Tyś czystej Panny mąż panieństwem luby,
Godnym był święte z nią poprzysiądz śluby:
Tyś z nią panieńskim ozdobiony wieńcem,
Żył wraz młodzianem i wraz oblubieńcem.
Nie wiedząc jeszcze o niebieskiej cięży,
Gdy Panny brzemię myśl twoją ciemięży,
Anioł cię uczy, że się podobało,
Bogu wziąść z czystej Panny ludzkie ciało.
Tyś na swych rękach nosił Boga człeka,
Gdy do Egiptu z Maryją ucieka:
Tyś go w Solimie szukając ze łzami,
Z radością znalazł między doktorami.
Inni się z Bogiem cieszą, gdy powieki
Zamkną, a w niebie żyć zaczną na wieki;
Tyś jeden tylko między śmiertelnemi,
W twym domu z Bogiem wraz mieszkał na ziemi.
W Trójcy jedyny Boże, przez zasługi
Józefa, odpuść grzechów naszych długi:
By dusze nasze z brudu grzechów czyste,
Wstąpiły w niebo cnotom otworzyste.
PIEŚŃ III. O Świętym Józefie Z łacińskiego: Iste quem — Melodyja jak wyżej.
Ten co go wierni dziś chwalą w kościele,
Co grono ludu do nóg mu się ściele,
Józef panieńskim wieńcem ozdobiony,
Dziś się w niebieskie z ziemi przeniósł strony.
O zbyt szczęśliwy! którego śmierć droga,
Przytomnych miała Maryją i Boga,
Co go przy śmierci i na wyjściu ducha,
Bóg sam rozgrzesza i spowiedzi słucha.
Świata i piekła zwyciężca waleczny,
Przeniósł się miłym snem na żywot wieczny:
A tam swe święte uwieńczając skronie,
Zajaśniał światu w niebieskiej koronie.
Racz zdarzyć Panie by Piastuna prośby,
Twe przebłagały i gniewy i groźby:
Odpuść nam zbrodnie i daruj nam winy,
Po śmierci weź nas między Świętych gminy.
PIEŚŃ IV. O Ś. Piotrze Apostole
Z łacińskiego: Ut queant.
Dla pomnożenia w wiernych nabożestwa ku Xiążęciu Apostołów Piotrowi Ś. Pius VI. dnia 19 Stycznia 1782 pozwolił wiecznemi czasy 100 dni Odpustu tym wszystkim, którzyby naboznie odmawiali każdego dnia następujące Responsorium czyli Hymn, na cześć rzeczonego Ś. Apostoła; a Odpust zupełny w Święto Katedry w Rzymie tegoż świętego dnia 18 Stycznia, oraz w Święto Oków Ś. Piotra 1 Sierpnia, aby tylko w tych dniach prawdziwie skruszeni, Spowiadali się, Kommunią Ś. przyjęli, odwiedzaąc którykolwiek Kościół lub Ołtarz tego Świętego, modlili się podług Intencji najwyższego Biskupa. [508]
Jeśli chcesz szukać Patrona,
W którym potężna obrona,
Idź śmiało proś Apostoła,
Masz Piotra głowę kościoła. R.O święty niebios odźwierny! Módlże się módl za lud wierny: Spraw niech wolny przystęp mamy, W otwarte niebieskie bramy.
Jakoś ty sam pokutnemi,
Oblał grzech łzami rzewnemi;
Tak niech w moc twojej przyczyny
Nasze opłaczemy winy. O święty niebios i t. d.
Jak na głos Anielskiej mowy,
Opadły z ciebie okowy;
Tak nas ty rozwiąż znękanych,
W tylu zbrodniach uwikłanych. O święty niebios i t. d.
Opoko Kościoła gromna!
Podporo nigdy niezłomna!
Dodaj w wierze sił i męztwa,
Aby błąd nie brał zwycięztwa. O święty niebios i t. d.
Rzym krwią twoją poświęcony,
Miej go z oka niespuszczony:
A lud w tobie zaufany,
Niech uwieńczy los z niebiany. O święty niebios i t. d.
Ty strzeż narody gorliwie,
Które cię wielbią prawdziwie;
By ich jad błędu nie raził,
Ani duch niezgody kaził. O święty niebios i t. d.
Zniszcz zasadzki które dawny
Zdrajca na nas zrządził sławny:
Zetrzyj dumne jego rogi,
By nam z klęską nie był srogi. O święty niebios i t. d.
Gdy wściekłość wywierać pocznie
Przy zgonie, ratuj widocznie:
Byśmy w ostatniem potkaniu,
Pewni byli o wygraniu. O święty niebios i t. d.
Chwała Ojcu i Synowi,
Oraz Świętemu Duchowi:
Jak przedtem, zawsze i ninie,
Niechaj na wiek wieków słynie. O święty niebios i t. d.
antyfona. Ty jesteś Pasterzem owiec, Xiązęciem Apostołów, tobie dane są klucze Królestwa niebieskiego. [510]V. Ty jesteś Opoką. R. I na tej Opoce zbuduję Kościół mój.
Módlmy się.
Apostolską nas prosimy cię Panie, błogosławionego Piotra Apostoła twego racz wspierać opieką: abyśmy, im ułomniejszemi jesteśmy, tem potężniejszemi siłami za przyczyną jego utrzymywani byli; a nieprzestannie Apostolską ubezpieczeni będąc obroną, nie podpadali występkom ani się dali pokonać nieszczęściom. Przez Chrystusa Pana naszego. R. Amen.
