Szopka I dla małych dziatek
<<< Dane tekstu >>> | |
Tytuł | Szopka I dla małych dziatek |
Pochodzenie | Kantyczki. Kolędy i pastorałki w czasie Świąt Bożego Narodzenia po domach śpiewane z dodatkiem pieśni przygodnych w ciągu roku używanych |
Redaktor | Karol Miarka |
Wydawca | Karol Miarka |
Data wyd. | 1904 |
Miejsce wyd. | Mikołów — Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały dział I |
Indeks stron |
Urządza się zwyczajna szopka, wewnątrz której ma być w żłóbku Dziecię Jezus, obok żłóbku siedząca Marya z Józefem, osiełek i wół. W tyle szopki oświetlenie mocne, któreby przez zasłonę gazową dostatecznie oświecało wnętrze szopki. Nadto w środku szopki wstęp stosowny dla zbliżania się figurek do samego żłóbka: gdzie Dzieciątko Jezus jest złożone. Do przedstawienia należy przygotować figurki w ubraniach następujących: 1. Trzech Mędrców w Zawojach wschodnich. 2. Pasterzy kilku w tyrolskich kapeluszach z kijmi zakrzywionemi. 3. Szatana w czerwonym fraku, z rogami na głowie, ogonem w tyle i szponami. 4. Króla w ubiorze królewskim z berłem. 5. Śmierć z kosą, kościotrup. 6. Aniołów sześciu. 7. Filozofa w okularach i długich włosach. 8. Św. Józefa, staruszka sędziwego. 9. Dzieciątko Jezus w niebieskiej sukience i opasany przez biodra wstęgą. 10. Chłopka w ubiorze krakowskim. 11. Górali w krypciach. 12. Żyda z brodą czerwoną, pejsami, lisią czapką na głowie, w trzewikach, z kijem pod pachą, biblią i skórą zajęczą na ręku. 13. Niemca we fraku czarnym z warkoczem w tyle, w kapeluszu wysokim. 14. Grobarza z łopatą lub rydlem na ramieniu, opasanego fartuchem. 15. Kozaka lub Rusina w wysokiej baraniej czapce. 10. Ułana w ubiorze wojskowym, z potężnymi wąsami, z szablą przy boku i z ostrogami przy butach. 17. Kominiarza z drabinką na plecach i całym przyborem kominiarskim. 18. Strażaka w ubiorze i przyborze ogniowej straży.
Mizerna, cicha, stajenka licha, * Pełna niebieskiej chwały; * Oto leżący, przed nam śpiący, * W promieniach Jezu mały.
Nad Nim Anieli, w locie stanęli, * I pochyleni klęczą; * Z włosy złotemi, z skrzydły białemi * Pod malowaną tęczą.
Wielkie zdziwienie, wszelkie stworzenie, * Cały świat orzeźwiony, * Mądrość mądrości, * Światłość światłości, * Jezus wcielony.
I oto mnodzy, ludzie ubodzy * Radzi oglądać Pana. * Pełni natchnienia, pewni zbawienia, * Upadli na kolana.
Długo czekali, długo wzdychali, * Aż niebo rozgorzało, * Piekło zawarte, niebo otwarte, * Słowo ciałem się stało.
Śpi jeszcze senne, Dziecię promienne, * W ciszy ubogiej strzechy; * Na licach białych, na ustach małych * Migają się uśmiechy.
Jako w kościele, choć ludzi wiele. * Cisza pobożna wieje, * Oczy się roszą, dusze się wznoszą, * Płyną w serca nadzieje.
Lulaj Dziecino, lulaj ptaszyno, * Nasze umiłowanie; * Gdy się rozbudzi, w tej rzeszy ludzi, * Zbawienie nam się stanie.
Oto Marya, czysta lilia, * Przy Niej staruszek drżący. * Stoją przed nami, przed pastuszkami, * Tacy uśmiechający.
Hej ludzie prości, Bóg z nami gości, * Skończony czas niedoli. * On daje Siebie, chwała na niebie, * Pokój ludziom dobrej woli.
Radość na ziemi, bo nad wszystkimi * Roztacza blask rumiany. * Przepaść rozwarta, upadek czarta, * Zstępuje Pan z nieba.
Chłopiec wysuwa figurki trzech MĘDRCÓW.
(Pierwszy Mędrzec obrócony do szopki twarzą).
