Uwagi nad językiem Cyprjana Norwida/Źródła języka Norwida

<<< Dane tekstu >>>
Autor Ignacy Fik
Tytuł Uwagi nad językiem Cyprjana Norwida
Data wyd. 1930
Miejsce wyd. Kraków
Źródło skan na Commons
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron
ROZDZIAŁ PIERWSZY

ŹRÓDŁA JĘZYKA NORWIDA


§ 1. Analiza języka danego autora może mieć dwa cele: lingwistyczny i estetyczno-literacki. W pierwszym wypadku chodzi o wstawienie pewnych znamiennych odcieni języka autora w ogólny obraz dziejów języka, w drugim zaś rozbiór strony językowej ma na celu ułatwić nam poznanie, zrozumienie i scharakteryzowanie samego pisarza.
Praca niniejsza ma ten drugi wzgląd na celu: język Norwida będzie dla nas jedną z przesłanek, potrzebnych do wyprowadzenia ogólniejszych wniosków co do twórczości, dzieła i psychiki poety. Zgóry jednak trzeba zaznaczyć, że języka pisarza nie można wyodrębnić jako osobny teren, na którymby wolno było swobodnie i autonomicznie spekulować. Język nie jest odrębnym pierwiastkiem, któryby się dało wyłączyć z całości organizmu, jest tylko jedną stroną (zewnętrzną) tej całości, na którą, prócz języka, składają się: psychika autora, jego pogląd na świat, jego cele i ideały, treść, technika i styl utworu i t. d. Wszystkie te pierwiastki tworzą jakby bryłę nierozdzielną, a wyodrębniającą się jedynie pojęciowo, jako skutek pewnego stanowiska, zajętego wobec całości. O ile więc pragniemy, żeby język autora był komentarzem do jego twórczości, trzeba go rozważać na tle jej całokształtu.
W efektach językowych, w charakterze języka tkwią wszystkie strony stosunku pisarza do rzeczywistości, a więc:
1) cała fabuła autobiograficzna (środowisko, wykształcenie, zawód, przeżycia, moment czasu i miejsca);
2) pogląd na świat (ideje, tematy, zagadnienia, tendencje, charakter epoki, «mity»);
3) organizacja psychiczna (temperament, usposobienie, pamięć, wyobraźnia, zainteresowania);
4) kultura i technika artystyczna, wynikająca z istoty materjału i gatunku twórczości (poeta a powieściopisarz, liryka a epika, zagadnienia formy i konstrukcji, stylistyka i t. d.).
Charakter języka i stylu danego autora nie jest produktem jego teoretycznych zamierzeń, a jeśli nawet tak się czasem wydaje, to uświadomienie sobie tych znamion ma źródło w charakterze psychicznej postawy twórczej autora wobec świata, która nie jest czemś dowolnem.
Tak więc w rozważaniach o języku trzeba wziąć pod uwagę tę najbliższą warstwę, w której tkwią jego korzenie, i w formacji językowej uwzględnić rolę trzech czynników: a) poglądu na świat; b) psychiki; c) tematu.

