Ossolineum/V
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Ossolineum |
Wydawca | Macierz Polska |
Data wyd. | 1917 |
Druk | Drukarnia przy Zakładzie Narodowym im. Ossolińskich |
Miejsce wyd. | Lwów |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
W dobie rozkwitu i w czasie obecnym.
W czasach kuratoryi księcia Jerzego zbiory Ossolineum niezmiernie wzrosły, albowiem na mocy ustawy ordynackiej i układu zawartego przez ojca jego z Ossolińskim przeniósł w r. 1870 muzeum przeworskie do Lwowa i połączył je z Zakładem im. Ossolińskich, przeznaczywszy na pomieszczenie jego prawe skrzydło gmachu Zakładowego, dawniej odnajmowane, a opiekę nad tymi zbiorami oddał znanemu artyście i archeologowi Edwardowi Pawłowiczowi. Wówczas wyodrębniono też z ogólnej czytelni pracownię dla uczonych. Troskliwy kurator nie zapomniał również o działalności naukowej. Postanowił objęcie kuratoryi upamiętnić wydawnictwem pomnikowego dzieła, któreby w literaturze pozostało trwałą pamiątką. Za poradą profesora Małeckiego wybrano do tego Biblię królowej Zofii i wydano ją przepysznie w jego opracowaniu krytycznem. Lubomirski postanowił w ogóle zmienić kierunek wydawnictw Zakładu. Będąc tego zapatrywania, iż instytucya narodowa powinna drukować posiadane materyały naukowe, odłożył wydawnictwo „Biblioteki im. Ossolińskich“ do tych czasów, gdy fundusze pozwolą Zakładowi zwracać uwagę także na bieżący ruch naukowy, a przystąpił do ogłaszania materyałów rękopiśmiennych Zakładu pod zbiorowym tytułem: „Kodeksy dyplomatyczne Biblioteki Ossolińskich“; pierwsze tomy tej publikacyi, wydane później przez dr. W. Kętrzyńsiego i dr. Stanisława Smolkę, miały zawierać akty Opactwa Tynieckiego. Zamysły Lubomirskiego usiłował urzeczywistniać później w r. 1874 Bielowski przez wydawanie p. t. „Biblioteki Ossolińskich“ zbioru materyałów do historyi polskiej i ogłosił trzy pierwsze tomy; dalsze publikował już dyr. Kętrzyński.
Lubomirski nie poprzestawał atoli na tych usiłowaniach, ale pragnął działalność Zakładu jak najbardziej wszechstronnie rozwinąć. Uważał, że Zakład powinien kierować wszelkiemi dążnościami naukowemi w kraju, jako wybitna instytucya naukowa, a każdą działalność na tem polu, gdziekolwiek się ona pojawi i w jakiejkolwiek formie, ochraniać, nadawać jej kierunek i być bodźcem dalszego rozwoju. Książę Jerzy uważał więc Ossolineum za ognisko, z którego ma płynąć inicyatywa wszelkiej pracy naukowej i życia umysłowego w kraju. Wielu takim sprawom z ramienia Zakładu chciał nadać kierunek i organizacyę. Gdy więc zauważał, że jeden przez rząd wyznaczony konserwator zabytków przeszłości nałożonym nań obowiązkom w całym kraju nie może podołać, zajął się przeprowadzeniem tej myśli, aby Ossolineum objęło kierunek ochrony zabytków przeszłości, mianując ze swego ramienia w każdym powiecie delegatów celem systematycznego przeprowadzenia poszukiwań archeologicznych w całym kraju i opieki nad dawnymi zabytkami. Starał się także o to, aby archiwum aktów ziemskich i grodzkich dostało się pod nadzór Zakładu. Tyle różnych spraw poruszył książę Jerzy w przeciągu kilku lat ponownego sprawowania kuratoryi. Zamiłowany w przeszłości i nauce, a zarazem jeden z najpiękniejszych charakterów, jakie zna nasza historya, o „piersi z granitu i sercu kryształowej czystości“, podniósł znaczenie Zakładu narodowego pod każdym względem, przeobraził jego organizacyę i ożywił działalność. Niestety, ten zasłużony mąż zmarł już w r. 1872.
