<<< Dane tekstu >>>
Autor Piotr Chmielowski
Tytuł O przekładach utworów Byrona
Pochodzenie Poemata
Wydawca S. Lewental
Data wyd. 1895
Druk S. Lewental
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


O przekładach utworów Byrona.

Największy poeta indywidualizmu i podmiotowości, dzisiaj, kiedy powrotna fala znowu te pierwiastki ducha ludzkiego i twórczości artystycznéj podnosi do znaczenia i wpływu, może Byron liczyć na wzmożoną wrażliwość czytelników. Wprawdzie wiele z cech jego artyzmu, wiele z nieokreślonych i mglistych jego pomysłów wobec krytycznego nastroju, jakim dusza spółczesnego czytelnika mimowiednie nawet jest przejęta, obudzi uśmiech już tylko, lecz potężny i oryginalny stan duszy, właściwy wieszczowi albiońskiemu, oddziaływać musi czarująco na tych wszystkich, którzy zadowolnienia w codzienném, powszedniém, szarém życiu znaleźć nie mogą. O naśladownictwo bezpośrednie obecnie obawy już być nie może, więc tém bardziéj staramy się poznać do głębi rodzaj natchnień i sposób ich wyrażenia przez wielkiego indywidualistę. Tém się tłómaczy podejmowanie nowych przekładów dzieł jego, tém się tłómaczą liczne nowe studya nad nim we wszystkich literaturach podejmowane, nie wyłączając i naszéj.
Siedemdziesiąt pięć lat upływa od czasu, kiedy w piśmiennictwie polskiém zauważyć było można pierwsze wyraźniejsze ślady znajomości utworów Byrona, który sławą swą napełniał już wtedy Europę jako autor „Wędrówek Child-Harolda” i całego szeregu powieści poetyckich (tales), wnoszących do poezyi powszechnéj świeże postacie i świeży sposób ich traktowania.
Równocześnie, tego samego roku 1820, w Wilnie i w Warszawie pojawiają się pierwsze przekłady polskie utworów Byrona.
W „Dzienniku wileńskim” (t. I, str. 213—219,311—315) ukazują się „Żale Tassa“, przetłumaczone przez nieznanego nam z nazwiska „ucznia literatury w uniwersytecie wileńskim“, prawdopodobnie zachęconego do téj pracy przez profesora Leona Borowskiego, który jako wielbiciel Tassa, wskazać musiał młodemu studentowi poemacik Byrona, wypowiadającego przez usta poety włoskiego wiarę w nieśmiertelność jego utworów. Przekład poprzedza przedmowa, w któréj tłómacz wynurza swą radość, iż poezya angielska dzięki Walter Scottowi i Byronowi rozproszyła obawy co do wyschnięcia źródła „pięknéj imaginacyi“.
W Warszawie w „Bibliotece romansów, powieści, podróży, biografij, poematów“ wydawanéj przez Wandę Malecką, w pierwszym zaraz tomie ukazują się „Poemata i powieści z dzieł Byrona“, zawierające przekład „Oblężenia Koryntu“ i „Korsarza“, dokonany prozą przez Brunona hr. Kicińskiego, z dodatkiem ułamku „Korsarza“ wierszem przez Dominika Lisieckiego.
Takie były pierwsze zwiastuny zajęcia się u nas poetą angielskim, zwiastuny skromne, nie dające poznać talentu jego w całéj pełni, nie zachwycające urokiem wiersza, jakkolwiek zaznajamiające z nowym nastrojem literackim. Po nich nastąpił cały szereg przekładów, ogłaszanych w Wilnie, Warszawie, Lwowie, szereg nie przerywający się prawie wcale w przeciągu lat siedemdziesięciu. Rozpatrując te przekłady pod względem ilości i jakości, zauważyć można, iż Warszawa dostarczała ich w znaczniejszéj liczbie i to zazwyczaj w wydaniach książkowych, ale tłómacze nie odznaczali się wyższym talentem poetyckim lub choćby tylko rymotwórczym i dlatego nie osięgali rozgłosu i nie wywierali silniejszego wpływu; Lwów dzielił pod tym względem los Warszawy, tylko że o wiele drobniejsze cząstki utworów Byrona w czasopismach mieścił, Wilno zaś, jakkolwiek przez czas dość znaczny edycyj książkowych nie ogłaszało i tylko w „Dzienniku“ głównie tłómaczenia publikowało, wydało przecież tłómaczy, którzy talentem twórczym lub biernym zajaśnieli i najwięcej téż na dalszy rozwój bajronizmu w literaturze i w życiu społeczném oddziałali. Gdzie taki mistrz, jak Mickiewicz zajął się przekładem Byrona (wyjątek z Childe-Harolda, Sen, Euthanasia, potem Giaur), tam wieszcz angielski musiał pociągnąć ku sobie umysły, przedewszystkiém poetów, a potém wszystkich wrażliwych na piękno czytelników. Istotnie spopularyzowanie utworów Byrona w naszym języku zawdzięczamy głównie poetom litewskim — Mickiewiczowi, Odyńcowi i Korsakowi. Ale przypatrzmy się temu bliżéj.
„Dziennik Wileński“ z r. 1822 przyniósł nam przekład dwu sonetów do Genevry, dokonany przez zdolnego wierszopisa w smaku klasycznym, Ignacego Szydłowskiego, który przez czas jakiś jest w tém wydawnictwie głównym przedstawicielem tłómaczeń z Byrona. Jakoż w tymże jeszcze roku daje on przekład „Paryzyny“, oraz „Giaura“ (dokończonego w r. 1823). Książkowe wydanie „Paryzyny“ z dodaniem „Kalmara i Orli“ wyszło w Wilnie r. 1834 (str. 58).
