12 lat w kraju Jakutów/XIII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | 12 lat w kraju Jakutów |
Wydawca | Drukarnia Fr. Karpińskiego |
Data wyd. | 1900 |
Druk | Drukarnia Fr. Karpińskiego |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Ilustrator | Wacław Sieroszewski |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Materyały jakuckich wyrobów szeregują się w następującym porządku:
Drzewo.
Skóra.
Włos — Kora drzewna.
Glina garncarska i ogniotrwała.
Żelazo — miedź.
Kość. — Róg. Tkaniny. — Suche trawy. — Nawóz.
Kamień.
Srebro.
Cyna. — Ołów.
Farby. — Oleje. — Klej.
Szkło. — Smoły.
Sól. — Salamoniak. —Siarka.— Boraks. — Koperwas (miedziany). — Papier.
Złoto.
Z innych większych wyrobów drewnianych: łódka, sanki, wóz, należą do nabytków późniejszych i noszą ślady skrzyżowanych licznych wpływów. Wozu używają krajowcy tylko na południu w okolicach miast, gdzieindziej zaś nawet w lecie wożą ciężary na saniach. Na północy nie znano do ostatnich czasów chomont, ogłobli oraz innych sani prócz nart reniferowych i niezgrabnych, „byczych płozów“, do wożenia siana. — Konia zaprzęgano do sanek przez zaczepienie postronków za siodło. Wyobrazić sobie trudno jaki strach o swe nogi zdradza zaprzężony w ten sposób koń, szczególniej w miejscowości górzystej, co wyrabia i ile cierpi na tem podróżny!. To też tylko obłożnie chorych wożą w ten sposób. Po godzinie takiej jazdy mimo szalony ból w obrzmiałej od reumatyzmu nodze i straszny mróz styczniowy, wsiadłem znowu na siodło. „Bycze płozy“ mają krótkie ogłoble złączone lekkiem, pojedyńczem jarzmem, którego wierzchnia połowa zwie się „ara“ a dolna „bułgali“. Jakuci nigdy prawienie siadają na saniach, lecz na grzbiecie wołu, którym kierują. Długich lejc używają tylko do kierowania końmi; byka powodują zawsze za pomocą krótkiego sznura, uwiązanego do kółka w nosie. W „ołąho“ tylko wrogie jakutom osobistości jeżdżą na sankach, używają ogłobli, chomont, jarzma. Jakuci zawsze jeżdżą konno i wożą swe bogactwa w jukach. Ich siodło ma cechy oryginalne. Szkielet zrobiony jest z kawałków drzewa, związanych rzemieniami. Jakuckie siodło do juków jest, myślę, praojcem wszelkich siodeł; składa się z dwóch deseczek złączonych na końcach niedużymi, mocnymi, drewnianymi pałąkami. Pośrodku krzyżują się dwie krótkie listwy i tworzą koziołek do zaczepiania juków. Siodło wierzchowe różni się od niego tylko większymi łękami, oraz brakiem krzyżów środkowych, natomiast między łękami przeciągnięty jest rzemień. Na taki drewniany szkielet nakłada się jak w kulbakach skórzana poduszka. Strzemiona zwykle drewniane, przymocowane są do lęku. Siodło jakuckie przedstawia przyrząd bardziej pierwotny, niż naprzykład siodło buryackie lub mongolskie. Jest wysokie, ciężkie, niezgrabne ale zato dzięki szerokości i długości swej podstawy mocno siedzi na koniu, jeźdźcowi w niem wygodnie i wrazie potrzeby może ono służyć pod juki. Siodła te są dogodne tylko do stępa lub skrocza, kłusem i galopem jeździć na nich niedobrze.
Niegdyś każda gospodyni, każda kobieta musiała umieć szyć naczynia z kory brzozowej. Obecnie umiejętność ta znika, przeradza się w przymysł domowy dla mieszkańców okolic, obfitujących w brzozę. Jakuci zszywają naczynia z kory brzozowej za pomocą sznurków włosiennych. Szwy, krzyżujących się czarnych i białych nitek, są jedynem, dość oryginalnem upiększeniem tego rodzaju naczyń. Dawniej kora brzozowa była w szerszem użyciu, kryto nią urasy, wyrabiano zeń ścianki kotłów, łódki, sajdaki, futerały do dzid wojennych i mieczów. W korę brzozową owijano nieboszczyków. Obecnie, z rozwojem handlu i rzemiosł, drzewo, żelazo, miedź, tkaniny zastąpiły ją w wielu wypadkach, a jednocześnie znikanie starych rosłych brzóz w pobliżu mieszkań ludzkich utrudnia jej zdobycie. Kora innych drzew używana jest wyłącznie do farbowania przedmiotów; kora topoli — jako domieszka do tytoniu. Kory modrzewiowej używają do krycia dachów, wykładają nią piwnice, budują z niej szałasy rybacze, wyrabiają duże, nietrwałe pudła na suche produkta, na węgle kowalskie, na śmiecie.