August Bielowski dostał wprawdzie formalną nominacyę na dyrektora dopiero w r. 1869, ale on to właściwie od początku swego pobytu w Zakładzie był duszą naukową całej instytucyi. Sądził zawsze, że Zakład dziełami, wydawanemi przez urzędników zakładowych, powinien stać na świeczniku literatury i w tym duchu też działać. Zapatrywanie swe w tej kwestyi wypowiedział zresztą zupełnie wyraźnie wobec księcia Jerzego w następujących słowach: „Chcąc, aby Zakład w dzisiejszem swojem położeniu odżył niejako na nowo, potrzeba mu jak najwięcej nauki wewnątrz, a zewnątrz sympatyi po całym kraju, sympatyi ludzi światłych, ludzi naukowych. Obu tym potrzebom stanie się zadość, jeśli wszystkie, jakie są lub być mogą w tym Zakładzie urzędy, począwszy od dyrektora aż do ostatniego przepisywacza obsadzone będą ludźmi naukowymi... Już to samo jest w stanie obudzić przychylne usposobienie dla Zakładu po całym kraju w ludziach, którzy się umiejętnościami zajmują; nierównie więcej pokrzepi i utrwali ich dla Zakładu sympatye to przekonanie, że każda rzeczywista około nauk zasługa znajdzie należyte uznanie u tych, którym władza nad jedynym w kraju Zakładem naukowym jest powierzona, że ci, zgodnie ze słowami Ossolińskiego ustawy, nie czekają, aż im kto sam nastręczać się będzie na objęcie jednego lub drugiego z urzędów, starają się pierwsi pozyskać sobie tych, co mają istotne około nauk zasługi“. Stojąc na czele Zakładu Bielowski zasad tych zawsze się trzymał. Ossolineum stało się ogniskiem prac i różnych wydawnictw historycznych. Sam inicyator tego ruchu dawał świetny przykład, jako niezwykle dzielny pracownik na polu poezyi i historyi. Szczególnie zasłużył się wobec naszego dziejopisarstwa przez rozpoczęcie epokowego wydawnictwa p. t. „Monumenta Poloniae historica“ (Pomniki dziejowe Polski). Zebrał po raz pierwszy prawdziwe skarby wielkiego znaczenia dla przyszłych historyków. Bielowski nie szczędził pracy, kosztu i osobistych trudów, aby dzieło o ile możności było zupełne i odpowiadało wymaganiom naukowym. Przedsiębrał w tym celu wielokrotnie podróże do Niemiec, Moskwy, Piotrogrodu i Sztokholmu celem porównywania znajdujących się w bibliotekach tamtejszych kodeksów rękopiśmiennych, a prócz tego rozległe stosunki w świecie naukowym i korespondencye z najznakomitszymi uczonymi spółczesnymi dopomagały w poszukiwaniach i ułatwiały uzupełnienie dzieła wedle powziętego planu. Po długich przygotowaniach i badaniach wydał tom pierwszy w r. 1864, do wydania tomu drugiego w r. 1872 dopomogła już Akademia umiejętności w Krakowie i postanowiła łożyć na druk dalszych tomów. Gdy zaś nadto kilku młodych historyków przyrzekło swą pomoc celem prędszego wykończenia dzieła, rozpoczął się już w r. 1876 druk trzeciego tomu, którego już nie było dane autorowi dokończyć. Bielowski nie doprowadził wprawdzie swego dzieła do pewnego kresu, ale w każdym razie podjął się pracy, jaką gdzieindziej dokonywają całe komisye, kolegia i liczne grona uczonych pod opieką rządów, obfitujących w środki pieniężne. Bielowski, choć niezamożny, zdziałał to sam jeden, albowiem pracował tylko z wielkiego umiłowania dziejów ojczystych. W pracach naukowych ożywiała go miłość ojczyzny równie jak w całem życiu. Wydawca „Pomników dziejowych Polski“ brał udział w powstaniu listopadowem i służył w legii pieszej polsko-litewskiej, walczył w wielu bitwach, a mianowicie pod Grochowem i Ostrołęką, gdzie stracił brata, Franciszka. Po powrocie do Lwowa nie przestawał działać w duchu szczerze niepodległościowym i ułatwiał agitacyę emisaryuszom. Wskutek tego w r. 1834 dostał się do więzienia, w którem przebywał do r. 1836. Wypuszczony pozostawał nadal na policyjnej liście osób podejrzanych, z tego powodu nie mógł nigdzie uzyskać żadnej posady, a w Ossolineum do roku 1869 pozostawał na stanowisku prowizorycznem. Wielkie zalety obywatelskie i zasługi naukowe zjednały mu powszechne uznanie wśród społeczeństwa polskiego. Opinia przyznała, że „bardzo godny człowiek i utalentowana głowa“. Z czasem też cały ruch literacki skupiał się głównie około Bielowskiego, który starszy wiekiem i literackiem doświadczeniem, stał na czele wszystkich prawie umysłowych poczynań i ożywiał je radą i czynem, słowem i piórem. Wielka sympatya i ogólne poważanie, jakiem się cieszył Bielowski wśród społeczeństwa, udzielała się też Zakładowi, w którym przez przeszło trzydzieści lat działał z wielką gorliwością i świetnymi wynikami.