Złoto prawdziwe przyjmij, prosim o to, * Owoce ziemi, najprzedniejsze złoto, * Ziemia Ci brzęczy pieśnią swą, kruszcem słońca, * I do nóg Twoich pada jaśniejąca.
Lilio przeczysta, oto lilie białe * Tobie Anielska Mary o, niosą chwałę. * Kwiaty i drzewa pękające rano * Składają hołdy, przez woń kadzidlaną.
My nic nie damy, bo nic nie mamy, * Jeno duszę, i ta Boża, przebacz, przebacz, Gwiazdo morza.
Oto szatan zwodziciel, stary świata kusiciel * Ma czerwone odzienie, z ust mu idą płomienie; * Jakto śmieje się wściekle, * jakby chodził po piekle, * Łowi wkoło szponami, a przewraca oczami. * Czy mu się kto nie spodoba, szuka króla Heroda.
Oto jestem świata król, tysiąc rzek, tysiąc pól * W moim kraju naokoło, a ludzi sto milionów * Co dnia schyla czoło, sto milionów pokłonów * Uniżenie mi składa, kiedy idę, lud pada.
A kto śmiało się zbliża, moc go moja poniża, * Na narodów podbicie, potrzebne mi ich życie, * Od południa do zmroku, z nocy do dnia białego * Idę po krwi potoku, ja pan świata całego.
Gdy nad ludy wszystkimi będę jak Bóg uczczony, * Gdy narody do ziemi rozpadną się w pokłony, * A zostanie mi droga, wtedy chwycę się Boga.
Dobrze bracie Cesarzu, dobrze krwawy mocarzu, * Połączymy się razem, szukać Boga żelazem, * A znać On niedaleko, bo promienie mnie pieką, * Moje skrzydła pajęcze, pali Swemi gwiazdami.
Oj te złote obręcze, nad Aniołów głowami, * I ich loty wichrowe uderzają mnie w głowę. * Dobądź miecza mój bracie, gwałtu, Bóg jest w tej chacie.
KRÓL.
Nic nie widzę, nic nie słyszę, że się gdzieś dzwon kołysze, * Że się gwiazdy migocą, i że lilie wonieją, * Że niebiosa goreją, bo dzień idzie za nocą.
wprowadza PASTERZY.
Po co wyście tu chłopy zeszli się do tej szopy?
Anioł się nam pokazał, szukać Boga rozkazał, * Biała gwiazda płynęła, nad tą szopą stanęła, * Radość stała się w mnóstwie * Rozjaśnienie serdeczne * I wesele nam wieczne, * Oto Jezus w ubóstwie.
Co wam śni się, wy ciemne, buntowniki nikczemne! * Hej żołnierze poddani wnieście tu halabardy; * Pójdźcie do mnie hetmani, wymordujcie lud hardy.
Moje hufce przysięgłe, wyrżnąć młodych i starce, * I ich dzieci wylęgłe, ja król jestem, ja karcę; * Bo mi kłamstwo rzucają, Bóg im śni się po głowie, * Macie rozkaz wodzowie, niechaj strzały padają.
Po ulicach, po placach, w szopach, domach, pałacach, * Miecz podnieście nad zgrają, bo mi kłamstwo zadają.
śpiewających.
Gloria, gloria, gloria in excelsis Deo (3 razy).
Próżno mi kłam rzucacie, niema Boga w tej chacie, * Ani w chacie, ani w wietrze, niechże mi tu zabłyśnie. * Próżnom rąbał powietrze, czy krew z wiatru nie pryśnie, * Serca drgały pod nożem, mordowałem was bydło, * Czyli gdzie nad krwi morzem nie wyjdzie to straszydło. * I nie zszedłem się z wrogiem, wierzcie we mnie, ja Bogiem. * Albo
biada wam biada! kto nie wierzy, niech pada.
I cóż tak spiesznego, chcesz tańczyć? no spiesz, * Potańczym skoczno; bierz ręce hej! bierz. * Poznamy się z sobą, z królewską osobą, * Widzisz ten dół ciemny, otwarty przed tobą?
A gdzie się podzieją te drogie akanty? * Te złota spłowieją, w proch pójdą brylanty. * Szczepione, zielone powiędną cyprysy, * Pościeram, pozdzieram nagrobki, napisy.
