Bóg Jezus w świetle badań cudzych i własnych/11
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Bóg Jezus w świetle badań cudzych i własnych |
Podtytuł | Z 112 wizerunkami i rysunkami |
Wydawca | Wydawnictwo „Myśli Niepodległej“ |
Data wyd. | 1909 |
Druk | L. Biliński i W. Maślankiewicz |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
„W Antjochji najpierw ucznie nazywano chrześcijany“, pouczają Dzieje Apostolskie (XI, 26).
Rzeczywiście, za mało uwagi zwracaliśmy dotąd na Antjochję. Mówiło się o Jerozolimie, o niepozornem Betleem i o nie istniejącem jeszcze wtedy Nazarecie jako o miastach, które wypiastowały chrześcijaństwo, a tymczasem tak stara tradycja, jak Dzieje Apostolskie, przypomina nam Antjochję.
Prócz tego powiada nam, że nazwa ta została uczniom z zewnątrz narzucona. Ścisłe znaczenie jej jest: Mesjaniści.
Ale już przed Pawłem byli tam inni. I o tem dowiadujemy się z Dziejów Apostolskich. Czytamy, że „byli niektórzy z nich mężowie Cypryjczycy i Cyrenejczycy, którzy, gdy weszli do Antjochji, mówili i do Greków, opowiadając Pana Jezusa“ (XI, 20).
Cypr jest wyspą na Morzu Śródziemnem, Cyrene znajdowała się aż w Afryce za Egiptem. Dlaczegóż to uczniowie tak ze wszystkich stron ciągnęli do Antjochji?
Bo prócz Pawła przybył tam także Piotr. Przybył Barnaba. Paweł nauczał tam przez cały rok. Czegóż nauczał? Głosił „powstanie z martwych Jezusa Chrystusa, pana naszego“, „zmarłego za niepoboźne“, „zbudzonego z martwych dla usprawiedliwienia naszego“.
Antjochja była wtedy głównem miastem Syrji. Czy chodziło o to, aby sercu syryjskiej ziemi zaszczepić ową nadzwyczajną wieść, iż Pan umarł i trzeciego dnia zmartwychwstał?
Ale pomiędzy Apostołami tej wielkiej nowiny nie było jedności. Zwłaszcza pomiędzy Pawłem a Piotrem wybuchły poważne nieporozumienia, jak świadczy list pierwszego z nich do Galatów (II, 11).
Wiz. 19. Ogródki Adonisa, czyli nasza wielkanocna rzeżucha. Ścienne malowidło w Pompei. (Z dzieła Jeremiasa „Das A. T. im Lichte d. A. O.“).
Piotr i Barnaba „nie prosto szli według prawdy ewangielji“, narzeka Paweł. Piotr „jadał z pogany“ w nieobecności żydów a w ich obecności „schraniał i odłączał się“. Czyżby a owych zwiastunów powstałego z martwych Chrystusa kwestya trefu i koszeru była ważniejsza, niż wszystkie cuda, które się zdarzyły a które niemal przez półtora tysiąca lat uważane były za wyjątkowe i jedyne w dziejach ludzkości?
Niestety dla Antjocheńczyków Dobra Nowina pod tym względem żadną przedewszystkiem nie była nowiną. Święcili Przecież corocznie nader uroczyście śmierć i zmartwychwstanie FANA. Był nim ADONIS. Słowo ADON znaczy PAN a, „is“ jest grecką końcówką, przyczepioną do semickiego słowa.
Uroczystości te zwały się ADONJAMI. Obchodzono je na wiosnę w okresie porównania dnia z nocą a więc w czasie naszych Świąt Zmartwychwstania. Antjochja była wielkim ośrodkiem tego kultu. Owi Cypryjczycy, Cyrenejczycy, następnie Paweł, Piotr i Barnaba, tak prawdopodobnie ciągnęli do Antjochji, jak dziś wierni różnych obrządków do Rzymu.
Jeżeli wyobraźnia nasza nie ma być zupełnie jałową, to pielgrzymka Pawła do Antjochji z wieścią o zmartwychwstaniu Pana powinna nam przypomnieć przysłowie o noszeniu sów do Aten.
Nawet obyczajowo moglibyśmy się czuć w owej Antjochji, jak u siebie. W okresie świątecznym na miseczkach lub skorupkach, napełnionych ziemią, siano szybko kiełkujące, wyrastające i więdnące rośliny i zwano to „Ogródkami Adonisa“ (Wiz. 19). Tak u nas do dziś dnia rzeżucha zdobi stoły ze święconem.
Każdego roku, gdy z wiosną na krwawo zabarwiały się wody rzek od ochry gór, z których spływały i równocześnie czerwone zakwitały zawileczniki, szła wieść, że Bóg Adonis przez srogiego dzika został poszarpany i zabity (Wiz. 20). Więc obchodzono nabożnie jego zgon. Niewiasty śpiewały żałośliwe pieśni a ciało jego w postaci figury drewnianej chowano uroczyście. Następnie drugiego, trzeciego a niekiedy czwartego dnia po dniu zgonu rozległa się nagle wieść: Pan żyje, Adonis powstał z martwych! Natenczas dobywano go uroczyście z grobu i unoszono wysoko w górę...
W Egipcie w ten sam sposób odbywało się uroczyście PODNOSZENIE SŁUPA OZYRYSA. W kościele katolickim istnieje dotąd uroczystość pod nazwą PODWYŻSZENIE KRZYŻA. Znamy PODNIESIENIE podczas mszy.
„A jako Mojżesz PODWYŻSZYŁ węża na puszczy, tak Potrzeba, aby był PODWYŻSZON Syn Człowieczy“, pisze Jan Ewangielista (III, 14).
