Dziady część III/Ustęp/Petersburg

<<< Dane tekstu >>>
Autor Adam Mickiewicz
Tytuł Dziady część III
Redaktor Józef Kallenbach
Wydawca Krakowska Spółka Wydawnicza
Data wyd. 1920
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
PETERSBURG[1]

Za dawnych greckich i italskich czasów
Lud się budował pod przybytkiem Boga;[2]
Nad źródłem nimfy, pośród świętych lasów,[3]
Albo na górach chronił się od wroga:
       5 Tak zbudowano Ateny, Rzym, Spartę. —
W wieku gotyckim, pod wieżą barona,
Gdzie była cała okolic obrona,
Stawały chaty do wałów przyparte;
Albo pilnując spławnéj rzeki cieków
       10 Rosły powoli z postępami wieków.[4]
Wszystkie te miasta jakieś bóstwo wzniosło,
Jakiś obrońca, lub jakieś rzemiosło.[5]

Ruskiéj stolicy jakież są początki?
Skąd się zachciało sławiańskim tysiącom
       15 Leźć w te ostatnie swoich dzierżaw kątki,[6]
Wydarte świeżo morzu i Czuchońcom?[7]

Tu grunt nie daje owoców ni chleba,
Wiatry przynoszą tylko śnieg i słoty;
Tu zbyt gorące lub zbyt zimne nieba,
       20 Srogie i zmienne jak humor despoty!
Nie chcieli ludzie; — błotne okolice
Car upodobał i stawić rozkazał
Nie miasto ludziom, lecz sobie stolicę;[8]
Car tu wszechmocność woli swéj pokazał. —

       25 W głąb’ ciekłych piasków i błotnych zatopów
Rozkazał wpędzić sto tysięcy palów[9]
I wdeptać ciała stu tysięcy chłopów.
Potém na palach i ciałach Moskalów[10]
Grunt założywszy, inne pokolenia
       30 Zaprzągł do taczek, do wozów, okrętów,
Sprowadzać drzewa i sztuki kamienia,[11]
Z dalekich lądów i z morskich odmętów.[12]

Przypomniał Paryż: wnet paryskie place
Kazał budować. Widział Amsterdamy:
       35 Wnet wodę wpuścił i porobił tamy.
Słyszał, że w Rzymie są wielkie pałace:
Pałace stają. Wenecka stolica,
Co wpół na ziemi, a do pasa w wodzie
Pływa, jak piękna syrena-dziewica,
       40 Uderza cara: i zaraz w swym grodzie[13]

Porznął błotniste kanałami pole,[14]
Zawiesił mosty i puścił gondole.
Ma Wenecyją, Paryż, Londyn drugi,
Prócz ich piękności, poloru, żeglugi.[15]
       45 U architektów sławne jest przysłowie:[16]
Że ludzi ręką był Rzym budowany,
A Wenecyją stawili bogowie;
Ale kto widział Petersburg, ten powie,
Że budowały go chyba szatany.[17]

       50 Ulice wszystkie ku rzece pobiegły:
Szerokie, długie, jak wąwozy w górach.
Domy ogromne: — tu głazy, tam cegły,[18]
Marmur na glinie, glina na marmurach;
A wszystkie równe i dachy i ściany,
       55 Jak korpus wojska na nowo ubrany.
Na domach pełno tablic i napisów:
Śród pism tak różnych, języków tak wielu,[19]
Wzrok, ucho błądzi, jak w wieży Babelu.
Napis: »Tu mieszka Achmet Han Kirgissów,
       60 Rządzący polskich spraw departamentem[20]
Senator« napis: »Tu Monsieur Żoko
Lekcyje daje paryskim akcentem,
Jest kuchtą dworskim, wódczanym poborcą,
Basem w orkiestrze, przytem szkół dozorcą«.[21]

       65 Napis: »Tu mieszka Włoch Piacere Gioco.
Robił dla frejlin Carskich salcessony,
Teraz panieński pensyjon otwiera«.
Napis: »Mieszkanie pastora Dienera,
Wielu orderów Carskich kawalera.
       70 Dziś na kazanie wykłada z ambony,
Że Car jest Papież z Boskiego ramienia,[22]
Pan samowładny wiary i sumniénia.
I wzywa przytém braci kalwinistów,
Socynijanów i anabaptystów,
       75 Aby, jak każe Imperator ruski
I jego wierny Alijant, król Pruski,
Przyjąwszy nową wiarę i sumnienie
Wszyscy się zeszli w jedno zgromadzenie«.[23]
Napis: »Tu stroje damskie«; dalej: »Nóty«;
       80 Tam robią: »Dzieciom zabawki«, tam »Knuty«.

