Pamięci Hercena; O dumie narodowej Wielkorusów/całość
<<< Dane tekstu | ||
Autor | ||
Tytuł | Pamięci Hercena; O dumie narodowej Wielkorusów | |
Wydawca | Spółdzielnia Wydawnicza „Książka” | |
Data wyd. | 1945 | |
Druk | Zakł. Graf. „Książka” | |
Tłumacz | E. B. | |
Źródło | Skany na Commons | |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI | |
| ||
Indeks stron |
W. LENIN
PAMIĘCI HERCENA
O DUMIE NARODOWEJ WIELKORUSÓW
SPÓŁDZIELNIA WYDAWNICZA „KSIĄŻKA”
Drukowano w Zakł. Graf. „Książka” Sp z odp. udz. Łódź, Piotrkowska 86,
D-03817
|
Oddajemy w ręce czytelnika polskiego dwie popularne prace Włodzimierza Lenina — w przekonaniu, że zaznajomienie się z nimi może odegrać pozytywną rolę w rewizji wielu, pokutujących jeszcze w naszym społeczeństwie mylnych poglądów, w przezwyciężeniu tradycyjnych, uwarunkowanych przez historię, uprzedzeń, które — podtrzymywane, potęgowane i wykorzystywane przez reakcję — wciąż jeszcze utrudniają niejednemu Polakowi trzeźwe, objektywne spojrzenie na nową Rosję.
Prace Lenina o Hercenie i o rosyjskiej „dumie narodowej“ pisane były w okresie, gdy najlepsza, najbardziej postępowa, najrzetelniej patriotyczna część społeczeństwa rosyjskiego toczyła pod przewodem klasy robotniczej bohaterską, ofiarną walkę z caratem i nawiązując do wielkich, rewolucyjnych tradycyj rosyjskiego ruchu wolnościowego w XIX stuleciu, wykuwała podstawy ideowe nowej Rosji — „wolnej i niepodległej, samodzielnej, demokratycznej, republikańskiej, dumnej“ — jaką zapowiadał, o jaką walczył Lenin — „opierającej swe stosunki z sąsiadami na ludzkich zasadach równości, nie zaś na poniżającej wielki naród poddańczej zasadzie przywilejów“.
W swej walce z caratem prekursorzy tej nowej Rosji, wielcy rewolucjoniści od Hercena do Lenina, sformułowali zasady prawdziwego patriotyzmu, który nie ma nic wspólnego z szowinistyczną nienawiścią do innych narodów, z zaborczą żądzą podbojów, ale płynąc z głębokiej miłości do własnego narodu, z wierności swojej ojczyźnie, z przywiązania do swej narodowej kultury, z umiłowania mowy ojczystej, szanuje niepodległość innych narodów, ich prawo do swobodnego decydowania o swoim losie. Dlatego to, co pisze Lenin o patriotyzmie rosyjskim, o „dumie narodowej Wielkorusów“, posiada walor ogólnoludzki, jest prawdziwe w każdym kraju, stwarza jedynie realną podstawę demokratycznego współżycia narodów w myśl zasady „wolni z wolnymi, równi z równymi“.
Jednak, stanowisko Lenina wobec Polski i wobec kwestii narodowościowej w ogóle, aczkolwiek nawiązywało do wielkich tradycyj rosyjskiego ruchu wolnościowego XIX stulecia, ma uzasadnienie jeszcze o wiele szersze i głębsze, bo źródłem jego jest największy ruch wolnościowy w historii ludzkości — międzynarodowy ruch klasy robotniczej, głoszący zniesienie wszelkiego wyzysku i wszelkiego ucisku — walka o socjalizm. Stanowisko Lenina bezpośrednio wypływa z nauki Karola Marksa i Fryderyka Engelsa, którzy już w połowie zeszłego stulecia głosili, że „nie może być wolny naród, który uciska inne narody“.
W roku 1859 Hercen, przedstawiciel prawdziwego, to znaczy demokratycznego patriotyzmu rosyjskiego, człowiek, który — jak mówi o nim Lenin — „pierwszy wzniósł wielki sztandar walki, zwracając się do mas z wolnym słowem rosyjskim“, pisał: „Wszyscy, którzy nie potrafią odróżnić rządu rosyjskiego od narodu rosyjskiego, nic nie rozumieją“. Bo ówczesny rząd rosyjski, rząd carski, nie tylko nie był rządem narodu rosyjskiego, ale był rządem jego grabieżców — tych samych, którzy gnębili ujarzmione przez carat narody nierosyjskie, m. in. Polaków. Hercen musiał być i był przez całe życie nieprzejednanym wrogiem tego rządu, bo jako demokrata i prawdziwy patriota rosyjski był przyjacielem i rzecznikiem wszystkich uciśnionych przez carat nie tylko Rosjan, ale i Polaków.
