Dzieje rozwoju umysłowego Europy/Rozdział I
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Dzieje rozwoju umysłowego Europy |
Wydawca | Maurycy Orgelbrand |
Data wyd. | 1873 |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Tadeusz Korzon |
Tytuł orygin. | History of the Intellectual Development of Europe |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Zamierzam zbadać wtém dziele, jakim sposobem odbywał się postęp Europy na polu cywilizacyi, oznaczyć o ile postęp ów był przypadkowym, o ile zaś nakreślonym przez prawa pierwotne.
Miałżeby szereg ludów posuwać się naprzód przez wieki, podobnie do błędnych widziadeł sennego marzenia, bez przyczyn i porządku? alboteż jestże to pochód uroczysty, z przeznaczeń wysnuty, w którym każdy brać udział musi, zawsze posuwając się naprzód w nieustannym ruchu, niepowstrzymanym prądem, walcząc i ulegając zarazem nieuchronnemu biegowi wypadków?
Odpowiedź na te pytania można znaleźć w drodze badania filozoficznego umysłowéj i politycznéj historyi ludów. Lecz jakże trudno jest opanować tę massę faktów, które zgromadzić należy, ogarnąć ten ogrom, uporządkować go podług najdogodniejszych punktów widzenia! jak trudnym jest trafny wybór mężów-przedstawicieli, wprowadzenie ich na właściwe sceny i stopniowe przeprowadzenie tak wielkiego i skomplikowanego dramatu... życia europejskiego! Jeżeli z jednéj strony przedmiot taki staje przed nami jako zadanie naukowe (z téj właśnie strony będę go traktował), to zkądinąd znowu rozwija się on jako wspaniała epopea życia ludzkości z jéj walkami i spoczynkiem, jéj treścią i celami.
Człowiek jest pierwowzorem społeczeństwa. Rozwój pojedyńczego człowieka jest wzorem społecznego postępu.
Jedni utrzymywali, że sprawy ludzkie wynikają zawsze z dowolnéj czynności ludzi; inni, że na każdym kroku kieruje nami Boska Opatrzność; inni znów, że wszystkie wypadki rozwijały się stosownie do wyroków Przeznaczenia. Musimy określić, o ile każde z tych twierdzeń zawiera w sobie prawdy.
Życie pojedynczego człowieka jestto proces mieszanéj natury. Po części podlega on dobrowolnym pobudkom własnym lub obcym, po części znów pozostaje pod nieubłaganem praw panowaniem. Sam on nieznacznie zmienia pogląd swój na stosunkową siłę tych wpływów, przechodząc kolejno przez rozmaite epoki. Ufny w siły młodości mniema, że w mocy jego jest bardzo wiele; zniechęcony w starości sądzi, że bardzo mało. Z upływem czasu, gdy pierzchną złudzenia młodzieńczéj wyobraźni, uczy on się prostować swe sangwiniczne poglądy i zakreślać ciaśniejsze granice dla rzeczy, których ziszczenia wyglądał. Doznaje w końcu rozczarowania wśród realizmu życia i na schyłku wieku jego zakrada się posępne przeświadczenie o marności nadziei ludzkich. To co zdobył nie jest tém, czego się spodziewał. Spostrzega, że Władza Wyższa używała go do nieznanych celów, że przyszedł na świat, sam o tém nie wiedząc, i że go opuszcza przeciwko własnéj woli.
Ktokolwiek studyjował fizyczne i umysłowe dzieje pojedyńczego człowieka, przyznać musi, że dzieje te w sposób zadziwiający odzwierciadlają historyją społeczną. Równowaga i ruch ludzkości są zarazem zjawiskami fizyjologicznemi. Wszakże mniemanie to nie da się wygłosić bez pewnego wahania się, obraża ono bowiem dumę naszę, tudzież rozmaite uprzedzenia i interessa czasów naszych. Pisarz, który poświęcił wieloletnią pracę na udowodnienie téj zasady, potrzebuje najgorliwszego poparcia tych wszystkich, dla których drogą jest prawda;, ze względu zaś na obszar i głębokość przedmiotu dzieło jego w najlepszym razie będzie jeszcze niedokładném; odwołać się musi do wyrozumiałości, a nawet do wspaniałomyślności krytyki.
W niemowlęctwie umysłowem stanu dzikiego człowiek przenosi pojęcie o sobie samym na przyrodę, i dostrzegłszy, że każda czynność jego zależy od własnych zachceń, zapatruje się na wszystkie przesuwające się przed nim wypadki, jako na dzieło dowolnych zachceń wyższéj lecz niewidzialnéj potęgi. Nadaje on światu urządzenie podobne do swego własnego. Ztąd wynika koniecznie dążność do przesądów. Wszystko co dziwne, co potężne, co rozległe przejmuje strachem wyobraźnię jego. Takie przedmioty są dla niego zewnętrznemi objawami ukrytego w nich ducha i przeto godnemi czci jego.
Potém rozum, wsparty na doświadczeniu, wyzwala go od tych ułud, od czci otaczających przedmiotów; przecież czepia się wciąż pierwotnych idei, skoro spojrzy na przedmioty odległe. W oddaleniu i niepowstrzymanym gwiazd ruchu wynajduje on wskazówki potęg nadprzyrodzonych, a każdemu z tych ciał świecących nadaje zamieszkałego i rządzącego tam genijusza. Faza umysłowa, którą właśnie przebywa, nasuwa mu wiarę w działanie wpływów planetarnych na niego samego.