W „Zabawkach wierszem“ Ignacego Kułakowskiego, wydanych w Wilnie r. 1824 znajduje się dość rozwlekle naśladowanie „Paryzyny“, o którém tak się tłómacz wyraża: „Naśladowanie niniejsze już w nierównie większéj połowie wykończoném było wówczas, gdy znany uczonéj powszechności z rymotworskich płodów Ignacy Szydłowski swoje w Dzienniku Wileńskim ogłosił. Praca do tego stopnia doprowadzona, nie zaś chęć bieżenia w zawody z tyle wsławionym poetą, niegdyś nauczycielem moim, była mi jedyną pobudką, żem nie ustał w chęci dokonania raz przedsięwziętego zamiaru. A jeśli łaskawy czytelnik, uwolniwszy to słabe naśladowanie od porównania z oryginałem angielskim, znajdzie w niém jaką przyjemność, będzie to za podjętą pracę największém dla mnie wynagrodzeniem“. Dziś oczywiście szperacz tylko literatury „przyjemności“ owéj doznawać może.
W „Dzienniku Wileńskim“ przekłady z Byrona powracają dopiéro w r. 1827, kiedy jakiś A. R. (może: Adam Rogalski) dał tłómaczenie wiersza p.“t. „Obraz kochanki“. Od r. 1829 zajmuje się Byronem Stanisław Rosołowski. Daje on najprzód w „Dzienniku“ parę wyjątków z Child-Harolda, jako to: „Wspomnienie Ady“, „Pieśń do Inezy“, a następnie kilka drobnych wierszy: „Do oceanu“, „Pożegnanie z żoną“, „Pożegnanie do Maryi“. W następnych latach, kiedy „Dziennik“ przestał wychodzić, pomieszczał Rosołowski od czasu do czasu przekłady swoje w wydawnictwach peryodycznych. I tak w „Noworoczniku litewskim na rok 1831“, znajdujémy wyjątek z IV pieśni Childe-Harolda, a mianowicie strofy: 121—127,130—137, każda w 12 wierszach oddana. W „Zniczu“ na r. 1834 spotykamy następne wiersze Byrona w przekładzie Rosołowskiego: „Koń stepowy“, „Mazeppa“, „Odpowiedź na list“. W „Radegaście“ z r. 1846 jest przekład 9-téj Melodyi hebrajskiéj i parę ustępów z 3-ciéj pieśni Childe-Harolda.
Od roku 1830 rozpoczynają się piękne przekłady Juliana Korsaka, wpadającego wytworną formą i lubiącego zwięzłość wyrażenia. W zbiorze jego „Poezyj“, wydanym w Petersburgu r. 1830, znajduje się osobny dział p. t. „Z lorda Bajrona“. Mieści się tutaj „Więzień Czyllonu“, „Oskar z Alwy“, śpiew Medory z „Korsarza“, oraz cztery liryki: „lf sometimes in the haunts of men“, „O, snatehed away in beauty’s bloom“, „There’s not a joy the world can give like that it takes away“, „I saw thee weep“. Wszystkie te tłómaczenia wraz z oryginalnemi poezyami Korsaka wyszły powtórnie r. 1833 w „Nowym parnasie polskim“. W tymże roku 1833 ogłosił Korsak osobno w Wilnie: „Lara, poemat we dwóch pieśniach z dzieł Lorda Bajrona“ (str. 70), dedykując go „umiejącéj czuć i rozumiéć piękność poezyi Bajrona, ściśle godzącéj wszystkie cnoty domowe, zalety towarzyskie, z ukształceniem uczuciowém, moralném i naukowém Zofii ze Śniadeckich Balińskiéj“. Po śmierci Korsaka w „Bibliotece Warszawskiéj“ z r. 1865 (t. I) wydrukowano jego przekład „Oblężenia Koryntu“.
W roku 1835 ukazały się w jednéj książce w Paryżu dwa poemata Byrona: „Giaur“ w przekładzie Adama Mickiewicza i „Korsarz“ w tłómaczeniu Antoniego Edwarda Odyńca; stały się one najpopularniejszemi, najwięcéj znanemi wśród publiczności naszéj.
