Nasze sny/Sny wieszcze i sny, w których ukazują się umarli
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Nasze sny |
Wydawca | nakładem autora |
Data wyd. | post 1938 |
Druk | Drukarnia „Współpraca“ |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
SIĘ UMARLI.
Typowym przykładem snu, w którym ukazuje się umarły jest sen, o jakim opowiada Cycero w swej książce „De divinatione“.
Dwaj podróżujący przyjaciele przyszli do Megary i stanęli na nocleg w dwóch osobnych domach. Ledwie jeden z nich usnął, przyśniło mu się, że drugi stanął przed nim przestraszony i prosił, aby natychmiast pospieszył na jego ratunek, gdyż gospodarz zajazdu w jakim nocuje pragnie go zamordować.
Podróżny obudził się zaraz, ale sądząc że śnią mu się tylko głupstwa, zasnął na nowo. Wtedy przyjaciel powtórnie ukazuje się we śnie i zaklina na wszystko, aby się pospieszył, ponieważ morderca już wchodzi do pokoju.
Śpiący zrywa się, chce iść, lecz rozmysł i znużenie zmuszają go do położenia się z powrotem do łóżka. Wówczas przyjaciel po raz trzeci ukazuje mu się we śnie, ale blady, krwią zbroczony, w poszarpanym ubraniu. „Nie chciałeś — mówi — przyjść do mnie, kiedym cię prosił, teraz jest już za późno, lecz pomścij mnie przynajmniej! Jutro, o wschodzie słońca, udaj się do oberży, a stać będzie przed nią wóz pełny słomy. Zatrzymaj go i każ słomę rozrzucić, a pod nią mnie znajdziesz. Spraw mi przyzwoity pogrzeb i ukarz zbrodniarzy!“
Uporczywość marzenia i jego szczegóły nie pozwoliły już wątpić podróżnikowi. Wstał, pobiegł do zajazdu i ujrzał tam wóz, stojący przed bramą. Zatrzymał woźnicę, który się zmieszał — a pod słomą spoczywało ciało zamordowanego przyjaciela.
Możnaby zarzucić, że niezwykły ten sen, miał miejsce w czasach bardzo odległych, bo aż za Cycerona. Ale setki podobnych przykładów zebrali: Kamil Flammarion w swych książkach „Zagadnienia duszy“ i „Po śmierci“, prof. Maksymilian Perty w „Die mystischen Erscheinungen“, dr Karol du Prel w „Giebt es Warnungstraume“, Gurney, Myers i Podmore w „Dziwach życia“ i szereg innych uczonych.
Du Prel przytacza sen pułkownika francuskiego Le Crosnier (1852 r.), który nocował w pewnym zamku. W nocy ukazał mu się zmarły właściciel tego zamku i prosił, aby udał się do jego siostry, zamieszkałej w Paryżu i oznajmił jej, że w tym pokoju w którym nocuje znajduje się skrytka, a w tej skrytce niezwykle ważne rodzinne papiery, jakich jego siostra daremnie poszukiwała. Zaznaczyć należy, że pułkownik Le Crosnier nie znał ani zmarłego, ani jego siostry, a w starym domostwie znalazł się przejazdem, zupełnie przypadkowo.
Pod wpływem snu, udał się do owej pani, zamieszkałej w Paryżu, która choć również ujrzała go poraz pierwszy w życiu, na jego widok zemdlała. Tejże właśnie nocy śniło się jej, że przybędzie do niej ten sam pułkownik — twarz zapamiętała doskonale — i wskaże, gdzie znajdują się papiery, których brak tak dotkliwie dawał się odczuwać.
W tym wypadku sen wieszczy miał mniej ponury charakter i umarły, jeśli objawił się w nim, to pragnął dopomóc swej siostrze, pozostałej na ziemi. Innym razem zmarły ukazuje się, aby wyjaśnić, gdzie ukrył pieniądze, jakich nie może odnaleźć rodzina, matka w ten sam sposób opiekuje się swymi dziećmi, małżonek udziela rad żonie ect. Najczęstsze są jednak sny ostrzegawcze, zapowiadające jakieś nieszczęście, lub proroczące czyjąś śmierć.