Warto zaznaczyć, że na ukształtowanie się wolnościowych poglądów Hercena wpłynęło m. in. nasze powstanie listopadowe (Hercen był wtedy 18-letnim studentem). Oto, co pisze o tym w swoich wspomnieniach: „Cieszyliśmy się z każdej klęski Dybicza, nie wierzyliśmy w niepowodzenie Polaków, a mój zbiór obrazów powiększył się o portret Tadeusza Kościuszki“.
Później, przed powstaniem styczniowym Hercen głosi „niezaprzeczalne, pełne prawo Polski do niezależnego od Rosji bytu państwowego“ — i jako Rosjanin stwierdza, że „dla Rosji silna, niepodległa Polska jako sojusznik jest daleko bardziej dogodna niż Polska rozdarta, poniżona, nienawidząca...“ A kiedy w roku 1861 zaczęły się w Warszawie krwawe zajścia, poprzedzające powstanie, i stacjonujący w Polsce rosyjscy oficerowie — demokraci zwrócili się do Hercena z zapytaniem, jak mają postąpić w razie wybuchu powstania polskiego, Hercen odpowiedział: „iść pod sąd, na katorgę, dać się rozstrzelać jak Śliwicki, Arngold i Rostkowski, dać się roznieść na bagnetach... ale nie podnosić oręża przeciw Polakom, przeciw ludziom, którzy zupełnie słusznie dążą do niepodległości“.
Te natchnione prawdziwie demokratycznym duchem wypowiedzi rosyjskiego patrioty znajdowały serdeczny oddźwięk w polskim obozie niepodległościowym, zdobywały Hercenowi szacunek i uznanie ze strony najświatlejszych patriotów polskich. Generał Rybiński pisał np. do Hercena: „Napiętnował Pan zbrodnie, które okryły hańbą Pańską ojczyznę, cofając ją do najbardziej ponurych czasów jej historii... Wybrał Pan najmądrzejszy, najpotężniejszy, niezawodny środek, żeby przyśpieszyć pojednanie Rosji z Polską... i zbudować mocny fundament wyzwolenia Słowian przez zdruzgotanie znienawidzonego panowania niemieckiego. Rosja i Polska, pozostawione swoim własnym i swobodnym decyzjom, stworzone są po to, żeby zrozumieć się wzajemnie, pomagać sobie i pojednać się w braterstwie... Jest Pan Rosjaninem,... w którym widzę Rosję taką, jaką wkrótce się stanie, jaką musi się stać — Rosję odrodzoną, słowiańską, wyzwoloną...“
Bo pod powłoką carskiego despotyzmu i feudalnej reakcji była i walczyła już wtedy inna Rosja — ta, która później pod wodzą Lenina zburzyła „więzienie narodów“, jakim było imperium Mikołaja; ta sama Rosja, która dziś zadała śmiertelny cios hitleryzmowi, usiłującemu całą Europę zamienić już nie w więzienie, ale w straszliwe cmentarzysko narodów — nowa Rosja, ludowa i demokratyczna.
Stara Rosja, Rosja carów i czynowników, Rosja feudalna i czarnosecinna, była nie tylko „więzieniem narodów“, gnębionych przez wielkoruski szowinizm, kryjący swoje zachłanne apetyty zaborcze pod maską panslawizmu. Stara Rosja była jednocześnie „żandarmem Europy“ — ostoją i nadzieją międzynarodowej reakcji społecznej i politycznej, twierdzą obskurantyzmu i zacofania. Stara Rosja była śmiertelnym wrogiem narodu polskiego — „biały car“ jego katem.
Zrodzona w roku 1917 nowa Rosja, która od razu ustami Lenina proklamowała m. in. uznanie niepodległości Polski, jako jedną z podstawowych zasad swej polityki zagranicznej, okazała się w wojnie z hitleryzmem nie tylko potężnym, niezwyciężonym mocarstwem, ale redutą wolności w Europie. Jej armia uratowała cywilizację, ocaliła ludzkość przed zagładą, którą niósł jej faszyzm, wyzwoliła Polskę.
Realizując program polityczny, sformułowany przez Lenina w ogniu walki z caratem i imperializmem światowym, Związek Radziecki od pierwszych dni swego istnienia oparł swój stosunek do innych narodów na zasadzie wzajemnego poszanowania niepodległości i suwerenności państwowej. Dziś, po klęsce hitleryzmu, która jest przede wszystkim zasługą ZSRR, rola wielkiego mocarstwa socjalistycznego niepomiernie wzrosła. Tym większej wagi nabiera jego demokratyczna polityka, stosowana wobec licznych narodów, wyzwolonych spod jarzma faszyzmu i budujących dziś swój niepodległy byt państwowy na zasadach nowej ludowej demokracji. Stąd znaczenie, jakie ma dla naszej współczesności wielki testament Lenina — podstawa ideologiczna sąsiadującego z nami państwa socjalistycznego i jego społeczeństwa.