Najdawniejsza wzmianka o przekładaniu „Giaura“ przez wielkiego naszego poetę, mieści się w liście Józefa Jeżowskiego do Franciszka Malewskiego pod datą 23 stycznia 1822 r., gdzie czytamy o Mickiewiczu: „Postąpił w języku angielskim, czyta Byrona i nawet wytłómaczył trochę fragmentów Giaura i całe to poema wytłómaczyć zamierza“. Z tegoż samego niewątpliwie czasu pochodzi list poety do Malewskiego, donoszący o témże zajęciu i objaśniający zarazem, w jakim stopniu posiadał wtedy Mickiewicz język angielski: „Po germanomanii nastąpiła brytanomania; cisnąłem się z dykcyonarzem w ręku przez Szekspira, jak bogacz ewangieliczny do nieba przez uszko od igiełki; za to teraz Byron idzie daleko łatwiéj, i już bardzo znacznie postąpiłem. Dżaura zapewne wytłómaczę“. Nie wytłómaczył jednak na razie. Może ukazanie się przekładu Szydłowskiego w „Dzienniku Wileńskim“, może zajęcie się pracami oryginalnemi odwiodło go od zamiaru. Nastąpiła dziesięcioletnia zgórą przerwa. Dopiéro w r. 1832 bawiąc w Dreźnie, wziął się do tłómaczenia nanowo. Odyniec tak przedstawia okoliczności, wśród których się to stało: „Przyrządziłem dobréj herbaty, zapaliłem aż cztery świece i podałem do fajki paczkę hamburskiego wagsztafu Johana Christiana Justusa, którego od wyjazdu z Wilna nie palił, ani nawet nie widział. Wszystko to wprawiło go w tak doskonały humor, że dla dokompletowania przyjemności, leżąc na kanapie, zawołał: No, mów czy czytaj jakiekolwiek wiersze!... Po wielu zatém cudzych wyrecytowałem kilka ustępów z Czcicieli ognia, a następnie z Korsarza, którego właśnie wtedy tłómaczyłem. A propos zapytałem, czy nigdy nie myśli dokończyć tłómaczenia Giaura, które już w Kownie był zaczął? Ale rękopism pozostał w Petersburgu, a on sam odpowiedział, że nawet zapomniał o nim. Szczęściem umiałem na pamięć kilkadziesiąt początkowych wierszy; jemu się téż zaczęły przypominać dalsze. Dla ułatwienia podałem mu oryginał edycyi zwickauskiéj, ten sam, który mi kiedyś podarował w Kownie, mając już wtedy edycyę lepszą, ale z którego właśnie tłómacząc, posadził na nim ogromnego żyda. Ten to żyd, a raczéj wiążące się z nim wspomnienia, o których szła dalsza rozmowa, tak widać rozmarzyły jego wyobraźnię, że... wziął tę książeczkę i poszedł do siebie. Rozchodząc się po północy, widzieliśmy jeszcze przez okno światło w oknach jego i nie omyliliśmy się wnosząc, że musi kropić wiersze, jak się sam zwykle wyrażał. Jakoż do południa nazajutrz było już ich napisanych ze trzysta, po większéj części nowych. Robota zaś szła tak śpiesznie, że przy końcu tygodnia doszedł aż do spowiedzi Kalajora. Ale tu się nagle zatrzymał: bo modląc się raz w kościele, poczuł, jakby się nad nim bania z poezyą rozbiła“. Z listu Odyńca 7 kwietnia 1832 roku do Korsaka możemy oznaczyć datę téj części tłómaczenia i przekonać się, że i „spowiedź Kalajora“ była przynajmniéj zaczęta; pisze bowiem: „Wczoraj spowiedź już zaczął, widzisz więc, że niedaleko końca“. Bądź-co bądź nastąpiła znów przerwa w tłómaczeniu, które ostatecznie dokonane zostało przez Mickiewicza w Paryżu r. 1833 od stycznia — z pauzami — do początków kwietnia, jak świadczą listy poety, gdzie mianowicie czytamy: „Giaura, szelmę i nudnika, skończyłem przepisywać; zjadł mi więcéj miesiąca“. Bohdan Zaleski opowiada, iż gdy księgarz Jełowicki, któremu przekład Giaura był sprzedany, naglił o rękopism, Mickiewicz nie mógł odszukać drezdeńskiego tłómaczenia i „musiał zasiąść nanowo z przykrém uczuciem, że dawniejszy przekład był lepszym“. Kłopot to jednak zapewne był tylko chwilowy; z dochowanych bowiem rękopismów tłómaczenia przekonać się można, że bardzo wiele weszło do wydania Giaura z przekładu drezdeńskiego bez zmiany. Wartość tego przekładu pod względem poetyckim jest niezrównana. Mickiewicz nie trzymał się niewolniczo wyrażeń pierwowzoru, nie tłómaczył wiersza za wierszem, lecz przejąwszy się tonem, siłą i głębią uczucia, właściwościami obrazowania, oddawał te wielkie zalety tokiem właściwym sobie i językowi ojczystemu. W porównaniu z pierwowzorem przekład jest krótszy o wierszy 30; wynikło to wskutek zwięźlejszego stylizowania niektórych ustępów, mianowicie po wierszu 334 opuścił dwa wiersze, a w czterech 611—614 zawarł 14 wierszy oryginału. Pod względem formalnym poeta nasz nie zachowywał zmian długości wiersza, znajdujących się u Byrona, lecz przełożył całość wierszem jedenastozgłoskowym. Objaśnienia do utworu powtórzył za oryginałem, wypuszczając atoli niektóre. Szczegółowy, lubo niezbyt szczęśliwy rozbiór tłómaczenia Giaura w porównaniu z tekstem oryginalnym podał Wiktor Czajewski w „Tygodniku Powszechnym“ r. 1888 w № № 7—23 p. n. „Giaur w Polsce“.
Przekłady Odyńca nie dadzą się porównać pod względem doskonałości z tlómaczeniem Mickiewicza, jakkolwiek uchodzą w naszéj literaturze za najlepsze. Brakowało temu poecie wyższego polotu i siły; te więc miejsca w poematach Byrona, które właściwościami temi w najwyższym stopniu się odznaczają, wyszły dosyć słabo w przekładzie, natomiast ustępy czysto liryczne niezbyt głęboko sięgające w grunt duszy, oraz opowiadania zostały przez Odyńca przełożone szczęśliwie, chociaż nieraz trochę za rozwlekle. I pod względem języka pozwalał sobie tłómacz na pewne dowolności dla rymu. Wogóle jednak mówiąc, potoczystość wiersza, trafność w doborze wyrażeń i zwrotów, wierność jeżeli nie we wszystkich szczegółach, to w ogólnym tonie poezyi stanowią dodatnie strony tych przekładów, ocenionych bardzo pochlebnie przez krytykę i rozpowszechnionych wśród ogółu. Rozpoczął Odyniec od tłómaczenia drobnych lirycznych pieśni z Melodyj hebrajskich, oraz drobnéj cząstki Childe Harolda: „Walka byków w Hiszpanii“; wyszły one r. 1833 w „Nowym parnasie polskim“ w Poznaniu. Potem zabrał się do poematów rozleglejszych i przetłómaczył kolejno: „Korsarza“ (1835, drugie wyd. 1841, trzecie wyd. 1874), „Narzeczoną z Abydos“ (1838 Lipsk, drugie wyd. 1874 w Warszawie), „Niebo i ziemię, drama liryczne“ (1841 Lipsk, drugie wyd. 1874), „Mazeppę“ (1843, Wilno, drugie wyd. 1874).