§ 2. Najbardziej rozstrzygający współudział w wytworzeniu się stylu i języka Norwida miał charakter jego poglądu na świat. Bez gruntownego zrozumienia jego stosunku do rzeczywistości, jego poglądów społecznych, religijnych, estetycznych, bez wczucia się w jego interpretacje sensu twórczości wogóle, a zwłaszcza jego własnej — nie sposób znaleźć klucz do jego swoistej logiki w całym szeregu różnych wypowiedzi, nie sposób także wyrozumieć konieczność takiej, a nie innej formy. Żadne rozbiory neologizmów, żadne statystyki wyrazów, żadne komentarze do poszczególnych pojęć klucza do drzwi Norwida nie dadzą. Trzeba przyjść albo raczej wejść do niego, trzeba sobie odtworzyć cały mechanizm jego myślenia i czucia. Dopóki czytelnik nie potrafi się na to zdobyć, dopóty cały szereg utworów będzie dlań przedstawiał wartość jakichś rebusów i paradoksów albo też uwodzących świadomie dziwactw. Nic tu nie pomoże analiza filologiczna zdań i słownika.
Nie można się łudzić, żeby ten trud był mały: jest wielki, tem bardziej, że złożony na barki samego czytelnika. Niema bowiem dotychczas wyczerpujących i gotowych opracowań tego zagadnienia. Pozatem są czynniki, komplikujące trudności. Oto ich szereg:
1) Brak wydania wszystkich dzieł Norwida, dający się tem silniej odczuwać, że twórczość tego poety rozwijała się bardzo spójnym łańcuchem; brak jego poszczególnych ogniw jest wobec tego nietylko zubożeniem ilościowem, ale i okaleczeniem organicznej całości tworu.
2) Trzeba koniecznie przyswoić sobie całego Norwida, wszystkie jego poglądy zrozumieć i poprzez stworzoną w ten sposób syntezę, patrzeć na części i poszczególne utwory; nie zna się i nie zrozumie się cząstki twórczości, ani nawet cząstki poszczególnych utworów, nie znając całości; nawet wcześniejsze utwory stają się nam zrozumiałemi dopiero w świetle późniejszych.
3) Charakter całego poglądu na świat i charakter hierarchji uczuć Norwida również decyduje o swoistym wyrazie tworu, do którego trzeba się nagiąć, w który trzeba z sympatją wniknąć, a do tego trzeba posiadać odpowiedni aparat przygotowania. System myślowy Norwida, cały wewnątrz ogromnie spoisty i konsekwentny, wyprowadza się z kilku założeń zasadniczych, zadziwiając człowieka logiką i wiarą, z jaką go poeta budował. Ale fakt ten nie usuwa możliwości jego nieprawdy, jeśli podważymy zasadnicze tezy, pewniki. To zaś zależy od poszczególnych interpretacyj krytyków i referentów; ale, biorąc także objektywnie, da się zauważyć szereg kolizyj, w jakie wpadł cały ten system z różnemi dziedzinami życia, oraz jego niemoc objęcia wszystkich rozgałęzień rzeczywistości.
4) Ale i sam charakter wypowiadania całego tego poglądu na świat, komplikuje jeszcze trudności. Kaz. Bereżynski[1] wskazuje na dwie cechy sposobu myślenia i wypowiadania się Norwida:
a) «Hieroglificzność jest rzeczywistą cechą twórczości Norwida»; stąd tyle niedopowiedzeń, luk, niedokończeń, rapsodycznych referatów i t. d.
b) «Norwid najchętniej wypowiada się zapomocą symbolów i parabol. Parabolizm — to sposób wyrażania myśli zapomocą układu przedmiotów, świata zewnętrznego, sposób wypowiadania się przez samo tylko wskazanie na rzeczy, dziejące się w otoczeniu — obrazowy sposób myślenia». Norwid bowiem dopuszcza trzy rodzaje interpretacji faktów i tekstu: 1) dosłowne, 2) przenośne, symboliczne, 3) ezoteryczno-mistyczne. — Nie dał Norwid wykładu systematycznego. Wyrażał się rapsodycznie i fragmentarycznie. Ta fragmentaryczność wypowiedzi jest podwójna: a) fragmentarycznie były opracowywane poszczególne części problemów; zestawienie ich w całość pozostawiał poeta samemu czytelnikowi; b) ale i te części precyzował Norwid nie systematycznie, tylko także w pewnych epizodach, rzutach, podkreślaniach szczegółów. Takiego rodzaju twórczość była organicznym produktem pewnej konstrukcji psychicznej samego twórcy.
5) Lecz ogromną rolę odgrywała tu także świadoma intencja Norwida, taki, a nie inny pogląd na własną twórczość (i wogóle na twórczość artysty) i jej stosunek do życia, na rolę społeczną artysty, na stosunek czytelnika do pisarza, pojęcie oryginalności i t. p.; wszystko to kształtowało jego przekonania estetyczno-techniczne i miało wielki wpływ na stronę formalną tworu: język i styl.
6) Jeśli wreszcie uwzględnimy moment ewolucji jego pojęć i charakter różnych faz, pozostanie najmniejsza stosunkowo trudność —
7) w stronie czysto formalnej. Będzie ona oczywistą konkluzją, wytłumaczoną i organicznie jasną. Cała strona językowa, tajemnica efektów stylistycznych, geneza i znaczenie terminów wyjaśnione zostaną w toku poprzednich przechadzek po utworach Norwida. Obserwacje nad składnią i formami językowemi, nad słownikiem i neologizmami i t. p. posłużą jedynie do zilustrowania i uzasadnienia poczynionych skądinąd spostrzeżeń. Uwagi te są konieczne, by wyznaczyć odrazu odpowiednią proporcję wartości badaniom gramatyczno-filologicznym.
Dla zilustrowania, o co chodzi, kilka przykładów. Nie jest winą języka ani stylu Norwida, jeśli wielką trudność w zrozumieniu sensu nastręczają takie np. zdania:

Z pobojowiska na pobojowisko
Coraz to lżejszym ludzkość suwa krokiem,
Od-póki widno — znaczy także blisko,
Od-póki prędszym jest, kto z czulszem okiem,
Od-póki z człeka wywalcza się człowiek,
Z przestrzeni noga, a widzenie z powiek.
Więc i od łuku bliżej dziś do łuku,
Aż się wypełnią sny prze-tryumfalne
I zewszech-łuków rozpękłego bruku
Podrzuci ręce glob niezamykalne,
Najokropniejszą rozpadłe tęsknotą,
Jako robotnik głodny — za robotą. (Vendôme).


Trzeba żyć:

Świat otwierając świętej czystych form-hozanny!
Patrzeć ucząc ponad wzrok, który, jak kałuża,
Słońce gotówby odbić i oka nie zmruża,
Ale jest w sobie brudny i wiernie — bezczelny,
Szczerze-płaski, jak pamflet, tak zły, jak czytelny.
(Rozmowy umarłych).


Charakterystyka chwili kontemplacyj mistycznych:

... chwile ... tego zapomnienia,
W których gdzie znika, a myśl ze wspomnienia
Obecność tworzy — chwile przywołania
Przeszłości w jawność, lub czasu przyszłego,

Który się jeszcze oku nie odsłania:
Coś przynoszącego upajającego
Przez oderwanie się od współczesności,
Boskości nieco mające i czczości;
Chwile, co dają nieśmiertelność tchnieniem,
Uobecniając treści niedotkliwe,
A niepokoją wewnętrznie sumieniem,
Szepcąc, że nikłe są — że nad-prawdziwe. — — (Quidam).