Mowa tu o miedzianym wężu na drzewcu, którego Mojżesz PODWYŻSZYŁ a „na którego, gdy ukąszeni patrzyli, byli uzdrowieni“ (Num. XXI, 9).
Jezus u Jana Ewangielisty mówi: „Gdy PODNIESIECIE Syna Człowieczego, tedy poznacie, żem ja jest“ (VIII, 28). I dale): „A ja, jeśli będę PODWYŻSZON od ziemi, pociągnę wszystko do siebie“ (XII, 32).
Rzesza jerozolimska dziwi się, że PODWYŻSZENIE ma stosować do Człowieka-Chrystusa, gdyż jest to cechą „wieczystego“ Chrystusa (XII, 34).
To PODWYŻSZENIE Słupa, Krzyża, Boga, było zatem Soczystością REZUREKCJI.
Ale to, co działo się w Antjochji, działo się także w Byblos. Grecki poeta Lukjan opowiada:
— Widziałem w Byblos wielką świątynię Afrodyty, gdzie odbywają się misterja ku czci Adonisa, z któremi się zapoznałem. Opowiadają historję Adonisa z dzikiem a na pamiątkę tego zdarzenia raz do roku kraj cały przywdziewa żałobę, obchodzą misterja śród biadań, biją się w piersi. Gdy dosyć się już nabiadali, składają umarłemu Adonisowi ofiary, następnego dnia zaś głoszą, że żyje i dobywają go (De dea Syr. 6).
Dzik nie jest zwierzęciem zwyczajnem. Postać jego wziął na siebie mściwy Bóg Ares, czujący do Adonisa urazę za Afrodytę, która nim wzgardziła dla pięknego Boga-Młodzieńca.
Kult Adonisa istniał nietylko w Azji Mniejszej, ale także w Egipcie. Mięszano go nawet z kultem Ozyrysa. Zresztą sam Lukjan opowiada:
— Śród mieszkańców Byblos są tacy, którzy powiadają, że jest tam pochowany egipski Ozyrys i że żałobne obchody i misterja odbywają się tam nie ku czci Adonisa, lecz Ozyrysa.
„Kierowałem drogą Boga do jego grobu w Peker... Napełniłem weselem serca mieszkańców Wschodu, gdy znowu wylądowałem w Abydos, przywożąc Ozyrysa“ (Wiz. 12 i 21).
A więc znane były nawet GROBY umęczonych i zmartwychwstałych Bogów (Wiz. 22) a grób Boga chrześcijańskiego wcale do wyjątków nie należy (Wiz. 23).
Historja zna grób Heraklesa w Kadyksie, Zeusa pod Knossos na Krecie, Bela w Babilonji, Apolina w Delfach, bogini Neit w Sais, dużo grobów Ozyrysa w Egipcie i t. d.
Julius Firmicus Maternus opisuje śmierć i zmartwychwstawanie Boga Attisa. Trzeciego dnia arcykapłan wołał: „Attis powrócił, cieszcie się z powodu jego paruzji“! Po ZMARTWYCHDŻWIGNIĘCIU smarował oliwą usta skarżącego się Boga i pocieszał wiernych: „Niech wam, nabożni, pociechą będzie uratowanie Boga, gdy on wam będzie teraz ratunkiem z waszych udręczeń“ (De err. prof. rel. XXII).
Dobra Nowina Pawła nie była nowiną dla Plutarcha (De Is. et Osir. 79). Już Herodot o takich rzeczach opowiadał (IV, 76).
Ale Dzieje Apostolskie wspominają o ROZPROSZENIU jerozolimskich wyznawców zmartwychwstałego Pana (XI, 19). Czyżby kiedyś nawet w Jerozolimie ten kult istniał?
Odpowiada na to świadek typu pierwszorzędnego. Jest nim prorok Ezechjel. On opowiada nie to, co się działo w Antjochji, czy Byblos, czy Peker, czy Abydos, lub Memfis, ale w samej JEROZOLIMIE, więc tam, gdzie po latach i czasach wyrosła Golgota, gdzie Weronika chustą ocierała skrwawioną twarz Zbawiciela i gdzie on miał do niewiast plączących obrócić się ze słowami: „Córki jerozolimskie! NIE PŁACZCIE NADEMNĄ; ale nad sobą płaczcie i nad synami waszemi“...
Prorok Ezechjel mówi ponuro:
„Podniósł mnie duch... do Jeruzalem w widzeniu bożem... A oto z północy bramy ołtarzowej BAŁWAN RZEWLIWOŚCI w samem wejściu... I wszelakie bałwany Domu Izraelskiego wymalowane były na ścianie w około wszędy... A SIEMDZIESIĄT MĘŻÓW STARSZYCH Domu Izraelskiego... każdy miał kadzidlnicę w ręku swoich: a kurzawa obłoczna z kadzidła występowała... I wiódł mnie przez drzwi bramy Domu Pańskiego... a oto niewiasty siedziały, PŁĄCZĄC ADONISA“ (VIII 3 — 14).
Więc kult ten kwitł nietylko w Antjochji, ale w samej nawet Jerozolimie? Wyparty z Jerozolimy przez Ezdrasza, kwitł dalej w Antjochji i budził się w Galilei, zwanej Okręgiem Pogan?
