego swego pana, wysłany został do oney królowey: owo powrócił z odpowiedzią wdzięczną y barzo godną, iżby pan Nemurski był dobrey otuchy y naglił a przyspieszał swoią podróż. Pomnę tak, iż na dworze uważano to małżeństwo iakoby za dokonane: przedsię uźrzeliśmy nagle, iż tę podróż przerwano a poniechano iey, przez co cały barzo wielgi wydatek stał się próżny a daremny.
Powiedziałbych snadnie, iako y każdy iny we Francyey, z iakiey przyczyny przyszło do tego zerwania; wspomnę wszelako tylko iedno słowo: możebna, iż ine miłoście wzięły panu Nemurskiemu serce[184] y dzierżyły ie w więzieniu a niewoli; był to pan tak wyborny we wszytkich rzeczach y tak zręczny w robieniu bronią y inych cnotach, iż białe głowy rade byłyby go ścigać przemocą, iako widziałem nabarziey płoche, y nabarziey stateczne, które łomiły posty swoiey czystości dla niego.
W Stu opowiastkach[185] królowey Nawary, Margarety, mamy barzo piękną powieść o oney paniey z Milanu, która, umówiwszy iednego dnia schadzkę z nieboszczykiem panem Boniwetem, późni admirałem Francyey, ustawiła na wschodach służebne z gołemi szpadami, iżby czyniły niemi hałas, kiedy będzie miał kłaść się w łoże: co też uczyniły barzo pilnie, wedle rozkazu swoiey paniey, która, ze swey strony, udała przestraszoną y lękliwą, mówiąc iż to iey szwagrowie snadź obaczyli się na czymś, y że iest zgubiona y żeby się ukrył pod łóżko abo za dywanem przy ścienie. Alić pan Boniwet, nie przeraziwszy się, bierąc płaszcz w iedną rękę, zasię szpadę w drugą, rzekł: „Y gdzież są owe dzielne braty, któreby mi chciały uczynić krzywdę, abo nagnać strachu? Kiedy mnie uźrzą, nie będą śmieli ani się spoźrzeć na koniec moiey szpady.“ Zaczym, otwieraiąc drzwi y wychodząc, gdy chciał prosto iść napadać ku tym schodom, nalazł one niewiasty pobrzękuiące, które się przelękły y zaczęły krzyczeć y wyznały wszytko. Pan Boniwet, widząc że to ieno tyle, puścił ie y wysłał do dyaska, wrócił do kownaty, zamknął drzwi za sobą y podszedł ku oney paniey, która zaczęła się śmiać a ściskać go, y wyznawać mu, iż to była igra przez nią przygotowiona, y upewniać, iż gdyby był okazał tchórza y nie obiawił w tym swego męztwa iakie wieść o nim głosiła, nigdy byłaby go nie wpuściła do swego łoża. Przedsię, iż okazał się tak wspaniałym a przezpiecznym obłapiła go y ułożyła przy sobie; owo nie trzeba pytać co całą noc czynili; była to bowiem iedna z cudnieyszych białych głów w Milanie, y którą pozyskać przyszło mu barzo uciążliwie.
Znałem iednego dzielnego szlachcica, który gdy raz spał u iedney wdzięczney paniey rzymiańskiey w czas nieobecności męża, ta zgotowiła mu podobny przestrach, kazawszy pewney ze swoich niewiast wpaść z przestrzeżeniem iż mąż wrócił z podróży. Pani, iakoby zadziwiona, prosiła szlachcica, aby ukrył się w alkowie, abo też będzie zgubiona. „Nie, nie, rzecze ów szlachcic, za żaden skarb świata nie uczynię tego; wszelako ieśli przydzie, uśmiercę go.“ Zaczym gdy ów poskoczył ku szpadzie, biała głowa poczęła się śmiać, y wyznała iż uczyniła to z rozmysłu, aby go podać na próbę, coby uczynił, gdyby mąż czynił iey co złego y czyby iey dobrze bronił.
Znałem iedną barzo cudną panią, która porzuciła hnet służkę którego miała, iż nie okazał się mężnym; y wzięła inego[186], niepodobnego temu, którego barzo się lękano y strachano niezmiernie iego szpady, iako iż był podczas iednym z naytęgszych szyrmierzy.
Słyszałem od starych dworzan opowieść o iedney[187] paniey która była na dworze, miłośnicy nieboszczyka pana Delorsza, godnego człeka y w swoich młodych leciech iednego z naydzielnieyszych y naysławnieyszych kapitanów pieszego woyska owego czasu. Ona, słyszawszy tyle o iego dzielności, iednego dnia, gdy król Franciszek pirszy wydawał walkę lwów we swoim dziedzińcu, chciała uczynić próbę czy był takim iak to powiedano; k’czemu upuściła rękawiczkę w ogrodzenie lwów będących w nawiętszey furyey; zaczym prosiła pana Delorsza, aby poszedł ią podiąć, ieśli ią miłuie tak iako powiedał. On, nie wahaiąc się, wziął płaszcz w iedną rękę a szpadę w drugą, y poszedł mężnie miedzy lwy podiąć rękawiczkę. W czym fortuna była mu przyiazna, okazuiąc bowiem ciągle wesołą twarz y kieruiąc z wielgą pewnością koniec szpady ku lwom, sprawił, iż nie śmiały go zaczypić. Tak podiąwszy rękawiczkę, powrócił przed swoią damę y oddał iey sprzęt; w czym ona y wszytcy patrzący przyzwalali mu barzo sielnie. Przedsię powiedaią, iż poiechał iey od wielgiey urazy pan Delorsz, iż chciała sobie czynić w ten sposób rozrywkę z niego y z iego męztwa. Powiedaią ieszcze, iż z wielgiey wzgardy cisnął iey rękawiczkę w gębę; wolałby bowiem radniey iżby mu była rozkazała sto razy iść natrzeć na batalion pieszego rycerstwa, w czym był barzo doświadczony, niżeli walczyć ze źwirzętami, które to potykanie nie ma w sobie niiakiey chluby. Wierę, takie doświadczania nie są ani piękne ani obyczayne, y osoby bawiące się niemi barzo są godne przygany.
Tyleż warta iest sztuka, co ią pani iedna spłatała swiiemu miłośnikowi; ten gdy iey przedstawiał swoie służby y upewniał iż niema rzeczy, by z nawiętszym azardem, któreby nie uczynił, ona, chcąc go uiąć za słowo, rzecze: „Ieśli mnie tyle miłuiecie, y iesteście tak odważni iako powiedacie, ugodźcież się sztyletem w ramię dla moiey miłości.“ Tamten, który umirał z miłości dla niey, dobył go wraz z pochew, chcąc się ugodzić; wżdy ia mu przytrzymałem ramię y odiąłem sztylet, przedkładaiąc, iż byłoby to wielgie szaleństwo tak uczynić y takim sposobem czynić próbę miłości a swoiego męztwa. Nie nazwę oney białey głowy, przedsię ów szlachcic był to nieboszczyk pan Klaromont Talar starszy, który zginął w bitwie pod Monkonturem, ieden z mężnych a walecznych rycerzów Francyey, iako skazał to swoią śmierzcią, dowodząc kompanią konnych: miłowałem go y szacowałem wieldze.
Słyszałem, iż toż samo trefiło się nieboszczykowi panu Dżenlemu[188], zmarłemu w Niemczech, gdy dowodził woyskiem ugonockiem, czasu trzeciego rozruchu: owo gdy iachał raz przez rzekę pod Luwrem ze swoią damą, ta upuściła do wody chusteczkę, wierę piękną y bogatą, z umysłu, y rzekła mu aby skoczył do wody ią wyłowić. On, który umiał pływać nie więcey od kamienia, chciał wymówić: przedsię ona, wyrzucaiąc mu iż był tchórzem y bez odwagi człowiekiem, nic nie zapowiedaiąc, rzuciła się z miesca do wody, y tak rwąc się ku tey chustce byłaby się utopiła, gdyby iey wraz nie dano pomocy z iney łodzi.
Mnimam, iż one białe głowy, zadaiące takie próby, chcą się nieraz zbydź misternie swoich miłośników, którzy, możebna, im omierzli. Lepieyby było, gdyby ich opasały nadobną szarfeczką, y prosiły aby ie nieśli, dla ich miłości, na chlubne pola bitew, y dali dowody swoiego nięztwa, y tym sposobem ieszcze sielniey ich zagrzały, niżby miały czynić takie mózgowcze głupie wymysły, o których powiedałem, y które mógłbych liczyć tu w nieskończoność.
Przypominam sobie, iż kiedy szliśmy oblegać Rulę, czasu pirszych rozruchów, panna Pinianka, iedna z godnych panien dworskich, podeźrzewaiąc iż nieboszczyk pan Dzierdź[189] nie był dość waleczny aby ubić sam, w poiedynczey walce, nieboszczyka barona Ingranda, iednego z naymężnieyszych szlachciców na dworze, y żądaiąc wypróbować iego męztwo, dała mu szarfę, którą sobie umocował na hełmie; owo kiedy przyszło do oblegania fortu świętey Katarzyny, natarł tak śmiele y krzepko na gromadę konnych, którzy wypuścili się poza mury, iż walcząc otzymał strzał pistoletu w głowę, od którego padł martwy na miescu: zaczym owa panna zaspokoiła się co do iego męztwa, y gdyby nie był zmarł od tego strzału, tak grzecznie się sprawiwszy, byłaby go zaślubiła; przedsię wątpiąc nieco o iego odwadze y mnimaiąc iż nieobyczaynie ubił onego barona (tak iey się widziało), chciała mieć to doświadczenie, iako powiedała. Y wierę, mimo że siła iest walecznych mężczyzn ze swoiey natury, wżdy białe głowy popychaią ich do tego ieszcze barziey; zasię, ieśli są gnuśni a nikczemnego serca, pobudzaią ich a rozgrzywaią.
Mamy tego barzo piękny przykład w cudney Agniszce, która widząc Karla siódmego rozmiłowanym w niey y chciwym ieno uradzać z nią o miłości, y gnuśnym a nikczemnym, nie dbaiącym na swoie królestwo, rzekła mu iednego dnia, iż, gdy była ieszcze młodą dziewczyną, astrolog przepowiedział iey, iż będzie ią miłował y służył iey ieden z naywalecznieyszych królów krześciiaństwa; owo kiedy król uczynił iey tę cześć iż począł ią miłować, mnimała iż to był on waleczny król iey przepowiedziany; wszelako widząc go tak miętkim, tak mało dbałym o swoie rządy, rozumi dobrze iż się omyliła, y że ów król tak waleczny to nie był on, iedno król Angliey, który bił się tak krzepko y zabierał mu tyle pięknych miest z przed nosa. „Iakoż (rzekła tak królowi), hnet trzeba mi będzie iść do niego, iego to bowiem rozumiał snadź ów astrolog.“ Te słowa tak ukłuły w serce króla, iż zaczął płakać; owo, od tego czasu, skrzepiwszy się w odwadze y niechaiąc łowów y ogrodów, wziął na kieł tak dobrze, iż przez swoie szczęście y zwycięztwo wygnał Angielczyków ze swego królestwa.
Bertrand Giklin, poiąwszy za żenę panią Tyfanę, cały poświęcił temu aby zaspakaiać iey przyrodę, y poniechał rzemięsła woiennego, on, który tyle go kosztował wprzódzi y nabył w niem tyle chluby a rozgłosu; przedsię ona uczyniła mu wyrzuty a przedkładania, iż przed ich małżeństwem mówiono wciąż o nim y o iego grzecznych uczynkach, zasię teraz mogliby ludzie iey samey wyrzucać zaniedbanie męża; iż to było z wielgą osławą dla niey a dla iey męża, iż się uczynił takowym domatorem; w czym nie ustała, aż go przywróciła do pirwszego męztwa y wyprawiła z powrotem na woynę, gdzie sprawił się ieszcze znaczniey niż wprzódzi.
Oto iako ta poczciwa biała głowa nie tak miłowała nocne rozkoszki, iako radniey cześć swoiego męża. Y wierę, same żeny nasze, kiedy nas widzą tako bez męztwa a czci rycerskiey, nie skłonne są tak barzo nas miłować, wiszących wciąż przy ich spódnicach, ani trzymać przy sobie z ochoty; zasię kiedy wracamy z obozu y zdziałaliśmy conieco pięknego a tęgięgo, wówczas to miłuią nas a ściskaią z całego serca y lepszy w tym smak nayduią.
Czwarta córa grabiego Prowancyey, teścia świętego Ludwika, a żena Karla, grabiego andegawskiego, brata onego króla, wspaniała y górnie niesąca się biała głowa, zmierziwszy to sobie iż była ieno zwykłą grebinią andegawską y prowansalską, y że sama iedna z pośród trzech siestr, z których dwie były królowe, a trzecia zgoła cysarzowa, nie miała iney szarży ieno paniey a grebini, nie ustała się trapić, aż dopóki nie uprosiła, nie wymogła a wydusiła na mężu, iżby posiadł a zdobył iakoweś królestwo. Owo zakrzątnęli się tak dobrze, iż byli naznaczeni przez Urbana papę królem y królową Oboyga Sycyliey; y poiachali oboie do Rzymu z trzydziestą okrętów dać się ukoronować Iego Świątobliwości, z wielgą pompą, na króla y królowę Hierozolimy a Neapolu, który zdobył późniey, tak przez swoie waleczne czyny, iako przez śrzodki które żena mu dała, sprzedaiąc wszystkie pirzścionki a klenoty, aby nastarczyć kosztom woiennym; potem zasię władali dosyć spokoynie y długo w swoioh pięknych zdobytych królestwach.
W długi czas potem, iedna z ich wnuczek, poczęta z nich y z ich rodu, Izabela Lotaryngska, dokazała bez swoiego męża Ireneusza podobnego czynu; bowiem, gdy ów był ieńcem w rękach Karola, xiążęcia Burgundyey, ona, władnąc iako xiężniczka pełna roztropności, wspaniałości y męztwa, gdy im przypadło przez sukcesyę królestwo Sycyliey a Neapolu, zebrała armię trzydziestu tysięcy męża y sama ią powiędła, zdobyła królestwo y zaięła Neapol.
Mógłbych wymienić nieskończoną mnogość białych głów, które w takowy sposób siła przysłużyły się swoim mężom, y które, będąc wyniosłego serca y hambitu, popchnęły y zagrzały mężów ku wzniesieniu się, nabyciu dostatków, y wielgości, y bogactw. Iako iż nabarziey piękna y zaszczytna iest posiąść ie ostrzem swoiey szpady.
Znałem wielu takich w naszey Francyey y na naszych dworzech, którzy więcey popychani od swoich żen niż z woley, zamierzyli y dokonali takowych pięknych rzeczy.
Siła białych głów znałem równie, które nie myśląc ni o czym, ieno o swoich ucieszkach a foldze, tamowały ich y trzymały ciągle przy sobie, tamuiąc ich w dokonaniu pięknych czynów, nie chcąc aby się czym trudnili, iak tylko zaspakaianiem ich w igrach Wenusowych, tak były na to łase. Siłabych takich mógł przytoczyć, nazbyt wszelako byłoby to z odbieżeniem od przedmiotu, który iest, wierę, pięknieyszy, dotyczę bowiem cnoty, niżeli iny który dotyczę przestępku; y miley też iest słyszeć o onych białych głowach, które popchnęły samców do grzecznych uczynków. Nie powiedam ieno o białych głowach poślubionych, ale o wielu inych, które za ieden mały znak łaski a małą szarfeczkę zagrzały swoich służków do uczynienia wielu rzeczy, których nie byliby uczynili. Bowiem iakież zadowolnienie ztąd czyrpią! iakaż ostroga y rozgrzanie serca, kiedy, będąc w woienney potrzebie, pomyśli się, iż się iest sielnie miłowanym od swoiey damy, y że, ieśli się dokona czego pięknego dla iey miłości, ileż wdzięcznych pozierań, cudnych przymileń, pięknych zwroków, uścisków, rozkoszek, łask nadziwa się od niey otrzymać?
Scypion, miedzy inemi przyganami iakie wyświadczył Massynissie, gdy ten, iakoby ociekaiący od krwie, zaślubił Sofonizbę, rzekł mu na to: iż nie iest przystoyna myśleć o białych głowach y o miłowaniu, kiedy się iest na woynie. Niech mi to raczy darować, wszelako, co do umie, mnimam, iż niemasz więtszego ukontentowania, ani też coby dawało więcey odwagi y ostrogi ku mężnemu stawaniu, iako one. Bywałem y sam w takiey potrzebie. Co się mnie tyczy, to sądzę, iż wszytcy, którzy bywaią w bitwach są tacyż sami; zdaię się na nich. Sądzę, iż będą moiego mnimania, ilu ich iest, y że, kiedy są na iakiey grzeczney wyprawie woienney, y kiedy są nawiętszym ucisku od przyiaciela, serce im się dwoi a roście, kiedy myślą o swoich damach, o ich szarfeczkach, iakie maią na sobie, y o pieszczotkach a wdzięcznych przyięciach, iakich doznaią od nich za powrotem, ieśli ostaną żywi; zasię, ieśliby pomarli, iakie lamenty będą czynić dla miłości ich zgonu. Prosto, dla miłości swoich pań y myśląc o nich, wszytkie przedsięwzięcia są łatwe y sposobne, wszytkie walki są im iakoby turnieie, a wszelka śmierzć triumphem.
Pomnę, iak w bitwie Drewskiey, nieboszczyk pan Bort, grzeczny y mężny kawaler iak mało, był porucznikiem pana Niewierskiego[190], przedtym nazywanego grabią Eu, xiążęcia takoż barzo wybornego; trzeba było iść do ataku, aby nałomić batalion pieszego rycerstwa idący prosto na awangardę, którey przewodniczył nieboszczyk pan Giz, xiążę, zwane Wielgiem; zaczym, kiedy dano sygnał do ataku, ów pan Bort, siedząc na szpakowatym koniu tureckim, hnet rusza z miesca, ozdobiony y przybrany barzo wdzięczną szarfeczką, iaką dała mu iego dama (nie nazwę iey, przedsię była to iedna z pięknych y godnych panien, y z nawiętszych na dworze); y ruszaiąc, rzekł: „Ha! będę walczył mężnie dla miłości moiey damy, abo też chlubnie zginę.“ Czego nie chybił; bowiem, przełomiwszy sześć pirwszych szeregów, zginął przy siódmym, obalon na ziemię. Iakoż mnimacie, zali ta dama nie dobrze użyła swey wdzięczney szarfeczki, y zali musiała się hańbić iż mu ią oddała?
Pan Buś[191] był to także młodzian, który również barziey od inych okrył sławą szarfeczki swoich dam; wiem zwłaszcza o niektórych co zasłużyły więcey walk, czynów woiennych, pchnięć szpadą, niżeli ich kiedy sprowadziła cudna Angelika u owoczesnych paladynów a rycerzy, tak krześciiańskich iako y Saracenów; przedsię słyszałem nieraz od niego, iż tak w poiedynczych walkach y potyczkach y w powszechnych bitwach (bowiem naczynił ich wiele) w których się nalazł y które kiedy podiął, iż było to nie tyle dla służby swego xiążęcia abo dla czci swoiey, iako dla samey chluby spodobania się swoiey damie. Wierę dobrze to osądzał, wszytkie bowiem czcie świata nie warte są tyle, co miłowanie y życzliwość cudney a godney paniey a gołąbki.
A owo dlaczego tylu dzielnych rycerzów błędnych Okrągłego Stołu y tylu walecznych paladynów Francyey dawnego czasu wzięło przedsię tyle woien, tyle podróży odległych, tyle dokonało wypraw wspaniałych, ieśli nie dla miłości pięknych pań którym służyli, abo też chcieli służyć? Zdaię się w tym na naszych paladynów francuzkich, Rolandów, Renodów, Ożierów, Oliwierów, Ywonów, Ryszardów, y bezlik inych. Był to też czas wspaniały a barzo szczęśliwy; ieśli bowiem zdziałali co pięknego dla miłości swoich dam, ich damy, cale nie niewdzięczne, umiały ich dobrze wynagrodzić, kiedy im przyszło się spotkać, lub też dać im schadzkę, w lasach, w borach, abo też kole źrzódeł lub na iakiey wdzięczney łączce. Y otoć nagroda waleczności, iakiey pożąda się u dam!
Zaczym przychodzi tu iedno pytanie: czemu tu białe głowy tak nawidzą odważnych samców? Owo, iakom rzekł na początku, odwaga ma tę cnotę y siłę, iż każe się miłować swoiemu przeciwieństwu. Co więtsza, iest to nieiako przyrodzona skłonność, która popycha białe głowy iżby miłowały wspaniałość serca, która iest, wierę, sto razy godnieyszą miłowania niż tchórzostwo: iako iż każda cnota sielniey się każe miłować niż przywara.
Bywaią niektóre białe głowy, które miłuią onych ludzi tak obdarzonych męztwem, ile że im się zdaie iż tak samo iako są waleczni y zdatni w robieniu bronią y rzemięśle Marsowem, tak samo są y w rzeczach Wenusa.
To prawidło nie chybia u żadnego. Y w rzeczy są oni tacy, iako był niegdy Cezar, bohatyr świata, y siła inych śmiałków, których znałem, a których przemilczę. Owo tacy maią zgoła iną siłę a gracyą iako chłopy proste y ini ludzie inego rzemięsła; tak iż iedno doskoczenie takich ludzi warte iest tyleż co cztery inych; mówię dla takich białych głów które są pomierne w iurności, nie zaś dla takich które są bez miary, te bowiem mnogość ieno widzą nayradsze. Ba, ieśli ta reguła schodzi się czasem u niektórych z tych ludzi, y wedle przyrody niektórych białych głów, przedsię chybia u inych; trefiaią się bowiem one iunaki, którzy są tak utrudzeni od pancyrza y wielgich utrapień woiennych, iż nic iuż nie zdolą kiedy trzeba przyść do tey słodkiey igry, tak iż nie mogą zaspokoić swoich dam: zaczym niektóre, a siła iest takich, nawidziłaby radniey iakiego dobrego pracownika Wenery, świżego a dobrze wyszlifowanego, niżeli czterych z tych synów Marsowych tak poszczyrbionych.
Znalem siła z oney płci białogłowskiey takiego mnimania, bowiem w rzeczy (tak powiedaią), niemasz nic iak dobrze zażyć swobody y wyciągnąć lubą essencyą, nie dbaiąc na osobę. Dobry woiownik iest dobry, y cudnie nań iest pozierać na woynie, przedsię ieśli nic nie zdole uczynić w łożnicy (powiedaią), tedy tęgi a krzepki pachołek, sposobny do użytku, wart iest tyleż y dobrze więcey co piękny y mężny rycerz utrudzony.
Zdaię się na te, które tego doświadczyły y doświadczaią co dnia; bowiem lędźwie szlachcica, by był nabarziey dzielny a dworny, skoro są ugniecone a uciśnione od pancyrza, który długo nosił na sobie, nie mogą starczyć ku tey lubey ochocie tak iako inych którzy nie cirpieli zgoła utrudzeń ani ciężarów.
Ine są białe głowy, które barziey nawidzą odważnych, bądź to za mężów bądź za służków, iżby lepiey bronili a podtrzymywali ich cześć y niewinność, gdyby niektóre ossczerce chciały ie splugawić słowy; iako widziałem wiele takich na dworze. Tak znałem niegdy iedną barzo piękną y znamienitą panię, którey nie nazowię; ta będąc podana na oszczercze ięzyki[192], porzuciła iednego służkę barzo od się ulubionego, iż widziała go miętkim w użyciu dłoni, y wyzwaniu y walczeniu za nią; zasię wzięła inego, który był rabuśnik, iunak y człek odważny, y obnosił na ostrzu szpady cześć swoiey damy, iż nikt nie śmiał iey zaczypić.
Siła białych głów znałem tey przyrody, iż zawżdy chciały mieć dzielnego iunaka dla swego towarzystwa a obrony; co im iest barzo często wieldze dobre y użyteczne; przedsię trzeba aby się barzo strzegły ochłódnąć y odmienić naprzeciw nim, skoro się iuż raz podały pod ich panowanie, ieśli bowiem tamci obaczą się boday trochę na ich sztukach y letkościach, ostro ie pędzą y dopiekaią strasznie im y ich galanom, ieśli się odmienią: iako widziałem siła takich przykładów w życiu.
Owo zatym takim białym głowom, które chcą mieć w posiadaniu takowych iunaków a rabuśników, niewola iest iżby były poczciwe a wierne przeciw nim, lub też aby były tak taiemne w swoich sprawkach, aby tamci nie mogli ich wypatrzyć: chyba żeby chciały ułożyć rzecz po dobremu, iako kortezany Italskie y Rzymskie, które chcą mieć swoiego brafa (tak go nazywaią), aby ie chronił a podtrzymywał: przedsię stawiaią to zawżdy przy targu, iż będą miały y inych miłośników, y że braf nie piśnie na to słówka.
To iest barzo dobre dla kortezan rzymskich y ich brafów, przedsię nie dla dworney szlachty naszey Francyey lub indziey. Wżdy ieśli godna biała głowa chce się utrzymać w swoiey wierze a stałości, trzeba by iey służka nieskąpił życia, aby ią wspirać y bronić, ieśli popadnie by w namnieysze nieprzepieczeństwo w święcie, bądź na swoiem życiu, bądź na cześci, bądź też od iakiego szpetnego rzeczenia; iako widziałem na naszym dworze wielu, prosto zamykaiących gębę obmowcom, kiedy przyszli do szarpania ich pań a władczyń, którym z obowiązku rycerstwa y z prawa powinni iesteśmy służyć za szyrmierzy w ich niedolach; iako wyświadczył ów dzielny Renod[193] piękney Ginewrze w Szkocyey, pan Mendoza owey cudney xiężniczce o którey powiedałem, y pan Karuk własney żenie za czasu króla Karla szóstego, iako czytamy w naszych chronikach. Przyczyniłbych bezlik inych, y z nowszego y z dawnego czasu, iako widziałem to na naszym dworze; przedsię nigdybych nie skończył.
Ine znałem białe głowy, które poniechały mężczyzn lękliwych, mimo iż byli barzo bogaci, aby miłować a poślubić szlachciców którzy nie mieli ieno płaszcz a szpadę (iako to powiedaią); przedsię byli waleczni y wielgiego serca, y przeto nadziewali się przez swoią waleczność a wspaniałość przyść do wielgości y szarżów, chocia, wierę, nie zawsze naydzielnieysi nayczęściey do tego dochodzą, w czym wszelako krzywdę im się czyni; y barzo często widzi się, iż tchórze y boiaźliwce do tego przychodzą; wżdy taka ozdoba nigdy nie zdaie się na nich y nie błyszczy tak, iako kiedy przygodzi się mężnemu.
Owo nigdybych nie skończył, gdybych chciał wywodzić rozmaite racyie a przyczyny, dlaczego białe głowy tak nawidzą onych mężów tak napełnionych wspaniałością. Wiem dobrze, iż, gdybych chciał mnożyć tę rozprawę bezlikiem racii a przykładów, mógłbych uczynić o tym całą xięgę; przedsię nie życząc tak zabawiać przy iednym przedmiocie, iedno przetrząsać radniey wielorakie a rozmaite, zadowolnię się powiedzeniem tego com powiedział, mimo iż nieieden mógłby mi przyganić, iż ten przedmiot był dosyć godny aby go zbogacić rozmaitymi przykłady a rozlicznemi racyiami, tak iż ten y ów będzie mógł powiedzieć: „Przepomniał o tem; przepomniał o owem“. Wiem dobrze; y wiedziałem, możebna, więcey, niżby oni sami mogli przyczynić, y górnieyszych a taiemnieyszych; nie chcę wszelako wszytkiego wyiawiać a nazywać.
Oto dlaczego zmilczam. Ba, zanim poniecham, powiem, przechodząc mimo, to słowo: iż tak samo iak białe głowy nawidzą mężczyzn odważnych y śmiałych w orężu, tak samo miłuią tych którzy są śmiali w miłowaniu, y nigdy samiec tchórzliwy y nazbyt strzemięźliwy w temże nie naydzie u nich szczęścia; nie iżby życzyły ich tak zuchwałych, zaczypnych a bezczelnych, aby ie w przemocney walce mieli pokłaść na ziemię; wszelako pragną w nich nieiakiey śmiałey skromności, lub skromney śmiałości; bowiem same z się, ieśli nie są czyste wilczyce, nie nagabuią same, ani też nie zdaią na wolą, ale umieią tak dobrze rozniecić appetit y chucie, y wabią tak wdzięcznie do oney potyczki, iż kto nie skorzysta z chwili y nie chyci iey w garzść bez niiakiego baczenia na maiestaty y wielgości, abo na skrupuły, na sumnienie y obawy, abo na iaki iny przedmiot, ten, wierę, iest głupi mózgowiec y bez odwagi, który wart iest iżby go szczęście na zawsze poniechało.
Wiem dwóch godnych przyiaciół szlachciców[194], dla których dwie barzo godne panie, y, wierę, nie z ledacyiakich, wydały iednego dnia w Pariżu poczęstunek y poszły się z niemi przechodzić do ogrodu. Gdy tam były, każda oddzieliła się osobno od drugiey, każda ze swoim służką y w swoiey alei, które były tak piękne i zacienione winem, iż nawet w dzień iakoby nic widać nie było y chłód w nich był barzo luby. Owo ieden z pomiędzy dwu, śmielszy, który wiedział iż ten feścik nie był zgotowiony po to, aby się przechodzić a zażywać wczasu, y miarkuiąc wedle postawy swoiey damy, którą widział płonącą od ognia, y z iney ochoty niż do iedzenia muszkatów, które były w winoroślach, y także wedle iey słówek ozgrzanych, czułych a psotliwych, nie stracił tak piękney okazyey; ieno uymuiąc ią bez żadnego respektu, położył na małą kanapkę uczynioną z trawnika y grudek ziemi; owo nacieszył się z nią barzo statecznie, przyczyni nic inszego nie powiedała iako telko: „Och, móy Boże, panie, co wy chcecie czynić? Nie iestże z was nawiętszy szaleniec y nayosobliwszy zuchwalec pod słońcem? Wżdy, ieśli kto tu przydzie, co powiedzą? Móy Boże, rycerzu, zydźcie ze mnie“. Przedsię szlachcic, nie kłopotaiąc się o to, wiódł swoią rzecz daley, tak dobrze, iż barzo był ukontentowany y ona y wszytko, tak iż przechodziwszy się ieszcze z trzy abo cztery razy po alei rozpoczęli nową potyczkę. Potym wyszedłszy ztamtąd do iney alei otwartey, uirzeli z drugiey strony drugiego szlachcica y drugą damę, którzy się przechadzali tak iako ich zostawili wprzódzi. Na co dama zadowolniona rzekła do zadowolnionego szlachcica: „Mnimam, iż tamten się okazał iako głupiec, y że nie zabawił swoiey damy iną rozmową iako ieno słowy, dyszkury a przechadzaniem“. Owo, gdy się zebrali wszytcy czworo, obie damy zaczęły się wypytywać wzaiem o powodzenie. Zadowolniona rzekła, iż miewa się barzo dobrze, y że na tę chwilę nie życzyłaby mieć się lepiey. Niezadowolniona zasię rzekła, iż miała sprawę z nabarziey mózgowczym a tchórzliwym miłośnikiem iakiego kiedy widziała; y na to oba szlachcice uźrzeli iako się śmiały ze sobą y pokrzykiwały miedzy sobą, przechadzaiąc się: „O ten mózgowiec! o ten niezguła! o ten respektownik!“ Na co szlachcic zadowolniony rzekł do kompaniona: „Oto snadz nasze damy uradzaią o tobie y smagaią cię; uźrzysz, iż nadtoś czynił szanuiącego y zabawcę“. Co ten przyznał; przedsię nie czas iuż był, nie dało się iuż bowiem dołapić okazyey. Wszelako, uznawszy swóy błąd, po nieiakimś czasie naprawił go inym pewnym sposobem, którybych mógł wymienić.
Znałem dwóch możnych panów, swoich bratów[195], obu, wierę, barzo wybornych a doskonałych szlachciców, którzy miłowali dwie panie, z tych wszelako iedna była we wszytkim cale więtsza niż druga; owo raz, wszedszy do kownaty owey znamienitey damy, która podczas była w łóżku, każdy się wziął na stronie uradzać ze swoią. Ieden rozmawiał z tą więtszą ze wszytkiem świadczeniem, częścią, ze wszytkiem cmokaniem w rękę ile tylko mógł, y słowami zaszczytu y powolności, nie daiąc żadnego pozoru iżby się miał brać do niey z bliższa a chciał brać szturmem tę fortycę. Drugi brat, bez niiakich ceremoniów w oddawaniu części y pokłonów, wziął swoią we framugę przy oknie, y zdarłszy iey od iednego razu gatki, które były spętane (bowiem był barzo mocny) dał iey to poznać, iż nie miłował cale modą iszpańską, przez same oczy, ani też przez wydziwianie twarzą ani przez słowa, ale wżdy przez on właściwy punkt a drogę, którey źrzetelny miłośnik ma pragnąć: y, skończywszy swoie pensum, odszedł z kownaty; zasię odchodząc, rzekł dosyć głośno, iżby dama iego usłyszała: „Móy bracie, ieśli nie uczynisz iako ia, nic nie wskórasz: y powiedam ci, iż możeś iest odważny a śmiały inędy ile chcesz, wey w tym miescu, ieśli nie okażesz swoiey śmiałości, będziesz shańbiony; nie iesteś tutay bowiem w miescu czci a respektów, ieno w miescu gdzie widzisz swoią damę, która czeka na cię“. Owo tak ostawił brata, który wszelako na ten raz zastanowił swoią rzecz i odłożył na iny raz: nie stało się wszelako, iżby dama iego stąd ceniła go wyższey, bądź to iż przypisywała mu nazbyt wielgi chłód w miłości, bądź brak odwagi, bądź też niezdatność cielesną, wszelako dosyć okazał się indziey zdatnym, czy to we woynie czy w miłościach.
Nieboszczka królowa matka wydała iednego dnia na wielgi wtorek, w Pariżu, w pałacu Remskim, barzo piękną komedyią po włosku, wymyśloną od Kornelia Fiaska, kapitana okrętowego. Cały dwór był na niey przytomny, tak mężczyźni iak białe głowy y siła inych z miesta. Miedzy inemi rzeczmi przedstawiony tam był pewien młodzian, który będąc ukryty całą noc w kownacie barzo cudney damy, zgoła iey nie naruszył; owo gdy opowiedział tę przygodę swoiemu kompanionowi, ten się go spytał: Ch’avete fatto? Drugi odpowiedział: Niente. Aż ów kompan: Ah, poltronazzo senza cuore! non havete fatto niente! che maldita sia la tua poltronneria![196]
Po odegraniu oney komedyi, wieczorem, kiedyśmy się naleźli w kownacie królowey y uradzaliśmy o onem widowisku, wraz zapytałem iedney barzo cudney y godney białey głowy, którey nie nazwę, iaką naypięknieyszą rzecz postrzegła y zakonotowała w oney komedyey, któraby iey nabarziey przypadła do smaku. Odrzekła mi cale z prosta: Naypięknieysza rzecz która mi się zdała, to owo co tamten odrzekł młodzianowi imieniem Lucyo, gdy mu powieda che non haveva fatto niente: Ah, poltronazzo! non havete fatto niente! che malditla sia la tua poltronneria!
Oto iako ta biała głowa mówiąca do mnie była w zgodzie z tamtym, który wyrzucał mu iego tchórzalstwo, y zgoła go nie szacowała iż był tak miętki a małoduszny; zaczym iuż barziey otwarcie rozmawialiśmy o błędach iakie popełnia się w tym przedmiocie, iż nie chyta się czasu y wiatru kiedy dmie z dobrey strony, iako czyni dobry nawigator. Owo trzeba mi uczynić ieszcze tę powiastkę y wmieszać ią, chocia ucieszna y błazyńska, miedzy ine stateczne.
Słyszałem tedy od godnego szlachcica, mego przyiaciela, iż iedna biała głowa, iego kraianka, gdy okazała wielekroć wielgie poufałości y fawory swemu pokoiowemu, które wszytkie celowały ieno k’temu aby przybydi do tego punktu, ów pokoiowy, nie żaden głupi y niezdara, nalazłszy iednego dnia rankiem swoią panią uśpioną w łóżku cale nagą, odwróconą ku ścienie, skuszony tak wielgą pięknością y barzo sposobną postawą y dogodną aby wzuć ią a zawładnąć iey osobą, iako iż była na kraiu łóżka, podszedł z cicha y wzuł oną damę, która obróciwszy się, uźrzała iż to był iey pokoiowiec, którego życzyła; y chocia wzuta na niego, nie zezuwaiąc się cale ani poruszaiąc, ani broniąc, ani zbawiaiąc go ni trochę wziętey fortycy, rzekła ieno, obracaiąc głowę y dzierżąc się w miescu z obawy aby nic nie stracić: „Mości kpie, któżto ci dał śmiałość aby go tam kłaść?“ Pokoiowy odpowiedział z całą powinnością: „Mamż wyiąć, wielgomożna pani?“ —, „Tegoć nie powiedam, mości kpie“, odparła dama. „Powiedam: kto ci dał śmiałość, aby go tam kłaść?“ Tamten znowu iął powtarzać: „Mamż wyiąć, wielgomożna pani? ieśli każecie, wyimę“. Aż ta znowu: „Nie to ci powiedam, mości kpie“. Prosto, iedno y drugie uczynili też same repliki a dupliki po trzy abo cztyry razy, nie przerywaiąc sobie w potrzebie aż wreszcie była ukończona, z czego owey paniey więtsza była korzyść, niż gdyby rozkazała swemu galanowi wyniść z niey, iako ten pytał. Y dobrze iey wyszło iż wytrwała przy swoiem pirszem pytaniu, nie odmieniaiąc, a galan w swoiey replice a duplice: y tak samo świadczyli sobie wespołek te sprawy y ten artikuł długi czas późni: ieno bowiem pirsze stąpnięcie iest trudne, powiedaią.
Oto mi tęgi pachołek y, wierę, śmiały! Zasię takim śmiałkom, iako powieda Włoch, trzeba rzec: A bravo cazzo mai non manca favor.
Owo ztąd widzicie, iż siła iest takich, którzy są krzepcy, śmiali y zadufali, tak we woynie iako y w miłości; ini zasię są mężni w bitwie, a w miłowaniu nie; ini znowu w miłowaniu a nie w bitwie, iako ten niezguła Paris, który miał tę śmiałość y męztwo, aby wydrzeć Helenę iey ubogiemu mężowi rogalowi Menelaiowi niebożątku, nie zaś aby się z nim potykać pod Troią.
Oto także, dlaczego białe głowy nie widzą rade starców, ani tych którzy są nadto posunięci w leciech, ile że są barzo boiaźliwi w miłości a umiarkowani w żądaniu: nie iżby ich nie kąsały chucie tak samo pilnie iako y młodych, wierę pilnieysze, iedno iż moc im nie iest równa. Y oto co rzekła k’temu iedna iszpańska biała głowa: iż starcy podobni są wieldze do tych, co kiedy widzą królów w ich wielgościach, mocy a powadze, pragnęliby sielnie iako oni, wszelako nicby nie śmieli podiąć przeciw nim, aby ich wyzuć z królestw y zaiąć ich miesce; zaczym mówiła: Y a penas es nascido el deseo, quando se muere luego, „iż zaledwie chuć się narodzi, hnet iuż y obumiera“. Dlatego starce, kiedy widzą nadobne przedmioty, nie śmieią się na nie targnąć, porque los viejos naturalmente son temerosos; y amor y temor no se caben en un saco; „bowiem starcy są barzo naturalnie lękliwi; zasię miłość y lęk nie mieszkaią nigdy rade w iednym worku“. Owo też maią racyią, nie maią bowiem broni ani do zaczypki ani do obrony, iako owe młodzieńczyki, które maią młodość y urodę; a także, iako powieda poeta: nic nie iest nieprzystoyne dla młodości, cobądźby uczyniła; a także powieda iny: nie iest cudny widok starego żołnirza ani starego miłośnika.
Przedsię dość iuż uradzać o tym przedmiocie; przez co czynię koniec, y nic nie rzekę iuż więcey, iedno przypasuię tu nową materyią, zbliżaiącą się poniekąd do tamtey; która iest: iż tak samo iak białe głowy rade widzą mężczyzn dzielnych, walecznych y wspaniałych, tak samo y owi równie miłuią samice odważnego y wspaniałego serca. Y iako każdy mężczyzna wspaniały y odważny barziey godzien iest miłości y podziwu iako iny, tak samo się ma y z każdą panią dostoyną, wspaniałą y waleczną; nie iżbych chciał aby taka biała głowa miała sprawować czynności mężczyźńskie, ani też aby przywdziewała zbroię kształtem mężczyzńskim, iako widywałem y takie, ba znałem y słyszałem o niektórych, iż dosiadały konia iako mężczyzna, krucice miały u łęku, y strzylały z niey y woiowały iako y szczyre mężczyzny.
Mógłbych nazwać iedną[197], która w czasie onych woien Ligi poczynała sobie tak właśnie. Takie przestraianie się to iest zaprzanie się płci swoiey. Prócz tego że nie iest piękne y stateczne, nie iest też dozwolone y przynosi więcey szkody niżby kto mnimał: owo też nie na dobre wyszło oney zacney dziewce urlieńskiey[198], którą w iey procesie sielnie za to szkalowano, y w części to było przyczyną iey losu y śmierzci. Oto dlaczego nie życzę ani szacuię zbytnio takowego schłopczenia się. Wszelako życzę y miłuię białą głowę, która okazuie dzielną y wytrwaią odwagę, będąc w przeciwnościach a utrapieniach, przez piękne czyny niewieście, które zbliżaią się sielnie do męzkiego poczynania sobie! Bez zapożyczania przykładów takich wspaniałych białych głów w dawney Romie a Sparcie, które przewyższyły w tym wszytkie ine, dosyć ich iest oczywistych y iawnych naszym oczom; chcę tedy pisać o nowszych y o naszych czasach.
Pirszy, y wedle moiego smaku, naypięknieyszy iaki znam, to iest przykład onych pięknych, zacnych y walecznych pań sieneńskich, w czas podniesienia się ich miesta przeciw nieznośnemu iarzmu cysarskich; skoro bowiem wydano rozkazy do obrony, białe głowy, które usunięto na stronę, ile że nie są sposobne do woyny iako mężowie, chciały okazać się z czymś osobnem, y że umieią czynić co insza niźli zabawiać się swoią robotką dzienną y nocną; zaczym, aby przyłożyć swoią cząstkę do dzieła, rozdzieliły się same z się na trzy gromady: y w dzień św. Antoniego, w miesiącu styczniu, trzy z naypięknieyszych, nawiętszych a głównych pań w mieście poiawiły się publicznie na wielgim placu (który iest barzo piękny) z bębny a sztandarami.
Pirsza była signora Fortegerra, ubrana fioletowo, ze sztandarem a szarfą tey samey barwy, z godłem w tych słowach: Pur che sia il vero. Y wszytkie te panie były ubrane po nimfieńsku, w przykusym stroiu, który odsłaniał y ukazował tym snadniey wdzięczną łydeczkę. Druga była signora Pikolomini, przybrana w szkarłat, ze sztandarem y szarfą teyże barwy, z białym krzyżem y godłem w tych słowach: Pur che no l’habbia tutto. Trzecia była signora Liwia Fausta, ubrana cale biało, z szarfą y sztandarem maści białey, na którym była palma y godło w tych słowach: Pur che l’habbia.
Dokoła y poza temi białemi głowami, które zdawały się trzema bogińmi, było z iakie trzy tysiące pań, szlachcianek, mieszczek y inych, wszytkie nadobnego weźrzenia, wszytkie wdzięcznie przybrane w suknie a barwy abo z iedwabiu, abo z haftu, z adamaszku, lub inych iedwabnych materyi, y wszytkie gotowe żyć lub zginać dla wolności. A każda niesła faszynę na ramieniu, dla fortu, który czyniono krzycząc: Francyia! Francyia! z czego iegomość pan kardynał z Ferary y pan Term, namiestnik królewski, byli tak oślnieni uczynkiem tak rzadkim y pięknym, iż nie zabawiali się czem inszem, iak tylko patrzeniem, pozieraniem, podziwianiem a wychwalaniem tych nadobnych y godnych pań: iakoż, w rzeczy, słyszałem od niektórych tam obecnych, iż nigdy nie zdarzyło się widzieć co pięknieyszego. A Bóg wie, iż pięknych białych głów nie braknie w tym mieście, y barzo iest ich tam obficie, bez przebierania.
Mężczyźni, którzy ze swey dobrey woley barzo byli chciwi tey wolności, ieszcze barziey się k’temu zagrzali tym zacnym uczynkiem, nie chcąc w niczym ustąpić swym damom: tak iż, barzo skwapliwie, wszytcy, szlachta, panowie, mieszczanie, kupcy, rzemieślnicy, bogaci a biedni, wszytcy przybieżali do fortu, aby czynić tak samo iako te piękne, zacne a poczciwe białe głowy; y w wielgiem współzawodnictwie, nie tylko świeccy lecz y ludzie duchowni chwycili się tego dzieła. A za powrotem z fortu, mężczyźni osobno a białe głowy takoż, ustawieni w szyku woiennym na placu, poszli iedni po drugich, dłoń w dłoni, pokłonić się przed obrazem Nayświętszey Panienki, patronki miesta, śpiewaiąc nieco hymnów a kanticzek na iey cześć, w tak słodkiey a wdzięcznei armoniey, iż, kąszczek z lubości, kąszczek z miłosierdzia, łzy płynęły z oczu całemu ludowi; zaczym otrzymawszy błogosławieństwo pana kardynała Ferrarskiego, każdy udał się do pomieszkania, wszytcy y wszytkie postanowiwszy co w mocy czynić na przyszłość.
Owa święta ceremonia tych pań przywodzi mi (bez przyrównywania) iną świecką, przedsię piękną barzo, którey dopełniono w Rzymie czasu woyny punickiey, opisaną w Tytusie Liwiuszu[199]. Była to pompa y procesya do którey stanęło trzy razy po dziewięć, co iest razem siedm y dwadzieścia młodych urodnych panien rzymiańskich (z których same nietknięte prawice), ubranych w sukienki dość długie (historyia nie powieda kolorów); które, ukończywszy swoią pompę a processyią, zatrzymały się na placu, gdzie zawiedły przed ludem taniec, podaiąc sobie wzaiem sznureczek, ustawione iedna za drugą, czyniąc obroty taneczne, y przymierzaiąc poruszenia y podrygowania nóżek do kadencyey melodyów y pieśni iakie śpiewały: co była rzecz barzo wdzięczna do widzenia, tak dla piękności tych nadobnych panien, co dla ich gracyey, ich piękney postawy taneczney, y misternego poruszania nóżkami, co, wierę, wdzięczne iest u ładney prawiczki, kiedy ie umie bystro a figlarnie wytrząsać a, prowadzić.
Wyobraziłem w sobie tę postać tańca; y to mi przypomniało iny, który widziałem za moich młodych lat, iak go tańczyły dziwczęta w moim kraiu, zaś nazywano go podwięzką; które bierąc y daiąc sobie wzaiem podwięzkę dłońmi, przesuwały ręce tam a z powrotem nad głowami, potem ie łączyły y zaplatały wzaiem miedzy nogami, przeskakuiąo zwinnie ponad niemi, a potym zasię rozwiiały się, popuszczały się tak wdzięcznie małemi poskoczkami, ciągle podążaiąc iedne za drugiemi, nie gubiąc nigdy kadencyey śpiewu ani instrumentu który ie prowadził, tak iż rzecz była barzo ucieszna do patrzenia; bowiem te skoki, zaplatania się, uwalniania, dzierżenie podwięzki y gracya onych dziewczątek miały w sobie nie wiem iaką przymilną lascywię, tak iż dziw mi, iż tego tańca nie praktikowano na dworach za naszych czasów, gdzie gatki są k’temu barzo schludne, y łacno można uźrzeć nadobną nóżkę, y która z nich ma pończoszkę wdzięczniey obciągniętą y kształt foremnieyszy. Który taniec snadniey da się przedstawić zwrokiem niżeli opisaniem.
Aby powrócić do naszych pań sienneńskich: Ha! piękne y dzielne panie, nigdyście nie powinne były umrzeć, tak samo iak wasza chwała, która na zawsze będzie przechowana w nieśmiertelności, tak samo iak oney cudney a wdzięczney panny z waszego miesta, która w czas oblężenia widząc swoiego brata, iż chory przyległ w łożu y barzo był niesposobny aby iść strażować, zostawiwszy go w łóżku wymyka mu się cichcem, bierze iego broń y przyodziewę y iako prawy obraz swego brata poiawia się na straży; iakoż wzięto ią za brata y niepoznano przy sprzyiaiącey ciemności nocney. Piękne, wierę, postąpienie! bowiem chocia się schłopczyła y zżołnirzyła, przedsię nie zrobiła tego aby to uczynić ustawicznym obyczaiem, ieno tylko, aby na ten raz oddać dobrą usługę bratu, iako też powiedaią, iż żadne miłowanie nie równe iest braterskiemu, y że, dla dobrey przyczyny, nic nie trzeba oszczędzać aby okazać wdzięczną szlachetność serca, na iakiem bądź miescu.
Tak mnimam, iż kapral, który podczas dowodził oddziałowi gdzie była ona piękna dzieweczka, kiedy dowiedział się o tem postąpieniu, był barzo strapiony, iż wcześniey iey nie rozpoznał, aby lepiey na miescu rozgłosić iey chwałę, lub też aby ią zwolnić od warty, abo też zgoła ucieszyć się pozieraniem na iey cudność, gracyą a postawę woienną; niema bowiem wątpienia, że we wszytkim siliła się ią przybierać.
Wierę, nie można zbyt sielnie nachwalić tego pięknego postępku, zwłaszcza dla tak godney braterskiey potrzeby. Tak owo uczynił ów nadobny Ryszardet, przedsię dla iney przyczyny, kiedy, iednego wieczora, usłyszawszy siestrę swoią Bradamantę rozprawiaiącą o pięknościach oney cudney xiężniczki iszpańskiey, y o iey miłościach a daremnych pragnieniach, kiedy się pokładła, wziął iey zbroię y iey wdzięczny płaszczyk, y przebrał się aby udać siestrę, tak byli podobni do się z twarzy y z urody; a poźniey pod tą postacią wziął od oney cudney xiężniczki to czego siestrze iego broniła iey płeć; co wszelako na złeby mu było wyszło, gdyby nie odsiecz Rogera[200], który, bierąc go za swą miłą Bradamantę, zbawił go od śmierzci.
Owo słyszałem od pana Szapela Ursyna, bawiącego podczas we Włoszech, y który uczynił raport o tak zacnym uczynku białych głów sienneńskich nieboszczykowi królowi Hendrykowi[201], który król nalazł to tak pięknem, iż ze łzą w oku zaprzysiągł, iż, ieśli Bóg dozwoli mu kiedy pokoiu abo rozeymu z cysarzem, poiedzie we swoich okrętach na morze toskańskie a stamtąd do Sienny, aby uźrzeć to miesto tak oddane iemu y iego sprawie, y aby podziękować za oną zacną a dzielną chęć, a zwłaszcza aby uźrzeć one piękne a godne panie, y oddać im dank osobliwszy.
Mnimam iż nie byłby temu chybił, czcił bowiem barzo piękne a zacne damy; iakoż napisał do nich a zwłaszcza do trzech naczelnych, listy naydwornieysze w świecie z podzięką y przyrzeczeniami, które ie ukontentowały y rozegrzały ieszcze sielniey.
Haha! przyszedł wierę, w niedługi czas potem, rozeym; wszelako, oczekuiąc na iego przybycie, miesto zostało dobyte, iakom rzekł inędy; co było z nieznośną szkodą dla Francyey, iż straciło tak zacnego y drogiego sprzymierzeńca, który, wspominaiąc sobie y poczuwaiąc się w swoiem dawnem pochodzeniu, chciał się przyłączyć y przywrócić ku nam; powiedaią bowiem, iż ci dzielni Sienneńczycy pochodzą od ludów Francyey, których w Galliey nazywano niegdy Senonami, z których mamy dzisiay ieszcze owych mieszkańców Senu; owo też maią dziś ieszcze wiele z naszey francuzkiey przyrody, iako iż w głowach łacno się im pali, y są nagli, porywczy a bystrzy iako my. Białe głowy równie tak samo podały się na oną gracyią, wdzięczne sposoby y obyczayność francuzką.
Czytałem w starey chronice, którą przytoczyłem inędy, iż, gdy król Karol ósmy, w czas swoiey podróży do Neapolu, przeieżdżał przez Siennę, przyięty był wiazdem tak triumphalnym a wspaniałym, iż przeszedł wszytkie ine iakie mu zgotowano w całey Italiey; aż nawet, dla więtszego uszanowania y znaku poddaństwa, wszytkie bramy miasta zdięto z zawiasów y ułożono na ziemi; y iak długo tam pozostawai, były tak otwarte y dozwolone wszytkim wchodzącym y wychodzącym, a dopiro kiedy odiachal, założono ie na nowo.
Możecie sobie myśleć, czy król, cały iego dwór y woysko nie mieli wielgiey przyczyny miłować a czcić tego miesta (iakoż y w rzeczy ie miłował) y powiedać o niem samo nalepsze we świecie. Owo też pobyt w niem był iemu y wszytkim barzo przyiemny, y pod gardłem zabroniono dopuszczać się tam iakieyś swey woley: iakoż, wierę, by w namnieyszey sobie nie pofolgowano. Ha! zacne Sienneńczyki, obyście żyli wiecznie! Dałby Bóg, iżbychcie ieszcze nasi byli we wszytkiem, iako, możebna, iesteście w sercu a w duszy! władztwo bowiem króla Francyey iest wiele więcey słodkie iako diuka Florencyey; a przytem krew nie może się zaprzać samey siebie. Gdybychmy owo byli tak somsiadami iako iesteśmy oddaleni, możebna iż wszytcy, ziednoczeni tą wolą, cośbychmy k’temu uradzili.
Czasu oblężenia Pawiey przez króla Franciszka, nawiętsze damy z miesta, pod wodzą y za przykładem signory grebini Ipolity de Malespina, ich generałki, zaczęły same nosić kosze plecne, kopać ziemię y naprawiać wyłomy, czyniąc na wyprzódki z żołnirzami.
Podobny postępek iak u owych białych głów sienneńskich, o których powiedałem, widziałem takoż u niektórych pań roszelskich, w czas oblężenia ich miesta: k’czemu przypominam sobie, iż, w pirszą niedzielę postu odkąd było oblężenie, pan Brat królewski, nasz generał, kazał przyzwać pana Delana na parol, iżby z nim miał rozmowę y zdał mu sprawę z negocyaciey iaką mu powierzył co do tego miesta; o czym rzecz iest przydługa y barzo osobliwa, którą nadziwam się inędy opisać. Pan Delan nie chybił temu, zaczym znowu dano miestu w zakład pana Sztroca y uczyniono rozeym na ten dzień y następny.
Skoro stanęły te rozeymy, natychmiast, tak samo iak y od nas, poiawiło się poza okopami siła ludzi z miesta na wałach y murach; a zwłaszcza poiawiła się z iaka setka pań y mieszczek, ba z nawiętszych y naybogatszych y naypięknieyszych, wszytkie przybrane biało, tak na głowie iako y na ciele, wszytkie w płótna cienkie olandzkie, co było barzo wdzięczne dla zwroku. Y tak przybrały się z przyczyny sypania szańczyków, przy których pracowały, bądź to nosząc kosze, bądź też kopiąc ziemię; przedsię ine ubiory byłyby się ubabrały, a tym białym starczyło gdy się ie znów przeprało; a także iż w tych białych stroiach lepiey się odznaczały miedzy inemi. Myśmy byli barzo radzi widzieć te cudne panie; y uręczam wam, iż wielu zabawiało się tym barziey niż iną rzeczą; one też rade były nam się ukazać, y nie drożyły się ze swoiem widokiem, bowiem dzierżyły się na kraiu szańców w barzo piękney postawie a chodzie, tak iż było na co pozierać a czego pożądać.
Ciekawi byliśmy zapytać, coby to były za białe głowy. Odpowiedzieli, że był to huf białych głów tak sprzysiężony, złączony y tak odziany dla pracy u szańców y aby oddać takie usługi miestu; iakoż, wierę, oddały ich niemało, tak iż barziey krzepkie a tęgsze chytały się zgoła oręża: iako słyszałem od iedney, iż, dawszy odpór nieprzyiaciołom piką, chowa ią dotąd pilnie, iakoby świętą relikwią, y nie oddałaby iey ani zbyłaby za ciężki piniądz, w takiey cenie trzyma ią u siebie.
Słyszałem od niektórych starych komturów Rodyiskich a także czytałem w starey xiążce, iż, kiedy Rodus był oblegany od sułtana Solimana, piękne niewiasty y panny z miesta nie oszczędzały swoich pięknych twarzy, y tkliwych a wdzięcznych ciałek, aby ponosić dobrą część trudów y mozołów oblężenia, tak iż często zgoła poiawiały się przy barzo nagłych nieprzezpiecznych szturmach y odważnie wspirały rycerstwo a żołnirzów ku wytrzymywaniu ich. Ha! piękne Rodyiki, imię wasze, chluba wasza, głośne były we wszytkich czasach, y wierę nie godneście były bydź pod panowaniem barbarzyńców!
Za czasu króla Franciszka pirszego, miesto Sanrykia[202] w Pikardyey było oblegane y dobywane przez iednego szlachcica flamandzkiego, nazwiskiem Domryn; był to chorąży pana Ruia a szło z nim stu iezdnych y dwa tysiące pieszych, y nieco też harmaty. W murach było stu pieszych, co było barzo niemnogo. Y byłyby wzięte, gdyby nie białe głowy z miesta, które ziawiły się na murach z bronią, wodą y oliwą wrzącą y kamieńmi, y krzepko dały wstręt nieprzyiaciołom, mimo iż czynili co mogli aby wniść. Ieszcze dwie z rzeczonych pań wydarły dwa sztandary z rąk nieprzyiacioł y cisnęły ie z murów do miesta; tak iż oblęgaiącym mus był opuścić wyłom, iaki uczynili, y poniechać murów y odyść: z czego sława poszła na całą Francyią, Flandryią y Burgundyią. Po nieiakiem czasie król Franciszek przeieżdżaiąc tamtędy, chciał uźrzeć te białe głowy, pochwalił ie y dziękował.
Panie z Perony poczęły sobie tak samo[203], kiedy miesto ich było oblegane od xiążęcia Dynasów y dopomogły dzielnym żołnirzom, będącym wewnątrz murów, w takiż sam sposób, za co były czczone, chwalone y zyskały podziękę króla.
Takoż w ostatnich woynach domowych[204] y oblęganiu miesta Sancery, również zalecano a chwalono białe głowy sancerskie za piękne uczynki wszelakiego rodzaiu, iakich się dopuściły.
Podczas ostatniey woyny Ligi, białe głowy Witreńskie[205] sprawiły się tak samo w swoiem mieście obleganem od pana Merkura. Niewiasty są tam barzo urodziwe y zawżdy w każdy czas barzo schludnie odziane; przedsię nie oszczędzały swoiey krasy, by okazać waleczność a męztwo; iakoż, wierę, w takowey potrzebie wszytkie uczynki męzkie a wspaniałe tyleż są szacowne w białych głowach co y w mężczyznach.
Tak samo okazały się niegdy one wdzięczne panie Kartagińskie, które, kiedy uźrzały mężów, braci, oćców, krewniaków y żołnirzy, iż ustaią strzylać na nieprzyiaciól z niedostatku cięciw na łukach, które były cale zużyte od strzelby przez tak długi czas oblęgania, y dlatego nie mogąc iuż dostać ani konopi, ani lnu, ani iedwabiu, ani inych rzeczy, aby porobić sznurki, umyśliły obciąć swoie piękne warkocze y blonde włosy y nie przepuścić tey wdzięczney ozdobie swoich głowiąt a koronie swoich piękności; tak iż same cudnemi, białemi a subtylnemi dłońmi poskręcały ie a poczyniły sznurki, y dostarczyły ich żołnirzom; z czego możecie mnimać, z iaką odwagą y mocą przyszło im naciągać a napinać owe łuki, strzylać z nich a walczyć, maiąc w rękach tak piękne oznaki swoich dam.
Czytamy w dziełach Neapolu, iż ów wielgi hetman Sforca, pod rządem królowey Iohany drugiey, był pochwycony od męża królowey, Iakóba, zamknięty w surowym więzieniu, y na włosku pewnie wisiało iżby miał głowę uciętą, gdyby iego siestra Małgorzata nie chyciła się oręża y nie ruszyła w pole. Owo sprawiła się tak dobrze, sama własną osobą, iż poymała cztyrech szlachciców napolitańskich, ba z nawiętszych, y przekazała królowi, iż iakie on postąpienie zgotuie iey bratu, tak ona znów z iego ludźmi. Tak iż niewola mu była wdać się w układy y wypuścić go zdrowym y całym. Ha! oto dzielna a wspaniała siestra, nie podobna w tym zgoła do płci swoiey!
Wiem o inych siestrach y krewniaczkach, które, gdyby się były ważyły na taki postępek przed niedawnym czasem, możebna byłyby ocaliły życie dzielnego brata, który wszelako zginął dla braku takiego ratunku y pomocy.
Teraz chcę poniechać iuż tych białych głów pospolicie walecznych a wspaniałych: mówmy o niektórych szczegółowych. A iako naypięknieyszy przykład starożytności, chcę ieno za wszytkie przytoczyć oną Zenobią, która, po śmierzci męża, nie bawiła się, iako wiele inych, y nie traciła czasu na płakanie a żałowanie, ieno zagarnęła władztwo w imieniu swoich dzieci, y wydała woynę Rzymianom y cysarzowi Aurelianowi, będącemu podczas cysarzem, wyrządzaiąc siła utrapień przez całe ośm lat, aż dopiero, wyszedszy w pole przeciwko niemu, została zwyciężona y poymana iako ieńczyni, y zawiedziona przed cysarza; który, gdy zapytał ią iak miała śmiałość wydawać woynę cysarzom, rzekła ieno: „Wierę! poznaię teraz iż iesteście cysarzem, skoroście mnie zwyciężyli.“ Barzo był rad z tego iey zwyciężenia, y tak wielgą dumę z tego czyrpał, iż chciał odprawić z niey triumph; y z barzo wielgą pompą a wspaniałością kroczyła przed iego wozem triumphalnym, barzo wspaniale przystroiona y ozdobiona wielgim bogactwem pereł a kamieni, znacznych klenotów y złotych łańcuchów, któremi była spętana na ciele, na nogach y rękach, na znak ieńczyni a niewolney; tak iż dla wielgiey ciężkości onych klenotów a łańcuchów iakie miała na sobie, mus iey był zażywać nieiakiego wytchnienia y spoczywać przy onym triumphie. Znaczny to wypadek, wierę, y osobliwy, iż chocia zwyciężona y poymana, ieszcze przepisywała prawo triumphuiącemu zwycięzcy y zmuszała go zatrzymać się y czekać, aż ona zaczyrpnie oddechu! Znaczna również y przystoyna usłużność była u tego pana, iż iey przyzwalał wytchnienia a wypoczynku, y cirpiał iey niemoc, y nie zmuszał ani naglił y nie popędzał barziey niźli mogła; tak iż nie wiadomo co więcey trza wychwalać: abo obyczayność cysarza, abo też sposoby oney królowey, która, możebna, z umysłu mogła prowadzić tę igrę, nie telko dla swoiey niemocy a znużenia, ilko dla iakowegoś puszenia się chwałą, y pokazania światu, iż chciała zebrać ieszcze to zdźbełko na odwieczerz swoiey fortuny, iako czyniła w iey poranek, y że pan cysarz ustępował iey w tey rzeczy, aby wyczekiwać iey przy iey wolnym kroku a leniwym chodzeniu. Dawała tak sielnie pozierać na się y się podziwiać tak od mężczyzn iako od białych głów, z których nieiedne barzo byłyby rade bydź podobne tey wdzięczney postaci; była bowiem z naypięknieyszych, wedle tego co mówią ci którzy to spisali. Była barzo piękney, wyniosłey a bogatey postawy, kształt iey barzo wdzięczny, gracya a maiestat toż samo; takoż daley oblicze barzo piękne a powabne, oczy czarne y barzo iarzące. Miedzy inemi pięknościami przyznawali iey zęby barzo piękne a białe, umysł bystry, barzo skromny, szczyry y łaskawy w potrzebie; mowa barzo piękna y wymawiana donośnym głosem: iakoż sama przekazowała wszytkie swoie myśli a rozkazy swoim woiownikom y przemawiała do nich często.
Mnimam, wierę, że równie pięknie ią było widzieć ubraną tak wspaniale y wdzięcznie w szaty niewieście, co kiedy była uzbroiona od stóp aż po głowy; zawżdy bowiem płeć przeważa: iako też można przypuścić, iż cysarz nie chciał ią w swoiem triumphie wystawić inaczey, iedno w iey wdzięczney płci białogłowskiey, która ią kształtowała cudniey y czyniła ią ludowi przyiemnieyszą w iey wyborney urodzie. Co więtsza, równio trzeba mnimać (skoro była tak piękna), iż pan cysarz iey pomacał, posmakował y smakował ieszcze; y że, ieśli ią zwyciężył na ieden sposób, on abo ona (można obydwa rozumieć), iedno z nich zwyciężyło też na drugi sposób.
Dziw mi, iż, skoro ta Zenobia była tak cudowna, cysarz nie wziął y nie trzymał iey sobie na iedną ze swoich dziwek, abo też iż ona nie otworzyła a nie założyła za pozwoleniem iego abo też senatu handlu z miłością y k...ewstwem, iako uczyniła Flora, aby się zbogacić y zebrać mnogo dostatków a maiętności pracą swoiego ciała a chwierutaniem łóżka: do którego sklepiku mogli byli chadzać nawiętsi w Rzymie, na wyprzódki iedni przed drugimi; niemasz bowiem cheba takiego ukontentowania a lubości na świecie, iako wywalić się na królewskość abo xiążęcość, y sycić się piękną królową, xiężniczką a możną panią. Zdaię się na tych, którzy przedsiębrali te podróże y zdziałali w nich piękne czyny. Y tak owo ta królowa Zenobia byłaby się wrychle zbogaciła z łaski onych możnych, iako uczyniła Flora, która inych nie przyimowała w swoiem handlu. Czyż nie lepiey by iey było pędzić to życie w uciechach, wspaniałościach, bogactwach a części, niż popaść w niedostatek a ostateczność w iakie popadła, iż musiała zarabiać na życie, przędąc pośrzód pospolitych niewiast, y umrzeć z głodu, gdyby nie to, iż senat, lituiąc się nad nią, bacząc na iey świetność minioną, wyznaczył iey na życie iakowyś iurgielcik y iakieś szczupłe ziemie a posiadłości, które nazywano długi czas dobrami zenobiańskiemi: wielgie bowiem wszelako to iest zło ubóstwo! y kto może mu się umknąć, by w iaki sposób, ten czy inszy, dobrze czyni, iako powiedał ktoś mi znaiomy.