Przytoczone przykłady, których treści narazie nie interpretujemy, mogą zaświadczyć, że istotnie daremny byłby trud tłumaczyć język Norwida na nasz język. Trzeba się nauczyć jego języka i czytać go w oryginale. Metoda zaś tej nauki jest jedna: nie od zewnątrz — przez tłumaczenie słowa za słowem, terminu za terminem, ale przez równoczesną konwersację z autorem, która z początku może być pełna omyłek i niezgrabna, ale powoli stanie się coraz gładszą i jednoznaczniejszą.

§ 3. Styl, język i dobór wyrazów w utworach Norwida był w niemałej mierze wytworem jego zawodu — zawodu poety. Odrazu można wyczuć, że każdą swoją wypowiedź, każde swoje porównanie brał ze swoich osobistych przeżyć. Można zużytkować tę uwagę, jako metodę w śledzeniu chronologji jego utworów. Co przedewszystkiem uderza, to wielka ilość różnych zwrotów i metafor, wziętych z dziedziny słowa, które było najgłówniejszym materjałem, z jakim miał do czynienia Norwid. W tym to fakcie tkwi geneza psychologiczna swoistej jego tezy, że sztuka jest sensem świata, że dzieje globu ludzkości i każdego poszczególnego człowieka mają być arcydziełami sztuki — poematem. Jego własne życie jest dla niego - odą. Stąd ta charakterystyczna rola elementów, wziętych ze sztuki, zwłaszcza poezji, na określenie różnych przejawów rzeczywistości. Przykłady:

... ja chciałem przez serce narodu
Przewiać, jak pieśń, jak akord harmonii — a imię
Na rymów rym, na koniec zostawić rapsodu. (Pompeja).

Zwyczaj uważa dziecko,

.... jako ogniwko w łańcuchach,
Jak dalszy ciąg, jak wiersza zerwanego kropki. (Pięć zarysów).

... nieśmiertelność jest kommą niedzielną,
Co siedm dni prozę by przerwać bezczelną. (Sława).

Słowa, mowa stają się czemś materjalnem w tysiącach indywidualnych postaci i modyfikacyj. W wierszu Znów legenda zdobywa się Norwid na taką zadziwiającą ekspresję:

... słowo rzekł, a słowo na śnieg wraz upadło
I zmarzło......

Ale na wiosnę

... słowo rośnie, liściem szepcąc, pąka dziobem
Czerwonym piejąc, wszystko szczególnym sposobem!

Gdzie indziej używa Norwid porównań bardzo sugestywnych w zakresie rzeźbiarstwa, malarstwa, teatru, rzemiosła, dziennikarstwa, podróży. Wszystko to jest odbiciem wpływu zainteresowań autora na jego styl i język, a równocześnie genetycznem wytłumaczeniem różnych stron stylu i języka. Pozatem świadczy to, jak wiele form kultury współczesnej weszło w twór Norwida:
Malarstwo:

A myśl mam, jako deskę świeżego obrazu,
Którą ku słońcu malarz zwraca, gdy dokona,
Jaskrawą, lecz niezgrabnie trzymać się dającą...
— Tak idę z myślą, niby obraz świeży, schnącą. (Pompeja).

Sztuka:

Jako chorągiew na prac ludzkich wieży...
... Najwyższe z rzemiosł apostoła. (Promethidion).

Rozmowa:

Strzemiona na wierzch siodeł były zarzucone
Niedbale, niby obrót mowy w zaufaniu. (Pięć zarysów).


Teatr:

Magowe słowa............
... całą państwa sił architekturę
Porozsuwały mu w myśli, jak górę
W tentrum z płótna rozsuniesz klejoną,
Szczyt jedną wiodąc, a spód drugą stroną. (Quidam).

Afisz:

Zaczynam być afiszem najnieszczęśliwszego z dramatów.
(Za kulisami).

Dziennik:

— O nie — skarg wiele minie i przeleci,
Lub obojętnie wam się zjawią one,
Jak polityczny dziennik w ręku dzieci,
Obwijający łakotki cukrzone:
Ten — nieraz przyszłość rączek tych opiewa
Które zeń jedzą... jak owoce z drzewa... (Sława).



§ 4. Obok zawodu, innym współczynnikiem, działającym na styl i język, jest środowisko. U Norwida chronologicznie najogólniej można wyznaczyć takie tereny: wieś, miasto, pracownia, morze, nauka, sztuka. Doskonałe odczucie i zrozumienie tych terenów i przeżycia, z niemi związane, każąc nietylko tematowo je uwzględniać, ale, dyktując utworom pewną stylizację nastrojową i dając koloryt bardzo przekonywujący, stwarzają także pewną specjalną technikę wypowiadania się, objawiającą się też w języku.
Również okresy życia Norwida (młodość, wiek dojrzały, starość) mają wielki wpływ na charakter wyrazu artystycznego, co odbija się znowu na języku i stylu.
Dla przykładu weźmy pierwszy okres twórczości Norwida i przyjrzyjmy się tym trzem współczynnikom jego stylu i języka:
1) środowisko: wieś, pokoik, wieczory, cisza, kościół;
2) okres życia: dzieciństwo, młodość, samotność, marzenia o sławie;
3) zajęcia i zainteresowania: archeologja, religja, nauka, lektura, tworzenie.

