<<< Dane tekstu >>>
Autor Elwira Korotyńska
Tytuł Cudowna ryba
Pochodzenie Nowe baśnie z 1001 nocy
Wydawca „Nowe Wydawnictwo”
Data wyd. ca. 1931
Druk „Grafia”
Miejsce wyd. Warszawa
Ilustrator anonimowy
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Cudowna ryba.

W pewnem mieście mieszkał bardzo ubogi wyrobnik. Za całe bogactwo miał parę stołków i nędzny tapczan do spania.
Zarobku nie miał a wyżywić siebie, żonę i dwoje dzieci musiał.
Niedość tego, zachorował ciężko i o małoco na tamten świat się nie przeniósł. Ale, że to zwykle tak się dzieje, iż bogacz przy stu doktorach umiera a biedak bez leczenia wyzdrowiewa, Hassan, tak zwał się ów nędzarz, wyzdrowiał i znów męczyć się życiem ubogiem począł.
Razu pewnego, wygłodniały, w podartych łachmanach stanął u drzwi swego mieszkania i na cudne niebo i piękną pogodę patrzał.
A drogą szli właśnie dwaj znani w mieście przyjaciele Saad i Sadi.
Zwrócił ich uwagę stojący u wrót domostwa nędzarz i podeszli do niego, zapytując, czem się zajmuje i dlaczego jest w takiej niedoli.
Hassan, żalił się przed nimi na swój los, opowiadając o wszystkich swych nieszczęściach i zawodach w ciężkiej swej chorobie i smutnej doli.
Saad postanowił mu dopomódz. Dał mu więc kilka sztuk złota, radząc, aby je dobrze użył.
Uradowany Hassan ucałował szatę miłosiernego ofiarodawcy i czemprędzej postanowił w nieobecności żony schować pieniądze a jedną ze sztuk złota użyć na zakupienie żywności.
A że łaknął oddawna kawałka mięsa, przeto wyszedł na miasto, schowawszy uprzednio resztę pieniędzy w zawoju. Było to według niego najlepsze ukrycie skarbu.
Kupiwszy kawałek mięsa i jarzyn wracał Hassan do domu, ciesząc się z góry przyjęciem radosnem swej małżonki, gdy naraz z gór sąsiednich zerwał się orzeł, a widząc kawał mięsa w ręku przechodnia, rzucił się doń, aby je wydrzeć i do gniazda unieść.
Hassan nie chciał na to pozwolić. Wszelkiemi siłami bronił mięsa przed krwiożerczym ptakiem, który widząc, iż mu się to nie uda, zrezygnował z żywności, porywając natomiast zawój z głowy Hassana.
Hassan krzyknął przeraźliwie, zrozumiawszy niestety za późno, że lepiejby było postradać mięso, jak zawój, w którym ukryty był cały kapitał otrzymany od Saada.
Biegł krzycząc za ptakiem, ale ten ani myślał oddać zdobyczy. Frunął na wysokie drzewo i znikł z oczu nieszczęśliwego biedaka.
I znów Hassan był jak i przedtem nędzarzem.
I znów szli w parę miesięcy po tej przygodzie dwaj serdeczni przyjaciele Saad i Sadi i zatrzymali się przed jego chatą.
— I cóż, Hassanie? — spytał Saad — jakżeż ci się wiedzie? Na co obróciłeś dane ci przezemnie pieniądze? Widzę, żeś taki biedak, jak i wprzódy.
Hassan opowiedział całą przygodę, której przysłuchiwał się jeden i drugi z niedowierzaniem.
Byli pewni, że schował pieniądze, aby uchodząc za biedaka, dostać jeszcze trochę monety.
Saad postanowił go wypróbować. Dał mu więc znowu takąż sumę pieniędzy, jak i poprzednio i obiecał zajrzeć do niego za parę miesięcy.
Hassan, nauczony doświadczeniem, nie wkładał już do zawoju, lecz wsunął na dno dzbana, w którym był obrok dla konia, kupowany chętnie przez przejezdnych.
Jedną sztukę złota zabrał ze sobą, aby sprawić żonie niespodziankę, kupując coś z pożywienia.
Tymczasem, podczas jego nieobecności powróciła żona Hassana wraz z dziećmi i oczekiwała z niecierpliwością swego męża, mając nadzieję, że zarobi coś w mieście i choć trochę ryżu dla nich przyniesie.
Podczas tego oczekiwania przyszedł kramarz wędrowny i zapytał, czyby czego nie miała do sprzedania.
Żona Hassana pragnęła cośkolwiek sprzedać, ale nie miała niczego prócz dzbana z obrokiem.