PIEŚŃ V. O Ś. Pawle Apostole Z łacińskiego: Pressi malorum — Melodyja jak wyżej.
Pius VII. dnia 23 Stycznia 1806 dla pomnożenia w wiernych nabożeństwa ku Apostołowi Ś. Pawłowi Nauczycielowi narodów, pozwolił wiecznemi czasy 100 dni Odpustu tym, którzyby nabożnie każdego dnia odmawiali następujące Responsorium czyli Hymn, na cześć rzeczonego Świętego; a Odpust zupełny dnia 25 Stycznia w Święto jego Nawrócenia, jako to dnia 30 Czerwca w Święto, jego Wspomnienia: byleby w tych dniach prawdziwie skruszeni Spowiedź uczynili, Kommuniją Ś. przyjęli, nawiedzili Kościół lub Ołtarz temu Apostołowi poświęcony, i tam modlili się podług pobożnych intencyj Najwyższego Biskupa.
Wśród trosków, nieszczęść kolei,
Idźcie do Pawła w nadziei,
Zrządzi on losy odmienne,
Da z niebios dary zbawienne. R O wdzięczna niebu ofiaro! Co oświecasz ludy wiarą: O Pawle! którego czcimy, Bądź nam obrońcą prosimy.
Dalecy od grzechów złości,
Unikniem piekła ciemności. O wdzięczna i t. d.
Chwała Ojcu i Synowi i t. d. O wdzięczna i t. d.
antyfona. Ten mi jest naczyniem wybrania, aby Imie moje nosił przed Narody i króle i synów Izraela. V. Módl się za nami Ś. Pawle Apostole. R. Abyśmy się stali godnemi obietnic Chrystusowych.
Módlmy się.
Wszechmogący wieczny Boże, któryś błogosławionego Apostoła twego Pawła, coby miał czynić aby Duchem Ś. był napełniony, z Boskiego miłosierdzia nauczył: spraw przez jego oświecające nauki i wspierające zasługi, abyśmy tobie z bojaźnią i ze drżeniem służąc, niebieskich darów pociechą napełnieni byli. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.
PIEŚŃ VI. O Ś. Jędrzeju Apostole Melodyja jak wyżej.
Ten co najprzód z uczniów Jana,
Wezwany został od Pana,
Do grona Apostolskiego,
Chwalmy Jędrzeja świętego. R. O przezacny Apostole! W Chrystusa nauczon szkole, Jak znosić krzyże, cierpienia, Uproś łaskę do znoszenia.
Spraw niechaj radość czujemy,
Gdy dla Chrystusa cierpiemy. O przezacny i t. d.
Chwała Ojcu i Synowi i t. d. O przezacny i t. d.
PIEŚŃ VII. O Ś. Jakóbie Apostole Melodyja jak wyżej.
Pochwalmy Boga naszego,
Który Jakóba świętego,
W pierwiastkach swego kościoła,
Powołał na Apostoła. R. O co już z Bogiem królujesz! I owoców prac kosztujesz, Jakóbie święty, za nami, Wstawiaj się swemi prośbami.
Ty byłeś jednym z trzech owych,
Ulubieńców Chrystusowych,
Którym się na górze świętej,
Zjawił w chwale niepojętej. O co już i t. d.
Za tobą matka i Janem,
Gdy się wstawiała przed Panem,
Śmiałoś zeznał żeś gotowy,
Spełnić kielich Chrystusowy. O co już i t. d.
Tyś z Piotrem, Janem na stronie,
Widział jak Jezusa skronie,
W dzień Bartłomieja świętego,
Skarbiąc sobie pomoc jego. R. O Apostole wybrany! Od Chrystusa powołany, Uproś nam w tej wierze męztwo, Za którąś poniósł męczeństwo.
Duchem świętym napełniony,
Puszczasz się w pogańskie strony:
Imie Chrystusa zanosisz,
Wiarę szczepisz, błędy znosisz. O Apostole i t. d.
Indyje świadkiem twych bojów,
Prac i Apostolskich znojów:
Coś tam cierpiał i coś sprawił,
Bóg to swej wiedzy zostawił. O Apostole i t. d.
Spieszysz się w Armeńskie kraje,
Męczeństwa ci nie dostaje:
Tu tyran bój z tobą wszczyna,
Skórę zdziera, głowę ścina. O Apostole i t. d.
Tak uwieńczony w Syonie,
Siedzisz w Apostołów gronie:
Pomnij by kościół na ziemi,
Wzrost brał między niewiernemi. O Apostole i t. d.
Wejrzyj z nieba na te kraje,
W których ci lud cześć oddaje:
Strzeż niech błąd góry nie bierze,
Wzmocnij w cnocie, utwierdź w wierze. O Apostole i t. d.
A gdy bydlęta ze świętem ciałem,
W drodze ustają spiekłe upałem: I tu Bóg łaskaw w pomoc przybywa, Nowe na drodze źródło dobywa.
Obok Wawrzyńca oraz Szczepana,
Złożono w Rzymie i Floryjana: A dla zniszczenia pogańskiej trwogi, W kraj nasz się dostał skarb ten tak drogi.
Lecz któż wyrazi radość doznaną,
Gdy święte kości do nas przysłano: Naród się cały z króletm zgromadził,
I przez mil siedem ze czcią prowadził.
