Boska komedja (Dante, 1909)/całość
<<< Dane tekstu | ||
Autor | ||
Tytuł | Boska komedja | |
Wydawca | Gebethner i Wolff | |
Data wyd. | 1909 | |
Druk | W. L. Anczyc i Spółka | |
Miejsce wyd. | Warszawa | |
Tłumacz | Edward Porębowicz | |
Tytuł orygin. | Divina Commedia | |
Źródło | Skany na Commons | |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI | |
| ||
Indeks stron | ||
Artykuł w Wikipedii | ||
Galeria grafik w Wikimedia Commons |
DANTE ALIGHIERI
BOSKA KOMEDJA
PRZEŁOŻYŁ
EDWARD PORĘBOWICZ
WYDANIE NOWE, PRZEROBIONE
WARSZAWA
NAKŁAD GEBETHNERA I WOLFFA
KRAKÓW. — G. GEBETHNER I SP.
1909 KRAKÓW. — DRUK W. L. ANCZYCA I SPÓŁKI.
|
Poemat nieogarnionej doniosłości, z treścią zawierającą cały świat zmysłów i ducha, losów ludzkich byt ziemski i zaziemski, wiedzy i wierzeń ludzkich obszar wszechstronny; z celem moralnym zakreślonym tak powszechnie i szeroko, że się w nim znajdzie szczytny drogoskaz dla człowieka wszech wieków; z budową obmyślaną i przeprowadzoną tak misternie i skończenie, że stoi jak arcytyp konstrukcji poetyckiej; ze sztuką wyrażania uczuć i uplastyczniania idei oderwanych tak elementarnie nową, silną i porywającą, że od niej liczy się nowożytna epoka stylu literackiego; synteza wieków średnich; synteza poety i jego myśli twórczej; symbol człowieczeństwa w jego historycznym, społecznym i indywidualnym postępie ku doskonałości, — Boska Komedja od chwili ukazania się aż po dzień dzisiejszy nie przestaje zajmować artystów, uczonych, polityków, teologów, moralistów. Dzięki niej, około postaci Dantego ułożyła się literatura tak olbrzymia, że każde dotknięcie się jego osoby lub jego dzieła wypada rozpoczynać przeglądem materjału bibliograficznego i często na nim poprzestać; ten wypadek zdarza się obecnie, gdy tłómacz z pomocą nowego przekładu pragnie czytelnika wprowadzić w kult dantejski i zagrzać jego ochotę do samodzielnych badań na wzór obcych, gdzie od lat wielu istnieją towarzystwa i organa poświęcone wyłącznie Dantemu; pragnie zaś nie tyle dla powiększenia ich liczby, ile dla odsłonięcia nowych źródeł rozkoszy estetycznej; dla wskazania, dokąd warto biec po szczere skarby form wielkiej, głębokiej symboliki, w której poszukiwaniu poezja najnowszej doby zbyt często odwiedza sferę marnej, anemicznej, beztreściwej powszedniości.
Z ogromu literatury dantejskiej wymieniamy zatem dzieła orjentacyjne:
Fr. X. Wegele: Dante Al’s Leben und Werke, Jena 1852/79.
F. Hettinger: Die Göttliche Komoedie, Freiburg 1889.
J. A. Scartazzini: Dante-Handbuch, Lipsk 1892, oraz Enciclopedia dantesca, Lipsk 1899 i Dantologia, ed. N. Scarano, Medjolan 1906.
Fr. X. Kraus: Dante, Berlin 1897.
N. Zingarelli: Dante, Rzym 1905.
E. Porębowicz: Dante, Lwów 1906 (t. II wyd.
Nauka i sztuka).
Bibliografię dzieł traktujących o Dantem prowadzili: do 1845 r. hr. de Batines, do 1865 r. Carpellini, do 1880 r. Petzholdt, do 1900 r. Passerini. Organami towarzystw dantejskich są: w Niemczech Dante-Jahrbuch (1867—1876); w Ameryce północnej Annual Report of the Dante-Society (od 1884 r.); we Włoszech Bulletino della Società dantesca italiana (od 1890 r.) oraz Giornale dantesco pod redakcją Passeriniego (od 1894 r.).
Słownik do Komedji podał P. A. Volpi w 1727 r. (nowsze wydanie: Wenecja 1819). Z nowszych wydań tekstu najważniejsze są: K. Wittego, Scartazziniego, Fraticellego, Casiniego, O. Berthier (z komentarzem scholastycznym); krytycznem i ostatecznem ustaleniem tekstu B. K. zajmuje się Towarzystwo dantejskie włoskie pod redakcją Vandelli’ego.
Życiorys. Pierwsze życiorysy Dantego podali: Boccaccio i Lionardo Bruni Aretino; nowsze: Balbo (1839), Fraticelli (1861), Todeschini (1872), Scartazzini (1892). Dante Alighieri urodził się we Florencyi, w maju lub czerwcu 1265 r. Jeden z przodków jego Cacciaguida, wysławiony w Raju (p. XV, w. 130 i nast.) poszedł z cesarzem Konradem na wyprawę krzyżową i tam zginął, zabity od Saracenów. Był on w prostej linii pra-pra-dziadkiem poety, którego matka, donna Bella, pochodziła z rodu niejakiego messer Durante, skąd poszło skrócone nazwisko Dantego. Dom Alighierich miał stać niedaleko Via Riccardiana, w miejscu, gdzie od 1884 r. znajduje się Muzeum dantejskie. Dante musiał otrzymać staranne wychowanie; wcześni biografowie między nauczycielami wymieniają Brunetta Latiniego (por. Piekło, p. XV, w. 55 i nast.), być jednak może, iż Dante znał go jedynie z lektury dzieł encyklopedyjnych Trésor i Tesoretto; z mniejszem prawdopodobieństwem Cecco d’Ascoli bywa wymieniany jako nauczyciel astronomji, a Casella (por. Czyściec, p. II, w. 91) jako nauczyciel muzyki. Był biegły w łacinie, w językach prowanckim i francuskim; wszystkie trzy wówczas we Włoszech były używane jako języki literatury artystycznej: umiał nieco po grecku, mniej zapewne po hebrajsku, za to był wtajemniczony we wszystkie subtelności djalektyki i retoryki: znał medycynę, czego dowodem to, że był wpisany do cechu aptekarskiego, bez którego wpisania droga do urzędów publicznych byłaby dlań zamknięta. Młodzieńcem brał udział w bitwie przeciw Aretynom pod Campaldino 1289 r. (por. Piekło, p. XXII, w. 4); był też obecny wyjściu Pizańczyków pod paktem z Caprony (tamże p. XXI, w. 95). Istnienie Beatryczy i miłość chłopięca poety nie są utrwalone żadnym pewnym dokumentem, należą więc w dziedzinę mniej lub więcej prawdopodobnych legend, które niżej się wyłoży; wiadome jest za to małżeństwo Dantego (1298 r.) z donną Gemmą Donati, należącą do potężnej rodziny Corsa Donatiego, najzawziętszego ze sprawców jego wygnania. Z czworga dzieci Dantego głośniejszy był syn Pietro Alighieri, sędzia w Weronie, któremu przypisuje się najwcześniejszy komentarz B. K.; potomstwo Dantego w linii prostej istnieje we Włoszech po dzień dzisiejszy.
Dante urodził się w chwili, kiedy arystokracja, mianowicie stronnictwo Ghibellinów po bitwie pod Montaperti (1260 r.) trzymały Florencyę w swej władzy. Powołanie Karola andegaweńskiego przez papieża Urbana IV i śmierć króla Manfreda pod Benewentem (1266 r.), oddały ją w ręce papieskich Gwelfów; wtedy to wzmocnieni przystąpieniem stronnictwa ludowego i upadkiem Hohenstaufów Gwelfowie utrwalili na zawsze swoje panowanie, Nowa Konstytucja (ordinamento) ustanowiła dwoisty ustrój: gminę, do której należały szlachta i mieszczaństwo z podestą na czele, oraz lud z kapitanem, co stworzyło odrazu w jednej Rzeczypospolitej dwie władze sobie nieprzyjazne. Lud miał przewagę: do partji ludowej nie mógł otrzymać wstępu, kto należał do szlachty; za to w gminie lud zdobywał sobie stanowisko dominujące. W 1282 r. na miejsce dotychczasowej władzy Czternastu weszli Priorowie cechów (arti) według liczby dzielnic składający kollegium Sześciu z gonfalonierem czyli chorążym na czele; punkt ciężkości władzy przeniósł się do tych cechów handlowych i przemysłowych; demokracja wzmagała się coraz potężniej, aż w 1293 r. nowe Ordinamenti della Giustizia wykluczyły szlachtę od rządów, przypuszczając jedynie tych, którzy wpisali się do cechu.
Szlachta udając się do intryg, weszła w układy z papieżem Bonifacym VIII, którego śmiała polityka dążyła do objęcia spadku po cesarzach niemieckich i ogarnienia całych zjednoczonych Włoch. Magnaci, zwłaszcza potężny Corso Donati sprzyjali tym planom, lud jednak pragnął widzieć Rzeczpospolitą wolną od rządów papieskich. W zamieszkach, które wybuchły w 1295 r. padł ofiarą Giano della Bella, twórca ordinamentów, wypędzony z krewnymi i stronnikami.
W tym roku Dante wchodzi na widownię polityczną, wybrany do Rady 100 i wpisany do cechu lekarskiego i aptekarskiego. W 1299 r. jest posłem Rzeczypospolitej do San Gemignano w sprawie wyboru kapitana Gwelfów toskańskich. W 1300 r. zostaje wybrany jednym z sześciu priorów; nie należy godności tej przypisywać zbyt ważnej roli: w demokracji jednostka ginęła; — jakkolwiekbądź jednak dla rozumu i powagi musiał Dante być osobistością wpływową. W tym czasie nastąpiło rozdarcie stronnictwa Gwelfów, spowodowane rywalizacją domów Cerchi i Donati. Starcia ich skłoniły Signorję, iż najzacniejsi członkowie obu rodów zostali z Florencyi wydaleni: Donateschi do Castel della Pieve, Cercheschi do Sarzany; między ostatnimi znajdował się przyjaciel Dantego, równie poeta, Gwido Cavalcanti. Wkrótce obie strony otrzymały wolność powrotu, już jednak Corso Donati knuł w Rzymie intrygi, podając przeciwników w podejrzenie ghibellinizmu. Po odkryciu tych intryg Donateschi zostali po raz drugi wypędzeni, Cercheschi otrzymali we Florencji przewagę. Odtąd Cercheschi zowią się Gwelfami Białymi, Donateschi Czarnymi (Bianchi e Neri); Dante należał do pierwszych.
Papieżowi o tyle te sprawy były na rękę, że Czarni spiskowali na jego korzyść za powołaniem Karola Walezego jako wikarjusza papieskiego i »pośrednika pokoju«. Istotnie Karol przybył w listopadzie 1301 r. do Florencji; chociaż jednak przy wjeździe złożył przysięgę na szanowanie ustaw, rozpoczął odrazu otwarcie sprzyjać Czarnym i wyciskać z mieszkańców haracze. Sam Corso Donati wpadł do miasta rabując; ustanowiono nową Signorję złożoną z Czarnych i poczęto wydawać srogie wyroki banicyjne. W ciągu 1302 r. skazano na wygnanie lub śmierć 600 obywateli; między innymi znajdował się Dante Alighieri. Oskarżenie, zwyczajem ówczesnym obfitujące w fikcyjne zbrodnie zarzucało wypędzonym Białym: oszustwo, nieprawne zyski, wymuszenia pieniężne, przekupstwo, nieprzyjaźń przeciw papieżowi i księciu Karolowi. Byli skazani na zapłacenie 5000 florenów, na wygnanie i na utratę majątku. Dante sam wyszedł z miasta; żona i dzieci zostały na łasce potężnego krewniaka Corsa Donatiego, który poecie do końca był najzawziętszym wrogiem: nawet tego bólu i tej hańby nie oszczędził mu los okrutny.
Dante wygnaniec zaraz w pierwszym roku oddzielił się od swych zdziczałych stronników, którzy kilkakrotnie z bronią w ręku próbowali szczęścia i stworzył »stronnictwo dla siebie«, dumny i w nieszczęściu swem wspaniały. Dzieje pierwszych lat tułactwa streścił w przepowiedni Cacciaguidy (Raj, p. XVII, w. 70—89). Najlepsze dzieło o wędrówkach Dantego dał A. Bassermann: Dantes Spuren in Italien, Lipsk 1897. Najprzód idzie do Werony, do »wielkiego Lombardczyka«, którym jest prawdopodobnie Bartłomiej della Scala; po jego śmierci opuszcza Weronę, cierpi niedostatek; od 1304 do 1306 r. bawi może w Bolonji, 1306 w Padwie, gdzie podobno poznaje się z Giottem; następnie w Lunigianie u margrabiów Malaspinich. Po roku 1308 biografowie przyjmują podróż do Paryża, która nie wyklucza możebności wcześniejszego pobytu w tem mieście, przed r. 1300. Dante znał Francję; widział Arles i Rodan (Piekło, p. IX, w. 112); według niektórych widok przepaści skalnej Li-bans w Prowancji, poddał mu wizję Piekła; świadectwem pobytu w Paryżu jest wzmianka o wykładach Sigierego, profesora filozofji (por. Raj, p. X, w. 133), który uczył w ulicy des Fouarres, blizko dzisiejszego placu Maubert po lewym brzegu Sekwany. Opierając się na wzmiankach topograficznych B. K., biografowie przypuszczają jeszcze podróż do Anglji (Gladstone był gorącym rzecznikiem tej hipotezy), do Niderlandów i t. d., wzmianek podobnych w B. K. jest jednak bardzo wiele i z równą słusznością możnaby z nich snuć wnioski o pobycie Dantego w Czechach, nad Dunajem i Donem, w Afryce i t. d.
W 1309 r. zdarza się fakt, historyczny, który wszechwładnie ogarnia wyobraźnię i rachuby Dantego, polityka patryjoty. Henryk VII obrany po zamordowaniu Albrechta austrjackiego i koronowany na cesarza w Akwisgranie, podejmuje romantyczny plan odnowienia cesarstwa rzymskiego. Wyprawiwszy się do Włoch, w 1311 r. kładzie na głowę lombardzką żelazną koronę. W kilka tygodni po tem zdarzeniu, Dante napisał dwa listy: do Florentczyków i do cesarza; ich autentyczność, dla Bartolego pewna, dla Scartazziniego wątpliwa, Krausowi wydaje się niepodobna do przyjęcia; pierwszy list mówi o konieczności poddania się władzy cesarskiej, drugi jest entuzjastycznym hymnem powitalnym, słanym zwiastunowi pokoju, nowemu Tytanowi — wybawcy. Inaczej przedstawiało się to dobrodziejstwo miastom włoskim; wobec niebezpieczeństwa najazdu Florentczycy ogłosili amnestję dla niektórych mieszkańców; Dante jednak, jako nieprzejednany, był z niej wykluczony. Cesarz bawił długo w północnych Włoszech: oblegał Brescję, gdzie uszczuplił siły wojskowe; w 1312 r. wszedł do Pizy, tegoż roku wkroczył do Rzymu, gdzie po krwawych walkach ze stronnictwem Orsinich i francuskiem, otrzymał koronę cesarską w Lateranie, jednak nie z rąk papieża Klemensa V, który względem Henryka zachował się lękliwie i dwuznacznie, ale z rąk kardynała-biskupa Ostji. Nie mogąc utrzymać się w Rzymie, wrócił do Pizy; w drodze zachorował i umarł: ciało jego pochowane w tumie pizańskim. Z tą śmiercią upadła nadzieja Dantego powrotu do ojczyzny, mrzonka zjednoczonych Włoch i monarchii powszechnej; los naznaczył mu nadal doświadczać, jak gorzkie jest »wstępowanie i zstępowanie po schodach cudzych«.
Śmierć cesarza jest okresem, od którego poczyna się pomysł i wykonanie B. K., napisanej w ciągu lat siedmiu, 1314—1321 r. Świadectwa biograficzne z tych czasów posiadamy nader szczupłe. Na r. 1314 (—1316) wypada przypuszczalny pobyt w Lukce, oraz list Dantego do konklawe kardynałów zgromadzonych w Carpentras po śmierci Klemensa V, zalecający wybór papieża pochodzenia włoskiego. W 1315 r. zostaje ogłoszony powtórny wyrok banicji na Dantego i jego synów, z oznaczeniem ich jako Ghibellinów, czem Dante za pierwszego aktu banicyjnego jeszcze nie był. Tymczasem w 1316 r. wydano trzy nowe akty ułaskawienia dla buntowników, z warunkami jednak tak upokarzającymi, że dumny poeta poddać im się nie chciał. W liście łacińskim, zatytułowanym »Do przyjaciela florenckiego«, który jednak krytyka znów uznała za apokryf, poeta odzywa się wyniośle, że »nie ta jest droga powrotu do ojczyzny; że jeżeli niema innej, to on nigdy do Florencji nie wróci. Wszędzie świecą mu słońce i gwiazdy; lepiej pod gołem niebem myśleć o wzniosłych prawdach, niż bez czci być wróconym ojczyźnie. Nigdy też chleba nie ułaknie«.
Znowu więc chwycił za kij tułaczy; ta druga wędrówka (itinerarium) Dantego, w części legendowa, obejmuje całe Włochy; gdyby zebrać tylko szczegóły geograficzne w B. K., okazałoby się, że niema kraju, miasta, okolicy, których by nie oglądał naocznie. Z tego ostatniego okresu życia posiadamy dokładniejsze szczegóły tylko o pobycie w Rawennie, dokąd przybył na zaproszenie Gwidona Polenty, 1316 lub 1317 r. Stamtąd był wysłany w poselstwie do Wenecji, ale Wenecjanie obawiając się wpływu jego wymowy, nie przyjęli go, nadto wzbronili mu powrotu morzem. W podróży lądowej poeta zapadł na febrę i wnet po powrocie do Rawenny umarł, w wilję Podniesienia krzyża d. 13 września 1321 r. Pochowany został tamże, w kościele Minorytów i uczczony nagrobkiem; do dnia dzisiejszego Rawenna wzbrania się i słusznie, wydać Florencji prochy za życia wzgardzone.
Legenda. Jak widać z powyższego życiorysu, daty pewnemi świadectwami utrwalone są nader szczupłe; za to od chwili śmierci układała się legenda dantejska, otaczająca postać poety nimbem cudowności. Zebrał ją Giov. Papanti w książce p. t. Dante secondo la tradizione e i novellatori. Livorno 1873 r. Pierwsze podania o Dantem wprowadził do literatury Boccaccio; jego jest anegdota o śnie, który mieć miała, będąc w ciąży, matka poety. Znalazła się w cieniu drzewa wawrzynowego i urodziła dziecię nad źródłem. Dziecię rosło prędko, jadło jagody spadające z drzewa i poiło się ze strumienia: wyrosło wnet na pasterza, poczem przemieniło się w pawia. — Inna anegdota opowiada o kobietach w Weronie, które na progu domu szeptały do siebie o przechodzącym, że wraca z piekła, od czego ma włos kędzierzawy i twarz ciemną. Opowiada też Bokacjusz o jego skupieniu ducha, że raz w Sienie, siedząc przed drzwiami księgarza, tak był zatopiony w księdze, iż nie widział turnieju, który przed nim się rozgrywał. Tenże autor przynosi podanie, że poeta przesyłał B. K. częściowo księciu Can Grande i że po jego śmierci cudem tylko odkryto ostatnie 13 pieśni: mianowicie syn poety Jakób miał sen, w którym ojciec objawił mu, gdzie był ukryty rękopis. Jak wiadomo, Dante za życia nie ogłosił swego arcydzieła, łatwo więc pojąć, iż legenda ta urodziła się w nastroju obawy, że B. K. wskutek nagłej śmierci poety mogła pozostać niedokończona.
Wiele anegdot podają: Petrarka, Benwenuto z Imoli, Sacchetti, Poggio: jedną z najsławniejszych jest owa o widzeniu, jakie poeta miał mieć po bitwie pod Campaldino, gdzie jeden z martwych przyjaciół powstawszy, opowiedział mu pobyt na tamtym świecie; podanie to jest już echem wrażenia, wywartego zagrobowym poematem.
Obraz duchowy poety oparty na cytatach z jego dzieł jest przedmiotem wielu rozpraw, jak: J. Klaczko, Wieczory florenckie, przekł. prof. Stan. Tarnowskiego, Kraków 1884. G. Carducci, Opera di Dante, Bologna 1887. Fr. de Sanctis: Carattere di Dante, w Saggi critici, ed. 8, Neapol 1893. C. Cipolla: Di alcuni luoghi autobiografici della D. C. Torino 1893.
Młode lata poety, nieobjaśnione świadectwami dadzą się odtworzyć jedynie z wyznań poczynionych w Vita nuova, gdzie nadto nie wiemy, czy mamy do czynienia z prawdą, czy też z fikcją poetycką. Jest to młodość z uciechami i obłąkaniami, podzielona między miłość, przyjaźń, naukę i poezję. Przyjaciółmi są Cino da Pistoja, prawnik, równie wygnaniec; mało znany Casella (Czyściec, p. II, w. 91), Gwido Cavalcanti (Piekło, p. X, w. 63), Forese de’ Donati (Czyściec, p. XXIII, w. 48, 76).
Miłość idealną, przekształconą w symbol, jak obaczymy niżej, poeta uwielbił w Beatryczy; — poza nią sprawa erotyzmu należy do najtrudniejszych i najsporniejszych kwestji dantejskich. Sam on przyznaje się do draźliwości serca po wielekroć w kanconach i sonetach, lub kiedy powiada (Czyściec, p. XXIV, w. 52), że »jak miłość mu tchnie, tak pisze«; patetyczny epizod Franczeski z Rimini w Piekle świadczy równie, iż człowiek, który go tworzył, przeszedł przez najognistsze serdeczne burze. Krytycy spierają się głównie o zmysłowość Dantego. Starsi biografowie, począwszy od Piotra Alighierego i Bokacjusza twierdzą, iż poeta był skłonny do rozwiozłości (luxuria); z tego powodu Beatrycze w Czyścu (p. XXXI, w. 49) czyni mu wyrzuty; dla oczyszczenia się poeta musi odcierpieć rzeczywistą pokutę płomieni (p. XXVII, w. 46). Scartazzini uznaje tylko dwie miłości: pierwszą jest Beatrycze, drugą Donna pietosa, pocieszająca go po śmierci Beatryczy; wzmianka o niej znajduje się w Vita nuova (c. 36—39): Scartazzini równa ją z żoną Dantego, Gemmą Donati, zaś o płochych miłostkach nic wiedzieć nie chce. K. Witte wierzy w rzeczywiste upadki po śmierci Beatryczy i znajduje ich dowód w Vita nuova (c. 36, 39, 42) i Convivio (II. 2, II. 8). Gaspary utrzymuje, iż Gentucca, o której mowa w Czyścu (p. XXIV, w. 37), Lukezanka, była miłością platoniczną; Bartoli i Klaczko sądzą po ludzku, iż Dante był skłonny do miłości światowych; do tegoż wniosku dochodzi Kraus, uszczuplając jedynie liczbę miłości młodzieńczych Dantego, do których miały należeć jeszcze rzekomo: pani kamienna (donna pietrosa) z Kancon, Piccarda, siostra Forese’a Donatiego i t. d. Jakkolwiek jednak ciężkie były błędy młodości, wynagrodziła je ekspiacja, godna natury wielkiej i szlachetnej; Boska Komedya w najgłębszej swej treści, to dzieje nawrócenia i uświątobliwienia duszy obłąkanej w grzechu. Aktem widomym pokuty miało być wstąpienie pod koniec życia do zakonu Franciszkanów, lub przynajmniej do tego bractwa świeckiego, które nosiło nazwę Tercjarzy, a które mimo braku dokładnych świadectw, nie jest nieprawdopodobne, zważywszy nadzwyczajne rozszerzenie Zakonu w XIV w. Nowsze badania wykazały u Dantego olbrzymi wpływ idei i literatury franciszkańskiej; zwłaszcza Thode, Gaspary, Kraus, zwracają na nie uwagę ze szczególnym naciskiem. Za to przesadne i szalone są wnioski o chorobliwości umysłu poety-wizjonera; częste omdlenia w B. K. (Piekło, p. III, w. 136; p. V, w. 142; Czyściec, p. XXX, w. 84) de Leonardis i Lombroso uważali za przypadłości histeryczne lub epileptyczne... Badając z życia i pism ten genialny umysł, można zgodzić się, iż był on połączeniem temperamentu cholerycznego i nerwowego: olbrzymia pamięć, wyobraźnia, zdolność kojarzenia pojęć, energja i siła woli w połączeniu z najczulszą wraźliwością. Jego geniusz artystyczny polega w łatwości pojmowania i odtwarzania zarówno zjawisk natury, jak stanów duszy człowieka; w uplastycznianiu i ubarwianiu wizji tak, że wyglądają na hallucynacje.
Malując stany duszy tysiąca figur, z których każda występuje w B. K. w innej pozie, z dominującym i znamiennym rysem lub wzruszeniem psychicznem, poeta pozwala niejednokrotnie przeświecać przez nie własnemu charakterowi; w ten sposób, według Döllingera (Akad. Vortr. I, 78 i nast.) B. K.. może być uważana za wyznanie. C. Cipolla wskazał w niej miejsca autobiograficzne. I tak: ustęp Raju: p. XVIII, w. 58—60 jest echem porywów i walk o zdobycie dobra moralnego w wewnętrznem udoskonaleniu; wiersze Czyśca, p. III. w. 8—9 wyrażają boleść z chwilowych upadków. W Piekle, p. VIII, w. 43—45 maluje się godność i oburzenie duszy szlachetnej wobec występku: majestat wzgardy wspaniale jest oddany w spotkaniu z Sordellem (Czyściec, p. VI, w. 61—66), w przedstawieniu Farinaty (Piekło, p. X, w. 31), w sławnych słowach »guarda e passa« (Piekło, p. X, w. 51). Boleść z rozdarcia i upadku Włoch wyrywa mu się jękiem w okrzyku »Ahi serva Italia, di dolore ostello!« (Czyściec, p. VI, w. 76); pragnienie wolności brzmi ze słów Czyśca, p. I, w. 71. Trud i walka o to najwyższe dobro zmusiły go opuścić ojczyznę, dom i rodzinę (Raj, p. XVII, w. 55. i nast.); żal pożegnania odzywa się tęsknem wspomnieniem w Czyścu, p. VIII, w. 1. Po wielekroć w skargach jego drga wymówka z powodu starganego szczęścia rodzinnego (Czyściec, p. V, w. 89; p. VIII, w. 73—78; Raj, p. XV, w. 118—120). Gorycz wygnania boli go w przepowiedni Farinaty (Piekło, p. X, w. 81); w przepowiedni Cacciaguidy (Raj, p. XVII, w. 58). Ale zato jest świadom swej wielkości i pewny niechybnej sławy (Piekło, p. XV, w. 70; Czyściec, p. XI, w. 96): bo wynagradza mu nędze doczesne.
Portrety Dantego. Najstarsze świadectwo o postaci poety podaje Bokacjusz, który rzekomo miał go widzieć będąc dzieckiem. Według niego Dante miał posiadać: średni wzrost, chód poważny i spokojny, postawę nieco pochyloną, strój przystojny, twarz owalną, nos orli, duże oczy, brodę mocno wystającą, dolną wargę wydłużoną, cerę śniadą, gęsty zarost kędzierzawy, wyraz twarzy melancholijny i zadumany. W jadle i napoju był umiarkowany, w wypełnianiu zajęć pilny; małomówny, lubiący samotność, ale gdy się odezwał, w wymowie ognisty. Spis portretów Dantego między innymi podał Ferrazzi w Manuale dantesco, 5 tomów, Bassano 1865—77; Krans rzuciwszy pytanie, czy sztuka wieków średnich była wogóle zdolna do odtwarzania fizjonomii, ocenia krytycznie wizerunki poety na str. 159—202 swego dzieła.
Najstarszym portretom, za którego autentycznością Kraus przemawia, jest portret pędzla Giotta w Palazzo del Podestà czyli Bargello we Florencji, według niego malowany między 1337 a 1340 r., odrestaurowany niedokładnie w 1840 r. Dwa portrety z XIV w. pędzla Tadeusza Gaddiego i Wawrzyńca Monaco zaginęły; z późniejszych ważniejsze są portrety z miniatur kodeksów riccardiańskiego i palatyńskiego; rzekoma maska-pośmiertna z zapisu margrabiego Torrigianiego w Ufizzi; wspaniały w wyrazie bronz Muzeum nar. w Neapolu z XV w. bez racji przypisywany Donatellemu; portret pędzla Luki Signorellego w tumie orwiertańskim; głowy z fresków Rafaela w Parnasie i w Dyspucie. Posągów wiele, ale żaden godny wieszcza Włoch: najdostojniejszy jeszcze jest pomnik w Trydencie.
Chronologja dzieł. Zbiór młodzieńczych poezji Danta, ułożony p. t. Vita nuova, zdaniem przeważnej liczby krytyków pochodzi z przed 1300 r. Najlepsze wydania: Aleks. d’Ancona, Piza, 2 ed. 1884; C. Witte, Lipsk 1876; T. Casini, Florencja, 2 ed. 1891. Jedni jak Fraticelli i Casini pojmują tytuł »Nowe życie« w znaczeniu życia i dzieła lat młodzieńczych; drudzy jak Witte, d’Ancona, Carducci, Scartazzini, rozumieją przezeń odrodzenie. Możnaby także rozumieć: życie poza światem rzeczywistym, w krainie widzeń i marzeń. Formą zbliża się do Boëcjusza: Pociecha filozofji, składa się bowiem z tekstu prozą, w który wcielono szereg poematów (3 kancony, 4 ballaty, 23 sonety, 1 strofa niedokończonej kancony). Treść ich i chronologję d’Ancona i Casini podzielili jak następuje (podział prostszy i jaśniejszy niż u Wittego):
1. c. 1—17. Miłość młodzieńcza: pieśni uwielbiające urodę fizyczną Beatryczy (1274—1287).
2. c. 18—28. Uwielbienie duchowego piękna Beatryczy (1287—1290).
3. c. 28—34. Śmierć Beatryczy i żałość z jej odejścia (1290—1291).
4. c. 35—38. Miłość pani łaskawej (Donna gentile) i poezje na jej cześć (1291—1292).
5. c. 39—42. Powrót do miłości i kultu zmarłej Beatryczy (1294).
Canzoniere, zbiór 140 pieśni złożony cudzą ręką po śmierci poety, zawiera z Vita nuova: 5 kancon, 4 ballaty, 23 sonety; z Convivio 3 kancony, oraz 2 kancony i 2 sestyny z dziełka De vulgari eloquentia; liczne rękopisy podają nadto większą liczbę nieznanych skądinąd utworów przypisanych Dantemu. Obfite i cenne wydanie Fraticellego w Opere minori, t. I.
Dziełko łacińskie De vulgari eloquentia (o wymowie, raczej o języku ludowym włoskim) ma cel dwojaki: 1) dydaktyczny, o powstaniu, znamionach, podziale języka włoskiego; 2) apologetyczny, w obronie liryk, pisanych wzgardzonym dotąd idjomem. Dziełko to jest pierwszą gramatyką języka włoskiego i pierwszą poetyką; odeń poczyna się filologja włoska. Powstało w latach 1308—1309. Wyd. P. Rajny, Florencja 1896.
Convivio lub Convito, rozmowy przy stole, napisane w języku włoskim na wzór Sympozjonu Platona, dysput Cycerona, Boëcjusza i t. d. We wstępie autor broni języka ludowego, następnie zapowiada, iż pragnie objaśnić 14 kancon z Vita nuova i tłómaczy, że przez donna gentile e pietosa należy rozumieć filozofję, mianowicie wiedzę naturalną; tę miłość wiedzy ludzkiej będzie sobie poeta później wyrzucał jako zboczenie i odstępstwo, które nagrodzi dopiero pokuta drogi piekielnej i czyścowej, wiodącej do mądrości bożej, uzmysłowionej w Beatryczy. Convivio powstało w latach 1307—1308. Wyd. w Op. min., t. III.
De Monarchia, dziełko łacińskie napisane po r. 1317, a więc równocześnie z B. K. jest niesłychanie ważne z tego względu, iż zawiera dokładnie określoną i gruntownie uzasadnioną teorję państwową Dantego, głośną teorję jedynowładczej monarchii powszechnej, z łaski Boga i niezależnie od papieża skupionej w ręku cesarza, zastępcy bożego na ziemi. Idea polityczna tu zawarta, pokrywa się z trzema ostatniemi pieśniami Czyśca tj. z allegorją Wozu. Najlepsze wydanie Wittego, Wiedeń 1874.
Prócz wymienionych dzieł Dantego posiadamy eklogi i listy, niektóre podejrzanej autentyczności.
Boska Komedja. Tytuł nie pochodzi od Dantego; on sam nazywał swój utwór »Komedją (P. XVI, 128), według definicji średniowiecznej, jako że smutno zaczyna a wesoło kończy«; także »poematem świętym« (R. XXV, 1). Budowa poematu jest oparta na symbolice cyfr: każda z 3 części zawiera po 33 pieśni; pieśń I jest wstępem, razem B. K. liczy pieśni 100 w tercynach. Piekło ma 4720 wierszy, Czyściec 4755, Raj 4748, razem 14233. Liczba 3 jest symbolem trójcy i odpowiada troistości, powszechnej w architekturze wieków średnich; liczba 33 wyraża może lata ziemskiego bytu Chrystusa. Piekło z przedpieklem składa się z 10 kół; Czyściec z 10 tarasów; Raj z 9 sfer otoczonych 10-tem niebem empirejskiem. Czas trwania podróży zaświatowej obliczają rozmaicie: najtrafniej P. Agnelli w Topo-Cronografia del viaggio dantesco, Medjolan 1891 r. Według niego Dante przepędził jednę noc i jeden dzień w lesie; noc i dzień w piekle; noc i dzień szedł od środka ziemi do antypodów; 3 nocy i 3½ dnia potrzebował na obejście Czyśca; wreszcie jednę dobę na wzlot ku empireum, razem 174 godzin czyli 7¼ dnia. W topografii Piekła i Raju poeta poszedł za pojęciami współczesnemi: pierwsze ma kształt lejka sięgającego do środka ziemi; drugie odpowiada systemowi Ptolomeusza. Ziemia stanowi tutaj ognisko wszechświata, około którego krąży 9 sfer: sfera ognia, niebo Księżyca, Merkurego, Wenery, Słońca, Marsa, Jowisza, niebo gwieździste, niebo kryształowe; wyżej jest empireum. Zato układ Czyśca jest pomysłem Dantego, zbudowanym na tle pojęć platońskich; według niego Czyściec jest górą stożkowatą, wznoszącą się z Oceanu i uwieńczoną rajem ziemskim.
Źródła B. K. Wyczerpujące wiadomości o wizjach i opisach światów zagrobowych znajdują się między innemi w dziełach:
Al. d’Ancona: I Precursori di Dante, Florencja 1874.
P. Rajna: La genesi della D. C. (W La Vita ital. nel Trecento, Medjolan 1895).
Poza podaniami indyjskiemi, greckiemi etc., literatura chrześcijańska posiada utwory wczesne z tą tajemniczą treścią, niepokojącą wyobraźnię wieków średnich; tu należą: Apokalipsa św. Piotra, epizody w Żywocie św. Antoniego, apokryficzna Wizja św. Pawła (por. Piekło, p. II, w. 28), Podróż św. Brandana, Wizja Tundala, Czyściec św. Patryka i najsłynniejsza z nich Wizja Fra Alberyka de Montecassino. Weszły bądź do poezyi epiczno-religijnej, bądź do hagiografii (żywotów świętych).
Wizje polityczne stanowią dział odrębny; dalszą gałęzią tego rodzaju literackiego były satyryczne i wolnomyślne poezje trubadurów, często z cechą żartobliwego niedowiarstwa; słynny jest serventes Piotra Cardinala, w którym wzywa Boga, aby wszystkim ludziom otwarł na oścież bramy niebieskie i zniósł zupełnie państwo szatana. Bezpośrednio na genezę B. K. mogła działać w dużej mierze poezja umbryjska Franciszkanów; utwory takiego Fra Giacomina z Werony: De Jerusalem celesti oraz De Babilonia civitate infernali; albo Piotra da Barsegapè poemat O upadku, zbawieniu i sądzie ostatecznym; albo Fra Bonvesina da Riva opis sądu ostatecznego i t. p.
Stosunek Dantego do poetów franciszkańskich zaznaczył z naciskiem Gaspary (Geschichte der ital. Literatur, t. I, str. 133 i nast.); nowe wskazówki przynosi Kraus (str. 435 i nast.), wymieniając dyskurs największego z liryków franciszkańskich Jacoponego da Todi p. t.: O poznaniu prawdy i dowodząc jego podobieństwa z ideą zasadniczą B. K. Równie uderzającą analogję przedstawia opowieść Brunetta Latiniego w Tessoretto: jak wśród podróży pobłądziwszy w ciemnym lesie, napotyka wysoką górę; jak pod nią ukazuje mu się dostojna postać kobieca (Przyroda), która opowiada o stworzeniu człowieka, grzechu pierworodnym, odkupieniu, o władzach duszy ludzkiej, o czterech temperamentach, o zmysłach, żywiołach, siedmiu planetach, oceanie, podróżach poza słupy Herkulesa. Przyroda poucza Brunetta, jak ma wydobyć się z lasu, i gdzie znajdzie cztery cnoty oraz Boga miłości. Rozkosze miłości ziemskiej odciągają go z drogi prawej. Owidjusz musi go pouczyć o złej i dobrej naturze miłości, poczem czyni pokutę i wraca do Boga; wyznaje grzechy i chciwy wiadomości siedmiu sztuk, wjeżdża napowrót do lasu, aż rankiem dostaje się na szczyt Olympu. Nakoniec studja dantejskie winny uwzględnić łączność Dantego z nauką scholastyczno-mistyczną nie tylko Tomasza z Akwinu, ale zwłaszcza Dionyzego Pseudo-Areopagity, Hugona i Ryszarda de St. Victor, św. Bonawentury.
Wykład poematu podaje przedewszystkiem sam poeta w liście (rzekomo autentycznym) do Can Grande Scaligera (§ 15), powiadając że celem jego było: »Człowieka stojącego jeszcze w tem życiu, ze stanu niedoli wprowadzić do szczęśliwości«. Niebotycznych wyżyn sięga ten cel w wierszach Raju (p. I. w. 70 i 105), gdzie mowa o przeczłowieczeniu (trasumanar) i upodobnieniu się do Boga.
To byłby najogólniejszy, moralno-religijny wykład dążności B. K. Z biegiem wieków tłómaczenie allegorji poematu przebyło liczne ewolucje; Kraus rozróżnia w nich cztery okresy:
1. Pojmowanie moralno-religijne od czasów Dantego aż do końca XVIII w., wyrażone po raz pierwszy u Piotra Alighierego, następnie w kołach Bokacjusza i Jakóba della Lana. Z tych kół wyszedł rzekomo autentyczny, słynny list Dantego do Scaligera; w każdym razie interpretacja w nim zawarta jest najbliższa poety, może nawet z własnych ust jego pochodzi. Autor listu powiada w § 7—8, że znaczenie poematu jest wielorakie: literalne czyli dosłowne, allegoryczne lub mistyczne, moralne i anagogiczne. Treść dosłownie pojęta opowiada stan duszy człowieka po śmierci; allegorycznie przedstawia człowieka, jak przez zasługę lub winę, z wolnej woli sprowadza na się sprawiedliwość karzącą lub nagradzającą; wykład moralny (§ 15) podało się powyżej; wykład anagogiczny, mniej ważny, wyprowadza poza świat zmysłowy; jego przenośnia dotyczy życia duchowego. W myśl zatem wykładu moralnego pierwsi komentatorowie objaśnili allegorje trzech początkowych pieśni B. K. jak następuje: Pobłądzenie w ciemnym lesie oznacza według nich uwikłanie w grzechach; Pantera, Lew i Wilczyca, trzy grzechy główne, wymienione w Piśmie jako źródła wszystkiego złego; zmysłowość, pychę i chciwość; trzy niewiasty Marja, Łucja, Beatrycze są uosobieniem potrójnej łaski: ostrzegającej, oświecającej, skutecznej. Przez Charta rozumieją bądźto szczęśliwość, bądź Chrystusa, bądź genialnego człowieka z nizkiego stanu, bądź jakiegoś świątobliwego papieża i t. p.; to jest równie stanowisko najznamienitszego ze starych komentatorów, Benvenuta Rambaldiego z Imoli (około 1374 r.).
2. Wtóry, zwrotny okres zaznacza się radykalnem odsunięciem wykładu moralno-religijnego i wprowadzeniem wykładu historyczno-politycznego. Zaczyna się z G. Gozzim w Obronie Dantego przeciw Bettinellemu (Wenecja 1758 r.); do przesady dochodzi w Gabryjelu Rossettim, który nie tylko że w każdym rysie chce widzieć aluzję polityczną, ale posuwa do ostatnich granic namiętność stronniczą i fantastyczność. W Lucyperze np. widzi uosobienie Papiestwa (czego dowodem ma być według niego także wiersz Pappe Satan...); twierdzi, że cała B. K. jest kryptogramem, zrozumiałym jedynie Ghibellinom, którzy dla porozumienia się stworzyli tajny język (np. amo-re oznacza kocham króla) i t. p. Dziwactwa tego kierunku dotrwały aż do dni ostatnich, kiedy w Charcie dopatrywano po kolei Wiktora Emanuela, Garybaldiego, Napoleona III, nawet Lutra i Wilhelma I!...
3. Trzeci okres przynosi reakcję przeciw nadużyciom wykładu historyczno-politycznego i wraca do wykładu moralno-religijnego. Przedstawicielami jego są Witte, Blanc, Philaletes, Scartazzini, Kraus. Wszyscy oni, z małymi odcieniami, uważają B. K. za epos powszechne, którego treścią jest życie duchowe człowieka: historja duszy, jej obłąkanie, podniesienie, uświęcenie. Równie we Włoszech Balbo, Tommaseo, Giuliani zwrócili się do wykładu moralnego.
4. Epoka dążności i walki Włoch o zjednoczenie (1848—1870) zaznacza się między komentatorami włoskimi znowu silnem zaakcentowaniem przenośni politycznej w B. K. Do tego stronnictwa należą między wieloma: Gioberti, Fraticelli, Carducci. Zwłaszcza ostatni, namiętny przeciwnik Kurji, sławi Dantego jako piewcę odrodzenia i zjednoczenia Włoch wedle tradycji rzymskiej. Naprzeciw tego antykościelnego wykładu, w duchu wyłącznie katolickim objaśniają B. K. we Włoszech Berardinelli, Jezuita; w Szwajcaryi O. Berthier, Dominikanin; w Niemczech Hettinger, który jednak sądzi, że wykłady moralno-religijny oraz historyczno-polityczny nie wykluczają się, owszem uzupełniają i objaśniają wzajemnie.
Środkiem, jakiego użył poeta, jest przedstawienie duszy ludzkiej w trzech stanach ziemskich i zaziemskich: grzechu i kary, pokuty i oczyszczenia, zasługi i szczęśliwości. Według tego rozkłada się także materja poetycka: w dole panowanie zmysłów, w pośrodku wyzuwanie się z cielesności, w górze byt stworzeń odcieleśnionych i zbawionych. Odpowiednio rozdziela się materja ideowa; w części pierwszej zagadnienia życia i jego drogowskaz praktyczny: etyka; w drugiej zagadnienia istoty bytu i jego zjawisk ziemskich: filozofia; w trzeciej zagadnienia rzędu najwyższego, prawdy odwiecznej o Bogu i ładzie wszechstworzenia: teologja.
Allegorja figur B. K. Dociekania komentatorów tyczą się głównie pieśni początkowych; różnorodne systemy krzyżują się tutaj od najdawniejszych czasów. Góra (Colle) została zgodnie uznana za wizerunek życia cnotliwego, bogobojnego. Las ciemny (Selva oscura) oznacza życie grzeszne człowieka, w pojęciu ogólniejszym upadek moralny społeczności ludzkiej, zaś w wykładzie politycznym zamieszanie państwowe ówczesnych Włoch.
Trzy bestje (tre fiere), tj. Pantera, Lew i Wilczyca wywołują już znaczniejszą różnicę zapatrywań. Pierwsi komentatorowie, jak Bokacjusz, zgodnie z symboliką teologiczno-etyczną wieków średnich widzieli w nich zmysłowość, chciwość i pychę, tj. 3 źródła wszelkiego grzechu; w nowszej egzegezie Scartazzini po wielu wahaniach wrócił do tej starej interpretacji. Co do szczególnego symbolu Wilczycy w znaczeniu politycznem, nawet Kraus zgadza się, iż poeta przedstawił w niej chciwość Kurji rzymskiej, jednak nie władzę świecką papieża, jak chcieli niektórzy.
Trzy niewiasty (tre donne) są tłómaczone rozmaicie. Lucja najprawdopodobniej oznacza łaskę ostrzegającą, a razem oświecającą. Imię jej przejęte od św. Łucyi, męczenniczki syrakuzańskiej, w XIII w. nader popularnej patronki od cierpień oczu, dawczyni światła (w znaczeniu duchowem.) Donna gentile, to Marja, matka wielkiego miłosierdzia. Beatrycze jest postacią najbardziej sporną. Piotr Alighieri widzi w niej teologję, równie Benvenuto da Imola; Boccaccio łaskę odkupiającą: z nowszych Balbo: poznanie Boga; Rossetti i Kraus mądrość bożą; Blanc: objawienie; Witte: teologję jako przeciwieństwo filozofii; Hettinger: łaskę ratującą, oraz ideę ubłogosławienia; Tommaseo: wiedzę teologiczną; Bartoli oraz de Sanctis: ideał kobiecości (das ewig weibliche Goethego); Scartazzini pierwotnie rozumiał przez Beatryczę: światłość bożą; w ostatnich dniach uznał w niej symbol papiestwa naprzeciw symbolu cesarstwa, który chce widzieć w Wirgiliuszu. Najtrudniejsze jest pojmowanie Beatryczy jako wiedzy teologicznej.
Obok Beatryczy najtrudniejszy do odgadnienia jest Chart (Veltro), który ma zadławić Wilczycę (Piekło, p. I, w. 101). Jedni uważają go za tożsamego z owym Wodzem (Dux), który wybawi świat od prastarej wilczycy (Czyściec, p. XX, w. 15), oraz z owym Posłańcem bożym, wyobrażonym cyfrą 515 (DXV—DVX), o którym mowa w Czyścu p. XXXIII, w. 43; inni podkładają każdemu z nich odmienną historyczną lub abstrakcyjną osobistość. Scartazzini w swoim komentarzu do B. K. podaje dokładnie dzieje tych objaśnień, od najstarszych, o których mówiło się wyżej, aż do najnowszych. Według tych ostatnich Veltro i Dux oznaczają bądź księcia Can Grande, bądź innego wodza ghibellińskiego, bądź cesarza Henryka VII, bądź wogóle zasadę monarchiczną, bądź samego poetę, bądź Chrystusa — Parakleta, — nie licząc innych dziwacznych wykładów.
Reszta spornych objaśnień dotyczy Matyldy (Czyściec, p. XXVIII, w. 43). Najprawdopodobniejsza jest hipoteza, że pod postacią tego cudnego zjawiska ziemskiego raju, poeta chciał uczcić cnotliwą Matyldę, margrabinę Kanossy, że w jej symbolu ukrył ideę życia czynnego (vita activa), tę samą, którą Goethe w II cz. Fausta postawił jako czynnik ekspiacji i zbawienia.
Estetyka Dantego. Teorji sztuki w całokształcie nigdzie Dante nie pozostawił, jednak można ją wysnuć z przygodnych wyznań. Najlepsze dzieło o tym przedmiocie podaje H. Janitschek: Die Kunstlehre Dantes und Giotto’s Kunst, Lipsk 1892. Estetyka Dantego jest odbiciem teorji scholastów, zwłaszcza Tomasza z Akwinu, jednak da się odnieść aż do św. Augustyna: piękno polega w harmonii cząstek do całości. T. z Akwinu, Bonawentura, a za nimi Dante wychodzą z założenia, że Bóg jest źródłem piękna i dobra, między któremi z tej przyczyny istnieje związek konieczny; więc też piękno w świecie jest odbiciem piękności bożej (Raj p. XIII, w. 52), zaś dobroć boża sama przez się jest pięknem (Raj, p. VII. w. 64). Dante położył też nacisk na trzecią zasadę etyczną scholastyki, tj. na prawdę i określił nią stosunek sztuki do natury. Więc dzieło sztuki jest odtworzeniem natury; jak zaś natura jest córką ducha bożego, tak sztuka jest jej dziecięciem, a bożą wnuką (Piekło, p. XI, w. 97—105). Myśl sama jest arystotelesowa, przeszła jednak przez pryzmat naturalizmu F. z Assyżu i Umbryjczyków, na których Dante się kształcił. Dalszy rozwój tej teorji snuje się między Monarchią (I, 4 i II, 2), a B. K.: Powstanie dzieła sztuki zależy od trzech momentów: pomysłu artystycznego, narzędzia i materjału. Podobnie natura przechodzi trzy stopnie, nim się objawi; pierwszy stopień twórczej myśli bożej, drugi stopień ducha krążącego w materji, wreszcie trzeci stopień ucieleśnienia. Następnie zarówno natura jak sztuka, będąc tworami skończonymi, posiadają granice i prawa, które poeta zowie wędzidłem sztuki (Czyściec, p. XXVIII, w. 141); artyście nie wolno ich przekroczyć, inaczej dzieło sztuki padłoby w rozsypkę (Raj, p. VIII, w. 105). Równie materja sama przez się stanowi dla myśli twórczej przeszkodę i hamulec, z któremi liczyć się potrzeba (Raj, p. I, w. 127; p. XIII, w. 78).
Drugi pewnik postawiony u Dantego jako zasadnicze prawo sztuki jest ten, że artysta powinien przedstawiać tylko to, co odczuł (Convivio IV, c. 4). Z tą wielką myślą, którą równocześnie do malarstwa wprowadzał Giotto, rozpoczęła się nowa era subjektywizmu w sztuce, lub jak się wyraża Kraus (Geschichte der christ. Kunst, I, 5) »odkrycie natury duszy«; odtąd »artysta wydaje dzieło sztuki z natchnienia osobistego; dążność pouczająca, a z nią wyłączne użycie przekazanych typów i form, powoli ustępują«. To też prawda życia u Dantego jest przedstawiona jako najwyższy ideał i cel sztuki (Czyściec, p. XII, w. 64; Raj, p. XXX, w. 30), a sztuka sama przez się jako rozkosz duszy (Czyściec, p XIV, w. 93); szczytną rozkosz odczujemy kiedyś z oglądania najwyższego piękna, (Raj, p. XXVII, w. 91—96). Zwłaszcza twarz niewieścia rozjaśniona boskością jest dla Dantego źródłem najwyższego zachwytu (Raj, p. I, w. 70; p. III, w. 10—15; p. XI, w. 76; p. XX, w. 13—15). Ideał sztuki chrześcijańskiej tu ma swój początek, najwyżej objawiony w niebiańskich twarzach Madonny, pędzla Rafaela.
Sam Dante to artysta obdarzony najgenialniejszą intuicją, która w połączeniu z głęboką świadomością środków stworzyła z B. K. istną syntezę wrażeń estetycznych. Cały ten świat sztuki jest zbudowany na symbolicznej troistości. Trójca będąca zasadą budowy poematu, panuje równie w szczegółach. Już Schelling zauważył, że Piekło jest plastyczne, Czyściec — malowniczy, Raj — muzyczny; troisty podział da się wieść w nieskończoność. Są to jakby trzy królestwa: kamienia, roślinności, światła; w pierwszem kolorytem dominującym jest czarność przewijana czerwienią; w drugiem zieleń i biel, w trzeciem jasność. Nastrój, który panuje w pierwszem, jest patetyczność; w drugiem łagodna rzewność; w trzeciem zachwycenie; pierwsze brzmi jak tragedja, drugie jak elegja, trzecie jak hymn. A taka jest w słowie twórczem poety moc porywająca, że słuchacz wędrując w jego ślad po owych trzech dziedzinach, przebywa je rzeczywiście całą swą istotą: ze świata ziemskich namiętności wchodzi w świat refleksji i zadumy, aż oczyszczony i udoskonalony moralnie, stanie się godnym wzlecieć tam, gdzie panuje
Miłość, co słońce porusza i gwiazdy.
Wybór tekstu i komentarza mających służyć za podstawę przekładu, nastręczał poważne trudności. Z jednej strony tekst B. K nie jest dotąd ostatecznie ustalony i przedstawia niezmierną ilość warjantów, które często odmieniają znacznie myśl oryginału. Tłómacz uznał za właściwe, do tekstu swego przyjmować te lekcje, które dają myśl najcelniejszą pod względem poetyckim: jest to zapewne probierz zawodny, ale jeszcze najmniej krzywdzący mistrza. W objaśnieniach znowu trzymał się raczej starych komentatorów jako najbliższych ducha dantejskiego, ale uwzględniał równie w dużej mierze wykład polityczny, który niewątpliwie leżał w intencjach poety. Do tych celów wystarczały wydania Fraticellego i Scartazziniego.
Przekład poetycki jest rodzajem transpozycji, która ma za cel: przy wiernem zachowaniu treści dzieła odtworzyć jego nastrój i tym sposobem wywołać wrażenie artystyczne, co do charakteru i siły równorzędne z oryginałem. O ile pierwsze jest możebne tak dalece, że treść przekładu i oryginału mogą się dokładnie pokrywać, o tyle drugie, działające wartościami różnorodnemi języka, podatności form poetyckich, wreszcie talentu pisarskiego, da się urzeczywistnić tylko w przybliżeniu. Geniusz twórcy nigdy nie znajdzie równego sobie przetwórcy; trzebaby, aby i on był geniuszem; w tym jednak wypadku natura jego wzdrygałaby się bierności i poddania; siła popędowa zaniosłaby go wnet daleko i uczyniłaby jego dzieło transkrypcją lecz nie przekładem.
Tłómaczenie Boskiej Komedji przedstawiało się jako problem literacki niewysłowionego uroku. Chodziło o to, aby na te jedyne w świecie wielkości znaleźć formę ostateczną i jedyną. Bo jak na każdy byt jest tylko jedno przeznaczenie, tak na każdą myśl i na każde piękno jest forma jedna: znaleźć ją oto zadanie artysty. Przy niniejszem pracownik musiał zacząć od uświadomienia w sobie pewnych niemożebności i od zdobycia się na pewne rezygnacje. Niemożebnością jest odtworzyć wrażenia muzykalne wynikłe z mistrzowskiego użycia włoskiej mowy, rytmów i rymu. Niemożebnością nie nagiąć nigdy treści tak, aby nie odmienić obrazu, porównania, figury stylistycznej; aby na każdy wyraz i termin znaleźć odpowiednik równego znaczenia i siły. A więc konieczne zrezygnowanie z dokładności absolutnej, zniżenie tonu, zadowolenie się proporcją i nastrojem nie równorzędnym lecz równogatunkowym.
Środkami ku temu celowi były: Wtajemniczenie się w ideje poety, w jego wiedzę i wiarę, miłości i nienawiści. Wtajemniczenie się w charakter epoki, z której życiem pulsuje równo, tylko silniej myśl poety. Skutkiem tego obracanie się mniej niewolnicze w sferze jego pomysłów, dające tłómaczowi śmiałość i pewność, że nie popełnia zdrożności, w chwilach nieuniknionych zboczeń od oryginału. Wreszcie wtajemniczenie się w styl Dantego; zdanie sobie sprawy z różnic językowych i stylowych świadomie stosowanych w trzech częściach poematu.
Ostatni szczegół dotyczy tajemnic techniki pisarskiej i wymaga objaśnienia, jak ją tłómacz rozumiał i jak przeprowadził.
Odrębny styl Piekła polega w efektach jaskrawych i gwałtownych, w operowaniu kształtem, linią i barwą brutalnemi, w mieszaninie wzniosłości i komizmu, piękna i potworności, — słowem w grotesce. Środki Dantego są tutaj: język bardziej niż w innych częściach archaiczny; nadużycie wyrazów jędrnych, szorstkich, trywialnych, obficie czerpanych ze słownictwa dyjalektycznego; gwałtowne skróty składni niespokojnej i dziwacznej. Przekład stara się wejść w intencje oryginału: archaizmy wyrazów i składni polskiej, brutalność słowa, rym umyślnie dziwaczny, kapryśna rytmika, stały się w wydobywaniu odpowiednich nastrojów posiłkiem pierwszorzędnym.
W Czyścu ton odmienny; pogoda, łagodność, uciszenie akcentów namiętnych. Odpowiednio w przekładzie usiłowano, aby wiersz płynął swobodnie, aby wyrazy przestarzałe i niezwykłe, aby rytmy niespokojne nie zadzierały gładkiego toku mowy, zbliżonej ile możności do języka codziennego, a tylko wyszlachetnionej poetycko.
W Raju dziwność nieziemska, ton mistycznego zachwycenia łagodzony powagą dysput teologicznych; dla oddania podwójnego nastroju, poeta ma w swej mocy sposoby nowe i nieoczekiwane, narzucające się równie tłumaczowi: nieswojskie przenośnie, które należało zachować: niezwykłe, uczone opisy i określenia, które wypadło ujmować w formę tercyny; ścisłość scholastyczną, w której nie wolno było gubić żywiołu poetyckiego; wyrazy ukute do jednorazowego użycia; owe zwięzłe i malownicze formacje, którym tłómacz ze strachem tylko ważył się przeciwstawiać takie nowotwory jak: zbożeć, przeczłowieczenie, wiedy, ujawić się lub wiekuiścić, rezygnując już z dosłownego oddania słów takich jak immeirsi lub inluirsi. Jak największa troskliwość musiała być skierowana do trafnego odtworzenia treści, której każde najdrobniejsze zboczenie groziło herezją. Przekład zachowując ile możności cechy poetyckie, musiał równocześnie być interpretacją, inaczej stałby się zupełnie niezrozumiały i naraziłby się na to, że po jego objaśnienie uciekanoby się do komentarza wydań oryginalnych.
Dziś, kiedy dzieło lat kilkunastu leży ukończone, praca nad niem wydaje się tłómaczowi jakby jakaś walka mistyczna, jakieś borykanie się z przerażająco piękną a nieugiętą potęgą, — niby zapasy Jakóba z Aniołem. A radość jaka być może, jest zwarzona przeświadczeniem, że wiele tam pozostało szańców niezdobytych i zwycięstw pozornych i klęsk niepowetowanych.
I.
PIEKŁO PIEŚŃ I.
1 W życia wędrówce, na połowie czasu[1]Obrawszy błędne manowców koleje, 4 O, jakże ciężko wysłowić tę knieję,Te puszcz pustynnych[3] zaciernione dzicze! 7 Gorzko, śmierć chyba większe zna gorycze;Lecz dla korzyści dobytych z przeprawy, 10 Nie wiem[5], jak w one zaszedłem dzierżawy,Bo mną owładła senność[6] jakaś duża 13 Gdym jednak przybył do góry[7] podnóża,Którą zaparty owy wądół kona, 16 Podniósłszy głowę, widzę, że ramionaGóry już swemi promieniami stroi[8] 19 Więc się z widoku tego uspokoiPrzestrach w jeziorze serca rozkiełzany 22 A jak człek z morza na ląd ratowanyZ piersią dyszącą staje i zdaleka 25 Tak było, duch mój, podczas gdy ucieka,Pogląda za się na przebytą drogę, 28 Więc gdy mdłe ciało odpoczynkiem wzmogę,Znów po bezludnych progach stopy nużę, 31 Wtem tam, gdzie ścieżka strzelała ku górze,Znienagła mi się zjawiła u stoku 34 Ta z mej osoby nie spuszczała wzrokuI tak męczyła w mojem wstępowaniu, 37 Była to właśnie chwila na zaraniu:Wschodziło słońce z onym gwiazd orszakiem[11], 40 Świata Pra-miłość wiecznym pchnęła szlakiemPrzepiękne twory; więc ta pora świeża 43 Że przecież ujdę pstrokatego zwierza;Ale tuż trwogę poczułem niemałą, 46 Głowę podnosił i, jak mi się zdało,Szedł prosto na mnie, taki wściekły z głodu, 49 Potem Wilczyca brzemienna od płoduŻądz wszelkich, mimo, że chuda i sucha, 52 Swoim widokiem zgnębiła mi duchaI w takie wreszcie strąciła rozpacze, 55 A jak z wygranej ucieszeni gracze,Kiedy przeciwny zasię wiatr powieje, 58 Tak ja od zwierza porywczości mdlejęI odpychany cofam się ze skały 61 Już moje stopy w dół się obsuwały,Gdy przed oczyma kształt się zjawił mglisty, 64 Gdym go obaczył w puszczy opoczystej:»Pożal się, proszę«, wołam do zjawienia, 67 »Nie człowiek, jednak z ludzkiego plemienia;Ojców Lombardów miałem«, rzekła mara, 70 Urodziłem się za Jula Cezara[15],A za Augusta cnego żyłem w Rzymie, 73 Poetą byłem i w epicznym rymieUszłego z dumnej Ilionu ruiny 76 A ty, przecz wracasz w nieszczęsne doliny?Czemu nie spieszysz na górę, rodzicę 79 »Więc Wirgilego oglądam? Krynicę,Skąd płynie Słowa strumień tak obficie?« 82 »O, ty, poetów światło i zaszczycie!Niech mię zalecą miłość i uwaga, 85 Ty jesteś Mistrz mój, ty moja Powaga[17]:Przez cię jedynie styl mój[18] nabył piętna 88 Płoszy mię bestja, przejściu memu wstrętna:Dopomóż, mędrcze sławny! oto ginę 91 »Ścieżki potrzeba obrać tobie inne«,Rzekł, widząc oczu moich zapłakanie, 94 Bo owa bestja, co mię wołasz na nię,Nikomu drogą swoją przejść nie daje: 97 A tak złośliwe chowa obyczaje,Że zachłannością jej chciwość się mnoży 100 Rozliczny jest zwierz[20], z którym cudzołożyI dotąd będzie, aż nadejdzie żwawy 103 W glebie ni kruszcu[22] nie poszuka strawy,Jedno w rozumie, cnocie i miłości; 106 Nędznej Italii on wybawi włości,Dla których Turnus, Kamila dziewica[24], 109 Odeń ścigana z grodu w gród wilczycaNapowrót w piekieł dostanie się władze, 112 A ja tak dbale o twem dobru radzę,Ze-ć przewodnikiem będę; skróś tej góry 115 Kędy usłyszysz rozpaczliwe chóryBolesnej duchów starodawnych rzeszy, 118 Potem tych ujrzysz, których płomień cieszy,Rozradowując nadzieją niepłoną, 121 A gdy zajść zechcesz aż tą jasną stroną,Godniejszej zdam cię, niźli moja, pieczy 124 Bo owy Władca i Król wszystkich rzeczyZa me prawdziwej wiary nieuznanie[27] 127 Wszędy rząd jego, lecz tam królowanie:Tam ma stolicę, tam wysokie trony; 130 »Poeto«, rzekę, takiem zachęconySłowem, »przez Boga nieznanego tobie, 133 Tam, gdzie powiadasz, wiedź-że mię w tej dobie;Niechaj obaczę te piotrowe progi[28] 136 Ruszył, — ja za nim w trop dźwignąłem nogi.
PIEŚŃ II.
1 Już dzień uchodził[29], mrok szarej godzinyJuż odwoływał padolne zwierzęta 4 Gotowałem się na bój, nie na święta,Z trudem podróży, z litości katuszą[30]; 7 Wesprzyjcie Muzy[31], krzep mię twórcza duszo!Pamięci moja, widzeń mych zwierciadło, 10 »Ty, co mię wiedziesz w krainę przepadłą,Znasz-li me serce dość silnem i dzielnem, 13 Mówisz, że w ciele jeszcze skazitelnemRodzic Sylwiusza[32] odwiedzał te szlaki 16 To, że wróg złego był mu łaskaw taki[33],Wiedząc, jak ważny skutek dzieło czeka 19 Chyba nie zdziwi rozumnego człeka:Gdyż on rzymskiemu państwu i Rzymowi 22 Który i które, — że się tu wysłowiPrawdę, — dla świętych miejsc są stanowione, 25 Przez owo zejście w twej pieśni sławione,Zrozumiał rzeczy, po których przyczynie 28 Po nim Apostoł, wybrane Naczynie[34],Skróś przewędrował te zaziemskie smugi 31 Lecz ja co? Skąd mi łaska? Jam nie drugiEneasz, ani Pawła hart posiadam, 34 Więc gdy me pójście na twą wolę składam,Drżę, czy zamiaru nie roję szalenie; 37 Jak człek, co chciawszy, znów odmienia chcenie[35],Aż w postanowień kolejnych szeregu 40 Taki ja byłem na ponurym brzegu,Kiedy namysłem starłem chęci skore 43 »Jeśli twą tajną myśl ze słów rozbiorę«,Rzekł wielkoduszny cień, »widzę na oczy 46 Który tak czasem człowieka omroczy,Gdy się zapalił do zacnego dzieła, 49 By się odwaga z tej trwogi ocknęła,Opowiem rozkaz dany mi w otchłani 52 Siedziałem w duchów wątpliwych[36] przystani,Gdy przyszła cudna, święta białogłowa, 55 Wzrok jej lśnił jaśniej niż gwiazda wschodowa;Słodka i cicha była i w mówieniu 58 »O ty uprzejmy mantowański cieniu,Którego imię trwa i pełne chluby 61 Oto miły mój, a losom nielubyTakie przekory napotkał w swej drodze 64 Wracał i zbłądził; a lękam się srodzeSłysząc, co o nim powiadano w górze, 67 Więc z ozdobnemi słowy pospiesz, nuże!Niechaj go zbawi twa pomoc i rada 70 Jam Beatrycze, która do cię gada:Z miejsc idę, które wnet odzyskać życzę; 73 Kiedy powrócę przed pańskie oblicze,Chwalić cię będę i często i szczerze«. 76 O zacna pani, z której jedno bierzeTę moc ród ludzki[37], że przeszedł stworzenia 79 Tak mię ochota służby rozpłomienia,Że nie usłużę nigdy nadto wcześnie 82 Lecz powiedz przecie: Nie lękasz się w cieśnieNaszej śródziemnej zstępować otchłani 85 A na to rzekła mi ta jasna pani:»Pokrótce zadość twej chęci uczynię. 88 Bać się należy tych rzeczy jedynieZ których się szkoda niepowrotna lęże, 91 Ja z łaski bożej mam takie pawęże,Że ni się nędzą waszą nie poplamię, 94 Jest łaski-pełna Pani[38] w bożym chramie:Przeciw zawadom chce pomagać tobie 97 Więc Łucję do się przyzwała w tej dobieI rzekła: »Sługę twego nęka trwoga; 100 A Łucja[39], wszelkiej surowości wroga,Zeszła, gdzie pobyt mam z Rachelą starą[40]: 103 Tak przemówiła do mnie, »jakąż miarąNie spieszysz wesprzeć swego miłośnika, 106 Czyli cię łkanie jego nie przenika?Czyli nie widzisz, jak śród fali wzdętej[42], 109 Nikt nie miał większej na pośpiech zachęty,Kto szuka zysku, lub się szkody boi, 112 Z błogosławionych zstąpiłam podwoi,Ufna w wymowie twej zacnej i czesnej, 115 A dokonawszy słów tych, wzrok bolesnySłonecznych oczu ku mej twarzy skłania; 118 I oto jestem wedle rozkazania;Wydarłem ciebie bestji, co na cudną 121 Więc cóż? Przecz stopę zatrzymujesz żmudną,Dlaczego strachem serce twoje chorze, 124 Skoro już jesteś na niebieskim dworzeTak bardzo luby trzem błogosławionym 127 Jak kwiatki nocnym powarzone szronemStulone gną się, aż gdy je odbieli 130 Podobnie we mnie otucha wystrzeliA serce taka umocni odwaga, 133 »O przelitośna ta, co mię wspomaga!I ty litośny, że długiej namowy 136 Ty swojem przyjściem i swojemi słowyTakie w mem sercu wzbudziłeś pragnienie, 139 Pójdźmyż, niech dwojga jedno będzie chcenie;Ty Mistrzem moim, ty Wodzem, ty Panem«. 142 Poszedłem krajem stromym i nieznanym.
PIEŚŃ III.
1 Przeze mnie droga w miasto utrapienia,Przeze mnie droga w wiekuiste męki, 4 Jam dzieło wielkiej, sprawiedliwszej ręki.Wzniosła mię z gruntu Potęga wszechwłodna 7 Starsze ode mnie twory nie istnieją,Chyba wieczyste, — a jam niespożyta! 10 Na odrzwiach bramy ten się napis czytaO treści memu duchowi kryjomej[44]: 13 A on mi na to, jak człowiek świadomy:»Tu oczyść serce podłością zatrute, 16 Do miejsc my przyszli, gdzie czynią pokutęOwi, com mówił, boleści dziedzice, 19 Dłoń mi na dłoni położył i liceUkazał jasne, duchem natchnął śmiałym, 22 Stamtąd westchnienia, płacz, lament, chorałemBiły o próżni bezgwiezdnej tajniki: 25 Okropne gwary, przeliczne języki,Jęk bólu, wycia to ostre, to bledsze, 28 Czyniły wrzawę, na czarne powietrzeLecącą wiru wieczystymi skręty 31 Nieświadomości skrępowany pęty:»Mistrzu«, spytałem, skąd ten chór boleści, 34 On rzekł: »Męczarnię takiej podłej treściZnoszą w tem miejscu te dusze mizerne, 37 Są zaś wmieszane między owe bierneRzesze aniołów, które samolube 40 Niebo ich nie chce, gdyż niosłyby zgubęJego piękności; piekło je wyklucza, 43 Ja znowu: »Mistrzu, co im to dokucza,Że tak biadają głosami rozpaczy?« 46 »Wiedzą, że skonu dzień[48] im się nie znaczy,A ciemnym bytem tak są tutaj mali, 49 Świat nie dopuścił, aby w sławie trwali:Litość ni Sąd się nimi nie opieka; 52 A wtem proporczyk[49] ujrzałem, z dalekaMknący tak szybko, jakby go nosiła 55 Za nim niezmierna czerń smugą się wiła;Nigdybym nie był uwierzył na słowo, 58 Poznałem kilku między bezcechowąCiżbą; pośród nich szła mara człowieka, 61 Więc zrozumiałem, że tu śmierć zawlekaI tłoczy razem owe podłe sotnie, 64 Nędznym, co w świecie żyli nieżywotnie,Rój ós i przykra kąsa ciało mszyca; 67 Od tych ukąszeń krew tryska na lica,Którą u stóp ich łzami napojoną 70 Potem, gdy inną wzrok posłałem stroną,Nad wielką rzeką ujrzę ludu ławy. 73 Będzie zapytać: Kto są? Jakie sprawyKażą im spieszyć? Ile zmierzch dozwoli 76 A on: »Na powieść o nich przyjdzie kolej,Gdy staniem kroki zahamowanymi 79 Więc wzrok ze wstydu spuściwszy do ziemiZamilkłem, nie chcąc dłużej być natrętem. 82 Wtem spojrzę, w łodzi mknie owym odmętemStarzec kędziorów sędziwych i brody[52], 85 Nie pójdziecie wy na niebieskie gody:Przybywam przewieść was po czarnej strudze 88 A ty, co jeszcze ciało masz w posłudze:Precz stąd! Co robisz w umarłym narodzie?..« 91 »Z innej przystani i po innej wodzieJest przeznaczona droga twej podróży; 94 »Niech się Charonie w tobie gniew nie jurzy!«Rzekł Mistrz, »tak życzą tam, gdzie śladem chcenia 97 Więc lic kosmatych surowość odmieniaPrzewoźnik, włodarz czarnowodnej rzeki, 100 Ale tym nagim i znużonym szczekiDzwoniły, w lica strach zachodził siny, 103 Boga, rodziców, ludzkość, narodzinyI dzień i miejsce swych narodzin klęli 106 Potem się sparli łkając nad topieliBrzegiem, skąd wszyscy pójdą na męczarnie, 109 Bies Charon ócz swych zaświeca latarnieDrogę wskazując i kupą ich goni, 112 Jako pod jesień drzewo liście roniJedno po drugiem, aż się konar wdowi 115 Tak ci dziedzice grzechu adamowiJedno po drugiem zlatują mu w sudno[53], 118 I jadą przez toń ciemnościami brudną,A nim na brzeg je przeciwny wysadzi, 121 »Synu mój«, tak Mistrz swoję rzecz prowadzi:»Lud, co umiera w nieprzyjaźni bożej, 124 Co rychlej wszyscy rzekę przebyć skorzy,Bo tak ich boska sprawiedliwość bodzie, 127 Nie chodzą duchy dobre ku tej wodzie;Wiesz teraz, czemu, widząc cię w ich kole, 130 Gdy kończył mówić, całe czarne poleDrgnęło tak mocno, że kiedy przypomnę, 133 Z ziemi łez wianie buchnęło ogromne,Przeleciał po niej gromu błysk czerwienny: 136 I padłem[56], jako pada człowiek senny.
PIEŚŃ IV.
1 Silny huk gromu wyrwał mi z pod powiekSenność kamienną, tak, że się wzdrygnąłem 4 I wypoczęte oczy tocząc kołem,Wyprostowany patrzałem po stronie, 7 Otom się, widzę, znajdował na skłonieOwej bolesnej, piekielnej doliny, 10 Loch był bezdenny, mgławy, czarno-siny;Źrenice moje wysłane na zwiady 13 »Zejdziemy teraz«, rzekł wieszcz cały blady,»W otchłannych światów ślepe zakomory: 16 Widząc, że pobladł: »Jakże iść mam skory«,Rzekłem, »gdy w tobie odwaga ustaje, 19 »Kaźń ludu, co te zamieszkiwa kraje«,Rzekł, »twarz mi czyni równą białej chuście 22 Idźmyż: daleki cel ma nasze pójście«.Ruszył; tu pierwsze przekroczyłem za nim 25 Głos, co mi słuchu doszedł, był nie łkaniem,Lecz szeptem westchnień, który skróś stuleci 28 Szedł zaś z cierpienia, które mąk nie nieci,A które znoszą wielkie ludu ławy, 31 Rzecze Wódz do mnie: »Ażaś nie ciekawyTłumu, co smętne te wydaje gwary? 34 Bezgrzeszni oni są, ale z tej miaryJeszcze się zasług zbawienia nie bierze: 37 Chociaż w pogańskiej przyszli na świat wierze,Czci potem Bogu nie złożyli winnej; 40 Dla tej usterki, nie dla winy innejPobyt znosimy tutaj bezkatuszny, 43 Tedy mi serce żal ogarnął słuszny,Bo w tym przedsionku, na wątpliwe trwanie 46 »Powiedz, o Mistrzu mój, powiedz, o Panie«,Spytałem, chcąc mieć tę pewność niezbitą, 49 »Wyszedł-li który stąd, czy z własnej, czy toZ cudzej zasługi — i był w niebo-brany?« 52 »Krótko przed mojem rozstaniem z ziemiany,Mocarz tu zstąpił niebiańskiego lica, 55 On z państw tych wywiódł pierwszego rodzica,Abla, Noego; pośród innych wiela 58 Dawid stąd wyszedł i ród IzraelaStary: to jest on i ojciec i syny 61 Ich wyprowadził w niebieskie krainy;A wiedz, że przed tym dostojnym wyborem 64 Podczas gdy mówił, szliśmy dalszym torem,Prując się czernią lasu bez ustanku, 67 Małośmy uszli po okólnym ganku,Kiedym obaczył blask, niby ognisko 70 Było daleko jeszcze, lecz dość blizko,Ażebym poznał w pomroków prześwicie, 73 »Mistrzu mój, wiedzy i sztuki zaszczycie,Któż oni i czem dostąpili prawa, 76 Tak pytam. »Czesna«, rzekł, i »głośna sława,Co ich wyniosła pomiędzy ziemiany, 79 Wtem głos się rozszedł echem powtarzanyI brzmiał: »Przed wieszczem najwyższym chyl czoła! 82 A gdy się echo uciszyło zgoła,Ujrzę idące cztery wielkie cienie: 85 Rzecze Wódz dobry: »Obróć swe spojrzenieNa tego, który mieczem w dłoni toczy, 88 To król poetów, Homer; ten, co oczyMa uśmiechnięte, mistrz satyr, Horacy; 91 Że dostojeństwem wszyscyśmy jednacy,Hołd mnie złożony, wszystkich w sobie brata: 94 Widziałem zatem słynną pośród świataSzkołę książęcia[62] najszczytniejszej pieśni, 97 Gdy pogwarzyli z sobą ci rówieśni,Uprzejmej ku mnie obracali twarzy. 100 Przyjmie ta rzesza i większym obdarzyZaszczytem, bo mię w swem gronie pozdrowi 103 Roztrząsaliśmy, idąc ku ogniowi,Rzeczy, o których z równego powodu 106 Do stóp my doszli wspaniałego grodu,Otoczonego murem siedmiorakim[64] 109 Przeszliśmy tędy niby suchym szlakiem;Potem bram siedmią na świeże murawy, 112 Lud był szanownej, dostojnej postawy,Powściągliwego, poważnego wzroku, 115 Zeszliśmy stamtąd od jednego bokuNa połoninę widną i przestroną, 118 Tam, na zielonej darni mi zjawionoDuchy, co dawniej były chwałą ziemi; 121 Druhów Elektry[65] widzę: między niemiPoznaję wielu: Hektora, Eneja, 124 Z Kamilą widna mi Pentezyleja[66],A obok ojca swojego Latyna[67] 127 Brutusa[68] widzę, co wygnał Tarkwina:Lukrecję, Julję, Marcję i Kornelę[69] 130 A gdy oczyma nieopodal strzelę,Mistrza spostrzegam mężów pełnych wiedzą[71] 133 Cześć mu oddają, skinień jego śledząSokrat z Platonem, cała mędrców świta: 136 Przypadkowości głoścę Demokryta,Anaksagora, Djogena, Talesa, 139 Poznaję; znawcę ziół Djoskorydesa[73]I Euklidesa i Ptolomeusza[74], 142 Galiena, cnego Senekę, Liwiusza,Tuliusza[75]; przy nich skał i drzew pieśniarza[76], 145 I Averroę[77], twórcę komentarza.Przedmiot rozległy, pióro me nie rące, 148 Z sześciorga dwu nas zostało w rozłące;Nowym Wódz dobry szlakiem ruszył ze mną 151 W nową dziedzinę, nieśmiertelnie ciemną.
PIEŚŃ V.
1 W obręb drugiego wstąpiłem koliska[78],Które zamyka szczuplejsze obszary, 4 Tu żywie Minos[79], ów sędzia prastary:Zgrzytając, grzechy roztrząsa u proga, 7 To jest, gdy przed nim zjawi się niebogaDusza, spowiada swoje grzeszne czyny; 10 Ów rozeznawca biegły ludzkiej winyTylekroć biodra ogonem obwinie, 13 Czerń niezliczona duchów przedeń płynie:Każdy z kolei przybywa przed sędzię, 16 »Hej, ty, coś kaźni przekroczył krawędzie«,Zawołał Minos, spostrzegłszy człowieka, 19 »Bacz jako wchodzisz i co cię tu czeka:Swoboda wstępu niechaj cię nie zdurzy!« 22 Nie czyń ty wstrętu koniecznej podróży:Życzą jej w miejscu, kędy, czego życzą, 25 A wtem mi w uszach jęki zaskowyczą;A w tem doszedłem do miejsca, gdzie duchy 28 Stanąłem w jamie ciemnościami głuchej,Która jak morze w huraganie ryczy, 31 Piekielny orkan puszczony ze smyczyDusze w gwałtownym ponosi upuście, 34 A kiedy lecą razem nad czeluście,Jęk z jękiem gada, wrzask z wrzaskiem się kłóci, 37 Przeciwko mocy bożej; tak rozsuciNa wolę wiatrów boleją zmysłowi, 40 Jak szpaki, gdy je wiatr jesienią łowi[80],Snują w powietrzu długie, zbite chmary, 43 W górę, w dół, tam i sam nieszczęsne mary;A nigdy nędznych losu nie poprawi 46 I jak zawodząc pieśń swą klucz żórawiDługim się sznurem po niebiosach wlecze, 49 Płynące smugą burz duchy człowiecze.Więc pytam: »Kto są i jaką się winą 52 »Pierwsza z mar«, odrzekł, »co przed nami płyną,Skoro chcesz wiedzieć o niej, panowała 55 W grzech rozwiozłości popadła i zwałaSwawolę wolą, aby swe bezprawie 58 To Semiramis[81]; wiesz o jej niesławie:Była Ninusa dziedziczką, wprzód żoną: 61 Tamta żgnęła się w rozkochane łono,Prochom Sycheja[82] nie dotrwawszy w statku«. 64 Helenę, powód Trojanów upadku;Widzę Achilla[83], chrobrego hetmana, 67 Widzę Parysa i widzę Trystana[84];Tysiąc miłosnym zatraconych szałem 70 A gdy do końca Mistrza wysłuchałem,Co mi wskazywał damy i rycerze, 73 »Poeto«, rzekłem, »oto chęć mię bierzePrzemówić do tych dwojga[85], co się miecą 76 A on mi na to powie: »Czekaj nieco;Skoro się zbliżą, proś w imię kochania, 79 Więc gdy je wichru przywiały smagania,W głos zawołałem: »Dusze umęczone, 82 Jako gołębie miłością wabione,Na wyprężonem skrzydle, jedną parte 85 Tak z Dydonowej gromady wydarte,Snać rzewną prośbę słysząc mimo wrzaski, 88 »O ty istoto czuła, pełna łaski,Że raczysz witać w tej ciemności sinej 91 Gdyby nam sprzyjał Król świata dziedziny,Prosilibyśmy o spokój twej duszy, 94 Chcesz-li przyczynę znać naszej katuszy,Pytaj i słuchaj co-ć powiemy o niej, 97 Kraj mój[86] położon jest nad brzegiem toni,Którą nurt Padu z utęsknieniem wita, 100 Miłość, co łatwo serc zacnych się chwyta[88],Skuła go czarem mej ziemskiej postaci; 103 Miłość, co zawsze miłością się płaci,Tak mi kazała w nim podobać sobie, 106 Miłość nas wspólnie położyła w grobie...Morderca niechaj Kainy[89] się lęka!« 109 Więc ja poznawszy, jak wielka ich męka,Zwiesiłem głowę i trwałem w tym stanie, 112 Ja się ocknąłem i rzekłem: »O Panie!Jakie tęsknoty i jakie zachcenia 115 Zaczem zwróciłem się znowu do cienia:»Franciszko«, rzekłem, »pokutnico biedna, 118 Lecz gdy wam z westchnień chęć się rwała jedna,Skąd wam tej chęci pierwsze przyszły wieści 121 A ona: »Niema straszniejszej boleści,Niż myślą szczęścia zaprawiać rozpacze, 124 Lecz skoro taką chęć po tobie baczęPoznać, skąd wyszły nasze niepokoje, 127 Raz dla zabawy czytaliśmy boje,Gdzie wpadł Lancelot[90] w miłosne więzienie; 130 Czasem nad księgą zbiegło się spojrzenie,I zdejmowało z lic barwy rumiane, — 133 Kiedyśmy doszli, gdzie usta kochaneRycerz całował w nieowładnej chęci, 136 Drżący do ust mych przylgnął bez pamięci;Księga i pisarz Galeottem byli, 139 Gdy jeden mówił, drugi cień w tej chwiliSzlochał; a jam czuł, że coś się rozkłada 142 I padłem, jako ciało martwe pada.
PIEŚŃ VI.[91]
1 Gdy się zbudziła myśl stulona w sobieOd mąk widoku, w jakich krewne dusze 4 Nowych skazańców i nowe katuszeNaokół siebie widzę w mrocznym dole, 7 W trzeciem, wieczystych dżdżów stanąłem kole[92]:Deszcz chłodny, ciężki, ciągły i przeklęty 10 Śnieg, brudna woda i grad w bryły ściętyWalą się strugą na ów kraj ucisku; 13 Cerber[93], zwierz dziki o potrójnym pyskuWarczy i szczeka i jak pies się dąsa 16 Wzrok toczy krwawy, czarne kudły wstrząsa,Kłąb ma wydęty i szponiaste ręce; 19 Od deszczu jak psi w ciągłej wyją męce;Jeden bok drugim ciągle zasłaniają: 22 Gdy nas gad duży ujrzał między zgrają,Paszczękę rozwarł i zęby wyszczerzył; 25 A wódz mój piędzi ku ziemi przymierzyłI w obie garści nagarnąwszy błota, 28 Jak kundys chciwie do jadła się miotaI wraz ucichnie, gdy mu rzucą strawy, 31 Podobnie naraz umilkł pysk plugawyCzarta Cerbera, co na dusze łaje 34 Stąpamy, depcąc widem gęste zgraje,Dżdżem katowane i stawiamy pięty 37 Leżały wszystkie pogrążone w męty,Lecz jedno w chwili kiedy je mijamy 40 Rzekło: »Ty, któryś wszedł za piekieł bramy,Wiedz: przed mą trumną była twa kołyska; 43 Więc ja: »Kaźń twoja taką cię odciskaZmianą na licach, że mi w niej zakrywa 46 Powiedz, kto jesteś, duszo nieszczęśliwa,Na której piekło taką złość wywarło, 49 A on: »Twe miasto, które napęczniałoZawiścią jak wór przepełniony ziarnem, 52 Przezwisko Ciacco[94] nosiłem nad Arnem:Za grzech obżarstwa, brzydki i zwierzęcy, 55 Nie sam tu cierpię, ale wśród tysięcy,Wszystko męczarnią karanych jednaką 58 Na to ja: »Tak mię twój stan boli[95], Ciacco,Że oto z ócz mych słona płynie woda. 61 Niedolę kłótnia głupich mieszczan poda?Jest-że kto prawy w mieście? i jak na to 64 A on: »Gdy w zwadzie długie minie lato,Zbroczą oręże i nareszcie dzicy[96] 67 W trzy słońca padną, a ich przeciwnicyWzniosą się, męża wziąwszy za narzędzie, 70 Długo stronnictwo to panować będzieI trzymać tamtych pod grozą obucha, 73 Dwaj sprawiedliwi są[99], nikt ich nie słucha:Z trzech iskier: chciwstwa, zawiści i pychy, 76 Tu uciął smutną wieść i stał się cichy.»Niechże twe usta reszty mi nie tają«, 79 Gdzie Farinata siedzi? gdzie Tegghiaio?Gdzie Rusticucci, Arrigo i Mosca[100] 82 Powiedz, bo serce me o nich się troskaI wiedzieć pragnę, czy ich piekło smali, 85 »Między ciemniejsze duchy się dostali«,Odparł, »winy ich przeważyły bowiem; 88 Gdy na świat luby z całem wrócisz zdrowiem,Proszę, głoś o mnie[102] i o mej torturze; 91 Oczy wywrócił w zez i w tej posturzePopatrzał na mnie, łeb wsunął w ramiona 94 »Już on nie wstanie, aż się czas dokona«,Rzekł wódz; »gdy zabrzmią trąby archaniołów, 97 Wróci z innymi do grobowych dołówWziąć ciało i kształt, by w pełnej istocie 100 Tak my szli, stawiąc po mieszanym błocieZ duchów i deszczu kroki powściągliwe 103 »Mistrzu«, pytałem, »te kary straszliweOd wielkiej chwili, gdy wyrok zahuczy, 106 A on: »W tem wiedza twoja cię pouczy[103]:Im doskonalszy jest byt, tem mu więcej 109 A choć karani tutaj potępieńcyNigdy nie dojdą udoskonalenia, 112 Takeśmy przeszli na okół pierścienia,Gwarząc ze sobą więcej niż powtórzę, 115 Tam Plutus, wielki rozbójca[104] ma stróżę.
PIEŚŃ VII.
1 »Pape Satan, Pape Satan, aleppe!«[105]Zaryczał Plutus ze swej chrypłej krtani; 4 Strachy nie zwodzą«, mówił, »bo szataniChoć wielką mają władzę, nie przekażą, 7 Potem do wzdętych gęb zwrócił się twarząI krzyknął: »Zamilcz mi wilku przeklęty[107], 10 Wara koniecznej drodze czynić wstręty;Życzą jej w górze, gdzie nad nieowładną 13 Jak jednym razem zwiną się i padnąŻagle, skoro maszt przełamie się w połu, 16 Czwartego zatem zstąpiliśmy dołu[109],Głębiej się drążąc w bolesne dziedziny, 19 O Sądzie boży! mógłżeby kto inySkupić tak razem przeliczne męczarnie? 22 Jak nad Charybdą[110] fal spienione psiarnieŁawą wypadną i na siebie skoczą, 25 Liczniejsze, niźli indziej, tu się tłocząZgraje i wyjąc, wszystkiej piersi mocą 28 Prąc, wpadną na się, potem się obrócąI cofną, w groźnym wciąż łając pomruku: 31 Tak po pierściennej drogi ciemnym łukuZ obu stron dążą na kres przeciwległy, 34 Zaledwie swoje półkole obiegły,Znów się wracają zgięte kształty cieni: 37 »Mistrzu mój«, rzekłem, »jak się lud ten mieni?Z kościoła przyszli czy z klasztornej celi 40 A Mistrz mój na to: »Wszyscy oni mieliUmysł tak kosy za ziemskiego trwania, 43 Co łacno z psiego wysłyszysz łajania,Gdy się na krańcach przeciwnych odwiną, 46 Owi, co nagą łyskają łysiną,To kardynali, papieże, kapłani, 49 Więc ja: »Mistrzu mój, tuszę, że w otchłaniRozpoznam kogoś z gromady nikczemnej 52 A on mi rzecze: »Szukać trud daremny;Pozacierany w bycie ladajakim[111] 55 Na wieki tłuc się będą onym szlakiem,Aż dzień ostatni wszystkich odmogili: 58 Że źle dawali i że źle dzierżyli,Raju nie dojdą, na wieczne poswarki 61 Patrz synu, jaki bierze termin szparkiMienie, fortuny dziecię, co dlań ludzie 64 Ot, wszystko złoto jeszcze skryte w rudzie,Lub już dobyte, nie ulży strudzonej 67 Mistrzu, w tem jeszcze chcę być pouczony:Fortuna i jej dziwne kołowroty 70 A on mi na to: »O głupie istoty,Nieświadomości i nieuctwa dzieci! 73 Ten, czyja wiedza blask najwyższy nieci,Stworzył niebiosa i tych, co je wodzą[113] 76 A światła wszędy równo się rozchodzą.Podobnie ziemskim blaskom, ziemskiej doli 79 Znikome dobra wciąż obsyła w kolejZ ludów na ludy, z rodzin na rodziny, 82 Jeden szczep rośnie, gdy drugi z perzynyPada, jak losem władczyni przyniesie, 85 Próżno wasz rozum jej przeciwić chce się;Ona przeziera, roztrząsa, rozstrzyga, 88 Ciągle jest w ruchu, nigdy nie ostyga,Z koniecznych przyczyn nieodmiennie chyża, 91 Oto fortuna, której »winna krzyża!«Woła niejeden, zamiast sławić raczej, 94 Lecz ona szczęsna ucha dać nie raczyI między innych pierwotworów[116] grono 97 Na większą litość gotuj teraz łono:Gwiazdy, co wzeszły gdym wyruszał, nizko 100 Tuśmy przecięli doliny kolisko[118]I po nad źródłem wyszli, co się pieni, 103 Woda w niem czarna, lecz krwawo się mieni;Zaczem tą nową drogą w głąb pieczary 106 Ta smutna struga brzeg podmywa szary,Jadem ziejący i w bagno rozwlekły, 109 Rzucił spojrzenie, ujrzałem ociekłyBłotem ogromny lud z nagiemi ciały 112 Już nie rękoma na się uderzałyDuchy: nogami i piersią i głową; 115 Tu dobry Mistrz mój rzecze do mnie: »OwoCi, których w świecie złość przemogła licha; 118 Mokradła równie mnóstwo ludu wzdycha:Gdziekolwiek okiem rzucisz po przestrzeni, 121 Brnąc, jęczą: »Smutkiem byliśmy karmieni[120]Na lubym świecie, który się weseli 124 Więc smutek żre nas w tej błotnej topieli!«Tak odzywają się w bagnie bełkotem, 127 Okrążyliśmy moczar w okół potem,Z prawej dół mając, a z lewej wybrzeże, 130 Ażeśmy przyszli pod jakowąś wieżę.
PIEŚŃ VIII.
1 Mówię: dalekie jeszcze śród wądołuMajaczyły nam wieży czarne węgły, 4 Do dwu płomyków[121], co się tam wylęgłyPrzeciw trzeciemu w takiej odległości, 7 Więc ja wpatrzony w Morze wszechmądrości,Pytam, co znaczą te ogniste gwary, 10 »Już się przybliża«, odrzekł, »przez moczary,Na co czekamy i wnet się odsłoni, 13 Nie takim szybkim lotem pewnie goniBełt, gdy napięta puści go cięciwa, 16 Maleńkie czółno ku brzegom dopływa:Jakiś duch ciemny był sternikiem nawy 19 »Flegjasz, ej, Flegjasz[122], tym razem ty sprawyNie wygrasz!« tak Pan do niego zakrzyczy; 22 Jak człowiek, co go, kiedy na coś liczy,Rozczarowanie do głębi ubodzie, 25 Zaczem Wódz podszedł, wstąpił i do łodzieMnie wezwał; teraz dopiero ciężary 28 I przez odmęty pomknął czółn prastary,Głębiej się dzióbem wrzynając, niż skoro 31 Wtem, gdy przez mętne płyniemy bajoro,Jeden topielec do oczu mi skacze: 34 Ja na to: »Wszedłem, lecz zostać nie raczę.Kto zaś ty jesteś, oszpecony kałem?« 37 »Duchu przeklęty!« na to zawołałem,»Zstań-że tutaj w płaczu i żałobie; 40 Więc mara na bort kładła ręce obie,Lecz Mistrz podbiegłszy, strącił piekielnicę: 43 Wziął mię za szyję i całując w licePowiadał: »Duszo, pełna oburzenia, 46 Ten był w swej pysze pełen zaślepienia;Żaden czyn jemu nie zdobi pamięci, 49 Ilu-ż to królów, co państwem nadęci,Tutaj ugrzęzną jak wieprze w kałuży, 52 »Mistrzu« powiadam, »pragnę, nim podróżyNaszej dokona sternik przez bagniska, 55 »Nim łódź drugiego brzegu będzie blizka,To, czego życzysz, obaczysz na jawie: 58 Niebawem oczy taką rzezią bawięSprawioną widmu od tłuszczy przeklętej, 61 »Daj go!« — wrzeszczała, »Filipa Argenti!«[123]Bezsilny przeciw napastników chmarze, 64 Już go nie wspomnę, zostawię w moczarze.Wtem mię uderzył jakiś jęk złowrogi: 67 Mistrz rzekł: »Tu synu koniec wodnej drogi;Oto gród Disa[124] przed nami odkryty: 70 A ja: »Widne mi jego moszej[125] szczytyUmalowane kolorem czerwieni, 73 Więc on mi na to: »Od wiecznych płomieniZ wnętrza wykwita pas barwy ognistej, 76 Wtem barka nasza wbiegła w rów kolisty,Który krainę beznadziejną grodzi; 79 Sternik nasz krążył, zanim dał swej łodziWbiec do przystani; nareszcie przybija: 82 Spojrzę, nad tysiąc czartów się uwijaU wrót i woła głosy zjadliwymi: 85 Stopa za życia w martwych staje ziemi?«Więc Wódz roztropny ku nim jeno skinie, 88 Na to ich pycha zaraz się ochynie:»Pójdź sam«, wołają, »lecz ten niechaj wraca, 91 Niechaj z powrotem błędnej drogi maca;Ty zostań, coś go wiódł w tę norę ciemną, 94 Pomyśl, słuchaczu, co się działo ze mną,Gdy usłyszałem przeklęte wyrazy: 97 »Wodzu mój luby, coś nad siedem razy[126]Wracał otuchę i zwalczał zawady 100 Niech nie zostanę słaby i bez rady;Skoro moc wyższa przeszkodą nam staje, 103 Lecz Pan mój, co mię w owe przywiódł kraje,Rzekł: »Zbądź obawy; nikt nie jest dość silny, 106 Tu na mnie czekaj i pokarm posilnyNadziei spożyj i niech myśl się cuci, 109 Zaczem odejdzie i samego rzuciMój słodki Piastun; zawahany stałem, 112 Nie wiem, jakim się świadczył trybunałem,Ale za chwilę piekielne załogi 115 I zatrzasnęły bramę[127] nasze wrogiW pierś Pana mego; więc do wrót powoli 118 I onieśmielił mu się wzrok sokoliW ziemię spuszczony; idzie i powiada: 121 A do mnie rzecze: »Że mną gniew owłada,Nie dbaj i nie bój się; zwalczę przekory, 124 Nie pierwszy raz to brużdzą krnąbrne zmory[128];Wszak próbowały buntu u mniej skrytej 127 Widziałeś napis śmierci na niej ryty:A już tamtędy z kamiennych poroży 130 Ten, co nam wrota forteczne otworzy«.
PIEŚŃ IX.
1 Gdy ujrzał Wódz mój, że z jego kłopotemNa twarz mi wpełzła blada bezotucha, 4 Stanął i czekał jak człowiek co słucha,Bo najbystrzejszy wzrok tam nie przebrodzi 7 »Ten nowy szkopuł zwalczyć nam się godzi«,Szepnął, »a gdy nie... czekać zmiłowania; 10 Snadniem ja dostrzegł, że początek zdaniaMyśl doufniejszą niźli reszta mieści, 13 To też strach na mnie padł od nowej wieści:Ze strzępów mowy, niepewny co znaczą, 16 »Zstąpił-li w smutną tę jamę ślimacząKto z duchów, które pierwszy stopień winy 19 Tak pytam, a Wódz: »Sród naszej drużynyNiewielu tylko wolność otrzymało 22 Raz ja tę podróż odprawiłem całą,Gdy prośbą dzikiej Erykto[129] zaklęty, 25 Wnet potem, kiedym zzuł doczesne szczęty,Wstąpiwszy tutaj, zabrałem tajemnie 28 To są najgłębsze, najczarniejsze ciemnie,Najdalsze nieba, gdzie trwa źródło ruchu[131]; 31 Ten staw okropny, siedziba zaduchu,Twierdzę boleści dzierży pośród fali; 34 Już nie pamiętam, co powiadał dalej;Wszystką uwagę ściągnąłem do góry 37 I gdzie odrazu nad ponsowe muryTrzy krwawe Furje wyrosły pospołu: 40 Zielenią gadów opasane w połu;Z źmij i padalców ukręcone bicze 43 A on, co znał już obrzydłe obliczeSłużebnic pani wieczystego jęku[132], 46 Oto Megera, ta po lewym ręku;W prawo Alekto wyje; Tyzyfony 49 Spojrzę, pierś sobie drą własnymi szponyI w dłonie klaszczą i jęczą; ja cały 52 »Bywaj Meduza! Zmień go w kawał skały!«Przegięte ku mnie wołają djablice; 55 »Obróć się prędko, zakryj dłońmi lice:Niechbyś się dostał na oczy Gorgonie[135], 58 Twarzą mię zwrócił ku przeciwnej stronieI na mych oczach, pełen nieufania, 61 O, wy, jasnego zdolni rozeznania!Patrzcie nauki, która z osłoniętej 64 A już się zbliżał przez brudne odmętySzum, od którego dwa brzegi dygocą: 67 Tak wyzwolone sprzecznych prądów mocąTłuką się wiatry po lasu rubieży, 70 Rwą i unoszą kwiat; a po grabieżyDumnie odchodzą w kurzawy obłoku, 73 Z oczu mi dłonie zdjął. »Teraz moc wzroku«,Rzekł, »wytęż, gdzie mgła po fali się wije 76 Jak przed zjawieniem jadowitej źmijeStado żab w wodzie nagle się rozprószy 79 Tak więc tysiączne, skazane katuszy,Zbiegły przed Jednym przerażone duchy, 82 Z twarzy odganiał przygęsłe zaduchyWionąc lewicą, ale zdał się zgoła 85 Więc niebieskiego w nim zgadłem anioła;Spojrzę na Mistrza, a on znak mi dawał, 88 O jakżem pełnym wzgardy Go poznawał...Podszedł do bramy i dotknięciem wici 91 »Niebios wyrzutki, sromotą okryci!«Rzekł, przestępując próg okropnej parni, 94 Przecz owej Woli stawacie niekarni,Której zamiarów żaden nie umorzy, 97 Przecz się buntować konieczności bożej?Próbował Cerber: ku wiecznej przestrodze 100 Rzekł i powracał po błotnistej drodze,Na nas nie patrząc zgoła, z miną człeka, 103 Niźli o tego, co jej chciwie czeka;A myśmy weszli skróś czarnego wzwodu, 106 Już nam gwałt niczyj nie wzbraniał przechodu,A ja, com ciekaw był przekroczyć progi 109 Wzrokiem zatoczę i widzę rozłogiPo stronie lewej i po stronie prawej, 112 Jak w Arles[139], gdzie Rodan rozlewa żuławy,Lub w Pola, gdzie wzdłuż Quarnera[140] wybrzeży 115 Pole się groby kamiennymi jeży,Tak tu grobowców sterczą nagie skały[141], 118 Pośrodku mogił płomienie pełzały;Na skróś je parna przejmowała spieka, 121 Grobowców były uniesione wieka;Przerażające szły z głębi lamenty 124 Więc ja do Mistrza: »Kto ten lud zamkniętyI pochowany w granitowe leże, 127 Na to on do mnie: »Tu cierpią kacerzeWszelakiej sekty; z nimi naślednicy 130 Równi z równymi legli; dla różnicyWin w różnym stopniu żłoby trumien płoną«. 133 Męczeńskiej szliśmy, pod murów osłoną.
PIEŚŃ X.
1 Wązką ścieżyną między miasta murySzliśmy, a owe upalne katownie: 4 »O szczytna Siło, co mię tak cudownieWodzisz po niecnej krainie nędzarzy«, 7 Owy lud, co się wewnątrz grobów praży,Można-ż oglądać? bowiem uchylone 10 Na to Mistrz do mnie: »Zatrzasną się one,Gdy z Józefata dolin liczną zgrają 13 W tej okolicy swe cmentarze mająEpikur i tych jego uczniów świta, 16 Ale myśl w twojem pytaniu spowita[143],Wnet w jednej trumnie znajdzie rozwiązanie, 19 »Serca mojego nie zakrywam, Panie,Gdy chcesz w nie wejrzeć; lecz milczeć się zdało, 22 »O, Toskańczyku, który żywe ciałoPrzez gród ogniowy niesiesz i tak cześnie 25 Już mi twa gwara zdradziła, że nie śnię:Snać ciebie rodzi ta ziemia sławiona, 28 Te słowa wyszły z kamiennego łonaTrumny; toż większa trwoga na mnie padnie, 31 »Obróć się: co ci?« tak Mistrz mię zagadnie;»Patrz, Farinata[145] wstał w niszy kamiennej: 34 »Wzrokiem chwyciłem jego wzrok trumienny;On wznosił piersi i czoło surowe, 37 Wtem ręce Wodza mego piorunowePchnęły mię, kędy ten cień sterczał blady: 40 Gdy u grobowca stanąłem posadyPopatrzał na mnie, a potem mi rzucił 43 Ja, bym się z Mistrza przestrogą nie skłócił,Co chciał, krótkimi wyznałem wyrazy; 46 I mówił: »Chciwi byli mojej skazy,Na ród mój wojnę od wieków zażegli, 49 »Choć zwyciężeni, przecież się postrzegli«[149],Odparłem; »wzięli zasię gród zabrany; 52 Wtem oczom moim wstał wyprostowany,Widny po brodę, duch z bliskiej mogiły: 55 Jął się rozglądać, jakby jakiś miłyGość miał mu z moją zjawić się osobą 58 Płacząc, rzekł: »Skoro skróś smutnych żałobąWięzień szczytne cię wiedzie przyrodzenie, 61 »Nie własne tutaj wiedzie mnie zachcenie«Rzekłem, »tam stoi mąż, co mną się para: 64 Zarówno słowa widma, jak i karaDosyć mi o nim powiedziały wieści, 67 Powstała nagle i pełna boleści:»Jakto, miał, mówisz? Czyż-by już nie bawił 70 A gdym go nie dość pospiesznie odprawił,Duch rozumiejąc, że odpowiedź kryję[151], 73 Tymczasem cień ów dostojny, na czyjeProśby zostałem, postawy nie zmienia, 76 Lecz jakby kończył swego przemówienia:»Że tego kunsztu nie znali w niedoli, 79 Zanim pięćdziesiąt razy[152] twarz wykoliPani, co dzierży tu czasu rachubę[153], 82 A że powrócić masz na światło lube,Powiedz: przecz lud twój nas prawami smaga?[154] 85 Więc ja mu na to: »Rzeź i ta zniewaga,Co Arbji dała fale rubinowe, 88 A on westchnąwszy i zwiesiwszy głowę:»Wszak nie sam byłem, kiedy was wyparto; 91 Za to sam jeden, kiedy się zażartoZmienić Florencję w kupę rumowiska, 94 »Niechaj-że plemię twoje mir odzyska!«Rzekłem, »a teraz rozwikłaj pętlicę, 97 Jak widzę, wzrok wasz sięga za granicęZdarzeń dziejących się w obecnej porze, 100 »Jak w dalowidztwie wzrok nasz dostrzec możeJedynie tylko odsuniętych rzeczy; 103 Lecz blizkich lub już obecnych nam przeczy;Toż póki z inąd wieści nie zaznamy, 106 Stąd łacno możesz wnieść, że postradamyTo świadomości dobro niewątpliwie, 109 Więc ja mą winą cały się roztkliwię;»Powiedzcie temu, co wpadł w trumnę z głazu: 112 Żem odpowiedzi nie dał mu odrazu,To przeto, żem był w błędzie uwikłany 115 A wtem już Mistrza głosem przyzywany,Spiesząc się, ducha poproszę goręcej, 118 »Leżę tu«, odparł, »pośrodku tysięcy:Ze mną Fryderyk drugi i kardynał[155] 121 Tu zapadł w trumnę, a jam iść poczynałKu prastaremu mojemu Wieszczowi 124 Ruszył; po małej chwili tak mi powie:»Co to za troska, widzę, tobie cięży?« 127 »Coś przeciw sobie słyszał, niech się stężyW twojej pamięci!« tak Mędrzec mi każe; 130 »Kiedy obaczysz blasków jasne zarzeTej, której wdzięczny wzrok przegląda wszędy, 133 W lewo zawrócił Mistrz mój i już tędyMur porzuciwszy, ścieżką coraz głębiej 136 Aż ku nam ogień wewnętrzny się kłębi.
PIEŚŃ XI.
1 Idąc okólną ścieżką po wiszarze,Co go tworzyły ściany w gruz rozbite, 4 Powietrze było tak zaduchem syteCo w przepaścistej otchłani się wszczyna, 7 Na której napis ryty wypomina:»Tutaj spoczywa papież Anastazy, 10 »Zwolna«, Mistrz rzecze, »schodźmy między głazy;Niech nawyknieniem zmysł się ubezpieczy, 13 Na to ja proszę: »A tymczasem k’rzeczyŻmudę mil innym wynagrodzić zyskiem...« 16 Synu mój, w dole pod głazów urwiskiemTrzy koła jak te, co nam z ócz znikają, 19 Wszystkie przeklętą wypełnione zgrają;Lecz by ci potem spojrzeć wystarczało, 22 Wszelka złość, którą niebo obrzydziło,Celem ma krzywdę; zrządzić ją się stara 25 Lecz podstęp, człecza jedynie przywara,Jest niezbożniejszy, to też w niższem kole 28 W pierwszem się mieszczą gwałtownicy kole;Lecz że gwałt trzema sposobami chodzi, 31 W Boga, bliźniego lub siebie gwałt godzi,A to w osoby, mówię, albo rzeczy, 34 Gwałtem zabija się, albo kaleczyBliźnich osobę, a dobra i mienie 37 Stąd skrytobójców i morderców cienie,Zbrodniów, złodziei oddzielną komorą 40 Może obrócić człowiek rękę skorąNa siebie, lub swój majątek; więc społem 43 Kaźń, co się sami rozstają z padołem,Marnują dobra, trwoniąc je bez miary 46 Gwałt Bogu zadać można brakiem wiary,Albo bluźnierstwy, lub gdy się wyróżni 49 Więc w mniejszym kręgu cechą z piekieł kuźniSodomski znaczon ród i Kaorzany[160] 52 Podstęp w sumieniu sprawiający rany,Krzywdzi tak tego, co na wierność liczy, 55 Ostatni owych jeno więzów tyczy,Które natura na ludzi nakłada[161], 58 Obłud, złodziejstwa i symonji zdrada;Tu więc pochlebcy, fałszerze, znachorzy, 61 Poprzedni miłość przyrodzoną morzyI to, co z taką miłością się splata, 64 Więc w mniejszem kole, gdzie jest środek świataI kędy się Dis[163] okropny rozsiada, 67 »Wykład twój«, rzekłem, »jasno opowiadaI jasno dzieli piekielne koliska 70 Lecz powiedz: Owi z błotnego bagniskaI których tnie deszcz i których wiatr garnie, 73 Czemu w szkarłatną nie popadli parnię,Skoro ich nie ma Bóg w litości swojej; 76 »Przecz«, odparł, »myśl twa w obłędzie się znoi,Taką niezwykłą złudą opętana? 79 Zbiegła-ż z pamięci twojej prawda znana,Którą ci jasno wykłada Etyka, 82 To niewściągliwość, złość, zwierzęcość dzika:Jako ta pierwsza mniej Boga obraża 85 Jeżeli dobrze rozum twój to zważa,Przypominając razem, kto są owi 88 Pojmiesz, że im się odmienne stanowiMiejsce niż zdrajcom; że kary mniej wstrętne 91 »O Słońce[165], które wzroki leczysz mętne:Tak mi się umysł z twych rozjaśnień złoci, 94 Lecz niech twa dobroć«, rzekłem, »myślą wróciI tę zawiłość jeszcze mi wyłoży: 97 »Ten filozofja błąd w tobie umorzy«,Odparł, »wszak nieraz powtarza w swym wątku, 100 Sztuce i płynie z bożego rozsądku[166];A gdy kto pilnie w Fizyce poszuka[167], 103 Że za naturą dąży wasza sztukaJako w mistrzowe uczeń dąży ślady; 106 Jeśli na pamięć znów przywiedziesz radyZ księgi Rodzaju, wiesz, że brać wypada 109 Zaś lichwiarz właśnie karność wypowiadaNaturze i tej, co w trop za nią bieży, 112 Teraz pójdź za mną; pospieszać należy;Na horyzoncie już zamigotały 115 A nam nie tędy przyjdzie zejść ze skały«.
PIEŚŃ XII.[170]
1 Grań, którą schodzić mieliśmy po stoku,Tak była dzika, przytem pełna wstrętu, 4 Jak w usypisku, co z tej strony TrentuSplezło w Adygę[171], czy własnym ogromem, 7 Od stóp do szczytu rozdartym wyłomemTak się bok góry zrobił niedostępny, 10 Podobnie sterczał gościniec posępny;A na wierzchołku strzaskanej głowicy 13 Sposób z kłamanej spłodzon jałowicy;Ledwo nas ujrzał, cielsko kłem rozporze, 16 W tem Mędrzec krzyknie doń: »Rozumiesz może,Iż tu ateńskie książę na cię godzi[173], 19 Odstąp precz bestja, bo ten nie przychodziJak ów, od siostry twojej nauczony, 22 Jak buhaj ciosem śmiertelnym raniony,Na bok, w który go ugodzono, pada 25 Tak się miotała kreteńska szkarada;Więc wódz mój krzyknął: »Zbiegnij po krawędzi, 28 Zaczem po piargach szliśmy, w każdej piędziCzując z pod stopy zmykające głazy, 31 Szedłem w zadumie. »Dziw ci, jakie razyWycięły zrąb ten, strzeżon strachem złości, 34 Wiedz, gdym raz pierwszy schodził tutaj w gości[175],Dążąc do piekła najniższego dziczy, 37 Lecz jeśli dobrze pamięć moja liczy,Nie wiele wprzódy nim tu zszedł Obrońca[176], 40 Drgnęła w posadach dolina cuchnąca,Tak iż sądziłem, że to wszechstworzenia 43 Jak niegdyś, naprzód w chaos go zamienia[177];Owej to chwili runęły w zwaliska 46 W dół spojrzyj: oto krwi rzeka już blizka,Gdzie w kotłujące zanurzon jest piany, 49 Chciwości ślepa, gniewie wyuzdany![178]Przecz na doczesnym żgacie nas padole, 52 Był rów szeroki, żłobiony w okole,A jak Wódz twierdził, świadomy budowy 55 Nad fosą w podłuż ściany granitowejŁuczne Centaury[179] biegały w orszaku, 58 Gdy nas ujrzały, stanęły na szlaku,Zaś trzy potwory skoczyły przed tłuszczę, 61 A jeden wołał: »Na jakie w tę puszczęSchodzicie męki, hej z gór przychodniowie? 64 Na to Mistrz odparł: »Sam Chyron się dowieCo my za jedni, jakie nasze sprawy; 67 Tknął mię i szepnął: »To jest Nessus żwawy,Co go zgubiła piękna Dejanira 70 Ten średni, który na swą pierś spoziera,Chyron[181], Peleusowego piastun syna; 73 Tysiąc ich łuki nad fosą napinaI godzi w duszę, co się z krwi wychynie 76 Ku szybkonogiej poszliśmy drużynie;Chyron bełt wyjmie i końcem pocisku 79 A odsłoniwszy kły w okropnym pysku:»Uważcie«, mówi, »wtóry z tych co schodzą, 82 Chyba on żyje, lub mię zmysły zwodzą...«Mistrz podszedł; łona sięgał mu ciemieniem, 85 »Żyw on«, tak mówił, »a tych jaskiń cieniemZe mną samowtór idzie, prowadzony 88 By mi go zlecić, swoje antyfonyPrzerwała Pani o niebiańskiej twarzy[185]; 91 W imię Potęgi, przez którą się ważyMa stopa w dzikie ścieżki tego grodu, 94 Niech nam pokaże, którędy do brodu,A jego niechaj weźmie na swe bary, 97 W prawo stał Nessus; Chyron do poczwaryZwrócon, rzekł: »Ruszaj i bądź przewodnikiem 100 Iść my poczęli za wiernym strażnikiemNad tonią wrzątku, co się pąsem krwawił 103 W strudze lud mnogi aż po brwi się pławił.»To jest tyranów ród«, Centaur powiada, 106 Tu się za srogie krzywdy odpowiada;Aleksy tu jest z Dyjonizym społu[186], 109 Przypatrz się temu z kruczym włosem czołu:To jest Azzolin[187]; ów, co włos ma płowy, 112 Zły syn go strącił w ten nurt rubinowy«.Chciałem coś pytać, lecz Mistrz: »Już ja z boku 115 Cokolwiek dalej Centaur wstrzymał krokuNad rzeszą, która, zdawało się, tonie 118 Widmo ukazał samotne na stronie[189],Mówiąc: »Wielbione nad Tamizy wałem 121 Dalej tłum czerniał wynurzony ciałem,Głowę wznoszący, widny aż po brzuchy; 124 Coraz to płycej szedł nurt wrzącej juchy,Tak, aż nareszcie stóp im ledwie tyka: 127 »Jak z tego końca coraz się umykaWrzątek, że ledwie dno łożyska myje, 130 »Że z drugiej strony niżej w grunt się ryje,Aż wreszcie ową kończy się głębiną, 133 W tej głębi własną zatraceni winą,Cierpią: Attyla[191], ów bicz boży ziemi, 136 Gdy się ich śluza warem krwi otworzy,Obu Rinierom[193], co gnębili srodze 139 Zwrócił się i w bród wracał po swej drodze.