Oto dlaczego Zenobia nie zachowała swego wielgiego męztwa aż do końca losów, iako iey przystało, y iako trzeba w niem wytrwać we wszytkich uczynkach. Mówiono, iż kazała była sporządzić wózek triumphalny, naywspanialszy iaki kiedy widziano w Romie, y powiedała to często w czas swoiey wielgiey pomyślności a chełpienia się, iż to iest na triumph w tey Romie; tak była upewniona zdobydź cysarstwo Rzymskie! przedsię wszytko wyszło na wspak; cysarz bowiem zwyciężywszy ią wziął ią sobie y odbył z niey triumph y ona szła pieszo, wydaiąc z siebie więtszy triumph a pompę, niż gdyby był zwyciężył potężnego króla. Y mówcież, iż zwycięztwo iakie odniesie się nad białą głową, by iakiem kolwiek kształtem osiężone, nie iest barzo wielgie y barzo wspaniałe!
Tak pragnął Augustus odbyć triumph z Kleopatry, wszelako nie wziął się do tego dość pilnie. Zaradziła temu zawczasu y tym samym sposobem iako Paulus Emilius rzekł Perseuszowi; gdy go prosił w swoiey niewoley iżby się nad nim ulitował, tamten rzekł iż iego to rzecz była zaradzić temu wpródzi, rozumieiąc pod tym, iż powinien się był zabić.
Słyszałem iż nieboszczyk król Hendryk drugi niczego tyle nie pragnął, co módz poymać w niewolą królowę Węgrów[206], nie aby sobie z nią źle począć, mimo iż dała mu do tego siła przyczyn przez swoie pożarnictwo, ieno aby mieć tę chlubę trzymania w ieńcostwie tey wielgiey królowey, y uźrzeć iakąby minę a postawę przybrała w oney klozie, y czy byłaby taka harda a pyszna iako przy swoiem woysku: wierę, bowiem, nic niema tak pysznego a wyniosłego iako piękna, dzielna a można biała głowa, kiedy chce y kiedy ma odwagę, iako było u tey, barzo pono radey z nazwiska iakie iey nadali żołnirze iszpańscy, którzy, iako nazywali cysarza iey brata el padre de los soldatos, ią nazywali la madre, iako Wiktoryę czy Wiktorynę, niegdy, za czasu Rzymian, nazywano w woysku matką obozu. Wierę, kiedy taka dama znaczna a urodziwa bierze na się szarżę woienną, siła się k’temu przysługuie y zagrzywa sielnie swoich ludzi, iako widziałem królowę matkę, która barzo często przybywała do naszego woyska y umacniała ie cale y dodawała sielnie odwagi, y iako czyni dzisia iey wnuka, infantka, we Flandryey, która przewodzi swoiemu woysku, y iawi się żołnirzom w całey odwadze, tak iż bez niey a bez iey wdzięczney a lubey przytomności, Flandrya nie miałaby sposobu strzymać, iako wszytcy powiedaią; y nigdy królowa Węgrów, iey cioteczna babka, nie obiawiła się taką w piękności, męztwie, wspaniałości a gracyey.
Czytamy w historyach naszey Francyey, ile posłużyła przytomność oney wspaniałey grebini Monfordzkiey, gdy ią oblegano w Anebonie; bowiem, mimo iż iey żołnirze byli krzepcy a odważni, y mimo iż walczyli a strzymywali szturmy tak dzielnie iako tylko można, wżdy zaczynali tracić serce y chcieć się poddawać; wszelako ona hnet przemówiła do nich tak dobrze y orzeźwiła tak pięknemi a walecznemi słowy, y zagrzała ich tak pięknie a dobrze, iż zaczekali na odsiecz, która przybyła im w porę, tak barzo upragniona, y oblężenie zeszło ku niczemu. Więcey ieszcze uczyniła; bowiem, gdy nieprzyiaciele zabawiali się przy szturmie y wszytcy tam byli, y uźrzala namioty ich będące cale puste, sama, dosiadszy dobrego konia y z pięćdziesięcią dobrey iazdy uczyniła wycieczkę, wszczęła alarmy, podłożyła ogień w obozie: tak iż pan Karol Bloyski, mnimaiąc się bydź zdradzonym, hnet kazał zaprzestać szturmu. K’czemu przyczynię tu małą opowiastkę.
W czas tych ostatnich woien Ligi, nieboszczyk xiąże Kondeusz[207], świeżo zmarły, będąc w Świętoiańsku, posłał do pani Bordeilowey[208], wdowy w wieku czterdziestu lat y barzo urodney, wezwanie, iżby wydała sześć lub siedm ludzi z iey dóbr, y z naybogatszych, którzy schronili się z nią do iey zamku w Matas. Ta pani odmówiła wręcz, iż nigdy nie zdradzi ani nie wyda tych nieszczęsnych ludzi, którzy schronili się y ukryli na iey wiarę. Rozkazał po raz ostatni, iż, ieśli mu ich nie pośle, hnet ią nauczy bydź mu posłuszną. Dała mu odpowiedź (bowiem bawiłem podczas przy niey ku pomocy), iż, skoro on sam nie umie bydź posłusznym, zdawa się to iey szczególnym iż chce tego uczyć drugich, y że skoro on usłuchnie swemu królowi, ona usłuchnie iemu: owo też że, przy wszytkich iego wygróżkach, nie boi się ani iego harmaty ani oblęgania y że pochodzi z rodu od grebini Monfordzkiey, od którey ród iey wziął w spadku tę fortycę, ona zasię y wszytko y iey odwagę; y że iest gotowa bronić iey tak dobrze, iż iey nie dostanie; y że tak tu sobie będzie poczynać y taką chlubę zdobędzie iako iey przodkini, owa grebinia, uczyniła w Anebonie. Xiążę pan długo rozmyślał nad tą odpowiedzią y ociągał się kilka dni nie grożąc więcey. Przedsię gdyby nie był pomarł, byłby ią oblęgał; wżdy ona dobrze się przygotowała na to w sercu, w męztwie, w żołnirzach y we wszytkim aby go godnie przyiąć; owo mnimam, byłby tam wstydu zażył.
Makiawel, w swoiey xiędze[209] O woynie, powieda, iż Katarzyna, grebini Furleńska, oblęgana w tym swoiem mieście Furle od pana Cezara Bordzi, wspiranego armią francuzką, dawała mu odpór barzo walecznie, wżdy w końcu została wzięta. Przyczyną iey zguby było to, iż to miesce było zbyt pełne fortyc y szańców z których można się było cofać z iednego miesca do drugiego, tak iż gdy ów Cezar się przybliżył, pan Ian Kazal (którego owa grebini wzięła dla obrony y pomocy), opuścił wyłom aby się cofnąć do fortów; y przez ten błąd pan Bordzia wziął górę y zaiął miasto. Zaczym, powieda ów skryba, te błędy krzywdę uczyniły mężney odwadze y sławie oney wspaniałey grebini, po chlubnem wytrzymaniu armiey, którey król Neapolu ani diuk milański nie śmieli wytrzymać; y chocia skutek był nieszczęśliwy, wzięła ztąd cześć iaką iey cnota zasłużyła; ku czemu uczyniono we Włoszech siła wirszów a rymów na iey pochwalę. Ten passus godzien iest odczytania dla tych którzy się trudzą aby umacniać twierdze y budować w nich wielgą mnogość fortów, grodów, wież y cytadellów.
Aby wrócić tedy k’naszemu przedmiotu, mieliśmy w ubiegłych czasach w naszey Francyey siła xiężniczek a możnych dam, które dały piękne oznaki męztwa: iako uczyniła Paula[210], córka grafa Pentewreńskiego, która była oblęgana w Ruii przez grofa Szarułę, y okazała się tak dzielna y wspaniała, iż, po wzięciu miasta, grof obszedł się z nią barzo przychylnie y dai ią odprowadzić przezpiecznie do Kompieniey, nie pozwalaiąc iżby iey uczyniono szkodę; y czcił ią sielnie za iey męztwo, mimo iż barzo miał na pieńku z iey mężem, którego winił iż chciał go uśmiercić iakimiś czarodzieystwy a urokami pewnych obrazków a świc.
Ryszylda, iedyna cora a dziedziczka pana Montsa w Henie, żena Baldwina szóstego, grabiego Flandryey, czyniła wszytkie wysiłki przeciw Robertowi Tryzonowi, swemu szwagrowi, ustanowionemu opiekunem dzieci Flandryey, aby mu odiąć tę władzę a rządztwo y przypisać ie sobie: które dzieło podiąwszy przy pomocy Filipa, króla Francyey, wydała mu dwie bitwy. W pirszey została poymana, co również przygodziło się iey przeciwnikowi Robertowi y potem wrócono ich na wymianę: zaczym wydała nową bitwę, którą przegrała y straciła w niey syna Arnulfa y wygnano ią aż do Monsu.
Iezabel Francuzka, córa króla Filipa Pięknego, y żena króla Eduarda drugiego, xiążęcia Guiany, popadła w niełaskę u małżonka na skutek złey obmowy Hugona Depenzira, z czego mus iey był schronić się do Francyey z synem Eduardem; poczym wróciła do Angliey z kawalerem Heno[211], swoim krewniakiem, y armią przywiedzioną przez się, zapomocą którey wzięła męża do niewoli, y wydała go w ręce w których przeznaczonem mu było skończyć życie; przedsię toż samo przygodziło się y iey samey, bowiem gdy wdała się w miłoście z nieiakim panem Mortymerem, syn zamknął ią w zamku aż do końca żywota. Ona to dała przyczynę Anglikom, iżby niesłusznie napastowali Francyią. Wszelako złe to było uznanie wielga niewdzięczność syna, który, zapominaiąc tak znaczne dobrodzieystwo, tak począł sobie z matką dla tak małey przewiny. Małą ią nazywam, iest bowiem przyrodzona, y naobcowawszy się tyle z żołnirzami y wzyczaiwszy się tak obracać w chłopczyńskiey postaci miedzy niemi wśród obozu y w namiotach a fortach, trzebaż iey było tak samo chłopczyńskim obyczaiem zabawiać się wgzłach, iako się często trefią. Powołuię się w tym na naszą królowę Lenorę, diuszesę Guiany, która towarzyszyła królowi swemu małżonkowi za morze y na woynę świętą. Iako iż przestawała tak często z rycerstwem a z żołdactwem, barzo dała nadwerężyć się na części, tak iż zgoła wąchała się nawet ze Saracenami; za co król wszelako ią odpędził, co, wierę, niemało nas kosztowało. Oczywista, chciała wyprobować czy takie tęgie chłopy są tak samo krzepkie pachołki na uboczu, sam a sam, iako w szczyrey bitwie, y, możebna, przyroda ciągnęła ią do miłowania ludzi walecznych, zasię iedna waleczność pociąga drugą, iako y cnota; bowiem, wierę, nie rzekł ten łgarstwa, kto powiedał, iż cnota podobna iest pieronowi który przebiia wszytko.
Owa królowa Lenora nie była iedna która towarzyszyła w tey świętey woyme królowi swemu mężowi. Owszeyki, przed nią, y z nią, y potym, siła inych xiężniczek y znacznych pań krzyżowało ze swoiemi mężami, wżdy nie nogi, które rozwierały a rozkładały ile się dało, tak iż niektóre tam ostały, ine zasię wróciły iako barzo sumnienne k... y. Y, pod pokrywą od widzenia świętego grobu, wśród tylu żołnirstwa, folgowały sobie do syta z miłością; owo, iako rzekłem, zbroie a miłość przystaią do się barzo dobrze razem, iako że simpathia miedzy niemi iest debra a mocno zadzierzgniona.
Takie białe głowy barzo trzeba ieszcze szacować za owo miłowanie a obchodzenie się z mężczyznami, nie iako czyniły niegdy Amazonki, które, mimo iż się powiedały bydź córami Marsa, wyzuły się ze swoich mężów, powiedaiąc iż małżeństwo to iest szczyre niewolnictwo; przedsię mniey hardo niesły się z inymi mężczyznami, aby z nich mieć córki, zasię zgładzaiąc dzieci płci męzkiey.
Io. Naukleras powieda w swoiey Kosmografiey, iż w Roku Pańskim 1123, po śmierci Tybussy, królowey Czechów, która kazała miesto Pragę obwieść murami, y barzo wzdragała się przed rządem mężczyźńskim, była miedzy iey pannami iedna wielgiey odwagi zwana Walaszka, która ziednała tak skutecznie niewiasty a dziwki onego kraiu, y przedstawiła im tak pięknie wolność, y omierziła tak sielnie niewolę mężczyźńską, iż każda z nich zabiła, ta swego męża, ta brata, ta krewnego, ta somsiada, iakoż w iedney chwili stały się paniami; zaczym wziąwszy zbroie mężów radziły sobie niemi tak dobrze y obiawiły się tak dzielnemi y zdatnemi w tym Amazońskim kształcie, iż odniesły mnogo zwycięztw. Zasię późniey, przez sztuki a chytrości nieiakiego Prymilausza, męża Libussy, którego wzięła sobie z nizkiey a szpetney kondycyey, zostały pobite a na śmierzć wydane. Co było z dopustu bożego za ów omierzły postępek uknuty tak dla wygubienia rodzaiu ludzkiego.
Zaiste, one białe głowy mogły okazać swoią piękną odwagę inymi wspaniałymi męzkiemi a walecznemi uczynkami, radniey niźli takowem okrucieństwem, iako widzieliśmy iż tyle cysarzowych, królowych, xiężniczek a możnych pań wsławiło się zacnemi postępkami, władztwem a kierowaniem swoich państw y inymi czynami, których dzieie są dość pełne, tak iż nie potrzebuię tego opowiadać; bowiem ambit panowania, królowania a cysarzowania mieści się w ich duszach równie iako u mężczyzn y równie są na to łase.
Iednę wszelako wymienię, która mniey była tem owładnięta, a to Wiktoryię Kolonnę; żenę margrabi Peskara, o którey czytałem w iedney xiędze iszpańskiey. Gdy ów margrabia posłyszał o pięknych ofiarach, iakie mu uczynił Ieremi Muron od samego papieża (iakom to powiedał uprzednio) daiąc mu królestwo Neapolu, ieśliby zechciał zawrzeć z nim soiusze, ona, powiadomiona przez samego męża, który nic iey nie ukrywał ze swoich naytayineyszych spraw, ani duższych ani przymnieyszych, napisała mu (bystra bowiem była w ięzyku) y przekazała, iżby był pomny swoiego dawnego męztwa a cnoty, które mu dały taką sławę a reputacyą, tak iż przechodziła ona chlubę a fortunę nawiętszych królów na ziemi, powiedaiąc, iż non con grandeza de los reynos, de Estados ny de hermosos titulos, sine con fé illustre y clara virtud, se alcançava la honra, la qual con loor siempre vivo, legava à los descendientes; y que no havia ningun grado tan alto que no fuese vencido de una trahicion y mala fe. Que por esto, ningun deseo tenia de ser muger de rey queriendo antes ser muger de tal capitan, que no solamente en guerra con valorosa mano, mas en paz con gran honra de animo no vencido havia sabido vencer reyes, y grandisimos principes, y capitanes, y darlos a triunfos, y imperiarlos; iż: „nie wielgością królestw, wielgich państw y wielgich a wysokich tytułów, iedno wiarą wspaniałą a nieskalaną cnotą, nabywa się cześć, która wiecznie żywą chlubą przechodzi na potomków; y że niema szarży tak wysokiey, iżby nie była skażona a zepsuta przez popełnienie zdrady a złamanie wiary; y że, dla miłości tego, nie miała żadney chuci być żeną króla, iedno żeną takiego hetmana, który nie tylko we woynie swoią waleczną dłonią, ale w pokora, y wielgą czcią nieugiętego ducha umiał zwyciężyć królów, wielgich xiążąt a hetmanów, y triumph z nich mieć y cysarzować nad niemi“. Owa biała głowa mówiła z wielgą odwagą, wielgą cnotą a prawdą y wszytkim: mieć bowiem władzę ze złego postępku iest szpatną rzeczą, zasię rozkazować królestwom a królom przez cnotę iest to barzo piękne.
Fulwia, żena P. Klaudyusza, a w drugiem stadle Marka Antoniego, nie bawiąc się zgoła około spraw swoiego domu, ięła się rzeczy wielgich, ba traktowania, spraw państwowych, aż nawet zdobyła sobie sławę rozkazowania cysarzom. Owo też Kleopatra musiała iey barzo bydź rada y dziękować, iż tak dobrze przyuczyła a włożyła Marka Antoniego do posłuszeństwa y nachylania się pod prawem uległości.
Czytamy o owem wielgiem xiążęciu francuzkiem Karolu Martelu, który nie chciał niegdy wziąć a nosić tytułu króla, maiąc to we swoiey mocy, wey wolał radniey kierować królami y im rozkazować.
Mówmy o naszych niektórych białych głowach[212]. Mieliśmy za czasu naszych woien Ligi panią Monpensierską, ową siestrę nieboszczyka pana Giza, która była wielga polityczka, y która dużo przyłożyła dowcipu, wymysłów swego bystrego rozumu y pracy ciała, aby zbudować oną ligę; owo tak ią zbudowawszy, gdy iednego dnia grała w karty, w prymkę (lubi bowiem barzo tę grę) ktoś iey powiedział iż dobrze mięsza karty; na co odparła w przytomności wielu osób: „Pomięszałem ie tak dobrze, iż nie możnaby ich lepiey zmięszać ani rozmięszać“. Byłoby to wszystko dobrze, gdyby iey blizcy nie byli poginęli; k’czemu, nie tracąc serca z przyczyny takiey straty, ięła krzątać się około zemsty. Owo, posłyszawszy owe wieści w Pariżu, nie zamykaiąc się w kownacie aby odprawować żałobę modą białogłowską, wychodzi z pałacu z dziećmi swego pana brata, trzymaiąc ie za ręce, prowadzi ie po mieście, czyni lament przed ludem, zagrzywaiąc go płaczem, litosnymi krzyki y słowy, aby wszytcy chycili za broń y podnieśli się z furyą, y czynili zniewagi przed domem y obrazem królewskim (iako to widziano y iako zamierzam to w iey żywocie opowiedzieć), y aby odmówili iemu wszelakiey wierności, ba przeciwnie zaprzysięgli szczyrą rebellią, z czego późni przyszło iego zamordowanie; po którem łacno iest odgadnąć, kto są owi, którzy dawali rady potemu y tego są winni. Wierę, serce siestry, tracącey takich braci, nie mogło strawić trucizny bez pomszczenia owego mordu.
Słyszałem, iż skoro tak dobrze podsyciła lud pariski do zuchwalstwa y buntu, poiachała ku xięciu Parmeńskiemu prosić go o pomoc w iey pomście. Owo iedzie tam tak wielgiemi y długiemi postoiami, iż iednego dnia trzeba było iey konie wozowe zmęczone y wyczerpane ostawić w pół drogi w Pikardyey, w błotach, iako iż me mogły iść ani naprozd ani w tył, ani też iedney nogi postawić przed drugą. Owo przygodził się tam trefunkiem ieden barzo godny szlachcic z tego kraiu, który należał do Reformy; ten, mimo iż zmieniła ubiór y miano, pognał ią, wszelako zamykaiąc oczy na postępki iakie czyniła przeciw współbraciom iego wiary, y nienawiść iaką miała dla nich, rzekł barzo dwornie: „Pani, znam Was dobrze, alić iestem tu Waszym sługą; widzę Was w cieżkiey potrzebie, przybądźcie, ieśli łaska Wasza, do mego domostwa, które tu leży wpodle, iżbychcie się osuszyli a spoczęli. Wygodzę Wam we wszytkim iako będę mógł nalepiey y iako mi będzie możebna. Nie trwóżcie się niczego; mimo bowiem, iż należę do wiary którą Wy nienawidzicie sielnie, nie chciałbych rozstać się z Wami nie wyświadczywszy wam grzeczności, którey, wierę, barzo potrzebuiecie“. Iakoż przystała na tę gościnę y przyięła ią barzo wdzięcznie, y zaopatrzywszy ią w to co iey było potrzebne, ów szlachcic odprowadził ią ieszcze z dwie mile, przyczyna wszelako zataiła mu cel podróży; zasię, od czasu tey grzeczności, iako słyszałem, odwdzięczyła się onemu szlachcicowi w tey woynie mnogiemi innemi poczciwościami.
Wielu się dziwiło iako mogła się zawierzyć iemu, będącemu ugonotem. Ba cóż! potrzeba czyni wiele rzeczy; a przytym widział się iey tak godnym y obyczaynym a szczyrym w mowie, iż osądziła go bydź zdolnym poczciwego uczynku.
Pani Nemurska, iey matka, będąc uwięziona po śmierzci swoich dostoinych panów synów, popadła, iak można mnimać, w rozpacz z przyczyny tak nieznośney straty, tak iż chociay z przyrodzenia iest to pani barzo łagodnego a chłodnego obyczaiu, y która nie porusza się dla małey przyczyny, przyszła do tego iż zaczęła rzucać siła zniewag przeciw królowi y miotać nań tyle przekleństw a wyrzekań (gdzież bowiem iest rzecz y słowa, którychby się nie uczyniło a nie rzekło w takowey gwałtowney stracie y boleści!), tak iż nie nazywała króla inaczey, iedno zawżdy ów tyran. Potem znowu, przyszedłszy do się, rzekła: „Ha! co powiedam, tyran? Nie! nie! nie chcę go iuż mienić takim, ieno królem barzo dobrym a łaskawym, ieśli mi zada śmierzć iako moim dzieciom, aby mnie zbawić niedoley w iakiey iestem, y przenieść mnie do szczęśliwości niebieskiey“. Poczym znowu, uśmirzaiąc swoie słowa a krzyki, y iakoby przychodząc do opamiętania, mówiła ieno: „Ha, moie dziatki! ha, moie dziatki!“ wznawiaiąc nieustannie te słowa ze swoiemi wdzięcznemi łzami, które byłyby zmiękczyły serce ze skały. Niestety! było iey czego tak płakać a żałować po nich, którzy byli tak dobrzy, tak szlachetni, tak cnotliwi, y waleczni, ale zwłaszcza onego wielgiego xiążęcia Giza, prawdziwego pirworodnego y prawdziwy wzór wszelakiego męztwa y wspaniałości. Owo iuż z przyrody swey tak kochała swoie dzieci, iż iednego dnia, gdym rozmawiał z iedną znaczną panią z dworu oney pani Nemurskiey, ta rzekła mi, iż to była nayszczęśliwsza xiężniczka we świecie, dla wielu przyczyn, które mi przytaczała, oprócz w iedney rzeczy, iż nazbyt kochała swoich panów synów: miłowała bowiem ich tak sielnie, iż ustawna troska iaką o nich miała, y aby się im nie przygodziło co złego, mąciła całą iey szczęśliwość, tak iż żyła za nich w nieustanney trwodze a niepokoiu. Możecie zatem zgadnąć, ile cirpiała niedoli, goryczy, a męczarni z przyczyny śmierzci tych obu, a z obawy o inego, który pociągnął ku Lyonowi y o pana Nemurskiego, będącego w więzieniu: bowiem o swoie więzienie, powiedała, nie troszczyła się zgoła, ani o swoią śmierzć, iakom tu właśnie przedstawił.
Gdy ią wywiedziono z zamku Bloyskiego, aby ią zawieść do Ambazyey, do ieszezy ściśleyszey klozy, skoro przekroczyła drzwi, obróciła i podniesła głowę ku obrazowi Ludwika dwunastego, swoiego dziadka, który w kamieniu nad drzwiami iest tam wyryty, na koniu z wielgą gracyą y postawą rycerską. Tedy, zatrzymawszy się nieco y patrząc nań, rzekła w głos wobec wielu ludzi, którzy się tam zbiegli, y ze swoiem pięknem a niezłomnem męztwem, z którego się nigdy nie wyzuła. „Gdyby ten, który tu iest wyobrażony, był przy życiu, nie pozwoliłby, aby wleczono iego wnukę tak uwięzioną y aby sobie przeciw niey tak poczynano“. Poczym poszła swoią drogą nic iuż nie mówiąc. Można sądzić, iż w duszy swoiey błagała a przyzywała cienie onego wspaniałego przodka, iżby były sprawiedliwemi mścicielami iey więzienia, ni mniey ni więcey ako niegdy czynili sprzysiężeni na śmierzć Cezara, którzy gdy mieli dokonać tego uczynku, obrócili się ku posągu Pompeiusza y cichcem wezwali y ubłagali cień iego ręki, negdy tak waleczney, aby prowadziła ich przedsięwzięcie w uczynku którego też dokonali. Możebna, iż wezwanie oney xiężniczki mogło przyczynić się a przyspieszyć śmierzć króla, który ią tyle obraził. Bo też pani wielgiego serca y która czai w nim pomstę, iest barzo nieprzezpieczna.
Przypominam sobie, iż kiedy nieboszczyk iey pan mąż, xiąię Giz, otrzymał ów cios, od którego poległ, była podczas w obozie, dokąd przybyła przed kilkoma dniami, aby go odwiedzić. Kiedy więc wszedł do swoiey kwatery zraniony, wyszła naprzeciw niemu cale zrozpaczona a we łzach, y powitawszy go, hnet wykrzykła: „Iestli możebna, aby ten, który dopełnił tego uczynku y ten który go zgotował (podeźrzewaiąc pana admirała) pozostali nieukarani! Boże! ieśliś iest sprawiedliwy, iakoś powinien bydź, pomściy to; inaczey...“ y nie dokończyła tego słowa, bowiem pan mąż powściągnął ią, rzekłszy: „Żeno miła, nie obrażay Boga swoiemi słowy. Ieśli to on mi zesłał za moie grzychy, niech się stanie iego wola y chwała niech będzie iego imieniu. Ieśli zasię przyszło zinąd, on, któremu przynależy pomsta, dokona iey snadno bez ciebie“. Przedsię po iego śmierzci, dochodziła iey tak pilnie, iż mordercę rozdarto czterema końmi, zasię podeirzewanego od niey sprawcę zamordowano po niewielu leciech[213] (iako nadziwam się donieść na swoiem miescu) na skutek nauk, które dała swemu panu synowi, iakom na to patrzył, y rad a pouczań, któremi go żywiła od wczesney młodości, aż do czasu gdy zemsty dopełniono całkowicie.
Rady y napominania takich, wspaniałych niewiast y matek wiele w tem mogą: iako przypominam sobie, iż gdy król Karol dziewiąty obieżdżał swoie królestwo y stanął w Bordo, podczas zamknięto w klozie barona Burnazela, dzielnego y godnego szlachcica z Gaskoniey za to iż zabił inego szlachcica z tegoż kraiu, który nazywał się Latur: powiedali, iż było to zaboystwo z wielgi podstępnością. Wdowa po nim dochodziła tak pilnie ukarania, iż starano się, aby wieści o tem doszły do kownat króla y królowey, iż onemu baronowi maią uciąć głowę. Hnet poruszyli się szlachta a panie dworskie, y zaczęto sielnie się krzątać, aby mu ocalić życie. Proszono po dwakroć u króla y królowey, iżby go podarowali łaską. Pan kanclerz przeciwił się mocno, powiedaiąc iż trzeba, aby sprawiedliwość była dopełniona. Król chciał tego znacznie, bowiem był młody y nabarziey rad byłby go ułaskawić, iako że był ów baron z galanów dworskich; y pan Ciper takoż sielnie go k’temu nakłaniał. Wszelako godzina egzekucyey zbliżała się, co dziwiło wieldze wszytkich. Podczas przybył pan Nemurski (który miłował biednego barona, nawoiowawszy się z nim razem w nieledaiakich potrzebach) y rzucił się do kolan królowey y błagał ią, aby, podarowała życiem tego ubogiego szlachcica, y prosił ią y naciskał takiemi słowy, iż mu to przyzwoliła; zaczym, nie mieszkaiąc, posłano kapitana straży, który poszedł go szukać y wyiąć z klozy, gdy iuż go wywodzono aby pognać na stracenie. Tak tedy ocalał, ale z takim przestrachem, iż na zawsze pozostał on wyciśnięty na iego twarzy; y nigdy późni nie mógł odzyskać koloru, iako to widziałem y słyszałem o panu Szanwalirze, który takoż wymigał się pięknie z przyczyny pana Burbona.
Przedsię wdowa nie zasypiała sprawy, y nazaiutrz dopadła króla, gdy właśnie szedł wysłuchać mszy świętey y rzuciła mu się do nóg. Ukazała mu swego syna, mogącego mieć trzy abo cztery lata, y rzekła: „Przynamniey, Nayiaśnieyszy królu, skoro darowałeś łaską mordercę oćca tego dziecięcia, błagam Was, abyście y iego darowali od tey godziny, aby, kiedy będzie duższy, mógł wziąć pomstę y zabić tego nieszczęśnika!“ Od tego czasu, wedle tego co słyszałem, matka codziennie przychodziła budzić to dzicię, y ukazuiąc mu zakrwawioną koszulę którą miał ociec kiedy go zabito, powiedała mu po trzykroć: „Patrz na nią dobrze, y pomni sumniennie, kiedy będziesz duższy, pomścić to: inaczey cię wydziedziczę“. Co za zawziętość!
Będąc w Iszpaniey, słyszałem, iż Antonio Roch, ieden z naydzielnieyszych, naywalecznieyszych, bystrych, przebiegłych, obrotnych, sławnych y naydwornieyszych rozbóyników, iacy kiedykolwiek byli w Iszpaniey (tak powiedaią), nabrał wprzódy ochoty, aby, na swoią pirszą profesią, uczynić się xiędzem; owo, gdy nadszedł dzień iż miał śpiwać swoią pirszą mszą, y gdy wychodził z zakrystyey y szedł z wielgą ceremonią do wielgiego ołtarza swoiey parafiey, pięknie odziany y przysposobiony do obrzędu, z kielichem w dłoni, usłyszał matkę swoią, która rzekła mu przechodzącemu: Ah! vellaco, vellaco, meior seria de vengar la muerte de tu padre, que de cantar missa: „Ha! nieszczęśniku, niegodziwcze! lepieyby było pomścić śmierzć twoiego oćca, niżeli śpiewać mszą“. Ten głos trafił mu tak sielnie do serca, iż, iak szedł, nawraca nagle z miesca, y idzie do zakrystyey; tam się rozdziewa, daiąc za powód iż serce mu dolega y że to będzie na iny raz; y spieszy w góry pomiędzy rozbóyniki, tam daie się im tek sielnie szanować a uczuć, iż obieraią go wodzem: czyni siła zła y kradzieży, mści się śmierzci swoiego oćca, o którym powiedano, iż ubity był przez drugiego, wedle inych zasię stracony od sprawiedliwości. Tą gadkę powiedał mi ieden sam rozbóynik, który był niegdy pod iego wodzą, y wychwalał mi go pod niebiosy, y powiedał, iż sam cysarz Karol nie zdołał mu dopiec.
Aby powrócić ieszcze do pani Nemurskiey, król nie zatrzymał iey długo w klozie, w czym był po części pan Dekar przyczyną; dobył ią bowiem ztamtąd, aby ią wysłać do Pariża ku xiążętom Menowi y Nemurskiemu, y innym xiążętom z Ligi, iżby im zaniesła wszytkim słowa pokoiu y zapomnienia całey przeszłości; kto pomarł, ten pomarł, y przyiaźń niech będzie iako wprzódy. Iakoż w rzeczy król odebrał od niey przysięgę, iż dopełni tego poselstwa. Skoro tedy przybyła, za pirszym powitaniem to były ieno płacze, lamentacyie a żale nad ich stratą; potym zasię dopełniła zdania sprawy ze swoiey szarży. Xiążę Men, za całą odpowiedź, zapytał iey, czy mu to doradza. Odpowiedziała ieno: „Móy synu, nie przybyłam tutay aby ci doradzać, iedno aby ci przekazać to co mi powiedziano a zlecono. Wasza to iest rzecz myśleć, czy macie przyczynę y powinność tak uczynić. W tym co wam mówię, serce wasze a sumnienie powinno wam bydź nalepszym doradcą. Co do mnie, wywięzuię się z tego, co przyrzekłam“. Zasię taiemnie umiała dobrze dmuchać w ten ogień, tak iż żarzył się długo.
Było siła takich, którzy się dziwili, iak król, który był tak roztropny y ieden z bystrzeyszych we swoiem królestwie, wspomogał się oną panią dla takiego zlecenia, obraziwszy ią w ten sposób, iż musiałaby nie mieć serca ani uczucia, gdyby się do tego przyłożyła y w namnieyszey części: owo też zadrwiła sobie sielnie z niego. Powiedano, iż to była piękna rada marszałka Reca, który podobną dał też królowi Karolowi, a to, aby posłać pana Delana do Roszeli, aby nakłonić mieszkańców do pokoiu y do ich posłuszeństwa a obowiązku; tak iż, aby pozyskał u nich zaufanie, pozwolił mu czynić zagorzałego y zapamiętałego dla nich y ich sprawy, y czynić woynę do upadłego y dawać im rady y świadczyć przeciwko królowi; przedsię pod klauzą, iż kiedy będzie miał przykazane a zalecone od króla abo od Iegomości, swoiego hetmana, aby wyszedł, iż to uczyni. Uczynił y iedno y drugie, y woynę y wyszedł; wszelako dodał tak ducha tym ludziom y zagrzał ich, y dał im tak dobre nauki y podsycił tak mocno, iż na ten raz wzięli nad nami górę. Siła ludzi twirdziło, iż w tym nie było żadney chytrości: widziałem wszytko; mnimam wywieść to obszerniey inędy. Owo ten marszałek sprowadził to na króla y Francyą; któregoto marszałka trzymano barziey za szalbierza a omamiacza, niźli za dobrego doradcę a marszałka Francyey.
Powiem ieszcze to małe słówko o wspomnianey paniey Nemurskiey. Słyszałem, iż, gdy zawięzywano Ligę, y ona oglądała spisy y listy miest, które przynależały do niey, a nie widziała ieszcze Pariża, ciągle mówiła do swego pana syna: „Móy synu, to iest nic, trza ieszcze Pariża. Póki go nie będziecie mieli, niceście nie zdziałali; przeto staraycie się o Pariż“. Y nic ieno ów Pariż wciąż miała w gębie; tak dobrze, iż z tego potem przyszły owe barykady.
Oto iako wspaniałe serce ma się zawżdy ku naywyższemu: co mi przywodzi na pamięć małą powiastkę, którą czytałem w romansie iszpańskim, przezwanym la Conqniste de Navarra. Gdy to królestwo zostało dobyte a wydarte na królu Ianie przez króla Haragońskiego, król Ludwik dwunasty wysłał tam, pod dowództwem pana Lapalisa, armią, aby ie dobyć z powrotem. Król przekazał królowey, donie Katarzynie (przez pana Lapalisa, który iey zaniósł tę wiadomość), aby przybyła na dwór Francyey y pozostała tam z królową Anną, iego żeną, przez czas gdy król iey małżonek z panem Lapalisem będą silili się odzyskać królestwo. Na co królowa odparła wspaniale. „Iakżeto, panie! mnimałam, iż król, wasz pan, przysłał was tutay, abyście mię wprowadzili z sobą do mego królestwa a przywrócili mię hnet do Pampelony, a ia iżbych wam towarzyszyła iako byłam k’temu przysposobiona y gotowa; owo wy mię teraz zapraszacie, iżbych iachała na dwór francuzki? Oto wierę, zła nadzieia a złowrogi znak dla mnie! widzę dobrze, że iuż nigdy tam nie powrócę“. Ba iako sobie przepowiedziała, tak się zdarzyło.
Powiedziano y nakazano xiężney Walentyńskiey, gdy zbliżała się śmierzć króla Hendryka y nie wiele było nadziei co do iego zdrowia, aby pozostała w swoiem pałacu w Pariżu y nie wchodziła iuż na iego kownaty, tak aby nie zakłócać iego porozumienia z Bogiem, iak też dla nieprzyiaźni którą wielu miało dla niey. Gdy się tam zamknęła, posłano do niey zażądać niektórych pirścionków a klenotów, należących do korony y które należało iey oddać. Ta pani zapytała hnet onego posła: „Iakżeto? król iegomość pomarł? — Nie, pani, odparł tamten, alić nie strzyma iuż długo. — Póki mu ieszcze na tyli palec życia, rzekła, chcę aby moie nieprzyiacioły wiedziały, iż się ich nie lękam y że im nie będę powolna, dopóki on iest przy życiu. Męztwo moie ieszcze mi nie chybia. Przedsię kiedy on zamrze, nie chcę żyć dłuższey po nim; y wszytkie gorzkości iakiemiby mnie nakarmiono, będą mi słodyczą naprzeciw moiey straty. Tak owo, iestli móy król żyw czy umarły, nie lękam się moich nieprzyiaciół“.
Owa pani okazała w tym wielgą wspaniałość serca. Przedsię nie umarła, mógłby ktoś rzec, iako to powiedała. Wszelako uczuła mnogo oznak ku śmierzci; wżdy radniey niźli umrzeć, lepiey uczyniła iż chciała żyć, aby okazać nieprzaiaciołom iż się ich nie obawia, y że, iako widziała ich niegdy gnących się a poniżaiących przed nią nie chce tak samo czynić naprzeciw nim. Iakoż pokazała im taką twarz y czoło, iż nigdy nie śmieli uczynić iey coś na despekt. Wierę, lepiey ieszcze: we dwóch leciech zabiegał się o nią barziey niż kiedy, y weszli z nią w przyiaźń, iako na to patrzałem: to iest obyczay możnych, którzy mało maią wytrwania w swoich przyiaźniach, y zgadzaią się łacno w swoich kłótniach, iako opryszki na iarmarku, y miłuią się y nienawidzą tak samo: czego my, mnieysi, nie czynimy; bowiem abo się trzeba bić, mścić a umierać, abo też trzeba wyniść z tego przez układy dobrze wypunktowane, dobrze odważone y dobrze zatwirdzone: w czym lepiey miewamy się od nich.
Trzeba, zaiste, podziwiać oną panię za ten postępek: iakoż zwyczaynie, one wielgie białe głowy, które paraią się sprawami państwa, zawżdy dokazuią czegoś osobnieyszego niźli pospólstwo inych. Oto dlaczego nieboszczyk król Hendryk trzeci ostatni y królowa matka zgoła nie barzo nawidzili pań swoiego dworu które wścibiały nadto swóy dowcip y swoie nosy do spraw państwa, trudniły się gęsto mówić o tym, y o tym co dotyczyło zblizka spraw królestwa, iakoby (tak mówili Nayiaśnieysi Królestwo) miały w tym wielgi udział, abo też miały bydź iego spadkobierczyniami, abo też iak gdyby przyczyniały się do tego w pocie swego ciała y wspomagały rękoma, iako mężczyźni, aby ie podtrzymać: wżdy ony, czyniąc sobie lube wywczasy, gwarząc wpodle kominka, barzo wygodnie w swoich krzesełkach abo na poduszkach, abo na tapczanach, uradzały barzo swobodno o świecie y o państwie Francyey, iak gdyby same tam działały wszytko. Na co nalazła raz odpowiedź pani iedna zkądsiś, którey nie nazwę; ta gdy sobie strzępiła gębę nad zwołaniem pirszych Stanów w Bloiey, Nayiaśnieysi Państwo dali małą odprawę, iżby się trudniła sprawami swoiego domu a modliła do Boga. Aż ta, będąca nieco przynagła w ięzyku, odparła: „Za czasu kiedy xiążęta, królowie a wielgie pany brali krzyż, aby iachać za morze y dopełnić tak pięknych uczynków w Ziemi Świętey, nie lza, wierę, było nam białym głowam iak telko modlić się, prosić Boga, czynić śluby a posty, iżby Bóg im pozwolił dobrey podróży a szczęśliwego powrotu; przedsię odkąd widzimy ich dzisiay, iż czynią nie więcey od nas, wolnoć nam uradzać o wszytkim: bowiem y z iakiey przyczyny prosićby Boga za nich, skoro nie czynią więcey niż my same?“
To rzeczenie, wierę, było do zbytku zuchwałe, iakoż o mało siła iey nie kosztowało; y wielgą miała z tym niedolę, aby uzyskać iednanie a przebaczenie, którego musiała się dopraszać; y gdyby nie iedna przyczyna, którą mógłbych nazwać, byłaby otrzymała całą karę y pokutę, ba wieldze zelżywą.
Nie iest czasami dobrze powiedzieć trefne słowo (iako to na przykład) tak iak go ślina do gęby przyniesie; iako widziałem siła osób, które nie umiały w tym sobie rozkazować, bowiem są barziey nieokiełzane niźli rumak Barberyiski y poczuwszy trefny uszczypek w gębie, muszą koniecznie go wypluć, nie szczędząc ani krewnych, ani przyiaciół, ani możnych. Siła znałem na naszym dworze ludzi takiego obyczaiu, y nazywano ich margrabia y margrebini na Wielgich Pyskach: przedsię barzo często nie wyszło im to na dobre.
Owo, iako wywiodłem o wspaniałości niektórycn pań w niektórych pięknych uczynkach ich życia, chcę opisać znowuż ine, iakie okazały przy swoiey śmierzci. Y nie zapożyczaiąc żadnego przykładu ze starożytności, pragnę ieno przytoczyć rzecz o nieboszczce pani Regentce, matce wielgiego króla Franciszka. Była to w swoiem czasie (iako słyszałem to od niektórych co ią widzieli a znali), barzo cudna pani, y barzo świecka także, nawet w swoich schyłkowych leciech. Dlatego też, kiedy iey prawiono o śmierzci, barzo nienawidziła takiey rozmowy, nawet u kaznodzieiów którzy uradzali o tym w swoich kazaniach: „Iak gdyby, powiedała, nie wiedziało się iuż dosyć iż wszytcy muszą umierać; y że tacy kaznodzieiowie, kiedy nie wiedzą nic inszego powiedzieć w swoich kazaniach, y kiedy im iuż zabraknie dowcipu w ich naukach, zwyczainie iako ludziom nienauczonim, zaczynaią baiać o oney śmierzci“. Nieboszczka królowa Nawary, iey córka, równie tak samo nienawidziła onych piosnek y kazań śmiertelnych iako iey matka.
Owo zatem, gdy nadszedł przeznaczony koniec, y ta pani legała w łożu, na trzy dni przed swoią śmierzcią, uirzała w nocy kownatę całą pełną iasności, która przedostała się przez szybę. Zgniwała się na swoie służki pokoiowe, które przy niey czuwały, dlaczego rozpaliły ogień tak żarzący y iasny. Odpowiedziały iey; iż iest ieno niewiele ognia y że to miesiąc tak oświeca y czyni taki blask. „Iako? rzekła, toć iesteśmy na nowiu; wżdy nie lza miesiącowi świcić o tey porze“. Y hnet kazuiąc odsłonić opony, uźrzała kometę, który świcił prosto ku łożu. „Ha! rzekła, oto, wierę, znak, który nie poiawia się dla ludzi nikczemnego stanu. Bóg przysyła go dla nas wielgich a możnych. Zawrzyicie okno: to kometa który zwiastuie mi śmierzć; wey trzeba się przygotowić“. Zaczym nazaiutrz rano, posławszy po spowiednika, popełniła wszytkich obowiązków dobrey krześciianki, mimo iż medycy upewniali ią iż ieszcze na to nie przyszło. „Gdybych nie widziała (tak rzekła) znaku moiey śmierzci, uwierzyłabych, bo ieszcze nie czuię się tak zmurszała, y opowiedziała im wszytkim poiawieme się swoiego komety. Poczym, gdy upłynęły trzy dni, niechaiąc snów tego świata, wyzionęła ducha.
Nie mógłbych mnimać inaczey, ieno iż co znamienitsze panie, y te które są piękne, młode y zacnego rodu wiece y czuią żałości opuszczaiąc świat niźli ine; a wszelako namienię tu niektóre, które się o to cale nie troskały y zgodliwie przyięły śmierzć, mimo iż w chwili zwiastowania zdała im się gorzka a omierzła.
Nieboszczka grebini Larosz-Fuczyna[214], urodzona Derulanka, moiem y inych mnimaniem iedna z nabarziey cudnych a lubych białych głów naszey Francyey, gdy iey minister (bowiem należała do Reformy, iako każdemu wiadomo) oznaymił, iż nie lza iuż myśleć o świecie y że iey godzina nadeszła y że trzeba odyść do Boga który iey woła y że trzeba opuścić sprawy świeckie, będące niczem naprzeciw szczęśliwości niebieskiey, rzekła: „To iest dobrze, panie ministrze, powiedać tak owym, które nie maią wielgiego ukontentowania a słodyczy na tym świecie; y które są na kraiu grobu, wszelako mnie, która iestem dopiro w czerstwości wieku y moiey lubości tutay, y piękności, wasze osądzenie barzo mi iest gorzkie. Owo ile że znam więcey przyczyny rada się widzieć na tym świecie, iako na każdym inym, y żałować umierania, chcę wam w tym okazać moią wspaniałość y upewnić was, iż przyimuię śmierzć chętnie, iako naybarziey podła, nizka, ohyzdna, szpatna a szedziwa tego świata.“ Poczym, iąwazy śpiewać psalmy z wielgą nabożnością, hnet pomarła.
Pani Depernina[215], z domu Kandalanka, popadła w chorość tak naglą, iż w mniey niż sześć abo siedm dniów ią zmietła. Zanim pomarła, imała się wszytkich środków, iakich ieno mogła, aby się uleczyć, błagaiąc pomocy ludzi a Boga prośbami barzo gorącemi, y wszytkich przyiaciół sługów a służebnic, iako iż barzo iey omierzłe było umierać w tak młodym wieku; przedsię kiedy iey przedstawiono iż trzeba po dobremu odyść do Boga y że niema żadnego likarstwa: „Prawda-li to? rzekła; owo zostawcież mnie, zaczym będę się statecznie gotować ku temu.“ Takie były własne słowa oney paniey. Zaczym hnet podniesła piękne białe ramiona ku górze, składaiąc obie dłonie iedna do drugiey, y potym z twarzą szczyrą a sercem umocnionem, ięła się cirpliwie znosić śmierzć a opuszczać świat, który zaczęła sielnie sobie mierzić w słowach barzo krześciiańskich; potem zasię zmarła iako barzo nabożna y dobra krześciianka, w wieku dwudziestu y sześci lat, y będąc iedną z cudnieyszych a słodszych pań swoiego czasu.
Powiedaią iż nie iest pięknie wychwalać swoich, wszelako także nie godzi się ukrywać piękney prawdy; dlatego owo podeymę tu chwalbę pani Dopterowey[216], moiey bratanicy, córki starszego brata, o którey ci, co ią widnieli na dworze lub indziey, powiedzą hnet ze mną iż była to iedna z cudnieyszych a wybornieyszych pań iakie daie się widzieć, tak dla ciała iako y dla duszy. Ciało okazowało się iawnie y zewnętrznie tem czym było, przez iey wdzięczne a lube oblicze, kibić, postawę a gracyą: co się tycze dowcipu, był on nieomal bozki, y nic mu nie było zamknięte; słowo barzo trefne, szczyre, bez barwiczki, y które płynęło iey z gęby barzo lubo, czy to dla rzeczy stateczney czy dla kunsztowney posługi[217]. Nigdy nie widziałem białey głowy, wedle mego zdama, barziey podobney do naszey królewney franzuzkiey Margarety, y z weźrzenia y z wszelkiey doskonałości, co ona; takoż słyszałem raz ten osąd z ust królowey matki. To słowo dość iest wystarczaiące, aby nie chwalić więcey; toteż iuż więcey nie rzekę; z tych którzy ią widzieli, upewniam się, nikt mi nie zada łżyczki w tey pochwale. Owo ta popadła nagle w chorobę, w którey medycy nie umieli się wyznać i osądzić iey swoią łaciną; wżdy sama mnimała się bydź otrutą; nie powiem zkąd to pochodziło; alić pomsta Boża dosięgnie wszytkich, możebna y tych ludzi. Czyniła wszytko co mogła dla swego ratunku, nie iżby się wzdragała (tak powiedała) umrzeć; od czasu bowiem straty swoiego męża zbyła się wszelkiey obawy przed śmierzcią, mimo iż, wierę, w żadnym względzie nie był iey równy, ani iey godzien, ani tych wdzięcznych łez które wylała ze swoich pięknych oczu po iego śmierzci; przedsię byłaby sielnie pragnęła żyć ieszcze conieco dla miłości córki, którą zostawiała młodziuchną; tak tedy przyczyna była zacna y godziwa potemu, zasię żale nad głupim y nielubym mężem są barzo czcze y letkie.
Widząc tedy, iż niema iuż likarstwa y czuiąc puls, który sama macała y rozpoznawała (rozumiała się bowiem na wszytkim), na dwa dni zaczym umarła posłała po córkę, y uczyniła iey napomnienie barzo piękne y święte, y takie iż, iak mnimam, niełatwo która matka mogłaby uczynić ie pięknieysze y barziey trafiaiące w sedno, tak ku nauczeniu dobrego życia na świecie iako dla zyskania łaski Bożey: a potem dała iey błogosławieństwo, nakazuiąc, aby nie mąciła iuż łzami iey spokoiu a spoczynku iaki miała naleźć w Bogu. Potem zażądała zwierzciadła, y, pozieraiąc na się w niem pilnie: „Ha! rzekła, lico moie, zdrayczynio moiey choroby, od którey się nie zmieniłoś“ (ukazowało iey bowiem widok równie piękny iako zawżdy), „wżdy niedługo śmierzć, która się zbliża, upora się z tobą, która cię uczyni zgnitem a ziedzonem przez robactwo.“ Miała także włożonych co nawięcey ze swoich pirzścionków na palice; owo patrząc na nie, y na rękę która była barzo piękna y wszytko: „Oto, rzekła, świeckość, którą niegdy barzom rada widziała; wszelako w tey godzinie, z chętnem sercem iey niecham, aby się ozdobić na drugim świecie iną wspanialszą ozdobą.“ Y widząc siestry, które płakały nieutulonym płaczem kole niey, pocieszała ie y prosiła, aby zechciały wdzięcznie przyiąć wraz z nią to co Bogu podoba się iey zesłać; y że, gdy zawżdy tak mocno się kochały, nie godzi się im czuć żałości z tego, co iey przynosi radość a ukontentowanie; y że przyiaźń iaką zawsze miała dla nich, będzie wiecznie trwała wraz z niemi, iako y ich prosi, aby czyniły podobnie y tożsamo względem iey córki: a widząc wzmagaiące się ich płacze, rzekła ieszcze: „Moie siestry, ieźli mnie miłuiecie, czemu nie raduiecie się ze mną z odmiany iaką czynię żywota tego nędznego na iny cale szczęśliwszy? Dusza moia, zmordowana tylą harowania, pragnie bydź iuż wyzwoloną, y naleźć się w miescu spoczynku z Iezusem Krystusem, moim Zbawicielem; y wy życzycie ią ieszce widzieć związaną z tem nędznem ciałem, które iest ieno iey więzieniem a nie pomieszkaniem! Błagam was tedy, siestry, nie trapcie się więcey.“
Takie y podobne piękne a krześciiańskie przedmioty wyrzekła iż niema tak znacznego doktora w świecie, aby mógł powiedzieć pięknieysze; które wszelako pomiiam. Zwłaszcza żądała widzieć panią Burdeilową, swoią matkę, prosząc siestry, iżby ią poszły przywołać y często im mówiła: „Móy Boże! siestry moie, żali pani Burdeilową nie przybywa? Ha! iakże wasze gońce są powolne! nie są wierę, zdatne, aby czynić z wielgim pośpiechem a pilnością.“ Matka przybyła, przedsię nie mogła iey oglądać żywey, zmarła bowiem godzinę temu.
Żądała również pilnie y mnie, którego nazywała zawżdy swoiem drogiem wuiem, y posłała nam ostatnie pozdrowienie. Prosiła nas, abychmy dali otworzyć iey ciało po śmierzci, co iey zawżdy było nader omierzłe, iżby (tak powiedała siestrom) za iawnieyszem odkryciem przyczyny iey śmierzci, miały stąd baczenie, one y iey córka, aby chronić y strzedz swoiego życia; „bowiem (powiedała) muszę to wyznać, iż podeźrzewam się bydź otrutą od pięci lat przez moiego wuia pana Brantoma y moią siestrę, grebinią Diurtalową; wszelako ieno z grubsza tak mnimam: nie iżbych chciała oskarżać kogoś, z obawy aby nie było fałszywie y aby nie spadło na moią duszę, którą życzyłabym próżną od wszelakiey przygany, urazy, nieprzyiaźni a grzychu, iżby poleciała prosto do Boga, swoiego Stworzyciela.“ Nigdybych nie skończył, gdybych chciał wszytko opowiedać; bowiem rozmowy iey były długie a przestrone, y nie trącące bynamniey ciałem spróchniałem, abo dowcipem osłabłym a upadaiącym. Podczas nadszedł ieden szlachcic, iey somsiad, barzo trefnego ięzyka, z którym lubiła ugwarzać a błaznować; któremu rzekła: „Ha! przyiacielu! trzeba zbyć się w tey potrzebie y ięzyka y żądła y wszytko. Bywaycie!“
Medyk y siestry chcieli iey dać zażyć iakoweś kordyalne lekarstwo: prosiła, by iey iuż nie dawali. „Nie posłużyłyby iuż na nic (rzekła), ieno aby przedłużyć męki, a opóźnić móy spoczynek.“ Prosiła, by ią zostawiono: y często słyszano iako powiedała: „Móy Boże, iakże śmierzć iest słodka! któżby to był kiedy mnimał?“ Potym, zwolna y potrosze, oddaiąc ducha barzo łagodnie, zamknęła oczy, nie wydaiąc żadnych szpatnych ani przeraźliwych oznaków, iakie śmierzć sprowadza w tym u wielu.
Pani Burdeilową, iey matka, niedługo poszła za nią: bowiem melankolia, iaką powzięła po tey zacney córze, zabrała ią w ośmnastu miesiącach, z których chorowała siedm, to w nadziei ozdrowienia, to znowu rozpaczaiąc o tem; wżdy od początku powiedała, iż nigdy z tego się nie podniesie, nie lękaiąc się zgoła śmierzci, nie prosząc nidgy Boga iżby iey dał życie a zdrowie, ieno cirpliwość w niedoli, a zwłaszcza iżby iey zesłał śmierzć łagodną, nie zasię ostrą i uporczywą; co się y stało: bowiem, kiedy my mnimaliśmy ią ieno bydź zemdloną, oddała ducha tak łaskawie, iż nie widziano aby poruszyła nogą, ani ręką, ani stopą, ani iżby uczyniła iaki zwrok przeraźliwy a szpatny; ale, przekręcaiąc oczy równie pięknie iak kiedy, zmarła, y umarłszy została równie piękna, iako była za życia w swoiey doskonałości.
Wielga szkoda, wierę, y iey y onych cudnych białych głów, którym się zmiera w ich pięknych leciech: chyba że mnimam, iż niebo, nie kontentuiąc się onemi wdzięcznemi pochodniami, które od stworzenia świata ozdabiaią iego sklepienie, chce z nich mieć ponadto ieszcze nowe gwiazdy, aby nam przyświecać, iako czyniły za życia swemi pięknemi oczami.
Ieszcze tę iedną a potym iuż nie:
Przypominacie sobie z przeszłych lat panią Balaninę[218], szczyrą siestrę we wszytkim onego walecznego pana Busia. Kiedy oblegano Kambre, czyniła tam co mogła, z całego mężnego y walecznego serca, aby przeszkodzić wzięciu miesta: wszelako, namordowawszy się napróżno wszytkiemi rodzaiami obrony iakich mogła przyczynić, widząc iż iuż się stało, y że miesto iest w mocy nieprzyiaciela, y cytadela stracona iest tak samo, nie mogąc znieść tego wielgiego źgnięcia w serce aby ustąpić ze swoiego władztwa (iey mąż bowiem y ona dali się nazywać xiążęciem a xiężną Kambreńskiemi a Kambrezyiskiemi, które to godła zdały się wielu narodom omierzłe y zbyt zuchwałe, ile że byli ze zwyczayney szlachty), umarła y wyparła z siebie dech od melankolii na placu swoiey chwały. Niektórzy powiedali, iż sama zadała sobie śmierzć, co sądzono wszelako bydź uczynkiem radniey pogańskim niż krześciiańskim. Iakbądź się ta rzecz miała, trzeba ią chwalić za wielgą iey w tym wspaniałość, y za napomnienie iakie dała mężowi w godzinie swoiey śmierzci, gdy mu rzekła: „Pocóż ci, Balani, żyć dłużey po twoiey żałośney niedoli, iżbyś służył ku pośmiechowi a widowisku świata, który cię będzie wytykać palicem, schodzącego z takiey wielgiey czci, w któreyś się widział wysoko wzniesiony, do nikczemnego losu iaki sobie gotuiesz, ieźli nie uczynisz iako ia? Wżdy naucz się odemnie godnie umrzeć, y nie przeżyć swoiego nieszczęścia a pośmiewiska“. To wielga, wierę, rzecz, kiedy biała głowa uczy nas żyć a umierać. Czemu nie chciał usłuchnąć a uwierzyć; bowiem, po siedmi lub ośmi miesiąców, przepominaiąc łacno pamięci tey poczciwey niewiasty, ożenił się z nowa z siestrą pani Monsowey, wierę nadobną y godną panią; pokazuiąc tym światu, iż w tym ieno rzecz aby żyć, iakimkolwiek kształtem by to bydź miało. Wierę, żywot iest słodki a luby; wszelako takoć y śmierzć wspaniała iest barzo chwalebna, iako ta oney damy, która, ieśli zmarła ze zgryzoty, to było barzo przeciw przyrodzie niektórych białych głów, o których powiedaią iż są przeciwne przyrodzie mężczyźńskiey; umieraią bowiem z lubości a w lubości.
Przyczynię o tym ieszcze tę powiastkę o pannie Limeylance starszey, która zmarła na dworze, będąc iedną z dworek królowey. Przez trwanie choroby, z którey iey się zmarło, ani na chwilę gęba się iey nie zawarła, ieno gwarzyła cięgiem; była bowiem wielga rozmownica, uszczypnica, y barzo trefnego rzeczenia, a przytym barzo urodziwa. Kiedy przyszła godzina iey śmierzci, kazała zawołać do się swego pokoiowego (iako te panny dworskie maią każda swoiego); ów nazywał się Iulian, y barzo wdzięcznie grał na skrzypce: „Iulianie, rzekła mu, weź skrzypkę y gray mi ciągle, aż uźrzysz mnie nieżywą (bowiem iuż mi idzie na to); gray mi Porażkę Szwaycarów y nalepiey iako zdolisz: a kiedy będziesz przy słowie wszytko stracone, pociągniy to cztyry abo pięć razy, nayżałośniey iako potrafisz“: co też tamten uczynił, a ona sama przypomogała głosem: zasię, kiedy przyszło na ono wszytko stracone, przepowiedziała to po dwakroć; y obracaiąc się na drugą stronę łoża, rzekła kompanionkom: „Wszytko stracone iest teraz y iuż do reszty“, y tak zmarła. Oto mi śmierzć ucieszna a wesoła. Wiem tę opowieść od dwóch kompanionek, godnych wiary, które patrzały na owe widowisko.
Ieśli bywaią niektóre białe głowy, które umieraią w lubości abo z lubością, trefiaią się y mężczyźni, którzy czynią toż samo; iako czytamy o owym wielgim papie Leonie[219], który zmarł z radości a ukontentowania, kiedy uźrzał iak nas Francuzów wygoniono ze wszytkim z państw milańskich: taką gorzał naprzeciw nam nienawiścią!
Nieboszczyk pan wielgi pryor Lotaryngski zapragnął razu iednego wyprawić do Lewanty dwie galery pod dowództwem kapitana Boliego, iednego ze swoich oficyierów, o którym powiedam inędy. Ów Bolio poiachał barzo rad, był bowiem człek ochotny y mężny. Kiedy był wpodle Archipelagu, napotkał wielgą wenecyiańską fregatę, sielnie uzbroioną y opatrzoną: zaczął w nią tęgo bić z harmat, przedsię fregata oddała mu z nawiązką tę salwę; od pirszego bomem strzału zmietła mu gładko dwie ławy z przykutemi wiosłuiącemi zbrodźniami, y oficyierem, z nazwiska kapitanem Panier, dobrym kompanem, który miał czas ieno powiedzieć te słowa, a potym umrzyć: „Nosił wilk, ponieśli y wilka“. Tak śmierzć iego była ucieszna przez to trefne słowo. Zaczym musiał pan Bolio się umknąć, nie lza bowiem mu było porywać się na tę fregatę z iego siłami.
W pierwszym roku królowania króla Karola dziewiątego, w czas edyktu lipcowego, y kiedy przemieszkiwał na przedmieściu św. Germana, widzieliśmy iako powieszono nieialdego hultaia, który skradł sześć misek śrybnych z kuchni xiążęcia Larosz-Siurżona. Kiedy był na drabinie, poprosił mistrza, aby mu pozwolił nieco czasu do mówienia, y zaczął sobie gwarzyć, przedstawiaiąc ludowi, iż go wydaią na śmierzć niesłusznie, „bowiem (powiedał) nigdym nie okradał biednych ludzi, dziadów a nieboraków, iedno xiążąt a możnych panów, którzy są więtsze opryszki od nas y łupią nas codziennie; owo iest dobrym ieno uczynkiem odebrać im to, co oni nam podbieraią a wyciskaią“. Wiele inych powiedał ucicsznych banialuczków, które zbyteczna powtarzać, aż gdy wreszcie xiądz, który wylazł na wirzch drabinki wraz z nim, obrócił się do ludu, y zawołał nań: „Moi ludzie, ten biedny grzysznik poleca się waszym pobożnym modłom; zmówmy wszytcy za niego y iego duszę iedno Pater noster y iedno Ave Maria i zaspiewaymy Salve“, y lud mu odpowiedział, ów skazaniec opuścił głowę y patrząc na xiędza, zaczął ryczeć iak młody ciołek, y pokrzywiał się xiędzu barzo uciesznie, poczym kopnął go nogą y strącił go z wirzchu drabiny na dół takim skokiem, iż nogę sobie złomił. „Ha, mości xięże, na Boga (powiedał), wiedziałem że cię ztąd wyprawię. Masz za swoie, mądrala“. Słysząc iego lamenty, zaczął się śmiać z całego garła, a potym sam się rzucił w powietrze. Możecie mi wierzyć, iż na dworze śmiano się wieldze z tey posługi, mimo iż biedny xiądz srodze ucirpiał. Oto wierę, śmierzć cale nie żałośna.
Nieboszczyk pan Destamp miał błazna, nazwiskiem Kolin, barzo uciesznego. Kiedy śmierzć się doń zbliżała, pan Destamp zapytał, iako się miewa Kolin. Odrzeczono: „Licho, panie; mus mu iuż będzie umierać, nic bowiem przyiąć nie chce. — Czekaycie, rzekł pan Destemp, który był podczas przy stole, zanieście mu tę poliwkę, y rzeczcie, że ieżeli nie pożyie iey dla moiey przyiaźni, nigdy nie będzie miał u mnie łaski, bowiem powiedziano mi, że nie chce nic wziąć“. Zaniesiono poselstwo Kolinowi, który, maiąc śmierzć za kołnirzem, tak odpowiedział: „A któż to taki powiedział panu, że ia nie chcę nic wziąć?“ Zaś dokoła niego był z milion much (bowiem było to w lecie), zaczym zaczął igrać ręką dokoła nich, iako się widzi u paziów, lokaiów y inych małych dzieci; owo, wziąwszy dwie naraz y czyniąc poruszenie, które łacniey można sobie wyobrazić niż opisać: „Powiedzcie panu (rzecze), iż oto wziąłem coś dla iego przyiaźniey, y że odchodzę do królestwa much“, zaczym obrócił się frant ku ścienie y pomarł.
Ku czemu słyszałem od niektórych filozofów, iż niektóre osoby chętnie przypominaią sobie przy zgonie rzeczy, które miłowali nawięcey, y powtarzaią ie, iako to szlachta, rycerze, myśliwcy a rękodzielcy, prosto iakoby wszytcy, wedle swey profesyey, umiraiąc wspominaią o tym iakie słowo: widywało się to y widuie często.
Białe głowy toż samo powiedaią każda swoią piosenkę, nawet k....y, iako słyszałem to o iedney paniey dość znaczney, iż przy śmierzci chlubę miała w tym, aby ugwarzać o swoich miłościach, wszeteczeństwach a ucieszkach minionych; tak iż rzekła o tym więcey niżeli świat wiedział, mimo iż ią podeźrzewali bydź sielną k...ą. Możebna iż mogła się z tem odsłonić abo bredząc w malignie, abo iż prawda, która nie da się ukryć, zniewoliła ią do tego, lub też chciała ulżyć sobie na sumnieniu; iakoż w istocie w szczyrym sumnieniu a kaianiu się wyznała niektórych gachów, prosząc odpuszczenia, y wyliczała ich a znaczyła wyraźnie, tak iż wszytko stało się oczom iawne. „Zaprawdę, rzekł na to ktoś, był iey potemu czas, aby w oney godzinie oczyścić swoie sumnienie od tak mnogiego zgorszenia taką rozliczną spowiedzią“.
Słyszałem o iedney paniey, która barzo zwyczayna była śnić a bredzić każdey nocy, tak iż wygadywała w nocy to, co czyniła w dzień; aż sama osławiła się przed swoim mężem, który zaczął przysłuchiwać się iey gadaniu, bredzeniu y miarkować sobie z iey snów a maiaków, co iey potem barzo nie wyszło na dobre.
Niedawno iest temu, iak pewien szlachcic we świecie, w prowincyey którey nie nazwę, umiraiąc, uczynił tek samo, ogłosił swoie miłoście a wszeteczeństwa y wyszczególnił panie a panny, z któremi się wąchał, y w iakiem miescu a iakiem spotkaniu y na iakie sposoby, z czego spowiadał się głośno y prosił Boga o przebaczenie wobec wszytkich. Ów czynił gorzey iako te biała głowa, ona bowiem iedno siebie podała w ohyzdę; zasię ów szlachcic podał na zgorszenie siła białych głów. Oto, wierę, dworne obyczaie!
Powiedaią, iż skąpcy a skąpczynie równie są tey przyrody, iż myślą sielnie przy śmierzci o swoich skarbach y talerach, maiąc ie ciągle na uściech. Iest iuż około czterdziestu lat, iak nieiaka pani Mortemarowa, iedna z nabarziey zasobnych pań z Poktu, y z naypiniężnieyszych, kiedy iey było na umiranie, myślała ieno o swoich talerach, co ie miała w alkierzu, y, póki była chora, wstawała po dwadzieścia razy na dzień, aby obeźrzeć swóy skarb. Wreszcie, zbliżaiąc się mocno ku śmierzci, y, gdy xiądz kierował ią ku życiu wiecznemu, ona mówiła ieno y odpowiedała to: „Daycie mi moią kieckę; hultaie mnie plondruią“; myśląc ieno o tym, aby iść zaźrzyć do onego alkierza, iakoż ku temu czyniła wysiłki, gdyby była mogła: y tak się dobrey pani zmarło.
Odbieżałem conieco ku końcu od pirszey materyey; przedsię zważcie sobie, iako to po morale a traiedyi zwyczaynie przychodzi ucieszne błazeństwo. Na czym kładę koniec.