Sprawie poznania tego społeczeństwa, sprawie dalszego zbliżenia naszych narodów, niech posłużą prace Lenina o ludowym, demokratycznym patriotyzmie, o jego genezie i o roli, jaką odegrał w walce narodu rosyjskiego o wolność.
Minęło sto lat od dnia narodzin Hercena. Składa mu hołdy cała liberalna Rosja, omijając troskliwie poważne zagadnienia socjalizmu, ukrywając starannie to, co odróżniało rewolucjonistę Hercena od liberała. Wspomina Hercena również prasa prawicowa, zapewniając kłamliwie, że Hercen na schyłku życia wyrzekł się rewolucji. A w zagranicznych liberalnych i narodnickich przemówieniach o Hercenie panuje wszechwładnie frazes.
Partia robotnicza powinna wspomnieć o Hercenie nie gwoli filisterskiemu wychwalaniu go, lecz gwoli wyświetleniu swych zadań, gwoli wyświetleniu prawdziwego miejsca, jakie zajmuje w dziejach pisarz, który odegrał tak wielką rolę w przygotowaniu rewolucji rosyjskiej.
Hercen należał do pokolenia szlacheckich, obszarniczych rewolucjonistów pierwszej połowy zeszłego wieku. Szlachta dała Rosji Bironów i Arakczejewów, niezliczoną ilość „pijanych oficerów, zabijaków, karciarzy, bohaterów jarmarcznych, psiarzy, rębajłów, chłostaczy, władców serajów“ oraz pięknoduchów — Maniłowów. „I oto wśród nich — pisał Hercen — kształtowali się ludzie 14 grudnia, falanga bohaterów, wykarmionych jak Romulus i Remus mlekiem dzikiego zwierzęcia... To jakowiś bohaterowie, wykuci z czystej stali od stóp do głów, bojownicy — ofiarnicy, którzy szli świadomie na oczywistą zagładę, aby obudzić młode pokolenie do nowego życia i aby oczyścić dzieci, zrodzone w środowisku siepactwa i służalczości“.
Hercen należał właśnie do tego rodzaju dzieci. Obudziło go i „oczyściło“ powstanie dekabrystów. Potrafił on w pańszczyźnianej Rosji 40-tych lat XIX w. wznieść się na takie wyżyny, że zrównał się z największymi myślicielami swego czasu. Przyswoił sobie dialektykę Hegla. Zrozumiał, że stanowi ona „algebrę rewolucji“. Poszedł dalej niż Hegel, w ślad za Feuerbachem, ku materializmowi. Pierwszy z „Listów o badaniu przyrody“ — „Doświadczenie i idealizm“ — napisany w r. 1844, ujawnia przed nami myśliciela, który dziś nawet przerasta o całą głowę krocie współczesnych przyrodników empiryków i niezliczone zastępy dzisiejszych filozofów — idealistów i na poły idealistów. Hercen doszedł bezpośrednio do materializmu dialektycznego i zatrzymał się przed — materializmem historycznym.
Właśnie to „zatrzymanie się“ wywołało załamanie duchowe Hercena; po porażce rewolucji 1848 r. Hercen opuścił już Rosję i obserwował bezpośrednio tę rewolucję. Był on wówczas demokratą, rewolucjonistą, socjalistą. Ale jego „socjalizm“ należał do rzędu owych niezliczonych w dobie 48-go roku form i odmian burżuazyjnego drobnomieszczańskiego socjalizmu, które zostały ostatecznie unicestwione przez dni czerwcowe. W istocie rzeczy, nie był to zgoła socjalizm, lecz frazes pięknoduchów, błogie marzenie, w które przyoblekała swą ówczesną rewolucyjność burżuazyjna demokracja, jak również nie wyzwolony jeszcze spod jej wpływu proletariat.
Załamanie duchowe Hercena, jego głęboki sceptycyzm i pesymizm po r. 1848 były bankructwem złudzeń burżuazyjnych w łonie socjalizmu. Dramat duchowy Hercena był wytworem i odbiciem owej doniosłej w dziejach świata epoki, kiedy rewolucyjność demokracji burżuazyjnej już umierała (w Europie), natomiast rewolucyjność proletariatu socjalistycznego jeszcze nie dojrzała. Nie zrozumieli tego i nie mogli zrozumieć rycerze liberalnej rosyjskiej rozwiązłości języka, przesłaniający teraz swą kontrrewolucyjność kwiecistymi frazesami o sceptycyzmie Hercena. U rycerzy tych, którzy zdradzili rewolucję rosyjską 1905 roku, którzy rozstali się nawet z myślą o wielkiej godności rewolucjonisty, sceptycyzm jest formą przejścia od demokracji do liberalizmu — do tego służalczego, podłego, brudnego i bestialskiego liberalizmu, który rozstrzeliwał robotników w 48-m roku, przywracał zburzone trony, oklaskiwał Napoleona III, do tego liberalizmu, który Hercen przeklinał, nie umiejąc zrozumieć jego istoty klasowej.