Ten BAŁWAN RZEWLIWOŚCI, owe ściany zapełnione świętemi wizerunkami rozmaitych „bałwanów“, onych SIEMDZIĘSIĘCIU kardynałów Domu Pańskiego, owe obłoki tworzące się z dymu kadzielnic i owe niewiasty PLĄCZĄCE Adonisa przenoszą myśl naszą nad Tyber, gdzie dziś jeszcze takie uroczystości oglądać można dosłownie niemal w tej formie, jak je opisuje prorok Ezechjel. Ale tekst Ezechjela w tem brzmieniu wzięty jest z przekładu Wujka, który znowu tłomaczył go z Wulgaty. W oryginale hebrajskim miast imienia „Adonis“ jest „Tammuz“. Na to daje odpowiedź św. Hieronim, że ten, którego nazywamy Adonis, po syryjsku i hebrajsku zowie się Tammuz. Macrobius (Saturn. 1, 21) wykazuje identyczność Adonisa, Attisa, Ozyrysa i Horusa. Miesiąc Lipiec zwie się dotąd u żydów Tammuz.
Jerozolimski Adonis, czyli Adon, czyli Tammuz, jest bardzo starożytnym Bogiem. Jego ZMARTWYCHWSTANIE opisane jest w eposie babilońskim ENUMA ELISZ, w szczególności zaś w poemacie „Ana Irsziti la tari“, czyli w „Zejściu Isztary do piekieł“.
Nasz poeta Antoni Lange, opierając się na przekładach Lenormant’a i Jensena, spolszczył ten utwór tak dobrze, że można tu według jego stylizacji rzecz przytoczyć:
„Ku ziemi bez powrotu, ku dziedzinie mroku,
„Isztar, córa Sina, iść postanowi,
„Postanowi zejść córa Sina
„Do domu ciemności, do domu Nergala,
„Do domu, skąd wchodzący nie wychodzi,
„Na drogę, do której wejście jest bez wyjścia,
„Do domu, gdzie kto wchodzi, pozbawion jest światła,
„Gdzie kurz jest pokarmem, błoto pożywieniem“...
Potęgi Podziemu rzucają na nią wszystkie choroby i niedole. Ale ona, odrodzona za pomocą Wody Życia, staje nad grobem ukochanego. PŁACZ NIEWIAST całej Babilonji budzi z martwych Tammuza i rozlega się głos:
„Dla Tammuza, kochanka młodości,
„Rozlewaj wodę czystą, rozlewaj dobrą oliwę,
„W szatę uroczystą go przybierz“.
Wspomniane KRZYŻOWANIE OZYRYSA i jego ZMARTWYCHWSTAWANIE działo się już za czasów Ramzesa IV, który, jak oblicza Brugsch-Bey, panował mniej więcej na 1166 lat przed naszą erą. Poemat o ZMARTWYCHWSTANIU TAMMUZA pochodzi z Domu Ksiąg Sardanapala, który panował w latach 668 — 626 przed naszą erą, wszelako cały epos Enuma Elisz jest znacznie starszy. Ezechjel, opisujący kult PANA czyli ADONISA w Jerozolimie, został podobno w roku 598 przed naszą erą uprowadzony do Babilonji, więc tam wspomina tylko „widzenie“ rzeczy jerozolimskich. Cóż tedy nowego pod względem osnowy faktycznej głosił Paweł Antjocheńczykom, kiedy od dawna cały Starożytny Wschód znał KULT PANA, znał WODĘ ŻYWOTA, znał CHLEB ŻYWOTA, znał okres WIELKIEGO POSTU, znał ŚMIERĆ ZBAWICIELA i jego ZMARTWYCHWSTANIE a nawet ideę TRÓJCY BOŻEJ (Wiz. 24)?
Był Bóg ojciec Ptah, żona Sechmet, syn Nefertem. Był Bóg Ojciec Ozyrys, żona Izyda, syn Horus. Były Trójce: Zeus, Kybele, Attis, Merkury, Herakles, Mars. Brama, Wisznu, Sziwa. Sol, Vulcanus, Luna i t. d. i t. d.
Były Trójce astralne. A więc Słońce, Księżyc, Venus. Słońce, Księżyc, Isztar. Słońce, Księżyc, Hator. Słońce, Księżyc, Izyda. Słońce, Księżyc, Tanit i t. d.
Rzymski Romulus podczas zaćmienia słońca wznosi się do nieba i zostaje bogiem Quirinusem. Składano mu ofiary na Mons Quirinalis.
Zaratustra został zapowiedziany matce przez objawienie podczas snu. Sam na górze otrzymuje od Boga objawienie prawdziwej religji. Był kuszony przez Arymana.
Tak samo Sakya Muni. Był kuszony przez Marę.
Perski Mitra rodzi się w grocie, odbiera hołd od pastuszków, po ostatniej wieczerzy wzbija się w niebo.
Zeus rodzi się w grocie Ida z bogini Rei. Ściga ich Kronos.
Izyda rodzi Horusa na wyspie. Ściga ich Tyfon.
Dnia 25 grudnia t. j. w czasie zimowego przesilenia słońca, czyli Nowego Roku, rodził się cały szereg Bogów Słonecznych. Był to bowiem dzień: Nowego Słońca, „Dies natalis solis invicti”. Właściwie momentem urodzenia jest wilja owego dnia. Żydzi dotąd jeszcze nowy dzień zaczynają liczyć od wieczora. Zimowe przesilenie przypada właściwie na 21 grudnia, czyli o trzy dni wcześniej. Jeremias tłomaczy to tak: trzydniowy rachunek księżycowy przemieniono na półroczny rachunek słoneczny. Ponieważ mity księżycowe są starsze od słonecznych, przypuszczam, że owe trzy dni są TRIDUUM kiężycowem, w czasie którego księżyc znika i pojawia się na nowo. Bądź co bądź w okresie owego zimowego przesilenia rodzą się: Bóg Ozyrys, Bóg Tammuz, Bóg Adonis, Bóg Attis, Bóg Mitra, Bóg Agni, Bóg Manu, Bóg Apollo — wszyscy z DZIEWICY i wszyscy w GROCIE NARODZENIA.