Handlarz i to kupił, aby co kupić i zapłaciwszy odszedł.
Gdy wrócił do domu Hassan, opowiedział żonie o pieniądzach schowanych w dzbanie i o wizycie dwóch przyjaciół.
Zaledwie to powiedział, żona jego zaczęła wydawać okrzyki rozpaczy, bić głową o ścianę, rwać włosy i płakać.
Hassan uspokajał żonę napróżno, aż wypłakawszy się przyznała, że kramarz wędrowny kupił dzban z obrokiem i niewiadomo dokąd się udał.
I znowu byli, jak przedtem ubodzy i znów ciężko pracowali, nie mogąc wyżywić się dostatnio i wzdychali żałośnie, myśląc o stracie pieniędzy.
W parę miesięcy po wypadku ze dzbanem szli znowu obaj nasi znajomi Saad i Sadi koło biednego domostwa Hassana.
Ujrzeli, jak i za pierwszym razem walącą się chatę Hassana i jego przytulonego do ściany.
Stał tak samo nędzny i nieszczęśliwy, jak i przed paru ubiegłemi miesiącami.
— Widzisz, — rzekł Sadi do przyjaciela — na nic się zdały twoje pieniądze, mówiłem ci, że nie pieniądz, ale los szczęśliwy, ale traf pomyślny więcej może dobrego zdziałać od monety.
Chodźmy, dowiedzmy się od Hassana, co stało się z pieniędzmi przez ciebie danemi.
Zbliżywszy się do chaty, powitani zostali przez biedaka i dowiedzieli się, jaki los spotkał pozostawione u niego pieniądze.
— Widzisz, nie mówiłem ci? — szepnął Sadi — nie chciałeś mi wierzyć. Zobaczysz, czy nie sprawdzą się moje słowa...
To mówiąc podszedł do Hassana i rzekł: — Kochany bracie, masz tu dar odemnie: kawałeczek ołowiu, niech ci przyniesie szczęście...
Hassan pokłonił się z podziękowaniem, a gdy odeszli pokiwał głową myśląc: — Kpią ze mnie, nie wierzą temu, co mówiłem! Cóż robić?..
Oddał żonie kawałek ołowiu, ta położyła go na oknie i na tem się skończyło. Nie mówili nic do siebie o tym dziwnym darze, czuli jednak, że z nich zażartowano.
W parę dni potem, mieszkający obok Hassana rybak poszukiwał wszędzie ołowiu, potrzebnego mu do łowienia ryb. Nigdzie, w całem miasteczku nikt go nie posiadał.
Nie był u Hassana ani on ani jego żona, bo nie bywali u siebie nigdy. Bogaty do biednego nie pójdzie.
Zaproponował jednak żonie, aby zaszła do sąsiadów — a nuż mają...
Nie chciało się bogaczce, ale przynaglona przez męża poszła.
Żona Hassana z chęcią oddała kawałek ołowiu, otrzymując wzamian za to obietnicę, że pierwsza ryba złapana przez rybaka będzie jej własnością.
Późnym wieczorem bogata sąsiadka przyniosła obiecaną rybę. Była bardzo duża i mogła doskonale nasycić całą rodzinę.
W nocy żona Hassana zabrała się do oprawiania ryby.
Oczyszczając jej wnętrze zauważyła duży kawał przezroczystego, jak jej się zdawało, szkła.
Wyjęła i oddała dzieciom do zabawy. Dzieci ucieszyły się bardzo, szkło bowiem wydawało blaski nawet w ciemnościach. Krzyk i hałas rozlegał się do późna w nocy, rozbudzając ciekawość w sąsiadach, którzy przyzwyczajeni byli do spokoju panującego zawsze w chacie Hassana.
Wczesnym rankiem sąsiadka Hassana, żona bogatego jubilera przyszła dowiedzieć się z jakiego powodu hałasowano tak w nocy, czy czasem kto nie zachorował.
Żona Hassana wytłomaczyła jej, że przyczyną krzyków radosnych było szkło bardzo piękne, znalezione w wnętrznościach ryby.
Zaciekawiona prosiła o pokazanie, a zobaczywszy poznała, iż był to brylant wielkiej ceny.
Zaraz wyraziła gotowość kupienia go za kilka sztuk złota.
Żona Hassana, nauczona doświadczeniem, choć miała wielką ochotę sprzedać szkiełko, aby módz za to coś pożyteczniejszego kupić, postanowiła czekać na męża.
Gdy przyszedł, opowiedziała wszystko i pokazała mu kamień.
Zrozumiał Hassan przebiegłość sąsiadki, chcącej dać za brylant śmiesznie małą cenę i postanowił dobrze go sprzedać.