Lecz rozum, jak niegdyś wyzwolił go od fetyszyzmu, tak we właściwym czasie oddala go od ubóstwiania gwiazd. Nie bez żalu zapewne opuszcza on wytworzone przez siebie formy mytologiczne; ponieważ długo jeszcze po nabyciu pewności, że planety są li tylko świetnemi punktami bez żadnego dostrzegalnego wpływu na nas, czci jeszcze genijuszów, które według przypuszczenia, miały je ożywiać, a może nawet wynosi ich do godności bogów nieśmiertelnych.
Mówiąc filozoficznie, zmienia on stopniowo pierwotną swą teoryję nieograniczonéj wolności woli na teoryją praw. Jak sprowadzoném zostało do przyczyn fizycznych spadanie kamienia, bieg rzeki, ruch cienia, szmer liścia, tak i obroty gwiazd zostały w końcu do podobnych przyczyn nawiązane. W wypadkach i widokach stopniowo coraz większych, coraz wspanialszych, odkrywa on panowanie prawa. Gnomy, genijusze i bogowie, którzy kolejno napełniali go czcią lub strachem, którzy kierowali wypadkami wedle swych kapryśnych zachceń i namiętności, ustąpili nareszcie miejsca szlachetnemu pojęciu jedynéj Wszechmocnej Istoty, która rządzi światem wedle rozumu, a zatém zgodnie z prawami.
Tym sposobem rozszerzała się teoryja rządu praw, aż w końcu ogarnęła wszystkie wypadki przyrodzone.
Teoryja rzeczona nabyła niezmiernéj doniosłości przed dwoma prawie wiekami skutkiem odkrycia Niutona, że prawa Kepplerowe, według których odbywają się ruchy ciał niebieskich, wynikają jako matematyczna konieczność z nader prostego warunku materyjalnego i że skomplikowane obroty układu słonecznego nie mogą być czemsiś inném, jak tem, czém są w istocie. Niewszyscy wszakże, co czytali dowodzenie tego faktu wprzepysznej geometryi „Principi’ów“ rozumieją ważne konsekwencyje filozoficzne, które niezbędnie wynikają z tego odkrycia naukowego. Obecnie badanie widoku niebios w wiekach dawniejszych i wszystkie przepowiednie o ich postaci w przyszłości opierają się istotnie na téj zasadzie, iż żadne zachcenie dowolne nie wkroczy tu nigdy, że olbrzymi mechanizm będzie się poruszał obojętnie wedle praw matematycznych.
Tak samo na ziemi, im dokładniéj pojmujemy przyczyny zjawisk, tém jaśniej widzimy, że powstają one z warunków fizykalnych, a zatém są wynikiem praw. Weźmy jeden przykład z pomiędzy wielu znanych — wiatr; niestałość jego weszła w przysłowie; któż potrafi powiedzieć, skąd on przychodzi i dokąd dąży? Jeżeli cokolwiek na świecie nosi kapryśne cechy dowolnych zachcianek, toć z pewnością dadzą się one zastosować do niego. Popełnimy jednak omyłkę, skoro wyobrazimy sobie, że zjawiska atmosferyczne są przypadkowe. Gdzież mamy pociągnąć granicę pomiędzy tym wiekuistym passatem, który, rodząc się z dobrze wyrozumianych przyczyn fizycznych, powiewa łagodnie, uroczyście, od wieków, niby dech przeznaczenia, nad Oceanem Spokojnym, a pomiędzy zmiennemi wichrami, które się wyradzają z tegoż passatu w bardziej północnych lub południowych strefach, — wichrami, które jak się zdaje, przychodzą bez żadnéj przyczyny i unoszą się daléj, nie pozostawiaąc żadnego śladu? Pod jakimże to stopniem szerokości kończy się dziedzina fizykalnych rządów i zaczyna się kraina nadprzyrodzona?
Wszystkie zjawiska na świecie są wynikiem działania praw; wszelki ruch na niebie lub na ziemi głosi nam, iż wszechświat jest rządzony.
Lecz przypuściwszy, że to się stosuje tak do pyłku, który ulata w promieniu słonecznym, jak do licznych gwiazd, które się obracają jedna około drugiéj, czy byśmy nie zechcieli wyciągnąć ostateczne wnioski z zasad naszych i uznać jednakowe działanie praw na przedmioty żywe i nieżywotne, w świecie organicznym tak samo jak w nieorganicznym? Jakież świadectwo złoży w tym punkcie fizyjologija?
Lecz skoro odkryto, że serce człowieka jest zbudowane podług znanych praw hydrauliki, a wielkie jego rury są zaopatrzone w zwykły przyrząd mechaniczny, mianowicie zastawki; skoro odkryto, że oko jest urządzone podług najsubtelniejszych zasad optyki, ponieważ rogówka, płyny, soczewka wybornie skupiają promienie do utworzenia obrazu, tęczówka zaś, na podobieństwo diafragmy w teleskopie lub mikroskopie odrzuca światła błędne i reguluje ilość światła wpuszczoną do wnętrza; gdy odkryto, że ucho jest obdarzone narzędziami trzech charakterystycznych cech dźwięku, mianowicie bębenkiem (timpanum) do oznaczenia mocy, ślimakiem (cochlea) do oznaczenia wysokości, oraz przewodami łukowatemi (canales semicirculares) do określenia jakości tonów; gdy dostrzeżono, że powietrze, wszedłszy do wielkich rur skutkiem opadania przepony brzusznéj (diaphragma) i sprowadzonego tym sposobem ciśnienia atmosfery, przechodzi późniéj na mocy praw fizyki do najdalszych płucowych komórek, a ztamtąd do krwi, tworząc zmiany chemiczne w całym organizmie, wydzielając cieplik i umożebniając wszystkie funkcyje życia organicznego; gdy wszystkie te faktu i wiele innych tegoż rodzaju zostały przez nowoczesną fizyjologiją wyjaśnione: wtedy oczywiście konieczném stało się przyznać, że istoty żyjące nie mogą stanowić mniemanego niegdyś wyjątku i że działania organiczne wynikają też z czynników fizycznych.