PIEŚŃ XIII.[194]
1 Jeszcze nie przebył krwawego potoku,Gdyśmy się w leśne dostali gęstwiny, 4 Liść nie zielony tam, lecz jakiś siny;Gałąź nie gładka, lecz jakaś żylasta; 7 Nie tak się plące i nie tak zarastaMiędzy Kornetem a Cecyną puszcza[195], 10 Tu gniazda wije brzydkich harpij tłuszcza[196],Która Trojanom obmierziwszy żydła, 13 Ludzkie oblicza mają, duże skrzydła,Pierzaste brzuchy i szpony jastrzębie; 16 Rzekł Mistrz mój dobry: »Zanim w lasu głębieWejdziesz, masz wiedzieć, że to krąg jest wtóry 19 Aż na okropne natrafisz piachury;Teraz patrz pilnie, pomny, com powiadał[197], 22 Po boru echem jęk ogromny biadał,Ale kto jęczeć mógł, nie wypatrzyłem, 25 Sądziłem, że Mistrz sądził, że sądziłem[198],Jakoby głosy owe szły z gęstwiny 28 »Spróbuj«, powiada mi, urwać z krzewinyJednę gałązkę; kiedy się odłamie, 31 Ja usłuchałem i ściągnąwszy ramię,Gałązkę z dużej ułamałem śliwy. 34 Ciemną czerwienią podbiegło krwi żywej.I znowu biadał: »Czemu rwiesz mi trzewa? 37 Byliśmy ludzie, dziś jesteśmy drzewa,Ale się z czulszą litością spotyka 40 Widmo i nakształt żywego patyka,Gdy płonie z jednej, płacze z drugiej strony, 43 Ów szczątek słów i łez wydawał tony;Zatem mi z ręki wypadła chabina 46 »Duszo rozdarta!« Mistrz mówić zaczyna,»Gdyby on mógł był uwierzyć w te dziwy, 49 Nie byłby ściągnął ręki popędliwej;Źle mi radziło cudu podobieństwo, 52 Lecz powiedz, ktoś ty, aby za męczeństwoZadane, blasku przyczynił twej sławie, 55 Więc duch: »Tak słodko prosisz i łaskawie,Że nie lza milczeć; a niech nie zniechęcę, 58 Jam jest, masz wiedzieć, ten, com trzymał w ręceObadwa klucze od serca Frydryka[199], 61 Że już nade mnie nie zna powiernika.Ta moja w służbie przychylność i wiara 64 Bo nierządnica, co od wrót cezaraNigdy wszetecznych oczu nie odwróci, 67 Wszystkie przeciwko mnie zapala chuci,A gniew Augusta[201] od nich tak rozpłonie, 70 Więc oburzenia smak poczuwszy w łonie,Ja prawy, krzywdę sobie zadawałem, 73 Lecz na tę korę, co dziś jest mem ciałem,Przysięgam[202]: panu tak godnemu chluby[203] 76 Który z was obu na świat wróci luby,Pokrzep mą pamięć, co w bezcześć popada 79 Wieszcz chwilę czekał, a potem powiada:»Nie zwlekaj; pytaj, póki czasu stanie, 82 Na to ja rzekłem: »Sam go pytaj, panie,O to, co mniemasz, że mi wiedzieć płuży[204], 85 A on: »Jak tuszę, że druh mój usłużyW tem, w czem go kolwiek twoja prośba wzywa, 88 Tak racz nam wykryć, przez jakie przędziwaDuch wasz się wplata w te zaklęte sęki 91 Więc z pnia się nagle odezwały jęki,A szmerem westchnień ta się mowa wlekła: 94 Gdy dusza nasza sama na się wściekłaPożegna ciało na pobyt jej dane, 97 Śród lasu, w miejsce wprzód niewyszukanePada przygodnie, jak ją wiatr ułowi; 100 Wypuszcza pędy, drzewkiem się odnowi;Harpie liść jego szczypiąc, srogie katy, 103 Kiedyś po ziemskie nasze wrócim szaty,Ale ich na się żaden z nas nie wdzieje: 106 Tu je przywleczem[205]; pośród smętnej kniejeNasze cielesne zawisną łupiny, 109 Zamilkł, a podczas gdy jeszcze nowinyJakiej czekamy z ust dziwnego krzaku, 112 Jako myśliwca, gdy stojąc na szlaku,Tupot odyńca słyszy i ogary 115 Wtem z lewej strony wybiegły dwie maryNagie i krwawe skórą obszarpaną: 118 »Przyjdź śmierci!« wołał przedni; za zdyszanąDuszą w te-ż tropy drugi próżno rące 121 Mniej prędko biegłeś po tieppijskiej łące!«Wtem tchu mu brakło; niechawszy zdobyczy, 124 A las za nimi psiarnią zaskowyczy;Sfora suk czarnych[207] w okropnym obcesie 127 Do ukrytego w krzaku ducha rwie się,Potem drugiego porwie na paszczękę 130 Tedy przewodnik mój wziął mię za rękęI wiódł do krzewu, co daremnie biada 133 »Jakóbie de Sant-Andrea!«[208] krzak gada,»Czemu się moją ratujesz przyczyną? 136 Więc przystanąwszy Wódz mój nad krzewiną,Spytał: »Kto jesteś, co-ć tyloma usty 139 »Istoty, którym dziwnymi dopustyRzeź była wstrętna przed oczy stawiona, 142 U stóp smutnego zgarnijcie je trzona:Jam dziecię grodu, który na Baptystę 145 Za co ów gniewy poprzysiągł wieczyste.I gdyby nie to, że zeń most na Arno 148 Mury, co dłonią wznosili ofiarnąObywatele z Attyli pogromu, 151 Wiedz, jam obwiesił się na własnym domu«.
PIEŚŃ XIV.[211]
1 Przejął mię taki żal rodzinnej ziemi,Żem zebrał liście i oddał je pniowi[212], 4 Przyszliśmy w miejsce, co miedzę stanowiTrzeciego kręgu i modłą cierpienia 7 Dla dokładnego rzeczy wyjaśnieniaPowiem: na suche przyszliśmy ugory, 10 Wkoło nich smutny las i ptasie zmory,Sam okolony wstrętnymi ukropy[213]; 13 Spostrzegam miałkie, piaskowe zatopy;Tak owo muszą wyglądać pustynie, 16 O boża zemsto, jakże cię uczynięStraszną grzesznikom, kiedy im ukażę, 19 Zgraje dusz nagich ujrzałem: nędzarzePłaczem żałosnym wszyscy zawodzili, 22 Ci na wznak w piasku położeni wyli,Ci z sterczącymi siedzieli kolany, 25 Liczniejszy był tłum na chody skazany;Mniejszy tych, którzy leżeli pokotem, 28 Na step piaskowy płomienistym miotemPadały żaru rozczepione kiście, 31 Tak Aleksander w Indjach ognio-liścieWidział lecące nad ludzi i konie, 34 Zaczem je kazał deptać na wygonie,Jako, że łacniej zarzewie się zgłuszy, 37 Podobnie tutaj wieczny ogień pruszy,A piach się żarzy tak, jak się zczerwienia 40 Nędzne ramiona młyńcem bez wytchnieniaTrzepiąc się, bronią ciała złudnej kory 43 »Mistrzu«, zacząłem, »co wszystkie przekoryPiekielne zwalczasz, prócz tej, którą duchy 46 Kto jest ten olbrzym dumny i bezruchy[216],Co się w kłąb zwinął, ani się nie miota, 49 Na dźwięk mej mowy olbrzym zadygota;Poczuł, że o nim się pytam i rzecze: 52 I choćby ten, co piorunowe mieczeKuje dla Zewsa, który w te otchłanie 55 I choćby wszyscy pomdleli TytanieZamknięci w kuźni Mongibelu[218] czarnej; 58 I choćby mię znów jak w elementarnejBitwie pod Flegrą[219], ciął śmiertelnym ciosem, 61 Tedy zawołał Mistrz mój wielkim głosem,Jakom go jeszcze nie słyszał w tej dobie: 64 Za kata pycha własna służy tobie,Do żadna boleść nie dorówna wrażej 67 Obrócił ku mnie łagodniejszej twarzy:»To jeden z siedmi«, rzekł, »co wznieśli bronie 70 Jak dawniej nie chciał trwać w jego zakonie;Własna mu krnąbrność najciężej dolega, 73 Teraz pójdź za mną, a niech się wystrzegaStopa wysunąć na żarkie piaszczyska; 76 Milcząc my doszli aż tam, gdzie wytryskaPotoczek źródłem ukrytem w gęstwinie; 79 Jak w Bulicame[221] struga waru płynie,Który grzesznice niżej w dzbany biorą, 82 Kamienną stoki i dno kryjąc korą;Tędy spojrzałem, rozumiejąc k’rzeczy, 85 »Z wszystkich aż dotąd zjawionych ci rzeczy,Odkąd za groźne weszliśmy podwoje, 88 Godniejszej oczy nie spotkały twoje,Niźli ten strumień, obecnie widomy, 91 Tak mówił do mnie; zaczem ja łakomyProszę, aby już nie skąpił mi strawy, 94 »Leżą śród morza puste lądów ławy«,Mówił Mistrz, »ostrów Kretą się nazywa; 97 Tam góra Ida, bywało, opływaW wody i gaje, w łąki pełne krasy; 100 Kolebką Zewsa była[223] w tamte czasy,Kiedy go chronić przed ojcem wypadło; 103 Śród góry sterczy olbrzymie widziadło[224]:Starzec, w Damiatę plecyma podany, 106 Głowa z litego złota, bez odmiany:Srebrne ramiona i barki olbrzyma, 109 Nogi z żelaza, w którem skazy niema;Jedynie prawa stopa z terrakotty, 112 Wszystek pęknięty, oprócz głowy złotej,Którem pęknięciem łzy ustawnie płyną; 115 I z góry spadłszy, biegną tą doliną:Z nich się Acheron, Styks, Flegeton rodzi. 118 Tam zapadając, skąd się już nie schodzi;Ujrzysz je zlane w zmarzłe topieliska 121 Na to ja: »Skoro strumień ten wytryska,Jak mówisz, pośród ziemskiego padołu, 124 »Miejsce to, jak wiesz, ma formę okołu,A choć już drogi zbiegłeś kawał spory, 127 Jeszcześ w krąg całej nie zwiedził komory[225];Więc gdy rzecz nowa zjawia się na oczy, 130 »Gdzież«, pytam, »rzeka Letejska się toczy,O której milczysz? Gdzie Flegeton łzawy 133 »Cieszy mię«, odrzekł, »twój umysł ciekawy;Lecz nazwa rzeki, w której płyną wary[226], 136 Letę obaczysz, gdy z piekieł pieczaryWyjdziesz[227]; w niej myć się chodzi duch człowieczy, 139 I dodał: »Z lasem pożegnać się k’rzeczy;Teraz pójdź za mną po skalnej cembrzynie, 142 Nad nią żar ogniów padających ginie«.
PIEŚŃ XV.[228]
1 Krok teraz niesiem po cembrzynnej skale,A para, co się unosi nad strugą, 4 Jako więc między Guizzantem a Brugą[229]Flamandczykowie morzu czynią wstręty 7 Lub Padewczycy po wybrzeżu Brenty,Gdy ochraniają swe miasta i grody, 10 Roztaje; taki biegł wał brzegiem wody,Lecz niższy, tudzież na grubość mniej spory, 13 Gdzieś w tyle został z dziwnymi upioryGaj i już zniknął z widnokręga wzroku 16 Piasków spostrzegam wzdłuż tamy potokuDusz grono ku nam idące z daleka 19 Na nowiu człowiek patrzy się w człowieka;Tak nam te widma wzrok wlepiały w twarze, 22 A gdy podeszli, gdzieśmy stali w parze,Jeden poznawszy mię, za suknię chwytał 25 Więc ja do ducha, który tak mię witałŚciągnięciem dłoni, obrócę powiekę 28 Potem do twarzy przez piekielną spiekęSkróś przepalonej, twarzy mej nachylę: 31 »Synu mój«, odparł, »zechciej przyjąć mile,Że przy twym boku Brunetto Latini 34 »Jak chcesz«, powiadam, »niech się tak uczyni;Usiądźmy razem, jeśli życzysz, Panie, 37 Tedy on: »Kto tu na chwilę przystanie,Za karę leżąc musi stoma laty 40 Ale idź naprzód, a ja w ślad twej szaty,Aż tłum dopędzę, co ze spiekłem ciałem 43 Jam zstąpić nie śmiał i wciąż szedłem wałem,Który me stopy od żarów odgradza, 46 On rzekł: »Jakiż traf czy przeznaczeń władzaPrzed dni ostatkiem na ten szlak cię miecie 49 Więc ja mu na to: »Tam na jasnym świecieZabłąkałem się w boru nieprzebytym, 52 Wynijść zeń chciałem wczoraj rannym świtem,Alem nie zdołał, aż mię wziął pod stróżą 55 »Byleś gwiazd słuchał«[236], rzekł, »które ci służą,Do zaszczytnego wpłyniesz portu, skoro 58 A ja, gdybym był nie umarł przed porą,To widząc one gwiazd nad tobą śluby, 61 Lecz ten złośliwy lud i samoluby,Który z fiezolskich zszedł kamiennych progów[237] 64 Odpłaci tobie[238] jak najgorszy z wrogów;A słusznie wcale, bowiem nie wypada, 67 Ślepymi stara powieść ich powiada[239]:Rasa zawistna, chciwa, w złości żwawa... 70 Tobie się taka z losu znaczy sława,Że cię ułaknie[240], kto dziś prześladuje; 73 Niechże się wzajem na barłóg tratujeTrzoda fiezolska, ale niech się strzeże 76 Na tem śmiecisku, wyrosłe z macierzeRzymskiej, z tych Rzymian, co tam mieli chaty, 79 »Gdybym«, powiadam, »otrzymał przed latyO com się modlił, ty, ziemi banita, 82 W pamięci mojej żyje, tak wyrytaJak dziś bolesną widzę, twoja postać 85 Nieśmiertelności jako można dostać.Jeśli żyć będę, świat z mych dzieł obaczy, 88 To, co powiadasz, że z gwiazd mi się znaczy,Z tem, co mi inne wróżyły znachory[242], 91 To jedno pewnie wiedz, że każdej pory,Bylem w sumieniu swem miał wartownika, 94 Już mię raz drugi ta wróżba potyka;Jak trzeba, niech się wolą losu święci 97 Tu Wódz mój głowę na prawo przekręci,Pogląda na mnie bystro, wreszcie powie: 100 Ja przecież ciekaw, nowe wieści łowię,Brunettowego idąc bokiem cienia 103 Pytam. »Jedni«, rzekł, »godni przypomnienia,Drudzy niech lepiej będą nie nazwani; 106 Wiedz: wszystko wielcy mędrcy i kapłani,Których świat w liczbę najsławniejszych kładzie, 109 Tam Pryscjan[246] chodzi w bolesnej gromadzie,Także Franciszek z Accorso[247] z nim drugi; 112 Ujrzałbyś kogoś[248], co z rozkazu sługiSług był z nad Arna słan nad Bachiglionę, 115 Więcej-bym mówił, ale w waszą stronęNiewolno dalej iść, bo oto świeże 118 Lud idzie mnogi, kędy nie należę.Lecz przecie, zanim odejdę, w rozłące 121 Zaczem się zwrócił i rozpuścił ręceNogi, sposobem biegnącego męża 124 A biegł tak szybko, jak ten, co zwycięża.
PIEŚŃ XVI.[251]
1 Doszliśmy miejsca, kędy fala dudniW niższego kręgu pędząc zakamary, 4 Wtem my znienacka ujrzeli trzy mary,Jak zostawiwszy w tyle jednę zgraję 7 Biegły, gdzie owe szumiały ruczaje.»Czekaj, żeś z naszej bezbożnej ojczyzny«, 10 Aj, jakie rany i oparzeliznyŚwieże i dawne po ich członkach broczą! 13 A Wódz spostrzegłszy, że wprost ku nam kroczą,»Czekaj!« rzekł, stając i zwracając twarzy: 16 I gdyby nie ten ogień, którym prażyPrzyroda miejsca, winienby człek grzeczny 19 Wtem oni lament swój podnieśli wieczny,A skoro do nas podeszli, o dziwo, 22 Jako więc nadzy i lśniący oliwąSzermierze krążą, upatrując pory, 25 Tak się toczyły kołem dziwne stwory,A twarze ciągle obracane wsteczą[253] 28 Ozwał się jeden: »Jeśli nieczłowieczoTwarz odmieniona i brzydota kaźni 31 Dla dawnej sławy spójrz ku nam przyjaźniejI mów, kto jesteś, co w piekielne czady 34 Patrzaj: ten oto, czyje depcę ślady,Goły, golizną szkaradnej wyliny, 37 Gdy zamieszkiwał padolne dziedziny,Gwidona Guerry przyobłóczył miano, 40 Tuż za mną depce ziemię przegarzanąTegghiaio Aldobrandi[255]; ten jest warty, 43 A ja, wspólnymi płomieniami żarty,Wiedz, Rusticucci[256] jestem, przez złą żonę 46 Gdybym miał wówczas od żaru osłonę,Między nich skoczyć[257] byłbym się odważył. 49 Nie byłby wzbraniał; lecz piasek tak prażył,Że chociaż drżałem do nich w tej minucie, 52 »Nie wzgardę«, rzekłem, »lecz ból i współczucieBudzi to kształtów ludzkich wykrzywienie, 55 Od pierwszej chwili, gdy Mistrza skinienieI słowa poznać niezwłocznie mi dały, 58 Wasz rodak jestem; dzieła pełne chwały,Imiona wasze, które w sercu liczę 61 Po żółci mam pić owocu słodycze;Niemi, Wódz mówi, mój trud się nagrodzi; 64 »Niechaj-że długo członkom twym przewodziDusza«, odrzekło widmo, »a jasnota 67 Lecz powiedz, proszę: Czy dzielność i cnotaW stolicy naszej zawsze jeszcze żywa? 70 Bowiem Borsiere[258], który tu przebywaOd dni niewielu i miejsc tych jest blizki, 73 »Florencjo! Nowy lud i nagłe zyski[259]Zbytek i pychę zrodziły takową, 76 Tak zakrzyknąłem, wznosząc twarz surową;A oni widząc tę o miasto pieczę, 79 »Jeśli-ć i nadal tak łacno, człowiecze,Dozwolą prawdy obnosić orędzie, 82 Więc gdy za ciemnic tych wyjdziesz krawędzieI wrócisz pięknych gwiazd oglądać jawę, 85 Przed ludźmi czasem wspomnij naszą sławę...«Wtem nagle pierzchli, wyrwawszy się z koła: 88 Wprzód, niźli »amen« człek wymówić zdołaOwe się duchy z widnokręgu zwiały, 91 Ruszyłem za nim: kęs my uszli mały,A owe szumy tak już były blizko, 94 Jak rzeka, własne co żłobi łożyskoPo apenińskich gór lewej połaci 97 Ma Cichej Wody[261], zanim ubogaciDoliny, niższym rzucając się torem, 100 I huczy, w wąwóz lecąc nad klasztorem,Co w Benedykcie świętym ma patrona, 103 Tak od granitów piersi odrzuconaOwa kaskada purpurowa brzmiała: 106 Sznur[262], com go nosił związany w pół ciała,Gotowy użyć w nieszczęsną godzinę 109 Teraz na rozkaz Wodza z biódr odwinęI zmiąwszy w garści, podaję go karnie 112 A on się nieco na prawo odgarnieI zaciśnięty kłębek puszcza z dłoni 115 Jakieś tu nowe cudo się wyłoni,Myślałem, patrząc na ten znak dziwaczny, 118 O jakże człowiek winien być opatrznyPrzed tymi, którzy nietylko naocznie 121 »To, na co czekam, zjawi się niezwłocznie«Rzekł, »co się tobie w mglistych kształtach marzy, 124 Prawdzie, co kłamstwu jest podobna z twarzy,Niech człek niechętnie ust świadectwo niesie, 127 Lecz tutaj zmilczeć nie mogę i klnę sięSłuchaczu, na tę Komedję, o której 130 Że przez mgieł gęstwę i skłębione chmuryW górę się parła jakaś rzecz straszliwa, 133 Właśnie jak nurek, co z toni wypływa,Bywszy po kotew głazem hamowaną 136 Pierś wyprężając, a kurcząc kolano.
PIEŚŃ XVII.[263]
1 »Oto zwierz[264], co chwost ponosi kolczatyPo górach, twierdze i zbroje druzgoce, 4 Rzekł Mistrz i skinął czarciemu wywłoce,Ażeby do nas przybliżył się, skrzydły 7 A owy zdrady pierwowzór obrzydłyDo brzegów tułów i głowę wypręża, 10 Twarz jego, niby twarz zacnego męża,Ufność budziła składając się szczerze, 13 Łapy kosmate miał do pach jak zwierzę,A boki jego, grzbiet i przepuklina 16 Żaden kunszt Turka ani TatarzynaTak barwnym haftem nie zdobi dywanów, 19 Podobien owej sterczącej z bałwanów,A pół w nadbrzeżny piasek wrytej łodzi, 22 Kiedy na chatach do pół ciała brodzi,Zwierz przylgnął piersią tam, gdzie brzegu spadek 25 Potwór nad próżnią wykręcał pośladekI jadowity ogon rozszczypany 28 Wódz rzekł: »Tu z drogi naszej dla odmianyZboczymy, aby dostąpić do smoku, 31 Zaszliśmy zatem od prawego bokuI brzeżkiem uszli kroków dziesięcioro, 34 Gdyśmy stanęli prawie nad potworą,Widzę opodal lud, co obsiadł pole 37 »Ażebyś poznał wszystkie w tem tu koleDuchom występnym naznaczone kary, 40 Niech będą krótkie twoje z nimi gwary[266];Ja zaś do zwierza podejdę i każę, 43 Zaczem sam jeden, by się nowej karzePrzyjrzeć, po rąbku siódmego koliska 46 Męczarnia łzami z pod powiek im tryska.Spojrzę, a każdy to rękoma strząsa 49 Podobnie latem pies gniewny się dąsa,Paszczęką kłapie albo łapą bije, 52 Po twarzach, które deszcz płomienny myje,Wzrok toczę; wszystkie obce się wydały; 55 W jakoweś mieszki[267] czy też futerały,Kreślone w barwy i tarcze herbowe, 58 Jednego widzę znamię lazurowe,W żółtej woreczka tarczy malowane, 61 Znów potoczywszy okiem w krąg, przystanęNa mieszku znacznym krwawymi kolory: 64 A wtem duch, co miał błękitnej macioryZnamię kreślone na woreczku białym[270], 67 Idź stąd, a skoro żywem wrócisz ciałem,Wiedz: dla sąsiada mego, Vitaliana[271], 70 Padewczyk jestem sam, lecz mi przydanaTa czerń florencka; głuchnę od jej krzyku; 73 Który trzy dzióby ma w herbowym szyku...«[272]Skrzywił się, język wyciągnął plugawie[273], 76 Ja zaś zalękły, że nad nimi bawięDłużej, niż Mistrza mego brzmiała rada, 79 Wróciwszy, spojrzę, a Wódz już zasiadaNa karku zwierza potwornej urody; 82 Rzekł, »takie tutaj w głąb prowadzą schody[274];Usiądź na przedzie, ja na środku krzyża, 85 Jak ten, którego paroksyzm się zbliżaI już mu w febrze paznokcie zsiniały 88 Moja odwaga; wtem się zbiorę cały,Wstydem skrzepiony z jego napomnienia, 91 Siadłem na karku strasznego stworzenia;Chcę wołać Pana mego, niech mię broni!... 94 Lecz on, co z gorszej ratował mię toni;Prośby nie czekał; zaledwo się wspiąłem, 97 Potem zawoła: »Gerion[276], ruszaj dołem!Czujnie, nowemu ciężarowi gwoli 100 Jak łódź, gdy z brzegu wyrwać się mozoli,Potwór się cofnął wstecz i odbił o wał; 103 Tam, gdzie wprzód była pierś, ogon kierowałI niby węgorz kręcąc w obie strony, 106 Nie był Faëton bardziej przerażonyW momencie, kiedy z rąk wypuszczał wodze, 109 Ni Ikar[278], kiedy w słonecznej pożodzeUczuł od ramion zlatujące skrzydła 112 Niż ja w przestworzu niesion od straszydła,Widząc, że w koło mnie jeno powietrze, 115 Bujanie smoka było coraz letsze;Krążył i spadał, lecz jam nie czuł spadu[279], 118 W głębi na prawo tentent wodospaduSłyszę, który się w ciemne rzuca kraje, 121 W pędzie okropnym strachu mi przydajeŻe widzę ognie, słyszę jęków tony; 124 Teraz dostrzegłem, że byłem niesionyOkólnym lotem, albowiem dokoła 127 Do zmęczonego podobien sokoła,Co nie czekając ptaka ni przynęty, 130 Tak jak wprzód bujał, nad obłoki wspięty,Teraz zemdlony z daleka usiada 133 Nagle nas Gerion u stóp skały składaU strzaskanego granitów kościelca 136 Jak wypuszczona strzała z łuku strzelca.
PIEŚŃ XVIII.[281]
1 Jest miejsce w piekle Złymi Doły zwane[282],Całe z kamienia, ale barwy rdzawej, 4 Na samym środku złośliwej dzierżawyCzerni się otchłań przepastnej grążeli: 7 Przestrzeń od onej studziennej gardzieliAż do stóp skały ma postać pierścienia, 10 Jako dla murów zamkowych chronieniaW krąg biegną fosy napełnione wodą, 13 Podobną jary te krążyły modą.A jak na zamek w krąg od każdej bramy 16 Tak od stóp góry szły kamienne tamyPrzecinające w poprzek wszystkie jary 19 Tu wysadzeni od zwierza poczwaryStajem; poeta wprzód, ja za nim ruszę; 22 Krainą: z prawej odmienne katusze,Nowym oprawcom cały dół podległy, 25 Grzeszników dołem we dwa rzędy biegły[283]:Wolniejsze ku nam obracały głowy, 28 Właśnie Rzymianie w jubileuszowyRok[284], dla mnogości ludu, co się tłoczy 31 Że jedną stroną idą ci, co oczyNa zamek mają i ku Bazylice, 34 Porozstawiani przez czarną ulicęRogaci biesi, zbrojni w pęki biczy, 37 Aj, jak z pierwszego zacięcia skowyczyZgraja i nogi zbiera i nie czeka, 40 Wtem się me oczy natknęły z dalekaNa kształt znajomy. »Bogdaj się nie mylę«, 43 Aby rozpoznać co zacz, oczy silę;Więc Wódz przystanął ze mną i słodkiemi 46 Owy smaganiec snać rozumiał, że miUjdzie, gdy spuści łeb; liche wykręty!... 49 Jeśli mię cień twój nie zwodzi przeklęty«,Krzyknąłem, »Caccianimika poznaję[285]: 52 »Wstyd mi wymówić«, odparł, »lecz nie taję,Bowiem mię jasna twa mowa niewoli, 55 Ja jestem owy, com z pięknej GhizoliPastwę uczynił dla Markiza chuci, 58 Jam nie jedyny Bolończyk, co kłóciTe sfery jękiem; ci, co »sipa«[286] rzeką, 61 Pomiędzy Reno a Saweny rzeką.Jeśli-ć świadectwo moje mało waży, 64 Jeszcze nie skończył, kiedy go oprażySzatan kańczugiem, krzycząc: »Hej rajfurze! 67 Stanąłem przy nim, co mię wziął pod stróżęI szliśmy aż tam, kędy głaz wystrzeli 70 Bez trudu-ś-my się na grzbiet jego wspięliI w prawo szorstką zboczywszy szeżują, 73 Tam, gdzie się skały dołem rozstępują,By puścić mary chroniące się bicza, 76 Gnanych w tę stronę skazańców obliczaNie znasz ich jeszcze, bowiem równoległa 79 Na moście staliśmy, patrząc, jak biegłaPrzeciw nam duchów rozpędzonych rzeka, 82 A Wódz, co mego pytania nie czeka:»Widzisz olbrzyma śród mar co k’nam suną? 85 Jaką królewską dotąd bije łuną!To Jazon[287] dzielny w sercu, chytry w mowie, 88 Niegdyś w lemneńskim wysiadłszy ostrowie,Kraju występnych, śmiałych dziewek, co to 91 Obłudą zaklęć i słówek pieszczotąZwiódł Izyfilę młodziuchną, co raczej 94 Rzucił ciężarną, samą i w rozpaczy;Za ten czyn cierpi kaźń uwodzicieli; 97 Tłum równie winnych równą kaźń z nim dzieli:Na takie zatem skazani cierpienia 100 Wązką-ś-my ścieżką doszli rozramieniaI w tem stanęli miejscu na przełęczy, 103 Lud posłyszymy, co w parowie ślęczyDrugiego dołu[288] i wciąż gębą pryska, 106 Ściany wąwozu pleśń obległa ślizka;Węch i wzrok mdlały rażone oparem, 109 Wzrok dna nie zgonił przepaścistym jarem,Aż gdy się doszło przełęczy chochołu, 112 Tam gdy staniemy, w samej głębi dołuWidzę lud, w strasznym pławiony kanale, 115 Okiem powiodę i ujrzę łeb, w kaleTak umazany ciężkim i smrodliwym, 118 »Czemu«, zakrzyczał, »wzrokiem uporczywymNa mnie poglądasz, nie na inne duchy?« 121 Na świecie, gdyś włos nosił jeszcze suchy;Jesteś Aleksy Interminej z Luki[289], 124 A on w łeb się bił, pięści zjąwszy w tłuki:»Pochlebstwa to mię takiem bagnom karzą; 127 Wtem Wódz przemówił: »Wychyl-no się twarząZa krawędź i spójrz w przeokropne kadzie 130 Tej brudnej dziewki z włosami w nieładzie;Drze się paznogciem umazanym w łajno, 133 To Tais nierządna[290]; tej, jak ci nietajno,Gdy pytał gamrat: Znajduję-ż ja w tobie 136 Lecz dajmy oczom odpocząć w tej dobie«.
PIEŚŃ XIX.[291]
1 Szymonie Magu![292] Nędzni świętokupcy,Co rzeczy boskie, które winny z cnotą 4 Gwałcicie podle za srebro i złoto!Teraz wam, w ten dół trzeci potępionym, 7 Jużeśmy doszli po progu sklepionymDrugiego rowu tam, kędy okropnie 10 Mądrości Boża! Jakże Ty roztropnieNiebo i ziemię i to miejsce kary 13 Ujrzałem stoki i żłób skały szarejUsiane gęsto w wyżłobione jamy, 16 Krój ich i wygląd był właśnie ten samy,Jak u lubego mi świętego Jana[293] 19 Jednę ja niegdyś, za co mi przyganaNiesłuszna, stłukłem ratując dziecinę; 22 Z każdego dołu wyzierały sine,Dziwnej postury piszczele grzesznika 25 Od płomiennego lizane językaWyprężały się te ciała kawalce 28 Jako to pełza puszczony na smalceOgień, że tylko po powierzchni liże, 31 »Kto on zacz, Mistrzu, co gwałtowniej strzyżeNogami, niż z nim cierpiący pospołu, 34 »Chcesz-li, bym stokiem spadzistym ku dołuZniósł cię, opowie sam duch, co się kaje, 37 Więc ja: »Na wszystko jako chcesz przystaję,Panie mój; ty wiesz, jak mam słuch otwarty 40 Tedy wszedł ze mną na ów pomost czwarty,Skręcił i schodził w dół po stromym wale 43 Nie wprzód mię z bioder zdjął i wrócił skale,Aż był nad duchem, który modłą nową 46 »Ktokolwiek jesteś, wbrew naturze głowąW ziemię wetkwiona jak pal, duszo licha, 49 Stałem tam, na kształt spowiednika mnicha[294]Nad zbrodniem, który po szyję wkopany, 52 A duch zawołał; »Już to tam u ścianySterczysz?[295] spieszno ci, Bonifacy, pono! 55 Jużeś tak rychło syt ową mamoną,Co cię skusiła zostać pięknej Pani 58 Jam stał jak ludzie nieprzygotowani,Gdy nie zrozumią co się do nich mówi, 61 »Żwawo!« Wirgili rzecze, »niech się dowieDuch, że się w twojej pomylił osobie«. 64 A mara nogi w tem wykręci obie,Westchnie i pyta żałosnym językiem: 67 Wiedz, skoroś po to przebrnął jarem dzikim,By poznać, co tu za dusza się biedzi: 70 Z miana i z dzieła syn byłem niedźwiedzi,Nazbyt o dobro swych niedźwiadków dbały; 73 W głąb niższą dusze tych pozapadały,Którzy przede mną skarb kupczyli święty, 76 I ja zarówno skryję kiedyś pięty,Skoro tu spadnie i w głąb mię przeważy 79 Ale ja dłużej w dół nachylam twarzyI dłużej w ogniu pięta mi się smali, 82 Wnet bowiem przyjdzie od zachodniej dali[298]Pasterz niegodny, mistrz podlejszej sprawy; 85 Jak Machabejski Jazon[299] niecnej sławyBył od monarchy swego ulubiony, 88 W mej porywczości może zbyt szalony,Na to mu taką przymówką dokuczę: 91 Żądał od Piotra Pan, zdając mu klucze,I jakiemi to skarby się zbogacał?... 94 Nie żądał równie Piotr, by się opłacałZłotem Mateusz, kiedy mu przydzielił 97 Siedź-że tu, wpadłeś bowiem, gdzieś wyceliłI niech ci mile kruszec w uszu dzwoni, 100 A gdyby nie to, że szacunek broniI wzgląd na owe klucze przedostojne, 103 Słowa-by moje ostrzej były zbrojne,Bo chciwość wasza mir świata uboży, 106 Was w objawieniu wytknął Pisarz boży[302],Gdy o niewieście przepowiadał owej, 109 Co się zrodziła, dziw siedmioro-głowyI moc swą z rogów ciągnęła dziesięci, 112 Czemże-bo od was różnią się wyklęciPoganie, w kruszcu swe mający bogi, 115 O Konstantynie! jakżeś się stał wrogiŚwiatu, nie przez chrzest, lecz przez darowiznę, 118 Podczas, kiedy nań takim szydem bryznę,Snać gniew, lub żarły go w sumieniu grzechy, 121 A Wódz mój widno był pełen uciechy,Że się obrażam na bezecną winę, 124 Zaczem na ręce wziął mię jak dziecinę,A kiedy dobrze ogarnął w ramiona, 127 Ani nie przestał tulić mię do łona,Aż tam wysadził, gdzie przełęcz porogi 130 Ostrożnie złożył ciężar sobie drogiNa wirchu grani stromym i wysokim, 133 Tu jar zaczerniał nowy przed mym wzrokiem.
PIEŚŃ XX.[304]
1 O nowej kaźni rym ułożyć muszęW pierwszego śpiewu tej dwudziestej pieśni: 4 Już byłem gotów zajrzeć w otchłań cieśni,Która zionęła usty okropnemi 7 W okólnym rowie ujrzałem ich. NiemiSzli i płaczący, podobnymi chody, 10 A gdy tak śledzę cieniów korowody,Widzę u wszystkich szyje przekręcone 13 Twarz odwróciły od piersi i w stronęOczom przeciwną szły pomimo chęci, 16 Może gdy kogo paraliż wykręci,To go zamienia w takiego kalekę; 19 Jeśli słuchaczu na tym, co tu rzekę,Bóg ci pozwoli uczyć się przykładzie, 22 Widząc człowieczą godność w tej szkaradzieTak upodloną, że woda co ciecze 25 To też płakałem, aż Mistrz do mnie rzecze,Com stał na głazu oparty ociosie: 28 Litość zatłumić tu litością zwie się,Bo i któż ciężej od zuchwalca grzeszy, 31 Podnieś więc głowę; niech się wzrok nacieszyTym, co go grunt pod tebańskimi mury, 34 Amfiarao![306] Do jakiej to dziuryUmykasz z placu?... A on leciał w wieczny 37 Patrz: gdzie miał piersi, ma pacierz napleczny;Że nazbyt chyżo przedtem w przyszłość godził, 40 Owdzie Tyrezjasz[307], co się to przerodziłW niewiastę, męża zesuwając postać 43 Gdy zaś poprzednich kształtów pragnął dostać,Tedy dwa węże uściskiem splecione 46 Na kłąb mu patrząc w naszą idzie stronęArons[308], któremu śród Lunejskiej góry, 49 Pieczar mieszkaniec, śnieżyste marmuryDały siedzibę, skąd wolnym polata 52 Owa, co kosę na piersi rozplata,Których nie widzisz, bo je kark zasłania, 55 To Manto[311]: ona syta wędrowaniaOsiadła niegdyś w gnieździe mej młodości; 58 Kiedy jej rodzic w ziemi złożył kości,A gród Bachusa w cudzej legł obieży, 61 Jezioro w górnej Italiji leżyU stóp alpejskich, Benaco z nazwiska[312], 64 Tysiącem źródeł na Apenin tryskaOd Kamoniki po Gardyjskie grody 67 W pośrodku, gdyby zeszli się z przygodyTrentu, Werony i Brescji pasterze[313], 70 Gdzie brzeg się łukiem zgina, sterczą wieżePeskiery silnej, co pewną osłoną 73 Czego Benaku nie pomieści łono,To wodospadem się rzuca i płynie 76 A ledwo głowę do biegu wychynie,Już nie Benaco, Mincio się nazywa 79 Kęs mały zbiegłszy, na doliny spływaI tam się w moczar rozlane zamyka; 82 Tędy przechodząc owa dziewka dzika,Spotkała wyspu jarowe ostępy, 85 Z dala od ludzi osiadłszy śród kępy,Ze służbą swoje święciła sabbaty 88 Ludność, co w okół osiadła przed laty,Widząc siedzibę bagnem warowaną, 91 Na kościach zmarłej gród ufundowanoI już wróżbitów nie czekając zgody, 94 W liczbę wzrastała ludność bez przeszkody,Dopóki fałszem nie oszukał gładkim 97 A to powiadam, bo gdyby przypadkiemInne mniemania[315] tę powieść prześcigły, 100 »Mistrzu, twe słowa wątpliwość rozstrzygłyI tak się wiarą w ich prawdziwość poję, 103 Lecz spójrz na owe przechodzące roje:Jest-że gdzie godna pamięci pokuta? 106 Na to Mistrz: »Owy, co mu broda sutaNa ciemne barki puszcza kędzior kręty, 109 Została bronna samemi chłopięty.On to z Kalchasem na wiatr wybłagany 112 Za życia on był Eurypilem zwany;Śpiewałem niegdyś jego ziemskie trudy: 115 Owy cień drugi, w biodrach taki chudy,Michała Szkota[317] jest dusza wyklęta: 118 Tu Bonattiego[318], tam widzisz Asdenta,Co radby wrócił do dratwy i szydła, 121 A tam wróżbitki[319], co od motowidła,Igły i szpulki poszły w czarownice 124 Lecz chodźmy; już się chyli za granicęDwu pół-sfer Kain, co pęk cierni niesie 127 Wczorajszej nocy księżyc w pełnym kresieWszedł: na blask jego pątnik się nie żali; 130 Podczas gdy mówił do mnie, szliśmy dalej.
PIEŚŃ XXI.[321]
1 Tak z mostu na most, gwarząc bez ustankuO rzeczach, które w powieści pominę, 4 By stamtąd zajrzeć w następną szczelinęZłych Dołów i jej marne poznać żale: 7 Jako w weneckim zimą arsenaleWre lepka smoła w kotłach na zaprawę 10 Więc kiedy jeden nową stawia nawę,Drugi rozbitej przez długie podróże 13 Więc jeden reje, drugi sztaby, trzeci strużeWiosła, a czwarty zasię kręci liny; 16 Tak mocą bożą, bez ognia przyczynyW padolnym żłobie smoła wrzała zgęsła 19 Widziałem jeno tyle, że się trzęsłaW bańkach powierzchnia bulgocąca wrzątku: 22 A gdym tak patrząc, czekał zdarzeń wątku,Wódz mój zawołał nagle: »Wara! wara!« 25 Więc się zwróciłem jak człek, co się staraWytrwać i poznać strach, który go pędzi, 28 Ucieka wprawdzie, ale kroków szczędzi;Ujrzałem postać czarnego straszydła, 31 Aj, jaka mara to była obrzydła!Jak mi się wydał czart w swem iściu srogi 34 Z bark, co prężyły pyszne ostre rogi,Zwisał mu grzesznik na wznak wywrócony; 37 Z naszego mostu krzyczał: »Hej, Złe szpony![322]Oto starosta jeden z Citty grodu[323]; 40 Wracam do miasta, gdzie ich mam jak lodu;Oprócz Bontura[324] chłop w chłopa filuty, 43 W przepaść go rzucił i po skale lutejWracał, a gonił nie stawiając pięty, 46 Ow spadł i grzbietem wypływał, wpół zgięty,A czarci stojąc pod mostem, krzyczeli: 49 Inszej tu zażyj niż w Serchio[326] kąpieli;Jeśli z łap naszych nie strach ci zadzierki, 52 Wtem stoma widły pokłuli mu nerki,Krzycząc: »Po ciemku pląsaj sobie w warze 55 Właśnie tak samo kuchcikom kucharze,Aby po wierzchu mięso nie pływało, 58 A Wódz mój rzecze: »By się nie wydało,Że jesteś tutaj, obierz sobie głazy 61 A jakiejkolwiek doznał-bym obrazy,Bądź-no spokojny, że im się obronię: 64 Potem most przeszedł; gdy po drugiej stronieDocierał, gdzie się poczyna wał szósty, 67 Z jaką wściekłością i z jakimi szustyZgraja kundysów wypadnie na dziada, 70 Tak tu czerń djabłów z pod mostu wypada,Grożąc widłami; lecz on na kaduki 73 Zanim poczniecie dziubać, czarne kruki,Sam tutaj który! słysz, co się mnie tyczy! 76 »Hybaj, Zły Chwoście!«[327] czereda zakrzyczy.Więc jeden wyszedł, reszta w miejscu stoi; 79 »Myślisz, Zły Chwoście, że mógłbyś tu mojejOsoby w piekle zażywać widoku 82 Bożego sądu i losów wyroku?Zatem puszczaj mię! Niebo rozkaz dawa, 85 Tedy runęła czarta duma żwawa;Z rąk mu narzędzie męki wyleciało 88 A Wódz mój do mnie: »Ej, ty, co za skałąSiedzisz, kamiennym zasłonięty wałem, 91 Zaczem się ruszę i popędzę cwałem;Wszyscy szatani zabiegli mi drogę, 94 Pamiętam twierdzy poddaną załogę:Śród wrogich szyków, pod paktem z Kaprony 97 Do boku Wodza cały przytulony,W gromadę czartów, co z takim wypadła 100 Zniżając haki, piekielne widziadłaSzeptały do się: »Kuper mu zdziurawię!« 103 Lecz ten, co w naszej pośredniczył sprawiePrędko do czarta przyskoczy i powie: 106 A do nas: »Niech wam nie postoi w głowieKołować dalej po tej skały grzbiecie; 109 Lecz skoro naprzód koniecznie iść chcecie,Tym tu wyłomem drogę przedsięweźcie; 112 Lat się spełniło właśnie tysiąc dwieścieSześćdziesiąt i sześć wczoraj o tej porze[330], 115 Zapadło; czarcią z wami poślę stróżęZajrzeć, czy gdzie duch głowy nie wytyka; 118 »Niech Tłumirosa z Wiłą naprzód zmyka!«[331]Wrzasnął. »Psia-Morda za nimi w sie czasy; 121 Nadto ruszajcie Smoczy-Pysk i ŁasyI Ostry-Pazur i Knurec zębaty 124 Nad wrzącą smołą rozstawić mi czaty;Tym mają dane być glejt i opieka 127 »Biada!« krzyknąłem, »co nas tutaj czeka?Odejdźmy sami, gdyś szlaku podróży 130 Przezorny byłeś dotąd, bądźże dłużej;Nie słyszysz, jak to zgrzytają im kielce? 133 A Mistrz mój na to: »Lękliwy-żeś wielce!Niechże się marszczą i zgrzytają zdrowi; 136 Wtem ku lewemu pierzchnęli wałowi,Wprzód wyciągnąwszy języki przed starszym, 139 A on im z kupra zagrał przed wymarszem.
PIEŚŃ XXII.[332]
1 Widziałem w życiu wojowników rotyNa bój idące; widziałem ataki 4 Widziałem na harc wodzone rumaki,Aretynowie![333] i rycerskie gony, 7 Podczas gdy trąby huczały i dzwonyI bębny i twierdz wołające straże 10 Nigdym nie widział przy takiej fujarzeWymarszu pieszych, ni jezdnych, ni floty, 13 Szliśmy śród biesów dziesięciorga roty,Straszna kompania!... Ale cóż? W kościele 16 Ja wszystką baczność na wrzątku zestrzelę,By lud ogarnąć w tę fosę wchłonięty 19 Jako delfiny, kiedy grzbiet wygiętyZ podmorskiej fali jawią marynarzom 22 Tak ci, by ulżyć mąk, w których się prażą,Coraz to plusną, skryją się i znowu 25 Albo jak żaby w kałuży, gdy z rowuNad wodę pyszczki prężą za oddechem, 28 Tak wysterczali ci skalani grzechem;Ale gdzie Kudłacz przejdzie, zaraz sami 31 Wtem, na wspomnienie jeszcze serce drga mi,Jeden się spóźnił, jak żaba, w bagnisko 34 Lecz Ostry-Pazur, który stał tuż blizko,Śmignął, za zlepły włos hakiem do góry 37 Z imienia znałem już djabelskie ciury,Bo werbowanych znaczyłem w pamięci 40 »Hej, Opętańcze, nie szczędź mu dziesięciSzponów i nadrzej no porządnie łyka!« 43 »Mistrzu«, do mego rzekę Przewodnika,»Spytaj gdy wolno, o imię maszkary, 46 Więc Wódz natychmiast przystąpił do maryI pytał, co zacz, a duch krzyknął z dołu: 49 Matka mię moja u dworskiego stołuSłużyć oddała, zrodziwszy z hultaja, 52 Król Tybalt, bywa, rad mię słucha, a jaWnet szalbierstwami żywot swój zachwaszczę, 55 Tu djabeł, co miał uzbrojoną paszczęW parę sterczących kłów, jak dzikie knury, 58 Popadła biedna mysz w kocie pazury!Lecz Kudłacz ducha objąwszy ramiony, 61 Potem do Mistrza pyskiem obrócony:»Pytaj, co jeszcze chcesz wiedzieć«, powiada, 64 Więc Wódz zagadnął: »Śród topielców stadaJest tu z łacińskiej włości ziomek jaki?« 67 Jeno co-m widział w głębi smolnej młaki;Bogdaj-bym przy nim warem się napawał, 70 A Łasy: »Dość-em cierpliwie wystawał«.I wysunąwszy nagle harpun chwytki, 73 Smoczy-Pysk znowu widłami do łydkiRwał się, dziesiętnik jednak skoczył żwawy 76 Gdy uciszyli nieco wielkiej wrzawy,Tego, co ranę swą oglądał, spyta 79 »Kto owa dusza, tak dobrze ukryta,Coś ją porzucił i z lichej porady?« 82 Z Gallury rodem, naczynie wszej zdrady,Który miał wrogów swego pana w saku, 85 Brał od nich dzięgi, wypuszczał bez braku;W innych urzędach zdzierstw popełnił sporo; 88 Z nim siedzi Michał Zanche z Logodoro[338];Tam o Sardynii gawędzą do syta: 91 Aj! tamten, słyszę, kłami na mnie zgrzyta!Rzekł-bym coś jeszcze, alem pełen strachu, 94 Więc na Szaleja, co go trzymał w szachuI białkiem toczył, stając jak do sztyku, 97 »Gdyś rad usłyszeć coś o Toskańczyku,Albo Lombardzie«, rzekł duch zastraszony, 100 Lecz niech się nieco odsuną Złe-Szpony,Bo tamci wyjrzeć nie śmią, w strachu kary; 103 Za mnie jednego zwabię całe chmary,Gdy tylko świsnę, co u nas jest znakiem, 106 Psia-Morda słowem oburzony takiem,Łbem zaczął kiwać, uniósłszy paszczęki: 109 A on, co w głowie nosił kruczków pęki,Powiada na to: »Ha, dowcipnie wcale, 112 Wiła na przekór krzyknął: »Doskonale!Spróbuj-no czmychnąć, omyliwszy warty, 115 Lecz w locie ponad smołą rozpostarty,Dopędzę: pójdź tu i stań za urwiskiem, 118 Nowem, słuchaczu, zdziwię cię igrzyskiem:Wszyscy się biesi tyłem obrócili, 121 Chytry Nawarczyk dobrał sobie chwili,Odbił się piętą na urwiska spadku, 124 Na brzegu stali markotni z wypadku,Ale najbardziej ów pokpiwca sprawy: 127 Lecz nadaremnie, strach był bardziej żwawy;Spadł potępieniec w smołę, i dał nura, 130 Tak sokół kiedy poluje kaczóra,Już, już go sięga, gdy ten w wodzie znika, 133 Wściekły, lecz i rad z tej psoty grzesznika,Powstrzymał druha w locie Tłumirosa, 136 Więc kiedy oszust czmychnął im z przed nosa,Wbił w towarzysza szponiaste ostrogi 139 Ale i ów był raróg nad rarogi,Więc pazurami zadzierżył go krzepko, 142 War zapaśnikom prędką był rozczepką,Ale nie mogli wygrzebać się z młaki, 145 Kudłacza skwasił kłótni obrót taki:Pchnął czterech lotem na drugi brzeg jaru, 148 W różnych zlecieli miejscach i z wiszaruWidły podając, przybyli ratunkiem 151 I zostawiliśmy ich z tym frasunkiem.
PIEŚŃ XXIII.[339]
1 Samowtór szliśmy, samotni i niemi;Mistrz mój na przedzie, ja po jego tropie, 4 Ja zatrzymawszy myśli na Ezopie,W bitwie djabelskiej do bajki o szczurze 7 Bo mniejszy związek dwu członów w figurzeLogicznej[342], niż tu, kiedy z punktów wiela 10 A jako z myśli druga myśl wystrzela,Tak się rachuba ma z rachubą składa 13 Rozumowałem tak: Djabelska zwadaPrzez nas powstała, przez nas owa psota; 16 Gdy jeszcze podstęp na gniew się namota,Wnet na nas wścieklej wpadną czarcie złaje, 19 Toż czułem, że mi włos na głowie wstaje;Za Mistrzem stojąc i piekielnej wrzawie 22 Rzekłem, »że jeśli stąd się nie wybawię,Sfora Złych Szponów prędko nas dopadnie; 25 »Choćbym zwierciadłem był, tak się dokładnieTwój kształt zewnętrzny we mnie nie wyświęci, 28 Dwie myśli nasze z pod jednej pieczęciW tej chwili wyszły, jednakowym śladem 31 Jeśli pozwoli prawy stok swym składemDo następnego opuścić się rowu, 34 Ledwo dał wyniść z ust otuchy słowu,Gdy spojrzę, skrzydła wyprężając skore, 37 Ale Przewodnik pochwycił mię w porę:Tak matka nocnym zbudzona rozruchem, 40 Porywa dziecię i ucieka duchem,Więcej o skarb swój niż o siebie dbała, 43 Na wznak się rzucił i ciężarem ciałaSunął po zboczu stromego urwiska, 46 Nie tak się rączo wyrywa z łożyskaPotok, kamienie obracać u młyna, 49 Jak Mistrz, gdy niósł mię, gdzie owa ruinaSterczy, na piersi położywszy swoje 52 A ledwo stanął na dnie, djabłów roje,Spojrzę, nad nami biegną samą granią, 55 Opatrzność, co ich nad piątą otchłaniąPostanowiła naczelnymi pany, 58 Tu-ś-my znaleźli naród farbowany[343]:Płacząc, powolnie wlókł się w okół góry, 61 Odzian był w płaszcze i nizkie kapturyNa oczy, krojem i miarą takowe, 64 Złocony kaptur krył grzesznikom głowę,Wewnątrz tak grubo ołowiem podbity, 67 O wiekuistych udręczeń habity!...W lewo skręcamy, chcąc pójść w równej mierze 70 Lecz snać im straszne ciężyły pancerze,Bo szli tak wolno, że przy każdym ruchu 73 Więc ja do Mistrza: »Spójrz, w cieniów łańcuchuRozpoznaj kogo, w krąg podawszy głowę 76 Wtem jeden, który toskańską znał mowę,Wykrzyknął do nas: »Wstrzymajcie się w pędzie, 79 Może ja ciebie objaśnię w tym względzie«.Wódz się obrócił: »Stań, gdy prosi o to 82 Stanę i widzę dwu, partych ochotąDojścia mnie, lecz kruk niosących powłokiem, 85 Wreszcie podeszli, popatrzyli bokiem[347],Potem do siebie, jakby zawahani 88 »Że jeden żyje, widno z ruchu krtani[348];Lecz choćby zmarli, przez jakie przejrzenie 91 O, Toskańczyku, w smutne ZgromadzenieObłudnych takim zapędzony cwałem, 94 Więc ja: »Rodziłem się i wychowałemW przesławnem mieście u Arnowej fali[349], 97 Ale wy co zacz, z których tak się żaliKatusza, iż łzą wytryska na lice 100 A widmo rzekło: »Te płowe kapiceTak są ołowiem ciężkie, że pod niemi 103 W Bolonii zwą nas Braćmi Uciesznymi[351]:Jam jest Katalan, on Lodryng się zowie[352]; 106 Bo z żadną partją nie zostając w zmowie,Rokowaliśmy pokój; jak wesoły 109 »Bracia!« zacząłem[353], »te wasze mozoły...«Lecz nie skończyłem; uwagę mą skłócił 112 Kiedy mię ujrzał, okropnie się rzucił[354]I w brodę ciężko sapał, rozszlochany; 115 »W Faryzeusze ten ukrzyżowanyWmówił[355], że godzi się dla praw powagi, 118 Na drodze leży przebity i nagi,A kto przechodzi tędy, musi wprzódy 121 Teść jego na te-ż potępiony trudy;W tym samym dole reszta Synagogi, 124 Widziałem, jak się zdziwił Mistrz mój drogiMarze na własnym krzyżu przygwożdżonej, 127 Potem się ozwał, do mnicha zwrócony:»Jeżeli wolno i tę łaskę mamy, 130 Niema w następny dół wiodącej bramy,Byśmy bez czarnych pomocy aniołów 133 »Bliżej niż sądzisz, jest tu most, co z dołówStudziennych aż do wielkiego koliska 136 Jedno naszego sobą nie przyciska,Jako że runął; owym powalonym 139 Mistrz stał przez chwilę z czołem pochylonem,Potem rzekł: »Licho swej użył przekory 142 Mnich na to: »Uczą bolońskie doktoryO czarta złości, a między innemi, 145 Tu Mistrz wyruszył kroki ogromnymi,Twarz jego była gniewem pomieszana; 148 W ślad ukochanej stopy mego Pana.
PIEŚŃ XXIV.[357]
1 W owej-to porze młodzieńczego roku[358],Gdy słońce włosy na Wodniku stroi, 4 Gdy szron po polach śnieżnej siostry swojejObraz barwami białemi wymości, 7 Kmiotek, któremu już głód w chacie gości,Wstaje i wyjrzeć idzie, jak na dworze, 10 Tedy po bokach bije się nieboże,Do izby wraca i z żalu się słania; 13 Widząc zmieniony świat do niepoznaniaZa małą chwilę; kostur bierze krzywy 16 Tak się zaląkłem, kiedym frasobliwejNa czole Mistrza mego dostrzegł chmury; 19 Bo ledwie wstąpił na zwalone mury,Ku mnie się zwrócił w tak słodkiej postawie, 22 Potem po krótkiej sam z sobą rozprawieOtwarł ramiona, chwycił mię w pół ciała, 25 A jako człowiek co waży i działa,Lecz chce, by czyn miał bezpieczeństwa znamię, 28 Już mi wskazywał drugą. »Na tym złamie«,Mówił, »oprzej się i dobrze obramień, 31 Nie chodzić tędy za zbrodnię omamieńW ołów zakutym, gdy on niewcielony, 34 Ledwo stąpamy; i gdyby z tej stronyStok nie był wiele niższy niż z poprzedniej, 37 Lecz że Złe-Doły ku studni ośredniejCałe się chylą, zatem ściany jarów 40 Jedna się wznosi, druga zniża w parów.Jużeśmy doszli tam, gdzie w ruin strzępie 43 Kiedy stawałem na granitów kępie,Płuca mi wyschły, krok niosłem ołowi 46 »Teraz się z lichej gnuśności rozpowij!«Mistrz do mnie rzecze, »bowiem pod pierzyną 49 A komu bez niej dni na ziemi płyną,Po takim ślad się padolny rozpyli 52 Więc wstań i niemoc niechaj w tobie zmyliDuch, co zwycięzcą jest w każdej rozprawie, 55 Na wyższych schodach ciebie ja postawię;Niedość, że ciemne rzucimy katownie: 58 Wstałem, udając sobą, że cudownieW członki me siła wstąpiła ognistsza; 61 Po skalnym lęku ruszyłem w ślad Mistrza;Perć była wązka i pełna obrazy 64 Idę i gwarzę, by nie zdradzić skazyW odwadze, gdy wtem dosłyszę pomruku, 67 Niewiem, kto mówił, choć stałem na łuku,Co nowej fosy stanowił granicę, 70 Spojrzałem na dół; żyjące źreniceDna dla ciemności nie mogły zgruntować, 73 Do rogu ściany okólnej mię prowadź,Bo jak słuchając nie słyszę, tak łowię 76 »Czynem«, Mistrz odparł, »odpowiedź wysłowię,Bo zacna prośba wysłuchania warta; 79 Zeszliśmy zatem, aż gdzie przełęcz zdartaNa ósmej ściany opada się zrębie; 82 Gdzie obaczyłem w przeokropnym kłębieWęże przeróżnych kształtów i natury; 85 Niech się nie chełpią libijskie piachury[360],Że płodzą bestje niezwykłe i gady: 88 Takich złośliwych, z tak różnymi jadyEtyjopijskie nie znają obszary, 91 Pomiędzy wstrętne i dzikie poczwaryTam i sam biegał nagi, zastrachany 94 Na rękach w tyle miał z wężów kajdany:Powyprężawszy głowy i ogony 97 Owoż w jednego, co stał z naszej stronyNagle wpił się wąż i kłem go uszczypał 100 Pewnie mniej szybko z łuku padnie wypał,Niż ten zapłonął, zgorzał i z pożogi 103 A kiedy leżał taki proch ubogi,Nagle się zgarnie, pospaja, podniesie 106 Ów ptak bajeczny, co feniksem zwie się[362],Podobnie kona i wstaje w popiele 109 Nie wykarmia go ziarno, ani ziele;Krople amonu i bursztynu jada, 112 A jako człowiek, co na ziemię padaCzy w opętaniu, gdy w nim czart się rzuca, 115 To potem, gdy się z omdlenia ocuca,Błędnie wzrok toczy, męką obłąkany, 118 Podobnie grzesznik ów, z pyłu zebrany.O Sądzie boży, jakżeś jest surowy, 121 »Ktoś ty?« Wódz pytał. Skwapliwemi słowyOdrzekł: »z Toskany jestem; dni to świeże, 124 Tam nie jak człowiek żyłem, ale zwierzę,Rówien mułowi; jam jest Vanno Fucci[363], 127 »Każ mu«, powiadam, »niech wyznać nie zwłóczyZa co tu wtrącon, gdyż między ziemiany 130 Usłyszał, żal mi zjawił nieudany,Oblicze na mnie podniósł, gdzie sromota 133 »Zaiste, bardziej ból mną tutaj miota,Że w nędzy tego widzisz mię momentu, 136 Skoro wymagasz, wyznam aż do szczętu,Skąd duch mój głębiej, niźli-ś czekał, leży[366]: 139 I delatorem fałszywym grabieży.Lecz byś się z mego nie chełpił widzenia 142 Skupiwszy baczność, słuchaj objawienia[367]:Naprzód Pistoja Czarnych się pozbywa, 145 Mars z Val di Magra wielki tuman zrywa,A wtem go chmura niezmierna obwinie, 148 I bój się stacza w Piceńskiej dolinie;Tuman przebija chmurę w swym rozpędzie 151 — To mówię, bo wiem, że cię boleć będzie!«[368]
PIEŚŃ XXV.[369]
1 Tak powiedziawszy, rabuś pięści obieW dwie figi złożył[370] i w butnej zajusze 4 Odtąd być wężom przyjacielem muszę:Jeden nań wpełznął, krtani sięgał pyskiem, 7 Drugi ramiona ciałem oplótł ślizkiemA łeb z ogonem w kluczkę wiążąc z przodu 10 Ej-że Pistoja! czemu twego groduNie przeklniesz w popiół rozpaść się na szczęty, 13 Równie bezbożnej między piekieł skrętyNie naszłem pychy, bo nawet u ducha, 16 Zbluźnił i umknął z wężem miast łańcucha;Wtem przypadł Centaur, z wściekłości się pieni 19 W Maremmie[373] tyle gadów się nie pleni,Ile ich lazło po grzbiecie poczwary 22 Pod potylicą, wczepiwszy się w barySiedział smok; skrzydeł nastroszył się błoną, 25 Mistrz rzekł: »To Kakus[374], co granitów łonoPod Apeninów drążone posadą 28 Nie chadza razem z Centaurów gromadą;On to podstępem Herkulesa pożył[375], 31 Ale się dowcip jego wnet ułożyłOd strasznych razów maczugi olbrzyma: 34 Wtem Centaur przebiegł i znikł przed oczyma[376].A trójca duchów szła dołem[377]. W rozmowy 37 I patrząc na nas zawoła: »A kto wy?«...Więc tu się nasza gawęda urywa, 40 Jam ich nie poznał, ale jak to bywa,I jak się właśnie zdarzyło w tej porze, 43 Wołając: »Cianfo! Gdzieżeś to nieboże?«...[378]Ja żeby ostrzec, że tu coś się święci, 46 Gdybyś słuchaczu wierzyć nie miał chęci,Wcale-bym tobie nie dziwił się, skoro 49 Poglądam po nich, gdy za jedną zmorąWąż sześcionożny bieży; raptem skoczył 52 Dwiema średniemi tułów mu otoczył,Ramiona ujął w przednie nogi obie, 55 Tylne po udach ściągnął i w tej dobieChwost między nogi opuściwszy dołem 58 Nigdy tak powój nie okrąża kołemPnia, jak ci obaj ciałmi się zczepili, 61 Potem się jako ciepły wosk stopili,Zmieszali barwy i jestestw znamiona, 64 Jako więc w ogniu karta przypalona,Na której barwy tracą czystość swoję: 67 Więc duchy patrząc na dziwne przestroje:»Agnelu, co za kształt przybierasz nowy, 70 W tej chwili obie stopiły się głowyI dwa ujrzałem lica w jedno zlane, 73 Dwie pary ramion na jedno zebrane,Nogi i uda, tułowy i brzuchy 76 Pierwotną postać pokruszyły duchy:Stwora się zdała ni to czem, a niczem 79 Jako jaszczurka pod słonecznym biczemZ krzaku do krzaka w dzień kanikularny 82 Tak do dwu drugich potępieńców marnejPostaci żmijka przypadła gniewliwa[379], 85 W miejsce skąd pierwszy pokarm nam przybywaSkoczył gad i kłem cios duchowi zadał, 88 Ranny stał prosto, patrzał, nic nie gadał,Tylko w przeciągłe zapadł poziewanie, 91 Żmija na niego, on poglądał na nię:Ona paszczęką, a on kurzył raną 94 Niech teraz Lukan zamilknie z odmianąSwego Nassyda, albo Sabellona[380], 97 Niech Aretuza i Kadmus Nazona[381],Ten zmienion w węża, a tamta w krynicę 100 Bo nigdy on tak dwu natur graniceNie zniósł, by z formą w dwoistej osobie 103 Oto w jakim się złożyli sposobie:Ogon się w dwoje rozczepił u gadu; 106 Łydki i uda ze ścisłego składuTak się spoiły i tak w siebie wsiękły, 109 W nogi się zmieniał gadu chwost rozpękły,Kształt nóg zaś ginął; skóry co je kryły, 112 Ramiona coraz w pachy zachodziły,A łapy węża ściągane ku dołu 115 Potem zaś tylne, związane pospołu,Stały się członkiem wstydliwym człowieka, 118 Gdy nową barwę na obu wypiekaDym, razem szerć im zmienia w tymże czasie: 121 Więc jeden padał, drugi wstawał zasię,Lecz wciąż wlepiali w siebie niecne oczy; 124 Ten co stał teraz, pysk we skronie wtłoczy,A zaś z nadmiaru materji wchłoniętej 127 Z reszty zaś paszczy na tył nieściągniętej,Jak twarzy ludzkiej wymaga budowa, 130 U leżącego wzdłużała się głowaZaczem w głąb czaszki uszy się wsuwały 133 Więc język mowny pękł na dwa kawały,A węża język rozczepiony, składem 136 Duch, co z człowieka stał się teraz gademSycząc umykał w głębokie parowy, 139 Wreszcie od niego grzbiet odwrócił nowyI mówił tamtym: »Niechże Bozo czyni 142 Te dziwy w siódmej widziałem pustyni:Jeśli chybiło nieco moje pióro 145 A choć mi oczy zachodziły chmurą,Choć się zmysł mieszał tą kształtów zatratą, 148 Nie zdradził mi się Puccio Sciancato.On jeden z trójcy widnej nam przez chwilę 151 Trzeci, to powód łez twoich, Gaville[382].
PIEŚŃ XXVI.[383]
1 Hulaj Florencja, światowładna pani!Skrzydłami bijesz po świata połaci[384], 4 Pośród złoczyńców aż pięciu spółbraciZnalazłem; przeto we mnie wstyd się burzy, 7 Jeżeli prawdę sen przedrany wróży[385],Rychło na sobie poczujesz dłoń kata, 10 A nie zawczesna będzie to zapłata!...Niechże się dzieje, jako napisano; 13 W górę wracamy opoczystą ścianąPo węgłach; Wódz wprzód, a ja za nim wchodzę 16 A potem dalej po samotnej drodzePomiędzy szkarpy i szczerby przełęczy, 19 Męczył się duch mój i dziś jeszcze męczy,Gdy wspomni, com tam w dolnym widział żłobie; 22 Aby się cnotą rządził w każdej dobie,A mając dobro z gwiazd lub nieb wyroku, 25 Jak wczasujący rolnik w porze roku,Kiedy planeta co blask ziemi nieci, 28 Gdy w miejsce muszek ćma komarów zleci,Z pagórka patrzy w pola i winnice, 31 Tak roziskrzoną ujrzałem ciemnicęÓsmego dołu przepastnej gardzieli, 34 Jak prorok, co miał w niedźwiedziach mścicieliWidział w powietrzu wóz elijaszowy 37 Aż nic rozróżnić nie mógł, wzniósłszy głowy,Prócz samotnego, wiotkiego płomyka, 40 Tak migotała jaru szyja dzika;Nie znać co kryją ogniste osłony, 43 Stałem na moście tak w dół przechylony,Że gdybym nie był trzymał się krawędzi, 46 Rzekł Wódz mój widząc, jaka chęć mię pędzi:»Płomiennym duchy są odziane strojem, 49 »Pewność mam«, rzekę, »w utwierdzeniu twojem.Że tak być musi zrozumiałem ja ci 52 Otula płomień, co w górnej połaciJest rozczepiony, jakby bił ze stosu 55 »Ullises tutaj gore«, rzekł, »od losuSkazan z Djomedem na wspólne cierpienie, 58 Jęk im wyciska Trojan omamienieI brama koniem udanym zdobyta, 61 Tu płaczą zdrady, przez którą zabitaJeszcze Achilla skarży Deidamija; 64 »Jeśli z płomienia, który ich spowija,Wolno im mówić, Mistrzu, proszę mile, 67 Racz się zatrzymać jeszcze małą chwilę,Aż tu podejdzie pochodnia dwurożna; 70 A on mi na to: »Prośba twa niezdrożna,Owszem chwalebna, toż ci jej nie ganię; 73 Zgadłem twe chęci, wyłuszczę żądanie,To Grecy: przyjąć gotowi-by dumnie 76 Więc gdy tak blizko płomień podszedł ku mnie,Że doń przemówić stósownem się zdało, 79 »Wy, których pożar w jedno ubrał ciało,Jeślim zasłużył się«, skromnie powiadał, 82 Kiedym dostojne o was rymy składał[388],Stójcie; a jeden podejdź do kamienia 85 Tedy róg wyższy starego płomieniaPoszepce i swym szczytem zamigota, 88 A jasny kiścień tam i sam się miota,Jakbyto język ludzki przezeń gadał, 91 »Gdym był od Cyrcy wrócił[389], gdziem postradałWolność, w pobliżu Gaëty[390] więziony, 94 Nie mógł powstrzymać syn mój ulubiony,Ni cześć starego ojca, ni miłości 97 Nie mogły zdusić we mnie ciekawościZajrzenia w świata roboty misterne, 100 Więc na głębokie morze, na niezmierneW jednej się puszczam łodzi; druhów grono 103 Aż po Hiszpanię brzeg podwójną stronąZwiedzam; więc Marok, Sardynię i mnogą 106 W starość my wszyscy zaszli żmudną drogą,Nimeśmy w owe cieśnie się dostali, 109 Aby nie ważył się człowiek pójść dalej;Po stronie prawej została Sewila, 112 »Bracia!« mówiłem, »śród hazardów tylaZaszli na świata podwieczorne skraje, 115 W zmysłów czuwaniu przed śmiercią zostaje,Nie żmudźcie duszę wydobyć z ciemnoty, 118 Zważcie plemienia waszego przymioty;Nie przeznaczono wam żyć jak zwierzęta, 121 A w mej gromadce ta lekka zachętaTakie pragnienie podróży zapali, 124 Ku wschodowi-ś-my rufę obracali,Prąc skrzydła wioseł na jazdę szaloną 127 Już wszystkie gwiazdy południową stronąByły nam widne; nasze zaś tak nizko 130 Po pięćkroć dołem księżyca koliskoBlask uszczuplało[395] od czasu, jak nawa 133 Gdy nam się góra ukazała[396] bławaOd odległości, postaci niezwykłej, 136 Z krótkiej uciechy prędko łzy wynikły,Bo przypadł wicher od nowego lądu, 139 Trzykroć go strącał wir pełnego prądu,Raz czwarty fala rufę w pion wyparła; 142 Toń się nad nami wieczyście zawarła«.
PIEŚŃ XXVII.[397]
1 Już wyprostował się i zmilkł ognistyJęzyk i zwolna od nas w dal odpływał 4 Wtem drugi, który w trop za nim przybywał,Wierzchołka swego niewyraźnym sykiem 7 Jak się zdarzyło z sycylijskim bykiem[399],W którym — jak słuszna — naprzód zaznał kary 10 Wydobywał się z wnętrza jęk ofiary,Przez co spiżowy potwór zdał się życie 13 Tak tu nie mając ujścia, należycieZ naturą ognia na gwarę ogniową 16 Lecz skoro wyszedł głos płomienną głowąI drganie nadal takie, jak w przeprawie 19 Duch z ognia: »O ty, do którego prawię,Któryś przypomniał mi lombardzką stronę 22 Choć przyjście moje może jest spóźnione,Nie przykrzyj sobie kęs pogwarzyć ze mną, 25 Jeżeliś popadł w tę krainę ciemnąZ łacińskiej ziemi słodkiej, skąd ja moję 28 W Romanii, powiedz, pokój-li czy boje?Wiedz, że pochodzę z gór między Urbinem 31 Jeszcze schylony uważnie w kotlinę-mPatrzał, gdy Wódz mój lekko w bok mię trąca, 34 A na języku mym odpowiedź rącaNatychmiast tymi wyrazy zabrzmiała: 37 Romania twoja nigdy nie bywałaWolna od wojny w sercu swych tyranów, 40 Rawenna stoi jak za dawnych panów:Orzeł Polenty[403] tam swe gniazdo ściele 43 Ziemia, która prób wytrwała tak wiele[404],Darząc Francuzów krwawem cmentarzyskiem, 46 Zaś stary Kundys z psiakiem werukijskim[406]Od których poszła Montanii zatrata[407], 49 Stołb nad Lamonem i Santernu czata[408]Lwiątko z białego gniazda sobie wiodą, 52 Gród, co mu Savio bok podmywa wodą[409],Jak między górą leży, a padołem, 55 Teraz mi wyznaj, kto jesteś«, zakląłemDucha, »mniej mi bądź, niż tamci surowy; 58 Więc zaszumiawszy ów język ogniowyNa modłę swoją, światłem zachybota, 61 »Gdybym przypuszczał, że słucha istotaCo się z tych ciemnic na słońce wybije, 64 Lecz że z czeluści tych stopy niczyjeNie powróciły życiem odzyskanem, 67 Jam to z żołnierza został Franciszkanem[410],Tusząc, że paskiem grzechy życia zmażę. 70 Gdy Wielki Kapłan, niechaj bies go karze,Napowrót w dawne pociągnął mię złości: 73 Gdym jeszcze kształtem był z miąszu i kości,Jakom z macierzy łona wyszedł żywy, 76 Wszelkich podstępów, wszelkiej ścieżki krzywejŚwiadom misternie swoje wiodłem czyny: 79 Gdy życie moje dobiegło godzinyTakiego kresu, gdzie ludziom wypada 82 Zbrzydła mi uciech marność i szkarada;Pokutowałem, przysiągłem przystojne 85 Faryzeuszów nowy książę wojnęRozpoczął wówczas wieść pod Lateranem[411]. 88 Szedł; on wojował jeno z Chrześcijanem,Który z Niewiernym Akry nie zdobywał, 91 Urząd swój skalał, praw świętość pozrywał,Nie uszanował sznura mojej szaty, 94 Lecz jak Konstantyn Sylwestra z SyrratyWołał, aby mu leczył trądu rany[413], 97 Chcąc być w gorączce pychy ratowany;Żądał porady; jam stał oniemiały, 100 Tedy rzekł: — Ja cię rozgrzeszam; bądź śmiały!Co czynić, niech się od ciebie nauczę, 103 Wiesz, że mam w mocy dwa od nieba klucze:Szacunek świadczył im nienależyty 106 Tak poważnymi dowodami zbity,A przytem pewny, że milcząc popadam 109 Sumienia czystość wracasz, którą stradam,Radzę-ć: przyrzekaj dużo, czyń niewiele, 112 Gdym konał, Patron mój stanął przy ciele,Lecz głos się ozwał czarnego cheruba: 115 Już on jest mój rab, już go czeka zgubaJako zbrodniarza, co złą radą truje; 118 Grzechu nie zmaże, kto żalu nie czuje,Ale żałować pragnąc, to zamyka 121 Jakże rubasznie potrząsł mnie nędznika,Kiedy uchwycił mówiąc drwiącym głosem: 124 Tedy poniósłszy stawił przed Minosem.On twarde biodra osiemkroć obwija[415] 127 I rzecze: ten jest z ognia ducho-kryja.Chodzę więc, w szatę ogniową zaklęty, 130 Powieści swojej skończywszy lamentyOdeszła od nas bolejąca mara, 133 Idziemy z Wodzem dalej, wierna para,Po skał krawędzi aż tam, gdzie sklepienie 136 Co sianiem waśni skalali sumienie.
PIEŚŃ XXVIII.[416]
1 Kto zdoła nawet w niewiązanej mowieOpisać rany i szkarłatne strugi, 4 Choćbym powtarzać chciał i raz i drugi,Pojęcia myślom zabraknie, wyrazu 7 Gdyby zgromadzić wszystek lud odrazuZ Apulji szczęsnej, co krwi rubinowe 10 Lub co przypłacił życiem boje owe,Gdzie łup obfity pierścieni zebrano[418], 13 I hufy, co krew wylały rumianą,Że nie uznały Roberta Gwiskarda[419]; 16 Skąd na Apulji synów pada wzgarda;I z Tagliacozzo[421], skąd nabrała sławy 19 Gdyby z nich każdy to kadłub dziurawy,To kikut zjawił, nie zrównałby snadnie 22 Mniej pluszcze, kiedy klepka zeń wypadnie,Ceber, niż mara, co stała rozryta 25 Między nogami wisiały jelita,Widniały płuca z owym smutnym worem, 28 Gdym nań z litośnym poglądał uporem,Dłońmi roztargał łono duch wyklęty; 31 Oto ci widne Mahometa[423] szczęty;Przedemną spojrzyj, płacząc idzie Ali[424], 34 Wszyscy co ze mną w ten loch się dostali,To siewcy schyzmy i zgorszenie świata; 37 W tyle na drodze stoi djabla czata;Ona to duchy okropnym koncerzem 40 Wracamy, ledwie krąg bolesny zbieżym;Coraz się blizna ran naszych zasklepia, 43 Lecz ktoś ty, co tam z głazu czaisz ślepia?Może rozumiesz, że odwleczesz kary, 46 »Żyw on, nie zbrodnia w te go wiedzie jaryI nie na krwawą mękę on przychodzi, 49 Mnie com zmarł, być mu przywódcą się godziPrzez wszystkie kręgów piekielnych podsienia; 52 Tak Mistrz... Sto duchów z pośród krwi strumieniaSpojrzało na mnie zatrzymując kroku; 55 »Ty co wnet może na świat wyjdziesz z mroku,Pośpieszaj bratu Dolcino[425] z przestrogą: 58 Niechże się w żywność opatrzy z załogą,Inaczej zaspy śniegowe Nawarze 61 Z nogą wzniesioną[426] ku iściu tak każeMahomet; skończył, sprostował kolano 64 A w tem duch, co miał gardziel wielką raną,Nozdrza wydarte do samej nasady 67 W pośrodku stojąc zdumionej gromadyNa oścież dłońmi rozwarł gwałtownemi 70 »O ty, któregom już w łacińskiej ziemiOglądał, człecze, coś tu wszedł bez winy, 73 Przypomnij proszę, Piotra z Medycyny[427].Jeśli powrócisz w krainę kochaną, 76 Chyli się, ostrzeż dwu najlepszych z Fano[429]:Angiolella i pana Gwidona, 79 Pod Kattoliką tyran ich dokona;Z łodzi strąceni będą od wioślarzy, 82 Nie widział Neptun zbrodni równie wrażejNa śródlądowem swem morzu szerokiem 85 Zdrajca, co jednem tylko patrzy okiem[431],Pan ziemi, której ktoś z naszego grona 88 Zwabił ich w dom swój niby dla narady,A wraz uwolnił od ofiarowania 91 »Poucz mię, rzekłem, »ja dla dziękowaniaSprawię to, że świat o tobie usłyszy: 94 Więc do jednego w gronie towarzyszyWyciągnął rękę, usta rozwarł marze 97 On to wahania przeważył w CezarzeZ Rzymu wygnany, mówiąc, że kto sprawy 100 Jakże wylękłe stało widmo, krwawyJęzyk i w gardle ukazując ranę: 103 A jeden, co miał dłonie odrąbane,Prężył kikuty w czarności oparnej, 106 »Moskę przypomnij« wołał; »ja człek marny[434],Że każda sprawa ma kres, powiedziałem; 109 »I na twe plemię będące pujnałem!«Krzyknę; więc boleść piętrząc na boleści, 112 Jam został innych mąk przyjrzeć się treściI widzę straszną rzecz...; krom utwierdzenia 115 Ale zachętę słyszę od sumienia,Dobrego druha, który w czesnej zbroi 118 Ujrzałem, dotąd na oczach mi stoi,Tułów bez głowy, cień niegdy człowieka 121 Za kędzior głowę dzierżąc, ów kalekaRęką w powietrzu jak latarnię waży 124 Własnemu ciału oczy świecą z twarzyI jedno w dwojgu jest, a w jednem dwoje; 127 Więc duch pod mostu podszedłszy wykroje,Ramię wyciągnął, aby straszne słowa 130 »Patrz na bolesną karę!« rzekła głowa,»Ty co żyw chodzisz śród czerni nieżywej 133 Byś między ludzi o mnie poniósł dziwy,Wiedz: Bertran de Born jestem[436], królewica 136 Jam jest, com z synem pokłócił rodzica;Sam Achitofel[438] w sercu Absalona 139 Że taka jedność była roztargnionaZ mej winy, własny mózg obnoszę w ręce, 142 Słuszność odwetu widzisz w mojej męce«.
PIEŚŃ XXIX.[439]
1 Od łez tak miałem powiekę nabrzmiałą[440]Z patrzenia na lud rozliczny i rany, 4 Wirgili do mnie: »Gdzie wzrok zapomnianyPosyłasz? na kim czepiasz oczy w tłoku 7 Pierwszy raz widzę taką chęć w twem oku;Łatwo rachubę stracisz w mar powodzi: 10 Pod stopy nasze już księżyc podchodzi[442],Wnet się nam kończy wolność wędrowania, 13 »Gdybyś przyczynę poznał, co mię skłania«Rzekłem, »tak baczne puszczać w dół źrenice, 16 Wódz już odchodził; krok jego pochwycęI w drodze kończąc przemowy, dodaję: 19 Pomiędzy duchów nieszczęśliwe zgraje;Może jednego z krewnych mych wyśledzi, 22 A Mistrz mój na to: »Niechże się nie biedziMyśl nad krewniaka duszą pokalaną; 25 Palcem na ciebie pod przełęczy ścianąWskazując kinął i groził surowie; 28 Wzrok miałeś wówczas na uciętej głowieAltafortowej stannicy barona, 31 »Wodzu, myśl moja zaniepokojona,Że jego gwałtem z żył wypruta dusza 34 Wzgardą się na mnie należną obrusza;Stąd przeszedł milcząc, nasrożywszy lice, 37 Takeśmy gwarząc przyszli na granicęWału, skąd zajrzeć można było w głębie, 40 Gdyśmy stanęli na ostatnim zrębieZłych Dołów, ujrzę jaru długą szyję[445], 43 Lamentów zawierucha ku mnie bije[446],W litość okutych jak groty ze stali; 46 Gdybyście wszystkich nędzarzy zebraliI umieścili w jednej dołu cieśni, 49 I waldichiańskich od lipców do wrześni[447]Leżą, smród taki buchnąłby z natłoku 52 Jużeśmy zeszli po przełęczy stokuNa rąbek, w lewym wciąż idąc kierunku, 55 W otchłani, kędy bożego rachunkuWypłacicielka, Sprawiedliwość święta 58 Nie wiem, czy była na większą przeklętaPlagę Egina[448] z wszystkim ludem chorym, 61 Nawet robaczki dotknięte pomoremPadały, aż się stare plemię owo, 64 Z jaj mrówczych rodzić musiało na nowo, —Niż ta skłębiona tłuszcza, duch na duchu, 67 Jeden drugiemu to leży na brzuchu,To znów na plecach: inny się mozoli 70 Milczący kroczym przez środek, powoliWzrokiem i słuchem rozbierając kupy 73 Wtem wzrok mój pobiegł do dziwacznej grupyDwu mar o siebie wspartych jak patelnie 76 Zaprawdę zgrzebłem śmigają mniej dzielnieGdy strach im pana, obozowe ciury, 79 Niż ci dwaj palcy krzywymi ze skóryDla nieznośnego świądu darli sobie 82 Łuszczyli własną krostę w tym sposobie,Jako się karpia, albo ryby innej 85 »Ty co paznogciem drzesz z siebie łupinyI jak kleszczami targasz«, Wódz zawoła, 88 W kupie ciał zgniłych leżących dokoła?A bodaj niech twój paznogć będzie spory 91 »Z Lacjum my oba, jednymi pomorySkarani«, płacząc liche widmo rzekło; 94 Wódz rzekł: »Z tym oto, co zeń się nie zwlekłoCiało, pokrętne odwiedzam parowy, 97 Więc oni nagle rozjęli tułowyI obrócili się, drżący ogromnie, 100 Dobry Przewodnik skierował się do mnieI rzekł: »Jako chcesz, objaw im swe chęci«. 103 »Niechaj się mir wasz w człowieczej pamięci,Życzę, na pierwszym świecie nie rozprasza 106 Mówcie, co wy zacz, gdzie kolebka wasza;Wstrętnej i przykrej kary upodlenie 109 »Jam jest z Arezzo«[449] rzekł duch; »Albert w SienieZbrodni mej karę naznaczył ogniową; 112 Prawda, twierdziłem żartobliwą mową,Iż wiem, jako się na powietrze wspina; 115 Wziąwszy, Dedalem być się upomina;Żem tego nie mógł, zemścił się i zdradził 118 Jam alchemiczne na świecie prowadziłPraktyki: Minos tak słuszny w urzędzie 121 Więc ja do Mistrza: »Jest-że w ludów rzędzieLud taki próżny, jako nasz seneski? 124 A trędowaty: »Skoro liczysz kreski,Niech nie zostaje wyłączony Stricca[450], 127 Oraz Niccolo, po którym praktykaNastała w kuchnią wprowadzać bogatą 130 Dolicz też ową zgraję wichrowatą,Gdzie Caccia d’Ascian wielką schedę trwoni, 133 Lecz abyś wiedział, kto w takt tobie dzwoniPrzeciwko Sienie, spójrz: kim ci się zdaję? 136 Capocchia[451] dusza przed tobą się kaje;Widzisz fałszerza i topcę metali; 139 Wiesz że mię w świecie słynną małpą znali«[452].
PIEŚŃ XXX.[453]
1 W owym to czasie, gdy z winy Semele[454]Na krew tebańską rozżarta Junona 4 Na Atamancie[455] tym razem dokonaGniewu, szał bowiem taki w nim roznieci, 7 Małżonkę, krzyknął: Zastawiajmy sieciNa szlaku, chwycim lwicę ze szczenięty! 10 Synka Learcha chwycił i na szczęty,Ręką śmignąwszy strzaskał o granity, 13 A gdy fortuna poniżyła szczytyWielkości Trojan, na ogniową zgubę 16 Na smutną, nędzną, niewolną Hekubę[456],Gdy Polikseny widziała zabicie, 19 Spotkała zwłoki, co uszło z nich życie,Obłęd przystąpił tak zapamiętały, 22 Lecz ni tebańskie, ni trojańskie szały[457]Nie były takie dzikie i zajadłe, 25 Jak tu dwa cienie nagie i wybladłe,Co gryząc, skalnym goniły wyrębem, 28 Jeden skoczywszy, uczepił się zębemKarku Capocchia i przyciął go srodze, 31 Tu Aretyńczyk[458] co stał w wielkiej trwodzeRzekł: »Upiór, który na nim pysk posoczy 34 »Niechże na tobie zębów nie ubroczy«Powiadam; »jeślim odpowiedzi godny, 37 »To duch prastary Mirrhy kazirodnej[460],Która mieć chciała w ojcu miłośnika 40 Tak z nim popełnia grzech chytra podwika,Że sobie cudzej kształt postaci nada, 43 Co, by dla siebie zdobyć panią stada,W Buosa Donati postać się przemieni 46 Skoro już pierzchli oba pobieszeni,Na których oczy me wieszałem smutnie, 49 Jeden duch kształtem przypominał lutnię,A raczej takim fantazji się zjawi, 52 Wodna puchlina, która miąsz w nim trawi,Stosunek członków znosi u nędznika, 55 Choroba wargi obie mu rozmyka,Górną wzdymając, obciągając dolną, 58 »Wy, co wam w smętnym świecie chodzić wolnoNie pojmę czemu, krom katuszy wszelkiej, 61 Mistrza Adama[462], co był taki wielkiZa życia, pełen bogactw, syt wygody, 64 W zieleni stoków szeleszczące wodyOd Cassentyna które bieżą w Arno 67 Niepróżno dzisiaj na pamięć się garną;Od ich widzenia wysycha mi cera, 70 Oto jak twardej Sąd kary dobiera:Czyniąc narzędziem mąk scenę mej winy, 73 Jam to w Romenie fałszował floryny,W podłym metalu bił Chrzciciela godło[463], 76 Lecz by gdzie z duszą Gwidonową podłąCień Aleksandra spotkać i ich brata[464], 79 Pierwszy podobno w piekle się kołata:To jedna mara zbieszona przerzekła; 82 Bogdaj mi w członki taka siła zciekła,Iżbym co sto lat uszedł bodaj piędzi, 85 W tłumie tej, którą wrzód i krosta swędziW krąg jedenastu mil[466] zbitej gawiedzi, 88 Przez nich to duch mój pośród zgnilców siedzi:Oni skusili, abym bił czerwieńce, 91 »Kto są« spytałem, »ci dwaj potępieńce?Kurzą jak w zimie dłoń wyjęta z wody 94 »Przedemną wpadli w piekielne zagrodyI odtąd żaden nie drgnął« rzekła mara, 97 Owa — przewrotna żona Putyfara,Ów — Sinon[467], co się w Troję wkradł sromotnie; 100 Tu zgnilec, który słuchał nieochotnieŻe go wspomniano z takiem obrzydzeniem, 103 Jak bęben zabrzmiał brzuch pod uderzeniem;Zato Mistrz Adam w gębę trzasnął ducha, 106 »Choć moje ciało zgnilizna bezrucha«,Mówił, »ochocze na taką robotę 109 A Sinon: »Mniejszą jawiłeś ochotęGdzieś widział, że stos dla cię układali, 112 A spuchlec: »Prawdę rzekłeś, co się chwali,Aleś podobno tak świadczyć nie spieszył, 115 A na to Sinon: »Jeślim kłamstwem grzeszył,To raz; tyś każdym złym kłamał dukatem: 118 Znowu odpalił ów z brzuchem pękatym:»Konia przypomnij sobie kłamco wraży 121 »I ty cierp; niech cię ta gorączka praży«Rzekł Grek, »i trawi ta wodna puchlina, 124 A mincarz: »Gęba znów latać zaczynaI zjadliwością zwykłą mi dogryza; 127 Ty wewnątrz goresz i pęka ci łyza;Długiej-by pewno nie trzeba namowy, 130 Stałem zajęty zelżywemi słowy,Gdy Mistrz mój: »Patrz-że, patrz na głupie cienie! 133 Gdym z głosu poznał Mistrza rozdraźnienie,Oblicze moje wstydem się pokryło; 136 Jak ten, co marzy jakąś rzecz niemiłą,Śniąc życzy, aby to był sen nie jawa 139 Tak ja, wzruszenie gdy mówić nie dawa,Chcący tłómaczyć się, nie zauważę, 142 »Większa się wina mniejszą skruchą maże«Ozwał się Pan mój w łagodnym sposobie; 145 Gdyby cię losów zmiana w której dobieMiędzy podobnych kłótników przywiodła, 148 Słów obelżywych słuchać chęć jest podła«.
PIEŚŃ XXXI.[469]
1 Tenże sam język naprzód mię skaleczył,Aż krwią się moje lica zrumieniły, 4 Podobna miała być czarownej siłyWłócznia Peleusa[470] i Achillesowa, 7 Za nami ziemia została morowa;Okalającym ją kamiennym wałem 10 Nie było nocą, nie było dniem białymI zmysł mozolnie w mroku się przekradał, 13 Że przy nim wszelki inny głos przepadał:Więc przeciw niemu od skalnego progu 16 Po smutnej klęsce[471], gdy zdradzony wroguPadł w bitwie święty poczet Karlomana[472], 19 Zwróciłem głowę: skróś cieniów tumanaUjrzałem niby wysokie wieżyce: 22 »Oczy puszczone w mroczną okolicęDalekiej mety wypatrzeć nie mogą, 25 Skoro za naszą tam zajdziemy drogą,Poznasz, jak przestrzeń łudzi wzrok wątpliwy, 28 Tak rzekł i dłoń mą ujął piewca tkliwyDodając: »Zanim staniemy nad nimi, 31 Wiedz, że nie wieże to są, lecz olbrzymi;Z pośrodka jamy w głąb piekielną wklęsłej 34 Jak w chwili, gdy się mgły z powietrza strzęsłyWzrok wyłuskiwać zacznie kształtów ziarno, 37 Tak gdy spojrzeniem wiercę gęstwę czarną,W miarę jak kroczym do studziennej dziury, 40 Jako wieńczące Montereggion[473] muryW okół u szczytów basztami się stroją, 43 Na wzór wież kołem wielkoludy stoją;Ich to dziś jeszcze, kiedy huczy burza, 46 Już mi się jedna, druga twarz wynurza;Spostrzegam barki, piersi, wypuklinę 49 Że na potwory takie stłukła glinęNatura, błądzi kto się temu dziwi: 52 Jeśli po dziś dzień wieloryby żywiI słonie, uzna, kto rzecz lepiej bada, 55 Bo gdzie z rozumem połączy się zdrada,A taka przemoc przystąpi do złości, 58 Jako piotrowa szyszka[475], tej wielkościByła ogromna głowa wielkoluda; 61 Brzeg, co mu służył przepaską na uda,Osłaniał cały wierzch strasznej poczwary; 64 Choć staną jeden drugiemu na bary;Od miejsca szyi, gdzie płaszcz zapinamy, 67 Rafel mai amech zabi almi[477] z jamyZaryczał, dziką dręczony katuszą: 70 A wtem go zgromił Wódz mój: »Głupia duszo,Dzierż się swej trąby, niechże przez nią wyje 73 Duszo zbieszona! Sciągnij dłoń, u szyjeTrafisz na rzemień, trąby wartownika, 76 Potem rzekł do mnie: »Ten co tak porykaJuż sam się zdradził; oglądasz Nemroda[478], 79 Zostaw, niech stoi, słów ci tracić szkoda;Jak on niczyjej mowy, tak nawzajem 82 Idziemy przeto dalej murów skrajemI postąpiwszy na odległość strzały 85 Związać go, nie wiem kto był dosyć wdały;Prawe do grzbietu, lewe ramię ducha 88 Przymocowane żelazem łańcucha,Co szedł od szyi i pięćkroć krępował 91 »Ten śmiałek możnych sił swoich próbowałNa arcybogu w zuchwałym obcesie« 94 Efialt mianem[479]; wojował w tym czesie,Kiedy to bogów straszyli olbrzymi; 97 »Wolno-li« mówię, »chciałbym dziwo ziemi,Bryjareusza[480] nieludzkiej wielkości 100 Odrzekł: »Tu jeno Antej[481] na wolnościMieszka, używa naszego języka; 103 Ów, o kim mówisz, równie wzięty w łyka,Stoi od miejsc tych odległy niemało; 106 Nigdy trzęsienie tak nie zatargałoDreszczem gwałtownym posad wielkiej wieży, 109 Tedy śmiertelny strach we mnie uderzyI pewnie skonałbym z bojaźni samej, 112 Znowu się nieco naprzód posuwamy,Aż Anteusza najdziem; ten do pięci 115 »Mieszkańcze dolin szczęsnych, gdzie pamięciScypiona schedę dziedziczyły dzieje 118 I gdzieś z tysiąca lwów pobrał trofeje[482];Byś był w Tytanów boju, jak niektórzy 121 Wyszliby może zwycięzcami z burzySynowie ziemi[483]; weź nas i staw na dnie, 124 Nie każ nam innych szukać; ten tu snadniePragnieniu twemu wygodzi na świecie; 127 On ci tam wawrzyn z rozgłosu uplecie;Jeśli mu łaska boża żyć pozwoli, 130 Tak rzekł Mistrz, Olbrzym ruszył ku nam k’woliI wziął go dłonią ręki wyciągniętej: 133 Gdy się Wirgili poczuł w garść ujęty,Rzekł: »Niech twa kibić pod mą dłonią będzie; 136 Jak gdy ustawisz się przy Garysendzie[484]I oczy zwrócisz na niebieski pował, 139 Tom miał widzenie, gdym się przypatrowałAnteuszowi, jak się giął, niezmierny; 142 On lekko złożył nas na dnie cysterny,Gdzie z Lucyperem Judasz w męce stężał; 145 Lecz się jako maszt[485] okrętu wyprężał.
PIEŚŃ XXXII.[486]
1 Gdybym znał rymów twarde, chrypłe zgrzyty[487],Jako się godzi kreśląc smutną norę, 4 Możebym wyżął soki bardziej sporeZ mego przedmiotu; lecz że niebogata 7 Bo to nie lada rzecz opisać świataWszystkiego środek i językiem jeszcze, 10 Wiersz mój niech wesprą owe Panie wieszcze,Co grodzić Teby wsparły Amfiona[488]; 13 O wy nad wszystko wyklęte plemionaZ miejsc, które tyle opisać mi trudniej, 16 Już my stanęli na dnie ciemnej studniNiżej strażnika z piekielnej załogi, 19 Odgłos mówiący: »Ostrożnie staw nogi,Bo piętą, w której snać litości nie ma, 22 Obróciwszy się, widzę przed oczymaI pod stopami zamarzłe jezioro, 25 Nigdy tak grubą nie kryje się korąDon, co chłodnemi strefami przebiega, 28 Gdyby Tabernik[489] z pól które zalegaTu spadł, lub całą Pietrapana mocą, 31 A jako żaby, gdy w stawie rechocą,Pyszczki wyścibią w on czas, gdy to żniwo 34 Tak aż do miejsca, co pierwsze wstydliwąBarwą się krasi[491], klekcąc jak bociany, 37 Głowy ku szybie gięły zwierciadlanej;Wargi mrozowi, oczy każdej zmory 40 Spojrzę na okół, potem w dół komoryI pod stopami widzę dwu nędzarzy 43 »Kto wy i co wam tak piersi kojarzy?«Pytam; więc oni szarpną głowy zlepłe 46 Z ócz tryskające dwa strumienie ciepłeNa twarz się tocząc stygły i w powłoce 49 Nie tak się hakiem spinają dwa kloceJak ci dwaj; zaczem jak tryki na stepie 52 Inny z dziurami miast uszu w czerepieMrozem wyżartych, w dół głowę pochyli 55 Chcesz poznać, kto są ci sobie niemili?Ową dolinę gdzie Bisenzio płynie, 58 Z jednej macierzy obaj; byś w KainieNajdłużej szukał, duch tu się nie chowa 61 Nawet ten, co mu strzała ArtusowaW piersi i w cieniu wraz otwarła ranę[493]; 64 Taką przed wzrokiem stworzyła mi ścianę,A który zwie się Sassol Mascheroni[495]: 67 Ja, skoro mię już twe natręctwo goni,Jestem Camicion de’Pazzi; Karlina 70 Co stąpnę, z lodu twarz mię straszy sina;Odtąd nie mogę na zmarzłe bajora 73 Idziemy dalej[497], gdzie piekielna noraZbiega do środka wszelkiego ciążenia; 76 Z bożej-li woli, z trafu, z przeznaczenia,Nie wiem: stąpając po zamarzłej fali 79 »Czemu mię kopiesz?« płacząc duch się żali;»Czy może, abyś przyczynił mej nędzy, 82 »Wstrzymaj się Mistrzu« powiadam, »niech międzyDuchami tego wyświecę dowodnie, 85 Stanął; do ducha skrzepłego za zbrodnięCo wciąż klątwami miotał, obelżywy, 88 »A ty kto?« odparł, »tak nielitościwy,Śród Antenory piętą ludzkie twarze 91 »Jeszcze ja żyję«, tak odrzekłem marze,»A mogę miłym stać się, kiedy wieści 94 A on: »Ja tutaj nie pożądam cześci[499];Źle umiesz schlebiać jeńcom tego dołu; 97 Tedy-m mu ręką zatargał chochołu[500]:»Zaraz mi wyznaj swój ród i swe losy, 100 A mara: »Za to, że mi targasz włosy,Nic ci nie wyznam, ani się odkryję; 103 Więc krzywe palce w kudły jemu wbijęI już niejeden kędzior wydrę w czubie; 106 A wtem głos ozwał się w lodowym łubie:Co ci to Bocca? Niedość dzwonić w szczękę, 109 »Teraz już możesz nie gadać!« tak rzekę,»Zdrajco ohydny! już twojej osławy 112 »Idź precz, głoś sobie gdzie chcesz, moje sprawy,A jeśli wyjdziesz stąd za czyją wodzą, 115 Za Francji złoto łzami mu zachodząPowieki[501]; zdrajca z Duera się kryje, 118 Chcesz-li usłyszeć jeszcze imię czyje?...Beccheria[502] siedzi tu pod szybą szklaną: 121 Gian de Soldanier ma tu być i Gano[503]I Tebaldello[504], przez którego padła 124 Gdy odchodzimy, w rowie dwa widziadłaSpostrzegam taką zwarte zawziętością, 127 Jak się do chleba rwie człek zdjęty czczością,Tak wyższy leżąc niższemu na grzbiecie 130 A jako Tydej w pomściwym odwecieZębami szarpał łeb Menelippowy[505], 133 »O ty, którego zwierzęce narowyŚwiadczą, że wroga tutaj ząb twój głodze, 136 Ja gdy wybadam przyczynę i zgodzęGrzech z karą, znając was i wasze dzieje, 139 Jeśli mi wprzódy język nie skośnieje!«
PIEŚŃ XXXIII.[506]
1 Usta oderwał od okropnej strawyOw potępieniec i z chciwej paszczęki 4 Potem rzekł: »Srogie chcesz odnawiać męki,Których myśl sama już rani boleśnie, 7 Lecz że opowieść moja ziarnem wskrześnie,Skąd temu zdrajcy ma wyróść niesława, 10 Nie wiem kto jesteś, ni z jakiego prawaWszedłeś tu, jeśli nie wiodła cię wina; 13 Widzisz przed sobą hrabię Ugolina[507];Ten jest Ruggieri; był arcybiskupem; 16 Zbytnia powtarzać, jak stawszy się łupemPodstępu, zwabion złudnymi wyrazy, 19 Lecz co więzienne zataiły głazy,Okropne skonu mojego momenty 22 Przez wązki otwór w klatce tej wycięty,Co po mnie zwie się: głodowa ciemnica, 25 Liczne-m już widział odmiany księżyca,Gdy raz mi nocą sen był ukazany, 28 Śniło mi się więc, że ten pan nad panyPolował wilka i młode wilczęta 31 Galand, Sismondi, Lafranchi, paniętaPizańskie, biegli na orszaku czele, 34 Lecz pomęczeni nie ubiegli wieleOjciec i dziatwa; wnet na nich obławy 37 Zbudzon przed świtem do bolesnej jawySłyszę, a przez sen dzieci me, niewoli 40 Srogi, gdy się mej nie zlitujesz doliCzując, co nocna wróżyła mi zmora; 43 Już się ocknęli; nadchodziła pora,Gdy zwykle jadło podawały straże; 46 Szczęk z dołu straszną prawdę mi ukaże:Drzwi zagwożdżono! zamknięto nas w grobie! 49 Jam nie zapłakał: skamieniałem w sobie;Lecz chłopcy łkali; mój Anzelmek mały: 52 Jam nie zaszlochał; milczałem dzień całyI noc do chwili kiedy gwiazdy gasną; 55 I kiedy w lochu zrobiło się jasno,W cztery oblicza spojrzę i tak na nie 58 Więc ręce sobie z bólu do krwi ranię,A oni myśląc, że to ból ze czczości 61 Wołają do mnie: oszczędzisz żałościZ ciał naszych jedząc; tyś nas oblókł niemi, 64 By ich nie płoszyć zmilkłem i tak niemiTrwaliśmy dwa dni z nadziei zatratą. 67 A kiedy czwarty dzień błysnął za kratą,Gaddo do kolan moich się przywlecze 70 Wołał i skonał; jak mnie tu człowieczeWidzisz, tak chłopcy w oczach mych konały 73 We łzach; oślepły między synów ciałyPełzam i trzy dni wołam na nieżywe... 76 Skończył i białka wywrócił straszliweI zęby w czerep znów zapuścił siny, 79 O Pizo! pięknej zakało krainy,Gdzie brzmi lubego si nuta pieszczona[509]; 82 Niech cię Capraja porwie i Gorgona[511];U Arnowego ujścia tamą wspięta, 85 Bo jeśli piekło słusznie to pamiętaUgolinowi, że wydał twe grody, 88 O nowa Tebe[512], wszakże sam wiek młodyUsprawiedliwiał Brigatę, Hugona 91 Poszliśmy dalej[513], gdzie zlodowaconaToń inną rzeszę otula w pieluchy, 94 Płacz nie pozwala, by płakały duchy:Boleść w głąb wraca napotkawszy tamę 97 Bowiem łzy pierwsze wyszłe przez ócz bramęZmarzły i szklaną stworzyły przyłbicę, 100 Wtem, choć od mrozu stężało mi liceI jak naskórek, kiedy otwardnieje 103 Który z nieznanej strony ku mnie wieje.Więc pytam: »Gdzie zdrój mroźnego oddechu? 106 A Mistrz mi na to: »Czekaj, bez pośpiechu:Wnet się twym oczom własnym uwydatni 109 Wtem jeden nędzarz z pod lodowej matniZawołał do nas: »Duchy tak zbrodnicze, 112 Zdejmijcie łuskę z ócz mych; niech użyczęOtuchy sercu w okropnym mozole, 115 »Powiedz, kto jesteś, pewnie cię wyzwolę«[514]:Rzekłem do mary, co hełm straszny dźwiga. 118 »Widzisz« odparła, »brata Alberyga[515]:Żem jadowite owoce miał w sadzie, 121 »Ha!« wykrzyknąłem, »jużeś to w gromadzie?«A on: »Zewłoka moja jeszcze żywa[516] 124 Bo Ptolomeja tej łaski używa,Że czasem ludzka dusza tutaj spada, 127 Abyś zaś chętniej lód, co się układaZ łez przestarzałych, obłuskał mi z twarzy, 130 Jako ta moja, czart staje na strażyCiała i póki śmiercią nie ochłódnie, 133 Dusza odrazu przelata w tę studnię;Niejedno ciało do świata należy, 136 Uważne oczy zwróć, przychodzień świeży,Na Brankę d’Oria[518], o którym ci powiem, 139 »Chcesz mię jak widzę, okłamać!« odpowiem,Bo Branka d’Oria nie umierał zgoła; 142 »W Dole Złych Szponów«, odrzekł »gdzie wre smoła,Jeszcze się Michał Zanche nie pojawił, 145 Na swoje miejsce w zewłoku zostawił:Podobnie krewniak jego, jeszcze żywy, 148 Lecz ściągnij rękę! Zdejm te z ócz pokrywy«..A jam zostawił mu na oczach brzemię; 151 Genueńczycy! Przeniewiercze plemię!Wrogowie cnoty zbrodniami skalani! 154 Otom z najgorszym zbrodniarzem Romanii[519]Naszedł jednego z was, którego dusza 157 Podczas gdy ciało żywe czarta słusza.
PIEŚŃ XXXIV.[520]
1 Vexilla Regis prodeunt Inferni...[521]»Patrz i uważaj«, Przewodnik mój rzecze, 4 Jak kiedy ziemię tuman mgieł oblecze,Lub gdy pół-sfery naszej noc jest blizko, 7 Tak wyglądało potworne zjawisko.Więc się cofałem drżąc w zimnym powiewie, 10 Stałem już, ledwo śmiem powtórzyć w śpiewie,Tam gdzie tłum cieniów pod korą lodową[522] 13 Jedne poziomo a drugie pionowoSterczą, lub w linię przełamane krzywą; 15 Gdyśmy podeszli tak, iż się możliwąZdało Mistrzowi, ażeby mi zjawił 18 Przystanął i mnie za sobą postawił.»Oto Dis, oto miejsce, gdzie w odwadze 21 Jak-em tam skośniał, w członkach stracił władzę,Wyobraź sobie słuchaczu życzliwy: 24 Anim padł martwy, anim został żywy:Jeżeliś bystry, to oblicz, jak między 27 Cesarz władnący nad krainą nędzyZ lodu wysterczał do połowy łona[523], 30 Niż z olbrzymami jego dwa ramiona;Jakiż ogromny, jeśli miara kości 33 Jeśli tak brzydki, jakiej był pięknościGdy przeciw Stwórcy stroszył brew do góry, 37 O jakiż mi się jawił cud natury!Ujrzałem troje lic w jednem istnieniu[524]: 40 A zaś dwa drugie każdemu ramieniuOdpowiadały, razem tworząc głowę, 43 Prawe oblicze było blado-płowe,Lewe jak szczepu, który się wywodzi 46 Pod każdem licem, jako to się godziTakiemu ptaku, po dwa skrzydła wioną: 49 Jako nietoperz[525] miał nieupierzonąSkrzydeł pokrywę, a gdy niemi śmigał, 52 Od tego wiania Kocyt w lód zastygał;Z ócz sześci łzami ciekł i na trzy szczęki 55 Z ust każdych sterczał grzesznik i jak pękiTrawy w miętlicy, na miazgę był tarty: 58 Skazaniec przedni niedość że w zażartejTkwił paszczy; szarpan disowymi szpony 61 Rzecze Mistrz: »Zbrodzień najsrożej męczony,Dowiedz się, Judasz jest Iskaryjota[527]; 64 Z głową na zewnątrz, ten który przez wrotaSterczy lic czarnych, cień jest Brutusowy, 67 Kassjusz ten trzeci, ogromnej budowy.Lecz już wieczorne rumienią się zarze[528], 70 Za szyję Mistrza chwytam, jak mi każe;On upatrzywszy i miejsca i pory, 73 Skrzydeł, za boków chwycił go kędzioryI kudł po kudle spuszczał się szczeliną 76 Gdy ze mną doszedł tam, gdzie uda ginąW biodrach i w jamę wrastają lędźwiową, 79 Gdzie Dis miał stopy, Wódz zwracał się głową[529]Jak człek, co pnie się; a jam myślał: biada! 82 »Trzymaj się mocno«, tak do mnie powiada,Jak człek zmęczony dysząc; »takie wraże 85 Skalną wyszedłszy jamą, na wiszarzeUsadowił mię, na krawędzi skały, 88 Podniósłem głowę, osłupiałem cały:Miast Lucypera twarzy nagle-m zoczył 91 Czym się naówczas zaląkł i zamroczył,Niech tłum pomyśli ciemny, co jest zgoła 94 »Powstań na nogi!« Mistrz do mnie zawoła,»Droga daleka i zła; do spełnienia 97 Nie w pałacowe zaiste podsienia,Lecz w naturalną weszliśmy jaskinię 100 »Nim mi piekielna otchłań z oczu zginie«,Rzekłem do Mistrza, dźwignąwszy się z głazu, 103 Gdzie się staw lodu podział? Śród przełazuPrzecz On na wywrót sterczy? I jak z mroku 106 »Sądzisz, że jesteś na centralnym szlakuZ tej strony osi, gdziem się do pieczary 109 Byłeś tam, pókiś twarz widział poczwary;Gdym się obrócił, przekroczyłeś ziarno 112 I wszedłeś w sferę naprzeciw-polarną,Odwrotną owej, co lądy obleka, 115 Śmierć poczętego bez winy Człowieka[532];Stopy twe stoją na małej półsferze, 118 Tutaj jest ranek, gdy tam podwieczerze;Ow, czyje kudły schodami nam były, 121 Z nieba odrazu spadł do swej mogiły;Lądy leżące tutaj w onej porze 124 Na naszą sferę wypchnęło je morze;Umknął się bodaj ląd i po tej stronie, 127 Czeluść ta w ziemskiem wydrążona łonieCiągnie się, jak grób Belzebuba długi, 130 Rozpoznawana bulgocącej strugi,Która przepływa skalnem wydrążeniem 133 Owem mię skrytem Wódz powiódł podsieniemI szliśmy, by wnet wyjrzeć na lazury. 136 Wciąż wyżej: pierwszy on, ja za nim wtóry,Aż obaczyłem niebios światła cudne 139 Tędyśmy na świat wyszli, witać gwiazdy...[533]
II.
CZYŚCIEC PIEŚŃ I.[534]
1 Ku łagodniejszej fali wzdyma płótnoŁódź mego ducha i na cichsze morze 4 A ja o wtórem z królestw śpiew ułożę,Gdzie się duch ludzki z grzesznej myje pleśni, 7 Lecz tutaj martwa poezyjo[535] wskrześnij!Słudze waszemu dodajcie natchnienia 10 Posil ją echem potężnego brzmienia,Co to sroczemi ukarało pióry[537] 13 Wschodnim szafirom[538] podobne lazury,Co się zebrały jak gdyby powłoka 16 Radość mym myślom wróciły z wysoka,Ledwie Mistrz z martwych stref mię wyprowadzi, 19 Piękny płaneta, co na miłość radzi[540],Całą wschodową rozpogadzał ścianę, 22 Zwrócę się w prawo i okiem przystanęU podbieguna: gwiazd tam ujrzę czworo[542] 25 Niebiosa od nich — zda się — jasność biorą:O ty północny widnokręgu wdowi, 28 Potem wzrok zdejmę z niebieskich wezgłowiI patrzę w stronę, kędy Niedźwiedzica 31 Samotny starzec tam stał[543]; jego licaDostojną były kraszone zasługą; 34 Brodę sędziwą miał i bardzo długą,Tej samej barwy co włosów pierścienie, 37 Owego czworga gwiazd święte promienieW twarz blaskiem takiej biły mu urody, 40 »Kto wy jesteście, co ślepej skroś wody[544]Przed niespożytą uszliście męczarnią?« 43 »Kto wyprowadził was? kto był latarniąRozchylającą bezdenne pomroki, 46 Czy to otchłanne skruszono wyroki,Lub z Nieba wolność potępieńcom dano 49 Tedy Wódz żywo ujął mą poddanąDłoń, zaczem mową i ręką i ruchy 52 »Nie z mej go chęci wiodę między duchy;»Niebieska Pani«, Wirgiljusz odpowie, 55 Lecz skoro pragniesz poznać szczegółowieKto my zacz i skąd przychodzim w tej porze, 58 Ostatnie jemu nie zagasły zorze,Ale z płochości kresu niedaleki 61 Przeto podparłem chód jego kaleki,A żadna droga w te nie wiodła kraje, 64 Już potępieńcze przebrnęliśmy zgraje,Zaczem mu duchów innych ćmę ukażę, 67 Jak go tu wiodłem, prędko nie wyrażę;Z wysokich dziedzin schodzi na mnie władza 70 Mile go przyjmij, boć go tu sprowadzaWolności żądza; jak się drogo ceni, 73 I z dobrowolną śmiercią się nie leni,W Utyce ziemskie rzucając zewłoki, 76 Nie starte dla nas odwieczne wyroki:On jeszcze żyje, mnie Minos nie zmaga; 79 Co spojrzeniami — zda się — ciebie błaga,Byś ją przygarnął na swe święte łono. 82 Puścić nas w górę siedemkroć toczoną[547];Pochwał na ciebie odniosę jej siła, 85 »Marcja[548] mym oczom tak bywała miła«,Rzekł, »póki ziemskie dzierżyło mię pęto, 88 Lecz dziś, gdy mieszka za rzeką przeklętą,Jej prośby wagę tracą[549] skutkiem prawa 91 Skoro mu z niebios Pani tak łaskawa,Jako powiadasz, prośba tu nie k’rzeczy; 94 Idź przeto, a on niech się ubezpieczyPaskiem z sitowia[550]; wodą zmyj mu lice, 97 Nie lza, by w jego zamglone źrenicePatrzali święci tych dziedzin stróżowie, 100 Tam, gdzie najniższe miejsce na ostrowie,Gdzie brzeg wysepki ciągłe fale piorą, 103 Roślina liściem obrosła i korąNie zdoła w grunt ów zapuścić korzeni, 106 Po innej ścieżce wyjdziecie z zieleniI poszukacie lżejszej w górę drogi, 109 To rzekłszy, zniknął, a jam wstał na nogi,Bezmownie wodza czepiając się boku 112 »Synu«, tak zaczął, »pilnuj mego kroku:Zejdźmy z powrotem, kędy do podnóża 115 Szare mgły ranne zwyciężała zorza,Pędząc przed sobą, zaczem już zdaleka 118 Szliśmy po puszczy, podobni do człeka,Co nim ślad znajdzie ścieżki obłąkanej, 121 Gdyśmy przybyli, gdzie szron rosy ranejZe słońcem walczy, ale się nie trwoni, 124 Mistrz mój łagodnie ku ziemi się skłoniI rąk swych muszle zwilży na murawie. 127 Spłakane jemu jagody podstawię:Więc twarz mi obmył[553] i barwy pierwotne 130 Stąd na wybrzeże wyszliśmy samotne,Którego wody nie zaznały wiosła 133 Tu trzcinę, która za falą się niosła,Jak starzec życzył, wiązał mi na ciele: 136 Nie uszczuplało się poddane ziele[554].