Z bardzo ciekawej książeczki ks. Jerzego Żamejcia p. t: „Jak należy tłumaczyć sen i jego dziwne objawy“, czerpię przykład następujący:
„Adwokat Jan Kamieński — pisze ks. Żamejć — zamieszkały obecnie w Wilnie przy ul. Portowej Nr. 6, będąc jeszcze studentem, czuwał 13 marca 1888 r. u łoża ciężko chorej matki swojej. Zmęczony i niewyspany, oparł głowę o poduszkę matki i na chwilę zasnął. We śnie widział dużą salę, przepełnioną gośćmi, gdzie i sam miał się znajdować. Raptem na posadzce ukazały się nazwiska i imiona wielu osób. Potem, jakaś fantastyczna postać z twarzą zakrytą, z wysokim kijem z węgla, którym poczęła zakreślać nazwiska, znajdujące się na posadzce.
Na zapytanie obecnych, co to ma znaczyć, odpowiedziała, że to są nazwiska tych, którzy wkrótce umrą. Gdy zaś pan Jan Kamieński spostrzegł, że owa tajemnicza postać zamierza zakreślić jego nazwisko i usiłował temu przeszkodzić, wówczas tajemnicza postać powiedziała mu: „Nie ty, lecz twoja matka umrze jutro o godz. 4 bez 20 minut p. p.“. Następnie został zakreślony na posadzce napis: „Wincenty Kwinto“. Pan Kamieński mocno się zdziwił, gdyż to było imię i nazwisko jego szwagra, zamieszkałego w Biciuniach, powiatu Święciańskiego. Zdziwionemu p. Kamieńskiemu postać rzekła: „Wincenty Kwinto umrze 7 czerwca, o godz. 5 rano“.
Pan Kamieński obudził się i opowiedział ten sen ojcu i siostrze, p. Kwintowej. Przed matką i szwagrem sen ten zachował w sekrecie. Matka zmarła nazajutrz o godz. 4 bez 20 minut, a szwagier, Wincenty Kwinto, zmarł tegoż roku, 7 czerwca o godz. 5 rano. List który otrzymał pan Kamieński od siostry, zaraz po śmierci szwagra, zaczynał się od słów: „Sen Twój sprawdził się“. Ks. Żamejć rozdział o snach proroczych w swej książce kończy następującą uwagą: „Z konieczności trzeba się zgodzić na to, że te sny w umyśle śpiącego wzbudzają jakieś istoty z tamtego świata, które w Bogu widzą rzeczy oddalone, przyszłe i przeszłe, a nam to komunikują. Tymi pośrednikami z tamtego świata mogą być dusze zmarłych, które za specjalnym zezwoleniem Bożym, lub z miłości i wdzięczności ku nam, mogą czasami nas uprzedzać o zdarzeniach nas obchodzących“. Oczywiście, uwaga ta ks. Żamejcia stosuje się nie tyle do snów złowieszczych, jakie przytaczałem przed chwilą, co do tych snów, w których dzięki otrzymanym we śnie ostrzeżeniom, zdołaliśmy uniknąć grożących nam niebezpieczeństw. Cytuję ją, jako niezwykle cenną i znamienną.
Ale powracajmy do tematu.
Najciekawsze są wypadki, gdy śpiącemu ukazuje się we śnie całe jego przyszłe życie, a przynajmniej najważniejsze jego wydarzenia. Przytoczę tu przykład, zaczerpnięty z moich własnych wspomnień, a który wywarł na mnie niezwykle silne wrażenie.