Z późniejszych tłómaczów Byrona, do téj grupy należących, najważniejszemi są: Michał Budzyński, który pierwszy u nas w całości przełożył „Wędrówki Czaild Harolda“ (Petersburg, 1857, str. 256), — i „Proroctwo Dantego“ (1885, w „Bibliotece Warszawskiéj“); — Michał Chodźko, który dość poetycznie, ale zbyt swobodnie i rozwlekle przetłómaczył „Manfreda“ i „Mazeppę“ (wydane w Paryżu około r. 1860); — Fryderyk Krauze, który po raz drugi dał całość „Pielgrzymek Czajld Harolda“ (w „Kłosach“ r. 1865—1871), po raz pierwszy przetłómaczył „Sardanapala“ (1871 Warszawa) i przełożył kilka Melodyj hebrajskich, p. n. „Kobieta“, „Harfa“, „Płaczcie“, „Pamiątka“, „Smutek“ (w „Kłosach“ 1874); — wreszcie Karol Kruzer, który w 3-cim i 4-tym tomie swoich „Przekładów i rymów własnych“ (Warszawa, 1876) dał tłómaczenie „Paryzyny“, „Lary“, „Kaima“, oraz pomniejszych utworów jako to: „Kalmar i Orla“, „Do Thyrzy“, „Do Maryi — Tułactwo“, „Do Mary“, „Do przyjaciółki“, „Do lady Blessington“ (wraz z „Odpowiedzią lady Blessington“), „Szkic z życia domowego“, „Pożegnanie“, „Do Augusty“, „Czarny Mnich“, śpiew Adeliny z XVII pieśni „Don Juana“, ustęp z „Oblężenia Koryntu“, „Trzydzieści sześć lat“, „Zoe mu sas agapo“, „Prometeusz“, „Zatoka Ambracya“, „Sestos i Abidos“.
Przekłady te, które miejscem wydania swego mają Warszawę, lubo tłómacze z innych stron pochodzili, ułatwiają nam przejście do przekładów dokonanych w Warszawie i wogóle w Królestwie. Po Kicińskim najpierw jako tłómacz Byrona dał się tu poznać Władysław hr. Ostrowski, który w r. 1821 dał przekład „Dziewicy z Abidos“ (drukiem Natana Glücksberga) a w 1830 „Giaura“ (Puławy, w drukarni bibliotecznéj). Wiersz trzynastozgłoskowy, użyty w tém ostatniém tłómaczeniu, ujmuje opowiadaniu bardzo wiele żywości, a brak cieplejszych barw w zwrotach poetyckich przyczynia się do ochłodzenia tego żaru uczuć, jaki bije z pierwotworu; należy je wszakże nazwać staranném, a liczno objaśnienia, jakie Ostrowski dodał od siebie, służą do lepszego uprzytomnienia sobie rysów tego świata wschodniego, z którego treść powieści jest zaczerpnięta.
Równocześnie z Ostrowskim Wanda Malecka, która w swojéj „Bibliotece romansów“ dała poznać Byrona w Warszawie, w XIII jéj tomie pomieściła wybór jego „Powieści“ w tłumaczeniu prozą (1828, str. 196), gdzie się znajdują: „Mazepa, hetman kozaków“, przełożony przez H. Dembińskiego, „Paryzyna“, „Giaur“ i „Upiór“ (fałszywie przypisywany Byronowi), tłómaczony przez samą wydawczynię. Przekłady te nie są wierne w słowach i zwrotach, lecz są jasne i potoczyste; tłómacze bowiem starali się zawiłe i mgliste wyrażenia i napomknienia uczynić zupełnie zrozumiałemi.
Z powodu tych przekładów wypada też zaznaczyć najdawniéjsze opinie, jakie o Byronie w naszem piśmiennictwie krążyły. W „Pamiętniku Warszawskim“ z r. 1821 (zeszyt lutowy) podane zostało „Zdanie Francuzów o lordzie Byronie“. Między innemi mieści się tu wyciąg z artykułu niejakiego Thiesse w „Revue encyclopédique“, oceniającego wady i zalety utworów wieszcza angielskiego. Powiedziawszy, że żaden jeszcze poeta nie odmalował tak jak Byron „posępności duszy, ludzką niesprawiedliwością zakamieniałéj“, za najlepsze wcielenie tego uczucia poczytuje „Korsarza“ i dodaje: „Giaur, Selim w Oblubienicy z Abydos, Harold w poemacie tegoż nazwiska, Mazepa mają uderzające podobieństwo z Korsarzem; są to modyfikacye tegoż samego charakteru. Ledwobyśmy nie śmieli powiedziéć, że lord jest przyjacielem hersztów rozbójniczych, przyjacielem owéj dzikiéj wolności, która żadnego jarzma, nawet samego prawa ścierpiéć nie umié“.
