Kapitał. Księga pierwsza (1926-33)/Dział czwarty. Wytwarzanie wartości dodatkowej względnej/Rozdział jedenasty

<<< Dane tekstu >>>
Autor Karl Marx
Tytuł Kapitał. Księga pierwsza
Podtytuł Krytyka ekonomji politycznej
Redaktor Jerzy Heryng, Mieczysław Kwiatkowski (red. tłum. pol.),
Friedrich Engels, Karl Kautsky (red. oryg.)
Wydawca Spółdzielnia Księgarska Książka,
Księgarnia i Wydawnictwo "Tom"
Data wyd. 1926-33
Druk M. Arct, Warszawa
Drukarnia „Monolit“, Warszawa
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Jerzy Heryng,
Mieczysław Kwiatkowski,
Henryk Gustaw Lauer,
Ludwik Selen
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Rozdział jedenasty.
KOOPERACJA.

Widzieliśmy już, że produkcja kapitalistyczna faktycznie zaczyna się wtedy, gdy ten sam kapitał indywidualny zatrudnia jednocześnie większą, liczbę robotników, gdy więc proces pracy rozszerza swój zakres i poczyna wytwarzać produkty na szerszą ilościowo skalę. Wspólna praca wielu robotników w tym samym czasie, w tem samem pomieszczeniu (lub, jeśli kto woli, na tem samem polu pracy), przy wytwarzaniu tych samych towarów i pod komendą tego samego kapitalisty stanowi punkt wyjścia, zarówno historyczny jak logiczny, produkcji kapitalistycznej. Tak naprzykład rękodzielnia w swej fazie początkowej, pod względem samego sposobu produkcji, różni się od rzemiosła cechowego wyłączne niemal większą liczbą robotników, zatrudnionych jednocześnie przez ten sam kapitał. Warsztat majstra cechowego zostaje tylko rozszerzony.
A więc z początku różnica jest czysto ilościowa. Widzieliśmy już, że masa wartości dodatkowej, wytworzonej przez dany kapitał, równa się wartości dodatkowej, wytworzonej przez pojedynczego robotnika, pomnożonej przez liczbę robotników, zatrudnionych jednocześnie. Liczba ta sama przez się nie wywiera wpływu na stopę wartości dodatkowej, czyli na stopień wyzysku siły roboczej, w stosunku zaś do wytwarzania wartości towarów wogóle wszelka zmiana jakościowa w procesie pracy wydaje się obojętną. Wynika to z samej natury wartości. Jeżeli dwunastogodzinny dzień roboczy ucieleśnia się w 6 szylingach, to 1.200 takich dni ucieleśni się w 6 szyl. ✕ 1.200 = 7.200 szylingach. W pierwszym wypadku w produkcie ucieleśniło się 12 godzin pracy, w drugim 12 ✕ 1.200, czyli 14.400 godzin. Przy wytwarzaniu wartości wielka liczba oznacza tylko wiele jednostek. A więc z punktu widzenia wytwarzania wartości jest zupełnie obojętne, czy 1.200 robotników pracuje oddzielnie, czy też pracuję, oni razem pod komendę jednego kapitalisty.
A jednak w pewnych granicach zachodzi tu zmiana. Praca, uprzedmiotowiona w wartości, jest pracę o jakości społecznie przeciętnej, czyli uzewnętrznieniem przeciętnej siły roboczej. Ale wielkość przeciętna powstaje zawsze jako przeciętna wielu różnych wielkości indywidualnych tego samego rodzaju. W każdej gałęzi przemysłu robotnik indywidualny, Piotr czy Paweł, odchyla się mniej lub bardziej od robotnika przeciętnego. Te odchylenia indywidualne, tak zwane w matematyce „błędy”, znoszę się wzajemnie i znikają, gdy bierzemy większą ilość robotników. Edmund Burke, słynny sofista i sykofant[1], twierdzi, na podstawie rzekomo własnego doświadczenia w roli dzierżawcy rolnego, że nawet w takiej „gromadce”, jak 5 parobków, już zanikają wszelkie różnice indywidualne w pracy, tak że 5 pierwszych lepszych dorosłych parobków angielskich wspólnie wykona w tym samym czasie tę sarnę robotę, co jakakolwiek inna piętka parobków angielskich[2]. Jakkolwiek bądź, jest rzeczą oczywistą, że zbiorowy dzień roboczy większej liczby robotników, zatrudnionych jednocześnie, podzielony przez tę liczbę, jest już sam przez się dniem pracy społecznie przeciętnej. Przypuśćmy, że dzień roboczy pojedyńczego robotnika trwa 12 godzin. Zatem dzień roboczy 12 robotników, zatrudnionych jednocześnie, jest zbiorowym, 144-godzinnym dniem roboczym. A chociaż praca każdego robotnika z tego tuzina odchyla się mniej lub więcej od pracy społecznie przeciętnej, chociaż oddzielny robotnik trochę mniej lub trochę więcej czasu zużyje na wykonanie tej samej roboty, to jednak dzień roboczy każdego pojedyńczego robotnika, jako 1/12 zbiorowego 144-godzinnego dnia roboczego, posiada charakter społecznie przeciętnego dnia roboczego. Dla kapitalisty jednak, zatrudniającego tuzin robotników, dzień roboczy jest zbiorowym dniem roboczym tego tuzina; dzień roboczy każdego robotnika oddzielnie jest dlań jedynie odpowiednią częścią zbiorowego dnia roboczego, bez względu na to, czy danych dwunastu robotników istotnie pracuje łącznie, czy też cały związek między nimi polega jedynie na tem, że pracują dla tego samego kapitalisty. Jeżeli natomiast ta dwunastka robotników dzieli się na 6 dwójek, z których każda jest zatrudniona u jakiegoś majsterka, to wtedy jest rzeczą przypadku, czy każdy poszczególny majster wytworzy tę samą masę wartości, a więc czy zrealizuje ogólną stopę wartości dodatkowej. Zajdą tu odchylenia indywidualne. Jeżeli dany robotnik zużywa na wytworzenie danego towaru czas znacznie dłuższy od społecznie niezbędnego, jeżeli zatem jego indywidualny niezbędny czas pracy — znacznie się różni od czasu pracy społecznie niezbędnego, czyli społecznie przeciętnego, to praca jego nie będzie uznana za pracę przeciętną, ani jego siła robocza — za przeciętną siłę roboczą. Tego rodzaju siła robocza wcale nie będzie sprzedana, lub też będzie sprzedana poniżej przeciętnego poziomu wartości siły roboczej. A zatem pewne minimum zdolności do pracy jest niezbędne, i zobaczymy później, że produkcja kapitalistyczna znajduje sposoby mierzenia tego minimum. Minimum to różni się jednak od poziomu przeciętnego, choć z drugiej strony siła robocza musi być opłacana według swej przeciętnej wartości. To też z naszych 6 majsterków jeden wydębi mniej, drugi więcej niż wynosi ogólna stopa wartości dodatkowej. Nierówności znoszą się wzajemnie dla społeczeństwa, ale nie dla pojedyńczego majstra. Prawo pomnażania wartości wogóle urzeczywistnia się całkowicie w stosunku do pojedyńczego producenta wtedy dopiero, gdy poczyna on produkować jako kapitalista, zatrudniający równo — „nie wielu robotników, a więc gdy od pierwszej chwili uruchomia pracę społeczną przeciętną[3].