Ad 1) Wieś w zimie:

Dzieci się tulą, jakby je zaraza
Związała w snopek i do grobu niosła. (Chwila myśli).

. . . . . . pisać i frymarczyć mową,
Myśli jak bydło przedać całem stadem. (tamże).

. . . . . . . . . . . . Mnie zaś ciżba głosek
Na pogrzeb myśli, zamiast na jej chrzciny,
Ciągnie, — dlatego, że tam lichy kłosek
Zbolałych uczuć nie da dziesięciny. (tamże).

. . . . . . . . . Piewca czuły, jak wierzbina,
Serdeczne latorośle ku przechodniom zgina. (Pismo).

Powój mówi:

. . . . . . . . Już oburącz imam
Jego (księżyca) blade promienie, co się snopem trzęsą,
Jako zbielałe kłosy, kiedy długą rzęsą
Mrugają na żniwiarza. (Wieczór w pustkach).

Miłość twa, jak jagoda, sama w usta płynie.
(Do wieśniaczki).

Za piórem:

. . . okrągłe zera, jak okrągłe grusze,
Włączają się w rubryki zaplecione giętko:
Jak zrachowane jaja, kiedy idą w kosze
Ostrożnie i pomału... (Pióro).

I znakiem zapytania, jak skrzywioną wędką,
Łowisz myśl, co opodal ledwo skrzelą błyska. (tamże).

Takie to zgraje marzeń tu i ówdzie rosną,
Jak kępy żółtej trawy ocuconej wiosną. (Do ***).

Ad 2) Trudno ludzi

. . . . . . . . . . nałogiem siwych
Spowić znowu i znowu nowym oddać niańkom. (Dumanie II).

. . . . . . . . . . przy piersiach ziemi
Nassą się zdrowych uczuć i wdziękami temi
Grać muszą, niańczyć sobie... (Pismo).

. . . . . . . . masz być piórem, . . . .
. . . . . . . którem ospę z krwią mieszają młodą
Albo za wartkie strzałom przytwierdzają grzywy. (Pióro).

Ad 3)

Ekonom twardym batogiem kreśli w powietrzu hieroglif
smutku zwierzęcego, hieroglif sprawiedliwości oczywistej.
(Łaskawy opiekun).
. . . . . hieroglify niemych cierpień... pięście. (Dumanie II).
. . . . . . . . miluchne ręce . . . .
Splątane w słodki węzeł, w liturgiczne szczęście. (tamże).
. . . z prawem oburzeniem, jak prorok z aniołem
Pasować się . . . . . . . . . . . . . (tamże).
. . . . . . . . . . . . na dźwięk ostatni
Pełny, krzepki, przeciągły, serca się nawłóczą,
Jak paciorki różańca... (Wieczór w pustkach).
. . . . . . . . . kamienny pacierz. . . . .
Tyś ów pacierz zmówił. (Adam Krafft).