Nie mamy dotąd dostatecznych danych, ażebyśmy mogli opowiedziéć, jak opinia ta była przyjęta w społeczeństwie naszém, czy wielu znalazł Byron obrońców. Prawdopodobnie zapalna młodzież stanęła po stronie namiętnego rzecznika wolności, gdy starsi i doświadczeńsi poczytywali go za szaleńca. Nawet łagodny i wyrozumiały Kazimierz Brodziński w przedmowie do swego przekładu Pieśni ludowych słowiańskich (1826), występował przeciwko zgubnemu wpływowi Byrona, mówiąc: „Czucie zwraca się jedynie do tęsknoty za wiekiem młodzieńczym, który poetyczny entuzyasta zmarnowawszy, zdaje się prawie nie wiedzieć, na co dalsze życie się przyda. Ten duch poezyi dzisiejszéj, który od Byrona do Francyi nawet się zakradł, ani jest obrazem naturalnego stanu społeczeństwa, ani téż dążeniem ku niemu.“ Za Szafarzykiem powtarza Brodziński nazwanie tych modnych tworów „parnaskiemi wulkanami,“ które „nas swym blaskiem i hukiem ćmią i głuszą, ale w końcu popiołem tylko zasypują.“ Jeszcze silniéj niechęć tę do bajronizmu wyraził Brodziński w rozprawie „O krytyce“ (1830), gdzie między innemi powiada: „Z innéj strony podoba się nadzwyczajność, nie w naturze, ale za naturę posunięta, wrażenia okropne, które tylko zepsutą i dziecinną imaginacyę zajmują, ale ze zdrowém czuciem nic nie mają spólnego. Kiedy bóstwo starożytnych poetów, oraz bóstwo światła, Apollo zniknął z pięknym swoim orszakiem, czyż go może nie zastępuje ów zły duch zwodziciel, który i słabsze umysły na szczyty gór prowadzi i zawrotu głowy nabawia? Istotnie, od Byrona począwszy, natchnienia częściéj prowadzą poetów do piekieł, między duchy złowrogie, upiorów, jaskinie łotrów, aniżeli ku jasnym, niebieskim krainom, ku niewinnym aniołom, albo ideałom wzniosłych charakterów w dziejach przeszłości. Nowe i mniemane giganty nie mogąc nieba dosięgnąć, rzucają się w przepaści, unikając światła, walczą przeciw porządkowi natury. Ta jest cecha wielu nowoczesnych we Francyi poetów i u nas poczęła się zjawiać obok pięknych nowych utworów. Jestto rozpacz rzucająca się do ostateczności, nowa maniera i rutyna!“[1] Najszerzéj rozwiódł się Brodziński o Byronie w rozprawie „O egzaltacyi i entuzyazmie,“ podając jego charakterystykę i oceniając wpływ jego na umysły zapalne. „W naszych czasach — powiada — zjawił się nadzwyczajny gieniusz — Bajron, który tak jest reprezentantem wieku, jak swojego był niegdyś Szekspir. Ten całą mocą swojego gieniuszu przejął się nawskroś swoim wiekiem, którego stronę wynaturzoną najnaturalniéj malował, i to wynaturzenie, zdaniem mojem, czuł może najmocniéj... Szekspir jest największym malarzem wyszłych z natury charakterów, Bajron zaś — najdzielniejszym obrazem namiętności wieku naszego, unudzeniem lub szperaniem rozumu budzonéj. Jak tamten przyjmował na siebie wszystkie kolory i ku podziwieniu każdego serce roztwierał, tak ten wszystkiemu jeden i swój własny nadawał kolor i drażnieniami rozbolałe własne swe serce pragnął wywnętrzać: jest bez wyjątku we wszystkich swoich utworach tylko lirycznym poetą. Bajron czyni smutniejsze wrażenie niż Szekspir, bo gdy ten szuka złego i boleści tylko w sercu ludzkiém, on widzi złe w całym świecie, w tém i przyszłém życiu, nie już czyściec tylko, lecz piekło samo upatruje. Pędzlem najwięcéj poetycznym zaciera wszelką poezyę tego i przyszłego świata. W owéj nieśmiertelności i nieskończoności samę tylko nicość pokazuje i chciałby, żeby człowiek do niczego nie przywiązany, niczemu nie ufający, wokoło boleścią i nicością zagrożony, sam w sobie piekło wzniecił i w niém się strawił. Nie Wirgiliusz, jak Dantemu, nie muza, jak wszystkim poetom, ale zły duch otwiera mu równie, jak jego Kainowi, i serce ludzkie i wiaty nadziemskie, kryjąc we wszystkiém rządzącego Boga. Nadto, umiał słabościom ludzkim nadać nie tylko powab, ale i pewny pozór wyższości, któréj źródłem i celem jest tylko namiętność w sobie ograniczająca człowieka i z sobą samym kłócąca. Wystąpił na scenę jakby duch przepowiedziany, wśród umysłów przez p. Staël i Schleglów przygotowanych, po wypadkach, które nicością wielkości ludzkiéj wszystkie umysły przejęły i do dumania skłoniły. Zagadką napół odsłonionych tajemnic nęcił ciekawość samą dam we Francyi. Dla największéj części czytelników, widzialną muzą jego była miłość nieszczęśliwa i dama jakowaś, która go intrygami dręczyła; dla innych był istotnie wielki człowiek, ale chcący dopiero swoję wielkość odgadnąć i osięgnąć, którym władało przynajmniéj namiętne uczucie sprawiedliwości. Bajron z tak delikatném i szlachetném skądinąd czuciem, wystawia razem upadłego i szukającego swojéj ojczyzny anioła. Gdyby czas dozwolił mu był przeżyć burze serdeczne, duch greckiego pokoju i wyższe pojęcie chrześcijaństwa, co oboje tak cenił, że za nie życie poświęcił, byłby go wyniósł uroczyście nad burze serca i wątpliwości rozumu, krążyłby jak orzeł równym lotem w krainie światła, jak nad przepaściami ziemskiemi.