Nawet gdy sposób pracy nie ulega zmianie, to przecież równoczesne zatrudnienie większej liczby robotników wywołuje przewrót w przedmiotowych warunkach procesu pracy. Budynki, gdzie robotnicy pracują zbiorowo, składy materjałów i t. d., naczynia, przyrządy, narzędzia i t. p., któremi się robotnicy posługują jednocześnie lub naprzemian — krótko mówiąc, część środków produkcji jest obecnie spożywana zbiorowo w procesie pracy. Z jednej strony wartość wymienna towarów, a więc i środków produkcji, bynajmniej nie wzrasta wskutek lepszego pod jakimkolwiek względem wyzyskania ich wartości użytkowej. Z drugiej strony wzrastają rozmiary środków produkcji, używanych zbiorowo. Izba, gdzie 20 tkaczy pracuje na 20 krosnach, musi być obszerniejsza, niż izba samodzielnego tkacza z dwoma czeladnikami. Ale zbudowanie warsztatu na 20 osób wymaga mniej pracy, niż postawienie 10 warsztatów na każde 2 osoby, i wogóle wartość skupionych masowo i zbiorowych środków produkcji nie wzrasta proporcjonalnie do ich rozmiarów i do ich użytecznego wyniku. Środki produkcji, używane zbiorowo, przenoszą na pojedynczy wytwór mniejszą część składową swej wartości, poczęści dlatego, że suma wartości, przenoszona przez nie na wytwór, rozkłada się równocześnie na większą masę wytworu, poczęści zaś dlatego, że w porównaniu z indywidualnemi środkami produkcji wnoszą one do procesu produkcji wartość wprawdzie absolutnie większą, Jęcz w stosunku do zakresu swego działania względnie mniejszą. W ten sposób zmniejsza się jedna ze składowych części wartości kapitału stałego, proporcjonalniej zaś do jej wielkości zmniejsza się i całkowita wartość towaru. Skutek jest taki sam, jak gdyby poczęto wytwarzać taniej środki wytwarzania towarów. Ta oszczędność w stosowaniu środków produkcji wynika jedynie ze wspólnego zużywania ich w procesie pracy zbiorowej. Nawet wtedy, gdy praca zbiorowa polega na tem, że robotnicy pracują w jednym lokalu, lecz nie wspólnie, to i wówczas nadaje ona środkom produkcji ów charakter warunków pracy społecznej, czyli społecznych warunków pracy, który odróżnia je od rozproszonych i względnie kosztownych środków produkcji pojedynczych samodzielnych robotników lub drobnych majsterków. Część środków pracy przybierał ten charakter społeczny, zanim jeszcze zdąży posiąść go sami proces pracy.
Oszczędność na środkach produkcji należy wogóle rozpatrywać z dwojakiego punktu widzenia. Po pierwsze zniża ona ceny towarów i przez to zmniejsza wartość siły roboczej. Powtóre zmienia stosunek wartości dodatkowej do całkowitego kapitału wyłożonego, t. j. do sumy wartości jego części składowych: stałej i zmiennej. Ten ostatni punkt będzie rozpatrzony dopiero w pierwszym dziale trzeciej księgi niniejszego dzieła, do której odkładamy wiele rzeczy, należących do tego tematu, w celu wyłożenia ich we właściwym związku. Bieg naszej analizy wymaga takiego rozerwania przedmiotu, które zresztą odpowiada duchowi produkcji kapitalistycznej. A mianowicie, ponieważ warunki pracy przeciwstawiają się tu robotnikowi, jako czynnik samodzielny, więc i oszczędność na nich jest dlań czynnością odrębną, nic go nie obchodzącą, nic wspólnego nie mającą ze sposobami podnoszenia jego siły wytwórczej.
Gdy wielu robotników pracuje planowo obok siebie i wspólnie w tym samym procesie produkcji, lub w różnych, lecz związanych ze sobą procesach produkcji, to taka forma pracy nazywa się kooperacją[4].