Cóż tedy doprawdy nowego mógł był Paweł powiedzieć Antjocheńczykom? Czy tylko tyle, że TYM RAZEM stało się to naprawdę, że bohaterem zdarzenia jest Jezus i że wszystkie tamte zdarzenia były zmyśleniami mitologicznemi?
Jest w egipskich Tebach nad samym Nilem ruina wielkiej świątyni Boga Amona. Pielgrzym, który obchodzi pyszne jej kolumnady, trafia wreszcie do tak zwanej KAPLICY NARODZENIA, gdzie na zachodniej ścianie w prześlicznych płaskorzeźbach wyrażone są sceny epok, kiedy niebo łączyło się z ziemią, tworząc BOGOLUDZI.
Bo nawet wyrażenie BÓG CZŁOWIEK znane było starożytnym. Babilończycy mówili: Ilu-amelu. Tym Bogiem Człowiekiem był u nich Marduk.
W Tebach takim Bogiem Człowiekiem był Amenofis III, który wyjątkowo był jednak rzeczywiście człowiekiem. Owe płaskorzeźby przedstawiają cudowne jego narodziny.
Wiz. 25 Egipskie Zwiasowanie, z Teb w Górnym Egipcie (Wedle Malverta „Science et religion“).
Oto na jednej płaskorzeźbie widzimy królowe Met-em-we. Staje przed nią Tout, wysłaniec Boga Amona, i zwiastuje jej, że porodzi syna (Wiz. 25).
Na drugiej płaskorzeźbie ukazuje się Bóg Amon i królowa Met-em-we, spleceni uściskiem miłosnym. Siedzą na hieroglifie, który oznacza NIEBO.
Na trzeciej płaskorzeźbie jest wyrażone poczęcie królowej Met-em-we przez zbliżenie krzyża do jej nosa a następnie przez jej tuszę (Wiz. 26).
Na czwartej płaskorzeźbie dzieje się narodzenie syna zwiastowanego, Amenofisa III, który, jak oblicza Brugsch-Bey, żył i panował na półtora tysiąca lat przed naszą erą. Jeżeli koserwatywni kapłani takim mitem opromienili jego narodzenie, to nie ulega najmniejszej wątpliwości, iż przenieśli tylko mit jego opiekuńczego bóstwa Amona na niego (Wiz. 27 część górna). Kapłani nie lubią nowostek.
Wiz. 25 Egipskie Poczęcie, z Teb w Górnym Egipcie (Wedle Malverta).
Na piątej płaskorzeźbie nowonarodzony przyjmuje hołd, składany mu przez TRZY postaci (Wiz. 27 część dolna).
I znowu pielgrzym polski, rozglądając się po tych wizerunkach, odbiera wrażenie, jak gdyby „wracał na młodości kraje”. A jest to przecież Górny Egipt, i Nil się toczy, i za nim niedaleko ćmi się „śpiewający” kolos Memnona...
Podróżnicy, którzy zwiedzali Kaukaz, opowiadają, że do dnia dzisiejszego wedle legend, gdy rodzi się bohater narodowy, przybywa do niego z podarkami TRZECH starców.
A Kaukaz to przecież ów kraj, gdzie Prometeusz został ukrzyżowany na skale i gdzie mu ranił bok wprawdzie nie włócznik Longinus, ale ptak sęp...
Jowisz przybiera postać łabędzie i nawiedza Ledę. Zeus przybiera postać gołębia, mówiącego ludzkim głosem, który nakazuje, by mu w Dodonie założono Wyrocznię (Herodot II, 55). Również w postaci gołębia nawiedza Phtiję. Tak samo postać gołębia przybiera Amon. Bogini Isztar jest gołębicą.
Wiz. 26 Egipskie narodzenie (wyżej) i hołd składany narodzonemu, z Teb w Górnym Egipcie (Wedle Malverta).
W Górnym Egipcie, w Biban-el-Muluk, w jednym ze wspaniałych grobowców znajduje się na ścianie wizerunek, na którym Bóg Słońca, zszedłszy do piekieł, przemawia do duchów i potworów.
Nawet pojęcie Anioła Stróża jest znane Starożytności. Zwie się on: Ka. Ojczyzną jego jest panteon egipski. Tout, lepiąc mającego się narodzić, lepi zawsze równocześnie jego Anioła Stróża.
Nowonarodzone Dzieciątko Boże i scena jego karmienia, to motyw bardzo popularny w religjach Wschodu.
Motyw ucieczki do Egiptu i powrotu jest również znany. Na jednym z fresków pompejańskich widzimy Izydę z małym Horusem siedzącą na osiołku. Wizerunek ten jest zupełnie podobny do wizerunku Madonny, pochodzącego z XII-go wieku naszej ery i znajdującego się w Saint-Benoit-sur-Loire.
Gdy rodził się mały Bóg Bachus, składano go do plecionki. Wizerunek jego obnoszono procesyjnie i wołano: Evoe Bacche, Anu-El!
Głośny antysemista Drumont bardzoby się zmartwił, gdyby się dowiedział, że francuskie słowo „Nóel” (Boże Narodzenie), jak to wykazał Ferd. Hoefer, pochodzi od tego okrzyku hebrajskiego „Anu-el” i znaczy dosłownie: Bóg się nam narodził!
Ale nawet znany nam jest z dawniejszych religji „Pośrednik” Pawłów. Jest nim Bóg Mitra. Pośredniczy on, jak potem Jezus, pomiędzy niebem a ziemią.