Przechodzę do garncarstwa i wyrobów glinianych. Glina, jako polepa domów i kominów, gra ważną rolę w gospodarstwie domowem jakutów. Dlatego też jakuci zawsze zważają przy budowie domów, aby niedaleko były pokłady gliny (buor). Chcąc glinie nadać jaśniejszy kolor i większą spoistość, dodają bogaci jakuci do polepy kominów trochę kwaśnego „soratu“. Zwykle rozrabiają glinę wodą gorącą, aby była bardziej klejką. Glinę garncarską nazywają jakuci „tuoj“. Pokłady tej gliny, pilnie poszukiwane przez krajowców w górskich dolinach, nie należą jednak do odkrywcy, lecz są własnością ogółu, jak zresztą wszystkie bogactwa przyrodzone kraju. Jakuci mieliby za złe i ukarali jako występek zagarnięcie przez kogokolwiek tych bogactw na swój wyłączny użytek. Zwiedziłem raz taką kopalnię gliny garncarskiej. Każdy przyjeżdżał i brał, ile mu było potrzeba, a w razie sporu, sądziły zwaśnionych zwykłe sądy rodowe. Jakucki „tuoj“ ciemnego jest zwykle koloru; widziałem jednak w Jakucku na rynku garnki z białej i żółtej miejscowej glinki. Glina garncarska sprzedaje się w kształcie twardych cegieł. Garncarstwo jeszcze się nie rozwinęło w osobny przemysł. Gospodynie jakuckie zwykle albo same lepią swe garnki, albo oddają swój „tuoj“ do przerobienia za opłatą biegłym w tej sztuce sąsiadkom. Ten suchy „tuoj“ kruszą przedewszystkiem miałko drewnianym młotkiem na kamiennej płycie, następnie zagniatają go z ciepłą wodą i „soratem“ w korycie i uderzeniami młotka doprowadzają masę do pożądanej miękkości i gęstości. W otrzymanej w ten sposób bułce garncarz robi następnie otwór i formuje z gruba palcami, obracając garnczek w koło na kolanach. W miarę potrzeby dodaje na ścianki świeżej gliny. Gdy naczynie nabędzie już mniej więcej odpowiednich kształtów, majster wkłada wewnątrz okrągły kamień i, podtrzymując go w odpowiedniem miejscu jedną ręką, drugą wyklepuje na nim, jak na kowadełku, drewnianą łopatką ścianki do wymaganej grubości. Jest to jakgdyby stosowanie do garncarstwa prostych sposobów kotlarskich. Podania oraz nazwy narzędzi i sposoby jakuckie potwierdzają, że wyroby z metalu poprzedziły u nich garncarstwo.
O kole garncarskiem jakuci nie mają wyobrażenia. Wypalają swe gliniane naczynia nadzwyczaj słabo. Garnek nagrzany do ciemnej czerwoności w kominku, zanurzają w wodę, którą niekiedy zaprawiają mlekiem lub „soratem“; następnie powtórnie przepalają garnczek i pozwalają mu zwolna ostygnąć. Garncarskie wyroby jakuckie łatwo się psują, przemakają, „gniją“, jak mówią jakuci; każdy nowy garnek przepuszcza wodę i należy go wpierw przegotować w mleku. Po gotowaniu garnki zawsze trzeba starannie suszyć. Płynów trzymać w nich nie można. Polewy Jakuci nie znają. Z kształtu ozdób i wyrobu, garnki jakuckie są niezmiernie zbliżone do garnków wieku kamiennego; — nawet narzędzia do wyrobu garnków są te same; okrągły kamień — kowadełko, z rączką lub bez niej, używany przez Jakutów do klepania ścianek, często trafia się w wykopaliskach z owego czasu. Garnki jakuckie, zwykle nieduże, mają jajowate kształty i małe denka, ale niekiedy wyrabiają jakuci z gliny wielkie naczynia o 1½ lub 2 wiadrach objętości. Są miejscowości na północy, gdzie zupełnie niema w użyciu naczyń glinianych i o wyrobie ich jakuci nie mają pojęcia. Ztąd płynie omyłka, powtórzona przez kilku autorów, że jakuci poznali garncarstwo niedawno. Przeczy temu wielce starożytny charakter ich garncarstwa; zresztą już Strahlenberg pisał, że „garnki sami lepią“[3]. Turańskie nazwy naczyń i narzędzi garncarskich wskazują również na turańskie pochodzenie tego rzemiosła. Starożytna nazwa „küoś“ oznacza zawsze garnek i przeciwstawia się nazwie „sałyr“ — kocioł. „Küoś“, nawet tam gdzie obecnie jakuci nie znają wyrobów garncarskich, użyte jako czasownik oznacza: „gotować pokarm“, i służy za miarę drogi: jeden „küoś“ jest to przestrzeń, którą można przebyć w przeciągu czasu niezbędnego na ugotowanie garnka mięsa dla przeciętnej rodziny jakuckiej. Są więc „küosie“ piesze, konne, wole... Ilość czasu nie przenosi dwóch godzin, a przestrzeń 7 do 12 wiorst, zależnie od sposobu wędrówki. Powyższy sposób mierzenia drogi nieznany jest innym tutejszym plemionom. Być może, iż powstał w innych warunkach i wyrażał niegdyś przestrzeń, jaką rodziny koczowników przechodziły bez wytchnięcia ze stadami, że znaczył po prostu „od garnczka (jadła) do garnczka“. W takim razie przypuścić należy, że garncarstwo przyjęli Jakuci od jakiegoś pokrewnego odłamu turańczyków, którzy trudnili się nie pasterstwem koni, lecz hodowlą owiec lub rogatego bydła, i mogli przebywać odrazu nieznaczne tylko przestrzenie. Być może, iż jednocześnie przyjęli od nich i bydło i owce.[4] W miejscowościach, gdzie koczowanie jest trudne, lub gdzie przeważała hodowla koni, garncarstwo zanikło. W Wierchojańskich i Kołymskich ułusach jakuci zupełnie nie znają wyrobu garnków, choć gliny garncarskiej jest tam pod dostatkiem. W tych miejscowościach ulubionem naczyniem jakutów pozostał kocioł miedziany lub żelazny.
Z kruszców jakuci obecnie umieją pławić tylko żelazo. Związane z niem kowalstwo tworzy jedyną gałęź, która przekształciła się w przemysł domowy. Trudnią się niem dziedzicznie całe rody w Wilujskich i Jakuckich ułusach, mieszkające w pobliżu kopalni żelaza. Prócz tego każda miejscowość ma kowali rzemieślników, którzy reparują lub przerabiają metalowe sprzęty. Jakuckie piece do pławienia żelaza w ułusach południowych mają kształty ogromnych dzbanów okrągłych z ogniotrwałej gliny, 3½ stopy wysokich i 3 stopy szerokich — w miejscu najszerszem, które przypada na 14-stym calu od dna.