PIEŚŃ II.
1 Wstawało słońce i niosło się mimo[555]Skraj widnokręgu, który południka 4 A noc, co w kole odwrotnem pomyka,Szła z wód Gangesu[556], dzierżąc Wagi w ręce[557], 7 Więc lic zorzanych białość i rumieńcePrzez słońca blizkość, w miejscu skąd patrzałem, 10 Staliśmy ciągle nad fal morskich wałem,Jako podróżni[558] do drogi gotowi, 13 Wtem jak o świcie, gdy się ma ku dniowi,Mars się w oparach czerwonością krwawi[559], 16 Tak mi się zjawił, — bodaj jeszcze zjawiBlask, co po wodnej ścieżce w szybkim gonie 19 A ledwo, że się ku Wodzowi skłonię,By spytać co to, już on na topieli 22 Wtem po dwu bokach zjawienia wystrzeliJakowaś białość, a dołem dokoła 25 Mistrz jeszcze słowa nie wymówił zgoła,Gdy błysła skrzydeł para białopiana, 28 »Prędzej, o prędzej, padaj na kolana!Anioł to Boży: złóż ręce, skłoń lice, 31 Patrz, jak on sztuki ludzkie ma za nice:O żaglach nie dba, ani dba o sterze, 34 Patrz jak powietrze niemi pod się bierze,Parą wieczystych żagli strzygąc z góry, 37 Potem, gdy bliżej ptak z boskiemi pióryPodleciał, takim pożarem zapłonął, 40 Wzrok szukał ziemi; on zaś dalej wionąłDo brzegu czółnem tak lekkiem, że w wodzie 43 Sternik na tyłach stał, w takiej urodzie,Że mi wyglądał jak osoba święta; 46 »Egipskie Izrael kiedy rzucał pęta«[561]...I to co dalej stoi w księdze, społem 49 Anioł krzyż kreślił, więc padają czołemi na wybrzeżnym piasku się pokładą, 52 I przyglądają się górskim posadomNa tej nieznanej rzucone krawędzi, 55 Już Koziorożca z pośród niebios pędzi[562]Słońce i bełty ognistymi praży, 58 Gdy obca rzesza k’nam obróci twarzy:»Pokażcie w górę drogę, jeśli znacie«, 61 Mistrz dobry słowem: »Zapewne mniemacie,Żeśmy świadomi drogi w tej krainie: 64 Chwilką przed wami przez takie pustynieSzliśmy i takich urwisk zawieruchy, 67 A wtem zaledwie spostrzegły się duchyPo mem oddechu[563], iżem człowiek żywy, 70 Wraz jak do posła, co z różdżką oliwy[564]Przybył, tłum spieszy i coraz to większy 73 Ów orszak chwilką tylko się ulększy,Podbiegł i stanął; oczyma mię mierzy, 76 Wtem jedna postać zerwie się i bieżyZ giestem tak lubym przed rzesze podróżne, 79 O mary, oczom tylko od mar różne!Trzykroć się na niej ręce me wiązały[565], 82 Snać się me lica dziwem malowały,Gdyż duch uśmiechnął się i cofnął wsteczą, 85 Rzekł słodko: »Nie sil się nad próżną rzeczą!«Tedy poznawszy, usta doń obrócę, 88 »Jeślim cię kochał, w doczesnej zewłoceBywszy, dziś niemniej kocham, toż pogwarzę; 91 »O mój Casella![566] ja tu iść się ważę,Bym mógł powrócić znowu w te dzierżawy; 94 On na to: »Nikt mi nie wzbraniał przeprawy,Jedno, kto bierze kogo chce, do łodzi: 97 Snać z wolą bożą anioł swoję godzi...Od trzech miesięcy[567] jednak niewątpliwie, 100 Toż gdym nad morza brzegiem czekał chciwie,Gdzie Tybru rzeka[568] swoje nurty soli, 103 Teraz odleciał nową odbyć kolejDo portu, kędy oczekują roje 106 »Pieśniarzu«, rzekłem, »jeśli tutaj twojeOdczłowieczenie więzów nie nakłada 109 Ni na moc ową, co pamięcią włada,Pociesz mą duszę, która obleczona 112 »Miłość śród myśli moich rozgwarzona«[569]...Rozpoczął głosem tak słodkiego brzmienia, 115 Ja, mistrz i duchy pełni upojeniaTak chciwe jemu daliśmy posłuchy, 118 Jemu poddany, a na resztę głuchyStałem: tłum ze mną. A wtem starzec na nie 121 Co to za żmuda? za leniwe stanie?Bieżajcie z łuski osmuknąć źrenice, 124 Jak kiedy dziubiąc proso i pszenicę,Pozbywszy dumy, co nią pióra stroszą, 127 Skoro się nagle jakim strachem spłoszą.Naraz od smacznej odlecą wieczerzy, 130 Tak, widzę, śpiewu zaprzestał ów świeżyPoczet i wszystek rozpierzchł się po stoku, 133 A my też za nim, nie hamując kroku.
PIEŚŃ III.
1 Gdy tak po polu rozbiegła się rzeszaTęsknem spojrzeniem w szczyty zapatrzona, 4 Ja się tuliłem do wiernego łona:I jakże mógłbym sam jeden pozostać? 7 Lecz on miał człeka zgryzionego postać[571]:O ty sumienie zacne, trwożne błędu, 10 Gdy stopy jego powolniły pędu,Co wszystkim sprawom dostojeństwo kradnie, 13 Skupionej myśli szerszy kręg owładnie;Zaczem źrenice obracam na górę, 16 Słońce co z tyłu czerwonością gore,Przedemnie rzuca złamane promienie, 19 Myśląc, żem został sam, bo nie dwa cienieLecz tylko jeden kładł się plamą ciemną, 22 A mój Cieszyciel: »Czemu drżysz daremno?«Szepnął, postacią zwróciwszy się całą; 25 Podwieczerz schodzi[572], gdzie spoczywa ciało,Co odeń dawniej padał cień ten samy; 28 Że kształt mój ciemnej nie odrzuca plamy,Nie dziw się bardziej, niż niebiosom, kędy 31 Niemniej ból cierpieć i mrozy i swędyCiałom, jak moje, każe Moc żywota, 34 Darmo się człowiek w tej nadziei miota,Że swym rozumem szlaki poodwija, 37 Rodzie człowieczy, dość tobie ad quia![574]Gdyby wszechwiedzą ludzkość była mocna, 40 Znana ci mężów tęskność bezowocna,W którychby mogła być uspokojona 43 Arystotela myślę i PlatonaI innych wielu«... Czoło schylił blade, 46 Wtem już pod góry przyszliśmy posadę.Spojrzę, opoka takim pionem sterczy, 49 Najdziksza między Turbiją a Lerici[575]Droga wyda się, że jak schody proście 52 »I któż odgadnie, którędy tam dojście«,Wykrzyknął Wódz mój, zatrzymując kroku, 55 A kiedy stał tak nachyliwszy wzrokuI badał drogę, ścieżki nieświadomy, 58 Zjawił się w lewo od ścieżyny stromejCzet duchów; spojrzę, prosto ku nam kroczy 61 »Podnieś«, do Mistrza mówię, »podnieś oczy:Oto się zbliża, skąd ci rada znidzie, 64 Spojrzał, nie barwił lic w fałszywym wstydzie,Lecz rzekł: »Podejdźmy, zbyt kroczą pomału; 67 Jeszcze dalekość onego oddziałuLiczyła milę rzymskiego mierzenia, 70 Kiedy się nagle skupił u kamieniaI sparł o góry wysoczystą ścianę, 73 »O błogokreśne duchy, o wybrane!Przez uciszenie owo«, rzekł Wirgili, 76 Powiedzcie, gdzie tu stok góry się chyli?Aby wyjść na szczyt, którą brać nam stronę? 79 Jak owce schodzą przez koszary bronęPo jednej, po dwie i po trzy; niezwinne. 82 Co pierwsza czyni, za nią czynią inne;Na grzbiet się kupią idącej na przodzie, 85 Tak szli duchowie w onej świętej trzodzie,Postępujący śladem przewodnika, 88 Ledwie spostrzegli, że jasność promykaPo prawej stronie mej cieniem się dzieli, 91 Zawahali się i w tył się cofnęli,A wszyscy inni, którzy szli za niemi, 94 »Ciekawość waszę, o duchowie niemi,Uprzedzę; człeka widzicie, nie marę; 97 Nie dziwujcie się, ale dajcie wiarę,Że z łaską bożą, co go prze i broni, 100 Tak Mistrz. »Wracajcież przed nami ku toni«,Mówiła do mnie ta zacna drużyna, 103 »Ktokolwiek jesteś«, jeden z nich poczyna,»Idąc, odwróć się[577], spojrzyj w lice moje 106 Więc spojrzę bystro, źrenicę nim poję:Pański był w ruchach, piękny, z płowym włosem, 109 Toż mu pokornym odpowiadam głosem:»Nie znam cię«. »Patrzaj«, rzekł pan jasnobrody 112 »Wiedz«, dodał, krasząc uśmiechem jagody:»Jam jest Konstancji wnuk, Manfred[578]. A tobie 115 Spiesz donieść córze mej lubej, ozdobieSycylskiej ziemi, chwale Aragonu, 118 Gdy dwa utkwiły ciosy[579], w chwili skonu,Do tej, co grzechy przebacza człowiecze, 121 Zbyt ciężkie były me grzechy[580], nie przeczę;Lecz łaska boża przestronna ogromnie, 124 Gdyby Kosency pasterz[581], co go po mniePosłał był Klemens z łowczymi pachoły, 127 Dziś bym leżące widział me popiołyU Benewentu, pod mostu głowicą, 130 Ziemi deszcz myje i wiatry je sycąWzdłuż Verde rzeki, na obcym majdanie 133 Lecz się nie mrozi klątwą Pra-kochanie[583]Do tyla, aby wesprzeć mię nie miało, 136 Prawda, że czyje w klątwie kona ciało,Choć opamięta się w grzechu nareszcie, 139 Ile w uporze trwał, tyle — trzydzieście,Chyba modłami waszemi skrócicie 142 Pomyśl, jak możesz wzmóc mię znakomicie,Wieści zanosząc[584] mojej drogiej córze 145 Tak potrzebujem was ziemian — my w górze«.
PIEŚŃ IV.
1 Gdy moc rozkoszy albo moc boleściJednę z władz naszej istoty pochłonie, 4 Że innej władzy nie da postać w łonie:Przeciw błędowi to wiedz, co orzeka, 7 Gdy się więc na co skłoni zmysł człowieka,To duszę w takie zapatrzenie wtrąca, 10 Bo insza jest w niej moc spostrzegająca,A insza, która źródłem jest pojęciu: 13 Tegom ja doznał w mojem duchowzięciu:Gdym zmysły topił w urodnej istocie, 16 A myśmy zaszli, gdzie w głosów jednocieWołała do nas owa święta trzoda: 19 Szersze częstokroć wrotka od ogrodaRosochatymi cierniami przepina 22 Niżeli była ta ciasna szczelina[587],Którędy z Wodzem wszedłem samowtóry, 25 Wejść na Sanleo, zejść z nolijskiej góryI Bismantowy[588] można dojść grzebienia: 28 Chcę rzec: na skrzydłach pożądnych pragnieniaI być wiedziony takim drogoskazem, 31 Szliśmy więc naskróś rozłupanym głazemTak, że nam z obu stron uciskał boki: 34 Gdyśmy wpełznęli na krawędź opokiI na odkrytą natrafili ścianę, 37 »W górę wprost pnij się przez bramy złupane;Krok od mych śladów niech się nie odrywa, 40 Szczytu źrenica nie dobiegła żywaI stromszy[589] był stok tej kamiennej bryły, 43 Zgnębiony byłem, mówiąc: »Ojcze miły!Obróć się ku mnie i spójrz, jak się nużę; 46 »Synu mój!« odparł, »podźwignij się druże!«I ukazywał kamień w kształcie proga, 49 Tak dzielna była jego słów ostroga,Żem lazł na raczkach w górę pracowicie, 52 Tameśmy oba siedli na granicieTwarzą zwróceni na wschód, bo przyjemnie 55 Naprzód spojrzałem na doliny ciemnie,Potem w wóz słońca; dziwno mi się zdało, 58 Kiedy Wódz ujrzał twarz mą osłupiałąI wzrok snujący się po słońca szlaku, 61 Rzekł: »Gdyby Kastor i Polluks w orszakuZnajdowali się onego Zwierciadła, 64 Bliżej-by jeszcze Niedźwiedzicy kładłaWstęga Zwierzyńca płomienną obrożę, 67 Chcesz-li zrozumieć, jak to dziać się może,Wyobraź sobie ów Sion padolny 70 Tak, że horyzont posiadają wspólnyW różnych półsferach; więc tor, gdzie swe konie 73 W jednym kierunku bieży po tej stronie,A zaś, (rachubą już rozwiążesz własną), 76 »Zaiste«, rzekłem, »nigdy-m ja tak jasnoNie widział, ni tak w pewność był bogatym 79 Sródkole kręgu najwyższego zatem,Które mędrcowie równikiem nazwali, 82 Tu ku północy wybiega nie dalej,Niż tam u Żydów na drugiej półsferze 85 A teraz proszę, byś mi wyznał szczerze:Daleko-ż tak iść? Stok, co nas prowadzi, 88 A on: »Tę górę takie prawo ładzi,Że zrazu przykro po jej wysoczyźnie, 91 Kiedy wybiegniesz w takie sfery wyżnie,Iż czuć przestaniesz, że cię droga nuży 94 Natenczas koniec ujrzysz swej podróży;Tam odpoczynek znajdą twoje trudy: 97 Taką zachętą pokrzepił mej nudy,A wtem głos jakiś tuż blizko zawoła: 100 Na dźwięk tej mowy zwracaliśmy czołaI w lewo biegli oczyma do skały, 103 Podejdziem bliżej. Osoby tam stały[594]W cień zasunięte, co padał od ściany, 106 Jeden duch jakby trudem pokonanyU kolan wiązał swoich ramion sploty, 109 Więc ja do Mistrza: »O panie mój złoty,Spojrzyj na tego, co siedzi w nieruchu, 112 Ocknął się, głos nasz przyjąwszy do słuchuI siedząc, okiem z podełba w nas godził, 115 Poznałem wtedy, kto był; ni przeszkodziłDech przyspieszony z ciężkiego zmęczenia, 118 A kiedym podszedł, głowę od niechceniaPodniósł i mruknął: »Widziałeś słoneczny 121 Te skąpe słowa i ten giest statecznyChwyciwszy, usta rozwarłem w uśmiechu. 124 Lecz czemu siedzisz tu w takim nieśpiechu?Czy przewodnika czekasz? czyli może 127 »Bracie, i cóż mi w górę iść pomoże,Gdy zacząć nie da czyścowej katusze 130 Tylekroć słońca obrót widzieć muszęPo za tą furtą, ilem żył na świecie, 133 Chyba, że tam mię modlitwą wesprzecie,Jeśli z serc w łasce żyjących wynika, 136 Wódz już odchodził. »Pospiesz! południka«,Mówił, »już sięga słońce[597] krążąc w toku, 139 Czarną swą stopą wybrzeży Maroku«.
PIEŚŃ V.
1 Już zostawiwszy za sobą gromadęMar, w tropy Mistrza parłem się skwapliwie, 4 »Patrzcie«, krzyknęło, »i niech was zadziwię:Owy kroczący niżej chłonie ciałem 7 Na dźwięk tej mowy lica obracałem.Spojrzę, tłum duchów ciekawie mię bada, 10 »Czem-że uwagę zaprzątasz?« powiadaMistrz, »i dlaczego kroczysz opieszalej? 13 Żwawo pójdź za mną; ci niech szepcą dalej;Mocny jak wieża bądź, co się nie zegnie, 16 Człowiek, co chęcią przeciw chęci zbiegnie,Odwłóczy metę, wróg własnej uciesze, 19 Cóż mogłem na to rzec? jeno: »Już spieszę!«Na twarz zwołując wstydu barwy szczere, 22 Na skos przez ową zaziemską kwateręZbliżał się duchów poczet w naszą stronę 25 Kiedy się spostrzegł, że nieprzeniknioneSłońcem ciemniały me ziemskie osnowy, 28 A dwaj jak gońce, gdy przed huf bojowyWybiegną, k’nam się przybliżyli cwałem, 31 Na to odpowiedź Mistrza usłyszałem:»Wracajcie! swoim donieść to możecie, 34 Jeśli cień jego wstrzymał ich na mecie,Ta wieść im winna być wystarczająca; 37 Nigdy tak szybko gwiazda spadającaPierwszych ciemności nocnych nie przepada, 40 Jak ci wracali, gdzie widem gromadaStała i nowym zaś ku nam zawodem 43 »Licznym tu będziesz nawiedzon narodem«,Rzekł Wódz, »z prośbami do nas dążą, wnoszę; 46 »O duszo, która idziesz na rozkoszeW powłoce, co się jeszcze życiem cieszy«, 49 Może rozpoznasz kogo z naszej rzeszy,Byś o nim głosił, wróciwszy z powrotem. 52 Rozłączyła nas nagła śmierć[599] z żywotem;Do przedostatnich chwil my w grzechu trwali; 55 Win żałujący, skruszeni i bialiZ ciał swych my wyszli, sprzymierzeńcy Pana, 58 »Patrzę, nie widzę, by mi była znanaTwarz aby jedna, lecz co wiedzieć płuży, 61 W imię pokoju, co mię w mej podróżyZ świata do świata szczytnym celem nęci 64 Tak rzekłem, a on: »Nie trzeba pieczęciPrzysiąg; wierzymy, iż chętna twa wola, 67 Ja pierwszy proszę: Jeśli kiedy polaObaczysz moje i ziemskie dziedziny 70 Nie poskąp ty mi litośnej daniny;Niech się modłami za mną wstawią w Fano, 73 Stamtąd ród wiodę; cios, pod którym ranąWyszła krew, gdziem ja — duch sprawował życie; 76 Kędym biegł znaleźć bezpieczne ukrycie.Este mię zgubił, co zawzięciej godził, 79 A gdybym nie był ku Mirze[601] pobrodził,Gdy mię dopadły zbiry pod Oriaco, 82 Zbiegłem ku bagnu, lecz w szuwar i młakoUgrzązłszy, padłem i mej krwi kałuże 85 Zaś inny mówił: »Niechże cię ku górzeNiosą tęsknoty ku błogosławionym, 88 Buonconta[602] widzisz; Montfeltru baronemByłem; nie dbają o mnie moi doma, 91 »Jakiż przypadek«, pytam, »lub kryjomaMoc tak wywlekła twój trup z Campaldinu, 94 Na to cień odrzekł: »U stóp CassentinuPrzepływa rzeczka nazwiskiem Archiano: 97 Tam, kędy gubi swe pierwotne miano,Przybiegłem cięty przeokropnie w szyję; 100 Tam wzrok mi zagasł; z imieniem MaryjeNa ustach padłem i w niekrytym grobie 103 Wróciwszy, prawdę o mej głoś osobie:Anioł mię boży brał, lecz duch piekielny 106 Unosisz jego szczątek nieśmiertelnyZa jednę łezkę[605]; ta mi go wydziera! 109 Wiadomo-ć, jak to w powietrzu się zbieraPara wilgotna i zmienia się w wodę, 112 Czart[606], co złą wolę z rozumem na szkod꣹czy człowieka, mocą swej natury 115 Potem dolinę, gdy dzień zgasł u góry,Od Pratomagno[607] aż do gór łańcucha 118 Deszczem brzemienna spadła zawierucha;Woda przelana za łożysk krawędzie 121 Gdy jej posiłku z wielkich strug przybędzie,W królewskiej rzeki[608] ponosi mię tonie; 124 Skrzepło me ciało w podarneńskiej stronieArchian nadybał i w Arno je wtoczył; 127 Złożyłem w chwili, gdy mię ból zamroczył;Po dnie i brzegach kości tłukł w szkielecie, 130 »Ach, gdy wróciwszy, znajdziesz się na świecie,Gdy żagl wędrówki twojej się pozwija«, 133 »O mnie pamiętaj, proszę: jestem Pia[609].Siena mię rodzi, Maremna zgubiła; 136 Obrączka wdowę ślubem zniewoliła«
PIEŚŃ VI.
1 Kiedy zakończy grę kosterów grono,Pobity jeszcze nie wstając od stoła 4 Zwycięzcę gawiedź prowadzi wesoła:Ten bieży naprzód, a ten z tyłu goni, 7 On idąc, temu i temu się skłoni;Da na odczepne, gdy kto zbyt naciska 10 Tak szedłem, a tłum następował z blizka;Tu przyrzekając, tam skłaniając głowy. 13 Oto Aretyn[611], ten co mu z surowejRęki śmierć zadał Ghin Tacco zuchwały; 16 Tam ręce w górę wzniósł, błagalny cały,Frydryk Novello[613]; Pizańczyk z nim czwarty, 19 Widziałem Orsę[614]; przy nim duch wydartyCiału, jak świadczył sam, z cudzej potwarzy, 22 Piotr de la Brosse[615] to był; a niechże zważyBrabantka, póki ziemski byt ją cieszy, 25 Gdym z owej duchów otrząsnął się rzeszy,Co dba tak wielce o modlitwę ludzi, 28 »O Światło moje«, rzekłem, »czyż mię łudziSłowo twej pieśni, mówiąc: Przeznaczenie 31 A o to właśnie nawołują cienie;Czyżby ich prośba miała być jałowa. 34 Więc Mistrz tak do mnie: »Jasna moja mowa,Ni tych proszących nadzieja omyli, 37 Sprawiedliwości szczyt się nie nachyli,Że czego oni oczekują w kaźni, 40 Gdziem o tych rzeczach rozprawiał wyraźniej,Tej mieć nie mogła modlitwa krzepkości, 43 Dziś nie rozstrzygaj[617] ważnej wątpliwości,Aż przyjdzie pani, co ci światłem progi 46 O Beatryczy mówię; pośród drogiKu wierzchołkowi zaznasz jej widoku: 49 »Wodzu mój!« rzekłem, «przyspieszajmy-ż kroku;Już utrudzenia, jak wprzód, nie doznaję, 52 »Pójdziemy«, odrzekł, »póki słońca stajeI póki ścieżek noc nam nie zacieni, 55 Nim szczytu dojdziesz, jeszcze się zrumieniNiebo od słońca[619], które tak się chyli, 58 Samotną duszę spostrzegam w tej chwili,Wyglądającą, jakby nas czekała: 61 Podejdziem. Jakże dumna i wspaniałaStałaś, z lombardzkiej ziemi maro blada, 64 Do przechodzących słowem nie zagada,Puszczając mimo; tylko okiem śledzi 67 Mistrz przystąpiwszy, słowa me wyprzedzi,Prosząc, by drogę wskazała nieznaną. 70 Ale o kraj nasz zapyta i miano.Więc Wódz mój: »Mantua«, zaczął. Na dźwięk ony, 73 Rzucił się, cały ku nam wychylony:»Jam Sordel! Mantua wspólna nam rodzica!«[621] 76 Biedna Italia, bólu gościnnica,Śród wielkiej burzy bez sternika nawa; 79 Uczcić rodaka, patrz, jak biegła żwawaNa same ziemi rodzinnej odgłosy 82 A twoi żywi wzajemnymi ciosyGubią się i żrą nieustannym bojem 85 Spojrzyj nieszczęsna po wybrzeżu twojemI murach; potem spojrzyj na swe łono: 88 Cóż, że ci uzdę krótko przykrojonąWłożył Justynian[622], gdy łęk siodła pusty: 91 Ludu[624], coś winien czcić boże dopusty:Było-ć utrzymać na siodle cesarza, 94 Patrz, jak się krnąbrna stała bestja wraża,Odkąd ująłeś ręką za jej wodze, 97 Albercie Niemcze[626], teraz mści się srodze,Żeś o niekarnym zapomniał biegunie 100 Sąd sprawiedliwy[627] z gwiazd niech rychło runieNa krew twą; kary nowość niech zasłynie: 103 Twojej i ojca przypisać to winie[628]U siebie władzy chciwym, że niestety, 106 Patrz na Monteki, patrz na Kapulety[629],Patrz na orwieckich panów, gnuśny człecze: 109 Spójrz, jakie dybią na twą szlachtę miecze[630]:Przynieś ratunek, ułagodź rozpacze; 112 Przyjdź i posłuchaj, jak twa Roma płacze;Z pustego łoża biada głos jej wdowi: 115 Patrz na poddanych, jak się żreć gotowi;Jeśli już nie dbasz o krew, co się toczy, 118 Boski Jowiszu[632], coś umarł ochoczyNa krzyżu; przebacz grzeszne me pytanie: 121 Lub to jest próba, jaką tu z otchłanietwej rady zsyłasz gwoli zbawczych planów, 124 Ziemia Italii jest pełna tyranów,Chłop ladajaki zmienia się w Marcela[633], 127 Florencjo moja[634], nie trać ty wesela:Zarzut podobny ciebie nie dotyka, 130 Rozum lada kto ma, lecz go zamyka,Aby z cięciwy nie wypadł nie w porę: 133 Nie wszystkie barki urząd dźwigać skore;Twój lud się za to nieproszony zrywa: 136 To dość dla szczęścia; bądź-że mi szczęśliwa!Masz skarby, pokój masz i masz rozsądek; 139 Aten i Sparty państwowy porządekNiczem zapewne w porównaniu będzie 142 Które tak mają pożytek na względzieI tak opatrznie czynią, że rozkręci 145 Ileż to razy za naszej pamięciZmianę tych ustaw ludzie już widzieli, 148 A jeśli pamięć światła ci udzieli,Poznasz, żeś jako złożona niemocą 151 By ulżyć bólom niedospaną nocą.
PIEŚŃ VII.[635]
1 Gdy powtórzyli zacni dwaj rodacyRamion ujęcia i krzyki radości, 4 »Zanim posłano ku tej wysokościDusze, co bożej godne są gościny, 7 Jestem Wirgiljusz; nie z innej przyczyny,Jak tej, że była mi nieznana wiara[637], 10 Jak kiedy kto rzecz rozpoznać się stara,Co go zaskoczy nieoczekiwana, 13 Tak on przystanął i jak rab do pana,Oczy powieką zakryte nieśmiało 16 »O czci Latynów, w której się poznało,Ile to nasza zacna mowa zdoła; 19 Czy cię zasługa, czy łaska tu woła?Godny-m li słyszeć twojej mowy brzmienie, 22 Przez wszyskie kraju boleści pierścienie«,Odrzekł, »przeszedłem, zanim tu przybyłem; 25 Nie iżbym czynił, lecz że nie czyniłem,Słońca-m nie ujrzał, co dla ciebie wstanie, 28 Są niżej smutne ciemnością otchłanie,Choć nie męczarnią smutne, gdzie lamenty 31 Tam z niewinnemi mieszkam pacholęty;Zęby je śmierci stargały o czasie, 34 Tam mieszkam z tymi, co nie wzięli na sięTrójcy cnót[639] świętych, ale inne znali 37 Ty jeśli drogę wiesz i wolno-ć dalejIść z nami, pomóż, byśmy stopą żwawą 40 Rzekł: »Wszystką chodzić wolno nam dzierżawą:Po góry stoku i po jej obwodzie; 43 Ale już oto słońce jest w zachodzie,A próżno kusić tej drogi o zmroku, 46 W prawo tu dusze mieszkają na boku:Jeżeli pragniesz, do nich zaprowadzę; 49 »Jakto«, Mistrz pytał, »gdyby ktoś odwadzeZwierzywszy stopy, chciał wyjść z tych bezdroży, 52 Więc Sordel palcem w piasku znak wydroży:»Patrz, za tę linię ni jednego cala 55 Nie inna siła przytrzyma cię zdala,Jeno mrok, który twe stopy uplące; 58 Wolnoby było jeno zejść ku łące,Lub w okół góry błąkać się aż do dnia, 61 Więc Wódz dziwiąc się: »Niechże nas przewodniaRęka twa dzierży i wiedzie do stołu, 64 Postąpiliśmy kęs drogi pospołu,Gdym zauważył, że była włamana 67 »Tam pójdziem«, rzekł cień, »kędy góry ścianaStworzyła z siebie łono, łukiem wgięta, 70 Po nad wądołem poszła ścieżka krętaI ta nas wiodła, kędy ku pościeli 73 Purpura, złoto, srebro, czystość bieli,Indyjskie drewna[642] światlejsze od zorzy 76 Do tej doliny przyrównane bożej,Pobledną, ni się żadne z nich obroni, 79 Nie same barwy śnią na onej błoni:Zapach mię doszedł, w których się kojarzy 82 Salve Regina z kwietnych wirydarzy[643]Siedząc śpiewała garść błogosławiona: 85 »Nim się ugnieździ słonecznego łonaRąbek«, tak Sordel odezwał się ninie, 88 Stąd wam ruch żaden ani giest nie zginieI lepiej wszystkich poznacie zdaleka, 91 Ten, co najwyżej siedzi, z twarzą człeka,Który się czuje opieszalstwa winny 94 To cesarz Rudolf[644], co żmudził bezczynny,Mogąc Italię ratować w złym kresie; 97 Ten, w czyją patrząc twarz, pocieszyć chce się,Panował w kraju onej wody, co ją 100 Ottokar[645]: Ten-ci miał pieluchę swojąLepszą, niż Wacław słuszny wiek brodaty, 103 Ów krótkonosy[646], co się trzyma szatyTego, który mu posłuchu nie broni, 106 Patrz, jak się kaja i w pierś pięścią dzwoni:Tamten westchnieniom ustać nie pozwoli, 109 To ojciec i teść francuskiej niedoli[647];Owo występne i pełne brzydoty 112 Ów gruboczłonki, co zgodnemi nótyZ tym męskonosym[648] śle pieśń po dolinie, 115 I gdyby po nim zdano tron chłopczynie[649],Który tam siedzi za jego plecyma, 118 W reszcie dziedziców tej zacności niema:Frydryk z Jakóbem[650] wzięli w spadku trony, 121 Jako w konaru latorośli płonej,Cnota się ojca w synach nie utrwala: 124 Przygana moja dotyczy NosalaI Piotra[652], co z nim głosem zgodnym śpiewa: 127 Nasienie tyle gorsze jest od drzewa[653],Ile Margoty mąż lub Beatryczy 130 Patrzcie, z innymi jak siedzieć nie życzyHenryk angielski[654], król pełen prostoty; 133 Tego, co niżej siedząc, wzrok w namiotyWbił nieba, grabią Wilhelmem wprzód zwano[655]; 136 Nad Montferratem się pastwią i Kaną«.
PIEŚŃ VIII.
1 Była to chwila[656], gdy nagła tęsknotaWstaje, w żeglarza duszy obudzona, 4 Nowym pielgrzymom serce rwie się z łona,Kiedy usłyszą za wiatru podmuchem 7 Nagle przestawszy dźwięki łowić uchem[658],Ku marze oczy obracałem swoje, 10 Podeszła, w górę rąk podniosła dwoje,Na wschód oczyma zbiegła, jakby chciała 13 »Twórco światłości!«[659] nabożnie powiałaZ ust jej piosenka tak słodkimi tony, 16 Za nią chór cały korny i natchnionyWtórował pieśni nabożnie i ładnie, 19 Słuchaczu, tutaj wzrok naostrz dokładnie:Zasłona tak jest przeźrocza, że w ślady 22 Jakby w czekaniu zejścia bożej radyUjrzałem kornie stojące zastępy: 25 I zlatującą na te muraw kępyParę aniołów, których miecz ogniście 28 Jako więc świeżo rozpowite liścieByły ich szaty[661]; zielonemi pióry 31 Jeden nad nami tuż, na skłonie góry,A drugi spłynął na przeciwnym stoku: 34 Jasne ich głowy lśniły na widoku:Lecz że moc niższa w wyższej się wysili, 37 »Obaj tu z łona Maryji[662] przybyli«,Powiada Sordel, »aby strzec doliny 40 Więc ja nieświadom, skąd czekać gadziny,Wzrok toczę w koło i skronią się kładę 43 »Teraz«, rzekł Sordel, »pod góry posadęZejdźmy zaczepić słowem wielkie cienie; 46 Trzema krokami góry pochyleniePrzebyłem; a wtem jeden kształt bez ciała 49 Już właśnie ciemność w powietrzu się słała,Lecz nie dość gęsta, by mi niewyraźniej 52 Raźno podeszła i jam podszedł raźniej.Jakże, poznawszy, że mię wzrok nie mami, 55 Żadnych nie brakło witań między nami.Potem zapytał: »Skróś szerokiej strugi 58 Pełnymi smutku, przez krew i szarugiPrzybyłem dzisiaj, pierwszem życiem żywy, 61 Gdy te z ust moich usłyszeli dziwy,Sordel i tamten[664] nagle odrzucone 64 Sordel na Mistrza spojrzał; drugi w stronęOczy zwracając, krzyknął: »Patrz, Konradzie[665] 67 A do mnie: »Przez tę wdzięczność, którą radzieWinieneś Boga, co tak pilnie strzeże 70 Nie przejrzy; skoro na tamto wybrzeżeWrócisz, Joanny[667] proś, niech za mną biada 73 Matka jej pewnie za mną nie zagada,Odkąd się w białe czepce nie ubiera, 76 Na niej się widzi, jak prędko umieraMiłość w kobiecie, z płochej swej natury, 79 Nie da jej takiej na trunę purpuryWojewodząca Milańczyków Żmija, 82 Tak rzekł, a w twarzy znak mu się wybijaPieczętny owej żarliwości młotem, 85 W niebo wzrok chciwy obracałem potem,Tam, kędy droga gwiazd jest opieszała[670], 88 A Wódz mój: »Synu, przecz w niebieskie ciałaPoglądasz?« Więc ja: »Tę gwiazd trójcę[671] płową 91 On na to: »Gwiazdy, któreś miał nad głowąDziś rano, teraz są pod nieboskłonem; 94 Wtem Sordel wściągnął go i dotknął łonem,Mówiąc: »Oto wróg wszelkiej bożej sprawy!« 97 Z jaru, gdzie z lewym brzeg stykał się prawy,Dolinę w ciasną zamieniając puszczę, 100 Pomiędzy kwiaty sunął gad i bluszcze,Łeb obracając i po lśniącym grzbiecie 103 Nie uważałem — jeśli wiedzieć chcecie —Przylotu boskich sokołów[674], lecz potem 106 Zielonych skrzydeł spłoszona łopotemUszła gadzina, i wnet za granicę 109 Cień, co do sędzi szat przytulał licePodczas owego aniołów ataku, 112 »Niech świeca[675] po tym wiodąca cię szlakuTyle ma z ciebie wosku dobrej woli, 115 »Jeśli wiesz«, mówił, »w jakiej żyje doliLud, co go Magry zamyka dolina, 118 Zwano mię wtedy Konrad Malaspina[676]:Stary szczep, a ja dziedzicem w rodzinie. 121 Mojego czyśca«. Więc ja: »W twej krainieNigdy nie byłem, lecz gdzie jest dzielnica, 124 Ta sama sława, co twój dom zaszczyca,Głosi o panach i głosi o kraju, 127 A ja przysięgam, jak chcę wejść do Raju,Że ród twój zacny i mieniem i szpadą 130 Zwyczaj z naturą to mu piętno kładą,Że chociaż złe wódz rady światu szepce[677], 133 »Idź zatem«, odrzekł, »a nim w tej kolebce[678]Siedmkroć się słońce ułoży na spanie, 136 Takie o rodzie moim grzeczne zdanieUtkwi ci w głowie mocniejszymi ćwieki, 139 Chyba Bóg wstrzyma wyrok niedaleki«.
PIEŚŃ IX.
1 Już nałożnica dawnego Tytona[679]Białym się rąbkiem ze wschodu wyłoni 4 I klejnotami zabłyśnie[680] na skroniW kształt złożonymi Ryby zimnosokiej, 7 Więc noc z naszego miejsca już dwa krokiNaprzód zrobiła[681] i gotując nowy, 10 Gdy ja, spuścizny dziedzic adamowej[682],Nagle zmorzony snem, kędyśmy w pięci 13 W godzinie, kiedy bolesnej pamięciPełna jaskółka[683], blizko u przedświtu 16 Gdy myśl, władniejsza pani swego bytu[684]I swobodniejszych wiadoma polotów, 19 U lazurowych zwieszony namiotówUkazał mi się Orzeł złotopióry, 22 A śniłem, żem stał na wierzchołku góry,Skąd był porwany od króla lataczy 25 Dumałem: orzeł w tem miejscu co znaczy?[686]Może on tu jest na swem żerowisku, 28 Kręgi po kręgach zataczał, aż w błyskuGromu spadł na mnie ptak przerażający, 31 Tam nas oboje owiał żar gorący:Mniemany płomień tak się w ciało wżerał, 34 Nie inaczej się Achilles wydzierałSnowi i wznosząc zdumiałe powieki 37 Gdy wydartego z Chyrona opiekiMatka zaniosła pod skiryjskie straży, 40 Jakom ja zadrżał, kiedy sen mi z twarzyPierzchnął; stanąłem tak bladością siny, 43 Przy moim boku Mistrz został jedyny;Oczy ku toni obrócone były; 46 »Nie miej ty lęku«, rzecze Pan mój miły,»Oto kres blizki naszego pochodu, 49 U czyścowego stanęliśmy wzwodu;Patrz na przedmurze stok okrążające, 52 W chwili gdy jutrznia wywróżyła słońceA duch spał, w ciało spowity człowiecze, 55 Przyszła niewiasta ku mnie i tak rzecze:Jam Łucja; daj, niech śpiącego zabiorę 58 Śród zacnych cieniów Sordel pod tę poręBawił, gdy wschodnia zabielała strona; 61 Tu cię złożyła, a mnie zaświeconaOcz jej pochodnia ku tej wiodła bramie: 64 Jak człowiek, co się z domysłami łamie,Lecz po wahaniu pewność bierze w duszę, 67 Tak jam się zmienił; więc Wódz mię w otuszeWidząc, do góry posunął po wale: 70 — Widzisz, słuchaczu, jak wznoszę pomaleGmach mej powieści, więc nie miej we wstręcie, 73 Jużeśmy doszli i tam w tym momencieStali, gdziem ściany jakoby rozwarte 76 Brama to była[691]: a do niej przyparteKamienne stopnie barw jawiły troje: 79 Kiedy w nią baczniej me źrenice wpoję,Poznam Anioła; na najwyższym głazie 82 Dłonią miecz goły trzymał, a w żelazieTaka się jasna paliła poświata, 85 »Zdaleka stojąc, mówcie!« woła czata,»Co wy za jedni? kto dróg waszych strzeże? 88 »Niebieska Pani świadoma w tej mierze«,Rzekł Mistrz, »przed chwilą ukazała wzwody, 91 »Niechże was wiedzie do celu bez szkody«,Przemówił znowu uprzejmy odźwierny; 94 Pierwszy był biały, gładkości misternej,Przeczysty marmur; jak szkło jednolity 97 Schód drugi z ciemnej granitowej płyty,Powierzchni szorstkiej, słońcem przepalonej, 100 Trzeci zaś stopień na sam szczyt zwalony,Barwą porfirów zdał się rozpłonięty, 103 Na nim swe stopy oparł Anioł święty,Sam zaś na progu wrót zasiadł na straży; 106 Po dobrej woli, w powyż trzech porożyWszedłem z mym Panem. On rzekł: »Kornem czołem 109 Przeto nabożnie padłem przed Aniołem,»Łaski! otwórz mi!« wołając nieśmiele 112 Odźwierny siedm P[693] wyrył mi na czele.»Bacz«, mówił, »niech się każda plama spłócze 115 Popiół[694] lub gleba gdy ją skwar potłucze,Równały barwie szat świętej Istoty: 118 Jeden był srebrny, drugi szczerozłoty[695];Więc naprzód białym, żółtym zaś po chwili 121 »Gdy bodaj jeden z tych kluczów omyli«,Mówił, »snać jakiś błąd zachodzi, zaczem 124 Jeden cenniejszy; drugiego badaczemTrzeba być lepszym, by bramę otworzył, 127 Piotr mi je w ręce podał i dołożył:Raczej litością grzesz tutaj niż wstręty, 130 Tedy pchnął Anioł skrzydła bramy świętej.»Wchodźcie«, rzekł, »ale wiedźcie, idąc wyżej: 133 Ukuta w twardej i brzęczącej spiży,Na swoich czopach wykręcona cała, 136 A nie zgrzytnęła tak, ni się wzdragałaOdewrzeć, zbywszy Metella obrony 139 Słuchem pobiegłem w nowe regiony:Te Deum[699] brzmiało za bramy okołem 142 Takie wrażenie w me zmysły przejąłemZ owej muzyki, jak to na przemiany, 145 To śpiew góruje, to znowu organy.
PIEŚŃ X.[700]
1 Gdyśmy przebyli onej bramy progi,Którą na często skazywa zastoje 4 Ze szczękiem za mną zapadły podwoje;Gdybym się jeno obejrzał, ażali 7 Po wyłupanym żlebie-śmy stąpali,Którego ściany gięły się w łuczyste 10 »Wielkiej tu sztuki potrzeba zaiste«,Powiada Wódz mój: »postępujmyż bacznie, 13 To naszę drogę opóźniało znacznie,Tak, że wprzód księżyc idący po niebie 16 Nimeśmy krawędź naszli w onym żlebie.Wyszedłszy wreszcie na otwarte pole 19 Obaj zbłąkani, ja cały w mozole,Przystanęliśmy na jakiejś płaszczyźnie, 22 Przestrzeń od miejsca, gdzie szlak w dół się śliznie[703],Potąd, gdzie góra wspina się wysoka, 25 Ile zbiec mogło skrzydło mego oka,Czym w lewo spojrzał, czy na prawo zasię, 28 Jeszczem nie zrobił kroku w onym czasie,Kiedym obaczył, że okólne mury, 31 Biegły, białymi błyszczały marmury,Pokryte rzeźbą, co nie w Polyklecie[704], 34 Anioł, co ziemi zniósł w bożym dekrecie[705]Mir łzami wieków żądany tęskliwie 37 W oczach się naszych jawił, tak prawdziwieRuch umilony mając i postawę, 40 Przysiągł-by człowiek, że wymawiał: Ave!A tuż Niewiasta, co nam grzesznym chowa 43 W gieście jej skromnym odbiły się słowa:— Otom ja twoja służebnica Panie! — 46 »Inne tu dziwy dokoła; spójrz na nie!«Mówił Mistrz słodki, z którym szedłem razem 49 Więc się zwróciwszy twarzą, za obrazemMaryji ujrzę po prawem ramieniu, 52 Inną historję wykutą w kamieniu:Obszedłem Mistrza[706], aby należycie 55 Były wycięte w marmurowej płycieWóz i ta skrzynia[707] ze świętego drzewa, 58 Przed nią tłum ludu: a ten się ozewaSiedmioma chóry, aż słuch brany w sidło 61 Równie misternie było tam kadzidłoWyobrażone, że w tejże godzinie 64 W pląsach wyprzedzał poświęcaną skrzynięKorny psalmista, skacząc jak pacholę, 67 Na górnym ganku widziałem Mikolę,Jak w pałacowe patrzała podwórze 70 Stamtąd podszedłem ku innej figurze,Co za postacią Mikoli bielała 73 Gdzie wyrzeźbiona była wielka chwałaKsięcia[708], którego cnota zawołana 76 Rozumiem tutaj cesarza Trajana:Za uzdę konia wdoweńka się chwyta 79 Dokoła tłoczy się rycerzów świta,A chmara orłów złotych po nad pole 82 Tedy biedactwo stoi w onem kole,Prosząc: O Panie, pomścij mi się syna, 85 Zaś on jej na to: Niewczesna godzina;Czekaj, aż wrócę. — Panie, wdowa rzecze 88 A gdy nie wrócisz? — Kto po mnie obleczePłaszcz, ten uczyni. — Po innym nie tuszę, 91 Więc on jej na to: Bądź-że mi w otusze;Zanim odjadę, dotrzymam ci słowa: 94 On, dla którego żadna rzecz nie nowa,Rzeźbił te oczom mym wymowne twory, 97 Podczas gdym patrzał z lubością na wzory(Tem droższe, ile że mistrz nad rzeźbiarze 100 Wódz szepnął do mnie: »Oto po wiszarzeWidzę wlokącą się ku nam gromadę: 103 Ja oczy, każdy wypatrywać radeCud, kędy jeno nowością się wdzięczy, 106 — Proszę, słuchaczu, niech cię nie odstręczyOd zacnej skruchy pokutne narzędzie, 109 Kształtu katuszy nie miej ty na względzie;Myśl o korzyściach; choć i kaźń ugodzi, 112 Tu ja krzyknąłem: »Mistrzu, kto nadchodzi?Spostrzegam twory[710] z dziwacznemi godły: 115 A on tak do mnie: »Karą ciężkiej modłyIch marna postać do ziemi nagięta; 118 Ale spójrz bystro i niech wzrok rozpętaKształty z pod głazów widne; patrzaj na nie: 121 O ubożuchni, pyszni chrześcijanie,Co na duchowe zaślepienie chorzy 124 Nie wiecie, żeśmy to robak, co tworzyDopiero z siebie rajskiego motyla 127 Czemu się duch wasz kokoszy do tyla,Nakształt gąsienic nieuzupełnieni 130 Jak podtrzymując dach lub pułap sieni,Z kolanem w piersi, kamienni siłacze[711] 133 Skąd patrzącemu serce się rozpłaczePrzed złudą prawdy, tak ci przełamani 136 I gną się duchy w bolesnej kompaniiW miarę wielkości brzemienia na grzbiecie; 139 Zdał się narzekać: Omal, a przygniecie!
PIEŚŃ XI.
1 »O, Ty Ojcze nasz, który jesteś w niebie,Nie, byś w niem mieścił się, lecz dla miłości, 4 Święć się twe imię i moc Twej wielkościU wszystkich stworzeń, jako że godziwa 7 Królestwa Twego mir niech nam przybywa:Jeśli go łaska twoja nie udzieli, 10 Jako składają wolę swą anieliTobie w ofierze, hymny śląc do nieba, 13 Nie skąp nam dzisiaj powszedniego chleba;Bezeń człek rzucon na te ziemskie smugi 16 A jako my złe, co nam zrządził drugi,Przebaczać chcemy, tak nam ty nawzajem 19 Hartu, co łatwo pokusie poddajem,Nie próbuj mocą starego Zwodnika, 22 Ostatnia, Panie, prośba Cię potykaJuż nie nam gwoli, bo meta przed nami, 25 Takiemi Bogu modląc się prośbami,Szli nachyleni pod brzemię tak duże, 28 Nierówny ciężar nieśli i po górzeZ nierówną męką w pierwszem upokorzeń 31 Gdy nam tak sprzyja czułość onych stworzeń[714],Jak winni dla nich być pełni ochoty 34 Dopomagając zbyć ziemskiej brzydotyCo ich kalała, by letcy i czyści 37 »Słuszność i Litość niech wam ulgę ziściI niech się skrzydeł waszych lot posili, 40 Mówcie nam, która ścieżka nas nie zmyliW drodze ku schodom; a gdy ścieżek dużo, 43 Bo mój towarzysz zmęczony podróżą.Adamowego jeszcze nie zzuł ciała, 46 Odpowiedź, która w ślad pytania brzmiałaTemu, co zawsze moją był osłoną, 49 Tak mówiąc: »Z brzegu przy nas prawą stronąPójdźcie; kęs wyżej szczelinę znajdziecie 52 I gdyby nie to brzemię na mym grzbiecie,Które tak moję postawę odmienia 55 Jemu, co żyje, obcy mi z imienia,W twarz bym popatrzał, czyli mi nieznana 58 Jam Latyn, dziedzic wielkiego Toskana[715];Wilhelma z Aldobrandeschi’ch jam synem: 61 Dumny dzidami i krwi karmazynemMych przodków, tak się panoszyłem w świecie, 64 Władca wzgardliwy, padłem w lat mych kwiecie:Naród seneski coś rzec o tem umie 67 Omberto jestem; nie samego tu mięWpędziła pycha; krewnych moich dusze 70 Tę dumę gładząc, pod głazem się kruszę,Aż bożą pomstę do reszty nasycę: 73 Słysząc tę mowę, pochyliłem lice;Wtem drugi z duchów idący też blizko, 76 Ujrzał mię, poznał, wymówił nazwiskoI z trudem w mą się wpatrywał osobę, 79 »Oderisiego-ż[716] to widzę? ozdobęGubbia i sztuki, którą Paryżanie 82 Tak pytam. »Bracie«, rzekł, »na malowanieSpójrz, w Bolończyka[717] kunszcie uśmiechnięte! 85 Mniej skromny byłem, kiedy łono wzdętePożądaniami wróżącemi sławę 88 Tem mytem spłacam dziś doczesną wrzawę;A byłbym indziej, lecz jeszcze śród ciała 91 Ot, człowieczego kunsztu marna chwała!Jakże trwa krótko zieleń tego drzewa[718], 94 Sądził Cimabue[719], że wszystkich olśniewa,A dzisiaj Giotto pierwszy staje w rzędzie 97 Tak jeden Gwido po drugim narzędzieWziął stylu[720], a już może wnet powstanie 100 Bo sława ziemska jest jak wiatru wianie,Co raz z tej strony, raz z owej zalata: 103 Wzmożesz-li sławę, że ta ziemska szataPóźnych lat dotrwa, niż gdybyś zmarł z młodu, 106 Cóż za lat tysiąc będzie? do pochoduWieczności one są jak oka mgnienie 109 Ten, co przedemną tuż stąpa[722], był w cenieTakiej, że wszystka brzmiała nim Toskana; 112 Gdzie władał w czasie, gdy padła starganaWściekłość florencka, pyszna od lat wiela, 115 Bo wasza sława jest natury ziela:Wschodzi i ginie; w tem samem płowieje 118 Na to ja: »Z mowy twej w me serce wiejeZdrowa pokora i pychę mą gani: 121 »Oto jest«, odrzekł, »Provenzan Salvani;Dostał się tutaj, że pragnął zbyt śmiele, 124 Zmarł i tu błądzi, odkąd nie jest w ciele,Bez odetchnienia; pokutuje łzawo, 127 Ja jemu na to: »Jeśli duch z poprawąSwoją zwłóczący aż do bytu brzeżka 130 Wejść tutaj, chyba, że ktoś nieomieszkaWesprzeć modłami), tyle ile w żywej 133 »Kiedy był jeszcze możny i szczęśliwy,Wielkiej pokory dał znak«[724], duch powiada, 136 I nędzny łachman żebrzącego dziada:Na wykup druha z kaźni karolowéj 139 Wiem, niejasnemi to powiadam słowy,Lecz niezadługo rodakom swym dzięki 142 — Tym czynem termin ukrócił swej męki«.
PIEŚŃ XII.
1 Jako pod jarzmem woły[726] chodzą w parze,Tak póki Mistrz mój pozwalał łaskawy, 4 Lecz gdy zawołał: »Rzuć go i bądź żwawy;Tu każdy musi i żaglem i wiosłem, 7 Czoło do iścia gotowy podniosłem.Jeno, że teraz pokorniejszy w duchu, 10 Ruszyłem, zawsze skory do posłuchu;A ktoby spojrzał na nas w onej porze, 13 On rzekł: »W dół spojrzyj, byś obaczył łożeStóp swoich i ślad na ścieżce wyryty; 16 Jak wykwitają z grobowcowej płytyRzeźbione rysy pod przechodnia nogą, 19 Stąd często oczy łez wstrzymać nie mogą,Gdy czułą duszę wspomnienie opęta, 22 Takie u stóp mych kwitły ornamenta,Jeno cudniejsze, dzieło wszechuczonej 25 Widziałem tego[728], co był przeznaczonyNad wszystkie niebios twory jaśnieć chwałą, 28 Obok niebieską przewiercone strzałąCiężyło, góry zaległszy posadę, 31 Widzę Tymbreja, Marsa i Palladę[730],Jak zbrojni, z ojcem swoim stojąc w parze, 34 U stóp swej wieży Nemrod się ukaże[731]:Wzrok pomieszany zwraca ku drużynie, 37 I twój, bolesna Niobe[732], przez boginięSkarana w dzieciach, co je boga ciosy 40 I Saula[733], jak padł na gelbojskie wrzosyPrzebity mieczem własnym boleściwie 43 Tobie, szalona Arachno się dziwię:Oto w pająka twa postać się łamie 46 Już twój nie straszny widok, Roboamie[734],Jako na wozie swym grodzkiemi wroty 49 Ukazywały surowe roboty,Jak to Almeon[735] czerwonymi soki 52 Ukazywały, jak lecą otrokiSennacheryba[736] i wewnątrz świątnice 55 Ukazywały nędzę i krwawicę,Jaką Cyrusa darzyła Tomiri[737] 58 Ukazywały, jak pierzchły AssyryPo śmierci wodza swego, Holoferna[738], 61 W prochu przedemną leżała mizernaTroja; o Ilion, w jak smutnej pokucie 64 Któryż artysta w pędzlu albo dłucieTak oddał kształty i ruchy, że niemi 67 Żyw zdał się żywym, a martwi martwymi;Nie widział lepiej, ktoby widział jawę, 70 Puszcie się, stroszcie wyniosłą postawęSynowie Ewy! nie schylajcie czoła, 73 Jużeśmy dalej obeszli do kołaGóry i torem słońca więcej znacznie, 76 Gdy On co naprzód wciąż pozierał bacznie,Powiada do mnie: »Nie pochylaj lica; 79 Spójrz, oto Anioł boży[740] cię zaszczycaSwem nawiedzeniem; spójrz, oto ze straży 82 Szacunek okaż i w gieście i w twarzy,By wiódł nas chętnie ku szczęsnym gromadom; 85 Już tak przywykłem mego Mistrza radomPopędzającym krok mój opieszały, 88 Anioł szedł ku nam w szacie śnieżno-białej,Dorodny kształtem i twarzą, na której 91 Rozłożył ręce, potem powiał pióry:»Tu schody«, wołał, ukazując w ścianie 94 — Nie wszystkich takie zachęca wezwanie.O człecze, na lot stworzony wysoki, 97 Wtem do pękniętej powiódł nas opoki;Podmuchem skrzydeł wionął mi u czoła, 100 Jako na wzgórzu, siedzibie kościoła[743]Wzwyż grodu, mądre gdzie siedzą ministry 103 Po prawej stronie stok się gładzi bystrySzeregiem schodów kutych w onym czesie, 106 Tak się łagodzi stromość, co w ociesieWtórego kręgu prawie w pion się kłoni, 109 Ledwo że w górę wyruszymy po niej:»Błogosławiony jest duchem ubogi«,[744] 112 — O! ileż milszy wstęp na rajskie progi!Tu się wstępuje z pieśnią jak na gody, 115 Tak my na święte spinali się schody,A jam się sobie zdał tak lekki, że mię 118 »Jakie to«, pytam, »ze mnie spadło brzemię,Że znów me członki sobą lekko władną 121 On rzekł: »Gdy siedm P, które już bladną,Lecz zawsze świecą w swej hańbiącej cesze, 124 Takie pragnienie w twych stopach się skrzesze,Że już nie tylko trudu nie uznają, 127 Więc szedłem jak ci, co w głowie dźwigająMyśl jakąś, a przyjść nie umieją do niej, 130 Aż do pomocy zawezwawszy dłoni,Znajdą, w co trafić nie umieli zgoła 133 Palec prawicy ściągnąłem do czoła:Sześć tylko liter wymacałem z cechy 136 Wódz poglądając, twarz stroił w uśmiechy.
PIEŚŃ XIII.[745]
1 Doszliśmy szczytu kamiennej drabiny,Gdzie po raz drugi stożek się wycienia, 4 A tam go taras gładki opierścieniaBieżący w okół, jak pierwszego razu, 7 Figur tam rytych niema, ni obrazu,Ale jednego szarego koloru 10 »Jeśli czekamy kogoś z tego dworu,Nim się u niego drogoskaz wyprosi, 13 Rzekł i wzrok bystro ku słońcu podnosi;Bok prawy czyni obrotu ośrodkiem[746], 16 »O słońce!« wołał, »ty, którego słodkiemWiedziony światłem, na tor nowy wchodzę, 19 Poucz; ty grzejesz świat, ty jego drodzeŚwiecisz; póki nic nie staje na wstręcie, 22 Jużeśmy uszli po owym zakręcieNa tysiąc kroków swego rachowania, 25 Kiedy wionęły ku nam skrzydeł wianiaDuchów niewidnych, ale nas przelotem 28 I był głos pierwszy[748] usłyszany potem:Wina nie mają — wymówił dokładnie 31 A nim ten jeszcze w powietrzu pobladnie,Inny zawoła: Abyście wiedzieli, 34 »Jakiej to, Ojcze, są głosy kapeli?«Pytam; a oto duch trzeci zakrzyczy, 37 Na to Mistrz luby: »W tem kole się ćwiczyWinę zazdrości; tu więc miłość miecie 40 Wędzidło z głosów odmiennych się plecie;Zaznasz ich jeszcze, jeśli mię nie myli 43 Teraz niech wzrok twój w przestrzeń się wysili:Ujrzysz gromadę mar siedzących razem; 46 Tedy rozwarłszy oczy za rozkazem,Popatrzę ku nim; siedzieli opięci 49 Gdyśmy podeszli, owi smutkiem zdjęci,Wołali: »Módl się za nami Maryja, 52 Nie wiem, jest-li kto tak surowy, czyjaLitość od tego nie zadrży widoku, 55 Skoro tak blizko podsunąłem kroku,Że mi ich postać była ukazana, 58 Szata ich nędzna, jakoby włósiana;Jeden drugiemu wspierał się o plecy, 61 Tak wyglądali, jak ślepi kalecy,Gdy na odpuście w kościelnej zagrodzie 64 Spółczucie zbudzić w pobożnym narodzie,Wiedząc, że niemniej jak skarga, nędzarzy 67 A jako ślepcom słońce za nic waży,Tak i tym duchom do miejsca przykutym 70 Jak czyni ptasznik z zuchwałym birkutem,Kiedy nie może nad nim zyskać władze, 73 Zdawała mi się rzecz równa zniewadzePatrzeć, niewidny będąc ich wzrokowi; 76 A On, co giestu znaczenie w lot łowi,Niemieszkający rzecze: »Niech pospołu 79 Wirgili przy mnie z tej strony cokołuStąpał po ścieżce, skąd łacno spaść można, 82 Po mojej stronie ślęczała nabożnaDuchów gromada, którym szwu szczeliną 85 Podszedłszy, tak się ozwałem: »Drużyno,Owej światłości szczytnej niedaleka, 88 Niech Łaska zmyje pianę, co oblekaTwoje sumienie, aby w nie bezpieczna 91 Powiedz, rzecz będzie i luba i grzeczna:Jest tu gdzie dusza italskiego rodu? 94 »Bracie, wszystkieśmy prawdziwego groduObywatelki[753]; rozumiesz pątnicę, 97 Taką odpowiedź lecącą pochwycęZ miejsca, gdzie cieniów siedziała gromada; 100 Sądzę, że na mnie jedna dusza bladaCzekała, brodę wysunęła bowiem 103 »Ty, co się zniżasz, by wznieść się«, tak powiemDo ducha, »twej-że głos to odpowiedzi? 106 »Sieny mieszkanką byłam[754]; tu się biedziDuch nasz«, odrzekła, »i pył ziemski myje 109 Głupie czyniłam, choć imię ZofijeNosząc, bo o swe korzyści nie dbałam: 112 Lecz abyś wierzył, że szczerością pałam,Słuchaj, szał jaki zrodził się w mej głowie, 115 Pod Colle moi gdy stali ziomkowiePrzeciw wrogowi, ja podnosząc dłonie 118 Rozbici poszli po gorzkim wygonieUcieczki, a ja świadek tej przygody, 121 I wzniosłam w niebo zuchwałe jagodyMówiąc: — Już teraz ciebie się nie boję! — 124 Pod koniec życia z Bogiem się pokoję;Ale podobno bogobojne chęci 127 Gdyby nie szczęście, że się mej pamięciRuszyła litość w Pietrze Pettinagnie[756]; 130 Lecz ty kto jesteś, co o naszym stanieChcesz wiedzieć? Ócz twych niespięta powieka, 133 »I moje oczy równa kara czeka,Ale nie długa«, rzekłem, »gdyż na świecie 136 Ale się duch mój bardziej lęka przecieKary, co w kręgu niższym[757] się wygładza; 139 »Kto on«, duch pytał, »co cię przyprowadza,Iż tuszysz wrócić na padolną drogę?« 142 Żyw jestem; pytaj, czem ci pomóc mogę,Jeżeli pragniesz, o wybrany cieniu, 145 »Rzecz to zaiste dziwna ku słyszeniu;Poznaję teraz, że ci Bóg łaskawy; 148 Nadto cię błagam w imię świętej sprawy:Gdy będziesz kiedy deptał grunt Toskany, 151 Znajdziesz ich między próżnymi ziemiany,Co w Talamonie dufni[758], choć opłacą 154 — Lecz więcej od nich admirali stracą[760]...
PIEŚŃ XIV.
1 »Kto on, co kręgi naszej góry tłoczy,Nim śmierć popchnęła żagle jego łodzi 4 »Kto on zacz, nie wiem, lecz nie sam przychodzi;Ty siedzisz bliżej ku jego osobie, 7 Tak więc szeptały, schylone ku sobieDwa widma obok siedzące na prawo 10 Powiada jedna z nich: »Duchu, postawąCielesną w niebios kroczący wierzeje, 13 Ktoś jest? Skąd idziesz? bo twe przywilejePodziw nasz budzą, jak obca i nowa 16 »Środkiem Toskany«, rzekłem, »fale snowaMały strumyczek[761] zrodzon z Falterony; 19 Tam jest ojczysty kraj mój położony;Nazwisko moje wymieniać — rzecz marna, 22 »Jeśli przejrzałem myśl twą aż do ziarna«,Pierwsza się dusza do mnie znów odzywa, 25 A druga rzecze: »Czemuż on ukrywaNiedomówione[762] owej rzeki miano, 28 Na to głos ducha, którego pytano:»Pewnie dlatego, iż się lepszą zdało, 31 Bowiem od źródeł, któremi nabrzmiałoSiodło gór (co z nich odpadło Peloro)[763], 34 Po ujście, gdzie się krzepi morze, skoroSłońce mu nieco słonych wód upije, 37 Cnotę się zdala obchodzi, jak żmiję;Czy to się dzieje ze złego nawyku, 40 Tak odmienili obyczaj do znikuMieszkańcy biednej tych dolin krawędzi, 43 Śród sprośnych wieprzów, godniejszych żołędzi[765],Niżeli strawy, którą człowiek żywie, 46 Spotyka dalej, na niższym przepływie,Głośniej nad małość łające szczenięta 49 Płynąc poniżej, coraz bardziej wzdęta,Z pomiędzy psiarni między wilcze stada 52 Lisy spotyka, w których mieszka zdrada,Skoro w najniższe potoczy się kraje; 55 Choć tu człek słucha, sprawy nie zataję;Dobrze mu będzie, jeśli zapamięta, 58 Wnuka twojego widzę[766], jak wilczętaDzikie pogromi, wpadłszy na wybrzeże 61 Na targ poniesie wilcze mięso świeże,A resztę, jak lew, położy pokotem; 64 Z nędznego lasu we krwi wyjdzie potem[767],Tak spustoszywszy, że w tysiączne lata 67 Jak po złej wróżbie wesołość ulataZ twarzy człowieka; więc patrzy i słucha 70 Tak spoważniała twarz innego ducha,Podczas tej mowy; nagle stał się rzewny, 73 Widok jednego, głos drugiego gniewnyCiekawość moję zwiększyły ogromnie, 76 Rzekł duch, co pierwszy odzywał się do mnie:»Patrz, czego prośba moja nie uzyska 79 Lecz dobroć boża, która tak pobłyskaZ twojej osoby, wyznać mię zniewala: 82 Bywało, zawiść tak mię skroś przepala,Że gdym gdzie w twarzy obaczył wesele, 85 Z mego posiewu takie zbieram ziele.O ludzie, czemu dóbr waszych krynica 88 Oto Ranieri[770], co sobą zaszczycaCalbolich plemię skłonne do upadu, 91 W obrębie morza, Renu, gór i Padu[771]Nietylko w biednej krwi już się nie pleni 94 Ale porosły na całej przestrzeniTrujące gąszcze; żadne ich oskardy 97 Gdzie dobry Lizio i Henryk Manardi[772]?Gdzie Traversarich i Carpignów[773] plemię? 100 Fabbro[774] bolońską ozdobi-ż znów ziemię?Bernarda Fosco[775] w Faency obaczę? 103 O Toskańczyku, nie dziw się, że płaczę!Gwida da Prata imię mi przytomne 106 Pomnę Tignosa[777], druhów jego pomnę;Dom Anastazych i dom Traversarów[778]: 109 Damy, rycerstwo, świat czynów i gwarów,Dworności naszej i miłości szkoła[779] 112 Wyjdź Brettinoro[780] z siebie, gdy dokołaWłaśni panowie twoi precz uchodzą 115 W Bagnacavallo[781] niewiasty nie rodzą,I słuszna: zato Castrocaro, Conio[782] 118 Pagani[783] lepsi będą, gdy uroniąSwojego Djabła, ale trud zbyteczny 121 O Ugolinie z Fantoli[784], bezpiecznyBędzie twój honor, bo go już nie zaćmi 124 Idź Toskańczyku teraz, idź, bo łkać miChce się — nie mówić; rzewnie płakać muszę, 127 Widno nam było, że te zacne duszeSłyszały chód nasz, a że nie ostrzegły, 130 Znowu samotni; nagle z przeciwległejStrony jak piorun powietrze przelata, 133 Ktokolwiek spotkasz, zgładź mię z tego świata![785]I pierzchły jako grzmot, który pobladnie, 136 A ledwie znowu sobą słuch owładnie,Inny głos obok huknął raz za razem, 139 Jam jest Aglauro[786], co się stała głazem.Cała się postać moja w tył podawa, 142 Już też ucichła napowietrzna wrzawa,Gdy Wódz mój rzecze: »Oto twarde pęta[787], 145 Ale szalonych zbyt wabi przynęta,Z pod której stary wróg na wędę chwyta 148 Woła was niebo; nad wami rozwitaPiękność swe kręgi toczy; cóż, gdy biedna 151 Za to was karci Siła wszystkowiedna!«
PIEŚŃ XV.[788]
1 Ile to czasu w obrocie używa[789]Od zaświtania po godziny trzecie 4 Tyle dopełnić miało, ku swej mecieBiegnące słońce, ze swego obwodu: 7 W sam środek twarzy blask nas raził z przodu,Bo całą górę obeszliśmy kołem 10 Gdym nagle swojem jął miarkować czołem,Że mi coś na nie większe blaski roni, 13 I ku szczytowi brwi uniosłem dłoni,Aby się oczom jak blaskochron kładła, 16 Jako od wody albo od zwierciadłaOdbita strzała jasnego promienia 19 I — co z nauki albo z doświadczeniaWiemy — od pionu odchyla się tyle, 22 Tak wydawało mi się pod tę chwilę,Że skądś odbite światło[790] we mnie runie: 25 »Ojcze mój«, pytam, »co jest w ognia łunie?Zasłona dłoni na nią nie poradzi, 28 »Nie dziw się« odparł, »że bożej czeladziWidok źrenice twe jeszcze kaleczy: 31 Rychło czas przyjdzie, kiedy ci tych rzeczyBlizkość nie będzie przykra, ale błoga, 34 Gdyśmy podeszli, gdzie stał poseł Boga,Radośnie rzekł nam: »Wstępujcież w pokoju 37 Zaczem wstępujem po chwili postoju. —Błogosławieni miłosierni![791] słyszę; 40 Gdy idziem w górę, wierni towarzysze,Zastanowiłem się i zadumałem, 43 Więc obrócony do Wodza pytałem:»Jakie to zyski owy duch z Romanii, 46 »Wie dziś, jak cierpią zawiścią skalani«,Wódz rzecze. »Nie dziw, byście śród żywota 49 Iż się chuć wasza ku tym rzeczom miota,Gdzie podział zmniejsza własne posiadanie, 52 Gdyby wodziła wasze pożądanieMiłość jedyna ku najwyższej sferze, 55 Tu im spólników więcej, w większej mierzeMiłość powszechna każdemu się święci 58 »Oto pewności łaknę teraz więcej«,Rzekłem, »niżeli wprzódy, gdy milczałem, 61 Jak to się bowiem dzieje, że podziałemWzbogacić można więcej posiadaczy, 64 »Ponieważ«, odrzekł, »rozsądek twój baczyJedynie ziemskie dobra niestateczne, 67 Niewymówione owo Dobro wieczne,Które jest w górze, ku miłości leci, 70 Ile zapału znajdzie, tyle nieci:Im większa z kogoś miłość się wydziela, 73 Im większą duchów liczbę uwesela,Tem szersze w okół zakreśla granice: 76 Łakniesz-li jeszcze, w rychle BeatryczeObaczysz, która więc nauką swoją 79 O to dbaj jeno, niech jak z tamtą dwoją,Z resztą pięciorga twoich skaz się stanie: 82 Gdym chciał rzec: »Jużem zaspokojon, Panie«,Wtórego-m kręgu przeszedł wał graniczny, 85 Naglem się poczuł w wizji ekstatycznej:Ramiona moje po powietrzu płyną, 88 W progu niewiasta z czułością matczynąOdzywała się, zasmuciwszy lice: 91 Oto zalękli o ciebie rodziceSzukaliśmy cię...« tu mówić przestała 94 Po niej niewiasta mi się ukazałaZ rosą na twarzy wyciśniętą bólem, 97 I rzekła: »Jeśliś tej stolicy królem[795],Co o jej imię spór wiedli bogowie[796] 100 Niechaj zuchwalec odcierpi surowieCałus na czole złożony dziewiczem, 103 Tak odrzekł pan ów ze słodkiem obliczem:»Za cóż się czyja nienawiść policzy, 106 Potem ujrzałem pośród wściekłej dziczyMłodzieńca[797]: motłoch głazami weń miota 109 A on z gasnącym oddechem żywota,Gdy go na ziemię zwalili morderce, 112 Modląc się Bogu w tej wielkiej rozterce,By prześladowcom puścił dzieło krwawe, 115 Gdy dusza moja odzyskała jawę,Którą zgubiła, sama w się zebrana, 118 Przeto tam stałem w oczach mego Pana,Jak człowiek, co się ze snu powstać sili; 121 Oto uszedłeś więcej niż pół miliZ wzrokiem zamglonym[798], w nóg nierównowadze, 124 »Ojcze mój słodki«, rzekłem mej Powadze,»Jeśli posłuchać zechcesz, to-ć wyświecę 127 »Choćbyś sto masek«, rzekł, »włożył na lice,Oczy me przez nie głąb myśli postrzegą, 130 To co widziałeś, widziałeś dlatego,Byś otwarł serce wodom pojednania[799], 133 Pytałem nie jak człowiek, co odsłaniaRzeczy cielesne okiem z przed mogiły, 136 Ale, by stopom twoim dodać siły,Jak się leniwe bodzie i oporne, 139 Tak my stąpali przez zorze wieczorneW dal pozwalając zapuszczać się oku 142 Nagle się ku nam tumany obłokuJęły przybliżać, jako noc czarniawe: 145 — Aż nam odjęły powietrze i jawę.
PIEŚŃ XVI.[800]
1 Ciemności piekieł, albo noc wyzutaPod biednem niebem z wszelkich gwiazd widoku, 4 Równą zasłoną nie otuli wzroku,Jak ta mgła przykra, gęsta i chropawa[801], 7 Powieka pod nią kamieniem się stawa;Więc mój Towarzysz doznany i drogi 10 Jak w ślad przywódcy ślepiec stawia nogi,By się nie potknąć na ścieżynie krętej 13 Tak ja stąpałem przez mgieł cierpkie męty;»Uważaj pilnie«, głos jego dolata, 16 W górze gdzieś rzesza śpiewała skrzydlata:O mir i litość w pieśni był proszony 19 Raz wraz »barankiem« zaczynał śpiew ony,A głos falował tak równymi ruchy, 22 »Wszak ci to«, pytam, »wyśpiewują duchy?«»Prawdę-ś powiedział«, odrzekł, »wiedz, że tędy 25 — »Ktoś ty, co mgławe przedzierasz oprzędyI mówisz głosem, który przypomina 28 Tak mówić do mnie duch jeden poczyna.»Idź doń«, Mistrz rzecze, »wieścią się podzielisz; 31 »Istoto«, rzekłem, »która tu się bielisz,By wrócić czysta do Stwórcy swojego, 34 »Iść z tobą chwilę, prawa mi nie strzegą,Rzekła; »jeśli mgieł okiem nie wyruszę, 37 Więc ja ciągnąłem: »Dążę tam w pielusze,Z której dopiero martwość mię rozpęta; 40 Skoro zaś tak mię łaska dzierży święta,Że na swym dworze chce mię przyjąć w gości 43 Powiedz, kim byłeś pośród ziemskich włości?Czyli nie błądzim tą drogą nieznaną, 46 »Lombardem byłem: Marko[803] moje miano:Znałem świat, honor ceniłem nad życie; 49 Idąc wprost siebie, do celu zdążycie«.Tak rzekł i dodał: »Wdzięczny za mitręgę, 52 Ja na to: »Żeć to uczynię, przysięgę;Teraz się w jednej niepewności ważę: 55 Wprzód po jednemu, teraz na mnie w parzeRuną wątpienia; miesza mię twa skarga, 58 Tak-że to świat już związki z cnotą targa,Jak twoja mowa rozżalona biada; 61 Gdzie ma przyczynę, powiedz, ta szkarada?Niechaj poznawszy, innym podam lepiej; 64 Duch westchnął: boleść te w nim smutki szczepi,A potem tak się odezwał: »Mój bracie, 67 Wy, ludzie żywi, przyczynę składacieW gwiezdnych obrotach, mniemając, jakoby 70 Gdyby tak było, brak-by wam ozdobySwobodnej woli; brak-by z tego względu 73 Gwiazdy są źródłem pierwszego popędu,Lecz choćby wszystkich, to i w tym przypadku 76 I wolna wola; ta gdy nie ma statkuI zrazu onych sił ulega wadze, 79 Lepszej przyrodzie i wyższej powadzeWyście poddani; z nich jest w ludzkim tworze 82 Jeśli świat dzisiaj schodzi na bezdroże,W was jest przyczyna i tej się dowiècie; 85 Dusza pieszczona w swoim pierwobycie,Na ziemię schodzi od bożego stoła, 88 Duszyczka prosta nie pojmuje zgołaNic, lecz byt szczęsny chowając w pamięci, 91 Naprzód ją w świecie marne dobro nęci;Nieostrzeżona, za tem dobrem bieży, 94 Więc praw wędzidło skroić jej należy:Przełożyć króla, któremu zaświta 97 Prawa istnieją, lecz kto o nie pyta?Przewodnik trzody, choć w zakonie prawy, 100 Więc lud gdy widzi, że wódz szuka strawyDo jakiej własne łakomstwo go żenie, 103 Stąd łacno pojmiesz, że złe przewodzenieWinno jest w świecie grzesznego nałogu, 106 Rzym, który wyrwał świat wiecznemu wrogu,Dwojgiem słońc rzucał w dwoje dróg swe blaski: 109 Jedno zagasło w drugiem; miecz do laskiPrzystał pasterskiej, a ta wspólna sprawa 112 Jeden drugiemu nie ustąpi prawa;Jeśli nie wierzysz, obacz dla przykładu, 115 Kraj śród Adygi leżący i Padu[810],Póki nie wstały kłótnie Frydrykowe, 118 Ktoby się dawniej bał wejść w ziemie owe,By się nie natknąć na uczciwych ludzi, 121 Jest troje starców, a tym trwać się nudziW nowym zwyczaju i boli do żywa, 124 Konrad z Palazzo, Gherard tam przebywaDobry i Gwido z Castel, co z francuska 127 Głoś-że: niech ludziom z oczu spadnie łuska:Rzym, iż dwie władze w jednę rękę chwyta, 130 »O Marku«, rzekłem, »prawda to niezbita;Teraz pojmuję, dlaczego wyzutym 133 Lecz kto ów Gherard, co w świecie zepsutymPozostał jakby próbą dawnych ludzi, 136 »Albo mię kusi głos twój, albo łudzi«,Odrzekł; »wszak słyszę, że jesteś z Toskany, 139 Pod innem mianem on mi jest nieznany,Chyba je córka Gaja[813] rozesławi... 142 Oto już obłok prześwieca białawiej,A ja zawracać muszę z mej podróży; 145 Skończył i nie chciał ze mną bawić dłużej.
PIEŚŃ XVII.[814]
1 Jeśliś był w górach od mgieł pochwycony,Przez które tyle dopatrzy spowita 4 Przypomnij, gdy ćma wilgotna i zbitaZaczyna rzednąć, jak słabem i bladem 7 A pojmiesz, idąc wyobraźni ślademI tak ci słońce właśnie widne będzie 10 Więc stopy moje w jednym stawiąc rzędzieZ Mistrza stopami, wystąpiłem z chmury 13 O wyobraźni, w takie nas wichuryZdolna porywać, że rogów tysiące[816] 16 Kto tobą rządzi, kiedy zmysły śpiące?Snać rządzi światło o niebiańskiej treści[817], 19 Bezbożność dziewki, co swój kształt niewieściZmieniła w ptaka, pieśni miłośnika, 22 A tutaj duch mój tak szczelnie przymykaSwe wrota i tak sam się w sobie zwinie, 25 Potem mi w szczytną wyobraźnię spłynieKrzyżowanego okrutnika zjawa 28 Tuż wielkie widmo Ahaswera stawaI przy Esterze Mardoch sprawiedliwy, 31 A skoro prysnął owy obraz żywy,Jak bańka w świateł barwistych ozdobie, 34 Ujrzałem widmo dzieweczki w żałobie[819],Która mówiła: »Z jakiej-że przyczyny 37 Umarłaś, aby nie tracić Lawiny,Przecie daremnie; otom rozżalona, 40 Jak się sen łamie, gdy powiek osłonaPrzepuści nagle jasne zorze brzasku 43 Tak znikło widmo owego obrazku,Skoro strzeliła jasność[820] w oczy moje 46 Obróciłem cię, by poznać, gdzie stoję.Gdy głos mówiący: »Wstępujcie na stopnie« 49 Pragnieniem dusznem biegłem tak pochopnieWypatrzeć mówcę, iż mi się wydało, 52 A jak się kryje słońca świetlne ciałoNadmiarem blasków, co nas w oczy rażą, 55 »Duch to jest boży, co nas pod swą strażąNie oczekując prośby, wyprowadzi; 58 Rad nam, jak inni samym sobie radzi[821]:Kto widząc obcy mus, czeka wezwania, 61 Niech zaproszenie doda ci wytrwania;Przed zejściem nocy trzeba kończyć drogę, 64 Tak mówił Wódz mój, zaczem siły wzmogęI zwracam kroki na wyniosłe schody. 67 Uczułem z blizka jakby wiatru chłodyOd skrzydeł i głos ten: Błogosławieni 70 W górze już gasnął ostatek promieni,Po których zaraz idzie noc na świecie 73 »O siły moje, dlaczego mdlejecie?«Mówiłem, czując mocy niedostatek 76 Jużeśmy stali, gdzie schodów ostatekDochodzi ściany i o tę granicę[823] 79 Nadstawiam ucha, czy skąd nie pochwycęWieści, przez nowe te biegnącej kraje, 82 »Drogi mój ojcze, jaki to się kajeGrzech w okoleniu, gdzie nas stopa wniosła? 85 A on: »Tu miłość cnoty, niedorosłaDo obowiązku, prości się i czyści; 88 Posłuchaj pilnie, by ci oczywiściejTa rzecz przezemnie była ukazana; 91 Czy w Stwórcy, czyli w stworzeniu z rąk PanaWyszłem, jak to wiesz, miłość tkwi niezbędna, 94 Miłość wrodzona zawsze jest bezbłędna,Lecz druga czasem pochybi w wyborze, 97 Tam, — póki stawia za cel dobro boże,Tu, — póki sama swe miarkuje chuci, 100 Lecz skoro ku złym myślom się obróci,Lub z niepomierną troską w dobro godzi, 103 Z tego, jak widzisz, jasno się wywodzi,Że miłość równie cnotę sobą iści, 106 Że zaś jest miłość swej własnej korzyściSamolubnemu stworzeniu konieczna, 109 A iżby była rzecz w zasadzie sprzeczna:Twór niezwrócony ku pierwszej przyczynie, 112 Ze złych miłości znamy więc jedynieZłą ku bliźniemu miłość; otóż ona 115 Ten czeka, rychło czyjś kres się dokona,Na nędzy bliźnich buduje rachuby, 118 Ów stracić nierad władzy, cześci, chlubyPrzez to, że nadeń wzrośnie wielkość cudza 121 Tam krzywda w człeku taką wściekłość wzbudza,Iż jego serce mściwością zażega 124 Te trzy miłości niżej tego brzegaKają się; teraz ową ci zwiastuję, 127 Każdy bezwiednie i niejasno czuje,Że jest gdzieś dobro, co duszę pokoi, 130 Chęć, co leniwo ku nieba ostoiDąży, w tym kresie czyścowych umorzeń 133 Jest inne dobro, co nie zbawi stworzeń,Bo nie jest szczęściem, ni jest w niem zasada 136 Miłość takiemu dobru zbytnio radaW trzech wyższych kołach łzami się opłócze: 139 Pragnę byś doszedł sam, więc nie pouczę[825].
PIEŚŃ XVIII.[826]
1 Koniec położył Mędrzec swej rozprawie,A chcąc rozpoznać, czym go słuchał chętny, 4 Ja zaś spragniony rzeczy tak ponętnej,Milczałem usty, a w sobie-m tak gwarzył: 7 Lecz szczery ojciec mój, gdy zauważył,Że chęć gorącą z nieśmiałości taję, 10 Więc rzekłem: »Mistrzu, wzrok mój tak się stajeBystry od światła twojego przyczyny, 13 Lecz powiedz, proszę, ojcze mój jedyny:Co jest ta miłość, przez którą się płodzą 16 »Niech«, odrzekł, »w myśl mą źrenice ugodząTwego rozumu; niechaj się rozświeci 19 Duch, co z natury swej na miłość leci,Do każdej rzeczy przyjemnej się skłania, 22 Wasza pojętność bierze cel kochaniaZ rzeczywistości; tu ziemska uroda 25 A gdy się dusza na jej zachwyt poda,To zwie się miłość; w niej się po raz wtóry 28 Jako zaś płomień mocą swej naturyPrąc się, gdzie dłużej może trwać w swym stanie 31 Tak gdy ogarnie duszę pożądanie,Które jest ruchem ducha, nie spoczywa, 34 Teraz się tobie wyraźnie odkrywaBłąd, którym ludzie często się łudzicie, 37 Zda się wam, iż treść w takim pierwobycieZawsze jest dobra; lecz że wosk bez skazy, 40 »Myślom spieszącym za twymi wyrazyIstność kochania już jest odsłonięta, 43 Skoro nam miłość duszę z zewnątrz pęta,A dusza drogą odmienną nie chadza, 46 Tak rzekłem, więc on: »Póki moja władza,Wyjaśnię, z resztą czekaj Beatryczy: 49 Wszelki duchowy kształt[828], co uczestniczyZ ciałem, lecz z nim się na wieki dwoiści, 52 Ten bez działania w jawie się nie iści,Ale się w skutkach objawia, jak w drzewie 55 A zatem człowiek tam na ziemi nie wie,Kiedy w nim pierwsze wybłyska poznanie, 58 Są mu właściwe, jak pszczole zbieranieMiodu, więc pierwsza ta wasza chęć czynna 61 Lecz że się do niej wiąże wszelka inna,Władza wyboru w was odwiecznie tleje; 64 To jest pierwiastek, skąd idą nadziejeWaszej zasługi, w miarę jak w omłocie 67 Ci co badali duszę w jej istocie,Poznali, że jest do wolności skłonna: 70 Przypuśćmy nawet, że moc nieuchronnaWszelaką miłość w sercu wam zażega, 73 Beatryx uczy, że ta moc polegaW swobodnej woli; gdy ci los podarzy 76 Księżyc, co późno wstał[830] dla nieba straży,Blaskiem przerzedził gwiazdy w swej koronie, 79 I biegł po nieba obręczy, po stroniePrażonej słońcem[831], gdy dla Rzymianina 82 Cień ów uprzejmy[832], co przezeń mieścinaPietola rozgłos bierze nad Mantową, 85 Pouczonego jego jasną mowąTak mię olśniła prawda niewątpliwa, 88 Aż z rozmarzenia tego mię wyrywaGromada duchów, co za nami goni 91 Jak u Ismenu i Azopu toniTebanie nocą w tłumnym korowodzie 94 Tak się tu sierpem toczą po obwodziePagórka duchy; po czyścowym brzegu 97 Wnet są nad nami, bowiem w pełnym bieguOgromna ciżba wstęgą się wywija, 100 »W górę skwapliwie spieszyła Maryja;Cezar z szybkością piorunnych płomieni 103 »Nuże, iść w górę niech się nikt nie leniZ braku miłości«; inni zaś wołali: 106 »O duchy, w których żarliwość się paliPewnie, by żmudę nagrodzić i zwłokę; 109 Żywą on tutaj przynosi zewłokęI pragnie w górę piąć się, gdy zaświta: 112 Takiemi słowy mój Wódz je powita.A na to odrzekł głos jednego cienia: 115 Wszyscy jesteśmy tak pełni pragnienia,Że się zatrzymać trudno: przebacz zatem, 118 Jam był świętego Zenona opatem[838]Za Barbarossy, po którym w żałobie 121 Ktoś, co już stoi jedną nogą w grobie,Zapłacze swojej w tym klasztorze sprawy, 124 Że jego ciałem i duchem koszlawySyn, koszlawego równie urodzenia 127 Niewiem, czy słowa mówiącego cieniaTu się kończyły, gdyż był już daleko; 130 On, który zawsze był moją opieką:»Obróć się«, rzecze, »obaczysz mar dwoje, 133 Za nami wołał głos: »Zginęły rojeLudu, co środkiem przeszedł morskie wały, 136 I ów lud, który w trudzie niewytrwałyAnchizowego osierocił syna 139 Gdy już nam z oczu zniknęła drużynaI popędziła, wciąż tocząc się kołem, 142 I tak obłędnie snuje się pod czołemI takich marzeń rozpowija tłumy, 145 I w sen prawdziwy popadłem[842] z zadumy.
PIEŚŃ XIX.[843]
1 Owej godziny, kiedy dzienne ciepłoDo reszty swego oddechu pozbawi 4 I gdy to wieszczkom wielki los się jawi[845]W chwili przedświtu, gdzie mrok już opada 7 W śnie moim wzeszła niewieścia szkarada[846],Jękliwa w mowie, z wejrzeniem rozokiem, 10 Wpiłem w nią oczy. Jak zwarzone mrokiemNa słońcu taje zesztywniałe ciało, 13 Język i postać prostowała całą,Aż w małej chwili blade jej oblicze 16 A z rozchylonych warg takie słodyczePieśni wionęły, że ja w zachwycenie 19 »Przypatrz się«, nuci, »pochlebnej Syrenie:Ja marynarzy na manowce wodzę 22 Ja Ulyssesa wstrzymałam[848] po drodze;Kto raz do mego przylubił się domu, 25 Jeszcze śpiewała, gdy z szybkością gromuŚwięta niewiasta[849] podeszła w tej chwili, 28 »Kto ona? Mów mi! Wirgili, Wirgili!«Rzekła surowie: więc pełen posłuchu 31 Ku tamtej ściągnął dłoń: szatę na brzuchuRozdarłszy, odkrył... wtem mię sen odleci 34 Dobry Wirgili do mnie: »Po raz trzeciWołam: wstań i chodź; pora ruszyć dalej 37 Wstałem, a oto już się pełnym paliDniem każdy okręg onej góry świętej; 40 Idąc, skroń niosłem jak człek zaprzątniętyJakowąś myślą, co mu w sercu leży 43 Wtem nagle do nas: »Wejdźcie do tych dźwierzy!«Głos wołał słodki, jak ten co z błękitu, 46 Tak Anioł wzywał i wabił do szczytu,Wiejąc swoimi łabędzimi puchy[852] 49 I szedł głos między skrzydlate podmuchy:Błogosławieni, których we łzach oko:[853] 52 »Czemuż twe oczy po ziemi się wloką?«Do idącego tak Wódz się odzywa, 55 »Widzenie nowe myśli me porywa«,Rzekłem, »i tak me pociąga źrenice, 58 »Widziałeś«, pytał, »starą czarownicę,Za której sprawą powyżej lud jęczy? 61 Dosyć już; postąp dalej i ku tęczyBlasków zwróć oko; Władca niezmierzony 64 Jak sokół naprzód spojrzy na swe szpony,Potem na strzelca głos pióra rozpina, 67 Tak się porwałem i póki szczelinaWiodła nas, krokiem ile można chyżym 70 Aż gdy na miejsce odkryte się wzwyżym,Ujrzę leżące podłuż ściany duchy, 73 Przylgnęła dusza moja![855] ów bezruchyLud mówił, takim szarpany szlochaniem, 76 »Wybrańcy Boga, co oczekiwaniemKoicie mękę i miłością Sędzi, 79 »Skoro pokuty naszej Pan wam szczędzi,A chcecie drogę wynaleźć niezwłocznie, 82 Tamtemi słowy Wieszcz mój mówić pocznie,Temi odpowie widmo ukorzone; 85 Oczyma w oczach mego Pana tonę;Więc on łaskawem przyzwoleniem darzył 88 Skorom swe myśli na nowo skojarzył,Do rozciągnionej powiadam istoty, 91 »Duchu, co łzami kupujesz przymioty,Bez których nie lza być wam w bożym bycie, 94 Kim byłeś? Czemu krzyżem tu leżycie?Chcesz, że za tobą prośbami się wstawię 97 A on: »Czemu nas niebo w tej postawieMieć życzy, później dowiesz się powodu; 100 Między Chiaveri a Siestri ze wschoduPłynie rzeczułka: od jej miana bierze 103 Niedawno w pełnej doświadczyłem mierze,Tak trudno ustrzec wielki płaszcz[859] od błota; 106 Późna do skruchy była ma ochota,Aż na piotrową wezwany stolicę, 109 Widziałem, że go nawet nie nasycęWładzą, nad którą nic w życiu nie czeka, 112 Drugiego życia; nędzna i dalekaBoga aż dotąd i dóbr była chciwa, 115 Czem jest łakomstwo, tu ci się wykrywaW karze, co duchy znów z Bogiem jednoczy, 118 Jak zdane dobrom tego świata oczyNie wzlatywały ku niebieskiej stronie, 121 Jako zaś chciwość zgasiła nam w łonieMiłość ku dobru i wartość zasługi 124 Wiąże, niewolnych rzuca na te smugi;Jak długo będzie Sądem nakazano, 127 Zacząłem mówić i zgiąłem kolano[860],Lecz on zaledwie po słów moich brzmieniu[861] 130 »Czemu przedemną gniesz się w ukorzeniu?«Spytał. — »Szacunek ku dostojnej szacie«, 133 »Sprostuj kolana, powstań z ziemi, bracie!«Przerwał mi duch ów, co wnet miał być czysty: 136 Jeżeliś pomny słów ewangielisty,Które to: Ni się żenią,[862] powiadały, 139 Teraz idź[863]: stanie twoje u tej skałyOpóźnia płacz mój, którym winy myję 142 Mam ja na świecie wnuczkę Alagiję[864],Dobrego serca, dopóki rodzina 145 A ona mi tam została jedyna«.
PIEŚŃ XX.[865]
1 Z mocniejszą wolą trudno iść w zawody,Więc wbrew mym chęciom, ale jemu gwoli, 4 Ruszyłem; dróżką swobodną, powoli,Wzdłuż ścian, prawie się ocierając o wał, 7 Bo lud, co w kroplach przez oczy folgowałZłemu, wszechświata brudzącemu lica, 10 Bądź ty przeklęta, prastara Wilczyca![867]Większy łup bierzesz niż inne zwierzęta, 13 O Niebo, w wirach twoich jest zamkniętaMoc, która losu przewodzi odmianie; 16 Szliśmy powolnie i pomiarkowanie,A jam na duchy poglądał w przechodzie, 19 »Maryjo!« wołał leżący na przodzie,A była w głosie taka rzewna trwoga, 22 Głos ciągnął dalej: »Byłaś ty uboga,Co się widziało po stajence lichej, 25 Inny głos mówił: »Nie znałeś ty pychy,Dobry Fabrycy[868] i z ubóstwem cnotę 28 Ze słów tych taką czerpałem ochotę,Że mię poniosła nagle ruchu żywość, 31 A głos ów znowu sławił dobrotliwość,Przez którą dziewkom skłonionym na zgubę 34 »O duszo, której słowa takie lube,Powiedz, kim byłaś? czemu sama jedna 37 U mnie twa mowa odpłatę wyjedna,Jeśli tam wrócę dobiec drogi krótkiej, 40 »Odpowiem tobie«, rzekł duch, »nie z pobudkiCzekanych pociech, lecz że w twojem ciele 43 We mnie swój korzeń miało podłe ziele[871],Co tak zarosło chrześćjańskie ogrody, 46 Gdyby moc większą miały Flandrji grody[872],Jużby mu była zemsta wymierzona; 49 Nosiłem miano Kapeta Hugona;Od synów moich: Filipa z Ludwikiem[873] 52 Rodzic w Paryżu niegdyś był rzeźnikiem[874]:Gdy dawnych królów zgasło pokolenie[875] 55 Chciał żyć, rząd w moje dostał się dzierżenie.Z dobytku tego taka wnet drużyna, 58 Że do korony wdowiej głowę synaMojego jako następcy podano; 61 Jak długo wielkie prowansalskie wiano[876]Nie zdjęło z rodu mego uczciwości, 64 Gwałtem i kłamstwem począł swoje złościRozbójcze; zaczem pobrał za pokutę 67 Wpadł do Italii Karol; za pokutęWziął Konradyna sobie na ofiarę, 70 Lecz widzę czasu dopełnioną miarę:Inny się Karol[878] z Francji wysforuje, 73 Bez miecza wyjdzie: włócznią on wojujeIskarjotową[879], którą gdy się złoży, 76 Nie ziemi, — grzechu i wstydu przymnoży,A tem się bardziej w tej hańbie umaże, 79 Innego widzę jeńcem na galarze[880]:Wolny, wnet córki na targu pozbędzie, 82 Chciwości, w jakim dusze wikłasz błędzie!Trucizna twoja tak w me plemię wnika, 85 Na ulgę hańby, która nas potyka,Widzę w Alagna wschodzącą liliją[881] 88 Widzę, powtórnie szydem go okryją,Podadzą z żółci i octu napoje, 91 Widzę, jak nowy Piłat chuci swojeNiesyte zwraca na nowe bezprawie[882] 94 — O Panie, kiedyż oczy me zabawięTą zemstą, która skryta w tajemnicy, 97 To, com powiedział o oblubienicyDucha świętego[884] i o co w sumiennej 100 Znaczeń śpiewamy jeno w porze dziennej;Natomiast, skoro dzienne światło skona, 103 Przypominamy wtedy Pigmaljona,Jak ojcobójcą, zdrajcą i zbrodniarzem 106 Skąpstwo Midasa opowieścią karzem,Jak się dopytał biedy żądzą złota 109 Tu brzmi rozgłośnie Achana głupota,Co sobie łupy przywłaszczył krom prawa, 112 Safirę z mężem na wstyd się podawa,O stratowanym śpiewa Heliodorze; 115 Twego niecnego mordu, Polidorze!Śpiew Krassusowi brzmi urągowiskiem: 118 Jeden wysokim, drugi głosem nizkimWywodzi, w miarę, jaka myśl go wzruszy: 121 Dobre przykłady, co w naszej katuszyBrzmią, nie sam jeden głoszę, lecz z tej strony 124 Jużem pożegnał ów cień rozżalonyI jako sił mych starczyło napięcie, 127 Kiedy się wstrzęsła góra w tym momencieJak od wielkiego runącego ciała; 130 Pewnie tak góra delijska[886] nie drżała,Nim w niej uwiła swe gniazdo Latona, 133 Potem zakrzykła wrzawa podniesiona;Jam struchlał, aż Mistrz słowem mię ochłośnie: 136 Chwała w niebiesiech Bogu![887] jednogłośnieŚpiewały chóry, a tak blizko, że mi 139 Staliśmy w miejscu zalękli i niemi,Jak słyszący je raz pierwszy pasterze; 142 Mistrz mój znów świętą drogę przedsiębierze;Patrzym po marach leżących na drodze, 145 Nigdy mię jeszcze nie bodła tak srodzeCiekawość, rzeczy przenurtować ciemnie, 148 Jaka naówczas — zda się — była we mnie.Ale z pośpiechu zapytać nie śmiałem, 151 Przeto zalękłem się i zadumałem.
PIEŚŃ XXI.[888]
1 Pragnienie wiedzy, co się w tym napojuJedynie[889] gasi, którego wstydliwa 4 Nurtuje we mnie i stopy podrywa,Podczas gdy duchów leżących pokotem 7 A nagle, jako Łukasz pisze o tem[890],Że Chrystus w drodze dwu uczniów nawiedził, 10 Cień się ukazał za nami i śledziłGromadę, która tak nizko się korzy. 13 Witając: »Bracia, pokój z wami boży«.Wzrok obracamy na to powitanie, 16 I rzecze: »Niechaj świętych obcowaniePrzeznaczą tobie te szczytne Ustawy, 19 »Jakto« rzekł tamten, »czemu taki żwawyWasz krok, gdy Bóg was odtrąca od łona? 22 Na to mój Doktór: »Wskażą ci znamiona[891],Z których już tylko trzy nosi na czele, 25 Gdy nie doprzędła mu Parka kądziele,Co się każdemu snuje aż do grobu 28 Więc jego dusza, siostrzyca nas obu,Nie podołała stanąć na tem piętrze: 31 Ja go przewiodłem przez szerokie wnętrzePiekieł i dokąd ziemska wiedza dopnie, 34 Lecz powiedz, czy wiesz, czemu tak okropnieZadrżała góra i krzyk taki chodził 37 Mistrz tem pytaniem jak w ucho ugodziłIgielne życzeń mych; wodą nadzieje 40 Ow rzekł: »Nie rządzą tutaj przywileje;Wszystkie zjawiska zakon mają ładny, 43 Odmiany tutaj nie obaczy żadnej;Prócz praw, które Bóg z siebie, sobie głosi, 46 W tym świecie nie dżdży[893], nie śnieży, nie rosi;Szron ni grad na te nie upada stoki 49 Ni chmury gęste, ni rzadkie obłoki,Ni grom, ni wstęga córy Taumantowej[894], 52 Suchy tu wyziew[895] nie dosięga głowy,Jak powiedziałem, ostatniego schodu, 55 Może drży więcej, albo mniej od spodu,Lecz wiatr jej nie tknie, co się w ziemi kryje: 58 Drży zato, gdy duch, który grzechy zmyje,W sobie poczuwszy się, wstanie i leci: 61 O tem obmyciu sama chęć oświeci,Która więc zdolnej byt odmienić duszy 64 Nim to nastąpi, lubą chęć w niej głuszySprawiedliwości bożej wyglądanie: 67 I jam przeleżał w tym bolesnym stanieLat przeszło pięćset; dziś we mnie doścignął 70 Oto dlaczego stóg góry się wzdrygnął;W tych kręgach Boga sławiące narody 73 Tak rzekł, a jeśli rozkosz z kubka wodyNiecierpliwością pragnienia się mierzy, 76 Tu Mistrz mój rzecze: »Dojrzałem więcierzy,Które was łowią; wiem jako je rwiecie, 79 Lecz powiedz, proszę: kim byłeś na świecie[896]I niech mi będzie prawda ukazana, 82 »W czasie, gdy Tytus, mocą wsparty Pana,Mścił się ran, z których śmiertelnemi tętny 85 Sławą rozgłośny, nazwiskiem pamiętny«,Takiemi do nas duch przemówił słowy, 88 W mym śpiewie tyle kryło się wymowy,Że mię z Tuluzy wezwał Rzym, gdzie pieniem 91 W świecie mię zwano Stacjusza imieniem;Pieśń ma o Tebach głosi i Achillu: 94 Dzielnem dla ognia były mego styluIskry przez bożą wyrzucone świecę, 97 Rozumiem tutaj Eneidę, rodzicę,Piastunkę moich niemowlęcych pieśni; 100 I bogdajbyśmy żyli równocześni,Radaby dzisiaj przydać moja dusza 103 Zwrócą się ku mnie oczy Wirgiljusza:Zda się, chciał »zamilcz« wyrzec giestem twarzy, 106 Bowiem śmiech i płacz z uczuciem się parzy,Co je wywoła, a to tak najściślej, 109 Skinąłem jak człek, który się domyśli,Więc duch zmilknąwszy, spojrzał mi w źrenice, 112 »Bodaj twa praca nie poszła na nice«,Rzekł, »ale powiedz, czemu w twej zamkniętej 115 W dwa ognie uczuć byłem teraz wzięty:To milczeć każe, a to mówić błaga; 118 »Przemów«, Mistrz rzecze, »niech cię strach nie zmaga,Odpowiedz na to duchowi prawdziwie, 121 Więc ja powiadam: »Widzę, iż w podziwiePytasz przyczyny, co mój uśmiech budzi; 124 Ten, za kim wzrok mój ku górze się trudzi,Jest ów Wirgiljusz, co twą pieśnią rządził, 127 Jeśliś uśmiechu mojego przesądziłInną przyczynę, pozbądź-że wątpienia; 130 On się do kolan chylił dla uczczeniaMojego Mistrza, lecz ten przerwał: »Bracie, 133 A on, powstając: »Widzisz, w jakiej zna cięPowadze miłość, jak mię prze ku tobie, 136 Duchowi kłaniam jak żywej osobie«.
PIEŚŃ XXII.[897]
1 W tyle została osoba Anioła,Co nas na szóstym tarasie postawił, 4 I zapałowi dusz pobłogosławił»Sprawiedliwości pragnących«[898]. Na słowie 7 A mnie jak gdyby z nóg spadły ołowie;Znów lżejszy, niśli w poprzednim wyłomie 10 Wirgili zaczął: »Szlachetności plemięRoznieca miłość; ta wzajem zapala 13 Mnie dobroć twoja wiąże i zniewalaOd chwili, kiedy w sień piekielnej kaźni 16 Twą czułość; za to tyle znam przyjaźni,Ile znać można dla obcego ducha: 19 Przez przyjaźń proszę: nie odwracaj ucha;Daruj, że puszczam śmiałości wędzidła 22 Skąd mogła potrwać w łonie twem obrzydłaSkąpstwa przywara? Przecz widząc, że grzeszy, 25 Jego zdziwieniem Stacjusz się rozśmieszy,Lecz zaraz rzecze: »Wszystka twoja mowa 28 Nieraz się w świecie rzecz zdarza takowa,Która człowieka i myli i łudzi, 31 Widzę, iż się w was przypuszczenie budzi,— Może po kręgu, gdzie mię znajdujecie — 34 Wiedzcie, że skąpstwem przewiniłem w świecieDo zbytku mało — i ten właśnie zbytek 37 Gdyby nie z ksiąg twych czerpany pożytek,Gdzieś-to powiadał, słusznym gniewem zdjęty 40 — Dokąd nie wiedziesz, o złota przeklętyGłodzie[901], śmiertelnych swym niemądrym szałem? — 43 Pojąłem wtedy, że skrzydłem zbyt śmiałemDłoń[903] pchnąć się może na rozrzutne czyny, 46 Iluż w dzień sądu wyświeci łysiny[904]Z niewiedzy, że się grzech ten skruchą zbawia 49 A wiedz, że wina, która tu przedstawiaModłę przeciwną z innym grzechem jakim, 52 Jeżelim mieszkał więc pod skąpstwa znakiemŚród tego ludu, by blask przybrać nowy, 55 »Poeto, któryś bój śpiewał surowyI Jokaścinej[905] przyczynę boleści«, 58 »Wezwanie Klio[907] na czele powieściŚwiadczy, żeś jeszcze nie czerpał w krynice 61 Więc jakie słońca i jarzące świeceObjaśniły cię tak wielkimi blaski, 64 A on: »Tyś pierwszy na szczyt mię parnaskiPoniósł, bym w pięknym poił się potoku; 67 Tyś był jak człowiek, który idąc w mroku,Za sobą światło trzyma; nie dogodzi 70 Kiedyś powiadał: — Na nowo się rodziŚwiat[908]; sprawiedliwość wraca z nowem ranem 73 Przez cię poetą, przez cię ChrześcijanemStałem się, a jak, to ci mową żywą 76 — Już był świat cały brzemienny prawdziwąWiarą, którą to posłanniki boże 79 A wywróżone w twoich pieśniach zorzeTak z ich nauką schodziły się w treści, 82 Wydali mi się święci, godni cześci,Więc w prześladowań czas Domicyjanów[909] 85 Pókim przebywał żywy śród ziemianów,Pomoc im niosłem; ich cne obyczaje 88 Nim pod tebańskie przywiodłem ruczaje[910]Greków mej pieśni, święty chrzest przyjąłem. 91 I z poganami jak wprzód żyję społem;Za to w okręgu czwartym[911] cztery wieki 94 A ty, coś moje rozchylił powiekiNa piękność, której wspomnienie mię wzrusza, 97 Czyli spotkałeś kędy Terencjusza?[912]Spotkałeś Plauta, Cecyla, Varrona? 100 »Ci«, rzekłem, »Persjusz i ja pośród gronaWielu mieszkamy z Greczynem, przyjaźniej 103 W pierwszym okręgu bezsłonecznej kaźni.Tam się o owej bawimy rozmową 106 Tam się Eurypid, Anakreon chowa,Tam Symonidy, Agatona cienie, 109 Z niewiast przez twoje rozsławionych pienie,Są: Antygona, Deifile, Argia, 112 Jest Isifile, co Argiwom sprzyjaI dusza Dafny, Terezjasza córy 115 Zamilkł; szli dalej i po stoku góryW okół swobodne toczyli źrenice, 118 A już też cztery dzienne służebnice[914]Zostały w tyle, zaś piąta szła z przodu, 121 Gdy Wódz rzekł: »Droga naszego pochoduTak się powinna odbywać, by prawa 124 Już się nam nawyk drogoskazem stawa;Zatem my poszli po rozwadze krótkiej, 127 Oni dwaj przodem poszli; ja samiutki,Ich rozhoworu, w trop idąc za nimi, 130 A wtem ich w miłej gawędzie oniemiWidok jabłonki[915], co wzrosła z pośrodka 133 A jako jodła szersza jest od spodka,Tak ta przeciwnie: gałęźmi spadziście 136 Tam, gdzie się drogi zamykało wniście,Spojrzę, a skała strużkę wody roni, 139 Obaj poeci doszli do jabłoni,A wtem głos od niej wionący powiada: 142 I znów: »Maryja bardziej była rada,By gościom w smak się potrawy udały, 145 Człecza nadzieja; Rzymianki czerpałyZa napój wodę, a Daniel honory 148 Piękny zaiste był wiek złotowzory:Głód wtedy bywał żołędzi przyprawą, 151 Miód i szarańcza były przecież strawą,Którą Janowi przynosiła puszcza; 154 Jak ewangelii opowieść wyłuszcza«[916].
PIEŚŃ XXIII.[917]
1 Kiedym oczyma po gałęziach wodziłNakształt myśliwca, który pośród liści 4 Ten co mi więcej był niż ojcem: »Iść ciNależy prędzej«, rzekł, »niedługie chwile 7 Więc krok przynaglę i twarzy nachylęKu Mistrzom, co szli, prawiąc tak uczenie, 10 Wtem zabrzmi płaczem przerywane pienie:Wargi me otwórz![918] w tak dziwnej muzyce, 13 »Ojcze mój«, rzekłem, »czem to słuch mój sycę?«A on mi na to: »Lud jest, co wywleka 16 Jak pielgrzymiego widzimy człowieka,Gdy spotka obcych, w zadumie od ziemi 19 Tak przeszły szybko i niewidzącemiOczyma na nas spojrzały widziadła 22 Jama ich oczu ciemna i zapadła,Twarz blada, postać była wycieńczona 25 Nie sądzę, aby u Eryzychtona[921]Tak było wyschło ciało na szkielecie 28 Chyba — myślałem — ci w bożym dekrecieZ Jerozolimy uszli oblężenia[922], 31 Jako popsuty pierścień bez kamienia,Były ich oczy; kto chce czytać OMO[923] 34 Jest nie do wiary rzeczą, ni wiadomą,Aby mógł człowiek wyschnąć aż do kości 37 Jeszczem dociekał, mocą jakiej czczościMogły dojść owe szkieletów obrazki 40 Gdy wtem duch jeden oczy z głębi czaszkiNa mnie obrócił, wpatrzył się i zdumiał 43 Kto był zacz, z twarzy poznać-bym nie umiał,Ale dźwięk głosu odkrył niespodzianie 46 W tym mi więc błysku rozświtło poznanieLic odmienionych, tak, że naostatek 49 »Niech cię«, rzekł, »suchość mych cielesnych szatek,Ani nie razi to ich odbarwienie, 52 Mów mi, kto jesteś, kto są oba cienie,Idące z tobą tym kamiennym wałem? 55 »Lica twe martwe niegdyś opłakałem,A teraz znowu na płacz mi się zbiera, 58 »Mów ty, przez Boga, kto z ciał was obdziera,A mnie nie pytaj: póki dziw na oku, 61 On na to: W wodę, co płynie ze stoku,I w drzewo siła odcieleśniająca[925] 64 Wszystka ta rzesza, co śpiewa łkająca,Niewstrzemięźliwość w jadle i napoju 67 A zaś podnietą tego nieukojuSą: zapach jabłek i ta jasna woda 70 Nie raz jedyny śród tego ogrodaMęki się naszej odnawia zgryzota; 73 Ku drzewu prze nas ta sama ochota[926],Która Chrystusa wiodła, by opłatą 76 »O mój Forese«, odpowiadam na to,»Od dnia, gdyś stanął za wybrańszym progiem, 79 Jeżeli w tobie leżącej odłogiemSkruchy dopiero zbudziła się władza 82 Co cię tak prędko tutaj przyprowadza?Owszem liczyłem, że między niższymi 85 A on: »Przywiodła mię, gdym zeszedł z ziemiAby pić słodki piołun oczyszczenia, 88 Przez korne modły, gorące westchnieniaWydobyła mię z czekania ostoi 91 Bóg tyle bardziej rad wdoweńce mojej,Którą kochałem tak czule i tkliwie, 94 Bowiem Barbagia[929] sardyńska prawdziwieSkromniejsza w niewiast życiu i ubierze, 97 Bracie, cóż więcej powiem ci w tej mierze?Lepsze oglądam czasy w jasnowidzie, 100 Gdy ku niewiastek florenckich ohydzieZ ambon wyklinać będą[930] księże ręce 103 Jakiej-ż Germance, jakiej SaracenceTrzeba duchownej, lub innej przestrogi, 106 Gdyby wiedziały bezwstydne, jak w srogiejPomście Bóg na nie gotuje pociski, 109 Jeżeli termin mych przeczuć jest blizki,Zbledną, nim temu puch lica ustroi[931], 112 Więc nie kryj bracie celu drogi swojej;Nie ja, tłum cały już się twej osobie 115 Na to ja rzekłem: »Gdy przypomnisz sobie,Jakeśmy oba źle żyli, niestety, 118 On, by mi pomóc do szczęśliwej mety,Wyrwał z obłędu w chwili, gdy foremną 121 Tu-m wskazał słońce. — »Przez krainę ciemnąPrawdziwie zmarłych, skroś jej głębokości 124 Z nim się po przykrej piąłem pochyłościI po okólnej ścieżce w szczyt się ważę 127 A tak nam długo postępować w parze,Aż dojdę, kędy Beatryx zasiada; 130 Oto Wirgili, w którym się zakładaMoja nadzieja; drugi jest tym, gwoli 133 Waszego państwa, w znak, że go wyzwoli.