ROZPRAWA SZÓSTA
O TYM JAKO NIE LZA JEST MÓWIĆ KIEDY ŹLE O BIAŁYCH GŁOWACH Y SKUTKI IAKIE ZTĄD PRZYCHODZĄ.

Ieden punkt trzeba zważyć przy onych cudnych a godnych białych głowach, które wąchaią się miłością, y które, iakbądźby sobie wygadzały, nie chcą bydź niczyiemi słowami podawane w ohyzdę a zgorszenie; y gdy ie ktoś obrazi, umieią się dobrze pomścić, rychley lub późniey. Iakoż, wierę, nie iest pięknie oszkalować godną białą głowę, abo ią podać w osławę; bowiem co stoi o to postronnym osobom iż one dadzą ukontentowanie sobie a także swoim miłośnikom?
Na niektórych dworach naszey Francyey, a zwłaszcza ostatnich, barzo było w obyczaiu spotwarzać one godne panie; pamiętam czas, gdzie nie było iednego gładysza dworskiego, któryby nie wymyślił opowiedzieć co fałesznego przeciwko tym paniom, abo też nie wygadał czego prawdziwego. Czemu należy się barzo wielga przygana; bowiem nie godzi się nigdy obrażać czci białych głów, a zwłaszcza co znamienitszych. Mówię tak dla tych, którzy doznali od nich ukontentowania, iako y dla tych, którzy nie mogli sięgnąć źwirzyny y dlatego podaią ią w ohyzdę.
Ostatnie dwory naszych królów, iakom powiedał, barzo były podległe takowym oszczyrstwom a plotkom, cale różne w tym od inych naszych królów, ich poprzedników, oprócz dworu Ludwika iedenastego, szczwanego kompana, o którym powiedaią, iż ponawiętszey części iadał spólnie, w powszechney sali, z mnogością szlachty co nayzaufańszey, y inych, y wszytkiego; y ten który mu przyprawił nalepszą a naysprosnieyszą opowiastkę o onych przyletszych paniach, nalepiey był odeń cirpiany a fetowany: y on sam też sobie w tym nie żałował, wywiadował się bowiem sielnie y wszytko chciał przeznać, a późniey dzielił się tem z inemi y publicznie. Barzo było wielgie stąd zgorszenie. Miał barzo złe mnimanie o białych głowach y nie wszytkie uważał za strzemięźliwe. Kiedy zaprosił króla Angliey, aby przybył do Pariża zabawić się nieco, a tamten go wziął za słowo, hnet pożałował tego y nalazł sobie alibi aby oddalić te odwidziny. „Ha! do dyaska! (tak powiedał) nie chcę aby tu przyieżdżał; nalazłby sobie iaką małą frygę w którey by się zadurzył, y dałaby mu smak zostać tu dłużey y przyieżdżać częściey niżbych ia sobie tego życzył”.
Przedsię miał barzo dobre mnimanie o swoiey żenie, która była zacna a cnotliwa: ba też niewola iey było bydź taką, gdyż będąc tak podeźrzliwym a zazdrosnym xiążęciem iak mało które, byłby ią hnet wyprawił na tamten świat za inemi. Wżdy kiedy umierał, kazał synowi miłować a czcić swoią matkę, wszelako nie dać się iey rządzić: „nie iżby (pry) nie była barzo roztropna a strzemięźliwa, ale iż iest więcey burgundką niż francuzką“. Wey też miłował ią tylko po to, aby mieć z niey potomstwo, kiedy zaś to osiągnął, nie troszczył się więcey o nią. Trzymał ią w zamku w Ambazyey iako zwykłą panią, na barzo lichym wikcie, tak licho ubraną iak prosta szlachcianka; y tam ią zamykał z małym dworem, aby się modliła, on zasię chadzał się zabawiać y folgować sobie inędy. Możecie zgadnąć, skoro król miał takie mnimanie o białyoh głowach y rad był o nich źle mówić, iako sobie używały na nich wszytkie ięzyki na dworze; nie iżby złość miał iaką do nich iż sobie tak folgowały, ani chciał ie tamować nieco w ich igrach, iako widywałem niektórych: iedno iż iego nawiętsza uciecha było dworować sobie z nich; tak iż te niebożęta, uciśnione takowem brzemieniem osławy, nie mogły barzo często zadrzyć podogonia tak swobodno iakby pragnęły. A wszelako k..ewstwo rozpleniło się sielnie za iego czasu; król bowiem sam barzo pomagał do tego rzemięsła y wspirał w tyra szlachtę ze dworu; a potem natrząsali się z tego na wyprzódki, bądź to publicznie, bądź sekretnie, y wyścigali się kto uczyni lepsze opowiastki o ich sprosnościach, y ich trzęsionkach (tak to nazywał) y ich iurności. Prawda iż pokrywano imiona co nawiętszych, które zgadywano ieno przez domyślniki a przymówki; owo mnimam iż lepszych czasów zażywały, niż wiele inych (wiadomych mi) za panowania nieboszczyka króla, który ie strofował a przyganiał y karcił sielnie. Oto co słyszałem o tym dobrym królu od niektórych ze starszych.
Owo król Karl ósmy iego syn, który po nim nastąpił, nie był tego przyrodzenia; powiedaią o nim, iż to był król nabarziey strzemięźliwy a obyczayny w słowach, iakiego kiedy widziano, y nigdy nie obraził mężczyny ani niewiasty nayletszem słówkiem we świecie. Możecie sobie tedy pomyśleć, czy za iego królowania piękne białe głowy (myślę te co sobie rade folgowały) nie miały dobrych czasów. Iakoż miłował ie sielnie y sługiwał im chciwie, wierę nawet za barzo: bowiem, gdy wracał ze swey podróży do Neapolu barzo zwycięzki i pełen chwały, zabawiał się tak mocno, służąc im, schlibiaiąc, y racząc ie tak szczodrze w Lyionie pięknemi walki z turnieymi, iakie wydał dla ich miłości, iż nie pomnąc iuż o swoich, których zostawił w królestwie, dał ich wygubić, y miesta y królestwo y zamki, które trzymały się ieszcze y wyciągały k’niemu ramiona, żądaiąc pomocy. Powiedaią też, iż białe głowy były przyczyną iego śmierzci, którym nazbyt oddaiąc się, ile że był barzo nikłey komplexyey, nadwątlił się a osłabił tak znacznie, iż to mu zgoła ukróciło życie.
Król Ludwik dwunasty był barzo powolny paniom, bowiem, iakom rzekł inędy, pozwalał wszytkim komedyiantom swoiego królestwa, iak y szkolarzom y paziom ze dworu, czynić uszczypki o każdem, oprócz o królowey swoiey żenie y iey paniach y pannach, mimo iż tęgi był z niego kompan swoiego czasu y miał się ku białym głowom nie gorzey inych, podawszy się w tym, nie zasię w złem ięzyku, ani w zbytniem zadufaniu w sobie, ani chełpliwości, na xiążęcia Loisa urlieńskiego, swego dziada: co tamtemu też kosztowało życie, bowiem gdy raz pochełpił się przygłośno na uczcie, na którey był Ian Burgundski, iego krewniak, iż miał we swoim kabinecie portrety co naypięknieyszych białych głów z któremi sobie folgował, trefunkiem, iednego dnia, ówże diuk Ian wszedł do kabinetu; owo pirsza pani, którą uirzał wyobrażoną, na portrecie y która przedstawia się spoźrzeniu iego zwroku, to była iego szlachetna pani małżonka, którą miano w onem czasie za barzo cudną: nazywała się Margareta, cora Alberta Bawarskiego, grabi na Henie y na Zelandyey. Któż owo był zdziwiony? wierę, dobry małżonek: możecie mnimać iż po cichu wyrzekł sobie: „Ha! mam y ia“. Wszelako, nie zdradzaiąc oney pchły która go kąsała dotkliwie, pokrył wszytko, y, hoduiąc pomstę, wdał się z nim w sprzeczkę o regencyią a zarząd królestwem; y ubarwiaiąc nieżyczliwość tym przedmiotem, a nie sprawą swoiey żeny, kazał go zamordować u bramy Barbeckiey pod Pariżem; zasię, po śmierzci swoiey pirszey żeny (możecie myśleć o truciźnie), owo gdy krowa zdechła, iako to mówią, poiął w drugie stadło córkę Loisa, trzeciego xiążęcia Burbońskiego. Możebna, iż ieno pogorszył swoią rzecz; takowe bowiem ludzie podległe rogalstwu daremnie odmieniaią kownatę y iamę, wszędy nayduią ie tak samo.
Ów xiążę postąpił w tym barzo roztropnie, iż się pomścił cudzołoztwa, nie podaiąc na zgorszenie siebie ani żeny; co było u niego barzo roztropne udanie. Tak bowiem słyszałem od iednego barzo dzielnego woiownika: iż trzy są rzeczy, których roztropny człek nigdy nie powinien ogłaszać, ieśli w nich iest obrażony, y powinien zmilczyć przedmiot, y radniey wynaleźć iny nowy, aby poszukać walki a pomsty, chyba iż rzecz iest tak iawna y oczywista wobec wielu, iż nie da się niiak utaić.
Iedna iest, gdy przymówią komu, iż iest rogalem, a zaś żena iego k...ą: druga, kiedy go oczyrnia o chłopczyństwo y o sodomię; trzecia, kiedy nań poszczuią, że iest tchórz y że uciekł haniebnie z walki abo z bitwy. Te trzy rzeczy, powiedał ów wielgi hetman, są z wielgą osławą kiedy się obiawi ich przedmiot; o które wszelako walczą niektórzy y mnimaią się dobrze oczyścić, a cale przeciwnie obabrzą się ieszcze szpatniey; y przedmiot taki obiawiony przyczynia wielgiey osławy y im barziey się go porusza, tym ohyzdniey cuchnie, nie mniey ni więcey iako coś barzo śmierdzącego, im więcey się to porusza. Oto dlaczego kto może umknąć się ze swoią częścią z tey sprawy, nalepiey to uczyni y wymyśli a użyie inego przedmiotu, aby porachować się za dawny; y, ile tylko można, takie obrazy nie powinny bydź wyciągane na iaw y podane za przyczynę sporu abo walki. Siła przykładów przyczyniłbych dla tego przedmiotu; przedsię nie na rękę mi to y wydłużyłoby nadto moią rozprawę.
Oto dlaczego ów diuk Ian barzo roztropnie sobie począł, iż osłonił a przytaił swoie rogi, a pomścił się inędy na krewniaku, który go pohańbił; a ieszcze dworowi, sobie zeń y dawał się tego światu domyślać: z czego nie trzeba wątpić, iż takowe pośmiechy a zgorszenia tyleż mu zapadły w serce co iego cześć y pchnęły go do spełnienia tego uczynku w barzo obrotnym a dwornym sposobie.
Owo, aby powrócić tam kędy iuż byłem, król Franciszek znowu barzo nawidził białe głowy y mimo iż miał mnimamie iż są barzo niestateczne a odmienne, iakom powiedział inędy, nie chciał aby ie szkalowano na iego dworze y życzył barzo aby im świadczono wielgą cześć a powinność. Słyszałem, iż raz, gdy spędzał czas postny w Medonie, wpodle Pariża, obsługiwał go pewien szlachcic dworski, zwący się pan Buzamburg z Xentogi; owo gdy ten podał królowi mięso, na które miał dispenzę, król kazał mu, aby zaniósł resztę (iako widzi się na dworze), paniom dworskim a poufalszym, których nie chcę wymienić, aby nie sprowadzić zgorszenia. Ów szlachcic zaczął tedy rozpowiadać pomiędzy swemi kompanionami y inemi dworskiemi: iż te panie nie kontentowały się tem, iż zażywały w post surowego mięsa, ba ieszcze iadły y pieczone, y to aż do napchania żywota. Panie, dowiedziawszy się o tem, hnet użaliły się królowi, który popadł w taki gniw, iż, nie mieszkaiąc, rozkazał łucznikom z gwardyey pałacu iść go poymać a powiesić bez iney odwłoki. Trefunkiem szlachcic nieboże przewąchał co się święci przez iednego z przyiaciół, zaczym umknął y ocalił się mężnie. Gdyby owo był poyman, pewna iest, iż byłby dał gardło na szubienicy, mimo iż był szlachcic znacznego rodu, tak widziano króla rozgniwanego y tak sielnie mu się odkazywał. Wiem tę opowieść od iedney osoby nieledacyiakiey, która tam była, y podczas król wyrzekł głośno, iż ktokolwiek targnie się na cześć białogłowską, nie mieszkaiąc będzie powieszony.
Nieco wprzódzi, gdy papa Paweł, z rodu Farnezów przybył do Niey, y król odwidził go w całym swoim dworze panów a dam, były miedzy niemi niektóre, y nie z nayszpetnieyszych, które podeszły ucałować mu pantofel. Na co ieden szlachcic zaczął mówić, iż były prosić Iego Świętobliwość o dispensę, iżby mogły smakować owo surowe mięsko bez zgorszenia, za każdym razem y ile im się zapragnie. Król się o tem dowiedział; y szczęście było onemu szlachcicowi iż uciekł; bowiem byłby zadyndał, tak przez rewerencyą dla papy, iako przez szacunek dla dam.
Owi szlachcice[220] nie byli tak szczęśliwi w swoich uszczypkach a pogwarkach iako nieboszczyk pan Albański. Kiedy papa Klemens ziachał do Massyliey odprawować zaślubiny swoiey siestrzenicy z xiążęciem Urlieńskiem, trefiły się trzy panie wdowy, zacne a urodziwe, które dla swoiey tesznoty, smutków a utrapień, iakie miały z nieobecności y minioney lubości swoich mężów, tak podupadły na zdrowiu a wycieńczyły się, y stały się nikłe a wychudzone, iż prosiły pana Albańskiego, swego krewniaka, który był podczas w łaskach u papy, aby go poprosił o dispensę dla nich trzech, iżby mogły ieść mięso w dniach zbronionych. Xiążę Albański przyrzekł im to y sprowadził ie iednego dnia barzo poufale do mieszkania papiezkiego; ku czemu uprzedził króla, iż zgotuie mu rozrywkę; zaczym odsłonił mu swoią sztukę. Owo, gdy wszytkie trzy były na kolanach przed Iego Świętobliwością, pan Albański rozpoczął pirszy, y rzekł dosyć niegłośno po włosku, którego ięzyka one białe głowy cale nie były świadome: „Oćcze święty, oto trzy panie wdowy, piękne y barzo godne, iako widzicie; które, dla czci iaką maią dla swoich pomarłych mężów a miłości dziatek które z nich wydały, nie chcą za nic na świecie iść w powtórne stadło, aby nie czynić krzywdy swoim mężom a dzieciom; wżdy ponieważ wieldze są naglone pokuszeniami cielesnemi, błagaią uniżenie Waszą Świętobliwość, aby mogły mieć sprawę z mężczyznami poza małżeństwem, i to ile razy popadną w to pokuszenie. — Iakże! powiedział papa. Móy kuzynie, to byłoby przeciw przykazaniom boskim, od czego nie lza mi dać dispensy. — Otoć tu są, Oćcze Święty, ieśli wasza łaska, zechcieycie posłuchać ich mowy“. Wówczas iedna z trzech, zabieraiąc głos, rzekła: „Oćcze Święty, prosiłyśmy pana Albańskiego, aby Wam przedłożył barzo pokorną prośbę za nas trzy, y przedstawił Ci naszą ułomną a nikłą przyrodę. — Moie córki, rzekł papa, żądanie iest całe nieprzystoyne, byłoby bowiem przeciw przykazaniom boskim“. Zasię wdowy, nieświadome tego co mu powiedał pan Albański, odrzekły mu: „Oćcze Święty, chcieycie nam przynamniey dać przyzwolenie trzy razy w tygodniu y w cichości bez zgorszenia dla świata. — Iakżeto? rzecze papa, ia mam przyzwolić wam il peccato di Iussuria? toćżebych duszę zgubił! nizacz nie mogę tego uczynić“. Aż one panie, poznaiąc wówczas, iż było w tym iakoweś cygaństwo a dworowanie, że y xiążę Albańskie wyrządziło im iakąś kunsztowną posługę, rzeką: „Nie mówimy zgoła o tym, Oćcze Święty; ieno prosimy o przyzwolenie kosztowania mięsa w dnie zakazane“. Na co xiążę Albański im rzekł: „Sądziłem, moie panie, iż to chodziło wam o żywe mięso“. Papież pochwycił zaraz ową trefność y iął się uśmiechać, mówiąc: „Móy kuzynie, przyprawiłeś o rumieniec te przezacne panie; królowa pogniewa się na cię, gdy się o tem dowie“: iakoż dowiedziała się, przedsię nie mruczała na to; owszeyki trefność zdała się iey dobra; a potym król uśmiał się z niey barzo mocno z papieżem, który, udzieliwszy błogosławieństwa, dał im dispensę którey życzyły, zaczym odeszły wieldze ukontentowane.
Nazwano mi one trzy panie: pani Szatobryiańska, abo pani Kanapelowa, pani Szationowa, y pani prezydentowa Kaen, barzo godne białe głowy. Wiem tę opowieść od starszych ludzi u dworu.
Pani Diuzesowa uczyniła wiele lepiey, za czasu gdy papież Paweł trzeci przybył do Niey odwidzić króla Franciszka: wówczas ona zwała się panią Dziubeliną y od młodości barzo była sposobna do kunsztownei posługi a barzo trefnego wysłowienia. Iednego dnia, przypadszy do nóg Iego Świętobliwości, błagała ią o trzy rzeczy: iedną, iżby iey dał absolucią za to, iż będąc smarkatą dworką przy pani regentce, gdzie nosiła miano panny Talarówney, zgubiła raz nożyczki przy swoiey robocie, y uczyniła ślub świętemu Aliwergotowi, iż go dopełni ieśli odnaydzie owe nożyczki; co też się stało, wszelako nie dopełniła ślubu, nie wiedziała bowiem, gdzie leży iego święte ciało. Drugie żądanie było, iżby iey dał przebaczenie za to, że kiedy papa Klemens przyiachał do Massyliey, ona, będąc ieszcze panną Talarówną, wzięła iednę poduszkę z iego alkowy y wytarła sobie nią przodek y tyłek, na czym późni iego Świętobliwość skłoniła swoią dostoyną głowę a twarz, y usta które iey dotykały. Trzecia prośba, to iżby rzucił exkomunikę na pana Taysa, ponieważ go miłuie a on iey nie miłuie, y że iest przeklęty y winien exkomuniki ten który nie miłuie, będąc sam miłowany.
Papa, zdziwiony temi prośbami y wywiedziawszy się u króla coby to była za pani, uznał trefność tey mowy y uśmiał się z niey z królem do syta. Nie dziwno mi, iż potem zrobiła się hugonotką y dworowała sobie sielnie z papieża, skoro tak wcześnie zaczęła: podczas wszelako wszytko widziało się w niey dobre, taką miała gracyią w swoich figlach a trefnościach.
Owo nie myślcie, iż ten król był tak surowy a strzemięźliwy w poszanowaniu dla pań, iżby nie rad słyszał dobre opowiastki, które mu o nich znoszono, bez żadnego zgorszenia wszelako y osławy, y sam też takie czynił: wszelako czuiąc się wielgim królem y żądaiąc zawżdy mieć co przed inymi, nie lubił, aby każdy, ba z pospólstwa, używał tego samego przywileiu co on.
Słyszałem to od niektórych, iż barzo rad widział, aby żaden godny szlachcic iego dworu nie był bez swoiey paniey a miłośnicy; a ieżeli iey który nie miał, trzymał go za głupca a niezdarę; tak iż często iednego lub drugiego wypytywał się o ich imiona y obiecywał im przysłużyć, a rzec o nich co dobrego; taki był pan dobry y poufały! Y często także, kiedy ich widział w sielney pogwarce z ich lubkami, podchodził ku nim y pytał się coby tam dobrego uradzali ze sobą, a kiedy mu się nie zdało, poprawiał ich a uczył co lepszego. Ze swoiemi naypoufalszemi nie skąpił ani też drożył się z rozmową a z opowiadaniem swoich opowiastek; z których słyszałem iedną ucieszną, co mu się trefiła, y którą potem opowiedział, o iedney piękney młodey paniey, przybyłey na dwór, która, iż nie była nadto bystrego poięcia, dała się cale łatwo nakłonić namowom możnych a zwłaszcza tego wielgiego króla; owo, iednego dnia, gdy chciał zatknąć swóy sztandar dobrze rozwinięty w iey fortycę, ona, która słyszała o tym, y widywała conieco, iż, kiedy się podaie coś królowi lub kiedy się co bierze od niego, y gdy się dotyka, trzeba to wpirw ucałować, abo też rękę gdy się ią bierze y dotyka; zaczym, przez iney ceremoniey, nie chybiła temu, y całuiąc barzo pokornie rękę, wzięła sztandar królewski y zasadziła go sobie we fortycę z wielgą uniżonością; poczym zapytała z wielgą statecznością króla, iako chce by mu usłużyła: czy iako biała głowa godna a skromna, czy iako rozwiązła. Niema wątpienia iż poprosił ią o rozwiązłą, w tym bowiem była uciesznieysza niżeli w skromney postawie; w czym nalazł, iż nie straciła swoiego czasu y potym y przedtym y wszytko; zaczym uczyniła mu wielgi pokłon a rewerencyią, dziękuiąc pokornie za chlubę iaką iey wyrządził, którey nie była godna, zlecaiąc mu po wielokroć iakoweś awanze dla iey męża. Słyszałem nazwisko oney paniey, która późni nie była iuż tak głupia iak podczas, ba zgoła obrotna y barzo chytra. Ów król nie żałował sobie z powtarzaniem tey opowiastki, która doszła do wielu uszów.
Był barzo chciwy wiedzieć sprawy miłośne tych y owych, a zwłaszcza o samem potykaniu y także o wdzięcznych postawach, iakie przybierały damy, kiedy były na swoiey raitszuli, y iaką postawę a obyczay zachowywały, y słówka iakiemi się posługiwały: śmiał się z tego na całe gardło; potym zasię zbraniał ogłaszania tego y zgorszenia y zalecał sekret y poszanowanie.
Miał za dobrego kompana onego barzo wielgiego, barzo wspaniałego y barzo szczodrego Kardynała Lotaryngskiego; barzo szczodrym mogę go nazowić, nie miał bowiem równego sobie w owym czasie; iego wydatki, iego podarki świadczą o tym, a zwłaszcza miłosierdzie dla biednych. Nosił zwyczaynie wielgi trzos, którego pokoiowy, zawiaduiący iego piniądzem na drobne uciechy, nigdy nie omiszkał napełnić co rano trzechstą abo czterechstą talerów; y gdy tylko potkał ubogiego, kładł rękę do torby y co z niey dobył bez obzierania dawał, y nic nie rachuiąc. O nim to powiedział ieden ubogi, gdy go, przechodzącego się po Rzymie, poprosił o iałmużnę, zasię tamten rzucił mu, wedle obyczaiu, wielgą przygarzść złota; aż ślepiec wykrzyknął głośno po italsku: O tu sei Christo, o veramante el cardinal di Lorrena: „Aboś ty Chrystem, abo, wierę, kardynałem Lotaryngskim“. Ieśli był w takiey rzeczy dobroczynny y miłosierny, takoż był hoyny względem inych osób, a szczególniey względem dam, które łacno chytał na tę przynętę; bowiem piniądz nie był podczas w takiey obfitości iako iest dzisiay y dlatego były nań barziey łase, iako także na uciechy y stroie.
Słyszałem, iż kiedy przybyła na dwór iaka piękna panna, abo pani nowa znacznieyszey urody, hnet ią nagabywał y ugwarzaiąc z nią, powiedał, iż chciałby ią uieździć swoią ręką. Co za koniuszy! Mnimam iż trud nie był tak wielki, niźli uieździć iakowąś dziką klaczę. Owo też mówiono podczas, iż nie było zgoła paniey ani panny pozostaiącey na dwozre, abo świeżo przybyłey, któraby się nie znieprawiła a nie złapała przez swoie chciwstwo y przez hoyność rzeczonego kardynała pana; y żadna, abo mało która, wyszła z tego dworu uczciwą niewiastą lub panną. Za to też widziano ich walizy a wielgie kufry pełne sukien, kiecek, y ze złota y z śrybra y z iedwabiu, iako dzisiay ledwie ie maią nasze królowe a xiężniczki. Doświadczyłem tego, widząc ze dwie abo trzy takie, które zapracowały to wszystko swoim przodkiem; bowiem ich oćcowie, matki y mężowie nie byliby im mogli dać tego w takiey obfitości.
Obszedłbych się dobrze, tak mi powie ktoś, aby to powiedać o onym wielgim kardynale, zważywszy iego czci godną sukienkę y naydostoynieyszą szarżę; przedsię iego król tak żądał y miał w tym swoią uciechę; zaś, aby spodobać się swemu królowi, iest się rozgrzyszonym od wszytkiego, y co do miłowania y inych rzeczy, przedsię aby nie było co złego: iakoto iść na woynę, na łowy, na tańce, na maszkary y ine igry; wżdy był to człowiek z ciała iako iny, y miał różne piękne cnoty y doskonałości, które zasłaniały tę małą niedoskonałość, ieźli niedoskonałością ma się nazwać rzemięsło miłości.
Słyszałem iednę opowieść o nim, z przyczyny poszanowania winnego białym głowam. Miał go ze swoiey przyrody wiele: przedsię przepomniał go, y nie bez kozery, naprzeciw pani diuszesy Sabaudzkiey, donny Beatryczy Portugalskiey. Owo przeieżdżaiąc raz Piemontem, udaiąc się do Rzymu w służbach króla, swego pana, odwidził diuka a diukową. Dosyć nauradzawszy się z panem diukiem, poszedł odszukać xiężnę panią w iey kownatach, aby ią pozdrowić; alić gdy podszedł ku niey, ona, która była pyszałkini nawiętsza pod słońcem, przedstawiła mu rękę do pocałowania. Pan kardynał, ozgniwany tym afrontem, przysuwał się aby ią pocałować w lico, zasię ta się umyka. On, tracąc cirpliwość y następuiąc na nią ieszcze bliższey, bierze ią za głowę y, wbrew iey, ucałował ią dwa lebo trzy razy. I chocia czyniła wykrzyki a wrzaski po portugalsku y po iszpańsku, musiała wszelako to ścirpieć. „Iakżeto! (rzecze pan kardynał) czyż to naprzeciw mnie godzi się wyruszać z takowem wydwarzaniem a fasony? Całuię w gębę królowę, moią panią, która iest nawiętsza władczyni we świecie, a nie miałbych całować was, coście ieno mizerną za...ną diuszesą! Owo wiedzcie, iżech sypiał z pańmi równie pięknemi, a z równie zacnego, ba, więtszego domu iako wy“. Możebna powiedał prawdę. Owa xięźniczka źle czyniła, by się tak puszyć naprzeciw xiążęciu tak znacznego domu a przytym kardynałowi, każdy bowiem kardynał, zważywszy oną wielgą szarżę kościelną, przyrównan iest nawiętszym xiążętom krześciiaństwa. Pan kardynał równie źle czynił zażywaiąc tak srogiego odwetu; wszelako szlachetnemu a wspaniałemu sercu, w iakimkolwiek stanie, ciężko iest przenieść wszelaką zniewagę.
Kardynał Granwelski umiał to dobrze dać uczuć grabi Egmontu y inym, których pominę, nadto bowiem zamąciłbych może rozprawy do których powracam; y nawięzuię do nieboszczyka króla Hendryka drugiego, który był barzo powolny damom y sługiwał im ze znacznem uszanowaniem, y sielnie nienawidząc potwarców części białogłowskiey. Wżdy kiedy król sługuie tym strychem damom, y z taką powagą y z takim obyczaiem, niełacno świta iego y dwór waży się uchylić gęby, aby źle o nich powiedać. Co więtsza, królowa matka też miała krzepką dłoń potemu, aby wspirać swoie niewiasty a panny, y dobrze dać to uczuć onym potwarcom a omowcom, skoro ich kiedy odkryto, chocia y iey samey nie więcey oszczędzano iako y iey dam; wszelako nie troszczyła się tyle o siebie co o drugie; ile że, powiedała, czuła swoią duszę y sumnienie czyste y szczyre, które dosyć mówiły za sobą: y co nayczęściey śmiała się a dworowała sobie z onych obmowców pisarzów a paskwilantów. „Daycie im, niech się mozolą, powiedała, y fatygę sobie czynią na darmo“; wszelako gdy ich odkryła, dobrze im dała to uczuć.
Przygodziło się starszey Limeylance, zrazu kiedy przybyła na dwór, iż uczyniła paszkwil (trefna była bowiem w mówieniu y w pisaniu) na cały dwór, przedsię bez zgorszenia, ieno ucieszny tylko; owo mogę was upewnić, iż kazała ią porządnie oćwiczyć batem, wraz z dwiema towarzyszkami, które były w spółce, y gdyby nie to iż miała zaszczyt bydź z nią spokrewnioną, byłaby ią pokarała haniebnie, na wyraźne rozkazanie króla, który osobliwie nienawidził takowych pism.
Przypominam sobie rzecz o panu Macie, dzielnym y sierdzitym szlachcicu, w wielgiey łasce u króla, y krewnym xiężney pani Walentyńskiey; owo miewał on zwyczaynie iakoweś ucieszne przekąsy z paniami y pannami dwora, takiego był figlownego przyrodzenia. Pewnego dnia, gdy przyczepił się do iedney z panien królowey, nalazła się ina, tak nazwana wielga Mery, która chciała uiąć się za kompanionką; aż ów odparł iey ieno: „Ha! nie żądam mieć z wami sprawy, Mery, bowiem za wielga mi z was iuczna kobyła“. Iakoż w istocie była to nawiętsza panna a biała głowa, iaką kiedy zdarzyło mi się widzieć. Ona użaliła się królowey, iż tamten nazwał ią klaczą a iuczną kobyłą. Królowa popadła w taki gniw, iż trzeba było onemu Macie umknąć się ze dworu na nieiaki czas, mimo całych łask iakie miał u pani Walentyńskiey, swoiey kreniaczki; ba, w dobry miesiąc po powrocie, nie lza mu było wniść na pokoie królowey y iey panien.
Pan Żerdź[221] wiele gorsze uczynił naprzeciw iedney z panien królowey, do którey miał złość y chciał się na niey pomścić, mimo iż na słowach nie zbywało mu bynamniey; bowiem w słowie a uszczypku był barzo trefny, a osobliwie kiedy szkalował, w czym był czystym mistrzem; wszelako szkalowanie było podczas silnie zabronione. Iednego dnia, kiedy była po obiedzie w kownacie królowey ze swoiemi kompanionkami y szlachtą dworską (iako to wówczas był obyczay iż nie siadano inaczey iak na ziemi kiedy królowa była obecna), ów pan, wziąwszy z rąk paziów a pokoiowych przyrodę tryka, którą się zabawiali na dziedzińcu (była barzo gruba y sielnie nabrzmiała), położył się przy niey y wsunął ią pomiędzy suknię a kieckę tey panny, y tak nieznacznie, iż zgoła tego nie postrzegła, aż dopiro kiedy królowa podniesła się z krzesła, aby odyść do swego kabinetu. Owa panna, którey nie nazwę, podniesła, się hnet y wstaiąc tuż przed królową, popchnęła tak sielnie ową kulę baranią, kudłatą, kosmatą, iż uczyniła po ziemi ze sześć abo siedm tęgich podskoków, rzekłbyś iż panna chciała sama z się dać widowisko daremne całey kompaniey. Któż, wierę, był zdumiony? wżdy owa panna, y królowa też, było to bowiem na szczyrym placu, dla wszytkich widocznym. „Matko nayświętsza! zakrzyknie królowa, cóż to iest, moia duszko, y co ty się z tym zabawiasz?“ Biedna panna, czerwienieiąc się, nawpół zapłakana, zaczęła mówić iż nie wie coby to było, y że to snadź ktoś nieżyczliwy wypłatał iey tę szpetną psotę, y mnima iż nie kto iny ieno ów pan Żerdź. On, który widział początek oney zabawy a podskoków, wziął się tymczasem ku drzwiom. Posłano go szukać, nie chciał wszelako przyść, widząc królową tak zgniwaną y przecząc wręcz wszytkiemu. Z tem wszytkim, trzeba mu było przez kilka dni kryć się przed iey gniewem y pana miłościwego królowym także: y gdyby nie był iednym z nawiętszych faworitów pana Delfina wraz z Fonten-Gerenem, byłby popadł w srogą opresyą, mimo iż nic mu nie dowiedziono, ieno przez domysły. Mimo wszytko, król y iego dworzanie y wiele pań nie mogło strzymać się od śmiechu, nie śmieiąc wszelako tego okazać, z baczenia na gniew królowey; była to bowiem pani która umiała dopiec a zalać sadła za skórę ludziom iako nikt w świecie.
Pewien godny szlachcic y panna dworska, żyiąc wprzody w dobrey przyiaźni, popadli z niey w nienawiść a sprzyczkę, tak iż panna rzekła mu głośno w pokoiu królowey, gdy przyszło do poswarki: „Niechaycie mnie, inaczey powiem coście mnie powiedzieli“. Szlachcic, który w ufności zawierzył iey iakąś rzecz o iedney barzo znamienitey paniey, y uląkłszy się aby mu to na złe się nieobróciło, a co namniey by nie był wygnany ze dworu, nie zaiąkaiąc się odparł (był bowiem cięty w ięzyku): Ieśli powiecie com wam powiedział, ia powiem com wam uczynił“. Któż owo był zdziwiony? wierę owa panna, iakbądź ieszcze odpowiedziała: „Cóżeście mi uczynili?“ Aż tamten: „Cóżech wam powiedział?“ Panna znowu mu odrzecze: „Wiem dobrze coście mi powiedzieli;“ a ów: „Wiem dobrze com wam uczynił“. Panna znowu: „Dowiodę tego łacno, coście mi powiedzieli“; ów odeprze: „Dowiedę ieszcze łacniey tego com wam uczynił“. Wreszcie, wytrwawszy iakiś czas w takowych kontestacyach, y replikaoh a duplikach podobnemi słowy, poniechali tego z nalegania inych, którzy byli temu przytomni, mimo iż rzecz nie była dla nich bez uciechy.
Takowa sprzyczka doszła hnet do uszów królowey, która popadła w wielgi gniw, y chciała wraz poznać słowa iednego y uczynki drugiego, y posłała ich szukać. Przedsię iedno y drugie, widząc iż nie na dobre się obróciło, umyślili zgodzić się ze sobą y stanąwszy przed oblicze królowey rzekli, iż to ieno igra była, w którey tak się z sobą sprzyczali y że ów szlachcic nic iey nie powiedział ani też nic nie uczynił. Tak wykręcili się sianem przed królową, która wszelako posztrofowała ich y przyganiła mocno szlachcicowi, ile że iego słowa nazbyt wielgie miały w sobie zgorszenie. Szlachcic poprzysiągł mi wielekroć razy, iż gdyby nie byli się zgodzili a zmówili razem, y gdyby panna była odkryła słowa które iey rzekł, barzo ciężko byłyby się przeciw niemu obróciły; iakoż uparcie byłby twirdził, iż z nią rzecz czynił, tak iżby ią zbadano iż nie iest iuż prawicą y że to on iey prawiczeństwo odebrał. „Tak, odrzekłem mu; wszelako gdyby ią zbadano y naleziono prawicą (była bowiem panną), byłbyś zgubiony y garłem być przyszło zapłacić. — Ha! na boskie rany! odparł mi, tegożbych właśnie nawięcey życzył, aby ią obeźrano: nie miałem bynamniey w tym strachu o moie garło; y byłem dobrze pewny moiey sprawy, wiedziałem bowiem kto ią napoczął y że iny tam barzo dobrze się dostał; wszelako nie ia, czemu barzo żałuię; zaczym, gdyby ię naleziono napoczętą y wyieżdżoną, ona byłaby zgubiona a ia pomszczony, a zaś ona podana w ohyzdę. Byłbych się wykpił ze sprawy żeniąc się z nią, a potem iey się zbył iakby się tam trefiło.“ Oto iako te niebożęta panny a białe głowy bywaią w nieprzezpieczeństwie, tak z słuszney iako y ze czczey przyczyny.
Znałem iedną z wielgiego domu[222], która zaszła w ciążę za sprawą barzo dzielnego a dwornego xiążęcia; powiedano, iż było to na poczt małżeństwa, potem wszelako przekonano się o czym inym. Król Hendryk dowiedział się o tem pirszy, czym zmartwił się niepomiernie, była mu bowiem nieco powinowata. Wszelako, nie czyniąc ztąd krzyku y zgorszenia, wieczorem na balu powiódł ią w pląsy, gdy tańczono taniec z pochodniami; potem zasię oddał ią inemu, by z nim tańczyła iny taniec, w czym okazała swoią zwinność barziey niż kiedy, ile że kibić iey była barzo piękna y kształtowała się barzo dobrze tego dnia, iż nic znać nie było ciąży: tak iż król, który wszelako przypatrował się iey barzo bystro, nie postrzegał się na tym, tak iak gdyby cale w ciąży nie była; owo począł mówić do iednego barzo wielgiego ze swoich poufałych: „Nieszczęśniki a złośliwce to są, które wymyśliły, iż ta biedna panienka iest w ciąży; nigdychem nie widział u niey więcey gracyey. One niedobre oszczerce, które tak rzekły a skłamały, barzo niegodziwie uczyniły.“ Owo tak ów dobry władca wymawiał oną dziewczynę a poczciwą pannę, y to samo rzekł wieczorem królowey, kładąc się z nią wieczorem w łoże. Wszelako królowa, nie polegaiąc na tem, dała ią zwizytować nazaiutrz rano, w swoiey obecności, y nalazła ią ciężarną na szósty miesiąc; zaczym tamta przyznała y wyspowiedała wszytko pod obroną małżeństwa. Wszelako król, który był sama dobroć przyrodzona, kazał chować tę taiemnicę naysekretniey iak tylko można, aby nie podać w osławę panny, mimo iż królowa barzo była przeciw niey mruczna. Zaczym wyprawiono ią bez rozgłosu do naybliższych krewnych, gdzie powiła pięknego syna, który wszelako był tak nieszczęśliwy, iż nigdy nie mógł bydź uznany od domnimanego oćca; sprawa ciągnęła się barzo długo, wżdy matka nie mogła nic w tym wskórać.
Owo król Hendryk lubiał też przytłustsze opowiastki iako królowie iego poprzednicy, ale nie chciał iżby białe głowy były w nich na widok ciągane ani też podane w osławę; tak iż sam, który był dosyć chciwy miłośnego ćwiczenia, kiedy chadzał odwidzać panie, chodził do nich nabarziey ukryty a osłoniony iako mógł, iżby były wolne od wszelakiego podeźrzenia a osławy. A ieźli zdarzyło się iż którą przeznano, to nie było z iego winy ani woley, ieno raczey za sprawą paniey, iako to słyszałem o iedney, z dobrego domu, z miana paniey Flaminowey, ze Szkocyey, która, zaszedłszy w ciążę za przyczyną króla, nie chowała tego dla siebie, ieno barzo śmiało głosiła w swoiey szkockiey francuzczyźnie: „Czyniłam co mogłam, tak iż, Bogu dzięki, zaszłam w ciążę z królem, z czego czuię się barzo uczczona y barzo szczęśliwa; śmiele rzec mogę, iż krew królewska ma coś z nabarziey słodkiego a łakomego likworu, barziey niż ina, tak dobrze się przytem czuię, nie licząc dobrych kąsków a podarków, iakie się z tego człowiekowi przygodzą.“
Syn iey, którego podczas powiła, był to nieboszczyk wielgi pryor Francyey, niedawno zabity w Massyliey, co było z wielgą szkodą, był to bowiem barzo poczciwy, dzielny a sierdzity pan: okazał to dobrze przy swoiey śmierzci. Wżdy był to zacny człowiek, a namniey tyrański namiestnik swego czasu y późni; Prowancya siłaby o tem mogła dobrego powiedzieć, mimo iż był to pan barzo wspaniały y szerokiey ręki; przedsię był człowiek dorzeczny y zadawalniał się tem co się godzi.
Owa pani, wraz z inemi o których słyszałem, była tego mnimania, iż niema ta wstydu która sypia ze swoim królem, y że k...y są te, które udzielaią się małym ludziom, ale nie wielgim monarchom a wspaniałemu państwu, iako owa królowa amazońska, o którey powiedałem, która z trzechset mil przybyła, aby się dać zapłodzić Alexandrowi, y mieć zeń potomstwo: wszelako powiedaią niektórzy że iedno tyleż warte co drugie.
Po królu Hendryku nastał król Franciszek drugi, którego panowanie było tak krótkie, iż omowcy nie mieli czasu rozwiązać swoie gęby, aby zacząć szkalować białe głowy: gdyby wszelako był panował długo, nie trzeba mnimać iżby im był pozwolił to na swoim dworze, był to bowiem król barzo dobrego y szczyrego obyczaiu, y który nie kochał się w omowach, prócz tego iż był barzo z szacunkiem względem pań y czcił ie wieldze: wżdy miał też przy sobie królowę swoią żenę y królowę matkę y panów wuiów, którzy poskramiali sielnie one pyskacze a kłuiące ięzyki. Przypominam sobie, iż raz, czasu iego pobytu w zamku św. Germana Leyskiego, w miesiącu sirpniu a wrześniu, wzięła go ochota iść wieczór poirzeć na ielenie w ich rykowisku, w onym pięknym lesie św. Germana, y zawiódł z sobą xiążęta co naypoufalsze y niektóre więtsze panie y panny, którebych mógł wymienić. Nalazł się tam ktoś, który chciał coś ugwarzać y wywodzić, iż nie barzo to wskazuie poczciwą a skromną białą głowę chodzić pozierać na takowe miłoście y takowe parzenia się bestyi, ile że appetit Wenery tem sielniey ie od tego przygrzywa, ku takiemu naśladownictwu y od tego widoku, tak iż gdyby nawet chciały to sobie omierzić, wilgotność a ślinka napłynęłyby im do oney pośrzedniey gębusie, zasię potym nie byłoby inego ratunku iey spędzić, ani zgoła inym sposobem, iak ieno oną wilgocią nasienną. Król dowiedział się o tym y takoż xiążęta y damy, które mu towarzyszyły. Wierzaycie mi, gdyby ów szlachcic nie był hnet umknął, źleby, wierę, z nim było; y poiawił się na dworze dopiro po śmierzci króla a końcu iego panowania. Siła było xiążeczek oszczerczych przeciw tym, którzy podczas rządzili królestwem, żadney wszelako barziey uszczypliwey a obrażaiącey iako ieden paszkwil nazwany Tygrys[223] (naśladowany z pirszey inwektiwy Cycerona przeciw Katylinie), ile że traktowała o miłościach barzo wielgiey y cudney damy y iednego możnego pana, iey krewniaka. Gdyby tego chwata co ią pisał naleziono a poymano, gdyby miał sto tysięcy żywotów, wszytkie byłby postradał: y ów wielgi bowiem y ona wielga tak byli tem do żywa ugodzeni, iż mnimali stąd popaść w szaleństwo.
Ów król Franciszek nie był tak podany ku igrom miłosnym iako iego poprzednicy; w czym barzoby, wierę, błądził, miał bowiem za małżonkę naypięknieyszą żenę pod słońcem y nabarziey powabną; owo kto ma taką, nie wychodzi na łowy iako ini, chyba byłby wielgim nędznikiem; zasię kto o to nie dba, ten mało się troszczy mówić ile o białych głowach, ani dobrze ani też źle, chyba iedno o swoiey własney. To iest maxima, którą słyszałem od iedney godney osoby; wszelako widziałem nieraz iż chybiała.
Nastał potym król Karl, który, dla swoiey młodości, nie troskał się zrazu o białe głowy, ieno troskał się radniey spędzać swóy czas na igrach a rzemięsłach młodości. Wszelako nieboszozyk pan Szyper, iego ochmistrz, który był, wedle mego osądu y inych także, naypocziwszy y naygrzecznieyszy kawaler swoiego czasu, y nayobyczaynieyszy y naydwornieyszy dla dam, wyuczył tak dobrze swoiey lekcii króla swoiego pana y dyscypułę, iż był taki naprzeciw białym głowam iako niektórzy królowie iego poprzednicy; nigdy bowiem y w zieleńszym wieku y w źrzalszym, nie uźrzał paniey, chociaby nabarziey był zaprzątnięty gdzieindziey, abo by biegł, abo gdzie przystanął, abo pieszo, abo konno, aby iey hnet nie pozdrowił y nie uchylił czapki barzo powolnie. Kiedy przyszedł na niego czas miłości, wysługiwał się niektórym godnym paniom a pannom, znaiomym mi, wszelako z taką cześcią a powolnością, iż namnieyszy szlachcic na iego dworze nie mógłby więcey uczynić.
Za iego panowania wszelako zaczęli się szyrzyć wieldzy paszkwilanci, a zwłaszcza niektórzy ze szlachty co bywalsi u dworu (których nie nazwę), którzy osobliwie zaczęli szkalować panie, y z grubsza y po szczególe, nawet y co nawiętsze; z czego niektórzy popadli w otwarte deszpekta y barzo ne na dobre im się to przygodziło: wszelako nie iżby przynali się do rzeczy, przeczyli bowiem wszytkiemu; iakoż byłoby przyszło im na obrachunek, gdyby się byli przyznali, y król byłby im dał to sielnie uczuć, ile że czepiali się nazbyt wielgich. Ini puszczali mimo uszu, y cirpieli wręcz mnogość przytyków a uszczypków, iakie rzucano przy nich w powietrze, y tysiąc zniewag, które wypiiali słodziutko, y nie ważyli się niak odeprzyć, chodziło tu bowiem o gardło. W czym barzo często dziwowałem się takim ludziom, którzy imali się tak szkalować drugich, a pozwalali aby w nos y w żywe oczy tak szkalowano ich samych. Ci, o których myślę, mieli wszelako reputacyią iż byli mężni; wszelako w tym cirpieli ten afront słodziutko y nie piskali słowa.
Przypominam sobie ieden paszkwil, który uczyniono przeciw barzo wielgiey paniey[224], wdowie piękney y barzo zacney, która chciała wydać się za iedno barzo wielgie xiążę, młode y urodziwe. Owo byli niektórzy (wiem ich dobrze), co, nie życząc sobie tego stadła, aby odmówić odeń owo xiążę, uczynili na nią paszkwil, nabarziey ohyzdny iaki kiedy widziałem, gdzie ią przyrównywali do kilku wielgich k..ew starożytności, sławnych, barzo wszetecznych, y że ie wszytkie przewyższała razem. Ci sami którzy uczynili ten paszkwil, pokazali go iey, powiedaiąc wszelako iż pochodził od inych y że im go użyczono. Ów xiążę, uźrzawszy go, zadał im łgarstwo y rzekł mnogo zniewag, wręcz piiąc do tych co go napisali; oni ścirpieli wszytko w milczeniu, mimo iż byli mężni a waleczni. Wszelako y tak dało to do myślenia xiążęciu, paszkwil bowiem przytaczał y wytykał iakoby palicem mnogo osobności; wżdy po dwóch leciech małżeństwo się dopełniło.
Król był tak szlachetny a dobry, iż bynamniey nie sprzyiał takowym ludziom; ugwarzyć sobie parę trefnych słów z nimi na stronie, to, wierę, lubił, przedsię nie chciał iżby pospólstwo się niemi raczyło powiedaiąc iż nie życzy aby dwór iego, który iest naywspanialszy y nayświetnieyszy we wielgich y pięknych damach w całym świecio y za taki sławiony, był poniewierany a podawany w ohyzdę przez usta takowych pyskaczy a uszczypliwców; y ie tak przystało mówić o kortezanach rzymiańskich, wenecyiańskich a z inych miesc, wszelako nie o dworze Francyey; y że ieśli lza iest to czynić, nie lza iest rozpowiedać o tym.
Oto iako ów król był powolny białym głowom; wiem, iż w iego ostatnich dniach chciano przed nim osławić niektóre barz wielgie y barz urodziwe y godne panie, iż zamieszały się w pewne barzo wielgie sprawy, które iego tyczyły, przedsię nie chciał temu zgoła uwierzyć y widział ie równie łaskawie iak wprzódy y zmarł w wielgą ich przychylnością y z wielgą ilością łez iakie wylały na iego ciele. Owo przyszło im to zapłacić późni, gdy król Hendryk trzeci po nim nastał, który z przyczyny nieiakich złych pogłosek, iakie mu o nich przyniesiono do Polszczy, nie dbał o nie za swoim powrotem tak iako czynił wprzódzi; y tym y inym które wiem, okazał się barzo surowym cenzorem, co mu też nie przyczyniło ich miłości; tak iż mnimam, że po części niemało mu one zaszkodziły[225] y przypomogły do iego złego losu y nieszczęścia. Mógłbych powiedzieć o tym coś szczegółowszego, wszelako poniecham: iedno to powiem, iż trzeba baczyć, iż biała głowa barzo iest z obyczaiu swego skłonna do zemsty; bowiem, iakbądź odwłóczy, zawżdy iey dokona; przeciwnie do przyrodzonei mściwości niektórych, która zrazu iest barzo paląca y gorąca y wzmaga się, zasię przez opóźnianie y odwlokę oziębia się y obraca w nicość. Oto dlaczego trzeba się iey strzedz z pirszego razu y wczas zapobiedz iey ciosom; przed się furia, zemstliwość a ustawiczność u białych głów trwaią do końca; rozumiem u niektórych, ba nie u wielu.
Niektórzy chcieli wymówić króla za tę woynę, iaką wydawał paniom przez ich osławę, iż to było aby poskromić a poprawić zło, iakgdyby w tym taka poprawa co pomogła; zważywszy iż biała głowa iest takiey przyrody, że im więcey się iey tego zbrania, tym więcey iest k’temu chciwa y próżnoby się przy niey strażowało. Iakoż z doświadczenia widziałem, iż dla iego miłości nikt nie nawrócił się ze swego gościńca iakim kroczył.
Sam król miłował niektóre białe głowy, które wiem, z barzo wielgiemi powolnościami y sługiwał im z wielgą częścią a zwłaszcza iedney barzo wielgiey a cudney xiężniczce, dla którey tak był rozgorzał przed swoią podróżą do Polszczy, iż, zostawszy królem, umyślił ią poiąć, mimo iż była zaślubiona wielgiemu a dzielnemu xiążęciu, zbuntowała się wszelako przeciw niemu y umknęła, się do cudzoziemskiego kraiu, aby zebrać ludzi y wydać mu woynę; wszelako, za powrotem do Francyey, zmarło się iey w połogu[226]. Śmierć iedna przeszkodziła temu małżeństwu, król bowiem był wielgi rezolut: owo za pozwoleniem a dispensą papiezką byłby ią zaślubił, którychby mu nie odmówiono, iako tak wielgiemu monarsze, y dla inych ieszcze rozmaitych racyów, które można sobie pomyśleć.
Z inemi także wąchał się miłością, ba poto żeby ie podać w osławę. Wiem iedną, na którey, za zgryzoty iakie iey mąż mu wyrządził y nie mogąc go dosięgnąć, pomścił się na żenie, osławiaiąc ią w przytomności wielu; wżdy taka pomsta była łagodna[227], miastoby ią bowiem miał uśmierzcić, dawał iey życie.
Wiem iną, do którey, iż nazbyt się paskudziła y z przyczyny iedney pakości iaką mu wyrządziła, umyśnie począł się zalecać, y, bez wielgiey trudności w nakłonieniu, dał iey schadzkę w ogrodzie, gdzie nie omiszkała się stawić, ba nie chciał iey zgoła dotknąć (tak powiedaią niektórzy, wszelako dotknął iey barzo sumniennie), iedno chciał ią ukazać oczom ludzkim na targowisku, a potem wypędzić ią ze dworu z niesławą.
Barzo był chciwy y żądny znać życie tey y owey y sondować ich chucie. Powiedaią też, iż niekiedy użyczał iaki kąszczek ze swoich zdobyczy co naypoufalszym. Ci, wierę, byli szczęśniacy: ile że resztki po onych wielgich królach mogą ieno bydź barzo smaczne.
Panie lękały się go barzo, iako widziałem; on też często dawał im napomnienia abo sam, abo prosił królowey, swoiey matki, która sama z się dosyć była w tem nagła, wszelako nie iżby lubiła omowce, iako to pokazałem wprzódzi na małych przykładach iakiem przytoczył; przeciw którym wszelako chocia była mruczna, co mogła uczynić inym, którzy dotykali żywego ciała y czci białogłowskiey?
Ów król barzo był wzwyczaiony od młodego wieku wiedzieć opowieści o paniach, wierę y ia sam opowiedziałem mu tę y ową, y sam ie opowiedał, ale barzo taiemnie, z obawy by królowa matka czego nie posłyszała, nie życzyła bowiem aby opowiedał komu inemu niż iey, iżby mogła iąć się naprawy; ile że, mimo iż rósł w lata y swobodę, nie straciła nad nim władzy. Owo też wiadomo mu było tak dobrze, iako one żyły na iego dworze y w królestwie (przynamniey niektóre), a zwłaszcza co więtsze, iak gdyby sam z niemi wszytkiemi miał sprawę. Wżdy kiedi zdarzyło się, iż które świeżo na dwór przybyły, wówczas podchodząc ku nim barzo grzecznie a obyczaynie, powiedał im wszelako ich sprawki tak wiernie a sumniennie, iż zdumiewały się we swoiem wnętrzu, skąd on dowiedział się onych nowinek, przecząc wszelako y wypiraiąc się wszytkiego. Y tak się tem zabawiaiąc, nie omieszkiwał w tych y w więtszych rzeczach roztaczać swoiego dowcipu tak górnie, iż miano go za nawiętszego króla iaki był we Francyey od stu lat, iakom to wywiódł inędy, w rozdziele osobno o nim spisanym.
Nie mówię przeto o nim więcey, mimo iż mógłby kto rzec, że nie dość byłem szczodry w przykłady o nim naprzeciw temu przedmiotu y że godziło się więcey powiedzieć o tym, ieślibych wiedział. Wierę wiedziałbych więcey, y z nabarziey poufnych sprawek; nie chcę wszelako tu tak bez wszytkiego rozpowiedać nowinki ze dworu abo z inąd, a także iż nie mógłbych tak dobrze ubrać a osłonić moich powiastek, aby nie doźrzano w tem zgorszenia a czyiey osławy.
Owo bywaią one oszczerce czci białogłowskiey różnego rodzaiu. Iedne źle mówią o niektórych dla iakieyś pakości iaką im uczyniły, chociayby były z nayskromnieyszych we świecie, y czynią z anioła pięknego a czystego, którym są, dyabła całe splugawionego złością: iako ieden godny szlachcic (znałem go y widywałem często), który, dla lekkiego nieukontentowania iakie barzo godna y cnotliwa Pani mu wyrządziła, osławił ią barzo szpatnie, o co go się sielnie czepiano. Y powiedał: „Wiem dobrze, że nieprawdę breszę, y nie zaprzeczam iż ona dama iest barz skromna y barz cnotliwa, wszelako iakabądź będzie ta któraby mnie by namniey we świecie obraziła, niechby była tak czysta a cnotliwa iako sama dziewica Maryia, skoro inaczey nie mogę mieć z niey porachunku iako z mężczyzny, będę szkalował ią gorzey ledasznicy“. Wszelako Bóg może się o taką rzecz pogniwać.
Ine bywaią oszczerce, które, miłuiąc białe głowy y nie mogąc nic uzyskać od ich skromności, z urazy gadaią o nich iako o gamratkach; ba, ieszcze czynią y gorsze: powiedaią y głoszą iż zyskali od nich to co chcieli, wszelako poznawszy ie y postrzegłszy bydź nazbyt wszetecznemi, poniechali ich. Siła znałem ze szlachty na naszych dworach takowego obyczaiu. Ine białe głowy bywaią, które z umysłu porzucaią swoich oblubieńców a bywalców swoiey łożnice, y hnet, wedle swoiey letkości a niestałości, omierżaią ich sobie a bierą inych w ich miesce: z czego owi galantowie, zgniwani a udręczeni, maluią światu a okrzykuią one niebożęta białe głowy nie trza powiedać iako, aż zgoła rozpowiedaią szczegółowe ich lascywie, a wszeteczeństwa iakie wespołek z nimi wyczyniali, y odkrywała ich znamiona iakie maią na nagiem ciele, iżby im snadniey uwierzono.
Drudzy bywaią, którzy, ozgniwani na nie, iż daią tego inym a im nie, szkaluią ie do zbytku, y daią ie śledzić, i szpiegować a strażować, aby w obliczu świata barziey umocnić swoią prawdę.
Drudzy są, którzy kąsani zazdrością, bez iney przyczyny, szkaluią tych których one miłuią nabarziey, y którzy ie miłuią y widuią z bliższa. Owo takie oszczerce nie są tak warte potępienia iakoby się to zdało: trzeba to bowiem przyczyść miłowaniu a zazdrości, dwoygu rodzeństwa tey samey familiey.
Ine bywaią oszczerce, które są tak zrodzone a wzwyczaione do złego mówienia, iż nimby mieli źle nie mówić o iakiey personie, radnieyby źle mówili o sobie samych. Iako mnimacie, zali cześć białogłowska naydzie oszczędzenie w takiey gębie? Siła na naszych dworach widziałem takich, którzy, lękaiąc się mówić o mężczyznach z obawy pomsty, następowali na ogon pięknym paniom, niemaiącym iney obrony, iako ich łzy, żałoście a słowa.
Iednako wielu znałem, którym to nie na dobre wyszło: bowiem darzyli się krewniacy, bratowie, przyiacioły, służki ich, wierę y mężowie którzy kazali wielu pożałować tego, a zżuć y połknąć swoie słowa. Prosto, gdybych chciał rozpowiedać o wszelakich odmianach potwarców białogłowskich, iakie się nachodzi, nigdybych z tem nie skończył.
Iednego smaku w amorach, iako widziałem, siła ludzi się trzymało: iż miłość taiemna nic nie iest warta, skoro nie iest co nieco uiawniona, ieśli nie wszytkim, to bogday co naypoufalszym przyiaciołom; a ieźli wszytkim nie można iey ogłosić, to przynamniey niechby się okazowała abo przez pamiątki a szarfeczki, abo przez suknie a barwy, abo uczynki rycerskie, iako to gonienia do pirzścienia, turnieie, maszkary, walki we szrankach, ba, wierę, y źrzetelne walki, kiedy iest czas woienny; zaiste wielgie barzo można mieć w tem ukontentowanie.
Iakoż y prawda, nacóżby posłużyło wielgiemu hetmanowi, iżby uczynił piękną a wyborną sprawę woienną, y gdyby była przemilczana y niktby o niey nie wiedział? Mnimam, iżby to była dlań żałość śmiertelna. Tak samo musi być y z miłośnikami, które miłuią w znamienitem miescu, powiedaią niektórzy. Tego mnimania był wielgi hetman pan Nemurski, zwierzciadło wszelakiego rycerstwa: bowiem, ieśli kiedy iaki xiążę, pan abo szlachcic szczęśliwy był w amorach, to, wierę, on. Nie szukał w tym rozkoszy aby ie ukrywać swoim naypoufalszym przyiaciołom; iakbądź przed wieloma trzymał ie tak taiemnie, iż barzo niełacno można było co odgadnąć.
Wierę, dla pań mężatych, odkrycie takie iest barzo nieprzezpieczne; wszelako co do panien y wdów, mogących się wydać, mnieysza: pozór bowiem a osłona przyszłego małżeństwa kryią wszytko.
Znałem na dworze barzo godnego szlachcica, który obsługiwał iedną barzo znamienitą panią; owo gdy raz miedzy iego kompanionami była rozmowa o ich łubkach y wszytcy się sprzysięgli aby sobie odsłonić ich fawory, ów szlachcic nizacz nie chciał wyiawić swoiey, ieno wynalazł sobie iną zkądinąd, y tak ich wywiódł w pole, mimo iż było w drużynie iedno znaczne xiążę, które zaklinało go o to y podeźrzewało conieco z onych taiemnych miłości; wszelako tamten w sercu sto razy przeklinał los, który go zmuszał nie wyiawić, iako ini czynili, swoiey dobrey fortuny, o którey milsza iest rozpowiedać iako o złey.
Inego takoż znałem, barzo dwornego kawalera, który, naskutek pysznienia się zbyt swobodnego, z iakiem, tak przez oznaki iakoteż słowa y uczynki, wyiawił swoią panią, o którey radniey mu było zmilczyć, o włos nie był ubit w zasadzce, którey wszelako uszedł; wey nie uszedł iney, dla inego przedmiotu, z którey wynikła dla niego śmierzć.
Byłem na dworze za czasu króla Franciszka drugiego, gdy grof Sentaniański[228] zaślubił we Fontenełbie młodą Bordężankę. Nazaiutrz, gdy nowożeniec poiawił się na kownatach króla, każdy z nim zaczął swoie zaczypki, iako iest obyczay; miedzy którymi był ieden wielgi pan, barzo dzielny, który go zapytał, ile poczt uiechał. Nowożeniec odparł: pięć. Trefunkiem był tam obecny godny szlachcic, sekretarz, będący barzo w łasce u iedney barzo wielgiey xiężniczki, którey nie nazwę; ten rzekł, iż to nie było nic na tak piękną drogę iaką iachał, y na tak piękną pogodę, było to bowiem w lecie. Ów wielgi pan mu rzekł: „Ha! przez Boga! wam, wierę, trzaby snadź kuropatwów! — Czemu nie? odparł sekretarz. Dalibóg, ustrzeliłem ich dwanaście w iedney dobie, w naypięknieyszey bruzdce, iaka tu iest w okolicy, ba, możebna, we Francyey“. Któż owo był zdumiony? wierę ów pan, dowiedział się bowiem tego, co podeźrzewał od długszego czasu; zaczym, że to był sielnie rozmiłowany w tey xiężniczce, barzo mocno się stropił iż tak długo polował w tym miescu, a nigdy nic nie ubił, drugi zasię był tak szczęśliwy w tym spotkaniu a obławie. Ów pan skrył to zrazu w sobie, wszelako z czasem, hoduiąc swoią mękę, nadziewał się mu ią odpłacić ciepło a kryiomie, gdyby nie iedno rozważenie, którego nie powiem; ba zawżdy chował k’niemu iakowąś głuchą nieprzyiaźń. Y gdyby ów sekretarz był dobrze na to wspomniał, nie byłby się tak chlubił swemi łowami, ale radniey trzymał ie w wielgiem sekrecie, a zwłaszcza przy tak szczęśliwem powodzeniu, z czego omal nie przyszło do swarów a zgorszenia.
Cóż powiedzieć o iednym szlachcicu we świecie, który, dla iakoweyś pakości wyświadczoney mu od iego paniey, był tak bezecny, iż szedł zdradzić mężowi malowidło iakie mu dała by ie nosił na szyi, z czego mąż był barzo strapiony, y mniey rad widział swoią żenę, mimo iż umiała ubarwić tę rzecz iako tam mogła.
Ieszcze wiele gorsze uczynił ieden wielgi pan, znaiomy mi, który, zgniwany iakąs psotą którą mu wypłatała iego lubka, poszedł grać y przegrał w kości konterfekt iey z iednym ze swoich żołnirzów, miał bomem wielgą szarżę w woysku pieszem; o czym się dowiedziała y omal nie ozpukła się ze złości y barzo się tym zgniwała. Królowa matka dowiedziała się takoż, y połaiała go znacznie, iako iż wzgarda była nadto wielga iść tak rzucać na los kości konterfekt piękney y godney paniey. Wszelako ów pan upiększył tę rzecz, powiedaiąc, iż z oney gry wyłączył pergament zawarty wewnątrz y ieno postawił puzdro, które go kryło, będące ze złota y zbogacone kamieńmi. Widziałem często, iako owa dama y ów pan wiedli sprzekę o to barzo uciesznie, y nieraz uśmiałem się ztąd do ozpuku.
Powiem tedy iedną rzecz: bywaią białe głowy, y widziałem z takich nieiedne, które lubuią się w tem aby ie w amorach gnębiono, tyrmoszono, bito zgoła, y łacniey się ie ziedna takowym strychem, niżeli łagodnem świadczeniem, tak właśnie iako niektóre fortycę, które dobywa się siłą, ine zasię łaskawością; wszelako nie rade nawidzą bydź lżone a okrzykiwane za k...wy: niekiedy bowiem słowa obrażaią gorzey niż uczynki.
Sylla[229] nigdy nie chciał przebaczyć miestu Atenom, póki ich nie obrócił w perzynę od góry do dołu, nie za uporczywość z iaką mu stawiały czoło, ieno dlatego, iż tameczni mieszkance na murach pisali nań haniebne rzeczy y dotknęli do żywa cześć iego żeny Metelli.
W niektórych miescach po świecie, których nie nazwę, przy utarczkach a obleganiu fortyc, żołnirze hańbili sobie iedni drugim cześć dwóch swoich zwierzchnych xiężniczek, aż zgoła gadali sobie wzaiem: „Twoia dobrze wytrząsa zadkiem. — A twoia zasię nie, boby się iey ozłeciał.“ Dla tych przezwisk a uszczypków, xiężniczki podżegały swoich ludzi, aby mścili się a czynili okrucieństwem, by y dla inych powodów, iako widziałem.
Słyszałem, iż główna przyczyna, dla którey królowa[230] węgierska nabarziey zażegła one piękne ognie w Pikardyey y inych stronach Francyey, to był appetyt na paru pyskaczy a omówców, którzy gwarzyli pospolicie o iey miłościach, y śpiewali w głos y wszędzie gdzie mogli:

Hey, hey, szczyra krowa
Węgierska królowa!

piosenkę, wierę, szpatną y sielnie trącącą pastuchem y chamem.
Katon nigdy nie mógł cirpieć Cezara, od czasu gdy stało się tak: kiedy byli w senacie y radzono przeciw Katylinie y iego sprzysiężeniu y podeźrzewano Cezara, bawiącego podczas na oney radzie, przyniesiono do rzeczonego Cezara taiemnie pismo, posłane mu od Serwilli, siestry Katona, w którem była namowa abo schadzka na wspólne spanie. Katon, ani śniąc o tym, ieno węsząc porozumienie owego Cezara z Katyliną, zakrzyknął w głos, iżby senat dał rozkaz okazania przedmiotu, o którym mowa. Cezar, pod tym przymusem, okazał ów liścik, przez co cześć siestry tamtego sielnie była podana na zgorszenie a omowę. Możecie tedy mnimać, czy ów Katon, mimo iż zawżdy przybierał oblicze iakoby nienawidził Cezara z przyczyny rzeczy publiczney, czy mógł go zresztą miłować zważywszy tę szpatną przygodę? To nie było wszelako z winy Cezara, nie lza mu bowiem było inak, ieno musiał okazać to pismo; inaczey ważyłby głowę. Owo mnimam, iż Serwilla nie miała doń gniewu o to; iakoż, w rzeczy, nie zaniechali tych swoich amorów, z których począł się Brutus, o którym powiedali, iż Cezar był mu oćcem; wszelako źle mu odpłacił iż go tamten wydał na świat.
Tak te białe głowy, oddaiąc się możnym, na wiele narażaią się nieprzezpieczeństw, y, ieźli dobywaią od nich fawory, szarże, a dostatki, wierę drogo ie opłacaią.
Słyszałem o iedney paniey, piękney, godney, y z zacnego domu, przedsię nie tak wielgiego iako ieden wielgi pan barzo w niey rozmiłowany; owo, nalazłszy ią iednego dnia samą w kownacie ze swemi niewiastami, siedzącą na łożu, po nieiakiey pogwarce y słówkach miłośnych, ów pan iął się ią ściskać y łagodną przemocą położył ią na grzbiecie; poczem przeszedł do wielgiego szturmu; zasię ona cirpiąc to z nieznacznym y przychylnym oporem, rzekła mu: „Ha! to iest sroga rzecz, iż wy, wielgie pany, nie możecie się strzymać, by nie używać waszey powagi a woley przeciw nam, poślednieyszym. Gdybyż bogday milczenie było wam tako przyrodzone iako swoboda mowy, bylibyście barzo godni pożądania a wybaczenia. Proszę was tedy, panie, zachowaycie w sekrecie to co czynicie, y lituycie się moiey cześci.“
Oto są zwyczayne słówka, iakiemi ratuią się damy poślednieysze względem swoich zwierzchnych: „Ha! panie, baczcież bogday na mą cześć!“ Ine powiedaią: „Ha! panie, ieśli to ogłosicie, przydzie mi iuż hnet zginąć; chrońcież, prze Boga, moią cześć!“ Ine powiedaią: „Panie, byleście słowa nie rzekli, y byle moia cześć ostała zdrowa, nie stoię o resztę;“ iakoby chcąc powiedzieć przez to, iż można czynić ile się chce, byle taiemnie; y byle świat o niczym się nie dowiedział, nie sądzą się bydź zniesławione.
Co nawiętsze a wspaniałe damy powiedaią do swoich poślednieyszych galanów: „Strzeżcie się pisnąć o tym słowo, by chocia iedno, inaczey o głowę twoią idzie; dam cię we worze rzucić do wody, abo cię każę zabić, abo dam ci członki uciąć;“ y ino takie y podobne pogróżki powiedaią: niemasz bomem białey głowy, iakieybądź by godności była, któraby chciała bydź osławioną abo ciąganą by namniey przez mężczyźńskie ięzory. Owo bywaią niektóre, tak nieroztropne, abo szalone, abo opętane miłością, iż, bez tego by mężczyźni ie o co winili, same się osławiaią: iako była niedawno temu iedna barzo cudna y godna pani, z zacnego domu. W tey rozmiłował się ieden znaczny pan, a potym nacieszył się z nią y darował iey barzo piękny a bogaty naramiennik, gdzie on y ona byli barzo wdzięcznie skonterfektowani: owóż ona była tak nieroztropna, iż zwyczaynie nosiła go na ramieniu nagiem, ponad łokciem: przedsię iednego dnia, mąż, leżąc z nią w łożu, trefunkiem nalazł ów naramiennik y zaźrzał weń, w czym nalazł przyczynę, aby się iey zbydź gwałtowną śmierzcią. Coż za nieroztropna biała głowa!
Znałem niegdy iedno barzo wielgie xiążę[231] panuiące, które, miawszy miłośnicę, iedną z naypięknieyszych na dworze, przez przeciąg trzech lat, po upływie których trzeba mu było podiąć podróż na iakowąś wyprawę, zanim odiachał, hnet rozniłował się znacznie w iedney xiężniczce tak barzo piękney a godney, iaka kiedy żywa była; owo aby iey okazać iż porzucił swoią wcześnieyszą miłośnicę dla niey, y chcąc ią barzo uczcić a obsłużyć, nie troszcząc się o pamięć tamtey, dał iey przed odiazdem wszytkie wstążeczki, klenoty, pirzścionki, portrety, naramienniki a ine wdzięczne pamiąteczki, które ta dawna była mu dała. Z tych niektóre gdy tamta uirzała a postrzegła, omal nie pękła z gniwu, y zgoła nie zmilczaiąc o tym; bowiem osławiaiąc siebie, rada była, iż tamtę podaie w osławę. Mnimam, iż gdyby tamta xiężniczka nie była zmarła, ów xiążę, za powrotem ze swey podróży, byłby ią zaślubił.
Znałem ine xiążę[232], wżdy nie tak wielgie, które w czas swego pirszego stadła y wdowieństwa, ięło się miłować iedną barzo cudną y poczciwą panienkę we świecie, którey uczynił, czasu ich amorów a lubych igrów, barzo piękne podarki w naszyinikach, pirzścionkach, kamieniach y inych pięknych stroiach, w których, miedzy inemi, było barzo piękne y bogate źwierzciadło z iego konterfektem. Owoż ów xiążę zaślubił iedną barzo cudną y godną xiężniczkę we świecie, która wypędziła mu smak pirszey miłośnicy, mimo iż nic nie ustępowała iedna drugiey co do piękności. Owa tedy xiężniczka póty namawiała a dopraszała się u swoiego pana małżonka, aż posłał do dawney lubki żądać wszytko co iey kiedy dał naypięknieyszego a naywybornieyszego. Ona dama wielgie uczuła ztąd ukłucie w sercu; wszelako miała serce tak górne y tak wspaniałe, mimo iż nie była xiężniczką, wszelako z iednego z nayzacnieyszych domów Francyey, iż mu odesłała wszytko co naypięknieysze y naywybornieysze, w czym było y źwierzciadło z malowidłem tegoż xiążęcia, wszelako wprzódzi, aby go lepiey ozdobić, wzięła piorą y inkaustu y dorobiła mu na nim wielgie rogi w samiutkim pośrzodku czoła; y oddaiąc wszytko szlachcicowi, rzekła: „Masz, przyiacielu, zanieś wszytko swoiemu panu, y donieś, że mu posyłam wszytko co mi dał, y nic mu nie odięłam ani dodałam, iedno iż on sam z się przybrał sobie conieco od nieiakiego czasu; y powiedz oney piękney xiężniczce, iego żenie, która tyle nastawała nań aby żądał odemnie z powrotem tego co mi dał, że, gdyby ieden pan we świecie (nazywaiąc go po imieniu, iako wiem), uczynił był tak samo iey pani matce, y zażądał od niey y odiął to co iey dał za to iż często z nią sypiał, iako dar za miłość a rozkoszkę, byłaby, wierę, równie uboga w klenoty a kamienie, niczem pirsza lepsza panna dworska; owo iey głowa teraz iest barzo ozdobiona niemi na koszt onego pana a kupra swoiey matki, inaczey teraz chadzałaby codnia do ogrodu rwać kwiaty ku swoiey ozdobie, miast onych kamieni; owo niechże sobie zrobi z nich pasztety a frykasy; opuszczam ie iey“. Kto znał ową pannę, hnet mnimał ią bydź zdolną takowego postępku, iakoż sama mi to powtorzyła, ile że była barzo swobodna w słowach; wszelako omal iż na złe iey się to nie przygodziło, tak ze strony męża iak y żeny, iż ią w takową ohyzdę podała; w czym tamtą wszelako ganiono, powiedaiąc iż to była iey wina, iż tak do żałości a rozpaczy przywiędła tę ubogą pannę, która barzo sumniennie zapracowała na one podarki w pocie swoiego ciała.
Owa panienka, iako iż była z naycudnieyszych a naypowabnieyszych swoiego czasu, mimo iż tak pozwoliła swoiego ciałka onemu xiążęciu, hnet wydała się za iednego barzo bogatego, wszelako nie równego iey rodu; tak iż, iednego dnia, gdy sobie zaczęli wyrzucać iedno drugiemu zaszczyty iakie sobie wyrządzili iż się zaślubili wzaiem, w czym ona (która była z tak wielgiego domu) iż go poślubiła, on odparł: „Wżdy ia więcey zrobiłem dla was, niż wy dla mnie: sam bowiem zbyłem się cześci, aby wam cześć przywrócić“; chcąc napomknąć przez to, iż, skoro straciła ią będąc panną, on iey ią przywrócił poiąwszy za żenę.
Słyszałem y wiem z dobrego miesca, iż, gdy król Franciszek pirszy opuścił panią Szato-Bryianową[233], swoią miłośnicę barzo ulubioną, aby wziąć panią Destampinę, z domu Helównę (którą pani regentka wzięła z sobą za iedną z panien dworskich, y przywiędła ią królowi Franciszkowi za iego powrotem z Iszpaniey do Bordo), którą wziął za miłośnicę y porzucił rzeczoną panią Szato-Bryianową, iako to ieden gwóźdź wybiia drugi, pani Destampina prosiła króla, iżby odebrał rzeczoney paniey Szato-Bryianowey wszytkie co naypięknieysze kleynoty, które iey dał, nie dla ceny a wartości, podczas bowiem perły a kamienie nie miały tego waloru iakiego nabyły od późnieysza, iedno dla miłości pięknych godeł które tam były położone, wyciśnięte a wyryte, które królowa Nawary, iego siestra, obmyślała y ułożyła: była w tym bowiem barzo bystra pani. Król Franciszek przychylił się do prośby y przyrzekł iż to uczyni: iakoż uczynił; owo, gdy k’temu posłał do iey szlachcica aby ich zażądać, udała hnet chorą, y oddaliła szlachcica iżby wrócił za trzy dni, y że otrzyma czego żąda. Tym czasem ze złości posłała po złotnika y kazała mu stopić wszytkie te kleynoty bez baczności y poszanowania na piękne godła, które były na nich wyryte; zasię potym, gdy ów szlachcic wrócił, dała mu wszytkie klenoty, zmienione y przedzierzgnięte w sztaby złote. „Idźcie, rzekła, zanieście to królowi, y powiedzcie mu, że, skoro podobało mu się odwołać to co mi dał tak szczodrze, oddaię mu to y odsyłam w sztabach złota. Co zasię do godeł, tak ie dobrze wyryłam y wycisnęłam w pamięci, y są mi tam tak drogie, iż nie mogłam dozwolić aby niemi rozrządzał, używał ich i miał z nich radość kto iny aniżeli ia sama“.
Kiedy król otrzymał wszytko, one sztaby y poselstwo tey paniey, nie rzekł nic więcey, iedno to: „Odnieście iey wszytko. To com uczynił, nie było dla ceny, byłbych iey bowiem oddał dwa razy więcey, ieno dla miłości godeł; y skoro ie tak zniweczyła, nie chcę tego złota y odsyłam iey: wżdy okazała w tym więcey wspaniałości y męztwa, niżbych mnimał iż można naleźć u białey głowy“. Serce niewiasty ślachetney, zranione y tak wzgardzone, zdolne iest wielgich rzeczy.
Owe xiążęta, które dopuszczaią takowego odwołania darów, nie czynią tak, iako uczyniła raz pani Niewierska[234], z domu Burbonów, córka pana Monpensierskiego, która była w swoiem czasie barzo roztropną, cnotliwą a piękną xiężniczką, y za taką mianą we Francyey y w Iszpaniey, gdzie hodowała się iakiś czas z królową Elizabetą Francuzką, iako iey podczaszym, daiąc iey pić (ile że królową obsługiwały iey panie y panny, y każda miała swoią szarżę, iako my szlachta dokoła naszych królów). Owa xiężniczka wydała się za grofa Del, syna pierworodnego pana Niewierskiego, będąc godną iego, zasię on barzo godnym iey, był to bowiem ieden z pięknych a powabnych xiążąt swoiego czasu; y dlatego miłowały go a zabiegały się oń różne piękne a godne u dworu, miedzy inemi iedna, która była taka, a przytym pani wielgiego dowcipu y cale obrotna. Zdarzyło się, iż iednego dnia zdiął żenie z palica pirzścień barzo ładny, z dyamentem wartym od tysiąc pięćset do dwóch tysięcy talerów, który Królowa Iszpaniey dała iey przy odieździe. Ów xiążę, widząc iż iego lubka chwaliła mu go barzo y okazywała nań ochotę, on, który był barzo szczodry a wspaniały, dał go iey skwapliwie, pozwalaiąc mnimać, iż wygrał go w grę w piłkę: nie odrzuciła go y wzięła barzo poufnie, y przez miłość dlań nosiła go zawżdy na palicu; tak iż pani Niewierska, którey mąż podał do wierzenia iż przegrał go w piłkę, abo iż był zastawiony, uźrzała hnet ten pirzcionek w rękach oney panny, którą wiedziała bydź miłośnicą męża. Była tak pomiarkowana y tak władna nad sobą, iż, zmieniaiąc iedynie barwę y żrąc się pomału na wnętrzu, nie okazuiąc nic inszego, obróciła głowę w iną stronę, y nigdy nie rzekła słowa ani mężowi ani iego miłośnicy. W czym barzo poczęła sobie chwalebnie, iż nie czyniła piekielnicy, ani nie zgniwała się, y nie podała w osławę oney panienki, iako siła inych wiadomych mi byłoby tak uczyniło, daiąc całey kompaniey radość y okazyią do pogwarek y osławy.
Oto iako pomiarkowanie w takich sprawach iest barzo potrzebne y barzo dobre; a także iż bywa w tym szczęście y nieszczęście iako indziey: wżdy bywaią panie, które ledwo ważyłyby się przestąpić abo nadwerężyć by namniey we świecie swoiey czci, abo posmakować grzychu by na mały koniuszczek palca, y iuż ie hnet okrzyczą, y rozniesą a oszkaluią wszędy.
Ine bywaią, które pełnemi żaglami żegluią po morzu y słodkich wodach Wenery, y z nagiem ciałem a wyprężone płyną po niem krzepkiemi poskoki y igraią swoiem ciałkiem, y nawiguią ku Cyprowi, do świątyni Wenery y do iey ogrodów, y raczą się tam do smaku, ba dyabeł wie, ieśli kto co mówi o nich, nie więcey niż gdyby się wcale nie narodziły. Tako fortuna powolna iest iednym a nieżyczliwa drugim we czci a dobrey sławie; iako widywałem siła takich za mego czasu y teraz są ieszcze ine żywe.
Za czasu króla Karla uczyniono we Fontenelbie paszkwil bardzo szpatny a gorszący, gdzie nie oszczędzano ani xiężniczek ani co nawiętszych pań, ani inych. Którego prawdziwy sprawca gdyby był poznany, wierę, nie barzo byłoby przezpiecznie z iego skórą.
Także w Bloiey, gdy dopełniano małżeństwa królowey Nawary z królem iey małżonkiem, podrzucono tam pismo wieldze gorszące przeciw iedney barzo wielgiey paniey; którego pisma sprawcy nie można było odkryć; siła wszelako było niem obiętych dzielnych a sierdzitych kawalerów, którzy odkazywali się sielnie, y wiele rzucali pogróżek, ba w szczyre powietrze. Wiele inych też pisem takich podrzucono, tak iż ciągle z tym ieno było do czynienia, tak za tego panowania, iako za panowania króla Hendryka trzeciego, z których, miedzy inemi, iedno było barzo ohyzdne, złożone kształtem przyśpiewki, y pod takt kuranta, którego tańczono podczas na dworze, y przeto śpiewany był między paźmi a lokaystwem po cichu y zglośna.
Za czasu króla Hendryka trzeciego stało się wiele gorsze; bowiem szlachcic, którego wiem z nazwiska y znałem, przyniósł iednego dnia swoiey miłey xiążkę z malowidłami, gdzie było trzydzieści dwie wielgich y śrzednich pań ze dworu, wymalowanych goło z natury, ligaiących a igraiących sobie smaczno ze swemi służkami, wymalowanemi tak samo y w naturze. Nieiedna tam była, która miała dwu abo trzech służków: ta więcey, owa mniey; y one trzydzieści dwie pań wyobrażały więcey niż siedm dwadzieścia figur Aretyna[235], każda odmienną od drugiey. Osoby były tak dobrze przedstawione y naturalnie, iż zdawało się że mówią y czynią tę rzecz; iedne rozdziane y cale nagie, ine ubrane w też same suknie, stroiki, przybory a ozdóbki, iakie naszały y w iakich widywano ie niekiedy. Toż samo mężczyźni. Prosto, xiążka była tak zmyślnie uczyniona y wymalowana, iż nic nie można było iey przyganić; iakoż y kosztowała ośm do dziewięciset talerów y była cała iluminowana.
Owa dama pokazała ią y użyczyła iednego dnia iney swoiey kompanionce a wielgiey drubini, żyiącey w stateczney kompaniey a poufalstwie z iedną wielgą panią, która była zamieszczona w tey xiędze, ba iedną z naytrefniey y nayzuchwaley wyobrażonych; tedy, iako iż do niey przynależała, odkryła swoiey paniey wszytko. Tamta, która była wszytkiego ciekawa, chciała uźrzeć oną rzecz, wraz z iną wielgą damą, swoią krewniaczką, którą barzo miłowała: zaczym zaprosiła ią na festyn onego widoku. Tamta pani równie była pomieszczona w onych malowidłach iako y ine.
Oglądanie dokonało się barzo szczegółowie y z wielgą starannością, karta po karcie, nie miiaiąc ani iedney lekce, tak iż strawiły na to dobre dwie godzin po obiedzie. Nuż ona, miasto żołądkować się a boczyć, dopiroż zacznie się cieszyć z nich, a podziwiać, a sielnie się przypatrowac, y iątrzyć się tak w swoich zmysełkach chutliwych a lubieżnych, iż ięły się całować miedzy sobą niby gołąbeczki, a ściskać a obłapiać y co więcey ieszcze, były bowiem miedzy sobą wzwyczaione do tych igrów barzo ustawicznie.
One dwie damy były w tym barziey mężne a stateczne y wytrwałe, niźli iedna, o którey mi mówiono, która widząc iednego dnia, z dwiema ze swoich przyiaciółek, tęż samą xięgę, tak była oślniona y popadła w takową extazę chuci a żarkiey pożądliwości ku naśladownictwu onych lasciwnych postaci, iż ledwie miała moc ku pozieraniu do czwartego obrazka, wżdy przy piątym upadła zemdlona. Oto, wierę, straszliwe zemdlenie! barzo przeciwne onemu u Oktawiey, siestry Cezara Augusta, która, słysząc iednego dnia, iak Wergili wygłaszał trzy wirsze, które uczynił na śmierzć iey syna Marcela (za które darowała mu trzy tysiące talerów, za same trzy ieno!), zemdlała na miescu. Co to była za miłość, ba inszego rodzaiu!
Słyszałem niegdy (byłem podczas na dworze), iż iedno wielgie xiążę we świecie, stare y szedziwe, y które, po stracie żeny, barzo strzemięźliwie trwało we wdowieństwie, ile że go k’temu skłaniała wielga świątobliwość obyczaiu, chciało wniść w ponowne stadło z iedną barzo cudną, cnotliwą y młodą xiężniczką. Owo, że przez dziesięć lat wdowieństwa nie był się tknął białey głowy y lękaiąc się iż zapomniał iey użytku (iakgdyby to była sztuka, którą się zapomina!) y boiąc się zniesławić pirszey nocy po ślubie y nic grzecznego nie dokazać, chciał się k’temu wypróbować; zaczym pozyskał sobie piniądzmi iedną urodną młodą dziewczynę, prawicę, iako ta żena którą miał poiąć: ieszcze powiedaią iż wybrał taką, by przypominała nieco i rysów twarzy iego przyszłą. Fortuna była mu tak życzliwa, iż okazało się że nie przepomniał ieszcze starych nauk; y próba ta poszła mu tak szczęśliwie, iż śmiały y wesół poszedł do szturmu na fortycę żeny, z czego odniósł piękne zwycięztwo a wielgie mnimanie u ludzi.
Owa próba była szczęśliwsza, niźli próba iednego szlachcica, znanego mi z nazwiska, który był barzo młody y niezdara, wszelako ociec chciał go ożenić. Zamierzył tedy hnet uczynić próbę, aby wiedzieć zali będzie wdzięcznym towarzyszem dla swoiey żeny; ku temu, na kilka miesięcy wprzód, wyszukał iakowąś piękną rozkosznicę, którey kazał przychodzić co poobiedzia do króliczarni oćca, było to bowiem w lecie, y tam, w chłodzie drzew zielonych a źrzódła, folgował sobie y wygadzał ze swoią panną, aż wióry leciały: tak, iż nie obawiał się, aby się miał popisać z żeną gorzey inego samca. Przedsię zdarzyło się nagorsze, iż w wieczór po ślubie, pokładszy się kole żeny, nie mógł nic zdziałać. Ktoż owo był stropiony? Wierę on sam, y iął przeklinać swoią sztukę zdradziecką, która mu chybiła, y miesce w którem był; poczym, czyrpiąc iakowąś odwagę, rzekł do żeny: „Moia duszko, nie wiem co to ma bydź każdego bowiem dnia srogie dziwy czyniłem w króliczarni mego oćca“; y opowiedział iey swoie bohatyrstwa. „Śpiyżmy duszko, tak rozumiem, zasię iutro po obiedzie zawied cię w tamto miesce, gdzie uźrzysz iną zabawę“. Co też uczynił, y żenie iego wyszło na dobre; z czego odtąd na dworze urosło przysłowie: Ha! gdybychmy się naleźli w króliczarni pana oćca, uźrzałbyś, com iest mocen uczynić“. Można mnimać iż bóg ogrodów Iegomość Priapus, y faunowie y satyry wszeteczne, które przewodzą po lesiech, wspiraią tam dobrych kompanów y sprzyiaią im w uczynkach a działaniach.
Alić wszytkie próby nie są równe sobie y nie iednaki maią skutek: tako, co do igrów wenusowych, widywałem y słyszałem o wielu tęgich zapaśnikach, iż musieli odnawiać swoie nauki y umacniać świadectwa, kiedy przyszli do wielgiey szkoły. Bowiem iedni abo są nazbyt wrzący a hnet iuż ostygli, iako iż takowa przyroda gorącości a zimna zdeymuie ich z nagła; ini znowuż gubią się w zachwyceniu iż takie nawiętsze dobro dzierżą w ramionach; ini robią się lękliwi; ini zasię z nagła miękną nie wiedząc sami dlaczego; ini cirpią na urzeknięcie przyrodzenia. Prosto, tyle bywa niespodzianych przeszkód, które w tym się zdarzaią, iż gdybych chciał ie tu rozpowiedać, długobych, wierę, nie skończył. Zdaię się w tym na wielu ludzi żeniatych y inych żeglarzów po wodach miłości, którzy umieliby o tym powiedzieć sto razy więcey odemnie. Takowe próby są dobre mężczyznom wszelako nie białym głowam; iako słyszałem opowieść o iedney matce, znamienitey paniey, która, maiąc córkę iedyną i barzo iey drogą, y przyrzekłszy ią iednemu godnemu szlachcicowi w małżeństwo, zanim by ią do tego dopuściła y lękaiąc się iżby mogła nie znieść tey pirszey y ciężkiey przeprawy (iako iż powiedano owego szlachcica barzo tęgim w sobie y srogiey proporcyey), dała ią wprzód wyprobować iednemu młodemu paziowi, dosyć wyrośniętemu, z iakie dwanaście razy, powiedaiąc, iż ieno pierwsze otwarcie iest przykre do dokonania, y że skoro uczyni się zrazu ono mnieysze y bardziey łagodne, łacniey potem ścirpi y duższe; iakoż stało się tak, y, możebna, było w tym conieco słuszności. Ona próba iest ieszcze barziey przystoyna y mniey gorsząca niż ina, o którey powiedano mi raz we Włoszech, o iednym oćcu, który ożenił swego syna, ieszcze młodego głupka, z bardzo cudną panną. Owo ten głupek nic nie umiał iey uczynić ani pirszey ani drugiey nocy po ślubie; zasię gdy ociec pytał syna y synowey, iako im się darzyło w małżeństwie y czy zeń triumpkowali, odparli iedno y drugie: Niente. „Z czegóż to poszło? zapytał syna. Odpowiedział cale przygłupio, iż nie wie iakoby trzeba czynić. Zaczym wziął syna za iedną rękę a synowę za drugą y zawiódł oboie do kownaty y rzekł im: „Owo tedy pokażę wam, iako czynić“. Y ułożył synową w iednym końcu łoża y kazał iey rozszyrzyć dobrze nogi; poczym rzekł do syna: „Oto bacz ieno pilnie iako ia to czynię“; y rzekł do synowey: „Nie ruszay się; nie będzie to bolało“. Y kładnąc swój pięknie rozwity członek do wewnątrz, rzekł: „Baczże dobrzę, iako ia czynię, y iako powiedam: dentro, fuero, dentro, fuero“, y powtórzył wielokroć te dwie słowie, posuwaiąc się naprzód a umykaiąc, wszelako nie zupełnie na zewnątrz. Zasię po onych częstych poruszaniach a słowach dentro a fuero, kiedy przyszło do spełnienia czynu, zaczął wołać nagle a chybko: „Dentro, dentro, dentro, dentro“, aż póki nie dokonał. Diableż było ono fuero! Owo tak mnimaiąc odegrywać bakalarza, spełnił ze wszytkim cudzołoztwo ze swą synową, która czy to udawała głupią, czy, lepiey powiedziawszy, chytrą, barzo dobrze czuła się przy tym uczynku, wierę przy inych, iakie iey świadczyli ociec y syn y ini, możebna aby iey lepiey wpoić tę lekcyią, którey nie chciał iey nauczyć nawpół a po części, ieno aż do samey doskonałości. Wżdy insza lekcyia też nic nie iest warta.
Słyszałem to od wielu bywałych miłośników y szczęściarzy, iż nierzadko widywali białe głowy tak zemdliwe y popadaiące w spazma w czas onych słodkich poruszeń miłośnych; wszelako dość łacno wracały do się; iakoż wiele ich, kiedy przydzie do tego punktu, wykrzykuia: „Ha! umiram!“ Mnimam iż ono umiranie iest im barzo słodkie. Ine bywaią, które zawracaią oczy w głowie od tey lubości, iakoby miały zamrzeć wielgą śmierzcią, y osuwaiąc się iakoby ze wszytkim bezczułe y nieruchawe. O inych słyszałem, które sztywnieią y napinaią tak gwałtownie swoie nerwy, żyły y członki, iż wynika ztąd iakoby tężec; o iedney to słyszałem, która była temu tak podana, iż nie mogła się z tego uleczyć. Inym zasię kości przytym tak trzaskaią, iakoby ie im nastawiano z iakiego złomienia.
Mówiąc o tych omdleniach, słyszałem o iedney, iż, kiedy iey galan obracał ią na iakieiś walizie, skoro przyszło ku słodkiemu końcu, zaniemogła w taki sposób, iż opadła na kofer z rozkraczonemi nogami, y wcisnęła się tak miedzy kofer a obicie przy ścienie, iż kiedy siliła się stamtąd wydobyć y iey przyiaciel iey pomagał, weszła iakowaś kompania, która uźrzała ią tak daiącą obraz rosochatego drzewa, y mogła swobodnie conieco oglądać z iey dobytku a gospodarstwa (wszytko było wszelako barzo piękne); zaczym trzeba iey było pokryć tę sprawę, iż ów popchnął ią w igrach za walizę, y okazać pięknem omamieniem iakoby nigdy z nią nie miał sprawy.
Owa pani w więtszem była nieprzezpieczeństwie niźli ina, o którey słyszałem, a którą iey przyiaciel trzymał w uściśnieniu y wzutą na się na kraiu łóżka; owo kiedy przyszło ku słodkiemu końcu, gdy on kończył y nazbyt się wyprężył, miał trefunkiem nowe trzewiki ze ślizgiemi podeszwami, y wsparłszy się na ołowianych taflach, któremi izba była wyłożona, które są barzo sposobne do poślizgnięcia, iął się osuwać a ślizgać, nie mogąc się zatrzymać, tak iż kaftanem, który miał cały okryty blaszkami, poorał w szpetnym sposobie brzuch, pogórek, rzecz samą a uda swoiey paniey, iż rzeklibyście kot ią podrapał pazurami; co tak doięło oną damę, iż wydała wielgi krzyk, którego nie mogła w sobie stłumić. Wżdy nalepsze było, iż ta dama, iako że to było w lecio y było barzo gorąco, przybrała się w stróy nieco barziey nieskromny aniżeli po ine razy, bowiem miała ieno koszulę pięknie białą y płaszcz z białego hatłasu na niey, bez gatek; tak iż ów szlachcic, poślizgnąwszy się tak szpetnie, zatrzymał się właśnie nosem, usty a brodą na przyrodzie swoiey lubki, a właśnie świeżo była omazana iego poliwką, którą po dwa kroć iuż wlał iey do wnętrza, y napełnił tak sumniennie, iż wystąpiła a przelała się za brzegi, zaczym ubabrał sobie nos, gębę y wąsy, rzekłbyś iż świeżo pomydlił sobie brodę; z czego owa pani, zapominaiąc o swym cirpieniu y zadziorce, ięła sie śmiać a rechotać tak sielnie, aż rzekła: „Wierę schludny z was kawaler, czystoście bowiem umyli a ochędożili brodę, wey czym inym niźli mydłem napolitańskiem“. Owa pani opowiedziała rzecz iedney kompanionce, zasię ów szlachcic swoiemu druhowi. Oto iak się o niey dowiedziano, ci bowiem podali ią inym: iakoż opowieść była trefna a sposobna do śmichu.
Wżdy niema wątpienia, iż one białe głowy, kiedy są na osobności, miedzy naypoufalszemi przyiaciółkami, opowiedaią sobie gadki równie dobre iako y my miedzy sobą, y ugwarzaią o swoich amorach y psotach nabarziey sekretnych, y potem śmieią się z nich do ozpuku, y dworuią ze swoich gachów, skoro uczynią iakie niezdarstwo, abo iaki uczynek sposobny do pośmiechu łub dworowania.
Owo ieszcze lepiey czynią; odbieraią bowiem sobie swoich służków, nie tylko niekiedy dla miłości, ilko by z nich wydobyć wszytkie sekrety, figle a sprosności iakie z drugiemi wyrządzali; y ciągną z tego swoią korzyść, bądź to aby podsycać sieiniey swoie ognie, bądź dla zemsty, bądź aby pokrzywiać się sobie wzaiem w poufnych rozmowach, kiedy są same.
Za czasu króla Hendryka trzeciego uczyniono ów niemy paszkwil (w owey xiędzie obrazków o którey powiedałem wprzódzi) z wielu pań, w ich postawach y obcowaniu ze swoiem samcem. Z czego, wierę, było sielne zgorszenie. Zobaczcie ustęp, gdzie o tym mówiłem poprzednio.
Owo dość iuż na tym. Życzyłbych chętnie, z dobrego serca, niżby wiele ięzyków naszcy Francyey poprawiło się z takiego szkalowania, y poczynały sobie iako one w Iszpaniey; tam, pod gaiłem, niktby nie śmiał by namniey dotknąć cześci dam co znacznieyszych a godney reputacyey; wżdy szacuią ie tak pilnie, iż kiedy się ie spotka w iakiembądź miescu, y kiedy kto zakrzyknie ieno: lugar à las damas[236], wszytko się pochyla y składaią im wszelaką cześć a rewerencyą; y naprzeciw nim wszelkie zuchwalstwo zbronione iest pod garłem.
Kiedy cysarzowa, żena cysarza Karla, odprawiała wiazd do Toledo, słyszałem, iż margrabia Wilan, ieden z wielgich panów Iszpaniey, pogroziwszy strażnikowi, który go naglił iżby szedł skorzey y posuwał się, omal nie popadł w wielgie utrapienie, ile że groźba uczynioną była w przytomności cysarzowey; zasię gdyby było przy cysarzu, nie byłoby tak srogiego kramu.
Gdy diuk Ferya był we Flandryey y królowe Lenora y Maryia ciągnęły przez te ziemie, zaś ich niewiasty a panny za niemi, iachał on tuż przy swoiey damie y zaczął sprzyczkę z inym kawalerem iszpańskim; z czego oba blizcy byli utraty życia, barziey przez to, iż uczynili takowe zgorszenie w obliczu królowey a cysarzowey, niźli dla iney przyczyny.
Toż samo don Karlos Dawałos w Madrycie, gdy królowa Izabela Francuzka iachała przez miesto, gdyby się nie był hnet rzucił do kościoła, który służy za schronienie biednym nieszczęśnikom, byłby wraz wydany na śmierzć. Wżdy musiał wykradać się w przebraniu y umykać z Iszpaniey; zkąd na całe życie został wygnany y skazany na żywot w naynędznieyszey wyspie całych Włochów, to iest Liparyey.
Trefnisie nawet, które maią wszelaki przywiley swobodnego mówienia, ieśli dotkną się dam, cirpią na tym; iako przygodziło się iednemu, imieniem Legata, którego znałem. Iednego dnia, nasza królowa Lizabeta Francuzka[237], rozmawiaiąc y gwarząc o Madrycie y Waladolicie, iako są miesca barzo lube a rozkoszne, rzekła iż z szczyrego serca chciałaby, aby te dwa miesca były tak blizkie, iżby mogła iednego dosiądź iedną nogą a drugiego drugą; to mówiąc sielnie rozkraczyła nogi. Trefniś, który to posłyszał, rzekł: „Wey ia chciałbych bydź w pięknym pośrzodku, con un carjo de borrico, para encarguar y plantar la raya“ Oćwiczono go czysto za to w czeladney; w czym wszelako nie był bez racyey czyniąc to życzenie, iako że ta królowa była iedna z cudnieyszych, godnieyszych y barziey lubych iakie kiedy były w iszpaniey, y warta była bydź pożądaną takim sposobem, wierę nie od niego, iedno od zacnieyszych odeń po stotysięcy razy.
Mnimam, iż owi panowie oszczerce y omowce czci białogłowskiey chcieliby barzo mieć a cieszyć się przywileiem, iaki maią winozbiercy we wsiach Neapolu w czas winobrania, którym iest dozwolone, póty póki zbieraią, powiedać wszytko zło y wszytkie zniewagi y wyzwiska przechodniom idącym podczas drogą; tak iż uirzycie ich, iako krzyczą y wyią za nimi, y szkaluią ich, nie szczędząc nikogo, y wielgich y śrzednich, y małych, iakieybądź byliby kondycyey, A co iest ucieszne, nie oszczędzaią takoż y dam, xiężniczek y wielgich, iakiebądź by były: tak iż za moiego czasu słyszałem y widziałem, iż wiele z nich, aby mieć tę uciechę, udaią iakieś sprawy y idą z umysłu w pole, y przechadzaią się drogą, aby słyszeć ich iak gaworzą y słyszeć od nich tysiąc sprosności y słów wszetecznych, iakie im mówią y blazgonią pyskiem, przymawiaiąc im za ich wszeteczeństwa y sprosności iakie czynią ze swymi mężami a miłośnikami, wierę zgoła wymawiaią im amory a parzenie się woźnicami, paziami, pachołkami a koniuszemi, którzy im towarzyszą. Ba, co więtsza, żądaią od nich swobodno rozkoszy obcowania z niemi, y klną się, że ie wyobracaią a wygodzą im lepiey niźli wszytcy ini. A to powiedali rąbiąc prosto z mostu a całkowicie wszytkie słowa, zgoła ich nie przystraiaiąc. Damy poprzestawały na tem iż naśmiały się do syta y miały w tym rozrywkę, y kazowały im odpowiadać ludziom których miały z sobą, iako że iest dozwolone odpłacić rzecz z nawiązką. Zasię, po ukończeniu winobrania, staie rozeym na takowe pogwarki aż do następnego roku, które o inym czasie byłyby dochodzone y czysto ukarane.
Powiedano mi, iż ten obyczay trwa ieszcze: ba wiele ludzi we Francyey życzyłoby iżby był przestrzegany w iakieyś porze roku, aby mieć lubość swoiego szkalowania, które tyle miłuią, y z wszelkiem przezpieczeństwem.
Owoż, aby z tem zakończyć, białe głowy winny być szanowane od całego świata, ich amory y łaski chowane w sekrecie. Dlatego to powiedał ów Aretyn, iż, gdy mowa o tym punkcie, ięzyki iakie miłośnicy a ich miło podaią sobie wzaiem, przeznaczone są nietylko dla lubowania się, ani dla rozkoszy iakiey się w tym zażywa, ilko aby związać te ięzyki razem y wymienić iakoby sygnał, że ma się trzymać pod strażą sekret ich rzemięsła. Zwłaszcza niektórzy sprosni a lubieżni mężowie bezwstydnicy bywaią tak wolni y wyuzdani w słowach, iż nie zadowalaiąc się wszeteczeństwem a lascywią, iakie popełniaią z żenami, ogłaszaią ie a publikuią swoim kompanionom y kładą ie w swoie opowiastki; iakoż znałem niektóre białe głowy, iż nienawidziły ztąd swoich mężów gorzey grzychu śmiertelnego y barzo często umykały się od rozkoszek iakie im dawały, dla tey przyczyny; nie chciały bowiem być osławione, mimo iż była rzecz miedzy mężem a żeną.
Pan Dziubela, poeta, w onych Nadgrobkach łacińskich iakie ułożył, a które są barzo piękne, uczynił ieden o psie: zda mi się, iż godzien iest naleźć się tutay, dotyczy bowiem materyey, y tak powieda:

Latratu fures excepi, mutus amantes,
Sic placui domino, sic placui dominae.

