Boska komedja (Dante, 1909)/Czyściec/Pieśń XXVII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Boska komedja II. Czyściec |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1909 |
Druk | W. L. Anczyc i Spółka |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Edward Porębowicz |
Tytuł orygin. | Divina Commedia |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron |
PIEŚŃ XXVII.[1]
1 Słońce tak stało, jak kiedy się świtemSwych pierwszych blasków na Golgocie jarzy; 4 A nurt Gangesu południe rozparzy[2].Dzień już uchodził; prawie w tejże chwili 7 Stanął u ognia, tam gdzie stok się chyli:Błogosławiony, mówił, sercem czysty,[3] 10 »Wprzód was ukąsać musi żar ognisty,Duszyczki święte, chcące do tej bramy: 13 Tak śpiewa do nas, którzy się zbliżamy;Więc ja się cały w pomieszaniu słonię, 16 Twarz pochyliwszy na splecione dłonie,Poglądam w ogień i w mej wyobraźni 19 Aż towarzysze, świadki mej bojaźni,Zwrócą się do mnie: »Synu, próżna trwoga! 22 Rzecze Wirgili. »Wszak z Otchłani progaNa Geryjonie[5] przewiozłem cię snadnie, 25 Choćbyś lat tysiąc w tych płomieniach na dnieGorzał i płonął jako wiór paździerzy, 28 Jeśli dowodów żąda, nim uwierzyTwój ludzki rozum, to pozbądź wątpienia, 31 Obacz się w trwodze, ocknij z przerażeniaI przejdź bezpieczny skróś ognia powodzi«... 34 Kiedy się spostrzegł, że próżno podwodzi,Nieco zmieszany rzekł: »Widzisz, mój synu, 37 Jak po spełnieniu rozpacznego czynuNa imię Tisby Piram[6] wzniósł powieki, 40 Tak jam zmiękł nagle i do mej OpiekiObróciłem się, słysząc to w pamięci 43 Mistrz się uśmiechnie i głową pokręci,Mówiąc mi: »Jakże? długo-ż będziem stali?« 46 Potem wszedł pierwszy w głąb ogniowej fali.»Idź ty ostatni!« Stacyjusza wzywa. 49 Gdym się tam znalazł, do płynnego szkliwaByłbym rad skoczył[7], tusząc, że ochłódnę, 52 On umilając wędrowanie trudne,O Beatryczy mówił mi natchniony. 55 Głos jakiś wabił nas od tamtej strony;Wyszliśmy[8], w dźwiękach jego zatopieni, 58 Pójdźcie tu do mnie[9] ubłogosławieni!Nucił z pośrodka blasku, co jaśnieje 61 »Słońce zapada, barwa dzienna mdleje;Nie przystawajcie, lecz krok pilcie chyży, 64 Na wschód szła droga w granitowej nyży:Ja nieprzeźroczą osobą chłonąłem 67 Ledwie po schodach z nimi iść zacząłem,Gdy wszyscy troje, widząc jak cień pierzchnie, 70 Więc zanim nieba rozległe powierzchnieUjednostajnią się w ciemnym kolorze 73 Z kamiennych schodów czynim sobie łoże;Chęć w nas jest żywa, lecz sobą nie włada: 76 Jak to kóz trzódka szczęśliwa i radaDniowi, po skałach żeruje i hasa, 79 W cieniu, gdzie słońca gorącość przygasa,Pozostawiona śród tego wywczasu 82 Albo jak owczarz, co wewnątrz szałasuCzuwa patrzący na owieczki swoje, 85 Takeśmy byli naówczas my troje:Ja niby owca, oni moi stróże, 88 Wąziutki skrawek nieba świtał w górze,Gwiazd było tędy widać migotanie: 91 A kiedy dumam i poglądam na nie,Sen mię ogarnął; sen, przed wschodem słońca 94 W chwili gdy dniowi wysłana za gońcaCytera[11], gwiazda miłości, poranka 97 Przyśniła mi się nadobna młodzianka[12]:Chodzi po łące i kędy kwiat mija, 100 Nucąc: »Kto spyta, wiedz, że jestem Lia;Tu się krzątają palce moje skore, 103 Przed zwierciadełkiem w kwiaty się ubiorę:Siostrzyczka Rachel stroi się, a stroi 106 Ona się wdziękiem pięknych oczu poi,Ja się zaś rąk mych zakrzątaniem cieszę; 109 Już też na wschodzie pierwszy świt się krzesze,Świt pielgrzymowi tem milszy śród drogi, 112 Już też pierzchają cienie na rozłogi,A mój sen z nimi: zerwę się czem skorzéj, 115 »Ród ludzki trudy niepomierne łożyW poszukiwaniu, gdzie jest jabłoń słodka[13]: 118 Takiemi słowy Wirgili mię potka;A były dla mnie tak lube i świeże, 121 Zatem ochotę z ochotą sprzymierzęIścia ku szczytom i wyruszam śmieléj, 124 Gdyśmy za sobą wszystkie schody mieliI przestąpili stopień ostateczny, 127 I rzecze: »Ogień doczesny i wiecznyPoznałeś, synu; wstąp na ziemię jasną, 130 Rozsądkiem wiodłem cię i sztuką własną,Teraz twój zapał niechaj ci przewodzi; 133 Widzisz to słońce, co przed tobą wschodzi?Widzisz te krzewy i kwiaty i zioła, 136 Nim przyjdzie Ona, w oczach znów wesoła,Co płacząc ciebie, zeszła w padół cienia, 139 Nie czekaj głosu mego, ni skinienia:Sąd twój dziś wolny, pewny, niezmącony; 142 — Ja ci udzielam mitry i korony«[14].