§ 5. Pozatem działała jeszcze lektura, która wywiera bodaj czy nie najbardziej stanowczy wpływ na język i styl pisarza. Tę sprawę, w odniesieniu do tego okresu twórczości Norwida, dosyć wyczerpująco zanalizowała pani Zofja Szmydtowa[2]. Wymienić tu przedewszystkiem trzeba Kochanowskiego, Malczewskiego, Zaleskiego i poetów z Cyganerji Warszawskiej. Dodajmy, że słowo «lektura» trzeba tu rozumieć jak najszerzej i uwzględnić także lekturę naukową, której nadewszystko dostarczały ówczesne czasopisma literacko-naukowe. Poprzez całą twórczość Norwida przebijają się wspomnienia z lektury Górnickiego, Kochanowskiego, Homera, Horacego, Dantego, Szekspira, Byrona, Mickiewicza, Słowackiego, Krasińskiego, a przedewszystkiem i stale — Biblji. Wpływy te przybierają wszystkie możliwe formy. Objawiają się więc:
1) jako ważne współczynniki w tworzeniu zrębów postawy Norwida wobec świata; 2) jako referaty teoretyczne i wypowiedzi recenzyjne na temat wspomnianych źródeł; 3) jako tłumaczenia, cytaty, motta; 4) jako analogje tematów, zagadnień, treści, sytuacyj, motywów; 5) jako szkoła techniki poetyckiej (budowa języka, zdania, stylu, konstrukcji); 6) jako zbieżności frazeologiczne.
Istniały dotychczas dwie sprzeczne opinje o Norwidzie. Jedna, reprezentowana przez współczesną, leniwą krytykę, twierdziła, że Norwid, o ile coś wogóle wart, to jako odbicie Słowackiego. Druga, której przedstawicielami są głównie Jellenta i Brzozowski, w przesadnym entuzjazmie sądziła, że Norwid jest tak oryginalnym poetą, że nie da się w jego utworach wykazać żadnego wpływu, że nawet nie wolno go zestawiać z żadnym innym poetą polskim. Pierwsza opinja powstała głównie dzięki lenistwu i złej woli krytyków, oraz wskutek bezpośredniego wrażenia, odniesionego przy obserwacji jednego z utworów Norwida, mianowicie: Garstki prochu, którą osądzono, jako niezgrabne naśladownictwo Anhellego. Druga opinja wynikła z głębszego zanalizowania ducha tworu Norwida i z zestawienia, pod względem charakteru, poglądu na świat, ideologji i techniki, z innymi poetami.
Jednakże Norwid nie stworzył siebie z niczego odrazu. Owszem, jest on może najlepszym przykładem, na którym można badać i stwierdzać powolne narastanie i stopniowy rozwój człowieka i pisarza. Żył Norwid ogromną skalą zainteresowań. Stąd wpływy, jakie nań działały, w drobnej jedynie części mieszczą się na terenie współczesnej literatury i poezji, polskiej i obcej. Powtóre, charakter jego psychiki był tego rodzaju, że nastawiała się ona wobec panujących problemów opozycyjnie, jakby przekornie. Po trzecie, był on bardzo krytycznie i refleksyjnie usposobiony względem własnej twórczości. Był świadomym i odpowiedzialnym twórcą. Umiał się więc niejako pilnować i chronić przed mimowolną zależnością. Pomimo to z łatwością da się wykryć cały szereg analogij, nietylko rzeczowych — ideologicznych, ale i formalnych, a nawet czysto słownych między Norwidem a współczesnymi pisarzami. Praca pani Zofji Szmydtowej dowodzi wymownie, że takie wpływy w wielkim zakresie istniały; o ile jednak pierwszy okres (warszawski) autorka zbadała dokładnie, o tyle w dalszym ciągu poprzestała na wynotowaniu kilku łatwo rzucających się w oczy reminiscencyj.
Na tem miejscu nie chodzi nam o pogłębianie i kontynuowanie tej pracy; chcemy tylko uogólnić pewne uwagi, poczynione na materjale, w analogiczny sposób zebranym.
a) Pierwsza uwaga — co do «wpływologji» wogóle:
Kwestja wpływów, pojętych, jako wyławianie pewnych zbieżności treściowych i stylistycznych czy językowych, tłumaczenie niemi twórczości autora i wyciąganie z tego pewnych ogólnych wniosków, jest sprawą ryzykowną i wątpliwej wartości. Stwierdzanie wpływów literackich ma znaczenie jedynie orjentacyjne i rzuca światło na pewne predyspozycje i cechy tego, na którego wpływy działały, a które mogą być w inny sposób odkryte. Zdanie sobie sprawy z genealogji wpływów, przy równoczesnem zacieśnieniu pojęcia i źródła tylko do terenu czysto literackich oddziaływań, nie wyczerpuje całokształtu zagadnienia genezy tworu autora, owszem, przez jednostronność w ujęciu zagadnienia, fałszuje istotę sprawy. Faktycznie bowiem, jeśli już mowa o wpływach zewnętrznych, a takiemi są wpływy literackie, to człowiek wogóle przecie nic aktualnego nie może zdziałać, jeżeli brak mu bodźca oddziaływania zewnętrznego, które wyzwala stany uczuciowe i myśli, spoczywające potencjalnie w duszy.
Refleksja ta jest potrzebna zwłaszcza przy rozważaniu źródeł twórczości Norwida. Stokroć silniejszy wpływ, niż poezja współczesna, wywarli tacy malarze, jak Dürer, Wit Stwosz, Leonardo da Vinci, Michał Anioł, rzeźbiarze greccy (jak wogóle sama technika malarstwa i rzeźbiarstwa), a następnie wybitni filozofowie (zwłaszcza Platon i Hegel), uczeni (archeologja), dziennikarze i t. p.; (wpływ ten wycisnął charakterystyczne piętno także na języku Norwida).
b) Druga uwaga dotyczy recepcji wpływów. Nigdy nie działały one na zewnętrzną stronę twórczości Norwida, t. zn. bezpośrednio na styl i język (poza świadomemi parafrazami); zawsze wchodziły w skład zasadniczego zrębu postawy poety wobec świata, formowały ją, budowały, bogaciły i przekształcały, a dopiero ta urobiona i zmodyfikowana przez te wpływy postawa oddziaływała na warstwę formalną, t. zn. na styl i język. Stąd też, przy badaniach «wpływologicznych», nie można się zadowolić zestawieniem fraz słownych i momentów pokrewieństw zewnętrznych; trzeba sięgnąć głębiej, niejako do metafizycznych związków i stosunków obu badanych indywidualności. Dopiero jako rzecz wtórna wyniknie fakt, że dwa organizmy, pokrewne sobie postawą wobec świata, będą miały z konieczności dużo momentów wspólnych także na obszarze warstwy zewnętrznej, t. j. tematów i formy.
Sam Norwid, który miał jasny i oryginalny pogląd na oryginalność, podobnie tą sprawę pojmował.