W ulicach kocze, karety, landary,[24][25]

Mimo ogromu i bystrego lotu[26]
Na łyżwach błysną, znikną bez łoskotu,
Jak w panorama czarodziejskie mary.[27]
       85 Na kozłach koczów angielskich brodaty
Siedzi woźnica; szron mu okrył szaty,[28]
Brodę i wąsy i brwi; biczem wali;
Przodem na koniach lecą chłopcy mali[29]
W kożuchach, istne dzieci Boreasza:[30]
       90 Świszczą piskliwie i gmin się rozprasza,
Piérzcha przed koczem saneczek gromada,
Jak przed okrętem białych kaczek stada.
Tu ludzie biegą, każdego mróz goni,[31]
Żaden nie stanie, nie patrzy, nie gada;[32]
       95 Każdego oczy zmrużone, twarz blada,
Każdy trze ręce i zębami dzwoni,
I z ust każdego wyzioniona para
Wychodzi słupem, prosta, długa, szara.

Widząc te dymem buchające gminy,[33]
       100 Myślisz, że chodzą po mieście kominy.[34]
Po bokach gminnéj, cisnącéj się trzody,[35]
Ciągną poważnie dwa ogromne rzędy,
Jak processyje w kościelne obrzędy,
Lub jak nadbrzeżne bystréj rzeki lody.
       105 I gdzież ta zgraja wlecze się powoli,
Na mróz nieczuła, jak trzoda soboli? —
Przechadzka modna jest o téj godzinie;[36]
Zimno i wietrzno, ale któż dba o to?
Wszak cesarz tędy zwykł chodzić piechoto[37]
       110 I cesarzowa i dworu mistrzynie!
Idą marszałki, damy, urzędniki,
W równych abcugach: pierwszy, drugi, czwarty,[38]
Jako rzucane z rąk szulera karty,
Króle, wyżniki, damy i niżniki,
       115 Starki i młodki, czarne i czerwone,[39]
Padają na tę i na ową stronę;
Po obu stronach wspaniałej ulicy,
Po mostkach lśniącym wysłanych granitem.
A naprzód idą dworscy urzędnicy:[40]
       120 Ten w futrze ciepłém, lecz na wpół odkrytem,
Aby widziano jego krzyżów cztery:
Zmarznie, lecz wszystkim pokaże ordery;[41]

Wyniosłém okiem równych sobie szuka,
I gruby, pełznie wolnym chodem żuka.[42]
       125 Dalej, gwardyjskie modniejsze młokosy,[43]
Proste i cienkie, jak ruchome piki,
W pół ciała tęgo związane, jak osy.
Daléj, z pochyłym karkiem czynowniki,[44]
Z podełba patrzą, komu się pokłonić,
       130 Kogo nadeptać, a od kogo stronić;
A każdy giętki, we dwoje skurczony:[45]
Tuląc się pełzną, jako skorpijony.[46]
Pośrodku damy, jako pstre motyle,[47]
Tak różne płaszcze, kapeluszów tyle.
       135 Każda w paryskim świeci się stroiku[48]
I nóżką miga w futrzanym trzewiku.[49]
Białe jak śniegi, rumiane jak raki. —[50]
Wtem dwór odjeżdża; stanęły orszaki.
Podbiegły wozy, ciągnące jak statki[51]
       140 Obok pływaczów w głębokiej kąpieli.[52]
Już pierwsi w wozy wsiedli i zniknęli;[53]
Za nimi pierzchły piechotne ostatki.[54]
Niejeden kaszlem suchotniczym stęknie,[55]
A przecież mówi: jak tam chodzić pięknie!

       145 Cara widziałem i przed jenerałem
Nisko kłaniałem i z paziem gadałem!

Szło kilku ludzi między tym natłokiem.[56]
Różni od innych twarzą i odzieniem,[57]
Na przechodzących ledwo rzucą okiem,
       150 Ale na miasto patrzą z zadumieniem.
Po fundamentach, po ścianach, po szczytach,[58]
Po tych żelazach, i po tych granitach
Czepiają oczy: jakby próbowali,[59]
Czy mocno każda cegła osadzona;[60]
       155 I opuścili z rozpaczą ramiona,[61]
Jak gdyby myśląc: człowiek ich nie zwali!
Dumali, — poszli. Został z jedenastu
Pielgrzym sam jeden. Zaśmiał się złośliwie,[62]
Wzniósł rękę, ścisnął i uderzył mściwie
       160 W głaz, jakby groził temu głazów miastu.
Potém na piersiach założył ramiona[63]
I stał dumając i w cesarskim dworze[64]
Utkwił źrenice dwie, jako dwa noże;[65]
I był podobny wtenczas do Samsona,

       165 Gdy zdradą wzięty i skuty więzami,[66]
Pod Filistynów dumał kolumnami.
Na czoło jego, nieruchome, dumne,[67]
Nagły cień opadł, jak całun na trumnę,
Twarz blada strasznie zaczęła się mroczyć;[68]
       170 Rzekłbyś, że wieczór, co już z niebios spadał,
Naprzód na jego oblicze osiadał,
I stamtąd dalej miał swój cień roztoczyć.