Wyznawcy Mitry posiadali ścisłą organizację. Dzielili się na siedm stopni namaszczenia. Trzy niższe stopnie obejmowały nowicjuszów, dalej szli „bracia”, potem „ojcowie” a wreszcie „ojciec ojców”.
Kto przystępował do gminy, albo już do niej należąc na wyższe wznosił się stopnie, musiał dokonywać pewnych obrzędów, które zwały się SAKRAMENTAMI. Jednym z takich obrzędów był CHRZEST, przypominający chrzest Janów, albowiem zanurzano się w wodę a to było symbolem duchowego odrodzenia. Następnie tatuowano święty ZNAK na czole.
Istniała także KOMUNJA. Była to sakramentalna uczta, kapłan błogosławił CHLEB i KIELICH, wymawiając święte formułki. Czyniono to NA PAMIĄTKĘ OSTATNIEJ WIECZERZY Mitry przed jego wniebowstąpieniem.
Przystępowanie do sakramentów poprzedzały różne UMARTWIENIA. Święcono niedzielę, Dzień Boga Słońca. Z szczególną uroczystością obchodzono dzień 25 grudnia jako NARODZENIE Boga Mitry.
Tajemniczy ów znak na czole był krzyżem (porów, autora „Dzieje krzyża”, str. 10).
Toteż zmarły około 220 roku Tertuljan pisze z pasją: „To djabeł podmawia heretyków do NAŚLADOWANIA naszych świętych obrzędów podczas czczi oddawanej ich fałszywym bogom... On to każę im znaczyć czoła Żołnierzy Mitry!”
Natomiast bardzo wytrawnie wypowiada się święty Augustyn: „To, co się obecnie chrześcijańską nazywa religją, już istniało u ludzi starożytnych i nie brakło tego nigdy do czasów, aż Chrystus stał się ciałem; odtąd poczęto religję prawdziwą, która już istniała, nazywać chrześcijańską”.
Po inkarnacji Ozyrysa, Tammuza, Adonisa, Attisa, inkarnacja Jezusa miała stać się podstawą religji „prawdziwej”, bo „bieżącej”.
W owem ZNACZENIU czół, gdzieindziej (czół, uszu i rąk), na co tak narzeka Tertuljan, rozpoznajemy owe „piątna Pana Jezusowe”, które Paweł na ciele swojem nosił i tak się niemi chlubił (Do Galat. VI, 17).
Albowiem dużo wieków upłynęło, nim owe „znaki”, „piątna”, „krzyże”, które Hindusi nazywali SVASTIKA, Żydzi TAW a Grecy TH AU — dawne symbole kultu ognia i twórczości — stały się symbolem męki. Ozyrys, Attis, Adonis, mieli SŁUPY, tak samo Chrystus ewangieliczny miał STAUROS (słup). Gdy nas dziś „krzcą”, jak się mówi gwarowo lub po staropolsku, „krzyżują nas”, „znaczą znakiem”, maczając rękę w wodzie, dzięki czemu „odradzamy się”.
Obok tego „krzyżowania” świętym znakiem istniało na całym Wschodzie Starożytnym rytualne „zanurzanie się“ w wodzie i to zwano chrztem (baptisma).
Jest rzeczą niesłychanie znamienną, iż w listach Nowego Testamentu znajdujemy całe kategorje „chrztów” a mianowicie: „chrzest Janów”, „chrzest Ducha Świętego”, „chrzest Chrystusów”, „chrzest Mojżeszów” (1 Kor. X, 2), etc., z których jedne były chrztem z wody, drugie z ognia a trzecie z wody i ognia. Powodowały one różne „rozerwania”, gdyż szły gadki, iż istnieje także „chrzest Pawłów” a może istniał także „chrzest Apollów”, „chrzest Cefy” i innych, albowiem Paweł skarży się, że „jeden NADYMAŁ się przeciw drugiemu” (IV, 6).
Z tych wszystkich chrztów wyróżniał się „chrzest Mojżeszów”, gdyż był dla żydów tradycją narodową. Wiemy, iż „krzyżowanie”, „piętnowanie krzyżem”, znaczenie „znakiem Boga Jahwy” (Dzieje krzyża, str. 12) polegało na tatuowaniu znaku TAW, czyli KRZYŻA. To jest „krzczenie” Mojżeszowe a dlatego Mojżeszowe, że istniało jeszcze w Egipcie przed samem wyjściem żydów, gdy Wysłaniec Boży (Anioł) znakiem tajemniczym znaczył drzwi Izraelitów, aby Bóg wiedział, kogo nie zabijać. Takie „krzczenie”, czyli „piętnowanie” znajdujemy szeroko opisane u Ezechjela a wreszcie w Apokalipsie.
Mogły się były zrodzić w Koryncie gadki o „chrzcie Pawła”, który opatrzony był owemi „piętnami” czy „krzyżami”. Ale też tylko gadki. Inną wielką osobliwość spotykamy w „Dziejach Apostolskich” (XXVIII, 23). Tam Jezus znany jest jako „z zakonu Mojżeszowego”. Jest to wyraźna wskazówka, iż znano już wtedy tam także Jezusa nie z zakonu Mojżeszowego (p. wyżej str. 93 w. 21 etc.). Paweł ciągle powtarza, że TEN Jezus jest Chrystus (Dzieje Apostoł. XVII, 3; XVIII, 5). To samo czyni Akwila (XVIII, 28).
Jak w kulcie Mitry są oni „żołnierzami” (stratiotes) Boga, służą „żołnierką” Bogu (2 Tym. 11, 3 — 4). Istny dzisiejszy „Sodalis Marianus”.
