Wino i haszysz/Uwaga redakcyjna
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Uwaga redakcyjna |
Pochodzenie | Wino i haszysz |
Wydawca | E. Wende i S-ka |
Data wyd. | 1926 |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron |
Gdyby zebrać w jedną całość wszystko co Baudelaire w różnych epokach życia napisał o środkach narkotycznych, możnaby z tego utworzyć tryptyk pod nagłówkiem: „Wino — Haszysz — Opjum“. Najprzód pojawił się w druku dyptyk p. t. „Wino i Haszysz, porównywane jako środki pomnożenia indywidualności“ (Du Vin et du Haschisch comparés, comme moyens de multiplication de l'individualité). Był to z jednej strony niemal hymn uwielbienia dla wina, z drugiej zaś strony nader ścisły, rzeczowy i chociaż pozornie surowy — miejscami nawet emfatycznie potępiający — w gruncie jednak wyrozumiały, nawet łaskawy opis działania haszyszu. W dziesięć lat po wydaniu „Wina i Haszyszu“ Baudelaire podjął nową pracę — dał nowy dyptyk pod tytułem „Sztuczne Raje“ (Les Paradis artificiels) z podtytułami: „Poemat o Haszyszu“ (Le Poème du Haschisch) i „Spożywca Opjum“ (Le Mangeur d'Opium). Ten ostatni, jakkolwiek zawiera prawdziwe skarby analizy chorej, zbolałej duszy, wyrażone w sposób niesłychanie głęboki, subtelny i poetyczny, nie jest jednak samoistną pracą Baudelaire'a, ale mistrzowskim przekładem i streszczeniem utworu angielskiego autora, de Quencey'a. Ponieważ założeniem naszej pracy było dać czytelnikowi całokształt twórczości poetyckiej oraz myśli filozoficznej Baudelaire'a w możliwie pełnej, ale skondensowanej formie, przeto praca ta nie mogła tu znaleźć miejsca — z tych samych względów, z jakich nie moglibyśmy pomieścić tu jego słynnych przekładów z Edgara Poe'go.
Po wyeliminowaniu przeto „Spożywcy opjum“ pozostały dwa oryginalne studja: o winie — i o haszyszu; ten ostatni w dwóch opracowaniach. — Którą z tych dwóch redakcji „Haszyszu“ wybrać dla wcielenia do naszego wydania?
Przy pierwszem, porównawczem przerzucaniu kart obu opracowań, spotykając nietylko bardzo wiele tych samych wyrażeń, ale nawet identyczne ustępy, odbiera się wrażenie, jak gdyby nowa wersja była jedynie nieznacznie zmodyfikowanem powtórzeniem — niejako wcieleniem do nowej pracy dawniejszego fragmentu. Jednak w miarę wczytywania się w nową wersję, odkrywamy w niej całą przepaść różnicy.
Mianowicie owa złudna identyczność dotyczy jedynie opisu materjalnych — że tak powiemy — zmysłowych objawów działania haszyszu, wyczerpując i niejako pokrywając sobą poprzednie opracowanie; i im dalej posuwamy się w odczytywaniu „Poematu o Haszyszu“, tem jawniejszem się staje, jakiej zasadniczej zmianie — jakiej ewolucji uległ stosunek autora do sprawy używania tego środka podniecającego. Od dawnej, że tak powiemy, łaskawej tolerancji przeszedł on tu do bezwzględnego potępienia tego nałogu. Z całą bezlitosną surowością dysektora duszy ludzkiej, z nieubłaganą wnikliwością inkwizytora ukazuje on nam najtajniejsze zakątki jaźni ludzkiej, będącej pod władzą tego środka zatruwającego ciało i duszę — odsłania bezlitośnie całą istotną małość i poziomą ohydę złud, wywoływanych przez ten szatański, zdaniem jego, środek pozornych podniesień i jasności — całą ich duchową nieestetyczność i szkaradę; jest to po mistrzowsku, przecudnie kutym językiem napisany potężny akt oskarżenia, przechodzący niekiedy w ton beznadziejnego mistycyzmu potępienia wiecznego — jakby ponure echo Dies irae. — Studjum to, które z przedziwną jasnością wykazuje, że żaden środek pobudzający nie jest w stanie zrodzić genjalności w tym, kto jej nie posiada w stanie normalnym, odkrywa nam jednak źródła specyficznego tonu — owego werniksu czy polewy transcendentalno-mistycznej, oblekającej niektóre poezje Baudelaire'a.
Wobec założenia naszego wydawnictwa oczywistem jest, że ten wspaniały „Poemat o Haszyszu“ — podany tu w obszernym wyciągu — poemat, który całkowicie wchłonął w siebie pierwotne studjum, przerastając je nieskończenie duchowo, uczynił zbędnem podawanie czytelnikowi owego pierwotnego zarysu.
Tyle co do „Haszyszu“.
Co do „Wina“ sprawa na pierwszy rzut oka przedstawia się prościej: istnieje jedna tylko redakcja tego studjum — więc nie ma kłopotu z wyborem. — Jednakże niezupełnie tak jest. Wprawdzie studjum o „Winie“, jako studjum nie uległo nowemu przerobieniu, jak to miało miejsce z „Haszyszem“ — przecież pewna część materjału poetyckiego w niem zawartego została z biegiem czasu na nowo przerobiona. W ten sposób powstały poematy: „Dusza wina“ (L’Ame du vin) i „Wino gałganiarzy“ (Le Vin des chiffonniers), które są nieomal parafrazą (nie zaś warjacją na ten temat, jak to ma miejsce z innemi przeróbkami tego rodzaju) odnośnych ustępów z rozdziału II studjum o winie — czyli, że ta część studjum, uzyskawszy nową formę i wyraz, weszła do cyklu Wino „Kwiatów Zła“ obok „Wina Kochanków“ i innych. Daje to niejako do myślenia, że autor przerzucił tam centr ciężkości stosunku swego do Wina; wobec zaś założenia niniejszej pracy nie uważaliśmy za wskazane podawać tu raz jeszcze to, co znalazło już całkowity, często doskonalszy wyraz gdzieindziej.