Otwór górny ma tylko stopę w przecięciu; w dole jest drugi niewielki otwór do wyjmowania surowca. Ścianki ogniotrwałe nie mają więcej nad 1 — 2 cali grubości. Dla zachowania ciepła i wzmocnienia ścianek, piec otoczony jest, cembrowiną drewnianą, wypełnioną zwykłą suchą gliną. Maak opisuje podobne piece w ułusach Wilujskich, mające wiele cech wspólnych z budowanymi na stokach wzgórz „wilkami“ starożytnych słowian i skandynawów. Każdy piec opatrzony jest zwykłym jakuckim miechem kowalskim, który pędzi powietrze z dołu do paleniska. Po zalepieniu otworu dolnego wilgotną gliną, rozpalają ogień w piecu, rozdymają go miechem i napełniają zwolna po wręby węglem drzewnym, nie przestając dąć na chwilę. Na końcu nasypują z pół wiadra drobno tłuczonej rudy. Gdy węgiel wypali się w piecu do połowy, znów wrzucają węgli do pełna i znów nasypują pół wiadra kruszczu. Proces ten powtarzają 15 do 20 razy. Z jednego puda rudy otrzymują w ten sposób hutnicy tutejsi od 3½ do 4 funtów żelaza. Surowiec wyjmują nie wcześniej, aż go się zbierze 25 lub 40 funtów. Taka „gęś“ (bołgo) zwykle bardzo dziurkowata, spieczona i pokryta żużlami, dla zamiany w spoiste żelazo musi być kilkakroć przekuta. Hutnicy jakuccy nie umieją kierować dowolnie procesem pławniczym; czasami otrzymują doskonałe miękkie żelazo, czasem stal. Częściej ostatnią, którą kowale tutejsi cenią wyżej od przywożonej z południa, dla jej giętkości i łagodnej hartowności. Lepszych gatunków twardej stali wcale jakuci nie znają i nie lubią jej, — nie znają również surowcu. Raz kowal jakucki znalazłszy u mnie w kuźni surowcowy przedmiot, nagrzał go przez niewiadomość i ogromnie się zdziwił i przeraził, gdy mu ten pod młotkiem na proch się rozsypał. Roztopów jakuci nie używają zupełnie. Rudę suszą na ogniu i następnie tłuką drobno młotkami. Rudy, obrabiane przez jakutów, należą do błyszczów żelaznych i żelaziaków. Zwykle hutnicy sami nie kują przedmiotów, lecz zbywają „gęsi“ surowe kowalom.Kuźnia jakucka do dziś dnia zachowała charakter ruchomej kuźni koczownika. Majster jakucki przenosi się ze swemi narzędziami co jakiś czas z jurty do jurty, zależnie od tego, gdzie go potrzebują. Jego miech, kowadło, młotki, kleszcze i pilniki są takie same, jak wyobrażone przez Pallasa narzędzia mongołów z XVIII stulecia[5]. Miech — to dwa worki z miękkiej skóry, takiego kształtu, że wydają się zdjętą całkowicie z zadu i nóg skórą kobylą. Powietrze przez nogawice tych worków biegnie do ogniska, końce nogawic przywiązane są do wspólnego drewnianego dzioba. Kowal siedząc podnosi powoli naprzemian ręką to jeden to drugi worek, napełnia go powietrzem, potem zaciska otwór i wolnym ruchem ramienia wypycha złapane powietrze do dzioba, podczas gdy jednocześnie unosi i napełnia drugi, tylko co opróżniony worek. Powietrze płynie wskutek tego strugą ciągłą więc choć rzadkie, ale jest go dużo. Powierzchnia żarowa ogniska jest znaczna; małe przedmioty grzać w niem trudno, a wielkie wymagają dodatkowej pary miechów, wskutek małej gęstości powietrza. Grzanie trwa dwa razy dłużej niż za pomocą naszych miechów kowalskich.
pilniki, noże, siekiery, dłuta, oszczepy, ale sprężyn kuć nie umieją. Gwint znają, lecz sznajdysek wyrabiać nie potrafią i kupują je w sklepach. Świdrowanie żelaza za pomocą świdrów i korb jest im zupełnie obce i stale wywoływało ich zachwyt w miejskich kuźniach w Jakucku. Umieją tylko żelazo dziurawić na gorąco lub na zimno. Lutują zwykle żelazo miedzią, czasem srebrem z boraksem lub z rzadko rozrobioną gliną. Nitują licho; nity zwijają z blachy. Za tęgich blacharzy też Jakuci uchodzić nie mogą. Lutują cyną z salamonjakiem lub smołą, grubo i nie mocno. Na północy nawet pobielają za pomocą kolby żelaznej; na południu do rozcierania pobiały używają łapek zajęczych lub skóry. Naczyń blaszanych dobrze robić nie umieją, nawet reparują je tak niezgrabnie, że gospodynie jakuckie muszą następnie laty zaklejać ciastem. Za to wśród Jakutów często można spotkać wcale niezłych mosiężników oraz giserów. Ich odlewy ze srebra i miedzi: krzyże, pierścienie, łańcuszki, pieczęcie, manele, zapięścia, wcale nieźle się przedstawiają. Umieją również odlewać z miedzianych okruchów i starych zniszczonych przedmiotów piękne duże kotły i imbryki. Widziałem cienkie, ładnie wykute, ogromne kotły miedziane miejscowej roboty, zawartości 10 i 12 wiader, oraz pękate imbryki, kilku i kilkunastu funtów wagi. Ich odlewy nie ustępują ich kowalskim robotom, a nawet przewyższają je często. Zanotowałem podanie, że jeden z dzwonów Namskiej cerkwi był odlany przez jakuta (Nam. uł., 1891 r.). Nawet złoto majstrowie tutejsi
umieją stopić i odlać. Do robót giserskich posługują się zwykłemi formami składanemi, a do topienia metali małymi jajowatymi tyglami, z ogniotrwałej gliny. Tygiel z początku ogrzewają, następnie kładą weń metal, starannie okrywają w ognisku węglem i zwolna, dmąc miechem, grzeją aż do skutku. Przed wyjęciem mieszają zawartość cienkiem łuczywem i wydmuchują węgiel z popiołem przez długą rurkę, wreszcie, ująwszy tygielek szczypcami, wylewają jego zawartość do wysuszonej i ogrzanej zawczasu formy. Czerwoną miedź na kotły odlewają w duże kręgi, a potem już wykuwają z nich przedmioty. Jakuci dość umiejętnie używają pilników, ale nie mają pojęcia o polerowaniu. Ich rzeźba i rysunki na srebrze, choć pełne charakteru, są zwykle odrobione ordynarnie. Znałem wszakże w Wierchojańsku kowala jakuta, który na zakład zrobił ozdobny kubek srebrny, jota w jotę podobny do przywiezionego z Moskwy. Kowal ten nie umiał czytać i pisać, ale doskonale robił według wzorów pieczęcie, jego noże rozchwytywano, a za gwintówki jego roboty płacono po 100 rubli. Imię jego napewno przejdzie do podań miejscowych; nazywał się Rumiancew. Wogóle rzemieślnicy jakuccy są zdolnymi, ale niewykształconymi samoukami. Rzemiosła w całym kraju stoją na nizkim poziomie.