Po prawej stronie już pustéj ulicy[69]
Stał drugi człowiek. — Nie był to podróżny;[70]
       175 Zdał się być dawnym mieszkańcem stolicy:
Bo rozdawając między lud jałmużny,
Każdego z biednych po imieniu witał,
Tamtych o żony, tych o dzieci pytał.[71]
Odprawił wszystkich, wsparł się na granicie
       180 Brzeżnych kanałów i wodził oczyma
Po ścianach gmachu i po dworca szczycie;[72]
Lecz nie miał oczu owego pielgrzyma;
I wzrok wnet spuszczał, kiedy szedł zdaleka

Biedny żebrzący żołnierz lub kaleka.[73]
       185 Wzniósł w niebo ręce, stał i dumał długo —[74]
W twarzy miał wyraz niebieskiéj rozpaczy.[75]
Patrzył jak anioł, gdy z niebios posługą
Między czyścowe dusze zstąpić raczy,
I widzi całe w męczarniach narody,[76]
       190 Czuje, co cierpią, mają cierpiéć wieki, —
I przewiduje, jak jest kres daleki
Tylu pokoleń zbawienia: swobody.[77]
Oparł się, płacząc na kanałów brzegu;[78]
Łzy gorzkie biegły i zginęły w śniegu:
       195 Lecz Bóg je wszystkie zbierze i policzy,
Za każdą odda ocean słodyczy.

Późno już było, oni dwaj zostali,
Oba samotni i chociaż odlegli,[79]
Nakoniec jeden drugiego postrzegli,
       200 I długo siebie nawzajem zważali.
Pierwszy postąpił człowiek z prawéj strony:
»Bracie, rzekł, widzę, żeś tu zostawiony
Sam jeden, smutny, cudzoziemiec może.
Co ci potrzeba, rozkaż w Imie Boże;[80][81]

       205 Chrześcijaninem jestem i Polakiem,[82]
Witam cię Krzyża i Pogoni znakiem«.

Pielgrzym, zbyt swemi myślami zajęty,
Otrząsnął głową i uciekł z wybrzeża;
Ale nazajutrz, gdy myśli swych męty
       210 Zwolna rozjaśnia i pamięć odświeża,
Nieraz żałuje owego natręta.
Jeśli go spotka, pozna go, zatrzyma;
Choć rysów jego twarzy nie pamięta,
Lecz w głosie jego i w słowach coś było
       215 Znanego uszom i duszy pielgrzyma. —
Może się o nim pielgrzymowi śniło.