„Szczekaniem moiem płoszyłem złodzieiów, zasię niemotą przygarniałem miłośników; tak byłem rad widziany od pana, owak od paniey“.
Ieźli tedy ma się miłować źwirzęta za ich niemotę, cóż dopiro trzeba uczynić mężczyznom którzy umieią zmilczeć? A ieśli w tym mamy posłuchać zdania iedney kortezany, z naysławnieyszych ubiegłego czasu, y wielgiey kapłanki w swoiem rzemięśle, nazwiskiem Lamia (godzi się, wierę, to uczynić), zaczym ona powieda, co biała głowa nabarziey rada widzi we swoim przyiaciclu, to iest: ieśli iest baczny w słowach, a sekretny w tym co czyni; a zwłaszcza iż nienawidzi samochwalcę, który się chełpi tym czego nie uczynił a nie spełnia tego co przyrzeka. To ostatnie rozumie się we dwóch rzeczach. Co więcey, powiedała: iż biała głowa, cobądźby czyniła, nigdy nie rada iest bydź nazwana k...ą ani za taką ogłaszana. Owo powiedaią o niey, iż nigdy nie dworowała sobie z mężczyzny ani też mężczyzna nie dworował sobie z niey, ani iey nie szkalował. Taka pani, wieldze uczona w amorach, może o nich dać drugim naukę.
Owo dość uradzania o tym przedmiocie; iny, biegleyszy w słowach odemnie, mógłby go snadniey upiększyć y rozszyszyć; oddaję mu broń y pioro.






ROZPRAWA SIÓDMA.
O BIAŁYCH GŁOWACH ZAMĘŻNYCH, WDOWACH Y DZIEWCZYNACH, KU POZNANIU, KTÓRE Z NICH BARZIEY SĄ GORĄCE W MIŁOWANIU OD INYCH.

Gdy iednego dnia byłem na dworze iszpańskim w Madrycie, tedy, wśród pogwarki z iedną zacną panią, iako bywa na tych dworach, zadała mi owa to pytanie: Quál era mayor fuego d’amor, el de la biuda, el de la casada, o de la hija moça: „iaki był więtszy ogień w miłowaniu, czy ów wdowieński, czy u mężatey białey głowy, czy u dziewczyny młodey“? Gdym iey obiawił moie mnimanie, rzekła mi hnet swoie w takich słowach: Lo que me parece d’esta cosa es que, aunque las moças con el hervor de la sangre se disponen â querer mucho, no deve ser tanto como lo que quieren las casadas y biudas, con la gran experiencia del negocio. Esta razon debe ser natural, como lo seria la del que, por haver nacido ciego de la perfection de la luz, no puede cobdiciar de ella con tanto deseo como el que vio, y fue privado de la vista. „O tey rzeczy rozumiem tak: chocia dziwczęta, przy oney wielgiey gorącości krwie, sielnie podane są ku miłości, wszelako nie miłuią tak iak to czynią niewiasty zamężne a wdowie, z przyczyny wielgiego doświadczenia tamtych w oney sprawie, w czym iest barzo naturalna przyczyna, iako iż ślepy z przyrodzenia y który od maleńkości pozbawiony iest zwroku nie może go pragnąć tak chciwie, iako ten, który cieszył się nim tak słodko, potym zasię go stradał“. Potym dodała, iż: con menos pena se abstiene d’una cosa la persona qua nunca supo, que aquella que vive enamorada del gusto posado: „ile że z mnieyszą przykrością przychodzi się strzymać od rzeczy którey się nie smakowało, niźli od tey którą się ulubiło a doświadczyło“. Oto racyie, iakie dawała ona pani w tey materyey.
Owo czcigodny a uczony Bokacyusz, miedzy zagadnieniami swoiego Phillokoppa, w dziewiątey xiędze zadaie toż samo: W iakiey z onych trzech, w mężatey, wdowie abo dziewczynie przystoi radniey się rozmiłować, aby szczęśliwiey przywieść do skutku swoie pragnienie? Bokacyusz odpowieda ustami królowey, którą przedstawia mówiącą, iż: chocia to iest barzo zły postępek, y przeciw Bogu y swoiemu sumnieniu pożądać niewiasty zamężney, która bynamniey nie należy sobie, lecz podległa iest mężowi, barzo łatwie iest przyść z nią do celu, a zaś nie z wdową y panną; które to miłoście mniey są przezpieczne, ile że im więcey się dmucha na ogień, tem mocniey się rozpala, inaczey zaś gaśnie. Owo wszytkie rzeczy podupadaią od użycia, za wyiątkiem chuci, która się odeń wzmaga. Wszelako wdowa, która długo leżała odłogiem, nie czuie iuż tego y nie troszczy się o to, tak iak gdyby wcale nie była zamężna, y radniey wspomnieniem się rozgrzywa aniżeli szczyrą żądzą. Zasię prawica, która nie wie y nie zna ieszcze co to iest, cheba przez wyobraźnią, pragnie tego letnio. Inaczey mężata; ta, rozgrzana barziey od inych, żąda często przyść do tego ponktu, za co nie raz iey się przygodzi być zelżoną słowy od małżonka, ba zgoła y dobrze pobitą; owo, pragnąc się na nim pomścić (niemasz bowiem nic tak mściwego iako biała głowa a zwłaszcza dla tey rzeczy), przyprawia mu rogi iak się patrzy, y zaspakaia tem swóy umysł. A iako się przykrzy iadać ciągle tę samą potrawę, zwłaszcza wieldzy panowie y damy barzo często niechaią smacznych a subtylnych potraw, aby się imać inych. Co więtsza, u panien zbyt wiele iest trudu y stracenia czasu, aby ie doprowadzić y nakłonić do woley mężczyzny; ba, ieźli miłuią, nie wiedzą o tym iż miłuią. Wżdy u wdów dawny ogień z łatwością odzyszcze swoią siłę, każąc im hnet pożądać tego, czego przez długą odwlokę czasu zapomniały; y pilno kwapią się wrócić a przyść do tego rzemięsła, żałuiąc straconego czasu y długich nocy, spędzonych w chłodzie, w swoiem wdowiem łożu licho ogrzanem.
Na te racyie oney wymowney królowey, nieiaki szlachcic, imieniem Ferramonta, odparł iey (zostawiaiąc na boku niewiasty mężate, iako barzo łatwe do nadwerężenia, y nie wdaiąc się w wielgie dyszkury aby twirdzić co insze), y rozpatrował sprawę panien y wdów, y twirdził, iż panna iest stalsza w miłowaniu niżeli wdowa: bowiem wdowa, która zasmakowała w przeszłości sekretów miłośnych, nie miłuie nigdy ustawicznie, ieno z wątpliwością a ociąganiem, życząc hnet iednego, to drugiego, nie wiedząc z którymby się miała złączyć dla swey więtszey korzyści a chluby; to znów niekiedy nie chce żadnego z nich, wey chwieie się w swoiey deliberacyey, y iey chuć miłosna nie może się ustalić. Wżdy cale insza rzecz iest z dziewką, y wszytkie takie sprawy są iey nieznane: która dąży iedynie k’temu, aby mieć przyiaciela y położyć w nim wszytkie swoie myśli, skoro go dobrze wybrała, y powolną mu bydź we wszytkiem, widząc w tym dla się wielgą chlubę aby bydź stateczną w miłości: owo też oczekuie z więtszą chucią rzeczy których nigdy nie widziała, ani słyszała, ani doświadczyła, y pragnie ich barziey, niżeli niewiasty bywałe w widzeniu, słyszeniu a doświadczaniu wszytkiego. Owo też pragnienie iey oglądania nowych rzeczy popędza ią sielnie; wywiaduie się u biegleyszych, co ieszcze barziey podsyca w niey ów ogień; y tak żąda połączenia z tym, którego uczyniła panem swoich myśli, którey to żarkości nie masz we wdowie, ile że iuż to wszytko ma poza sobą.
Owo ta królowa u Bokacyusza, podeymuiąc znów materyią y chcąc położyć ostateczny koniec zagadnieniu, konkluduie: iż wdowa iest chciwsza rozkoszy miłośney sto razy więcey niżeli dziewica, tem więcey że dziewica chce zachować pilnie dziewiczość a prawiczeństwo swoie, iako iż cała iey przyszła cześć na tym się funduie. Powtóre dziewice są ze swey przyrody lękliwe, a zwłaszcza w tey rzeczy mało zgrabne y mało sposobne potemu aby przyść na wymysły a dogodności okazyów, iakich potrzeba do takich spraw; co nie iest tak u wdowy, która iest iuż wieldze bywała, obrotna y śmiała w tem rzemięśle, iako że iuż dawała y zbyła się tego co prawica ma dopiro oddać; wżdy y to się przyczynia iż nie lęka się bydź zwizytowaną abo oskarżoną dla iakieyś oznaki a szczyrby; takoż lepiey zna sekretne drogi ku spełnieniu swoich chuci. Zresztą dziewica lęka się tego pirszego szturmu do iey prawiczeństwa, bywa on bowiem niektórym barziey omierzły a boleśny aniżeli ucieszny a słodki; czego wdowy nie lękaią się, lecz skłaniaią się k’temu barzo przychylnie, chociaby szyrmierz był z naytęgszych. Wżdy ta lubość iest przeciwna do wielu inych, w których barzo często za pirszym razem można się nasycić y łacno ich poniechać; wszelako w tey skłonność do powtarzania wzmagi się ciągle. Dlatego wdowa, daiąc mniey y daiąc częściey, iest w tym sto razy szczodrzeysza niźli prawica, którey przychodzi opuścić komuś swoią naydrogszą rzecz, o czyn po stokroć myśl iey przychodzi. Dlaczego, konkluduie królowa, radniey zwracać się do wdowy iako do panny, ile że łacniey przychodzi ią zwieść a skłonić k’sobie.

ARTYKUŁ PIRSZY.
O MIŁOŚCI NIEWIAST ZAMĘŻNYCH.

Owo teraz, aby podiąć a wywieść racyie mistrza Bokacyusza y rozpatrywać ie conieco y pouradzać nad niemi, wedle rozpraw iakie słyszałem nad onym przedmiotem z ust barzo godnych szlachciców y dam, barzo w rzeczy doświadczonych, powiedam: niema żadnego wątpienia, iż kto chce naleźć rychłe ukontentowanie w miłości, temu należy się zwrócić ku białym głowam mężatym, w czym nie zazna zbyt wielgiego trudu y nie straci zbyt wiele czasu; ile że (iako powieda Bokacyusz), im sielniey się rozżarza ogień, tymże barziey się czyni goreiący. Tako iest z niewiastą mężatą, która ozgrzywa się tak mocno ze swoim mężem, iż gdy iemu zbraknie czym ugasić ogień iaki zażegł, trzeba iey zapożyczyć się indziey abo też spłonąć cale żywey. Znałem iedną panią z zacnego domu, znaczną y z nieledacyiakich, która rzekła raz swemu miłośnikowi (on mi to opowiedał), iż z przyrody swoiey nie była tak chciwa ku temu ćwiczeniu iako to o niey powiedano (a Bogu wiadomo iak!) y że rada barzo często by się bez niego obeszła, gdyby nie to, iż mąż iey ią ozgrzywał, że zaś nie był wystarczaiący y zdatny potemu aby ten żar ugasić, zbirał się w niey taki wielgi y palący, iż musiała biedz po ratunek do swoiego przyiaciela; owo ieszcze barzo często nie zaspokoiwszy się nim, chroniła się sama abo w alkierzu abo w łóżku, y tam sama zbywała się tako iako swey pochoci, abo na sposób lesbiański, abo inaczey, abo iakowymś instrumentem; wierę tak barzo (powiedała), iż, gdyby nie iey wstyd, dałaby sobie wygodzić pirszemu z kraia, którebygo napotkała w sali balowey, w ustroni, zgoła na schodach, tak ią strasznie przypiekały one żary dotkliwie, ni mniey ni więcey iako klacze na granicach Andaluzyey, które, gdy się tak ozegrzeią, a niemasz wpodle ogierów iżby ie obskoczyły, ani też nie mogąc się nasycić, trzymaią swoią przyrodę pod wiatr wieiący, iżby im wiał do wnątrza y tak spędzaią swoią żarkość y zapładniaią się tym strychem; z czego pochodzą one konie tak chybkie, które ztamtąd dostaiemy, iako iż wzięły coś z przyrodzoney chyżości po wietrze, swoim oćcu. Mnimam, iż siła iest mężów, którzyby chcieli, aby ich żeny nalazły taki wiatr któryby ie ochłodził y spędził ich gorącość, tak aby nie potrzebowały szukać sobie miłośników y przyprawiać mężom rogów barzo szpatnych.
Oto, wierę, barzo szczególna przyroda białych głów, o którey napomknąłem: iż gorzeią ieno gdy się ie podsyci; czemu nie trzeba się dziwować, ile że iako powiedała iedna pani iszpańska: Que quanto mas me quiero sacar de la braza, tanto mas mi marido me obraza en el brazero. „Że im więcey chcę się zbydź mego żaru, tym więcey mąż pali pod moiem paleniskiem“. Y, wierę, muszą płonąć, y w takowym sposobie, ile że przez słowa, przez same dotknięcia a ściskania, także przez ine ponęty, daią się pociągnąć barzo snadnie, kiedy przygodzi się okazyia potemu, y bez żadnego względu na męża. Bowiem, aby rzec prawdę, co nabarziey powściąga niewiastę abo pannę aby częściey sobie w tym nie dała folgi, to obawa iaką maią iżby im nie wzdął się żywot, chociay nie iadły bobu, czego mężate nie obawiaią się zgoła, bowiem ieśli się wezdmą, owo mąż nieboraczek wszytkiemu iest winien, a służy im za osłonę. Zaś, co się tycze prawideł czci które im tego bronią, a o których powieda Bokacyusz, to co nawięcey białych głów drwi sobie z tego, podaiąc iako swoie przemożne racyie, iż głos natury idzie wprzód, y że nigdy nic nie uczyniła nadaremno, y dała im członki y części tak szlachetne po to aby z nich czynić użytek, nie zaś aby im dać gnuśnieć bezczynnie, nie broniąc im tego, ani nakładaiąo, iako inym, żadnych wywczasów, z obawy aby paiąki nie zasnuły tam swoiey paięczyny, iako rzekłem inędy, y nie przyszedł czas iż iuż nie naydą żadnego lisiego ogona, aby ie obrać; y że, barzo często, ztąd iż daią gnuśnieć oney części, przychodzą na nie wielgie cirpienia y nieprzezpieczeństwo dla życia, a zwłaszcza duszność maciczna, z którey się widzi tyle umieraiących że litość bierze, y z barzo cudnych a godnych pań, a wszytko dla oney omierzłey strzemięźliwości, na którą pryncypalne likarstwo (iako powiedaią medycy) iest obcowanie cielesne, a zwłaszcza z tęgiemi, krzepkiemi a sielnie ukształtowanemi samcami. Powiedaią więcey (przynamniey niektóre białe głowy) iż owo prawidło czci iest ieno dla tych, które nie miłuią y nie ziednały sobie godnych miłośników; takim iest barzo szpatnie y nagannie wydawać czystość swego ciała leda komu, iakoby iakie kortezany; przed się tym które miłuią, y które pozyskały sobie dobrze wybranych miłośników, owo prawo nie broni bynamniey iżby nie miały ich zapomódz w onych ogniach iakie ich palą y nie dały im czemby ie ugasić; bowiem to iest czysto darować życie temu który o nie prosi, okazuiąc się w tym łagodnemi a bynamniey nie okrutnemi y barbarzyńskiemi, iako mówił Renod, o którym powiedalem wprzódzi w rozprawie o bidney utrapioney Genowefie. Ku czemu znałem iedną barzo godną damę, y z nieledacyiakich, która, gdy iednego dnia przyiaciel iey zastał ią w kabinecie, gdy przekładała oną stanzę tegoż Renoda una donna deve dunque morire, na wirsz francuzki naypięknieyszy y naymisternieyszy iaki kiedy znałem, y gdy iey pytał coby pisała, rzekła: „Patrzcie, oto przekładanie iakiem uczyniła, które iest zarazem orędziem przezemnie wydanem y wyrokiem, aby was ukontentować w tym czego pragniecie, ku czemu braknie ieno wykonania“, które też spełniło się hnet po onem czytaniu. Ha! co za wyrok! Wiele lepszy niż kiedy wydały go nasze tribunały! Bowiem, chocia Aryiost ozdobił słowo Renoda barzo wdzięcznemi racyiami, upewniam was, iż nie przepomniała żadney, ale wytłómaczyła e y przedstawiła barzo dokumentnie, tak iż tłómaczenie tyleż sposobne było ku wzruszeniu szpiku co sam wzór; czym dobrze dała poznać przyiacielowi, iż rada była dać mu życie y zgoła nie życzyła bydź nieubłaganą, w czym owo tamten też umiał nie tracić czasu.
Dlaczegóż tedy biała głowa, skoro przyroda uczyniła ią dobrą a miłosierną, nie miałaby użyć swobodno darów iakie owa iey dała, nie okazuiąc się naturze niewdzięczną, abo też nie staiąc iey wspak y nie przeciwiaiąc się iey ze wszytkim? Tak słyszałem o iedney paniey, iż, patrząc iednego dnia na męża iak chodził a przechadzał się po sali, nie mogła się strzymać, by nie rzec swemu miłośnikowi: „Patrzcie (rzekła) na tego ciemięgę, iak chodzi; żali on niema weźrzenia szczyrego rogala? Czyżbych tedy nie była srodze obraziła przyrody, skoro go takim uczyniła a k’temu przeznaczyła, gdybych iey była przeciwiła się a leż zadała?“
Słyszałem o iedney paniey, która uskarżała się na męża iż nie obchodził się z nią dobrze, zazdrosnego był umysłu y podeźrzewał iż chce mu przyprawić rogi. „Wżdy dobry on iest sobie! (mówiła tak swemu miłośnikowi) zdaie mu się, iż iego ogień równy iest moiemu: toćże ia mu go ugaszę w iednym momencie y ieno paroma kroplami wody; zasię moiemu, którego piec cale inszą ma głębokość, trzeba co więcey: bowiem my, białe głowy, iesteśmy przyrody owych opuchlaków, abo też dołu z piaskiem, które, im więcey połkną wody, tym więcey chcą iey łykać“.
Ieszcze lepiey powiedał inszy, iż ich cis był przyrody kurzey, które kury dostaią pypcia y umieraią zeń, ieźli im braknie wody y nie napiią się do syta. Takiegoż obyczaiu iest y przyroda białogłowska, która dostaie pypcia y umira zeń często, ieźli nie dać iey się często napić; wszelako musi to bydź ina woda, niż źrzódlana. Ina pani powiedała, że iest on przyrody dobrego ogrodu, który nie zaspakaia się wodą niebieską, lecz żąda iey od swego ogrodnika, aby bydź tem więcey rodzaynym. Ina biała głowa powiedała, iż iest podobny do dobrych ekonomów a włodarzy, którzy nie daią całego dobra w gospodarkę a pieczę iednemu, lecz rozdzielaią ie na kilka rąk; iedne bowiem nie starczyłyby aby się dobrze kole tego zakrzątnąć. Podobnież y ona chciała tak zarządzać swoią bruzdką, aby ią lepiey zagospodarzyć y zdrowo się z tym czuła.
Słyszałem o iedney godney białey głowie, która miała miłośnika barzo szpatnego, zasię męża barzo urodnego y lubey postaci; wey y pani była barzo cudna. Owóż iedna, poufała z nią, przedstawiała iey, czemuby nie wybrała sobie urodnieyszego: „Żali nie wiesz (rzekła), iż, aby dobrze uprawić ziemię, trzeba więcey niż iednego pracownika, a często nayurodziwsi a nabarziey wydworni nie są do tego naysposobnieysi, ieno barziey grabawi a krzepcy w sobie“. Ina pani, znaioma mi, która miała męża barzo szpatnego a niewdzięczney postaci, wzięła sobie służkę również szpatnego iako on; owo gdy iey zaufona pytała ią dlaczego: „Toć abych lepiey nawykła do szpatoty moiego męża“.
Ina dama, uradzaiąc iednego dnia o amorach, tak swoich iako też inych kompanionek, rzekła: „Gdyby białe głowy były zawżdy strzemięźliwe, nie wiedziałyby co iest rzecz przeciwna temu“; wspiraiąc się w tym na mnimaniu Eliogabala, który powiedał, iż „połowę życia powinno się obrócić na cnoty, drugą zasię na przestępki; inaczey, ciągle bywszy cale dobrym abo cale złym, nie znałoby się przeciwieństwa tego, co służy czasem do pomiarkowania“.
Znałem wysokie persony uznaiące tę maximę, zwłaszcza naprzeciw białym głowam. Tak żena cysarza Zygmunta, imieniem Barbara, powiedała, iż bydź ustawicznie w nieprzerwanym stanie czystości to przystało głupcom, y ganiła mocno swoie panie a panny, ieźli trwały w tym mózgowczym mnimaniu, które ze swoiey strony odepchnęła barzo daleko: y cała iey radość była w festynach, pląsach, balach a amorach, przyczym dworowała sobie z tych którzy nie czynili tak samo, abo którzy pościli, aby sobie umartwić ciało, y które żyły iak pustelnice. Możecie mnimać, iż dobrze było żyć na dworze onego cysarza a cysarzowey; powiedam dla tych, który lubili rzemięsło miłośne.
Słyszałem od iedney paniey, barzo godney y wieldze szacowney, która zachorzała od cirpienia miłości iaką miała dla swego służki, nie chcąc przedsię stawić na azard onego drobnego ponkciku iaki miała miedzy nogami, z przyczyny swego wielgiego prawidła czci tak zalecanego a na kazowanego przez mężów; zaczym codzień to sielniey gorzała a schnęła, tak iż w mgnieniu oka uźrzała się suchą, chudą, wyblakłą, iako wprzódzi widywała się świeżą, zażywną, dobrze odkarmioną. Owo nagle, uźrzawszy y poznawszy to w zwierzciedle, cale się w tym odmieniła: „Iakżeto (rzekła), zali ma być powiedziane, iż w kwiecie moiego wieku y w baczeniu na mizerne mnimanie świata y płochy skrupuł, y zatrzymuiąc do zbytku móy przyrodzony ogień, mam dać sobie powoli tak wysychać, strawić się y stać się szpatną y szedziwą przed czasem, abo też bych miała stracić krasę moiey piękności, która mi iednała cześć, szacunek a miłość, y bych, w miesce damy o pięknem ciałku, stała się szkieletem abo radniey kostuchą, aby się dać wygnać y wyszydzić z każdey zacney kompaniey, y bydź pośmichem dla każdego? Nie, będę się strzegła przed tym, ba użyię likarstw, iakie mam w mocy“. Ku czemu we wszytkim iak rzekła tak y uczyniła, y daiąc ukontentowanie sobie y swoiemu przyiacielowi, odzyskała pulchność y stała się piękną iak była wprzódzi, bez tego iżby mąż wiedział iakiego likarstwa użyła, ieno przypisywał to medykom, którym dziękował y miał ich w uważaniu, iż ią tak przywiedli do zdrowia ku iego więtszemu pożytku.
Słyszałem o iedney barzo wielgiey paniey, barzo wesołego obyczaiu y trefnego rzeczenia, która gdy zachorżała, medyk powiedział iey pewnego dnia, iż nigdy nie ozdrowieie, ieśli tego nie będzie czynić; aż ta wraz odpowie: „Ha, dobrze! czyńmyż tedy“. Zaczym medyk y ona sprawili wespołek radość swoiemu sercu a ciału. Iednego dnia rzekła mu: Powiedaią wszędy, iż mi to czynicie, wszelako nic to, skoro się czuię zdrowa“; w czym używała zawżdy uciesznego słowa które się zaczyna na i. — „Y ile tylko w moiey mocy, będę to czyniła, skoro zdrowie moie od tego zawisło“.
Owe dwie panie nie przypominały oney godney paniey z Pampelony, o którey powiedałem ieszcze wprzódzi, a pomieszczoney w Stu Opowieściach królowey Nawary; owa, rozmiłowawszy się bezmiernie w panu Dawanie, wolała radniey ukryć swóy ogień, żywić go w piersi, goreiącey od tego, y umrzeć, niźli chybić swoiey cześci. Wszelako, wedle tego co słyszałem o tym w rozmowie kilku godnych pań y panów, to była czysta głupka, y mało dbała o zbawienie duszy, skoro sama z się zadawała sobie śmierzć, maiąc w mocy wypędzić ią, y czem byle iakiem. Bowiem, iako powieda stare przysłowie francuzkie: „Ze skoszoney trawy, a zi....... p.... szkoda hnet się wróci“. Ba, cóż ztąd, chocia rzecz się stała? Zali, skoro ta sprawa się spełni, zali wychodzi na iaw przed oczy ludzkie, iako ine sprawy? Czy biała głowa po niey chodzi kulawsza od tego? czy kto co pozna? To się rozumie, kiedy się rzecz wykona kryiomo, przy zamkniętych drzwiach y kiedy nikt nic nie widział. Chciałbych barzo wiedzieć, czy wiele onych wielgioh dam, wiadomych mi (bowiem miedzy niemi to miłość nayradsza przemieszkuie, iako powieda ona pani Pampelońska: iż we wielgie portale snadno biią wielgie wiatry), przestaią chodzić z głową wysoko podniesioną, abo na tym dworze, abo indziey, y zdawać się statecznemi iako Bradamanta abo Marfisa? Y ktoż byłby tak zuchwały iżby się śmiał ich spytać, zali nie właśnie z tego ćwiczenia przychodzą? Ich mężowie nawet (uręczam to wam, przynamniey niektórzy) nieśmieliby im przymówić, tak umieią się dobrze osłonić y dzierżyć pyszną postawą; y ieśli ci mężowie (niektórzy) sprobuią mówić im o tym abo grozić, abo znieważać ie słowami lub uczynkiem, hnet są ze wszytkim zgubieni: chociaby bowiem ieszcze wprzódy nie zamierzyły przeciw nim co złego, wraz się imaią pomsty y odpłacaią im czysto; iako że iest stare przysłowie które powiada: „Ilekroć y skoro tylko mąż uderzy żenę, iey p.... śmieie się z tego“. To się rozumi, iż nadziewa się użyć do syta, znaiąc przyrodę paniey swoiey, która ią nosi, y która, nie mogąc pomścić się inemi brońmi, przypomaga sobie nią iako swoim soiusznikiem a wiernym druhem, aby przygarnąć gacha a mężowego zdraycę, chociayby niewiedzieć iakie straże a czety przy niey odprawował.
Bowiem, nalepsze likarstwo iakie maią aby przybydź do celu, to iest zawodzić miedzy sobą żale, abo też swoim niewiastom a pannom służebnym, a potym skłonić ie ku swoiey pomocy, aby się starać o nowego służkę, ieźli go nie miały, abo, ieźli maią, sprowadzić go w umówione miesce; tamte zasię trzymaią straż, aby mąż ani kto inszy nie zeszedł tych dwoie. Owóż te panie iednaią sobie swoie panny a niewiasty y przekupuią ie piniądzmi, darami a obietnicami: y barzo często niektóre układaią się a kontraktuią z niemi, iż na trzy odwidziny iakie ów przyiaciel złoży swoiey paniey a miłey, połowa abo conamniey trzecia część będzie dla służebney. Wszelako naygorsze iest, iż barzo często panie oszukuią w tym swoie służebne, bierąc wszytko za nie, wymawiaiąc się, iż przyiaciel nie dał im więcey, iedno mały kąszczek, tak iż same ledwie że nie maią dosyć dla siebie; y wystrychuią tym strychem na dudka one ubogie dziwczęta a niewiasty służebne, podczas gdy te stoią na straży y odprawuią pilne czety: w czym iest niesprawiedliwość; y mnimam, że gdyby o tę rzecz prawowano się przytaczaiąc racyie z iedney y z drugiey strony, wiele byłoby do śmiechu y do uradzania; bowiem, wierę, to iest szczyre złodzieystwo tak im wykradać ich zapłatę y należną ordynaryę. Ine bywaią panie, które barzo skwapliwie dotrzymuią paktu a obietnicy, y nic im nie odkradaią, by lepiey bydź od nich wspirane a obsłużone, y czynią iako oni uczciwi sprzedawcy sklepowi, którzy wydzielaią sprawiedliwą cząstkę zysku a targu swoiemu pryncypałowi abo spolnikowi, y dlatego takie panie warte są bydź dobrze obsłużone, za to iż są tak wdzięczne za te trudy czuwania a straże, bowiem, iakbądź padnie, tamte podaią się na nieprzezpieczeństwo y azard: iako wiem o iedney, którą odprawuiącą iednego dnia czety gdy iey pani była w kownacie y zażywała wczasu z przyiacielem (w czem, wierę, nie próżnowali), burgrabia pana męża przydybał ią y sztrofował sielnie za to co czyniła, y że lepieyby było gdyby była przy swoiey paniey, niźli taką bydź ryafurką y stać na czetach z zewnątrz kownaty; o czym powiedał iż uwiadomi pana. Wszelako pani ziednała go za pomocą iney ze swoich dworek w którey był rozmiłowan; ta przyrzekła mu coś na proźby swoiey paniey, iakoż udzieliła mu podarku który go zaspokoił. Wszelako od tego czasu nie mogła go cirpieć y spamiętała mu to, wyśledziwszy bowiem y pochwyciwszy dobrą okazyią, uprosiła u męża, by go wygonił.
Wiem o iedney cudney y godney paniey, maiącey służebną, którą darzyła przyiaźnią y czyniła iey siła dobrego y dopuszczała do znaczney poufałości, y barzo dobrze ią ułożyła do takowey posługi; tak iż niekiedy, gdy widziała iż mąż oney paniey przydługo był nieobecny w domu, bawiąc w iakieyś potrzebie, czy na dworze, czy w iney podróży, barzo często pozierała na swoią panią ubieraiąc ią (która była wielgiey cudności y luba biała głowa), a potym mówiła: „Ha! nic iestli to niegodziwiec ów mąż, iż ma tak cudną żenę y zostawia ią tak długo samą, nie odwidzaiąc iey! Nie wartże on, iżby go pani uczyniła rogalem, nie czekaiąc dłuższey? Godziłoby się to paniey; bowiem ia, gdybych była tak cudna iako wy, pani, hnet bych uczyniła toż samo memu mężowi, gdyby zamieszkiwał tak długo za domem“. Możecie mnimać czy paniey a zwierzchniczce oney służbney do smaku była ta mowa, y czy ten trzewiczek nie zdał się iey na miarę na iey nóżkę, y czy późni nie posługiwała się rada tak dobrym instrumentem.
Bywaią też panie, które wspomagaią się swoiemi służebnemi, aby pokryć swoie amory, y by ich mężowie nie postrzegli się na nich; y podsuwaią im swoich miłośników, iżby ich chowały y miały za służków, aby pod tą pokrywką się taili y aby módz zawżdy powiedzieć, ieźli mąż naydzie ich w kownatach swoiey żeny, iż są tam iako służki takiey a takiey panny; owo, pod tym pozorem, pani ma barzo ładny sposób prowadzić swoie praktiki, aby pan mąż nic z nich nie przeznał. Znałem iedno barzo wielgie xiążę, które wdało się w amory z przyboczną damą iedney wielgiey xiężniczki, tylko aby przewąchać sekrety miłości swey miłey, y potem snadniey do niey dotrzyć.
Dosyć widziałem w życiu takowych wydarzeń, wszelako nie tym strychem, iako czyniła iedna godna pani we świecie, którą znałem: ta miała szczęście bydź obsługiwana przez trzech dzielnych y dwornych szlachciców, ieden po drugim, którzy, opuściwszy ią, obrocili swoie miłoście a służby ku iney barzo wielgiey damie; k’ czemu tamta dworowała sobie nie bez gracyey, iż ich kształtowała a dresowała przez tak wdzięczne lekcyie a sposoby, iż teraz, przyszedłszy w służbę oney wielgiey, przez to lepiey byli wyuczeni a uieżdżeni; y aby wznieść się tak wysoko, trzeba wprzód sługiwać mnieyszym, aby nie chybić w obliczu więtszych; aby bowiem doyść a wzniść się do duższych stopni, trzeba wstępować po mnieyszych, iako widzi się we wszytkich sztukach a naukach.
To było dla niey z wielgim zaszczytem, barziey niż przygodziło się iney, o którey wiem, która, będąc w orszaku pewney wielgiey paniey zamężney, gdy owa wielga dama była przychwycona w swoiey kownacie od męża, co tylko otrzymawszy mały liścik od przyiaciela, owa mnieysza dama wspomogła ią tak dobrze, iż wzięła zgrabnie ów bilecik, y, nie mieszkaiąc, połknęła cały, zaczym mąż się na czymkolwiek spostrzegł, który byłby barzo źle ią potraktował, gdyby się w tem był obaczył: to była wielga uczynność w służbie, którą też owa można pani zawżdy iey pamiętała.
Wiem wszelako o wielu białych głowach, którym nie na dobre to wyszło, iż nazbyt, były zaufane w swoich służebnych, y inym również na złe, iż im zgoła nie zawierzyły. Słyszałem o iedney piękney y godney paniey, która wzięła sobie galana z nabarziey dzielnych, żwawych y wybornych we Francyey, aby mu dać rozkosz y używanie swoiego wdzięcznego ciałka. W czym nie chciała się nigdy zawierzyć żadney ze swoich niewiast, y gdy umówiono spotkanie w postronnem mieszkaniu, było powiedziane y umówione, iż ma bydź w kownacie iedno tylko łoże, zasię iey niewiasty nocować będą w antykamerze. Iak postanowiono tak wykonano. Owo wykazało się, iż była w drzwiach dziura dla kota, o którey nie myśleli y którey nie przewidzieli, aż dopiro teraz, y umyślili zatkać ią deszczułką, iżby w razie gdyby ią ktoś pchnął, uczyniła hałas, y aby go usłyszawszy, przycichli y mieli się na baczności. Wżdy iedna z dworek, podeźrzewaiąc iż coś się tu święci, y zgniwana a rozeźlona iż pani iey nie ufa, będącey iey nabarziey oddaną, co iey iuż często okazała, umyśliła, skoro pani się położy, stanąć na czetach a nadsłuchiwać pode drzwiami. Iakoż usłyszała ciche szepty, lecz odkryła snadno, iż to nie było czytanie, które pan; nawykła od kilku dni odprawować w łóżku przy świcy, aby lepiey ukoloryzować swoią sprawę. Tey iey chciwości aby wszystko wiedzieć iak nalepiey, nastręczyła się sposobność barzo dobra y w porę: trefunkiem bowiem wszedł młody kot do izby, zaczym uięła go z kompanionkami a wpakowała y pchnęła przez oną dziurę do kownaty paniey, w czym nie obyło się bez obalenia deszczki która ią przymykała y bez hałasu. Zaczym dwoie miłośników, przeraziwszy się, zerwali się z łoża y uźrzeli przy blasku pochodni a świc, iż to kot weszedł do kownaty y obalił zakładkę. Zaczym, nie troskaiąc się o więcey, położyli się znów, widząc iż było późno y że czas był każdemu spać, y nie zamknęli owey kociey bramki, lecz ostawili ią otwartą, by ostawić przełaz na powrót kotu, nie życząc go tam zamykać na całą noc. Przez tę piękną okazyią, ona dworka y iey kompanionki miały sposób napatrzyć się temu y owemu u swoiey paniey, y późniey odsłonić to mężowi, zkąd wynikła śmierzć galanta y niesława oney damy. Oto, na co się zda upór y nieufność, iaką się ma niekiedy do inych osób, która szkodzi barzo często tyleż co nazbyt wielgie poufalstwo; iako wiem o iednym, barzo wielgim, który pomknął się do tego, iż wziął raz z kownaty swoiey żeny wszytkie iey dworki y kazał ie dręczyć, iżby mu wyznały wszytkie niegodziwstwa a usługi iakie iey świadczyły w iey amorach. Wszelako na ten raz zaniechano sprawy, iżby umknąć więtszego zgorszenia. Pirsze podżegnięcie pochodziło od paniey iedney, którey nie nazwę, a która miała złość do oney wielgiey: Bóg skarał ią późni za to.
Aby tedy skończyć z naszemi niewiastami, konkluduię, iż niema iako białe głowy mężate, aby przyść z niemi do dobrey paszy y wrychle: umieią bowiem tak dobrze swoie rzemięsło, iż naychytrzeysze y naybarziey zadufane dudki (rozumiem ich małżonków) wpadną w pułapkę. Dość o tem powiedziałem w rozdziele o rogalach y o mężatych niewiastach, gdzie naydzie się siła dobrych opowiastek; owo na teraz czas iuż poniechać tey materyey.

ARTYKUŁ DRUGI.
O MIŁOŚCI PANIEN.

Zaczym, idąc za porządkiem Bokacyusza, naszegu przewodnika w tey rozprawie, przechodzę do panien, o których, wierę, trzeba wyznać, iż z natury swoiey zrazu są barzo lękliwe y nie śmieią ustąpić tego co maią w wielgiey cenie, a to dla ustawnych perswazii a zalecań iakie im czynią ich oćcowie, matki, bracia, krewni y ich zwierzchne panie z barzo surowemi pogróżkami; tak iż, chociaby miały y nawiętszą chuć pod słońcem, strzymuią się ile mogą, a także z obawy iż ów złośliwy zdrayca żywot hnetby ie w tym oskarżył, bez czego ugryzłyby rade z onego smacznego kąska. Wżdy nie wszytkie maią tę powściągliwość: ba, zamykaiąc oczy na wszytkie rozważania, idą k’temu śmiele, nie zespuszczoną głową, ieno z podniesioną sielnie do góry; w czym błądzą wieldze, bowiem niesława rozwiązłey dziewczyny iest barzo znaczna, y sto razy więciy waży, niżeli u niewiasty zamężney abo wdowy; taka bowiem, skoro zbędzie swoiego skarbu, hnet za to iest osławiona, zohyzdzona, ukazowana palicem od całego świata y traci barzo zacne partyie małżeńskie, chocia znałem siła takich, którym się zawżdy nadarzył iakowyś dudek, co, z woley abo z podrywki, abo z wiedzą abo nieświadom[238], abo z przymusu, zapląta się im miedzy nogi y zaślubi, iako powiedałem inędy, takową panienkę, chocia nadwerężoną, przedsię ieszcze powabną.
Znałem siła takich panów y panien, który tą drogą doszli do małżeństwa; zwłaszcza iedną, która, z wielgiem zgorszeniem świata, dała się y pozwoliła zapędzić w ciążę iednemu xiążęciu we świecie, nie ukrywaiąc się ani osłaniaiąc swoiego połogu; owo, gdy ią odkryto, odpowiedziała ieno: „Cóż miałam robić? nie trzeba mię ganić za to, ani moiey winy, ani świerzbiączki moiego ciała, ieno moią zbyt opieszałą przezorność; gdybych bowiem była chytra y szczwana, iako nawięcey moich kompanionek, które czyniły tak samo iako ia, wierę gorszey, wey które umiały barzo dobrze zapobiedz swoiey ciąży y rodzeniu, nie byłabych teraz w tey niedoli y nikt nie byłby nic uznał“ Kompanionki iey barzo się boczyły na nią za to słowo; tak iż pani iey odpędziła ią ze swego orszaku, mimo iż powiedano że to ona sama iey pani rozkazała iey powolną bydź chuciom onego xiążęcia; miała bowiem do niego iakowąś sprawę y trza iey było go pozyskać. Po nieiakim czasie nalazła mimo to zacną partyią y wydała się barzo bogato; z którego małżeństwa wywiodło się barz godne potomstwo. Oto więc, gdyby ta uboga dziewczyna była chytra iako iey kompanionki, abo ine, nie byłoby się iey to trefiło: wierę bowiem widywałem w moiem życiu dziwczęta tak w tym chytre a obrotne iako naystarsze niewiasty zamężne, ba nawet bywały z nich barzo szczwane, przebiegłe rayfurki, które nie zadawalniały się własnem dobrem ba stręczyły ie drugim.
Była na naszym dworze iedna panna, która wymyśliła y dała do odegrania oną piękną komedyią nazwaną Ray miłośny; wystawiono ią w sali Burbońskiey, przy zamkniętych drzwiach, gdzie nie było ieno sami komedyanci a komedyantki, czyniący razem pokazuiących y spektatorów. Ci, którzy wiedzą o co idzie, rozumie mnie dobrze. Grało ią sześć osób, z których trzech mężczyzn, a trzy białe głowy: z tych ieden xiążę, y miał swoią damę, wielgą także, wżdy nie tak iak on; wszelako miłował ią barzo; drugi był to pan, y ów grał z iedną więigą damą z bogatego domu: trzeci był to pan, y ów grał z iedną wielgą damą z bogatego domu: trzeci był szlachcic: ów sparzył się z panną którą późni zaślubił; bowiem ta ucieszna dziweczka naparła się grać swoią rolę niegorzey inych. Iakoż zwyczaynie autor komedii gra swoią osobę, abo też prolog, iako uczyniła ta, która, wierę, mimo iż była panną, zagrała ią nie gorszey, abo, możebna, lepiey niżeli te mężate. Bo też widziała ze świata coś więcey niżeli swoią dziedzinę, y była rafinada en Secobia, czyszczona w Segobiey, co iest iszpańskie przysłowie, ile że zacne sukna czyszczą się w Segobiey.
Słyszałem y powiedano mi o wielu pannach, które, służąc za konfidentki swoim paniom a zwierzchniczkom, rade były y same posmakować ich kąsków. Takie panie są często niewolnicami swoich panien, lękaiąc się by ich nie wydały y nie ogłosiły ich amorów, iakom powiedał uprzednio. Słyszałem raz iedną pannę, która powiedała, iż to iest wielga mózgowczość u panien, iż pokładaią cześć w swoim przodku, y że, ieśli głupie robią sobie z tym skrupuły, ona nie troska się o to, y że w tym wszytkim iedyne zło iest zgorszenie; natomiast sztuka trzymania swoiey rzeczy taiemnie y ukrytey ocala wszytko; y że są głupie y niegodne żyć na świecie, te które nie umieią sobie radzić y przypomagać.
Iedna dama iszpańska, mnimaiąc iż córka iey obawia się gwałtu pirszych małżeńskich pokładzin, gdy miała iść k’temu, zaczęła ią napominać a przedkładać, iż to nie iest nic, y że nie będzie ią boleć, y że z szczyrego serca chciałaby bydź na iey miescu, aby iey to lepiey dać poznać; aż panna: Bezo las manos, sennora madre, de tal merced, que bien la tomare yo por mi: „szczyrze dziękuię, pani matko, za taką usługę, z którą wszelako sama sobie sumniennie dam rady“.
Słyszałem o pannie barzo wysokiego rodu (która, wierę, nie żałowała sobie w czyrpaniu rozkoszek), iż była mowa aby ią wydać za mąż do Iszpaniey. Owo ieden z naypoufalszych przyiacieli rzekł iey pewnego dnia, trefnuiąc, iż dziwi się iey barzo, która tak lubiła wschód, iż miała żeglować ku zachodowi (bowiem Iszpania leży na zachodzie). Aż panna: „Tak, wierę, słyszałam od marynarzy, którzy wiele podróżowali, iż podróż ku wschodu iest barzo ucieszna y luba; y często iey doświadczyłam, wedle oney bussoli iaką mam zwyczaynie przy sobie; wszelako wspomogę się kiedy będę na zachodzie, aby poiachać prosto ku wschodu“. Dobrzy tłómaczowie będą umieli snadnie wyłożyć tę allegoryią y odgadnąć ią bez moiey pomocy. Możecie się domyślać z tych słów, czyli ta panna zawżdy ieno odmawiała godzinki w kościele Maryackim.
Iną mi nazwano, która słysząc iż opowiedano cuda o mieście Wenecyey, y osobnościach y swobodzie iaka w niem była dla wszytkich osób a nawet dla dziwek y kortezan: „Ha, móy Boże! (rzekła do iedney z kompanionek) oby Bóg dał, abychmy mogły przenieść tam całe nasze mienie skryptem bankowym, y abychmy się tam nalazły, aby wieść ono życie kortezańskie, radośne a szczęśliwe, do którego żadne ine się nie umyło, chociabychmy nawet były cysarzowemi całego świata!“ Oto mi ucieszne a poczciwe życzenie. Iakoż w rzeczy mnimam, iż te które chcą wieść taki żywot, nigdzieby nie mogły czuć się lepiey niźli tam.
Takoż podoba mi się życzenie, iakie uczyniła iedna pani w ubiegłym czasie, która kazała sobie opowiedzieć ubogiemu ieńcowi, wydartemu z ręki Turków, wszytkie cirpienia a zło iakie czynili iemu y inym biednym krześciianom, gdy ich trzymali w iassyrze; zaczym ów były ieniec opowiedał iey siła y wszelakich rodzaiów okrucieństwa. Wpadło iey na myśl zapytać go, co czynili białym głowam. „Ha! pani miłościwa (rzecze) tyle im czynią tę rzecz, aż umiraią z tego. — Dałby tedy Bóg (odparła pani), abych tak męczeństwie mogła umrzeć za wiarę“.
Trzy wielgie panie, z których iedna niezamężna, będąc iednego dnia razem, ięły uradzać o różnych życzeniach. Iedna rzekła: „Chciałabych mieć takową iabłoń, iżby co rok dawała tyle iabłek ze złota, ile daie pospolitych owoców“. Druga: „Chciałabych, aby mi łąka rodziła tyle pereł a kamieni, ile rodzi kwiatków“. Zasię trzecia, która była panną: „Chciałabych mieć gołębnik, którego dziuple przyniesły by mi tyle, ile owa iedney paniey, fawority nieiakiego króla, którego nie nazwę; wszelako pragnęłabych, aby moią dziuplę nawiedzało więcey gołębi iako iey“.
One damy nie są podobne iedney paniey iszpańskiey (żywot iey opisany iest we chronikach Iszpaniey), która, iednego dnia, gdy wielgi Alfons, król Haragoniey odbywa wiazd do Saragossy, przyszła rzucić się przed nim na kolana y żądać sprawiedliwości. Gdy król zgodził się ią wysłuchać, żądała mówić z nim na osobności, co też przyzwolił; zaczym użaliła się na męża, który trykał się z nią po trzydzieści dwa razy tak we dnie iak w nocy, nie daiąc iey wytchnienia, ani folgi y odpoczynku. Król posłał hnet po męża, y dowiedział się, iż w rzeczy tak się działo, w czym tamten nie myślał iż źle czyni, skoro była iego żeną. Zaczym zebrała się Rada królewska dla tey sprawy, y król orzekł y rozkazał, iż nie ma iey tknąć iak ieno sześć razy; przyczyni dziwił się sielnie (tak powiedał) wielgiey gorącości a potędze tego człowieka, y zbytniemu chłodowi a strzemięźliwości tey żeny, wbrew przyrodzie wszytkich inych (powieda chronika), które ze złożonemi rękami błagaią swoich mężów y inych samców, aby to uzyskać, y trapią się kiedy tamci daią inym co się im przynależy.
Nie była podobna tey damie iedna panna, z poczciwego domu, która, nazaiutrz po zaślubinach, opowiedała niektórym kompanionkom przygodę ubiegłey nocy: „Iakto (powiedała) to ieno tyle? Toćże słyszałem od niektórych pomiędzy wami, y od inych niewiast y od mężczyzn, którzy tak udaią zuchów a rycerzów, y obiecuią cuda y złote góry, a owo co? na moią cześć, towarzyszki moie, ten człowiek (mówiąc o swoim mężu) który tak okazował rozgorzałego miłośnika, y dzielnego y tak srogiego w gonitwie do pirzścienia, całego kramu uczynił ieno cztyry razy, iako to biega się zwyczaynie trzy do pirzścienia a iedno ieszcze dla dam: a ieszcze miedzy temi czterma więtsze czynił wytchnienia niżeli wczoray czyniono na wielgim balu“. Mnimacie, iż skoro się użalała na tak mało, życzyłaby mieć tuzin; wszelako nie każdy iest podobien onemu iszpańskiemu szlachcicowi.
Oto iako one dworuią sobie ze swoich mężów; tak uczyniła iedna, która na początku, y z pirszego wieczora zaślubin, gdy mąż chciał iey dosieść, ięła przedstawiać dziką y barzo oporną takowey ieździe. Wszelako mąż powziął myśl, by iey powiedzieć, iż, skoro weźmie swoy wielgi puginał, insza to będzie zabawa y dopiroż przyczyna do krzyku; zaczym ona, lękaiąc się tego wielgiego którym iey zagroził, pozwoliła hnet sobie wszytko uczynić; aż nazaiutrz ona iuż nie miała trwogi y nie zadawalniaiąc się małym, zażądała, od samego początku, gdzie iest ów wielgi, którym iey groził poprzedniego wieczora. Na co mąż odpowiedział, iż niema go wcale, y że ieno sobie dworował: wżdy trzeba iey się zadawalniać tą niewielą przyboru iaki ma na sobie. Aż ona: „A godziż to się tak sobie dworować z biedney y głupiutkiey dziewczyny?“ Nie wiem, czy należy mienić oną dziewczynę głupią a prostaczką, abo też chytrą a podstępną, która iuż posmakowała tego wprzódzi. Zdaię się w tym na uczone wykładacze.
Wiele więtsza prostaczka była ina panna, która uskarżała się przed sądem, iż gach użył iey przemocą; owo, gdy iego przesłuchano w tey sprawie, iak odparł: „Panowie, zdaię się na nią czy to prawda, y czy nie wzięła moiey rzeczy y nie włożyła własną dłonią do swoiey. — Ha, pany sędzię (rzekła dziweczka), to szczyra prawda, przedsię któżby nie był tego uczynił? skoro mnie bowiem położył y podkasał, przytknął mi swoią rzecz sztywną a kończystą iak patyk do brzucha, y tak mię nim szturchał iż bałem prz się że mię przebiie y dziurę mi zrobi. Ba! wtedyż wzięłam mu go y włożyłam do dziury która iuż była gotowa“. Czy owa dzieweczka była tak głupia czy podawała się bydź taką, niech ini osądzą.
Rzeknę wam dwie powiastki o dwóch niewiastach zamężnych, prostaczkach iako ta, abo też barzo chytrych, iako kto woli. Chodzi tu o iedną barzo wielgą damę, którą znałem, barzo cudną y dla tego sielnie pożądaną od wielu. Owo, iednego dnia, pewien barzo wielgi xiążę prawił iey o miłości, zgoła nawet nagabywał ią mocno, przyrzekaiąc barzo piękne y wielgie godności, z zaszczytami y bogactwami dla niey y iey męża[239], tak iż ona, słysząc te słodkie pokusy, użyczyła im dość łagodnie ucha; wżdy od pirszego razu nie chciała mu ustąpić, ieno, iako niewinna, świeżo y młodo zaślubiona, niewiele ieszcze znaiąc świata, odkryła wszytko mężowi y zapytała o radę, zali ma to uczynić. Mąż odparł wraz: „Nizacz nie, moia miła. Iezu! cóż ty chcesz uczynić, y o co się radzisz? o haniebny postępek, na wieki nie do naprawienia dla ciebie y dla mnie — Ha! ale, panie a mężu, (odparła pani) toćże będziesz tak wielgim a ia tak wielgą, iż nikt nie będzie śmiał nam przyganić“. Iakbądź, mąż nie chciał przyzwolić; wszelako pani, która zaczęła wreszcie nabierać serca, y w głowie oleiu, nie chciała stracić tey okazyey y podięła ią z onym xiążęciem y z inemi ieszcze, niechaiąc swoiego głupiego prostactwa. Słyszałem tę opowieść od kogoś, kto ią wiedział od onego wielgiego xiążęcia y od oney paniey, którey ów xiążę barzo to zganił y pouczył, iż w takich rzeczach nie lza się nigdy pytać męża y że są ieszcze ini raycy na dworze.
Owa dama była taka prostaczka, abo więcey, iak ina o którey słyszałem: tey, iednego dnia, godny szlachcic oświadczał się ze swemi służby, dosyć w pobliżu męża, który podczas zabawiał się rozmową z iną damą. Wreszcie szlachcic włożył iey swoią ostrogę, abo czyściey mówiąc, swóy instrument do rąk; ona zaś wzięła go y ściskaiąc barzo ciasno y obracaiąc się ku mężowi, rzekła doń: „Móy mężu, popatrz iaki mi piękny podarek ochwiaruie ów rycerz; mamż przyiąć, powiedz?“ Bidny szlachcic, tak zaskoczony, cofa swóy przybór z taką nagłością, iż natknąwszy się na ostrze dyamentu, iaki miała na palicu, rozdarł go sobie od iednego do drugiego końca tak srodze, iż mnimał iż zbędzie się go ze wszytkim, y, nie bez wielgich boleści, wierę w nieprzezpieczeństwie żywota, wybiegł drzwiami dosyć śpiecznie, polewaiąc kownatę krwią, która ociekała na wsze strony. Przedsię mąż nie pogonił za nim, aby mu uczynić iaką zniewagę z tey przyczyny; ieno zaczą śmiać się mocno tak dla prostactwa niebożątka swoiey połówki, iako dla oney piękney darowizny; iakoż tamten dosyć sam był za nią ukarany.
Trzebaż mi ieszcze przyczynić oną wsioską opowiastkę, bowiem nie iest z namniey uciesznych: kiedy iedną dziewczynę kmiecą prowadzono do ślubu do kościoła, z bębenki a flety, w piękney ceremoniey, trefunkiem nadszedł na to iey miłośnik z dziewczyńskich czasów, na którego zakrzyknąwszy, tak go zagadnęła: „Byway, byway, Piotrusiu! (tak nazywał się ów galan) iuż mi nie będziesz tego czynił. Matusia mnie wydali“, powiedaiąc to słowo prosto z mosta. Prostactwo było tu równie dobre, iako ona żałość czasu minionego.
Wspomnimy ieszcze y iną, skoro zaszliśmy do wsi: piękna, młoda dziewucha przyniesła brzemię drzewa na targ; pytano iey ile ie ceni; że zaś wciąż uwyższała cenę w miarę iak iey kupuiący dawali, rzekł ieden z nich: „Dostaniesz tyle, y ieszcze cię zi.... na przydatek. — Dobrze to wam płuży, odparła, iżeście rzekli to grzeczne słowo: za mnieybych wam nie dała, wżdy za tę cenę, biercie“.
Oto dziwczęta y niewiasty barzo proste, y drugie im równe (trefią się ich bowiem dosyć), nie będące podobne do bezliku inych, chodzących po świecie, które są barziey chytre a szczwane iako te; y tamte nie pytaią o radę mężów, ani też nie ukazuią im takich podarków, gdy im ie ktoś uczyni.
Słyszałem w Iszpaniey o iedney pannie, która w pirszą noc po ślubie, gdy mąż silił się a znoił aby wyszczyrbić iey fortycę, nie bez wielgiego udręczenia dla siebie, zaczęła się śmiać y rzekła: Sennor, bien es razon qua seays martyr, ques que io soy virgen: mas pues que io tomo la paciencia, bien la podeys tomar. „Panie, słuszna to, iżeś iest męczennikiem, skorom ia dziewicą; przedsię skoro ia zachowuię cirpliwość, y wy możecie zdzierżyć“. Owa, przez odwet tamtemu, który dworował sobie ze swey żeny, dworowała sobie sielnie z męża; iako, wierę, siła panien ma przyczynę dworować sobie oney nocy, zwłaszcza ieśli wprzódzi wiedziały co to iest, abo dowiedziały się od inych, abo same z się podeźrzewały y przedstawiały sobie ów wielgi moment rozkoszy, który mnimaią bydź barzo znacznym a trwałym.
Ina była Iszpanka, która, nazaiutrz po weselu, powiedaiąc o cnotach swego małżonka, wymieniła ich mnogo, oprócz (powiedała) que no era buen contador aritmetico, porque no sabia multiplicar: „iż nie iest mocny w liczeniu arithmeticznym, bowiem nie umie mnożyć“.
Panna zacnego rodu y z dobrego domu (którą znałem y słyszałem iey ozwanie się) w wieczór po ślubie, gdy każdy wedle obyczaiu był na czetach a podsłyszkach, a iey mąż przypuścił pirszy szturm y spoczął sobie nieco (nie wszelako aby spać), zapytał iey zali życzyłaby ieszcze; aż ta mu wdzięcznie odrzekła: „Ile tylko żądacie, panie“. Możecie mnimać, iż po takiey odpowiedzi ów dworny mąż musiał bydź barzo zaskoczony y drapać się po głowie.
Owe panny mówiące tak k’rzeczy niebawem po ślubie, mogą łacno przyprawić o strapienie swoich ubogich mężów y wzbudzić w nich podeźrzenie, iż nie są pirsi, którzy zgłębili ich dno swoią kotwicą, ani też ostatni tego dokonali; niema bowiem wątpienia, iż kto się nie wytęża y tchu z siebie ostatniego nie wyprze, obrabiaiąc swoią żenę, temu nie omieszka ona przyprawić rogów, iako powieda stare francuzkie przysłowie:

Wżdy gdy iey nie zaspokoi,
indziey szuka racii swoiey.