Jak siła ataku szwadronu konnicy lub siła oporu pułku piechoty jest zasadniczo różna od sumy sił ataku i oporu pojedyńczych kawalerzystów lub piechurów, tak samo od mechanicznej sumy sił pojedynczych robotników różni się społeczna potęga, będąca wynikiem równoczesnego spółdziałania wielu wielu rąk w tej samej, niepodzielnej czynności, naprzykład, gdy chodzi o podniesienie ciężaru, obracanie korby lub uprzątnięcie zapory; z drogi[5]. Wysiłki oddzielnych jednostek bądź nie mogłyby woale osiągnąć tego wyniku, co praca zbiorowa, bądź wymagałyby o wiele dłuższego czasu, bądź wreszcie osiągnęłyby ten wynik w miniaturowej skali. Chodzi nietylko o to, że kooperacja podnosi siłę wytwórczą jednostki, lecz o to, że stwarza ona nową silę wytwórczą, a mianowicie odrębną siłę masy[6].
Niezależnie od tej nowej potęgi, będącej wynikiem łączenia wielu sił w jedną siłę zbiorową, przy większej części prac wytwórczych sam tylko kontakt społeczny wywołuje wśród robotników spółzawodnictwo i działa pobudzająco na ich energję życiową (animal spiritis), podnosząc zdolność wytwórczą każdej jednostki. Dzięki temu 12 osób razem, w ciągu zbiorowego 144-godzinnego dnia roboczego, wytworzy o wiele większy produkt zbiorowy, niż 12 oddzielnych robotników, pracujących po 12 godzin, lub niż jeden robotnik, pracujący 12 dni z rzędu[7]. Pochodzi to stąd, że człowiek jest ze swego przyrodzenia, jeżeli nie zwierzęciem politycznem, jak mniema Arystoteles[8], to w każdym razie zwierzęciem społecznem.
Jeżeli nawet wielu robotników wykonywa jednocześnie i wspólnie czynności te same lub tego samego rodzaju, to praca indywidualna każdego z nich może, jako część pracy zbiorowej, wyobrażać różne fazy procesu pracy, przyczem dzięki kooperacji przedmiot pracy przebiega fazy te prędzej. Naprzykład, gdy murarze tworzą szereg, aby podawać sobie cegły, które w ten sposób wędrują od stóp rusztowania do jego wierzchołka, to każdy z nich czyni to samo co inny, a jednak poszczególne czynności ich stanowią ogniwa nieprzerwanego łańcucha roboty zbiorowej, oraz poszczególne fazy procesu pracy, przez który musi przejść każda cegła; dzięki temu 24 ręce robotnika zbiorowego prędzej podają cegłę na wierzch, niżby to uczyniła para rąk pojedynczego robotnika, chodzącego to w górę to w dół po rusztowaniu[9]. Przedmiot pracy przebiega tę samą przestrzeń w krótszym czasie Z drugiej strony połączenie prac występuje i wtedy, gdy naprzykład dana budowa zostaje rozpoczęta z różnych stron, choć robotnicy spółdziałający wykonywują czynności te same lub tego samego rodzaju. Wytwór zbiorowy bardziej się posuwa naprzód w ciągu zbiorowego 144-godzinnego dnia roboczego, niż w ciągu tuzina dwunastogodzinnych dni roboczych robotników mniej lub więcej odosobnionych, z których każdy z jednej tylko strony przystąpić może do swej roboty, ponieważ robotnik połączony czyli robotnik zbiorowy z różnych stron zabiera się do przedmiotu pracy, bo ma ręce i oczy z przodu i z tyłu i jest niejako wszechobecny. Różne przestrzenne części wytworu dojrzewają równocześnie.
Podkreśliliśmy tu, że wielu robotników wzajemnie się uzupełniających wykonywa czynności te same lub tego samego rodzaju, ponieważ ta najprostsza postać spółpracy odgrywa wielką rolę nawet i w najwyżej rozwiniętych formach kooperacji. Jeżeli proces pracy jest złożony, to już sama mnogość spółpracujących pozwala na rozdzielenie różnych czynności pomiędzy różnych robotników, a więc na wykonywanie ich równoczesne, co skraca czas roboczy niezbędny dla wykończenia całkowitego wytworu[10].
Wiele gałęzi produkcji posiada swe momenty krytyczne, czyli okresy wyznaczone przez samą naturę danego procesu pracy, w których ciągu muszą być osiągnięte określone wyniki pracy. Naprzykład, gdy trzeba ostrzyc stado owiec, lub zżąć i zwieźć zboże z danej ilości mórg pola, to zarówno ilość jak jakość plonu wymaga, aby daną robotę w określonym czasie zacząć i w określonym czasie skończyć. Okres czasu, w ciągu którego dany proces pracy musi być dokonany, jest tu dany zgóry, naprzykład przy połowie śledzi. Robotnik pojedynczy może wykroić z doby jeden tylko dzień roboczy, dajmy na to dwunastogodzinny, ale kooperacja stu robotników może z dwunastogodzinnego dnia uczynić dzień roboczy o 1.200 godzinach. Wielkość masy pracy, rzuconej w rozstrzygającym momencie na teren produkcji, może powetować krótkość czasu pracy[11]. Osiągnięcie wyniku we właściwym czasie zależy tu od jednoczesnego zastosowania wielu połączonych dni roboczych, wielkość zaś wyniku użytecznego — od liczby robotników, zawsze zresztą mniejszej, niż ta liczba, która miałaby, pracując w pojedynkę, wykonać tę samą robotę w tym samym czasie. Brak tej kooperacji sprawia, że marnuje się masa zboża na zachodzie Stanów Zjednoczonych i masa bawełny w tych prowincjach Indyj Wschodnich, gdzie panowanie angielskie zniszczyło dawny ustrój gminny[12].
Kooperacja umożliwia z jednej strony przestrzenne rozszerzenie pola pracy, i stąd niektóre roboty wymagają jej już ze względu na przestrzenny układ przedmiotu pracy, naprzykład osuszanie błot, budowa grobli, irygacja, budowa kanałów, dróg, kolei i t. d. Z drugiej strony pozwala ona na przestrzenne zwężanie pola pracy w stosunku do rozmiarów produkcji. To ograniczenie przestrzennego pola pracy przy jednoczesnem rozszerzeniu zakresu jej działania, pozwalające zaoszczędzić wiele martwych kosztów (faux frais), jest wynikiem skupienia robotników, łączenia różnych procesów pracy i koncentracji środków produkcji[13].