Ilość żelaza, miedzi i srebra, będących w posiadaniu rodzin jakuckich, bardzo zależy od stopnia ich zamożności i waha się od paru funtów do kilku pudów. Podaję przedmioty niezbędne nawet dla rodzin biednych.
ŻELAZO. | |||||||||
1 siekiera ....... | wagi | 3 | funty | — | łut. | — | rub. | 50 | kop. |
2 noże ........ | „ | — | „ | 8 | „ | — | „ | 60 | „ |
1 nożyce ........ | „ | — | „ | 9 | „ | 1 | „ | — | „ |
1 patelnia ....... | „ | — | „ | 20 | „ | — | „ | 60 | „ |
1 kosa ......... | „ | 1 | „ | 16 | „ | 1 | „ | — | „ |
1 ogniwo ........ | „ | — | „ | 4 | „ | — | „ | 40 | „ |
1 kocioł ........ | „ | — | „ | 10 | „ | — | „ | 50 | „ |
1 skrobacz do skór .... | „ | — | „ | 25 | „ | — | „ | 40 | „ |
1 naparstek ....... | „ | — | „ | ½ | „ | — | „ | 10 | „ |
Igły, szydła, sprzączki ... | „ | — | „ | 1 | „ | — | „ | 20 | „ |
6 | funt. | 8½ | łut. | 5 | rub. | 30 | kop. | ||
MIEDŹ. | |||||||||
1 Imbryk ........ | wagi | 2 | funt. | 16 | łut. | 3 | rub. | — | kop. |
2 krzyżaki ....... | „ | — | „ | 2 | „ | — | „ | 30 | „ |
1 para kolczyków ..... | „ | — | „ | 1 | „ | — | „ | 40 | „ |
2 pierścionki (obrączki) .. | „ | — | „ | 1 | „ | — | „ | 20 | „ |
10 guzików ....... | „ | — | „ | 4 | „ | — | „ | 30 | „ |
2 | funt. | 24 | łut. | 4 | rub. | 20 | kop. |
ŻELAZO | Cena | Waga | MIEDŹ | Cena | Waga | SREBRO | Cena | Waga | CYNA i OŁÓW | Cena | Waga | ||||||||
f. | ł. | R. | k. | f. | ł. | R. | k. | f. | ł. | R. | k. | f. | ł. | R. | k. | ||||
3 siekiery....... | 12 | — | 1 | 50 | 2 imbryki......... | 10 | — | 10 | — | 1 żeńskie upiększenie na piersi (ilin köbigör)......... | 1 | 8 | 50 | — | Pobiała, int, reparacye | 3 | — | 2 | 50 |
razem | 160 | 25 | 78 | razem | 52 | 2 | 57 | 50 | razem | 5 | 8 | 173 | 50 | razem | 9 | 16 | 5 | 50 |
Jakie metale znali Jakuci przed zetknięciem się z rosyanami?
Coś stanowczego można powiedzieć tylko o żelazie, miedzi i srebrze. Żelazo znali jakuci oddawna. Podania o znajomości metali w przeszłości, niezmiennie mówią o żelazie, o wojownikach, odzianych w kolczugi i zbrojnych w miecze żelazne.
— „Żelaza mieliśmy mało; robili zeń dawniej tylko oszczepy, strzały, pancerze (kujach); na kosy nie stareczyło, kosiliśmy siano „batasami“ (krótkie oszczepy)“, — mówili mi Bajagantajscy Jakuci z powodu kos.
— „Żelazo poznaliśmy przed przyjściem rosyan. Nasi wojownicy szli do boju w żelaznych koszulach, ale było żelaza mało i ludzie prości długo jeszcze robili ostrza z rozłupanych piszczeli“ (Kołym. uł., 1883 r.). Prawda, że spotykałem i inne podania.
— „Żelazo pochodzi z kamienia. Rosyanie nauczyli nas wypławiać żelazo“.
— „Miedź i srebro leżą w ziemi, ale żelazo robi się z kamienia. Kiedyśmy nauczyli się kamień przerabiać na żelazo, poczęliśmy kosić siono...“ (Nam. uł., 1887 r.). Historyczne dokumenty przeczą tym zapewnieniom. Jakuci stanowczo znali żelazo przed przybyciem rosyan. Szymon Episzew, w sprawozdaniu swem z wyprawy do morza Ochockiego, donosi wojewodzie D. Francebekowi w 1652 roku, „że kozaków spotkali tunguzi tamtejsi, zbrojni w oszczepy, łuki i strzały, w pancerzach (kujakach) żelaznych i kościanych...“[7] Skoro mieli żelazo tunguzi, musieli go mieć i sąsiedzi ich Jakuci, stojący na znacznie wyższym stopniu cywilizacyi. [8] Być może iż tunguzi nabywali wet żelazo od jakutów, gdyż niewiadomo czy kiedykolwiek umieli pławić kruszce. Georgi twierdzi że nie umieli (część III str. 45). O jakutach przeciwnie powiada: „oni umieją pławić żelazo i nieźle kują... szczególniej kowale Wilujscy...“ (część II, str. 172). Strahlenberg opowiada o kotłach
zbliża kształtem do bronzowych siekier sybirskich. Ale zwolna pojawiają się obecnie wśród siekier odmiany i zboczenia od dawnego typu. „Dawniej siekiery były i węższe i mniejsze, rąbali niemi niby dłutami“, mówili mi jakuci Kołymscy. — „Dawniej siekiery były wązkie i było ich kilka rodzajów...“ powtarzali Namscy jakuci (1890 r.). Nie udało mi się jednak dowiedzieć ich nazw i kształtów. Maak przytacza dwa: „czëslia“[10] i „adałcha“; obie mają ostrza poprzeczne, półokrągłe i służą do wystrugiwania misek, łódek i t. d. Widziałem w Jakucku taką samą siekierę, tylko z prostem ostrzem, do przerąbywania dziur w słupach.