Pozostań więc na niebie * Królu niebios, bracie mój, podniosę kościół Twój. * Każę uwielbić Ciebie. * I srebrne ołtarze wystawić Ci każę, * I będziem dwaj nad nimi * O ludzkich sądząc losach, * Ja jeden Pan na ziemi, * Ty drugi Pan w niebiosach.
Ja ziemię oczyszczam gdy wionę, gdy dmuchnę, * I purpur i zbroję przemieniam na duchnę, * A życie na cmentarz wychodzi młodziuchne. * Gdzie stanę, gdzie wchodzę, roznoszę zniszczenie, * A pustka mi chatką, a ojcem milczenie; * Rozedrę twój purpur, rozedrę piorunem, * Bladego, drżącego okryję całunem. * Hej! dalej do tańca! rozjaśnij swe czoło, * Płomyki, ogniki unoszą się wkoło; * Czy widzisz te widma bez ciała jak płyną, * Kręcą się w powietrzu, migają i giną?
Krew rozlewałeś, cały świat kłócisz, * Z prochu powstałeś, w proch się obrócisz.
Anielski chór pasterzom ogłasza zbawienie, * Zwiastując im Boskiego Słowa pojawienie, * Że w szopce z Panny czystej Zbawca się narodził, * By na dziedziców nieba więźniów oswobodził.
W niewoli i w ubóstwie Pan nieba przychodzi, * On tem cierpieniem nędzy wszystko nam osłodzi, * Jak leżąc płacze w żłóbku, tak na krzyżu skona, * Wielkim cudem miłości odkupu dokona.
Nućcie więc wdzięczne pienia Dzieciątku pasterze, * Nieście Mu wasze dary w uprzejmej ofierze. * Z uśmiechem przyjmie miłym a z nocnych ciemności * Wywiedzie na dzień jasny niebieskiej światłości.
Da żywot łaski wiernym, da błogosławieństwo, * Zniesie wysługą męki grzechowe przekleństwo. * Na to się teraz zniżył do błachego żłobu,* By nas od śmierci zbawił i podwyższył z grobu.
Słyszę niepojęte głosy, zimny mnie ima strach, * Palą się moje włosy i moje barki ach! * A gdzie moi przysiężni? do mnie, do mnie dokoła, * Stańcie z bronią orężni, otoczcie mnie, król woła:
Brońcie tronu cesarza i złota baldakimu, * Pójdźcie, cóż was przeraża? widmo ze mgły i dymu? * Ach słabo mi okropnie, prowadźcie mnie na stopnie * Pod te wzgórze wiszące, frendzle złotem iskrzące.
Przyprowadźcie królową, * Będę mówił przed wami, pod temi kolumnami * Moją mowę tronową; * Na was władzę mą złożę, czegóż jeszcze chcesz, Boże?
Za mgłami północy odejdźmy w ciemności, * Pójdź w zimne uściski milczącej nicości.
Panie! ratuj mnie, Panie! głowę posypię prochem, * Wysłuchaj me wołanie a złączę się z motłochem. * Będę mordował możne, palił ogniem bezbożne. * Ja wszystko zrobię z siebie. * Ja nawet się ukorzę dla Twojej chwały Boże, * Jak drugi anioł w niebie, ja wszystko zrobię z siebie. * Łzy nagrodzę sowicie, tylko zostaw mi życie.
Hej! w prochy poziome wyniosłą schyl głowę, * Już duchy śpiewają requiem grobowe.
Chociażby litery imienia niech tkwią.
Twe imię zostanie, pisałeś je krwią, * Gdzie tron twój się wznosi, katafalk już stoi, * I ciemna kamienna twa trumna otwarta; * Do pysznych pałaców lud wstąpić się boi. * I trupa sinego lęka się jak czarta. * Pójdź żaden cię puklerz obronić nie zdoła, * W obłokach straszliwa grzmi tuba Anioła.
Śpiew pogrzebny.
Dies irae, dies illa.
Cóż ja to słyszę, ktoś umarł, słyszałem śpiewy pogrzebne.
śpiewa na nutę dumki):
Kopże kop luba łopato, która mnie żywisz, odziewasz, * Nie jedno już zeszło lato, jak ludzi ziemią pokrywasz. * Zarówno do mnie przychodzi tak żebrak jak bogaci; * Kto tylko na świat się rodzi, każdy mi swój zgon opłaci.