Sceptycyzm był u Hercena formą przejścia od złudzeń „ponadklasowego“, burżuazyjnego demokratyzmu do surowej, nieprzejednanej, niepokonalnej walki klasowej proletariatu. Dowodem są „Listy do starego towarzysza“, Bakunina, napisane rok przed śmiercią Hercena; w 1869 r. Hercen zrywa z anarchistą Bakuninem. Wprawdzie Hercen widzi jeszcze w tym zerwaniu tylko rozbieżność taktyczną, nie zaś przepaść między światopoglądem proletariusza przekonanego o zwycięstwie swej klasy — i drobnomieszczanina, który zwątpił o swym ocaleniu. Wprawdzie Hercen powtarza i tutaj na nowo stare frazesy burżuazyjno-demokratyczne, jakoby socjalizm powinien był wystąpić z „propagandą, zwróconą w równej mierze do robotnika i posiadacza, rolnika i mieszczanina“. Jednak, mimo wszystko, zrywając z Bakuninem, zwrócił Hercen swe spojrzenie nie ku liberalizmowi, lecz ku Międzynarodówce, ku tej Międzynarodówce, którą kierował Marks, ku tej Międzynarodówce, która zaczęła „gromadzić pułki“ proletariatu, łączyć „świat robotniczy“, „porzucający świat używających bez pracy“!
Skoro Hercen nie zrozumiał burżuazyjno-demokratycznej istoty całego ruchu 1848 noku oraz wszystkich form socjalizmu przedmarksowskiego, nie mógł on tym bardziej zrozumieć burżuazyjnej istoty rewolucji rosyjskiej. Hercen — to założyciel podwalin socjalizmu „rosyjskiego“, „narodnictwa“. Hercen widział „socjalizm“ w uwłaszczeniu chłopów wraz z gruntem, w gminnym władaniu ziemią oraz w chłopskiej idei „prawa do ziemi“. Rozwijał niezliczoną ilość razy swe ulubione myśli na ten temat.
W rzeczywistości w owej nauce Hercena, zarówno jak i w całym narodnictwie rosyjskim — aż do wyblakłego narodnictwa dzisiejszych „socjalistów - rewolucjonistów“ włącznie — nie ma ani odrobiny socjalizmu. Jest to taki sam frazes pięknoduchów, takie samo szlachetne marzenie — powłoka rewolucyjności burżuazyjnej demokracji chłopskiej w Rosji, jak i rozmaite formy „socjalizmu roku 48-go“ na Zachodzie. Im więcej gruntu otrzymaliby chłopi w roku 1861, im taniej by ją dostali, tym mocniej byłaby podważona władza obszarników — feudałów, — tym szybciej, swobodniej i szerzej potoczyłby się rozwój kapitalizmu w Rosji. Idea „prawa do ziemi“ i „wyrównawczego podziału gruntów“ jest jedynie sformułowaniem rewolucyjnych dążeń do równości ze strony chłopów, walczących o całkowite obalenie władzy obszarników, o zupełne zniesienie obszarniczej własności ziemskiej.
Rewolucja 1905 roku dowiodła tego w zupełności: z jednej strony proletariat wystąpił na czele walki rewolucyjnej zupełnie samodzielnie przez stworzenie socjaldemokratycznej partii robotniczej, z drugiej strony, rewolucyjni chłopi („trudowicy“ i „Związek Chłopski“), walcząc o wszelkie formy zniesienia obszarniczej własności ziemskiej, włącznie do „zniesienia prywatnej własności ziemskiej“, prowadzili walkę właśnie jak gospodarze, jak drobni przedsiębiorcy.
Czcze debaty na temat „socjalistycznego charakteru“ prawa do ziemi itd. służą dziś tylko do zaciemniania i zasłaniania istotnie doniosłego i poważnego zagadnienia historycznego: o różnicy interesów liberalnej burżuazji i rewolucyjnego chłopstwa w rosyjskiej rewolucji burżuazyjnej; inaczej mówiąc, o liberalnej i demokratycznej, o „ugodowej“ (monarchicznej) i republikańskiej tendencji w tej rewolucji. To właśnie zagadnienie postawił „Kołokoł“ („Dzwon“) Hercena, — o ile patrzeć w sedno sprawy i nie zwracać uwagi na frazesy, o ile zbadać walkę klasową jako podstawę „teorii“ i doktryn, nie zaś odwrotnie.
Wielka zasługa Hercena polega na tym, że stworzył on za granicą wolną prasę rosyjską. „Polarnaja Zwiezda“ („Gwiazda Polarna“) podjęła tradycję dekabrystów. „Kołokoł“ (1857 — 1867) stanął zdecydowanie w obronie uwłaszczenia chłopów. Zakłócone zostało niewolnicze milczenie.