§ 6. Powyższym wywodom nie sprzeciwia się fakt, że Norwid naśladował język i styl innych pisarzy. Właśnie dlatego, że zdawał sobie sprawę ze ścisłej i organicznej zależności strony formalnej od istoty twórczości, więc często usiłował oddać istotę rzeczy przez zastosowanie efektów zewnętrznych. Jakkolwiek bowiem miał swój język własny, organicznie wypracowany długim trudem, to jednak, gdy chciał, umiał niezmiernie zręcznie naśladować i parafrazować cudze style i języki. Stąd też wszystkie wyraźniejsze reminiscencje są świadome i celowe. Parafrazy te są głęboko pojęte i świadczą o wielkiej wnikliwości poety w cudzą psychikę. Klasycznym przykładem takich prób jest np. Zwolon. W utworze Pieśni społecznej cztery strón oddaje Norwid świetnie szlachecką rubaszność Pola, jego optymistyczne «jakoś to będzie» i tanie upraszczanie problemów społecznych:

Z Bogiem, z Bogiem, panie bracie,
Jeszczeć się to zmieni,
Niech-no jeden spocznie w chacie,
Drugi się ożeni.

Przeciwstawia się także Polowi w Pieśni od ziemi naszej i w Dookoła ziemi. W wierszu Epos — nasza tak stylizuje Krasińskiego:

Po paradyzie latają w promieniach
Z Beatryksami swemi — rozkochani —
W purpurze, w wieńcach i w drogich kamieniach,
Co odśmiechują się niebieskim ciałom
I oczom — i otwartym w strop aż na wskroś Chwałom!

Podobnie polemizuje z Krasińskim w jego języku w Nieskończonym i w Klątwach, używając jego maniery, kilkozgłoskowców, powtarzając wyrazy i posługując się rymami męskiemi.
Dużo jest takich polemik, zwłaszcza ze Słowackim, Mickiewiczem, Zaleskim i Lenartowiczem. Mickiewiczowi zawdzięczał Norwid, podobnie jak Słowacki, bardzo dużo uświadomień. Jakkolwiek odnosił się do Mickiewicza prawie zawsze opozycyjnie (znowu podobnie jak Słowacki), jednakże, gdyby Mickiewicz nie nastręczał dlań danych, które on chciał przezwyciężać, to jego twórczość, której źródłem była przeważnie polemika, byłaby o wiele uboższa. W tej to chęci przeciwstawienia się szukać należy genezy najważniejszych utworów, jak: Quidam (przeciw Panu Tadeuszowi i Irydjonowi), Kleopatra (przeciw Szekspirowi i Słowackiemu), Wanda i Krakus (przeciw Lilli Wenedzie i Balladynie), Zwolon (przeciw Dziadom, Kordjanowi i Dziejom Wacława), Szczęsna (przeciw Beniowskiemu), Assunta (przeciw W Szwajcarji), O Sztuce dla Polaków (przeciw Klaczce), Rzecz o wolności słowa i Milczenie (przeciw różnym krytykom i teoretykom współczesnym), nie licząc utworów pomniejszych. Bohdana Zaleskiego formalnie naśladuje, a treściowo przeciwstawia mu się w wierszu: Do J. B. Zaleskiego i w Pożegnaniu. Lenartowicza poucza w wierszach: Próby, Spartakus, Przyjacielowi poecie. Świadome reminiscencje ze Słowackiego i Mickiewicza zawierają również fraszki, będące odpowiednikami Myśli i zdań Mickiewicza: np. Do Moskali-Słowian, Do księgarzy, Fraszka «Jeśli ma Polska» i t. d. Przeciwstawia się obu poetom i charakteryzuje ich w Autorze nieznanym.
(Wszystko to tylko przykłady, nie wyczerpujące całej sprawy).

§ 7. Temat utworu wpływał również decydująco na język i styl Norwida. Żeby zilustrować, jakie zmiany stylu i języka może pociągać za sobą temat, wystarczy wymienić kilka utworów, reprezentujących główne momenty niezmiernie bogatej skali:
a) Częstochowskie wiersze są przykładem doskonałego odtworzenia poezji ludowej i ducha ludowego;
b) Wanda może służyć za przykład umiejętności archaizowania języka i atmosfery dziejów przedhistorycznej słowiańszczyzny;
c) Tyrlej, Kleopatra, Quidam dają przykład posługiwania się charakterem języka różnych epok i różnych kultur;
d) Garstka prochu jest świetną parafrazą stylu biblijnego;
e) Za kulisami, Rzecz o wolności słowa odtwarzają język współczesnej epoki;
f) Litanja o Najświętszej Pannie Marji jest przykładem epitetów barokowych i pojęć scholastycznych.
Temat dawał Norwidowi nietylko treść i odpowiedni słownik, ale także wpływał na charakter środków stylistycznych, kompozycję, dobór przenośni, metafor i t. d. Oto kilka przykładów.

a) Ustęp z Kleopatry: język oddaje inaczej nastrój ducha rzymskiego, a inaczej egipskiego:

(Rzymianin) . . . pospolitej rzeczy (a która świat dzierży),
Tknięty afektem, zwłaszcza w chwili znamienitej,
— Jak Nil wzbiera — wylewa populus na forum,
Mało się trapiąc, czyli pełni ceremoniał.

Jemu grom sam upada w przestankach, jakoby
U wytwornego w dykcji pisarza heksametr.

W mumifikacji cedrowym balsamie. . .