Oto te zbutwiałe kości, zwały się potężnym panem; * Nie znały w życiu ludzkości, gardziły uboższym stanem. * Te żebra i te łopatki, które tu sterczą wśród błota, * Są lichej dumy ostatki, która błyszczała od złota.
Ta czaszka z oprzałym włosem przed kilku ledwie latami * Władała sercem i losem, gdzie się zwróciła oczami. * Było to piękności bóstwo, wdzięczne jak róży kwiat świeży, * Wzdychało do niej mnóstwo serc najprzystojniejszej młodzieży.
To ramię spruchniałe i czarne, i ta tu goleń strzaskana, * O jakże szczątki są marne owego władcy hetmana! * Który wiódł krocie na jatki, wsie, miasta palił dla sławy, * Sieroty, wdowy i matki, pomstują
jego miecz krwawy.
Ten kości spruchniały snopek, który się teraz dobywa, * Był w życiu ubogi chłopek, dziś wraz z hetmanem spoczywa. * Otóż i ręka kapłana, która wspierała sieroty, * Wielbi ją ludzkość stroskana, klęknijmy na widok cnoty.
Chłopiec wysuwa figurkę FILOZOFA.
No cóż i gdzie cuda? tylko siano i buda! * Znam od deski do deski wszystkie księgi mądrości, * O biegu ciał niebieskich, o wszech rzeczy własności, * I każdy gas i kwas. * Wszelki natury twór, ziemię, pokłady gór, * Przestrzeń i czas.
Wierzajcie mi pasterze, tu nic niema przed wami, * Oto litość mnie bierze, że się łudzicie sami. * Tak wynędzniony lud, * Oczy sine, zapadłe, usta z głodu pobladłe, * Te widma sprawią głód, * Widać nerwy zdraźnione.
I wyobraźnia w ruchu, toż nam księgi o duchu, * W których są oznaczone * Wszelkie funkcye organów, więc się ludu zastanów, * Do równowagi wróć, * Te początki waryacyi, widma imaginacyi, * Te objawienia rzuć.
Niech rozumu potęga, filozofii mej księga, * Błąd rozprasza ludowy, biedneż bo wasze głowy. * Bracia! słuchaj mnie ludu, dosyć nędzy i trudu,* Powiemć kto wam był wrogiem: * Ten co mówił: w niebie tylko szczęście dla ciebie. * A jać mówię: tyś Bogiem.
Nie wwódź ich Panie na pokuszenie, * Od złego zbawienie niech im się stanie.
Oj zły człowiek być musi, * Gdy niegodny widzenia, Anielskiego zjawienia, * Przedrzeźnia się i kusi.
Niemało dni przeleci, nim się ten lud oświeci. * Jedno ziarno po ziarnie zasiewajmy na roli, * Siew nie zginie nam marnie, z czasem zejdzie powoli.
Chłopiec wysuwa kilku KRAKOWIAKÓW.
Albośmy to jacy, jacy, jacy, jacy, chłopcy krakowiacy, cerwona capecka, na cal podkówecka, i biała sukmana, dana moja dana. * Ram tam da da, di di, da da.
Karazya granatowa, co ją od parady chowa, u niej kołniezycek, jak jaki języcek. * Dana moja dana, * Ram tam da itd.
I jedwabiem wysywana, bryzowana, lamowana, z złocistemi hafteckami, z mosiężnymi kółeckami i z modremi łapeckami, dyć to wkolusieńko, moja matusieńko. * Dana moja. * Ram tam da itd.
I pasicek okowany, jak to mają Krakowiany, z mosięznemi centeckami, tak pięknie świecące, jak złoto będące. * Dana moja. * Ram tam da itd.
Kółka pzy nim mosiężne są i małe są, potężne są, a cem ich jest więcej wedle Jasia dźwięcy. * Dana moja. * Ram tam da itd.
I kozicek wyostzony, na zemyku załozony, klucyk od skzynecki, gdzie są kosulecki. * Dana moja. * Ram tam da itd.
I pieniążki za obsiewki, pzypatzcie się wszystkie dziewki, wstążka od kosule, dana od Ursule. * Dana moja. * Ram tam da itd.
I kozusek po kolany, jak to mają krakowiany, wysywany, bryzowany, na ramionach haftowany, a w kroju odmiany z białych carnych nozek, wkoło obsywany. * Dana moja, * Ram tam da itd.