Zkąd zaufani w twojej obronie,
Prosimy ciebie święty Patronie: Strzeż nas w pokoju, umacniaj w wierze, I kto cię wzywa niech pomoc bierze.
Ty kiedy Kraków pożarem płonął,
By całkiem ogień go nie pochłonął, Pokazałeś się gasząc widocznie, Czego pamiątka bywa rok rocznie.
Gdy zaraźliwe powietrze trwało,
Za twą przyczyną wkrótce ustało: A lud do ciebie gdy prośby wznosił, Pociechę miewał, skutek odnosił.
Sprawże i teraz gdy cię błagamy,
Skutku prośb naszych niech doznawamy; Ratuj od ognia, strzeż nas w zarazach, Bądź nam Patronem w wszelkich złych razach.
Lecz nadewszyslko chroń od zarazy
Złych obyczajów, Boga obrazy: A niech zakwitnie starym zwyczajem, Pobożność ojców z miłością wzajem.
Twoja sława z grobu słynie, Kto cię uczci ten nie zginie; Ja do ciebie ręce wznoszę, Bym nie zginął o to proszę.
Już ty w niebiesiech panujesz, Z Jezusem w chwale królujesz; Usłysz prośby i skutecznie Broń od hańby, tu i wiecznie.
Amen! Janie Nepomucki, Tyś jest Patron sławy ludzkiej, Nie daj, nie daj nam zaginąć, Racz nas swym płaszczem obwinąć.
PIEŚŃ XI. O Świętym Janie Nepomucenie.
Szczęśliwe Czechy, co wyday Jana
Nepomucena, świętego kapłana: Bo on przed najświętszym tronem, Doświadczonym jest Patronem; Którego opieki, W długie życia wieki, W prośbach swoich doznają.
Matkito Boskiej modlitwy sprawiły,
Że go niepłodni rodzice zrodzili; Światłość niebieska spuszczona, Nad dziecięciem rozjaśniona, Pewne znaki dały, Że święte być miały Życie jego i cnoty.
Do lat doszedłszy bierze poświęcenie,
Zapala serce w ogniste płomienie, Kędy ziemia Czeska cała, Gorliwością boską pała, Gdy z ust kaznodzieje, Odbiera nadzieje Łaski boskiej i nieba.
Dla zacnej chwały na królowej dworze,
Był spowiednikiem, przy życia dozorze: Ojcem go Królowa zwała, Sekretu mu powierzała; Lecz tylko wiedziały, Konfesyonały, Co Jan mówił z Królową.
Niezbożny Wacław, chcąc wiedzieć ciekawie
Grzechy Królowej, najpierwej łaskawie Z świętym Janem postępuje, Lecz wyrok śmierci gotuje, Jeśli nie wyjawi, Życia się pozbawi, Dla sekretu Spowiedzi.
Dotrzymał stale Jan święty sekretów,
Nie lękając się Królewskich dekretów; A tak za sekret tajony, W Mołdawie[1] jest utopiony: Lecz gwiazdy wydały, Gdzie wody zalały Świętego Męczennika.
Ciało męczeńskie w wodzie znaleziono,
Z wielką radością w Katedrze złożono: W tym kościele wielkie dary, Bóg ludziom daje bez miary; Tam skrzywdzona sława, Patrona doznawa Jana Nepomucena.
Święty Patronie gdy ci cześć dajemy,
Niechaj przyczyny twojej doznajemy: I pókiśmy na tej ziemi, Broń nas prośbami swojemi, A z twojej opieki, W długie życia wieki Nie wypuszczaj o Święty.
Będąc osławiony przez ludzkie języki, A nie mając znikąd pomocy,
Gdy mnie z każdej strony zawziętych krytyki, Dokuczają we dnie i w nocy, Serce się lęka, dusza stroskana, Chyba poręka świętego Jana, Z zastawionych sideł wybawi.
Już nie miłe życie w takowych obrotach Inszej folgi nie masz na serce;
Tylko płakać skrycie w codziennych kłopotach, I modlić się za swe oszczerce: Gdy łez nie stanie a serce mdleje, W cudownym Janie składam nadzieję, Że podarty honor naprawi.
Wiem źe łzy wylane przy czystem sumieniu, Pociechą się z nieba nadgrodzą:
Potwarze rzucane ku bliźnich czernieniu, Samemu potwarcy zaszkodzą; Bo Chrystus mówi, każdy to wierzy, Że jaką miarą kto komu mierzy, Taka się też jemu dostanie.
Niech tedy pamięta, kto cudzym honoecm Trząsa bez żadnego respektu,
Że gęba zawzięta i z swoim aktorem, Doczekać się może despektu: Gdyż plama sławie ludzkiej zadana, W samym oszczercy bywa karana; Bo Bóg karze chociaż nierychło.
Przecież ja o Panie błagam twej dobroci, Za przyczyną mego Patrona;
Daj upamiętanie, nicch się zły nawróci Co cnotliwych szarpał imiona: I niech się jemu nigdy nie zjści, Co on bliźniemu dla nienawiści, Rozpożyczył na złe oddanie.
Śmiało stanę teraz przy mym Protektorze, Z łez otarłszy gorzkich powieki;
Bo gdym płakał nieraz skrzywdzony w honorze, Zawszem doznał jego opieki: I znów po chmurach ujrzę pogodę, Po imposturach sławy nadgrodę, A złe wszystko pójdzie na stronę.