Ale Hercen należał do środowiska obszarników, panów. Opuścił Rosję w r. 1847, nie widział rewolucyjnego ludu i nie mógł weń wierzyć. Stąd pochodzi jego liberalne odwoływanie się do „szczytów“. Stąd jego niezliczone słodkawe listy do Aleksandra II Wieszatiela, zamieszczone w „Kolokole“, listy, których nie podobna dziś czytać bez wstrętu. Reprezentanci nowego pokolenia spośród „raznoczyńców“ — Czernyszewski, Dobrolubow, Serno-Sołowiewicz, mieli po tysiąckroć rację, czyniąc Hercenowi zarzuty z powodu owych odstępstw od demokratyzmu ku liberalizmowi. Słuszność nakazuje jednak przyznać, że, nie bacząc na wszystkie wahania Hercena między demokratyzmem a liberalizmem, demokrata brał w nim niemniej górę.
Gdy jeden z najwstrętniejszych typów liberalnego chamstwa, Kawelin, który poprzednio zachwycał się „Kołokołem“ właśnie z powodu jego tendencyj liberalnych, powstał przeciwko Konstytucji, zaatakował agitację rewolucyjną, powstał przeciwko „przemocy“ i nawoływaniom do przemocy, gdy zaczął głosić pokorę, Hercen zerwał z tym liberalnym mędrcem. Hercen zaatakował jego „mizerny, niedorzeczny, szkodliwy pamflet“, napisany „jako niejawna dyrektywa dla liberalizującego rządu“, wystąpił przeciwko „polityczno - sentymentalnym sentencjom“ Kawelina, przedstawiającym „lud rosyjski jako bydło, rząd zaś jako tęgą głowę“. „Kołokoł“ zamieścił artykuł „Słowo nad grobem“, w którym chłostał „profesorów, snujących zgniłą pajęczynkę swych wyniosłych a zarazem nędznych myśli, eks-profesorów, ongiś prostodusznych, później zaś trzęsących się ze złości na widok tego, że zdrowa młodzież nie może sympatyzować z ich rachityczną myślą“. Kawelin poznał siebie od razu w tym portrecie.
Podły liberał Kawelin pisał po zaaresztowaniu Czernyszewskiego: „Aresztowania nie wydają mi się czymś oburzającym... partia rewolucyjna uważa, że wszystkie środki są dobre w celu obalenia rządu, ten zaś broni się za pomocą własnych środków“. A Hercen jak gdyby w odpowiedzi temu kadetowi mówił z powodu sądu nad Czernyszewskim: „A tutaj nędzni ludzie, ludzie jak trawa, ludzie — mięczaki, powiadają, że nie należy pomstować na tę bandę zbójów i łajdaków, która nami rządzi“.
Kiedy liberał Turgieniew napisał list prywatny do Aleksandra II, zapewniając go o swoich uczuciach wiernopoddańczych, i kiedy ofiarował dwa imperiały na żołnierzy, ranionych podczas uśmierzania powstania polskiego, „Kołokoł“ pisał o „siwowłosej Magdalenie (rodzaju męskiego), która pisała do cara, że nie może spać i męczy się, bowiem car nie wie o skrusze, jaka na nią naszła“. I Turgieniew poznał siebie od razu.
Kiedy cała hałastra liberałów rosyjskich odstrychnęła się od Hercena za jego obronę Polski, kiedy całe „społeczeństwo oświecone“ odwróciło się od „Kołokoła“, Hercena nie wyprowadziło to z równowagi. Bronił w dalszym ciągu wolności Polski i chłostał pogromców, katów, wieszatielów Aleksandra II. Hercen ocalił honor demokracji rosyjskiej. „Uratowaliśmy honor imienia rosyjskiego, — pisał on do Turgieniewa, — i ucierpieliśmy za to od niewolniczej większości.“.
Kiedy otrzymano wiadomość, że chłop pańszczyźniany zabił dziedzica za to, że ten dokonał zamachu na cześć narzeczonej, Hercen dodawał w „Kołokole“: „I doskonale zrobił“. Kiedy komunikowano, że wprowadza się naczelników wojennych celem „spokojnego“ „nadania wolności“, Hercen pisał „Pierwszy rozumny pułkownik, który zamiast dusić chłopów przyłączy się do nich wraz ze swym oddziałem, zasiądzie na tronie Romanowów“. Kiedy zastrzelił się w Warszawie (r. 1860) pułkownik Reitern, aby nie być pomocnikiem katów, Hercen pisał: „Skoro ma się rozstrzeliwać, to powinno się rozstrzeliwać tych generałów, którzy dają rozkaz strzelania do bezbronnych“. Kiedy zabito w Bezdnie 50 chłopów i stracono ich przywódcę Antoniego Pietrowa (12 kwietnia 1861 roku), Hercen pisał w „Kołokołe“:
- „O, gdyby moje słowa mogły dojść do ciebie, utrudzony męczenniku ziemi rosyjskiej!... jakżebym cię nauczył pogardy dla twych pasterzy duchowych, postawionych nad tobą przez synod petersburski i przez cara niemieckiego... Nienawidzisz obszarnika, nienawidzisz kancelisty, boisz się ich — i masz całkowitą słuszność; ale wierzysz jeszcze w cara
- i w archireja... nie wierz im. Car jest z nimi i oni — carscy ludzie. Widzisz go teraz, ty ojcze młodzieńca, zamordowanego w Bezdnie, ty, synu ojca, zabitego w Penzie... Twoi pasterze są równie jak i ty ciemni, równie jak i ty biedni... Takim był zakonnik Antoniusz (nie biskup Antoniusz, lecz Antoniusz bezdniński), który ucierpiał za ciebie w Kazaniu... Ciała tych świętych nie sprawią czterdziestu ośmiu cudów, modlitwa do nich nie wyleczy bólu zębów; lecz żywa pamięć o nich może zdziałać jeden cud — twe wyzwolenie“.