Zbiorowy dzień roboczy wytwarza większą masę wartości użytkowych, niż równa mu suma oddzielnych indywidualnych ’ i dni roboczych, to też zmniejsza czas pracy, niezbędny do osiągnięcia danego określonego wyniku użytecznego. Bez względu na to, w jaki sposób w danym wypadku zbiorowy dzień roboczy podnosi siłę wytwórczą pracy — a więc czy wzmaga mechaniczną potęgę pracy, czy rozszerza jej pole działania, czy zwęża przestrzenny teren produkcji w stosunku do jej rozmiarów, czy w rozstrzygających momentach uruchomia dużą ilość pracy w krótkim przeciągu czasu, czy pobudza spółzawodnictwo jednostek i przez to ich energję życiową (animal spirit), czy na jednakich czynnościach wielu robotników wyciska stempel ciągłości i wielostronności, czy pozwala wykonać jednocześnie różne czynności, czy też zaoszczędza środków produkcji dzięki ich zbiorowemu użytkowaniu, czy wreszcie nadaje pracy indywidualnej charakter pracy społecznie przeciętnej — we wszystkich tych okolicznościach szczególna siła wytwórcza zbiorowego dnia roboczego jest społeczną siłą wytwórczą pracy, czyli siłą wytwórczą pracy społecznej. Wynika ona z samej kooperacji. W planowem spółdziałaniu z innymi robotnik zaciera granice swej własnej indywidualności, lecz pomnaża potęgę rodzaju ludzkiego[14].
Jeżeli robotnicy wogóle mogą spółdziałać bezpośrednio tylko wtedy, gdy są razem, jeżeli więc skupienie ich na określonej przestrzeni jest warunkiem ich kooperacji, to robotnicy najemni mogę, spółdziałać tylko wtedy, gdy ten sam kapitał, ten sam kapitalista zatrudnia ich jednocześnie, t. j. gdy jednocześnie kupuje ich siły robocze. Wartość zbiorowa tych sił roboczych, czyli suma dziennych, tygodniowych i t. d. płac roboczych, musi przeto złączyć się w kieszeni kapitalisty zanim jeszcze siły robocze złączyły się w procesie produkcji. Jednorazowa wypłata robocizny, chociażby za jeden dzień tylko, 300 robotnikom wymaga większego nakładu kapitału, niż wypłacanie niewielu robotnikom ich płac co tydzień, w ciągu całego roku. Liczba kooperujących robotników, czyli rozmiary kooperacji, zależą więc przedewszystkiem od wielkości kapitału, który pojedyńczy kapitalista może wyłożyć na zakup siły roboczej, czyli od tego, w jakim zakresie każdy poszczególny kapitalista rozporządza środkami utrzymania wielu robotników.
I z kapitałem stałym rzeczy się mają podobnie, jak ze zmiennym. Nakład kapitału, którego wymaga naprzykład zakup surowca, jest dla jednego kapitalisty, zatrudniającego 300 robotników, trzydziestokrotnie większy, niż dla każdego z 30 kapitalistów, zatrudniających po 10 robotników. Wprawdzie wartość i masa materjalna środków pracy, używanych zbiorowo, nie wzrasta w tym samym stopniu co liczba zatrudnionych robotników, wzrasta jednak bardzo znacznie. Zatem koncentracja wielkiej masy środków produkcji w ręku pojedyńczych kapitalistów jest materjalnym warunkiem kooperacji robotników najemnych; zakres zaś kooperacji, czyli skala produkcji, zależy od zakresu tej koncentracji.
Najpierw pewne minimum kapitału indywidualnego okazało L się potrzebne po to tylko, aby zapewnić przedsiębiorcy możność jednoczesnego wyzyskiwania takiej liczby robotników i osiągania takiej masy wartości dodatkowej, któraby jego samego uwolniła od pracy ręcznej, któraby z drobnego majsterka uczyniła go kapitalistą, i formalnie ustaliła w ten sposób kapitalistyczny stosunek społeczny. Teraz owo minimum występuje jako warunek materjalny przekształcenia wielu rozproszonych jednostkowych procesów pracy, nawzajem od siebie niezależnych, w jeden proces pracy zbiorowy i społeczny.
Podobnie z początku zwierzchnictwo kapitału nad pracą zdawało się formalnym tylko wynikiem tego, że robotnik pracuje a nie na siebie, lecz na kapitalistę, a więc pod komendą kapitalisty. Ale z rozwojem kooperacji wielu robotników najemnych komenda kapitału staje się postulatem samego procesu prący i rzeczywistym warunkiem produkcji. Komenda kapitalisty na polu produkcji staje się równie niezbędna, jak komenda generała na polu bitwy.
Każda praca bezpośrednio społeczna, czyli praca zbiorowa na szerszą skalę, wymaga w mniejszym lub większym stopniu kierownictwa, uzgadniającego działalność jednostek i pełniącego te ogólne funkcje, które wynikają z ruchu zbiorowego organizmu produkcji, w odróżnieniu od czynności jego samodzielnych organów. Skrzypek solista sam sobą kieruje, lecz orkiestra wymaga kapelmistrza. Te właśnie funkcje kierownictwa, dozoru i uzgadniania stają się funkcjami kapitału z chwilą, gdy podległa mu praca staje się pracą kooperacyjną. Lecz czynność kierownicza, jako szczególna funkcja kapitału, przybiera pewne szczególne cechy charakterystyczne.