  1. Petersburg. W nagłówku: Petersburg ] R1, R2 niema; Peterzburg O1.
  2. w. 2 pod przybytkiem ] u przybytków R1.
  3. w. 3 pierwotnie w R1: U poświęconych zrodeł albo lasów.
  4. w. 10 powoli ] kwitnęły R1.
  5. w. 12 obrońca ] bohater R1.
  6. w. 15 Leźć ] iść R1.
  7. w. 16 Ob. Objaśnienia Poety.
  8. w. 21—23 w R1: Nie ludzie chcieli ale car rozkazał,
    To jest nie miasto, to tylko stolica,
    Cara zwabiła morska okolica
    Przytem warjant:
    Nie miłe ludziom, lecz te okolice
    Car upodobał i car tu rozkazał
    Stawić nie miasto, lecz sobie stolicę
  9. w. 26 wpędzić ] wsadzić R1.
  10. w. 28 palach ] drzewach R1.
  11. w. 31 Sprowadzać drzewa ] Przywozić drewna R1.
  12. w. 32 Ob. Objaśnienia Poety na końcu.
  13. w. 40 Uderza Cara ] Dziwiła cara R1.
  14. w. 41 Porznął ] Przerżnął R1.
  15. w. 44 Prócz ich ] Oprócz R1.
  16. w. 45 w R1: pierwotnie: Dawno głoszono na ziemi przysłowie.
    sławne ] dawne R1.
  17. w. 49 budowały ] zbudowały R1.
  18. w. 52 tam cegły ] tu cegły R1.
  19. w. 57 pism tak ] liter R1.
  20. w. 60 w R1: Senator, w polskich spraw departamencie.
  21. w. 61—64 w R1:
    Szambellan Cara — napis — tu (Monsieur Joco) Francuz Joco
    Lekeye daje —
    W czystym francuskim, paryskim akcencie,
    (Świadectwo na to ma w swoim patencie)
    I prawem ściga wszystkich szarlatanów,
    Co chcą, prócz niego, ujść za paryżanów.
    Zamiast ww. 66—80 mamy w R1:
    robi kiełbassy dla matki cesarza —
    Napis, Tu luter xiądz s pisma wykłada,
    Że car jest papież i (kościołem) sumnieniem włada.
    (Tu znak modnisi, tam klucze ślusarza — )
    Tam dalej truny anglika grabarza
    Tu składy ostryg, tam przedają struny
    (Tam kapelusze modne, tu bizuny).
    Obok warjant:
    Tu składy wina, tam (handel s banknotów) masek na reduty
    Tu stroje damskie, tam fabryka knutów
    Tu robią stroje damskie, a tam knuty.
  22. w. 71 Boskiego ] Bożego O1.
  23. w. 78 Ob. Objaśnienia Poety.
  24. ww. 81—100 znajdują się w R1 w innym porządku: wierszom 81—92 odpowiadają w R1 wiersze 240—251, a wierszom 93—100 odpowiadają w R1 ww. 232—239.
  25. w. 81 W ulicach ] Tu lecą R1.
  26. w. 82 Na łyżwach błysną, znikną bez ] Śnieg je przesuwa, niesłychać R1.
  27. w. 84 w R1: Jako latarni czarodziejskiej mary.
    (Błyszczące złotem, ubielone śniegiem, pobielane)
    (Błysną i znikną zaledwie dojrzane)
    (Lecą i złotem i śniegiem błyskają)
    (I w dali coraz ciemnieją, znikają)
  28. w. 86 szron mu okrył ] śnieg opruszył R1.
  29. w. 88—92 w R1:
    I kożuchami obwinąwszy nogi
    (Piskliwym głosem krzyczy)
    Wrzeszczą piskliwie — senator — precz z drogi.
    Warjant:
    W kożuchach, istne dzieci boreasza
    Futrem ogromnym obwinąwszy nogi
    Gmin się dokoła cofa i rosprasza.
    (Woz, kuczer, (mosiądz) snieg, (szron) wrzaski i bicze,
    (Błyszczą) Wschodzą i nikną jak sny tajemnicze)
    Wokoło koczow, saneczek gromada
    Jak (u stóp floty) srod okrętów małe kaczek stada.
  30. w. 89 Boreasz — Wicher północny zwał się po grecku boreas.
  31. w. 93 Tu ludzie ] I ludzie R1.
  32. w. 94 stanie ] staje R1.
  33. w. 99 Widząc te ] I widząc R1.
  34. w. 100 Ob. Objaśnienia Poety.
  35. w. 101—106 brak w R1.
  36. w. 107—144 są w innym porządku w R1, a mianowicie: ww. 107—116 = 272—281 R1, 117—137 = 252—270 R1, 138—144 = 271, 282—287 R1, 145—146 brak w R1.
  37. w. 109 piechoto — w R2: piechotą.
  38. w. 112 abcugach = odstępach.
    W równych ] W porządnych R1; abcugach ] cugach R1.
  39. w. 115—116 w R1:
    (Miejscami czarne, białe) czarne i czerwone
    Wszyscy zdają się ciągnąć w jedną stronę
    Wariant: Ciągną koleją w tę i ową stronę.
  40. w. 119 w R1: Idą (piechotą) poważni, wielcy urzędnicy.
  41. w. 122 wszystkim ] ludziom R1.
  42. w. 124 w R1: I pełznie dalej, wolnym krokiem żuka.