Widać stąd, jak podle i nikczemnie szkalują Hercena nasi liberałowie, którzy okopali się w niewolniczej prasie „legalnej“, wysławiając słabe strony Hercena i pomijając milczeniem mocne. To, że Hercen nie mógł widzieć w latach 40-tych ludu rewolucyjnego w samej Rosji, nie jest jego winą, lecz jego nieszczęściem. Kiedy ujrzał go w latach 60-tych, stanął bez lęku po stronie rewolucyjnej demokracji, przeciwko liberalizmowi. Walczył o zwycięstwo ludu nad caratem, nie zaś o ugodę między liberalną burżuazją a obszarniczym carem. Wzniósł sztandar rewolucji.
Sławiąc Hercena dostrzegamy wyraźnie trzy pokolenia, trzy klasy, które występowały w rewolucji rosyjskiej. Pierwotnie — szlachta i obszarnicy, dekabryści i Hercen. Wąski jest krąg owych rewolucjonistów. Są oni ogromnie dalecy od ludu. Ale sprawa ich nie zginęła. Dekabryści obudzili Hercena, Hercen rozwinął agitację rewolucyjną.
Podchwycili ją, rozszerzyli, wzmocnili i zahartowali rewolucjoniści — „raznoczyńcy“, począwszy od Czernyszewskiego i kończąc na bohaterach „Narodnej Woli“. Rozszerzył się krąg bojowników, zacieśniła się więź ich z ludem. „Młodzi szturmanowie przyszłej burzy“ — oto jak nazywał ich Hercen. Nie była to jednak jeszcze sama burza.
Burza jest to ruch samych mas. Proletariat, będący jedyną aż do końca rewolucyjną klasą, powstał na ich czele i poruszył po raz pierwszy miliony chłopów do otwartej walki rewolucyjnej. Pierwszy napór burzy dokonał się w roku 1905. Następny zaczyna rosnąć w naszych oczach.
Sławiąc Hercena uczy się proletariat na jego przykładzie, jak wielkie znaczenie posiada teoria rewolucyjna; — uczy się rozumieć, że bezgraniczne oddanie rewolucji i zwrócenie się do ludu z propagandą rewolucyjną nie przepadnie wówczas nawet gdy całe dziesięciolecia oddzielają posiew od żniwa, — uczy się określenia roli rozmaitych klas w rewolucji rosyjskiej i międzynarodowej. Proletariat, wzbogacony przez te nauki, utoruje sobie drogę do wolnego przymierza z robotnikami socjalistycznymi wszystkich krajów, zmiażdżywszy ową gadzinę — carską monarchię, przeciwko której Hercen pierwszy wzniósł wielki sztandar walki, zwracając się do mas z wolnym słowem rosyjskim.
Jak wiele się ostatnio mówi, rozprawia, krzyczy o narodowości, o ojczyźnie! Liberalni i radykalni ministrowie Anglii, mnóstwo „postępowych“ publicystów Francji, (co do których okazało się, że są zupełnie zgodni z publicystami reakcji), krocie urzędowych, kadeckich i postępowych pismaków w Rosji (aż do niektórych narodnickich i „marksistowskich“ włącznie) — wszyscy na tysiąc sposobów opiewają wolność i niepodległość „ojczyzny“, doniosłość zasady samodzielności narodowej. Nie podobna odróżnić, gdzie się tu kończy sprzedajny chwalca kata Mikołaja Romanowa, albo oprawców, znęcających się nad Murzynami i mieszkańcami Indyj, a gdzie się zaczyna tuzinkowy mieszczuch, płynący wskutek tępoty lub braku charakteru „z prądem“. A zresztą nie warto się nad tym zastanawiać. Mamy tu do czynienia z bardzo szerokim i głębokim prądem ideowym, którego korzenie są niezwykle ściśle związane z interesami panów obszarników i kapitalistów narodów wielkomocarstwowych. Na propagandę korzystnych dla tych klas idei trwoni się corocznie dziesiątki i setki milionów: jest to spory młyn, który czerpie wodę zewsząd, poczynając od przekonanego szowinisty Mieńszykowa i kończąc na szowinistach z oportunizmu lub z braku charakteru, Plechanowie i Masłowie, Rubanowiczu i Smirnowie, Kropotkinie i Burcewie.