Gdy przyszedł jubiler, wyraził mu chęć sprzedania, ale za sto tysięcy sztuk złota.
Targował się długo, aż wreszcie, widząc stanowczość Hassana i bojąc się, żeby nie sprzedał komu innemu, wypłacił żądaną sumę i zabrał ów brylant.
Od tej pory zaczyna się okres dostatku i szczęścia w domu Hassana.
A nietylko jego szczęścia. Szczęśliwi byli wszyscy, którzy go otaczali, każdemu umilał życie i dopomagał w niedostatku. Pamiętał nędzę swą i upokorzenia i dlatego śpieszył ku pomocy każdemu, mając przytem bardzo szlachetne i współczujące serce.
Zdarzyło się, że pewnego poranka szli obaj przyjaciele Saad i Sadi i zauważyli śliczny budynek, otoczony ogrodem i odznaczający się przepychem.
Zdziwieni przystanęli, aby lepiej mu się przyjrzeć, a jednocześnie zapytywali siebie gdzie mieszka teraz biedny Hassan, któremu ostatnio podarowali kawałek ołowiu, jako jałmużnę.
Stojąc przed domem spostrzegli wychodzącego przez furtkę dostatnio ubranego człowieka, który ogromnie im przypominał Hassana.
Zapytali go się, czyj to dom? — Na dźwięk ich głosu, podniósł oczy zapytany i rzucił się do stóp przyjaciół.
Podnieśli go i rozpoznali w nim Hassana.
— Skąd i w jaki sposób doszedłeś do tego stanu? — spytali — i czy to twój dom, przed którym stoimy?
Hassan opowiedział wszystko, w jaki sposób doszedł do zamożności i coraz to chciał dziękować za ich pomoc w podźwignięciu się z nędzy.
Saad uwierzył natychmiast opowiadaniu Hassana, nie wierzący zaś Sadi wciąż przekonywał przyjaciela, że przyczyniły się do tego i pieniądze, które Hassan ukrywał napewno, nie tracił, jak to mówił dla wytłomaczenia swej przeszłej biedy.
Hassan uprosił obu, aby zamieszkiwali u niego przez jakiś czas, rozejrzeli się w okolicy i bytnością swą umilili mu dobrobyt przez nich sprowadzony.
Przyjaciele zgodzili się na to, odpoczywali w dostatkach i ciszy, a popołudniu wychodzili zwykle oglądać śliczne ogrody i sąsiednie okolice.
Razu pewnego wyszli za miasto wraz z synem Hassana i podziwiali ogromne niebotyczne drzewa, rosnące w dużej ilości w tych stronach.
Naraz chłopiec ze zręcznością wiewiórki wskoczył na drzewo. Okazało się, że zauważył duże gniazdo zupełnie puste, chciał więc zajrzeć do wnętrza i zblizka mu się przyjrzeć.
Cóżto było za zdziwienie, gdy w gnieździe, opustoszałem od ptaków znalazł zawój swego ojca.
Rozwinąwszy go, ujrzał kilka sztuk złota, schowanych, które porwał z głowy Hassana ów orzeł.
Przyjaciele zrozumieli, że Hassan mówił prawdę, pozostawało tylko zagadką, co stało się z drugą kwotą pieniędzy, podarowaną mu przez Saada.
I ta jednak zagadka wkrótce została rozstrzygniętą.
Gdy raz stali przed domem, napawając się wonią kwiatów, płynącą do nich z klombów, nadbiegł chłopak, niosąc ów pamiętny dzban z obrokiem, sprzedany przez żonę Hassana kramarzowi.
Obrok potrzebny był dla konia Sadiego i stojąc dotąd w sklepie nieruszony, wpadł znowu w ręce niedawnego właściciela.
Żona Hassana, ujrzawszy ów dzban, wysypała z niego czemprędzej zawartość i wyjęła z tryumfem z dna paczkę z pieniędzmi.
Jakże ucieszył się Hassan, że jest dowód jego prawdomówności i jak zadowolony był Saad, że ani na chwilę nie posądzał Hassana o kłamstwo.
Po wyjeździe przyjaciół, Hassan żył po dawnemu pracowicie, ale wciąż w dostatku i największem jego szczęściem było przyjmować w swych progach obu wiernych przyjaciół.
Brylant, który doprowadził go do bogactwa leżał sprzedany za wysoką cenę przez jubilera w skarbcu sułtańskim i pokazywany był nieraz gościom monarchy, jako okaz niebywałego blasku i wielkości.





Zobacz też edytuj


 
Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Elwira Korotyńska.