Równocześnie z Bielowskim służył Zakładowi inny wybitny przedstawiciel umysłowości polskiej, a mianowicie Antoni Małecki, który, jak wyżej powiedziano, w roku 1869 powołany został przez Jerzego ks. Lubomirskiego na wicekuratora Zakładu i odtąd długie lata trwał na tem stanowisku. „Antoni Małecki stał się legendową postacią, wcielonym mitem o autorytecie nauki polskiej, nieutrudzenie czuwającej na straży polskiego języka, polskiej literatury, polskiej kultury historycznej... Dla Lwowa zaś był to dostojny patron naukowego ruchu w zakresie umiejętności, przedmiotem samym dokumentujących swój narodowy charakter“. Gdy wszedł do Ossolineum, był już wtedy prawie u szczytu swej sławy, jako były profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego i lwowskiego, a przedewszystkiem jako autor pierwszej monografii polskiej o Juliuszu Słowackim. Usunął się od wszelkiego gwaru, aby w zacisznej pracowni poświęcić się zupełnie pracy naukowej. Prawie przez pół wieku (um. 1913) służył wytrwale Zakładowi, oddając ukochanej przez się instytucyi bezcenne usługi. Poświęcał jej nie tylko swą pracę i światłe rady, szczególnie cenne wskazówki w czasie małoletności obecnego kuratora, ale wsparł też materyalnie, ofiarując na rzecz Zakładu 60.000 koron. Dlatego też w r. 1892 kuratorya Ossolineum celem uczczenia jubileuszu 50-letniej pracy Małeckiego na polu naukowem i literackiem ustanowiła z funduszów Biblioteki Zakładu nar. im. Ossolińskich stypendyum im. Antoniego Małeckiego w kwocie 600 koron celem wspierania pracowników na polu literatury, języka i historyi polskiej. Było to zupełnie słuszne choć częściowe wypłacenie się z długu wdzięczności, jakie Ossolineum zaciągnęło wobec znakomitego przedstawiciela umysłowości polskiej.