Spróbujmyż i my, wielkorosyjscy socjaldemokraci, określić swój stosunek do tego prądu ideowego. Dla nas, przedstawicieli wielkomocarstwowego narodu skrajnego wschodu Europy i sporej części Azji, byłoby rzeczą nieprzyzwoitą zapominać o olbrzymim znaczeniu kwestii narodowej; — zwłaszcza w takim kraju, który słusznie nazywają „więzieniem ludów“; — w takim czasie, kiedy właśnie na dalekim wschodzie Europy i w Azji kapitalizm budzi do życia i świadomości cały szereg „nowych“ narodów wielkich i drobnych; — w takiej chwili, kiedy monarchia carska wezwała do broni miliony Wielkorusów i „inorodców“, by „rozwiązać“ cały szereg zagadnień narodowych zgodnie z interesami rady zjednoczonej szlachty i Guczkowów z Krestownikowami, Dołgorukowami, Kutlerami, Rodziczewami.
Czy obce jest nam, świadomym proletariuszom wielkorosyjskim, uczucie dumy narodowej? Oczywiście, nie! Kochamy swój język i swoją ojczyznę, pracujemy najwięcej nad tym, by jej masy pracujące (czyli 9/10 jej ludności) podnieść do poziomu świadomych demokratów i socjalistów. Nas najbardziej boli, gdy widzimy i czujemy, jakim gwałtom, uciskowi i szykanom poddają naszą piękną ojczyznę carscy oprawcy, szlachta i kapitaliści. Jesteśmy dumni, że gwałty te napotykały na opór w naszym środowisku, w środowisku Wielkorusów, że to środowisko dało Radiszczewa, dekabrystów, rewolucjonistów — raznoczyńców lat 70-tych, że wielkorosyjska klasa robotnicza stworzyła w roku 1905 potężną rewolucyjną partię mas, że chłop wielkorosyjski zaczął w tym czasie stawać się demokratą, zaczął obalać klechę i obszarnika.
Pamiętamy, że przed pół wiekiem demokrata wielkorosyjski, Czernyszewski, niosąc swe życie w ofierze rewolucji, rzekł: „nędzny naród, naród niewolników, od góry do dołu sami niewolnicy“. Jawni i zamaskowani niewolnicy — Wielkorusy (niewolnicy wobec monarchii carskiej) nie lubią wspominać o tych słowach. Według nas zaś, były to słowa prawdziwego umiłowania ojczyzny, miłości, która cierpiała z powodu braku rewolucyjności w masach ludności wielkorosyjskiej. Wtedy jej nie było. Teraz jest jej niewiele, lecz już jest. Jesteśmy pełni poczucia dumy narodowej, albowiem lud wielkorosyjski również stworzył klasę rewolucyjną, również dowiódł, że zdolny jest dać ludzkości wielkie wzory walki o wolność i o socjalizm, a nie tylko wielkie pogromy, las szubienic, katownie, wielki głód i wielkie upodlenie się przed klechami, carem, obszarnikami i kapitalistami.
Jesteśmy pełni uczucia dumy narodowej i dlatego właśnie szczególnie nienawidzimy swej niewolniczej przeszłości (kiedy to szlachta obszarnicza prowadziła na wojnę chłopów, by dusić wolność Węgier, Polski, Persji, Chin) i swojej niewolniczej teraźniejszości, kiedy ci sami obszarnicy, przy współudziale kapitalistów, prowadzą nas na wojnę, by dusić Polskę i Ukrainę, by dławić ruch demokratyczny w Persji i Chinach, by wzmocnić bandę Romanowów, Bobryńskich, Puryszkiewiczów, hańbiącą naszą wielkorosyjską cześć narodową. Nikt nie jest winien, że urodził się niewolnikiem, lecz niewolnik, któremu nie tylko obce są dążenia do własnej wolności, lecz który usprawiedliwia i upiększa swoje niewolnictwo (na przykład nazywa zdławienie Polski, Ukrainy itd. „obroną ojczyzny“ Wielkorusów), taki niewolnik to sługus i cham, wywołujący słuszne uczucie oburzenia, pogardy i obrzydzenia.