Ale ze wszystkich narzędzi nóż jakucki zasługuje na największą uwagę: Nieduży, rzadko dłuższy nad 4 cale i szerszy nad ½ cala, ma grzbiet prosty, gruby od 3 do 5 linii; brzeszczot zbiega parabolicznie na szpic ku końcowi. Ostrze jest toczone z lewej strony, podobnie jak u wszystkich kopalnych noży sybirskich. Trzonek zwykle wschodzi ze środka ostrza i ma z obu stron ramiona, o które opiera się rękojeść po wbiciu; są jednak trzonki idące równo z grzbietem z pojedynczem ramieniem od ostrza. Nóź jakucki różni się od wszystkich noży obecnie używanych w Syberyi[11]. Na południu niema go; buryaci, mongołowie, urangajcy używają chińskich sztyletowych noży, których ostrze proste, równe, kończy się trzonkiem płaskim, tej samej szerokości. Rękojeść składa się z dwóch połówek, przymocowanych z obu stron do blaszki trzonka. Tylko noże tatarów minusińskich podobne są do nożów jakuckich. W ostatnich czasach nóż fabryczny wypiera dawne krajowe, lecz jakuci dotychczas uparcie trzymają się swych starych nożów, doskonale zastosowanych do potrzeb ich życia.
W XVIII stuleciu rząd próbował założyć fabrykę żelaza nad rzeczkami Terą i Batomą, gdzie znajdują się, eksploatowane obecnie przez Jakutów, pokłady wybornej rudy; ale fabryka upadła[12]. Gmelin opowiada o początku tych usiłowań i dodaje, że dawniej, jeszcze za wojewodów, już sprowadzano majstrów z Rosyi do pławienia rudy. [13]. Czy został ślad jaki od tych ulepszonych wzorów w sposobach jakuckich hutników, sądzić trudno. Porównanie pławienia żelaza u mieszkańców południowej Syberyi, Abińców z XVIII wieku z robotą spółczesnych jakutów nie zostawia wątpliwości, co do źródła ich umiejętności. Przywieźli ją z południa, ze swej praojczyzny i zdaje się nie zmienili w niej nic dotychczas. [14].
Wyżej wspomniany wierchojański „mistrz nad mistrzami“, Rumiancew, wypławiał ołów metaliczny z galeny, zawierającej srebro, której bogate kopalnie znajdują się w dorzeczu Duołgołacha (dopływ Jany). Srebra oddzielić nie umiał i nie wierzył nawet, że można to zrobić, chociaż sam dla wzbogacenia procentu srebra w aliażu miedzianym, przepalał go w tyglu wielokrotnie i upewniał mię, że wszyscy srebrnicy jakuccy tak czynią, że „miedź spala się, srebro zostaje“.
Z kości, kamienia i rogu Jakuci wyrabiają obecnie wyłącznie przedmioty podrzędne: grzebienie, rękojeści, tabakierki, rogi do prochu, moździerze do rozcierania tabaki, łyżki, wszelkiego rodzaju bijaki do masła, soratu i t. d. Na południu wyrabiają z piaskowca żarna. Podanie mówi, iż niegdyś mielono tu zboża na żarnach drewnianych, wyłożonych kamykami i kośćmi Kości na wyroby biorą Jakuci przeważnie mamutowe; róg biorą krowi. Z przekładanych krążków rogu, kory brzozowej, drzewa, skóry, srebra i cyny, szczelnie przylegających do siebiii i mocno ściśniętych, jakuci wyrabiają ozdobne rękojeście do nożów, podobne do urangajskich. W przeszłości rozumie się że róg, kość i kamień grały o wiele większą rolę w przemyśle jakuckim. Z kości i rogu wyrabiano, naprzykład, ostrza strzał, kosy i dzidy. Widziałem w ułusach północnych kościane wędki, szydła, naparstki i duże
„Budowaliśmy domy małe, gdyż mieliśmy siekiery kamienne. Siekierą kamienną w poprzek drzewa nie przerąbie, nią rozszczepić tylko można. Cały dzień trzeba jedno drzewo rąbać aby, je zwalić...“ opowiadali Kołymscy jakuci (1884 r.)[19]. „Siekierą kamienną rąbać, to samo co zębami gryźć!... (Kołym. uł., 1882 r.). Przypuszczam, iż narzędzia kamienne na północy weszły znów u Jakutów w użycie, wskutek braku żelaza. Funt żelaza i obecnie kosztuje tam od 50 kop. do 1 rubla. Nie pochodzi to z braku rud odpowiednich, — jest ich tam dosyć, — ale z braku kowali. Obfitość zwierzyny i ryby oraz łatwość zdobywania jej, za pomocą starych drewnianych i kościanych przyrządów, trudność kommunikacyi, zmuszały i obecnie zmuszają ludność wybierać takie materyały, z których każdy myśliwiec i na każdem miejscu może sam sobie wszystko zrobić i naprawić. Rozstrzelenie nadmierne ludności uniemożliwiło podział pracy i cofnęło w tył kulturę. Kamienne narzędzia choć wymagają pewnego technicznego wykształcenia, ale nie wymagają warsztatu. Pamiętam ubogiego tunguza z gór Wierchojańskich, który bardzo wychwalał kamienne ostrza drągów do dłubania dziur w lodzie. „Obecnie żelazne, małe, lekkie, obijają ręce. Kamienne były ciężkie i dobrze łupały lód. Porzuciliśmy je, nie dlatego, że są gorsze lecz dlatego, że znikli ludzie umiejący je wyrabiać" (Tüküłan 1884 r.). Nad Kołymą siekiery kamienne były w użyciu do niedawnych czasów i noszą nawet nazwę jednego z rodów tunguzkich. Mieszkańcy dotychczas polują z łukami i często ostrza strzał wyrabiają z kości. Krzemień i ogniwo są niezbędnemi narzędziami dla każdego dorosłego jakuta. Krzemień, przywożony z południa, (istrik) wyżej się ceni niż miejscowy (czokur)[20]. Równie rozpowszechnioną jest „osełka" nazywana z rosyjska „brus".