  43. w. 125 modniejsze ] wesołe R1.
  44. w. 128 pochyłym karkiem ] pochyłem okiem R1.
  45. w. 131 A każdy giętki ] Każdy pochyły R1.
  46. w. 132 w R1: Jak s podkulonym żądłem skorpiony; w R2: Tając się (lazą) pełzną.
  47. w. 133 Pośrodku ] Pośród nich R1.
  48. Po w. 135 w R2: Te Salamandry północne wiatr piją
    Słotami dyszą i od zimy tyją:
  49. w. 135—136 w R1: A każda (chce) świeci paryskim stroikiem
    I nóżką miga s futrzanym trzewikiem.
  50. w. 137 w R1: Zaczerwienione od mrozu jak raki
  51. w. 139 w R1: Obok powozy płyną jako statki.
  52. w. 140 głębokiej ] dalekiej R1.
  53. w. 141 w R1: Już pierwsi wsiedli i okna zamknęli.
  54. w. 142 piechotne ] piechoty R1.
  55. w. 143 w R1: Nie jeden zmarzły, nieraz w febrze stęknie —
  56. w. 147 w R2: (Szli jacyś).
  57. w. 148 twarzą i ] postawą R1.
  58. w. 151 w R1 zrazu: Po tych koszarach, po tych zamków szczytach; potem jak w tekście.
  59. w. 153 Czepiają oczy ] Siedzą oczyma R1.
  60. w. 154 osadzona ] złożona R1.
  61. w. 155—156 w R1: I czasem w gorę podnoszą ramiona,
    Jak gdyby myśląc — (czy je człowiek zwali) może je ktoś zwali.
    Po tych wierszach inny następuje ciąg w R1, a inny w wydaniach, a mianowicie: R1 298—309 = 185—196; 310—331 = 157—184; 332—339 = 197—204.
  62. w. 158 Pielgrzym sam jeden = Konrad.
    Pielgrzym ] Konrad R1.
  63. w. 161 na piersiach założył ] założył na piersiach R1.
  64. w. 162 w R1. I w pałac cara i w... (wyraz nieczytelny) bagnety.
  65. w. 163 jako dwa noże ] jak dwa sztylety R1.
  66. w. 165 Gdy zdradą wzięty i skuty ] Gdy ślepy, nagi, scisniony R1.
  67. w. 167—168 niema w R1.
  68. w. 169—172: brzmiały pierwotnie w R1 inaczej i uległy tam różnym zmianom:
    Twarz jego dotąd nieruchoma blada
    Ta nagle strasznie, zaczęła się mroczyć
    (Jak gdyby wieczór co w tych)
    Myślałbyś, że noc, która na tę ziemie
    Nagle i szybko jako całun spada
    Na jego twarzy złożyła swe brzemie
    I z niej ma dalej swe cienie wytoczyć
    Naprzód stąpiła na jego oblicze
    W niem założyła państwo tajemnicze
    Z niego dalej ma swój cień rostoczyć.
  69. w. 173 pustej ] cichej R1.
  70. w. 174 drugi człowiek = Oleszkiewicz; ob. dalej ustęp pod tem nazwiskiem.
  71. w. 178 w R1: O żonie jego i o dzieciach pytał.
  72. w. 181 dworca ] twierdzy R1.
  73. w. 184 żebrzący żołnierz lub ] ku niemu żebrzący R1.
  74. w. 185 w R1: Dawał jałmużnę, dumał i stał długo.
  75. w. 186 pierwotnie w R1: A w jego twarzy był wyraz rospaczy.
  76. w. 189 w męczarniach narody ] ludów pokolenia R1.
  77. w. 192 zbawienia — swobody ] swobody — zbawienia R1.
  78. w. 193 w R1: Dumał oparty na fontany brzegu.
  79. w. 198 i chociaż ] nie bardzo R1.
  80. w. 204 rozkaż w imię Boże — wyraźne nawiązanie do przepowiedni X. Piotra, danej Konradowi pod koniec sc. VIII.
  81. po w. 201: Pierwotnie spotkanie dwu samotników kończyło się wierszem 204. Potem na lewym marginesie w R2 wstawił Poeta drobniutkiemi literkami dwa wiersze:
    »Chrześcijaninem jestem i Polakiem,
    Witam cię Orła i Booza znakiem«.
    Było to powitanie wolnomularskie. Oleszkiewicz bowiem był dygnitarzom wolnomularstwa, jako mówca loży Orła Białego w Petersburgu. Powitanie było wedle rytuału drugiego stopnia symbolicznego. Pierwszym stopniem był Jakin (uczeń), drugim Booz (czeladnik), trzecim Mistrz Macbenac. Mickiewicz po namyśle, usunął powitanie wolnomularskie i przemienił wiersz pierwotny na: »Witam Cię Krzyża i Pogoni znakiem« — w czem chciał wyrazić pochodzenie Oleszkiewicza z Litwy. Co do znaków masońskich ob. dzieło X. Stanisława Załęskiego: »O masonji w Polsce«. Wyd. drugie. Kraków 1908. Część druga, str. 27, 33, 50, 210, 237.
  82. w. 205—216 niema w R1.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Adam Mickiewicz.