„Nie może być wolny naród, który uciska inne narody“, tak mawiali wielcy przedstawiciele konsekwentnej demokracji XIX stulecia, Marks i Engels, którzy stali się nauczycielami rewolucyjnego proletariatu. I my, robotnicy wielkorosyjscy, pełni poczucia dumy narodowej, chcemy bezwzględnie wolnej i niepodległej, samodzielnej, demokratycznej, republikańskiej, dumnej Wielkorosji, opierającej swe stosunki z sąsiadami na ludzkich zasadach równości, nie zaś na poniżającej wielki naród poddańczej zasadzie przywilejów. Właśnie dlatego, że chcemy takiej Wielkorosji, mówimy: nie można w XX stuleciu w Europie (chociażby nawet na dalekim wschodzie Europy) bronić ojczyzny inaczej, niż walcząc wszelkimi środkami rewolucyjnymi przeciw monarchii, przeciw obszarnikom i kapitalistom swojej ojczyzny, t.j. przeciw najgorszym wrogom naszej ojczyzny; — Wielkorusy nie mogą „bronić ojczyzny“ inaczej, niż pragnąc klęski caratu w każdej wojnie, jako najmniejszego zła dla 9/10 ludności Wielkorosji, gdyż carat nie tylko uciska te 9/10 ludności pod względem ekonomicznym i politycznym, ale również demoralizuje, poniża, hańbi i prostytuuje ją ucząc uciskać inne narody, ucząc osłaniać swą hańbę obłudnymi, rzekomo patriotycznymi frazesami.
Odpowie nam ktoś może, że prócz caratu i pod jego skrzydłami zrodziła się i okrzepła inna siła historyczna, kapitalizm wielkorosyjski, który dokonywa pracy postępowej, centralizując pod względem ekonomicznym i zespalając olbrzymie obszary. Ale odpowiedź taka nie tylko nie usprawiedliwia, lecz jeszcze bardziej oskarża naszych socjalszowinistów, których należałoby nazwać carsko-puryszkiewiczowskimi socjalistami (podobnie jak Marks nazywał lassalczyków królewsko-pruskimi socjalistami). Przypuśćmy nawet, że historia rozstrzygnie tę kwestię na korzyść wielkorosyjskiego, wielkomocarstwowego kapitalizmu i przeciw stu i jednemu małym narodom. Nie jest to rzeczą niemożliwą, cała bowiem historia kapitału jest historią gwałtu i grabieży, krwi i brudu. I nie jesteśmy bynajmniej zwolennikami koniecznie małych narodów; jesteśmy bezwarunkowo, zakładając, że wszystkie inne warunki pozostają jednakowe, za centralizacją i przeciw mieszczańskiemu ideałowi stosunków federacyjnych. Jednakże i w takim nawet wypadku, po pierwsze, nie jest naszą rzeczą, nie jest rzeczą demokratów (nie mówiąc już o socjalistach) pomagać Romanowowi — Bobryńskiemu — Puryszkiewiczowi w duszeniu Ukrainy itd. Bismarck urzeczywistniał na swój sposób, sposób junkierski, postępowe dzieło historyczne, lecz wspaniały byłby „marksista“, któremu by na tej podstawie przyszło do głowy usprawiedliwiać pomoc socjalistyczną dla Bismarcka! A przy tym Bismarck pomagał rozwojowi ekonomicznemu, jednocząc rozdrobnionych Niemców, których uciskały inne narody. Ekonomiczny zaś rozkwit i szybki rozwój Wielkorosji wymaga uwolnienia kraju od ucisku przez Wielkorusów innych narodów — o tej różnicy zapominają nasi wielbiciele rdzennie rosyjskich prawie — Bismarcków.
Po drugie, jeżeli historia rozstrzygnie kwestię na korzyść wielkorosyjskiego, wielkomocarstwowego kapitalizmu, to wynika stąd, że tym większa będzie rola socjalistyczna proletariatu wielkorosyjskiego, jako głównego motoru rewolucji komunistycznej, którą rodzi kapitalizm. Dla rewolucji zaś proletariatu niezbędne jest długotrwałe wychowywanie robotników w duchu najzupełniejszej równości i braterstwa narodów; a więc, właśnie ze stanowiska interesów wielkorosyjskiego proletariatu, konieczne jest długotrwałe wychowywanie mas w duchu jak najbardziej zdecydowanej, konsekwentnej, śmiałej, rewolucyjnej obrony całkowitego równouprawnienia i prawa do samookreślenia wszystkich uciskanych przez Wielkorusów narodów. Interes (rozumiany nie po lokajsku) dumy narodowej Wielkorusów jest zgodny z interesem socjalistycznym wielkorosyjskich i wszystkich innych proletariuszy. Dla nas pozostanie wzorem Marks, który po wielu latach pobytu w Anglii stał się na poły Anglikiem i domagał się wolności i niepodległości dla Irlandii w interesie ruchu socjalistycznego angielskich robotników.
Nasi zaś domorośli szowiniści socjalistyczni, Plechanow i inni, w tym ostatnim i przypuszczalnym wypadku, któryśmy rozpatrywali, okażą się zdrajcami nie tylko swojej ojczyzny, wolnej i demokratycznej Wielkorosji, lecz również zdrajcami braterstwa proletariackiego wszystkich ludów Rosji, tj. zdrajcami sprawy socjalizmu.