I fartusek po kolany, jak to mają krakowiany, wysywany, dziurkowany, na hafteckę zapinany, portachy skuzane, z kolan opuscane, kilka złotych za nie. * Dana moja. * Ram tam da itd.
I torybka na zemieniu, pzewiesona na ramieniu, kawał chleba do żywienia, spyrka i kiełbasa, to pociecha nasa. * Dana moja. * Ram tam da itd.
A fajecka pzy cybusku, pzywiązana na łańcusku, zeby nie zginęła, skodaby jej była. * Dana moja. * Ram tam da itd.
Tytuniu pełny kapciusek, a za cholewą cybusek, każdy sobie kuzy, w domu i podruzy. * Dana moja. * Ram tam da itd.
A kosturek okowany, jak to mają krakowiany, z mosiężnymi centeckami, obijany kółeckami, aby mocne były, aby sewców, krawców, po jarmarku biły, bo buty, sukmanki bardzo drogie były. * Dana moja. * Ram tam da itd.
Zagrajcież no dana jacy, jak tańcują krakowiacy, dyć to w kolusieńko moja matusieńko. * Dana moja dana. * Ram tam da itd.
Chłopiec wysuwa figurkę RUSINA z familią.
Dajże Boże dobryj czas, jak u ludyi tak u nas; * I szczasływu hodynu, rozweselim rodynu. * Oy nu nu, oy nu nu, rozweselim rodynu. * Oy nu nu, oy nu nu, rozweselim rodynu.
Wy małyi pendraki, wytynayte hopaki, * Nuże żywo, nuże nu, rozweselim rodynu, * Oy nu nu itd.
Wy dziwczata z chłopciami, postawayte wraz z namy, * W tak szczasływu hodynu, rozweselim rodynu. * Oy nu nu itd.
Wy matiery z babkamy, powstawayte wraz z namy. * Woźmit dzbanok w serdynu, rozweselit rodynu. * Oy nu niz itd.
A tak stańmy wsi wkoło, zaśpiwajmo wesoło, * Nay Boh w każdu hodynu, rozwesełyt rodynu. * Oy nu nu itd.
MORGAL.
Nuż chłopaki, dziś w chodaki, hulać będziem całą noc. * Hoc, hoc, hoc, hoc, hoc, hoc, hoc.
Kto za skrzypkę da zacypkę, * Tego zaraz na śmierć męc, * Bęc, bęc, bęc.
Lec gdy casem po łbie pasem * Kto nas z góry palnie klap, * Klap, klap, klap.
Wtencas zuchu, co mas duchu, * Zaraz żywo w nogi drap.
Poduś kozy przyjacielu, niech zagra dudecka, * Mamy dosyć w głowie chmielu, potańcem trosecka.
Chłopiec wysuwa figurkę UŁANA.
(Kolęda żołnierska.)
Służyć Majestatom, Koronatom, strojno, modno, jak trzeba, * Moderownie i ozdobnie Panięciu hołdować, bo On jest z nieba: * Aplaudować. * Przy rezonie ra ra ra ra ra, * I bębenie ta ta ta ta ta, * Marsz swój prowadzić do Betleemu.
Patrząc na jagniątka i bydlątka w stajni Panu służące, * Poczną myśleć, jak je schwycić, i na Panię patrzą nic nie mówiące. * W dobrej myśli * Przy rezonie ra ra ra ra ra, * I bębenie ta ta ta ta ta, * Stoją wokoło Boga szopeczki.
Grozi Dziecineczka, Panieneczka, Józef stary do laski, * Gwardyacy nie prostacy, przed swymi udają, że to są fraszki: * Wyskakują * Przy rezonie ra ra ra ra ra, * I bębenie ta ta ta ta ta, * Panu leniuku już odstępują.
Tak się rozkochała, gdy poznała, że to Bóg jest człowiekiem * Mustruje się, szworcuje się, służyć chce Panięciu i całym wiekiem. * Ochotuje * Przy rezonie ra ra ra ra ra, * I bębenie ta ta ta ta ta, * Szczerem swem sercem Larum formuje.
Ani generałów, Minerałów groźby, prośby, fukania, * Nie uważa, lecz się sprasza, do Pana Jezusa chętnie uznania * Za Monarchę. * Przy rezonie ra ra ra ra ra, * I bębenie ta ta ta ta ta, * I życie łożyć deklaruje się.