Jeśli więc to czynniki przyrodzone wywierają swą władzę w kryjówkach gospodarstwa indywidualnego, czyżby nie działały one również w gospodarstwie społecznem?
Czyż wielka bezleśna pustynia nie ma nic spólnego ze zwyczajami plemion koczujących, które rozbijają swe namioty na niéj; czyż nie ma związku pomiędzy żyzną równiną, a trzodami i życiem pasterskiém; pomiędzy spiętrzonemi w twierdze gór łańcuchami, a odwagą, która ich tak często broniła; pomiędzy morzem, a popędem do szukania przygód?
W marcu słońce przecina równik, rzucając coraz obficiéj swe promienie na nasze północną półkule. W ślad za jego biegiem rozściela się zielony kobierzec aż do bieguna. Przepych stosuje się do świetności każdéj okolicy. Porusza się też królestwo zwierzęce: zaniepokojone lub nęcone działaniem cieplika, wędrowne ptaki zaczynają coroczną swoje pielgrzymkę, pilnując się wegetacyi, która się pod nimi rozwija. Za nadejściem jesieni, po tym prawidłowym postępie światła i życia następuje równie prawidłowy odwrót, i z kolei półkula południowa przedstawia toż samo wspaniałe zjawisko. Raz do roku uderza puls życia na ziemi; raz panuje na niej bogata siła żywotna, to znów martwota. Lecz jakaż jest tego przyczyna? Oto, czysto mechaniczna. Oś ziemi obrotowa jest pochylona względem płaszczyzny, w kierunku której odbywa się obrót jéj około słońca.
Niechże to zjawisko cudowne i wykład jego będzie nauką dla nas; odczujmyż głęboko całą wagę czynników fizycznych i praw fizycznych. Ukazują się one w życiu i śmierci człowieka tak indywidualnego, jako też społecznego. Zjawiska zewnętrzne wplatają się w nasze istotę, ich peryjodyczność wytwarza podziały peryjodyczne w nas samych. Dzień i noc wciskają się do naszego snu i czuwania; zima i lato pobudzają nas do ustanowienia cyklów dla życia naszego.
Kto się zajął tym przedmiotem uważnie, ten przyszedł już od dawna do przeświadczenia, że możność istnienia człowieka na ziemi zależy całkowicie od warunków materyjalnej natury. Jeżeli życie utrzymać się może tylko w szczupłych granicach temperatury, potrzeba więc, by nasz planeta zostawał w pewnéj odległości od źródła cieplika i światła, od słońca, oraz aby kształt jego orbity był jak najmniéj odśrodkowym (excentrycznym), jak najbardziéj zbliżonym do koła. Gdyby massa ziemi była większą lub mniejszą niż dzisiaj, to i waga wszystkich tak żywotnych jak martwych przedmiotów, nie mogłaby pozostać bez zmiany; a przecież ciężkość bezwzględna jest jednym z pierwotnych pierwiastków budowy organicznéj. Zmiana czasu w obrocie dziennym, zmieniając długość dnia i nocy, musiałaby od razu pociągnąć za sobą odpowiednią zmianę peryjodów w ustroju nerwowym zwierząt. Zmiana w jej orbitowym obrocie naokoło słońca, od czego zależy długość roku, sprowadziłaby podobnież skutki widoczne, Gdyby rok stał się krótszym, żylibyśmy krócéj, umieralibyśmy prędzéj.
W dzisiejszem gospodarstwie naszéj kuli ziemskiej czynniki przyrody ułożyły się jako narzędzia regulujące i kierownicze. Przez działanie cieplika odbyły się rozkład i uporządkowanie gromad roślinnych, przez wzajemne ich ustosunkowanie do powietrza przyszły do równowagi zwierzęta i rośliny, a żadnemu z nich nie wolno nabyć przewagi. Gdy poznamy całe znaczenie tego warunku, oraz niezbędność jego dla życia powszechnego, zda się nam, że jest godnym nieustannej interwencyi Bożej, tymczasem w rzeczywistości dokonał się on automatycznie.
Toż samo spostrzeżenie uczynić można i na ubiegłéj historyi organizmów. Zgęszczenie węgla w powietrzu i układanie się jego w warstwy stanowi główną epokę w życiu organicznem ziemi, ponieważ umożebnia istnienie zwierząt o krwi ciepłéj, wyżej uzdolnionych. Wielki ten wypadek był spowodowany przez działanie promieni słonecznych. A jak wpływy te zostawały w związku z ukazaniem się organizmów, tak podobnież brały udział i w ich znikaniu. Myriady gatunków, które znikły, niewątpliwie napotykały każdy pojedyńczo niezgodne z ich istotą warunki materyalne. Dziś nawet obniżenie średniéj temperatury na jakimkolwiek równoleżniku o jakie 6 stopni stałoby się powodem zniknienia form ze stref cieplejszych i ukazania się form klimatu chłodniejszego. Przyćmienie promieni słonecznych na lat kilka sprowadziłoby nowe ugrupowanie roślin i zwierząt po całéj ziemi, wiele z dawnych znikłoby zupełnie, a wszędzie ujrzelibyśmy nowych przybyszów.