Byłem bardzo zaprzyjaźniony z ś. p. Stanisławem Zabierzowskim, porucz. rez., ostatnio urzędnikiem jednej z instytucji samorządowych w Warszawie. P. Zabierzowski przybył do mnie w piątek o 6 w. dnia 3 czerwca 1938 r. — proszę sobie dobrze zapamiętać tę datę — i wydawał się wielce zdenerwowany. „Mój drogi — rzekł po chwili — muszę ci się zwierzyć z czymś, co mnie mocno dręczy, choć usiłuję do tego nie przywiązywać wagi. Pragnę ci opowiedzieć pewien sen, jaki miałem, kiedy byłem piętnastoletnim chłopcem. Śniło mi się wówczas, że znajduję się na nieznanym cmentarzu i stoję przed grobową płytą, na której znajduje się wyryte moje nazwisko. A pod spodem napisy i daty: „został porucznikiem w 1916 r., ranny w 1920 r., odznaczony Virtuti Militari w 1921 r. Dalej, tu pochowana jego matka w maju 1937 r., a on sam zmarł 3 czerwca 1938 r. Wszystko dotychczas spełniło się aż nadto ściśle: zostałem porucznikiem w 1916 r., byłem ranny w czasie wojny bolszewickiej w 1920 r., otrzymałem krzyż Virtuti Militari w 1921 r., matka zaś umarła w maju ubiegłego roku. Ale, na tej tablicy, dzień dzisiejszy jest właśnie oznaczony, jako dzień mojej śmierci. Toć to chyba niemożliwe i sprawdzić się nie może? Mam nagle umrzeć? Nie cierpię na serce i nie żywię samobójczych zamiarów, czego najlepszym dowodem, że na wieczór umówiłem się z paroma przyjaciółmi w restauracji. Więc cóż to znaczy? Kłamie chyba ta diabelska tablica, a tamto były zwykłe przypadki“.
Postarałem się, widząc zdenerwowanie p. Zabierzowskiego obrócić w żart tę niemiłą przepowiednię, choć przyznaję, że zastanowiła mnie ona również. Rozstaliśmy się koło 7 w. i p. Zabierzowski, wydawało się zapomniał o trapiącym go śnie i wychodził ode mnie w jak najlepszym humorze.
Nazajutrz rano, dowiedziałem się z pism, że mego przyjaciela Zabierzowskiego zmiażdżył tramwaj poprzedniego dnia o 10 w. na Żoliborżu, gdy wskakiwał do niego po opuszczeniu restauracji.
Wstrzymuję się od komentarzy. Ale sny podobne zniewalają przypuszczać, że w naturze przypadek w ogóle nie istnieje, a wszystko podlega jakiemuś niezłomnemu, a nieznanemu nam prawu, pozwalającemu jednak niekiedy, właśnie w czasie snu, zajrzeć w przyszłość.
Na zakończenie, jeszcze jeden przykład z moich tradycji rodzinnych.
Ojciec mój śp. Stanisław Wotowski, znany pisarz i sportsmen, stale twierdził, iż gdy miał umrzeć ktoś z naszej rodziny, jego ojciec, a mój dziadek śp. Teofil pojawiał Mu się we śnie i prowadził go do naszego grobu rodzinnego na Powązkach. Sam miałem możność to sprawdzić, gdyż kiedy pewnego razu mój Ojciec przygnębiony oświadczył, iż napewno ktoś bliski mu umrze, ponieważ miał podobne widzenie — nazajutrz nadeszła niespodziewana wiadomość o nagłej śmierci mego stryja, a Jego brata, szambelana Władysława Wotowskiego, bawiącego podówczas w Petersburgu.
Ale przykładów dość.
Teraz musimy się zastanowić nad pytaniem, czy istotnie w snach proroczych ukazują się nam umarli, czy też te sny dadzą się wytłumaczyć w inny sposób.
Spirytyści wierzą, że bezwzględnie objawiają się nam umarli i tę wiarę rozciągają na wszystkie tego rodzaju sny. Materialistycznie usposobieni uczeni, zaprzeczają istnieniu duchów, w ogóle bagatelizują wieszcze sny i czynią karkołomne wysiłki wyjaśnienia ich zwykłymi przyczynami, podając naciągnięte, nielogiczne i nie przekonywujące komentarze. Co się tyczy współczesnego kierunku badań psychicznych, to większość pisarzy stara się doszukać w snach proroczych tylko przejawów naszych nadnormalnych zdolności, mianowicie telepatii i jasnowidzenia, twierdząc, że te przejawy przyjmują we śnie fantastyczną i udramatyzowaną formę.
Na zacytowanych przeze mnie przykładach wyglądałoby to w następujący sposób: we śnie przytoczonym przez ks. Żamejcia, śnie p. Zabierzowskiego, oraz mego śp. Ojca — jasnowidzenie połączone z ponurymi dodatkami, stworzonymi przez wyobraźnię, jako to: tajemnicza postać, płyta grobowa, scena na Powązkach ect.