Mają jakuci jeszcze jeden materyał, z którego, dzięki mrozom, oni jedni, zdaje się na całym świecie korzystają z powodzeniem. Jest nim kał bydlęcy. Zmieszany z gliną idzie on na wyrób dużych stęp (onke) do tłuczenia miazgi drzewnej; w swoim czasie opisał je Stralenberg, a następnie Maak. Z wilgotnego nawozu robią w zimie; wielkie pudła do zamrażania nabiału, duże tarcze lejowate, na których młócą zboże, używają go wreszcie jako cement do spajania w zimie wszelkich złamań i pęknięć. Wilgotny nawóz, zamieniony mrozem na kamień, doskonale spaja i trzyma. Ściany mieszkań jakuckich są zwykle grubo obmazane nawozem, co dało powód do zabawnych domysłów, objaśniających plemienne nazwisko jakutów „sacha“ jakucką nazwą nawozu „sach“. — Klej, farby, oleje, salanioniak, siarka, szkło, smoła, spirytus. papier grają w wyrobach jakuckieh tylko rolę pomocniczą; w szeregu ich pierwsze miejsce zajmują farby. Do ulubionych barw należą: czarna, czerwona, pomarańczowa, żółta, biała, błękitna, zielona. Doskonałą farbę czarną wyrabiają z chorobliwej narośli końskiego ogona (charangaczina), z czarnych liszai, rosnących na brzozie (yt tumsa) wreszcie z olchowych i innych roślinnych węgli. Barwnik czerwony otrzjumują z kory olchowej. W ułusach Wilujskich powszechnie znaną jest ochra (soho), czerwona, pomarańczowa i żółta. Odwar z mchu islandzkiego daje dobry barwnik żółty; odwar kory modrzewiowej — trwały i piękny barwnik bronzowy. Błękitne i zielone farby jakuci kupują w sklepach. W odwary roślinne zanurzają przedmioty lub okładają je wilgotnemi włóknami barwników. Farby mineralne mielą i mieszają z klejem lub olejem. Węgle proszkują i mieszają z krwią, klejem, wodą... W ostatnich czasach jakuci
do farbowaniu zaczęli posługiwać się lnianym olejem oraz lakierami. Bogaci jakuci malują olejno nietylko meble ale nawet futryny, oddrzwia i same drzwi; malują pstro, biało, błękitno i czerwono. Malowanie w trzy kolorowe
warstwy, jedna na drugiej, zwie się po jakucku „burutujbut“[21]. Kit do zamazywania dziur i pęknięć w drewnianych naczyniach robią Jakuci z węgla niedopalonej kory brzozowej, zmieszanego z masłem lub śmietanką. Pak twardy do zalewania szczelin w łódkach otrzymują z twardej smółki modrzewiowej, z domieszką masła i krowiej sierści. Czystą smółkę modrzewiową chętnie żują i łykają dla jej aromatu. Dziegieć wyrabiają wyłącznie na sprzedaż; do wyrobu służą dwa wielkie garnki, postawione jeden na drugim i przedzielone dziurawą pokrywą, — w górnym tli się kora brzozowa, a dziegieć okrapla się i kapie na dół. Wiadro dziegciu kosztuje w Jakucku około dziesięciu złotych, idzie on głównie na smarowidło do osi i uprzęży. Sami jakuci nigdy swych wozów nie smarują, a skóry, według nich, psują się od dziegciu. Siarka idzie na wyrób „siarniczek“, niezbędnych w dalekiej podróży, gdyż bez nich niepodobna często rozpalić w polu w deszcz i wiatr ognia. Są to nieduże kościane foremki, wypełnione twardą siarką. Tlejąca hubka kładzie się na siarkę i od niej już zapala się drzewo. Takie siarniczki wiszą zwykle u podróżnego pasa jakuta, razem z krzemieniem i krzesiwem. Siarka wchodzi również w skład jakuckiej srebrnej emalii, bardzo przez krajowców cenionej. Emalia wyrabia się ze słabo przypalonego ołowiu, zmieszanego z opiłkami srebrnemi i kawałkami płonącej siarki; proces odbywa się w szczelnie zamkniętym tyglu lub poprostu we wgłębieniu cegły i kończy, gdy spali się siarka. Otrzymana w ten sposób czarna masa tłucze się na proszek, posypuje na oczyszczony srebrny przedmiot i nagrzewa w ogniu do stopienia, z dodatkiem boraksu lub salamoniaku. Każdy majster srebrnik ma se tajemnice i emalie ich są rozmaite; czasami jest to szklista masa sinawa, czasami brunatno czarna. Krajowcy wolą sinawą. Emalia szlifuje się pilnikiem lub na osełce.
Większość rzemiosł jakuckich nie przekształciła się jeszcze w samodzielne zajęcia; uprawiają je wszyscy z mniejszem lub większem powodzeniem. Naczynia, siodła, uprząż, wozy, pługi, brony, potrzeby domowe, meble... umie sobie zrobić każdy Jakut. W chwilach wolnych więcej uzdolnieni, przyjmują za małe wynagrodzenie zamówienia od sąsiadów. Jedynie hutnictwo i kowalstwo przetworzyły się w zajęcia stałe — nawet do pewnego stopnia, dziedziczne. Jakuci nie tworzą stowarzyszeń wytwórczych. Rodziny pracują z osobna; nawet zwyczaj najmowania pomocników nie jest rozpowszechniony. Podstawą bytu takich
rodzin rzemieślniczych pozostaje bądź co bądź, hodowla bydła. Przemysł jest zarobkiem dodatkowym. To im pozwala utrzymywać niesłychanie nizkie ceny, i zwalczać szczęśliwie konkurencyę przywozowego, fabrycznego, sortowego żelaza. Rodzina jakucka hutnicza wyrabia rocznie od 20 do 50 pudów „bolgo“. — Na pud idą zwykle dwie „gęsi“, a za jedną „gęś“, płacą na rynku w Jakucku od 40 do 50 k. — Zarobek rodziny wynosi więc zaledwie 20 do 50 rubli rocznie.