To pewna, iż gdy biała głowa wyciąga wszytko co może z mężczyzny, hnet go zagładzi, to znaczy iż z tego umiera; y iest to stare przysłowie: że nie trzeba dobywać ze swego miłośnika tyle kiloby się chciało, y trzeba go oszczędzać ile można, wszelako nie męża, z którego trzeba wyciągnąć wszytko aż do kości. Owo dlaczego powieda przyśpiwka iszpańska, que el primero pensamiento de la muger, luego que es casada, es de embiudarse: „Pirsze pomyślenie białey głowy mężatey, iest myśl aby się uczynić wdową“. Ta przyśpiwka nie u wszytkich się schodzi, iako nadziwam się wywieść inędy, przystała wszelako do niektórych.
Bywaią takie panny, które, nie mogąc długo strzymać swoiey krewkości, oddaią się snadnie, lecz ieno xiążętom a panom możnym, ludziom barzo sposobnym do tego aby ie nadwerężyć, tak przez swoie łaski y podarki, a także dla miłości ich wydworney maniery, wszytko bowiem iest w nich piękne a wyborne, chociaby nawet był niektóry y czysty mydłek, iako się widywało. Ine zasię nie szukaią takich y uchodzą sielnie przed nimi, z przyczyny ich reputacyey, iż łatwo podaią ie w osławę, będąc wielgiemi samochwalcami, mało taiącemi y srogiemi pyskaczami; te radniey widzą szlachciców statecznych a diskretnych, których liczba wszelako iest skąpa; szczęśliwa, wierę, która takiego napotka a przyhołubi. Zaczym, aby temu wszytkiemu zapobiedz, wybieraią (bogday niektóre) swoich pokoiowców, miedzy którymi iedni są urodni, inni nie, iako znałem takich którzy to im świadczyli; y nie trzeba o to długo prosić onych pokoiowców; pomagaiąc im bowiem we wstawaniu, w układaniu do snu, rozdziewaiąc ie, obuwaiąc, rozzuwaiąc, y podaiąc koszulę (iako widywałem siła panien na dworze y indziei, które w tym nie czyniły żadney przeszkody ani skrupułu) nie iest możebna, iżby oni, widząc w nich mnogo pięknych rzeczy, nie mieli pokuszenia, y aby wiele z onych panien nie czyniło tego z umysłu; tak owo, skoro oczy spełniły dobrze ową służbę, trzebaż aby y ine członki ciała też wypełniły swoią.
Znałem iedną pannę we świecie, piękną iak tylko można bydź, która uczyniła pokoiowca swego spólnikiem możnego xiążęcia, który ią sobie trzymał y który mnimał sam bydź szczęśliwcem a posiadaczem; wżdy ów pokoiowiec szedł w tym na równi z nim: umiała też go dobrze wybrać, był bowiem barzo urodny y barzo wdzięczney postawy; tak iż w łożu abo też przy tey robocie niktby nie uświadczył żadney różnicy. Ba, zgoła ów sługa w wielu pięknościach przewyższał owego xiążęcia, któremu te amory a konfidencye pozostały nieznane aż do czasu gdy ią opuścił aby poiąć żenę; owo dlatego nie patrzył krzywiey na onego pokoiowca, ba owszeyki rady go widział; y kiedy patrzył nań przechodzącego, powiedał ieno: „Możebnaż to, aby ten człowiek był moim współmiłośnikiem? Wierę tak, bowiem, odiąwszy moią wielgość na stronę, przewyższa mnie w czym inym“. Wey miał to samo imię co ów xiążę, y był barzo biegłym krawcem y szacowanym na dworze; tak iż nie było pani ani panny, któreyby nie odziewał, gdy chciała bydź dobrze odziana. Nie wiem czy ie odziewał tym samym kształtem co swoią panią, przedsię nie krzywdowały w tem sobie.
Znałem iedną pannę z poczciwego domu, która, miawszy pacholika w weku czternastu lat y uczyniwszy zeń swoiego trefnisia a błazenka, w onych igrach a błaznowaniach nie czyniła by iakiey przeszkody, aby się dać całować, dotykać a macać od niego, tak poufale iak gdyby to była biała głowa, y barzo często przed ludźmi, wymawiaiąc wszytko rzeczeniem iż to był mózgowczy a ucieszny błazenek. Nie wiem zali przestąpił tę granicę, wszelako to wiem, iż późni, y iako zamężna y wdowa, y znowu zamężna, była ta pani barzo niezwyczayną k...ą. Pomyślcie, iż zapaliła swoią hubkę od tey pierwszey głowienki tak dobrze, iż nie chybiła iey nigdy na przyszłość w więtszych pożarach a sielnieyszych ogniach. Patrzałem przez rok na ową pannę; wszelako kiedym ią uźrzał w iey poufałościach w obliczu swoiey matki, która miała reputacyą naybacznieyszey y naysurowszey świętoszki swego czasu, a która śmiała się ieno z tego y barzo była temu rada, przewidziałem zaraz, iż z oney małey igry przydzie się do więtszey, barziey świadomey y że z tey panienki będzie kiedyś tęga wycirucha, iakoż się y stało.
Znałem dwie siestry, z barzo poczciwego domu pikteńskiego, obie panny, o których dziwnie mówiono, z przyczyny wielgiego pachoła baskiiskiego, który był u ich oćca. Ten, pod osłoną iż tańczył barzo dobrze, nie telko swoie tańce oćczyste, ale y wszytkie ine (tak iż wiódł zwyczaynie tańce a nawet ich uczył), tańcował często z niemi y nauczył ie trzęsionki k..ewskiey, z czego przylgnęło do nich niemałe zgorszenie; wszelako nie omiszkały dobrze wydać się za mąż, były bowiem bogate; owo, usłyszawszy o bogactwie, ludzie nie patrzą na insze y bierą wszytko, by nawet ieszcze gorętsze y barziey piekące. Znałem późni onego Baska grzecznym żołnirzem, y dwornego obyczaiu, tak iż snadnie można się było po nim spodziewać takiey sztuki. Odprawiono go z domu, aby uciszyć zgorszenie. Był żołnirzem w gwardyey pana Sztroca.
Znałem równie ieden dom we świecie, ba z nawiętszych, którego pani chowała wpodle siebie nieco poczciwych dziwcząt, miedzy inemi krewniaczek swego męża; owo ta pani była barzo chorowita y często miała sprawę z medykami a aptekarzami, których było zwyczaynie pełno w domu; że zaś panny często są podległe chorobom, iako bladaczce, upławom, frybrom y inym, zdarzyło się, iż dwie miedzy inemi zapadły na frybrę kwartanę; zaczym przyzwano aptekarza iżby ie pielęgnował. Wierę, pielęgnował ie swoiemi ziołmi a likami swego wyrobu lecz nayzdatnieysze z nich było, iż przespał się z iedną (patrzcie mi obwiesia!), miał bowiem sprawę z tak piękną y zacną panną naszey Francyey, iż sam wielgi król byłby się nią barzo godnie zadowolił; owo trzebaż było, aby ów pan aptykarz musiał iey wściubić swoią seryngę do brzucha. Znałem ową pannę, która, wierę, warta była inego ogiera; potym wydano ią za mąż, y iak ią dano za prawicę tak też ią za taką przyięto. W czym uważam iż była barzo przemyśna: skoro bowiem nie mogła strzymać swoiey wilgoci, zwróciła się do tego ktoby iey wraz dał antidota aby ustrzedz ią od ciąży, tego bowiem dziwczęta obawiaią się nabarziey: owo bywaią w tem tak doświadczeni mistrzowie, którzy daią im zioła chroniące ie barzo dobrze od zastąpienia; abo też, ieśli zastąpią, spędzaią im ciążę tak subtylnie y roztropnie, iż nikt się nie postrzeże y nie więcey poczuie iako ten wiatr; iako to słyszałem o iedney pannie, która wprzódzi była dworką nieboszczki królowey Nawary, Margarety pirszey. Tey zdarzyło się przypadkiem lub z umysłu zayść w ciążę, bez zamiaru wszelako z iey strony. Owo nalazła biegłego aptykarza, który sporządziwszy iey iakowyś odwar, spędził iey płód (który miał iuż sześć miesięcy), sztuka po sztuce, kawałek po kawałku tak łatwo, iż przez cały czas tey zabawy nigdy nie uciuła przy tem cirpienia ani boleści, a potem wydała się grzecznie za mąż, tak iż mąż nie uznał bynamnieyszego śladu. Co za biegły lekarz! tacy bowiem daią owym pannom likarstwa, aby mogły uchodzić za panny a prawice, iak wprzódzi: które przytoczyłem w rozprawie o rogalach, a zwłaszcza iedno, o którym powiedał mi dawnego czasu ieden empiryk: iż trzeba wziąć piiawki y przystawić ie do przyrodzenia, y dać im tedy y owędy wyciągnąć a wyssać nieco krwie; zaczym piiawki, ssaiąc ią, zostawiaią y czynią małe pęcherzyki y fistułki pełne krwie; tak iż gdy dzielny mąż dosiądzie w poślubny wieczór swoiey paniey, rozdziera iey one pęcherzyki, z których krew się wysącza y broczy, co iest z wielgą radością dla oboyga; owo tak l’onor della citadella e salvo[240]. Zda mi się to likarstwo dobre a wszechmogące, ieśli iest prawdziwe, a ieśli nie skutkuie, iestci sto inych, lepszych ieszcze, iako ie umieią barzo dobrze zalecać, obmyślać y praktikować panowie medycy, uczeni y biegli aptykarze. Oto dlaczego ci panowie maią zwyczaynie cale ładne y grzeczne fortonki, bowiem umieią ranić y goić iako niegdy lanca Peleusza.
Znałem onego aptykarza o którym właśnie powiedałem, k’czemu dodam ieszcze iedno słówko przechodząc mimo: uirzałem go w Genewie, za pirszym razem kiedy byłem we Włoszech, wówczas bowiem droga tamtędy była zwyczayna Francuzom y więdła po przez Szwaycaryą a Gryzony, z przyczyny woien. Wraz zapytałem go coby porabiał w tem mieście y czyby tu bawił aby kurować piękne panny iako czynił we Francyey. Odpowiedział iż przybył tu, aby czynić pokutę. „Iakżeto! (rzekłem) zali nie iadacie tu tak smacznych kąsków iako tam? — Nie, Wasza Miłość (odparł mi), a to dlatego, iż Bóg mnie przyzwał a oświecił mi umysł, tak iż obecnie mam poznanie iego świętego słowa. — Tak (rzekłem), toć iuż wówczas należeliście do oney religiey, y paraliście się kurowaniem ciała y duszy, y kaznodzieiliście a dawali nauki dziwczętom. — Ha, Wasza Miłość, w tey godzinie lepiey poznałem moiego Boga (tak odparł ieszcze) niż wówczas, y nie chcę iuż grzyszyć“. Przemilczę siła inych rozmów iakieśmy wiedli w tym przedmiocie, tak statecznych iako i błaznuiąc conieco; wszakoż prawda iest, iż ów obwieś posmakował tego kąska, który wiele barziey był godny iakiego poczciwego człowieka niż iego. Wszelako barzo miał rozum, iż opuścił ów dom co rychley, niczego bowiem dobrego nie byłby się doczekał.
Owo zostawmy to. Niechay będzie przeklęty dla nienawiści a zazdrości, iaką mam ku niemu, iako powiedał pan Romsar do iednego medyka, który przychodził zazierać na iego miłą rano a wieczór, aby iey obmacać piersi, łono, brzuch, biedra y piękne ramiona, więcey niż aby leczyć ią z frybry iaką cirpiała, na co uczynił pan Romsar barzo wdzięczny sonecik, zamieszczony w drugiey xiędze iego Amorów, który się zaczyna:

Ha! iakaż sroga zazdrość y gniw we mnie płoną
Przeciwko medykowi, co, późniey czy raniey,
Zachodzi po próżnicy obmacywać łono,
Brzuch, cycuszki a biedra moiey wdzięcznoy paniey

Toż samo żywię wielgą zazdrość ku medykowi, który podobne sztuki świadczył z iedną cudną wielgą panią, którą miłowałem y u którey nie miałem takiey y podobney konfidencyi, a byłbych iey barziey pragnął niźli małego królestwa. Tacy ludzie, wierę, są barzo mile widziani u panien y niewiast, y trefiaią się im ładne potrzeby, ieśli chcą się o nie zabiegać. Znałem dwóch medików na dworze, którzy zwali się ieden pan Kasztelan, lekarz królowey matki, a drugi imć Kabryan, medyk pana Niewierskiego y który był wprzódzi u Fernanda Gonzagi. Obay mieli przygody miłośne (wedle tego co powiedano) takie, iż co nawiętsi na dworze oddaliby duszę dyabłu (iako się mówi), aby być ich współmiłośnikami.
Rozmawialiśmy iednego dnia, nieboszczyk baron Wito[241] y ia, z panem Legrandem, wielgim medykiem parizskim, grzecznym w obcowaniu y barzo bystrego dowcipu, gdy ten odwidził rzeczonego barona, chorego na iakieś cirpienie miłośne; zaczym gdyśmy go oba wyciągnęli na różne pogwarki a sprawy białogłowskie, na mą duszę, opowiedział tego co niemiara, y przytoczył z tuzin opowiastek, od których przyroda człowiecza dęba stawała; y zapamiętał się w nich tak, iż, za uderzeniem dziewiątey godziny, rzekł, wstaiąc ze siedzenia: „Dalibóg, więtszy ze mnie głupiec, niźli wy, którzyście mnie tu zatrzymali dwie dobre godziny na blazgonieniu z woma, wżdy podczas przepomniałem o sześci czy siedmi chorych, których trzeba mi odwidzić“; zaczym, pozdrowiwszy nas, odchodzi, my zasię krzyczymy za nim: „Ha! panowie medycy, wy tam znacie a wyczyniacie dobre sztuki, zwłaszcza wy, panie, którzyście rozprawiali o tem, wierę, mistersko“. Odparł nam, pochylaiąc głowę: „Day wam Boże! day Boże, ha, tak, tak, wiemy y świadczymy dobre sztuki, wiemy bowiem sekrety których cały świat nie wie; wszelako teraz, kiedym iuż stary, pożegnałem się iuż z Wenerą a iey synaczkiem. Haha! Ostawiam to wam, którzy iesteście młodsi“.
Iny rodzay ludzi, którzy dużo napsuli dziwcząt, kiedy się ich weźmie aby ie uczyli nauk, to są bakalarze; ci łatwo mogą zło czynić, kiedy zapragną: przy takich bowiem lekcyiach, będąc sami z niemi w kownacie abo w kabinecie, możecie mnimać iakie dogodności maią y iakie historye, baśnie y powiastki mogą im w porę podsuwać, aby ie wprawić w żarkość, y skoro ie uźrzą w takowey alteracyi y appetycie, iak umieią chwycić okazyią za połę.
Znałem pannę z bardzo dobrego domu, y znaczną, powiedam wam, która zepsowała się y stała się k...ą, ztąd, iż usłyszała od swego bakałarza historyą, a radniey rzkąc baśnię o Tyrezyaszu, który, iż kosztował iedney y drugiey płci, obran był za sędzię przez Iupitera y Iunonę w sprawie miedzy niemi dwoygiem, a mianowicie: kto ma y doznaie więcey rozkoszy w społkowaniu y uczynku wenericznym, mężczyzna czy biała głowa? Tenci umocowany sędzia rozsądził przeciw Iunonie, iż biała głowa; zaczym ona, z urazy iż ią odprawił swoim wyrokiem, uczyniła ubogiego sędzię ślepcem, y odięła mu zwrok. Nie trzeba się zdumiewać iż oną pannę przywiędła na pokuszenie takowa opowieść; wżdy słyszała bowiem często abo od kompanionek abo inych niewiast, iże mężczyźni byli tego tak chciwi y naydowali w tym tak wielgą lubość, zaczym mnimała, iż białe głowy (zważywszy osąd Tyrezyasza) musiały naydować ieszcze wiele więtszą; owo dlatego trzeba wyprobować, powiedaią. Ha! czyż takowych lekcji godzi się, wierę, udzielać dziwczętom? Zali niema iuż inych? Wszelako ich mistrzowie powiedzą, iż chcą wszytko wiedzieć, y że, skoro są przy nauce, skoro trefi się na ustępy y historye, które potrzebuią bydź wyłożone (abo też wykładaią się same), trzeba im ie wyłożyć y odczytać, nie przeskakuiąc ani przewyrtaiąc kartki; zasię ieźli ie przewyrtną a zaś tamte zapytaią o przyczynę, y rzecze się im iż miesce to iest mało obyczayne, hnet staią się barziey chciwe poznać ie y napieraią barzo sielnie swego mistrza iżby ie wyłożył; iako że przyroda ich iest pożądać tego co im zbronione, y czego się im nie chce powiedzieć, ile panien studiuiących zgubiło się, czytaiąc ową historyę którą opisałem, y ową o Biblis, o Kaunusie, y siła inych podobnych, opisanych w Metamorfozach Owidego, lub też w xiędze iaką ów napisał o Sztuce miłowania; dorzućcie ieszcze bezlik inych sprosnych baiek y lasciwnych słówek inych poetów, których wydano drukiem, tako francuzkich, łacińskich, iako greckich, italskich, iszpańskich! Owo tyż, powieda przyśpiewka iszpańska, de una mula que haze hin, y de una hija que habla latin, libera nos Domine.[242] Y Bóg wie, iak ci bakałarze, kiedy chcą zło czynić, y daią takie lekcyie swoim uczenicom, iak umieią to przypieprzyć a podlać sosem, iż naypoczciwsza we świecie dałaby się znęcić. Czyż nawet święty Augustyn, czytaiąc czwartą księgę Eneidy, w którey się mieszczą amory a śmierzć Dydouy, nie wzruszył się współczuciem y boleścią? Chciałbych mieć tyle setek talerów, ile było panien tak świeckich iako y zakonnych, które się niegdy wzruszyły, zmazały a zbyły dziewictwa przez czytanie Amadysa z Galliey? Możecie zgadnąć, co zdolne są wskórać xięgi greckie, łacińskie y ine, wykładane, kommentowane a obiaśniane przez ich mistrzów, szczwanych lisów y wygów, wielgich nicponi, w ich sekretnych kownatach a kabinetach wśrzód onych wywczasów.
W żywocie świętego Ludwika, w historycy Pawła Emiliana czytamy o iedney Margerycie, grebini Flandryey, siestrze Iohany, córki pirszego Baldwina, cysarza Greków, która po niey nastąpiła, ile że tamta nie miała potomstwa; owo powieda o niey historyia to: dano iey w pirszey młodości bakałarza zwanego Wilhelmem, człowieka szacowanego za swóy święty żywot y który złożył iuż nieiakie śluby kapłańskie, co mu niiak nie przeszkodziło spłodzić dwoyga dzieci swoiey uczenicy, które nazwano Iehanem y Baldwinem; co odbyło się tak sekretnie, iż niewiele ludzi się w tym postrzegło, wszelako potym byli uznani iako prawi dziedzice iey od papieża. Co za wyrok y co za pedagogus! Czytaycie w historyey.
Znałem na dworze iedną wielgą damę, która miała reputacyą iż daie sobie wygadzać swemu lektorowi a bakałarzowi; tak iż Szykot, trefniś królewski[243], wycylował w nią iednego dnia uszczypek przed I. K. Mością y mnogiemi inemi osobami ze dworu, powiedaiąc iey, zali nie wstyda się dawać sobie wygadzać (tu rzekł całe słowo) tak brzydkiemu a szpatnemu samcowi y nie ma tyle rozumu aby sobie wybrać pięknieyszego. Kompania zaczęła się sielnie śmiać, zasię dama płakać, podeźrzewaiąc iż to król kazał iey wyrządzić tę posługę: zwyczayny bowiem był takich igrów. Ine znałem barzo wielgie damy y znaczne xiężniczki, które co dnia zabawiaiąc się w swoich kabinetach pisaniem, abo, lepiey rzekłszy, udaiąc tę zabawę, wygadzały sobie sumniennie ze swemi sekretarzami, których znałem; zasię kiedy nie wołały ich do pisania, nie maiąc przyczyny potemu, kazały im czytywać, aby lepiey ubarwić wszytko, powiedaiąc, iż gdy czytaią same, zwrok im się niszczy.
Owe damy które czynią wybór tego rodzaiu ludzi, nie zasługuią na wymówkę, owszeyki na wielgie potępienie, ile że maią wszelaką swobodę a dogodność uczynienia wyboru iaki im przypada do smaku. Wszelako ubogim pannom, które są niewolnemi ieńczyniami oćców a matek, krewnych a opiekunów, abo pań swoich, y żyią w lękliwości, mus iest podiąć każdy kamień iaki naydą na drodze, aby się brać do roboty, nie bacząc czy iest gorący czy zimny, czy pieczony czy gotowany, y przeto, wedle tego iak się okazyia nastręczy, posługuią się nayczęściey swoimi pokoiowcami, preceptorami a bakałarzami, onemi psuycami papieru, graykami na fletni, skrzypkami, tancmistrzami, malarzami, prosto tymi od których uczą się onych sztuk a rzemięsł, ba nawet czasem duchownemi kaznodzieiami a mnichami, iako o tem mówi Bokacyusz y królowa Nawary w swoich Opowieściach; bierą też czasem y paziów (widziałem takie) y lokaiów, komedyantów, iako znałem dwie panny na dworze, rozmiłowane w dwóch a zażywaiące więtszey mnogości; poetów także, iakoż znałem ich wielu, którzy pouwodzili piękne panny, niewiasty a wdowy, takie bowiem osoby barzo rade widzą hołdy pochlebstwa y łapią się na tę wędę; prosto bierą wszytkich, których naydą pod ręką y mogą dołapić. Adwokaci a prokuratorowie są takoż barzo nieprzezpieczni. Y oto dlaczego tenże sam Bokacyusz, y ini z nim, nayduią, iż panny są barziey wytrwałe w miłowaniu y barziey w tym ustawiczne niżeli niewiasty a wdowy, ile że są podobne osobom które są na wodzie w tonącym statku: ci co nie umieią zgoła pływać, chytaią się pirszych gałęzi iakich się mogą uczepić, y dzierżą się ich stale a uparcie, aż kto nie przydzie, ine zasię, umieiące dobrze pływać, rzucaią się we wodę y dzielnie pływaią, póki nie zawiną do brzegu: tak samo panny, skoro ułapiły iakiego służkę, trzymaią go y strzegą wytrwale tego którego pirszego wybrały, tak iż nie chcą go wypuścić y miłuią go stale, z obawy iżby mogły nie mieć swobody a okazyey ziednania sobie drugiego, iakby chciały, natomiast niewiasty zamężne a wdowy, które przeźrzały chytrości miłośne y są w nich misterkiniami, y maią do syta swobody a dogodności pływać po wszytkich wodach bez nieprzezpieczeństwa, bierą taki towar iaki im smakuie; y, ieśli sobie omierżą iakiego służkę, abo go utracą, umieią hnet naleźć drugiego, abo też dadzą się obsłużyć dwom, dla nich bowiem, na iednego straconego, hnet naydą się dway nowi. Co więtsza, panny niebożątka nie maią ani sposobów, ani maiętności, ani talerów, aby sobie sprawiać codziennie nowych służków: wżdy wszytko, co mogą dać miłośnikowi, to iakieś ubogie pamiąteczki ze swoich włosków abo liche perełki, abo paciorki, abo naramienniczki, iakieś ubogie pirzścionki abo szarfeczki, y ine drobne liche podarki, nie kosztuiące zgoła; chociaby bowiem panna, iako widziałem takie, była nabarziey znaczną, z możnego domu a bogata dziedziczka, zawżdy iey ociec, matka, krewni a opiekunowie trzymaią ią tak kuso z iey zasobem, iż nie ma sposobu użyczyć ich swoiemu służce, ani też szyrzey rozwiązać swoią taszkę, cheba ieno oną od przodku; a także iż same z się są skąpe, chociaby ieno dla tey dobrey przyczyny, iż nie maią z czego bydź rozrzutne; szczodrość bowiem zawisła y zależy od śrzodków; zasię niewiasty a wdowy mogą swoiemi namiętnościami rozrządzać barzo swobodno, ieźli ie maią; zwłaszcza kiedy czuią chuć ku mężczyźnie y rozmiłuią się w nim a rozdurzą, sprzedałyby a oddały wszytko aże do koszuli, radniey niżby miały go nie posmakować; tak iako łakomce a tacy co nadmierne smaki maią w gębie, kiedy maią ochotę na dobry kąsczek, muszą go posmakować, choćby niewiedzieć co kosztował na targu. Bidne panny nie maią tey samey wolności, ieno, wedle tego co im się trefi, dobre czy lichsze, mus im iest na tym poprzestać.
Przyczyniłbych niezmierną mnogość przykładów onych ich amorów y różnych ich appetitów a cudacznych rozkoszek; wszelako nigdybych nie skończył: przytem takie powieści nie wiele miałyby smaku, gdyby ich nie nazwać po imieniu a nazwisku, czego nie chcę uczynić dla powszechnego dobra, bowiem nie życzę ich podawać w osławę, a przyrzekłem sobie unikać w tey xiążce wszelakiego zgorszenia, tak iżby mi nikt nie mógł przyganić niiakiey omowy. Owo gdy się przytacza nieiakie powiastki a zaś zmilcza imiona, niemasz w tym żadnego zła; wey pozwalam odgadywać światu osoby o które chodzi: zgoła barzo często będą myśleli ludzie iedną a to będzie cale ina.
Owo, tak iako widzi się drzewo takiey y odmienney przyrody, iż iedno pali się cale zielone iako iesion a buk; ine zasię które, chociaby były suche, stare a połupane oddawna, iako wiąz, olcha y ine, palą się dopiero barzo powolnie, zasię siła inych (iako to iest powszechna przyroda wszytkich drzew suchych a starych), skoro wyschną a postarzeią się, płoną tak nagle iż zdadzą się raczey strawione a spopielone niżeli spalone, tak samo rzecz się ma z pannami, niewiastami a wdowami: iedne, skoro tylko są w zieloności swoiego wieku, płoną łacno y tak dobrze, iż rzekłbyś, z żywota matki wyniesły gorącość miłośną a stateczne k..ewstwo; iako piękna Lais wzięła to po Tymandrze, swoiey matce, k..wie barzo niepospolitey; y sto tysięcy inych, które wzięły to po tęgich maciach wyciruchach, iż nie czekaią nawet wieku swoiey źrałości który przypada w dwunastu abo trzynastu leciech, aby nadpocząć owocu miłości, ieno rychley imaią się tego, iako zdarzyło się przed niespełna dwunastu laty w Pariżu z iedną córką pasztetnika, którey trefiło się popaść w ciążę w wieku dziewięci lat; zaczym gdy zaniemogła na skutek swoiey ciąży y ociec zaniósł iey urynę medykowi, ów medyk hnet zaświadczył, iż nie może tu bydź iney słabości, ieno iż zastąpiła. „Iakżeto, panie! (odparł ociec) toć nie ma więcey dziewięci lat“. Któż owo był zdumiony? wierę ów pan medyk. „To iedność (rzekł); pewne to, iż iest w ciąży“. Y zwizytowawszy ią szczegółowiey, nalazł iż w rzeczy tak było; zaczym, skoro wyznała z kim miała sprawę, ukarano iey galana śmierzcią z wyroku sądowego, iż wszedł z nią w porozumienie w wieku tak nieźrałym y zapłodnił ią tak z młoda. Barzom iest nierad, iż mi wypadło przytoczyć ów przykład y pomieścić go tutay, ile że dotyczy osoby pospolitey y nizkiego stanu; intencyą bowiem moią było nie marnić papieru dla tak lichych osób, ieno dla znacznych a wysokich.
Odbieżałem w tym nieco od zamiaru; wszelako wymawia mnie to, iż opowieść iest barzo rzadka a niezwyczayna; wey nie znałem też iney aby się taki cud wydarzył (to iest rozumiem aby wyszedł na iaw) u naszych wielgich dam, o których dobrze znam, iż wierę w takim wieku y w dziewięci, dziesięci, dwunastu y trzynastu leciech, nosiły a cirpiały barzo snadnie samczyka, czy to w porubstwie czy też w węźle małżeńskim, iakobych mógł przytoczyć siła przykładów o wielu zbawionych dziewictwa w takowem dziecięctwie, a wżdy nie pomarły z tego, ani nawet nie omdlały z udręczenia, ieno cheba z lubości.
K’czemu przypominam sobie opowieść o iednym bywałym a dzielnym panie, iak tylko może bydź iaki żyw we świecie, zmarłym iuż; owo ten użalał się iednego dnia na przestroność przyrody u panien y niewiast z któremi miał sprawę. Powiedał iż w końcu mus mu będzie szukać dziwczątek nieletnich y iakoby wyszłych świżo z kolebki, aby w nich nie czuć się tak przestrono iakoby na pełnoem morzu, iako mu się to zdało z inemi, y dla więtszey rozkoszy pływania w ciasnem miescu. Gdyby był zwrócił te słowa do iedney godney a wielgiey paniey znaiomey mi, byłaby mu dała tę samą odpowiedź, iaką uczyniła iednemu szlachcicowi zkądsiś; temu, gdy do niey przyszedł z temi samemi żalami, tak odparła: „Nie wiem, komu lza radniey się użalać, czy wam mężczyznom na naszą obszyrność a przestroność, czy nam białym głowam na waszą małość a nikłość, abo radniey na wasze małe y misterne przybory; tyleż bowiem przystało nam się użalać na was, co wam na nas. Owo gdybychcie mieli waszą miarę sposobną do naszego kaliberu, nicbychmy sobie nie mieli do przyganiania wzaiem“.
Owo ta dobra pani miała szczyrą racyią; y dlatego to nieiaka wielga dama, iednego dnia na dworze, patrząc a poglądaiąc na onego wielgiego Heraklesa z bronzu, wzniesionego na studni, we Fontenelbie (a prowadził ią pewien godny szlachcic, trzymaiąc ią pod pachę), rzekła mu, iż ten Herakles, mimo że barzo dobrze odrobiony a wyobrażony, wszelako nie iest tak dobrze ukształcony we wszytkich swoich członkach iakoby było potrzeba, a zwłaszcza ten od śrzodka iest nazbyt mały y nierówny a mało zgodny naprzeciw iego olbrzymiemu ciału. Szlachcic odpowiedział, iż nie ma na to co rzec, iedno iż trzeba mnimać, iako w onym czasie białe głowy[244] nie miały swoiey rzeczy tak przestroney iako w czasie dzisieyszym.
Iedna barzo wielga pani a xiężniczka dowiedziawszy się iż niektórzy okrzcili iey imieniem barzo wielgą a grubą kolubrynę, zapytała o przyczynę tego. Nalazł się ktoś, kto iey odpowiedział: „Owo, pani, z tey przyczyny, iż iest więtszego a obszyrnieyszego światła niźli ine“.
Prawda iest wszelako, iż nalazły dosyć likarstw, y nayduią ich codziennie dosyć, aby uczynić swoie wrota barziey wązkiemi, ściśnionemi a opornieyszemi do wniścia; których lików niektóre używaią, ine zasię nie: wszelako mimo to, kiedy droga iest dobrze ubita y wyieżdżana często przez ustawiczne społkowania a obcowania, abo przechody dziecek, otwór u wielu iest coraz więtszy a przestronieyszy. Zgubiłem się nieco a zabłąkałem w tey rzeczy; wszelako iże było to zgodne z przedmiotem, niemasz w tym złego; owo wracam do moiey drogi.
Wiele inych panien bywa, które daią minąć oney wielgiey młodości a zieloności swoich lat y czekaią więtszey źrałości a wysuszenia, czy to że z przyrody swoiey są barzo zimne z samego początku y doźrzewania (bywaią bowiem y trefiaią się takie) bądź że to są krótko trzymane, iako barzo iest potrzeba u niektórych; bowiem, iako powieda przyśpiewka iszpańska, vinas e ninas son muy malas a guardar, „winne grona a dziwczęta barzo trudne są do ustrzeżenia“, aby bogday iaki przechodzień, kraian abo obcy, ich nie posmakował; a zwłaszcza kiedy poczynaią czuć przyrodzoną wilgotność swoiego ciała; wżdy ine bywaią, które są tak nieczułe, iż wszytkie akwilony a wichury zimowe nie zdołałyby ich wzruszyć a zachwiać. Ine bywaią tak głupie, tak prostacze, tak grubaśne a nienauczone, iż nie chciałyby nawet usłyszeć owego imienia miłości; iako słyszałem o iedney białey głowie, podaiącey się za surową y reformatkę, która gdy usłyszała iż mówiono o iakiey k...ie, hnet wpadała w omdlenie; owo kiedy opowiedziano tę wiadomość iednemu wielgiemu panu przed iego żeną, ów odparł: „Niechże tedy ta pani nie przychodzi tutay, ieźli bomem iuż mdleie iż usłyszy gdy mówią o k...ie, hnetby na miescu pomarła skoroby uźrzała taką“.
Bywaią wszelako panny, które, skoro zaczną nieco czuć wolą bożą, oswaiaią się tak dobrze, iż hnet przychodzą iadać z ręki. Ine są tak nabożne a sumnienne, tak lękaiące się przykazań Boga naszego Pana, iż precz od się oddalaią przykazanie miłości. Przedsię widziałem mnogo takich świętulek a oćczenaszek, wylizuiących obrazki y mieszkanek ustawicznych kościołów, które pod tą obłudą żywiły a chowały swóy ogień, aby przez takowe fałsze a udania świat się na nich nie obaczył, y miał ie za barzo wstydliwe, wierę nawpół święte, iako ową świętą Katarzynę Sieneńską. Iakoż barzo często oszukały świat y ludzi, iako słyszałem o iedney wielgiey xiężniczce, ba królowey, zmarłey iuż, która, kiedy chciała nagabnąć kogoś wedle amorów (barzo bowiem była im podległa), zaczynała swoie rozmówki zawżdy od miłości Bożey iaką mu iesteśmy winni, y hnet przeprowadzała ie ku miłości świeckiey, y na swóy zamiar żądania iey od tego z którym więdła rozmowę, z czego potem przychodziła iuż do wielgiey sprawy, abo, co namniey, do quintey esencyey. Oto, iako owe dewotki abo raczey bigotki nas mamią; rozumiem tych, którzy, będąc mało bystrzy, nie przeznali ich obyczaiu.
Słyszałem iedną opowieść, niewiem czy prawdziwa: kiedy w niedawnych leciech odbywała się procesyia w iednem mieście we świecie, poiawiła się biała głowa (mnieysza z tem wielga czy mała), boso y w wielgiem umartwieniu, kaiaiąca się a zawodząca więcey niż dziesięć inych; a było to w post. Owo gdy ztamtąd odeszła, poszła obiedować z gachem, pożywaiąc ćwierć iagnięcia y szynkę: od czego zapachy szły aż na ulicę; zaźrzano do wnętrza y naleziono ich przy takim festynie. Poymano ią y skazano, aby się przechadzała po mieście ze swoią ćwiartką iagnięcia na rożnie na ramieniu a szynką uwieszoną u szyie. Nie dobrzeż to wymyślono, aby ią ukarać w takim sposobie?
Ine bywaią białe głowy dumne, wyniosłe, które, rzecby można, zieią wzgardę dla nieba y ziemi, poniewiraią mężczyzn y ich miłośne przymówki, y pędzą ie precz daleko; wszelako przeciw takim trzeba ieno zyskiwać na czasie y mieć cirpliwość a wytrwanie, z tym wszytkim bowiem y z czasem dostaniesz ie y uiarzmisz zgoła aż do pokory, iako iż przyrodzeniem iest hardości a pychy, skoro iuż pokazała swoie sztuki y wyniesła się barzo wysoko, iż zstępuie y podupada. Owo właśnie z owych hardych siła takich widziałem, które, nagardziwszy się tyle miłością a tymi którzy im o niey prawili, hnetki spokorniały a miłowały, ba nawet poślubiały ludzi nizkiego stanu y zgoła w niczym im nie równych. Tak sobie dwornie z nich amor y karze ie za hardość y rad napastuie uparciey niż ine, ile że zwycięztwo tym chlubnieysze skoro przezwycięża samą chlubę.
Znałem niegdy na dworze pannę tak wyniosłą y wzgardliwą, iż, gdy iaki kawaler a galan nagabnął ią y chciał coś uradzać o miłości, hnet odpowiedała mu tak hardzie y z taką wzgardą dla spraw miłosnych, słowami tak wyniosłemi a nieznośnemi (była bowiem ostrego ięzyka), że iuż nie ważył się wracać; a zaś gdy trefunkiem niekiedy kto chciał ią nagabnąć y zaczypić, hnet odprawiła takiego y zmyła do czysta y słowem y postawą ze wzgardliwemi minami, iakoż była barzo ostro kuta. Wreszcie miłość zagarnęła ią a pokonała; y podała się tak sielnie ku iednemu, iż zaszła czysto w ciążę trzy niedziele przed swoiem zamęźciem, a wżdy ten ktoś cale nie mógł iść w paragon z mnogością iney godney szlachty, która żądała iey sługiwać. W czym trzeba powiedzieć z Horacym: sic placet Veneri, „tak spodobało się Wenerze“, y to są owe iey cuda.
Przyszła mi raz ochota na dworze sługiwać iedney cudney y godney pannie, barzo bystrego dowcipu, z wieldze poczciwego domu, wżdy barzo hardey y wyniosłego umysłu; wszelako rozmiłowałem się w niey nadmiernie. Umyśliłem iey sługiwać y przemawiać do niey tak samo górnie a z piętra iako ona mogłaby mi mówić y odpowiadać; niechże, iako to mówią, trefi kosa na kamień. Nie czuła się przez to bynamniey zelżona, bowiem, poczynaiąc sobie z nią takowym strychem, schlibiałem iey przy tem sielnie, ile że niemasz nic, coby snadniey zmiękczało twarde serce białogłowskie iako pochwały tak iey cudności y wybornośei, iako iey pychy; wierę prawiłem iey, iż to iey przystało barzo dobrze, ile że przez to nie iawiła nic pospolitszego, y że panna abo pani, gdy się okazuie nazbyt łaskawą a przystępliwą, nie niesącą się górnie y nie wspiraiącą się na hardey reputacyey, nie iest godna iżby iey pilnie służono; wżdy przez to szacowałem ią iakoby więcey ieszcze, y nie chciałem iey inaczey nazywać ieno moia chluba. W czym sobie tak podobała, iż równie y ona chciała mnie nazywać swoim harogantem.
Iadąc tak wciąż daley, sługiwałem iey długo, y owo mogę się poszczycić iż miałem w iey łaskawości udziału tyleż, abo więcey, niźli iakibądź wielgi pan na dworze, z tych co żądali iey sługiwać? wżdy ieden, barzo ulubiony od króla, wierę dzielny a sierdzity szlachcic, wydarł mi ią, y za łaską królewską mi ią sprzątnął y poślubił. Wszelako, póki żyła, takowe porozumienie trwało ciągle pomiędzy nami, y zawżdym ią wieldze szacował. Nie wiem zali mi kto przygani, iż umieściłem tu tę opowieść, powiedaią bowiem snadnie, iż wszelka opowieść o sobie nie iest smaczna; wszelako tym razem złapałem się w tym, mimo iż w tey xiędze wiele zamieściłem opowieści o sobie wszelakiego rodzaiu, wszelako zmilczałem imię.
Bywaią ieszcze ine panny tak wesołey przyrody, y które są tak ucieszne, takie figlarki y wesołeczki, y nie maią iney rzeczy w myśli iak ieno śmiać się, spędzać chwile na trefnowaniu, tak iż nie maią czasu posłuchać ani pomyśleć o czym inym, iak ieno o swoich igraszkach. Znałem siła takich, które radsze byłyby słyszeć skrzypki, abo tańczyć, abo skakać, abo biegać, niźli wszytkie pogwarki miłośne; ine znów polowanie, tak iż można ie było snadniey nazwać siestrami służebnemi Dyiany niżeli Wenery. Znałem iednego dzielnego a sierdzitego szlachcica (pomarł iuż), który tak się zatracił przez miłość do iedney panny, potym zasię wielgiey paniey, iż ginął od tego: „bowiem, powiedał, kiedy ia iey chcę okazać moie chucie, ona prawi mi ieno o psach a łowach; tak iż radbych z szczyrego serca przeczarować się w iakiego pięknego charta abo ogara, y żeby dusza moia weszła do ich ciała, wedle mnimania Pythagorasa, aby ta panna mogła zatrzymać się chwilę przy moiey miłości, zasię ia zleczyć się z moiey rany“. Wżdy potym poniechał iey, nie był bowiem z niego dobry doieżdżacz ani myśliwiec, y nie mógł iey nadążyć y towarzyszyć iey wszędy, gdzie iey puste żądania, ucieczki a igry ią powoływały.
Owo trzeba zważyć iedną rzecz: iż takie panny, skoro iuż zbyły się swego źrebięcego stanu y poczuły iuż swoią przyrodę (iako to się powieda o źrebiętach y źrebięcicach), y skoro się tak wyigrały w pomnieyszych igrach, chcą aprobować oney więtszey, chocia późno; y młodość taka podobna iest oney u młodych wilczków, które są wszytkie ładne, wdzięczne a ucieszne czasu swey mleczney sierci, wszelako przyszedłszy do wieku, zmieniaią się w złoczyńcę a utrapieńce. One panny, o których powiedam, czynią tam samo; dobrze się naigrawszy a nasyciwszy swoie chętki w ucieczkach y figlach młodości, w łowach, balach, gierkach, kurantach, pląsach, późni zasię chcą się imać wielgiego tańca y onego słodkiego korowodu bogini amorów. Prosto (aby zrobić ostateczny koniec), nie zdarza się widzieć panien, niewiast, abo wdów, aby wcześni lub późni wszytkie nie zapłonęły, abo w swoim czasie abo poza swoim czasem, iako wszytkie drzewa, za wyiątkiem iednego, nazwanego modrzewiem, do którego one cale nie są podobne, mimo iż wielu życzyło by ie widzieć podobnemi.
Ów tedy modrzew to iest drzewo, które nigdy nie płonie, y nie daie ognia, ani płomienia, ani węgla, iako doświadczył tego Iuliusz Cezar. Powracaiąe z Galliey polecił mieszkańcom Piemontu, aby mu dostarczyli żywności y przygotowali postoie na gościńcu iego marszu. Usłuchali go wszytcy, iedno niektórzy, z zamku zwanego Modrzewiówka, nie, gdzie zamknęło się conieco ledaiakich nicponiów, którzy bawili się w opornych a buntowników, tak iż Cezar musiał zawrócić a iść ich oblegać. Zbliżaiąc się do fortycy, uźrzał iż była warowna ieno drzewem, z czego hnet począł sobie dworować, powiedaiąc iż wraz ich dostanie. Zaczym kazał naznosić siła drewek y słomy, aby zażedz ogień; iakoż buchnął tak wielgi, y płomień dał tak znaczny, iż hnet nadziwano się uźrzeć zgliszcza a gruzy; wszelako kiedy ogień się strawił a płomienie przycichły, wszytcy byli barzo zadziwieni, uźrzeli bowiem fortycę w tym samym kształcie iako była wprzódzi, y w całości, zgoła nie spaloną ani w niwecz obróconą; zaczym trzeba było Cezarowi wspomódz się inym likarstwem, ba czystym podkopem, co było przyczyną, iż ci z wewnątrz weszli w układy a poddali się; od nichto poznał Cezar cnotę owego drzewa modrzewiu, od którego nosił ów zamek nazwę Larignum, był bowiem zeń zbudowany y obwarowany.
Siła iest oćców, matek, krewniaków a mężów, którzy chcieliby, aby ich córki a żeny podane były na przyrodę tego drzewa, aby płonęły sielnie bez śladu y bez skutku; z czego byliby bardziey spokoynego umysłu, y czoło nie swędziałoby ich tak często, y nie byłoby tyle iawnych k... w, y tylu odkrytych rogalów. Wszelako to nie iest godziwe ani w ten ani w, iny sposób, bowiem świat barziey stał by się wyludniony, y ludzie żyliby na nim iakoby z marmoru, bez żadney rozkoszy ani lubości, iakoto powiedali ieden y iedna (których wiem), y Natura byłaby niedoskonała, zasię tak iest barzo doskonała; za którą idąc, iako za dobrym hetmanem, nie obłądzimy się nigdy z dobrey drogi.

ARTYKUŁ TRZECI.
O MIŁOŚCI WDÓW.