PIEŚŃ XXIV.[933]
1 Ni mowa krokom, ni krok szkodził mowie,Więc równo czyniąc stopami i garły, 4 Widma tak chude, jakby dwakroć zmarły,Kiedy spostrzegły, że cień ścielę dołem, 7 Zatem ja ciągnąc dalej, jak zacząłem,Mówię: »Ten trzeci umyślnie nie spieszy[934], 10 Lecz powiedz: Jakim Piccarda[935] się cieszyBytem? I jest-li kto pamięci godny 13 »Siostrze mej«, odrzekł, »dobrej i dorodnej,— Co bardziej nie wiem, w szczycie olimpijskim[936] 16 Wolno każdego zwać tu swem nazwiskiem,Bo w czczości tak się odmieniły twarze, 19 Ot, Buonagiunta z Lukki«: i ukażePalcem; »a tamten idący nieskorzej, 22 W ramionach niegdyś trzymał Kościół boży[937];Z Torso pochodził, a tu zbytki gładzi 25 Tak mię od jednych do drugich prowadzi;Anim nie widział w nich z tego powodu 28 Widziałem: szczęką siekł powietrze z głoduUbaldin z Pila[938]: przy nim duch prałata[939], 31 Za nimi Markiz[940], co bywszy śród świata,W Forli mógł pijać przy mniejszem pragnieniu, 34 Jak gdy kto patrzy, ale w zapatrzeniuMyśl indziej zsyła, tak ja ducha z Lukki 37 Zamruczał cicho, a między pomrukiWyszłe z ust, co je Sąd boski tak warzy, 40 »Maro«, powiadam, »zgaduję z twej twarzy,Iż chcesz przemówić; mów, coś mówić rada, 43 »Żyje dzieweczka«, odrzekł, »nie nakładajeszcze namitki[942]; ta ci gród umili, 46 Z tą przepowiednią idź; w niedługiej chwiliZagadkę przyszłość spełniona rozplecie, 49 Lecz powiedz: widzę-ż ja w tym naszym świecieTego, co pieśni znalazł rodzaj nowy, 52 Więc ja mu na to: »Człek jestem takowy,Że gdy tchnie miłość, śpiewam[944] i w tej mierze, 55 »Bracie mój«, westchnął, »widzę ja obieżę,Co Notarjusza[945] i mnie i Gwittona 58 Widzę, piór waszych tęgość wyprężonaZa dyktującym[946] prosto leci strzałą; 61 Kto się dziś wdzięczyć chce nutą przebrzmiałą,Wyższości waszej chyba nie dostrzega«... 64 Jak ptaki, które zimują wzdłuż brzegaNilu, ze stada czasem klucz narządzą 67 Tak owe duchy, co po dróżce błądzą,Odwróciły się i pobiegły rącej, 70 A jak przystaje człek szybko idącyI czeka, naprzód puściwszy przywódcę, 73 Tak zbiec pozwolił naprzód świętej trzódceForese, sam zaś stąpał ze mną w parze 76 »Nie wiem«, odrzekłem, »jak długo żyć każeBóg, lecz choć wcześnie bym umarł, już wcześniej 79 Bo w owej, gdzie mi żyć kazano, cieśni,Cnota codziennie chyli się i ginie, 82 »Idź«, odrzekł, »zbrodzień winien tej ruinie[947] —Widzę — w strzemieniu po ziemi wleczony 85 Coraz to szybciej pędzi zwierz szalony,Aż z wiszącego dech wytrząsa zgoła 88 Nie wiele drogi ubiegą te koła, —Tu spojrzał w niebo — a los ci ukaże 91 Teraz pozostań sam; czas w tym obszarzeJest dla nas cenny, a ja zbyt go trwonię, 94 Jako się wyrwie z hufów na wygonieRycerz i pędzi cwałem przed innymi, 97 Tak ten poskoczył krokami rętszymi,A na ścieżynie pozostali ze mną 100 Skoro zaś odbiegł tyle, że daremnoChciały go spatrzeć oczy wytężone, 103 Ujrzałem drugie drzewo, obwieszoneOwocem w liści zielonych osłonce; 106 Widma gromadą całą ku jabłonceWznosiły dłonie i błagalne oczy, 109 Kiedy się z niemi kto przekornie droczyI by powiększyć oskomy i głodu, 112 Odeszły, jak człek, co dozna zawodu,A my staniemy u dziwnej jabłoni, 115 »Kto idzie, niech się nie zbliża, niech stroni!Wyżej jest jabłoń, z której jadła Ewa; 118 Ten głos zaszumiał śród gałęzi drzewa;Więc ja, Wirgili i Stacjusz, we troje 121 »Znane wam«, wołał, »nieszczęśliwe znojeObłokotworów, gdzie lud winem syty 124 Znani Żydowie, z Gedeona śwityPowykluczani i boju niewarci, 127 Kroczymy prawie do ściany przyparci,Przysłuchując się, jakimi dopusty 130 Więcej tysiąca kroków tak po pustej,Stąpając luzem, uszliśmy drożynie, 133 »O czem dumacie wy trzej?« taki spłynieGłos ku nam. Zatem drgnę całą istotą, 136 Podniosłem głowę, chcąc obaczyć, kto to?Zaprawdę bledszą kruszec w ogniu tygli 139 Niż on, gdy mówił; »Abyście się dźwigli,Trzeba wam po tej obrócić się zboczy; 142 Widzenie jego porwało mi oczy,Więc ku mym mędrcom nachylałem głowy 145 A jako zwiastun jutrzenki, majowyWietrzyk nabrzmiały zapachami wionie 148 Taki dech, — czułem, — omuskał mi skronieArchanielskimi, — czułem, — zbudzon pióry, 151 Głos wtem powiadał: »Błogosławion[950], któryTyle ma łaski bożej, że mu z dusze 154 Że jeno tyle pożąda, co słusze«.
PIEŚŃ XXV.[951]
1 Czas było w górę dążyć ku ostatku,Gdyż słonecznego okrąg południka 4 Więc jako człowiek, co się nie umyka,Lecz dąży prosto, gdzie mu zamiar każe, 7 Myśmy wstąpili w nowe korytarzeJeden za drugim i na wązkie schody, 10 Jak się poderwać chce bocianek młodyZ gniazda i nie śmie i sam sobą trwoży 13 Tak ja, gdy pełgła i zgasła tem skorzejChęć odezwania się w głos, bywszy w gieście 16 Nie przestał gwarzyć, mimo żwawo przejście,Mój słodki Ojciec i rzekł: »Wypuść strzałę 19 Więc rzekłem, wargi rozchylając śmiałe:»Jak się to może dziać, iż widma chudną 22 »Jeśli przypomnisz«, odrzekł, »powieść cudnąO Meleagrze[953], jako z ogniem drewna 25 Spójrz, jak w zwierciedle[954] kształtów twych odzewnaPostać z twym ruchem jednako się śliźnie, 28 Lecz byś wybadał tych spraw głębie niźnie,Masz tu Stacjusza; jego proszę grzecznie, 31 Ów na to: »Prawa działające wiecznieWykładać, gdzie ty stoisz, mistrz nad mistrze?... 34 I zaczął: »Jeśli myśl zrozumiesz bystrze,Którą ci tutaj mój wykład podawa, 37 — Krew najwybrańsza, która się ostawaZ soków, skoro miąsz ciała wykarmiły, 40 W sercu, nie indziej, czerpie twórcze siłyNa kształtowanie członków; a te składa 43 Coraz się czystsza klaruje, aż spada,Gdzie przystojniejsza milczeć i tam z inną 46 Obie się łączą skłonnością, powinnąŹródłu, skąd biorą szlachetne poczęcie: 49 I zaczynają działać w tym momencie,Naprzód formując, a potem tchnąc życie 52 Moc czynna duszą zwie się w nowym bycie[956]Jak w zielu, jeno, że tam otrzymuje 55 W dalszem istnieniu już rusza się, czujeNa sposób morskich głębin zwierzokrzewa 58 To rozprzestrzenia się, to w jedno zlewaMoc, co się z serca płodzącego bierze, 61 Lecz jak w człowieka przemienia się zwierzę[958],Jeszcze nie widzisz: niech ci wstyd nie będzie, 64 Uczy on — i tu widocznie tkwi w błędzie, —Że jest od umu dusza oddzielona, 67 Ty prawdę z ust mych zdjętą przyjm do łona:Ledwie się w płodzie materja ustroi 70 Pierwo-ruch boży z czynu ręki swojejZadowolony, tchnie weń pełen mocy 73 Ten władze czynne w swej treści jednoczy,Z których się tworzy jedna i jedyna 76 Byś lepiej pojął, jak się to poczyna,Patrz na żar słońca, gdy w płynnej kąpieli 79 Aż kiedy Parce zabraknie kądzieli,Dusza zabrawszy tak ludzkie jak boże 82 Władze zmysłowe osłabną w tej porze,Zato pamięci, rozumu i woli 85 Gdy sama przez się z ciała się wyzwoli,Cudem przypada na jedno z wybrzeży 88 Gdy ją ogarnie wiew krainy świeżej,Moc promienieje twórcza z jej istoty, 91 A jak powietrze wilgotne w czas słoty,Pod wpływem słońca, co się w niem przeziera, 94 Podobnie cała w okół duszy sferaPowietrzna, swoje kształtuje osnowy 97 Jak za płomieniem języczek ogniowyPolata w górę śladem jego tchnienia, 100 Z niego swój pozór biorąc, nazwę cieniaNosi i daje właściwych narzędzi 103 Tu się więc śmieje i tu się gawędzi,Tutaj się wzdycha i płacze i smuci, 106 W miarę, jak które budzą się w nas chuciAlbo niechęci, swój cień zmienia dusza; 109 Już tylko jedna została katusza;W prawo ostatnie zbiegamy koleje; 112 Cały bok góry płomieniami zieje,A zaś od brzeżka pęd silnej wichury 115 Wąziuchnem przejściem Mistrz i Stacjusz wtóry,Ja trzeci kroczym; groza mię opadnie: 118 »Wędzidło wzroku niech tu sobą władnie«,Mistrz mi powiada; »miej się ku obronie, 121 Boże wielkiego miłosierdzia![961] w łonieCzerwonych żarów śpiewali pieśniarze, 124 Ujrzałem widma chodzące w pożarze;Więc to na stopy swe patrząc, to na nie, 127 Zaledwie rozjęk żałosny ustanie,Gdy: Męża nie znam, brzmią głosy ogniste, 130 Inny głos wołał: »Dyjana KalistęWygnała z gaju, bo nimfie sromota 133 Potem niewiasty zacnego żywotaByły sławione i mężowie czyści, 136 Tak to zawodzą, podczas gdy się iściIch odkupienie w ogniowej ostoi: 139 I taką maścią ich rana się goi.
PIEŚŃ XXVI.[963]
1 Kiedy idziemy jeden w ślad drugiego,Coraz to do mnie rzecze Mistrz łaskawy: 4 Słońce raziło mię w obojczyk prawy[964],A na zachodzie całym już lazury 7 Ogień brał barwę ciemniejszej purpury[965]Od mego cienia; wędrowcy pożarni 10 I być zaczęło między nimi gwarniej:»Snąć jego ciało«, tak mówić poczęli, 13 Niektórzy prosto ku mnie się pomknęli,Zawsze stąpając uważnie i dbale, 16 »O ty, co z tyłu kroczysz opieszale,Może z szacunku dla tych, co cię wiodą, 19 Odpowiedz; wszystkim będzie nam osłodą:Bardziej się wieścią radujem w tym świecie, 22 Skąd mogłeś murem stanąć w przek płanecie?Toć go cielesną przesłaniasz okrywą, 25 W te słowa ozwał się duch; ja co żywoChciałem mu odkryć siebie i swe miano, 28 Bo skróś płomieni buchających ścianąSpieszył lud jakiś naprzeciw tej trzódki, 31 I poskoczyły z serdecznej pobudkiObjęcia siebie wzajemnym uściskiem 34 Jak między jednem a drugiem mrowiskiemMrówka spotkawszy mrówkę, pyszczkiem tyka, 37 Tak one; potem każda się umykaI spieszy w drogę skwapliwa i skora, 40 Jedne wołają: Sodoma, Gomora!Drugie śpiewają, jak w bezecnej sprawie 43 A jako kluczem podwójnym żórawie,To kraje zimne lubiąc, to upalne, 46 Tak te dwie rzesze: przez płomienie skalneJedna się zbliża, druga precz ucieka, 49 Z pośrodka ognia, który ich przypieka,Podeszli owi, poprzód dziwem zdjęci 52 Więc ja, com dwakroć[967] był świadkiem ich chęci,Zacząłem: »O wy, którzy już wnet gośćmi 55 Nie pozostało między świata włośćmiMężem pomarłe, lub dzieckiem w kolebce 58 W górę ja dążę, porzucając ślepce;Łaskawa dla mnie Pani mieszka w szczycie; 61 Oby chęć wasza znalazła w dosycieNajwyższą łaskę na tych niebios dworze, 64 Powiedzcie, — niechaj w moje księgi włożę, —Kto wy jesteście i kto jest ta rzesza, 67 Jak się góralczyk zdumiewa i miesza,Kiedy rzuciwszy skaliska i hale, 70 Tak osłupiały w pożarnym upale,Lecz się ocknęły zaraz smętne mary, 73 »Szczęsny ty, który ostatecznej karyZwiedzasz krainę«, duch do mnie powieda; 76 Zgrzeszyła owa wędrowna czereda,Czem zgrzeszył Cezar[968] po zwycięstwie doma, 79 Przeto odchodząc, wołała: »Sodoma!«Sama się karci takowemi słowy, 82 To-ć powiem jeszcze: grzech nasz był dwupłciowy;Skłóciliśmy się z natury zakonem, 85 Więc wstyd budzimy w sobie pieśni dzwonem,W której śpiewamy nazwisko tej wstrętnej, 88 Wiesz już, jakiemi znaczeniśmy piętny:Trudno-by wszystkie ponazywać dusze: 91 Lecz sam się tobie przecież odkryć muszę:Jam jest, masz wiedzieć, Gwido Guinicelli[970], 94 Jak w Lykurgowem nieszczęściu[971] bieżeliSynowie matkę uściskać wbrew straży, 97 Gdy mi się nazwał i przybliżył twarzyMój rodzic[972], rodzic najlepszych na ziemi 100 Tak mię zachwytem ujmie i oniemi,Żem szedł i patrzał w postać lubej mary, 103 A kiedy wzrok mój napasłem bez miary,To mu oddałem służbę mą i chęci 106 On na to: »Tak się chowa w mej pamięciCudowność łaski, którą idziesz silny, 109 Lecz mam-li ufać przysiędze niemylnej,Nie taj mi, proszę: z jakiej to przyczyny 112 Na to ja: »Póki śród włoskiej dziedzinyPieśń będzie żyła, twój wiersz miodopłynny 115 »O bracie«, odrzekł, »jest tutaj kto inny« —I wskazał palcem, — »bardziej godzien cześci, 118 W pieśniach miłosnych, w rycerskiej powieści[974]Przewyższył wszystkich; głupim zwać należy 121 Taki rozgłosem, nie wartością mierzySztukę i nim go biegły sąd przekona, 124 Ojcowie nasi wielbili Gwittona[976],Aż sława jego rozgłośna przed światem, 127 Jeśliś na górę tę wstąpił bogatymW szczytny przywilej, a będziesz w klasztorze[977], 130 Zmów z Ojczenaszu tyle[978] w imię boże,Ile brak jeszcze ku wiecznej pogodzie 133 Potem usunął się, bywszy na przodzie,By puścić innych i wraz śród ogniska 136 Jam jeszcze podszedł i stanąwszy z blizkaNieznajomego, rzekłem mu, że zdobię 139 A duch rozpoczął grzecznie w tym sposobie:»Taką ponętę[979] w prośbie twojej baczę, 142 Ja jestem Arnold, co śpiewam i płaczę,Przypominając swój miniony szał, 145 Teraz przez Boga, co ci władzę dałWejścia w te światy i na szczyt prowadzi, 148 Tu przepadł w ogniu, którym winy gładzi.
PIEŚŃ XXVII.[980]
1 Słońce tak stało, jak kiedy się świtemSwych pierwszych blasków na Golgocie jarzy; 4 A nurt Gangesu południe rozparzy[981].Dzień już uchodził; prawie w tejże chwili 7 Stanął u ognia, tam gdzie stok się chyli:Błogosławiony, mówił, sercem czysty,[982] 10 »Wprzód was ukąsać musi żar ognisty,Duszyczki święte, chcące do tej bramy: 13 Tak śpiewa do nas, którzy się zbliżamy;Więc ja się cały w pomieszaniu słonię, 16 Twarz pochyliwszy na splecione dłonie,Poglądam w ogień i w mej wyobraźni 19 Aż towarzysze, świadki mej bojaźni,Zwrócą się do mnie: »Synu, próżna trwoga! 22 Rzecze Wirgili. »Wszak z Otchłani progaNa Geryjonie[984] przewiozłem cię snadnie, 25 Choćbyś lat tysiąc w tych płomieniach na dnieGorzał i płonął jako wiór paździerzy, 28 Jeśli dowodów żąda, nim uwierzyTwój ludzki rozum, to pozbądź wątpienia, 31 Obacz się w trwodze, ocknij z przerażeniaI przejdź bezpieczny skróś ognia powodzi«... 34 Kiedy się spostrzegł, że próżno podwodzi,Nieco zmieszany rzekł: »Widzisz, mój synu, 37 Jak po spełnieniu rozpacznego czynuNa imię Tisby Piram[985] wzniósł powieki, 40 Tak jam zmiękł nagle i do mej OpiekiObróciłem się, słysząc to w pamięci 43 Mistrz się uśmiechnie i głową pokręci,Mówiąc mi: »Jakże? długo-ż będziem stali?« 46 Potem wszedł pierwszy w głąb ogniowej fali.»Idź ty ostatni!« Stacyjusza wzywa. 49 Gdym się tam znalazł, do płynnego szkliwaByłbym rad skoczył[986], tusząc, że ochłódnę, 52 On umilając wędrowanie trudne,O Beatryczy mówił mi natchniony. 55 Głos jakiś wabił nas od tamtej strony;Wyszliśmy[987], w dźwiękach jego zatopieni, 58 Pójdźcie tu do mnie[988] ubłogosławieni!Nucił z pośrodka blasku, co jaśnieje 61 »Słońce zapada, barwa dzienna mdleje;Nie przystawajcie, lecz krok pilcie chyży, 64 Na wschód szła droga w granitowej nyży:Ja nieprzeźroczą osobą chłonąłem 67 Ledwie po schodach z nimi iść zacząłem,Gdy wszyscy troje, widząc jak cień pierzchnie, 70 Więc zanim nieba rozległe powierzchnieUjednostajnią się w ciemnym kolorze 73 Z kamiennych schodów czynim sobie łoże;Chęć w nas jest żywa, lecz sobą nie włada: 76 Jak to kóz trzódka szczęśliwa i radaDniowi, po skałach żeruje i hasa, 79 W cieniu, gdzie słońca gorącość przygasa,Pozostawiona śród tego wywczasu 82 Albo jak owczarz, co wewnątrz szałasuCzuwa patrzący na owieczki swoje, 85 Takeśmy byli naówczas my troje:Ja niby owca, oni moi stróże, 88 Wąziutki skrawek nieba świtał w górze,Gwiazd było tędy widać migotanie: 91 A kiedy dumam i poglądam na nie,Sen mię ogarnął; sen, przed wschodem słońca 94 W chwili gdy dniowi wysłana za gońcaCytera[990], gwiazda miłości, poranka 97 Przyśniła mi się nadobna młodzianka[991]:Chodzi po łące i kędy kwiat mija, 100 Nucąc: »Kto spyta, wiedz, że jestem Lia;Tu się krzątają palce moje skore, 103 Przed zwierciadełkiem w kwiaty się ubiorę:Siostrzyczka Rachel stroi się, a stroi 106 Ona się wdziękiem pięknych oczu poi,Ja się zaś rąk mych zakrzątaniem cieszę; 109 Już też na wschodzie pierwszy świt się krzesze,Świt pielgrzymowi tem milszy śród drogi, 112 Już też pierzchają cienie na rozłogi,A mój sen z nimi: zerwę się czem skorzéj, 115 »Ród ludzki trudy niepomierne łożyW poszukiwaniu, gdzie jest jabłoń słodka[992]: 118 Takiemi słowy Wirgili mię potka;A były dla mnie tak lube i świeże, 121 Zatem ochotę z ochotą sprzymierzęIścia ku szczytom i wyruszam śmieléj, 124 Gdyśmy za sobą wszystkie schody mieliI przestąpili stopień ostateczny, 127 I rzecze: »Ogień doczesny i wiecznyPoznałeś, synu; wstąp na ziemię jasną, 130 Rozsądkiem wiodłem cię i sztuką własną,Teraz twój zapał niechaj ci przewodzi; 133 Widzisz to słońce, co przed tobą wschodzi?Widzisz te krzewy i kwiaty i zioła, 136 Nim przyjdzie Ona, w oczach znów wesoła,Co płacząc ciebie, zeszła w padół cienia, 139 Nie czekaj głosu mego, ni skinienia:Sąd twój dziś wolny, pewny, niezmącony; 142 — Ja ci udzielam mitry i korony«[993].
PIEŚŃ XXVIII.[994]
1 Pragnąc czemprędzej dostać się do lasku,Co swojem gęstem, żywem liściem chroni 4 Brzeg porzuciwszy, poszedłem po błoniI zapatrzony w tę rajską dąbrowę 7 Wianie łagodne, słodkie i miaroweW skroń mię trącało, chodzący po sadzie 10 Zatem gałązki w pokorze i ładzieWszystkie tą stroną gięły swe badyle, 13 Lecz ich wiatr przecież nie odgarniał tyle,Aby ptaszęcy rój na każdem drzewie 16 Owszem, kąpiąc się w porannym powiewie,Z pośrodka liści nuciły radośnie, 19 Podobnie szumi w podraweńskiej sośnie,W Chiassi[995] na morskim brzegu, gdy Sirokkiem 22 Już się zaszyłem, wolnym idąc krokiem,W starożytnego głębokości gaju 25 Gdy mię wstrzymała przeszkoda ruczaju[996]:W lewo garnęły jego drobne fale 28 Wody w padolnej urodzone skale,Choćby najczystsze, jakiś pył zamąca; 31 Jeno, że ciemną zdała się, płynącaPod ciemną gęstwą, która jako żywo 34 Stopami stałem, lecz źrenicą chciwąBiegłem oglądać za rzeczułki tonie 37 Nagle zjawiła się po tamtej stronie, —Jako się zjawia rzecz niespodziewana, 40 Niewiasta; sama szła i rozśpiewanaI zbierająca z pośród kwiatów kwiecie, 43 »O piękna pani, w miłosnej poświecieSnać wypieszczona, jak świadczy twe lice, 46 Proszę cię, podejdź pod moję granicę«,Powiadam do niej, »nad te czyste zdroje; 49 Patrząc na ciebie w wyobraźni roję,Że być musiała taką Prozerpina[997], 52 Jak w tańcu młoda i smukła dziewczynaJednę przed drugą z lekka stawia nóżki 55 Tak więc sunęła ku mnie wzdłuż swej dróżki,Skromnie w dół patrząc i jak wiotkie puchy 58 Aż prośbie mojej dodała otuchy,Podszedłszy do mnie tyle, że jej pienia 61 Skoro stanęła, gdzie w fali strumieniaZ brzegu rosnące ziele się kąpało, 64 Nie wiem, czy równe światło zajaśniałoW oczach Wenery[999], gdy ją płoche dziecię 67 Potem z uśmiechem, rękoma obficieGarnęła barwny kwiat, co na tej glebie 70 Trzy kroki tylko dzielą nas od siebie,Lecz fala Pontu[1000], pyszałków wędzidła, 73 W oczach Leandra pewnie tak nie zbrzydłaTam pod Abydos, jak mnie owa woda, 76 »Gośćmi jesteście«, rzekła pani młoda,»Na tej wybranej i czarownej niwie, 79 Może mój uśmiech trzyma was w podziwie,Lecz psalm: Cieszyłeś mię w stworzeniu Panie![1001] 82 A ty jeżeli masz jakie pytanieNa ustach swoich, mów; mój obowiązek, 85 »Ta woda«, rzekłem, »i ten szum gałązekRozum mi mącą, sprawiając, że niszczę 88 A ona na to: »Pragnienie twe ziszczę;Wskażę przyczynę, co dziw budzi w tobie, 91 — Najwyższe dobro, co się lubi w sobie,Stworzyło człeka dobrym, te dziedziny 94 Krótko bawiwszy tutaj z własnej winy,Słodką uciechę, radość pełną ciszy 97 Aby wyziewy, którymi to dyszyWoda i ziemię dokoła obleka 100 Nie utrudzały pierwszego człowieka,Strzelistej góry tej, od świętych dźwierzy 103 A że powietrzna sfora w okół bieżyZa pierworuchem swym, wspólnie krążąca, 106 W tej wysoczyźnie, której nic nie zmąca,W żywem powietrzu ruch okólny wieje 109 A kiedy się las tym ruchem rozchwieje,Powietrzu w okół moc nadaje płodną, 112 Zaczem na ziemi, gdzie znajdzie dogodnąGlebę lub sferę, rodzi i rozplenia 115 Pozbądźcie zatem dziwu i zdumienia,Jeśli najdziecie śród ziemskiego płodu 118 Masz wiedzieć, gleba świętego ogroduWydaje bujnie kwiaty i owoce, 121 Woda, co widzisz, nie tryska w opoce,Ani jej syci para oziębiona, 124 Płynie z polnego wciąż krynicy łona,Tyle wzrastając, ile jej odpływa 127 Jeden ma taką właściwość, że zmywaPamięć wszystkiego, co człowiek nabroi, 130 Z tej strony Lety, a z drugiej EunoiNosi nazwisko, ale nie skutkuje, 133 Nad wszystkie wody ta woda smakuje,A choć już dusza twa musi być syta 136 Z łaski ci jedno dodam, ni poczytaZa złe, ani też z tego dozna straty 139 Pieśniarze, co to śpiewali przed latyO wieku złotym[1003] i szczęśliwym bycie, 142 Tu wiódł człowieczy szczep niewinne życie;Tu był maj wieczny, owoc wiecznie źrzały: 145 Więc ja się na to obróciłem całyKu Wieszczom, którzy stali zasłuchani 148 Potem spojrzałem znów ku pięknej Pani.
PIEŚŃ XXIX.[1004]
1 Śpiewała ciągle, niby rozkochanaNiewiasta, wreszcie skończyła w te słowa: 4 Jak nimfy, kędy cienista dąbrowaSplata gałęzie, snują się po gaju: 7 Tak przeszła w górę prądu; ja na skrajuFali, co moje hamowała chęci, 10 Jeszczem nie zrobił kroków pięćdziesięci,Kiedy się rzeka w łuk odginać zacznie[1006] 13 Za skrętem dalej uszliśmy nieznacznie,Gdy ona ku mnie swe podała lice; 16 A wtem od jednej po drugą granicęOgromna jasność zaświeciła w lesie, 19 Ale gdy piorun jak wypadł, tak rwie sięTu zaś blask ciągle wzrastał między drzewy, 22 I oto słodkie rozebrzmiały śpiewyW jasnem powietrzu; zatem rozżalony 25 Bo gdzie słuchała ziemia i regionyNiebios, tam jedna, zaledwie z rąk Pana 28 Gdyby zcierpiała ją, skromnie poddana,Dawniej i dłużej byłaby udziałem 31 Gdy tak pośrodku pierwocin stąpałemWiecznej uciechy, prężąc zmysłów straże 34 Nagle przed nami zabłysło w pożarzeWszystko powietrze pod gałęzi majem 37 — O święte Panny![1007] Jeśli ja zwyczajemDla was niewczasy i chłody i głody 40 Niech mi Helikon[1008] sączy swoje wody,Aż się me myśli trudne w rym ubiorą; 43 Ujrzałem niby drzew złotych siedmioro,[1009]Które sunęły k’nam od świętych włości, 46 Tak blizko owe podeszły jasności,Że ich zewnętrzna postać nie trwoniła 49 Człowieczej duszy rozpoznawcza siłaDrzewa świecami, a pieśń z dźwięków mętu 52 Łuna szła górą od pięknego sprzętu,A oto światła świec jaskrawiej płoną, 55 Ja wzrok niepewny posyłałem stronąDo Wirgiljusza, ale on odprawi 58 Więc ku widziadłu wzrok podam ciekawiej,Które się niosło krokiem tak niesporym, 61 Widząc, że oczy wodzę za splendorem,Rzekła: »Przecz wzrok twój w żywem świetle tonie, 64 Lud obaczyłem idący przez błonieJak za wodzami, ustrojony biało; 67 Zwierciadło wodne światłem migotałoU stóp mych leżąc od lewego boku, 70 Kiedym postąpił na sam brzeg potoku,Co odgraniczał owe święte szyki, 73 Naprzód się niosły ogniste płomykiI smug za każdym snuł się malowany; 76 Z których w powietrzu sklepił się świetlanyŁuk, barwy kładąc tak jednę po drugiej, 79 W tył się ciągnęły kolorowe smugiDalej, niż wzrok je zgonił po przestrzeni; 82 Pod baldachimem tęczowych płomieniDwudziestu czterech starców[1012] szło parami, 85 Błogosławiona-ś między niewiastami,Śpiewali wszyscy, i błogosławione 88 Tak szli przez kwiaty i ziółka zielone,Tuż naprzeciwko, nad samym ruczajem, 91 Pole. — Jak gwiazdy po zachodzie, skrajemWody kolejno zwierząt wzeszło czworo,[1013] 94 Na każdem było po skrzydeł sześcioro,Wszystko oczastych; w tysiąc oczu zbrojny 97 Czasu nie staje ten ich wygląd strojnyOpisać w pełni; w rzecz ważniejszą godzę, 100 Ezechiela widzeniem nagrodzęW jego wspaniałej księdze opisanem: 103 Widział niesione ognistym rydwanem.(Z nim zgodny skrzydeł kształt i ornamenty, 106 Pośrodku, między czterema zwierzęty,Wóz tryumfalny dwukólny[1015] pomykał, 109 Gryf po trzy smugi skrzydłami przenikał,Sam zaś pod niemi brał miejsce środkowe: 112 Cudny twór złotą miał szyję i głowę,A reszta ciała była barwy mlecznej, 115 Na takim wozie ni Scypion waleczny,Ni August zacny wjeżdżał do stolicy; 118 Co z zodjakowej wyrwał się granicy,Aż zaklęciami ziemi ubłagany, 121 Po prawej stronie wiodły skoczne tanyTrzy młódki:[1019] jednej barwa purpurowa, 124 Drugiej tancerki cielesna osnowaJakby szmaragdu urobiona wzorem; 127 Raz biała wiodła rej, to znów koloremSzkarłatnym znaczna; w takt jej tanecznice 130 Z lewej tańczyły cztery[1020] przy muzycePieśni, w najżywszym gorejąc szkarłacie; 133 Za tym orszakiem, jak go tu czytacie,Szli dwaj starcowie[1021] różnego ubioru, 136 Jeden się uczniem wydawał ze zboruHipokratesa, co był od natury 139 Odmiennej trosce świadczył starzec wtóry,Dzierżąc miecz ostry, blaskami pogromny: 142 Za nimi czterech szło postawy skromnej[1022];Na końcu starzec pochylony laty[1023], 145 Wszyscy siedmioro mieli równe szatyZ pierwszą gromadką, a skronie ubrali 148 Lecz w kwiecie barwą róży i korali[1024];Ktoby poglądał z nieco dalszej mety, 151 Gdy rydwan wreszcie przybył na brzeg Lety,Grom usłyszałem i wraz piękne mary, 154 Z przodowniczymi stanęły sztandary.
PIEŚŃ XXX.[1025]
1 Już ten siedmio-gwiazd pierwszej Nieb dziedzinyCo nie zna Wschodu, ni Zachodu, ani 4 Tam zaś naucza, co czynią poddaniSwej powinności: jak ster Niedźwiedzicy 7 Stanął; dwadzieścia czterej przodownicy,Co w ślad Świecznika szli za świętym Ptakiem, 10 Jeden z nich, jakby niebios był śpiewakiem,Pójdź oblubiona z Libanu, pójdź![1028] woła. 13 Jak w dzień ostatni na głos ArchaniołaBłogosławiona gromadka powstanie 16 Tak w stu powstali na świętym rydwanie,Posłuszni hasłu, które ich przyzywa, 19 Błogosławiony ten, który przybywa.[1029]Śpiewali, kwiaty rzucając obficie: 22 Jak wyglądają niebiosa o świcie,Że wschodnia strona płonie barwą róży, 25 Tarcz słońca w parach porannych się mrużyI we mgle swego nie broni widoku, 28 Podobnie tutaj w kwiatowym obłoku,Którym okryły Wóz anielskie dłonie 31 Z wieńcem oliwnym na białej zasłonieStała Niewiasta[1031] w płaszczu barwy ziela, 34 Stęsknił się duch mój, że od lat tak wielaCudem jej wdzięków nie był czarowany: 37 Więc gdy mi błysnął kształt jej ukochany,Przez moc tajemną, która od niej biła, 40 A gdy ujęła mię ta można siła,Co po raz pierwszy kiedym był młodziutki 43 W lewo się zwracam, z tej samej pobudki,Co dziecko, kiedy pod matczyne ramię 46 Chcę Wirgilemu rzec: »W serdecznej jamieKrwi kropli niemam, ażeby nie drżała, 49 Ale Wirgili zniknął: moja całaRadość, Wirgili, co mi stał na straży, 52 Nawet te cuda rajskich wirydarzyPomóc nie mogły, by zmyte od rosy 55 A ona rzekła: »Dante, chciały losy,Byś sam pozostał; nie płacz żalem zdjęty: 58 Jak na pomostku stojąc, swe okrętyAdmirał z góry kieruje i pędzi 61 Tak na rydwanie, po lewej krawędziWidzę, — gdym swego dosłyszał imienia, 64 Stała, wróżbami anielskiego pieniaJuż przedtem sercu memu objawiona, 67 Chociaż na twarz jej spadała zasłonaZ uzielenionej oliwami głowy, 70 Jednak słyszałem, gdy z giestem królowej,Zaczęła mówić, patrząc mi w oblicze, 73 »Przypatrz się: Jam jest, jam jest Beatrycze.A więc raczyłeś wspiąć się na te schody? 76 Oczy me padły na zwierciadło wody,Lecz gdym się przejrzał, powiodłem po łanie 79 Jak serce w dziecku na matki łajanie,Tak się na głos jej we mnie onieśmieli, 82 Zamilkła; po niej śpiewali anieli:W tobiem, o Panie, położył nadzieję..[1035] 85 Jako na grzbiecie italskim[1036] topniejeŚnieg i śród borów zrazu w lód się zmienia, 88 Kiedy zaś z lądów, gdzie brak czasem cienia[1037],Zadmie, wnet taje z gorącym podmuchem, 91 Tak jam bez westchnień stał i z okiem suchem,Zanim poczęli śpiew święci duchowie, 94 Lecz skorom czułość wysłyszał w ich mowie,Z której dźwięczała nuta bardziej tkliwa, 97 Lodowa serca mojego pokrywaTchem się i wodą stawszy niespodzianie, 100 Ona wciąż stojąc na swoim rydwanieWyprostowana, niemieszkając dłużej, 103 »W ciągłem czuwaniu wam się wzrok nie mruży,Ani krok jeden wam w ciemnościach ginie 106 Więc odgadniecie, do kogo tu czynięPrzymówkę i słów zwracam ostre groty: 109 Nietylko przez sfer niebieskich obroty,Z których się pierwszy siew po ziemi sieje 112 Ale przez łaski bożej przywileje,Co deszcz swój czerpie z tak wysokiej chmury, 115 On w wieku młodym otrzymał z naturyTak wiele darów, że w rozumnej szkole 118 Lecz im obficiej mieści w sobie poleSoków żywotnych, bywszy bez uprawy 121 Długo mój widok strzegł go od niesławy,A obrócony nań mój wzrok dziewczęcy 124 Lecz gdy na skłonie doby pacholęcejŚmierć dla drugiego życia mię zabrała, 127 Ledwie na duszny byt wybiegłam z ciała,Gdzie owszem wzrosły ma moc i uroda, 130 Na krzywą drogę zaraz krok swój poda;Dóbr go doczesnych wabią złudne cienie 133 Nic nie pomogło zsyłać nań natchnienie,W snach go ostrzegać i przez inne próby 136 Tak nizko upadł, że wszystkie rachubyZbawienia spełzły na nic i zawiodły; 139 Przebyłam bramę z piekielnemi godły;Do przewodnika jego ze łzą w oku 142 Lecz szczerba w bożym byłaby wyroku,Gdyby mu wolno w za-letejskie kraje 145 Nie płacąc skruchą, co przez łzy się kaje«.
PIEŚŃ XXXI.
1 »Hej ty z za wody!« ciągnąc dalej, rzeczeI zwraca ku mnie ostrze swej nagany, 4 »Prawda-ż to? prawda?« nastawa, bez zmianyW surowym głosie; »mów, niech się dokona 7 Moc życia we mnie była tak stropiona,Żem czuł, jak głos mój zerwawszy się mdleje, 10 Czekawszy chwilę; »Co się w tobie dzieje«?Spytała, »wyznaj; wszak jeszcze w potoku 13 Więc tedy w uczuć przeciwnych natłokuCiche »tak«[1041] jękiem z mych ust się wyrywa; 16 Jak kusza pęka, gdy pod nią cięciwaZbyt się przeciągnie, więc puszczony z łęku 22 Tak jam się złamał pod ciężarem lękuI pomieszania; głos się w łonie dławił 25 A ona: »W zacnym porywie, co sprawił,Żeś na kochanie dobra nie był głuchy, 28 Jakie to fosy i jakie łańcuchyWzbraniały tobie, byś w tej żądzy świętej 28 Jakie powaby znów, jakie ponęty,Na czyich licach tobie zaświeciły, 31 Gorzkie westchnienie zerwało me siły;Głosowi z piersi wyniść było trudno, 34 Płacząc, odrzekłem: »Ponętą ułudnąDoczesność moje przykłoniła chęci, 37 »Czybyś był przeczył, czy chciał w niepamięciUtaić«, rzekła, »wyjdzie na jaw wina; 40 Lecz gdy ją spowiedź własna wypomina,Wtedy, jak boże chce postanowienie, 43 By się ocknęło zgnębione sumienie,By po raz wtóry w takie niepokoje 46 Zatamowawszy te żałosne zdrojePosłuchaj, dokąd winne raczej były 49 Nigdy z naturą sztuka nie stworzyłyRzeczy tak pięknej[1042], jak ziemska osłona 52 A jeśli komu taka rozkosz skona,Jaka śmiertelna piękność zdolna potem 55 Ledwieś był pierwszym zadraśnięty grotem,Do mnie, której już marne szaty prysły, 58 Ani pozwolić, aby pióra zwisły[1043],Pocisków czekać z oczu małolatki[1044] 61 Młody ptak nieraz da się zwieść do klatki,Ale na tego, co już porósł w pierze, 64 Jako się dziecko zawstydzi macierzeI słucha, oczy spuściwszy z pokorą, 67 Tak stałem, ona zaś mówiła: »SkoroSłuchać cię boli, podnieś twarz brodatą[1045]: 70 Łatwiej dębinę wyrwie rosochatąWicher wiejący z ziem, gdzie wieczne lody, 73 Niż ja na rozkaz jej wzniosłem jagody:Wyrozumiałem jad w jej słowach skryty, 76 I wzrok podniosłem dotąd w ziemię wbityI obaczyłem, jak swój deszcz kwiecisty 79 A Beatrycze moja w mgle złocistej,Z twarzą do zwierza dziwnego zwróconą, 82 W zasłonie białej, nad wodą zielonąTak Beatryczę-ziemiankę zaćmiewa, 85 Zatem mię żalu przypiekła pokrzywa,Że którą serce moje ulubiło, 88 Ostrze zgryzoty tak się we mnie wpiło,Żem padł w omdleniu[1047]: nikt mi nie uwierzy 91 Kiedy nabrałem z serca mocy świeżej,Widzę nad sobą piękną panią gaju[1048]: 94 I zanurzywszy po szyję w ruczaju,Wlokła za sobą, a sama po toni, 97 Już się przybliżał czarodziejskiej błoni,Pokrop mię Panie,[1049] zabrzmią słodkie tony, 100 A piękna pani objąwszy ramionyGłowę mą, w wodę wcisnęła całego, 103 I wyciągnąwszy tak umoczonego,W czworga tanecznic postawiła chórze; 106 »Tu-śmy nimfami, a gwiazdami w górze[1051];Nim na wasz padół zeszła Beatrycze, 109 Zaprowadzimy cię przed jej oblicze;Wzrok ci wystalą te nasze trzy drużki[1052], 112 Tak wyśpiewują do mnie boże służki:Do piersi Gryfa pod ręce mię wiodą, 115 »Teraz ócz nie szczędź; paś się jej urodą,W blaskach szmaragdu[1053] napój się łakomie, 118 Tysiąc pożądań gorących jak płomięDo jej błyszczących oczu biegło lotem, 121 Jako w zwierciedle słońce skier migotem,Tak się w jej wzroku zwierz, co wraz był ptakiem, 124 Pomyśl, czym zdumiał się nad cudem takim:Oto w mych oczach przedmiot stał nietknięty, 127 Gdy tak rozkoszą i dziwem przejętyDuch mój kosztował tej rajskiej łakotki, 130 Owe z pod znaków najwyższych trzy młódkiSzczytną godnością strojne w każdym gieście 133 »O Beatrycze, zlituj się nareszcie,Zjaw święte oczy swemu kochankowi! 136 Ukaż mu usta[1055]; niech łaska odpowieTej prośbie naszej, a on niech z tej łaski 139 Tak nucą. — O wy słońc wieczystych blaski![1056]Choćby kto pracą wychudził swe lice, 142 Tu-by przekroczył możności granice,Chcąc skreślić, jak się zjawiła-ś dla oczu, 145 Zrozpowijana w powietrznem przeźroczu!
PIEŚŃ XXXII.[1057]
1 Tak chciwie na niej oczy me zawisły,Dziesięcioletnie chcąc gasić pragnienie[1058], 4 A nieowładne owo zapatrzenieStanąwszy między światem a jej świętem 7 Kiedy tak pasę wzrok, jednym momentemW lewo go wściągną trzy niewiasty boże, 10 Wtem moc widzenia moja zaniemoże,Jako to mdleją oczy oślepione 13 Aż kiedy w mniejszych jasnościach ochłonę[1059], —Powiadam: mniejszych przeciw jej urodzie, 16 Ujrzę, dostojne wojsko w swym pochodzieSkręca na prawo, ukąpane w złotem 19 Jak rota bronna puklerzy namiotemSkręca się, koło sztandaru zebrana, 22 Tak te zastępy niebieskiego PanaW mych oczach łukiem gięły się na szlaku, 25 Przy wozie poszły niewiasty orszaku;Gryf ciągnął ciężar swój, tak lekki w chodzie, 28 A piękna pani, co mię zmyła w wodzieI Stacjusz i ja szliśmy w trop za kołem, 31 Tak snuł się pochód po gaju wesołym,Pustym z win Ewy, co węża uznała; 34 Bliżej, niż trzykroć wypuszczona strzałaPrzeleci, stanął pochód ze sztandary: 37 »Adamie!« smutne rozebrzmiały gwaryW okół rośliny[1062], co ogołocona 40 Modłą przedziwną była jej koronaSzersza ku górze; rośliny tak sporej 43 »Błogosławiony ty Gryfie[1063], żeś koryZ drzewa nie uszczknął, choć w smaku miodowa; 46 Pod krzepkiem drzewem taka brzmiała mowa,A zwierz dwukształtny wołał, gdy je zoczył: 49 Tedy do wozu zwrócił się i toczył,Aż go przyciągnął do wdowiego drzewa 52 Jak w porze, kiedy słońce jasność zlewaZ inną jasnością[1067], która to w koronie 55 Pęcznieją zioła, aż każde zapłonieBarwą z bożego daną mu dekretu, 58 Podobnie, mniej niż barwą fioletu,Więcej niż róży[1068], ów pień się odnowi, 61 Nie znam i nie wiem, czy gdzie słuch ułowiPieśń taką słodką, jak ta, co tam biła; 64 Gdybym mógł pędzlem oddać, jak uśpiłaOkrutne oczy powieść o Najadzie: 67 To sztuką, co się w żywych barwach kładzie,Wyobraziłbym, jak wpadałem w ciszę; 70 Zatem odrazu ocknienie opiszę:Pękła zasłona snu; blask poszedł po niej; 73 Jak mając ujrzeć kwiateczki jabłoni,Której owocu anieli łakomi 76 Piotr, Jan i Jakób padli niewidomiI znów powiekę podnieśli zemdloną 79 I zobaczyli uszczuplone grono,(Eliasz z Mojżeszem zniknęli w obłoku), 82 Tak jam się ocknął i podniósł z widokuTej rozżalonej[1069] nad zbłąkaniem mojem, 85 »Gdzie Beatrycze?« pytam z niepokojem.»Patrz«, rzekła, »siedzi na drzewa korzeniu[1071] 88 Przypatrz się, w jakiem błyszczy otoczeniu;Reszta za Gryfem już jest wniebowzięta, 91 Czy jeszcze więcej mówiła ta święta,Nie wiem, bo w oczach mych już tylko gości 94 Sama siedziała na ziemi szczerości[1072],W straż tej kolaski pięknej zostawiona, 97 W okół się plotła z siedmi nimf[1073] korona:Każda z nich w ręce jasny lichtarz dzierży, 100 »Krótko zabawisz; ze mną ci należyObywatelstwo wieczne w onym Rzymie, 103 By świat poprawić, który zła się imie,Na rydwan patrzaj; co tutaj się stanie, 106 Tak Beatrycze; ja zawsze poddanieWypełniający, cokolwiek poleci, 109 — Nigdy tak pędem gwałtownym nie leciPiorun z za gęstej obłoków osnowy, 112 Jak tutaj runął z góry JowiszowyPtak[1075] i obszarpał na jabłoni korę 115 Wtem całą mocą uderzył w komoręWozu; tak w okręt tłuką wodne masy, 118 Do tryumfalnej następnie kolasyWkradł się Lis,[1076] cały wychudzony czczością 121 Ale skarcony w swej brzydkiej chytrościOd pani mojej naganą surową, 124 Po chwili Orzeł, skąd spadł, stąd nanowoRzucił się[1077] pędem na wozu rynsztunek 127 Jak z łona, w którem tłucze się frasunek,Tak z nieba ozwał się głos i żałował: 130 Między kołami grunt się rozstępował;Z głębi Smok wyszedł i kolcem oczosa 133 A jak swe żądło w siebie ściąga osa,Tak je ściągała poczwara zjadliwa: 136 Jak pulchna ziemia runią się okrywa,Tak rydwan puchem bożego sokoła, 139 Szczęt zatem wozu i dyszel i kołaOtuliły się w te puszyste stroje 142 Gdy tak sprzęt boży zmienił kształty swoje,Nagle mu z wnętrza siedem głów wynika: 145 Na trzech po parze rogów jak u byka,Na czterech jeden w czele; tak bajecznej 148 Jako na góry szczycie głaz bezpieczny,Siedziała na niej, chyżemi oczyma 151 A jako strażnik straż nad skarbem trzyma,Stał nad nią Olbrzym[1081] z ohydnem obliczem: 154 Widząc, że ku mnie swem okiem zwodniczemStrzelała, srogi ów gach nielitośnie 157 Potem odrazu gniewnie i zazdrośnieOdwiązał potwór i powlókł do boru, 160 Od nierządnicy i dziwnego stworu.
PIEŚŃ XXXIII.[1082]
1 Boże, w dziedzictwo twe weszły pogany![1083]Ten chórem raz trzy, raz cztery dziewice 4 Pani ma słucha, zapłakawszy lice,A mnie się zdaje, gdy tak głowę kłoni, 7 Kiedy skończyły, wstaje z pod jabłoni,Aby przemówić i cała w rozświcie 10 »Maluczko«, rzecze, »a nie obaczycieMię[1084]; zaś maluczko przeminie, a ono 13 Przodem posłała drużek śpiewne grono,A ruchem dłoni stawiła w odwodzie 16 Litośną; tak szła po rajskim ogrodzie.Nie uczyniła dziesiątego kroku, 19 I tak łagodnie rzecze: »Na widokuBądź mi, ażebyś słuchał, gdy ci wskażę; 22 Tedy podbiegłem i stanąłem w parze,A ona: »Bracie, skąd te lęki zbytnie? 25 Jak się podwładny zbliża czołobitnieI ledwie bąka słowa przed zwierzchnikiem, 28 Tak ja niepewnym bąkałem językiem:»Ty wiesz, co na mój pożytek wypada, 31 »Niechże cię«, rzekła, »trwoga nie owłada;Zbądź zawstydzenia; chcę, byś w tej krainie 34 Wiedz, że od smoka zepsute naczynieByło, lecz nie jest; niech się z pomstą liczy 37 Zrodzi się Orlik i rząd odziedziczyPo orle, co wóz obsypał swym puchem: 40 To wam oznajmiam, co oglądam duchem:Oto się w gwiazdach lepsza dola święci 43 Gdy od Pięciuset pięci i dziesięciNa śmierć zdławiona będzie Rozbójnica 46 Może cię miesza słów mych tajemnica,Jak Temidzinej lub Sfinksa zagadki[1086] 49 Lecz Najadami[1087] wnet będą wypadki,Wypełniające to, co słowa wróżą, 52 Widzenie moje niech wiernie powtórząTwe usta ludziom, co żyją żywotem 55 A kiedy pisać będziesz, pomnij o tem,Żeś widział Drzewo, ku którego zgubie 58 Kto zeń ukradnie lub kto go uskubie[1089],Ten bluźni czynem przeciwko osobie 61 Lat pięć tysięcy miał czekać w żałobieDuch utęskliwy waszego pradziada, 64 Śpi chyba duch twój, jeśli nie dobada,Czemu roślina tak wzwyż wystrzeliła[1090] 67 Gdyby ci duszy nie zaskorupiłaNakształt wód elskich, płochość korą z głazu, 70 Po tych znamionach poznałbyś odrazuW sensie moralnym, jakie prawo boże[1092] 73 Lecz widząc umysł twój w kamiennej korzeI przyciemniony jak owoc morwowy, 76 Chcę, byś obrazem, jeżeli nie słowy,Tę prawdę na swej zawiesił pamięci, 79 Na to powiadam jej: »Nakształt pieczęci,Która się w wosku powtarza odbita, 82 Lecz czemu wiedza twoja smakowitaTak nad mój rozum wylatuje zgoła, 85 »Przeto, byś wiedział, jaka twoja szkoła[1094]I jak daleko jej bystrość domierzy 88 Od bożej drogi tak daleko leżyWasza, jaka jest odległość obręczy, 91 »Nie pomnę«, rzekłem, »bym w dobie młodzieńczejZaniechał wiedzy, co mię dziś zachwyca, 94 A na to ona, śmiechem krasząc lica:»Ale ci przecież pamięć przypomina, 97 Jako się z dymu ogień przypomina,Tak tu ze skutku ten wniosek się snowa, 100 Odtąd już naga będzie moja mowa:Widzę, że muszę wyświecić ją z cienia, 103 Już też jaskrawiej i wolniej w płomieniaKręgu szło słońce torem południka, 106 Siedm nimf stanęło nakształt przewodnika,Który na czele kompanii bieży 109 Tam, gdzie cień konał na lasu rubieży,Ciemny, jak owy, co pod rosochatem 112 Ujrzałem, niby Tygrys z Eufratem[1096]Płynące; jedne wydały je zdroje: 115 »Chwało ludzkiego rodu, światło moje!«Pytam, »jak zwie się woda, co wypływa 118 Na to odrzecze mi ta dobrotliwa:»Spytaj Matyldy«. Więc ta przemówiła 121 »Te tajemnice, oraz innych siłaJuż mu przezemnie były wyjawione: 124 A Beatrycze: »Może w inną stronęPodana baczność, w której pamięć ginie, 127 Lecz spojrzyj: Oto Eunoë płynie:Jako z innymi czynisz, wiedź go do niej: 130 Jako się dusza uprzejma nie broni,Lecz cudzej woli swą czyni obrazem, 133 Tak ona dłoń mą z uprzejmym wyrazemWzięła i poszła naprzód, do Stacjusza 136 Gdybym mógł spisać, ile mię poruszaTych chwil wspomnienie, śpiewałbym napoje, 139 Lecz oto pełne są już karty mojeMaterją na śpiew o czyścowym kraju, 142 Na brzeg wróciłem, w przeświętym ruczajuTak odrodzony, jak rośliny nowe, 145 Czysty i gotów wylecieć na gwiazdy[1098].
III.
RAJ PIEŚŃ I.[1099]
1 Majestat wszystkich rzeczy wzruszycielaW przestwory wnika i na światów skronie 4 W niebie, co sporzej bożych iskier chłonie[1101]Byłem; widziałem, czego nie wyświęci 7 Bo przybliżony do celu swych chęciRozum nasz tak w nim przepaściście ginie, 10 Ile z widzianych w przeświętej krainieCudów zaskarbić zdołał umysł gruby, 13 Dobry Apollo[1102], u kresowej próbyZrób mię naczyniem swej mocy i łaski, 16 Dotąd wystarczał jeden szczyt parnaski[1103];Teraz, gdy w szranki mam wstąpić takowe, 19 Wnijdź w moje piersi, daj taką wymowę,Jak gdyś wyłuszczał w zwycięskiej zabawie 22 O boska Mocy, gdy przez ciebie sprawię,Że ów kraj święty, widny wyobraźni, 25 Pod twój pieszczony krzew podejdę raźniejWieńczyć skroń liściem, którym wyposaża 28 Tak rzadko, Ojcze, uszczknąć go się zdarza(O wstyd! — przez winę błędnej ludzkiej chuci) 31 Iż, pewnie tuszę, w radość się obróciBogowi z Delfu ta myśl, że krzewina 34 Z małej się iskry wielki pożar wszczyna:Po mnie, skuteczniej ktoś[1106], w późniejsze lata 37 Przez rozmaite bramy lampa świata[1107]Wschodzi śmiertelnym, lecz onym zaworem, 40 Pod lepszą gwiazdą, ruchem bardziej skorymKrok swój posuwa; w naszej ziemskiej glinie 43 Tu więc był ranek[1108], a wieczór w nizinie:Czarność zapadła w ziemskiej półkulicy, 46 Na Beatryczę spojrzę: ku lewicyZwrócona[1109] oczy ze słońcem potyka 49 Jak jeden promień z drugiego wynika,Gdy załamany powrotnie ku górze 52 Tak ja giestowi Beatryczy wtórzę,Który się odbił w moich źrenic szybie 55 Snać tam mi wolno, czego tu pochybię,Dzięki przedziwnej mocy rozesnutej 58 I wytrzymałem słońce wzrokiem póty,Aż mi się nagle iskrami zaroił 61 Wtem zajaśniało[1110], jakby się podwoiłDzień i jak gdyby Ten, co pięknem darzy, 64 Zapamiętała w kół wieczystych zarzyStała Beatryx, ja zaś wzrok odjęty 67 Tedym się począł od tej twarzy świętejMienić jak Glaukus[1111], gdy zjadł pewne zioła 70 Przeczłowieczenie wyrazić się zgołaSłowami nie da; przykładem bądź syty, 73 Czym tam był w ciele[1112], czyli duch dobytyZ powłok sam bieżał, — ty wiesz, niebem włodne 76 Wtem z koła, co się znieśmiertelnia[1114], głodneUścisków bożych, w mym słuchu się zbiorą 79 Zaczem niebiosa tak w łunach rozgorąOd blasku słońca, że strugi ni deszcze 82 Melodje nowe i blask takie dreszczeCiekawej żądzy obudziły we mnie, 85 A ona widząc, com myślał tajemnie,Aby pragnienie me ukoić raźniej, 88 Zabawiasz myśli fałszem wyobraźni:Gdybyś otrząsnął z duszy widma mgliste, 91 Nie jesteś więcej na ziemi, — zaiste!A grom mniej wartko ze swej sfery leci 94 Jak wprzódy czułem, że w mym mózgu nieciJej uśmiechnięta mowa pierwsze świty, 97 »Jeden cud« — rzekę — »już mi jest odkryty;Obecnie rozum odgadnąć się biedzi, 100 Ona westchnęła w czułej odpowiedziI rozrzewniła swoje oczy hoże 103 Potem zaczęła: »Rzeczy na przestworzeSą we wzajemnym ładzie; to jest modła, 106 Wtem twory wyższe dopatrują godłaMocy, co ma cel we własnym rozsądku, 109 Słuchają tego wiecznego porządkuWszystkie istoty, wedle przeznaczenia 112 Po oceanie bytu bez wytchnieniaDo swej przystani gna ich ta potęga, 115 Nią party, sfery księżycowej sięgaPłomień; zwierzęta ona ruchem darzy, 118 Nietylko twory niestojące w strażyRozumu owy łuk swą strzałą godzi, 121 Opatrzność, która takie sprawy godzi,Blaskiem pokoi do nieruchomości 124 Do ukazanej dekretami włościNiesie nas siłą własną ta cięciwa, 127 Prawda, że często forma nie pokrywaUmyślonego od artysty wzoru, 130 Częstokroć także od prawego toruStworzenie samo odegnie swe chęci, 133 — (Tak się i piorun z chmury na dół skręci)[1119] —Jeżeli duszę w przyrodzonym pędzie 136 Niechże ci zatem w podziwie nie będzieTo że się wznosisz, jak że popędliwy 139 Toby dopiero były istne dziwy,Gdybyś ty, wolen przeszkód, został w dole, 142 Rzekła i wzniosła swe oczy sokole.
PIEŚŃ II.[1122]
1 Wy, co spragnieni słuchać, w wiotkim drewniePrujecie fale, poganiając biegu, 4 Wracajcie sobie do waszego brzegu,Ani puszczajcie się na wielkie morze, 7 Nikt nie biegł nurtem, kędy ja się wożę;W żagl dmie Minerwa, Feb drogę odkryje, 10 O wy nieliczni, co prężycie szyjePo chleb anielski, którym tu żywione, 13 Popchnijcie za mną na te nurty słoneŁódź waszę, nim się zamknie srebrna smuga 16 Rzecz obaczycie, jakiej równa drugaDziwiła chyba owe bohatery 19 Wrodzona człeku bogokształtnej sfery[1125]Oskoma wieczna, jazdą taką żywą 22 Beatryx w niebo a ja w urodziwąTwarz jej patrzałem. Jako grot pocisku 25 Jam nagle w dziwnym zawisnął zjawisku:Wzrok mi porwało; więc ona, co do dna 28 Spojrzała na mnie piękna i pogodna.»Podziękuj, — rzekła, — »Dobroci przedwiecznej, 31 Wtem mię ogarnął jakby obłok mleczny:Tuman błyszczącej, gęstej, zbitej bieli 34 W tę wiekuistą perłę my wpłynęli:Tak woda promień słoneczny połyka, 37 Jeślim tam żywy wszedł — (choć się wymykaZ pod zmysłów ten wlot w księżyca struktury, 40 Zważ, jak my winni żarliwemi pióryDążyć do bytu, na którym dostrzeżem, 43 Tam rozpoznamy, w co dziś tylko wierzem,Bez argumentów, lecz z samo-prześwitu, 46 »O pani«, rzekłem, »do niebiosów szczytuŚlę korne modły i Panu dziękczynię, 49 Odpowiedz, proszę: Co za mgła to płyniePo owem ciele? na ziemi z niej klecą 52 Ona się na to uśmiechnęła nieco:»Gdzie klucze zmysłów tępe, tam istoty 55 Niech cię nie rażą zadziwienia groty,Bo gdzie za wodze wybieramy zmysły, 58 Lecz ty jak sądzisz? Od czego zawisłyTe rzkome plamy?« »Sądzę, że je może 61 A ona: »Zaraz ten błąd twój umorzę,Jeżeli zechcesz pójść prostymi szlaki 64 Tam w sferze ósmej liczne gwiazd orszakiOkólnym ruchem po przestworach płyną, 67 Gdyby gęstości stopień był przyczynąOdmian, byłaby gwiazd na świecie władza 70 Ale wpływ różny gwiazd się wyprowadzaZ podstaw formalnych, którym, oprócz samej 73 Jeśliby nadto tworzyła te plamyRzadkość materji, to albo-by w zwartej 76 Lub jak śród mięsa jest tłuszcz rozpostarty,Takby i tutaj księżycowe ciało 79 W pierwszym wypadku toby się wydałoPodczas zaćmienia słońca, bo przez rzadszy 82 Teraz się drugi wypadek rozpatrzy;Gdy i ten zbiję w rozumnym wywodzie, 86 Ze słońca, promień na skróś nie przebodzieTego co masą księżycową zowiem, 88 Od tego gruntu odbija się bowiem,Jak się odbija przedmiotu widziadło 91 Odpowiesz może, iż światło zapadłoBardzo głęboko w księżycowe luki 94 Otóż w tym względzie zamiast mej naukiPospolitemu zawierz doświadczeniu: 97 Ustaw dwa lustra w równem oddaleniu,A między niemi trzecie, dalej nieco; 100 Umieścisz lichtarz z zapaloną świecą;Niech blask wprost pada na zwierciadła owe 103 Choć stoi dalej zwierciadło środkowe,Ujrzysz, i o to nie stoczymy sporu, 106 Jak płatek śniegu od słońca wigoruStaje się nagim bez postaci bytem, 109 Tak się z umysłem twym stało, obmytymZ błędu; więc teraz blask z mądrości zdroju 112 — Pod niebiosami wiecznego pokojuToczy się sfera pewna; w możnym wpływie 115 W następnej, co tak błyszczy migotliwie,Ta treść na liczne byty jest dzielona, 118 Poniższe kręgi nadają znamionaRzeczom odmienne, a tocząc się kołem, 121 Owe narządy świata, wszystkie społemDziałają — widzisz — ze stopni na stopnie: 124 Uważaj jeno, jak wiodę roztropnieMyśl twą ku mecie pragnionej ponęty, 127 Ten obrót i wpływ kręgów rzeszy świętejJak dzieło młota ze sztuki kowala, 130 Niebo, co tylą świateł się zapala,Kształty swe bierze w krążącym Aniele 133 A jako dusza w waszem ludzkiem cieleWe wnętrze całej przenikłszy postaci 136 Tak owa Intelligencja bogaciDobrocią swoją gwiazdy we wszechbycie: 139 Moc różna, toż się wiąże rozmaicieZ mnogością cennych ciał, na które wpływa; 142 Dzięki pogodzie miejsca skąd przybywa,Ta moc anielska skroś gwiazdy prześwieca: 145 Oto przyczyna, czemu tarcz księżycaNiejednostajna; i nie rozrzedzenie 148 To, co wygląda jak światła i cienie.
PIEŚŃ III.[1132]
1 Słońce[1133], co pierwszy żar w mej piersi młodejZatliło, oto znowu mi odsłania 4 Więc z jego łaski pełen rozeznaniaA niepewności wolen, wzniosłem głowy 7 Wtem mi się nagle dziw ukazał nowy,Który na oczy parł się z tak widoczną 10 Jako przez szybę gładką i przeźroczną,Lub niegłębokie strumienie topieli 13 Ku patrzącemu własna twarz odstrzeli,Lecz tak niepewna, że na czole białem 16 Taki tłum liców człowieczych ujrzałem:Zaczem popadłem w odwrotne złudzenie 19 Zaledwiem spostrzegł te rzekome cienie,Aby rozpoznać skąd-li są i czyje, 22 Ale nie widząc nic, wykręcam szyję,Ku mojej pani ślę wzroku narzędzie 25 »Niech ci mój uśmiech w podziwie nie będzie«Rzekła; »nim prawdę słaby sąd odróżni, 28 I zmysły twoje zawiesza na próżni.Prawdziwie tutaj dusze ci się jawią 31 Mów z nimi, słuchaj, wierz w to, co ci prawią,Bo zapatrzone w światło, które żywi, 34 Zaczem jam w ducha, który utęskliwiejPragnął przemówić, oczy moje wszczepił 37 »O duchu błogi, coś się już pokrzepiłSłodyczą blasków wiecznego żywota, 40 Niechaj pozwoli łaska i ochotaPoznać twe własne i innych koleje«[1135]... 43 »Przychylność nasza otwiera wierzejeSłusznym życzeniom i tak jest im skłonna, 46 Jam była w świecie siostrzyczka zakonna[1136];Jeśli się swojej poradzisz pamięci, 49 Jestem Pikarda; tu, gdzie inni święci,W błogosławieństwie siedzę, sama święta, 52 Władzę uczucia jedyna nam pętaMiłość świętego Ducha; w naszym bycie 55 Los nasz pozornie uboższym[1139] widzicie,A jest nam dany, bośmy zaniedbali 58 A ja: »W tych waszych postaciach się paliJakiś blask boski i twarz waszę cudną 61 Więc z razu pamięć była mi obłudną;Ze słów twych dzieje zdołałem odtworzyć 64 Lecz powiedz: Szczęśni, którym dano z-bożeć,Czy pożądacie wyższego mieszkania 67 Na to uśmiechnie się duchów kompania,A zaś Pikarda, szczęsna anielica, 70 »Bracie« — powiada — »chęć naszę nasycaZupełnie miłość, która chcieć nam radzi 73 Żądz naszych. Byśmy wyżej byli radzi,Znalazłaby się wola nasza w sporze 76 Nieradość w sferach nieba być nie może:W kochaniu Boga żywie, kto tu gości, 79 Raczej jest formą[1140] naszej szczęśliwościBiec, kędy boża wodzi nas potęga, 82 Ilu nas tu jest, od kręga do kręga,Duch żaden na chęć inną się nie poda, 85 Bo wola Pana to nasza pogoda:Ona jest morzem dokąd spływa życie, 88 Teraz mi nagle wybłysło odkrycie,Że w całem niebie — raj[1141], lecz łaska rosi 91 A jak gdy służba potrawy obnosi,Kto syty jednej, drugiej patrzy chutnie: 94 Tak ja spragniony i ciekaw okrutnieProszę słowami i giestami przytem 97 »Większą nagrodą, doskonalszym bytemJest obdarzona Ta, co w swym klasztorze 100 Aby gotowe były w każdej porzeDla oblubieńca, co jest ślubom chętny, 103 Dzieweczce już świat wydał mi się wstrętny;I poszłam za nią, jej przybrałam stroje, 106 Ale przywiedli na mnie niepokojeŹli ludzie; z cichych murów mię wyrwali: 109 Ta wtóra jasność[1143], co w świetlanej faliObok mnie błyszczy i wszystkimi blaski 112 Od losu równej doznała niełaski:Mniszeczką była; jej też ludzie śmieli 115 Lecz chociaż na świat wywlekli ją z celiI wbrew jej ślubom welon zdarli z twarzy, 118 To Konstancyji wielkiej duch się jarzy,Co z Szwabii wichru wtórego na tronie 121 Tak rzekła. Potem — słucham — z ust jej wionieAve Maria i nucąc przepadnie 124 Wzrok mój, dopóki mógł ją ścigać snadnie,Biegł za nią; skoro kształty jej się zwiały, 127 Ku Beatryczy obrócony cały.Lecz grom piękności jej mię zpiorunował 130 I usta moje pytające skował.
PIEŚŃ IV.[1145]
1 Prędzej człek wolny głodem się zamorzy,Nim z dwojga potraw równo podniebienie 4 Śród pary wilków równe zalęknienieUczuwa jagnię; z takimże namysłem 7 Jeślim więc milczał i w źródle wytrysłemWiedzy nie czerpał, ni wstyd, ni się szczycę: 10 Milczałem, ale wydawało liceJaśniej niż gdybym chciał użyć słów wiela, 13 A Beatrycze na sposób Daniela[1147],Co gniew ugłaskał Nebukadnezora 16 Odgadłszy rzekła: »Widzę, jak się poraW tobie podwójna chęć i jak się stawa 19 Wszak rozumujesz: Jeśli wola prawaTrwa w człeku, przecz-że gwałt co ją pokona, 22 Powtóre: myśl twa jest zastanowionaDusz powracaniem do gwiazd[1148], skąd ród wiodą 25 Te dwie zagadki równo ciebie bodą,Lecz przedewszystkiem tobie się wyłoży 28 Serafin choć się najwewnętrzniej w-boży,Mojżesz, Samuel i święci Janowie, 31 Nie wyższe dzierżą krzesła w tej budowieRaju, ni dłuższą mierzą szczęście dobą, 34 Wszyscy pierwszego kręgu są ozdobą;Większej lub mniejszej zaznają słodyczy, 37 W niebie, które się niniejszym graniczyKręgiem, jawią się, by wskazać tym znakiem, 40 Do was potrzeba gadać słowem takiem,Bo wasza wiedza przez zmysły się wszczyna, 43 Do pojęć waszych Pismo się nagina,Gdy Panu Bogu daje kształt człowieczy[1149], 46 To samo Kościół święty ma na pieczy,Gdy Gabryela lub Michała kreśli 49 Co o człowieczych duszach Platon myśli,Nie jest symbolem, jak w tutejszym bycie, 52 Mówi, że dusza na gwiazdę w błękicieWraca, skąd była odjęta — jak wierzy, — 55 Może też inna w jego słowach leżyMyśl i rzekoma sprzeczność nią się godzi, 58 Jeśli rozumie, że od gwiazd pochodziWpływ zły i dobry, z naganą i chwałą, 61 Fałszywy wykład[1150] sprawił zła niemało:Przezeń Jowisza, Marsa, Merkurego 63 Wtóre wątpienie[1151], skróś którego biegąTwe myśli, słabszy jad wysącza z czary, 67 Kiedy-ć się krzywdą wydadzą zamiarySprawiedliwości bożej na padole, 70 Ponieważ jednak rozsądek wasz zdoleWniknąć w tej prawdy głębiny przejrzyste, 73 Jeśli przemocą zwać się ma zaisteTen gwałt, co wolę przeciw woli zmaga, 76 Wola prawdziwa wytrwa, gdy się wzdraga;Tak płomień ognia swego nie uroni, 79 Jeśli się wola choć cokolwiek skłoni,Już służy sile; ich w tem wina głównie, 82 Gdyby w swej woli trwały tak hartownieJako Wawrzyniec brany na katusze 85 Wyrwałyby się światu i w otuszePoszły po dawno przedsięwziętej drodze: 88 Jeśli wykładem moim trafnie godzęW twoję pojętność, błąd ci się umyka, 91 Teraz innego obłęd matecznikaZagraża tobie: z jego kotłowiska 94 Już ci mówiłam, że duch gdy pozyskaRaz świętość, kłamstwem brzydzi się koniecznie, 97 Zaś od Pikardy wiesz, jak to statecznieWelon w czci miała Konstancja pobożna, 100 Padnie-li, iż się inaczej nie możnaWiększej uchronić szkody, człowiek zatem 103 Almeon[1154] ojca mszcząc, matki szkarłatemSplamił się, ale z powinności syna: 106 Kiedy więc wola sama się naginaDopomagając sile, wtedy snadnie 109 Wola bezwględna zawsze sobą władnie,Ulega jednak, kiedy strach zagraża, 112 Pikarda w swojej powieści wyrażaTę wolę czynną, gdy ja opór bierny[1155]: 115 Tak to płynęła z przeświętej cysternyPrawd wszelkich struga pięknego ponika, 118 »O ty, pierwszego ze wszech, MiłośnikaOblubienico«, tak rzekłem, »w poświatę 121 Jestestwo moje jest niedość bogateBy opłaciło łaskę należycie: 124 Nigdy nasz rozum nie będzie w dosycie,Jeśli go prawda boża nie ucieszy, 127 W niej kwapi spocząć jako zwierz w pieleszy,Ledwie tam wróci; a powrócić zdoła, 130 W krąg prawd wątpienia rosną jak dokołaPnia młode pędy, a natura święta 133 W tem ma otucha leży i zachęta.O pani! pytać chcę pokornie dalej 136 Chcę wiedzieć: Śluby chybione, ażaliMożna zastąpić czem, co równo waży 139 Spojrzałem na nią, a jej wzrok się żarzySkrami miłości tak wielce boskiemi, 142 I stałem błędny, z oczyma ku ziemi.
PIEŚŃ V.[1156]
1 »Jeśli ja w ogniu miłości jarzącaTak gaszę ziemski blask, iż władza wzroku 4 Nie dziw, albowiem moc mego urokuBierze początek z pełni rozeznania 7 Widno mi, jak już tobie się odsłaniaWieczyste źródło, co gdy raz uświęci 10 Jeśli was kiedy inny powab nęci,To że skroś niego odbłysk nierozwiany 13 Pytasz, czy można sposobem zamianyOkupić i ślub zastąpić jałowy 16 Tem Beatrycze zaczęła śpiew nowyI jako człowiek co go prze natchnienie, 19 »Największe dobro, którem Bóg stworzenieDarzy, litości Jego odpowiedne 22 Jest wolność woli[1158], którą samowiedneIstoty były i są na przestworze 25 Samo to już ci zrozumieć pomoże,Jak wielce waży ślub, gdzie do twej chęci 28 Człowiek umowę z Panem Bogiem święci,Ofiarę składa przed najwyższym tronem, 31 W zamian, cóż można? I jest równie płonemChcieć dobrze użyć raz oddanej rzeczy, 34 Oto się błąd twój najważniejszy leczy:Ale bywało, Kościół ślub odwoła, 37 Więc trzeba tobie jeszcze trwać u stoła,Bo karmi ciężkiej, którąś teraz spożył, 40 Trzeba byś słowom mym posłuch otworzyłI przejął w siebie, bo źle wiedzę chowa 43 — Dwie rzeczy w sobie zawiera osnowaOfiary, która ślubu nosi miano: 46 Druga nie może nigdy być zmazaną,Lecz się wypełnić musi; o dekrecie 49 Żydom kazano w ustawnej objecieDziękczynić Bogu, lecz Stare przymierze 52 Przedmiot zastępczy można w pewnej mierzePodstawić, jeśli tem się nie ukróci 55 Lecz samowolnie jarzma nikt nie zrzuci:Czekać potrzeba, aż ręka kapłana 58 Jeśli nie będzie ustosunkowanaWartość dwu danin jak cztery do sześci, 61 Więc gdy ślub tyle ceny w sobie mieści,Że każdy ciężar na szali przeważa, 64 Nie czyńcie ślubów płocho, jak się zdarza:Trwajcie w przysiędze, lecz nie bądźcie ślepi 67 Omyłkę wyznać było jemu lepiej,Niż być jak Greczyn[1160] u Aulidzkiej fali, 70 Stąd Ifigenia młodości się żaliI wszyscy się jej użalą urody, 74 Bądźcie chrześćjanie ważniejszej przyrody,A nie jak wiotkie na wiatr każdy pierze: 76 Toć macie stare i nowe Przymierze,Wodza[1161], który wam prawo przypomina; 79 Gdy się zła żądza w sercu waszem wszczynaNie zwierzę w sobie czujcie, lecz człowieka: 82 Toć tylko jagnię poniechawszy mlekaMacierzy, głupie uskoczy w komysze, 85 Tak więc mówiła do mnie, jak tu piszę;Potem ku stronie jutrzenkowych świtań 88 Jej oniemienie, brzask nowych rozkwitańZ liców bijący nadziemską naturą, 91 Jak grot z cięciwy poderwawszy pióroW cel wpadł, nim jeszcze struna się ułoży, 94 W twarz mojej pani wpłynął taki hożyBlask[1163], ledwie w sferę oną przeleciała, 97 A jeśli taka gwiazda się zaśmiała[1164],Jakże jam musiał rozpogodzić oczy, 100 — Jako w sadzawce cichej i przeźroczejŚród potworzonych od żeru pierścieni 103 Taką ujrzałem rzeszę jasnocieni;A głos dolatał z każdego zjawiska: 106 W każdej jasności, gdym się przyjrzał z blizka,Tkwił cień[1166]; ja przedtem rzeczy nieświadomy 109 Pomyśl, jakbyś sam wiedzieć był łakomy,Gdybym ja, co cię tą powieścią dziwię, 112 A zgadniesz łacno, czylim czekał chciwieZrozumieć duchów ten stan niepojęty, 115 »O ty, któremu mocą łaski świętejWiecznych tryumfów trony są odkryte 118 Blaskami, co w tem niebie rozpowite,My zapaleni; więc naszymi żary 121 Taki mi wionął głos od jasnej mary.A Beatrycze; „Powiedz, powiedz śmiele 124 »Widzę, jak postać twa w gnieździe się ścieleWłasnego światła, co-ć się z ócz dobywa: 127 Lecz niewiem, kto ty, duszo urodziwa,Czemu w tej gwiazdy mieszkasz kołowrocie, 130 Tak się ozwałem przejasnej istocie,Co pierwsza do mnie obróciła słowa: 133 A jak na niebie żarkość południowa,Gdy łagodzącym niekryte oparem 136 Tak znikła[1169], skryta radości nadmiaremŚwięta istota w jarzącej oponie 139 Słów, które w pieśni następnej wydzwonię.
PIEŚŃ VI.[1170]
1 »Odkąd Konstantyn na wstecz słońca bieguEneaszowej zwrócił lot orlicy, 4 Lat przeszło dwieście na lądów granicyPtak boski skrzydła roztoczyste ważył 7 W cieniu piór świętych światu gospodarzyłCoraz oddając władzę w ręce nowe, 10 Tam Cezar, tutaj Justynian się zowę;Ja to z praw księgi, Pramiłością tknięty 13 Zanim ten zamiar we mnie był poczętyW Chryście naturę jednę uznawałem[1173] 16 Kiedym był takim ogarnięty szałem,Papież Agapit[1174] prawdę mi do sedna 19 Jam w to uwierzył co mi dobył ze dnaTajni tak pewnie, jak jest pewnem zgoła, 22 Gdym stopy zrównał z krokami Kościoła,Bóg owej księgi plan mi kreślił w łonie; 25 Belizarowi[1175] odstąpiłem bronie,A tryumf jego był bożem wskazaniem, 28 Tak więc skończyłem z tem pierwszem pytaniem,Ale natura jego mię pozywa 31 A to, byś wiedział, jak jest obelżywaRzecz, którą czyni orłu ku zniewadze 34 Patrz jaki szereg cnót jego powadzeStawał podporą od tej pierwszej chwili, 37 Przeszło trzy wieki w albańskiej bastyli[1178]Miał swoje gniazdo aż do dnia rozprawy, 40 Od łez Sabinek aż po krzywdę prawejLukrecji[1180], wiesz to, co pod siedmią panów 43 Wiesz, czego dopiął w ręku kapitanów,Przeciwko hufcom niesion przed Rzymiany: 46 Stąd Torkwat, Kwincjusz »Czupurnym« przezwanyI Decyjuszów i Fabiuszów[1182] zbroje, 49 On to arabskie zdeptał pyszne woje,Co z Hannibalem zdobyły przełęcze 52 Pod nim święcili tryumf dwaj młodzieńce:Scypion i Pompej; on miasto[1184] na stoku 55 A potem blizko szczęśliwego roku[1185],Gdy świat miał zakwiść w niebieską pogodę, 58 Od Varu po Ren[1186] jak wiódł orły młode,Wiadomo Sônie, Sekwanie, Izarze 61 Co po Rawennie, co po Rubikonie[1187]Działał, przybrało tak wysokie loty, 64 To do Hiszpanii powiódł rzymskie roty,To na Durazzo i Farsalę runął, 67 Antandros[1189], Simois zwiedził, skąd wyfrunąłPisklęciem; z grobu Hektora na zgubę 70 Stamtąd piorunem uderzył na JubęI znowu nagle nad Zachodem krąży, 73 Nad tem co zdziałał następny chorąży[1191],Brutus z Kassjuszem z żalu w piekle wyje, 76 A Kleopatra łzami lica myjeUciekająca przed jego legiony 79 Z nimże poleciał aż na brzeg czerwony[1193]:Wtedy świat zaznał takiej spokojności, 82 Ile wprzód zdziałał i jeszcze w przyszłości,Miał zdziałać znak ten, co mówić mi każe, 85 Małem i ciemnem w jawie się okaże,Gdy serce czyste i wzrok odsłonięty 88 Bo Sprawiedliwość, którą wniebowziętyJestem, zleciła jemu w misji szczytnej, 91 Słuchaj i niżej kłoń się, czołobitny[1196]:Orzeł z Tytusem leciał mścić się Męki, 94 A gdy się w Kościół lombardzkie paszczękiWgryzły, Karloman w orlich skrzydeł cieniu 97 Patrz czy mam słuszność w jednem oskarżeniuŁączyć tych wszystkich, na których grzech cięży, 100 Ten przeciw godłu wszechcesarstwa prężyZłote lilije, ów dla własnej chuci 103 Niech się Ghibellin pod inny znak rzuciCzyniąc swe sztuki, bo złej to natury 106 Niech nań z Gwelfami swymi Karol wtóryNie godzi, a lew siłę orła ceni[1200]: 109 Wielekroć byli synowie karceniZa winy ojców; nie myśli on przecie, 112 Ta drobna gwiazda[1202] pąsowi się w kwiecieDuchów szlachetnych, co czyniły pilnie, 115 Że chęci nasze dążyły omylnie[1203],Słabiej z nas boże utęsknienie bieży 118 Lecz że tu każdy z nas nagrodę mierzyZasługą, a z jej wymiarem się godzi, 121 Tu sprawiedliwość tęsknotę łagodziI tak do pełna zaspokaja wolę, 124 Śpiew słodki w dźwięków powstaje zespole:Tak byty nasze rozmaitej skali 127 A oto w pierwszej tej perle się paliBlask z Romeowych[1204] złożony promieni: 130 Płaczą dziś przeciw niemu sprzysiężeniProwensalowie, bo w złe wpada tonie, 133 Cztery miał córki — a wszystkie na tronie,Rajmond Berlinghier: w takie ornamenty 136 Potem z poszeptów nieufnością tkniętyCnego włódarza pozywał o zyski: 139 Sam zaś ubogi, zgrzybiałości blizkiDwór pański żegnał; a gdyby wiedziano, 142 Toby go bardziej jeszcze uwielbiano.
PIEŚŃ VII.[1205]
1 »Hosanna, święty Pan Bóg wojowników!On wśród tych królestw, na aniołów czole 4 Tak nie ustając krążyć w swojem kole[1207]Zaczęła niebios bogomyślne pienie 7 W tan poszły razem wszystkie jasnocienie,Mignęły niby iskier pobłysk rączy 10 A ja mówiłem do się wahający:Powiedz — mówiłem — powiedz twojej świętej, 13 Ale szacunkiem wszystek owładnięty,Co sprawia że drżę, słysząc B lub ICE[1209], 16 Ulitowała się mnie BeatryczeW krasie uśmiechu taka urodziwa, 19 Rzekła: »Głąb duszy twej mi się odkrywa: Myślisz, jakim to prawem spadać może 22 Ja ci wątpliwość tę rychło wyłożę,Jeno uważaj pilnie: to są rzeczy 25 — Zrywając uzdę która ma na pieczyPrawy bieg woli, człek nienarodzony[1210] 28 Odtąd lud ziemi niemocą złożonyPrzez liczne wieki w obłędzie się mroczył, 31 A byt cielesny, który był odskoczyłOd swego stwórcy, w jedynej osobie 34 Teraz bacz na to, co odkrywam tobie:Ow byt złączony ze swoim Podmiotem 37 Lecz własnowolnie był wygnany potemZ raju, stawszy się Bogu nieposłuszny, 40 Zatem na krzyżu skon Chrysta katuszny,Jeśli się zważy naturę przybraną, 43 Ale też większej krzywdy nie widziano,Zważywszy godność cierpiącej Osoby, 46 Skutek podwójny wynikł z tej żałoby,Bóg i Żydowie sąd przyjęli radzi; 49 Teraz cię pojąć rozum doprowadzi,Jak się to stało, że słusznie przyjęta 52 Lecz widzę, myśl twa jeszcze zaprzątniętaTokiem wywodu w klubę weszła ciasną 55 Myślisz: Com słyszał, to pojmuję jasno;Nie pojmę, czemu dobroć boża chciała 58 Ten dekret, bracie, przed oczyma ciałaSkryty jest temu, czyja mroczna dusza 61 Tej tajemnicy wielu się pokusza,Nie każdy pojmie, czemu odkupienia 64 Wiedz: Łaska boża, w której nie masz cienia,Pała i błyszczy, a kędy zaświeci, 67 Wszystko, co się z niej bezpośrednio nieciJest nieśmiertelne; żadna moc nie zmywa 70 Wszelaka istność, która z niej wypływa,Jest na wszem wolna, bo jej nie uciska 73 Bardziej jej luba dlatego że blizka;Bo ogień święty, co nad światem dnieje, 76 Te są natury ludzkiej przywileje;Jeśli jej tylko jednego zabraknie, 79 W grzech wpadłszy, rychło wolności ułaknieToż grzech w niej boże podobieństwo skłóci; 82 I do godności swej póty nie wróci,Póki przez skruchę nie odzyska maju 85 Natura wasza we wszystkim rodzajuSwoim zgrzeszyła i z tego powodu 88 Zważ teraz pilnie: Pomimo zachoduNie odzyskałaby straconych włości, 91 Albo że Pan Bóg w swej wielkiej litościOdpuściłby jej słuszne pokaranie, 94 Teraz-że zapuść źrenice w otchłanieTajników, ile zdołasz, człek padolny 97 W granicach władz swych nigdy nie był zdolnyCzłowiek win zmazać, ni zniżyć się póty 100 Ile wprzód w górę piął się, pełen buty;I to jest powód, czemu płód człowieczy 103 Więc sam Bóg musiał spieszyć pełen pieczy,By człeku pełnią przywrócić żywota, 106 A że tem milsza jest mistrza robota,Im się w niej żywiej jego duszy tętna 109 Więc dobroć boża, która swoje piętnaNadaje światu, obiema sposoby 112 Od pierwoświtu po noc kreśnej dobyNie było sprawy tak nad wszelką miarę 115 Człeku hojniejszą uczynił ofiaręAby go dźwignął i znowu wanielił, 118 A darmo innym sposobem by celiłWyrokom zadość uczynić do syta, 121 Teraz chcę jeszcze, by-ć była odkrytaZasłona jednej tajemnicy świętej: 124 Powiadasz w sobie: Cztery elementyI elementów rozliczne złożenia 127 W granice czasu; jednakże istnieniaSą tworem ręki bożej; dla tej cnoty 130 Anioły — bracie — i te kołowrotyW których szybujesz, czyste i świetlane, 133 Ale pierwiastki żywiołami zwaneI wszystkie rzeczy, które z nich się biorą, 136 Stworzone ciało, które jest ich korą,Stworzona jest moc, w kształtowaniu czynna 139 Dusza zwierzęca i dusza roślinna,Która jest z miazgi zrodzona pośledniej, 142 Lecz życie wasze w sposób bezpośredniTchnie łaska boża i rozmiłowywa 145 Z tego się dla was argument dobywaO zmartwychwstaniu, jeżeliś rozważał, 148 Gdy Pan Bóg waszych prarodziców stwarzał[1213].
PIEŚŃ VIII.[1214]
1 Mniemał świat, w zgubnej obłąkany wierze,Iż piękna Kiprys[1215] miłością skalaną 4 Zatem nietylko jej samej składanoKorne modlitwy i ofiarne wonie 7 Kupidynowi także i Dionie;Czczono jej matkę i czczono łucznika, 10 Po niej, która pieśń niniejszą odmyka,Nazwano gwiazdę co się słońcu wdzięczy[1217], 13 Jak w nią wpłynąłem, nie wiem, lecz mi ręczyZa prawdę cudu to, iż się na twarzy 16 A jak w płomyku iskierka się żarzy,Lub ton wibruje wśród akordu brzmienia 19 Tak ja ujrzałem iskry wśród płomieniaŻwawsze, wolniejsze, to bliżej, to dalej, 22 Wiatr, co się z zimnych obłoków przewaliNiosąc chłód, albo pyły piasku wzdęte, 25 Temu kto patrzał na płomyki święte,Jak swe taneczne porzuciły roty 28 W trop tych co niosły najbliżej swe loty,Brzmiało »hosanna« tak słodkiej kapeli, 31 Wtem jeden płomień szybciej ku nam strzeliI pocznie: »Na twą zdajemy się wolę; 34 Z Księstwami[1220] nieba w jednem lecim kole,Zjednani ruchem, celem, pożądaniem. 37 Że pędzą trzecie niebo pojmowaniem[1221]:A tak cię lubim ja i me siostrzyce, 40 Ku pani korne podniosłem źrenice,A gdy ucieszę je i gdy posilę, 43 Z siebie czyniło, cały się wychylę:»Kto jesteś«[1222], pytam, »duszyczko ogniowa?« 46 O, jakie świetne blaski radość nowaSłońc aureolą kładła zolbrzymiałą 49 »Śród ziemi waszej«, odrzekł, »żyłem mało;Bogdajbym dłużej tam pomieszkał żywo, 52 Uciecha duszna osłania pokrywąPromieniejącą kształty mej postaci, 55 Tę miłość, jaką za miłość się płaci,Dałeś mi[1223]; gdybym trwał między ziemiany, 58 Owy brzeg lewy, falami oblanyRodanu, gdzie się z Sargi[1225] nurtem godzą, 61 Z nim róg Auzonii, który wokół grodząZamki Gaëty, Bari i Krotony, 64 Jużem na czoło przymierzył korony[1227]Z tej ziemi, co ją swym strumieniom płócze 67 Piękna Trynakria, — nad którą mgły kruczeNie Tyfej wzdyma, lecz siarka pod korą 70 Między Paquino wiejąc i Peloro[1228], —Raczejby prawych Rudolfa i Karła 73 Tyrania, która tylekroć otwarłaWrota niesnaskom, w sykulskiej stolicy 76 Gdyby brat przejrzał, że mu namiestnicy— Ta katalońska łapczywa hołota — 79 Kto państwem rządzi, niechaj się kłopotaO jego dobro: gdy z ładunkiem płynie 82 Szczodrość rodzica zwyrodniała w synie:Winienby takich wybierać włodarzy, 85 »Miło mi wierzyć, że ty twarzą w twarzyPogrążon bożej, oddychasz weselem, 88 I co dóbr wszelkich jest źródłem i celem;Milej, że słów mych szczere znasz oblicze, 91 Ucieszyłeś mię, teraz przeto życzęAbyś oświecił, bo mię podziw ima, 94 Tak rzekłem, a on: »Niech się myśl zatrzymaNa tem co powiem, a ku prawd powadze 97 Dobro sycące i dzierżące w wadzeŚwiaty, po których wstępujesz do szczytu, 100 A dba nie tylko o naturę bytuWszego przezorność boża doskonała, 103 Rzecz, która z tego łuku wybieżała,Tak niezawodnie do swej mety chynie, 106 Inaczej nieba, po których drabinieStąpasz, zmieniłyby ten świat ogromny 109 Co niepodobna, chyba że ułomnyDuch mają Wiedy, tych gwiazd wzruszyciele 112 Chcesz-li, tę prawdę jaśniej ci wybielę«.A ja: »Nie trzeba, wierzę bez dowodu: 115 »Byłożby«, dodał »dla ludzkiego roduGorzej, gdyby żył nie w społecznym stanie?...« 118 »A istniałby ten stan, gdyby ziemianieZa rozmaitem powołaniem nie szli?« 121 Te racje podał i dołożył: »JeśliTak jest, to przeto, że na przeznaczonem 124 Ten się Kserksesem rodzi, ten Solonem,Melchizedechem lub tym, czyj junaczy 127 Siła okrężna niebios własnem znaczyPiętnem wosk ziemski z odwiecznego prawa, 130 Jakób się rdzennie różni od Ezawa,Romulus idzie z tak ciemnego rodu, 133 Nie byłby różny płodzący od płoduI twórca zawsze odbiłby się w tworze, 136 Na prawowitym stoisz teraz torze;Aby zaś dowieść, żem ci jest po woli, 139 Jeśli z przyrodą los się nie zespoli,Płód wyda lichy dobrocią i trwaniem, 142 Gdyby świat chodził w parze z przykazaniemNatury ową przejrzaną koleją, 145 Lecz tam przyrody słuchać nie umieją,Czyniąc kapłanem kto stworzon do miecza, 148 Na błędnych ścieżkach jest stopa człowiecza«.
PIEŚŃ IX.[1237]
1 Tak mię pouczał twój Karol zwycięskiPiękna Klemencjo[1238], a potem przed oczy 4 Lecz ostrzegł: Zmilcz je[1240], niech się dola toczy.Więc milczę, — tyle jednakże odsłonię: 7 Nakoniec istność mieszkająca w łonieŚwiętego blasku zapadła wesoła 10 O wy stworzenia bezbożne i zgołaOmylne, które tem dobrem gardzicie 13 A oto druga z tych dusz[1241] w błogim bycie,Na okazanie że jestem jej miły, 16 Oczy mej pani, które we mnie tkwiły,Uśmiechnęły się jak wprzód; po nich zgadłem, 19 »O szczęsny duchu! skoro twą posiadłemŁaskę, wynagródź moję chęć i dowiedź, 22 Tak rzekę. — A duch ze swych jasnych powićŚród których nucił, jak człek w dobrem żwawy 25 »W owym zakącie nierządnej dzierżawyItalskiej, która Rialtem jest zawarta, 28 Stanęła góry niewysokiej warta,Gdzie to zatliła się głównia, w pożodze 31 Z jednej z nią iskry — masz wiedzieć — pochodzę[1242]:Cunizza zwałam się; tu w blaskach żywię, 34 Radośnie patrzę dziś i pobłażliwieNa przeszłość moję; iż mię to nie dręczy 37 Ów cenny klejnot[1243], który na obręczyNaszego nieba blizko mnie się złoci, 40 I będzie, zanim wiek się zpięciokroci[1244].Patrz-że: by pamięć swą przekazać wiekom, 43 Od tak poważnych myśli jest dalekoRzesza sieczona katorżnymi chrusty 46 Rychło znów Padwa otworzy upusty,Aby Viczenzę grześć w wodnej mogile, 49 Tam gdzie z Cagnanem jednoczy się Sile,Włada i głową niebiosów domierza 52 Feltro powtórnie na złego pasterzaZdradę zapłacze; będzie tak mizerna, 55 Byćby musiała pojemną cysterna,Coby zmieściła wszystką krew Ferrary 58 Którą wytoczy ten grzeczny wikary,Gwoli stronnictwu swemu umilony; 61 Wyżej są Żrzadła[1246], — wy mówicie Trony,W których sądzący Pan Bóg nam odsłania 64 Zmilkła i żeby dać mi do poznania,Że w innych myślach chce utonąć ninie, 67 A duch radosny, co tak w świecie słynie,Nagle mi błysnął w zachwycone oczy 70 W niebie uciecha z blaskiem się jednoczyJak tu z uśmiechem; za to tam w Gehennie 73 »Widzi Bóg«, mówię, »i tobie promiennieWid swój odsyła, duchu rajem syty; 76 Dlaczegoż głos twój, cieszący błękityWraz z pobożnymi ogniami na niebie, 79 Tak jest niełaskaw mej dusznej potrzebie?Jabym nie czekał twojego proszenia 82 A na to były słowa jasnocienia:»Największa z dolin, wody schłaniająca 85 Śród wrogich brzegów, przeciw biegu słońcaTak się wydłuża, iż u wschodniej ściany 88 Na tem wybrzeżu byłem ja chowany,Wpół między Ebru u Makry[1249] strumykiem, 91 Prawie pod jednym leżą południkiemBuggia[1250] i gród mój, co nurt swej przystani 94 Folco mię zwali ziomkowie wsłuchaniW me pieśni; dziś mię sfera trzecia chowa: 97 Mniej rozgorzała córa Belusowa[1253]Z duchem Sycheja i Kreuzy zwaśniona, 100 Ni Rodopeja[1254], niegdyś uwiedzionaOd Demofonta, ni Alcyd[1255], gdy Joli 103 Tutaj się cieszym, nie że nas nie boliWina, bo ta nam już się nie odzywa, 106 Tutaj nam jawią się najwyższe dziwaStworzone sztuką[1256]; poznajem ustroje, 109 Lecz by poczęte tu pragnienia twojeUciszyć pełną wiedzą doskonalej, 112 Chcesz wiedzieć, kto się w tem światełku pali,Które tu blizko swój płomień kołysze 115 Oto wiedz, że w niem przyucza się w ciszęRaab[1257] pośród nas, a gwiazda Wenera 118 Do tego nieba, gdzie się cień opiera[1258]Ziemią rzucany, pierwsza przed innemi 121 Bo należało dźwignąć ją z podziemiNa jednę z tych sfer, ją, zwycięstwa znamię 124 Ona to wsparła Jozuego ramię,Kiedy dobywał sławnie ziemi świętej, 127 Twój gród, od ducha pysznego poczęty,Co pierwszy stanął przeciw Majestatu 130 Jest rozsadnikiem nieszczęsnego kwiatu[1261],Który obłąkał trzodę śród bezdroży, 133 Więc Ewangelia i wielcy DoktorzyW pogardzie; górą za to Dekretały[1262], 136 Niemi się para papież, kardynały;Do Nazaretu ich myśl nie popłynie, 139 To też Watykan i inne świątynieRzymu, które się zmieniły w cmentarną 142 Rychło się z tego nierządu wygarną[1264].
PIEŚŃ X.[1265]
1 Niewysłowiona Moc patrząc na SynaOczyma tego świętego Kochania, 4 Wszystko co na wzrok albo myśl się skłaniaWprawia w ład taki, że rozkosz bez liku 7 Więc czoło teraz podnieś czytelnikuI wzrok twój niech się w tem miejscu zatrzyma, 10 I niechaj pierś twa zachwytem się wzdymaNad sztuką Mistrza co tak swego tworu 13 Patrz jak się odgiął od prostego toru,Przeto że ziemia jego władz przyzywa, 16 Gdyby nie była droga jego krzywa,Wiele sił nieba zeszłoby na nice 19 Gdyby choć nieco zboczyła z graniceW prawo lub lewo, ładby znikł w dzierżawie 22 Siedź-że słuchaczu teraz na swej ławie,Rozpamiętywaj nad uczty przedsmakiem: 25 Pchnąłem cię naprzód; idź wskazanym szlakiemBo oto chłonie wszystkie me zachody 28 — Owy najwyższy namiestnik przyrody[1269],Który odstrzela światu boże raje 31 Przyszedłszy na te dwu kręgów rozstajeZaczął posuwać się spiralnem kołem, 34 Już byłem w słońcu, lecz jak w nie wpłynąłem,Tegom nie dostrzegł; tak człowiek nie zbieży 37 O! w jaki blask się ustroiła świeży[1270]Ona, po stopniach piękności wodząca 40 I jaka była cała jaśniejąca!A już mi sztuki i dowcipu braknie, 43 W blasku nie barwie; pod piórem mi blaknieObraz i słowa stają się nieskładne; 46 Nie dziw, że w takich wyżynach nie władnęPamięcią, by z niej mieć wiernego świadka: 49 Tam mi jawiła się czwarta czeladka[1272]Boża, którą już wieczyście nasyca 52 Więc Beatrycze: »Wznieś dziękczynne lica,Słońce aniołów[1273] chwal, że szczęsnej pory 55 Nigdy człek w sercu nie był taki skoryDo uwielbienia Boga, ni tak chętny 58 Jak ja, kiedy mię w jakiś żar namiętnyBożej miłości pchnęła jej zachęta: 61 Nie zadąsała się, lecz uśmiechniętaSpojrzała: od jej uśmiechów uroku 64 Rój świateł widny w słonecznym otokuOgniskiem czynił nas swojego kręga, 67 Czasem wygląda tak Dyjany wstęga,Gdy z pary wodnej splecioną obrożę 70 »Tam, skąd wróciłem, na niebieskim dworzeJaśnieją piękno i drogie klejnoty: 73 Tak wyglądały te śpiewacze roty:Ten chce w niemowie mieć nowin zwiastuna, 76 Słońc gorejących rozśpiewana łunaTrzykroć nas brała w swoje błyskawice, 79 Tak rozpędzone w pląsach taneczniceRazem przystaną i pełne skupienia 82 A z wewnątrz ten-ci brzmiał głos jasnocienia:»Gdy promień łaski który miłość płodzi, 85 Do takich granic swą czułość przywodzi,Że ci pozwala stąpać po drabinie, 88 Ktoby ci bronił zmaczać usta w winie[1279]Zbawienia, byłby tak wolności próżny, 91 Chcesz-li usłyszeć, jaki kwiat przeróżnySkłada girlandę, rozwitą w urodzie 94 Wiedz-że: owieczką byłem w świętej trzodzieDominikowej, co jeżeli czynu 97 Ów z prawej strony duch jasny — o synu —Bratem i mistrzem mi był; to z Kolonii 100 Jeżeli pragniesz, że ci się odsłoniInne w tym wieńcu nieśmiertelne miana, 103 Ów blask pochodzi z uśmiechu Gracjana[1284],Co tak skutecznie praw pogodził dwoje, 106 Czwarty, zdobiący te święte pokojeJest ów Piotr[1285], który jak wdowa uboga 109 Ta piąta jasność, nad wszystkie tu drogaZ takiej miłości tchnie, że w ziemskiej stronie 112 Taka w niej mądrość przepaścista płonie,Że póki prawda prawdą, równej sławy 115 Po za nią widzisz tu blask co pojawyWziąwszy cielesne, śród ludzi najręczej 118 A w tem maleńkiem światełku się wdzięczyOwy obrońca chrześcijańskich ołtarzy[1288], 121 Jeśli po blaskach innych luminarzyMyśl twoja tropem mych pochwał śladuje, 124 W nim oglądaniem Boga się radujeDuch mędrca[1289], który sercu co go słyszy, 127 Ciało, skąd został wygnany, tam w niszyLeży Cieldauru[1290]; z wygnania, z mozołu 130 W ognistym wieńcu krążyli pospołuIzydor, Beda i ów Ryszard[1291] z nimi, 133 Ostatni z duchów jasnych tak szczytnemiZadumaniami miał zajętą głowę, 136 To jest wieczyste światło Sigierowe[1292],Co nauczając w Słomianej ulicy 139 Wtem jak o świcie gdy oblubienicyBoskiej[1293] spragnionej świętego kochania 142 A zegar kółka toczący, wydzwaniaDzień, dzień, tonami pieszczoty tak słodkiej, 145 Tak krążąc w świateł wirownicy wiotkiejGrali pieśń swoję przesławni lutniści, 148 Chyba tam, gdzie się rozkosz wiekuiści.
PIEŚŃ XI.[1294]
1 O bezrozumne zabiegi człowiecze,Jakaż tkwi w waszych syllogizmach[1295] wada, 4 Ten księgi prawne, ów lekarskie bada,Ten chce w kapłańskiej pysznieć świętej krasie, 7 Ten się rozbojem, ów urzędem pasie,Znów inny zmysły rozkoszą mozoli, 10 A ja wyrwany z tej wszystkiej niewoliOtom był w raju[1296], gdzie mię Beatrycze 13 Już też duchowie na swoje stanicePo kręgach blasku wróciwszy, stanęli 16 Potem z pośrodka ogniowej topieliGłos mi się ozwie, już słyszany skorzej 19 »Wszystko ja«, mówił, »widzę w łunie bożej«.Toż zapatrzony w to wieczyste płomię 22 Wątpisz i czekasz, że ci uświadomięI nieomylnym wywodem rozjaśnię 25 Znaczenie słów tych, że »głodnym nie zaśnie«I o tym co był »niezrównany wiedzą«: 28 Opatrzność, która nad tą ziemską miedząCzuwa rozumem takim, że źrenicy 31 Chcąc oto miłość wzmóc OblubienicyKu małżonkowi, który z nią wesele 34 Pragnąc by szła doń i ufnie i śmiele,Dwu książąt wybrał w ziemskich mężów gronie 37 Jeden miał ogień seraficki w łonie,A w drugim taka mądrość się zebrała, 40 O jednym powiem, bo jednego chwałaObu dotyczy, a ich powołanie 43 Między Tupinem, a wodą, co kanieZe wzgórz, gdzie pamięć Ubalda jaśnieje, 46 On to Perugię raz ziębi, raz grzejeOd strony Porta Sole; w tyłach wzgórza 49 W miejscu, gdzie stromość z lekka się wydłuża,Słońce[1298] tam wzeszło człowieczego rodu, 52 Kto więc wspominać chce owego grodu,Nie mówże: Assyż, bo rzekłbyś za mało, 55 Na niebie jeszcze nie wysoko stało,Gdy plemię ludzkie z zasług jego cnoty 58 Bo on chłopięciem, wbrew ojcu, w zalotyBiegł do tej pani, co nie wszystkich nęci, 61 Przed trybunałem duchowym swe chęciZgłosił et coram patre dał jej słowo[1300], 64 Po pierwszym mężu[1301] swoim była wdowąTysiąc, więcej stu i kilkoma laty, 67 Bo nie pomogło, aby zwabić swaty,To, że w rybaka chacie[1302] nie zadrżała 70 A taka była wierna i wytrwała,Że razem z Chrystem zawisła na krzyżu[1303], 73 Lecz byś nie błądził, będąc już w pobliżuPrawdy, odkryję myśli osłonięte: 76 Zgoda małżonków, lica uśmiechnięte,Miłość przedziwna, wzrok pełen pogody 79 Pierwszy się rozzuł bieżący na godyBernard Czcigodny[1305] i jeszcze się wstydzi, 82 O skarbie wieczny! Więc rozzuł się Idzi,Rozzuł Sylwester[1306] za pierwszym małżonkiem, 85 Tak poszedł ojciec i mistrz ze swem gronkiemDobranem: z panią i czeladką chętną, 88 Ni mu chmurzyło czoła wstydu piętno,Choć się urodził synem Bernardona 91 Lecz po królewsku zamiarów dokona,Odkrywszy trudny plan przed Inocentym 94 Gdy trzódka rosła, w trop za mistrzem świętymKrocząc, którego żywot nad pojęcie 97 Papież Honorjusz, na Ducha zaklęcieOzdobił chwałą powtórnej korony 100 A że był palmy męczeńskiej spragniony,Chrystusa głosić jął i Apostołów, 103 Lecz widząc próżne owoce mozołówA lud ów twardym i wierze niezdarnym, 106 Pośród skał, które Tybr okrąża z Arnem,Ostatnią pieczęć[1310] od Chrystusa wziętą, 109 Gdy Bóg, który mu taką pracę świętąWyznaczył, po tej ziemskiej poniewierce 112 Na brać swą, mienia słuszne spadkobiercęZdał opiekuństwo swej małżonki miłej, 115 Z jej łona[1311] zstąpił potem do mogiły;Gdy dusza do swej wzlatała dzierżawy, 118 Pomyśl, jakim był drugi sternik[1312] nawyPiotrowej, którą z nim razem prowadzi 121 To patryarcha nasz; o kim on radziI kogo służba i trud nie przestrasza, 124 Lecz trzodę nowa ponęciła pasza,Więc tak się stała łakoma bez miary, 127 A gdy odbiegnie w gąszcze i czaharyPrecz od pasterza co tak o nią stoi, 130 Niejedna przy nim trwa; szkody się boi;Lecz tak ich mało, że się wszystkim łacnie 133 Jeśliś za myślą mą nie szedł omacnie,Jeżeli słowa moje masz w pamięci, 136 Już w części swojej dopełniłeś chęci:Widzisz, z jakiego drzewa strugam wióry[1313] 139 Gdy mówi: »Syty, kto do dzieła skory«.
PIEŚŃ XII.[1315]
1 Zaledwie przerzekł swe ostatnie słowoBłogosławionej ognik aureoli, 4 Lecz zanim jeszcze pełną odbył kolej,Już się krąg drugi w pierwszą tęczę wplata 7 Dźwięk, do którego w tych nadniebnych świataOrganach tak się mają ziemskie tony, 10 Taki jest właśnie, na rozkaz JunonyZ barw równoległych wity łuk dwutęczny[1318] 13 Ze środkowego wystrzela zewnętrznyJak głos tej nimfy[1319], co niby opary 16 Weń poglądając ludzie są tej wiary,Że to znak boży[1320] pisany na chmurze, 19 Tak więc naokół nas wieczyste różeW girlandzie toczą swoje korowody, 22 Aż gdy te wielkie i radosne gody,Owe migoty i owa muzyka 25 Za zgodną wolą, która w ruch przenikaZmilkły tak razem, jak obie połowy 28 Znienacka łono jednej jaśni nowejSprawiło, pieśnią nagle się rozpększy, 31 Zwrócił. Śpiewała: »Miłość co mię piększy,O drugim wodzu[1321] powiadać mi każe: 34 Słuszna by z jednym drugi chodził w parze,Bo jak walczyli pod sztandarem wspólnie[1322], 37 Wojsko Chrystusa[1323] zebrane mozolniePo pierwszych klęskach[1324], formowało cugi 40 Więc Władca wieczny opatrzył swe sługiI podparł słabe Kościoła obrońce 43 I jak już rzekłem, posłał swej małżonceZ odsieczą tych dwu przedziwnych szermierzy, 46 W tej ziemi, kędy wstaje Zefir świeżyRozwijać zioła na poczęciu roku, 49 W pobliżu Oceanowego skokuZa którym słońce, zszedłszy w dal od proga 52 Błogosławiona leży CallarogaPod czułą strażą tej tarczy potężnej, 55 Tam się urodził ten nowozaciężnyMiłośnik wiary, ten zapaśnik święty. 58 A w duszy taką mocą był zaklęty,Że matka ogniem proroczym owiana 61 Gdy wziął ślub z Wiarą[1327] i tytułem wianaObojej stronie u świętej krynice 64 Niewiasta co zań składa obietnicę[1328],We śnie ogląda owoc ów dostały 67 Aby w imieniu samem się streszczałyDuszy znamiona, Anioł go w swej zjawie 70 Zwał się Dominik, a ja o nim prawięJak o rataju wezwanym od CHRYSTA[1329], 73 I widno, że był pracownikiem CHRYSTA,Bo pierwszą miłość i pierwszą swą wolę 76 Nocą piastunka trafiała pacholęNa ziemi, pełne niemego skupienia, 79 Rodzicu jego »Szczęsny« bez wątpienia,O matko jego, w istocie »Joanno«, 82 Nie żądzą ziemskiej mądrości nagannąWiedzion za głośnych kanonistów[1331] wzorem, 85 Rychło zasłynął przedziwnym doktoremI począł chodzić około winnicy 88 Nie o to prosić szedł[1332] świętej stolicy,Która spełniała miłosierdzia cnotę 91 By pozwalała brać z sześci trzy złote,Albo zagarniać kościelne prebendy, 94 Lecz by posłała go karczować błędy,Ratować ziarno, skąd na naszej roli 97 Potem jak strumień, nim się z gór wyzwoliZ swą apostolską misją czekał do pór 100 Do heretyckich krzów[1334] przykłada topórA usilnością tam żywiej nastaje, 103 Z niego rozliczne wytrysły ruczaje:Tak katolicka zagroda skrapiana 106 Gdy tak ci kreślę jedno z kół rydwana,Z którego Kościół w domowej rozprawie 109 To ci tem samem przed oczyma stawięCzem był ów drugi niebieski najmita, 112 Lecz kolej przezeń w szczycie kół tych ryta[1335]Przemieniła się na manowce kręte, 115 Rodzina jego porzuciwszy święteTropy już dzisiaj tak opacznie czyni, 118 Sama się lichej uprawy obwiniW dniu owym, gdy to zapłacze wydarty 121 Prawda, że waszych ksiąg przejrzawszy kartyZnajdę takiego, którego pochwalę, 124 Nie z Acquasparta jednak, nie z Casale[1336],Bo tam spaczona reguły istota: 127 Ja z Bagnareggio jestem: duch żywotaBonawentury[1337], dostojnik w kościele; 130 Z Illuminatem swoje szczęście dzielęI z Augustynem[1338]; to pierwsi w pokorę 133 Hugo z San Victor i Piotr Mangiadore,Piotra Hiszpana duch cię tutaj wita: 136 I Natan prorok i MetropolitaChryzostom, Anzelm, Donat[1340] blaski toczy, 139 Rabanus tu jest, a obok rwie oczyDuch Joachima[1341], Kalabrji opata, 142 Wysławiać tylu paladynów świataOto żarliwa uprzejmość mię skłania, 145 Tomasza, a z nim ta święta kompania.
PIEŚŃ XIII.[1342]
1 Kto chce oglądać własnemi oczymaCom teraz ujrzał, niech w myśli posplata 4 Te piętnaścioro gwiazd najżywszych świataTak gorejących, że śród mgławic mętu 7 Niech wyobrazi wóz, który zakrętuPełnego w jednej dokonywa dobie 10 Niech uście rogu wyobrazi sobieKtóre w pobliżu tego punktu płonie 13 Niech je pomyśli w podwójnej koronieTak ułożone między gwiazd kurzawą, 16 Niechaj przedstawi sobie taką sprawąZeśrodkowane te niebios ozdoby, 19 A ujrzy duszy oczyma jakobyW widmie obrazu te pląsy i tany 22 Widok z ziemskimi tak nieporównany,Jak pierworuchu szalone wichury 25 Tam nie Apollem, nie Bachem brzmią chóry:Sławi się Osób trzech przyrodę bożą, 28 A wtem się tańce i śpiewy ułożą:Duchy skłonione z kolistego szlaku 31 Potem milczenie zgodnego orszakuPrzerwie ów płomień świętego ogniska 34 »Gdy jedna słoma sprzątniona z boiskaI do szpichlerza ziarno już zesute, 37 Myślisz tak: W łonie, skąd było wypruteŻebro na zaczyn owej gładkiej twarzy 40 I w owem skłótem włócznią dzikiej straży,Które ściągając na się pomsty ramię, 43 W nich obu, to jest w Chryście i w AdamieTyle wmieściła wiedzy twórcza władza, 46 Przeto też dziwno tobie, jak się zgadzaZ tą prawdą moje rzeczenie poprzednie, 49 W piątym płomieniu. Utkwij wzrokiem w sednieMej myśli; tak z nią twoję wiarę złożę, 52 To co umiera i co mrzeć nie możeJest jeno ziemskie idei odbicie, 55 Bo światłe Słowo, które bierze życieOd swej Prajaśni, a zawsze się jedna 58 Promienie rzuca z dobroci bezednaNa dziewięciorga sfer wiry okolne 61 Potem zstępuje w tworzywa padolneStopień po stopniu, — aż na byty schodzi 64 Przez byty owe rozumieć się godziTe, co je wirem pierworuchu sfera 67 Lecz miazga bytów i moc co ją zbieraW kształt, są nierówne, toż z pod ich osnowy 70 Stąd też pochodzi, że niejednakowyOwoc, gdzie drzewa gatunek jednaki 73 Gdyby ta miazga była bez poszlakiI pełnia wpływów szła z niebiosów toni, 76 Ale natura dużo blasku roniTworząc swe dzieło, właśnie jak artysta, 79 Zato jeżeli Miłość płomienistaW dzieło jasnością pierwomocy tchnęła, 82 Tak w owej glinie stworzonej do dzieła,W które spłynęły wszystkiej krasy zdroje; 85 Słuszne jest zatem powiedzenie moje,Że nigdy dotąd nie było śród ziemi 88 Gdybym nic nie rzekł więcej, słuszna, że miZadasz pytanie, co znaczyło ono: 91 By ci nie taić prawdy pod zasłoną,Uważ kim on był i czego to w darze 94 Mniemałem, że ci w mych słowach ukażę,Iż on był królem i mądrości życzył 97 Nie zaś, by niebios ruchadła policzył,Lub dwu przesłanek co są sobie sprzeczne: 100 Zgadł, są-li dźwignie ruchu ostateczne,Wkreślił w półkole trójkąt, gdzieby wcięcie 103 Zebrawszy wszystko wiesz, żem w tym momencieMądrość królewską przez ową wspaniałą 106 Jeśli się słowo »wzniósł się« pomieszało,Wiesz, że na celu miałem ukazanie, 109 Z tem objaśnieniem przyjmij i patrz na nieI niech w pamięci twojej tak ostaną 112 A miej u nogi kulę ołowianąI stąpaj zwolna jak człowiek znużony, 115 Bo gorzej głupca będzie poniżony,Kto zbyt dorywczo rozstrzyga i sądzi, 118 Taki się zmiesza zwykle i pobłądzi:Nazbyt pochopnie bieży ku fałszowi, 121 Kto swej nie znając sztuki, prawdę łowi,Próżno zarzuca na głębinach wędy, 124 W takie to właśnie popadli obłędyParmenid, Melis, Brissos[1350], inny taki, 127 Sabeljusz, Arjusz[1351] i owe pismaki,Którzy dla Pisma byli jak te miecze[1352] 130 Nie bądź więc w sądach zbyt rączy, człowiecze,Ani nie szacuj zboża na rozłogu, 133 Widziałem nieraz wiosną badyl głogu,Który wyglądał suchy i chropawy, 136 A znów widziałem szkut piękny i żwawyJako po fali szedł w wielkiej paradzie, 139 Niech więc nie sądzi lada kto w gromadzieMówiąc: ten darzy Kościół, ów okrada, 142 Gdyż ów się może podnieść, gdy ten pada.