Wy w towarzystwie Kwintyna świętego,
Gardząc honorem szlachectwa świeckiego,
Porozdawawszy ubogim intraty,
Szukacie wiecznej od Boga zapłaty, Od Boga zapłaty.
Chodząc po świecie w zimna i upały,
Boskiej jedynie pragnęliście chwały:
I na to wasza wychodziła droga,
Aby świat cały sprowadzić do Boga, Sprowadzić do Boga.
Od xiążęcego w Państwie Rzymskiem krzesła,
Na warsztatowe poszłiście rzemiosła:
Pracą rąk swoich jak kawałka chleba,
Tak się wiecznego dorabiając nieba, Dorabiając nieba.
Zazdrości tego piekielna poczwara,
Sroży się na was przez Rykcyowara:
Ten was probuje, rzuca w ogień, wody,
Aleście żadnej nie odnieśli szkody, Nie odnieśli szkody.
Co tylko w niebo podniesiecie ręce,
Nic nie czujecie bólu w waszej męce:
Owszem się sami mordują katowie,
Którzy na wasze następują zdrowie, Następują zdrowie.
Widząc to tyran że wskórać nie może,
A nie chcąc uznać że to cuda Boże:
Wściekłością coraz większą unoszony,
Sam w ogień skoczył dla was naniecony, Dla was naniecony.
Wy naostatek przez Maxymijana
Ścięci, idziecie z tryumfem do Pana:
Tu zwyciężywszy jak miecze tak wody,
Razem poszliście na wieczne ochłody, Na wieczne ochłody.
Możecie teraz będąc z Panem w niebie,
Każdego w wszelkiej ratować potrzebie:
Podajcież tedy rękę choć zdaleka,
Niech ztamtąd wasza wspiera nas opieka, Wspiera nas opieka.
Wszak za Patronów was dwóch obieramy,
Sprawcież to dla nas czego pożądamy:
Abyśmy waszym modeluszem żyli,
A potem z wami w niebie się cieszyli, W niebie się cieszyli.
Dziękujmy Bogu za opatrzność jego, Nie zapomina ludu mu wiernego: Daje nam swoich świętych za patrony, Za przykład życia i za opiekuny.
Od niego mamy Marcina świętego, Na cny Biskupi świecznik stawionego: Który jak niegdyś ludowi swojemu, Tak nam ku życiu świeci pobożnemu.
W stanie żołnierskim jeszcze nieochrzczony, Widząc żebraka iż był obnażony, Litością zdjęty, gdy nie miał innego, Kawałkiem płaszcza przyodział nagiego.
Nocy następnej Chrystus mu się zjawia, I w darowanej szacie się przedstawia: Uczynną miłość pochwala Marcina, Cieszy, przyjmuje za swojego syna.
Zostawszy potem Biskupem Turonu, Nauczał pilnie Bożego zakonu: Zachęcał słowy, świecił przykładami, Lud chodził swego pasterza śladami.
Trzech zmarłych wzbudził, co śmiercią zasnęli: Lecz takich coby na wieki zginęli, Niezmierne mnóstwo od piekła wybawił, Gdy przez pokutę życie ich poprawił.
W chorobie pragnąc rozłączyć się z ciałem, Uczniów swych smutkiem napełnia niemałym: Nie opuszczaj nas Ojcze, z płaczem proszą, Wilcy drapieżni trzodę twą rozproszą.
Marcin gotowy czekać swej nadgrody, By owce jego nie doznały szkody: Jeślim potrzebny mówi chcę pracować, A lud twój Panie, tobie przygotować.
Gdy już umierał, staje czart przeklęty, Nie zląkłszy się go, mówi Marcin święty: Nic tu nie znajdziesz piekielna poczwaro, Gniewu Bożego nieszczęsną ofiaro.
Marcin pokorny ubogo umiera, A niebo mu się szeroko otwiera: Na wyjściu jego Anieli śpiewają, A święci, piekła zwyciężcę witają,
Luboś opuścił owieczki Marcinie, Gdy cię Bóg przeniósł w niebieskie świątynie, Lecz i tam swoją opiekuj się trzodą, Boś miłość ku niej umocnił nadgrodą.
Przed najwyższego gdy już stoisz tronem, Racz być i dla nas łaskawym patronem: Płaszczem nagiemu danym nas odziewaj, Przed gniewem boskim nas grzesznych zakrywaj.
Spraw żeby owce które pobłądziły, Do owczarni się prawej powróciły: Bo kto w piotrowym korabiu nie płynie, Pewno zatonie i na wieki zginie.
Odpędzaj od nas czarta pokuszenia, Uproś niech żyjem w czystości sumienia: A gdy nas wesprze twa dzielna przyczyna, Nie będzie straszna śmiertelna godzina.
Inclytum regni columen poloni,
Magne Doctorum Pater alme Canti:
Lechicos inter radians Patronos, Posce tonantem.
Solis ut claros rotat orbis ignes,
Sic micat nostro tua lux in Orbe:
Noctis ut Princeps superat minores, Cynthia flammas.
Grande virtutum teneris ab annis
Te jubar cinxit, niveique dotes
Pectoris, devotaque mens profundo Numine mersa.