Tedy dość iuż uradzać o pannach, słusznie się godzi teraz, abychmy pomówili z kolei o paniach wdowach.
Miłość wdowia iest dobra, dogodna y pożyteczna, ile że wdowy zażywaią pełney wolności y bynamniey nie są niewolnicami oćców, matek, krewnych a mężów, ani, co więtsza, żadnego tribunału; zaczym można dosyta świadczyć miłość wdowie y sypiać z nią, y nie iest się za to pokaranym, iako za panny a niewiasty zamężne; nawet Rzymiani, którzy nam przekazali co nawięcey praw iakie żywią u nas, nigdy ich nie dawali karać za ten postępek ani na ciele ani maiętności, iako to wiem od iednego barzo uczonego w prawie, który mi k’temu przytoczył Papiniana, owego wielgiego prawodawcę. Ten, rozważaiąc kwestyę cudzołóztwa, powieda to: iż spadkobierca nie ma żadney zaczypki ani prawa względem obyczayności wdowy zmarłego, gdyż ieno telko mąż za swego życia mógłby był pozwać za to żenę przed sądy; owo wówczas mógłby spadkobierca przeiąć prawo ścigania iey daley, wszelako nie w inym razie. Iakoż w rzeczy, nie naydzie się zgoła w całem prawie rzymskiem żadney kary nałożoney wdowie, chyba tey która ponownie poymie męża w roku wdowskiey żałoby, abo też która, nie wydawszy się ponownie, urodzi dzicię po iedynastym miesiącu tegoż roku, iako że pirszy rok iey wdowstwa mnima się bydź poświęconym czci iey pirszego łoża. Było też prawo, ogłoszone przez Eliogabala, iż wdowa nie ma się wydawać w roku po śmierzci męża, iżby miała swobodę płakania przez cały rok, y pilnego myślenia o wzięciu sobie nowego. Co za prawo! Oto mi dobra przyczyna. Co się tycze wdowiego wyposażenia, spadkobierca nie może iey odiąć takowego, chociaby nawet wyprawiała ze swoiem ciałem wszytkie błazeństwa we świecie; na co ten od którego to wiem przytoczył mi piękną racyią; gdyby bowiem spadkobierca, który nie ma iney myśli niż ku maiętności, miał otwarte wrota aby obwinić wdowę o to przestępstwo y zbawić ią wiana, byłyby tem samem otwarte drzwi dla iego potwarzy; y nie byłoby wdowy, by naycnotliwszey, któraby się mogła uchronić od oszczerczych prześladowań onych lubych spadkobierców.
Wedle tych wiadomości, iako widzę, białe głowy rzymskie miały dobre czasy y dobrą przyczynę folgowania sobie; y nie trzeba się dziwić, iż iedna, czasu Marka Aurelego, iako to mieści się w iego żywocie, idąc za orszakiem pogrzebnym męża, pośród nawiętszych krzyków, szlochów, wzdychań, płaczów a lamentacyi, ściskała rękę barzo ciasno temu, który ią podtrzymywał a wprowadził, czyniąc tem znak iż to było ku miłości a małżeństwu, wżdy po upływie roku (gdyż inaczey mogłaby go zaślubić ieno za dispenzą, iako takową dispenzę otrzymał Pompeiusz kiedy poiął córkę Cezara, wszelako udzielana była ieno barzo wielgim); iakoż po roku ią zaślubił; wey iuż przez ten czas miał z niey zawżdy same smaczne kąski y siła dobył placuszków z iey pieca, iako to powiedaią. Owa pani nie chciała nic stracić, ba opatrowała się zawczasu; wżdy dlatego nie uroniła nic ani ze swoiey maiętności ani wdowiego wiana.
Oto iak wdowy rzymiańskie były szczęśliwe, iako są ieszcze y nasze wdowy francuzkie, które, przez to iż daią radość sercu a swemu wdzięcznemu ciałku, nie tracą nic ze swoich praw, mimo iż tribunały nasze siła takich spraw rozważały; iako wiem iednego możnego a bogatego pana we Francyey, który długo prawował swoią bratową o wiano, obwiniaiąc ią iż iey życie było cokolwieczek wszeteczne, y ieszcze domieszał do tego iną iakąś ba cięższą zbrodeńkę; wey, mimo to, wygrała ów proces; y trzeba było dobremu szwagrowi wyposażyć ią uczciwie y dać iey co się należało; tyle ieno iż odebrano iey opiekę nad synem y córką, zwłaszcza iż się ponownie wydała; na co sędziowie y wieldzy senatorowie tribunału maią wzgląd y nie dozwalaią wdowom, które ponownie się wydaią, opieki nad dziećmi; mimo iż, niedawno temu, wiadome mi są wdowy cale nieledacyiakiego stanu, które, poiąwszy męża, zabrały swoie córki nieletnie, wbrew swoim szwagrom y inym krewnym; wszelako barzo im w tym była pomocna łaska xiążęcia który z niemi miał porozumienie. Iako iż nie ma prawa, któregoby gładki kuper nie obalił. Wszelako wyrzekam się rozprawiania o tym przedmiocie, ile że iest to nie moia professyia, y że, mnimaiąc rzec co dobrego, możebna rzekłbych nic do rzeczy: zdaię się w tym na naszych wielgich prawodawców.
Owo, z pomiędzy naszych wdów, iedne podobaią sobie ieszcze wrócić w małżeństwo y ieszcze raz zmacywać ten bród, iako marynarze, którzy, ocaleni po dwóch, trzech, czterech rozbiciach, powracaią ieszcze na morze, y iako też czynią y niewiasty zamężne, które będąc w boleściach rodzenia, przysięgaią, przeklinaią się, iż nigdy k temu nie wrócą, wszelako zaledwie że ieszcze wywód odprawią, a iuż imaią się znowu chwierutać swoie łóżeczka. Iako iedna pani iszpańska, która, będąc w boleściach rodzenia, kazała sobie zapalić gromnicę Nayświętszey panny z Monseratu, która znacznie pomaga do rodzenia z przyczyny mocy oney Nayświętszey Panny. Mimo to nie przestała doznawać srogich boleści, y przysięgać, iż nigdy k’temu nie wróci. Owo zaledwie zległa, iuż rzekła pokoiowey, która trzymała świcę zapaloną: Serra esto cabillo de candela para otra vez. „Schoway ten koniuszczek świcy na inszy raz“.
Ine panie nie chcą iuż brać męża; y z tych, które nie chcą tego, wiele iest y było, które, popadłszy we wdowstwo w kwiecie swoiego wieku, poprzestały na tym. Widzieliśmy królową matkę, iak, owdowiawszy w trzydziestym siódmym lub ósmym roku życia, statecznie pozostała iuż wdową; y mimo iż była pani cudna, barzo powabna a godna miłości, nie pomyślała ni o iednym iżby go zaślubić. Wżdy może mi kto powiedzieć, iż kogóż mogła zaślubić, któryby był dorosły do iey wielgości y równy owemu wielgiemu królowi Hendrykowi, iey nieboszczykowi panu a mężowi, y że byłaby straciła rząd królestwa, sto razy więcey warty niżeli sto mężów, y którego utrzymanie było wiele lepsze y wiele uciesznieysze! Wszelako niema rzeczy, któreyby miłość nie dała przepomnieć; owo tym więcey należy chwalić tę panią y chować ią w świątyni chluby a nieśmiertelności, iż się powściągnęła a przezwyciężyła, y nie uczyniła iako iedna królowa wdowa, która, nie mogąc tego strzymać, zaślubiła swoiego marszałka dworu, nazwiskiem pana Rabodansza: co królowi iey synowi zdało się barzo nieprzystoynem a dotkliwem; wszelako potym, iż była iego matką, odpuścił iey y darował onemu Rabodanszowi iż ią zaślubił, z tem iż w dzień, przed światem, ma iey sługiwać zawżdy iako marszałek dworu, aby nie zbawiać matki iey dużości a maiestatu, zasię w nocy może z nim robić co zechce, może się nim posługiwać iako swoim sługą abo panem, zdaiąc to na ich diskrecyą a wolą iednego y drugiego; wżdy można mnimać, iż to on nad nią przewodził; chociayby bowiem nawiętsza była, gdy przydzie na to, zawżdy iest uiarzmiona od swoiego zwierzchnika, wedle prawa natury y narodów w tey rzeczy[245]. Wiem tę powieść od nieboszczyka wielgiego Kardynała Lotaryngskiego ostatniego, który opowiedał ią w Połasie królowi Franciszkowi drugiemu, gdy ów promował ośmnastu kawalerów ordyru św. Michała, liczba barzo wielga, nie widziana ani słyszana dotąd; y miedzy inemi był tam pan Rabodansz, barzo szedziwy, którego oddawna nie widziano na dworze, cheba w niektórych dawnych wyprawach woiennych, ile że usunął się nieco po śmierzci pana Lotreka, z żałości a smutku (iakoto widzi się nieraz) iż utracił swoiego dobrego pana; był kapitanem gwardyey w iego podróży do królestwa Neapolu, gdzie tamten umarł; owo powiedał ieszcze pan Kardynał, iż mnimał, że ten pan Rabodansz pochodził z tamtego małżeństwa. Niedawno temu iedna pani francuzka zaślubiła swego pazia, ledwie wyzwoliwszy go z paziowstwa, a przedsię dosyć długo wytrwała we swoiem wdowstwie.
Zostawmyż teraz owe obyczaie wdowskie, a pomówmy o więtszych y o statecznieyszych.
Mieliśmy naszą królowę Francyey, donnę Izabelę austryacką, zaślubioną nieboszczykowi królowi Karlowi dziewiątemu, a którą możemy wszędy sławić, iż była iedną z nalepszych, naysłodszych, nayroztropnieyszych y cnotliwszych królowych, iakie panowały od czasu panowania wszytkich królów a królowych iacy kiedybądź panowali; mogę to powiedzieć, y każdy ze mną, który ią widział abo słyszał w rozmowie, nie czyniąc krzywdy inym, y z barzo wielgą prawdą. Była to barzo cudna xiężniezka, z płcią na twarzy tak piękną a subtylną, iakiey nie miała żadna dama na iey dworze, y wieldze lubą. Miała postawę równie barzo nadobną, mimo iż średniey dużości. Była też barzo roztropna, barzo cnotliwa y dobra y nigdy nie wyrządziła zła ani pakości nikomu, ani kogo obraziła by namnieyszem słowem we świecie: owo też była barzo w nich umiarkowana, mówiąca barzo mało y zawżdy swoiem iszpańskiem.
Była barzo nabożna a wcale nie świętula, nie okazuiąca swoiey nabożności znaki zewnętrznemi y nazbyt skaczącemi w oczy, ani nazbyt przysadnemi, iako widywałem takowe niektóre oćczenaszki; wżdy nie chybiaiąc zwyczaynym godzinom modlitwy, przestrzegała ich barzo pilnie, nie przyczyniaiąc inych niezwyczaynych. Wierę prawda iest, co słyszałem od niektórych iey pań dworskich, iż kiedy nalazła się w łożu sama a niewidoczna, przy dobrze zasłonionych kotarach, przyklękała sobie w koszulce y modliła się ieszcze całą abo pół godziny, biiąc się w piersi a umartwiaiąc się w nabożności. Na czym nie rychło się postrzeżono, dopiro kiedy król Karl iey małżonek pomarł; gdy się bowiem położyła y wszytkie panie dworskie opuściły ią, iedna z tych które spały w iey kownacie, słysząc ią wzdychaiącą, odważyła się zerknąć przez kotarę, y uźrzała ią w takiey postawie, modlącą się y proszącą Boga w takowym sposobie, iako czyniła co wieczora; tak iż ta dworka, będąca z nią dość poufale, ośmieliła się iey przedstawić iednego dnia, iż ze szkodą czyni dla swego zdrowia. Pogniwała się pani przeciw niey, iż ią odkryła y zaźrzała na nią, chcąc iakoby temu zaprzeczyć, y rozkazała iey nie pisnąć o tym słowa; dlatego zaniechała tego owego wieczora; w nocy wszelako naprawiała wszytko, mnimaiąc iż iey niewiasty się nie obaczą; wżdy one widziały ią y postrzegły przez cień od światła iey słoia pełnego wosku, który miała zapalony w alkówce kole łóżka, aby czytać y modlić się do Boga niekiedy na swoiey xiążce, nie tak iak ine xiężniczki a królowe, które stawiaią go na swoiey kredency. Takowy obyczay modlitwy nie był w niczym podobny onym hipokritkom, które, chcąc popisać się przed światem, odprawuią swoie modły a nabożeństwa iakoby publicznie y mamrocząc głośno, iżby ie miano za barziey nabożne a święte.
Tak modliła się nasza królowa za duszę króla, swoiego małżonka, którego żałowała wieldze, odprawiaiąc swoie żale a wspominki nie kształtem iakiey niewiasty zrozpaczoney a oszalałey, wydaiąc głośne krzyki, rozdzieraiąc sobie lico, wytarguiąc włosy, ani też udaiąc białą głowę którey chwalą to iż płacze, ieno użalaiąc się łagodnie, wylewaiąc swoie cudne a kosztowne łzy tak tkliwie, wzdychaiąc tak słodko a cicho, aż poznać było hnet po niey iż powściąga się w boleściach, aby nie dawać światu mnimania, iż chce przybierać piękne weźrzenie a wdzięczny pozór, iako to widziałem u wielu białych głów; wszelako mimo to znać było w iey duszy srogie cirpienia. Iakoż strumień wody zatrzymany w biegu gwałtownieyszy iest, niźli ten który ma odpływ swobodny. K’czemu przypominam sobie, iż, przez cały czas choroby króla, iey pana a męża, gdy on leżał w łożu, a ona go nawiedziła, hnet usadzała się wpodle niego, nie blizko wezgłowia, iako iest obyczay, ieno nieco na stronie y ku iego widoku, gdzie zostawała, nie mówiąc zgoła do niego, iako iest obyczay, ani też on do niey, póki tam była, ieno rzucała zwrok na niego tak usilnie, nie odwracaiąc go odeń na chwilę, rzekłbyś iż brała go w setce z oney miłości iaką miała ku niemu; a potem widać było iak wylewała łzy tak czułe y taiemne, iż ktoby dobrze na to nie baczył, nic by nie uźrzał; osuszała mokre oczęta, przybierała pozór iż nosem siąka, tak iż litość była patrzeć dla każdego (widziałem bowiem ią podczas) widząc ią tak mocuiącą się aby nie odsłonić swoiey boleści a miłowania, y aby król też się w tym nie obaczył. Oto ćwiczenie nabożne, iakie pełniła przy łożu chorego króla; a potym wstawała y szła prosić Boga za iego zdrowie; miłowała go bowiem y czciła niezmiernie, mimo iż wiedziała że iest łasy na postrone amory, y że miał miłośnice, bądź dla czci swoiey, bądź dla rozkoszy; wżdy ona nigdy dlatego go nie przyięła gorszey, ani rzekła mu gorsze słowo, znosząc cirpliwie swoią małą zazdrość y rabunek iaki na niey czyniono. Była barzo godna y sposobna dla niego: był to bowiem ogień y woda ziednoczone razem; ile że król był nagły, ruchliwy a krewki; ona zasię chłodna y barzo umiarkowana.
Opowiedano mi z dobrey strony, iż, po iey owdowieniu, naydowały się niektóre z iey pań, co naypoufalszych, które brały się pocieszać ią tym a owym: owo była iedna (iakoto wiecie iż w gromadzie zawżdy się trefi iaka mniey roztropna), która, mnimaiąc ią dobrze uraczyć, rzekła: „Gdybyż to chocia, pani, król nieboszczyk, miasto córki, był Wam ostawił syna, bylibychcie teraz królową matką królewską, y wasza dużość tem barzieyby się zwiętszyła a umocniła od tego. — Ha! odparła tamta, nie przychodźcież do mnie z taką niewczesną mową. Iakgdyby iuż Francyia nie dosyć miała niedoli, abych ia iey przyczyniła ieszcze tego iednego, aby dopełnić ze wszytkim iey upadku: gdybych bowiem miała syna, byłoby tyle swarów, buntów a zamiszek o posięście zarządu a opieki w czas iego dziecięctwa a nieletniości, iż z tego wynikłoby więcey woien niż kiedy, y każdy chciałby ztąd mieć a wyciągnąć własną korzyść, obłupiaiąc to ubogie dzicię, iako chciano uczynić nieboszczykowi królowi, memu mężowi, kiedy był mały, gdyby królowa iego matka a iego wierne sługi nie byli się przeciwili: ot, coby było, gdybych go miała; a ia nieszczęsna byłabych przyczyną tego żem go poczęła y cirpiała z tego tysiące przeklęctw ludu, którego głos iest iakoby głosem Boga. Oto dlaczego chwalę Boga, y z radością przyimuię owoc iaki mi zesłał, bądź na moię niedolę bądź na dobro“.
Oto dobroć oney dobrey xiężniczki naprzeciw kraiowi, w który została zesłana. Słyszałem, iż, w czas rzezi św. Bartłomieia, ona, nie wiedząc ni o czym, ani nie przewąchawszy bynamniey tey rzeczy, położyła się spać o zwyczayney porze; owo kiedy zbudziła się rano, oznaymiono iey o pięknem widowisku iakie się odgrywa. „Ha! (rzekła na to) żaliż król, móy małżonek, wie o tem? — Tak, Pani, odrzeczono, ówżeto sam nakazał czynić. — O móy Boże! (wykrzyknęła) możeż to bydź? i cóż to za rayce były, które mu dały takową doradę? Móy Boże, błagam Cię y proszę iżbyś mu chciał przebaczyć: bowiem, ieźli ty się nie ulituiesz, lękam się iż ten wielgi grzech snadno może bydź nie do odpuszczenia“. Hnet zażądała swego modlitewnika y zaczęła kaiać się a prosić Boga ze łzami w oczach.
Niechże kto zważy (proszę was) dobroć a obyczainość oney królowey, iż nie przychwalila bynamniey onemu świętu, ani igrze iaką święcono, mimo iż wielgą miała przyczynę życzyć całkowitego wytracenia y pana admirała y wszytkich z iego wiary, ile że była cale przeciwna iey własney, którą wielbiła a czciła więcey niż cobądź we świecie; y, z drugiey strony, widziała, ile mącili w państwie króla iey pana a męża, y także iż cysarz iey ociec rzekł iey, gdy odiżdżała z nim, aby przybydź do Francyey: „Moia córko (rzekł), iedziesz iako królowa do królestwa nabarziey cudnego, potężnego a wielgiego, iakie iest we świecie, y w tym masz się za barzo szczęśliwą; wszelako barziey szczęśliwą byś była, gdybyś ie nalazła całe w tym stanie, y tak kwitnące, iako były niegdy: owo naydziesz ie wieldze rozprószone, rozczłonkowane, podzielone a osłabłe, ile że, ieśli król twóy małżonek dzierży iego dobrą część, xiążęta y panowie tamtey wiary dzierżą ze swey strony drugą część“. Y iako iey to przyrzekł, tak też y nalazła.
Owoż, skoro owdowiała, wiele osób, tak mężczyzn iak y pań na dworze, z nabarziey ostrowidzących iakich znałem, żywili mnimanie, iż król, za swoim powrotem z Polszczy, zaślubi ią, mimo iż była iego bratową; wszelako mogło to się stać za dispensą papy, który wiele może w takiey materyey, a zwłaszcza gdy chodzi o wielgich, z przyczyny dobra publicznego iakie idzie za tym. Wżdy siła było racyi, aby się to małżeństwo zawarło, których wywiedzenie zostawiam biegleyszym statystom, sam się nad tem nie rozszyrzaiąc. Wszelako, miedzy inemi, iedna była ta, aby odwdzięczyć wielgą łaskawość iakiey król doznał od cysarza w swoiem powrocie a wyieździe z Polszczy: niema bowiem wątpienia o tym, iż, gdyby cysarz chciał mu uczynić by namnieyszą przeszkodę we świecie, nie mógłby nigdy wyiachać ani przebydź tey drogi, ani też dotrzeć przezpiecznie do Francyey. Polacy chcieliby go zatrzymać, gdyby nie był wyiachał nie żegnaiąc się z niemi: bowiem Niemcy śledzili go ze wszytkich stron aby go przychwycić (iako się trefiło onemu dzielnemu królowi Ryszardowi angielskiemu w powrocie ze Ziemi Świętey, o czym czytamy w dawnych chronikach), y tak samo byliby go zatrzymali iako ieńca y kazali płacić okup, abo, możebna, co gorsze: znacznie bowiem mieli z niem na pieńku, z przyczyny owego festu św. Bartłomieia, przynaymniey xiążęta protestanckie; wżdy on, z woley y bez iney ceremoniey, oddał się na wiarę cysarza, który go przyiął barzo wdzięcznie a przyiaźnie, y z wielgą częścią, przystoynością a poufałością, iakoby byli braćmi y podeymował go barzo chlubnie; zaczym, spędziwszy z nim kilka dni, sam go przeprowadził dzień abo dwa, y dozwolił mu barzo pewnego przechodu przez swoie ziemie; tak iż za iego łaską dostał się do Karinthyey, do ziem Wenecyańskich, do Wenecyey, potem do swoiego królestwa.
Otoć zobowiązanie, iakie król miał względem cysarza, z którego wiele osób, iako powiedałem, wzięło mnimanie, iż król wywiąże się zeń, zadzierzgaiąc ieszcze ciaśniey one związki. Wszelako wówczas gdy iechał do Polszczy, uźrzał w Blamoncie, w Lotaryngiey, pannę Wademonciankę, Luizę Lotaryngską, iedną z nabarziey cudnych, zacnych a wybornych xiężniczek krześciiaństwa, na którą obrócił zwrok tak palący, iż hnet zgorzał od tego, y w taki sposób, iż żywiąc ów ogień przez cały czas podróży, za powrotem do Lyionu wyprawił pana Guię (iednego z wielgich swoich faworitów, czego, wierę, we wszytkim był godzien) do Lotaryngiey, gdzie ułożył y zawarł małżeństwo miedzy; nim a nią, łatwie y bez wielgiey sprzyczki, iak to możecie mnimać, skoroć dla oćca było to szczęście niezrównane, iako y dla córki; temu bydź teściem króla Francyey, zasię córze bydź iey królową. Pomówię o niey w inem miescu.
Aby powrócić ieszcze do naszey wdzięczney królowey, ta, omierziwszy sobie długszy pobyt we Francyey dla wielu racii, a zwłaszcza dla tego, iż tam iey nie świadczono ani nie oddawano czci tyle ile była godna, namyśliła się iachać spędzić resztę swoich pięknych dni przy cysarzu swoim oćcu a cysarzowey swoiey matce. Tam gdy bawiła, trefiło się, iż król katolicki ostał się wdowcem, utraciwszy królowę Annę Austryaczkę, swoią żenę, siestrę cioteczną naszey królowey Elizabety; owóż ten zapragnął ią poiąć y posłał prosić cysarzową, rodzoną siestrę króla katolickiego, aby przedstawił iey pirsze zaczypki, wszelako nigdy nie chciała o tym słyszeć ani za pirszym, ani za drugim, ani za trzecim razem, kiedy cysarzowa matka iey o tem mówiła, wymawiaiąc się chlubnemi popiołami nieboszczyka męża, iż nie chce ich gwałcić powtórnem małżeństwem, a także z przyczyny zbyt blizkiego krewieństwa a powinowactwa, iakie było miedzy nimi, z czego Bóg mógłby się wieldze pogniwać. Przeciw czemu cysarzowa a król iey brat umyślili przemówić do niey przez iezuitę iednego, barzo uczonego a wymownego, który ią nakłaniał a kazał iey ile tylko mógł, nie przepominaiąc przytoczyć conieco z onych wielgich ustępów Pism świętych y inych, mogących przydać się do iego zamiaru; wszelako ona pomięszała go hnet inemi równie pięknemi a barziey prawdziwemi przytoczeniami, bowiem, od czasu swoiego wdowstwa, ięła się pilnie do studiowania pisma Bożego; poczym oznaymiła mu swoią niezłomną rezolucyą, która była iey nayświętszą obroną, aby nie zaniedbać męża przez drugie małżeństwo, tak iż pan iezuita czas stracił, nic nie zdziaławszy. Pilony listami króla Iszpaniey powrócił ieszcze, nie zadawalaiąc się stateczną odpowiedzią xiężniczki; zaczym ta, nie chcąc tracić iuż czasu na prawowanie, potraktowała go ostrymi słowy a groźby, y ucięła mu zwięźle, iż, ieśli się ieszcze waży iey turbować głowę, da mu to pożałować, zgoła nawet zagroziła, iż da go ochłostać w czeladney. Słyszałem więcey ieszcze, wszelako nie wiem zali to prawda, iż, gdy ieszcze raz trzeci powrócił k’temu, posunęła się daley y dała go skarcić za natręctwo. Wszelako nie sądzę, ta pani bowiem barzo szacowała ludzi świątobliwego życia, iako ci są.
Oto wielga ustawiczność y piękna rezolucya oney cnotliwey królowey, która zaiste aż do ostatnich dni dochowała wiarę czcigodnym kościom króla, swoiego małżonka; które onoruiąc nieustannie żalami a łzami y nie mogąc ich nastarczyć (wierę źrzódło byłoby wyschło), podupadła z tego y zmarła tak młodo, iż nie mogła mieć ieszcze trzydziestu pięci lat, gdy pomarła[246]; z czego strata była zaiste zbyt nieoszacowana, byłaby bowiem ieszcze służyła za źwierzciadło cnoty przezacnym białym głowam całego krześciiaństwa.
Owo zaiste, ieźli okazała miłość do króla, swoiego męża, swoią ustawicznością a strzemięźliwością cnotliwą a lamenty wytrwałymi, lepiey ią ieszcze obiawiła naprzeciw królowey Nawary swoiey szwagierki: wiedząc bowiem o niey, iż pędzi żywot w wielgiey ostateczności nędzy y uszczuplenia w zamku swoim w Owerniey, cale opuszczona od nawiętszey liczby swoich y tych, którym dobre świadczyła, kazała ią odwidzić y ofiarować iey wszytkie swoie dostatki; tak iż oddała iey połowę swey wdowiey pensyi iaką miała we Francyey, y dzieliła się z nią, iak gdyby to była iey rodzona siestra; powiedano nawet, iż ona wielga królowa byłaby miała wiele do cirpienia bez wielgiey szczodrości swey dobrey y nadobney siestry. Owo tyż zawdzięczała iey wiele; y czciła ią y miłowała tak, iż niełacno iey przyszło przenieść iey śmierzć cirpliwie świeckim sposobem; ba trzy niedziele od tego pozostała w łóżku, podsycaiąc boleść płaczem a ustawnemi łzami y wytrwałemi ięki; y późniey ciągle ieno ią opłakiwała a żałowała jey, przyozdabiaiąc iey pamięć naywdzięcznieyszemi słowy, tak iż nie byłoby trzeba zapożyczać inych, aby ią wysławić y przekazać nieśmiertelności; powiedano mi zgoła o niey, iż złożyła a dała wypisać piękną xięgę tyczącą słowa Bożego, y drugą, z historyey tego co się działo we Francyey, iak długo w niey bawiła. Nie wiem zali to prawda, ale upewniano mnie o tem, y że widziano te xięgi w rękach królowey Nawary, iakoby iey ie posiała przed śmierzcią; o których miała wysokie mnimanie y powiedała ie bydź barzo pięknym utworem. Skoro tak wielgie y boskie orędzie to wyrzekło, trzebaż temu wierzyć.
Oto co pokrótce mogę powiedzieć o naszey dobrey królowey Lizbecie, o iey dobroci, cnocie, iey ustawiczności a strzemięźliwości, y źrzetelney miłości przeciw królowi, swoiemu mężu. Słyszałem to od pana Lansaka, który był w Iszpaniey gdy iey się zmarło, iż cysarzowa mu rzekła: El mejor de nosotros es muerto[247]. Możnaby mnimać, iż w takowych uczynkach ta królowa chciała naśladować swoią matkę, swoie cioteczne babki a ciotki: bowiem cysarzowa matka, mimo iż ostała się wdową y dosyć młodą y barzo cudną, nigdy nie chciała się iuż wydać, y powściągnęła się y powściąga we wdowstwie barzo statecznie a strzemięźliwie, opuściwszy Austryią a Niemcy, siedzibę swoiego państwa, po śmierzci cysarza, swego małżonka. Udała się do brata do Iszpaniey, będąc wezwana odeń, a uproszona, iżby przybyła pomagać mu w wielgiem brzemieniu spraw, iako y uczyniła; była bowiem barzo bystra y oświecona xiężniczka. Słyszałem to z ust króla Hendryka trzeciego, który znał się na ludziach iak nikt w iego królestwie, iż to była, wedle iego osądu, iedna z godnych a roztropnych xiężniczek świata. Kiedy iachała do Iszpaniey, przemierzywszy Niemcy przybyła do Włoch a do Genui, gdzie wsiadła na okręt: że zaś to było w zimie, y w miesiącu grudniu przypadł czas oney morskiey podróży, psota ią przyłapiła w Massyliey, gdzie mus był spuścić y zaczypić kotwicę. Żadnym sposobem nie chciała wszelako wniść do portu ani dać wniść swoim statkom, z obawy by nie obudzić iakich podeźrzeń a niepokoiu; sama też ledwie ieden dzień wstąpiła do miesta aby ie obeźrzeć. Pobyt iey tam trwał siedm abo ośm dni w oczekiwaniu sposobnieyszey aury. Iey naypięknieysze a naygodnieysze ćwiczenie było to iż co rano opuszczaiąc statek (zwyczaynie bowiem nocowała na nim) szła rankiem wysłuchać msze a obrzędy w kościele świętego Wiktora z barzo gorącem nabożeństwem; potem zaś gdy iey przynieśli obiad y przyrządzili go w opactwie pożywała go; zasię po obiedzie zabawiała się rozmową abo ze swemi niewiastami y świtą abo z panami z Massyliey którzy iey oddawali wszelką cześć a rewerencyą, winne tak wielgiey xiężniczce, ile że król rozkazał ią podeymować iak gdyby iego własną osobę, w odwdzięczeniu za dobre przyięcie y gościnę iakiey doznał od niey we Widniu. Iakoż zauważyła to dobrze, y dlatego rozmawiała z niemi barzo swobodno y okazowała się barzo poufałą, więcey niemiecką modą abo francuzką niźli iszpańskim strychem: tak iż oni byli barzo radzi z niey, zasię ona z nich, iako to umiała barzo dobrze napisać królowi y podziękować za to, pisząc wręcz, iż byli to naygodnieysi ludzie iakich trefiło się iey napotkać w iakiem mieście: w czym wymieniła ich z iakie dwadzieścia, iako pana Kasztelana, zwanego panem Altywitą, kapitana galerów, dosyć głośnego tem, iż zaślubił piękną Szatonewiankę ze dworu, y zabił Wielgiego Pryora y sam był przytem zabity, iako inędy nadziwam się to opowiedzieć. Własna iego żena opowiedała mi to co tu rzekłem; y rozwodziła się przedemną nad wybornościami tey wielgiey xiężniczki, y iako iey pobyt w Massyliey zdawał się barzo pięknym, iako się nim zachwycała y gwarzyła o tem sielnie na swoich spacerach, zasię kiedy wieczór nadszedł, nie omieszkiwała nigdy wrócić spać na statek, aby, skoro piękny czas abo dobry wiatr się obiawi, módz hnet, nie mieszkaiąc, rozwinąć żagle, iako że nie chciała w niczym się stać podeźrzaną. Byłem podczas na dworze, kiedy opowiedano te wiadomośći o iey przeieździe królowi, który barzo się był frasował zali ią dobrze przyięto, iak się to godziło y iak życzył. Ta xiężniczka żywię ieszcze y trwa w swoich pięknych cnotach; y przypomogła się sielnie królowi swoiemu bratu, iako to słyszałem. Schroniła się późniey na ostatni pobyt a mieszkanie do klasztoru pań zakonnych zwanych descalcadas[248], nie noszą bowiem trzewików ani pończoch; który zakon ustanowiła xiężniczka Iszpaniey, iey siestra.
Owa xiężniczka Iszpaniey była to barzo urodziwa xiężniczka, y barzo wspaniałego maiestatu: ba, nie byłaby też inaczey iszpańską xiężniczką; snadnie bowiem piękna postawa a wdzięczne weźrzenie wtóruie zawżdy maiestatowi, a nabarziey w Iszpaniey. Miałem tę cześć ią widzieć y rozmawiać z nią dość poufale, wróciwszy do Iszpaniey z Portugaliey. Otóż, kiedy byłem pirszy raz pokłonić się przed naszą królową Lizbetą francuzką y rozmawiałem z nią (przyczym pytała się mnie o siła nowin z Francyey y Portugaliey), doniesiono królowey, iż pani xiężniczka nadchodzi. Hnet rzecze do mnie: „Nie umykay, mówi, Burdeilu; uźrzysz nie co insze, ieno godną y cudną xiężniczkę; czystą uciechę sprawi ci ią oglądać. Rada będzie cię widzieć y spytać o nowiny o królu swoim synie, skoroć się go trefiło oglądać“. Owo na to hnet iawi się pani xiężniczka, która zdała mi się barzo cudna, wedle moiego smaku, barzo dwornie przybrana, przystroiona na głowie toczkiem mody iszpańskiey z białey krepy, który iey schodził barzo nizko w szpic ponad nosem, y odziana po wdowiemu, iszpańskim obyczaiem, zwyczaynie bowiem chadzała w iedwabiu. Poglądam na nią a dziwuię się zrazu, y tak uparcie, iż stałem iakoby w zachwyceniu; aż królowa krzyknęła na mnie, y rzekła mi, iż pani xiężniczka żąda odemnie słyszeć nowiny o królu swoim synie; słyszałem bowiem dobrze, iż iey rzekła że mówi y rozmawia z dworzaninem króla swego brata, y wracaiącym z Portugaliey. Na to zbliżam się ku niey, y całuię iey suknię iszpańskim obyczaiem, zaczym przyięła mnie barzo łaskawie a poufale; a potem zaczęła przepytywać nowin o królu, swoim synie, o iego wybryczkach y coby mi się o tem zdało: podczas bowiem mówiono iakoby o chęci traktowania małżeństwa miedzy nim a panią Margaretą Franczuką, siestrą króla, obecnie królową Nawary. Opowiedziałem iey o tem conieco; ile że mówiłem podczas po iszpańsku równie dobrze abo lepiey iako po francuzku. Miedzy inemi pytaniami, zadała mi to: czy ten iey syn był urodny, y komu podobien. Rzekłem, iż był to ieden z nayurodnieyszych władców krześciiaństwa, iako wierę był taki, y że we wszytkim był iey podobien, tak iż był to prawy obraz iey piękności: na co uśmichnęła się, rada z tego co powiedziałem. Wreszcie, kiedy iuż dość długo z nią nauradzałem, przybyto prosić królowę na wieczerzę, zaczym obie siestry się rozłączyły, zasię królowa (która zabawiała się nieco wpodle okna, wszelako przysłuchiwała się nam) rzekła mi wówczas, śmieiąc się: „Wielgą radość uczyniliście iey tem, coście rzekli o podobieństwie z synem“. A potem mnie spytała, co mi się o tym zdawało, y czy nie widziała mi się barzo godną panią y taką iak mi przyrzekła; w końcu zasię powiedziała: „Mnimam, iż pragnęłaby barzo wydać się za króla moiego brata, y iabych iey tego życzyła“. Co pamiętałem dobrze, skoro się nalazłem z powrotem na dworze, donieść o tem królowey, matce królewskiey, która była podczas w Arlesie w Prowancyi. Wszelako rzekła mi, iż iest zbyt szedziwa dla niego, że mogłaby mu bydź matką. Rzekłem iey daley to, co mi powiedano w Iszpaniey, y com wiedział z dobrego miesca: iż, gdyby nie zaślubiła króla Francyey, była barzo gotowa nie wydać się za nikogo, ba zgoła usunąć się ze wszytkim od świata. Iakoż w rzeczy, nabiła sobie głowę tak sielnie owem wspaniałem stadłem y tą nadzieią tak piękną, ile że była pani wyniosłego serca, iż mnimała doprowadzić ie do końca ku swemu zadowolnieniu, abo też cale myślała dokonać reszty dni w monastyrze, o którym mówiłem, gdzie iuż kazała budować co dla się, aby się tam schronić. Owo w ten sposób utrzymała się tak długo w owem spodziewaniu a wierze, przestrzegaiąc wciąż barzo obyczaynie swoiego wdowstwa, aż nie dowiedziała się o małżeństwie króla z iey siestrzenicą; wówczas, straciwszy wszelką nadzieię, rzekła one słowa żałośliwe, abo też tym podobne, iako słyszałem: Aunque la nieta sea por su verano mas moza, y menos cargada de annos que la tia, la hermosura de la tia, ya en su estio, toda hecha, y formada por sus gentiles y fructiferos annos, vale mas que todos los frutos que su edad florescida da esperanza a venir; porque la menor desdicha humana los hara caer y perder ni mas ni menos que algunos arboles, los quales, en el verano, por sus lindos y blancos flores nos prometen linda fruta en el estio, y el menor viento que acade los lleva y abatę, no quedando que las hojas. Ea! dunque pasase todo con la voluntad de Dios, con el qual desde agora me voy, no con otro, para siempre jamas, me casar. „Mimo iż siostrzenica młodsza iest w swoiey krasie y mniey obciążona laty niżeli ciotka, piękność ciotki będącey iuż w swoiem lecie, cale ukształtowana a wykończona iey wdzięcznemi laty, bogatymi w owoce, więcey iest warta niż wszytkie te owoce, które wiek tamtey, teraz kwitnący, przyrzeka na przyszłość bowiem namnieysza przygoda ludzka może ie zniweczyć y sprawi iż opadną a zmarnieią, ni mniey ni więcey iako widzimy u niektórych drzew na wiesnę, które przez swoie piękne y białe kwiaty obiecuią nam piękne a smaczne owoce w lecie; ku czemu niech ieno leda złośliwy wiater powieie, iuż ie uniesie a postrąca, a zniweczy y zostanie ieno samo listowie. Niechay więc wszytko się dzieie wedle woli Boga, z którym ieno pragnę się zaślubić na wiek wieka, wey nie z kim inym“. Iako rzekła, tak uczyniła, y wiedła tak zacny a święty żywot, cale odstrychnięta od świata, iż zostawiła białym głowam, tak wielgim iak pomnieyszym, piękny przykład dla naśladowania. Mogli by się naleźć niektórzy, którzyby rzekli: „Boguż chwała, iż nie dane iey było zaślubić króla Karla! bowiem, gdyby się to stać mogło, byłaby odrzuciła precz daleko twarde kondycye wdowstwa, a podięła one słodsze małżeństwa“. Można to podeźrzewać; wszelako można też mnimać z iney strony, iż ona sroga chuć iaką iawiła światu ku zaślubieniu owego wielgiego króla, była to barwa a pozór iawny y wyniosły, wedle mody iszpańskiey, aby okazać swoie wspaniałe serce w tym, iż nie chciała się zgoła uniżyć, y że, widząc swoią siestrę cysarzową, a sama nie mogąc nią bydź, a chcąc się iey przyrównać, życzyła bydź królową królestwa Francyey, które warte iest wierę cysarstwa, abo więcey, y że przynamniey, skoro nie mogła tego osięgnąć w skutku, dążyła ku temu bogday, dla tem więtszey pochoci swoiey ambicyey, iako to o niey słyszałem. Aby skończyć z tem, powiem, iż, wedle mego smaku, była to iedna z naywybornieyszych xiężniczek zagranicznych iakie kiedy widziałem, chociaby można iey przyganić owo odstrychnięcie się od świata, spełnione radniey z żalu niźli z wielgiey dewocyey; wszelako tak czy owak, dopełniła tego, y iey żywot zacny a święty ukazał w niey iakąś cale doskonalą świętobliwość.
Ciotka iey, królowa Maryia Węgierska, uczyniła toż samo, wszelako w wieku barzo nikłym, tak aby się odsunąć od świata, ile aby dopomódz cysarzowi swoiemu bratu, ku więtszey chwale Boga. Owa królowa owdowiała w barzo wczesnym wieku, straciwszy króla Loisa swego męża, który młodo barzo zginął w bitwie wydaney Turkom, nie tyle dla słuszności ile dla namowy y upartości iednego kardynała, który nad nim sielnie przewodził, przedkładaiąc mu, iż nie trzeba wątpić o potędze Boga, ani o dobrey sprawie; że gdyby nawet miał, iak to się mówi, iedno dziesięć tysięcy Węgrów, będących tak dobrymi krześciianami y walczących za sprawę Bożą, pogromiłby sto tysięcy Turków; y popychał go y nakłaniał tak, aż tamten przegrał bitwę; y chcąc się cofać, wpadł w bagnisko, gdzie się zadławił.
Toż samo przygodziło się ostatniemu królowi Portugaliey, Sebastyanowi[249], który zginął nędznie, gdy ze zbyt słabą siłą ważył się wydać bitwę przeciw Maurom, trzy razy mocnieyszym odeń, a to na namowy, kazania y przypirania niektórych Iezuitów, którzy mu stawiali przed oczy potęgę boską, iże samem swoiem spoźrzeniem może spieronować cały świat, zwłaszcza gdyby się porwał przeciw niey, która, wierę, maxima iest barzo prawdziwa; nie trzeba wszelako go kusić ani nadużywać Iego wielgości, ma on bowiem swoie sekrety, których my nie znamy. Niektórzy mówili, iż one Iezuity czyniły to y mówiły w dobrey intencyey, iako można temu wierzyć, ini, iż byli umocowani a skorumpowani przez króla Iszpaniey, aby tak wydać na zgubę onego młodego a walecznego króla, cale pełnego ognia, iżby Iszpan mógł snadniey zagarnąć to, co zagarnął późniey. Tyle iest pewne, iż te dwa błędy stały się przez ludzi, którzy chcą mięszać się do woyny, a nie znaią tego rzemięsła.
Dlatego to owo wielgie xiążę, pan Giz, gdy go srodze oszukano w czas wyprawy do Włoch, powiedał często: „Miłuię sielnie kościół Boży, wszelako nigdy nie dobędę oręża na słowo y wiarę klechy“; chcąc przez to oznaczyć papę Karafę, zwanego Pawłem czwartym, który nie dotrzymał mu tego co przyrzekł wielgiemi a uroczystymi słowy, abo też pana kardynała, swoiego brata, który poiachał tam zasięgnąć ięzyka, y wymacać bród aż do Rzymu, a potym cale letko popchnął brata ku temu. Można mnimać, iż ów pan Giz rozumiał w tym y iednego y drugiego, ile że, gdy ów pan często powtarzał te słowa w obliczu pana kardynała, tamten, mnimaiąc iż to był kamyk do iego ogródka, wścikał się o to y barzo ciężko hamował gniw. Wtrąciłem tu oną digressią, przedmiot bowiem nastręczył się barzo k’rzeczy.
Owo, aby wrócić do naszey królowey Marii, po takowem nieszczęściu króla swoiego małżonka, ostała się wdową barzo młodą, y wieldze cudną, iako słyszałem od mnogich osób, które ią widziały, y wedle wizerunków na które pozierałem, przedstawiaiących ią za teką y nie daiących iey żadney rzeczy szpatney y do zganienia, iedno chyba usta wielgie naprzód podane modą Austryiacką, co nie pochodzi wszelako od domu Austryiackiego, ieno Burgundskiego, iako to słyszałem o tym powieść od iedney paniey na dworze z onego czasu: iż raz królowa Lionora, przeieżdżaiąc przez Dyżon y iadąc w pobożney pielgrzymce do monastyru tamecznych Kartuzów, y aby odwidzić grobowce swoich przodków, diuków Burgundyey, nabrała chuci, aby ie dać otworzyć, iako mnodzy królowie uczynili to z grobem iey przodków. Uźrzała niektóre tak dobrze zachowane y nieuszkodzone, iż poznała różne formy, a miedzy inemi usta w ich twarzach. Aż hnet zakrzyknęła: „Ha! mnimałam, iż wzięliśmy nasze usta po domu Austryiackim, przedsię, z tego co widzę, mamy ie po Maryiey Burgundskiey, naszey przodkini, i inych diukach Burgundyey, naszych przodkach. Gdy uźrzę kiedy cysarza, moiego brata, powiem mu to; a y tak mu to przekażę“. Owa pani, będąca podczas obecna, mówiła mi iż to słyszała; y rzekła, iż owa królowa mówiła to iakoby nayduiąc w tym ukontentowanie, iakoż y słusznie: bowiem dom Burgundski wart był, wierę, domu Austryiackiego, skoro wywodził się ze krwie Francyey, od Filipa Śmiałego, y że ztąd poszły dlań mnogie bogactwa, wielgie szlachectwo y wspaniałe męztwo; bowiem mnimam, iż nie było nigdy cztyrech więtszych władców, następuiących ieden po drugim, iako byli owi czterey diukowie Burgundyey. Może mi ktoś przyganić, iż często odchodzę od przedmiotu; wszelako łacno mi to można wybaczyć, ile że nie iestem bynamniey dobrze ćwiczony w sztuce pisania.
Tedy nasza królowa, Maryia Węgierka, była pani barzo cudna y powabna, y barzo luba, mimo iż zdała się trochę mężczyźńskiego kształtu; wżdy nie była przez to leniwsza ku miłości, ani ku woynie, którą wzięła za swoie pryncypalne zatrudnienie. Cysarz iey brat, znaiąc ią bydź barzo sposobną do tego y barzo ćwiczoną, posłał po nią y zaprosił do się, aby iey oddać szarżą iaką miała iey ciotka, Margareta z Flandryey, barzo roztropna xiężniczka y która władała we swoich Nyderlandach łagodnością, iako tamta surowością; toteż, póki żywa była, król Franciszek nie obrócił ani raz swoiey broni a woyska ku tym stronom, mimo iż król Angliey do tego go nakłaniał; powiedaiąc, iż nie chce wyrządzać zmartwienia oney godney xiężniczce, która się okazała tak dobrą przeciw Francyey, y była tak stateczna a cnotliwa, wey przytym nieszczęśliwa, barziey niż iey cnoty zasługiwały na to, w małżeństwach, z których pirsze było z królem Karlem ósmym; ten ią odesłał barzo młodą do domu a do iey oćca; drugie z synem króla Haragońskiego, zwanym Iehanem, z którego miała dzicię pogrobowe, zmarłe hnet po urodzeniu; trzecie z pięknym diukiem Filibertem Sabaudzkim, z którego nie miała żadnego potomstw a i dlatego nosiła to za swoie godło: Fortune infortune, fors une. Spoczywa z mężem w onym pięknym klasztorze Breyskim, barzo wspaniałym, wpodle miesta Burgu w Bressyey, które widziałem.
Ona tedy królowa Węgrów przypomagała sielnie cysarzowi, bowiem był sam. Miał ci, prawda, Ferdynanda, króla Rzymiańskiego, swoiego brata; dość on wszelako miał roboty stawiać czoło onemu wielgiemu sułtanowi Solimanowi. Cysarz miał także na karku sprawy Włoch, które stały podczas iakoby we wielgim pożarze; w Niemczech nie było lepiey z przyczyny Sułtana Tureckiego, ani na Węgrzech, ani w Iszpaniey (gdy się zbuntowała pod panem Szyfrem[250]), ani w Indyach, w Nyderlandach, w Barbaryey, we Francyey, która była nawiętszym ciężarem ze wszytkich: prosto mówiąc, tak się darzyło iakoby w całey połowie świata. Uczynił tę siestrę, którą miłował nad ine, generalną namiestniczką wszytkich swoich Nyderlandów, gdzie, przez czas dwudziesty dwu lub trzech lat, służyła mu dobrze, tak iż niewiem co byłby począł bez niey. Toteż zawierzał się iey we wszytkich sprawach swoiego rządu; tak iż sam cysarz, bawiąc we Flandryey, zdawał się cale na nią w sprawach onych kraiów; y rada zbierała się pod iey głową y u niey, wżdy barz często cysarz był na niey y szedł na nią, iako słyszałem. To prawda, iż ona, będąc barzo roztropna, iemu we wszytkim szła na rękę, y donosiła wszytko co się działo na radzie gdy go nie było, co czyniło mu wiele radości. Wiedła tam piękne woyny, abo przez swoie hetmany, abo sama na czele, zawżdy na koniu, iakoby wspaniała amazonka.
Ona to pirsza zażegła wielgie ognie w naszey Francyey, y wielgimi też poniszczyła nasze piękne pałace y zamki, iako ów Folembryński[251], piękną y powabną siedzibę, którą królowie nasi kazali pobudować na uciechy a igry myśliwskie; o co król powziął taki gniw a urazę, iż po nieiakim czasie odpłacił iey pięknem za nadobne, y pomścił się na iey pięknym pałacu Beńskim, który sądzono bydź cudem świata, zawstydzaiącym, ieźli trzeba tak powiedzieć, wszystkie ine piękne budowle, ba nawet, iako słyszałem od tych co go widzieli w całey wspaniałości, wierę owe siedm cudów świata, tak wysławianych w starożytności. Podeymowała tam cysarza Karla wraz z całym dworem, kiedy iego syn, król Filip, przybył z Iszpaniey do Flandrey aby go uźrzeć; k’czemu naczyniono wszelakich festynów w takowey wyborności a doskonałości, iż od tego czasu nie mówiono o czym inym, ieno o tych las festas de Bains, iako powiedali Iszpanie. Toteż przypominam sobie, w czas podróży do Baiony, że wszytkie nawiętsze wspaniałości iakie się tam odprawowały, wszytkie biegania do pirzścieni, turnieye, maszkary, uczty, były niczem naprzeciw las fiestas de Bains: tak powiedali starzy dworacy iszpańscy, którzy ie widzieli, iako to mogłem był przeznać w xiędze umyślnie o tym po iszpańsku spisaney. I mogę to potwirdzić, iż nigdy nic nie dokonano ani oglądano pięknieyszego, bez urazy dla onych starożytnych wspaniałości rzymiańskich z ich igrami, za wyięciem walk gladyatorów y dzikich źwirząt; wszelako, to pominąwszy, one festy Beńskie były cudnieysze, uciesznieysze, barziey rozmaite y powszechne.
Opisałbych tu ie chętnie, tak iak ie zaczyrpnąłem w oney xiędze iszpańskiey, y dowiedziałem od niektórych podczas tam obecnych, zwłaszoza pani Fontenowey zwaney Torsią, będącey wówczas panną dworską przy królowey Lionorze; wżdy mógłby mi ktoś zadać zbytnie gadulstwo a odbieżanie od materyey. Zaczym na iny raz zachowam ten kąsek, rzecz bowiem iest barzo tego warta. Owo pomiędzy nawiętszemi wspaniałościami uważam tę oto: kazała uczynić wielgą fortecę z cegły, którą oblegało, broniło, na odsiecz iey bieżało sześć tysięcy pieszych żołnirzy ze starey wiary; dawano przytem ognia z trzydziestu sztuk harmaty, tak w bateryach iako też y dla obrony, z wszytkiemi ceremoniami a obyczaymi rzetelney woyny; y trwało to obleganie przez półczwarta dnia, tak iż nic równie pięknego nie widziano; przypuszczano bowiem szturmy, odsiecz to nacierała to znów była odparta, tak iazda iak y piechota, wiedziona przez xiążę Piemontu; wreszcie oddano fortycę z układów nawpół pod łagodnemi nawpół pod srogiemi kondycyiami, y z współczuciem dla żołnirzy, którzy się poddali y opuszczali plac, prowadzeni pod strażą, prosto nic nie przepomniano z prawdziwey woyny; w czym cysarz nalazł szczególną uciechę.
Można bydź pewnym, iż królowa chciała w tym wystąpić wspaniale, rada była bowiem okazać bratu, iż wszytko co miała z niego, abo z iego kraiów, pensyiów, dobroczyństw, abo ze swoich zdobyczy, wszytko było obrócone ku iego chwale a radości. Iakoż ów cysarz wieldze sobie w tym podobał y chwalił ią zato; y szacował wysoko ten zbytek a zwłaszcza ten, który nalazł w swoiey kownacie; był tam bowiem dywan tkany, cały ze złota, śrybła a iedwabiu, gdzie były przedstawione a wyobrażone w naturalnym wzroście iego piękne zdobycze, wspaniałe przedsięwzięcia woyenne, y bitwy iakie wydał y wygrał, nie przepomniawszy zwłaszcza ucieczki Solimana pod Windoboną, y poymania króla Franciszka. Prosto rzkąc, nie było tam nic coby nie było wyborne a wspaniałe.
Tedy ów biedny pałac zbył się potem swoiego blasku, iako iż został całowicie złupiony, wygolony, a obrócony w perzynę. Słyszałem, iż iego pani, gdy dowiedziała się o tey ruinie, popadła w takową rozpacz, gniw a wściekłość, iż długo nie mogła się nizacz uspokoić; kiedy przeieżdżano tamtędy następnego dnia, chciała uźrzeć tę ruinę; y patrząc na nią barzo żałośnie ze łzą w oku, poprzysięgła iż cała Francyia pożałuie tego, y że ucirpi od iey pożogi, y że nie będzie spokoyna póty, póki ona cudna Fontanełba (którą tak wysoce ceniono) nie będzie zrównana z ziemią, iżby nie został z niey kamień na kamieniu. Iakoż w rzeczy wyrzygała sielnie oną wściekłość na biedną Pikardyią, która poczuła statecznie ią y iey pożogi; y mnimam, iż gdyby rozeym nie był nastąpił, pomsta iey byłaby wielga: miała bawiem serce pyszne a twarde, y niełacne do zmiękczenia; wżdy miano ią, tak po iey stronie, iako y po naszey, za nieco nazbyt okrutną; wey taka iest przyroda białych głów, a zwłaszcza wielgich, które są barzo skore do pomsty, gdy się poczuią obrażone. Cysarz (powiedano tak) miłował ią za to ieszcze barziey.
Słyszałem iż kiedy w Bruxeli złożył koronę y zbył się władze, w wielgiey sali, gdzie zwołał zebranie generalne stanów, y gdy przemówił y powiedział wszytko co chciał y zgromadzeniu y swemu synowi, y podziękował pokornie królowey Maryey, swoiey siestrze, która siedziała tuż przy cysarzu swoim bracie, ona podniesła się ze siedzenia, y złożywszy przed bratem wielgi pokłon, pełen wielgiego a uroczystego maiestatu y nieiakiey gracyey, obracaiąc głos do ludu, rzekła tak: Panowie, od dwudziestu trzech lat, odkąd podobało się cysarzowi memu bratu dać mi szarżę y panowanie nad wszytkimi iego Nyderlandami, wszytko co mi Bóg, przyroda a fortuna dały śrzodkow y łaski, użyłam a obróciłam na to, aby się wywiązać z tego nalepiey iako mi było możebne. Wszelako, ieżeli w iakiey rzeczy pobłądziłam, można mi wybaczyć, zważaiąc, iż nic nie przepomniałam moiego, ani też oszczędziłam coby się należało. Ba, ieźli w czym chybiłam, proszę was abychcie mi przebaczyli, zasię ieżeli który z was nie chce tego uczynić, y nie rad iest ze mnie, oto namnieysza dla mię troska, skoro cysarz móy brat się tym zadawala, któremu podobać się było zawżdy moie nawiętsze pragnienie a wola“. Tak rzekłszy a ponowiwszy wielgi ukłon przed cysarzem, usiadła znowu na swoiem miescu. Słyszałem, iż te słowa uważano nieco za nazbyt harde a sierdzite, zwłaszcza iż było to przy składaniu iey szarży, y żegnaiąc się z ludem, który powinna była ostawić w dobrem wspomnieniu y w wielgiey żałości dla iey odiazdu. Wszelako cóż się o to troszczyła, skoro nie miała inego żądania, iako podobać się a wygodzić bratu, a zaś od tego czasu nie mieć iuż sprawy ze światem, y dotrzymać kompaniey bratu w iego zamknięciu a modłach? Słyszałem tę opowieść od iednego szlachcica przynależnego moiemu bratu, będącego podczas w Bruxeli, dokąd się udał traktować o okup owego moiego brata, którego poymano pod Hedynem y trzymano ieńcem przez pięć lat w Ile we Flandryey. Tenci szlachcic widział to całe zgromadzenie y cały żałobny odrządek cysarza; y rzekł mi, iż wielu było nieco zmierżonych taiemnie temi tak hardemi słowy królowey, wszelako nic nie śmieli odzywać się, ani okazać tego, bowiem widzieli dobrze, iż mieli sprawę z tęgą władczynią, która, gdyby ią kto pogniwał, ieszcze przed odiazdem byłaby mu dała łupnia. Oto więc tak zbyła się wszytkiego, aby towarzyszyć bratu do Iszpaniey; iakoż nie opuściła go nigdy, ona y królowa Lionora, iey siestra, aż do grobu; y wszytko troie przeżyli się ledwie o rok iedno drugie. Cysarz poszedł przodem, królowa Francyey potem, iako barziey wiekowa, zasię królowa Węgrów po swoich dwóch braciach y siestrze, barzo poczciwie strawiwszy wdowieństwo. W rzeczy królowa Węgrów dłużey była wdową niż iey siestra, nie wydaiąc się ponownie; zasię siestra wydała się dwa razy, tylko aby zostać królową Francyey, co był łakomy kąsek, ilko na prośby a namowy cysarza, iżby posłużyła za pieczęć barzo stateczną dla upewnienia pokoiu y zupełnego przezpieczeństwa powszechnego; owo materyia tey pieczęci nie strzymała długo; woyna bowiem wybuchła hnet potem, barziey okrutna niż kiedy: wżdy biedna xiężniczka nic temu nie była krzywa, przyczyniała się bowiem wszytkim czym mogła; a mimo to król, iey mąż, nie obchodził się z nią lepiey, y barzo przeklinał ten związek iako słyszałem.
Po odieździe królowey Węgrów, nie ostała się żadna wielga xiężniczka przy królu Filipie (który obiął świeżo władztwo swoich kraiów), iedna pani diuszesa Lotharyniey Krystyna Duńska[252], iego cioteczna siostra, odtąd nazywana Iey Wysokością, która dotrzymywała mu zawżdy kompaniey dopoki tam bawił, y barzo wysoko dzierżyła zawżdy iego dwór; wszelki bowiem dwór króla, xiążęcia, cysarza czy monarchy, chociayby nawiętszy, nie wiele iest wart, ieźli mu nie towarzyszy abo go nie zaleca dwór królowey, cysarzowey, abo iakiey wielgiey siężniczki, z wielgą mnogością niewiast a panien, iako się sam w tym dobrze obaczyłem y słyszałem to twirdzenie od nawiętszych.
Owa monarchini, wedle moiego smaku, była iedną a nabarziey cudnych xiężniczek, y naydoskonalszych iakie widziałem. Z twarzy była barzo cudna y barzo powabna, postawy piękney a wyniosłey, wymowy barzo wspaniałey, a zwłaszcza odziewała się barzo dwornie; tak iż, za swego czasu, służyła naszym paniom francuzkim, iako y swoim, za wzór y przykład przystroienia się, który nazywano modą Lotaryngską, co do głowy, co do utrefienia y zasłony, co barzo przypadło do twarzy paniom naszego dworu; y rade odziwały się tak, zwłaszcza w wielgie święta abo uroczystości, aby lepiey się przystroić a pokazać, a wszytko modą lotaryngską, za wzorem Iey Wysokości. Miała zwłaszcza ręce z naypięknieyszych iakie można widzieć; owo też słyszałem iak królowa-matka wieldze ie chwaliła y przyrównywała swoim. Dzierżyła się barzo dobrze na koniu y z wielgą gracyą, y zawżdy iachała ze strzemieniem przy łęku, którego to sposobu nauczyła się od swoiey ciotki Maryey, y słyszałem, iż królowa matka nauczyła się go od niey, wprzódzi bowiem ieździła z deszczułką, co wierę nie wydawało gracyey ani pięknego ruchu, iako owe strzemionko. Chciała w tym barzo naśladować kiólowę swoią ciotkę y dosiadała zawżdy ieno pięknych koni iszpańskich, tureckich, barbaryiskich y barzo kształtowanych dzianetów, które chodziły barzo czysto kłusa; widziałem w iey stayni takich z tuzin barzo cudnych, tak iż trudnoby było powiedzieć, który cudnieyszy od drugiego. Owa ciotka miłowała ią wieldze y barzo ią naydowała wedle swego smaku, tak dla ćwiczeń, które rada widziała, y myśliwskich i inych, iako dla tego, iż rozpoznawała w niey własne swoie cnoty. Iakoż, będąc zamężną, często nawidzała ią we Flandryey, iako słyszałem to od pani Fontanowey; a kiedy owdowiała, a zwłaszcza kiedy iey odięto iey syna, opuściła Lotharyngię z gniwu; była bowiem pani barzo wyniosłego serca. Poiachała zamieszkać ze swoim wuiem cysarzem y królowemi swemi ciotkami, które przyięły ią barzo rade.
Zniesła z wielgą niecierpliwością stratę y nieobecność swego pana syna, mimo iż król Hendryk przedłożył iey wszytkie wymówki we świecie, y przedstawiał iey, iż chce go wziąć za własnego syna. Wszelako nie mogąc się uspokoić y widząc, iż mu dano za ochmistrza poczciwinę pana Brusia[253], a odięto tego, którego miał, pana Monbardona, barzo roztropnego y godnego szlachcica którego cysarz mu dał, znaiąc od dawna iego cnoty, widział go bowiem w służbie pana Burbona (był zbiegiem francuzkim), owa xiężniczka, nie bacząc na nic, widząc iż wszytko iest stracone, przybyła iednego dnia w wielgi czwartek nawiedzić króla Hendryka w wielgiey galeryey w Nansie, gdzie był cały iego dwór, y z gracyą barzo zadufaną w sobie, z oną wielgą wspaniałością, która czyniła ią ieszcze cudnieyszą, przybyła cale nie oślniona ani uniżaiąc się bynamniey ze swoiey wielgości, wierę składaiąc przed nim nizki pokłon; y błagaiąc, przedstawiła mu ze łzami w oczach, które czyniły ią ieszcze cudnieyszą a powabnieyszą, krzywdę iaką iey uczynił, odeymuiąc iey syna, rzecz tak drogą, iż równey nie miała we świecie, y że nie zasługiwała zgoła na tak srogie obeście, zważywszy wysoki ród z którego się więdła, y także iż, iak mnimała, nic nie uczyniła przeciw powinności. A to przemówienie wypowiedziała tak przystoynie a wdzięcznie, y z tak mądremi racyiami, a tak słodką żałością, iż król, który z przyrody zawżdy był barzo dworny dla dam, powziął barzo wielgie współczucie, y nie tylko sam, ale y wszytcy xiążęta, y wieldzy y mali, obecni przy tym widoku.
Król, który był naypowolnieyszym dla dam ze wszytkich władnących kiedy we Francyey, odpowiedział barzo przystoynie, nie iakiemś wiegiem napiętrzeniem słów, ani też pod postacią długiey arangi, iaką przedstawia Paradyn w swoich Dziejach Francyey; bowiem sam z się y z natury swoiey nie był tak rozlewny ani obfity w słowach a przemówieniach, ani też wielgim wymowcą. Owo też nie potrzeba ani nie przystoi, aby król udawał w swoiem mówieniu iakiego philozopha ani wielgiego oratora; y nabarziey krótkie słowa y zwięzłe pytania a odpowiedzi lepsze mu są a przystoynieysze, iako to słyszałem od wielgich osobistości, iak pana Pibraka, którego osąd w tey rzeczy był dobry, dla wielgiey uczoności iaką miał w sobie. Toteż, ktokolwiek będzie czytał ową przemowę Paradyna, wygłoszoną w tym miescu, abo podaną za wygłoszoną przez króla Hendryka, niechay nic temu nie wierzy; y, iako słyszałem od wielu znacznych osób, przy tym obecnych, nie rozszyrzył się on zgoła tyle w odpowiedzi, ani w swoiey przemowie, iako tamten powieda. Prawda iest, wierę, iż pocieszył ią barzo uczciwie y przystoynie w iey wrzkomey rozpaczy; rzekąc, iż nie miała żadney przyczyny sobie krzywdować, skoro dla utwirdzenia państwa, a nie dla szczególney nieprzyiaźniey, pragnął mieć iey syna przy sobie, y chować go ze swoim pierworodnym, iżby dzielił z nim stół y spólny sposób życia y spólne losy, y skoro pochodził z francuzkiego rodu y sam był francuzem, nie mógł bydź lepiey chowany iako na dworze Francyey y miedzy Francuzami, gdzie miał tyle krewnych y przyiaciół; zwłaszcza nie przepomniał iey powiedzieć, iż dom Lotaryngski był domowi Francyey zobowiązany barziey niż iakiemu bądź w krześciiaństwie, wspominaiąc iay sprawę diuka Lotaryniey przeciw diukowi Karolowi Burgundskiemu, zabitemu pod Nansem: w czym była rzecz nieomylna do wierzenia, iż bez Francyey byłby zniweczył y diuka Lotaryniey y iego xięstwo, y uczynił go naynędznieyszem xiążęciem we świecie. Z tego zatem iawiło się, komu dom Lotharyniey był więcey powinny; czy domowi Francyey czy Burgundyey; w czym czynił iey mały przytyk, iż powątpiewał o niey, która była z tamtymi spokrewniona y przechylała się w tamtą stronę y mogła także przechylić syna y w tym go żywić; owo dlatego chciał się go zapewnić. Przytoczył iey również zobowiązanie, iakie ów dom Lotharyngski miał dla Francuzów, iż doznał od nich tak skuteczney pomocy czasu wypraw krzyżowych y dobywania Hierozolimy, królestwa Neapolu y Sycyliey. Przytoczył również iako iego natura ani ambicyia nie zmierzała zgoła do niweczenia ani strącania xiążąt, wżdy do wspirania ich we wszytkiem gdy popadną w niedolę, iako to uczynił oney małey królowey Szkocyey, blizkiey krewney iego syna, xiążęciu Parmy y Niemcom tak uciśnionym, iż gotowe były cale upaść bez iego pomocy; owo, dla tey samey dobroci a wspaniałomyślności, chciał mieć w opiece owo młode xiążę lotharyngskie, aby ie wznieść wyższey ieszcze iako było y uczynić ie swoim synem, daiąc mu iedną ze swoich córek, przeto nie powinna się tym zasmucać.
Wszelako wszytkie te piękne słowa y piękne racyie nie mogły iey niiak pocieszyć, ani też dać iey znosić cirpliwie swoie utrapienie. Przeto, złożywszy ukłon, ciągle wylewaiąc siła łez kosztownych, odeszła do kownaty, dokąd król poszedł odprowadzić ią aż do drzwi, y nazaiutrz, przed iey odiazdem, poszedł ią odwidzić w iey kownacie, y pożegnać się z nią, przyczym wszelako nic nadto nie uzyskała na swoią prośbę. Tak tedy, uźrzawszy swoim zwrokiem iako iey drogi syn został uwieziony y zawiedziony do Francyey, umyśliła ze swoiey strony opuścić Lotharyngią y schronić się do Flandryey do swego wuia cysarza (co za piękne słowo!) y do swego krewniaka króla Filipa y królowych swoich ciotek (co za parantele y tytuły!), co też uczyniła; y nie ruszyła się ztamtąd, aż dopóki pokóy nie stanął miedzy oboma królami, y ów iszpański nie przeprawił się za morze y odiachał.
Do tego pokoiu przyczyniła się wiele, wierę może we wszytkim; bowiem gdy posłowie, tak iedney iak drugiey strony, wedle tego co słyszałem, namęczyli się wieldze y namordowali w Cerkanie przez wiele dni, nic nie zdziaławszy, ani postanowiwszy, wszytcy błądząc abo goniąc po fałszywym tropie, obyczaiem strzelców, ona, abo natchniona duchem bożym, abo popchnięta iakowąś dobrą gorliwością krześciiańską y swoim dobrym naturalnym rozumem, prowadząc bieg łowów w tey wielgiey negocyacyey, powiędła go tak dobrze, iż koniec wynikł ztąd szczęśliwy dla całego krześciiaństwa. Owo też nie mógł się naleźć nikt iny (tak powiedano) sposobnieyszy do potoczenia a umocowania onego wielgiego głazu, była to bowiem pani wielgiego dowcipu y roztropna nad wyraz, y wielgiey a wdzięczney powagi; iako, wierę, osoby liche a małey kondycyey nie są potemu tak sposobne iak duższe. Z drugiey strony król iey kuzyn wierzył iey a polegał na niey sielnie, znaiąc te iey cnoty; y miłował ią wieldze y miał ku niey stateczne przywiązanie y miłość; owo tyż barzo wiele przysparzała wspaniałości y blasku iego dworowi, który bez niey byłby cale przymroczony; późniey wszelako, iako słyszałem, nie barzo się iey odwdzięczał y nie dobrze obszedł się z nią w ziemiach które iey przypadły iako wiano wdowskie y xięstwie medyolańskiem, gdzie była wydana w pirsze stadło za xiążęcia Sforzę: bowiem, iako mi powiedano, odiął iey a okroił niektóre.
Słyszałem, iż, po stracie syna, barzo nierada była panu Gizowi y kardynałowi iego bratu, obwiniaiąc ich, że nakłonili króla k’temu, z przyczyny swego hambitu, tak aby widzieć blizkiego krewniaka usynowionym y przyżenionym do domu Francyey, iako też, iż przed nieiakim czasem odpaliła pana Giza z małżeństwem o które chciał z nią traktować. Ona, która była pani wyniosła ponad wszelką miarę, rzekła, iż nigdy nie zaślubiłaby młodszego syna domu, w którym zaślubiła pirworodnego; owo taką odmowę pan Giz dobrze sobie na wąs namotał; chocia nic nie stracił na zamianie w małżeństwie ze swoią panią żeną, którą poiął niebawem: była bowiem z barzo znacznego domu y wnuką króla Ludwika dwunastego, iednego z naylepszych y naydzielnieyszych królów iacy siadali na tronie francuskim; y, co więtsza iest, naycudnieyszą białą głową w krześciiaństwie.
Ku czemu słyszałem, iż za pirszym razem, kiedy te nadobne xiężniczki uirzały się w oczy, obie tak baczne były wzaiem na siebie, hnet prowadząc prosto a bystro spoźrzenia na się, hnet z podełba, hnet s boku, iż iedna a druga nie mogły się sobie napatrzyć, tak były bystre a uważne w przyglądaniu się sobie. Możecie wystawić sobie rozmaite pomyślenia, iakie mogły żywić a poruszać w swoich pięknych duszach; ni mniey ni więcey iako się czyta, iż nieco przedtem kiedy wypadła ona wielga bitwa w Afryce miedzy Scypionem a Anibalem, która była statecznem rozstrzygnieniem woyny miedzy Rzymem a Kartagą, przed iey poczęciem ci dway zetknęli się razem w czas iakiegoś zawieszenia broni na przeciąg iakich dwóch godzin; zaczym, kiedy się przybliżyli ieden drugiemu, pozostali tak na niebarzo krótki czas zatopieni w pozieraniu wzaiem na się, każdy podziwiaiąc dzielność przeciwnika tak wsławioną ich pięknemi czynami y tak dobrze odmalowaną na ich twarzy, w ich ciałach y w ich pięknych a woiennych postawaoh a gestach. Y owo pozostawszy tak conieco w zachwyceniu y onych pięknych medytacyiach ieden przed drugim, ięli parlamentować z sobą w ten sposób, iak to Tytus Liwiusz barzo dobrze przekazuie. Iakaż to iest rzecz cnota, która się każe podziwiać pośrzód nieprzyiaźni a nienawiści, iako też piękność pośrzód zazdrości, iak to było u onych dwóch pań a xieżniczek, o których powiedam!
Wierę ich piękności a gracye mogłyby się zwać równemi, ieżeliby pani Gizowa nie była nieco prymu odzierżyła w tym względzie: owo też kontentowała się iż w tym ią przewyższa, a nie zaś w pysze a górności: była to bowiem nabarziey słodka, dobra, ludzka a łaskawa xiężniczka, iaką się trefiło widzieć, mimo iż w swoiey postaci zdawała się wyniosła a wspaniała. Natura uczyniła ią taką, tak w iey dużey a piękney kibici, co w iey poważney postawie y nadobnym maiestacie, iż widzący ią lękał się do niey przystąpić; wszelako przystąpiwszy a przemówiwszy, naydowało się ieno samą słodycz, samą ludzkość a łaskawość, w czym była podana na swoiego dziadka, dobrego oćca narodu y maiącego oną słodką francuzką poczciwość. Wrszelako prawda iest, iż umiała dobrze przestrzegać a zachować swoią wielgość y chlubę, kiedy na to przyszło. Nadziewam się mówić o niei na inem miescu y barziey osobliwie.
Iey Wysokość Lotharyngska była przeciwnie barzo wyniosła y conieco nazbyt zadufana w sobie. Widziałem ią kilkakrotnie w kompaniey królowey Szkocyey, która, ostawszy wdową, przedsiębrała podróż do Lotharyngiey, gdzie z nią byłem; owo rzekłbyś, iż barzo często owa Iey Wysokość chciała wywyższać się y krok trzymać przed maiestatem oney królowey. Przedsię tamta, która była barzo bywała y pani wielgiego serca, nie przepuściła iey ni ieden raz, y nie dała iey wyprzedzić się ni w czem (mimo iż była w tey paniey ieno sama słodycz), iako że wuy iey, pan kardynał, dobrze ią przestrzegał a pouczył ią o humorze oney xiężniczki. Ta, nie mogąc zleczyć się ze swey hardości, chciała nieco sobie pozwolić naprzeciw królowey matce, skoro się uźrzały; wszelako trefiła tu kosa na kamień, bowiem królowa matka, kiedy było trza, była to nayhardzieysza pani we świecie; taką ią sam widziałem y słyszałem wielu możnych iak ią trzymali za taką, zwłaszcza kiedy chodziło o przytarcie chluby iakieyś osoby która chciała się nosić zbyt górnie, umiała bomem hnet ią uniżyć aż do śrzodka ziemi; wszelako dzierżyła się tu dość skromnie względem Iey Wysokości, dosyć iey świadcząc y oddaiąc czci, wżdy ustawicznie dzierżąc cugle, to ostro, to łagodniey, wedle tego iak było potrzeba, z obawy aby się nie obłądziła ani przebrała miary; słyszałem bowiem, iak rzekła dwa abo trzy razy: „Ha! oto, wierę, naypysznieysza biała głowa, iaką widziałam kiedy!“ Było to wówczas, kiedy przyiachała na sakr króla Karla dziewiątego, na który ią zaproszono do Remsu. W czas wiazdu nie chciała bydź na koniu, lękaiąc się nie dość w tym okazać swoią wielgość y altecę, wżdy posiadła się w kolesie barzo wspaniałey, całey okrytey czarnym axamitem z przyczyny swego wdowstwa, a ciągnioney przez cztyry tureckie siwosze, naycudnieysze iakie zdołano wybrać, y zaprzągnięte wszytkie cztyry pod strych, kształtem triumphalnego wozu. Siedziała ona w głąbi, barzo dobrze odziana, wszelako ze wszytkim czarno, w sukni z axamitu; zasię na głowie cale biało y barzo dobrze y wdzięcznie y wspaniale przybrana a utrefiona; naprzeciw siedziała iedna z córek, która późni ostała xiężną panią Bawarską, i obok dama przyboczna, która była xiężniczką Macedoniey. Królowa chciała uźrzeć ią na dziedzińcu y zbliżyła się do okna y rzekła dosyć pocichu: „Oto, zaiste, pyszna biała głowa!“ Zasię gdy potem zeszła z bryki y wstąpiła na górę, królowa wyszła ią powitać do pół sali ieno, wey może nieco barziey naprzód, y nieco bliżey drzwie niźli daley. Y barzo była dobrze przyięta od niey: władała bowiem wówczas wszytkiem, z przyczyny młodocianego wieku króla swego syna, y wychowywała go y czynił wszytko co mu kazała, zaczym oddał wielgą cześć Iey Wysokości. Cały dwór, tak wieldzy iak mali, czcili ią a podziwiali mocno i naleźli ią barzo urodziwą, mimo iż była nieco pochylona wiekiem, bowiem mogła mieć kąszczek wyższey czterdziestu lat; wszelako nic w niey się nie obiawiało zmienionego abo skażonego, ba iesień iey przewyższała lato nieiednych. Trzeba szacować wysoko tę xiężniczkę, iż była tak cudna y zachowała swoie wdowstwo aż do grobu y czciła tak niewzruszenie a bez zmazy pamięć męża, nie zaś wydaiąc się w trzecie stadło.
Zmarła w rok późniey, po otrzymaniu wiadomości, iż stała się królową Daniey, zkąd była urodzona, y że przypadło iey królowanie, tak iż przed śmierzcią uzrzała zmianę swoiego tytułu Wysokości, który nosiła tak długo, na tytuł Maiestatu, choć ten nie długo iey towarzyszył, ani pół roku nie. Mnimam, iż byłaby chętnie ieszcze ponosiła ów tytuł Wysokości, a w zamian była ostała w oney piękney kwietney młodości y piękności drzewieyszey, wszytkie bowiem cysarstwa a królestwa niczym są naprzeciw młodym latom. Ba wszelakoż było to iey zaszczytem a szczęściem módz ponosić przed śmierzcią ów tytuł królowey; wżdy, iako słyszałem, rezolwowała się nie iachać do swego królestwa, lecz dokończyć reszty dni we swoiey wdowiey części w Tortonie; y ludzie tameczni nazywali ią ieno panią Tortońską (wierę nie piękne miano, ani iey godne), dokąd schroniła się na wiele wprzód przed śmierzcią, tak przez wierność dla nieiakich ślubów iakie uczyniła w tamteyszych świętych miescach, co aby bydź bliżey onych kąpiel, ile że była chorowita y sielna pedogryczka.
Obyczaie iey były barzo piękne, święte a poczciwe, iako to modlić się do Boga, świadczyć wielgie iałmużny a miłosierdzie przeciw biednym, a zwłaszcza przeciw wdowom, miedzy któremi przypomniała sobie o ubogiey paniey Kasztelanowey z Milanu, którą widzieliśmy na dworze iak nędznie wlekła dni swoie, gdyby nie pomoc królowey matki, która zawżdy iey tam świadczyła co nieco dobra. Była córką xiężniczki Macedońskiey, y urodzoną z tego wielgiego domu. Widziałem ią iako barzo czcigodną panią y mocno szedziwą; była niegdy wychowawczynią Iey Wysokośoi. Ta, dysząc w iakiey nędzy żyła biedna Kasztelanowa, kazała ią odszukać y sprowadzić ku sobie, y poczynała sobie przeciw niey tak godnie, iż nie cirpiała ubóstwa iakiego zaznała we Francyey.
Oto co mogłem z grubsza powiedzieć o oney wielgiey xiężniczce, y iako, będąc wdową y barzo cudną, poczciwie żywot powiedła. Prawda iest, możnaby powiedzieć, iż wprzódy była zaślubiona za diuka Sforcę. Dobrze iest, wszelako on hnet pomarł, iż ani roku nie byli pobrani, y owdowiała po nim w wieku piętnastu do szesnastu lat; y dlatego cysarz iey wuy zaswatał ią z xiążęciem Lotharyniey, aby coraz to więcey umocnić się w aliansach; wdy owdowiała po nim takoż w kwiecie swoiego wieku, nie ucieszywszy się długie lata pięknem małżeństwem; a te, które iey ostały, wierę naypięknieysze y nabarziey sposobne do tego rzemięsła, obróciła y strawiła w odludnem a czystem wdowstwie.
Owo trzeba mi w tym przedmiocie pomówić dwa słowa o pięknych wdowach; iedney z ubiegłego czasu, którą iest ona czcigodna pani Blanka Monferacka[254], z iednego z naystarszych domów Italiey, y naycudnieysza y naywybornieysza xiężniczka swoiego czasu, y z nabarziey roztropnych y świadomych, która sprawowała tak dobrze y bacznie opiekę nad synem y iego ziemią, iako nie zdarzyło się widzieć niewiasty a matki, a została wdową w wieku dwudziestu y trzech lat.
Ona to przyięła tak chlubnie małego króla Karla ósmego, gdy iachał do swego królestwa Neapolu; tak go podeymowała we wszytkich swoich ziemiach, a zwłaszcza w mieście Turynie, gdzie mu zgotowała barzo wspaniały wiazd, y sama też się poiawiła y kroczyła barzo bogato przystroiona, y okazała iż czuie się w każdym calu wielgą panią: bowiem była tam we wspaniałym kształcie, ubrana w bogatą suknię z kędzierzawego złotogłowiu, y cale obwiedzioną wielgiemi dyamenty, rubiny, szafiry, szmaragdy, y inemi drogiemi kamieńmi. Głowę miała okręconą podobnemi y bogatemi kamieńmi, na szyi łańcuch abo naszyinik ubrany barzo wielgiemi perły wschodniemi, zgoła nie do oszacowania, y brazlety na ramionach takież. Siedziała na pięknym białym mierzynie, przystroionym w rząd barzo wspaniały, prowadzonym przez sześciu rosłych pachołków, ubranych w suknie dziane złotem. Za nią szła wielga gromada panien, barzo bogato, przystoynie a czyściutko odzianych, modą piemondzką, aż radość była dla oczu; po nich zaś wielga gromada szlachty y rycerstwa tamecznego, potym wszedł y iachał za nią król Karl pod bogatem sklepieniem y wysiadł pod zamkiem, w którym zamieszkał; y tam pani Sabaudzka przedstawiła mu syna, barzo młodego ieszcze, w bramach onego zamku, zanim król wszedł; a potem rzekła doń barzo piękną arangę, przedkładaiąc swoie ziemie a maiętności, tak iey iako syna; co król przyiął barzo wdzięcznem sercem y dziękował barzo pilnie, czuiąc się przeciw niey wieldze zobowiązanym dłużnikiem. Po całem mieście widać było godło Francyey y Sabaudyey, uściśnione szyroką wstęgą miłości, która spaiała te dwa godła y dwie tarcze, z tymi słowy: Sanguinus arctus amor, iako powieda Chronika Sabaudyey.
Słyszałem od niektórych z naszych oćców a matek, którzy słyszeli to od swoich, patrzących na to oczami, a zwłaszcza od pani seneszalowey Pikteńskiey, moiey babki, będącey podczas panną na dworze, która twirdziła mi, iż wówczas ieno mówiono powszechnie o piękności, bystrości a światłości oney xiężniczki, y że wszytcy galanci a gładysze, kiedy wrócili do Francyey ze swoiey podróży, rozpowiadali ieno a zabawiali panny y panie dworskie powieściami o iey piękności a cnocie, zwłaszcza król, który okazował iawnie iż serce ma od niey zranione.
Wierę, iuż bez tey cudności miał on wielgą przyczynę potemu aby ią barzo miłować; wsparła go bowiem wszelkiemi śrzodkami iakiemi tylko mogła, y wyzuła się ze wszytkich kamieni, pereł, a klenotów, aby mu ich użyczyć, zastawić gdzieby mu się podobało, co było dlań z barzo wielgiem zobowiązaniem: białe głowy bowiem maią zwyczaynie barzo stateczne przywiązanie do swoich kamieni, pirzścionków y klenotów, y radszeby użyczyło a zastawiły snadniey iakowąś część kosztowną swoiegy ciała, niźli swoie bogactwo w klenotach: powiedam o niektórych, nie o wszytkich. Wierę zobowiązanie było wielgie: bowiem bez tey iey uczciwości, y bez oney także pani markizy Monferatowey, barzo godney paniey takoż y barzo cudney, byłby zażył w ciągu swey podróży siła wstydu, y wróciłby z połowy oney drogi iaką podiął bez piniędzy, gorzey się sprawiwszy niźli ieden, biskup Francuski, który udał się na sobór Trydencki bez piniędzy y bez łaciny. Tak, iakoby się puścił na morze bez suchara! Wszelako iest różnica pomiędzy iednym a drugim; to bowiem co uczynił ieden, to było z piękney wspaniałomyślności y wielgiego hambitu, który mu zamykał oczy na wszytkie utrapienia, nie nayduiąc nic niepodobnem dla swego mężnego serca; zasię drugiemu chybiło dowcipu a bystrości, zaczym zgrzyszył tutay nieświadomością a głupotą, chyba że dufał w to iż będzie tam po kweście obchodził.
W rozprawie o onym pięknym wiaździe, o którym powiedałem, godzi się zakonotować wspaniałość ubiorów tey xiężniczki, która więcey trąciła niewiastą zamężną (mógłby kto powiedzieć), niż wdową. Ku czemu ówczesne damy powiedały, iż dla tak wielgiego króla mogła była sobie dać w tem dispensę, chocia dispensy w tem żadney nie było trza, iako że wieldzy a wielgie sami sobie daią prawa, y że w onym czasie wdowy (iak słychać) nie były tak ukrócone ani tak surowe w ubiorach, iako teraz się wzięło w obyczay od iakich lat czterdziestu, od czasu pewney wielgiey paniey, którą wiem, a która będąc w wielgich askach u króla, ba, iego całą rozkoszą, zaczęła się ubierać nieco skromniey (wey zawżdy w iedwabie), iżby lepiey mogła pokryć a cień zasunąć grę swoią; owo przez to ine wdowy na dworze, chcąc ią naśladować, czyniły tak iako ona. Przedsię nie więdła się tak umiarkowanie ani tak surowie, iżby nie miała się ubierać wdzięcznie a wspaniale, wszelako wszytko na czarno a biało; w czym okazowało się więcey świeckości niźli surowości wdowskiey, ile że odsłaniała zawżdy swoie nadobne piersi. Słyszałem iak królowa, matka króla Hendryka trzeciego, powiedała przy koronacyey a zaślubinach króla Hendryka trzeciego toż samo: iż wdowy dawnego czasu nie miały tak wielgiego baczenia na swoie ubiory, obyczaie a postępki iako teraz; iako też widziała czasy króla Franciszka, który życzył sobie widzieć dwór wolny we wszytkim, ba nawet wdowy tańcowały wtedy, y więdło się ie w taniec tak swobodno iako się czyni z pannami a niewiastami mężatemi; y rzekła to w tym momencie, gdy nakazała a poprosiła pana Wademonckiego, aby, dla uczczenia święta, zaprosił xiężnę Kondeuszową wdowę w taniec, co też uczynił, aby iey usłuchnąć y powiódł ią w powszechny bal: ci którzy byli na Sakrze, iako ia, widzieli to y snadno sobie przypomną. Oto, swobody, iakie miały podczas wdowy. Dzisiay im to iest zbronione iako świętokradztwo, tak iako y barwy; bowiem nie śmiałyby nosić ani przywdziać co insze, iak samo białe y czarne; wżdy spódnice, kiecki y pończochy mogą nosić szare, bure, fiołkowe a niebieskie. Widziałem y takie, co sobie pozwoliły na czerwone, szkarłatne y szamowe, iako w onych dawnych czasach; lza im było bowiem nosić wszytkiego koloru kiecki y pończochy, ieno suknie nie, iako mi powiedano.
Owóż ta xiężniczka, o którey mówiliśmy, snadnie mogła przywdziać ową suknię ze złotogłowiu, to bowiem było iey przybranie ziążęce y szata uroczysta, która była iey przystoyna a dozwolona, aby okazać suwereństwo a godność xiążęcą; iako czynią ieszcze y mogą czynić nasze grebinie a diuszesy, które noszą y mogą nosić ubiory diuckie a grabskie w swoich uroczystościach. Nasze wdowy, ku swoiey zgryzocie, nie śmieią nosić kamieni, chyba na palicach, przy iakich zwierzciadłach a modlitewniczkach, y przy iakich pięknych świętościach, ieno nie na głowie, ani na ciele; owszeyki siła pereł na szyie a ramionach: owo klnę się wam, widywałem wdowy tak ochędożne w swoich stroiach białych a czarnych, iż pociągały ku sobie tyleż, co pstrokaciny niewiast mężatych y panien francuzkich. Owo dosyć iuż uradzać o oney zamorskiey wdowie; trza nieco pomówić o naszych, zaczym chcę przyść ku naszey królowey wdowie[255], żenie Hendryka trzeciego, ostatnio nam zmarłego.
Tę xiężniczkę można y potrzeba bardzo chwalić, ile że we swoiem małżeństwie dzierżyła się naprzeciw królowi swemu mężowi tak roztropnie, skromnie a poczciwie, iż węzeł iakim z nim była połączona pozostał zawdy tak mocny a niezachwiany, iż nigdy nie widział się naderwany ani obluzowany, mimo iż król iey mąż miłował y chadzał niekiedy na boki, modą wielgich, którzy zażywaią w tym osobney wolności; a także, iż, od samego pięknego początku małżeństwa, wierę iuż po dziesięci dniów, nie bardzo iey dał wielgą przyczynę ukontentowania, odiął bowiem iey panny pokoiowe a dworskie, które zawżdy były przy niey, y razem chowane gdy była panną; których żałowała mocno y wielgiego ztąd doznała ukłucia w serce, zwłaszcza o pannę Szanżankę, barzo cudną y poczciwą panienkę, y która nie zasłużyła bydź wygnaną z kompaniey swoiey pani y ze dworu. Wielga to iest żałość utracić dobrą towarzyszkę a powiernicę. Wiem, iż iednego razu, pewna dama z iey naypoufalszych puściła się na takie zuchwalstwo, iż, śmieiąc się a błażnuiąc, zaczęła iey przekładać, iż skoro nie może mieć dzieci z króla iegomości, ani nie będzie ich miała nigdy[256], dla wielu przyczyn o których powiedano w owym czasie, trzebaby iey snadnie wezwać iakieyś pomocy trzeciey y sekretney, aby ie mieć, iżby nie ostała się bez oparcia, w razie gdyby zdarzyło się królowi zemrzyć; y że tak może bydź iednego dnia matką króla y dzierżyć tę samą rangę a dostoieństwo, co królowa iey świekra. Wszelako ona odrzuciła daleko od się tę doradę błażeńską, y mało iuż cirpiała od tego czasu oną dobrą panią doradczynią, woląc radniey wspirać wielgość na niewinności a cnocie, niżeli na potomstwie spłodzonym z grzychu. Ta rada, wedle osądu świata a wedle nauki pana Makiawela, nie była wszelako do odrzucenia.
Powiedaią, iż królowa Maryia angielska, trzecia żena króla Ludwika dwunastego, nie tak sobie poczęła: omierziwszy sobie niezdarność a bezsiłę króla swoiego męża, y niewiele iey ufaiąc, zapragnęła wymacać tę drogę, wziąwszy za przewodnika pana grofa Angulemskiego, który późni ostał się królem Franciszkiem. Było to wówczas młode xiążę urodziwe y barzo lube, które podeymowała barzo wdzięcznie, nazywaiąc go zawżdy: „Móy pan zięć”; iakoż był nim, był bowiem poiął iuż panią Klaudyę, córkę króla Ludwika. Ba w rzeczy była w nim rozmiłowana; y on, uźrzawszy ią, miał się k’niey toż samo; tak iż nie wiele zbywało, iżby te dwa ognie nie zeszły się w kupę, gdyby nie nieboszczyk pan Grynio, szlachcic y marszałek Perygordzki, bardzo bystre y roztropne panie, który był niegdy kawalerem dworskiem królowey Anny, iakośmy to rzekli, y był nim ieszcze przy królowey Maryey. Ten, widząc iż rzecz blizka iest ziszczenia, przedstawił rzeczonemu panu Angulemskiemu błąd iakiby popełnił y rzekł doń pełen gniwu: „Iakżeto, Męko Pańska (taka była iego klątwa), a coż wy, panie, chcecie czynić? Nie widzicież, iż ta niewiasta, która iest chytra a szczwana, chce was zwabić do się, iżbyście ią zapłodzili? Ale ieźli iey się trefi mieć syna, otoście są znów prostym grofem Angulemskim, a nigdy królem Francyey, iako się nadziwacie. Król, małżonek iey, iest stary y iuż nie może iey uczynić dzieci. Dotkniecie iey a zbliżycie się tak dobrze do niey, wy, coście są młodzi y iurni, ona toż samo, Męko Pańska, przylgnie iak smoła; będzie dziecko, y ładnieście wpadli!! Potym możecie sobie rzec: Byway mi zdrowe, moie królowanie we Francyey! Owo pomyślcie nad tem”. Ta królowa chciała, wierę, spraktikować a doświadczyć onego przysłowia a przyśpiewki iszpańskiey, która powieda, iż nunca muger aguda murio sin herederos: „nigdy obrotney niewieście nie zmarło się przez dziedziców”; to znaczy, ieźli mąż ich nie uczyni, przypomoże sobie kim drugim, aby mu ich dostarczyć. Pan Angulemski pomyślał nad tem w rzeczy, y klął się bydź roztropnym y poniechał iey; wszelako skuszony znowuż y znowu pieszczotami a przymilaniem się oney cudney Angliczki, rzucił się w to barziey niż kiedy. Patrzcież, co to iest żarkość miłośney chuci! y co iest taki mały kąszczek ciała, dla którego niecha się królestwa y cysarstwa y traci się ie, iako pełne tego są chroniki. Wreszcie pan Grynio[257], widząc iż ów młodzik gubi się y brnie we swoie miłoście, rzekł o tym pani Angulemskiey, iego matce, która zganiła y posztrofowała go tak mocno, iż iuż w to nie wrócił. Powiedaią wszelako, iż królowa, aby żyć i panować iako królowa matka, czyniła wszytko co mogła, nieco przed śmierzcią y po śmierzci króla swoiego małżonka. Wszelako umarł zbyt wcześnie, nie miała bowiem wiele czasu uporać się ze swoią robotą, wżdy mimo to codziennie rozszyrzała wieści po śmierzci króla iakoby była w ciąży; tak, iż nie będąc brzemienna wewnątrz, powiedano iż wypychała się, na zewnątrz co nieco prześcieradły, y że, kiedyby przyszedł czas, miała w pogotowiu podsunięte dziecko, które miała dostać od inney niewiasty brzemienney y pokazać ie w czas zlegnięcia. Wszelako pani regentka, kuta Sabaudka, która wiedziała co to iest robić dzieci y widziała że tu chodzi dobrze o nią y o iey syna, dała ią tak sumniennie wartować a przetrząsać od medyków y niewiast, y zwrokiem y przezieraniem iey gzłów a prześciradeł, iż odkryto y udaremniono zamiar, y nici były z królowey matki y odesłano ią do iey krainy.
Oto różnica oney Maryey z naszą królową Loizą, która była tak strzemięźliwa, czysta a cnotliwa, iż ani przez prawdziwe ani fałszywe podstawienie nie życzyła ostać się królową-matką. Y gdyby była chciała puścić się na taką grę, nicby inszego ztąd nie padło, nikt bowiem nie dawał na to baczenia y wielu nalazłoby się dobrze w saku. W czym król dzisieyszy wieldze iey iest zobowiązany y powinien ią barzo miłować y czcić za to; bowiem, gdyby była uczyniła tę sztukę y przedstawiła małe dzieciątko, król, z króla iakim iest dzisiai, ostałby ieno mizernym regentem Francyey, możebna też nie: y to liche miano nie byłoby go zabezpieczyło od tego, oy nie miał więcey ieszcze woien a utrapień niźli miał.
Słyszałem to od niektórych, tak duchownych iak świeckich, którzy powiedali: iż nasza królowa byłaby lepiey uczyniła ważąc się na tą partyią, y Francya nie doznałaby tylu nieszczęść, niedoli y ruiny, iakie ztąd ma y będzie miała, y krześciiaństwu wyszłoby to na lepsze. Powołuię się w tym na dzielnych a bystrych statystów (wżdy ia temu nie wierzę, gdyż dobrze nam dzieie się pod naszym królem; niech Bóg go zachowa!), iżby rzekli swoie mnimanie, maią bowiem tutay wolny przedmiot y barzo ważki dla Państwa, przedsię nie dla Boga, tak mi się zda, któremu nasza królowa była zawżdy barzo oddana a powolna, miłuiąc go a wielbiąc tak mocno, iż dla iego służby zapominała siebie samey y swoiey dostoyney kondycyey. Bowiem, będąc barzo cudną xiężniczką (iakoż król ią poiął dla iey cnót a urody), y młodą, tkliwą y barzo wieldze lubą, nie oddawała się iney rzeczy ieno służbie Bożey, nabożeństwom, odwidzaniom ustawnym szpitalów, opatrowaniu rannych, grzebaniu zmarłych, nie przepominaiąc ani zaniedbuiąc żadnych dobrych a świętych dzieł, iakich w tym przestrzegały one święte, nabożne a zacne panie, xiężniczki a królowe czasów ubiegłych pirwotnego Kościoła. Po śmierzci króla, swoiego męża, czyniła daley toż samo, obracaiąc czas na płakanie po nim a obżałowywanie, y proszenie Boga za iego duszę; tak iż iey życie wdowskis cale podobne iest do małżeńskiego. Podeźrzewano ią, za życia męża, iż skłaniała się nieco ku stronie Uniey, iako iż będąc dobrą krześciianką a katoliczką, musiała przecie miłować tych, którzy spirali się a walczyli za iey wiarę a religią; wżdy nigdy ich nie miłowała, ba całkiem ich poniechała gdy zabili iey męża, nie żądaiąc iney pomsty ani kary, niźli tey iaką Bogu spodoba się zesłać, mimo iż prosiła o to ludzi, a zwłaszcza naszego króla, który winien iest sprawiedliwości za ten haniebny czyn na pomazańcu bożym. Tak owo żyła ta xiężniczka w małżeństwie y tak żyła we wdowstwie, bez przygany żadney. Wreszcie pomarła w sławie barzo wdzięczney y godney iey, cirpiawszy długo y więdnąc w suchotach a wycieńczeniu, które, powiedano, poszło ztąd, iż nazbyt oddawała się smutkowi. Zmarła barzo piękną śmierzcią y barzo nabożną. Przed śmierzcią kazała położyć swoią koronę w głowach łóżka tuż koło niey, y nie dała aby ią ruszano od niey, dopóki żywa będzie, y po śmierzci by ią nią ukoronowano, iak długo będzie ponad ziemią.
Ostawiła siestrę, panią Żoiosową[258], która podała się na nią w strzemięźliwym a czystym żywocie; owa czyniła straszne żale a lamentacyie za swoim mężem: bo też y było to bardzo dzielne, waleczne y wspaniałe panie. Y, co więtsza, słyszałem, skoro król dzisieyszy był w takiey pułapce w Dyiepie, iż pan Men z czterdziestoma tysiącami ludzi trzymał go oblężonego y ściśnionego iakoby w saku, że gdyby była ta pani na miescu pana komandora Szata, który tam miał dowództwo, byłaby się dobrze pomściła za śmierzć męża, inaczey niż to uczynił pan komandor, który dla zobowiązań iakie miał dla pana Żoiosa, nie powinien był tego ścirpieć (powiedała) y odtąd go nie rada widziała, ieno nienawidziała gorszey morowey zarazy, nie mogąc go wymówić za taką chybę, mimo iż im uznaią, że dochował wiary a uczciwości iaką był przyrzekł. Wszelako biała głowa słusznie czy niesłusznie obrażona, nie da się niczym zaspokoić, iako uczyniła ta, nie mogąc miłować króla dzisieyszego, przed się żałuiąc barzo nieboszczyka króla, y nosząc żałobę po nim, mimo iż była z Ligi; wszelako powiedała, iż iey mąż y ona barzo niezmiernie byli mu powinni. Wszystko razem, była to dobra y roztropna xiężniczka, którą trzeba czcić z powodu żałoby iaką okazała przy popiołach męża; wierę na iakiś czas, potym bowiem wydała się za pana Luxemburgskiego. Będąc tak młodą, mogłaż wieczyście ieno płonąć ogniem?
Pani Gizowa, Katarzyna Kleweńska, iedna z trzech córek pana Niewierskiego (trzech xiężniczek, których pewnie nie można dość pilnie wychwalić, tak dla ich piękności, iako i dla cnót, o których rozpisałem się w osobnym rozdziele), opłakiwała y opłakuie codziennie wiekuistą utratę swoiego pana męża; ba co też za mąż to był! Był bez równego we świecie; tak nazywała go rada w listach iakie pisała do niektórych pań co naypoufalszych; widziałem owe listy, w których obiawiała dobrze żałobnemi a smutnemi słowy iaką niedolą serce iey było dotknięte.
Iey bratowa, pani Monpensierska[259], o którey nadziewam się pomówić inędy, opłakiwała swoiego małżonka nayżałośniey; y mimo iż go stradała będąc barzo młodą, cudną a lubą istotą, dla wielu doskonałości swoich tak duszy iak y ciała, nigdy nie pomyślała o wtórem stadle mimo iż w barzo nieźrałym wieku poięła męża, który mógłby bydź iey dziadkiem, y barzo skąpo zażyła z nim owoców małżeństwa; wszelako nie chciała smakować ich na nowo, ani naprawiać niedoborów y zaległości w drugim stadle.
Słyszałem iak wielu panów, szlachty i dam podziwiało nieraz xiężnę panią Kondeuszową, wdowę, z domu Longewillów, która nigdy nie chciała ponownie się wydać, mimo iż była iedną z naycudnieyszych pań we Francyey y sielnie żądaną; owo podobała sobie w stanie wdowskim y nigdy nie chciała poiąć męża, mimo iż owdowiała barzo młodo.
Pani margrebini Rotlinowa, iey matka, uczyniła toż samo, y, mimo iż była pani wielgiey urody, zmarła iako wdowa. Wierę y matka y córka mogłyby rozpalić całe królestwo swemi oczami a słodkiemi spoźrzeniami, ile że słynęły na dworze y we Francyey iako nabarziey lube y powabne panie. Niema też wątpliwości, iż pogrążyły nieiednego; wżdy co się tyczy małżeńskich ogniwów, ani przystąp z tym do nich: y obie barzo poczciwie dochowały wiary daney nieboszczykom mężom, nie bierąc sobie drugich.
Nigdybych nie skończył, gdybych chciał przytaczac wedle tey materyey wszystkie one xiężniczki z dworu naszych królów. Odkładam tedy ich pochwały do innego miesca: zaczym poniecham ich y pomówię nieco o innych paniach, które chocia nie xiężniczki, wżdy były rodu równie dostoynego y dumy równie wspaniałey co tamte.
Pani Randanowa[260], zwana Fulwia Mirandola, z dobrego domu Admirandów, owdowiała, będąc w kwiecie swoiego wieku y barzo cudną. Czyniła tak wielgą żałobę po stracie, iż nigdy nie raczyła poźrzeć na się w źwierzciedle y broniła swego cudnego oblicza białemu y iasnemu kryształowi, który tyle pragnął ie oglądać, y nie mogła mu powiedzieć iako owa pani, która, tłukąc swoie źwierzciadło, a poświęcaiąc ie Wenerze, rzekła mu te wirsze łacińskie:

Dico tibi Veneri speculum, quia cernere talem
DicoQualis sum nolo, qualis eram nequeo.

„Wenero, poświęcam ci moie źwierzciadło: taką bowiem iaką iestem, nie mam iuż serca ani cirpliwości się oglądać: taką zasię iaką byłam, nie mogę”.
Pani Randanowa nie gardziła źwierzciadłem dla tey przyczyny, była bowiem barzo cudna, lecz dla ślubu iaki uczyniła cieniowi męża, który był ieden z naywybornieyszych kawalerów Francyey, dla którego zaparła się wszelakiey świeckości, zawżdy ubierała się ieno barzo surowie a zakonnie we wdowią zasłonę, y nie pokazywała nigdy włosów, z głową przybraną dosyć ledaiako, przyczyni wszelako ukazowała w tey niedbałości barzo wielgą cudność. Toteż nieboszczyk pan Giz świeżo zmarły, nie nazywał iey inaczey ieno mniszką; ile że ubierała się y była opatulona iak zakonnik; y to powiedał, dworuiąc y figluiąc sobie z nią; miłował ią bowiem a czcił wieldze, iako iż była barzo oddana w iego służbach y całemu domowi.
Pani Karnawaletowa, po dwakroć owdowiała, nie chciała poraz trzeci wydać się za pana Epernona, zwanego podczas panem Waletem młodszym, y za iego nawiętszego faworu; ten był tak ku niey zdięty miłością (iako, wierę, była barzo cudna wdowa y luba wieldze), iż nie mogąc uzyskać od niey tego czegoby sielnie pragnął, ścigał ią y przypirał ku małżeństwu, y dał iey o tym mówić trzy abo cztyry razy przez samego króla; wżdy nigdy iuż nie chciała się poddać pod iarzmo mężowskie; bowiem była dwa razy zamężna, raz za grabią Montrawiłem, a drugi za panem Karnawaletem; y gdy iey naupoufalsi przyiaciele, a zwłaszcza ia, który byłem iey barzo oddany, przedstawiali iey błąd iaki czyni, odtrącaiąc tak znaczną partyią, wprowadzaiącą ią do samey głębi y wnętrza wielgości, dostatków, bogactw, faworów y wszelakich godności, zważywszy iż to był ów pan Walet, nabarziey ulubiony królowi, o którego ten dbał iak o drugiego siebie, odpowiedziała, iż całe iey ukontentowanie nie zasadza się na wszytkich tych rzeczach, ieno na wolnem stanowieniu o sobie y swobodzie y zadowoleniu z się, y na pamięci iey mężów, których liczba iuż ią zaspokoiła do syta.
Pani Burdeilową, urodzona w znacznym a starożytnym domu Monbronów, y grabiów Perygordzkich y wicegrabstwa Onańskiego, owdowiało, w wieku trzydziestu siedmi do trzydziestu ośmi lat, będąc barzo urodziwa, y mnimam iż w całey Guianie, zkąd była rodem, nie było drugiey któraby ią przewyższyła w swoim czasie w piękności, gracyey y wspaniałem weźrzeniu: miała bowiem postawę z naypięknieyszych, nayrośleyszych y naybogatszych iakie się zdarza widzieć, a ieźli ciało było piękne, dusza podobnież; zaczym, maiąc takowe cnoty y ostawszy się wdową, była przypirana y żądana w małżeństwo od trzech wielgich y bogatych panów, którym wszytkim dała odpowiedź: „Nie chcę zgoła powiedać, iako niektóre białe głowy, które gadaią iż nigdy się nie wydadzą, y umacniaią swoie słowa takowymi sposoby, iż można im wierzyć, potem zasię nici z tego; wżdy powiedam, iż ieźli Bóg a ciało moie nie wzbudzą we mnie iney żądzy niźli mam w tey chwili, y ieśli iey we mnie nie odmienią, pewną iest rzeczą, iż na zawsze pożegnałam się z małżeństwem“. Owo gdy ktoś drugi iey odrzekł: „Iakżeto, pani! chcecież gorzeć tak ogniem w kwiecie waszego wieku? — Nie wiem, iako to rozumicie (ta mu odparła); wżdy, do tey godziny, nie było mi możebne rozgrzać się ieszcze samey w moiey łożnicy wdowskiey y zimney iako lód; owo nalazłszy się w kompaniey drugiego męża, nie powiedam iż zbliżywszy się do iego ognia, nie mogłabych gorzeć, iako powiedacie; zaczym, ponieważ zimno iest łatwieysze do ścirpienia aniżeli gorąco, rezolwowałem się pozostać w moim stanie, y powściągnąć się od drugiego małżeństwa“. Iakoż tak iako to rzekła, dotrzymała aż do tey godziny, przetrwawszy we wdowstwie iuż dwanaście lat, nic nie straciwszy ze swoiey piękności, wżdy żyiąc a prowadząc się bez iedney plamy. Co iest wielgiem zobowiązaniem dla popiołów iey męża, y świadectwem iż barzo miłowała go za życia, y obowiązkiem niezmiennym dla dzieci, iżby ią czciły na zawsze; y tak pomarła wdową.
Nieboszczyk pan Sztroc[261] był iednym z tych, którzy zabiegali się o nią; iakoż y słał do niey swatów, wszelako mimo iego dużości y powinowactwa z królową matką, odpaliła go y wymówiła się przystoynie. Cóż za zawziętość wszelako, bydź tak piękną y zacnego rodu y posażną dziedziczką, y dokończyć reszty swoich pięknych dni w piernatach a pierzynach samotnych, pustych a zimnych iako lód, y pędzić tyle wdowich nocy! Ha! iakże wiele iest białych głów niepodobnych oney paniey, y wiele podobnych takoż! Które gdybych chciał wszystkie przytaczać, nie skończyłbych nigdy, zwłaszcza gdybych do naszych pań krześciiańskick chciał domięszać y pogańskie, iako oną piękną, wdzięczną, poczciwą dawną Rzymiankę Marcyię, córę młodszą Katona Utyckiego, siestrę Porcyey, która gdy stradała męża y opłakiwała go bezustannie, zapytano iey kiedy nadeydzie ostatni dzień iey żałoby; ta odpowiedziała iż wówczas gdy nadeydzie ostatni dzień iey życia. Że zaś to była pani urodziwa y bardzo bogata, pytano iey, tedy y owędy, kiedy się znów wyda za mąż. Aż ona: „Wówczas to będzie (powiedała), kiedy naydę człowieka, który chciałby mnie radniey zaślubić dla moich cnót, co dla moich maiętności“. A Bóg wie, iż była bogata y piękna, a cnotliwa tyleż, abo w dwóynasób, wey nie byłaby inaczey córą Katona, ani siestrą Porcyey; wszelako zbywała takiemi igry swoie służki a zalotniki, y dawała im mnimać, iż iey żądali dla maiętności a nie dla iey cnót, mimo iż była w nie dość zaopatrzona; y w ten sposób czysto zbywała się niewczesnych galanów.
Święty Hieronim, w iednym liście który napisał do nieiakiey Pryncypiey, dziewicy, dzwoni na chwałę wdzięczney paniey rzymiańskiey z onego czasu, która zwała się Marcella, z zacnego y możnego domu, y potomkini mnóstwa konsulów, prokonsulów y pretorów. Ostawszy barzo młodą wdową, była sielnie żądana w małżeństwo, y dla swey młodości y starożytności domu, y dla piękney postawy, która szczególnie zachwycała chucie mężczyzn (tak powieda święty Hieronim y używa tych słów; zauważcież to co on zauważył), y dla piękney maniery a obyczaiu. Miedy onemi staraiącemi się był ieden wielgi y bogaty pan rzymiański, też z pokolenia konsulów, a nazywał się Cerealis, który przypirał ią znacznie wedle powtórnego małżeństwa. Że był człowiek nieco nazbyt podeszły wiekiem, obiecywał iey wielgie dostatki y wielgie darowizny w iey wdowskiem wianie. Nawet matka, imieniem Albina, nakłaniała ią mocno, iako iż zdało iey się to dobre y nie warte odmowy. Aż ta: „Gdybych miała wolą (tak rzecze) skoknąć na nowo w wodę y pętać się więzami wtórego małżeństwa, nie zaś poświęcić się wtórey czystości, radniey wzięłabych sobie męża, nie dziedzictwo“. Zaczym ów miłośnik, mnimaiąc iż powieda to z przyczyny iego szedziwego wieku, odparł: iż starce mogą snadnie długo żyć, zasię młodzi hnet umrzeć. Przedsię ona: „Tak, wierę, młody może hnet umrzeć; wszelako stary nie może żyć długo“. Y na tym słowie pożegnał się z nią. Owo powiedzenie tey paniey zda mi się barzo roztropne, y iey postanowienie, iak równie oney Marcyey, y szacuię ią wyższey, niżeli iey siestrę Porcyią, która po śmierzci męża umyśliła nie żyć iuż dłużey, ieno zadać sobie śmierzć, zasię kiedy iey odięto wielgie żelaziwo sposobne ku zabiciu, połknęła żarzące węgle y spaliła sobie wszytkie wnętrzności, powiedaiąc iż odważney białey głowie nie może zbywać śrzodków aby sobie zadać śmierzć; iako ią barzo wiernie przedstawił Marcyal w iednym ze swoich epigramów, który sporządził umyślnie, y barzo wdzięczny, na oną panią; która (wedle niektórych philozophów, a zwłaszcza tego co Arystoteles powieda w swoiey Etyce o strzymawałości abo mocy) nie ukazała w tym znacznego męztwa ani wielgoduszności iż się zabiła, ani też wiele inych które poczęły sobie tak samo, iako iey mąż; powiedaiąc, iż aby uniknąć się więtszemu złu, rzucali się w pomnieysze. O tym wyłożyłem swoią rzecz inędy. Pewna iest to, iż więcey byłoby warte, gdyby ta pani obróciła dni na opłakiwanie męża a pomszczenie iego śmierzci, niżeli na zadanie iey samey sobie: co nie posłużyło nikomu, chyba iey za iaki czczy odwet, iako słyszałem iż nieiedne białe głowy mówiły, przyganiaiąc iey. Wżdy, co do mnie, nie mogę inaczey, ieno barzo ią chwalić, ią i wszytkie ine panie wdowy, które miłuią mężów po śmierzci, tak dobrze iako żyiących. Owo dlaczego święty Paweł ie tak wysławiał a zalecał, bierąc tę naukę od swoiego wielgiego mistrza. Wszelako to od nabarziey bystrych a wymownych dowiedziałem się, iż urodne a młode wdowy, które pozostaią w tym stanie w kwiecie pięknych lat y żywości umysłu, dopuszczaią się nazbyt wielgiego okrucieństwa względem się a swoiey przyrody, iż tak się przeciw sobie sprzysięgaią a nie chcą ieszcze posmakować słodkich owoców wtórego małżeństwa, którego prawo boskie, ludzkie, natura, młodość y piękność im pozwalaią, one zasię wstrzymuią się odeń dla smaku iakiegoś uporczywego ślubu, który sobie uroiły w głowie, aby dzierżyć się czczych a próżnych cieniów swoich małżonków, iako szyldwachów zatraconych w tamtym świecie, którzy bawiąc tam na Polach Elizeyskich nie dbaią o nie, y, możebna, z nich sobie dworuią. Owo w tym wszytkim powinny się stosować do pięknych napomnień a wdzięcznych racii, iakie obiawia Anna siestrze swoiey Dydonie, w czwartey pieśni Eneidy, które są barzo wdzięczne do nauczenia się piękney młodey wdowie, iżby nie poddawała się nadto swoim ślubom wdowskim, barziey płynącym z obyczaiu, niżeli z religiey. Owo, gdyby przynamniey po ich śmierzci wieńczono ie iakiemi pięknemi wieńcami z kwiatów abo ziół, iako ie koronowano w minionych czasach, y iako dziś czynią ieszcze dziwczętom, wówczas ieszcze ten triumph byłby piękny y pełen chluby y nieiakiey trwałości. Przedsię wszytko co im za to można dać, to iakieś piękne słowa, które hnet ulatuią, y niszczeią w truchle, tak rychło iak y ciało. Niechayże tedy młode a urodne wdowy trzymaią się świata, skoro na nim ieszcze żywią y zostawią starym religią y regułę wdowską.
Ba, dosyć iuż uradzać o onych poszczących wdowach. Mówmy teraz o inych, tych, które, mierząc sobie zarzekania się a bronienia przed wtóremi śluby, rade ie widzą y żądaią ieszcze słodkiego a uciesznego boga Hymeneyskiego. Bywaią iedne, które zbyt rozgorzałe ku swoim miłośnikom za życia mężów, myślą o tym iuż zanim tamci pomarli, y układaią miedzy sobą a swemi służkami, iakoby sobie poczęły. „Ha! (powiedaią) gdyby mąż pomarł, czynilibychmy to, czynilibychmy owo, żylibychmy w taki sposób, zagospodarowalibyśmy się znów w taki; y to tak chytrze, iżby nikt nie podeźrzewał naszego dawnego miłowania. Wiedlibychmy teraz tak ucieszne życie, poiachalibychmy do Pariża, do dworu; zmówilibychmy się tak dotrze, iż nic nie mogłoby się nam przygodzić: tybyś zalecał się do iney, ia do inego, mielibychmy to od króla, mielibychmy owo. Moglibychmy zdać nasze dzieci opiekunom a prokuratorom; nie troskalibychmy się o ich maiętności, ani o ich sprawy, ieno chodzilibychmy kole własnych, abo też zażywalibychmy ich dobra aż do ich letności. Mielibychmy dobytek nasz y moiego męża; to nizaczby nam nie chybiło, bo wiem gdzie są papiery a dukaty“... y siła podobnych rozmówek. „Wey, któż byłby szczęśliwszy od nas?“
Oto piękne pogwarki a zamysły, iakie wiedą one mężate białe głowy przed czasem ze swoiemi służkami; w czym bywaią niektóre które uśmierzcaią ich ieno życzeńmi, słowy, nadzieią a czekaniem, y zawodzą się w tym, tamci bowiem nie umieraią; ine zasię dopomagaią im zgoła zaiąć śmiertelne legowisko, ieźli z tym zbytnio zwłóczą; z czego nasze tribunały miały y maią codziennie tyle spraw przed sobą, iż nie da się powiedzieć. Wżdy nalepsze a nayuciesznieysze iest, iż nie czynią iako iedna pani iszpańska, która będąc sielnie uciemiężona od męża, zabiła go, a późni zabiła siebie, ułożywsza wprzódy ten nadgrobek, który ostawiła na stole w alkierzu, napisany własną ręką:

Aqui yaze qui ha buscado una muger,
Y con ella casado, no l’ha podido hazer muger.
A las otras, no a mi, cerca mi, cava contentamiento.
Y por este, y su flaqueza atrevimienio,
Y por esteYo lo he matado,

Por le dar pena de su pecado:
Ya my tan bien, por falta de my juyzio,
Y por dar fin a la maladventura qu’yo avio.