“ Oddając atoli słuszne według swego mniemania pochwały Byronowi, potępia stanowczo jego naśladowców. „Jak Szekspir w swoim wieku — powiada on — tak Bajron sam tylko mógł być takim, jakim był, poetą. Próżno usiłuje każdy trafić jego drogą do celu. Od niego poczęli młodzi poeci gwałcić swoje pogodne uczucia, nosić w sercu, sami nie wiedzą, jakie tajemnice i gorzko marzyć, szukać tego, co właśnie w pełności mają. Niknie w nich poetyczna naiwność, wiosnę życia szpecą nie naturalnie, ale od zarazy pożółkłym liściem jesiennym; miasto tkliwego udziału ze światem, który ich nęci do siebie, kłócą się z nim, wyszukują starannie, aby tęsknić do czegoś, rozbierają swoje uczucia, jak bohaterowie sceny francuskiéj swe położenia, i w przeciwieństwie z własną naturą poezję chcą znaleźć. Inni same dary przyrodzone marnują w nieładzie i rozrzutności.“[2]
Ostrzeżenia takie jednak skutkować nie mogły; prąd zbyt był silny, ażeby mu nie miały uledz umysły wrażliwe i entuzyastyczne; zarówno w życiu samém, jak i w literaturze usposobienia bajroniczne coraz liczniejszych miały przedstawicieli. Przekłady utworów Byrona nie tylko nie ustawały, ale się zwiększały. W Warszawie po roku 1830 głównemi tłómaczami okazują się: Antoni Czajkowski, który przetłómaczył „Beppa“ i ogłosił go przy swoich Poezyach w r. 1845, a oprócz tego przełożył całego „Don Juana“, lecz urywki tylko drukował w „Dzienniku Warszawskim“ 1856 r.; — Ignacy Barankiewicz, który pomieścił przekład „Paryzyny“, oraz ustępy w „Don Juana“ i „Mazepy“ w „Bibliotece Warszawskiéj“ roku 1843, a z „Giaura“ w „Pielgrzymie“ 1844; — Józef Paszkowski, który w „Poezyach“ swoich (1842, Warszawa) dał tłumaczenie „Manfreda“ i „Kaina“; — Antoni Zawadzki, który w r. 1845 wydał w Warszawie „Niektóre poemata lorda Byrona“ (str. 392), gdzie się znajdują: „Żale Tassa“, tragiedya „Werner czyli dziedzictwo“, „Narzeczona z Abydos,“ oraz „Wyspa, czyli Chrystyan i jego towarzysze;“ — wreszcie Wojciech z Boguchwałowic, który w „Radomianinie“ (r. 1848) dał przekład „Dziewicy z Abydos.“
Z tegoż czasu pochodzą obszerniejsze artykuły poświęcone Byronowi. Jeden z nich napisała ze stanowiska katolickiego, ale z gorącém uznaniem dla talentu i szlachetnéj duszy poety Eleonora Ziemięcka i pomieściła go w dwu rocznikach swego „Pielgrzyma“ 1842 i 1843. Drugi nakreślił Emilian Rzewuski i wydał go r. 1847 w swoich „Studyach filozoficzno-literackich“ p. t. „Lord Byron wobec wieku“ (str. 95—116), robiąc kilka trafnych spostrzeżeń, o ile oryginalnych, trudno określić wobec ogromu literatury, traktującéj o wielkim poecie.
Po kilkunastoletniéj przerwie pojawiają się znowu w Warszawie przekłady Byrona i to dające rzeczy całkiem nowe, nigdy przedtém nie przełożone w całości, lub nawet zgoła piórem tłómaczów nie dotknięte. Są to „Don Juan“ w prześliczném tłómaczeniu Edwarda Porębowicza (1885) i „Dwie tragiedye historyczne — Marino Foliero i Dwaj Foscarowie“ w przekładzie Feliksa Jezierskiego (1888).
Przéjdźmy teraz do tłómaczeń galicyjskich. Tutaj najpierwszym tłómaczem był bardzo ruchliwy swojego czasu literat, Stanisław Jaszowski; on to w „Rozmaitościach lwowskich“ pomieścił r. 1821 urywek z „Childe Harolda“, w 1824: „Śpiew korsarzy“, w 1826: „Mazeppę“. Obok niego staje Feliks Chlibkiewicz, który w tychże Rozmaitościach drukował r. 1825 wyjątki z „Mazeppy“, a w 1836 „Pieśni Jerozolimskie“. Prócz tego drobne poezye tłómaczyli; J. P. Tetmajer, August Bielowski („Wiersz do Janty“ w Dzienniku mód 1840), Apolinary Huppen, Celestyn Wiktorowicz (wyjątek z pieśni IV Childe Harolda w „Lwowianinie“ 1842) i inni. Najznakomitszemi jednak pracownikami na tém polu byli Wiktor hr. Baworowski, który przetłómaczył całą „Pielgrzymkę Czajlda Harolda“, z któréj ogłosił dwie pieśni (Lwów 1856) i całość „Don Juana“, z któréj ogłosił cztery pieśni (1863—1879), oraz Adam Pajgert, który dał nowe a ładne tłómaczenie „Wyspy“ (1859, Kraków), nowy a wyborny przekład „Kaina“ (1868), kilka Melodyj hebrajskich, hymn z „Don Juana“ i t. p.
Z pomiędzy tłómaczów wielkopolskich wymieniam: Edmunda Stanisława Bojanowskiego, który przełożył „Manfreda“ (1835, Wrocław), Frańciszka Dzierżykraj Morawskiego, który dał tłómaczenie „Pięciu poematów“ (1853, Leszno) t. j. „Manfreda“, „Mazeppy“, „Oblężenia Koryntu“, „Paryzyny“ i „Więźnia Czyllonu“, wreszcie H. Feldmanowskiego, który w swoich „Drobnostkach poetycznych“ (1861, Poznań) pomieścił przekład kilku drobniejszych liryk.