Z drugiej strony zastanawiającem jest, że Baudelaire, podejmując zasadniczą przeróbkę pierwotnego studjum o haszyszu, pominął zupełnie pierwszą część dyptyku — o „Winie“. Jedną z przyczyn tego osobliwego zaniechania mogło być wspomniane już wyżej częściowe zużytkowanie dla mowy wiązanej materjału poetyckiego w nim zawartego. Sądzimy jednak, że była i inna, głębsza przyczyna tego „désinteressement“.
Zdaje się, że entuzjazm młodzieńczy, z jakim autor sławił wino, zczasem wobec doświadczeń życiowych zredukował się co najmniej do pewnej rezerwy. Autor nie doszedł zapewne do bezwzględnego potępienia tego napoju — jak to się stało z haszyszem — jednak znacznie ochłódł w swem dlań uwielbieniu. W tych warunkach przemilczenie „Wina“ w nowej redakcji studjum może być uważane nietylko jako „désinteressement“, ale poniekąd nawet jako wyrzeczenie się dawnego apologicznego entuzjazmu — jako jego „désavouement“, skorośmy już weszli na tory tej terminologji.
Wobec tego była chwila wahania, czy wogóle nie wykluczyć z naszego wydania studjum o winie, jeżeliby wolą autora miało być usunąć je niejako w sferę zapomnienia. Jednak chwila ta była krótką. Bo najprzód zdawaliśmy sobie sprawę, że nasze przypuszczenie jest jedynie domniemaniem, dalekiem od pewności. Dalej powiedzieliśmy, że z materjału poetyckiego zawartego w studjum o Winie pewna część została przetransponowana na mowę wiązaną. Pewna część — jednak nie wszystko. Przedewszystkiem pozostała nietknięta, w całej swej pozornej skromności, perła czystej wody — nietknięta przez autora może właśnie dlatego, że zrodziła się odrazu tak doskonałą. Jest to cudowna w swej prostocie — w swej artystycznej naiwności, jak się to podobało nazywać Baudelaire’owi — opowieść o pijaku-gitarzyście — opowieść, która mogłaby być przednią ozdobą zbioru „Małych poematów prozą“ — ba, przednią ozdobą nietylko tego zbioru.
Byłoby mi tu żal i smutno bez tego małego arcydzieła.
Już ta jedna opowieść wystarczałaby, aby ocalić od ostracyzmu redakcyjnego studjum o Winie. Jednakże bardziej wnikliwe wczytanie się w nie odkrywa tam inne jeszcze cenne walory — naprzykład opowieść o dwóch pijakach, z której, jak to widać z notatek pozostałych po Baudelair’ze, zamierzał on uczynić osobny mały poemat prozą — czyli wyraźnie zaznaczył chęć uratowania jej od zapomnienia. Wreszcie całe to studjum, miejscami może nieco paradoksalne i nie mogące liczyć na to, aby znalazło aprobatę apostołów abstynencji — lekarzy i moralistów — jest pełne poetycznej werwy i psychologicznej głębokości. Poglądy tu wyrażone są tak charakterystyczne, jako odbicie ówczesnego oblicza psychicznego Baudelaire’a, że byłoby grzechem je pominąć, gdybyśmy nawet mieli pewność — nie zaś domniemanie tylko — że autor w późniejszym wieku pogląd swój na tę sprawę zmodyfikował, czy zmienił.
W wyniku tych rozważań dajemy czytelnikowi obszerne wyciągi ze studjum o Winie (opuszczając ustępy przetransponowane na poematy „Dusza wina“ i „Wino gałganiarzy“, — które woleliśmy podać w postaci, jaką im nadał poeta mową wiązaną), — oraz inne wiersze, zamieszczone w rubryce Wino „Kwiatów Zła“.
W drugiej części daliśmy wyczerpujące wyciągi ze studjum o Haszyszu w ostatecznej redakcji, t. j. z „Poematu o Haszyszu“, dołączając doń zaledwie parę charakterystycznych zdań, wziętych z pierwotnego szkicu, których nie znaleźliśmy w drugiej redakcji.
Weszło tu prócz tego kilka utworów, noszących na sobie, zdaniem naszem, charakterystyczne cechy owego „werniksu, czy polewy magicznej“, jaką wedle słów Baudelaire'a „haszysz rozlewa na cały świat — zabarwia go jakąś solennością — prześwieca całą jego głębię“[1], — a więc: „Odpowiedniki“, „Wyznanie wiary artysty“, „Sen paryski“, „[[Wino i haszysz/Zaproszenie do podróży| Zaproszenie do podróży]]“ (prozą), „Dwoisty pokój“, „Klejnoty“, „Dobrodziejstwa księżyca“ i „Do mej Madonny“ — co bynajmniej nie wyczerpuje utworów tej kategorji.
Nakoniec uważaliśmy za wskazane podać tu jako przykład pewnego chorobliwego zboczenia moralnego, będącego, jak sądzimy, w związku z używaniem haszyszu, mały poemat prozą: „Marny Szklarz“ i dwa przykłady wizji koszmarowych, które skłonni jesteśmy objaśnić chorobliwym stanem nerwów, wywołanym używaniem tego narkotyku (lub też opjum). Są to wiersze: „Potok krwi“ i „Siedmiu starców“.
B. W.