„Tu leży, który poiął żenę, y nie zdołał iey uczynić niewiastą: inym a nie mnie, przy mnie, dawał ukontentowanie; y dlatego, a dla iego nikczemności a ciemięztwa, zabiłam go, aby go ukarać za grzychy; y sobie takoż zadałam śmierzć, dla braku rozwagi, y aby uczynić koniec nieszczęściu w iakie popadłam“.
Owa pani nazywała się dona Magdalena de Soria; owóż, wedle iednych, dokazała piękney sztuki, zabiiaiąc męża dla przyczyn iakie iey dał potemu; ale też znowu głupio sobie poczęła, iż zabiła siebie: iakoż przyznaie słusznie, iż dla braku rozwagi się zgładziła. Lepiey byłaby uczyniła, folguiąc sobie potem a zażywaiąc miłey swobody; chyba iż to było stąd, że obawiała się sądów, y, możebna, lękała się bydź przez nie ścigana, y dlatego wolała radniey triumphować sama nad sobą, niżeli przyznać tę chlubę powadze sędziowskiey. Upewniam was, iż bywały y są takie, które przemyślniey w tym sobie poczynały: prowadzą bowiem swoią grę tak chytrze y taiemnie, iż hnet mąż zmiera, a one barzo zostaią przy życiu, y barzo go lubo zażywaią ze swoimi służkami.
Bywaią ine wdowy, barziey stateczne, cnotliwe y barziey miłuiące mężów, y zgoła przeciw nim nie okrutne: bowiem żałuią ich, opłakuią, lamentuią po nich tak potężnie, iż widząc ie, nie sądziłoby się by przeżyły ieszcze godzinę, „Ha! czyżem nie iest (tak powiedaią) nabarziey nieszczęsna we świecie, nawiętsza nieboraczka, iżech stradała przedmiot tak kosztowy? Boże! dlaczego nie zsyłasz mi śmierzci w tey godzinie, iżbych hnet poszła za nim? Nie, nie chcę iuż żyć po iego utracie: co mi może ostać y trefić się we świecie, aby mi dać ukoienie? Gdyby nie te małe dziatki które mi ostawił w zakład, y które potrzebuią ieszcze nieiakiey podpory, ha, zagładziłabych się ieszcze w tey godzinie! Niech przeklęta będzie doba, w którey uźrzałam światłość dnia! Gdybych boday mogła uźrzeć iego phantom, abo w widzeniu abo we śnie, abo magią iaką, y z tego byłabych zbyt szczęśliwa. Ha! moie serce, ha! moia duszo, nie możesz to bydź bym podążyła za tobą? Tak, pódę za tobą, gdybych nawet miała się strawić sama iedna, zdala od całego świata. Och, iakaż rzecz mogłaby mnie strzymać przy życiu, po oney nieoszacowaney stracie twoiey? toć, pókiś ty był żyw, nie miałam iney przyczyny do życia, a gdyś ty pomarł, do śmierzci! Ba cóż? nie lepieyże, abych zmarła teraz, w twoiey miłości, w twoiey łasce, w moiey chlubie y ukontentowaniu, niżelibych miała wlec życie tak nędzne a nieszczęśliwe y zgoła nie chwalebne? Ha, Boże! ileż cirpię niedoli a utrapienia przez twoią rozłąkę! iakoż będę wyzwolona z tego, skoro cię uźrzę hnet, pogrążona w wielgiey lubości! Haha! taki piękny, taki był luby! był taki wyborny we wszytkim, taki rzeźwy, taki waleczny! To był drugi Mars, drugi Adonis! a, co więtsza iest, tak przeciw mnie był dobry, tak mnie miłował, tak był łaskaw na mnie. Ha, iego tracąc, straciłam całą moią dolę!“
Tak wykrzykuią nasze stroskane wdowy, takie słowa y nieskończoną mnogość inych po zgonie swoich mężów; iedne na iedny sposób, drugie na iny; iedne przybrane tak, drugie inak; wszelako zawżdy przybliżone do tych które tu przedstawiłem; iedne złorzeczą niebu, drugie przeklinaią ziemię; iedne bluźnią przeciw Bogu, drugie odkazuią się światu; iedne czynią omdlone, drugie czynią umarłe; iedne iawią się iakoby się dławiące, drugie iakoby szalone, opętane y bez zmysłów, nie poznaiące nikogo y nie chcące mówić. Prosto rzkąc, nigdybych nie skończył, gdybych chciał wyróżniać wszytkie ich sposoby hipokrickie a obłudne, y małpiarstwa których używaią aby okazać swoią żałobę a smętek przed światem. Nie mówię o wszytkich, ieno o niektórych, wierę rozmaitych y w przeważney liczbie.
Ci a te, co ie pocieszaią, y bierą wszytko za dobry piniądz, y czynią wedle przystoyności, daremno się z niemi paraią, nic na nich nie wskóraiąc. Ini a ine znowuż, kiedy widzą, że ich cirpniętniczka a żałobniczka nie dosyć dobrze miota się we swoich igrach a małpiarstwach, pouczaią ie, iako iedna dama we świecie, którą wiem, a która powiedała do drugiey, swoiey córki: „Omdliy, omdliy, moia duszko, nie dosyć się siłuiesz”.
Owo, odegrawszy wszytkie te wielgie misterya, y iako on wielgi strumień, przebieżawszy kęs drogi gwałtownym y wysilonym biegiem, opamiętuie się y wraca do łożyska, abo iako rzeka, która wystąpiła z brzegów, tak samo widzicie one wdowy, iak powracaią y wkładaią się do swoiey pirszey natury, odzyskuią potrosze zmysły, krzepią się w swoich chęciach, wspominaią o świecie. Miast trupich główek iakie nosiły, abo malowane, abo ryte a obkładane, miast kości nieboszczyka złożonych na krzyż, abo zawiniętych w gzła śmiertelne, miasto łez, abo w złocie abo w emaliey, abo w malowidle, widzicie ie, iak odmieniaią to na wizerunki mężów zawieszone na szyi, z przydatkiem wszelako trupich główek y łez wymalowanych w cyfry, na małe łzawniczki; słowem na wdzięczne drobiażdżki, pokryte wszelako tak zręcznie, iż patrzący na nie mnimaią, iż noszą ie a przybieraią radniey dla żałości mężów niżeli ze świeckiey zalotności. Potem dopiro, iako to się widzi małe ptaszki kiedy wylatuią z gniazda, iż nie puszczaią się z pierwotka w wielgie loty, ieno, pofurkuiąc nieco z gałęzi na gałąź, uczą się zwolna obyczaiu dobrego latania; tak one wdowy nie wychylaią się ze swoiey wielgiey rozpaczney żałoby, nie ukazuią się światu natychmiast skoro ią porzuciły, ba pomału się oswaiaią a potem odrazu pierą o ziem (iako się to mówi) y żałobę y swoie habity y zasłony, y lepiey niż wprzódy zaprzątaią sobie głowy miłością, y nie myślą ni o czem tyle, co o drugiem małżeństwie, abo też iney sprosności. Oto iak ich srogie gwałtowania nie maią trwałości. Więceyby było warte, gdyby były barziey pomiarkowane a ustawicznieysze w smutku.
Znałem iedną barzo cudną panią, która po śmierzci męża była tak żałośliwa a zrozpaczona, iż wyrywała sobie włosy z głowy, darła skórę na twarzy, na piersiach, szczypała się co wlazło, y kiedy iey przekładano szkody iakie wyrządza swoiey piękney twarzy: „Ha! Boże! (mówiła) co wy mi powiedacie? cóż wy chcecie abym czyniła z tą twarzą? dla kogóż ią mam chować, skoro niemasz moiego małżonka?” W ośm miesięcy późni uźrzelibyście tąż samą, przystroioną bieliczką a rużem iszpańskiem z pudrowanym włosem: wierę, barzo wielga odmiana.
Przyczynię tu na to ieden piękny przykład, który może posłużyć za przyrównanie, o iedney piękney a godney paniey z Effezu, która gdy straciła męża, niepodobna było krewnym a przyiaciołom naleźć iey iakąbądź pociechę; tak, iż odprowadziwszy męża z pogrzebem z niezliczoną mnogością żalów, smutków, szlochów, krzyków, łez a skargów, skoro go ułożono a zamkniono w grobowcu gdzie miał spoczywać, ona, z żalu do całego świata, rzuciła się nań, klnąc się a przysięgaiąc, iż nigdy z niego nie wyńdzie, y że tam chce się wydać na głód y zakończyć swoie dni wpodle ciała męża, którego nie chce nigdy opuścić; iakoż żyła takowym trybem dwa abo trzy dni. Los zrządził podczas, iż stracono iednego tamecznego człowieka y powieszono go za iakowąś zbrodnię w mieście, a potym wyniesiono za miasto na poszechną szubienicę, gdzie takie ciała powieszone a stracone miały bydź strzeżone imcznie przez kilka dni od paru żołnirzy lub strażników, iżby służyły za przykład y aby ich ztamtąd nie uniesiono. Owo tedy ieden żołnirz, będąc na straży przy tym ciele, y stoiąc na warcie a nadsłuchuiąc, usłyszał wpodle siebie głos wieldze żałośliwy, y, zbliżywszy się, uźrzał iż to było w tym grobowcu, do którego zstąpiwszy, obaczył oną panią, cudną iak iasny dzień, cale zapłakaną a lamentuiącą; wey przybliżywszy się ku niey, zaczął wypytywać o przyczynę rozpaczy, którą mu dobrotliwie wyznała; owo iąwszy ią w tym pocieszać, nie mogąc nic uzyskać za pirszym razem, wrócił k’temu raz drugi y trzeci: y sprawił się tak dobrze, iż ią pozyskał, uspokoił potrosze a otarł iey łzy; zaczym w swoiem prostem rozumieniu wziął się tak dobrze do rzeczy, iż zażył iey po dwakroć, trzymaiąc ią położoną na samey truchło mężowskiey, która posłużyła za łożnicę; potym zasię przysięgli sobie małżeństwo: czego dokonawszy barzo szczęśliwie, żołnirz wrócił za iey przyzwoleniem stróżować swemu wisielcowi, ile że służba ta była pod gardłem. Wszelako tak iako był barzo szczęśliwy w onem pięknem przedsięwzięciu a wykonaniu, tak znów trefiło mu się nieszczęście, iż w on czas gdy się tam nazbyt zabawiał, oto przyszli krewni onego ubogiego ciała kiwaiącego się na wietrze, aby ie odczepić gdyby nie naleźli strażnika; iakoż, nie nalazłszy go, hnet odczepili wisielca y unieśli co tchu, aby go pogrześć, gdzieby się dało, aby uniknąć takowey hańby a widoku plugawego y haniebnego dla ich krewieństwa. Żołnirz, nie widząc ani nayduiąc ciała, biyży pędem, barzo stroskany, do paniey, aby iey oznaymić swoią niedolę y pewną zgubę; prawo bowiem tameczne było, iż którykolwiek żołnirz uśpiłby się na straży, y dał unieść ono ciało, ma bydź umieszczony na iego miescu y powieszony, y że dla tego iemu ten los się gotuie. Pani, która poprzednio doznała odeń pociechy y potrzebowała pocieszeń dla siebie, nalazła ie w porę y dla iego, y oto mu rzekła: „Nie trapże się, y pomóż mi ieno dobydź moiego męża z grobowca, y oddamy go a powiesimy na miesce tamtego, y tak wezmą go snadnie za drugiego“. Iako rzekła, tak się też wszytko y stało; ieszcze powiedaią, iż on wisielec uprzedni miał iedno ucho ucięte; zaczym uczyniła mężowi toż samo, aby lepiey udał się za tamtego. Sędziowie przyszedłszy nazaiutrz nie naleźli nic krzywo; y w ten sposób ocaliła swoiego gacha tym uczynkiem y zniewagą barzo szpatną przeciw swemu mężu, tak iż niktby się nie spodziwał po niey tak haniebnego obrotu.
Pirszy raz słyszałem tę historyią od pana Dorata[262], który ią opowiedał onemu zacnemu panu Guii[263], y paru inym, którzyśmy obiadowali razem; owóż pan Guia umiał ią barzo pięknie uznać y wyrozumieć, był bowiem człek, który, iak nikt iny we świecie, lubił dobrą opowiastkę y umiał ią nalepiey zaprawić. Owóż hnet potem, idąc na kownaty królowey matki, uirzał piękną młodą wdowę (która nią dopiruczko ostała), y świeżo rozżaloną y zapłakaną z welonem aż po koniec nosa, piskaiącą, ięczącą, skąpą w słowach dla każdego. Aż pan Guia do mnie: „Widziszże ią? zaczym rok upłynie, pokaże nam sztukę oney paniey z Effezu“. Co też uczyniła, cale nie tak haniebnie poprawdzie, wszelako zaślubiła człowieka licha wey kondycyey, iako pan Guia był przepowiedział. Toż samo powiedał mi pan Bożoios[264], pokoiowiec królowey matki y nalepszy skrzypak w całem krześciiaństwie. Nie tylko był doskonały w swoiey sztuce a we wszelkiey muzyce, ale był takoż człek bystrego dowcipu, y wiedział siła, zwłaszcza barzo piękne historyiki y piękne powieści, y nie z pospolitych ale barzo osobne; y nie skąpił ich swoim naypoufalszym przyiaciołom; y opowiedał niekiedy y co z własnych, bowiem w swoim czasie widywał y miewał dobre potrzeby miłośne: iakoż, przy swoiey wyborney sztuce y dowcipie bystrym a śmiałym, dwóch instrumentach sposobnych do miłości, mógł ich mieć coniemiara. Pan marszałek Brysiak[265] dał go królowey matce, gdy była ieszcze panuiącą królową y posłał go iey z Piemontu z iego wyborną kapelą skrzypków, barzo dobrze okrytą; nazywał się Baltazaryn, aż późni odmienił imię. On to układał one wdzięczne baletki, które odtąd zawżdy tańczono na dworze. Był wielgim przyiacielem panu Guii y mnie; y często gwarzyliśmy razem; a zawżdy opowiedział nam iaką piękną powiastkę, a zwłaszcza o miłości y o chytrościach białogłowskich z których rzekł nam y oną o tey paniey effezkiey, którą wiedzieliśmy iuż od pana Dorata, iakom wspomniał, on zaś miał ią wyczytać w Lampirydyuszu; potem zasię czytałem ią w xiędze o Pogrzebach, wierę barzo piękney, poświęconey nieboszczykowi panu Sabaudzkiemu.
Obyłoby się snadnie (tak kto powie) bez czynienia oney digresyey: ba, tak; wey chciałem wspomnić w tem moiego przyiaciela, y który często przychodził mi na pamięć, kiedy widziałem niektóre nasze rozpaczliwe wdowy. „Oto (powiedał) która zagra iednego dnia rolę naszey paniey z Effezu, abo ią iuż odegrała“. Wżdy była to, wierę, osobliwa traikomedia, pełna srogiey nieludzkości, aby pohańbić tak okrutnie swoiego nieboszczyka.
Nie tak uczyniła iedna pani za naszych czasów, o którey słyszałem: ta, po śmierzci męża, obcięła mu iego cięści od przodku abo od śrzodka, tak niegdy od niey ukochane, y zabalsamowała ie, ukąpała w aromatach y upachniła wonnośćmi y proszkami muszkatu y inemi barzo pachnącemi, a potem oprawiła ie w skrzynkę z pozłacanego śrybła, przechowuiąc ią a strzegąc iako rzecz barzo cenną. Możecie mnimać iż do nich zazierała niekiedy ku wiecznemu wspominaniu dobrego ubiegłego czasu. Niewiem czyli to iest prawda; wszelako przekazano tę powieść królowi, który powtórzył ią inym, co naypoufalszym, y ia też od niego ią słyszałem.
W czas rzezi świętego Bartłomieia ubito pana Pluwię[266], który swego czasu był, wierę, dzielnym żołnirzem, tak w woynie Toskańskiey pod panem Subisem[267], iak y w woynie domowey, iako to dobrze okazał w bitwie pod Żarnakiem, dowodząc pułkiem, y przy oblężeniu Niortu[268]. W nieiaki czas potem żołnirz, który go zabił, powiedział y przedłożył iego żenie, całey zatopioney w płaczu y żałościach, urodney y zasobney białey głowie, iż, ieźli go nie zaślubi, zabiie ią y pośle ią hnet za mężem: iako że w czas onego święta, rządziła sama ieno bitka a żelazo. Uboga niewiasta, barzo piękna ieszcze y młoda, aby ocalić życie, zniewolona była uczynić wraz y zaślubiny y pogrzeb. Ieszcze w tym można ią uniewinnić: co mogła bowiem począć biedna niewiasta słaba a ułomna, iak ieno cheba zabić samą siebie, abo też nadstawić nadobną pierś pod szablę mordercy? Ba, toć

Iuż nie te czasy, wdzięczna pastereczko,

nie naydzie się iuż dzisiay onych szalonych y głupich co niegdy; iakóż y nasze święte krześiiaństwo tego zabrania; co snadnie dziś służy wdowom za wymówkę, które powiedaią, iż, gdyby nie zakaz boży, hnetby się zabiły; y w ten sposób pokrywaią swoie figle.
W teyże samey rzeźbie uczyniono wdową iednę godną białą głowę, też barzo lubą y urodną. Owo, ieszcze ciepła od tego wdowstwa, zgwałcona była od iednego szlachcica, którego wiem dobrze; z czego popadła w takową rozpacz a pomięszanie, iż mnimano iakiś czas, iż postradała zmysły. Wszelako obaczyła się niedługo potym, y chytaiąc swoie wdowstwo z dobrego końca, y nabiraiąc potrosze smaczku do świata, y odzyskuiąc swoie żywotne a przyrodzone skłonności, przepomniała zniewagi y wydała się cale przystoynie a znacznie: w czym barzo dobrze sobie postąpiła. Ku czemu powiem ieszcze to:
Przy tey samey rzezi świętego Bartłomieia owdowiła się iedna przez śmierzć męża, ubitego wraz z inymi. Żałość powzięła z tego tak wielgą, iż, kiedy uźrzała bidnego katolika, chociaby y nie był przy onem świecie, mdlała z tego niekiedy, abo patrzyła nań ze wstrętem a nienawiścią, nikiey na morową zarazę. O nawiedzeniu Pariża, ba nawet uźrzeniu go z oddali dwóch mil, ani iey mów o tym, iey oczy bowiem y serce nie mogły go ścirpieć; co mówię widoku? zgoła słyszeć o nim nie mogła. Po upływie dwu lat, namyśliła się w tym, przybyła pozdrowić piękne miesto, y przeieździć się po niem y odwidzić ie w karocy; wżdy nimby przeiachała przez ulicę Uszecką, gdzie iey mąż legł zamordowany, radniey byłaby wybrała śmierzć abo ogień, y rzuciła się w nie a zagrzebła, niźli w tę ulicę: na sposób iednego węża, który tak nienawidzi cienia iasionu, iż przekłada radniey wrzucić się w ogień iasno goreiący (tak powieda Pliniusz), niźli w ten cień tak barzo mu przymierzły. Tak, iż nieboszczyk król, będący wówczas ieno iegomością, powiedał, iż nie widział białey głowy tak zapamiętałey w swoiey stracie y boleści iako ta, y że niema co, ieno trzebaby ią powalić y nawdziać iey kaptur, iako się czyni u dzikich sokołów. Wszelako, po nieiakim czasie, powiedał, iż sama z się obłaskawiła się dosyć wdzięcznie, tak iż z własney woley dała sobie kapturek nakładać y nikt nie potrzebował iey obalać, ieno ona sama. Cóż owo czyni po niedługim czasie? Sama ze siebie widzi Pariż naywdzięcznieyszym okiem, przeieżdża się po nim, przebiega tam y sam, wzdłuż a wszyrz, tak y wspak, nie pomnąc żadney przysięgi: zasię gdy raz, wróciwszy z podróży, y bywszy nieobecny ośm miesięcy na dworze, przyszedłem oddać pokłon królowi, uźrzałem tęż samą wdowę, wchodzącą do sali w Luwrze, tak ochędożną, tak wyfioczoną, otoczoną krewniaczkami a druhiniami, stawaiącą przed oblicze królów, królowych y całego dworu, y przyimuiącą pirszy zakon małżeństwa, którym są zrękowiny, z rąk biskupa, z nazwiska biskupa Dyni[269], wielgiego iałmużnika królowey Nawary. Któż był zdumiony? Wierę ia sam; wszelako, wedle tego co mi rzekła późniey, ona była zaskoczona więcey, kiedy, nie spodziewaiąc się tego, uźrzała mnie w onym godnym gronie zrękowinnem, gdym patrzał na nią y wybałuszał sielnie oczy, przypominaiąc sobie o iey przysięgach y twarzach iakie u niey widziałem, a ona toż samo, myśląc o tych iakie przedemuą czyniła; byłem bowiem iey służką, i chcącym ią poślubić. Owo mnimała (tak iey się zdało), iż umyślnie przybyłem tam w porę y przypędziłem z umysłu pocztą, aby się pokazać w onym dniu oznaczonym, aby iey posłużyć za świadka y sędziego, y potępić w oney sprawie. Y rzekła mi y przysięgła, iż byłaby wolała wyłożyć dziesięć tysięcy talerów ze swego dobra, iżbych się tam nie był poiawił, poruszaiąc tak głos iey sumnienia.
Znałem wielgą panią, grebinię a wdowę barzo znacznego pochodzenia, która uczyniła tak samo: bowiem, będąc zawziętą y wierną ugonotką, weszła w małżeństwo z iednym barzo znacznym szlachcicem katolikiem; wżdy nieszczęście chciało, iż przed iego zawarciem frybra morowa przyłapiła ią w Pariżu tak dotkliwie, iż przyprawiła ią o śmierzć. Będąc w takowey próbie, pogrążyła się w lamentach, ba mówiąc: „Ha! trzebaż, aby w takiem wielgiem mieście, obfitem we wszelaką wiedzę, nie nalazł się nikt, ktoby mnie mógł wyleczyć. Ha! niechayby nie oglądał się na piniądze, dałabych mu ich do syta! Gdybyż przynamniey śmierzć przyszła po ziszczeniu małżeństwa, y gdyby móy małżonek mógł poznać wprzódy iakom go miłowała a czciła“! Sofonizba rzekła inaczey, żałowała bowiem iż się zręczyła przed wypiciem trucizny. Y tak gwarząc, y wiele inych rzekąc podobnych słów, ona grebinia odwróciła się ku drugiey stronie łoża y zmarła. Co to iest za żarkość miłośna, aby sobie wspominać w momencie ostatnim y stysowym one rozkoszki a owocyki miłośne, których byłaby tak rada ieszcze posmakować przed wyniściem z ogrodu!
Słyszałem o iedney paniey, która, będąc śmiertelnie chora, słyszała, iak ieden z iey krewnych trefnował sielnie z drugiego (wey dobrzy sobie) który był barzo potężnie ozdobiony w przyrodzeniu. Zaczym poczęła się śmiać, y rzekła „Waryiaty z was bezecne”; y, obróciwszy się w drugą stronę, a śmieiąc się, oddała ducha.
Wżdy, ieźli one białe głowy ugonockie uświadczyły takie sztuki, znałem siła pań katolickich, które uczyniły podobne, y zaślubiły ugonotów, nahańbiwszy ich wprzódy gorzey szubieniczków, ich i ieich religią. Gdybych ie tu chciał wszytkie przytoczyć, nigdybych nie skończył. Oto dlaczego one wdowy powinny być skromne y nie hałasić tak na początku wdowstwa, nie krzyczyć, nie wydziwiać, nie czynić tyle błyskawic, grzmotów, dżdżu swoiemi łzami, aby potem zwinąć chorągiewkę (rozumiem co insze) y podać się na pośmiechy: lepiey przystało gadać mniey a czynić więcey. Wżdy one powiedaią k’temu: „Ba, iakoż trzeba na początek stawać śmiało iakoby morderz iaki, y bezczelnie, y z gotowością wypicia całego wstydu. To trwa czas nieiaki, wżdy miia; kiedy iuż nad tem nastrzępią gęby do syta, poniechaią mnie y wezmą sobie iną“.
Czytałem w małey xiążeczce iszpańskiey, iż Wiktoryia Kolumnianka, córka onego wielgiego Fabrycego Kolumny, y żena wielgiego margrofa Pyskary, nie maiącego podczas równego sobie, straciwszy swoiego małżonka, sam Bóg wie iakiego, popadła w takową rozpaczliwą boleść iż nie było możebna dać iey ani naleźć iakowegoś po cieszenia; wżdy kiedy iey chciano na iey boleść zaradzi co iakiemi słowy, powiedała: „Z czego chcecie mnie pocieszyć? ze śmierzci męża? W obłądzie iesteście; on nie pomarł, żywię ieszcze y żyw iest w moiey duszy. Czuię go, co dnia a co nocy, iak odżywa, porusza się a odradza we mnie“. Piękne byłyby to zaiste słowa, gdyby nie to, iż, po nieiakiem czasie, pożegnawszy się z nim y wyprawiwszy na przechadzkę na drugi brzeg Acheronu, wydała się powtórnie za proboszcza z Farfy[270], wierę cale niepodobnego do iey wielgiego Pyskary; nie powiedam z rodu, był bowiem ze szlachetnego domu Ursynów, który wart iest tyleż, y równie iest starożytny, abo barziey, co dom Awalosów. Wżdy dzieła iednego y drugiego nie mogły się z sobą równać, uczynki bowiem Pyskary były cale niezrównane a męztwo iego nieocenione, mimo iż ów proboszcz dał wysokie świadectwo o swoiey osobie, przykładaiąc się barzo wiernie a mężnie w służbach króla Franciszka; było to wszelako w małych, pobocznych a letkich potyczkach, przeciwnie tamtemu, który odniósł wielgie, iawne y barzo wspaniałe zwycięztwa: iakoż biegłość iego w sztuce woienney rozpoczęta y pielęgnowana od nayrańszych lat, y statecznie uprawiana potym, musiała o wiele przewyższać sprawność onego duchownego, który późno iął się tego rzemięsła; nie iżbych chciał przez to źle mówić o niektórych osobach poświęconych Bogu y iego kościołowi, którzy poniechali ślubów y opuścili swóy cech aby się parać orężem, skrzywdziłbych bowiem siła wielgich rycerzy, którzy byli wprzódy duchownemi y przebieżali tę drogę.
Nie byłże wprzódzi kardynałem Cezar Bordzia, diuk Walentyński, który był tak wielgim hetmanem, iż Makiawel, ów czcigodny nauczyciel xiążąt a możnych, daie go za przykład y za osobliwe źwierzciadło wszytkim inym podobnym dla naśladowania a przeglądania się w niem? Wżdy mieliśmy pana marszałka Defułę[271], który był duchownym y nazywał się wprzódy protonotarem Defułą, późni wżdy ostał się tak wielgim hetmanem. Pan marszałek Sztroc[272] poświęcony był kościołowi; owo gdy odmówiono mu kardynalskiego kapelusza, rzucił sukienkę y iął się oręża. Pan Salweson[273], o którym mówiłem (który idzie tuż za nim blizko w przymiotach wielgiego rycerza: ba byłby z nim trzymał równy krok, gdyby był z równie wielgiego domu y krewnym królowey) z pirszego rzemięsła nosił powłóczystą sukienkę; wey przeto cóżto był za woiownik! Nie miałby równego sobie, gdyby był dłużey pożył. A pan marszałek Belgard[274] czyli nie naszał rogatey czapeczki, on, który długo nosił imię prewota Urskiego? Nieboszczyk pan Dangin[275], poległy w bitwie pod Sękantyną był niegdy biskupem, pan kawaler Boniwet toż samo. Wżdy ów dworny pan Martyk[276] równie był swego czasu kościelną osobą; iako y nieskończona ilość inych, dla których nie starczyłoby mi papieru. Ba trzeba, abych pochwalił y moich, wierę nie bez wielgiey przyczyny. Kapitan Burdeil, móy brat, który był niegdy we wszytkim Piemonckim Rodomontem, poświęcony był równie kościołowi; wszelako, nie uznaiąc tam swoich przyrodzonych cnót, zamienił oną wielgą sukienkę na krótką, y w mgnieniu oka przedzierzgnął się na iednego z nalepszych a naydzielnieyszych rotmistrzów Piemonckich; y poczynał sobie bardzo nieledacyiako y z barzo znaczną sławą, gdyby nie był umarł, niestety! w wieku dwudziestu y pięci lat.
Toż, za naszych czasów, na naszym dworze, siła widzieliśmy takich; tak onego małego pana Klaromonta Talara, którego znałem proboszczem Bonporckim; zaczym opuściwszy opactwo, dał się poznać w armiey a na dworze, iako ieden z nabarziey dzielnych, krzepkich a godnych ludzi iakicheśmy mieli; co też okazał barzo widocznie przy swoiey śmierzci, którą zyskał sobie chlubną pod Roszelą, za pirszym razem, kiedy braliśmy okopy. Wymieniłbych ich z tysiąc, wszelako nigdybych nie skończył. Pan Sulias, zwany młodym Orezonem, był niegdy biskupem Ryńskim, późni zasię miał własny pułk, służąc królowi barzo wiernie y krzepko w Guianie pod marszałkiem Matyionem.
Prosto, nigdybych nie skończył, gdybych chciał wyosobniać wszytkie te ludzie; owo też zmilczę dla krótkości y z obawy także by mi nie zadano iż nazbyt kocham się w gadulstwie. Wszelako tę oto digresią uczyniłem cale k’rzeczy, mówiąc o Wiktoryey Kolumniance, która zaślubiła onego proboszcza. Gdyby się nie była zań ponownie wydała, snadnieyby iey było nosić tytuł a imię Wiktoryey, iże odniesła wiktoryią nad sobą samą; wey skoro nie mogła naleźć drugiego równego pirszemu, godziło się iey radniey powściągnąć.
Znałem siła białych głów, które naśladowały tę pomienioną. Widziałem iedną, która poięła za męża mego wuia, naydzielnieyszego, naybitnieyszego y naywybornieyszego z ludzi swoiego czasu. Skoro pomarł, zaślubiła inego, który był mu tak podobien, iako osieł iszpańakiemu rumakowi; wszelako wuy był tym iszpańskim rumakiem. Iną damę znałem, która zaślubiła marszałka Francyey, pięknego, zacnego y dzielnego szlachcica; zasię w drugie stadło poięła cale przeciwnego temu (takoż przynależnego Kościołowi); a co nawięcey iey przyganiano, to iż, poiawiwszy się na dworze, gdzie przez dwadzieścia roków od czasu swego drugiego małżeństwa nie bywała, przyięła znów miano y godność pirszego męża. Na co nasze tribunały powinnyby mieć oko y obwarować prawem; widziałem bowiem niezmierzoną ilość czyniących tak samo, czym świadczą nazbyt wielgą wzgardę swoim ostatnim mężom, nie chcąc nosić ich imienia po ich śmierci; ba skoro popełniły błąd, winny go znosić y ostać iuż przy nim.
Znałem iedną wdowę, która po śmierzci męża czyniła przez przeciąg roku lamentacyie tak przeraźliwe, iż mnimano w każdey chwili że wyzionie ducha. Po roku, kiedy iey przyszło odłożyć wielgą żałobę y przywdziać letszą, rzekła do iedney ze swoich niewiast: „Schowaycież mi dobrze te krepy, możebna bowiem, będę ich potrzebować na drugi raz“; a potem hnet się poprawiła: „Ba coż ia mówię (pry), przyśniło mi się coś. Radniey umrzeć, niźli ieszcze z tą rzeczą mieć sprawę“. Po tey żałobie wydała się za drugiego, barzo nierównego pirszemu. „Alić (tak powiedaią te białe głowy) był z równie zacnego domu co pirszy“. Tak iest, przyzwalam, ale gdzież obyczay a męztwo? nie trzebaż ich stawiać wyższey ponad wszytko ine? A nalepsze co mi się w tem widzi, to iż, kiedy rzecz doprowadzą do skutku, nie długo maią z tego radość: Bóg dopuszcza bowiem, iż bywaią w takim stadle utrapione a grzmocone iak należy; potem owo kaiaią się? ba, iuż nie pora k’temu!
Owe damy, tak łase na drugie stadła, maią iakoweś mnimania a umory w głowie, których my dobrze nie znamy: iako słyszałem o iedney paniey iszpańskiey, która gdy chciała się powtórnie wydać, y gdy iey przedkładano co się stanie z oną wielgą przyiaźnią iaką miał przeciw niey pan mąż, odrzekła: La muerte del marido y nuevo casamiento no han de romper el amor d’una casta muger; „Śmierzć małżonka y nowe małżeństwo nie mogą zniweczyć miłości w skromney białey głowie“. Owo zgódźcież mi to razem, ieźli łaska! Iensza pani iszpańska rzekła lepiey, gdy chciano ią ponownie wydać: Si hallo un ma rido bueno, no quiero tener el temor de perder lo; y si malo que necessidal ha del? „Ieźli naydę dobrego męża, nie chcę żyć w obawie utracenia go; ieźli złego, na cóż mi się zda?“
Waleryia, pani rzymiańska, gdy utraciła męża y gdy ią niektóre z kompanionek pocieszały po oney stracie a śmierzci, rzekła: „Umarł, wierę, dla was, ba dla mnie on żyw iest wiecznie“. Owa margrebini, o którey powiedałem, pożyczyła od niey podobnego słowa. One rzeczenia tych zacnych białych głów całe przeciwne są inemu, które powiedał raz ieden ostroięzyczny Iszpan: que la jornada de la biudez d’una muger es d’un dia; „iż trwanie wdowstwa u białey głowy strawia się całe w iednym dniu“. Gorsze ieszcze uczyniła iedna dama, pani Monenowa[277], którey męża, namiestnika królewskiego, zamordował lud w Bordo czasu tamecznego rozruchu. Owo gdy iey przyniesiono nowinę że iey męża zamordowano y uczyniono z nim tak iak była prawda, hnet wykrzyknęła: „Ha! a móy dyiament, y cóż się z nim stało?“ Dała mu ten dyiament przy zrękowinach, który był wart od tysiąca do tysiąca dwiestu talerów, y nosił go zawżdy na palicu. Przez co okazała dobrze, po czym żałobę czuła w sercu więtszą, czy po stracie męża czy dyiamentu.
Pani Destampina[278], barzo nawidzona od króla Franciszka y przez to będąca w małey miłości u męża, gdy iakaś wdowa odwidzała ią czasem y prosiła aby miała litość nad nią, y nad iey wdowim stanem, rzekła iey: „Ha, moia miła, nazbyt szczęśliwa iesteś w takim stanie, nie każdey bowiem dano iest bydź wdową która tego życz“, iako iż barzo pragnęłaby nią zostać. Dla niektórych to się schodzi, dla inych nie.
Wżdy co powiemy o białych głowach owdowiałych, które kryią się ze swoiem małżeństwem y nie chcą by ie ogłoszono? Znałem iedną, która trzymała swoie pod korcom przez siedm abo ośm lat, nie chcąc go nigdy odsłonić ani ogłosić; y powiedała, iż czyni to z obawy przed młodym synem, iednym z barzo dzielnych y godnych ludzi we świecie: aby ten nie dopiekł iey y iey mężowi, mimo iż ów nie był też z namnieyszych. Wszelako skoro tylko tamten zginął w potyczce woienney, w którey się okrył znaczną chlubą, hnet dała ie ogłosić y obiawiła światu.
Słyszałem o iedney wielgiey paniey, wdowie, która poślubiła iednego barzo wielgiego xięcia y pana, y więcey niż przed piętnastu laty; wżdy świat nic o tem nie wie, ani co miarkuie, tak to iest trzymane po cichu a w diskrecyey; powiedaią iż on wielgi pan obawiał się swoiey świekry, która barzo nad nim przewodziła y nie chciała aby się żenił ponownie, z przyczyny małych dziatek.
Znałem iną barzo wielgą panią, która, niedawno temu, wszedłszy w stadło z prostym szlachcicem, zmarła, przetrwawszy więcey dwudziestu lat w małżeństwie, bez tego iżby kto postrzegł się na tym z pozoru a pogłosek. Ha! ileż we świecie iest takich!
Słyszałem od iedney paniey wielgiego dostoieństwa y starożytnego rodu, iż nieboszczyk pan kardynał Dziubela[279] zaślubił, będąc biskupem y kardynałem, panią Szationową, y umarł w żeniatym stanie; y rzekła to w rozmowie, iaką miała z panem Manem, Prowansalczykiem, z domu Sentalów, y biskupem Freżeńskim, który przebywał przez czas piętnastu lat na dworze rzymskim przy onym kardynale, y był iednym z iego nayzaufańszych sekretarzów; owo kiedy mowa przyszła na onego kardynała, spytała go[280], czy nigdy mu nie rzekł a nie wyznał iż był żeniaty. Któż owo był zdumiony? Wierę pan Man z takowego pytania. Żywię ieszcze, y może powiedzieć czy kłamę, byłem bowiem przy tem. Odparł, iż nigdy nic o tem nie słyszał, ani od niego ani od inych. „Owo ia wam mówię (rzekła); nic prawdziwszego nad to iż był żeniaty, y umaił źrzetelnie ożeniony z oną panią Szationową, y owdowiały po niey“. Upewniam was, iż uśmiałem się dobrze, patrząc na osłupioną postawę pana Mana, który był barzo sumnienny a nabożny, y mnimał posiadać wszytkie sekrety nieboszczyka swoiego pana: wszelako w tym był de galico: iakoż barzo to było gorszące dla świątobliwey szarży którą ów piastował.
Owa pani Szationowa była wdową po panu Szationie, o którym powiedali, iż wychowywał małego króla Karla ósmego wraz z Bordilonem, Galiotem y Bonwalem, którzy ochmistrzowali królewskiemu dzicięciu. Zmarł w Ferarze, bywszy zraniony przy oblężeniu Raweny y tam zaniesiony dla opatrzenia rany. Owa pani ostała się wdową barzo młodą, piękną, cnotliwą a baczną na pozory: świadectwem owo małżeństwo, y dlatego była obraną za damę przyboczną nieboszczki królowey Nawary. Ona to dała tey paniey y wielgiey xiężniczce oną dobrą radę, która opisana iest w Stu Opowieściach rzeczoney królowey: chodziło o tę panią y o iednego szlachcica, który wśliznął się do iey łoża przez szczelinę w alkowie, y chciał się nią nasycić: wżdy nie zyskał co inego, ieno dobre szramy na piękney twarzy. Owo gdy ta pani chciała użalić się bratu, tamta dała iey ono piękne napomnienie, które wyczytać można w tey powiastce, y dała tę dobrą radę, iedną z naypięknieyszych y naysposobnieyszych dla uniknięcia zgorszenia iakąby można dać, chociaby nawet dał ią sam pirwszy praesident parizkiego trybunału, y która zdradzała iawnie, iż owa pani była tyleż przebiegła a doświadczona w takowych sekretach, ile roztropna a bystrego dowcipu; y dlatego niema wątpienia, że umiała uchować w sekrecie swoią sprawę z onym kardynałem. Moia babka, pani seneszalowa Pikteńska, otrzymała iey miesce po iey śmierzci z wyboru króla Franciszka, który ią zamianował y wybrał y posłał po nią aż do iey pomieszkania; y dał ią własną ręką królowey swey siestrze, iako iż znał ią za barzo roztropną a cnotliwą panią, y nazywał ią swoim rycerzem bez skazy: wżdy nie była tak szczwana, ani chytra, ani obrotna w takowey rzeczy iako iey poprzedniczka, ani też kwapiła się tak w drugie stadło. A ieźli chcecie wiedzieć, do kogo ta opowieść się odnosi: owo do samey królowey Nawary y admirała Boniweta, iako to wiem od nieboszczki babki; w czem wszelako mi się zda, iż królowey nie trzeba było ukrywać w tym swego imienia, skoro tamten nic nie mógł uzyskać na iey skromności, y odszedł w konfuzyey; iakoż sama chciała rozgłosić tę rzecz, gdyby nie piękne a roztropne przedłożenie które iey uczyniła owa dama przyboczna, pani Szationowa: ktokolwiek to przeczyta, pomyśli sobie toż samo. Y mnimam, iż to pan kardynał, iey wrzkomy małżonek, który był ieden z naybystrzeyszych w słowie, uczonych, roztropnych y oświeconych swoiego czasu, zaszczepił iey tę mądrość w ciele, iż umiała mówić a uradzać tak trefnie. Ta opowieść mogłaby bydź nieco gorsząca z przyczyny świątobliwego a duchownego stanu tamtey osoby; wey kto ią zechce podać inym, starczy mu odmienić imiona.
Owo ieżeli ta rzecz tycząca małżeństwa trzymana była w taiemnicy, nie tak samo się miało z ostatnim kardynałem Szatiiońskim; on sam bowiem rozgłosił ią a rozpowszechnił do zbytku, tak iż nie trzeba było trąby; y zmarł w żeniatym stanie, nie poniechawszy sukienki ani czerwonego kapelusza. Z iedney strony wymawiał się swoią wiarą reformacką, którey dzierżył się sielnie; z drugiey tym, iż chciał zachować wiecznie swoią szarżę y nie odkładać iey (czego nie byłby nizacz uczynił) y chciał wniść do Rady, gdzie wszedłszy mógłby się wiele przysłużyć swoiey religiey y swoiey partyey, iako że był barzo zdatną, barz górnie myślącą y znaczną osobą.
Mnimam iż ów wspomniany kardynał Dziubela byłby mógł uczynić tak samo: w tym czasie bowiem sielnie skłaniał się ku reformie y ku doktrynie Lutra, tak iak y dwór Francyey mocno był nią nawiedzony, ile że wszytkie nowe rzeczy podobaią się, a także iż ona nauka dawała piękną swobodę osobom ba nawet duchownym ku małżeństwu.
Owo nie mówmy iuż o tych świątobliwych ludziach, dla wielgiey czci iaką winni iesteśmy ich zakonowi y świętey szarży. Trzebaż zaiąć się nieco naszemi szedziwemi wdowami, co to nie maią sześci zębów w gębusie y poymuią mężów. Niedawno iest temu, iak iedna pani, wdowa po trzech mężach, poięła w Guianie czwartego, dosyć znacznego szlachcica, sama licząc sobie ośmdziesiąt lat wieku. Nie wiem dlaczego to uczyniła, była bowiem barzo bogata y miała mnogo talerów, k’czemu y ten szlachcic ią ścigał miłością; a może chciała sobie pobrykać, iako powiedała panna Sewinianka, błaźnica królowey Nawary.
Znałem takoż iedną wielgą panią, która, w wieku sześćdziesięci sześci lat, wydała się ponownie y zaślubiła szlachcica, nie równego co do godności pirszemu mężowi; y żyła w tym do stu lat, a mimo to zachowała swoią urodę; była bowiem z naypięknieyszych białych głów swoiego czasu, y dobrze ćwiczyła wdzięczne a młode ciałko na wszelakie sposoby, y iako panna na wydaniu, y zamężna y wdowa, iako powiedaią.
Oto dwa straszliwe przyrodzenia białogłowskie! Musiały, wierę, dużo mieć żaru w ciele. Iakoż słyszałem to nieraz od dobrych y doświadczonych kaflarzy, iż stary piec o wiele łacniey iest ogrzać niżeli nowy, y że, kiedy raz ogrzany, lepiey utrzymuie ciepło y lepsze wypieka chleby.
Nie wiem co za rozkoszne smaki mogą naleźć w nich ieich kundmany, rozumiem mężowie a miłośnicy; wszelako widziałem wielu dwornych a dzielnych szlachciców tak zapamiętałych w miłości ku starym, ba więcey niżeli ku młodym; powiedano mi wszelako, iż to było po to, aby ciągnąć z nich profity. Inych widziałem zasię, którzy miłowali ie barzo żarliwą miłością, nic nie ciągnąc z ich taszki, cheba ieno z tey w ich ciele; iako widzieliśmy niegdy barz wielgiego xiążęcia[281], który miłował tak gorąco iedną wielgą panią wdowę przystarszą, iż niechał y żeny y wszytkich inych by naimłodszych y naycudnieyszych aby z nią dzielić łoże. Przedsię w tym wiedział co czyni, była bowiem z nayurodnieyszych y nabarziey lubych, iakie się zdarzy widzieć; a zima iey warta była wierę tyleż co wiesny, lata y iesienie inych. Ci, którzy mieli sprawę z kortezanami italskiemi, widzieli y widuią, iż nawiętszy zbyt maią zawżdy nabarziey głośne a starożytne, y które nawięcey kątów wycirały, iako że w takich zawżdy można naleźć co osobnieyszego, tak w ciele iako y w umyśle. Oto dlaczego ona wdzięczna Kleopatra, wezwana iżby się stawiła przed oblicze Marka Antoniego, nie przestraszyła się zgoła, będąc upewniona, iż, skoro iey się powiedło schwycić Iuliusza Cezara a Gneia Pompeiusa, syna wielgiego Pompeiusa, kiedy była ieszcze młodem dziwczątkiem, y nie znała ieszcze tak dobrze ani świata ani swoiego rzemięsła, teraz cale inaczey da sobie rady z tym człekiem, który był barzo grubawy y sielnie trącił prostaczym żołdakiem, zasię ona była w kwiecie rozeznania y swoiego wieku; iakoż się y stało. Zaczym, aby utrefić w sedno, ieźli młodość iest naypożądańsza w miłowaniu dla niektórych, inym zasię źrzałość wieku, bystrego umysłu, y długiego doświadczenia y trefnego dowcipu, od długszego czasu praktikowana, wiele służy ku zniewoleniu ich.
Iedno iest zagadnienie, o które niegdy rozpytywałem lekarzów, z przyczyny iednego, który powiedał, iż dlatego żywię zdrowy, iż w życiu swoiem nie poznał ani dotknął staruchy, wedle tego aphorizmu medyków którzy powiedaią: vetulam non cognovi. Owóż, wśrzód inych przypowiastek, owi lekarze rzekli mi iedno starożytne przysłowie, które powieda: „iż w starym spichrzu dobrze się młóci, ale starymi cepami nic się dobrego nie uświadczy“. Ini powiedaią: „Nie w tym rzecz, ile lat ma bydlątko, ba za ile dźwiga“. A także, iż z doświadczenia poznali staruchy tak gorące y żarkie, iż gdy im przydzie ligać z młodzieniaszkiem, wyciągną zeń ile tylko mogą y podgrzywaią go y wysysaią tyle ile ma substancyey a soku w ciele, aby się nim lepiey odwilżyć; mnimam te, które z przyczyny wieku są wysuszone y zbywa im na humorach. Owi medykowie powiedali mnie ine racyie; wey ciekawym ostawiam swobodę, iżby sami pytali.
Znałem szedziwą wdowę, panią znaczną, która w mniey niż w cztyry lata uporała się z trzema mężami y z młodzieniaszkiem którego wzięła za przyiaciela; y wyprawiła ich w ziemię nie przez zaboystwo abo truciznę, ieno przez wycieńczenie a wyciągnięcie substancyey nasienney. Owo, widząc tę panią, nigdyby się nie pomówiło iey o takie dzieło; bowiem, na oczach ludzi, okazowała ieno wieldze nabożną żałobnicę a świętulę, tak iż nawet nie chciała wdziać koszuli przy swoich niewiastach, iżby iey nie uźrzały nago, ani uryny oddać przy nich; wżdy, iako powiedała iedna pani, iey krewna, czyniła takowe wydwarzania ieno swoiem niewiastom, wszelako samcom ani swoim miłośnikom nie.
Ba cóż? Iestli barziey naganna abo barziey chwalebna białey głowie mieć więcey mężów w swoiem życiu, iako bywaią takie, co maią ich trzech, cztyrech, abo pięciu czy znów iney, która w swoiem życiu niema iedno swego męża y takoż przyiaciela, abo dwóch, abo trzech, iako, wierę, znałem niektóre aż tak strzemięźliwe y obyczayne? Owo k’temu słyszałem od iedney wielgiey paniey we świecie, iż nie czyni żadney różnicy miedzy białą głową która miała więcey mężów, a iną, która miała iednego abo dwu przyiacieli obok swoiego męża, cheba ieno iż ten welon małżeński pokrywa wszytko; wszelako co do sprosności a wszeteczeństwa niemasz w tym różnicy ani na szeląga; y w tym stosuią się do przyśpiewki iszpańskiey, która powieda iż algunas mugeres son de natura de anguilas en retener, y de lobas en excoger; „niektóre białe głowy są przyrody węgorza gdy się ie chce utrzymać, zasię wilczycy, gdy sobie szukaią pary“; węgorz bowiem iest barzo ślizki a trudny do utrzymania, zasię wilczyca wybiera zawżdy wilka co nayszpatnieyszego.
Zdarzyło mi się raz na dworze, iakom rzekł inędy, iż iedna pani, dość znaczna, która była zaślubiona po czterykroć, rzekła mi iż obiadowała ze swoim szwagrem, abych zgadywał z kiem; rzekła mi to tak z prosta, nie kryiąc złey myśli; wżdy ia, z nieiakiem uszczypkiem, śmieiąc się wszelako, odrzekłem: „Ba ktoż, u diaska, byłby tym wróżbitą, iżby to mocen był odgadnąć? Byliście, pani, zaślubiona cztyry razy: można sobie pomyśleć, iaką mnogość szwagrów możecie sobie liczyć“. Wówczas ona odrzekła, odpieraiąc: „Wasza Miłość wraz mnima co złego”, y nazwała mi onego szwagra. „Ba, to iest dobre naźwanie (odparłem iey), przedsię nie tak iako mówiliście wprzódy“.
Była niegdy w Rzymie biała głowa, która miała dwudziestu dwu mężów, iednego po drugim, y także mężczyzna, który miał był dwadzieścia dwie żeny; owo ci dwoie zmówili się aby uczynić prawe stadło y pobrać się ze sobą. Wreszcie mąż przeżył tę żenę: zaczym ów mąż był tak czczony a szacowany w Romie od całego ludu za tak piękne zwycięstwo, iż iako zwycięzcę powiedziono go y obwożono na wozie triumphalnym, uwieńczonego wawrzynem y z palmą w dłoni. Cóż za zwycięztwo y co za triumph!
Za czasu króla Hendryka drugiego był na iego dworze pan Barbezański[282], zwany Sentamantem, który ożenił się trzy razy, ieden raz po drugim. Iego trzecia żena była córką pani Muszyny, ochmistrzyni xiężniczki Lotarynskiey; owo ta, dzielnieysza niżeli dwie poprzednie, pomściła się za nie, pod nią bowiem ów mąż wyzionął ducha; zaczym gdy go żałowano na dworze y takoż ona lamentowała się bezwstydnie nad iego śmierzcią, pan Monpezat, szlachcic barzo trefnego ięzyka, nadmienił: iż miast ią żałować, powinno się ią wynosić y chwalić ią wieldze za zwycięztwo iakie odniesła nad swoim chłopem, o którym powiedano iż był tak iurny y krzepki y tęgo ukształtowany, iż zagładził pod sobą dwie pirsze żeny, tak pilnie im to wyczyniał; zasię ta, iż nie uległa w tey walce, ieno wyszła zwycięzko, winna bydź sławiona a podziwiana na dworze za tak piękną wiktoryę nad tak dzielnym a krzepkim szyrmierzem, y dlatego trzeba iey to przyczyść za wielga chlubę. Cóż za chluba!
Podobnąż maximę słyszałem od iednego pana we Francyey: iż nie czynił żadney różnicy miedzy białą głową, która miała cztyrech abo pięci mężów, iako bywaią takie, a k...ą, która miała trzech abo czterech gachów iednego po drugim; chyba tę, iż iedno ubarwia się małżeństwem a drugie nie. Owo też, gdy ieden dworny szlachcic poiął białą głowę, która była iuż zaślubiona po trzy razy, nalazł się ktoś, o którym wiem, iż powiedał: „Owo zaślubił prosto k...ę, ieno iż wychodzi z czcigodnego bordelu“. Wierę takie białe głowy, które się ponownie wydaią, podobne są owym chciwym chirurgom, którzy nie chcą hnet zasklepić rany bidnego rannego, aby przedłużyć zdrowienie y zyskać na tym snadniey swóy grosik piniędzy. Iakoż rzekła iedna: „Nie iest cudnie zatrzymać się w pięknym śrzodku swoiey drogi, wżdy trzeba przebiedz ią całą y dotrzyć aż do celu“.
Dziw mi, iż te białe głowy tak gorące a chciwe ku ponownemu małżeństwu, a zwłaszcza te tak szedziwe, nie używaią dla swoiey czci iakiego ochładzaiącego likarstwa a uśmierzaiącey poliwki, aby wypędzić wszytkie te upały; wżdy one, dalekie od tego by chciały ich użyć, posługuią się cale przeciwnemi kordyałami, y powiedaią, iż one potus ochładzaiące zepsułyby im żołądek. Czytałem y widziałem małą dawną xiążeczkę uczynioną po włosku, przygłupią wszelako, która się bawi w dawanie receptów przeciw zbytniey iurności y podaie ich trzydzieści y dwa: wżdy są one tak mózgowcze a durne, iż nie radzę białym głowam ich zażywać, aby nie podać ciała na barzo uprzykrzone dolegliwości. Oto dlaczego nie zamieściłem ich tu pismem. Pliniusz przytacza ieden specyfik, którym iakoby posługiwały się w dawnym czasie westalki; y panie Ateniiskie takoż go zażywały w czasie świąt bogini Cerery, zwanych Tesmophoria, aby się ostudzić y odiąć wszelką krewkość miłosną, y przez to chciały uczcić to święto we więtszey strzemięźliwości; ten specyfik to było łyko z liści drzewa zwanego agnus castus. Wżdy możecie mnimać, iż ieno na czas święta kapłoniły się w ten sposób, późni zasię dały wszytkie łyko do dyaska y na cztyry wiatry.
Widziałem podobne drzewo w Guianie, w domu iedney wielgiey, zacney y barzo cudney paniey, która ukazowała ie często obcym przybyłym do niey w odwiedziny iako wielgą osobliwość; y powiedała im iego cnoty; wey niech mnie dyabeł porwie, ieźlim kiedy widział aby iaka niewiasta abo biała głowa posłała uszczknąć zeń by iedną gałązkę; ani też aby boday uczyniła sobie mały zapasik onego łyka; ani nawet owa pani, właścicielka drzewa y miesca, która mogła niem rozrządzać iako się iey podobało. Byłaby też y szkoda, bowiem iey mężowi krzywdaby się działa przez to: iakoż lepiey było iżby się kierowała ieno skłonnością swoiey przyrody, tak była cudna y luba pani, y potomstwo też wydała barzo zacne.
Wżdy, aby rzec prawdę, takowe przepisy surowo a zimne należy ostawić a zlecić ubogim zakonnicom, które, mimo iż poszczą a maceruią swoie ciało, y tak są często udręczone, niebożęta, pokuszeniami żądzy; y gdyby miały swobodę (przynamniey niektóre), radeby się orzeźwiały iako y świeckie; y barzo często żałuią swego zamknięcia, iako widuie się kortezany rzymiańskie, z których przytoczę ucieszną opowiastkę o iedney. Ta, gdy ofiarowała się wziąć habit, zanim udała się do klasztoru, pewien iey przyiaciel, szlachcic francuzki, przyszedł ią odwidzić, aby się z nią pożegnać skoro miała iść za kratę; owo, zanim odszedł, przepytywał u niey miłości; zaczym gdy z nią zażywał tey słodyczy, rzecze mu z nagła: Fate dunque presto; ch’adesso mi verranno cercar per far mi monaca, e menare al monasterio[283]. Możecie mnimać, iż chciała spełnić ten raziczek na ostatnie pożegnanie y rzec: Tandem haec olim meminisse juvabit: „ieszcze lubo mi iest wspomnieć to sobie po ostatni raz“. Cóż za kaianie się y co za wniście do zakonu! y kiedy iuż raz są za kratą, przynamniey co urodnieysze (rozumiem niektóre), mnimam iż żywią barziey żałowaniem za tym, niżeli pokarmem cielesnym y duchowym. Z tych niektóre umieią sobie zaradzić, abo przez dispensy, abo przez pełne swobody iakich zażywaią miedzy sobą: ile że nie obchodzą się tu z niemi tak, iako niegdy Rzymiani okrutnie karcili swoie Westalki, gdy im się trefiło przewinić; co była rzecz omierzła y ohyzdna: bo też y byli poganie pełni srogości a okrucieństwa. Zasię my krześciianie, idąc za łaskawością naszego Kristusa, winniśmy być łagodni iako on; y iako on przebacza, y my winniśmy przebaczyć. Pomieściłbych tu pismem sposób w iaki oni ie traktowali, wszelako poniecham tego dla zbyt wielgiey zgrozy.
Owo zostawmy te biedne mniszeczki, które zaprawdę, kiedy raz iuż dostaną się pod klozę, dosyć iuż cirpią niedoli; iako rzekła raz iedna pani iszpańska, widząc wstępuiącą do klasztoru barzo piękną y godną panienkę: O tristezilla, y en que pecásteis, que tan presto vienes â penitencia, y seys metida en sepultura viva! „O biedna nieszczęśniczko, a w czemżeś tyle zgrzyszyła, iż tak rychło imasz się pokuty y grzebiesz się za życia w grobie!“ A widząc, iż zakonniczki świadczyły iey wszelką gościnność, zacne przyięcie a powolności, rzekła: que todo la hedia hasta el encenso de la yglesia; „iże wszytko iey cuchnie, nawet kadzidło kościelne“.
Na one śluby dziewicze Eliogabal ustanowił prawo, iż żadna dziewica rzymska, także westalka, nie iest zobowiązana do dziewictwa, powiedaiąc, iż białe głowy są nazbyt głupie z płci swoiey, aby się zobowiązywać do tego czego nie są w mocy zapewnić. Y dlatego ci co zakładali przytułki, aby w nich żywić, wychowywać y wydawać za mąż biedne dziwczęta, uczynili dzieło barzo miłosierne, tak iżby im dać posmakować słodkiego owocu małżeństwa, iak by ie odwodzić od nierządu. Iakoż Panurgus, u mistrza Rabelego[284], wykłada siła pieniędzy aby zespalać takie małżeństwa, zwłaszcza ze starych brzyduli, trzeba bowiem było za nimi cięższy piniądz wykładać niźli za urodnemi.
Iedno iest zagadnienie, które radbych aby mi doświadczone w tym białe głowy rozwiązały w całey prawdzie y bez udania; mianowicie, kiedy ponownie się wydadzą, iako się zachowuią względem pamięci pirszych mężów. W czym iest iedna maxima: iż ostatnie przyiaźnie a nieprzyiaźnie daią zapominać o dawnieyszych, iakoż y drugie zaślubiny snadnie grzebią pirsze. K’czemu przytoczę ieden ucieszny przykład, wszelako nie ze znacznego miesca; nie iżby go trzeba barzo wysoko szacować, wżdy też y odrzucać nie, iako iż, powiedaią, prawda a wiedza może się ukryć y w miescu pośledniem a nikczemnem. Iedna wielga pani Pikteńska pytała raz wieśniaczki, swoiey pachciarki, ilu miała mężów y iako iey to płużyło; owo ta, czyniąc przed nią dyg, iako to w tych stronach, odparała powolnie: „Powiem wam, pani: miałam, Bogu dziękować, dwu mężów. Ieden nazywał się Wilhelm, to był ten pirszy; a drugi nazywał się Kolas. Wilhelm był dobry człowiek, zamożny, y obchodził się ze mną barz łaskawe; wszelako, niech Bóg ma w opiece biednego Kolasa, Kolas bowiem barzo dobrze mi tę rzecz czynił“. Wżdy rzekła prosto z mostu to słowo, które się zaczyna na i..., nie ubarwiaiąc ani przesłaniaiąc, iako ia ie przesłaniam. Baczcież, ieśli łaska, iako ta błaźnica prosiła Boga za duszę zmarłego, tęgiego rypały y srogiego wszetecznika: y ieźli łaska, dla iakiey przyczyny; iż ią obracał tak krzepko, zasię o pirszym niente! Mnimałbych, tak samo czynią ine białe głowy, wydaiąc się powtórnie y ieszcze więcey, skoro bowiem do tego się kwapią, to dla onego głównego punktu: owo kto w nim krzepcieyszy, ten też y więcey miłowany. Y rade mnimaią, iż ten drugi winien iest działać cudy: wżdy barzo często niektóre się w tym zawodzą, nie nayduią bowiem w ich kramach towaru, iaki mnimały naleźć, abo u niektórych ieżeli iest, iest tak lichy, zużyty, zniszczony, zleżały, przewiędły, sparciały, nikczemny, iż żałować im przychodzi że wyłożyły nań swóy grosik; iako widziałem siła przykładów, których nie chcę przyczyniać.
Czytamy w Plutarchu, iż Kleomenes, poślubiwszy piękną Agiatys, żenę Agisa, po tegoż śmierzci, iż była barzo wyborney piękności biała głowa, rozmiłował się w niey mocno. Owo uznał w niey wielgi smutek iaki żywiła z przyczyny pirszego męża. Powziął dla niey tak wielgie współczucie, iż miał iey ieno za dobre y oną miłość iaką miała dla męża, y lube wspomnienie iakie żywiła po nim; tak iż barzo często sam ią przywodził na tę materyią, pytaiąc o wiele rzeczy y osobności y rozkoszy iakich zażywali miedzy sobą. Nie długo ią zachował, hnet bowiem mu pomarła, z czego miał wielgą żałobę. Wielu takich mężów tak samo czyni naprzeciw swoim żenom powtórnie zamężnym.
Wey czas iest, tak mi się zda, mieć się ku końcu, abo iuż nigdy.
Ine bywaią białe głowy, które powiedaią, iż wiele barziey miłuią ostatnich mężów, niżeli pirszych: „ile że (tak mi powiedały niektóre) tych pirszych których zaślubiamy, bierzemy nayczęściey z rozkazania królów y królowych naszych pań, z przymusu oćców y matek, krewnych, opiekunów, nie z naszey ieno czystey woley; zasię we wdowstwie, będąc iuż dobrze wyzwolone, czynimy taki wybór iaki nam się zda, y bierzemy ich ieno dla szczyrey a źrzetelney radości, y dla lubostek, y wdzięcznego ukontentowania“.
Zaiste mogłoby w tem bydź co nieco y słuszności, gdyby nie to, iż barzo często: miłoście, które zaczynaią się od pirzścionków, kończą się nożami, powieda stare przysłowie; iakoż co dnia widywamy takowe doświadczenia owych, co to, mnimaiąc iż będą dobrze szacowane od mężów, których nieiedne wydobyły z pod sądu a szubienicy, ine wyciągnęły z nędzy, z upadku, z bordelu y wyniesły ku sobie, barzo często tacy ie bili, tłukli, traktowali barzo źle, a barz często zbawiali życia; w czym była sprawiedliwa kara bozka, iż były ciężko niewdzięczne dla pirszych mężów, którzy byli dla nich nazbyt dobrzy, a one wieszały na nich psy, gorzey szubieniczników. W czym niepodobne były iedney, o którey słyszałem: ta w pirszą noc po ślubie, gdy mąż zaczął się brać do niey, ięła płakać y wzdychać barzo mocno, tak iż wraz czyniła dwie rzeczy cale przeciwne, iakoby zimę y lato. Zaczym mąż zapytał, czemuby się smuciła y czy nie dobrze świadczy iey swą powinność. Aż ona: „Ach, Wasza Miłość, dosyć dobrze; wey przypominam sobie pirszego małżonka, który tyle mnie prosił a błagał, abych się nie wydawała nigdy po iego śmierzci, y abych miała pamięć a litość na iego drobne dziateczki. Ha, widzę dobrze, że ieszcze ich będę miała tyle od was. Ha! coże uczynię! Mnimam, iż ieźli może mnie widzieć z miesca gdzie iest teraz, przeklina mnie szczyrze“. Cóż za głowa, aby nie myśleć o takowych względach, ani nie mieć zastanowienia, ieno aż po harapie! Przedsię mąż, uśmirzywszy ią y przepędziwszy iey wielekroć to strapienie przez dziurkę we śrzodku, nazaiutrz rano, otworzywszy okno alkierza wygnał na pole całą pamięć pirszego męża: bowiem, powieda stare przysłowie, biała głowa, która pogrzebie męża, nie kwapi się iuż pogrześć drugiego; y także ine powieda: Więcey iest wydwarzania w niewieście która straciła męża niżeli szczyrego smutku.
Znałem iną wdowę, wielgą panią, która była barzo przeciwną tamtey, y cale tak nie płakała: w pirszą y drugą noc po weselu, sparzyła się tak chciwie ze swoim drugim mężem, iż przedziurawili a złomili łóżko, mimo iż miała iakowy raczy wrzód na piersi: owo, mimo tego cirpienia, nie przepuściła ani trochę ze swoiey miłośney lubości, gwarząc z nim potem często o tępocie a niezdarstwie iey pirszego męża. Owo, wedle tego co słyszałem od niektórych, to iest rzecz którey mężowie namniey pragną od żen, aby im prawiły o cnotach a dzielności pirszych mężów, iakoby będąc zazdrośni o ubogich nieboszczyków, którzy o tym myślą tyle co o powrocie na ten świat; można przeto o nich mówić złego ile się zmieści. Bywaią wszelako tacy, którzy się o nich radzi dopytuią, iako uczynił ów Kleomenes; iako iż czuiąc się barzo krzepcy a wytrwali y czyniąc porównanie miedzy dwoma, pytaią się o ich waleczności w onych słodkich turnieiach; iako słyszałem o takich, które, aby im więcey utrefić do smaku, daią do wierzenia iż tamci byli ieno iakoby uczniowie, wżdy, barzo często, przy tamtych czuły się wiele lepiey. Ine powiedały przeciwnie, y że pirsi działali szczyre cuda, aby zniewolić tamtych iżby się zygrywali z niemi iakoby dzikie osły.
Takie panie wdowy byłyby dobre na wyspie Chio[285], naypięknieyszey y lubey y wdzięczney wyspie Lewanty, niegdy w posiadaniu Genueńczyków, a od trzydziestu pięci lat zagarnioney od Turków, z czego barzo iest wielga strata a szkoda dla krześciiaństwa. Na tey wyspie tedy, iako to wiem od niektórych kupców genueńskich, obyczay iest taki, że, ieśli biała głowa chce pozostać we wdowstwie, bez zamiaru ponownego się wydania, zwierzchność zmusza ią, aby płaciła pewną daninę piniędzy, którą nazywaią argomoniatiquo, co znaczy tyle (z przeproszeniem pań) co kuper bezczynny a niepożyteczny. Iako niegdy w Sparcie, powieda Plutarch w żywocie Lyzandra, była kara ustanowiona na tych którzy się nie żenili, abo którzy się żenili zapóźno, abo którzy się żenili źle. Pytałem niektórych o tę wyspę Chio, na czemby ten obyczay mógł bydź ugruntowany: odparli mi, iż aby tem lepiey zaludnić oną wyspę. Uręczam wam, iż nasza Francyia nie ostanie pewnie wyludniona ani nierodzayna w ludzie z przyczyny naszych wdów które się nie chcą wydawać: tak bowiem mnimam, iż więcey iest takich które się wydaią niżeli inych, y przez to nie będą płacić daniny za kuper bezczynny a niepożyteczny. Owo ieźli nie w małżeństwie, to przynamniey inym strychem daią mu pracować a fruktyfikować, iako się nadziwam to wyłożyć. Ani też niektóre z naszych dziwcząt we Francyey nie będą musiały płacić iako one w Chio, które (czy to ze wsi czy z miasta), ieśli postradały swoie prawiczeństwo przed zaślubinami, y chcą prowadzić daley to rzemięsło, powinne są dać raz na zawsze dukata (wey barzo tani handel, by módz czynić to przez całe życie!) kapitanowi straży nocney, iżby mogły to czynić wedle woley bez żadney obawy a nieprzezpieczeństwa; iakoż to iest nawiętszy a naypewnieyszy dochód, iaki ma ów dobry kapitan ze swoiey szarży.
Owe panie a panny maią się cale przeciwnie do onych z dawnych czasów na teyże samey wyspie, które, wedle tego co powieda Plutarch we swoich pismach, były tak strzemięźliwe przez przeciąg siedmiset lat, iż nie było wspominku, aby zdarzyła się niewiasta mężata, któraby popełniła cudzołoztwo, ani też dziewczyna któraby poza małżeństwem stradała dziewczyństwo. Możecie mnimać, iż dzisiay cale się odmieniły.
Nie zdarzyło się, aby Grekowie nie mieli kiedy iakich wymysłów zmierzaiących ku sprosności; iako w czasie starożytnym czytamy o obyczaiu na wyspie Cyprze, o którym powiedaią iż wprowadziła go pani Wenera, patronka tey wyspy: tenci był, iżby dziwczęta tameczne przechadzały się wrzdłuż wybrzeży zatok a portów morskich, aby zapracować swoie posagi przez udzielanie ciała maytkom, przeiezdnym a żeglarzom, którzy z umysłu tam wysiadali, ba nawet często zbaczali ze swoiey drogi od busoley, aby tam lądować, y tam, zażywaiąc z niemi wczasów, opłacali ie barzo dobrze, a potym odieżdżali, nieiedni z żalem iż ostawili tam takie piękności; y tak one dziwczęta zarabiały swoie posagi, iedna więcey, druga mniey, iedna skromniey druga wspanialey, iedna dużo druga mało, wedle piękności, cnót a pokuszeć w tych dziwczątkach.
Dzisiay żadne panny naszych krześciińskich narodów nie idą się tak przechadzać, ani wystawiać się tak na wichry, deszcze, zimno, słońce, upały, księżyc, aby uzbirać sobie posag, trud to bowiem iest zbyt pracowity y zbyt ciężki dla ich czułych a delikatnych skóreczek y bieluchnych ciałek; wżdy daią się nawiedzać pod bogatemi zasłony y wspaniałemi baldachimy y tam wyciągaią swóy żołd miłośny y grosz posażny od miłośników, nie płacąc niiakiego czynszu. Nie mówię o kortezanach rzymskich, które go płacą, ale o więtszych od nich. Tak u niektórych nayczęściey oćce, matki, a bracia nie maią wielgiego trudu z szukaniem piniędzy dla wyposażenia ich; wżdy przeciwnie, barzo często bywaią takie, iż daią swoim y wznoszą ich w maiętnościach a szarżach, w stopniach a godnościach, iako takich widziałem siła. Owo też Lykurgus rozkazał, aby panny dziewicze wydawano bez żadnego posagu, iżby mężczyźni zaślubiali ie dla ich cnót a nie przez chciwstwo. Iakież to były cnoty? iż przy uroczystych świętach śpiwały, tańczyły publicznie cale obnażone z chłopcami, ba walczyły na placu ćwiczebnym; co się odbywało wszelako z całą uczciwością, powieda historya: można się spytać co za poczciwość była w onem państwie, by obzierać te cudne dziwczęta publicznie? Uczciwości wierę w tym nie było, ale rozkosz dla oczu, zwłaszcza przy ich ruchach ciała, tańcach, a ieszcze więcey pasowaniach; a potym tyż, kiedy przychodziło im upaść iedno na drugie, y, iako powieda łacinnik, illa sub, ille super: ille sub et illa super, „ona spodem, on wirchem; ona wirchem, on spodem“. Ba iakoż możebna mi to wmówić, iż była to sama ieno uczciwość w onych panienkach spartańskich? Mnimam, iż niema czystości, któraby się przytem nie ochwiała, y, skoro czyniono za dnia y publicznie one małe zapaski, iżby potaiemnie y w nocy na schadzkach nie wynikły z tego wielgie zapasy y potarzywania. „Wszytko to mogło mieć miesce bez żadnego wątpienia, zważywszy iż ów Likurgus pozwolił tym którzy byli urodni a krzepcy pożyczać żen od inych, aby ie uprawiać iako ziemię tłustą, czarną a rodzayną; iakoż nie było rzeczą naganną dla starego a zniszczonego, ieźli pożyczył żeny cudney a młodey dziarskiemu młodzieniaszkowi którego sobie wybirał; przedsię nakazał aby było dozwolone wybrać żenie za pomocnika naybliższego krewniaka mężowskiego, tego który iey się spodoba, aby się z nim sparzyć, iżby dzieci, które mogliby spłodzić razem, były bogday ze krwie a z rodu tego samego co mąż. Iest w tem nieiaka racia, ile że Żydowinowie mieli toż samo prawo o obcowaniu szwagierki ze szwagrem; wżdy nasze prawo krześciiańskie usunęło to wszytko, mimo iż Ociec Święty daie nieiakie dispensy wsparte na rozlicznych, przyczynach. W Iszpaniey praktikuie się to często, wszelako za dispensą.
Owo pomówmy nieco, y naystrzemięźliwiey iako będzie możebna, o niektórych inszych wdowach, a potym koniec.
Ina bywa odmiana wdów, które nie wydaią się ponownie, ba uciekaią przed małżeństwem niczem przed zarazą: iako mi rzekła iedna, ze znacznego domu, y wielgiego dowcipu pani, którey gdy zapytałem czy okaże ieszcze swoie oblicze bożkowi Hymenowi, odparła mi tak: „Iako wam się zda? czy nie byłby niezdara a mózgowiec ów ieniec abo galernik, gdyby, długo pracuiąc u wiesła, przykuty do ławy, a odzyskawszy wolność, szedł się z woley naginać znowuż pod przemoc zuchwałego korsarza? Podobnie ia, wycirpiawszy się dosyć w niewoli mężowskiey, gdybych wzięła inego, iakiegoż osądu byłabych warta, skoro zresztą, bez żadnego nieprzezpieczeństwa, mogę sobie zażywać wczasu?“ Ina wielga dama, y moia krewniaczka (bowiem nie chcę brać Turka na świadectwo), gdy iey zapytałem aza nie miałaby ochoty się zaślubić: „Ha! nie (tak mi rzekła) móy kuzynie, ba zaparzyć się, owszem“, chcąc tem powiedzieć, iż chce chętnie swoiey p.... wygodzić czym inym niżeli drugim mężem, idąc za starem przysłowiem, które powieda, iż lepiey iest parzyć się miłością iako małżeństwem; a także iż biała głowa wszędy iest gospodynią. Dobrze pasuie to stare rzeczenie; podeymuią bowiem y króluią wszędy: rozumiem te urodziwsze.
Ina, iako słyszałem, pytana przez iednego szlachcica, który chciał zastawiać na nią sieci y zapytał iey czy nie chciałaby męża: „Ha! (rzekła mu) nie mówcie mi o mężu, nie będę go iuż mieć nigdy; ba przyiaciela, nie mówię. — Pozwólcie tedy, pani, iżbych był tym przyiacielem, skoro nie lza mi bydź mężem“. Aż ona: „Służcie pilnie a trwaycie; możebna dosłużycie się“.
Piękna a godna wdowa, wieku trzydziestu lat, chcąc pośmiać się a potrefnować iednego dnia z godnym szlachcicem[286], abo też, lepiey mówiąc, chcąc go zwabić ku miłości, gdy miała iednego dnia dosiadać konia, uięła przodek płaszcza, który uwadził się na iakimś gwoździu y rozdarł conieco, y rzekła: „Oto coście mi zrobili, panie, ozdarliście mi przodek. — Barzo byłbych strestany, odparł szlachcic, gdybych mu wyrządził co złego, iest bowiem zbyt piękny y foremny. — Cóż wy wiecie o tem? (rzekła) tocieście go nie widzieli. — Et! chcecie się zaprzyć, odparł szlachcic, iż go widziałem mało sto razy, kiedy byliście małą dziewczyną, kiedy was podkasowałem y oglądałem go do syta, iako mi się widziało? — Ba! rzekła, ieszcze to był wówczas młodzik y gołowąs, który nic ieszcze nie rozumiał ze świata. Teraz, kiedy mu broda porosła, iest cale odmieniony, y wybyście go nie poznali. — Wżdy, odparł szlachcic, iest w teyże samey okolicy iak był wonczas, y nie odmienił miesca. Rozumiem, iż nalazłbych go w tym samym zakątku. — Tak (rzekła), iest w temże samem miescu, mimo iż móy mąż dosyć nim potrząsał a obracał, więcey niżeli Diogenes swoią beczką. — Ha, tak (rzekł szlachcic), ba teraz iakoż mu iest bez tego poruszania? — Tak mu się dzieie (rzekła dama), iako zygarowi, którego nie nakręcaią. — Baczcież tedy (rzekł szlachcic), aby się wam nie przydarzyło, iako zygarom które wspominacie, które, ieśli się ich nie nakręca, y to trwa dosyć długo, sprężyny w nich rdzewieią przez upływ czasu y potym iuż nic nie są warte. — Wszytkie przyrównywania (rzekła pani) nie we wszytkim są podobne, sprężyny bowiem zygara o którym myślicie nie są podległe żadney rdzy, y są zawżdy dobre, abo nakręcone abo do nakręcenia dopiro, y o iakim bądź czasie by się to trefiło. — Ha! dałby Bóg (odparł szlachcic), kiedy przydzie czas a godzina nakręcania, abych ia mógł bydź onym mechanikiem abo zygarmistrzem! — Kiedy ten dzień y to święto nadydzie (rzekła pani), nie będziemy się próżniaczyć y zrobimy zeń dzień roboczy. Y niech Bóg uchroni od nieszczęścia tego, kogo nie miłuię tyle co was“. Owo, po tych małych słówkach figlownych y kłuiących w samo serce, pani wsiadła na konia ucałowawszy onego szlachcica z serca, y rzekła: „Z Panem Bogiem, do zobaczenia, y smacznego appetitu!“ Wszelako nieszczęście chciało, iż oney zacney paniey zmarło się w sześci tygodniach, z czego szlachcic mnimał umrzeć ze zgryzoty: one bowiem misterne słówka (razem z inymi ieszcze) wprawiły go w taką nadzieię, iż pewien był iż ią k’sobie zniewolił, iakoż y w rzeczy tak było. Przeklęty niechay będzie ów zły los iey śmierzci, była to bowiem iedna z nabarziey foremnych a godnych białych głów iakie się trefi widzieć y warta była grzychu powszedniego y śmiertelnego.
Iną cudną młodą wdowę zapytał ieden godny szlachcic czyby pościła y nie pozwalała sobie iadać mięsa wedle obyczaiu świata: „Nie (rzekła). — Ba widziałem (odparł ów szlachcic), iż nie żałuiecie sobie, y iadacie tak w tey porze roku iako y w iney, tak surowe iako gotowane. — To było za czasu moiego męża (rzekła); ba wdowstwo umiarkowało a powściągnęło moie pożywienie. — Strzeżcież się pani (rzekł szlachcic), pościć tyle, snadnie bowiem ci którzy się tak głodzą a poszczą, późni, kiedy appetit przydzie, maią kiszki tak ciasne a ściśnione, iż wielga im ztąd wypada niedogodność. — Ta, którą myślicie u mnie (rzekła), nie iest tak ciasna ani tak zgłodniała, abych, kiedy appetit przydzie, nie mogła iey umiarkowanie nasycić“.
Znałem iedną wielgą panią, o którey, w czas gdy była panną a mężatą, wszędy mówiono ieno o iey zażywności. Owo straciła męża y żałość po nim czuła tak nadmierną, iż wyschła ztąd iak drewno. Wszelako nie omiszkała szukać dla serca radości inędy, ba nawet aż wezwała pomocy sekretarza y inych, wierę swego kucharza, iako powiedali. Wżdy dlatego nie odzykała swoiey pulchności, mimo iż ów pan kucharz, który był cały otłuszczony y tłusty, iak mnimam, powinien był iey tuszy udzielić. Tak owo wygadzała sobie, to z iednym to z drugim ze swoich pachołów, czyniąc z tym wszytkim nabarziey skromną a czystą niewiastę na dworze, maiąc gębę pełną samey cnoty, y źle mówiącą o wszytkich białych głowach y każdey umieiącą przypiąć łatkę. Takaż sama była ona wielga dama z Delfinatu w Stu Powieściach królowey Nawary, którą ieden szlachcic, rozmiłowany w niey do szaleństwa, nalazł leżącą w szczyrey trawie, pokrytą iakowymś koniuszym abo mulnikiem; owo też snadnie wykurował się z miłośnego cirpienia.
Słyszałem o iedney barzo piękney paniey w Neapolim[287], maiącey tę reputacią, iż wącha się z iednym murzynem, nayszpatnieyszym we świecie, swym niewolnikiem y masztalerzem. Ponoć iego barzo sielnie ukształtowanie wzbudziło w niey miłość do niego.
W starym romansie wydrukowanym gotyckiemi literami o Iehanie Santreńskim[288], czytałem, iż nieboszczyk król Iehan chował go za pazia. Wedle obyczaiu minionego czasu, wieldzy wysyłali swoich paziów w poselstwie, iako y dziś się czyni; wżdy wtedy iachali wszędy po całym kraiu konno; słyszałem zwłaszcza od naszych oćców, iż wysyłano ich wówczas często z diskretnemi posslstwy, wyprawiaiąc bowiem pazia z koniem y sztuką pieniędzy, zbyło się kłopotu y tyleż oszczędziło. Ów mały Iasiek Santreński, bo tak nazywano go wówczas, barzo był w łasce u swoiego pana króla Iehana, iż było to chłopię wielgiego dowcipu; iakoż często wyprawiał go z małemi poselstwy do swoiey siestry, która była podczas wdową. Owa pani rozmiłowała się w nim po kilku takich poselstwach; y, iednego dnia, przydybawszy go sposobną porą y zdala od kompaniey, zaczęła z nim przegadywać, a pytać czy nie miłował żadney paniey u dworu, y któraby mu nalepiey przypadła do smaku; iako iest obyczay niektórych pań używać takowych pogwarek, kiedy chcą zadać komu pirsze ukłucie abo zahaczenie miłośne, iako widywałem. Mały Iasiek Santreński, któremu się ieszcze ani śniło o iakiem miłowaniu, odrzekł że ieszcze nie; owo zaczęła mu wymieniać te y owe, y coby o nich mnimał. „Ieszcze mniey”, odparł. Wówczas, zaczęła przed nim sławić cnoty a pochwały miłości, w onym bowiem dawnym czasie, iako y dzisiay, niektóre wielge damy były iey podległe; ba, świat nie był tak szczwany iako dzisia; a co obrotnieyszym tem lepiey przez to się działo, ile że świadczyły ładne sztuki mężom przy pomocy swoich hipokrizii a chytrości; zaczym ona pani, widząc onego chłopca, wierę smaczną zdobycz, zaczęła mu gadać iż chciałaby mu dać lubkę któraby go dobrze miłowała, byleby iey dobrze służył; y kazała mu ślubować, mimo iż się wstydał barzo, a zwłaszcza iż będzie to trzymał w sekrecie. Wreszcie otworzyła mu serce, y wyiawiła iż chce bydź iego panią a miłośnicą, to słowo bowiem „kochanka” nie było podczas w użyciu. Ów młody paź był barzo stropiony, mnimaiąc iż dworuie sobie z niego, abo też chce go na hak przywieść, a potem oćwiczyć. Wszelako ta okazała mu hnet tyle oznaków płomienia y rozgorzenia miłośnego i poufałości, iż poznał że to nie było dworowanie; przyczym powtarzała ciągle, iż chce go ułożyć własną ręką y wynieść do góry. To pewna, że ich miłoście a roskoszki trwały długo y przez czas iego paziostwa y po iego paziostwie, aż kiedy musiał się puścić w daleką podróż, owo wówczas go odmieniła na grubego, tłustego proboszcza. Y to iest opowieść, którą czytacie w Powieściach ze świata przygód,[289] o pokoiowym królowey Nawary, gdzie widzicie iak ów proboszcz czyni deszpekt rzeczonemu Iaśkowi Santreńskiemu, który był tak dzielny y waleczny; owo też, niedługo potem, oddał go dobrze wzaiem panu proboszczowi, y w tróynasób. To iest barzo piękna opowieść, y wzięta ztamtąd skąd powiedam.
Widzicie, iż nie od dziś dnia iest obyczay, iż panie miłuią paziów, zwłaszcza kiedy dostaią nakrapianego pierza iako młode kuropatwy. Co za uroienia białogłowskie, które chcą mieć miłośników co wlezie, zasię męża nie! Czynią to dla miłości swobody, która iest barzo słodką rzeczą; y zdaie się im, kiedy wydrą się z pod panowania mężów, iż dostały się do raiu; maią bowiem swoie wdowie wiano, cale grzeczne, y zarządzaią niem; maią sprawy domowe w swoich ręku; obracaią talerami, wszytko przechodzi przez ich dłonie; zamiast bydź iako wprzódy sługami, są teraz z nich panie; wybieraią swoie uciechy y tych którzy im ie daią wedle woley.
Bywaią niektóre, wzdragaiące się wniść w drugie stadło, aby nie stracić swoich wielgości, godności, dóbr, bogactw, stopniów, słodkiego zachowania u ludzi y dlatego się powściągaią; tako znałem y słyszałem o wielu możnych paniach a xiężniczkach, które, z obawy iż nie trefią się im wedle smaku stany równe ich pirwotnym wielgościom y boiąc się stracić swą rangę, nie chciały nigdy ponownie się wydać; wżdy dla tego nie zaniedbuią sielnie krzątać się kole miłości, y wyciągać z nich rozkosze, y nie traciły przez to ani swoich stopniów ani taburetów, ani siedzeń y przytomności w kownacie królowey lub indziey. Owo nie byłyż te, wierę, szczęśliwe, iż mogły cieszyć się wielgością wysokiego stopnia, a razem pochylać się nizko! Rzec im o tym słowo, abo uczynić iakie przedstawienie, ani podobieństwa! hnet byłyby ztąd same żale, same negacyie, zaprzaństwa, sprzeczności a pomsty.
Słyszałem o iedney paniey wdowie y znałem ią, która dała sobie długo sługiwać iednemu szlachcicowi pod pozorem małżeństwa; nigdy wszelako nie wysuwał się przed ludzkie oczy. Wielga xiężniczka, iey pani, chciała ią posztrofować za to. Aż ta, przebiegła a kuta, odparła: „Iakże to, pani, byłoby zbronione miłować komu poczciwem miłowaniem? tożby było nazbyt wielgie okrucieństwo”. A Bogu wiadomo, owo poczciwe miłowanie to było w rzeczy miłowanie barzo wszeteczne y dobrze przysmażone w kompoście spermaticznym, iako wierę są wszytkie miłoście, które rodzą się cale niewinne, czyste a poczciwe, wżdy potem tracą swoie prawiczeństwo, y przez nieiakie dotknięcia kamienia philozophicznego odmieniaią się y czynią niepoczciwe a sprosne.
Nieboszczyk pan Buś[290], który był swego czasu człowiekiem naytrefnieszego rzeczenia, y opowiadał też barzo uciesznie, widząc iednego dnia na dworze panią iedną wdowę, y znaczną, która ciągle bawiła się rzemięsłem miłośnem: „Ba cóż (rzekł), ta kobyla ciągle chadza ieszcze do ogiera?” Co gdy doniesiono oney paniey, powzięła ku niemu złość śmiertelną, o czem pan Buś się dowiedział. „Nicto (rzekł), wiem iako uczynię z nią zgodę y naprawię to. Powiedzcie iey (proszę was), iż nie tak to rzekłem; ba rzekłem tak: „Zali ta źrebiczka chadza ieszcze do konika? Wżdy wiem dobrze, iż nie iest mruczna o to iż ią trzymam za rozkosznicę, ieno za starą: owo kiedy będzie wiedziała że ią nazwałem źrebiczką, to iest młodziuchną klaczką, będzie myślała iż szacuię ią ieszcze za młódkę”. Iakoż w rzeczy, ta pani, dowiedziawszy się o tym zadośćuczynieniu y przekształceniu słów, uśmierzyła się y poiednała z panem Busiem; z czego uśmieliśmy się co wlezie. Wżdy nic iey nie pomogło, trzymano ią bowiem zawżdy za kobyłę starą a wyieżdżoną, która chocia tak przestarzała, ieszcze rżała za ogierami.
Owa pani nie była podobna do iney, o którey słyszałem, która, zażywszy sielnie świata w swoim młodym czasie y podszedszy mocno w lata, ięła przymilać się Bogu posty a modlitwy. Zaczym ieden godny szlachcic przedkładał iey, czemu tyle czuwa w kościele a pości przy stole y czyby to było dla zwyciężenia a poskromienia pokuszeń cielesnych. Aż ta: „Ha! bieda mi! (rzekła) wszytkie mi iuż przeminęły“; wymawiąiąc te słowa tak żałośnie, iako niegdyś uczynił Milo Krotończyk (iako to podałem inędy zda mi się), ów krzepki a potężny zapaśnik, który gdy iednego dnia zstąpił na arenę, abo pole walczących, aby widzieć ieno ich zapasy, był iuż bowiem sielnie postarzały, nalazł się ieden w zgrai, który podszedł go spytać, czyby nie chciał sprobować się ieszcze raz, iako za dobrych dawnych czasów. Ów, wyprężaiąc a podkasuiąc barzo żałośnie ramiona, patrząc na swoie nerwy a muskuły, rzekł ieno: „Ha! iuż są, nieżywe”. Gdyby ta biała głowa uczyniła tak samo, y była się podkasała, byłby postępek podobny do onego Milonowego; wżdy nie uźrzanoby pewnie czegoś godnego a pokuśliwego.
Podobną trefność a słówko do onego poprzedniego pana Busiowego uczynił iny szlachcic, którego wiem. Przyszedszy na dwór, gdzie był nieobecny przez sześć miesięcy, uźrzał panią idącą do akademiey, którą podczas nieboszczyk król ustanowił na dworze. „Iakto! (rzecze) akademia trwa wciąż ieszcze? powiedano mi, iż była zniesiona. — Zali wątpicie (tak mu odrzekł ieden), że ona tam idzie? Iey bakałarz uczy iey philozophiey, która mówi a traktuie o perpetuum mobile“. Iakoż w rzeczy, ilebądź sobie głowy łamią philozophowie, aby naleźć ów ruch nieustaiący, niema zaprawdę pewnieyszego niż ten którego Wenus uczy we swoiey szkole.
Iedna pani we świecie rzekła wiele trefniey o drugiey, którey piękności chwalono barzo mocno, za wyiątkiem iż miała oczy nieruchawe, które nie obracały się zgoła. „Pomyślcie (rzekła), iż cała iey skwapliwość iest, aby wprawić w ruch resztę swego ciała, a zwłaszcza pośrzodek nie kładąc go ieno w oczy”.
Ba, gdybych chciał pomieścić tu pismem y wszytkie trefne słówka y dobre przypowiastki iakie wiem ku pomnożeniu tego przedmiotu, nigdybych nie skończył. Że zaś mam ine sprawy ieszcze przed sobą, poniecham iuż tego, y rzekę z Bokacyuszem (wzwyż przytoczonym), iż tak panny iak zamężne niewiasty y wdowy, przynamniey nawiętsza ilość, garną się wszytkie ku miłości. Nie chcę tu mówić o osobach nikczemnego stanu, ani ze wsi ani z miesta, ile że nie to był móy zamiar aby pisać o takich, ieno o wielgich, dla których gotowe iest służyć moie pioro. Wszelako, gdyby w rzeczy ktoś żądał moiego mnimania, rzekłbych rad, iż niema iako mężate niewiasty (wszelakie trafy a nieprzezpieczeństwa od mężów odłączywszy na stronę), iako naysposobnieysze do miłości y rychłego puszczenia soku: bowiem mężowie rozgrzywaią ie tak, iż, na sposób pieca dobrze rozpalonego a żarzącego, żądaią ieno materyey, wody a drzewa abo węgla, aby utrzymywać ustawicznie swoie ciepło; a także kto chce się dobrze posługiwać lampą, musi często dolewać do niey oliwy; ba ieno się trzeba strzedz pułapki y zasadzek onych zazdrośnych mężów, w które nayprzebiegleysi niekiedy powpadali!
Dlatego trzeba w tym iść nabarziey ostrożnie iako można, a y śmiało także, iako czynił ów wielgi król Hendryk, o którym wiem: ten, iako iż był barzo pochopny do miłości a także barzo powolny białym głowam y strzegący taiemnicy, barzo był miłowany y chętnie przygarniany od nich. Owo kiedy zdarzyło mu się odmienić łóżko y iść się pokłaść w owo drugiey paniey, która nań oczekiwała, nigdy (iako wiem z dobrego miesca) nie szedł, choćby to było nawet w owych ukrytych galeryach zamku Świętego Germana, abo Bloyskiego, abo we Fontenelbie, y po małych schodkach kryiomych, i zaułkach, y stryszkach swoich zamków, iżby nie miał ze sobą swego ulubionego pokoiowca, imieniem Gryfa, który niósł przed nim oszczep wraz z pochodnią, a on za nim w wielgim płaszczu abo w szacie nocney zasunięty na oczy y ze szpadą pod pachą; zasię pokładszy się z damą, zawżdy kazał umieścić oszczep a szpadę w głowach, a temu Gryfowi kazał zostać a drzwi dobrze zamkniętych, który niekiedy czuwał na straży, niekiedy zasię spał.
Możecie sobie mnimać, czy tak wielgi król czuwał dobrze nad swoią osobą, dużo bomem tak popadło w nieszczęście y królów y znacznych xiążąt, świadkiem ów diuk Florencyey Alexander, za naszych czasów, którzy przecie barzo małe są rybki naprzeciw onemu wielgiemu. Wszelako bywaią niektóre pyszałki, które lekce sobie ważą wszystko: iakoż y barzo często popadaią w nieszczęście.
Słyszałem, iż król Franciszek, maiąc raz sprawę z barzo cudną damą[291], przy którey długo wytrwał, idąc iednego dnia niespodzianie do tey paniey, y o niespodzianey godzinie, chcąc się z nią przespać, zaczął pukać do drzwi gwałtownie, iako mu się godziło y przystało, bowiem był panem. Ona, będąca podczas w kompaniey pana Boniweta, nie śmiała powiedzieć onego słówka kortezan w Rzymie: Non si puo, la signora e accompagnata[292]. Zaczym trzeba było się obzierać, gdzieby ów galan miał się schować dla więtszego przezpieczeństwa. Przypadkiem było to w lecie, y nakładziono właśnie gałęzi a liści do komina, iako iest obyczay we Francyey. Zaczym poradziła mu y sama wskazała aby poskoczył do onego komina, y ukrył się w onych liściach iako był, w koszuli, w czym dobrze mu posłużyło iż nie było to w zimie. Skoro król ułatwił swoią rzecz z oną panią, chciał oddać urynę; owo wstawszy, poszedł ią oddać do komina, dla braku iney dogodności; ku czemu parło go tak sielnie, iż skropił ubogiego miłośnika więcey niż gdyby nań wylano wiadro wody, bowiem oblał go, na sposób konwi ogrodowey, ze wszytkich stron, ba y na twarz, na oczy, do nosa, gęby, wszędy; możebna przemkła się iaka kropelka do gardzieli. Możecie mnimać, w iakiem udręczeniu był ów szlachcic, nie śmiał się bowiem poruszyć, y co za cirpliwość a wytrwałość była u niego w tym wszytkim! Król, ułatwiwszy się, odszedł, pożegnał się z panią y wyszedł z kownaty. Pani kazała zasunąć rygiel y przywołała służkę swego do łóżka, ogrzała go swoim ogniem, dała mu przywdziać czystą koszulę. Nie obeszło się bez śmiechu, po wielgiem przestraszeniu: bowiem, gdyby był odkryty, y on y ona byliby w wielgiem nieprzezpieczeństwie. Owa pani była ta sama, która, będąc sielnie rozmiłowana w panu Boniwecie y chcąc ukazać królowi co insze (który ztąd powziął conieco zazdrości), rzekła mu: „Dobry sobie iest ów pan Boniwet mnimaiąc iż iest piękny; y im więcey mu to powiedam, tem więcey w to wierzy, zasię ia dworuię sobie zeń; y tak przepędzam sobie czas, iest bowiem barzo ucieszny y mówi barzo ucieszne słówka; tak iż nie można się strzymać od śmiechu, gdy się iest z nim razem, tak trefnie umie przypowiadać”. Chciała przez to okazać królowi, iż one zwyczayne rozmówki iakie z nim miała, nie miały celu by go miłować y zażyć z nim rozkoszy, ani umknąć królowi towarzystwa. Ha! ileż iest białych głów, które przypomagaią sobie temi zdradami ieno poto, aby pokryć swoie miłoście, iakie maią z tym abo z owym, powiedaią o nich co naygorsze, dworuią z nich przed światem, a zasię potaiemnie nie strzegą tych pięknych pozorów, y to się nazywaią zdrady a podstępy miłośne.
Znałem iedną barzo wielgą panią, która, uźrzawszy iednego dnia swoią córkę[293], iedną z naypięknieyszych we świecie, iż popadła w strapienie miłośne, z przyczyny pewnego szlachcica, do którego iey brat miał złość, owo miedzy inemi mowami ta matka iey rzekła: „Ha! moia córko, nie miłuy tego człowieka; toć to iest szczyra niezguła a niedźwiadek! a szpatny! podobien iest wierę piekarczykowi wsioskiemu!” Córka poczęła się śmiać y też sobie zeń dworować, y przyklaskiwać rzeczeniu macierzy, y przyznawać podobieństwo do piekarza wsiosskiego, żeby mu ieno wdziać czerwoną czapkę. Wszelako używała go cichcem, ba po nieiakim czasie, około pół roku, porzuciła go y wzięła inego.
Znałem siła białych głów, które mówiły co mogły nagorszego na one damy miłuiące niżey swego stanu, iakoto swoich sekretarzów, służków, pokoiowych, y ine nikczemne osoby, y mierziły sobie przed światem takie miłowania gorzey trucizny; wey oddawały się mu tyleż, ba więcey, co ine. Y to są owe chytrości niewieście, tak iż zgoła przed światem gniwaią się na nich, lżą ich a wygrażaią; pokryiomu wszelako wygadzaią sobie z niemi do smaku. One białe głowy tyle znaią wszelakich ohytrości! bowiem, iako powieda Iszpan, mucha sabe la zorra; mas sabe mas la dama enamorada: „Lis zna siła kunsztów, rozmiłowana biała głowa wiele więcey”.
Cobądź owa poprzedzaiąca dama dokazowała aby wybić podeźrzenie królowi Franciszkowi, nie mogła tego dokazać aby mu nie zostało w głowie iakie ździebełko (iako to słyszałem); ku czemu przypominam sobie, iż raz, kiedy odwiedziłem zamek Szambor, stary odźwierny, który tam był, y który był niegdy pokoiowym króla Franciszka, przyiął mnie barzo uczciwie: bowiem z onego czasu znał moich y na dworze y we woynie, y sam chciał mi pokazać wszytko: owo, zawiódłszy mnie w kownatę króla, ukazał mi słowo wypisane tuż kole okna, po lewey ręce: „Ot, panie, czytaycie (rzekł), ieźli nie widzieliście pisma króla moiego pana, tak macie”. Owo przeczytałem wielgiemi buxtabami napisane te słowa: „Wszelka biała głowa zmienna iest”. Był ze mną ieden barzo godny a roztropny szlachcic Perygordzki, móy przyiaciel, zwany pan Rosz; do tego rzekłem wraz: „Pomyślcie, iż niektóre z onych pań, które miłował nabarziey, y na których wierności nawięcey budował, w iego oczach odmieniły się y wyrządziły mu takie sztuki, y odkrył w nich iaką odmianę, z którey cale był nie rad y z żalu napisał te słowa”. Odźwierny posłyszał nas y rzekł: „Ba iako! prawda, nie myślcie iżeście rzekli błażeństwo: bowiem ze wszytkich tych, które przy nim znałem a widziałem, nie widziałem ni iedney iżby nie chodziła fałszywym tropem, cale tak iako one psy z miotu przy łowach na ielenia; wżdy działo się to barzo cichaczem, bowiem gdyby się był postrzegł, hnet byłby ie pokształcił”. Patrzcież, ieźli łaska, na one białe głowy, które się nie kontentuią ani mężami, ba królami y xiążęty y możnemi pany; wey trzeba im wciąż szukać czego odmiennego; iakoż ten wielgi król dobrze ie przeznał y doświadczył, siła bowiem ich znieprawił y skosztował z rąk ieich mężów, matek y ze swobody y z ieich wdowstwa.
Znałem y słyszałem o iedney paniey[294], miłowaney tak barzo od swego monarchy, iż z wielgiey miłości iaką miał dla niey, skąpał ią aż po szyię we wszelakich faworach, dobroczyństwach a wielgościach, tak iż iey szczęście nierówne było żadnemu inemu, a wszelako ona tak była rozmiłowana w iednym panie, iż nigdy nie chciała się z nim rozstać. A gdy ten iey przedkładał, iż ów xiąże może zniweczyć oboie: „To mi iedność (powiedała), ieźli ty mnie opuścisz, ia sama się zniweczę iżby ciebie zniweczyć; y wolę być nazwana twoią nałożnicą, niżeli panią onego xiążęcia“. Patrzcież, co za uwidzenie białogłowskie y co za sroga chuć także!
Znałem iną barzo wielgą panią, wdowę, która uczyniła tak samo; bowiem, chocia była prosto ubóstwiana od iednego barzo wielgiego, trzeba iey było mieć ieszcze kilku pomnieyszych służków, aby nie tracić na marne wszytkich godzin czasu y nie pozostawać w bezczynności; ieden bowiem nie może w tych rzeczach bydź w pogotowiu ani dostarczać bezustanku, iako iż takie iest prawidło miłości: iż dama miłośnica nie iest na iakiś czas przepisany ani dla iakiey przepisaney osoby, ani iedney tylko ustanowioney, y powołuię się w tym na oną panią w Stu powiastkach królowey Nawary, która miała trzech służków na raz y była tak zmyślna, iż umiała ich wszytkich trzech obrotnie zabawić.
Piękna Agniszka, miłowana a ubóstwiana od króla Karla siódmego, popadła u niego w podeźrzenie, iż powiła córkę, którą on nie uważał za swoią y nie mógł iey niiak uznać. Owo, iaka mać taka była y córka, powiedaią chroniki; iakoć tak samo poczęła sobie Anna Bolenianka, żena króla Hendryka ósmego, którey kazał szyię uciąć za to, iż się z nim nie zadowoliła y popadła w cudzołoztwo; wżdy poiął ią dla iey piękności y czcił ią nikiey boginią.
Znałem iedną panią, którey sługiwał ieden barzo godny szlachcic, potym zasię poniechał iey po nieiakim czasie; owo raz zaczęli sobie gwarzyć o swoich przeszłych miłościach. Ów szlachcic, który chciał odegrywać srogiego galanta, rzekł iey: „Ba, co myślicie, iżechcie sama była w onym czasie moią miłą? Barzobychcie się zdumieli, iż przy was miałem ieszcze ze dwie ine“. Aż ta mu rzecze: „Wybychcie byli więcey zdumieni, gdybychcie mnimali bydź moim iedynym służką, miałam bowiem dobrze trzech inych w odwodzie“. Oto iako dobry statek życzy zawżdy mieć dwie abo trzy kotwice, aby sie krzepko umocnić.
Owo, aby zakończyć, niech się święci miłość białogłowska! y iako raz w tabliczkach iedney barzo cudney y godney paniey, która gwarzyła conieco iszpańskiem y rozumiała ie barzo dobrze, nalazłem ową małą przyśpiewkę, napisaną iey własną ręką, bowiem znalem ią barzo dobrze: Hembra o dama sin compagnero, esperanza sin trabajo y navio sin timon, nunca pueden hazer cosa que sca buena: „Nigdy biała głowa bez towarzysza, ani nadzieia bez pracy, ani okręt bez steru, nic nie mogą dokonać coby warte było“. Owa przyśpiewka może się nadać y dla niewiasty, y dla wdowy y dla panny, iedna y druga bowiem nic nie może zdziałać dobrego bez towarzystwa mężczyzny; y nadzieia dostania iey nie tak iest luba przy łatwey zdobyczy, ieno przy kąszczku pracy a trudu, wzdragania a surowości. Wżdy niewiasta a wdowa nie tyle ich daią ile panna, iako iż powiedaią, że łacniey a sposobniey iest zwyciężyć a powalić osobę która iuż bywała zwyciężona, powalona, a tarmoszona, niźli taka która nie była w tym nigdy, y że nie tyle pracy a trudu się kosztuie idąc drogą dobrze iuż wyrąbaną a ubitą, ile taką która nigdy ieszcze nie była wytyczona ani uieżdżona: owo z temi dwoma porównaniami zdaię się na podróżnych a woiowników. Tako iest z dziwczętami: zwłaszcza niektóre bywaią takie chimeryczki, iż nigdy nie chciały poiąć męża, ieno żyć zawżdy w swoiey dziwczyńskiey kondycyey, zasię kiedy ie pytano dlaczego, powiedaią: „Dlatego iż taka moia dobra ochota“. Tak Cybela, Iunona, Wenera, Tetyda, Ceres, y ine boginie niebios, wszytkie wzgardziły onem mianem dziewicy, za wyiątkiem Pallady, która zrodziła się z mózgownicy Iowisza, ukazuiąc przez to, iż dziewictwo iest ieno uroienie powzięte w mózgownicy. Toż pytaycie naszych dziwcząt, które się nie wydaią, abo ieżeli się wydaią to napóźniey iako mogą i będąc sielnie przestarzałe, czemu się nie wydaią. „Bowiem, powiedaią, nie chcę, y tak moia iest dobra ochota y mnimanie“.
Widzieliśmy takie niektóre na dworach naszych królów za czasu króla Franciszka. Pani regentka miała córkę urodziwą y zacną, mianem Pupinkurczanka[295], która cale się nie wydała y zmarła dziewicą w wieku sześćdziesięci lat, iako ią matka urodziła, była bowiem barzo cnotliwa. Brelanianka[296] zmarła panną a dziewicą w wieku ośmdziesięci lat: była ochmistrzynią pani Angulemskiey za iey panieństwa.
Znałem iedną pannę z barzo zacnego a wysokiego domu, w wieku siedmdziesięci lat, która nigdy nie chciała poiąć męża; wszelako dlatego nie wyrzekała się uciech miłośnych; owo ci, którzy chcieli ią wymówić czemu nie brała męża, powiedali iż nie iest zdatna ani na żenę ani na męża, ile że nie ma cale przyrodzenia, ieno małą dziurkę przez którą oddaie urynę. Bóg ią wie! wierę nalazła dosyć dużą, aby sobie pofolgować na boki. Co za dobra wymówka!
Panna Szaransonianka z Sabaudyey[297] zmarło niedawno w Turze iako panna, y pogrzebiono ią w iey wianku y białey szacie dziewiczey, barzo uroczyście, z wielgą pompą, uroczystością y assystencyą, w wieku czterdziestu pięci lat nawyższey; a nie trzeba mnimać iż to było dla braku zabiegaczy, była bowiem iedna z naypięknieyszych a nayzacnieyszych panien na dworze, y widziałem ią iak odmawiała barzo dobre y wielgie partyie.
Moia siestra Burdeilanka, która iest na dworze panną nadworna przy królowey, takoż odrzuciła barzo dobre partyie, y nigdy nie chciała się wydać ani nie będzie; tak iest zrezolwowana y zawzięta aby żyć y umrzyć iako panna y barzo wiekowa, y dotąd nic nie popuściła z tego mnimania, a iest dość szedziwa.
Panna Cercianka[298], toż panna przy królowey, y panna Surdzianka, barzo uczona dworka; toż nazywano ią Minerwą; y tyle inych.
Widziałem infantkę Portugaldzką, córkę nieboszczki królowey Lenory w tem samem postanowieniu; iakoż zmarła panną a dziewicą w wieku sześćdziesięci lat abo więcey. Nie było to dla niedostatku wielgości, była bowiem wielga we wszytkim, nie z braku maiątków, bo miała ich siła, a zwłaszcza we Francyey, gdzie pan generał Gurk dobrze prowadził iey sprawy; ani dla braku darów przyrody, widziałem ią bowiem w Lizbonie w wieku czterdziestu y pięci lat, iako barzo urodziwą y lubą panienkę[299], wdzięcznego kształtu y dobrey postawy, słodką, lubą y zasługuiącą rzetelnie męża równego iey we wszytkim: barzo też była łaskawa, zwłaszcza dla nas Francuzów. Mogę o tem mówić, miałem bowiem tę chlubę rozmawiać z nią często a poufale. Nieboszczyk pan wielgi pryor Lotarynski, kiedy wiódł swoie galery ze Wschodu na Zachód aby się udać do Szkocyey, za czasu młodego króla Franciszka, przeieżdżaiąc a bawiąo w Lizbonie kilka dni nawiązał ią a oglądał codziennie. Przyięła go barzo uczciwie y podobała sobie w iego kompaniey y obdarzyła mnogością pięknych podarków. Miedzy inemi pozwoliła mu łańcuch dla powieszenia krzyża, cały z dyiamentów a rubinów, y wielgich pereł, pięknie y bogato wyrobiony; mógł bydź wart pięć do sześci tysięcy talerów, y mógł się nim owinąć trzy razy. Mnimam iż mógł bydź wart tyle, zastawiał go bowiem zawżdy za trzy tysiące talerów, iako uczynił raz w Londonie, kiedy wracaliśmy ze Szkocyey: ale hnet wróciwszy do Francyey posłał go wykupić z zastawu, miłował go bowiem dla miłości oney paniey, w którey był sielnie rozgorzały a pogrążon. Y mnimam, iż ona nie mniey go nawidzila y że byłaby rada poświęcić dlań swóy wianek dziewiczy; rozumie się przez małżeństwo, była to bowiem barzo stateczna a cnotliwa xiężniczka. Owo powiem więcey ieszcze, iż, gdyby nie ostatnie zamiszki iakie zaczęły się we Francyey, dokąd iego panowie bracia przyciągnęli go y trzymali, sam miał ochotę nawrócić swoie galery y wrócić tą samą drogą y uźrzeć oną xiężniczkę y uradzić z nią o zaślubinach; y mnimam iż nie byłby odpalony, był bowiem równie z dobrego domu co ona, y z rodu wielgich królów iako ona, a zwłaszcza iednem z nabarziey urodziwych, lubych, godnych a ludzkich xiążąt całego krześciiaństwa. Panowie iego bracia, głownie dway starsi, byli wyrocznią we wszytkim y sterowali łodzią: owo widziałem iednego dnia iako mówił z nimi, opowiedaiąc im swoią podróż y rozkosze iakich tam zaznał y fawory: zaczym barzo życzyli, aby ponowił ieszcze tę podróż y wrócił tam ieszcze: y radzili mu imać się tego, bowiem papa dałby był hnet dispensę od krzyża; y gdyby nie te przeklęte zamiszki, byłby tam poiachał y wyszedł z tego (wedle mego osądu) ze czcią a ukontentowaniem. Owa xiężniczka miłowała go barzo y mówiła mi o nim barzo uczciwie y żałowała go mocno, wypytuiąc mnie o iego śmierzć, y iak osoba pogryżona, iako iest łatwo człekowi w takich rzeczach conieco bystrzeyszemu rozeznać.
Słyszałem iedną ieszcze racyią od osoby barzo szczwaney, nie powiem panny czy niewiasty, y która, możebna, sama tego doświadczyła: dlaczego niektóre dziwczęta takie są opieszałe do małżeństwa. Powiedaią, iż to iest propter mollitiem. Y to słowo mollities wykłada się, iż są tak miętkie, to iest tak rozmiłowane same w sobie, y tak lubiące się pieścić a podobać w sobie samych abo też z inemi towarzyszkami, modą lesbiańską, y taką w tem nayduią lubość, iż mnimaią a wierzą mocno iż z mężczyznami nie zdołałyby nigdy zażyć tyle rozkoszy; y dlatego poprzestaią na swoich uciechach y smakowitych rozkoszach, nie dbaiąc na mężczyzn, ani obcowanie z nimi, ani na małżeństwo.
One panny, dziwki a prawice, były niegdy w Rzymie barzo onorowane a wyosobnione, tak iż nawet sądy nie miały prawa skazywać ich na śmierzć. Tak czytamy, iż za czasu triumwiratu był miedzy proskrybowanymi ieden senator, który został skazany na śmierzć, y nie on sam ale cały ród z niego się wiedący; owo gdy na szafocie poiawiła się iego córka, barzo urodna a wdzięczna, wszelako wieku nieźrzałego y ieszcze naleziona prawicą, musiał tedy kat sam ią napocząć a wyzuć z dziewictwa na szafocie, y dopiero tak zmazana poszła pod nóż. Cysarz Tyberyusz lubował się w tym, aby tak dawać rozdziewiczać piękne panny a dziewice publicznie, a potem ie tracić; wierę barzo szpatne okrucieństwo.
Toż samo westalki były barzo czczone a poważane tyle dla swego dziewictwa co dla ślubu: ieźliby bowiem namniey we świecie zgrzyszyły na swem ciele, karano ie sto razy okrutniey, niż kiedy nie dość strzegły świętego ognia; bowiem grzebano ie żywcem ze strasznym lamentem. Czytamy o Albinusie Rzymianinie, iż, spotkawszy za Rzymem iakieś westalki idące gdziesi piechotą, kazał żenie swoiey wysiąść z dziećmi z poiazdu, iżby one wsiadły a tak przebyły swoią drogę. Miały równie taką powagę, iż barzo często wzywano ie do pośredniczenia y czynienia zgody pomiędzy ludem rzymskim a rycerstwem, ieźli niekiedy przyszli do zwady ze sobą. Cysarz Theodozyusz wypędził ie z Rzymu za poradą krześciian; zaczym Rzymianie wyprawili do cysarza nieiakiego Simacha z prośbą aby ie przywrócił wraz z ich dobrami, pensyiami, dobytkami, które miały barzo znaczne; iakoż codziennie dawały tak wielgą mnogość iałmużny, iż nigdy nie dały żadnemu Rzymianinowi ani cudzoziemcowi, przybyszowi abo przeiezdnemu dopraszać się iałmużny, tak barzo ieich zbożne miłosierdzie opiekowało się ubogiemi; wszelako Theodozyusz nigdy nie zgodził się ich przywołać. Nazywały się westalki od onego słowa vesta, co znaczy ogień który nigdy nie rzuca nasienia ani go nie przyimuie: toż samo dziewica. Trwały tak przez lat trzydzieści w dziewictwie, po którym czasie mogły poiąć męża; ba niewielu wychodzącym ztamtąd trefiło się to szczęście, ni mniey ni więcey iako naszym mniszkom, które zrzuciły welon y poniechały szatek. Były barzo uroczyście a wspaniała odziane (co poeta Prudencyusz wdzięcznie opisuie), tak iak mogą bydź dzisiay kanoniczki Monckie y Heynockie y one z Remontu w Lotaryngiey, które późniey bierą męża. Iakoż ów poeta Prudencyusz przygania im sielnie, iż ieździły po mieście w poiazdach barzo wspaniałych y tak cudnie przybrane, że chadzały do amphiteatru patrzyć na walki gladiatorów y zapaśników walczących do upadłego miedzy sobą, y takoż bestyi dzikich, iakoby nayduiąc wielgą rozkosz w patrzeniu takiem na ludzi zagładzaiących się wzaiem y przelewaiących krew; dlatego też błaga cysarza, aby zniósł one krwawe zapasy y tak żałosne widowiska. One westalki, wierę, nie powinny były patrzyć na takie igry; wżdy mogły one powiedzieć równie: „W niedostatku inych gier uciesznych, które ine białe głowy oglądaią a praktikuią, możemy się zadawalniać temi oto“.
Co do kondycyi rozmaitych wdów, to bywaią liczne takie, które też same smaki lubią iako te dziwczęta (iako znałem niektóre takie), y ine, które wolą radniey pasować się ze samcem pokryiomu, y wedle swoiey woley a ochoty, niźli będąc im podległe przez małżeństwo; dlatego też, gdy się widzi niektóre strzegące długo swoiego wdowstwa, nie trzeba zaraz tyle ie wychwalać iakoby kto mnimał[300], póki się nie przezna wszytkiego ich życia, a potym, wedle tego co się odkryło, trzeba ie chwalić abo hańbić; bowiem biała głowa, kiedy to weźmie się na rozum, iako powiedaią, iest straszliwie przebiegła, y zawiedzie mężczyznę sprzedać go na targ, a ten ani się postrzeże; owo, będąc tak przebiegłą, umie tak dobrze oczarować y urzec oczy y myśli mężczyźnskie, iż nigdy nie zdołaią dobrze weźrzeć w ich życie: nieiedną bowiem weźmie się za niewiastę stateczną a zakamieniałą w cnocie, a to będzie szczyra k...a, y będzie prowadzić swą grę tak bystro a tak kryiomo, iż nikt nic nie uzna.
Znalem iedną wielgą damę, która pozostała wdową więcey czterdziestu lat, zażywaiąc nawiętszego szacunku godney niewiasty w okolicy y na dworze, wżdy sotto coverto była z niey sielna k...a, y prowadziła zmyślnie to rzemięsło przez przeciąg pięćdziesięci y pięci lat, y będąc panną y zamężną y wdową, a tak obrotnie y chytrze, iż się na tym nie postrzeżono nawet w wieku siedmdziesięci lat, kiedy zmarła. Do końca zygrywała się swoiem kuprem nikiey młódka. Będąc młodą wdową, iednego razu rozgorzała do pewnego młodego szlachcica, y nie mogąc go dopaść, w dzień Młodzianków przyszła do iego alkierza dać mu rózgi[301]; ba ów szlachcic wsunął iey łacno co insze niźli rózgi. Dokazała ieszcze nieiedno insze.
Znałem iną panią wdowę, która przechowała swoie wdowstwo pięćdziesiąt lat, y zawdy folguiąc swemu ciałku wdzięcznie z barzo roztropnym statkiem, y z rozmaitemi y nieieden raz. Kiedy iey przyszło zmierać, był ieden, z którym się miłowała dwanaście lat y miała zeń syna pokryiomu; wey nie wiele dbała na niego tak iż się go wyparła. Nie schodziż to na moie rzeczenie, iż nie trzeba tak wychwalać niektórych wdów, póki się nie zna ich żywota y ich końca? Owo nigdybych temu wszytkiemu nie dał rady. Kończmyż więc.
Wiem, iż wielu może mi przyganić, iżech ominął siła trefnych słów a opowiastek, któreby snadnie upiększyły ieszcze a uszlachetniły tę materyą. Wierzę temu; wżdy odtąd aż do krańca świata nie uźrzałbych końca tego: ba kto zechce podiąć trud a lepiey zrobić, wielce się u wszytkich zasłuży.
Owo, moie panie, kończę; daruycie mi, ieślich rzekł co, co wam iest z obrazą. Nie mam tego z natury ani z obyczaiu, abych was miał obrażać a niespodobać się wam. Ieśli mówię o niektórych, nie mówię o wszytkich; ba o tych niektórych mówię ieno osłaniaiąc imiona y nie rozgłaszaiąc ich. Ukrywam ie tak dobrze, iż nie można ich przeznać, y zgorszenie może paść na nie ieno z domysłów a podeźrzenia, a nie z pokazania iakoby palicem.
Mnimam y boię się, iż tu powtórzyłem wiele słów a opowieści, które podałem przódzi w moich inszych rozprawach. W czym proszę tych, którzy okażą mi tę łaskę y przeczytaią ie wszytkie, aby zechcieli mi darować, nie podaię się bowiem za wielgiego piśmiennika, ani bych miał tak dobre pomiarkowanie by wszytko spamiętać. Toć tak znaczna osoba iak Plutarch powtarza często w swoich dziełach iedną rzecz po dwa razy. Owo tym, którzy zechcą drukować moie xięgi, będzie trzeba ieno dobrego korrektora, aby wszytko uładził.