Do studyów gruntowniejszych nad twórczością Byrona zabrano się u nas dopiéro w ostatnich 20 latach. Przyswojono najprzód literaturze naszéj poglądy obcych pisarzy na ten przedmiot: Hipolita Taine’a („Lord Byron“ 1872) i Józefa Brandesa, („Główne prądy literatury XIX wieku“ 1881); następnie zaś wzięto się do prac samoistnych. Niezmiernie to trudno było po tylu dziełach znakomitych w obcém piśmiennictwie pokusić się o wyrobienie sobie oryginalnego sądu o Byronie, jako o człowieku i jako o poecie, a jednak okazało się to do pewnego przynajmniéj stopnia rzeczą możliwą. Trzy mamy dotychczas studya prawdziwe, poświęcone téj sprawie, a oparte na gruntownéj znajomości materyału i na krytyczném jego ocenieniu.
Pierwsze z nich napisał Włodzimierz Spasowicz p. t. „Byron i niektórzy jego poprzednicy“. Pomieścił je najprzód w Ateneum r. 1884, a następnie przedrukował w zbiorowém wydaniu „Pism“ swoich (1892, tom II, str. 67—201). Autor z właściwą sobie bystrością i rzutkością umysłu roztrząsnąwszy główniejsze poglądy krytyków europejskich na charakter i twórczość Byrona, a opierając się zarówno na materyałach biograficznych, jak i na zgłębieniu pism poety starał się okazać, że wieszcz angielski nie był ani takim szatanem, za jakiego ogłosiła go konserwatywna część inteligencyi, ani téż takim wolnym od wszelkiéj skazy bohaterem, za jakiego mieli go zakochani w nim romantycy, którzy za jego przykładem próbowali bajronizować nie tylko w poezyi, ale i w życiu. Wielbiąc jego gieniusz poetycki, nie przyznaje mu przecież wysokiego wzlotu w krainie zagadnień filozoficznych, gdy np. rozbierając „Kaina“ zarzuca poecie, iż jego stosunek do opowiadania zawartego w pierwszych rozdziałach Księgi Rodzaju, nie jest stosunkiem „dojrzałego myśliciela, który wié, że mą do czynienia z mitem, ale stosunkiem dziecka, który przyjmuje fakt na wiarę, ale zarzuca nauczyciela żenującemi pytaniami: jakiż Bozia niedobry, że wypędził z raju za jabłko! dlaczego wypędził, czy że jabłko było złe, czy że było jedzenie zakazane?...“ Pod względem charakteru, Spasowicz uwydatnia w Byronie serce „nie tylko dobre, ale złote, współczujące każdemu, niezmiernie litościwe“, a przytém „wielkie, odważne, szlachetne“, a daléj obok „gorzkiego pessynizmu“ — „heroiczny pochop do walki ze złém w świecie i życiu“, co tłómaczy zetknięciem się gwałtownego temperamentu z miękkiém sercem. Poddaje natomiast surowéj, a niezupełnie słusznéj krytyce dążności polityczne Byrona, nazywając go poprostu warchołem. „Tém warcholstwem — powiada Spasowicz — zaważył mocno na szali dziejowych wypadków europejskich, dał poparcie greckiemu ruchowi i należy bezwarunkowo do wskrzesicieli narodowości włoskiéj; był swojego rodzaju Tyrteuszem europejskim, nawołującym do czynu w godzinę strasznego wyczerpania sił i znużenia, ale zarazem przyuczył ludzi do krzywych sądów, do zdyskredytowania samegoż liberalizmu w polityce“. Historya inne, o ile wiem, wykryła przyczyny tego zdyskredytowania, mniéj poetyczne, mniéj uczuciowe, lecz o wiele realniejsze. Poczytując „Don Juana“ za najdoskonalszy pod względem artystycznym utwór Byrona, dostrzega w nim, że „autor, jako człowiek, zepsuł się i przerdzewiał w duszy i charakterze, że stał się mniéj godnym szacunku“ — dlaczego, nie wyjaśnia dokładniéj Spasowicz, gdyż szczegółowego rozbioru „Don Juana“ w swéj pracy nie podał.
Drugie studyum zawdzięczamy Maryanowi Zdziechowskiemu. Wyszło ono w Krakowie r. 1894 p. t. „Byron i jego wiek, studya porównawczo-literackie“ (str. 447). Sam Byron zajmuje tu str. 26—156, resztę dzieła wypełniają spółcześni Byronowi poeci oraz ci, którzy pod jego wychowali się wpływem. Zdziechowski nazywa Byrona „poetą buntu“, a wypowiadając zdanie krytyczne o wszystkich główniejszych dziełach jego, stara się go wystawić pod względem charakteru i usposobienia moralnego ze strony jaknajpochlebniéjszéj. Poeta ten „był gotów do największych poświęceń, ale nie znosił najlżejszego jarzma; wolny, jak ptak, bujał ponad siecią wymagań życia społecznego, a wolność kochał tak namiętnie, że przy lada sposobności mógł go opanować wstręt do tych najbliższych osób, od których czuł się w czemkolwiekbądź zależnym. Kolizya żądz idealnych z tym tak oryginalnym egoizmem charakteryzuje poezyę Byrona. Jeszcze Goethe zauważył, że pod powłoką pogardy i nienawiści kryła się w duszy poety gorąca miłość ludzi; uwagę tę powtórzyło za nim wielu innych, ale zapomniano dodać, że poeta nienawidził świata nie dlatego tylko, że nie odpowiadał jego ideałowi, ale dlatego, że istniał, że krępował przez to wybujałe pragnienia ducha, nieskończone porywy i tęsknoty Manfredów i Kainów. Stąd ta dzika żądza