|
- ↑ Przejście do Raju ziemskiego.
- ↑ W. 3—4. Ebro, tj. zachodni kraniec ziemi stoi pod Wagą o północy; na krańcu wschodnim jest wtedy południe; na górze czyścowej wieczór, w Jerozolimie poranek.
- ↑ Błogosławieni czystego serca, szóste błogosławieństwo ewangeliczne, którem anioł czystości zaprasza duchy do przejścia przez ogień. Jest to jedyna z mąk czyścowych, której poeta musi się poddać, chcąc dostąpić oglądania Beatryczy.
- ↑ Anioła-psalmisty, śpiewającego po drugiej stronie ognia.
- ↑ Na Geryjonie. Patrz Piekło, p. XVII, w. 91.
- ↑ Piram i Thysbe, tragiczna para kochanków, Romeo i Julia starożytności. Ożenieni wbrew woli rodziców, naznaczyli sobie schadzkę pod drzewem morwowem. Thysbe przybyła pierwsza; lew ją spłoszył; w ucieczce zgubiła zasłonę, którą zwierz poszarpał i zakrwawioną porzucił. Piram przybywszy, w mniemaniu, że kochanka jego nie żyje, odebrał sobie życie; przed skonaniem raz ostatni otwarł oczy, kiedy Thysbe nazwała mu się po imieniu. Ona sama zabiła się obok ukochanego, a morwa z żalu zarumieniła jagody, które wprzód były barwy białej. (Por. Owid. Metam. V, 145 i nast.).
- ↑ do płynnego szkliwa — Byłbym rad skoczył. Określenie w naiwnym stylu średniowiecza. W poemacie Giacomina z Werony p. t.: Babilon miasto piekielne czytamy (w. 86—9), iż czarci rzucają grzesznika do wody tak zimnej, że każdy dzień wydaje mu się rokiem; ale potem przenoszą go w taki ukrop, że radby czemprędzej wracać, skąd był wyjęty.
- ↑ Wyszliśmy. Poeta nie powiada, czy anioł wygładził mu na czole ostatnie P; starło się może w płomieniach ognia.
- ↑ Pójdźcie tu do mnie, słowa, któremi Chrystus wezwie dusze wybrane w dniu Sądu ostatecznego.
- ↑ niezwykle iskrzące i duże, z powodu czystości powietrza i z powodu znacznego ku niebu zbliżenia.
- ↑ Cytera, raczej Cyterea, Wenus tak nazwana od wyspy, w której pobliżu miała urodzić się z piany morskiej.
- ↑ Przyśniła mi się nadobna młodzianka. Znowu sen, który jak sen p. IX, w. 19, ma się sprawdzić w rzeczywistości: Lia zapowiada zjawienie się Matyldy. Lia i Rachel, córki Labana, a żony patrjarchy Jakóba (Gen. XXIX), są symbolami życia czynnego i kontemplatywnego, bogomyślnego.
- ↑ jabłoń słodka, tj. prawdziwe dobro.
- ↑ Ja ci udzielam mitry i korony, tj. koronuję cię na własnego pana i króla, jak papież koronuje cesarzy podwójną koroną. Inni rozumieją: oddaję ci nad sobą samym rząd świecki i duchowy. Wirgiljusz, symbol rozumu ziemskiego, dopełnił swej roli, przywiódłszy poetę do poznania grzechu i pokuty. Własna wola i ochota ma wieść go dalej ku szczęśliwości, a prawdy wyższe, teologiczne odkryje mu Beatrycze.