PIEŚŃ XIV.[1353]
1 W krągłym naczyniu dwojgiem fal się mąciPłyn, które na się zachodzą wzajemnie, 4 Podobny obraz ujawnił się we mnie,Gdy duch żywota niegdyś Tomaszowy 7 Układał teraz pogłos jego mowy[1354],Ku nam falując, z głosem Beatryczy, 10 »Choć on nie wyrzekł jeszcze czego życzy,Ani chęć nawet w głowie mu nie świta, 13 Blask, którym wasza substancja zakwita,Wiecznie-li będzie trwał, czy też docześnie, 16 A jeśli przetrwa dzień, gdy człowiek wskrześnie,Jakim sposobem w ciele cierpiętliwem 19 Jak uniesiony radosnym porywem,Pląsając w kole cały chór taneczny 22 Tak po tej prośbie naglącej i grzecznejZawirowały z radosnymi głosy 25 Kto z was się skarży na śmiertelne ciosy,Które raj dają po ziemskiej rozłące, 28 Jedność i z Dwójcą Trójca, wiecznie tchnąceA władne w Trójcy, w Dwojgu i w Jedności, 31 Trzykroć śpiewane były pośród włościNiebios tak słodko, że najlepszy zgoła 34 I usłyszałem śród mniejszego kołaW zbożniejszem świetle pełen umilenia 37 »Dopóki w Raju te pląsy i pieniaTrwać będą, póty miłość co w nas tleje 40 W miarę zapału blask nasz potężnieje,A zapał w miarę patrzenia, tem silniej, 43 Gdy dawne ciała mieszkańce mogilniPrzywdziejem, wtedy w tej chwalebnej korze 46 Przez to się równie nasza jasność wzmoże,Którą wysiewa niebieska skarbnica 49 Widzeń się naszych rozszerzy granica,Roztleje ten żar, który z nich się nieci, 52 Jak węgiel, kiedy płomień go ukwieci,Swoję łupinę ogniową przebija 55 Tak przez tę jasność, która nas spowija,Kształt nasz cielesny lśnić będzie z pożaru, 58 Ani nie będziem zmęczeni od skwaru:Organ cielesny będzie dosyć silny 61 Tedy słyszałem, jak bardzo był pilnyZawołać — Amen — każdy ognia płatek 64 Nie tyle dla się, ile dla swych matek,Ojców i wszystkich, których w tamtym bycie 67 A oto mi się zjawiły w rozkwicieNowe jasności[1356] nad tęcz pierwszą parą, 70 Jak na sklepieniu nieb godziną szarąZamajaczeją coraz błyski nowe 73 Podobnie błysły przez mgielną osnowęŚwiatła i jęły toczyć swe obroty 76 O szczere Ducha świętego błyskoty![1357]Utkwiony w waszej ognistej koronie 79 Wtem Beatryczy piękność mi rozpłonieUśmiechem między światłości ruczaje 82 Czułem, że wzrok mój nowych sił dostajeI że jak gdyby potężnemi pióry 85 Czułem to, żeśmy lecieli do góry,Po roześmianiu gwiazdy purpurowem,[1358] 88 Modlitwą serca, tym wspólnym duchowymJęzykiem Bogu składałem ofiary 91 A nie ostygły jeszcze we mnie żaryCałopalenia, gdym miał niewątpliwy 94 Bo tak szkarłatny, światły nad podziwyBłysnął kształt w głębi tęczowego kręga, 97 Jak owa, która dwa bieguny sprzęga,Gwiazdami siły różnej świecąc światu, 100 Tak pośród Marsa pełen majestatuZnak mi się jawił[1361], złożony w te linie, 103 Tutaj ma sztuka z pamięcią się zminie,Bo oto w krzyżu lśniła postać CHRYSTA: 106 Lecz kto krzyż bierze naśladując CHRYSTA,Przebaczy mowie mojej niedojrzałej, 109 W ramionach krzyża, tam gdzie się mijałyLub gdzie schodziły święte błyskawice, 112 Jako przez niedość szczelne okienniceWciska się iskier gromada drgająca 115 I cząsteczkami ognia cień roztrącaCo go człek sobie sztucznie dla osłony 118 Lub jako w gęśli albo wielostronejHarfie ze zgodnych uderzeń wykwitną 121 Tak ja w me zmysły przejmowałem szczytnąMuzykę świateł, która się zbierała 124 Śpiewana była snać najwyższa chwała:»Powstań«, — »zwyciężaj« — jeno mię doleci 127 Zatem się we mnie taka miłość nieci,Że owładnęła całą duszą moją: 130 Może te słowa nieopatrznie roją,Mając przepiękne oczy w niepamięci 133 Ale kto zważy, iż żywe pieczęci[1362]Piękna, im wyżej, tem działają żywiej 136 Miałem zwrócone, ten usprawiedliwiW czem uchybiłem, albowiem dowiodę, 139 Wszak ona wzrosła tymczasem w urodę[1363].
PIEŚŃ XV.[1364]
1 Ta dobra wola, w której się wykrywaMiłość, będąca z wolą boską w mirze, 4 Milczenie słodkiej nakazała lirze[1365],Pokojąc struny w szczytnym instrumencie, 7 Mogłybyż modłom moim stać na wstręcieIstoty, które zgłuszyły swe pienia, 10 Taki doczeka duszy potępienia,Kto się pozbywa sam miłości czystej 13 Jako przez lazur cichy i przejrzystyCiągnąc za sobą zadumane oczy 16 I zda się gwiazdą która z drogi zboczy,Tylko że tamta, w miarę jak się zniża 19 Tak porzuciwszy prawe ramię krzyża,Od konstellacji gdzie mieszka, jak strzała 22 Ni się od wstęgi perła odrywała:Z bieli jarzącej swój ognik wyłoni 25 Potem się ku mnie jak Anchiz[1366] przykłoniWedle powieści poety, tą chwilą, 28 »O ty krwi moja, obsypana tyląŁask bożych, komuż tak szczęśnie jak tobie 31 Tak rzekła światłość. Więc w jasnej osobieWzrok utkwię i znów pani mojej lice 34 Takim uśmiechem grały jej źrenice,Żem się swojemi zdał zapadać do dna 37 W słuchaniu słodka, w widzeniu pogodnaPostać zaczęła mówić dziwne rzeczy: 40 Nie przeto, by duch tajność miał na pieczy,Ale że nabył przez swe wniebowzięcie 43 Lecz gdy gorącej miłości napięcieTak odtężało, że tajników zjawa 46 Pierwsze, co mi się wyrozumieć dawaByło: »Sławię cię, trójjedną Istotę, 49 A dalej: »Słodką i dawną tęsknotę,Wyrosłą z wróżby zapisanej w księdze, 52 Koisz[1368] przechodząc za jasne wrzeciędzeBytów niebiańskich, dzięki tej co z twego 55 Ty wiesz, że ku mnie myśli twoje biegąOdbite z Boga i obraz zeń wstaje 58 Nie pytasz zatem, ktom ja, przecz się zdajęPłonąć jasnością czerwieńszych korali, 61 I wiesz prawdziwie, bo wielcy i maliTych nieb są jeno odbiciem zwierciadła, 64 Lecz aby miłość, która mną owładłaI ma wnet moję tęsknotę uzdrowić 67 Szczerze, wesoło, ufnie spiesz wysłowićJaka się w tobie myśl i chęć poczęła; 70 Na Beatryczę spojrzałem; pojęła,Nim rzekłem słowo; uśmiechu wymowa 73 Potem zacząłem: »Odkąd Pierwsza owaRówność wam błysła, wszak się w was kochania 76 Bowiem je Słońce grzeje i rozsłaniaCiepłem i światłem w takiej równej mierze, 79 Zato chęć a moc w naszej ziemskiej sferze,Z powodów, które poznali niebianie, 82 W tym ja śmiertelny znajduję się stanie,Przeto jedynie sercem niosę do cię 85 Topazie żywy[1371], który w tym klejnocieNiezrównanymi blaskami wykwitasz, 88 »Szczepie mój miły, że tu wnet zawitasz,Czekałem. Jam jest twego rodu korzeń«. 91 Ten, który żyjąc śród padolnych stworzeńDał ci nazwisko i sto lat z okładem 94 Był synem moim a twoim pradziadem;Słuszna żebyś mu w tej ciężkiej przygodzie 97 — Florencja w starym mieszcząca się grodzie,Skąd jej jak dzisiaj wydzwaniały wieże, 100 Nie były modne kosztowne odzieże,Manele, wieńce, trzewiczki i pasy: 103 Córka rodząc się, rodzica nie straszyŻe wyjdzie za mąż, nim doczeka pory; 106 Nie stały pustką pałace i dwory,Ani był znany kunszt Sardanapala, 109 I nie prześcigał jeszcze MontemalaUccellatoio[1374], a nie tak upadła 112 Szlachta jak Berti[1375] pas rzemienny kładłaZ kościaną sprzączką; niewiasty wstawały 115 Nerli, Vecchietti[1376] w proste samodziałyChodzili strojni; żony u wrzeciona 118 Szczęsna z nich każda, że w ojczyźnie skona,Lub że od męża, samotna w izdebce 121 Inna, bywało, ślęczy przy kolebceI ową gwarą właściwą dziecinie, 124 Ta u przęślicy długą nitkę winieSnując powieści, — tak wieczór ulata, — 127 Tak trudno było spotkać w owe lata[1379]Cianghellę, albo Lapa Saltarella[1380], 130 Do tej siedziby miru i wesela,Do tego cnego, wiernego narodu 133 Marja, od matki mej w bólach poroduWzywana; imię i chrztu szatę nową 136 Bracia się moi Elizeusz zowąI Moront; żony ojczyzna nad Padem[1381]: 139 Potem chadzałem z cesarzem Konradem[1382];On mię pasować raczył na rycerza, 142 Lud wojowałem, co święte wybrzeżaFałszywą wiarą plugawi, w zdobyczy 145 A potem byłem od szkaradnej dziczyZbawion żywota, który w mętnym zdroju 148 I z męki wszedłem do niebios pokoju.
PIEŚŃ XVI.[1383]
1 O krwi człowieczej dostojeństwo liche!Pytam ja, czyli dziwić się wypada, 4 Gdy porywami swych uczuć nie włada,Skoro tam, gdzie mu prosto dano latać, 7 Jesteś jak ten płaszcz, co go ciągle łataćPotrzeba, bowiem czasu go nożyce 10 »Was« — (tym wyrazem tok mowy pochwycę,Który był czczony w twem mieście, o Tewrze! 13 Tu Beatrycze uśmiechem odewrzeUsta, znak dając na porozumienie, 16 »Was« — tak powiadam — »swoim ojcem mienię;Przez was mi wzrasta mówienia otucha, 19 Radość mi pełnią strug napełnia ducha;I znów się cieszę, że pod tak bogatym 22 Szczycie dostojny, powiedzcie mi zatem,Kto dziady wasze; do winnicy pańskiej 25 Mówcie mi, ile trzody świętojańskiejByło podówczas? jacy luminarze 28 Podczas kiedy ja tak pochlebnie gwarzę,Coraz się jasność jego rozrumienia 31 A jak w mych oczach piękniej się przemienia,Tak mi łacińską mową[1389] ucho pieści, 34 »Od dnia gdy Marji Anioł przyniósł wieści,Do dnia gdy matce mojej, dzisiaj świętej, 37 W obiegu po raz pięćset pięćdziesiątyTrzydziesty gwiazda co przed tobą płonie 40 Dom nasz stał w miejscu, gdzie w dorocznym gonieNa ostateczną trafiają dzielnicę 43 Kto byli moich rodziców rodzice,O tem zamilczeć tutaj skromność każe: 46 Od chrzcielnic po most, gdzie Mars trzyma straże,Mieszkańców zdatnych do walnego szyku 49 Lecz krew ludności co dziś jest na znikuZlana z krwią Campi, Certalda, Figghiny, 52 Bogdaj nie były wcielone do gminy!Galluzzo albo Trespiańska przykopa 55 Nie trzebaby wam znosić odór chłopaZ Aguglion, albo rodzonego w Signie, 58 Gdyby ten co dziś ku przepaści chynieNie był dla swego Cezara macoszy, 61 Taki Florentczyk, co się dziś panoszyHandlem, powracałby do Simifonti, 64 Trzymaliby się w Montemurlo Conti,Cerchi by żyli w prowincji Acone 67 Stadła małżeńskie źle postanowione,To złe, skąd czyha na państwo zagłada, 70 Ślepy byk prędzej, potknąwszy się, pada,Niż ślepe jagnię: byle z dobrej stali, 73 Przyjrzej się Lunie, przyjrzej Urbisaglii,Jako zginęły; patrz, śmierci zarody 76 Że z biegiem czasu upadają grody,Niechaj ci dziwne nie będzie odkrycie; 79 Wszystko ma swą śmierć, lecz ta czasem skryciePrzychodzi i kres przed oczyma chowa, 82 A jak wirując, sfera księżycowaRaz wraz to zniża, to podnosi fale[1398], 85 Przeto nie będzie tobie dziwno wcale,Że się tu mężów florenckich przypomni, 88 Catellinowie, Ughi mi przytomni,Filippi, Greci, Ormanni, Albrichi: 91 Wielcy dziadowie, rodów naczelniki:Owi z Sannella oraz owi z Arki, 94 Nad bramą, która obciążyła barkiDźwigając takiej podłości brzemiona, 97 Ród Ravignanów siadł, skąd rozplenionaFamilia Guida i liczni dziedzice 100 Pan z Pressy znał już wtedy tajemnicęRządów pomyślnych; już dom Galigaio 103 W górę wyrosła już kolumna z Vajo,Sacchetti, Giuochi, Fifanti, Basucci, 106 Ow szczep, z którego wyrośli Calfucci,Strzelił wysoko; do krzeseł się wspięły 109 Niejedne własną dumą się zwichnęły,Podczas gdy w złotych kulach[1400] było ładnie 112 Takimi czyny doszli chwały snadniePrzodkowie onych, co dzisiaj w kościele 115 Zgraja zuchwała[1402], co się smoczy śmieleNa pierzchających, lecz gdy jej kto kłami 118 Już się wznosili — drobni ludzie sami:Na teścia dąsał się Ubert Donati[1403], 121 Już Caponsacco osiadł się bogatoZszedłszy z Fiesole; już wzmogła uczciwa 124 Rzecz to zaiste dziwna[1404], lecz prawdziwa:Do miasta wrota ubożuchne wiodły, 127 Kto tylko zdobił tarcz pięknemi godłyCnego barona, któremu brzmi sława 130 Szlachectwo razem brał i wszystkie prawa.(Choć dziś się z ludem brata ktoś, co złotej 133 Już Importuni kwitli, Gualterotti;Już wreszcie Borgo żyłoby spokojnie, 136 Dom, co początek dał zabójczej wojniePrzez pomstę słuszną za niecne zachody[1406], 139 Cny był sam i cne związane z nim rody;O Buondelmonte, czemuż cię widzieli 142 Ci co dziś smutni, byliby weseli,Gdybyś do miasta jadąc, spoczął w Emie 145 Lecz było trzeba, by florenckie plemięPoświęciło cię w miru dni ostatnie 148 Widziałem zatem w jedno plemię bratnieCzule spojoną Florencję w tej porze, 151 Z onymi rody w jednym sławnym zborzeLud sprawiedliwy tak, że lilii kwiaty 154 Ni odmieniały bieli na szkarłaty[1407].
PIEŚŃ XVII.[1408]
1 Jak ten, co bieżał, dawszy słuch obmowie,Badać Klimenę o swe pochodzenie 4 Tak jam się kwapił i tak me pragnieniePojęli ona i duch świętej chęci, 7 Więc Beatrycze rzekła: »Tchnij goręciejPożądań twoich wewnętrznymi żary, 10 Bo choć nam nie są tajne twe zamiary,Chcę byś się uczył, sam będąc niesytym, 13 »O pniu ojczysty, coś nieb dosiągł szczytemI rzeczy przyszłe leżące w bezkresie 16 Któremu każdy dzień dzisiejszym zwie sięTak nieomylnie, jako jest niemylne 19 W czas gdy mię ramię Wirgilego silneWiodło ku górze co lekuje skazy 22 O losach swoich słyszałem wyrazySrogie[1411], choć dusza jak skała ciosana 25 Oto chcę wiedzieć od samego rana,Jaka się dola stanie mym udziałem, 28 Tak się do iskry świętej odezwałemI jak mi jasna moja pani każe, 31 Nie w tej dwuznacznej dawnych wieszczków gwarze,Jak nią wróżyli, zanim był zabity 34 Lecz w mowie prostej, jasnej i niekrytejDziad mój najmilszy ozwał się łaskawie, 37 »Wszelkie zdarzenie, co w świata ustawieZa pojęć waszych materyją leży, 40 Lecz się z przedwiedzą boską nie przymierzyZdarzeń konieczność[1412]; tak wzroku narzędzie 43 Jak ucho słyszy organ, który gędzieSłodką harmonię, tak i wzrok mój chwyta 46 Więc jak wygnały niegdyś Hipolyta[1413]Z Aten macochy niecne obyczaje, 49 Już tego pragnie ktoś i już nastajeNa cię i wnet się twą krzywdą nasyci 52 Winę, jak zwykle, poniosą pobici,Lecz pomsta, która za zbrodnią ugania, 55 Naprzód porzucisz najsłodsze kochania:To pierwsza będzie z twych losów przygody 58 Poznasz następnie, jakie gorzkie godySpożywać cudzy chleb; jak uciążliwa 61 Lecz co ci bardziej dopiecze do żywa,Będzie kompania, którą zły los wnęci 64 Niewdzięczna, głupia, bez czci i pamięciNieprzyjacielsko stanie przeciw tobie, 67 Jej zbydlęcenie poznasz po sposobieJakim ci będzie czynić swoje wstręty: 70 Pierwsza gościna gdzie będziesz przyjęty,W czesnej wielkiego Lombarda ostoi: 73 Taka go hojność i uprzejmość stroi,Taka łaskawość w dobrodziejstwie skrzętna, 76 Z nim ujrzysz chłopię[1416], które wzięło piętnaOd szczęsnej gwiazdy w urodzin godzinie, 79 Nie wiedzą jeszcze dzisiaj o chłopczynie,Bowiem zaledwie lat dziesięć, nie dłużej, 82 Gaskon wielkiego Henryka nim zdurzy,Blask cnót młodzieńca światu się objawi[1417]: 85 A dobroć jego tak się rozesławiPrzez usta wielu po świata połaci, 88 On cię też kiedyś wesprze i wzbogaci:To zdziała jego nad ludem opieka, 91 Słuchaj, co niesie przyszłość niedaleka,Lecz nie głoś...[1419]; rzeczy dodał niesłychane: 94 Oto są — mówił — glossy przypisaneDo wróżb o tobie; oto niekorzyści, 97 Nie przeto oszczędź bliźnim nienawiści;Trwalsze po tobie wieńce wawrzynowe, 100 Gdy dusza święta zakończyła mowęI tak ucięła nić w onem przędziwie, 103 Zacząłem jak ktoś, co wygląda chciwieJakowejś rady od osoby drogiej, 106 »Ojcze mój, widzę, czas w pełne ostrogiPędzi przeciw mnie, a cios tem boleśniej 109 Toż muszę tarczą osłonić się wcześniej,Bym, skoro los mi ojczyzny nie życzy, 112 Tam, w owym świecie bezmiernej goryczyI na tej góry pięknej krętym szlaku, 115 I tutaj w niebie z gwiezdnego orszakuSzły mi w słuch rzeczy, które gdy powtórzę, 118 Gdy zaś przed prawdy oznajmieniem stchórzę,Lękam się stradać przyszłego żywota 121 A wtem klejnotu mojego jasnotaUśmiechem w snopy wybłyśnie ogniste 124 I doda: »Tylko sumienie nieczysteZ własnych lub cudzych win, twoich orędzi 127 Ty jednak z prawdy dróg nie schodź ni piędzi:Opowiedz w pieśniach wszystką twoją zjawę, 130 Chociaż użali się na cierpką strawęPosmakowawszy, potem z jej dosytu 133 Wołanie twoje będzie wiatr u szczytuGór, co najwyższe potrząsa konary, 136 K’temu to w niebie i w wieczystej karyDolinie i tam na górze umorzeń 139 Bo nie buduje się duch ludzkich stworzeń,Ani przykładom wierzyć nie jest zwykły, 142 I nie znęci ich żaden dowód nikły«.
PIEŚŃ XVIII.[1422]
1 Już zadumaniem własnem się ukoiłBłogosławiony wid, a jam radości 4 Gdy pani co mię wiodła ku boskości,Rzekła: »Myśl odmień[1423]; bacz, jak niedalece 7 Na głos ten spojrzę ku mojej Opiece:Jaką miłością wzrok jej święty gore, 10 Nie tylko przeto, że słów nie dobiorę,Lecz że nie zdołam odwołać w pamięci, 13 Tyle rzec jeno wspomnienie mię nęci,Że gdym poglądał na nią, w tym zachwycie 16 Aż z jej lic piękna wiecznego odbiciePośrednie ku mnie odstrzelone, daje 19 Gdy tak od światła jej uśmiechu taję,Rzekła mi: »Obróć się i spójrz po stronie: 22 Gdy duszę wszystką jakaś myśl pochłonie,To się ją łacno odgaduje z twarzy, 25 Toż widząc, jak się płomyk święty żarzyI tem zarzewiem w uśmiech przyodziewa, 28 Płomień rzekł: »Na tem piątem piętrze drzewa[1424]Co z góry czerpie sok, nie traci liści, 31 Siedzibę mają duchowie ogniści,Co zasłużyli, nim doszli podwyża 34 Lecz spojrzyj teraz na ramiona krzyża:Kogo zawołam, zleci takim ruchem, 37 Gdy patrzę, ognia wyrwie się okruchemNa wzew: »Jozue!« jedna jasna dusza; 40 Potem na wtóry wzew MachabeuszaDruga zaczęła w lot okrążać polem: 43 Więc za Rolandem i Wielkim KarolemBiegła mi w tropy źrenica rozwarta, 46 Potem widziałem Wilhelma, Renwarta;Goffreda dusza mknęła świętym szlakiem 49 Zjednany z duchów krążących orszakiemÓw wid mówiący pokazał nareszcie, 52 Obróciłem się ku świętej niewieściePo mej prawicy, tusząc, że pochwycę 55 Ujrzałem wtedy jej czyste źrenice:Nigdy nie była strojniejsza w pieszczotę 58 Jak dobrze czyniąc, wzmaga się ochotęI rozkosz dobra, a śród tego społem 61 Tak zapatrzony w piękny cud, pojąłem,Że ja i ze mną wszystka niebios chwała 64 Jak w jednej chwili rumieńcem zapałaI znowu, skoro ze wstydu ochłonie, 67 Tak ją ujrzałem obróciwszy skronie;Nagle w jasności złagodzonej zbladła[1429], 70 W tej Jowiszowej żagwi[1430] się układłaMiłość, błyszcząca płomiennymi znaki 73 A jak siedzące po wybrzeżu ptakiCiesząc się swojej wygrzebanej strawie 76 Tak pośród świateł migocą jaskrawieDuchy pieśń nucąc, aż sobą wypiszą 79 Naprzód w takt śpiewu chwilę się kołyszą,A potem w każdej literze zatknionej 82 O boska Muzo, która bijesz w dzwonyGeniuszom, długi wiek im niosąc w darze, 85 Pokrzep me siły, niechaj się odważęSkreślić tę ogniów mowę jasnowzorą: 88 — Ujrzałem tedy pięć razy siedmioroGłosek wiązanych ognistym zaplotem: 91 Diligite justiciam: z swym przedmiotemSłowo wybłysło w tej pierwszej kwaterze; 94 Gdy wiersz dopełnił kresu na literzeM, wtedy Jowisz zdał się srebrny cały, 97 Na szczyt owego M pozlatywałyIskry i pieśnią zaczęły wymownie 100 Jak gdy potrącisz zapaloną głownię,Tysiąc się iskier zaraz z niej rozleci, 103 Trysła kurzawa ognistej zamieci:Tutaj opada, tam się w górę wzbije, 106 A gdy iskrami całe tło wyszyje,Tedy patrz: gwiazda utkana przy gwieździe 109 Ten kto tam jeździ, wodza swojej jeździeNie zna; sam wozi, wydzielając onę 112 Chór co skwapliwie układał koronęZ lilij ponad M, kilkoma obroty 115 O słodka gwiazdo, iloma-ż klejnotyŚwiadczysz, że Prawo ziemskie się wywodzi 118 Więc błagam kornie Myśl, z której się rodziTwój ruch i władza, niech odpędza chmurę 121 Niechaj zapłonie gniewem po raz wtóryNa tych, co hańbią kupczeniem dom boży, 124 Wojska niebieskie! przed wami się korzyDuch mój: módlcie się za ten ród człowieczy, 127 Dawniej się w wojnie używało mieczy;Dziś się odkrada od ust chleb prawdziwy, 130 Ty klątw miotaczu, któreś mazać chciwy,Wiedz: żywie Paweł, i Piotr za winnicę 133 Odpowiesz: Ja się wizerunkiem sycęŚwiętego, który zamieszkał pustkowie 136 — A jacyś Paweł i Piotr mi nie w głowie!...[1435]
PIEŚŃ XIX.[1436]
1 Lśniło przedemną z rozwartemi pióryPiękne zjawisko; pośród słodkich pieni 4 Każda duszyczka, rubinek w czerwieni,Słońcem odbitem tak gorzeć poczęła, 7 Co tutaj wejdzie do mojego dzieła,Nie było z pisma znane, ni ze słuchu, 10 Orzeł przemawiał; w powietrznym podmuchu»Ja« »Moje« brzmiało powiadano głośno, 13 »Żem sprawiedliwą czynił i litośną,Ku wielkiej jestem podniesiony cześci, 16 Pozostawiłem czyny takiej treści,Że je człek lichy bliźniemu zachwala, 19 Jak z mnóstwa głowni jeden się rozpalaŻar, tak z miłości wielu w tym płanecie 22 Więc się ozwałem: »Nieśmiertelne kwiecieWiecznej radości, wy, co wszystkie wonie 25 Tchnieniem ukójcie głód, co w mojem łonieWciąż się odzywa od młodości rana, 28 A gdy tu w niebie sprawiedliwość PanaInne królestwa czyni swem zwierciadłem, 31 Wiecie, jak chciwie tu słuchać przypadłemCo mi rozjaśniać raczycie, i która 34 Jak sokół, kiedy pozbywszy kapturaWykręca głowę i krasą się chwali 37 Tak wstrząsnął sobą znak, w którym się paliŁask bożych chwała i zabrzmiał w muzyce, 40 »On, co przyłożył cyrkiel swój w graniceŚwiata[1440], — tak brzmiało, — i na jego scenie 43 Nie mógł swej mocy znamion na stworzeniePrzenieść do tyla, aby jego słowo[1441] 46 Dlatego duch ten, co był stworzeń głową[1442],Upadł przez pychę jak owoc zielony, 49 Więc temże bardziej twór niedokształconyNigdy wielkiego Skarbu nie doceni, 52 Wzrok nasz, jakkolwiek jest jednym z promieniTej myśli, która wypełnia krawędzie 55 Z natury własnej tych sił nie dobędzie,By się mu jawił w pełni Bóg przestworza: 58 Tem bardziej waszym sprawiedliwość bożaTak płytko właśnie odsłaniana bywa, 61 Dno widzi z brzegu, tam gdzie fala spływa,Lecz go nie widzi na morzu szerokiem: 64 Nie jest światłością, co nie płynie tokiemNiezamąconej jaśni; jest ciemnością 67 Oto że tobie nad sprawiedliwościąPrawdziwą sklepień zasłona odkryta, 70 Mówiąc: »Mieszkaniec z nad Indu koryta,Z nieuznającej Chrystusa dziedziny, 73 Sądząc rozumem pobudki i czyny,Przypuśćmy, że jest bez wszelkiej przywary, 76 Jakiż sąd słusznej nań dopuści kary,Jeżeli umrze w pogańskim obłędzie? 79 A któż ty jesteś, co siadasz za sędzięI badasz tysiąc mil odległe sprawy 82 Gdyby nie Pisma świętego ustawy,Zaiste, miałby powód do wątpienia, 85 O twory ziemskie, o mózgi z kamienia!Najwyższa Wola, Dobroć pierworodna, 88 Ta rzecz jest słuszna, która z nią jest zgodna[1443];Promieniowaniem ziemskie byty płodzi, 91 Jak tuż nad gniazdem krążący się wodziBocian, gdy swoje wykarmił pisklęta, 94 Tak poruszała się figura świętaMemi tęsknemi oczyma ścigana, 97 Krążąc nuciła: »Jak jest nieprzejrzanaPieśń nasza, której nie zgadniesz tajników, 100 Gdy się uciszył rój światłych płomykówDucha świętego, nie burząc figury, 103 Głos mówił: »Nie siadł między orła pióryNigdy człek ziemi niewierzący w CHRYSTA, 106 Lecz patrz: niejeden wykrzykuje CHRYSTA,Co go w dzień sądu będzie tak daleki, 109 Chrześcian zawstydzi syn Nilowej rzeki,Kiedy się obie rozdzielą drużyny: 112 Co królom waszym wytkną Tatarzyny,Kiedy się zjawi w księdze prawda naga, 115 Tam z rąk Alberta zadana zniewagaWnet piórem bożem będzie zapisana: 118 Tam fałsz, na który żali się Sekwana,Cierpiąca że jej znieprawia pieniądze 121 Tam się obaczy tę wyniosłą żądzęNadymającą Anglika i Szkota, 124 Tam też rozpusta i gnuśność żywotaKrólów hiszpańskiej i czeskiej dzierżawy, 127 Jeruzalemu monarcha kulawyM-tą mieć będzie znaczone swe złości, 130 Tam znajdzie wyrok chciwstwa i podłościTen, co ognistą wyspę ma pod stróżą, 133 Jego przepychy nikogo nie zdurzą:Będzie miał żywot kreślony tytłami, 136 Wuj jego i brat żyw stanie przed wami,Których nieczyste dzieło antenaty 139 Król Portugalu w niecnotę bogatyI Król Norwegii i ten król Dalmata, 142 O szczęsne Węgry, gdyby w ręce kataWięcej nie wpadły; szczęsny kraj Nawarry, 145 W zapowiedź tego, co tamtej na barySpadnie, Nikozja łka i Famagosta, 148 Której złość innych okrucieństwu sprosta«[1445].
PIEŚŃ XX.[1446]
1 Kiedy ta gwiazda, co jest lampą świataZa widnokręgu zasunie się ścianę 4 Wprzód jednym jasny, przez taką odmianęStrop tysiącznymi błyska ornamenty, 7 Tom miał widzenie, gdy zamilkł dziób świętyW godle, które się rozpostarło chwałą 10 Bo nagle mrowie ogników zadrżałoI zabłysnąwszy wzniosło antyfonę, 13 Kochanie[1448] słodkie, w uśmiechu oponęZasnute! jakie rzucałoś płomienie 16 Skoro już drogie, jarzące kamienie,Którymi iskrzy się płaneta szósty, 19 W słuch mi uderzą niby wód upusty,Które ze skalnych, nabrzmiałych garłuszy 22 A jak gitary dźwięk nabiera duszyU rękojeści lub wiatr wydmuchnięty 25 Fletni, tak rozgwar tej orlicy świętejNatychmiast szumem dziwnym zaszeleścił 28 W głębi się począł i głosem obwieściłPrzez dziób i słowy przemówił takiemi, 31 »Na ten mój narząd, którem orły ziemiWzierają w słońce«, — głos do mnie powiada, 34 Śród iskier, z których mój kształt się układa,Owy rój duchów, co nim w oku świécę, 37 Ognik co moję stanowi źrenicę,Był niegdyś Ducha świętego lutnista: 40 Teraz wie, skoro z zasługi korzysta,Jaka jest wartość w jego pieśni czynie, 43 Z piątki, która brwią nad okiem się winie,Duch co nad samym mym dzióbem się żarzy, 46 Teraz wie, kiedy wspomnieniem kojarzyZ dolą dawniejszą to dziś słodkie życie, 49 Ta iskra, co się sadowi na szczycieBrwi, umierając dopraszała zwłoki, 52 Teraz wie, jak są niezłomne wyrokiBoskie, choć z łaski szczerego pacierza 55 Ów trzeci, pewny, iż dobre zamierza,Zabrawszy z sobą znak mój i statuty, 58 Teraz wie, jako zły skutek wysnutyZ dobrych zamiarów nieba mu nie wzbroni, 61 Ów, co po łuku brwi schodzi ku skroni,— Wilhelm; ten sam kraj płacze nad nieżywym, 64 Teraz wie, jak się w królu sprawiedliwymKochają nieba, bo swą czułą wolę 67 Któżby chciał wierzyć na błędnym padole,Że tu Ryfeusz[1455] trojański się złoży 70 Teraz wie, że się w głębiach łaski bożejTak niezbadana tajemnica mieści, 73 Jako skowronek naprzód się obwieściPieśnią na skrzydłach drgając — i odrazu 76 Takie więc miałem widzenie obrazuWieczystej woli[1456], która wszelkie ciało 79 A choć wątpienie moje przezierałoPrzez mą istotę jak barwa przez szkliwo, 82 Lecz z ust słowami: »A co to za dziwo?«[1457]Wypadło mocą własnego ciężaru 85 A potem w oczach swoich pełne żaruTak przemówiło znamię orła święte, 88 »Widzę, twej wierze daje to zachętę,Że ja powiadam: wewnętrzne znamiona, 91 Czynisz jak człowiek, co poznał imionaRzeczy, lecz nie treść; gdy kto nie pokaże, 94 Królestwa niebios hart w miłości żarzeI w tej otusze żywej się odpręża, 97 Nie tak, jako mąż w bitwie zgina męża,Ale poddaje się z własnej ochoty 100 Podziw sprawiły tobie dwa żywoty:Pierwszy i piąty, które w naszej sferze 103 Z ciał swych nie wyszły, jak mniemasz, w niewierze;Chrześcijanami grzebła ich mogiła: 106 Bo jeden z piekieł, skąd nie wiodła siłaWłasna nikogo, wrócił do swych kości, 109 Ufność, pacierzom która drogę mościKu Panu; a On folgi mu udziela, 112 Więc się w swój zewłok sławna dusza wciela:Tak długo bawi między ziemskie rzesze, 115 A wiara taki ogień z niej wykrzeszeMiłości szczerej, że po wtórym skonie 118 Wtóry duch z łaski, tryskającej w łonieKrynic tak tajnych, że żadne stworzenie 121 W sprawiedliwości skupił wszystko chcenie;Więc z łaski w łaskę Bóg go tak nawidził, 124 On w nie uwierzył i zaraz obrzydziłZaduch pogaństwa, a ludziom ujętym 127 Z trzech niewiast brał moc przy swoim chrzcie świętym[1459];Widziałeś wszystkie na prawo Rydwana: 130 O przeznaczenie, głębia nieprzebranaDzieli twój korzeń od wzroku mieszkańców 133 Nie sądźcie-ż rącze, — wy do ziemi krańcówPrzykuci, gdy my, oglądacze Boga 136 Ale niewiedza bytom naszym błoga,A dobro nasze w tem dobru ma zdroje, 139 Oto jak lecząc słabe oczy mojeOwy uroczy wizerunek Pana 142 A jak trącając struny teorbanaDobrym śpiewakom dobre grajki wtórzą, 145 Tak podczas mowy orła, iskier różąRozogniały się dwie święte pochodnie 148 Iskry i słowa falowały zgodnie.
PIEŚŃ XXI.[1460]
1 Ja tedy oczy znów wiążąc z obliczemWładczyni, ducha mego za nią wodzę, 4 Zahamowała swego śmiechu wodzeI mówi do mnie: »Jeśli się zaśmieję, 7 Bo piękność moja krocząc przez wierzejePałaców wiecznych, wciąż rośnie widomie 10 A gdy jej wielkich żarów nie uskromię,To moc twa ziemska w ostrzu jej promieni 13 Do siódmej gwiazdy jużeśmy wzniesieni,Co pod piersiami Lwa[1462] gorejącego 16 Zatem w trop oczu niechaj myśli biegą;Źrenice uczyń tych widzeń zwierciadłem, 19 Gdy kto pomyśli, jakiem słodkiem jadłemKarmiłem zmysły tonąc w cudnej twarzy, 22 Pojmie, skoro to dwie rozkosze zważy:Wzroku i słuchu, jak chętnie i szczérze 25 Wewnątrz kryształu, który w świata wirzeKrąży, a zwie się, jak król pierwobytu[1463], 28 Z barw złota pełnych słonecznego śwituWysnuta, biegła ku górze drabina[1464] 31 Patrzę, po szczeblach zstępuje drużynaŚwietlana: rzekłbyś, że w swe kształty bierze 34 Jak kawki, nocne porzuciwszy leże,Swoim zwyczajem kupiąc się u sioła, 37 Te odlatują, by nie wrócić zgoła,Te, skąd wzleciały, ściągają powrotem, 40 Takim przedemną wzlatywały lotemGromadnie owe migotliwe roje, 43 Wtem duch najbliższy mnie w cudowne strojePrzejasnych blasków ubrał się odrazu: 46 Lecz ta, od której czekałem rozkazuSłów czy milczenia, zcichła nieruchoma, 49 Potem snać życzeń mych dusznych wiadoma,Widnych w Nim, co mu widne tajń i jawa, 52 A ja: »Zasługą nie zdobyłem prawaProsić, byś do mnie obrócił orędzie; 55 Karmiła, duchu, żyjący w oprzędzieWłasnej uciechy co się blaskiem wieńczy, 58 I czemu w światów tych jasnej obręczyNiechają śpiewu rajskie służebnice, 61 On na to: »Ziemski twój słuch i źrenice;Śpiew zmilkł przed tobą z tej samej przyczyny[1466], 64 Ja sam po szczeblach tej świętej drabinyWitać cię blaskiem i słowem łaskawszem 67 Nie większa miłość czyniła mię żwawszym;Równa lub większa tam górą się żarzy, 70 Lecz szczytna Miłość, co nas ma we strażyPosłami woli, która światom włodnie, 73 Na to ja: »Wiem już, w twą świętą pochodnięPatrząc, iż wolna wola na tym dworze 76 Lecz jeszcze rozum mój pojąć nie może,Czemu na tego radosnego gońca 79 Jeszczem nie dobiegł mowy mojej końca,Gdy zatoczyła krąg świetlny opona 82 A głos miłosny wyleciał z jej łona:»Upadłszy na mnie, promień łaski bożej 85 Potęga światła z mym wzrokiem się złoży,Dotąd mię wznosi, aż mi się ukaże 88 Z niego radosny blask, co się nim żarzę,Bowiem z jasnością mojego widzenia 91 Lecz najświatlejszy nawet duch płomienia,Najzapatrzeńszy w Bogu Seraf święty 94 Bo tajemnica ta w takie odmętyZapada wiecznych niebieskich wyroków, 97 Skoro znów staniesz pośród ziemskich mroków,Powiedz swej braci: niechaj po próżnicy 100 Myśl, co tu świeci, tam jest we mgławicy.Więc uważ: który śmiertelnik odpowie, 103 Tak skoro tamę naznaczył mej mowie,Musiałem zmilknąć, pokarmu niesyty; 106 »W pośród Italii ciągną się granityGór stromym grzbietem, twej ojczyzny blizko; 109 Przełęcz tam leży, Katrji ma nazwisko[1468];Pod nią święcona pustelnicza grota, 112 W ten sens poczęła raz trzeci istotaŚwięta i wiodła dalej: »Tak żarliwie 115 Że na potrawach przyprawnych w oliwie,Było, przeżywam upały i chłody 118 Plon wydawały nabożne ogrodyNiebu obficie; dziś są pustem mianem, 121 Na świecie byłem Piotrem Damianem(Zaś Piotr Pokutnik w domu bożej Matki 124 Gdym już przeżywał żywota ostatki,Powołano mię do tego honoru, 127 Wszak Cefas[1470], a z nim Naczynie wyboruDucha świętego szli bosi i chudzi, 130 Dzisiejszy pasterz tak się nie utrudzi:Ma po pachołku z tyłu i na przedzie, 133 Pod jednym płaszczem koń i jeździec jedzie,Tak że dwie bestje chodzą w jednej skórze: 136 Gdy mówił, światła wyiskrzone w górzeSchodziły krążąc i przez szybkie ruchy 139 Otoczywszy go, przystanęły duchy:Wraz runął okrzyk[1471] w wyższe regiony, 142 Nie zrozumiałem, hukiem zwyciężony.
PIEŚŃ XXII.[1472]
1 Pochyliłem się przerażony wielceKu mojej pani; tak dziecię się wiesza 4 Ona jak matka, gdy pomóc pospieszaSwemu blademu, zlękłemu chłopięciu 7 Rzekła: »Czy nie wiesz, żeś w rajskiej krainieI czyli nie wiesz, że Raj wszystek święty 10 W coby cię mego uśmiechu ponęty,W coby cię śpiewy szczytne obróciły, 13 Gdyby ci modły ich odkryte były,Poznałbyś, że już pomsta niedaleka: 16 Miecz boży bowiem ni spieszy, ni zwleka:Temu się żmudny wydaje, lub żwawy, 19 Teraz uwagę zwróć na inne zjawy:Duchów dostojnych tu obaczysz roje, 22 Gdzie chciała, oczy obróciłem swoje;Ujrzałem krążków sto[1474], co na się wzajem 25 Stałem, jak kiedy zawahani stajem,Tłumiąc pragnienie duszne i w obawie 28 A w tem największy z błyszczących jaskrawieRajskich klejnotów[1475] ku mnie się przywionie, 31 »Gdybyś to widział« — mówi — »jaki płonieOgień w mieszkańcach naszego płanety, 34 Lecz byś zwlekając, do wysokiej metyNie spóźnił lotu, ja twej niewyznanej 37 Wierzchołek wzgórza, gdzie u stromej ścianyPrzylgnęło drobne murami Cassino, 40 Jam pierwszy dobrą darzył go nowinąO Nim, co światu głosił prawdy dziwo, 43 Bóg mi dozwolił widzieć trudu żniwo,Bom ponawracał grody okoliczne 46 Owe ogniki, to są duchy liczneKontemplatywne; pod świętymi żary 49 To jest Romuald, a tamten Makary[1476];Bracia to moi, co trwali w klasztorze, 52 A ja do niego: »Czułość, co w ferworzeSłów twoich tętni i ochota szczera, 55 Serce me taką ufnością otwiera,Jak słońce różę, aż się całkowitą 58 Więc proszę ojcze i pytam cię, czy toDoznam tej łaski, aby lico w lice 61 On na to: »Bracie, niebiańskie tęskniceUkoi w tobie sfera ostateczna, 64 W niej pełna, źrzała, całości bezpiecznaWszelaka żądza; ona nie odmienia 67 Biegunów nie zna, ni rozprzestrzenienia;Nasza drabina tonie w jej bezmiarze 70 Już patryjarcha Jakób w sennej marzeWidział wierzchołek tej samej drabiny: 73 Dzisiaj brać moja piąć się na wyżynyNie spieszy, jeno regułę z ferworem 76 Mury, co niegdyś miały być klasztorem,Są dziś jaskinią, a kaptury mnisze 79 W obliczu Boga lichwa się zapiszeMniej ciężej, niźli kościelne bogactwa, 82 Bo ten depozyt, to własność biedactwa[1479],Ilekroć żebrać w imię boże będzie; 85 Mdłe ludzkie ciało: choć w zacnym zapędziePoczyna, prędzej mija mu ochota, 88 Piotr rozpoczynał bez srebra i złota,Jam stawiał zakon modlitwą i postem, 91 Ty, coś znał prątek, widzisz, jak ze wzrostemKarłowacieje konar na krzewinie 94 Lecz Jordan, kiedy cofnął się w pustynię,Morze, gdy pierzchło z bożego wyroku[1480], 97 Rzekł i spłynął się na drabiny stokuZe swą drużyną; zbite w jasną chmurę 100 A słodka pani popchnęła mię w góręPo szczeblach owych za świateł orszakiem; 103 Nie wstępowały wstępowaniem takiemNa żaden ziemski schód stopy niczyje, 106 Że prawdę mówię, niechaj tak zażyjęRajskich tryumfów, dla których bez liku 109 Bo oto palec sparzony w płomykuMniej prędko zemknie, niźli ja wleciałem 112 Gwiazd świetna paro, o blasku nabrzmiałymPotężną mocą; z was był formowany 115 Z wami wstępował i schodził w rumianejZorzy rodziciel śmiertelnego bytu 118 Potem, gdym zaznał łaski i zaszczytuPrzejęty w sferę, która z wami krąży, 121 Ku wam nabożnie dusza moja ciążyI mocy swoje posila i wzwyża, 124 »Pora ostatnich wyzwoleń się zbliża«Rzekła Beatryx; czujna w przyszłem dziele 127 Zanim cię przecież w ten świat nowy wcielę,Przypatrz się, oczy potoczywszy dołem, 130 Abyś pogodnem sercem i wesołemWitał wspaniałą rzeszę planetarną, 133 Zaczem sfer siedem oczy me ogarnąI glob[1483] tak nikły w swojej ziemskiej zjawie, 136 Temci ja wyżej człowieka postawięIm mniej go ceni; lecz kto w wyższe strony 139 Spostrzegam córę płonącą Latony,Lecz bez plam ciemnych, co była przyczyna, 142 Na twego patrzę, Hyperionie, synaNie mrużąc oczu; i jak się świetlany 145 Tam mi się jawi Jowisz miarkowanyPomiędzy ojcem a synem; tam widzę 148 Zaczem oglądam siedem płanet w lidze,Jak która wielka, jakim torem biega, 151 Bryłka, co ziemską dzikość w nas zażega,Kiedym tak krążył z wiecznemi Bliźnięty, 154 — A potem w oczy spojrzałem mej Świętej[1485].
PIEŚŃ XXIII.[1486]
1 Jak ptak w osłonie lubionych gałęziSiedzi na gnieździe pośród miłych dziatek 4 I żeby zebrać pokarmu dostatek— Słodkim trud wszelki dla takiej korzyści, — 7 Czas wyprzedzając, który światło ziści,Patrzy czy zorza wschodu nie roztrąca 10 Tak moja pani stała czekająca,Utkwiwszy oczy w niebios okolicę, 13 Widząc że się jej zapalało lice,Byłem jak człowiek, który się wysila, 16 Niedługo jeszcze trwała owa chwilaCzekania, kiedym ujrzał, że pożarną 19 A Beatrycze: »Oto już się garnąRzesze z tryumfu Chrysta; oto w toku 22 Twarz swą ubrała w płomienie, a w okuZatliła takiej radości kagańce, 25 Jak na księżyca pełni Diana tańceWyprawia z nimf swych nieśmiertelnem gronem 28 Tak obaczyłem nad iskier milionemSłońce; tamtejsze światy tak niem płoną, 31 Pod przeźroczystą i jasną przeponąLśniła substancja światłości tak wielka, 34 O Beatrycze, luba wodzicielka!...Oto mi rzekła: »Władze twe rozprzęga 37 To owa Mądrość i owa Potęga,Co szlak otwarła od ziemi ku górze, 40 Jak ogień rwie się, uwięziony w chmurzeCo go nie zdoła objąć, więc wypruty 43 Tak duch mój pasion na biesiadzie sutejZolbrzymiał w sobie i tak wybiegł z ciała, 46 »Podnieś powieki, spójrz jaka-m się stała;Z wielkich widoków nabrałeś tej mocy, 49 Czekałem czegoś, jak ten, co po nocyBył nawiedzony cudną senną marą 52 Gdy ucieszyła mię piękną ofiarąWartą wdzięczności tak wielkiej i trwałej, 55 Choćby języki wszystkie pomagały,Które Polymnia[1491] z siostrami na mlécznym 58 Trudnoby pieniem tem wielojęzycznemRzec, czem był uśmiech kraszący jagody 61 Więc opisując owe rajskie grody,Święcone dzieło przeskokami biegnie 64 A ty zważywszy ciężar, który zegnieNajtęższe siły w każdym ziemskim tworze, 67 Nie dla maleńkich łódek jest to morze,Gdzie płynie barka moja niespożyta; 70 »Czemu twarz moja tak cię czarem chwyta?Patrz indziej[1492], gdyżeś u ogrodu proga, 73 Tu rośnie Róża, w której słowo BogaCiałem się stało; tu lilije wonne 76 Tak Beatrycze; a myśli me skłonneK’jej woli, nowe widowisko chłoną; 79 Jak pod obłoku spękaną zasłonąW słońca kurzawie, która przez nią leci, 82 Tak się przedemną mrowie iskier kwieciPooświecanych blaskiem gdzieś z wysoka; 85 O szczytna Mocy, co kształtem obłokaWzniosłaś się w górę, ażeby, zbyt nizko 88 Słysząc to kwiecia pięknego nazwisko,Którego wzywam zmierzchem i o świcie, 91 A ledwo, że się w oczach mych odbicieŻyjącej gwiazdy odmalować zdoła, 94 Gdy wtem żagiewka[1494] gdzieś od niebios czołaZleci i w jasny wieniec się zaplata 97 Nawet najsłodsza melodyja świataCo dusze więzi w zgodnych dźwięków mirze, 100 Przeciwstawiony tej niebiańskiej lirze,Co tu klejnoty świetnymi jaśnieje 103 »Ja jestem radość anielska, co siejeGórną uciechę, a z żywota płynie, 106 I będę krążył, pókiś ty przy Synie,Pani niebieska i póki w obręczy 109 W ten sens okrężna melodyja dźwięczy,A inne światła imieniem »Maryja« 112 Ów płaszcz królewski, co sobą spowijaWszechświata warstwy i żar w siebie bierze 115 Tak swoich ogni najniższe obrzeżeKreślił wysoko ponad świata zwoje, 118 I że nie zdołam w niebieskie pokojeZdążyć dość szybko, gdzie się uwieńczona 121 A jak dziecina, kiedy nakarmiona,Giestem wskazując co jej w duszy świta, 124 Tak owa duchów rozgorzałych świtaPrężyła w górę swych płomieni kiście, 127 Na oczach moich gorzała rzęsiście,Regina caeli nucąc, trzódka gwarna: 130 O jakże dobrym plonem jest ciężarnaKażda z skrzyń owych, co na ziemskiej roli 133 Tutaj się żyje i czerpie dowoliZ uskładanego umartwieniem plonu, 136 Tak u stóp Chrysta i u Marji tronuZwycięstwa swego używa bezpieczny 139 Ten, co ma klucze od radości wiecznej[1499].
PIEŚŃ XXIV.[1500]
1 »Bractwo[1501] wezwane na wielką wieczerzęBaranka, co tak waszych łaknień baczy, 4 Skoro za łaską bożą on się raczyTem, co się z chleba waszego odkruszy[1502] 7 Niech was niezmierny głód jego poruszy:Otrzeźwijcie go rosą; wszak czerpiecie 10 Tak Beatrycze. Wtem każdy w tym świecieUweselony duch stał się jak fryga 13 Jak się rząd kółek zrzeszonych prześcigaW zegarze: małe zda się w miejscu stoi, 16 Podobnie duchy niebieskiej ostoiObracały się to wolno, to żwawiej, 19 Z wieńca co mi się najpiękniejszy jawiWytrysnął promień[1504] tak szczęsnej ekstazy, 22 W krąg Beatryczę owionął trzy razy,A brzmiało z jego ust tak boskie pienie, 25 Ominę piórem rzecz nad przyrodzenie;Nie głos, fantazję nawet zbyt mam ostrą, 28 »O ty nabożna, czuła, święta siostro!Patrz, jak mię wabią za szczytne regiony 31 Tak przystanąwszy, wid błogosławionyW twarz Beatryczy z ognia błyskawicy 34 A ona: »Wielki cieniu jasnolicyMęża, co klucze pańskie w swe władanie 37 Zadaj mu łatwe lub trudne pytanie:Dowiedz się, czy-li w wierze nie szwankuje, 40 Wprawdzie, wierzy-li, ufa-li, miłuje,Nie skryte tobie, gdyż wzrok twój dostawa 43 Ale że wielu nabyło tu prawaObywatelstwa czcią dla wiary świętej, 46 Jako się szkolarz zbroi w argumentySłuchając mistrza słów, by jego wzorem 49 Tak śród tej mowy jam się czynił skorymZacząć dysputę i wystąpić godnie 52 »Chrześcijaninie, z przekonaniem zgodnieMów, co nazywasz wiarą?« — Wzniosłem lice 55 Potem utkwiłem oczy w Beatryczę:Ona mi giestem dawała odpowiedź, 58 »Łaska« — zacząłem, »która mi tę spowiedźPozwala odbyć przed wodzem naczelnym, 61 Jako napisał piórem wierzytelnemBrat twój, co z tobą po ścieżynach prawa 64 Wiara jest rzeczy czekanych podstawa,Wiara — argument rzeczom niepojętym: 67 Głos na to: »Stąpasz po dobrze wytkniętymSzlaku, jeśli wiesz, dlaczego jest ona 70 Ja na to: »Rzeczy tajnia niezgłębiona,Którą mi dano oglądać w tej sferze, 73 Że ich byt wszystek polega na wierze,W której nadzieja szczytna się zakłada, 76 A że z jedynej wiary nam wypadaSyllogizować bez innej podpory, 79 Głos na to: »Gdyby tak pewnymi toryPrawd dochodzono pośród ziemskiej włości, 82 Te słowa tchnęły z płomiennej miłościI jeszcze: »Już się zbadało do znaku, 85 Lecz powiedz: Masz-li tę monetę w saku?«»Zaiste«, rzekłem, »lśniąca i toczona; 88 Potem zabrzmiało ze światłości łonaGorejącego: »Perła prawowita[1510], 91 Skąd ci się bierze?« »Ta struga obfitaDucha świętego, która z każdej karty 94 Taki stanowi dowód nieprzepartyI tak niezbicie w mój umysł się wkowa, 97 Na to głos prawił: »Ta stara i nowaTradycja, która tak twą wiarę stali, 100 »Dowodem mi są te, cośmy czytaliCuda, dla których dłoń ziemskiej przyrody 103 Głos pytał znowu: »Gdzie widzisz dowody,Że cuda działy się? Czy nie w tem właśnie, 106 Rzekłem do ducha, co pytał tak jaśnie,»Nawróciły się bez cudów, toć przecie 109 Ty-żeś szedł biedny i głodny po świecie,Kiedyś siał ziarno dobrego rodzaju, 112 Gdym skończył mówić, cały dworzec RajuPieśnią Te Deum zabrzmiał przez obszary 115 A owy książę, co po drzewie wiaryWspierał z gałęzi na gałąź me loty, 118 Mówił: »Do myśli twej Łaska w zalotyIdąca[1513], w onej o wierze rozprawie 121 Ja ci to w pełni uznaję i sławię.Teraz, w co wierzysz, powiedz mi w rozłące 124 »O święty ojcze, o tchnienie widząceRzecz w którą wierzysz; coś u grobu Pana 127 Chcesz, by słowami była ci podanaSuma prawd, które wyznaję skwapliwie 130 Wierzę w jednego Boga, który żywieWiecznie i wzrusza świat, sam niewzruszony, 133 Ni przyrodzony, ni nadprzyrodzonyDowód zniewala me wierzące chęci, 136 Mojżesz, Psalmista i prorocy święciI Ewangielia; Ty, druhowie twoi, 139 Więc w Trójcę świętą wierzę, co się troi,Tak pozostając jedną w swoim składzie, 142 Prawdę o Trójcy tej przepastnym ładzieNiby pieczęci niemylne odbicie 145 To źródło moje[1515]; iskra, co w rozświcieCoraz szerszymi ogniami się pali 148 Jak pan, któremu miłą wieść przysłaliMiłego posła bierze w uściśnienia 151 Tak błogosławiąc, śród rajskiego pieniaTrzykroć mię ognia okręcił zawojem 154 Snać mu wlubiłem się mówieniem swojem.
PIEŚŃ XXV.[1516]
1 Jeśli poemat święty, co doń społemZiemia i niebo przykładały dłoni[1517], 4 Zwycięży srogość[1518], co mi wstępu broniPięknej owczarni, gdzie bytem jagnięcem 7 Z inną ja mową, choć już nie młodzieńcemWrócę poeta; u chrzcielnego zdroju 10 W wierze tam wszedłem, która do pokojuWiedzie: w nagrodę święty Piotr z płomyków 13 A wtem z pośrodka rozśpiewanych szykówTrysł promień i szedł na gromady czele, 16 W oczach mej pani zatliło wesele:»Przypatrz się, widzisz rajskiego magnata, 19 Jako to gołąb do gołębia zlata,Puszy się, grucha, kroczy dookoła 22 Tak tu apostoł witał apostoła,Jeden drugiemu miłość niosąc w darze 25 A gdy skończyli obaj luminarzeWitać, stanęli przedemną jak świéce, 28 A Beatrycze umiliwszy lice:»Przesławny bycie, któryś pisał dzieje 31 Spraw, niech się tutaj wymówi nadzieję;Ty ją przedstawiasz, ilekroć swą chwałą 34 »Podnieś ty zatem głowę i patrz śmiało;Co tu przybywa z śmiertelnej natury, 37 Tę mi pociechę tchnął ów ognik wtóry;Wzniosłem więc oczy zmrużone w poświacie, 40 »Skoro-ć pozwolił Władca w majestaciePrzed śmiercią rajskich oglądać baronów[1524] 43 I skoroś poznał prawdę jego tronów,Nadzieję teraz, która miłość nieci 46 Wyznając, czem jest i jak się nią kwieciTwa dusza i skąd ku tobie przybywa«. 49 Gdy to usłyszy pani dobrotliwaKu wzlotom skrzydła moje hartująca, 52 »Jak wyczytałeś w skrach naszego Słońca[1525],Nie chowa sytszych nadzieją żołnierzy 55 Dlatego jemu z egipskiej obieżyW jerozolimskie dano wstąpić wrota, 58 Dwa punkty inne[1527], gdy pytać ochota(Nie g’woli wiedzy, lecz by niósł ludowi 61 Jemu zostawiam; tuszę, że odpowie,Ani stąd będzie dawał folgi pysze; 64 Stałem jak uczeń, który chęcią dyszeI czeka, w sobie gotów na pytanie, 67 »Nadzieja«, — rzekłem — »jest oczekiwanieChwały niechybnej, która mi z zasługi 70 Z licznych gwiazd biorę te jasności strugi,Lecz kto najhojniej nalał mi z tej czary, 73 Powiada w hymnie: Ufają bez miaryCi, którym nie jest skryte imię Twoje; — 76 Oglądam potem przelane te zdrojeDo twego Listu; oto mię przesyca 79 Podczas gdym mówił, ta żywa zbiornicaŚwiatła migała ze swego ogniska 82 I tchnął głos: »Miłość co ze mnie wytryskaK’nadziei, która mi towarzyszyła 85 Żąda, bym wezwał cię, skoro tak miłaTobie ta cnota, abyś łaską silny 88 »Jest w Piśmie świętem«, tak rzekę, »niemylnyCel jej wskazany: oglądam go ninie. 91 Mówi Jezajasz, że w swojej krainieKiedyś dwoista je oblecze szata, 94 Jeszcze wyraźniej u twojego brataOwo widzenie szat świetności białej 97 Gdym skończył mówić, gromkimi hejnałyWionęło: Sperent in te[1530] z nad mej głowy; 100 Wtem z pośrodka nich strzelił promień nowy:Gdyby Rak tyle miał jasnej urody, 103 Jak wstaje, stąpa i wchodzi na godyDziewica hoża, nie by się pochwałą 106 Tak w moich oczach Zjawienie stąpałoKu parze duchów co się kręgiem toczy, 109 Wtem się głos jego z ich pieśnią zjednoczy:A moja pani jak oblubienica 112 »Oto ten, który skłaniał niegdyś licaNa przenajświętsze łono Pelikana[1532] 115 Tak rzekła; ani zaszła w niej przemiana,Bo ciągle wzrok swój obracała bacznie 118 Jak patrząc w słońce spostrzegać się zacznieŻe się powoli w tarczę zmienia ciemną, 121 Tak ja, w żar patrząc co gorzał przedemną,I mówił: »Czemuż wysilasz się tyle 124 Pyłem jest ciało moje w ziemskim pyleI póki liczba nie będzie spełniona 127 Dwa tylko światła[1533], z pośród duchów gronaZ ciałem wstąpiły w niebieskie pokoje; 130 Gdy skończył mówić, spłomienione zwojeZatrzymały się, wraz z harmonią ładną, 133 Tak wiosła, rafę ominąwszy zdradną,Naborykawszy się z nurtów nawałem, 136 Jakże się nagle ogromnie zmieszałem,Kiedy chciawszy się przyjrzeć Beatryczy, 139 Choć była przy mnie w tym kraju słodyczy.
PIEŚŃ XXVI.[1534]
1 Gdym nad ślepotą moją stał w żałobie,Z ognia, którego uległem pożodze 4 Mówiąc: »Zanim twój zmysł odzyska wodze,Co się od blasku mojego podarły, 7 Mów: na jakim się fundamencie wsparłyKochania twoje? Niech cię nie przestrasza 10 Bo pani, co cię w te światy zaprasza,Ma w swoim wzroku moc, którą na chore 13 »Niechże uleczy«, rzekłem: »w każdą poręOczy me dla niej jak wrota otwarte, 16 Dobro, na ten dwór wszystek rozpostarteJest mego ducha alfą i omegą, 19 Usta, com przez nie zbył przestrachu megoUpewnion, że mię nie tknęła ślepota, 22 »Przez gęstsze« — prawi — »siać musisz rzeszotaI wyznać, czyjej to dłoni napięcie 25 »W filozoficznym prawdy argumencieOraz w powadze, co się zeń wyłania, 28 Dobro pojęte z chwilą rozeznania,Im więcej w sobie zawiera dobroci, 31 Więc do Istoty, w której się stokrociDobro do tyla, że wszystko co żywie 34 Bardziej niż indziej musi każdy chciwieDążyć kochając, kto się ubezpieczy, 37 Tej prawdy nabył mój umysł człowieczyOd mędrca, który miłość uznać każe 40 Nabył od Stwórcy, co w świętym rozgwarzeZ Mojżeszem, mówił rozumiąc o sobie: 43 W twej też powieści wzniosłej ją sposobię,Gdzie się najwyższa tajemnica słowi 46 Tu usłyszałem: »Wierząc rozumowi,Wierząc powadze, co się z nim nie mija, 49 Ale wprzód jeszcze jedno powiedz: CzyjaMoc[1539] cię ku Bogu ciągnie swemi pęty? 52 Chrystusowego orła[1541] zamiar świętyNie był mi tajny; czułem krom wątpienia, 55 Zaczem mówiłem: »Wszystkie ukąszeniaKu Bogu w słodkiej bodące katuszy 58 Istota świata, istota mej duszy,Śmierć którą poniósł On, bym ja był żywy 61 I wiedza prawdy, której byłem chciwy,Sprowadziły mię z wód miłości grzązkiej 64 Miłuję wszystkie te bujne gałązki[1542]Rozwite w sadzie, kędy niepojęty 67 Kiedy umilkłem, poprzez firmamentyŚpiew brzmiał, a pani mojej słodkie tony 70 Jako się budzi człek światłem rażony(Bo się duch wzroku jego z blaskiem zmaga 73 I w przedmiot blizki poglądać się wzdragaCałkiem nieświadom swojej wzrocznej siły, 76 Tak z moich źrenic wszelkie mroczne pyłyZwiała pani ma swemi źrenicami, 79 Wtem śród migotu, który w oczach gra mi,Wzrok mój na nowe dziwo się otworzy: 82 A Beatrycze rzekła: »W tej tu zorzyWdzięczy się Stwórcy pierwsza dusza męża[1543] 85 Jako gałązka, gdy ją wiatr zwycięża,Szczytem się zgina ulegając sile 88 Tak ja zdumiony ku światłu się chylę;Poczem mię zaraz prostuje na nowo 91 »Jabłko, coś było stworzone gotowo,Ojcze, któremu wszelaka podwika 94 Mów do mnie, prośba moja cię potyka;O czem, — nie wskażę, bo pragnę co żywo 97 Jako to owad, kiedy popędliwąChęcią wiedziony, co go lecieć zmusza, 100 Podobnie owa pierworodna duszaOkazywała skrząc w jasnym oprzędzie, 103 I tchnęła ku mnie: »Zbyteczne orędzie;Chęć twa widniejsza przed mojem obliczem, 106 Gdyż ja w zwierciedle widzę niezwodniczem,Gdzie się odbija każdy twór przyrody, 109 Chcesz wiedzieć: kiedy Pan Bóg mię w ogrodyRajskie wprowadził, skąd Ona cię z ciałem 112 — Jak długo w rajskich uciechach wytrwałem;— Za co tak srodze Pan Bóg mię strofował 115 Nie to, synu mój, żem z drzewa kosztował,Było przyczyną wywołania mego, 118 Tam, skąd twa pani wzięła Wirgilego,Cztery tysiące trzysta dwa obroty 121 Wschodząc wszystkiemi Zodyjaku wroty,Narachowałem dziewięćset trzydzieście 124 Język dany mnie i pierwszej niewieście,Masz wiedzieć, wygasł, zanim się poczęło 127 Bowiem w rozumie ludzkim wszczęte dziełoGnąc się z afektem poddanym wpływowi 130 Rzecz przyrodzona jest, że człowiek mówi,Lecz wybór mowy jemu zostawiono; 133 Kiedym zstępował z ziemi w piekieł łono,Szczyt Dobra zwał się Jot; z niego się leją 136 Potem znów Eli[1545], — zwyczajną koleją:Bo zwyczaj ludzki jako drzew ubiory 139 Na szczycie falą okolonej góryŻyłem niewinny — do pozbycia cześci, 142 Następującej po godzinach sześci«[1546].
PIEŚŃ XXVII.[1547]
1 Ojca i Syna i świętego DuchaRaj cały zabrzmiał niemilknącą chwałą:[1548] 4 Uśmiechem mi się wszechświata wydałoTo, com oglądał; słodkie upojenie 7 O radość, szczęście, o niewysłowieniePiękny kochania i miru żywocie! 10 Stały przedemną, zatlone w ochocieCztery pochodnie[1549]. I jęła ta, która 13 Przeobraziła się wtem jej natura:Jakby z Jowiszem Mars postać lataczy 16 Opatrzność, z której każdemu się znaczyKolej i służba, nakazało ciszę 19 »Żem pąsem spłonął« — takie słowa słyszę, —»Nie dziw się, bo gniew, co we mnie dygoce 22 Ten, co przywłaszczył sobie na OpoceTo moje miejsce, moje miejsce, moje 25 Zmienił mych kości cmentarne pokojeW krwi i plugactwa cuchnącą kałużę, 28 Jakie w wiszącej przeciw słońcu chmurzeRankiem lub zmierzchem barwy widzieć można, 31 A jak niewiasta o siebie nietrwożnaZlęknie się przecie i wstydem zapała, 34 Tak Beatrycze wszystka pokraśniała:Podobna była ciemność firmamentu, 37 Duch mówił tonem żałoby i wstrętu:Jak mu się przedtem zasępiły lica, 40 »Po to-ż karmiła się oblubienicaPańska krwią moją i Lina i Kleta[1552], 43 By dojść tu, gdzie jest życia szczęsna meta,Syksta, Piusa, Kaliksta, Urbana[1553] 46 Intencja była, aby armia PanaPrzez naśledników na dwojaką stronę: 49 By klucze[1555], straży mojej powierzoneMiast godeł świętych na sztandarach szyto, 52 By wizerunek mój w pieczęciach rytoNa fałszowane, kupne przywileje; 55 W skórach pasterzy wilki wyszły z knieje;Kolejno wszystkie zwiedzają owczarnie... 58 Już z Kaorzanem Gaskończyk[1556] się garnieSpijać krew naszę; o początku prawy, 61 Jednak Opatrzność, która rzymskiej sławyObrońcę światu dała w Scypionie, 64 Ty synu, gdy cię ku padolnej stronieCiało znów ściągnie, nie chowaj języka 67 Jako się na dół od nieba pomykaZamrożonego powietrza płat biały 70 Taki się czynił eter pełny chwały,Gdy górą płatki tryumfalne ronił, 73 Wzrok mój światełka znikające gonił,Aż wreszcie przestwór porwał je za progi 76 Pani ma widząc, żem od skier pożogiOderwał oczy, rzekła: »Pochyl głowę 79 Ziemia, odkąd ją oglądałem, noweJawiła lico; snać łukiem zwrotnika 82 Stąd me spojrzenie za Gadem spotykaSzlak Ulyssesa szaleństw; stąd znów morze, 85 Więcejbym odkrył miejsc na ziemskiej korze,Lecz pod mą stopą okrężnymi loty 88 Myśl do mej pani lecąca w zaloty[1560]Kieruje memi oczyma, że muszą 91 Kunszt i natura, co się o to kusząCzy w kształcie żywym, czy w kreślonem dziele, 94 Razem zebrane nie miały tak wieleWładzy, jak cud ten, którym mię olśniła, 97 A jej spojrzenia potajemna siłaZ gniazda mię Ledy wyrwawszy[1561], w regiony 100 Jej najgórniejsze, jej najniższe stronyTak jednolite są[1562], że nie obliczę, 103 Lecz ona wiedząc, czego w sercu życzę,Rzekła, — a taka biła z niej poświata, 106 »Natura ruchu, który środek świataTrzyma w bezwładzie, a resztę w pęd rączy 109 Z niczem to niebo swych wirów nie łączyPrócz z Myślą bożą[1564]; z niej miłość wynika 112 Miłość i blask je swym kręgiem zamyka,Jak ono mniejsze kręgi; po swej chęci 115 Samo się ruchem niewymiernym kręci;W niem inne ruchy mieszczą się wymiernie 118 Oto jak Czasu krzew rośnie misternie:Korzeń zapuszcza w tym szczytnym wazonie, 121 Chciwości![1566] wir twój śmiertelników chłonie:Kto weń popadnie, pewny jest zatraty, 124 Pięknymi kwitnie wola ludzka kwiaty,Lecz ustawiczny deszcz zawiązki psowa, 127 Wiara, niewinność dziś chyba się chowaŚród dzieci: zanim broda stanie w krasie, 130 Ow, który dzieckiem pościł, w prędkim czasie,Gdy przyjdzie piątek, głodem się nie morzy: 133 Ów, który dzieckiem przed matką się korzy,Ledwo językiem władać się nauczy, 136 Tak się to z białych szat w czarne obłóczyCóra płanety, co przed sobą pędzi 139 Mowa ci moja pytania oszczędzi:Oto ród ludzki wnet prawdy odwyknie, 142 Zato nim styczeń w szczęt z zimy wyniknieDzięki tej drobnej cząstce poniechanej, 145 Iż los od wszystkich nas oczekiwanyW kierunku rufy dziób obróci statku 148 A kwiecie owoc prawy da w ostatku«[1568].
PIEŚŃ XXVIII.[1569]
1 Tak to przedemną świata obyczajeW całej nagości występku odkrywa 4 »Jak za plecyma zatlone łuczywaZgadnie ktoś, trafem spojrzawszy w zwierciadło, 7 A zwróciwszy się, widzi że przypadłoWidmo do rzeczy w zwierciadlanej szybie 10 Tak jam się zwrócił, — bodaj nie pochybięPamięcią, skorom zajrzał w jej źrenice, 13 A gdy tak patrzę i spojrzenia sycęTem, co tam widne pośród sfer obszaru 16 Promieniejącą ujrzę iskrę żaru;A tak mi w oczach przenikliwie pała, 19 Gwiazda niebieska nieskończenie mała,Gdy ją się przy tym punkciku postawi, 22 W tem oddaleniu, w jakiem ci się jawiW koło płomienia krąg świetlanej tęczy 25 Dokoła punktu maleńkiego, ręczejNiźli najszybszy ruch dokoła świata, 28 Spojrzę, a nad nią drugi krąg polata,Trzeci i czwarty wolniejszymi gony, 31 Za szóstym siódmy, smugą roztoczonyTaką szeroką w przestrzeni się pali, 34 Ósmy, dziewiąty; — a tem opieszalejKażdy z tych kręgów swoję wstęgę wije, 37 Żar najświatlejszy z tej obręczy bije,Która najbliższa czystej iskry leży: 40 Pani ma widząc, że mię kłopot świeżyTrapi: »Od tego« — powiada — »ognika 43 Spojrzyj na koło, co go prawie tyka[1573]:Miłości żar w niem gore niespożyty 46 Na to ja mówię: »Gdyby wszystkie bytyTrwały w tym ładzie, co te sfery sprzęga, 49 Ale w granicach dokąd rozum sięga,Im sfera dalsza jest centralnych zniczy, 52 Więc gdy spragniony duch mój poznać życzyWszystek ład w dziwnym tym anielskim chramie 55 Spytam, przecz prawom przyrodzonym kłamieObraz, gdy wzoru nie odtwarza wiernie? 58 »Jeśli twe palce na taki misternieSplątany węzeł za słabe, — nie dziwo: 61 Tak rzecze pani ma i doda: »Żywo!Mą wiedzą nasyć głód co cię pożera, 64 Każda niebiosów tych widzialna sferaMa obwód różny wedle mocy bożej, 67 Gdzie większa dobroć, tam i szczęścia sporzej;Sporsze z obfitszych źródeł się wyłania, 70 Więc niebo, które w swoje wirowaniaWciąga świat cały, kołu odpowiada 73 Kto ład tutejszy wedle mocy bada,Nie według tego, jak szerokiem kołem 76 Ujrzy świat duchów i materji społemKrążące: z niższym mniejszy, z wyższym większy, 79 Jako się w górze rozjaśnia i piększyStrop wypuklonej lazurowej czary, 82 I z pod powłoki rozprószonej paryCo się całunem kładła na błękicie 85 Tak mnie się stało, kiedy mi odkryciePrzez nią zstąpiło, bo tegoż momentu 88 A gdy ucichły jej słowa do szczętu,Z rzędu kół iskier wytrysły ruczaje 91 Za każdem pożar bił na nieba skraje:A iskier tyle szło, ile zdwajana 94 Z chóru do chóru bieżała HozannaKu chwale Punktu, co dzierży te zwoje 97 Ona myśli mej nowe niepokojeWidząca rzekła: »Te dwa pierwsze skręty 100 Każdy związany z Nim silnemi pętyWylata wbożyć się woń ile zdoła, 103 Dalsze w kochaniu wirujące kołaZowią się Trony, bo dla Boga stoją: 106 Wiedz, że rozkoszą o tyle się poją,Ile się każdy w otchłani zanurzy 109 Poznałeś, jaki akt narzędziem służyBłogości rajskiej: oto zapatrzenie[1577], 112 Miarą błogości są zasług strumieniePłynące z Łaski i z własnej dobroci; 115 Następny ternar, w którym się stokrociKrzew tej wieczystej wiosny, co go z liści 118 To w trój-melodji nucący lutniściWieczne Hozanna, w trzech stopniach wesela, 121 Na trzy włódarstwa zatem się rozdziela:Po pierwsze — Państwa, drugie — Mocy, trzecie: 124 Więc z Archaniołów i Książąt się plecieKrąg przedostatni, a w ostatnim krążą 127 Te wszystkie stopnie z szczytem oczy wiążąA w dół panują, tak, że w bożą stronę 130 Już Dyjonizy[1579] myśli utęsknioneZwracał do duchów tych górnego rzędu: 133 Grzegórz się rozszedł z nim, lecz gdy oprzęduCiała pozbywszy, tu otwarł źrenice, 136 Jeśli zaś mędrzec zniósł tę tajemnicęLudziom, to przeto, że mu ktoś dyktował[1580], 139 I w inne jeszcze prawdy się wpatrował.
PIEŚŃ XXIX.[1581]
1 Ile upływa mgnień od chwili onej,Gdy wszedłszy pod znak Wagi i Barana 4 Trwa, horyzontem wspólnym opasanaI stoi w równej dali od Zenitu, — 7 Tyle milczała Beatrix, do szczytuZwrócona, gdzie się tlił punkt, przesłoneczny, 10 Potem zaczęła: »Pytać trud zbyteczny:Twoje pragnienie stamtąd mi widnieje, 13 Nie, by radości własnej przywilejeZwiększyć, lecz by blask co z niej się wyłania 16 W bezczasie wiecznym, za granicą trwaniaI pojmowania, z woli swej podmuchu 19 Ani też przedtem nie trwała w bezruchu,Bo nie istniało ni »przedtem« ni »potem«, 22 Jako trójstruny łuk potrójnym grotem,Tak wola boża wystrzeliła w czynie 25 A jak w krysztale, szkle albo bursztynieOd chwili, kiedy promień je otworzy, 28 Przerwy nie widno, tak tu z ręki bożejDzieło trójkształtne odrazu bez zmiany 31 A równocześnie substancjom był danyŁad i to one są stworzenia czołem 34 Czysta potencja podążyła dołem;Potencja i akt, w pośrodku natury 37 Pisze Hieronim, że anielskie chóryByły stworzone na wiele stuleci 40 Ta sprawa ci się rzetelniej wyświeci,Gdy się rozpatrzysz w tych pisem osnowie, 43 Ale pozatem sam rozum ci powie,Że niepodobna, by stworzone dźwignie 46 Gdy się twa baczność do mej myśli przygnie,Poznasz jak były stworzone anioły, 49 Niedługo jednak świetlanemi kołyKrążyli owi duchowie bez błędu: 52 Część pozostała i swego urzęduJęła dopełniać rozkoszą przejęta 55 Powód upadku ich była przeklętaPycha zbudzona w doskonałym tworze[1587], 58 Ci których widzisz, uznali w pokorze,Że to im dobroć boża pomagała 61 Więc też źrenica ich dzielna się stałaZasługą własną oraz łaską bożą, 64 Niechaj me słowa tę prawdę ci wdrożą,Że łaska boska na stworzenia spływa 67 Jeśliś dokonał pilnie swego żniwaWiedzy, już rozum twój sam z siebie zdole 70 Lecz że na ziemi uczą w waszej szkoleTo o aniołów niebieskich naturze, 73 Zatem ci jeszcze wyraźniej powtórzęPrawdę zepsutą wykładem zwodniczym 76 Twory te, odkąd Boga są obliczemSzczęsne, wpatrują się w majestat wieczny, 79 Nie chodzą myśli ich na żaden wstecznySzlak, bo ich jedna myśl zajmuje zbożna; 82 Śni taki mędrzec na jawie, rzec można,Co ucząc wierzy w tamto, lub nie wierzy, 85 Po różnych ścieżkach tam u was się bieżyFilozofując, bowiem wami rządzi 88 A i to jeszcze w niebie się osądziZ większą pogardą, kiedy kto wywraca 91 Nie baczy, jak się krwawicą opłacaPrawd siejba w świecie i jak Pan Bóg sprzyja 94 Więc by zabłysnąć, w księgach się rozwijaWłasne wymysły, a ksiądz z kazalnice 97 Więc, że się księżyc cofnął, aby liceSłońca skryć sobą przy Chrystusa skonie 100 Inny, że przez się stanęła w zasłonieŚwiatłość, ażeby mrok rozpostrzeć gruby 103 Rzadsi nad Arnem Bindowie i Kuby[1590],Niż owo, które do kazań się miesza 106 Tymczasem wiernych nieświadoma rzeszaWraca z pastwiska wiatrem napasiona; 109 Chrystus nie mówił: Ponieście nasionaBredni, kiedy swe w świat rozsyłał ucznie, 112 Oni głosili i jawnie i hucznie,Bojując słowem, aby wiarę dźwigli; 115 Dziś kaznodzieje z baraszek i figliKlęcą naukę, i byle śmiech pusty 118 Gdyby tłum wiedział, co za złotoustyPtaszek się mieści pod mniszą kapicą, 121 Oni to ziemię takiem głupstwem sycą,Że nim się pewnym dowodom poruczy, 124 Wieprz się świętego Antoniego tuczy,A za nim tacy, gorsi niźli wieprze 127 Aleśmy zeszli z drogi, więc na lepszeSprawy obróćmy czas nam pozostały, 130 Rzesze anielskie w swych stopniach do chwałyTak są przeliczne, że niema języka 133 Gdy zważysz, jak w swem proroctwie odmykaTe tajemnice Daniel, pojmiesz snadnie, 136 Kiedy Pramiłość w ich naturę wpadnie,Różnymi z nią się sposoby kojarzy, 139 A że za aktem zapatrzenia w twarzyBoskiej wraz skutek kroczy, więc i wstęga 142 Patrz, jak rozległa jest boża potęga,Skoro zwierciadeł tyle w sobie wszczyna, 145 Mimo to w sobie zostaje jedyna«[1593].
PIEŚŃ XXX.[1594]
1 Gdy sześć tysięcy mil od nas godzinaSzósta najwyższą gorącością zionie, 4 Zaś u nas niebo w swej najgłębszej stronieCzyni się takie, że w niem gwiazda srebrna 7 Stąpi-li słońca przejasna służebnaJeszcze krok dalej, to idąc, wypruwa 10 Tak ów korowód, gdy ciągle przefruwaDokoła punktu, co mię spiorunował, 13 Bladł jak te gwiazdy u niebieskich pował;Więc miłość i gwiazd zdziałało zniknięcie, 16 Gdybym to wszystko chciał w jednym momencieSkupić, co o jej powiedziałem krasie, 19 Tak zmysły ziemskie zwycięża, iż zda się,Że tylko jeden On, co dał ją światu, 22 Bardziej się czuję od jej majestatuPrzybity, niźli w którąkolwiek porę 25 Jako się słońca lęka oko chore,Tak ja uśmiechu jej rażon postrzałem 28 Od dnia pierwszego, gdy jej twarz ujrzałemNa naszym świecie, do tych chwil zachwytu 31 Teraz nie mogę iść dalej, bo mi tuSiła ustawa poetyzująca, 34 Taką przepiękną kiedyś głośniej brzmiącaTuba wysławi, niż to słabe pienie, 37 Z głosem i giestem jak wódz nad stworzenieMówiła; »Otośmy z najszerszej włości 40 W jaśnię duchową[1597] a pełną miłości,Miłości dobra, które trwa w uciesze, 43 Tu ujrzysz obu wojsk niebiańskie rzesze:Jednę tak, jak się przystroi do lotu 46 Jak się duch wzroku od słońca migotuRozprzęga, poczem przestaje być czuły 49 Tak gdy mię żywe jasności osnuły,Źrenica ślepnie i nic nie dostrzega 52 »Miłość kojąca od brzega do brzegaTo niebo, wita błyskiem każdą świécę, 55 Zaledwie krótkie te słowa pochwycę,Gdym poznał, że się w mej górnej podróży 58 A wzrok mój nabrał takiej mocy dużej,Tak stał się zdolny wszelkiego widoku, 61 Ujrzałem światłość w postaci potoku[1600]:Światłość ognistą między brzegów dwoje, 64 Ze strugi iskier wytryskały rojeI zapadały w ukwieconej błoni 67 Potem jak gdyby omdlałe od woniZanurzały się znowu w cudną pianę: 70 »Szczytne tęsknoty, po których w nieznaneKraje wylatać taki żar cię piecze, 73 Napić się musisz wody[1602], co tu ciecze,Nim swoje wielkie ugasisz pragnienie«. 76 Rzeka, topazów przeźrocze kamienieW nurtach wędrowne, zieleń uśmiechnięta, 79 Nie, by rzecz była przez się niepojęta,Lecz to ci pełne widzenie zakłóca, 82 Nigdy dziecina, kiedy się ocucaW późniejszej, niźli jeść zwykła godzinie, 85 Jak ja, zwierciadło kiedy z oczu czynięI całem ciałem chylę się po leki 88 A ledwo z niej się napiły powiekiI duch mój ledwo z niej światłości zarwie, 91 Jak w czasie zapust człek chodzący w larwie,Skoro ją zdejmie, zmieniwszy pozory 94 Tak się zmieniły we wspanialsze tworyIskry i kwiaty — i oto widziałem 97 O blasku boży, przez który widziałemKrólestwa prawdy chwałę nadobłoczną, 100 Światłość to zatem, czyniąca widocznąTwarz Stworzyciela po przed stworzeń wzrokiem, 103 A rozciąga się kolistym otokiemTyle, że całe jego rozpowicie 106 Całe z promieni, przegląda się w szczycieOwego pierworuchowego koła, 109 A jak pagórek od stóp aż do czołaOdbija w wodzie kształt swój, gdyż mu miło 112 Tak ponad światłem wokół się piętrzyłoW tysiąc tysięcy stopni każdą stroną 115 A gdy najniższe stopnie tyle chłonąWielkiego światła, pomyśl, jak go wiele 118 Ile więc liści wszerz i wzdłuż się ściele,Tyle mi widne było w swej postaci, 121 Dalekość ani blizkość tam nie płaci,Albowiem w sferze Boga majestatu 124 W ośrodek żółty wieczystego kwiatu,Co się rozrasta, piększy i śle wonie 127 Jak ten co milczy, ale chęcią płonieMówienia, rwany-m był od Beatryczy: 130 Zmierz, ile gród nasz w głąb i wokół liczy:Patrz, tak są świętych pełne nasze ławy, 133 Na wielkiem krześle, któregoś ciekawy,Bo się w królewskim błyszczy dyjademie, 136 Usiędzie dusza Henryka[1609]; on ziemięItalską przyjdzie ratować z ruiny 139 Chciwości ślepa! z czyjej władasz winy?Przez ciebie ludzie równi z niemowlęty: 142 A będzie siedział na stolicy świętejPodówczas taki, co królowi wszędzie 145 Ale go krótko na świętym urzędziePan Bóg zachowa; strącon do otchłani, 148 Przywali sobą owego z Anagni«.[1610]
PIEŚŃ XXXI.[1611]
1 W postaci jasnej, różanej koronyŚwięci wojacy mi się ukazali, 4 Tuż wzlata drugi, ogląda i chwali[1612]Wielkość Onego, co w nim miłość nieci 7 Jako rój pszczelny raz po raz się wkwieciI znów polata nad pąkiem koliście, 10 Tak owy hufiec między piękne liścieWpadał i wzlatał i ginął w bezmiarze, 13 Z płomieni żywych były jednych twarze,A skrzydła złote: drugi huf był w bieli: 16 Stopień po stopniu schodzili anieliW głąb róży: gońce miru i pogody, 19 Nie stanowiły dla wzroku przeszkody,Ani dla światła te przez blasków morze 22 Bo skroś wszechświata wnika światło bożeI wedle zasług różnie się rozdziela, 25 Owo królestwo ciszy i weselaW lud starożytny i w lud nowy strojne 28 O ty, w jedynej skrze światło potrójne,W którem się miłość duszyczek zażega, 31 Jeśli z dzikiego barbarzyńcy brzega,Który Helice gwiazda w jednej dobie 34 Widząc Rzym w hardej pałaców ozdobieZdumiewali się gmachom Lateranu[1615], 37 Mnie, com z ludzkiego do bożego stanuI z doczesności leciał wieczność witać, 40 Jakież musiało osłupienie chwytać!Zdumiony, szczęśliw, zapatrzony w Róży 43 Jak pielgrzym stając u celu podróży,U ślubowanej świątyni, wesoło 46 Tak ja ku żywym blaskom wznosząc czoło,Po stopniach kwiatu wzrok puszczałem strażą 49 Widziałem lica, co się kochać każą.Własnym uśmiechem i skrą bożą śliczne, 52 Znałem już Raju architektoniczneKształty, lecz skupić się chciałem daremnie; 55 I nowa chęć się zapaliła we mnie,Aby zapytać o coś mojej pani, 58 Jednegom czekał, — drugie wziąłem w dani:Oto w jej miejscu stał mąż siwobrody[1617], 61 Szczęściem kraszone oczy i jagody,A giest miał taki, jak ojciec, do dzieła 64 »Gdzie ona?« — pytam, widząc że zniknęła.»By ci ukoić ostatnie tęsknoty, 67 Tak rzekł i dodał: »Spójrz w szczyt Róży złotej:Tam w rzędzie trzecim ujrzysz ją na tronie, 70 Milcząc ku owej obracam się stronie:Widzę ją w blasku co na okół krąży 73 Od wyżyn nieba, które piorun drąży,Aż po najgłębsze dno morskiego łona 76 Niźli odemnie teraz była ona;Lecz mimo przestrzeń tę, postać mej pani 79 »O święta moich porywów przystani!Aby mię zbawić, ponosiłaś trudy; 82 Jeśli mi dano dziwami i cudyWzrok cieszyć, mocy twej i uprzejmości 85 Przez cię z niewoli wszedłem do wolności,Stąpając wiernie po każdej ścieżynie, 88 Wspieraj mię czuła, teraz i w godzinie,Gdy dusza moja od cię wziąwszy leki 91 Tak się modliłem; a ona z dalekiejStrony uśmiechnie się i znów do zdroju 94 A starzec do mnie: »Byś po długim znojuZ łaski mych uczuć oraz jej pacierzy 97 Niech wzrok po stopniach tego sadu zbieży,Bo tak hartowny w najjaskrawszym żarze 100 Królowa niebios, której niosłem w darzeSerce, pozwoli; łaska jej obfita. 103 Jako gromadka pielgrzymów, gdy witaTwarz wierzytelną Chrysta w Weronice[1618] 106 Pogląda, pasąc nim chciwe źrenice:O Panie Jezu, o Boże prawdziwy, 109 Taki ja byłem, patrząc w płomień żywyMiłości męża, co przez zapatrzenie 112 »O synu łaski! Ubłogosławienie«— Tak mówił starzec, »znano ci nie będzie, 115 Lecz spójrz ku górze; tam w najwyższym rzędzieObaczysz panią, którą za królowę 118 Podniosłem oczy; a jako wschodoweCzęści niebiosów o godzinie świtu 121 Tak niby z dolin patrząc do gór szczytu,Punkt ujrzę w szczycie różanego pręgu[1619], 124 A jak tam, gdzie ma wzejść dyszel zaprzęgu[1620],Co nim Faëton władał niedołężny, 127 Tak sztandar miru[1621] tej niebieskiej księżnejW środku rozbłyskał, gdy w bledsze purpury 130 A w owym środku z rozwartemi pióryAnieli w liczbie pląsali bezkreśnej, 133 Do tych igraszek anielskich i pieśniŚmiała się Piękność, a to jej wesele 136 Choćbym wymowę tę dostał w udzieleCo wyobraźnią, jeszcze te najświętsze 139 Bernard me oczy na najwyższem piętrzeWidząc utkwione w żarów jego żary[1622], 142 Zaczem i moje rozpłoną bez miary.
PIEŚŃ XXXII.[1623]
1 Cały pogrążon w swej świętej rozkoszy,Nauczyciela urząd biorąc na się 4 »Ranę zadała w raju ludzkiej rasiePotem zgojoną dłońmi Matki Bożej 7 O jeden stopień niżej, u podnóżySiedzi Rachela przy twojej Nadziei 10 Sara, Rebeka, Judyt i z koleiPrababka piewcy, co kając się w błędzie 13 Jak je wymieniam tu, grzęda po grzędzie,Wzrok swój zatrzymaj na każdej figurze; 16 Zatem od stopnia siódmego ku górzeI od siódmego w dół, Żydówki siedzą 19 Albowiem wedle praw, o których wiedząWierzący w Chrysta, te niewiasty iście 22 Oto z tej strony, gdzie są Róży liścieW pełni rozwite, ci miejsca zajęli, 25 Po drugiej stronie, tam gdzie się kwiat dzieliPróżnemi krzesły, Bogiem się nasyca 28 Jak z tamtej strony Maryji stolicaI dolne krzesła na rozwitym kwiecie 31 Z tej tron wielkiego Jana, co na świecieBył zawsze święty i znosił pustynię 34 Przy Benedykcie i przy AugustynieSiedzi Franciszek; stworzona z ich tronów 37 A teraz serca uwielbienie ponówDla mocy bożej, która swoje sługi 40 Wiedz też, że idąc w dół od owej smugi,Która przecina środkiem oba działy, 43 Lecz z zasług cudzych; a weszły do chwałyW warunkach, w których możebne zbawienie, 46 Zrozumiesz, słysząc ich dziecinne pienieI patrząc na ich twarzyczki dziecięce, 49 Lecz jeszcze wątpisz i jesteś w udręce,Zatem posłuchaj mojego wywodu; 52 Pośród obszarów rajskiego ogroduŻadna przygodna rzecz się nie nachodzi, 55 Wszystko tu prawo boża wola rodzi,Stosując jedno z drugiem tak roztropnie, 58 Więc dziatkom, co tak zleciały pochopnieKu życiu prawdy, ta sama przyczyna 61 Król, przez którego niebieska krainaTrwa w tym pokoju, miłości, dosycie, 64 Stwarzając dusze w swoich spojrzeń świcie,W łaskę je stroi to skąpiej, to suciej: 67 Stary Testament wykłada to króciejW figurze pary bliźniąt, co się w łonie 70 Więc w miarę łaski co im g’woli płonie,Owa najwyższa promienność żywota 73 Zatem nie większa albo mniejsza cnota,Ale na stopnie odmienne je dzieli 76 Dość dla zbawienia, gdy w niewinnej bieliPierwszych lat swoich zeszły do mogiły, 79 Kiedy się pierwsze wieki wypełniły,Już niemowlętom męskim obrzezanie 82 Lecz dziś w okresie łaski, w nowym stanie,Jeśli nie przez chrzest doskonały CHRYSTA, 85 Teraz spójrz znowu w lica, co do CHRYSTATak są podobne[1628]; ich jasność jedynie 88 Spojrzę, a na Nią radość z góry płyniePrzez owe święte Myśli wysiewana[1629], 91 Żadna mię piękność dotąd ukazanaNie zadziwiła urodą tak przednią, 94 Ta sama Miłość[1630], co zeszła poprzednioZe słowem: Witaj łask pełna Maryja, 97 Wtóruje pieśni słodka melodyjaCałego błogosławionego dworu: 100 »O święty ojcze, co do mnie z przestworuZlatasz, rzucając swą słodką stolicę, 103 Kto jest ten anioł, tak czule w źrenicePatrzący naszej niebieskiej królowej, 106 Takiemi oto znowu pukam słowyDo wiedzy mędrca, co się w Matce bożej 109 A on tak do mnie: »Wdzięk i zapał hoży,Jakie być mogą w duszy i w aniele, 112 Marji zwiastował zwycięstwa wesele,Kiedy Syn boży na się ludzkie złości 115 Teraz niech za mną twój wzrok się wyprości,A ja ci wszystkich mocarzy wymienię 118 Dwa najszczęśliwsze nieba jasnocienie,Jako że Pani dostojnej sąsiedzi[1631], 121 Owy, który jej po lewicy siedzi,To rodzic, smaku nieznanego chciwy: 124 Ów zaś na prawo, to ojciec sędziwyKościoła, co mu Chrystus dla opieki 127 Ten, co przed skonem, w łzach widział powiekiOblubienicy[1632], zdobytej ofiarnie 130 Jest przy nim; a do tamtego się garnieWódz ludu[1633], co go wykarmiła manna, 133 Naprzeciw Piotra oto siedzi AnnaTak zapatrzona radośnie w swej córze, 136 A naprzeciwko patryjarchy w chórzeŁucja[1634], co-ć niosła ratunek tak rączy, 139 Lecz czas uśpienia[1635] twojego się kończy:Bądźmy jak dobry krawiec, co oblicza 142 Ku Pramiłości obróćmy oblicza:Ty poglądając bacz, byś oczy wszczepił 145 Aby cię jednak pożar nie oślepił,Byś nie padł, myśląc, że się w górę ważysz, 148 Prosząc o łaskę; więc nim wyposażyszSiły, uczucie niechaj w tobie wzbierze 151 — Poczem tak zaczął swe święte pacierze:
PIEŚŃ XXXIII.[1636]
1 »Dziewico Matko, Córo swego syna[1637],Korna a w takiej u aniołów cenie, 4 Ty uzacniłaś ludzkie przyrodzenieTak, że Stworzyciel zszedłszy z majestatu 7 W twem łonie miłość zapłonęła światu,A nią rozgrzany i wiecznym pokojem 10 Tyś nam jest światła południowym zdrojem,Ty śmiertelnikom na porze spiekoty 13 Pani, tej jesteś mocy i szczodroty,Że kto chcąc łaski, do cię nie ucieka, 16 A tak jest wielka twoja dla człowiekaKtóry cię wzywa, uczynność i dbałość, 19 W tobie jest zbożność i w tobie wspaniałość,W tobie dobroci poryw miłosierny, 22 Ten, co od świata najgłębszej cysternyDotąd, gdzie oczom widne rzeczy wieczne, 25 O siły oto błaga dostateczne,Aby mógł zrzucić kryjącą zasłonę 28 Żądzą zjawienia mniej dla siebie płonęNiźli dla niego: błagam, niech cię wzruszą 31 Mgły doczesności niech się w nim rozprószą,— To mu u Boga sprawi twa wymowa — 34 Jeszcze cię o to proszę, o Królowa,Za której wolą idzie czyn w pokłonie, 37 Stłum namiętności ludzkie w jego łonie;Patrz, Beatrycze śród świętego wiana 40 Jej drogie oczy, ulubieńce Pana,Utkwione w mówcę zaraz znać mi dały, 43 I znów je zwraca do wieczystej Chwały,— Ani się może pomieścić w rozumie, 46 A ja w tej chwili już pewny, że tu mięCel ostateczny mych tęsknot nie minie, 49 Bernard uśmiechnie się do mnie i skinie,Bym patrzał w górę; lecz mię już nie wspiera 52 Bowiem źrenica otwarta i szczeraCoraz się w szczytnem świetle prawdy piększy 55 Od owej chwili mój wid stał się większyNiż ludzka mowa potrafi mu sprostać 58 Jak temu, co śniąc widzi cudną postać,Wrażenie miłe trwa, choć sen uciecze, 61 Tak mnie: z pamięci mej już nadczłowieczePierzchają mary, a jeszcze mi rzadki 64 Słońce odkształca tak śniegowe płatki,Tak podmuch wiatru rozpraszał kłąb liści, 67 O szczytne światło, błyszczące gwiaździściejPonad pojęcie; wspieraj mię w zamiarze, 70 Niechże obficie zaczerpnę w twym żarze:Jeśli choć jedna iskra zeń odpryśnie, 73 Jeśli choć nieco z moich marzeń wyśnięI zdołam oddać szukanymi tony, 76 Tak w owej chwili byłem porażonyŻywym promieniem, iżby mię oślepił 79 Tu pomnę owszem, iż się mi pokrzepiłI zahartował wzrok tak doskonale, 82 O hojna Łasko, przez którą zuchwaleKu nieśmiertelnej zbliżam się potędze 85 W jej łonie widzę wszystkich bytów przędzę:Kochanie wiąże jednolitym splotem 88 Treść i przejawy rzeczy z ich przymiotem,Złożone razem w takie pełne dziwo, 91 Uniwersalnych praw wieczne ogniwo[1641]Musiałem widzieć, bo wspomnienie zjawy 94 Zbladła, jak blednie dziś pamięć wyprawyZ przed wielu wieków, gdy pierwszego razu 97 Nieporuszony stałem, bez wyrazu,A myśl skupiona i w jeden punkt wbita 100 Skoro to światło raz duszy zaświta,To niepodobna, gdy się z niem zespoli, 103 Bowiem szczęśliwość, cel najwyższy woliTam jest zupełna; co się tam nie wszczyna 106 Ile się nawet z chwil tych przypominaPamięci mojej, słowem nie pochwycę: 109 Nie przeto, by miał kształty wieloliceÓw blask ogromny, w który-m patrzał bacznie, 112 Lecz wzrok mój, który mocy nabrał znacznie,Gdy się tak mienię, w istocie spoistej 115 Oto w głębinach materji przejrzystejŚwiatła, zjawił się rys trojga obręczy, 118 Jeden z drugiego krąg, jak tęcza z tęczyZdał się odbity, a w trzecim pałało 121 Słabą zaiste mową, nieudałąDo moich myśli, te widzenia mącę 124 Zarzewie wieczne, samo w sobie tkwiące,Samo — pojętne, samo — pojmowane, 130 Na owem kole, które z siebie braneZda się promieniem z promienia odbitym, 130 W niem, ale własnym malowany świtemZjawił się twarzy człeczej wizerunek... 133 Jak gieometra wykreśla rysunekNa kwadraturę koła i zestawia 136 Tak mnie zjawienie nowe zastanawia:Podpatrzeć chciałem, jako się sprzymierza 139 Lecz nie wystarczał lot ziemskiego pierza...Wtem grom mię raził; myśl w cudo się grąży, 142 Dalej fantazja moja nie nadąży.— A już wtórzyła pragnieniu i woli 145 Miłość, co wprawia w ruch słońce i gwiazdy[1643].
KONIEC.
Skończyłem w Belalp w Alpach walliskich, w Sierpniu 1905 r., przerobiłem w 1908 r.
|
- ↑ na połowie czasu, tj. w 35-tym roku życia. W. Convito, trak. IV, roz. 25 Dante oznacza średni wiek ludzki liczbą lat 70. Akcja poematu rozpoczyna się w nocy poprzedzającej Wielki Piątek, tj. w nocy z 24 na 25 marca, według innych komentatorów w nocy z 7 na 8 kwietnia. Jest to pierwszy dzień nowego stulecia, licząc ab Incarnatione (od Wcielenia) jak liczyli wówczas Florentczycy i sam Dante. Z wiersza niniejszego biografowie oznaczają rok urodzenia Dantego na 1265 r.
- ↑ Ciemny las (Selva oscura) w wykładzie moralnym i teologicznym oznacza duszę obłąkaną w grzechu, pozbawioną światła Łaski; w wykładzie politycznym zaś oznacza nędzę i zamęt ówczesnych Włoch.
- ↑ puszcz pustynnych, w oryg. selva selvaggia.
- ↑ rzeczy tajemnicze. Przyjmujemy tekst vulgaty: alte cose. Inni czytają altre cose.
- ↑ Nie wiem. W wykładzie moralnym: poeta nie zdaje sobie sprawy, jakim sposobem został uwikłany w błędach swego wieku; w wykładzie polit.: przez jaką fatalność wmieszał się w zatargi stronnictwa Białych i Czarnych.
- ↑ senność, brak panowania nad grzechem.
- ↑ góra oznacza życie szczęsne, oddane cnocie.
- ↑ Słońce wschodzące u szczytu góry w wykładzie moralnym oznacza jasność pociechy i pokoju, które czekają duszę cnotliwą; w wykładzie polit. oznacza szczęśliwość jakiej Dante spodziewa się dla Włoch po upragnionem zwycięstwie i ustaleniu cesarstwa.
- ↑ wciąż niżej mając wyprężoną nogę. Opis obrazowy wstępowania pod górę.
- ↑ Pantera, Lew i Wilczyca w wykładzie moralnym wszystkich komentatorów wyobrażają Zawiść, Pychę i Chciwość, które człowiekowi bronią osiągnięcia doskonałości (porów. p. IV, w. 74); zaś w wykładzie polit. komentatorów nowych oznaczają trzy potęgi Gwelfów, które rozdzielały Włochy i buntowały się przeciw powadze cesarskiej: Pantera centkowana w plamy białe i czarne to Florencja ze swemi stronnictwami; Lew — to królestwo francuskie; Wilczyca — to Rzym czyli Kurja rzymska.
- ↑ z onym gwiazd orszakiem. Słońce znajdowało się w znaku Barana, w porze wiosennej, kiedy według starych pisarzy nastąpiło stworzenie świata.
- ↑ truchlało: w oryg. temesse. Inni czytają tremesse, drżało.
- ↑ gdzie słońce niemieje. W orygin. dove’l Sol tace. Transpozycja, zamiana wrażenia wzrokowego na słuchowe.
- ↑ spowietrzały, w oryg. fioco, wiotki. Inni odnoszą owo milczenie do licznych pokoleń średniowiecza, niedbających o autora Eneidy.
- ↑ Wirgiljusz urodził się w Mantui w 69 r. przed Chr.
- ↑ Syn Anchizowy tj. Eneasz. Wirgiljusz w wykładzie moralnym oznacza wiedzę ludzką; w wykładzie polit. jest tu wymieniony jako śpiewak cesarstwa.
- ↑ powaga; w oryg. autore, w znaczeniu auctoritas.
- ↑ Styl mój tj. styl sonetów i kancon.
- ↑ im się bardziej naje. »Chciwość jest zawsze niesyta« (Conv. IV. 12)
- ↑ Rozliczny jest zwierz. W wykładzie moralnym: z chciwością kojarzą się liczne występki; w wykładzie polit.: Rzym wchodzi w związki z licznymi mocarzami dla wzmocnienia stronnictwa Gwelfów.
- ↑ Chart (Veltro). Porów. Przedmowę.
- ↑ W glebie ni kruszcu. Nie będzie chciwy ziemi ani bogactw, lecz mądrości i cnoty.
- ↑ Feltre, gród Marchii trewigjańskiej; Montefeltro, gród Romanii. Inni tłómaczą feltro przez: pilśń, opończa pilśniowa i sądzą, że Dante czekał wybawcy z pośród duchowieństwa zakonnego. Przepowiednia wogóle niezrozumiała.
- ↑ Kamilla, córka króla Wolsków; Turnus, syn króla Rutulów — bohaterowie rzymscy. Euryjal i Nisus — bohaterowie Troi, która rzekomo była kolebką Rzymu.
- ↑ W. 114 i nast. Dante wyobraża człowieka w stanie nieświadomości, Wirgiljusz wiedzę ludzką, wiedzę moralną. Przez nią człowiek dojdzie do poznania i obrzydzenia grzechu, ale niebo obaczy dopiero oświecony wiedzą teologiczną (Beatrycze).
- ↑ skon wtóry. Wieczyste potępienie przez Sąd ostateczny, według Apokalipsy XX, 14. Można też rozumieć, że potępieńcy modlą się — daremnie — o śmierć duszy.
- ↑ nieuznanie. W oryg. jest: ponieważ byłem buntowniczy (ribellante). Według pojmowania W. śr. Wirgiljusz przeczuwał wiarę chrześcijańską, ale jej nie uznał.
- ↑ piotrowe progi znaczą tutaj nie bramę Raju, ale bramę Czyśca, która jednak równocześnie jest bramą niebieską, gdyż w budowie dantejskiej po za nią wszystkie kręgi stoją już otworem.
- ↑ Już dzień uchodził. Akcja p. I trwała od rana do wieczora.
- ↑ Z trudem podróży, z litości katuszą: walka fizyczna i moralna; ta ostatnia znaczy: tłumienie litości na widok słusznej kary potępieńców.
- ↑ Muzy są tutaj nie bóstwa pogańskie, ale umiejętności chrześcijańskie.
- ↑ Rodzic Sylwjusza: Eneasz, którego podróż do Hadu Wirgiljusz opiewa w Enejdzie.
- ↑ W. 16—24. Wróg złego tj. Bóg pozwolił Eneaszowi na podróż piekielną, gdyż chciał go przygotować do wysokiego posłannictwa: do założenia państwa rzymskiego i Rzymu, siedziby Kościoła.
- ↑ Apostoł, wybrane Naczynie, nazwa dawana św. Pawłowi, który za życia równie miał odwiedzić światy zaziemskie, mianowicie Niebo. Porów. List II. do Koryntjan, 12, 2: »Znam Człowieka w Chrystusie przed czternaścią lat, — iż takowy był zachwycony aż do trzeciego nieba«.
- ↑ W. 37—39. Ulubiony Dantemu sposób wyrażania aktu duchowego symbolem duchowym.
- ↑ duchów wątpliwych (sospesi) tj. znajdujących się w przedpieklu (limbo).
- ↑ z której jedno bierze — Tę moc ród ludzki. Dzięki Beatryczy wyobrażającej wiedzę teologiczną, ród ludzki przeszedł godnością wszystkie stworzenia żyjące w najwęższej sferze nieba księżycowego, tj. na ziemi.
- ↑ łaski pełna Pani (Donna gentile). Matka wielkiego miłosierdzia, wyobraża Łaskę ostrzegającą. Imię Marji równie jak imię Jezusa nie jest ani raz wymówione w Piekle.
- ↑ Łucja, męczenniczka syrakuzańska, patronka od cierpień oczu, jest symbolem łaski oświecającej.
- ↑ Rachela, córka Labana, a żona Jakóba patryjarchy, w Starym testamencie figura życia kontemplatywnego.
- ↑ co się dla ciebie wzniósł. Aluzja do zakończenia »Życia nowego«, gdzie poeta postanowił »nie mówić o tej błogosławionej, póki nie będzie mógł uczynić tego godniejszemi słowy«. W tym celu powiada, »kształcę się, ile zdołam, a ona wie o tem«.
- ↑ Śród fali wzdętej — przenośnia oznaczająca to samo co las ciemny.
- ↑ Przedsionek. W. 1—6, zachowane w niedościgłym przekładzie A. Mickiewicza. W stworzeniu Piekła Sprawiedliwość boża była przyczyną moralną, a Trójca św. przyczyną skuteczną. Potęga wszechwładna — Bóg Ojciec; Mądrość najwyższa, według teologji średniowiecznej to jest Syn boży, Miłość pierworodna — Duch św.
- ↑ Napis o treści... kryjomej, w oryg.: parole di colore oscuro, co inni tłómaczą: ciemnymi głoskami widomy, — jednak nietrafnie, gdyż ciemny napis na ciemnej bramie byłby niewidoczny.
- ↑ groza świta, w oryg. il senso lor me duro, co inni (między nimi Mickiewicz) tłómaczą: ich myśl jest mi tajemna.
- ↑ W. 25—27. W oryg. nie podobne do odtworzenia a mistrzowskie w artyzmie stopniowania wrażeń od ścisłych do coraz ogólniejszych: lingue, favelle, parole, accenti, voci, tuoni.
- ↑ bez hańby, bez cześci, tj. którzy nie byli »ani zimni ani gorący«.
- ↑ skonu dzień. Komentatorowie rozumieją: zejście do nicości. Prędzej odnosi się to do ustępu Piekła I. w. 117: tam potępieńcy modlą się »skon wtóry«, tj. skon duszy. Ci nie modlą się nawet o to, do tego stopnia czują się niczem.
- ↑ proporczyk, symbol chwiejności.
- ↑ Co z trwogi wielką skaził się odmową. Piotr Morone, pustelnik wyniesiony na tron papieski pod imieniem Celestyna V, wnet złożył godność, powrócił do pustelni, a uwięziony od papieża Bonifacego VIII, swego następcy, w więzieniu umarł. Został kanonizowany już po śmierci Dantego, który względem Celestyna V popełnia tutaj niesprawiedliwość, mszcząc się prawdopodobnie za to, iż ustąpienie Celestyna oddało tron papieski znienawidzonemu Bonifacemu VIII, zawziętemu przeciwnikowi Ghibellinów.
- ↑ Acheron »strumień niedoli«, strumień piekielny, jak wiele innych żywiołów mitologicznych, przyjęty ze starożytności.
- ↑ Charon przedstawiony według Wirgiljusza Aen. VI, 298.
- ↑ sudno: łódź, krypa.
- ↑ sokół na wabia, obraz wielekroć powtarzany w B. K., świadczący, że poeta czy to we Florencji, czy na wygnaniu brał często udział w rycerskich zabawach.
- ↑ Każda wina musi być opłacona karą. To prawo niezłomne równowagi moralnej sprawia, iż grzesznicy muszą sami pragnąć katuszy.
- ↑ I padłem. Tak wyrażony symbolicznie moment przejścia ze świata realnego w zaświaty. Poeta nie zdaje sobie sprawy, jak i przez kogo został przeniesiony na przeciwległy brzeg Acherontu.
- ↑ Przedpiekle, (limbo), gdzie mają pobyt beznadziejny lecz bezkatuszny cnotliwi poganie, dzieci, patryjarchowie, poeci, filozofowie, bohaterzy starożytni. Piekło Dantego ma kształt ogromnego lejka, zwężającego się ku dołowi; wierzch jest pokryty skorupą ziemską, wylot sięga matematycznego środka ziemi. Całe wnętrze otchłani jest podzielone na 9 kół coraz się zwężających; jego powierzchnia jest pełna jam i wąwozów, gdzie męczą się potępieńcy. Obaj poeci postępując ciągle w lewym kierunku zwiedzają tylko część kół i spuszczają się coraz niżej.
- ↑ brama, porta. Inni czytają: parte i tłómaczą: część twojej wiary.
- ↑ mowę mą zakrytą. Dante ma na myśli zejście Chrystusa do Przedpiekla; nadto — zdaje nam się, — chce wybadać, czy dla jego ukochanego Mistrza nie ma wybawienia. Ten szczegół, że Wirgiljusz wyszedłszy z piekieł towarzyszy Dantemu aż do ostatnich wyżyn Czyśca każe przypuszczać, że istotnie poeta żywił skrycie taką nadzieję.
- ↑ Twarz ich ni smutna była, ni wesoła. W człowieku sprawiedliwym »nihil triste, nihil immuniter laetum«. (Św. Augustyn. De Civitate Dei XIV, 26).
- ↑ W. 88—90. Homer, Horacy, Owidjusz i Lukan, według określenia średniowiecznego przedstawiciele czterech głównych gatunków literackich: epopei, satyry, komedji, tragedji.
- ↑ książęcia w oryg. quel signor, tj. Wirgiljusza. Inni czytają quei i rozumieją wszystkich pięciu poetów.
- ↑ Jako szóstego. Dante nigdy nie tai, że jest świadomy swej wielkości.
- ↑ murem siedmiorakim. 7 murów i 7 bram wyobraża 7 cnót i 7 umiejętności (nauczanych w Trivium i Quadrivium); przez nie wstępuje się do grodu Sławy otoczonego i bronnego »piękną rzeczką« wymowy.
- ↑ Elektra, córka Atlasa, z której Jowisz spłodził Dardana, założyciela Troi.
- ↑ Pentezyleja, królowa Amazonek, która przybyła na pomoc Trojanom i poległa w walce z Achillesem.
- ↑ Latynus, król Aborygenów, ojciec Lawinii, narzeczonej Turnusa, oddanej Eneaszowi.
- ↑ Lucjusz Junjusz Brutus wypędził z Rzymu Tarkwinjusza i założył Rzeczpospolitą.
- ↑ Lukrecja, żona Kollatyna, zgwałcona od Sekstusa Tarkwinjusza sama sobie śmierć zadała. Julja, córka Cezara, żona Pompejusza. Marcja, żona Katona z Utyki. Kornelja, córka Scypjona afrykańskiego, matka Grachów.
- ↑ Saladyn, sułtan Egiptu i Syrji szanowany w W. śr. dla swej szlachetności.
- ↑ Mistrza... mężów pełnych wiedzą; Arystotelesa ze Stagiry, ojca filozofii scholastycznej.
- ↑ Demokryt z Abdery, Djogenes cynik, Anaksagoras z Klazomene, Tales z Miletu, Empedokles z Agrygentu, Heraklit z Efezu, Zenon stoik: filozofowie i mędrcy greccy.
- ↑ Djoskorydes sycylijski, autor traktatu o własnościach ziół.
- ↑ Euklides, autor Elementów geometrji; Ptolomeusz, autor systemu astronomji zwanego odeń ptolomejskim, panującego w W. śr.
- ↑ Awicenna, Hipokrates, Galjen, słynni lekarze; Tytus Liwjusz, historyk rzymski; Seneka z Korduby, moralista, syn Seneki, autora tragedji; Tuljusz, tj. Ciceron.
- ↑ Skał pieśniarza: Orfeusza.
- ↑ Awerroes, filozof arabski, komentator Arystotelesa, powaga w szkole filozoficznej, do której należeli Dante i przyjaciel jego, Guido Cavalcanti.
- ↑ Koło II. Zmysłowi.
- ↑ Minos, syn Jowisza i Europy, sprawiedliwy król Krety, według Mitologii sędzia piekieł wraz z Eakiem i Radamantem.
- ↑ W. 40 i nast. Poeta rozróżnia dwie rzesze: tych co zgrzeszyli rozwiozłością (rzesza Semiramidy) i tych co zgrzeszyli miłością namiętną (rzesza Dydony) Paolo i Franczeska należą do ostatniej.
- ↑ Semiramis, królowa babilońska, żona i następczyni Ninusa. Che succedete a Nino, inni czytają che sugger dette: która dawała ssać Ninusowi, tj. była jego matką. Temi słowy poeta oznaczyłby charakter kazirodny Semiramidy.
- ↑ Sychej, pierwszy mąż Dydony.
- ↑ Achilles, kochanek Polikseny został zabity od jej brata Parysa.