niszczenia, którą Taine wynalazł w Byronie, ale żądza pozorna raczéj niż rzeczywista, przytłumiały ją bowiem nie tylko popędy czułego serca, ale i zmysł praktyczny, który uczył poetę, że szlachetniéj jest, choć trudniéj, poprawiać i budować, niźli wywracać i tępić. Dzięki temu, kult bohaterstwa i poświęcenia zagasił te popędy niszczycielskie, które dopiéro w następstwie miały odezwać się i wybuchnąć u kilku bajronistów“ (str. 49). Udowodnieniu tego zasadniczego poglądu poświęca Zdziechowski resztę swéj pracy, czasami bardzo trafnie posługując się argumentami, czasami zbyt wielką przywiązując wagę do drobnych okoliczności lub do pewnych zwrotów myśli poety. W zakończeniu streszczając swoje wywody, twierdzi, że negacya byronowska, popędy buntownicze i niszczycielskie i rozdarcie wewnętrzne „płynęły z gorącéj, a daremnéj, żądzy prawdy i sprawiedliwości, z rozpaczy, w którą wpadał, nie umiejąc pogodzić istnienia Ojca Niebieskiego z istnieniem złego na świecie“. Rozpaczy téj chciał ulżyć poeta „nawołując do walki ze złém, piętnując obłudę w stosunkach towarzyskich, społecznych i politycznych, potępiając namiętnie politykę ówczesnych rządów europejskich. Ale daléj sięgnąć myślą nie starał się, czując bezsilność swoję wobec sprzeczności pomiędzy ideałem a rzeczywistością; określonego i ścisłego poglądu na świat nie wyrobił sobie nigdy. Jednak właśnie w téj niewyraźności ideałów, połączonéj z potęgą natchnienia w walce ze złém tkwiła tajemnica uroku Byrona na otoczenie i na wiek; w epoce bowiem rozbitych usiłowań, poeta z wyrobionemi poglądami nie zdołałby nigdy poruszyć takiéj masy umysłów“ (str. 155—6).
Piękna praca Zdziechowskiego ukazała się równocześnie z pracą Cezarego Jellenty p. t. „Ideał wszechludzki w poezyi XIX wieku“, ale ponieważ studyum tego nie znam dokładniéj, poprzestać muszę na téj bibliograficznéj notatce.


W wydaniu obecném „Poematów“ Byrona zużytkowane zostały wszystkie znakomite lub przynajmniéj dobre ich przekłady: Giaur — Mickiewicza; Korsarz, Narzeczona z Abydos — Odyńca; Lara — Korsaka; Oblężenie Koryntu, Paryzyna, Więzień Czyllonu, Mazeppa — Morawskiego; Wyspa — Adama Pajgerta; Beppo — Czajkowskiego. Dwa jedynie tłómaczenia ukazują się tutaj po raz pierwszy: Wędrówki Childe-Harolda i Melodye hebrajskie. Wprawdzie posiadamy już dwa całkowite przekłady Wędrówek — Michała Budzyńskiego i Fryderyka Krauzego, ale niepodobna mi było zdecydować się na ich przedruk, choćby nie z innych powodów (których zresztą nie braknie), to z tego, iż tłómacze nie zachowali formy oryginału, trudnéj, 9-wierszowéj zwrotki Spencerowskiéj. Nie hołdując krańcowym teoryom, trzeba jednak stwierdzić, że forma stanowi co najmniéj połowę dzieła poetyckiego, a w téj formie budowa wiersza i zwrotki odgrywa rolę nadzwyczaj ważną. Należało więc koniecznie postarać się o nowy przekład; dokonał go Jan Kasprowicz, który umiejętnością przejmowania się tonem i nastrojem poetów obcych wybitnie się odznaczył. W pracę swoję włożył i talent znakomity i staranność wielką. Teraz możemy się pochlubić, iż posiadamy wyborny przekład Childe Harolda.
Co do Melodyj hebrajskich, to możnaby było ułożyć z różnych przekładów już drukowanych[3] jaką-taką całość, ale zawszeby w niéj znać było różnice w sposobie oddania oryginału. Zamiast takiéj klejonki, wolałem dać jednolitą nową próbę przekładu, zwłaszcza, że go się podjął tak subtelny artysta, i tak gorąco odczuwający poeta, jak tłómacz „Luzyad,“ znanych czytelnikom „Biblioteki,“ Adam M-ski.
Oddając pod sąd krytyki i publiczności „Poemata“ Byrona w polskiéj szacie, mam to wewnętrzne zadowolenie, że się one do pogłębienia znajomości naszéj poetów obcych i zwiększenia sumy rozkoszy estetycznych przyczynić mogą.

Piotr Chmielowski.









  1. „Pisma K. Brodzińskiego“ wyd. 1873, t. V, str. 552—3.
  2. Pisma K. Brodzińskiego, wyd. 1873, tom VI, str. 178—181.
  3. Przypominam, że najdawniejszym u nas tłómaczem niektórych Melodyj hebrajskich był Julian Korsak (1830); po nim częściowo tłómaczyli też utwory: Antoni Edward Odyniec (1833), Feliks Chlibkiewicz (1836), Stanisław Rosołowski (1846), Fryderyk Krauze (1874), Adam Pajgert. Ten ostatni należy niewątpliwie do liczby tych, co najlepiéj odczuli Byrona i najświetniéj w języku naszym umieli oddać piękności jego utworów; wypada więc wyliczyć szczegółowo jego przekłady Melodyj, jakże znajdujemy w zbiorowém wydaniu „Poezyj“ jego (1876): „Dzika gazella“ „Córka Jeftego“ „O, zapłaczcie nad temi“, „Arab pasie wielbłądy“, „Widzenie Baltazara“. Zapewne znalazłyby się i inne jeszcze tłómaczenia rozproszone po czasopismach.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: George Gordon Byron.