Regiæ magni Jagelonis aulæ,
Diva quam Pallas, Cracidos beatis
Incolit tectis, lapis angularis, Atque columna es.
Te Sophum mitræ, viridesque laurus,
Quas tuæ fronti nive consecrasti,
Prædicant unum: tibi de tuoque Munere vivunt.
Terna te laurus triplici coronans
Fronde, mortali positum sub umbra,
Jam perennantis beat ut sitisti, Pignore laudis.
Arte cœlesti, probitatis in te
Norma formata est, voluitque pingi
In tuo primum speculo, togatæ Regula vitæ.
Przezacna perło w niebieskiej koronie,
Błogosławiony nasz Kanty Patronie,
Między drugiemi sławny Patronami, Módl się za nami.
Jako w swym słońce świetne jest obrocie,
Tak ty jaśniejesz kosztowny klejnocie:
I jako xiężyc błyska między swemi, Światły mniejszemi.
Nie tajne światu od pierwszej młodości
Twe jasne cnoty, a przy niewinności,
W Bogu swym serce z myślą utopione, I zanurzone.
Mitry doktorskie i laury uczone,
Od czystych skroni twoich poświęcone,
Tobą się szczycą, tobie to przyznają, Że dotąd trwają.
Trzykroć laurowym wieńcem ozdobiony,
Jeszcze w śmiertelnem ciele położony;
Nicśmiertelności do której zmierzałeś, Zadatek miałeś.
Ciebie na przykład uczonym wydała
Ręka niebieska, gdy odmalowała
Najpierwszy w tobie wzór doskonałego, Życia naszego.
Ciało w surowej trzymałeś ostrości,
Wszystek na sercu gorzałeś z miłości:
Miałeś to sobie, dać pokarm i szaty, Za zysk bogaty.
Cudzać tak serce nagość przerażała,
Że cię z szat twoich jawnie obnażała:
Szatą okryłeś żebraka w potrzebie, A Bóg zaś ciebie.
Przeczysta Panna twej świątobliwości,
Dała świadectwo, gdy dla twej czystości,
Wieńcem zielonym skronie twe okryła, Przyozdobiła.
Miłość gwałtownym pędem ognia swego,
Dodałać skrzydeł, do grobu Pańskiego:
Do zbawiennego zdroju w cudze strony, Biegłeś spragniony.
Słodki trud wszelki, słodkać praca była,
Która cię z Bogiem twym ściśle łączyła:
A co świat słodzi miałeś w pogardzeniu, I w obrzydzeniu.
Nocy strawione na bogomyślności,
Nie były żądzom twoim do sytości;
Tak hojnie łaski, gdyć się uchylało Niebo, dawało.
A ztąd głęboką pokorą, samego
Siebie wzgardziwszy, świata wyniosłego
Zdeptałeś dumę,. mając pod nogami Śmierć z chorobami.
Słońce mistyczne gdy w jasłeczkach wschodzi,
Gwiazdo Sarmacka twe światło zachodzi:
Zwabił w pieluszkach Jezus kochanego, Jana swojego.
Tak ostry żywot w rozkoszny zmieniłeś,
A nas tęskliwych synów zostawiłeś,
Drogi depozyt dając nam w złożenie, Na utulenie.
Którego wonność już wszystek świat czuje,
Niebo się krajów Sarmackich raduje,
Gdy na twe cuda patrzy znamienite, Światu odkryte.
Świadczą to wota i nieugaszone
Lampy, nad grobem twoim zawieszone;
Jako dodawasz pomocy każdemu Przychodzącemu.
Przyjmijże tedy już naszą koronę,
Błogosławiony Kanty pod obronę:
Gdyż przy koronie jesteś położony, Dla jej obrony.
Błagaj majestat Boski zagniewany,
Będzie przyczyną twoją ubłagany:
Przywróć nam pokój słodki z obfitemi Dary Boskiemi.
Przybądź na pomoc cnej Akademii,
Której Patronem jesteś w Sarmacyi:
Racz wziąć pod twoją obronę swe syny, Ojcze jedyny.
Uproś nam światło prawdziwej mądrości,
Abyśmy torem twej doskonałości,
Tam gdzie przedwieczna światłość świeci wiecznie, Zaszli bezpiecznie.
Nieogarniony w darach twoich Boże,
Co gardzisz dumą a sprzyjasz pokorze: Twej łaski dzieło, Józef świata cudem, Którego w tobie dziś wielbimy z ludem.
Wyrzuć z serc naszych tę to niemoc lichą,
Co się w pokorę zmienia będąc pychą: Niech nas nie miesza ta burzliwa fala, Co serce psuje a rozum obala.
Dałeś nam przykład, jak być mądrym trzeba,
Jak ciebie prosić o twe łaski z nieba: Jak słuchać pilnie wnętrznego wołania, By się twe przez nas działy przykazania.
Józef potrafił świat pogodzić z niebem,
Solą mądrości, już dzieląc się chlebem: Przez nie nienawiść i błędy poznosił, Miłość praw twoich i naukę głosił.
Pomocą z nieba kościołowi dany,
Nauki, męztwa cudem był nazwany. Pożytku bliźnich szczególny przykładzie, Umiejętności i zdrowych rad składzie:
Niech twą opieką z ciemnoty ruszeni,
W sercu się naszem miłość rozkorzeni,
A umysł w piękne odziany ozdoby, Poważa cnotę, a kocha osoby.