Utrzymywanie się form organicznych przeważnie zależy od niezmienności warunków materyalnych, wśród których żyją. Wszelka zmiana tych warunków, jakkolwiek byłaby nieznaczną, sprowadzi natychmiast odpowiednią zmianę w formach. Obecna niezmienność świata organicznego jest prostym wynikiem równowagi fizykalnej, a ta będzie się utrzymywała dopóki niezmiennemi pozostaną średnia temperatura, roczny przypływ światła, skład powietrza, rozkład wód, prądów morskich i powietrznych i inne tym podobne czynniki; lecz jak tylko jedna z tych lub z pomiędzy setki innych okoliczności, którebyśmy mogli wyliczyć, ulegnie jakiéjkolwiek zmianie, wnet fantastyczna doktryna o niezmienności gatunków zostałaby sprowadzoną do jej rzeczywistej wartości. Świat organiczny pozostaje na pozór w spoczynku dlatego tylko, iż w pływ y przyrodnicze doszły do równowagi. Marmur może zawsze pozostawać bez ruchu na pozioméj desce stołu, lecz niechże się jego powierzchnia pochyli nieco, a tenże marmur potoczy się żwawo. Cóżbyśmy powiedzieli o kimś, jeśliby, patrząc na marmur w stanie spoczynku, dowodził, że ruch dla niego na zawsze jest niemożliwym?
Kto nie dostrzega różnicy pomiędzy koniem rasowym a szkapką szetlandzką (Shetland pony), pomiędzy kurą bentamską a szangajską, pomiędzy chartem a pudlem; kto wciąż zaprzecza, że gatunki można poddawać przeobrażeniom; kto w długim szeregu form wygasłych, których istnienie dawniejsze musi sam uznać, upatruje dowód nieustannej twórczej interwencyi: ten zapomina, że działania przyrodnicze zachowują pewne stopniowanie, że zjawiska następują jedne po drugich stosownie do konieczności wypadku, i że tym sposobem tworzą one łańcuch, którego każde ogniwo czepia się poprzedniego i podtrzymuje następne. Tak więc w pływy fizykalne, następując jedne po drugich w stosunku przyczyny do skutku, razem wzięte stają do całego świata organicznego w stosunku przyczyny, ten świat znowu będzie skutkiem (wynikiem), porządek zaś następstwa, istniejący w pierwszych, uwiecznia się i wciela w ostatnim. Tak w owych odległych czasach, o których wspomnieliśmy wyżej, światło słoneczne, działając na liście roślin, nadwerężało skład chemiczny atmosfery, podbudzało w niej przyrost energiczniejszego pierwiastku, zmniejszało parcie jej mechaniczne i zmieniało ilość parowania na morzach; jestto szereg zjawisk, które następują jedne po drugich tak nieodzownie, że porządek ich z góry przewidzieć możemy, a które zarazem wywierają wrażenie na gospodarstwo roślinne i zwierzęce. Tym sposobem w pływ y przyrodnicze zmieniając się w porządku prawidłowym, kierowały zjawiskami botanicznemi i zmuszały je do przemian odpowiednich. Prawidłowe następstwo drugich jest naśladowaniem prawidłowego następstwa pierwszych. Toż samo stosuje się i do królestwa zwierzęcego: znana zmiana warunków materyjalnych odbija się w następstwach organicznych, w sile ruchu, w energii życia, we władzach umysłowych.
W niniejszéj teoryi panowania czynników fizycznych nad formami organicznemi nie uznaję żadnych wyjątków, nawet w zastosowaniu do człowieka. Rozmaita powierzchowność, jaką on przybiera w rozmaitych krajach jest koniecznym skutkiem tych wpływów.
Ktokolwiek wyznaje teoryję jedności rodzaju ludzkiego, jest oczywiście zmuszony przypuścić nieograniczone panowanie tych czynników nad organizacyją człowieka, skoro pierwotnie utworzony typ musiał wydać w rozmaitych częściach świata całkiem odmienne powierzchowności, pozostające w widocznej zgodzie z klimatem oraz innemi okolicznościami czysto materyjalnemi. Zbyteczném byłoby dodawać do tych okoliczności jeszcze tryb życia, który wprost z nich wynika. Teoryja jedności wymaga, jako postulatu niezbędnego, uznania zwierzchniej władzy czynników fizykalnych nad powierzchownością i organizacyją ludzką; inaczéj skądżeby powstały, przy pochodzeniu od jednej pary, wszystkie odcienia w kolorze skóry i wszystkie różnice w kształcie czaszki? Doświadczenie uczy nas, że takie przemiany dokonywać się mogły tylko w drodze powolnego stopniowania, nie zaś raptownie; ukazują się jako wynik złożony. Służą one za jasny dowód w teoryi, iż typ narodowy nie może być uważany za coś określonego i skończonego, gdyż pozorna niezmienność tej szczególnej istoty opiera się na osiągnionéj zgodności z warunkami, na których działanie typ jest wystawiony. Niech się zmienią te warunki, wnet i typ zmieniać się zacznie. A więc powtarzam: ten, co przyjmuje teoryją o jedności rodzaju ludzkiego, musi też ze względu na stan obecny ludzkości w rozmaitych częściach naszego planety, uznać jako nieunikniony postulat, zupełną władzę czynników fizycznych, czy to przyrodniczych, czy też wynikłych sztucznie z dzieł cywilizacyi i wiekowej dążności ludów ku zastosowaniu się do warunków, działających na nie.
Do tego samego wniosku musi przyjść i taki, co głosi o pochodzeniu ras rozmaitych z kilku ognisk. Przychodzimy do tegoż samego, jakąkolwiek teoryją wyznajemy. Każda z nich zmusza nas do przyjęcia przeobrażalności form typowych, ich przemian i wygasania.