- ↑ Widzę Parysa i widzę Trystana. Może tu być mowa zarówno o Parysie, królewiczu trojańskim, jak a Parysie, rycerzu Okrągłego Stołu kochanku Vienny, dla której położył życie. Trystan jest to kochanek Isotty jasnowłosej, żony króla Marka z Kornwalii, słynny i nieszczęśliwy bohater romansów bretońskich.
- ↑ Francesca da Polenta, zwana pospolicie Franczeską z Rimini, była ożeniona wbrew swej woli z panem na Rimini, Malatestą, brzydkim i ułomnym, jak świadczy przydomek Gianciotto (Jan Kulawy). Zakochana w pięknym jego bracie, Pawle Malateście, została od męża pochwycona na schadzce i zabita wraz z kochankiem, w 1284 lub 1285 r. Stało się to nie w Rimini, jak sądzono, lecz w Pesaro.
- ↑ Kraj mój tj. Rawenna.
- ↑ Bo tam ma spokój. Obraz użyty dla przeciwieństwa z wiecznym lotem dusz pędzonych namiętnością.
- ↑ Miłość co łatwo serc zacnych się chwyta. Według teorji »miłości dwornej« trubadurów i truwerów, wydoskonalonej i wyidealizowanej u Guiniccellego i Dantego, miłość i serce szlachetne to jedno (amor e cor gentil son una cosa). Porów. Dante, Vita nuova, § 20. Z trzech cudnych tercyn pierwsza opowiada miłość Paola, druga miłość Franczeski, — wspólna śmierć jest akordem trzeciej.
- ↑ Kaina. Miejsce w Piekle gdzie są karani bratobójcy. (Patrz p. XXXII). Gianciotto żył jeszcze w r. 1300.
- ↑ Lancelot, kochanek królowej Ginewry, bohater romansu prozą z cyklu bretońskiego p. t. Lancelot z jeziora. Galleotto był pośrednikiem miłostek rycerza z cudzołóżną królową: takim »Galeottem« dla Pawła i Franczeski byli autor romansu i sama księga.
Epizod Paola i Franczeski, tak sławny w poezji, podniesiony siłą geniuszu do takich szczytów piękna, historycznie jest brzydką kartą kroniki domu Malatestów, nie ten jedyny raz zbrodniczego. Paolo zgrzeszył potrójnie: uwiódł kobietę zamężną, żonę brata, zdradził żonę własną. To też poeta wiedziony subtelnem poczuciem artystycznem każe opowiadać smutne dzieje nie jemu, ale jego ofierze. Przyczyna zaś, dlaczego Dante z pomocą sztuki poetyckiej zrehabilitował poniekąd pamięć Franczeski było, że pochodziła z domu Polentów, u których wygnaniec spędził ostatnie lata życia. - ↑ Koło III. Żarłocy.
- ↑ W trzeciem, wieczystych dżdżów stanąłem kole. Omdlałego poetę do trzeciego koła zniósł zapewne Wirgiljusz.
- ↑ Cerber, pies trójgłowy, wzięty z mitologii greckiej i tu uczyniony szatanem. Trójgłowy, jako symbol żarłoczności.
- ↑ Ciacco, obywatel florencki, wykwintny i jowialny pasorzyt, lubiący zwłaszcza smaczną kuchnię magnacką. Umarł w 1286 r. Imię Ciacco jest prawdopodobnie przerobione z franc. Jacques.
- ↑ tak mię twój stan boli... Trzeba zauważyć, jak Dante w pierwszych kręgach objawia dla potępieńców współczucie, które w miarę zstępowania coraz stygnie aż wreszcie zupełnie zamiera.
- ↑ Dzicy, stronnictwo białych zwane tak przeto, że ich przywódcami była rodzina Cerchi, pochodząca z lasów Val di Sieve.
- ↑ Wypędzą drugich, tj. stronnictwo Czarnych, którego głową był wróg Dantego, Donati. Przepowiednia dotyczy 1301 r.
- ↑ W. 67—69. W trzy słońca padną. Klęska i wypędzenie Białych, do których należał sam poeta, wypadła w 1302 r. Mężem, co się łasi jest prawdopodobnie papież Bonifacy VIII, który udając dbałość o pokój we Florencji, posłał tamże Karola Walezjusza rzekomo dla ułagodzenia sporów. Karol jednak połączył się z Czarnymi i zdusił stronnictwo przeciwne.
- ↑ Dwaj sprawiedliwi są... Przypuszczają, że Dante rozumie przez nich siebie i Gwidona Cavalcantego, lub Dina Compagniego.
- ↑ W. 78—9. Farinata degli Uberti, o którym będzie mowa w p. X; Tegghiaio Aldobrandi degli Adimari i Jakób Rusticucci powrócą w p. XVI; Arrigo de’ Fifanti i Mosca degli Uberti w pieśni XXVIII.
- ↑ tak o dobro dbają. Zastanawia tu pochwała ziomków Dantego, którzy dostali się między »ciemniejsze duchy«, mianowicie między heretyków, sodomitów i gorszycieli. Przypuszczają, że Dante mówi z ironją; inni, że chwali cnoty obywatelskie niezależnie od win osobistych.
- ↑ Proszę, głoś o mnie. Wszyscy potępieńcy pragną i proszą, aby ich pamięć w świecie nie ginęła; to też okropna jest męczarnia duchów, które jak Bocca (p. XXXII, w. 94), straciły ze wszystkiem żądzę bytu i życzą owszem, aby je w pamięci ludzkiej wytarto.
- ↑ W tem twoja księga cię pouczy, tj. filozofja arystotelesowa, według której im istota jest doskonalsza, tem żywiej odczuwa zarówno rozkosz jak cierpienie. Równie św. Augustyn powiada: Cum fiet ressurectio carnis, et bonorum gaudium maius erit, et malorum tormenta maiora.
- ↑ Plutus wielki rozbójca, syn Jazona i Cerery, bóstwo bogactw, zatem największy wróg pokoju i miłości w społeczeństwie ludzkiem.
- ↑ Pape Satan... Wyrazy wykładane różnie i dziwacznie. Pape ma być wykrzyknikiem greckim, oznaczającym zdziwienie; aleph lub aleppe wyrazem hebrajskim znaczącym wodza, księcia. Plutus odzywałby się zatem do szatana, księcia piekieł z okrzykiem zdziwienia i groźby, że człowiek żywy wstępuje w jego dziedzinę. Inni czytają po grecku: Παπαῖ σατᾶν, παπαῖ σατᾶν, ᾶ λίπε, tłómaczą: Hej buntowniku, hej buntowniku, precz stąd. Najzabawniejsza jest transkrypcja językiem nowofrancuskim: Pas paix, satan, pas paix satan, á l’épée!
- ↑ A on wszystkiego świadom. Wirgiljusz, jak się powiedziało, jest symbolem wiedzy.
- ↑ wilku przeklęty! Wilk jest symbolem chciwości, dlatego postawiony na straży tego koła.
- ↑ nieowładną zgrają, w oryg. superbo strupo, pyszna trzoda. Inni uważają »strupo« za metatezę wyrazu »stupro«, nierząd, bunt.
- ↑ Koło IV. Chciwcy i rozrzutnicy.
- ↑ Scylla i Charybda, dwie skały w cieśninie messyńskiej, gdzie ścierają się wody dwu mórz: jońskiego i tyreńskiego.
- ↑ w bycie ladajakim, tj. nieznającym prawdziwego celu dążeń ludzkich.
- ↑ Łysi oznaczają rozrzutnych, duchy z zamkniętym kułakiem chciwych.
- ↑ i tych, co je wodzą, tj. władze rozumne »wiedy«, (intelligenze) ruchu. W kosmografii dantejskiej przejętej z »Summy« św. Tomasza z Akwinu, każda sfera niebieska posiada anioła (czyli »intelligencję«), który jej ruch nadaje. Jedną z takich władz rozumych jest Fortuna.
- ↑ tak, że część każda każdej cząstce świeci. W harmonii ruchu jedna sfera świeci ku drugiej, a blaski ich rozszerzają się w słusznej proporcji.
- ↑ Tak każdy inny wied, w oryg. »come gli altri dei«. W tem miejscu jak gdzieindziej nazwami Jowisza, Apollina i t. d. Dante oznacza pojęcia chrześcijańskie. Dla uniknięcia dwuznaczności położyłem tu wyraz odpowiadający właściwemu terminowi scholastycznemu: intelligenza.
- ↑ pierwotworów. Aniołowie zostali stworzeni równocześnie ze sferami niebieskiemi.
- ↑ Gwiazdy — nizko już stoją. Od zejścia do piekieł upłynęło 6 godzin. Dla Dantego, w przeciwieństwie do potępieńców czas liczy się według gwiazd; tak łączność jego ze światem nie jest zerwana.
- ↑ Koło V. Gniewliwi i gnuśni.
- ↑ Styks, z greckiego Στύξ, smutek, groza.
- ↑ Smutkiem byliśmy karmieni. »Wesołość ducha« była przepisem w regule św. Franciszka z Assyżu, który wywarł tak olbrzymi wpływ na umysłowość wieków średnich, na literaturę i sztukę XIII i XIV w., że odeń liczy się początek Odrodzenia. Mnóstwo rysów wskazuje, że Dante w ogromnej mierze uległ ideom franciszkańskim. Niektórzy komentatorowie, między nimi Scartazzini przyjmują, że bagno Styksu mieści jedynie gniewliwych. Ci, którzy tłoczą się w głębi, to są zapamiętali gniewem tłumionym, stąd »accidioso fummo«, gnuśne dymy oznaczałyby ową złość tajoną, nurtującą w głębi duszy.
- ↑ Do dwu płomyków. Z wieży przewoźnik Flegjasz otrzymywał sygnały: ilość płomieni oznaczała może ilość dusz, które miał przewieść. Płomień drugiej wieży oznaczał, iż sygnał zrozumiano.
- ↑ Flegjasz od greckiego φλέγω, goreję. Mszcząc się na Apollinie, który mu uwiódł córkę, Flegjasz spalił świątynię delficką; Bóg zabił go i skazał do piekieł.
- ↑ Filippo Argenti z szlacheckiej rodziny Adimari, magnat słynny z wybuchów szalonego gniewu. Powiadają, że Dante zemścił się za czynną zniewagę, której był raz doznał od dumnego magnata. Pięknie jest tu przedstawione oburzenie (sdegno) gniewowi.
- ↑ Gród Disa. Dis, przydomek Lucyfera, od którego nosi nazwę gród płomienny. Inni przez Disa rozumieją Plutusa.
- ↑ moszeje, świątynie muzułmańskie, nazwa przyjęta tutaj dla budowli piekielnej.
- ↑ nad siedem razy. Cyfra może ogólnikowa, a może oznaczająca istotnie tylokrotną pomoc Wirgilego udzieloną poecie w spotkaniu z trzema zwierzętami, z Charonem, Minosem, Cerberem, Plutusem, Flegjaszem.
- ↑ zatrzasnęły bramę. Szatani nie chcą wypuścić Wirgiljusza do kręgu heretyków; symbolicznie oznacza to, że rozum ludzki nie wystarcza do zwalczenia herezji.
- ↑ Nie pierwszy raz. Przy zejściu Chrystusa do Piekieł. Inni sądzą, że Wirgiljusz czyni aluzję do swej podróży piekielnej, o której mowa dalej (p. IX, w. 22).
- ↑ Erykto, czarownica tessalska, o której mówi Lukan w VI p. Farsalii. Miała posiadać tajemnicę odwoływania dusz w ciała zmarłe i od nich dowiadywać się o przyszłości.
- ↑ zabrałem tajemnie Ducha, co w kręgu Judy był zamknięty. Żaden komentator nie odgadł, coby to była za dusza, którą Wirgiljusz miał wynieść z kręgu Giudekki.
- ↑ niebo, gdzie trwa źródło ruchu, jest to najszersza sfera niebieska, w kosmografii dantejskiej zwana pierworuchem (primo mobile).
- ↑ pani wieczystego jęku — Prozerpina.
- ↑ Erynnie, furje ścigające zbrodniarzy, córki Erebu i Nocy.
- ↑ My Tezeusza niegdyś ugłaskały. Tezeusz zstąpił do Piekieł w towarzystwie Pirytousza, aby porwać Prozerpinę. Pirytousz został pożarty od Cerbera, Tezeusz pozostał w niewoli, póki go Herkules nie uwolnił.
- ↑ Gorgona, głowa Meduzy, od której widoku patrzący kamieniał.
- ↑ Patrzcie nauki... Ostrzeżenie to odnosi się do allegorji ukrytej w gieście Wirgiljusza, osłaniającego dłońmi oczy Dantego i oznacza, że człowiek niebronny wiedzą nie może bez szkody spojrzeć w twarz wątpieniu, sceptycyzmowi (Meduza).
- ↑ Próbował Cerber... Kiedy wzbraniał Herkulesowi wstępu do piekieł, bohater skuł go i wywlókł za bramę.
- ↑ głodze — żre. Poseł boży spełnia co mu Bóg rozkazał, na resztę obojętny.
- ↑ Arles, miasto w Prowancji, posiadające starożytny cmentarz, na którym stoją szeregiem kamienne sarkofagi. Za czasów Dantego było ich daleko więcej niż dzisiaj. Podanie głosi, iż zostały wywołane z ziemi jednej nocy dla pochowania ciał rycerzy chrześcijańskich poległych w bitwie z Saracenami. Od Arles rzeka Rodan zaczyna rozlewać się szeroko i tworzyć laguny.
- ↑ Pola miasto w Istrji; Quarnaro, zatoka oblewająca Istrję, ówczesny kraniec Włoch.
- ↑ Koło VI. Kacerze.
- ↑ Co duszę razem z ciałem zabijają. Według pojęć średniowiecznych Epikur miał głosić, iż dusza umiera razem z ciałem. Dlatego też dusza ich za karę zamknięta razem z ciałem w jednej trumnie.
- ↑ myśl w twojem pytaniu spowita. Wirgiljusz przeziera i uprzedza myśl Dantego; podobnie p. XVI, w. 118; p. XXIII, w. 25 i i.
- ↑ Której jam ciężył może zbyt boleśnie przez ustawiczną wojnę z Gwelfami.
- ↑ Farinata degli Uberti, głowa Ghibellinów florenckich. Pod Montaperti, nad rzeką Arbją, w pobliżu Sienny, 1260 r. odniósł zwycięstwo nad Gwelfami i wkroczywszy do Florencji, skąd był wygnany, skazał na banicję wszystkich Gwelfów, między którymi znajdowali się przodkowie Dantego. Oparł się jednak stanowczo zburzeniu Florencji, za co też poeta przedstawia go pełnym majestatu. Gienialny artysta, gdy kogo chce wywyższyć, umie to uczynić środkiem zdumiewającej prostoty. Epizod Farinaty nie ustępuje w wielkości największym.
- ↑ Zwięzłą mowę, w oryg. le parole tue sien conte (od computus liczony). Inni tłómaczą »jasną mowę«, wywodząc conte od cognitus.
- ↑ brwi nieco ku górze obrócił, przypominając sobie nazwisko Alighierich.
- ↑ pomstę z nich brałem dwa razy. Ghibellini po dwakroć wypędzili Gwelfów z Florencji: pierwszy raz za Fryderyka II w 1248 r., drugi raz w 1260 r.
- ↑ przecież się postrzegli. Gwelfowie powrócili do Florencji w 1251 r. i w 1266 po śmierci króla Manfreda; tego ostatniego wejścia Farinata już nie widział, gdyż zmarł 1264 r.
- ↑ Kędyż jest syn mój? Przemawiającym jest ojciec Gwidona Cavalcantego, słynnego poety. Nie wiadomo dlaczego Gwido mało cenił Wirgiljusza: była to może antypatja poety lirycznego do epika lub poety włoskiego do łacinnika, lub wreszcie filozofa do opowiadacza baśni.
- ↑ Dante nie odpowiadał Cavalcantemu, gdyż był pomieszany sprzecznością tego faktu, że Ciacco (p. VI, w. 64 i nast.) przepowiadał mu był przyszłość, a teraz ojciec Gwidona nie znał nawet teraźniejszości. W dalszym ciągu Farinata tłómaczy, że nieznajomość teraźniejszości wynagrodzona duchem wieszczym jest właśnie cechą życia zagrobowego.
- ↑ Zanim pięćdziesiąt razy... Zanim upłynie 50 miesięcy, dowiesz się, jak boli niewyuczona sztuka odzyskania utraconej ojczyzny. Przepowiednia Farinaty odnosi się do udaremnionej próby Ghibellinów, między nimi Dantego, odbicia Florencji. Stało się to w 1304 r.
- ↑ co dzierży tu czasu rachubę. Księżyc w mitologji greckiej jest planetą Prozerpiny.
- ↑ przecz lud twój nas prawami smaga? Familja Ubertich podobnie jak Dante, była stale wyłączona z pod amnestji. Działo się to z mściwości za udział Ubertich w bitwie nad Arbją. Wysoce patetyczna jest ta scena, gdzie jeden wygnaniec skarży się na Florencję przed drugim wygnańcem, swym wrogiem.
- ↑ Fryderyk II, syn Henryka VI, wnuk Barbarossy, król obojga Sycylij, władca gienialny, rycerz i poeta, ale obojętny w rzeczach wiary, zawzięty wróg Rzymu, zwłóczący po wielekroć z przyrzeczoną wyprawą krzyżową i okładany klątwami; kacerz »par excellence«, który w wizjach Joachimitów i zelantów franciszkańskich wyrósł na Antychrysta. Kardynał Oktawian degli Ubaldini, pan wielu zamków w Mugello, prowincji toskańskiej, tak dalece oddany stronnictwu Ghibellinów, że raz miał się odezwać: Jeżeli jest dusza, zgubiłem ją dla Ghibellinów.
- ↑ przykrą wróżbę, tj. przyszłe wygnanie.
- ↑ i palec wypręży, wskazując w górę i rozumiejąc Beatryczę, która skłoni poetę, aby z pytaniem o swoje losy zwrócił się do Cacciaguidy. (Porów. Raj XVII, 7 i nast.)
- ↑ papież Anastazy. Anastazym, który wpadł w herezję Fotyna, djakona tessalskiego, był nie papież A. II, lecz cesarz grecki; Dante popełnił ten błąd, oparłszy się na kronice Marcina Polaka. Herezja Fotyna polegała w twierdzeniu, że Chrystus był naprzód człowiekiem, a dopiero przez zasługę świętego życia stał się Synem bożym.
- ↑ Podział niższego piekła jest następujący: Koło VII Gwałtowników dzieli się na 3 kręgi: gwałtowników przeciw Bogu, przeciw bliźniemu, przeciw sobie; koło VIII Podstępnych na 10 klas w 10-ciu jarach; koło IX Zdrajców na 4 klasy.
- ↑ Kaorzany, mieszkańcy miasta Cahors w Guiennie francuskiej, za czasów Dantego głośni z lichwiarstwa, tak że Kaorzan stał się synonimem lichwiarza.
- ↑ które natura nakłada, tj. miłość przyrodzona.
- ↑ Zdrada zaufania obraża nietylko miłość, której żąda przyrodzenie od człowieka względem człowieka, ale niweczy równie węzły społeczne przyjaźni i pokrewieństwa; ten rodzaj podstępu zowie się u Dantego w ogóle zdradą (tradimento) w odróżnieniu od poprzedniego (frode).
- ↑ Dis, tj. Lucyper tkwi w samym środku ziemi.
- ↑ Etyka Arystotelesa, ks. VIII, roz. 1: Dicendum est rerum circa mores fugiendarum tres species esse, incontinentiam, vitium et feritatem.
- ↑ Wirgiljusz nazwany Słońcem, jako światło mądrości.
- ↑ W. 97—100. Filozofja, nb. platońska, rozróżnia trzy stopnie nauki: pierwsza mieści się w rozumie bożym, druga w naturze, trzecia w rozumie ludzkim. Natura bierze źródło z rozumu i ustroju bożego.
- ↑ Fizyka Arystotelesa zaraz w pierwszych wierszach powiada: Ars imitatur naturam in quantum potest.
- ↑ Księga Rodzaju (Genesis): Posuit Deus hominem ut operaretur... Vesceris in sudore vultus tui. Lichwiarz zarabiający nie pracą rąk i mający w drugich nie w sobie źródło utrzymania, nadto psujący harmonję, równowagę w rozkładzie dóbr ziemskich, obraża po dwakroć naturę: raz w niej samej, drugi raz w tej, która ją naśladuje, tj. w sztuce.
- ↑ już zamigotały
Ryby, nad Kaurem Wóz już pewnie leży.
Konstelacja Ryb zniżyła się do widnokręgu; Wóz, czyli Wielka niedźwiedzica, znajduje się w stronie, skąd wieje Caurus, wiatr zachodni. Poeci nie widzą nieba i gwiazd, ale Wirgiljusz oblicza godziny i teraz chce powiedzieć, że na świecie zaczyna się brzask dnia. Dante przepędził w lesie 10 godzin, wszedł do otchłani wieczorem, dotąd zatem podróż jego trwała jednę dobę. - ↑ Koło VII, krąg 1. Gwałtownicy.
- ↑ Jak z usypisku, co z tej strony Trentu
Splezło w Adygę.
Jedni rozumieją tu usypisko góry Barco blizko Rovereta, widne po dziś dzień; inni usypisko Chiusy, pod Rivoli, powstałe przez oderwanie się skały, która rzeczywiście runęła w rzekę Adygę w 1310 r. - ↑ Kreteński brzydki gad. Minotaur, potwór o kształtach pół-człowieka, pół-wołu, spłodzony z Pazyfai, żony króla kreteńskiego. Minotaur karmił się ciałem ludzkiem, stąd jest postanowiony na straży koła gwałtowników.
- ↑ Tezeusz, syn króla ateńskiego Egeusza, zabił Minotaura z pomocą Arjadny, córki Pazyfai i Minosa.
- ↑ Wymiń go. Należy uważać, że Dante nie przechodzi przez Piekło jako bierny widz, ale jest narażony na wszystkie afekty: współczucia, wstrętu, strachu, gniewu. Tak poznaje w pełni wszystko złe.
- ↑ gdym po raz pierwszy schodził tutaj. Wirgiljusz miał zejść do piekieł na pół wieku przed Chrystusem.
- ↑ Obrońca, tj. Jezus Chrystus. Góra piekielna runęła na chwilę przed zejściem Chrystusa do otchłani, w momencie Jego śmierci. U Wirgiljusza jest to jeszcze jedno przeczucie nowej ery.
- ↑ że Miłość świat odradzająca Jak niegdyś, naprzód w chaos go zamienia. Empedokles twierdził, że świat powstał z niezgody żywiołów i że nawzajem zgoda, tj. łączenie się atomów jednorodnych rozwiązało go, tworząc chaos, punkt wyjścia nowego stworzenia.
- ↑ Chciwości wściekła, gniewie wyuzdany; chciwość i gniew, to są dwa bodźce gwałtu.
- ↑ Centaury, dzieci Iksjona i chmury, której Jowisz dał kształty Junony. Są symbolem dzikości, dlatego przeznaczeni na straż i na katów gwałtownikom.
- ↑ W. 67—69. Nessus porwał Herkulesowi Dejanirę; bohater zabił go strzałą umaczaną w posoce hydry. Nessus umierając dał Dejanirze krwawe odzienie powiadając, że mieści się w niem czar miłosny skuteczny na niewiernego Herkulesa, który wówczas bałamucił Jolę. Herkules włożywszy przysłaną odzież, wpadł w szaleństwo.
- ↑ Chyron nie był tak jak inni centaurowie synem Iksjona i chmury, ale synem Saturna i Filiry. Był mędrcem i nauczycielem Achillesa.
- ↑ Folus pierwszy rozpoczął walkę z Lapitami na weselu Pirytousza i Hipodamii.
- ↑ wzrusza głazy. W Piekle poznają żywego człowieka po obsuwaniu się kamieni za idącym; w Czyścu po rzucaniu cienia.
- ↑ Gdzie się dwa stany w ludozwierzu godzą, tj. gdzie kształt człowieka przechodzi w kształt konia. Chyron był tak ogromny, że Wirgiljusz sięgał mu zaledwie po piersi.
- ↑ Pani o niebiańskiej twarzy, tj. Beatrycze.
- ↑ Aleksy, tyran tessalski; inni rozumieją Aleksandra macedońskiego. Dyjonizy, tyran Syrakuz.
- ↑ Azzolino lub Ezzelino da Romano, wikarjusz cesarski Marchji trewigjańskiej, srogi tyran padewski, zabity 1259 r.
- ↑ Obizzo da Esti lub d’Este, margrabia Ferrary i Marchji ankońskiej; własny syn, Azzo VIII miał udusić go poduszką, w 1293 r.
- ↑ Widmo samotne: Gwido z Monforte, który mszcząc się śmierci ojca, zabił księcia Henryka, kuzyna króla angielskiego Edwarda; stało się to w kościele w Viterbo 1273 r. Ciało zabitego zostało przewiezione do Londynu i pochowane nad Tamizą.
- ↑ Dante przebył potok na grzbiecie Nessusa, Wirgiljusz lotem.
- ↑ Attyla, król Hunów, »bicz boży«, który we Włoszech zburzył Akwileję i zatrzymał się dopiero pod murami Rzymu.
- ↑ Pirrus, okrutny syn Achillesa; Sekstus, syn Pompejusza Wielkiego; po śmierci ojca opanował Sardynię i Sycylię i niepokoił morze korsarstwem. Inni rozumieją Sekstusa Tarkwiniusza, uwodziciela Lukrecji.
- ↑ Rinierowie, rozbójnicy Maremmy i prowincji florenckiej; rabowali prałatów z polecenia cesarza Fryderyka II, za co zostali obłożeni klątwą wraz z potomstwem.
- ↑ Koło VII, krąg 2. Samobójcy.
- ↑ Corneto, miasteczko w Maremmie rzymskiej; Cecyna, rzeka przepływająca prowincję Volterra.
- ↑ Harpie, ptaki bajeczne o twarzy i piersiach kobiecych, córki Neptuna i Ziemi, które na wyspach Strofadach porywały Eneaszowi i Trojanom strawę ze stołu i plugawiły ją kałem. Jedna z Harpij, Celeno przepowiedziała Trojanom niedolę tułactwa.
- ↑ pomny, com powiadał nb. w Eneidzie, ks. III, gdzie Wirgiljusz opowiada o krzewach broczących krwią.
- ↑ Sądziłem, że Mistrz sądził, że sądziłem. Gra słów zapowiadająca groteskę i barok stylowy wieków późniejszych.
- ↑ Jam jest ten, com trzymał w ręce
Obadwa klucze od serca Frydryka.
Piotr delle Vigne, uczony prawnik, kanclerz cesarza Fryderyka II, fałszywie oskarżony o zdradę tajemnic stanu, został skazany na wyłupanie oczu; nie mogąc przenieść kalectwa, zabił się, stłukszy głowę o mur, w 1249 r. - ↑ Dworów zakała: zawiść pochlebców.
- ↑ gniew Augusta, tj. cesarza.
- ↑ Potępieniec nie może przysięgać na Boga: przysięga na to, co w nim cierpi; na swą drzewną powłokę.
- ↑ panu tak godnemu chluby. Zauważyć należy cześć Dantego dla cesarza Fryderyka, która nie licuje z nienawiścią Włoch ówczesnych do kacerskiego cesarza.
- ↑ płuży: jest pożyteczna.
- ↑ tu je przywleczem. Pomysł oryginalny poety.
- ↑ Lano, szlachcic młody i rozrzutny z Sieny; należał do liczby obywateli sieneskich, którzy w 1280 r. wspierali Florentczyków przeciw Aretynom. Wracając później do Sieny, zostali napadnięci pod Pieve al Toppo. Wielu z nich zabito. Lano bądź iż nie widział ocalenia, bądź iż nie chciał żyć w nędzy, rzucił się między nieprzyjaciół i znalazł śmierć, 1287 r.
- ↑ Sfora suk czarnych. Komentator Petrus Dantis (syn poety) objaśnia, że sfora psia oznacza wierzycieli rozrzutnika. Można też rozumieć, iż są szarpani na sztuki dlatego, że sami rozdzierali własne mienie.
- ↑ Jakób di Sant’ Andrea z Padwy, dostawszy w spadku olbrzymi majątek, szybko go roztrwonił, poczem odebrał sobie życie.
- ↑ na Baptystę
Zamienił swego dawnego patrona.
Florencja w miejsce pierwszego boga opiekuńczego, którym był Mars, wybrała św. Jana Chrzciciela, za co Mars miał ją karać nieustającą wojną. Mówiącym jest Rocco de’ Mozzi, który strwoniwszy ojcowiznę, powiesił się. Inni sądzą, że jest nim samobójca Lotto degli Agli, sędzia, który powiesił się ze zgryzoty, że wydał wyrok fałszywy. - ↑ W. 146—150. I gdyby nie to, że u Starego mostu (ponte Vecchio) pozostał szczątek posągu Marsa, bóg był się mścił na odbudowanem mieście, strącając je na nowo w ruinę. Podanie jakoby Attyla zburzył Florencję jest nieprawdziwe; tym, który ją zrabował, lecz nie zburzył, był Fotilas.
- ↑ Koło VII, krąg 3. Tu jest karany gwałt popełniony przeciw Bogu (bluźnierstwo).
- ↑ Chwytający za serce giest człowieka, który przez pamięć ojczyzny spełnia tak dziecinną robotę, jak zbieranie oderwanych liści.
- ↑ wstrętnymi ukropy, nb. Flegetontu.
- ↑ Skróś których brnęły Katonowe stopy, kiedy prowadził resztki wojsk Pompejusza przez piaski libijskie.
- ↑ Tak Aleksander... Dzieje wypraw Aleksandra macedońskiego do Azji złączyły się z podaniami bajecznemi o dziwach istniejących w tamtej stronie. Weszły one później do romansów ludowych opiewających Aleksandra.
- ↑ Kto jest ten olbrzym? Kapaneusz, jeden z »siedmi przeciw Tebom«. Dla bezbożności został od Jowisza rażony piorunem.
- ↑ Jakby nie mięknął, w or. marturi. Ten wyraz odpowiada lepiej hardości Kapaneusza niż lekcja: marturi, od marturiare, katować.
- ↑ Mongibel, nazwa średniowieczna Etny na Sycylji, w której starożytni mieścili kuźnię Wulkana i Cyklopów.
- ↑ Flegra, dolina w Tesalii, gdzie Jowisz miał stoczyć bitwę z Olbrzymami.
- ↑ Strach wspomnieć krwawy nurt.. Straszny w istocie jest koloryt tego miejsca: czerwień krwi między czarnością lasu a żółtością piasku skrapianego ognistymi płatkami.
- ↑ Bulicame (bełkotka, wary) zwało się jeziorko wrzącej wody siarczanej, leżące niedaleko Viterbo. Wypływał zeń strumyk tworzący niżej kąpiele lecznicze; jeszcze dalej przepływał koło domów publicznych.
- ↑ Za jego króla świat był cny. Za króla Krety Saturna, według Juwenala: Credo pudititiam Saturno rege moratam in terris.
- ↑ Kolebką Zewsa była. Rea, zwana także Cybele, urodziła Saturnowi Zewsa, Junonę, Neptuna i Plutona. Ponieważ Saturn (Czas) pożerał własne dzieci, ukryła przed nim Zewsa na górze Idzie i kazała Kuretom okrzykami zagłuszać płacz dziecka.
- ↑ W. 103—114. olbrzymie widziadło. Jest ono symbolem państwa, a wzięte ze snu Nabuchodonozora, (Daniel, II. 31 i nast.). Pod postacią złota, srebra, miedzi, żelaza i gliny rozumieją się różne formy rządu: idealny rząd monarchiczno-cesarski; rząd królewski, arystokratyczny, tyrański, demokratyczny. Inni przez 4 metale rozumieją: wiek złoty Saturna (lub Augusta); wiek srebrny: początek upadku cesarstwa; wiek brązowy: epoka aż do rozdziału państwa; w czwartej epoce spółczesnej Dantemu noga żelazna ma oznaczać cesarstwo, zaś stopa gliniana: papiestwo. Kolos stoi na Krecie, gdyż tam miało istnieć pierwsze, najszczęśliwsze państwo; plecyma w Damiatę podany, gdyż w Egipcie, gdzie leży Damiata, wogóle na Wschodzie istniały najstarsze państwa: Egipcjan, Assyrów, Persów; w Rzym wpatrzony niby we zwierciadło, gdyż Rzym w pojęciu Dantego jest siedzibą państwa światowego, monarchii powszechnej. Wszystek spękany oprócz głowy złotej; ze wszystkich form rządu, prócz formy monarchicznej wypływa dla ludzkości niedola. Albo wszystkie okresy, prócz złotego były pełne występków, które spływają w formie rzek ku otchłani Disa. Jeszcze inni widzą w Kolosie symbol Czasu.
- ↑ W. 124—127. Dante przebiega z Wirgiljuszem każdego koła część dziewiątą, zatem całe koło zatoczy, skoro zstąpi w głąb 9 razy.
- ↑ Flegeton znaczy gorejący, od φλέγω.
- ↑ Letę obaczysz, gdy z Piekieł pieczary wyjdziesz...
Lete, oznaczająca zapomnienie znajdować się nie może w piekle, gdzie pamięć zbrodni jest właśnie największą katuszą, ale w Czyścu. - ↑ Koło VII, krąg 3, (c. d.), obejmuje tych, co spełnili gwałt przeciw naturze, tj. Sodomitów.
- ↑ między Guizzantem (Witsand) a Brugą. Dwa miasta we Flandrji.
- ↑ Chiarentana zwie się ta część Alp, gdzie ma swe źródło rzeka Brenta, przepływająca terytorjum padewskie.
- ↑ mistrzem tym mógł być szatan uzupełniający po swem widzimisie boską budowę Piekła.
- ↑ jak stary krawiec w igłę: charakterystyczny sposób patrzenia tego rodzaju grzeszników.
- ↑ Brunetto Latini (ur. około 1200, um. 1294 r.), Florentczyk, nauczyciel lub tylko ulubiony autor Dantego, wielki erudyt, twórca encyklopedji wierszowanej p. t. Skarb, napisanej w języku francuskim, w Paryżu, dokąd był udał się wypędzony wraz ze swem stronnictwem Gwelfów po bitwie pod Montaperti.
- ↑ Nim się spełniło moje pełnolecie. W chwili gdy zabłądził w lesie, tj. d. 24 marca 1300 r., brakowało mu dwa miesiące do 35 lat.
- ↑ On. Imienia Wirgiljusza Dante przez szacunek nie wymienia w Piekle wprost ani razu.
- ↑ Byleś gwiazd słuchał. Dante urodził się pod znakiem Bliźniąt, które według astrologów wróżą naukę i wiedzę.
- ↑ Który z fiezolskich zszedł kamiennych progów. Fiesole, stare miasto etruskie leżące na kamienistem wzgórzu nad Florencją, która stamtąd wzięła swój początek.
- ↑ Odpłaci tobie. Dante chciał dobra Florencji należąc do tych, którzy sprzeciwiali się przyjęciu Karola Walezjusza.
- ↑ Ślepymi stara powieść ich powiada, dlatego że dali się oszukać pochlebstwami i obietnicami Totilasa i otwarli mu bramy.
- ↑ Że cię ułaknie. Zarówno Biali jak Czarni po śmierci twojej będą się o ciebie dobijać.
- ↑ W. 73—78. Niechże się na barłóg tratuje Trzoda fiezolska, tj. Florentczycy pochodzący z Fiesole, ale niech nie dotyka tych, może jeszcze gdzie istniejących rodów, w których odradza się święte nasienie rzymskie. Florencję miała założyć kolonia rzymska wzmocniona przybyszami z Fiesole; Dante sam uważał się za potomka jednego z tych rzymskich rodów, mianowicie Frangipani’ch.
- ↑ inne znachory, tj. Farinata.
- ↑ dobra Pani, tj. Beatrycze.
- ↑ cokolwiek przeznaczył los, niech każdy wypełnia swoje.
- ↑ dobrze ten słuchał. Wirgiljusz czyni aluzję do własnych słów, Piekło X, 127.
- ↑ Pryscjan z Cezarei, gramatyk.
- ↑ Franciszek z Accorso, Florentczyk, znakomity prawnik, profesor boloński, um. 1229 r.
- ↑ Ujrzałbyś kogoś, tj. Andrzeja de Mozzi, biskupa florenckiego, który z rozkazu papieskiego został przeniesiony na biskupstwo do Wiczency nad rzeką Bachiglione.
- ↑ Skarb mój, książkę pod tym tytułem.
- ↑ O płaszcz zielony. Na równinie werońskiej w pierwszą niedzielę wielkopostną odbywały się wyścigi piesze o płaszcz z zielonego sukna.
- ↑ Koło VII, krąg 3, (c. d.) Sodomici ze stanu rycerskiego.
- ↑ po sukni poznaję. Typ szaty florenckiej z kapturem znajduje się na portrecie Dantego pędzla Giotta.
- ↑ A twarze ciągle obracane wsteczą. Dante stał na tamie; duchy kręcąc się w koło, musiały, aby nań patrzeć, ustawicznie odwracać głowę.
- ↑ wnuk dobrej Gwaldrady, pięknej i rozumnej córki Belinciona Bertiego, jest Gwidoguerra, biegły strategik, który w Bitwie pod Benewentem miał głównie przyczynić się do zwycięstwa Karola andegaweńskiego nad Manfredem. Owa Gwaldrada była cnotliwą i mądrą panną: gdy hrabia Gwido chciał ją pocałować w czasie jednej uroczystości, powiedziała, że pozwoli uczynić to tylko mężowi; wtedy on prosił o jej rękę.
- ↑ Tegghiaio Aldobrandi. Florentczyk ze szlacheckiej rodziny Adimarich, dzielny kapitan, który Florentczyków wspierał radą w zamierzonej wyprawie przeciwko Sienie; nieusłuchanie go spowodowało klęskę pod Montaperti i wypędzenie Gwelfów.
- ↑ Jacób Rusticucci, znakomity szlachcic florencki. Rozłączywszy się z żoną porywczą i kapryśną, wpadł w grzech, za który pokutuje.
- ↑ Między nich skoczyć. Stary komentator, Anonim florencki z tych wierszy wyprowadza dziwaczny wniosek, że i Dante skaził się podobnym grzechem. Zaznaczyć przecież należy szczegół charakterystyczny, że Dante okazuje mało oburzenia wobec grzechu, który nam wydaje się potworny.
- ↑ Wilhelm Bersiere, zacny szlachcic florencki: mówi o nim Bokacjusz w Dekameronie (dz. 1, now. 8).
- ↑ Nowy lud i nagłe zyski. Dante, konserwatysta skarży się równie gdzieindziej (Raj XVI, 50 i nast.) na napływ rodów chłopskich do Florencji i na zbytek bogactwa.
- ↑ Gdy rzec: Tam byłem pociechą ci będzie. Wirgiljusz: Forsan et haec olim meminise invabit.
- ↑ Acquaqueta. Cicha woda, rzeka w Romanii, spływająca wprost do morza i przebiegająca pod klasztorem Benedyktynów w Alpe.
- ↑ Sznur opasujący poetę, coby oznaczał, nie wiadomo: jedni wnioskują zeń, że Dante należał do trzeciego zakonu św. Franciszka i że opasał się sznurem zakonnym przeciw pokutom zmysłowości (pantera); drudzy sądzą, iż jest symbolem czujności wedle słów Pisma św. »Opaszcie biodra wasze« (Łuk. XII, 35).
- ↑ Koło VII, krąg 3, (c d.). Obejmuje tych, co spełnili gwałt przeciwko sztuce, tj. lichwiarzy.
- ↑ Oto zwierz. Gerion jest symbolem zdrady. W wykładzie historycznym chciano przezeń rozumieć Wilhelma, posła Karolowego we Florencji. Gerion mitologiczny jest trójgłowy. Tutaj jest podobny raczej do szarańczy apokaliptycznej (Obj. IX, 7—11).
- ↑ Arachne prządka lidyjska, która ośmieliwszy się rywalizować z Palladą, została zamieniona w pająka.
- ↑ »Mów z nimi krótko«, upomina Wirgiljusz; jako z ludźmi nierozumnymi niema co wdawać się w rozmowę.
- ↑ Jakoweś mieszki. Mieszki zamiast tarcz herbowych na oznaczenie lichwiarzy.
- ↑ Znamię lazurowe etc., herb rodu florenckiego Gianfigliazzi.
- ↑ W herbie gęś. Klejnot florenckiej rodziny Ubbriachi.
- ↑ błękitnej maciory — znamię, herb rodziny Scrovigni w Padwie.
- ↑ dla sąsiada mego Vitaliana. Vitaliano del Dante, sąsiadujący ze Scrovigni’emi. Przepowiednia pełna grozy dla żyjącego jeszcze człowieka.
- ↑ Trzy dzióby... w herbowym szyku posiadał Giovanni Bujamonte, szlachcic florencki, największy lichwiarz swego wieku.
- ↑ język wyciągnął plugawie: giest ironicznej pochwały.
- ↑ takie tutaj w głąb prowadzą schody: Gerion, później Anteusz (p. XXVI) i Lucyper (p. XXXIV).
- ↑ Wirgiljusz osłania Dantego: rozum strzeże człowieka przed zdradą.
- ↑ Gerion był królem hiszpańskim, miał posiadać trzy głowy i odznaczać się niezwykłą przebiegłością, dlatego postanowiony strażnikiem koła oszustów i szalbierzy.
- ↑ Od czego nieba strop jest przepalony. Faeton zmyliwszy drogę wozu słońca miał przepalić niebo. Stąd powstała droga mleczna.
- ↑ Ikar, syn Dedala, wzleciawszy na sztucznych skrzydłach, przyprawionych do bark woskiem, spadł, kiedy zbytnio zbliżył się do słońca.
- ↑ lecz jam nie czuł spadu. Poeta odgaduje to, co areonauci dzisiejsi wiedzą z doświadczenia.
- ↑ W. 127—132. Sokolnik łaje sokoła powracającego bez łupu, z obawy że się znarowi.
- ↑ Koło VIII. Złe Doły. Jar. 1. Uwodziciele.
- ↑ Złe Doły w oryg. Malebolge składają się z głębokiej studni opasanej pierściennymi jarami, w liczbie 10: zstępują one coraz niżej i zapomocą kamiennych tam są podzielone na mnóstwo przegród; niektóre z nich spodem wykrojone, wyglądają jak włoskie, łukowate mosty.
- ↑ we dwa rzędy. Dwa rodzaje uwodzicieli: dla korzyści cudzej i własnej.
- ↑ w jubileuszowy — Rok tj. r. 1300, Papież Bonifacy VIII kazał podzielić most św. Anioła na dwie części, dla dwu fal ludu płynących w kierunku przeciwnym; w jednę stronę ku kościołowi św. Piotra, w drugą ku Janikulowi.
- ↑ Venedico Caccianimico, Bolończyk, za pieniądze stręczył własną siostrę, piękną Gizolę, margrabiemu Obizzowi II da Este, władcy Ferrary.
- ↑ sipa, zwrot odpowiadający fran. si fait, właściwość gwary bolońskiej. Prowincja bolońska leży między rzekami Saveną a Reno.
- ↑ Jazon, książe grecki, w młodości uwiódł Izyfilę, córkę Toanta, króla Lemnu, która chcąc ocalić ojca, złamała ślub, dany kobietom wyspy, sprzysiężonym na wymordowanie wszystkich mężczyzn. Porzuciwszy ją, wyprawił się z Argonautami do Kolchidy, gdzie z pomocą czarodziejki Medei zdobył złote runo. Następnie uciekł z nią razem, ale sprzykrzywszy sobie, pojął za żonę Kreuzę córkę Kreonta. Wreszcie zginął z okrętem Argo, rozbitym sprawą mściwej czarodziejki.
- ↑ Koło VIII, jar 2. Pochlebcy.
- ↑ Aleksy Interminej, szlachcic z Lukki, zresztą nieznany.
- ↑ Tais, kurtyzana z komedji Terencjusza Eunuchus. Aluzja ta odnosi się zapewne do sceny 1, aktu III: Magnas vero agere gratias Thais mihi? — Ingentes.
- ↑ Koło VIII, jar 3. Świętokupcy. Tkwią w jamach głowami na dół, gdyż odwracali porządek boży, chciwi dóbr ziemskich miast niebieskich: deptali płomień Ducha św., dlatego płomień piekielny liże im stopy.
- ↑ Szymon mag z Samarji przyjąwszy chrzest, ofiarował św. Piotrowi pieniądze dla otrzymania Darów Ducha św. Odeń pochodzi nazwa Symoniaków.
- ↑ W kościele chrzcielnym (battisterio) św. Jana we Florencji znajdowały się studzienki głębokie na pół wysokości człowieka, w których stawał kapłan aby chronić się przed tłokiem ludu, kiedy zanurzał nowochrzczeńca w wielkiej stojącej pośrodku chrzcielnicy. Studzienek takich około niej za czasów Dantego miało być cztery. Wypadek, o którym poeta mówi w wierszach 19—21 skądinąd jest nieznany.
- ↑ nakształt spowiednika mnicha. Jednym z rodzajów kary śmierci w wiekach średnich było grzebanie żywcem głową na dół (propaginatio). Skazaniec, którego zasypywano odwlekał śmierć, wzywając spowiednika, którego sędzia nie mógł mu odmówić.
- ↑ Już to tam u ściany — Sterczysz? Potępieńcem, który przemawia, jest Papież Mikołaj III, z rzymskiego rodu Orsinich (od orso niedźwiedź — herb Orsinich). Mniemając, że stoi nad nim Bonifacy VIII, dziwi się, iżby śmierć jego miała być wcześniejsza, niż ją przepowiedziały księgi prorocze. Bonifacy umarł dopiero w 1303 r.
- ↑ W. 55—57. Dante nienawistnie i przesadnie oskarża papieża Bonifacego o to, iż z chciwości bogactw dostał się na tron papieski i że kupczył Kościołem, który według starej alegorji Pisma św. jest tu przedstawiony pod postacią oblubienicy. To jest równie przyczyna, dlaczego świętokupcy cierpią w sąsiedztwie stręczycieli.
- ↑ Ale ja dłużej... tj. Bonifacy będzie tutaj sterczał krócej ode mnie, gdyż wnet po nim przybędzie papież Klemens V. Istotnie od śmierci Mikołaja III do śmierci Bonifacego VIII upłynęło 25 lat (1280—1303), od śmierci zaś Bonifacego do śmierci Klemensa tylko lat 11.
- ↑ od zachodniej dali, tj. z Gaskonii. Bertrand de Gotto, późniejszy papież Klemens V był biskupem w Bordeaux. Wnet bowiem, jednak nie bezpośrednio, gdyż następcą Bonifacego był Benedykt XI.
- ↑ machabejski Jazon za wielką sumę pieniędzy, od Antiocha, króla Syrji otrzymał godność wielkiego kapłana, należną bratu jego Onjaszowi (ob. ks. II Machabeuszów).
- ↑ Tak temu będzie Francji król łaskawy, Klemens otrzymał pontyfikat za wpływem króla Filipa Pięknego.
- ↑ który się przeciw Karłowi ośmielił. Mikołaj dumny ze swych bogactw prosił króla Karola andegaweńskiego o rękę jednej z jego córek dla swego siostrzeńca, a za odmowę odebrał mu tytuł senatora rzymskiego i spiskował z Aragończykami dla odebrania mu Sycylii. Inni rozumieją pieniądze, które Mikołaj miał otrzymać od Jana Procida, aby nie przeszkadzał powstaniu, które też wybuchło pod nazwą Nieszporów sycylijskich.
- ↑ Pisarz boży, tj. św. Jan w Apokalipsie rozdz. XVII. Niewiastą ma być Rzym, tj. Kurja rzymska ubiegająca się o władzę świecką.
- ↑ W. 115—117. Mowa tu o rzekomej darowiźnie cesarza Konstantyna Wielkiego, którą uczynił papieżowi Sylwestrowi.
- ↑ Koło VIII, jar 4. Wróżbici starożytni i nowożytni.
- ↑ W. 28—30. Litować się nad wróżbitami nie pozwalają subtelne racje teologiczne. Po upomnieniu Wirgiljusza Dante będzie odtąd coraz surowszy.
- ↑ Amfiarao, jeden z »siedmiu przeciw Tebom«. Będąc wróżbitą wiedział, że ma zginąć w czasie jakiegoś oblężenia, ukrył się zatem, ale go wydobyto i zmuszono wziąć udział w walce. W czasie potyczki ziemia otwarła się pod nim i pochłonęła go.
- ↑ Tyrezjasz, wieszczek tebański. Według podania (Owid. Metam. III, 320 i nast.) zmienił płeć, uderzywszy różdżką dwa splecione węże; w ten sam sposób po 7 latach odzyskał płeć pierwotną.
- ↑ Arons, wróżbita etruski mieszkający w górach Lunigiany. Miał przepowiedzieć wojnę domową i zwycięstwo Cezara nad Pompejuszem.
- ↑ Gdzie Kararyjczyk w grunt zapuszcza bronę, tj. gdzie uprawia ziemię, gdzie mieszka.
- ↑ Skąd wolnym polata — Wzrokiem. Jako wróżbita, potrzebował rozległego widoku na horyzonty.
- ↑ Manto, wróżbitka tebańska, córka Tyrezjasza. Po śmierci ojca i po przejściu Teb w ręce Kreonta osiedliła się we Włoszech niedaleko miejsca, gdzie Mincio wpada do Padu. Z boga rzeki Tyberyna miała syna Oenusa, który założył Mantuę, ojczyznę Wirgiljusza.
- ↑ Benaco, dziś Lago di Garda.
- ↑ Trentu, Werony i Brescji pasterze. Punkt zetknięcia się trzech dyecezji znajduje się tam, gdzie rzeka Tignalga wpada do jeziora Garda.
- ↑ Chytry Pinamont Buonacossi, magnat mantowański wmówił w hrabię Alberta Casalodiego, władcę miasta, że najlepszym środkiem zyskania przychylności ludu będzie wydalenie i osadzenie poza miastem kilku możnych. Gdy się to stało, z pomocą mieszczaństwa opanował miasto i wyciął resztę szlachty.
- ↑ Inne mniemania... Niektórzy istotnie za założyciela Mantowy uważali Tarkona, księcia etruskiego.
- ↑ Był wieszczkiem w Grecji, kiedy wszyscy mężowie dorośli wyruszyli na wojnę trojańską. Eurypil i Kalchas dali hasło do wyjazdu flocie stojącej w porcie aulidzkim.
- ↑ Michał Szkot, lekarz, astrolog, w służbie cesarza Fryderyka II, według podania był potężnym magiem, miał na posługach duchy, którym kazał znosić potrawy co smaczniejsze ze stołów króla francuskiego lub angielskiego.
- ↑ Gwido Bonatti z Forli, słynny astrolog hr. Gwidona di Montefeltro; Asdente, szewc parmezański, który wsławił się przepowiedniami.
- ↑ wróżbitki: niewiasty, które porzuciwszy uczciwe zajęcie zostały czarownicami.
- ↑ W. 124—6. Kain niosący ciernie, jest to nasz »chłop na księżycu«. Księżyc na pełni w tej chwili zachodzi, jest więc poranek. Pod Sewilą, tj. w Kadyksie (Gades), który jest krańcem zachodnim pół-sfery ziemskiej przeciwnie jak Ganges od strony wschodniej.
- ↑ Koło VIII, jar 5. Oszuści. Groteska piekielna.
- ↑ Złe Szpony, w oryg. Malebranche.
- ↑ Starosta jeden z Cytty grodu, z miasta św. Zity, tj. z Lukki. Komentatorowie sądzą, iż potępieńcem tym jest Marcin Bottaio.
- ↑ Oprócz Bontura, dla większej ironii. Bonturo Dati, głowa stronnictwa ludowego w Lukce, osławiony jako »największy oszust lukezański«.
- ↑ Wizerunek święty. Krucyfiks czczony w Lukce pod nazwą Święte oblicze.
- ↑ Serchio, rzeka przepływająca w pobliżu Lukki.
- ↑ Zły Chwost, w oryg. Malacoda.
- ↑ pod paktem z Kaprony — Wychodząc. Pizańczycy oblężeni zjednoczonemi siłami Lukezanów i Florentczyków, z braku wody musieli poddać twierdzę Kaprony. Kiedy bezbronni opuszczali warownię, wojska oblegających wołały »zabij, zabij«, tak, iż zachodziła obawa, czy dochowają warunków kapitulacji. Dante brał udział w tem oblężeniu 1290 r. jako żołnierz konny.
- ↑ Zdziebełko, w oryg. Scarmiglione.
- ↑ Lat się spełniło właśnie... Rachując od śmierci Chrystusa i dobierając 33 lat i 3 miesiące Jego życia, otrzymujemy pierwszy dzień roku 1300, tj. chwilę wizji poematu. Jezus skonał o 3-ciej popołudniu, jest zatem 10-ta rano.
- ↑ W. 118—123. Imiona czartów odpowiadają imionom oryginalnym jak następuje: Tłumirosa: Calcabrina; Wiła: Alichino (Arlechino); Psia-Morda: Cagnazzo; Kudłacz: Barbaricia; Smoczy-pysk: Draghignazzo; Łasy: Libicocco; Ostry-Pazur: Graffiacane; Knurec zębaty: Ciriatto sanuto; Szalej: Farfarello; Opętaniec-Krasy: Rubicante pazzo.
Cała ta oraz następna pieśń posiadają charakter komiczny groteski, odpowiednio do stylu wieków średnich mieszającego potworność i karykaturę z majestatem, np. na odrzwiach kościołów gotyckich. Język, scena, działacze, sposób przedstawienia są umyślnie trzymane w tonie i nastroju naiwnych powieści wizyjnych i kazań. - ↑ Koło VIII, jar 5 (c. d.).
- ↑ Aretynowie! Poeta zwraca się do Aretynów, gdyż w ich kraju zdarzały się w owym czasie ciężkie utarczki: w dwu Dante brał osobiście udział.
- ↑ hasła — z cudzej strony. Wojska francuskie, niemieckie, szwajcarskie grasujące po Włoszech, przyzwyczaiły Włochów do różnojęzycznej komendy.
- ↑ Jako delfiny... Według wiary żeglarzy, delfiny mają przepowiadać burzę.
- ↑ Urodziłem się w królestwie Nawary. Ciampolo lub Giampolo dzięki marnotrawstwu ojca musiał być oddany w służbę dworską. Król Nawary Teobald II polubił go tak, że uczynił swym powiernikiem. Ciampolo jednak przez chciwość począł bawić się intrygami i kupczeniem urzędów.
- ↑ Krajów łacińskich sąsiada, tj. pochodzącego z Sardynii brata Gomitę. Ten brat Gomita, niewiadomo jakiego zakonu, wkradłszy się w łaski Viscontiego z Pizy, gubernatora Gallury na wyspie Sardynii, wyzyskiwał swe stanowisko, sprzedając urzędy. Dostawszy w ręce kilku wrogów swego pana, pozwolił im uciec. Wreszcie sprawki jego zostały odkryte, a on wbity na pal.
- ↑ Michał Zanche, podczaszy króla Enza, kochanek, później mąż jego matki Blanki (czy też wdowy po nim Adelazji), ambitny i chciwy samorządca prowincji Logodoro na wyspie Sardynii. O nim jeszcze raz mowa w p. XXXIII, w. 134 i nast.
- ↑ Koło VIII, jar 6. Obłudnicy.
Po scenach pełnych ruchu i wrzawy następuje pochód duchów powolny i ociężały. - ↑ Braci Mniejszych, tj. Minorytów, Franciszkanów. Pierwsza nazwa, którą św. Franciszek z Assyżu nadał swemu zakonowi założonemu w 1209 r. była Fratres minores.
- ↑ Bajka o szczurze i żabie za czasów Dantego była przypisywana Ezopowi; autor jej jednak jest niepewny. Żaba chcąc utopić szczura, ofiarowała się przenieść go na grzbiecie, ledwo jednak odpłynęła od brzegu, kania spadłszy pożarła ją wraz ze szczurem.
- ↑ Bo mniejszy związek dwu członów w figurze — Logicznej. W oryginale jest właściwie: Chè piu non si pareggia mo ed issa. Mo skrócone z modo, issa skrócone z hac ipsa hora; oba wyrazy oznaczają: teraz. Podobieństwo leży w tem, że w obu razach zamiar podstępny wyszedł na złe jednej i drugiej stronie. Tłumirosa chciał podejść Wiłę, a obaj stali się ofiarą wrzącej smoły.
- ↑ naród farbowany, w oryg. una gente dipinta, na oznaczenie obłudników. Niektórzy rozumieją: o twarzy uróżowanej.
- ↑ Jak w Kolnie, tj. w Kolonii noszą zakonnicy: kaptury szerokie, z grubego sukna. Zarówno te kaptury złocone po wierzchu, jak chód powolny i spuszczone głowy symbolizują dobrze hipokrytów.
- ↑ hełmy frydrykowe. Cesarz Fryderyk II winnych obrazy majestatu kazał zakuwać w ołów i rzucać w ogień.
- ↑ wy przez powietrze biegnący. Szli tak wolno, iż zwyczajny krok poetów wydawał się im biegiem.
- ↑ popatrzyli bokiem, dlatego, że nie mogli podnieść głowy, a także dlatego, że tak poglądają obłudnicy.
- ↑ Równie w Czyścu (II, 67) duchy poznają człowieka żywego po oddechu.
- ↑ W przesławnem mieście u arnowej fali, tj. we Florencji.
- ↑ na kapturach blaskami się pali, nb. blaskami złota.
- ↑ Braćmi Uciesznymi, fratres gaudentes. Na wzór Trzeciego zakonu św. Franciszka w wiekach średnich powstało dużo bractw świeckich, między innemi Rycerze Marji, nasi późniejsi Sodales Mariani; w regule ich zasadą była »wesołość ducha«, często pojmowana opacznie i prowadząca do wybryków.
- ↑ Catalano de’ Catalani i Loderingo degli Andaló, z których pierwszy był Gwelfem, a drugi Ghibellinem, zostali w 1266 r. mianowani wspólnie podestami Florencji. Na urzędy te przez czas jakiś wybierano cudzoziemców jako mniej interesowanych w sporze stronnictw. Ci dwaj jednak wnet stanęli po stronie Gwelfów, tak że Ghibellini musieli uciekać z miasta. Między innemi chroniła się ucieczką rodzina Ubertich, która miała pałace na ulicy Gardingo. Zostały one spalone i zrównane z ziemią.
- ↑ Bracia, zacząłem. Poeta chciał wyrazić litość lub potępienie, raczej to drugie ze względu na krzywdę wyrządzoną przez nich jego ojczyźnie, a także ze względu, że w tych kręgach już na litość niema miejsca.
- ↑ okropnie się rzucił, może dlatego, że zobaczył chrześcijanina.
- ↑ W Faryzeusze... wmówił. Potępieńcem tym jest Kaifasz; teść jego Annasz oraz reszta Synagogi, która skazując Jezusa na śmierć stała się przyczyną zburzenia Jerozolimy przez Tytusa, są skazani na podobną mękę.
- ↑ Kaifasz nie ma na sobie ołowianego kaptura, ale ustawicznie znosić musi ciężar owych zakutych w ołów.
- ↑ Koło VIII, jar 7. Złoczyńcy.
- ↑ W. 1—18. Jedna z najciekawszych figur stylu dantejskiego: akt duchowy wyrażony rozwiniętym na całą scenę dramatyczną obrazkiem przyrody.
- ↑ W. 55—57. Na wyższych schodach, tj. na schodach wiodących do Czyśca. Wyczerp naukę: za poznaniem grzechu winno iść oczyszczenie.
- ↑ libijskie piachury. Za czasów rzymskich Libią zwała się dzisiejsza Sahara.
- ↑ skałka-niewidek, mityczny kamień helitropii miał posiadać własność czynienia niewidzialnym. Był to kamień zielony z czerwonemi centkami.
Kara złoczyńców jest zastosowana do ich natury: zakradają się cicho i podstępnie jak węże, używają przebrań i nazwisk fałszywych. - ↑ O Feniksie opowiadają Pomponiusz, Tacyt, Pliniusz, Klaudjan, Owidjusz, etc.
- ↑ Vanni Fucci, syn nieprawy Fucciego de’ Lazzari, szlachcica z Pistoi, stąd nazwany mułem.
- ↑ był człek wściekły. Jako namiętny stronnik Czarnych. Spiskował przeciw Focaccii (Pieśń XXXII, 63), zabił kawalera Bertino, popełnił jeszcze inne gwałty.
- ↑ w odjęciu żywota. Fucci został stracony za kradzież popełnioną w kościele św. Jakóba w Pistoi, której omal nie ucierpiał kto inny, niejaki Rampino di Ranuccio.
- ↑ głębiej, niżeś czekał. Dante znał Fucciego kłótnikiem i gwałtownikiem, mógł zatem szukać go w kole VII, kręgu I.
- ↑ W. 143—150. Przepowiednia Fucciego dotyczy następujących wypadków historycznych: W 1301 r. Biali miasta Pistoi naspół z Białymi florenckimi wypędzili Czarnych; ci uciekłszy do Florencji powiększyli tamże stronnictwo Czarnych, wskutek czego nastąpiła zmiana rządu. Czarni stawszy się panami Florencji uchwalili wyprawę przeciw Pistoi z pomocą miasta Lukki. Kapitanem został obrany Moroello Malaspina z Lunigiany w dolinie Magry i rozpoczął wojnę od oblężenia zamku Seravalle. Pistojczycy przybiegli na pomoc, lecz zostali pobici i musieli poddać Pistoję; stronnictwo Białych poszło wówczas w zupełną ruinę.
- ↑ To mówię, bo wiem, że cię boleć będzie, jako należącego do stronnictwa Białych. Potępieniec jeszcze tutaj wywiera złość na człowieku przeciwnego stronnictwa.
- ↑ Koło VIII, jar 6. Złoczyńcy (c. d).
- ↑ W. 1—2. rabuś pięści obie — W dwie figi złożył, giest i bluźnierstwo złoczyńcy-świętokradcy. Villani opowiada, że na zamku Pistojczyków nazwiskiem Carmignano sterczały z wieży dwa kamienne ramiona, pokazujące »figę« Florencji. W statutach miasta Prato znajdował się paragraf stanowiący, że kto pokaże »figę« wizerunkowi P. Jezusa lub Matce Boskiej, zapłaci 10 lirów kary.
- ↑ Gdyś gorsza niźli szczep twojego rodu. Założycielami Pistoi mieli być rozbici i rozprószeni stronnicy Katyliny.
- ↑ Co był z tebańskich murów gromem zdjęty. Kapaneo został z murów strącony gromem Jowisza w chwili, kiedy zbluźnił bogu (patrz p. XIV, w. 46 i nast.).
- ↑ Maremma, część nadmorska Toskany, bagnista i niezdrowa, dawniej podobno pełna wężów.
- ↑ Centaur Kakus, syn Wulkana, rabuś i okrutnik, który według podania miał swą jaskinię w górze awentyńskiej. Nie chadza z Centaurami na straży kręgu gwałtowników, gdyż oprócz okrucieństwa działał podstępem i zdradą.
- ↑ podstępem Herkulesa pożył. Kakus ukradł Herkulesowi z pastwisk na Awentynie stado złożone z czterech byków i czterech krów, a odebrane niegdyś królowi Hiszpanii Gerjonowi. Dla zmylenia śladów uprowadził je wlokąc tyłem. Herkules domyślił się podstępu, dopędził złoczyńcę i zabił uderzeniami maczugi.
- ↑ W. 34. i nast. Należy zauważyć nastrój tajemniczy wywołany ruchami niespokojnymi potępieńców tego jaru.
- ↑ A trójca duchów szła dołem. Są to: Agnolo Brunelleschi, Buoso degli Abati i Puccio Sciancato de’ Galigai, wysocy urzędnicy florenccy, którzy dopuszczali się przeniewierstw na szkodę publiczną.
- ↑ Cianfa z rodu de’ Donati lub też degli Abati.
- ↑ Żmijka gniewliwa. Jest nią przemieniony Fran. Guercio Cavalcanti, obywatel florencki.
- ↑ Niech teraz Lukan zamilknie z odmianą
Swego Nassyda, albo Sabellona.
Lukan w Farzalii p. IX opowiada, że Sabello żołnierz z armii Katona przebywającej puszczę libijską, ukąszony od węża rozpadł się i rozsypał w popiół. Nassydjusz, inny żołnierz ukąszony od żmiji miał wzdąć się tak, iż pękł wraz z pancerzem. Istotnie, niniejszy epizod »przemian« należy do największych arcydzieł sztuki epickiej. - ↑ Aretuza i Kadmus Nazona. Owidjusz w Metamorfozach, p. III, opowiada o przemianie Kadmusa, założyciela Teb, w węża; w p. V zaś o przemianie nimfy Aretuzy w źródło.
- ↑ powód łez twoich, Gaville. Jest nim Franciszek Guercio de’ Cavalcanti, którego mieszkańcy ziemi Gaville zabili za zdzierstwo i kradzieże. Krewni jego pomścili srodze tę śmierć na zabójcach.
Proces przemian przedstawiony z takim niezrównanym artyzmem odbył się jak następuje: Naprzód zjawili się poecie: Agnolo Brunelleschi, Buoso Donati i Puccio Sciancato; potem nadbiegł Cianfa w postaci sześcionożnego węża i z Brunelleschi’m zlał się w kształt jednego potworu. Następnie Guercio Cavalcante w postaci źmiji przemienił Donatiego w węża, sam zaś odzyskał postać ludzką; ludzkiego kształtu równie nie stracił Sciancato. - ↑ Koło VIII, jar 8. Źli doradcy.
- ↑ po świata połaci. Florentczycy w owym czasie krzątali się ruchliwie po lądach i morzach.
- ↑ Jeżeli prawdę sen przedranny wróży. Że sny śnione nad ranem miały się sprawdzać, powiadają poeci: Owidjusz (Sub aurora... tempore, quo cerni somnia vera solent); Horacy (post mediam noctem... quum somnia vera).
- ↑ Prato, miasteczko w blizkości Florencji wraz z innemi miastami Toskany pałało nienawiścią ku pysznej stolicy. Inni rozumieją kardynała Mikołaja di Prato, który w 1304 r. rzucił klątwę na Florencję.
- ↑ odzywać się tobie nie można. Grecy górujący kulturą nad Rzymianami, równie w wiekach średnich, mianowicie w początkach humanizmu byli uznawani jako rasa wyższa; jedno z pierwszych świadectw takiego mniemania widzimy tutaj u Dantego. Wykład taki nie jest zresztą zupełnie pewny.
- ↑ Kiedym dostojne o was rymy składał, nb. w poemacie epicznym, Eneidzie.
- ↑ W. 91. i nast. Losy i śmierć Odysseusza tutaj opowiedziane, są fikcją Dantego, uzupełniającą dzieje bohatera niedokończone w Odyssei. Porównaj analogiczne opowiadania Ugolina (P. XXXIII) króla Manfreda (Cz. III) i innych.
- ↑ w pobliżu Gaety, leżącej na górze cyrcejskiej.
- ↑ Nie mogły powstrzymać trzy uczucia przyrodzone: miłość synowska, ojcowska, małżeńska.
- ↑ W. 107—8. w owe cieśnie... Które Herkules piętnował przestrogą. W cieśninie gibraltarskiej miał postawić słupy graniczne, ostrzegające żeglarzy przed niebezpiecznymi tajnikami oceanu atlantyckiego. Słupami Herkulesowymi są dwie góry: Abila w Afryce i Calpe w Europie.
- ↑ poszukiwać wiedzy. Według Arystotelesa popęd do wiedzy jest człowiekowi wrodzony, a zdobycie jej jest najwyższym celem człowieka (Porów. Conv. I, 1).
- ↑ W. 127. i nast. w lewo przybierając fali, tj. dążąc ku Równikowi. W miarę zbliżania się i przejścia Równika ukazały się im konstelacje sfery antarktycznej, zaś gwiazdy sfery północnej zniżyły się do widnokręgu.
- ↑ W. 130—1. Po pięćkroć dołem księżyca kolisko — Blask uszczuplało, tj. minęło pięć miesięcy.
- ↑ Gdy mi się góra ukazała. Dante nie dodaje, że górą tą jest góra czyścowa, będąca antypodem Jerozolimy. Jako poganin dotrzeć do niej nie może, ale dzięki wiedzy, jest jej blizki. Olbrzymi symbol kryje się w tym pomyśle.
- ↑ Koło VIII, jar 8. Źli doradcy (c. d.).
- ↑ słodkiego lutnisty, tj. Wirgiljusza.
- ↑ Jak się zdarzyło z sycylijskim bykiem. Rzeźbiarz ateński Peryl, dla Falaridesa, tyrana Agrygentu na Sycylii wyrzeźbił bronzowego byka tak misternie, że gdy wewnątrz zamknięto człowieka i podłożono ogień, jęk męczonego wydobywał się na kształt ryku. Pierwszy, na którym tyran dokonał próby, był sam artysta.
- ↑ W. 13—15. Z powodu niepewnej lekcji ustęp ten nie zupełnie jest jasny. Kładę przecinek po pierwszym wierszu, czytam principio del fuoco i tłómaczę »natura ognia«.
- ↑ z gór między Urbinem — A tą przełęczą, gdzie są Tybru zdroje, tj. z Montefeltro, które leży na górze między Urbinem a przełęczą Apeninów.
- ↑ ten jest Latynem. Latynami Dante nazywa Włochów mieszkających w prowincjach na południe od Padu; Włosi północni zwą się u niego Lombardami.
- ↑ Orzeł Polenty. Ród Polentów panujący w Rawennie i Cerwii miał w herbie orła pół-białego w polu niebieskiem i pół-czerwonego w polu złotem.
- ↑ Ziemia, która prób wytrwała tak wiele. Jest to miasto Forli, które wytrzymało oblężenie wojsk papieskich i francuskich w 1282 r.
- ↑ Zielonym Szponom. Rodziną panującą w Forli byli Ordelaffi, mający w herbie lwa zielonego.
- ↑ Stary Kundys z psiakiem werukijskim: Malatesta da Verrucchio i młody Malatetino, srodzy tyrani (patrz p. XXVIII, w. 76. i nast.).
- ↑ Montanii zatrata. Montagna de’ Parcisati, szlachcic z Rimini, ze stronnictwa Ghibellinów został zamordowany z rozkazu Malatestów.
- ↑ Stołb nad Lamonem i Santernu czata, tj. miasta Faenza i Imola leżące nad rzekami Lamonem i Santernem znajdowały się pod panowaniem Menarda Paganiego, którego klejnotem był lew niebieski w białem polu i który od Gwelfów przeszedł do Ghibellinów.
- ↑ Gród, co mu Savio bok podmywa wodą, tj. Cesena leżąca między płaszczyzną a łańcuchem Apeninów.
- ↑ Jam to z żołnierza został Franciszkanem. Potępieńcem tym jest Gwido, hrabia Montefeltru, znakomity żołnierz i statysta, pan kilku miast Romanii, który na starość cofnął się w zacisze klasztorne. Według Dantego miał rzekomo Bonifacemu VIII. podać sposób opanowania miasta Palestryny (starego Preneste), należącego do kardynałów Jakóba i Piotra Colonnów. Papież wyłudziwszy miasto od kardynałów kazał je zburzyć, Colonnowie zaś musieli uciec do Francji i na Sycylję. Przez usta poety przemawia tutaj bezlitośna nienawiść stronnicza.
- ↑ wojnę rozpoczął wieść pod Lateranem. Walka z Colonnami toczyła się w samym Rzymie, w pobliżu kościoła laterańskiego, gdzie posiadali swoje pałace.
- ↑ W. 88—90 on wojował jeno z Chrześcijanem i t. d. Poeta powiada szyderczo, że papież Bonifacy walczył jedynie z dobrymi Chrześcijanami, z których żaden nie był renegatem biorącym udział w oblężeniu Akry w 1291 r., gdzie zginęło 60.000 Chrześcijan, ani nie prowadził handlu w krajach saraceńskich, jak przekupnie ciągnący za wojskami krzyżowców.
- ↑ Lecz jak Konstantyn Sylwestra z Syrraty
Wołał, aby mu leczył trądu rany.
Fakt ten nie jest historyczny. Mowa o cesarzu Konstantynie Wielkim, który rzekomo miał domagać się cudownego wyleczenia od papieża Sylwestra, przebywającego w grotach góry Syrraty lub Sorraty (dziś Sant’ Oreste). - ↑ W. 104—105. Poprzednikiem tym jest papież Celestyn V (patrz P. III, 59).
- ↑ On twarde biodra osiemkroć obwija. Porównaj P. V, w. 11.
- ↑ Koło VIII, jar 9. Szerzyciele waśni.
- ↑ W. 9—10. wszystek lud — Z Apulii szczęsnej. Podbój Apulii, prowincji Włoch południowych rozpoczął się w 429 r. przed Chr. Rzymskiemu żelazu, w oryg. per i Romani. Inni czytają Trojani, co wychodzi na jedno, bo Rzymianie byli uważani za potomków Trojan.
- ↑ łup obfity pierścieni. W bitwie pod Kannami w drugiej wojnie punickiej poległo tyle wojska rzymskiego, że według Liwiusza Kartagińczycy zebrali 3½ korca żelaznych pierścieni, będących odznaką rycerstwa.
- ↑ Że nie uznały Roberta Gwiskarda. Wojska greckie, które cesarz Aleksy wysłał w celu odzyskania Kalabrji i Apulii, zostały pokonane od Roberta Gwiskarda, Normana, nowego władcy tych ziem. Stało się to w połowie XI w.
- ↑ których kość zbierasz w Ceperano. W miejscowości tej, pod górą Cassino, rozegrała się w 1265 r. pierwsza bitwa między Manfredem, królem Apulii i Sycylii a Karolem andegaweńskim. Trzecia armia Apulczyków widząc klęskę swoich, przeszła w czasie bitwy od Manfreda do Karola.
- ↑ Tagliacozzo, twierdza w Abruzzach, gdzie Karol andegaweński, już jako król Apulii i Sycylii stoczył bitwę z Konradynem, siostrzeńcem Manfreda 1268 r.
- ↑ Alardo di Valleri, szlachcic francuski, doradził Karolowi, aby w bitwie użył tylko ⅔ swej armii, zachowując trzecią na chwilę rozstrzygającą. Wskutek tej rady bitwa już przegrana skończyła się dla Karola zupełnem zwycięstwem.
- ↑ Mahomet jest tu karany jako winien schizmy, największej w świecie według pojęć średniowiecznych.
- ↑ Ali, zięć i następca Mahometa.
- ↑ Brat Dolcino, pustelnik, który popadł w kacerstwo, głosząc powszechny komunizm. Był głową sekty »Braci apostolskich«. Z 3000 zwolenników obwarował się w górach między Nowarą a Vercelli, ale pozbawiony żywności i osaczony śniegami został schwytany i spalony żywcem w 1307 r.
- ↑ Z nogą wzniesioną. Giest symboliczny oznaczający, że duchy nie przerywają swego bolesnego krążenia ani na chwilę.
- ↑ Piotr z Medycyny (Pier da Medicina) z rodziny Cattani’ch siał niezgodę między Bolończykami a Gwidonem da Polenta oraz Malatestinem da Rimini.
- ↑ Marcabo, zamek na terytorjum rawenackiem; Ramberto da Polenta zburzył go w 1309 r.
- ↑ Dwaj najlepsi z Fano: Gwido del Cassero i Angiolello da Carignano, których Malatestino zaprosiwszy na naradę, kazał utopić w morzu pod zamkiem Kattoliką.
- ↑ Śród Argolidów, tj. awanturników greckich.
- ↑ Zdrajca co jednem tylko patrzy okiem. Malatestino był ślepy na jedno oko.
- ↑ uwolni od ofiarowania — Okupu wiatrom z fokijskiej posady. Fokara, góra w pobliżu Kattoliki, skąd wieją wiatry niebezpieczne dla żeglarzy, którzy też przejeżdżając tamtędy polecają się Bogu. Dwaj zamordowani nie dojechali do Fokary, gdyż ich strącono w morze.
- ↑ Kto jest ów zbrodzień gorzkiego poznania. Tym, który nigdy nie chciałby oglądać Rimini jest wygnany z Rzymu Curio, który według Farsalii Lukana (w. 280) miał ostatecznie namowić Cezara do podniesienia broni przeciw ojczyźnie.
- ↑ W. 106 i nast. Mosca degli Uberti czy też dei Lamberti na radzie familijnej Amideich, zwołanej w celu pomszczenia skrzywdzonej krewniaczki na hrabim Buondelmoncie, doradził, aby go zamordować, powiadając: Cosa fatta capo ha, tj.: co się stało, to się nie odstanie. Śmierć Buondelmonta 1215 r. stała się powodem zamieszek w Toskanie i zgładzenia całej rodziny Ubertich, bądź śmiercią, bądź wygnaniem i konfiskatą dóbr. To był początek zatargu Gwelfów i Ghibellinów.
- ↑ człowiek smutny z powodu nieustannego bólu fizycznego, zdjęty szałem na wieść o zagładzie swego rodu.
- ↑ Bertran de Born, wicehrabia zamku Altaforte w Gaskonii, słynny trubadur, twórca namiętnych satyrycznych serventesów, podżegał młodzieńczego króla angielskiego przeciw ojcu Henrykowi.
- ↑ królewica — Jana gorszyciel, właściwie królewicza Henryka. Dante powtórzył ten błąd za kronikarzami.
- ↑ Achitofel, doradca zbuntowanego przeciw Dawidowi Absalona.
- ↑ Koło VIII, jar 9. Szerzyciele waśni (c. d.).
- ↑ Poeta ma »powieki od łez nabrzmiałe« nie z litości, ale z nadmiaru wzruszeń; przed litością owszem się broni, patrz w. 45.
- ↑ Dwadzieścia dwie mil. Według kilku podobnych danych topografowie jak Agnelli obliczają całą objętość lejka piekielnego. (Porów. Pieśń XXX, w. 86—7).
- ↑ Pod stopy nasze już księżyc podchodzi. Wirgiljusz chce rzec, że na ziemi minęło południe, gdyż podczas pełni księżyc wieczorem jest na horyzoncie, o północy na zenicie, o południu na nadirze tj. pod nogami wędrowców dążących do środka ziemi.
- ↑ Gino del Bello, syn Bella Alighierego, człowiek kłótliwy, intrygant, zabity w kłótni z jednym z Sacchetti’ch.
- ↑ Od uczestników hańby niepomszczona. Według praw vendetty rodzina, która nie pomściła śmierci krewniaka, okrywała się hańbą.
- ↑ ujrzę jaru długą szyję. Tu zaczyna się Koło VIII, jar 10, gdzie pokutują fałszerze.
- ↑ W przekładzie zachowano rytm znamienny oryginału: Lamenti saettaron me diversi. Fałszerze dzielą się na 4 gromady: fałszerze metali (alchemicy), osób, monet, mowy.
- ↑ W. 48—49. Śród maremskich, sardyńskich szpitali — I waldichiańskich. Wszystkie trzy prowincje za czasów Dantego były bagniste i niezdrowe. Valdichianą zwie się kraj między Arezzo a Perugią. Od lipców do wrześni, tj. w najgorętszej porze roku.
- ↑ Egina, wysepka blizko Peloponezu, gdzie w czasie wielkiej zarazy wyginęli ludzie i zwierzęta. Na prośby króla Eaka Jowisz napowrót zaludnił wyspę, stworzywszy z jaj mrówczych ludność, nazwaną dlatego Mirmidonami, od μύρμηξ, mrówka. Opowiada o tem Owidjusz (Metam. VII, 523—600).
- ↑ Jam jest z Arezzo. Griffolino d’ Arezzo, alchemik, przyrzekł pewnemu Albertowi z Sieny, że za pieniądze nauczy go sztuki latania. Kiedy nie mógł spełnić przyrzeczenia, Albert oskarżył go przed biskupem, który go kazał spalić na stosie.
- ↑ W. 125. i nast. Stricca de’ Marescotti, albo de’ Salimbeni, albo de’ Tolomei; Niccolo de’ Salimbeni czy też de’ Bonsignori; Caccia d’Asciano, Abbagliato de’ Folcacchieri: bogata młodzież seneska, która za czasów Dantego założyła hulaszczy »związek rozrzutników« (brigata spendereccia) i przesadzała się w wybrykach, fałszując prosty i naturalny sposób życia.
- ↑ Capocchio z Sieny czy z Florencji, wraz z Dantem studjował filozofię naturalną; oddawał się alchemii i fałszował metale. Został spalony żywcem w 1293 r.
- ↑ słynną małpą, tj. biegłym naśladowcą.
- ↑ Koło VIII, jar 10. Fałszerze osób.
- ↑ Semele, córka Kadmusa, założyciela Teb, urodziła Jowiszowi Bachusa. Z jej powodu zazdrosna Junona mściwość swą wywarła na cały ród tebański: zabiła Semele, podszepnąwszy jej, aby kazała Jowiszowi ukazać się w całym blasku; rozdarła psami Akteona, jej siostrzeńca i t. d.
- ↑ Atamas, król Teb, który pojął za żonę Ino, siostrę Semele, oszalał za sprawą Junony.
- ↑ Hekuba, żona króla Pryjama, po upadku Troi uprowadzona została w niewolę wraz z córką Polykseną; ujrzawszy jak zabijano ją na grobie Achillesa i następnie znalazłszy na wybrzeżu zwłoki syna Polidora, którego był zabił Polinestor, zamiast jęku wydała z siebie psie wycie. Latravit conata loqui, powiada Owidjusz w Metamorfozach. XII, 570.
- ↑ Karą tych, co fałszowali własną istotę, jest szaleństwo, tj. przemiana osobowości. Do porównania poeta używa dwu przykładów klasycznych.
- ↑ Aretyńczyk, tj. Griffolino.
- ↑ Gianni Schicchi de’ Cavalcanti był biegły w udawaniu osób. Kiedy umarł bogaty Buoso Donati, Szymon Donati, jego daleki krewny namówił Schicchiego, iż zająwszy w łóżku miejsce zmarłego podyktował jakoby ostatnią wolę, w której Szymona mianował spadkobiercą, za co otrzymał najpiękniejszą klacz ze stada, imieniem madonna Tonina. Dla poczucia nowożytnego jest to temat raczej komiczny, użyty w Légataire universel Regnarda.
- ↑ Mirrha, córka Kinirosa, króla Cypru, zapaławszy ku ojcu miłością kazirodną, oszukała go, przybrawszy na siebie obcą postać.
- ↑ do innych, tj. fałszerzy monet. Mieszali ze złotem podłe metale, dlatego mają w krwi nieczyste soki.
- ↑ Mistrz Adam z Brescji z namowy hrabiów Romeny fałszował pieniądze, za co został spalony 1281 r.
- ↑ Chrzciciela godło. Czerwieńce z wizerunkiem św. Jana po jednej, a lilią po drugiej stronie zaczęto wybijać we Florencji w 1252 r.
- ↑ W. 77—78. Gwido, Aleksander i Aghinolf, hrabiowie Romeny.
- ↑ Fontebranda, źródło w Romenie, które należy odróżnić od Fontebrandy w Sienie.
- ↑ w krąg jedenastu mil. To jest obwód 10-go jaru; jar 9-ty liczy mil 22; 8-my 44, 7-my 88 i t. d.
- ↑ Sinon Grek udając zbiega namówił króla Pryjama, że pozwolił wprowadzić drewnianego konia w mury Troi. On i żona Putyfara, fałszerze mowy są trawieni wstrętną gorączką.
- ↑ Zwierciadło Narcyza, tj. woda. Narcyz ujrzawszy swą postać odbitą, zakochał się sam w sobie, poczem został przemieniony w kwiat.
- ↑ Studnia, gdzie na straży stoją Olbrzymi.
- ↑ Włócznia Peleusa. Achilles odziedziczył po ojcu Peleusie włócznię posiadającą tę cudowną własność.
- ↑ Po smutnej klęsce, nb. w dolinie ronsewalskiej, gdzie zginęła tylna straż armii Karlomana; paladyn Roland, który wprzód wstydził się wołać o pomoc, widząc pogrom wojska, zatrąbił na swym olifancie, aby cesarz powrócił i pomścił zabitych.
- ↑ Święty poczet (la santa gesta), tj. 12 paladynów.
- ↑ Montereggioni, zameczek w pobliżu Sieny, wystawiony w 1213 r., zburzony w XVI w.
- ↑ Gniewem Jowisza gromy niepokoją, nb. przypominając bitwę pod Flegrą, gdzie Giganci zostali rażeni piorunami.
- ↑ piotrowa szyszka. Olbrzymia szyszka z bronzu, za czasów Dantego stała na placu starej bazyliki św. Piotra; obecnie zaś stoi w ogrodzie, który prowadzi do pałacyku Innocentego VIII.
- ↑ Fryzja, prowincja Holandji.
- ↑ Rafel mai amech zabi almi. Co wyrazy te znaczą, niewiadomo; prawdopodobnie jest to żargon wyrażający zamieszanie języków Babelu.
- ↑ Oglądasz Nemroda, od którego rzekomo pochodzi pomysł wystawienia wieży babilońskiej.
- ↑ Efialt mianem. Efialtes, jeden z olbrzymów, którzy podnieśli bunt przeciw Jowiszowi.
- ↑ Bryjareusz, olbrzym sturęki, opisany w Eneidzie, p. X, w. 565. i nast.
- ↑ Anteusz, olbrzym, zabity od Herkulesa, miał według Lukana władać krainą, gdzie Scypio odniósł zwycięstwo nad Kartagińczykami.
- ↑ I gdzieś z tysiąca lwów pobrał trofeje. Anteusz miał być przepotężnym łowcą lwów.
- ↑ Synowie ziemi: Giganci, synowie Tytana i Ziemi.
- ↑ Garysenda, jedna z pochyłych wież w Bolonii, wystawiona przez rodzinę Garisendich w 1110 r.
- ↑ jako maszt. Mowa o maszcie mniejszych statków, który się spuszcza i podnosi.
- ↑ Koło IX, w którem pokutują zdrajcy, dzieli się na 4 oddziały: 1-szy zwany Kainą mieści tych, co zdradzili krewnych; 2-gi zwany Antenorą, od Antenora, który miał zaprzedać Troję Grekom, mieści zdrajców ojczyzny; 3-ci zwany Ptolomeą, od Ptolomeusza, króla egipskiego, który zabił Pompejusza, mieści zdrajców przyjaźni; w 4-tym zwanym Giudekką od Judasza, pokutują ci, którzy zdradzili dobroczyńców. Wszyscy w lodzie, który jest symbolem serc twardych i zimnych.
- ↑ rymów twarde, chrypłe zgrzyty, w oryg. rime aspre e chiocce.
- ↑ owe Panie wieszcze — co grodzić Teby wsparły Amfiona. Amfion, syn Jowisza i Antiopy, grą na cytrze sprowadził głazy z góry Kiteronu i obwarował nimi Teby.
- ↑ W. 28—29. Tabernich, inni Tambernich. Starożytni rozumieją górę w Slawonii. Bassermann przypuszcza pomieszanie z Javornikiem, koło groty Adelsberg w Karyntji; Pietrapana lub Pietra Apuana, góra w Garfagnanie.
- ↑ w on czas, gdy to żniwo — Wieśniaczkom... przyśniwa się, tj. w lecie.
- ↑ aż do miejsca, co pierwsze wstydliwą — Barwą się krasi, tj. aż po policzki.
- ↑ naspół z ojcem Albertem dzierżyli. Alberto degli Alberti, szlachcic florencki miał posiadłość w dolinie Bizencja, rzeczki Toskany. Po śmierci ojca dwaj synowie: Aleksander i Napoleon wszczęli spór o dziedzictwo i pomordowali się wzajem.
- ↑ ten co mu strzała Artusowa W piersi i w cieniu wraz otwarła ranę. Mordrek syn a właściwie bratanek króla Artusa, bohater romansu Lancelot z jeziora zbuntowany chciał go zabić. Artus uprzedzając morderstwo przebił zdrajcę lancą tak, że wedle słów autora, przez ranę skróś przejrzał promień słońca.
- ↑ Focaccia de’ Cancellieri, szlachcic z Pistoi, gwałtownik, rozgniewany o jakąś drobną winę, uciął rękę swemu młodemu krewnemu i zabił mu ojca, co stało się powodem wielkich zamieszek w Toskanie (1286 r.).
- ↑ Sassol Mascheroni z Florencji zabił swego wuja, według innych zaś swego synowca pupila, aby zagarnąć dla siebie spadek.
- ↑ Jestem Camicion de’ Pazzi; Karlina — Czekam... Alberto Camicione de’ Pazzi zabił zdradnie jednego ze swych krewnych. Carlino de’ Pazzi w 1303 r. zaprzedał Czarnym zamek Piano di Trevigne i wydał w ręce nieprzyjaciela wszystkich stronników.
- ↑ Idziemy dalej, tj. ku Antenorze.
- ↑ abyś przyczynił mej nędzy — Za Montaperti... Bocca degli Abati, Florentczyk, przekupiony od Ghibellinów sieneskich w bitwie pod Montaperti, wiosce w dolinie Arbii pod Sieną, podkradłszy się, uciął rękę chorążemu niosącemu sztandar. Z upadkiem sztandaru wojsko Gwelfów poszło w rozsypkę (1260 r.).
- ↑ Wszyscy potępieńcy proszą Dantego o słowo wspomnienia na świecie, jest to bowiem pragnienie przyrodzone człowieka, nie ginąć ze wszystkiem; jedynie zdrajcy czują się tak podłymi, że wolą, aby pamięć o nich zaginęła.
- ↑ ręką zatargał. Pozorne ciało duchów tutaj w najniższym kręgu zda się całkiem materjalne.
- ↑ Za Francji złoto łzami mu zachodzą — Powieki. Buoso da Duera przekupiony od Gwidona z Montfort, wodza francuskiego, otwarł nieprzyjacielowi wolne przejście do środkowych Włoch.
- ↑ Beccheria, opat Vallombrozy, kardynał, legat papieża Aleksandra IV we Florencji, miał spiskować na korzyść Ghibellinów, za co został ścięty.
- ↑ Giovanni Soldanieri, szlachcic florencki, Ghibellin, przeszedł do stronnictwa Gwelfów 1266 r. Gano lub Ganelon zdradził Karlomana, nasławszy Saracenów na Rolanda i straż tylną armii Karolowej.
- ↑ Tribaldello de’ Manfredi, obywatel z Faency, należącej do Gwidona da Montefeltro, nocą otworzył Francuzom bramy miasta.
- ↑ Tydeusz z Kaledonii i Menalippos Tebańczyk walcząc pod murami Teb ranili się śmiertelnie. Tydeusz, który przeżył nieprzyjaciela, kazał sobie przynieść jego głowę i gryzł ją z wściekłości.
- ↑ Koło IX. Antenora, granica Ptolomei.
- ↑ Ugolino della Gherardesca, hrabia Donoratika, magnat pizański ze stronnictwa Gwelfów, wspólnie z arcybiskupem Ruggierim degli Ubaldini wypędził z Pizy Nina de’ Visconti, sędziego Gallury i zajął jego miejsce. Ale arcybiskup czy to z zazdrości, czy z zemsty za zabicie jednego krewniaka wzburzył przeciw niemu lud i z pomocą Gualanda, Sismondiego i Lafranchiego napadłszy na jego dom, uwięził go wraz z dwoma synami, Gadonem i Ugoccionem, oraz dwoma bratankami, Brigitą i Anzelmucciem. Następnie wmówiwszy w lud, iż Ugolino przez zdradę sprzedał Florenczykom i Lukkezanom kilka grodów, kazał wszystkich zamknąć w wieży Gualanda i po siedmiu miesiącach wrzucić klucze do Arna, poczem więźniowie pomarli z głodu. Stało się to w 1288 r. Klasycznemi rozprawami o epizodzie Ugolina są: Fr. de Sanctis w N. Antologia, t. XII, oraz Fr. d’Ovidio, w N. Studi danteschi (1907).
- ↑ Aż głód mocniejszy był niż bólu szały. Niektórzy komentatorowie ze słów tych chcą wnosić, że Ugolino z głodu chwycił się ciała umarłych, czemu jednak sprzeciwiają się wszystkie świadectwa. Zauważyć należy jedynie, że poeta dla spotęgowania grozy, wszystkich współwięźniów czyni synami Ugolina i daje im wiek młodszy, niż mieli w istocie.
- ↑ lubego »si« nuta pieszczona. W wiekach średnich dzielono języki romańskie na lingua d’oil, tj. francuski, lingua d’oc, tj. prowancki i lingua de si, tj. włoski.
- ↑ sąsiadów twych syny, tj. Lukka, Florencja i Siena.
- ↑ Capraia i Gorgona, dwie wysepki na morzu tyrreńskiem, blizko ujścia Arnowego.
- ↑ O nowa Tebe! Teby miały sławę miasta okrutnego, dla wielu czynów zbrodniczych w niem spełnionych.
- ↑ Poszliśmy dalej. Zaczyna się 3-ci oddział: Ptolomea.
- ↑ pewnie cię wyzwolę. Dawną litość poety zastępuje tutaj okrutne szyderstwo.
- ↑ Alberigo de’ Manfredi z Faency był »bratem uciesznym«. Kazał na uczcie, w chwili gdy podawano owoce, zabić Manfreda i syna jego Alberghetta.
- ↑ Zewłoka moja jeszcze żywa. Przerażający pomysł, który wskazuje, jak strasznym-by umiał być Dante dla swoich przeciwników politycznych i osobistych, gdyby jak niektórzy (np. Emil Gebhart) chcieli, Piekło było pamfletem.
- ↑ Atropos, jedna z Park snujących przędzę żywota.
- ↑ Branca d’Oria, Genueńczyk, w 1275 r. zabił zdradnie szwagra swego Michała Zanchego (patrz p. XXII, w. 88), aby mu odebrać sędziostwo Logodoro na Sardynii.
- ↑ z najgorszym zbrodniarzem Romanii, tj. z bratem Alberygiem.
- ↑ Koło IX. Giudecca.
- ↑ Vexilla Regis prodeunt Inferni: zbliżają się sztandary króla piekieł. Trzy pierwsze wyrazy pochodzą z hymnu na cześć Krzyża; sztandary oznaczają skrzydła Lucyfera. Poeta dodaje do nich ironiczne zakończenie. On, nienazwany, to jest Arcyszatan.
- ↑ W. 11—15. tłum cieniów pod korą lodową. Dla tych, którzy dopuścili się zdrady względem dobroczyńców, poeta czuje taką pogardę, że nie raczy wymienić ich nazwiska. Cztery różne położenia w skorupie lodowej odpowiadają stopniom ich zbrodni wobec różnego rodzaju dobroczyńców.
- ↑ Cesarz władnący nad krainą nędzy. Ideałem formy rządu według Dantego jest cesarstwo; w ujemnem znaczeniu cesarzem jest też nazwany władca wszelkiego złego, odwrotnie »cesarzem nieba« nazwany Bóg (P. I, 124).
- ↑ Ujrzałem troje lic. Trzy barwy: purpurowa, biało-żółta i czarna odpowiadają trzem znanym podówczas częściom świata: Europie, Azji i Afryce. Ich trójca jest przeciwieństwem Trójcy św., alegorja wykładana rozmaicie; najtrafniejszy wykład jest następujący: Ponieważ Trójca św. wyobraża Moc, Mądrość i Miłość, zatem trzy oblicza Lucyfera wyobrażają: bezsiłę, ciemnotę, nienawiść.
- ↑ Jako nietoperz. Lucyfer jest ptakiem nocy.
- ↑ trzy wiatry są może symbolem trzech grzechów rodzących wszystko złe, tj. pychy, zazdrości i chciwości.
- ↑ W. 62 i nast. Judasz Iskaryjota zdradził Chrystusa, tj. zasadę chrześcijaństwa i cesarstwa bożego; Brutus i Kassjusz zdradzili Cezara, tj. zasadę monarchiczną cesarstwa ziemskiego, stąd skazani są na najcięższą karę, przeciwną poczuciu dzisiejszych wychowańców rzymskiego ideału republikańskiego.
- ↑ wieczorne zorze, nb. w półsferze północnej.
- ↑ Gdzie Dis miał stopy, Wódz zwracał się głową. Przekroczywszy środek ziemi, Wirgiljusz obrócił się głową na dół; poeci stanęli w antypodach.
- ↑ Nogi Potworu. Lucyfer tragiczny od strony Piekła, tutaj przedstawia się w pozie raczej śmiesznej.
- ↑ część szósta koła. Jest zatem około 8-mej rano w półsferze południowej, czas odpowiadający początkowi nocy w sferze północnej.
- ↑ Której szczyt widział ofiarną — Śmierć... W budowie dantejskiej Golgota leży w punkcie środkowym sfery północnej; w sferze południowej odpowiada jej góra czyścowa, utworzona przez wypchnięcie ziemi jakoby cofającej się z przestrachu przed Lucyperem, kiedy spadał z niebios strącony. Od środka ziemi zatem aż do stóp góry czyścowej ciągnie się rodzaj korytarza tej długości co głębokość całego Piekła; aby go przejść, poeci potrzebują dużo czasu, ale Dante opisuje tę drogę już tylko w kilku wierszach.
- ↑ widać gwiazdy. Poeci szli zatem przez cały dzień; późnym wieczorem stanęli u stóp góry czyścowej. Piekło było pozbawione blasku ciał niebieskich. Wyrazem gwiazdy (stelle) kończą się symbolicznie wszystkie trzy części Boskiej komedji.
- ↑ Czyściec Dantego jest pomyślany w kształcie góry stożkowatej na wysepce pośród oceanu. Szczyt jej ścięty przedstawia płaszczyznę kolistą i tam znajduje się raj ziemski.
- ↑ martwa poezjo, w znaczeniu: poezjo opiewająca istoty skazane do piekieł i umarłe dla łaski.
- ↑ Kalliope lub Kalliopea, muza epiki.
- ↑ Co to sroczemi ukarało pióry. Kara dziewięciu cór króla tessalskiego Pierjusza, które za chełpliwe wyzwanie Muz zostały przemienione w sroki.
- ↑ Wschodni szafir był cenniejszy jako nieprzeźroczysty.
- ↑ powłoka — Sfery miesięcznej: barwa czystego nieba sięgająca po granice pierwszej sfery księżycowej.
- ↑ Piękny płaneta, co na miłość radzi, gwiazda Wenery.
- ↑ swoich Ryb czeladzi. Silne światło Wenery zaćmiewa konstellację Ryb, która nieco ją wyprzedza.
- ↑ gwiazd czworo bieguna południowego. Raj ziemski, mieszkanie pierwszych rodziców, wedle pomysłu Dantego leży w antypodach Jerozolimy; jedynie zatem Adam i Ewa przed wygnaniem z Raju mogli oglądać te gwiazdy ogromnego blasku. Takie 4 gwiazdy znajdują się istotnie w Krzyżu południowym należącym do konstellacji Centaura; Dante musiał wiedzieć o nich czy to z Ptolomeusza, czy z kart Alfonzyńskich (por. Conv. Il, 15). Alegorycznie 4 gwiazdy oznaczają 4 cnoty kardynalne.
- ↑ Samotny starzec tam stał. Jest to Kato z Utyki, postanowiony stróżem Czyśca. Jako samobójca powinien-by znajdować się w Piekle, ale samobójstwo było spełnione w umiłowaniu wolności; bądź co bądź poeta spełnia akt śmiałej tolerancji, mieszcząc Katona bodaj u stóp góry czyścowej, z nadzieją, że po dokonaniu się wieków dostąpi Nieba. Przedstawienie Katona starcem jest równie dowolnością artystyczną; Kato umarł mając lat 49. Może zresztą Katon nie jest przedstawiony starcem sędziwym; poeta mówi, że broda jego była »przypruszona siwizną«.
- ↑ ślepej wody: przykład śmiałej, poetyckiej przenośni.
- ↑ dzień wielki. Po skończeniu wieków Kato wstąpi do Raju.
- ↑ w kręgu Marcji jasnookiej, tj. w Przedpieklu. Marcja, żona Katona, odstąpiona Hortenzjuszowi, po jego śmierci wróciła do pierwszego męża.
- ↑ górę siedmkroć toczoną. Góra czyścowa jest podzielona na 10 tarasów; 3 z nich stanowią Przed-czyściec, w którym oczyszczają się Opieszali; w 7 następnych oczyszcza się siedmioro grzechów głównych w porządku od najcięższych do najlżejszych: Pycha, Zazdrość, Gniew, Lenistwo, Chciwość, Obżarstwo, Nieczystość. Skala ta jest ułożona według innego systemu niż w katechizmie, ale bez wątpienia uzasadniona w teologji wieków średnich.
Z tarasu na taras wstępuje się po schodach wykutych w skale; im wyżej, tem wstępowanie staje się lżejsze, które to zjawisko naturalne, obserwowane w wysokich górach, tu jest użyte symbolicznie. - ↑ W oryginale Kato wymawia imię Marcji pieszczotliwie: Marzïa.
- ↑ Jej prośby wagę tracą. Jezus Chrystus wydobywając go wraz z innymi z Przedpiekla, zerwał między nimi wszelki związek.
- ↑ Paskiem z sitowia: jedni widzą w nim symbol prostoty i szczerości, drudzy symbol pokory.
- ↑ W. 103—5. Allegorycznie: Jedynie pokora pomaga do oczyszczenia; inne cnoty jak sprawiedliwość lub męstwo nie biorą w niem udziału.
- ↑ idąc torem słonecznych promieni, tj. ze wschodu na zachód.
- ↑ twarz mi obmył, przepiękny pomysł: Wirgiljusz używa nie wody morskiej lecz rosy i wykonywa swą czynność giestem pełnym wdzięku.
- ↑ W. 135—6. trawa wraz odrosła, — Nie uszczuplało się poddane ziele. Ziele odrastające po zerwaniu, motyw wzięty z Eneidy VI, 143; symbolicznie oznacza nieuszczuploną nigdy łaskę bożą pomagającą do pokuty.
- ↑ Moment tuż przed wschodem słońca. Z każdego punktu widnokręgu można zakreślić południk: jego szczyt, zwany zenitem, wedle systemu Dantego będzie wisiał z jednej strony nad Jerozolimą, z drugiej nad górą czyścową.
- ↑ A noc — Szła z wód Gangesu. Noc uosobiona jako istota krążąca w kierunku odwrotnym do słońca. Z Gangesu, ponieważ poeta mieści tam wschodni horyzont Jerozolimy.
- ↑ niosąc Wagi w ręce. Noc wstępuje w znak Wagi w miesiącach wiosennych, a »wypuszcza je z rąk« na przesileniu letniem. Dante obliczając, że Jerozolima znajduje się w równej odległości od dwu rzekomych punktów krańcowych ziemi: Ebra i Gangesu, popełnia omyłkę dość znaczną. Zbyteczna zresztą zwracać tutaj uwagę na urojone i fałszywe pojęcia kosmograficzne, astronomiczne, geograficzne, fizyczne etc. wieków średnich. Pojęcia te jednak u Dantego są ujęte w najdokładniejszy system, pamięci poety zawsze przytomny, ustawicznie używany do obliczeń i określeń, dlatego nie wypada czytelnikowi, jak z góry dać nań nieme przyzwolenie.
- ↑ Jako podróżni. Środek stylistyczny ulubiony Dantemu: na wyrażenie aktu niewidzialnego, tj. stanu niepewności użyty symbol widzialny.
- ↑ Mars się w oparach czerwonością krwawi, n. b. pod zasłoną pary wodnej wznoszącej się z morza na chłodnym poranku.
- ↑ W. 16—27. Świetnie przedstawiony ruch osoby zbliżającej się szybko: punkt świetlny rośnie, plamy białe po bokach i z dołu okazują się skrzydłami i szatą powłóczystą Anioła. Ten Anioł-przewoźnik odpowiada symetrycznie Charonowi w Piekle.
- ↑ Egipskie... In exitu Israël de Aegypto, początek ps. 113.
- ↑ Już Koziorożca z pośród niebios pędzi — Słońce, tj. słońce podniosło się nad horyzont o 9 stopni, wszedłszy przed pół-godziną.
- ↑ zaledwie spostrzegły się duchy — Po mym oddechu. W Piekle (p. XII, w. 81) potępieńcy poznali zbliżanie się żywego człowieka po tem, że kamienie usuwały mu się z pod stopy; w Czyścu duchy poznają go bądź po oddechu, bądź po tem, że chłonie sobą promienie słoneczne.
- ↑ z różdżką oliwy. W starożytności był to symbol pokoju, za Dantego wogóle symbol dobrej wieści.
- ↑ trzykroć się na niej ręce me wiązały, motyw naśladowany z Eneidy, VI. 700 i nast. Zwrócić należy uwagę, że kształty potępieńców były bardziej dotykalne: porów. Piekło, p. XXXII, w. 78, 103. Równie kiedy cienie Wirgiljusza i Sordella obejmują się (Cz. VI, 75), uścisk jest pozorny, choć dla oczu Dantego rzeczywisty. Zato Wirgiljusz w Piekle, Łucja w Czyścu przenoszą Dantego z miejsca na miejsce, a Matylda zanurza go w wodzie. Jedno i drugie jest uzasadnione teorją »ciał pozornych«.
- ↑ Casella, muzyk florencki, przyjaciel Dantego z lat młodzieńczych; dorabiał muzykę do jego liryk.
- ↑ Od trzech miesięcy, tj. od czasu Jubileuszu, który się rozpoczął w Boże Narodzenie 1299 r. Przedtem Anioł wybierał dusze godniejsze prędszej przeprawy.
- ↑ Gdzie Tybru rzeka. Ujście Tybru jest portem, skąd dusze bywają przewożone na wyspę czyścową.
- ↑ Miłość śród myśli moich rozgwarzona: Amor che nella mente mi ragiona, początek kancony Dantego z Convito, trakt. III, roz. I, zapewne jednej z tych, do których Casella dorabiał muzykę.
- ↑ Dokąd rozumem duch wiedzion, pospiesza. Duch bieży ku pokucie za popędem własnego rozumu, pojmującego konieczność sprawiedliwości bożej.
- ↑ Wirgiljusz jest zgryziony, że naraził się na naganę wielkiego Rzymianina.
- ↑ Podwieczerz schodzi, n. b. w Neapolu, na drodze do Pozzuoli, gdzie mają spoczywać zwłoki Wirgilego, przeniesione z Brundisium rozkazem cesarza Augusta.
- ↑ niebiosom, kędy — Nie kładzie promień promieniowi tamy. Materja cielesna duchów, według św. Tomasza z Akwinu, jest przeźroczysta jak niebiosa.
- ↑ Rodzie człowieczy, dość tobie ad quia. Według Arystotelesa, są dwa rodzaje dowodu: jeden zwany propter quod, wywodzący skutki z przyczyn a priori; drugi ad quia, wywodzący a posteriori przyczynę ze skutków. Poeta więc chce rzec: nie usiłujcie wiedzieć więcej niż to, co wam okazują fakta, o rzeczach wyższych bowiem zdolna was pouczyć jedynie wiara. Gdyby człowiek z natury swej był wszechwiedzący, Adam nie byłby zgrzeszył, a Zbawiciel nie potrzebowałby schodzić na świat. Starożytni filozofowie, do których Wirgili sam się zalicza, nie byliby wówczas tęsknili beznadziejnie do najwyższej wiedzy boskiej.
- ↑ między Turbiją a Lerici. Wieś i zamek po krańcach riviery genueńskiej, jeżącej się skałami. Tamtędy Dante musiał jechać do Francji.
- ↑ pełen wątpienia. Duchy były zdziwione, czyto, że obaj poeci idą na lewo zamiast na prawo, czy też, że postępują krokiem tak żwawym.
- ↑ Idąc, odwróć się. Duch nie prosi Dantego, aby się zatrzymał, wiedząc, że w Czyścu wszystkim spieszno ku górze. Inni, zmieniając interpunkcję tłómaczą: ty który tak idziesz, odwróć się.
- ↑ Manfred, król Apulii i Sycylii, syn cesarza Fryderyka II, wnuk Henryka VI i Konstancji. Córka Manfreda zwała się także Konstancją, a była żoną Piotra, króla Aragonu. Manfred nie wymienia ojca, gdyż jest bastardem.
- ↑ Gdy dwa utkwiły ciosy. Manfred zginął pod Benewentem w bitwie przeciw najeźdzcy, Karolowi andegaweńskiemu 1266 r.
- ↑ Zbyt ciężkie były me grzechy. Wyznanie to nie jest potwierdzeniem baśni, jakoby Manfred dla zdobycia tronu miał zgładzić ojca i brata, ale dotyczy jego wrogich uczuć względem Kościoła, za które został wyklęty.
- ↑ Gdyby Kosency pasterz i t. d. Gdyby arcybiskup Kosency, którego za mną w pościgu wysłał papież Klemens IV, był pamiętał słowa ewangelii św. Jana, VI. 37: »a tego, co do mnie przychodzi, nie wyrzucę precz«, ciało moje spoczywałoby dotąd, gdzie zostało pogrzebane. Arcybiskup miał wyrzucić ciało wyklętego z ziemi należącej do kościoła i pogrzebać, czy też zostawić niepogrzebane nad rzeką Verde.
- ↑ pod zagaszoną rzucone gromnicą. Przy pogrzebie wyklętych trzymano gromnice zgaszone i odwrócone.
- ↑ Lecz się nie mrozi klątwą Prakochanie. Dzięki miłości bożej, nawet wyklęty może być jeszcze zbawiony, póki jest żyw, póki więc ma nadzieję odkupienia w przedśmiertnej skrusze. Wprzód jednak musi pozostawać przed wrotami Czyśca trzydzieści razy tak długo, jak trwała ekskomunika.
- ↑ Wieści zanosząc. Konstancja umarła w Barcelonie, w 1302 r. Dante nigdy jej nie widział.
- ↑ Że w nas nad jedną druga dusza płonie. Platon przypuszczał w człowieku troistą duszę: wegetatywną, senzytywną i intellektywną. Manichejczycy przypuszczali dwie dusze. Trzy rodzaje dusz platońskich teologowie średniowieczni pojmują jako trzy władze jednej duszy: władzę żywotną, władzę spostrzegania i czucia, władzę pojmowania. Druga z tych władz jest jakby przywiązana do przedmiotów zewnętrznych, bez których nie dałyby się pomyśleć; ostatnia trwa sama przez się. Gdy jedna z władz duszy jest zajęta, cała dusza skupia się w niej i nie dopuszcza innych wrażeń.
- ↑ Słońce dobiegło stopni pięćdziesięciu. Była w tej chwili 10 godz. rano.
- ↑ ciasna szczelina. Poeci wchodzą na pierwszy taras (balzo) przez rodzaj korytarza pnącego się ku górze. Nie jest to ciemna jaskinia, ale szczelina (po tatrzańsku »komin«), wyłupana w odstającym cokole góry.
- ↑ Sanleo, twierdza na górze w prowincji Urbino; Noli, miasto w genueńskiem; Bismantova, góra w księstwie Modeny.
- ↑ stromszy, tj. wynoszący więcej niż 45°.
- ↑ że z lewej strony blask uderzał we mnie. Dante siedział zwrócony twarzą ku wschodowi; gdyby się znajdował w naszej sferze północnej, w tym samym miesiącu wiosennym, miałby słońce po prawej ręce: w półsferze południowej położenie słońca było odwrotne. Tak samo dziwili się Arabowie, którzy przybyli na pomoc Pompejuszowi, według Lukana Phars. III. 247 i nast.
- ↑ Gdyby zwierciadło słoneczne znajdowało się w tej chwili w znaku Bliźniąt, zamiast w znaku Barana, to promienista wstęga Zodjaku musiałaby być zbliżona jeszcze bardziej ku północy, chybaby Zodjak wbrew prawom astronomicznym wypadł ze swej ekliptyki.
- ↑ Wirgili tłómaczy, dlaczego w Czyścu widzi się słońce bliżej północy, podczas gdy na ziemi bliżej południa. Z jednej strony Syon, z drugiej góra czyścowa znajdują się zarówno po za ekliptyką, jak po za zwrotnikami Raka i Koziorożca, a tylko horyzont mają wspólny, tj. stoją w antypodach. Tor Faetonta, tj. kolej słońca bieży dla nas od lewej ku prawej, podczas gdy dla antypodów od prawej ku lewej. Dante zwrócony ku wschodowi, widzi słońce po stronie lewej i przechylone ku północy.
- ↑ Im wyżej, tem się idzie gładziej. W wykładzie moralnym oznaczało to, że w miarę ćwiczenia i doskonalenia skrucha i cnota stają się coraz lżejsze i milsze.
- ↑ Niedbali zajmują pierwszy okręg, będący Przedsionkiem Czyśca i odpowiadający Przedpieklu.
- ↑ W. 113—4. Leniwy duch zaledwie że podnosi głowę. W oryginale także z lenistwa przemawia monosylabami; Or va’ su tu. Jest nim Belacqua, Florentczyk, fabrykant narzędzi muzycznych, sławny w mieście ze swego lenistwa. Miał być poufałym Dantego, stąd pochodzi żartobliwy ton ich rozmowy.
- ↑ Ptak. Po raz drugi poeta nazywa Aniołów ptakami. Jest to wspomnienie naiwnej ikonografii średniowiecznej, gdzie Aniołowie istotnie mają postać raczej ptaków, niż istot ludzkich.
- ↑ południka — już sięga słońce, tj. już jest blizka godzina południowa; w tej samej chwili w Jerozolimie musi być północ, w Marokku zaś zaczyna się noc.
- ↑ W oryg. ne sol calando; inni czytają: no solcar lampo i rozumieją błyskawicę.
- ↑ nagła śmierć. Tu, w drugim okręgu Przedpiekla kają się Niedbali, którzy pomarli nagłą śmiercią w bitwach, w zatargach, lub z ręki skrytobójców.
- ↑ Między Romanią a krajem Karola. Marchia ankońska leżała między Romanią a królestwem Apulii, gdzie w 1300 r. panował Karol II andegaweński. Mówiącym jest Jakób del Cassero z Fano, podesta boloński, który naraziwszy się na gniew Azza XIII da Este, padł pod ciosami nasłanych zbirów, na drodze między Wenecją a Padwą, 1298 r. Według podania, założycielem Padwy był Antenor trojański.
- ↑ Mira, gród między Padwą a Oriaco (lub Oriago), nad kanałem wypływającym z rzeki Brenty.
- ↑ Buonconte da Montefeltro, syn Gwidona da Montefeltro (porów. Piekło, p. XXVII, w. 67 i nast.), zginął w bitwie pod Campaldino; ciała jego nie znaleziono, opowiadanie więc zawarte w wierszach następnych jest fikcją poety. Buonconte skarży się na żonę Joannę i na krewnych, którzy o nim zapomnieli. Bitwę ową w 1289 r. Ghibellini wypędzeni z Florencji i wsparci posiłkami Aretyńczyków, stoczyli z Gwelfami florenckimi. Na czele Aretynów stali: biskup Arezza, Guglielmino Ubertini i Buonconte da Montefeltro. Zwycięzcy Florentczycy mieli wodzem Ameriga di Nerbona; w pułku jazdy walczył Dante Alighieri.
- ↑ Pustelnia Kamedułów, której nazwa przeszła na imię własne Ermo, tj. eremo.
- ↑ W. 104—5. Walkę anioła z szatanem o duszę konającego po dziś dzień ogląda się na obrazach nabożnych.
- ↑ Za jednę łezkę, n. b. łzę skruchy przedśmiertnej.
- ↑ Czart. Zwrócić należy uwagę, że szatan zsyłający burzę spełnia tutaj czynność bóstwa starożytnych.
- ↑ Od Pratomagno. Jedna z gór Appeninu, dzieląca Valdarno od doliny kasentyńskiej i oderwana od wielkiego łańcucha.
- ↑ Królewskiej rzeki. Jedni rozumieją rzekę Archian, drudzy z większem prawdopodobieństwem Arno.