Na temeś prawie, Kościół rozprzestrzenił,
Gdyś rozkaz pański nad twe zdrowie cenił: Niech za twą sprawą serca i rozumy, To trwa bez złości, a tamte bez dumy.
PIEŚŃ XVIII.
O Świętym Antonim.
Tryumfuj niebo z gościa tak zacnego,
Że w poczet świętych liczysz Antoniego: Po wszystkim świecie niech słynie nowina, Iż grzesznym dana pociecha jedyna.
Piastunie wdzięczny Jezusa miłego,
Śliczny kwiateczku ogrodu rajskiego; Po wszystkie wieki i w najdalsze strony, Antoni święty! bądź błogosławiony.
Ozdobą swoją, Hiszpańskie narody,
Patronem grzeszni ludzie bez nadgrody.
Uznają ciebie, i w każdej potrzebie, Za cudotwórcę poczytują w niebie.
Żaden nie bywa w potrzebie wzgardzonym,
Kto tylko kładzie nadzieję w Antonim: Niemocny, ślepy, niemy, trędowaty, Z weselem biorą zdrowie bez zapłaty.
Utrapionemuś pocieszyciel stały,
I tonącemu port jest poufały, Poganin śmiało jak do sprawcy swego, Idzie, żądając łaski Antoniego.
Choroby ciężkie przez cię ustępują,
Niesnaski koniec w jedności znajdują, Padwa niech zezna z obywatelami, Sławna bez końca takiemi cudami.
W okowach więźnie, i co desperują,
Starzy i młodzi wszyscy pomoc czują; Rzeczy stracone ty ludziom znajdujesz, Osobą żadną nigdy nie brakujesz.
Umarli wstają na głos Antoniego,
Bogacz łakomy z ognia piekielnego Odpowiedź daje, o jak wielkie cudo! Kajże się i wstydź, światowa obłudo.
Włoskie krainy i przyległe xięztwa,
Mają przez ciebie pokój i zwycięztwa: I nasz kraj o to ciebie suplikuje, Gdy cię gotowym Patronem znajduje.
Gdyżeś takową łaską obdarzony,
Stawaj i za nas w prośbie o Antoni! Zjednaj przy śmierci Jezusa miłego, Dawcę czystości klejnotu drogiego.
Wydatna była twa szczodrota święta,
Gdyś w zimie karmił zgłodniałe ptaszęta:
Za co zyskałeś od Boskiej prawicy, Sporzej pszenicy.
Z cząstki ubogiej obiadu małego,
Karmiłeś mnóstwo ludu zgłodniałego,
A Bóg przysparzał w garnuszku potrawy, Na cię łaskawy.
Ty pragnącemu Panu na wygodę,
Dobyłeś z suchej ziemi żywą wodę;
Która i teraz płynie z twego cudu, Na zdrowie ludu.
Przez lat czterysta i piędziesiąt, cały
Leżałeś w ziemi, a robak zdumiały
Żaden cię nie tknął, ani zgniłość zjądła, Na cię przypadła.
Ręką Anielską kołysane dzwony,
Czciły cię dźwiękiem gdyś był podniesiony:
A nieskażone piękną wonność ciało, Z siebie wydało.
Z grobu twojego sam proch wzięty leczył,
Jeśli się kto w czem na zdrowiu skaleczył:
I skuteczniejsza była twa opieka, Niźli Apteka.
Cudowne sprawy Boga wszechmocnego,
Nad chorobami ludu pobożnego,
Wielkie i częste, jakoś Bogu miły, Głośno sławiły.
Deszcz na twą prośbę w suchy rok spuszczony;
Niewidomy wzrok odzyskał stracony,
Który gdy znagła zdrowym się być zoczył, Wesoł wyskoczył.
Patronie święty! od Boga nam dany,
Przybądź w każdy czas na pomoc wezwany:
Ratuj znużonych różnemi pracami, Swemi modłami.
Niech Boga chwalim, a przy czoła pocie,
Niech się kochamy w nieśmiertelnej cnocie:
Byśmy na wieki Boga oglądali, i wychwalali.
PIEŚŃ XX.
O Ś. Izydorze Rolniku.
Melodyja jak: Zawitaj Królowa o N. M. P. str. 473.
Izydorze święty! Z roli w niebo wzięty,
Miłośniku Boga, Sprawa by nas zła trwoga, Za grzechy nie biła, W dobrem nie szkodziła, Zwróć na nas łaskawie, Oczy w każdej sprawie. 2.
Daj upamiętanie, W cnotach zakochanie;
A twoja przyczyna, Do Boskiego Syna, Niech nas zawsze broni, Skutecznie zasłoni Od gniewu Boskiego, I karania jego. 2.
Niech nam mor nie szkodzi, Broń głodu, powodzi,
Broń ognia i wojny, ZiednajZjednaj czas spokojny: Wyproś pocieszenie, Grzesznym nawrócenie, Byśmy bogobojnie Żyli i spokojnie. 2.
Boga niech kochamy, Niech go wysławiamy,
Spraw prosimy ciebie, Co się cieszysz w niebie: Przyjmij nas pod swoją Opiekę, a twoją Pomoc niech poznamy, O to cię błagamy. 2.
Bądź patron swego Ludu ubogiego,
Święty Izydorze, Przedziwnych cnót wzorze,
Od Boga uczczony, Chwałą ozdobiony, I módl się za nami, Twojemi sługami. 2.