Najlepiej się dostrzegają różnice powierzchowności ludzkiej, skoro badamy ludy podług siedlisk ich w kierunku północnym i południowym; do takiego wypadku może przyjść podróżnik, posuwający się zwolna w kierunku południka; ale rzecz miałaby sie wcale inaczéj, jeśliby podróż odbywała się wzdłuż równoleżnika czyli szerokości geograficznéj. W tym ostatnim kierunku spostrzegamy daleko mniejsze różnice klimatu, a i te zależą bardziej od przyczyn geograficznych, niż astronomicznych. W podróżach tego rodzaju nigdy się niezdarza ta szybka zmiana powierzchowności, koloru skóry i władz umysłowych, jaką napotykamy w innym kierunku. Tak naprzykład, jakkolwiek średnia temperatura Europy, gdy się posuwamy od Polski ku Francyi, wznosi się przeważnie pod wpływem wielkiego prądu atlantyckiego, przynoszącego cieplik z odnogi Meksykańskiej i Oceanu zwrotnikowego, to przecież wzniesienie się jest o wiele mniejsze, niżeli to, jakie postrzegamy, przebywając tę samą odległość ku południowi. Za pomocą dzieł cywilizacyi o wiele łatwiej można usunąć niedogodności, wynikające z odmian na pewnym równoleżniku, niż na południku, dla prostej przyczyny, że w pierwszym razie odmiany te są mniejsze.
W ten sposób dotkniętemi bywają nie tylko kolor skóry, rozwinięcie mózgu, ale i władze umysłowe. Przy różnicy klimatu muszą objawić się różnice w zwyczajach i obyczajach, różnice w rodzajach cywilizacyi. Są to fakta, które zasługują na najpilniejszą uwagę, gdyż różnice te są ściśle powiązane z wypadkami politycznemi. Jeżeli jednorodność jest pierwiastkiem siły, więc państwo, leżące pomiędzy wschodem i zachodem musi być potężniejszem od państwa, które się ciągnie od północy ku południowi. Sądzę, że ta okoliczność była wcale niemałoznaczącą przyczyną potęgi i długowieczności Rzymu, ułatwiającą cezarom dosyć trudne częstokroć dzieło rządzenia. Istnieje wrodzona dążność ku jednolitości w kierunku od wschodu ku zachodowi, w kierunku zaś od północy ku południowi — dążność do odróżniania się i antagonizmu, a zatém rząd taki w ostatnim razie zawsze potrzebować będzie wyższego stopnia mądrości politycznéj.
Pierwiastek etniczny nosi więc koniecznie cechy zależne; trwałość jego wynika ze zgodności zupełnéj z otaczającemi go warunkami. Cokolwiek wpływa na te zgodność, dotyka zarazem żywotności jego.
Uwagi te prowadzą nas od człowieka pojedyńczego do ludzi grupami zebranych czyli do narodów. Dostrzeżono postęp w rasach ludzkich tak samo, jak w pojedyńczym człowieku. I tu i tam są myśli i czynności, należące do pewnych wyłącznie okresów. Bez trudności twierdzimy o danym czynie, iż należy do danego okresu. Znane są nam hałaśliwe zabawy wieku dziecinnego, pilna pracowitość wieku dojrzałego, bezsilna gadatliwość starości. Wyrażamy podziwienie, gdy się dowiadujemy o czynnościach niewłaściwych wiekowi. Tak bywa z człowiekiem pojedynczym, tak też bywa z narodami. Rozwój istnienia indywidualnego określa rozwój rasy i w gruncie jest przedstawicielem tego ostatniego na małą skalę.
Grupy ludzi, czyli narody bywają poruszane przez też same wypadki, lub przebiegają takież cykle, co i człowiek pojedyńczy. Jedne zaledwo przeżyją wiek dziecinny, inne ulegają raptownéj zagładzie, inne znów umierają ze starości. W śród tego zamętu faktów zdawałoby się niepodobnem wygrzebać i przedstawić jasno prawa, rządzące niemi. Każda z tych grup może w jednéj i téj saméj chwili przedstawiać postęp w rozmaitych stadyjach zupełnie tak samo, jak w pojedynczej rodzinie, gdy ujrzymy w niej młodzieńca, męża i starca. Tym właśnie sposobem Europa okazuje w rozmaitych swych częściach społeczeństwa, pozostające w nader rozmaitym stanie: tu niezmordowaną cywilizacyją Anglii i Francyi, ówdzie zadowolenie i ograniczoność Laponii. Taka mięszanina, zdawałoby się, utrudni określenie rzeczywistego ruchu na całym lądzie, a szczególnie w odleglejszych i dłuższych okresach czasu. Nadto w każdym narodzie spółcześnie istniejące rozmaite klassy — wykształcona i niepiśmienna, próżniacza i przemysłowa, bogata i uboga, rozsądna i przesądna — przedstawiają rozmaite spółczesne stopnie rozwoju. Jedna mogła uczynić wielkie postępy, inna wcale prawie nie posunęła się naprzód. Jakże można wynaleźć rzeczywisty stan pewnego wypadku. W której z tych klass mamy upatrywać typ najprawdziwszy i najdoskonalszy?
Wykrycie to, jakkolwiek jest trudném, nie jest przecież niemożliwém. Zadanie musi być traktowane w takiż sposób, w jakibyśmy badali rodzinę, złożoną z osób wszelkiego wieku od dzieciństwa aż do starości. Każdy członek usiłuje przebiedz pewną drogę, chociaż niektórzy, zmarli przed czasem, nie doszli do mety. Ktoś zasłabnie z powodu jakiegoś wypadku, inny z choroby: lecz każdy, skoro rozważymy w zupełności jego okoliczności przeszłe i obecne, będzie przedstawiał naturę ruchu ogólnego, który jest dziełem wszystkich. Jeżeli chcemy okazać ruch ten w sposób zadawalający, to pewni członkowie rodziny nadają się lepiej, niż drudzy do naszego założenia, ponieważ skupiają w sobie treściwiéj cechy jéj typowe lub też, że się posunęli dalej w swoim zawodzie.