Czasu Geniusz. . . . . . . . . . . . .
I w zodyjaku mnogo przyśpieszył . . . . . . . .

Z Kleopatry serca czyniąc Nil miłostek.

. . . . . . . . . . . . mam przy koniu ludzi.
Posuwistych, jak nowy z papyrusa sandał.

Określenia czasu:

Kolumna dotyka cieniem schodów. . . .

Słońce z dziewiętnastej kolumny przysionku
Zajaśniało, przybliża się sandałem złotym.

. . . raz rzekłam (o dromaderze), że jest strusiem piórem,
Poruszonem na wietrze palcami dziecięcia,
A to mówienie ryte jest na obelisku.

Szczekanie gdzieś szakala i chromy chód hyen.

b) Z Wandy przytaczam niektóre wyrażenia, wywołujące nastrój:
Akt I. Kmiety, czudy, boje, Lechy, róg turzy, przewielmożna pani, zapiew, siadują na przed-wnijściu, na kiju zaznaczę dla pamięci, szczyt (= tarcza);
Akt II. Kobzy dudarza, władyka, grodny, Łada, zawianiec, wypowieści, taśmica, prawo Miedzy święte;
Akt III. Runniki, na dumie cichej posiwieli, Walhalla, dziewka;
Akt V. Białota, wszech-samstwo.
c) Materjałem najpodatniejszym do takiej analizy techniki jest zwłaszcza Quidam. Jak Mickiewicz w Panu Tadeuszu posługiwał się takiem np. porównaniem, jak np. słońca do twarzy gospodarza, tak poczyna sobie i Norwid. O uczonym Jazonie np. mówi:

Każdy zwój płaszcza jego założony,
Jak pergaminu pisanego zwitek.

O rzeźbiarzu:

. . . . . . ozwał się w cieniu
Głos, jakbyś dłutem śliznął po kamieniu
Greckim, kryształy w swej mającym mące
Podobne soli, stal odbijające.

Pokój chrześcijański maluje tak:

«. . . pokój on — pokój Chrystusowy, to punkt wyjścia do walki, to pierwszy krok w szrankach, to podstawa z granitu, na której gladjator, osobą ducha wsparty, woła: Morituri te salutant! Veritas»[3].

W trosce o skrupulatne oddanie wrażenia, przyswajał sobie Norwid bardzo chętnie terminologję techniczną, budowaną w słowniku międzynarodowym. Jakby z pewnego rodzaju zadowoleniem wewnętrznem szpikuje zdania wyrazami obcemi, np.:

« Powoli, powoli, oddalenie drugo-biegunowe spowodowało melancholję organiczną i marazm taki, że, salwując resztkę sił, ambarkowałem się i tu przybyłem»[4].

Trzeba stwierdzić, że, o ile w wielu wypadkach metoda ta przyczynia się do dokładnego zdefinjowania pewnego zjawiska czy pojęcia, to w innych razach jest niepotrzebna i powoduje często niedbałe zaśmiecenie języka makaronizmami i barbaryzmami, np.: «Duch na grobie skompletowany śmiercią i realny» (Wędrowny Sztukmistrz); «Gdzie kałkuł w duchu i duch sam w rachunkach» (Promethidion).
Do jakiego stopnia był Norwid tolerancyjny wobec terminów, nie mających z tradycją poezji nic wspólnego, swiadczy jego słownik Rzecz o wolności słowa. Formowały go w tym czasie dwa czynniki: 1) dzienniki i życie polityczne, którem się wtedy Norwid więcej, niż dawniej, zajmował, 2) Paryż i język francuski. Znajdziemy w tym słowniku żargon, którym do dziś dnia wojuje dzisiejsza publicystyka:

Interes pospolitej rzeczy, łańcuch dziejów, ewolucjonizm, doktryna, prolog, rzemiosło, architektura, literatura, bruljon, manifestacja, biografja, grawitować, parlament, pieniądze, księgarz, welocypedy, czytelnik, autor, wulgaryzator, stenograf, fotograf, elementarz, popularność, parochody, metody nauczania, technicznie, wekslowo, członek Akademji, dziennikarz, nadzorca czcionek, współczesny dziennik, wagon na stacji, rządowe rękojmie, cynizm, ironja, szykany, serjo, liberja, asocjacja, przeniewierstwo, guzik, deklamacja, dyskusja, parabola, harmonja, abrewjator, gzymsów wyskoki, parada, bezinteres międzynarodowy, eter, aura, sfera, geneza, akuratniej, feljetony, tryumfalny, faza, chemicznie, typ, filozof, materja, firmament, nerwy, bruki, publicysta, ortografja, statut, drukarz, pamflet, konwulsyjnie, żandarm, cenzor, orderowy, konstelacja, tropik, sens, adoracja, dogmat, świstki pisane, interpunkcja, terminologja, polemika, kwestja, księgozbiory, funkcja, manuskrypt, temperament, testament, profil, ornament, bez szwanku i t. d.

Z posługiwania się wyrazami obcemi czasem usprawiedliwia się Norwid, np. «Dziś skończyłem mój jeden dramat we 3 aktach, haute comédie. Polskiego słowa niema, bo niema rzeczy, — trzebaby ją najprzód zrobić»[5].

