Biblia Wujka (1923)/Księga Sędziów 19
Był niejaki mąż Lewit, mieszkający w boku góry Ephraim, który pojął żonę z Bethlehem Judy:
2 Która go opuściła i wróciła się do domu ojca swego do Bethlehem i mieszkała u niego cztery miesiące.
3 I szedł za nią mąż jéj, chcąc się z nią pojednać, i łagodnie użyć, i z sobą przywieść, mając w towarzystwie chłopca i dwa osły: która przyjęła go i wwiodła do domu ojca swego. Co gdy usłyszał świekier jego, ujrzawszy go, zabieżał mu z radością.
4 I obłapił go, i mieszkał zięć w domu świekra trzy dni jedząc i pijąc z nim przyjacielskie.
5 A czwartego dnia wstawszy w nocy, chciał odjechać. Którego zatrzymał świekier i do niego: Zjedz pierwéj trochę chleba, a pokrzep żołądka, i tak pojedziesz.
6 I siedzieli z sobą i jedli i pili. I rzekł ojciec dziewki do zięcia swego: Proszę cię, zostań tu jeszcze przez dziś, a bądźmy wespół dobréj myśli.
7 Ale on wstawszy począł chcieć odjechać: a świekier przecię usilnie go wściągał i zatrzymał przy sobie.
8 A gdy było rano, gotował się Lewit w drogę, któremu zaś rzekł świekier: Proszę cię, zjedz co trochę a posiliwszy się, aż dnia przybędzie, potem pojedziesz. I tak jedli z sobą.
9 I wstał młodzieniec, aby jechał z żoną swą i z chłopcem: któremu zaś rzekł świekier: Obacz, żeć się już dzień chyli ku zachodu, a wieczór nadchodzi: zostań u mnie jeszcze dziś, a straw dzień wesoło, a jutro pójdziesz, abyś szedł do domu twego.
10 Nie chciał zięć przyzwolić na mowę jego: ale wnet pojechał, i przyszedł przeciw Jebuz, które inszem imieniem zowią Jeruzalem, wiodąc z sobą dwa osły z brzemionmi i nałożnicę.
11 I już byli u Jebuz, a dzień się odmieniał w noc, i rzekł sługa do Pana swego: Pójdź, proszę, wstąpmy do miasta Jebuzejczyków a zostańmy w niem.
12 Któremu odpowiedział Pan: Nie wstąpię do miasta obcego narodu, który nie jest z synów Izraelowych, ale przejdę aż do Gabaa.
13 A tam przyszedłszy, staniemy w niem, albo więc w mieście Rama.
14 A tak minęli Jebuz i szli zaczętą drogą, i zaszło im słońce u Gabaa, które jest w pokoleniu Benjamin.
15 I weszli do niego, aby tam zostali: gdzie gdy wszedłszy, siedzieli na ulicy miejskiéj, a żaden ich nie chciał przyjąć do gospody.
16 Alić oto przyszedł człowiek stary, wracający się z pola i od roboty swéj wieczór, który téż był z góry Ephraim, a gościem mieszkał w Gabaa, a ludzie onéj krainy byli synowie Jemini.
17 I podniósłszy oczy ujrzał starzec człowieka siedzącego z tłomoczki swemi, na ulicy miasta: i rzekł do niego: Zkąd idziesz? a dokąd idziesz?
18 Który mu odpowiedział: Wyjechaliśmy z Bethlehem Judy, a idziem do miejsca naszego, które jest w boku góry Ephraim, zkądeśmy byli wyszli do Bethlehem: a teraz idziemy do domu Bożego, a żaden nas nie chce przyjąć pod dach swój:
19 Mających plewy i siano na obrok osłom, a chleb i wino na moję i służebnice twojéj potrzebę, i chłopca, który jest zemną: niczego nie potrzebujemy jedno gospody.
20 Któremu starzec odpowiedział: Pokój z tobą niech będzie: ja dam, czego potrzeba: tylko proszę, żebyś nie stał na ulicy.
21 I wwiódł go do domu swego i dał osłom obrok: a skoro umyli nogi swoje, wziął je na ucztę.
22 A gdy oni używali, a po utrudzeniu z drogi, jedząc i pijąc ciała posilali, przyszli mężowie miasta onego, synowie Belial, (to jest bez jarzma), a obstąpiwszy dom starców, we drzwi bić poczęli, wołając na pana domu i mówiąc: Wywiedź męża, który wszedł do domu twego, że będziem z nim czynić, co chcemy. [1]
23 I wyszedł do nich starzec i rzekł: Nie chciejcie, bracia, nie chciejcie czynić tego złego; bo wszedł człowiek do gospody mojéj, a przestańcie od tego szaleństwa.
24 Mam córkę dziewicę, a ten człowiek ma nałożnicę, wywiodę je do was, że je poniżycie, a waszę psotę wypełnicie, tylko proszę, téj niecnoty przeciw przyrodzeniu z mężem nie czyńcie.
25 Nie chcieli słuchać mowy jego. Co widząc on człowiek, wywiódł do nich nałożnicę swoję, i dał ją na swawolą ich: z którą gdy całą noc psotę płodzili, puścili ją rano.
26 A niewiasta gdy ciemności mijały, przyszła do drzwi domu, w którym jéj Pan mieszkał i tam upadła.
27 A gdy było rano, wstał człowiek i otworzył drzwi, aby zaczętą drogę skończył: a oto nałożnica jego leżała przede drzwiami, rozciągnąwszy ręce na progu.
28 Do któréj on mniemając, żeby spała, mówił: Wstań, a idźmy. Która gdy nic nie odpowiedziała, obaczywszy, że umarła, wziął ją i włożył na osła i wrócił się do domu swego.
29 Do którego wyszedłszy, porwał miecz, a ciało żony, i z kościami jéj, na dwanaście części i sztuk zrąbawszy, rozesłał po wszystkich granicach Izraelskich.
30 Co każdy ujrzawszy spółem wołali: Nigdy się takowa rzecz nie stała w Izraelu od tego dnia, którego wyszli ojcowie nasi z Egiptu aż do tego czasu. Wydajcie wyrok, a spółecznie postanówcie, co trzeba czynić.