To łączenie rozmaitych „chrztów” i niezawodzie rozmaitych „Jezusów”, różnych wyznań, różnych kultów, różnych wiar i różnych zabobonów, gdy się wniknie w właściwą a nie urojoną treść Listów, wygląda na jakiś ruch etyczny, etycznoreligijny, ODRODZEŃCZY.
I bodaj w tem znaczeniu należy rozumieć Papiasa, nie interesującego się „mitologją”, ale przywiązującego znaczenie jedynie do żywego i ciągłego „słowa”. Papias wyraźnie narzeka na naloty obce. W Listach widzimy nie dążenie ku zbieraniu mitów, ale ku doskonaleniu ludzi.
Jeżeli tedy weźmiemy pod uwagę, że owi „uczniowie” z czasów Pawła składali się z ludzi rzeczywiście prostych, że rekrutowali się wyłącznie z niższych warstw ludności, że nie znali dobrze ani dziejów swojej religji, ani też dziejów religji sąsiadów, to pojmiemy, iż na ruchliwej fali wierzeń i kultów byli doprawdy niejako „rybakami”, miotanymi przez burze, i że jedność między nimi wytwarzały głównie dążenia etyczne a nie dogmatyczne.
A zatem do nieporozumień, niezrozumień, niedorozumień, przeistoczeń, przekręceń — droga otwarta była dla tych, którzy ich słuchali. Lecz „kielich błogosławieństwa”, „uczestnictwo jednego chleba” (1 Kor. X, 16 — 17) i t. p. ceremonje, czyli „sakramenty” nie mogły być śród nich i dla nich nowostkami; to były głęboko w duszach ich zakorzenione obyczaje religijne. Pamiętajmy, że w Listach niema żadnej wzmianki o jakichkolwiek sporach z powodu np. Komunji. Ton, w jakim się o tem mówi w Listach, niczem nie różni się od tonu pierwszych lepszych kazań rekolekcyjnych doby obecnej.
Trudno orzec, w jakim stopniu zajmowali się tradycją anegdotyczną swego Adona, gdyż w Listach panuje pod tym względem wielkie ubóstwo i wszystko to ma tylko znamiona wyobrażeń teologicznych. Ale co jest uderzające, że gdy Piotr schodzi się nareszcie z Pawłem, nic mu z tego wszystkiego nie opowiada, ani też Paweł żadnej w tym kierunku nie zdradza ciekawości! Przyznaję się otwarcie, że gdybym był na miejscu Pawła, kazałbym sobie wszystko bardzo szczegółowo i po kilka razy opowiedzieć. Czy tym, którzy znali tylko „chrzest Janów”, Paweł nie byłby wieści od Piotra otrzymanych dalej opowiadał?
Zdaje się zatem nie ulegać najmniejszej wątpliwości, iż stroną rzekomego życia ziemskiego Zbawiciela wcale się wtedy nie zajmowano a raczej tak to należy pojmować, iż, co trzeba było wiedzieć, to się wiedziało, należąc do jakiegokolwiek kultu, czy Adonisa, czy Mitry, czy Attisa. Każdy z owych „żołnierzy” był prawdopodobnie tylko Synem Legendy, w którego duszy religja tkwiła jako pewien stan psychiczny, święte podanie, lub jak się to dziś u nas mówi — rzecz „zbożna”. Dbano natomiat bardzo o sprawiedliwość, o redukcję krzywd społecznych. Panował między nimi komunizm. Paweł „żył” z Ewangielji.
Mateusz Papiasowy uchodził za ucznia bezpośredniego a tymczasem nie dał wizerunku nadzwyczajnego żywota swego mistrza, który przecież umysły tego rodzaju byłby swemi osobliwościami daleko więcej porwał, lecz napisał „mowy” które na „rzesze” tak działać nie mogły. Czy nie posiadał materjału? Czyni to dopiero uczeń uczniów Marek, jak chce podanie Papiasowe. Czy raczej nie bywa odwrotnie, czy z początku zdarzenia więcej umysłów nie nęcą a dopiero potem, gdy nastąpi pewne uspokojenie, gdy zjawia się refleksja, gdy nad uczuciem bierze górę rozwaga, czy wtedy nie nastaje okres zbierania i rozważania „Słów Pana”?
Toteż odbiera się wrażenie, jak gdyby istniała nadzwyczajna przepaść pomiędzy Listami a Ewangieljami. Listy muszą zawierać materjał STARSZY. Ale ten materjał jest zarazem całkiem INNY. Gdy w Listach „śmierć” Jezusa jest odsunięta w jakąś przeszłość całkiem nieokreśloną, w Ewangieljach jest ona przeniesiona w okres Listów. Na tym punkcie zbiory tych dwóch świadectw przeczą sobie najwyraźniej. Ci, za których życia miało się to wszystko dziać, głoszą to nie jako fakty, ale jako „wiarę”; po stuleciach ci, którzy w to już tylko wierzyć mogą, bo nie widzieli, tamtych nazywają ŚWIADKAMI owych rzekomych „faktów”.
Niepodobna tu urządzać repetycji całej mitologji porównawczej. Wyszła zresztą niedawno po polsku książka Vollersa „Religje świata” a w rękach wielu czytelników znajduje się niezawodnie znakomite i znakomicie przetłomaczone dzieło Edwarda B. Tylora „Cywilizacja pierwotna“, wydane przez „Głos“ 1896 roku, z dodatkami Jana Karłowicza, dotyczącemi rzeczy słowiańskich a zwłaszcza polskich.