Więc przedewszystkiem bodźcem i zarazem wytycznym celem produkcji kapitalistycznej jest jak największe samopomnażanie kapitału[15], a więc wytwarzanie jak największej sumy wartości dodatkowej, czyli jak największy wyzysk siły roboczej przez kapitalistę. Wraz z masą robotników równocześnie zatrudnionych wzrasta ich opór, a więc z konieczności wzrasta i nacisk kapitału dla przełamania tego oporu. Kierownictwo kapitalisty jest nietylko szczególną funkcją, wynikającą z samej natury społecznego procesu pracy i właściwą temu procesowi; jest ono zarazem funkcją wyzyskiwania społecznego procesu pracy, a więc jest następstwem nieodzownego przeciwieństwa między wyzyskiwaczem, a surowym materjałem jego wyzysku. Podobnie wraz z rozmiarami środków produkcji, które przeciwstawiają się robotnikowi jako cudza własność, wzrasta potrzeba kontroli, czy środki te są stosowane celowo[16]. Ponadto kooperacja robotników najemnych jest poprostu wynikiem działania kapitału, zatrudniającego ich jednocześnie. Związek pomiędzy ich funkcjami, oraz ich jedność jako zbiorowego organizmu wytwórczego, leżą poza nimi, a mianowicie w kapitale, który ich złączył i który nadal utrzymuje łączność między nimi. Związek pomiędzy pracami robotników występuje więc wobec nich idealnie jako plan kapitalisty, a w praktyce jako jego władza, jako potęga woli obcej, która czynności ich poddaje celom własnym.
Jeżeli więc kierownictwo kapitalistyczne w treści swej jest dwojakie, z powodu dwoistości samego podległego mu procesu produkcji, który z jednej strony jest społecznym procesem pracy w celu wytworzenia produktu, a z drugiej strony procesem pomnażania wartości kapitału, to w formie swej jest ono despotyczne. Wraz z rozwojem kooperacji na szerszą skalę rozwijają się swoiste formy tego despotyzmu. Podobnie jak pierwotnie kapitalista wyzwalał się z pracy ręcznej, skoro tylko kapitał jego osiągał owo minimum, od którego dopiero rozpoczyna się właściwa produkcja kapitalistyczna, tak samo obecnie ustępuje on znowu szczególnej odmianie pracowników najemnych funkcję bezpośredniego i stałego dozorowania oddzielnych robotników i grup robotniczych. Jak armja wymaga wojskowego dowództwa, tak samo masa robotnicza, działająca wspólnie pod komendą kapitału, potrzebuje przemysłowych oficerów (dyrektorów, managers) i podoficerów (majstrów, dozorców, foremen, overlookers, contremaîtres), którzy w procesie pracy sprawują dowództwo w imieniu kapitału. Praca dozorowania ustala się jako ich funkcja wyłączna. Przy porównaniu trybu produkcji niezależnych chłopów i samodzielnych rzemieślników z gospodarką plantatorską, opartą na niewolnictwie, ekonomista zalicza tę pracę dozorowania do faux frais [martwych kosztów] produkcji[17]. Natomiast przy rozpatrywaniu kapitalistycznego trybu produkcji utożsamia on funkcję kierowniczą, wynikającą z samej natury społecznego procesu pracy, z funkcją kierowniczą, będącą następstwem kapitalistycznego, a więc antagonistycznego [opartego na przeciwieństwie] charakteru tego procesu[18]. Kapitalista nie dlatego jest kapitalistą, że jest kierownikiem przedsiębiorstwa przemysłowego, lecz przeciwnie, staje się kierownikiem przemysłowym, ponieważ jest kapitalistą. Dowództwo w przemyśle staje się atrybutem [cechą szczególną] kapitału, podobnie jak w feudalnym ustroju dowództwo na wojnie i sprawowanie sądów były atrybutami wielkiej własności ziemskiej[19].
Robotnik dopóty jest właścicielem swej siły roboczej, dopóki układa się z kapitalistą o jej sprzedaż; może zaś sprzedawać to tylko co posiada, a mianowicie swą indywidualną, pojedyńczą, silę roboczą. Stosunek ten bynajmniej nie zmienia się wskutek tego, że kapitalista kupuje 100 sił roboczych zamiast jednej, albo też, że zawiera umowy ze 100 robotnikami, nawzajem od siebie niezależnymi, zamiast z jednym. Może on zatrudniać tę setkę robotników, nie każąc im spółdziałać. Kapitalista płaci więc za wartość 100 odrębnych sił roboczych, ale nie za połączoną siłę roboczą setki robotników. Jako osoby niezależne, robotnicy są jednostkami, które wstępują w pewien stosunek z tym samym kapitałem, ale nie pomiędzy sobą. Kooperacja ich zaczyna się dopiero w procesie pracy, ale właśnie w procesie pracy przestają oni już należeć do samych siebie. Od chwili wstąpienia w ten proces zostają już wcieleni do kapitału. W charakterze robotników spółdziałających, członków pewnego organizmu wytwórczego, są tylko szczególną formą istnienia kapitału. A więc siła wytwórcza, którą robotnik rozwija jako robotnik społeczny, jest siłą wytwórczą kapitału. Społeczna siła wytwórcza! pracy rozwija się bezpłatnie, skoro robotnicy znajdą się: w pewnych określonych warunkach; a w te właśnie warunki stawia ich kapitał. Ponieważ zaś społeczna siła wytwórcza pracy nic nie kosztuje kapitału i ponieważ z drugiej strony robotnik rozwija ją dopiero od chwili, gdy praca jego należy już do kapitału, przeto występuje ona jako przyrodzona siła wytwór kapitału, jego imanentna [wewnętrzna] siła wytwórcza.