Po śmierci Bielowskiego w roku 1876 stanął na czele instytucyi narodowej dr. Wojciech Kętrzyński, który zawezwany już w r. 1873 do Ossolineum na sekretarza oddziału naukowego, w rok później został kustoszem. Minęło więc czterdzieści cztery lat od chwili, w której tak głośny dziś w całej Polsce historyk rozpoczął pracę dla dobra i rozwoju Zakładu narodowego. Wogóle na polu naukowem pracuje jeszcze dłużej, bo lat pięćdziesiąt dwa. Sama bibliografia prac jego, wydana w roku 1917, obejmuje stronic dwadzieścia. Działalność dyrektora Kętrzyńskiego na niwie dziejopisarskiej jest tego rodzaju, że posiada duże znaczenie nie tylko pod względem naukowym ściśle, ale i narodowym. Wojciech Kętrzyński urodził się w Lecu, w Prusach Wschodnich, w roku 1838 jako Adalbert von Winkler i do lat młodzieńczych był Niemcem. Dopiero poznanie krewnych Kętrzyńskich z Prus Zachodnich i wiele innych wpływów spowodowały powrót do dawnego rodowego nazwiska. Wkrótce poznał też, że za przynależność do Polski cierpieniem trzeba zapłacić. Uwięziono go w roku 1862, a po półtorarocznem śledztwie skazano na rok twierdzy w Kłodzku, na Śląsku pruskim. Naukową swą działalność rozpoczął w roku 1865 artykułem, w którym protestował przeciw niemieckim uroszczeniom, jakoby na ziemi naszej nie mieszkali niegdyś Słowianie, ale Celtowie i Germanie. Następnie rozpoczął studya nad dziejami Prus, a wynikiem ich była wreszcie pomnikowa praca wydana w roku 1882 nakładem Zakładu Ossolińskich, p. t.: „O ludności polskiej w Prusach niegdyś krzyżackich“, która dawała zupełnie nowe opracowanie tak trudnego i zawiłego zagadnienia. Obok oryginalnych prac historycznych, począł dyrektor Kętrzyński ogłaszać też bardzo wiele krytycznych wydań naszych źródeł dziejowych, a więc przedewszystkiem „Roczników“, dokumentów i zabytków dyplomatycznych. Wielkie jego zasługi na polu naukowem mają swe godne uzupełnienie w trudzie, poniesionym dla instytucyi narodowej. Kętrzyński objął urzędowanie w Zakładzie już jako wyszkolony bibliotekarz kórnicki, gdzie pełnił obowiązki w latach 1868—1870; a że do swych studyów historycznych musiał szukać materyałów w bibliotekach i archiwach niemieckich, więc miał częstą sposobność zapoznać się dokładnie z ładem i systematycznym porządkiem tychże zbiorów naukowych. Objąwszy stanowisko kierownika biblioteki Ossolińskich dał się poznać natychmiast jako siła nieoceniona. Poprzednicy Kętrzyńskiego byli albo dobrymi i pilnymi urzędnikami bibliotecznymi, albo wybitnymi mężami nauki. Nowy dyrektor w niezwykłej harmonii łączył obie zalety. Posiadał przygotowanie naukowe pierwszorzędne, jako świetny znawca paleografii, numizmatyki i wszystkich innych nauk pomocniczych historyi, czego doskonałe dowody dał przez ułożenie zbioru monet i medali, oraz przez ogłoszenie trzech tomów katalogu rękopisów Biblioteki Ossolińskich mogącego służyć za wzór tego rodzaju publikacyi. Ale zarazem nie zapominał nigdy o potrzebie ścisłej organizacyi całego toku urzędowania, o ile instytucya taka jak Ossolineum ma spełniać swe zadania, naznaczone jej przez założyciela. Świetny rozwój Biblioteki w tym jej ostatnim okresie jest najlepszym dowodem wielkich zalet, jakie znamionują obecnego jej kierownika.
Kazimierz hr. Krasicki, który tak szczęśliwie umiał sobie ludzi dobierać, umarł w roku 1882, a wtedy rozpoczął wykonywanie swych praw kuratorskich Andrzej ks. Lubomirski, syn księcia Jerzego. W czasie kuratoryi księcia Andrzeja Zakład rozwinął się bardzo pod względem finansowym. W roku 1889 przedłużono Ossolineum prawo wydawania książek dla szkół ludowych a przez objęcie tego wydawnictwa we własny zarząd dochody niezwykle się wzmogły i dozwalały pomyśleć o odnowieniu gmachu, poprawie bytu urzędników i wydatniejszem pomnażaniu zbiorów. W ostatnich latach przed wojną światową książę kurator, znany ze swych zasług na polu uprzemysłowienia Galicyi, postanowił podnieść także Zakład przez rozwinięcie jego oddziału przemysłowego. W tym celu dokonano zupełnego odnowienia drukarni, założono introligatornię i przeprowadzono cały szereg administracyjno-finansowych reform. Wybuch wojny nie dozwolił przedstawić jeszcze korzystnych wyników tej nowej gospodarki.