We śnie, opisanym przez Cycerona — objawy telepatyczne. Telepatia, jak wiemy polega na przesyłaniu myśli na odległość i bardzo często się zdarza u umierających, właśnie w chwili śmierci. Otóż, podróżnik z Megary, gdy go mordowano, przesłał swe myśli telepatycznie przyjacielowi wraz z prośbą o zemstę i ten w taki sposób poznał jego losy. Podobne byłoby wytłumaczenie snu pułkownika Le Crosnier, choć ciężej jest zrozumieć, jak mógł powstać telepatyczny stosunek pomiędzy zupełnie obcymi sobie osobami. Ale telepatia bywa często zupełnie wykluczona i niemożebne jest mówić o telepatycznym raporcie pomiędzy żywym człowiekiem, a dawno umarłym. Wspomniany przeze mnie dr. Karol du Prel przytacza sen nauczycielki panny Bailly (zaczerpnięty z „Journal des Tribuneaux“ 1863 r.), której objawił się duch niejakiej Marji Duval, młodej dziewczyny, całkowicie jej nieznanej i oświadczył, że przed dwoma laty została zamordowana w sąsiednim lesie przez bandę pijanych opryszków i tam ukryto jej zwłoki. Zwłoki, według wskazówek p. Bailly istotnie odnaleziono i nikt nie wysunie tu przypuszczenia o przenoszeniu myśli.
Pozostaje w takim razie jasnowidzenie. Ale zarówno telepatia, jak i jasnowidzenie są tylko pustymi słowami i ulubionym chwytem współczesnej nauki jest nadawanie nazw niezrozumiałym zjawiskom, nie starając się dociec, co poza tymi zjawiskami się ukrywa. Czym jest właściwie jasnowidzenie? Na to nauka nie dała odpowiedzi. Poza tym jasnowidzenie jest zwykle określane, jako jedna z naszych nadnormalnych zdolności, mająca tłumaczyć w sposób daleki od wszelkiej „cudowności“ zjawiska na pozór nadprzyrodzone. Ale, czy tak jest istotnie, czy jasnowidzenie jest tylko nadnormalną zdolnością? Wątpliwe. Można się jeszcze zgodzić, że jest to zdolność nadnormalna, gdy jasnowidz odczytuje treść listu, znajdującego się w zapieczętowanej kopercie, wylicza zawartość zamkniętego pudełka, lub mówi, co się dzieje obecnie w odległym od niego mieście. Lecz, jeśli jasnowidz określa ściśle swoją, lub cudzą przyszłość, przytacza daty, będące przełomowymi w życiu, lub wywołuje dawno zapomniane i zatarte w ludzkiej pamięci zdarzenia, skąd czerpie materiał do swych informacji? Gdzie widzi wypadki, które dopiero mają nastąpić, niebezpieczeństwa dopiero grożące, sprawy, jakich jeszcze nie ma na ziemskim globie? Nie da to się wytłumaczyć jasnowidzeniem, jako nadnormalną zdolnością polegającą na widzeniu na odległość i przenikaniu wzrokiem przez przedmioty i ściany. Zresztą, w jaki sposób wielu z nas we śnie zamienia się w jasnowidzów, gdy na jawie wcale nie jest obdarzonych tą zdolnością? Na te zapytania przedstawiciele współczesnych badań psychicznych unikają odpowiedzi w obawie, aby ich nie posądzono o zamiłowanie do „nadprzyrodzonego“ i brak trzeźwości.
Czasami ciągną za włosy rozpaczliwie na pomoc podświadomość i twierdzą, że ponieważ wszystko jest w przyrodzie nieprzerwalnym łańcuchem przyczyn i skutków, a przyszłość koniecznym i nieuniknionym wynikiem przeszłości, — podświadomość nasza, wiedząc dokładnie wszystkie dane tyczące się przeszłości i teraźniejszości może nieomylnie przewidzieć przyszłość. Oto typowy przykład nic nie wyjaśniającego wyjaśnienia.
Sądzę, że poza słowem „jasnowidzenie“ ukrywa się coś daleko więcej i nie wyklucza ono zupełnie możliwości ukazywania się umarłych we śnie. A raczej obydwa te zjawiska dadzą się sprowadzić do jednego mianownika. Tu zbliżamy się do najciekawszego zapytania, mianowicie co się z nami dzieje podczas snu i naszego rozdwajania się, gdy jesteśmy uśpieni.