Kooperacja prosta odegrała ogromną rolę w imponujących dziełach starożytnych Azjatów, Egipcjan, Etrusków i t. d. „Zdarzało się w dawnych czasach, że te państwa azjatyckie, po pokryciu swych wydatków cywilnych i wojskowych, rozporządzały jeszcze nadmiarem środków utrzymania i mogły zużywać go na dzieła bądź wspaniałe, bądź użyteczne. Prawo powoływania do pracy całej prawie ludności nierolniczej i wyłączne prawo monarchy i kleru do rozporządzania tym nadmiarem dawały im możność pokrywania kraju wspaniałemi pomnikami... Do przewożenia kolosalnych posągów i olbrzymich bloków kamienia, których transport podziw wzbudza, używano niemal wyłącznie, ale za to rozrzutnie, pracy ludzkiej. Wystarczały do tego wielka liczba robotników i skoncentrowanie ich wysiłków. Tak wynurzają się z głębin oceanu potężne rafy koralowe, tworzące wyspy i całe lądy, pomimo, że każdy oddzielnie krzewik koralowy jest drobny, wątły i nikły. Owi robotnicy nierolni monarchji azjatyckiej mało co wnosili do swego dzieła poza swą osobistą pracą fizyczną, ale liczba była ich siłą, a potęga kierownictwa, rozporządzającego masami, dała początek” owym olbrzymim dziełom. Koncentracja w jednem ręku lub w niewielu rękach dochodów, z których żyją robotnicy, umożliwiała tego rodzaju przedsięwzięcia“[20]. Ta potęga królów azjatyckich i egipskich lub arcykapłanów etruskich i t. p. przeszła w społeczeństwie nowożytnem na kapitalistę, bez względu na to, czy występuje on jako kapitalista indywidualny, czy też, jak w spółkach akcyjnych, jako kapitalista zbiorowy.
Kooperacja w procesie pracy, taka, jaka już w zaraniu kultury ludzkiej góruje u ludów myśliwskich[21], albo w rolniczej gminie Hindusów, polega z jednej strony na spólnem władaniu warunkami produkcji, z drugiej strony na tem, że oddzielna jednostka nie przerwała jeszcze sznura pępkowego, łączącego ją ze szczepem lub gminą, z któremi jest zrośnięta tak silnie, Z. jak pszczoła z ulem. Obie te cechy odróżniają kooperację pierwotną od kooperacji kapitalistycznej. Sporadyczne [rzadko spotykane] stosowanie kooperacji na szerszą skalę w świecie starożytnym, w średniowieczu i w nowożytnych kolonjach opiera się na stosunkach bezpośredniego panowania i poddaństwa, najczęściej na niewolnictwie. Natomiast kapitalistyczna forma kooperacji już w założeniu swojem opiera się na wolnym robotniku najemnym, sprzedającym kapitałowi swą siłę roboczą. Jednak historycznie rozwija się ona jako przeciwieństwo gospodarki chłopskiej i niezależnego rzemiosła, bez względu na to, czy posiada ono formę cechową, czy też nie[22]. Kooperacja kapitalistyczna nie występuje wobec nich jako szczególna forma historyczna kooperacji, lecz raczej kooperacja sama wydaje się formą historyczną, właściwą kapitalistycznemu procesowi produkcji i stanowiącą jego cechę wyróżniającą.
Jak społeczna siła wytwórcza pracy, rozwinięta przez kooperację, przybiera postać siły wytwórczej kapitału, tak kooperacja sama występuje jako swoista forma kapitalistycznego procesu produkcji w przeciwstawieniu do procesu produkcji oddzielnych robotników, pracujących na własną, rękę, albo nawet drobnych majsterków. Jest to pierwsza zmiana, której doznaje rzeczywisty proces pracy, przechodząc pod zwierzchnictwo kapitału. Zmiana ta zachodzi żywiołowo. Przesłanka jej, jednoczesne zatrudnienie znacznej liczby robotników najemnych w tym samym procesie pracy, jest punktem wyjścia produkcji kapitalistycznej. Jest to zarazem warunek samego istnienia kapitału. Jeżeli więc z jednej strony kapitalistyczny tryb produkcji jest niezbędnym warunkiem dziejowym przekształcenia procesu pracy w proces społeczny, to z drugiej strony owa społeczna forma procesu pracy występuje jako metoda, stosowana przez kapitał po to, aby przez wzmożenie siły wytwórczej pracy tem skuteczniej ją wyzyskiwać.
Kooperacja w swej formie prostej, dotychczas przez nas rozważanej, utożsamia się z produkcją na szerszą skalę, lecz nie stanowi trwałej, odrębnej formy, właściwej jakiemuś poszczególnemu okresowi rozwoju produkcji kapitalistycznej. Conajwyżej w przybliżeniu odpowiada ona rzemieślniczym jeszcze początkom rękodzielnictwa[23] oraz tej odmianie wielkorotnego gospodarstwa, która odpowiada okresowi rękodzielniczemu i rożni się zasadniczo od gospodarki chłopskiej jedynie liczbą równocześnie zatrudnionych robotników i rozmiarami skupionych środków produkcji. Kooperacja prosta jest wciąż jeszcze przeważającą formą kooperacji w tych gałęziach produkcji, gdzie kapitał działa na wielką skalę, pomimo że podział pracy oraz maszyny odgrywają w nich podrzędną rolę.
Kooperacja pozostaje podstawową formą kapitalistycznego trybu produkcji, choć w swej prostej postaci występuje sama jako jego forma szczególna obok form innych, wyżej rozwiniętych.




  1. Sykofant — płatny pochlebca lub oszczerca, Tł.
  2. „Bez wątpienia pomiędzy wartością roboty różnych ludzi zachodzi wielka różnica pod względem siły, zręczności i sumienności. Ale pewien jestem, na zasadzie własnych dokładnych spostrzeżeń, że każda grupa 5 ludzi (w podanych przeze mnie powyżej granicach wieku) w sumie wykona tę samą robotę, co inna podobna grupa, ponieważ śród tych pięciu ludzi zawsze znajdzie się jeden, mający wszystkie cechy dobrego robotnika, jeden partacz i trzech średnich, zbliżających się bądź do pierwszego, bądź do drugiego. A więc już tak mała gromadka, złożona z pięciu robotników, daje nam miarę, ile wogóle pięciu ludzi może zdziałać“ (E. Burke: „Thoughts and details on scarcity. London 1800“, str. 16). Por. wywody Queteleta o jednostce przeciętnej.