Jak się generali i kaprali poszli skarżyć do Pana, * Że rokosze i kokosze wszczynają, pląsają z krzywdą hetmana. * Wszystko to tak * Przy rezonie ra ra ra ra ra, * I bębenie ta ta ta ta ta, * Wojskowych trybów zapominają.
Pana ucieszyła, Abszejt wzięła, wtem poszła na kwatery, * Ochotuje i tańcuje, i próbuje coraz nowej maniery: * Przy rezonie ra ra ra ra ra, * I bębenie ta ta ta ta ta, * Witaj Królu nowy! wesoło śpiewa.
Chłopiec wysuwa figurkę STRAŻAKA
i KOMINIARZA.
Co się dzieje? widać straszną łunę; czy się też biedna wioska nie pali? Oto jestem gotów, by każdy poznał strażaka, że nie próżno służy dobrej sprawie i ludzkości.
Ostro chłopcy, hej strażaki! dzielne zuchy i junaki * Stańmy sobie w jedno koło i przytupując wesoło, * Zaśpiewajmy, hu! ha! ha! niech strażaka każdy zna.
Kiedy się luzujem z warty, wtedy służba to nie żarty, * Bo to rozkaz na czuwanie, to nie w ciepłem łóżku spanie; * Więc cichaczem hu! ha! ha! niech strażaka każdy zna.
Brzęknął dzwonek, więc się pali; płomień bucha, dym się wali; * Hej! z kopyta z sikawkami, z siekierkami, z bosakami; * Dudni miasto hu! ha! ha! niech straż naszą każdy zna.
Skry się sypią, ogień parzy, całe miasto strachem gwarzy; * Nic nie pytaj, ostro bracie! dalej w ogień, bo nas znacie, * Że i w biedzie hu! ha! ha! bo strażaka każdy zna.
Gdyś w koszarach, strzyż uszami i jak jastrząb patrz oczami; * Lecz po służbie hejże hasa, i popuszczaj tylko pasa; * A więc śpiewam hu! ha! ha! niech strażaka każdy zna.
(Na nutę skocznego mazurka).
Hej strażaku! czujny ptaku, * Ty jak sokół patrzysz wokół, * I oczami jak skrzydłami * Hulaj, hulaj nad dachami.
Choć na straży, jak się zdarzy, * Wietrzno, chłodno, czasem głodno, * Straż nie pyta, milcz i kwita! * A z oczami nad dachami.
Obluz warty to nie żarty, * I koszary pełne wiary, * A więc huczno i buńczuczno, * Hulaj dusza, kto się rusza.
Choć nie strojno ani dworno, * Pęc! nóżkami, podkówkami, * Bo strażaki czujne ptaki, * Hulaj dusza, kto się rusza.
(Na nutę skocznego mazurka).
Gdy na pożar biją z wieży, * Cała chmura kominiarzy * Jak rój czarny śmiało bieży * Prosto w płomień, choć ich parzy. * I najdzikszej ognia sile * Nie ustąpi ni na chwile * Zatem się nie lękajmy niczego Panowie. * Bo skoro się gdziekolwiek jaki pożar zdarzy, * Nic nie zrobi, bo mamy multum kominiarzy. * Przy ich rączej obronie i straży ogniowej, * Nikomu się nie spali jeden włosek z głowy! * Mamy węże, sikawki, topory, drabiny * I dzielną straż ogniową, a to nie są drwiny! * Jak się wszyscy rozstawią po piętrach, po dachu, * To ogień zaraz zgaśnie od samego strachu.
NIEMIEC.
Pól nocka bila, gdy się zjafila * Straśni, jaśni lona przi dolina; * Ja
pacić pilnie ze strakiem silnie, * Mie się zdal, iż gorzal kalupina; * Zafolam na sfego mój kamrat trukiego, * On mial ślaf bardzo fielkiego; * Ja przidzim i krzicim abi fstafofal, * Bi fizial ten fajer a ufasiofal; * A ten się nie rusić, ani glóf podnosić, * Ślaf tengo.
Mial ja krubego f ręka sfoiego * Kija, szo mój fól bil zaganiofal, * Ja już zli bila, bi udezila * Tego fielki spioka, bi fstafofal; * Ja podnieść mój kija, na falda pziklija, * Mój kamrat prenko na noga, * Krzicial on, lej; jej, jej, mejn liber bruder, * Jak mnie coś ugriziol bez mego pluder, * Juź śpuchnul mój ciała,
maszyer na fala, * Nicht ślafen.