Tak samo w rodzinie, z ludów złożonej, niektóre dojrzewają więcej, inne postępują mniej, inne umierają po krótkiém życiu, inne nikną skutkiem zgrzybiałéj starości; na wszystkich okazują się cechy szczególne. Istnieją różnice pomiędzy krewnymi, jeżeli się im przyjrzymy pod względem umysłowym lub fizycznym. Niemniej jednak każdy z nich na właściwym stopniu wskazuje drogę, którą wszyscy przebiegają. Lecz jedni dokonywają tego w zupełności, inni mniéj dokładnie. Zatém klassa przewodnicząca, wykształcona, jest zawsze rzeczywistą przedstawicielką państwa. Krok za krokiem przebyła ona niższe stopnie i uczyniła największe postępy.
U człowieka pojedyńczego życie utrzymuje się tylko przez wytwarzanie i niszczenie cząstek organicznych, gdyż żadna część ciała nie pozostaje w stanie nieruchomym, przeciwnie każda rozwija nieustanną zamianę. Śmierć zatem jest koniecznym warunkiem życia, a czém energiczniejszem jest działanie pewnego organu, — lub, jeśli porównamy rozmaite zwierzęta pomiędzy sobą, im bardziej czynnym jest rodzaj życia, — tém większém stosunkowo będzie zużywanie i tém częstszém będzie zamieranie pośrednich części składowych.
Zamieraniu cząsteczek w człowieku pojedyńczym odpowiada śmierć ludzi w narodzie, któremu służą jako integralne części składowe. W obu razach całkowita zamiana dokonywa się w okresie czasu wcale nieznacznym, bez naruszenia tożsamości całego ciała, które jest summą tych oddzielnych cząsteczek. Każda cząsteczka, lub każda osoba przychodzi do życia, spełnia przeznaczony dlań obowiązek, a potem usuwa się, może całkiem niepostrzeżona. Wytwarzanie się, trwanie i zamieranie cząsteczki (molekuły) organicznéj w człowieku odpowiada wytwarzaniu się, trwaniu i śmierci osoby w narodzie. Odżywianie się, odpadanie, w pierwszym wypadku jest równoznaczne z dobrobytem i przeradzaniem się w drugim razie.
Jak człowiek pojedyńczy podlega przemianom skutkiem działania czynników zewnętrzych i nie okazuje im żadnego oporu, żadnej wskazówki, żeby posiadał inercyją fizyjologiczną, lecz natychmiast poddaje się każdemu wrażeniu, tak samo dzieje się z zbiorowiskami ludzi, tworzącemi narody. Typ narodowy odbywa swój pochód fizycznie i umysłowo wśród przeobrażeń i epok rozwoju, odpowiadających rozwojowi człowieka pojedyńczego, odnośnie reprezentowany ch przez niemowlęctwo, wiek dziecinny, młodość, wiek męzki, starość i śmierć.
Lecz ten bieg prawidłowy może być zamącony zewnętrznie lub wewnętrznie. Gdyby cały naród został z siedlisk pierwotnych przeniesiony do jakiegoś nowego kraju, gdzie klimat, pory roku, widok przyrody będą całkiem odmienne, zaraz zaczęłaby się objawiać dążność zbliżenia się do nowych warunków — ruch wiekowy, obejmujący wiele pokoleń, które się zużyją przed ukończeniem jego. W ciągu tego przechodowego okresu naturalnie powiększyłoby się zużywanie życia, zaszłoby niebezpieczeńswo nawet zupełnej zagłady czyli śmierci narodowéj; lecz skoro przemiana dokonaną zostanie, gdy żądana zgodność osiągniętą będzie, wtedy rzeczy pójdą znowu sposobem prawidłowym na podstawie nowego przeobrażenia, już przebytego. Jeżeli mająca się dokonać przemiana jest zbyt głęboką, jeżeli obejmuje rozległe przeobrażenia anatomiczne nie tylko co do koloru skóry, lecz i w budowie czaszki, wówczas niewątpliwie potrzeba będzie długich peryjodów czasu i zużyje się wiele pokoleń ludzi.
Albo, typ narodowy może być szybciej zmieniony przez zamieszanie wewnętrzne, szczególnie przez domieszanie krwi, a wypadek całkowicie zależeć będzie od rozmiarów, w jakich się dokonywało to domięszanie. Zboczenie to może podlegać rachunkowi matematycznemu. Jeżeli domięszanie krwi działo się w zakresie ograniczonym i w zastosowaniu swojém było przemijającém, wtedy skutki jeg o znikną w niezbyt długim przeciągu czasu, chociaż nie znikną może nigdy w rzeczywistości bezwzględnej. Zgadza się to ze spostrzeżeniem filozofów-historyków, którzy przystają na wniosek, że nieliczne plemię, gdy się pomiesza z większém, oddziała na to ostatnie tylko czasowo, i że po upływie lat kilku działanie przestanie być dostrzegalném. Niemniéj przeto wpływ taki w rzeczywistości musi trwać znacznie dłużej, niż się okazuje na zewnątrz; wypadek jest ten sam, jak przy wpuszczeniu do jakiegoś płynu kropli innego gatunku, gdy potém kolejno powiększać będziemy ilość pierwszego płynu. Chociaż z początku możnaby było bez trudności odkryć fałszerstwo, lecz z każdą chwilą staje się to coraz mniej możliwem, a niedługo niepodobna będzie wcale dokazać tego. Lecz kropla pozostaje w ostatnim razie tak samo jak dawniéj: jest ona tylko zamaskowana; własności jej pokonanemi zostały.