A po tym kłopocie I nędznym żywocie,
Wprowadź nas do chwały, w niebie wiecznie trwałej, Byśmy tam dobrego Boga Stwórcę swego, Na wieki chwalili. I z nim się cieszyli. 2.
PIEŚŃ XXI.
O Ś. Annie Matce N. M. P.
Witaj Pani, Matko Matki Jezusa Pana,
Anno Święta, tyś od Boga sierotom dana, Za patronkę w potrzebie, By się zawsze do ciebie Udawali, pomoc brali, O Anno święta!
Wszak są jawne po kościołach twe święte czyny,
Niech zaświadczą co doznali twojej przyczyny: Bo kto cię wzywa szczerze, Pewnie skutek odbierze, W swem żądaniu, łask doznaniu, O Anno święta!
Anno święta, o wszak u Boga ty możesz wiele,
Wyjednaj nam zgromadzonych w tym tu kościele,
U wnuczka najświętszego, Dar miłosierdzia jego: A Maryja niech nam sprzyja, O Anno święta!
Ty w przygodach i nieszczęściu i w różnej trwodze,
Dajesz pomoc i pociechy w zbawiennej drodze: I rodzące matrony, Doznają twej ochrony, Łaskawości i litości, O Anno święta!
Do twej o Matko opieki i my stroskani,
We wszystkiem się udajemy jak do swej Pani: Serce, myśli i słowa, Weź Babko Jezusowa, A rządź nami jak sługami, O Anno święta!
A gdy przyjdzie ów straszliwy moment przy zgonie,
Miej o matko dusze nasze w swojej obronie: Wstawiaj sie do Sędziego, Wespół i z Matką jego, Za wszystkiemi ci wiernemi O Anno święta!
Uproś grzechów darowanie oraz zbawienie,
A duszom w czyszczu cierpiącym zjednaj ulżenie; Dla Jezusa dzieciny, I Maryi przyczyny, Niech przez ciebie będziem w niebie, O Anno święta!
A potem cię z twoją córką, z jej miłym synem
Jezusem Panem, a wnukiem twoim jedynym, Niech chwalimy na wieki, Za skutek twej opieki,
Czyńmy świętej Annie dzięki nieustannie, za wszystkie jej dary;
Które nam rozdała, morze łask wylała na ludzi bez miary: Anna w każdym czasie, za nami wstawia się, I Boga nam błaga: Człowieka ratuje, nim się opiekuje, Ubogich wspomaga.
Na pomoc przybywa, z rąk śmierci wyrywa, Przy ostatnim zgonie,
Nikt przy niej nie zginie, choć w ciężkim terminie, Kogo ma w obronie;
Bo przed życia schyłkiem, przybywa z posiłkiem Anielskiego chleba, Kto w drodze ustaje, rękę mu podaje, Prowadzi do nieba.
Anna siostry, braci, skarbami bogaci, Trwałemi na wieki;
W jej bractwie doznają, którzy jej wzywają, Przemożnej opieki: Anna litościwa, z więzienia dobywa Na wolność grzesznika; Sama o nim radzi, do nicba prowadzi, I piekło zamyka.
Litośne jej serce, nie chce w poniewierce Mieć życzliwycb sobie;
Spieszy do pomocy, dźwiga ich z niemocy, Wspomaga w chorobie: Lekarką się zowie, chorym daje zdrowie, Głuchym słuch i uszy; Od śmierci wybawia, każdego uzdrawia, Na ciele i duszy.
Jest Patronką naszą, gdy nas zewsząd straszą, Za nami obstaje;
Od zawistnych broni, w złym razie, w złej toni, Pomocy dodaje: Anna w ogniu, wodzie, i w każdej przygodzie Na ratunek spieszy; Nagim przyodzienie, głodnym posilenie Daje, smutnych cieszy.
I przy śmierci stawa, Patronka łaskawa, Ratuje przy zgonie:
O jak ten szczęśliwy, umarły lub żywy, Kogo ma w obronie;
Annie czyńmy dzięki, że z jej świętej ręki, Łaski odbieramy; Które nam obficie, daje całe życie, Przez nią wszystko mamy.
PIEŚŃ XXIII.
O Ś. Maryi Magdalenie.
Starodawna.
Maryja Magdalena w świecie się kochała, Grzesznicą, wszetecznicą, przez długi czas trwała.
Źyła wtenczas na świecie, gdy się już narodził Jezus Chrystus Syn Boży, w Judzkiej ziemi chodził.
Z trafunku szła w bóżnicę słuchać słowa jego, A Pan uczył pokory, przystała do niego.
I tak świat opuściwszy, wszystkie marne stroje, Łańcuchy i manele, kosztowne pokoje:
Chrysta naśladowała widząc cuda jego, We wszystkiem usługując, cierpiąc wiele złego.
Gdy był zamordowany, pod krzyżem leżała, Płacząc krzycząc ustawnie, rzewno narzekała.
Aż ją też noc nadeszła, w grób Pana włożono; I tak przez caluchną noc z bacznością strzeżono.
Nazajutrz bardzo rano drogie maści wziąwszy, Biegła skokiem do grobu, stanęła westchnąwszy.
Chciała ciało pomazać, nie masz Pana w grobie; Wzięto Pana, nie masz go, lamentuje sobie.