Hutnicy pracują wyłącznie w zimie; zaczynają w jesieni po zbiorze siana, a kończą na wiosnę. Kowalstwo i hutnictwo cieszy się wśród jakutów wysokiem poważaniem, jest przywilejem nietylko rodzin lecz rodów, które uprawiają je od niepamiętnych czasów. W Jakuckich ułusach w 1859 roku było (w ułusach Kangałaskich) 90 kowali i hutników, w Wilujskich ułusach — 42 hutników i 175 kowali. Do roku 1891 położenie przemysłu prawie się nie zmieniło. Produkcya trochę wzrosła, ale przemysłem trudniły się te same rody, co dawniej. Grupują się one przeważnie koło pokładów żelaza lub w ich pobliżu. Są jednak tu i owdzie oddzielne rody kowali, rozrzucone po kraju. I tak w ułusie Zachoduio-Kangałaskim, niedaleko stacyi pocztowej Tüchtür, widziałem wioskę kowali. Wyroby jakuckie rzemieślników pojawiają się na targu Jakucka zwykle na wiosnę. Na rynku leżą wtedy pod otwartem niebem stosy lemieszy, siekier, nożów, zębów do bron, kos, oszczepów, wędzideł; piętrzą są garnki białe i ciemne, pudła, skrzynie, sanie, koła do wozów, beczki, cebry, wiadra, naczynia z kory brzozowej... słowem: czego zapragnie gospodarcza dusza jakucka. Można się tam ubrać od stóp do głów, gdyż wszystkiego dostanie wówczas na rynku, poczynając od obuwia a kończąc na czapce, można się i ustroić, gdyż w sklepach i kramach jest moc tanich srebrnych miedzianych i cynowych wyrobów: pierścieni, krzyży, łańcuszków, kolczyków... Przedmioty te są znacznie gorsze od wyrobów zamawianych umyślnie u majstra. Są wszystkie bardzo do siebie podobne, choć nie są wyrobem fabrycznym; zwykle kupują je handlarze w niedużych partyach od pojedynczych, rozrzuconych po kraju rzemieślników. Tylko kowale, hutnicy i srebrnicy mają już stałe mniej więcej wzory, wymiary i wagi; produkują również i sprzedają w większych ilościach hurtownie. W miejcowościach o bardzo gestem zaludnieniu zaczynają się też zwolna specyalizować stolarze, cieślo, garncarze... W masie ludności dokonał się dotychczas podział zajęć tylko między płciami, podział na prace męzkie i prace kobiece. Przyczem kobiety bynajmniej nie mają sobie za ujmę spełniać, w razie potrzeby, wszelkę pracę; ale są roboty żeńskie których za żadne skarby nie zgodzi się zrobić jakut. W dziedzinie rzemiosł podział ten jest mniej więcej taki: wszytko co się wyrabia z drzewa przy pomocy siekiery lub noża, oraz z żelaza i metali, robią mężczyźni; to zaś co się szyje, kroi, splata, lepi, należy do pracy kobiecej. Wyprawią skór również trudnią się kobiety. Długie wieczory zimowe pracowitej rodziny jakuckiej upływają na pracy, koło płonącego ogniska. Jakut nie spieszy się. Nucąc z cicha piosenkę lub przysłuchując się rytmowi bajki, skandowanej głośno przez jednego z obecnych, majster jakucki struga, wycina, piłuje i nadaje kształt wyrobom swym, zgodzie z własnym gustem lub wymaganiami zwyczaju. W czasie pracy zatrzymuje się nieraz, pochyla, obraca do ognia to jedną stroną to drugą, wygrzewa plecy i boki a jednocześnie zasięga rad i pilnie słucha uwag sąsiadów co do rysunku, kształtu lub wartości obrabianego przedmiotu. Ztąd nawet drobiazgi, o ile nie są robione na rynek lecz dla siebie lub na zamówienie, noszą na sobie cechy pracownika, są do pewnego stopnia dziełami sztuki. Middendorff mówi z tego powodu: „każdy wyrób jakucki, czy to prosta, dogodna łyżka do ryby, czy drewniana duża stępa do tłuczenia ziarna, ma pewne cechy szczególne, właściwy im szyk. Tu nie może być mowy o machinalnem naśladownictwie. Wszędzie znać oryginalność“[22].
Byłem nieraz świadkiem budującej cierpliwości, z jaką majster jakucki ostrożnie strugał trzonek łyżki lub obrabiał wypukłość drewnianego dzbana, aby nadać im pożądaną krzywiznę. Często byli to młodzi ludzie i obecni nie dawali im spokoju, drwinkując, gdy im się nie wiodło, ale za to zwyciężone trudności wywoływały szczere i głośne pochwały. Zdolny majster jest przez wszystkich szanowany a młodemu za jego, „zręczne palce“ kobiety chętnie przebaczają niezręczne wyrazy i postępki. Co do gustu jakuckiego powiem, iż według mego zdania, więcej udają im się ogólne kształty przedmiotów, niż obrobienie: rysunek linii i pomysł jest lepszy od upiększeń i rzeźby. Wypukłości ich waz, misek, puharów nigdy nie przechodzą w potworną przysadkowatość brzuchatych wyrobów mongolskich lub chińskich. — Ich puhary kumysowe smukłym, lekkim kształtem zbliżają się niekiedy do wyrobów greckich. Rzeźba na tych puharach zwykle przedstawia płaskowypukłe pierścieniowe nacięcia, karbiki lub zygzaki dwóch przecinających się linii. Ten ostatni starożytny ornament jest najbardziej powszechny i najbardziej skończony; ozdabiają nim chętnie wyroby z kości, drzewa i metalu. Inne wzory przedstawiają mniej lub więcej rozwiniętą linię spiralną, szkice kwiatów, gałązek, roślin, rozety, niewykończone zawiązki artystycznych pomysłów, często prostacze i nieudolne. W rysunku czuć wpływy mongolskie, chińskie a w rzeczach późniejszych — rosyjskie. Daleko na północy widziałem naprzykład, starożytne siodło, wykładane srebrem, na którego łęku, wśród arabesek, o mocno mongolskim charakterze, wiły się dwa chińskie smoki Jakuci nazywali smoki — „mochoj“ a siodło uważali za bardzo starożytne. Za to często na siodłach późniejszej roboty można znaleźć rogatego konia albo lwa, stojącego na zadnich łapach z boku herbowej tarczy — rezultaty natchnień, czerpanych z perkalikowych fabrycznych stempli i godeł. Rosyjski wpływ odbił się szczególniej na wyrobach ażurowych z kości mamutowej, poszukiwanych przez urzędników i kupców, jako upominki z ziemi Jakutów. Kościane figurki zwierząt i ludzi są bezwarunkowo świeżym nabytkiem; niegdyś tylko szaman do czarów miał prawo i śmiałość je wyrzynać. Pamiętam przestrach i gniew pewnej czcigodnej niewiasty w Wierchojańskim ułusie, gdym dziecku jej chciał podarować zabawkę, wyciętą z drzewa figurkę człowieka. Ona bardzo stanowczo zażądała, abym zniszczył niebezpieczną osóbkę. Dzieci jakuckie bawią się tylko figurkami ptaków: gęsi, kaczek, oraz bydła domowego. Mimo nowości wyrobu, jakuckie figurki kościane posiadają często dużo charakteru, nieraz są wysoce komiczne i doskonale stylizowane, mają wiele cech wspólnych z podobnymi chińskimi oraz japońskimi wyrobami, a ponieważ powstały samodzielnie, wskazują na pewne pokrewieństwo twórczości.