- ↑ Pia de’ Tolomei po śmierci pierwszego męża wyszła za Nella lub Paganella de’ Pannocchieschi. Zawiózłszy żonę do Maremmy, Nello kazał ją zrzucić z okna zamku, czy to podejrzywając o niewiarę, czy też ażeby mógł się ożenić z hrabiną Małgorzatą de’ Aldobrandeschi. Inni sądzą, że Pia nie była wdową, kiedy wyszła za Nella i przyjmują odmienne brzmienie tekstu.
- ↑ W. 1—9. Cały ten obraz znajduje się w jednej książce prawnika bolońskiego Odofreda (um. 1265 r.), ale mógł równie należeć do tradycji figur retorycznych.
- ↑ Aretyn: Benincasa da Laterina, sędzia w Arezzo, skazał na śmierć jednego lub dwu krewnych Ghina di Tacco za rozboje na publicznej drodze, których dokonywali, wypadając z pewnego zamku w Maremmie, zabranego gminie seneskiej. Kiedy Benincasa został sędzią w Rzymie, Ghino wpadł do sali trybunału i zabiwszy, uniósł z sobą odciętą głowę swego wroga.
- ↑ Inny utonął. Cione lub Guccio Tarlati di Pietramala utonął w Arnie, ścigając wrogów swych, Bostolich z Arezzo.
- ↑ Fryderyk Novello, syn Gwidona Novello, zabity od jednego z Bostolich pod Bibienną 1289 lub 1291 r. — Pizańczyk: Farinata degli Scornigiani, syn Marzuka. Ten Marzucco jadąc raz konno, napotkał w Maremnie olbrzymiego węża; za ocalenie ślubował wstąpić do zakonu Minorytów (Franciszkanów). Potem, kiedy syn jego, Farinata, zginął z ręki pewnego obywatela pizańskiego, do tego stopnia stłumił w sobie żądzę zemsty, iż zawarł pokój z wrogami swego rodu, a nawet na znak pokory, miał ucałować rękę zabójcy.
- ↑ Widziałem Orsę: według jednych jest to Orso degli Alberti, zabity od krewnych; inni sądzą, że jest to Napoleon da Cerbaia, zabity od swego wuja.
- ↑ W. 22 i nast. Piotr de la Brosse, sekretarz króla francuskiego Filipa III, z poduszczenia królowej, Marji brabanckiej i dzięki nienawiści dworzan oskarżony o zdradę stanu, został skazany na śmierć 1276 r. Królowa Marja umarła dopiero 1321 r.
- ↑ Przeznaczenie — Cofnąć modłami. Skuteczność modlitwy za dusze w Czyścu cierpiące jest jednym z motywów najobficiej użytych w drugiej części poematu Dantego; podczas gdy dusze w Piekle dbają tylko o to, aby ich pamięć na świecie nie zginęła, — więcej bowiem pragnąć im nie wolno, — dusze w Czyścu proszą o modlitwę, która przyspiesza ich oczyszczenie. Idea sprawiedliwości nie traci na powadze, jeżeli modlitwa ludzka skróci termin pokuty grzesznika. Wirgiljusz zdaje się przeczyć skuteczności modlitwy w Eneidzie, w. 378 i nast., gdzie Sybilla powiada do Palinura: Desino fata deum flecti sperare precando, — Przestań tuszyć, że prośbami ubłagasz bogów wyroki. Poeta rzymski tłómaczy jednak Dantemu, że tam była mowa o człowieku znajdującym się w niełasce bogów.
- ↑ Dziś nie rozstrzygaj. Jest to kwestja teologiczna, którą rozstrzygnąć może dopiero Beatrycze, symbol wiedzy boskiej.
- ↑ coraz dalej pada cień. Jest godzina trzecia z południa.
- ↑ jeszcze się zrumieni — Niebo od słońca, tj. słońce wzejdzie, jeszcze i nie raz, ale trzy razy.
- ↑ W. 61—66. Dante gdy chce kogo uczcić, umie jednym rysem nadać mu piętno niezrównanego majestatu.
- ↑ Jam Sordel! Mantua wspólna nam rodzica. Mantua była miejscem rodzinnem Wirgiljusza; stamtąd równie pochodził Sordello, trubadur włoski, piszący po prowancku, w wielkiej będący czci u spółczesnych dla dostojeństwa i powagi. Między jego poezjami lirycznemi sławny jest Żal na śmierć Blacatza, zamieniony w piorunującą satyrę na królów i książęta. Działał w czasie 1225—1250 r. Na ironii Sordella Dante kształcił się niezawodnie.
- ↑ Cóż, że ci uzdę krótko przykrojoną — Włożył Justynian. Justynian zostawił Włochom kodeks praw, ale państwo, wyobrażone tu pod postacią krnąbrnego rumaka, dziś nie czuje nad sobą pana.
- ↑ Bez tego. Mniejsza byłaby hańba, gdybyś była praw nieświadoma, jak narody barbarzyńskie.
- ↑ Ludu! W oryg. gente odnosi się w ogóle do narodu włoskiego; inni odnoszą do kleru przywłaszczającego sobie władzę.
- ↑ co rzekł Bóg Chrystusa usty, nb. »Oddajcie co cesarskiego, cesarzowi«.
- ↑ Albercie Niemcze. Albrecht z domu habsburskiego, syn cesarza Rudolfa, koronowany 1298 r., posiadał tytuł króla rzymskiego, jednak nigdy nie chciał przybyć do Włoch.
- ↑ Sąd sprawiedliwy. Albrecht zginął zamordowany 1308 r.; poeta przedstawia tę śmierć gwałtowną jako ostrzeżenie zesłane synowi, Henrykowi VII luksemburskiemu.
- ↑ twojej ojca przypisać to winie. Poeta sądzi, że zaniedbanie, w jakiem obaj cesarze pozostawili Włochy, było przyczyną wszystkich nieszczęść kraju.
- ↑ W. 106. i nast. Patrz na Monteki. Montecchi i Capelletti lub Capulletti, dwa wrogie sobie dumy magnackie w Weronie, wsławione w tragedji Szekspira: Romeo i Julia. — Panowie orwieccy, to Monaldi i Filipeschi.
- ↑ jakie dybią na twą szlachtę miecze, tj. na jakie uciski narażeni są Ghibellini, stronnicy cesarscy.
- ↑ Santafior, hrabstwo w Maremmie. Jedni czytają: E vedrai Santafior come si cura, tłumacząc: jak sobą rządzi, rozumiejąc ówczesne uciski hrabiów di Santafiora; drudzy zaś: com’e sicura, tj. jak jest bezpieczna, pojmując jako aluzję do rozbójniczych baronów, od których roiła się Maremna.
- ↑ Boski Jowiszu. w oryg. O sommo Giove. Nazwa boga pogańskiego przeniesiona na Boga chrześcijańskiego, utrwaliła się już u pierwszych humanistów. Usprawiedliwiała ją fikcyjna etymologia: Giove miało być skróceniem hebr. Jehowy.
- ↑ Chłop ladajaki zmienia się w Marcela. Prawdopodobnie mowa tu o C. Claud. Marcellusie, stronniku Pompejusza i zapamiątałym wrogu Juliusza Cezara, przedstawiciela idei cesarstwa. Także gdzieindziej (R. XVI. 49) poeta skarży się na to, że Florencję najeżdżają i że w niej rej wodzą rodziny chłopskie.
- ↑ W. 127 i nast. Florencjo moja, apostrofa pełna ironii, karcąca gadatliwość, niesprawiedliwość, chciwość, płochość i zmienność Florentczyków.
- ↑ Dolina gnuśnych książąt.
- ↑ Oktawian Augustus kazał pochować zwłoki Wirgilego w Neapolu.
- ↑ że była mi nieznana wiara, Porów. Piekło, p. I, w. 125.
- ↑ giął się ująć za kolana. Wirgiljusz przyjmuje hołd Sordella, podczas gdy nie pozwala uniżać się Stacjuszowi (Cz. XXI. 130) zapewne dlatego, że ten ostatni jest Rzymianinem.
- ↑ Trójcy cnót teologicznych: wiary, nadziei, miłości; sprawiedliwi poganie znali jedynie cnoty przyrodzone.
- ↑ dokąd mi prawo, tj. aż do bramy właściwego Czyśca.
- ↑ za tę linię ni jednego kroku — Nie zrobisz. Słońce jest symbolem łaski; bez niej człowiek nie zdolny jest kroczyć po drodze poprawy i musi błąkać się bez celu.
- ↑ Indyjskie drewna. W oryg. Indico legno lucido. Niewiadomo, co poeta przez to rozumiał. Inni chcą rozróżniać: Indico, legno.
- ↑ z kwietnych wirydarzy. Ta pogodna dolina odpowiada polom elyzejskim w Piekle, p. IV. Salve Regina jest hymnem wieczornym.
- ↑ Rudolf habsburski (1273—1291). Kronikarz Villani czyni mu wyrzuty, że zaniedbał Włochy dla swych włości niemieckich.
- ↑ Ottokar II, król czeski (1253—1278), zginął w bitwie pod Wiedniem, walcząc przeciw cesarzowi Rudolfowi. Nieprzyjaciele na ziemi, tu są przyjaciółmi. Dante sądzi, że Ottokar w wieku młodzieńczym posiadał więcej zalet, niż syn jego, Wacław IV (um. 1305 r.) w wieku dojrzałym.
- ↑ Ów krótkonosy: Filip III, król francuski, trzymający się szaty Henryka III nawarskiego. Filip zwyciężony w bitwie morskiej od Ruggiera, Lauria, admirała Piotra III, króla Aragonu, usunął się do Perpignan, gdzie umarł ze zmartwienia 1285 r.
- ↑ ojciec i teść francuskiej niedoli Filip piękny, syn Filipa III, zięć Henryka III, nazwany mal di Francia. Filip i Henryk boleją nad jego nieprawością. Dante odzywa się o nim po wielokroć nienawistnie, jak w ogóle o Francuzach, odwiecznych wrogach cesarstwa niemieckiego.
- ↑ W. 112—113. Ów gruboczłonki — Z tym męskonosym: Piotr III, król Aragonu (od 1276 r.) i Sycylii (od 1282 r.) Karol andegaweński, syn Ludwika VIII, króla francuskiego, zaborca Neapolu i Sycylii, zabójca Konradyna.
- ↑ Chłopczyną jest Alfons, syn pierworodny Piotra III z Aragonu; panował w Aragonie tylko 6 lat (1285—1291).
- ↑ Frydryk z Jakóbem, inni synowie Piotra III.
- ↑ Dante chce powiedzieć, że cnota jest darem bożym.
- ↑ Przygana moja dotyczy Nosala — I Piotra, tj. Karola i Piotra III. Syn Karola zrujnował Apulię i Prowancję przez złe rządy.
- ↑ W. 127 i nast. Nasienie tyle gorsze jest od drzewa, tj. Karol II o tyle jest gorszy od swego ojca, o ile mąż Konstancji, tj. Piotr III jest znów lepszy od Karola I, którego pierwszą żoną była Beatrycze, córka Rajmunda, hr. Prowancji, a drugą Małgorzata, hrabianka burgundzka.
- ↑ W. 131—3. Henryk III, król angielski (1216—1272), według Villaniego »człowiek dobrej wiary, lecz małej wartości, w istocie słaby, lękliwy bez charakteru, narzędzie w cudzem ręku«. Syn jego Edward (1272—1307) »król dobry i dzielny, jeden z najtęższych i najmędrszych panów w chrześcijaństwie, szczęśliwy we wszystkich przedsięwzięciach«. Zwany był Justynianem angielskim.
- ↑ Wilhelm VII, margrabia Monferratu (1254—1292), wikarjusz cesarski i głowa Ghibellinów, w powstaniu Aleksandrji został pochwycony i zamknięty w żelaznej klatce. Umarł po 17 miesiącach więzienia. Syn jego Jan I, mszcząc się, wyruszył przeciw Aleksandrji; w zamian kraj jego został najechany i zniszczony.
Godzi się zauważyć, z jaką sztuką poeta jednym rysem zaznacza pozę, fizjonomię, charakter wymienionych postaci. - ↑ Była to chwila, n. b. wieczorna, kiedy pielgrzymów owłada największa tęsknota.
- ↑ W. 1—6. Do słów, które same przez się są muzyką, dorobił melodję R. Schumann.
- ↑ przestawszy dźwięki łowić uchem, z powodu, że śpiewy ucichły.
- ↑ Hymn o przepięknym rytmie: Te lucis ante terminum.
- ↑ których miecz... złamany był i tępy, na znak, że sprawiedliwość boża łagodzi się litowaniem, albo że aniołowie występują obronnie, nie zaś zaczepnie.
- ↑ Szaty aniołów są koloru nadziei; oni sami są stróżami, strzegącymi dusz od pokusy chytrego szatana.
- ↑ Z łona Maryji, tj. z nieba empirejskiego, z kielicha Róży mistycznej.
- ↑ Nino (zdrob. Ugolino) de Visconti z Pizy, wnuk po matce hr. Ugolina delia Gherardesca, tragicznej postaci z XXXIII p. Piekła. Był gubernatorem Gallury na Sardynii. Wypędzony z Pizy 1288 r., umarł 1296 r. Dante cieszy się, że mimo życie spędzone w krwawych zatargach Nino nie zasłużył na potępienie.
- ↑ Sordel i tamten. Sordel zajęty jedynie Wirgilim nie spostrzegł dotąd, że Dante jest osobą żywą.
- ↑ Patrz Konradzie. Jest to Konrad Malaspina, o którym niżej.
- ↑ co tak pilnie strzeże — Pierwszego »czemu«, pierwszej przyczyny swego działania.
- ↑ W. 71 i nast. Joanna, jedyna córka Nina w 1300 r. miała około 9 lat. Wyszła bardzo młodo za Ryszarda da Camino, który został zamordowany 1312 r. Matka jej, żona Nina, Beatrycze, córka Obizza II da Este, wyszła 1300 r. po raz drugi za mąż za Galeazza Visconti, bywszy już narzeczoną jednego z synów Alberta Scotti, pana Piaczency. Za poduszczeniem mściwego Scottiego, Galeazzo 1302 r. został wypędzony z Medjolanu i zmarł w biedzie na wygnaniu 1328 r. Biały czepiec przy czarnej sukni był strojem wdowim.
- ↑ W. 76—78. Słowa te brzmiące jak wymówka, według komentatorów rzucają światło niekorzystne na żonę Dantego-wygnańca.
- ↑ Żmija, herb Viscontich z Medjolanu; Kur z Gallury, herb Viscontich pizańskich.
- ↑ kędy droga gwiazd jest opieszała: w okolicy bieguna (południowego).
- ↑ trójca gwiazd jest allegorją trzech cnót teologicznych, wiary, nadziei, miłości, w przeciwieństwie do czterech gwiazd widzianych rano (p. I, w. 23), a oznaczających cztery cnoty kardynalne. Pierwsze oglądane wieczorem wspierają życie kontemplacyjne, drugie jako zwiastunki dnia, życie czynne.
- ↑ pełzał wąż. Wąż jest szatanem, który przychodzi kusić duszę codzień wieczorem; wprawdzie dusze czyścowe nie ulegają już pokusie (por. Cz. XI, 23), ale tu w Przedsionku Czyśca szatan chce może napełniać dusze lękiem i zniechęceniem.
- ↑ Liżąc językiem na znak obłudnego przymilenia.
- ↑ boskich sokołów. Nazwę ptaków łowczych daje poeta Aniołom spędzającym węża.
- ↑ W. 112 i nast. Niech świeca... Niechaj łaska oświecająca, która cię wiedzie ku niebu, znajdzie tyle posiłku w twej wolnej woli, abyś mógł zajść aż do raju ziemskiego.
- ↑ Val di Magra, dolina w Lunigianie. Konrad Malaspina, margrabia Lunigiany, zmarły w 1294 r. Odróżnić go należy od Malaspiny starszego, który umarł w r. 1250. Przesadna dbałość o ziemskie dobra rodu sprawiły, że zaniechał troski o sprawę zbawienia własnej duszy.
- ↑ Chociaż złe wódz rady światu szepce. Przez przewrotnego wodza jedni rozumieją szatana, drudzy papieża Bonifacego VIII, inni w ogóle Rzym jako głowę Gwelfów. (Porów. Czyściec, p. XVI, w. 100).
- ↑ w tej kolebce, tj. w tej części Zodjaku, gdzie znajduje się konstellacja Barana. Nim upłynie 7 lat, ty sam — powiada Malaspina do Dantego, — zaznasz gościnności mego domu, przyjęty jako wygnaniec od Franceschina da Mulazzo i Moroella di Villafranca. Według tego miejsca oznacza się datę owej gościny na rok 1306.
- ↑ nałożnica dawnego Tytona. Jutrzenka (Eos), małżonka Tytona, królewicza trojańskiego. Wyprosiła dlań u bogów nieśmiertelność, ponieważ jednak zapomniała prosić o wieczną młodość, Tyton zwiądł i zkarlał. Inni czytają: Tytana i rozumieją Tetydę, żonę Okeana, czyli morze »bielejące« od światła gwiazd.
- ↑ I klejnotami zabłyśnie, tj. gwiazdami ułożonemi w znak Ryby. Kiedy słońce znajduje się w znaku Barana, konstellacja Ryb jawi się na wschodzie chwilę przed jutrzenką.
- ↑ noc z naszego miejsca już dwa kroki — Naprzód zrobiła. Na nocorówni noc »wstępuje i schodzi« w 12 krokach, tj. godzinach, licząc od godz. 6 wieczór do 6 rano. W Czyścu zatem byłaby godzina około 9 wieczór. Wiersze 1—6 oznaczałyby zatem położenie w sferze północnej: w Jerozolimie byłoby około 8 rano, we Włoszech świt. W ten sposób sprzeczność wykładów tego ciemnego ustępu byłaby usunięta. Sen Dantego trwa do świtu: nad ranem ma widzenie.
- ↑ »spuścizną adamową« jest cielesność.
- ↑ bolesnej pamięci — Pełna jaskółka. Król Tereusz, mąż Progny, uwiódł przemocą jej siostrę Filomelę i by nie mogła wydać zbrodni, kazał uciąć jej język. Ona jednak znalazła sposób porozumienia się z siostrą, która zabiwszy własnego syna Itysa, podała go na stół mężowi. Potem Progna została zamieniona w słowika, a Filomela w jaskółkę. (Patrz Owidjusza Metamorfozy, ks. VI).
- ↑ myśl, władniejsza pani swego bytu. W starożytności i w wiekach średnich wierzono, że we śnie dusza wolna od więzów cielesnych zdolna jest nadludzkich objawień. Zwłaszcza sny oglądane nad ranem miały posiadać wartość przepowiedni. (Por. Piekło, p. XXVI, w. 7). Istotnie Dantemu sen się spełni; Orzeł jest tutaj wróżbą Łucji, symbolu łaski oświecającej.
- ↑ Ganimed, syn Troosa, króla trojańskiego został z góry Idy porwany na Olymp.
- ↑ orzeł w tem miejscu co znaczy. Łaska oświecająca spada na człowieka piorunem (klasyczny przykład św. Pawła i Pascala) w tej chwili kiedy nieświadomie skupiły się w nim wszystkie warunki do jej przyjęcia.
- ↑ w górnem zawisnął ognisku, tj. w sferze ognia leżącej między sferą powietrza a sferą księżyca. Sfera ognia zaczyna się u szczytu góry czyścowej.
- ↑ W. 36 i nast. Tetyda, matka Achillesa zabrała śpiącego z pod opieki centaura Chirona i poniosła na wyspę Skiros, gdzie między królewnemi chował się w ubraniu dziewczęcem, póki Ulysses z Diomedesem, pokazawszy młodzieńcowi zbroję, nie wywabili go na wojnę trojańską.
- ↑ odeszli razem sen i ona, wyrażenie piękniejsze, niż Wirgiljuszowe: Nox Aeneam somnusque reliquit. (Aen. VIII, 67).
- ↑ wyższym kunsztem. Opis wstępu do właściwego Czyśca wymaga podnioślejszego stylu.
- ↑ Brama oznacza sakrament pokuty; barwa biała pierwszego schodu oznacza szczerość spowiedzi; barwą ciemna i spękanie drugiego — skruchę; barwa purpurowa trzeciego płomienną miłość ku Bogu. Inni rozumieją trzy warunki sakramentu pokuty: skruchę, spowiedź i zadośćuczynienie. Miecz goły jest zapewne symbolem sprawiedliwości.
- ↑ Próg dyjamentowy oznacza niewzruszoność powagi Kościoła, uprawnionego do odpuszczania grzechów.
- ↑ Siedm P oznacza siedm grzechów głównych.
- ↑ Kolor popielaty szat anielskich oznacza smutek i spółczucie dla grzesznika; według innych pokorę, z jaką kapłan winien przyjmować grzesznika w konfesjonale.
- ↑ Klucz złoty oznacza powagę spowiednika; srebrny jego wiedzę potrzebną do rozeznania złego i dobrego.
- ↑ W. 121—123. Jeden cenniejszy, jako że kupiony krwią Chrystusa: drugi jest węzła rozdzierzgaczem, w myśl słów Chrystusa: »Którym odpuścicie grzechy, będą im odpuszczone«.
- ↑ Kto spojrzy za się, będzie odepchnięty, tj. utraci łaskę bożą, kto popadnie w dawne grzechy.
- ↑ tarpejska skała, gdzie był złożony skarb Rzymu pod strażą trybuna L. Cecyliusza Metella. Cezar przekroczywszy Rubikon, przemocą zabrał skarb i obrócił na żołd dla swego wojska. Dante powtórzył wiersz Lukana, Phars. III, 154: Tunc rupes tarpeia sonat...
- ↑ Te Deum, hymn na powitanie dusz idących ku zbawieniu.
- ↑ Taras I. Pycha. Duchy kają się, obarczone głazami. Chuć, tj. »zła miłość«, kierująca ku złemu popęd przyrodzony człowieka (por. Cz. XVII, 100), sprawia, że brama Czyśca rzadko się otwiera.
- ↑ łuczyste linie. Stroma i nierówna droga oznacza uciążliwość pierwszych popędów skruchy.
- ↑ Księżyc znajdujący się w ostatniej kwadrze zachodzi około 11 godz. przed południem.
- ↑ Szerokość pierwszego tarasu wynosiła około 5 metrów. Rzeźby znajdują się na okólnej, pionowej ścianie. Nowy okres sztuki plastycznej, równorzędny z malarstwem Giotta jest zwiastowany w tem przedstawieniu scen ruchu i akcji.
- ↑ Polyklet, rzeźbiarz grecki ur. około 480 r. przed Chr., spółcześnik Fidjasza.
- ↑ W. 34 i nast. W Czyścu grzechy oczyszczają się zapomocą medytacji i ćwiczenia w skrusze. Ku temu celowi służą nadewszystko przykłady cnót przeciwnych poszczególnym grzechom. Pychę zatem karci się przykładami pokory. Pierwszym z nich jest wizerunek Zwiastowania.
- ↑ Obszedłem Mistrza. Dante obchodzi górę, postępując zawsze od lewej ku prawej. Wirgiljusz idzie po krawędzi, Dante zaś od ściany. Zwróciwszy się twarzą ku górze, Dante musi obejść Wirgiljusza, tj. przejść na prawo. Dokładność przedstawienia każdego ruchu i giestu potęguje prawdę poetycką.
- ↑ W. 56 i nast. Wóz i ta skrzynia. Drugim przykładem pokory jest Dawid tańczący przed Arką ku zgorszeniu dumnej żony swej, Mikoli. (Porów. II. Król. VI, 20).
- ↑ W. 73 i nast. wielka chwała — Księcia. Według podania, papież Grzegorz Wielki miał duszę cnotliwego cesarza Trajana wykupić z piekieł. Tak pisze Joan. Diaconus w Vita S. Greg., IV, 44. Rozumieć to należy tak, że św. Grzegorz wskrzesił Trajana, aby mógł nawrócić się i być zbawiony. Istnieją liczne legendy o podobnych wskrzeszeniach. Anekdotę o spotkaniu z wdową, której zabito syna, opowiada Dio Cassius, XIX, 5.
- ↑ dłużej, niźli po dni kres. Kary czyścowe, choćby najcięższe, nie mogą trwać dłużej, niż po dzień Sądu ostatecznego.
- ↑ Spostrzegam twory. Pyszni, którzy na świecie wywyższali się, ukarani takiem poniżeniem, że nie widno nawet, czy są istotami ludzkiemi.
- ↑ Kamienni siłacze: karjatydy.
- ↑ Pierwotworami są niebo i aniołowie.
- ↑ W. 1—24. Parafraza Ojczenaszu, gdzie jest wysławiona wielkość Boga, ma za cel ćwiczenie pokory.
- ↑ Gdy nam tak sprzyja czułość owych stworzeń. Duchy czyścowe mogą jedynie modlić się za ludzi; ludzie, zwłaszcza ci, których wolna wola jest wsparta łaską bożą, winni modlić się za nie i wypraszać im odpust dobrymi uczynkami.
- ↑ dziedzic wielkiego Toskana: Omberto, syn Wilhelma de’ Aldobrandeschi, hr. Santafiore, Ghibellin, uduszony w Campagnatico z poduszczenia gminy seneskiej, 1259 r.
- ↑ Oderisi d’Agobbio lub da Gubbio w księstwie Urbino, sławny miniaturzysta ze szkoły Cimabuego. Zmarł 1209 r.
- ↑ Francesco Bolognese, inny miniaturzysta, może uczeń Oderisiego. Malarz oddający pierwszeństwo drugiemu malarzowi, — to równie przykład niezwykłej pokory!
- ↑ Jakże trwa krótko zieleń tego drzewa. Sława artysty ustępuje prędko większej sławie następców, chyba że po głośnym talencie przyjdzie epoka ciemna i jałowa.
- ↑ W. 94—5. Giov. Cimabue, Florentczyk, ur. ok. 1240, um. ok. 1300. Giotto ur. w Vespignano pod Florencją ok. 1266 r., um. we Florencji 1337 r.
- ↑ jeden Gwido po drugim narzędzie — Wziął stylu. Gwido Cavalcanti (patrz Piekło, p. X, w. 60) wziął berło po Gwidonie Guinicellim (p. Czyściec, p. XXVI, w. 92).
- ↑ Taki, co po nich w ich gnieździe zasiędzie. Wielu komentatorów mniema, że Dante mówi tu o sobie samym, inni przeczą, uważając, że właśnie w tem miejscu nie pora była poecie głosić wyższość własną.
- ↑ Ten, co przedemną stąpa: Provenzano Salvani, znakomity magnat seneski; pobił Gwelfów florenckich pod Montaperti (1260 r.) sam zaś zginął w wojnie Florencji przeciw Sienie, pod Colle di Valdelsa (1269 r.). Głowę jego odciętą obnoszono na lancy.
- ↑ tyle, ile w żywej — Bawił osobie; porów. Cz. IV, 134.
- ↑ Wielkiej pokory dał znak. Karol I, król Apulii, trzymał w więzieniu jednego z przyjaciół Salvaniego, nazwiskiem Vigna lub Vinea i żądał zań 10 tys. florenów okupu. Salvani zasiadłszy na rynku Sieny, której wówczas był panem, zebrał dlań ten okup pokorną jałmużną.
- ↑ Zbyt jasno pojmiesz, tj. na wygnaniu doświadczysz, jak bardzo drżą ręce, kiedy się je składa giestem prośby. Porów. R. XVII, 58.
- ↑ Jako pod jarzmem woły. Niezrównane określenie powolnego, ociężałego ruchu.
- ↑ myślą nie dorosłem: dusza poety, kając się, była uniżona.
- ↑ Widziałem tego, nb. Lucyfera.
- ↑ Bryjareusz (patrz P. p. XXXI, w. 98).
- ↑ Tymbreusz, tj. Apollo, tak zwany od Tymbry, miasta Troady, gdzie posiadał świątynię. Razem z Marsem i Palladą wspierał Zewsa w walce z Olbrzymami.
- ↑ U stóp swej wieży Nemrod się ukaże. Na równinie Sennaar miał być powzięty plan zbudowania wieży Babel. Sam Nemrod znajduje się w Piekle (p. XXXI, w. 77).
- ↑ Niobe, córka Tantala i Diony, żona Amfiona, króla tebańskiego, za swą dumę wobec Latony ukarana przez Apollina i Dyjanę, którzy strzałami zabili jej wszystkie dzieci.
- ↑ Saul zwyciężony w bitwie z Filistynami, nie chcąc wpaść w ręce nieprzyjaciół, przebił się własnym mieczem. (Patrz I Król. XXXI).
- ↑ Roboam, syn Salomona, ludowi, który go prosił o złagodzenie ciężarów, odpowiedział: »Ojciec mój obciążył jarzmo wasze, a ja przyłożę do jarzma waszego«. Wskutek czego wybuchło powstanie, a Roboam musiał uciekać do Jerozolimy. (Patrz III Król. XII).
- ↑ Anfiarao (Piekło, p. XX, w. 34) jako wieszczek wiedział, że miał zginąć w wojnie przeciw Tebom, skrył się więc w miejscu znanem jedynie żonie Eryfili. Polynik darem naszyjnika skusił Eryfilę, że zdradziła męża. Almeon mszcząc się za ojca, zabił matkę.
- ↑ Sennacheryb, król Assyrów, został zabity od własnych synów podczas gdy odprawiał ofiarę w świątyni. (Patrz IV Król. XVIII, 13).
- ↑ Tomirys, królowa Scytów, wziąwszy króla perskiego Cyrusa do niewoli, mszcząc się śmierci syna, kazała uciąć mu głowę i zanurzyć w naczyniu pełnem krwi.
- ↑ Po śmierci Holofernesa, który poległ z ręki zdradzieckiej Judyty, Assyryjczycy rozprószyli się w ucieczce. (Patrz ks. Judith, XV).
- ↑ trupów stos, w oryg. reliquie del martiro. Inni rozumieją w szczególności trup Holofernesa.
- ↑ Anioł boży. U każdych schodów wiodących na wyższy taras stoi Anioł, który omusnąwszy pokutnikowi z czoła ślad grzechu, zachęca go do wstępowania i żegna go odpowiednią pieśnią.
- ↑ ze straży — Dnia ustępuje szósta służebnica, tj. szósta godzina słoneczna, czyli południe.
- ↑ lekkie wiatru wianie, tj. podmuch pychy. Bo sława ziemska jest jak wiatru wianie. (Czyściec, p. XI, w. 100).
- ↑ W. 100 i nast. na wzgórzu, siedzibie kościoła. Opis wzgórza z kościołem San Miniato we Florencji. Most Rubaconte jest to dzisiejszy most alle Grazie, zwany tak od Rubaconta di Mandella, podesty florenckiego, który rozpoczął budowę tego mostu w 1237 r. Dalsze słowa są ironicznym przytykiem do fałszerstw kupiectwa florenckiego.
- ↑ Błogosławiony jest duchem ubogi, pierwsze błogosławieństwo ewangeliczne (św. Mat. V, 3), które śpiewa Anioł na przejściu z pierwszego tarasu na drugi, jako ostatnią zachętę pokory. Inni sądzą, że zwrotki te pochodzą od duchów już oczyszczonych.
- ↑ Taras II. Zazdrość. Pokutnicy siedzą oparci o skałę, w lichych włósienicach; powieki mają pospinane drutem.
- ↑ Bok prawy czyni obrotu ośrodkiem. Poeci mają słońce po prawej ręce, Wirgiljusz zatem zwracając się ku słońcu, czyni pół obrotu w prawo.
- ↑ Brać trzeba zawsze twe blaski za wodze. Wirgiljusz przypomina radę Katona, (p. I, w. 108), że należy postępować za biegiem słońca. Słońce jest symbolem prawości.
- ↑ głos pierwszy. Na tym tarasie zazdrość jest karcona przykładami miłości, wyrażonymi już nie w płaskorzeźbach, ale w głosach aniołów i duchów. Okrzyk Wina nie mają, przypomina troskliwość Marji na godach w Kanie galilejskiej.
- ↑ Orestes jestem. Słowa Piladesa, który chciał poświęcić się za przyjaciela skazanego na śmierć wyrokiem króla Egista.
- ↑ Kochajcie swoich krzywdzicieli. Słowa Chrystusa (św. Mat. V, 44) powtórzone tu ustami Anioła.
- ↑ W. 58—61. Zazdrośnicy są zrównani nędzną szatą; wspierają się wzajemnie wbrew dawnym nienawiściom: śpiewają litanię miłościwą, wyrażającą »świętych obcowanie«.
- ↑ Powieki mieli pospinane drutem. Zazdrośni według etymologii średniowiecznej są jakby niewidomi, in-vidiosi. Albo: mają oczy zamknięte, gdyż za życia nie mogli poglądać radośnie na szczęście cudze.
- ↑ prawdziwego grodu obywatelki: w Czyścu i Raju niema rozróżnienia ojczyzny.
- ↑ Sieny mieszkanką byłam. Sapia (Zofia), żona Ghinibalda Saraciniego, szlachcianka seneska wygnana z miasta, żyła w Colle. Kiedy w 1269 r. pod Colle rodacy jej ponieśli klęskę (patrz p. XI, w. 121), Sapia objawiała z tego powodu niepomierne ukontentowanie.
- ↑ Jak ów kos głupi. Stara bajka ludowa opowiada, że kos w Styczniu poczuwszy trochę ciepła, uciekł z klatki śpiewając: »Panie, już nie dbam o ciebie, bo skończyła się zima«, — na swoję niedolę, gdyż wkrótce powróciły mrozy.
- ↑ Piotr Pettinagno, kupiec grzebieni w Sienie, człowiek wielkiej uczciwości i pobożności, stojący in odore sanctitatis. Był tak sumienny, że kiedy nakupił grzebieni w Pizie, a znalazł między nimi sztukę nieco wadliwą, rzucał ją do Arna. Sieneńczycy wystawili mu nagrobek i ustanowili nawet w 1328 r. na jego cześć obchód doroczny.
- ↑ Kary, co w kręgu niższym. Dante wyznaje, że grzeszył nie tyle zazdrością, co pychą.
- ↑ między próżnymi ziemiany — Co w Talamonie dufni. Mieszkańcy Sieny pragnęli napróżno zkolonizować Talamon w niezdrowej Maremmie pełnej bagien, spodziewając się z tego portu wielkich korzyści.
- ↑ źródła Dyjany. Dyjana, podziemna żyła wodna, której Sienejczycy, ubodzy w wodę, napróżno przez długi czas szukali. Ta »studnia Dyjany« znajduje się dziś w górnej części miasta, w klasztorze Karmelitów.
- ↑ Lecz więcej admirali stracą. Admirałami Dante nazywa tutaj komendantów floty, albo dyrektorów robót w porcie talamońskim, którzy pomarli na malarję.
- ↑ Mały strumyczek, tj. Arno, mający źródło w tej części Apeninów między Toskanią a Romanią, która się nazywa Falterona.
- ↑ niedomówione. Dante wymienia Arno po wielekroć bez tego wstrętu, raz nawet (Cz. V, 122) zwie go »królewską rzeką«.
- ↑ Siodło gór (co z nich odpadło Peloro). Apeniny są w tem miejscu bogate wodą, gdyż tam równie Tyber ma swe źródła. Peloro, góra Sycylii, musiała niegdyś należeć do łańcucha Apeninów.
- ↑ W. 34—6. Bystrze spostrzeżone zjawisko nieustającej wymiany materji: morze parując, zasila rzeki, rzeki zaś powracają mu ubytek.
- ↑ W. 43 i nast. Zjadliwe określenie grodów toskańskich naturą czterech zwierząt: Sprośni wieprze, to mieszkańcy Cassentynu; wrzaskliwe szczenięta, to Aretynowie. Wilkami są Florentczycy; wreszcie lisami mieszkańcy Pizy.
- ↑ Wnuka twojego widzę. Tak przemawia w ciągu dalszym Gwido do Rinierego. Wnukiem Rinierego jest Fulcieri da Calboli, który w 1303 r. będąc po raz drugi wybrany podestą Florencji, przekupiony od Czarnych, wielu Białych uwięził, brał na tortury i skazywał na śmierć pod zarzutem zdrady. Ci Biali, jako Florentczycy, równie nienawistnie są tu nazwani wilkami.
- ↑ Z nędznego lasu we krwi wyjdzie potem. Nędznym lasem jest Florencja (selva oscura I p. Piekła).
- ↑ Guido del Duca. Mamy o nim szczupłe wiadomości. Pochodził z Brettinoro.
- ↑ »Podziałem wykluczającym« nazywa się tu owa czynność Fortuny, która »znikome dobra wciąż obnosi w kolej« (P. VII, 79): odbiera jednym, by obdarzyć drugich. Dalej (Cz. XV, 44) będzie mowa o innych dobrach, które nie uszczuplają się, choć rozdzielone między wielu.
- ↑ Rinier da Calboli z Forli, Gwelf, podesta Parmy w 1252 r.
- ↑ W obrębie morza, Renu, gór i Padu, tj. w granicach Romanii.
- ↑ Lizio da Valbona, mąż dworny i wielkiej zacności; Henryk Manardi z Brettinoro, mąż roztropny, uczynny i pełen zacności, przyjaciel Gwidona del Duca.
- ↑ Piotr Traversari, władca Rawenny za Fryderyka II. Gwido di Carpigna, syn Ranierego, hr. di Carpigna, żył w pierwszej połowie XIII w.
- ↑ Fabbro, prawdopodobnie F. de’Lambertazzi, rodem z Bolonii, podesta Pizy w 1254 r.
- ↑ Bernardin di Fosco z Faency, podesta Pizy w 1249 r. Ród jego nieszlachecki nazwany jest »drobnem siemieniem«.
- ↑ Gwido da Prata i Ugolin d’Azzo wielcy przyjaciele, którzy z nizkiego stanu doszli do wielkich zaszczytów.
- ↑ Frydryk Tignoso z Rimini, wielce szanowany dla swej powagi i hojności.
- ↑ Anastagi i Traversari, domy magnackie Rawenny.
- ↑ W. 109—110. Dworność, miłość, wojna, — trzy ideały świeckie wieków średnich.
- ↑ Brettinoro, dziś Bertinoro, miasteczko w Romanii między Ceseną a Forli. Dante czyni aluzję do emigracji Ghibellinów w 1295 r.
- ↑ Bagnacavallo, gród w Romanii między Lugo a Rawenną. Dante czyni aluzję do wymierania występnego rodu hrabiów Malavicinich.
- ↑ Conio i Castrocaro, równie grody Romanii, należące wówczas do hrabiów da Barbiano i do Ordellaffich di Forli.
- ↑ Pagani, władcy Imoli i Faency, powiada poeta, poprawią się po śmierci Mainarda, zwanego Djabłem. Ten Maghinardo Pagano jest wspomniany w Piekle p. XXIII, w. 50. Umarł w 1302 r.
- ↑ Ugolin de’Fantolin, zacny szlachcic z Faency zmarł bezpotomnie 1282 r.
- ↑ Ktokolwiek spotkasz, słowa Kaina po zabiciu Abla. To i następne wołania są przykładami na zazdrość ukaraną.
- ↑ Jam jest Aglauro. Aglauro, córka Cekropsa, króla ateńskiego, przez zazdrość przeszkadzała miłostkom siostry swej Ersy z bożkiem Merkurym, za co została przemieniona w kamień.
- ↑ twarde pęta, tj. przykłady zgubnych skutków zazdrości.
- ↑ Taras II. Zazdrość. Taras III. Gniew. Pokutnicy kają się w gęstym dymie.
- ↑ W. 1 i nast. Była godzina 3 (inni obliczają 2) po południu: słońcu pozostawało do przebieżenia jeszcze około 45°. W antypodach Czyśca była 3 lub 2 po północy, we Włoszech zaś była północ.
- ↑ skądś odbite światło. Z Boga pada na Anioła i odbite godzi w Dantego.
- ↑ Błogosławieni miłosierni, piąte błogosławieństwo ewangeliczne.
- ↑ Raduj się zwycięzco, parafraza Apokalipsy, II, 7, lub słów św. Pawła z Listu do Rzym. XII, 21.
- ↑ W. 45 i nast. Odnosi się do Cz. XIV, 87. Wirgiljusz tłumaczy Dantemu różnicę między dobrami materjalnemi a duchowemi. Przy pierwszych warunkiem wzbogacenia jest zubożenie strony przeciwnej; zaś dobra duchowe mają to do siebie, że im więcej mają uczestników, tem większa rozkosz dostaje się każdemu w udziale. Przyczyna jest w miłości bożej, która ciągnie ku każdej miłości, przez to ją wzmacnia i rozprzestrzenia.
- ↑ Dlaczego to nam zrobiłaś dziecino? Słowa Marji do Jezusa w świątyni. Pierwszy przykład łagodności.
- ↑ Jeśliś tej stolicy królem. Pizystrat, syn Hippokratesa, tyrana ateńskiego (um. ok. 528 przed Chr.). Val. Maximus opowiada, że pewien młodzieniec zakochany w córce Pizystrata, nie mogąc dostać jej za żonę, pocałował ją publicznie, a kiedy królowa domagała się ukarania zuchwalca, Pizystrat miał odpowiedzieć z pobłażliwością i oddać młodzieńcowi królewnę za żonę. Drugi przykład łagodności.
- ↑ spór wiedli bogowie. Neptun z Ateną mieli wieść spór o to, kto z nich ma nadać nazwę nowo założonemu miastu; Atene zwyciężyła.
- ↑ Młodzieńca: Ukamienowanie św. Szczepana opowiedziane w Dziejach apost. VII. Trzeci przykład łagodności.
- ↑ Z wzrokiem zamglonym. Zwolennicy senzacji przytaczają ten ustęp jako dowód, że Dante był epileptykiem lub przynajmniej lunatykiem, podczas gdy to jest tylko objektywne przedstawienie ekstazy.
- ↑ Byś otwarł serce wodom pojednania. Widzimy jak poeta w swej podróży zaziemskiej oczyszcza się kolejno z ziemskich namiętności; tu więc uczy się tłumić dawny gniew, przebaczać i kochać.
- ↑ Taras III. Gniew.
- ↑ Mgła przykra, gęsta i chropawa. Gniew przyćmiewa władze umysłowe, co symbolicznie jest wyrażone dymem gęstym i gryzącym.
- ↑ Duchy śpiewając Ecce Agnus Dei, ćwiczą się w łagodności i miłości.
- ↑ Marco Lombardo, szlachcic wenecki żyjący w XIII w. bohater Novellina, zbioru nowel z XVI w. (now. 46) sławny z dworności i porywczości.
- ↑ z dawniej słyszanem, tj. z tem, co Gwido del Duca mówił mu o powszechnem zepsuciu (patrz p. XIV, w. 29). Lombardo skarży się równie, że »zapomniano napinać łuk ku rzeczom honoru«.
- ↑ W. 64—81. Wykład teorji wolnej woli, jak się przedstawia w Sum. theol. św. Tomasza z Akwinu oraz u innych Ojców Kościoła.
- ↑ W. 88—93. Wykład teorji grzechu. Popędem przyrodzonym duszy ludzkiej jest szukanie rozkoszy. Nieoświecona rozumem chwyta za rozkosz pozorną, zatem mądry prawodawca winien na nią nakładać wędzidło.
- ↑ bodajby szczyt wieży tj. przynajmniej sprawiedliwość.
- ↑ Nierozdwojone ma jeszcze kopyta. Prawo Mojżesza zakazywało Izraelitom pożywać mięso ze zwierząt jednokopytnych. Według św. Tomasza z Akwinu »rozdwojenie kopyt« oznacza: rozdział dwu Zakonów, albo odrębność Ojca i Syna, rozdział dwu natur w Chrystusie, rozróżnienie złego i dobrego. Dante chce więc powiedzieć, że papież może być biegły w piśmie, ale nie umie odróżniać dóbr doczesnych od duchowych. Cały ten ważny ustęp zawiera rdzeń teorji monarchicznej Dantego. Pomieszanie prerogatyw władzy świeckiej i duchownej jest według niego przyczyną zepsucia.
- ↑ obacz dla przykładu — Jak to po ziarnie poznaje się trawa, tj. ze skutku wyrozumuj przyczynę, z zepsucia wywnioskuj, że w ustroju politycznym kryje się jakiś błąd zasadniczy; jest nim właśnie nieustatkowanie dwu władz: duchownej i świeckiej.
- ↑ W. 115—120. Kraj śród Adygi i Padu, tj. Lombardja, nim wybuchł spór między cesarzem Fryderykiem II a Rzymem, była pełna pokoju; dziś jest skalana zbrodniami stronnictw politycznych.
- ↑ W. 124—6. Konrad di Palazzo z Brescji, kapitan w wojnie przeciw Tarentynom w 1279 r., podesta Piaczency w 1288 r. — Gherard da Camino di Trevigi, kapitan generalny trewigiański 1283—1300 r. — Gwido da Castel, szlachcic z Reggia, modą francuską zwany szczerym (il semplice) Lombardem.
- ↑ Lewici według ks. IV Mojż. Num. XVIII, 20, mieli być wyzuci z posiadania ziemi.
- ↑ Gherard był znany powszechnie pod imieniem »dobrego«; nazwisko jego rodowe mogłaby chyba osławić życiem rozwiozłem córka Gaja, głośna na całą Lombardję.
- ↑ Taras III. Gniew.
- ↑ blask, co już dolin porzucił krawędzie. Słońce tak się zniżyło, że oświecało już tylko wierzchołek góry.
- ↑ rogów tysiące. Jedna z anekdot o Dantem opowiada, że bawiąc w Sienie, zadumany nad książką nie widział turnieju, który odbywał się na placu. Może też anekdota została dorobiona do tego ustępu B. K.
- ↑ światło o niebiańskiej treści. W czasie snu wyobraźnia jest rzekomo poddana wpływowi gwiazd, stąd jej moc prorocza.
- ↑ W. 19—30. Przykłady gniewu ukaranego. Pierwszym jest wizja Filomeli (o której wyżej, p. IX, w. 14), drugim wizja Hammana ministra króla Persów Ahaswera. Hamman, kiedy wykrył się jego spisek przeciw Mardocheuszowi i Żydom, został ukrzyżowany na krzyżu, który był sam przygotował. (Patrz ks. Esther, III—VII). Jak Farinacie w Piekle Dante nie odmawia mu szacunku.
- ↑ widmo dzieweczki w żałobie. Jest nią Lawinia, córka króla Latyna i Amaty, która odebrała sobie życie z rozpacznego gniewu, sądząc, że Eneasz zabił w pojedynku Turnusa i że Lawinia musi zostać jego żoną.
- ↑ strzeliła jasność, nb. bijąca z Anioła pokoju stojącego na przejściu z trzeciego do czwartego tarasu.
- ↑ Rad nam, jak inni samym sobie radzi. Człowiek nie czeka prośby, ażeby uczynić rzecz miłą sobie; miłość Anioła do ludzi jest tak wielka, jak ich miłość siebie samych, zatem pierwszy i nieproszony wzywa ich do wstępowania.
- ↑ Błogosławieni — Pokój czyniący, słowa Anioła pokoju, siódme błogosławieństwo ewangeliczne.
- ↑ Granica trzeciego tarasu. Zapada noc, poeci zatem wedle praw panujących w Czyścu nie mogą postępować dalej.
- ↑ W. 79—111. Teorja miłości według św. Tomasza z Akwinu. Są dwa rodzaje miłości: 1) miłość wrodzona, naturalna, wspólna wszystkim stworzeniom. Taka jest np. miłość siebie samego, czyli instynkt samozachowawczy; 2) miłość moralna, rozumna, właściwa istotom obdarzonym wolną wolą. Jedynie ta druga może być źródłem zarówno cnoty jak grzechu.
Miłość cnoty nie dorosła — Do obowiązku. tj. opieszałość w spełnianiu czynów cnotliwych. - ↑ W. 112—139. Porządek moralny podziału Czyśca. »Zła miłość« jest źródłem wszystkich grzechów; według jej rozlicznych odmian układa się skala kar czyścowych. Zła miłość występująca w postaci pychy, zazdrości i gniewu, jako cięższa oczyszcza się na niższych tarasach; miłość nieustatkowana w formie opieszałości, popędliwości, skąpstwa, obżarstwa, zmysłowości pokutuje w regionach wyższych.
- ↑ Taras IV. Lenistwo. Pokutnicy biegają bez wytchnienia.
- ↑ W. 19—39. Istota miłości. Wykład mający źródło w Platonizmie, a zgodny z nauką św. Tomasza z Akwinu i z tem, co Dante podaje w Convito III, 2 i 3: »Miłość jest połączeniem duchowem duszy z przedmiotem kochanym«. Jej postać najprostsza, pierwotna, to popęd naturalny, pierwszy łącznik między duszą a przyrodą: Drugi, uczuciowy łącznik, — to zapatrzenie się w istocie urodziwej. Z zapatrzenia rodzi się pojmowanie piękna, tj. miłość intelektualna, łącząca duszę już nie z przyrodą, lecz z Bogiem. Tylko więc ta ostatnia jest miłością »prawdziwą«.
- ↑ duchowy kształt, w oryg. forma sustanzial, termin scholastyczny na duszę. Właściwym przymiotem, który dusza otrzymała w dziedzictwie, jest naturalny popęd kochania; ten jednak występuje na jaw dopiero pod wpływem pobudek zewnętrznych.
- ↑ Ci dali światu naukę o cnocie. Mowa o filozofach, którzy stworzyli Etykę.
- ↑ Księżyc co późno wstał. Był to bowiem dzień piąty po pełni, jak obliczają komentatorowie.
- ↑ I biegł... po stronie — Prażonej słońcem, tj. biegł z zachodu na wschód (jako że w antypodach) po tej drodze Zodjaku, od strony konstelacji Niedźwiadka, gdzie znajduje się słońce w porze roku, kiedy Rzymianin widzi je zachodzące między Korsyką a Sardynią, to znaczy w porze zimowej.
- ↑ Cień ów uprzejmy, to Wirgiljusz, właściwie urodzony nie w Mantui, ale w sąsiedniem miasteczku Pietoli, zwanem u starożytnych Andes.
- ↑ Z brzemienia pytań... kark odgina, nb. odpowiedziawszy na nie.
- ↑ Gromada duchów — w biegu popędliwa. Są to opieszali, nagradzający swe winy pośpiechem.
- ↑ W. 91—93. Ismen i Asop, rzeki Beocji; po ich brzegu Tebanie biegali z zapalonemi pochodniami, modląc się do swego patrona Bakchusa, kiedy potrzebowali jego pomocy.
- ↑ W. 100—105. Przykłady skwapliwości. W górę skwapliwie spieszyła Maryja, nb. w odwiedziny do krewnej Elżbiety. (Ewang. św. Łuk. I, 39). — Cezar piorunem spadł z Rzymu pod zbuntowaną Marsylję i obległszy ją, równocześnie przeszedł do Hiszpanii walczyć ze stronnikami Pompejusza, na których zdobył Ilerdę, dzisiejszą Leridę.
- ↑ Ochota łaskę uzieleni, tj. skwapliwość dobrych uczynków powróci łaskę bożą.
- ↑ świętego Zenona opatem w Weronie, za czasów Fryderyka Barbarossy był niejaki Gherard II. zmarły w 1187 r.: bliższych szczegółów o nim nie posiadamy.
- ↑ Medjolan został od Barbarossy zburzony w 1162 r.
- ↑ W. 121—126. Ktoś, co już stoi jedną nogą w grobie. Opat św. Zenona przepowiada, że Albert della Scala, pan Werony (um. 1301 r.) dostanie się do piekieł za to, że opatem klasztoru postanowi nieprawego syna, Józefa. Ten Giuseppe był opatem św. Zenona 1291—1314 r. Jednym z synów Alberta della Scala był Can Grande, który gościł u siebie Dantego-wygnańca.
- ↑ W. 133—138. Przykłady lenistwa ukaranego. Pierwszym są Żydzi, którzy pozostawszy w tyle za Mojżeszem, poginęli na puszczy. Drugim towarzysze Eneasza, którzy znużeni wędrówką, porzucili wodza i osiedli na Sycylii.
- ↑ w sen popadłem. Noc nastała, Dante zasypia, jak wprzód u bramy czyścowej (IX, 11).
- ↑ Taras IV. Lenistwo.
- ↑ W. 1—3. Była ostatnia godzina przed świtem. W starożytności i wiekach średnich wierzono, że księżyc i noc zimne same przez się, zostają jeszcze bardziej oziębiane naturalnym chłodem Ziemi lub Saturna, jeżeli ta gwiazda znajduje się na horyzoncie.
- ↑ gdy wieszczkom wielki los się jawi. Sny oglądane nad ranem miały posiadać znaczenie wróżb. »Wielkim losem« geomanci zwali figurę, którą z zamkniętemi oczyma udało się skreślić laską na piasku, a która przypominała linie łączące koniec konstellacji Wodnika z początkiem konstellacji Ryb. To położenie posiadają gwiazdy wschodniego horyzontu w chwili, którą tutaj poeta opisuje.
- ↑ niewieścia szkarada: symbol uciech zmysłowych, mianowicie tych, których człowiek szuka w bogactwie, w rozkoszach stołu i łoża. Każda z jej znamion: jękliwość, zezowatość etc. może symbolizować grzechy, które teraz nastąpią: chciwość i rozrzutność, obżarstwo i opilstwo, nieczystość.
- ↑ W. 10—15. Allegorycznie pojmowana ta przemiana oznacza, że uciechy zmysłowe same przez się brzydkie, człowiek wypiększa własną wyobraźnią.
- ↑ Ja Ulyssesa wstrzymałam. Dante miesza tutaj Syrenę z XII p. Odyssei i Cyrce z p. X.
- ↑ Święta niewiasta według jednych oznacza Cnotę, według innych Prawdę albo Łucję, czyli łaskę oświecającą.
- ↑ W. 31—33. Allegorycznie: W świetle rozumu występek odkrywa się z całą swą brzydotą. Porów. Ezech. XVI, 37: »Odkryję sromotę twoję przed nimi i oglądają wszystkę szkaradność twoję«. Ściągnął dłoń. Giest ten wykonywa Wirgiljusz: inni rozumieją, że »święta niewiasta«, co jednak mniej odpowiada wykładowi allegorycznemu.
- ↑ świt mając w tyle. Poeci postępują ustawicznie od wschodu ku zachodowi. Tu jest wejście na V taras, gdzie oczyszczają się skąpi i rozrzutni, leżący w płaczu, twarzą do ziemi.
- ↑ Wiejąc skrzydłami Anioł zciera czwarte P z czoła poety.
- ↑ Błogosławieni, którzy płaczą, — piąte błogosławieństwo ewangeliczne.
- ↑ Wabiem ją toczy. Metafora z zakresu sokolnictwa. Bóg jest sokolnikiem, który blaskami sfer, jak tamten migocącym wachlarzem wabi człowieka ku strawie duchowej.
- ↑ Przylgnęła do ziemie dusza moja, słowa psalmu CXVIII, 25. Duchy na świecie przywiązane nadmiernie do dobr ziemskich, skazane są na nieruchomość.
- ↑ prawica od krawędzi, tj. postępujcie zawsze od lewej ku prawej.
- ↑ że się coś kryło, w oryg. l’altro nascosto. Inni rozumieją, że mowa o duchu leżącym z twarzą ukrytą.
- ↑ jam miał Piotra tron w dzierżawie. Jest to papież Hadrjan V, z rodu Ottobuono Fieschi, hr. di Lavagna. Lavagna jest nazwą rzeczułki w genueńskiem. Ottobuono, póki nie został papieżem, odznaczał się chciwością w zbieraniu majątku; później nawrócił się cały do dzieł pobożności.
- ↑ Jak trudno ustrzec wielki płaszcz, tj. płaszcz pontyfikalny, od zniesławienia, wobec fałszywej polityki Kurji rzymskiej. (Patrz p. XVI, w. 128).
- ↑ zgiąłem kolano. Dante gromi jednostki, lecz okazuje zawsze cześć najwyższą instytucji Kościoła; tak w Piekle XIX, 101.
- ↑ po słów brzmieniu. Duch nie mógł widzieć, ale słuchem zauważył, że Dante klęka. W pokorze swojej nie chce przyjąć hołdu, podobnie jak Wirgili hołdu Stacjusza (Cz. XXI, 130).
- ↑ Ni się żenią (Neque nubent), słowa Chrystusa do Faryzeuszów: »Albowiem w zmartwychwstaniu ani się żenią, ani za mąż idą; ale będą jako Aniołowie boży w niebie«. (Św. Mat. XXII, 30).
- ↑ Teraz idź. W piekle grzesznicy radzi byli zatrzymywać Dantego rozmową jak najdłużej; tutaj przeciwnie każdy kwapi się pełnić własną pokutę.
- ↑ Alagia dei Fieschi, żona Moroella Malaspiny, pani wielkiej zacności. Dante znał ją osobiście i tu wspomina ku zawstydzeniu reszty Fieschi’ch.
- ↑ Taras V. Skąpstwo i rozrzutność (c. d.).
- ↑ Niesytą gąbkę dobywałem, tj. ciekawości mojej nie zaspokoiłem w pełni.
- ↑ prastara Wilczyca, tj. chciwość; patrz Piekło, p. I, w. 49.
- ↑ Dobry Fabrycy. Caius Fabricius Lucinius, konsul rzymski w 282 r. przed Chr. odrzucił dary Samnitów, a później dary króla Pyrrhusa.
- ↑ Mikołaj, biskup Miry, żyjący z końcem III w., według podania wyposażył troje dziewcząt, które dla ubóstwa były blizkie puszczenia się na niecnotę.
- ↑ W. 19—33. Przykłady ubóstwa i szczodrobliwości.
- ↑ We mnie swój korzeń miało podłe ziele. Duchem, który przemawia, jest Hugo Wielki, głowa królewskiej dynastii Kapetyngów. Dante pomieszał go z synem, Hugonem Kapetem (987—996). W słowach poety przebija się straszna nienawiść do Francji, która głównie, według niego, była winna nieszczęścia Włoch.
- ↑ Flandrji grody: Douai, Lille, Gand, Bruges. Jest to aluzja do krzywd wyrządzonych Flamandczykom przez Francuzów i przepowiednia bitwy pod Coltrai, gdzie ci ostatni zostali pobici 1302 r.
- ↑ Filipa z Ludwikiem. Od 1060 do 1316 r. panowało we Francji czterech Filipów i pięciu Ludwików.
- ↑ Rodzic w Paryżu był niegdyś rzeźnikiem. Hugo Kapet był rzeczywiście hrabią Paryża, ale legenda uczyniła go potomkiem paryskiego handlarza wołów, czy rzeźnika. Wierzy w nią równie Rabelais, powiadając w roz. I Gargantui: »Plusieurs sont auiourd’hui empereurs, rois... lesquels sont descendus de quelques porteurs de rogatons«. Dante podjął skwapliwie podanie, rzucając cień na dostojeństwo domu francuskiego.
- ↑ Gdy dawnych królów zgasło pokolenie, tj. dynastja Karolingów. Przez zakonnika Dante rozumie Karola lotaryńskiego, prawdopodobnie mieszając go z ostatnim Merowingiem, Childerykiem III. Po śmierci Ludwika V królem został obrany syn Hugona Kapeta, Robert I (1031).
- ↑ wielkie prowansalskie wiano, tj. hrabstwo Prowancji, które po śmierci hr. Rajmonda dostało się jego zięciowi, Karolowi andegaweńskiemu.
- ↑ W. 65 i nast. pobrał za pokutę — Ponthieu, Normandji i Gaskonii włości. Krwawa ironia. Filip III Śmiały rozpoczął gwałtem i podstępem, zagarniając hrabstwa Valois, Poitou, Owernii i królestwo Nawarry; potem Filip IV Piękny zabrał królowi angielskiemu Edwardowi I włości francuskie; wreszcie Karol andegaweński wydarł Konradynowi królestwo Neapolu, a samego zamordował 1268 r. Według podania, Karol miał równie otruć św. Tomasza z Akwinu 1274 r.
- ↑ Inny Karol, tj. Karol bez ziemi, brat Filipa Pięknego, który w 1301 r. przybył do Florencji pod pozorem zaprowadzenia pokoju, a stał się przyczyną zguby Białych.
- ↑ włócznią iskarjotową, tj. włócznią zdrady. Karol przybył do Włoch na czele kilkuset rycerstwa; poeta nawet z takiego szczegółu umie ukuć broń inwektywy.
- ↑ Jeńcem na galarze jest Karol II, król Apulii, syn Karola andegaweńskiego, wzięty do niewoli przez Rogera di Lauria, admirała Piotra aragońskiego. Córkę swą, młodziutką Beatryczę dla zysku oddał staremu Azzowi VIII, margr. d’Este.
- ↑ W Alagna wschodzącą liliją jest wojsko francuskie Filipa Pięknego, który w Anagni papieża Bonifacego VIII oddał w ręce zawziętych wrogów: Nogareta i Sciarry Colonny. Dante gromiący tak namiętnie Bonifacego VIII w p. XIX Piekła, okazuje jednak cześć jego urzędowi; tutaj równie gwałt popełniony na osobie papieża uważa za hańbę, przy której bledną wszystkie inne występki domu francuskiego.
- ↑ W. 88—92. Analogia z męką Chrystusową (przypominająca Mickiewicza) jest ściśle przeprowadzona: »Octem i żółcią« są szyderstwa, jakich nie szczędzono jeńcowi; »żywymi łotrami« są Nogaret i Sciarra; »Piłatem« Filip Piękny.
- ↑ w święcone podwoje, nb. Templarjuszów, których zakon Filip zniósł w 1312 r.
- ↑ o oblubienicy — Ducha św., tj. o Marji.
- ↑ W. 103—117. Przykłady chciwości ukaranej: Pigmalion, król Tyru, który zabił Sycheja, swego wuja, a męża swej siostry Didony, aby przywłaszczyć sobie jego skarby. — Midas, król Frygii, któremu wszystko, czego się dotknął, zamieniało się w złoto. — Achan, przywłaszczywszy sobie łupy zabrane w Jerycho, został ukamienowany. (Ks. Jozuego, VI, 17). — Ananiasz i Safira, którzy skłamali przed apostołami, padli trupem. (Dz. Ap. V, 1—11). — Heliodor chcący zrabować skarby świątyni jerozolimskiej, został stratowany przez mistycznego konia. (II Machab. III, 7—40). — Polinestor, król Tracji, zabił podstępnie młodziutkiego Polidora, chcąc przywłaszczyć sobie jego mienie; zato matka zabitego, żona Priama, Hekuba wydarła mu oczy i następnie zabiła. — Crassus, wódz rzymski, poległ w wyprawie przeciw Partom. Król Orodes kazał odciąć mu głowę i na wyszydzenie chciwości w usta wlewać roztopione złoto.
- ↑ góra delijska. Neptun miał wyspę Delos wywołać z morza, aby na niej Latona, ścigana złością Junony, mogła powić Apollina i Dyjanę, tj. »dwoje źrenic nieba«: Słońce i Księżyc.
- ↑ Chwała w niebiesiech Bogu, Gloria in excelsis, — śpiew anielski brzmiący tutaj z radości nad wyzwoleniem nowej duszy.
- ↑ Taras V. Skąpstwo i rozrzutność (c. d.).
- ↑ w tym napoju — Jedynie, tj. w wiedzy bożej. (Patrz Ew. św. Jana, IV, 13).
- ↑ jako Łukasz pisze o tem, w Ew. XXIV. 13 i nast.
- ↑ znamiona: 7 P, z których 4 Anioł już wygładził.
- ↑ Kloto, najmłodsza Parka.
- ↑ w tym świecie nie dżdży. Na trzech stopniach i bramie czyścowej kończy się sfera ziemska, a zaczyna sfera powietrzna, dlatego te regiony nie podlegają zmianom atmosferycznym. Wyobrażenie Raju ziemskiego jako krainy, gdzie panuje wieczna pogoda, pochodzi z powszechnej tradycji średniowiecznej, z podań o »wyspie szczęśliwej« i t. p.
- ↑ córa Taumanta, tj. Irys (tęcza), posłanniczka bogów.
- ↑ Suchy wyziew. Meteorologia starożytna rozróżniała opary mokre i suche: z pierwszych miały powstawać deszcz, śnieg, grad, z drugich wiatr i trzęsienie ziemi. Ponieważ do wyżyn Czyśca opary nie sięgają, zatem drżenie góry musiało mieć inną przyczynę.
- ↑ kim byłeś na świecie. Mówiącym jest Stacjusz, poeta neapolitański (ur. około 40 r., um. około 96 r. po Chr.), autor Tebaidy, Achilleidy i zbioru poezji p. t. Silvae. Tych ostatnich spółcześni Dantego nie znali; on sam pomieszał Stacjusza włoskiego ze Stacjuszem, retorem tuluskim. Stacjusz umarł nie dokończywszy Achilleidy. Czyściec jego trwał 12 wieków: 5 pozostawał w kręgu chciwych, 4 w kręgu opieszałych, resztę w Przedsionku i na pierwszych tarasach.
- ↑ Taras VI. Obżarstwo i opilstwo. Duchy cierpią głód i pragnienie.
- ↑ Anioł sprawiedliwości, stróż piątego tarasu, żegna ich czwartem błogosławieństwem: »Błogosławieni pragnący i łaknący sprawiedliwości«. Anioł zatrzymuje się na »pragnących«; »łaknącym« pobłogosławi inny anioł na tarasie szóstym (XXIV 151).
- ↑ Szlachetności płomię — Roznieca miłość, ta wzajem zapala — Miłość. Teorja miłości wyłożona w Vita nuova i w Komedji brzmi, że: Amor e cor gentil son una cosa (Miłość i serce szlachetne to jedno) i że: Amor a nullo amato amar perdona (Miłość zawsze miłością się płaci).
- ↑ Juwenal, satyryk rzymski (ur. około 47 r., um. około 130 po Chr.) w Satyrze VII, w. 82, wychwalał Tebaidę, gdzie Stacjusz odzywa się z wielką czcią o Wirgiljuszu.
- ↑ złota przeklęty — Głodzie, auri sacra fames. (Aeneid. III, 50). Dante tłómaczy: o sacra fame dell’oro, jednak we włoskim sacro znaczy zawsze: święty, podczas gdy w łacińskim może znaczyć: przeklęty, jak właśnie u Wirgiljusza. Stąd różne domysły przy objaśnianiu tego miejsca.
- ↑ dziś-bym toczył głaz. Katusza skąpców w czwartym kręgu Piekła (p. VII, w 27).
- ↑ skrzydłem dłoń. Fałszywa przenośnia, która jednak znajduje się w tekście. Podobnie Cz. X, 25. Należy to do znamiennych cech barokowych stylu dantejskiego.
- ↑ wyświeci łysiny. Kara rozrzutników: por P. VII, 56.
- ↑ Jokasta, żona Laiosa, matka, potem żona Edypa, musiała patrzeć z boleścią na śmiertelny bój swoich dwóch synów: Eteoklesa i Polynika.
- ↑ Śpiewakiem Bukolikon jest Wirgiljusz.
- ↑ Klio, muza historji. Stacjusz rozpoczynając Tebaidę wezwaniem muzy pogańskiej, wskazywał, że wówczas nie przyjął jeszcze chrześcijaństwa.
- ↑ Na nowo się rodzi — Świat. Stacjusz opowiada, że światło wiary zabłysło mu pierwszy raz ze słów, które przez całe wieki średnie były uważane jako proroctwo przyjścia Chrystusa: — Magnus ab integro seculorum nascitur ordo. — Jam redit et virgo, redeunt Saturnia regna; — Jam nova progenies caelo demittitur alto. (Virg. Egl IV, v. 5—7).
- ↑ czas domicyjanów, lat 15 od 81 do 96 r.
- ↑ tebańskie ruczaje, Ismen i Azop. Stacjusz chce rzec: nim dokończyłem IX p. Tebaidy, przyjąłem chrzest. Nawrócenie Stacjusza zdaje się być fikcją Dantego.
- ↑ w okręgu czwartym, gdzie oczyszczają się leniwi, Stacjusz musiał biegać lat przeszło 400.
- ↑ W. 97 i nast. Terencjusz, Plant, Cecyljusz, Varro, Persjusz, poeci łacińscy; Homer, Eurypides, Anakreon, Symonides, Agathon, poeci greccy. Ustęp niniejszy jest uzupełnieniem spisu poetów wyliczonych w Przedpieklu. (Piekło, p. IV, w. 88—91). Greczynem »przyjaźniej od Muz wyhołubionym« jest Homer.
- ↑ W. 110—114. Antygona, córka Edypa i Jokasty, bohaterka tragedji Sofoklesa; Deifile, córka Adrasta, króla Argiwów, żona Tydeusza, matka Diomedesa; Argia, siostra Deifili, żona Polynika; Ismene, siostra Antygony; Isifile spragnionemu wojsku Adrasta pokazała źródło Langię blizko Nemei; Dafne druga obok Manto córka Tyrezjasza. Wieszczka Manto znajduje się w Piekle, p. XX, w. 55. Deidamia, córka Likomedesa, króla skiryjskiego, kochanka Achillesa. Dante wymienia tu przeważnie postaci opiewane w Achilleidzie.
- ↑ cztery dzienne służebnice, tj. godziny 6—10 przed południem minęły, zaś z następnej ubiegło już sporo.
- ↑ Drzewo mistyczne z gałęźmi w kształcie odwróconego stożka, tak ułożonemi, aby nikt nie mógł dostać się do owocu. Nie jest to latorośl dawnego drzewa wiadomości, bo ta znajduje się wyżej, Cz. XXIV. 113, ale latorośl drzewa życia.
- ↑ W. 142—154. Przykłady umiarkowania i wstrzemięźliwości: Marja na godach w Kanie galilejskiej; Rzymianki za Rzeczypospolitej, które nie pijały wina; Daniel gardzący potrawami ze stołu króla babilońskiego; św. Jan Chrzciciel na puszczy. Ostatni wymieniony tu z rozmysłem jako patron Florencji.
- ↑ Taras VI. Obżarstwo i opilstwo.
- ↑ Wargi me otwórz! Ps. L, 17.
- ↑ wywleka spętaną pętlicę, tj. wynagradza grzech pokutą. Przenośnia powtórzona w p. XVI, w. 24.
- ↑ duchowie nabożni i niemi. Jak za życia przy biesiadach byli krzykliwi i niesforni, tak tutaj cisi i skupieni w sobie.
- ↑ Eryzychton, chcący wyciąć las poświęcony Cererze, został ukarany głodem tak nienasyconym, że szarpał zębami swe własne ciało. (Owid. Metamorf. VIII. 726).
- ↑ Z Jerozolimy oblężenia. Opowiada o niej Józef Flawiusz w Wojnie żydowskiej, VI, 3.
- ↑ Symbolicy średniowieczni twierdzili, że Bóg wypisał nazwę człowieka (Homo) w jego twarzy: litery O wyrażają oczy, M przypomina nos i dwie bruzdy boczne. W twarzach wychudłych te rysy uwydatniały się wyraźniej.
- ↑ Forese Donati zm. 1296 r., poeta, przyjaciel Dantego, choć brat jego zawziętego wroga, Corsa Donati. Siostrę jego, Pikardę Dante uwiecznił w Raju III, 34 i nast. Obaj przyjaciele wymienili między sobą sonety, które się dochowały. Dante strofuje w nich obżarstwo młodego smakosza.
- ↑ siła odcieleśniająca. Z wyroku bożego widok strumienia i jabłoni wywołuje chudość dusz.
- ↑ ta sama ochota, tj. chęć zadośćuczynienia sprawiedliwości boskiej.
- ↑ że między niższym — Bywasz, tj. w Przedpieklu, gdzie duchy zwlekające z pokutą pozostawać muszą drugie tyle, ile żyły na świecie.
- ↑ Ta moja Nella, zdrob. Giovannella, żona Foresego. Dante wynagradza tutaj krzywdę, jaką wyrządził za płochych lat tej dobrej istocie, napisawszy o niej żartobliwy sonet, jeden z wyżej wymienionych, gdzie wystawił ją jako wiecznie kaszlącą i niczem nierozgrzaną połowicę. Równocześnie spowiada się z rozwiozłego życia, jakie wiódł w towarzystwie Foresego.
- ↑ Barbagia, część górzysta Sardynii, słynna naonczas dzikością mężczyzn i rozpustą kobiet, ubierających się zwłaszcza w suknie nadmiar nieskromne. Gorszą Barbagią poeta nazywa Florencję.
- ↑ Z ambon wyklinać będą. Mowa o dekretach biskupich i karach kanonicznych ogłaszanych przeciw zbyt swobodnym strojom. Inwektywa Dantego bez wątpienia jest przesadna, a co zadziwia, to, że obok Nelli Donati poeta nie wspomina swej własnej żony Gemmy. Czyżby zaliczał ją do »niewiast Barbagii?«... Z całego ustępu wieje duch ascetyczny, ten sam, którym w dwa wieki później strawił się Savonarola.
- ↑ nim temu puch lica ustroi, tj. nim dzisiejsze dziecko wyrośnie na mężczyznę. Niewiadomo, które z licznych nieszczęść spadłych na Florencję w pierwszych latach XIV w. poeta ma tutaj na myśli.
- ↑ foremną tarczę, tj. gdy Księżyc (Diana, siostra Słońca-Apollina) stał w pełni.
- ↑ Taras VI. Obżarstwo i opilstwo.
- ↑ umyślnie nie spieszy, z miłości Wirgiljusza opóźnia własne wejście do Raju.
- ↑ Piccarda, urodziwa siostra Foresego. Z klasztoru Klarysek brat, Corso Donati wydobył ją przemocą, aby dać za żonę Rosellinowi della Tosa; Piccarda wkrótce potem umarła.
- ↑ w szczycie olympijskim, tj. w Niebie. (Patrz Niebo, p. III, w. 34).
- ↑ W ramionach trzymał Kościół boży, tj. miał za oblubienicę Kościół. Papież Marcin IV (1281—85), wielki smakosz: jedną z jego wyszukanych potraw były węgorze gotowane w białem winie z Bolseny.
- ↑ Ubaldin z Pila, zamku w Mugello, ojciec arcybiskupa Ruggierego z epizodu Ugolina.
- ↑ duch prałata, Bonifacego del Fieschi, arcybiskupa Rawenny 1274—95 r. Był to raczej agitator polityczny, niż duszpasterz; lubił wystawność i utrzymywał liczny dwór z dochodów dyecezji.
- ↑ Markiz de Rigogliosi z Forli, gdy ktoś uczynił przymówkę, że za wiele pije, miał odpowiedzieć, że ma ustawiczne pragnienie.
- ↑ Gentucca, Lukezanka. Buonagiunta przepowiada poecie, że zakocha się w dziewczynie tego imienia, kiedy będzie w Lukce 1314 r. Szczegół biografii Dantego dość ciemny.
- ↑ namitka, czepiec będący strojem niewiast i wdów.
- ↑ Wy, które miłość pojmujecie (Donne ch’avete intelletto d’amore), początek kancony Dantego z Vita nuova, rozdz. 19. Sposobem nowym (nuove rime), stylem nowym (dolce stil nuovo) nazywa poeta manierę liryczną, o treści miłosno-filozoficznej, którą na miejsce manier prowancko-sycylijskiej i doktrynalnej wprowadzili: Gwido Guinicelli, Dante i Gwido Cavalcanti. Cały ten ustęp jest niesłychanie doniosły dla dziejów poezji włoskiej.
- ↑ W. 53—54. gdy tchnie miłość, śpiewam. Sławne wiersze określające ten nowy rodzaj liryki opartej nie na sztuce, ale na uczuciu.
- ↑ Notarjusza, Jacopo da Lentini, zwany Il Notaro, poeta pierwszej połowy XIII w., piszący w manierze prowanckiej — Gwido (Guittone d’Arezzo) głowa szkoły doktrynalnej, um. 1294 r.
- ↑ Za dyktującym, tj. za Amorem.
- ↑ zbrodzień winien tej ruinie. Forese we wstrząsającej wizji przepowiada śmierć swego brata, Corsa Donati, którego — w myśl Dantego — uznaje za sprawcę nieszczęść Florencji. Corso po wypędzeniu Białych i Dantego, został w r. 1308 sam oskarżony o bunt i zdradę. Villani (VIII, 96) opowiada, jak w ucieczce spadłszy z konia, został dobity od żołnierzy katalańskich.
- ↑ W. 121—126. Przykłady opilstwa: Centaurowie, którzy zaproszeni od Lapitów na wesele Pirytousza i Hippodamii, upiwszy się, chcieli porwać pannę młodą z drużkami. Wskutek tego wszczęła się walka, w której prawie wszyscy poginęli. — Żydzi, pijący chciwie z potoku i wykluczeni z hufu Jozuego (Ks. Sędziów, VII, 7).
- ↑ W. 148—150. Poeta powtarza po trzykroć wyraz czułem dla wywołania wrażenia zapachu. Podobnie w Raju wyraz widziałem (XXX, 90—99) dla unaocznienia wizji Róży mistycznej.
- ↑ Błogosławion... Anioł wstrzemięźliwości zmywszy poecie z czoła szóste P, wskazuje mu wejście na siódmy taras. Dante interpretuje tutaj słowa ewangelii: którzy łakną sprawiedliwości, na: wedle sprawiedliwości, tj. wedle umiarkowania.
- ↑ Taras VII. Nieczystość. Duchy oczyszczają się, przechodząc przez płomienie i obejmując się miłośnie.
- ↑ Południk słoneczny stał na Byku, tj. była godzina 2 po południu. W półsferze ziemskiej była godzina 2 po północy.
- ↑ Meleager, królewicz kaledoński, według przepowiedni miał umrzeć wtedy, kiedy kloc zapalony przy jego urodzeniu całkowicie się spali. Matka Altea zgasiła go natychmiast i schowawszy, strzegła pilnie. Kiedy jednak Meleager w czasie łowów na dzika kaledońskiego, w sprzeczce pozabijał swych wujów Altea z gniewu rzuciła kloc do ognia, a kiedy się dopalił, w tejże chwili Meleager umarł. — Wirgiljusz chce tutaj rzec, że równie tajemna była przyczyna śmierci Meleagra, jak przyczyna wycieńczenia duchów; trawiła ich moc działająca po za nimi.
- ↑ jak w zwierciedle. Ciało powietrzne duchów jest jakby zwierciadłem ich dusz: afekty wewnętrzne odbijają się na zewnątrz; tutaj więc łaknienie duszne objawia się chudością.
- ↑ W. 37—51. Stacjusz wykłada teorję gieneracji, według naiwnych pojęć ówczesnych, powtórzoną wiernie z Sum. theol. św. Tomasza z Akwinu. Stacjusz wyręcza tu poganina Wirgiljusza.
- ↑ Stworzenie duszy roślinnej (wegietatywnej), która w człowieku tem się różni od duszy roślin, że jest tylko zaczątkiem, po którym przychodzi dusza czująca i dusza rozumna.
- ↑ Zmysły ze swych pierwocin kształtuje, tj. pierwsza moc czynna tworzy narzędzia zmysłów, które składają się na duszę czującą.
- ↑ jak w człowieka przemienia się zwierzę. Stworzenie duszy rozumnej. Dante odrzuca naukę Origenesa i Tertuliana, a przyjmuje naukę Scholastyków. Origenes przyjmował teorję platońską preegzystencji dusz; Tertulian twierdził, że jak ciało rodzica tworzy ciało syna, tak i jego dusza płodzi nową duszę. Laktancjusz, św. Augustyn i Scholastycy wreszcie uczyli, że duszę tworzy Bóg i wlewa ją w ciało: w samej chwili poczęcia, powiadali jedni; nieco później, powiadali drudzy, jak św. Tomasz z Akwinu, a za nim Dante.
- ↑ Dusza co żyje, czuje, sobą toczy. Dusza jedna i zupełna, mieszcząca w sobie wszystkie 3 władze: wegietatywną, senzytywną, rozumną.
- ↑ W. 80—108. Stan duszy po śmierci. Słabną w niej władze zmysłowe, a zato potęgują się intellektualne; niemi wiedziona dusza wie odrazu, do którego z trzech światów pośmiertnych należy. Przybywszy na jeden z brzegów, tworzy sobie ciało powietrzne, będące wizerunkiem ziemskiego, a więc opatrzone zmysłami i cierpiętliwe, zdolne wszystkich ziemskich afektów. To pozorne ciało mar zaziemskich jest nawet mniej lub więcej materjalne, jak się widziało w Piekle.
- ↑ Boże wielkiego miłosierdzia, hymn śpiewany w sobotę; mowa w nim o oczyszczaniu namiętności ogniem.
- ↑ W. 128—135. Przykłady czystości. Marja odpowiadająca archaniołowi Gabryelowi; Diana wypędzająca od siebie nimfę Kallisto, która dała się uwieść Jowiszowi. Juno zamieniła ją w niedźwiedzicę, a Jowisz umieścił w niebie jako konstellację.
- ↑ Taras VII. Nieczystość.
- ↑ Słońce raziło mię w obojczyk prawy. Była godzina 4 po południu; słońce zniżając się bieliło stronę zachodnią nieba.
- ↑ ciemniejszej purpury. Dante, bystry obserwator, zna dobrze to zjawisko, że każda barwa w cieniu wydaje się ciemniejsza.
- ↑ Pazyfaë, matka Minotaura, wypominana tutaj obok Sodomy jako przykład zwierzęcej lubieżności.
- ↑ dwakroć. Duchy biegną nie zatrzymując się, tak że Dante może odpowiedzieć dopiero za drugim nawrotem.
- ↑ czem zgrzeszył Cezar, aluzja do satyrycznej piosenki, którą żołnierze rzymscy wytykali złośliwie stosunek Cezara do Nikomedesa, króla Bitynii: Gallias Caesar subegit, Nicomedes Caesarem i t. d.
- ↑ ni czas pozwoli, zbliża się bowiem wieczór.
- ↑ Guido Guinicelli, bolończyk, poeta z drugiej połowy XIII w. Um. na wygnaniu 1276 r. O jego dolce stil nuovo patrz wyżej.
- ↑ w lykurgowem nieszczęściu. Z winy Izyfili Lykurg, król Nemei stracił synka Ofeltesa. Skazano ją na stracenie; synowie Toant i Euneusz szukający matki znaleźli ją kiedy była już w rękach kata i poznawszy padli w jej objęcia. Podanie to opisuje Stacjusz w Tebaidzie, V, 720.
- ↑ Mój rodzic, tj. Guinicelli; Dante miał go w wielkiej czci, jako wodza nowej szkoły poetyckiej.
- ↑ W. 113—114. Rękopisy z utworami Guinicellego zawsze będą cenione. Istotnie, dziś dla rzadkości bardziej niż kiedykolwiek.
- ↑ W pieśniach miłosnych, w rycerskiej powieści, w oryg. Versi d’amore e prose di romanzi. Miejsce nie zupełnie jasne; mowa tu o Arnoldzie Danielu, trubadurze prowanckim z drugiej połowy XII w. Versi d’amore oznaczają kancony, zatem wiersze liryczne; prose di romanzi uczeni tłómaczą przez wiersze epiczne, romanse rycerskie materji bretońskiej, chociaż takie po Danielu nie dochowały się.
- ↑ Limuzyńcem jest Guiraut de Borneil (pisał między r. 1175 a 1220). Ci dwaj poeci byli przywódcami dwóch kierunków poetyckich; »ciemnej« i »jasnej« maniery. Dante sam był zwolennikiem sztucznej, tylko wtajemniczonym zrozumiałej maniery Daniela.
- ↑ Gwittona. Mowa o Gwittonie d’Arezzo, założycielu toskańskiej szkoły doktrynalnej, wprowadzającej do liryki tematy uczone i moralne.
- ↑ w klasztorze, tj. w Niebie.
- ↑ Zmów z Ojczenaszu tyle, tj. aż do słów: »I nie wódź nas na pokuszenie«, które dla dusz czyścowych już są zbyteczne.
- ↑ Taką ponętę. W oryg. Arnold Daniel przemawia do Dantego po prowancku: Tan m’abelis vostre cortes deman. Rzecz charakterystyczna, że jak w Piekle (p. XV), tak w Czyścu za grzech rozwiozłości pokutują przeważnie poeci i uczeni; tam Brunetto Latini, Pryscjan i i., tu Guinicelli i Arnold Daniel.
- ↑ Przejście do Raju ziemskiego.
- ↑ W. 3—4. Ebro, tj. zachodni kraniec ziemi stoi pod Wagą o północy; na krańcu wschodnim jest wtedy południe; na górze czyścowej wieczór, w Jerozolimie poranek.
- ↑ Błogosławieni czystego serca, szóste błogosławieństwo ewangeliczne, którem anioł czystości zaprasza duchy do przejścia przez ogień. Jest to jedyna z mąk czyścowych, której poeta musi się poddać, chcąc dostąpić oglądania Beatryczy.
- ↑ Anioła-psalmisty, śpiewającego po drugiej stronie ognia.
- ↑ Na Geryjonie. Patrz Piekło, p. XVII, w. 91.
- ↑ Piram i Thysbe, tragiczna para kochanków, Romeo i Julia starożytności. Ożenieni wbrew woli rodziców, naznaczyli sobie schadzkę pod drzewem morwowem. Thysbe przybyła pierwsza; lew ją spłoszył; w ucieczce zgubiła zasłonę, którą zwierz poszarpał i zakrwawioną porzucił. Piram przybywszy, w mniemaniu, że kochanka jego nie żyje, odebrał sobie życie; przed skonaniem raz ostatni otwarł oczy, kiedy Thysbe nazwała mu się po imieniu. Ona sama zabiła się obok ukochanego, a morwa z żalu zarumieniła jagody, które wprzód były barwy białej. (Por. Owid. Metam. V, 145 i nast.).
- ↑ do płynnego szkliwa — Byłbym rad skoczył. Określenie w naiwnym stylu średniowiecza. W poemacie Giacomina z Werony p. t.: Babilon miasto piekielne czytamy (w. 86—9), iż czarci rzucają grzesznika do wody tak zimnej, że każdy dzień wydaje mu się rokiem; ale potem przenoszą go w taki ukrop, że radby czemprędzej wracać, skąd był wyjęty.
- ↑ Wyszliśmy. Poeta nie powiada, czy anioł wygładził mu na czole ostatnie P; starło się może w płomieniach ognia.
- ↑ Pójdźcie tu do mnie, słowa, któremi Chrystus wezwie dusze wybrane w dniu Sądu ostatecznego.
- ↑ niezwykle iskrzące i duże, z powodu czystości powietrza i z powodu znacznego ku niebu zbliżenia.
- ↑ Cytera, raczej Cyterea, Wenus tak nazwana od wyspy, w której pobliżu miała urodzić się z piany morskiej.
- ↑ Przyśniła mi się nadobna młodzianka. Znowu sen, który jak sen p. IX, w. 19, ma się sprawdzić w rzeczywistości: Lia zapowiada zjawienie się Matyldy. Lia i Rachel, córki Labana, a żony patrjarchy Jakóba (Gen. XXIX), są symbolami życia czynnego i kontemplatywnego, bogomyślnego.
- ↑ jabłoń słodka, tj. prawdziwe dobro.
- ↑ Ja ci udzielam mitry i korony, tj. koronuję cię na własnego pana i króla, jak papież koronuje cesarzy podwójną koroną. Inni rozumieją: oddaję ci nad sobą samym rząd świecki i duchowy. Wirgiljusz, symbol rozumu ziemskiego, dopełnił swej roli, przywiódłszy poetę do poznania grzechu i pokuty. Własna wola i ochota ma wieść go dalej ku szczęśliwości, a prawdy wyższe, teologiczne odkryje mu Beatrycze.
- ↑ Raj ziemski.
W opisie Raju Dante z jednej strony idzie za tradycją złożoną w legendach, z drugiej, w określeniu topografii, za św. Tomaszem z Akwinu. - ↑ Chiassi, dziś Classe, miejscowość nad morzem blizko Rawenny, sławna swym gajem sosnowym.
- ↑ ruczajem jest rzeka Lete.
- ↑ Prozerpina, córka Cerery; bóg piekieł Pluton porwał ją, kiedy zbierała kwiaty na łące. Uroczem zjawiskiem Raju jest Matylda, symbol życia czynnego. O jej identyczność komentatorowie spierają się; jedni widzą w niej postać historyczną: margrabinę Kanossy lub jakąś mniszkę niemiecką, inni jednę z towarzyszek Beatryczy opiewanych w Vita nuova.
- ↑ czerwone i żółte, (tj. barwy złota) kwiatuszki: symbole miłości i czystości.
- ↑ w oczach Wenery, kiedy zapłonęła miłością do Adonisa.
- ↑ Fala Pontu, tj. Hellespontu, przez który Kserkses uciekał po klęsce salamińskiej. Leander przebywał go wpław, spiesząc na schadzkę z Hero.
- ↑ Cieszyłeś mię w stworzeniu, psalm XCI, 5. Matylda uśmiecha się w zachwycie cudów przyrody, która ją otacza.
- ↑ Dotychczasowych wierzeń. Stacjusz w p. XXI twierdził, że góra czyścowa nie podlega zmianom atmosferycznym, poeta zatem jest zdziwiony, widząc wodę, czując i słysząc wianie wiatru. Matylda tłómaczy, że wianie pochodzi od krążenia sfery powietrznej, która toczy się porwana wirem pierworuchu (primum mobile). Powietrze trącając w las wywołuje dźwięczne szumy, ono także pierwociny wszystkich roślin, jakie tylko istnieją, ze wspólnej ich ojczyzny, tj. z Raju, rozsiewa po ziemi. Woda nie pochodzi ze stoku podobnego do krynic ziemskich, zebranych z opadu deszczowego, ale wytryska z niewyczerpanego źródła i dzieli się na dwa ramiona płynące w kierunkach przeciwnych; jednem jest Lete, rzeka zapomnienia grzechów, drugiem Eunoë, rzeka pamięci dobrych uczynków, pomysł odmienny i głębszy od tradycji mitologicznej. Lete spływa po stoku góry i spada do Piekieł (por. p. XXIV, 130), o Eunoi poeta nie powiada, gdzie się podziewa.
- ↑ Pieśniarze, co to śpiewali — O wieku złotym. Matylda podsuwa myśl, że mitologiczny wiek złoty jest niczem innem, jak Rajem starego Testamentu, czem sprowadza wiarę pogan, żydów i chrześćjan do jednego Objawienia.
- ↑ Pochód mistyczny.
- ↑ Szczęśliwi, których wina jest zmazana, psalm XXXII, 1.
- ↑ w łuk odginać zacznie, nb. ku wschodowi.
- ↑ święte Panny, tj. Muzy, w szczególności Urania, muza astronomii.
- ↑ Helikon, góra w Beocji, siedziba Muz. Tam wytryska wieszcze źródło Hippokrene.
- ↑ drzew złotych siedmioro, siedm świeczników, które są wzięte z Pisma św. (Exod. XXV, 37. Apokal. I, 12.) oznacza siedm darów Ducha św., według innych siedm Duchów bożych. (Apokal. IV. 5). W opisie pochodu poeta używa tego samego sposobu, co przy przedstawieniu Anioła-przewoźnika: od obrazu niewyraźnego kształtów i dźwięków przechodzi do wizji dokładnej.
- ↑ Wirgiljusz nie umie Dantemu wytłómaczyć zjawienia, gdyż przybył do miejsca, dokąd już rozum jego nie sięga.
- ↑ obręcz Dyjany, tj. krąg świetlny, otaczający księżyc w porze dżdżystej. Kolorowe smugi snujące się od świeczników oznaczają według jednych: światło siedmi kościołów, według innych: siedm darów Ducha św.
- ↑ Dwudziestu czterech starców, jak w Apokal. IV, 4. Tam oznaczają dwudziestu patryarchów i dwunastu apostołów; u Dantego 24 księgi starego Testamentu.
- ↑ Czworo zwierząt, których wygląd jest skombinowany z opisu Apokal. IV, 6—8 i Ezech. I, 4—14, oznaczają cztery ewangelie.
- ↑ Argus, wielooki stróż Iony, zabity od Merkurego. Skrzydła zwierząt oznaczają szybkość, z jaką ewangelia rozszerzyła się po ziemi; oczy oznaczają czujność, z jaką Kościół strzeże czystości Pisma św. Istnieją jeszcze inne szeregi interpretacji.
- ↑ Wóz dwukólny jest symbolem Kościoła powszechnego; Gryf orzeł-lew, symbolem Chrystusa, Boga-człowieka, w którego osobie łączą się dwie natury: niebieska i ziemska.
- ↑ Do nieba sięgał. Chrystus żyjąc na ziemi, był równocześnie w niebie.
- ↑ W. 112—114. Głowa orla, wyobrażająca boskość jest z metalu najszlachetniejszego, ze złota; reszta postaci lwiej barwami białą i purpurową symbolizuje czystość i miłość Chrystusa.
- ↑ W. 115—120. Scypio Afrykański, zwycięsca Hannibala. — Cesarz August odbywający tryumf po zwycięstwach pod Akcjum, w Dalmacji i Aleksandrji. — Faëton, syn Heliosa.
- ↑ Trzy młódki oznaczają trzy cnoty teologiczne, mianowicie jedna w barwie purpurowej — miłość; druga w zielonej — nadzieję; trzecia w białej — wiarę; wszystkie tańczą w takt miłości, matki cnót.
- ↑ Cztery niewiasty oznaczają cztery cnoty kardynalne: roztropność, sprawiedliwość, umiarkowanie, męstwo. Przodownicą jest roztropność, trzema oczyma patrząca w przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Ubrane są w purpurę, kolor miłości, bez której istnieć-by nie mogły.
- ↑ Dwaj starcowie oznaczają Akta apostolskie i Listy św. Pawła. Autorem pierwszych jest św. Łukasz, którego św. Paweł zowie »drogim lekarzem«; drugich św. Paweł, którego miecz świadczy o zawodzie lekarzowi przeciwnym.
- ↑ czterech postawy skromnej, to uosobienia Listów św. Piotra, Jakóba, Jana i Judy.
- ↑ Starzec śpiący, to uosobienie Apokalipsy. Wszyscy ci święci występują tutaj nie we własnych osobach, gdyż siedziba ich jest w Niebie, ale niejako w personifikacjach. Niektórzy komentatorowie jednak chcą w nich widzieć postaci rzeczywiste, które zstąpiły do Raju jako świta Beatryczy.
- ↑ barwą róży i korali, może na oznaczenie śmierci męczeńskiej, jaką pomarli.
- ↑ Beatrycze.
- ↑ W. 1—6. Siedmio-gwiazd (settentrion), tj. siedm świeczników, które poeta nazywa małą Niedźwiedzicą nieba empirejskiego. Jako symbol darów Ducha św. nie mogą niczem być przyćmione, chyba grzechem. Na morzach Niedźwiedzica wskazuje drogę; podobnie tam ów świecznik kierował całym pochodem, wskazując każdemu z uczestników rolę właściwą.
- ↑ do miru stolicy. Kościół jest stolicą pokoju.
- ↑ Pójdź oblubiona z Libanu: Pieśń nad pieśniami, IV, 8.
- ↑ Błogosławiony ten, który przybywa, słowa, któremi Żydzi witali wjazd Chrystusa do Jerozolimy.
- ↑ Kwieciem liliji, słowa wzięte z Eneidy, VI, 883: Manibus o date lilia plenis. W oryginale podkreślone zwrotki od w. 11 do 21 są śpiewane po łacinie, dla uroczystszego nastroju.
- ↑ Niewiasta. Beatrycze zapowiedziana tak uroczyście i pożądana tak utęskliwie, zjawia się nareszcie w kwietnej mgle, ale jeszcze nie odsłania twarzy. Ubrana jest w barwy trzech cnót teologicznych; na głowie ma wieniec oliwny, symbol mądrości i pokoju. Dante nawiązuje tutaj dzieje swej miłości, przerwane w Vita nuova: »Boska Komedja« jest ostatnim pojednawczym aktem mistycznego dramatu jego duszy.
- ↑ W. 49—51. W chwili pojawienia się Beatryczy, Wirgiljusz znika: poeta po trzykroć wymawia jego imię na znak czułości.
- ↑ Płakać cię zmuszą. Surowość Beatryczy objawia się zaraz w pierwszem odezwaniu: przepowiada mu niedolę. W oryginale wyraz piangere, płacz, jest powtórzony trzykrotnie.
- ↑ Dante usprawiedliwia się koniecznością. Beatrycze musiała wyraźnie wymienić jego nazwisko, jedyny raz w całej Boskiej Komedji.
- ↑ W tobiem o Panie, początek psalmu XXX, 2.
- ↑ na grzbiecie italskim, tj. w Apeninach.
- ↑ W. 87—8. od słowiańskiej strony, tj. od północno-wschodniej Slawonii; z lądów, gdzie brak czasem cienia, tj. z Afryki, gdzie w pewnych porach roku słońce stoi na samym zenicie.
- ↑ W. 103—5. Aniołowie są nieustannie zapatrzeni w Boga, a co za tem idzie, widzą odbite w nim ruchy świata i myśli wszechstworzeń; nic się przed nimi nie ukryje.
- ↑ Chcę, aby skrucha była równa winie. Poeta stanął przed Beatryczą już oczyszczony: mimo to Beatrycze przyjmuje go z niespodziewaną surowością, która mu wyciska gorące łzy. Za jaką winę go strofuje? O to trwa zasadniczy spór między komentatorami. Słowa w. 126: Pokochał inną, a mnie już nie życzy, łącznie z wierszem 59 następnej pieśni, jedni pojmują jako aluzję do rzeczywistej, płochej miłości zmysłowej, inni chcą tu widzieć miłość rzeczy ziemskich, w szczególności wiedzy ludzkiej, filozofii, podczas gdy Beatrycze ma wyobrażać teologię. Pierwsze, bardziej ludzkie pojmowanie ma więcej prawdopodobieństwa; wchodzi tu w grę kobiecość Beatryczy, która niezadowolona pokutą kochanka, chowa dlań wymówki i dąsy za urazę osobistą.
- ↑ W. 109—114. Człowiek otrzymuje przymioty umysłu i ciała nie tylko z wpływu planet, jak wierzono, tj. z przyrodzenia, ale także ze szczególnej łaski bożej.
- ↑ Ciche »tak«. Dante wyznaje winę szeptem tak cichym, że domyśleć się go można zaledwie po ruchu warg.
- ↑ Rzeczy tak pięknej. Beatrycze mówi tutaj o swojej urodzie ziemskiej, ale wyidealizowanej wedle teorji miłości dwornej trubadurów.
- ↑ aby pióra zwisły, tj. aby cię ściągnęły ze szczytnych lotów zaziemskich ku ziemi.
- ↑ z oczu małolatki. Piotr, syn Dantego, komentując ojca tłómaczy »małolatkę« (pargoletta) jako poezję świecką i wiedzę ziemską: kto tu nie szuka allegorji, lecz alluzji do zdarzeń realnych, przypomina »małolatkę« opiewaną w Kancjonarzu (Io mi son pargoletta); występuje w niej kobieta wyanielona, ale podkład jej jest zapewne realny.
- ↑ podnieś twarz brodatą, aluzja ironiczna do wieku Dantego, który nie jest już chłopięciem, ale mężem dojrzałym.
- ↑ z ziemi Jarby, tj. z Afryki. Jarba był królom Libii, opiekunem i kochankiem Dydony.
- ↑ Żem wpadł w omdlenie. W Boskiej Komedji omdleniami lub uśpieniami są znaczone przejścia poety ze sfery ziemskiej do zaziemskiej, dlatego, że zmysłem pochwycić, a słowami opisać ich niepodobna; tak P. III, 136; Cz. IX, 61.
- ↑ piękną panią gaju, tj. Matyldę.
- ↑ Pokrop mię Panie hyzopem, psalm L, 9.
- ↑ W. 100—2. Dante zostaje zanurzony z głową, na znak zupełnego rozgrzeszenia i musi się napić wody niepamięci.
- ↑ Tu-śmy nimfami, a gwiazdami w górze. Cztery cnoty kardynalne na ziemi są siłami czynnemi, na niebie są siłami oświecającemi.
- ↑ Wzrok ci wystalą te nasze trzy drużki, tj. cnoty teologiczne, które zaglądają głębiej w rzeczy boskie.
- ↑ W blaskach szmaragdu. Tak nazwane oczy Beatryczy, zapewne nie dla barwy, ale dla jasności.
- ↑ utkwiły w Gryfie nieruchomie, tj. zapatrzone były w dwoistość natury Chrystusa. Tę dwoistą naturę Gryf zjawiał, odbijając się w oczach Beatryczy-teologii, raz jako Orzeł-Bóg, raz jako Lew-człowiek.
- ↑ W. 133—137. Zjaw święte oczy — Ukaż mu usta. »Dwa są miejsca, z których dusza wdzięk swój najistotniej objawia: oczy i usta« (Conv. III, 8). Według teorji trecentystów są one streszczeniem piękna kobiecego; Dante podkłada im jeszcze znaczenie allegoryczne: u Beatryczy są one objawicielami tajemnic bożych.
- ↑ Poeta jest w takim zachwycie, że już nie opisuje giestu, jakim Beatrycze podniosła z twarzy swej zasłonę.
- ↑ Dalszy pochód. Przemiany mistyczne.
- ↑ Dziesięcioletnie pragnienie. Beatrycze umarła 1290 r.
- ↑ kiedy w mniejszych jasnościach ochłonę. Olśniony blaskiem Beatryczy Dante krzepi wzrok, zwróciwszy go na mniejsze jasności.
- ↑ Zanim zawrócił kierownik rydwana, tj. cały pochód już skręcał na prawo, gdy dyszel wozu był jeszcze obrócony w pierwotnym kierunku.
- ↑ Dante postępuje z tej strony, gdzie koło zakreślało mniejszy łuk, tj. z prawej.
- ↑ W okół rośliny. Drzewo ogołocone z liści jest symbolem cesarstwa rzymskiego w epoce apostołów, ogołoconego z cnót. W rzeczywistości jest to rajskie drzewo poznania złego i dobrego. Jest szersze ku górze, jak owo z p. XX, w. 133, na oznaczenie nietykalności monarchii.
- ↑ Błogosławiony ty Gryfie. W wykładzie politycznym: Chrystus nie tylko nic nie ujął cesarstwu, ale owszem zalecał posłuszeństwo, mówiąc: Oddajcie co cesarskiego, cesarzowi. Inni, np. Gwelfowie z ataków na tę uświęconą władzę doznali porażki. W wykładzie moralno-religijnym: Chrystus nie uczestniczył w grzechu pierworodnym, jak pierwsi rodzice.
- ↑ Ktoś inny wił się. W oryg. torse, inni czytają torce, uogólniając aluzję poety.
- ↑ Sprawiedliwości siemię tak się chowa, nb. w nieuszczuplaniu uświęconej władzy.
- ↑ I to co z niego, do gałęzi troczył, tj. dyszel drewniany. Chrystus wiąże dyszel Kościoła tj. Stolicę apostolską, do cesarstwa rzymskiego, z którego wyrosła.
- ↑ kiedy słońce jasność zlewa — Z inną jasnością, tj. z konstellacją Barana, następującą po Rybach; innemi słowy, na wiosnę.
- ↑ mniej niż barwą fioletu — Więcej niż róży. Za zbliżeniem się Wozu drzewo okryło się liśćmi i przybrało barwę purpurową. Allegorycznie: Zaledwo Stolica apostolska znalazła siedzibę w Rzymie, wieczne miasto przystroiło się we wszystkie cnoty. Barwą pośrednią między fioletem a różą jest purpura, może oznaczająca krew Chrystusa i męczenników. Kościół zharmonizowany z państwem, to ideał polityczny Dantego.
- ↑ Tej rozżalonej, tj. Matyldy.
- ↑ W. 64—84. Merkury uśpił Argusa, opowiadając mu powieść o nimfie Syryndze, kochance bożka Pana. Poeta zasnął tak samo przy dźwiękach pieśni, miała bowiem zajść nowa zmiana mistyczna jego widzenia. Ocknął się od błyskawicy i od wołania: »Co czynisz«, a to zaśnięcie i przebudzenie, przypominało mu Przemienienie pańskie na górze Tabor (św. Łuk. IX, 32). Kwiateczkami jabłoni (w. 73) jest Chrystus, według Pieśni nad pieśniami, II, 3: Jako jabłoń między drzewem leśnem, tak miły mój między synami.
- ↑ siedzi na drzewa korzeniu. Wiedza objawiona spoczywa na fundamencie posłuszeństwa albo na poznaniu złego i dobrego. Równocześnie, jeżeli drzewo jest symbolem cesarstwa, to korzeniem jego jest Rzym, siedziba teologii katolickiej.
- ↑ na ziemi szczerości, tak nazwany Raj ziemski.
- ↑ W. 97—9. Siedm Nimf, tj. siedm cnót, które trzymają w ręku świece, niezgaszone żadnym podmuchem.
- ↑ W. 100—2. Beatrycze zapowiada Dantemu, że zamieszka w Rzymie niebieskim, tj. w Niebie, gdzie Chrystus był i jest pierwszym cives romanus.
- ↑ jowiszowy ptak, tj. Orzeł. Wizja wzięta z Ezechiela, XVII, 3 i nast., gdzie orzeł przedstawia króla babilońskiego, prześladowcę Żydów. Tutaj wyobraża cesarzy rzymskich, Nerona i Dioklecjana, prześladowców Kościoła.
- ↑ Lis wyobraża ogólnie herezje, czyhające na popsucie dogmatu; Beatrycze-teologia karci je i odpędza.
- ↑ W. 124—6. Orzeł... znów na nowo — Rzucił się. Ten powtórny atak Orła, który obsypuje Wóz pierzem, oznacza zamach cesarstwa na pierwotny charakter Kościoła, spełniony przez obsypanie go dobrami doczesnemi w t. zw. darowiźnie Konstantyna. Głos z nieba ubolewa nad tą fatalnością.
- ↑ W. 130—5. Smok, wzięty z Apokalipsy, XII, 3, zarówno tam, jak tutaj wyobraża Szatana, który okrada Kościół z pierwotnej prostoty i ubóstwa. — Inni komentatorowie przez Lisa i Smoka rozumieją herezje.
- ↑ W. 136—41. Co pozostało z wozu tak uszczuplonego, tj. kler, ustroiło się w pierze orła, tj. w bogactwa i przepych świecki. Wtedy też Kościół doznał najohydniejszej przemiany.
- ↑ W. 142—7. Wóz przemienia się w Bestję Apokalipsy, XVII, 1—18, zgromioną już w Piekle p. XIX, w. 109. Siedm głów wyobraża siedm grzechów głównych; rogi podwójne u trzech pierwszych, tj. pychy, gniewu i skąpstwa oznaczają, że grzechy te krzywdzą podwójnie: Boga i bliźniego.
- ↑ W. 149—52. Niewiasta wszeteczna, według większości komentatorów wyobraża Kurję rzymską, w szczególności za pontyfikatu Bonifacego VIII i Klemensa V. Olbrzymem jest król francuski, w szczególności Filip piękny; plagi, jakie jej wymierza, to prześladowania w Anagni (patrz p. XX, w. 86). Wreszcie powleczenie do lasu jest przepowiednią emigracji awiniońskiej w 1305 r. Rozumie się, że istnieją jeszcze inne wykłady całej wizji dantejskiej. Odsyłamy po nie do wielkiego wydania B. K. przez Scartazziniego, t. z. wydania lipskiego.
- ↑ Proroctwo Beatryczy. Eunoë.
- ↑ Boże w dziedzictwo twe, psalm LXXVIII, opłakujący zburzenie Jerozolimy i Świątyni przez Chaldejczyków.
- ↑ Maluczko, a nie obaczycie mię, słowa Chrystusa do apostołów (św. Jan, XVI, 16).
- ↑ W. 34—45. Beatrycze powiada, że przemiana Wozu była tylko wizją (Apokal. XVII, 8: Bestja, którąś widział, była a nie jest); w rzeczywistości Kurja awiniońska nie jest prawowitą Stolicą piotrową. Cesarstwo nie będzie zawsze bezpotomne; urodzi się kiedyś prawdziwy monarcha, którego symboliczną cyfrą będzie 505. Wszyscy komentatorowie zgadzają się, że cinquecento diece e cinque ma być pisane w cyfrach rzymskich, co daje DXV = DVX, tj. Dux, Wódz. Kogo jednak Dante przezeń rozumiał, dojść niepodobna. Najbłędniejsze zdaje się, są przypuszczania, wskazujące na jakąś osobistość historyczną, podobnie jak przy Charcie (Veltro) I p. Piekła. Równie dowolne są interpretacje takie jak Dominus Xristus Victor, niby Chrystus Paraklet, albo Domini Xristi Vicarius, t.j. Papież i t. p. Pomysł symboliki cyfr jest wzięty z Apokalipsy (XIII, 18) gdzie pod 666 jest wyobrażony Neron Caesar.
- ↑ Jak Temidzinej lub Sfinksa zagadki. Temida, córka Uranosa i Ziemi, słynna niejasnością wyroczni. — Sfinks, córka Tyfona i Chimery, zamieszkująca górę Fino pod Tebami i zadająca przechodniom zagadki.
- ↑ Najadami. Wiersz niezrozumiały, wynikły z fałszywego czytania tekstu Owidjusza Metam. VII, 759, gdzie stoi nie Naiades lecz Laiades, tj. syn Laiusa, Edyp, rozwiązujący zagadkę Sfinksa.
- ↑ powtórnym nawrotem. Rozumieją tutaj: zamach Adama i olbrzyma, albo Orła i Olbrzyma etc.
- ↑ Kto zeń ukradnie lub kto go uskubie. Drzewo wiadomości równocześnie w wykładzie politycznym oznacza cesarstwo rzymskie. Kto mu odbiera Stolicę apostolską, lub uszczupla jego władzę, ten bluźni przeciw Bogu.
- ↑ Czemu tak wzwyż wystrzeliła, mianowicie na znak niedobadanych i niewymierzonych celów sprawiedliwości bożej.
- ↑ W. 67—9. Nakształt wód elskich. Elsa rzeczka Toskany, posiadająca wiele składników wapiennych, osadzających się skorupą na przedmiotach, które się w nią włoży. Owoce morwy, splamione krwią Pirama, nieszczęśliwego kochanka Tysby, zabarwiły się czerwono.
- ↑ jakie prawo boże. Dante powiada, że w sensie moralnym zakaz, dany Adamowi pożywania z drzewa wiadomości, oznaczał nienaruszalność i całość monarchii oraz winne tej władzy posłuszeństwo. Umysł poety niedość jeszcze się skupił w dociekaniu przenośni moralnych, aby sam z siebie odkrył allegorję nienaruszalności monarchii, którą zresztą uznawał.
- ↑ Jak na pielgrzymiej lasce. Pielgrzymi wracający z Palestyny wieszali na laskach pamiątkowe liście palmy.
- ↑ jaka twoja szkoła, tj. co warta wiedza ludzka, której poświęcałeś się po mojej śmierci.
- ↑ W. 91—99. Dante nie pamięta, iż oddalił się od Beatryczy, gdyż już napił się wody letejskiej; ta jednak niepamięć świadczy właśnie, że owo oddalenie się było grzechem, gdyż Lete maże jedynie pamięć grzechów.
- ↑ Tygrys i Eufrates, dwa strumienie z czterech, o których mówi ks. Genesis, II, 10. Poeta porównywa do nich Letę i Eunoë.
- ↑ cuglem sztuki, która wymaga równomierności.
- ↑ gotów wylecieć na gwiazdy. Zapowiedź trzeciego śpiewu, którego treścią będzie podróż ekstatyczna po dziewięciu sferach.
- ↑ Sfera ognia. Ze szczytów Raju ziemskiego Dante wzleciał z Beatryczą niepostrzeżenie w sferę nadpowietrzną, będącą żywiołem ognia. Tu poczyna się jego wizja ostatnia oglądana w stanie ekstazy, którą poeta zowie »przeczłowieczeniem«. Beatrycze tłómaczy mu ład wszechstworzenia.
- ↑ Ustopniowaną jasnością. Byty wszechświata są mniej lub więcej doskonałe, w miarę stopnia światłości, jaką je Bóg z łaski swojej darzy i w miarę, jak są godne jej przyjęcia.
- ↑ W niebie, co sporzej bożych iskier chłonie, t. j. w niebie empirejskiem, najbliższem Boga, a więc najświatlejszem. Jest to najwyższe, najprzestrzenniejsze niebo nieruchome; pod niem krąży 9 nieb poruszanych i rządzonych mocą Aniołów czyli »Intelligencyj«, według systemu wyłożonego u Pseudo-Dionyzjusza Areopagity. O nich patrz niżej, w p. XXVIII.
- ↑ Dobry Apollo. W śpiewach poprzednich poeta wzywał Muz, tutaj samego Apollina, t. j. według komentatorów »moc wiedzącą rzeczy niebieskie«, w rozumieniu chrześcijańskiem — Boga.
- ↑ Dotąd wystarczał jeden szczyt parnaski, t. j. Helikon, poświęcony Muzom; obecnie poeta czeka światła z Cirry, siedziby Apollina.
- ↑ Według baśni starożytnej Marzjasz wyzwał na śpiew boga poezji; Apollo zwyciężył go, za karę powiesił i obdarł ze skóry.
- ↑ Krzewina penejska, laur, tak nazwany od Dafny, córki boga rzecznego Peneiosa, przemienionej w drzewo wawrzynowe.
- ↑ Po mnie skuteczniej ktoś. Myśl pełna otuchy w doskonalenie się sztuki, ta sama co w Cz. XI. 91 i nast. XXVI. 125, a zarazem pełna smętku, zważywszy samopoczucie gieniuszu poety.
- ↑ W. 37—42. Lampa świata, t. j. słońce wschodzi w różnych punktach nieba. Chwilą, kiedy cztery kręgi (horyzont, zodjak, równik i kolurus) przecinając się tworzą trzy krzyże, jest porównanie dnia z nocą wiosenne. Słońce znajduje się wówczas w znaku Barana, niosącym ziemi umiarkowane, ożywcze ciepło i według dawnych poglądów astronomicznych wpływającym korzystnie na twory, które pod nim się urodzą.
- ↑ Tu więc był ranek. Poeta znajduje się jeszcze na szczycie góry czyścowej: na ziemi, w antypodach Czyśca jest wtedy wieczór.
- ↑ Ku lewicy zwrócona. W antypodach, w porze wiosennej słońce wschodzące ukazuje się na lewo od wschodu astronomicznego. Porów. Czyściec, p. IV, w. 57.
- ↑ Wtem zajaśniało, z powodu zbliżenia się do księżyca.
- ↑ Tedym się począł — Mienić jak Glaukus. Według baśni starożytnej rybak Glaukus z Beocji widział jak ryby schwytane i leżące na wybrzeżu, dotknąwszy pewnego ziela nabierały sił i skakały w morze. Skosztował go sam i przemienił się w bóstwo morskie. Tak poeta, zapatrzony w Beatryczy, t. j. wiedzy boskiej »przeczłowieczył się«, nabrał mocy do oglądania rzeczy bożych.
- ↑ Parafraza słów św. Pawła: A znam człowieka (jeśli w ciele, jeśli prócz ciała, — nie wiem, Bóg wie): Iż był zachwycon do Raju (List II do Kor. XII, 3—4).
- ↑ niebem władne Kochanie, tj. Bóg.
- ↑ z koła, co się znieśmiertelnia. Według Platona ruch sfer niebieskich jest pożądaniem i szukaniem duszy świata, którą jest Bóg, a to celem zlania się z nim w jedną całość. To samo mówi Dante w Convito II. 4.
- ↑ Dźwięki miarowe. Nauka Pitagorasa o muzyce sfer niebieskich znajduje się u Cicerona w »Śnie Scypiona«. Scartazzini (w komentarzu B. K.), przypuszcza, że stamtąd wziął ją Dante.