Szuka wszędzie i pyta, po ogrodzie chodzi, Ujrzy człeka zdaleka, prędko kniemu godzi.
Mówiąc, słysz ogrodniku, tyś wziął Pana mego, Powiedz gdzieś mi go podział? on nie rzekł niczego.
Znowu woła i prosi, wtem się ozwał do niej, Poznała go po głosie, prędko zniknął od niej.
I szła do zwolenników, wszystkim ogłaszając: Że z Panem rozmawiała, rzewliwie wołając.
Poszła potem na puszczą, tam pokutowała, Grzechy swoje do śmierci w lesie opłakała.
Bierzcie przykład grzesznicy i jawnogrzesznice, Z Maryi Magdaleny świętej pokutnice.
Która w niebie przebywa od Aniołów wzięta, Racz się modlić za nami Magdaleno święta.
Racz nam zjednać u Boga grzechów odpuszczenie, Abyśmy też mieć mogli niebieskie zbawienie.
Mówiąc, mój tylko Jezus oblubieniec, Jemum ślubiła mój panieński wieniec.
Lecz Katarzyno, miłość Jezusową, Będziesz musiała płacić śmiercią nową: Gotują koła, haki miecze, noże, I co wymyślić dzikość ludzka może.
Tak Katarzynę biczują żyłami, W koło wbitemi targają hakami: Gdy się na ciele dosyć napastwili, Głowę od ciała mieczem oddzielili.
Teraz o Panno już w niebie godujesz, Z twym oblubieńcem wiecznie się radujesz: Przez krótki żywot wiaryś dotrzymała, A za to wiecznych rozkoszy dostała.
Wabią do siebie nas niebieskie gody, Lecz nie należą do tej czystej trzody, Tylko te dusze co się nie kalały, Lub przez pokutę grzechy swe zmazały.
O Katarzyno! sprawże niech kochamy Tę wielką cnotę, i niech poważamy; Czy nam nie dosyć Jezusa miłować, Gdy tego mamy, cóż może brakować?
Pogardziła dostatkami, Dworem, Państwem, pieszczotami; Na pustyniąpustynię się udała, Mieszkaniem jej była skała.
Tam jej z Chrystusem zabawa, Krynica, ziółka potrawa: Towarzystwo z Aniołami, Niebieskiemi dworzanami.
Tamże w Chrystusie zasnęła, Tam jej pogrzeb, tam mogiła, Snać rękami anielskiemi, Gdyż nie mogła być ludzkiemi.
Zatajona przez czas długi, Trafunkiem Boskiego sługi, Gdy się nabożnie przechodził, Wnet na to miejsce nagodził.
Oznajmij się Panno święta, Której dusza w niebo wzięta: «Tu moje ciało złożone, «Rozalii tak rzeczone.
Przeniesione święte ciało Uczciwie, jak należało, Do kościoła stołecznego Panormu miasta zacnego.
Tam odnieśli swe pociechy, Gdy Pan Bóg karał za grzechy, Plagą srogą śmiertelności, Według swej sprawiedliwości.
Jest w Krakowie cząstka znaczna, Kości tej świętej przezacna, W kościele świętej Barbary, O jak to są wielkie dary!
Piętnaście lat już minęło, Gdy się już było zaczęło Powietrze, lecz prędko zgasło, Gdy tam ludzi z prośbą naszło.
Rozalijo pustelnico, Chrystusa oblubienico! Do ciebie się uciekamy, Ratunku twego żądamy.
Ratowałaś Sycyliją, Ratuj także Poloniją, Od powietrza morowego, I przypadku gwałtownego.
Oto powietrze morduje, Nie jeden w zdrowiu szwankuje: Pożera śmierć nieużyta, I słowa się nie dopyta.
Miasteczka, wsie okopują, Drzewem i strażą warują: Nie przystępuj, wara tobie, Niebezpieczno o tej dobie.
Palą chałupy, strzelają, Zarażonych wyłączają: W polu, w budach ich zabawa, Niewczas, zimno, szczupła slrawa,
Jeden się drugiego chroni, Daleko od niego stroni: Nawet kochany przyjaciel, W takim razie nieprzyjaciel.
Chodząc po zapłociu krzyczą, A prawie co gardła ryczą: Wynieś, podaj sztuczkę chleba, Będziesz miał zapłatę z nieba.
Strachem wielkim zatrwożeni, Głodem i nędzą ściśnieni, Jako bydło umierają, W polach, w lasach się tułają.
Snać i pogrzebu nie mają, Ciała zwierze pożerają: Alboli też osękami Ciągną w dół, także żerdziami.
Jakie serce przyjacieli, Pobożnych obywateli, Patrząc na takie szarpanie Ciała, członków rozrywanie.
A choć ciało na to przyjdzie, O duszę strach wieczny idzie, Bo bez świętych Sakramentów, Schodzi wielu tych momentów.
Spowiedzi, napominania, Ktoby czynił rozważania, Na onę drogę daleką, Nie masz ktoby żegnał ręką.
Ani świece, ni passyi, Ani żadnej aspersyi: Chryste Jezu racz być z niemi, By nie byli potępieni.
Przyczyna Panny Maryi, Także świętej Rozalii, Niech nas od powietrza broni, Od gniewu twego zasłoni.
Amen z płaczem rzeczmy wszyscy, Pomarli sąsiedzi blizcy; Aby się w niebo dostali, Z Bogiem wiecznie królowali.