Zapatrując się w ten sposób na zakażenie licznego narodu, widzielibyśmy, iż domieszanie obcéj krwi w ilości nieznacznéj musi pozostać niezatartém i zamięszanie w każdéj chwili musi podlegać obliczeniu przy uwzględnieniu stopnia użytego rozczynu. Lecz nie należy zapominać, że tu jest w działaniu inny jeszcze czynnik, energicznie pracujący nad urobieniem jednolitości: jestto wpływ zewnętrznych warunków fizycznych. Wprowadzony pierwiastek zakażenia sam w sobie nie posiada fizyjologicznéj inercyi, lecz dąży z możliwą szybkością do zgodności z nowemi okolicznościami, na których działanie jest wystawiony, jednocześnie przebiegając tęż drogę, jaką przebiegł poprzednio pierwiastek, z którym pomięszanie dokonaném zostało.
Oczywiście do jednolitości narodowéj dopomagają tym sposobem dwa rozmaite czynniki: ’ pierwszym jest stopniowe lecz nieuniknione rozcieńczanie; drugim — dążenie do zharmonizowania się z zewnętrznym stanem przyrody. Oba jednoczą się w działaniach swoich.
Na poprzednich kartach skreśliłem analogije pomiędzy życiem ludzi pojedyńczych i narodów. Jest jeszcze jeden punkt.
Narody, tak samo jak ludzie umierają. Narodzenie ich stanowi pierwiastek etniczny; ich śmierć — najuroczystszy z pomiędzy wszystkich wypadków, jakim przypatrywać się możemy — może pochodzić z przyczyn wewnętrznych lub zewnętrznych. Państwa są tylko kupkami piasku w klepsydrze czasu; rozsypują się one same przez się skutkiem własnego wzrostu.
Naród, tak samo jak człowiek, odsuwa od siebie rozmyślania o swym dniu ostatecznym. Zajmują go sposoby przedłużenia stanu obecnego. Kuje prawa i konstytucje, łudząc się, że one będą trwałemi, zapominając, że warunkiem życia jest przeobrażanie. Bardzo zdolni dzisiejsi mężowie stanu poczytują za wielki cel swojéj sztuki przechowanie rzeczy w takim stanie, w jakim są teraz, lub raczé, w jakim były. Lecz rodzaj ludzki niespoczywa, i więzy, któremi chwilowo może być skrępowany, pękają tém gwałtowniej, im dłużej się trzymały. Żaden człowiek nie może powstrzymać pochodu przeznaczenia.
Czas, tak dla narodu jak dla człowieka pojedyńczego, nie jest czemsiś bezwzględném (absolutném); trwanie jego zależy od wielości myśli i uczuć. Dla téj samej przyczyny, iż dla dziecka rok jest naprawdę dłuższy, niżeli dla człowieka dorosłego, można powiedzieć, iż życie narodu nie jest dłuższém od życia osoby, gdy zważymy sfery, w których obracają się ich sprawy. Szybkość istnienia może być rozmaita, chociaż okresy czasu mogą być równe.
Tym sposobem pochodzenie, istnienie i śmierć narodów zależą od wpływów fizykalnych, a te znów są wypadkową praw niezmiennych. Narody są tylko przechodowemi formami ludzkości. Muszą one podlegać wygasaniu, jak formy przechodowe rzędów zwierzęcych. Nie masz dla nich nieśmiertelności, jak nie masz nieruchomości w żadnéj z rozlicznych form, jakie przechodzi zarodek w ciągu rozwoju swojego.
Lecz jakąkolwiek będzie ta energija, z jakąkolwiek szybkością odbywać się będą przemiany — skoro wypadki płyną, jako skutki, z wypadków poprzednich, a idee z poprzednich idei — zawsze badacz przenikliwy, wśród najgwałtowniejszych zaburzeń umysłowych, potrafi wykryć, że istnieje prawo ciągłego przeobrażania się mniemań ludzkich.
Możność rozważania w ten sposób postępu na lądzie w określonych i kolejno następujących po sobie stanach, odpowiadających względnie epokom życia indywidualnego — niemowlęctwu, wiekowi dziecinnemu, młodości, dojrzałości i starości — nasuwa nam poważną naukę. Zgadza się ona z tém, czegośmy się nauczyli z badań nad pochodzeniem, utrzymywaniem się, ugruppowaniem i wygasaniem zwierząt lub roślin, nad ich wzajemną równowagą; nad odmianami powierzchowności i kształtów człowieka pojedyńczego skutkiem zależności od klimatu; nad jego stanem społecznym tak w warunkach spoczynku, jakoteż ruchu; nad wiekowemi zmianami mniemań jego i stopniowym wzrostem panowania rozumu w społeczności; nauka w tém się zawiera, iż rządy świata odbywają się podług praw niezmiennych.
Pojęcie to samo się zaleca umysłowi ludzkiemu swą majestatyczną wielkością. Każe mu ono wyróżniać pierwiastki wiekuiste wśród znikomości wypadków obecnych i wśród pomroki czasu. Od życia, przyjemności i cierpień ludzkości nawraca ono ku spokojowi beznamiętnemu; od pragnień, potrzeb i nieszczęść naszych — ku nieubłaganym wyrokom. Pozostawiając człowieka pojedynczego pod okiem Opatrzności, wskazuje ono palec prawa nad społeczeństwem. A prawa przyrody nie zmieniają się nigdy; w zastosowaniu ich nie masz nigdy wahania się, ani zawodu.