  3. Pan profesor Roscher chełpi się odkryciem, że jedna szwaczka, szyjąca przez 2 dni u pani profesorowej, wykonywa więcej roboty, niż dwie szwaczki w ciągu jednego dnia. Lepiej by jednak pan profesor uczynił, gdyby badał proces produkcji kapitalistycznej nie w dziecinnym pokoju i nie w warunkach, gdzie brak głównego bohatera sztuki, a mianowicie kapitalisty.
  4. „Concours de forces, spółdziałanie sił“ (Destutt de Tracy: „Traité de la volonté et de ses effets. Paris 1826“, str. 78).
  5. „Wiele jest czynności tak prostych, że nie znoszą podziału na części, a jednakże nie mogą być wykonane bez spółdziałania wielu par rąk, naprzykład naładowanie na wóz pnia wielkiego drzewa... jednem słowem to wszystko, co może być wykonane jedynie przy wzajemnej pomocy wielu par rąk w tej samej czynności niepodzielnej i w tym samym czasie“ (E. G. Wakefield: „A view of the art of colonization. London 1849“, str. 168).
  6. „Jeden człowiek wogóle nie uniesie ciężaru tonny, dziesięciu uczyni to z wysiłkiem, ale stu podniesie tonnę, gdy każdy z nich tylko palcem ruszy“ (John Bellers: „Proposals for raising a colledge of industry. London 1696“, str. 21).
  7. „W tym wypadku“ (gdy tę sarną liczbę robotników zatrudnia jeden dzierżawca trzystuakrowy, zamiast 10 trzydziestoakrowych), „korzyść polega również na zmniejszeniu liczby zatrudnionych parobków, co tylko praktyk z łatwością zrozumie. Zdaje się oczywistem, że 1 tak się ma do 4, jak 3 do 12, a jednak praktyka pokazuje nam co innego. Podczas żniwa i przy innych robotach, wymagających pośpiechu, praca idzie szybciej i lepiej, gdy wielu robotników pracuje razem. Jeżeli naprzykład przy żniwie postawimy dwóch fornali, dwóch robotników do nakładania, dwóch do podawania, dwóch, do grabienia i jeszcze paru przy stertach lub w gumnie, to zrobią oni razem dwa razy tyle, co ta sama liczba rąk roboczych, rozbitych na małe grupy lub rozproszonych po małych gospodarstwach“ („An inquiry in to the connection betweemn the present price of provisions and the size of farms. By a Farmer. London 1773“, str. 7, 8).
  8. Właściwie określenie Arystotelesa oznaczało, że człowiek jest z przyrodzenia obywatelem miasta. Jest to określenie równie charakterystyczne dla starożytności klasycznej, jak definicja Franklina, że człowiek jest z natury wytwórcą narzędzi, jest charakterystyczna dla współczesnych jankesów.
  9. „Zauważyć jeszcze należy, że ten częściowy podział pracy zachodzi nawet wtedy, gdy wszyscy robotnicy wykonywują tę samą czynność. Murarze naprzykład, podający sobie cegły z rąk do rąk na wyższe piętro, wykonywują tę samą czynność, a jednak i śród nich występuje pewien rodzaj podziału pracy, polegający na tem, że każdy przenosi cegłę przez dany odstęp, i że wszyscy razem zanoszą ją na miejsce daleko prędzej, niżby to uczynił każdy z nich, zanosząc swą cegłę na wyższe piętro“ (F. Skarbek: „Théorie des richesses sociales. 2-me éd. Paris 1840“, tona I, str. 97, 98).
  10. „Gdy chodzi o robotę złożoną, to trzeba robić kilka rzeczy naraz. Jeden robi jedno, drugi drugie, a razem osiągają skutek, któregoby człowiek pojedynczy nie osiągnął. Gdy jeden wiosłuje, drugi steruje, trzeci zarzuca sieć lub uderza rybę harpunem, to połów daje wyniki, które byłyby niemożliwe bez tego spółdziałania“ (Destutt de Tracy: „Traité de la volonté et de ses effets. Paris 1826“, str. 78).
  11. „Tem jest ważniejsze, by ona (praca w rolnictwie) dokonywała się w rozstrzygających momentach“ („An inquiry into the connection between the present prices etc.“, str. 9). „W rolnictwie niema ważniejszego czynnika, niż czynnik czasu“ (Liebig: „Ueber Theorie und Praxis in der Landwirtschaft. 1856“, str. 23).
  12. „Następnem złem, którego trudnoby się spodziewać w.kraju wywożącym może więcej pracy niż którykolwiek inny w świecie — z wyjątkiem chyba Chin i Anglji — jest niemożność znalezienia dostatecznej ilości robotników dla zebrania bawełny. Następstwem tego jest, że spora część plonu wogóle nie zostaje zebrana, a inna część zbierana jest z ziemi po opadnięciu, przez co naturalnie bawełna traci barwę i częściowo się psuje. Tak więc dzięki brakowi robotników wie właściwym sezonie plantator musi się pogodzić z utratą znacznej części swego plonu, na który Anglja tak niecierpliwie czeka“ (Bengal Hurkaru. Bi-monthly overland summary of news. 22nd July 1861).
  13. „Wraz z postępem rolnictwa kapitał i praca, niegdyś rozproszone na przestrzeni 500 akrów, a może i większej, skupiają się obecnie dla lepszej uprawy 100 akrów“. A chociaż „przestrzeń skurczyła się w stosunku do nakładu kapitału i pracy, to jednak rozmiary produkcji wzrosły w porównaniu « dawniejszą produkcją pojedynczego, niezależnego wytwórcy“ (R. Jones: „An essay on the distribution of wealth. Part I. On rent. London 1831“, str. 191, 199).