Umiejętność łączenia barw nie należy u Jakutów do wyrobionych ale przyznać im należy, że i w tym względzie zdradzają pewną oryginalność. Ich wyroby są mniej pstre niż tunguzkie i mniej zarazem ładne. Czarne ubrania kobiet mają zwykle czerwone lamowania, ubrania białe, żółte lub szare mają lamowania czarne. Ubrania mężczyzn pozbawione są barwnych upiększeń. Cholewy sar obszywają krajowcy czarnem i zielonem, lub czarnem i czerwonem suknem; kobiety na czerwonem sukiennem podłożu naszywają srebrne i szklane ozdoby. Spotykałem jakutów w zwierzchnich ubraniach jednostajnie zielonej, czerwonej lub pomarańczowej barwy, kobiety noszą koszule czerwone, niebieskie, czarne, często — pstre, lecz nie noszą białych. Z perkali i chust wybierają jakuci najchętniej tak zwane „tatarskie“ desenie i barwy. Wbrew licznym wpływom postronnym smak i styl jakucki pozostał w swej osnowie samorzutnym i łatwo poznać wzory i przedmioty jakuckie wśród wyrobów innych ludów, choćby im pokrewnych. Nawet zapożyczonym przedmiotom nadają oni cechy zgodne z ich zasadniczemi wyobrażeniami piękna.
- ↑ Za najlepszy tłuszcz do wyprawy skór słusznie uważany jest szpik zwierzęcy i tłuszcz koński.
- ↑ Tożsamość nazwy naczynia i materyału, zawsze prawie wskazuje na głęboką starożytność wyrobu. Za protoplastę jakuckich „simirów“ uważać należy te worki skórzane, w których dzicy myśliwcy przechowują i wędzą krew w braku innych naczyń. Tunguzi dotychczas w tym celu używają zwierzęcych żołądków. Kształt „simirów“ każe przypuszczać, że pierwotnie była to skóra z lędźwi bydlęcia, zdjęta całkowicie jak pończocha i związana w kształcie worka.
- ↑ Ibid. str. 377.
- ↑ Middendorff. Część II dział V str. 570. W Afganistanie küoś = 2½ wiorstom. Böthlingk niesłusznie rozróżnia „küoś“ od „köś“ — koczować.
- ↑ P. S. Pallas „Samlungen historischen Nachrichten über die Mongolischen Volkerschaften“ Erster Theil. Platt V.
- ↑ Ocena zrobiona została według jakuckiego rynku.
- ↑ Dodatek do akt. historycznych. T. III str. 333.
- ↑ A. Popów. Ob. „Narzędzia wieku kamiennego w północnej Syberyi“.
- ↑ „Das Nord — und Ostliche Theil von Europa und Azia“. Stockholm 1739 str. 377.
- ↑ Przekręcone rosyjskie „tiosły“ pewien gatunek siekier (patrz. „Pamiętnik Sibir. Historyi XVIII wieku, księga II, str. 40. „Spis narzędzi statków morskich“.
- ↑ Znalazłem w Muzeum Moskiewskiem cały szereg noży kopalnych tego samego typu, Patrz. „Światowid“ 1899 r. art. „Nóż jakucki“.
- ↑ P. Słowcew, „Historya Syberyi“. Peryort IV. str. 14-2.
- ↑ „Reise“. str. 484 i 486.
- ↑ Patrz J. Georgi. ibid., Część II, str. 174.
- ↑ Miecz ten został opisany przez akad. Anuczyna w „Congres International d’archeologie et d’anthropologie“ E. II, p. 343 fig. 8; rysnnelc jego podany w tym dziele pod N.
- ↑ D. Klemenc: „Starożytności Minusińskiego Muzeum“ str. 65.
- ↑ „Historya Syberyi“ str. 359.
- ↑ Böhtlingk, str. 88, „Chorgoldżnn“, po mongolsku — „gorgolczin“; u tunguzów „badarin tüza“ — biały ołów (A. Castren „Tunguz Sprachlehre.“ p. 115). Ciekawe wskazówki o srebrze u mieszkańców Indigirki znalazłem w jednym z pierwszych sprawozdań o tym kraju Jana Postwika z 1640 roku „a ludy jakagirskie mają srebro a zkąd je biorą tego nie wie“. Dalej powiedziano: „prócz odekuju (?) i żelaza jukagirzy innych towarów nie proszą“. (Dodatek do ak. hist. T. II, str. 242.)
- ↑ Ztąd pewnie przysłowie: „tęgiego drzewa nie obalić“ w znaczeniu, że łatwiej pokonać wielu biedaków niż jednego bogacza.
- ↑ Po mongolsku — szogur
- ↑ Böthlingk, „burui“, po mongolsku i,„burag“, str. 145.
- ↑ Ibid. Część II, dział VI, str. 778.