§ 8. Norwid był wielkim erudytą. Zajmowanie się kwestjami naukowemi i filozoficznemi wytworzyło mu pewien sposób wyrażania się, pewien specjalny język naukowy:

Natura wyobraźni, t. j. siła postaciowania w obowiązującej jest harmonji względem otaczającego materjału, na który składa się geodetyczne usposobienie ziemi, klimakteryczne jej warunki, siła ramion i krwi rasy, etc.» (Promethidion).
«Benvenuto Cellini był to rysownik, rzeźbiarz, złotnik,
fortyfikator, mechanik, tak, jak każdy artysta, dojrzały onego czasu, a czasu zdrowia sztuki, głównie na celu mającej ukształcenie w człowieku siły tej ogólnej, którą zowiemy twórczością i wynalaztwem, a następnie zaaplikowanie tejże wedle widoków najsprawiedliwszego postępu cywilizacji chrześcijańskiej». (Wstęp do tłumaczenia B. Celliniego).

«(Przenoszę dziś taką rapsodyczną inicjację nad doktrynę okrągłą, systematyczną, abstrakcyjną». (Wita Stosa pamięci).
«Więc na północnym wschodzie nieprzenarodowione w miłość wnętrzną, tylko oklamrowane ledwo zgruba (zewnętrzną, teoretyczną formą państwa) rasy i plemiona widząc; więc na południowym wschodzie rozpasanie z zakonu narodowości (a stąd i ubezwładnienie) widząc; więc i kościół, świecący nad historją, nie w całoblasku widząc: bez-własnowolnym prawie gestem ku Ojczyźnie oko obróciłem, jak się w tem znajduje». (List do Dziennika Poznańskiego).
«Któż wie? azali naprzykład fenomen jaki daguerotypowy zgóry nie oświeci nam kolorem zbawicielowym wszystkich tych punktów nieuszanowanej pracy wokoło nas: będzie to ostatnim kryterjum całego przemysłowego wydewelopowania cywilizacji». (List do Marji Trembickiej)[6].

«Wielkie położenie akcentu na heroizmie, jako sile składowej społeczeństwa jakiego, to ma niebezpieczeństwo straszliwe, że w momentach upadku i w nienadzwyczajnych epokach — heroizm upadły jest zawadjactwo, a dalej grubjaństwo, zajazd ostatni, — tak, jak znowu cywilizacja nie heroiczna — szczególnie, ale wszechstronna, w upadku swym jest subtylizacją, a dalej rafinerją, a dalej przewrotnością, często bezwiedną, np. ⅓ literatury francuskiej». (List do M. Trembickiej)[7].

Ten cały swój aparat naukowy miał Norwid odwagę pakować w swoje wiersze, i to nietylko w rymowane traktaty naukowe, ale i w lirykę, gdzie co chwila natrafiamy na «wokabuł» lub «kałkuł», np.:

Element Polski, nie jest elementem. . .
A Słowiańszczyzna to Geist jeszcze młody,
Co — za obrębem wielkiej konwersacji
Duchowej — leży, jak cedrowe kłody,
Geologicznej godne dysertacji. (Confregit).

A jeszcze niżej — zwierze, roślin kształt i klima
W upstrzonym w arabeski mądrej hieroglifie
Wyszlaczą się jak tkackim jedwabiem po cyfie...
(Mogił starych budowa).

Znamiennemi cechami tego naukowego języka Norwida są: 1) długość okresów, 2) nagromadzenie definicyj i określeń, zwłaszcza współrzędnych, 3) hojna obfitość terminów technicznych, 4) zmysłowość i konkretność pojęć i obrazowań.

§ 9. Norwid był niedbały jako stylista, albo, jeśli kto woli, nadmiernie pobłażliwy wobec braku opracowania formy (stąd np. jego teorja «odwłoków» zdań). Jakkolwiek żalił się, że Polacy nigdy nie «dopracowują» «litery», w wielu miejscach sam nie stara się o precyzyjny i ładny wyraz. Pozatem ulegał modzie. Dotyczyło to zresztą jedynie drobiazgów i zwierzchniej skorupy językowej. Cała istotna treść wznosiła się na niezmiennych prawach, zewnętrznie jednak Norwid był ogromnie czuły na wszelkie konwenanse, etykiety i t. d. Charakterystyczne są jego zwierzenia na ten temat w listach. Odbiło się to i na języku. W młodości operował modnemi słowami romantycznemi, np. smętarz, lutnia, śpiewak, całun, tęsknica, szatan i t. d.
Pozatem przez całą twórczość Norwida przebijają się niektóre osobliwie ulubione wyrazy, jak np. «hieroglif».





  1. Filozofja C. Norwida. Sfinks 1911, str. 162.
  2. Norwid wobec tradycyj literackich, Odbitka ze spraw. gimn. im. Cecylji Plater-Zyberkówny. Warszawa 1925.
  3. List do B. Zaleskiego (Krechowiecki, O Cyprjanie Norwidzie I, 137).
  4. tamże II, 14.
  5. tamże II, 280.
  6. Czarne i białe kwiaty (wydanie z r. 1922) str. 290.
  7. Chimera t. VIII, str. 403.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ignacy Fik.