Jeżeli żadnej nie ulega wątpliwości, że Bóg Jezus LISTÓW Nowego Testamentu jest tylko odmianą Ozyrysa, Tammuza, Attisa, Adonisa, to Bóg Jezus EWANGIELJI o nader wykształconym ŻYCIORYSIE ZIEMSKIM jest we wszystkich niemal szczegółach osnuty na legendzie indyjskiego Buddy, przyczem głównym dokumentem, prócz wielu innych, jest LALITA VISTARA. Rzecz tę opracował nadzwyczaj wyczerpująco Rudolf Seydel w dwóch książkach „Das Evangelium von Jesu in seinen Verhaeltnissen zu Buddha-Sage und Buddha-Lehre“ (Lipsk 1882, Breitkopf & Härtel, str. VIII, 361) i „Die Buddha-Legende und das Leben Jesu nach den Evangelien“ (2 wyd. Weimar 1897, Emil Felber, str. XVI, 140).
Budda postanawia zejść na ziemię i w tym celu wybiera sobie „słoneczny“ ród Sakya, z którego ma się narodzić. Odpowiada to w zupełności wyborowi w Ewangieljach rodu Dawida. Przyszła jego matka Maja ma proroczy sen o jego przyjściu na świat, który zostaje jej wyłożony przez bramanów niemal w tych samych słowach, któremi do Marji przemawia Anioł Gabrjel podczas zwiastowania. Narodzenie się Buddy i Jezusa zapowiada gwiazda. Obaj nowonarodzeni otrzymują podarki. Gdy u Łukasza stary Symeon przychodzi hołd złożyć Dzieciątku Jezus, w legendzie indyjskiej stary Asyta schodzi z Himalajów, aby to samo uczynić względem Buddy. Król Bimbisara jest narodzeniem się indyjskiego Mesjasza tak zaniepokojony, jak narodzeniem się Mesjasza żydowskiego król Herod. Śle posłów, którzy mają zbadać, czy żyje ktoś taki, który mógłby stać się dla niego groźnym. Tak Herod śle Magów na wywiad. Tu tylko nieznaczna znajduje się odmiana: gdy w Ewangielji Mateusza Herod czyha na życie Dzieciątka a Magowie stają po jego stronie, w legendzie indyjskiej jest odwrotnie, posłowie wzywają króla Bimbisarę, by szedł z wojskiem na Buddę, lecz Bimbisara rad ich nie słucha i postanawia zostać uczniem Buddy. I tu i tam dwunastolatek ginie i z mędrcami toczy dysputy. Jezus szuka jako mistrza Jana, Budda Rudrakę. Uczniowie Jana stają się uczniami Jezusa, uczniowie Rudraki stają się uczniami Buddy. Gdy Jezus zanurzył się w Jordanie, dzieją się nadzwyczajne zjawiska; takie same zjawiska dzieją się, gdy Budda zanurza się w rzece Nairandżana. Jezus idzie na puszczę i pości. Tak samo Budda. Jezusa trzy razy kusi Szatan, demon Mara kusi Buddę przy pomocy trzech swoich córek. I tu i tam demon żąda pokłonu, obiecując wzamian władzę nad światem. I tu i tam po odparciu kusiciela Aniołowie służą zwycięskiemu Mesjaszowi. A dalej mamy wspólność wygłaszania kazań na górach, przyczem w Ewangieljach jest Góra Dziewięciu Błogosławieństw, do dziś dnia pokazywana w Palestynie, gdy w legendzie indyjskiej jest tylko Góra Siedmiu Błogosławieństw. Ale tu i tam jest zapowiedź Parakleta. Tu i tam cuda przy śmierci, trzęsienie ziemi, podział szat, czyli relikwji. Obaj cudownie uzdrawiają, obaj głoszą jakieś Królestwo Boże. Nawet takie są analogje, jak dziewczyn ze wzgardzonych Samarytanów i ze wzgardzonych Czandalów. Jezus i Budda chodzą po wodzie, każdy z nich ma ucznia, który to samo robi, ale wskutek niewiary tonie. Obaj Mesjasze mają uczniów małodusznych, których muszą strofować. Obaj wjeżdżają do swoich miast w tryumfie. Obaj wznoszą się w niebo.
Że Indje już wcześniej wywierały wpływ na Palestynę, niż w epoce kształtowania się Ewangielji, posiadamy dowód w Józefa Flawjusza „Dziejach wojny żydowskiej“ (VII, VIII, 7), gdzie autor zdanie swe pochlebne o Indach wkłada w usta Eleazara z Masady. Mniema się zwykle, że Józef Flawjusz w licznych mowach, któremi swe dzieła przepełnił, tylko popisuje się erudycją. Tu jednak jest coś więcej, niż popis. Ta pochlebna wzmianka o Indach, ich zwyczajach, ich poglądach na życie przyszłe, nabiera wielkiej wagi, gdy się zestawi treść Ewangielji z treścią różnych eposów indyjskich
Pragnę raczej ukazać tylko kilka punktów świetlnych w niesłychanej perspektywie ciemni wieków, aby dowieść, że słuszne całkiem były słowa św. Augustyna o starożytności kultu chrześcijańskiego pod różnemi innemi, rzecz prosta, nazwami.