- ↑ dziedziny ojczyste. Właściwą ojczyzną duszy człowieczej jest Niebo.
- ↑ W. 103—108. Ład panujący w stosunku wzajemnym wszechrzeczy jest tą modłą, która czyni je pełnemi harmonii i piękna a więc podobnemi Bogu. W tym to pięknym ładzie stworzenia rozumne widzą znak mądrości bożej, która porządek świata stworzyła gwoli własnej rozkoszy.
- ↑ W. 109—117. Wedle praw owego Ładu rzeczy we wszechświecie są rozłożone stopniami, bliżej lub dalej Boga; każda jest w drodze do przeznaczonego celu, poruszana przyrodzonym, nadanym od Boga instynktem: tak płomień z konieczności swej natury dąży ku górze, zwierzęta pełzają po ziemi, materja dąży do łączenia swych cząsteczek. »Każda rzecz ma swoję, właściwą miłość, która ją porusza«, powiada poeta w Convito, III. 3.
- ↑ Tak się i piorun z chmury na dół skręci. Ponieważ wedle aksjomatu scholastyków »naturą ognia jest dążyć ku górze«, zatem spadanie piorunu w dół jest jakby przestępstwem ognia.
- ↑ W. 118—136. Tak samo istoty, obdarzone miłością rozumną, ku dobru i prawdzie mają swoje przeznaczenie: dążą do nieba empirejskiego, siedziby Boga. One jednak, zwabione fałszywą rozkoszą, z wolnej woli czasem odegną się od swej prawej drogi.
- ↑ W. 137—141. Nie dziw, kończy Beatrycze, że i ty, oczyszczony z grzechów, wzlatasz obecnie ku sferom niebiańskim.
- ↑ I. Sfera księżyca.
- ↑ W. 8—9. Minerwa, Apollo, Muzy: wiedza boska, natchnienie, sztuka.
- ↑ bohatery z Kolchis, — Argonauci zdumiewali się patrząc na wodza swego Jazona, jak orał pługiem zaprzężonym w byki ogniem buchające i siał zęby smocze, skąd wyrosła potem armia ludzi zbrojnych.
- ↑ bogokształtna sfera. — empireum uformowane na podobieństwo Boga, będące »nie miejscem, lecz jedynie kształtem«. Conv. II. 4.
- ↑ płaneta pierwszem niebem włodna, tj. księżyc, według systemu Ptolemeusza. Zbyteczna objaśniać, że pojęcia poety o powierzchni księżyca odbiegają daleko od stanu wiedzy dzisiejszej. Wytłómaczenie t. zw. plam księżycowych jakie daje Beatrycze jest teologiczne i usuwa się z pod krytyki naukowej.
- ↑ Jak się jednoczą. Tajemnicę zlania się w Chrystusie natury boskiej i ludzkiej zrozumiemy dopiero po śmierci; wlot poety wraz z ciałem w materję księżycową jest owego zlania się jakoby symbolem.
- ↑ z samo-prześwitu, Jak pierwsze prawdy. Prawd wiary nie będzie trzeba dowodzić argumentami scholastycznymi; wszystkie tajemnice zrozumiemy samem spojrzeniem, instynktownie, jak prawdy wrodzone. Istotnie, w ten sposób poecie odkrywa się np. najwyższa tajemnica Trójcy św. w ostatnich wierszach Raju.
- ↑ o ciernie noszącym Kainie. Fantazja ludowa włoska dopatruje w plamach księżycowych kształtu Kaina niosącego wiązkę chrustu.
- ↑ W. 59—105. Dante sądzi, że części rzadsze księżyca są ciemne, bo pochłaniają światło; części zaś gęstsze są jasne, bo je odbijają. Beatrycze zbija jego mniemanie w sposób następujący: Gwiazdy sfery ósmej, tj. nieba gwiaździstego, różne rozmiarami i jasnością wywierają wpływ na resztę ciał niebieskich i ziemskich. Gdyby ten wpływ zależał jedynie od gęstości materji gwiaździstej, to na tworach wszechświata odbijałby się jednakowo co do jakości, a tylko co do stopnia rozmaicie. Tymczasem Mars, Jowisz, Wenera i t. d. nadają np. ludziom pod nimi urodzonym usposobienia odmienne. Zatem ten wpływ ma swoje źródło w »podstawach formalnych«, tj. w cechach istotnych każdej gwiazdy. Co do plam księżycowych, to zarówno rozumowanie jak doświadczenie wskazują, że one nie mogą pochodzić z rozrzedzenia materji. Z rozrzedzenia na skroś płanety nie, bo wtedy w czasie zaćmienia słońca światło przezierałoby przez tarczę księżycową; z głębokich czeluści równie, gdyż jak doświadczenie z trzema zwierciadłami poucza, promienie słoneczne, w jakiejbądź odległości odbite, nigdy nie powracałyby do oka jako plama, lecz zawsze jako światło.
- ↑ W. 112—145. Wywód Beatryczy jest następujący: Pod niebem empirejskiem krąży »Pierworuch«, primum mobile; jego władzą i przeznaczeniem jest nadawać ruch. W następnem niebie gwiaździstem, władza ta rozkłada się na różne gwiazdy; każda gwiazda ma swego anioła-wzruszyciela, swoję intelligiencję obdarzoną wpływem właściwym, łączącym się z ciałem gwiazdy, tak jak dusza z ciałem człowieka. Z tego złączenia powstaje moc mieszana, która dzięki swemu składnikowi jasności i pogody prześwieca skroś ciał niebieskich. Moc odmienna każdej intelligiencji wywołuje odmienność barwy płanet, a nawet w jednej płanecie, jak tu w księżycu, odmienność części świetlnych i ciemnych.
- ↑ I. Sfera księżyca. Duchy niewytrwałe w ślubach. Ta pierwsza wizja przedstawia analogją z ostatniem widzeniem Piekła. Tam potępieńcy widni byli z pod szyby lodowej, tu przezierają przez masę księżycową.
- ↑ Słońce, tj. Beatrycze.
- ↑ W. 17—21. w odwrotne złudzenie — Narcyza. Narcyz wziął obraz odbity w wodzie za rzeczywistość, Dante rzeczywistość za obraz jakichś postaci stojących poza nim.
- ↑ W. 40—1. Poeta nie zachęca ducha ani obiecanką rozgłosu jak w Piekle, ani modlitwy jak w Czyścu: łaska niebian jest bezinteresowna; wzorem bożym pochodzi z miłości i dobrej woli.
- ↑ siostrzyczka zakonna. Mówiącą jest Pikarda Donati, siostra Foresego, przyjaciela Dantego (Czyściec p. XXIII. 32) i Corsa, jego wroga (Czyściec p. XXIV. 82). Z franciszkańskiego zakonu Klarysek brat Corso porwał ją gwałtem i wydał za Rosselina della Tosa; Pikarda wkrótce potem umarła.
- ↑ Sfera księżyca krąży ruchem najpowolniejszym, gdyż jest najdalsza pierworuchu. Przyczyna fizyczna jej powolności jest ta, że posiada objętość najmniejszą.
- ↑ W. 52—4. Pikarda powiada, że treścią ich obecnego bytu jest miłość, atrybut szczególny trzeciej osoby boskiej.
- ↑ pozornie uboższym, jako że w najdalszej sferze niebieskiej.
- ↑ forma, termin scholastyczny oznacza moc kształtującą, tutaj istotę rzeczy.
- ↑ że w całem niebie — raj. Błogosławieni są wszyscy niebianie, szczęśliwość ich jest jedynie różna co do stopnia.
- ↑ Ta, co — mniszki stroi, tj. święta Klara z Assyżu, z możnego rodu Sciffi, naśladowczyni św. Franciszka i założycielka zakonu żeńskiego.
- ↑ Ta wtóra jasność, tj. cesarzowa Konstancja, żona cesarza Henryka IV, matka Fryderyka II, według podania, które Dante przyjmuje za fakt historyczny, gwałtem wyprowadzona z klasztoru w Palermo.
- ↑ W. 119—20. Z Szwabii wichru wtórego — Wydała trzeci. Cesarze z domu szwabskiego nazwani wichrem, jako że panowanie ich było burzliwe a przelotne. Przez wyraz vento inni rozumieją popędliwość czy pychę cesarza Henryka; jeszcze inni pojmują vento jako imiesłów, zam. venuto, zatem: drugi z rodu szwabskiego; trzecim jest Fryderyk II, nazwany kresem cesarstwa rzymskiego, jako że ostatni rzeczywiście potężny władca. Manfred, syn jego, ostatni z Hohenstaufów, zginął w bitwie pod Benewentem, 1226 r.
- ↑ I. Sfera księżyca. C. d.
- ↑ W. 1—6. Kwestja »wolnego wyboru« z dwu rzeczy równorzędnych należała do poważnych zagadnień filozoficznych; porównanie o »człowieku głodnym« znajduje się w Summie Tomasza z Akwinu I. (2). 13. 6., następne u Owidjusza, Metam., V. 164.
- ↑ na sposób Daniela. Prorok odgadł sen króla i jego znaczenie; tym sposobem ugłaskał gniew jego przeciwko wróżbitom.
- ↑ W. 23—39. Dusz powracaniem do gwiazd. Według nauki Platona wyłożonej w Timaiosie, dusze mieszkają na gwiazdach, skąd zlatują w ciała ludzkie i dokąd powracają. Dante sam był tego mniemania w Convito, obecnie uważa je za bardziej szkodliwe niż kwestja stosunku gwałtu do woli, dlatego też Beatrycze roztrząsa je na pierwszem miejscu. Mogłoby cię — powiada, — utwierdzić w błędzie to, że spotykasz duszę Pikardy, mniszki niestatecznej, na tej planecie zmiennej, jaką jest księżyc. Tymczasem wiedz, że cienie, które oglądasz i jeszcze będziesz oglądał w swej górnej podróży, są jedynie symbolami dusz prawdziwych, które wszystkie zasiadają w empireum, a ukazywaniem się w sferach niższych i wyższych wyrażają stopień swej szczęśliwości. Istotnie poeta w wizji końcowej będzie oglądał jeszcze raz cały dwór niebieski rozmieszczony na liściach róży mistycznej.
- ↑ W. 43—4. Dante podaje tutaj istną krytykę antropomorfizmu.
- ↑ Wykład fałszywy o powracaniu na gwiazdy dusz znakomitych ludzi, a takimi rzekomo byli pierwotnie bogowie pogańscy, dał początek nazwom Jowisza etc. Zaznaczyć należy cechę humanistyczną tego mniemania wobec powszechnego przesądu wieków średnich, że bogowie pogańscy byli »djabłami«.
- ↑ W. 64—87. Wtóre wątpienie dotyczy pytania, jakim sposobem gwałt, któremu mniszki uległy, zdolny był ująć im zasługi. Beatrycze objaśnia, że zgrzeszyły tem, iż nie przeciwstawiły sile woli niezłomnej, jak św. Wawrzyniec lub Mucjusz Scevola.
- ↑ nie kacerstwa się imaj, lecz wiary. Ten wiersz jest jednym z najsilniejszych argumentów prawowierności katolickiej Dantego.
- ↑ W. 94—99. Poeta mógłby mniemać, że Pikarda minęła się z prawdą powiadając, że Konstancja w sercu swojem nigdy nie przestała być mniszką (III. 117); otóż uległa ona, aby nie stać się przyczyną większego złego. To jej wprawdzie nie usprawiedliwia, ale wina jej nie jest tak ciężką, aby wzbroniła zbawienia.
- ↑ Almeon, syn Anfiaraosa i Eryfili zabił matkę, mszcząc się za ojca, którego zdradziła.
- ↑ W. 112—13. Opór bierny ma wartość mniejszą niż wola czynna, absolutna, jednak zasługą jest do niej zbliżony.
- ↑ I. Sfera księżyca. C. d. II. Sfera Merkurego. Duchy dzielne i dobroczynne.
- ↑ W. 11—12. odbłysk pierwszego piękna. Myśl platońska: piękno i dobro ziemskie są odbiciem niebieskiego; to jest przyczyna ich siły pociągającej.
- ↑ W. 19—22. Wolność woli — najwyższe dobro. Myśl dosłownie wzięta z Monarchii I. 12.
- ↑ W. 30—60. rzekomo przeczy. Z jednej strony ślub uczyniony Bogu jest nieodwołalny; z drugiej Kościół może rozwiązywać śluby; jak pogodzić te sprzeczności? Otóż z dwu elementów ślubu, jakimi są: przedmiot i umowa, jedynie pierwszy może być odmieniony za pozwoleniem Kościoła; widno to już z tradycji starego Testamentu. (Lewit. 27). Stosunek cztery do sześci oznacza ogólnikowo, że wartość przedmiotu zastępczego ma być wyższa.
- ↑ Greczyn, król Agamemnon, który uczynił bogom ślub z córki Ifigenii na uproszenie pomyślnych wiatrów.
- ↑ Wodza, tj. papieża, przewodnika duchowego.
- ↑ pośmiech Żydowina, znającego lepiej przykazanie boskie. Porów. w. 49.
- ↑ W. 94—5. taki hoży — Blask. Twarz Beatryczy rozjaśnia się w miarę wzlotu coraz to światlejszym blaskiem.
- ↑ gwiazda się zaśmiała. Uśmiech pogodny jest dla Dantego głównem znamieniem piękna; myśl tę po wielekroć wyraża i uzasadnia w dziełach: jest ona jakby pierwszym promieniem renessansu.
- ↑ Oto, który w nas miłość rozpłomieni. Duchy niebiańskie są spragnione kochania, więc przyjmując Dantego cieszą się, że będą mogły wyrządzić mu łaskę i tem wzmóc własną miłość.
- ↑ W. 106—7. W każdej jasności — Tkwił cień. Radość cieniów objawia się promieniowaniem, które wkoło nich tworzy aureolę świetlną. W tych niższych kręgach jądro ciemniejsze jest jeszcze widoczne, wyżej roztopi się zupełnie w jasności.
- ↑ żołnierz. Dante-teolog zalicza się sam do Kościoła wojującego.
- ↑ W. 119—20. więc naszymi żary — Paś się. Symbolicznie: Napawaj się światłem bożej mądrości.
- ↑ Tak znikła. Mówiącym jest duch cesarza Justyniana. Radość wystrzeliwszy zeń, na chwilę skryła go zupełnie.
- ↑ II. Sfera Merkurego. C. d. Historja Cesarstwa rzymskiego. Scartazzini zwraca uwagę na ten szczegół kompozycji B. K., że w p. VI Piekła poeta opiewał losy Florencji, w p. VI Czyśca bolał nad dolą Italii, w p. VI Raju opowiada dzieje Cesarstwa.
- ↑ W. 1—6. Ustęp ten tłómaczy się: Odkąd cesarz Konstantyn Wielki w 330 r. przeniósł stolicę z Rzymu do Bizancjum, tj. na granicę Azji i Europy, obracając tym sposobem »lot orła« z zachodu na wschód, skąd był pierwotnie przybył z Eneaszem, do r. 536, tj. do zwycięstw Justyniana na zachodzie, upłynęło lat przeszło dwieście.
- ↑ Pramiłością tknięty — Powypleniałem, tj. z natchnienia Ducha św. usunąłem z olbrzymiego kodeksu praw rzeczy sprzeczne i jałowe, skracając go tym sposobem bardzo znacznie. Jest to dosłowne powtórzenie ustępu z § I. pierwszego dekretu Justyniana.
- ↑ W Chryście naturę jednę uznawałem. Błąd historyczny, powszechny w wiekach średnich, gdyż w rzeczywistości Justynian, mimo wielki wpływ żony Teodory, nie uległ herezji eutychiańskiej.
- ↑ Papież Agapit I, który przybył do Konstantynopola dla pośrednictwa pokojowego między Justynianem a Teodatem, królem Ostrogotów.
- ↑ Belizar, wódz Justyniana, zwycięzca Ostrogotów w Italii. Dante zdaje się nie wiedzieć, że cesarz dopuścił się względem Belizara niewdzięczności, każąc go w 562 r. uwięzić.
- ↑ Ten co go zwalcza, — Gwelfowie, stronnictwo papieskie; i co nadużywa, Ghibellini, stronnictwo cesarskie.
- ↑ Pallant, syn Ewandra, króla latyńskiego. Posłany od ojca na pomoc Eneaszowi, poległ w walce z Turnusem (Virg. Aen. VIII — X). Według poety dziedzictwo jego przeszło na Eneasza.
- ↑ w albańskiej bastyli, tj. w Alba longa, której założycielem miał być Askanjusz, syn Eneasza.
- ↑ trzej bracia przeciw trzem, Kurjacjusze przeciw Horacjuszom. Zwycięstwo ostatnich oddało państwo w ręce Rzymian.
- ↑ W. 40—1. Od porwania Sabinek po krzywdę Lukrecji, tj. przez czas panowania siedmiu królów.
- ↑ Brenus, wódz Gallów senońskich, zwyciężony od Kamilla; Pyrrhus, król Epirotów.
- ↑ Tytus Manljusz Torkwatus, zwycięzca Gallów; Kwincjusz Cyncynnatus, sławny dyktator; Decjusze i Fabiusze, rody wsławione w dziejach Rzymu.
- ↑ Mirrha służyła bądź do balsamowania zwłok bądź do palenia w kadzielnicy.
- ↑ miasto, tj. Fiesole, leżące powyżej Florencji. Rzymianie zburzyli je za to, że udzieliło schronienia Katylinie.
- ↑ blizko szczęśliwego roku, tj. niedługo przed narodzeniem Chrystusa Cezar poprowadził orła rzymskiego przeciw Gallom.
- ↑ Od Varu po Ren, tj. w Galii transalpińskiej. Poeta określa teren wojen galickich Cezara.
- ↑ Rubikon, rzeczka między Rimini a Rawenną, granica Galii cisalpińskiej.
- ↑ W. 64—6. Hiszpania, Durazzo, Farsala, teatr wojen pompejańskich. Klęska Pompejusza odbiła się nad Nilem, gdzie został zamordowany.
- ↑ Antandros, miasto Frygii mniejszej; Simois, rzeczka niedaleko Troi. Cezar zwiedził je w pogoni za Pompejuszem.
- ↑ W. 70—72. Po zwycięstwie nad Jubą, królem maurytańskim, Cezar rzucił się znowu ku Hiszpanii, gdzie zakończył wojnę pokonaniem synów Pompejusza.
- ↑ następny chorąży, — Oktawian Augustus, który pobił Brutusa i Kassjusza, zabójców Cezara i unicestwiając ich dzieło, założył cesarstwo, ideał polityczny Dantego.
- ↑ Modena z Perugią. Pod Modeną Oktawian pobił Marka Aureliusza, w Perugii obległ i pojmał jego brata, poczem miasto splondrował.
- ↑ na brzeg czerwony, tj. nad Morze czerwone.
- ↑ Janusowy chram. Świątynię Janusa w Rzymie zamykano na czas pokoju.
- ↑ na trzecim cezarze, Tyberjuszu, pod którym Chrystus został umęczony. Śmierć Chrystusa była »świętą zemstą« za grzech pierwszego człowieka, a Tyberjusz jej sprawcą z woli bożej.
- ↑ Ale sprawiedliwość boża wymagała, aby ta zemsta nawzajem była pomszczona i narzędziem kary wybrała Tytusa, który obległ Jeruzalem.
- ↑ Karol W. bronił Kościoła przeciw Longobardom. Wprawdzie nie był jeszcze wtedy koronowany na cesarza rzymskiego, ale poeta nie liczy się z tym faktem, gdyż w jego pojęciu instytucja cesarstwa nie doznała nigdy przerwy.
- ↑ W wierszach 34—96 pod symbolem losów Orła są przedstawione dzieje cesarstwa rzymskiego.
- ↑ W. 97—105. Poeta karci zarówno Gwelfów (»złote lilie« Karola II. króla Apulii, wodza Gwelfów) jak Ghibellinów.
- ↑ Choćby Karol był lwem, niech pamięta, że orzeł silniejszych zwyciężał.
- ↑ Że Pan Bóg herb swój na lilie odmieni, tj. że kiedykolwiek Rzym przejdzie pod panowanie Francji.
- ↑ drobna gwiazda. Równie w Conv. II. 14. Dante uważa Merkurego za najmniejszą z gwiazd.
- ↑ chęci nasze dążyły omylnie, poszukując jedynie chwały ziemskiej.
- ↑ Romeo di Villanova, minister księcia Prowancji, Rajmonda Berlinghera IV. Dzięki jego zabiegom cztery córki księcia wyszły za królów. Według podania miał przybyć na dwór jako pielgrzym i opuścić go w równie biednym stanie, wypędzony intrygami dworaków.
- ↑ II. Sfera Merkurego. C. d.
- ↑ W. 1—3. W oryginale po łacinie i hebrejsku: Osanna, sanctus Deus Sabaoth etc.
- ↑ w swojem kole, w oryg. rota. Inni czytają nota. Tłómaczą: tak poczynając swój śpiew.
- ↑ W podwójną strojna aureolę. Justynian jest cesarzem i prawodawcą w jednej osobie.
- ↑ B lub ICE. Poetę wprawia w drżenie każda głoska imienia ukochanej.
- ↑ człek nienarodzony, — Adam.
- ↑ W. 47—8. Bóg i Niebo radowali się z dopełnienia sprawiedliwości, żydzi byli syci nienawiścią, ziemia drżała z przerażenia.
- ↑ Od w. 25 do 120 Beatrycze wykłada tajemnicę Odkupienia. W osobie Chrystusa złączyły się natura ludzka i boska. Pierwsza słusznie poniosła śmierć krzyżową za grzech pierworodny, ale druga została skrzywdzona niesłusznie i dlatego sprawiedliwie pomszczona od cesarza Tytusa. Innym znów sposobem niż przez śmierć Chrystusa człowiek odkupiony być nie mógł, zważywszy małość zadosyćuczynienia, jakie mógł dać własną osobą wobec wielkości winy. Musiał go zatem odkupić sam Bóg, a to albo miłosierdziem, albo sprawiedliwością. Bóg raczył użyć obojga: przez miłosierdzie wcielając się, przez sprawiedliwość ponosząc śmierć męczeńską.
- ↑ W. 121—148. Beatrycze wykłada tajemnicę zmartwychwstania człowieka w ciele czyli innemi słowy nieśmiertelność człowieka w ciele i duszy. Objaśniając słowa, że »wszystko co się bezpośrednio bierze z Boga« (w. 67) jest nieśmiertelne, powiada, że żywioły zostały uformowane nie bezpośrednio, ale z »mocy pochodnych« i dlatego są przemijające, podczas gdy niebo, aniołowie, dusza i ciało ludzkie są dziełem ręki boskiej i dlatego zginąć nie mogą. Bezpośrednio od Boga jest stworzona materja oraz siła nadająca materji kształty, a mieszcząca się w gwiazdach; z materji ruchem i światłem gwiazd jest równie wydobyta dusza senzytywna i dusza wegetatywna roślin.
- ↑ III. Sfera Wenery. Duchy miłosne.
- ↑ piękna Kipris, Wenera tak zwana od wyspy Cypru, gdzie się urodziła z piany morskiej. Poganie znali tylko jednę Wenus, zmysłową i dlatego oddawali równie cześć boską jej matce i jej synowi; ale Plato rozróżnia dwie Wenery: ziemską i niebieską; tę wtórą, już chrześciańską uznaje także Dante.
- ↑ na kolanach siadywał Dydonie, por. Virg. Aen. I. 657 i nast.
- ↑ co się słońcu wdzięczy. Wenus świeci pierwsza po zachodzie i ostatnia przed wschodem słońca.
- ↑ W miarę pełności ich jasnowidzenia, tj. oglądania Boga, duchy objawiają swą radość lotem szybszym lub wolniejszym.
- ↑ U Serafinów. Ruch nieb wszczyna się w primum mobile, któremu przewodzą Serafini.
- ↑ Z Księstwami, tj. z chórem anielskim Księstw, poruszającym niebo Wenery.
- ↑ Że pędzą trzecie niebo pojmowaniem: Voi che intendendo il terzo ciel movete, w pierwszej kanconie Biesiady.
- ↑ Kto jesteś? Jest to duch Karola Martela, syna Karola II. andegaweńskiego, który był koronowany na króla węgierskiego 1290 r., a umarł 1295, licząc lat zaledwie 24. Dante widział go prawdopodobnie we Florencji w 1294 r.
- ↑ W. 54—5. miłość — dałeś mi. Według świadectwa kronikarza Karol sprzyjał Florentczykom a oni jemu.
- ↑ coś więcej prócz naci, tj. prócz oznak zewnętrznych; objawiłoby się bowiem czynem politycznym dla jedności italskiej korzystnym.
- ↑ brzeg lewy Rodanu, tj. Prowancja południowa. Sorga, rzeczka wytryskająca w Wokluzie.
- ↑ W. 61—64. Róg Auzonii, królestwo Neapolu, które Karol miał otrzymać w dziedzictwie po ojcu. Poeta określa zwięźle i trafnie jego granice: Bari od Adrjatyku, Gaëta od morza śródziemnego, Krotona od morza Jońskiego, obie rzeki od północy.
- ↑ przymierzył korony. Karol był jedynie tytularnym królem Węgier, które dzierżył Andrzej III; dopiero syn jego Karol Robert objął panowanie w 1310 r.
- ↑ W. 67—70. Trynakria, Sycylia; Tyfeusz, olbrzym zionący ogniem i dymem pod wulkanem Etny. Dante nie uznaje baśni starożytnej. Paquino i Peloro przylądki Sycylii.
- ↑ W. 71—75. Gdyby nie rewolucja znana pod nazwą »nieszporów sycylijskich« 1282 r., która wypędziła Francuzów z Palerma i z wyspy, Sycylia oczekiwałaby jako prawych następców, jego własnych synów a potomków Karola I. i cesarza Rudolfa. Jedną z przyczyn powstania były zdzierstwo i okrucieństwo urzędników, których król Robert przywiózł z sobą z Katalonii.
- ↑ Jak miód się może wyrodzić w gorycze, jak z zacnego ojca może się urodzić niecny syn.
- ↑ Będziesz stał twarzą, tj. będziesz widział, czego dziś nie widzisz.
- ↑ Wiedy, — tak tłómaczę termin scholastyczny »intelligenze, intelletti«. Pierwowied, — Bóg.
- ↑ mistrza zdanie, — Arystotelesa który w Polityce i Etyce dowodzi, że w społeczeństwie potrzebna jest rozmaitość zawodów.
- ↑ Kserksesem, Solonem, Melchizedechem lub tym, etc., tj. wojownikiem, prawodawcą, kapłanem, inżynierem, jak Dedal.
- ↑ W. 97—135. Karol Martel tłómaczy odmienność charakterów i zdolności, istniejącą między ludźmi. Charakter i zdolność człowieka zależą nietylko od warunków dziedziczności, ale także od wpływu gwiazdy, pod którą się urodził. Opatrzność boża objawia się rozmaitą władzą gwiazd, która wywołuje potrzebną na świecie rozmaitość. Człowiek jest stworzony do życia towarzyskiego, które wymaga rozmaitości zajęć i zawodów.
- ↑ W. 139—147. Zdolność przyrodzona, pochodząca bądź to z dziedziczności bądź z wpływu gwiazd, jednak nie wystarcza; do jej pełnego rozkwitu są potrzebne sprzyjające warunki zewnętrzne, a do takich należy trafny wybór zawodu.
- ↑ III. Sfera Wenery. C. d.
- ↑ Poeta zwraca się nie do żony lecz do córki Karola, która wyszła za Ludwika X., króla francuskiego w 1315 r.
- ↑ przyszłe domu klęski, aluzja do uzurpacji tronu Apulii, jakiej dopuścił się Robert w 1309 r. na niekorzyść syna Karolowego.
- ↑ Duch każe poecie zamilczeć przepowiednię nieszczęść; podobnie Cacciaguida, R. XVII. 92 każe mu utaić przepowiednię wielkich dzieł domu Scaligerów. W obu wypadkach poeta ma swoje przyczyny: w pierwszym, że nie może nic podać na pociechę królowej Konstancji, w drugim, że niestety do końca życia próżno czeka wielkiego czynu Scaligerów.
- ↑ druga z tych dusz, — Cunizza da Romano, córka Ezzelina II., siostra Ezzelina III., słynnego okrutnika. Porów. Piekło, XII. 110. Niewiadomo jaki wzgląd powodował poetą, że ją wprowadził do nieba; Cunizza bowiem była kobietą zmysłową i rozwiozłą: miała trzech mężów i wielu kochanków, między innymi poetę Sordela. Ona sama pogląda na przeszłość swoję »z radosną pobłażliwością«, bo dzięki jej otrzymała miejsce w trzeciem niebie. Poetą jak przy Franczesce powodowała zapewne wdzięczność za jakąś łaskę, doznaną od jej potomków.
- ↑ W. 25—31. Ustęp ten tłómaczy się: W owym kącie Marchii Trewigiańskiej, który znajduje się między Wenecją a źródłami Brenty i Piawy, na wzgórzu stoi zamek Romano, skąd pochodzi brat mój Ezzelino. Według podania matka jego śniła, że porodzi głownię płonącą, od której spali się Marchia, stąd przenośnia poety.
- ↑ Ow cenny klejnot, — Folco lub Folquet z Marsylji, poeta prowancki i biskup tuluzański, który odznaczył się niezwykłem okrucieństwem w prześladowaniu Albigenzów, umarł 1231 r.
- ↑ Zanim wiek się zpięciokroci, określenie ogólnikowe na długotrwałość sławy Folqueta.
- ↑ W. 43—60. Cunizza karci mieszkańców Marchii i przepowiada jej szereg nieszczęść: Padewczycy zwrócą wody bagniska bachiliońskiego, aby zalać Vicenzę; w Treviso zostanie zamordowany Rizzardo da Camino, kapitan wojsk cesarskich; biskup Feltra każe pojmać i stracić wygnańców ferrarskich, którzy będą u niego szukać schronienia; równych jemu zdrajców nie widziała nigdy Malta, wieża więzienna w Viterbo.
- ↑ Wyżej są Zrzadła. W niebie empirejskiem znajdują się chóry anielskie Tronów, władające sferą Jowisza, ono na kształt zwierciadeł przyjmują światło boże i odsyłają je stworzeniom.
- ↑ W. 77—8. pobożne ognie wkładające habity z sześciu skrzydeł, to są Serafiny, tak przedstawione w proroctwie Jezejasza, VI. 2: »Seraphim stali nad nim: sześć skrzydeł miał jeden«.
- ↑ W. 82—87. Poeta określa Marsylię, ojczyznę Folqueta w sposób następujący: Największe po Oceanie morze Śródziemne, między wrogiemi sobie Europą i Afryką rozciąga się od zachodu na wschód tak daleko, że tworzy stopni 90. Jest to omyłka gieografów spółczesnych, odległość bowiem od Gibraltaru po Palestynę wynosi tylko 42 stopnie.
- ↑ Ebro, rzeka Hiszpanii, Makra, rzeka Włoch; Marsylia leży pośrodku.
- ↑ W. 91—2. Buggia (Buggea), miasto w Algierze, leży pod 35°, podczas gdy Marsylia pod 43°, określenie zatem jest niedość dokładne.
- ↑ Widział krwawiący. Aluzja do rzezi, jaką wyprawił Brutus zdobywszy Marsylię z polecenia Caesara.
- ↑ Czem ona dla mnie wprzód, jam dziś jest dla niej. Na świecie Folquet był śpiewakiem miłości biorącym natchnienie z trzeciego nieba Wenery; teraz on je wypiększa swym śpiewem.
- ↑ Córa Belusowa, Dydona, wdowa po Sycheju tak jak Eneasz był wdowcem po Kreuzie.
- ↑ Rodopeja, Fillis, córka króla Tracji, mieszkająca pod górą Rodope. Demofont przyrzekł jej małżeństwo, gdy jednak nie wracał, powiesiła się i została zamieniona w migdał.
- ↑ Alcyd, Herkules, zakochany w Joli, królewnie tessalskiej, wywołał zazdrość Dejaniry, która zemściła się posyłając mu zatrutą koszulę Nessusa.
- ↑ najwyższe dziwa — Stworzone sztuką, tj. system planetarny oraz prawa oddziaływania ciał niebieskich na twory niższego rzędu.
- ↑ Rahab, niewiasta wszeteczna, która ukryła i ocaliła szpiegów Jozuego, wypatrujących miasto Jerycho i ziemię obiecaną (Joz. II). Wyzwolona z Piekieł weszła do nieba pierwsza przed innymi jako ta, która przyczyniła się do zdobycia ziemi obiecanej.
- ↑ Gdzie się cień opiera. Według astronomii spółczesnej stożek cienia ziemi oświeconej słońcem sięga trzeciej sfery.
- ↑ Rahab jest tu symbolem zwycięstwa, według jednych komentatorów zwycięstwa Chrystusowego, według innych zwycięstwa Jozuego, wywalczonego dłońmi złożonemi, tj. modlitwą.
- ↑ papież rąk nie łamie, często powtarzany przytyk do papieża nie dbającego o nową wyprawę krzyżową.
- ↑ rozsadnikiem nieszczęsnego kwiatu, tj. złotych »florenów«.
- ↑ Dekretały, konstytucje papieskie i zbiory praw kanonicznych. Dante z ducha franciszkańskiego skarży się na biurokratyzm Kurji rzymskiej.
- ↑ archanielskie skrzydła Gabryjela zwiastującego Marji.
- ↑ W. 139—42. Przepowiednia bliżej nieokreślona rychłej naprawy Kościoła.
- ↑ IV. Sfera Słońca. Doktorowie Kościoła, Filozofowie i Teolodzy.
- ↑ W. 1—6. Przy stworzeniu świata współdziałają: Bóg Ojciec — Moc, przez Syna — Mądrość i Ducha — Miłość.
- ↑ Kędy przechodzi Zodjak po Równiku, tj. gdzie się przecina droga gwiazd stałych, biegnąca ze wschodu na zachód i droga płanet, biegnąca z zachodu na wschód. Punkty ich przecięcia są punktami nocorówni. Poeta podziwia mądrość Stwórcy, który kazał Zodjakowi nachylać się do Równika i wywierać tym sposobem zbawienny wpływ na ziemię.
- ↑ mocby żadna nie została żywa: »nicby nie rodziło się, nie istniałoby życie zwierzęce ni roślinne; niebyłoby nocy, ani dnia, tygodnia, miesiąca, roku; cały wszechświat znalazłby się w rozterce« (Conv. II. 15).
- ↑ W. 28—33. namiestnik przyrody, — słońce. Według systemu Ptolemeusza słońce idąc od jednego zwrotnika ku drugiemu, posuwa się po linii spiralnej. W tej chwili posuwa się od zwrotnika Koziorożca ku zwrotnikowi Raka, od wiosny ku latu.
- ↑ W. 34—37. Dante i Beatrycze wpływają w glob słoneczny; poeta poznaje swe wyniesienie po wzmożonym blasku Beatryczy.
- ↑ W. 37—45. Przez zmianę interpunkcyi u innych komentatorów otrzymują sens odmienny.
- ↑ czwarta czeladka, święci czwartej sfery.
- ↑ Słońce Aniołów, tj. Boga.
- ↑ Poeta zapatrzony zapomniał o Beatryczy.
- ↑ W. 64—69. Duchy niewidzialne dzięki ogromnej jasności krążyły wokoło nich, tworząc z siebie jak gdyby tęczę księżycową.
- ↑ Nie lza ich wywieść, tj. niepodobna ich opisać; metafora wzięta z zakazu wywożenia przedmiotów sztuki za granicę, już wtedy istniejącego we Florencji.
- ↑ W. 74—5. Kto sam nie oglądał, ten jakby czekał wieści od niemowy.
- ↑ Po której nikt bezpowrotnie nie schodzi. Kto raz był w niebie, choć zstąpi na ziemię, już musi żyć tak, że do nieba wróci. Poeta jest pewny własnego zbawienia i pewność tę wyraża wielokrotnie.
- ↑ Kto z nas-by wzbraniał tobie wiedzy rzeczy boskich, nie byłby święty i postępowałby wbrew własnej naturze.
- ↑ W. 92—3. rozwitą w urodzie pani. Duchy wypiększają się, poglądając na urodę Beatryczy.
- ↑ W. 94—6. owieczkę w trzodzie — Dominikowej. Św. Tomasz z Akwinu należał do zakonu kaznodziejskiego św. Dominika. W następnej przenośni poeta chce rzec, że jeżeli się spełnia regułę zakonną, zdobywa się doskonałość chrześciańską.
- ↑ Albert Wielki, hr. Bollstaedt z Lauingen (1193—1280), uczył około 1244 r. w Kolonii, gdzie słuchał go Tomasz z Akwinu. Jeden z największych teologów i filozofów swego czasu, zwany doctor universalis.
- ↑ Tomasz z Akwinu, z książęcego domu Roccasecca pod Monte Cassino (1227—1274), największy teolog wieków średnich; nauczał w Kolonii, Paryżu, Neapolu. Zwany doctor angelicus. Jego Summa theologiae jest głównem źródłem systemu teologii Dantego w B. K.
- ↑ Gracjan, słynny kanonista, urodz. w Chiusi w Toskanie, z zakonu Kamedułów, autor dzieła Concordia discordantium canonum (1150 r.), zwanego Decretum Gratiani, w którem dąży do pogodzenia prawa kanonicznego z cywilnem.
- ↑ Petrus Lombardus, autor dzieła dogmatycznego Sententiarum libri IV. Umarł w Paryżu 1160 r.
- ↑ W. 109—11. Piąta jasność, — król Salomon. Wszyscy ziemianie pragną wiedzieć, jaka dola dostała mu się w udziele, gdyż teologowie spierają się, czy został zbawiony.
- ↑ Poznał naturę anielską, — Dionysius Areopagita, uważany dawniej za autora dzieła De caelesti hierarchia. Dziś dowiedziona jest jego nieautentyczność, stąd nazwisko Pseudo-Dionysius. Dante przejął ogromnie dużo z jego nauki, równie jak poeci mistycy wieków średnich.
- ↑ W. 119—20. obrońca chrześciańskich ołtarzy, Paweł Orosius, apologeta hiszpański z V wieku. Dzieło jego p. t.: »X ksiąg Historyj przeciw Poganom« zostało napisane pod zachętą św. Augustyna, który później niem się wyręczał. Inni rozumieją św. Ambrożego lub Laktuncjusza.
- ↑ Boecjusz (470—525), autor De consolatione philosophiae, napisanej w więzieniu, dokąd był wtrącony od króla Gotów Teodoryka. Książka miała niesłychany rozgłos w W. śr. i jeszcze później.
- ↑ Cieldauro, — Ciel d’oro, kościół św. Pawła w Pawii.
- ↑ Izydor, biskup sewilski (560—636), uczony teolog i gramatyk. — Beda Venerabilis, (674—735), teolog angielski, autor Homelij, Komentarzy do Pisma św. i Historji kościelnej Anglii. — Ryszard de St. Victor, teolog mistyczny, przeor klasztoru św. Wiktora pod Paryżem, zwany Magnus Contemplator. Um. ok. 1173 r. Dante w myśl jego nauki uważa zapatrzenie, kontemplację, za najwyższe podniesienie ducha i oddaje mu cześć niezwykłą, nazywając »więcej niż człekiem«.
- ↑ Sigier z Brabantu, profesor teologii w Paryżu, w szkole filozoficznej, w ulicy du Fouarre, niedaleko dzisiejszego placu Maubert. Nazwa ulicy pozostała do dziś dnia; obok niej prowadzi »ulica Dantego«. W 1277 r. był ścigany za herezję, ale uniewinniony.
- ↑ W. 139—41. Boską oblubienicą jest Kościół; ona modlitwą poranną i dzwonem grającym na jutrznię wzywa małżonka Chrystusa, aby skłonił się ku niej miłośnie. Metafora oblubienicy równie realistycznie użyta w opowieści żywota św. Franciszka, R. XI. 79 i nast.
- ↑ IV. Sfera Słońca. C. d. Żywot św. Franciszka.
- ↑ syllogizmach, — rozumowaniach.
- ↑ Otom był w raju. Jakby hymn wyzwolenia bije z tych słów poety w radosnej ekstazie.
- ↑ W. 25—7. Św. Tomasz wyjaśnia Dantemu dwa wątpienia: pierwsze dotyczy powołania zakonu św. Dominika. Przedewszystkiem wysławia założyciela drugiego zakonu, tj. św. Franciszka, następnie gromi zepsucie swych braci.
- ↑ Słońce, tj. św. Franciszek. Żywot św. Fr. przez Tomasza z Celano zaczyna się od słów: »Jak słońce wschodzące nad światem, św. Fr. jaśniał życiem, nauką, cudami«.
- ↑ W. 43—51. Określenie miasteczka Assyżu, leżącego między rzeczkami Tupino i Chiascio. Św. Ubaldo Baldassini (1084—1160) był w tych stronach pustelnikiem, potem biskupem w Gubbio. Stok żyzny, jest to stok góry Subaso na wschód od Perugii, która w lecie grzeje się od wschodzącego z tej strony słońca, zaś w zimie ziębi od leżącego na nim śniegu. Po drugiej stronie stoku leżą miasta Nocera i Gualdo, mdlejące pod uciskiem rządów Roberta neapolitańskiego.
- ↑ dał jej słowo. Św. Franciszek wyrzekł się dóbr ziemskich, publicznie w pałacu biskupim zrzuciwszy z siebie wszystkie suknie.
- ↑ Po pierwszym mężu, tj. po Jezusie Chrystusie.
- ↑ W rybaka chacie. »Bieda« mieszkająca z rybakiem Amielatem była tak odważna, że nie przestraszyła się, kiedy do chaty zapukał Cezar żądając przewoźnika.
- ↑ Z Chrystem zawisła na krzyżu, — Chrystus umarł nagi, zatem ta jego małżonka towarzyszyła Mu jeszcze wierniej niż Matka, która została pod krzyżem. Metafora przepiękna w swojej surowej prostocie.
- ↑ Ślub św. Franciszka z Biedą jest przedstawiony na jednym z fresków Giotta w Assyżu.
- ↑ Bernard di Quintavalle, bogaty mieszczanin z Assyżu, pierwszy jego uczeń.
- ↑ W. 82—3. Idzi i Sylwester, między pierwszymi uczniami mistrza.
- ↑ W. 89—90. chociaż pochodził z nizkiego mieszczańskiego domu i choć był szpetnej urody. Inni rozumieją: nie wstydził się swej szaty nędzarza, choć był synem bogacza, — Bernardone bowiem był bogatym kupcem Assyżu.
- ↑ W. 93—99. bierze pierwszą pieczęć, tj. otrzymuje pierwsze potwierdzenie reguły w r. 1210 przez papieża Inocentego III, drugi raz w 1233 r. przez papieża Honorjusza III.
- ↑ przed sułtańskimi trony. Św. Franciszek poszedł nawracać Saracenów w 1219 r.
- ↑ Ostatnią pieczęć, stygmaty otrzymane na górze Alverno w Casentynie dwa lata przed śmiercią, tj. 1224 r.
- ↑ Z jej łona. Św. Franciszek umierając, kazał się położyć na gołej ziemi.
- ↑ drugi sternik, tj. św. Dominik.
- ↑ Widzisz, z jakiego drzewa strugam wióry, tj. rozumiesz, do kogo czynię przytyk, mianowicie do braci mego zakonu, którzy często od zdrowej paszy odbiegają na manowce.
- ↑ Rzemiennika, tj. braciszka dominikanina. Dominikanie opasują się pasem, zaś Franciszkanie sznurem.
- ↑ IV. Sfera Słońca. C. d. Żywot św. Dominika.
- ↑ Święty krąg, tj. wieniec 12 duchów.
- ↑ Jak do pierwo-słońc, jak promień słońca odbity np. na księżycu wydaje się nam blady w stosunku do samego słońca.
- ↑ łuk dwutęczny, Iris, posłanka Junony.
- ↑ Jak głos nimfy Echo, zakochanej beznadziejnie w Narcyzie i przemienionej w skałę.
- ↑ znak boży: Łuk mój położę na obłokach i będzie znakiem przymierza (Gen. IX. 13).
- ↑ o drugim wodzu. Jak św. Tomasz, dominikanin, wysławiał św. Franciszka, tak nawzajem św. Bonawentura, franciszkanin opowiada żywot św. Dominika, a następnie gromi zepsucie własnego zakonu.
- ↑ walczyli pod sztandarem wspólnie. Misją wspólną obu zakonów była obrona Kościoła zagrożonego z jednej strony upadkiem obyczajów, z drugiej kacerstwami.
- ↑ Wojsko Chrystusa. Metafora trafnie dobrana dla działaczy Kościoła wojującego, do którego Dante sam się zaliczał (por. R. V. 117 i XXV. 52).
- ↑ Po pierwszych klęskach zadanych przez szatanów. Inni rozumieją męczeństwa i prześladowania Chrześcian.
- ↑ W. 46—54. Miejsce urodzenia św. Dominika (1170—1221), Callaroga, dziś Calahorra, w starej Kastylji, która nosi w herbie lwy wspinające się na wieże (Castilla y Leon).
- ↑ Sny o nim śniła. Według podania miała we śnie widzieć psa w plamy czarne i białe (strój dominikański), z pochodnią w paszczęce. Żartobliwa etymologia dominikanów (dominicanes) przeszła równie do sztuki; porów. fresk w kościele Sta Maria Novella we Florencji.
- ↑ Gdy ślub wziął z Wiarą. Przy chrzcie św. zawarł jak gdyby kontrakt ślubny, w którym obie strony otrzymały pewne gwarancje. Metafora w stylu właściwym Dantemu.
- ↑ Matka chrzestna śniła, że dziecko miało na czole gwiazdę.
- ↑ Chrysta. Dostojne imię Zbawiciela nie może rymować z niczem innem jeno z sobą samem.
- ↑ W. 76—8. Według Acta Sanct. Aug. I. 566.
- ↑ głośnych kanonistów. Św. Dominik słuchał prawa kanonicznego i cywilnego, dla zdobycia nie fortuny, lecz wiedzy i prawdy. Nauczycielami jego mieli być: Henryk z Suzy, biskup Ostji i Tadeusz d’Alderotto, Florentczyk, czy też Tadeusz Pepoli, prawnik boloński.
- ↑ prosić szedł. W 1205 r.
- ↑ Dwudziestu czterech drzew. Mowa o doktorach Kościoła składających dwa wieńce spółśrodkowe. Por. X. 91.
- ↑ W. 100—102. Do heretyckich krzów. Dominikanie działali naprzód głównie w Prowancji przeciw herezji Albigenzów. Znane są okropności wojny wywołanej tą inkwizycją. Dante ocenia ją ze stanowiska żarliwego katolika. Przenośnia »krzów« i »topora« wzięta z ew. św. Mateusza, III, 10: »Bo już siekiera do korzenia drzew jest przyłożona«.
- ↑ W. 111—13. kolej przezeń w szczycie kół tych ryta. Św. Franciszek zajmuje szczyt sfery słońca. Św. Bonawentura, generał zakonu, skarży się, że zakonnicy jego reguły zeszli na bezdroża.
- ↑ Ubertino da Casale był naczelnikiem zelantów, żądających na kapitule powszechnej w 1310 r. najsurowszego obostrzenia reguły. Przeciwnie Matteo da Acquasparta, generał zakonu w 1287 r. mocno ją rozluźnił.
- ↑ Św. Bonawentura, doctor seraphicus, (1221—1274), generał zakonu Franciszkanów w 1256, biskup i kardynał, autor przedziwnie pięknych dzieł mistycznych.
- ↑ Illuminat i Augustyn byli między pierwszymi uczniami św. Franciszka.
- ↑ W. 133—5. Hugo z San Victor (1097—1141), teolog mistyk z opactwa de Saint Victor pod Paryżem. — Piotr Mangiadore, Petrus Comestor, teolog francuski z XII w., w 1164 r. kanclerz uniwersytetu paryskiego, um. w opactwie St. Victor, 1179 r. Piotr Hiszpan (1226—1277), lekarz, teolog, kardynał, arcybiskup Bragi w Portugalu, autor 12 ksiąg Summae logicales.
- ↑ Natan, prorok karcił śmiało grzech króla Dawida. — Jan Złotousty, patrjarcha (metropolita) Antiochii w 398 r. — Św. Anzelm, arcybiskup kantorberyjski w 1093 r., autor dzieła teologicznego Cur Deus homo? — Donatus, z połowy IV w., sławny gramatyk.
- ↑ Rabanus Maurus, teolog z IX. w., komentator Biblii. — Joachim de Floris (1130—1202), wizjoner i mistyk, autor dzieł: Zgodność starego i nowego testamentu, Komentarz do Apokalipsy, rzekomy autor Ewangelii wiecznej. W naukach swych przepowiadał blizkość »trzeciej epoki« św. Ducha, Parakleta. Dante miał go w wielkiej czci, snać porwany pięknem poetyckiem jego wizji proroczych oraz namiętną żarliwością religijną.
- ↑ IV. Sfera Słońca. C. d.
- ↑ W. 1—21. Poeta przedstawia 2 koła taneczne 24 doktorów Kościoła, spółśrodkowe, lecz krążące w strony przeciwne. Porównywa ich do najznamienitszych gwiazd nieba: 7 gwiazd Wielkiej niedźwiedzicy, 2 Małej i 15 innych gwiazd pierwszej wielkości, ułożonych w dwa wieńce na sposób konstellacji Arjadny.
- ↑ Chiana, rzeczka Toskany.
- ↑ W. 32—3. płomień świętego ogniska, tj. św. Tomasz. Bożym żebrakiem, poverello di Dio, jak sam zwykł był się nazywać, jest św. Franciszek.
- ↑ W. 34—36. Przenośnia ta oznacza: Gdy pierwsza sprawa dotycząca powołania obu zakonów została wyjaśniona, miłość każe mi wytłómaczyć jak mogłem rzec, że król Salomon był »niezrównany« wiedzą, skoro najmędrszymi z istot wcielonych byli Adam i Chrystus. Otóż św. Tomasz rozwiązuje wątpliwość zapomocą scholastycznego »distinguo«: Salomon był najmędrszy nie z pomiędzy ludzi, lecz z pomiędzy królów.
- ↑ W. 52—87. Rozumowanie o najwyższej śród ziemian mądrości Adama i Chrystusa-człowieka jest następujące: Zarówno to co jest zniszczalne (materja), jak to co niezniszczalne (aniołowie, dusza, niebo, żywioły) jest odbiciem Słowa, które rzuca swe promienie naprzód na sfery niebieskie, a przez nie, stopień po stopniu schodzi na twory padolne, które posiadają różny stopień doskonałości w miarę lepszej treści swego jestestwa i w miarę tego, ile w nich odbija się dobroci bożej. Pełnia wpływów przyrodzonych i nadprzyrodzonych dałaby wszystkim równą doskonałość. To zaś da się rzec tylko o dwu istotach: o Adamie, który wyszedł bezpośrednio z ręki Boga i o Chrystusie.
- ↑ W. 95—102. Salomon pragnął mądrości, aby dobrze rządzić, nie zaś aby rozwiązywać zagadnienia metafizyki, dyjalektyki, geometrji, co było ambicją uczonych, Dantemu spółczesnych.
- ↑ Poczem uczucie już rozumem rządzi, tj. próżność, upór, zaślepienie już nie pozwalają odmienić zdania.
- ↑ Parmenides, filozof grecki ze szkoły Eleatów, wywodził pochodzenie człowieka ze słońca. — Melissos, z tejże szkoły twierdził, że wszechświat jest nieskończony, niezmienny, nieruchomy. — Bryson z Megary szukał kwadratury koła.
- ↑ Sabeljusz, heretyk z III. w. urodzony w Pentapolis w Afryce, zaczepiał dogmat Trójcy św. — Arjusz, kapłan aleksandryjski, założyciel sekty Arjanów (um. 336 r.) przeczył jakoby druga osoba boska była odwieczna i spółistotna Ojcu.
- ↑ byli jak te miecze, tj. kaleczyli Pismo św.
- ↑ IV. Sfera Słońca. C. d. Wzlot do V. sfery Marsa.
- ↑ Bo się krzyżował. Głos św. Tomasza szedł z koła zewnętrznego ku środkowi, gdzie znajdowali się Dante z Beatryczą, jej zaś głos w stronę przeciwną.
- ↑ W. 34—6. śród mniejszego koła — Głos. Duchem, który z pobliża poety odpowiada na pytanie jest prawdopodobnie Salomon, a odpowiada twierdząco, w myśl nauki św. Tomasza w Summie III. Suppl. 82, 4; 85, 1: Po zmartwychwstaniu ciało świętych równie będzie jaśnieć, lecz dla swej doskonałości nie poniesie szkody od ognia niebiańskiego.
- ↑ Nowe jasności. Poeta, aby wyrazić, że liczba świętych tej sfery jest nieskończona, powiada, że ponad dwiema tęczami ukazała się trzecia, jeszcze szersza.
- ↑ Ducha świętego błyskoty, tj. natchnione Duchem św., duchem miłości.
- ↑ Po roześmianiu gwiazdy purpurowem. Światło Marsa jest czerwieńsze niż innych gwiazd, zapalające gorętszą miłością. W systemie dantejskim jest to gwiazda męczenników i bojowników wiary i Kościoła, dostojniejsza więc i jaskrawsza niż poprzednia płaneta doktorów Kościoła.
- ↑ Helios! Słońcem nazywa tu poeta nie płanetę Marsa, lecz Boga-Chrystusa zjawiającego się w jasności krzyża.
- ↑ W. 97—9. Droga mleczna według pojęć spółczesnych łączyła dwa bieguny świata.
- ↑ Znak mi się jawił. Krzyż równoboczny opierający się ramionami o powierzchnię płanety. Po ramionach spływają duchy, a gdzie się spotkają, tam zaraz błysną miłośniej. Ten znak krzyża, a w następnej sferze Jowisza znak orlicy malowane iskrami przypominają t. z. carmina figurata rękopisów średniowiecznych; przypuszczam (choć nie spotkałem się dotąd z tym domysłem), że to jest źródło koncepcji Dantego.
- ↑ Żywe pieczęci, sfery niebieskie kładące swoje piętna na duszy ludzkiej.
- ↑ W. 127—139. Poeta wymówiwszy, że nigdy nie czuł większej rozkoszy, reflektuje się przypomniawszy Beatryczę i jej piękne oczy. I naprawia błąd powiadając, że między wyższemi pięknościami ją także rozumiał implicite, gdyż i jej uroda wzrosła pośród wzlotu w wyższe regiony.
- ↑ V. Sfera Marsa. Bojownicy wiary.
- ↑ W. 1—4. Natchnione razem dobrą wolą płynącą z miłości, duchy zamilkły, aby zwrócić się ku poecie.
- ↑ Anchizes, ojciec Eneasza. Patrz Virg. Aen. VI. 684 i nast.
- ↑ W. 28—30. Mówiącym jest Cacciaguida, pradziad poety. — po dwakroć: teraz i po śmierci. Poeta niejednokrotnie wyraża pewność, że będzie zbawiony; por. Cz. II. 91; R. X, 87.
- ↑ W. 49—52. dawną tęsknotę — Koisz. Cacciaguida znający przyszłość oczekiwał zdawna przybycia poety.
- ↑ W. 55—69. Poeta nie potrzebował wyznawać swego życzenia, gdyż wiedział, że jego myśli odbite z Boga wszechwiedzącego są widne duchowi niebiańskiemu. Ten jednak pragnąc spotęgować swą miłość ku krewniakowi, każe Dantemu objawić swe chęci. Szczerze, wesoło, ufnie: trzy znamiona prawdziwego afektu człowieka do człowieka, a zwłaszcza krewniaka do krewniaka.
- ↑ W. 73—84. Dante usprawiedliwia się, że nie umie godnie wyrazić swego uczucia. Wy — powiada — odkąd Bóg wam się objawił, posiadacie w równej mierze wiedzę i uczucie; moja moc jednak nie dorówna chęci.
- ↑ Topazem nazywa go dla barwy złota.
- ↑ W. 91—96. Synem Cacciaguidy był Aldighiero I. cierpiący w pierwszym okręgu czyścowym, gdzie pokutują pyszni. Jego synem był Bellincione, którego synem był Aldighiero II, ojciec poety.
- ↑ W. 103—5. To samo kronikarze: »Wychodzą za mąż w dziesięciu latach i mniej..., daje się po 400 złotych posagu, jakby grochu« (Buti, por. Villani, VI. 70).
- ↑ W. 109—10. Montemalo, dziś Montemario, góra w pobliżu Rzymu; Uccellatoio, góra w pobliżu Florencji; poeta chce rzec, że widok z tej ostatniej góry nie był jeszcze tak pyszny, jak widok na wspaniałe gmachy Rzymu.
- ↑ Bellincion Berti, zacny obywatel florencki, żył w drugiej połowie XII. w.
- ↑ Nerli i Vecchietti, stare rodziny florenckie ze stronnictwa Gwelfów.
- ↑ z Francji, dokąd nie wyjeżdżali jeszcze tak często z towarami kupcy florenccy.
- ↑ O Troi etc., podania i baśni z dziejów tych miast, zastępujące jak widzimy, dzisiejszy skarbiec baśni ludowych.
- ↑ W. 97—127. Cacciaguida sławi prostotę starej Florencji, ograniczonej murami z 1078 r.; nowa, rozleglejsza została murem otoczona 1284 r.
- ↑ Cianghella, spółcześniczka Dantego, z domu Tosa, żona Alidosiego z Imoli, po śmierci męża powróciwszy do Florencji, żyła rozpustnie. — Lapo Saltarello, spółwygnaniec Dantego, prawnik i poeta, człowiek próżny i rozrzutny. Rzecz uwagi godna, jak poeta nie oszczędza ludzi żyjących.
- ↑ W. 136—7. O Elizeuszu i Moroncie niema wzmianek historycznych. — Ojczyzną Alighierich, od których Dante wziął nazwisko, była Parma, Ferrara lub Werona.
- ↑ z cesarzem Konradem. Zdaje się, że Dante pomieszał Konrada III., który wyprawił się do Ziemi świętej w 1147 r., z Konradem II. (1024—1039), który wojował Saracenów w Kalabrji.
- ↑ V. Sfera Marsa. C. d.
- ↑ Jam zaczął pysznieć. Poeta karci się za chwilową próżność, która go ogarnęła gdy usłyszał chwałę swego rodu.
- ↑ W. 7—9. Chwała ziemska jest jak płaszcz: nożyce czasu wciąż jej uszczuplają, więc potrzeba nadrabiać jej ustawicznie nowymi zacnymi czynami.
- ↑ W. 10—12. Dante mówił zrazu do Cacciaguidy tu, ty, potem z większym szacunkiem voi, wy, którego to terminu (w formie vos) Rzymianie według podania mieli pierwszy raz użyć wobec Juliusza Cezara.
- ↑ W. 13—15. Beatrycze uśmiechnęła się dając znak Dantemu, aby zaniechał etykiety w niebie, podobnie jak w romansie prozaicznym Lancelot z jeziora (znanym z epizodu Paola i Franczeski) dama Mallehault kaszlem ostrzegła królowę Ginewrę o niebezpieczeństwie.
- ↑ W. 23—27. Dante chce się dowiedzieć, kto byli jego przodkowie; kiedy Cacciaguida urodził się i ilu mieszkańców posiadała wówczas Florencja, mająca za patrona św. Jana Chrzciciela; wreszcie jakie były wówczas jej najznakomitsze rody.
- ↑ łacińską mową. Tak większość tłómaczy: »nie tą naszą mową spółczesną« oryginału. Inni rozumieją: starszym językiem włoskim, — ale dla Dantego starszą włoszczyzną była właśnie łacina.
- ↑ W. 34—39. Obieg płanety Marsa według podręcznika astronomii Almagesta trwa 686 dni z ułamkiem, przeto urodzenie Cacciaguidy wypadłoby na rok ab incarnatione 1091. Inni zam. trzydziesty czytają: trzeci, w takim razie data byłaby 1106 r. Do peryfrazy poetyckiej użyty został znak Lwa, jako odpowiedni Marsowi.
- ↑ W. 40—45. Dante nie wiedząc nic o przodkach Cacciaguidy, wymija zręcznie odpowiedź, daje tylko do poznania, że ród jego należał do bardzo starych, gdyż zamieszkiwał środkową dzielnicę Florencji, tj. sestiere di Porta san Piero, niedaleko Via Calzaioli. W dzień św. Jana Florentczycy urządzali gonitwy konne w stronę Arna. Ostatnią dzielnicą, którą napotykały konie w biegu, była brama św. Piotra.
- ↑ W. 46—48. Według określenia Cacciaguidy, właściwy gród sięgający od Baptisterium do Starego Mostu gdzie niegdyś stał posąg Marsa, liczył za jego czasów 6000 mężczyzn zdolnych do noszenia broni (za Dantego 30.000). Z tego jednak »całość owczarni« obliczyć się nie da, chyba że się równie przyjmie pięćkroć mniejszą liczbę mieszkańców, co uczyni 14.000.
- ↑ W. 49—57. Dante arystokrata jest tego mniemania, że przyczyną upadku Florencji jest mieszanie się krwi szlacheckiej z chłopską lub mieszczańską. — Campi, Certaldo, Figghine, sioła toskańskie. — Galluzzo i Trespiano, wioski oddalone jedna o dwie, druga o trzy mile od Florencji. — Chłop z Aguglion, tj. Baldo z A., który w 1311 r. nastawał na wyłączenie Dantego z amnestji. — Signa, zamek pod Florencją, skąd pochodził Fazio dei Morubaldini, prawnik, słynny matacz.
- ↑ W. 58—66. Gdyby papież nie toczył wojny z cesarzem, trwałby ład w dziedzictwach starych rodów: Conti nie sprzedaliby swego zamku Florentczykom, Cerchi siedzieliby dalej w dolinie Sieve, Buondelmonti nie przenieśliby się do Florencji, aby tam dać początek wojnie Gwelfów i Ghibellinów. Niejeden także wzbogacony mieszczuch wracałby tam, gdzie jeszcze jego dziad był żebrakiem.
- ↑ W. 70—72. Duże zwierzę pada łatwiej niż małe i potulne; duże miasto jest mniej zwrotne w ataku i obronie niż małe.
- ↑ W. 73—75. Luni nad rzeką Makrą i Urbisaglia w Marchii ankońskiej, — dawne miasta, które już za czasów Dantego stały w ruinie. — Chiusi w dolinie Chiany i Sinigaglia w Romanii, miasta chylące się wówczas do upadku.
- ↑ W. 76—81. Groźba rzucona Florencji, że jej potęga upadnie, choć może dopiero w późnych pokoleniach.
- ↑ W. 82—3. W wiekach śr. wiedziano o wpływie księżyca na przypływ morza, ale sądzono, że to »sfera księżyca« ruchem swym przyciąga morze.
- ↑ W. 88—108. Poeta wymienia najstarsze rody florenckie, wertuje jak gdyby »złotą księgę« szlachty. — Brama obciążona podłością, to jest Porta San Piero, gdzie mieszkała familia Cerchich, gwałtowników i zmienników. Familia Pressa dobiła się już urzędów publicznych; familia Galigaio już została podniesiona do stanu rycerskiego. — Ci co korca się sromają są Chiarmontesi, z których jeden popełnił oszustwo w urzędzie celnym, wyciągnąwszy klepkę z korca używanego do mierzenia soli i ciągnął zyski z tego fałszerstwa.
- ↑ W. 110—11. w złotych kulach. Lamberti, którzy pierwsi przyjęli do herbu złote kule (palle), byli podówczas ozdobą państwa.
- ↑ W. 113—14. Chwalebnie żyły także rody Visdominich, Tosinghów i Cortigianów, patronów kościoła biskupiego we Florencji, których potomkowie w nim gospodarzą podczas wakansu stolicy biskupiej.
- ↑ Zgraja zuchwała, aluzja do Adimarich.
- ↑ dąsał się Ubert Donati, tj. na Bellinciona Bertiego, który swą drugą córkę wydał za jednego z Adimarich.
- ↑ W. 124—6. Rzecz dziwna. Jedni tłómaczą: Ktoś mógłby wątpić, że ród Peruzzich jest tak starożytny, a jednak od niego wzięła nazwę najstarsza brama miejska. Inni: Rzecz nie do wiary, dawna skromność Florencji, która nie rujnowała się na pyszne bramy.
- ↑ W. 127—132. Wszystkie rody pieczętujące się herbem Hugona Wielkiego, margrabiego Toskany, zmarłego w dzień św. Tomasza 1106 r. otrzymały od niego przywileje szlacheckie. Między nimi jednak Giano della Bella, używający tegoż herbu z dodatkiem złotej frendzli, stawał po stronie ludu przeciw szlachcie.
- ↑ W. 133—137. Importuni i Gualderotti mieszkali w dzielnicy Borgo Santo Apostolo, która uniknęłaby zamieszek, gdyby Buondelmonti nie przenieśli się do Florencji. Uniknęłoby się sporu z rodziną Amidei, i zabójstwa Buondelmontiego i wynikłej stąd w następstwie wojny Gwelfów i Ghibellinów. Buondelmonti zerwał małżeństwo z panną z rodu Amideich, aby ożenić się z córką Gwaldrady Donati; bracia porzuconej panny, mszcząc się hańby, zamordowali go. Bogdajby raczej, powiada poeta, utonął w rzeczce Emie, płynącej na drodze między jego zamkiem Montebuono a Florencją. Śmierć jego jest przedstawiona jako ofiara, którą trzeba było złożyć Marsowi, dawnemu patronowi Florencji.
- ↑ W. 152—4. lilii kwiaty, herb Florencji, — na insygniach wojennych nigdy wówczas nie były odwracane przez szyderstwo zwycięzców szczytem na dół, jak się to zdarzało później w czasie wojen domowych, — ani też nigdy nie plamiły się krwią.
- ↑ V. Sfera Marsa. C.d. Cacciaguida.
- ↑ W. 1—3. Poeta z takim niepokojem pragnął dowiedzieć się prawdy jak Faeton, gdy bieżał do matki swej Klimeny dowiedzieć się, czy rzeczywiście jest synem Apollina, czego mu zapierał Epafos, syn Jowisza. Apollo, upewniwszy go w tem, pozwolił mu objawić jakieś życzenie; Faeton zażądał wozu słonecznego, który stał się przyczyną jego zguby. Odtąd ojcowie nie ulegają tak łatwo prośbom dzieci. Porów. Ovid. Metam. I. 748., II. 328.
- ↑ W trójkącie może mieścić się tylko jeden kąt rozwarty. Godna uwagi, że w III. cz. B. K. poeta używa chętnie porównań i przenośni z dziedziny najbardziej abstrakcyjnej, jaką jest matematyka, por. II. 97; XIII. 51, 102 i t. d., równocześnie jednak przenośni najbardziej materjalnych, np. V. 37; XVII. 23; XXVI. 88 i t. d.
- ↑ W. 22—3. słyszałem wyrazy — Srogie, tj. przepowiednie smutnego losu. W Piekle, X. 79 i XV. 61, oraz w Czyścu, VIII. 133—9.
- ↑ W. 40—1. Lecz się z przedwiedzą boską nie przymierzy — Zdarzeń konieczność. Zdanie trudno zrozumiałe, boć jeżeli Bóg wie że coś się zdarzy, to widzenie tego przyszłego zdarzenia każe przypuszczać jego rzeczywistość. Chodzi tu o pogodzenie predestynacji z dogmatem wolnej woli: św. Tomasz w Summie, I. 14, 13. czyni to powiadając, że oczom Boga przedstawiają się zdarzenia nie jak nam, w kolejnem następstwie, ale wszystkie razem, gdyż Jego poznanie liczy się na wieczność.
- ↑ W. 46—8. Hipolyt, syn Tezeusza musiał opuścić Ateny, wypędzony potwarczem oskarżeniem Fedry. O tułaczce poety patrz we Wstępie.
- ↑ gdzie Chrysta się sprzedaje, okrutnie szydercze określenie Rzymu. Należy przypomnieć, że akcja poematu toczy się w 1300 r. tj. dwa lata przed wypędzeniem Białych.
- ↑ W. 70—2. Pierwsza gościna. Większość komentatorów przez Wielkiego Lombarda rozumie Bartłomieja della Scala w Weronie. — Ptak święty, orzeł nad schodami w herbie Scaligerów.
- ↑ Chłopięciem jest brat młodszy Bartłomieja, Can Grande, urodzony pod znakiem Marsa, 9 marca 1291.
- ↑ W. 82—3. Zasłynie cnotą w latach młodzieńczych, nim jeszcze papież Klemens V. zawiedzie cesarza Henryka VII. (w 1312 r.), zapraszając go do Rzymu, a potem go odstępując.
- ↑ Że stan zamienią biedni i bogaci, tj. że biedni zbogacą się, a ciemięzcy ludu zbiednieją.
- ↑ Lecz nie głoś. Poeta zostawia drogę otwartą przyszłym nadziejom (niestety, nieziszczonym), lecz nie chce występować w pysznej roli proroka.
- ↑ W. 112—4. Poeta przypomina przepowiednie dawniej słyszane, por. P. X, 79; XV, 61; Cz. XI, 140.
- ↑ skryty i nieznany korzeń, tj. przykładom branym z osób małoznacznych i nieznanych.
- ↑ V. Sfera Marsa. C. d. VI. Sfera Jowisza. Książęta mądrzy i sprawiedliwi.
- ↑ Myśl odmień. Beatrycze pociesza poetę przyrzeczeniem rychłej pomsty.
- ↑ W. 28—30. piątem piętrze drzewa. Metafora ze świata roślinnego: Raj, — drzewo: konary wznoszące się piętrami, — sfery niebieskie; liście, — życie wieczne; owoce, — dusze ciągle nowo przybywające. Drzewo czerpie swe soki, swój byt nie z dołu, lecz z góry od Boga.
- ↑ iskra chyża, — błyskawica.
- ↑ Razem, tj. równocześnie usłyszał wezwanie i obaczył zstępującego ducha.
- ↑ Fryga kręci się podcinana biczem; takim motorem dla owych dusz była radość.
- ↑ W. 40—8. Wilhelm d’Orange, rycerz, potem mnich, bohater epopei starofrancuskiej. — Renouart, olbrzym pogański, który przyjąwszy chrześcijaństwo, walczył przy boku Wilhelma; prototyp włoskiego Morganta. — Gotfryd z Bouillonu, wódz pierwszej wyprawy krzyżowej, pierwszy król Jerozolimy. — Robert Gwiskard, rycerz normandzki, książę Apulii i Kalabrji, pogromca Saracenów, um. 1085 r. Wszyscy wyżej wymienieni byli bojownikami wiary w starym i nowym Testamencie.
- ↑ w jasności złagodzonej zbladła. Poeta wzleciał w sferę Jowisza, gwiazdę natury umiarkowanej między gorącością i szkarłatem Marsa, a chłodem i bielą Saturna. To przejście odbiło się równie na twarzy Beatryczy.
- ↑ W tej Jowiszowej żagwi, w oryg. giovial »jowialny«, na oznaczenie wesela duchów zagrzanych miłością.
- ↑ w kształcie abecadła. Według nowego pomysłu poety dusze układają się w ogniste litery, wypisując sobą zdanie z Ksiąg mądrości Salomona: Miłujcie sprawiedliwość, którzy sądzicie ziemię. (I. 1).
- ↑ głowę orlicy i szyję. Orlica, symbol sprawiedliwości, której źródłem powaga cesarska. Na kształt jej składają się duchy sprawiedliwych władców; wskazanie symboliczne, że wszelka władza ziemska powinna być poddana cesarstwu rzymskiemu, które jest fundamentem sprawiedliwości.
- ↑ co się formą czyni. Forma w znaczeniu scholastycznem: istota; trudny ten ustęp, różnie tłómaczony, może oznaczać: która każdemu niebu nadaje znamię właściwe.
- ↑ W. 115—17. Duchy ogniste wypisujące sobą werset: Diligite, świadczą symbolicznie, że prawo ziemskie jest owocem wpływów sfery Jowisza, tj. intelligencyj, aniołów, które mu przewodzą.
- ↑ W. 127—136. Inwektywa przeciw papieżowi Bonifacemu VIII., według innych przeciw Janowi XXII., który zbyt łatwo rzucał klątwy pozbawiając wiernych uczestnictwa w stole pańskim i zbyt interesownie je zdejmował. Wizerunek św. Jana Chrzciciela był bity na złotej monecie florenckiej.
- ↑ VI. Sfera Jowisza. C. d. Orzeł cesarski.
- ↑ W. 11—12. Wszystkie głosy zlewały się w jeden, nie tracąc przecież swojej odrębności.
- ↑ Chwała niebieska jest wyższa nad wszelkie pragnienia.
- ↑ która to strawa. Jest nią to piekące zagadnienie, czy poganin może być zbawiony, o czem dalej, w. 70 i nast.
- ↑ On, co przyłożył cyrkiel swój w granice — Świata, — wspaniałe określenie Boga, — budowniczego kuli ziemskiej.
- ↑ słowo, mądrość boża.
- ↑ duch ten, co był stworzeń głową: Lucyfer.
- ↑ W. 49—88. Poeta stwierdza nieprzeniknioność tajników sprawiedliwości bożej i nie pozwala dochodzić jej skrytych pobudek. Pismo św. głoszące, że Bóg jest sprawiedliwy i dobry, powinno wystarczyć człowiekowi do rozwiązania wszelkich wątpliwości.
- ↑ Przed czy po wzięciu człowieczej natury. Przed narodzeniem Chrystusa trzeba było ufać w jego przyjście, po narodzeniu trzeba było uwierzyć w jego boskość.
- ↑ W. 106—148. W przeciwieństwie do pogan cnotliwych poeta karci niecnych chrześcian, przedstawiając najwyższego Sędzię, jak zapisuje ich grzechy w księdze uczynków. — Jest to straszny przegląd złych władców chrześcijaństwa ówczesnego. — Cesarz Albrecht skarcony za najazd Czech 1304 r.; król francuski Filip Piękny, który zginął na polowaniu, za fałszowanie monety; — król angielski Edward I. i szkocki Robert za wojny prowadzone dla zysku. Królem hiszpańskim jest Ferdynand IV., czeskim Wacław IV. — Grzechy kulawego Karola II., króla Neapolu i Jerozolimy będą znaczone literą M (mille, tysiąc), podczas gdy dobre czyny tylko Jotą, tj. jedynką (J); — królem »wyspy ognistej«, Sycylii jest Fryderyk II. — Wuj jego, to Jakób, król Balearów, zaś brat, to Jakób II., król Aragonu. — Król Portugalu, to Dionizy Rolnik; — król Norwegii, Akon VII.; — król Dalmata, Urozjusz I. — Węgry byłyby szczęśliwe, gdyby nie były w przyszłości gnębione jak za poprzedników panującego wówczas Andrzeja III.; równie Nawarra byłaby szczęśliwsza, gdyby Pireneje ustrzegły ją przed panowaniem francuskiem. Jak wkrótce Nawarra, tak obecnie jęczą już miasta Cypru pod jarzmem Henryka II. de Lusignan, okrutnika, podejrzanego o otrucie własnego brata.
- ↑ VI. Sfera Jowisza. C. d.
- ↑ W. 1—12. Poeta przyrównywa zjawienie się nowych duchów do stopniowego wybłysku gwiazd po zachodzie słońca.
- ↑ Kochanie, — Miłość najwyższa.
- ↑ W. 31—36. Figura orła jest do poety obrócona z profilu, niby herb na tarczy. Oko i jego oprawa składają się z sześciu duchów najsprawiedliwszych. Dziwność tego pomysłu, jakim jest orzeł mówiący, wykracza poza prawidła utarte estetyki a odpowiada dziwności całego Raju. Piękno złożone na ofiarę doniosłym symbolom.
- ↑ W. 37—42. Ducha świętego lutnista, król Dawid teraz wie, że obok łaski bożej zasługą własną zdobył sobie niebo.
- ↑ W. 43—8. ten co cieszył wdoweńkę, tj. cesarz Trajan; porów. Czyściec, X. 73. Wie jak ciężko płaci się pogaństwo, bywszy parę wieków w Piekle. Wedle podania, cesarza Trajana miał z piekieł wymodlić św. Grzegorz, wskrzesiwszy go i nawróciwszy.
- ↑ W. 49—54. Ezechiasz, król judzki, usłyszawszy od proroka Jezajasza o blizkiej śmierci, uprosił sobie u Boga zwłokę piętnastoletnią.
- ↑ W. 55—60. Cesarz Konstantyn w dobrym zamiarze przeniósł stolicę, a więc także orły wojskowe, księgi praw, do Byzancjum, pozostawiając Rzym papieżom. Na tę »donację« Dante skarży się bardzo często w B. K.
- ↑ W. 61—3. Wilhelm II., dobry król Sycylii jest opłakiwany po śmierci, podczas gdy na Karola Kulawego i Fryderyka II. Sycylia płacze za życia.
- ↑ Ryfeusz trojański, wspomniany w Eneidzie, II. 329 i nast. Dante może umyślnie wybrał tę mało znaną osobistość, aby na niej wskazać, jak nieodgadnione są zamiary boże.
- ↑ W. 76—7. obraz wieczystej woli, — Orzeł.
- ↑ A co to za dziwo? Dante zdumiewa się, spotykając w Raju dwu pogan: Trajana i Ryfeusza i w niecierpliwości rzuca pytanie, które dla duchów przezierających jego myśl, było zbyteczne.
- ↑ W. 94—6. Parafraza słów. ewang. św. Mateusza, XI, 12: »Królestwo niebieskie gwałt cierpi, a gwałtownicy porywają je«. Miłość ludzka i nadzieja zwyciężają wolę nieba, które chce być zwyciężone, a to zwyciężenie jest właśnie jej zwycięstwem.
- ↑ Z trzech niewiast brał moc przy swoim chrzcie świętym, to jest z wiary, nadziei i miłości; one zastąpiły mu chrzest rzeczywisty. Poeta przedstawił je obok symbolicznego Wozu, w Czyścu, XXIX. 121.
- ↑ VII. Niebo Saturna. Drabina ognista. Duchy kontemplatywne. Piotr Damian.
- ↑ Semele, córka Kadmosa zachciała oglądać kochanka swego Jowisza w całym majestacie i spłonęła od jego blasku.
- ↑ Pod piersiami Lwa. Poeta nie zapomina, iż jego wizja odbywa się w miesiącu marcu, kiedy Saturn stoi w znaku Lwa.
- ↑ Król dawnego bytu. Okres Saturna był zwany »złotym wiekiem« ludzkości.
- ↑ drabina. Wizja poety jest odbiciem widzenia Jakóbowego. Drabina symbolizuje podnoszenie się duchów kontemplatywnych ku oglądaniu Boga.
- ↑ W. 34—9. Jak kawki. Jedno z owych porównań, świadomie trywialnych, których poeta używa na uzmysłowienie rzeczy mistycznych.
- ↑ z tej samej przyczyny. Jak nie zniósłby spotęgowanego uśmiechem piękna Beatryczy, podobnie ludzkim zmysłem nie zdzierżałby cudnej muzyce tej sfery. Nowy sposób poetycki wyrażenia coraz to większej rozkoszy Raju.
- ↑ W. 83—102. Poeta kładzie ogromny nacisk na niedocieczoność pobudek Przeznaczenia; nie roztrząsa ich żadnem rozumowaniem scholastycznem, naznaczając tutaj metę dociekliwości człowieka. Duch opowiada, w jaki sposób otrzymuje rozkaz boży, ale nie tłómaczy, dlaczego został wybrany na posła.
- ↑ W. 106—111. Catria, przełęcz w Appeninach środkowych między Gubbio a Pergola. Pod nią stał klasztor Kamedułów, gdzie przebywał Piotr Damianus, doktór Kościoła, pustelnik, potem kardynał i biskup Ostji (1007—1072). Uroczysty sposób wprowadzenia tej postaci jest jednym z licznych dowodów skłonności poety do kontemplacji i ascezy w ostatnim okresie życia. Tem tłómaczy się równie gwałtowny wybuch przeciw świeckości kleru w wierszach następnych.
- ↑ W. 121—3. Tercyna czytana i tłómaczona rozmaicie: jedni nazwę »Pustelnika« odnoszą do Piotra Damiana, inni do Piotra degli Onesti, żyjącego w klasztorze Santa Maria del Porto pod Rawenną.
- ↑ Cephas, Kaifasz, tj. apostoł św. Piotr; Vas electionis, — św. Paweł.
- ↑ runął okrzyk, — okrzyk oburzenia.
- ↑ VII. Niebo Saturna. C. d. VIII. Niebo gwiaździste. Kościół tryumfujący. Św. Benedykt.
- ↑ Ujrzysz ją. Przepowiednia odnosi się do jakiegoś zdarzenia spółczesnego, może do uwięzienia papieża Bonifacego VIII. w Anagni, 1303 r.
- ↑ Krążków sto, cyfra oznaczająca mnogość duchów.
- ↑ największy z rajskich klejnotów, — św. Benedykt, założyciel reguły i słynnego klasztoru na Monte Cassino (528 r.) w królestwie Neapolu. Św. Benedykt zburzył świątynię Apollina i nawrócił lud tamtejszy do chrześcijaństwa.
- ↑ Św. Romuald degli Onesti, z Rawenny, założyciel zakonu Kamedułów (956—1027); św. Makary aleksandryjski, uczeń św. Antoniego, pustelnik z nad Nilu (um. 404 r.). Inni rozumieją św. Makarego egipskiego, pustelnika Libii (um. 391 r.).
- ↑ Św. Benedykt nie chce odsłonić się poecie; może oznacza to symbolicznie, że kontemplacja wymaga ćwiczenia.
- ↑ regułę kopiując, psowa pergaminy, tj. zna jej literę, ale nie wypełnia należycie.
- ↑ własność biedactwa. Majątek kościelny jest tylko »depozytem«; właścicielami jego są ubodzy, wedle słów św. Bernarda: Facultates ecclesiarum patrimonia sunt pauperum. Dante z ducha franciszkańskiego bardzo żarliwie trwa przy tym poglądzie i głosi go ustawicznie.
- ↑ W. 94—5. Cuda znane ze starego Testamentu: Księgi Jozue III. 14—17 i Exod. XIV. 21—9.
- ↑ W. 112—20. Z licznych gwiazd VIII. nieba, poeta za przedmiot swej wizji wybiera Bliźnięta, tj. konstellację, pod którą się urodził (w. 115—16) i której zawdzięcza swój talent pisarski (w. 114).
- ↑ w wielkim zachwycie, w oryg. al passo forte. Inni rozumieją chwilę śmierci.
- ↑ sfer siedem — I glob. Wspaniała retrospekcja przebytej drogi z maleńkim globem ziemskim u krańca wszechstworów, pomysł zdumiewający jasnowidztwem i śmiałością, jeśli się zważy pojęcia W. śr. czyniące ziemię najważniejszym tworem świata.
- ↑ W. 139—147. Córa Latony, — Diana, tj. Księżyc; — syn Hyperiona, Słońce; — syn Maji, Merkury; — córka Diany, Wenera. — Jowisz krąży między chłodnym Saturnem a gorącym Marsem.
- ↑ A potem w oczy spojrzałem mej świętej. Przejmująca antyteza.
- ↑ VIII. Niebo gwiaździste. C. d. Zjawienie Chrystusa i Marji.
- ↑ W. 11—12. Beatrycze utkwiła oczy w stronę południka, w jego punkt najwyższy; tam bowiem miał ukazać się Chrystus. Słońce dobiegłszy w południe najwyższego punktu nieba, zda się posuwać najpowolniej.
- ↑ W. 19—21. Rzesze z tryumfu Chrysta, — święci wywalczeni niebiosom przez śmierć krzyżową; ziarno wyłuskane w toku sfer, — duchy ludzkie, ubłogosławione wpływem sfer niebieskich.
- ↑ wbrew swojej naturze. »Każda rzecz ma swoją miłość«, powiada Dante w Convito, III. 3. Ta miłość prze ją ku miejscu właściwemu; tak ogień dąży ku górze; spadanie piorunu w dół jest jego zboczeniem, jego grzechem.
- ↑ zdzierżysz patrzeć, jak mój uśmiech pała. Dotąd Beatrycze nie wypiększała się uśmiechem w obawie, aby poeta nie spłonął jak Semele (por. R. XXI. 4).
- ↑ Polyhymnia wymieniona tu z osobna jako muza liryki, tj. poezji ekstatycznej.
- ↑ Patrz indziej. Już po raz wtóry Beatrycze napomina go w ten sposób. Por. R. XVIII. 21.
- ↑ W. 73—5. Róża, — Marja; lilije, — apostołowie i święci.
- ↑ Żagiewka, archanioł Gabryel, zataczając radosne kręgi wkoło jej głowy, tworzył aureolę z ognia.
- ↑ W. 100—5. niebiańska lira, — archanioł śpiewający na cześć Marji, rozsiewa radość, która pochodzi z bożej Rodzicielki.
- ↑ W. 112—20. Płaszcz królewski, spowijający sobą wszystkie sfery, tj. primum Mobile, sąsiadujący z samym Bogiem, był wyniesiony tak wysoko, że poeta nie dojrzał nawet jego dolnego brzegu. Ku niemu i po zań, do empireum podniosła się Marja w swym wieńcu anielskim, za swojem plemieniem, tj. za Chrystusem.
- ↑ W. 130—2. Skrzyniami, skąd rozsypały się po ziemi zdrowe ziarna, są duchy świętych, dziś ciężarne dobrym plonem, tj. pełne ubłogosławienia.
- ↑ babilońską niewolą jest życie doczesne.
- ↑ Ten co ma klucze, św. Piotr, występujący w pieśni następnej.
- ↑ VIII. Niebo gwiaździste. C. d. Św. Piotr.
- ↑ Bractwo, — zgromadzenie świętych.
- ↑ W. 4—5. on, tj. Dante. Tem, co się z chleba waszego odkruszy. Dante parafrazuje własne słowa z Convivio, I, 1.
- ↑ skrą błysł żywszą, z radości, że może zadowolić pragnienie poety.
- ↑ Wytrysnął promień. Jest nim św. Piotr.
- ↑ przez morskie otchłanie, po morzu Tyberjadzkiem, według ew. św. Mateusza, XIV.
- ↑ W. 43—45. Ponieważ do nieba weszło wielu dla swojej żarliwej wiary (święci Wyznawcy), wypada, aby i poeta złożył swoje wyznanie.
- ↑ W. 61—3. Brat twój, — św. Paweł apostoł, który nawrócił Rzymian do prawa bożego, tj. do chrześcijaństwa.
- ↑ W. 64—78. Wiara jest podstawą nadziei, każącej ufać w rzeczy przyszłe; jest też jedynym dowodem na tajemnice rozumem niezbadane.
- ↑ Nie byłyby tam potrzebne doktory. Dante zdaje się tutaj zaczepiać zasadę scholastycyzmu, którego dążnością było tłómaczyć rozumem nawet te tajemnice, gdzie jedynie wiara dawała rozwiązanie.
- ↑ Perła prawowita, tj. Wiara.
- ↑ Starych i nowych pergaminów, tj. Pisma św.
- ↑ dla których nie kowała stali, które nie były dziełem przyrodzonem.
- ↑ Łaska w zaloty idąca (w oryg. che donnea) do myśli twojej, tj. pozwalająca myśli twojej sądzić jasno i trafnie.
- ↑ stopy bardziej rące, św. Jana. Wprawdzie św. Jan pierwszy przybieżał do grobu Chrystusowego, ale św. Piotr pierwszy zstąpił do grobowca. Porów. ewangielię św. Jana, XX, 3—6.
- ↑ to źródło moje. Jedni rozumieją tutaj: dogmat Trójcy św., drudzy: Ewangielię, — w miarę odmienności poglądów na kierunek Dantego, mniej lub więcej scholastyczny lub ewangieliczny.
- ↑ VIII. Niebo gwiaździste. C. d. Św. Jakób.
- ↑ Ziemia i niebo przykładały dłoni, tj. wiedza ludzka i wiedza boska, filozofia i teologia. Możnaby też rozumieć: natchnienie płynące z łaski boskiej i poetycka wyobraźnia człowiecza.
- ↑ Zwycięży srogość. Poeta zna wielkość swego dzieła i ufa, że przez nie wróci w tryumfie do ojczyzny; marzenie, któremu zaciekłość stronnicza nie dała się urzeczywistnić.
- ↑ W. 10—12. Przez akt wiary został chrześcijaninem, a w Raju za takiż akt wiary św. Piotr po trzykroć osnuł go płomieniem swej radości.
- ↑ W. 13—15. Wystąpił naprzód z grona w którem jaśniał św. Piotr.
- ↑ W. 17—18. Rajskim magnatem jest św. Jakób Apostoł, którego kościół w Compostelli, w Galicji hiszpańskiej, był w wiekach średnich sławnem miejscem pielgrzymek.
- ↑ W. 29—30. któryś pisał dzieje — Źródeł hojności, tj. obfitości łask niebieskich. Aluzja do listu św. Jakóba, I. 5: »A jeśli który z was potrzebuje mądrości, niech prosi od Boga, który obficie wszystkim dawa«.
- ↑ W. 31—34. Chrystus Pan świadkami cudów swoich i przemienienia uczynił św. Piotra, Jakóba i Jana, jakoby wyobrazicieli trzech cnót kardynalnych. Porów. ew. św. Mat. XVII. 1.; Łuk. VIII. 51. etc.
- ↑ rajskich baronów. Poeta używa obficie przenośni ze sfery stosunków feudalnych swego wieku.
- ↑ w skrach naszego Słońca. Święci czerpią wszechwiedzę z obliczności boskiej, więc i św. Jakób w niej jak w zwierciedle ogląda skryte myśli Dantego.
- ↑ W. 53—4. Dante wielokrotnie zalicza się do Kościoła wojującego. Por. R. V, 117.
- ↑ Dwa punkty inne. Beatrycze odpowiedziała w zastępstwie poety na pytanie pierwsze: »jak bardzo się kwieci nadzieją jego dusza«; on sam powiada, czem jest ta cnota i skąd się mu bierze.
- ↑ W. 70—2. Z licznych gwiazd, tj. od świętych i doktorów Kościoła, najbardziej jednak z pieśni Dawidowych, jak z ps. IX. II. »I niech ufają w Tobie, którzy znają imię Twoje«.
- ↑ W. 87—95. co ciebie tuszyć nauczyła. Św. Jakób zapytuje o przedmiot nadziei. Dante odpowiada, że nadzieją jego jest wniebowzięcie duszy i ciała po zmartwychwstaniu, według proroctwa Jezajasza LXI. 7.: »w ziemi swej posiędą tyle dwoje, wesele wieczne mieć będą« i według Objawienia św. Jana, VII. 9. i nast.: »przyobleczeni w szaty białe«.
- ↑ Sperent in te, początek psalmu Dawida.
- ↑ W. 101—3. Zjawia się św. Jan w tak świetnej jasności, że gdyby w konstellacji Raka znajdowała się gwiazda tak jaskrawa, czas od połowy grudnia do połowy stycznia byłby dniem nieprzerwanym.
- ↑ Pelikana, — Chrystusa.
- ↑ Dante próżno spodziewał się oglądać w ciele ukochanego apostoła miłości; św. Jan powiada, że tylko Jezus Chrystus i Marja zostali z ciałem wzięci do nieba.
- ↑ VIII. Niebo gwiaździste. C. d. Św. Jan. Pierwszy człowiek.
- ↑ Tchnął duch, — św. Jana Apostoła.
- ↑ Ananiasz zdjął ślepotę z ócz Szawła. Patrz Dzieje Ap., IX. 10 i nast.
- ↑ W. 16—18. Na pierwsze pytanie św. Jana: kto jest przedmiotem twej miłości, Dante odpowiada: Ilekroć we mnie obudzi się pragnienie miłosne, celem jego jedynym jest Bóg.
- ↑ W. 23—45. Św. Jan pyta jakie są pobudki jego miłości Boga. Dante odpowiada: Rozum i objawienie: pierwszy działa dowodami filozoficznymi, drugiem jest nauka Arystotelesa (inni rozumieją Platona), a także księgi Mojżeszowe (Exod. XXXIII. 19: »Ja wszystko dobro tobie pokażę«), wreszcie Apokalipsa, I. 8: »Jam jest Alpha i Omega«.
- ↑ W. 49—66. Czyja moc?... Poza rozumem i objawieniem, do miłości pobudzają go jeszcze sprawy świadczące o mądrości i dobroci Boga.
- ↑ Ilą się zębów miłość w ciebie wpija? Metafora nie dziwna temu, kto zna język Pieśni nad pieśniami i mistyków, np. św. Bonawentury.
- ↑ Chrystusowego orła. Orzeł jest symbolem św. Jana ewangielisty.
- ↑ bujne gałązki: stworzenia ziemskie. Po miłości Boga miłość bliźnich i całej przyrody. Tę miłość ostatnią, nową w W. śr. Dante wyraża nie tak naiwnie jak św. Franciszek, nazywający ogień i wodę »bratem i siostrą«, ale zapomocą metafory.
- ↑ pierwsza dusza męża, tj. Adama.
- ↑ Pierwsze niewiasty były równocześnie córkami i synowemi Adama.
- ↑ W. 134—6. Jot, inicjał wyrazu Jehovah: według innych symbol kabalistyczny Boga. — Eli, hebrejskie imię Boga.
- ↑ W. 109—142. Dante pragnie dowiedzieć się: 1) jak dawno od chwili obecnej Adam został wprowadzony do Raju ziemskiego, czyli: wiele lat upłynęło od stworzenia człowieka; 2) jak długo pozostawał w Raju; 3) w czem leżała jego wina; jakim językiem mówili pierwsi rodzice. — Adam odpowiada: Przyczyna jego wygnania była ważniejsza niż skosztowanie owocu w dosłownem znaczeniu; było nią wyrywanie się poza granice natury ludzkiej, chęć dorównania Bogu. Na ziemi żył lat 930; w Otchłani bawił lat 4302, razem 5232. Według Euzebiusza Chrystus urodził się 5200 lat po stworzeniu świata. — Trudność określenia pierwszego języka Dante wymija zręcznie powiadając, że zaginął przed rozpoczęciem budowy Babelu, a jest w tem ostrożniejszy niż filologowie starożytni i średniowieczni. Co do czwartego wreszcie pytania, z astronomicznych wskazówek wypadłoby, że Adam bawił w Raju tylko 7 godzin.
- ↑ VIII. Niebo gwiaździste. C. d. IX. Niebo kryształowe.
- ↑ W. 1—2. Święci śpiewają hymn dziękczynny: Chwała Ojcu etc.
- ↑ Cztery pochodnie: Św. Piotr, Jakób, Jan i Adam.
- ↑ W. 13—15. Gwiazda Jowisza zazwyczaj biała, pokraśniała z gniewu, nawzajem gwiazda Marsa pobladła.
- ↑ to miejsce moje — w obliczu Chrystusa sieroce. Ton i poniekąd treść tego namiętnego ustępu przypominają proroctwo Jeremiasza VII. 4, 11. Inwektywa jest zwrócona do papieża Bonifacego VIII, którego Dante uważa za uzurpatora stolicy apostolskiej.
- ↑ Linus i Cletus, według tradycji pierwsi następcy Piotra św.
- ↑ Sykstus, Pius, Kalikst, Urban, biskupi rzymscy II. i III. w., męczennicy.
- ↑ armia roztargana, Gwelfi i Ghibellini.
- ↑ Klucze. Wojsko papieskie od r. 1229 nosiło godło kluczów na sztandarach.
- ↑ z Kaorzanem Gaskończyk, papieże Jan XIII. i Klemens V.
- ↑ nie osłaniaj. Dante umacnia prawo swego posłannictwa, tłómacząc je rozkazem niebieskim.
- ↑ Słońce stoi na Koziorożcu w połowie stycznia.
- ↑ W. 79—87. Przedziwnej piękności określenie momentu i miejsca, w których poeta obecnie się znajduje: Zawisnąwszy w konstellacji Bliźniąt czyli w południku Jerozolimy (porów. Raj, XXII. 112 i nast.), odbył drogę o 90° ku zachodowi, skąd widzi Ocean Atlantycki poza Kadyksem i brzeg afrykański, gdzie to Jowisz porwał Europę. Tymczasem słońce, które miał wprzód pod stopami, posunęło się o jeden znak Zodjaku, ku Bykowi i część wschodnia ziemi zaczęła zachodzić w cień.
- ↑ Myśl do mej pani lecąca w zaloty, por. R. XXIV. 118. Rzadki u Dantego wypadek dwukrotnego użycia tej samej przenośni.
- ↑ Z gniazda Ledy, tj. z konstellacji Kastora i Polluksa, synów Ledy, poeta przelata w niebo kryształowe czyli Primum mobile, sferę najrozleglejszą i najszybszą.
- ↑ Tak jednolite. W sferze poprzedniej poeta odróżnił konstellację Bliźniąt; tutaj z powodu jednolitości sfery nie mógł rozeznać punktu, w którym się zatrzymał.
- ↑ W. 106—108. Wszelki ruch bierze początek w Primum mobile, który toczy wszystkie sfery wokoło ziemi nieruchomej, będącej środkiem świata (dla Dantego i jego spółcześników nie ulegało to jeszcze wątpliwości).
- ↑ W. 110—14. Prócz z Myślą bożą. Każde niebo porusza się w wyższem niebie; to ostatnie jest poruszane miłością bożą, a zawarte jest w niebie miłości i światła, tj. w empireum.
- ↑ W. 118—20. Śmiała metafora. Ruch będący miarą czasu tutaj ma swoje źródło niewidzialne, a sam widzialny jest w sferach niższych.
- ↑ Chciwości! Poeta gromi ziemskie zabiegi człowieka, nie pozwalające mu zająć się wysokiemi tajemnicami.
- ↑ W. 136—138. Córa płanety, tj. natura ludzka, córa słońca, z jasnej i czystej przemienia się w ciemną i występną. Inni przez »córę słońca« (duchowego) rozumieją Kościół.
- ↑ W. 142—8. Poeta przepowiada jeszcze raz karę bożą, która nastąpi, zanim Styczeń zacznie przypadać na porę wiosenną. Według kalendarza Juliańskiego rok ma 365 dni i 6 godzin, czyli jest mniejszy o 13 minut od roku astronomicznego. Błąd ten został sprostowany przez papieża Grzegorza XIII; różnica kalendarzy wynosi dzisiaj jak wiadomo, dni 13; gdyby trwała dalej, to styczeń po tysiącach lat przypadłby istotnie na miesiące wiosenne.
- ↑ IX. Niebo kryształowe. C. d. Hierarchie niebieskie.
- ↑ W. 1—21. Poeta wpatrzony w Beatryczę spostrzegł w jej źrenicach przejaskrawy punkt świetlny, a obróciwszy się, ujrzał go rzeczywiście w przestrzeni. Punkt ten, nieskończenie mały, bo niematerjalny, jest symbolem jedności i niepodzielności Boga, a widny jest nie bezpośrednio, tylko przez odbicie w oczach Beatryczy — teologii.
- ↑ W. 25—39. Dziewięć tęcz krążących wokoło Jedności, — to są hierarchie niebieskie; tem jaśniejsze i szybsze, im bliżej Boga.
- ↑ Dosłownie z Arystotelesa Metaf. XXX, 7: »Od tego pierwiastka zależy niebo i przyroda«.
- ↑ koło, co go prawie tyka, — najbliższa Boga sfera Serafinów.
- ↑ W. 46—78. Poeta ma wątpliwość następującą: Ponieważ sfery planetarne Księżyca, Merkurego, Wenery etc. są odbiciem kół anielskich, które obecnie ogląda, ruch ich powinienby być równorzędny: najszersze koło anielskie powinnoby krążyć najszybciej, — tymczasem dzieje się przeciwnie. Beatrycze objaśnia: W świecie materji najwięcej dobra mieści w sobie sfera najszersza; w świecie duchów odpowiada jej krąg najbliższy Boga, ruch jego zatem musi być najszybszy i tak odpowiednio w dalszych kręgach. Mając to na uwadze spostrzeże się między kołami a ich ruchem zgodność zupełną.
- ↑ Gdy z Boreasza wiatr powieje miększy. Z trzech wiatrów wiejących od północy, najłagodniejszy we Włoszech jest wiatr północno-zachodni.
- ↑ Aluzja do legendy o wynalazcy szachów i o nagrodzie, jakiej żądał od króla perskiego.
- ↑ W. 109—10. Za drogę do najwyższej rozkoszy niebiańskiej Dante uważa kontemplację, widocznie pod wpływem mistyków: św. Bernarda i Bonawentury oraz Hugona i Ryszarda de St. Victor.
- ↑ Barana nocny znak. Jesienią, w porze padania liści słońce znajduje się w znaku Wagi; przeciwległa jej konstellacja Barana świeci wtedy w nocy.
- ↑ Mowa o dziele Pseudo-Dionyzego Areopagity p. t. De caelesti hierarchia. Papież Grzegórz W. układał inaczej te stopnie anielskie, równie jak sam Dante w Convito, II. 6. (anioły, archanioły, trony; — państwa, mocy, księstwa; — mocarstwa, cherubiny i serafiny).
- ↑ że mu ktoś dyktował, tj. z natchnienia św. Pawła, który je oglądał jeszcze za życia w zachwyceniu.
- ↑ IX. Niebo kryształowe. C. d.
- ↑ W. 1—6. Poeta określa moment milczenia Beatryczy rachunkiem astronomicznym. Milczała przez chwilę tak krótką, przez jaką słońce i księżyc, jedno stojące w znaku Barana, drugi naprzeciwko w znaku Wagi, niejako równoważą się na linii horyzontu, poczem jedno zniża się i zachodzi, drugi zaś podąża w górę.
- ↑ W. 14—15. mógł wyrzec: istnieję, tj. aby Bóg jaśniejąc odczuwał własne istnienie. (Jam jest, którym jest). Inni tłómaczą: aby jasne twory wyłonione z Boga (aniołowie) radowały się samoświadomością bytu.
- ↑ nowe kochania, tj. aniołów.
- ↑ W. 22—36. Ciało czyli materja czysta, to jest natura; forma czysta, to jest aniołowie, oraz forma złączona z materją, to jest człowiek, wyszli z myśli bożej równocześnie; a równocześnie były dla nich postanowione prawa istnienia: substancje aktywne, to jest aniołowie zostali umieszczeni w górze; substancje równocześnie aktywne i passywne, przyjmujące z góry a oddające dołem, — tj. kręgi niebieskie zostały umieszczone w pośrodku między Bogiem a naturą; wreszcie substancje passywne, tj. człowiek i przyroda stworzyły świat niższy, leżący pod pierwszem niebem księżycowem.
- ↑ W. 37—42. Św. Hieronim w Liście I. 2. daje do zrozumienia, że aniołowie istnieli na wiele wieków przed stworzeniem świata. Dante twierdzenie przeciwne opiera na Piśmie św. np. Eccles. VIII. 1: »Który żywie na wieki, wszystko wobec (tj. razem, simul) stworzył«, oraz na tem rozumowaniu, że niepodobna, aby dźwignie ruchu mogły tak długo istnieć bezczynne.
- ↑ W. 56—7. w doskonałym tworze, tj. w Lucyperze, strąconym do środka ziemi.
- ↑ Łaska boska musi być zdobyta spółdziałaniem człowieka: zasada arcykatolicka, z którą się rozminął protestantyzm.
- ↑ W. 70—84. Dante zbija twierdzenie, jakoby aniołowie posiadali pamięć podobną do pamięci ludzkiej. Posiadają oni jedynie »poznanie przeszłości«, lecz pamięci nie potrzebują, gdyż oglądają wszystko w Bogu.
- ↑ Bindowie i Kuby. W oryg. Lapi e Bindi; pierwsze skrócone z Jacopo, drugie z Ildebrando, imiona bardzo pospolite w owym czasie we Florencji.
- ↑ W. 94—126. Poeta gromi mędrków objaśniających uczenie prosty tekst Pisma św., oburza się też na zły obyczaj kaznodziejów, wplatania do kazań żartów i anekdot często nieskromnych.
- ↑ W. 130—35. Liczba aniołów jest niezmierzona; Daniel prorok określa ją ogólnikowo, VII, 10: »Tysiąc tysięcy służyło mu, a po dziesięć tysięcy kroć sto tysięcy stało przy nim«.
- ↑ W. 136—145. Światło boże łączy się z każdym aniołem w sposób odmienny, więc i stopień miłości aniołów ku Bogu jest różny. Tem tłómaczą się hierarchie anielskie. Poeta podziwia wielkość Boga, który uczyniwszy z siebie tyle zwierciadeł, tj. tylu aniołów i przeglądając się w każdym, przecież zostaje jeden i niepodzielny.
- ↑ Niebo empirejskie. Bóg, aniołowie, święci. Róża mistyczna.
- ↑ W. 1—9. Starożytni obliczali obwód ziemi na 24 tys. mil, więc gdy w odległości 6 tys. mil od Italii było południe, to w Italii był poranek. Poeta na przykładzie gwiazd blednących i znikających o świcie przedstawia kolejno znikanie chórów anielskich. Słońca przejasna służebna, to jest Jutrzenka.
- ↑ wsnutym w to, co sam osnuwa. Punkt świetlny, jako symbol Boga, mieści się w ognisku sfer; jako Bóg, sam je w sobie mieści.
- ↑ W. 38—40. z najszerszej włości — W jaśnię duchową, tj. z Pierworuchu w niematerjalne niebo empirejskie. Temu ostatecznemu wzlotowi odpowiada takie spotęgowanie się piękna Beatryczy, że poeta już nie znajduje wyrazu na jego oddanie.
- ↑ W. 43—45. obu wojsk, tj. aniołów i świętych, — tych ostatnich w postaci jak po zmartwychwstaniu.
- ↑ W. 52—4. wita błyskiem każdą świécę: Bóg każdą duszę wstępującą do nieba błyśnięciem sposobi do najwyższych widzeń. Słowa te wymawia Beatrycze już niewidzialna oczom poety, olśnionym światłością.
- ↑ światłość w postaci potoku, wizja przypominająca ustęp Apokalipsy XII. 1.: »I ukazał mi rzekę wody żywota, jasną jako kryształ«. Jasnym potokiem jest łaska oświecająca.
- ↑ W. 64—6. Iskrami są aniołowie, kwiatami święci. Nie objaśniam tu drobiazgowo symboliki tego obrazu, aby nie zacierać piękności jego artystycznej.
- ↑ Napić się musisz, tj. rozjaśnić wzrok światłością bożą.
- ↑ zwiastuny — cienie. Rzeka, iskry (topazy), kwiaty nie są rzeczywistością, ale zwiastunami symbolicznymi cudów, które poeta za chwilę ma oglądać. Oczy jego nie są jeszcze dość hartowne, aby w nie patrzeć bezpośrednio.
- ↑ Kula, niezmierzony glob światłości.
- ↑ W. 94—9. Tak się zmieniły. Napełniony łaską poeta przejrzał: w miejsce symbolów ukazała się mu szczera jawa. Wyraz widziałem wracający po trzykroć oznacza symbolicznie, że najwyższa rozkosz boskiej ekstazy wynikła poecie z kontemplacji.
- ↑ W. 100—14. Pod światłością, która padała z góry ogromnym kręgiem, szerszym niż obwód słońca i przeglądała się w szczycie Pierworuchu, poeta spostrzega kształt Róży zwężającej się ku dołowi a złożonej z duchów błogosławionych; po przez topiel blasków, z góry na dół i z dołu do góry przepływają wciąż aniołowie, pośrednicy między Bogiem a świętymi.
- ↑ białych szat, wedle widzenia w Apokalipsie, VII. 13.
- ↑ już niewiele dusz. Beatrycze powiada, że wnet Raj się wypełni i nastanie dzień ostateczny. W wiekach średnich raz w raz oczekiwano końca świata.
- ↑ W. 133—8. dusza Henryka VII. zmarłego 1313 r. Dante przeznaczał mu w niebie miejsce tak wysokie, ile że pokładał w nim nadzieję zbawienia Italii.
- ↑ W. 139—48. Wspomnienie cesarza wywołuje w nim jeszcze raz gniew przeciw Kurji rzymskiej, a zwłaszcza przeciw papieżom Klemensowi V. i Bonifacemu VIII. (więźniowi z Anagni). Ten umarł w 1303 r., ów zaś niedługo po cesarzu Henryku, 1314 r. Rzecz znamienna, że straszna groźba kary, opisanej w XIX. pieśni Piekła, jest ostatniem słowem wyszłem z ust Beatryczy, która po niem wznosi się na swoje miejsce w glorji niebieskiej.
- ↑ Niebo empirejskie. Bóg, aniołowie i święci.
- ↑ W. 2—4. Pierwszy poczet, to święci, — drugi, to aniołowie.
- ↑ W. 16—18. Aniołowie skrzydłami garnęli z góry pokój i pogodę i znosili ją świętym.
- ↑ W. 31—3. Helice, nimfa, przemieniona w konstellację zwaną: wielkiej Niedźwiedzicy. Synem jej był Arcturus, główna gwiazda konstellacji. Okrąża ona biegun północny w jednej dobie.
- ↑ gmachom Lateranu. Na Lateranie stały najpiękniejsze pałace cesarzów rzymskich.
- ↑ Z florenckich granic w kraj oddany Panu. Kontrast pełen sarkazmu.
- ↑ mąż siwobrody, św. Bernard, opat z Clairvaux (1091—1153), doktór Kościoła, duch kontemplatywny. Jak Matylda w Czyścu, p. XXX zastąpiła poecie Wirgiliusza, tak św. Bernard zastępuje Beatryczę. Symbolicznie znaczy to, że do ostatecznych objawień potrzebna jest nie wiedza boska, teologia, ale miłosne zapatrzenie, będące według mistyków ostatnim stopniem podniesienia ducha.
- ↑ Weronika, vera ikon, wizerunek twarzy, rzekomo Chrystusowej, na chuście przechowywanej w kościele św. Piotra w Rzymie.
- ↑ Punkt ujrzę. Na szczycie Róży mistycznej ma swą siedzibę Marja, matka boża. Św. Bernard miał do M. B. szczególne nabożeństwo.
- ↑ dyszel zaprzęgu, — nb. słonecznego. Poeta oznacza tak stronę wschodową.
- ↑ sztandar miru. Silniejszy blask oznaczający miejsce M. B., jak sztandar królewski oznacza stanowisko króla w czasie bitwy.
- ↑ w żarów jego żary, tj. w Matkę B.
- ↑ Niebo empirejskie. Skład Róży mistycznej.
- ↑ W. 1—39. Pod tronem Marji rzędem ku dołowi siedzą: Ewa, Rachela (obok Beatryczy), Sara, Rebeka, Judyta, Ruth, tworząc granicę między starym a nowym Testamentem. Do tamtego należą: Adam, Mojżesz, patryjarchowie, królowie, prorocy, którzy są zbawieni, bo uwierzyli w przyjście Chrystusa. Naprzeciw Matki B. siedzi Jan Chrzciciel, pod nim św. Franciszek, św. Benedykt, św. Augustyn, tj. założyciele zakonów, nowi wodzowie wojska Chrystusowego; stanowią równie granicę między starym a nowym Testamentem i tworzą linię prostopadłą a równoległą do szeregu niewiast żydowskich. Po jednej stronie wszystkie miejsca są zajęte; po drugiej stoją jeszcze krzesła próżne, lecz ich już niewiele. Beatrycze n. b. siedzi na granicy, po stronie nowego Zakonu.
- ↑ W. 40—8. W pośrodku Róży biegnie linia horyzontalna; pod nią jest siedziba małych dziatek obu zakonów. Zostały zbawione przez zasługę swych rodziców; różny stopień ich szczęśliwości św. Bernard tłómaczy większą lub mniejszą obfitością łaski, która im się dostała z niedocieczonej woli Boga.
- ↑ W. 67—9. Obrazem tej dowolności wyboru bożego są Ezaw i Jakób, synowie Izaaka i Rebeki. Por. Gen. XXV. 22.
- ↑ W. 76—84. Trzy epoki: do Abrahama wystarczała wiara rodziców, tj. wiara w przyszłego Chrystusa; potem obrzezanie, wreszcie chrzest.
- ↑ W. 85—6. lica do Chrysta podobne, tj. oblicze Matki B.
- ↑ święte Myśli, tj. aniołów.
- ↑ Miłość, — Archanioł Gabryel.
- ↑ W. 119—26. Pani dostojnej sąsiedzi, — Adam i św. Piotr; jeden w dzielnicy starego, drugi nowego Zakonu. Adam siedzi po prawicy, św. Piotr po lewicy; według dosłownego pojmowania tekstu, za którym też idą komentatorowie, wydawałoby się, że porządek jest odwrotny, że św. Piotr siedzi po prawej, jako że nowy Zakon jest dostojniejszy od starego. Co do mnie sądzę, że poeta liczy od patrzącego, dziwneby było bowiem, aby tym razem przerwał porządek hierarchiczny, którego się trzyma w całym poemacie, przedstawiając duchy według ich dostojeństw.
- ↑ Ten co — we łzach widział — Oblubienicę, tj. św. Jan Apostoł.
- ↑ Wódz ludu, — Mojżesz.
- ↑ Łucja, symbol łaski oświecającej. Ją to Matka B. posłała do Beatryczy, która ze swej strony na pomoc poecie wysłała Wirgiliusza. Por. Piekło, p. II.
- ↑ czas uśpienia. Poeta zaznacza raz jeszcze, że cała jego podróż zaświatowa była wizją; świadomie stawia B. K. w rzędzie wizji średniowiecznych, jak wizja św. Pawła, Tundala i t. p. i nadaje jej tym sposobem cechę popularną.
- ↑ Niebo empirejskie. C. d. Wizja Trójcy św. Zachwycenie.
- ↑ Dziewico Matko, Córo swego Syna: antytezy tchnące barokiem, który jednak nie razi wobec wzniosłości tematu.
- ↑ Żar pragnień w sercu przyciszam. Przedziwny moment ukojenia jeszcze przed dopięciem najwyższej rozkoszy, odmiennie od żądz ziemskich, które nawet nasycone pozostawiają po sobie tęsknotę.
- ↑ sybilskie zagadki. Wyrocznie Sybilli kumejskiej były wypisywane na liściach; wiatr wpadający do groty rozpraszał je i mącił jasne orzeczenia.
- ↑ iżby mię oślepił. Poeta utonął wszystek w blasku bożym, dlatego straciłby wzrok, gdyby się nagle ocknął w innem świetle.
- ↑ W. 85—91. Poeta ogląda stosunek wzajemny zjawisk, które zmysłom wydają się luźnemi, oraz poznaje prawo powszechne, które je wiąże. Poznaje też, czem są: Treść, przymiot, przejawy, substantia, accidens, habitus, — trzy składniki wszelkiego bytu.
- ↑ W. 94—6. Rozkosz ogromna wyniesiona z oglądania Boga nie mogła taką pozostać w pamięci i musiała zbladnąć, jak pamięć owej pierwszej wyprawy, którą oglądało morze.
- ↑ W. 109—45. Poeta pragnąc usymbolizować tajemnicę Trójcy św., przedstawia ją w szeregu mieniących się obrazów, ostrzegając równocześnie przed mniemaniem, jakoby to zjawiska się mieniły: mienił się jego wzrok, który więc naprzód obaczył niby trzy tęcze równego obwodu, ale barwy różnej, jakby odbite jedna z drugiej. A potem w tęczy środkowej, w świetle odbitem zjawił mu się wizerunek twarzy człowieczej, tj. w Słowie bożem ujrzał naturę boską Chrystusa. Na stosunek tych dwu natur i na ich związek wzajemny pragnął znaleźć formułę, jak na kwadraturę koła. Lecz próżno dociekał, gdy wtem został jakgdyby rażony gromem i wybłysło mu najwyższe poznanie. Zaczem pragnienie jego i wola potoczyły się ruchem zgodnym z miłością bożą.