Zakład utworzony więc w czasach niedoli narodu, przetrwał epokę najbardziej nieprzyjazną dla nas, aby wreszcie w nieświetnych wprawdzie okolicznościach, ale w nierównie lepszych niż dawniejsze, przy zupełnej wyrozumiałości późniejszych władz politycznych i pod troskliwym zarządem własnym iść w pomoc dalszemu rozwijaniu narodowej oświaty i kształceniu nowych pokoleń. W Ossolineum bowiem przez zespół ludzi oddanych nauce wytworzyła się z czasem specyalna atmosfera naukowa w tych zasobnych a spokojnych zbiornikach wiedzy. Można rzec śmiało, że w czasach ucisku i niemczyzny cały ruch naukowy Lwowa ogniskował się w murach Zakładu i że tu skupiały się najcelniejsze siły umysłowe. Wielkie ognisko nauki przechodziło przez liczne wiry zdarzeń politycznych, zawsze z godnością i poczuciem słusznej sprawy. Zakład był zawsze nadto szkołą i pracownią młodych umysłów i bardzo wiele znakomitych pracowników na polu historyi i literatury, jakich wydała Galicya, przechodziło przez Ossolineum, piastując tu różne godności. Wszystkich wymieniać rzecz niemożliwa; na paru znamienitszych nazwiskach musimy poprzestać. W latach 1857—1863 zajęty był w Zakładzie wielki poeta 1863 roku Mieczysław Romanowski, który płomienne swe pieśni bohaterską śmiercią przypieczętował. Przez okres przeszło trzydziestoletni (1882—1913) pracował Władysław Bełza, niezrównany poeta dziatwy polskiej, zrazu jako skryptor mający dozór nad czytelnią dla młodzieży, potem jako sekretarz administracyjny i naczelnik wydawnictwa książek szkolnych. Zawsze działał z niezmierną korzyścią dla dobra ukochanej przez się instytucyi, okazywał żywe zajęcie dla każdej najdrobniejszej sprawy, a występował stale z gorącym zapałem i niebywałą, rzadką bezinteresownością. Charakter czysty jak łza, a serce o wyjątkowej dobroci sprawiły, że wkrótce doszedł w Zakładzie do pierwszorzędnego znaczenia i powagi. Jako doradca kuratora i jego zastępcy, miał też odtąd na wszystkie sprawy Zakładu wpływ stanowczy, z którego korzystał zawsze ku wielkiemu pożytkowi instytucyi. Szereg lat układał katalog realny w Ossolineum obecny profesor uniwersytetu lwowskiego Wilhelm Bruchnalski. Długoletnim kustoszem był poważny i pełen sumienności badacz naszej przeszłości dziejowej Aleksander Hirschberg. Skromne nazwy sekretarzy, skryptorów, dyurnistów, stypendystów mieli ludzie tak głośnego później nazwiska, jak Władysław Łoziński, Fryderyk Papée, Korneli Heck, Stanisław Smolka, Klemens Kantecki, Józef Dzierzkowski, Stanisław Przyłęcki, J. K. Turowski, Bruno Bielawski, Aureli Urbański, Wiktor Czermak i wielu innych. Równie dzielne grono urzędników służy Zakładowi w obecnej chwili. Pod przewodnictwem sędziwego dyrektora Wojciecha Kętrzyńskiego pełnią swe obowiązki biblioteczne: Bronisław Czarnik, doskonały znawca literatury galicyjskiej, Bronisław Gubrynowicz, profesor literatury polskiej na uniwersytecie lwowskim, Ludwik Bernacki, który dał dowód wielkiej wiedzy bibliograficzno-bibliotecznej przez wydanie „Marchołta“ i redakcyę „Książki“, Tadeusz Czapelski, świetny a wytworny publicysta i wreszcie młodzi skryptorowie: Witołd Bełza, Adam Fischer, Jerzy Koller, Mieczysław Treter, Władysław Wisłocki, Józef Zaleski.
Stara książnica Ossolineum skupia, jak dawniej, zastępy licznych badaczy polskich i jest jak zawsze szafarnią światła i przybytkiem wiary dla tych wszystkich, którzy z otuchą idą w promienną przyszłość.