Mófim nie krzicić, bi poślą fizić * Ten lony jak fajer tak fielkiego; * On pita szo jest? a gdzie ten strak jest? * Nu puć tu z kalupa, ujziś jego. * I pacim na góra, fidzim ciarny kmura, * A f środki jaśni liskanie: * Tam siezial Aniolki, na nas kziciala, * Abi mi tam posiedl, kędy goziala, * Pofitać Panica, bil z neba dziedzica, * A prenko.
Posledlem z Franckiem, z majn klajnem peskiem * I prenko i nagła mi biegali; * Fizim pagurka, przi nim kalupka, * Którego jak budka tak bil mali; * Iść mi tam nie śmiala, bo barżo jaśniała. * Tylko Franc paciał przez ziura, * Ą fizial Panienka i klajn malutki, * I fater starego co siezial f budki; * Bil tam fol fielkiego i stworzeń trukiego, * Jako koń.
Puc Francka dala, jusz będziem śmiała, * Bo nima tam straka nix szadnego; * Siukam moj dutka, szom fziol z kalupka, * A nie masz, na troga zgubił jego: * Kcialem bi zagrała, bi bila fesola, * Fater i Muter i Ziecki; * Gdi nie bil mój dutka, to śpiefofal: * Majn Herr Gott majn liber, bęziem darofal * Ja mlodi koziołki, a kamrat baranki * Siafofal.
Z kraj dalekiego, z troga długiego * Jehala drei Kenig fort do niego; * Kdi nix nie trafić, na Herod fstąpić, * Heroda pitala: gzie małego? * Herod nie fieziala, fnet się sfrasofala, * Bi kraj sfego nie straciła; * Mówił on: siukać Pan; gdi Go znajziecie, * I ja bi rad fizial to mali ziecię, * Bim Go usianofal i cim udarofal, * Rad bim bil.
Szpicpup Heroda z sfim długa broda, * Szo on do draj Kenig fnet mófila, * Abi gdi frócić, na niego fstąpić, * Bo bi Go i on też rad uczcila. * Draj Kenig nie słuchał, inszim drogiem ruchał, * A Herod długo czekała. * Draj Kenig jak znalaz, fital Ziesiątko; * Bil kontent, szanofal małe Paniątko; * On to ufażofal, że się f nim znajdofal * Macht Gottes.
Dal Mu psiedniego Gold Arabskiego, * Szo mial skotofany f swoim sksinka. * A druga Mu dal tego, co pachniał, * Gdy nakadzić f kościol na fajerka. * A trzeci Mu dala, nie fiem jak się sfala, * Tylko coś bilo jak mąka. * Pięknie Mu nakładli na Jego sianki, * On siezial na kolan u sfego Matki, * Mutter odbierała i saras skofala * F sfój sksinka.
Ferfluchter tajfel! co Herod zrobił? * Kazał zabić ziecki niemowlęci, * Te co się zrodził aż do cwej lata * Na około Betleem fort ziecięci. * Jak Mutter ksiciala i flosa targała, * Iż jego syn byl zabity: * On jako sialona nieufasiofal; * O głupia pestyja, huncwot, kanalija, * O tajfel!
Chłopiec wysuwa figurki CHŁOPA i ŻYDA.
Chłop. Żydzie! żydzie! Mesyasz się rodzi (zobacz stronę 288).
Idźcie do domu dzieci, pozdrówcie ojców i matki, * Bo już słoneczko świeci na drobne szyby chatki. * Pójdziem święty Dziadulu, jeno Jezus zapłaci * Na dni nędzy i bólu, jednem słówkiem dla braci.
Chwała cierpiącym, miłość czyniącym * Nagroda wiernych ludzi.* Na niebie błysnęło, zagrzmiało, runęło, * Jezus się budzi.
Oto powiadam tobie pyszny świecie: * Upodobałem sobie, naród dziecię. * Powiońcie skrzydłami moi Anieli, * A niechaj się z nami ten lud weseli.
pastuszkom).
Dziękujemy Tobie Panie Boże, * Żeś nam dał otuchę jakoby zorze. * Dalej dzieci, pokłon Panu dajmy * A kolędę wdzięcznie zaśpiewajmy.
(Tu śpiewać można pieśń: „Wesołą nowinę “ (zobacz stronę 251) lub inną odpowiednią).