Nawet Nowa Era, obrachowana później przez Dionisiusa Exiguusa, jako idea ma przodków. Znany jest hymn na cześć cezara Augusta, stanowiący odkrytą niedawno inskrypcję w Priene, która pochodzi z dziewiątego roku przed naszą erą. Oto, co tam czytamy: „On dzień — narodzin Augusta — sprawił, iż cały świat inaczej wygląda; świat byłby zginął, gdyby w Nowonarodzonym nie było błysło szczęście dla wszystkich ludzi, początek nowego życia. Minął czas, kiedy się żałowało, iż się na świat przyszło. Tego męża Opatrzność zesłała nam i przyszłym pokoleniom jako Zbawiciela; położy koniec wszelkim zatargom a wszystko ku wspaniałości pokieruje. Jego zjawienie się ziściło nadzieje ojców, przeszedł wszystkich poprzednich dobroczyńców ludzkości; nie jest możliwe, aby się zjawił od niego większy. Narodziny Boga zwiastują światu Dobrą Nowinę. OD JEGO NARODZIN MUSI SIĘ ROZPOCZĄĆ NOWA ERA“.
„Potem rzekł Jezus: Patrzaj, ojcze,
Wre walka ze złem na ziemi.
Od twego tchnienia idzie w dal.
Człowiek chce uciec przed gorzkim Chaosem
I nie wie, jako ma tam sobie radzić.
A przeto, ojcze, wyślij mnie,
W dół tam z pieczęćmi znijdę,
Przez wszystkie Eony będę szedł
I wszystkie misterja odemknę
I kształty bóstw odsłonię.
I wszystko, co z drogi twej świętej zakryte.
Uwolnię imieniem Poznania“.
Toteż w samym Nowym Testamencie trafiają się wersety, które to popierają. Za najbardziej tendencyjnego na korzyść teologicznego chrześcijaństwa uchodzi ewangielista Jan a przecież u niego są zapisane słowa, z których wynika, że rzesza jerozolimska o bóstwie Chrystusa coś słyszała, człowieczeństwu przecząc: „Myśmy słyszeli z ZAKONU, że CHRYSTUS TRWA NA WIEKI“ (Jan XII, 34).
Cóż tedy mógł istotnie nowego powiedzieć Antjocheńczykom Paweł? O cóż innego mógł był się spierać z Piotrem, jak nie o to tylko, czy jadać, czy nie jadać z „pogany“?
Gdy dokoła ideologją religijna znacznie więcej była rozwinięta, gdy teologja i mitologją owej szczupłej garstki żarliwców mierzyć się nie mogła z teologją i mitologją otoczą, gdy zresztą pod względem obrzędowym nie można było dać absolutnie nic nowego, kulty zaś okoliczne cieszyły się opieką najpotężniejszych mocarstw, czem właściwie były tedy owe podróże misyjne gorliwego Pawła, jeżeli nie wyrazem jakiegoś RUCHU ETYCZNO-TEOZOFICZNEGO, bardzo wówczas POSPOLITEGO, który dzięki temu tak kolosalnie potem został wyolbrzymiony, że z wyżyn późniejszych okresów ktoś za pomocą potężnych reflektorów specjalnie go oświetlił?
Jak ROZMAITE o Jezusie panowały wyobrażenia w łonie samego jego apostolstwa, dowodzi List Powszechny Błogosławionego Judy Apostoła, już wyżej przytoczony, gdzie są wiadomości à la Swetonjusz.
„A chcę wam przypomnieć (!), gdyż raz wszystko (!) wiecie, iż Jezus, wybawiwszy lud z ziemi egipskiej (!), zasię te potracił, którzy nie wierzyli“ (!)
Tak samo w Liście pierwszym Jakóba Apostoła „Jakób Boży i Pana naszego Jezusa Chrystusa sługa, dwiemanaście pokoleniom, które są w rozproszeniu, zdrowia“ (I, 1). A to pozdrowienie musiało być zwykłe, skoro Apostoł „dwunastu pokoleniom“ wcale nie zwiastuje „nowego“ Boga, ale bezpośrednio przystępuje do wygłaszania różnych morałów, zalecając „cierpliwość“, gorącą „wiarę“, „stateczność“.
Czytając takie wersety w księgach KANONICZNYCH, jakiem prawem zarzuca się Koranowi IGNORANCJĘ, że czyni Marję, matkę Jezusową, SIOSTRĄ Mojżesza??
Czy to była ignorancja, czy też MITOLOGJĄ??? Jeżeli CHRYSTUS TRWA WIECZNIE, czy także wiecznie nie miałaby trwać MARJA?
W takich razach mówi się krótko: Koran się myli, albo: Listy Judy i Jakóba nie są autentyczne.
No, ale wobec tego: kto się nie myli i co jest autentyczne??
Toteż profesor Drews słusznie bodaj twierdzi, że Jezus był bóstwem różnych sekt żydowskich, jak Ofici, czyli Naaseńczycy, Ebionici, Peratowie, Setjanie, Heliognostycy etc. Oni wszyscy wierzyli w „drugiego boga“, „Syna Bożego“, „Zbawcę“, „Pana“! Ów surowy monoteizm żydowski, dziś znany, przeniesiony w przeszłość iluzorycznie, myli nas. Nadaremnie kapłaństwo głosiło jedynego „Ela“. Rzesza jerozolimska nie przestawała wierzyć w „Emanu-Ela“, który „trwa na wieki“.
Kult Jezusa, powiada Drews, był tylko „zjudaizowanym kultem Adonisa“. Vollers jest zdania, że kult ten szedł wielką podkową od Małej Azji przez Aleksandrję der Hellady. Ale właściwie obejmował on od tysiącoleci pod rozmaitemi postaciami cały Starożytny Wschód.
Bardziej tedy nowe jest tu IMIĘ, niż RZECZ. Nim tedy przystąpimy od odtworzenia RZECZY, musimy się nieco zastanowić nad IMIONAMI, które, jak to już widzieliśmy na Adonisie, czyli Adonie, czyli poprostu Panu, przenoszone z języków do języków, często jedno i to samo pod różną nazwą skrywają.