KONIEC.




  1. W starej polszczyźnie odmieniało się: swawola, swej woli (swywoli), swowolny, podobnie jak dobra wola, z dobrej woli, dobrowolnie.
  2. Warto przytoczyć poważny wywód, w którym Brantôme tłómaczy rozkwit życia dworskiego za tego króla: „...Król Franciszek miłował równie y nadto: będąc bowiem młodym a swobodnym, bez różnice imał się to tey to owey, iako iż, w owym czasie, nie było galanta by się nie k....ł wszędy po równości: od czego nabawił się choroby przymiotney, która skróciła dni iego. Y nie pomarł zgoła w wieku szedziwym, miał bowiem ledwie pięćdziesiąt y trzy lata, co było barzo nic; owo, widząc się nękanym y dręczonym od tego cirpienia, rozmyślił w sobie, że, ieżeli będzie daley wiódł one przygodne amory, przydzie jeszcze na gorsze; y, iakoby mądry doświadczeniem, wziął przed się bawić się miłowaniem barzo obyczaynie. K’temu też ustanowił swóy nadobny dwór, nawidzany od tak cudnych y godnych xiężniczek, wielgich pań y panien, z któremi sobie nie żałował, ieno aby się ustrzedz onych szpatnych choróbsk ów y nie plugawić więcej swego ciała dawną sprosnoscią: zacnym cieszył się y wspomagał miłowaniem nie wszetecznem, ieno wdzięcznem, lubem a czystem“. (Vies des grands Capitaines: Le roy Henry II).
  3. Charakterystyczne są wspomnienia, jakie Montaigne przytacza o swoim ojcu. (Próby, Ks. II, rozdz. 2).
  4. Ginie w turnieju, ugodzony nieszczęśliwie kopją przez Montgommery’ego.
  5. „Tyle o tym powiedano w tym y owym sposobie, iż nie wiadomo czemu dać wiarę; wszelako (król) tak był naglony od królowey y przekabacany od pana marszałka Roca, iż dał się nakłonić y przystał dość łacno y barziey był w tym gorliwy niż wszytcy; tak iż kiedy przyszedł czas oney zabawy y poczęło świtać, gdy wystawił głowę za okno kownaty y widział niektóre krzątaiąco się y pierzchaiące, wziął wielgą rusznicę myśliwską, y walił z niey do nich raz po razu, wey po próżnicy, strzelba bowiem nie niesła tak daleko; y nieustannie krzyczał: Śmierć! Śmierć!“ Brantôme: Vies des Grands Capitaines, Charles IX,
  6. Vies des Capitaines français.
  7. Żywoty pań swowolnych, Rozprawa IV.
  8. Prémier livre des dames, Marie Stuart.
  9. Vies des grands capitaines.
  10. Paris 1858, Bibliothèqne Elzevirienne, z przedmową i przypisami Prospera Mérimée.
  11. Tom 1, str. 252, w. 8.
  12. Żywot człowieka poczciwego, Rozdział VI-ty.
  13. Książę d’Alencon później zwany był księciem d’Anjou. Umarł w Château-Thierry 10 czerwca 1584; wedle opinji współczesnego pamiętnikarza, otruty przez jedną z kochanek. Książę nie był pięknym mężczyzną; jego nos, niekształtny i pokryty krostami, był przedmiotem złośliwych epigramów.
  14. Polskiemu słowu rogal odpowiada w tekście cocu, słowo w języku francuzkim bardzo dosadne, a pochodzące od coucou (kukułka). Już w wieku XIII skazano kogoś na zapłacenie dwudziestu uncyj złota za obrzucenie nazwą coucou nieszczęśliwego małżonka.
  15. Słynny junak, Bussy d’Amboisse, zabity 19 sierpnia 1579 przez Wielkiego Łowczego, pana de Montsoreau, który zniewolił żonę do zwabienia w pułapkę swego kochanka.
  16. Kosma I. Medyceusz, który kazał otruć swoją żonę Eleonorę z Toledo. Córką, o której mówi Brantôme, była Izabela, wydana za mąż za Paola Orsini, księcia Bracciano. Była jedną z najświetniejszych i najwykształceńszych kobiet swego wieku.
  17. René de Villequier zabił żonę swoją, Franciszkę de la Marck, córkę naturalną p. de Montbason, zupełnie jawnie, w Poitiers, gdzie bawił król dnia 1 września 1577. Równocześnie zabił służącą, która trzymała pani swojej zwierciadło i pomagała jej przy ubieraniu. Dziennik Henryk III. daje do zrozumienia, iż król nakazał ten mord pobłażliwemu mężowi, aby się zemścić za odmowę doznaną od jego żony. Faktem jest, iż Villequier znał od dawna sposób życia swojej żony; współczesne wiersze satyryczne piętnują to spóźnione obudzenie się w nim skrupułów.
  18. Sampietro ożeniony z Vaniną d’Ornano. Zawezwany przed dwór, odpowiedział jeno: „Co może obchodzić Francję dobre albo złe pożycie Pietra ze swoją żoną?“ I uniewinniono go.
  19. Saint-Megrin, faworyt króla, zabity u bram Luwru przez bandę skrytobójców. Był kochankiem Katarzyny de Clèves, księżnej de Guize.
  20. Iliada, pieśń III. w. 120 i nast.
  21. Filip II. hiszpański kazał otruć żonę swoją, Małgorzatę de Valois, którą podejrzewał o miłostki z synem jego don Karlosem.
  22. Hrabia de Foix; Joanna d’Arthoys.
  23. Henryk VIII. kazał ściąć głowę żonie swojej Annie Boleyn, aby zaślubić Joannę Seymour.
  24. Cyceron nigdy nie wypowiedział mowy, którą przypisuje mu Brantôme.
  25. Brantôme zdaje się nie być zbyt dobrze obznajmionym z osobami, o których mówi. Hostilja zwała się w istocie Orestilla; Tulja — Lollja; Herkulalina — Urgulanilla.
  26. Statuę rzekomej Messaliny znaleziono w lipcu r. 1594, w polu, w pobliżu opactwa św. Marcina.
  27. Bata — okręt.
  28. Brantôme się myli: Neron kazał zgładzić Oktawję (vide Swetonjusz, Nero, rozdz. XXXV).
  29. Opowieść XXII-ga: Pan Bernadź = M. de Bernage, koniuszy Karola VIII-go.
  30. Albert de Gondy, książę de Retz, posiadał opinję, iż wprowadza w praktykę owe przepisy Aretina.
  31. Desta = kardynał d’Este.
  32. Prawdopodobnie książę ów był to nie kto inny, jak brat królewski, duc d’Alencon. Co się tyczy baśni o parzeniu się lwa i lwicy, oparta jest na błędnej wiadomości, podanej przez Arystotelesa i powtarzanej przez przyrodników aż do 18 wieku.
  33. Pan Romsar = słynny poeta Ronsard. (Księga II, Oda 2).
  34. Florentyńczyk, imieniem Ludwik di Ghiaceti, który kupił sobie dobra Châteauvilain. Posiadał słynną galerję obrazów o zbyt swobodnej treści i liczne kochanki, względem których postępował z brutalnością zbogaconego parwenjusza. Jednego wieczora kazał trzem z pomiędzy nich wyhaftować monogram swój na ich sukniach, wystawiając je na ogólne pośmiewisko i obmowę, bez najmniejszej świadomości z ich strony. Zginął w r. 1593, zabity przez jakiegoś oficera.
  35. Renaud de Montauban (Aryost Orland szalony, Pieśń XLII. Strofa 98).
  36. Drugi syn Karola V-go, zamordowany z rozkazu Jana bez trwogi. Panią, o której mowa, była Marja d’Enghien. Przygoda ta posłużyła za temat wielu nowelistom dawnej Francji.
  37. Dunois.
  38. Emanuel-Filibert, książę Sabaudji, zwany Tête de fer: ożeniony był z Małgorzatą, siostrą Henryka II.
  39. Blanche d’Auverbruckt, żona p. de Flavy.
  40. Ze śmiercią bestyi, ginie jej jad a trucizna.
  41. Małgorzata Francuzka, siostra Henryka II-go, zaślubiona później księciu Sabaudzkiemu.
  42. Nowela VII-a drugiego dnia.
  43. Pana de Limeuil.
  44. Mości panie szwagrze, teraz, skoro jesteś poślubiony z moją siostrą i sam jeden jej zażywasz, trzeba abyś wiedział, iż, gdy była panną, ci i ci ją posiadali. Nie troszcz się o przeszłość, ponieważ to rzecz małej wagi; ale miej baczenie na przyszłość, która obchodzi cię o wiele bliżej
  45. Kosma I-szy, książę Toskanji.
  46. Skoro mistrz Bernardo, rzeźnik, wpadnie w szał, nie zna żadnego prawa i nie oszczędza żadnej białej głowy.
  47. La Nanna Aretina, w rozdziale o kobietach zamężnych, zaleca podobne sposoby dla ocalenia pozorów dziewictwa.
  48. Henryk IV, brat Izabeli Kastylskiej. Ów młodzieniec nie był nawet szlachcicem, ale król wyniósł go do godności księcia d’Albuquerque. Urodzona stąd córka Joanna nie wstąpiła na tron, gdyż Kastylja przełożyła nad nią Izabelę, siostrę Henryka IV-go.
  49. Uczciwej niewiasty.
  50. Aluzje do miłostek Henryka IV-go z panną de Tignonville.
  51. Iż krowa, która była długo uwiązana, bardziej goni, niż ta, która była zawsze na wolności.
  52. Pan de Saint-Vallier, ojciec Dyany de Poitiers, kochanki Franciszka I-go, a potom syna jego Henryka II-go.
  53. Aluzja do królowej Małgorzaty de Vaiois, której skąpstwo względem ulubieńców było przedmiotem licznych wycieczek satyrycznych u współczesnych.
  54. Henryk III., który miał przelotną miłostkę z Katarzyną de la Tremouille, żoną księcia Kondeusza. Ale zwycięstwo króla było dość łatwe, bowiem księżna wiodła życie nader wyuzdane. Następnie król ustąpił ją jednemu ze swoich paziów, z którym próbowała otruć swojego małżonka. Zamach się nie udał, wszelako sąd dworski ułaskawił księżnę; jedynie jednego z jej ludzi skazano na rozerwanie końmi.
  55. Również Henryk III. uwiódł Marję de Clèves, pierwszą żonę tegoż Kondeusza.
  56. Pan de Guast, jeden z ulubieńców Henryka III-go, zamordowany w r. 1575.
  57. Pielgrzymka do św. Maturyna uchodziła za lekarstwo dla kobiet dotkniętych t. zw. „wścieklizną maciczną“.
  58. Te liczne anegdoty z historji starożytnej bardzo często przekształca swobodnie Brantôme wedle własnej dogodności i użytku.
  59. Jeśli nie niewinnie, to przynajmniej tajemnie.
  60. pokryjomu.
  61. Dyskretna aluzja do miłostek Małgorzaty de Valois i księżnej de Nevers z dwoma szlachcicami La Mole i Coconas. Gdy ci zostali ścięci na placu de Grève (a nie zginęli w bitwie, jak to dla zatarcia śladu podaje Brantôme) obie księżniczki, oszalałe z boleści, przewiozły ich ciała we własnych karocach w miejsce gdzie miały być pogrzebane i długo przechowywały zabalsamowane ich głowy.
  62. Pan Stroc = Filip de Strozzi, marszałek Francji.
  63. Tomasz de Foix, pan de l’Escu.
  64. Paweł Iove, Dialogo delle imprese militari et amorose (1559).
  65. Blaise de Montluc, mianowany marszałkiem Francji w r. 1574. Wspomniane oblężenie La Rochelle miało miejsce w r. 1593.
  66. Skoro minie niebezpieczeństwo, drwi się ze świętego.
  67. Joachim du Bellay, Oeuvres françaises 1573.
  68. Pantagruel, księga III.
  69. Takie przyrządy, cadenas florentin z XVI wieku, były pochodzenia włoskiego. W Biblioteque nationale w Paryżu, znajduje się satyryczna rycina, przedstawiająca żonę, oddającą mężowi klucz od takiego zamku, przyczem równocześnie kochanek, ukryty przez jej służebną za łóżkiem, otrzymuje takiż sam kluczyk.
  70. zapłatę.
  71. Le docteur Subtil, przydomek J. Scotta.
  72. Patrzcie jak tęgo wymalowani są ci mężczyźni, jakby się ich nie znało!
  73. Ten rozdział zaginął, lub nie został napisany.
  74. wybawiając duszę chrześcijańską od piekła.
  75. Aluzja do księcia Henryka de Guize, którego żona, Katarzyna de Clèves, prowadziła życie nader swobodne.
  76. Można przypuszczać, iż Brantôme ma tu na myśli swoją podróż do Szkocji, dokąd towarzyszył Marji Stuart. Owym ulubieńcem „barzo podłego stanu“, byłby w takim razie Riccio. Panią, której zdawał o tem sprawę, była bez wątpienia królowa Katarzyna.
  77. Mowa o Królowej hiszpańskiej Elżbiecie, żonie Filipa II-go, której siostrą była Małgorzata, królowa Nawary.
  78. Miłość zwycięża się jedynie wzgardą.
  79. Małgorzata Lotaryńska, żona Anne de Joyense, ulubieńca Henryka III.; ową szwagierką jej była Henryeta de Joyeuse, księżna Montpensier.
  80. François de Vendôme, vidame de Chartres.
  81. Orland Szalony, Pieśń V. strofa 57.
  82. Dziwnie brzmią takie baśnie w ustach Brantôma, który miał wielu przyjaciół w obozie Hugonotów.
  83. Ach! udzielże mu już, przez samo miłosierdzie!
  84. Beaulieu.
  85. Text Juwenala przytoczony niezbyt wiernie przez Brantoma mówi: Jeżeli trzymasz się wyłącznie swojej żony, nie będziesz mógł nic dać ani przedać ani kupić bez jej zezwolenia.
  86. Por. Decameron, V-ty dzień nowela 10-ta.
  87. Krystyna, córka Karola Lotarynskiego zaślubiona Ferdynandowi I-szemu, Medyceuszowi.
  88. Być może księżna de Condé.
  89. Bussy d’Amboise (por. str. 10, w, 16.)
  90. Wiele zyskuje, kto traci k...ę.
  91. Aluzja, wedle jednych do Małgorzaty de Valois, wedle innych komentatorów do pani de Simiers.
  92. Teodor de Bèze, Poemata (1578).
  93. Możnaby mniemać iż potęguje ich ognie.
  94. Wszyscy autorzy satyryczni przypisują Katarzynie Medycyjskiej owo przeobrażenie dawnej surowości francuskiej. Nie bez wpływu były i liczne wojny prowadzone we Włoszech, które włożyły rycerstwo francuskie do miększego włoskiego obyczaju.
  95. O zbyt srogie prawidło honoru, czemu zakazujesz nam tego, do czego nas nakłania natura? Toć ona nam przyznaje, równie obficie jak szczodrze, tak samo jak wszystkim żyjącym istotom, użycie słodyczy miłosnej. Ale mężczyzna, przewrotny i obłudny, znając aż nazbyt dobrze jurność naszych lędźwi, ustanowił to prawo niesprawiedliwe i nierozsądne, aby ukryć w ten sposób słabość płci swojej.
  96. Fałszywie zacytowane: w istocie epigram 91, I-ej księgi.
  97. Niemasz tam mężczyzny, a wszelako, spełnia się cudzołoztwo.
  98. Kardynał d’Armagnac.
  99. Cytat źle zrozumiany przez Brantôma. Crissantis jest imiesłów, nie zaś imię własne (Juvenal, sat. IV.)
  100. Zapomnienia stylistyczne w tym ustępie pozwalałyby przypuszczać, iż to sam Brantôme był tym szlachcicem; być może jednak, odgrywał tylko rolę powiernika.
  101. Zepsute łacińskie słowo gaude miki.
  102. Tytuł tego dzieła brzmiał: Dyalog o piękności niewieściej.
  103. Roman de la Rose.
  104. Opowieść XXVI-ta. Ów książę zwał się u Brantôma d’Avannes, w istocie d’Avesnes.
  105. Prawdopodobnie Małgorzata de Valois.
  106. W oryginale gra słów oparta na słowie raynette (termin gry) i raye nette. Francuz, po staropolsku, przymiot, kiła.
  107. E. Pasquier (Oeuvres 1723). „Które z dwojga, powiada Pasquier, daje więcej zadowolenia kochankowi, czy czuć i dotykać swą miłą nie mówiąc do niej, czy widzieć ją i mówić z nią, nie dotykając“. W dyalogu pomiędzy Thibautem de Champagne a hrabią de Soissons, Thibau oświadcza się za mową.
  108. Aluzja do Katarzyny Medycejskiej i jej ulubieńców.
  109. Anegdota o Dyogenesie z Plutarcha, De Stoicorum repugnantiis C. XXI.
  110. Tamże, Demetrius, cap. XXVII; ale kobieta, o którą chodzi zwała się nie Lamia, ale Thonis.
  111. La Chasteignerie.
  112. Franciszek de Compeys, pan de Grufy, który sprzedał w r. 1518 wszystkie dobra i opuścił Francyę. Był koniuszym stajni Franciszka I-go.
  113. Takie godła były bardzo w modzie w Hiszpanii w XVI w. Wedle Luis Barahona (Lagrimas de Angelica pieśń IV) doskonały kochanek powinien mieć z sobą nie trzy, ale cztery S, to jest: Sabio, solo, solicito i segreto.
  114. Legenda ta była bardzo popularną w Paryżu; z czasem włożono ją na skarb Małgorzaty Burgundzkiej. Być może przyczynę do niej dała pierwotnie Izabela Bawarska.
  115. Plutarch, Antonjusz, rozdz. XXXII.
  116. Pliniusz, ks. XXI. rozdz. III „Kleopatra sporządziła dla Antonjusza girlandę z kwiatów, których końce były uprzednio zatrute“.
  117. Imiona te, zniekształcone przez Brantôma lub jego kopistę, brzmią u Swetonjusza: Tertulla, Terentilla, Sufilla i Salvia Titisenia.
  118. Liwjusz, XXX, rozdz. 5. Apian, De rebus punicis XXVII.
  119. p. du Bellay
  120. Oddają się jak suki a nieme są jak kamienie.
  121. Lucyan, O Miłości, XV.
  122. Pomknąć na statek.
  123. „Wybaczcie mi wasza Miłość, nie pragnę ugwarzać, ieno pragnę sparzyć się, a później pomknąć na statek.“
  124. Małgorzata, żona Henryka IV, której elegancji dała świadectwo matka jej, stara królowa Katarzyna, mówiąc: „Gdziekolwiek będziesz bawić, dwór będzie w modach stosował się do ciebie, a nie ty do dworu“. (Brantôme: Pochwała królowej Małgorzaty).
  125. Plinjusz wspomina o tym portrecie Heleny przez Zeuxisa.
  126. Ronsard wysławia piękność swej kochanki w liście do głośnego malarza Clouet (Janet).
  127. była nieco smagła.
  128. Rajmund /Lulle pochodził z Majorki i żył w końcu XIII w.; uchodzi u niektórych autorów za magika. Przygoda cytowana przez Brantôma istotnie podana jest w Opuscula Karola Borellas.
  129. Arnand de Villeneuve, słynny alchemik z końca XIII w.
  130. Aimeric de Rechechouart (1545—1582) biskup z Sisteron.
  131. Plinjusz, XXXIII. cap. IV; świątynia nie Dyany lecz Minerwy.
  132. Brantôme ma tu na myśli Franciszkę Babou de La Bourdaisière, zamordowaną w Issoire, na której trupie poczyniono osobliwe spostrzeżenia „wedle podania godnego człeka, bardzo zaufanego domu d’Estrées“. (Journal de Henri III.)
  133. Być może Henryk III i księżna de Montpensier. Kronikarz podaje, iż ów król, znalazłszy tę księżniczkę „szpetną bez ubrania, okazał jej wzgardę tak, iż zgoła napluł na jej ciało“. Co więcej, król Henryk rozgłosił wszędzie tę przygodę, co zrobiło księżnę jego najzaciętszą nieprzyjaciółką.
  134. Elżbieta Angielska.
  135. Osoby te były: Karol de La Rochefoucauld, hrabia de Randan, zabity w Rouen w 1562; Jaques de Savoie, książę Nemour; Franciszek de Vendôme, vidame de Chartres, Melchior des Prés, pan de Montpezat; i inni.
  136. Klaudja de Blosset, pani de Torcy.
  137. Całuję wam ręce i nogi, pani. — Panie, stacya w pośrodku jest o wiele smaczniejsza.
  138. Swetonjusz, Oktawjan-Awgust, cap. LXIX: „Qui matres familias et adultas aetate virginis denudarent atque perapierent, tamquam Thoranio mangone vendente“.
  139. Prawdopodobnie Bussy d’Amboise i Małgorzata de Valois.
  140. Owym królem był Henryk II-gi, „znamienitą panią wdową“ Dyana de Poitiers księżna Valentinois, nieszczęśliwą królową Katarzyna Medycejska. Pamflety współczesne pomawiały Dyanę, iż urzekła króla Henryka, tak samo jak ojca jego Franciszka I-go.
  141. Być może, iż Brantôme czyni tu aluzję do królowej Katarzyny, która nie cieszyła się jego sympatją. Wedle współczesnych kronik, królową obsługiwały dziewczęta nawpół nagie.
  142. Pic de la Mirandole, Disputationes aaversus astrologos.
  143. Wedle innych wersji mąż ów przeciwnie chłodno przyjął swoją żonę, zarzucając jej, iż złamała słowo owemu setnikowi. (Liwjusz XXXVIII, cap. 24.)
  144. Swetonjusz, Cezar, LII.
  145. Karol de Guize, ks. Lotaryński, zmarły w 1574.
  146. Anegdotę tę zaczerpnął Brantôme z Herodota, lecz zaprawił ją i „upiększył“ na swój sposób.
  147. Pierwotny tutuł, zamierzony przez Brantôma dla tego rozdziału, był: Rozdział trzeci traktuie o piękności piękney nożki, y iako iest sposobna y wielgą ma władzę w obudzaniu miłości“.
  148. Katarzyna Medycejska.
  149. Powiastka LVII-a.
  150. Zapewne książę Franciszek Lotaryński, który odwoził Marję Stuart do Szkocji.
  151. Istnieje słynny portret Małgorzaty Nawarskiej w tym stroju.
  152. Podróż książęcia.
  153. Wspanialsze niż uroczystość w Bains.
  154. Opis ten zaczerpnięty jest prawie dosłownie ze sprawozdania z owych uroczystości, wydrukowanego w Lyonie, w r. 1549.
  155. W rzeczywistości Dyana de Poitiers otrzymała księstwo de Valentinois dopiero później. Ciekawem jest, iż dla usprawiedliwienia tej donacji, król powołał się na zasługi jej ojca, pana de Saint-Vallier, skazanego za poprzedniego panowania na śmierć za zdradę i ułaskawionego w sposób wspomniany powyżej.
  156. Volta; taniec włoski. Jako jedną z figur, tancerz unosił w górę swoją damę, która robiła koziołka w powietrzu.
  157. Wedle ówczesnego obyczaju panie przymocowywały do trzewików chodaczki, które mogły grubością swojej podeszwy znacznie przyczyniać wzrostu; że zaś suknie noszono długie, można było mieć złudzenie iż sztuczka ta będzie niepostrzeżona.
  158. Henryk III; w r. 1575.
  159. Ze starej kury jest lepszy rosół niż z innej.
  160. Swetonjusz, Caligula XXV. „Caesoniam.. luxuriae ac lasciviae perditae, et ardentius et contantius amavit
  161. Może Brantôme ma na myśli Henryka III-go i księżnę de Condé.
  162. Fakt ten, zaczerpnięty z kroniki Collenuccia, miał miejsce w r. 1194.
  163. Renata, księżna Ferrary, córka Ludwika XII, popierała religię protestancką, co tłómaczy, dlaczego panna de la Roche „trąciła Lutrem“.
  164. Małgorzata, królowa Nawary, siostra Franciszka I-go.
  165. Kum, przydomek jaki król Henryk II-gi nadawał konstablowi Montmorency.
  166. Wysokiej rangi.
  167. Swetonjusz, Neron, XXXIV. „contrectasse membra, alia vituperasse, alia laudasse“.
  168. Brantôme ma niewątpliwie na myśli Henryka III-go i brata jego księcia d’Alencon, jakkolwiek w ówczesnej epoce możnaby wiele mnożyć przykładów „wielgich xiążąt“ bawiących się taką rozrywką.
  169. Plutarch, Arlaxerxes Mnemon, cap. XXVI.
  170. Omyłka Brantôma lub przepisującego: Dyana de Poitiers umarła w r. 1566 w wieku 66 lat. Świeżość swoją zawdzięczała, wedle współczesnych, codziennym kąpielom w zimnej wodzie.
  171. Margrabina de Rothelin.
  172. Pani de la Bourdesière, później d’Aumont.
  173. Pani de Mareuil, matka margrabiny de Mezières.
  174. Anna d’Este, córka Renaty Francuskiej, księżnej Ferrary, wnuczka Ludwika XII, zaślubiona w 17 roku życia Franciszkowi Lotaryńskiemu, księciu de Guize, z którym miała siedmioro dzieci. Po śmierci męża, który zginął z rąk mordercy, wyszła powtórnie za mąż za Jakóba Sabaudzkiego, księcia Nemours i umarła w r. 1607. Mimo panegiryków Brantôma, pani ta nie była wolna od słabostek zepsutego dworu.
  175. Marja Aragońska, zaślubiona Alfonsowi d’Avalos, margrabiemu del Guasto.
  176. Henryk II-gi.
  177. Aby rzecz osłonić.
  178. Eneida, IV.
  179. Księga IX; rozdział 3.
  180. Henryk III, zwycięzca pod Jarnac i Moncontour.
  181. Ronsard, Oeuvres, Ks. I, sonet 174-y.
  182. Jakób Sabaudzki, książę Nemours, zmarły w r. 1585.
  183. Karol de la Rochefoucauld, hrabia Randan, wysłany do Anglji w r. 1559 dla pośredniczenia w pojednaniu ze Szkocją.
  184. Brantôme ma na myśli miłość księcia Nemours do pani de Guize (Anny d’Este), którą później zaślubił.
  185. Opowiastka XVI-a.
  186. Małgorzata de Valois (później królowa Nawary) i Bussy d’Amboise, słynny junak współczesny.
  187. Interesującym jest poznać z tak bliskiego źródła wydarzenie będące treścią słynnej ballady Schillera. Rycerz ów zwał się Jacques de Lorge, pan de Montgommery.
  188. Pan de Genlis.
  189. Pan de Gergeay.
  190. Duc de Nevers.
  191. Wspomniany już słynny junak Bussy d’Amboise. W porównaniu swem do Angeliki (bohaterki Aryosta) ma Brantôme na myśli Małgorzatę de Valois.
  192. Toż samo aluzja do Małgorzaty i Bussy’ego.
  193. Orland szalony, pieśń V.
  194. Wedle komentatorów, bohaterem przygody tej był sam Brantôme, który odegrał w niej rolę „zadowolnionego szlachcica“.
  195. Prawdopodobnie książę de Guise i brat jego pan de Mayenne. Wielką damą byłaby tutaj znowuż Małgorzata, którą z p. de Mayenne łączyły bliskie stosunki.
  196. „Cóżeś zdziałał? — Nic. — Ha! tchórzu, bez serca! nic nie zdziałałeś! przeklęte niech będzie twoie tchórzostwo“.
  197. Magdalena de Saint-Nectaire.
  198. Joanna d’Arc (urlieński = orleański).
  199. Liwjusz, księga XXII, cap. 37.
  200. Orland Szalony, pieśń XXII i XXV.
  201. Henryk II-gi.
  202. Miasto Saint-Riquier.
  203. W r. 1536 książę de Nassau oblegał Poronę na czele 60.000 ludzi; oblężeni bronili się do ostatniego tchu, przyczem bohaterką, była niejaka Marja Fouré.
  204. W roku 1573.
  205. Vitré oblegane było przez Księcia Mercoeur w r. 1589.
  206. Marja Austryaczka, siostra Karola V, wdowa po Ludwiku Węgierskim, potem wielkorządczyni Niderlandów. Umarła w r. 1558.
  207. Henryk, książę de Condé, umarł w r. 1588 otruty, wedle Dziennika Henryka III, przez swoją żonę.
  208. Jaquette de Montberon, bratowa Brantôma.
  209. Machiavel, Dell arte della guerra ks. V.
  210. Paula, córka hrabiego de Ponthièrre, oblegana w Roye przez hrabiego de Chavoullois.
  211. Chevalior de Heinaut.
  212. Katarzyna Lotaryńska, żona Ludwika de Bourbon, księcia Montpensier. Wieść o śmierci Henryka III, do którego żywiła śmiertelną nienawiść, tak ją ucieszyła, że od tego czasu nosiła stale zieloną szarfę, którą miała na sobie tego dnia.
  213. Admirał Coligny, zamordowany w noc św. Bartłomieja, w r. 1572.
  214. Hrabina de la Rochefoucault, urodzona de Roye.
  215. Pani d’Epernon, z domu de Candale.
  216. Pani d’Aubeterre.
  217. „Kunsztowna posługa“ = (starop.) żart.
  218. Renata de Clermont, żona Jana de Montluc-Baiagny.
  219. Leon XII-ty.
  220. Jan Stuart, książę d’Albany, wnuk Jakóba II-go, króla Szkocyi.
  221. P. de Gereay.
  222. Historja ta dotyczy księcia Nemours i Franciszki Rohan La Garnache.
  223. Pamflet ten wymierzony był w kardynała de Guize i jego bratową.
  224. Pamflet wymierzony był w Annę d’Este, wdowę po księciu de Guize, w chwili gdy miała wyjść powtórnie za mąż za księcia Nemours.
  225. Aluzja do nienawiści księżnej de Montpensier do króla.
  226. Marja de Clèves, zmarła w połogu w r. 1574.
  227. Księżna de Condé.
  228. Hrabia de Saint-Aignan. Fontenełba = Fontainebleau.
  229. Plutarch, Sylla, cap. XXX.
  230. Królowa Marja Węgierska, wielkorządczyni Niederlandów i siostra Karola V-tego.
  231. Ustęp ten dotyczy Henryka III-go, Renaty de Rieux-Châteauneuf i Marji de Clèves, żony księcia Kondeusza.
  232. Ludwik de Condé, który porzucił pannę de la Tour de Limeuil, aby zaślubić Franciszkę Orleańską.
  233. Pani de Chateaubriand i pani d’Estampes.
  234. Anna de Bourbon, żona księcia de Nevers, a córka księcia de Montpensier.
  235. Słynne w owym czasie ryciny, do których Aretino napisał jako objaśniający tekst swoje wyuzdane sonety.
  236. Szacunek dla dam.
  237. Elżbieta, córka Henryka II-go.
  238. Taż sama wspomniana kilkakrotnie panna de Limeuil.
  239. Cent Nouvelles nouvelles, opowieść XXV.
  240. Honor fortecy jest ocalony.
  241. Baron de Vitteaux.
  242. Od muła który parska, i od dziewczyny która mówi po łacinie, wybaw nas, Panie.
  243. Chicot, ulubiony błazen Henryka III-go
  244. Katarzyna Medycejska.
  245. Jan de Rabodanges, który zaślubił Marją de Clèves, matkę Ludwika XXII-go.
  246. Zmarła w wieku trzydziestu ośmiu lat.
  247. Najlepsza z nas wszystkich umarła.
  248. Bosonóżki.
  249. Sebastjan, król Portugalji, zginął w r. 1578.
  250. Wilhelm de Croy, pan de Chièvres.
  251. Zamek Folambray, siedziba Franciszka I-go, później Henryka II-go.
  252. Krystyna Duńska, córka Krystjana II-go, w pierwszem stadle zaślubiona księciu Medjolanu, Franciszkowi Sforzy; po jego śmierci w r. 1540, wyszła za Franciszka I Lotaryńskiego. Synem jej był Karol II Lotaryński.
  253. p. de la Brosse-Mailly.
  254. Żona Karola I-go, księcia Sabaudji.
  255. Luiza, córka Mikołaja de Lorreine Vaudemont, zaślubiona w roku 1575, zmarła w r. 1601.
  256. „W piątek, dnia 23 stycznia (1579) król udał się do Olinville aby się wykąpać i przeczyścić; toż samo uczyniła królowa jego żona, którą pozostawił w Paryżu; następnie pospieszył odprawić święto gromniczne w katedrze w Chartres i przedłożyć swoje prośby i modły Najświętszej Pannie. I wziął tam dwie koszule Najświętszej Panny z Chartres, jedną dla siebie, drugą dla królowej swojej żony; co uczynniwszy, wrócił do Paryża pokłaść się z nią, w nadziei, iż jej spłodzi dziecko; do czego wszelako był niezdolny, dla przymiotu, który go żarł, i rozwiązłego życia, które go nazbyt wycieńczyło. (L’Estoile, Dziennik króla Henryka III-go).
  257. Jan de Talleyrand, pan de Grignanx, dawny ambasador w Rzymie.
  258. Księżna de Joyeuse, z domu Małgorzata Lotaryńska, w drugiem stadle zaślubiła Franciszka księcia Luksemburskiego.
  259. Pani de Montpensier.
  260. Fulwja Pie de la Mirandole, zaślubiona Karolowi de La Rochefoucauld, hrabiemu Randan.
  261. Strozzi.
  262. p. d’Aurat
  263. p. de Gua
  264. de Beau-Joyeux
  265. p. de Brissac.
  266. p. de Pleuviau
  267. p. de Soubise
  268. bitwa pod Jarnac.
  269. Biskup de Digne.
  270. Nie Wiktora, ale Klaudja Collonna zaślubiła Napoleona Orsini, proboszcza Farfa, wszelako proboszcza w ten sam sposób, w jaki Brantôme był opatem, tj. nie związanego ślubami duchownemi.
  271. Tomasz de Foix
  272. Piotr Strozzi
  273. p. de Salvaison
  274. Roger do Saint-Lary, marszałek de Bellegarde
  275. Jan de Bourbon, hrabia d’Enghien, zabity pod Saint-Quentin
  276. wicehrabia de Martigues.
  277. Pani de Monnains
  278. pani d’Estampes.
  279. Kardynał du Belay
  280. pani de Chatillon
  281. Tych kilka wierszy przekreślił Brantôme w rękopisie, dopisując na marginesie: „Nie trzeba tego tak pisać, podałem to gdzieindziej“. Być może obawiał się w tak bezceremonialny sposób mówić o Henryku II-im i Dyanie de Poitiers.
  282. Sarel de Rochechouart, pan de Barbazan, zwany Saint-Amant, ożeniony z córką p. de Mouchy.
  283. Spieszcież się, zaraz bowiem przyjdą po mnie, aby mnie obłóczyć w szaty zakonne i zawieść do klasztoru.
  284. Rabelais, Pantagruel.
  285. Wyspa Chio zdobyta przez Turków w r. 1566; zatem Brantôme pisze te słowa około r. 1601.
  286. Bohaterem tego „flirtu“ był, jak się zdaje, sam Brantôme.
  287. Te cztery wiersze dopisane są w rękopisie na marginesie.
  288. Hitorja i ucieszna kronika małego Jaśka de Saistré, przez Antoniego de la Salle, Paryż 1517.
  289. Nowela XLV-ta.
  290. Wielokrotnie wspominany Bussy d’Amboise. Być może miał tu na myśli Dyanę de Poitiers.
  291. Pani de Chateaubriant.
  292. Nie można, pani jest w towarzystwie.
  293. Małgorzata do Valois i p. de Martigues?
  294. Jednooka księżniczka Eboli, faworyta Filipa II-go, i słynny Antonio Perez.
  295. Panna de Poupincourt
  296. panna la Brelandiere
  297. panna de Charansonnet.
  298. Panna de Certeau.
  299. Sądząc z portretów, księżniczka ta była bardzo szpetna.
  300. Ta sceptyczna uwaga rzuca osobliwe światło na panegiryk różnych znamienitych cnotliwych wdów zamieszczony poprzednio przez Brantôma.
  301. Był żartobliwy obyczaj w 16 w. ćwiczyć rózgą w łóżku leniuchów.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Pierre de Bourdeille i tłumacza: Tadeusz Boy-Żeleński.