  14. „Siła każdego człowieka jest bardzo mała, lecz połączenie tych małych sił stwarza siłę zbiorową, która jest (większą nawet od sumy sił pojedynczych, dopóki złączenie tych sił pozwala skrócić czas i rozszerzyć pole ich działania“ (G. R. Carli: przypis do P. Verri’ego: „Meditazioni sulla economia politica“ (druk. po raz pierwszy w r. 1773) w wyd. „Scrittori classici italiani di economia politica“ Custodi’ego, Parte Moderna, tom XV, str. 196).
    Przypis do wydania francuskiego. „Praca zbiorowa osiąga wyniki, których nigdy nie osiągnęłaby praca indywidualna. W miarę jak ludzkość wzrasta liczebnie, wytwory pracy zbiorowej o wiele przekraczają sumę, która powstałaby przez zwykłe dodawanie wysiłków jednostkowych, uwzględniające ten wzrost... Czy to w umiejętnościach mechanicznych, ozy w pracach naukowych, człowiek obecnie może w ciągu jednego dnia zdziałać więcej, niż jako jednostka odosobniona zdołałby uczynić w ciągu całego życia. Pewnik matematyków, że całość równa się sumie swych części, nie jest już słuszny w zastosowaniu do naszego przedmiotu. W stosunku do pracy, tego potężnego filaru istnienia ludzkości, możemy powiedzieć, że wytwór połączonych wysiłków o wiele przenosi to wszystko, co mogłyby kiedykolwiek wytworzyć wysiłki oddzielnych jednostek“ (Th. Sadler: „The law of population, London 1850“).
  15. „Zysk... jest jedynym celem przedsiębiorstwa“ (Vanderlint: „Money ans wers all things. London 1734“, str. 11).
  16. Filisterska gazeta angielska, jaką jest „Spectator“, podaje pod datą 3 czerwca 1866 r„ że po zawarciu pewnego rodzaju spółki pomiędzy kapitalistą a robotnikami w „Wirework Company of Manchester“ — „pierwszem następstwem było raptowne zmniejszenie marnotrawienia materjału surowego, gdyż robotnicy nie widzieli przyczyny, dla której mieliby trwonić swój własny materjał bardziej, niż to gdzieindziej czynią majstrowie, a wszak psucie materjału jest, obok niewypłacalności dłużników, bodaj największem źródłem strat dla rękodzielnictwa“. To samo pismo odkryło zasadniczą wadę eksperymentu spółdzielców z Rochdale: „Dowiedli oni że stowarzyszenia robotnicze mogą prowadzić z powodzeniem sklepy, młyny i prawie wszystkie rodzaje.zakładów przemysłowych, poprawili przytem ogromnie położenie robotników, ale... ale nie pozostawili żadnego określonego miejsca dla przedsiębiorców!“ Quelle horreur! [Jaka zgroza!].
  17. Profesor Cairnes, przedstawiwszy „suiperintendence of labour“ [dozorowanie pracy] jako główną cechę charakterystyczną produkcji niewolniczej w stanach południowych Ameryki Północnej, w dalszym ciągu mówi: „Chłop gospodarz (na północy), jako właściciel całego plonu swej ziemi, nie potrzebuje zgoła innych bodźców do pracy. Dozór byłby tu zupełnie zbyteczny“ (Cairnes: „The slave power. London 1862“, str. 48, 49).
  18. Sir James Steuart, który wogóle wyróżniał się bystrością w rozróżnianiu charakterystycznych różnic społecznych pomiędzy rozmaitemi trybami produkcji, czyni następującą uwagę: „Czemuż to wielkie przedsiębiorstwa rękodzielnicze zrujnowały warsztaty prywatne, czyż nie dlatego, że zbliżają się do prostoty ustroju niewolniczego?“ (Steuart: „Principles of political economy“, cyt. według franc. przekładu, wyd. w Paryżu, w roku 1789, tom I, str. 308, 309. Oryg. ang., wyd. w Londynie w T. 1767, tom I, str. 167, 168).
  19. August Comte i jego szkoła mogli więc byli w ten sam sposób dowodzić wieczystej konieczności pana feodalnego, jak to czynili w stosunku do panów kapitału.
  20. R. Jones: „Texbook of lectures etc. Hertford 1852“, str. 77, 78. Zbiory starożytności asyryjskich, egipskich i t. d. w Londynie i innych stolicach europejskich czynią nas naocznymi świadkami przebiegu ówczesnych (prac, opartych na kooperacji.
  21. Kto wie, czy nie ma słuszności Linguet, który w swej „Théorie des lois civiles“ przedstawia polowanie, jako pierwszą formę kooperacji, a polowanie na ludzi (wojnę), jako jedną z pierwszych form polowania.
  22. Drobna gospodarka chłopska i niezależne rzemiosło, które poczęści stanowiły podstawę feodalnego trybu produkcji, poczęści zaś przeżyły jego upadek, trwając nadal obok kapitalistycznego przedsiębiorstwa, stanowiły również podstawę ekonomiczną społeczeństwa starożytnego w jego najlepszym okresie, a mianowicie po upadku pierwotnej, wschodniej własności gminnej, a zanim niewolnictwo stało się przeważającym trybem produkcji.
  23. „Czyż połączenie umiejętności, pracowitości i spółzawodnictwa wielu ludzi, zajętych tą samą robotą, nie jest sposobem podniesienia jej na wyzszy poziom? I czyż inaczej Anglia zdołałaby rozwinąć swe sukiennictwo do tak wysokiego stopnia doskonałości?“ (Berkeley: „The Querist“, London 1750, str. 56, § 521).





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Karl Marx i tłumacza: Jerzy Heryng.