Boska komedja (Dante, 1909)/Raj/Pieśń XIV
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Boska komedja III. Raj |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1909 |
Druk | W. L. Anczyc i Spółka |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Edward Porębowicz |
Tytuł orygin. | Divina Commedia |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron |
PIEŚŃ XIV.[1]
1 W krągłym naczyniu dwojgiem fal się mąciPłyn, które na się zachodzą wzajemnie, 4 Podobny obraz ujawnił się we mnie,Gdy duch żywota niegdyś Tomaszowy 7 Układał teraz pogłos jego mowy[2],Ku nam falując, z głosem Beatryczy, 10 »Choć on nie wyrzekł jeszcze czego życzy,Ani chęć nawet w głowie mu nie świta, 13 Blask, którym wasza substancja zakwita,Wiecznie-li będzie trwał, czy też docześnie, 16 A jeśli przetrwa dzień, gdy człowiek wskrześnie,Jakim sposobem w ciele cierpiętliwem 19 Jak uniesiony radosnym porywem,Pląsając w kole cały chór taneczny 22 Tak po tej prośbie naglącej i grzecznejZawirowały z radosnymi głosy 25 Kto z was się skarży na śmiertelne ciosy,Które raj dają po ziemskiej rozłące, 28 Jedność i z Dwójcą Trójca, wiecznie tchnąceA władne w Trójcy, w Dwojgu i w Jedności, 31 Trzykroć śpiewane były pośród włościNiebios tak słodko, że najlepszy zgoła 34 I usłyszałem śród mniejszego kołaW zbożniejszem świetle pełen umilenia 37 »Dopóki w Raju te pląsy i pieniaTrwać będą, póty miłość co w nas tleje 40 W miarę zapału blask nasz potężnieje,A zapał w miarę patrzenia, tem silniej, 43 Gdy dawne ciała mieszkańce mogilniPrzywdziejem, wtedy w tej chwalebnej korze 46 Przez to się równie nasza jasność wzmoże,Którą wysiewa niebieska skarbnica 49 Widzeń się naszych rozszerzy granica,Roztleje ten żar, który z nich się nieci, 52 Jak węgiel, kiedy płomień go ukwieci,Swoję łupinę ogniową przebija 55 Tak przez tę jasność, która nas spowija,Kształt nasz cielesny lśnić będzie z pożaru, 58 Ani nie będziem zmęczeni od skwaru:Organ cielesny będzie dosyć silny 61 Tedy słyszałem, jak bardzo był pilnyZawołać — Amen — każdy ognia płatek 64 Nie tyle dla się, ile dla swych matek,Ojców i wszystkich, których w tamtym bycie 67 A oto mi się zjawiły w rozkwicieNowe jasności[4] nad tęcz pierwszą parą, 70 Jak na sklepieniu nieb godziną szarąZamajaczeją coraz błyski nowe 73 Podobnie błysły przez mgielną osnowęŚwiatła i jęły toczyć swe obroty 76 O szczere Ducha świętego błyskoty![5]Utkwiony w waszej ognistej koronie 79 Wtem Beatryczy piękność mi rozpłonieUśmiechem między światłości ruczaje 82 Czułem, że wzrok mój nowych sił dostajeI że jak gdyby potężnemi pióry 85 Czułem to, żeśmy lecieli do góry,Po roześmianiu gwiazdy purpurowem,[6] 88 Modlitwą serca, tym wspólnym duchowymJęzykiem Bogu składałem ofiary 91 A nie ostygły jeszcze we mnie żaryCałopalenia, gdym miał niewątpliwy 94 Bo tak szkarłatny, światły nad podziwyBłysnął kształt w głębi tęczowego kręga, 97 Jak owa, która dwa bieguny sprzęga,Gwiazdami siły różnej świecąc światu, 100 Tak pośród Marsa pełen majestatuZnak mi się jawił[9], złożony