Jednakże w takiém wznoszeniu się do praw pierwotnych, w dowodzeniu ich niezmienności, powszechności, a przedewszystkiem panowania nad rządami świata tutejszego, nie zawiera się nic niezgodnego z wolną działalnością człowieka. Pogląd na rzeczy zależy najbardziéj od punktu zapatrywania się, jaki zajmiemy. Kto się zanurzy w wirze ludnego miasta, nie widzi nic, prócz czynności ludzkich i, jeżeli tworzy mniemania swoje wyłącznie z własnego doświadczenia, wywnioskuje koniecznie, iż bieg wypadków zależy całkowicie od niepewnych zachceń ludzkich. Lecz kto wstępuje na dostateczną wyniosłość, ten traci z oka przemijające starcia i nie słyszy już wrzawy. Spostrzega wtedy, że znaczenie działalności indywidualnej zmniejsza się w miarę rozszerzania się panoramy u stóp jego. Jeżeli zaś dosięgnie prawdziwie filozoficznego, ogólnego punktu widzenia, jeżeli się oderwie od wszystkich ziemskich wpływów i zawikłań, jeżeli się wzniesie dość wysoko, by jednym rzutem oka całą kulę ziemską ogarnąć: wtedy najostrzejszy wzrok nie potrafi odkryć najmniejszego śladu człowieka, jego wolnej woli lub dzieł jego. Przy niepowstrzymanym biegu ziemi, przy zegarowej dokładności jéj dziennych i nocnych obrotów, przy znanych dobrze, malowanych kształtach jéj mórz i lądów, które nie będą już ciemnemi i wątpliwemi, lecz rozpromienią się światłem planetarném — mógłby też siebie zapytać, co się stało ze wszystkiemu pragnieniami i udręczeniami, radościami i agoniją życia? Gdy dowolność pierzchnie przed wzrokiem jego, gdy niewzruszoność pozostanie, a każdy ruch coraz wyraźniejszym stawać się będzie — skłoni się on zapewne do zwątpienia o doświadczeniu własném i zapyta: czy siedlisko tylu nieśmiertelnych świetności jest zarazem siedliskiem tylu wątpliwości ludzkich, czy pod ogromem, potęgą i niezmiennym biegiem świata ruchomego nie spoczywa w ukryciu słabość i nieudolność człowieka. A jednak nic prawdziwszego nad to, iż tak sprzeczne warunki istnieją obok siebie: Wolna Wola i Fatum, Niepewność i Przeznaczenie — a po nad tém wszystkiém czuwa nieznużone oko Opatrzności. Zmieniliśmy tylko punkt zapatrywania się, a jakże wiele na nim zależało! Nieco bliżéj zbieramy kolejno wyniki badań ludzkich; nieco daléj urzeczywistniamy w panoramie widzenia Bóstwa. Trafną zrobił uwagę pewien filozof indyjski, że ten co stoi na brzegu bieżącej rzeki, będzie widział, jak się rozmaite jéj cząstki przemykają kolejno we właściwym porządku; lecz ten, co się umieści na punkcie wyniosłym, obejrzy całość za jednym rzutem oka w postaci wstęgi srébrnéj, nieruchoméj, wijącéj się po polach. Dla jednego istnieje tylko nagromadzenie doświadczeń i wiedzy ludzkiej, dla drugiego istnieje chwilowa i doraźna znajomość Boga.
Czyż jest chociażby jeden z przedstawiających się nam przedmiotów, któryby nie nosił cech doczesnego trwania. Co do rodzajów zwierzęcych, nie zasługują one na chwilę rozmyślania, gdyż wiek największéj ich liczby jest tak krótki, że rodzą się i umierają, rzec można, przed oczyma naszemi. Jeśli je badać będziemy nie jako pojedyńcze okazy, lecz rasami całemi, sprawdzi się ten sam wniosek, tylko skala rozszerzy się z kilku dni na kilka stuleci. Jeśli od przyrody żywotnéj przejdziemy do nieżywotnéj, znowu napotkamy dowody krótkości istnienia. Morze nieustannie podmywa swe brzegi; góry pomimo całéj swéj mocy poddają się wciąż wpływom mrozu i deszczów; tu znaczna część kraju wznosi się, tam znów obniża się. Nie potrafimy znaleźć żadnéj rzeczy, któraby nie podlegała przemianom.
Boć formy z natury swéj są przechodnie, prawo zaś wiekuiście trwałe. Jeżeli się od form widzialnych skierujemy ku prawom rządzącym, jakże wielką będzie różnica! Przejdziemy od skończoności, chwilowości, przypadkowości, warunkowości ku nieograniczoności, wiekuistości, konieczności, niczém nie skrępowanéj swobodzie.
W niniejszém dziele będę mówił o prawach. Wśród świata złożonego z form ulotnych chcę udowodnić nieśmiertelności i wspaniałości praw, chcę okazać, jakim sposobem postępuje w posłuszeństwie dla nich człowiek w swém życiu społeczném. Chcę przywieść czytelnika drogami, może nieutorowanemi, od zewnętrznych, fantastycznych złudzeń, które nas otaczają i tak wystawnie wkraczają do naszéj uwagi, ku czemuś, co w milczeniu i potędze leży po za niemi. Chcę przenieść myśli jego od rzeczy namacalnych ku niewidzialnym, od ograniczonych ku ogólnym, od zmiennych ku niezmiennym, od przechodnich ku wiekuistym, od zabiegów i dążeń, któremi tak dużo zabawia się człowiek w swém życiu, ku nieprzepartym przeznaczeniom, pochodzącym od Bożego: „Stań się.”