w te linie, 103 Tutaj ma sztuka z pamięcią się zminie,Bo oto w krzyżu lśniła postać CHRYSTA: 106 Lecz kto krzyż bierze naśladując CHRYSTA,Przebaczy mowie mojej niedojrzałej, 109 W ramionach krzyża, tam gdzie się mijałyLub gdzie schodziły święte błyskawice, 112 Jako przez niedość szczelne okienniceWciska się iskier gromada drgająca 115 I cząsteczkami ognia cień roztrącaCo go człek sobie sztucznie dla osłony 118 Lub jako w gęśli albo wielostronejHarfie ze zgodnych uderzeń wykwitną 121 Tak ja w me zmysły przejmowałem szczytnąMuzykę świateł, która się zbierała 124 Śpiewana była snać najwyższa chwała:»Powstań«, — »zwyciężaj« — jeno mię doleci 127 Zatem się we mnie taka miłość nieci,Że owładnęła całą duszą moją: 130 Może te słowa nieopatrznie roją,Mając przepiękne oczy w niepamięci 133 Ale kto zważy, iż żywe pieczęci[10]Piękna, im wyżej, tem działają żywiej 136 Miałem zwrócone, ten usprawiedliwiW czem uchybiłem, albowiem dowiodę, 139 Wszak ona wzrosła tymczasem w urodę[11].
|
- ↑ IV. Sfera Słońca. C. d. Wzlot do V. sfery Marsa.
- ↑ Bo się krzyżował. Głos św. Tomasza szedł z koła zewnętrznego ku środkowi, gdzie znajdowali się Dante z Beatryczą, jej zaś głos w stronę przeciwną.
- ↑ W. 34—6. śród mniejszego koła — Głos. Duchem, który z pobliża poety odpowiada na pytanie jest prawdopodobnie Salomon, a odpowiada twierdząco, w myśl nauki św. Tomasza w Summie III. Suppl. 82, 4; 85, 1: Po zmartwychwstaniu ciało świętych równie będzie jaśnieć, lecz dla swej doskonałości nie poniesie szkody od ognia niebiańskiego.
- ↑ Nowe jasności. Poeta, aby wyrazić, że liczba świętych tej sfery jest nieskończona, powiada, że ponad dwiema tęczami ukazała się trzecia, jeszcze szersza.
- ↑ Ducha świętego błyskoty, tj. natchnione Duchem św., duchem miłości.
- ↑ Po roześmianiu gwiazdy purpurowem. Światło Marsa jest czerwieńsze niż innych gwiazd, zapalające gorętszą miłością. W systemie dantejskim jest to gwiazda męczenników i bojowników wiary i Kościoła, dostojniejsza więc i jaskrawsza niż poprzednia płaneta doktorów Kościoła.
- ↑ Helios! Słońcem nazywa tu poeta nie płanetę Marsa, lecz Boga-Chrystusa zjawiającego się w jasności krzyża.
- ↑ W. 97—9. Droga mleczna według pojęć spółczesnych łączyła dwa bieguny świata.
- ↑ Znak mi się jawił. Krzyż równoboczny opierający się ramionami o powierzchnię płanety. Po ramionach spływają duchy, a gdzie się spotkają, tam zaraz błysną miłośniej. Ten znak krzyża, a w następnej sferze Jowisza znak orlicy malowane iskrami przypominają t. z. carmina figurata rękopisów średniowiecznych; przypuszczam (choć nie spotkałem się dotąd z tym domysłem), że to jest źródło koncepcji Dantego.
- ↑ Żywe pieczęci, sfery niebieskie kładące swoje piętna na duszy ludzkiej.
- ↑ W. 127—139. Poeta wymówiwszy, że nigdy nie czuł większej rozkoszy, reflektuje się przypomniawszy Beatryczę i jej piękne oczy. I naprawia błąd powiadając, że między wyższemi pięknościami ją także rozumiał implicite, gdyż i jej uroda wzrosła pośród wzlotu w wyższe regiony.